nr 4 wrzesień 2007 - Wydarzenia
Transkrypt
nr 4 wrzesień 2007 - Wydarzenia
www.powiat-olsztynski.pl którymi ginie pamięć o warmińskiej przeszłości Brzydowa, to nie jedyny problem. – Ludzie nie palą się do pomocy – nie kryje żalu pani sołtys. str 2 Miejsce dziecka jest w domu Wy c h o w y w a n i e dziecka poza rodziną biologiczną to ostateczność – mówi Arkadiusz Paturej, szef Powiatowego Centrum Pomocy Ro- dzinie w Olsztynie. To hasło to punkt wyjścia programu pomocy rodzinom z problemami, nad któr ym pracował przez ostatni rok. str 3 Na południu ryby mają głos! Jak sprawić, by warmińskie jeziora i rzeki na nowo zaroiły się od ryb? Wbrew pozorom nie jest to takie trudne, a sprawdzo- nych wzorców wcale nie trzeba szukać daleko… Lektura obowiązkowa dla administratorów wód! str 4 Pismo bezpłatne Mniej unijnej kasy na pomoc dla uczniów i studentów Znikające stypendia Komisja Europejska powiedziała „nie” socjalnym stypendiom unijnym. Oznacza to, że w tym roku szkolnym wsparcie w powiecie olsztyńskim uzyska ledwie garstka uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, a studenci nie dostaną ani grosza. W reakcji na te zmiany władze powiatu przeznaczyły z budżetu grant na stypendia – ponad 48 tysięcy złotych. Maciej Rytczak [email protected] O b ow i ą z u j ą c y p r ze z ostatnie trzy lata system stypendiów ze Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego borykał się z problemami (opóźnienia, refundacje, a nie wypłacanie pieniędzy „do ręki”, itp.), ale stypendia były. W nowym okresie finansowania (2007-2013) pieniędzy będzie znacznie mniej i dostaną je nie najmniej zamożni, ale najzdolniejsi. O pieniądze po raz pierwszy będą się mogli ubiegać gimnazjaliści. Stracą za to studenci, którzy stypendiów nie otrzymają w ogóle. Preferowani prymusi – W całej Polsce wdrażany jest nowy system, w ramach którego stypendia faktycznie nie będą tak łatwo dostępne, no i stracą charakter socjalny – potwierdza Joanna Chorzelewska z departamen- fot. www.sxc.hu Serce się kraje na widok tego miejsca – mówi Elżbieta Kosecka, sołtys Brzydowa, która walczy o renowację poniemieckiego cmentarza. Ale chaszcze, pod wrzesień 2007 Miesięcznik Powiatu Olsztyńskiego Rej. PR 285 Tu leżą Warmiacy! nr 4 Brak stypendiów socjalnych wielu studentom może pokrzyżować plany zdobycia upragnionego dyplomu wyższej uczelni tu Europejskiego Funduszu Społecznego Urzędu Marszałkowskiego. Nowe stypendium (tzw. motywacyjne) wyniesie 250 zł miesięcznie i będzie wypłacane w systemie dwuletnim. Na razie wiadomo, że preferowani będą uczniowie o bardzo wysokiej średniej lub laureaci olimpiad. Nad indywidualnym rozwojem takiego stypendysty będzie czuwał wyznaczony nauczyciel-opiekun. Pula stypendialna dla Warmii i Mazur wyniesie średnio nieco ponad 700 tys. zł rocznie, co wystarczy dla 150-200 osób w skali województwa. W matematycznym rozrachunku daje to około 10 stypendiów na powiat. Dla porównania: w ubiegłym roku szkolnym w samym powiecie olsztyńskim stypendia z puli unijnej dostało 280 uczniów szkół ponadgimnazjalnych (100 zł miesięcznie) i 250 studentów (300 zł miesięcznie). Absurd do zmiany O zmianie charakteru stypendium z socjalnego na motywacyjny zadecydowała Komisja Europejska. Mini- sterstwo Rozwoju Regionalnego nie chce komentować tej decyzji. – Powiem tylko, że Bruksela uznała stypendia za zbyt socjalne i nie zaakceptowała polskich starań o utrzymanie dotychczasowego systemu – mówi Piotr Krassowski z MRR. Mimo rewolucyjnych zmian kryterium ekonomiczne pozostało. W oparciu o ustawę o pomocy społecznej MRR ustaliło miesięczny próg „na głowę” w rodzinie na 316 zł netto. – To absurd, który na starcie wykluczyłby wielu zdolnych uczniów, dlatego wystąpimy o podniesienie tego progu – zapowiada Joanna Chorzelewska. Takich sygnałów jest w ministerstwie więcej i niemal pewne jest podniesienie progu – być może na wet do poziomu tysiąca zł. O tym, kto będzie rozdzielał środki, wkrótce zadecydują władze wojewódzkie. – System wyklucza powiaty, będą to raczej wojewódzkie