Numer 2/2005 - Papieski Wydział Teologiczny
Transkrypt
Numer 2/2005 - Papieski Wydział Teologiczny
w numerze: Drodzy czytelnicy ! 12 „... przebaczamy i prosimy o przebaczenie” Koniec grudnia kojarzy się wszystkim ze świętami Bożego Narodzenia. Okres ten poprzedza głęboka, adwentowa refleksja i skupienie. Jest to czas oczekiwania i otwierania naszych serc: nie tylko na Bożą Miłość, ale także na tych, z którymi spotykamy się na co dzień. Oddajemy w Wasze ręce kolejny numer „Naszego Fakultetu”. Może właśnie teraz, pomiędzy świątecznymi przygotowaniami, jak również w radosnej i rodzinnej atmosferze lektura naszego pisma okaże się doskonałą formą zwrócenia uwagi na to, co dzieje się na Papieskim Wydziale Teologicznym. Jak sami się przekonacie - liczba konferencji, sesji naukowych, inicjatyw i nowych wydarzeń wciąż wzrasta. Zbliża się rok 2006, wraz z którym pragniemy Was zachęcić do odważniejszego i czynnego udziału w życiu uczelni. A tym, którzy już aktywnie działają na rzecz jej rozwojużyczymy, by nie opuszczały Was siły i zapał. 13 50 lat posługi Ojca Hugolina Langkammera We wspólnym oczekiwaniu na przyjście Pana 4 Niech Chrystus narodzi się w naszych sercach Joanna Matusiak 5 Cicha noc, święta noc... Joanna Dwojak 6 Pielgrzymka do Trzebnicy Alicja Marcyniak 7 Verbum cum musica Ewelina Minge 8 Forum młodych Katarzyna Zamłynna 10 Wspominamy ks. „Wujka” Elżbieta Rydzak, Magdalena Tarnowska Katarzyna Zamłynna Marzena Ciszewska 14 Dom Edyty Stein redakcja - centrum dialogu kulturowego we Wrocławiu Katarzyna Ossowska 15 Wieczory Tumskie s. 17 Wrocław ma swoich wybitnych ludzi Małgorzata Stokłosa 15 Bożonarodzeniowa akcja charytatywna ks. prof. Józef Pater - rektor PWT 16 Stowarzyszenie absolwentów PWT Opiekun numeru: dr Jan Wadowski wywiad z ks. Pawłem Stypą Małgorzata Stokłosa Zespół redakcyjny: Małgorzata Stokłosa - red. naczelna ([email protected]), Katarzyna Zamłynna - zast. red. naczelnej, Marzena Ciszewska - sekretarz, Kuba Łukowski - dział fotograficzny, Ewelina Minge - redaktor, Alicja Marcyniak - redaktor, Sebastian Knychas (skład komputerowy) 17 Koło naukowe PWT Jakub Król, Agnieszka Kacała Ankieta o Bożym Narodzeniu 19 Bombeczka. Im memoriam. 20 O godności człowieczej 21 Adoracja na PWT 24 Matki i żony recepta na świętość 26 Czy Pan Bóg kocha szaleńców? Ewelina Minge Daniel Rudnicki Sławomir Jakubek Współpraca: Joanna Matusiak, Joanna Dwojak, Elżbieta Rydzak, Magdalena Tarnowska, Katarzyna Ossowska, Joanna Kulpaczyńska, Daniel Rudnicki, Sławomir Jakubek, Modest Aniszczyk, Ilona Porowska, Iwona Dwojak, Jakub Król, Agnieszka Kacała. s. 13 Modest Aniszczyk Ilona Porowska Którędy poszli? Którędy my pójdziemy? Adres redakcji pl. Katedralny 14, 50-329 Wrocław, tel. (071) 327 12 98 e-mail: [email protected]. Katarzyna Ossowska 27 „Rzeczywista wirtualność” 29 Być wszystkim dla wszystkich s. 24 Iwona Dwojak Święci - ks. Zygmunt Gorazdowski Marzena Ciszewska s. 27 Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydawca Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu Koordynator numeru: Joanna Kulpaczyńska 18 nasz fakultet Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. Wszystkich chętnych do współpracy z naszym pismem zapraszamy na spotkania redakcji lub prosimy o składanie swoich propozycji oraz artykułów u dra Jana Wadowskiego, ul. Katedralna 9, 50-328 Wrocław, pok. 11, tel. 0 507-131-657. 3 Aktualnoœci Niech Chrystus Grudzień. Wychodzę z domu przed południem na zajęcia, jest zimno, ale nie rezygnuję. Jadę autobusem. Trasa, jak co dzień. Jestem w stanie odtworzyć w myślach jej przebieg. Mimowolnie spoglądam przez zaparowane szyby. Jednak coś się zmieniło, jest jakoś inaczej. narodzi się w naszych sercach każdy powinien zwolnić tempo życia. Wyciszyć się i zastanowić nad oczyścić duszę, a tym samym poczujesensem Bożego Narodzenia. my się lepiej. Co z imprezami? Zabawa nie zając, nie ucieknie. A zresztą, pozostawię to waszym sumieniom. Moje myśli krążą wokół Bożego Narodzenia. Samo wypowiedzenie tych słów powoduje radość. Zamykam oczy i w wyobraźni widzę ubiegłoroczne święta. W tym roku będą inne, zawsze są inne, niepowtarzalne. Bowiem wszystko ma swój czas: ktoś odchodzi, a ktoś się rodzi. Należy wspomnieć o Wigilii, która łączy ze sobą nawet pokolenia. Na początku wspólna modlitwa, słowa kilku osób stają się jednym donośnym głosem. Wsłuchujemy się w słowa Pisma Świętego i wtedy coś się w nas przełamuje. Rozumiemy już, dlaczego to święto jest tak ważne. Głód wigilijnego dnia mija, a napełniamy się wspaniałą wiadomością przyjścia na świat Chrystusa. Ciekawą kwestią jest dzielenie się opłatkiem. Dziadkom życzy się zdrowia, Nie, to nie odremontowane drogi, to wystawy w sklepach. Jeden po drugim jest zaopatrzony w ozdobne choinki, kolorowe światełka i łańcuchy w kolorze złota oraz srebra. Jedyna myśl, jaka nasuwa mi się w tej kwestii to to, że rozpoczyna się szał przedświątecznych zakupów. I nieważne, co się kupuje, najważniejsze, że się kupuje. Autobus jedzie dalej. Kierowca podgłośnił radio. Słyszę znaną melodię, to piosenka „Last Christmas” zespołu Wham. No jasne przecież, co roku, przez cały grudzień, w każdej stacji radiowej jest puszczana. Można powiePasterka [...] brak wolnych miejsc w dzieć, że stała się hymnem przedświątecznych przygo- ławkach, zimno, ktoś cały czas kaszle mi towań. Zaczynam się wczu- koło ucha, ale to wszystko ma swój urok. wać w nastrój świąteczny. Ale zaraz, zaraz, do świąt jeszcze dużo czasu… O, mój przystanek. rodzicom, ciotkom i wujkom pieniędzy, a kuzynom piątek w szkole. Każdego roku Wysiadam. Niektórych ludzi irytuje widok przed- te same życzenia, bo wiadomo, że tego świątecznych akcji zachęcających do wszystkiego życzymy przez całe nasze kupowania czy słuchania nastrojowych życie. Jednak teraz, podczas wigilii mamy piosenek. Takie akcje były, są i będą. Nie okazję powiedzieć to szczerze i prosto liczę, że się to kiedykolwiek zmieni. Mu- w oczy. Następnie zasiadamy wszyscy przy jednym stole. I nikomu nie przeszkaszę przyznać, że lubię tę atmosferę. Nie chcę tu pisać o dobrych i złych dza, że na stole nie ma mięsnych potraw, stronach wystaw czy promocji. Pragnę każdy rozkoszuje się smakiem starannie jedynie zwrócić uwagę na fakt, że każdy przygotowanych potraw rybnych. szczegół się liczy. To znaczy, gdyby nie Ale trudno jest mi sobie wyobrazić święta było światełek lub choinek moglibyśmy bez Pasterki. Jeszcze jako małe dziecko stracić poczucie czasu, bo każdy z nas ma na nią uczęszczałam, ale teraz, kiedy jestem świadoma tego, co się dzieje w nocy swoje obowiązki, a dzień jest krótki. Czy mając na głowie ogrom przygo- z 24.12. na 25.12. mam silną potrzebę towań i obowiązków nie zapomnę przygo- przeżycia tak do końca Bożego Narodzetować się wewnętrznie do świąt? Jak tego nia. Zapach choinek w kościele, brak woldokonać? Rozpoczął się czas Adwentu. nych miejsc w ławkach, zimno, ktoś cały Czas, w którym każdy powinien zwolnić czas kaszle mi koło ucha, ale to wszystko tempo życia. Wyciszyć się i zastanowić ma swój urok. Atmosfera, jaka panuje przed święnad sensem Bożego Narodzenia. Warto tami jednych pobudza do refleksji, a na wtedy udać się na spowiedź, która może 4 drugich nie robi wielkiego wrażenia. Owszem, sklepy swoimi ozdobami i promocjami mają na celu przyciągnąć klientów, ale nastrajają świątecznie. Nie należy zapominać o przygotowaniach, ale nie warto zbyt dużo czasu poświęcać „polowaniu” w sklepach, bo przecież nie to jest najważniejsze. Nasze myśli kierować powinniśmy na przeżyte doświadczenia: te dobre i mniej przyjemne. Mamy szansę na to, by na nowo zacząć żyć, to znaczy zmieniać siebie. Boże Narodzenie. Radujmy się tym, że mamy szansę, co roku witać w swoich sercach Jezusa Chrystusa. Zapomnijmy na czas świąt o wszystkich problemach spróbujmy wgłębić się w tajemnicę przyjścia Chrystusa oraz jakie ma ona dla nas samych znaczenie. Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim czytelnikom wspaniale przeżytych świąt Bożego Narodzenia, aby nie były tylko spotkaniem rodzinnym, ale również przeżyciem duchowym. Joanna Matusiak Nasz Fakultet - nr 3/05 Aktualnoœci C i c h a noc, święta noc... Cicha, spokojna, pełna blasku gwiazd noc. I mała, uboga stajenka. W niej – bydło, owieczki, ale to nie wszystko. W tej zimnej stajeneczce jest Ktoś jeszcze, Ktoś bardzo ważny, choć teraz wydaje się być zupełnie bezradny. fot. Marcin Saj Przyglądam się i widzę maleńkie dzieciątko, a przy nim jego rodziców. Kimże oni są? – zastanawiam się. Po chwili rozmowy wiem już, że kobieta piastująca dziecię to Maryja, natomiast jej towarzyszem jest Józef. Maleńką Dzieciną zaś jest Jezus – Bóg, który zstąpił z nieba na ziemię, by przynieść ludziom odkupienie, Król, Mesjasz. Nie widzę jednak żadnych oznak władzy. Czy to małe Dzieciątko naprawdę jest Osobą, na którą „króle, prorocy czekali”? Dlaczego więc leży tu, w żłobie i cierpi zimno, zamiast przebywać w jakimś wytwornym pałacu, godnym prawdziwego, wielkiego króla? Mimo moich niedowierzań, taka była prawda o tym Dzieciątku. Z wielkiej miłości, jaką Bóg do nas żywi, zrodził się plan, by umiłowany Syn Boży zstąpił na ziemię, stał się człowiekiem, takim jak każdy z nas i by narodził się w ubóstwie i chłodzie, w lichej szopce wśród bydlątek. Prawda wielka, wspaniała, wręcz nie do ogarnięcia ludzkim rozumem. Pierwszą Niedzielą Adwentu roz- Nasz Fakultet - nr 3/05 poczęliśmy okres przygotowujący do Świąt Bożego Narodzenia. Jest to czas szczególny – podkreślamy w nim radosne oczekiwanie na przyjście Pana, które ma dwa wymiary: pierwsze przyjście – Bóg jako człowiek, mieszkający pośród nas, drugie – przyjście Chrystusa w czasie paruzji. Najistotniejsze jest to, by Chrystus narodził się w naszych sercach. Nie nastąpi to jednak wówczas, gdy będzie ono splamione grzechami. Konieczne jest więc prawdziwe nawrócenie i przemiana dotychczasowego życia. Bóg daje nam bardzo, bardzo wiele, ale sam nie stawia wygórowanych żądań, nie chce żadnych podarunków, wielkich tytułów i tym podobnych rzeczy. Pragnie jednak jednego – miłości, ale miłości prawdziwej, która charakteryzuje się oddaniem dla innych, bo Pan „nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć”. Bądźmy podobni do pewnego człowieka, który mieszkał w królestwie rządzonym przez dobrego i mądrego króla. Gdy zbliżała się rocznica jego koronacji poddani postanowili, że każdy z nich podaruje królowi coś, co ma najpiękniejszego. Gdy rozpoczęła się uroczystość, w czasie której wierni poddani mieli wręczać królowi swoje podarunki, wszyscy ustawili się w szeregu i każdy wyczekiwał na swoją kolej. Wśród prezentów, które otrzymał król były piękne zbroje, drogocenne klejnoty, wspaniałe futra i misternie wykonane skrzynie, w których można było przechowywać różne rzeczy. Na samym końcu szeregu stał człowiek, który nie miał ze sobą żadnego prezentu. Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem, szepcąc do siebie, że jest chytry albo nie miłuje króla. Kiedy przyszła wreszcie jego kolej, podszedł do króla, padł mu do nóg i rzekł: „Kocham cię, królu”. Wtedy wszyscy zrozumieli, że ten człowiek podarował królowi to, czego nikt nie był w stanie mu ofiarować. Bądźmy tacy, jak ten człowiek – bogaci prostotą swego serca. „Nie ożywi miłości w sercach innych ten, kto wpierw nie da jej z siebie” (Michael Quoist) Cicha noc , ś w ięta noc wsz yst ko śpi, atoli Czuwa Józef i Ma r y ja Niech w ięc Boska ich Dziecina W błogim pokoju śpi. Cicha noc , ś w ięta noc , past uszkow ie od s w ych t rzód biegną w ielce zadziw ieni, za a nielskim głosem pieni, gdzie się spe ł nił cud. Cicha noc , ś w ięta noc , na rodzony Boż y Sy n , Pa n w ielkiego majestat u, niesie dziś ca łemu ś w iat u odkupienie w in. Cicha noc , ś w ięta noc , ja kiż w Tobie dzisiaj cud, w Bet lejem Dziecina ś w ięta w znosi w górę s we rączęta błogosław i lud. Joanna Dwojak 5 Wydarzenia PIELGRZYMKA do Trzebnicy W sobotę, 15 października 2005 roku odbyła się kolejna piesza pielgrzymka do Grobu Świętej Jadwigi w Trzebnicy. fot. Marcin Saj Jak każda pielgrzymka i ta miała przewodnią intencję. Była nią modlitwa o beatyfikację Jana Pawła II. Wśród pątników znaleźli się wrocławscy studenci, rodziny z całego Dolnego Śląska, harcerze. Wczesnym rankiem, o godzinie 6.00 spotkaliśmy się wszyscy przy Katedrze św. Jana Chrzciciela, aby stąd razem wyruszyć do Grobu Świętej Jadwigi. Słowo wstępne skierował do nas ks. Stanisław Orzechowski, po czym ze śpiewem na ustach i w atmosferze modlitwy rozpoczęliśmy nasze pielgrzymowanie. Wszyscy, choć razem, podzielili się według wyznaczonych grup. Oto i one: pierwsza grupaPokutna, którą przewodził ks. Włodzimierz Wołyniec, druga grupa- Paulińska, prowadzona przez o. Rafała Walczyka OSPPE, trzecia grupa – Akademicka ( Biblijna), przewodził nią ks. Mirosław Maliński, grupa czwarta – Ziemia oławska, przewodnikiem jej był ks. Rafał Swatek, grupa piąta – Ziemia oleśnicka, przewodnik: ks. Rafał Kowalski, grupa szósta – ks. Tomasz Gospodaryk, ks. Janusz Stępiński, siódma grupa – ks. Bogusław Kapica, ósma – Salwatoriańska, prowadzona przez Mieczysława Tylutkiego, dziewiąta-Salezjańska: przez o. Mirosława Lończaka, dziesiąta – Dominikańska, prowadzona przez o. Tomasza Franca OP, jedenasta 6 – Ziemia namysłowska – obejmująca dekanaty Namysłów oraz Włochy, przewodnikiem jej był ks. Wojciech Jednoróg, dwunasta – Akademicka z ks. Jackiem Froniewskim na czele, trzynasta – Franciszkańska (misyjna), z przewodnikiem o. Bronisławem Staworowskim, czternasta – Góra Śląska, Milicz, przewodnikiem tej grupy jest ks. Mariusz Dębski, piętnasta – franciszkańska, z przewodnikiem o. Emilem Gołąbkiem, szesnasta – grupa duchownych uczestników, przewodnik: ks. Aleksander Radecki, siedemnasta – której przewodnikiem jest o. Waldemar Polczyk, a należą do niej grupy harcerskie z Archidiecezji Wrocławskiej. Przez całą drogę panowała niezwykła atmosfera modlitwy, która wyrażała się przez rozważanie Słowa Bożego, zatrzymywanie się przed każdym napotkanym kościołem, aby w skupieniu adorować Pana Jezusa, modlitwę Różańcem świętym. W grupie studenckiej przez cała drogę snuto refleksję odnośnie pontyfikatu Jana Pawła II i hasła tak często powtarzanego: co oznaczają słowa „pokolenie JP II” oraz wysuwano osobiste pytania: czy należę do tego pokolenia, czym się ono charakteryzuje..? Każdy z nas w czasie drogi miał możliwość podzielenia się swoimi przemyśleniami, przeży- fot. Marcin Saj ciami. Wielu też z tego skorzystało. Dzięki temu atmosfera stawała się coraz bardziej radosna, mieliśmy to przeświadczenie, że łączy nas tak wiele. Znów mogliśmy przypomnieć sobie słowa, które tak często kierował do nas Ojciec Święty. Słowa, które we mnie najgłębiej zapadły, a które wielokrotnie były powtarzane podczas tej pielgrzymki to: „Musicie od siebie wymagać nawet wtedy, kiedy inni od was nie wymagają”. Atmosferę modlitwy i skupienia potęgowała aura przyrody. Ścieżki do Trzebnicy biegną przez piękne połoniny, pola i laski... Słońce pięknie świeciło, kolory jesienne były nad wyraz jaskrawe, cudowne. Zmęczeni podróżni kilkakrotnie mogli się posilić na przystankach, wygrzewając i rozprostowując swoje kości na przecudnych łąkach. Trzebnicę powitaliśmy śpiewem i oklaskami, z radością w sercu. Wszyscy pielgrzymujący wzięli udział we Mszy Świętej, a wieczorem, dla najbardziej wytrwałych zagrał zespół : Rytmy Dobrej Nowiny. Z Trzebnicy już każdy mógł wrócić specjalnym pociągiem, zorganizowanym dla pielgrzymujących, lub busami, także wcześniej zamówionymi. Teraz, kiedy już pierwsza połowa roku akademickiego dobiega końca, tak często wracam do tego „trzebnickiego czasu”. Kiedy wiele spraw mnie przerasta, przypominam sobie, że przecież wszystkie one są w rękach Pana Boga, bo cały ten rok powierzyłam Jemu, właśnie w czasie pielgrzymki do Trzebnicy. Bardzo się cieszę, że właśnie w taki sposób rozpoczęłam nowy rok akademicki. Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia Na koniec chciałabym Was zachęcić do udziału w kolejnej pielgrzymce Wrocław – Trzebnica, dlatego też pozwolę sobie przywołać słowa Jana Pawła II, które wypowiedział w homilii o św. Jadwidze we Wrocławiu, 21 czerwca 1983r.: „trzeba, abyście Wy, którzy znaleźliście się tu na Dolnym Śląsku, którzyście się tu urodzili i wyrośli na śladach waszej wielkiej patronki, matki Piastów, odczytywali niejako na jej kolanach Ewangelię, tak, jak odczytywały jej rodzinne dzieci, tak, jak odczytywał książę Henryk Pobożny, bohater spod Legnicy, i abyście w ten sposób umocnili w sobie najgłębsze podstawy ludzkiej i chrześcijańskiej moralności, która jest zarazem fundamentem kultury narodu i warunkiem jego rozwoju”. Alicja Marcyniak Ve r b u m c u m m u s i c a 13 listopada 2005 roku, w kościele Najświętszej Maryi Panny na Piasku miał miejsce uroczysty koncert z cyklu „Verbum cum musica”. Wykonawcą jego był Chór Opery Dolnośląskiej pod batutą Małgorzaty Orawskiej, zaś organizatorami: Diecezjalny Moderator Duszpasterstwa Biblijnego oraz Stowarzyszenie Absolwentów PWT. Cały koncert podzielony został na dwie części, między którymi s. prof. dr hab. Ewa Józefa Jezierska OSU wygłosiła biblijną prelekcję na temat zmartwychwstania wiernych w Dniu Pańskim, w ujęciu św. Pawła. Opierając się o fragmenty: 1Tes 4 oraz 1Kor 15, przybliżyła słuchaczom tę tematykę wyjaśniając, że podstawą oczekiwania wskrzeszenia jest wiara w Jezusa Chrystusa. Jego zmartwychwstanie zapoczątkowuje ciąg zmartwychwstałych. On sam jest „zmartwychwstaniem i życiem”. My łaską Chrztu świętego jesteśmy wszczepieni w to misterium. Stąd wynika, że pełne zmartwychwstanie w czasie paruzji będzie zakończeniem procesu zmartwychwstania zapoczątkowanego przy Chrzcie. Dla niewierzących będzie to połączone z poznaniem Boga. Zmartwychwstaną zaś chrześcijanie i sprawiedliwi niewierzący. Ale wskrzeszenia św. Paweł dokładnie nie określa. Na końcu czasów zaś powstaniemy do życia z Chrystusem, w ciele podobnym do Jego Ciała chwalebnego. Bowiem człowiek w śmiertelnym ciele nie może dostąpić zbawienia. Potrzebne jest przejście – śmierć. Ponieważ cokolwiek nowego Nasz Fakultet - nr 3/05 ma powstać – wpierw musi obumrzeć stare. I chociaż radykalnie zmieni się postać naszego ciała, osobowość pozostanie ta sama. Tak owego koncertowego wieczoru Słowo Boże przeplotło się z muzyką, a była ona niebagatelna, perfekcyjne wykonana przez wspomniany już chór, który cały kościół wypełnił bogactwem głosów, artystycznych pieśni i utworów. Przed każdą z części muzycznych koncertu, znana nam pani Ewelina Kądziela wygłaszała krótki komentarz muzyczny. Wykonane zostały między innymi: Pergolesi’ego „Stabat Mater” cz. I i II, Wacława Szamotuły: „Ach mój Niebieski Panie”, Twardowskiego „Hosanna” oraz w wyjątkowo imponujący sposób: Brucknera „Ave Maria” i Stradella „Pieta Signore”. Kto słyszał Chór Opery Dolnośląskiej, ten może sobie dobrze wyobrazić to cudowne wrażenie, jakie wywoływała wykonywana przez niego muzyka. Rozbrzmiewała ona całym bogactwem doskonałości, unosiła się w powietrzu, oplatała witraże i mury kościelne, wchodziła w głąb słuchacza, pozwalając mu na błogi spoczynek wśród fal śpiewanej melodii. Szczególną niespodzianką było zakończenie koncertu, w którym wszyscy w postawie stojącej oddali cześć Janowi Pawłowi II, gdy chór wykonywał pieśń: „Barka”, z dopisaną jedną zwrotką o tymże Apostole Pokoju. Cały występ stał się wielką zachętą do jak najczęstszego uczestniczenia w tego typu wydarzeniach kulturalnych. Nie ma konkretnego wymiernika, który określiłby w jaki sposób człowiek zostaje ubogacony po wyjściu z takiego koncertu. Niewątpliwy jest jednak fakt, jak szczodrze zostaje zwielokrotniona w nim wrażliwość duchowa i radość. Ewelina Minge fot. S.K. 7 Wydarzenia FORUM M Ł O D Y C H „Szukam źródła mego powołania. Ono pulsuje tam...w jerozolimskim Wieczerniku, (...) w górnej izbie (por. Mk.14,15), w której odbyła się Ostatnia Wieczerza. Myślą przenoszę się do owego pamiętnego Czwartku, gdy Chrystus, umiłowawszy swoich aż do końca (por. J 13, 1), ustanowił Apostołów kapłanami Nowego Przymierza. Widzę Go schylającego się przed każdym z nas, następców Apostołów, by obmywać nam nogi. Słyszę, jakby mówił do mnie, do nas te słowa: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy mnie nazywacie <<Nauczycielem>> i <<Panem>> i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem, umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Oto fragment, który wprowadził nas w misterium słowa na podstawie „Wstańcie, chodźmy!” Jana Pawła II, które to dzieło jest zbiorem swego rodzaju medytacji nad tajemnicą powołania i działalności Biskupa – Następcy Apostołów. Przedstawienie to w wykonaniu alumnów MWSD we Wrocławiu było wstępem do XXI Forum Młodych. Msza św. otwierająca Forum odbyła się 17 XI 2005 i przewodniczył jej J. M. ks. dr Marian Biskup, Rektor MWSD we Wrocławiu, a homilię wygłosił ks. dr Adam Łuźniak, Wicerektor MWSD we Wrocławiu. Tematyką przewodnią tegorocznego Forum Młodych było „Pokolenie Jana Pawła II”. świat, który podkreślał, że nie należy w nowościach widzieć tylko zagrożenia dla chrześcijańskich wartości, ale próbować własną duchowość zaszczepiać w innych narodach, wstępując z nimi w dialog miło- ści. Skrajny sceptycyzm i nadmierny optymizm nie są wła- fot. Tomasz Ziółkowski ściwą drogą, dlatego należy znaleźć „złoty środek”. Jan Paweł II pokazał nam, jak należy zachować się w sprawach ekumenizmu. Uczy nas szacunku wobec innych religii, Nawoływał nas, abyśmy dążyli do świętości ponieważ tylko ona może zapewnić spełnienie. Tematyką przewodnią tegorocznego Forum Młodych było „Pokolenie Jana Pawła II”. Odbyło się wiele ciekawych wykładów poruszających kwestie związane z życiem i nauką Jana Pawła II. Mogliśmy prześledzić na nowo, jak papież Polak ustosunkował się do kwestii wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, jak odnosił się do spraw ekumenizmu, zadań młodzieży w Kościele i problemów dzisiejszej rodziny. Po raz kolejny zarysował się nam obraz człowieka świętego, otwartego na 8 fot. Tomasz Ziółkowski Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia Młodzież potrzebuje świadectwa od Kościoła i od kapłanów. Kapłan ma być ojcem duchowym, ma być otwarty na świat, na ludzi. Ma przypominać świeckim o ich ważnej misji apostolskiej i wskazywać drogę, jak być świadkiem Chrystusa w swoim środowisku. Wraz ze śmiercią papieża wielu z nas zadało sobie pytanie: i co dalej? Jak wiele zostało w nas z jego nauki? Co stało się z nami po 2 kwietnia 2005? – Problem ten, był tematem dyskusji panelowej, która odbyła się 18 XI w auli MWSD. Punktem wyjścia jest uświadomie- W dzisiejszych czasach młode pokolenie nie ma wspólnych wartości, o które mogłoby walczyć. To, co się wydarzyło 2 kwietnia pokazuje, że najważniejszą dla niego jest modlitwa i utworzenie wspólnoty. To pokolenie jest duchowo bardzo dojrzałe i odpowiedzialne. Wszystko, co się działo, było inicjatywą młodych. Ten proces stwarza nadzieję, optymizm. Pojawia się jednak obawa, czy to nie był krótkotrwały zryw? Punktem wyjścia jest uświadomienie sobie, kto tak naprawdę należy do pokolenia Jana Pawła II. Do tego grona należą ludzie różnych przedziałów wiekowych, którzy żyli w czasie pontyfikatu papieża Polaka, którzy czerpali z jego nauki, nią żyli i żyją. między innymi poprzez dialog z wyznawcami judaizmu. Przypomina nam o godności człowieka, rodziny, małżeństwa. Szczególne miejsce w jego sercu zajmowała młodzież, w której pokładał nadzieję i wierzył, że rozumie jego słowa i będzie według nich żyć. Nawoływał nas, abyśmy dążyli do świętości ponieważ tylko ona może zapewnić spełnienie. Głosił Boga Miłości, solidarnego z człowiekiem, najpełniej objawiającego się w Chrystusie. Syn Boży jest ikoną świętości Boga. Istotą świętości jest zobaczenie Jezusa, zachwyt nad Nim, życie według Ewangelii. Godnym uwagi był wykład prof. dr hab. Jana Miodka zatytułowany „Tajemnica słów Jana Pawła II”, podczas którego mogliśmy dokładniej zwrócić uwagę na styl przemówień Ojca Świętego. Skierował naszą uwagę na zaangażowanie i precyzję, z jakimi papież przygotowywał się do wystąpień, jakich używał sformułowań, aby treść zapadła głęboko w sercach jego wiernych słuchaczy. Niektóre z nich zajęły szczególne miejsce w naszej pamięci np. słynne „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!” nie sobie, kto tak naprawdę należy do pokolenia Jana Pawła II. Do tego grona należą ludzie różnych przedziałów wiekowych, którzy żyli w czasie pontyfikatu papieża Polaka, którzy czerpali z jego nauki, nią żyli i żyją. Wszyscy obecni są pokoleniem ukształtowanym przez Jana Pawła II. To jemu zawdzięczamy nasze spojrzenie na świat i życie. Ta nazwa nie jest medialnym dźwiękiem, ale jest niezwykle zobowiązująca, dlatego musimy dążyć do bycia wspaniałymi ludźmi na miarę, którą on nam wyznaczył. Wydarzenie to pozwoliło nam zobaczyć, że w trudnych sytuacjach Polacy potrafią się zjednoczyć i każdy taki zryw pozostawia głęboką refleksję w sercach. To oczywiście nie dotyczy tylko Polaków, ale wszystkich obywateli świata. Młodzież potrzebuje świadectwa od Kościoła i od kapłanów. Kapłan ma być ojcem duchowym, ma być otwarty na świat, na ludzi. Ma przypominać świeckim o ich ważnej misji apostolskiej i wskazywać drogę, jak być świadkiem Chrystusa w swoim środowisku. Podsumowania i zakończenia XXI Forum Młodych dokonał ks. dr Marian Biskup, Rektor MWSD we Wrocławiu. Katarzyna Zam³ynna fot. Tomasz Ziółkowski Nasz Fakultet - nr 3/05 9 Wydarzenia Wspominamy ks. „Wujka” W dniach 19-20 listopada 2005 r. przy Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu odbyła się sesja naukowa z okazji X rocznicy śmierci ks. Prałata Aleksandra Zienkiewicza. Spotkanie rozpoczęło się uroczystą Mszą Św. koncelebrowaną, pod przewodnictwem ks. abpa Mariana Gołębiewskiego, Metropolity Wrocławskiego. Homilię wygłosił ks. Prałat Mirosław Drzewiecki. Sesję naukową inaugurował przemówieniem powitalnym Rektor ks. prof. dr hab. Józef Pater. Wśród zaproszonych gości było wiele znamienitych osobistości. W pierwszej części , której przewodniczył ks. Rektor, prelegentami byli: ks. bp prof. dr hab. I. Dec, który wygłosił wykład pt. „Miłość w nauczaniu ks. Prałata Aleksandra Zienkiewicza”, ks. bp dr Adam Dyczkowski: „Ks. Prałat Aleksander Zienkiewicz jako wychowawca młodzieży w oczach jego współpracowników” oraz sam ks. Józef Pater: „Sylwetka duchowa Prałata Aleksandra Zienkiewicza w świetle jego kazań”. Prowadzenie drugiej części objął Wicerektor ks. dr hab. Włodzimierz Wołyniec. Wykłady swoje wygłosili: ks. prof. dr hab. Józef Swastek - „Życie i duchowość ks. Prałata Zienkiewicza jako kandydata do chwały ołtarzy”, ks. dr Marian Biskup - „Prałat Zienkiewicz jako wychowawca młodzieży duchownej”, mgr Joanna Lubieniecka - „Ks. Prałat Aleksander Zienkiewicz i jego wpływ na duchowość wychowanków”. 