Przemówienie Ojca Posadzego w Bazylice Archikatedralnej 196.5

Transkrypt

Przemówienie Ojca Posadzego w Bazylice Archikatedralnej 196.5
[Druk: Złoty jubileusz kapłaństwa ks. Ignacego Posadzego SChr,
Poznań 1971, s. 45-49.]
Przemówienie Ojca Posadzego w Bazylice Archikatedralnej
w dniu 20.IV.1971.
Przed chwilą rozbrzmiewało w tej Bazylice Millenijnej radosne i potężne zarazem
Te Deum - hymn uwielbienia, hymn wdzięczności do Króla wieków, dla Boga Stwórcy.
Ten hymn wdzięczności brzmi chyba ze zdwojoną siłą w moim sercu w tym pamiętnym
dniu życia. Uczucie głębokiej wdzięczności kieruję do Boga, który w swej nieprzebranej
dobroci pozwolił mi doczekać tej uroczystej chwili. Te same uczucia synowskiej
wdzięczności wyrażam Jego Eminencji Księdzu Prymasowi Polski, a zarazem
troskliwemu Opiekunowi Polonii Zagranicznej. Dziękuję Tobie, Eminencjo, z całego
serca, żeś był łaskaw zaszczycić swą obecnością, to nasze święto. Z głębi serca dziękuję
za słowo Ojcowskie o tym Grandę misterium, o Kapłaństwie, za słowa odnoszące się do
Polonii Zagranicznej i do naszego Towarzystwa.
Dziękuję naszemu Drogiemu Arcybiskupowi Metropolicie, duchowemu
Włodarzowi tej pięknej Wielkopolskiej ziemi, gospodarzowi tej Millenijnej świątyni,
że umożliwił nam przeżycie dogłębne i radosne, tej podniosłej uroczystości. Dziękuję Mu
za tę wielką życzliwość, którą nas blisko 15 lat darzy, będąc Arcybiskupem tej
Archidiecezji. My wiemy, że tam w rezydencji bije dla nas czułe, dobre serce.
Dziękuję za przybycie najdostojniejszym Księżom Biskupom, z Ks. Arcybiskupem
Wrocławskim Bolesławem Kominkiem na czele. Dziękuję Dostojnym Kapitułom
Poznańskim: Metropolitalnej i Kolegiackiej.
Dziękuję Przedstawicielom Kapituły Gnieźnieńskiej i Wrocławskiej. Dziękuję
Księżom Prałatom i Proboszczom, zwłaszcza duszpasterzom naszej Archidiecezji
i Gnieźnieńskiej i innych. Dziękuję Ojcom Prowincjałom, Przełożonym i Współbraciom
Zgromadzeń Zakonnych, z Ojcem Hołdą, Przewodniczącym Konsulty na czele. Dziękuję
Matkom Generalnym, Prowincjalnym, Przełożonym oraz Siostrom Żeńskich Zgromadzeń
Zakonnych. Dziękuję Drogiemu naszemu Księdzu [s. 45] Generałowi, Księżom
Prowincjałom, którzy zza granicy przybyli tutaj, Księżom Proboszczom, naszym
duszpasterzom za granicą we Francji, Niemczech, którzy przybyli, by uczcić to święto
Towarzystwa. Dziękuję delegacjom parafii terenu Towarzystwa z diecezji Gorzowskiej,
oraz delegacji Związku Rybaków nad Polskim Bałtykiem, dziękuję parafiom Poznańskim,
zwłaszcza parafii Farnej, gdzie 50 lat temu stawiałem pierwsze kroki nieśmiałe
duszpasterstwa. Dziękuję przyjaciołom, wszystkim znajomym, którzy są bliscy i drodzy
naszemu Towarzystwu, za ich obecność.
„Panie mój, cóż Ci oddać mogę za bezmiar niezliczonych łask”. 50 lat temu
w Bazylice Gnieźnieńskiej, obok grobu św. Wojciecha ks. biskup Kloske wyciągnął nad
nami, było nas tylko czterech, swoje błogosławiące ręce i w tej chwili Duch Święty
wyznaczył i wydrążył w duszach naszych znamię niezatarte, znamię kapłaństwa
Chrystusowego. I rozpoczęła się kapłańska droga, wspaniała, królewska, ale i wąska
i stroma, wiodąca wśród niebezpiecznych wiraży.
Zdawałem sobie dobrze sprawę z tego, że na tej królewskiej drodze, bywają nieraz
przykre odchylenia, dlatego też w czasie tej pierwszej Mszy Św. błagałem Boga o łaskę
wytrwania; na obrazku prymicyjnym wypisałem słowa psalmisty: „O jedno proszę Pana
i tego pragnę, bym mieszkał w domu Pańskim po wszystkie dni mego życia”.
