Pierwszy numer Herolda Małopolskiego

Transkrypt

Pierwszy numer Herolda Małopolskiego
HEROLD
MAŁOPOLSKI
List do Czytelników
Oddajemy do Państwa rąk pierwszy numer „Herolda Małopolski”.
W średniowieczu herold zajmował się zwoływaniem turniejów rycerskich,
głoszeniem wieści, pilnowaniem pewnych zasad. Tytuł zobowiązuje, więc
i nasz periodyk zamierza przestrzegać norm, zasad i wartości. Liczymy
na Państwa opinie, uwagi, współpracę. Zapraszamy do współpracy i prosimy o kontakt także wszystkich, którzy chcieliby zaangażować się czynnie w działania na rzecz powiatu, czy swojej gminy.
Rok 2010 jest widownią ważnych wydarzeń dla naszego kraju.
W katastrofie pod Smoleńskiem zginął Prezydent RP prof. Lech Kaczyński, jego małżonka Maria, ministrowie, wysokiej rangi dowódcy
wojskowi, posłowie RP, załoga samolotu. Cień tej katastrofy położył
się na krajowej polityce. W przyspieszonych wyborach prezydenckich,
następcą Lecha Kaczyńskiego został kandydat PO Bronisław Komorowski. W ten sposób niemal cała władza przeszła w ręce jednej formacji politycznej. Pierwsze owoce już mamy. Nastąpiło m.in. bezpardonowe „odbicie” TV publicznej, ograniczenie roli IPN, CBA, akcje
zaganiania symboliki religijnej do „kruchty”. Nie widać tylko rzeczywistych reform... W zamian mamy większe podatki (o dziwo, też
przedstawiane jako sukces rządu), olbrzymią dziurę budżetową, „zamiecioną” pod dywan aferę hazardową, czy choćby takie „kwiatki”
jak zwiększanie uprawnień służb kontrolujących obywateli (ostatnio
nowe uprawnienia służb celnych do inwigilacji bez kontroli sądowej). A tu jeszcze „wiecznie żywy” Leszek Balcerowicz podszeptuje
rządowi likwidację „becikowego”, zmniejszenie zasiłku pogrzebowego,
podwyższenie wieku emerytalnego. Inni rządowi doradcy proponują
zagarnąć dla ratowania budżetu składki emerytalne (w 2011 roku
wpłaty do OFE mogą być zawieszone, co ma przynieść budżetowi zastrzyk 23 miliardów zł).
Monopol jednej partii zawsze rodził i rodzi wynaturzenia. Można tu przypomnieć triumfy SLD, które zakończyły się w atmosferze
Nr 1
Rok I
wrzesień 2010
afer, których symbolem stała się słynna sprawa Rywina. W ten sposób
kończy każdy „monopolista”, ale z pewnością będzie szkoda zmarnowanego czasu dla Polski.
Późną jesienią naszą Ojczyznę czekają wybory samorządowe. Będzie to w najbliższych latach ostatnia szansa na ustanowienie pluralizmu, przynajmniej na szczeblu samorządowym, kontrolę wydatków,
dalszy postęp cywilizacyjny kraju. Stąd ważność tych wyborów i ich
większe, niż tylko lokalne znaczenie. Dobry wybór to przede wszystkim wiedza o tym, co dzieje się w lokalnej społeczności. Bez lukru
i wazeliny, ale z zachowaniem szacunku dla tych, którzy naprawdę
starają się o dobro wspólne, niezależnie z jakiej partii się wywodzą.
Wbrew fałszywym przekonaniom, polityka nie oznacza żadnej zgody, ale starcie o racje, wyznawane wartości, projekty. Problem tylko
w tym, by był to pojedynek rycerski, a nie okładanie się cepami. I tego
właśnie pilnował historyczny Herold.
Redakcja
Samorządy gminne zdały swój egzamin
Z radnym oraz członkiem Zarządu Powiatu Krakowskiego Wiesławem Markiem
Wochem rozmawia Bogdan Dobosz
(BD): Zbliżają się wybory do rad gminnych, powiatowych i wojewódzkich, ale myślę, że większość wyborców za bardzo różnicy ich
kompetencji nie rozróżnia. Najczęściej stykamy się z władzą gminną, a co np. jest w stanie „załatwić” powiat?
(WMW): Powiaty utworzono w roku 1998. Przejęły zadania
działających wcześniej urzędów rejonowych. Z biegiem czasu, w celu podniesieni ważności powiatów przeniesiono do nich z Urzędów
Gmin wydziały komunikacji, architektury i geodezji. Zamiast do
urzędów gmin obywatele muszą teraz, czasami pokonując odległość
ok. 50 kilometrów, dojeżdżać do starostwa powiatowego.
Czy sugeruje Pan, że powiaty (starostwa) nie są potrzebne?
Jak zapewne wielu z nas pamięta, rząd „charyzmatycznego”
premiera Buzka przeprowadził cztery wiekopomne reformy: samorządową, oświatową, zdrowotną i emerytalną. Wszystkie cztery reformy były – delikatnie mówiąc - chybione. Pierwsi emeryci z tzw.
drugiego filara dostają ok. 28 zł emerytury. O upadającej służbie
zdrowia lepiej nie mówić, a reforma oświatowa zaowocowała obniżeniem poziomu nauczania, rozluźnieniem dyscypliny oraz wzrostem
wręcz patologicznych zachowań młodzieży. Reforma samorządowa
spowodowała wzrost zatrudnienia w administracji o dziesiątki tysięcy nowych urzędników, wprowadzając jednocześnie chaos kompetencyjny, którego przykładem jest podział na drogi powiatowe
i gminne. Oceniając z perspektywy kilku lat struktury samorządowe
na poziomie gmin, powiatów i województw uważam, że tylko samorządy gminne rzeczywiście zdały swój egzamin.
Jakie kompetencje samorządu na szczeblu powiatowym
uznałby Pan za najważniejsze?
Drogi, drogi i jeszcze raz
drogi! Powiat ma ok. 700 km
dróg i cześć z nich jest w bardzo
złym stanie. W tej kadencji Rady
i Zarządu powiatu udało się
zwiększyć kwoty pieniędzy wydawanych na drogi z ok. 4 mln.
w roku 2006 do ok. 40 mln.
w roku 2010. Te liczby mówią
same za siebie. Jest to wynik przede wszystkim zgodnej współpracy
władz powiatowych. Zarząd powiatu dbał o to, żeby inwestycje drogowe były równomiernie rozłożone na całym terytorium powiatu.
Jednakże zastosowany przez Zarząd sposób finansowania z udziałem
gmin (finansowanie w stosunku 50/50), wprowadzał pewne dysproporcje wynikające z aktywności na tym polu wójtów z poszczególnych gmin. Myślę, że w następnej kadencji będą one niwelowane.