10 Wykłady, które odbywały się w budynku MWSD zgromadziły wiernych wychowanków Ks. Prałata Zienkiewicza, ale nie brakowało też przedstawicieli młodzieży: zarówno duchownej, jak i świeckiej. W późnych godzinach popołudniowych, na zakończenie dnia, w kościele p.w. św. Piotra i Pawła jako dobry Wujek. Cieszył się autorytetem wśród młodych, dbał o ich patriotyczne wychowanie, kształtował ich wrażliwość na zagadnienia teologiczne, literaturę piękną, punktualność i sumienne pełnienie swych obowiązków. Co roku organizował wyjazdy studenckie nad morze, które miały charakter skupienia i zadumy, ale były też wspaniałą przygodą. Sam żył skromnie, starał się pomagać duchowo i materialnie potrzebującym. Jeśli chodzi o duchowośc ks. Wujka - jej źródłem był Jezus Chrystus. Jego motto życiowe brzmi: „mniej dyskutować o Chrystusie, więcej żyć Chrystusem.” odbył się koncert Kameralnego Chóru Politechniki Wrocławskiej „Wrocławscy Madrygaliści”. Podczas drugiego dnia sesji swoim świadectwem na temat wpływu ks. Zienkiewicza na życie duchowe dzielili się jego współpracownicy i wychowankowie. Ks. Zienkiewicz „najwybitniejszy kapłan, społecznik, intelektualista i wychowawca” wpisał się w historię Kościoła Wrocławskiego jako główny duszpasterz młodzieży akademickiej oraz organizator ośrodków duszpasterstwa młodzieży. Urzędował przy ul. Katedralnej pod słynną „Czwórką”. Ze względu na dobroć serca przeszedł do historii duszpasterstwa akademickiego Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia U podstaw Jego duchowości leży głęboka cześć Maryi, Matki Zbawiciela. Różaniec był dla Niego umiłowaną modlitwą, z tego względu zakładał Koła Żywego Różańca. Otaczał kultem wszystkich świętych. Był wielbicielem i znawcą polskiej poezji i literatury, szczególnie cenił Adama Mickiewicza. Do twórczości naukowej ks. Prałata zalicza się m.in.: „Rodzić się dla świata wyższego”, „Miłości trzeba się uczyć”, „Wzrastać w światłości”. Doczesne szczątki ks. Zienkiewicza spoczywają na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu. Ks. bp Ignacy Dec wygłosił prelekcję na temat miłości w ujęciu ks. Zienkiewicza, m.in. na podstawie książki „Miłości trzeba się uczyć”, adresowanej do młodzieży akademickiej, szkolnej i pracującej oraz katechetów i prowadzących kursy przedmałżeńskie. Ks. Wujek prowadził rozważania o naczelnej chrześcijańskiej wartości moralnej - miłości. Jak mówił: „miłość jest najważniejszym nakazem Chrystusa, do którego sprowadzają się wszystkie inne, jest warunkiem zbawienia… wszystko musi być miłością prześwietlone i wszystko tej miłości podporządkowane”. Nasz Fakultet - nr 3/05 Ks. bp Dec w swoim wykładzie skoncentrował się na rodzajach miłości (ewangeliczna, agape, erotyczna - której to ks. Zienkiewicz poświęcił najwięcej miejsca) oraz na zagadnieniu czystości. Ks. Wujek poświęcił wiele uwagi zagadnieniu czystości, która służy prawdziwej miłości. Czystość jest najlepszym psychicznym i moralnym przygotowaniem do miłości małżeńskiej i najlepszą Ks. Wujek był przeciwny psychologii Freuda. Uważał, że miłość to coś więcej niż uczucie. Przestrzegał przed budowaniem związków małżeńskich tylko na uczuciu, bo ono jest ulotne i trzeba je zastąpić stabilnymi wartościami, takimi jak: dobroć, wrażliwość, delikatność, życzliwość. Wspominał o sile biologicznej, popędzie seksualnym, który jeśli poddany jest rozumowi, ubogaca się i staje się dobrem. Należy uczyć się panowania nad popędami. Miłość erotyczną trzeba poddać prawu moralnemu i rozumowi, by stała się prawdziwą miłością małżeńską. U podstaw miłości mają być następujące wartości: szacunek, troska, życzliwość, ofiarność. Pożądanie seksualne bez fundamentu miłości jest bardzo zawodne i może podeptać wszelkie więzy. prognozą na wieczność. Czystość stanowi nieodzowny warunek kształtowania osobowości i charakteru w dążeniu do świętości, obleka człowieka w piękno duchowe. Zwracał uwagę na różnice w miłowaniu przez kobietę i mężczyznę. Kobieta przeżywa miłość w kategoriach estetycznych, mężczyzna w kategoriach sprawności fizycznej, zdolności umysłowych. Jak mówił: „mężczyzna chce być kimś”, „kobieta - kimś dla kogoś”. Jak zachęcał ks. bp I. Dec refleksje zawarte w książce pt. „Miłości trzeba się uczyć” są godne zgłębiania i stosowania w życiu. El¿bieta Rydzak Magdalena Tarnowska 11 Wydarzenia „...przebaczamy i PROSIMY o przebaczenie” Słowa te wywołały wiele kontrowersji wśród społeczeństwa. Nawet dziś wielu z nas nie jest w stanie im sprostać. Wprowadziły jednak nową perspektywę w powojenne stosunki polsko – niemieckie, otworzyły drogę do dialogu między naszymi narodami. Odbyły się wykłady i dyskusje poruszające kwestię polsko – niemieckiego pojednania, polskiej polityki zagranicznej wobec Niemiec i roli Kościoła w tym dziele. Wzięło w nich udział wiele znaczących osobistości Wrocławia m.in. prezydent miasta Rafał Dutkiewicz, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr hab. Leszek Pacholski, Piotr Buras z Centrum im. Willy Brandta, abp Marian Gołębiewski, metropolita wrocławski. Owo pamiętne wydarzenie miało miejsce w 1965 roku, a jego właściwym autorem był Kard. Bolesław Kominek. List ten zawiera słynne zdanie: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Słowa te wywołały wiele kontrowersji wśród społeczeństwa. Nawet dziś wielu z nas nie jest w stanie im sprostać. Wprowadziły jednak nową perspektywę w powojenne stosunki polsko – niemieckie, otworzyły drogę do dialogu między naszymi narodami. Obchody te były okazją, aby zastanowić się, jak dziś wyglądają stosunki polsko niemieckie, przyjrzeć się wspólnej historii i wysnuć wnioski na przyszłość. Biskupi nie namawiali do zapomnienia o własnych ranach, lecz wskazywali, że i druga stro- 12 na może czuć się zraniona. Podkreślali, że ciągłe rozdrapywanie ran przeszłości nie uleczy dusz obywateli obydwu narodów. Apel ten w czasach obecnych stanowi wyjątkowy przewodnik w kształtowaniu sąsiedztwa między naszymi narodami. Sam fakt, że powracamy do tego dokumentu, czcimy rocznicę jego wystosowania, dowodzi, jak wielkie i prawdziwie historyczne znaczenie posiada. Rozprawiając obecnie o liście biskupów nie sposób pominąć, co było zauważalne i w przeprowadzonych panelach, obecnego stanu stosunków polsko – niemieckich. Wiele osób jest nim zaniepokojonych. W przesłaniu tym szukamy nadziei dla współczesności. Musimy pamiętać, że Niemcy także mają za sobą trudną, ale pełną sukcesów drogę. Zjednoczone, demokratyczne wyrosły na znaczącą siłę w Europie. Siłę, która nie budzi takich obaw jak przed kilkoma dziesięcioleciami. Może nie stałoby się tak, gdyby i Polacy i Niemcy nie zdecydowaliby się na dialog, rozwiązanie proble- mów w duchu pokoju i przedyskutowanie kwestii historycznych. Proces ten nie jest zamknięty, ale jego efekty nie zawsze budzą jedynie zachwyt. Kardynał Bolesław Kominek swymi ideami i inicjatywami, odwagą, a zwłaszcza listem, wzniósł sobie pomnik, który stanowi przypieczętowanie jego czynów. On najlepiej i najgłębiej rozumiał ideę tego pojednania. Dzięki sesji szerzej poznaliśmy kontekst wydarzeń tamtych lat oraz ich różnorodne skutki i związki ze współczesnością. Do myśli tu wygłoszonych można będzie powracać nie tyle z okazji kolejnych rocznic, ale w naszej codziennej praktyce sąsiedztwa. Sesja zakończyła się odsłonięciem pomnika inicjatora i współautora orędzia, na wyspie Piasek oraz uroczystą Mszą Świętą, odprawioną w Katedrze św. Jana Chrzciciela. Katarzyna Zam³ynna fot. Kuba Łukowski W dniach 2 – 3 grudnia 2005, w Auli Leopoldina, na Uniwersytecie Wrocławskim, odbyła się okolicznościowa sesja naukowa, z okazji 40 – lecia wymiany listów pomiędzy biskupami polskimi a biskupami niemieckimi. Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia 50 lat p o s ł u g i Ojca Hugolina Langkammera We wtorek 6 grudnia odbyła się w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego sesja naukowa z okazji 50-lecia święceń kapłańskich prof. zw. dr hab. ojca Hugolina Langkammera OFM. Ks. Rektor Józef Pater rozpoczął sesję przywitaniem gości i krótkim wprowadzeniem dotyczącym definicji jubileuszu. Po tym wstępie laudację na cześć Ojca jubilata wygłosiła siostra prof. dr hab. Ewa Jezierska OSU. Zwróciła uwagę na rys kapłański posługi Ojca Langkammera. W 1966r. obronił drugą pracę doktorską. Do Polski wrócił w 1967r. i rozpoczął pracę naukowo - dydaktyczną na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku 1975 otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, fot. Kuba Łukowski a siedem lat później profesora zwyczajneUrodził się 19 grudnia 1930r. na Śląsku. Jego lata dziecięce naznaczone były wojną. W 1949r. zdał maturę i w tym samym roku wstąpił do seminarium Ojców Franciszkanów. W 1955r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1963r. go. Dwa razy był rektorem Seminarium Duchownego w Kłodzku, równocześnie wykładając biblistykę. Był prezesem biblistów, kierował szkołą biblijną na KUL-u. W 1993r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim. Po laudacji przedstawiciele młodzieży akademickiej oraz wychowankowie złożyli ojcu Hugolinowi życzenia. W imieniu pracowników naukowych Papieskiego Fakultetu Teologicznego oraz Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego życzenia złożył nasz ks. Rektor. Przekazał on także w imieniu społeczności akademickiej dar Ojcu Langkammerowi. Był to obraz Ojca Świętego sprawującego najświętszą Ofiarę. Swoimi wspomnieniami podzielili się ks. prof. dr hab. Jan Krucina oraz ks. bp prof. dr hab. Ignacy Dec. Życzenia w imieniu MWSD złożył ks. dr Marian Biskup. Słowo końcowe wygłosił ks. abp dr hab. Marian Gołębiewski, który także podzielił się swoimi wspomnieniami związanymi z osobą jubilata. Na koniec ojciec Langkammer podziękował za życzenia i poprowadził modlitwę Anioł Pański, którą zakończyła się sesja. rozpoczął studia w Rzymie. Marzena Ciszewska Nasz Fakultet - nr 3/05 13 Wydarzenia Dom Edyty Stein – Centrum Dialogu Kulturowego we Wrocławiu Zainspirowani życiem Edyty Stein i ciekawi dorobku, który po sobie zostawiła, jako rok II PWT 16 listopada udaliśmy się wraz z tutorem ks. Ryszardem Zawadzkim do jej domu, mieszczącego się przy ul. Nowowiejskiej we Wrocławiu. Edyta Stein urodziła się w 1891 roku we Wrocławiu, w rodzinie żydowskiej. Tu spędziła swój okres szkolny i w roku 1911 rozpoczęła studia na Wydziale Nauk Humanistycznych. W roku 1913 przeniosła się do Getyngi, aby studiować filozofię u słynnego fenomenologa profesora Edmunda Husserla. W 1916 roku obroniła doktorat, ale ponieważ była kobietą, droga dalszej kariery zawodowej była dla niej zamknięta. W rezultacie przeżyć egzystencjalnych, w czasie pierwszej wojny światowej, Edyta Stein rozpoczęła rozmyślania nad chrześcijaństwem i w roku 1922 przeszła na wiarę katolicką. W latach następnych, oprócz pracy nauczycielki zaangażowała się jako referentka do spraw społeczno - politycznych i teologicznych. W roku 1933 wstąpiła do karmelu w Kolonii. Wskutek pogromu listopadowego w Rzeszy, w roku 1938 uciekła do Holandii. Tu 2 sierpnia 1942 roku została aresztowana i po przewiezieniu do Oświęcimia zamordowana w komorze gazowej. W roku 1998 Edyta Stein została ogłoszona przez Papieża Jana Pawła II świętą, a rok później patronką Europy. Tak pokrótce przedstawił nam życiorys Edyty Stein przewodnik oprowadzający Aby porozumieć się z młodzieżą za nanas po jej domu. szą zachodnią granicą, można skorzystać Dom przy ul. Nowowiejskiej jest nie z lekcji nauki języka niemieckiego, chatylko pamiątką po wielkiej świętej, ale rakteryzujących się zastosowaniem innotakże tętniącym życiem miejscem spotkań wacyjnych i kreatywnych metod uczenia. Towarzystwa im. Edyty Stein, cenionego Znajdzie się także coś dla miłośników na całym świecie. historii. Inicjowane są projekty badawcze Grupy inicjatyw kulturalnych i grupy młodzieżowe wykoW roku 1998 Edyta Stein została rzystują pomieszczenia domu ogłoszona przez Papieża Jana Pawła II na swoje imprezy i spotkania. świętą, a rok później patronką Europy. Przyjeżdżają do niego młodzi wolontariusze z całej Europy, zamieszkując w pokojach gofot. Leszek Piech ścinnych budynku. Młodzież z sąsiedztwa przychodzi na kursy językowe i warsztaty kulturalne. Towarzystwo im. Edyty Stein w połowie lat dziewięćdziesiątych podjęło decyzję wzięcia na siebie renowacji i utrzymania budynku. Głównym celem Towarzystwa jest idea dialogu kulturowego. Przede wszystkim zaś wspieranie porozumienia polsko - niemieckiego i dialog chrześcijańsko - żydowski. Chętni, którzy będą chcieli Głównym celem Towarzystwa jest idea wstąpić w szeregi Towarzydialogu kulturowego. Przede wszystkim stwa Edyty Stein, będą mogli korzystać z „Piwnicy Kultuzaś wspieranie porozumienia polsko ralnej”, jako miejsca imprez - niemieckiego i dialog chrześcijańsko i spotkań. Piwnicę tą zaprojek- żydowski. towali studenci architektury i sztuki. 14 i dokumentujące historię naszego miasta, Europy Środkowej i stosunków polsko - niemiecko - żydowskich. Sympatycy filmu i sztuki mogą spróbować swoich sił w powstającym projekcie filmowym lub międzynarodowych festiwalach kultury i sztuki. Dzięki odwiedzeniu domu Edyty Stein studenci PWT bez przeszkód mogą rozwijać swoje zainteresowania w ramach warsztatów Towarzystwa i zapraszać wszystkich chętnych do „dialogu kulturowego im. Edyty Stein”. Katarzyna Ossowska Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia Wieczory Tumskie Wrocław ma swoich wybitnych ludzi Wśród przedstawianych wybitnych rabinów Wrocławia znaleźli się: Sylwetki niektórych z nich Isajah Ben Judah Loeb Berlin, znany przybliżył przybyłym na Wieczór niekiedy jako Isaiah Pick (komentator Tumski 27 listopada 2005r. Talmudu), Abraham Geiger pan Jerzy Kichler, przewodniczący (twórca nowatorskiego podejścia Fundacji Ochrony do chrześcijaństwa i islamu, jak również inicjator Żydowskiego Dziedzictwa Żydów. Seminarium Teologicznego) oraz A były to trzy osoby, rabini. Na poZachariasz Frankl (twórca judaizmu czątku warto zaznaczyć, że rabin jest historycznego). duchowym przewodnikiem gminy żydowskiej, podejmującym decyzje w sprawach religijnych i prawa rabinackiego, komentującym je i nauczającym. Powinien cieszyć się powszechnym szacunkiem i poważaniem. organach zagrał Andrzej Garbarek. Wykonali oni m.in. utwory: Josepha Rosenblatta „Uvenu Cha Yomar” czy „End Kadish”, Maxa Janowskiego „Tsedek, Tsedek Tirdof” i „Az mosiach Vet Kumen”, Davida Nowakowsky’ego „Adonai Z’choronu”. Aula Papieskiego Wydziału Teologicznego na czas Wieczoru Tumskiego wypełniona była dosłownie po brzegi. Jak zauważono na samym początku: „osobno i razem musimy i powinniśmy pracować dla sprawiedliwości i pokoju w dzisiejNiedzielny wieczór uświetnił występ szym świecie”. Chóru Synagogi pod Białym Bocianem z Wrocławia, którym dyrygował Stanisław Ma³gorzata Stok³osa Rybarczyk oraz sopranistki: Magdaleny Dylewskiej, tenora: Piotra Bunzlera, a na Bożonarodzeniowa Akcja Charytatywna Dnia 11 grudnia odbył się koncert wieńczący Bożonarodzeniową Akcję Charytatywną zorganizowaną przez Studencką Gazetę Internetową oraz Studenckie Koło Naukowe Bibliotekoznawców Uniwersytetu