POLITYKA

Transkrypt

POLITYKA
BIBLIOTEKA
KLASYKÓW
FILOZOFII
ARYSTOTELES
POLITYKA
z dodaniem
PSEUDO-ARYSTOTELESOWEJ
EKONOMIKI
Przeło ył i przypisami opatrzył
LUDWIK PIOTROWICZ
Wst pem poprzedził
KONSTANTY GRZYBOWSKI
1964
PA STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
KSI GA I
ROZDZIAŁ I
[Definicja pa stwa. Człowiek jest z natury stworzony do ycia
w pa stwie]
1. Skoro widzimy, e ka de pa stwo jest pewn wspólnot , a ka da wspólnota powstaje dla osi gni cia jakiego
dobra (wszyscy bowiem w ka dym działaniu powoduj
si tym, co im si dobrem wydaje), to jasn jest rzecz ,
e wprawdzie wszystkie [wspólnoty] d
do pewnego
dobra, lecz przede wszystkim czyni to najprzedniejsza
z wszystkich, która ma najwa niejsze z wszystkich zadanie
i wszystkie innie obejmuje. Jest ni tzw. pa stwo i wspólnota
pa stwowa.
2. Ci wi c, którzy mniemaj , e nie ma istotnej ró
nicy mi dzy kieruj cym m em stanu, królem, głow
domu i panem, s w bł dzie. S dz bowiem, e ró ni
si oni mi dzy sob co do wi kszej lub mniejszej liczby
poddanych ich władzy, a nie co do ich rodzaju, a wi c,
je li kto ma ich niewielu, jest panem, je li ma wi cej,
jest głow domu, je li za
jeszcze wi cej, kieruj cym
m em
stanu lub królem; nie ma bowiem adnej rzekomo ró
nicy mi dzy wielkim domem a małym pa stwem; co si
za tyczy m a stanu i króla, to mówimy o królu, gdy
kto według swego uznania wykonuje władz naczeln ,
o m u stanu natomiast, gdy według odpowiednich zasad
Polityka, ks.I, 1252a,b
prawnych i włada po cz ci, i słucha1. Nie jest to jednak
prawda.
3. Jasne oka e si to, gdy rzecz we wła ciwy sposób
rozpatrzymy. Jak bowiem w innych wypadkach rzecz
zło on trzeba rozło y a do jej cz ci niepodzielnych
(bo s to najmniejsze cz stki cało ci), tak jest i z pa stwem;
je li rozwa ymy, jakie s jego cz ci składowe, zobaczymy
wyra niej, w czym si one ró ni od siebie i czy si co
naukowo daje w odniesieniu do ka dej z nich ustali .
Najlepszym przy tym sposobem badania jest, jak w innych
wypadkach tak i w tym, ledzenie powstawania pewnych
stosunków od samego pocz tku.
4. Najpierw tedy konieczn jest rzecz , aby si ł czyły
ze sob istoty, które bez siebie istnie nie mog , a wi c
e ska i m ska w celu płodzenia; dzieje si to nie z wolnego wyboru, lecz jak i u wszystkich zwierz t i ro lin pod
wpływem naturalnego pop du do pozostawienia po sobie
dalszej tego rodzaju istoty. Tak samo zdani s na siebie
dla swego zachowania, ten, kto włada z natury, i ten, kto
mu jest poddany. Ta bowiem istota, która dzi ki rozumowi
zdoła przewidywa , rz dzi z natury i rozkazuje z natury,
ta za , co potrafi tylko zlecenia te wykonywa przy pomocy sił cielesnych, jest poddana i z natury niewolna;
tote interesy pana i niewolnika s zbie ne.
5. Z natury wiec inne jest przeznaczenie kobiety i niewolnika. (Przyroda bowiem nie robi nic takiego jak ci
kowale, wyrabiaj cy miecze delfickie2 w sposób oszcz dny,
1
Polemika z Platonem, który w dialogu Polityk, 259 B, taki wła nie
pogl d wypowiada.
2
„Miecz delficki" — obja nia leksykograf Hesychios jako miecz
czy nó maj cy z przodu cz
elazn , co jednak niewiele mówi:
z toku my li wynika, e był on do ró nych celów u ywany.
Polityka, ks. I, I252b
lecz ka dy jej twór ma tylko jeden cel; ka de przecie
narz dzie osi ga najlepsze wyko czenie wówczas, je li
słu y do jednego celu, a nic do wielu.) U barbarzy ców
natomiast kobieta i niewolnik zajmuj t sam pozycj .
Pochodzi to st d, e brak im czynnika z natury powoła
nego do władania, zwi zki za kojarz si u nich mi dzy
niewolnic a niewolnikiem. Dlatego to powiadaj poeci:
„słuszn jest rzecz , by Hellenowie nad barbarzy cami
panowali"1, jako e barbarzy ca a niewolnik to z natury
jedno i to samo.
6. Z obu tych wspólnot2 powstaje tedy najpierw dom.
czyli rodzina. Słusznie te powiedział w swym poemacie
Hezjod3: „dom przede wszystkim i on , i wołu pług
ci gn cego", bo u ludzi ubogich wół zast puje niewolnika.
Domem, czyli rodzin jest zatem z natury istniej ca
wspólnota, utrzymuj ca si trwale dla codziennego współ
ycia; członków jej Charondas4 zowie „towarzyszami
stołu", Epimenides5 za z Krety „towarzyszami ogniska"6.
7. Pierwsza wspólnota wi kszej ilo ci rodzin dla zaspo
kojenia potrzeb wychodz cych poza dzie bie cy sia
nowi gmin wiejsk . Jest ona z natury po najwi kszej
1
Cytat zapewne z Eurypidesa (Ifigenia w Aulidzie, 1400 n.);
w pełnym brzmieniu: „Grecy maj barbarzy com rozkazywa '',
a w przekładzie „a zasi barbarzy cy ludom greckim! Ludem wolnym
s Grekowie. Za sługami barbarzy cy" (tłum. Kasprowicz).
2
Tj. m a i ony, oraz pana i niewolnika.
3
Prace i dni, 405.
4
Charondas z Katany, znany jako prawodawca tego miasta
(w VII w.); por. ni ej II 9, 5.
5
Epimenides z Krety, ustawodawca, kapłan, cudotwórca i poeta
orficki, czynny rzekomo tak e i w Atenach pod koniec VII w. Historyczno jego sporna.
6
Wbrew Immischowi, który tu czyta "(towarzyszy łobu"
Polityka, ks. I, I252b—1253a
cz ci jakby koloni rodziny, st d członków jej nazywaj
niektórzy bra mi mlecznymi, dzie mi tudzie dzie mi
dzieci. Dlatego to pierwotnie pa stwa miały królów na
czele, jak jeszcze i dzisiaj obce ludy; powstały bowiem
przez skupienie poddanych władzy królewskiej. W ka dej mianowicie rodzinie króluje najstarszy i na tej samej
zasadzie oparte s te rz dy w zespołach rodzin, jakimi
s kolonie. To wła nie ma na my li Homer1, kiedy mówi
[o Cyklopach]: „ka dy włada nad dzie mi swoimi i onami", mieszkali bowiem w rozproszeniu, jak [w ogóle
wszyscy ludzie] w odległych czasach. Powszechne jest te
wyobra enie, e i bogowie podlegaj władzy królewskiej,
dlatego e ludzie, jedni jeszcze i teraz, drudzy dawniej,
mieli królów na czele, tak za , jak sobie urabiaj obraz
bogów na swoje podobie stwo, kształtuj te swe wyobraenia o ich yciu.
8. Pełna w ko cu wspólnota stworzona z wi kszej ilo ci
gmin wiejskich, która niejako ju osi gn ła kres wszech
stronnej samowystarczalno ci, jest pa stwem; powstaje
ono dla umo liwienia ycia, a istnieje, aby ycie było
dobre. Ka de pa stwo powstaje zatem na drodze natural
nego rozwoju, podobnie jak i pierwsze wspólnoty. Jest
bowiem celem do którego one zmierzaj , natura za jest
wła nie osi gni ciem celu. Wła ciwo bowiem, jak ka dy
twór osi ga u kresu procesu swego powstawania, nazywamy
jego natur ; tak jest w odniesieniu i do człowieka, i do
konia, i do rodziny. Osi gni cie celu [, do którego si
d y,] jest zdobyciem pełnej doskonało ci, samowystarczalno za jest osi gni ciem i celu, i pełnej doskonało ci.
9. Okazuje si z tego, e pa stwo nale y do tworów
natury, e człowiek jest z natury stworzony do ycia
Polityka, ks. I, 1253a
w pa stwie1, taki za , który z natury, a nic przez przypadek
yje poza pa stwem, jest albo n dznikiem, albo nadludzka
istot , jak ten, którego pi tnuje Homer2, jako „człowieka
bez rodu, bez prawa, bez [własnego] ogniska". Kto bowiem
z natury swojej jest taki, równocze nie i wojny nami tnie
po da, b d c odosobniony jak ten kamie wył czony
w grze w ko ci.
10. e człowiek jest istot stworzon do ycia w pa
stwie3 wi cej ni pszczoła lub jakiekolwiek zwierz yj ce
w stadzie, to jasn jest rzecz . Natura bowiem, jak po
wiadamy, nic nie czyni bez celu. Otó człowiek jedyny
z istot yj cych obdarzony jest mow . Głos jest oznak
rado ci i bólu, dlatego posiadaj go i inne istoty .(rozwój
ich posun ł si bowiem tak daleko, e maj zdolno od
czuwania bólu i rado ci, tudzie wyra ania tego mi dzy
sob ). Ale mowa słu y do okre lania tego, co po yteczne
czy szkodliwe, jak równie i tego, co sprawiedliwe czy te
niesprawiedliwe.
11. To bowiem jest wła ciwo ci człowieka odró niaj c
go od innych stworze yj cych, e on jedyny ma zdolno
rozró niania dobra i zła sprawiedliwo ci i niesprawiedli
wo ci i tym podobnych; wspólnota za takich istot staje
si podstaw rodziny i pa stwa.
Z natury swojej pa stwo jest pierwej4 ani eli ro1
W tek cie: ,,człowiek jest istot pa stwow ".
Iliada, IX 63 n. Tak nazywa tu Nestor człowieka, który znajduje
upodobanie w wojnie domowej. Arystoteles stawia na równi z nim
człowieka bez pa stwa.
3
Por. uw. 1.
4
„Pierwej" oczywi cie nie co do czasu powstania, ale jako poj cie.
nic mo na bowiem mówi o członach pa stwa, jak długo pa stwa
2
Polityka, ks. I, 1253a
dzina i ka dy z nas, cało bowiem musi by pierwej od
cz ci; po rozprz gni ciu si cało ci nie b dzie nogi ni r ki,
a tylko nazwa, jak wówczas, gdy kto r k nazwał r k z
kamienia, bo martwa r ka b dzie takiej samej natury. Istota
ka dej rzeczy le y przecie w jej zadaniu praktycznym i
zdolno ci jego wykonania, je li wi c nie ma ju tych cech, to
nie mo na powiedzie , e to ta sarna rzecz, lecz tylko co , co
t sam nazw nosi.
12. Okazuje si tedy, e pa stwo jest tworem natury
i e jest pierwej od jednostki, bo je li ka dy z osobna nic
jest samowystarczalny, to znajdzie si w tym samym
stosunku [do pa stwa], co i inne cz ci do jakiej cało ci.
Kto za nie potrafi y we wspólnocie albo jej wcale nie
potrzebuje, b d c samowystarczalnym, bynajmniej nic
jest członem pa stwa, a zatem jest albo zwierz ciem, albo
bogiem. Wszystkim ludziom wła ciwy jest z natury p d
do ycia we wspólnocie, a ten, kto j pierwszy zestroił,
jest twórc najwi kszych dóbr. Jak bowiem człowiek
doskonale rozwini ty jest najprzedniejszym ze stworze ,
tak jest i najgorszym ze wszystkich, je li si wyłamie
z prawa i sprawiedliwo ci. Najgorsza jest bowiem nieprawo uzbrojona, człowiek za rodzi si wyposa ony
w bro , jak s jego zdolno ci umysłowe i moralne,
które, jak adne inne, mog by niewła ciwie nadu ywane. Dlatego człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem, najpodlejszym
w po dliwo ci zmysłowej i arłoczno ci. Sprawiedliwo za
jest znamieniem pa stwa, wymiar jej jest bowiem podstaw
porz dku istniej cego we wspólnocie pa stwowej, polega
za na ustaleniu tego. co jest sprawiedliwe.
Polityka, ks. I, 1253a, b
ROZDZIAŁ II
[Dom, czyli rodzina najmniejsz cz ci składow pa stwa. Niewolnik
jako cz
własno ci domowej. Jego definicja. Niewolnicy z natury
i wbrew niej. Stosunek pana do niewolnika]
1. Skoro si wi c okazało, z jakich cz ci składa si
pa stwo, trzeba naprzód pomówi
o urz dzeniu domu
[, czyli rodziny]; ka de bowiem pa stwo składa si z ro
dzin, członkowie za rodziny s . znów jej cz ciami skła
dowymi. Otó pełna rodzina składa si z niewolników
i wolnych. Poniewa za badanie ka dej rzeczy musi si
zacz
najpierw od najdrobniejszych cz ci, a pierw
szymi i najdrobniejszymi cz ciami rodziny s pan i nie
wolnik, m i ona, ojciec i dzieci, nale y wzi
pod
rozwag te trzy stosunki i zbada , czym jest w istocie
ka dy z nich i jak si powinien przedstawia .
2. Wynika z tego nauka o prawie władania, o prawie
mał e skim ([w greckim j zyku] nie mamy bowiem od
powiedniej nazwy na okre lenie zwi zku mi dzy kobiet
i m czyzn ) i po trzecie o prawie ojcowskim (i tutaj
brak na okre lenie wła ciwej nazwy). Jednakowo prócz
tych trzech wymienionych działów jest nadto jeszcze
jeden, który zdaniem jednych stanowi istot gospodarstwa
domowego, według drugich jest najwa niejsz jego cz
ci . Trzeba zatem rozwa y , jak si i on przedstawia,
mam za
na my li tzw. sztuk
zarobkowania. Najpierw
jednak pragn pomówi o panu i niewolniku, aby stwier
dzi to, co w tym wzgl dzie koniecznie potrzebne, a za
razem i zobaczy , czy w porównaniu z dotychczasowymi
pogl dami nic dałoby si lepiej jako uj
tego, co si
s dzi w tym przedmiocie.
3. Jedni mianowicie s dz , e władza pana nad nie
wolnikami jest pewna umiej tno ci i e nie ma adnej
10
Polityka, ks. l, 1253b
ró nicy mi dzy władz głowy domu a władz pana nad
niewolnikami, czy władz kieruj cego m a stanu lub
króla, jak to na pocz tku zauwa yłem1. Inni natomiast
uwa aj , e władza pana nad niewolnikami jest przeciwna
naturze, bo tylko na zasadzie prawa ustanowionego jeden
jest niewolnikiem, a inny wolnym, z natury za nie ma
mi dzy nimi adnej ró nicy. Dlatego [taki stan rzeczy]
nie jest te sprawiedliwy, bo na gwałcie oparty. Własno
jest tedy cz ci domu, a nauka o zdobywaniu własno ci
cz ci nauki o gospodarstwie domowym (bez rzeczy
koniecznych nie mo na y , a tym samym i y wygodnie).
4. Jak do okre lonych kunsztów niezb dnie s potrzebne
wła ciwe narz dzia, je li dzieło ma by odpowiednio
wyko czone, tak i do gospodarstwa domowego. Z narz dzi
jedne s martwic, drugie ywe, tak np. dla sternika ster
jest narz dziem martwym, za jego zast pca narz dziem
ywym; pomocnik bowiem stanowi rodzaj narz dzia
przy wykonywaniu pracy. Odpowiednio do tego tak e
i w gospodarstwie domowym rzeczy, jakie si posiada,
s narz dziem do ycia, mienie jest sum takich narz dzi,
a niewolnik yw własno ci .
5. Jest za narz dziem ponad narz dzia ka dy sługa.
Gdyby bowiem ka de narz dzie mogło spełnia swoje za
dania według rozkazu albo i uprzedzaj c go, jak to podo
bno robiły pos gi Dedala2 lub trójnogi Hefajsta, które
jak mówi poeta 3 , same si zjawiaj na zebranie bogów,
1
Por. wy ej r. I 2.
Mityczny Dedal sławiony był za to, e w przeciwie stwie do
dawniejszych, sztywno ci nacechowanych rze b, tworzył pos gi
o ywione przez rozstawienie nóg i oddalenie r k od ciała, a nawet
zdołał jakoby tchn w nie samodzielne ycie (Diodor IV 76, 2—3)
2
Polityka, ks. 1, 1253b—1254a
11
gdyby tak czółenka tkackie same tkały, a pałeczki od gitary
same grały, to ani budowniczowie nie potrzebowaliby
pomocników, ani panowie niewolników. To, co si nazywa
narz dziem, stanowi rodek do wytwarzania nowych rzeczy, za
przedmioty własno ci słu tylko do u ytkowania.. Czółenka
tkackiego bowiem nie tylko si u ywa, lecz przy jego pomocy
wytwarza si co nowego, natomiast suknia i ło e słu tylko
do u ytkowania.
6. Poniewa dalej stwarzanie i działanie ró ni si co
do rodzaju, a jedno i drugie potrzebuje narz dzi, wi c
tak e i te ostatnie musz by odpowiednio ró ne. Otó
ycic jest działaniem, a nie stwarzaniem, dlatego i nie
wolnik jest pomocnikiem w dziedzinie działania. O prze
dmiotach własno ci mówi si tak jak o cz ciach, bo cze
jest nie tylko cz ci czego innego, ale w ogóle nale y do
czego innego, podobnie za jest i z przedmiotem własno ci.
Dlatego pan jest tylko panem niewolnika, ale do niego nic
nale y, a niewolnik jest nic tylko niewolnikiem swego
pana, ale w ogóle do niego nale y.
7. Z wywodów tych okazuje si zatem, jaka jest istota i
znaczenie niewolnika. Człowiek, który z natury nie nale y do siebie lecz do drugiego, jest z natury niewolnikiem.
Nale y za do drugiego taki człowiek który jest czyj
własno ci , mimo i jest człowiekiem. Przedmiot własno ci
jest za narz dziem działania odr bnym od wła ciciela.
Z kolei nale y rozwa y , czy kto jest istotnie z natury
takim [niewolnikiem] lub nie, czy jest to rzecz sprawiedliw , a nawet i lepsz dla kogo , by niewolnikiem, czy te
nie, czy przeciwnie wszelka niewola sprzeczna jest z
prawem przyrodzonym.
8. Na to pytanie nietrudno da wła ciw odpowied ,
kieruj c si zarówno rozumowaniem, jak i do wiadcze-
12
Polityka, ks. I, 1254a, b
bowiem do rzeczy nie tylko koniecznych, ale i po ytecznych.
U niektórych istot zaraz od urodzenia dokonuje si
rozgraniczenie z przeznaczeniem jednych do władania,
drugich do podlegania władzy. Liczne s te rodzaje rz dz cych i rz dzonych, ale zawsze lepsze jest panowanie nad
lepszymi podwładnymi; tak np. lepsze jest panowanie nad
człowiekiem ani eli nad zwierz ciem. Dzieło bowiem
wykonane przez doskonalsze istoty jest doskonalsze, gdzie
za jedna włada, a druga słucha, dzieło jest w pewnej cz ci
tworem jednej i drugiej.
9. Czynnik władaj cy i słuchaj cy wyst puje wsz dzie,
gdzie co składa si z wielu cz ci, a tworzy pewn wspóln
jedno bez wzgl du na to, czy cz ci s z sob zł czone,
czy te rozdzielone. Jest to ogólne prawo natury, cho
przejawiaj ce si w pierwszym rz dzie u istot, yj cych,
bo i u tworów nie yj cych istnieje pewien rodzaj nad
rz dno ci, jak np. w harmonii. Rozwa anie na ten temat
mo e jednak tu nie nale y.
10. Istota yj ca składa si najpierw z duszy i ciała,
przy czym z natury pierwsza włada, to drugie za słucha.
Nale y jednak, gdy chodzi o ustalenie zgodno ci z natur ,
bra pod uwag stan normalny, a nie wykolejenia. Dla
tego przedmiotem rozwa ania winien by człowiek najzupcłruej zdrów na ciele i duszy, u którego ten stosunek
[duszy do ciała] jasno si uwidacznia; bo u ludzi wyst
pnych lub skłonnych do wyst pków ciało cz sto zdaje
si panowa nad dusz skutkiem tego, i post puj le
i niezgodnie z natur .
11. Najpierw wi c, jak powiadam, u istoty yj cej
mo na zauwa y oba rodzaje władzy [, które odpowiadaj
władzy nad niewolnikiem, czyli] despotycznej i [władzy
nad wolnym obywatelem, czyli] politycznej; dusza bowiem
sprawuje władz despotyczn nad ciałem, a rozum włada
Polityka, ks. I, 1254b
13
nad po daniami w sposób odpowiadaj cy władzy m a
stanu i króla. Okazuje si przy tym, e dla ciała jest to
zgodne z natur i po yteczne podlega rz dom duszy, tak
samo jak i dla władz uczuciowych duszy podlega rozumowi
i tej cz ci duszy, która o rozs dku sianowi, natomiast
równorz dny albo i odwrotny ich stosunek byłby dla
wszystkich szkodliwy.
12. Tak samo znów przedstawia si
ten stosunek
u człowieka i innych istot yj cych. Oswojone zwierz ta
s bowiem z natury lepsze od dzikich, a dla nich wszyst
kich korzystniejsz rzecz jest słu y człowiekowi," bo w
ten sposób chroni si przed zniszczeniem. Tak jest równie
z rodzajem m skim i e skim, z których pierwszy jest
z natury silniejszy, drugi słabszy; tote ten panuje, a tam
ten mu podlega.
W taki sam sposób musz si te układa wzajemne stosunki u wszystkich ludzi w ogóle.
13. Ci, którzy w takim stopniu stoj poni ej drugich,
w jakim dusza góruje nad ciałem, a człowiek nad zwierze
ciem (w poło eniu tym znajduj si ci, których działalno
polega na u ywaniu sił fizycznych i którzy najwy ej to
tylko mog da ze siebie), ci tedy s z natury niewolnikami,
dla których, podobnie jak i dla wy ej wymienionych,
lepiej jest znajdowa si w takiej zale no ci. Z natury
bowiem jest niewolnikiem ten, kto mo e by własno ci
drugiego (dlatego te i nale y do drugiego) i kto o tyle
tylko ma zwi zek z rozumem, e go spostrzega u innych,
ale sam go nie posiada. Tak e inne istoty yj ce nic
przecie
nie obejmuj c rozumem, ale kieruj
si
tylko wra eniami zmysłowymi.
14. Niewielka jest te ró nica w u yteczno ci, bo obie
grupy, zarówno niewolnicy, jak zwierz ta domowe po
magaj fizycznie do zaspokojenia niezb dnych potrzeb.
Polityka, ks. I, 1254b-1255a
14
Stosownie do tego istnieje w przyrodzie d no do odmiennego kształtowania ciała ludzi wolnych i niewolników,
w ten sposób mianowicie, e ci ostatni s silni ze wzgl du na
konieczne usługi, pierwsi za smukli, ale niezdolni do takich
prac, zdatni natomiast do działalno ci politycznej, która ma
dwa odr bne zadania: wojenne i pokojowe; zdarza si jednak
cz sto i przeciwnie, e jedni maj ciała wolnych, drudzy za
dusz .
15. Tyle jest jasne; je liby ta fizyczna ró nica była
tylko tak wielka, jak mi dzy wizerunkami bogów a postaci
ludzk , to wszyscy by przyznali, e ci, którzy o tyle stoj
ni ej od innych, zasługuj na to, aby by ich niewolnikami.
Je eli za trafne jest to w odniesieniu do ciała, to o wiele
sprawiedliwsz jest rzecz zasad t zastosowa do duszy,
tylko e nic jest równie łatwo stwierdzi pi kno duszy, jak
ciała.
Wynika z tego w sposób oczywisty, i pewni ludzie s z
natury wolnymi, inni za niewolnikami, przy czym stan
niewoli jest dla tych drugich zarówno po yteczny, jak i
sprawiedliwy.
16. e jednak i zwolennicy przeciwnego pogl du po
niek d maj słuszno , to nietrudno zauwa y . W podwój
nym mianowicie znaczeniu mówi si o niewoli i niewolnikach, niektórzy bowiem s niewolnikami i słu na zasadzie
prawa. Prawo to jest rodzajem umowy, na podstawie której
zwyci eni w wojnie staj si własno ci zwyci zców.
Przeciwko sprawiedliwo ci jego wielu prawników podnosi
zarzut, wytaczany cz sto przeciwko mówcom, o sprzeczno
z prawem1, poniewa straszn byłoby to rzecz , gdyby
zgwałcony miał by niewolnikiem i sług tego,
1
"W Atenach ka dy obywatel mógł wytoczy skarg mówcy,
który na zgromadzeniu wyst pił z wnioskiem niezgodnym, zdaniem
oskar yciela, z obowi zuj cym prawem.
Polityka, ks. I, I255a
15
który potrafi gwałt zada i góruje sił . Tak e i mi dzy
filozofami jedni opowiadaj si za tym, drudzy za innym
pogl dem.
