cogito - vip o studiach

Transkrypt

cogito - vip o studiach
COGITO ‐ VIP O STUDIACH Studiował...13 lat! Z wykształcenia jest historykiem, ale karierę zrobił jako wokalista. Ma na koncie 3 płyty. Na ostatniej z nich pt. "Dziękuję za miłość" zadebiutował jako kompozytor i autor tekstów. Cogito: Wiesz, ze należysz do nielicznej grupy rodzimych muzyków, którzy maja tytuł magistra? JR: Wiem i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Ale dyplomu nie mam. C: Jak to? JR: Prace magisterska obroniłem w 1999r. Po egzaminie poszedłem złożyć oświadczenie, że jestem już magistrem, a pani z dziekanatu powiedziała, ze muszę jeszcze przynieść zdjęcie. Od tamtej chwili minęło juz... osiem lat! A co ciekawe: ta pani napisała niedawno na mojej stronie internetowej, ze cały czas trzyma mój dyplom w szafce, że nie odłożyła go do archiwum, bo wtedy musiałbym płacić za jego wydobycie. Jest wiec nadzieja, ze kiedyś go odbiorę. C: Studiowałeś w Krakowie. Dlaczego właśnie tam? JR: Miałem kolegę, który studiował tam bankowość ‐ wtedy mało popularną, ale najliczniejszą, bo wszystkie tłuki na nią szły, żartowano nawet, ze na Akademię Ekonomiczną w Krakowie przyjmują z łapanki. No i mój kolega, który niewątpliwie do tych tłuków należał, zaprosił mnie kiedyś do akademika Ustronie. Te tłuki miały wielką zaletę: świetnie się bawiły. Z tego powodu zasiedziałem sie w akademiku. Nie potrzebowałem nawet z niego wychodzić, wszystko tam było pod ręką. Dosłownie: WSZYSTKO! C: A jednak "skręciłeś" ‐ na prawo. I wybrałeś uczelnie z tradycjami. JR: Podstawa przyjęcia na prawo jest zaliczony egzamin z historii, a ja byłem z niej niezły. Zdawało wtedy 11 osób na miejsce, czyli aż taki głąb nie byłem. Niestety na drugim roku trafił mi sie komis z "Rzymu". I miałem już ten egzamin zdać, ale... mi sie zdawało. Aż w końcu wyrzucili mnie z uczelni, a raczej sam odszedłem, by nie dawać im satysfakcji. C: Gdzie schroniłeś sie przed wojskiem? JR: W Papieskiej Akademii Teologicznej ‐ na Wydziale Historii Kościoła. Byłem tylko na jednym wykładzie, a to też chyba nie do końca, ale pieczątkę miałem, wiec wojsko mnie ominęło. Ale kiedy zaczął się pobór jesienny, to znowu trzeba było uciekać ‐ wtedy pojawiła sie socjologia i psychologia. Potem był kolejny pobór wiosenny ‐ i tym razem byłem już studentem historii. A jak kończyłem studia to... przepisano mnie do rezerwy! C: Historie jednak skończyłeś. Czyli cos Cie w niej chyba pociągało? JR: Historia była mi bliska ‐ pod każdym względem. Bo to nauka, dzięki której byle politykier czy socjotechnik nie zrobi cie w konia. Studiowałem ją długo, bo 9 lat. Przez pierwsze dwa lata byłem całkiem dobrym studentem. Ale potem zmieniono system z tradycyjnego na punktowy. I ci co bardziej łebscy koledzy siedli, pomyśleli, co może być na egzaminach, i opracowali strategie, która pozwoliła na ich bezproblemowe zaliczenie. A jak już tak dobrze nam szło, to nie było co robić. A jak student nie ma co robić, to sie szybko demoralizuje. I nie ma juz czasu na taką pierdołkę jak propedeutyka. Było wiec jedno powtarzanie roku, potem drugie... Ale nie mieli za co usunąć mnie z uczelni. No bo za co? Za ekonomię polityczna? Absurd! Trzeba było płacić za repetę? To płaciłem, systematycznie, co pół roku ‐ a z czasem dostałem zniżkę! Wtedy już śpiewałem i zarabiałem na siebie. Tylko przez pierwsze dwa lata studiów korzystałem z finansowych dobrodziejstw przesyłanych z domu. Nigdy nie brałem stypendium, nie mam wiec żadnych zobowiązań wobec socjalistycznej, ani potem kapitalistycznej ojczyzny. Pod koniec studiów byłem juz tak mocno związany z muzyką, że zrobiłem sobie 4 lata przerwy. A potem pisanie pracy szło mi jak krew z nosa. Straciłem myślenie historyczne ‐ do tego stopnia, że czytając nowe rozdziały, czułem się jak cywil, który mówi o wojsku. 

Podobne dokumenty