urzędy pracy lub szkoły –przewiduje Chorzelewska. Wdrażanie systemu powinno zakończyć się w listopadzie, co ma umożliwić wypłatę stypendiów z wyrównaniem na początku przyszłego roku. Powiat rekompensuje Wiele powiatów w całym kraju stara się rekompensować obcięcie unijnego socjalu. Powiat Olsztyński przeznaczył na tegoroczne stypendia grant w wysokości 48, 4 tys. zł. Konkurs na podział środków wygrała fundacja „Fundusz Ziemi Olsztyńskiej”, która od lat zbiera pieniądze na stypendia dla młodych mieszkańców powiatu. – Do końca września uczniowie i studenci dzienni zameldowani na terenie powiatu mogą składać wnioski o 25 stypendiów socjalnych oraz 10 stypendiów artystycznych i sportowych – informuje Agnieszka Krzywda z FZO. Fundacja stara się też pozyskać środki z innych źródeł, m.in. od sponsorów. – Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się nawet podwoić liczbę stypendiów – mówi Elżbieta Bilińska-Wołodźko, prezes zarządu fundacji FZO. Dyskusja trwa Kontynuujemy zapoczątkowaną w poprzednim numerze dyskusję o współczesnych relacjach polsko-niemieckich. Dziś oddajemy głos drugiej stronie dialogu. Autor powyższego tekstu jest rzecznikiem prasowym Powiatu Osnabrück (partner Powiatu Olsztyńskiego), b. redaktorem naczelnym berlińskiego magazynu informacyjnego Zitty. Maciej Rytczak [email protected] B rzydowo w gminie Świątki to – wbrew nazwie – malownicza wieś na Warmii. Jak w wielu miejscach naszego regionu, ślady dawnego budownictwa poniemieckiego kontrastują tu z zabudową popegieerowską. Kobieta pracująca Kiedy w marcu Elżbieta Kosecka została sołtysem, zakasała rękawy i postanowiła udowodnić, że własnym sumptem można dużo zdziałać. Remont świetlicy, kosze na śmieci, zajęcia dla młodzieży, rabatki z kwiatami, porządki na boisku piłkarskim – to jak mówi, jej najważniejsze dokonania. Podczas rozmowy wyczuwa się, że ta energiczna Na poniemieckim cmentarzu, który chce uratować Elżbieta Kosecka, są jeszcze płyty nagrobne z nazwiskami zmarłych przed wojną Warmiaków kobieta gotowa jest zapukać do każdych drzwi, żeby choć trochę poprawić jakość życia kilkusetosobowej społeczności Brzydowa. Przy porządkowaniu wsi uwagę pani sołtys zwróciły fragmenty cmentarza byłych mieszkańców Seubersdorf (tak przed wojną nazywało się Brzydowo). – Od dawna było wiadomo, że są tu groby, ale kto by pomyślał, że aż tyle! – mówi Elżbieta Kosecka. – Jak zaczęliśmy wycinać krzaki, to prawie codziennie trafialiśmy na nową mogiłę. Naliczyłam ich już około 30. pan Zygmunt, którego dom sąsiaduje z cmentarzem, no i dwójka dzieciaków – wylicza pani sołtys. – Ale nawet jak nikt nam nie pomoże, to przez cztery lata kadencji i tak zrobię tu porządek! Cmentarz jest w opłakanym stanie. Niektóre groby są rozkopane. Część pomników leży pośród śmieci i butelek po libacjach. Jak mówią miejscowi, jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku stała tu kaplica z dzwonniczką i ładna brama wejściowa. Dziś po kaplicy nie Zrobię porządek Warmia wczoraj i dziś Sołtys Kosecka próbowała skrzyknąć mieszkańców Brzydowa do pomocy przy porządkowaniu cmentarza. Na próżno. – Ludziom się nie chce, chętnych mogę policzyć na palcach jednej ręki: moja koleżanka, Sukcesy piekarzy i bankowców z powiatu Powiatowe wczasy Gen-Seków Mało kto pamięta, że Warmia była ulubionym miejscem wypoczynku komunistycznych dygnitarzy. Legendami obrósł rządowy ośrodek w Łańsku. Swoją historię ma też prowadzony dziś przez Powiat Olsztyński ośrodek w Łęguckim Młynie w gminie Gietrzwałd. Świeże bułeczki jak w banku Na tej stronie z reguły piszemy o problemach. Jednak od każdej reguły są wyjątki, dlatego dziś z prawdziwą przyjemnością informujemy o sukcesach – piekarzy z Dobrego Miasta i bankowców z Jonkowa. Alicja i Franciszek Siteniowie, właściciele cenionej w regionie piekarni w Dobrym Mieście, zdobyli główną nagrodę podczas Święta Chleba (11 sierpnia) odbywającego się na corocznym Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Serca – a raczej podniebienia – jurorów podbili cynamonowymi