POLITYKA
Transkrypt
POLITYKA
BIBLIOTEKA KLASYKÓW FILOZOFII ARYSTOTELES POLITYKA z dodaniem PSEUDO-ARYSTOTELESOWEJ EKONOMIKI Przeło ył i przypisami opatrzył LUDWIK PIOTROWICZ Wst pem poprzedził KONSTANTY GRZYBOWSKI 1964 PA STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE KSI GA I ROZDZIAŁ I [Definicja pa stwa. Człowiek jest z natury stworzony do ycia w pa stwie] 1. Skoro widzimy, e ka de pa stwo jest pewn wspólnot , a ka da wspólnota powstaje dla osi gni cia jakiego dobra (wszyscy bowiem w ka dym działaniu powoduj si tym, co im si dobrem wydaje), to jasn jest rzecz , e wprawdzie wszystkie [wspólnoty] d do pewnego dobra, lecz przede wszystkim czyni to najprzedniejsza z wszystkich, która ma najwa niejsze z wszystkich zadanie i wszystkie innie obejmuje. Jest ni tzw. pa stwo i wspólnota pa stwowa. 2. Ci wi c, którzy mniemaj , e nie ma istotnej ró nicy mi dzy kieruj cym m em stanu, królem, głow domu i panem, s w bł dzie. S dz bowiem, e ró ni si oni mi dzy sob co do wi kszej lub mniejszej liczby poddanych ich władzy, a nie co do ich rodzaju, a wi c, je li kto ma ich niewielu, jest panem, je li ma wi cej, jest głow domu, je li za jeszcze wi cej, kieruj cym m em stanu lub królem; nie ma bowiem adnej rzekomo ró nicy mi dzy wielkim domem a małym pa stwem; co si za tyczy m a stanu i króla, to mówimy o królu, gdy kto według swego uznania wykonuje władz naczeln , o m u stanu natomiast, gdy według odpowiednich zasad Polityka, ks.I, 1252a,b prawnych i włada po cz ci, i słucha1. Nie jest to jednak prawda. 3. Jasne oka e si to, gdy rzecz we wła ciwy sposób rozpatrzymy. Jak bowiem w innych wypadkach rzecz zło on trzeba rozło y a do jej cz ci niepodzielnych (bo s to najmniejsze cz stki cało ci), tak jest i z pa stwem; je li rozwa ymy, jakie s jego cz ci składowe, zobaczymy wyra niej, w czym si one ró ni od siebie i czy si co naukowo daje w odniesieniu do ka dej z nich ustali . Najlepszym przy tym sposobem badania jest, jak w innych wypadkach tak i w tym, ledzenie powstawania pewnych stosunków od samego pocz tku. 4. Najpierw tedy konieczn jest rzecz , aby si ł czyły ze sob istoty, które bez siebie istnie nie mog , a wi c e ska i m ska w celu płodzenia; dzieje si to nie z wolnego wyboru, lecz jak i u wszystkich zwierz t i ro lin pod wpływem naturalnego pop du do pozostawienia po sobie dalszej tego rodzaju istoty. Tak samo zdani s na siebie dla swego zachowania, ten, kto włada z natury, i ten, kto mu jest poddany. Ta bowiem istota, która dzi ki rozumowi zdoła przewidywa , rz dzi z natury i rozkazuje z natury, ta za , co potrafi tylko zlecenia te wykonywa przy pomocy sił cielesnych, jest poddana i z natury niewolna; tote interesy pana i niewolnika s zbie ne. 5. Z natury wiec inne jest przeznaczenie kobiety i niewolnika. (Przyroda bowiem nie robi nic takiego jak ci kowale, wyrabiaj cy miecze delfickie2 w sposób oszcz dny, 1 Polemika z Platonem, który w dialogu Polityk, 259 B, taki wła nie pogl d wypowiada. 2 „Miecz delficki" — obja nia leksykograf Hesychios jako miecz czy nó maj cy z przodu cz elazn , co jednak niewiele mówi: z toku my li wynika, e był on do ró nych celów u ywany. Polityka, ks. I, I252b lecz ka dy jej twór ma tylko jeden cel; ka de przecie narz dzie osi ga najlepsze wyko czenie wówczas, je li słu y do jednego celu, a nic do wielu.) U barbarzy ców natomiast kobieta i niewolnik zajmuj t sam pozycj . Pochodzi to st d, e brak im czynnika z natury powoła nego do władania, zwi zki za kojarz si u nich mi dzy niewolnic a niewolnikiem. Dlatego to powiadaj poeci: „słuszn jest rzecz , by Hellenowie nad barbarzy cami panowali"1, jako e barbarzy ca a niewolnik to z natury jedno i to samo. 6. Z obu tych wspólnot2 powstaje tedy najpierw dom. czyli rodzina. Słusznie te powiedział w swym poemacie Hezjod3: „dom przede wszystkim i on , i wołu pług ci gn cego", bo u ludzi ubogich wół zast puje niewolnika. Domem, czyli rodzin jest zatem z natury istniej ca wspólnota, utrzymuj ca si trwale dla codziennego współ ycia; członków jej Charondas4 zowie „towarzyszami stołu", Epimenides5 za z Krety „towarzyszami ogniska"6. 7. Pierwsza wspólnota wi kszej ilo ci rodzin dla zaspo kojenia potrzeb wychodz cych poza dzie bie cy sia nowi gmin wiejsk . Jest ona z natury po najwi kszej 1 Cytat zapewne z Eurypidesa (Ifigenia w Aulidzie, 1400 n.); w pełnym brzmieniu: „Grecy maj barbarzy com rozkazywa '', a w przekładzie „a zasi barbarzy cy ludom greckim! Ludem wolnym s Grekowie. Za sługami barbarzy cy" (tłum. Kasprowicz). 2 Tj. m a i ony, oraz pana i niewolnika. 3 Prace i dni, 405. 4 Charondas z Katany, znany jako prawodawca tego miasta (w VII w.); por. ni ej II 9, 5. 5 Epimenides z Krety, ustawodawca, kapłan, cudotwórca i poeta orficki, czynny rzekomo tak e i w Atenach pod koniec VII w. Historyczno jego sporna. 6 Wbrew Immischowi, który tu czyta "(towarzyszy łobu" Polityka, ks. I, I252b—1253a cz ci jakby koloni rodziny, st d członków jej nazywaj niektórzy bra mi mlecznymi, dzie mi tudzie dzie mi dzieci. Dlatego to pierwotnie pa stwa miały królów na czele, jak jeszcze i dzisiaj obce ludy; powstały bowiem przez skupienie poddanych władzy królewskiej. W ka dej mianowicie rodzinie króluje najstarszy i na tej samej zasadzie oparte s te rz dy w zespołach rodzin, jakimi s kolonie. To wła nie ma na my li Homer1, kiedy mówi [o Cyklopach]: „ka dy włada nad dzie mi swoimi i onami", mieszkali bowiem w rozproszeniu, jak [w ogóle wszyscy ludzie] w odległych czasach. Powszechne jest te wyobra enie, e i bogowie podlegaj władzy królewskiej, dlatego e ludzie, jedni jeszcze i teraz, drudzy dawniej, mieli królów na czele, tak za , jak sobie urabiaj obraz bogów na swoje podobie stwo, kształtuj te swe wyobraenia o ich yciu. 8. Pełna w ko cu wspólnota stworzona z wi kszej ilo ci gmin wiejskich, która niejako ju osi gn ła kres wszech stronnej samowystarczalno ci, jest pa stwem; powstaje ono dla umo liwienia ycia, a istnieje, aby ycie było dobre. Ka de pa stwo powstaje zatem na drodze natural nego rozwoju, podobnie jak i pierwsze wspólnoty. Jest bowiem celem do którego one zmierzaj , natura za jest wła nie osi gni ciem celu. Wła ciwo bowiem, jak ka dy twór osi ga u kresu procesu swego powstawania, nazywamy jego natur ; tak jest w odniesieniu i do człowieka, i do konia, i do rodziny. Osi gni cie celu [, do którego si d y,] jest zdobyciem pełnej doskonało ci, samowystarczalno za jest osi gni ciem i celu, i pełnej doskonało ci. 9. Okazuje si z tego, e pa stwo nale y do tworów natury, e człowiek jest z natury stworzony do ycia Polityka, ks. I, 1253a w pa stwie1, taki za , który z natury, a nic przez przypadek yje poza pa stwem, jest albo n dznikiem, albo nadludzka istot , jak ten, którego pi tnuje Homer2, jako „człowieka bez rodu, bez prawa, bez [własnego] ogniska". Kto bowiem z natury swojej jest taki, równocze nie i wojny nami tnie po da, b d c odosobniony jak ten kamie wył czony w grze w ko ci. 10. e człowiek jest istot stworzon do ycia w pa stwie3 wi cej ni pszczoła lub jakiekolwiek zwierz yj ce w stadzie, to jasn jest rzecz . Natura bowiem, jak po wiadamy, nic nie czyni bez celu. Otó człowiek jedyny z istot yj cych obdarzony jest mow . Głos jest oznak rado ci i bólu, dlatego posiadaj go i inne istoty .(rozwój ich posun ł si bowiem tak daleko, e maj zdolno od czuwania bólu i rado ci, tudzie wyra ania tego mi dzy sob ). Ale mowa słu y do okre lania tego, co po yteczne czy szkodliwe, jak równie i tego, co sprawiedliwe czy te niesprawiedliwe. 11. To bowiem jest wła ciwo ci człowieka odró niaj c go od innych stworze yj cych, e on jedyny ma zdolno rozró niania dobra i zła sprawiedliwo ci i niesprawiedli wo ci i tym podobnych; wspólnota za takich istot staje si podstaw rodziny i pa stwa. Z natury swojej pa stwo jest pierwej4 ani eli ro1 W tek cie: ,,człowiek jest istot pa stwow ". Iliada, IX 63 n. Tak nazywa tu Nestor człowieka, który znajduje upodobanie w wojnie domowej. Arystoteles stawia na równi z nim człowieka bez pa stwa. 3 Por. uw. 1. 4 „Pierwej" oczywi cie nie co do czasu powstania, ale jako poj cie. nic mo na bowiem mówi o członach pa stwa, jak długo pa stwa 2 Polityka, ks. I, 1253a dzina i ka dy z nas, cało bowiem musi by pierwej od cz ci; po rozprz gni ciu si cało ci nie b dzie nogi ni r ki, a tylko nazwa, jak wówczas, gdy kto r k nazwał r k z kamienia, bo martwa r ka b dzie takiej samej natury. Istota ka dej rzeczy le y przecie w jej zadaniu praktycznym i zdolno ci jego wykonania, je li wi c nie ma ju tych cech, to nie mo na powiedzie , e to ta sarna rzecz, lecz tylko co , co t sam nazw nosi. 12. Okazuje si tedy, e pa stwo jest tworem natury i e jest pierwej od jednostki, bo je li ka dy z osobna nic jest samowystarczalny, to znajdzie si w tym samym stosunku [do pa stwa], co i inne cz ci do jakiej cało ci. Kto za nie potrafi y we wspólnocie albo jej wcale nie potrzebuje, b d c samowystarczalnym, bynajmniej nic jest członem pa stwa, a zatem jest albo zwierz ciem, albo bogiem. Wszystkim ludziom wła ciwy jest z natury p d do ycia we wspólnocie, a ten, kto j pierwszy zestroił, jest twórc najwi kszych dóbr. Jak bowiem człowiek doskonale rozwini ty jest najprzedniejszym ze stworze , tak jest i najgorszym ze wszystkich, je li si wyłamie z prawa i sprawiedliwo ci. Najgorsza jest bowiem nieprawo uzbrojona, człowiek za rodzi si wyposa ony w bro , jak s jego zdolno ci umysłowe i moralne, które, jak adne inne, mog by niewła ciwie nadu ywane. Dlatego człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem, najpodlejszym w po dliwo ci zmysłowej i arłoczno ci. Sprawiedliwo za jest znamieniem pa stwa, wymiar jej jest bowiem podstaw porz dku istniej cego we wspólnocie pa stwowej, polega za na ustaleniu tego. co jest sprawiedliwe. Polityka, ks. I, 1253a, b ROZDZIAŁ II [Dom, czyli rodzina najmniejsz cz ci składow pa stwa. Niewolnik jako cz własno ci domowej. Jego definicja. Niewolnicy z natury i wbrew niej. Stosunek pana do niewolnika] 1. Skoro si wi c okazało, z jakich cz ci składa si pa stwo, trzeba naprzód pomówi o urz dzeniu domu [, czyli rodziny]; ka de bowiem pa stwo składa si z ro dzin, członkowie za rodziny s . znów jej cz ciami skła dowymi. Otó pełna rodzina składa si z niewolników i wolnych. Poniewa za badanie ka dej rzeczy musi si zacz najpierw od najdrobniejszych cz ci, a pierw szymi i najdrobniejszymi cz ciami rodziny s pan i nie wolnik, m i ona, ojciec i dzieci, nale y wzi pod rozwag te trzy stosunki i zbada , czym jest w istocie ka dy z nich i jak si powinien przedstawia . 2. Wynika z tego nauka o prawie władania, o prawie mał e skim ([w greckim j zyku] nie mamy bowiem od powiedniej nazwy na okre lenie zwi zku mi dzy kobiet i m czyzn ) i po trzecie o prawie ojcowskim (i tutaj brak na okre lenie wła ciwej nazwy). Jednakowo prócz tych trzech wymienionych działów jest nadto jeszcze jeden, który zdaniem jednych stanowi istot gospodarstwa domowego, według drugich jest najwa niejsz jego cz ci . Trzeba zatem rozwa y , jak si i on przedstawia, mam za na my li tzw. sztuk zarobkowania. Najpierw jednak pragn pomówi o panu i niewolniku, aby stwier dzi to, co w tym wzgl dzie koniecznie potrzebne, a za razem i zobaczy , czy w porównaniu z dotychczasowymi pogl dami nic dałoby si lepiej jako uj tego, co si s dzi w tym przedmiocie. 3. Jedni mianowicie s dz , e władza pana nad nie wolnikami jest pewna umiej tno ci i e nie ma adnej 10 Polityka, ks. l, 1253b ró nicy mi dzy władz głowy domu a władz pana nad niewolnikami, czy władz kieruj cego m a stanu lub króla, jak to na pocz tku zauwa yłem1. Inni natomiast uwa aj , e władza pana nad niewolnikami jest przeciwna naturze, bo tylko na zasadzie prawa ustanowionego jeden jest niewolnikiem, a inny wolnym, z natury za nie ma mi dzy nimi adnej ró nicy. Dlatego [taki stan rzeczy] nie jest te sprawiedliwy, bo na gwałcie oparty. Własno jest tedy cz ci domu, a nauka o zdobywaniu własno ci cz ci nauki o gospodarstwie domowym (bez rzeczy koniecznych nie mo na y , a tym samym i y wygodnie). 4. Jak do okre lonych kunsztów niezb dnie s potrzebne wła ciwe narz dzia, je li dzieło ma by odpowiednio wyko czone, tak i do gospodarstwa domowego. Z narz dzi jedne s martwic, drugie ywe, tak np. dla sternika ster jest narz dziem martwym, za jego zast pca narz dziem ywym; pomocnik bowiem stanowi rodzaj narz dzia przy wykonywaniu pracy. Odpowiednio do tego tak e i w gospodarstwie domowym rzeczy, jakie si posiada, s narz dziem do ycia, mienie jest sum takich narz dzi, a niewolnik yw własno ci . 5. Jest za narz dziem ponad narz dzia ka dy sługa. Gdyby bowiem ka de narz dzie mogło spełnia swoje za dania według rozkazu albo i uprzedzaj c go, jak to podo bno robiły pos gi Dedala2 lub trójnogi Hefajsta, które jak mówi poeta 3 , same si zjawiaj na zebranie bogów, 1 Por. wy ej r. I 2. Mityczny Dedal sławiony był za to, e w przeciwie stwie do dawniejszych, sztywno ci nacechowanych rze b, tworzył pos gi o ywione przez rozstawienie nóg i oddalenie r k od ciała, a nawet zdołał jakoby tchn w nie samodzielne ycie (Diodor IV 76, 2—3) 2 Polityka, ks. 1, 1253b—1254a 11 gdyby tak czółenka tkackie same tkały, a pałeczki od gitary same grały, to ani budowniczowie nie potrzebowaliby pomocników, ani panowie niewolników. To, co si nazywa narz dziem, stanowi rodek do wytwarzania nowych rzeczy, za przedmioty własno ci słu tylko do u ytkowania.. Czółenka tkackiego bowiem nie tylko si u ywa, lecz przy jego pomocy wytwarza si co nowego, natomiast suknia i ło e słu tylko do u ytkowania. 6. Poniewa dalej stwarzanie i działanie ró ni si co do rodzaju, a jedno i drugie potrzebuje narz dzi, wi c tak e i te ostatnie musz by odpowiednio ró ne. Otó ycic jest działaniem, a nie stwarzaniem, dlatego i nie wolnik jest pomocnikiem w dziedzinie działania. O prze dmiotach własno ci mówi si tak jak o cz ciach, bo cze jest nie tylko cz ci czego innego, ale w ogóle nale y do czego innego, podobnie za jest i z przedmiotem własno ci. Dlatego pan jest tylko panem niewolnika, ale do niego nic nale y, a niewolnik jest nic tylko niewolnikiem swego pana, ale w ogóle do niego nale y. 7. Z wywodów tych okazuje si zatem, jaka jest istota i znaczenie niewolnika. Człowiek, który z natury nie nale y do siebie lecz do drugiego, jest z natury niewolnikiem. Nale y za do drugiego taki człowiek który jest czyj własno ci , mimo i jest człowiekiem. Przedmiot własno ci jest za narz dziem działania odr bnym od wła ciciela. Z kolei nale y rozwa y , czy kto jest istotnie z natury takim [niewolnikiem] lub nie, czy jest to rzecz sprawiedliw , a nawet i lepsz dla kogo , by niewolnikiem, czy te nie, czy przeciwnie wszelka niewola sprzeczna jest z prawem przyrodzonym. 8. Na to pytanie nietrudno da wła ciw odpowied , kieruj c si zarówno rozumowaniem, jak i do wiadcze- 12 Polityka, ks. I, 1254a, b bowiem do rzeczy nie tylko koniecznych, ale i po ytecznych. U niektórych istot zaraz od urodzenia dokonuje si rozgraniczenie z przeznaczeniem jednych do władania, drugich do podlegania władzy. Liczne s te rodzaje rz dz cych i rz dzonych, ale zawsze lepsze jest panowanie nad lepszymi podwładnymi; tak np. lepsze jest panowanie nad człowiekiem ani eli nad zwierz ciem. Dzieło bowiem wykonane przez doskonalsze istoty jest doskonalsze, gdzie za jedna włada, a druga słucha, dzieło jest w pewnej cz ci tworem jednej i drugiej. 9. Czynnik władaj cy i słuchaj cy wyst puje wsz dzie, gdzie co składa si z wielu cz ci, a tworzy pewn wspóln jedno bez wzgl du na to, czy cz ci s z sob zł czone, czy te rozdzielone. Jest to ogólne prawo natury, cho przejawiaj ce si w pierwszym rz dzie u istot, yj cych, bo i u tworów nie yj cych istnieje pewien rodzaj nad rz dno ci, jak np. w harmonii. Rozwa anie na ten temat mo e jednak tu nie nale y. 10. Istota yj ca składa si najpierw z duszy i ciała, przy czym z natury pierwsza włada, to drugie za słucha. Nale y jednak, gdy chodzi o ustalenie zgodno ci z natur , bra pod uwag stan normalny, a nie wykolejenia. Dla tego przedmiotem rozwa ania winien by człowiek najzupcłruej zdrów na ciele i duszy, u którego ten stosunek [duszy do ciała] jasno si uwidacznia; bo u ludzi wyst pnych lub skłonnych do wyst pków ciało cz sto zdaje si panowa nad dusz skutkiem tego, i post puj le i niezgodnie z natur . 11. Najpierw wi c, jak powiadam, u istoty yj cej mo na zauwa y oba rodzaje władzy [, które odpowiadaj władzy nad niewolnikiem, czyli] despotycznej i [władzy nad wolnym obywatelem, czyli] politycznej; dusza bowiem sprawuje władz despotyczn nad ciałem, a rozum włada Polityka, ks. I, 1254b 13 nad po daniami w sposób odpowiadaj cy władzy m a stanu i króla. Okazuje si przy tym, e dla ciała jest to zgodne z natur i po yteczne podlega rz dom duszy, tak samo jak i dla władz uczuciowych duszy podlega rozumowi i tej cz ci duszy, która o rozs dku sianowi, natomiast równorz dny albo i odwrotny ich stosunek byłby dla wszystkich szkodliwy. 12. Tak samo znów przedstawia si ten stosunek u człowieka i innych istot yj cych. Oswojone zwierz ta s bowiem z natury lepsze od dzikich, a dla nich wszyst kich korzystniejsz rzecz jest słu y człowiekowi," bo w ten sposób chroni si przed zniszczeniem. Tak jest równie z rodzajem m skim i e skim, z których pierwszy jest z natury silniejszy, drugi słabszy; tote ten panuje, a tam ten mu podlega. W taki sam sposób musz si te układa wzajemne stosunki u wszystkich ludzi w ogóle. 13. Ci, którzy w takim stopniu stoj poni ej drugich, w jakim dusza góruje nad ciałem, a człowiek nad zwierze ciem (w poło eniu tym znajduj si ci, których działalno polega na u ywaniu sił fizycznych i którzy najwy ej to tylko mog da ze siebie), ci tedy s z natury niewolnikami, dla których, podobnie jak i dla wy ej wymienionych, lepiej jest znajdowa si w takiej zale no ci. Z natury bowiem jest niewolnikiem ten, kto mo e by własno ci drugiego (dlatego te i nale y do drugiego) i kto o tyle tylko ma zwi zek z rozumem, e go spostrzega u innych, ale sam go nie posiada. Tak e inne istoty yj ce nic przecie nie obejmuj c rozumem, ale kieruj si tylko wra eniami zmysłowymi. 14. Niewielka jest te ró nica w u yteczno ci, bo obie grupy, zarówno niewolnicy, jak zwierz ta domowe po magaj fizycznie do zaspokojenia niezb dnych potrzeb. Polityka, ks. I, 1254b-1255a 14 Stosownie do tego istnieje w przyrodzie d no do odmiennego kształtowania ciała ludzi wolnych i niewolników, w ten sposób mianowicie, e ci ostatni s silni ze wzgl du na konieczne usługi, pierwsi za smukli, ale niezdolni do takich prac, zdatni natomiast do działalno ci politycznej, która ma dwa odr bne zadania: wojenne i pokojowe; zdarza si jednak cz sto i przeciwnie, e jedni maj ciała wolnych, drudzy za dusz . 15. Tyle jest jasne; je liby ta fizyczna ró nica była tylko tak wielka, jak mi dzy wizerunkami bogów a postaci ludzk , to wszyscy by przyznali, e ci, którzy o tyle stoj ni ej od innych, zasługuj na to, aby by ich niewolnikami. Je eli za trafne jest to w odniesieniu do ciała, to o wiele sprawiedliwsz jest rzecz zasad t zastosowa do duszy, tylko e nic jest równie łatwo stwierdzi pi kno duszy, jak ciała. Wynika z tego w sposób oczywisty, i pewni ludzie s z natury wolnymi, inni za niewolnikami, przy czym stan niewoli jest dla tych drugich zarówno po yteczny, jak i sprawiedliwy. 16. e jednak i zwolennicy przeciwnego pogl du po niek d maj słuszno , to nietrudno zauwa y . W podwój nym mianowicie znaczeniu mówi si o niewoli i niewolnikach, niektórzy bowiem s niewolnikami i słu na zasadzie prawa. Prawo to jest rodzajem umowy, na podstawie której zwyci eni w wojnie staj si własno ci zwyci zców. Przeciwko sprawiedliwo ci jego wielu prawników podnosi zarzut, wytaczany cz sto przeciwko mówcom, o sprzeczno z prawem1, poniewa straszn byłoby to rzecz , gdyby zgwałcony miał by niewolnikiem i sług tego, 1 "W Atenach ka dy obywatel mógł wytoczy skarg mówcy, który na zgromadzeniu wyst pił z wnioskiem niezgodnym, zdaniem oskar yciela, z obowi zuj cym prawem. Polityka, ks. I, I255a 15 który potrafi gwałt zada i góruje sił . Tak e i mi dzy filozofami jedni opowiadaj si za tym, drudzy za innym pogl dem. 17. Przyczyna tego sporu i tej rozbie no ci zda le y w tym, e cnota, je li ma do rozporz dzenia odpowiednie rodki, równie potrafi znakomicie gwałt zada , bior cy za gór zawsze wykazuje przewag jakiej zalety. Skut kiem tego wydaje si , e i siła nie jest pozbawiona pewnej cnoty, a spór dotyczy tylko strony prawnej. Dlatego jedni uwa aj za rzecz sprawiedliw łaskawo [dla zwyci o nych], inni wła nie przeciwnie, panowanie silniejszego; bo je li si rozł czy te dwa poj cia [prawa i siły], to nic ma adnego oparcia i mocy przekonywaj cej pogl d, [z którego by wynikało], i góruj cy cnot nie powinien włada i panowa . 