Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Jazda Testowa
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
BlackWind
Kłótnia w saloonie miasteczka Sally trwała w najlepsze. Cała sala była wypełniona stałymi
bywalcami, którzy codziennie przychodzili zwilżyć gardło po ciężkiej pracy. Tego dnia rutynę
codziennej popijawy zburzyli dwaj mężczyźni, siedzący przy barze - w miarę postępu, w
ilości wypijanego przez nich trunku, spierali się coraz głośniej:
- Mówię Ci Tom, w tej przeklętej kopalni straszy! – krzyczał John Green.
- Pewnie, wciskaj mi bujdy o duchach, gdy co noc wybierasz się tam po złoto – odpowiedział
zdecydowanie jego rozmówca.
- Na litość boską! Jeśli o to Ci chodzi, to po dzisiejszej nocy więcej się tam nie pokażę! Mam
jeszcze trochę rozumu, a co mi z pieniędzy jeśli będę leżał martwy w jakieś dziurze? –
poszukiwacz złota wydawał się być przerażony, jednak Tom Farell doskonale wiedział, że
małe oszustwo to najbardziej niewinny środek, aby pozbyć się konkurencji. John
kontynuował swoją „przerażającą” gadkę:
- Złota tam wiele nie ma. Z jakiś powodów ta kopalnia została przecież zamknięta; w rzece
można znaleźć znaczenie więcej kruszcu, bardziej się dorobić. A co najważniejsze człowiek
nie boi się o duszę i przede wszystkim ciało. Chodziłem po opuszczonych korytarzach tej
kopalni dość często, ale wczoraj… Obłąkany śmiech, przeraźliwe dźwięki jakiejś maszynerii
– nie – ja mam jeszcze trochę oleju w głowie – powiedział John nim sięgnął po kufel.
- Jedyne czego się obawiam, gdy będę tam jechał, to Twojej przeklętej strzelby wycelowanej
w moje plecy! – tym razem to Tom podniósł głos.
Słysząc te obraźliwe słowa Green nieomal zadławił się piwem. Tym razem, zapewne by
uniknąć bijatyki albo strzelaniny, wmieszał się barman:
- Tom, może po prostu tam pojedziesz i wyjaśnisz całą tę sprawę? Dla takiego bohatera jak
Ty, to powinna być błahostka – stojący za ladą mężczyzna uśmiechnął się ironicznie.
- Właśnie Farell, skoro nie słuchasz gdy Ci dobrze radzą przejedź się tam i zobacz na własne
oczy, co się tam wyrabia! – wrzeszczał rozgniewany John.
Tom wstał z krzesła, niedbałym ruchem rzucił barmanowi zapłatę za wypite whisky, po
czym bez słowa ruszył do wyjścia. Przytrzymując jedną ręką uchylone skrzydło
wahadłowych drzwi odwrócił się do obu mężczyzn, po czym oświadczył:
Strona: 1/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Nie myślicie sobie, że byle gadanie zagoni mnie nad rzekę, gdzie dziesiątki nędzarzy szuka
szczęścia. Lecz obiecuję Ci Johnie Greenie – jeżeli nie znajdę w tej kopalni nic poza złotem,
wrócę tu i staniemy naprzeciwko siebie, a rewolwery powiedzą, kto miał rację – Tom obrócił
się na pięcie i wyszedł.
Pijak siedzący najbliżej drzwi cicho zagwizdał. Żądni widowiska, i trupa na głównej ulicy
miasteczka ludzie utkwili zaciekawiony wzrok w Greenie. Pozostawiony przy barze John
przełknął ślinę:
- Bob, nalej mi jeszcze jeden – barman posłusznie spełnił polecenie wiedząc, że
perspektywa pojedynku z Farellem może wzmóc pragnienie.