Wrocławskiego. Tegoroczna Akcja jest kontynuacją działań prowadzonych od trzech lat przez SKN w Instytucie Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego oraz zeszłorocznej współpracy SGI z Biurem Promocji Urzędu Miasta Wrocławia, przy organizacji 13. edycji koncertu charytatywnego „I Ty możesz zostać Świętym Mikołajem”. Przy realizacji akcji udział wzięli także studenci Papieskiego Wydziału Teologicznego, organizując na uczelni zbiórkę maskotek oraz książek dla dzieci z wrocławskich domów dziecka i Towarzystwa Kultury Polskiej „Nadzieja” w Ułan - ude, stolicy Buriacji. Nasz Fakultet - nr 3/05 Wspólne przedsięwzięcie PWT i UWr sercach. Dbajmy o to, aby nasze serca Honorowym Patronatem objął Rektor płonęły miłością cały rok! PWT ks. prof. dr hab. Józef Pater. Ks. Rektor zachęcił jednocześnie do czynJoanna Kulpaczyñska nego uczestnictwa młodzieży i studentów w akcjach niosących ludziom pomoc. Koncert odbył się w Oratorium Marianum, sali umiejscowionej w gmachu głównym UWr. Zwieńczeniem akcji był występ artystyczny połączony ze zbiórką pieniędzy oraz sprzedażą prac artystycznych młodzieży, podarowanych przez wrocławski Dom Kultury im. Mikołaja Kopernika. Wystąpili uczniowie Akademii Muzycznej z Wrocławia, śpiewając arię „Deh, vieni alla finestra” oraz trio z repertuarem własnym. Ta szlachetna inicjatywa wniosła wiele dobra i zaszczepiła je w ludzkich 15 Wydarzenia STOWARZYSZENIE ABSOLWENTÓW PAPIESKIEGO WYDZIAŁU TEOLOGICZNEGO Małgorzata Stokłosa: Od kogo wyszła szych tygodniach będzie składany wniosek inicjatywa założenia Stowarzyszenia Ab- do sądu administracyjnego odnośnie rejesolwentów PWT? stracji Stowarzyszenia) oraz przygotowanie jego oblicza. Ten początek jest bardzo Ks. Paweł Stypa: Sam pomysł wypłynął istotny. Można bowiem powiedzieć, że to około roku temu. Po rozpoczęciu nowego on układa rytm i kierunek: czym ma być roku akademickiego spotkało się grono Stowarzyszenie. Staramy się dbać o to, by absolwentów, którzy wyszli z tej uczelni wypracować dobry model jego funkcjonoi stwierdzili, że utrzymywanie kontaktu wania. Mają od założenia działać w nim z nią jest dla nich czymś rzeczywiście osoby duchowne i świeckie, ale oczywiście ważnym. Choć każdy ma swoje obowiązki, pochodzące z tejże uczelni. Podstawą jest pracę, niektórzy założyli rodziny, a więc tutaj zaangażowanie i koordynacja dziaich czas pochłania również ojcostwo bądź łań z władzami uczelni. To jest pierwszy macierzyństwo, jednak równocześnie zakres: nadanie formy prawnej oraz chcielibyśmy w dalszym ciągu mieć kon- przygotowanie pewnego kształtu kultury takt z uczelnią. Ta myśl w nas krążyła na współpracy Stowarzyszenia. Równoczeróżne sposoby. Ale nie tylko w umysłach śnie chcemy podejmować się różnorakich absolwentów, lecz równocześnie zaczęła pomysłów, czego przykładem są działania przecierać szlaki wśród władz uczelni. biblijne i już, można powiedzieć, tego doMyśl w pewnym sensie podchwycił Rek- konujemy: jest nim na przykład inicjatywa tor ks. Józef Pater i krok po kroku ta idea „Verbum cum musica”, czyli spotkania zaczęła się krystalizować. Przy jej powsta- (wykład połączony z koncertem), które waniu od samego początku istniało grono mają miejsce na Ostrowie Tumskim, jako podstawowe „zapaleńców”, którzy chcie- centralnym miejscu Wrocławia. Ale dziali, aby ją rzeczywiście zrealizować. Ze łać chcemy także w wielu parafiach wrostrony uczelni towarzyszył i towarzyszy w cławskich, również w małych parafiach, dalszym ciągu również Prorektor ks. Wło- poza terenem Wrocławia, na terenie całej dzimierz Wołyniec. Oprócz mnie są w sto- archidiecezji, wioskach, małych miasteczwarzyszeniu wśród głównych inicjatorów kach. Chcemy z tą inicjatywą wychodzić osoby świeckie: pan Krzysztof Jędrasik do wszystkich chętnych. Chcemy przede i Jan Dąbrowski, pani Ewelina Kondziela. wszystkim działać. I stowarzyszenie poAle prócz nas są oczywiście i inni, pracu- wstało właśnie w działaniu, jeszcze, zający nad kształtem idei Stowarzyszenia, nim powstały jego normy prawne. Ufamy których nie sposób tu wszystkich wymienić w modlitwie, że prace Stowarzyszenia z imienia i nazwiska. przyniosą wiele dobrych owoców. Koncerty są pionem kulturalnym. Ale dbamy też M. S.: Stowarzyszenie powstaje i przecie- o popularyzację nauki społecznej Kora szlaki. A jak jest z Waszymi spotkania- ścioła, historii Kościoła (odbył się już mi, ile już ich się odbyło? chociażby wykład poprowadzony przez pracownika Uniwersytetu Wrocławskiego Ks. P. Stypa: Pierwsze spotkanie odbyło dr Stanisława Rosika Pt. „Myśli chrześcisię na początku listopada zeszłego roku. jańskie u początków Europy”). Marzy nam Później było ich kilkanaście. I to nie tylko się też otworzenie kierunku turystycznego takich organizacyjnych, ale już związa- w ramach Stowarzyszenia. nych z konkretną pracą Stowarzyszenia Są to podstawowe cele, które mają być i pierwszymi inicjatywami. realizowane w dalszej perspektywie. Określa je zresztą nasz statut, który mówi M. S.: Jakie zatem są te inicjatywy i głów- między innymi o tym, czym jest i czym ne cele? zajmuje się Stowarzyszenie Absolwentów PWT, czyli: Ks. P. Stypa: Do najważniejszych należy - pomoc w integracji środowiska absolprzygotowywanie Stowarzyszenia, tak, by wentów Papieskiego Wydziału Teologicznabrało ono kształtu głównego (w najbliż- nego we Wrocławiu, 16 fot. Małgorzata Stokłosa Z księdzem Pawłem Stypą, przewodniczącym Stowarzyszenia rozmawia Małgorzata Stokłosa - wspieranie rozwoju myśli naukowo-teologicznej PWT, jego zaplecza i aktywności w służbie Kościoła oraz społeczeństwa, w tym społeczności lokalnej, - promowanie osiągnięć uczelni wśród duchowieństwa i świeckich w Polsce i za granicą, - organizowanie współpracy i wymiany naukowej z innymi uczelniami oraz społecznością i władzami lokalnymi, - wdrażanie zasad katolickiej nauki społecznej (życie jako inspiracja oparta na Ewangelii i poszanowaniu poczucia godności ludzkiej, zachowaniu zasad demokracji i ładu społecznego). Rzeczywiście stowarzyszenie chce zachować podwójny charakter: z jednej strony czuje więź z uczelnią i widzi w niej dobro dla całego regionu, Kościoła wrocławskiego i społeczności Dolnego Śląska, gdzie uczelnia teologiczna ma być centrum dobrej myśli i naukowej, i teologicznej. Absolwenci z drugiej strony chcieliby także wspierać różne działania sympozjów tematycznych i ciekawe inicjatywy przeprowadzane na polu parafialnym. M. S.: A jakie słowo skierowałby Ksiądz do nas, obecnych studentów teologii, być może przyszłych członków Stowarzyszenia? Ks. P. Stypa: Sam udział w życiu uczelni jest czasem, który może okazać się wartościowym. I można samemu wykorzystać cały zasób bogactwa, który wiąże się z uczestnictwem w życiu uczelni teologicznej. W jakimś stopniu jest to zawsze taka osobista droga studentów: w jaki sposób zechcą ten czas przeżyć i jak później tę wiedzę połączą z życiem. I to jest też pewną specyfiką Stowarzyszenia, gdzie wiedza przełożona zostaje na aktywność życiową. Wcale nie przeszkadza, że ktoś już Nasz Fakultet - nr 3/05 Wydarzenia pracuje, podjął dalsze studia, obowiązki życiowe. Trzeba całe życie czuć się i być teologiem, stawać się kimś, od kogo inni mogą się czegoś dobrego i wartościowego nauczyć. Ale jest to oczywiście nauka całego życia. M. S.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Stowarzyszeniu życzę, by kiełkowało na terenie naszej archidiecezji, uczestnicząc aktywnie w życiu wiary i podejmując dzieła ewangelizacyjne w duchu społecznej nauki Kościoła. Koło naukowe PWT Dnia 06.12.2005r . przedstawiciele zarządu koła teologicznego, w składzie prezesa - Radosława Rotmana (rok 5), wiceprezes - Urszuli Wojewody (rok 4), redaktora „Naszego Fakultetu” - Małgorzaty Stokłosy (rok 3), oraz członków zarządu: Magdaleny Cieślawskiej (rok 3), Agnieszki Kacały (rok 2), Marcina Zielińskiego (rok 1) i sekretarza Jakuba Króla (rok 5), spotkało się z Ks. Prorektorem Włodzimierzem Wołyńcem w celu wytyczenia nowego programu, jak też przedstawienia założeń koła. Ustalono, iż spotkania koła nie będą miały formy wykładu, lecz będą składały się z krótkiego wprowadzenia przez wybranego prelegenta, a następnie wspólnej dyskusji i płynących z niej wniosków. Pierwsze spotkanie odbyło się 14.12.2005r., a jego tematem była postać Marii Magdaleny z „Kodu Leonarda da Vinci” Dyskusją pokierował ks. prof. dr hab. Andrzej Siemieniewski. Jakub Król A oto, jak przebiegało nasze konwersatorium: Ten kontrowersyjny bestseller światowy stał się impulsem do zastanowienia się, jaki wpływ na współczesnego odbiorcę ma dobra reklama książki. Książka ta, to kryminał. W ciągu roku w Stanach Zjednoczonych została sprzedana w 6 milionach egzemplarzy. Została przetłumaczona na 42 języki. W maju 2006 roku ma się pojawić ekranizacja filmowa na jej podstawie. Cała akcja książki rozpoczyna się morderstwem kustosza muzeum w Luwrze muzeum Jaques Sauniere. Wezwany przez policje francuską główny bohater - Langdon (historyk i badacz symboli) odkrywa na miejscu zbrodni szereg zakonspirowanych śladów, które mogą pomóc w ustafot. Paweł Rawicki Nasz Fakultet - nr 3/05 leniu zabójcy, ale też stanowią klucz do jeszcze większej zagadki - niezwykłej tajemnicy sięgającej korzeniami początków chrześcijaństwa. Langdon podejrzewa, że zamordowany był członkiem Zakonu Syjonu, powstałego w 1099 roku tajnego stowarzyszenia strzegącego miejsca ukrycia bezcennej, zaginionej przed wiekami relikwii Kościoła - Świętego Graala. Do organizacji należeli m.in. Leonardo da Vinci i Isaac Newton. Kustosz poświęcił życie, by strzeżony przez zakon sekret nie dostał się w niepowołane ręce. Teraz pozostały jedynie 24 godziny na rozwikłanie precyzyjnie skonstruowanej łamigłówki pozostawionej przez Sauniere’a - inaczej tajemnice na zawsze skryją mroki historii. W dalszej akcji, która dzieje się w środowisku akademickim, czytelnik uczestniczy w rozmowach o początkach chrześcijaństwa. Dowiaduje się, że Maria Magdalena była żoną Jezusa. Cała akcja owinięta jest wokół obrazu Leonarda da Vinci „Ostatnia Wieczerza”. Czytelnik z dialogów dowiaduje się, że chrześcijanie przez pierwsze 300 lat uważali Jezusa za Proroka. Dopiero póź- Chętni mogą zgłaszać swój akces pod numerem telefonu: 601911441, bądź drogą internetową: [email protected], jak również do pani Marii w dziekanacie PWT przy ul. Katedralnej 9. niej cesarz Konstantyn nazwał Chrystusa Bogiem i zaniósł tę wieść ludziom, aby w Niego (Chrystusa) uwierzyli. Maria Magdalena i Jezus mieli potomstwo: jest nim Dynastia Merlingów (Francja). Dowody na te argumenty możemy według autora znaleźć w Ewangelii Filipa oraz Ewangelii Marii Magdaleny. Wszystkie zbrodnie i wszelkie zło przedstawione w książce jest związane z papiestwem i Opus Dei. Opus Dei to, wg autora zgromadzenie mnichów i biskupów spiskujących. Skąd bierze się problem? Problem leży w recepcji. 32% Kanadyjczyków (czyli 1/3 czytelników) uwierzyło w religijne orędzie tej książki. Dlaczego? Pojawił się u nich Syndrom Witheringtona, polegający na przyjmowaniu tez podanych przez autora. Jedną z takich tez jest, że Jezus był z rodu Dawida, a Maria Magdalena z rodu Beniamina. I tu pojawia się pytanie, czy ktoś wie, z jakiego rodu pochodziła Maria Magdalena? Przecież tę informację znajdujemy tylko w tejże książce. Co do rodu Jezusa możemy być pewni: czytamy Jego rodowód w Ewangelii św. Łukasza i św. Mateusza. Zaś Ewangelia Marii Magdaleny, na którą powołuje się autor, to tekst gnostycki. „Kod Leonarda da Vinci, to ukoronowanie ideologii New Age”. Wszystko o czym pisze autor stanowi tło dla zaatakowania chrześcijaństwa – katolicyzmu. Wszystkie idee przedstawione w tym kryminale są obecne w książce Holy Blond, Holy Grail (1962r.). Należy pamiętać, że autor Dan Brown nie jest naukowcem, ale pisarzem lubującym się w sensacji. Wprowadza on nas w świat nieświadomości oraz ignorowania ignorancji. Ludzie, którzy przeczytali tą książkę, wolą o niej dyskutować zamiast przeczytać Ewangelie. Żyjemy w czasach, w których dominuje mentalność telewizyjna. To, co zobaczymy, usłyszymy, w to wierzymy. Żyjemy, jakby za mgłą, często nie patrząc, czy to, co podają nam mass-media niesie prawdę… Kluczem do tej książki są słowa Chestertona: „Those who don’t believe In God and up believing not in anythinh”. Agnieszka Kaca³a 17 Refleksje ankieta o Bożym Narodzeniu Święta Bożego Narodzenia są wszystkim znane i przez większość osób lubiane. Kojarzymy je najczęściej z kolędami, choinką i uroczym telewizyjnym obrazkiem kochającej się rodziny, która w zaciszu ciepłego domu spędza radośnie czas Wigilii. A jak te święta przeżywają studenci PWT? Oto wyniki ankiety przeprowadzonej w minionym miesiącu: Na pytanie, co najbardziej lubimy w przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia, ich cały szereg, zaczynając większość ankietowanych odpowiedziała, że tę od komercji i atmosfery wyjątkową, świąteczną atmosferę, możliwość stwarzanej przez superspędzania czasu z bliskimi i Pasterkę. markety, poprzez media, a kończąc na udawanej radości i wewnętrznym na duchową stronę tych świąt, na ich przygnębieniu zamkniętym za „sztucz- istotę, położyć większy nacisk na opanonym upiększeniem” tych świąt. „Okres wanie stresu, bo „wszyscy biegają żeby adwentu to najlepszy okres handlowy niczego nie zabrakło, żeby każdy szczegół w roku, Wigilia to jego szczyt, zaś święta był dopracowany. Istotna jest wspólnota” i wieczór wieczerzy wigilijnej to najlepszy Ktoś wolałby przywołać czas dzieciństwa Na pytanie, co najbardziej lubimy czas antenowy”. Część osób mówi wprost swojej babci, gdy tradycja była bardziej w przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia, o zatracanej polskości, gdyż kierujemy żywa, ktoś inny natomiast chciałby zmiewiększość ankietowanych odpowiedziała, swą uwagę ku „Zachodowi”, który pod nić wszystko, bo takich tradycji, które że tę wyjątkową, świąteczną atwieloma względami negatywnie oddziamógłby wynieść z mosferę, możliwość spędzarodzinnego domu w nia czasu z bliskimi i Pasterogóle nie ma. Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że prezenty pod kę. Jednak niemal wszyscy Jak relacjonują zgodnie przyznali, że nadużychoinkę podkłada aniołek. Przed wyjściem do babci ronasi studenci: w ich ciem podczas tych świętach dzice otwierali szeroko okno, które tata zamykał jak już domach wigilijna jest ogólny, przedwczesny szum wyszliśmy (nawet nie pamiętam kiedy). Jak wracaliśmy od wieczerza zaczyna medialny i społeczny, to znaczy babci, zawsze chciałam jak najszybciej wejść do pokoju i się zazwyczaj ok. reklamy telewizyjne, wszechgodziny 17 (niezobaczyć czy coś już dla mnie nie leży. obecny marketing na wystawach liczni zgodnie z sklepowych, „kasa jaką się robi pojawieniem się w hipermarketach”, „dekoracje pierwszej gwiazzaraz po Wszystkich Świętych dy). Na początku z reguły czytane i przepych, czasem zupełnie bez jest Pismo Święte. Ilość dań oscyluje w łuje na naszą kulturę. smaku”, komercjalizacja, „przeżygranicach 10, lecz niektórzy ankietowani wanie tych świąt wyłącznie w aspekcie „Zdecydowanie zapominamy o podstawie wspomnieli o 2-3, bądź też ok. 20. Z przechoinkowo - prezentowo - mikołajowym”. i źródle świąt – Bożym Narodzeniu!” Większość studentów przyznaje, że ważającej liczby odpowiedzi wynika, że Co niektórzy nawiązali do masowego zuuwielbiamy wigilijny barszcz z uszkami. bożenia duchowej, wewnętrznej refleksji, chcieliby kontynuować tradycje swojej Natomiast najmniejszym poparciem w właściwej tym świętom, „zbyt nachalne rodziny: wspólne śpiewanie kolęd, uczest- zjadliwości cieszy się karp. W większości wykorzystanie symboli”, a także nadmier- niczenie w Pasterce, dwunastopotrawowe naszych domów stoi sztuczna choinka, nakrycie stołu, czytanie Ewangelii, „mone jedzenie. ubierana ok. dwa dni przed Wigilią i raPytanie o to, czy nasza kultura dlitwa za każdego z osobna przed wiecze- dująca oczy przeważnie do święta Trzech sprzyja głębokiemu przeżywaniu Bożego rzą wigilijną”, „nie oglądanie TV w Boże Króli, a w niektórych domach do czasu Narodzenia, spotkało się ze sprzecznymi Narodzenie”, „wyjazd na drugi dzień „kolędy duszpasterskiej”, rzadziej do 2 odpowiedziami studentów. Jedni nie po- świąt do rodziny”. Spora część osób nie lutego. Naszym głównym zajęciem poddali żadnych niepokojących czynników myśli o wprowadzaniu nowych tradycji w czas świąt okazują się spotkania z rodziną, w naszym społeczeństwie, inni wymienili swojej rodzinie w przyszłości. Niektórzy ogólnie pojęty odpoczynek i modlitwa. Na jednak chcieliby zwrócić większą uwagę pytanie o ulubioną kolędę posypało się wiele tytułów, jednak najczęściej wymieWiększość studentów przyznaje, że chcieliby nianą wśród nich była: „Bóg się rodzi”. kontynuować tradycje swojej rodziny: wspólne śpiewanie kolęd, uczestniczenie w Pasterce, dwunastopotrawowe nakrycie stołu, czytanie Ewangelii, „modlitwa za każdego z osobna przed wieczerzą wigilijną”, „nie oglądanie TV w Boże Narodzenie”, „wyjazd na drugi dzień świąt do rodziny”. 18 Tak oto maluje się ogólny zarys refleksji i doświadczeń z przeżywanych świąt Bożego Narodzenia przez studentów teologii. Każdy z nas nosi w pamięci jakiś obrazek tego świątecznego czasu: przewrócona choinka i strzaskane wszystkie Nasz Fakultet - nr 3/05 Refleksje bombki; zapominalstwo rodziców, którzy zamiast podłożyć prezenty pod choinkę, musieli je później wyciągać z wersalki; sytuacja, gdy trzeba było przebrać się za prawdziwego Mikołaja, a jemu ciągle spadała sztuczna broda. Epizod z życia jednej ze studentek przytoczę w całości: „Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że prezenty pod choinkę podkłada aniołek. Przed wyjściem do babci rodzice otwierali szeroko okno, które tata zamykał jak już wyszliśmy (nawet nie pamiętam kiedy). Jak wracaliśmy od babci, zawsze chciałam jak najszybciej wejść do pokoju i zobaczyć czy coś już dla mnie nie leży. Raz tata zrobił psikusa i płytę gramofonową położył gdzieś po drodze między choinką, a oknem i razem z mamą wmówili mi, że Bombeczka. wystraszyłam aniołka i w locie zgubił płytę, którą miał zamiar położyć razem z innymi prezentami. Od tamtej pory zawsze starałam się wchodzić do pokoju ostatnia, tak na wszelki wypadek – żeby nie było na mnie”. Ewelina Minge Im memoriam. Obywatel J. tego dnia, jak co dzień, wsiadł do tramwaju. Jeszcze chwilę temu walczył o przeżycie w rzece pędzących nie wiadomo dokąd ludzi. Teraz, zmęczony, myślał o tym, co musi jeszcze zrobić. Usiadł na wolnym miejscu. Ostatnie tego dnia promienie słońca przyjemnie muskały jego twarz. Powoli zbliżał się wieczór. Tramwaj przejeżdżał przez centrum. Po drodze mijał świątecznie ozdobioną galerię handlową. J. pod wielką choinką dostrzegł ubraną na czerwono postać siwobrodego starca nawołującego tłumy. Co jakiś czas któryś z przechodniów zatrzymywał się przy starcu i wrzucał „grosik” do trzymanej przez niego puszki. Tramwaj ruszył. Na następnym przystanku wsiadła starsza kobieta, której J., mimo swojego podeszłego wieku, ustąpił miejsca. Staruszka co jakiś czas poprawiała trzymaną na kolanach reklamówkę z bożonarodzeniowym motywem. J. przypatrywał się to torbie, to kobiecie. – Bo widzi pan – zaczęła staruszka – kupiłam prezent dla wnuczka. Niedrogo, właśnie w tym nowym sklepie dwie ulice dalej rzucili promocję – zakończyła, nieśmiało się uśmiechając. Chciała jeszcze coś dodać, ale J. nie usłyszał, bo tramwaj przyspieszył i zagłuszył jej słowa. fot. Daniel Rudnicki – Jeszcze kilka przystanków i będę na zwisał wielki banner głoszący krzykliwie, miejscu – pomyślał J. – Oby tylko kwia- że oto jest promocja na wszelkie akcesoria bożonarodzeniowe. Że tańsze choinki, ciarnia była jeszcze czynna... bombki w przecenie... Tramwaj powoli zbliżał się do celu Chwilę później J. minął bramę podróży J. Mężczyzna spojrzał odruchowo przez okno. Z mijanego budynku z napisem „Mors porta vitae”. Cmentarz Nasz Fakultet - nr 3/05 był wyraźnie pusty. O wczorajszych tłumach odwiedzających świadczyły tylko wypalone znicze i przywiędłe naręcza chryzantem... Daniel Rudnicki 19 Oczami studenta O godności człowieczej To, że nie jest rzeczą zaszczytną wywyższać się, jest wiadome każdemu nie od dziś, ale czasem robimy to sami przed sobą, aby dodać sobie wartości, podnieść się na duchu. Ale czy tak można? Aby się wywyższyć, trzeba mieć wpierw czym, a czy człowiek posiada coś takiego? Podstawy do wywyższania można podzielić na materialne, np.: samochód, dom, pieniądze oraz wartości duchowe, osiągnięcia np.: sława, szacunek, udzielona pomoc. Niektórzy z nas uważają, że sami ciężką pracą doszli do posiadania dóbr materialnych, więc w stosunku do innych, którzy swoim lenistwem zasłużyli sobie na swój los, są lepsi. Czy jest to jednak prawdą? Oczywiście, że nie. Nie dość, że nie są lepsi od swoich braci i sióstr to jeszcze są mniejsi w oczach Boga. Dlaczego? Dlatego, że nie oni sami dali sobie umiejętności zdobywania fortuny, a wywyższając się ani nie miłują swoich braci ani Boga – który powiedział: „kto brata swego nienawidzi a mówi, że mnie kocha jest kłamcą”. Posłuchajmy pewnej historii: Pewnego dnia do trójki osieroconego rodzeństwa, którym nie powodziło się najlepiej, dotarła wieść, że ich ojciec żyje, a w dodatku jest teraz królem w potężnym państwie na Wschodzie. Pierwszy z nich, bo byli to bracia, uwierzył w tę informację, drugi miał mieszane uczucia, a trzeci uznał ją za kłamstwo, które wymyślili ich wrogowie, aby z nich zadrwić. Pierwszy ruszył więc w drogę, a kiedy dotarł na miejsce ojciec przyjął go czule i powiedział, by ten prosił go o co tylko zechce. Tak więc i uczynił, i z wielkim majątkiem już nie wracał do starego domu, lecz osiadł gdzieś niedaleko. Drugi, choć nie miał tyle wiary, to widząc, że brat nie wraca - zniecierpliwiony i sam wyruszył. Kiedy dotarł na miejsce, także i jemu ojciec powiedział to samo co pierwszemu. Lecz on zauważył w tym wszystkim podstęp i chcąc uniknąć domniemanego spisku poprosił o niewiele, Są też tacy, którzy co prawda rozumieją to i nie wywyższają się z powodu rzeczy materialnych, lecz gdy widzą brata czyniącego źle, gardzą nim chodźby w myślach. A przecież powinien w ich sercu powstać raczej smutek, wynikający z prób zrozumienia stanu, w jakim ktoś taki się znalazł. Człowiek dzięki sobie (ale i nie tylko) posiada jedynie wartość samego siebie, wynikającą ze świadomości podejmowania decyzji i trudu, który następuje w ich wyniku. Ta wartość może być powodem do radości, ale czy do wywyższania się? Przecież możliwość jej osiągnięcia została nam dana w wyniku łaski. Jak można wywyższać się, gdy chwilę wcześniej byliśmy podmiotem zlitowania? Czy nasza wielkość pochodzi od naszych uczynków: modlitwy, ascezy, czy jest nią jedna i ta sama dla wszystkich godność bycia Dzieckiem Bożym? a z rana szybko uciekł. Ze strachu nawet nie wrócił do domu, tylko zamieszkał w dalekim mieście. Niedowiarek natomiast został sam, ponieważ bał się, że jego wiara zostanie wyśmiania. Czy więc najstarszy brat, który dowiedziawszy się o losie swoich braci, może w swoim sercu powiedzieć: „jestem większy w oczach mojego ojca niż moi bracia, ponieważ jestem ładnie ubrany, mam wielki majątek, luksusy i jestem wielkim panem, a gardzę moimi braćmi nie tylko dlatego, że jeden to biedak, a drugi mieszczuch, ale dlatego, że nie uwierzyli i sami sobie są winni”? Czy rzeczywiście jest większy w oczach ojca? Czy raczej nie jest tak, że dzieci nadal są równe a ojciec kocha je tak samo? Ojciec wolałby raczej, by syn nie poniżał innych swoim wywyższaniem, a opuścił dom i udał się do rodzeństwa, by je przekonywać o tym, w co nie uwierzyli. Szczęście ojca bierze się z tego, że widzi dobre czyny swoich dzieci, które świadczą o znajdującej się w ich sercach miłości. Jak syn może kochać ojca, jeśli nienawidzi swoich braci, a wie, że ten fakt bardzo go rani? Jak może szczycić się ze swojej wielkości ten, który wszystko otrzymał za darmo? Posiada taką samą godność jak na początku, czyli syna. To, że więcej wziął, nie czyni go większym, bo jeśli tego nie wywalczył, to i nie potrafi tego obronić i w każdej chwili może wszystko stracić. Tak więc i my, którzyśmy wszystko otrzymali za darmo, nie powinnyśmy się wywyższać. A co z wyrzeczeniami za wiarę, czy mogą one być powodem do okazywania dumy? A czy wiary nie otrzymaliśmy za darmo? Jedyna nasza wielkość to godność bycia dzieckiem Bożym. Niczym innym nie powinniśmy się szczycić, a jedynie nią, bo możemy być pewni, że wszyscy ją posiadamy. S³awomir Jakubek fot.Małgorzata Stokłosa 20 Nasz Fakultet - nr 3/05 Oczami studenta Adoracja na PWT Jest na PWT kaplica z Najświętszym Sakramentem. Są na PWT studenci świętej teologii. Niektórzy czasem wstępują do kaplicy. A może by się zebrać i wprowadzić regularną adorację? Oczywiście można sobie samemu taką prowadzić. Ale można też wspólnie, zespołowo. fot. S.K. Takie były główne przesłanki pomysłu cotygodniowej adoracji indywidualnej. Rozpoczął ją w listopadzie 2004 ówczesny pierwszy rok, który również obecnie ją kontynuuje, już jako rok drugi. Oprócz powyżej wymienionych, każda uczestnicząca osoba miała zapewne swoje własne motywy. Zasady były proste – każdy wybiera sobie jedną godzinę lekcyjną w tygodniu, kiedy to przez cały semestr trwa na adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Oczywiście chodzi o godzinę lekcyjną poza wykładami, a zatem jest to nieraz konkretne wyrzeczenie. Już przy początkach widziano potrzebę jakiejś „pomocy” przy adoracji. Kupiliśmy więc książeczkę „Nawiedzenia Najświętszego Sakramentu” św. Alfonsa Liguoriego, doktora Kościoła, która po kilku tygodniach zniknęła z kaplicy…(widocznie ktoś potrzebował). Ale te kilka tygodni wystarczyło, aby wprowadzić ducha adoracji tak, aby każdy uczestnik wiedział, po co tam jest. Integralną częścią adoracji była również modlitwa za PWT i za inne uczelnie. Po pewnym czasie starano się wprowadzić dodatkową adorację wspólną. Obecnie są to w miarę regularne spotkania w środy, podczas których modlimy się Liturgią Godzin. Po roku trwania tej inicjatywy, można już zauważyć pierwsze pozytywne jej skutki. Nasz Fakultet - nr 3/05 Warto powiedzieć, że spośród uczestników jedna osoba poszła w międzyczasie do seminarium, jedna do zakonu żeńskiego, a jedna wyszła za mąż. Z innych danych można dopowiedzieć, że dwie osoby z uczestników rozpoczęły dodatkowe studia, choć z kolei inna wzięła na obecny rok „dziekankę”. W ciągu roku inicjatywy, która „zahaczyła” jak dotąd o trzy semestry, wzięło w niej udział 16 osób z obecnego drugiego roku. Poniżej zostaną zaprezentowane urywki wypowiedzi większości osób uczestniczących, które odpowiadały na pytania o łatwość lub trudność wdrożenia się i utrzymania regularnej adoracji, o związek adoracji ze studiami teologii i związek z jakością studiowania; pytania dotyczyły również tego, co uczestnik poprawiłby w swojej adoracji, aby była bardziej udana (jeśli w ogóle można mówić o „udanej adoracji”), czy polecałby adorację tym, którzy nie są włączeni w tę akcję oraz co polecałby wszystkim uczestnikom jako „zespołowi”. Iza: Nie było łatwo. Wymagało poświęcenia i wyrzeczeń, wysiłku, bo trudno było znaleźć czas, pomimo, że to tylko chwila. Trzeba było się sprężyć. Na pewno adoracja miała wpływ na moje studia. Widzę ten związek. Adoracja miała też wpływ na jakość mojego życia osobistego, a nie tylko studiowania. Dużo dała mi w trudnych momentach. Zawsze wiedziałam, że mogę iść i być na adoracji. Gdy np. coś nie wyszło, coś się „pokręciło”, wiedziałam, że od razu może się nie rozwiąże, ale że mogę tam być. I pomagało. Tak, polecam adorację. Radziłabym częściej się spotykać razem. Wiadomo, że ma być indywidualna adoracja, ale więcej wspólnych spotkań. Wydaje się, że powinien być większy nacisk na rozpowszechnianie tej „akcji”. Aby nie było tak, że to jest dla „elity”. Chodzi o to, żeby inni ludzie mieli możliwość dołączyć. ślę, że dobrze, iż istnieje takie wyizolowane miejsce na Uczelni jak kaplica. Teologia sama w sobie jest martwa. Dzięki