Kłopoty ze zrozumieniem moralności ewangelicznej

Transkrypt

Kłopoty ze zrozumieniem moralności ewangelicznej
Kłopoty ze zrozumieniem
moralności ewangelicznej
P
rzedstawię Ojcu swoją walkę wewnętrzną, jaką stoczyłem
przeciwko dwom następującym wersetom z Ewangelii:
„Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę,
odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa
tysiące” (Mt 5,40n).
Po przeczytaniu tych słów odczułem natychmiast i spontanicznie
bunt: Coś tu jest nie tak! Takimi utopijnymi nakazami buduje się tylko w
ludziach fałszywe przeświadczenie, że nakazów moralnych nie da się
wypełnić. A ja nie mogę pogodzić się z postawą, tak u nas częstą, że
„ideały moralne sobie, a życie sobie”. Moim zdaniem ideały moralne
powinny być takie, żeby dało się je realizować. Jest coś fałszywego w
ideałach, które są ponad ludzkie siły (albo jeszcze gorzej: które obrażają
zdrowy rozsądek).
Próbuję sobie wyobrazić realizowanie tych dwóch wersetów i ze
wszystkich sił protestuję. Nie, po stokroć nie! Nie wolno ustąpić, kiedy
ktoś bezczelnie domaga się ode mnie czegoś, do czego nie ma prawa!
Tymczasem Ewangelia powiada, żeby dać mu jeszcze więcej!
Zatem nie chodzi tu nawet o niedosiężny ideał. Stosowanie się do
tego nakazu byłoby lekkomyślnością, samobójstwem na raty i
popieraniem cwaniactwa. Bo wyobraźmy sobie, że ktoś prosi mnie o
pożyczenie pieniędzy. Czy ja naprawdę powinienem mu nie tylko
pożyczyć, ale w ogóle dać mu te pieniądze? Jeśli to na wódkę, to nawet
pożyczyć mi nie wolno! A jeśli na dobry cel, to też nie zawsze wolno mi
pożyczyć. Bo na przykład, jeśli sam mam mało, nie wolno mi odejmować
od ust moim dzieciom. Albo kiedy Związek Radziecki brał od nas za
bezcen węgiel, czy mieliśmy im dawać jeszcze wagony, żeby mieli czym
ten węgiel zawieźć do siebie? Czy wtedy byłoby ewangelicznie?
Wiem, że wyostrzam ten problem. Nie jestem aż takim prostakiem,
żeby nie odczuć piękna i prawdy, jakie zawierają się w tych dwóch
wersetach. Jestem jednak szczery: czuję prawdę, ale jest ona dla mnie
nieuchwytna. O jedno tylko bardzo proszę. Niech mi Ojciec uwierzy, że to
nie jest list szydercy, tylko człowieka poszukującego. Dlatego bardzo mi
zależy na odpowiedzi.
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby analogiczny niepokój mógł obudzić
inny werset, znajdujący się w tym samym rozdziale Ewangelii: „Jeśli
twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie” (Mt
5,29). Nikt tych słów nie rozumie w sensie literalnym, ale nikt też nie
powie: „ot, takie puste gadanie, które nie wiadomo co znaczy”.
Bo dobrze wiadomo, co znaczy rada, żeby raczej własnego oka się
pozbyć, niż ulec złu. Znaczy: „Człowieku, nie próbuj paktować ze złem!
Uwierz, że ten świat jest Boży i zło jest na nim bezprawnie. Swoim
postępowaniem nie przyznawaj złu pozornej prawomocności! Jeśli
całkowite zerwanie ze złem będzie dla ciebie czymś bolesnym, nie bój się
tego bólu! Przez ten ból odrywania się od grzechu zstąpi na ciebie Boże
błogosławieństwo i oczyszczenie!”