Powód, dla którego Tom wzbudzał lęk w swoich przeciwnikach, krył się w jego
przeszłości. Nim na dobre zajął się poszukiwaniem złota, co trwało dopiero dwa lata,
zajmował się wymierzaniem sprawiedliwości. Nie pracował jako szeryf, pilnując bardziej
swojego nosa niż porządku – był łowcą nagród. Znajdował ludzi, którzy wcześniej dopuścili
się jakiegoś przestępstwa – a na Zachodzie nie było to trudne – po czym doprowadzał ich
przed odpowiednie władze. Oczywiście zdarzało się, że jechali spętani na wynajętym przez
Farella wozie, częściej jednak kończyli z przestrzeloną czaszką. Choć Tom z pewnością nie
był najszybszym rewolwerowcem jakiego widział świat, w porównaniu z Greenem musiał
wyjść zwycięsko z ewentualnego pojedynku. Dla Johna broń była głównie straszakiem,
mającym trzymać zbyt chciwych mieszkańców od jego pieniędzy; Tom traktował ją samą w
sobie, jako narzędzie do zarabiana pieniędzy – przynosiła ich najwięcej, gdy wypalała.
Mimo przekonania Greena o lekceważeniu jego rewelacji, Farell zamierzał być czujny.
Przeżycie w niebezpiecznym zawodzie, jakim parał się wcześniej Tom, w jego wypadku było
w równym stopniu wynikiem umiejętności strzeleckich, co zwyczajowego zbierania
informacji o każdym zleceniu. Chociaż 25-latek wydawał się niektórym mieszkańcom Sally
narwanym zabijaką, opierał się na metodycznej analizie każdego przypadku, nim postanowił
czy, i jak działać. To co zwiodło obserwatorów, którzy mieli okazję zobaczyć „morderczy szał”
Farella była szybkość, z którą wykonywał wcześniej obmyślony plan.
Wyprawa do opuszczonej kopalni, nie miała być wyjątkiem w systematycznym
podejściu Toma do pracy. Słowa Greena, zapamiętane i przemyślane przez mężczyznę nie
mogły odwieść go od podjęcia wyzwania. Jeżeli opowieść Johna była prawdziwa, w co
osobiście wątpił, istniało przekonywujące wyjaśnienie. Obłąkany śmiech, który tak
wstrząsnął Johnem, miał raczej skłonić co bardziej bojaźliwych poszukiwaczy do zabrania
nóg za pas – jak widać skutecznie. Natomiast maszyneria, której dźwięki słyszał przerażony
grubas była najprawdopodobniej pompą, mając osuszyć zalane chodniki kopalni. To
przypuszczenie ekscytowało Toma najbardziej, gdyż obiecywało możliwość eksploracji
wcześniej nie przeszukiwanych korytarzy, w których można było znaleźć całkiem realne
bogactwo. W głębi ducha Farell cieszył się z bacznie obserwowanej kłótni, jaka wynikła w
barze. Z pewnością słowa Johna, choć nie wstrząsnęły zbytnio byłym łowcą nagród,
zniechęciły znaczną ilość konkurentów.
Tom skierował się do mieszkającego obok kowala Henry’ego McMillana. Starzec
siedział na sfatygowanym krześle, stojącym na werandzie domu. Przed nim znajdował się
mały stoliczek, na którym spoczywała na wpół wypita butelka whisky. Obok niej leżały puste
Strona: 2/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
szklanki. Tom wszedł na pierwszy schodek prowadzący na werandę, po czym ukłonił się
grzecznie.
- Witaj młodzieńcze, co Cię do mnie sprowadza? – spytał ochrypłym głosem starzec,
odejmując od ust szklankę z bursztynowym płynem.
- Dzień dobry Panie McMillan, jak zdrowie? Przyszedłem, ponieważ potrzebuje Pana pomocy.
Chciałbym pożyczyć wóz – powiedział Farell, stając naprzeciwko Henry’ego.
- Acha, wóz, no cóż… Może napijesz się ze mną? Interesy robi się najlepiej przy alkoholu.