Poprawna współpraca dwóch członków Zarządu, mieszkających
w gminie Zabierzów (moja i Starosty) skutkowała wieloma inwestycjami w naszej gminie. Przede wszystkim należy wymienić budowę
mostu w Zabierzowie, kładki dla pieszych w Rudawie, wykonanie
nowych nakładek bitumicznych w Zelkowie, Aleksandrowicach,
Brzoskwini, Balicach, Kleszczowie i Bolechowicach. Za kwotę ponad 10 mln. złotych remontowana jest droga Rudawa - Modlniczka,
która od wielu już lat była w krytycznym stanie. W wielu miejscowościach powstały także chodniki wzdłuż dróg powiatowych, co ma
niebagatelne znaczenie dla bezpieczeństwa pieszych. Takiej dynamiki inwestycji drogowych jeszcze w gminie Zabierzów nie było być
może od początku istnienia samorządu. Oczywiście pozostaje jeszcze
wiele do zrobienia.
Drugą istotną dla wielu ludzi dziedziną jest opieka społeczna,
która obejmuje zadania realizowane prze Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Dotyczy to również osób starszych i niepełnosprawnych oraz Domów Pomocy Społecznej.
Struktura społeczna naszej ojczyzny coraz bardziej przypomina
strukturę tzw. republik bananowych, gdzie pięć procent społeczeństwa posiada 95 procent bogactwa a 60 procent żyje w biedzie, z tego ok. 30 procent w ubóstwie. W społeczeństwie o takim przekroju,
pomoc społeczna dla najuboższych nabiera szczególnego znaczenia.
Nasze socjalistyczne państwo zabierając ludziom pracy ok. 83 procent dochodu powoduje, że strefa ubóstwa cały czas się rozszerza.
Wracając do dróg to wydaje się, że kierowcy zależy na tym, aby
droga była gładka i dobrze utrzymana i raczej nie myśli o tym, czy
jest to droga gminna, powiatowa, czy wojewódzka?
Tak, to prawda. Dróg wojewódzkich i krajowych mamy na terenie Gminy Zabierzów niewiele. O drogach powiatowych już powiedziałem. Natomiast inwestycje na drogach gminnych są, niestety,
niewystarczające, a remonty są zazwyczaj spóźnione. Dla przykładu,
ul. Siedliski w Bolechowicach została na dwóch odcinkach ok. 5 metrowych rozkopana a następnie pokryta niedbale kamieniem. Ulica ta
w tej chwili pełni rolę alternatywnej drogi dojazdowej do Krakowa.
Już w maju na zebraniu wiejskim prosiłem panią Wójt i podległe jej
służby o wykonanie nawierzchni bitumicznej. Gdy nie było ze strony
Urzędu Gminy żadnych działań, zwróciłem się ponownie, tym razem
na piśmie do p. Wójt o podjęcie działań w tej sprawie. W odpowiedzi
na moje pismo, kierownik wydziału inwestycji informuje, że wykonanie nakładki planowane jest pod koniec października. Aby wykonać kilkanaście metrów kwadratowych nawierzchni asfaltowej Urząd
Gminy potrzebuje prawie pół roku. A co z utrzymaniem czystości
i drożności rowów? A co z wykaszaniem poboczy i usuwaniem krzewów? No cóż, widocznie priorytety obecnej władzy gminnej są inne,
jak na przykład budowa nowego Urzędu Gminy.
2
Jak układa się współpraca z Urzędem Gminy?
Samorządy gminny, powiatowy i wojewódzki są strukturami
równoległymi, to znaczy, że nie ma pomiędzy nimi żadnych zależności, Owszem są pewne obszary, gdzie samorządy mogą współpracować, jak np. drogi, pomoc społeczna i inne, ale generalnie są od
siebie niezależne. Na początku kadencji próbowałem rozmawiać
z p. Wójt i zastępcą Wójta np. na temat inwestycji drogowych, ale
niestety moje propozycje nie były traktowane poważnie. Po kilku
nieudanych próbach zaniechałem moich starań o współpracę z władzami gminnymi.
Jak ocenia Pan władze gminne mijającej kadencji?
Sprawa jest bardzo złożona. Przede wszystkim należy podkreślić,
że gmina Zabierzów to gmina bardzo bogata. Zatem nie można się
dziwić, że w gminie realizowanych jest wiele inwestycji. Władze gminy otrzymują sowite wynagrodzenie i powinny na nie zapracować.
Natomiast problem tego, czy pieniądze budżetowe, czyli nasze, są rozsądnie i sprawiedliwie wydawane to zupełnie inna kwestia. W mojej
opinii – nie są. Przede wszystkim niepokoić może wysokie zadłużenie
gminy. Prognozowane na rok 2010 zadłużenie to ok. 37 milionów
złotych, a obawiam się, że może ono być jeszcze wyższe. To olbrzymia
kwota. Zadłużanie samorządów, czyli obywateli, jest zawsze działaniem negatywnym. Zaciąganie pożyczek lub kredytów stawia na dłuższą metę samorząd w sytuacji gorszej od samorządu, który z kredytów
nie korzysta. W przyszłości przyjedzie oddać to co pożyczono razem
z odsetkami. Znane jest określenie „życia na kredyt”, które oznacza
nieroztropność, a czasami głupotę. Jest bardzo wiele negatywnych
aspektów zadłużania tak państwa jak i samorządów. Być może zadłużanie, czyli „życie na kredyt” jest pewnego rodzaju sposobem prowadzenie polityki przez Platformę Obywatelską zarówno w skali całego państwa jak i naszej gminy. Uważam taką politykę za wybitnie
szkodliwą! Prognozowane zadłużenie procentowe naszej gminy to ok.
54 procent, a maksymalne zadłużenie gminy wynikające z ustawy nie
może przekroczyć 60 procent. Jeśli do tego dojdzie, władzę w gminie
przejmuje komisarz rządowy. Jeśli chodzi o wysokość prognozowanego zadłużenia to nasza gmina zajmuje niechlubne trzecie miejsce
wśród siedemnastu gmin powiatu krakowskiego. Większe prognozowane zadłużenie mają tylko gminy Czernichów i Mogilany. Jak można
odpowiedzieć na pytanie, czy gospodarz zadłużony „po uszy” to dobry
gospodarz? Oczywiście negatywnie! Zadłużony gospodarz to kiepski
gospodarz! Drugi aspekt, który w złym świetle stawia władze naszej
gminy to bardzo duże różnice w inwestycjach w poszczególnych sołectwach. Tak duże dysproporcje bardzo źle świadczą o kompetencjach
osób sprawujących władzę. Włodarze gminy budują nowy, okazały
Urząd Gminy. A czy władze gminy pomyślały o nowej, alternatywnej drodze dojazdu do Krakowa? Remont ronda Katyńskiego pokazał
jak wygląda infrastruktura drogowa w naszej gminie. A jak się ma
sprawa z infrastrukturą wodociągową i kanalizacyjną? Wydajności
źródeł wody i odpływu ścieków stają się niewystarczające w obliczu
zapotrzebowania mieszkańców i budowy nowych domów, a nawet całych osiedli mieszkaniowych. W naszej pięknej gminie mamy kilka
uroczych rzeczek. Niestety, aby dojechać do swoich domostw, większość tych potoków mieszkańcy muszą pokonywać w bród, niczym
w dawnych wiekach. A mamy przecież
wiek dwudziesty pierwszy!
