Numer 2/2005 - Papieski Wydział Teologiczny

Transkrypt

Numer 2/2005 - Papieski Wydział Teologiczny
w numerze:
Drodzy czytelnicy !
12 „... przebaczamy i prosimy o przebaczenie”
Koniec grudnia kojarzy się wszystkim ze świętami
Bożego Narodzenia. Okres ten poprzedza głęboka,
adwentowa refleksja i skupienie. Jest to czas oczekiwania
i otwierania naszych serc: nie tylko na Bożą Miłość,
ale także na tych, z którymi spotykamy się na co dzień.
Oddajemy w Wasze ręce kolejny numer „Naszego
Fakultetu”. Może właśnie teraz, pomiędzy świątecznymi
przygotowaniami, jak również w radosnej i rodzinnej
atmosferze lektura naszego pisma okaże się doskonałą
formą zwrócenia uwagi na to, co dzieje się na Papieskim
Wydziale Teologicznym. Jak sami się przekonacie - liczba
konferencji, sesji naukowych, inicjatyw i nowych wydarzeń
wciąż wzrasta.
Zbliża się rok 2006, wraz z którym pragniemy Was zachęcić
do odważniejszego i czynnego udziału w życiu uczelni.
A tym, którzy już aktywnie działają na rzecz jej rozwojużyczymy, by nie opuszczały Was siły i zapał.
13 50 lat posługi Ojca Hugolina Langkammera
We wspólnym oczekiwaniu na przyjście Pana
4 Niech Chrystus narodzi się w naszych sercach
Joanna Matusiak
5 Cicha noc, święta noc...
Joanna Dwojak
6 Pielgrzymka do Trzebnicy
Alicja Marcyniak
7 Verbum cum musica
Ewelina Minge
8 Forum młodych
Katarzyna Zamłynna
10 Wspominamy ks. „Wujka”
Elżbieta Rydzak, Magdalena Tarnowska
Katarzyna Zamłynna
Marzena Ciszewska
14 Dom Edyty Stein
redakcja
- centrum dialogu kulturowego we Wrocławiu
Katarzyna Ossowska
15 Wieczory Tumskie
s. 17
Wrocław ma swoich wybitnych ludzi
Małgorzata Stokłosa
15 Bożonarodzeniowa akcja charytatywna
ks. prof. Józef Pater - rektor PWT
16 Stowarzyszenie absolwentów PWT
Opiekun numeru:
dr Jan Wadowski
wywiad z ks. Pawłem Stypą
Małgorzata Stokłosa
Zespół redakcyjny:
Małgorzata Stokłosa - red. naczelna
([email protected]),
Katarzyna Zamłynna - zast. red. naczelnej,
Marzena Ciszewska - sekretarz,
Kuba Łukowski - dział fotograficzny,
Ewelina Minge - redaktor,
Alicja Marcyniak - redaktor,
Sebastian Knychas (skład komputerowy)
17 Koło naukowe PWT
Jakub Król, Agnieszka Kacała
Ankieta o Bożym Narodzeniu
19
Bombeczka. Im memoriam.
20
O godności człowieczej
21
Adoracja na PWT
24
Matki i żony recepta na świętość
26
Czy Pan Bóg kocha szaleńców?
Ewelina Minge
Daniel Rudnicki
Sławomir Jakubek
Współpraca:
Joanna Matusiak, Joanna Dwojak,
Elżbieta Rydzak, Magdalena Tarnowska,
Katarzyna Ossowska, Joanna
Kulpaczyńska, Daniel Rudnicki, Sławomir
Jakubek, Modest Aniszczyk, Ilona
Porowska, Iwona Dwojak, Jakub Król,
Agnieszka Kacała.
s. 13
Modest Aniszczyk
Ilona Porowska
Którędy poszli? Którędy my pójdziemy?
Adres redakcji
pl. Katedralny 14, 50-329 Wrocław,
tel. (071) 327 12 98
e-mail: [email protected].
Katarzyna Ossowska
27
„Rzeczywista wirtualność”
29
Być wszystkim dla wszystkich
s. 24
Iwona Dwojak
Święci - ks. Zygmunt Gorazdowski
Marzena Ciszewska
s. 27
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydawca
Papieski Wydział Teologiczny
we Wrocławiu
Koordynator numeru:
Joanna Kulpaczyńska
18
nasz fakultet
Redakcja zastrzega sobie prawo do
skracania tekstów i zmiany tytułów.
Wszystkich chętnych do współpracy z naszym
pismem zapraszamy na spotkania redakcji lub
prosimy o składanie swoich propozycji oraz artykułów u dra Jana Wadowskiego, ul. Katedralna 9,
50-328 Wrocław, pok. 11, tel. 0 507-131-657.
3
Aktualnoœci
Niech Chrystus
Grudzień. Wychodzę z
domu przed południem na
zajęcia, jest zimno, ale nie
rezygnuję. Jadę autobusem.
Trasa, jak co dzień. Jestem w
stanie odtworzyć w myślach
jej przebieg. Mimowolnie
spoglądam przez zaparowane
szyby. Jednak coś się
zmieniło, jest jakoś inaczej.
narodzi się
w naszych sercach
każdy powinien zwolnić tempo
życia. Wyciszyć się i zastanowić nad
oczyścić duszę, a tym samym poczujesensem Bożego Narodzenia.
my się lepiej. Co z imprezami? Zabawa
nie zając, nie ucieknie. A zresztą, pozostawię to waszym sumieniom.
Moje myśli krążą wokół Bożego Narodzenia. Samo wypowiedzenie tych
słów powoduje radość. Zamykam oczy
i w wyobraźni widzę ubiegłoroczne święta. W tym roku będą inne, zawsze są inne,
niepowtarzalne. Bowiem wszystko ma
swój czas: ktoś odchodzi, a ktoś się rodzi.
Należy wspomnieć o Wigilii, która łączy
ze sobą nawet pokolenia. Na początku
wspólna modlitwa, słowa kilku osób stają
się jednym donośnym głosem. Wsłuchujemy się w słowa Pisma Świętego i wtedy
coś się w nas przełamuje. Rozumiemy już,
dlaczego to święto jest tak ważne. Głód
wigilijnego dnia mija, a napełniamy się
wspaniałą wiadomością przyjścia na świat
Chrystusa.
Ciekawą kwestią jest dzielenie się opłatkiem. Dziadkom życzy się zdrowia,
Nie, to nie odremontowane drogi, to
wystawy w sklepach. Jeden po drugim jest
zaopatrzony w ozdobne choinki, kolorowe
światełka i łańcuchy w kolorze złota oraz
srebra.
Jedyna myśl, jaka nasuwa mi się w tej
kwestii to to, że rozpoczyna się szał przedświątecznych zakupów. I nieważne, co się
kupuje, najważniejsze, że się kupuje.
Autobus jedzie dalej. Kierowca podgłośnił
radio. Słyszę znaną melodię, to piosenka
„Last Christmas” zespołu Wham. No jasne przecież, co roku, przez cały grudzień,
w każdej stacji radiowej jest
puszczana. Można powiePasterka [...] brak wolnych miejsc w
dzieć, że stała się hymnem
przedświątecznych przygo- ławkach, zimno, ktoś cały czas kaszle mi
towań. Zaczynam się wczu- koło ucha, ale to wszystko ma swój urok.
wać w nastrój świąteczny.
Ale zaraz, zaraz, do świąt
jeszcze dużo czasu… O, mój przystanek. rodzicom, ciotkom i wujkom pieniędzy,
a kuzynom piątek w szkole. Każdego roku
Wysiadam.
Niektórych ludzi irytuje widok przed- te same życzenia, bo wiadomo, że tego
świątecznych akcji zachęcających do wszystkiego życzymy przez całe nasze
kupowania czy słuchania nastrojowych życie. Jednak teraz, podczas wigilii mamy
piosenek. Takie akcje były, są i będą. Nie okazję powiedzieć to szczerze i prosto
liczę, że się to kiedykolwiek zmieni. Mu- w oczy. Następnie zasiadamy wszyscy
przy jednym stole. I nikomu nie przeszkaszę przyznać, że lubię tę atmosferę.
Nie chcę tu pisać o dobrych i złych dza, że na stole nie ma mięsnych potraw,
stronach wystaw czy promocji. Pragnę każdy rozkoszuje się smakiem starannie
jedynie zwrócić uwagę na fakt, że każdy przygotowanych potraw rybnych.
szczegół się liczy. To znaczy, gdyby nie Ale trudno jest mi sobie wyobrazić święta
było światełek lub choinek moglibyśmy bez Pasterki. Jeszcze jako małe dziecko
stracić poczucie czasu, bo każdy z nas ma na nią uczęszczałam, ale teraz, kiedy jestem świadoma tego, co się dzieje w nocy
swoje obowiązki, a dzień jest krótki.
Czy mając na głowie ogrom przygo- z 24.12. na 25.12. mam silną potrzebę
towań i obowiązków nie zapomnę przygo- przeżycia tak do końca Bożego Narodzetować się wewnętrznie do świąt? Jak tego nia. Zapach choinek w kościele, brak woldokonać? Rozpoczął się czas Adwentu. nych miejsc w ławkach, zimno, ktoś cały
Czas, w którym każdy powinien zwolnić czas kaszle mi koło ucha, ale to wszystko
tempo życia. Wyciszyć się i zastanowić ma swój urok.
Atmosfera, jaka panuje przed święnad sensem Bożego Narodzenia. Warto
tami
jednych pobudza do refleksji, a na
wtedy udać się na spowiedź, która może
4
drugich nie robi wielkiego wrażenia.
Owszem, sklepy swoimi ozdobami
i promocjami mają na celu przyciągnąć
klientów, ale nastrajają świątecznie. Nie
należy zapominać o przygotowaniach,
ale nie warto zbyt dużo czasu poświęcać
„polowaniu” w sklepach, bo przecież nie
to jest najważniejsze.
Nasze myśli kierować powinniśmy na
przeżyte doświadczenia: te dobre i mniej
przyjemne. Mamy szansę na to, by na
nowo zacząć żyć, to znaczy zmieniać
siebie.
Boże Narodzenie. Radujmy się tym,
że mamy szansę, co roku witać w swoich
sercach Jezusa Chrystusa. Zapomnijmy
na czas świąt o wszystkich problemach
spróbujmy wgłębić się w tajemnicę przyjścia Chrystusa oraz jakie ma ona dla nas
samych znaczenie.
Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim
czytelnikom wspaniale przeżytych świąt
Bożego Narodzenia, aby nie były tylko
spotkaniem rodzinnym, ale również przeżyciem duchowym.
Joanna Matusiak
Nasz Fakultet - nr 3/05
Aktualnoœci
C i c h a noc, święta noc...
Cicha, spokojna, pełna blasku gwiazd noc. I mała, uboga
stajenka. W niej – bydło,
owieczki, ale to nie wszystko. W tej zimnej stajeneczce
jest Ktoś jeszcze, Ktoś bardzo
ważny, choć teraz wydaje się
być zupełnie bezradny.
fot. Marcin Saj
Przyglądam się i widzę maleńkie dzieciątko, a przy nim jego rodziców. Kimże
oni są? – zastanawiam się. Po chwili
rozmowy wiem już, że kobieta piastująca
dziecię to Maryja, natomiast jej towarzyszem jest Józef. Maleńką Dzieciną zaś
jest Jezus – Bóg, który zstąpił z nieba na
ziemię, by przynieść ludziom odkupienie,
Król, Mesjasz. Nie widzę jednak żadnych
oznak władzy. Czy to małe Dzieciątko
naprawdę jest Osobą, na którą „króle,
prorocy czekali”? Dlaczego więc leży tu,
w żłobie i cierpi zimno, zamiast przebywać w jakimś wytwornym pałacu, godnym prawdziwego, wielkiego króla?
Mimo moich niedowierzań, taka była
prawda o tym Dzieciątku. Z wielkiej miłości, jaką Bóg do nas żywi, zrodził się
plan, by umiłowany Syn Boży zstąpił na
ziemię, stał się człowiekiem, takim jak
każdy z nas i by narodził się w ubóstwie
i chłodzie, w lichej szopce wśród bydlątek. Prawda wielka, wspaniała, wręcz nie
do ogarnięcia ludzkim rozumem.
Pierwszą Niedzielą Adwentu roz-
Nasz Fakultet - nr 3/05
poczęliśmy okres przygotowujący
do Świąt Bożego Narodzenia. Jest
to czas szczególny – podkreślamy
w nim radosne oczekiwanie na przyjście Pana, które ma dwa wymiary:
pierwsze przyjście – Bóg jako człowiek, mieszkający pośród nas, drugie
– przyjście Chrystusa w czasie paruzji.
Najistotniejsze jest to, by Chrystus narodził się w naszych sercach. Nie nastąpi to jednak wówczas, gdy będzie ono
splamione grzechami. Konieczne jest
więc prawdziwe nawrócenie i przemiana dotychczasowego życia. Bóg daje
nam bardzo, bardzo wiele, ale sam nie
stawia wygórowanych żądań, nie chce
żadnych podarunków, wielkich tytułów
i tym podobnych rzeczy. Pragnie jednak
jednego – miłości, ale miłości prawdziwej, która charakteryzuje się oddaniem
dla innych, bo Pan „nie przyszedł, aby
Mu służono, ale aby służyć”.
Bądźmy podobni do pewnego człowieka, który mieszkał w królestwie
rządzonym przez dobrego i mądrego
króla. Gdy zbliżała się rocznica jego
koronacji poddani postanowili, że
każdy z nich podaruje królowi coś,
co ma najpiękniejszego. Gdy rozpoczęła się uroczystość, w czasie której
wierni poddani mieli wręczać królowi
swoje podarunki, wszyscy ustawili się
w szeregu i każdy wyczekiwał na
swoją kolej. Wśród prezentów, które
otrzymał król były piękne zbroje,
drogocenne klejnoty, wspaniałe futra
i misternie wykonane skrzynie, w których można było przechowywać różne
rzeczy. Na samym końcu szeregu stał
człowiek, który nie miał ze sobą żadnego prezentu. Wszyscy patrzyli na niego
ze zdziwieniem, szepcąc do siebie, że
jest chytry albo nie miłuje króla. Kiedy
przyszła wreszcie jego kolej, podszedł
do króla, padł mu do nóg i rzekł:
„Kocham cię, królu”. Wtedy wszyscy
zrozumieli, że ten człowiek podarował
królowi to, czego nikt nie był w stanie
mu ofiarować.
Bądźmy tacy, jak ten człowiek
– bogaci prostotą swego serca.
„Nie ożywi miłości w sercach
innych ten, kto wpierw nie da jej
z siebie”
(Michael Quoist)
Cicha noc , ś w ięta noc
wsz yst ko śpi, atoli
Czuwa Józef i Ma r y ja
Niech w ięc Boska ich Dziecina
W błogim pokoju śpi.
Cicha noc , ś w ięta noc ,
past uszkow ie od s w ych t rzód
biegną w ielce zadziw ieni,
za a nielskim głosem pieni,
gdzie się spe ł nił cud.
Cicha noc , ś w ięta noc ,
na rodzony Boż y Sy n ,
Pa n w ielkiego majestat u,
niesie dziś ca łemu ś w iat u
odkupienie w in.
Cicha noc , ś w ięta noc ,
ja kiż w Tobie dzisiaj cud,
w Bet lejem Dziecina ś w ięta
w znosi w górę s we rączęta
błogosław i lud.
Joanna Dwojak
5
Wydarzenia
PIELGRZYMKA do
Trzebnicy
W sobotę, 15 października 2005 roku odbyła się kolejna piesza
pielgrzymka do Grobu Świętej Jadwigi w Trzebnicy.
fot. Marcin Saj
Jak każda pielgrzymka i ta miała przewodnią intencję. Była nią modlitwa o beatyfikację Jana Pawła II. Wśród pątników
znaleźli się wrocławscy studenci, rodziny
z całego Dolnego Śląska, harcerze.
Wczesnym rankiem, o godzinie 6.00
spotkaliśmy się wszyscy przy Katedrze
św. Jana Chrzciciela, aby stąd razem wyruszyć do Grobu Świętej Jadwigi. Słowo
wstępne skierował do nas ks. Stanisław
Orzechowski, po czym ze śpiewem na
ustach i w atmosferze modlitwy rozpoczęliśmy nasze pielgrzymowanie. Wszyscy,
choć razem, podzielili się według wyznaczonych grup. Oto i one: pierwsza grupaPokutna, którą przewodził ks. Włodzimierz Wołyniec, druga grupa- Paulińska,
prowadzona przez o. Rafała Walczyka
OSPPE, trzecia grupa – Akademicka ( Biblijna), przewodził nią ks. Mirosław Maliński, grupa czwarta – Ziemia oławska,
przewodnikiem jej był ks. Rafał Swatek,
grupa piąta – Ziemia oleśnicka, przewodnik: ks. Rafał Kowalski, grupa szósta – ks.
Tomasz Gospodaryk, ks. Janusz Stępiński,
siódma grupa – ks. Bogusław Kapica,
ósma – Salwatoriańska, prowadzona przez
Mieczysława Tylutkiego, dziewiąta-Salezjańska: przez o. Mirosława Lończaka,
dziesiąta – Dominikańska, prowadzona
przez o. Tomasza Franca OP, jedenasta
6
– Ziemia namysłowska – obejmująca
dekanaty Namysłów oraz Włochy, przewodnikiem jej był ks. Wojciech Jednoróg,
dwunasta – Akademicka z ks. Jackiem
Froniewskim na czele, trzynasta – Franciszkańska (misyjna), z przewodnikiem o.