I rozpocząłem moje posługiwanie kapłańskie z wielką ufnością. Całą nadzieję
położyłem w Najświętszym Sercu Bożym i w Matce Najświętszej Nieustającej Pomocy.
I Bóg mimo mej wielkiej niegodności nie szczędził swoich łask. I wśród tych łask bez
wątpienia największą łaską było to, że Bóg pozwolił mi się zetknąć na drodze swego życia
kapłańskiego z wielkim Kardynałem Augustem Hlondem. Jemu zawdzięczam jeszcze
pełniejsze zrozumienie, poznanie mojej misji życiowej, tej misji, która była pasją mego
życia, misji jaką jest duszpasterstwo polskie nad rodakami na obczyźnie. I wydaje mi się
też, że jego modlitwom zawdzięczam łaskę powołania zakonnego. Po chrzcie św.
wiadomo, to jedna z największych charyzmatycznych łask, przyszła ona na mnie
niespodziewanie jak błyskawica z nieba się zjawiła. Był to zarazem punkt zwrotny mojego
życia. „Na wychodźstwie polskie dusze giną” - te słowa Kar-[s. 46]dynała zelektryzowały
mnie, zmobilizowały do głębi. Te słowa sprawiły, że z prawdziwą radością
i z entuzjazmem wstąpiłem w szeregi nowego zgromadzenia utworzonego przez Księdza
Kardynała. Jedna rzecz jest pewna, że ta bogata sylwetka duchowa Kardynała wycisnęła
jakieś bogate piętno na mojej duszy. Urzekła mnie jego osobowość, ukształtowała mnie
jego wielka kultura duchowa, jego pietyzm dla człowieka i ukochanie tych naszych
Rodaków za granicą. To też szczera wdzięczność ogarnia moją duszę, gdy wspominam tę
wspaniałą modlitewną postać. Tak chętnie odwiedzam w tej Bazylice Millenijnej kaplice
tuż obok Ks. Arcybiskupa Metropolity i wczytuję się ciągle na nowo w słowa wyryte na
tablicy pomnika: „Oto mąż Boży, wielki Duch i szlachetne serce. Dobrze czyniąc szedł
przez Śląsk, ziemię ojców swoich, przez Poznań, Gniezno, Warszawę z myślą o rodakach
za granicą. Do życia powołał Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców, duchową
opieką otoczył Ziemie Odzyskane pod opieką potężnej Wspomożycielki wiernych
w pokoju i wojnie, na wygnaniu i w więzieniu, chlubnie pełnił posługiwanie biskupie”.
I tak minęło 25 lat w służbie kapłańskiej i rozpoczęło się drugie 25-lecie. I w tym
okresie Opatrzność Boża pozwoliła nam zarejestrować znowu dalsze nadzwyczajne łaski.
Ta pierwsza wielka łaska to jest ta, że Towarzystwo mogło rozpocząć realizację swego
posłannictwa wśród Polonii świata. Mogliśmy spełnić mandat Założyciela,
że Towarzystwo skieruje wszelkie energie i wysiłki ku misji wychodźczej, którą
członkowie pojmować będą jako swoje powołanie, jako drogę uświęcenia i zbawienia
wiecznego. I dzięki Bogu, dziś ponad stu kapłanów pełni posłannictwo Towarzystwa
wśród Polonii na 70 placówkach w Europie, obu Amerykach i w dalekiej Australii. A inna
wielka łaska to ta szczęśliwa okoliczność z woli Opatrzności Bożej, że Ty, Eminencjo,
zostałeś Prymasem Polski, a tym samym duchowym Opiekunem 10 milionów Polaków za
granicą, w tej ważnej pozycji w naszym budżecie narodowym. I od blisko 25 lat starasz się
usilnie o to, by umocnić i pogłębić żywe więzy narodowe, kulturalne, a zwłaszcza
Maryjne, łączące Polonię z Narodem. Od blisko 25 lat Polonia widzi w Tobie najwyższy
autorytet moralny, widzi w Tobie swego duchowego Wodza, a zarazem symbol jedności,
który jednoczy ich z krajem [s. 47] ojczystym. Kilkanaście lat temu powstała wątpliwość,
czy rodacy mają odwiedzać kraj rodzinny. Polonia czekała na odpowiedź Prymasa.