Problemów z którymi stykamy się
w życiu codziennym jest naprawdę
dużo. Sposoby ich rozwiązywanie i realizacja zadań wynikających z potrzeb
mieszkańców to najlepszy pryzmat
oceny władz samorządowych. Sposobem wystawienia takiej oceny jest zaś
wyborcza kartka...
Dziękuję za rozmowę.
Dokąd zmierza służba zdrowia?
Właściwie to należałoby raczej zapytać dokąd dryfuje tratwa
na której znalazły się wspólnie szpitale publiczne i ich pacjenci?
Obecnie właścicielami większości szpitali publicznych są jednostki samorządowe różnego szczebla. Szpitali wojewódzkich - samorząd wojewódzki, szpitali powiatowych - samorząd powiatowy,
szpitali miejskich - samorząd miasta.
Szpitale publiczne są jednostkami, które biorą na swoje barki główny ciężar stacjonarnego leczenia większości poważnych
schorzeń w tym tych, które zagrażają życiu.
Nie budzi zatem zdziwienia szeroka dyskusja nad tym jaki
charakter powinny mieć te szpitale.
Istnieją w każdym państwie obszary których nie można prywatyzować, ponieważ zagraża to stabilności i bezpieczeństwu
państwa oraz jego obywateli. Do tego typu obszarów należą
m.in. armia, policja, energetyka, kluczowe systemy komunikacji i transportu, systemy bankowości, główne piony lecznictwa
szpitalnego i tym podobne. Kontrola państwa nad tymi obszarami jest gwarantem ich istnienia i realizacji jego konstytucyjnych
zobowiązań wobec obywateli. Nic dziwnego, że głęboki niepokój
budzi uprawianie niebezpiecznej dla społeczeństwa filozofii, według której podstawowym celem szpitala jest zarabianie pieniędzy. W każdym normalnym, cywilizowanym państwie, głównym
celem szpitala publicznego jest leczenie, natomiast samorząd,
który jest jego właścicielem oraz prawidłowo zorganizowany system ubezpieczeń i płatności mają zapewnić bilansowanie się takiej jednostki. Koncepcja według której szpital jest traktowany
np. tak jak sklep, rodzi duże niebezpieczeństwo dla sporej części
naszego społeczeństwa i z przyczyn oczywistych nie wymaga raczej głębszego tłumaczenia.
Coraz częściej spotykamy się z pytaniem czy warto było likwidować rozwijające się regionalne kasy chorych na rzecz Narodowego Funduszu Zdrowia? Patrząc z perspektywy czasu wydaje
się, że była to decyzja niewłaściwa. Działające lokalnie kasy miały
większe wyobrażenia w zakresie leczenia i profilaktyki w danym
obszarze. Powiązania z lokalnym samorządem gwarantowały
większą kontrolę ich działalności. Wreszcie większa samodzielność lokalnego działania zapewniała lepszą dynamikę i gospodarność w zarządzaniu środkami publicznymi. Należało zatem
poprawiać i doskonalić rozmaite formy działalności kas niż je
likwidować. Koncepcje przekazywania środków publicznych
na działalność szpitali samorządowych bez pośredników (NFZ,
kasy) utonęły w szarej mgle niepamięci.
Ostatnio jesteśmy za to świadkami dyskusji na temat tzw.
komercjalizacji szpitali publicznych. Koncepcja ta zakłada
utworzenie spółek, których właścicielem, przynajmniej czasowo, jest określony samorząd. Zwolennicy tej koncepcji tłumaczą że przez tego typu przekształcenia szpitale publiczne będą
mogły leczyć pacjentów odpłatnie, a samorządy staną się właścicielami tychże szpitali. Należy jednak przypomnieć, że już od
dłuższego czasu większość szpitali wykonuje wiele badań odpłatnie (co każdy może sprawdzić) przy już istniejącym systemie przepisów prawnych. Gdybyśmy jednak uważali, że jest to
za mało, to przy minimalnym porozumieniu w Sejmie można
dokonać nowelizacji ustawy o Publicznych Zakładach Opieki
Zdrowotnej i ostatecznie rozwiązać ten problem. Stwierdzenie
że trzeba oddać samorządom szpitale publiczne jest zupełnie
niezrozumiałe, ponieważ obecnie ich właścicielami są właśnie...
samorządy.
Ministerialny tzw. Plan B zakłada oddłużenie szpitala publicznego (pod warunkiem jego znacznego zadłużenia) jeżeli ten
uprzednio zostanie przekształcony w spółkę prawa handlowego.
Tego typu procedura wymaga jednak wcześniejszej decyzji o likwidacji jednostki szpitalnej. Przekazanie pieniędzy na oddłużenie
szpitala wymaga zaś ukończenia procedury likwidacyjnej. Warto
przypomnieć, że np. Szpital Kolejowy w Krakowie nie działa już od
dobrych kilku lat, a procedura likwidacyjna ciągle nie została jeszcze ukończona. Niezależnie od tego, ilość pieniędzy przeznaczona
na ewentualne oddłużenie szpitali w Planie B jest drastycznie mała
i praktycznie tylko nieliczne placówki w kraju mogą z takiej opcji
skorzystać. Obecnie Sejmik Województwa Małopolskiego wyraził
zgodę na przekształcenie w spółkę szpitala im. Rydygiera w Krakowie (PO i PSL – za, PIS – przeciw). Rozpoczęto procedurę likwidacyjną, której ukończenie jest warunkiem ewentualnego oddłużenia. Ponieważ, jak wykazują wcześniejsze tego typu doświadczenia,
procedura ta może trwać bardzo długo, powstaje pytanie - skąd
wziąć tak znaczne kwoty na działalność spółki? W zasadzie istnieje
jedna możliwość, tzn. zwrócić się o te pieniądze do samorządu. Tak
też stało się w przypadku szpitala im. Rydygiera. Nie chcąc dopuścić do upadku nowej spółki samorząd wojewódzki udzielił jej pożyczki na niebagatelną sumę 21 mln. zł. W takiej jednak sytuacji
dla pozostałych szpitali wojewódzkich może zabraknąć funduszy
na podstawowe remonty i rozwój bazy.