Bronisławem Staworowskim, czternasta
– Góra Śląska, Milicz, przewodnikiem
tej grupy jest ks. Mariusz Dębski, piętnasta – franciszkańska, z przewodnikiem
o. Emilem Gołąbkiem, szesnasta – grupa
duchownych uczestników, przewodnik:
ks. Aleksander Radecki, siedemnasta
– której przewodnikiem jest o. Waldemar
Polczyk, a należą do niej grupy harcerskie
z Archidiecezji Wrocławskiej.
Przez całą drogę panowała niezwykła
atmosfera modlitwy, która wyrażała się
przez rozważanie Słowa Bożego, zatrzymywanie się przed każdym napotkanym
kościołem, aby w skupieniu adorować
Pana Jezusa, modlitwę Różańcem świętym. W grupie studenckiej przez cała
drogę snuto refleksję odnośnie pontyfikatu
Jana Pawła II i hasła tak często powtarzanego: co oznaczają słowa „pokolenie
JP II” oraz wysuwano osobiste pytania:
czy należę do tego pokolenia, czym
się ono charakteryzuje..? Każdy z nas
w czasie drogi miał możliwość podzielenia się swoimi przemyśleniami, przeży-
fot. Marcin Saj
ciami. Wielu też z tego skorzystało. Dzięki
temu atmosfera stawała się coraz bardziej
radosna, mieliśmy to przeświadczenie,
że łączy nas tak wiele. Znów mogliśmy
przypomnieć sobie słowa, które tak często
kierował do nas Ojciec Święty. Słowa,
które we mnie najgłębiej zapadły, a które
wielokrotnie były powtarzane podczas tej
pielgrzymki to: „Musicie od siebie wymagać nawet wtedy, kiedy inni od was nie
wymagają”.
Atmosferę modlitwy i skupienia potęgowała aura przyrody. Ścieżki do Trzebnicy biegną przez piękne połoniny, pola
i laski... Słońce pięknie świeciło, kolory
jesienne były nad wyraz jaskrawe, cudowne.
Zmęczeni podróżni kilkakrotnie mogli
się posilić na przystankach, wygrzewając
i rozprostowując swoje kości na przecudnych łąkach.
Trzebnicę powitaliśmy śpiewem
i oklaskami, z radością w sercu. Wszyscy
pielgrzymujący wzięli udział we Mszy
Świętej, a wieczorem, dla najbardziej
wytrwałych zagrał zespół : Rytmy Dobrej
Nowiny.
Z Trzebnicy już każdy mógł wrócić
specjalnym pociągiem, zorganizowanym
dla pielgrzymujących, lub busami, także
wcześniej zamówionymi.
Teraz, kiedy już pierwsza połowa roku
akademickiego dobiega końca, tak często
wracam do tego „trzebnickiego czasu”.
Kiedy wiele spraw mnie przerasta, przypominam sobie, że przecież wszystkie
one są w rękach Pana Boga, bo cały ten
rok powierzyłam Jemu, właśnie w czasie
pielgrzymki do Trzebnicy. Bardzo się cieszę, że właśnie w taki sposób rozpoczęłam
nowy rok akademicki.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
Na koniec chciałabym Was zachęcić
do udziału w kolejnej
pielgrzymce Wrocław
– Trzebnica, dlatego też
pozwolę sobie przywołać słowa Jana Pawła
II, które wypowiedział
w homilii o św. Jadwidze we Wrocławiu, 21
czerwca 1983r.:
„trzeba, abyście Wy, którzy znaleźliście
się tu na Dolnym Śląsku, którzyście się tu
urodzili i wyrośli na śladach waszej wielkiej patronki, matki Piastów, odczytywali
niejako na jej kolanach Ewangelię, tak,
jak odczytywały jej rodzinne dzieci, tak,
jak odczytywał książę Henryk Pobożny,
bohater spod Legnicy, i abyście w ten
sposób umocnili w sobie najgłębsze podstawy ludzkiej i chrześcijańskiej moralności, która jest zarazem fundamentem kultury narodu i warunkiem jego rozwoju”.
Alicja Marcyniak
Ve r b u m c u m m u s i c a
13 listopada 2005 roku, w kościele
Najświętszej Maryi Panny na Piasku
miał miejsce uroczysty koncert z cyklu
„Verbum cum musica”. Wykonawcą
jego był Chór Opery Dolnośląskiej
pod batutą Małgorzaty Orawskiej,
zaś
organizatorami:
Diecezjalny
Moderator Duszpasterstwa Biblijnego
oraz Stowarzyszenie Absolwentów
PWT.
Cały koncert podzielony został na dwie
części, między którymi s. prof. dr hab.
Ewa Józefa Jezierska OSU wygłosiła biblijną prelekcję na temat zmartwychwstania wiernych w Dniu Pańskim, w ujęciu
św. Pawła. Opierając się o fragmenty:
1Tes 4 oraz 1Kor 15, przybliżyła słuchaczom tę tematykę wyjaśniając, że podstawą oczekiwania wskrzeszenia jest wiara w
Jezusa Chrystusa. Jego zmartwychwstanie
zapoczątkowuje ciąg zmartwychwstałych.
On sam jest „zmartwychwstaniem
i życiem”. My łaską Chrztu świętego
jesteśmy wszczepieni w to misterium.
Stąd wynika, że pełne zmartwychwstanie
w czasie paruzji będzie zakończeniem
procesu zmartwychwstania zapoczątkowanego przy Chrzcie. Dla niewierzących
będzie to połączone z poznaniem Boga.
Zmartwychwstaną zaś chrześcijanie
i sprawiedliwi niewierzący. Ale wskrzeszenia św. Paweł dokładnie nie określa.
Na końcu czasów zaś powstaniemy do życia
z Chrystusem, w ciele podobnym do Jego
Ciała chwalebnego. Bowiem człowiek
w śmiertelnym ciele nie może dostąpić zbawienia. Potrzebne jest przejście
– śmierć. Ponieważ cokolwiek nowego
Nasz Fakultet - nr 3/05
ma powstać – wpierw musi obumrzeć stare. I chociaż radykalnie zmieni się postać
naszego ciała, osobowość pozostanie ta
sama.
Tak owego koncertowego wieczoru
Słowo Boże przeplotło się z muzyką,
a była ona niebagatelna, perfekcyjne wykonana przez wspomniany już chór, który
cały kościół wypełnił bogactwem głosów,
artystycznych pieśni i utworów. Przed
każdą z części muzycznych koncertu, znana nam pani Ewelina Kądziela
wygłaszała krótki komentarz
muzyczny. Wykonane zostały
między innymi: Pergolesi’ego
„Stabat Mater” cz. I i II, Wacława Szamotuły: „Ach mój Niebieski Panie”, Twardowskiego
„Hosanna” oraz w wyjątkowo
imponujący sposób: Brucknera „Ave Maria” i Stradella
„Pieta Signore”. Kto słyszał
Chór Opery Dolnośląskiej, ten
może sobie dobrze wyobrazić
to cudowne wrażenie, jakie
wywoływała
wykonywana
przez niego muzyka. Rozbrzmiewała ona całym bogactwem doskonałości, unosiła się
w powietrzu, oplatała witraże
i mury kościelne, wchodziła
w głąb słuchacza, pozwalając
mu na błogi spoczynek wśród
fal śpiewanej melodii.
Szczególną niespodzianką
było zakończenie koncertu,
w którym wszyscy w postawie
stojącej oddali cześć Janowi
Pawłowi II, gdy chór wykonywał pieśń: „Barka”, z dopisaną
jedną zwrotką o tymże Apostole Pokoju.
Cały występ stał się wielką zachętą do
jak najczęstszego uczestniczenia w tego
typu wydarzeniach kulturalnych. Nie ma
konkretnego wymiernika, który określiłby
w jaki sposób człowiek zostaje ubogacony
po wyjściu z takiego koncertu. Niewątpliwy jest jednak fakt, jak szczodrze zostaje
zwielokrotniona w nim wrażliwość duchowa i radość.
Ewelina Minge
fot. S.K.
7
Wydarzenia
FORUM M Ł O D Y C H
„Szukam źródła mego powołania. Ono pulsuje
tam...w jerozolimskim Wieczerniku, (...) w górnej izbie
(por. Mk.14,15), w której odbyła się Ostatnia Wieczerza.
Myślą przenoszę się do owego pamiętnego Czwartku,
gdy Chrystus, umiłowawszy swoich aż do końca
(por. J 13, 1), ustanowił Apostołów kapłanami Nowego
Przymierza. Widzę Go schylającego się przed każdym
z nas, następców Apostołów, by obmywać nam nogi.
Słyszę, jakby mówił do mnie, do nas te słowa: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy mnie nazywacie <<Nauczycielem>> i <<Panem>> i dobrze mówicie, bo nim
jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam
nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem, umywać nogi.
Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili,
jak Ja wam uczyniłem”.
Oto fragment, który wprowadził nas
w misterium słowa na podstawie „Wstańcie, chodźmy!” Jana Pawła II, które to
dzieło jest zbiorem swego rodzaju medytacji nad tajemnicą powołania i działalności Biskupa – Następcy Apostołów.
Przedstawienie to w wykonaniu alumnów
MWSD we Wrocławiu było wstępem do
XXI Forum Młodych.
Msza św. otwierająca Forum odbyła
się 17 XI 2005 i przewodniczył jej J. M.
ks. dr Marian Biskup, Rektor MWSD
we Wrocławiu, a homilię wygłosił ks. dr
Adam Łuźniak, Wicerektor MWSD we
Wrocławiu.
Tematyką przewodnią
tegorocznego Forum Młodych
było „Pokolenie Jana Pawła II”.
świat, który podkreślał, że nie należy w
nowościach widzieć tylko zagrożenia dla
chrześcijańskich wartości, ale próbować
własną duchowość zaszczepiać w innych
narodach, wstępując z nimi w dialog miło-
ści. Skrajny
sceptycyzm
i nadmierny
optymizm
nie są wła- fot. Tomasz Ziółkowski
ściwą drogą,
dlatego należy znaleźć „złoty środek”.
Jan Paweł II pokazał nam, jak należy
zachować się w sprawach ekumenizmu.
Uczy nas szacunku wobec innych religii,
Nawoływał nas,
abyśmy dążyli do
świętości ponieważ
tylko ona może
zapewnić spełnienie.
Tematyką przewodnią tegorocznego Forum Młodych było „Pokolenie Jana Pawła
II”. Odbyło się wiele ciekawych wykładów poruszających kwestie związane z
życiem i nauką Jana Pawła II. Mogliśmy
prześledzić na nowo, jak papież Polak
ustosunkował się do kwestii wstąpienia
Polski do Unii Europejskiej, jak odnosił
się do spraw ekumenizmu, zadań młodzieży w Kościele i problemów dzisiejszej
rodziny.
Po raz kolejny zarysował się nam obraz człowieka świętego, otwartego na
8
fot. Tomasz Ziółkowski
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
Młodzież potrzebuje świadectwa od
Kościoła i od kapłanów. Kapłan ma być ojcem
duchowym, ma być otwarty na świat, na
ludzi. Ma przypominać świeckim o ich ważnej
misji apostolskiej i wskazywać drogę, jak być
świadkiem Chrystusa w swoim środowisku.
Wraz ze śmiercią papieża
wielu z nas zadało sobie
pytanie: i co dalej? Jak wiele
zostało w nas z jego nauki?
Co stało się z nami po 2
kwietnia 2005? – Problem
ten, był tematem dyskusji
panelowej,
która
odbyła się 18 XI w
auli MWSD.
Punktem wyjścia
jest
uświadomie-
W dzisiejszych czasach młode pokolenie
nie ma wspólnych wartości, o które mogłoby walczyć. To, co się wydarzyło 2
kwietnia pokazuje, że najważniejszą dla
niego jest modlitwa i utworzenie wspólnoty. To pokolenie jest duchowo bardzo
dojrzałe i odpowiedzialne. Wszystko,
co się działo, było inicjatywą młodych.
Ten proces stwarza nadzieję, optymizm.
Pojawia się jednak obawa, czy to nie był
krótkotrwały zryw?
Punktem wyjścia jest uświadomienie
sobie, kto tak naprawdę należy do pokolenia
Jana Pawła II. Do tego grona należą ludzie
różnych przedziałów wiekowych, którzy żyli
w czasie pontyfikatu papieża Polaka, którzy
czerpali z jego nauki, nią żyli i żyją.
między innymi poprzez dialog z wyznawcami judaizmu.
Przypomina nam o godności człowieka,
rodziny, małżeństwa. Szczególne miejsce
w jego sercu zajmowała młodzież, w której pokładał nadzieję i wierzył, że rozumie
jego słowa i będzie według nich żyć.
Nawoływał nas, abyśmy dążyli do świętości ponieważ tylko ona może zapewnić
spełnienie. Głosił Boga Miłości, solidarnego z człowiekiem, najpełniej objawiającego się w Chrystusie. Syn Boży jest
ikoną świętości Boga. Istotą świętości
jest zobaczenie Jezusa, zachwyt nad
Nim, życie według Ewangelii.
Godnym uwagi był wykład prof. dr
hab. Jana Miodka zatytułowany „Tajemnica słów Jana Pawła II”, podczas
którego mogliśmy dokładniej zwrócić uwagę na styl przemówień Ojca
Świętego. Skierował naszą uwagę na
zaangażowanie i precyzję, z jakimi papież przygotowywał się do wystąpień,
jakich używał sformułowań, aby treść
zapadła głęboko w sercach jego wiernych słuchaczy. Niektóre z nich zajęły
szczególne miejsce w naszej pamięci
np. słynne „Niech zstąpi Duch Twój
i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”
nie sobie, kto tak
naprawdę
należy
do pokolenia Jana
Pawła II. Do tego
grona należą ludzie
różnych przedziałów
wiekowych,
którzy żyli w czasie
pontyfikatu papieża
Polaka, którzy czerpali z jego nauki,
nią żyli i żyją. Wszyscy obecni są pokoleniem ukształtowanym przez Jana Pawła
II. To jemu zawdzięczamy nasze spojrzenie na świat i życie. Ta nazwa nie jest
medialnym dźwiękiem, ale jest niezwykle
zobowiązująca, dlatego musimy dążyć do
bycia wspaniałymi ludźmi na miarę, którą
on nam wyznaczył.
Wydarzenie to pozwoliło nam zobaczyć, że w trudnych sytuacjach Polacy
potrafią się zjednoczyć i każdy taki zryw
pozostawia głęboką refleksję w sercach.
To oczywiście nie dotyczy tylko Polaków,
ale wszystkich obywateli świata.
Młodzież potrzebuje świadectwa od
Kościoła i od kapłanów. Kapłan ma być
ojcem duchowym, ma być otwarty na
świat, na ludzi. Ma przypominać świeckim o ich ważnej misji apostolskiej
i wskazywać drogę, jak być świadkiem
Chrystusa w swoim środowisku.
Podsumowania i zakończenia XXI
Forum Młodych dokonał ks. dr Marian
Biskup, Rektor MWSD we Wrocławiu.
Katarzyna Zam³ynna
fot. Tomasz Ziółkowski
Nasz Fakultet - nr 3/05
9
Wydarzenia
Wspominamy
ks. „Wujka”
W dniach 19-20 listopada 2005 r. przy
Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu
odbyła się sesja naukowa z okazji X rocznicy śmierci
ks. Prałata Aleksandra Zienkiewicza.
Spotkanie rozpoczęło się uroczystą
Mszą Św. koncelebrowaną, pod przewodnictwem ks. abpa Mariana Gołębiewskiego, Metropolity Wrocławskiego. Homilię
wygłosił ks. Prałat Mirosław Drzewiecki.
Sesję naukową inaugurował przemówieniem powitalnym Rektor ks. prof. dr
hab. Józef Pater. Wśród zaproszonych gości było wiele znamienitych osobistości.
W pierwszej części , której przewodniczył
ks. Rektor, prelegentami byli: ks. bp prof.
dr hab. I. Dec, który wygłosił wykład
pt. „Miłość w nauczaniu ks. Prałata Aleksandra Zienkiewicza”, ks. bp dr Adam
Dyczkowski: „Ks. Prałat Aleksander
Zienkiewicz jako wychowawca młodzieży w oczach jego współpracowników”
oraz sam ks. Józef Pater: „Sylwetka duchowa Prałata Aleksandra Zienkiewicza
w świetle jego kazań”.
Prowadzenie drugiej części objął Wicerektor ks. dr hab. Włodzimierz Wołyniec.
Wykłady swoje wygłosili: ks. prof. dr hab.
Józef Swastek - „Życie i duchowość ks.
Prałata Zienkiewicza jako kandydata do
chwały ołtarzy”, ks. dr Marian Biskup
- „Prałat Zienkiewicz jako wychowawca młodzieży duchownej”, mgr Joanna
Lubieniecka - „Ks. Prałat Aleksander
Zienkiewicz i jego wpływ na duchowość
wychowanków”.
10
Wykłady, które odbywały się w budynku
MWSD zgromadziły
wiernych
wychowanków Ks. Prałata
Zienkiewicza, ale nie
brakowało też przedstawicieli młodzieży:
zarówno duchownej,
jak i świeckiej.
W późnych godzinach popołudniowych, na zakończenie
dnia, w kościele p.w.
