nr 4 wrzesień 2007 - Wydarzenia

Transkrypt

nr 4 wrzesień 2007 - Wydarzenia
www.powiat-olsztynski.pl
którymi ginie pamięć
o warmińskiej przeszłości Brzydowa, to
nie jedyny problem.
– Ludzie nie palą się
do pomocy – nie kryje żalu pani sołtys.
str 2
Miejsce dziecka
jest w domu
Wy c h o w y w a n i e
dziecka poza rodziną
biologiczną to ostateczność – mówi Arkadiusz Paturej, szef
Powiatowego Centrum Pomocy Ro-
dzinie w Olsztynie.
To hasło to punkt
wyjścia programu
pomocy rodzinom
z problemami, nad
któr ym pracował
przez ostatni rok.
str 3
Na południu
ryby mają głos!
Jak sprawić, by warmińskie jeziora i rzeki na nowo zaroiły się
od ryb? Wbrew pozorom nie jest to takie
trudne, a sprawdzo-
nych wzorców wcale
nie trzeba szukać daleko… Lektura obowiązkowa dla administratorów wód!
str 4
Pismo bezpłatne
Mniej unijnej kasy na pomoc dla uczniów i studentów
Znikające stypendia
Komisja Europejska powiedziała
„nie” socjalnym
stypendiom unijnym. Oznacza to,
że w tym roku
szkolnym wsparcie
w powiecie olsztyńskim uzyska ledwie
garstka uczniów
gimnazjów i szkół
ponadgimnazjalnych, a studenci nie
dostaną ani grosza.
W reakcji na te
zmiany władze powiatu przeznaczyły
z budżetu grant na
stypendia – ponad
48 tysięcy złotych.
Maciej Rytczak
[email protected]
O
b ow i ą z u j ą c y p r ze z
ostatnie trzy lata system stypendiów ze Zintegrowanego Programu
Operacyjnego Rozwoju
Regionalnego borykał się
z problemami (opóźnienia,
refundacje, a nie wypłacanie
pieniędzy „do ręki”, itp.),
ale stypendia były. W nowym okresie finansowania
(2007-2013) pieniędzy będzie znacznie mniej i dostaną je nie najmniej zamożni,
ale najzdolniejsi. O pieniądze po raz pierwszy będą się
mogli ubiegać gimnazjaliści.
Stracą za to studenci, którzy
stypendiów nie otrzymają
w ogóle.
Preferowani prymusi
– W całej Polsce wdrażany
jest nowy system, w ramach
którego stypendia faktycznie
nie będą tak łatwo dostępne, no i stracą charakter socjalny – potwierdza Joanna
Chorzelewska z departamen-
fot. www.sxc.hu
Serce się kraje na
widok tego miejsca
– mówi Elżbieta Kosecka, sołtys Brzydowa, która walczy
o renowację poniemieckiego cmentarza. Ale chaszcze, pod
wrzesień 2007
Miesięcznik Powiatu Olsztyńskiego
Rej. PR 285
Tu leżą Warmiacy!
nr 4
Brak stypendiów socjalnych wielu studentom może pokrzyżować
plany zdobycia upragnionego dyplomu wyższej uczelni
tu Europejskiego Funduszu
Społecznego Urzędu Marszałkowskiego.
Nowe stypendium (tzw. motywacyjne) wyniesie 250 zł
miesięcznie i będzie wypłacane w systemie dwuletnim.
Na razie wiadomo, że preferowani będą uczniowie
o bardzo wysokiej średniej
lub laureaci olimpiad. Nad
indywidualnym rozwojem
takiego stypendysty będzie
czuwał wyznaczony nauczyciel-opiekun.
Pula stypendialna dla Warmii i Mazur wyniesie średnio nieco ponad 700 tys.
zł rocznie, co wystarczy dla
150-200 osób w skali województwa. W matematycznym rozrachunku daje
to około 10 stypendiów na
powiat. Dla porównania:
w ubiegłym roku szkolnym
w samym powiecie olsztyńskim stypendia z puli unijnej
dostało 280 uczniów szkół
ponadgimnazjalnych (100 zł
miesięcznie) i 250 studentów
(300 zł miesięcznie).
Absurd do zmiany
O zmianie charakteru stypendium z socjalnego na
motywacyjny zadecydowała
Komisja Europejska. Mini-
sterstwo Rozwoju Regionalnego nie chce komentować
tej decyzji.
– Powiem tylko, że Bruksela uznała stypendia za zbyt
socjalne i nie zaakceptowała
polskich starań o utrzymanie dotychczasowego systemu – mówi Piotr Krassowski
z MRR.
Mimo rewolucyjnych zmian
kryterium ekonomiczne pozostało. W oparciu o ustawę
o pomocy społecznej MRR
ustaliło miesięczny próg „na
głowę” w rodzinie na 316 zł
netto.
– To absurd, który na starcie wykluczyłby wielu
zdolnych uczniów, dlatego wystąpimy o podniesienie tego progu – zapowiada Joanna Chorzelewska.
Takich sygnałów jest w ministerstwie więcej i niemal
pewne jest podniesienie progu – być może na wet do
poziomu tysiąca zł.
O tym, kto będzie rozdzielał środki, wkrótce zadecydują władze wojewódzkie.