18. Inni wreszcie powołuj c si na zasad , która im si wydaje sprawiedliw (prawo bowiem jest czym sprawiedli wym), utrzymuj , e niewola według prawa wojennego jest rzecz sprawiedliw , równocze nie jednak popadaj w sprzeczno . Przyczyna wojny mo e by bowiem niespra wiedliwa, tego za , kto nie zasługuje na to, aby by niewolnikiem, nikt adn miar nie mo e nazwa nie wolnikiem; w przeciwnym bowiem razie zdarzałoby si . e ludzie najszlachetniejszego pochodzenia byliby nie wolnikami i niewolników synami, gdyby si przypadkiem dostali do niewoli i zostali sprzedani. Dlatego te takich nie chc nazywa niewolnikami, lecz tylko barbarzy ców. Je li jednak tak mówi , to w istocie rzeczy maj na my li tylko niewolnika z natury, podobnie jak to na pocz tku uj łem. Musz bowiem przyzna , e s ludzie, z których jedni wsz dzie s niewolnikami, a drudzy nigdzie. 1 Por. wy ej r. II 7. 16 Polityka, ks. I, I255b 19.Tak samo jest i ze szlachectwem; szlachta bowiem uwa a si za szlacht nic tylko u siebie w domu, ale i wsz dzie, podczas gdy w ich mniemaniu szlachta barbarzy ców jest ni tylko u siebie. Wychodz przy tym z zało enia, e istnieje szlachectwo i wolno w bezwzgl dnym i wzgl d nym lego słowa znaczeniu, jak to powiada równie i Helena u Teodektesa1. Po ojcu i matce z bogów jestem pokolenia, Któ tedy mieni mi słu c . to miałby Wyra aj c si w ten sposób, odró niaj niewolnika i wolnego, szlacht i gmin jedynie i wył cznie według cnoty i nieprawo ci. Uwa aj bowiem, e jak z człowieka rodzi si człowiek, a ze zwierz cia zwierz , taki ze szlachetnych szlachetny. Natura wprawdzie cz sto do tego d y, ale nie mo e tego osi gn . 20. Okazuje si st d, e spór ma pewne uzasadnienie, e nie wszyscy ludzie, którzy s niewolnikami czy wolnymi, s nimi z natury i ponadto jest jasn rzecz , e u pewnych ludzi wyst puje taka ocena charakterystyczna, która sta nowi o tym,i dla jednych jest rzecz korzystn i sprawie dliw by niewolnikami, dla drugich, przeciwnie, by pa nami; e wreszcie jedni musz podlega władzy, drudzy za wykonywa władz , zale nie od tego, na co ich natura skazała, e wi c istnie musi równie władza pana nad niewolnikiem, a nadu ycie jej jest dla obu stron szkodliwe. Co bowiem jest korzystne dla cz ci, jest korzystne i dla cało ci, co dla ciała, równie i dla duszy; niewolnik jest 1 Teodektes z Faselis w Licji, ucze Platona i Isokratesa, przyjaciel Arystotelesa, znany jako autor zaginionych 50 tragedii, mi dzy nimi pt. Helena, z której wła nie pochodz przytoczone wiersze. Był te autorem dzieła po wi conego sztuce wymowy, które cytuje Arystoteles w swojej Retoryce. Polityka, ks. I, I255b 17 za pewn cz ci pana, niejako o ywion , ale oddzieln cz ci jego ciała. 21. Dlatego te pana i niewolnika, których natura na taki los skazała, ł czy wzajemne przywi zanie i jest to dla nich korzystne, przeciwnie za bywa, je li stano wisko ich nie jest zgodne z natur , ale opiera si na prawie i gwałcie. Z dotychczasowych wywodów okazuje si jednak równie , e władza pana nad niewolnikiem i władza w pa stwie to nic to samo, tudzie e nic wszystkie rodzaje.jwładzy s sobie równe, jak to utrzymuj niektórzy. Jedna bowiem rozci ga si nad wolnymi z natury, druga nad niewolnikami, władza głowy domu jest monarchiczna, gdy ka dy dom podlega rz dom jednego, a władza m a stanu jest panowaniem nad wolnymi i równymi. 22. Nazwa pana nie jest okre leniem pewnej umiej tno ci, ale istniej cego stanu rzeczy, podobnie jak i nazwa niewolnika czy wolnego. Istnieje jednak umiej tno zł czona ze stanowiskiem pana domu jak i ze stanowiskiem niewolnika, jako umiej tno ci potrzebnych niewolnikom uczył pewien człowiek w Syrakuzach, [który] tam za pieni dze kształcił niewolników w pełnieniu zwyczajnych usług. Nauka taka mo e nawet obj szersze kr gi, jak np. sztuk kucharsk i inne tego rodzaju usługi. Ró ne s bowiem czynno ci domowe, jedne wa niejsze, inne konieczniejsze ni drugie, a według przysłowia tak e „niewolnik a niewolnik i pan a pan to dwie ró ne rzeczy". 23. Znajomo wszystkich takich rzeczy stanowi tedy wiedz niewolnika, natomiast wiedza pana polega na umiej tnym zu ytkowaniu niewolników. Bo pan okazuje si nie w tym, e nabywa, ale e wła ciwie u ywa niewolników. Umiej tno ta nie wykazuje nic wielkiego ani szacownego; bo co niewolnik musi umie wykona , to Polityka, ks. I, 1255b—1256a 18 pan musi umie nakaza . Dlatego kto tym nic potrzebuje si sam trudzi , przekazuje ten zaszczyt rz dcy, a sam oddaje si sprawom publicznym lub filozofii. Nauka natomiast o nabywaniu własno ci, mianowicie o sprawiedliwym nabywaniu, jest ró na od obu tych umiej tno ci i nale y do nauki o sztuce wojennej i sztuce my liwskiej1. Tyle zatem uwag o niewolniku i o panu. ROZDZIAŁ III 8[Nauka o gospodarstwie domowym. Sztuka zdobywania własno ci. Rola pieni dza] 1. Z kolei stosownie do podanego wy ej planu2 rozwa my całe w ogóle zagadnienie posiadania i zarobkowania, bo i niewolnik okazał si pewn cz ci własno ci. Przede wszystkim wi c mo e si tu nasun w tpliwo , czy sztuka zarobkowania jest identyczna ze sztuk gospodarstwa domowego, czy te z jak jej cz ci lub te z jej sztuk pomocnicz , a je eli ze sztuk pomocnicz , to czy zachodzi tu taki stosunek jak mi dzy sztuk wytwarzania czółenek tkackich a sztuk tkack , czy te mi dzy sztuk sporz dzania br zu a odlewnictwem pos gów. Te ostatnie bowiem nie w tym samym znaczeniu maj pomocniczy charakter, lecz jedna dostarcza narz dzi, druga natomiast materiału. Nazywam za materiałem co 3, z czego si . wykonuje rzecz pewn , a wi c dla tkacza jest to wełna, a dla rze biarza br z. 2. Jasn wi c jest rzecz , e nauka o gospodarstwie domowym nie jest_identyczna z nauk o zdobywaniu 1 2 Por. ni ej r. III 8. Por. wy ej r. II 1—2. KSI GA II 37 ROZDZIAŁ I [Krytyka teorii wyło onych w Pa stwie Platona co do wspólno ci kobiet i dzieci] 1. Poniewa wzi łem sobie za zadanie rozwa y , która z wszelkich wspólnot pa stwowych jest najlepsza dla ludzi mog cych sobie ycie urz dzi w sposób jak naj bardziej odpowiadaj cy ich yczeniu, wi c musimy przy patrzy si innym ustrojom, które albo istniej rzeczy wi cie w niektórych pa stwach, uchodz cych za dobrze si rz dz ce, albo te opracowane zostały przez pewnych teoretyków, a spotkały si z uznaniem. [Chodzi mi przy tym o to,] aby wykaza , co w nich jest słuszne i u yteczne, a zarazem nic stwarza wra enia, jakobym przez po szukiwanie czego odmiennego od nich pragn ł si po pisa swoj m dro ci . Przeciwnie, chciałbym, aby si okazało, e dlatego podj łem to badanie, poniewa te istniej ce obecnie ustroje nic przedstawiaj si zadawala j co. 2. Musimy najpierw zacz od tego, co z natury rzeczy stanowi punkt wyj cia tego badania. Trzeba mianowicie przyj trzy ewentualno ci, a wi c: albo wszystko jest wspólne dla wszystkich obywateli, albo ni , albo te tylko pewne rzeczy s wspólne, pewne za nie. eby nic bvło mi dzy nimi nic wspólnego) to oczywi cie jest rzecz 38 Polityka, ks. II, 1260b - 1261a niemo liw . Pa stwo bowiem jest pewn wspólnot , do której istoty nale y z konieczno ci przede wszystkim wspólno miejsca; pewna jednostka terytorialna jest bowiem warunkiem jednostki pa stwowej, a obywatele s członkami wspólnoty jednego [i tego samego] pa stwa. [Wyłania si natomiast pytanie,] czy dla pa stwa, które ma by dobrze urz dzone, lepiej jest, aby w nim wszystko było wspólne, czy te lepiej, by pewne rzeczy były wspólne, a pewne nie. Obywatele przecie mog mie wspólne mi dzy sob i dzieci, i ony, i posiadło ci, jak to jest w Pa stwie Platona. Mówi tam bowiem Sokrates, e dzieci, kobiety i maj tki powinny wspóln stanowi własno 1. Có tedy jest lepsze, czy stan istniej cy obecnie, czy te nakre lony w Pa stwie porz dek prawny? 3. Powszechna wspólno kobiet ma w ogóle wiele stron przykrych, a i powód, dla którego Sokrates uznaje takie urz dzenie za konieczne do zaprowadzenia, nie wyst puje jasno z jego wywodów. Jest ona ponadto, w takim uj ciu, niemo liwa do pogodzenia z celem, który według niego pa stwo winno urzeczywistnia ; jakie za rozró nienie byłoby tu potrzebne, o tym nic nie powiedziano. Mam tu na my li pogl d, który wypowiada Sokrates2, e najwy szym dobrem jest jedno pa stwa jak najbardziej zupełna. 4. Jasn przecie jest rzecz , e pa stwo post puj ce i rozwijaj ce si ku coraz ci lejszej jedno ci, przestanie w ogóle by pa stwem. Pa stwo bowiem z natury jest pewn wielo ci , je li wi c rozwija si b dzie ku coraz wi kszej jedno ci, to z pa stwa powstanie rodzina, z rodziny za jednostka. Rodzina bowiem, jak ka dy uzna, 1 2 Por. Platon, Pa stwo, V 7, p. 457. Tam e, V 10, p. 462. Polityka, ks. II 1261a 39 przedstawia ci lejsz jedno ani eli pa stwo, a jednostka ci lejsz ni rodzina. Tote gdyby nawet kto potrafił to uskuteczni , to nie powinien tego czyni , zniweczy bowiem pa stwo. Pa stwo składa si jednak nic tylko z wi kszej liczby osób, ale i z osób ró norodnych; bo z osób zupełnie jednakich pa stwo powsta nie mo e. Pa stwo to co innego ni zwi zek sprzymierze ców dla celów wojennych, którego u yteczno polega na mnogo ci członków, cho by ci byli lego samego rodzaju (zwi zek taki powstaje bowiem z natury dla celów wzajemnej pomocy); jest to podobnie jak z ci arkiem, który im wi kszy, tym silniej wag przechyli. 5. Taka sama ró nica b dzie mi dzy pa stwem a ludem, gdy ludno cała nie yje rozproszona po wsiach, ale tak jak Arkadyjczycy1. Cz ci składowe, z których ma powsta cało , musz by ró nego rodzaju, a równo polega na wzajemno ci wiadcze oraz odpłat i dlatego utrzymuje pa stwa, jak to wyło yłem poprzednio w dziele o etyce2. Nawet "mi dzy wolnymi i równymi musi istnie ta wzajemno czy kolejno wiadcze , bo nie mog wszyscy równocze nie włada , lecz musi si dokonywa wymiana czy to corocznie, czy te według jakiego innego porz dku lub czasu. W ten sposób osi ga si to, e wszyscy dochodz do władzy, czyli jest tak, jak gdyby szewcy i cie le wymic1 Arkadyjczycy zachowali organizacj plemienn , ale wchodz ce w skład jej gminy miejskie posiadały niemal zupełn samodzielno polityczn , tak e niewiele ró nili si od zwi zku pa stw sprzymierzonych celem wspólnej obrony. Tote Arystoteles słusznie odró nia od nich ,,lud", czyli te szczepy greckie, które w pełni zachowały organizacj plemienn bez o rodka miejskiego, z ludno ci rozproszon po wsiach nic posiadaj cych politycznej samodzielno ci. 40 Polityka, ks. II, 1261a, b niali swe zaj cia i ci sami ludzie nie byli stale szewcami czy cie lami. 6. Poniewa jednak [faktycznie prac cie li pełni stale cie la, a szewc prac szewca i lepsze si w ten sposób osi ga skutki, wi c]1 lepiej, eby tak było i we wspólnocie pa stwowej, bo jasn jest rzecz , e zawsze lepiej rz dz ci sami ludzie, je li to tylko mo liwe. Gdzie to jednak jest niemo liwe ze wzgl du na to, e wszyscy z natury s równi, a wi c e sprawiedliw rzecz jest równie , by wszyscy brali udział w rz dach niezale nie od tego, czy one s złe, czy dobre, tam stosuje si takie urz dzenia, e równi ust puj kolejno i zrównuj si z innymi po zło eniu władzy. Jedni bowiem władaj , a drudzy podlegaj władzy na przemian, jak gdyby innymi si stali. W taki sam sposób wyst puje te ró nica mi dzy władaj cymi, poniewa jedni t a drudzy inn wykonuj władz . 7. Widoczne jest wi c z tego, e pa stwo bynajmniej nic przedstawia z natury takiej jedno ci, jak to twierdz niektórzy, i e to, co si podaje jako najwy sze dobro w pa stwach, wła ciwie je niweczy. A przecie to, co w jakiej rzeczy jest dobre, winno j podtrzymywa . Tak e i z innych jednak wzgl dów okazuje si , e d enie do nadmiernej jednolito ci pa stwa nie jest rzecz lepsz . Rodzina bowiem jest w wy szym stopniu -samowystar czalna ni jednostka, a pa stwo wi cej ni , rodzina; jako pa stwo wówczas dopiero b dzie pa stwem, gdy wspólnota jego ludno ci dojdzie do stanu samowystarczalno ci. Je li wi c wy szy stopie samowystarczalno ci wi cej jest po dany, to i mniej cisła jedno jest wi cej po dana ni bardziej zwarta. 1 W tek cie przekazanym jest tu oczywista luka, w której zatraciło si zdanie ł cz ce my l poprzedniego zdania z nast pnym, daj ce si przypuszczalnie uzupełni , jak podano w nawiasach. Polityka, ks. II, 1261b 41 8. Gdyby jednak nawet przyj , e jest istotnie najlepiej. by społeczno była jak najbardziej jednolita, to przecie oka e si , e jedno ta bynajmniej nie przejawia si w powiedzeniu, które by wszyscy powtarzali, mówi c „to moje", a „to nie moje"; to bowiem uwa a Sokrates za oznak zupełnej jedno ci pa stwa1. Słowo „wszyscy" posiada mianowicie podwójne znaczenie. Je liby je uj w znaczeniu „ka dy z osobna", to raczej wynikłoby mo e z nich to, czego chce Sokrates, bo ka dy powie o swym synu „to jest mój syn", i o onie „to jest moja ona", a tak samo powie o swoim maj tku i wszystkich rzeczach, które z nim maj zwi zek. 9. Jednakowo ci, którzy maj wspólne ony i dzieci, tak si nie wyra o nich, lecz wszyscy wprawdzie tak powiedz : „one nale do nas", natomiast nikt z nich z osobna tak nie powie: „one nale do mnie". Podobnie powiedz wszyscy o maj tku, [ e jest ich własno ci , | ale nikt z nich z osobna nie b dzie twierdził [, e on nale y do niego]. Oczywist zatem jest rzecz , e w słowie „wszyscy" mie ci si pewna dwuznaczno wiod ca do fałszywych wniosków, wyra enia bowiem takie jak „wszy scy", „obaj", „nieparzysty" i „parzysty", przez swe pod wójne znaczenie stwarzaj w rozumowaniu podstaw do fałszywych wniosków. Dlatego [i w tym wypadku], je li przyjmiemy, e „wszyscy" [w pierwszym znaczeniu] okre laj t sam rzecz [jako swoj własno ], b dzie to pi knie, ale jest niemo liwe, [je li] za [powiemy „wszyscy"] w drugim znaczeniu, nie b dzie to bynajmniej stanowi dowodu jednomy lno ci. 10. Prócz tego wspomniany porz dek ma jeszcze inn stron ujemn . To, co jest wspóln własno ci bardzo wielu, 1 Platon, Pa stwo, V 10, p. 42 Polityka, ks. II, 1261b-l262a jest najmniej otoczone staraniem. Ludzie bowiem zwykli troszczy si przede wszystkim o swoj własno , mniej za o wspóln lub te o tyle tylko, o ile dotyczy ona którego z nich. Prócz innych wzgl dów gra tu rol i ta okoliczno , i zaniedbanie przychodzi im łatwiej, gdy mog przypu ci , e inni o dan rzecz si troszcz , podobnie jak nieraz przy posługach domowych liczniejsza słu ba gorzej obsługuje ni mniej liczna. 11. Ka dy z obywateli ma tedy z tysi c synów, ci jednak nie s z adnym z nich zwi zani, lecz ten czy ów jest zarówno synem tego lub innego obywatela; tote wszyscy jednakowo niewiele o nich dba b d . Ka dy przecie , który mówi „mój" o młodym obywatelu bez wzgl du na to, czy mu si powodzi dobrze czy le, czyni to z takim zainteresowaniem, jakie jest odpowiednikiem stosunku mówi cego do ogólnej liczby ojców; bo je li mówi o kim : „mój syn" czy „syn tamtego", to w taki sposób mówi o ka dym z tysi ca obywateli, czy ilu ich tam liczy pa stwo, a i to z niepewno ci , skoro nie wiadomo, któremu z nich wła nie urodziło si dziecko i czyje dziecko po urodzeniu pozostało przy yciu1. 12. Czy to wszak e lepiej, eby ka dy mówił „mój", odzywaj c si w ten sposób do dwóch lub dziesi ciu tysi cy, czy te mo e lepiej tak raczej stosowa odezwanie „mój", jak to si obecnie czyni w pa stwach. Jeden bowiem 1 Według Platona {Pa stwo, V 7—11, p. 457 c— 464 b), z którym tu Arystoteles polemizuje, wszystkie dzieci członków przewodniej warstwy, tzw. stra ników pomy lanego przeze pa stwa, maj by odbierane po urodzeniu matkom i o ile ze wzgl du na ułomno nie zostan wyrzucone, maj by wychowywane w publicznych zakładach, nie znaj c rzeczywistych rodziców. W nast pstwie tego zale nie od ugrupowania wedle wieku jedni stanowi by mieli grup rodziców czy dziadków, drudzy dzieci czy wnuków lub w stosunku do członków tej samej grupy —rodze stwa Polityka, ks. II, 1262a 43 zwraca si do syna swego, drugi do brata swego z takim wła nie mianem, inny jeszcze do brata stryjecznego czy ciotecznego lub jakiego innego krewnego, a czyni si to i ze wzgl du na pokrewie stwo i przyja , i powinowactwo ł cz ce z kim samego przemawiaj cego w pierwszym rz dzie lub te kogo z jego bliskich; tak te w ko cu kto inny odzywa si do swego towarzysza we fratrii i fyli. I lepiej chyba by rzeczywistym bratankiem ani eli synem tamtego rodzaju. 13. Nawet jednak w warunkach takiej wspólno ci nie da si tego unikn , eby si niektórzy nie domy lali swoich braci, dzieci, ojców i matek, podobie stwo bowiem, które wyst puje mi dzy dzie mi a rodzicami, dostarczy z konieczno ci dowodów wzajemnego stosunku. Jako niektórzy z autorów, którzy dali opisy dalekich ludów i krajów, opowiadaj , e to si istotnie zdarza; u niektórych ludów górnej Libii1 istnieje mianowicie wspólno kobiet, a jednak dzieci, które si rodz , rozdziela si według podobie stwa. S przecie i mi dzy zwierz tami niektóre samice, jak np. klacze i krowy, które cechuje wyra nie ta wła ciwo , e płodz młode podobne do ojców. Tak była te ta klacz w Farsalos, któr zwano Dikaia2. 14. Tym, dalej, którzy wspólno tak wprowadzaj , niełatwo jest zabezpieczy si przed takimi zjawiskami ujemnymi, jak zranienia i zabójstwa (tak mimowolne, 1 Arystoteles ma tu rno e na my li plemi Ausjów, mieszkaj ce nad Jez. Trito skim, u którego ten obyczaj po wiadcza Herodot (IV 180), albo plemi Garamantów na południc od Tripolitanii, gdzie według Pomponiusza Meli (I 8) równie istniała wspólno kobiet. 2 O klaczy z Farsalos mówi te Arystoteles w Historii zwierz t (VII 6): „niektóre zwierz ta wydaj na wiat młode, które s do nich podobne, inne za rodz młode, które s podobne do ojca, jak 44 Polityka, ks II, I262a, b jak i zamierzone), bijatyki i zel enia, wszystko czyny, które s wysoce niegodziwe w stosunku do ojców, matek i krewnych, zarówno bliskich, jak i dalekich. A przecie wypadki takie musz si cz ciej powtarza "mi dzy lud mi sobie nie znanymi ani eli pomi dzy znanymi, a je li si i wydarz , o gdy chodzi o ludzi sobie znanych, mo na zastosowa odpowiednie zado uczynienie, w innym wypadku za nie. 15. Niedorzeczno ci jest te , je li si zaprowadza wspólno synów i zabrania si kochaj cym tylko przestawa ze sob , a nic zabrania si stosunków miłosnych i innych czuło ci, które, jak ju samo tylko po danie, w najwy szym stopniu s niewła ciwe mi dzy ojcem a synem i bratem a bratem1. Niedorzeczno ci jest równie nic pozwala na obcowanie cielesne z tej tylko przyczyny, e rozkosz nadmiernie si pot guje2, a uwa a za rzecz zupełnie oboj tn , e chodzi o stosunek mi dzy ojcem a synem lub pomi dzy bra mi. Wspólno kobiet i dzieci mogłaby zreszt przynie pa stwu po ytek, gdyby istniała raczej u rolników ni 1262b u stra ników pa stwa; gdzie bowiem dzieci i kobiety b d wspólne, tam nie tak łatwo si nawi stosunki przyjazne, a wskazan jest rzecz , by poddani nic byli zbyt zgodni, bo wtedy s potulni i nic my l o buntach. 1 Polemika z Platonem, Pa stwo, III 12 (p. 403 B), gdzie powiedziano: „w mie cie, które zakładamy, wolno kocha i obcowa z kochankiem i dotyka go jak syna, bo tak czasem pi knie, je li on nie ma nic przeciw temu. A poza tym, je eli si kto kim interesuje, tak powinien z nim obcowa , aby to nigdy nie wygl dało na zbli enie dalej id ce". 2 Tak u Platona, Pa stwo, I I I 12 (p. 403 A), gdzie Sokrates zapytuje: ,,A umiesz wymieni rozkosz wi ksz i ostrzejsz ni li rozkosz płciowa? . Polityka, ks. II, I262b 45 16. W ogóle przez takie prawo osi ga si z konieczno ci co przeciwnego, ni to da winny w wyniku dobrze uj te prawa, a i to z tego powodu, dla którego Sokrates uwa a za konieczne takie urz dzenie stosunków dzieci i kobiet. Wzajemn miło uwa amy mianowicie za najwi ksze z dóbr w pa stwach (bo gdzie ona panuje, tam najmniej si przejawiaj rozruchy), a wła nie jedno w pa stwie wysławia Sokrates najwi cej, podnosz c zgo dnie z mniemaniem i innych, i jest ona dziełem miło ci. Znane jest przecie powiedzenie Arystofanesa w rozmo wach o miło ci1, e kochaj cy si , poci gni ci pot g swego uczucia, pragn si zrosn i z dwóch istot zespoli si oboje w jedn . 