Pozostaje jeszcze jeden problem natury finansowej. Po przekształceniu szpitali w spółki podstawowym źródłem dochodów
spółki pozostają nadal kontrakty z NFZ. Tymczasem poziom finansowania z tego źródła pozostaje na takim samym poziomie
jak i przed przekształceniem w spółkę. Ponieważ spółka musi
kierować się dochodowością, powstaje realna groźba likwidacji
tzw. oddziałów nierentownych. Należą do nich m.in. oddziały
intensywnej terapii.
Pytanie o to jaka powinna być służba zdrowia - publiczna
czy prywatna? - jest pytaniem retorycznym. Od dawna istnieje
prywatny, dobrze działający segment służby zdrowia (lekarze rodzinni, gabinety specjalistyczne, sanatoria, spółdzielnie lekarskie,
małe profilowane szpitale). Jednak segment publicznych szpitali,
który bierze na siebie przeważający ciężar leczenia stacjonarnego i gwarantuje każdemu obywatelowi konstytucyjne prawo do
leczenia, powinien zostać nie tylko zachowany, ale i wyłączony
z różnego rodzaju tzw. przekształceń. Tutaj chodzi bowiem o dobro całego społeczeństwa.
Dr n. med. Stanisław Rumian,
Radny Województwa Małopolskiego
3
1. SCKiP w Zabierzowie, ul. Szkolna 2: J. Kaczyński –
36,28%; B. Komorowski - 63,72%
Za nami wybory prezydenckie. Jak dobrze wiadomo, wy2. Gimnazjum w Zabierzowie, ul. Kolejowa 15: JK –
grał je Bronisław Maria Komorowski z wynikiem 53,01%.
37,28%: BK – 62,72%
Jego główny kontrkandydat Jarosław Aleksander Komorow3. Świetlica w Aleksandrowicach: JK - 48,3%, BK –
ski uzyskał wynik – 46,99%. Tak było w skali całego kraju.
51,7%
Gdyby wybierano prezydenta Małopolski, wyniki byłyby
4. Szkoła Podstawowa w Balicach: JK – 51,18%; BK –
odwrotne. Warto zaznaczyć, że odnotowano tu najwyższą fre48,82%
kwencję w kraju (59,02%). Ponad 60% uprawnionych gło5. Szkoła Podstawowa w Bolechowicach: JK – 47,85%; BK
sowało w powiatach bocheńskim, limanowskim, myślenickim
– 52,15%
oraz w miastach Krakowie, Nowym Sączu i Tarnowie. W po6. Szkoła Podstawowa w Brzeziu: JK – 45,85%, BK –
wiecie krakowskim zagłosowało 57,5% uprawnionych. Naj54,15%
więcej w Wielkiej Wsi, Zabierzowie, Mogilanach i w gminie
7. Świetlica Wiejska w Brzezince: JK – 65,83%, BK –
Zielonki.
34,17%
W naszym województwie wygrał bezapelacyjnie kandydat
8. Remiza OSP w Brzoskwini: JK – 62,66%; BK –
PiS z wynikiem 56,12%. Na mapie Małopolski kandydat PO
37,34%
odniósł jedynie wygrane w Tarnowie, Krakowie i w powiatach
9. Karniowice: JK – 45,45; BK – 54,55%
oświęcimskim oraz chrzanowskim. W pozostałych 18 powia- 10. Szkoła Podstawowa w Kobylanach: JK – 53,91%, BK
tach i miastach głosujący wybrali Jarosława Kaczyńskiego,
– 46,09%
który największy sukces osiągnął w powiatach: tarnowskim 11. Szkoła Podstawowa w Nielepicach: JK – 52,99%, BK
(71,59%), nowosądeckim (74,09%), limanowskim (75,86%)
– 47,01%
i dąbrowskim (76,43%). W powiecie krakowskim na 113.512 12. Świetlica OSP w Radwanowicach: JK - 55,29%, BK osób uprawnionych do głosowania udział w wyborach wzięło 44,71%
64.228. Jarosław Kaczyński uzyskał tu wynik 56,58%.
13. Zespół Szkół w Rudawie (Rudawa i Pisary): JK – 48,86%,
W gminach powiatu krakowskiego kandydat PiS wygrał
BK – 51,14%
w 15 z 17 okręgów. Najwyżej w Sułoszowej (77,46%). Wy- 14. Zespół Szkół w Rząsce: JK - 40,59%, BK – 59,41%
jątkiem są gminy Wielka Wieś, gdzie Komorowski osiągnął 15. Świetlica Wiejska w Szczyglicach: JK – 61,62%, BK
przewagę blisko 3% i gmina Zabierzów, w której kandydat
– 38,38%
PO wygrał stosunkiem 52,93% do 47,07%.
16. Dom Pomocy Społecznej w Więckowicach: JK – 48,3%,
W gminie Zabierzów na 18,7 tys. uprawnionych, po karty
BK – 51,7%
do głosowania w II turze zgłosiło się prawie 11,9 tys. miesz- 17. Dawna Szkoła Podstawowa w Kochanowie: JK – 47,37%,
kańców, z czego na Jarosława Kaczyńskiego oddało głos 5,5
BK – 52,63%
tys. wyborców. W poszczególnych komisjach gminy Zabie- 18. Świetlica Wiejska w Kleszczowie: JK - 64.38%, BK –
rzów padły wyniki:
35,62%.
Jak głosuje powiat krakowski?
Jak rządzi Platforma Obywatelska?
Podobno w sympatiach politycznych
Polacy nie kierują
się rozsądkiem tylko
wiarą. I jest w tym
stwierdzeniu dużo
prawdy, bo jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że pomimo
nieudolnych rządów,
Platforma ma wciąż
tak duże poparcie
społeczne. Owszem,
można się dać oszukać, ale na ogół tylko
raz. Kryterium oceny
aktualnie rządzących powinno być proste: żyje mi się lepiej,
popieram rządzących, w przeciwnym wypadku – won!
Jak ocenić 1000 dni, czyli prawie trzy lata rządów Platformy Obywatelskiej? Odwołam się tu do opracowania Tomasza
Doleckiego, które opublikowano w Internecie. Warto dodać,
4
że autor na wstępie swojego opracowania deklaruje, że nie jest
bynajmniej sympatykiem PiS.