adoracji łatwiej mi rozumieć pewne rzeczy. Adoracja była praktyką, czymś jak „paliwo” albo jak laboratorium. Jak ktoś studiuje na AWF-ie, to musi ćwiczyć. Coś podobnego jest tutaj. Generalnie miejsce jest dobre; nie ma hałasu, tła. Ja sobie wybrałem nieodpowiednią godzinę, bo wtedy sprzątano kaplicę. Może trzeba się dogadać ze sprzątającą, może zmienić godzinę adoracji. Poza tym można wziąć jakąś lekturkę, jeśli byłoby się zmęczonym. Gdyby to było możliwe, to mogłoby być wystawienie albo przezroczyste drzwiczki tabernakulum. Adoracja jakby zmienia myślenie, nastawia na studiowane treści. Można „testować” to, co się studiuje. Wszystkim polecałbym uświadomienie sobie, że jesteśmy jakąś wspólnotą, ze względu na wspólną „akcję”. A zatem warto uświadomić sobie wspólne dobro a co się z tym wiąże: „Nie ma cię, to tracą wszyscy”. Adoracja pomaga. Studiowanie to rozmyślanie, a więc dużo kwestii pozostaje otwartych. „Skuteczność” czy poznanie (materiału) zależy od medytacji. Trzeba dłuższego zastanowienia. Sam wykład nie wystarczy. Na początek polecałbym wierność ustalonej godzinie. Co do minuty. Może być przez cały czas pustka, a w ostatniej minucie łaska. Poza tym ktoś powiedział tak: „Czasy są takie, że dzisiejszy chrześcijanin albo będzie mistykiem albo nie będzie go wcale”. Maria: Było łatwo. Pomagała cisza, mała ilość osób. Wtedy przychodziło skupienie. Adoracja daje siłę do studiowania, do pokonywania problemów na studiach, ale i swoich własnych. Kontemplacja Jezusa Chrystusa nadaje życiu sens. Co do siebie, to chciałabym, aby moja Paweł: Ja już jestem przyzwyczajony. adoracja byłą dłuższa w czasie, a ogólnie Wyznaczam sobie czas i po prostu jestem – wprowadziłabym teksty do rozważania. w kaplicy. Jak najbardziej polecam adorację. W kontekście połączenia PWT z UWr my- 21 Oczami studenta Dobrze byłoby wprowadzić wspólne adoracje oprócz indywidualnych i tak podzielić rozważania, aby każdy miał udział. Adoracja daje dobre skutki. Choć 15 - minutowa. Dobrze jest czasem „oderwać” się od problemów czy nauki, aby „poadorować”. Jarek: Miałem jedną dużą przeszkodę – nie umiałem sobie wygospodarować czasu. A inicjatywa spodobała mi się i chciałem mieć swój wkład w nią. Uważam, że „teologię studiuje się na kolanach”. Bycie na adoracji pomagało mi studiować bardziej świadomie, miało wpływ na głębię moich studiów. Studiowanie teologii niesie zobowiązania. A adoracja pomaga. Co do siebie, to wprowadziłbym lepsze przygotowanie się. Wcześniej troszkę przyjść do kaplicy, a nie na ostatnią chwilę albo spóźniony na moją godzinę. Polecam i zachęcam wszystkich. Anna: Oceniłabym swoją adorację na 3+. Trudno jest zgrać się z czasem; akurat ta „moja godzina” czasem nie pasowała, brak skupienia; myślenie na adoracji: „czy zdążę (coś tam zrobić)?”. Trudno coś powiedzieć o relacji między studiami a adoracją. Gdy się szło na egzamin „w okolicach” adoracji, to było lepiej, było się bardziej wyciszonym, mniej zestresowanym. Ale wpływu adoracji na jakość mojego studiowania nie zauważyłam, bo chyba trzeba systematyczności i dłuższego czasu, aby taki efekt zauważyć. Zauważyłam, że koleżanka, która się włączyła w adorację, ma teraz lepsze oceny… Żeby „polepszyć” swoją adorację, wzięłabym sobie Pismo Święte. Nawet same rozważania mogą nie wystarczać. Bez wątpienia polecałabym adorację. Możesz dopisać, że ważna jest systematyczność. Niech tyle wystarczy. Agata: Było mi trudno – tylko tyle mogę powiedzieć. Jakaś relacja między studiami a adoracją na pewno jest: wewnętrzne wsparcie. Co do jakości studiów, to raczej się u mnie polepszyło po rozpoczęciu tej adoracji. Może dlatego, że adoracja pomogła mi przetrwać trudności osobiste. Yes, of course, polecałabym adorację… (Po czym Agata dodała ze śmiechem) „Nie, to się nie opłaca, tylko strata czasu. Wtedy można oglądnąć serial, ponudzić się, poderwać chłopaka…” Co do ogólnych ulepszeń, to można zrobić spotkanie organizacyjne z pomysłami. Ale musi być bez pośpiechu. 22 Adoracji trzeba się uczyć. „Ćwiczenie Ewelina: Nie było łatwo, szczególnie na początku. Im dalej, tym łatwiej. Przeszkaczyni mistrza”. dzało zmęczenie. Teraz dopiero przeszkaJustyna: W I semestrze było mi łatwiej, dza… (Ewelina studiuje obecnie drugi bo zapisałam się na „okienko” między kierunek). wykładami. W II semestrze trudniej, bo Związek między adoracją a studiami? Nie byłam głodna, a musiałam zostać dłużej wiem. To, że studiuję teologię, wynika w piątek… A i tak wychodziłam wcze- z mojej wiary. Ewentualnie adoracja pomaga mojej wierze. śniej… Byłam, bo się zobowiązałam. Moja adoracja wypływa ze studiowania Wpływ na jakość studiów? Pewnie ma. teologii. Nie mogę, nie chcę dopuścić do Adoracja wpływa na mojego ducha. Mój duch wpływa na mój intelekt. A mój intesytuacji, by kaplica była pusta. Nie wiem, czy adoracja miała wpływ na lekt wpływa na to, jak się uczę. U ks. Głomoje studia. Nie mam „grupy kontrolnej”, da można by napisać magisterkę na temat nie mam „siebie bez adoracji” (Justyna tej zależności. oprócz teologii kończy studia socjologii). Dla siebie, aby polepszyć, wzięłabym Nie jest tak, że po adoracji byłam pełna sobie Brewiarz, bo inaczej „wariuję” albo zasypiam. Wzięłabym też kogoś do zapału itp. Pan Bóg to wie. Żeby polepszyć moją adorację, chodzi- towarzystwa. łabym wcześniej coś zjeść. Ale wcześniej Tak, zdecydowanie polecam. I polecałabym dbać o systematyczność, bo jak się była Msza Św., na którą chodziłam… W I semestrze mieliśmy książeczkę, co po- raz zawali, to potem już ciężko wrócić. magało. Potem moja modlitwa schodziła Dla wszystkich poleciłabym być na adona różne tematy, zataczała coraz szersze racji dwójkami. I przygotować się wczekręgi (Tu charakterystyczny ruch rękami, śniej – czy się chce kontemplacji ciszy czy pokazujący, jak bardzo szerokie były to medytacji nad Pismem Świętym, czy coś innego. kręgi). „Polecać” to nieodpowiednie słowo. Adoracja powinna być czymś, co nas pociąga Ewa: Adoracja wymaga samokontroli. To cały czas. Aż dziw, że tak często kaplica jest kwestia samozdyscyplinowania – jeśli jest pusta. Czy nie doceniamy łaski, jaką komuś na czymś zależy, to dotrzyma terminów, godzin itp. mamy? Wprowadziłabym regularne spotkania Myślę, że adoracja i relacja między nią tych, co prowadzą taką adorację. Z czę- a studiami jest ważna. Każdy student teością w ciszy, ale też z modlitwą wspólną. logii powinien się dużo modlić. Moje własne doświadczenie pokazuje, że modlitwa Wspólne oddawanie czci Bogu. Uważam, że czas adoracji to dobry czas. pomaga. Modlitwa jest czasem, w którym Cieszę się, że przez adorację mogę brać „robi” się najwięcej. Nawet nauka lepiej odpowiedzialność za Uczelnię, pokazać wchodzi. ją Panu Bogu. Jeśli są osoby, które mają Co prawda nie jestem umuzykalniona, wątpliwości, zastrzeżenia, są niezado- ale bym to dodała, zwłaszcza podczas wolone, to szczególnie powinny zająć się wspólnej modlitwy. Więcej się rodzi wtedy adoracją. Zamiast narzekania – modlitwa emocji. Gitara, śpiew, refleksje, coś do i powierzenie wszystkiego Panu Bogu. rozważenia. (Po czym Justyna dodała: A oni siedzą Co do siebie to nic bym nie poprawiała. Modlitwa w ciszy, lektura Pisma Świętego i narzekają). – to było i to jest wystarczające. Darek: Z wytrzymaniem był problem, Jak najbardziej polecałabym adorację. Z tego, co wiem, to mało osób jak dotąd no i z czasem. Adoracja dała mi dużo wyciszenia, z niej korzystało. uspokojenie w sesji i posegregowanie Nie chcę się powtarzać, ale uważam, myśli przed egzaminem. A w czasie roku że taka adoracja jest bardzo dobra. akademickiego doświadczenie „pustyni Agnieszka M.: Łatwo przyjść, trudniej w mieście” w sensie wyciszenia itp. Żeby polepszyć, zabrałbym Pisma Święte wytrzymać. Człowiek pyta siebie: „co ja tu robię?” Czasem było owocnie, intensywi trochę rozważań na podstawie PŚ. (Po zastanowieniu) Taaak, polecałbym nie, a czasem nie i tylko spędzanie czasu adorację. Jeśli ktoś chce znaleźć wycisze- razem (z Najświętszym Sakramentem). To, co mnie właściwie przyciągało na nie itd., to to by się przydało. A dla wszystkich uczestników polecałbym Uczelnię, to kaplica i krótka, codzienna coś wspólnego. Może Brewiarz, „Różań- adoracja. Adoracja wpływała na moją motywację do czyk”, nie wiem… uczenia się. Nadawała sens. Nasz Fakultet - nr 3/05 Oczami studenta Do mojej adoracji dodałabym podkład muzyczny zespołów religijnych. Poza tym piękna jest ta kaplica i dobrze, że mała – czuje się bliskość Pana Boga. Tak, polecam. Niech każdy spróbuje a będzie wiedział. Ale musi wytrwać przynajmniej przez dwa miesiące. Najlepiej wybrać sobie czas przed zajęciami, bo po nich jest się za bardzo zmęczonym. Na początek 5 - 10 minut. Wprowadziłabym np. to, że można w więcej osób być na jednej godzinie, aby nie rezygnować, jeśli ktoś nie może znaleźć dogodnej godziny, bo są one zajęte. Poza tym jest dobrze… Dla wszystkich radziłabym może czytanie ciekawych książek, ubogacających, rozwijających podczas adoracji. Dobrze, że taka inicjatywa powstała. Dobrze byłoby, aby ludzie do niej poważnie podchodzili. Poza tym to, że powinny być spotkania wspólne, to dla mnie oczywiste. Gdyby nie modlitwa i adoracja, to bym tych studiów nie „ciągnęła”. Nie wyobrażam sobie studiów, zwłaszcza tych, bez modlitwy. Adoracja była „elementem programowym” i dlatego na pewno wpływała na moja studia. Trudno mi polepszyć adorację, bo wszystkie rzeczy, o których myślę, są niezależne ode mnie. Oczywiście, że polecam. Może niekoniecznie każdemu „programową” – czyli dana godzina w dany dzień tygodnia – ale jak kto lubi. Na pewno adoracja jest pomocna, dodaje dużo siły. Wypracowuje dobre potrzeby, zachowania, systematyczność. Agnieszka K.: Czasem ma się ochotę na adorację, a czasem nie – np. gdy jest kryzys wiary. Zwłaszcza w tym drugim wypadku staram się być na adoracji. Wtedy wchodzę w odnowioną relację (z Panem Jezusem). Adoracja jest nieodzowna. Nie da się studiować tego kierunku bez niej, też bez Eucharystii i bez wspólnoty z wartościami. Osobiście nie widzę studiów bez adoracji. Może adoracja pomaga mi zrozumieć niektóre sprawy, pojęcia. Utwierdza mnie w studiowaniu. Co do poprawy własnej adoracji – chciałaby nie myśleć o tym, co zaraz później mam zrobić. Ale trzeba do tego czasu, łaski, trzeba się tego uczyć. Oczywiście, że polecam adorację (…Śmiech, że takie pytanie padło). Adoracja pomaga ludziom, którzy są daleko od Kościoła – mam doświadczenia ze znajomymi. Po pierwsze, mimo konfliktów wewnętrznych, radziłabym wszystkim, którzy się podjęli, aby szli i adorowali. Każdy musi szukać najlepszych dla siebie sposobów trwania na adoracji. Nie lubię rozgardiaszu podczas adoracji wspólnej. Wolę adorację w ciszy, choć są momenty, że inna też jest ważna. Joanna: Nie było łatwo, bo człowiekowi się nie chciało: Lenistwo, jak zwykle… Jak się czegoś podejmuje, to wszystko jest przeciw. Na pewno zły działał, ale przetrwałam. Zawsze jest trudno – to jest normalne. Jak sobie sama lub ktoś mi nakazuje, to trudno jest wytrwać. Raz na jakiś czas, bez zobowiązań, może byłoby łatwiej, a tak… Jesteśmy na takim kierunku studiów, który powinien być poparty głębszym życiem wewnętrznym. Teologia to nie są studia tylko po to, żeby się czegoś nauczyć, ale przede wszystkim człowiek uczy się na niej wierzyć. Bez wsparcia to na teologii najłatwiej zwątpić. Na pewno modlitwa pomaga w studiowaniu. Wcześniejsze „przemodlenie” np. egzaminów daje bezpieczeństwo, czuje się komfort psychiczny. Nie zastanawiałam się nad zmianami, natomiast jeśli ma się pewną dyscyplinę, to można zrealizować wszystko, co się zamierzy. Pewnie, że polecałabym innym. Jest to, jakby nie patrzeć, godzina rozmowy z Bogiem, oderwanie od głośniejszego Cotygodniowa indywidualna adoracja Wrocławia, czas wyciszenia. Najświętszego Sakramentu została rozpoczęta w roku Eucharystii. Nie wiadomo, Maja: Zaczynam od dobrego: miejsce za- czy miało to wpływ na powstanie akcji, ciszne, bliskie, przyjazne, dobrze na mnie ponieważ „nie mamy grupy kontrolnej, wpływa. Przeszkadzało mi to, że czasem nie mamy siebie bez roku Eucharystii”. zaliczenia były trudne do pogodzenia Jednak można to potraktować jako z ucieczką na godzinę od zajęć. Czasem ewidentny znak ze strony Pana Boga, przeszkadzało to, że było więcej ludzi że warto tę inicjatywę podtrzymać. Oprócz w kapliczce, a ja wmówiłam sobie, że to chęci podzielenia się z innymi tym, co sły„moja godzina”. Ale miło wspominam ten chać na obecnym drugim roku teologii, czas. Czekam na dzień z moją adoracją. a przynajmniej w jego części, artykuł ten Wiem wtedy, że mam godzinę dla Pana ma służyć szerszemu „rozpropagowaniu” Boga. adoracji w tej (lub innej) formie, tak „aby Nasz Fakultet - nr 3/05 nie było, że jest to tylko dla elity”. Jeśli więc ktoś chciałby dołączyć, to może się w tej sprawie skontaktować z drugim rokiem, a drugi rok zadecyduje, jak to później zorganizować. Warto jeszcze dodać, że kilka osób mówiło, iż nie weźmie udziału w adoracji ze względu na zaangażowanie w duszpasterstwach, wspólnotach, przy swoich parafiach i innych inicjatywach. Oczywiście nie jest tak, że forma, czas i miejsce, w jakich trwaliśmy i trwamy na adoracji są nieodzowne dla studentów PWT. W samym „zespole” uczestników były zmiany, rotacje, ustalano bardziej „życiowe” zasady (np. o możliwości adoracji w jednym czasie przez więcej niż jedną osobę). Chyba niezłą regułą jest zobowiązywanie się do adoracji na jeden semestr. W następnym można „odpocząć”. W każdym razie poznaje się w ten sposób siebie. Jedno, czego brakuje, to czas, aby spotkać się nie tyle na modlitwie, ile na przegadaniu i ustalaniu reguł. Dotychczas dokonywało się to ad hoc, w biegu, po zajęciach (kiedy każdy się śpieszy) albo przez „listy okólne”, czyli puszczane podczas wykładów karteczki do wszystkich uczestników, na których mieli wpisywać swoje uwagi (ale na takich kartkach dużo wiadomości się nie zmieści, a poza tym trwa wykład…). Raz czy dwa w semestrze można by się spotkać na pół