17. Przyczyna tego sporu i tej rozbie no ci zda le y
w tym, e cnota, je li ma do rozporz dzenia odpowiednie
rodki, równie potrafi znakomicie gwałt zada , bior cy
za gór zawsze wykazuje przewag jakiej zalety. Skut
kiem tego wydaje si , e i siła nie jest pozbawiona pewnej
cnoty, a spór dotyczy tylko strony prawnej. Dlatego jedni
uwa aj za rzecz sprawiedliw łaskawo [dla zwyci o
nych], inni wła nie przeciwnie, panowanie silniejszego;
bo je li si rozł czy te dwa poj cia [prawa i siły], to nic
ma adnego oparcia i mocy przekonywaj cej pogl d,
[z którego by wynikało], i góruj cy cnot nie powinien
włada i panowa .
18. Inni wreszcie powołuj c si na zasad , która im si
wydaje sprawiedliw (prawo bowiem jest czym sprawiedli
wym), utrzymuj , e niewola według prawa wojennego
jest rzecz sprawiedliw , równocze nie jednak popadaj
w sprzeczno . Przyczyna wojny mo e by bowiem niespra
wiedliwa, tego za , kto nie zasługuje na to, aby by
niewolnikiem, nikt adn miar nie mo e nazwa nie
wolnikiem; w przeciwnym bowiem razie zdarzałoby si .
e ludzie najszlachetniejszego pochodzenia byliby nie
wolnikami i niewolników synami, gdyby si przypadkiem
dostali do niewoli i zostali sprzedani. Dlatego te takich
nie chc nazywa niewolnikami, lecz tylko barbarzy ców.
Je li jednak tak mówi , to w istocie rzeczy maj na my li
tylko niewolnika z natury, podobnie jak to na pocz tku
uj łem. Musz bowiem przyzna , e s ludzie, z których
jedni wsz dzie s niewolnikami, a drudzy nigdzie.
1
Por. wy ej r. II 7.
16
Polityka, ks. I, I255b
19.Tak samo jest i ze szlachectwem; szlachta bowiem
uwa a si za szlacht nic tylko u siebie w domu, ale i wsz
dzie, podczas gdy w ich mniemaniu szlachta barbarzy ców
jest ni tylko u siebie. Wychodz przy tym z zało enia,
e istnieje szlachectwo i wolno w bezwzgl dnym i wzgl d
nym lego słowa znaczeniu, jak to powiada równie i Helena
u Teodektesa1.
Po ojcu i matce z bogów jestem pokolenia, Któ
tedy mieni mi słu c .
to miałby
Wyra aj c si w ten sposób, odró niaj niewolnika
i wolnego, szlacht i gmin jedynie i wył cznie według
cnoty i nieprawo ci. Uwa aj bowiem, e jak z człowieka
rodzi si człowiek, a ze zwierz cia zwierz , taki ze szlachetnych szlachetny. Natura wprawdzie cz sto do tego d y,
ale nie mo e tego osi gn .
20. Okazuje si st d, e spór ma pewne uzasadnienie,
e nie wszyscy ludzie, którzy s niewolnikami czy wolnymi,
s nimi z natury i ponadto jest jasn rzecz , e u pewnych
ludzi wyst puje taka ocena charakterystyczna, która sta
nowi o tym,i dla jednych jest rzecz korzystn i sprawie
dliw by niewolnikami, dla drugich, przeciwnie, by pa
nami; e wreszcie jedni musz podlega władzy, drudzy
za wykonywa władz , zale nie od tego, na co ich natura
skazała, e wi c istnie musi równie władza pana nad
niewolnikiem, a nadu ycie jej jest dla obu stron szkodliwe.
Co bowiem jest korzystne dla cz ci, jest korzystne i dla
cało ci, co dla ciała, równie i dla duszy; niewolnik jest
1
Teodektes z Faselis w Licji, ucze Platona i Isokratesa, przyjaciel Arystotelesa, znany jako autor zaginionych 50 tragedii, mi dzy
nimi pt. Helena, z której wła nie pochodz przytoczone wiersze. Był
te autorem dzieła po wi conego sztuce wymowy, które cytuje Arystoteles w swojej Retoryce.
Polityka, ks. I, I255b
17
za pewn cz ci pana, niejako o ywion , ale oddzieln
cz ci jego ciała.
21. Dlatego te pana i niewolnika, których natura na
taki los skazała, ł czy wzajemne przywi zanie i jest
to dla nich korzystne, przeciwnie za bywa, je li stano
wisko ich nie jest zgodne z natur , ale opiera si na prawie
i gwałcie.
Z dotychczasowych wywodów okazuje si jednak
równie , e władza pana nad niewolnikiem i władza w
pa stwie to nic to samo, tudzie
e nic wszystkie rodzaje.jwładzy s sobie równe, jak to utrzymuj niektórzy.
Jedna bowiem rozci ga si nad wolnymi z natury, druga nad
niewolnikami, władza głowy domu jest monarchiczna, gdy
ka dy dom podlega rz dom jednego, a władza m a stanu
jest panowaniem nad wolnymi i równymi.
22. Nazwa pana nie jest okre leniem pewnej umiej
tno ci, ale istniej cego stanu rzeczy, podobnie jak i nazwa
niewolnika czy wolnego. Istnieje jednak umiej tno
zł czona ze stanowiskiem pana domu jak i ze stanowiskiem
niewolnika, jako umiej tno ci potrzebnych niewolnikom
uczył pewien człowiek w Syrakuzach, [który] tam za
pieni dze kształcił niewolników w pełnieniu zwyczajnych
usług. Nauka taka mo e nawet obj szersze kr gi, jak
np. sztuk kucharsk i inne tego rodzaju usługi. Ró ne
s bowiem czynno ci domowe, jedne wa niejsze, inne
konieczniejsze ni drugie, a według przysłowia tak e
„niewolnik a niewolnik i pan a pan to dwie ró ne rzeczy".
23. Znajomo wszystkich takich rzeczy stanowi tedy
wiedz niewolnika, natomiast wiedza pana polega na
umiej tnym zu ytkowaniu niewolników. Bo pan okazuje
si nie w tym, e nabywa, ale e wła ciwie u ywa niewolników. Umiej tno
ta nie wykazuje nic wielkiego ani
szacownego; bo co niewolnik musi umie wykona , to
Polityka, ks. I, 1255b—1256a
18
pan musi umie nakaza . Dlatego kto tym nic potrzebuje
si sam trudzi , przekazuje ten zaszczyt rz dcy, a sam
oddaje si sprawom publicznym lub filozofii. Nauka natomiast o nabywaniu własno ci, mianowicie o sprawiedliwym nabywaniu, jest ró na od obu tych umiej tno ci i
nale y do nauki o sztuce wojennej i sztuce my liwskiej1.
Tyle zatem uwag o niewolniku i o panu. ROZDZIAŁ III
8[Nauka o gospodarstwie domowym. Sztuka zdobywania własno ci.
Rola pieni dza]
1. Z kolei stosownie do podanego wy ej planu2 rozwa my
całe w ogóle zagadnienie posiadania i zarobkowania, bo i
niewolnik okazał si pewn cz ci własno ci. Przede
wszystkim wi c mo e si tu nasun w tpliwo , czy sztuka
zarobkowania jest identyczna ze sztuk gospodarstwa
domowego, czy te z jak jej cz ci lub te z jej sztuk
pomocnicz , a je eli ze sztuk pomocnicz , to czy zachodzi
tu taki stosunek jak mi dzy sztuk wytwarzania czółenek
tkackich a sztuk tkack , czy te mi dzy sztuk sporz dzania
br zu a odlewnictwem pos gów. Te ostatnie bowiem nie w
tym samym znaczeniu maj pomocniczy charakter, lecz
jedna dostarcza narz dzi, druga natomiast materiału.
Nazywam za materiałem co 3, z czego si . wykonuje rzecz
pewn , a wi c dla tkacza jest to wełna, a dla rze biarza br z.
2. Jasn wi c jest rzecz , e nauka o gospodarstwie
domowym nie jest_identyczna z nauk o zdobywaniu
1
2
Por. ni ej r. III 8.
Por. wy ej r. II 1—2.
KSI GA II
37
ROZDZIAŁ I
[Krytyka teorii wyło onych w Pa stwie Platona co do wspólno ci
kobiet i dzieci]
1. Poniewa wzi łem sobie za zadanie rozwa y , która
z wszelkich wspólnot pa stwowych jest najlepsza dla
ludzi mog cych sobie ycie urz dzi w sposób jak naj
bardziej odpowiadaj cy ich yczeniu, wi c musimy przy
patrzy si innym ustrojom, które albo istniej rzeczy
wi cie w niektórych pa stwach, uchodz cych za dobrze
si rz dz ce, albo te opracowane zostały przez pewnych
teoretyków, a spotkały si z uznaniem. [Chodzi mi przy
tym o to,] aby wykaza , co w nich jest słuszne i u yteczne,
a zarazem nic stwarza wra enia, jakobym przez po
szukiwanie czego odmiennego od nich pragn ł si po
pisa swoj m dro ci . Przeciwnie, chciałbym, aby si
okazało, e dlatego podj łem to badanie, poniewa te
istniej ce obecnie ustroje nic przedstawiaj si zadawala
j co.
2. Musimy najpierw zacz od tego, co z natury rzeczy
stanowi punkt wyj cia tego badania. Trzeba mianowicie
przyj trzy ewentualno ci, a wi c: albo wszystko jest
wspólne dla wszystkich obywateli, albo ni , albo te
tylko pewne rzeczy s wspólne, pewne za nie. eby nic
bvło mi dzy nimi nic wspólnego) to oczywi cie jest
rzecz
38
Polityka, ks. II, 1260b - 1261a
niemo liw . Pa stwo bowiem jest pewn wspólnot , do
której istoty nale y z konieczno ci przede wszystkim
wspólno
miejsca; pewna jednostka terytorialna jest
bowiem warunkiem jednostki pa stwowej, a obywatele s
członkami wspólnoty jednego [i tego samego] pa stwa.
[Wyłania si natomiast pytanie,] czy dla pa stwa, które
ma by dobrze urz dzone, lepiej jest, aby w nim wszystko
było wspólne, czy te lepiej, by pewne rzeczy były wspólne,
a pewne nie. Obywatele przecie mog mie wspólne
mi dzy sob i dzieci, i ony, i posiadło ci, jak to jest w
Pa stwie Platona. Mówi tam bowiem Sokrates, e dzieci,
kobiety i maj tki powinny wspóln stanowi własno 1. Có
tedy jest lepsze, czy stan istniej cy obecnie, czy te
nakre lony w Pa stwie porz dek prawny?
3. Powszechna wspólno kobiet ma w ogóle wiele stron
przykrych, a i powód, dla którego Sokrates uznaje takie
urz dzenie za konieczne do zaprowadzenia, nie wyst puje
jasno z jego wywodów. Jest ona ponadto, w takim uj ciu,
niemo liwa do pogodzenia z celem, który według niego
pa stwo winno urzeczywistnia ; jakie za rozró nienie
byłoby tu potrzebne, o tym nic nie powiedziano. Mam tu na
my li pogl d, który wypowiada Sokrates2, e najwy szym
dobrem jest jedno pa stwa jak najbardziej zupełna.
4. Jasn przecie jest rzecz , e pa stwo post puj ce i
rozwijaj ce si ku coraz ci lejszej jedno ci, przestanie w
ogóle by pa stwem. Pa stwo bowiem z natury jest pewn
wielo ci , je li wi c rozwija si b dzie ku coraz wi kszej
jedno ci, to z pa stwa powstanie rodzina, z rodziny za
jednostka. Rodzina bowiem, jak ka dy uzna,
1
2
Por. Platon, Pa stwo, V 7, p. 457.
Tam e, V 10, p. 462.
Polityka, ks. II 1261a
39
przedstawia ci lejsz jedno ani eli pa stwo, a jednostka
ci lejsz ni rodzina. Tote gdyby nawet kto potrafił to
uskuteczni , to nie powinien tego czyni , zniweczy bowiem
pa stwo.
Pa stwo składa si jednak nic tylko z wi kszej liczby
osób, ale i z osób ró norodnych; bo z osób zupełnie
jednakich pa stwo powsta nie mo e. Pa stwo to co innego
ni zwi zek sprzymierze ców dla celów wojennych, którego
u yteczno polega na mnogo ci członków, cho by ci byli
lego samego rodzaju (zwi zek taki powstaje bowiem z
natury dla celów wzajemnej pomocy); jest to podobnie jak z
ci arkiem, który im wi kszy, tym silniej wag przechyli.
5. Taka sama ró nica b dzie mi dzy pa stwem a ludem,
gdy ludno cała nie yje rozproszona po wsiach, ale tak jak
Arkadyjczycy1. Cz ci składowe, z których ma powsta
cało , musz by ró nego rodzaju, a równo polega na
wzajemno ci wiadcze oraz odpłat i dlatego utrzymuje
pa stwa, jak to wyło yłem poprzednio w dziele o etyce2.
Nawet "mi dzy wolnymi i równymi musi istnie ta wzajemno czy kolejno
wiadcze , bo nie mog wszyscy
równocze nie włada , lecz musi si dokonywa wymiana
czy to corocznie, czy te według jakiego innego porz dku
lub czasu. W ten sposób osi ga si to, e wszyscy dochodz
do władzy, czyli jest tak, jak gdyby szewcy i cie le wymic1
Arkadyjczycy zachowali organizacj plemienn , ale wchodz ce
w skład jej gminy miejskie posiadały niemal zupełn samodzielno
polityczn , tak e niewiele ró nili si od zwi zku pa stw sprzymierzonych celem wspólnej obrony. Tote Arystoteles słusznie odró nia
od nich ,,lud", czyli te szczepy greckie, które w pełni zachowały
organizacj plemienn bez o rodka miejskiego, z ludno ci rozproszon po wsiach nic posiadaj cych politycznej samodzielno ci.
40
Polityka, ks. II, 1261a, b
niali swe zaj cia i ci sami ludzie nie byli stale szewcami czy
cie lami.
6. Poniewa jednak [faktycznie prac cie li pełni stale
cie la, a szewc prac szewca i lepsze si w ten sposób
osi ga skutki, wi c]1 lepiej, eby tak było i we wspólnocie
pa stwowej, bo jasn jest rzecz , e zawsze lepiej rz dz
ci sami ludzie, je li to tylko mo liwe. Gdzie to jednak jest
niemo liwe ze wzgl du na to, e wszyscy z natury s równi,
a wi c e sprawiedliw rzecz jest równie , by wszyscy brali
udział w rz dach niezale nie od tego, czy one s złe, czy
dobre, tam stosuje si takie urz dzenia, e równi ust puj
kolejno i zrównuj si z innymi po zło eniu władzy. Jedni
bowiem władaj , a drudzy podlegaj władzy na przemian,
jak gdyby innymi si stali. W taki sam sposób wyst puje te
ró nica mi dzy władaj cymi, poniewa jedni t a drudzy
inn wykonuj władz .
7. Widoczne jest wi c z tego, e pa stwo bynajmniej
nic przedstawia z natury takiej jedno ci, jak to twierdz
niektórzy, i e to, co si podaje jako najwy sze dobro
w pa stwach, wła ciwie je niweczy. A przecie
to, co
w jakiej rzeczy jest dobre, winno j podtrzymywa .
Tak e i z innych jednak wzgl dów okazuje si , e d enie
do nadmiernej jednolito ci pa stwa nie jest rzecz lepsz .
Rodzina bowiem jest w wy szym stopniu -samowystar
czalna ni jednostka, a pa stwo wi cej ni , rodzina; jako
pa stwo wówczas dopiero b dzie pa stwem, gdy wspólnota
jego ludno ci dojdzie do stanu samowystarczalno ci. Je li
wi c wy szy stopie samowystarczalno ci wi cej jest po
dany, to i mniej cisła jedno jest wi cej po dana ni
bardziej zwarta.
1
W tek cie przekazanym jest tu oczywista luka, w której zatraciło
si zdanie ł cz ce my l poprzedniego zdania z nast pnym, daj ce
si przypuszczalnie uzupełni , jak podano w nawiasach.
Polityka, ks. II, 1261b
41
8. Gdyby jednak nawet przyj , e jest istotnie najlepiej.
by społeczno była jak najbardziej jednolita, to przecie oka e si , e jedno ta bynajmniej nie przejawia si
w powiedzeniu, które by wszyscy powtarzali, mówi c
„to moje", a „to nie moje"; to bowiem uwa a Sokrates
za oznak zupełnej jedno ci pa stwa1. Słowo „wszyscy"
posiada mianowicie podwójne znaczenie. Je liby je uj
w znaczeniu „ka dy z osobna", to raczej wynikłoby mo e
z nich to, czego chce Sokrates, bo ka dy powie o swym
synu „to jest mój syn", i o onie „to jest moja ona",
a tak samo powie o swoim maj tku i wszystkich rzeczach,
które z nim maj zwi zek.
9. Jednakowo ci, którzy maj wspólne ony i dzieci,
tak si nie wyra o nich, lecz wszyscy wprawdzie tak
powiedz : „one nale do nas", natomiast nikt z nich
z osobna tak nie powie: „one nale do mnie". Podobnie
powiedz wszyscy o maj tku, [ e jest ich własno ci , | ale
nikt z nich z osobna nie b dzie twierdził [, e on nale y
do niego]. Oczywist zatem jest rzecz , e w słowie
„wszyscy" mie ci si pewna dwuznaczno wiod ca do
fałszywych wniosków, wyra enia bowiem takie jak „wszy
scy", „obaj", „nieparzysty" i „parzysty", przez swe pod
wójne znaczenie stwarzaj w rozumowaniu podstaw do
fałszywych wniosków. Dlatego [i w tym wypadku], je li
przyjmiemy, e „wszyscy" [w pierwszym znaczeniu] okre
laj t sam rzecz [jako swoj własno ], b dzie to pi knie,
ale jest niemo liwe, [je li] za [powiemy „wszyscy"] w drugim znaczeniu, nie b dzie to bynajmniej stanowi dowodu
jednomy lno ci.
10. Prócz tego wspomniany porz dek ma jeszcze inn
stron ujemn . To, co jest wspóln własno ci bardzo wielu,
1
Platon, Pa stwo, V 10, p.
42
Polityka, ks. II, 1261b-l262a
jest najmniej otoczone staraniem. Ludzie bowiem zwykli
troszczy si przede wszystkim o swoj własno , mniej za
o wspóln lub te o tyle tylko, o ile dotyczy ona którego z
nich. Prócz innych wzgl dów gra tu rol i ta okoliczno , i
zaniedbanie przychodzi im łatwiej, gdy mog przypu ci , e
inni o dan rzecz si troszcz , podobnie jak nieraz przy
posługach domowych liczniejsza słu ba gorzej obsługuje
ni mniej liczna.
11. Ka dy z obywateli ma tedy z tysi c synów, ci
jednak nie s z adnym z nich zwi zani, lecz ten czy ów
jest zarówno synem tego lub innego obywatela; tote
wszyscy jednakowo niewiele o nich dba b d .
Ka dy przecie , który mówi „mój" o młodym obywatelu
bez wzgl du na to, czy mu si powodzi dobrze czy le, czyni
to z takim zainteresowaniem, jakie jest odpowiednikiem
stosunku mówi cego do ogólnej liczby ojców; bo je li mówi
o kim : „mój syn" czy „syn tamtego", to w taki sposób mówi
o ka dym z tysi ca obywateli, czy ilu ich tam liczy pa stwo,
a i to z niepewno ci , skoro nie wiadomo, któremu z nich
wła nie urodziło si dziecko i czyje dziecko po urodzeniu
pozostało przy yciu1.
12. Czy to wszak e lepiej, eby ka dy mówił „mój",
odzywaj c si w ten sposób do dwóch lub dziesi ciu
tysi cy, czy te mo e lepiej tak raczej stosowa odezwanie
„mój", jak to si obecnie czyni w pa stwach. Jeden bowiem
1
Według Platona {Pa stwo, V 7—11, p. 457 c— 464 b), z którym
tu Arystoteles polemizuje, wszystkie dzieci członków przewodniej
warstwy, tzw. stra ników pomy lanego przeze pa stwa, maj by
odbierane po urodzeniu matkom i o ile ze wzgl du na ułomno
nie zostan wyrzucone, maj by wychowywane w publicznych
zakładach, nie znaj c rzeczywistych rodziców. W nast pstwie tego
zale nie od ugrupowania wedle wieku jedni stanowi by mieli grup
rodziców czy dziadków, drudzy dzieci czy wnuków lub w stosunku
do członków tej samej grupy —rodze stwa
Polityka, ks. II, 1262a
43
zwraca si do syna swego, drugi do brata swego z takim
wła nie mianem, inny jeszcze do brata stryjecznego czy
ciotecznego lub jakiego innego krewnego, a czyni si to i ze
wzgl du na pokrewie stwo i przyja , i powinowactwo
ł cz ce z kim samego przemawiaj cego w pierwszym
rz dzie lub te kogo z jego bliskich; tak te w ko cu kto
inny odzywa si do swego towarzysza we fratrii i fyli. I
lepiej chyba by rzeczywistym bratankiem ani eli synem
tamtego rodzaju.
13. Nawet jednak w warunkach takiej wspólno ci
nie da si tego unikn , eby si niektórzy nie domy lali
swoich braci, dzieci, ojców i matek, podobie stwo bowiem,
które wyst puje mi dzy dzie mi a rodzicami, dostarczy
z konieczno ci dowodów wzajemnego stosunku. Jako
niektórzy z autorów, którzy dali opisy dalekich ludów
i krajów, opowiadaj , e to si istotnie zdarza; u niektórych
ludów górnej Libii1 istnieje mianowicie wspólno kobiet,
a jednak dzieci, które si rodz , rozdziela si według
podobie stwa. S przecie i mi dzy zwierz tami niektóre
samice, jak np. klacze i krowy, które cechuje wyra nie
ta wła ciwo , e płodz młode podobne do ojców. Tak
była te ta klacz w Farsalos, któr zwano Dikaia2.
14. Tym, dalej, którzy wspólno
tak wprowadzaj ,
niełatwo jest zabezpieczy si przed takimi zjawiskami
ujemnymi, jak zranienia i zabójstwa (tak mimowolne,
1
Arystoteles ma tu rno e na my li plemi Ausjów, mieszkaj ce
nad Jez. Trito skim, u którego ten obyczaj po wiadcza Herodot
(IV 180), albo plemi Garamantów na południc od Tripolitanii,
gdzie według Pomponiusza Meli (I 8) równie istniała wspólno
kobiet.
2
O klaczy z Farsalos mówi te Arystoteles w Historii zwierz t
(VII 6): „niektóre zwierz ta wydaj na wiat młode, które s do
nich podobne, inne za rodz młode, które s podobne do ojca, jak
44
Polityka, ks II, I262a, b
jak i zamierzone), bijatyki i zel enia, wszystko czyny, które
s wysoce niegodziwe w stosunku do ojców, matek i
krewnych, zarówno bliskich, jak i dalekich. A przecie
wypadki takie musz si cz ciej powtarza "mi dzy lud mi
sobie nie znanymi ani eli pomi dzy znanymi, a je li si i
wydarz , o gdy chodzi o ludzi sobie znanych, mo na
zastosowa odpowiednie zado uczynienie, w innym wypadku za nie.
15. Niedorzeczno ci jest te , je li si zaprowadza
wspólno synów i zabrania si kochaj cym tylko przestawa ze sob , a nic zabrania si stosunków miłosnych i
innych czuło ci, które, jak ju samo tylko po danie, w najwy szym stopniu s niewła ciwe mi dzy ojcem a synem i
bratem a bratem1. Niedorzeczno ci jest równie nic
pozwala na obcowanie cielesne z tej tylko przyczyny, e
rozkosz nadmiernie si pot guje2, a uwa a za rzecz
zupełnie oboj tn , e chodzi o stosunek mi dzy ojcem a
synem lub pomi dzy bra mi.
Wspólno
kobiet i dzieci mogłaby zreszt przynie
pa stwu po ytek, gdyby istniała raczej u rolników ni 1262b
u stra ników pa stwa; gdzie bowiem dzieci i kobiety b d
wspólne, tam nie tak łatwo si nawi
stosunki przyjazne, a
wskazan jest rzecz , by poddani nic byli zbyt zgodni, bo
wtedy s potulni i nic my l o buntach.
1
Polemika z Platonem, Pa stwo, III 12 (p. 403 B), gdzie powiedziano: „w mie cie, które zakładamy, wolno kocha i obcowa z kochankiem i dotyka go jak syna, bo tak czasem pi knie, je li on nie ma
nic przeciw temu. A poza tym, je eli si kto kim interesuje, tak
powinien z nim obcowa , aby to nigdy nie wygl dało na zbli enie
dalej id ce".
2
Tak u Platona, Pa stwo, I I I 12 (p. 403 A), gdzie Sokrates zapytuje:
,,A umiesz wymieni rozkosz wi ksz i ostrzejsz ni li rozkosz
płciowa? .
Polityka, ks. II, I262b
45
16. W ogóle przez takie prawo osi ga si z konieczno ci
co przeciwnego, ni to da winny w wyniku dobrze
uj te prawa, a i to z tego powodu, dla którego Sokrates
uwa a za konieczne takie urz dzenie stosunków dzieci
i kobiet. Wzajemn miło
uwa amy mianowicie za
najwi ksze z dóbr w pa stwach (bo gdzie ona panuje,
tam najmniej si przejawiaj rozruchy), a wła nie jedno
w pa stwie wysławia Sokrates najwi cej, podnosz c zgo
dnie z mniemaniem i innych, i jest ona dziełem miło ci.
Znane jest przecie powiedzenie Arystofanesa w rozmo
wach o miło ci1, e kochaj cy si , poci gni ci pot g
swego uczucia, pragn si zrosn i z dwóch istot zespoli
si oboje w jedn .