św. Piotra i Pawła
jako dobry Wujek. Cieszył się autorytetem
wśród młodych, dbał o ich patriotyczne
wychowanie, kształtował ich wrażliwość
na zagadnienia teologiczne, literaturę
piękną, punktualność i sumienne pełnienie
swych obowiązków. Co roku organizował
wyjazdy studenckie nad morze, które
miały charakter skupienia i zadumy, ale
były też wspaniałą przygodą. Sam żył
skromnie, starał się pomagać duchowo
i materialnie potrzebującym.
Jeśli chodzi o duchowośc ks. Wujka
- jej źródłem był Jezus Chrystus. Jego
motto życiowe brzmi: „mniej dyskutować
o Chrystusie, więcej żyć Chrystusem.”
odbył się koncert Kameralnego Chóru Politechniki Wrocławskiej
„Wrocławscy
Madrygaliści”. Podczas
drugiego dnia sesji
swoim świadectwem
na temat wpływu ks.
Zienkiewicza na życie
duchowe dzielili się
jego współpracownicy
i wychowankowie.
Ks.
Zienkiewicz
„najwybitniejszy
kapłan,
społecznik,
intelektualista i wychowawca” wpisał się
w historię Kościoła
Wrocławskiego jako
główny duszpasterz
młodzieży akademickiej oraz organizator
ośrodków
duszpasterstwa młodzieży.
Urzędował przy ul.
Katedralnej pod słynną „Czwórką”. Ze
względu na dobroć
serca
przeszedł do
historii
duszpasterstwa akademickiego
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
U podstaw Jego duchowości leży głęboka
cześć Maryi, Matki Zbawiciela. Różaniec
był dla Niego umiłowaną modlitwą, z tego
względu zakładał Koła Żywego Różańca.
Otaczał kultem wszystkich świętych.
Był wielbicielem i znawcą polskiej
poezji i literatury, szczególnie cenił Adama Mickiewicza. Do twórczości naukowej ks. Prałata zalicza się m.in.: „Rodzić
się dla świata wyższego”, „Miłości trzeba
się uczyć”, „Wzrastać w światłości”.
Doczesne szczątki ks. Zienkiewicza spoczywają na cmentarzu św. Wawrzyńca we
Wrocławiu.
Ks. bp Ignacy Dec wygłosił prelekcję
na temat miłości w ujęciu ks. Zienkiewicza, m.in. na podstawie książki „Miłości
trzeba się uczyć”, adresowanej do młodzieży akademickiej, szkolnej i pracującej
oraz katechetów i prowadzących kursy
przedmałżeńskie. Ks. Wujek prowadził
rozważania o naczelnej chrześcijańskiej
wartości moralnej - miłości. Jak mówił:
„miłość jest najważniejszym nakazem
Chrystusa, do którego sprowadzają się
wszystkie inne, jest warunkiem zbawienia… wszystko musi być miłością
prześwietlone i wszystko tej miłości podporządkowane”.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Ks. bp Dec w swoim wykładzie skoncentrował się na rodzajach miłości (ewangeliczna, agape, erotyczna - której to ks.
Zienkiewicz poświęcił najwięcej miejsca)
oraz na zagadnieniu czystości.
Ks. Wujek poświęcił wiele uwagi
zagadnieniu czystości, która służy prawdziwej miłości. Czystość jest najlepszym
psychicznym i moralnym przygotowaniem do miłości małżeńskiej i najlepszą
Ks. Wujek był przeciwny psychologii Freuda. Uważał, że miłość to coś
więcej niż uczucie. Przestrzegał przed
budowaniem związków małżeńskich
tylko na uczuciu, bo ono jest ulotne
i trzeba je zastąpić stabilnymi wartościami, takimi jak: dobroć, wrażliwość, delikatność, życzliwość.
Wspominał o sile biologicznej,
popędzie seksualnym, który jeśli
poddany jest rozumowi, ubogaca
się i staje się dobrem. Należy uczyć
się panowania nad popędami. Miłość erotyczną trzeba poddać prawu
moralnemu i rozumowi, by stała
się prawdziwą miłością małżeńską.
U podstaw miłości mają być następujące wartości: szacunek, troska,
życzliwość, ofiarność. Pożądanie
seksualne bez fundamentu miłości
jest bardzo zawodne i może podeptać
wszelkie więzy.
prognozą na wieczność. Czystość stanowi
nieodzowny warunek kształtowania osobowości i charakteru w dążeniu do świętości, obleka człowieka w piękno duchowe.
Zwracał uwagę na różnice w miłowaniu przez kobietę i mężczyznę. Kobieta
przeżywa miłość w kategoriach estetycznych, mężczyzna w kategoriach sprawności fizycznej, zdolności umysłowych.
Jak mówił: „mężczyzna chce być kimś”,
„kobieta - kimś dla kogoś”. Jak zachęcał
ks. bp I. Dec refleksje zawarte w książce
pt. „Miłości trzeba się uczyć” są godne
zgłębiania i stosowania w życiu.
El¿bieta Rydzak
Magdalena Tarnowska
11
Wydarzenia
„...przebaczamy
i PROSIMY o przebaczenie”
Słowa te wywołały wiele kontrowersji wśród społeczeństwa. Nawet dziś wielu z nas nie jest w stanie
im sprostać. Wprowadziły jednak nową perspektywę w powojenne stosunki polsko – niemieckie,
otworzyły drogę do dialogu między naszymi narodami.
Odbyły się wykłady i dyskusje poruszające kwestię polsko – niemieckiego
pojednania, polskiej polityki zagranicznej wobec Niemiec i roli Kościoła
w tym dziele. Wzięło w nich udział wiele
znaczących osobistości Wrocławia m.in.
prezydent miasta Rafał Dutkiewicz, rektor
Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr hab.
Leszek Pacholski, Piotr Buras z Centrum
im. Willy Brandta, abp Marian Gołębiewski, metropolita wrocławski.
Owo pamiętne wydarzenie miało
miejsce w 1965 roku, a jego właściwym
autorem był Kard. Bolesław Kominek.
List ten zawiera słynne zdanie: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Słowa te wywołały
wiele
kontrowersji
wśród
społeczeństwa. Nawet dziś
wielu z nas nie jest
w stanie im sprostać.
Wprowadziły jednak
nową perspektywę w
powojenne stosunki
polsko – niemieckie,
otworzyły drogę do
dialogu między naszymi narodami.
Obchody te były okazją, aby zastanowić
się, jak dziś wyglądają stosunki polsko niemieckie, przyjrzeć
się wspólnej historii
i wysnuć wnioski na
przyszłość. Biskupi
nie namawiali do zapomnienia o własnych
ranach, lecz wskazywali, że i druga stro-
12
na może czuć się zraniona. Podkreślali,
że ciągłe rozdrapywanie ran przeszłości
nie uleczy dusz obywateli obydwu narodów. Apel ten w czasach obecnych stanowi wyjątkowy przewodnik w kształtowaniu sąsiedztwa między naszymi narodami.
Sam fakt, że powracamy do tego dokumentu, czcimy rocznicę jego wystosowania, dowodzi, jak wielkie i prawdziwie
historyczne znaczenie posiada.
Rozprawiając obecnie o liście biskupów nie sposób pominąć, co było
zauważalne i w przeprowadzonych panelach, obecnego stanu stosunków polsko
– niemieckich. Wiele osób jest nim zaniepokojonych. W przesłaniu tym szukamy
nadziei dla współczesności.
Musimy pamiętać, że Niemcy także mają
za sobą trudną, ale pełną sukcesów drogę.
Zjednoczone, demokratyczne wyrosły
na znaczącą siłę w Europie. Siłę, która
nie budzi takich obaw jak przed kilkoma
dziesięcioleciami. Może nie stałoby się
tak, gdyby i Polacy i Niemcy nie zdecydowaliby się na dialog, rozwiązanie proble-
mów w duchu pokoju i przedyskutowanie
kwestii historycznych. Proces ten nie jest
zamknięty, ale jego efekty nie zawsze budzą jedynie zachwyt.
Kardynał Bolesław Kominek swymi
ideami i inicjatywami, odwagą, a zwłaszcza listem, wzniósł sobie pomnik, który
stanowi przypieczętowanie jego czynów.
On najlepiej i najgłębiej rozumiał ideę
tego pojednania.
Dzięki sesji szerzej poznaliśmy
kontekst wydarzeń tamtych lat oraz ich
różnorodne skutki i związki ze współczesnością. Do myśli tu wygłoszonych
można będzie powracać nie tyle z okazji
kolejnych rocznic, ale w naszej codziennej
praktyce sąsiedztwa.
Sesja zakończyła się odsłonięciem pomnika inicjatora i współautora orędzia,
na wyspie Piasek oraz uroczystą Mszą
Świętą, odprawioną w Katedrze św. Jana
Chrzciciela.
Katarzyna Zam³ynna
fot. Kuba Łukowski
W dniach 2 – 3 grudnia 2005,
w Auli Leopoldina, na Uniwersytecie
Wrocławskim, odbyła się okolicznościowa sesja naukowa, z okazji
40 – lecia wymiany listów pomiędzy
biskupami polskimi a biskupami niemieckimi.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
50 lat p o s ł u g i Ojca
Hugolina Langkammera
We wtorek 6 grudnia odbyła się w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego sesja naukowa
z okazji 50-lecia święceń kapłańskich prof. zw. dr hab. ojca Hugolina Langkammera OFM.
Ks. Rektor Józef Pater rozpoczął sesję
przywitaniem gości i krótkim wprowadzeniem dotyczącym definicji jubileuszu. Po
tym wstępie laudację na cześć Ojca jubilata wygłosiła siostra prof. dr hab. Ewa
Jezierska OSU. Zwróciła uwagę na rys
kapłański posługi Ojca Langkammera.
W 1966r. obronił drugą pracę doktorską.
Do Polski wrócił w 1967r. i rozpoczął pracę naukowo - dydaktyczną na Katolickim
Uniwersytecie Lubelskim. W roku 1975
otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego,
fot. Kuba Łukowski
a siedem lat później profesora zwyczajneUrodził się 19 grudnia 1930r. na
Śląsku. Jego lata dziecięce naznaczone były wojną. W 1949r. zdał maturę
i w tym samym roku wstąpił do seminarium Ojców Franciszkanów. W 1955r.
przyjął święcenia kapłańskie. W 1963r.
go. Dwa razy był rektorem Seminarium
Duchownego w Kłodzku, równocześnie
wykładając biblistykę. Był prezesem
biblistów, kierował szkołą biblijną na
KUL-u. W 1993r. został odznaczony
Krzyżem Kawalerskim.
Po laudacji przedstawiciele młodzieży akademickiej oraz wychowankowie złożyli ojcu
Hugolinowi
życzenia.
W imieniu pracowników
naukowych Papieskiego
Fakultetu Teologicznego
oraz
Metropolitalnego
Wyższego Seminarium
Duchownego
życzenia
złożył nasz ks. Rektor. Przekazał on także
w imieniu społeczności
akademickiej dar Ojcu
Langkammerowi. Był to
obraz Ojca Świętego sprawującego
najświętszą Ofiarę. Swoimi wspomnieniami podzielili się ks. prof. dr hab. Jan
Krucina oraz ks. bp prof. dr hab. Ignacy
Dec. Życzenia w imieniu MWSD złożył
ks. dr Marian Biskup. Słowo końcowe wygłosił ks. abp dr hab. Marian Gołębiewski,
który także podzielił się swoimi wspomnieniami związanymi z osobą jubilata.
Na koniec ojciec Langkammer podziękował za życzenia i poprowadził modlitwę
Anioł Pański, którą zakończyła się sesja.
rozpoczął studia w Rzymie.
Marzena Ciszewska
Nasz Fakultet - nr 3/05
13
Wydarzenia
Dom Edyty Stein
– Centrum Dialogu Kulturowego we Wrocławiu
Zainspirowani życiem Edyty
Stein i ciekawi dorobku, który po
sobie zostawiła, jako rok II PWT
16 listopada udaliśmy się wraz z
tutorem ks. Ryszardem Zawadzkim
do jej domu, mieszczącego się przy
ul. Nowowiejskiej we Wrocławiu.
Edyta Stein urodziła się w 1891
roku we Wrocławiu, w rodzinie żydowskiej. Tu spędziła swój okres
szkolny i w roku 1911 rozpoczęła studia na Wydziale Nauk Humanistycznych. W roku 1913 przeniosła się do
Getyngi, aby studiować filozofię
u słynnego fenomenologa profesora
Edmunda Husserla. W 1916 roku
obroniła doktorat, ale ponieważ była
kobietą, droga dalszej kariery zawodowej była dla niej zamknięta.
W rezultacie przeżyć egzystencjalnych, w czasie pierwszej wojny światowej, Edyta Stein rozpoczęła rozmyślania nad chrześcijaństwem i w roku
1922 przeszła na wiarę katolicką.
W latach następnych, oprócz pracy
nauczycielki zaangażowała się jako
referentka do spraw społeczno - politycznych i teologicznych. W roku 1933
wstąpiła do karmelu w Kolonii. Wskutek
pogromu listopadowego w Rzeszy, w roku
1938 uciekła do Holandii. Tu 2 sierpnia
1942 roku została aresztowana i po przewiezieniu do Oświęcimia zamordowana
w komorze gazowej.
W roku 1998 Edyta Stein została ogłoszona przez Papieża Jana Pawła II świętą,
a rok później patronką Europy.
Tak pokrótce przedstawił nam życiorys
Edyty Stein przewodnik oprowadzający Aby porozumieć się z młodzieżą za nanas po jej domu.
szą zachodnią granicą, można skorzystać
Dom przy ul. Nowowiejskiej jest nie z lekcji nauki języka niemieckiego, chatylko pamiątką po wielkiej świętej, ale rakteryzujących się zastosowaniem innotakże tętniącym życiem miejscem spotkań wacyjnych i kreatywnych metod uczenia.
Towarzystwa im. Edyty Stein, cenionego Znajdzie się także coś dla miłośników
na całym świecie.
historii. Inicjowane są projekty badawcze
Grupy inicjatyw kulturalnych
i grupy młodzieżowe wykoW roku 1998 Edyta Stein została
rzystują pomieszczenia domu
ogłoszona
przez Papieża Jana Pawła II
na swoje imprezy i spotkania.
świętą,
a
rok
później patronką Europy.
Przyjeżdżają do niego młodzi
wolontariusze z całej Europy,
zamieszkując w pokojach gofot. Leszek Piech
ścinnych budynku. Młodzież z sąsiedztwa
przychodzi na kursy językowe i warsztaty
kulturalne.
Towarzystwo im. Edyty Stein w połowie
lat dziewięćdziesiątych podjęło decyzję
wzięcia na siebie renowacji i utrzymania
budynku.
Głównym celem Towarzystwa jest idea
dialogu kulturowego. Przede wszystkim
zaś wspieranie porozumienia polsko
- niemieckiego i dialog chrześcijańsko
- żydowski.
Chętni, którzy będą chcieli
Głównym celem Towarzystwa jest idea
wstąpić w szeregi Towarzydialogu kulturowego. Przede wszystkim
stwa Edyty Stein, będą mogli
korzystać z „Piwnicy Kultuzaś wspieranie porozumienia polsko
ralnej”, jako miejsca imprez
- niemieckiego i dialog chrześcijańsko
i spotkań. Piwnicę tą zaprojek- żydowski.
towali studenci architektury
i sztuki.
14
i dokumentujące historię naszego miasta,
Europy Środkowej i stosunków polsko
- niemiecko - żydowskich.
Sympatycy filmu i sztuki mogą spróbować swoich sił w powstającym projekcie
filmowym lub międzynarodowych festiwalach kultury i sztuki.
Dzięki odwiedzeniu domu Edyty
Stein studenci PWT bez przeszkód
mogą rozwijać swoje zainteresowania
w ramach warsztatów Towarzystwa
i zapraszać wszystkich chętnych do
„dialogu kulturowego im. Edyty
Stein”.
Katarzyna Ossowska
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
Wieczory Tumskie
Wrocław ma swoich
wybitnych ludzi
Wśród przedstawianych wybitnych
rabinów Wrocławia znaleźli się:
Sylwetki niektórych z nich
Isajah Ben Judah Loeb Berlin, znany
przybliżył przybyłym na Wieczór niekiedy jako Isaiah Pick (komentator
Tumski 27 listopada 2005r.
Talmudu), Abraham Geiger
pan Jerzy Kichler, przewodniczący
(twórca nowatorskiego podejścia
Fundacji Ochrony
do chrześcijaństwa i islamu, jak
również inicjator Żydowskiego
Dziedzictwa Żydów.
Seminarium Teologicznego) oraz
A były to trzy osoby, rabini. Na poZachariasz Frankl (twórca judaizmu
czątku warto zaznaczyć, że rabin jest
historycznego).
duchowym przewodnikiem gminy żydowskiej, podejmującym decyzje w sprawach
religijnych i prawa rabinackiego, komentującym je i nauczającym. Powinien
cieszyć się powszechnym szacunkiem
i poważaniem.
organach zagrał Andrzej Garbarek. Wykonali oni m.in. utwory: Josepha Rosenblatta
„Uvenu Cha Yomar” czy „End Kadish”,
Maxa Janowskiego „Tsedek, Tsedek Tirdof” i „Az mosiach Vet Kumen”, Davida
Nowakowsky’ego „Adonai Z’choronu”.
Aula Papieskiego Wydziału Teologicznego na czas Wieczoru Tumskiego wypełniona była dosłownie po brzegi. Jak
zauważono na samym początku: „osobno
i razem musimy i powinniśmy pracować
dla sprawiedliwości i pokoju w dzisiejNiedzielny wieczór uświetnił występ szym świecie”.