bułeczkami. To nie pierwszy sukces piekarzy z Dobrego Miasta. Do tej pory otrzymali m.in. Atut Warmii i Mazur (nagroda za najlepszy produkt regionalny) oraz tytuły Piekarza Roku i Najlepszego Polskiego Producenta Żywności. Wyroby spod ręki państwa Siteniów – obok śliwek w czekoladzie z dobromiejskiej „Jutrzenki” i musztardy z Olsztynka – od lat uchodzą za kulinarną wizytówkę powiatu olsztyńskiego. Gdy w czerwcu przed- Urzędnicy z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie rozkładają ręce. –Wprawdzie cmentarz w Brzydowie widnieje w naszej ewidencji, ale nie ma go na liście zabytków, a to warunek uruchomienia środków „ratunkowych” – tłumaczy Elżbieta Boś z WUOZ. Teoretycznie obowiązek ratowania dziedzictwa kulturowego regionu spoczywa na samorządach. Ale w praktyce bywa z tym różnie, bo zawsze są ważniejsze wydatki niż pielęgnacja zabytków. – Wiem o tym cmentarzu zbyt krótko, żeby podjąć konkretne działania, ale na pewno nie zostawimy pani sołtys samej z tym problemem – zapewnia Janusz Sypiański, wójt Świątek. Pomocy nie wykluczają też władze powiatu. – Za cmentarze odpowiadają gminy, ale powiat może je wesprzeć np. dotacją celową – mówi Adam Sierzputowski, starosta olsztyński. – Gmina musiałaby jednak o taką pomoc do powiatu wystąpić. Pocieszające w tej historii jest to, że w trakcie sondowania szans na renowację cmentarza, ani razu nie padł argument, że spoczywają na nim Niemcy. stawiciele władz powiatu pojechali z wizytą do partnerskiego powiatu Osnabrück, zawieźli staroście Manfredowi Hugo chleb właśnie z ich piekarni. W czasie, gdy piekarze z Dobrego Miasta robili furorę na Jarmarku Dominikańskim, pracownicy Warmińskiego Banku Spółdzielczego w Jonkowie cieszyli się z tytułu najlepszego banku spółdzielczego w kraju. Placówka triumfowała w VIII edycji rankingu Krajowego Związku Banków Spółdzielczych. Jurorzy brali pod uwagę m.in. wyniki finansowe oraz liczbę założonych rachunków i udzielonych kredytów. WBK w Jonkowie ma 11 placówek w regionie. Obsługuje na stałe około tysiąca klientów. Piekarzom i bankowcom serdecznie gratulujemy! red a chcąc, by trofea efektownie prezentowały się gościom, przywódca Bułgarii nakazywał je... perfumować. Ta historia przypomniała mi inną anegdotę wiele mówiącą o intelekcie Żiwkowa. Otóż w czasie spotkań przywódców krajów demokracji ludowej, Bułgar miał zwyczaj włączać się do dyskusji z wtrętami wskazującymi na kompletne niezrozumienie, o czym mowa. Wówczas przywódca ZSRR Leonid Breżniew usadzał go krótkim: zamknij się, Todor! Breżniew dwukrotnie wypoczywał w ośrodku w Łęguckim Młynie. Specjalnie dla niego stanęła tam mała chatka (stoi do dziś). Gen-Sek został zapamiętany z charakterystycznego nieruchomego wzroku i ruchów robota (skutek uboczny licznych „wymian podzespołów”). W tym samym ośrodku w pięknej, choć dziś już nieco nadgryzionej zębem czasu, willi „Mewa” dożywał swoich dni Władysław Gomułka. Być może kiedyś do muzeum komunizmu trafi kaganiec psa towarzysza „Wiesława”, który pokazuje goR.P. ściom stróż ośrodka... W takich okolicznościach przyrody dożywał swoich dni towarzysz „Wiesław” Z licznych mitów związanych z ośrodkiem w Łańsku (gm. Stawiguda) najbardziej utkwiła mi w pamięci anegdota o łowieckich eskapadach przywódcy komunistycznej Bułgarii – Todora Żiwkowa. Ruszał on na łowy z liczną świtą, która miała dbać, by dygnitarz nie wrócił przypadkiem bez trofeów. Było to konieczne, bo towarzysz Todor trafiał w mało co, a byli nawet tacy, którzy twierdzili, że w ogóle nie umiał strzelać. Powroty były więc zawsze triumfalne, Radosław Paździorko [email protected] G dy 21 listopada ubiegłego roku na Zamku Królewskim w Warszawie Arkadiusz Paturej odbierał z rąk nagrodę Ministra Pracy i Polityki Społecznej nagrodę za „wybitne, nowatorskie rozwiązania z zakresu pomocy społecznej”, zapowiadał, że to dopiero początek drogi. – Wyzwaniem na najbliższe lata będzie dla mnie zbudowanie systemu, który pozwoli nam odejść od kierowania dzieci do opieki zastępczej, bo będą pozostawały w rodzinach