– System wyklucza powiaty, będą to raczej wojewódzkie urzędy pracy lub szkoły
–przewiduje Chorzelewska.
Wdrażanie systemu powinno
zakończyć się w listopadzie,
co ma umożliwić wypłatę stypendiów z wyrównaniem na
początku przyszłego roku.
Powiat rekompensuje
Wiele powiatów w całym kraju stara się rekompensować
obcięcie unijnego socjalu.
Powiat Olsztyński przeznaczył na tegoroczne stypendia
grant w wysokości 48, 4 tys.
zł. Konkurs na podział środków wygrała fundacja „Fundusz Ziemi Olsztyńskiej”,
która od lat zbiera pieniądze
na stypendia dla młodych
mieszkańców powiatu.
– Do końca września uczniowie i studenci dzienni zameldowani na terenie powiatu
mogą składać wnioski o 25
stypendiów socjalnych oraz
10 stypendiów artystycznych
i sportowych – informuje
Agnieszka Krzywda z FZO.
Fundacja stara się też pozyskać środki z innych źródeł, m.in. od sponsorów.
– Mam nadzieję, że jeszcze
w tym roku uda nam się
nawet podwoić liczbę stypendiów – mówi Elżbieta
Bilińska-Wołodźko, prezes
zarządu fundacji FZO.
Dyskusja trwa
Kontynuujemy zapoczątkowaną w poprzednim numerze dyskusję o współczesnych relacjach polsko-niemieckich. Dziś oddajemy
głos drugiej stronie dialogu. Autor powyższego tekstu jest rzecznikiem prasowym Powiatu Osnabrück (partner Powiatu Olsztyńskiego), b. redaktorem naczelnym berlińskiego
magazynu informacyjnego Zitty.
Maciej Rytczak
[email protected]
B
rzydowo w gminie Świątki
to – wbrew nazwie – malownicza wieś na Warmii. Jak
w wielu miejscach naszego
regionu, ślady dawnego budownictwa poniemieckiego
kontrastują tu z zabudową popegieerowską.
Kobieta pracująca
Kiedy w marcu Elżbieta Kosecka została sołtysem, zakasała rękawy i postanowiła udowodnić,
że własnym sumptem można
dużo zdziałać. Remont świetlicy, kosze na śmieci, zajęcia dla
młodzieży, rabatki z kwiatami,
porządki na boisku piłkarskim
– to jak mówi, jej najważniejsze
dokonania. Podczas rozmowy
wyczuwa się, że ta energiczna
Na poniemieckim cmentarzu, który chce uratować
Elżbieta Kosecka, są jeszcze płyty nagrobne
z nazwiskami zmarłych przed wojną Warmiaków
kobieta gotowa jest zapukać
do każdych drzwi, żeby choć
trochę poprawić jakość życia
kilkusetosobowej społeczności
Brzydowa.
Przy porządkowaniu wsi uwagę
pani sołtys zwróciły fragmenty
cmentarza byłych mieszkańców Seubersdorf (tak przed
wojną nazywało się Brzydowo).
– Od dawna było wiadomo, że
są tu groby, ale kto by pomyślał,
że aż tyle! – mówi Elżbieta Kosecka. – Jak zaczęliśmy wycinać
krzaki, to prawie codziennie
trafialiśmy na nową mogiłę. Naliczyłam ich już około 30.
pan Zygmunt, którego dom
sąsiaduje z cmentarzem, no
i dwójka dzieciaków – wylicza
pani sołtys. – Ale nawet jak
nikt nam nie pomoże, to przez
cztery lata kadencji i tak zrobię
tu porządek!
Cmentarz jest w opłakanym
stanie. Niektóre groby są rozkopane. Część pomników leży
pośród śmieci i butelek po
libacjach. Jak mówią miejscowi, jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku stała tu kaplica
z dzwonniczką i ładna brama
wejściowa. Dziś po kaplicy nie
Zrobię porządek
Warmia wczoraj i dziś
Sołtys Kosecka próbowała
skrzyknąć mieszkańców Brzydowa do pomocy przy porządkowaniu cmentarza. Na próżno.
– Ludziom się nie chce, chętnych mogę policzyć na palcach
jednej ręki: moja koleżanka,
Sukcesy piekarzy i bankowców z powiatu
Powiatowe wczasy Gen-Seków
Mało kto pamięta, że Warmia była ulubionym
miejscem wypoczynku komunistycznych dygnitarzy.
Legendami obrósł rządowy ośrodek w Łańsku.
Swoją historię ma też prowadzony dziś przez Powiat
Olsztyński ośrodek w Łęguckim Młynie w gminie
Gietrzwałd.
Świeże bułeczki jak w banku
Na tej stronie z reguły piszemy o problemach.
Jednak od każdej reguły są wyjątki, dlatego
dziś z prawdziwą przyjemnością informujemy
o sukcesach – piekarzy z Dobrego Miasta
i bankowców z Jonkowa.