17. W ten sposób musz tedy zgin oboje albo przynaj mniej jedno z nich; natomiast w pa stwie wobec takiej wspólno ci miło wypadnie z konieczno ci jakby roz wodniona i niemal jest niemo liwe, by ojciec powiedział „mój" o synu albo syn o ojcu. Bo tak jak nieznaczna ilo słodyczy domieszana do wielkiej ilo ci wody staje si niedostrzegalna w mieszaninie, tak le i z uczucia wzajemnego przywi zania, zł czonego z tymi mianami ojca i syna, niewiele si da zauwa y w takim pa stwie, poniewa jest rzecz nieuniknion , e ani ojciec nie b dzie si tu bynajmniej troszczył o synów, ani syn o ojca, ani te bracia o siebie wzajemnie. Dwie mianowicie s rzeczy, które przede wszystkim budz u ludzi uczucie troski i miło ci: osobista własno i ukochana istota, tymczasem 1 Platon, Uczta, p. 192 C nn. W usta Arystofanesa wkłada tu Platon opowie , e pierwotnie prócz m czyzn i kobiet istnieli tzw androgyni, czyli istoty ł cz ce cechy m skie i kobiece, z czterema r kami i czterema nogami, szybko si porusza] rc, a obdarzone tak sil , e uwa ali si za równych bogom. Tote Zeus przeci ł je i od) tego czasu podzielone cz ci szukaj si , by si znów zjednoczy 46 Polityka, ks. II, 1262b w pa stwie o takim ustroju nic mo e by miejsca ani dla jednego, ani dla drugiego. 18. Jednakowo tak e i zagadnienie przenoszenia rodz cych si dzieci jednych ze stanu rolników i rzemie lników do stanu stra ników lub odwrotnie, z tego ostatniego stanu do tamtych1, nastr cza wiele trudno ci co do sposobu [przeprowadzenia]; przecie ci, co dzieci oddaj i zamieniaj , musz wiedzie , komu kogo przekazuj . W takich razach musz ponadto wyst powa cz ciej wspomniane vy cj zjawiska, jak katowanie, rozpusta i mordy, bo przecie ci, którzy oddani zostali do innej grupy obywateli z klasy stra ników, nic nazywaj ju tych ostatnich bra mi, dzie mi, ojcami czy matkami i na odwrót umieszczeni w grupie stra ników [dzieci] innych obywateli, skutkiem czego wzgl d na pokrewie stwo nie stanowi ju zapory dla takich czynów. Tyle zatem o wspólno ci dzieci i kobiet. ROZDZIAŁ II [Krytyka wspólno ci dóbr] 1. W zwi zku z tym trzeba by z kolei zbada , jak w pa stwach, które pragn posiada najlepszy ustrój, powinna by urz dzona sprawa własno ci, a mianowicie: czy własno ma by wspólna, czy nie. Mo na ten przedmiot roztrz sa równie i niezale nie od prawodawstwa, okre laj cego stosunki dzieci i kobiet. Je li wi c zostawimy kwesti wspólno ci kobiet i dzieci na boku, uznaj c za 1 Polemika z Platonem {Pa stwo, III, p. 415 B i IV, p. 423 C), który uwa ał, e dzieci grupy stra ników, je li si oka niezbyt udane, maj by przeniesione do stanu rolników i rzemie lników, a przeciwnie dzieci tych e, wykazuj ce wybitne zdolno ci, do stanu stra ników. Polityka, ks II, I262b—1263a 47 słuszny sposób, w jaki ona obecnie wsz dzie jest. załatwiona, to nasuwa si pytanie co do własno ci, a mianowicie, czy lepiej jest, eby własno i u ytkowanie były wspólne. Nasuwaj si przy tym mo liwo ci, e albo grunta s prywatn własno ci , a plony zbiera si i zu ywa jako wspólne dobro, jak to robi niektóre ludy, albo przeciwnie ziemia jest wspólna i wspólnie si j uprawia, plony za rozdziela si do indywidualnego u ytku (podobno i ten rodzaj wspólno ci istnieje u niektórych ludów barbarzy skich), albo wreszcie i role, i plony s wspólne. 2. Je liby pracuj cy na roli nie byli obywatelami, to sprawa przedstawi si inaczej i łatwiej; je eli jednak obywatele sami dla siebie pracuj , to zagadnienie własno ci nastr czy wi cej trudno ci. Poniewa przy przydziale plonów i pracy nic przestrzega si bezwzgl dnej równo ci, wi c przeciw tym, którzy spo ywaj czy bior wiele, a mało pracuj , musz wyłania si skargi ze strony tych, którzy mniej dostaj , a wi cej pracuj . 3. W ogóle współ ycie przy wspólno ci wszelkich dóbr ludzkich jest trudne, a ju najwi cej, gdy ta wspólno takich rzeczy dotyczy. Okazuje si to na przykładzie uczestników wspólnych podró y, którzy niemal wszyscy popadaj w zatargi i starcia mi dzy sob z powodu drobiazgów, jakie wejd im w drog . Przecie najwi cej zgryzot mamy z tymi spo ród naszej słu by, których najwi cej do codziennych posług u ywamy. Takie to i inne tym podobne, przykro ci poci ga za sob wspólna własno . 4. Natomiast istniej cy obecnie porz dek, gdyby go tak ulepszy jeszcze przez dobre obyczaje i m dre przepisy prawa, wykazywałby niemałe zalety. Posiadałby bowiem dobre strony obu systemów, a wi c i wspólnej, i prywatnej własno ci. Do pewnego stopnia mianowicie powinna 48 Polityka, ks. II, 1263a, b własno by wspólna, zasadniczo jednak musi pozosta prywatn . Bo je li ka dy troszczy si o swoje, nie b d sobie robi wzajemnie zarzutów i wi cej te wytworz , gdy ka dy dla własnej korzy ci pracuje, a przy spo ywaniu plonów kierowa si b d szlachetno ci w my l przysłowia: „mi dzy przyjaciółmi wszystko wspólne". 5. Ju obecnie w niektórych pa stwach istnieje taki porz dek w zarysach, co dowodzi, i nie jest on niemo liwy; zwłaszcza w dobrze urz dzonych pa stwach pewne rzeczy zostały ju zaprowadzone, inne za s przygoto wywane do wprowadzenia. Ka dy bowiem ma tam swoj osobist własno , pozwala jednak korzysta z niej swym przyjaciołom, równocze nie za sam korzysta z innej jakby wspólnej własno ci; tak np. w Lacedemonie jeden posługuje si niewolnikami drugiego niemal jakby swymi własnymi, podobnie i ko mi, i psami, a je li potrzebuj posiłku w drodze, to korzystaj z plonów na polach na wsi. Wida tedy, e lepiej jest, by własno była prywatna, a stawała si wspóln przez u ytkowanie. By za obywateli do tego przysposobi , to jest istotnym zadaniem ustawo dawcy. 6. Nie jest te bez znaczenia ta niewypowiedziana roz kosz, gdy kto mo e uwa a co za sw [osobist ] własno . Nie darmo przecie ywi. ka dy miło do samego siebie, lecz jest to uczucie wszczepione przez natur , a tylko samolubstwo słusznie bywa pot piane; nie jest ono jednak miło ci samego siebie, ale jej nadmiernym przerostem. Tak samo pot pia si te i chciwo , cho ci le bior c wszyscy znajduj uciech w posiadaniu tego czy owego. Z drugiej strony jest te niezmiernie miło wiadczy przysługi i spieszy z pomoc czy przyjaciołom, czy go ciom, czy towarzyszom. 7. Jest to mo liwe tylko wówczas, gdy istnieje osobista Polityka, ks. II, 1263b 40 własno . Otó ci, którzy d do nadmiernej jedno ci pa stwa, trac to wszystko, a nadto w sposób oczywisty uniemo liwiaj uprawianie dwóch cnót: pow ci gliwo ci w stosunku do kobiet (a przecie pi kn jest rzecz wyrzec si cudzej ony dla skromno ci) tudzie hojno ci w rozporz dzaniu maj tkiem. Nawet bowiem ujawni si to nie b dzie mogło, czy kto jest szczodrobliwy, ani te nie dojdzie do adnego w ogóle aktu szczodrobliwo ci, skoro uprawianie tej cnoty polega na [odpowiednim] u ytkowaniu maj tku. 8. Zapewne, tak urz dzone pa stwo1 mo e si wyda pi knym i opartym na umiłowaniu ludzko ci; kto o nim słyszy, ch tnie te daje si do niego przekona w mnie maniu, e zapanuje w nim jaka podziwu godna miło wszystkich do wszystkich, zwłaszcza je li kto skar y si na istniej ce obecnie w pa stwach ujemne zjawiska (mam za na my li wzajemne skargi o niedotrzymanie umów, procesy o zło enie fałszywego wiadectwa, pochlebstwa wobec bogatych) i przyczyny ich istnienia dopatruje si w tym, e nie ma wspólnej własno ci. 9. Wszystko to zło nie jest jednak bynajmniej wynikiem braku wspólno ci mienia, lecz [ludzkiej] przewrotno ci, poniewa widzimy, e ci wła nie, którzy maj wspóln posiadło i wspólnie na niej gospodaruj , o wiele wi cej popadaj w zatargi ani eli ci, co maj własno prywatn . Sprawiedliwo nadto wymaga, by wspomina nie tylko o ujemnych zjawiskach, których si unika przy wspólno ci dóbr, ale te i o korzy ciach, tych za jest tak wiele, e z ich utrat ycie wydaje si w ogóle niemo liwe. Za przyczyn bł dnego pogl du Sokratesa trzeba uwa1 Jak to przedstawia Sokrates u Platona, a wi c o wspólnej włas- 50 Polityka, ks. II, 1263b—1264a a fałszywe zało enie [, z którego wychodzi]. Niew tpliwie i rodzina, i pa stwo winny stanowi jedno , lecz przecie nie bezwzgl dn . Je li bowiem pa stwo pójdzie za daleko w kierunku jedno ci, to mo e przesta istnie albo te b dzie wprawdzie istnie , ale b d c blisko tego stanu, w którym przestaje by pa stwem, b dzie gorszym pa stwem. Jest to tak, jakby kto symfoni przekształcił na monotoni , a rytm zamienił w takt pojedynczy. 10.Wła nie przeciwnie, poniewa pa stwo, jak to powy ej wykazałem, jest wielo ci , nale y je przez wychowanie ukształtowa jako wspólnot i jedno . Osobliw jest rzecz , e człowiek, który chce wprowadzi pewien system wychowawczy i s dzi, e po zastosowaniu jego pa stwo b dzie doskonałe, wyobra a sobie, i je pod wignie wzwy przez takie urz dzenie, a nie przez obyczaje, filozofi i prawa w rodzaju tych, jak w Lacedemonie i Krecie, gdzie prawodawca przez przymus wspólnych posiłków przeprowadził pewn wspólno dóbr. Nie nale y i o tym tak e zapomina , e powinno by si wzi pod uwag długi, wieloletni okres czasu, w ci gu którego urz dzenia takie byłyby sw warto wykazały, gdyby j istotnie posiadały; niemal wszystko bowiem zostało ju wynalezione, a tylko cz ci nie doczekało si odpowiedniego zestawienia, cz ci , cho znane, nie znalazło zastosowania. 11. Rzecz cała najwyra niej by wyst piła, gdyby si raz zobaczyło ustrój taki1 w rzeczywisto ci zaprowadzony. Okazałoby si bowiem, e nie da si pa stwa urz dzi bez podziału i ugrupowa czy to na zwi zki współbiesiadników (syssytie), czy na grupy rodowe (fratrie) i szczepy (fyle); w ten sposób z ustawodawstwa tego nic innego nie Polityka, ks. II, 1264a 51 pozostanie jak postanowienie, e stra nicy pa stwa nic powinni uprawia roli, co przecie ju teraz zamierzaj zaprowadzi u siebie Lacedemo czy y. Jak si b dzie jednak przedstawiało ukształtowanie całego ycia pa stwowego przy zastosowaniu zasady wspólno ci dóbr, co do tego i Sokrates si nie wypowiedział i niełatwo przychodzi to powiedzie . A przecie wła nie na mas ludno ci pa stwa składa si rzesza innych obywateli, których poło enia wcale nic okre la [, tak i nie wiadomo], czy i u rolników winna by wspólna własno , czy te ka dy ma posiada osobn , a nadto czy kobiety i dzieci maj u nich by własne, czy te by wspólne. 12. Je li bowiem w ten sposób wszystko ma by wspóln własno ci wszystkich, to czym e b d si inni ró ni od owych stra ników pa stwa ? Albo co za korzy b d mie z tego, e si ich władzy podporz dkuj ? Albo co ma si im zrobi , by znosili ich władz , je li si nic zastosuje do nich takiego zr cznego ródka jakiego chwycili si Krete czycy. Ci bowiem przyznali niewolnikom wszelkie inne prawa takie same, a tylko zabronili im dost pu do gimnazjów i posiadania broni. Je li za te stosunki zostan w owym pa stwie tak urz dzone, jak to ma miejsce w innych pa stwach, to jak e si b dzie przedstawia ta wspólno ? Przecie w jednym pa stwie z konieczno ci b d dwa pa stwa, i to wrogie sobie. Sokrates robi bowiem ze stra ników pa stwa raczej załog , a z rolników, rze mie lników i innych mieszka ców — obywateli1. 13. Skargi jednak, procesy i wszelkie inne ujemne zja wiska w pa stwach, na które wskazuje, b d si wszy stkie przejawia i tutaj. Powiada wprawdzie Sokrates2, e 1 Platon, Pa stwo, III 22, p. 415 D i 416 B. 52 Polityka, ks. II. 1264 a, b obywatele dzi ki odpowiedniemu wychowaniu nie b d potrzebowali wielu praw, jak np. dotycz cych policji miejskiej, spraw targowych czy czego podobnego, ale zapomina, e to wychowanie przyznał jedynie stra nikom pa stwa. Robi ponadto rolników panami własno ci, je eli zło pewn danin , a przecie prawdopodobnie b d oni o wiele bardziej trudni i butni ani eli gdzie indziej heloci, penestowie i niewolnicy. 14. Nic jednak [Sokrates] nie mówi, czy te urz dzenia s równie koniecznym nast pstwem jego systemu], czy nie, tak jak si nie wypowiada w sprawach z tym zwi za nych, a mianowicie, jaki ustrój winna mie ta po lednia warstwa ludzi, jakie wychowanie i jakie prawa. Niełatwo przecie znale odpowied na to pytanie, nie jest za bynajmniej oboj tn rzecz dla utrzymania wspólnoty stra ników, jakie cechy wykazuj ludzie z warstwy im podległej. Lecz je li prawodawca zaprowadzi u nich wspólno kobiet obok własno ci prywatnej, to któ ma prowadzi gospodarstwo domowe, tak jak ich m owie swe prace na roli? Ta sama trudno wyst pi, je li si obok wspólno ci kobiet zaprowadzi równie i wspólno maj tków rolników. 15. Niewła ciw dalej jest rzecz robi porównanie ze zwierz tami2 (mówi , e kobiety winny spełnia te same czynno ci, co i m czy ni), bo u zwierz t nie istnieje wcale gospodarstwo domowe. W tpliwo ci budzi równie pogl d Sokratesa na zagadnienie powoływania rz dców, ka e bowiem tym samym stale wykonywa władz . To za staje si powodem do buntów nawet u ludzi, którzy nie wykazuj adnych ambicji, a có dopiero u burzliwych 1 3 Por. str. 72 uw. 1. Platon, Pa stwo, V 3, p. 451 D. Polityka, ks. II. 1264b 53 i wojowniczych. Oczywist jednak jest rzecz , e musi on rz dy tym samym powierza , bo owo „złoto pochodz ce od boga" nie zostało domieszane do duszy raz tym, drugi raz tamtym, ale stale tym samym. Według niego bowiem bóg zaraz przy urodzeniu dodaje do duszy jednym złota drugim srebra, a tym, którzy maj by rzemie lnikami i rolnikami, spi u i elaza1. 16. Odbiera nadto stra nikom szcz cie osobiste, a równocze nie twierdzi, e prawodawca powinien zapewni szcz cie całemu pa stwu. A przecie pa stwo jako cało nie mo e by szcz liwe, gdy szcz cia nie b d odczuwa wszystkie jego cz ci, czy le ich wi kszo , albo i pewne tylko jego człony. Bo ze szcz ciem to nie tak, jak z liczb parzyst , która mo e ni by jako cało , mimo e adna z jej cz ci składowych nic jest parzysta; natomiast gdy chodzi o szcz cie, jest to niemo liwe. Je li wi c stra nicy pa stwa nic b d szcz liwi, to któ inny? Przecie chyba nic rzemie lnicy i rzesza prostych robotników. Ustrój, o którym mówił Sokrates2, takie tedy budzi w tpliwo ci, a i inne jeszcze nie mniejszej wagi. ROZDZIAŁ III [Krytyka dzieła Platona: Prawa] 1. Podobnie mniej wi cej ma si rzecz i z pó niej napisanymi ksi gami Prawa, i dlatego wskazane jest po wi ci par uwag równie skre lonemu tam ustrojowi. Albowiem w plato skim Pa stwie roztrz sał Sokrates tylko bardzo niewiele zagadnie , mówi c, jak nale y urz dzi wspólno kobiet i dzieci, sprawy własno ci tudzie podział obywateli 1 2 Platon, Pa stwo, V 21, p. 415 A - C Platon, Pa stwo, JV 1, p. 420 B. 54 Polityka, ks. II, I264b—1265a na klasy. Dzieli mianowicie ogół mieszka ców na dwie grupy: rolników i wojowników, z których wyłania si trzecia, stanowi ca organ obraduj cy i władaj cy w pa stwie. Czy jednak rolnicy i rzemie lnicy maj jaki udział w rz dach, czy te wcale nie, czy i oni winni posiada bro i ci gn na wojn , czy nie, o tym nic Sokrates nie mówi, a tylko s d , e kobiety powinny bra udział w wojnie i przechodzi takie samo wychowanie, co i stra nicy pa stwa. Zreszt za wypełnił dzieło uwagami nie nale cymi do rzeczy i rozwa aniami na temat, jak wychowanie stra ników pa stwa urz dzi nale y. 2. W ksi gach Praw natomiast przewa na cz traktuje wła nie o prawach ustroju za niewiele si tu mówi. A chocia wywody na ten ostatni temat pragnie autor wi cej dostosowa do urz dze istniej cych w pa stwach, to przecie z wolna powraca znów do tamtego ustroju. Bo poza wspólno ci kobiet i własno ci wszystkie inne urz dzenia w jednym i drugim zarysie ustroju zostawia te same: tak samo mianowicie urz dza wychowanie, tak samo postanawia, e członkowie warstwy kierowniczej maj by zwolnieni z prac słu ebnych i tak samo utrzymuje postanowienie co do wspólnych biesiad, z tym tylko wyj tkiem, e tu opowiada si za konieczno ci wspólnych biesiad równie dla kobiet1, jako te , e tam liczb posiadaj cych bro podawał na tysi c2, a tu na pi tysi cy3. 3. Wszystkie wywody Sokratesa wykazuj wspaniało i ozdobno stylu, oryginalno i wnikliwo my li, ale trudno chyba powiedzie , e wszystko słusznie ujmuj . Przecie i przy podanej ostatnio cyfrze trzeba sobie zda 1 Platon, Prawa, VI, p. 701. Platon, Pa stwo, IV 2, p. 423 A; liczba 1000 podana jest jednak jako minimum. 2 Polityka, ks. II, I265a 55 spraw z tego, e dla Lak wielkiej ilo ci zbrojnych potrzebny byłby kraj wielko ci Babilonii lub jaki inny podobnie olbrzymich rozmiarów, z którego mogłoby si wy ywi pi tysi cy nie pracuj cych, a nadto Liczniejsze jeszcze rzesze ich on i słu by. Mo na oczywi cie wychodzi z dowolnych zało e , w adnym jednak wypadku nie nale y wysuwa niemo liwo ci. 4. Powiada si dalej, e prawodawca winien stanowi prawa maj c dwie rzeczy na wzgl dzie: kraj i ludzi. Byłoby jednak dobrze doda ponadto i kraje s siednie, przede wszystkim wówczas, je li pa stwo ma prowadzi ycie w społeczno ci pa stw, a nic w odosobnieniu. Musi on mianowicie rozporz dza tak sił wojenn , która oka e si u yteczn nie tylko we własnym kraju, ale i na zewn trz. Ale i wówczas, je li kto nie uznaje takiego [wojowniczego] ycia, ani w odniesieniu do jednostki, ani w odniesieniu do pa stwa, to i tak trzeba by gro nym dla nieprzyjaciół, nic tylko gdy wtargn do kraju, ale i po ich odej ciu. 5. Co do rozmiarów posiadło ci nale y rozwa y , czy nie mo na by jej okre li wyra niej, a tym samym i lepiej jako . Powiada bowiem [Sokrates], e winna ona by taka, aby mo na było y z niej umiarkowanie, co tyle znaczy, jak gdyby kto powiedział, eby mo na y wygodnie. Wyra enie jego jest bardziej ogólnikowe, bo mo na y umiarkowanie, a jednak i n dznic. Ale lepsze jeszcze jest okre lenie „umiarkowanie, a przy tym i hojnie", bo ka da z tych cech oddzielnie b dzie miała za towarzysza w dru gim wypadku rozrzutno , w pierwszym za ubóstwo. W u ytkowaniu maj tku s to jedyne zalety, jako e w odniesieniu do maj tku nie mo na mówi o łagodnym 1 Prawo. V 737 C D 56 Polityka, ks. II, 1265a, b lub m nym jego u ytkowaniu, a tylko o umiarkowanym i hojnym, czyli e te wła nie cechy musi si zł czy z wła ciwym u ytkowaniem maj tku. 6. Niewła ciw rzecz jest te , je li si przyjmuje rów no posiadło ci a nie przewiduje si adnych zarz dze co do liczby obywateli i zostawia si swobod płodzenia dzieci, bez ogranicze , jak gdyby rzecz si dostatecznie wyrównywała skutkiem wielu wypadków bezdzietno ci i liczba ludno ci mimo wielu urodzin utrzymywała si w tej samej wysoko ci, co te i obecnie zdaje si zachodzi w ró nych pa stwach. Stosunki te nie musiałyby si jednak przedstawia ci le tak samo w pa stwach, według jego pomysłu [urz dzonych], co w pa stwach, które istniej obecnie. Obecnie bowiem nikt nic cierpi biedy, poniewa maj tek podlega podziałowi mi dzy dowoln liczb dzieci, tam jednak przy niepodzielno ci maj tków nadliczbowi, niezale nie od tego, czy mniej, czy wi cej by ich było, z konieczno ci nic by nie posiadali. 7. Mo na by zatem przyj , e zamiast ogranicze co do maj tku nale ałoby zaprowadzi raczej ograniczenia co do rodzenia dzieci, tak eby ich nie płodzi ponad pewn liczb ; liczb t nale ałoby okre li , bior c pod uwag takie wypadki,jak to, e niektóre dzieci zemr przedwcze nie, a niektóre mał e stwa oka si bezdzietnymi. Je li za nie poczyni si adnych ogranicze urodzin, jak to si przewa nie dzieje w pa stwach, to z konieczno ci poci gnie to za sob zubo enie obywateli, ubóstwo za wywołuje zaburzenia i zbrodnie. Tote Fidon z Koryntu, jeden z najstarszych prawodawców1, uwa ał, e liczba rodzin i obywateli winna stale pozostawa ta 1 Prawodawca Fidon (Pheidon) z Koryntu jest zupełnie nieznan osobisto ci ; z tego co tu mówi Arystoteles, nale ałoby czas jego odnie do VIII w. Polityka, ks. II, 1265b 57 sama, nawet gdyby od pocz tku wszyscy mieli nierówne co do wielko ci działki; natomiast w tych Prawach jest przeciwnie1. O tym jednakowo , jak zdaniem moim lepiej by było [te stosunki urz dzi ], pó niej trzeba b dzie pomówi 3. 8. Brak te w owych Prawach wyja nienia co do tego, jak si b d odró nia rz dz cy od rz dzonych._ Mówi tam3 [Sokrates], e jak z innej wełny robi si osnow , a z innej w tek, tak te powinien si przedstawia stosunek rz dz cych do rz dzonych. Skoro za dopuszcza, eby si cały maj tek powi kszał a do pi ciokrotnej wielko ci1, to dlaczegó nie miałoby to by dozwolone do pewnego stopnia i przy własno ci ziemskiej. Przecie i przy rozdziale gospodarstwa powinno by si uwa a , aby gospodarki nie utrudnia ; ka demu bowiem przydzielił dwa zupełnie odr bne gospodarstwa, a jednak trudno jest zamieszkiwa dwa domy5. 