- Z chęcią – odparł Tom, chociaż jedynie z grzeczności, ponieważ starzec już napełniał jedną
z pustych szklanek.
- Taak, zaiste dobry trunek – rzekł starzec pociągając kolejny łyk – Wracając do wozu…
Chętnie Ci go użyczę. Jedyne pytania, jakie mnie trapią to „na ile?” i …
- „za ile?” – dokończył Tom, po czym również podniósł szklankę do ust. Dla niego whisky
wydawała się przede wszystkim tania. – Potrzebuję go na jeden, najwyżej dwa dni. Co do
zapłaty… - z płaszcza wyjął niewielką sakiewkę, po czym położył ją na stoliku przed starcem.
Henry rozsupłał zręcznie węzełek zamykający woreczek, a następnie wysypał jej zawartość
na zabrudzony blat. Złote okruchy lśniły w zachodzącym słońcu. Podobnie błyszczały oczy
starca, gdy chował kruszec. Następnie wstał i wyjął rękę do Farella:
- Myślę, że się dogadaliśmy. Wóz będzie czekał od rana, chyba, że życzysz sobie inaczej?
- Nie, tak będzie najlepiej – Tom uścisnął rękę Henry’ego, po czym obaj mężczyźni dopełnili
transakcję osuszając szklanki.
Nazajutrz Farell opuścił miasto niezbyt uczęszczaną drogą, prowadzącą na wschód. Od
czasu, gdy władze miasta zdecydowały o zamknięciu kopalni, prowadząca do niej droga
mocno podupadła. Użyczony przez starego McMillana wóz świecił pustkami, toteż
zaprzężone do niego konie nie męczyły się zbytnio. Tom zabrał z sobą zaledwie kilka rzeczy:
wodę i pożywienie dla siebie i zwierząt, narzędzia górnicze, a także kufer, który miał
nadzieję choć w niewielkiej części wypełnić. W wrzuconej na wóz torbie, znajdowały się
wszelkie potrzebne do przeżycia nocy przedmioty. Na wystającej tyczce zawiesił naftową
latarnie. Przy pasie wisiały rewolwery, które stanowiły jedyne i zarazem całkowite
zabezpieczenie Farella przed kłopotami. Miał do przebycia zaledwie kilkanaście mil, więc nie
poganiając zbytnio zwierząt Henry’ego dotarł do celu, jeszcze przed nastaniem
prawdziwych upałów.
Stał przed jednym z wielu wejść do kopalni. Za nim, uwiązane do drewnianego palika
zwierzęta, spokojnie jadły obrok, który wsypał do worków, uwiązanych przy pyskach koni.
Postanowił zabrać ze sobą jedynie lampę, którą teraz szybko rozpalił. W tej chwili
najważniejsze było rozejrzenie się w środku, zbadanie dziwnych odgłosów usłyszanych
przez Greena, oraz wyeliminowanie potencjalnego konkurenta. Potem przyjdzie czas na
złoto i chwałę, pomyślał Tom. Cicho pogwizdując, w dobrym humorze, w jaki wprawiła go
sama myśl o bogactwie, ruszył przed siebie.
Strona: 3/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Tunele opuszczonej kopalni ciągnęły się w różnych kierunkach, posiadając wiele rozgałęzień
i odnóg. Cały pierwszy poziom został najpierw wyeksploatowany przez górników, a potem
przez szukających po nich mieszkańców miasteczka. Drugi poziom kopalni również został
przepatrzony, jednak w oddalonych od schodów - którymi schodziło się w głąb podziemi korytarzach można było zapewne znaleźć trochę złota. Farell nie zatrzymał się przy
tabliczce z wyrytym numerem -2. Dopiero, gdy zszedł na samo dno, pozwolił sobie na
chwilkę odpoczynku.
