PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?

Transkrypt

PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
Napisałem tę moją książkę, wydałem, dostałem pięć darmowych egzemplarzy i duma zaczęła
mnie rozpierać.
Jestem twórcą! Autorem!
Akurat były Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, więc dzwoniąc i SMS-ując z życzeniami,
informowałem znajomych o moim dziele i gdzie je można kupić. Wszyscy gratulowali i obiecali
przeczytać.
Autorskie egzemplarze wysłałem do najbliższych krewnych i do wychowawcy z liceum. Krewni i
profesor dzieło pochwalili i wtedy przyszła refleksja:
Kto to będzie czytał?
Zakupiłem w wydawnictwie kilkadziesiąt egzemplarzy, położyłem na stole, patrzę na nie i
dumam...
Dam do księgarń w moim mieście. Ludzie mnie tu znają, bo miasto jest niewielkie, więc na
pewno kupią.
Wytypowałem dwie księgarnie, dałem książki w komis i codziennie zachodziłem sprawdzać jak
idą. Szły marnie. Nie powiem, musiałem nawet jeszcze trochę ich donieść i na tym koniec.
1/6
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
- Ludzie teraz nie czytają – powiedział mi właściciel jednej księgarni. – Ja żyję tylko z
podręczników, książek o gotowaniu i katolickich albumów.
Marnie! Co teraz?
Ale od czego jest młodzież w rodzinie i jej nowoczesne spojrzenie na świat?
Syn, dyplomowany humanista, sporządził listę dziennikarzy zajmujących się literaturą i
zaproponował wysłać do nich po jednym egzemplarzu. Wysłałem do nich e-maile i książki ze
stosownymi listami.
No, teraz sprawa ruszy! Tylko czekać na telefony z radia i z redakcji gazet. Czy ja w ogóle będę
miał czas na te wszystkie wywiady i spotkania autorskie? NIKE i Nobel tuż, tuż!
Odezwał się jeden dziennikarz - bardzo znany. Grzecznie odmówił współpracy ze mną , ale
przynajmniej się odezwał. Inni zlekceważyli mnie zupełnie. Reklama na Naszej Klasie i
Facebooku też dała niewiele.
No i co teraz? Na zyski nie liczyłem, ale miło by było gdyby moje dzieło „zbłądziło pod strzechy”.
Kto je będzie czytał?
- Alkaimczycy! – dotarło do mnie w końcu. – To przecież jest książka o nich. Jak nie oni, to kto?
Przewinęło się przez Al Kaim pewnie z tysiąc osób, a do tego można by jeszcze doliczyć tych z
Mishracku. Spora grupa.
2/6
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
Ale, jak ich odszukać? Minęło prawie trzydzieści lat!
Jak ich odszukać po tylu latach?
Tylko po starych, zachowanych adresach.
Listy wysyłane wtedy z i do Polski oficjalną pocztą często ginęły. Aby tego uniknąć, listy z
Iraku zabierali koledzy wyjeżdżający do kraju i tam wysyłali je do adresatów. Listy do Iraku
wysyłane były na adresy kolegów będących akurat na urlopach w kraju. Oni te listy zbierali i
przywozili do Iraku. Miał więc każdy z nas taką listę „kontaktowych adresów”, która rosła z
tygodnia na tydzień. Miałem i ja swoją i na szczęście nie zgubiłem jej, ani nie wyrzuciłem.
Były to jednak adresy z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i nie wiedziałem, czy jeszcze są
aktualne.
- Będę pytał o numery telefonów w informacji telefonicznej – pomyślałem. – Tak będzie
najlepiej.
Już przy jednym z pierwszych takich zapytań usłyszałem:
- Nie ma takiej ulicy w Krakowie.
Jak to nie ma? Przecież nawet wiem, gdzie ona jest!
Wtedy dotarło do mnie, że przez nasz kraj przeszła transformacja ustrojowa, która dotknęła
też nazw ulic. Przecież teraz już nie lubimy Świerczewskiego, Buczka, 22 Lipca ani Gomułki!
Teraz lubimy 11 Listopada, Hallera, Lisa-Kulę i Piłsudzkiego.
3/6
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
No, i zaczęło się szukanie tych nowych nazw ulic. Władze niektórych miast publikują w
internecie listy nowych nazw, ale większość tego nie robi, a niektóre nawet nie chcą udzielać
informacji o tych zmianach. Pisałem więc do różnych urzędów a nawet i do proboszczów z
prośbami o pomoc. Różnie bywało, dostawałem odpowiedzi lub nie, ale udało mi się znaleźć
wszystkie nowe nazwy ulic.