9. Gała jego konstrukcja ustrojowa nic chce by ani demokracj , ani oligarchi , a tylko czym po rednim mi dzy nimi, czyli tzw. politej , bo władza spoczywa tu w r kach ci kozbrojnych. Je li wi c wysuwa t form ustroju jako najodpowiedniejsz dla pa stw w porównaniu z innymi, to ma zapewne słuszno , w bł dzie jest nato1 Arystoteles nie jest tu zupełnie cisły, bo według Platona (Prawa. V, p. 740) miałoby by 5040 obywateli i tyle obywatelek, którzy powinni by mie po jednym synu i córce; nadliczbowe dzieci mieliby odda do adopcji tym, którzy by si okazali bezdzietnymi. a Por. ni ej ks. VII, 14, 10, gdzie autor zaleca sp dzanie płodu jako rodek przeciwko nadmiernemu zwi kszaniu si liczby ludno ci. 3 Prawa, V, p. 731 E. 4 Prawa, V, p. 744 E. 5 Prawa, V 745 E, VI 775. Jedno gospodarstwo miało si znajdowa na pograniczu, a drugie pod miastem, przy czym pierwszym miał si zajmowa syn-spadkobierca; por. ni ej ks. VII 9, 7. 58 Polityka, ks. II, 1265b—1266a miast, je li j podaje za najlepsz z kolei po pierwszym ustroju1; w takim razie bowiem mo na by z łatwo ci postawi wy ej ustrój Lako czyków albo i inny, jeszcze wi cej arystokratyczny. 10. Twierdz niektórzy, e najlepszy jest ustrój mieszany z cz ci wszystkich ustrojów i dlatego wła nie chwal ustrój Lacedemo czyków. Powiadaj bowiem, e składa si on z oligarchii, monarchii i demokracji, przy czym królestwo nazywaj monarchi , władz członków rady (gerontów) oligarchi , a demokracji dopatruj si w urz dzie eforów, poniewa ci s wybierani z ludu. Inni, przeciwnie, uwa aj eforat za tyrani , a demokracj widz we wspólnych biesiadach (syssytiach) i innych urz dzeniach codziennego ycia. 11. W tych Prawach natomiast powiedziano, e najlepszy ustrój powinien si składa z demokracji i tyranii2, których albo w ogóle nie mo na uwa a za ustroje, albo chyba za najgorsze ze wszystkich. Słusznie wi c post puj ci, którzy opowiadaj si za mieszanin ró nych ustrojów, bo ustrój zło ony z liczniejszych cz ci jest lepszy. Poza tym ustrój ów najwidoczniej nie zawiera wcale cech monar-chicznych, a tylko oligarchiczne i demokratyczne, przy czym skłania si wi cej ku oligarchii. Okazuje si to ze sposobu ustanowienia urz dników. To bowiem, e si ich losuje spo ród wybranych w głosowaniu3, jest cech wspóln demokracji i oligarchii, natomiast ci cy na zamo niejszych przymus uczestniczenia w zgromadzeniach ludowych, wybierania urz dników i pełnienia innych czynno ci pa stwowych, podczas gdy inni obywa1 2 3 Tj. ustroju przedstawionym w Pa stwu. Prawa, IV, p. 710 E. Tam e, VI, p. 756, 763, 765. Polityka, ks. II, I266a 59 tele s od tego zwolnieni, znamionuje oligarchi 1, podobnie jak d enie do tego, aby wi ksza cz urz dników pochodziła z warstwy zamo nych, a najwy sze godno ci były obsadzane przez ludzi z najwy szych klas maj tkowych. 12. Równie wybór rady opiera si na zasadach oligarbowiem musz wybiera , ale wybiera musz najpierw ludzi z pierwszej klasy maj tkowej, nast pnie znów równ liczb ludzi z drugiej i z kolei z trzeciej [i czwartej]3 klasy, tylko e w tym wypadku nic wszyscy ludzie z trzeciej i czwartej klasy musieli bra udział w wyborach; przy wyborach członków rady z czwartej klasy musieli bra udział tylko obywatele z pierwszej i drugiej klasy. Nast pnie — powiada — nale y spo ród tych e powoła ostatecznie członków rady, i to równ liczb z ka dej klasy. W ten sposób wyborcy z najwy szych klas maj tkowych, a wi c i bardziej warto ciowi, b d stanowi wi kszo , poniewa niektórzy z ludu wobec braku przymusu nie wezm udziału w wyborach. 13. Okazuje si wi c z tego, e ustrój taki nie mo e si składa z demokracji i monarchii, a to samo oka e si i z pó niejszych wywodów, gdy przyjdzie kolej na omawianie takiego ustroju. Równie sposób wyboru urz dników przez wybieranie spo ród wybranych ma swe niebezpieczne strony. Je li bowiem ludzie z pewnej grupy, cho by niewielkiej liczebnie, zechc si porozumie mi dzy sob , to wybory zawsze wypadn wedle ich woli. Tak wi c przedstawiaj si uwagi co do ustroju w Prawach. 1 Tam e, VI 764 A, 765 C, 756 B—E. Tam e, VI 756 B. 3 [i czwartej] jest uzupełnieniem Bornemanna, niezb dnym, jak z dalszego tekstu wynika. 2 KSI GA III ROZDZIAŁ I [Definicja obywatela. Obywatelstwo przez urodzenie i przez nadanie. Pa stwo a zmiana ustroju] 1. Kto podejmuje badania nad ustrojem pa stwowym i pragnie okre li istot ka dego i cechy, musi wła ciwie zacz rozwa ania najpierw od samego pa stwa i [ustali ], co to jest pa stwo. Bo dzi co do tego nie ma zgody: jedni powiadaj , e pewn akcj przeprowadziło pa stwo, drudzy mówi , e [zrobiło to] nie pa stwo, lecz oligarchia lub tyran. Widzimy za e cała działalno m a stanu i prawodawcy dotyczy pa stwa, a ustrój polityczny jest uj ciem w ramy pewnego porz dku tych, co mieszkaj w pa stwie. 2. Poniewa jednak pa stwo jest cało ci zło on , jak ka da inna cało składaj ca si z wielu cz ci, wi c jest jasn rzecz , e nale y wpierw rozwa y poj cie obywatela; bo pa stwo jest pewn wielko ci obywateli. Powinno si zatem zbada , kogo nale y nazywa obywatelem i kto jest obywatelem. Bo i poj cie obywatela jest cz sto sporne: nie wszyscy mianowicie nazywaj zgodnie tego samego człowieka obywatelem i bywa nieraz, e ten, kto przy ustroju demokratycznym jest obywatelem, nie jest nim przy ustroju oligarchicznym. 3. Tych, którzy przypadkiem jakim otrzymali to miano, jak np. obdarzonych obywatelstwem, trzeba [przy tym] Polityka, ks. III, 1275a 95 pomin . Obywatel nie zostaje obywatelem przez to, e gdzie zamieszkał, bo tak e metojkowie1 i niewolnicy maj wspólne- z obywatelami miejsce zamieszkania. Nie s te jeszcze obywatelami ci, którzy bior , udział w wy-miarze sprawiedliwo ci w ten sposób, e staj przed s dem czy to jako pozwani, czy jako pozywaj cy, gdy to przy-sluguje równie obcym na podstawie zawartych układów (i takie bowiem zastrze enia w nich bywaj ), a w wielu miejscach nawet metojkowie prawa tego w pełni nie posiadaj , lecz musz postara si o przydzielenie patrona, tak e udział ich w tej dziedzinie wspólnoty jest do pewnego stopnia ograniczony. 4. Jest jednak w tym wypadku jak z dzie mi, które ze wzgl du na wiek nie zostały jeszcze zaci gni te na list obywateli, i ze starcami, którzy zwolnieni zostali [od pełnienia obowi zków obywatelskich], a których musi si nazwa w pewnej mierze obywatelami, tylko nie wprost bez zastrze e , lecz z dodatkiem w pierwszym wypadku „jeszcze nieczynni", w drugim „ju nieczynni" lub co podobnego (nic stanowi to przecie adnej ró nicy, bo to, co mówimy, jest jasne). Szukamy bowiem czystego poj cia obywatela, nie wykazuj cego adnego takiego zastrze enia, które by wymagało prostuj cego uzupełnienia, skoro tak e i co do pozbawionych czci, i co do wygna ców mo na takie same w tpliwo ci podnosi i usuwa . Poj cia obywatela w istotnej jego tre ci nic bezwzgl dnie trafniej nie okre la ni prawo udziału w s dach i w rz dzie. 1 Tak nazywano w Grecji stale mieszkaj cych w pewnym mie cie przybyszów z innego miasta, którzy mieli w miejscu nowego osiedlenia prawo zarobkowania w rzemio le i handlu, ale nie mogli nabywa ziemi, obci eni za byli specjalnym podatkiem i cz sto innymi jeszcze wiadczeniami. Praw politycznych nic posiadali, nawet w s dzie cz sto zast pował ich patron, pod którego opieka pozostawali. Polityka, ks. III, 1275a, b 96 Z urz dów pa stwowych jedne s ograniczone co do czasu, tak e niektórych ten sam człowiek w ogóle dwukrotnie piastowa nie mo e, albo te dopiero po upływie pewnego okresu, inne natomiast, tak np. udział w s dach i zgromadzeniach ludowych, nie maj takiego ograniczenia. 5. Mo e wi c kto powie na to, e ciała te nie s wcale władz , e kto , kto bierze w nich udział, nie uczestniczy przez to w rz dach; jednakowo mieszn byłoby rzecz nie uzna za czynnik rz dz cy tych, którzy maj moc rozstrzygania spraw najwa niejszych. Niech to jednak nie stanowi bynajmniej ró nicy, bo chodzi tu tylko o nazw . Na oznaczenie bowiem tego, co jest wspóln cech członka s du i zgromadzenia ludowego brak nazwy, któr by nale ało obu ich obj . Dla odró nienia nazwijmy wi c ich uprawnienia władz nieokre lon . Przyjmujemy tedy, e obywatelami s ci, którzy maj c dost p do tych funkcji] uczestnicz w rz dzeniu pa stwem. Taka byłaby najwi cej mo e odpowiednia definicja obywatela, obejmuj ca wszy stkich, których mienimy obywatelami. 6. Trzeba wszelako zauwa y , e w tych wypadkach, gdzie t sam nazw obj te przedmioty ró ni si co do rodzaju, tak e jeden w pierwszym rz dzie zasługuje na sw nazw , a drugi dopiero z kolei, tam albo w ogóle nie wyst puje wspólna cecha, która by je poł czyła, albo te w drobnej tylko mierze. Tymczasem widzimy, e ustroje ró ni si rodzajem, e jedne s ni sze, inne wy sze, bo wadliwe i zwyrodniałe z konieczno ci ust puj tym, które nie wykazuj bł dów (co rozumiem przez zwyrodniałe, to si pó niej oka e)1; wobec tego równie i obywatel musi by odmienny w ka dym ustroju. 7. Podana definicja obywatela odpowiada głównie 1 Por. ks. III 4, 7; 5, 4. Polityka, ks.III 1275b 97 ustrojowi demokratycznemu w innych natomiast ustrojach mo e ona wprawdzie by te odpowiednia, ale niekoniecznie. W niektórych bowiem lud nie gra adnej roli, nie znaj nawet zgromadze ludowych, lecz zebrania rady, a sprawy s dz zale nie od przedmiotu ró ne władze. Tak np. w Lacedemonie sprawy sporne s dz eforowie, i to ka dy inne procesy o rozlew krwi członkowie rady starców, a jeszcze inne sprawy mo e jaka inna władza. Tak samo jest w Kartaginie, bo tam wszystkie sprawy s dz odpowiednie władze1. 8. Powy sz definicj obywatela mo na co prawda nieco sprostowa . W innych ustrojach mianowicie zadania zgromadzenia i s du ludowego spełnia nie przedstawiciel nieokre lonej władzy, ale osoby, z. okre lonymi uprawnieniami, przy czym wszystkim albo niektórym z nich powierza si zasiadanie w zgromadzeniach i trybunałach decyduj cych o wszystkich albo o niektórych sprawach. Okazuje si wi c z tego, co to jest obywatel. Kto mianowicie w pewnym pa stwie ma prawa uczestniczenia w zgromadzeniach i trybunałach, tego nazywamy ju obywatelem tego pa stwa, pa stwem za — krótko mówi c— zwiemy ogół takich ludzi, odpowiednio wielki, by sobie zapewni wszystko, co do ycia potrzebne, w wystarczaj cej mierze. 9. W praktyce jednak mianem obywatela okre la si tego, który zarówno w linii ojca, jak i matki pochodzi z rodziny obywatelskiej, a nie z jednej tylko strony, a wi c z ojca jedynie lub matki. Niektórzy id w tym wzgl dzie jeszcze dalej, domagaj c si dwóch czy trzech, albo i wi cej dziadków obywateli. Przy takim praktycznym a powierzchownym uj ciu rzeczy pytaj si niektórzy z zakłopotaniem, w jaki sposób stwierdzi si , czy ów trzeci lub czwarty 1 Por. ks. II 8. 4. Polityka, ks. III. 1275b 98 przodek był obywatelem. Tote Gorgiasz z Leontinoi1 cz ciowo mo e zakłopotany, a cz ciowo ironicznie dał na to odpowied , e jak kotłami s wyroby sporz dzone przez kotlarzy, tak i Larysyjczykami s ci, którzy przez ich twórców stworzeni zostali, bo niektórzy z nich s wytwórcami larys2. Rzecz jest jednak prosta, bo je li przodkowie według definicji mieli udział w zarz dzie pa stwa, to byli obywatelami, ale zastrze enia, e ojciec i matka winni by obywatelami, nie mo na przecie stosowa do pierwszych osadników i zało ycieli. 10. Mo e jednak wi ksza trudno jest z tymi, którzy otrzymali obywatelstwo wskutek dokonanego przewrotu, jak np. w Atenach, gdzie przeprowadził to Kleistenes po wyp dzeniu tyranów3; wielu bowiem metojków, 4 cudzoziemców i wyzwolonych niewolników wprowadził 1 Sofista Gorgiasz, który w r. 427 bawił w Atenach jako poseł swego miasta rodzinnego Leontinoi, przebywał czas jaki równie w Tesalii, m. in. w Larysie. 2 Gra słów trudna do oddania w j zyku polskim, polegaj ca na tym, e nazwa miasta Larysa oznacza po grecku równie kocioł Gorgiasz chciał oczywi cie powiedzie , e jak s kotły, bo je sporz dzili kotlarze, tak s i Larysyjczycy, bo si z Larysyjczyków urodzili. 3 O reformie Kleistenesa w Atenach (508/7) mówi obszernie Arystoteles w Ustroju politycznym Aten, r. 21 n. Polityka, ks. III 1275b - 1276a 99 do fyl. W tpliwo w stosunku do nich dotyczy nie pytania, kto jest obywatelem, ale czy jest nim nieprawnie, czy prawnie. Mo na by tu wszelako podnie dalsz w tpliwo , czy kto jest obywatelem, je li został nim w sposób nieprawny, poniewa „nieprawny" i „fałszywy" znaczy to samo. Poniewa jednak widzimy, ze niektórzy - zostali nieprawnie urz dnikami, a mimo to mówimy o nich, e sprawuj władz , chocia i nieprawnie, poj cie za obywatela okre la si według pewnej władzy (gdy obywatelem jest, jak powiedzieli my1, ten, co ma dost p do takiej a takiej władzy rz dz cej), wi c jasn jest rzecz , e i tych trzeba nazwa obywatelami, pytanie natomiast, czy prawnie, czy nieprawnie, ł czy si ze wspomnian poprzednio w tpliwo ci . Niektórzy mianowicie pytaj , kiedy co uchodzi za akt pa stwowy, a kiedy nie, tak np. [w wypadku], gdy z oligarchii lub tyranii wyłoni si - demokracja.. W takim razie bowiem niektórzy ani nic chc spłaca po yczek, powiadaj c, e je nie pa stwo zaci gn ło, lecz tyran, ani te nie chc uzna wielu innych tego rodzaju zobowi za , utrzymuj c, e pewne formy ustrojów opieraj si na przemocy, a nic słu dobru społecznemu. 11. Je li wi c według tego wzoru zaprowadzony został w pewnych pa stwach ustrój demokratyczny, to akty dokonywane przy tym ustroju nale y uzna za pa stwowe, podobnie jak przy ustroju oligarchicznym i tyranii. Wła ciwe uj cie tej trudno ci zdaje si le e w pytaniu, kiedy winno si powiedzie , e jest to jeszcze to samo pa stwo, a kiedy, e to nie jest to samo, lecz inne pa stwo Najbardziej powierzchowne rozwa anie tego zagadnienia dotyczy wi c miejsca i mieszka ców; mo na bowiem od 1 Por. wy ej r. I 4. 100 Polityka, ks. III, 1276a, b dzieli mieszka ców od miejsca i jedni z nich mog si osiedli w tym, drudzy w innym miejscu. Trudno t trzeba wi c uzna za niezbyt wielk , bo wobec ró norodnego znaczenia słowa „polis" [pa stwo, miasto] badanie takie jest poniek d ułatwione1. 12. Podobnie jednak jest w wypadkach, gdy ludzie mieszkaj w jednym i tym samym miejscu, a nasuwa si pytanie, kiedy winno si ich uwa a za jedno pa stwo; mury nie graj tu roli, bo mo na by nawet Peloponez otoczy jednym murem. Miastem tego rodzaju jest mo e Babilon i ka de [miasto],które ma rozmiary raczej narodu ni miasta; opowiadaj przecie , e w 3 dni po zdobyciu Babilonu pewna cz miasta nic o tym jeszcze nie wiedziała. O tym jednak zagadnieniu warto pomówi przy innej sposobno ci, m , stanu musi bowiem bra pod uwag wielko pa stwa, ilo jego mieszka ców, jak i mie wzgl d na to, czy korzystniej, gdy ono obejmuje jeden, czy te , gdy wi cej ludów. 13. Ale czy w takim razie, gdy ci sami ludzie mieszkaj na tym samym miejscu, winno si to uznawa za to samo pa stwo, dopóki utrzymuje si ten sam szczep mieszka ców, chocia nieustannie jedni umieraj , a drudzy si rodz — podobnie jak zwykli my mówi , e s to te same rzeki i ródła, mimo e nieustannie pewna ilo wody przypływa, a pewna odpływa — czy te z takiego wła nie powodu nale ałoby powiedzie , e ludzie s wprawdzie ci sami, ale pa stwo jest inne. [Odpowied na to:] Je li pa stwo jest pewn wspólnot , a mianowicie wspólnot 1 Autor chce najwidoczniej powiedzie , e skoro „polis" oznacza ludzi i miejsce, wi c gdy si to słowo bierze z my l o ludziach, to oczywi cie po ich usuni ciu miasto ju nie jest to samo. Polityka, ks. III, 1276b 101 obywateli w ramach ustroju, to je li ustrój si zmieni co do rodzaju i ró ni si b dzie od poprzedniego, równie i pa stwo z konieczno ci nie b dzie, jak si zdaje, tym samym; podobnie przecie mówimy raz o chórze komicz nym, drugi raz o tragicznym, cho s to cz sto ci sami ludzie. . 14. Podobnie ka dy inny zespół i poł czenie okre lamy innym mianem, je li si zmienia rodzaj poł czenia, tak np. i zestrój (harmoni ) tych samych tonów- ró nie nazywamy, zale nie od tego, czy jest to skala dorycka czy fry-gijska. Je li tak maj si rzeczy, to oczywi cie winno si mówi przede wszystkim o to samo pa stwa, bior c pod u wag ustrój. Nazw mu mo na zmieni albo i zachowa bez wzgl du na to, czy ci sami ludzie je zamieszkuj , czy te całkiem inni. Gdy za sprawiedliw jest rzecz zrywa lub nie zrywa zawartych uprzednio umów, je li pa stwo zmieni ustrój, to ju inne pytanie. ROZDZIAŁ II [Cnota dzielnego obywatela a cnota dobrego człowieka] 1. Z omówionymi co dopiero zagadnieniami ł czy si rozwa anie, czy cnot dobrego człowieka nale y uwa a za to samo, co cnot dzielnego obywatela, czy te nie. Je li jednak mamy to zbada nale ycie, to trzeba najpierw okre li w pewnych zarysach cnot obywatela. Otó o oby watelu mówimy w tym znaczeniu co np. o eglarzu stanowi cym pewien człon zespołu. Cho mi dzy egla rzarmi zachodz ró nice według tego, jakie zadania kto spełnia potrafi — jeden bowiem jest wio larzem, drugi sternikiem, trzeci podsternikiem, a inny mo e nosi jeszcze inne jakie takie miano — to jednak jasn jest rzecz , e przy naj ci lejszym uj ciu sprawno ci wła ciwej ka demu 102 Polityka, ks. III, I276b—I277a z nich znachodzi si pewna wspólna cecha, do wszystkich zarówno si stosuj ca. Zadaniem ich wszystkich jest mianowicie bezpieczne prowadzenie płyn cego okr tu, bo przecie do tego zmierza ka dy z eglarzy. 2. Otó tak samo jest i z obywatelami: chocia s mi dzy nimi ró nice, zadaniem ich wszystkich jest dobro wspól noty, ta za opiera si na pewnym ustroju pa stwowym. Dlatego cnota obywatela musi mie zwi zek z ustrojem. Je li wi c jest wi cej rodzajów ustroju, to oczywi cie niepodobna, aby istniała jedna tylko cnota dzielnego obywatela w całej swojej pełni; dobrym za zwiemy człowieka ze wzgl du na jedn cnot w całej jej doskonało ci. Okazuje si zatem, e mo na by dzielnym obywatelem, a nic posiada cnoty, która stanowi o dzielno ci człowieka. 3. Do tego samego zdania mo na wszelako doj te na innej drodze, a mianowicie wychodz c od rozwa ania najlepszego ustroju. Je li bowiem jest rzecz niemo liw , aby pa stwo składało si z samych tylko dzielnych obywa teli, ka dy za musi dobrze spełnia d ce na nim zadanie, a to ze wzgl du na cnot , to cnota obywatela i cnota czło wieka dobrego nie mo e by jednym i tym samym, gdy niemo liw jest rzecz by wszyscy obywatele byli sobie równi. Bo cnot dzielnego obywatela musz wszyscy po siada (jest to przecie konieczne do istnienia najlepszego pa stwa), niemo liw natomiast jest rzecz , by wszyscy posiadali cnot dobrego człowieka, chyba e [przyjmiemy, i ] do istoty doskonałego pa stwa powinno by nale e , by wszyscy jego obywatele byli równie lud mi dobrymi. 4. Pa stwo ponadto składa si z nierównych cz ci, tak jak istota yj ca składa si przede wszystkim z duszy i ciała, dusza z rozumu i woli, rodzina z m a i ony, posiadło z pana i niewolnika; wszystkie te cz ci ró norodne, i inne jeszcze prócz tego, obejmuje i pa stwo, tote z konieczno ci Polityka, ks. III, 1277a 103 cnota wszystkich jego obywateli nie mo e by jedna, tak jak w chórze odmienna jest rola kierownika, odmienna statysty. 5. Okazuje si wi c z tego, e cnota ta nic jest wr cz ta sama. Mo e jednak t sam b dzie cnota pewnego dzielnego obywatela i dzielnego m a? Mówimy przecie , e dzielny władca jest dobry i rozumny, a obywatel niekoniecznie musi by rozumny. Tak e ju i wychowanie władcy, zdaniem niektórych, jest inne; jako okazuje si , e synowie królów otrzymuj wykształcenie w je dzie konnej i sztuce wojennej, a Eurypides, wskazuj c, e jest osobne wychowanie władcy, powiada [w pewnym miejscu]1: Nie błyskotki dla mnie, lecz czego pa stwu potrzeba. 6. Je li za cnota dobrego władcy i dobrego m a jest ta sama, a obywatelem jest i człowiek podlegaj cy władzy, wi c nie jest chyba wr cz t sam cnota obywatela i m a, a tylko cnota pewnego obywatela; bo nic jest t sam? cnota władcy i obywatela. Dlatego te zapewne wyraził si Jazon2, e cierpiałby głód, gdyby nie był tyranem, [daj c do poznania], e nie umiałby by człowiekiem prywatnym. 7.Spotyka si to wszak e z uznaniem, gdy kto zdoła zarówno rz dzi , jak słucha , tote za cnot obywatela uchodzi, gdy potrafi i rz dzi , i słucha dobrze. Je li wi c cnot dobrego m a ujmujemy jako cnot władcy. a cnot obywatela jako jedno i drugie3, to obie te cnoty mo e nie zasługuj na równe uznanie. Je li wi c rz dz cy 1 Urywek z zaginionej tragedii pt. Eol (fr. 18 Nauck2). Tyran miasta Fery (Pherai) w Tesalii, który uzyskał przewodnie stanowisko w całym kraju i d ył z kolei do hegemonii w Grecji. zamordowany w r. 370. 