Dolecki zaczyna dość kategorycznie: „Zgodnie z przewidywaniami, „wolnorynkowa” PO okazała się zwykłym
oszustwem. Nieudolne rządy Tuska to marsz w kierunku
katastrofy finansów państwa, społecznego rozkładu i faszyzacji życia publicznego”. Dalej pisze: „Będąc u władzy
PO nie zrobiła NIC, by uwolnić polską gospodarkę od ciężarów biurokracji i socjalizmu. Przeciwnie – kajdany krępujące wolność Polaków są coraz cięższe. Polityka PO jest
w gruncie rzeczy zaprzeczeniem liberalizmu ekonomicznego. Rządy Donalda Tuska są też zaprzeczeniem idei dobrego rządzenia. (...) W kampanii w 2005 roku PO szermowała hasłem „3x15”, postulując wprowadzenie liniowej stawki
PIT w wys. 15%, obniżkę CIT do takiej właśnie wysokości
i ujednolicenie stawek podatku VAT na takim właśnie poziomie. W wyborach w 2007 roku to hasło zostało wprawdzie porzucone, ale nadal PO kojarzyła się raczej z postulatami obniżki podatków.
W swoim expose premier Donald Tusk mówił m.in.:
Wszyscy mają prawo do tego, aby państwo przyjęło wreszcie
kierunek na obniżanie podatków
i danin publicznych. Będziemy
prowadzili tę politykę rozważnie, to musi być rozważny marsz.
Ale chcę, aby to był marsz zawsze w jednym kierunku, zawsze
w kierunku niższych podatków
i zawsze w kierunku rezygnacji
z nadmiernych, często zbędnych
danin publicznych, jakie obywatel płaci na rzecz administracji.
(...) Tymczasem od początku rządów PO obserwujemy co
prawda „marsz w jednym kierunku”, z tym, że jest to kierunek dokładnie odwrotny od zapowiedzianego w expose. Od kilku miesięcy z kręgów rządowych
dochodziły głosy o możliwości podwyżki podatków. Ostatnio
głosy te przerodziły się w konkretne zapowiedzi”.
Zapowiedziana podwyżka VAT to nie jedyne podwyżki
realizowane przez rząd D. Tuska. Autor wylicza: „Podwyżka
VAT będzie najbardziej widoczna, ale to nie znaczy, że platformerskie „obniżanie poprzez podnoszenie” podatków na
tym się kończy. Niektóre obciążenia podnosi się po cichu.
W przyszłym roku rząd zafunduje nam kolejne ograniczenia
w odliczaniu VAT od paliw. Rezygnacja z ulgi podatkowej od
biokomponentów dodawanych (przymusowo!) do paliw płynnych spowoduje podwyżkę cen benzyny o 5-7 groszy na litrze
(po wprowadzeniu nowej, wyższej stawki VAT przełoży się to
razem na wzrost ok. 9-11 groszy).
Podwyżki te rząd tłumaczy ciężką sytuacją budżetu, są to
jednak daniny, które służą tylko i wyłącznie różnym klikom
i sitwom, nie zasilając budżetu. Do takich należy tzw. opłata
reprograficzna, którą obciążone są niektóre artykuły papiernicze i elektroniczne. Dochody z tej opłaty przekazywane są na
rzecz „związków twórczych” i w założeniach mają stanowić rekompensatę za część dochodów z praw autorskich, jakie twór-
cy tracą w wyniku kopiowania ich dzieł. (...) Wg tej samej
logiki każdy kupujący nóż powinien odsiedzieć jeden dzień
aresztu na poczet ukarania niezłapanych jeszcze nożowników.
Z inicjatywy Ministerstwa Kultury i „środowisk twórczych” szykowana jest nowelizacja ustawy, która z jednej strony podwyższy opłaty (np. do 1,5% na papier), z drugiej zaś
rozszerzy zakres towarów objętych opłatą, m.in. o... pendrivy
i cyfrowe aparaty fotograficzne.
Rząd PO ma także duże
osiągnięcia na polu rozrostu
biurokracji i ilości urzędników.
Tadeusz Dalecki pisze - „Od
czwartego kwartału 2007 r.
do czwartego kwartału 2009
r., za rządów „liberałów” z PO
liczba „pierdzistołków” wzrosła od 572,2 tys. do 620,6 tys.
– o ponad 48 tysięcy osób.
A jeśli doliczyć dodatkowo
pierwszy kwartał bieżącego
roku, to liczba ta wzrosła do
633,6 tys. – czyli o ponad 60
tysięcy osób od początku rządów Donalda Tuska. Okazuje
się, że za rządów „liberałów” z PO liczba urzędników przyrasta średnio w tempie ponad 3,5 razy szybszym niż za rządów
uważanego za etatystyczne PiS! Za czasów rządów Tuska pensje urzędników rosły też znacznie szybciej niż pensje w gospodarce. Koszt utrzymania rządowej biurokracji w Polsce to
obecnie 52 mld zł.”
Tomasz Dalecki kończy swoje opracowanie bardzo krytyczną konkluzją: „Szybka i całkowita klęska faszystowskiego
(w dosłownym znaczeniu tego słowa) gangu Tuska jest absolutną koniecznością, jeżeli cokolwiek z idei konserwatywnoliberalnej ma w Polsce przetrwać.”
Wiesław Marek Woch
Sformatowane „Znad Rudawy”
Problemy lokalnej prasy
W latach 90-tych uważano, że prasa lokalna spełni ważną rolę
w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Pomoże w rozbiciu
„układów”, spełni rolę lokalnej IV władzy patrzącej rządzącym
na ręce. Szybko okazało się, że zamiast „IV władzy” mamy raczej
„trefnisiów” sięgających po okruchy z pańskiego stołu w zamian za
wygłaszanie czołobitnych peanów na rzecz wójtów, starostów, lokalnych urzędników, biznesmenów.
Powód degeneracji lokalnych mediów jest prosty – kto płaci, ten
też wymaga, a redaktorom trudno kąsać rękę, która ich karmi. Nic
dziwnego, że w całej Polsce zachowało się niewiele tytułów naprawdę
niezależnych. Szacuje się, że spośród 2500 gazet i czasopism lokalnych
i sublokalnych, ok. 36 % to czasopisma wydawane przez samorządy
terytorialne, tylko 26 % stanowią pisma wolnorynkowe (jednak nie
zawsze niezależne) wydawane przez osoby prywatne lub spółki, ok.
22% to pisma parafialne, 10% pism wydają organizacje pozarządowe,
4% to gazety zakładowe, a ok. 2% to czasopisma partii politycznych.
A może być inaczej...
Warto się zastanowić, czy gazeta wydawana przez np. gminę
może zachować niezależność, spowodować, by władza lokalna czu-
ła oddech pisma na swoich plecach, by patrzyła krytycznie, choć
nie koniecznie krytykancko, na ręce władzy? Wymaga to sporo
samozaparcia i odwagi, ale jest możliwe. Obserwując przez lata
lokalną prasę na Zachodzie zauważyłem trochę inny model funkcjonowania prasy wydawanej przez tamtejsze władze samorządowej. Pierwszeństwo tematów mają sprawy bezpośrednio dotyczące
mieszkańców. Wyjaśnienie nowych przepisów, dokładne rozliczenia finansowe, wyniki badań wody w kranach, dyskusje o lokalnej
szkole, komunikacji... Ciekawą zasadą jest oddawanie kilku stron
gazety miejscowej opozycji. Finansowane z pieniędzy publicznych
pismo powinno być przecież także trybuną lokalnej mniejszości
politycznej. W Polsce jest jednak na ogół inaczej i zapewne stąd
pojawiły się nawet swego czasu pomysły zakazania samorządom
wydawania własnych tytułów. Bardziej jednak chodzi o standardy...