Gdyby ktoś chciał napisać pracę naukową na temat: „Jak zmieniano nazwy ulic i dlaczego?”, to
moje „badania” byłyby pewnie dla niego pomocne?
Najczęstszą zmianą była oczywiście zmiana nazwy z „XXX „ na „Jana Pawła II”, ale ciekawą
nazwą ulicy okazała się też być
„1 Maja”. W wielu lokalnych rajców miało z nią problem, czy to dobra nazwa czy nie? Jest ona
komunistyczna czy nie? Oceniano to widać różnie i w niektórych miastach nazwę tę zmieniono,
a w i innych nie. Podobnie trudnymi patronami okazali się być Marceli Nowotko i Władysław
Broniewski. W większości miast rajcy zmieniali nazwy ulic według schematu: znana „zła
nazwa” na znaną „dobrą nazwę”. Tak więc zmieniano: 22 Lipca na 11 Listopada, Janka
Krasickiego na Grota-Roweckiego, Armii Ludowej na Armii Krajowej, Świerczewskiego na
Hallera itp. Gorzej było z ulicami noszącymi imiona lokalnych bohaterów walki i pracy
socjalistycznej. Tu nie zawsze wiedziano, który partyzant lub działacz jest nadal „dobry”, a który
już nie. W większości takich przypadków władze poszły na łatwiznę i nazwały te „niepewne”
ulice imionami świętych. Powstały więc ulice Świętego Jana, Świętych Piotra i Pawła, Świętego
Józefa itp. Wiele miejscowości w tamtych latach nie miało ulic, a teraz je ma. Miejscowości te
jednak przeważnie mają solidne władze i problemów z odnalezieniem nowych adresów nie było.
Poszukiwania zacząłem od kolegów z mojej listy, a oni dali mi adresy swoich kolegów.
Koledzy kolegów dawali mi kolejne adresy i w ten sposób udało mi się zebrać ich 915. Okazało
się też, że 145 patronów ulic już teraz nie kochamy i wykreśliliśmy ich z map miejscowości.
Po ponad rocznych poszukiwaniach przez informację telefoniczną, internet i listownie udało mi
się dotrzeć do 327 byłych pracowników z Al Kaim i Mishracku lub ich bliskich.
Do 37 osób dotarłem niestety za późno.
4/6
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
Jak reagowali „alkaimczycy” na to, że ktoś po tylu latach ich odnalazł, i że napisał książkę o
tamtych wydarzeniach?
Na początku było to zawsze duże zaskoczenie, a potem padały pytania:
- W jakich latach tam byłeś?
- Gdzie pracowałeś?
- Gdzie mieszkałeś?
- Czy pamiętasz XXX i co u niego słychać?
- Jak mnie znalazłeś?
- Co teraz robisz?
36 osób zareagowało jednak nerwowo – tak jakby lata spędzone w Iraku były dla nich niedobre
lub jakby się bali wspomnień o wydarzeniach z przeszłości.
Oni oczywiście nie byli zainteresowani moją książką, ale pozostali wiadomość o niej przyjęli z
zainteresowaniem, a wielu wręcz z radością. Nie wiem ilu z nich książkę przeczytało, ale
szacuję, że ponad 250 osób.
Wielu z nich odezwało się później, żeby przekazać mi swoje opinie o niej. Tylko jeden czytelnik
skrytykował ją pisząc, że „chyba byliśmy na dwóch różnych kontraktach”, ale pozostali przyjęli
5/6
PUSTYNNE „ZIELONE” i co dalej?
środa, 14 marca 2012 08:03
ją ciepło. Byli tacy, co popłakali nad nią i tacy co przeczytali ją tak dokładnie, że zauważyli
„literówkę” na stronie 53. Wielu przekazało mi nieznane informacje i fotografie na wypadek
gdybym pisał nowe wydanie.
Losy ponad pięciuset osób z mojej listy są mi nadal nieznane. Mam nadzieję, że z czasem
liczba ta zmniejszy się i oby bez informacji ... niestety jest już po tamtej stronie tęczy.
Drodzy Czytelnicy!
Dziękuję Wam za chwile spędzone z moją książką i dziękuję za Wasze opinie o niej.
Drodzy Koledzy z Al Kaim i Mishracku!
Przekazuję Wam ta drogą szczególne „szukran” za jej przeczytanie i życzę Wam jeszcze „kullu
zien” ... po tej stronie tęczy.
Marian Wojewoda
.
6/6