Alicja i Franciszek Siteniowie,
właściciele cenionej w regionie
piekarni w Dobrym Mieście,
zdobyli główną nagrodę podczas
Święta Chleba (11 sierpnia)
odbywającego się na corocznym Jarmarku Dominikańskim
w Gdańsku. Serca – a raczej
podniebienia – jurorów podbili
cynamonowymi bułeczkami. To
nie pierwszy sukces piekarzy
z Dobrego Miasta. Do tej pory
otrzymali m.in. Atut Warmii
i Mazur (nagroda za najlepszy
produkt regionalny) oraz tytuły
Piekarza Roku i Najlepszego
Polskiego Producenta Żywności. Wyroby spod ręki państwa
Siteniów – obok śliwek w czekoladzie z dobromiejskiej „Jutrzenki” i musztardy z Olsztynka
– od lat uchodzą za kulinarną
wizytówkę powiatu olsztyńskiego. Gdy w czerwcu przed-
Urzędnicy z Wojewódzkiego
Urzędu Ochrony Zabytków
w Olsztynie rozkładają ręce.
–Wprawdzie cmentarz w Brzydowie widnieje w naszej ewidencji, ale nie ma go na liście zabytków, a to warunek uruchomienia
środków „ratunkowych” – tłumaczy Elżbieta Boś z WUOZ.
Teoretycznie obowiązek ratowania dziedzictwa kulturowego
regionu spoczywa na samorządach. Ale w praktyce bywa
z tym różnie, bo zawsze są ważniejsze wydatki niż pielęgnacja
zabytków.
– Wiem o tym cmentarzu
zbyt krótko, żeby podjąć
konkretne działania, ale na
pewno nie zostawimy pani
sołtys samej z tym problemem
– zapewnia Janusz Sypiański,
wójt Świątek. Pomocy nie wykluczają też władze powiatu.
– Za cmentarze odpowiadają gminy, ale powiat może je
wesprzeć np. dotacją celową
– mówi Adam Sierzputowski,
starosta olsztyński. – Gmina
musiałaby jednak o taką pomoc
do powiatu wystąpić. Pocieszające w tej historii jest to, że
w trakcie sondowania szans na
renowację cmentarza, ani razu
nie padł argument, że spoczywają na nim Niemcy.
stawiciele władz powiatu pojechali z wizytą do partnerskiego
powiatu Osnabrück, zawieźli
staroście Manfredowi Hugo
chleb właśnie z ich piekarni.
W czasie, gdy piekarze z Dobrego
Miasta robili furorę na Jarmarku
Dominikańskim, pracownicy
Warmińskiego Banku Spółdzielczego w Jonkowie cieszyli
się z tytułu najlepszego banku
spółdzielczego w kraju. Placówka triumfowała w VIII edycji
rankingu Krajowego Związku
Banków Spółdzielczych. Jurorzy
brali pod uwagę m.in. wyniki finansowe oraz liczbę założonych
rachunków i udzielonych kredytów. WBK w Jonkowie ma 11
placówek w regionie. Obsługuje
na stałe około tysiąca klientów.
Piekarzom i bankowcom serdecznie gratulujemy!
red
a chcąc, by trofea efektownie
prezentowały się gościom,
przywódca Bułgarii nakazywał
je... perfumować. Ta historia
przypomniała mi inną anegdotę
wiele mówiącą o intelekcie Żiwkowa. Otóż w czasie spotkań
przywódców krajów demokracji
ludowej, Bułgar miał zwyczaj
włączać się do dyskusji z wtrętami wskazującymi na kompletne
niezrozumienie, o czym mowa.
Wówczas przywódca ZSRR Leonid Breżniew usadzał go krótkim: zamknij się, Todor!
Breżniew dwukrotnie wypoczywał w ośrodku w Łęguckim
Młynie. Specjalnie dla niego
stanęła tam mała chatka (stoi
do dziś). Gen-Sek został zapamiętany z charakterystycznego
nieruchomego wzroku i ruchów robota (skutek uboczny
licznych „wymian podzespołów”). W tym samym ośrodku
w pięknej, choć dziś już nieco
nadgryzionej zębem czasu, willi
„Mewa” dożywał swoich dni
Władysław Gomułka. Być może
kiedyś do muzeum komunizmu
trafi kaganiec psa towarzysza
„Wiesława”, który pokazuje goR.P.
ściom stróż ośrodka...
W takich okolicznościach
przyrody dożywał swoich
dni towarzysz „Wiesław”
Z licznych mitów związanych
z ośrodkiem w Łańsku (gm. Stawiguda) najbardziej utkwiła mi
w pamięci anegdota o łowieckich eskapadach przywódcy komunistycznej Bułgarii – Todora
Żiwkowa. Ruszał on na łowy
z liczną świtą, która miała dbać,
by dygnitarz nie wrócił przypadkiem bez trofeów. Było to
konieczne, bo towarzysz Todor
trafiał w mało co, a byli nawet
tacy, którzy twierdzili, że w ogóle nie umiał strzelać. Powroty
były więc zawsze triumfalne,
Radosław Paździorko
[email protected]
G
dy 21 listopada ubiegłego
roku na Zamku Królewskim w Warszawie Arkadiusz
Paturej odbierał z rąk nagrodę Ministra Pracy i Polityki
Społecznej nagrodę za „wybitne, nowatorskie rozwiązania
z zakresu pomocy społecznej”,
zapowiadał, że to dopiero początek drogi.