Na razie pozycja „gminnej” prasy wydaje się niezagrożona. Radni nie liczą się z pieniędzmi podatnika. W każdej takiej gazecie pięknie opisano działania włodarza, radnych, urzędu i jednostek. Ładny
papier, dużo kolorowych zdjęć... Informacje społecznie użyteczne
bywają jednak marginesem, a mieszkańcy mogą tylko patrzeć na
marnotrawienie ich podatków.
5
„Znad Rudawy”
Przypadek „Znad Rudawy”, niestety, jest podobny. W jednym
z numerów znalazłem nazwisko pani wójt powtarzające się na...
każdej stronie. Dominują tu materiały o tym, co już się wydarzyło.
Głównie relacje ze spotkań, uroczystości, „Dni”, rozdawania nagród,
etc. O tym co się działo w rzeczywistości, dowiadujemy się z 2-3
linijek. Pozostała część materiału to wymienianie nazwisk obecnych
tam członków lokalnych władz, zaproszonych gości, miejscowych
biznesmenów (na ogół tych samych). Swoiste kuriozum to relacja
w lipcowym numerze „Znad Rudawy” z VI Jurajskiego Półmaratonu. Nagrodom i ich fundatorom, zaproszonym gościom i władzom
lokalnym poświęcono ponad połowę całego tekstu. Informacja o samym biegu (dwa zdania jedynie o zwycięzcach w kategorii panów
i pań) zajmują maleńki akapit.
W piśmie pojawiają się także informacje o polityce gminy. Są to
jednak „ciężko strawne” komunikaty, bez żadnego komentarza.
Piąta kolumna?
Nie dawano miałem przyjemność brać udział w spotkaniu, na
którym była także wójt gminy pani Elżbieta Burtan. Informacje,
które przekazała publicznie o swojej działalności, choćby w sprawie
zagrożeń powodziowych, były interesujące. Szkoda (przede wszystkim dla pani Wójt), że nie można o tym poczytać w wydawanym
przez gminę miesięczniku. W „Znad Rudawy” pani Burtan jedynie
„wręcza”, „bierze udział”, mówi „ciepłe słowa” itp.
Charakterystyczne dla gazety jest relacjonowanie sesji rady
gminy. Z informacji, poza samą tematyką, trudno się czegokolwiek dowiedzieć. Mały przykład: „Przedstawiciel Związku Gmin
Dorzecza Radawy-Rudna i Sanki Józef Szumiec złożył sprawozdanie z działalności Związku. Poinformował również, iż po Walnym
Zgromadzeniu Członków Stowarzyszenia, które przewidywane jest
na wrzesień, zostanie określony wspólny cel działania, obszar możliwości pozyskiwania środków, który pozwoli na dalsze funkcjonowanie Związku? Jeśli taki cel nie zostanie znaleziony, to Walne
Zgromadzenie zaproponuje gminom rozwiązanie Związku”. Czy
ktoś rozumie – o co chodzi? Ta wspaniała nowomowa - „obszar
możliwości pozyskiwania” - tymczasem chyba chodzi po prostu
o to, że jak będą mieli forsę to działać będą, że aż huczy, a jak nie...
to się rozwiążą?
Jeszcze „ciekawsza” jest informacja nad zmianami uchwały budżetowej na tejże sesji gminnej rady. Okazuje się, że dwójka radnych kwestionowała „potrzebę zwiększenia nakładu naszej gazety”.
Można się tylko domyślać, że chodziło o zwiększenie dotacji z pieniędzy publicznych. Zamiast relacji, uzasadnienia, podania faktów
dotyczących gazety, jej nakładu obecnego, docelowego, czy kosztów
wydawania, w „Znad Rudawy” mamy polemikę z radnym W. Czajkowskim, który „zarzucał nam brak profesjonalizmu; natomiast nie
bardzo był w stanie uzasadnić na czym ten brak miałby polegać.”
Sprawy nie znam, ale jeśli chodzi „brak profesjonalizmu”, to podpowiadam, że polega on m.in. właśnie na tym, że nie miesza się
rzekomego omówienia sesji z polemiką.
Ciekawe są też „wstępniaki” Zespołu Redakcyjnego. W numerze
marcowym mamy taki „małe, co nie co”: „Wybory coraz bliżej. Rosną emocje i coraz więcej rozmaitego plugastwa wokół nas”. Autorowi chodziło wtedy jeszcze o wybory samorządowe, ale warto zwrócić
uwagę na ów piękny „język miłości” jakim opisuje zjawisko demokracji. I dalej – „Najważniejsze to nie poddawać się presji opluwaczy,
którzy za marne grosze i przemożną chęć zaistnienia szukają sprzymierzeńców nawet wśród wrogich sobie obozów”. Trąci „myszką”
lat 50-tych, ale pewnie wtedy też autor pobierał swoją dziennikarską szkołę. Wskazywałyby na to także cytaty z Majkowskiego. Nic
dziwnego, że autor odebrał edukację raczej pobieżną. Kolejne zdanie z tego tekstu – „Mówił niejeden myśliciel, pisał niejeden poeta:
„szkaluj – zawsze coś przylgnie”. No proszę. Okazuje się, że minister
6
propagandy III Rzeszy dr Joseph Goebblels, któremu przypisuje się
te słowa, to „myśliciel” i „poeta”...
Ciekawy jest też ciekawy wątek... rynkowo-komunistyczny (powołanie się na „wolę ludu”). Zespół Redakcyjny pisze: „niektórzy
wyciągają z tego wnioski, że powinniśmy zniknąć z rynku. Taka będzie wola ludu – znikamy; tylko wola całego ludu, a nie kilku graczy
i frustratów”. „Całego ludu”, więc chyba nie... znikną.
Specjalna nagroda autorom „wstępniaka” należy się też za zdanie
- ”Nie da się ukryć, że gmina ma sukcesy”. Nie da się też ukryć, że
to grafomania...