biologicznych – zdradzał nam wówczas Działać, nie czekać W powiecie olsztyńskim jest około 350 rodzin, w których zdiagnozowano patologie społeczne (uzależnienia, przemoc, itp.). Myślą przewodnią nowego programu PCPR jest odejście od zabierania takim rodzinom dzieci do opieki zastępczej na rzecz dawania im szansy na normalne życie. A to ogromne wyzwanie. – Chcemy stworzyć system wczesnego rozpoznawania oznak rozpadu rodziny, bo tylko to da nam możliwość wejścia do jej środowiska, a nie czekania aż taka rodzina sama przyjdzie po pomoc do opieki społecznej – mówi Paturej. Ta koncepcja wymaga współpracy różnych instytucji i wzmocnień kadrowych. W tej chwili na jednego pracownika socjalnego w powiecie przypada 100-150 rodzin (!). – Dzięki środkom unijnym chcemy doprowadzić do tego, że jeden pracownik będzie się zajmował 4-5 rodzinami – dodaje dyrektor PCPR. Pełna mobilizacja Szacunkowy koszt projektu, który jest rozpisany na lata 2008-2012 (z opcją kontynuacji), to około 30 milionów złotych. W tej chwili PCPR B. szpital w Barczewie – odpowiedź redakcji Opieka to nie leczenie W poprzednim numerze opublikowaliśmy list Krystyny Orłowskiej-Wojczulanis, szefowej gabinetu marszałka województwa, w którym odniosła się do naszej publikacji nt. idei zagospodarowania b. szpitala w Barczewie. Dziś nasza odpowiedź. Przypomnijmy: władze Powiatu Olsztyńskiego wielokrotnie i bezskutecznie składały samorządowi województwa ofertę kupna nieruchomości po b. szpitalu zakaźnym w Barczewie. Chciałyby tam urządzić placówkę opiekuńczą dla osób chorych psychicznie. Budynki stoją bezużytecznie już 10 lat generując duże koszty utrzymania pokrywane z publicznych pieniędzy. Po naszym tekście na ten temat nadszedł list z gabinetu marszałka. Potem kolejny. Ta korespondencja zawiera dwa wątki, do których musimy się ustosunkować, bo wskazują na niezrozumienie istoty sprawy. Po pierwsze: Krystyna Orłowska-Wojczulanis pisze, że Zarząd Województwa zaproponował władzom powiatu cenę równą połowie wartości rynkowej nieruchomości w Barczewie. Autorka widzi w tym „postawę otwartą i gotową do kompromisu”. Nic bardziej mylnego! Dlaczego? Z prostej przyczyny – organizując placówkę opiekuńczą powiat nie chce – ba, nie może – na tym zarabiać. Chce rozwiązać problem społeczny i to – co warto na ten cel zaoferowało stowarzyszenie Wellenbrecher z Dortmundu zajmujące się pomocą trudnej młodzieży. Projekt przedstawiono burmistrzom i wójtom gmin powiatu olsztyńskiego. Wszyscy podpisali wstępne porozumienia o jego realizacji. – Ta reakcja gospodarzy gmin, a także poparcie ze strony starosty i Zarządu Powiatu w Olsztynie, bardzo nas mobilizują do działania – mówi Paturej. podkreślić – dotyczący całego regionu (na miejsce w opisywanej placówce czeka około 100 osób z całego województwa). W cywilizowanych krajach w takich sytuacjach nieruchomości przekazuje się za symboliczną złotówkę. Województwo postrzega siebie jako właściciela nieruchomości w sensie dosłownym. Chce na nich zarobić – niczym prywatna firma. Tymczasem, gdy chodzi o przedsięwzięcia o znaczeniu publicznym, społecznym, non profit, itd., prawo własności powinno być postrzegane w kategoriach symbolicznych. Po drugie: z drugiego listu z gabinetu marszałka wyczytaliśmy obiekcję wobec profilu działania planowanej przez powiat placówki. Wyjaśniamy: nie chodzi o lecznictwo psychiatryczne, bo ta dziedzina nie leży w kompetencjach samorządu powiatowego, ale o opiekę (społeczną) nad osobami chorymi psychicznie. Radosław Paździorko Nie chcemy się wstydzić Program PCPR współgra z hasłami głośnej obecnie akcji Gazety Wyborczej „Dzieciaki do domu”. 