Bezpośrednio przed słowami o oddaniu płaszcza i o podwójnym
spełnianiu tego, co czego jestem przymuszany, znajduje się pouczenie:
„Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”. Te słowa
wprawdzie mógłby ktoś zrozumieć literalnie, ale niewątpliwie pozbawiłby
je wówczas ewangelicznego sensu. Gdybym po spoliczkowaniu nadstawiał
drugi policzek, świadczyłoby to tylko o tym, że albo chcę, przez
niekonwencjonalną
reakcję,
zaszokować
przeciwnika,
albo usiłuję
udowodnić jemu i sobie, że jestem od niego lepszy. Tak czy inaczej,
materialne nadstawienie drugiego policzka byłoby zachowaniem wysoce
pretensjonalnym i nieautentycznym. Sam Pan Jezus, kiedy rzeczywiście
został spoliczkowany, umiał jednocześnie uchronić swoją godność i
przemówić do sumienia człowiekowi, który wyrządził Mu tę krzywdę:
„Jeśli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego, a jeżeli dobrze, to
dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23)
Mieliśmy w XVIII wieku w Warszawie świątobliwego Francuza,
księdza Gabriela Baudouina, misjonarza z kościoła Świętego Krzyża. Był
to wielki opiekun ubogich, żebraków i chorych psychicznie. Otóż chodząc
po kweście na rzecz swoich ubogich, ksiądz Baudouin podszedł kiedyś do
stolika karcianego, co jednego z grających tak zdenerwowało, że go
spoliczkował. Na co świątobliwy kwestarz: „To było dla mnie, ale poproszę
jeszcze coś dla moich ubogich”. Nawet gdyby wydarzenie to nie skończyło
się happy endem, tak jak się skończyło, ksiądz Baudouin zachował się
dokładnie w duchu Ewangelii.
Bo co znaczy to obrazowe pouczenie, ażeby po spoliczkowaniu
nadstawić drugi policzek? Pan Jezus, za pomocą jednego prostego obrazu,
mówi nam parę bardzo ważnych prawd: „Człowiecze, to by było za mało
nie odpowiadać złem za zło. Bądź wierny dobru, nawet jeżeli spotka cię za
to jakieś prześladowanie! Bądź raczej gotów drugie tyle odcierpieć, niż
gdybyś miał w momencie próby odstąpić od dobra! Nie wolno ci swoim
postępowaniem świadczyć fałszywie, jakoby kłamstwo i przemoc były
potężniejsze niż prawda i dobro!”
Tak, nakaz o nadstawieniu drugiego policzka należy rozumieć
dosłownie. Chodzi tu jednak o dosłowność znacznie głębszą, bardziej
realną, niż to sobie wyobrażałby pretensjonalny egocentryk, gotów
odegrać farsę materialnego wypełnienia tego nakazu.
Rada, ażeby oddać dwa razy więcej, niż się od nas żąda, też zostałaby
przez nas zamordowana, gdybyśmy w użytych przez Pana Jezusa
obrazach dopatrywali się całego jej sensu. Rzecz jasna, materialne
odwzorowanie tych obrazów byłoby czymś podobnie absurdalnym, jak
sięgnięcie w momencie pokusy do grzechu po scyzoryk, żeby wyłupić
sobie oko. „Jeżeli cię okradają — wskazywał Karol Ludwik Koniński na
absurdalność takiego rozumienia rady, aby oddać nie tylko szatę, ale i
płaszcz — jeżeli przez nieuwagę gubią ci i zapodziewają ci rzeczy
pożyteczne, do których byłeś sercem przywiązany: nie irytuj się, nie trap
się, puść to w niepamięć, nie sprzeciwiaj się złemu! Ale czy to jest etyka
świętości, czy etyka śmiertelnego zmęczenia?”
Co naprawdę mówił Pan Jezus, kiedy temu, kto żąda ode mnie szaty,
każe oddać jeszcze płaszcz? Przyjrzyjmy się, co na ten temat można
znaleźć w pismach najstarszych Ojców Kościoła. Bo to, co tam się
znajduje, dosłownie wprawia w zachwyt.