– Wyzwaniem na najbliższe lata
będzie dla mnie zbudowanie
systemu, który pozwoli nam
odejść od kierowania dzieci do
opieki zastępczej, bo będą pozostawały w rodzinach biologicznych – zdradzał nam wówczas
Działać, nie czekać
W powiecie olsztyńskim jest
około 350 rodzin, w których
zdiagnozowano patologie społeczne (uzależnienia, przemoc,
itp.). Myślą przewodnią nowego
programu PCPR jest odejście
od zabierania takim rodzinom
dzieci do opieki zastępczej na
rzecz dawania im szansy na
normalne życie. A to ogromne
wyzwanie.
– Chcemy stworzyć system
wczesnego rozpoznawania
oznak rozpadu rodziny, bo tylko to da nam możliwość wejścia
do jej środowiska, a nie czekania
aż taka rodzina sama przyjdzie
po pomoc do opieki społecznej
– mówi Paturej.
Ta koncepcja wymaga współpracy różnych instytucji i wzmocnień kadrowych. W tej chwili
na jednego pracownika socjalnego w powiecie przypada 100-150 rodzin (!).
– Dzięki środkom unijnym
chcemy doprowadzić do tego,
że jeden pracownik będzie się
zajmował 4-5 rodzinami – dodaje dyrektor PCPR.
Pełna mobilizacja
Szacunkowy koszt projektu,
który jest rozpisany na lata
2008-2012 (z opcją kontynuacji), to około 30 milionów
złotych. W tej chwili PCPR
B. szpital w Barczewie – odpowiedź redakcji
Opieka to nie leczenie
W poprzednim numerze opublikowaliśmy list Krystyny
Orłowskiej-Wojczulanis, szefowej gabinetu marszałka
województwa, w którym odniosła się do naszej
publikacji nt. idei zagospodarowania b. szpitala
w Barczewie. Dziś nasza odpowiedź.
Przypomnijmy: władze Powiatu
Olsztyńskiego wielokrotnie i bezskutecznie składały samorządowi
województwa ofertę kupna nieruchomości po b. szpitalu zakaźnym w Barczewie. Chciałyby tam
urządzić placówkę opiekuńczą
dla osób chorych psychicznie.
Budynki stoją bezużytecznie już
10 lat generując duże koszty
utrzymania pokrywane z publicznych pieniędzy. Po naszym
tekście na ten temat nadszedł list
z gabinetu marszałka. Potem kolejny. Ta korespondencja zawiera
dwa wątki, do których musimy
się ustosunkować, bo wskazują
na niezrozumienie istoty sprawy.
Po pierwsze: Krystyna Orłowska-Wojczulanis pisze, że Zarząd
Województwa zaproponował
władzom powiatu cenę równą
połowie wartości rynkowej nieruchomości w Barczewie. Autorka widzi w tym „postawę otwartą
i gotową do kompromisu”. Nic
bardziej mylnego! Dlaczego?
Z prostej przyczyny – organizując placówkę opiekuńczą powiat
nie chce – ba, nie może – na tym
zarabiać. Chce rozwiązać problem społeczny i to – co warto
na ten cel zaoferowało stowarzyszenie Wellenbrecher z Dortmundu zajmujące się pomocą
trudnej młodzieży. Projekt
przedstawiono burmistrzom
i wójtom gmin powiatu olsztyńskiego. Wszyscy podpisali
wstępne porozumienia o jego
realizacji.
– Ta reakcja gospodarzy gmin,
a także poparcie ze strony starosty i Zarządu Powiatu w Olsztynie, bardzo nas mobilizują do
działania – mówi Paturej.
podkreślić – dotyczący całego regionu (na miejsce w opisywanej
placówce czeka około 100 osób
z całego województwa). W cywilizowanych krajach w takich sytuacjach nieruchomości przekazuje się za symboliczną złotówkę.
Województwo postrzega siebie
jako właściciela nieruchomości
w sensie dosłownym. Chce na
nich zarobić – niczym prywatna
firma. Tymczasem, gdy chodzi
o przedsięwzięcia o znaczeniu
publicznym, społecznym, non
profit, itd., prawo własności powinno być postrzegane w kategoriach symbolicznych.
Po drugie: z drugiego listu z gabinetu marszałka wyczytaliśmy
obiekcję wobec profilu działania
planowanej przez powiat placówki. Wyjaśniamy: nie chodzi
o lecznictwo psychiatryczne, bo
ta dziedzina nie leży w kompetencjach samorządu powiatowego, ale o opiekę (społeczną) nad
osobami chorymi psychicznie.
Radosław Paździorko
Nie chcemy się wstydzić
Program PCPR współgra z hasłami głośnej obecnie akcji Gazety Wyborczej „Dzieciaki
do domu”. 12 czerwca Piotr
Pacewicz opublikował w GW
quasi-manifest o wielce wymownym tytule „Wielki polski
wstyd, czyli o zabieraniu dzieci z domu”. Gazeta apeluje,
by dzieci nie były pochopnie
odbierane rodzicom biologicznym, a jeśli już, to żeby trafiały
do odpowiednio przeszkolonych i wspieranych rodzin zastępczych.
– Świetna akcja i świetny tytuł
tekstu, ale z całą koncepcją to
my byliśmy pierwsi, bo rozwijamy ją już od kilku lat – uśmiecha się dyrektor Paturej. – Nasz
projekt zakłada zlikwidowanie
tego „polskiego wstydu” przez
swoistą „ucieczkę do przodu”.
