minifilm - Filmoteka Szkolna

Transkrypt

minifilm - Filmoteka Szkolna
MINIFILM
Z Julianem Antoniszem rozmawia Halina Gugałowa
„Gazeta Krakowska” z 7-8 X 1972 r.
– Wszystko zaczęło się na Akademii Sztuk Pięknych – studiowałem na Wydziale Grafiki, a
po trzecim roku zacząłem się specjalizować w dziedzinie filmu rysunkowego — mówi Julian
ANTONISZCZAK. Razem z kolegami, którzy uczyli się tej samej sztuki rozpocząłem pracę w
Studio Miniatur Filmowych. Porwały nas studia, a praca nad filmem animowanym stała się
naszą pasją. I tak już siódmy rok mija.
– Start od razu był udany.
– Mój drugi film, jaki zrobiłem, zyskał nagrodę publiczności na festiwalu we Francji.
– A jak oceniono Pana filmy w kraju?
– Mówiono mi, że za bardzo eksperymentuję, że tych filmów nikt nie rozumie. Ale kiedy
byłem w kinie, widziałem jak widownia żywo na nie reaguje. Skoro jednak moje filmy dla
dorosłych okazały się w ocenie krytyków za trudne, zacząłem kręcić filmy dla dzieci.
– I te okazały się zrozumiałe i przystępne. Zyskały Panu widownię oraz nagrody.
– Istotnie. Za film „Jak nauka wyszła z lasu" otrzymałem nagrodę na festiwalu w Poznaniu.
Na ostatnim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie przyznano mi Brązowego
Lajkonika za obraz „Jak działa jamniczek”.
– Nad czym Pan obecnie pracuje?
– Wspólnie z kolegą Miecznikowskim pracujemy nad filmem opartym na prasłowiańskich
baśniach pt. „Strachy na Lachy”. Posługujemy się lalkami i różnymi eksponatami z półek
sklepów cepeliowskich, krzewami i roślinami, które sami przywozimy z lasu.
– A więc nie będzie to film rysunkowy jak Pana dotychczasowe. Czy długo trwa praca
nad filmem, który potem przez kilka zaledwie minut oglądamy na ekranie?
– To zalety od filmu, przeciętnie około 3 miesięcy. Chcę tu powiedzieć, że moje filmy są
filmami autorskimi, a więc pomysł, scenariusz, rysunki, muzyka – pochodzą ode mnie i są
przeze mnie opracowane oraz sfilmowane. Jest to, jak powiedziałem, zajęcie pasjonujące,
bo człowiek tworzy sam, wszystko od początku do końca, sam realizuje swój artystyczny
zamysł. Nim wstąpiłem na ASP, chodziłem do Szkoły Muzycznej i bardzo mi się to w mojej
obecnej pracy przydaje.
– Wydaje mi się, że o istnieniu Waszej placówki, a więc Wytwórni Filmów
Animowanych, wie stosunkowo mało ludzi, choć dzieła, które stąd wychodzą zyskują
sobie uznanie publiczności i krytyków.
– Nie jesteśmy jednostką samodzielną, podlegamy Warszawie. I stąd nasze obrazy
firmowane są znakiem naszej centrali. Mamy jednak uzyskać samodzielność. Będzie to
oznaczało nie tylko większe spopularyzowanie nas jako twórców krakowskich, ale stworzy
nam także pełne możliwości wykorzystania naszych pomysłów. Nie wiem jeszcze, jaką
nazwę otrzyma nasza samodzielna już wytwórnia, ale myślimy, że nazwę nadamy jej sami.
W każdym razie najważniejsze jest to, iż nie zamierzamy naśladować innych, lecz chcemy
iść drogą własnych, oryginalnych rozwiązań i poszukiwań. Bo przecież tylko wtedy można
mówić o prawdziwej pracy twórczej.
Rozmawiała Halina Gugałowa