Chóru Synagogi pod Białym Bocianem
z Wrocławia, którym dyrygował Stanisław
Ma³gorzata Stok³osa
Rybarczyk oraz sopranistki: Magdaleny
Dylewskiej, tenora: Piotra Bunzlera, a na
Bożonarodzeniowa
Akcja Charytatywna
Dnia 11 grudnia odbył się koncert
wieńczący Bożonarodzeniową Akcję
Charytatywną zorganizowaną przez
Studencką Gazetę Internetową
oraz Studenckie Koło Naukowe
Bibliotekoznawców Uniwersytetu
Wrocławskiego.
Tegoroczna Akcja jest kontynuacją działań prowadzonych od trzech lat przez
SKN w Instytucie Informacji Naukowej
i Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego oraz zeszłorocznej współpracy SGI z Biurem Promocji Urzędu Miasta
Wrocławia, przy organizacji 13. edycji
koncertu charytatywnego „I Ty możesz
zostać Świętym Mikołajem”.
Przy realizacji akcji udział wzięli także
studenci Papieskiego Wydziału Teologicznego, organizując na uczelni zbiórkę
maskotek oraz książek dla dzieci z wrocławskich domów dziecka i Towarzystwa
Kultury Polskiej „Nadzieja” w Ułan - ude,
stolicy Buriacji.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wspólne przedsięwzięcie PWT i UWr sercach. Dbajmy o to, aby nasze serca
Honorowym Patronatem objął Rektor płonęły miłością cały rok!
PWT ks. prof. dr hab. Józef Pater.
Ks. Rektor zachęcił jednocześnie do czynJoanna Kulpaczyñska
nego uczestnictwa młodzieży i studentów w akcjach
niosących ludziom pomoc.
Koncert odbył się w Oratorium Marianum, sali umiejscowionej w gmachu głównym UWr. Zwieńczeniem
akcji był występ artystyczny
połączony ze zbiórką pieniędzy oraz sprzedażą prac
artystycznych
młodzieży,
podarowanych przez wrocławski Dom Kultury im.
Mikołaja Kopernika. Wystąpili uczniowie Akademii
Muzycznej z Wrocławia,
śpiewając arię „Deh, vieni
alla finestra” oraz trio z repertuarem własnym.
Ta szlachetna inicjatywa
wniosła wiele dobra i zaszczepiła je w ludzkich
15
Wydarzenia
STOWARZYSZENIE ABSOLWENTÓW
PAPIESKIEGO WYDZIAŁU TEOLOGICZNEGO
Małgorzata Stokłosa: Od kogo wyszła szych tygodniach będzie składany wniosek
inicjatywa założenia Stowarzyszenia Ab- do sądu administracyjnego odnośnie rejesolwentów PWT?
stracji Stowarzyszenia) oraz przygotowanie jego oblicza. Ten początek jest bardzo
Ks. Paweł Stypa: Sam pomysł wypłynął istotny. Można bowiem powiedzieć, że to
około roku temu. Po rozpoczęciu nowego on układa rytm i kierunek: czym ma być
roku akademickiego spotkało się grono Stowarzyszenie. Staramy się dbać o to, by
absolwentów, którzy wyszli z tej uczelni wypracować dobry model jego funkcjonoi stwierdzili, że utrzymywanie kontaktu wania. Mają od założenia działać w nim
z nią jest dla nich czymś rzeczywiście osoby duchowne i świeckie, ale oczywiście
ważnym. Choć każdy ma swoje obowiązki, pochodzące z tejże uczelni. Podstawą jest
pracę, niektórzy założyli rodziny, a więc tutaj zaangażowanie i koordynacja dziaich czas pochłania również ojcostwo bądź łań z władzami uczelni. To jest pierwszy
macierzyństwo, jednak równocześnie zakres: nadanie formy prawnej oraz
chcielibyśmy w dalszym ciągu mieć kon- przygotowanie pewnego kształtu kultury
takt z uczelnią. Ta myśl w nas krążyła na współpracy Stowarzyszenia. Równoczeróżne sposoby. Ale nie tylko w umysłach śnie chcemy podejmować się różnorakich
absolwentów, lecz równocześnie zaczęła pomysłów, czego przykładem są działania
przecierać szlaki wśród władz uczelni. biblijne i już, można powiedzieć, tego doMyśl w pewnym sensie podchwycił Rek- konujemy: jest nim na przykład inicjatywa
tor ks. Józef Pater i krok po kroku ta idea „Verbum cum musica”, czyli spotkania
zaczęła się krystalizować. Przy jej powsta- (wykład połączony z koncertem), które
waniu od samego początku istniało grono mają miejsce na Ostrowie Tumskim, jako
podstawowe „zapaleńców”, którzy chcie- centralnym miejscu Wrocławia. Ale dziali, aby ją rzeczywiście zrealizować. Ze łać chcemy także w wielu parafiach wrostrony uczelni towarzyszył i towarzyszy w cławskich, również w małych parafiach,
dalszym ciągu również Prorektor ks. Wło- poza terenem Wrocławia, na terenie całej
dzimierz Wołyniec. Oprócz mnie są w sto- archidiecezji, wioskach, małych miasteczwarzyszeniu wśród głównych inicjatorów kach. Chcemy z tą inicjatywą wychodzić
osoby świeckie: pan Krzysztof Jędrasik do wszystkich chętnych. Chcemy przede
i Jan Dąbrowski, pani Ewelina Kondziela. wszystkim działać. I stowarzyszenie poAle prócz nas są oczywiście i inni, pracu- wstało właśnie w działaniu, jeszcze, zający nad kształtem idei Stowarzyszenia, nim powstały jego normy prawne. Ufamy
których nie sposób tu wszystkich wymienić w modlitwie, że prace Stowarzyszenia
z imienia i nazwiska.
przyniosą wiele dobrych owoców. Koncerty są pionem kulturalnym. Ale dbamy też
M. S.: Stowarzyszenie powstaje i przecie- o popularyzację nauki społecznej Kora szlaki. A jak jest z Waszymi spotkania- ścioła, historii Kościoła (odbył się już
mi, ile już ich się odbyło?
chociażby wykład poprowadzony przez
pracownika Uniwersytetu Wrocławskiego
Ks. P. Stypa: Pierwsze spotkanie odbyło dr Stanisława Rosika Pt. „Myśli chrześcisię na początku listopada zeszłego roku. jańskie u początków Europy”). Marzy nam
Później było ich kilkanaście. I to nie tylko się też otworzenie kierunku turystycznego
takich organizacyjnych, ale już związa- w ramach Stowarzyszenia.
nych z konkretną pracą Stowarzyszenia Są to podstawowe cele, które mają być
i pierwszymi inicjatywami.
realizowane w dalszej perspektywie.
Określa je zresztą nasz statut, który mówi
M. S.: Jakie zatem są te inicjatywy i głów- między innymi o tym, czym jest i czym
ne cele?
zajmuje się Stowarzyszenie Absolwentów
PWT, czyli:
Ks. P. Stypa: Do najważniejszych należy - pomoc w integracji środowiska absolprzygotowywanie Stowarzyszenia, tak, by wentów Papieskiego Wydziału Teologicznabrało ono kształtu głównego (w najbliż- nego we Wrocławiu,
16
fot. Małgorzata Stokłosa
Z księdzem Pawłem Stypą,
przewodniczącym Stowarzyszenia rozmawia Małgorzata Stokłosa
- wspieranie rozwoju myśli naukowo-teologicznej PWT, jego zaplecza i aktywności
w służbie Kościoła oraz społeczeństwa, w
tym społeczności lokalnej,
- promowanie osiągnięć uczelni wśród
duchowieństwa i świeckich w Polsce i za
granicą,
- organizowanie współpracy i wymiany
naukowej z innymi uczelniami oraz społecznością i władzami lokalnymi,
- wdrażanie zasad katolickiej nauki
społecznej (życie jako inspiracja oparta
na Ewangelii i poszanowaniu poczucia
godności ludzkiej, zachowaniu zasad demokracji i ładu społecznego).
Rzeczywiście stowarzyszenie chce zachować podwójny charakter: z jednej strony
czuje więź z uczelnią i widzi w niej dobro
dla całego regionu, Kościoła wrocławskiego i społeczności Dolnego Śląska,
gdzie uczelnia teologiczna ma być centrum dobrej myśli i naukowej, i teologicznej. Absolwenci z drugiej strony chcieliby
także wspierać różne działania sympozjów
tematycznych i ciekawe inicjatywy przeprowadzane na polu parafialnym.
M. S.: A jakie słowo skierowałby Ksiądz
do nas, obecnych studentów teologii, być
może przyszłych członków Stowarzyszenia?
Ks. P. Stypa: Sam udział w życiu uczelni
jest czasem, który może okazać się wartościowym. I można samemu wykorzystać
cały zasób bogactwa, który wiąże się
z uczestnictwem w życiu uczelni teologicznej. W jakimś stopniu jest to zawsze taka
osobista droga studentów: w jaki sposób
zechcą ten czas przeżyć i jak później tę
wiedzę połączą z życiem. I to jest też pewną specyfiką Stowarzyszenia, gdzie wiedza
przełożona zostaje na aktywność życiową. Wcale nie przeszkadza, że ktoś już
Nasz Fakultet - nr 3/05
Wydarzenia
pracuje, podjął dalsze studia, obowiązki
życiowe. Trzeba całe życie czuć się i być
teologiem, stawać się kimś, od kogo inni
mogą się czegoś dobrego i wartościowego nauczyć. Ale jest to oczywiście nauka
całego życia.
M. S.: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Stowarzyszeniu życzę, by kiełkowało na
terenie naszej archidiecezji, uczestnicząc
aktywnie w życiu wiary i podejmując
dzieła ewangelizacyjne w duchu społecznej nauki Kościoła.
Koło naukowe PWT
Dnia 06.12.2005r . przedstawiciele zarządu koła teologicznego, w składzie
prezesa - Radosława Rotmana (rok 5), wiceprezes - Urszuli Wojewody (rok 4),
redaktora „Naszego Fakultetu” - Małgorzaty Stokłosy (rok 3), oraz członków
zarządu: Magdaleny Cieślawskiej (rok 3), Agnieszki Kacały (rok 2), Marcina
Zielińskiego (rok 1) i sekretarza Jakuba Króla (rok 5), spotkało się z Ks. Prorektorem Włodzimierzem Wołyńcem w celu wytyczenia nowego programu, jak też
przedstawienia założeń koła. Ustalono, iż spotkania koła nie będą miały formy
wykładu, lecz będą składały się z krótkiego wprowadzenia przez wybranego prelegenta, a następnie wspólnej dyskusji i płynących z niej wniosków.
Pierwsze spotkanie odbyło się 14.12.2005r., a jego tematem była postać
Marii Magdaleny z „Kodu Leonarda da Vinci” Dyskusją pokierował ks. prof. dr
hab. Andrzej Siemieniewski.
Jakub Król
A oto, jak przebiegało nasze konwersatorium:
Ten kontrowersyjny bestseller światowy stał się impulsem do zastanowienia
się, jaki wpływ na współczesnego odbiorcę ma dobra reklama książki. Książka
ta, to kryminał. W ciągu roku w Stanach
Zjednoczonych została sprzedana w 6
milionach egzemplarzy. Została przetłumaczona na 42 języki. W maju 2006 roku
ma się pojawić ekranizacja filmowa na jej
podstawie.
Cała akcja książki rozpoczyna się morderstwem kustosza muzeum w Luwrze muzeum Jaques Sauniere. Wezwany przez
policje francuską główny bohater - Langdon (historyk i badacz symboli) odkrywa
na miejscu zbrodni szereg zakonspirowanych śladów, które mogą pomóc w ustafot. Paweł Rawicki
Nasz Fakultet - nr 3/05
leniu zabójcy, ale też stanowią klucz do
jeszcze większej zagadki - niezwykłej tajemnicy sięgającej korzeniami początków
chrześcijaństwa. Langdon podejrzewa,
że zamordowany był członkiem Zakonu
Syjonu, powstałego w 1099 roku tajnego
stowarzyszenia strzegącego miejsca ukrycia bezcennej, zaginionej przed wiekami
relikwii Kościoła - Świętego Graala. Do
organizacji należeli m.in. Leonardo da
Vinci i Isaac Newton. Kustosz poświęcił
życie, by strzeżony przez zakon sekret nie
dostał się w niepowołane ręce. Teraz pozostały jedynie 24 godziny na rozwikłanie
precyzyjnie skonstruowanej łamigłówki
pozostawionej przez Sauniere’a - inaczej
tajemnice na zawsze skryją mroki historii.
W dalszej akcji, która dzieje się w środowisku akademickim, czytelnik uczestniczy w rozmowach
o
początkach
chrześcijaństwa.
Dowiaduje się, że
Maria Magdalena
była żoną Jezusa.
Cała akcja owinięta jest wokół
obrazu Leonarda
da Vinci „Ostatnia
Wieczerza”. Czytelnik z dialogów
dowiaduje
się,
że chrześcijanie
przez
pierwsze
300 lat uważali
Jezusa za Proroka. Dopiero póź-
Chętni mogą zgłaszać swój akces
pod numerem telefonu: 601911441, bądź
drogą internetową: [email protected],
jak również do pani Marii w dziekanacie
PWT przy ul. Katedralnej 9.
niej cesarz Konstantyn nazwał Chrystusa
Bogiem i zaniósł tę wieść ludziom, aby
w Niego (Chrystusa) uwierzyli.
Maria Magdalena i Jezus mieli potomstwo: jest nim Dynastia Merlingów (Francja). Dowody na te argumenty możemy
według autora znaleźć w Ewangelii Filipa
oraz Ewangelii Marii Magdaleny.
Wszystkie zbrodnie i wszelkie zło przedstawione w książce jest związane z papiestwem i Opus Dei. Opus Dei to, wg
autora zgromadzenie mnichów i biskupów
spiskujących.
Skąd bierze się problem? Problem leży
w recepcji. 32% Kanadyjczyków (czyli
1/3 czytelników) uwierzyło w religijne
orędzie tej książki. Dlaczego?
Pojawił się u nich Syndrom Witheringtona, polegający na przyjmowaniu tez
podanych przez autora. Jedną z takich tez
jest, że Jezus był z rodu Dawida, a Maria
Magdalena z rodu Beniamina. I tu pojawia
się pytanie, czy ktoś wie, z jakiego rodu
pochodziła Maria Magdalena? Przecież
tę informację znajdujemy tylko w tejże
książce. Co do rodu Jezusa możemy być
pewni: czytamy Jego rodowód w Ewangelii św. Łukasza i św. Mateusza. Zaś Ewangelia Marii Magdaleny, na którą powołuje
się autor, to tekst gnostycki.
„Kod Leonarda da Vinci, to ukoronowanie
ideologii New Age”. Wszystko o czym
pisze autor stanowi tło dla zaatakowania
chrześcijaństwa – katolicyzmu. Wszystkie
idee przedstawione w tym kryminale są
obecne w książce Holy Blond, Holy Grail
(1962r.). Należy pamiętać, że autor Dan
Brown nie jest naukowcem, ale pisarzem
lubującym się w sensacji.
Wprowadza on nas w świat nieświadomości oraz ignorowania ignorancji. Ludzie, którzy przeczytali tą książkę, wolą
o niej dyskutować zamiast przeczytać
Ewangelie. Żyjemy w czasach, w których
dominuje mentalność telewizyjna. To, co
zobaczymy, usłyszymy, w to wierzymy.
Żyjemy, jakby za mgłą, często nie patrząc,
czy to, co podają nam mass-media niesie
prawdę…
Kluczem do tej książki są słowa Chestertona: „Those who don’t believe In God
and up believing not in anythinh”.
Agnieszka Kaca³a
17
Refleksje
ankieta o
Bożym Narodzeniu
Święta Bożego Narodzenia są
wszystkim znane i przez większość
osób lubiane. Kojarzymy je najczęściej z kolędami, choinką i uroczym
telewizyjnym obrazkiem kochającej
się rodziny, która w zaciszu ciepłego
domu spędza radośnie czas Wigilii.
A jak te święta przeżywają studenci
PWT? Oto wyniki ankiety przeprowadzonej w minionym miesiącu:
Na pytanie, co najbardziej lubimy w
przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia,
ich cały szereg, zaczynając
większość ankietowanych odpowiedziała, że tę
od komercji i atmosfery
wyjątkową, świąteczną atmosferę, możliwość
stwarzanej przez superspędzania czasu z bliskimi i Pasterkę.
markety, poprzez media,
a kończąc na udawanej
radości i wewnętrznym
na duchową stronę tych świąt, na ich
przygnębieniu zamkniętym za „sztucz- istotę, położyć większy nacisk na opanonym upiększeniem” tych świąt. „Okres wanie stresu, bo „wszyscy biegają żeby
adwentu to najlepszy okres handlowy niczego nie zabrakło, żeby każdy szczegół
w roku, Wigilia to jego szczyt, zaś święta był dopracowany. Istotna jest wspólnota”
i wieczór wieczerzy wigilijnej to najlepszy Ktoś wolałby przywołać czas dzieciństwa
Na pytanie, co najbardziej lubimy czas antenowy”. Część osób mówi wprost swojej babci, gdy tradycja była bardziej
w przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia, o zatracanej polskości, gdyż kierujemy żywa, ktoś inny natomiast chciałby zmiewiększość ankietowanych odpowiedziała, swą uwagę ku „Zachodowi”, który pod nić wszystko, bo takich tradycji, które
że tę wyjątkową, świąteczną atwieloma względami negatywnie oddziamógłby wynieść z
mosferę, możliwość spędzarodzinnego domu w
nia czasu z bliskimi i Pasterogóle nie ma.
Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że prezenty pod
kę. Jednak niemal wszyscy
Jak relacjonują
zgodnie przyznali, że nadużychoinkę podkłada aniołek. Przed wyjściem do babci ronasi studenci: w ich
ciem podczas tych świętach
dzice otwierali szeroko okno, które tata zamykał jak już
domach
wigilijna
jest ogólny, przedwczesny szum
wyszliśmy (nawet nie pamiętam kiedy). Jak wracaliśmy od
wieczerza zaczyna
medialny i społeczny, to znaczy
babci, zawsze chciałam jak najszybciej wejść do pokoju i
się zazwyczaj ok.
reklamy telewizyjne, wszechgodziny 17 (niezobaczyć czy coś już dla mnie nie leży.
obecny marketing na wystawach
liczni zgodnie z
sklepowych, „kasa jaką się robi
pojawieniem się
w hipermarketach”, „dekoracje
pierwszej gwiazzaraz po Wszystkich Świętych
dy). Na początku z reguły czytane
i przepych, czasem zupełnie bez
jest
Pismo
Święte. Ilość dań oscyluje w
łuje na naszą kulturę.
smaku”, komercjalizacja, „przeżygranicach
10,
lecz niektórzy ankietowani
wanie tych świąt wyłącznie w aspekcie „Zdecydowanie zapominamy o podstawie wspomnieli o 2-3, bądź też ok. 20. Z przechoinkowo - prezentowo - mikołajowym”. i źródle świąt – Bożym Narodzeniu!”
Większość studentów przyznaje, że ważającej liczby odpowiedzi wynika, że
Co niektórzy nawiązali do masowego zuuwielbiamy wigilijny barszcz z uszkami.
bożenia duchowej, wewnętrznej refleksji, chcieliby kontynuować tradycje swojej Natomiast najmniejszym poparciem w
właściwej tym świętom, „zbyt nachalne rodziny: wspólne śpiewanie kolęd, uczest- zjadliwości cieszy się karp. W większości
wykorzystanie symboli”, a także nadmier- niczenie w Pasterce, dwunastopotrawowe naszych domów stoi sztuczna choinka,
nakrycie stołu, czytanie Ewangelii, „mone jedzenie.
ubierana ok. dwa dni przed Wigilią i raPytanie o to, czy nasza kultura dlitwa za każdego z osobna przed wiecze- dująca oczy przeważnie do święta Trzech
sprzyja głębokiemu przeżywaniu Bożego rzą wigilijną”, „nie oglądanie TV w Boże Króli, a w niektórych domach do czasu
Narodzenia, spotkało się ze sprzecznymi Narodzenie”, „wyjazd na drugi dzień „kolędy duszpasterskiej”, rzadziej do 2
odpowiedziami studentów. Jedni nie po- świąt do rodziny”. Spora część osób nie lutego. Naszym głównym zajęciem poddali żadnych niepokojących czynników myśli o wprowadzaniu nowych tradycji w czas świąt okazują się spotkania z rodziną,
w naszym społeczeństwie, inni wymienili swojej rodzinie w przyszłości. Niektórzy ogólnie pojęty odpoczynek i modlitwa. Na
jednak chcieliby zwrócić większą uwagę
pytanie o ulubioną kolędę posypało się
wiele tytułów, jednak najczęściej wymieWiększość studentów przyznaje, że chcieliby
nianą wśród nich była: „Bóg się rodzi”.
kontynuować tradycje swojej rodziny: wspólne śpiewanie
kolęd, uczestniczenie w Pasterce, dwunastopotrawowe
nakrycie stołu, czytanie Ewangelii, „modlitwa za każdego z
osobna przed wieczerzą wigilijną”, „nie oglądanie TV w Boże
Narodzenie”, „wyjazd na drugi dzień świąt do rodziny”.
18
Tak oto maluje się ogólny zarys
refleksji i doświadczeń z przeżywanych
świąt Bożego Narodzenia przez studentów
teologii. Każdy z nas nosi w pamięci jakiś
obrazek tego świątecznego czasu: przewrócona choinka i strzaskane wszystkie
Nasz Fakultet - nr 3/05
Refleksje
bombki; zapominalstwo rodziców, którzy
zamiast podłożyć prezenty pod choinkę,
musieli je później wyciągać z wersalki;
sytuacja, gdy trzeba było przebrać się
za prawdziwego Mikołaja, a jemu ciągle
spadała sztuczna broda. Epizod z życia
jednej ze studentek przytoczę w całości:
„Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że
prezenty pod choinkę podkłada aniołek.
Przed wyjściem do babci rodzice otwierali
szeroko okno, które tata zamykał jak już
wyszliśmy (nawet nie pamiętam kiedy).
Jak wracaliśmy od babci, zawsze chciałam jak najszybciej wejść do pokoju i zobaczyć czy coś już dla mnie nie leży. Raz
tata zrobił psikusa i płytę gramofonową
położył gdzieś po drodze między choinką,
a oknem i razem z mamą wmówili mi, że
Bombeczka.
wystraszyłam aniołka i w locie zgubił płytę, którą miał zamiar położyć razem z innymi prezentami. Od tamtej pory zawsze
starałam się wchodzić do pokoju ostatnia,
tak na wszelki wypadek – żeby nie było
na mnie”.
Ewelina Minge
Im memoriam.
Obywatel J. tego dnia, jak co dzień,
wsiadł do tramwaju. Jeszcze chwilę temu
walczył o przeżycie w rzece pędzących
nie wiadomo dokąd ludzi. Teraz, zmęczony, myślał o tym, co musi jeszcze zrobić.
Usiadł na wolnym miejscu. Ostatnie tego
dnia promienie słońca przyjemnie muskały jego twarz. Powoli zbliżał się wieczór.
Tramwaj przejeżdżał przez centrum.
Po drodze mijał świątecznie ozdobioną
galerię handlową. J. pod wielką choinką
dostrzegł ubraną na czerwono postać siwobrodego starca nawołującego tłumy. Co
jakiś czas któryś z przechodniów zatrzymywał się przy starcu i wrzucał „grosik”
do trzymanej przez niego puszki.
Tramwaj ruszył. Na następnym przystanku wsiadła starsza kobieta, której J.,
mimo swojego podeszłego wieku, ustąpił
miejsca. Staruszka co jakiś czas poprawiała trzymaną na kolanach reklamówkę
z bożonarodzeniowym motywem. J. przypatrywał się to torbie, to kobiecie.
– Bo widzi pan – zaczęła staruszka
– kupiłam prezent dla wnuczka. Niedrogo,
właśnie w tym nowym sklepie dwie ulice
dalej rzucili promocję – zakończyła, nieśmiało się uśmiechając.
Chciała jeszcze coś dodać, ale J. nie
usłyszał, bo tramwaj przyspieszył i zagłuszył jej słowa.
fot. Daniel Rudnicki
– Jeszcze kilka przystanków i będę na zwisał wielki banner głoszący krzykliwie,
miejscu – pomyślał J. – Oby tylko kwia- że oto jest promocja na wszelkie akcesoria
bożonarodzeniowe. Że tańsze choinki,
ciarnia była jeszcze czynna...
bombki w przecenie...
Tramwaj powoli zbliżał się do celu
Chwilę później J. minął bramę
podróży J. Mężczyzna spojrzał odruchowo przez okno. Z mijanego budynku z napisem „Mors porta vitae”. Cmentarz
Nasz Fakultet - nr 3/05
był wyraźnie pusty. O wczorajszych tłumach odwiedzających świadczyły tylko
wypalone znicze i przywiędłe naręcza
chryzantem...
Daniel Rudnicki
19
Oczami studenta
O godności człowieczej
To, że nie jest rzeczą zaszczytną
wywyższać się, jest wiadome każdemu
nie od dziś, ale czasem robimy to sami
przed sobą, aby dodać sobie wartości,
podnieść się na duchu.
Ale czy tak można?
Aby się wywyższyć, trzeba mieć wpierw
czym, a czy człowiek posiada coś takiego?
Podstawy do wywyższania można
podzielić na materialne, np.: samochód,
dom, pieniądze oraz wartości duchowe,
osiągnięcia np.:
sława, szacunek,
udzielona pomoc. Niektórzy z nas uważają,
że sami ciężką pracą doszli do posiadania
dóbr materialnych, więc w stosunku do
innych, którzy swoim lenistwem zasłużyli
sobie na swój los, są lepsi. Czy jest to
jednak prawdą? Oczywiście, że nie. Nie
dość, że nie są lepsi od swoich braci
i sióstr to jeszcze są mniejsi w oczach
Boga. Dlaczego? Dlatego, że nie oni
sami dali sobie umiejętności zdobywania
fortuny, a wywyższając się ani nie
miłują swoich braci ani Boga – który
powiedział:
„kto brata swego nienawidzi a mówi,
że mnie kocha jest kłamcą”.
Posłuchajmy pewnej historii:
Pewnego dnia do trójki osieroconego
rodzeństwa, którym nie powodziło się
najlepiej, dotarła wieść, że ich ojciec żyje,
a w dodatku jest teraz królem w potężnym
państwie na Wschodzie. Pierwszy z nich,
bo byli to bracia, uwierzył w tę informację, drugi miał mieszane uczucia, a trzeci
uznał ją za kłamstwo, które wymyślili ich
wrogowie, aby z nich zadrwić. Pierwszy
ruszył więc w drogę, a kiedy dotarł na
miejsce ojciec przyjął go czule i powiedział, by ten prosił go o co tylko zechce.
Tak więc i uczynił, i z wielkim majątkiem
już nie wracał do starego domu, lecz osiadł
gdzieś niedaleko. Drugi, choć nie miał tyle
wiary, to widząc, że brat nie wraca - zniecierpliwiony i sam wyruszył. Kiedy dotarł
na miejsce, także i jemu ojciec powiedział
to samo co pierwszemu. Lecz on zauważył
w tym wszystkim podstęp i chcąc uniknąć
domniemanego spisku poprosił o niewiele,
Są też tacy, którzy co prawda
rozumieją to i nie wywyższają się
z powodu rzeczy materialnych, lecz
gdy widzą brata czyniącego źle, gardzą
nim chodźby w myślach. A przecież
powinien w ich sercu powstać raczej
smutek, wynikający z prób zrozumienia
stanu, w jakim ktoś taki się znalazł.
Człowiek dzięki sobie (ale i nie tylko)
posiada jedynie wartość samego
siebie, wynikającą ze świadomości
podejmowania decyzji i trudu, który
następuje w ich wyniku. Ta wartość
może być powodem do radości, ale
czy do wywyższania się? Przecież
możliwość jej osiągnięcia została
nam dana w wyniku łaski. Jak można
wywyższać się, gdy chwilę wcześniej
byliśmy
podmiotem
zlitowania?
Czy nasza wielkość pochodzi od
naszych uczynków: modlitwy, ascezy,
czy jest nią jedna i ta sama dla
wszystkich godność bycia Dzieckiem
Bożym?
a z rana szybko uciekł. Ze strachu nawet
nie wrócił do domu, tylko zamieszkał
w dalekim mieście. Niedowiarek natomiast został sam, ponieważ bał się, że jego
wiara zostanie wyśmiania.
Czy więc najstarszy brat, który dowiedziawszy się o losie swoich braci, może w
swoim sercu powiedzieć: „jestem większy
w oczach mojego ojca niż moi bracia, ponieważ jestem ładnie ubrany, mam wielki
majątek, luksusy i jestem wielkim panem,
a gardzę moimi braćmi nie tylko dlatego,
że jeden to biedak, a drugi mieszczuch,
ale dlatego, że nie uwierzyli i sami sobie
są winni”? Czy rzeczywiście jest większy
w oczach ojca? Czy raczej nie jest tak, że
dzieci nadal są równe a ojciec kocha je tak
samo? Ojciec wolałby raczej, by syn nie
poniżał innych swoim wywyższaniem,
a opuścił dom i udał się do rodzeństwa,
by je przekonywać o tym, w co nie uwierzyli.
Szczęście ojca bierze się z tego,
że widzi dobre czyny swoich dzieci,
które świadczą o znajdującej się
w ich sercach miłości.
Jak syn może kochać ojca, jeśli nienawidzi swoich braci, a wie, że ten fakt bardzo
go rani? Jak może szczycić się ze swojej
wielkości ten, który wszystko otrzymał za
darmo? Posiada taką samą godność jak na
początku, czyli syna. To, że więcej wziął,
nie czyni go większym, bo jeśli tego nie
wywalczył, to i nie potrafi tego obronić i w
każdej chwili może wszystko stracić.
Tak więc i my, którzyśmy wszystko
otrzymali za darmo, nie powinnyśmy
się wywyższać. A co z wyrzeczeniami
za wiarę, czy mogą one być powodem
do okazywania dumy? A czy wiary nie
otrzymaliśmy za darmo? Jedyna nasza
wielkość to godność bycia dzieckiem Bożym. Niczym innym nie powinniśmy się
szczycić, a jedynie nią, bo możemy być
pewni, że wszyscy ją posiadamy.
S³awomir Jakubek
fot.Małgorzata Stokłosa
20
Nasz Fakultet - nr 3/05
Oczami studenta
Adoracja na PWT
Jest na PWT kaplica z Najświętszym Sakramentem. Są na PWT studenci
świętej teologii. Niektórzy czasem wstępują do kaplicy. A może by się zebrać
i wprowadzić regularną adorację? Oczywiście można sobie samemu taką
prowadzić. Ale można też wspólnie, zespołowo.
fot. S.K.
Takie były główne przesłanki pomysłu
cotygodniowej adoracji indywidualnej.
Rozpoczął ją w listopadzie 2004 ówczesny pierwszy rok, który również obecnie
ją kontynuuje, już jako rok drugi. Oprócz
powyżej wymienionych, każda uczestnicząca osoba miała zapewne swoje własne
motywy. Zasady były proste – każdy
wybiera sobie jedną godzinę lekcyjną
w tygodniu, kiedy to przez cały semestr
trwa na adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Oczywiście chodzi o godzinę
lekcyjną poza wykładami, a zatem jest to
nieraz konkretne wyrzeczenie.
Już przy początkach widziano potrzebę jakiejś „pomocy” przy adoracji.
Kupiliśmy więc książeczkę „Nawiedzenia
Najświętszego Sakramentu” św. Alfonsa
Liguoriego, doktora Kościoła, która po
kilku tygodniach zniknęła z kaplicy…(widocznie ktoś potrzebował). Ale te kilka
tygodni wystarczyło, aby wprowadzić
ducha adoracji tak, aby każdy uczestnik
wiedział, po co tam jest. Integralną częścią
adoracji była również modlitwa za PWT
i za inne uczelnie. Po pewnym czasie starano się wprowadzić dodatkową adorację
wspólną. Obecnie są to w miarę regularne
spotkania w środy, podczas których modlimy się Liturgią Godzin.
Po roku trwania tej inicjatywy, można już
zauważyć pierwsze pozytywne jej skutki.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Warto powiedzieć, że spośród uczestników jedna osoba poszła w międzyczasie
do seminarium, jedna do zakonu żeńskiego, a jedna wyszła za mąż. Z innych
danych można dopowiedzieć, że dwie
osoby z uczestników rozpoczęły dodatkowe studia, choć z kolei inna wzięła na
obecny rok „dziekankę”. W ciągu roku
inicjatywy, która „zahaczyła” jak dotąd
o trzy semestry, wzięło w niej udział 16
osób z obecnego drugiego roku. Poniżej
zostaną zaprezentowane urywki wypowiedzi większości osób uczestniczących,
które odpowiadały na pytania o łatwość
lub trudność wdrożenia się i utrzymania
regularnej adoracji, o związek adoracji ze
studiami teologii i związek z jakością studiowania; pytania dotyczyły również tego,
co uczestnik poprawiłby w swojej adoracji, aby była bardziej udana (jeśli w ogóle
można mówić o „udanej adoracji”), czy
polecałby adorację tym, którzy nie są włączeni w tę akcję oraz co polecałby wszystkim uczestnikom jako „zespołowi”.
Iza: Nie było łatwo. Wymagało poświęcenia i wyrzeczeń, wysiłku, bo trudno było
znaleźć czas, pomimo, że to tylko chwila.
Trzeba było się sprężyć.
Na pewno adoracja miała wpływ na moje
studia. Widzę ten związek.
Adoracja miała też wpływ na jakość mojego życia osobistego, a nie tylko studiowania. Dużo dała mi w trudnych momentach.
Zawsze wiedziałam, że mogę iść i być na
adoracji. Gdy np. coś nie wyszło, coś się
„pokręciło”, wiedziałam, że od razu może
się nie rozwiąże, ale że mogę tam być.
I pomagało.
Tak, polecam adorację.
Radziłabym częściej się spotykać razem.
Wiadomo, że ma być indywidualna adoracja, ale więcej wspólnych spotkań.
Wydaje się, że powinien być większy nacisk
na rozpowszechnianie tej „akcji”. Aby nie
było tak, że to jest dla „elity”. Chodzi o to,
żeby inni ludzie mieli możliwość dołączyć.
ślę, że dobrze, iż istnieje takie wyizolowane miejsce na Uczelni jak kaplica.