3 Tj. cnot władcy i podwładnego. 2 104 Polityka, ks. III, 1277a, b i podwładny powinni by —jak si zdaje — uczy si ró nych rzeczy, a n e tego samego, to obywatel powinien by jednak e umie jedno i drugie oraz w jednym i" drugim uczestniczy 1. Mo na by to wyja ni w sposób nast puj cy. 8. Jest mianowicie władza despotyczna, a rozumiemy przez ni władz odnosz c si do usług koniecznych, które niekoniecznie musi umie spełnia rz dz cy, lecz raczej ich si domaga , w przeciwnym razie nabrałby znamion niewolnika (mówi c „w przeciwnym razie" rozumiem tu umiej tno spełniania czynno ci słu ebnych). Mówimy za o wielu rodzajach niewolników, bo i posług jest wiele rodzajów. Jeden z nich stanowi r kodzielnicy, a nale do nich, jak.ju ich nazwa wskazuje, yj cy z pracy r k, a wi c i pospolity robotnik. Dlatego dawniej w niektórych pa stwach, zanim si rozwin ła skrajna demokracja, rzemie lnicy nie mieli- dost pu do piastowania urz dów. 9. Czynno ci, spełnianych przez ludzi w tym znaczeniu podwładnych, nie musi si uczy ani dobry człowiek, ani m stanu, ani dobry obywatel, chyba e musi czasem dla własnego, osobistego po ytku, inaczej bowiem ju nie byłoby ró nicy mi dzy panem a niewolnikiem. Jest jednak pewna władza, któr si wykonuje nad równymi sobie pochodzeniem i wolnymi. Władz t nazywamy władz hipotetyczn , a wykonuj cy j musi si jej uczy przez to, e jej podlegał, tak" jak rotmistrz (hipparch), który przeszedł wyszkolenie w je dzie pod inn komend , lub wódz (strateg), który słu ył pod rozkazami innego, czy te naczelnik oddziału (taksjarch) lub plutonu (lochag). St d 1 Tekst prawdopodobnie w tym miejscu. zepsuty. Wydawcy przyjmuj luk Polityka, ks. III, 1277b 105 to trafne powiedzenie, e nie mo e dobrze rz dzi , kto si wpierw nie nauczył słucha . 10. Cnota jednych i drugich jest wi c rozmaita, nie mniej dobry obywatel powinien posiada umiej tno tudzie zdolno zarówno słuchania jak rz dzenia. Na tym wła nie "polega cnota obywatela, by wykaza umiej tno rz dzenia wolnymi a zarazem słuchania.- Tak e i cnota dobrego człowieka obejmuje jedno i drugie, chocia umiarkowanie i sprawiedliwo władcy innego s rodzaju. Bo cnota podwładnego albo wolnego dobrego człowieka, np. sprawiedliwo , nie mo e by oczywi cie jednaka, ale w ró nych wyst pi postaciach (według tego te jeden włada b dzie, drugi słucha ), tak jak ró ne jest umiarko wanie i dzielno m czyzny i kobiety. Tchórzem przecie wydałby si m , gdyby był tylko w tym stopniu dzielny, co" dzielna kobieta; a niepohamowana w j zyku kobieta, gdyby tylko tak była pow ci gliwa, jak dzielny m czyzna; to i w dziedzinie gospodarstwa na czym innym polega cnota m czyzny i kobiety: jego zadaniem jest zdobywa , jej za zachowywa . 11. Roztropno jest jednak cnot wła ciw jedynie rz dz cemu. Inne bowiem cnoty winny by , jak si zdaje, wspólne zarówno podwładnym, jak i rz dz cym, natomiast cnot wła ciw podwładnym jest nie roztropno , lecz słuszne mniemanie. Bo podwładny jest jakby wytwórc fletów, rz dz cy za jakby fletnist , który fletu u ywa. Z wywodów tych okazuje si wi c1, czy cnota dobrego człowieka i dzielnego obywatela jest ta sama, czy ró na, jako te w jakiej mierze jest t sam , w jakiej za ró n . 1 Wywody powy sze s tak niejasne, e trudno nad y za tokiem my li autora. St d niektórzy wydawcy i komentatorowie przypisuj tu mo liwo opuszcze , przesuni czy zepsucia tekstu. 106 Polityka, ks. III, 1277b—l278a ROZDZIAŁ III [Ró ne rodzaje obywateli w ró nych ustrojach] 1. Je li chodzi o obywatela, to pozostaje jednak jeszcze pewna trudno : czy istotnie tylko ten jest obywatelem, komu wolno bra udział w rz dach, czy te nale ałoby uwa a za obywateli "równie i rzemie lników. Je li tedy i ci powinni by za nich uchodzi , którzy nie uczestni cz w rz dach, to ta omówiona cnota nie mo e by wła ci wo ci ka dego obywatela (bo taki [rzemie lnik] byłby [przecie ] obywatelem). Je eli za nikt z nich nie jest obywatelem, to do jakiej klasy nale y ka dego zaliczy ? Bo przecie nie jest to ani metojkos, ani cudzoziemiec. Czy te powiemy, e z tego powodu nie wynika adna niedorzeczno , bo przecie nic s nimi tak e ani niewolnicy, ani wyzwole cy. 2. Prawd jest to bowiem, e nie wszystkich, bez których pa stwo nie mogłoby istnie , nale y uwa a za obywateli, skoro i dzieci nie s w tym samym stopniu obywatelami co doro li me owie lecz ci ostatni s nimi bezwzgl dnie, a pierwsze tylko wzgl dniej s . mianowicie obywatelami, lecz jeszcze nieczynnymi. Za dawnych czasów w niektórych pa stwach rzemie lnicy byli niewolnikami albo cudzoziemcami, tote s nimi przewa nie jeszcze i obecnie. Pa stwo o najlepszym ustroju nie zrobi jednak rzemie lnika obywatelem. Je liby i ten miał by obywatelem to trzeba by powiedzie , e cnota obywatela, o której mówili my, nie znamionuje ka dego, ani te tylko wolnego, lecz tych, którzy s wolni od pracy dla koniecznego utrzymania. 3. Z tych, którzy te prace koniecznie spełniaj , jedni czyni to na usługach jednostki, i ci s niewolnikami, inni w słu bie ogółu, i ci s rzemie lnikami i wyrobnikami. Polityka, ks. III, 1278a 107 Jak si sprawa tych ludzi przedstawia, okazuje po krótkim wnikni ciu nast puj ce rozwa anie, które w sposób oczywisty wyja nia, co powiedziano. Poniewa mianowicie jest wi cej ustrojów pa stwowych, musi te by wi cej rodzajów obywateli, zwłaszcza -obywateli podległych;- tak e przy pewnym ustroju nawet rzemie lnik i wyrobnik musz by obywatelami, co jednak w niektórych ustrojach jest niemo liwe; tak np. je li to jest ustrój zwany arystokratycznym, w którym rozdaje si godno ci według cnot) i zasługi. Kto bowiem ycie rzemie lnika lub wyrobnika prowadzi, nie mo e uprawia dzieł z cnot zwi zanych. 4. Natomiast w pa stwach o ustroju oligarchicznym wyrobnik nie mo e by obywatelem(dost p do urz dów jest tam bowiem uzale niony od wysokiej stopy szacunkowej), co jednak jest mo liwe dla rzemie lników, wobec tego, e przewa na cz przemysłowców opływa w boga-ctwa. W Tebach istniało prawo, e kto przez lat 10 nie trzymał si z dala od interesów handlowych, ten nie miał dost pu do [ adnego] urz du. W wielu za ustrojach prawo dopuszcza nawet obcych [do obywatelstwa], bo w niektórych pa stwach demokratycznych obywatelem jest i ten. którego matka tylko była obywatelk . 5. Tak samo w wielu wypadkach bywa i z dzie mi urodzonymi z nieprawego zwi zku. Poniewa robi takich obywatelami w braku prawdziwych obywateli (bo tylko ze wzgl du na brak ludzi do takich praw si gaj ), wi c przy zwi kszeniu si liczby ludno ci zaczynaj stopniowo odmawia praw obywatelskich najpierw tym, których ojciec był niewolnikiem lub matka niewolnic , nast pnie tym, których matka tylko była obywatelk , a w ko cu uznaj za obywateli tych jedynie, których oboje rodzice byli obywatelami. 6. Okazuje si wi c z tego, e jest wi cej rodzajów oby- 108 Polityka, ks. III, I278a, b wateli i e w pierwszym rz dzie ten si zwie obywatelem, kto ma dost p do godno ci jak to ju i Homer zaznaczył1, mówi c: „jakby jakiego przybł d bez czci". Bo ten, co nie ma do godno ci dost pu, jest jakby cudzoziemcem osiadłym (metojkiem). Gdzie jednak stosunki takie s przysłoni te, czyni si to dla łudzenia współmieszka ców. [Je li si zatem wysunie zagadnienie,] czy cnot , która stanowi o tym, e kto jest dobrym człowiekiem, tudzie [cnot ," która rozstrzyga o tym, e kto jest] dzielnym obywatelem, nale y uwa a za co ró nego, czy te za to samo, to z tego, co powiedziano, okazuje si , e w jednym pa stwie jest to to samo, a winnym co ró nego, i e nawet tam nie ka dy obywatel obie te cnoty jednoczy, lecz tylko m stanu i ten, co władny jest lub mógłby by władnym, by sprawami publicznymi czy sam, czy te z innymi kierowa . ROZDZIAŁ IV [Ró ne rodzaje ustrojów: wła ciwe i zwyrodniałe] 1. Po stwierdzeniu tego nale y z kolei rozwa y , czy trzeba przyj jeden ustrój, czy wi cej, a je li wi cej, to jakie i ile, tudzie jakie s mi dzy nimi ró nice. Ustrój pa stwowy jest to uj cie w pewien porz dek władz w ogóle, a przede wszystkim naczelnej z nich wszystkich. T władz naczeln jest wsz dzie rz d pa stwa, tote w rz dzie wyra a si ustrój pa stwowy. My l tu o tym, e np. w pa stwach demokratycznych lud dzier y najwy sz władz w oligarchicznych za przeciwnie, niewielka liczba osób. Mówimy tedy, e w tych wypadkach 1 Iliada, IX 648 — słowa Achillesa, który wyrzuca Agamemnonowi, e go traktuje „jakby jakiego przybł d bez czci". Polityka, ks. III, 1278b 109 ustroje s ró ne, a według takiej samej wła nie zasady s dzi b dziemy i inne ustroje. 2. [Jako podstaw rozwa a ] musimy poda przede wszystkim, w jakim celu pa stwo si tworzy i ile jest ro dzajów rz dów, które kieruj człowiekiem i yciem spo łecznym Otó ju w pierwszych wywodach, w których okre lono gospodarstwo domowe i stanowisko pana, po wiedzieli my1, e człowiek jest z natury istot stworzon do ycia w pa stwie i dlatego te ludzie, nawet je eli nie potrzebuj wzajemnej pomocy, d do ycia w społeczno ci. 3. Nie mniej przecie tak e wspólna korzy ł czy ludzi, jako e ka dy w ten sposób zyskuje na udoskonaleniu ycia. To wła nie jest przede wszystkim celem zarówno dla całej społeczno ci, jak i dla ka dej jednostki z osobna. Skupiaj si te ludzie i dla ycia samego i podtrzymuj wspólnot pa stwow , bo ycie samo przez si przedstawia niew tpliwie pewne dobre strony, je li w nim nie góruj nazbyt przeciwno ci. Okazuje si przecie , e wielka cz ludzi znosi wiele udr cze w przywi zaniu do ycia, które kryje w sobie pewien powab i naturaln słodycz. 4. Co si tyczy podawanych zwyczajnie rodzajów władzy, to łatwo ich ró nic okre li , bo i w pismach popularnych wielokrotnie nad nimi si rozwodzimy. Władza pana nad niewolnikiem (despotia), cho ci le bior c niewolnik z natury i pan z natury maj ten sam interes, wychodzi przecie na korzy pana, lub tylko na korzy niewolnika, [o tyle mianowicie, e] nie jest bowiem do utrzymania władza pana, gdy ginie niewolnik. 5. Władza nad dzie mi, on i domem całym, któr nazywamy domow , ma na wzgl dzie albo korzy tych, 1 Por. ks. I 1, 9. 110 Polityka, ks. III, 1278b—1279a którzy jej podlegaj , albo jaki wspólny interes obu stron1; sama w sobie jednak troszczy si o podlegaj cych jej, cho po rednio korzystaj przy tym i ci, którzy j wykonuj , podobnie jak to widzimy i w innych zaj ciach, np. w sztuce lekarskiej i gimnastyce. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie temu, by tak e nauczyciel gimnastyki znalazł si czasem sam mi dzy wicz cymi, tak jak sternik jest zawsze jednym z członków załogi okr towej. Otó nauczyciel gimnastyki czy sternik ma na uwadze dobro podwładnych, a skoro i sam stanie si jednym z nich, to ich korzy staje si po rednio i jego udziałem. Bo jeden jest eglarzem, a drugi zostaje jednym z wicz cych, chocia jest nauczycielem. 6. St d te , gdy chodzi o urz dy W pa stwie, to je li w nim obowi zuje zasada zupełnej równo ci [praw] obywateli, wysuwa si danie, by si przedstawiciele władzy wymieniali. Pierwotnie z natury rzeczy odgrywało przy tym rol danie, by si wymieniano przy d wiganiu ci arów pa stwowych, by znów kto drugi troszczył si o dobro pewnego człowieka, tak jak ten poprzednio w czasie swego urz dowania troszczył si o korzy innych. Teraz jednak ze wzgl du na korzy ci, płyn ce z zajmowania si sprawami pa stwowymi i z piastowania urz du, pragn nieustannie władz piastowa , jak gdyby ta ludziom władze sprawuj cym a chorowitym na zawsze zdrowie zapewniała. Bo chyba w takim razie tyko z równym zapałem uganialiby za godno ciami. 7. Okazuje :si zatem, e te ustroje, które maj na celu dobro ogólne, s według zasady bezwzgl dnej sprawiedliwo ci wła ciwe, te za , które maj na celu jedynie dobro rz dz cych, s bł dne i przedstawiaj wszystkie zwyrodnie1 Tj. pana i członków jego domu. Polityka, ks. III, 1 279a 111 nia wła ciwych; s bowiem despotyczne, a przecie pa stwo jest społeczno ci ludzi wolnych. Po tych uwagach nasuwa si z kolei zadanie omówienia poszczególnych ustrojów, ich liczby i jako ci, a przede wszystkim tych z nich, które s wła ciwe, bo po ich okre leniu wyst pi jasno i zwyrodnienia. ROZDZIAŁ V [Trzy ustroje wła ciwe (monarchia, arystokracja, politeja) i trzy zwyrodniałe (tyrania, oligarchia, demokracja). Trudno ustalenia ich istoty wynika z ró nego ujmowania celu pa stwa, a celem tym jest ycic szcz liwe] 1. Ustrój i rz d oznaczaj wła ciwie to samo. Rz d jest czynnikiem władaj cym w. pa stwach, a jako taki z konieczno ci znajduje si w r kach albo jednostki, albo niewielkiej czy te i wielkiej liczby ludzi. Otó kiedy ta jednostka lub te niewielka ich grupa, czy w ko cu i wielka ich liczba władaj ku ogólnemu po ytkowi, to takie ustroje s z konieczno ci wła ciwe; je li natomiast maj na wzgl -dzie tylko własn korzy czy to jednostki, czy niewielkiej grupy, czy masy,to s to zwyrodnienia. Bo albo nic powinno si członków takiego pa stwa nazywa obywatelami, albo winni oni uczestniczy w korzy ciach [jakie pa stwo zapewnia]. 2. T posta jedynowładztwa, czyli monarchii, która ma na uwadze dobro ogólne, zwykli my nazywa królestwem, panowanie niewielu, a wi c wi cej ni jednego, zwiemy arystokracj , czy to dlatego, e najlepsi władaj , czy te poniewa rz dz ku najlepszemu po ytkowi pa stwa i jego członków; kiedy za lud rz dzi ku ogólnemu po ytkowi, u ywamy nazwy, któr w szerszym znaczeniu okre lamy wszystkie ustroje — politeja (rz dy obywateli). 3. A ma to swe dobre uzasadnienie; jeden człowiek 112 Polityka, ks. III, 1279a, b bowiem czy niewielu mo e si wyró ni sw cnot , ale przy wi kszej liczbie trudno ju oczekiwa , by odpowiedzieli ci le wymaganiom ka dej cnoty. Najwi cej jest to jeszcze mo liwe, gdy chodzi o m stwo wojenne, bo ono jest cnot masy, dlatego te przy takim ustroju władza pozostaje głównie w r kach zbrojnych i dost p do niej maj ci, którzy broni władaj . 3. Zwyrodnieniami wspomnianych ustrojów s : w stosunku do królestwa tyrania, w stosunku do arystokracji do politei demokracja. Tyrania bowiem jest jedynowładztwem dla korzy ci panuj cej jednostki, oligarchia [rz dzi] dla korzy ci bogaczy, a demo-kracja dla korzy ci ubogich; adna z nich jednak nie ma na wzgl dzie dobra ogółu. 4. Trzeba jednak nieco obszerniej omówi istot ka dego z tych ustrojów, bo rzecz nastr cza pewne trudno ci. Kto za chce roztrz sa w sposób naukowy jakiekolwiek zagadnienie, a nie ogl da si tylko na wzgl dy praktyczne, tego zadaniem jest aby niczego nie przeoczy ani te niczego nie pomin , lecz prawd w ka dym szczególe wykry . 5. Otó tyrania jest, jak powiedziałem, despotycznym jedynowładztwem nad wspólnot pa stwow , oligarchia [wyst puje], gdy władza w pa stwie znajduje si w r kach posiadaj cych maj tki, demokracja przeciwnie, gdy władz dzier nie ci, którzy zdobyli wielkie maj tki, lecz ubodzy. Pierwsza trudno dotyczy wła nie tego rozgraniczenia. Bo mo e by tak, e bogaci władaj cy w pa stwie b d stanowili wi kszo , a w takim razie byłaby to demokracja, bo ta jest wówczas, gdy masa jest panem; podobnie znów mo e si gdzie zdarzy , e ubodzy przedstawialiby mniejszo w stosunku do bogatych, a jednak mieliby do siły by utrzyma władz , czyli byłaby to oligarchia, bo o niej mówimy, gdzie władz dzier y nieliczna grupa Polityka, ks. III, 1279b - 1280a 113 Wobec tego mogłoby si wyda , e podstawa rozgraniczenia ustrojów nie została trafnie uj ta. 6. Je liby si jednak chciało poł czy z bogactwem niewielk liczb , z ubóstwem za wielk i okre li ustroje w ten sposób, e oligarchia jest tam, gdzie władz dzier bogaci, niewielk przedstawiaj cy liczb , a demokracja, gdzie władaj ubodzy, wyst puj cy w wielkiej masie, to nasun łaby si inna trudno . Bo jakim e mianem okre limy wspomniane co dopiero ustroje, w których władaj bogaci przedstawiaj cy wi kszo , b d ubodzy znaj duj cy si w mniejszo ci, je li prócz wymienionych ustrojów nic ma ju adnego innego ? 7. Wywody powy sze wyra nie wi c zdaj si wskazy wa , e zarówno przy ustroju oligarchicznym, jak i demo kratycznym uboczn jest rzecz , czy jest niewielu lub wielu tych, którzy władz dzier , poniewa bogaci s wsz dzie w mniejszo ci; dlatego te nie zdarza si by ze wspomnianych powodów powstawały nowe odmiany ustrojów. Istotn cech , co do której ró ni si mi dzy sob demokracja i oligarchia, jest ubóstwo i bogactwo, tote gdzie władz dzier bogaci, tam jest z konieczno ci oligarchia, bez wzgl du na to, czy s oni w mniejszo ci, czy w wi kszo ci, tam za gdzie ubodzy — demokracja. Uboczn natomiast jest rzecz , jak powiedziałem, e pierw szych jest niewielu, a drugich mnóstwo. Bogactwa posiada bowiem niewielu, ale wolni s wszyscy; i to s powody, e jedni i drudzy spieraj si o władz w pa stwie. 8. Aby ten spór rozstrzygn , trzeba si najpierw za stanowi , jak oni okre laj oligarchi i demokracj i co jest sprawiedliwe ze stanowiska oligarchicznego i demokra tycznego. Wszyscy bowiem dotykaj pewnej sprawie dliwo ci, ale dochodz tylko do pewnego punktu i nie uj muj w pełni zagadnienia, co to jest sprawiedliwo . 114 Polityka, ks. III, 1280a Tak np. równo uchodzi za rzecz sprawiedliw i jest ni istotnie,ale nie dla wszystkich, tylko dla równych; tak e nierówno uchodzi za sprawiedliw , bo te jest ni rzeczywi cie, lecz znów nie dla wszystkich, tylko dla nierównych. Pomijaj przy tym przez wzgl d na to, dla kogo co ma by sprawiedliwe, tote s dz fałszywie. Przyczyna le y w tym, e s d dotyczy ich samych, a niemal wszyscy ludzie w swojej własnej sprawie s złymi s dziami. 9. Skoro tedy sprawiedliwo jest tylko dla pewnych osób, a ta sama ró nica co w stosunku do osób istnieje te i w stosunku do rzeczy, jak to poprzednio wykazałem w Etycel, wi c obie strony zgadzaj si wprawdzie co do równo ci rzeczy, ale spieraj si co do tego, na czym równo osób polega, przede wszystkim z podancgo co dopiero powodu, poniewa fałszywie s dz w swej własnej sprawie, a nast pnie i dlatego, poniewa jedni i drudzy maj c pewn słuszno my l , e w ogóle maj słuszno . Jedni bowiem mniemaj , e je li s ludzie nierówni pod pewnym wzgl dem, np. co do maj tku, to s oni w ogóle nierówni, a drudzy poniewa uwa aj , e je li s ludzie równi innym pod pewnym wzgl dem, np. co do wolnego urodzenia, to s im w ogóle równi. 10. Jedni i drudzy jednak nie uwzgl dniaj rzeczy naj istotniejszej. Gdyby ludzie skupiali si we wspólnot i ł czyli dla maj tku, to mieliby udział w pa stwie odpo wiedni do swego maj tku, a w takim razie zdanie zwolen ników oligarchii mogłoby si wydawa uzasadnione. Bo nie byłoby rzecz słuszn [—powiadaj —] eby przy stu minach ten , który wniósł jedn min , miał udział czy w kapitale, czy w płyn cych od niego odsetkach na równi z tym, który dał cał pozostał reszt . A có powiemy, 1 Etyka nikomachejska, V 6, p. 1131 a. Polityka, ks. III, l280a, b 115 je li si poł czyli nic tylko dlatego, by ycie utrzyma , ale raczej, aby je dobrze urz dzi ? Inaczej bowiem mogłoby te istnie pa stwo niewolników i innych istot yj cych, co jest przecie teraz niemo liwe, poniewa nie jest dla nich dost pne ani szcz cie prawdziwe, ani te ycie według własnych zamierze . Nie wchodzi te w rachub przy tworzeniu społeczno ci wzgl d na zawierane przymierza, aby si uchroni przed krzywd z czyjej strony, ani te wzgl d na stosunki handlowe i wzajemn wymian korzy ci, bo w takim razie i Etruskowie, i Karta-gi czycy, i wszyscy, których ł cz wzajemne układy handlowe, byliby niejako obywatelami jednego pa stwa. 11. Istniej wprawdzie mi dzy nimi umowy co do przywozu towarów, układy dla uchronienia si przed wzajemnymLszkodami, traktaty na a pi mie co do przymierza, ale ani nie ma dlatego wspólnych dla wszystkich władz — przeciwnie, obie układaj ce si strony maj władze odr bne — ani te jedna strona nic troszczy si o to, jak powinna by by strona druga, czy te o to, aby kto z tych, których układ wi e, nie był niesprawiedliwy lub nic popadł w jak przewrotno , a tylko chodzi im o to, by sobie nawzajem nic czyni krzywdy. Tote i ci, którzy obmy laj doskonałe prawodawstwo, maj na wzgl dzie cnotliwo czy przewrotno obywateli. Widoczne wi c z t go, e pa stwo, które naprawd zasługuj na t nazw a nie jest nim tylko z imienia, musi si troszczy o cnot . Inaczej bowiem wspólnota pa stwowa staje si układem sprzymierze ców, który od innych układów, zawieranych i z odległymi sprzymierze cami, ró ni si jedynie co do miejsca, a prawo staje si umow oraz — jak si wyraził sofista Likofron1 — r kojmi wzajemnej sprawiedliwo ci 1 Prawdopodobnie ucze sofisty Gorgiasza 7. Leontinoi. 