W najgłębszych tunelach kopalni można było znaleźć znaczną ilość kruszcu. W porównaniu
do gąszczu chodników z wcześniejszych poziomów, przypominającego pajęczynę, tutaj
korytarze były nieliczne. Z wczorajszej rozmowy z Johnem, która płynnie przerodziła się w
kłótnie, wiedział, że gruby poszukiwacz znalazł swoje duchy w korytarzu
zachodnio-południowym. Mając zamiar rozwikłać zagadkę, a następnie, niepokojony przez
nikogo zająć się kopaniem, Tom ruszył zdecydowanym krokiem, w kierunku wylotu tunelu
oznaczonego literami WS. Szedł szybko, ponieważ korytarz został wyłożony drewnianymi
belami, co było niespotykane na tej głębokości. Światło z jego lampy niespokojnie tańczyło
po ścianach wykutych w skale.
Nagle natrafił na leżące na podłodze narzędzia. Dwie niosące ślady użytkowania łopaty
stały schludnie oparte o ścianę, natomiast towarzyszącym im kilof leżał na środku chodnika,
jakby porzucony w pośpiechu. Farell zbadał dokładnie ściany w pobliżu znaleziska i natrafił
na wyraźne ślady pozostawione przez uderzenia kilofa. Co go bardziej zdumiało, znalazł
wbity w skałę, częściowo odsłonięty samorodek. Nie mógł być zapewnie zbyt wielki, jednak
należało do rzadkości by poszukiwacze zostawiali jakikolwiek, choćby najmniejszy okruch
złota. Grubasek Green nie kłamał, rzeczywiście musiał być śmiertelnie przerażony, pomyślał
Tom. Nie zmieniało to jednak planu, który przewidywał również taką możliwość. Ruszył w
dalszą drogę.
Nie uszedł kilkunastu kroków gdy usłyszał najpierw ciche, a następnie coraz głośniejsze
dźwięki pracującej maszyny. Co najmniej kilku maszyn, poprawił się w myślach. Z
niejasnych przyczyn wyciągnął broń z kabury. Z rewolwerem w jednej, i latarnią w drugiej
ręce skierował się ku miejscu, z którego rozchodziły się owe stukoty.
W miarę zbliżania się do źródła mechanicznej muzyki tunel zaczął kluczyć. Zrazu łagodne
wiraże, przerodziły się wreszcie w zakręty pod kątem prostym. Minął ich tuzin, wsłuchując
się zarówno w pracę maszyn, jak i głos człowieka, który od czasu do czasu dołączał do
kakofonii metalicznych stukotów i pisków, zanim ujrzał światło dobywające się zza jednego
z zakrętów. Z pistoletem przygotowanym do strzału wychylił się aby ocenić sytuację. To co
zobaczył, niezmiernie go zaskoczyło.
Widział wnętrze groty, która musiała być naturalnym tworem skalnym – ciężko byłoby
wykonać tak ogromną salę, której strop nie podpierałyby żadne metalowe czy chociażby
drewniane stemple. Sufit został obwieszony siecią sznurów, na które nanizane były w
równych odstępach elektryczne lampy. Tom widywał je bardzo rzadko, natomiast tutaj było
ich co najmniej kilkadziesiąt. W dole znajdowały się cztery ogromne piece, do których
węgiel dostarczany był nieustannie poprzez ruchomy podajnik. Farell był niesamowicie
zdumiony, gdyż nigdy nie spotkał się z takim wynalazkiem – wprowadzony w fabrykach czy
kopalniach pozbawiłby pracy wielu robotników. Paleniska połączone zostały z maszynerią,
która wydawała charakterystyczny (usłyszany po raz pierwszy przez Johna) dźwięk.
Znajdowały się tam różnorakie przekładnie, tłoki i rury, których przeznaczenia Tom nie był
pewien. Mimo to zdawał sobie sprawę, że patrzy na system maszyn parowych, podobnych
do tych wykorzystywanych w kolei żelaznej, którą podróżował zaledwie kilka razy (nie była
Strona: 4/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
zbyt rozpowszechniona). Całe to ustrojstwo znajdowało się na metalowych platformach,
które zostały zawieszone kilka metrów nad paleniskami. Do każdej z nich prowadziła kładka
odchodząca od głównego pomostu, który zaczynał się w miejscu gdzie stał poszukiwacz.