O co chodziło zespołowi z komentarza nie wynika. Po wnikliwej
lekturze całego numeru można się domyślać, że nie spodobała im się
obecność na gminnej imprezie dziennikarza „Faktu”, który nie dość,
że podobno „pakował w serwetki szynkę i kiełbasy” to jeszcze napisał w swojej gazecie o rozrzutności gminy. Redakcja posiłkuje się tu
anonimowym listem „czytelników”, którzy twierdzą, że żurnalistę
„faktu” ściągnęła „z nienawiści” do pani wójt pewna radna, która
zazdrości jej urody. Nieźle.. Pewnym usprawiedliwieniem może być
jednak to, że jak się z „bulwarówką” polemizuje, to po „bulwarowe”
metody się też sięga.
Przyznam, że dalszy „rozbiór” gminnej gazety przekracza granice mojej tolerancji. Nie znam się na „woli ludu”, ale pieniądze na
radosną twórczość redaktorów są przecież środkami publicznymi...
Bogdan Dobosz
Kampania wyborcza
za społeczne pieniądze?
W sierpniowym numerze „Znad Rudawy”
mamy pierwszy odcinek nowego cyklu o dokonaniach władz gminnych. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że zamiast przedstawiania plusów i minusów mamy tu laurkę
wystawioną obecnej ekipie. Zważywszy, że
zbliżają się wybory samorządowe, trudno potraktować ów cykl inaczej, niż rodzaj kampanii wyborczej. Każdy ma do tego rzecz jasna prawo, ale gazeta gminna wydawana jest
z podatków wszystkich mieszkańców i wypada zalecić w wystawianiu laurek pewien
umiar. A może by tak, na czas wyborów, Pani
Wójt i radni przedstawiali swoje dokonania za
własne fundusze?
Zbir
List „pasterski”
I. Rasia, posła PO
Pierwszego września ks. T. Isakowicz-Zaleski zamieścił na swoim blogu wpis, dotyczący działalności
braci Rasiów. Inspiracją wpisu był list „pasterski” jaki
poseł Platformy Obywatelskiej Ireneusz Raś wysłał
do proboszczów archidiecezji krakowskiej.
Ks. Zaleski pisze: „ (...) Do niedawna działalność
braci Rasiów (Ireneusza oraz Dariusza, który jest sekretarzem kardynała Stanisława Dziwisza – przypis
mój) można było traktować z przymrużeniem oka.
Jednak niedawno stało się to poważną sprawą. Otóż
poseł Raś przed wyborami samorządowymi rozesłał
do wszystkich proboszczów archidiecezji krakowskiej coś w rodzaju listu pasterskiego, zachęcającego ich do współpracy z jego partią. Zastosował przy
tym chwyt poniżej pasa, wypominając, ile który proboszcz dostał pieniędzy na odnowę kościoła. Jest to
metoda prosta jak konstrukcja cepa - będzie popierał
PO, to dostaniesz pieniądze na remonty i adaptacje,
nie będziesz to nie dostaniesz.
Nie wiem, czy bracia Rasiowie czytali moją książkę “Księża wobec bezpieki”. Gdyby jednak uważnie
ją przeczytali, to zauważyliby, ze powyższa metoda
jest kopią postępowania innej partii władzy, Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej, która począwszy
od lat pięćdziesiątych starała się utworzyć ruch tzw.
“księży-patriotów”, lojalnych wobec komunistycznych struktur. Nie cofano się przed szantażem i prowokacją, ale największe sukcesy odnoszoną jednak
poprzez przekupywanie duchownych, którym także
obiecywano pieniądze na remonty i utrzymanie kościołów czy salek katechetycznych. Jak mawiał jeden
z działaczy komunistycznych, większe efekty niż kij
daje marchewka.
Platforma w Małopolsce ma niskie notowania, co
wykazują kolejne wybory. Nie ma więc wątpliwości,
że ambitni bracia pójdą za ciosem. Ksiądz Dariusz
Raś ma dostęp do wielu poufnych spraw tak archidiecezji, jak i księży w niej pracujących. Ciekawe więc,
co teraz jego brat wymyśli. Może będzie jednak kij
a nie marchewka. Trzeba to będzie uważnie obserwować.
A braciom kapłanom radzę, aby list Rasia wrzucili do kosza. Nie takie rzeczy nasza archidiecezja już
przechodziła.”
Wiesław Marek Woch
W gminie 100 lat temu
W kąciku historycznym „Herolda” postanowiliśmy publikować fragmenty badań historycznych urzędującego wiek temu w Rudawie ks. Proboszcza
Józefa Łobczowskiego. Duchowny, z zamiłowania historyk, opublikował
w 1916 roku książkę „Rudawa. Kościół Probostwo Parafia”. Zawiera ona
także cenne uwagi o mieszkańcach dość rozległej wówczas parafii. Z pewnością wielu mieszkańców naszej gminy na kartach tej książki odnajdzie też
nazwiska swoich przodków. Autor pisze „zabrałem się do napisania niniejszego dziełka i przy łasce Bożej, udzielającej mi zdrowia, napisałem ja na
pamiątkę dla Kościoła i parafii w Rudawie, a może na mały przyczynek do
historyi Kościołów w Polsce”. Uwagi i badania ks. Józefa Łobzowskiego warto
przypomnieć nie tylko dla historii, ale i dla porównania różnych zmian jakie
przez stulecie zaszły na naszych terenach. Rozpoczynamy od fragmentu poświęconego Rudawianom.
Dobrobyt we wsi wzrósł, lecz znikły domowe obyczaje. Gospodarze nosili
na początku przybycia piszącego do Rudawy w r. 1890 jeszcze w wielkiej
liczbie sukmany krakowskie, niewiasty i dziewczęta ubierały się po krakowsku, obecnie młodzież ubiera się w surduty, nosi kołnierzyki, krawatki
i każda stara się być przy zegarku. Obyczaje w skutek wyjazdów do miast
jak Krakowa, Ostrawy i dalej w świat znacznie się popsuły. Od czasu zaprowadzenia przystanku kolejowego w Rudawie, do Krakowa zajeżdża się w pół
godziny. Z Krakowa na świeże powietrze przyjeżdżają do Rudawy goście
różnych zasad i obyczajów. Nie obejdzie się też skutkiem tego, żeby nie zaszczepiały wolniejsze obyczaje. Wspomnieć należy, że wieś w r. 1436 przez
króla Władysława Jagiełłę przeniesioną została na prawo Magdeburskie.
Roku 1464 na Sejmie Piotrkowskim mieszkańcy Rudawy donantur iure
Teutonico za króla Kazimierza Jagiellończyka.