12 czerwca Piotr Pacewicz opublikował w GW quasi-manifest o wielce wymownym tytule „Wielki polski wstyd, czyli o zabieraniu dzieci z domu”. Gazeta apeluje, by dzieci nie były pochopnie odbierane rodzicom biologicznym, a jeśli już, to żeby trafiały do odpowiednio przeszkolonych i wspieranych rodzin zastępczych. – Świetna akcja i świetny tytuł tekstu, ale z całą koncepcją to my byliśmy pierwsi, bo rozwijamy ją już od kilku lat – uśmiecha się dyrektor Paturej. – Nasz projekt zakłada zlikwidowanie tego „polskiego wstydu” przez swoistą „ucieczkę do przodu”. Arkadiusz Paturej: – Wychowywanie dziecka poza rodziną biologiczną to ostateczność czeka na wytyczne z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego dotyczące procedur Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, do którego ma wnioskować o pieniądze na realizację projektu. Niedawno pomoc w pozyskiwaniu funduszy europejskich Latanie bez silników Prowadzone przez Powiat Olsztyński lądowisko w Gryźlinach (gm. Stawiguda) cieszy się coraz większą popularnością wśród amatorów (no, może nie jest to najwłaściwsze słowo) latania. W połowie sierpnia zakończył się tam trwający od początku miesiąca szybowcowy obóz treningowy Aeroklubu Elbląskiego. – Ponad 20 zawodników szlifowało umiejętności na 11 szybow- cach – mówi Jakub Woźniak, pełnomocnik starosty olsztyńskiego ds. lądowiska w Gryźlinach. Przypomnijmy: w czerwcu Urząd Lotnictwa Cywilnego przyznał portowi w Gryźlinach status lądowiska (wcześniej figurował w rejestrze jako „inne miejsce startów i lądowań”). Lądowisko może teraz przyjmować samoloty o masie do 5, 7 tony. red Olsztynek pokazał się w Olsztynie Wzrok przykuwały zmagania rycerzy... OLSZTYNEK. Nowy dyrektor skansenu Rewolucji nie będzie Skansen w Olsztynku ma nowego dyrektora. Od 1 września jest nim Marian Juszczyński, b. szef Wydziału Inwestycji i Funduszy UE olsztyńskiego starostwa. Jakie ma pomysły na rozwój skansenu? Marian Juszczyński: – Chcę tchnąć w skansen więcej życia - Bez rewolucji chcę kontynuować działalność wynikającą z zasad programowych skansenu – to pierwsza deklaracja „ideowa” nowego dyrektora. Jeśli chodzi o finanse, Juszczyński chce skoncentrować się na pozyskiwaniu funduszy unijnych. – Bez tych pieniędzy ani rusz – twierdzi. Walory architektoniczne muzeum budownictwa to nie wszystko. Skansenowi potrzebny jest szerszy kontekst edukacyjny. – Należy odtworzyć życie dawnych mieszkańców Warmii i innych regionów, które dzięki architekturze są obecne w skansenie – snuje plany nowy dyrektor. – Jeśli mamy maszyny, naczynia czy stroje ludowe, to nie możemy ograniczać się do ich ekspozycji. One muszą „żyć” i tego życia chciałbym tchnąć w skansen jak najwięcej. Najbliższe plany to uruchomienie młyna, olejarni, kuźni oraz kuchni warmińskiej. Wszystko po to, żeby stworzyć wierny kontakt z przeszłością. – Skansen musi nadawać ton procesowi odbudowy tożsamości warmińskiej – podkreśla Juszczyński. Innym zamiarem jest powołanie Akademii Regionalnej, w której młodzież poznawałaby tajniki starych zawodów. – Przyszłość naszego regionu to turystyka, a dzisiejszy trend jest taki, że „stare” wraca, jest atrakcyjne, a dzięki temu dochodowe – roztacza swoją wizję dyrektor. Marian Juszczyński nie ma wątpliwości, że skansen stanie się wizytówką Warmii i Mazur. – Nasz obiekt leży w wymarzonym miejscu i nie możemy zmarnować tej szansy – mówi.Jeśli ktoś w drodze z Warszawy do Gdańska zajrzy do skansenu, musi zostać „zainfekowany” Warmią i Mazurami. Maciej Rytczak fot. Archiwum plany. – Mam już pomysł, jak to zrobić... Nie minęło wiele czasu i „słowo ciałem się stało”. Projekt „System pomocy rodzinom powiatu olsztyńskiego” jest już gotowy. 3 ... oraz spektakl, w którym główną rolę zagrał burmistrz Olsztynka Mirosław Stegienko (z prawej) 7 sierpnia na rynku Starego Miasta w Olsztynie na dobre zagościł... Olsztynek. Z okazji cyklu imprez „Warmińskie Wtorki” organizowanego w trakcie Olsztyńskiego Lata Artystycznego, „młodszy brat Olsztyna” wystąpił pod hasłem „Olsztynek, na skraju Warmii, na skraju Mazur”. Stoiska promocyjne firm i rzemieślników przyciągały widokiem i zapachami. Za sprawą Nadleśnictw Olsztynek i Jagiełek przy Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej wyrósł las, zaś pracownicy Muzeum Budownictwa Ludowego zaaranżowali park etnograficzny. Obok stoisk z wyrobami twórców ludowych pojawił się też warsztat tkacki. Wśród stoisk przechadzał