116 Polityka, ks. III, 1280b bez mo no ci natomiast urabiania dobrych i sprawiedliwych obywateli. 12. e tak jest istotnie, to oczywist jest rzecz . Gdyby bowiem kto skupił oddalone miejscowo ci w jedno, tak e miasta Megarejczyków i Koryntyjczyków stykałyby si murami, to i tak nie byłoby to jedno pa stwo, nawet wówczas, je liby zawarli układ o wzajemnym uznawaniu mał e stw swych obywateli, mimo e jest to jedna ze znamiennych cech ł czno ci pa stwowej. Podobnie je liby pewni ludzie mieszkali oddzieleni od siebie — co prawda nie tak daleko, eby nic mogli si znosi e sob — a zobowi zali si prawami, e si wzajemnie krzywdzi nie b d przy wymianie towarów, a wi c np. je liby jeden był cie l , drugi rolnikiem, trzeci szewcem, inny wreszcie czym podobnym, to cho by ich było i dziesi tysi cy, a nie byliby zespoleni ze sob adnym innym w złem jak tylko wspom nianymi, a wi c wymian towarów i przymierzem zaczepno-odpornym, to i tak nie byliby jeszcze pa stwem. 13. A dlaczego nie? Z pewno ci nie dlatego, e nic do blisko mieszkaj , by tworzy wspólnot . Bo gdyby nawet przy tych tylko czynnikach ł czno ci skupili si na pewnym miejscu (przy czym ka dy uwa ałby swój własny dom niejako za osobne pa stwo) i ł czył ich układ co do wzajemnej pomocy tylko przeciw tym, którzy by im krzywd czynili, to i tak ci le rzeczy bior c, nie mogłoby to uchodzi za pa stwo, skoro po skupieniu na jednym miejscu wzajemne ich stosunki byłyby podobne jak wów czas, gdy byli rozdzieleni. Okazuje si wi c z tego, e pa stwo nic jest zespoleniem ludzi na pewnym miejscu dla zabezpieczenia si przed wzajemnymi krzywdami i dla ułatwienia wymiany towarów. Wszystko to co prawda by musi, je li pa stwo ma istnie , jednakowo je li nawet to wszystko jest, to i tak Polityka, ks. III, l280b—l28la 117 nie jest to jeszcze pa stwo, bo jest ono wspólnot szcz liwego ycia, obejmuj c rodziny i rody, dla celów„doskonałego i samowystarczalnego bytowania. 14. Nie da si to oczywi cie osi gn , je li ludzie nic mieszkaj na jednym i tym samym miejscu i nie zawi zuj zwi zków mał e skich. St d wła nie powstały w pa stwach i powinowactwa, i bractwa (fratrie), i zwi zki ofiarnicze, i zrzeszenia towarzyskie. S one tworem przyja ni, bo przyja jest wówczas, gdy si zamierza współ y ze sob . Celem pa stwa jest zatem szcz liwe ycic, a reszta to rodki do tego celu wiod ce. Pa stwo za jest wspólnot rodów i miejscowo ci dla doskonałego i samowystarczalnego bytowania. To znów polega, jak powiedziałem, na yciu szcz liwym i pi knym. Trzeba tedy przyj , e wspólnota pa stwowa ma na celu nie współ ycie, lecz pi kne uczynki. 15. Dlatego ci, którzy najwi cej si przyczyniaj do takiej wspólnoty, maj wi kszy udział w pa stwie ani eli tacy, którzy s im równi co do wolnego i szlachetnego pochodzenia albo i góruj nad nimi, ale nie dorównuj im co do cnoty obywatelskiej, czy te tacy, którzy góruj bogactwem, ale ust puj im co do cnoty. Okazuje si wi c z tego, co my powiedzieli, e wszyscy, którzy tak rozbie ne zdania wypowiadaj o ustrojach, tylko w pewnej cz ci maj słuszno . ROZDZIAŁ VI [Kto w pa stwie winien by decyduj cym czynnikiem? (ogół? bogaci? cnotliwi? jednostka najlepsza? tyran?) Najlepiej prawa wła ciwie uj te] 1. Trudno równie nastr cza pytanie, kto w pa stwie winien by decyduj cym czynnikiem, czy ogół, czy bogaci, KSI GA IV ROZDZIAŁ I [Ustrój bezwzgl dnie i wzgl dnie najlepszy] 1. We wszystkich sztukach i umiej tno ciach, które nic ograniczaj si do cz ci, lecz w cało ci jaki jeden przed miot, obejmuj , jest rzecz jednej i tej samej sztuki czy umiej tno ci zbada go we wszystkich jego rodzajach. Wi c np."gimnastyka ustali, jaki rodzaj wicze dla pe wnego ciała jest korzystny i jaki najlepszy — oczywist przy tym jest rzecz , e dla najlepiej przez natur upo sa onego, a zarazem i najlepiej piel gnowanego ciała odpowiednie musz by wiczenia najlepsze — ustali równie (bo i to jest rzecz gimnastyki), jaki rodzaj wicze jest dla najwi kszej liczby osób najlepszy (mam na my li jeden dla całej grupy). Nawet je li kto nie pragnie osi gn tego stopnia zr czno ci i umiej tno ci, jaki wchodzi w rachub przy zawodach, to niemniej po zostaje zadaniem nauczyciela wicze i zapasów ciele snych da mu przynajmniej wprowadzenie do tego kun sztu. 2. Podobnie bywa, jak to widzimy, i w sztuce lekarskiej, i przy budowie okr tów i przy sporz dzaniu szat, i w ka dym innym kunszcie. Okazuje si zatem, e jest zadaniem jednej i tej samej umiej tno ci zbadanie, jaki jest najlepszy ustrój, jak si powinien przedstawia , by jak najwi cej 148 Polityka, ks. IV, I288b—1289a czynił zado yczeniom, je li nie stoj na przeszkodzie adne zewn trzne okoliczno ci, tudzie , jaki ustrój tym lub innym ludziom odpowiada. Dla wielu bowiem jest mo e niemo liwo ci doj do najlepszego ustroju. Tote dobry prawodawca i prawdziwy m stanu powinien zna zarówno najlepszy ustrój, jak i mo liwie najlepszy w istniej cych okoliczno ciach. Po trzecie, powinien by posiada umiej tno zalecenia najlepszego ustroju wedle dowolnych zało e . Trzeba bowiem, by umiał os dzi i pewien dany ustrój, jak by go mo na od pocz tku urz dzi , a gdy ju stworzony został, w jaki sposób mo na by mu zapewni najdłu sze istnienie; mam tu na my li taki np. wypadek, e" pewne miasto ani nie ma najlepszego ustroju, ani nie wykazuje potrzebnych do tego warunków, ani te nie posiada ustroju mo liwie dobrego w istniej cych okoliczno ciach, ale jaki gorszy. 3. Poza tym wszystkim jednak powinien by pozna , jaki ustrój najlepiej odpowiada wszystkim pa stwom. Bo ci, co pisali o ustroju pa stwowym, cho i wiele słusznych zreszt rzeczy mówi , po najwi kszej cz ci bł dz w uj ciu tego, co praktycznie u yteczne. Trzeba si bowiem za stanowi nie tylko, jaki ustrój jest najlepszy, ale i nad tym, jaki jest mo liwy, i podobnie, który ustrój daje si łatwiej wsz dzie wprowadzi i ogólniej zastosowa . A tymczasem jedni szukaj tylko najszczytniejszego ustroju, który wymaga wielu korzystnych warunków zewn trz nych, drudzy za opowiadaj si raczej za jakim ustro jem daj cym si powszechnie urzeczywistni i sławi lako ski czy te jaki inny, z wył czeniem reszty istniej cych. 3. Trzeba jednak taki porz dek wprowadzi , do którego, z istniej cych stosunków wychodz c z łatwo ci daliby si ludzie przekona , tak e bez trudno ci przej by do Polityka, ks. IV, 1289a 149 niego zdołali, bo nic mniejszej pracy wymaga naprawienie ustroju ni jego tworzenie od podstaw, podobnie jak nie mniej trudne jest przeszkalanie ani eli uczenie od pocz tków. Dlatego m stanu prócz wspomnianych ju wymogów powinien by posiada , jak to ju poprzednio powiedziano1, umiej tno naprawiania istniej cych ustro-jów. Jest to jednakowo niemo liwe, je li si nic wir, ile jest rodzajów ustrojów. Tymczasem niektórzy s dz . e jest jedna tylko demokracja i tylko jedna oligarchia, co jednak wcale nie jest prawd . 5. Tote [m stanu] musi sobie zdawa spraw z ró nic zachodz cych mi dzy ustrojami oraz z ich ilo ci, tudzie i z tego, jak ró norodne s ich składniki. Tak sam wnikliwo nale y wykaza , gdy chodzi o poznanie, jakie prawa s najlepsze i odpowiadaj ka demu z ustrojów. Bo prawa winny si dostosowa do ustrojów i wszystkie s istotnie do nich dostosowane, a. nie ustroje do praw. Ustrój bowiem okre la porz dek władz w pa stwie i sposób ich podziału, stwierdza,co jest czynnikiem decyduj cymw pa stwie i jaki jest cel ka dej wspólnoty2; prawa natomiast, niezale nie od tych postanowie , decyduj cych o charakterze ustroju, podaj normy, według których powinni włada rz dz cy i trzyma na wodzy tych, którzy by je przekraczali. 6. Okazuje si tedy, e tak e i ze wzgl du na prawo dawstwo trzeba mie na oku ró ne rodzaje ka dego ustroju 1 Por. wy ej r. I 2. Por. Arystoteles, Retoryka I 8, gdzie my l t autor w ten sposób ujmuje: „Nie mo na pomija celu pewnego ustroju, bo wybiera si zawsze to, co do celu prowadzi. A wi c celem demokracji jest wolno , celem oligarchii bogactwo, arystokracji to, co nale y do wykształ cenia i praworz dno ci, a celem tyranii jest utrzymanie własnej władzy". 2 150 Polityka, ks. IV, 1289a, b tudzie ich liczb . Niemo liw jest bowiem rzecz , aby te same prawa były korzystne dla wszystkich oligarchii czy demokracji, skoro istnieje wi cej ich rodzajów, a nic jedna tylko demokracja czy oligarchia. ROZDZIAŁ II [Plan dalszych wywodów o innych formach ustroju] 1. Rozró nili my na pocz tku wywodów o ustrojach trzy wła ciwe ustroje: królestwo arystokracj i politej , a trzy ich zwyrodnienia: tyrani w stosunku do królestwa, oligar chi w stosunku do arystokracji i demokracj w stosunku do politei1. O arystokracji i królestwie była ju mowa2 (bo wzi najlepszy ustrój za przedmiot_rozwa a znaczy tyle, co omawia te wła nie formy, jako e jedna i druga chce si opiera na cnocie wyposa onej i w rodki ze wn trzne). Uwydatniono równie poprzednio ró nic za chodz c mi dzy arystokracj a królestwem i podano, kiedy królestwu nale ałoby przyzna pierwsze stwo; po zostaje zatem pomówi jeszcze o tej formie ustroju, która nosi ogóln nazw politei, a nast pnie o innych ustrojach: oligarchii, demokracji i tyranii. 2. Jasn jest te rzecz , która z tych form zwyrodnia łych jest najgorsza, a która drugie z kolei zajmuje miejsce. Najgorsze mianowicie musi by zwyrodnienie pierwszego, najwi cej boskiego ustroju. Królestwo, je li nie ma by tylko czcz nazw bez tre ci istotnej, musi si opiera na wybitnych zaletach piastuj cego władz królewsk . Najgorsz wi c form ustroju, najwi cej odbiegaj c od tego poj cia, przedstawia niew tpliwie tyrania, drugie miejsce zajmuje oligarchia — arystokracja jest bowiem 1 Por. ks. III 5, 4. 2 Por. ks. III 11 nn.. Polityka, ks. IV, 1289b l51 bardzo odległa od tego ustroju — najbardziej umiarkowana b dzie tu demokracja. 3. W ten sposób wypowiedział si ju jeden z moich poprzedników1, cho wyszedł z innego punktu widzenia ani eli my. Uwa ał on mianowicie, e ze wszystkich dobrych ustrojów, jak rzetelna oligarchia czy inny, najgorsza jest demokracja, ale spo ród złych jest ona najlepsza. 4. My natomiast jeste my zdania, e w ogóle i oligarchia, i demokracja s zwyrodniałymi [formami ustroju]. tote niesłusznie mówi si , i ta oligarchia jest lepsza od tamtej, zamiast powiedzie , e. jest mniej zła. Na razie jednak zostawmy ten pogl d, a zabierzmy si najpierw do ustalenia, ile jest rozmaitych ustrojów, skoro istnieje wi cej rodzajów demokracji i oligarchii, a nast pnie, jaki ustrój jest najprostszy i najwi cej wzi ty po najlepszym ; je li za trafił si jaki inny ustrój arystokratyczny, a dobrze urz dzony, dla wielkiej liczby pa stw jednak [nie]odpowiedni2, to jaki to jest. 5. A dalej, jaki ustrój spo ród innych jest tu lub gdzie indziej po dany, bo mo e u jednych wskazana jest wi cej demokracja ni oligarchia, u innych znów przeciwnie, raczej ta ni tamta. Nast pnie, jak winien post powa ten, kto chce te ustroje -urz dzi , a mam tu na my li zarówno demokracj , jak oligarchi wszelkiego rodzaju. I wreszcie, gdy si pokrótce ze wszystkimi tymi pytaniami załatwimy, trzeba b dzie podj prób wykazania, jakie s czynniki rozstroju, a jakie warunki trwało ci ustrojów, i w ogóle, i w poszczególnych wypadkach, tudzie z jakiego głównie powodu zjawiska te wyst puj . 1 Platon, Polityk, p. 303 A. W przekazanym tek cie jest „odpowiedni", poprawk ,,|nic] odpowiedni" wniósł Coraes ze wzgl du na tok my li. Susemihl proponował tu: „mniej odpowiedni". 2 152 Polityka, ks. IV, 1289b—I290a ROZDZIAŁ III [Przyczyny mnogo ci ustrojów] 1. Przyczyn mnogo ci ustrojów jest fakt, e ka de pa stwo obejmuje wi ksz liczb cz ci składowych. Widzimy mianowicie, e wszystkie pa stwa składaj si przede wszystkim z rodzin, nast pnie, e z rzeszy tej z konieczno ci znów jedni s bogaci, a drudzy ubodzy, e inni wreszcie stanowi stan redni; zarówno z bogatych, jak i z ubogich cz tworzy ci kozbrojn piechot , drudzy natomiast s wolni od słu by wojskowej. W ród masy ludowej jedni s , jak widzimy, rolnikami, drudzy kupcami, inni jeszcze rzemie lnikami. Nawet mi dzy lud mi znacznymi wyst puj ró nice co do bogactwa i wielko ci maj tku, zaznaczaj ce si np. w trzymaniu konia, bo to niełatwo przychodzi komu , co nie jest do bogaty. 2. Dlatego te za dawnych czasów we wszystkich tych pa stwach, których siła opierała si na konnicy, bywały ustroje oligarchiczne. Posługiwano si za jazd w wojnach z s siadami, jak to słyszymy o Eretrejczykach, Chalcydyjczykach, Magnezyjczykach znad Meandru i wielu innych mieszka cach Azji. Do ró nic wynikaj cych z maj tku doł czaj si dalsze, które s wynikiem urodzenia czy poziomu cnoty, tudzie inne czynniki tego rodzaju, które w wywodach "o arystokracji1 uznali my jako cz składow pa stwa. Podali my tam, z ilu koniecznych cz ci składa si ka de pa stwo; z cz ci tych bowiem czasem wszystkie uczestnicz w zarz dzie pa stwa, czasem mniejszo , a niekiedy wi kszo . 3. Okazuje si tedy, e musi by wi cej ustrojów ró 1 Por. ks . III 10, 7: 11 , 11. Polityka, ks. IV, l290a 153 ni cych si mi dzy sob rodzajem, poniewa równie i t cz ci ró ni si mi dzy sob co do rodzaju. Ustrój bo wiem jest uszeregowaniem władz rz dz cych, a to prze prowadza si wsz dzie albo według znaczenia uczestników albo na zasadzie równo ci według pewnej wspólnej in. cechy, to znaczy np. według tego, czy kto ubogi czy bogaty, albo według tego, co jednym i drugim jest wspólne Musi by zatem tyle ustrojów, ile jest uszeregowa . we dług cech wyró niaj cych ludzi i według ró nic mi dzy cz ciami składowymi. 4. Głównie jednak przyjmuje si dwa ustroje, podobali jak si mówi o dwóch głównych wiatrach: północnym i południowym, a inne uwa a si za ich odmiany. Tal zatem i dwa ustroje uchodz za główne: demokracje i oligarchia. Bo arystokracj uwa aj za odmian oli garchii, jako e jest do niej zbli ona, a tzw. politej za demokracj , tak jak to jest z wiatrami, gdy si wiatr zachodni podaje za odmian północnego, a wschodni za odmian południowego. Podobnie ma si rzecz, jak twierdz niektórzy, i z tonacjami, bo i tam przyjmuje si dwa ich rodzaje: doryck i frygijsk , inne za układ) mieni si zbli onymi do tonacji doryckiej lub frygijskiej 5. Takie to pogl dy zwykli ludzie najcz ciej wypo wiada w przedmiocie ustroju. Prawdziwy jednak i lepszy jest podział, jaki my przyj li my: jak pi knie zestrojonej tonacji, taki najlepszego ustroju s dwie formy, albo i jedna dobrze zestrojona, inne za s zwyrodnieniami, przy czym formy o charakterze wi cej zwartym i despotycznym zbli aj si do oligarchii, a rozprz gni te i słabe do demo kracji. 6. Nie nale y przyjmowa , jak to teraz zwykli czyni niektórzy, e demokracja jest po prostu tam, gdzie masa jest panem (bo i w oligarchii, i wsz dzie indziej zdarza 154 Polityka, ks. IV, 1290a,b si , e wi kszo dzier y władz ), ani te nie nale y s dzi , e tam jest oligarchia, gdzie niewielu wszechwładnie rz dzi pa stwem. Bo je liby było wszystkich tysi c trzystu obywateli, a z tych tysi c było bogatych, którzy nie dawaliby dost pu do władzy trzystu ubogim, cho wolnym i zreszt im równym to nikt nie powie, e tam s rz dy demokratyczne. Podobnie, je li ubodzy niewielk przedstawiaj cy liczb b d jednak silniejsi od bogatych, stanowi cych-jwi ksz i , to w tym wypadku nikt tu nie b dzie stosował nazwy oligarchia, je li inni, którzy s bogaci, nic b d mieli dost pu do godno ci. 7. Raczej zatem nale y powiedzie , e demokracja jest wówczas, gdy wolni władaj , oligarchia natomiast, gdy władz dzier bogaci, jest to jednak tylko przypadkowa zbie no e pierwszych jest mnóstwo, a drugich niewielu, bo wolnych bywa wielu, a bogatych mało. Gdyby nawet rozdawano godno ci według wzrostu, jak to podobno dzieje si w Etiopii1, albo według urody, to byłaby to równie oligarchia, zarówno bowiem urodziwi, jak ro li w niewielkiej wyst puj liczbie. 8. Ale i te tylko cechy bynajmniej nie wystarczaj do okre lenia istoty wspomnianych ustrojów. Przeciwnie, poniewa jest wi cej cz ci składowych zarówno demo kracji, jak i oligarchii, trzeba jeszcze dalsze rozró nienie wprowadzi i uzna , e nie ma tam demokracji, gdzie nieliczni wolni panuj nad wi kszo ci niewolnych. Tak jest wła nie w Apollonii nad Morzem Jo skim lub na Terze (bo w ka dym z tych pa stw piastowali godno ci ludzie wyró niaj cy si szlachetnym pochodzeniem oraz pierwsi zało yciele kolonii, którzy wobec masy poddanych 1 Wiadomo zaczerpni ta niew tpliwie z Herodota III 20, według którego w Etiopii wybierano na króla najwy szego wzrostem i najsilniejszego. Polityka, ks. IV, 1290b 155 niewielk przedstawiali Liczb ). Tak samo nic jest to demokracja, je li bogaci dzi ki swej przewadze liczebnej góruj , jak np. niegdy w Kolofonie, bo tam wi kszo przed wybuchem wojny z Lidami zdobyła sobie wielkie maj tki. Natomiast demokracja jest, gdy wolni ubodzy, przedstawiaj cy wi kszo , dzier pełni władzy w r ku, oligarchia za , gdy rz dz ludzie bogaci i ze szlachetnych rodów, mimo e mniejszo stanowi . 9. Wykazałem tedy, e jest wi cej ustrojów i z jakiego powodu; z kolei pragn wyło y , e jest ich jednak wi cej, ani eli podałem, jakie i dlaczego, a zaczn od tego, co powiedziałem poprzednio. Zgadzamy si mianowicie, e ka de pa stwo ma niejedn , ale wi cej cz ci składowych. Gdyby my wi c wzi li sobie za zadanie okre li gatunek zwierz t, to wydzieliliby my przede wszystkim to, co ka de zwierz musi posiada , a wi c pewne organy zmy słów i narz dy do przyjmowania I trawienia pokarmu, jak paszcza i oł dek, a nadto organy ruchów, którymi ka de z nich si posługuje. 10. Gdyby to były tylko te narz dy, a mi dzy nimi istniały ró nice — mam mianowicie na. my li cz sto wy st puj ce ró ne rodzaje paszczy i oł dka, organów zmy słów, a tak e i ruchu — to i tak liczba ich kombinacji musi da w wyniku wi cej gatunków zwierz t (bo nie mo liw jest rzecz , aby to samo zwierz miało wi cej odmian kształtu paszczy czy te podobnie i uszu). Je li si tedy uwzgl dni wszelkie mo liwe ich kombinacje, to ma si w wyniku gatunki wiata zwierz cego, i to tyle gatunków, ile jest kombinacji niezb dnych członów. 11. To samo jest i ze wspomnianymi ustrojami. Bo i pa stwa, jak to wielokrotnie ju powiedziano1, składaj 1 Por. ks. II 1, 4. III 7, 5. IV 3, 1-2, 9. Polityka, ks. IV, I29la, b 157 b dzie od ciała, to równie i w pa stwach odpowiadaj ce jej elementy wi cej ceni nale y od tych, które maj za zadanie zaspokaja konieczne potrzeby, a wi c: wojowników, przedstawicieli s dz cej sprawiedliwo ci, a nadto członków rady, których działalno stanowi wyraz m dro ci politycznej. Czy te czynno ci przypadaj pewnym oddzielnym osobom, czy te i tym samym, to oczywi cie nie stanowi adnej ró nicy, bo zdarza si cz sto, e ci sami ludzie i do słu by wojskowej s poci gani, i upraw roli si zajmuj . 14. Skoro wi c i te, i tamte stany musi si uzna za cz ci składowe pa stwa, to rzecz jasna równie i stan wojskowy jest niezb dnym członem pa stwa. [Szósty stan to kapła ski]1, siódmy za przedstawiaj ci, co maj tkiem słu pa stwu przy d wiganiu ci arów, zwiemy ich zamo nymi. Ósmy — wysocy urz dnicy pa stwowi i lu dzie, którzy bezinteresownie po wi caj si władaniu pa stwem, bo przecie bez władz pa stwo istnie nie mo e. Musz wi c by pewni ludzie, którzy potrafi rz dzi i ci ar ten czy to trwale, czy okresowo dla dobra pa stwa obejmuj . 'W ko cu id stany, które wła nie co dopiero wydzieliłem, członkowie rady i s dziowie, wy mierzaj cy sprawiedliwo w sporach. Je li wi c człony te musz by w pa stwach i pa stwo ma by dobrze i sprawiedliwie rz dzone, to nieodzowni s te pewni ludzie, którzy by posiadali zalety m ów stanu. 15. Wielu s dzi, e ci sami ludzie mog jednoczy w sobie ró ne uzdolnienia, mog na przykład ci sami by i wojownikami, i rolnikami, i rzemie lnikami, a ponadto i członkami rady, i s dziami. Wszyscy te przypisuj sobie odpowiedni cnot i uwa aj , e mogliby piastowa 1 Słowa w nawiasach stanowi uzupełnienie Conringa. 