17. W ten sposób musz tedy zgin oboje albo przynaj
mniej jedno z nich; natomiast w pa stwie wobec takiej
wspólno ci miło wypadnie z konieczno ci jakby roz
wodniona i niemal jest niemo liwe, by ojciec powiedział
„mój" o synu albo syn o ojcu. Bo tak jak nieznaczna
ilo słodyczy domieszana do wielkiej ilo ci wody staje
si niedostrzegalna w mieszaninie, tak le i z uczucia
wzajemnego przywi zania, zł czonego z tymi mianami
ojca i syna, niewiele si da zauwa y w takim pa stwie,
poniewa jest rzecz nieuniknion , e ani ojciec nie b
dzie si tu bynajmniej troszczył o synów, ani syn o ojca, ani
te bracia o siebie wzajemnie. Dwie mianowicie s rzeczy,
które przede wszystkim budz u ludzi uczucie troski
i miło ci: osobista własno i ukochana istota, tymczasem
1
Platon, Uczta, p. 192 C nn. W usta Arystofanesa wkłada tu Platon
opowie , e pierwotnie prócz m czyzn i kobiet istnieli tzw androgyni, czyli
istoty ł cz ce cechy m skie i kobiece, z czterema r kami i czterema nogami,
szybko si porusza] rc, a obdarzone tak sil , e uwa ali si za równych bogom.
Tote Zeus przeci ł je i od) tego czasu podzielone cz ci szukaj si , by
si znów zjednoczy
46
Polityka, ks. II, 1262b
w pa stwie o takim ustroju nic mo e by miejsca ani dla
jednego, ani dla drugiego.
18. Jednakowo tak e i zagadnienie przenoszenia rodz cych si dzieci jednych ze stanu rolników i rzemie lników do stanu stra ników lub odwrotnie, z tego ostatniego
stanu do tamtych1, nastr cza wiele trudno ci co do sposobu
[przeprowadzenia]; przecie ci, co dzieci oddaj i
zamieniaj , musz wiedzie , komu kogo przekazuj . W
takich razach musz
ponadto wyst powa
cz ciej
wspomniane vy cj zjawiska, jak katowanie, rozpusta i
mordy, bo przecie ci, którzy oddani zostali do innej grupy
obywateli z klasy stra ników, nic nazywaj ju tych
ostatnich bra mi, dzie mi, ojcami czy matkami i na odwrót
umieszczeni w grupie stra ników [dzieci] innych obywateli,
skutkiem czego wzgl d na pokrewie stwo nie stanowi ju
zapory dla takich czynów.
Tyle zatem o wspólno ci dzieci i kobiet.
ROZDZIAŁ II
[Krytyka wspólno ci dóbr]
1. W zwi zku z tym trzeba by z kolei zbada , jak w
pa stwach, które pragn posiada najlepszy ustrój, powinna
by urz dzona sprawa własno ci, a mianowicie: czy
własno ma by wspólna, czy nie. Mo na ten przedmiot
roztrz sa równie i niezale nie od prawodawstwa,
okre laj cego stosunki dzieci i kobiet. Je li wi c zostawimy
kwesti wspólno ci kobiet i dzieci na boku, uznaj c za
1 Polemika z Platonem {Pa stwo, III, p. 415 B i IV, p. 423 C), który
uwa ał, e dzieci grupy stra ników, je li si oka niezbyt udane, maj
by przeniesione do stanu rolników i rzemie lników, a przeciwnie
dzieci tych e, wykazuj ce wybitne zdolno ci, do stanu stra ników.
Polityka, ks II, I262b—1263a
47
słuszny sposób, w jaki ona obecnie wsz dzie jest. załatwiona,
to nasuwa si pytanie co do własno ci, a mianowicie, czy
lepiej jest, eby własno
i u ytkowanie były wspólne.
Nasuwaj si przy tym mo liwo ci, e albo grunta s
prywatn własno ci , a plony zbiera si i zu ywa jako
wspólne dobro, jak to robi niektóre ludy, albo przeciwnie
ziemia jest wspólna i wspólnie si j uprawia, plony za
rozdziela si do indywidualnego u ytku (podobno i ten rodzaj
wspólno ci istnieje u niektórych ludów barbarzy skich), albo
wreszcie i role, i plony s wspólne.
2. Je liby pracuj cy na roli nie byli obywatelami, to
sprawa przedstawi si inaczej i łatwiej; je eli jednak
obywatele sami dla siebie pracuj , to zagadnienie własno
ci nastr czy wi cej trudno ci. Poniewa przy przydziale
plonów i pracy nic przestrzega si bezwzgl dnej równo ci,
wi c przeciw tym, którzy spo ywaj czy bior wiele,
a mało pracuj , musz wyłania si skargi ze strony
tych, którzy mniej dostaj , a wi cej pracuj .
3. W ogóle współ ycie przy wspólno ci wszelkich dóbr
ludzkich jest trudne, a ju najwi cej, gdy ta wspólno
takich rzeczy dotyczy. Okazuje si to na przykładzie
uczestników wspólnych podró y, którzy niemal wszyscy
popadaj w zatargi i starcia mi dzy sob z powodu
drobiazgów, jakie wejd im w drog . Przecie najwi cej
zgryzot mamy z tymi spo ród naszej słu by, których
najwi cej do codziennych posług u ywamy. Takie to
i inne tym podobne, przykro ci poci ga za sob wspólna
własno .
4. Natomiast istniej cy obecnie porz dek, gdyby go tak
ulepszy jeszcze przez dobre obyczaje i m dre przepisy
prawa, wykazywałby niemałe zalety. Posiadałby bowiem
dobre strony obu systemów, a wi c i wspólnej, i prywatnej
własno ci. Do pewnego stopnia mianowicie powinna
48
Polityka, ks. II, 1263a, b
własno by wspólna, zasadniczo jednak musi pozosta
prywatn . Bo je li ka dy troszczy si o swoje, nie b d
sobie robi wzajemnie zarzutów i wi cej te wytworz ,
gdy ka dy dla własnej korzy ci pracuje, a przy spo ywaniu plonów kierowa si b d szlachetno ci w my l
przysłowia: „mi dzy przyjaciółmi wszystko wspólne".
5. Ju obecnie w niektórych pa stwach istnieje taki
porz dek w zarysach, co dowodzi, i nie jest on niemo
liwy; zwłaszcza w dobrze urz dzonych pa stwach pewne
rzeczy zostały ju zaprowadzone, inne za s przygoto
wywane do wprowadzenia. Ka dy bowiem ma tam swoj
osobist własno , pozwala jednak korzysta z niej swym
przyjaciołom, równocze nie za sam korzysta z innej
jakby wspólnej własno ci; tak np. w Lacedemonie jeden
posługuje si niewolnikami drugiego niemal jakby swymi
własnymi, podobnie i ko mi, i psami, a je li potrzebuj
posiłku w drodze, to korzystaj z plonów na polach na
wsi. Wida tedy, e lepiej jest, by własno była prywatna,
a stawała si wspóln przez u ytkowanie. By za obywateli
do tego przysposobi , to jest istotnym zadaniem ustawo
dawcy.
6. Nie jest te bez znaczenia ta niewypowiedziana roz
kosz, gdy kto mo e uwa a co za sw [osobist ] własno .
Nie darmo przecie ywi. ka dy miło do samego siebie,
lecz jest to uczucie wszczepione przez natur , a tylko
samolubstwo słusznie bywa pot piane; nie jest ono jednak
miło ci samego siebie, ale jej nadmiernym przerostem.
Tak samo pot pia si te i chciwo , cho ci le bior c
wszyscy znajduj uciech w posiadaniu tego czy owego.
Z drugiej strony jest te niezmiernie miło wiadczy
przysługi i spieszy z pomoc czy przyjaciołom, czy go ciom, czy towarzyszom.
7. Jest to mo liwe tylko wówczas, gdy istnieje osobista
Polityka, ks. II, 1263b
40
własno . Otó ci, którzy d
do nadmiernej jedno ci
pa stwa, trac to wszystko, a nadto w sposób oczywisty
uniemo liwiaj uprawianie dwóch cnót: pow ci gliwo ci w
stosunku do kobiet (a przecie pi kn jest rzecz wyrzec si
cudzej
ony dla skromno ci) tudzie
hojno ci w
rozporz dzaniu maj tkiem. Nawet bowiem ujawni si to nie
b dzie mogło, czy kto jest szczodrobliwy, ani te nie
dojdzie do adnego w ogóle aktu szczodrobliwo ci, skoro
uprawianie tej cnoty polega na [odpowiednim] u ytkowaniu
maj tku.
8. Zapewne, tak urz dzone pa stwo1 mo e si wyda
pi knym i opartym na umiłowaniu ludzko ci; kto o nim
słyszy, ch tnie te daje si do niego przekona w mnie
maniu, e zapanuje w nim jaka podziwu godna miło
wszystkich do wszystkich, zwłaszcza je li kto skar y si
na istniej ce obecnie w pa stwach ujemne zjawiska (mam
za na my li wzajemne skargi o niedotrzymanie umów,
procesy o zło enie fałszywego wiadectwa, pochlebstwa
wobec bogatych) i przyczyny ich istnienia dopatruje si
w tym, e nie ma wspólnej własno ci.
9. Wszystko to zło nie jest jednak bynajmniej wynikiem
braku wspólno ci mienia, lecz [ludzkiej] przewrotno ci,
poniewa widzimy, e ci wła nie, którzy maj wspóln
posiadło i wspólnie na niej gospodaruj , o wiele wi cej
popadaj w zatargi ani eli ci, co maj własno prywatn .
Sprawiedliwo nadto wymaga, by wspomina nie tylko
o ujemnych zjawiskach, których si unika przy wspólno ci
dóbr, ale te i o korzy ciach, tych za jest tak wiele, e
z ich utrat ycie wydaje si w ogóle niemo liwe.
Za przyczyn bł dnego pogl du Sokratesa trzeba uwa1
Jak to przedstawia Sokrates u Platona, a wi c o wspólnej włas-
50
Polityka, ks. II, 1263b—1264a
a fałszywe zało enie [, z którego wychodzi]. Niew tpliwie
i rodzina, i pa stwo winny stanowi jedno , lecz przecie
nie bezwzgl dn . Je li bowiem pa stwo pójdzie za daleko w
kierunku jedno ci, to mo e przesta istnie albo te b dzie
wprawdzie istnie , ale b d c blisko tego stanu, w którym
przestaje by pa stwem, b dzie gorszym pa stwem. Jest to
tak, jakby kto symfoni przekształcił na monotoni , a rytm
zamienił w takt pojedynczy.
10.Wła nie przeciwnie, poniewa pa stwo, jak to
powy ej wykazałem, jest wielo ci , nale y je przez wychowanie ukształtowa jako wspólnot i jedno . Osobliw jest
rzecz , e człowiek, który chce wprowadzi pewien system wychowawczy i s dzi, e po zastosowaniu jego
pa stwo b dzie doskonałe, wyobra a sobie, i je pod wignie
wzwy przez takie urz dzenie, a nie przez obyczaje,
filozofi i prawa w rodzaju tych, jak w Lacedemonie i
Krecie, gdzie prawodawca przez przymus wspólnych
posiłków przeprowadził pewn wspólno dóbr. Nie nale y i
o tym tak e zapomina , e powinno by si wzi pod uwag
długi, wieloletni okres czasu, w ci gu którego urz dzenia
takie byłyby sw warto
wykazały, gdyby j istotnie
posiadały; niemal wszystko bowiem zostało ju
wynalezione, a tylko cz ci nie doczekało si odpowiedniego zestawienia, cz ci , cho znane, nie znalazło
zastosowania.
11. Rzecz cała najwyra niej by wyst piła, gdyby si raz
zobaczyło ustrój taki1 w rzeczywisto ci zaprowadzony.
Okazałoby si bowiem, e nie da si pa stwa urz dzi bez
podziału i ugrupowa czy to na zwi zki współbiesiadników
(syssytie), czy na grupy rodowe (fratrie) i szczepy (fyle); w
ten sposób z ustawodawstwa tego nic innego nie
Polityka, ks. II, 1264a
51
pozostanie jak postanowienie, e stra nicy pa stwa nic
powinni uprawia roli, co przecie ju teraz zamierzaj
zaprowadzi u siebie Lacedemo czy y. Jak si b dzie
jednak przedstawiało ukształtowanie całego ycia pa stwowego przy zastosowaniu zasady wspólno ci dóbr, co do tego
i Sokrates si nie wypowiedział i niełatwo przychodzi to
powiedzie . A przecie wła nie na mas ludno ci pa stwa
składa si rzesza innych obywateli, których poło enia wcale
nic okre la [, tak i nie wiadomo], czy i u rolników winna
by wspólna własno , czy te ka dy ma posiada osobn , a
nadto czy kobiety i dzieci maj u nich by własne, czy te
by wspólne.
12. Je li bowiem w ten sposób wszystko ma by wspóln
własno ci wszystkich, to czym e b d si inni ró ni od
owych stra ników pa stwa ? Albo co za korzy b d mie
z tego, e si ich władzy podporz dkuj ? Albo co ma si
im zrobi , by znosili ich władz , je li si nic zastosuje
do nich takiego zr cznego ródka jakiego chwycili si
Krete czycy. Ci bowiem przyznali niewolnikom wszelkie
inne prawa takie same, a tylko zabronili im dost pu do
gimnazjów i posiadania broni. Je li za te stosunki zostan
w owym pa stwie tak urz dzone, jak to ma miejsce
w innych pa stwach, to jak e si b dzie przedstawia
ta wspólno ? Przecie w jednym pa stwie z konieczno ci
b d dwa pa stwa, i to wrogie sobie. Sokrates robi bowiem
ze stra ników pa stwa raczej załog , a z rolników, rze
mie lników i innych mieszka ców — obywateli1.
13. Skargi jednak, procesy i wszelkie inne ujemne zja
wiska w pa stwach, na które wskazuje, b d si wszy
stkie przejawia i tutaj. Powiada wprawdzie Sokrates2, e
1
Platon, Pa stwo, III 22, p. 415 D i 416 B.
52
Polityka, ks. II. 1264 a, b
obywatele dzi ki odpowiedniemu wychowaniu nie b d
potrzebowali wielu praw, jak np. dotycz cych policji
miejskiej, spraw targowych czy czego podobnego, ale
zapomina, e to wychowanie przyznał jedynie stra nikom
pa stwa. Robi ponadto rolników panami własno ci, je eli
zło pewn danin , a przecie prawdopodobnie b d oni o
wiele bardziej trudni i butni ani eli gdzie indziej heloci,
penestowie i niewolnicy.
14. Nic jednak [Sokrates] nie mówi, czy te urz dzenia
s równie koniecznym nast pstwem jego systemu], czy
nie, tak jak si nie wypowiada w sprawach z tym zwi za
nych, a mianowicie, jaki ustrój winna mie ta po lednia
warstwa ludzi, jakie wychowanie i jakie prawa. Niełatwo
przecie znale odpowied na to pytanie, nie jest za
bynajmniej oboj tn rzecz dla utrzymania wspólnoty
stra ników, jakie cechy wykazuj ludzie z warstwy im
podległej. Lecz je li prawodawca zaprowadzi u nich
wspólno kobiet obok własno ci prywatnej, to któ ma
prowadzi gospodarstwo domowe, tak jak ich m owie swe
prace na roli? Ta sama trudno wyst pi, je li si obok
wspólno ci kobiet zaprowadzi równie i wspólno
maj tków rolników.
15. Niewła ciw dalej jest rzecz robi porównanie
ze zwierz tami2 (mówi , e kobiety winny spełnia te
same czynno ci, co i m czy ni), bo u zwierz t nie istnieje
wcale gospodarstwo domowe. W tpliwo ci budzi równie
pogl d Sokratesa na zagadnienie powoływania rz dców,
ka e bowiem tym samym stale wykonywa władz . To
za staje si powodem do buntów nawet u ludzi, którzy
nie wykazuj adnych ambicji, a có dopiero u burzliwych
1
3
Por. str. 72 uw. 1.
Platon, Pa stwo, V 3, p. 451 D.
Polityka, ks. II. 1264b
53
i wojowniczych. Oczywist jednak jest rzecz , e musi on
rz dy tym samym powierza , bo owo „złoto pochodz ce od
boga" nie zostało domieszane do duszy raz tym, drugi raz
tamtym, ale stale tym samym. Według niego bowiem bóg
zaraz przy urodzeniu dodaje do duszy jednym złota drugim
srebra, a tym, którzy maj by rzemie lnikami i rolnikami,
spi u i elaza1.
16. Odbiera nadto stra nikom szcz cie osobiste, a równocze nie twierdzi, e prawodawca powinien zapewni
szcz cie całemu pa stwu. A przecie pa stwo jako cało
nie mo e by szcz liwe, gdy szcz cia nie b d odczuwa
wszystkie jego cz ci, czy le ich wi kszo , albo i pewne
tylko jego człony. Bo ze szcz ciem to nie tak, jak z liczb
parzyst , która mo e ni by jako cało , mimo e adna z
jej cz ci składowych nic jest parzysta; natomiast gdy
chodzi o szcz cie, jest to niemo liwe. Je li wi c stra nicy
pa stwa nic b d szcz liwi, to któ inny? Przecie chyba
nic rzemie lnicy i rzesza prostych robotników. Ustrój, o
którym mówił Sokrates2, takie tedy budzi w tpliwo ci, a i
inne jeszcze nie mniejszej wagi.
ROZDZIAŁ III
[Krytyka dzieła Platona: Prawa]
1. Podobnie mniej wi cej ma si rzecz i z pó niej napisanymi ksi gami Prawa, i dlatego wskazane jest po wi ci
par uwag równie skre lonemu tam ustrojowi. Albowiem
w plato skim Pa stwie roztrz sał Sokrates tylko bardzo
niewiele zagadnie , mówi c, jak nale y urz dzi wspólno
kobiet i dzieci, sprawy własno ci tudzie podział obywateli
1
2
Platon, Pa stwo, V 21, p. 415 A - C
Platon, Pa stwo, JV 1, p. 420 B.
54
Polityka, ks. II, I264b—1265a
na klasy. Dzieli mianowicie ogół mieszka ców na dwie
grupy: rolników i wojowników, z których wyłania si
trzecia, stanowi ca organ obraduj cy i władaj cy w pa stwie. Czy jednak rolnicy i rzemie lnicy maj jaki udział w
rz dach, czy te wcale nie, czy i oni winni posiada bro i
ci gn na wojn , czy nie, o tym nic Sokrates nie mówi, a
tylko s d , e kobiety powinny bra udział w wojnie i
przechodzi takie samo wychowanie,
co i stra nicy
pa stwa. Zreszt za wypełnił dzieło uwagami nie nale cymi do rzeczy i rozwa aniami na temat, jak wychowanie
stra ników pa stwa urz dzi nale y.
2. W ksi gach Praw natomiast przewa na cz
traktuje
wła nie o prawach ustroju za niewiele si tu mówi. A
chocia wywody na ten ostatni temat pragnie autor wi cej
dostosowa do urz dze istniej cych w pa stwach, to
przecie z wolna powraca znów do tamtego ustroju. Bo poza
wspólno ci kobiet i własno ci wszystkie inne urz dzenia w
jednym i drugim zarysie ustroju zostawia te same: tak samo
mianowicie urz dza wychowanie, tak samo postanawia, e
członkowie warstwy kierowniczej maj by zwolnieni z prac
słu ebnych i tak samo utrzymuje postanowienie co do
wspólnych biesiad, z tym tylko wyj tkiem, e tu opowiada
si za konieczno ci wspólnych biesiad równie dla kobiet1,
jako te , e tam liczb posiadaj cych bro podawał na
tysi c2, a tu na pi tysi cy3.
3. Wszystkie wywody Sokratesa wykazuj wspaniało i
ozdobno stylu, oryginalno i wnikliwo my li, ale trudno
chyba powiedzie , e wszystko słusznie ujmuj . Przecie i
przy podanej ostatnio cyfrze trzeba sobie zda
1
Platon, Prawa, VI, p. 701.
Platon, Pa stwo, IV 2, p. 423 A; liczba 1000 podana jest jednak
jako minimum.
2
Polityka, ks. II, I265a
55
spraw z tego, e dla Lak wielkiej ilo ci zbrojnych
potrzebny byłby kraj wielko ci Babilonii lub jaki inny
podobnie olbrzymich rozmiarów, z którego mogłoby si
wy ywi pi tysi cy nie pracuj cych, a nadto Liczniejsze
jeszcze rzesze ich on i słu by. Mo na oczywi cie
wychodzi z dowolnych zało e , w adnym jednak
wypadku nie nale y wysuwa niemo liwo ci.
4. Powiada si dalej, e prawodawca winien stanowi
prawa maj c dwie rzeczy na wzgl dzie: kraj i ludzi.
Byłoby jednak dobrze doda ponadto i kraje s siednie,
przede wszystkim wówczas, je li pa stwo ma prowadzi
ycie w społeczno ci pa stw, a nic w odosobnieniu. Musi
on mianowicie rozporz dza tak sił wojenn , która
oka e si u yteczn nie tylko we własnym kraju, ale i na
zewn trz. Ale i wówczas, je li kto nie uznaje takiego
[wojowniczego] ycia, ani w odniesieniu do jednostki, ani
w odniesieniu do pa stwa, to i tak trzeba by gro nym
dla nieprzyjaciół, nic tylko gdy wtargn do kraju, ale i po
ich odej ciu.
5. Co do rozmiarów posiadło ci nale y rozwa y , czy
nie mo na by jej okre li wyra niej, a tym samym i lepiej
jako . Powiada bowiem [Sokrates], e winna ona by taka,
aby mo na było y z niej umiarkowanie, co tyle znaczy,
jak gdyby kto powiedział, eby mo na y wygodnie.
Wyra enie jego jest bardziej ogólnikowe, bo mo na y
umiarkowanie, a jednak i n dznic. Ale lepsze jeszcze jest
okre lenie „umiarkowanie, a przy tym i hojnie", bo ka da
z tych cech oddzielnie b dzie miała za towarzysza w dru
gim wypadku rozrzutno , w pierwszym za ubóstwo.
W u ytkowaniu maj tku s to jedyne zalety, jako e
w odniesieniu do maj tku nie mo na mówi o łagodnym
1
Prawo. V 737 C D
56
Polityka, ks. II, 1265a, b
lub m nym jego u ytkowaniu, a tylko o umiarkowanym i
hojnym, czyli e te wła nie cechy musi si zł czy z
wła ciwym u ytkowaniem maj tku.
6. Niewła ciw rzecz jest te , je li si przyjmuje rów
no posiadło ci a nie przewiduje si adnych zarz dze
co do liczby obywateli i zostawia si swobod płodzenia
dzieci, bez ogranicze , jak gdyby rzecz si dostatecznie
wyrównywała skutkiem wielu wypadków bezdzietno ci
i liczba ludno ci mimo wielu urodzin utrzymywała si
w tej samej wysoko ci, co te i obecnie zdaje si zachodzi
w ró nych pa stwach. Stosunki te nie musiałyby si jednak
przedstawia ci le tak samo w pa stwach, według jego
pomysłu [urz dzonych], co w pa stwach, które istniej
obecnie. Obecnie bowiem nikt nic cierpi biedy, poniewa
maj tek podlega podziałowi mi dzy dowoln liczb dzieci,
tam jednak przy niepodzielno ci maj tków nadliczbowi,
niezale nie od tego, czy mniej, czy wi cej by ich było, z
konieczno ci nic by nie posiadali.
7. Mo na by zatem przyj , e zamiast ogranicze
co do maj tku nale ałoby zaprowadzi raczej ograniczenia
co do rodzenia dzieci, tak eby ich nie płodzi ponad
pewn liczb ; liczb t nale ałoby okre li , bior c pod
uwag takie wypadki,jak to, e niektóre dzieci zemr
przedwcze nie, a niektóre mał e stwa oka
si bezdzietnymi. Je li za nie poczyni si adnych ogranicze
urodzin, jak to si przewa nie dzieje w pa stwach, to z
konieczno ci poci gnie to za sob zubo enie obywateli,
ubóstwo za wywołuje zaburzenia i zbrodnie. Tote Fidon z
Koryntu, jeden z najstarszych prawodawców1, uwa ał, e
liczba rodzin i obywateli winna stale pozostawa ta
1
Prawodawca Fidon (Pheidon) z Koryntu jest zupełnie nieznan
osobisto ci ; z tego co tu mówi Arystoteles, nale ałoby czas jego
odnie do VIII w.
Polityka, ks. II, 1265b
57
sama, nawet gdyby od pocz tku wszyscy mieli nierówne co
do wielko ci działki; natomiast w tych Prawach jest
przeciwnie1. O tym jednakowo , jak zdaniem moim lepiej
by było [te stosunki urz dzi ], pó niej trzeba b dzie
pomówi 3.
8. Brak te w owych Prawach wyja nienia co do tego,
jak si b d odró nia rz dz cy od rz dzonych._ Mówi
tam3 [Sokrates], e jak z innej wełny robi si osnow ,
a z innej w tek, tak te powinien si przedstawia stosunek
rz dz cych do rz dzonych. Skoro za dopuszcza, eby si
cały maj tek powi kszał a do pi ciokrotnej wielko ci1,
to dlaczegó nie miałoby to by dozwolone do pewnego
stopnia i przy własno ci ziemskiej. Przecie i przy rozdziale
gospodarstwa powinno by si uwa a , aby gospodarki
nie utrudnia ; ka demu bowiem przydzielił dwa zupełnie
odr bne gospodarstwa, a jednak trudno jest zamieszkiwa
dwa domy5.