Arkadiusz
Paturej:
–
Wychowywanie
dziecka
poza rodziną biologiczną to
ostateczność
czeka na wytyczne z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego
dotyczące procedur Programu
Operacyjnego Kapitał Ludzki,
do którego ma wnioskować
o pieniądze na realizację projektu. Niedawno pomoc w pozyskiwaniu funduszy europejskich
Latanie bez silników
Prowadzone przez Powiat Olsztyński lądowisko w Gryźlinach
(gm. Stawiguda) cieszy
się coraz większą popularnością wśród amatorów (no, może nie
jest to najwłaściwsze
słowo) latania. W połowie sierpnia zakończył się tam trwający
od początku miesiąca szybowcowy obóz
treningowy Aeroklubu
Elbląskiego.
– Ponad 20 zawodników szlifowało umiejętności na 11 szybow-
cach – mówi Jakub
Woźniak, pełnomocnik starosty olsztyńskiego ds. lądowiska
w Gryźlinach.
Przypomnijmy:
w czerwcu Urząd
Lotnictwa Cywilnego przyznał portowi
w Gryźlinach status
lądowiska (wcześniej
figurował w rejestrze
jako „inne miejsce
startów i lądowań”).
Lądowisko może teraz
przyjmować samoloty o masie do 5, 7
tony.
red
Olsztynek pokazał się
w Olsztynie
Wzrok przykuwały zmagania rycerzy...
OLSZTYNEK. Nowy dyrektor skansenu
Rewolucji nie będzie
Skansen w Olsztynku ma nowego dyrektora.
Od 1 września jest nim Marian Juszczyński,
b. szef Wydziału Inwestycji i Funduszy UE
olsztyńskiego starostwa. Jakie ma pomysły na
rozwój skansenu?
Marian Juszczyński:
– Chcę tchnąć w skansen
więcej życia
- Bez rewolucji chcę kontynuować działalność wynikającą
z zasad programowych skansenu
– to pierwsza deklaracja „ideowa” nowego dyrektora. Jeśli
chodzi o finanse, Juszczyński
chce skoncentrować się na pozyskiwaniu funduszy unijnych.
– Bez tych pieniędzy ani rusz
– twierdzi.
Walory architektoniczne muzeum budownictwa to nie
wszystko. Skansenowi potrzebny jest szerszy kontekst edukacyjny.
– Należy odtworzyć życie
dawnych mieszkańców Warmii i innych regionów, które
dzięki architekturze są obecne
w skansenie – snuje plany nowy
dyrektor. – Jeśli mamy maszyny,
naczynia czy stroje ludowe, to
nie możemy ograniczać się do
ich ekspozycji. One muszą „żyć”
i tego życia chciałbym tchnąć
w skansen jak najwięcej.
Najbliższe plany to uruchomienie młyna, olejarni, kuźni oraz
kuchni warmińskiej. Wszystko
po to, żeby stworzyć wierny
kontakt z przeszłością.
– Skansen musi nadawać ton
procesowi odbudowy tożsamości warmińskiej – podkreśla
Juszczyński.
Innym zamiarem jest powołanie
Akademii Regionalnej, w której
młodzież poznawałaby tajniki
starych zawodów.
– Przyszłość naszego regionu to
turystyka, a dzisiejszy trend jest
taki, że „stare” wraca, jest atrakcyjne, a dzięki temu dochodowe
– roztacza swoją wizję dyrektor.
Marian Juszczyński nie ma wątpliwości, że skansen stanie się
wizytówką Warmii i Mazur.
– Nasz obiekt leży w wymarzonym miejscu i nie możemy
zmarnować tej szansy – mówi.Jeśli ktoś w drodze z Warszawy
do Gdańska zajrzy do skansenu,
musi zostać „zainfekowany”
Warmią i Mazurami.
Maciej Rytczak
fot. Archiwum
plany. – Mam już pomysł, jak
to zrobić...
Nie minęło wiele czasu i „słowo
ciałem się stało”. Projekt „System pomocy rodzinom powiatu
olsztyńskiego” jest już gotowy.
3
... oraz spektakl, w którym główną
rolę zagrał burmistrz Olsztynka
Mirosław Stegienko (z prawej)
7 sierpnia na rynku Starego Miasta
w Olsztynie na dobre
zagościł... Olsztynek.
Z okazji cyklu imprez
„Warmińskie Wtorki” organizowanego
w trakcie Olsztyńskiego Lata Artystycznego,
„młodszy brat Olsztyna” wystąpił pod
hasłem „Olsztynek, na
skraju Warmii, na
skraju Mazur”. Stoiska
promocyjne firm i rzemieślników przyciągały
widokiem i zapachami.
Za sprawą Nadleśnictw
Olsztynek i Jagiełek
przy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej wyrósł las, zaś pracownicy
Muzeum Budownictwa
Ludowego zaaranżowali park etnograficzny.
Obok stoisk z wyrobami twórców ludowych
pojawił się też warsztat
tkacki. Wśród stoisk
przechadzał się Kubuś
– maskotka „Tymbarka”, a dodatkową
atrakcją była łódka, na
której Wacław Szukiel
doprowadził Polskę
i Warmię do udziału w przyszłorocznej
olimpiadzie w Pekinie.
Od południa na staromiejskiej scenie odbywały się występy artystów, w tym spektakl
przygotowany przez
olsztyneckich VIP-ów,
w którym główną rolę
zagrał sam burmistrz
Mirosław Stegienko.