156 Polityka, ks. IV, 1290b—1291a si nie z jednej, ale z wielu cz ci. Jedn z nich stanowi masa ludno ci wytwarzaj ca ywno , tzw. rolnicy. Drug tworz tzw. r kodzielnicy trudni cy si rzemiosłami, bez których pa stwo istnie nie mo e; jedne z nich s niezb dnie konieczne, inne słu do zbytku i upi kszenia ycia. Trzecia cz to kupcy, tzn. ci, którzy si zajmuj kupnem i sprzeda , wielkim i drobnym handlem. Do czwartej nale wyrobnicy, do pi tej za stan ołnierski, którego istnienie niemniej jest konieczne od tamtych, je li nie maj popa : w niewol u naje d ców. Byłoby to przecie jedn z niemo liwo ci zaszczytne miano „pa stwa" nadawa takiemu pa stwu, które by z natury swej nadawało si do roli niewolnika; pa stwo bowiem jest samowystarczalne, a niewolnik nie. 12. Dlatego w Pa stwie punkt ten został wprawdzie pi knie, ale niedostatecznie omówiony. Powiada tam bowiem Sokrates1, e pa stwo składa si z czterech najkonieczniejszych cz ci i jako takie wymienia: tkacza, rolnika, szewca i budowniczego; w poczuciu, e to nie wystarcza, dodaje znów kowala i pasterzy do niezb dnych stad bydła, poza tym jeszcze kupca i kramarza. Wszystko to miałoby wypełni pierwsze pa stwo, jak gdyby ka de pa stwo powstawało dla zaspokojenia koniecznych po trzeb, a nic dla urzeczywistnienia pi kna raczej i jakby potrzebowało na równi szewców i rolników." 13. Cz ci zbrojnej nie przyznaje pa stwu pierwej, a ze wzrostem obszaru przez napa na s siadów w wojn popadnie. Ale nawet przy tych czterech cz ciach lub jakiejkolwiek liczbie tych członów wspólnoty musi by przecie kto , co by wymierzał sprawiedliwo i s dził. Je li wi c dusz jako cz istoty yj cej wy ej ceni si 1 Platon, Pa stwo, II 11, p. 370. Polityka, ks. IV, 129Ib niemal wszystkie godno ci. By jednak równocze nie ubogim i bogatym, niemo liw jest rzecz , st d mniemanie, - e bogaci i ubodzy stanowi główne cz ci składowe pa stwa. Poniewa nadto jednych jest przewa nie niewielu, a drugich mnóstwo, powstaje wra enie, e w ród cz ci składowych pa stwa te dwa człony przeciwstawiaj si sobie. St d te według przewagi jednego lub drugiego okre la si i ustroje, i przyjmuje si istnienie dwóch form: demokracji i oligarchii. e wi c jest wi cej ustrojów i z jakich przyczyn, to wyło yli my ju powy ej, obecnie mamy wykaza , e jest tak e wi cej rodzajów zarówno demokracji, jak oligarchii. ROZDZIAŁ IV [Demokracja i jej rodzaje] 1. Wynika to ju z poprzednich wywodów. Jest mianowicie wi cej 'rodzajów i ludu i tych, których si uwa a za elit . Jeden z nich, gdy o lud chodzi, stanowi rolnicy, drugi rzemie lnicy, inni kupcy, dalszy jeszcze to eglarze, z których znów jedni słu w marynarce wojennej, inni trudni si handlem morskim albo przewozami za morze, lub te rybołówstwem (w wielu miejscowo ciach mianowicie ka da z tych klas wyst puje w znacznej liczbie, tak np. rybacy w Tarencie i Bizancjum, marynarze wojskowi w Atenach, kupcy morscy w Eginie i Chios, przewo nicy w Tenedos)1; do tego doł czaj si nadto wyrobnicy, którzy maj mały maj tek, tak e nie mog sobie pozwoli na odpoczywanie, nast pnie wolni, których rodzice nie 1 Wyspa Tenedos le ała u wej cia do cie niny Hellespontu; mo liwe, e chodzi tu o pilotów, którzy przeprowadzali wpływaj ce do cie niny okr ty. Polityka, ks. IV, 1291b -1292a 159 byli oboje obywatelami i w danym razie inne rodzaje pospólstwa. W ród znakomitych takie same ró nice poci ga za sob bogactwo, szlachectwo, cnota, wychowanie i inne tego rodzaju zalety. 2. Otó demokracj nazywa si w pierwszym rz dzie ten ustrój, w którym najzupełniej przeprowadzona została zasada równo ci. Równo za według podstawowego prawa takiej demokracji wyra a si w tym, e czy to biedni, czy bogaci, to niczym nie góruj jedni nad drugimi ani te nie skupiaj jednostronnie całej władzy, lecz s sobie równi. Bo je li, jak niektórzy przyjmuj , wolno i równo znajduj si głównie w ustroju demokratycznym, to b dzie to faktem przede wszystkim wówczas, gdy wszyscy mie b d mo liwie równy udział w kierowaniu pa stwem. Poniewa za lud ma wi kszo , a o wszystkim rozstrzyga uchwała wi kszo ci, wi c taka forma ustroju jest bezsprzecznie demokracj . Jest to wi c jeden rodzaj demokracji. 3. Inny rodzaj przedstawia ustrój, w którym urz dy zale ne s od cenzusu maj tkowego, ale ten jest niski. Ka dy, kto zdob dzie odpowiedni maj tek, musi mie do nich dost p, a kto traci maj tek, traci i dost p do urz dów. Inny rodzaj demokracji istnieje wówczas, gdy wszyscy obywatele, o ile s nieposzlakowani, bior udział w rz dach, zreszt jednak panuje prawo. Jeszcze inny rodzaj demokracji bywa, gdy wszyscy maj dost p do urz dów, je li tylko s obywatelami, i panuje prawo. Inny to znów rodzaj, gdy co do reszty obowi zuj te same zasady, ale panem jest lud, a nie prawo. 4. Bywa to wówczas, gdy rol rozstrzygaj c graj ka dorazowe uchwały, a nie prawo. e tak si dzieje, to wina demagogów. Bo w demokracjach, gdzie prawo 160 Polityka, ks. IV, 1292a włada, nie ma warunków do wyst pienia demagoga, lecz najlepsi z obywateli graj przewodni rol , gdzie za prawa nie panuj , tam zjawiaj si demagogowie. Lud mianowicie zajmuje wówczas stanowisko monarchy, jako jednostka zbiorowa, bo panuje tu ogół: nie ka dy z osobna, ale wszyscy razem, wzi ci jako cało . Powiada Homer1, e wielowładztwo nie jest dobr rzecz , nie wiadomo jednak, jaki jego rodzaj ma na my li, czy ten. czy te inny, przy którym wi cej ludzi włada — ka dy na własn r k . 5. Tak wi c lud wyst puj cy jako monarcha stara si okaza sw władz monarchiczn , nie kieruj c si pra wem, i staje si despot , tak e nawet pochlebcy u niego do znaczenia dochodz . Tote taka demokracja odgrywa rol analogiczn do tyranii mi dzy monarchiami. St d i charakter obu ustrojów jest ten sam, w obu lepsi znosz bezwzgl dny ucisk, uchwały ludu s tu tym, czym tam rozporz dzenia, a demagog pełni rol analogiczn do po chlebcy: jeden i drugi ma wielki wpływ, pierwszy u ty ranów, drugi w takiego rodzaju demokracji. 6. Oni to zwracaj c si ze wszystkim do ludu powoduj , e rz dz uchwały, nie prawa. Zdarza si te , e dochodz sami do pot gi,poniewa lud o wszystkim stanowi, a oni o zdaniu ludu wobec tego, e tłum słucha ich. Ponadto ci, co podnosz oskar enia przeciwko urz dnikom, wołaj , e lud ich s dzi powinien, i lud wniosek ten ochotnie przyjmuje; w wyniku za wszystkie urz dy si rozprz gaj . 7. Słusznie wi c, jak si zdaje, mo na by tu podnie zarzut, e taka demokracja w ogóle nie jest ustrojem, bo 1 Iliada, II 204, gdzie w usta Odyseusza wło one s słowa: „niedobr rzecz jest wielowładztwo, niech jeden b dzie władc ". Polityka, ks. IV, 1292a, b 161 gdzie prawa nie rz dz , tam nie ma ustroju. Prawo bowiem musi panowa nad wszystkim, w poszczególnych za wypadkach winny rozstrzyga władze i tylko [tam.], gdzie si tak dzieje, winna by mowa o ustroju. Je li wi c demokracja jest jednym z ustrojów, to oczywi cie taki stan rzeczy, przy którym wszystko si załatwia uchwa-łami, nie jest wła ciwie wcale demokracj , adna bowiem uchwała nie mo e tu mie charakteru ogólnej normy. W ten sposób zatem zako czyliby my wywody o rodzajach demokracji. ROZDZIAŁ V [Demokracja a oligarchia. Ró ne rodzaje oligarchii. Arystokracja. Ró ne rodzaje arystokracji] 1. Co si tyczy rodzajów oligarchii, to cech jednego z nich jest uzale nienie dost pu do urz dów od tak wy sokiego cenzusu maj tkowego, e ubodzy, stanowi cy wi kszo , nie maj do nich dost pu, natomiast kto zdob dzie wymagany maj tek mo e bra udział w rz dzeniu pa stwem. Inny rodzaj przedstawia ustrój, w którym dost p do urz dów zale y od wysokiego cenzusu, a piastuj cy je sami dobieraj nast pców na miejsca opró nione. Je li przy tym uwzgl dniaj wszystkich którzy taki cenzus posiadaj , ma to charakter raczej arystokratyczny, je li za ograniczaj si do pewnej grupy osób, charakter oligarchiczny. Dalszy rodzaj oligarchii bywa, gdy syn obejmuje urz d ojca. Czwarty za , gdy stosowana jest wspomniana co dopiero dziedziczno urz dów, a zarazem włada nic prawo, lecz 162 Polityka, ks. IV, 1292b urz dnicy. Rodzaj len zajmuje to samo miejsce mi dzy oligarchiami, co tyrania mi dzy monarchiami i ostatni omawiany rodzaj demokracji mi dzy demokracjami. Tote tak oligarchi nazywaj rz dami wielmo ów (dynastów) . 2. Tyle jest wi c rodzajów oligarchii i demokracji. Nie nale y jednak pomija wyst puj cego wielokrotnie zjawiska, e wprawdzie ustrój, s dz c według [obowi zuj cych w nim] praw, nie jest demokratyczny, a jednak rz dy skutkiem istniej cych zwyczajów i sposobu ycia s demokratyczne; podobnie znów. gdzie indziej ustrój wedle praw jest raczej demokratyczny, a przez sposób ycia i zwyczaje przybiera charakter raczej oligarchiczny. Zdarza si to zwłaszcza po przewrotach ustrojowych, nie przechodzi si bowiem natychmiast do nowych form, lecz pocz tkowo poprzestaje si na uzyskaniu drobnych korzy ci w stosunku do przeciwników, tak e istniej ce poprzednio prawa utrzymuj si nadal, a tylko władz ujmuj twórcy przewrotu. e tyle jest rodzajów demokracji i oligarchii, okazuje si z tego, co my [wła nie] powiedzieli. Bo albo wszystkie wspomniane klasy ludu musz bra udział w rz dzeniu pa stwem, albo tylko pewne z wył czeniem drugich. Je li wi c rolnicy i wła ciciele rednich maj tków władaj w pa stwie, to rz dy s oparte na prawie, bo ludzie pracuj c maj z czego y ; nie mog jednak pozwoli sobie na strat czasu, tote wysuwaj prawo na czoło, a zgromadzenia ludowe odbywaj w wypadkach koniecznych. Innym wolno uczestniczy [w rz dach], skoro zdob d cenzus maj tkowy, oznaczony przez prawo; dlatego wszyscy, którzy go zdobyli ,mog by do rz dów dopuszczeni. Bo w ogóle uniemo liwienie komu wej cia [w szeregi rz dz cych] jest cech oligarchii, a znów bez Polityka, ks. IV, 1292b— I293a 163 dochodów niemo liw jest rzecz swobodnie czasem rozporz dza . Tak wi c przedstawia si jeden rodzaj demokracji, na takich podstawach oparty. . 4. Drugi rodzaj jest wynikiem ł cz cego si z nim do boru; wszystkim mianowicie, których urodzenie nie budzi zastrze e przysługuje tu prawo udziału w rz dach, o ile mog mie na to czas wolny, e za brak im potrze bnych do tego dochodów, wi c w takiej demokracji rz dz prawa. Trzeci rodzaj [przedstawia ustrój], w którym wszyscy wolni mog bra udział w rz dach, ale z podanego powy ej powodu nie bior [w nich faktycznie udziału], tak e i w tym wypadku z konieczno ci władaj prawa. 5. Czwarty rodzaj demokracji To ten, który ostatni, co do czasu, w pa stwach si pojawił. Poniewa mianowicie pa stwa znacznie si rozrosły ponad swe pocz tkowe rozmiary i maj pod dostatkiem dochodów, wi c wszyscy maj prawo do udziału w rz dach- skutkiem przewagi pospólstwa; a uczestnicz w nich rzeczywi cie, bior c udział w yciu publicznym, gdy i ubodzy mog sobie pozwoli na potrzebny do tego czas wolny, poniewa otrzymuj wynagrodzenie. A nawet pospólstwo takie najwi cej ma czasu wolnego. Nie zaprz ta ich bowiem bynajmniej troska o własne sprawy, która zajmuje jednak bogatych, tak e cz sto nie bior udziału w zgromadze niach ludowych lub w s dach. Dlatego masa ubogich dzier y najwy sz władz w pa stwie, nie prawa. Tyle tedy jest rodzajów demokracji i takie jej postaci w konie cznym wyniku tych przyczyn. 6. Co si tyczy oligarchii, to pierwszy jej rodzaj wyst puje, je li wi ksza liczba obywateli posiada maj tek, lecz mniejszy, nie nazbyt wielki. Kto taki maj tek zdob dzie, ma mo no bra udział w yciu publicznym, e 164 Polityka, ks. IV, 1293a za uczestnicz cych w nim jest mnóstwo, wi c z konieczno ci nie ludzie, lecz prawa władaj . Im wi cej bowiem oddalaj si od monarchii, a nie maj tak du ego maj tku, eby bez troski mogli swobodnie rozporz dza czasem, lub te tak małego, by mieli przez pa stwo by utrzymy wani, tym wi cej musz sobie yczy , by prawa nimi władały, a nie oni sami. 7. Je li za zamo nych ludzi jest mniej ni w poprzednim wypadku wi kszym rozporz dzaj maj tkiem, to powstaje drugi rodzaj oligarchii, bo maj c wi ksze rodki, wi ksze podnosz roszczenia. Dlatego sami wybieraj sporód innych obywateli ludzi wchodz cych do rz du pa stwa i odpowiednie prawo w tym wzgl dzie wydaj , poniewa nie s jeszcze do silni, by bez prawa rz dzi . 8. Je li za stan ten spot guje si przez to, e jest ich jeszcze mniej, a wi ksze maj maj tki, powstaje trzeci stopie oligarchii, w której sami sobie samym nadaj urz dy, ale na podstawie prawa postanawiaj cego, e w razie mierci którego syn po nim obejmuje urz d. A gdy ju maj tki ich i liczba zwolenników wzrosn nadmiernie, to b dzie to panowanie wielmo ów (dynastów), które bliskie jest monarchii, i nie prawa wówczas, lecz ludzie s wszechwładnymi panami. Jest to czwarty rodzaj oligarchii, stanowi cy przeciwie stwo ostatniego rodzaju demokracji. 9. Oprócz demokracji i oligarchii s nadto dwa rodzaje ustrojów, z których jeden podaj wszyscy, tak e i ja, jako jedn z czterech form ustrojowych (do tych czterech zalicza si : monarchi , oligarchi , demokracj , a jako czwart tzw. arystokracj ); pi t za stanowi [forma], okre lana wspólnym mianem wszystkich poprzednich Polityka, ks. IV, 1293a, b 165 (nazywaj j bowiem politej )1, poniewa jednak nie wyst puje cz sto, uchodzi uwagi próbuj cych uj liczb form ustrojowych, tak e podaj ich tylko cztery, jak Platon w Pa stwie1. 10. Arystokracj słusznie tedy nazywa si ta forma ustroju, o której rozprawiałem w pocz tkowych wywodach3. Bo jedynie ustrój, który oddaje rz dy ludziom bezwzgl dnie najlepszym pod wzgl dem moralnym, a nie tylko pod pewnym wzgl dem dobrym, zasługuje sprawiedliwie na miano arystokracji. Tylko w niej dobry "człowiek i dobry obywatel to" po prostu to samo, podczas gdy w innych ustrojach ci, którzy za dobrych uchodz , s nimi tylko w stosunku do swej formy ustrojowej. S jednakowo jeszcze pewne formy ustroju, które wykazuj ró nice zarówno w stosunku do oligarchii, jak i do tzw. politei <a zw si arystokracjami>4. Dobiera si tam bowiem przedstawicieli władzy nie tylko ze wzgl du na ich bo gactwo, ale i warto moraln . 11. Ustrój taki ro ni si od nich obu i nazywa si ary stokratyczny. Bo nawet w tych pa stwach, w których wyrobienie w cnocie nie jest przedmiotem troski ogólnej, s mimo to pewni ludzie szacowni i uznani za cnotliwych. Gdzie wi c ustrój uwzgl dnia5 bogactwo, cnot i lud, jak w Kartaginie6, tam jest on arystokratyczny, gdzie za , jak w Lacedemonie, ma na wzgl dzie tylko dwa czynniki, 1 Politej , we wła ciwym tego słowa znaczeniu po prostu ustrój polityczny, oznacza u Arystotelesa nadto specjalny rodzaj ustroju; por. ks. III 5, 2 i ks. IV 2, 1; 6, 2, 5; 7. 2 W ks. VIII i IX. 3 Por. ks. III 5, 2; III 10, 7. 4 Niektórzy wydawcy (tak i Immisch) proponuj skre lenie jako wtr t słów uj tych w nawias ze wzgl du na pocz tek § 11. 5 Oczywi cie przy wyborze urz dników. 6 Por. ks. II 8, 5. 166 Polityka, ks. V, 1293b cnot i lud, tam jest mieszanina dwóch form, panowania ludu i panowania cnoty. Arystokracja zatem oprócz pierwszej, najlepszej formy wykazuje jeszcze te dwa rodzaje; trzeci stanowi te ustroje, które od tzw. politei odchylaj si raczej ku oligarchii. ROZDZIAŁ VI [Politeja. czyli mieszanina oligarchii i demokracji] 1. Pozostaje nam jeszcze do omówienia tzw. politeja i tyrania. Przyj li my taki porz dek, cho ani politeja, ani omówiona dopiero co arystokracja nie s zwyrodnia łymi formami, gdy po prawdzie wszystkie te ustroje stanowi odchylenia od najwła ciwszego, a nast pnie dlatego, e liczy si je ł cznie, cho tamte s ich odchyle niem, jak to w pocz tkowych wywód ach powiedziałem1. O tyranii słusznie wspominamy na ko cu, poniewa ze wszystkich ustrojów najmniej na t nazw zasługuje, a przecie nasze rozwa ania dotycz ustroju. Tyle o przy czynach, dla których taki porz dek przyj li my, z kolei przejdziemy do omówienia politei. 2. Po wywodach po wi conych oligarchii i demokracji istota jej ja niej wyst puje. Bo politeja jest to, krótko mówi c, mieszanina oligarchii i demokracji. Zwykło si za nazywa politejami ustroje przechylaj ce si ku demo kracji, natomiast arystokracjami ustroje skłaniaj ce si ku oligarchii, gdy z wi kszym bogactwem idzie te w parze wykształcenie i szlachectwo. Wchodzi tu nadto w rachub ten wzgl d, e bogaci posiadaj ju to, co dla niesprawie dliwych bywa przyczyn niegodziwo ci, i st d wła nie zw ich wytwornymi i szlachetnymi oraz znakomitymi. 3. Skoro tedy arystokracja chce odda przewag naj1 Por. ks. III 5, 4. Polityka, ks IV, 1293b, I294a 167 lepszym spo ród obywateli, wi c i o oligarchii powiada si , e składa si przewa nie z wytwornych i szlachetnych ludzi. Wydaje si jednak rzecz niemo liw , eby pa stwo z ustrojem arystokratycznym czyli pa stwo, w którym najlepsi wkładaj , nie miało posiada uporz dkowanych stosunków prawnych, a miałoby je posiada pa stwo, w którym rz dz przewrotni, i znów podobnie, by pa stwo, nie maj ce praworz dnych stosunków, miało ustrój arystokratyczny, czyli by tam rz dzili najlepsi. A nic jest to praworz dno , gdy wprawdzie prawa s dobre, ale nie znajduj posłuchu; Dlatego jako jedn cech praworz dno ci przyj nale y posłusze stwo wobec istniej cych praw; druga za wyra a si w tym, e prawa, którym obywatele podlegaj , s dobrze uj te (bo przecie mo na słucha tak e i le uj tych praw). [Je li za prawa s dobre, to] s tu mo liwe dwie ewentualno ci: albo s one mo liwie najlepsze w istniej cych warunkach, albo te bezwzgl dnie najlepsze. 4. Istota arystokracji zdaje si le e w tym przede wszystkim, e si godno ci wedle cnoty rozdziela; bo cech znamienn arystokracji jest cnota, oligarchii bogactwo, a demokracji wolno . Zasada za , e wola wi kszo ci rozstrzyga, obowi zuje wsz dzie, bo i w oligarchii, i w arystokracji, i w demokracji a moc rozstrzygaj c ma to, co uchwali wi kszo bior cych udział w zarz dzie pa stwa. W wi kszo ci pa stw chlubi si 1 form ustrojow politei, bo ogl daj si jedynie na mieszanin za-, mo nych i ubogich, bogactwa i wolno ci, a jednak niemal w wi kszo ci wypadków bogaci zdaj si zajmowa miejsce wytwornych i szlachetnych.. 1 Tekst tu zapewne zepsuły, Immischa zamiast przekazanego. (tłumaczenie idzie za poprawk Polityka, ks. IV, 1294a 5. Skoro s trzy czynniki współzawodnicz ce o równo [prawa] w pa stwie: wolne urodzenie, bogactwo i cnota (czwarty bowiem zwany szlachectwem towarzyszy dwom ostatnim; jest przecie szlachectwo z dawna dziedziczonym bogactwem i cnot ), wi c jasn jest rzecz , e mieszanin dwóch składników: bogatych i ubogich, musi si nazwa politej , a mieszanin trzech arystokracj , i to przed innymi formami ustrojowymi z wyj tkiem prawdziwej i pierwszej1. Wykazałem zatem, e prócz monarchii, demokracji i oligarchii istniej jeszcze inne formy ustroju; okazało si , jakie s i czym si ró ni mi dzy sob arystokracje, a czym politeja od arystokracji, tudzie , e nie s one zbyt dalekie od siebie. ROZDZIAŁ VII [Jak powstaje politeja i jak j nale y urz dza ?] 1. Nawi zuj c do powy szych wywodów, pragn z kolei pomówi , w jaki sposób obok demokracji i oligarchii powstaje tzw. politeja i jak j nale y urz dzi . Równo cze nie za oka e si , jakie cechy odró niaj demokracj od oligarchii. Trzeba bowiem uchwyci ró nic mi dzy nimi a nast pnie, ujmuj c z jednej i drugiej niejako odłaman cz 2, zło y cało . 2. S za trzy sposoby takiego zło enia i zmieszania. Jeden polega na tym, e z obu ustrojów trzeba wzi 1 W tek cie nic jest tu powiedziane, któr to form ustroju nale y uwa a za prawdziw i pierwsz , ale prawdopodobie stwo przemawia za tym, e chodzi o arystokracj opart jedynie na cnocie, jak na pocz tku § 4 powiedziano. 2 Znak, cecha, znak przyjacielskich stosunków, liczman rozłamywany, aby po zestawieniu połów znowu si pozna . Polityka, ks. IV, 1294a, b 169 te prawa, jakie oba ustanawiaj w pewnej dziedzinie, jak np. w s downictwie. W oligarchiach bowiem nakła daj grzywn na bogatych uchylaj cych si od obowi z ków s dziowskich, ale ubogim nie przyznaj za ich pełnienie adnej zapłaty, w demokracjach przeciwnie, jest zapłata dla dla ubogich, ale nie ma wcale kary dla bogatych. Wspólna droga po rednia prowadzi do poł czenia jednego i drugiego, co odpowiada charakterowi politei, przedsta wiaj cej przecie mieszanin obu tych form. To byłby jeden sposób zespolenia. 3. Drugi polega na tym, e si idzie po redni drog w przyjmowaniu tego, co obie strony zarz dz ; tak np. jedni uzale niaj udział w zgromadzeniach ludowych od adnego albo i całkiem małego cenzusu maj tkowego, drudzy od wysokiego. [W takim wypadku] nie przyjmuje si adnego z nich, lecz cenzus po redni mi dzy nimi oboma. Trzeci sposób wynika z poł czenia dwóch zarz dze wyj tych cz ci z ustawodawstwa oligarchicznego, cz ci z demokratycznego. Za cech demokratyczn np. uchodzi, e si urz dy obsadza przez losowanie, za oligarchiczn za , gdy si to dzieje przez wybór; i znów znamieniem' demokracji jest, e dost p do nich nie jest uzale niony od cenzusu maj tkowego, a cech oligarchii, gdy przy tym obowi zuje cenzus. Wła ciwo ci arystokracji i politei b dzie przej z ka dego ustroju co innego, a wi c z oli-garchii postanowienie, e urz dy obsadza si przez wybór, a z demokracji, e nie ma przy tym zastrze enia co do cenzusu maj tkowego. Taki to jest ten sposób zespolenia. 