Ponieważ Rudawianie mają kościół na miejscu, przychodzą doń zwykle na ostatku. Zresztą mieszkańcy Rudawy są ludzie pracowici, oszczędni
i przez to mają się względnie dobrze. Do dobrobytu dopomagają im rozległe
pastwiska po obu brzegach rzeki Rudawy. Rzekę tę c. k. Rząd i Wydział Krajowy na wniosek Rady powiatowej, której członkiem był wówczas ks. Józef
Łobczowski, proboszcz Rudawski, przy poparciu sprawy przez Marszałków
powiatu JE. Antoniego hr. Wodzickiego, po nim Edwarda hr. Mycielskiego
i przychylności Marszałka Krajowego śp. Stanisława hr. Badeniego, już
obecnie pod kierownictwem Inżyniera Krajowego p. Jana Drożdża, przy wsi
Rudawie prawie uregulowano. Wskutek tego grunta nadrzeczne będą chronione od gwałtownych wylewów a w razie potrzeby łąki i pastwiska będą
na i odwodnione. Przez to
podniesie się jeszcze chów
bydła, a z tem wzmoże się
i dobrobyt mieszkańców
Rudawy. Oby tylko po
strasznej wojnie umieli
oni korzystać z dobrobytu
na pożytek Kraju i Ojczyzny i zabrali się tem
ochotniej do wzniesienia
odpowiedniejszej świątyni
na chwałę Bogu, chlubę
parafii i na pożytek dusz
własnych.
CDN
7
Bankomaty pod strzechy
Bankomaty stały się
naszą codziennością. Co
prawda, wielu nie bez
racji uważa, że używanie
„plastikowej karty” zamiast gotówki, powoduje łatwiejsze wydawanie
pieniędzy, ale tego już
chyba nikt nie zatrzyma. Problem pojawia
się wtedy, kiedy nie ma
bankomatu, a potrzebujemy gotówki. Tak jest,
niestety, w gminie Zabierzów. Mieszkańcy Zabierzowa mają, co prawda „okienko” u siebie, ale
dla innych mieszkańców
innych wsi pojawia się problem. Dla przykładu w Rudawie, po swoje
pieniądze trzeba jechać do „stolicy” gminy lub do Krzeszowic. Emeryt dodatkowo płaci za „busik”, inni za benzynę. Starsi mieszkańcy
pamiętają, że we wsi funkcjonował kiedyś Bank Spółdzielczy. Teraz
pozostała poczta, ale z wyciągnięciem gotówki są problemy. A bankomatu jak nie było, tak nie ma. Skoro mamy „postęp”, pora i na
bankomaty...
Alternatywą dla ustawienia bankomatów może być „Cash back”.
Usługa, dzięki której posiadacze kart Visa i MasterCard mogą dokonać wypłaty gotówki w punktach handlowo-usługowych, które obsługują ten system. Klient może wypłacić pieniądze przy dokonywaniu płatności kartą debetową w sklepie. Wówczas najpierw z karty
zostaje potrącona kwota za zakupy, a później za wypłatę. Może więc
na razie chociaż tyle..?
Kanalizacyjne obyczaje
Trafiła się pod koniec miesiąca lipca w Rudawie mała katastrofa
kanalizacyjna. Zatkana rura spowodowała w kilku domach na Podłoniach „cofkę” nieczystości do piwnic i mieszkań. Kanalizacja jest
nowa i normalnie takie rzeczy nie powinny się zdarzać, ale przecież
bywa... Wezwana ekipa zabrała się dziarsko do roboty. Nowoczesne samochody, którymi przybyła na miejsce, mocno kontrastowały jednak z wyposażeniem kanalizacyjnych speców. Szybko okazało
się, że brakuje im nawet narzędzi. Zagrożeni mieszkańcy dostarczali
więc do wykopu jakieś podpory, belki, młoty, drabiny. Rurę w końcu
wymieniono, ale operator spycharki filozoficznie dumał, że nie jest
pewny w którą stronę owe nieczystości zaczną płynąć. Ekipa odjechała, na razie wszystko działa, ale jak widać na załączonych zdjęciach, posprzątać po naprawiaczach to już nie ma komu...
Dożynki gminne 2010
22 sierpnia 2010 roku odbyły się w Rząsce uroczystości dożynkowe gminy Zabierzów. Dożynki rozpoczęły się uroczystą mszą św.
Przybyłych na uroczystości powitała Wójt gminy Elżbieta Burtan.
Znaleźli się tu mieszkańcy gminy, Koła Gospodyń Wiejskich, strażacy z Ochotniczych Straży Pożarnych, sołtysi, członkowie Rad Sołeckich oraz przedstawicieli władz samorządowych. Gmina Zabierzów
z gminy kiedyś rolniczej staje się powoli, acz systematycznie, sypialnią Krakowa. Tym nie mniej kultywowanie tradycji i zwyczajów ludowych jest naszym obowiązkiem i działania władz gminy na
tym polu zasługują na uznanie. Uroczystości dożynkowe są okazją
do zaprezentowania pięknych strojów krakowskich, umiejętności
artystycznych i kulinarnych członkiń Kół Gospodyń Wiejskich oraz
zaprezentowania wyrobów lokalnego rzemiosła oraz twórczości artystów w tym również artystów ludowych.
Zdziwienie wśród obecnych budził fakt, że Mszę św. odprawiał
proboszcz z Zabierzowa, a nie będący gospodarzem ks. Proboszcz
parafii w Rząsce. Jak zwykle słabo przygotowany do prowadzenia
imprezy był konferansjer, który albo mylił funkcję prezentowanych
gości albo witał... nieobecnych, pomijając tych, którzy w Rząsce rzeczywiście się znaleźli.
KOS
Herold Małopolski – miesięcznik wydawany przez radnych – Stanisława
Rumiana i Wiesława Marka Wocha. Redaktor naczelny: Bogdan Dobosz. Grafika:
Arkadiusz Gacparski. Adres do korespondencji: ul. O. M. Kolbego 21; 32-064 Rudawa.
E-mail: [email protected] Strona internetowa: www.zabierzow.republika.pl Telefon:
668442498. Redakcja nie zwraca artykułów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo
do zmian i skrótów.
Mieszkańcy Zabierzowa
walczą o obwodnicę!
Z
inicjatywy
Stowarzyszenia
Na Rzecz Budowy
Obwodnicy Zabierzowa 19 sierpnia
2010 r. w godzinach od 10:00 do
12:00 liczna grupa mieszkańcy tej
miejscowości wzięła
udział w blokowaniu ruchu kołowego na drodze krajowej nr 79. Tym desperackim
krokiem mieszkańcy Zabierzowa chcieli zwrócić uwagę na problem
uciążliwości wynikającej z dużego natężenie ruchu samochodowego,
przede wszystkim TIR-ów, na drodze przebiegającej przez centrum
Zabierzowa.
W obecnym stanie rzeczy, gdy z powodu kiepskiej nawierzchni i dużego tonażu samochodów ciężarowych pękają ściany domów
a rodzice żyją w ciągłym strachu o bezpieczeństwo swoich dzieci budowa obwodnicy jest jedynym realnym rozwiązaniem.
Wiesław Marek Woch