Wszyscy czterej, których tu przytoczę — św. Justyn, św. Ireneusz,
Tertulian oraz Klemens z Aleksandrii — żyli w wieku II (w każdym razie
żaden z nich nie przeżył roku 220), a więc w czasach, kiedy w Kościele
istniała jeszcze żywa pamięć czasów apostolskich. Przyznam szczerze, że
święty dreszcz mnie ogarnia, ilekroć czytam objaśnienia Ewangelii, które
powstały tak niedługo po jej napisaniu. Otóż rzecz godna uwagi: Żaden z
tych czterech autorów, objaśniając ten fragment Ewangelii, nie
zatrzymuje się na podanych tam obrazach. Każdy z nich od razu wskazuje
na to, co jest w tych tekstach, jego zdaniem, naprawdę ważne.
Najstarszy z nich, św. Justyn — umęczony za wiarę w roku 167 —
przypomniawszy słowa o oddaniu płaszcza i pójściu dwa razy dalej, niż od
nas zażądano, opatruje je takim komentarzem: „Nie godzi się bowiem
rządzić gwałtem, i Bóg nie powiedział, byśmy naśladowali ludzi złych, ale
zachęcił nas, byśmy cierpliwością i łagodnością wydobywali wszystkich z
upodlenia i złych pożądliwości”1.
Tak, tu czuje się prawdziwego ducha Ewangelii! Kiedy cię spotyka
niesprawiedliwość — spróbuję oddać własnymi słowami myśl męczennika
Justyna — nie patrz na własny interes, nie patrz nawet na własną tylko
doskonałość. Bo to za mało, że powstrzymasz się od zemsty i będziesz
pilnował zasad sprawiedliwości. Zrozum, że ty swoim zachowaniem
możesz się wówczas przyczynić do tego, że twój krzywdziciel się opamięta
i wejdzie na drogę sprawiedliwości!
Powiedzmy to jeszcze inaczej: Nawet w sytuacji, gdy jest ci zadawana
krzywda, staraj się nie zachowywać egocentrycznie, ale miej przed oczyma
również dobro swojego krzywdziciela. Naprawdę nie chodzi o to, żebyś
spełniał niesprawiedliwe żądania tego, kto chce cię skrzywdzić. Nie tylko
wolno ci takie żądanie odrzucić, ale nieraz jest to twoim obowiązkiem. Ale
pamiętaj: Istnieje olbrzymia różnica między człowiekiem, który tylko się
broni przed krzywdą, a człowiekiem, któremu nawet w momencie
zagrożenia zależy na dobru swojego krzywdziciela!
Jeśli będzie w tobie takie nastawienie — dopowiedzmy do myśli
Justyna — to może nieraz otworzą ci się oczy i zobaczysz, że ten, kto
stawia ci jakieś niemiłe żądanie, nie jest wcale twoim krzywdzicielem.
Może to ty jego skrzywdziłeś, a to, czego on od ciebie żąda, słusznie mu się
należy. Może nawet należy mu się jeszcze więcej!
Inaczej, ale też w duchu autentycznie ewangelicznym, interpretuje
słowa o oddaniu nie tylko szaty, ale i płaszcza, Tertulian. Jego myśl,
wyłożona w siódmym rozdziale dziełka pt. O cierpliwości, jest mniej
więcej następująca: W momencie, kiedy spotyka cię jakaś szkoda
materialna, sprawdzaj stan swojego ducha. Uchowaj cię Boże, gdybyś do
1
Apologia 1,16,2.
dóbr materialnych okazał się bardziej przywiązany niż do Boga i dóbr
duchowych! Nie zapominaj też o tym, że „cierpliwość w znoszeniu strat
materialnych jest szkołą hojności i miłosierdzia, a kto nie lęka się
[chorobliwie] straty, temu i nie żal dawać”.
Szczególne wrażenie zrobiło na mnie objaśnienie św. Ireneusza.
Przypomnijmy, że ten biskup i męczennik († 202) chodził po ciepłych
jeszcze śladach Apostoła Jana. Mianowicie jego ojcem w wierze był św.