4. e zmieszanie demokracji i oligarchii dobrze zostało przeprowadzone, okazuje si wówczas, gdy ten sarn ustrój mo na nazwa i demokracj , i oligarchi . Tym, 170 Polityka, ks. IV, 1294a, b co tak mówi , zdarza si to oczywi cie dlatego, e mieszanina wypadła dobrze i w ogóle zawsze tak bywa, gdy si po redni obierze drog , bo wówczas wyst puj jedne i drugie skrajno ci. Zaznacza si to w odniesieniu do ustroju lacedemo skiego. 5. Wielu próbuje podawa go za demokracj ze wzgl du na to, e w urz dzeniach swoich ma wiele cech demokra tycznych, jak np. przede wszystkim w dziedzinie wycho wania dzieci. Bo dzieci bogatych otrzymuj tam to samo wychowanie, co dzieci ubogich, i to samo wykształcenie, które jest dost pne równie i dzieciom ubogich. Podobnie jest i w nast pnym okresie wieku i to samo wówczas, gdy na m ów wyrosn . W niczym bowiem nie ujawnia si ró nica mi dzy bogatym a ubogim; tak wi c wszyscy otrzymuj to samo po ywienie przy wspólnych biesiadach1, a bogaci nosz takie szaty, e na ich nabycie ka dy z ubo gich mo e si zdoby . Nadto jest cecha demokratyczn , e z dwóch najwy szych godno ci jedn obsadza lud w drodze wyboru, a do drugiej ka dy z ludu mo e by wybrany (wybieraj mianowicie [członków rady starców, czyli] gerontów, a maj dost p do eforatu)2. Inni nato miast poczytuj ten ustrój za oligarchi , poniewa po siada wiele cech oligarchicznych, jako e wszystkie urz dy obsadza si w drodze wyboru, a aden przez losowanie, e w r kach niewielu spoczywa władza orzekania o mierci i wygnaniu, oraz wiele innych znamion tego rodzaju. 6. W dobrze zmieszanym ustroju powinny si zazna cza zawarte w nim cechy obu ustrojów, a nie jednego nich tylko, i winien on mie zdolno utrzymania si o własnych siłach, nie przy pomocy z zewn trz, a wi c 1 2 Por. II 6, 21. Por. wy ej II 6, 14 nn.. Polityka, ks. IV, 1294b -1295a 171 sam przez si ; winien si utrzymywa nie dlatego, e wi kszo s siadów pragnie jego utrzymania (bo to mogłoby pomaga do utrzymania i marnego ustroju), ale dlatego, e adna w ogóle z cz ci składowych pa stwa innego ustroju by nic chciała. Wykazali my wi c powy ej, jak nale y urz dzi politej , zarówno jak i tak zwane arystokracje. ROZDZIAŁ VIII [Tyrania i ró ne jej rodzaje] 1. Pozostało nam jeszcze pomówi o tyranii, nie dlatego eby trzeba było długo si nad ni rozwodzi , lecz by znalazła przecie uwzgl dnienie przy tych rozwa aniach, skoro i j uwa amy za pewn form ustrojow . O królestwie mówili my w poprzednich wywodach1, w których poddali my badaniu królestwo przede wszy stkim na t nazw zasługuj ce, wykazuj c, czy jest ono po yteczne dla pa stwa czy nie, kogo i sk d nale y na t godno powoływa oraz jak królestwo urz dzi . 2. W toku rozwa a po wi conych królestwu rozró ni li my dwa rodzaje tyranii, poniewa władza tyrana w obu wypadkach zbli a si do pewnego stopnia do władzy królewskiej ze wzgl du na to, e obie maj prawn pod staw . Bo jak u niektórych ludów barbarzy skich wybieraj samowładnych monarchów, tak i u dawnych Hellenów powoływano niegdy w ten sam sposób na monarchów pewnych ludzi, których zwano aisymnetami. Oba te rodza je tyranii wykazuj pewne ró nice mi dzy sob , ale zbli one były do królestwa ze wzgl du na prawn podstaw i zgod podwładnych monarchy, zarazem jednak miały 1 Por. ks. III 9. 172 Polityka, ks. IV, I295a znamiona tyranii, poniewa władza była despotyczna i kierowała si samowol . 3. Trzeci rodzaj to tyrania, która najwi cej na t nazw zasługuje, a jest przeciwie stwem pełnego królestwa1. Taka tyrania musi by monarchi , czyli panowaniem jednego człowieka, który, sam nieodpowiedzialny, panuje nad wszystkimi, równymi jak i lepszymi od siebie, ku swej jedynie korzy ci, a nie ku po ytkowi podwładnych. Tote nie ma oparcia w ich zgodzie, bo aden wolny człowiek nie znosi dobrowolnie takiej władzy. Takie to s tedy rodzaje tyranii i tyle ich jest z powodów podanych. ROZDZIAŁ IX [Najlepszym pa stwem jest to, które si opiera na rednim stanie] 1. Jaki jest najlepszy ustrój i jakie najlepsze jest ycic dla wi kszo ci pa stw i wi kszo ci ludzi, nic da si roz strzygn ani według cnoty przechodz cej siły zwykłych ludzi, ani według wykształcenia, które wymaga przyrodzo nych zdolno ci i rodków zale nych od zrz dzenia losu, ani według ustroju, jaki sobie kto wedle swojego yczenia pomy li, ale w ten sposób, e si ma na oku ycie, które dla wi kszo ci jest mo liwe do osi gni cia, i ustrój, który w wi kszo ci pa stw mo e znale zastosowanie. 2. Bo i tzw. arystokracje, o których co dopiero była mowa, cz ci s nie do zastosowania w wi kszo ci pa stw, cz ci granicz z tzw. politej . Dlatego o obu tych For mach trzeba pomówi jakby o jednej. Rozstrzygni cie wszystkich tych w tpliwo ci wychodzi z tych samych zało e . Je li bowiem w Etyce słusznie powiedziano, e ycic szcz liwe jest to ycie polegaj ce 1 Por. ks. III II. Polityka, ks. IV, I295a,b 173 na uprawianiu cnoty bez przeszkód1, a cnota to rodek mi dzy skrajno ciami2, to najlepsze musi by ycie, które si trzyma rodka, i to rodka mo liwego do osi gni cia dla wszystkich 3. Te same wytyczne musz rozstrzyga o dobroci czy niedomaganiu pa stwa wzgl dnie ustroju,. bo ustrój jest niejako yciem pa stwa. Otó we wszystkich pa stwach s trzy grupy obywateli: bardzo bogaci, bardzo ubodzy i trzecia klasa po rednia mi dzy nimi. Skoro wi c panuje ugoda co do tego, e umiarkowanie i rodek s najlepsze, to oczywi cie i w zakresie posiadania b dzie rednia własno [bezwzgl dnie] ze wszystkich najlepsza. 4. Ludzie z tej grupy najłatwiej bowiem daj si powo dowa rozumowi, podczas gdy człowiekowi nadmiernie pi knemu lub nadmiernie silnemu, czy te człowiekowi ze szczególnie znakomitego rodu lub nadmiernie boga temu, albo te przeciwnie, nadmiernie ubogiemu, nad miernie słabemu, czy wreszcie człowiekowi szczególnie pogardzanemu ci ko przychodzi i za "głosem rozumu. Bo pierwsi popadaj zbyt łatwo w pych i przewrotno na wielk miar , drudzy okazuj si zbyt przewrotnymi i złoczy cami w drobnych rzeczach, a przecie wszystkie nieprawo ci wynikaj z pychy albo przewrotno ci. Ponadto ludzie tacy najgorzej si zachowuj , tak gdy si od peł nienia urz dów uchylaj , jak i gdy zbyt gor co o nie za biegaj 1, co równie jest dla pa stwa szkodliwe. 1 Por. Etyka nikomachejska VII 14, p. 1153b; por. równie I II, p. 1101 a. 2 Tam e II 5, p. 1106 ab. 3 Tłumaczenie idzie za korektur Bernaysa przyj t i przez Immischa zamiast przakazanego czyli „gdy zabiegaj o stanowiska w gminie i radzie". 174 Polityka, ks. IV, 1295b 5. Poza tym ci, co opływaj w nadmiar darów losu: sił , bogactwo, przyjaciół i tym podobne, ani nie chc , ani nie umiej słucha - a nastrajaj si do tego zaraz od dziecka w domu [rodzicielskim], bo zepsuci przez zbytek nawet w szkole nie umiej przywykn do posłusze stwa; przeciwnie znów ci, którzy wzro li w zupełnym braku dóbr takich, wykazuj nazbyt słu alcz uległo . Tote jedni nie umiej włada , lecz tylko w słu alczy sposób słucha , drudzy nie umiej ulega adnej władzy, a rz dzi potrafi tylko w sposób despotyczny. 6. Powstaje wi c pa stwo niewolników i despotów, a nie ludzi wolnych, z których jedni s zaprawieni zawi ci , a drudzy pogard . Jest to bardzo dalekie od przyja ni i poczucia wspólnoty pa stwowej, która jest przecie przyja ni , bo z nieprzyjaciółmi nawet drogi nie chce si dzieli . Pa stwo za chce posiada mo liwie równych i podobnych obywateli, a postulatowi temu najwi cej odpowiada stan redni. Tote najlepszy ustrój ma z konieczno ci to pa stwo, które taki wła nie skład wykazuje, jakiego według naszych wywodów wymaga natura pa stwa. 7. Tacy te obywatele najwi cej s w pa stwach bezpieczni. Bo ani sami nie po daj , jak ubodzy, dóbr obcych, ani te drudzy nie po daj ich mienia, jak ubodzy w stosunku do bogatych; e za nikt na nich nie czyha, ani te sami na nikogo nie nastaj wi c ywot z dala od niebezpiecze stw p dz . St d słuszno miał Fokylides1, wyra aj c yczenie: redni stan jest najlepszy, do niego pragn w pa stwie nale e . 8. Jasn te jest rzecz , e równie i wspólnota pa 1 Fokylides z Miletu, poeta z polowy VI w., autor zaginionych elegii o charakterze moralizatorskim. Zachowany pod jego nazwiskiem zbiór heksametrów pochodzi z czasów znacznie pó niejszych. Polityka, ks. IV, 1295b - 1296a 175 stwowa, która na rednim stanie si opiera, jest najlepsza i e takie pa stwa mog posiada dobry ustrój, w których istnieje liczny stan redni, silniejszy bezwzgl dnie od obu pozostałych lub je li nie, to chocia od jednego z nich. Bo na któr kolwiek stron si skłoni, przechyla szal i nie dopuszcza do wytworzenia przewagi jednej czy drugiej skrajno ci. Tote najwi kszym szcz ciem jest, je li obywatele pewnego pa stwa maj redni a wystarczaj cy maj tek, poniewa tam, gdzie jedni bardzo wiele posiadaj , a drudzy nic, przychodzi do władzy w nast pstwie obu tych skrajno ci albo skrajna demokracja, albo najczystsza oligarchia,albo i tyrania. Tyrania bowiem wyłania si zarówno z niepohamowanej demokracji, jak i oligarchii, o wiele rzadziej natomiast zdarza si ona tam, gdzie włada stan redni i ludzie bliscy sobie społecznie. Przyczyn tego omówimy pó niej przy rozwa aniach po wi conych przemianom ustroju. 9. Okazuje si wi c, e pa stwo, na rednim stanie oparte, jest najlepsze, bo te jedynie wolne jest od wstrz nie wewn trznych.. Gdzie bowiem stan redni jest liczny, tam najmniej powstaj bunty i rozłamy mi dzy obywatelami Z tego samego powodu równie wielkie pa stwa s mniej nara one na wewn trzne wstrz nienia, poniewa stan redni "bywa w nich liczny. W małych natomiast łatwiej przychodzi do rozłamu ogółu na dwa obozy, skutkiem czego stan redni zupełnie zanika i wszyscy niemal dziel si na bogatych albo ubogich. Dzi ki oparciu o stan redni s te demokracje pewniejsze i trwalsze ni oligarchie, bo w demokracjach ludzie ze stanu redniego s liczniejsi i cz ciej maj dost p do godno ci ni w oligarchiach. Gdzie stanu redniego zabraknie i ubodzy dzi ki swej liczbie wezm gór , nast puje rozstrój, który szybko za sob zgub poci ga. 176 Polityka, ks. IV, 1296a, b 10. Za wymowny dowód słuszno ci tego pogl du musi si uzna fakt, e tak e i najlepsi prawodawcy wyszli ze stanu redniego. Bo i Solon do niego nale ał (co jest widoczne z jego utworów poetyckich), i Likurg (bo nie był królem) i Charondas i niemal wszyscy inni. Wyja nia to równie , dlaczego wi kszo pa stw ma ustrój albo demokratyczny, albo oligarchiczny. Poniewa mianowicie stan redni jest u nich cz sto nieliczny, wi c którakolwiek klasa ma przewag , czy posiadaj cy maj tki, czy lud, zawsze władz w pa stwie zagarniaj ci, co si poza rodkiem znajduj , tak e powstaje albo demokracja, albo oligarchia. 11. A e nadto wszczynaj si zaburzenia walki mi dzy ludem a bogatymi, wi c strona, którejkolwiek uda si przemóc przeciwników, nie zaprowadza ustroju licz cego si z dobrem ogólnym i zasad równo ci lecz jako nagrod zwyci stwa zagarnia przewag w pa stwie i urz dza czy to demokracj , czy to oligarchi Przecie i oba te pa stwa, które hegemoni w Grecji dzier yły, ze wzgl du na istniej cy w nich ustrój zaprowadzały w innych pa stwach albo demokracj , albo oligarchi , maj c na uwadze nie ich, ale swoj własn korzy . 12. Z tych powodów po redni ustrój albo nigdy nie dochodzi do skutku, albo rzadko, i to w niewielu pa stwach. Bo jeden tylko człowiek spo ród tych, co dawniej doszli do władzy, zdobył si na to, by taki ustrój zaprowadzi 1. Co wi cej, u obywateli ró nych pa stw ustalił si ju zwyczaj, e nawet nie pragn równo ci, lecz albo d do władzy, albo te zwyci eni cierpliwie j znosz . 1 Kogo Arystoteles ma na my li, nic wiadomo. Mo e chodzi o Pittakosa z Lesbos, tylko e sam Arystoteles powiada wy ej (ks. II 9, 9), e Pittakos był „twórc praw, lecz nic ustroju". Polityka, ks. IV, 1296b 177 Okazuje si wi c z powy szych uwag, jaki ustrój jest najlepszy i z jakiego powodu. 13. Co si tyczy innych ustrojów — powiadam bowiem, e jest wi cej demokracji i oligarchii — to po ustaleniu najlepszego ustroju nietrudno stwierdzi , który z kolei nale y na pierwszym miejscu postawi , a który na drugim i tak dalej według tego, który lepszy lub gorszy. Zawsze mianowicie lepszy musi by ustrój, który jest tego najbli szy, a gorszy ten, który jest wi cej oddalony od owego rodka, o ile kto nie s dzi na podstawie pewnych szczególnych okoliczno ci. Chc za przez to powiedzie , e cho cz sto inny ustrój jest lepszy, to jednak wcale to nie przeszkadza, i dla niektórych pa stw korzystniej jest utrzyma ustrój odmienny. ROZDZIAŁ X [Jaki ustrój jest korzystny dla pewnych grup społecznych? Jakie rodki stosuj oligarchie i demokracje dla utrzymania ustroju?] 1. W zwi zku z powy szymi wywodami przychodzi nam z kolei rozwa y , który ustrój i jak urz dzony korzystny jest dla pewnych ludzi i jakich. Przede wszystkim trzeba ustali tu ogóln , wszystkie ustroje zarówno obowi zuj c reguł . Ta cz obywateli, która chce utrzymania ustroju, musi by silniejsza od tej, która tego nie chce. W ka dym pa stwie za wchodzi w rachub wzgl d na jako i ilo . Mówi c o jako ci mam na my li wolno , bogactwo, wykształcenie i szlachectwo, natomiast przy ilo ci przewag liczby. 2. W jednej z cz ci, z których si składa pa stwo, mo e wyst powa czynnik" jako ciowy, w innej za ilo ciowy, a wi c np. mog ludzie pospolitego pochodzenia górowa co do liczby nad lud mi szlachetnego rodu lub te ubodzy 256 Polityka, ks. V, 1315b—13l6a Przewa na jednak cz tyranii była w ogóle całkiem krótkotrwała. Tak tedy omówili my mniej wi cej wszystko, co si składa na przyczyny upadku, jak znów i zachowania tak politei, jak i monarchii. ROZDZIAŁ X [Krytyka uwag Platona o przemianach ustroju] 1. W Pa stwie (Platona) mówi te Sokrates o przemianach ustroju, wywody jego nie s jednak trafne. Nie okre la bowiem w sposób wła ciwy przemiany najlepszego i najprzedniejszego ustroju. Przyczyn jej widzi mianowicie w tym, e nic nie pozostaje trwałe, ale wszystko ulega przemianom w pewnym okresie czasu, istota za tego zjawiska le y w liczbach, które przedstawiaj stosunek 4 : 3 wyra aj cy si liczb 1 1/3, a które zwi zane z liczb 5 daj dwie harmonie, a to, jak mówi, wówczas, gdy liczba tej figury nabierze charakteru stałego1. Kieruje si przy tym zdaniem, e natura wydaje niekiedy ludzi złych i opieraj cych si wszelkiemu wychowaniu. Pogl d ten nie jest mo e pozbawiony słuszno ci, bo mog si znale pewne jednostki, których niepodobna wychowa i urobi na t gich ludzi. Dlaczegó jednak ta przemiana miałaby by wła ciwa raczej temu ustrojowi, który on nazywa 1 Uwagi Arystotelesa odnosz si do sławnego miejsca w Pa stwie Platona (VIII, p. 546 BC), którego interpretacja nastr cza nieprzezwyci one trudno ci. Do jego wyja nienia bynajmniej si i Arystoteles nie przyczynił, cho sposób, w jaki si wyra a, robi wra enie, e to miejsce Platona rozumiał. Por. m. i. uwagi do tego miejsca w wyd. Fr. Susemihla, II 369 nn. (uw. 1763). Pewne jest tu tylko tyle, e punktem wyj cia kombinacji Platona jest stosunek boków prostok tnego trójk ta, którego przyprostok tnie wynosz 4 i 3, a przeciwprostok tnia 5. Polityka, ks. V, I3l6a 257 najlepszym, a nie i wszystkim innym, i w ogóle wszelkim rzeczom. 2. W takim razie w czasie, z którego nastaniem wszy stko, zdaniem jego, ulega zmianie, to, co nie zacz to równocze nie istnie , musiałoby zmienia Si równo cze nie, a wi c np. to, co powstało dnia poprzedzaj cego przełom, miałoby by równocze nie obj te przemian . A nast pnie, z jakiej e przyczyny miałby si ten ustrój zamieni w lako ski? Wszystkie ustroje przechodz prze cie cz ciej w form im przeciwn ani c]i do nich zbli on . To samo trzeba powiedzie o innych przemianach. Powiada bowiem [Sokrates], e ustrój lako ski przechodzi z kolei w oligarchi , z tej znów w demokracj , a z demokra cji w tyrani . Tymczasem przemiany id te i w prze ciwnym kierunku, a wi c np. z demokracji [przechodz ustroje] w oligarchi , o to nawet cz ciej ani eli w monar chi . 3. Ponadto nic Sokrates nie mówi o tyranii, ani czy ulega ona przemianom, ani czy nie, a je li ulega, to z jakiej przyczyny i w jaki ustrój przechodzi. Pochodzi to st d, e niełatwo by mu to przyszło powiedzie . Nie daje si to bowiem okre li , skoro według niego tyrania powinna by przej w najprzedniejszy i najlepszy ustrój, bo tylko w takim razie istniałaby ci gło i zamkni ty kr g przemian ustrojowych. Tymczasem tyrania przechodzi i w tyrani , jak np. w Sykionie, gdzie po tyranii Myrona nast piła tyrania Kleistenesa 1 , i w oligarchi , jak było z tyrani Antileonta w Chalkis2 i w demokracj , jak tyrania nast pców Gelona w Syrakuzach i w arystokracj , jak 1 Myron był synem zało yciela tyranii w Sykionie, Ortagorasa. a Kleistencs jego bratem stryjecznym, który po zamordowaniu Myrona zdołał przecie opanowa sytuacj i uj ł władz w swe r ce. - Sk din d nieznany. 258 Polityka, ks. V, 13l6a, b tyrania Charilaosa w Lacedemonie 1 i tyrania w Kartaginie2. 4. W tyrani znów przechodzi te i oligarchia, jak to było na Sycylii z wszystkimi niemal oligarchiami: i tak w Leontynach przeszła oligarchia w tyrani Panaitiosa3, w Geli w tyrani Kleandra, w Region w tyrani Anaksylaosa5, a tak samo było w wielu innych miastach. Bezpodstawne jest te jego twierdzenie, e przej cie w oligarchi dlatego si dokonuje, poniewa ludzie zajmuj cy urz dy s chciwi pieni dzy i uprawiaj lichw , a nic dlatego, e ludzie znacznie góruj cy maj tkiem uwa aj za niesprawiedliwe, aby ci co nic nie posiadaj , mieli równy udział w rz dach, jak posiadaj cy. W wielu oligarchiach robienie interesów pieni nych nie jest dozwolone, przeciwnie, s prawa zabraniaj ce tego, w Kartaginie za , która ma ustrój demokratyczny, robi si takie interesy, a jednak dot d nie przyszło tu do zmiany ustroju. 5. Tak samo nie uzasadnione jest twierdzenie, e oli garchia przedstawia dwa pa stwa: bogatych i ubogich. Dlaczegó miałoby tak by w tym tylko ustroju, a nie 1 Charilaos lub Charillos, król sparta ski z rodziny Eurypontydów rzekomo z IX w., na którego okres miała przypada działalno prawodawcza Likurga. Według wersji, za któr idzie tu Arystoteles, miał on jakoby włada w sposób samowolny („tyra ski"), a obalony został przez Likurga; według innej tradycji podporz dkował si reformom Likurga. 3 Nazwisko tyrana wypadło lub nie było znane autorowi. Mo e jednak powinno tu by „w Chalcedonie", jak przyjmuj niektórzy wydawcy, zwłaszcza e i Arystoteles nazywa poni ej ustrój Kartaginy demokratycznym (por. II, r. 8). Greckie nazwy Karchedon (Kartagina) i Kalchedon (Chalcedon) z łatwo ci mogły by przestawione. 3 Por. wy ej r. VIII 4 i uw. 4 Ok. r. 505—498. 5 W r. 494—476. Polityka, ks. V, 13161, 259 i w lako skim równie lub w jakimkolwiek innym, w którym nic wszyscy równ posiadaj własno lub te nie wszyscy s równie warto ciowymi lud mi. Przecie cho nikt nic został biedniejszy, ani eli był poprzednio, przechodz mimo to z oligarchii do demokracji, je li ubodzy zyskaj wi kszo , i z demokracji do oligarchii, je li zamo ni wezm gór nad pospólstwem, a jedni zaniedbuj swe interesy, drudzy za bacznie ich pilnuj . Cho wiele jest przyczyn, które wywołuj przemiany ustrojów, Sokrates wymienia tylko jedn , a mianowicie, i ludzie przez rozrzutno i długi lichwiarskie ubo ej , jak gdyby wszyscy. czy te wi kszo ich od pocz tku byli bogaczami. 6. Jest to jednak zupełnie bł dne; przeciwnie, bywa tak, e obywatele graj cy przewodni rol , gdy strac swój maj tek, wszczynaj przewroty, a natomiast, je li si to innym przydarzy, nic z tego powa niejszego nic wynika. Dokonywane w takim razie przewroty bynajmniej te nie id bardziej w kierunku demokracji ni innego ustroju. Dochodzi nadto do zaburze i zmian ustroju, je li ludzie nie maj dost pu do godno ci, je li s niesprawiedliwie albo i zel ywie traktowani, cho by nawet nie roztrwonili maj tku1, dlatego e wolno im robi , co zechc . Przyczyn tego jest zdaniem Sokratesa nadmierna wolno . A cho wiele jest rodzajów oligarchii i demokracji, Sokrates mówi o ich przemianach tak, jak gdyby obie jednego tylko były rodzaju. 1 W tek cie prawdopodobnie luka, jak to przyjmował Schneider, a za nim Immisch.