Pobierz - Chrobria

Transkrypt

Pobierz - Chrobria
O demokracji w nauce (poznańskiej), czyli przerwany
wykład ks. prof. Bortkiewicza
Na początek trzy krótkie refleksje historyczno-filozoficzne.
Po pierwsze, u podstaw demokracji leży wielki paradoks - godzimy się na wolność słowa,
więc godzimy się na to, że inni wypowiadać będą rzeczy głupie, szkodliwe, zgubne.
Po drugie, był taki czas, gdy na polskich uniwersytetach można było uprawiać tylko
Prawdziwą Naukę. Poglądy naukowców burżuazyjnych cytować wypadało z oburzeniem, i
tylko w celu wykazania ich niepoprawności i służalczości wobec krwiożerczego,
imperialistycznego kapitału.
Po trzecie, zdaniem Klasyka u podstaw wszelkich podziałów klasowych leży
najpierwotniejszy konflikt interesów i zniewolenie: zniewolenie kobiety przez mężczyznę w
patriarchalnej, heteroseksualnej, monogamicznej rodzinie (Fryderyk Engels).
Tyle reminiscencji filozoficznych. Przejdźmy do studium przypadku.
***
Dowiedzieliśmy się z mediów o mającym się odbyć wykładzie księdza profesora Pawła
Bortkiewicza na temat "Gender - dewastacja człowieka i rodziny". Organizatorem była
Korporacja Akademicka "Lechia", a miejscem wykładu miała być sala na Uniwersytecie
Ekonomicznym w Poznaniu. Wypada podziękować Gazecie, która rozpropagowała to
wydarzenie, nieco mimowolnie, wskazując na protest, jaki wystosowała grupa poznańskich
Naukowców. Owi Naukowcy raczyli wyrazić publicznie następujący pogląd:
"Pozwalamy sobie wyrazić poważne zaniepokojenie faktem, że tego rodzaju tendencyjne,
ideologiczne i propagandowe wystąpienie może zaistnieć w przestrzeni, która z istoty swojej winna
służyć wiedzy, prawdzie i równouprawnieniu"
Jak to? Etos uniwersytetu - tak drogi każdemu Polakowi-akademikowi - jest zagrożony? Nie
możemy do tego dopuścić! Wiedzeni intuicją, uznaliśmy, że wielkie i antagonistyczne siły
ideowe zbierają się nad poznańską uczelnią wyższą i postanowiliśmy wziąć udział w
spotkaniu. Ciekawi byliśmy tej propagandy; chcieliśmy zobaczyć - i dać odpór tendencyjnemu i ideologicznemu zacietrzewieniu; chcieliśmy bronić wiedzy, prawdy i
równouprawnienia, jednym słowem bronić standardów demokracji w Nauce. Na wykład
udała się sześcioosobowa grupa Chrobraków.
Prelekcja zgromadziła tłum zainteresowanych. Długo można by opowiadać o wydarzeniach,
które nastąpiły potem. Nie czujemy się na siłach dać pełnego opisu. Ograniczmy się do kilku
komentarzy do relacji prasowej medium zasłużonego dla utrwalania w Polsce standardów
demokratycznych (poznan.gazeta.pl).
"Gdy [ks. profesor Bortkiewicz] zaczął przemawiać, na mównicę wskoczył chłopak w złotej
sukience. Biegał wokół księdza, część publiczności klaskała."
Gdy prelegent zaczął przemawiać jasnym stało się, że na sali jest grupa lewoskrętnych. Już
przy pierwszych słowach prelegenta z sali zaczęły dobiegać, początkowo jednostkowe, krzyki
protestu. Po chwili okazało się, że na prawej galerii siedzi zwarta grupa lewoskrętnej
młodzieży. Gdy "chłopak w złotej sukience" zaczął biegać po stołach, owa grupa - ewidentnie
realizując z góry przygotowany plan - zaczęła skandować nieprzyzwoite hasła, obnażać się i
klaskać.