Teologia sama w sobie jest martwa. Dzięki adoracji łatwiej mi rozumieć pewne
rzeczy.
Adoracja była praktyką, czymś jak „paliwo” albo jak laboratorium. Jak ktoś
studiuje na AWF-ie, to musi ćwiczyć. Coś
podobnego jest tutaj.
Generalnie miejsce jest dobre; nie ma hałasu, tła. Ja sobie wybrałem nieodpowiednią godzinę, bo wtedy sprzątano kaplicę.
Może trzeba się dogadać ze sprzątającą,
może zmienić godzinę adoracji. Poza tym
można wziąć jakąś lekturkę, jeśli byłoby
się zmęczonym. Gdyby to było możliwe, to
mogłoby być wystawienie albo przezroczyste drzwiczki tabernakulum.
Adoracja jakby zmienia myślenie, nastawia na studiowane treści. Można „testować” to, co się studiuje.
Wszystkim polecałbym uświadomienie
sobie, że jesteśmy jakąś wspólnotą, ze
względu na wspólną „akcję”. A zatem
warto uświadomić sobie wspólne dobro a
co się z tym wiąże: „Nie ma cię, to tracą
wszyscy”.
Adoracja pomaga. Studiowanie to rozmyślanie, a więc dużo kwestii pozostaje
otwartych. „Skuteczność” czy poznanie
(materiału) zależy od medytacji. Trzeba
dłuższego zastanowienia. Sam wykład nie
wystarczy.
Na początek polecałbym wierność ustalonej godzinie. Co do minuty. Może być
przez cały czas pustka, a w ostatniej minucie łaska. Poza tym ktoś powiedział tak:
„Czasy są takie, że dzisiejszy chrześcijanin albo będzie mistykiem albo nie będzie
go wcale”.
Maria: Było łatwo. Pomagała cisza, mała
ilość osób. Wtedy przychodziło skupienie.
Adoracja daje siłę do studiowania, do
pokonywania problemów na studiach, ale
i swoich własnych. Kontemplacja Jezusa
Chrystusa nadaje życiu sens.
Co do siebie, to chciałabym, aby moja
Paweł: Ja już jestem przyzwyczajony. adoracja byłą dłuższa w czasie, a ogólnie
Wyznaczam sobie czas i po prostu jestem – wprowadziłabym teksty do rozważania.
w kaplicy.
Jak najbardziej polecam adorację.
W kontekście połączenia PWT z UWr my-
21
Oczami studenta
Dobrze byłoby wprowadzić wspólne adoracje oprócz indywidualnych i tak podzielić rozważania, aby każdy miał udział.
Adoracja daje dobre skutki. Choć 15 - minutowa. Dobrze jest czasem „oderwać”
się od problemów czy nauki, aby „poadorować”.
Jarek: Miałem jedną dużą przeszkodę
– nie umiałem sobie wygospodarować
czasu. A inicjatywa spodobała mi się
i chciałem mieć swój wkład w nią.
Uważam, że „teologię studiuje się na
kolanach”. Bycie na adoracji pomagało
mi studiować bardziej świadomie, miało
wpływ na głębię moich studiów. Studiowanie teologii niesie zobowiązania.
A adoracja pomaga.
Co do siebie, to wprowadziłbym lepsze
przygotowanie się. Wcześniej troszkę
przyjść do kaplicy, a nie na ostatnią chwilę
albo spóźniony na moją godzinę.
Polecam i zachęcam wszystkich.
Anna: Oceniłabym swoją adorację na 3+.
Trudno jest zgrać się z czasem; akurat ta
„moja godzina” czasem nie pasowała,
brak skupienia; myślenie na adoracji:
„czy zdążę (coś tam zrobić)?”.
Trudno coś powiedzieć o relacji między
studiami a adoracją. Gdy się szło na
egzamin „w okolicach” adoracji, to było
lepiej, było się bardziej wyciszonym, mniej
zestresowanym. Ale wpływu adoracji na
jakość mojego studiowania nie zauważyłam, bo chyba trzeba systematyczności
i dłuższego czasu, aby taki efekt zauważyć. Zauważyłam, że koleżanka, która
się włączyła w adorację, ma teraz lepsze
oceny…
Żeby „polepszyć” swoją adorację, wzięłabym sobie Pismo Święte. Nawet same
rozważania mogą nie wystarczać.
Bez wątpienia polecałabym adorację.
Możesz dopisać, że ważna jest systematyczność. Niech tyle wystarczy.
Agata: Było mi trudno – tylko tyle mogę
powiedzieć.
Jakaś relacja między studiami a adoracją
na pewno jest: wewnętrzne wsparcie.
Co do jakości studiów, to raczej się u mnie
polepszyło po rozpoczęciu tej adoracji.
Może dlatego, że adoracja pomogła mi
przetrwać trudności osobiste.
Yes, of course, polecałabym adorację…
(Po czym Agata dodała ze śmiechem)
„Nie, to się nie opłaca, tylko strata czasu.
Wtedy można oglądnąć serial, ponudzić
się, poderwać chłopaka…”
Co do ogólnych ulepszeń, to można zrobić
spotkanie organizacyjne z pomysłami. Ale
musi być bez pośpiechu.
22
Adoracji trzeba się uczyć. „Ćwiczenie Ewelina: Nie było łatwo, szczególnie na
początku. Im dalej, tym łatwiej. Przeszkaczyni mistrza”.
dzało zmęczenie. Teraz dopiero przeszkaJustyna: W I semestrze było mi łatwiej, dza… (Ewelina studiuje obecnie drugi
bo zapisałam się na „okienko” między kierunek).
wykładami. W II semestrze trudniej, bo Związek między adoracją a studiami? Nie
byłam głodna, a musiałam zostać dłużej wiem. To, że studiuję teologię, wynika
w piątek… A i tak wychodziłam wcze- z mojej wiary. Ewentualnie adoracja pomaga mojej wierze.
śniej… Byłam, bo się zobowiązałam.
Moja adoracja wypływa ze studiowania Wpływ na jakość studiów? Pewnie ma.
teologii. Nie mogę, nie chcę dopuścić do Adoracja wpływa na mojego ducha. Mój
duch wpływa na mój intelekt. A mój intesytuacji, by kaplica była pusta.
Nie wiem, czy adoracja miała wpływ na lekt wpływa na to, jak się uczę. U ks. Głomoje studia. Nie mam „grupy kontrolnej”, da można by napisać magisterkę na temat
nie mam „siebie bez adoracji” (Justyna tej zależności.
oprócz teologii kończy studia socjologii). Dla siebie, aby polepszyć, wzięłabym
Nie jest tak, że po adoracji byłam pełna sobie Brewiarz, bo inaczej „wariuję”
albo zasypiam. Wzięłabym też kogoś do
zapału itp. Pan Bóg to wie.
Żeby polepszyć moją adorację, chodzi- towarzystwa.
łabym wcześniej coś zjeść. Ale wcześniej Tak, zdecydowanie polecam. I polecałabym dbać o systematyczność, bo jak się
była Msza Św., na którą chodziłam…
W I semestrze mieliśmy książeczkę, co po- raz zawali, to potem już ciężko wrócić.
magało. Potem moja modlitwa schodziła Dla wszystkich poleciłabym być na adona różne tematy, zataczała coraz szersze racji dwójkami. I przygotować się wczekręgi (Tu charakterystyczny ruch rękami, śniej – czy się chce kontemplacji ciszy czy
pokazujący, jak bardzo szerokie były to medytacji nad Pismem Świętym, czy coś
innego.
kręgi).
„Polecać” to nieodpowiednie słowo. Adoracja powinna być czymś, co nas pociąga Ewa: Adoracja wymaga samokontroli. To
cały czas. Aż dziw, że tak często kaplica jest kwestia samozdyscyplinowania – jeśli
jest pusta. Czy nie doceniamy łaski, jaką komuś na czymś zależy, to dotrzyma terminów, godzin itp.
mamy?
Wprowadziłabym regularne spotkania Myślę, że adoracja i relacja między nią
tych, co prowadzą taką adorację. Z czę- a studiami jest ważna. Każdy student teością w ciszy, ale też z modlitwą wspólną. logii powinien się dużo modlić. Moje własne doświadczenie pokazuje, że modlitwa
Wspólne oddawanie czci Bogu.
Uważam, że czas adoracji to dobry czas. pomaga. Modlitwa jest czasem, w którym
Cieszę się, że przez adorację mogę brać „robi” się najwięcej. Nawet nauka lepiej
odpowiedzialność za Uczelnię, pokazać wchodzi.
ją Panu Bogu. Jeśli są osoby, które mają Co prawda nie jestem umuzykalniona,
wątpliwości, zastrzeżenia, są niezado- ale bym to dodała, zwłaszcza podczas
wolone, to szczególnie powinny zająć się wspólnej modlitwy. Więcej się rodzi wtedy
adoracją. Zamiast narzekania – modlitwa emocji. Gitara, śpiew, refleksje, coś do
i powierzenie wszystkiego Panu Bogu. rozważenia.
(Po czym Justyna dodała: A oni siedzą Co do siebie to nic bym nie poprawiała.
Modlitwa w ciszy, lektura Pisma Świętego
i narzekają).
– to było i to jest wystarczające.
Darek: Z wytrzymaniem był problem, Jak najbardziej polecałabym adorację.
Z tego, co wiem, to mało osób jak dotąd
no i z czasem.
Adoracja dała mi dużo wyciszenia, z niej korzystało.
uspokojenie w sesji i posegregowanie Nie chcę się powtarzać, ale uważam,
myśli przed egzaminem. A w czasie roku że taka adoracja jest bardzo dobra.
akademickiego doświadczenie „pustyni
Agnieszka M.: Łatwo przyjść, trudniej
w mieście” w sensie wyciszenia itp.
Żeby polepszyć, zabrałbym Pisma Święte wytrzymać. Człowiek pyta siebie: „co ja tu
robię?” Czasem było owocnie, intensywi trochę rozważań na podstawie PŚ.
(Po zastanowieniu) Taaak, polecałbym nie, a czasem nie i tylko spędzanie czasu
adorację. Jeśli ktoś chce znaleźć wycisze- razem (z Najświętszym Sakramentem).
To, co mnie właściwie przyciągało na
nie itd., to to by się przydało.
A dla wszystkich uczestników polecałbym Uczelnię, to kaplica i krótka, codzienna
coś wspólnego. Może Brewiarz, „Różań- adoracja.
Adoracja wpływała na moją motywację do
czyk”, nie wiem…
uczenia się. Nadawała sens.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Oczami studenta
Do mojej adoracji dodałabym podkład
muzyczny zespołów religijnych. Poza tym
piękna jest ta kaplica i dobrze, że mała
– czuje się bliskość Pana Boga.
Tak, polecam. Niech każdy spróbuje a będzie wiedział. Ale musi wytrwać przynajmniej przez dwa miesiące. Najlepiej wybrać
sobie czas przed zajęciami, bo po nich jest
się za bardzo zmęczonym. Na początek
5 - 10 minut.
Wprowadziłabym np. to, że można w więcej osób być na jednej godzinie, aby nie
rezygnować, jeśli ktoś nie może znaleźć
dogodnej godziny, bo są one zajęte.
Poza tym jest dobrze…
Dla wszystkich radziłabym może czytanie
ciekawych książek, ubogacających, rozwijających podczas adoracji.
Dobrze, że taka inicjatywa powstała. Dobrze byłoby, aby ludzie do niej poważnie
podchodzili. Poza tym to, że powinny być
spotkania wspólne, to dla mnie oczywiste.
Gdyby nie modlitwa i adoracja, to bym
tych studiów nie „ciągnęła”. Nie wyobrażam sobie studiów, zwłaszcza tych, bez
modlitwy.
Adoracja była „elementem programowym” i dlatego na pewno wpływała na
moja studia.
Trudno mi polepszyć adorację, bo wszystkie rzeczy, o których myślę, są niezależne
ode mnie.
Oczywiście, że polecam. Może niekoniecznie każdemu „programową” – czyli dana
godzina w dany dzień tygodnia – ale jak
kto lubi.
Na pewno adoracja jest pomocna, dodaje
dużo siły. Wypracowuje dobre potrzeby,
zachowania, systematyczność.
Agnieszka K.: Czasem ma się ochotę
na adorację, a czasem nie – np. gdy jest
kryzys wiary. Zwłaszcza w tym drugim wypadku staram się być na adoracji. Wtedy
wchodzę w odnowioną relację (z Panem
Jezusem).
Adoracja jest nieodzowna. Nie da się
studiować tego kierunku bez niej, też bez
Eucharystii i bez wspólnoty z wartościami.
Osobiście nie widzę studiów bez adoracji.
Może adoracja pomaga mi zrozumieć
niektóre sprawy, pojęcia. Utwierdza mnie
w studiowaniu.
Co do poprawy własnej adoracji – chciałaby nie myśleć o tym, co zaraz później
mam zrobić. Ale trzeba do tego czasu,
łaski, trzeba się tego uczyć.
Oczywiście, że polecam adorację
(…Śmiech, że takie pytanie padło). Adoracja pomaga ludziom, którzy są daleko
od Kościoła – mam doświadczenia ze
znajomymi.
Po pierwsze, mimo konfliktów wewnętrznych, radziłabym wszystkim, którzy się
podjęli, aby szli i adorowali. Każdy musi
szukać najlepszych dla siebie sposobów
trwania na adoracji.
Nie lubię rozgardiaszu podczas adoracji
wspólnej. Wolę adorację w ciszy, choć są
momenty, że inna też jest ważna.
Joanna: Nie było łatwo, bo człowiekowi
się nie chciało: Lenistwo, jak zwykle…
Jak się czegoś podejmuje, to wszystko
jest przeciw. Na pewno zły działał, ale
przetrwałam. Zawsze jest trudno – to jest
normalne. Jak sobie sama lub ktoś mi
nakazuje, to trudno jest wytrwać. Raz na
jakiś czas, bez zobowiązań, może byłoby
łatwiej, a tak…
Jesteśmy na takim kierunku studiów, który
powinien być poparty głębszym życiem
wewnętrznym. Teologia to nie są studia
tylko po to, żeby się czegoś nauczyć, ale
przede wszystkim człowiek uczy się na niej
wierzyć. Bez wsparcia to na teologii najłatwiej zwątpić.
Na pewno modlitwa pomaga w studiowaniu. Wcześniejsze „przemodlenie” np.
egzaminów daje bezpieczeństwo, czuje się
komfort psychiczny.
Nie zastanawiałam się nad zmianami,
natomiast jeśli ma się pewną dyscyplinę,
to można zrealizować wszystko, co się
zamierzy.
Pewnie, że polecałabym innym. Jest
to, jakby nie patrzeć, godzina rozmowy
z Bogiem, oderwanie od głośniejszego Cotygodniowa indywidualna adoracja
Wrocławia, czas wyciszenia.
Najświętszego Sakramentu została rozpoczęta w roku Eucharystii. Nie wiadomo,
Maja: Zaczynam od dobrego: miejsce za- czy miało to wpływ na powstanie akcji,
ciszne, bliskie, przyjazne, dobrze na mnie ponieważ „nie mamy grupy kontrolnej,
wpływa. Przeszkadzało mi to, że czasem nie mamy siebie bez roku Eucharystii”.
zaliczenia były trudne do pogodzenia Jednak można to potraktować jako
z ucieczką na godzinę od zajęć. Czasem ewidentny znak ze strony Pana Boga,
przeszkadzało to, że było więcej ludzi że warto tę inicjatywę podtrzymać. Oprócz
w kapliczce, a ja wmówiłam sobie, że to chęci podzielenia się z innymi tym, co sły„moja godzina”. Ale miło wspominam ten chać na obecnym drugim roku teologii,
czas. Czekam na dzień z moją adoracją. a przynajmniej w jego części, artykuł ten
Wiem wtedy, że mam godzinę dla Pana ma służyć szerszemu „rozpropagowaniu”
Boga.
adoracji w tej (lub innej) formie, tak „aby
Nasz Fakultet - nr 3/05
nie było, że jest to tylko dla elity”. Jeśli
więc ktoś chciałby dołączyć, to może się
w tej sprawie skontaktować z drugim
rokiem, a drugi rok zadecyduje, jak to
później zorganizować.
Warto jeszcze dodać, że kilka osób mówiło, iż nie weźmie udziału w adoracji
ze względu na zaangażowanie w duszpasterstwach, wspólnotach, przy swoich
parafiach i innych inicjatywach. Oczywiście nie jest tak, że forma, czas i miejsce,
w jakich trwaliśmy i trwamy na adoracji
są nieodzowne dla studentów PWT.
W samym „zespole” uczestników były
zmiany, rotacje, ustalano bardziej „życiowe” zasady (np. o możliwości adoracji
w jednym czasie przez więcej niż jedną
osobę). Chyba niezłą regułą jest zobowiązywanie się do adoracji na jeden semestr.
W następnym można „odpocząć”.
W każdym razie poznaje się w ten sposób
siebie. Jedno, czego brakuje, to czas, aby
spotkać się nie tyle na modlitwie, ile na
przegadaniu i ustalaniu reguł. Dotychczas
dokonywało się to ad hoc, w biegu, po
zajęciach (kiedy każdy się śpieszy) albo
przez „listy okólne”, czyli puszczane podczas wykładów karteczki do wszystkich
uczestników, na których mieli wpisywać
swoje uwagi (ale na takich kartkach dużo
wiadomości się nie zmieści, a poza tym
trwa wykład…). Raz czy dwa w semestrze
można by się spotkać na pół godziny. Zobaczymy, jak będzie.