się Kubuś – maskotka „Tymbarka”, a dodatkową atrakcją była łódka, na której Wacław Szukiel doprowadził Polskę i Warmię do udziału w przyszłorocznej olimpiadzie w Pekinie. Od południa na staromiejskiej scenie odbywały się występy artystów, w tym spektakl przygotowany przez olsztyneckich VIP-ów, w którym główną rolę zagrał sam burmistrz Mirosław Stegienko. Były też walki rycerskie, pokazy tańca towarzyskiego, występy zespołów muzycznych oraz projekcje filmów 3D. Dzięki znakomitej współpracy różnych instytucji i firm gościom przebywającym na Starym Mieście w Olsztynie dostarczono niezapomnianych wrażeń, a gmina Olsztynek zaprezentowała się jako miejsce ciekawe i przyjazne dla odwiedzających. Monika Szukiel fot. Archiwum UG w Olsztynku Ze względu na tragiczne zaszłości historii przyjaźń między naszymi narodami odradza się powoli. Ale właśnie dlatego jest zbyt ważna, żeby pogrywać nią w ferworze połajanek towarzyszących bieżącej polityce. Rosnąca sympatia Polaków do Niemców i Niemców do Polaków nie nadaje się na piorunochron służący rozładowywaniu wewnętrznych napięć – ani w Polsce, ani w Niemczech. Nie ma sensu wsłuchiwać się w pokrzykiwania popaprańców z „Powiernictwa Pruskiego” czy jakichkolwiek innych rewizjonistów. Znakomita większość nas – Niemców jest już znużona tymi głupimi roszczeniami wobec Polaków. Zasługują one co najwyżej na lekceważące wzruszenie ramion i dosadny komentarz. Niemieckie społeczeństwo tak samo potrzebuje tej mikro-mniejszości, jak wciąż jeszcze chodzących po tej planecie maniaków, którzy uparcie twierdzą, że Ziemia jest płaska. Niemcy nie mają zapędów roszczeniowych wobec Polski. Mają za to zapędy do pełnego życia sąsiedztwa i współistnienia fair play we wspólnym „Domu Europa”. No i oczywiście do rozmowy, pracy, biesiady… Ale o tym – zdaje się – wspomniałem na początku. Burkhard Riepenhoff Kto może pomóc? Miejsce dziecka jest w domu Wychowywanie dziecka poza rodziną biologiczną to ostateczność – mówi Arkadiusz Paturej, szef Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Olsztynie. To hasło to punkt wyjścia programu pomocy rodzinom z problemami, nad którym pracował przez ostatni rok. nr 4 9/2007 GRYŹLINY fot. Archiwum Serce się kraje na widok tego miejsca – mówi Elżbieta Kosecka, sołtys Brzydowa, która walczy o renowację poniemieckiego cmentarza. Ale chaszcze, pod którymi ginie pamięć o warmińskiej przeszłości Brzydowa, to nie jedyny problem. – Ludzie nie palą się do pomocy – nie kryje żalu pani sołtys. Nowatorski program pomocy rodzinom Fot. Archiwum Tu leżą Warmiacy! Burkhard Riepenhoff Dzisiejsi Polacy i Niemcy przypominają mi nastolatków ulegających pierwszym miłosnym porywom. Kto nigdy nie był zakochany, ten nie wie, co to za stan i nie ma sensu mu tego tłumaczyć. Kto miał motylki w brzuchu – temu tłumaczyć nie trzeba. Niemiec, który był w Polsce, poznał Polaków, rozmawiał z Polakami, pracował i biesiadował z nimi – z reguły wraca z Polski zakochany. W Polsce. Wiem to po sobie i na tej podstawie twierdzę, że w procesie zbliżenia rozstrzygające są osobiste kontakty zwykłych ludzi. Jesteśmy sąsiadami i w naszym dobrze pojętym, obustronnym interesie leży wzajemna nauka, jak się porozumiewać i jak się rozumieć. Każda rozmowa i każde ponowne spotkanie cementuje naszą przyjaźń dalece bardziej, aniżeli wszystkie, choćby najbardziej egzaltowane przemówienia polityczne razem wzięte. Czasem „wielka” polityka wręcz irytuje, bo utrudnia dialog zwykłym ludziom! Jestem daleki od przypisywania większej winy którejkolwiek ze stron, ale paradoksalnie nieporozumienia są też dowodem na to, że dialog istnieje. ma śladu, a o istnieniu bramy przypomina zrujnowany filar z pruskiej, czerwonej cegły. – Jeszcze w maju widziałam, jak jacyś Niemcy palili tu znicze – wspomina pani sołtys. – Na pewno byli zmartwieni stanem cmentarza, bo kto by chciał, żeby na grobach bliskich rosła taka dżungla? fot. Radosław Paździorko fot. Archiwum Nasza przyjaźń to nie piorunochron Ja to widzę tak... fot. Maciej Rytczak 2 Wydarzenia