Były też walki rycerskie, pokazy tańca towarzyskiego, występy
zespołów muzycznych
oraz projekcje filmów
3D. Dzięki znakomitej współpracy różnych
instytucji i firm gościom przebywającym
na Starym Mieście
w Olsztynie dostarczono niezapomnianych
wrażeń, a gmina Olsztynek zaprezentowała
się jako miejsce ciekawe i przyjazne dla
odwiedzających.
Monika Szukiel
fot. Archiwum UG w Olsztynku
Ze względu na tragiczne zaszłości historii
przyjaźń między naszymi narodami odradza
się powoli. Ale właśnie
dlatego jest zbyt ważna, żeby pogrywać nią
w ferworze połajanek
towarzyszących bieżącej polityce. Rosnąca
sympatia Polaków do
Niemców i Niemców
do Polaków nie nadaje
się na piorunochron
służący rozładowywaniu wewnętrznych napięć – ani w Polsce, ani
w Niemczech. Nie ma
sensu wsłuchiwać się
w pokrzykiwania popaprańców z „Powiernictwa Pruskiego” czy
jakichkolwiek innych
rewizjonistów. Znakomita większość nas
– Niemców jest już
znużona tymi głupimi roszczeniami wobec
Polaków. Zasługują one
co najwyżej na lekceważące wzruszenie ramion
i dosadny komentarz.
Niemieckie społeczeństwo tak samo potrzebuje tej mikro-mniejszości, jak wciąż jeszcze
chodzących po tej planecie maniaków, którzy
uparcie twierdzą, że
Ziemia jest płaska.
Niemcy nie mają zapędów roszczeniowych
wobec Polski. Mają
za to zapędy do pełnego życia sąsiedztwa
i współistnienia fair
play we wspólnym
„Domu Europa”. No
i oczywiście do rozmowy, pracy, biesiady…
Ale o tym – zdaje się
– wspomniałem na
początku.
Burkhard Riepenhoff
Kto może pomóc?
Miejsce dziecka jest w domu
Wychowywanie
dziecka poza rodziną
biologiczną to
ostateczność – mówi
Arkadiusz Paturej,
szef Powiatowego
Centrum Pomocy
Rodzinie w Olsztynie.
To hasło to punkt
wyjścia programu
pomocy rodzinom
z problemami, nad
którym pracował
przez ostatni rok.
nr 4
9/2007
GRYŹLINY
fot. Archiwum
Serce się kraje na
widok tego miejsca
– mówi Elżbieta
Kosecka, sołtys
Brzydowa, która
walczy o renowację
poniemieckiego
cmentarza.
Ale chaszcze,
pod którymi
ginie pamięć
o warmińskiej
przeszłości
Brzydowa, to nie
jedyny problem.
– Ludzie nie palą
się do pomocy
– nie kryje żalu
pani sołtys.
Nowatorski program pomocy rodzinom
Fot. Archiwum
Tu leżą Warmiacy!
Burkhard Riepenhoff
Dzisiejsi Polacy i Niemcy przypominają mi nastolatków ulegających
pierwszym miłosnym
porywom. Kto nigdy
nie był zakochany, ten
nie wie, co to za stan
i nie ma sensu mu tego
tłumaczyć. Kto miał
motylki w brzuchu
– temu tłumaczyć nie
trzeba. Niemiec, który
był w Polsce, poznał
Polaków, rozmawiał
z Polakami, pracował
i biesiadował z nimi –
z reguły wraca z Polski
zakochany. W Polsce.
Wiem to po sobie i na
tej podstawie twierdzę,
że w procesie zbliżenia
rozstrzygające są osobiste kontakty zwykłych
ludzi.
Jesteśmy sąsiadami
i w naszym dobrze
pojętym, obustronnym
interesie leży wzajemna nauka, jak się
porozumiewać i jak się
rozumieć. Każda rozmowa i każde ponowne
spotkanie cementuje
naszą przyjaźń dalece
bardziej, aniżeli wszystkie, choćby najbardziej
egzaltowane przemówienia polityczne razem wzięte. Czasem
„wielka” polityka wręcz
irytuje, bo utrudnia
dialog zwykłym ludziom! Jestem daleki
od przypisywania większej winy którejkolwiek
ze stron, ale paradoksalnie nieporozumienia
są też dowodem na to,
że dialog istnieje.
ma śladu, a o istnieniu bramy
przypomina zrujnowany filar
z pruskiej, czerwonej cegły.
– Jeszcze w maju widziałam, jak
jacyś Niemcy palili tu znicze
– wspomina pani sołtys. – Na
pewno byli zmartwieni stanem
cmentarza, bo kto by chciał,
żeby na grobach bliskich rosła
taka dżungla?
fot. Radosław Paździorko
fot. Archiwum
Nasza przyjaźń to
nie piorunochron
Ja to widzę tak...
fot. Maciej Rytczak
2
Wydarzenia
Chodź Pan na stronę
nr 4
9/2007
Rozrywka
Dowcip miesiąca
Szeniawski,
sekretarz Powiatu
fot. Archiwum
Opowiada Andrzej
Co zrobić, by Warmia znowu przyciągała wędkarzy?
Na południu ryby mają głos!