"Reporterka «Gazety» słyszała charakterystyczny dla paralizatora wystrzał, po chwili jedna z
dziewczyn zaczęła głośno krzyczeć. Część publiczności skandowała: «Stop przemocy!»"
Będąc na sali i mając dokładny ogląd sytuacji, słyszeliśmy wielokrotne prośby prowadzącego
spotkanie o zachowanie spokoju i przejście do auli uniwersyteckiej, gdyż sala okazała się za
mała na pomieszczenie wszystkich zainteresowanych. Lewoskrętni zgrupowani na prawej
(tego nie rozumiemy, czemu prawej?) galerii odmawiali opuszczenia miejsc. Było jasne, że
zaplanowali happening, a tu... zmiana sceny i odchodząca publiczność. Postanowili narobić
tyle hałasu, ile się da w czasie, gdy widownia opuszczała salę. Najprościej było krzyczeć,
włazić na stoły i szarpać się z ludźmi z ochrony. Sytuacja stawała się groźna, gdyż sala była
przepełniona i wszyscy zebrani wychodzili jednymi drzwiami.
"Policjanci wyprosili z sali publiczność"
A raczej: prowadzący spotkanie poprosił zebranych o przejście do większej sali.
"Wykład ks. Bortkiewicza przeniesiono do innej sali"
Tj., do reprezentacyjnej auli Uniwersytetu Ekonomicznego
"wprowadzono selekcję wchodzących. Nie wpuszczono m.in. dziewczyny z kolczykiem w
nosie. Jeden z organizatorów wyjaśniał potem: - Nie weszła, bo widziałem, jak szarpała się z
policjantami."
"Selekcja" - włos się jeży na głowie (a może to tylko my mamy urojenie, że Gazecie wszystko
kojarzy się z jednym?). W rzeczywistości wszyscy - z wyjątkiem zatrzymanych - weszli z
kilkuminutowym opóźnieniem do auli, a prowadzący trzykrotnie przepraszał wszystkich
(cytując: "zarówno tych z lewej, jak i z prawej strony"), którzy musieli poczekać przed aulą
na wyjaśnienie, czy nie brali udziału w rękoczynach.
"Wykład ks. prof. Bortkiewicza przyciągnął jednak nie tylko jego przeciwników. Na uczelni
pojawiły się osoby przedstawiające się jako członkowie Poznańskiego Związku Patriotycznego. Mieli
transparenty: «Chrońmy polskie dzieci przed gender - ideologią zboczeńców i dewiantów i
antypolskiego rządu»"
Pojawiły się też tłumy studentów i kilkudziesięciu przedstawicieli środowiska naukowego.
Byli ludzie kultury, samorządowcy, przedstawiciel władz uczelni, i wiele innych grup, o
których nie warto (w Gazecie) wspominać. Pojawiliśmy się też my.
O wykładzie trudno nam pisać. Ksiądz profesor klarownie przedstawił założenia, na których
opiera swą krytykę ideologii gender. Z założeniami prelegenta można się zgadzać lub nie, z
ideologią gender również można się zgadzać lub nie. Prowadzący zadbali o to, by w dyskusji
mogła wziąć udział publiczność. Wśród wypowiadających się byli ludzie nauki: profesorowie
i doktorzy nauk biologicznych, językoznawcy, filozofowie... Padło wiele pytań - pytali i "ci z
lewa, i ci z prawa". Odpowiedzi prelegenta były wyważone, próby wciągnięcia w ostre spory
słowne gasił taktownie lecz stanowczo. Wielokrotnie publiczność nagradzała wypowiedzi
prelegenta oklaskami.
Policjantów nie było na sali, przebierańców również. Zwolennicy i przeciwnicy ideologii
gender mieli okazję wymienić się wieloma interesującymi spostrzeżeniami. Tak
zapamiętaliśmy tę prelekcję, tak ona wyglądała. Czuć było, że decyzja organizatora, by
zakończyć spotkanie o godzinie 22, pozostawiła u zgromadzonych niedosyt. Lewoskrętni
przebierańcy ukradli nam coś bezcennego - czas na pogłębioną refleksję nad genderyzmem.