Chodź Pan na stronę nr 4 9/2007 Rozrywka Dowcip miesiąca Szeniawski, sekretarz Powiatu fot. Archiwum Opowiada Andrzej Co zrobić, by Warmia znowu przyciągała wędkarzy? Na południu ryby mają głos! Jak sprawić, by warmińskie jeziora i rzeki na nowo zaroiły się od ryb? Wbrew pozorom nie jest to takie trudne, a sprawdzonych wzorców wcale nie trzeba szukać daleko… Olsztyńskiego: Fotka miesiąca fot. Archiwum Niedawne upały powodowały niekorzystne przegrzewanie zwojów mózgowych i skłaniały do niekiedy desperackich prób chłodzenia ośrodka centralnego. Przypadłość rejestrujemy, naśladownictwo odradzamy. Rys. Radosław Paździorko Rysowanki Wydawca: Starostwo Powiatowe w Olsztynie Redaktor naczelny: Radosław Paździorko Sekretarz redakcji: Maciej Rytczak Adres redakcji: Starostwo Powiatowe w Olsztynie pl. Bema 5, 10-516 Olsztyn tel. (0-89) 521-05-42 e-mail: [email protected] nakład 300 egz. Projekt graficzny: Insania Evidens Druk: Studio HAKUS Pismo w wersji elektronicznej dostępne na stronie www.powiat-olsztynski.pl Matecznik ryb Radosław Paździorko [email protected] J akiś czas temu dałem w naszym piśmie upust swojej frustracji spowodowanej katastrofalnym rybostanem jezior i rzek Warmii. Puentą tamtego tekstu było stwierdzenie, że jak ktoś chce u nas dobrze połowić – a nie tylko posiedzieć nad wodą, bo to równie dobrze może zrobić w domowej toalecie – to pozostają mu już tylko tzw. łowiska komercyjne (brutalniejsza nazwa: stawy hodowlane). Dlaczego nie ma na to szans na „dzikiej” wodzie? Przyczyn jest wiele – śladowe zarybienia, brak skutecznej ochrony wód, rabunkowa gospodarka rybac- Portret lipienia ka, kłusownictwo, w końcu tzw. mięsiarstwo, czyli odniesione do wędkarstwa powiedzenie „chłop żywemu nie przepuści”. Tylko nurka brak Bycie wędkarzem „komercyjnym” ma jednak pewne minusy natury estetycznej. Może się zdarzyć, że brzeg łowiska będzie wybetonowany, a pływające po wodzie kaczki – gumowe. Można trafić na nadgorliwego PURDA. Hiszpański reżyser chce u nas nakręcić film Z kamerą wśród sąsiadów Jose Enrique Iglesias Vigil mieszka niedaleko Purdy i chce zrobić film o swoich sąsiadach – doniosła 7 sierpnia Gazeta Wyborcza. – Chcę pokazać innym ludziom kawałek naszego życia – mówi reżyser. fot. www.shc.hu Kobieta kupiła szafę do samodzielnego składania. Mąż nie wrócił jeszcze z pracy, a ona się niecierpliwiła, więc zaczęła ją składać sama. Wszystko zrobiła według instrukcji. Nagle obok domu przejechał tramwaj i szafa się rozleciała. Spróbowała jeszcze raz. Znowu przejechał tramwaj i szafa znowu się rozsypała. Kobieta zaczęła główkować: chyba nie mam zdolności do majsterkowania, pójdę i poproszę sąsiada, może on złoży lepiej. Sąsiad przyszedł, zerknął do instrukcji i raz dwa złożył szafę. Przejechał tramwaj i szafa się rozpadła. Złożył jeszcze raz – to samo. W końcu sąsiad mówi: – Złożę ją jeszcze raz, wejdę do środka i jak będzie przejeżdżał tramwaj, to zobaczę, co tam puszcza, że szafa się rozpada. Jak powiedział, tak zrobił. W tym momencie do domu wszedł mąż. Patrzy i mówi: – Jaka śliczna nowa szafa! Podchodzi, otwiera i widzi w środku sąsiada. A sąsiad: – Ja wiem, że to głupio brzmi, ale ja naprawdę czekam na tramwaj... Dobił mnie ten: „K-A-N-A-D-A!!! 25 lipieni ponad 30 cm każdy. Nigdy tak nie było!”. Możecie sobie wyobrazić mój stan po czymś takim?! Odstukuję: „Nie Z-A-Ł-A-M-U-J mnie!!!”. Skąd raptem to wędkarskie Eldorado? Z prostego w sumie pomysłu administratora wody. fot. Robert Siwek 4 nr 4 9/2007 Jose Enrique Iglesias Vigil odwiedzi z kamerą najbliższych sąsiadów Film ma nosić tytuł „Miejsce, w którym żyję” i pokazywać świat oczami sześcioletniej córki reżysera, Heleny. – Chcę, by to był portret miejsca i ludzi, którzy w nim żyją – mówi GW Jose E. Iglesias Vigil. – Naszych bliskich i sąsiadów: pani Uli, Ani, Kazika, Ewalda i jego mamy. Wszyscy przeszli różne trudności, ale mimo to emanują pozytywnym podejściem do życia. Jose E. Iglesias Vigil z rodziną zamieszkał pod Purdą przed dwoma laty. Pieniądze na film, który miał zacząć