Jakieś czterdzieści kroków dalej kończył się on masywnymi drzwiami, zamykanymi na
wystające z nich mosiężne koło.
Tom postawił latarnię w kamiennym tunelu, a potem wszedł na kratownicę. Z bronią w ręku
– w końcu gdzieś musieli się podziać ludzie, którzy to stworzyli, a których wcześniej słyszał –
zamierzał przyjrzeć się dokładnie maszynerii. Doszedł do kładki, a następnie przeszedł po
niej, na przyczepioną do lewej ściany groty platformę. Znajdowało się tutaj pięć kół
wielkości człowieka, ustawionych bokiem do wpatrzonego w nie Farella. Kręciły się
błyskawicznie, napędzane przez przymocowany do każdego drąg. Znikały w otworach w
podłodze – to na dole należało szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego poruszają się pręty.
Na koła nałożone były skórzane taśmy, które przekazywały pęd do maszynerii stojącej na
kolejnym podeście. Z niej zaś wychodziła rura, która znikała w ścianie obok drzwi na końcu
pomostu. Tom przeszukał platformę, sprawdzając czy nigdzie w przestrzeni między kołami
nie kryje się żaden człowiek. Oprócz niego nie było tam żywej duszy. Przynajmniej tak mu
się zdawało – nie zdążył nawet wrócić na kratownicę, gdy zza pleców usłyszał słowa:
- Prosiłbym szanownego Pana o schowanie broni.
Posłusznie schował rewolwer, klnąc w duchu, że dał się zaskoczyć – gdy się odwrócił,
zobaczył najdziwniejszego człowieka, jakiego widział w swoim 25-letnim życiu. Mężczyzna
trzymał w rękach strzelbę, której lufa skierowana była w kierunku brzucha Farella.
Siedział w kwadratowej klatce ponuro obserwując postać, która go uwięziła. Osoba ta
wydawała się na pierwszy rzut oka zbiegiem z zakładu psychiatrycznego. Niskiego wzrostu
mężczyzna, ubrany w za duży, biały fartuch, przechadzał się po pokoju, sprawdzając
wskazania aparatury. Na głowie posiadał bujne brązowe włosy z prawej i łysinę z lewej
strony. Jako, że nagą skórę na czaszce zdobiły blizny po poparzeniach, Tom uznał, iż
„doktor” uległ jakiemuś wypadkowi przy swojej pracy. Twarz Rona Terha – jak przedstawił
się samozwańczy naukowiec – nosiła liczne ślady szaleństwa: rozbiegany wzrok;
pojawiający się, raz po raz, nerwowy uśmiech; liczne tiki. Jakby pełnego obrazu choroby
tego człowieka dopełniał noszony przez niego monokl pozbawiony szkła.
Farell zastanawiał się jak wyjść z sytuacji, w której się znalazł – był na łasce wariata.
Tymczasem, pozornie zajęty pracą, „doktor” zwrócił się do swojego więźnia:
- Pewnie zastanawiasz się, jak mogłem Cię tak bezpardonowo zaskoczyć, tak? Hmm, no
tak… dobrze… powiem Ci! – wrzasnął zbzikowany naukowiec, jak gdyby Tom niemalże
błagał go o wyjaśnienia. – Oto, czego na moje szczęście nie zauważyłeś, skupiając się na
innych cudach mojego małego państewka – Ron wskazał palcem umocowane na ścianie
małe lusterko, wyprofilowane tak, że można było zauważyć w nim większą część
pomieszczenia. – W całym kompleksie badawczym doktora Terha… to jest mianowicie
mnie… znajduje się kilkadziesiąt takich lusterek. I gdy Ty zerkałeś za jedno koło napędowe,
Ja kryłem się za drugim. Tak, rozumiesz, cały czas.. Hop, hop, hyc, hyc. Aż wreszcie Ty
byłeś odwrócony, a ja stałem za Tobą i Voilà – krzyknął odziany w fartuch mężczyzna,
klaszcząc przy tym w dłonie.