Jak sprawić, by
warmińskie jeziora
i rzeki na nowo
zaroiły się od ryb?
Wbrew pozorom nie
jest to takie trudne,
a sprawdzonych
wzorców wcale
nie trzeba szukać
daleko…
Olsztyńskiego:
Fotka miesiąca
fot. Archiwum
Niedawne upały
powodowały niekorzystne przegrzewanie zwojów mózgowych i skłaniały do
niekiedy desperackich prób chłodzenia
ośrodka centralnego.
Przypadłość rejestrujemy, naśladownictwo odradzamy.
Rys. Radosław Paździorko
Rysowanki
Wydawca: Starostwo Powiatowe w Olsztynie
Redaktor naczelny: Radosław Paździorko
Sekretarz redakcji: Maciej Rytczak
Adres redakcji:
Starostwo Powiatowe w Olsztynie
pl. Bema 5, 10-516 Olsztyn
tel. (0-89) 521-05-42
e-mail: [email protected]
nakład 300 egz.
Projekt graficzny: Insania Evidens
Druk:
Studio HAKUS
Pismo w wersji elektronicznej dostępne na stronie
www.powiat-olsztynski.pl
Matecznik ryb
Radosław Paździorko
[email protected]
J
akiś czas temu dałem w naszym piśmie upust swojej frustracji spowodowanej katastrofalnym rybostanem jezior i rzek
Warmii. Puentą tamtego tekstu
było stwierdzenie, że jak ktoś
chce u nas dobrze połowić –
a nie tylko posiedzieć nad wodą,
bo to równie dobrze może
zrobić w domowej toalecie
– to pozostają mu już tylko tzw.
łowiska komercyjne (brutalniejsza nazwa: stawy hodowlane).
Dlaczego nie ma na to szans
na „dzikiej” wodzie? Przyczyn
jest wiele – śladowe zarybienia,
brak skutecznej ochrony wód,
rabunkowa gospodarka rybac-
Portret lipienia
ka, kłusownictwo, w końcu tzw.
mięsiarstwo, czyli odniesione do
wędkarstwa powiedzenie „chłop
żywemu nie przepuści”.
Tylko nurka brak
Bycie wędkarzem „komercyjnym” ma jednak pewne minusy
natury estetycznej. Może się
zdarzyć, że brzeg łowiska będzie
wybetonowany, a pływające
po wodzie kaczki – gumowe.
Można trafić na nadgorliwego
PURDA. Hiszpański reżyser chce u nas
nakręcić film
Z kamerą wśród sąsiadów
Jose Enrique Iglesias Vigil mieszka niedaleko Purdy
i chce zrobić film o swoich sąsiadach – doniosła 7
sierpnia Gazeta Wyborcza. – Chcę pokazać innym
ludziom kawałek naszego życia – mówi reżyser.
fot. www.shc.hu
Kobieta kupiła szafę do samodzielnego składania. Mąż nie wrócił jeszcze z pracy, a ona się
niecierpliwiła, więc zaczęła ją składać sama.
Wszystko zrobiła według instrukcji. Nagle obok
domu przejechał tramwaj i szafa się rozleciała. Spróbowała jeszcze raz. Znowu przejechał
tramwaj i szafa znowu się rozsypała. Kobieta
zaczęła główkować: chyba nie mam zdolności
do majsterkowania, pójdę i poproszę sąsiada,
może on złoży lepiej. Sąsiad przyszedł, zerknął
do instrukcji i raz dwa złożył szafę. Przejechał
tramwaj i szafa się rozpadła. Złożył jeszcze raz
– to samo. W końcu sąsiad mówi:
– Złożę ją jeszcze raz, wejdę do środka i jak
będzie przejeżdżał tramwaj, to zobaczę, co tam
puszcza, że szafa się rozpada.
Jak powiedział, tak zrobił. W tym momencie do
domu wszedł mąż. Patrzy i mówi:
– Jaka śliczna nowa szafa!
Podchodzi, otwiera i widzi w środku sąsiada.
A sąsiad:
– Ja wiem, że to głupio brzmi, ale ja naprawdę
czekam na tramwaj...
Dobił mnie ten: „K-A-N-A-D-A!!! 25 lipieni ponad 30 cm
każdy. Nigdy tak nie było!”.
Możecie sobie wyobrazić mój
stan po czymś takim?! Odstukuję: „Nie Z-A-Ł-A-M-U-J
mnie!!!”.
Skąd raptem to wędkarskie
Eldorado? Z prostego w sumie
pomysłu administratora wody.
fot. Robert Siwek
4
nr 4
9/2007
Jose Enrique Iglesias
Vigil odwiedzi z kamerą
najbliższych sąsiadów
Film ma nosić tytuł „Miejsce, w którym żyję” i pokazywać świat oczami sześcioletniej córki reżysera, Heleny.
– Chcę, by to był portret miejsca i ludzi, którzy w nim żyją
– mówi GW Jose E. Iglesias
Vigil. – Naszych bliskich i sąsiadów: pani Uli, Ani, Kazika,
Ewalda i jego mamy. Wszyscy
przeszli różne trudności, ale
mimo to emanują pozytywnym podejściem do życia.