Ponieważ ten artykuł miał aspirować
na opowieść o tym, co dzieje się na
drugim roku teologii dla świeckich,
więc wypada mi dopisać, że jest
świetnie; czekamy na więcej
(niekoniecznie egzaminów).
Wszyscy uczą się pilnie. Niektórzy
już prawie przeszli na grekę lub łacinę
(zwłaszcza na grece przeszli na łacinę),
niektórzy natomiast walczą, aby nauczyć
się słownika polsko - angielskiego / włoskiego / niemieckiego lub francuskiego.
Można zatem podsumować, że o ile
rok pierwszy to była głównie filozofia
z dużym dodatkiem łaciny, o tyle drugi
rok to głównie filologia wszechstronna
(a właściwie gramatyka opisowa)
z małym dodatkiem filozofii. Czekamy
z cierpliwością na prawdziwą teologię…
Niektórzy powiadają, że na trzecim roku
są szanse na nią.
Na razie w kaplicy mamy laboratorium teologii.
Modest Aniszczyk
23
Oczami studenta
Matki i żony
recepta na
ŚWIĘTOŚĆ
Beatyfikacja Joanny Beretty Molla - 24
kwietnia 1994 roku
Kanonizacja Błogosławionej Joanny Beretty
Molla - 16 maja 2004 roku
„Nigdy nie przypuszczałem, że żyję z osobą świętą.”
Piotr Molla
OWOŁANIE
Joanna podkreślała, że każde powołanie jest powołaniem do macierzyństwa,
fizycznego, duchowego, moralnego. Bóg
złożył w nas instynkt życia. Każdy musi
przygotować się do rodzicielstwa. Każdy
musi przygotować się do własnego powołania: przygotować się, aby być dawcą
życia przez poświęcenie. Natomiast poświęcenie powinno prowadzić do ofiary
z samego siebie.
ODLITWA
Joanna miała zwyczaj uczestniczenia w codziennej Mszy Świętej. Już od
rana, gdy jestem na Mszy Świętej – podczas składania darów ofiarnych – przedstawiam Panu Bogu razem z moimi również Twoje prace, Twoje radości i Twoje
zmartwienia. Miłość do Boga była dla
Joanny źródłem miłości do narzeczonego.
Potem różaniec, modlitwa za naszą rodzinę i z moim Drogim Skarbem w sercu oraz
w myślach zasnęłam. To krótkie wtrącenie
ukazuje głęboką duchowość Joanny.
AUFANIE
Panie, Ty, który znasz moje uczucia
i moją dobrą wolę, zaradź i pomóż mi stać
się żoną i matką, jaką Ty sam chcesz oraz
jakiej pragnie również Piotr. Joanna była
24
całkowicie otwarta na pełnienie woli Bożej, w każdej
chwili swojego życia.
Bardzo ufam Panu Jezusowi i jestem pewna,
że On pomoże mi być godną Ciebie narzeczoną. Pragnieniem Joanny, z pomocą
Bożą, było uczynienie Piotra szczęśliwym.
IŁOŚĆ
Joanna była przekonana, że do
sakramentu małżeństwa trzeba przygotować się przez naukę miłości. Kochać to
znaczy pragnąć doskonalić samego siebie
i osobę ukochaną, przezwyciężając własny
egoizm. Kochać to znaczy być nieustannie
darem z samego siebie. Miłość musi być
całkowita, pełna, kompletna, regulowana według prawa Bożego i musi trwać
wiecznie. A jeśli nie umiemy kochać, to
nie powinniśmy wkraczać na drogę małżeństwa.
ZYSTOŚĆ
Joanna była bardzo uczuciowa. Całym sercem pragnęła zjednoczyć
się z Piotrem. Ale znała również wartość
czystości. Tym, którzy przygotowują się
do małżeństwa, przedstawia niezatarte
prawo postępowania: Czystość ma kierować właściwym korzystaniem z przyjemności zmysłowych. Nasze ciało jest święte.
Nasze ciało jest narzędziem połączonym
z duszą dla czynienia dobra. Jak zachowyKiedy myślę o naszej wielkiej, wzajemnej wać czystość? Otoczyć nasze ciało ogromiłości, nie czynię nic innego jak tylko dzeniem poświęcenia.
wyrażam wdzięczność Panu Jezusowi. To
prawda, że Miłość jest najpiękniejszym
doświadczeniem, jakim Pan Bóg obdarzył
OM
dusze ludzi. I my, Piotrze, podobnie jak
to czynimy teraz, będziemy się kochać
Piotrze, pomyśl o naszym
na zawsze. Miłość i uczucie są istotnymi gniazdku, rozgrzanym naszymi uczuciami
elementami małżeństwa, a także wiary i rozpromienionym przez nasze cudowne
chrześcijańskiej.
dzieciaczki, które Pan Jezus nam ześle.
Nasz Fakultet - nr 3/05
Oczami studenta
Joanna ukazuje sens domu,
o który trzeba się troszczyć. Pozostając otwartym
dla innych, jest przede
wszystkim miejscem życia
rodzinnego, gdzie członkowie rodziny spotykają się,
aby żyć w miłości.
ODZINA
Z pomocą i błogosławieństwem
Bożym
uczynimy wszystko, ażeby
nasza nowa rodzina mogła
się stać małym wieczernikiem, gdzie Jezus zakróluje
nad każdym naszym uczuciem, pragnieniem i działaniem. Joanna dążyła do
stworzenia rodziny prawdziwie
chrześcijańskiej,
w której Pan Jezus zajmuje
najważniejsze miejsce.
JOANNA BERETTA MOLLA
informacje biograficzne:
4 października 1922 r.
- Przychodzi na świat w Magenta
(prowincja Mediolanu)
11 listopada 1922 r.
- Zostaje ochrzczona w Bazylice Świętego Marcina
w Magenta, otrzymuje imiona Joanna Franciszka
4 kwietnia 1928 r.
– Przyjmuje Pierwszą Komunię Świętą w kościele
Świętej Graty w Bergamo
1928 r.
- Rozpoczyna naukę w szkole podstawowej
9 czerwca 1930 r.
– Przyjmuje Sakrament Bierzmowania w Katedrze
w Bergamo
1933 r.
– Rozpoczyna naukę w gimnazjum „Paolo Sarpi”
w Bergamo
16-18 marca 1938 r.
- Uczestniczy w rekolekcjach prowadzonych przez
jezuitę, ojca Michała Avedano
1939 r.
- Rozpoczyna naukę w liceum klasycznym
w Genui Albaro
29 kwietnia 1942 r.
- Umiera matka Maria
6 czerwca 1942 r.
- Zdaje maturę
10 września 1942 r.
- Umiera ojciec Albert
1942 r.
- Rozpoczyna studia medyczne w Mediolanie
1942 r.
- Angażuje się w działalność Akcji Katolickiej
1945 r.
- Kontynuuje studia w Pavi
30 listopada 1949 r.
- Uzyskuje dyplom lekarza i chirurga
1 lipca 1950 r.
- Otwiera własną przychodnię w Mesero
7 lipca 1950 r.
- Uzyskuje specjalizację z pediatrii w Mediolanie
8 grudnia 1954 r.
- Spotyka inżyniera Piotra Mollę
11 kwietnia 1955 r.
– Otrzymuje pierścionek zaręczynowy od Piotra
24 września 1955 r.
– Przyjmuje Sakrament Małżeństwa w Bazylice
Świętego Marcina w Magenta
19 listopada 1956 r.
- Rodzi się Pierluigi
11 grudnia 1957 r.
- Rodzi się Mariolina
15 lipca 1959 r.
- Rodzi się Laura
6 września 1961 r.
– Joanna przechodzi operację w Monzie
21 kwietnia 1962 r.
- Rodzi się Joanna Emanuela
28 kwietnia 1962 r.
– Joanna umiera w Ponte Nuovo
ZIECI
Wspólnie
staniemy się współpracownikami Pana Boga w akcie
stworzenia. W ten sposób
będziemy mogli ofiarować Bogu dzieci, ażeby
Go kochały i służyły Mu.
Narodziny dziecka Joanna
pojmowała jako łaskę, której Pan Jezus udziela małżonkom. Miłość
do dzieci rodzi się w sercu, zanim jeszcze
dziecko się pocznie. Matką i ojcem trzeba
się stać wcześniej, w sposób duchowy.
Macierzyństwo czy ojcostwo psychiczne
powinno poprzedzać rodzicielstwo biologiczne.
ONTEMPLACJA
PRZYRODY
Natychmiast po śniadaniu
zabieramy nasze narty i w dół... na trasy
narciarskie. Jest naprawdę fantastycznie.
Jakże się nie radować i nie uwielbiać
Boga, kiedy stanie się na górze, pod błękitem nieba, na iskrzącym, białym śniegu!
Joanna uwielbiała alpejskie pejzaże i całą
przyrodę, która była dla niej drogą prowadzącą ku Bogu.
Ilona Porowska
Podyplomowe studia dziennikarskie
Nasz Fakultet - nr 3/05
25
Refleksje
Czy Pan
Bóg kocha szaleńców?
Kt ó r ę d y p o s z l i ? K t órędy my pójdziemy?
Ilu z nas popełnia każdego
dnia jakieś szaleństwo? Czy
szaleństwo jest złem? Czym w ogóle
jest szaleństwo? Na te pytania
jak i na wiele innych próbowali
odpowiedzieć uczestnicy spotkania
w duszpasterstwie akademickim
„Przystań” w poniedziałkowy
wieczór 14 listopada.
Malwina i Łukasz, przedstawiciele
„Przystani” zaprosili z tej okazji kilku
gości, aby przykładem swojego powołania życiowego pomogli nam znaleźć
troszkę szaleństwa.
Pierwszymi gośćmi byli Weronika
i Maciej Pichlak. Przybliżyli nam, jak
szaleńcza może być miłość dwojga ludzi.
Aby móc cieszyć się sobą, spędzali długie
godziny w pociągach łączących Jelenią
Górę z Olsztynem, by w końcu, jako
szczęśliwe małżeństwo zamieszkać we
Wrocławiu.
Wiemy już, że Pan Bóg kocha
„szaleńców” z miłości i błogosławi
ich powołaniem do małżeństwa.
fot. Leszek Piech
Jak to jest zaś z tym szaleństwem
w powołaniu do życia duchownego? Otóż
potrafi być bardzo burzliwie. Przekonał
nas o tym ojciec Bartłomiej Wolszleger
- dominikanin. Wydłużał sobie drogę do
zakonu jak tylko mógł. Po ukończeniu
5 letniego technikum, studiował 2 lata
na Politechnice i w końcu otworzył oczy
i serce na od dawna wzywający Go głos
Boga.
Trafnie ojciec podsumował
powołanie, porównując je do prądu
morskiego: cokolwiek próbował
zrobić, prąd niósł go w stronę Boga.
Wiemy już również, że Pan Bóg nie tylko kocha ten rodzaj szaleństwa, ale też ma
nad nim kontrolę.
„Bóg zrobił powódź, aby moja łódź
zaczęła płynąć z właściwym prądem”, tak
rozpoczęła swoje opowiadanie o szaleństwie i powołaniu siostra Sybilla Kołtan.
Otóż ostatnia rzeczą o której myślała
siostra, to powołanie do życia
zakonnego - kolejny dowód na to, że
planów Bożych nie można w żaden
sposób poplątać.
Siostra marzyła o obozie harcerskim
i zbierała fundusze. Najważniejszym
źródłem dochodu stali się rodzice, którzy
postawili warunek- wyjazd na rekolekcje
do sióstr zakonnych z młodszą siostrą.
Po tym trudnym, zmożonym chorobą
czasie, powoli siostra odkrywała w
sobie powołanie. To nie był jednak
koniec „pasma szaleństw” kierowanych przez Boga.
Pewnie dlatego siostra Sybilla tak dobrze
rozumie problemy młodzieży.
Kolejnym szaleńczym powołaniem,
tym razem do kapłaństwa diecezjalnego,
jest życie księdza Piotra Jurzyka, bliżej
nam znanego jako wykładowcy języka
greckiego na PWT. Ksiądz , jak wszyscy
młodzi ludzie, przeżył burzliwe lata liceum kończące się maturą. Po niej to zmorzyła go 2- tygodniowa choroba i okropna
niemożność uczczenia z przyjaciółmi
zakończenia szkoły. Wtedy nadszedł,
trapiący wszystkich trudny czas wyboru
dalszej drogi życiowej. Terminy składania
podań na studia „goniły”, rodzice naciskali. W końcu zapadła decyzja-kapłaństwo.
I rozpoczęło się pukanie do „bramy
Bożej”, którą w tym przypadku była
brama Seminarium Duchownego we
Wrocławiu.
Bóg kieruje naszymi planami
w różnoraki sposób, nawet
w chorobie daje nam czas
wyciszenia.
Ksiądz zawsze chciał uczyć młodzież
i mieć dla niej czas, widać więc,
że powołanie księdza Piotra to także
spełnienie marzeń.
Spotkanie zakończyło się konkluzją, że Pan Bóg kocha wszystkich,
a każdy jest na swój sposób szaleńcem. Natomiast powołanie jest
jedno-do świętości, tylko różne są
jego drogi.
Katarzyna Osowska
26
Nasz Fakultet - nr 3/05
Refleksje
„Rzeczywista wirtualność”
Choć książki i prasa przyniosły
zmiany w sposobie ludzkiego
porozumiewania się, to jednak istotnie
nie zawsze potrafiły pokonać przestrzeni
międzykontynentalnej. Druk umożliwił
jednak na udostępnianie wiedzy
i informacji masowo.
w sieci wnoszą nowe wyzwania dla procesu wychowawczego. Uczestnicy dyskusji
o wpływie dostępu do sieci zajmują różne
stanowiska. Jedni uważają, że przyczynia się on do wzrostu agresji i zachowań
patologicznych, inni uważają, że jest on
bardzo przydatną metodą wychowawczą
w zmieniającym się świecie.
Elektryczne, a później elektroniczne środki przekazu – telefon i telegraf, później
radio i telewizja – pokonywały przestrzeń
bez straty czasu. Jednak przekazywały informacje na sposób ulotny – usłyszeliśmy,
czy zobaczyliśmy coś o czym za chwilę
nie pamiętaliśmy w szczegółach. Dopiero
internet potrafił połączyć stałą obecność
danej informacji z szybkością jej przekazywania, natychmiastowością odbioru
i multimedialnością.
Właściwie dopiero Internet końca lat
dziewięćdziesiątych staje się spełnieniem
mcluhanowskiej idei globalnej wioski,
zaczyna odgrywać rolę nie tylko w technice, ale i w przemianach kulturowych,
społecznych i działalności politycznej na
skalę globalną.
Eksplozja technologii informatycznej
wielokrotnie zwiększyła zdolności komunikacyjne niektórych uprzywilejowanych
jednostek i grup.
Niewątpliwie poszerzenie kanałów
informacyjnych zmusza do przemyśleń
nad otwartym modelem wychowania,
w którym sukces wychowawczy zależy
nie tyle od blokady informacyjnej
utrzymywanej za wszelką cenę, co od
umiejętności podjęcia trudu wychowania
swoich dzieci.
Internet może służyć ludziom
w odpowiedzialnym korzystaniu
z wolności i demokracji, rozszerzać
zakres dostępnych wyborów w różnych
sferach życia, rozszerzać horyzonty
edukacyjne i kulturowe, znosić podziały,
promować rozwój ludzi na różne sposoby.
„Swobodny przepływ obrazów i słów
w skali całego świata przekształca nie
tylko relacje między narodami na płaszczyźnie politycznej i ekonomicznej, ale
także samo rozumienie świata. Zjawisko
to otwiera rozmaite możliwości, dawniej
niewyobrażalne”. Jan Paweł II pisze,
że dialog międzykulturowy oparty na
wspólnie uznawanych wartościach, zakorzenionych w naturze osoby, umożliwiany
przez internet i inne środki społecznego
przekazu może być „szczególnie skutecznym narzędziem budowania cywilizacji
miłości”.
Rozrywkowe zastosowanie komputerów i dostępność globalnej informacji
Nasz Fakultet - nr 3/05
W Stanach Zjednoczonych z internetu korzysta obecnie ok. 150mln osób,
w Europie ok. 100mln, ponad 90mln
w strefie Azji i Pacyfiku, ok. 13mln w
Ameryce Łacińskiej, a zaledwie ok. 3mln
w Afryce.
Nie jest oczywiste,
że społeczeństwa, które wzięły udział
w procesie globalizacji, uczyniły to na
skutek wolnego i świadomego wyboru.
Przeciwnie, wielu ludzi, zwłaszcza
z grup nieuprzywilejowanych, odbiera
zachodzące zmiany jako coś, co zostało
im narzucone, a nie jako proces, w którym
mogliby czynnie uczestniczyć. W wielu
częściach świata globalizacja wyzwala
nagłe i szerokie przemiany społeczne.
Nie jest to proces jedynie ekonomiczny,
ale kulturowy, z aspektami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Podlegający
jego oddziaływaniu ludzie, często postrzegają globalizację jako niszczycielską powódź, zagrażającą zasadom społecznym,
które zapewniały im bezpieczeństwo
i fundamentom kultury, która nadawała
kierunek ich życiu.