- Dziękuje za wyjaśnienie, to rzeczywiście bardzo sprytne – Tom musiał ważyć słowa,
Strona: 5/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
rozmawiając z niepoczytalnym, uzbrojonym człowiekiem. – Chciałem jednak spytać, po co
trzymasz mnie w tej klatce? Czy nie lepiej byłoby pogadać o tym wszystkim, co tu
widziałem przy herbacie? – liczył, że uda mu się przekonać Rona aby go uwolnił, a wtedy z
pewnością nadarzy się jakaś okazja do zamiany ról.
- Nie, wydaje mi się, że otwieranie dopiero co zatrzaśniętej klatki byłoby wysoce
niestosowne… Zamiast tego przedstawię swoją propozycję, jaką obmyśliłem już jakiś czas
temu. Co Pan powie na mały eksperyment? – doktor popatrzył na poszukiwacza z ogromną
nadzieją w oczach, jakby Farell miał jakikolwiek wybór.
Doświadczenie szaleńca, to nigdy nie brzmi dobrze, pomyślał 25-latek.
Siedział uwiązany sznurami do skórzanego fotela, chociaż „doktor” nazywał je pasami
bezpieczeństwa. Siedzisko zamontowano z przodu drezyny, natomiast na tyle pojazdu
umieszczona była niezwykle skomplikowana maszyneria, pełna kabelków i przekładni. Z
tego „najnowocześniejszego, przełomowego silnika” (jak twierdził Terh) odchodził gruby,
miedziany przewód, owinięty dla izolacji w gumę. Drugi koniec kabla znikał w stojącej przy
ścianie metalowej skrzynce, która była podobno panelem kontrolnym. Drezyna stała na
torach, prowadzących przez jeden z tuneli kopalni. Nie wiedział za bardzo co zamierza
zrobić jego „gospodarz”. Po chwili, jakby czytając w myślach Toma, Terh zaczął opowiadać
o swoim projekcie badawczym:
- Otóż muszę nieskromnie powiedzieć, że weźmie Pan udział na ochotnika (nerwowy śmiech)
w teście prawdopodobnie najszybszego pojazdu świata – tutaj zachmurzył się widocznie. –
No… w każdym razie na Ziemi. Za Panem znajduję się płyta, wraz z przymocowaną do niej
sprężyną. Jest ona niesamowicie trudna do ściśnięcia, jednak muszę zdradzić pewien sekret:
udało mi się to zrobić! – doktor odtańczył coś, co zapewne w jego mniemaniu miało być
tańcem zwycięstwa (w rzeczywistości złożony był głównie z pociesznych podskoków).
Nagle uspokoił się, poprawił swój nic niewarty monokl, po czym kontynuował, naśladując
doskonale ton wybitnych naukowców:
- Gdy zostanie zwolniona blokada, pojazd wraz z obiektem badawczym zostanie wystrzelony,
osiągając maksymalną prędkość 50 mil na godzinę. Tutaj dochodzimy do drugiego etapu
planu: uruchomienia silnika nowej generacji. Gdy będzie Pan sunął po torach w stronę
wylotu tunelu – znowu zaczął zwracać się bezpośrednio do Toma – za drezyną rozwijać się
będzie kabel. W tym momencie wszystko zależeć będzie od szczęścia. Zamontowałem
metalowe pręty na powierzchni, które mają za zadanie ściągać pioruny. Jeżeli któryś z nich
uderzy w moje wabiki, wyładowanie zostanie przekazane poprzez kabel, żeby uruchomić
ten wspaniały silnik mojej roboty – poklepał czule nie budzącą zaufania Farella konstrukcję.