***
Moglibyśmy teraz napisać kilka trywialnych prawd o dwulicowości lewoskrętnych
bojówkarzy, którzy darli szaty i posypywali głowy popiołem, gdy doszło do przerwania
wykładu majora profesora Baumana. Moglibyśmy tanio ironizować, że istotą polskiego
uniwersytetu jest kneblowanie niewygodnych wykładowców, którzy - o ironio losu posiadając tytuł profesorski, chcą powiedzieć, co naprawdę myślą. Dałoby się spuentować
relację myślą, iż lewoskrętni mylą demokrację z kneblokracją.
Zamiast tego wyciągnijmy trzy wnioski ogólne.
Po pierwsze, demokrata pragnący wolności godzi się na wygłaszanie poglądów, z którymi się
nie zgadza. Oczywiście wolność oznacza odpowiedzialność. Czy ksiądz profesor Bortkiewicz
odkrywa prawdę, czy łże? Nie wiemy. Mądrzejsi od nas niech to rozstrzygają. Wiemy, że
ksiądz profesor Bortkiewicz ma prawo wygłosić swoje tezy - i wziął na siebie najwyższą
odpowiedzialność, jaką może wziąć na siebie naukowiec - stanął przed nami i skonfrontował
publicznie swój pogląd z poglądami (niekoniecznie życzliwego) audytorium. Nie uchylił się
od dyskusji. Nie żądał w imię ochrony „etosu akademickiego”, by zamknąć bramy uczelni
przed ludźmi zadającymi trudne pytania.
Po drugie, tolerancja w nauce jest mitem. Naukowiec, który nie wierzy w głoszone poglądy,
jest albo kabotynem, albo wynajętym propagandzistą. W nauce stawka jest wysoka. Jest nią
Prawda, a katalog dopuszczalnych metod do Jej osiągnięcia jest otwarty. Anything goes.
Zasłanianie się etosem uniwersytetu w czasach, gdy galopuje dewaluacja dyplomów,
produkuje się magistrów nie-wiadomo-czego, a kadra naukowa ochoczo i bez złudzeń startuje
w wyścigu szczurów po ministerialny lub (lepiej) unijny grant, jest niesmaczne. Albo może
jest dobrym pretekstem do wycięcia konkurencji? Czy to przypadek, że przeciwko
pracownikowi Centrum Etyki Wydziału Teologicznego UAM wystąpili pracownicy
Interdyscyplinarnego Centrum Badania Płci Kulturowej i Tożsamości Instytutu Socjologii
UAM?
Po trzecie, w prelekcję księdza profesora Bortkiewicza wkradł się optymizm, którego
podstawy są co najmniej dyskusyjne. Prelegent pokłada nadzieję w "milczącej większości"
społeczeństw świata Zachodu, która może dać opór ideologom genderyzmu. Niestety, pisma
Klasyków pokazują, że tak nie będzie. Nie bez przyczyny uważa się genderyzm za nowe
wcielenie marksizmu-leninizmu. A metody marksizmu są dobrze znane. Smarem machin
historii jest krew, a sternikami - zawodowi rewolucjoniści. Małe i zdesperowane grupy
lewoskrętnych potrafiły zmieniać bieg historii. I mogą ją zmieniać nadal. Czemuż tak jest?
Ano milcząca, monogamiczna, heteroseksualna większość ma fałszywą świadomość!!
Rewolucja kulturalna zrzuci z nas kajdany biologicznego zdeterminowania i eschatologiczny
cel młodego Marksa się ziści - pełna emancypacja człowieka, emancypacja od natury i
człowieczeństwa. Czy tego chcemy, czy nie.
Zaiste, bój to jest ich ostatni...
Maurycy, Tomasz, Marcin, Marek, Krzysztof, Łukasz

Podobne dokumenty