Jose E. Iglesias Vigil z rodziną
zamieszkał pod Purdą przed
dwoma laty. Pieniądze na film,
który miał zacząć powstawać
jeszcze w sierpniu, przekazał
reżyserowi departament kultury
Principado de Asturias (hiszpański odpowiednik polskiego
Urzędu Wojewódzkiego). Film
nie będzie pierwszym projektem
Iglesiasa. Jego praca dyplomowa w łódzkiej filmówce – film
„Pomiędzy” – otrzymał dwie
nagrody na tegorocznym festiwalu Łodzią po Wiśle, nagrodę
dla najlepszego młodego reżysera na festiwalu filmów krótkometrażowych w Rivadedeva
w Hiszpanii, wyróżnienie na
festiwalu filmowym w Houston
w USA oraz nagrodę publiczności na festiwalu we włoskim
Trieście. Inne obrazy Iglesiasa
to „Synowie człowieka” i „Przez
chmury”. W planach ma nakręcenie w Hiszpanii filmu
„Pod tym samym niebem”.
Reżyser ma również na koncie
współpracę z polskimi grupami
teatralnymi Teatr Biuro Podróży, Teatr Ósmego Dnia i Teatr
Gardzienice.
red
gospodarza, który będzie na
waszych oczach „dorybiał” łowisko okazami z wiadra. Tylko
nurka, który podwieszałby je na
haczykach, brakuje… Dlatego
ostatnio zapragnąłem czegoś
ambitniejszego i rzuciłem do
zaprzyjaźnionych moczykijów
hasło: „Bierzemy muchówki
i jedziemy nad San!”. Hasło podchwycono gremialnie
i ochoczo. Niestety – jak to
w życiu bywa – sam pomysłodawca musiał w ostatniej chwili
zrezygnować z udziału w eskapadzie. Pojechali beze mnie.
I zaczęło się… Co dzień kilka
SMS-ów.
Na fragmencie rzeki utworzono
tzw. odcinek specjalny. Jest on
intensywnie zarybiany i równie intensywnie kontrolowany
przez patrole straży rybackiej.
Jednodniowe pozwolenie na
połów na takim odcinku kosztuje 70 złotych (!), a zarządca
wydaje tylko 20 takich bilecików dziennie. Obowiązują
drakońskie przepisy: haczyki
muszą być pozbawione zadziorów, każda złowiona ryba
musi bezzwłocznie wrócić do
wody, a wędkarz ma obowiązek
prowadzić skrupulatny rejestr
połowów. Dzięki tym obostrzeniom powstało coś w rodzaju
matecznika, w którym aż gotuje
się od żerujących ryb. A że ryb
nie obowiązują żadne umowne
granice, lipienie i pstrągi rozprzestrzeniają się na całą rzekę.
Ku uciesze muszkarzy – szczególnie tych, którym nie uśmiecha się płacić 70 zł za jeden
dzień śmigania linką. W dobie
globalizacji wieści rozchodzą się
szybko i już teraz nad Sanem co
rusz można się natknąć na wędkarzy z Francji. A teraz pytanie
do naszych zarządców wód:
czy podobnego rozwiązania nie
można przeszczepić na Warmię?
Szkoda, że prawdopodobnie będzie to pytanie retoryczne.
ŚWIĄTKI. Wypił, jechał, stuknął,
wyzwał, ostrzelał...
A huk z nim!
W gminie Świątki nie brak ekscentryków.
Niedawno pisaliśmy tu o panu Heńku, który po
pijanemu wymyślił wypadek drogowy i wezwał do
niego gigantyczną ekipę ratunkową. Wydawało
się, że ten wyczyn trudno będzie przebić, ale panu
Władkowi się udało. Też na „wspomaganiu”.
Kierowanie autem pod wpływem alkoholu, spowodowanie
kolizji, groźby karalne oraz
wyłudzenie poświadczenia nieprawdy – to komplet zarzutów,
o które w ciągu tylko jednego
dnia (22 sierpnia) „wzbogacił
się” 57-letni Władysław K.
A było to tak: około godziny 20.30. mieszkaniec gminy
Świątki podjechał autem pod
swój dom. Zaparkowane obok
jego samochodu Audi (z panem
Władkiem za kierownicą) nagle
ruszyło. Doszło do kolizji. Kiedy
pokrzywdzony zwrócił kierowcy
uwagę, ten wyzwał go i zaczął
mu grozić. Następnie uciekł do
swojego mieszkania i z okna zaczął strzelać do swojego adwersarza (na szczęście tylko z broni
hukowej).
Powiadomieni o sytuacji policjanci wyważyli drzwi do miesz-
kania krewkiego pana Władka
i obezwładnili go. Przyczyną
zapalczywości naszego „snajpera” był alkohol. Wkrótce do
wzbogaconej w szybkim tempie
kartoteki 57-latka doszedł zarzut wyłudzenia poświadczenia
nieprawdy. Okazało się bowiem,
że pan Władek, który wcześniej
stracił prawo jazdy (chyba nie
trzeba tu dodawać za co), wyrobił sobie ten przydatny dokument po raz kolejny posługując
się dowodem osobistym swojego
brata. Teraz za wszystkie wyczyny grozi mu, że do 60. urodzin
będzie przebywał w miejscu,
gdzie z alkoholi podają tylko
niesłodzoną herbatę. Mołojecka
sława, którą tak szybko zdobył,
będzie chyba marnym pocierapa
szeniem...