Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, i podróżują do Anglii Tam

Transkrypt

Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, i podróżują do Anglii Tam
Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, i podróżują do Anglii
Tam, gdzie autor sztuki Tom Stoppard kazał swoim bohaterom przerzucać się słowami tu reżyser Cezary Iber rzuca ich w wir akcji, w dyskotekowe światła, morderstwa i
obłęd. Efekt końcowy jest jednak taki sam: "Źli ludzie kończą nieszczęśliwie, dobrzy pechowo. To jest sens tragedii."
Rosencrantz i Guildenstern (Paweł Kowalski i Tomasz Mycan), nie zawsze pewni, który jest
który, podróżują do Elsynoru na zaproszenie Klaudiusza, stryja Hamleta. Tegoż Hamleta
panowie R. i G. mają, poniekąd, za przyjaciela: ale co tak naprawdę czeka ich u celu podróży,
skoro duński książę popadł w obłęd? I czemu w ogóle można wierzyć w świecie, w którym
moneta spada orłem do góry siedemdziesiąt osiem razy pod rząd?...
Elsynor w wizji Cezarego Ibera zaludniają zarówno bohaterowie szekspirowskiej tragedii, jak
i mniej oczywiste postaci demonów z gorączkowych wizji Hamleta. Książę prowadza swoje
"demony" na równie dosłownej co metaforycznej smyczy, a Rosencrantz i Guildenstern, o ile
nie grają właśnie w pytania lub nie hipnotyzują się wzajemnie, próbują zrozumieć, o co w tym
wszystkim chodzi. Są z gruntu niewinni, trochę naiwni, i najbardziej chyba pragną być
zostawieni w spokoju, by móc bez przeszkód kontynuować filozoficzne wynurzenia o naturze
życia i śmierci.
Tymczasem obok nich toczy się dynamiczna, szalona opowieść: Hamlet zabija Poloniusza
(znakomita scena ze świetnymi Łukaszem Ignasińskim i Jolantą Teską, skontrapunktowana
fenomenalnymi kostiumami projektu Agnieszki Stanasiuk), Ofelia popada w szaleństwo
(przejmująca gra Aleksandry Bednarz), a trupa aktorów (pod dowództwem Michała Marka
Ubysza, którego Pierwszy Aktor nie ustępuje filmowemu wcieleniu Richarda Dreyfussa)
przemierza zamek w histerycznych pląsach, kompromitując Klaudiusza i kontrapunktując
najważniejsze wydarzenia sztuki (brawa dla Mikołaja Mikołajczyka za choreografię).
Przytłoczeni nieco warstwą wizualną inscenizacji, Rosencrantz i Guildenstern mogliby wydać
się zanadto... prości i nieskomplikowani: ale kunszt Kowalskiego i Mycana polega na tym, że
przez całą sztukę nie pozwalają widzom o sobie zapomnieć. To oni są głównymi bohaterami
tej historii, drugoplanowymi postaciami stworzonymi przez Szekspira i wyeksponowanymi
przez Toma Stopparda w jego bodaj najsłynniejszej sztuce. O ile więc w ostatniej scenie jeden
z bohaterów pyta drugiego, czy kiedykolwiek mieli jakikolwiek wybór i gdzie popełnili błąd
prowadzący do tragicznego końca - o tyle widać wyraźnie, że Cezary Iber nie popełnił
żadnego błędu, i dokonał właściwego wyboru obsadzając role tytułowe.
Lena_K , MMTorun, 13-01-2014