godziny. Zobaczymy, jak będzie. Ponieważ ten artykuł miał aspirować na opowieść o tym, co dzieje się na drugim roku teologii dla świeckich, więc wypada mi dopisać, że jest świetnie; czekamy na więcej (niekoniecznie egzaminów). Wszyscy uczą się pilnie. Niektórzy już prawie przeszli na grekę lub łacinę (zwłaszcza na grece przeszli na łacinę), niektórzy natomiast walczą, aby nauczyć się słownika polsko - angielskiego / włoskiego / niemieckiego lub francuskiego. Można zatem podsumować, że o ile rok pierwszy to była głównie filozofia z dużym dodatkiem łaciny, o tyle drugi rok to głównie filologia wszechstronna (a właściwie gramatyka opisowa) z małym dodatkiem filozofii. Czekamy z cierpliwością na prawdziwą teologię… Niektórzy powiadają, że na trzecim roku są szanse na nią. Na razie w kaplicy mamy laboratorium teologii. Modest Aniszczyk 23 Oczami studenta Matki i żony recepta na ŚWIĘTOŚĆ Beatyfikacja Joanny Beretty Molla - 24 kwietnia 1994 roku Kanonizacja Błogosławionej Joanny Beretty Molla - 16 maja 2004 roku „Nigdy nie przypuszczałem, że żyję z osobą świętą.” Piotr Molla OWOŁANIE Joanna podkreślała, że każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa, fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg złożył w nas instynkt życia. Każdy musi przygotować się do rodzicielstwa. Każdy musi przygotować się do własnego powołania: przygotować się, aby być dawcą życia przez poświęcenie. Natomiast poświęcenie powinno prowadzić do ofiary z samego siebie. ODLITWA Joanna miała zwyczaj uczestniczenia w codziennej Mszy Świętej. Już od rana, gdy jestem na Mszy Świętej – podczas składania darów ofiarnych – przedstawiam Panu Bogu razem z moimi również Twoje prace, Twoje radości i Twoje zmartwienia. Miłość do Boga była dla Joanny źródłem miłości do narzeczonego. Potem różaniec, modlitwa za naszą rodzinę i z moim Drogim Skarbem w sercu oraz w myślach zasnęłam. To krótkie wtrącenie ukazuje głęboką duchowość Joanny. AUFANIE Panie, Ty, który znasz moje uczucia i moją dobrą wolę, zaradź i pomóż mi stać się żoną i matką, jaką Ty sam chcesz oraz jakiej pragnie również Piotr. Joanna była 24 całkowicie otwarta na pełnienie woli Bożej, w każdej chwili swojego życia. Bardzo ufam Panu Jezusowi i jestem pewna, że On pomoże mi być godną Ciebie narzeczoną. Pragnieniem Joanny, z pomocą Bożą, było uczynienie Piotra szczęśliwym. IŁOŚĆ Joanna była przekonana, że do sakramentu małżeństwa trzeba przygotować się przez naukę miłości. Kochać to znaczy pragnąć doskonalić samego siebie i osobę ukochaną, przezwyciężając własny egoizm. Kochać to znaczy być nieustannie darem z samego siebie. Miłość musi być całkowita, pełna, kompletna, regulowana według prawa Bożego i musi trwać wiecznie. A jeśli nie umiemy kochać, to nie powinniśmy wkraczać na drogę małżeństwa. ZYSTOŚĆ Joanna była bardzo uczuciowa. Całym sercem pragnęła zjednoczyć się z Piotrem. Ale znała również wartość czystości. Tym, którzy przygotowują się do małżeństwa, przedstawia niezatarte prawo postępowania: Czystość ma kierować właściwym korzystaniem z przyjemności zmysłowych. Nasze ciało jest święte. Nasze ciało jest narzędziem połączonym z duszą dla czynienia dobra. Jak zachowyKiedy myślę o naszej wielkiej, wzajemnej wać czystość? Otoczyć nasze ciało ogromiłości, nie czynię nic innego jak tylko dzeniem poświęcenia. wyrażam wdzięczność Panu Jezusowi. To prawda, że Miłość jest najpiękniejszym doświadczeniem, jakim Pan Bóg obdarzył OM dusze ludzi. I my, Piotrze, podobnie jak to czynimy teraz, będziemy się kochać Piotrze, pomyśl o naszym na zawsze. Miłość i uczucie są istotnymi gniazdku, rozgrzanym naszymi uczuciami elementami małżeństwa, a także wiary i rozpromienionym przez nasze cudowne chrześcijańskiej. dzieciaczki, które Pan Jezus nam ześle. Nasz Fakultet - nr 3/05 Oczami studenta Joanna ukazuje sens domu, o który trzeba się troszczyć. Pozostając otwartym dla innych, jest przede wszystkim miejscem życia rodzinnego, gdzie członkowie rodziny spotykają się, aby żyć w miłości. ODZINA Z pomocą i błogosławieństwem Bożym uczynimy wszystko, ażeby nasza nowa rodzina mogła się stać małym wieczernikiem, gdzie Jezus zakróluje nad każdym naszym uczuciem, pragnieniem i działaniem. Joanna dążyła do stworzenia rodziny prawdziwie chrześcijańskiej, w której Pan Jezus zajmuje najważniejsze miejsce. JOANNA BERETTA MOLLA informacje biograficzne: 4 października 1922 r. - Przychodzi na świat w Magenta (prowincja Mediolanu) 11 listopada 1922 r. - Zostaje ochrzczona w Bazylice Świętego Marcina w Magenta, otrzymuje imiona Joanna Franciszka 4 kwietnia 1928 r. – Przyjmuje Pierwszą Komunię Świętą w kościele Świętej Graty w Bergamo 1928 r. - Rozpoczyna naukę w szkole podstawowej 9 czerwca 1930 r. – Przyjmuje Sakrament Bierzmowania w Katedrze w Bergamo 1933 r. – Rozpoczyna naukę w gimnazjum „Paolo Sarpi” w Bergamo 16-18 marca 1938 r. - Uczestniczy w rekolekcjach prowadzonych przez jezuitę, ojca Michała Avedano 1939 r. - Rozpoczyna naukę w liceum klasycznym w Genui Albaro 29 kwietnia 1942 r. - Umiera matka Maria 6 czerwca 1942 r. - Zdaje maturę 10 września 1942 r. - Umiera ojciec Albert 1942 r. - Rozpoczyna studia medyczne w Mediolanie 1942 r. - Angażuje się w działalność Akcji Katolickiej 1945 r. - Kontynuuje studia w Pavi 30 listopada 1949 r. - Uzyskuje dyplom lekarza i chirurga 1 lipca 1950 r. - Otwiera własną przychodnię w Mesero 7 lipca 1950 r. - Uzyskuje specjalizację z pediatrii w Mediolanie 8 grudnia 1954 r. - Spotyka inżyniera Piotra Mollę 11 kwietnia 1955 r. – Otrzymuje pierścionek zaręczynowy od Piotra 24 września 1955 r. – Przyjmuje Sakrament Małżeństwa w Bazylice Świętego Marcina w Magenta 19 listopada 1956 r. - Rodzi się Pierluigi 11 grudnia 1957 r. - Rodzi się Mariolina 15 lipca 1959 r. - Rodzi się Laura 6 września 1961 r. – Joanna przechodzi operację w Monzie 21 kwietnia 1962 r. - Rodzi się Joanna Emanuela 28 kwietnia 1962 r. – Joanna umiera w Ponte Nuovo ZIECI Wspólnie staniemy się współpracownikami Pana Boga w akcie stworzenia. W ten sposób będziemy mogli ofiarować Bogu dzieci, ażeby Go kochały i służyły Mu. Narodziny dziecka Joanna pojmowała jako łaskę, której Pan Jezus udziela małżonkom. Miłość do dzieci rodzi się w sercu, zanim jeszcze dziecko się pocznie. Matką i ojcem trzeba się stać wcześniej, w sposób duchowy. Macierzyństwo czy ojcostwo psychiczne powinno poprzedzać rodzicielstwo biologiczne. ONTEMPLACJA PRZYRODY Natychmiast po śniadaniu zabieramy nasze narty i w dół... na trasy narciarskie. Jest naprawdę fantastycznie. Jakże się nie radować i nie uwielbiać Boga, kiedy stanie się na górze, pod błękitem nieba, na iskrzącym, białym śniegu! Joanna uwielbiała alpejskie pejzaże i całą przyrodę, która była dla niej drogą prowadzącą ku Bogu. Ilona Porowska Podyplomowe studia dziennikarskie Nasz Fakultet - nr 3/05 25 Refleksje Czy Pan Bóg kocha szaleńców? Kt ó r ę d y p o s z l i ? K t órędy my pójdziemy? Ilu z nas popełnia każdego dnia jakieś szaleństwo? Czy szaleństwo jest złem? Czym w ogóle jest szaleństwo? Na te pytania jak i na wiele innych próbowali odpowiedzieć uczestnicy spotkania w duszpasterstwie akademickim „Przystań” w poniedziałkowy wieczór 14 listopada. Malwina i Łukasz, przedstawiciele „Przystani” zaprosili z tej okazji kilku gości, aby przykładem swojego powołania życiowego pomogli nam znaleźć troszkę szaleństwa. Pierwszymi gośćmi byli Weronika i Maciej Pichlak. Przybliżyli nam, jak szaleńcza może być miłość dwojga ludzi. Aby móc cieszyć się sobą, spędzali długie godziny w pociągach łączących Jelenią Górę z Olsztynem, by w końcu, jako szczęśliwe małżeństwo zamieszkać we Wrocławiu. Wiemy już, że Pan Bóg kocha „szaleńców” z miłości i błogosławi ich powołaniem do małżeństwa. fot. Leszek Piech Jak to jest zaś z tym szaleństwem w powołaniu do życia duchownego? Otóż potrafi być bardzo burzliwie. Przekonał nas o tym ojciec Bartłomiej Wolszleger - dominikanin. Wydłużał sobie drogę do zakonu jak tylko mógł. Po ukończeniu 5 letniego technikum, studiował 2 lata na Politechnice i w końcu otworzył oczy i serce na od dawna wzywający Go głos Boga. Trafnie ojciec podsumował powołanie, porównując je do prądu morskiego: cokolwiek próbował zrobić, prąd niósł go w stronę Boga. Wiemy już również, że Pan Bóg nie tylko kocha ten rodzaj szaleństwa, ale też ma nad nim kontrolę. „Bóg zrobił powódź, aby moja łódź zaczęła płynąć z właściwym prądem”, tak rozpoczęła swoje opowiadanie o szaleństwie i powołaniu siostra Sybilla Kołtan. Otóż ostatnia rzeczą o której myślała siostra, to powołanie do życia zakonnego - kolejny dowód na to, że planów Bożych nie można w żaden sposób poplątać. Siostra marzyła o obozie harcerskim i zbierała fundusze. Najważniejszym źródłem dochodu stali się rodzice, którzy postawili warunek- wyjazd na rekolekcje do sióstr zakonnych z młodszą siostrą. Po tym trudnym, zmożonym chorobą czasie, powoli siostra odkrywała w sobie powołanie. To nie był jednak koniec „pasma szaleństw” kierowanych przez Boga. Pewnie dlatego siostra Sybilla tak dobrze rozumie problemy młodzieży. Kolejnym szaleńczym powołaniem, tym razem do kapłaństwa diecezjalnego, jest życie księdza Piotra Jurzyka, bliżej nam znanego jako wykładowcy języka greckiego na PWT. Ksiądz , jak wszyscy młodzi ludzie, przeżył burzliwe lata liceum kończące się maturą. Po niej to zmorzyła go 2- tygodniowa choroba i okropna niemożność uczczenia z przyjaciółmi zakończenia szkoły. Wtedy nadszedł, trapiący wszystkich trudny czas wyboru dalszej drogi życiowej. Terminy składania podań na studia „goniły”, rodzice naciskali. W końcu zapadła decyzja-kapłaństwo. I rozpoczęło się pukanie do „bramy Bożej”, którą w tym przypadku była brama Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Bóg kieruje naszymi planami w różnoraki sposób, nawet w chorobie daje nam czas wyciszenia. Ksiądz zawsze chciał uczyć młodzież i mieć dla niej czas, widać więc, że powołanie księdza Piotra to także spełnienie marzeń. Spotkanie zakończyło się konkluzją, że Pan Bóg kocha wszystkich, a każdy jest na swój sposób szaleńcem. Natomiast powołanie jest jedno-do świętości, tylko różne są jego drogi. Katarzyna Osowska 26 Nasz Fakultet - nr 3/05 Refleksje „Rzeczywista wirtualność” Choć książki i prasa przyniosły zmiany w sposobie ludzkiego porozumiewania się, to jednak istotnie nie zawsze potrafiły pokonać przestrzeni międzykontynentalnej. Druk umożliwił jednak na udostępnianie wiedzy i informacji masowo. w sieci wnoszą nowe wyzwania dla procesu wychowawczego. Uczestnicy dyskusji o wpływie dostępu do sieci zajmują różne stanowiska. Jedni uważają, że przyczynia się on do wzrostu agresji i zachowań patologicznych, inni uważają, że jest on bardzo przydatną metodą wychowawczą w zmieniającym się świecie. Elektryczne, a później elektroniczne środki przekazu – telefon i telegraf, później radio i telewizja – pokonywały przestrzeń bez straty czasu. Jednak przekazywały informacje na sposób ulotny – usłyszeliśmy, czy zobaczyliśmy coś o czym za chwilę nie pamiętaliśmy w szczegółach. Dopiero internet potrafił połączyć stałą obecność danej informacji z szybkością jej przekazywania, natychmiastowością odbioru i multimedialnością. Właściwie dopiero Internet końca lat dziewięćdziesiątych staje się spełnieniem mcluhanowskiej idei globalnej wioski, zaczyna odgrywać rolę nie tylko w technice, ale i w przemianach kulturowych, społecznych i działalności politycznej na skalę globalną. Eksplozja technologii informatycznej wielokrotnie zwiększyła zdolności komunikacyjne niektórych uprzywilejowanych jednostek i grup. Niewątpliwie poszerzenie kanałów informacyjnych zmusza do przemyśleń nad otwartym modelem wychowania, w którym sukces wychowawczy zależy nie tyle od blokady informacyjnej utrzymywanej za wszelką cenę, co od umiejętności podjęcia trudu wychowania swoich dzieci. Internet może służyć ludziom w odpowiedzialnym korzystaniu z wolności i demokracji, rozszerzać zakres dostępnych wyborów w różnych sferach życia, rozszerzać horyzonty edukacyjne i kulturowe, znosić podziały, promować rozwój ludzi na różne sposoby. „Swobodny przepływ obrazów i słów w skali całego świata przekształca nie tylko relacje między narodami na płaszczyźnie politycznej i ekonomicznej, ale także samo rozumienie świata. Zjawisko to otwiera rozmaite możliwości, dawniej niewyobrażalne”. Jan Paweł II pisze, że dialog międzykulturowy oparty na wspólnie uznawanych wartościach, zakorzenionych w naturze osoby, umożliwiany przez internet i inne środki społecznego przekazu może być „szczególnie skutecznym narzędziem budowania cywilizacji miłości”. Rozrywkowe zastosowanie komputerów i dostępność globalnej informacji Nasz Fakultet - nr 3/05 W Stanach Zjednoczonych z internetu korzysta obecnie ok. 150mln osób, w Europie ok. 100mln, ponad 90mln w strefie Azji i Pacyfiku, ok. 13mln w Ameryce Łacińskiej, a zaledwie ok. 3mln w Afryce. Nie jest oczywiste, że społeczeństwa, które wzięły udział w procesie globalizacji, uczyniły to na skutek wolnego i świadomego wyboru. Przeciwnie, wielu ludzi, zwłaszcza z grup nieuprzywilejowanych, odbiera zachodzące zmiany jako coś, co zostało im narzucone, a nie jako proces, w którym mogliby czynnie uczestniczyć. W wielu częściach świata globalizacja wyzwala nagłe i szerokie przemiany społeczne. Nie jest to proces jedynie ekonomiczny, ale kulturowy, z aspektami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Podlegający jego oddziaływaniu ludzie, często postrzegają globalizację jako niszczycielską powódź, zagrażającą zasadom społecznym, które zapewniały im bezpieczeństwo i fundamentom kultury, która nadawała kierunek ich życiu. Mimo wielu zalet internetu nie należy lekceważyć jego wad, z którymi trzeba walczyć. Bardzo często spotykamy się z opinią, że jest on pełen pornografii, deprawuje młodzież i jest narzędziem dla terrorystów. To prawda, że w internecie można natknąć się na pornografię. Prawdą jest również to, że wykorzystują go do komunikacji skrajne ugrupowania z terrorystami łącznie. Należy jednak umiejętnie z niego korzystać i mieć kontrolę nad wychowaniem naszych pociech. Pornografię można znaleźć w wielu kioskach z gazetami. Terroryści i inne skrajne ugrupowania posługują się każdym wygodnym środkiem komunikacji: telefonem, faksem i również internetem. Z przeprowadzonych niedawno badań wynika, że Amerykanie przy podejmowaniu życiowych decyzji coraz częściej korzystają z internetu. Okazuje się, że miliony Amerykanów szukają pracy przez sieć, wybierają nowe mieszkania i szkoły dla swoich dzieci. Jedenaście milionów amerykańskich użytkowników stwierdziło, że internet odegrał kluczową rolę w wyborze szkoły dla ich dzieci, a osiem milionów przez sieć szukało nowego miejsca zamieszkania. 41% użytkowników w ciągu ostatnich dwóch lat otrzymało dodatkowe wykształcenie lub przeszło szkolenia, z czego co trzeci korzystał przy tym z sieci. Z 28% użytkowników, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło pracę, jedna czwarta korzystała przy tym z internetu. Oczywiście dane statystyczne przeprowadzone w USA nie są porównywalne z naszymi, ponieważ globalizacja, która spowodowała głębokie przemiany w systemach gospodarczych, tworząc niespodziewane możliwości wzrostu, zarazem też sprawiła, że wielu ludzi zostało zepchniętych na pobocze drogi. W skutek bezrobocia w krajach najwyżej rozwiniętych oraz nędzy w wielu krajach półkuli południowej nadal mi- Internet jest tylko narzędziem liony ludzi nie mogą korzystać z postępu komunikacji. Jest ono bardzo wydajne, i dobrobytu. stwarzające możliwości, jakich jeszcze nie tak dawno nikt nie przeczuwał, ale To prawda, że internet pozwala na narzędzia nie można winić za sposób jego dotarcie do niezależnych źródeł wykorzystania. informacji w dowolnym miejscu globu. Jest on jednak również elementem Dostęp do sieci ma każdy, także ha„przepaści cyfrowej” między krajami ker, który przy wyrobionych zdolnościach rozwiniętymi a Trzecim Światem. potrafi złamać każdy kod dostępu. 27 Refleksje Kevin Mitnick jako były superhaker, którego obawiało się tysiące Amerykanów, był jedną z najintensywniej poszukiwanych osób w historii FBI. Po aresztowaniu groziła mu kara kilkuset lat pozbawienia wolności, mimo że nigdy nie oskarżono go o czerpanie korzyści finansowych z hakerstwa. Wyrokiem sądu zakazano mu jakiegokolwiek dostępu do komputera. Sąd uzasadnił wyrok: Uzbrojony w klawiaturę jest groźny dla społeczeństwa. Po zwolnieniu Mitnick zupełnie odmienił swoje życie. Stał się najbardziej poszukiwanym w Stanach ekspertem do spraw bezpieczeństwa systemów komputerowych. W „Sztuce postępu” odkrywa tajemnice swojego „sukcesu”, opisuje jak łatwo jest pokonać bariery i uzyskać ściśle tajne informacje, dokonać sabotażu przedsiębiorstwa, urzędu czy jakiejkolwiek innej instytucji. Robił to setki razy, wykorzystując przemyślane techniki wywierania wpływu na ludzi. W książce podaje wiele cennych wskazówek, jak bronić się przed tego typu niebezpieczeństwem. Internet może być bezpieczny, jeżeli użytkownik będzie sam dbał o bezpieczeństwo w tym samym stopniu, jak dba o swoje mieszkanie, samochód czy inne dobra materialne. Internet i informacje w nim zawarte nie są celem samym w sobie, tylko środkiem – ten, kto o tym zapomina gromadzi tylko wiedzę, gubiąc jej realną wartość, pozbawiając wykorzystania. Przy pewnej wprawie możemy tak dobrać swoje źródła internetowe, by poświęcając sieci więcej niż godzinę dziennie wiedzieć o wszystkim, co zdarzyło się w naszej dziedzinie. Telewizja jest biernym środkiem przekazu, działającym tylko w jedną stronę. Można wybrać sobie ulubiony program, czekać o tej samej porze na godny obejrzenia film. Telewizja fot. S.K. 28 kablowa czy satelitarna dają możliwość wyboru spośród dziesiątków kanałów. Poza tym krótkim czasem wyboru, telewidz pozostaje jednak bierny, chłonie tylko to, co otrzymuje z ekranu, w kapciach i z butelką piwa w ręce. Co pewien czas mówi się o interaktywnej telewizji, ingerencji widza w program, a nawet treść filmu... ale to sprawa przyszłości. Człowiek uzależniony myśli o internecie nawet wtedy, gdy nie jest w sieci. Odczuwa irytację, a nawet wręcz agresję, gdy musi opuścić swój ulubiony kanał na WWW. Wchodzi na internet, by uciec od swoich problemów życiowych, przed intensywnym korzystaniem nie powstrzymają go nawet wysokie koszty – wysokość rachunków za telefon, czy opłat w kawiarence internetowej. Odczuwa potrzebę spędzania w internecie dużej ilości czasu i często traci kontrolę nad tym, ile owego czasu spędza. Ukrywa przed rodziną i znajomymi ile na prawdę spędza w Internecie, co wpływa negatywnie na jego naukę, karierę zawodową, życie uczuciowe czy towarzyskie. Naukowcy badający uzależnienie wskazują, że łatwiej jest uzależnić się od czegoś, co daje iluzję lepszego świata, jest odskocznią od codziennych problemów. Warunek ten dobrze spełniają narkotyki oraz alkohol, ale także coś, co nazywa się rzeczywistą wirtualnością. Niebezpieczne w tym uzależnieniu jest to, że ulegają mu ludzie młodzi, którzy z reguły nie mają jeszcze wykształconych mechanizmów obronnych wobec mediów, oraz pewnego dystansu do nowinek technicznych. Ale dosięga on także ludzi spędzających większą część czasu w pracy przed komputerem. Bez przerwy zatłoczony wirtualny świat pełen ludzi, dla których nie istnieje dystans płci, wieku i pozycji społecznej, jest dla nich bardzo atrakcyjny. Znane większości użytkownikom pogawędki internetowe na czacie czy Gadu-Gadu są ogólnie dostępne w sieci. Znając czarne wizje uzależnienia, nie można zapominać o pozytywnej stronie sieci i powstających w niej społeczności. Wśród użytkowników internetu, także uzależnionych , są tacy, którzy poznali ciekawych partnerów nie tylko do rozmowy, znaleźli przyjaciół, zyskali rozwiązanie swoich życiowych problemów, pomoc w trudnych sytuacjach. Odpowiedni dobór strategii wykorzystania internetu pozwoli nam osiągnąć zalecane cele, nawet dysponując niewielką ilością czasu. Im mniej czasu jesteśmy w stanie poświęcić przeglądarce internetowej, tym należy być sprytniejszym, by coś z niego wyciągnąć. Internet, jak każdy techniczny wynalazek, wymaga myślenia, a nie ciężkiej pracy – wygrywa ten, kto potrafi go lepiej wykorzystać. Mówi się, że Internet stał się platformą komunikacji między kulturowej. Tak naprawdę sieć narzuca jednostronnie zdominowane środowisko językowe. Narzuca anglosaską wizję świata, i z racji najlepiej rozwiniętej infrastruktury daje kolejną szansę rozwiniętym, bogatym. Jan Paweł II mówi w jednym ze swoich dokumentów, że „dialog międzykulturowy i [wzajemne] wzbogacanie się są oczywiście wielce pożądane”. Istotnie, „dialog między kulturami jawi się dzisiaj jako szczególnie potrzebny, jeśli weźmiemy pod uwagę wpływ nowych technik społecznego przekazu na życie jednostek i narodów”. Musi być to jednak droga dwukierunkowa. Kultury mają wiele sobie nawzajem do zaoferowania i narzucanie światopoglądu, wartości, a nawet języka jednej kultury innym nie jest dialogiem, lecz imperializmem kulturowym. Dominacja jest szczególnie poważnym problemem, gdy kultura dominująca niesie ze sobą fałszywe wartości, wrogie prawdziwemu dobru jednostek i grup. W obecnym stanie rzeczy internet, obok innych środków społecznego przekazu, niesie przesłanie obciążone wartościami zachodniej kultury świeckiej ludziom i społeczeństwom w wielu przypadkach nieprzygotowanym na ocenienie go i poradzenie sobie z nim. Nie można pozwolić, by specjaliści rozwijali technologię umożliwiającą niemal nieograniczoną kontrolę i nadzór. Konieczny jest społeczny nadzór, ale nie izolacja, ponieważ „Internet może wnieść niezwykle cenny wkład w życie ludzkie. Może wspierać pomyślność i spokój, wzrost intelektualny i estetyczny, wzajemne zrozumienie między (...) narodami na skalę globalną”(Jan Paweł II). Iwona Dwojak Podyplomowe studia dziennikarskie Nasz Fakultet - nr 3/05 Œwiêci Być wszystkim dla wszystkich 23 października 2005 r. na placu św. Piotra odbyła się uroczysta Msza św. kanonizacyjna, podczas której Benedykt XVI kanonizował pięciu nowych świętych. Wśród nich znalazł się także polski kapłan ks. Zygmunt Gorazdowski. czony wziął czynny udział w powstaniu. Po ukończeniu gimnazjum w Przemyślu w 1864 r. podjął studia na Wydziale Prawa na Uniwersytecie we Lwowie. Przerywa je jednak będąc na drugim roku i wstępuje do Lwowskiego Seminarium Duchownego. Na pierwszym roku rozchorował się na płuca i serce, musiał być hospitalizowany. Takich przerw w nauce spowodowanych chorobą miał Urodził się w Sanoku, 1 listopada więcej. Z powodu nasilającej się choroby 1845r. Był drugim z siedmiorga dzieci płuc i zagrażających życiu krwotoków Aleksandry i Feliksa Gorazdowskich, z których pięcioro zmarło w dzieciństwie lub wczesnej młodości. Jako kilkunastomiesięczny chłopiec nabył nieuleczalnej choroby płuc, gdy opiekunka ukryła go w czasie „ rzezi galicyjskiej” pod kołem młyńskim. Naukę podjął w szóstym roku życia w szkole w Sanoku. Po przeprowadzeniu się rodziny do Przemyśla, kontynuował edukację w tamtejszych szkołach. W roku 1863, kiedy wybuchło powstanie styczniowe Zygmunt uciekł z domu, aby wziąć udział w walce. Dostał jednak krwotoku i musiał pozostać na leczeniu znajdując schronienie w leśniczówce. PodleNasz Fakultet - nr 3/05 przesunięto mu święcenia kapłańskie. Otrzymał je 25 lipca 1871 r. w Katedrze Lwowskiej. W ciągu pierwszych sześciu lat swojej posługi kapłańskiej ks. Zygmunt pracował jako wikary czy administrator na terenie ówczesnej Galicji w Tartakowie, Wojniłowie, Bukaczowcach, Gródku Jagiellońskim i Żydaczowie. Na pierwszej parafii musiał zamieszkać w domku na cmentarzu, gdyż za mało było miejsca na plebani. W Wojniłowie zmagał się z epidemią cholery. Pomagał chorym, dostarczał leków, przychodził do umierających z Ciałem Pańskim. Zbierał i grzebał umarłych. Musiał objąć katechi- 29 Œwiêci zacją oprócz uczniów z miejscowej szkoły czteroklasowej także dzieci z jedenastu szkół etatowych i siedmiu parafialnych. Podobne warunki miał na każdej kolejnej placówce. Był właściwie pierwszym organizatorem wspólnych pierwszych Komunii Świętych na terenie Archidiecezji lwowskiej. Propagatorem pamiątek pierwszokomunijnych i związanych z sakramentem bierzmowania. Opracował i wydał drukiem „Katechizm” oraz „Rady i przestrogi dla młodzieży”. Od 1877 r. Święty rozpoczął bogatą działalność charytatywną i kapłańską we Lwowie. Po krótkim pobycie przy Nazywano go „księdzem dziadów”. Całe swoje życie poświęcił dla ubogich. Każdy, kto przyszedł prosić o pomoc wiedział, że zostaniewysłuchany. Był właściwie pierwszym organizatorem wspólnych pierwszych Komunii Świętych na terenie Archidiecezji lwowskiej. Propagatorem pamiątek pierwszokomunijnych i związanych z sakramentem bierzmowania. Opracował i wydał drukiem „Katechizm” oraz „Rady i przestrogi dla młodzieży”. Kiedy zabrakło pieniędzy na budowę zakładów, nie zniechęcał się, ale ufając Bożej Opatrzności, tak zabiegał o te sprawę, że się powiodła.1 Rozpoczynając nowe dzieła nie zawsze miał gotowe środki finansowe. Chodził w starej sutannie, konne korytarze, alejki ogrodu z różańcem w ręku. W latach, kiedy działał bardzo aktywnie, modlił się nocą, gdy w dzień brakowało czasu. Wiadomo było, że jeśli trwa wystawienie Najświętszego Sakramentu, Ojciec pójdzie na dłuższą adorację do kaplicy. Dla umartwienia i pokuty wkładał do butów małe kamyczki, które ugniatały i raniły mu stopy. Ubóstwo ks. Zygmunta przejawiało się w każdym wymiarze jego życia. Jego pokój wyglądem przypominał zakonną celę. Kiedy jedna z sióstr złożyła śluby wieczyste, on cieszył się razem z nią. Ściągnął ze ściany obrazek ze Zmartwychwstałym Chrystusem i podarował jej, bo nie miał nic innego. Posiadał także poczucie humoru. Na rekreacje nowicjackie nie przychodził bez cukierków. Czasami rzucił nim w jakąś siostrę dla zabawy. W sposób szczególny umiłował biednych, samotnych, chorych, będących w jakiejkolwiek potrzebie. Nie pozwalał odmówić wsparcia żadnemu z potrzebujących. kościele św. Marcina i Matki Bożej Śnieżnej, ponad 40 lat pracował w parafii św. Mikołaja. Nazwisko ks. Gorazdowskiego kryło się w cieniu różnych Towarzystw. Wydał kilka edycji „Katechizmu”, założył „Dom Pracy” dobrowolnej dla żebraków. Z jego inicjatywy rozpoczęła działalność „Kuchnia Ludowa”, w której żywili się robotnicy, dzieci, młodzież szkolna, najwięcej biedota lwowska, studenci. Założył zakład dla nieuleczalnie chorych i rekonwalescentów oraz zakład „ Dzieciątka Jezus”. Bardzo wiele można by wymieniać jeszcze dzieł, które stworzył i inicjatyw, w których brał udział. Do prowadzenia wielu przedsięwzięć powołał Zgromadzenie Sióstr Świętego Józefa (potocznie Siostry Józefitki). 30 a o nowe troszczyły się siostry, bo nie miał na to czasu i pieniędzy.2 Wiele własnych pieniędzy poświęcał na wspieranie dzieł, które powoływał. Jednego roku otrzymał na gwiazdkę kawałek krzemienia, który służył za siekierę człowiekowi jaskiniowemu na terenie Hiszpanii. Będąc wtedy na wigilii u rodziny Parandowskich pokazał im go. Pani domu stwierdziła, że ludzie przynoszą mu kamienie żeby je zamieniał na chleb. Ks. Zygmunt odpowiedział na to „Jakby pani zgadła, mam właśnie zamiar to zrobić”. Pod prałacką peleryną przynosił uzbierany chleb dla ubogich. Dla nich poświęcił całe swoje życie. Zalecał nabożeństwo do Matki Bożej. Szczególną czcią darzył św. Józefa, któremu zawierzył założone przez siebie swoje dzieła. Ksiądz Zygmunt Gorazdowski zmarł we Lwowie 1 stycznia 1920 r. na zapalenie płuc. Tam został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim. Po przeprowadzonej w 2001 r. ekshumacji jego szczątki zostały w znacznej części przeniesione do Katedry Lwowskiej. Marzena Ciszewska 1 Ten kamień rzeczywiście został za- por. D. Siuta, Św. Zygmunt GorazdowKraków 2005, s.22. mieniony na chleb, ponieważ ksiądz go ski, 2 por. Tamże, s. 30. 3 sprzedał . Wiele razy siostry widziały 3 por. D. Siuta, Wezwany do miłosierdzia, swojego Założyciela przemierzającego zaKraków 1996, s. 140-141. Nasz Fakultet - nr 3/05