9. Gała jego konstrukcja ustrojowa nic chce by ani
demokracj , ani oligarchi , a tylko czym po rednim
mi dzy nimi, czyli tzw. politej , bo władza spoczywa tu
w r kach ci kozbrojnych. Je li wi c wysuwa t form
ustroju jako najodpowiedniejsz dla pa stw w porównaniu
z innymi, to ma zapewne słuszno , w bł dzie jest nato1
Arystoteles nie jest tu zupełnie cisły, bo według Platona (Prawa.
V, p. 740) miałoby by 5040 obywateli i tyle obywatelek, którzy
powinni by mie po jednym synu i córce; nadliczbowe dzieci mieliby
odda do adopcji tym, którzy by si okazali bezdzietnymi.
a
Por. ni ej ks. VII, 14, 10, gdzie autor zaleca sp dzanie płodu jako
rodek przeciwko nadmiernemu zwi kszaniu si liczby ludno ci.
3
Prawa, V, p. 731 E.
4
Prawa, V, p. 744 E.
5
Prawa, V 745 E, VI 775. Jedno gospodarstwo miało si
znajdowa na pograniczu, a drugie pod miastem, przy czym pierwszym
miał si zajmowa syn-spadkobierca; por. ni ej ks. VII 9, 7.
58
Polityka, ks. II, 1265b—1266a
miast, je li j podaje za najlepsz z kolei po pierwszym
ustroju1; w takim razie bowiem mo na by z łatwo ci
postawi wy ej ustrój Lako czyków albo i inny, jeszcze
wi cej arystokratyczny.
10. Twierdz niektórzy, e najlepszy jest ustrój mieszany
z cz ci wszystkich ustrojów i dlatego wła nie chwal ustrój
Lacedemo czyków. Powiadaj bowiem, e składa si on z
oligarchii, monarchii i demokracji, przy czym królestwo
nazywaj monarchi , władz członków rady (gerontów)
oligarchi , a demokracji dopatruj si w urz dzie eforów,
poniewa ci s wybierani z ludu. Inni, przeciwnie, uwa aj
eforat za tyrani , a demokracj widz we wspólnych
biesiadach (syssytiach) i innych urz dzeniach codziennego
ycia.
11. W tych Prawach natomiast powiedziano, e najlepszy
ustrój powinien si składa z demokracji i tyranii2, których
albo w ogóle nie mo na uwa a za ustroje, albo chyba za
najgorsze ze wszystkich. Słusznie wi c post puj ci, którzy
opowiadaj si za mieszanin ró nych ustrojów, bo ustrój
zło ony z liczniejszych cz ci jest lepszy. Poza tym ustrój
ów najwidoczniej nie zawiera wcale cech monar-chicznych,
a tylko oligarchiczne i demokratyczne, przy czym skłania si
wi cej ku oligarchii. Okazuje si to ze sposobu ustanowienia
urz dników. To bowiem, e si ich losuje spo ród
wybranych w głosowaniu3, jest cech wspóln demokracji i
oligarchii, natomiast ci cy na zamo niejszych przymus
uczestniczenia w zgromadzeniach ludowych, wybierania
urz dników i pełnienia innych czynno ci pa stwowych,
podczas gdy inni obywa1
2
3
Tj. ustroju przedstawionym w Pa stwu.
Prawa, IV, p. 710 E.
Tam e, VI, p. 756, 763, 765.
Polityka, ks. II, I266a
59
tele s od tego zwolnieni, znamionuje oligarchi 1, podobnie
jak d enie do tego, aby wi ksza cz
urz dników pochodziła z warstwy zamo nych, a najwy sze godno ci były
obsadzane przez ludzi z najwy szych klas maj tkowych.
12. Równie wybór rady opiera si na zasadach oligarbowiem musz wybiera , ale wybiera musz najpierw ludzi z pierwszej klasy maj tkowej,
nast pnie znów równ liczb ludzi z drugiej i z kolei
z trzeciej [i czwartej]3 klasy, tylko e w tym wypadku nic
wszyscy ludzie z trzeciej i czwartej klasy musieli bra
udział w wyborach; przy wyborach członków rady z czwartej
klasy musieli bra udział tylko obywatele z pierwszej i
drugiej klasy. Nast pnie — powiada — nale y spo ród
tych e powoła ostatecznie członków rady, i to równ
liczb z ka dej klasy. W ten sposób wyborcy z najwy szych
klas maj tkowych, a wi c i bardziej warto ciowi, b d
stanowi wi kszo , poniewa niektórzy z ludu wobec
braku przymusu nie wezm udziału w wyborach.
13. Okazuje si wi c z tego, e ustrój taki nie mo e si
składa z demokracji i monarchii, a to samo oka e si i z
pó niejszych wywodów, gdy przyjdzie kolej na omawianie
takiego ustroju. Równie sposób wyboru urz dników przez
wybieranie spo ród wybranych ma swe niebezpieczne
strony. Je li bowiem ludzie z pewnej grupy, cho by
niewielkiej liczebnie, zechc si porozumie mi dzy sob , to
wybory zawsze wypadn wedle ich woli.
Tak wi c przedstawiaj si uwagi co do ustroju w Prawach.
1
Tam e, VI 764 A, 765 C, 756 B—E.
Tam e, VI 756 B.
3
[i czwartej] jest uzupełnieniem Bornemanna, niezb dnym, jak z
dalszego tekstu wynika.
2
KSI GA III
ROZDZIAŁ I
[Definicja obywatela. Obywatelstwo przez urodzenie i przez
nadanie. Pa stwo a zmiana ustroju]
1. Kto podejmuje badania nad ustrojem pa stwowym
i pragnie okre li istot ka dego i cechy, musi wła ciwie
zacz
rozwa ania najpierw od samego pa stwa i [ustali ],
co to jest pa stwo. Bo dzi co do tego nie ma zgody: jedni
powiadaj ,
e pewn
akcj
przeprowadziło pa stwo,
drudzy mówi , e [zrobiło to] nie pa stwo, lecz oligarchia
lub tyran. Widzimy za
e cała działalno
m a stanu
i prawodawcy dotyczy pa stwa, a ustrój polityczny jest
uj ciem w ramy pewnego porz dku tych,
co mieszkaj
w pa stwie.
2. Poniewa jednak pa stwo jest cało ci zło on , jak
ka da inna cało
składaj ca si z wielu cz ci, wi c jest
jasn rzecz , e nale y wpierw rozwa y poj cie obywatela; bo pa stwo jest pewn wielko ci obywateli. Powinno si
zatem zbada , kogo nale y nazywa obywatelem i kto jest
obywatelem. Bo i poj cie obywatela jest cz sto sporne: nie
wszyscy mianowicie nazywaj zgodnie tego samego człowieka
obywatelem i bywa nieraz,
e ten, kto przy ustroju
demokratycznym jest obywatelem, nie jest nim przy ustroju
oligarchicznym.
3. Tych, którzy przypadkiem jakim otrzymali to miano, jak
np. obdarzonych obywatelstwem, trzeba [przy tym]
Polityka, ks. III, 1275a
95
pomin . Obywatel nie zostaje obywatelem przez to, e
gdzie zamieszkał, bo tak e metojkowie1 i niewolnicy maj
wspólne- z obywatelami miejsce zamieszkania. Nie s te
jeszcze obywatelami ci, którzy bior , udział w wy-miarze
sprawiedliwo ci w ten sposób, e staj przed s dem czy to
jako pozwani, czy jako pozywaj cy, gdy to przy-sluguje
równie obcym na podstawie zawartych układów (i takie
bowiem zastrze enia w nich bywaj ), a w wielu miejscach
nawet metojkowie prawa tego w pełni nie posiadaj , lecz
musz postara si o przydzielenie patrona, tak e udział ich
w tej dziedzinie wspólnoty jest do pewnego stopnia
ograniczony.
4. Jest jednak w tym wypadku jak z dzie mi, które ze
wzgl du na wiek nie zostały jeszcze zaci gni te na list
obywateli, i ze starcami, którzy zwolnieni zostali [od pełnienia obowi zków obywatelskich], a których musi si
nazwa w pewnej mierze obywatelami, tylko nie wprost bez
zastrze e , lecz z dodatkiem w pierwszym wypadku
„jeszcze nieczynni", w drugim „ju nieczynni" lub co
podobnego (nic stanowi to przecie adnej ró nicy, bo to, co
mówimy, jest jasne). Szukamy bowiem czystego poj cia
obywatela, nie wykazuj cego adnego takiego zastrze enia,
które by wymagało prostuj cego uzupełnienia, skoro tak e i
co do pozbawionych czci, i co do wygna ców mo na takie
same w tpliwo ci podnosi i usuwa .
Poj cia obywatela w istotnej jego tre ci nic bezwzgl dnie
trafniej nie okre la ni prawo udziału w s dach i w rz dzie.
1
Tak nazywano w Grecji stale mieszkaj cych w pewnym mie cie
przybyszów z innego miasta, którzy mieli w miejscu nowego osiedlenia
prawo zarobkowania w rzemio le i handlu, ale nie mogli nabywa
ziemi, obci eni za byli specjalnym podatkiem i cz sto innymi jeszcze
wiadczeniami. Praw politycznych nic posiadali, nawet w s dzie cz sto
zast pował ich patron, pod którego opieka pozostawali.
Polityka, ks. III, 1275a, b
96
Z urz dów pa stwowych jedne s ograniczone co do czasu,
tak e niektórych ten sam człowiek w ogóle dwukrotnie
piastowa nie mo e, albo te dopiero po upływie pewnego
okresu, inne natomiast, tak np. udział w s dach i zgromadzeniach ludowych, nie maj takiego ograniczenia.
5. Mo e wi c kto powie na to, e ciała te nie s wcale
władz , e kto , kto bierze w nich udział, nie uczestniczy
przez to w rz dach; jednakowo mieszn byłoby rzecz
nie uzna za czynnik rz dz cy tych, którzy maj moc
rozstrzygania spraw najwa niejszych. Niech to jednak nie
stanowi bynajmniej ró nicy, bo chodzi tu tylko o nazw .
Na oznaczenie bowiem tego, co jest wspóln cech członka
s du i zgromadzenia ludowego brak nazwy, któr by
nale ało obu ich obj . Dla odró nienia nazwijmy wi c
ich uprawnienia władz nieokre lon . Przyjmujemy tedy,
e obywatelami s ci, którzy maj c dost p do tych funkcji]
uczestnicz w rz dzeniu pa stwem. Taka byłaby najwi cej
mo e odpowiednia definicja obywatela, obejmuj ca wszy
stkich, których mienimy obywatelami.
6. Trzeba wszelako zauwa y , e w tych wypadkach,
gdzie t sam nazw obj te przedmioty ró ni si co do
rodzaju, tak e jeden w pierwszym rz dzie zasługuje na
sw nazw , a drugi dopiero z kolei, tam albo w ogóle
nie wyst puje wspólna cecha, która by je poł czyła, albo te
w drobnej tylko mierze. Tymczasem widzimy, e ustroje
ró ni si rodzajem, e jedne s ni sze, inne wy sze, bo
wadliwe i zwyrodniałe z konieczno ci ust puj tym, które
nie wykazuj bł dów (co rozumiem przez zwyrodniałe,
to si pó niej oka e)1; wobec tego równie i obywatel musi
by odmienny w ka dym ustroju.
7. Podana definicja obywatela odpowiada głównie
1
Por. ks. III 4, 7; 5, 4.
Polityka, ks.III 1275b
97
ustrojowi demokratycznemu w innych natomiast ustrojach
mo e ona wprawdzie by te odpowiednia, ale niekoniecznie. W niektórych bowiem lud nie gra adnej roli, nie znaj
nawet zgromadze ludowych, lecz zebrania rady, a sprawy
s dz zale nie od przedmiotu ró ne władze. Tak np. w
Lacedemonie sprawy sporne s dz eforowie, i to ka dy inne
procesy o rozlew krwi członkowie rady starców, a jeszcze
inne sprawy mo e jaka inna władza. Tak samo jest w
Kartaginie, bo tam wszystkie sprawy s dz odpowiednie
władze1.
8. Powy sz definicj obywatela mo na co prawda nieco
sprostowa . W innych ustrojach mianowicie zadania
zgromadzenia i s du ludowego spełnia nie przedstawiciel
nieokre lonej władzy, ale osoby, z. okre lonymi uprawnieniami, przy czym wszystkim albo niektórym z nich powierza
si zasiadanie w zgromadzeniach i trybunałach decyduj cych o wszystkich albo o niektórych sprawach. Okazuje si
wi c z tego, co to jest obywatel. Kto mianowicie w pewnym
pa stwie ma prawa uczestniczenia w zgromadzeniach i trybunałach, tego nazywamy ju obywatelem tego pa stwa,
pa stwem za — krótko mówi c— zwiemy ogół takich
ludzi, odpowiednio wielki, by sobie zapewni wszystko,
co do ycia potrzebne, w wystarczaj cej mierze.
9. W praktyce jednak mianem obywatela okre la si tego,
który zarówno w linii ojca, jak i matki pochodzi z rodziny
obywatelskiej, a nie z jednej tylko strony, a wi c z ojca
jedynie lub matki. Niektórzy id w tym wzgl dzie jeszcze
dalej, domagaj c si dwóch czy trzech, albo i wi cej
dziadków obywateli. Przy takim praktycznym a powierzchownym uj ciu rzeczy pytaj si niektórzy z zakłopotaniem, w jaki sposób stwierdzi si , czy ów trzeci lub czwarty
1
Por. ks. II 8. 4.
Polityka, ks. III. 1275b
98
przodek był obywatelem. Tote Gorgiasz z Leontinoi1
cz ciowo mo e zakłopotany, a cz ciowo ironicznie dał na
to odpowied , e jak kotłami s wyroby sporz dzone przez
kotlarzy, tak i Larysyjczykami s ci, którzy przez ich
twórców stworzeni zostali, bo niektórzy z nich s wytwórcami larys2. Rzecz jest jednak prosta, bo je li przodkowie według definicji mieli udział w zarz dzie pa stwa, to
byli obywatelami, ale zastrze enia, e ojciec i matka winni
by obywatelami, nie mo na przecie stosowa do
pierwszych osadników i zało ycieli.
10. Mo e jednak wi ksza trudno jest z tymi, którzy
otrzymali obywatelstwo wskutek dokonanego przewrotu, jak
np. w Atenach, gdzie przeprowadził to Kleistenes po
wyp dzeniu
tyranów3;
wielu
bowiem
metojków,
4
cudzoziemców i wyzwolonych niewolników wprowadził
1
Sofista Gorgiasz, który w r. 427 bawił w Atenach jako poseł
swego miasta rodzinnego Leontinoi, przebywał czas jaki równie
w Tesalii, m. in. w Larysie.
2
Gra słów trudna do oddania w j zyku polskim, polegaj ca na
tym, e nazwa miasta Larysa oznacza po grecku równie
kocioł
Gorgiasz chciał oczywi cie powiedzie , e jak s kotły, bo je sporz
dzili kotlarze, tak s i Larysyjczycy, bo si z Larysyjczyków urodzili.
3
O reformie Kleistenesa w Atenach (508/7) mówi
obszernie Arystoteles w Ustroju politycznym Aten, r. 21 n.
Polityka, ks. III 1275b - 1276a
99
do fyl. W tpliwo w stosunku do nich dotyczy nie pytania,
kto jest obywatelem, ale czy jest nim nieprawnie, czy prawnie. Mo na by tu wszelako podnie dalsz w tpliwo , czy
kto jest obywatelem, je li został nim w sposób nieprawny,
poniewa „nieprawny" i „fałszywy" znaczy to samo.
Poniewa jednak widzimy, ze niektórzy - zostali nieprawnie
urz dnikami, a mimo to mówimy o nich, e sprawuj
władz , chocia i nieprawnie, poj cie za obywatela okre la
si według pewnej władzy (gdy obywatelem jest, jak
powiedzieli my1, ten, co ma dost p do takiej a takiej władzy
rz dz cej), wi c jasn jest rzecz , e i tych trzeba nazwa
obywatelami, pytanie natomiast, czy prawnie, czy
nieprawnie, ł czy si
ze wspomnian
poprzednio
w tpliwo ci .
Niektórzy mianowicie pytaj , kiedy co uchodzi za akt
pa stwowy, a kiedy nie, tak np. [w wypadku], gdy z oligarchii lub tyranii wyłoni si - demokracja.. W takim razie
bowiem niektórzy ani nic chc spłaca po yczek, powiadaj c, e je nie pa stwo zaci gn ło, lecz tyran, ani te nie
chc uzna wielu innych tego rodzaju zobowi za ,
utrzymuj c, e pewne formy ustrojów opieraj si na przemocy, a nic słu dobru społecznemu.
11. Je li wi c według tego wzoru zaprowadzony został w
pewnych pa stwach ustrój demokratyczny, to akty
dokonywane przy tym ustroju nale y uzna za pa stwowe,
podobnie jak przy ustroju oligarchicznym i tyranii.
Wła ciwe uj cie tej trudno ci zdaje si le e w pytaniu,
kiedy winno si powiedzie , e jest to jeszcze to samo
pa stwo, a kiedy, e to nie jest to samo, lecz inne pa stwo
Najbardziej powierzchowne rozwa anie tego zagadnienia
dotyczy wi c miejsca i mieszka ców; mo na bowiem od
1
Por. wy ej r. I 4.
100
Polityka, ks. III, 1276a, b
dzieli mieszka ców od miejsca i jedni z nich mog si
osiedli w tym, drudzy w innym miejscu. Trudno t trzeba
wi c uzna za niezbyt wielk , bo wobec ró norodnego
znaczenia słowa „polis" [pa stwo, miasto] badanie takie jest
poniek d ułatwione1.
12. Podobnie jednak jest w wypadkach, gdy ludzie
mieszkaj w jednym i tym samym miejscu, a nasuwa si
pytanie, kiedy winno si ich uwa a za jedno pa stwo;
mury nie graj tu roli, bo mo na by nawet Peloponez
otoczy jednym murem. Miastem tego rodzaju jest mo e
Babilon i ka de [miasto],które ma rozmiary raczej narodu
ni miasta; opowiadaj przecie , e w 3 dni po zdobyciu
Babilonu pewna cz
miasta nic o tym jeszcze nie wiedziała.
O tym jednak zagadnieniu warto pomówi przy innej
sposobno ci, m , stanu musi bowiem bra pod uwag
wielko
pa stwa, ilo jego mieszka ców, jak i mie
wzgl d na to, czy korzystniej, gdy ono obejmuje jeden,
czy te , gdy wi cej ludów.
13. Ale czy w takim razie, gdy ci sami ludzie mieszkaj
na tym samym miejscu, winno si to uznawa za to samo
pa stwo, dopóki utrzymuje si ten sam szczep mieszka ców,
chocia nieustannie jedni umieraj , a drudzy si rodz —
podobnie jak zwykli my mówi , e s to te same rzeki i
ródła, mimo e nieustannie pewna ilo wody przypływa, a
pewna odpływa — czy te z takiego wła nie powodu
nale ałoby powiedzie , e ludzie s wprawdzie ci sami, ale
pa stwo jest inne. [Odpowied na to:] Je li pa stwo jest
pewn wspólnot , a mianowicie wspólnot
1
Autor chce najwidoczniej powiedzie , e skoro „polis" oznacza
ludzi i miejsce, wi c gdy si to słowo bierze z my l o ludziach, to
oczywi cie po ich usuni ciu miasto ju nie jest to samo.
Polityka, ks. III, 1276b
101
obywateli w ramach ustroju, to je li ustrój si zmieni co
do rodzaju i ró ni si b dzie od poprzedniego, równie i pa stwo z konieczno ci nie b dzie, jak si zdaje, tym
samym; podobnie przecie mówimy raz o chórze komicz
nym, drugi raz o tragicznym, cho s to cz sto ci sami
ludzie.
.
14. Podobnie ka dy inny zespół i poł czenie okre lamy
innym mianem, je li si zmienia rodzaj poł czenia, tak np. i
zestrój (harmoni ) tych samych tonów- ró nie nazywamy,
zale nie od tego, czy jest to skala dorycka czy fry-gijska.
Je li tak maj si rzeczy, to oczywi cie winno si mówi
przede wszystkim o to samo pa stwa, bior c pod u wag
ustrój. Nazw mu mo na zmieni albo i zachowa bez
wzgl du na to, czy ci sami ludzie je zamieszkuj , czy te
całkiem inni. Gdy za sprawiedliw jest rzecz zrywa lub
nie zrywa zawartych uprzednio umów, je li pa stwo zmieni
ustrój, to ju inne pytanie.
ROZDZIAŁ II
[Cnota dzielnego obywatela a cnota dobrego człowieka]
1. Z omówionymi co dopiero zagadnieniami ł czy si
rozwa anie, czy cnot dobrego człowieka nale y uwa a za
to samo, co cnot dzielnego obywatela, czy te nie. Je li
jednak mamy to zbada nale ycie, to trzeba najpierw
okre li w pewnych zarysach cnot obywatela. Otó o oby
watelu mówimy w tym znaczeniu co np. o eglarzu
stanowi cym pewien człon zespołu. Cho mi dzy egla
rzarmi zachodz ró nice według tego, jakie zadania kto
spełnia potrafi — jeden bowiem jest wio larzem, drugi
sternikiem, trzeci podsternikiem, a inny mo e nosi jeszcze
inne jakie takie miano — to jednak jasn jest rzecz , e
przy naj ci lejszym uj ciu sprawno ci wła ciwej ka demu
102
Polityka, ks. III, I276b—I277a
z nich znachodzi si pewna wspólna cecha, do wszystkich
zarówno si stosuj ca. Zadaniem ich wszystkich jest
mianowicie bezpieczne prowadzenie płyn cego okr tu, bo
przecie do tego zmierza ka dy z eglarzy.
2. Otó tak samo jest i z obywatelami: chocia s mi dzy
nimi ró nice, zadaniem ich wszystkich jest dobro wspól
noty, ta za opiera si na pewnym ustroju pa stwowym.
Dlatego cnota obywatela musi mie zwi zek z ustrojem.
Je li wi c jest wi cej rodzajów ustroju, to oczywi cie
niepodobna,
aby istniała jedna tylko cnota dzielnego
obywatela w całej swojej pełni; dobrym za zwiemy człowieka ze wzgl du na jedn cnot w całej jej doskonało ci.
Okazuje si zatem, e mo na by dzielnym obywatelem,
a nic posiada cnoty, która stanowi o dzielno ci człowieka.
3. Do tego samego zdania mo na wszelako doj te na
innej drodze, a mianowicie wychodz c od rozwa ania
najlepszego ustroju. Je li bowiem jest rzecz niemo liw ,
aby pa stwo składało si z samych tylko dzielnych obywa
teli, ka dy za musi dobrze spełnia d ce na nim zadanie,
a to ze wzgl du na cnot , to cnota obywatela i cnota czło
wieka dobrego nie mo e by jednym i tym samym, gdy
niemo liw jest rzecz by wszyscy obywatele byli sobie
równi. Bo cnot dzielnego obywatela musz wszyscy po
siada (jest to przecie konieczne do istnienia najlepszego
pa stwa), niemo liw natomiast jest rzecz , by wszyscy
posiadali cnot dobrego człowieka, chyba e [przyjmiemy,
i ] do istoty doskonałego pa stwa powinno by nale e ,
by wszyscy jego obywatele byli równie lud mi dobrymi.
4. Pa stwo ponadto składa si z nierównych cz ci, tak
jak istota yj ca składa si przede wszystkim z duszy i ciała,
dusza z rozumu i woli, rodzina z m a i ony, posiadło
z pana i niewolnika; wszystkie te cz ci ró norodne, i inne
jeszcze prócz tego, obejmuje i pa stwo, tote z konieczno ci
Polityka, ks. III, 1277a
103
cnota wszystkich jego obywateli nie mo e by jedna, tak jak
w chórze odmienna jest rola kierownika, odmienna statysty.
5. Okazuje si wi c z tego, e cnota ta nic jest wr cz
ta sama. Mo e jednak t sam b dzie cnota pewnego
dzielnego obywatela i dzielnego m a? Mówimy przecie ,
e dzielny władca jest dobry i rozumny, a obywatel
niekoniecznie musi by rozumny. Tak e ju i wychowanie
władcy, zdaniem niektórych, jest inne; jako okazuje si , e
synowie królów otrzymuj wykształcenie w je dzie konnej
i sztuce wojennej, a Eurypides, wskazuj c, e jest osobne
wychowanie władcy, powiada [w pewnym miejscu]1:
Nie błyskotki dla mnie, lecz czego pa stwu potrzeba.
6. Je li za cnota dobrego władcy i dobrego m a jest
ta sama, a obywatelem jest i człowiek podlegaj cy władzy,
wi c nie jest chyba wr cz t sam cnota obywatela i m a,
a tylko cnota pewnego obywatela; bo nic jest t sam?
cnota władcy i obywatela. Dlatego te zapewne wyraził
si Jazon2, e cierpiałby głód, gdyby nie był tyranem,
[daj c do poznania], e nie umiałby by człowiekiem
prywatnym.
7.Spotyka si to wszak e z uznaniem, gdy kto zdoła
zarówno rz dzi , jak słucha , tote za cnot obywatela
uchodzi, gdy potrafi i rz dzi , i słucha dobrze. Je li wi c
cnot dobrego m a ujmujemy jako cnot władcy. a cnot
obywatela jako jedno i drugie3, to obie te cnoty mo e nie
zasługuj na równe uznanie. Je li wi c rz dz cy
1
Urywek z zaginionej tragedii pt. Eol (fr. 18 Nauck2).
Tyran miasta Fery (Pherai) w Tesalii, który uzyskał przewodnie
stanowisko w całym kraju i d ył z kolei do hegemonii w Grecji.
zamordowany w r. 370.
3
Tj. cnot władcy i podwładnego.