Wypowiedź przyszła, krótka, decydująca, niejednych szokująca; ona brzmiała: Każdy
Obywatel pochodzenia polskiego za granicą, powinien przynajmniej raz w życiu
odwiedzić Kraj swoich ojców. To było zielone światło. I tak rozpoczęły się masowe
wyjazdy rodaków w odwiedziny do Polski. Po dziś dzień nasi wychodźcy w ważniejszych
sprawach zwracają się do Ciebie. Jako do swego Opiekuna, manifestują swoją miłość
i bezgraniczne zaufanie do Twojej Osoby. Poszczególni przedstawiciele polonijni,
przybywający do Kraju, uważają sobie za obowiązek odwiedzenie swego Prymasa
Opiekuna i oddania Mu synowskiej czci. Polonia za granicą uświadamia sobie dobrze,
że jedynie Prymas Polski może skutecznie bronić ich duchowych spraw wobec
najwyższych czynników. Mogli się o tym przekonać, kiedy z auli Soborowej wystąpiłeś,
Eminencjo, w obronie duszpasterstwa emigracyjnego. Są oni w pełni przekonani,
że ta interpelacja przyczyniła się walnie do radykalnej zmiany konstytucji „Exsul Familia”
i do wydania nowego Motu Proprio, które więcej uwzględnia słuszne postulaty naszych
emigrantów. I dzięki składam Tobie, Eminencjo, za wszystko, co na przestrzeni blisko
25 lat uczyniłeś dla naszej rodziny zakonnej i dla mnie osobiście. Po śmierci naszego
Założyciela jesteś nam nie tylko najwyższym Przełożonym, lecz również Ojcem
i Opiekunem. Dziękuję Ci za wyjątkową życzliwość, za wszystkie ojcowskie uwagi.
Zdawaliśmy sobie dobrze sprawę z tego, że płynęły one z ojcowskiego serca zatroskanego
o przyszłość i powodzenie dzieła Twojego wielkiego poprzednika.
Dziękujemy Bogu też za to, że towarzyszy nam życzliwość, przyjaźń naszego
Księdza Arcybiskupa. Jakie to wielkie szczęście, że na stolicy Poznańskiej zasiadł ten,
który jest jak gdyby żywym przedłużeniem naszego Założyciela: jego długoletni
współpracownik, przyjaciel, również jak On - syn św. Jana Bosko, również jak on więzień za sprawę Chrystusową.
Przyniosłeś Księże Arcybiskupie ze sobą do Poznania nie tylko zalety swego
umysłu i serca, przyniosłeś to, co najpiękniejsze, to co zdobyłeś w tej wielkiej szkole
charakterów u boku dwóch [s. 48] wielkich Kardynałów. 50 lat życia kapłańskiego to
suma łask i dobrodziejstw Bożych. W ciągu tych 50 lat mogłem przekonać się naocznie,
że nie ma takich łask, których by nie można otrzymać, jeżeli się Boga o to pokornie prosi.
Wszak wierny jest Bóg, który nas powołał do Towarzystwa Syna swego Jezusa Chrystusa,
mogliśmy powtarzać za św. Pawłem te słowa. Spoglądając dziś wstecz na 50 lat pracy
w winnicy Pańskiej, razem z tym apostołem narodów wołsam z głębi serca: Dzięki
składam Temu, który mnie umocnił, Jezusowi Chrystusowi Panu naszemu, że mnie uznał
za godnego swego zaufania, i powołał do swojej służby. Dziękuje Bogu za kapłaństwo,
o którym dzisiaj tak pięknie mówił Ksiądz Prymas. Za Kapłaństwo, za wspaniały
Królewski dar dla Kościoła, dla całej ludzkości. Dziękuję Bogu za to, że 50 lat temu w tej
wielkiej życiowej grze, wybrałem chyba najszczęśliwszy los, kapłański los, los, który przy
współpracy zawsze wygrywa i pokój zapewnia i daje radość, jakiej świat dać nie może.
Ale życie kapłańskie jak każde życie to walka. Bywają dni słoneczne, bywają też burze.
W tych chwilach doświadczeń i burz przypominaliśmy sobie zawsze słowa naszego
Kardynała Założyciela: Ufajcie, nad wami Bóg i Matka najświętsza, a tam daleko miliony
dusz, dla których ofiara wasza stanie się zbawieniem. Nie odmawiajcie Bogu żadnej
ofiary, On w duszach waszych działać będzie cuda miłosierdzia i swojej łaski.
Nadal całą nadzieją pokładam w Sercu Bożym, tak jak kiedyś z tym samym
entuzjazmem, kiedy 50 lat temu głosiłem nauki o Najśw. Sercu Bożym w dostojnej Farze
Poznańskiej. I całą nadzieję pokładam w Matce Najświętszej, która była mi Matką
i Patronką, gwarantką wytrwania. Jeśli Bóg pozwoli, to ostatnie lata czy miesiące pragnę
nadal pracować i cierpieć na chwałę Boża, na pożytek naszych Rodaków za granicą.
Wszak i oni są konarami tego wielkiego drzewa, któremu na imię Naród Polski.
A teraz proszę Jak najpokorniej Waszą Eminencję i Księży Biskupów o udzielenie
nam błogosławieństwa Arcypasterskiego.
Amen.