powstawać jeszcze w sierpniu, przekazał reżyserowi departament kultury Principado de Asturias (hiszpański odpowiednik polskiego Urzędu Wojewódzkiego). Film nie będzie pierwszym projektem Iglesiasa. Jego praca dyplomowa w łódzkiej filmówce – film „Pomiędzy” – otrzymał dwie nagrody na tegorocznym festiwalu Łodzią po Wiśle, nagrodę dla najlepszego młodego reżysera na festiwalu filmów krótkometrażowych w Rivadedeva w Hiszpanii, wyróżnienie na festiwalu filmowym w Houston w USA oraz nagrodę publiczności na festiwalu we włoskim Trieście. Inne obrazy Iglesiasa to „Synowie człowieka” i „Przez chmury”. W planach ma nakręcenie w Hiszpanii filmu „Pod tym samym niebem”. Reżyser ma również na koncie współpracę z polskimi grupami teatralnymi Teatr Biuro Podróży, Teatr Ósmego Dnia i Teatr Gardzienice. red gospodarza, który będzie na waszych oczach „dorybiał” łowisko okazami z wiadra. Tylko nurka, który podwieszałby je na haczykach, brakuje… Dlatego ostatnio zapragnąłem czegoś ambitniejszego i rzuciłem do zaprzyjaźnionych moczykijów hasło: „Bierzemy muchówki i jedziemy nad San!”. Hasło podchwycono gremialnie i ochoczo. Niestety – jak to w życiu bywa – sam pomysłodawca musiał w ostatniej chwili zrezygnować z udziału w eskapadzie. Pojechali beze mnie. I zaczęło się… Co dzień kilka SMS-ów. Na fragmencie rzeki utworzono tzw. odcinek specjalny. Jest on intensywnie zarybiany i równie intensywnie kontrolowany przez patrole straży rybackiej. Jednodniowe pozwolenie na połów na takim odcinku kosztuje 70 złotych (!), a zarządca wydaje tylko 20 takich bilecików dziennie. Obowiązują drakońskie przepisy: haczyki muszą być pozbawione zadziorów, każda złowiona ryba musi bezzwłocznie wrócić do wody, a wędkarz ma obowiązek prowadzić skrupulatny rejestr połowów. Dzięki tym obostrzeniom powstało coś w rodzaju matecznika, w którym aż gotuje się od żerujących ryb. A że ryb nie obowiązują żadne umowne granice, lipienie i pstrągi rozprzestrzeniają się na całą rzekę. Ku uciesze muszkarzy – szczególnie tych, którym nie uśmiecha się płacić 70 zł za jeden dzień śmigania linką. W dobie globalizacji wieści rozchodzą się szybko i już teraz nad Sanem co rusz można się natknąć na wędkarzy z Francji. A teraz pytanie do naszych zarządców wód: czy podobnego rozwiązania nie można przeszczepić na Warmię? Szkoda, że prawdopodobnie będzie to pytanie retoryczne. ŚWIĄTKI. Wypił, jechał, stuknął, wyzwał, ostrzelał... A huk z nim! W gminie Świątki nie brak ekscentryków. Niedawno pisaliśmy tu o panu Heńku, który po pijanemu wymyślił wypadek drogowy i wezwał do niego gigantyczną ekipę ratunkową. Wydawało się, że ten wyczyn trudno będzie przebić, ale panu Władkowi się udało. Też na „wspomaganiu”. Kierowanie autem pod wpływem alkoholu, spowodowanie kolizji, groźby karalne oraz wyłudzenie poświadczenia nieprawdy – to komplet zarzutów, o które w ciągu tylko jednego dnia (22 sierpnia) „wzbogacił się” 57-letni Władysław K. A było to tak: około godziny 20.30. mieszkaniec gminy Świątki podjechał autem pod swój dom. Zaparkowane obok jego samochodu Audi (z panem Władkiem za kierownicą) nagle ruszyło. Doszło do kolizji. Kiedy pokrzywdzony zwrócił kierowcy uwagę, ten wyzwał go i zaczął mu grozić. Następnie uciekł do swojego mieszkania i z okna zaczął strzelać do swojego adwersarza (na szczęście tylko z broni hukowej). Powiadomieni o sytuacji policjanci wyważyli drzwi do miesz- kania krewkiego pana Władka i obezwładnili go. Przyczyną zapalczywości naszego „snajpera” był alkohol. Wkrótce do wzbogaconej w szybkim tempie kartoteki 57-latka doszedł zarzut wyłudzenia poświadczenia nieprawdy. Okazało się bowiem, że pan Władek, który wcześniej stracił prawo jazdy (chyba nie trzeba tu dodawać za co), wyrobił sobie ten przydatny dokument po raz kolejny posługując się dowodem osobistym swojego brata. Teraz za wszystkie wyczyny grozi mu, że do 60. urodzin będzie przebywał w miejscu, gdzie z alkoholi podają tylko niesłodzoną herbatę. Mołojecka sława, którą tak szybko zdobył, będzie chyba marnym pocierapa szeniem...