Polikarp, bezpośredni uczeń tego Apostoła. „Nawet jeszcze dziś — pisał
Ireneusz w liście do niejakiego Florynusa — mogę wskazać miejsce, gdzie
błogosławiony Polikarp siadał i przemawiał. Pamiętam, jak wychodził i
wchodził, jaki był tryb jego życia, jaką miał sylwetkę, jak przemawiał do
ludu, jak opowiadał o swych stosunkach z Janem i z innymi, którzy
widzieli Pana, jak przypominał ich słowa, i co od nich słyszał o Panu, o
jego cudach i nauce”2.
Otóż zdaniem św. Ireneusza, Chrystus Pan w swoim Kazaniu na
Górze zaproponował przewrót w podejściu do moralności. Dotychczas
przykazania Boże ludzie pojmowali jako nakazy przychodzące z zewnątrz.
Przykazania
niejako
przymuszały
ich
do
korygowania
swojego
postępowania zewnętrznego i w ten sposób wpływały na stopniową
przemianę wewnętrzną. „Prawo ustanowione jest dla niewolników. Uczyło
ono duszę od zewnątrz, za pomocą tego, co cielesne. Pociągało ją, jak
gdyby było powrozem, do posłuszeństwa przykazaniom, aby człowiek
nauczył się zgody z Bogiem”3.
Chrystus Pan zaproponował kierunek odwrotny: „Trzeba odrzucić
więzy niewoli, do których człowiek już przywykł, i bez powroza pójść za
Bogiem. Trzeba rozszerzyć przykazania wolności i zwiększyć swoje
2
Euzebiusz z Cezarei, Historia kościelna 5,20,6.
3
Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy, 4,13,2.
oddanie Królowi, aby nie zawrócić z drogi i nie okazać się niegodnym
wobec tego, który obdarzył nas wolnością” (tamże). Innymi słowy:
Prawdziwa przygoda moralna zaczyna się dopiero wtedy, kiedy człowiek w
swojej duszy ukocha Boga i Jego przykazania, i kiedy ta przemiana
wewnętrzna zacznie ogarniać nasze zewnętrzne postępowanie.
W tej perspektywie Ireneusz objaśnia absolutną nowość Kazania na
Górze. Chrystus Pan wzywa nas w tym Kazaniu, abyśmy wreszcie przestali
traktować Dekalog jako prawo dla niewolników: przecież jest to prawo
wolności! Kto na przykazania Dekalogu otworzy się dobrowolnie i z
radością, będzie żył cały zanurzony w dobru i w miłości. Czynienie dobra
przestanie być dla ciebie uciążliwym obowiązkiem, stanie się radością
twego życia!
Potwierdzenie dla takiego wykładu znajduje Ireneusz m.in. w
słowach Chrystusa Pana: „Temu, kto odbiera ci szatę, oddaj jeszcze
płaszcz; a kiedy zmusza cię kto, żebyś szedł tysiąc kroków, idź z nim dwa
tysiące”. Ireneusz słyszy w tych słowach przede wszystkim pouczenie:
Niech doznawana krzywda nie doprowadzi cię do zapomnienia o tym, że
również krzywdziciel jest twoim bliźnim, który może dlatego jest
krzywdzicielem, że nie spotkał się z prawdziwą miłością. Jeśli okażesz mu
miłość, mimo że cię krzywdzi, może zyskasz sobie brata.
Słowa Ireneusza aż porażają swoją prostotą i oczywistością: „Nie
patrz na ludzką złość, ale staraj się czynić dobro. W ten sposób
upodobnisz się do twojego Ojca, który sprawia, że słońce Jego wschodzi
nad złymi i nad dobrymi, i który zsyła deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych”4.
Już tylko w ramach dopowiedzenia warto wspomnieć o objaśnieniu
św. Klemensa z Aleksandrii, który powiada, że z czynieniem dobra nie
4
Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy, 4,13,3.
powinniśmy czekać, aż zostaniemy do tego przymuszeni, ale sami
powinniśmy wychodzić z inicjatywą5. To również takie oczywiste!
5
Który bogaty będzie zbawiony 31.