Mimo wielu zalet internetu nie
należy lekceważyć jego wad, z którymi
trzeba walczyć. Bardzo często spotykamy
się z opinią, że jest on pełen pornografii,
deprawuje młodzież i jest narzędziem dla
terrorystów. To prawda, że w internecie
można natknąć się na pornografię. Prawdą
jest również to, że wykorzystują go do
komunikacji skrajne ugrupowania z terrorystami łącznie. Należy jednak umiejętnie
z niego korzystać i mieć kontrolę nad
wychowaniem naszych pociech. Pornografię można znaleźć w wielu kioskach
z gazetami. Terroryści i inne skrajne ugrupowania posługują się każdym wygodnym
środkiem komunikacji: telefonem, faksem
i również internetem.
Z przeprowadzonych niedawno
badań wynika, że Amerykanie przy podejmowaniu życiowych decyzji coraz
częściej korzystają z internetu. Okazuje
się, że miliony Amerykanów szukają pracy przez sieć, wybierają nowe mieszkania
i szkoły dla swoich dzieci. Jedenaście
milionów amerykańskich użytkowników
stwierdziło, że internet odegrał kluczową
rolę w wyborze szkoły dla ich dzieci,
a osiem milionów przez sieć szukało
nowego miejsca zamieszkania. 41% użytkowników w ciągu ostatnich dwóch lat
otrzymało dodatkowe wykształcenie lub
przeszło szkolenia, z czego co trzeci korzystał przy tym z sieci. Z 28% użytkowników, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat
zmieniło pracę, jedna czwarta korzystała
przy tym z internetu. Oczywiście dane
statystyczne przeprowadzone w USA nie
są porównywalne z naszymi, ponieważ
globalizacja, która spowodowała głębokie
przemiany w systemach gospodarczych,
tworząc niespodziewane możliwości
wzrostu, zarazem też sprawiła, że wielu
ludzi zostało zepchniętych na pobocze
drogi. W skutek bezrobocia w krajach
najwyżej rozwiniętych oraz nędzy w wielu krajach półkuli południowej nadal mi- Internet jest tylko narzędziem
liony ludzi nie mogą korzystać z postępu komunikacji. Jest ono bardzo wydajne,
i dobrobytu.
stwarzające możliwości, jakich jeszcze
nie tak dawno nikt nie przeczuwał, ale
To prawda, że internet pozwala na
narzędzia nie można winić za sposób jego
dotarcie do niezależnych źródeł
wykorzystania.
informacji w dowolnym miejscu globu.
Jest on jednak również elementem
Dostęp do sieci ma każdy, także ha„przepaści cyfrowej” między krajami
ker, który przy wyrobionych zdolnościach
rozwiniętymi a Trzecim Światem.
potrafi złamać każdy kod dostępu.
27
Refleksje
Kevin Mitnick jako były superhaker, którego obawiało się tysiące Amerykanów, był jedną z najintensywniej
poszukiwanych osób w historii FBI. Po
aresztowaniu groziła mu kara kilkuset
lat pozbawienia wolności, mimo że nigdy
nie oskarżono go o czerpanie korzyści
finansowych z hakerstwa. Wyrokiem sądu
zakazano mu jakiegokolwiek dostępu do
komputera. Sąd uzasadnił wyrok: Uzbrojony w klawiaturę jest groźny dla społeczeństwa. Po zwolnieniu Mitnick zupełnie
odmienił swoje życie. Stał się najbardziej
poszukiwanym w Stanach ekspertem do
spraw bezpieczeństwa systemów komputerowych. W „Sztuce postępu” odkrywa
tajemnice swojego „sukcesu”, opisuje jak
łatwo jest pokonać bariery i uzyskać ściśle
tajne informacje, dokonać sabotażu przedsiębiorstwa, urzędu czy jakiejkolwiek
innej instytucji. Robił to setki razy, wykorzystując przemyślane techniki wywierania wpływu na ludzi. W książce podaje
wiele cennych wskazówek, jak bronić się
przed tego typu niebezpieczeństwem.
Internet może być bezpieczny, jeżeli
użytkownik będzie sam dbał o bezpieczeństwo w tym samym stopniu, jak dba
o swoje mieszkanie, samochód czy inne
dobra materialne. Internet i informacje
w nim zawarte nie są celem samym
w sobie, tylko środkiem – ten, kto o tym
zapomina gromadzi tylko wiedzę, gubiąc
jej realną wartość, pozbawiając wykorzystania. Przy pewnej wprawie możemy tak
dobrać swoje źródła internetowe, by poświęcając sieci więcej niż godzinę dziennie wiedzieć o wszystkim, co zdarzyło
się w naszej dziedzinie. Telewizja jest
biernym środkiem przekazu, działającym
tylko w jedną stronę. Można wybrać sobie ulubiony program, czekać o tej samej
porze na godny obejrzenia film. Telewizja
fot. S.K.
28
kablowa czy satelitarna dają możliwość
wyboru spośród dziesiątków kanałów.
Poza tym krótkim czasem wyboru,
telewidz pozostaje jednak bierny, chłonie
tylko to, co otrzymuje z ekranu, w kapciach i z butelką piwa w ręce. Co pewien
czas mówi się o interaktywnej telewizji,
ingerencji widza w program, a nawet treść
filmu... ale to sprawa przyszłości.
Człowiek uzależniony myśli o internecie nawet wtedy, gdy nie jest w sieci.
Odczuwa irytację, a nawet wręcz agresję,
gdy musi opuścić swój ulubiony kanał
na WWW. Wchodzi na internet, by uciec
od swoich problemów życiowych, przed
intensywnym korzystaniem nie powstrzymają go nawet wysokie koszty – wysokość rachunków za telefon, czy opłat
w kawiarence internetowej. Odczuwa potrzebę spędzania w internecie dużej ilości
czasu i często traci kontrolę nad tym, ile
owego czasu spędza. Ukrywa przed rodziną i znajomymi ile na prawdę spędza w
Internecie, co wpływa negatywnie na jego
naukę, karierę zawodową, życie uczuciowe czy towarzyskie. Naukowcy badający
uzależnienie wskazują, że łatwiej jest uzależnić się od czegoś, co daje iluzję lepszego świata, jest odskocznią od codziennych
problemów. Warunek ten dobrze spełniają
narkotyki oraz alkohol, ale także coś, co
nazywa się rzeczywistą wirtualnością.
Niebezpieczne w tym uzależnieniu jest
to, że ulegają mu ludzie młodzi, którzy
z reguły nie mają jeszcze wykształconych
mechanizmów obronnych wobec mediów,
oraz pewnego dystansu do nowinek technicznych. Ale dosięga on także ludzi spędzających większą część czasu w pracy
przed komputerem. Bez przerwy zatłoczony wirtualny świat pełen ludzi, dla których
nie istnieje dystans płci, wieku i pozycji
społecznej, jest dla nich bardzo atrakcyjny.
Znane
większości
użytkownikom pogawędki internetowe na
czacie czy
Gadu-Gadu
są ogólnie
dostępne
w sieci. Znając czarne
wizje uzależnienia,
nie można
zapominać
o pozytywnej stronie
sieci i powstających
w niej społeczności. Wśród użytkowników internetu, także uzależnionych , są
tacy, którzy poznali ciekawych partnerów
nie tylko do rozmowy, znaleźli przyjaciół,
zyskali rozwiązanie swoich życiowych
problemów, pomoc w trudnych sytuacjach.
Odpowiedni dobór strategii wykorzystania internetu pozwoli nam osiągnąć
zalecane cele, nawet dysponując niewielką ilością czasu. Im mniej czasu jesteśmy
w stanie poświęcić przeglądarce internetowej, tym należy być sprytniejszym, by
coś z niego wyciągnąć. Internet, jak każdy
techniczny wynalazek, wymaga myślenia,
a nie ciężkiej pracy – wygrywa ten, kto
potrafi go lepiej wykorzystać.
Mówi się, że Internet stał się platformą komunikacji między kulturowej.
Tak naprawdę sieć narzuca jednostronnie zdominowane środowisko językowe. Narzuca anglosaską wizję świata,
i z racji najlepiej rozwiniętej infrastruktury daje kolejną szansę rozwiniętym,
bogatym. Jan Paweł II mówi w jednym ze
swoich dokumentów, że „dialog międzykulturowy i [wzajemne] wzbogacanie się
są oczywiście wielce pożądane”. Istotnie,
„dialog między kulturami jawi się dzisiaj
jako szczególnie potrzebny, jeśli weźmiemy pod uwagę wpływ nowych technik
społecznego przekazu na życie jednostek
i narodów”. Musi być to jednak droga
dwukierunkowa.
Kultury mają wiele sobie nawzajem
do zaoferowania i narzucanie światopoglądu, wartości, a nawet języka jednej
kultury innym nie jest dialogiem, lecz
imperializmem kulturowym. Dominacja
jest szczególnie poważnym problemem,
gdy kultura dominująca niesie ze sobą
fałszywe wartości, wrogie prawdziwemu
dobru jednostek i grup. W obecnym stanie rzeczy internet, obok innych środków
społecznego przekazu, niesie przesłanie
obciążone wartościami zachodniej kultury świeckiej ludziom i społeczeństwom
w wielu przypadkach nieprzygotowanym na ocenienie go i poradzenie sobie
z nim. Nie można pozwolić, by specjaliści rozwijali technologię umożliwiającą
niemal nieograniczoną kontrolę i nadzór.
Konieczny jest społeczny nadzór, ale nie
izolacja, ponieważ „Internet może wnieść
niezwykle cenny wkład w życie ludzkie.
Może wspierać pomyślność i spokój,
wzrost intelektualny i estetyczny, wzajemne zrozumienie między (...) narodami na
skalę globalną”(Jan Paweł II).
Iwona Dwojak
Podyplomowe studia dziennikarskie
Nasz Fakultet - nr 3/05
Œwiêci
Być wszystkim
dla wszystkich
23 października 2005 r. na placu św. Piotra odbyła
się uroczysta Msza św. kanonizacyjna, podczas której
Benedykt XVI kanonizował pięciu nowych świętych.
Wśród nich znalazł się także polski kapłan
ks. Zygmunt Gorazdowski.
czony wziął czynny udział
w powstaniu. Po ukończeniu
gimnazjum w Przemyślu
w 1864 r. podjął studia na
Wydziale Prawa na Uniwersytecie we Lwowie. Przerywa je
jednak będąc na drugim roku
i wstępuje do Lwowskiego
Seminarium
Duchownego.
Na pierwszym roku rozchorował się na płuca i serce,
musiał być hospitalizowany.
Takich przerw w nauce spowodowanych chorobą miał
Urodził się w Sanoku, 1 listopada więcej. Z powodu nasilającej się choroby
1845r. Był drugim z siedmiorga dzieci płuc i zagrażających życiu krwotoków
Aleksandry i Feliksa
Gorazdowskich, z których pięcioro zmarło w
dzieciństwie lub wczesnej młodości. Jako
kilkunastomiesięczny
chłopiec nabył nieuleczalnej choroby płuc,
gdy opiekunka ukryła
go w czasie „ rzezi galicyjskiej” pod kołem
młyńskim. Naukę podjął
w szóstym roku życia
w szkole w Sanoku. Po
przeprowadzeniu
się
rodziny do Przemyśla,
kontynuował edukację
w tamtejszych szkołach.
W roku 1863, kiedy wybuchło powstanie styczniowe Zygmunt uciekł
z domu, aby wziąć
udział w walce. Dostał
jednak krwotoku i musiał pozostać na leczeniu
znajdując schronienie
w leśniczówce. PodleNasz Fakultet - nr 3/05
przesunięto mu święcenia kapłańskie.
Otrzymał je 25 lipca 1871 r. w Katedrze
Lwowskiej.
W ciągu pierwszych sześciu lat
swojej posługi kapłańskiej ks. Zygmunt
pracował jako wikary czy administrator
na terenie ówczesnej Galicji w Tartakowie, Wojniłowie, Bukaczowcach,
Gródku Jagiellońskim i Żydaczowie.
Na pierwszej parafii musiał zamieszkać
w domku na cmentarzu, gdyż za mało
było miejsca na plebani. W Wojniłowie
zmagał się z epidemią cholery. Pomagał
chorym, dostarczał leków, przychodził do
umierających z Ciałem Pańskim. Zbierał
i grzebał umarłych. Musiał objąć katechi-
29
Œwiêci
zacją oprócz uczniów z miejscowej szkoły
czteroklasowej także dzieci z jedenastu
szkół etatowych i siedmiu parafialnych.
Podobne warunki miał na każdej kolejnej placówce. Był właściwie pierwszym
organizatorem wspólnych pierwszych
Komunii Świętych na terenie Archidiecezji lwowskiej. Propagatorem pamiątek
pierwszokomunijnych i związanych
z sakramentem bierzmowania. Opracował
i wydał drukiem „Katechizm” oraz „Rady
i przestrogi dla młodzieży”.
Od 1877 r. Święty rozpoczął bogatą
działalność charytatywną i kapłańską
we Lwowie. Po krótkim pobycie przy
Nazywano go „księdzem
dziadów”. Całe swoje życie
poświęcił dla ubogich.
Każdy, kto przyszedł prosić
o pomoc wiedział, że
zostaniewysłuchany.
Był właściwie pierwszym organizatorem
wspólnych pierwszych Komunii Świętych na
terenie Archidiecezji lwowskiej. Propagatorem
pamiątek pierwszokomunijnych i związanych
z sakramentem bierzmowania. Opracował
i wydał drukiem „Katechizm” oraz „Rady
i przestrogi dla młodzieży”.
Kiedy zabrakło pieniędzy
na budowę zakładów, nie zniechęcał się, ale ufając Bożej
Opatrzności, tak zabiegał o te sprawę,
że się powiodła.1 Rozpoczynając nowe
dzieła nie zawsze miał gotowe środki
finansowe. Chodził w starej sutannie,
konne korytarze, alejki ogrodu z różańcem
w ręku. W latach, kiedy działał bardzo aktywnie, modlił się nocą, gdy w dzień brakowało czasu. Wiadomo było, że jeśli trwa
wystawienie Najświętszego Sakramentu,
Ojciec pójdzie na dłuższą adorację
do kaplicy. Dla umartwienia i pokuty wkładał do butów małe kamyczki, które ugniatały i raniły mu stopy.
Ubóstwo ks. Zygmunta przejawiało
się w każdym wymiarze jego życia.
Jego pokój wyglądem przypominał
zakonną celę. Kiedy jedna z sióstr
złożyła śluby wieczyste, on cieszył
się razem z nią. Ściągnął ze ściany
obrazek ze Zmartwychwstałym
Chrystusem i podarował jej, bo
nie miał nic innego. Posiadał także poczucie humoru. Na rekreacje
nowicjackie nie przychodził bez
cukierków. Czasami rzucił nim
w jakąś siostrę dla zabawy.
W sposób szczególny umiłował biednych, samotnych, chorych,
będących w jakiejkolwiek potrzebie. Nie pozwalał odmówić wsparcia żadnemu z potrzebujących.
kościele św. Marcina i Matki Bożej Śnieżnej, ponad 40 lat pracował w parafii św.
Mikołaja. Nazwisko ks. Gorazdowskiego
kryło się w cieniu różnych Towarzystw.
Wydał kilka edycji „Katechizmu”, założył
„Dom Pracy” dobrowolnej dla żebraków.
Z jego inicjatywy rozpoczęła działalność
„Kuchnia Ludowa”, w której żywili się
robotnicy, dzieci, młodzież szkolna, najwięcej biedota lwowska, studenci. Założył
zakład dla nieuleczalnie chorych i rekonwalescentów oraz zakład „ Dzieciątka Jezus”. Bardzo wiele można by wymieniać
jeszcze dzieł, które stworzył i inicjatyw, w
których brał udział. Do prowadzenia wielu przedsięwzięć powołał Zgromadzenie
Sióstr Świętego Józefa (potocznie Siostry
Józefitki).
30
a o nowe troszczyły się siostry, bo nie miał
na to czasu i pieniędzy.2 Wiele własnych
pieniędzy poświęcał na wspieranie dzieł,
które powoływał. Jednego roku otrzymał
na gwiazdkę kawałek krzemienia, który
służył za siekierę człowiekowi jaskiniowemu na terenie Hiszpanii. Będąc wtedy
na wigilii u rodziny Parandowskich pokazał im go.
Pani domu stwierdziła, że ludzie
przynoszą mu kamienie żeby je
zamieniał na chleb. Ks. Zygmunt
odpowiedział na to „Jakby pani zgadła,
mam właśnie zamiar to zrobić”.
Pod prałacką peleryną przynosił uzbierany chleb dla ubogich.
Dla nich poświęcił całe swoje życie. Zalecał nabożeństwo do Matki
Bożej. Szczególną czcią darzył św. Józefa,
któremu zawierzył założone przez siebie
swoje dzieła.
Ksiądz Zygmunt Gorazdowski zmarł
we Lwowie 1 stycznia 1920 r. na zapalenie
płuc. Tam został pochowany na cmentarzu
Łyczakowskim. Po przeprowadzonej
w 2001 r. ekshumacji jego szczątki zostały
w znacznej części przeniesione do Katedry Lwowskiej.
Marzena Ciszewska
1
Ten kamień rzeczywiście został za- por. D. Siuta, Św. Zygmunt GorazdowKraków 2005, s.22.
mieniony na chleb, ponieważ ksiądz go ski,
2
por.
Tamże, s. 30.
3
sprzedał . Wiele razy siostry widziały 3
por.
D. Siuta, Wezwany do miłosierdzia,
swojego Założyciela przemierzającego zaKraków 1996, s. 140-141.
Nasz Fakultet - nr 3/05

Podobne dokumenty