2
104
Polityka, ks. III, 1277a, b
i podwładny powinni by —jak si zdaje — uczy si ró nych rzeczy, a n e tego samego, to obywatel powinien by
jednak e umie jedno i drugie oraz w jednym i" drugim
uczestniczy 1. Mo na by to wyja ni w sposób nast puj cy.
8. Jest mianowicie władza despotyczna, a rozumiemy
przez ni władz odnosz c si do usług koniecznych,
które niekoniecznie musi umie spełnia rz dz cy, lecz
raczej ich si domaga , w przeciwnym razie nabrałby
znamion niewolnika (mówi c „w przeciwnym razie"
rozumiem tu umiej tno spełniania czynno ci słu ebnych).
Mówimy za o wielu rodzajach niewolników, bo i posług
jest wiele rodzajów. Jeden z nich stanowi r kodzielnicy, a
nale do nich, jak.ju ich nazwa wskazuje, yj cy z pracy
r k, a wi c i pospolity robotnik. Dlatego dawniej w
niektórych pa stwach, zanim si
rozwin ła skrajna
demokracja, rzemie lnicy nie mieli- dost pu do piastowania
urz dów.
9. Czynno ci, spełnianych przez ludzi w tym znaczeniu
podwładnych, nie musi si uczy
ani dobry człowiek,
ani m
stanu, ani dobry obywatel, chyba e musi
czasem dla własnego, osobistego po ytku, inaczej bowiem
ju nie byłoby ró nicy mi dzy panem a niewolnikiem.
Jest jednak pewna władza, któr si wykonuje nad równymi sobie pochodzeniem i wolnymi. Władz t nazywamy
władz hipotetyczn , a wykonuj cy j musi si jej uczy
przez to, e jej podlegał, tak" jak rotmistrz (hipparch), który
przeszedł wyszkolenie w je dzie pod inn komend , lub
wódz (strateg), który słu ył pod rozkazami innego, czy te
naczelnik oddziału (taksjarch) lub plutonu (lochag). St d
1
Tekst prawdopodobnie
w tym miejscu.
zepsuty. Wydawcy przyjmuj
luk
Polityka, ks. III, 1277b
105
to trafne powiedzenie, e nie mo e dobrze rz dzi , kto si
wpierw nie nauczył słucha .
10. Cnota jednych i drugich jest wi c rozmaita, nie
mniej dobry obywatel powinien posiada umiej tno
tudzie zdolno zarówno słuchania jak rz dzenia. Na tym
wła nie "polega cnota obywatela, by wykaza umiej tno
rz dzenia wolnymi a zarazem słuchania.- Tak e i cnota
dobrego człowieka obejmuje jedno i drugie, chocia
umiarkowanie i sprawiedliwo władcy innego s rodzaju.
Bo cnota podwładnego albo wolnego dobrego człowieka,
np. sprawiedliwo , nie mo e by oczywi cie jednaka,
ale w ró nych wyst pi postaciach (według tego te jeden
włada b dzie, drugi słucha ), tak jak ró ne jest umiarko
wanie i dzielno m czyzny i kobiety. Tchórzem przecie
wydałby si m , gdyby był tylko w tym stopniu dzielny,
co" dzielna kobieta; a niepohamowana w j zyku kobieta,
gdyby tylko tak była pow ci gliwa, jak dzielny m czyzna;
to i w dziedzinie gospodarstwa na czym innym polega
cnota m czyzny i kobiety: jego zadaniem jest zdobywa ,
jej za zachowywa .
11. Roztropno jest jednak cnot
wła ciw jedynie
rz dz cemu. Inne bowiem cnoty winny by , jak si zdaje,
wspólne zarówno podwładnym, jak i rz dz cym, natomiast
cnot wła ciw podwładnym jest nie roztropno , lecz
słuszne mniemanie. Bo podwładny jest jakby wytwórc
fletów, rz dz cy za jakby fletnist , który fletu u ywa.
Z wywodów tych okazuje si wi c1, czy cnota dobrego
człowieka i dzielnego obywatela jest ta sama, czy ró na,
jako te w jakiej mierze jest t sam , w jakiej za ró n .
1
Wywody powy sze s tak niejasne, e trudno nad y za tokiem
my li autora. St d niektórzy wydawcy i komentatorowie przypisuj tu
mo liwo opuszcze , przesuni czy zepsucia tekstu.
106
Polityka, ks. III, 1277b—l278a
ROZDZIAŁ III
[Ró ne rodzaje obywateli w ró nych ustrojach]
1. Je li chodzi o obywatela, to pozostaje jednak jeszcze
pewna trudno : czy istotnie tylko ten jest obywatelem,
komu wolno bra udział w rz dach, czy te nale ałoby
uwa a za obywateli "równie i rzemie lników. Je li
tedy i ci powinni by za nich uchodzi , którzy nie uczestni
cz w rz dach, to ta omówiona cnota nie mo e by wła ci
wo ci ka dego obywatela (bo taki [rzemie lnik] byłby
[przecie ] obywatelem). Je eli za nikt z nich nie jest
obywatelem, to do jakiej klasy nale y ka dego zaliczy ?
Bo przecie nie jest to ani metojkos, ani cudzoziemiec.
Czy te powiemy, e z tego powodu nie wynika adna
niedorzeczno , bo przecie nic s
nimi tak e ani niewolnicy, ani wyzwole cy.
2. Prawd jest to bowiem, e nie wszystkich, bez których
pa stwo nie mogłoby istnie , nale y uwa a za obywateli,
skoro i dzieci nie s w tym samym stopniu obywatelami
co doro li me owie lecz ci ostatni s nimi bezwzgl dnie,
a pierwsze tylko wzgl dniej s . mianowicie obywatelami,
lecz jeszcze nieczynnymi.
Za dawnych czasów w niektórych pa stwach rzemie lnicy
byli niewolnikami albo cudzoziemcami, tote s nimi
przewa nie jeszcze i obecnie. Pa stwo o najlepszym ustroju
nie zrobi jednak rzemie lnika obywatelem. Je liby i ten miał
by obywatelem to trzeba by powiedzie , e cnota
obywatela, o której mówili my, nie znamionuje ka dego, ani
te tylko wolnego, lecz tych, którzy s wolni od pracy dla
koniecznego utrzymania.
3. Z tych, którzy te prace koniecznie spełniaj , jedni
czyni to na usługach jednostki, i ci s niewolnikami, inni
w słu bie ogółu, i ci s rzemie lnikami i wyrobnikami.
Polityka, ks. III, 1278a
107
Jak si sprawa tych ludzi przedstawia, okazuje po krótkim
wnikni ciu nast puj ce rozwa anie, które w sposób oczywisty wyja nia, co powiedziano. Poniewa mianowicie jest
wi cej ustrojów pa stwowych, musi te by wi cej rodzajów obywateli, zwłaszcza -obywateli podległych;- tak e
przy pewnym ustroju nawet rzemie lnik i wyrobnik
musz by obywatelami, co jednak w niektórych ustrojach
jest niemo liwe; tak np. je li to jest ustrój zwany arystokratycznym, w którym rozdaje si godno ci według cnot) i
zasługi. Kto bowiem ycie rzemie lnika lub wyrobnika
prowadzi, nie mo e uprawia dzieł z cnot zwi zanych. 4.
Natomiast w pa stwach o ustroju oligarchicznym
wyrobnik nie mo e by obywatelem(dost p do urz dów jest
tam bowiem uzale niony od wysokiej stopy szacunkowej),
co jednak jest mo liwe dla rzemie lników, wobec tego, e
przewa na cz
przemysłowców opływa w boga-ctwa. W
Tebach istniało prawo, e kto przez lat 10 nie trzymał si z
dala od interesów handlowych, ten nie miał dost pu do
[ adnego] urz du. W wielu za ustrojach prawo dopuszcza
nawet obcych [do obywatelstwa], bo w niektórych
pa stwach demokratycznych obywatelem jest i ten. którego
matka tylko była obywatelk .
5. Tak samo w wielu wypadkach bywa i z dzie mi
urodzonymi z nieprawego zwi zku. Poniewa
robi
takich
obywatelami w braku prawdziwych obywateli
(bo tylko ze wzgl du na brak ludzi do takich praw si gaj ),
wi c przy zwi kszeniu si liczby ludno ci zaczynaj
stopniowo odmawia praw obywatelskich najpierw tym,
których ojciec był niewolnikiem lub matka niewolnic ,
nast pnie tym, których matka tylko była obywatelk ,
a w ko cu uznaj za obywateli tych jedynie, których
oboje rodzice byli obywatelami.
6. Okazuje si wi c z tego, e jest wi cej rodzajów oby-
108
Polityka, ks. III, I278a, b
wateli i e w pierwszym rz dzie ten si zwie obywatelem,
kto ma dost p do godno ci jak to ju i Homer zaznaczył1,
mówi c: „jakby jakiego przybł d bez czci". Bo ten, co nie
ma do godno ci dost pu, jest jakby cudzoziemcem osiadłym
(metojkiem). Gdzie jednak stosunki takie s przysłoni te,
czyni si to dla łudzenia współmieszka ców. [Je li si zatem
wysunie zagadnienie,] czy cnot , która stanowi o tym, e
kto jest dobrym człowiekiem, tudzie [cnot ," która
rozstrzyga o tym, e kto jest] dzielnym obywatelem, nale y
uwa a za co ró nego, czy te za to samo, to z tego, co
powiedziano, okazuje si , e w jednym pa stwie jest to to
samo, a winnym co ró nego, i e nawet tam nie ka dy
obywatel obie te cnoty jednoczy, lecz tylko m stanu i ten,
co władny jest lub mógłby by władnym, by sprawami
publicznymi czy sam, czy te z innymi kierowa .
ROZDZIAŁ IV
[Ró ne rodzaje ustrojów: wła ciwe i zwyrodniałe]
1. Po stwierdzeniu tego nale y z kolei rozwa y , czy
trzeba przyj jeden ustrój, czy wi cej, a je li wi cej, to jakie
i ile, tudzie jakie s mi dzy nimi ró nice.
Ustrój pa stwowy jest to uj cie w pewien porz dek władz
w ogóle, a przede wszystkim naczelnej z nich wszystkich. T
władz naczeln jest wsz dzie rz d pa stwa, tote w rz dzie
wyra a si ustrój pa stwowy. My l tu o tym, e np. w
pa stwach demokratycznych lud dzier y najwy sz władz
w oligarchicznych za przeciwnie, niewielka liczba osób.
Mówimy tedy, e w tych wypadkach
1
Iliada, IX 648 — słowa Achillesa, który wyrzuca Agamemnonowi,
e go traktuje „jakby jakiego przybł d bez czci".
Polityka, ks. III, 1278b
109
ustroje s ró ne, a według takiej samej wła nie zasady
s dzi b dziemy i inne ustroje.
2. [Jako podstaw rozwa a ] musimy poda przede
wszystkim, w jakim celu pa stwo si tworzy i ile jest ro
dzajów rz dów, które kieruj człowiekiem i yciem spo
łecznym Otó ju w pierwszych wywodach, w których
okre lono gospodarstwo domowe i stanowisko pana, po
wiedzieli my1, e człowiek jest z natury istot stworzon do
ycia w pa stwie i dlatego te ludzie, nawet je eli nie
potrzebuj
wzajemnej
pomocy,
d
do
ycia w społeczno ci.
3. Nie mniej przecie tak e wspólna korzy ł czy ludzi,
jako e ka dy w ten sposób zyskuje na udoskonaleniu
ycia. To wła nie jest przede wszystkim celem zarówno
dla całej społeczno ci, jak i dla ka dej jednostki z osobna.
Skupiaj si te ludzie i dla ycia samego i podtrzymuj
wspólnot pa stwow , bo ycie samo przez si przedstawia
niew tpliwie pewne dobre strony, je li w nim nie góruj
nazbyt przeciwno ci. Okazuje si przecie , e wielka cz
ludzi znosi wiele udr cze w przywi zaniu do ycia,
które kryje w sobie pewien powab i naturaln słodycz.
4. Co si tyczy podawanych zwyczajnie rodzajów władzy,
to łatwo ich ró nic okre li , bo i w pismach popularnych
wielokrotnie nad nimi si rozwodzimy. Władza pana nad
niewolnikiem (despotia), cho ci le bior c niewolnik z
natury i pan z natury maj ten sam interes, wychodzi
przecie na korzy pana, lub tylko na korzy niewolnika,
[o tyle mianowicie, e] nie jest bowiem do utrzymania
władza pana, gdy ginie niewolnik.
5. Władza nad dzie mi, on i domem całym, któr
nazywamy domow , ma na wzgl dzie albo korzy tych,
1
Por. ks. I 1, 9.
110
Polityka, ks. III, 1278b—1279a
którzy jej podlegaj , albo jaki wspólny interes obu stron1;
sama w sobie jednak troszczy si o podlegaj cych jej, cho
po rednio korzystaj przy tym i ci, którzy j wykonuj ,
podobnie jak to widzimy i w innych zaj ciach, np. w sztuce
lekarskiej i gimnastyce. Nic bowiem nie stoi na
przeszkodzie temu, by tak e nauczyciel gimnastyki znalazł
si czasem sam mi dzy wicz cymi, tak jak sternik jest
zawsze jednym z członków załogi okr towej. Otó
nauczyciel gimnastyki czy sternik ma na uwadze dobro
podwładnych, a skoro i sam stanie si jednym z nich, to ich
korzy staje si po rednio i jego udziałem. Bo jeden jest
eglarzem, a drugi zostaje jednym z wicz cych, chocia
jest nauczycielem.
6. St d te , gdy chodzi o urz dy W pa stwie, to je li w
nim obowi zuje zasada zupełnej równo ci [praw] obywateli,
wysuwa si
danie, by si przedstawiciele władzy
wymieniali. Pierwotnie z natury rzeczy odgrywało przy tym
rol
danie, by si wymieniano przy d wiganiu ci arów
pa stwowych, by znów kto drugi troszczył si o dobro
pewnego człowieka, tak jak ten poprzednio w czasie swego
urz dowania troszczył si o korzy innych. Teraz jednak ze
wzgl du na korzy ci, płyn ce z zajmowania si sprawami
pa stwowymi i z piastowania urz du, pragn nieustannie
władz
piastowa , jak gdyby ta ludziom władze
sprawuj cym a chorowitym na zawsze zdrowie zapewniała.
Bo chyba w takim razie tyko z równym zapałem uganialiby
za godno ciami.
7. Okazuje :si zatem, e te ustroje, które maj na celu
dobro ogólne, s według zasady bezwzgl dnej sprawiedliwo ci wła ciwe, te za , które maj na celu jedynie dobro
rz dz cych, s bł dne i przedstawiaj wszystkie zwyrodnie1
Tj. pana i członków jego domu.
Polityka, ks. III, 1 279a
111
nia wła ciwych; s bowiem despotyczne, a przecie pa stwo jest społeczno ci ludzi wolnych.
Po tych uwagach nasuwa si z kolei zadanie
omówienia poszczególnych ustrojów, ich liczby i
jako ci, a przede wszystkim tych z nich, które s
wła ciwe, bo po ich okre leniu wyst pi jasno i
zwyrodnienia.
ROZDZIAŁ V
[Trzy ustroje wła ciwe (monarchia, arystokracja, politeja) i trzy
zwyrodniałe (tyrania, oligarchia, demokracja). Trudno ustalenia
ich istoty wynika z ró nego ujmowania celu pa stwa, a celem tym
jest ycic szcz liwe]
1. Ustrój i rz d oznaczaj wła ciwie to samo. Rz d
jest czynnikiem władaj cym w. pa stwach, a jako taki z
konieczno ci znajduje si w r kach albo jednostki, albo
niewielkiej czy te i wielkiej liczby ludzi. Otó kiedy ta
jednostka lub te niewielka ich grupa, czy w ko cu i
wielka ich liczba władaj ku ogólnemu po ytkowi, to
takie ustroje s z konieczno ci wła ciwe; je li natomiast
maj na wzgl -dzie tylko własn korzy
czy to
jednostki, czy niewielkiej grupy, czy masy,to s to
zwyrodnienia. Bo albo nic powinno si członków
takiego pa stwa nazywa obywatelami, albo winni oni
uczestniczy w korzy ciach [jakie pa stwo zapewnia].
2. T posta jedynowładztwa, czyli monarchii, która
ma na uwadze dobro ogólne, zwykli my nazywa królestwem, panowanie niewielu, a wi c wi cej ni
jednego, zwiemy arystokracj , czy to dlatego, e najlepsi
władaj , czy te poniewa rz dz ku najlepszemu
po ytkowi
pa stwa i jego członków; kiedy za lud rz dzi ku ogólnemu
po ytkowi, u ywamy nazwy, któr w szerszym znaczeniu
okre lamy wszystkie ustroje — politeja (rz dy
obywateli). 3. A ma to swe dobre uzasadnienie; jeden
człowiek
112
Polityka, ks. III, 1279a, b
bowiem czy niewielu mo e si wyró ni sw cnot , ale
przy wi kszej liczbie trudno ju oczekiwa , by odpowiedzieli ci le wymaganiom ka dej cnoty. Najwi cej jest to
jeszcze mo liwe, gdy chodzi o m stwo wojenne, bo ono jest
cnot masy, dlatego te przy takim ustroju władza pozostaje
głównie w r kach zbrojnych i dost p do niej maj ci, którzy
broni władaj .
3. Zwyrodnieniami wspomnianych ustrojów s : w stosunku do królestwa tyrania, w stosunku do arystokracji
do
politei
demokracja.
Tyrania
bowiem
jest
jedynowładztwem dla korzy ci panuj cej jednostki,
oligarchia [rz dzi] dla korzy ci bogaczy, a demo-kracja dla
korzy ci ubogich; adna z nich jednak nie ma na wzgl dzie
dobra ogółu.
4. Trzeba jednak nieco obszerniej omówi istot ka dego
z tych ustrojów, bo rzecz nastr cza pewne trudno ci. Kto za
chce roztrz sa w sposób naukowy jakiekolwiek zagadnienie, a nie ogl da si tylko na wzgl dy praktyczne,
tego zadaniem jest aby niczego nie przeoczy ani te niczego
nie pomin , lecz prawd w ka dym szczególe wykry .
5. Otó tyrania jest, jak powiedziałem, despotycznym
jedynowładztwem nad wspólnot pa stwow , oligarchia
[wyst puje], gdy władza w pa stwie znajduje si w r kach
posiadaj cych maj tki, demokracja przeciwnie, gdy władz
dzier nie ci, którzy zdobyli wielkie maj tki, lecz ubodzy.
Pierwsza trudno dotyczy wła nie tego rozgraniczenia. Bo
mo e by tak, e bogaci władaj cy w pa stwie b d
stanowili wi kszo , a w takim razie byłaby to demokracja,
bo ta jest wówczas, gdy masa jest panem; podobnie znów
mo e si gdzie zdarzy , e ubodzy przedstawialiby
mniejszo w stosunku do bogatych, a jednak mieliby do
siły by utrzyma władz , czyli byłaby to oligarchia, bo o niej
mówimy, gdzie władz dzier y nieliczna grupa
Polityka, ks. III, 1279b - 1280a
113
Wobec tego mogłoby si wyda , e podstawa rozgraniczenia
ustrojów nie została trafnie uj ta.
6. Je liby si jednak chciało poł czy z bogactwem
niewielk liczb , z ubóstwem za wielk i okre li ustroje
w ten sposób, e oligarchia jest tam, gdzie władz dzier
bogaci, niewielk przedstawiaj cy liczb , a demokracja,
gdzie władaj ubodzy, wyst puj cy w wielkiej masie, to
nasun łaby si inna trudno . Bo jakim e mianem okre
limy wspomniane co dopiero ustroje, w których władaj
bogaci przedstawiaj cy wi kszo , b d
ubodzy znaj
duj cy si w mniejszo ci, je li prócz wymienionych
ustrojów nic ma ju adnego innego ?
7. Wywody powy sze wyra nie wi c zdaj si wskazy
wa , e zarówno przy ustroju oligarchicznym, jak i demo
kratycznym uboczn jest rzecz , czy jest niewielu lub
wielu tych, którzy władz dzier , poniewa bogaci s
wsz dzie w mniejszo ci; dlatego te nie zdarza si by ze
wspomnianych powodów powstawały nowe odmiany
ustrojów. Istotn cech , co do której ró ni si mi dzy
sob demokracja i oligarchia, jest ubóstwo i bogactwo,
tote gdzie władz dzier bogaci, tam jest z konieczno ci
oligarchia, bez wzgl du na to, czy s oni w mniejszo ci,
czy w wi kszo ci, tam za gdzie ubodzy — demokracja.
Uboczn natomiast jest rzecz , jak powiedziałem, e pierw
szych jest niewielu, a drugich mnóstwo. Bogactwa posiada
bowiem niewielu, ale wolni s wszyscy; i to s powody,
e jedni i drudzy spieraj si o władz w pa stwie.
8. Aby ten spór rozstrzygn , trzeba si najpierw za
stanowi , jak oni okre laj oligarchi i demokracj i co
jest sprawiedliwe ze stanowiska oligarchicznego i demokra
tycznego. Wszyscy bowiem dotykaj pewnej sprawie
dliwo ci, ale dochodz tylko do pewnego punktu i nie uj
muj w pełni zagadnienia, co to jest sprawiedliwo .
114
Polityka, ks. III, 1280a
Tak np. równo uchodzi za rzecz sprawiedliw i jest ni
istotnie,ale nie dla wszystkich, tylko dla równych; tak e
nierówno
uchodzi za sprawiedliw , bo te jest ni
rzeczywi cie, lecz znów nie dla wszystkich, tylko dla nierównych. Pomijaj przy tym przez wzgl d na to, dla kogo co
ma by sprawiedliwe, tote s dz fałszywie. Przyczyna
le y w tym, e s d dotyczy ich samych, a niemal wszyscy
ludzie w swojej własnej sprawie s złymi s dziami.
9. Skoro tedy sprawiedliwo jest tylko dla pewnych
osób, a ta sama ró nica co w stosunku do osób istnieje
te i w stosunku do rzeczy, jak to poprzednio wykazałem
w Etycel, wi c obie strony zgadzaj si wprawdzie co do
równo ci rzeczy, ale spieraj si co do tego, na czym równo osób polega, przede wszystkim z podancgo co dopiero
powodu, poniewa fałszywie s dz w swej własnej sprawie,
a nast pnie i dlatego, poniewa jedni i drudzy maj c
pewn słuszno my l , e w ogóle maj słuszno . Jedni
bowiem
mniemaj , e je li s ludzie
nierówni
pod
pewnym wzgl dem, np. co do maj tku, to s oni
w ogóle nierówni, a drudzy poniewa uwa aj , e je li
s ludzie równi innym pod pewnym wzgl dem, np. co
do wolnego urodzenia, to s im w ogóle równi.
10. Jedni i drudzy jednak nie uwzgl dniaj rzeczy naj
istotniejszej. Gdyby ludzie skupiali si we wspólnot
i ł czyli dla maj tku, to mieliby udział w pa stwie odpo
wiedni do swego maj tku, a w takim razie zdanie zwolen
ników oligarchii mogłoby si wydawa uzasadnione. Bo nie
byłoby rzecz słuszn [—powiadaj —] eby przy stu
minach ten , który wniósł jedn min , miał udział czy
w kapitale, czy w płyn cych od niego odsetkach na równi z
tym, który dał cał pozostał reszt . A có powiemy,
1
Etyka nikomachejska, V 6, p. 1131 a.
Polityka, ks. III, l280a, b
115
je li si poł czyli nic tylko dlatego, by ycie utrzyma ,
ale raczej, aby je dobrze urz dzi ? Inaczej bowiem
mogłoby te istnie pa stwo niewolników i innych istot
yj cych, co jest przecie teraz niemo liwe, poniewa nie
jest dla nich dost pne ani szcz cie prawdziwe, ani te ycie
według własnych zamierze . Nie wchodzi te w rachub
przy tworzeniu społeczno ci wzgl d na zawierane
przymierza, aby si uchroni przed krzywd z czyjej strony,
ani te wzgl d na stosunki handlowe i wzajemn wymian
korzy ci, bo w takim razie i Etruskowie, i Karta-gi czycy, i
wszyscy, których ł cz wzajemne układy handlowe, byliby
niejako obywatelami jednego pa stwa.
11. Istniej wprawdzie mi dzy nimi umowy co do
przywozu towarów, układy dla uchronienia si przed wzajemnymLszkodami, traktaty na a pi mie co do przymierza,
ale ani nie ma dlatego wspólnych dla wszystkich władz —
przeciwnie, obie układaj ce si strony maj władze odr bne
— ani te jedna strona nic troszczy si o to, jak powinna by
by strona druga, czy te o to, aby kto z tych, których układ
wi e, nie był niesprawiedliwy lub nic popadł w jak
przewrotno , a tylko chodzi im o to, by sobie nawzajem nic
czyni krzywdy. Tote i ci, którzy obmy laj doskonałe
prawodawstwo, maj na wzgl dzie cnotliwo
czy
przewrotno obywateli. Widoczne wi c z t go, e pa stwo,
które naprawd zasługuj na t nazw
a nie jest nim tylko
z imienia, musi si troszczy o cnot . Inaczej bowiem
wspólnota pa stwowa staje si układem sprzymierze ców,
który od innych układów, zawieranych
i z odległymi
sprzymierze cami, ró ni si jedynie co do miejsca, a
prawo staje si umow oraz — jak si wyraził sofista
Likofron1 — r kojmi wzajemnej sprawiedliwo ci
1
Prawdopodobnie ucze sofisty Gorgiasza 7. Leontinoi.
116
Polityka, ks. III, 1280b
bez mo no ci natomiast urabiania dobrych i sprawiedliwych obywateli.
12. e tak jest istotnie, to oczywist jest rzecz . Gdyby
bowiem kto skupił oddalone miejscowo ci w jedno, tak
e miasta Megarejczyków i Koryntyjczyków stykałyby
si murami, to i tak nie byłoby to jedno pa stwo, nawet
wówczas, je liby zawarli układ o wzajemnym uznawaniu
mał e stw swych obywateli, mimo e jest to jedna ze
znamiennych cech ł czno ci pa stwowej. Podobnie je liby
pewni ludzie mieszkali oddzieleni od siebie — co prawda
nie tak daleko, eby nic mogli si znosi e sob — a zobowi zali si prawami, e si wzajemnie krzywdzi nie b d
przy wymianie towarów, a wi c np. je liby jeden był cie l ,
drugi rolnikiem, trzeci szewcem, inny wreszcie czym
podobnym, to cho by ich było i dziesi tysi cy, a nie byliby
zespoleni ze sob adnym innym w złem jak tylko wspom
nianymi, a wi c wymian towarów i przymierzem zaczepno-odpornym, to i tak nie byliby jeszcze pa stwem.
13. A dlaczego nie? Z pewno ci nie dlatego, e nic
do blisko mieszkaj , by tworzy wspólnot . Bo gdyby
nawet przy tych tylko czynnikach ł czno ci skupili si
na pewnym miejscu (przy czym ka dy uwa ałby swój własny
dom niejako za osobne pa stwo) i ł czył ich układ co do
wzajemnej pomocy tylko przeciw tym, którzy by im
krzywd czynili, to i tak ci le rzeczy bior c, nie mogłoby
to uchodzi za pa stwo, skoro po skupieniu na jednym
miejscu wzajemne ich stosunki byłyby podobne jak wów
czas, gdy byli rozdzieleni.
Okazuje si wi c z tego, e pa stwo nic jest zespoleniem
ludzi na pewnym miejscu dla zabezpieczenia si przed
wzajemnymi krzywdami i dla ułatwienia wymiany towarów. Wszystko to co prawda by musi, je li pa stwo ma
istnie , jednakowo je li nawet to wszystko jest, to i tak
Polityka, ks. III, l280b—l28la
117
nie jest to jeszcze pa stwo, bo jest ono wspólnot szcz liwego ycia, obejmuj c rodziny i rody, dla celów„doskonałego i samowystarczalnego bytowania.
14. Nie da si to oczywi cie osi gn , je li ludzie nic
mieszkaj na jednym i tym samym miejscu i nie zawi zuj
zwi zków mał e skich. St d wła nie powstały w pa stwach
i powinowactwa, i bractwa (fratrie), i zwi zki ofiarnicze,
i zrzeszenia towarzyskie. S one tworem przyja ni, bo
przyja jest wówczas, gdy si zamierza współ y ze sob .
Celem pa stwa jest zatem szcz liwe ycic, a reszta to
rodki do tego celu wiod ce. Pa stwo za jest wspólnot
rodów i miejscowo ci dla doskonałego i samowystarczalnego bytowania. To znów polega, jak powiedziałem, na
yciu szcz liwym i pi knym. Trzeba tedy przyj , e
wspólnota pa stwowa ma na celu nie współ ycie, lecz
pi kne uczynki.
15. Dlatego ci, którzy najwi cej si przyczyniaj do
takiej wspólnoty, maj wi kszy udział w pa stwie ani eli
tacy, którzy s im równi co do wolnego i szlachetnego
pochodzenia albo i góruj nad nimi, ale nie dorównuj
im co do cnoty obywatelskiej, czy te tacy, którzy góruj
bogactwem, ale ust puj im co do cnoty.
Okazuje si wi c z tego, co my powiedzieli, e wszyscy,
którzy tak rozbie ne zdania wypowiadaj o ustrojach,
tylko w pewnej cz ci maj słuszno .
ROZDZIAŁ VI
[Kto w pa stwie winien by decyduj cym czynnikiem? (ogół?
bogaci? cnotliwi? jednostka najlepsza? tyran?) Najlepiej prawa
wła ciwie uj te]
1. Trudno równie nastr cza pytanie, kto w pa stwie
winien by decyduj cym czynnikiem, czy ogół, czy bogaci,
KSI GA IV
ROZDZIAŁ I
[Ustrój bezwzgl dnie i wzgl dnie najlepszy]
1. We wszystkich sztukach i umiej tno ciach, które nic
ograniczaj si do cz ci, lecz w cało ci jaki jeden przed
miot, obejmuj , jest rzecz jednej i tej samej sztuki czy
umiej tno ci zbada
go we wszystkich jego rodzajach.
Wi c np."gimnastyka ustali, jaki rodzaj wicze dla pe
wnego ciała jest korzystny i jaki najlepszy — oczywist
przy tym jest rzecz , e dla najlepiej przez natur upo
sa onego, a zarazem i najlepiej piel gnowanego ciała
odpowiednie musz by wiczenia najlepsze — ustali
równie (bo i to jest rzecz gimnastyki), jaki rodzaj
wicze jest dla najwi kszej liczby osób najlepszy (mam
na my li jeden dla całej grupy). Nawet je li kto nie
pragnie osi gn
tego stopnia zr czno ci i umiej tno ci,
jaki wchodzi w rachub przy zawodach, to niemniej po
zostaje zadaniem nauczyciela wicze i zapasów ciele
snych da mu przynajmniej wprowadzenie do tego kun
sztu.
2. Podobnie bywa, jak to widzimy, i w sztuce lekarskiej,
i przy budowie okr tów i przy sporz dzaniu szat, i w ka
dym innym kunszcie. Okazuje si zatem, e jest zadaniem
jednej i tej samej umiej tno ci zbadanie, jaki jest najlepszy ustrój, jak si powinien przedstawia , by jak najwi cej
148
Polityka, ks. IV, I288b—1289a
czynił zado
yczeniom, je li nie stoj na przeszkodzie adne
zewn trzne okoliczno ci, tudzie , jaki ustrój tym lub innym
ludziom odpowiada. Dla wielu bowiem jest mo e
niemo liwo ci doj do najlepszego ustroju. Tote dobry
prawodawca i prawdziwy m stanu powinien zna zarówno
najlepszy ustrój, jak i mo liwie najlepszy w istniej cych
okoliczno ciach. Po trzecie, powinien by posiada
umiej tno zalecenia najlepszego ustroju wedle dowolnych
zało e . Trzeba bowiem, by umiał os dzi i pewien dany
ustrój, jak by go mo na od pocz tku urz dzi , a gdy ju
stworzony został, w jaki sposób mo na by mu zapewni
najdłu sze istnienie; mam tu na my li taki np. wypadek, e"
pewne miasto ani nie ma najlepszego ustroju, ani nie
wykazuje potrzebnych do tego warunków, ani te nie posiada
ustroju mo liwie dobrego w istniej cych okoliczno ciach, ale
jaki gorszy.
3. Poza tym wszystkim jednak powinien by pozna ,
jaki ustrój najlepiej odpowiada wszystkim pa stwom. Bo
ci, co pisali o ustroju pa stwowym, cho i wiele słusznych
zreszt rzeczy mówi , po najwi kszej cz ci bł dz w uj ciu
tego, co praktycznie u yteczne. Trzeba si bowiem za
stanowi nie tylko, jaki ustrój jest najlepszy, ale i nad
tym, jaki jest mo liwy, i podobnie, który ustrój daje
si łatwiej wsz dzie wprowadzi i ogólniej zastosowa .
A tymczasem jedni szukaj tylko najszczytniejszego ustroju,
który wymaga wielu korzystnych warunków zewn trz
nych, drudzy za opowiadaj si raczej za jakim ustro
jem daj cym si powszechnie urzeczywistni i sławi lako ski czy te jaki inny, z wył czeniem reszty istniej
cych.
3. Trzeba jednak taki porz dek wprowadzi , do którego,
z istniej cych stosunków wychodz c z łatwo ci daliby
si ludzie przekona , tak e bez trudno ci przej by do
Polityka, ks. IV, 1289a
149
niego zdołali, bo nic mniejszej pracy wymaga naprawienie
ustroju ni jego tworzenie od podstaw, podobnie jak nie mniej
trudne jest przeszkalanie ani eli uczenie od pocz tków.
Dlatego m
stanu prócz wspomnianych ju wymogów
powinien by posiada , jak to ju poprzednio powiedziano1,
umiej tno
naprawiania istniej cych ustro-jów. Jest to
jednakowo niemo liwe, je li si nic wir, ile jest rodzajów
ustrojów. Tymczasem niektórzy s dz . e jest jedna tylko
demokracja i tylko jedna oligarchia, co jednak wcale nie jest
prawd .
5. Tote [m stanu] musi sobie zdawa spraw z ró
nic zachodz cych mi dzy ustrojami oraz z ich ilo ci,
tudzie i z tego, jak ró norodne s ich składniki. Tak
sam wnikliwo nale y wykaza , gdy chodzi o poznanie,
jakie prawa s najlepsze i odpowiadaj ka demu z ustrojów. Bo prawa winny si dostosowa do ustrojów i wszystkie
s istotnie do nich dostosowane, a. nie ustroje do praw.
Ustrój bowiem okre la porz dek władz w pa stwie
i sposób ich podziału, stwierdza,co jest czynnikiem decyduj cymw pa stwie i jaki jest cel ka dej wspólnoty2; prawa
natomiast, niezale nie od tych postanowie , decyduj cych o
charakterze ustroju, podaj normy, według których powinni
włada rz dz cy i trzyma na wodzy tych, którzy by je
przekraczali.
6. Okazuje si tedy, e tak e i ze wzgl du na prawo
dawstwo trzeba mie na oku ró ne rodzaje ka dego ustroju
1
Por. wy ej r. I 2.
Por. Arystoteles, Retoryka I 8, gdzie my l t autor w ten sposób
ujmuje: „Nie mo na pomija celu pewnego ustroju, bo wybiera si
zawsze to, co do celu prowadzi. A wi c celem demokracji jest wolno ,
celem oligarchii bogactwo, arystokracji to, co nale y do wykształ
cenia i praworz dno ci, a celem tyranii jest utrzymanie własnej
władzy".
2
150
Polityka, ks. IV, 1289a, b
tudzie ich liczb . Niemo liw jest bowiem rzecz , aby te
same prawa były korzystne dla wszystkich oligarchii czy
demokracji, skoro istnieje wi cej ich rodzajów, a nic jedna
tylko demokracja czy oligarchia.
ROZDZIAŁ II
[Plan dalszych wywodów o innych formach ustroju]
1. Rozró nili my na pocz tku wywodów o ustrojach trzy
wła ciwe ustroje: królestwo arystokracj i politej , a trzy
ich zwyrodnienia: tyrani w stosunku do królestwa, oligar
chi w stosunku do arystokracji i demokracj w stosunku
do politei1. O arystokracji i królestwie była ju mowa2
(bo wzi najlepszy ustrój za przedmiot_rozwa a znaczy
tyle, co omawia te wła nie formy, jako e jedna i druga
chce si opiera na cnocie wyposa onej i w rodki ze
wn trzne). Uwydatniono równie poprzednio ró nic za
chodz c mi dzy arystokracj a królestwem i podano,
kiedy królestwu nale ałoby przyzna pierwsze stwo; po
zostaje zatem pomówi jeszcze o tej formie ustroju, która
nosi ogóln nazw politei, a nast pnie o innych ustrojach:
oligarchii, demokracji i tyranii.
2. Jasn jest te rzecz , która z tych form zwyrodnia
łych jest najgorsza, a która drugie z kolei zajmuje miejsce.
Najgorsze mianowicie musi by zwyrodnienie pierwszego,
najwi cej boskiego ustroju. Królestwo, je li nie ma by
tylko czcz nazw bez tre ci istotnej, musi si opiera
na wybitnych zaletach piastuj cego władz królewsk .
Najgorsz wi c form ustroju, najwi cej odbiegaj c od
tego poj cia, przedstawia niew tpliwie tyrania, drugie
miejsce zajmuje oligarchia — arystokracja jest bowiem
1
Por. ks. III 5, 4. 2 Por. ks. III 11 nn..
Polityka, ks. IV, 1289b
l51
bardzo odległa od tego ustroju — najbardziej umiarkowana
b dzie tu demokracja.
3. W ten sposób wypowiedział si ju jeden z moich
poprzedników1, cho wyszedł z innego punktu widzenia
ani eli my. Uwa ał on mianowicie, e ze wszystkich
dobrych ustrojów, jak rzetelna oligarchia czy inny, najgorsza jest demokracja, ale spo ród złych jest ona
najlepsza.
4. My natomiast jeste my zdania, e w ogóle i oligarchia, i demokracja s zwyrodniałymi [formami ustroju].
tote niesłusznie mówi si , i ta oligarchia jest lepsza od
tamtej, zamiast powiedzie , e. jest mniej zła. Na razie
jednak zostawmy ten pogl d, a zabierzmy si najpierw do
ustalenia, ile jest rozmaitych ustrojów, skoro istnieje wi cej
rodzajów demokracji i oligarchii, a nast pnie, jaki ustrój
jest najprostszy i najwi cej wzi ty po najlepszym ; je li za
trafił si jaki inny ustrój arystokratyczny, a dobrze
urz dzony, dla wielkiej liczby pa stw jednak
[nie]odpowiedni2, to jaki to jest.
5. A dalej, jaki ustrój spo ród innych jest tu lub gdzie
indziej po dany, bo mo e u jednych wskazana jest wi cej
demokracja ni oligarchia, u innych znów przeciwnie,
raczej ta ni tamta. Nast pnie, jak winien post powa ten,
kto chce te ustroje -urz dzi , a mam tu na my li zarówno
demokracj , jak oligarchi wszelkiego rodzaju. I wreszcie,
gdy si pokrótce ze wszystkimi tymi pytaniami załatwimy,
trzeba b dzie podj prób wykazania, jakie s czynniki
rozstroju, a jakie warunki trwało ci ustrojów, i w ogóle, i w
poszczególnych wypadkach, tudzie z jakiego głównie
powodu zjawiska te wyst puj .
1
Platon, Polityk, p. 303 A.
W przekazanym tek cie jest „odpowiedni", poprawk ,,|nic]
odpowiedni" wniósł Coraes ze wzgl du na tok my li.
Susemihl proponował tu: „mniej odpowiedni".
2
152
Polityka, ks. IV, 1289b—I290a
ROZDZIAŁ III
[Przyczyny mnogo ci ustrojów]
1. Przyczyn mnogo ci ustrojów jest fakt, e ka de
pa stwo obejmuje wi ksz liczb cz ci składowych.
Widzimy mianowicie, e wszystkie pa stwa składaj si
przede wszystkim z rodzin, nast pnie, e z rzeszy tej z
konieczno ci znów jedni s bogaci, a drudzy ubodzy, e
inni wreszcie stanowi stan redni; zarówno z bogatych, jak
i z ubogich cz
tworzy ci kozbrojn piechot , drudzy
natomiast s wolni od słu by wojskowej. W ród masy
ludowej jedni s , jak widzimy, rolnikami, drudzy kupcami,
inni jeszcze rzemie lnikami. Nawet mi dzy lud mi
znacznymi wyst puj ró nice co do bogactwa i wielko ci
maj tku, zaznaczaj ce si np. w trzymaniu konia, bo to
niełatwo przychodzi komu , co nie jest do bogaty.
2. Dlatego te za dawnych czasów we wszystkich tych
pa stwach, których siła opierała si na konnicy, bywały
ustroje oligarchiczne. Posługiwano si za jazd w wojnach
z s siadami, jak to słyszymy o Eretrejczykach, Chalcydyjczykach, Magnezyjczykach znad Meandru i wielu innych
mieszka cach Azji. Do ró nic wynikaj cych z maj tku
doł czaj si dalsze, które s wynikiem urodzenia czy
poziomu cnoty, tudzie inne czynniki tego rodzaju, które w
wywodach "o arystokracji1 uznali my jako cz
składow
pa stwa. Podali my tam, z ilu koniecznych cz ci składa
si ka de pa stwo; z cz ci tych bowiem czasem wszystkie
uczestnicz w zarz dzie pa stwa, czasem mniejszo , a
niekiedy wi kszo .
3. Okazuje si tedy, e musi by wi cej ustrojów ró 1
Por. ks . III 10, 7: 11 , 11.
Polityka, ks. IV, l290a
153
ni cych si mi dzy sob rodzajem, poniewa równie i t
cz ci ró ni si mi dzy sob co do rodzaju. Ustrój bo
wiem jest uszeregowaniem władz rz dz cych, a to prze
prowadza si wsz dzie albo według znaczenia uczestników
albo na zasadzie równo ci według pewnej wspólnej in.
cechy, to znaczy np. według tego, czy kto ubogi czy
bogaty, albo według tego, co jednym i drugim jest wspólne
Musi by zatem tyle ustrojów, ile jest uszeregowa . we
dług cech wyró niaj cych ludzi i według ró nic mi dzy
cz ciami składowymi.
4. Głównie jednak przyjmuje si dwa ustroje, podobali
jak si mówi o dwóch głównych wiatrach: północnym
i południowym, a inne uwa a si za ich odmiany. Tal
zatem i dwa ustroje uchodz za główne: demokracje
i oligarchia. Bo arystokracj uwa aj za odmian oli
garchii, jako e jest do niej zbli ona, a tzw. politej za
demokracj , tak jak to jest z wiatrami, gdy si wiatr
zachodni podaje za odmian północnego, a wschodni za
odmian południowego. Podobnie ma si rzecz, jak
twierdz niektórzy, i z tonacjami, bo i tam przyjmuje
si dwa ich rodzaje: doryck i frygijsk , inne za układ)
mieni si zbli onymi do tonacji doryckiej lub frygijskiej
5. Takie to pogl dy zwykli ludzie najcz ciej wypo
wiada w przedmiocie ustroju. Prawdziwy jednak i lepszy
jest podział, jaki my przyj li my: jak pi knie zestrojonej
tonacji, taki najlepszego ustroju s dwie formy, albo i jedna
dobrze zestrojona, inne za s zwyrodnieniami, przy czym
formy o charakterze wi cej zwartym i despotycznym
zbli aj si do oligarchii, a rozprz gni te i słabe do demo
kracji.
6. Nie nale y przyjmowa , jak to teraz zwykli czyni
niektórzy, e demokracja jest po prostu tam, gdzie masa
jest panem (bo i w oligarchii, i wsz dzie indziej zdarza
154
Polityka, ks. IV, 1290a,b
si , e wi kszo dzier y władz ), ani te nie nale y s dzi ,
e tam jest oligarchia, gdzie niewielu wszechwładnie rz dzi
pa stwem. Bo je liby było wszystkich tysi c trzystu
obywateli, a z tych tysi c było bogatych, którzy nie dawaliby
dost pu do władzy trzystu ubogim, cho wolnym i zreszt
im równym to nikt nie powie, e tam s rz dy
demokratyczne. Podobnie, je li ubodzy niewielk przedstawiaj cy liczb b d jednak silniejsi od bogatych, stanowi cych-jwi ksz i , to w tym wypadku nikt tu nie b dzie
stosował nazwy oligarchia, je li inni, którzy s bogaci, nic
b d mieli dost pu do godno ci.
7. Raczej zatem nale y powiedzie , e demokracja jest
wówczas, gdy wolni władaj , oligarchia natomiast, gdy
władz dzier bogaci, jest to jednak tylko przypadkowa
zbie no
e pierwszych jest mnóstwo, a drugich niewielu,
bo wolnych bywa wielu, a bogatych mało. Gdyby nawet
rozdawano godno ci według wzrostu, jak to podobno dzieje
si w Etiopii1, albo według urody, to byłaby to równie
oligarchia, zarówno bowiem urodziwi, jak ro li w
niewielkiej wyst puj liczbie.
8. Ale i te tylko cechy bynajmniej nie wystarczaj
do okre lenia istoty wspomnianych ustrojów. Przeciwnie,
poniewa jest wi cej cz ci składowych zarówno demo
kracji, jak i oligarchii, trzeba jeszcze dalsze rozró nienie
wprowadzi i uzna , e nie ma tam demokracji, gdzie
nieliczni wolni panuj nad wi kszo ci niewolnych. Tak
jest wła nie w Apollonii nad Morzem Jo skim lub na
Terze (bo w ka dym z tych pa stw piastowali godno ci
ludzie wyró niaj cy si szlachetnym pochodzeniem oraz
pierwsi zało yciele kolonii, którzy wobec masy poddanych
1
Wiadomo zaczerpni ta niew tpliwie z Herodota III 20, według
którego w Etiopii wybierano na króla najwy szego wzrostem i
najsilniejszego.
Polityka, ks. IV, 1290b
155
niewielk przedstawiali Liczb ). Tak samo nic jest to
demokracja, je li bogaci dzi ki swej przewadze liczebnej
góruj , jak np. niegdy w Kolofonie, bo tam wi kszo przed
wybuchem wojny z Lidami zdobyła sobie wielkie maj tki.
Natomiast demokracja jest, gdy wolni ubodzy,
przedstawiaj cy wi kszo , dzier pełni władzy w r ku,
oligarchia za , gdy rz dz ludzie bogaci i ze szlachetnych
rodów, mimo e mniejszo stanowi .
9. Wykazałem tedy, e jest wi cej ustrojów i z jakiego
powodu; z kolei pragn wyło y , e jest ich jednak wi cej,
ani eli podałem, jakie i dlaczego, a zaczn od tego, co
powiedziałem poprzednio. Zgadzamy si mianowicie, e
ka de pa stwo ma niejedn , ale wi cej cz ci składowych.
Gdyby my wi c wzi li sobie za zadanie okre li gatunek
zwierz t, to wydzieliliby my przede wszystkim to, co
ka de zwierz musi posiada , a wi c pewne organy zmy
słów i narz dy do przyjmowania I trawienia pokarmu,
jak paszcza i oł dek, a nadto organy ruchów, którymi
ka de z nich si posługuje.
10. Gdyby to były tylko te narz dy, a mi dzy nimi
istniały ró nice — mam mianowicie na. my li cz sto wy
st puj ce ró ne rodzaje paszczy i oł dka, organów zmy
słów, a tak e i ruchu — to i tak liczba ich kombinacji
musi da w wyniku wi cej gatunków zwierz t (bo nie
mo liw jest rzecz , aby to samo zwierz miało wi cej
odmian kształtu paszczy czy te
podobnie i uszu). Je li
si tedy uwzgl dni wszelkie mo liwe ich kombinacje, to
ma si w wyniku gatunki wiata zwierz cego, i to tyle
gatunków, ile jest kombinacji niezb dnych członów.
11. To samo jest i ze wspomnianymi ustrojami. Bo
i pa stwa, jak to wielokrotnie ju powiedziano1, składaj
1
Por. ks. II 1, 4. III 7, 5. IV 3, 1-2, 9.
Polityka, ks. IV, I29la, b
157
b dzie od ciała, to równie i w pa stwach odpowiadaj ce
jej elementy wi cej ceni nale y od tych, które maj za
zadanie zaspokaja konieczne potrzeby, a wi c: wojowników, przedstawicieli s dz cej sprawiedliwo ci, a nadto
członków rady, których działalno stanowi wyraz m dro ci
politycznej. Czy te czynno ci przypadaj
pewnym
oddzielnym osobom, czy te i tym samym, to oczywi cie
nie stanowi adnej ró nicy, bo zdarza si cz sto, e ci sami
ludzie i do słu by wojskowej s poci gani, i upraw roli si
zajmuj .
14. Skoro wi c i te, i tamte stany musi si uzna za
cz ci składowe pa stwa, to rzecz jasna równie i stan
wojskowy jest niezb dnym członem pa stwa. [Szósty stan
to kapła ski]1, siódmy za przedstawiaj ci, co maj tkiem
słu
pa stwu przy d wiganiu ci arów, zwiemy ich
zamo nymi. Ósmy — wysocy urz dnicy pa stwowi i lu
dzie, którzy bezinteresownie po wi caj si władaniu
pa stwem, bo przecie bez władz pa stwo istnie nie
mo e. Musz wi c by pewni ludzie, którzy potrafi
rz dzi i ci ar ten czy to trwale, czy okresowo dla dobra
pa stwa obejmuj . 'W ko cu id stany, które wła nie co
dopiero wydzieliłem, członkowie rady i s dziowie, wy
mierzaj cy sprawiedliwo w sporach. Je li wi c człony
te musz by w pa stwach i pa stwo ma by dobrze i
sprawiedliwie rz dzone, to nieodzowni s te
pewni
ludzie, którzy by posiadali zalety m ów stanu.
15. Wielu s dzi, e ci sami ludzie mog jednoczy
w sobie ró ne uzdolnienia, mog na przykład ci sami by
i wojownikami, i rolnikami, i rzemie lnikami, a ponadto
i
członkami
rady,
i
s dziami.
Wszyscy
te
przypisuj
sobie odpowiedni cnot i uwa aj , e mogliby piastowa
1
Słowa w nawiasach stanowi uzupełnienie Conringa.
156
Polityka, ks. IV, 1290b—1291a
si nie z jednej, ale z wielu cz ci. Jedn z nich stanowi
masa ludno ci wytwarzaj ca ywno , tzw. rolnicy. Drug
tworz tzw. r kodzielnicy trudni cy si rzemiosłami, bez
których pa stwo istnie nie mo e; jedne z nich s niezb dnie
konieczne, inne słu
do zbytku i upi kszenia ycia.
Trzecia cz
to kupcy, tzn. ci, którzy si zajmuj kupnem i
sprzeda , wielkim i drobnym handlem. Do czwartej
nale wyrobnicy, do pi tej za stan ołnierski, którego
istnienie niemniej jest konieczne od tamtych, je li nie maj
popa : w niewol u naje d ców. Byłoby to przecie
jedn z niemo liwo ci zaszczytne miano „pa stwa"
nadawa takiemu pa stwu, które by z natury swej
nadawało si do roli niewolnika; pa stwo bowiem jest
samowystarczalne, a niewolnik nie.
12. Dlatego w Pa stwie punkt ten został wprawdzie
pi knie, ale niedostatecznie omówiony. Powiada tam
bowiem Sokrates1, e pa stwo składa si z czterech najkonieczniejszych cz ci i jako takie wymienia: tkacza,
rolnika, szewca i budowniczego; w poczuciu, e to nie
wystarcza, dodaje znów kowala i pasterzy do niezb dnych
stad bydła, poza tym jeszcze kupca i kramarza. Wszystko
to miałoby wypełni pierwsze pa stwo, jak gdyby ka de
pa stwo powstawało dla zaspokojenia koniecznych po
trzeb, a nic dla urzeczywistnienia pi kna raczej i jakby
potrzebowało na równi szewców i rolników."
13. Cz ci zbrojnej nie przyznaje pa stwu pierwej, a
ze wzrostem obszaru przez napa na s siadów w wojn
popadnie. Ale nawet przy tych czterech cz ciach lub
jakiejkolwiek liczbie tych członów wspólnoty musi by
przecie kto , co by wymierzał sprawiedliwo i s dził.
Je li wi c dusz jako cz
istoty yj cej wy ej ceni si
1
Platon, Pa stwo, II 11, p. 370.
Polityka, ks. IV, 129Ib
niemal wszystkie godno ci. By jednak równocze nie
ubogim i bogatym, niemo liw jest rzecz , st d mniemanie,
- e bogaci i ubodzy stanowi główne cz ci składowe
pa stwa. Poniewa nadto jednych jest przewa nie niewielu, a drugich mnóstwo, powstaje wra enie, e w ród
cz ci składowych pa stwa te dwa człony przeciwstawiaj
si sobie. St d te według przewagi jednego lub drugiego
okre la si i ustroje, i przyjmuje si istnienie dwóch form:
demokracji i oligarchii.
e wi c jest wi cej ustrojów i z jakich przyczyn, to
wyło yli my ju powy ej, obecnie mamy wykaza , e jest
tak e wi cej rodzajów zarówno demokracji, jak oligarchii.
ROZDZIAŁ IV
[Demokracja i jej rodzaje]
1. Wynika to ju z poprzednich wywodów. Jest mianowicie wi cej 'rodzajów i ludu i tych, których si uwa a za
elit . Jeden z nich, gdy o lud chodzi, stanowi rolnicy, drugi
rzemie lnicy, inni kupcy, dalszy jeszcze to eglarze, z
których znów jedni słu
w marynarce wojennej, inni
trudni si handlem morskim albo przewozami za morze,
lub te rybołówstwem (w wielu miejscowo ciach mianowicie ka da z tych klas wyst puje w znacznej liczbie, tak np.
rybacy w Tarencie i Bizancjum, marynarze wojskowi w
Atenach, kupcy morscy w Eginie i Chios, przewo nicy w
Tenedos)1; do tego doł czaj si nadto wyrobnicy, którzy
maj mały maj tek, tak e nie mog sobie pozwoli na
odpoczywanie, nast pnie wolni, których rodzice nie
1
Wyspa Tenedos le ała u wej cia do cie niny Hellespontu;
mo liwe, e chodzi tu o pilotów, którzy przeprowadzali wpływaj ce do
cie niny okr ty.
Polityka, ks. IV, 1291b -1292a
159
byli oboje obywatelami i w danym razie inne rodzaje
pospólstwa. W ród znakomitych takie same ró nice poci ga
za sob bogactwo, szlachectwo, cnota, wychowanie i inne
tego rodzaju zalety.
2. Otó demokracj nazywa si w pierwszym rz dzie
ten ustrój, w którym najzupełniej przeprowadzona została
zasada równo ci. Równo
za według podstawowego
prawa takiej demokracji wyra a si w tym, e czy to
biedni, czy bogaci, to niczym nie góruj jedni nad drugimi
ani te nie skupiaj jednostronnie całej władzy, lecz s
sobie równi. Bo je li, jak niektórzy przyjmuj , wolno
i równo znajduj si głównie w ustroju demokratycznym,
to b dzie to faktem przede wszystkim wówczas, gdy
wszyscy mie b d mo liwie równy udział w kierowaniu
pa stwem. Poniewa za lud ma wi kszo , a o wszystkim
rozstrzyga uchwała wi kszo ci, wi c taka forma ustroju
jest bezsprzecznie demokracj . Jest to wi c jeden rodzaj
demokracji.
3. Inny rodzaj przedstawia ustrój, w którym urz dy
zale ne s od cenzusu maj tkowego, ale ten jest niski.
Ka dy, kto zdob dzie odpowiedni maj tek, musi mie do
nich dost p, a kto traci maj tek, traci i dost p do urz dów.
Inny rodzaj demokracji istnieje wówczas, gdy wszyscy
obywatele, o ile s nieposzlakowani, bior udział w rz dach, zreszt jednak panuje prawo.
Jeszcze inny rodzaj demokracji bywa, gdy wszyscy maj
dost p do urz dów, je li tylko s obywatelami, i
panuje prawo.
Inny to znów rodzaj, gdy co do reszty obowi zuj te
same zasady, ale panem jest lud, a nie prawo.
4. Bywa to wówczas, gdy rol rozstrzygaj c graj
ka dorazowe uchwały, a nie prawo. e tak si dzieje, to
wina demagogów. Bo w demokracjach, gdzie prawo
160
Polityka, ks. IV, 1292a
włada, nie ma warunków do wyst pienia demagoga,
lecz najlepsi z obywateli graj przewodni rol , gdzie
za prawa nie panuj , tam zjawiaj si demagogowie.
Lud mianowicie zajmuje wówczas stanowisko monarchy,
jako jednostka zbiorowa, bo panuje tu ogół: nie ka dy
z osobna, ale wszyscy razem, wzi ci jako cało . Powiada
Homer1, e wielowładztwo nie jest dobr rzecz , nie
wiadomo jednak, jaki jego rodzaj ma na my li, czy ten.
czy te inny, przy którym wi cej ludzi włada — ka dy
na własn r k .
5. Tak wi c lud wyst puj cy jako monarcha stara si
okaza sw władz monarchiczn , nie kieruj c si pra
wem, i staje si despot , tak e nawet pochlebcy u niego
do znaczenia dochodz . Tote taka demokracja odgrywa
rol analogiczn do tyranii mi dzy monarchiami. St d
i charakter obu ustrojów jest ten sam, w obu lepsi znosz
bezwzgl dny ucisk, uchwały ludu s tu tym, czym tam
rozporz dzenia, a demagog pełni rol analogiczn do po
chlebcy: jeden i drugi ma wielki wpływ, pierwszy u ty
ranów, drugi w takiego rodzaju demokracji.
6. Oni to zwracaj c si ze wszystkim do ludu powoduj ,
e rz dz uchwały, nie prawa. Zdarza si te , e dochodz
sami do pot gi,poniewa lud o wszystkim stanowi, a oni
o zdaniu ludu wobec tego, e tłum słucha ich. Ponadto
ci, co podnosz oskar enia przeciwko urz dnikom, wołaj ,
e lud ich s dzi powinien, i lud wniosek ten ochotnie
przyjmuje; w wyniku za wszystkie urz dy si rozprz gaj .
7. Słusznie wi c, jak si zdaje, mo na by tu podnie
zarzut, e taka demokracja w ogóle nie jest ustrojem, bo
1
Iliada, II 204, gdzie w usta Odyseusza wło one s słowa:
„niedobr rzecz jest wielowładztwo, niech jeden b dzie
władc ".
Polityka, ks. IV, 1292a, b
161
gdzie prawa nie rz dz , tam nie ma ustroju. Prawo bowiem
musi panowa nad wszystkim, w poszczególnych za
wypadkach winny rozstrzyga władze i tylko [tam.], gdzie
si tak dzieje, winna by mowa o ustroju. Je li wi c
demokracja jest jednym z ustrojów, to oczywi cie taki stan
rzeczy, przy którym wszystko si załatwia uchwa-łami, nie
jest wła ciwie wcale demokracj , adna bowiem uchwała
nie mo e tu mie charakteru ogólnej normy.
W ten sposób zatem zako czyliby my wywody o rodzajach demokracji.
ROZDZIAŁ V
[Demokracja a oligarchia. Ró ne rodzaje oligarchii. Arystokracja.
Ró ne rodzaje arystokracji]
1. Co si tyczy rodzajów oligarchii, to cech jednego
z nich jest uzale nienie dost pu do urz dów od tak wy
sokiego cenzusu maj tkowego, e ubodzy, stanowi cy
wi kszo , nie maj do nich dost pu, natomiast kto
zdob dzie wymagany maj tek mo e bra udział w rz
dzeniu pa stwem.
Inny rodzaj przedstawia ustrój, w którym dost p do
urz dów zale y od wysokiego cenzusu, a piastuj cy je
sami dobieraj nast pców na miejsca opró nione. Je li
przy tym uwzgl dniaj wszystkich którzy taki cenzus
posiadaj , ma to charakter raczej arystokratyczny, je li
za ograniczaj si do pewnej grupy osób, charakter
oligarchiczny.
Dalszy rodzaj oligarchii bywa, gdy syn obejmuje urz d
ojca.
Czwarty za , gdy stosowana jest wspomniana co dopiero
dziedziczno urz dów, a zarazem włada nic prawo, lecz
162
Polityka, ks. IV, 1292b
urz dnicy. Rodzaj len zajmuje to samo miejsce mi dzy
oligarchiami, co tyrania mi dzy monarchiami i ostatni
omawiany rodzaj demokracji mi dzy demokracjami. Tote tak oligarchi nazywaj rz dami wielmo ów (dynastów) .
2. Tyle jest wi c rodzajów oligarchii i demokracji.
Nie nale y jednak pomija wyst puj cego wielokrotnie
zjawiska, e wprawdzie ustrój, s dz c według [obowi zuj cych w nim] praw, nie jest demokratyczny, a jednak
rz dy skutkiem istniej cych zwyczajów i sposobu ycia
s demokratyczne; podobnie znów. gdzie indziej ustrój
wedle praw jest raczej demokratyczny, a przez sposób
ycia i zwyczaje przybiera charakter raczej oligarchiczny.
Zdarza si to zwłaszcza po przewrotach ustrojowych, nie
przechodzi si bowiem natychmiast do nowych form,
lecz pocz tkowo poprzestaje si na uzyskaniu drobnych
korzy ci w stosunku do przeciwników, tak e istniej ce
poprzednio prawa utrzymuj si nadal, a tylko władz
ujmuj twórcy przewrotu.
e tyle jest rodzajów demokracji i oligarchii, okazuje
si z tego, co my [wła nie] powiedzieli. Bo albo wszystkie
wspomniane klasy ludu musz bra udział w rz dzeniu
pa stwem, albo tylko pewne z wył czeniem drugich. Je li wi c
rolnicy i wła ciciele rednich maj tków władaj w
pa stwie, to rz dy s oparte na prawie, bo ludzie
pracuj c maj z czego y ; nie mog jednak pozwoli
sobie na strat czasu, tote wysuwaj prawo na czoło, a
zgromadzenia ludowe odbywaj w wypadkach koniecznych.
Innym wolno uczestniczy [w rz dach], skoro zdob d
cenzus maj tkowy, oznaczony przez prawo; dlatego
wszyscy, którzy go zdobyli ,mog by do rz dów
dopuszczeni. Bo w ogóle uniemo liwienie komu wej cia
[w szeregi rz dz cych] jest cech oligarchii, a znów bez
Polityka, ks. IV, 1292b— I293a
163
dochodów niemo liw jest rzecz swobodnie czasem rozporz dza . Tak wi c przedstawia si jeden rodzaj demokracji, na takich podstawach oparty. .
4. Drugi rodzaj jest wynikiem ł cz cego si z nim do
boru; wszystkim mianowicie, których urodzenie nie budzi
zastrze e przysługuje tu prawo udziału w rz dach,
o ile mog mie na to czas wolny, e za brak im potrze
bnych do tego dochodów, wi c w takiej demokracji
rz dz prawa.
Trzeci rodzaj [przedstawia ustrój], w którym wszyscy
wolni mog bra udział w rz dach, ale z podanego powy ej
powodu nie bior [w nich faktycznie udziału], tak e
i w tym wypadku z konieczno ci władaj prawa.
5. Czwarty rodzaj demokracji To ten, który ostatni,
co do czasu, w pa stwach si pojawił. Poniewa mianowicie pa stwa znacznie si rozrosły ponad swe pocz tkowe
rozmiary i maj pod dostatkiem dochodów, wi c wszyscy
maj prawo do udziału w rz dach- skutkiem
przewagi
pospólstwa; a uczestnicz w nich rzeczywi cie, bior c
udział w yciu publicznym, gdy i ubodzy mog sobie
pozwoli
na potrzebny do tego czas wolny, poniewa
otrzymuj wynagrodzenie.
A nawet pospólstwo takie
najwi cej ma czasu wolnego. Nie zaprz ta ich bowiem
bynajmniej troska o własne sprawy, która zajmuje jednak
bogatych, tak e cz sto nie bior udziału w zgromadze
niach ludowych lub w s dach. Dlatego masa ubogich
dzier y najwy sz władz w pa stwie, nie prawa. Tyle
tedy jest rodzajów demokracji i takie jej postaci w konie
cznym wyniku tych przyczyn.
6. Co si tyczy oligarchii, to pierwszy jej rodzaj wyst puje, je li wi ksza liczba obywateli posiada maj tek,
lecz mniejszy, nie nazbyt wielki. Kto taki maj tek zdob dzie, ma mo no bra udział w yciu publicznym, e
164
Polityka, ks. IV, 1293a
za uczestnicz cych w nim jest mnóstwo, wi c z konieczno ci nie ludzie, lecz prawa władaj . Im wi cej bowiem
oddalaj si od monarchii, a nie maj tak du ego maj tku,
eby bez troski mogli swobodnie rozporz dza czasem, lub
te tak małego, by mieli przez pa stwo by utrzymy wani,
tym wi cej musz sobie yczy , by prawa nimi władały, a nie
oni sami.
7. Je li za zamo nych ludzi jest mniej ni w poprzednim wypadku wi kszym rozporz dzaj maj tkiem, to
powstaje drugi rodzaj oligarchii, bo maj c wi ksze rodki,
wi ksze podnosz roszczenia. Dlatego sami wybieraj sporód innych obywateli ludzi wchodz cych do rz du pa
stwa i odpowiednie prawo w tym wzgl dzie wydaj ,
poniewa nie s jeszcze do silni, by bez prawa rz dzi .
8. Je li za stan ten spot guje si przez to, e jest ich
jeszcze mniej, a wi ksze maj maj tki, powstaje trzeci
stopie oligarchii, w której sami sobie samym nadaj
urz dy, ale na
podstawie prawa postanawiaj cego,
e w razie mierci którego syn po nim obejmuje
urz d.
A gdy ju maj tki ich i liczba zwolenników wzrosn
nadmiernie, to b dzie to panowanie wielmo ów (dynastów),
które bliskie jest monarchii, i nie prawa wówczas, lecz ludzie
s wszechwładnymi panami. Jest to czwarty rodzaj oligarchii, stanowi cy przeciwie stwo ostatniego rodzaju
demokracji.
9. Oprócz demokracji i oligarchii s nadto dwa rodzaje
ustrojów, z których jeden podaj wszyscy, tak e i ja, jako
jedn z czterech form ustrojowych (do tych czterech zalicza
si : monarchi , oligarchi , demokracj , a jako czwart tzw.
arystokracj ); pi t
za
stanowi [forma], okre lana
wspólnym mianem wszystkich poprzednich
Polityka, ks. IV, 1293a, b
165
(nazywaj j bowiem politej )1, poniewa jednak nie wyst puje cz sto, uchodzi uwagi próbuj cych uj liczb form
ustrojowych, tak e podaj ich tylko cztery, jak Platon w
Pa stwie1.
10. Arystokracj słusznie tedy nazywa si ta forma
ustroju, o której rozprawiałem w pocz tkowych wywodach3.
Bo jedynie ustrój, który oddaje rz dy ludziom bezwzgl dnie
najlepszym pod wzgl dem moralnym, a nie tylko pod
pewnym wzgl dem dobrym, zasługuje sprawiedliwie na
miano arystokracji. Tylko w niej dobry "człowiek i dobry
obywatel to" po prostu to samo, podczas gdy w innych
ustrojach ci, którzy za dobrych uchodz , s nimi tylko
w stosunku do swej formy ustrojowej. S jednakowo
jeszcze pewne formy ustroju, które wykazuj
ró nice
zarówno w stosunku do oligarchii, jak i do tzw. politei
<a zw si arystokracjami>4. Dobiera si tam bowiem
przedstawicieli władzy nie tylko ze wzgl du na ich bo
gactwo, ale i warto moraln .
11. Ustrój taki ro ni si od nich obu i nazywa si ary
stokratyczny. Bo nawet w tych pa stwach, w których
wyrobienie w cnocie nie jest przedmiotem troski ogólnej,
s mimo to pewni ludzie szacowni i uznani za cnotliwych.
Gdzie wi c ustrój uwzgl dnia5 bogactwo, cnot i lud, jak
w Kartaginie6, tam jest on arystokratyczny, gdzie za , jak
w Lacedemonie, ma na wzgl dzie tylko dwa czynniki,
1
Politej , we wła ciwym tego słowa znaczeniu po prostu ustrój
polityczny, oznacza u Arystotelesa nadto specjalny rodzaj ustroju; por.
ks. III 5, 2 i ks. IV 2, 1; 6, 2, 5; 7.
2
W ks. VIII i IX.
3
Por. ks. III 5, 2; III 10, 7.
4
Niektórzy wydawcy (tak i Immisch) proponuj skre lenie jako
wtr t słów uj tych w nawias ze wzgl du na pocz tek § 11.
5
Oczywi cie przy wyborze urz dników.
6
Por. ks. II 8, 5.
166
Polityka, ks. V, 1293b
cnot i lud, tam jest mieszanina dwóch form, panowania
ludu i panowania cnoty. Arystokracja zatem oprócz
pierwszej, najlepszej formy wykazuje jeszcze te dwa rodzaje; trzeci stanowi te ustroje, które od tzw. politei
odchylaj si raczej ku oligarchii.
ROZDZIAŁ VI
[Politeja. czyli mieszanina oligarchii i demokracji]
1. Pozostaje nam jeszcze do omówienia tzw. politeja
i tyrania. Przyj li my taki porz dek, cho ani politeja,
ani omówiona dopiero co arystokracja nie s zwyrodnia
łymi formami, gdy po prawdzie wszystkie te ustroje
stanowi odchylenia od najwła ciwszego,
a
nast pnie
dlatego, e liczy si je ł cznie, cho tamte s ich odchyle
niem, jak to w pocz tkowych wywód ach powiedziałem1.
O tyranii słusznie wspominamy na ko cu, poniewa ze
wszystkich ustrojów najmniej na t nazw zasługuje,
a przecie nasze rozwa ania dotycz ustroju. Tyle o przy
czynach, dla których taki porz dek przyj li my, z kolei
przejdziemy do omówienia politei.
2. Po wywodach po wi conych oligarchii i demokracji
istota jej ja niej wyst puje. Bo politeja jest to, krótko
mówi c, mieszanina oligarchii i demokracji. Zwykło
si za nazywa politejami ustroje przechylaj ce si ku demo
kracji, natomiast arystokracjami ustroje skłaniaj ce si ku
oligarchii, gdy z wi kszym bogactwem idzie te w parze
wykształcenie i szlachectwo. Wchodzi tu nadto w rachub
ten wzgl d, e bogaci posiadaj ju to, co dla niesprawie
dliwych bywa przyczyn niegodziwo ci, i st d wła nie
zw ich wytwornymi i szlachetnymi oraz znakomitymi.
3. Skoro tedy arystokracja chce odda przewag naj1
Por. ks. III 5, 4.
Polityka, ks IV, 1293b, I294a
167
lepszym spo ród obywateli, wi c i o oligarchii powiada si ,
e składa si przewa nie z wytwornych i szlachetnych ludzi.
Wydaje si jednak rzecz niemo liw , eby pa stwo z
ustrojem arystokratycznym czyli pa stwo, w którym
najlepsi wkładaj , nie miało posiada uporz dkowanych
stosunków prawnych, a miałoby je posiada pa stwo, w
którym rz dz przewrotni, i znów podobnie, by pa stwo, nie
maj ce
praworz dnych
stosunków,
miało
ustrój
arystokratyczny, czyli by tam rz dzili najlepsi. A nic jest to
praworz dno , gdy wprawdzie prawa s dobre, ale nie
znajduj posłuchu; Dlatego jako jedn cech praworz dno ci
przyj
nale y posłusze stwo wobec istniej cych praw;
druga za wyra a si w tym, e prawa, którym obywatele
podlegaj , s dobrze uj te (bo przecie mo na słucha tak e
i le uj tych praw). [Je li za prawa s dobre, to] s tu
mo liwe dwie ewentualno ci: albo s one mo liwie
najlepsze w istniej cych warunkach, albo te bezwzgl dnie
najlepsze.
4. Istota arystokracji zdaje si le e w tym przede
wszystkim, e si godno ci wedle cnoty rozdziela; bo cech
znamienn arystokracji jest cnota, oligarchii bogactwo, a
demokracji wolno . Zasada za , e wola wi kszo ci
rozstrzyga, obowi zuje wsz dzie, bo i w oligarchii, i w
arystokracji, i w demokracji a moc rozstrzygaj c ma to, co
uchwali wi kszo bior cych udział w zarz dzie pa stwa. W
wi kszo ci pa stw chlubi si 1 form ustrojow politei, bo
ogl daj si jedynie na mieszanin za-, mo nych i ubogich,
bogactwa i wolno ci, a jednak niemal w wi kszo ci
wypadków bogaci zdaj si zajmowa miejsce wytwornych i
szlachetnych..
1
Tekst tu zapewne zepsuły,
Immischa zamiast przekazanego.
(tłumaczenie
idzie
za
poprawk
Polityka, ks. IV, 1294a
5. Skoro s trzy czynniki współzawodnicz ce o równo
[prawa] w pa stwie: wolne urodzenie, bogactwo i cnota
(czwarty bowiem zwany szlachectwem towarzyszy dwom
ostatnim; jest przecie szlachectwo z dawna dziedziczonym bogactwem i cnot ), wi c jasn jest rzecz , e mieszanin dwóch składników: bogatych i ubogich, musi
si nazwa politej , a mieszanin trzech arystokracj , i to
przed innymi formami ustrojowymi z wyj tkiem
prawdziwej i pierwszej1.
Wykazałem zatem, e prócz monarchii, demokracji
i oligarchii istniej jeszcze inne formy ustroju; okazało
si , jakie s i czym si ró ni mi dzy sob arystokracje,
a czym politeja od arystokracji, tudzie , e nie s one zbyt
dalekie od siebie.
ROZDZIAŁ VII
[Jak powstaje politeja i jak j nale y urz dza ?]
1. Nawi zuj c do powy szych wywodów, pragn z kolei
pomówi , w jaki sposób obok demokracji i oligarchii
powstaje tzw. politeja i jak j nale y urz dzi . Równo
cze nie za oka e si , jakie cechy odró niaj demokracj
od oligarchii. Trzeba bowiem uchwyci ró nic mi dzy
nimi a nast pnie, ujmuj c z jednej i drugiej niejako
odłaman cz 2, zło y cało .
2. S za trzy sposoby takiego zło enia i zmieszania.
Jeden polega na tym, e z obu ustrojów trzeba wzi
1
W tek cie nic jest tu powiedziane, któr to form ustroju nale y
uwa a za prawdziw i pierwsz , ale prawdopodobie stwo przemawia
za tym, e chodzi o arystokracj opart jedynie na cnocie, jak na
pocz tku § 4 powiedziano.
2 Znak, cecha, znak przyjacielskich stosunków, liczman rozłamywany,
aby po zestawieniu połów znowu si pozna .
Polityka, ks. IV, 1294a, b
169
te prawa, jakie oba ustanawiaj w pewnej dziedzinie,
jak np. w s downictwie. W oligarchiach bowiem nakła
daj grzywn na bogatych uchylaj cych si od obowi z
ków s dziowskich, ale ubogim nie przyznaj za ich pełnienie adnej zapłaty, w demokracjach przeciwnie, jest
zapłata dla dla ubogich, ale nie ma wcale kary dla bogatych.
Wspólna droga po rednia prowadzi do poł czenia jednego
i drugiego, co odpowiada charakterowi politei, przedsta
wiaj cej przecie mieszanin obu tych form. To byłby
jeden sposób zespolenia.
3. Drugi polega na tym, e si idzie po redni drog
w przyjmowaniu tego, co obie strony zarz dz ; tak np.
jedni uzale niaj udział w zgromadzeniach
ludowych
od adnego albo i całkiem małego cenzusu maj tkowego,
drudzy od wysokiego. [W takim wypadku] nie przyjmuje
si adnego z nich, lecz cenzus po redni mi dzy nimi
oboma.
Trzeci sposób wynika z poł czenia dwóch zarz dze
wyj tych cz ci z ustawodawstwa oligarchicznego, cz ci z
demokratycznego. Za cech demokratyczn np. uchodzi, e
si urz dy obsadza przez losowanie, za oligarchiczn za , gdy
si to dzieje przez wybór; i znów znamieniem' demokracji jest,
e dost p do nich nie jest uzale niony od cenzusu
maj tkowego, a cech oligarchii, gdy przy tym obowi zuje
cenzus. Wła ciwo ci arystokracji i politei b dzie przej z
ka dego ustroju co innego, a wi c z oli-garchii postanowienie, e
urz dy obsadza si przez wybór, a z demokracji, e nie ma przy
tym zastrze enia co do cenzusu maj tkowego. Taki to jest ten
sposób zespolenia.
4. e zmieszanie demokracji i oligarchii dobrze zostało
przeprowadzone, okazuje si wówczas, gdy ten sarn
ustrój mo na nazwa i demokracj , i oligarchi . Tym,
170
Polityka, ks. IV, 1294a, b
co tak mówi , zdarza si to oczywi cie dlatego, e mieszanina wypadła dobrze i w ogóle zawsze tak bywa, gdy si
po redni obierze drog , bo wówczas wyst puj jedne
i drugie skrajno ci. Zaznacza si to w odniesieniu do ustroju
lacedemo skiego.
5. Wielu próbuje podawa go za demokracj ze
wzgl du
na to, e w urz dzeniach swoich ma wiele cech demokra
tycznych, jak np. przede wszystkim w dziedzinie wycho
wania dzieci. Bo dzieci bogatych otrzymuj tam to samo
wychowanie, co dzieci ubogich, i to samo wykształcenie,
które jest dost pne równie i dzieciom ubogich. Podobnie
jest i w nast pnym okresie wieku i to samo wówczas,
gdy na m ów wyrosn . W niczym bowiem nie ujawnia
si ró nica mi dzy bogatym a ubogim; tak wi c wszyscy
otrzymuj to samo po ywienie przy wspólnych biesiadach1,
a bogaci nosz takie szaty, e na ich nabycie ka dy z ubo
gich mo e si zdoby . Nadto jest cecha demokratyczn ,
e z dwóch najwy szych godno ci jedn obsadza lud
w drodze wyboru, a do drugiej ka dy z ludu mo e by
wybrany (wybieraj mianowicie [członków rady starców,
czyli] gerontów, a maj dost p do eforatu)2. Inni nato
miast poczytuj ten ustrój za oligarchi , poniewa po
siada wiele cech oligarchicznych, jako e wszystkie urz dy
obsadza si w drodze wyboru, a aden przez losowanie,
e w r kach niewielu spoczywa władza orzekania o mierci
i wygnaniu, oraz wiele innych znamion tego rodzaju.
6. W dobrze zmieszanym ustroju powinny si zazna
cza zawarte w nim cechy obu ustrojów, a nie jednego
nich tylko, i winien on mie zdolno utrzymania si
o własnych siłach, nie przy pomocy z zewn trz, a wi c
1
2
Por. II 6, 21.
Por. wy ej II 6, 14 nn..
Polityka, ks. IV, 1294b -1295a
171
sam przez si ; winien si utrzymywa nie dlatego, e
wi kszo s siadów pragnie jego utrzymania (bo to mogłoby
pomaga do utrzymania i marnego ustroju), ale dlatego, e
adna w ogóle z cz ci składowych pa stwa innego ustroju
by nic chciała.
Wykazali my wi c powy ej, jak nale y urz dzi politej , zarówno jak i tak zwane arystokracje.
ROZDZIAŁ VIII
[Tyrania i ró ne jej rodzaje]
1. Pozostało nam jeszcze pomówi o tyranii, nie dlatego eby trzeba było długo si nad ni rozwodzi , lecz
by znalazła przecie uwzgl dnienie przy tych rozwa aniach, skoro i j uwa amy za pewn form ustrojow .
O królestwie mówili my w poprzednich wywodach1,
w których poddali my badaniu królestwo przede wszy
stkim na t nazw zasługuj ce, wykazuj c, czy jest ono
po yteczne dla pa stwa czy nie, kogo i sk d nale y na
t godno powoływa oraz jak królestwo urz dzi .
2. W toku rozwa a po wi conych królestwu rozró ni
li my dwa rodzaje tyranii, poniewa władza tyrana w obu
wypadkach zbli a si do pewnego stopnia do władzy
królewskiej ze wzgl du na to, e obie maj prawn pod
staw . Bo jak u niektórych ludów barbarzy skich wybieraj
samowładnych monarchów, tak i u dawnych Hellenów
powoływano niegdy w ten sam sposób na monarchów
pewnych ludzi, których zwano
aisymnetami. Oba te rodza
je tyranii wykazuj pewne ró nice mi dzy sob , ale zbli
one były do królestwa ze wzgl du na prawn podstaw
i zgod podwładnych monarchy, zarazem jednak miały
1
Por. ks. III 9.
172
Polityka, ks. IV, I295a
znamiona tyranii, poniewa władza była despotyczna i
kierowała si samowol .
3. Trzeci rodzaj to tyrania, która najwi cej na t nazw
zasługuje, a jest przeciwie stwem pełnego królestwa1.
Taka tyrania musi by monarchi , czyli panowaniem
jednego człowieka, który, sam nieodpowiedzialny, panuje
nad wszystkimi, równymi jak i lepszymi od siebie, ku
swej jedynie korzy ci, a nie ku po ytkowi podwładnych.
Tote nie ma oparcia w ich zgodzie, bo aden wolny człowiek nie znosi dobrowolnie takiej władzy.
Takie to s tedy rodzaje tyranii i tyle ich jest z powodów
podanych.
ROZDZIAŁ IX
[Najlepszym pa stwem jest to, które si opiera na rednim stanie]
1. Jaki jest najlepszy ustrój i jakie najlepsze jest ycic
dla wi kszo ci pa stw i wi kszo ci ludzi, nic da si roz
strzygn ani według cnoty przechodz cej siły zwykłych
ludzi, ani według wykształcenia, które wymaga przyrodzo
nych zdolno ci i rodków zale nych od zrz dzenia losu, ani
według ustroju, jaki sobie kto wedle swojego yczenia
pomy li, ale w ten sposób, e si ma na oku ycie, które
dla wi kszo ci jest mo liwe do osi gni cia, i ustrój, który
w wi kszo ci pa stw mo e znale zastosowanie.
2. Bo i tzw. arystokracje, o których co dopiero była
mowa, cz ci s nie do zastosowania w wi kszo ci pa stw,
cz ci granicz z tzw. politej . Dlatego o obu tych For
mach trzeba pomówi jakby o jednej.
Rozstrzygni cie wszystkich tych w tpliwo ci wychodzi
z tych samych zało e . Je li bowiem w Etyce słusznie
powiedziano, e ycic szcz liwe jest to ycie polegaj ce
1
Por. ks. III II.
Polityka, ks. IV, I295a,b
173
na uprawianiu cnoty bez przeszkód1, a cnota to rodek mi dzy
skrajno ciami2, to najlepsze musi by ycie, które si trzyma
rodka, i to rodka mo liwego do osi gni cia dla
wszystkich
3. Te same wytyczne musz rozstrzyga o dobroci czy
niedomaganiu pa stwa wzgl dnie ustroju,. bo ustrój jest
niejako yciem pa stwa. Otó we wszystkich pa stwach
s trzy grupy obywateli: bardzo bogaci, bardzo ubodzy
i trzecia klasa po rednia mi dzy nimi. Skoro wi c panuje
ugoda co do tego, e umiarkowanie i rodek s najlepsze, to
oczywi cie i w zakresie posiadania b dzie rednia własno
[bezwzgl dnie] ze wszystkich najlepsza.
4. Ludzie z tej grupy najłatwiej bowiem daj si powo
dowa rozumowi, podczas gdy człowiekowi nadmiernie
pi knemu lub nadmiernie silnemu, czy te
człowiekowi
ze szczególnie znakomitego rodu lub nadmiernie boga
temu, albo te przeciwnie, nadmiernie ubogiemu, nad
miernie słabemu, czy wreszcie
człowiekowi szczególnie
pogardzanemu ci ko przychodzi i za "głosem rozumu.
Bo pierwsi popadaj zbyt łatwo w pych i przewrotno
na wielk miar , drudzy okazuj si zbyt przewrotnymi
i złoczy cami w drobnych rzeczach, a przecie wszystkie
nieprawo ci wynikaj z pychy albo przewrotno ci. Ponadto
ludzie tacy najgorzej si zachowuj , tak gdy si od peł
nienia urz dów uchylaj , jak i gdy zbyt gor co o nie za
biegaj 1, co równie jest dla pa stwa szkodliwe.
1
Por. Etyka nikomachejska VII 14, p. 1153b; por. równie I II,
p. 1101 a.
2
Tam e II 5, p. 1106 ab.
3
Tłumaczenie idzie za korektur Bernaysa przyj t i przez Immischa zamiast przakazanego czyli „gdy zabiegaj o stanowiska
w gminie i radzie".
174
Polityka, ks. IV, 1295b
5. Poza tym ci, co opływaj w nadmiar darów losu: sił ,
bogactwo, przyjaciół i tym podobne, ani nie chc , ani nie
umiej słucha - a nastrajaj si do tego zaraz od dziecka w
domu [rodzicielskim], bo zepsuci przez zbytek nawet w
szkole nie umiej przywykn do posłusze stwa; przeciwnie
znów ci, którzy wzro li w zupełnym braku dóbr takich,
wykazuj nazbyt słu alcz uległo . Tote jedni nie
umiej włada , lecz tylko w słu alczy sposób słucha ,
drudzy nie umiej ulega adnej władzy, a rz dzi potrafi
tylko w sposób despotyczny.
6. Powstaje wi c pa stwo niewolników i despotów, a nie
ludzi wolnych, z których jedni s zaprawieni zawi ci , a
drudzy pogard . Jest to bardzo dalekie od przyja ni i
poczucia wspólnoty pa stwowej, która jest przecie
przyja ni , bo z nieprzyjaciółmi nawet drogi nie chce
si dzieli . Pa stwo za chce posiada mo liwie równych
i podobnych obywateli, a postulatowi temu najwi cej odpowiada stan redni. Tote najlepszy ustrój ma z konieczno ci
to pa stwo, które taki wła nie skład wykazuje, jakiego
według naszych wywodów wymaga natura pa stwa.
7. Tacy te obywatele najwi cej s w pa stwach
bezpieczni. Bo ani sami nie po daj , jak ubodzy, dóbr
obcych, ani te drudzy nie po daj ich mienia, jak ubodzy
w stosunku do bogatych; e za nikt na nich nie czyha,
ani te sami na nikogo nie nastaj wi c ywot z dala od
niebezpiecze stw p dz . St d słuszno miał Fokylides1,
wyra aj c yczenie:
redni stan jest najlepszy, do niego pragn w pa stwie nale e .
8. Jasn te jest rzecz , e równie i wspólnota pa 1
Fokylides z Miletu, poeta z polowy VI w., autor zaginionych
elegii o charakterze moralizatorskim. Zachowany pod jego nazwiskiem
zbiór heksametrów pochodzi z czasów znacznie pó niejszych.
Polityka, ks. IV, 1295b - 1296a
175
stwowa, która na rednim stanie si opiera, jest najlepsza
i e takie pa stwa mog posiada dobry ustrój, w których
istnieje liczny stan redni, silniejszy bezwzgl dnie od obu
pozostałych lub je li nie, to chocia od jednego z nich. Bo
na któr kolwiek stron si skłoni, przechyla szal i nie
dopuszcza do wytworzenia przewagi jednej czy drugiej
skrajno ci. Tote najwi kszym szcz ciem jest, je li obywatele pewnego pa stwa maj redni a wystarczaj cy maj tek, poniewa tam, gdzie jedni bardzo wiele posiadaj ,
a drudzy nic, przychodzi do władzy w nast pstwie obu
tych skrajno ci albo skrajna demokracja, albo najczystsza
oligarchia,albo i tyrania. Tyrania bowiem wyłania si
zarówno z niepohamowanej demokracji, jak i oligarchii,
o wiele rzadziej natomiast zdarza si ona tam, gdzie włada
stan redni i ludzie bliscy sobie społecznie. Przyczyn tego
omówimy pó niej przy rozwa aniach po wi conych
przemianom ustroju.
9. Okazuje si wi c, e pa stwo, na rednim stanie
oparte, jest najlepsze, bo te jedynie wolne jest od wstrz nie wewn trznych.. Gdzie bowiem stan redni jest liczny,
tam najmniej powstaj bunty i rozłamy mi dzy obywatelami Z tego samego powodu równie wielkie pa stwa
s mniej nara one na wewn trzne wstrz nienia, poniewa
stan redni "bywa w nich liczny. W małych natomiast łatwiej
przychodzi do rozłamu ogółu na dwa obozy, skutkiem
czego stan redni zupełnie zanika i wszyscy niemal
dziel si na bogatych albo ubogich. Dzi ki oparciu o stan
redni s te demokracje pewniejsze i trwalsze ni
oligarchie, bo w demokracjach ludzie ze stanu redniego
s liczniejsi i cz ciej maj dost p do godno ci ni w oligarchiach. Gdzie stanu redniego zabraknie i ubodzy
dzi ki swej liczbie wezm gór , nast puje rozstrój, który
szybko za sob zgub poci ga.
176
Polityka, ks. IV, 1296a, b
10. Za wymowny dowód słuszno ci tego pogl du musi
si uzna fakt, e tak e i najlepsi prawodawcy wyszli ze
stanu redniego. Bo i Solon do niego nale ał (co jest
widoczne z jego utworów poetyckich), i Likurg (bo nie
był królem) i Charondas i niemal wszyscy inni. Wyja nia
to równie , dlaczego wi kszo pa stw ma ustrój albo
demokratyczny, albo oligarchiczny. Poniewa mianowicie
stan redni jest u nich cz sto nieliczny, wi c którakolwiek
klasa ma przewag , czy posiadaj cy maj tki, czy lud,
zawsze władz w pa stwie zagarniaj ci, co si poza
rodkiem znajduj , tak e powstaje albo demokracja,
albo oligarchia.
11. A e nadto wszczynaj si zaburzenia walki mi dzy
ludem a bogatymi, wi c strona, którejkolwiek uda si
przemóc przeciwników, nie zaprowadza ustroju licz cego
si z dobrem ogólnym i zasad równo ci lecz jako nagrod
zwyci stwa zagarnia przewag w pa stwie i urz dza
czy to demokracj , czy to oligarchi Przecie i oba te
pa stwa, które hegemoni w Grecji dzier yły, ze
wzgl du
na istniej cy w nich ustrój zaprowadzały w innych pa
stwach albo demokracj , albo oligarchi , maj c na uwadze
nie ich, ale swoj własn korzy .
12. Z tych powodów po redni ustrój albo nigdy nie
dochodzi do skutku, albo rzadko, i to w niewielu pa stwach.
Bo jeden tylko człowiek spo ród tych, co dawniej doszli
do władzy, zdobył si na to, by taki ustrój zaprowadzi 1.
Co wi cej, u obywateli ró nych pa stw ustalił si ju
zwyczaj, e nawet nie pragn równo ci, lecz albo d
do władzy, albo te zwyci eni cierpliwie j znosz .
1
Kogo Arystoteles ma na my li, nic wiadomo. Mo e chodzi
o Pittakosa z Lesbos, tylko e sam Arystoteles powiada wy ej (ks. II
9, 9), e Pittakos był „twórc praw, lecz nic ustroju".
Polityka, ks. IV, 1296b
177
Okazuje si wi c z powy szych uwag, jaki ustrój jest
najlepszy i z jakiego powodu.
13. Co si tyczy innych ustrojów — powiadam bowiem,
e jest wi cej demokracji i oligarchii — to po ustaleniu
najlepszego ustroju nietrudno stwierdzi , który z kolei
nale y na pierwszym miejscu postawi , a który na drugim i
tak dalej według tego, który lepszy lub gorszy. Zawsze
mianowicie lepszy musi by ustrój, który jest tego najbli szy, a gorszy ten, który jest wi cej oddalony od owego
rodka, o ile kto nie s dzi na podstawie pewnych szczególnych okoliczno ci. Chc za przez to powiedzie , e
cho cz sto inny ustrój jest lepszy, to jednak wcale to nie
przeszkadza, i dla niektórych pa stw korzystniej jest
utrzyma ustrój odmienny.
ROZDZIAŁ
X
[Jaki ustrój jest korzystny dla pewnych grup społecznych? Jakie
rodki stosuj oligarchie i demokracje dla utrzymania ustroju?]
1. W zwi zku z powy szymi wywodami przychodzi nam
z kolei rozwa y , który ustrój i jak urz dzony korzystny
jest dla pewnych ludzi i jakich. Przede wszystkim trzeba
ustali tu ogóln , wszystkie ustroje zarówno obowi zuj c
reguł . Ta cz
obywateli, która chce utrzymania ustroju,
musi by silniejsza od tej, która tego nie chce. W ka dym
pa stwie za wchodzi w rachub wzgl d na jako i ilo .
Mówi c o jako ci mam na my li wolno , bogactwo,
wykształcenie i szlachectwo, natomiast przy ilo ci przewag
liczby.
2. W jednej z cz ci, z których si składa pa stwo, mo e
wyst powa czynnik" jako ciowy, w innej za ilo ciowy,
a wi c np. mog ludzie pospolitego pochodzenia górowa
co do liczby nad lud mi szlachetnego rodu lub te ubodzy
256
Polityka, ks. V, 1315b—13l6a
Przewa na jednak cz
tyranii była w ogóle całkiem
krótkotrwała.
Tak tedy omówili my mniej wi cej wszystko, co si
składa na przyczyny upadku, jak znów i zachowania
tak politei, jak i monarchii.
ROZDZIAŁ X
[Krytyka uwag Platona o przemianach ustroju]
1. W Pa stwie (Platona) mówi te Sokrates o przemianach ustroju, wywody jego nie s jednak trafne. Nie okre la
bowiem w sposób wła ciwy przemiany najlepszego i najprzedniejszego ustroju. Przyczyn jej widzi mianowicie
w tym, e nic nie pozostaje trwałe, ale wszystko ulega
przemianom w pewnym okresie czasu, istota za tego
zjawiska le y w liczbach, które przedstawiaj stosunek
4 : 3 wyra aj cy si liczb 1 1/3, a które zwi zane z liczb 5
daj dwie harmonie, a to, jak mówi, wówczas, gdy liczba
tej figury nabierze charakteru stałego1. Kieruje si przy tym
zdaniem, e natura wydaje niekiedy ludzi złych i
opieraj cych si wszelkiemu wychowaniu. Pogl d ten
nie jest mo e pozbawiony słuszno ci, bo mog si znale
pewne jednostki, których niepodobna wychowa i urobi
na t gich ludzi. Dlaczegó jednak ta przemiana miałaby
by wła ciwa raczej temu ustrojowi, który on
nazywa
1
Uwagi Arystotelesa odnosz si do sławnego miejsca w Pa stwie
Platona (VIII, p. 546 BC), którego interpretacja nastr cza nieprzezwyci one trudno ci. Do jego wyja nienia bynajmniej si i Arystoteles nie przyczynił, cho sposób, w jaki si wyra a, robi wra enie,
e to miejsce Platona rozumiał. Por. m. i. uwagi do tego miejsca w wyd.
Fr. Susemihla, II 369 nn. (uw. 1763). Pewne jest tu tylko tyle, e punktem wyj cia kombinacji Platona jest stosunek boków prostok tnego
trójk ta, którego przyprostok tnie wynosz 4 i 3, a przeciwprostok tnia 5.
Polityka, ks. V, I3l6a
257
najlepszym, a nie i wszystkim innym, i w ogóle wszelkim
rzeczom.
2. W takim razie w czasie, z którego nastaniem wszy
stko, zdaniem jego, ulega zmianie, to, co nie zacz to
równocze nie istnie , musiałoby zmienia Si równo
cze nie, a wi c np. to, co powstało dnia poprzedzaj cego
przełom, miałoby by równocze nie obj te przemian .
A nast pnie, z jakiej e przyczyny miałby si ten ustrój
zamieni w lako ski? Wszystkie ustroje przechodz prze
cie cz ciej w form im przeciwn ani c]i do nich zbli
on . To samo trzeba powiedzie o innych przemianach.
Powiada bowiem [Sokrates],
e ustrój lako ski
przechodzi
z kolei w oligarchi , z tej znów w demokracj , a z demokra
cji w tyrani . Tymczasem przemiany id te i w prze
ciwnym kierunku, a wi c np. z demokracji [przechodz
ustroje] w oligarchi , o to nawet cz ciej ani eli w monar
chi .
3. Ponadto nic Sokrates nie mówi o tyranii, ani czy
ulega ona przemianom, ani czy nie, a je li ulega, to z
jakiej przyczyny i w jaki ustrój przechodzi. Pochodzi to st d,
e niełatwo by mu to przyszło powiedzie . Nie daje si to
bowiem okre li , skoro według niego tyrania powinna
by przej
w najprzedniejszy i najlepszy ustrój, bo
tylko w takim razie istniałaby ci gło i zamkni ty kr g
przemian ustrojowych. Tymczasem tyrania przechodzi i w
tyrani , jak np. w Sykionie, gdzie po tyranii Myrona
nast piła tyrania Kleistenesa 1 , i w oligarchi , jak było z
tyrani Antileonta w Chalkis2 i w demokracj , jak tyrania
nast pców Gelona w Syrakuzach i w arystokracj ,
jak
1
Myron był synem zało yciela tyranii w Sykionie, Ortagorasa. a
Kleistencs jego bratem stryjecznym, który po zamordowaniu Myrona
zdołał przecie opanowa sytuacj i uj ł władz w swe r ce.
- Sk din d nieznany.
258
Polityka, ks. V, 13l6a, b
tyrania Charilaosa w Lacedemonie 1 i tyrania w Kartaginie2.
4. W tyrani znów przechodzi te i oligarchia, jak to
było na Sycylii z wszystkimi niemal oligarchiami: i tak
w Leontynach przeszła oligarchia w tyrani Panaitiosa3,
w Geli w tyrani Kleandra, w Region w tyrani Anaksylaosa5, a tak samo było w wielu innych miastach.
Bezpodstawne jest te jego twierdzenie, e przej cie w
oligarchi dlatego si dokonuje, poniewa ludzie zajmuj cy urz dy s chciwi pieni dzy i uprawiaj lichw , a nic
dlatego, e ludzie znacznie góruj cy maj tkiem uwa aj za
niesprawiedliwe, aby ci co nic nie posiadaj , mieli równy
udział w rz dach, jak posiadaj cy. W wielu oligarchiach
robienie interesów pieni nych nie jest dozwolone, przeciwnie, s prawa zabraniaj ce tego, w Kartaginie za , która
ma ustrój demokratyczny, robi si takie interesy, a jednak dot d
nie przyszło tu do zmiany ustroju.
5. Tak samo nie uzasadnione jest twierdzenie, e oli
garchia przedstawia dwa pa stwa: bogatych i ubogich.
Dlaczegó miałoby tak by w tym tylko ustroju, a nie
1
Charilaos lub Charillos, król sparta ski z rodziny Eurypontydów
rzekomo z IX w., na którego okres miała przypada działalno
prawodawcza Likurga. Według wersji, za któr idzie tu Arystoteles,
miał on jakoby włada w sposób samowolny („tyra ski"), a obalony
został przez Likurga; według innej tradycji podporz dkował si
reformom Likurga.
3
Nazwisko tyrana wypadło lub nie było znane autorowi. Mo e
jednak powinno tu by „w Chalcedonie", jak przyjmuj niektórzy
wydawcy, zwłaszcza e i Arystoteles nazywa poni ej ustrój Kartaginy
demokratycznym (por. II, r. 8). Greckie nazwy Karchedon (Kartagina) i Kalchedon (Chalcedon) z łatwo ci mogły by przestawione.
3
Por. wy ej r. VIII 4 i uw.
4
Ok. r. 505—498.
5
W r. 494—476.
Polityka, ks. V, 13161,
259
i w lako skim równie lub w jakimkolwiek innym, w którym
nic wszyscy równ posiadaj własno lub te nie wszyscy
s równie warto ciowymi lud mi. Przecie cho nikt
nic został biedniejszy, ani eli był poprzednio, przechodz
mimo to z oligarchii do demokracji, je li ubodzy zyskaj
wi kszo , i z demokracji do oligarchii, je li zamo ni wezm
gór nad pospólstwem, a jedni zaniedbuj swe interesy, drudzy
za bacznie ich pilnuj . Cho wiele jest przyczyn, które
wywołuj przemiany ustrojów, Sokrates wymienia tylko
jedn , a mianowicie, i ludzie przez rozrzutno i długi
lichwiarskie ubo ej , jak gdyby wszyscy. czy te wi kszo
ich od pocz tku byli bogaczami.
6. Jest to jednak zupełnie bł dne; przeciwnie, bywa
tak, e obywatele graj cy przewodni rol , gdy strac
swój maj tek, wszczynaj przewroty, a natomiast, je li
si to innym przydarzy, nic z tego powa niejszego nic
wynika. Dokonywane w takim razie przewroty bynajmniej
te nie id bardziej w kierunku demokracji ni innego
ustroju. Dochodzi nadto do zaburze i zmian ustroju,
je li ludzie nie maj dost pu do godno ci, je li s niesprawiedliwie albo i zel ywie traktowani, cho by nawet nie
roztrwonili maj tku1, dlatego e wolno im robi , co zechc .
Przyczyn tego jest zdaniem Sokratesa nadmierna wolno .
A cho wiele jest rodzajów oligarchii i demokracji, Sokrates
mówi o ich przemianach tak, jak gdyby obie jednego tylko
były rodzaju.
1
W tek cie prawdopodobnie luka, jak to przyjmował Schneider, a
za nim Immisch.

Podobne dokumenty