- A potem, Panie doktorze? Czy będę mógł odejść? – Tom postanowił uczepić się choćby
najmniejszej nitki nadziei.
- Potem? Co potem? Ach… Potem! Jeżeli eksperyment się uda? Nic nie wybuchnie, nie
pochłonie Pana kula ognia i tym podobne możliwości? Tak, istotnie – w końcu ochotnik to
ochotnik – mrugnął porozumiewawczo naukowiec.
Doktor Ron Terh stał na wzniesieniu, z którego roztaczał się idealny widok na wylot
Strona: 6/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
kopalnianego tunelu oraz pół milowy odcinek torów, który kończył się masywną zaporą
wykonaną z drewna. Od jego parasolki odbijały się z stukotem krople deszczu, który zaczął
padać z nieustępliwą siłą. Gdy niebo przecięła pierwsza błyskawica mocno szarpnął sznurek,
którego drugi koniec przymocowany był do dźwigni zwalniającej napiętą do granic
wytrzymałości sprężynę. W końcu całe środowisko naukowe zrozumie swój błąd, jakim
niewątpliwie było usunięcie go z uczelni, po zaledwie jednym roku studiów, pomyślał z
tryumfem.
Spętany Tom próbował się uwolnić, od kiedy ucichły kroki naukowca odchodzącego tunelem,
którym później miał pomknąć Farell. Rzucał się, napinał mięśnie i rozluźniał je wiele razy,
jednak szalony naukowiec wykonał idealnie swoją robotę. Pozostało mu wierzyć, że co do
swojego pojazdu wykazał się podobnym perfekcjonizmem.
Nagle, poczuł mocne szarpnięcie - został wbity w oparcie fotela. Z głośnym trzaskiem
sprężyna wystrzeliła drezynę w ciemność. Po chwili Tom pędził z prędkością dokładnie 49,7
mili na godzinę.
Doktor krzyknął z radości, gdy błyskawica uderzyła prosto w jeden z „prętów wabiących”.
Kiedy wystrzelona, jakby z ogromnej procy, drezyna zaczęła zwalniać, Farell uległ
nadziei, że jego przejażdżka może skończyć się pomyślnie. Wtem usłyszał grom i
jednocześnie został ponownie wbity w fotel, tym razem ze znacznie większą siłą. Pęd wiatru
bijący w jego twarz sprawiał, że niemalże nie mógł oddychać. Oczy trzymał zamknięte – z
pewnością w równej mierze ze strachu, jak i przez kompletne rozmazanie obrazu przed nim
(pojedyncze latarnie, zawieszone przez Rona dokładnie co sto kroków, zlały się w jedną,
białą smugę). Nigdy, żaden człowiek przed Tomem Farellem nie przemieszczał się z tak
niewyobrażalną prędkością. Nagle przez zamknięte powieki przebiło światło, gdy królik
doświadczalny doktora Terha opuścił kopalnię.
Szalony naukowiec ponownie krzyknął z radości, kiedy rozpędzona drezyna wystrzeliła z
otworu w skale. Mknęła jak strzała, przemierzając w mgnieniu oka swoją trasę. Doktor nie
zdążył nacieszyć się widokiem tego niewątpliwie cudownego wehikułu, gdy pojazd wbił się z
impetem w stojącą na końcu torów blokadę. W powietrze wzbiła się chmura śrub i
odłamków drewna. Resztki obiektu badawczego, uwięzione w zgniecionej masie stali i
drewna, trawił ogień.
„Doktor” przypatrywał się przez dłuższą chwilę przykremu widokowi. Następnie wyjął z
fartucha gruby notes oraz długopis. Przewertował kartki pełne uwag i rysunków, a
odnajdując pustą stronę niedaleko końca zapisał starannym, technicznym pismem:
„Hamulce bezpieczeństwa” .
Strona: 7/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl