Wolontariusze - Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”

Transkrypt

Wolontariusze - Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”
Źródło: http://old.mimowszystko.org/pl/projekty/zwyciezac-mimo-wszystk/edycja-2008/909,Edycja-2008.html
Wygenerowano: Wtorek, 7 marca 2017, 21:46
Kiedy Elżbieta Lęcznarowicz, wiceprezydent Krakowa, przekazała Annie Dymnej symboliczne klucze do miasta, na Rynku
Głównym zaczęły dziać się cuda najprawdziwsze. Bo czy wielkim cudem nie był rowerowy rajd osób po przeszczepach
narządów? Czy pełen obaw Dariusz Tabiś mógł podejrzewać, że zwycięży w Finale 4. Ogólnopolskiego Festiwalu
Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty albo Karolinka Sawka, że wyruszy niebawem w rejs u wybrzeży Australii? I czy
ktoś przeczuwał, że całkowicie sparaliżowany Janusz Świtaj przyjedzie uśmiechnięty z Jastrzębia-Zdroju, by, pod krakowskim
Ratuszem, kibicować zmaganiom paraolimpijczyków?
Uroczyste otwarcie 5. Ogólnopolskich Spotkań Integracyjnych „Zwyciężać mimo wszystko”
Wolontariusze
– Zapraszamy do naszego magicznego tramwaju! – krzyczą na przemian do mikrofonu Krzysztof Syrek i Daniel Wiśniowski,
wolontariusze z Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. – Zapraszamy na 5. Ogólnopolskie Dni Integracji
„Zwyciężać mimo wszystko” oraz Koncert Finałowy 4. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty! Dzisiaj i jutro na
Rynku dzieją się rzeczy szalone i niezwykłe! Wsiądźcie, państwo, do naszego tramwaju! Z nami jest wesoło! Nie musicie mieć
biletów!
Słychać, że studenci zdzierają sobie gardła, że wypełnia ich ogrom pozytywnej energii i naprawdę wierzą w to, co robią.
Kiedy tramwaj zatrzymuje się na przystankach, z pozostałymi wolontariuszami w jasno zielonych podkoszulkach, wybiegają
na chodnik. Rozdają przechodniom ulotki reklamujące imprezę. Wiele osób korzysta z zaproszenia. Wewnątrz tramwaju,
kiedy pasażerowi siadają przy stolikach pokrytych czerwonymi obrusami, są częstowani ciastkami i kawą. Do wyboru mają
też inne napoje. Jeśli ktoś chce, może kupić podkoszulkę, pelerynę, kubek albo smycz z logo „Mimo Wszystko” – wspomóc w
ten sposób podopiecznych Fundacji. Przez dwa dni, gdy na Rynku trwa „Zwyciężać mimo wszystko”, niezwykły tramwaj
wypełniony wolontariuszami kursuje od rana do wieczora.
– Ten magiczny pojazd umożliwia nam akcję promocyjną Ogólnopolskich Spotkań Integracyjnych – wyjaśnia Katarzyna
Walaszek, koordynatorka Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. – Jest radośnie, to najważniejsze. Kilka
miesięcy temu zgłosiło się do nas Biuro Podróży „Jordan”. Poinformowali, że posiadają taki niezwykły „Cafe Tram” i w razie
potrzeby, chętnie go nam udostępnią. Jesteśmy więc!
Kilkunastu wolontariuszy znajdujących się w „Cafe Tram” tańczy, śpiewa piosenki. Jest wśród nich Ania Irzyk, laureatka
tegorocznej edycji Samorządowego Konkursu „8 wspaniałych” promującego wśród młodzieży postawy prospołeczne.
Praca młodych ludzi z Biura Młodych Fundacji „Mimo Wszystko” nie ogranicza się tylko do akcji promocyjnej. Inna ich grupa
pomaga na Rynku: opiekują się osobami niepełnosprawnymi, obsługują catering, udzielają informacji, prowadzą sprzedaż w
namiotach-sklepikach. Prócz 86 wolontariuszy z Fundacji „Mimo Wszystko”, widać też młodych ludzi z banku Citi Handlowy i
Pokojowego Patrolu Fundacji „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy”. Ci ostatni mają na Rynku namiot wojskowy. Pokazują w
nim, w jaki sposób należy udzielać pierwszej pomocy. Dla dzieci jest coś specjalnego – dzięki wolontariuszom mogą pobawić
się w malowanki albo pogłaskać psich terapeutów z Fundacji „Ama Camen”.
Zaczarowane dni promował jeżdżący po Krakowie „Cafe Tram”
Siłą imprezy byli także nasi wolontariusze
Przez dwa dni atrakcji wokół Sukiennic nie brakuje dla nikogo. Na estradzie pod Ratuszem odbywa się przegląd teatralny,
pokaz mody. Obok smukłych jak łanie modelek z agencji „Reklamex”, biorą w nim udział osoby niepełnosprawne: mistrzyni
olimpijska Katarzyna Rogowiec, Karolina Sawka, zwyciężczyni ubiegłorocznego Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, Łukasz
Żelechowski, laureat tej imprezy sprzed dwóch lat, a także poruszająca się na wózku Angelika Chrapkiewicz, trenerka
płetwonurków. Pokaz taneczny z pełnosprawną partnerka daje siedzący na wózku Marcin Tytko. Największą atrakcję Spotkań
Integracyjnych stanowią jednak pokazy sportowe, Finał Festiwalu Zaczarowanej Piosenki oraz kończący imprezę Wielki
Koncert „Miłość mimo wszystko”.
Kiedy na Rynku ponad setka wolontariuszy zajmuje się obsługą zaplecza imprezy, ich koledzy prowadzą na Plantach
kiermasz prac studentów warszawskich i krakowskich uczelni artystycznych. Pieniądze uzyskane z tej sprzedaży zostaną
przekazane na pomoc dla podopiecznych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” – dwóch chłopców, którzy chorują na
mukowiscydozę.
Kiermasz prac studentów uczelni artystycznych na Plantach
„Transplantacja – Życie”
Podczas gdy wolontariusze prowadzą akcję promocyjną w „Cafe Tram”, krzątają się na Rynku i organizują kiermasz, by
zebrać pieniądze na pomoc dla chorych, w Starym Teatrze trwa konferencja i dyskusja panelowa „Prawdziwe zwycięstwa
człowieka”. Poświęcona jest problemom transplantologii. Spotkanie rozpoczyna film Krzysztofa Głombowicza wyemitowany w
jednym z cyklicznych programów TVP „Spróbujmy razem”. Jego bohaterowie to osoby po przeszczepie. Projekcja porusza,
zmusza do refleksji. Spotyka się z niezwykle życzliwym odbiorem publiczności.
Przed widownią zgromadzoną w teatrze zasiadają luminarze polskiej transplantologii: prof. Aleksander Skotnicki, dr Piotr
Przybyłowski i dr hab. Marek Wyczółkowski. Towarzyszą im ci, którzy przed momentem opowiadali z ekranu o swoim życiu po
przeszczepie. Wśród nich jest Marek Breguła, pierwszy pacjent, u którego w roku 2001 dokonano udanej transplantacji
płuco-serca.
– Proszę państwa, na tamtym świecie nikt nie potrzebuje naszych serc, nerek, rogówek czy wątroby – mówi do zebranych
prof. Skotnicki. – Jan Paweł II niejednokrotnie powtarzał, że zgoda na pobranie organów do przeszczepu to jeden z najbardziej
doniosłych wyrazów miłości bliźniego. Mamy doskonałych lekarzy, transplantologia przestała być czymś niezwykłym. Dzisiaj
jest jedną z form rutynowego leczenia. Mimo to ciągle brakuje dawców. Każdemu z nas potrzebna jest świadomość, że,
nosząc w portfelu „Oświadczenie woli” albo wyrażając zgodę na pobranie narządów od naszych bliskich, możemy komuś
uratować życie, ocalić nawet kilka ludzkich istnień.
Konferencja i dyskusja panelowa „Prawdziwe zwycięstwa człowieka” w Starym Teatrze była
poświęcona ideom transplantologii
Osoby po przeszczepach, uczestnicy dwudniowego rajdu rowerowego „Z Sercem Zaczarowanej Piosence”, które do Krakowa
przyjechały Zabrza, dzielą się z publicznością własnymi refleksjami. Twierdzą, że lata od operacji liczą jako czas nowego
życia; że niezwykle troszczą się o narządy, które im ofiarowano.
– Dziesięć lat temu przeszczepiono mi serce – wypowiada się jedna z uczestniczek spotkania. – Wiem, jaki to wspaniały dar, a
jednak uświadamiam też sobie, że decyzja o przekazaniu do przeszczepu narządów kogoś nam bliskiego musi być niezwykle
trudna. Z drugiej jednak strony – czyż nie jest radosną wiedza, że cząstka ukochanej przez nas osoby ciągle jeszcze żyje w
innym człowieku? Jesteśmy żywym dowodem na to, że warto obalać tkwiące w naszym społeczeństwie bariery mentalne i
nieść taką pomoc.
W niedzielne południe kolarze po przeszczepach wjeżdżają na Rynek. Na czele peletonu, który wystartował spod Śląskiego
Centrum Chorób Serca, widać prof. Mariana Zembalę. Krakowski prowadzi prof. Jerzy Sadowski z Kliniki Chirurgii Serca,
Naczyń i Transplantologii Szpitala Jana Pawła II. Rowerzystów pilotują policyjni motocykliści. Krakowianie witają cyklistów
oklaskami. Grupa zabrzańska blisko 90-kilometrową trasę pokonała w dwa dni. Wszyscy czują się świetnie. Na koszulce
każdego z uczestników widnieją jego imię oraz cyfra – liczba przeżytych lat po przeszczepie. Po chwili „składaki” – bo tak
określają siebie osoby po przeszczepach – razem z profesorami Sadowskim i Zembalą wchodzą na estradę pod Ratuszem. Po
raz kolejny mówią o tym, że transplantologia ratuje życie i jest normalną, popieraną przez Kościół, formą terapii.
– Przeszczep pozwala choremu na normalne funkcjonowanie – mówi prof. Sadowski. – Niektórzy wracają do pracy, a dwie
nasze pacjentki urodziły dzieci po przeszczepieniu serca. Jeśli chodzi o długość życia, to kwestia indywidualna. Jeden z
naszych pacjentów żył po przeszczepie prawie 15 lat, na świecie najdłużej żyjący pacjent po przeszczepie cieszy się nowym
sercem 25 lat.
– Do mety dotarli wszyscy – śmieje się Renata Maternik, komandor zabrzańskiego rajdu. – W pewnym momencie mieliśmy
nawet mały bunt, bo niektórzy uczestnicy nie chcieli zejść z rowerów. Dobra pogoda, malownicze tereny... Aż nie chciało się
schodzić z siodełka. A trzeba przecież! Chociażby po to, żeby zmierzyć ciśnienie. To już nasza druga wizyta w Krakowie. W
ubiegłym roku pani Anna Dymna również zaprosiła nas na tę imprezę.
„Składaki”, czyli osoby po przeszczepach, wiedzą, jak wielką wartością jest życie i potrafią się nim
cieszyć
Profesor Marian Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, informuje dziennikarzy, że liczba pacjentów, którzy
oczekują na przeszczep narządu stale rośnie. Obecnie w naszym kraju jest ich około dwóch tysięcy, a organów pobieranych
od zmarłych dawców wciąż brakuje. W roku ubiegłym wykonano w Polsce o 45 procent mniej przeszczepów narządów od
osób zmarłych niż w latach ubiegłych. Również w pierwszej połowie tego roku nie odnotowano poprawy sytuacji.
– Pierwsza myśl po transplantacji to zdziwienie, czy rzeczywiście jest już po – opowiada Jerzy Kazalski, najstarszy uczestnik
rajdu. – Transplantację przeszedłem w zabrzańskiej klinice 18 grudnia 1996 roku. Przed przeszczepem nie mogłem już kroku
zrobić. Odcinek prostej drogi po ulicy, może 800 metrów, pokonywałem chyba dwie godziny. Auto, płot, słup? Stawałem i
odpoczywałem. Krok do przodu i znowu stawałem. Chociaż pochodzę z Żagania, to stale utrzymuję kontakt z kolegami po
transplantacji. Jesteśmy właściwie jak rodzina. Spotykamy się w Krościenku na turnusach rehabilitacyjnych i przy każdej
innej okazji. Wystarczy telefon i już jestem. Takie wspólne doświadczenie łączy ludzi.
– Takie spotkania jak to, powodują, że transplantacja przestaje być tematem tabu. Jeśli przełamiemy w społeczeństwie
bariery mentalne, będziemy mogli ratować więcej ludzkich istnień – konkluduje profesor.
Jedno ze stoisk ustawionych na Rynku należy do stowarzyszenia promującego idee transplantologii. Jego obsługa rozdaje
przechodniom „Oświadczenia woli”. Dzięki nim można wyrazić zgodę na pobranie – w razie śmierci – własnych narządów dla
ratowania życia innych ludzi. Problem mentalny rzeczywiście w Polakach istnieje. Niektórzy przechodnie reagują
wzburzeniem albo mijają stoisko w milczeniu, kiedy słyszą propozycję wypisania „Oświadczenia woli”. Udają, że całą uwagę
skupiają na ustawionej pod Ratuszem estradzie, gdzie trwają przygotowania do Finału 4. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im.
Marka Grechuty.
Przed igrzyskami w Pekinie
Nad Rynkiem zaczyna siąpić deszcz. To nic. Najważniejsze, że jest wesoło. Kiedy Tomasz Schimsheiner i Artur Szulc usiłują
grać w piłkę nożną dla niewidomych, publiczność – rzec by można – ubaw ma po pachy. Obie telewizyjne gwiazdy, z
zasłoniętymi oczyma, wykonują coś na kształt rytualnego tańca dzikich plemion. Stojąc w miejscu, przeskakują z nogi na
nogę, pokrzykują. W tym samym czasie niewidomi zawodnicy rozgrywają akcję w przeciwległym rogu boiska.
Podczas meczu piłki nożnej dla niewidomych powszechnie znani i lubiani na boisku radzili sobie bardzo
kiepsko – Tomasz Schimsheiner i Artur Szulc
– Artur, masz piłkę?! – krzyczy Tomasz Schimsheiner. – Jak będziesz ją miał, to mi podaj!
– Ale gdzie ona jest? – pyta głośno znany komentator sportowy. – Słyszysz, chłopaki strzeliły chyba gola!
Rzeczywiście. Za plecami panów Tomasza i Artura jedna z drużyn zdobyła gola. Dziewczyna broniąca bramki (jest osobą
słabowidzącą i, zgodnie z regułami tej gry, nie ma zasłoniętych oczu po to, by informować kolegów z drużyny, gdzie w danej
chwili znajduje się piłka) wyjmuje piłkę z siatki i rzuca ją wprost pod nogi Tomasza Schimsheinera.
– Artur! Mam ją wreszcie – cieszy się aktor. – Podejdź, to ci podam!
– Ale gdzie ty jesteś? Nic przecież nie widzę!
Publiczność znowu zanosi się śmiechem. Widzi, że bezradność gwiazd nie jest udawana. Zwyczajnie, bez treningu, w takim
meczu nie potrafią sobie poradzić. Nikt by nie potrafił. Chociaż piłka ma w środku dzwoneczek, to jednak celnie w nią kopnąć
albo ocenić jej dokładne położenie jest niezwykle trudno. Niewidomi również uczą się tej gry. Dopiero po roku
systematycznych treningów sprawnie rozgrywają mecze.
– Niesamowite doznanie! – wyznaje po zejściu z boiska Tomasz Schimsheiner. – Czułem się całkowicie zdezorientowany i
zagubiony.
Sportowe pojedynki przenoszą się na rozłożony na płytach rynku parkiet. W tym roku po raz pierwszy rozgrywają tutaj mecz
hokeiści halowi, drużyny startujące w Olimpiadach Specjalnych, kluby Strzała Jędrzejów i Tornado Skarżysko Kamienna. Po
nich na parkiecie pojawiają się koszykarze na wózkach. Komentujący wszystkie zawody Krzysztof Głombowicz mówi szybko,
precyzyjnie, dowcipnymi komentarzami ubarwia widowisko. Wtóruje mu Artur Szulc. Chwilami swoje opinie wypowiada także
Anna Dymna. Aktorka uśmiecha się, rozdaje autografy, reaguje życzliwie na każde zaproszenie do wykonania wspólnej
fotografii. Chwilami widać jednak, że jest już bardzo zmęczona wielotygodniowymi przygotowaniami do imprezy. Prócz niej,
miała również na głowie egzaminy swoich studentów w szkole teatralnej.
– To wspaniale, że taka impreza jest organizowane w sercu Krakowa – mówi poseł Marek Plura – bo wiele zmienia w naszej
narodowej mentalności. Przecież mentalności żadnym prawem zmienić się nie da. Całe szczęście, że mamy już za sobą czasy,
gdy na ulicy widok osoby niepełnosprawnej budził podobną sensację jak widok cadillaca.
Hokeiści halowi: mecz Strzała Jędrzejów kontra Tornado Skarżysko Kamienna
Deszcz pada coraz mocniej. Publiczność jednak przed nim nie ucieka, dopinguje zawodników. Bije brawo, gdy widzi udaną
akcję. Po koszykarzach, jak co roku, wystąpią jeszcze wózkarze-rugbiści, tetraplegicy. Wcześniej odbywa się mecz tenisa
stołowego pomiędzy Katarzyną Grzybowską i Natalią Partyką. Obie są utytułowanymi zawodniczkami. Pani Kasia należy do
czołowych polskich pingpongistek, pani Natalia, złota medalistka paraolimpiady w Atenach, medalistka mistrzostw świata i
Europy juniorów pełnosprawnych, w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” otrzymała nagrodę dla najlepszego
niepełnosprawnego sportowca Polski 2007 roku. W Ogólnopolskich Dniach Integracji bierze udział po raz kolejny. By
przyjechać do Krakowa, przełożyła wyjazd do Pekinu, gdzie wystartuje na igrzyskach olimpijskich.
Mecz Grzybowska – Partyka poprzedza pojedynek Macieja Stuhra z niepełnosprawną zawodniczką. Aktor wypada w nim
miernie. Mecze sędziuje Leszek Kucharski, jeden z najbardziej utytułowanych tenisistów stołowych w historii tej dyscypliny
nad Wisłą. Jest co oglądać. Dynamika, z jaką grają tenisistki sprawia, że arbiter gubi się w przyznawaniu punktów.
Publiczność, widząc to, ma kolejny powód do dobrej zabawy. Wyłącznie o zabawę przecież tu chodzi. Trzysetowy pojedynek
Grzybowska – Partyka kończy się rezultatem 10:12.
Rekord
– Dzięki pani Ani Dymnej, na nowo poznaję świat – mówi pod sceną Janusz Świtaj. – Jest po prostu niesamowicie. Poznaję
nowych przyjaciół, nawiązuję znajomości.
Całkowicie sparaliżowany mężczyzna, wypowiadając słowa, uśmiecha się łagodnie. Siedzi na specjalistycznym wózku, który
przed paroma miesiącami otrzymał dzięki Fundacji „Mimo Wszystko”. Trzyma na kolanach Zarinę, swoją małą przyjaciółkę –
suczkę-miniaturkę rasy York Shiterier. Spokojnie i cierpliwie odpowiada na pytania dziennikarzy. Twierdzi, że jest już trochę
zmęczony, bo – po dwunastu latach ciągłego przebywania w domu – nie przywykł jeszcze do takich tłumów i wrzawy. Ale to,
co widzi, oczarowuje go. Podczas ubiegłorocznego koncertu, który kończył Ogólnopolskie Spotkania Integracyjne, Janusz był
obecny na Rynku dzięki zdobyczom technologii. Mówił do publiczności z obrazu wyświetlanego na telebimie. Wówczas nie
mógł nawet przypuszczać, że za rok przyjedzie do Krakowa. Ale stał się cud. Wczoraj mężczyzna uczestniczył w konferencji
„Transplantacja – Życie”, oglądał zmagania uczestników Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Dzisiaj kibicuje paraolmpijczykom
i, razem z rodzicami, zwiedza Rynek.
Janusz Świtaj nareszcie na nowo odkrywa świat
Na estradzie pod Ratuszem pojawiają się ciężarowcy, mistrzowie świata i Europy, wśród nich Rafał Gręźlikowski, który, jako
osoba pełnosprawna dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski w kulturystyce. Choroba nowotworowa sprawiła, że amputowano
mu nogę.
Niektórzy z ciężarowców wystartują na najbliższych igrzyskach w Pekinie. Fotoreporterzy podbiegają do miejsca, na którym
ustawiona jest ławeczka do wyciskania. Usiłują zrobić zdjęcie twarzy leżącemu na niej Sławomirowi Szymańskiemu,
rekordziście świata wśród juniorów. 23-letni mężczyzna, mierząc zaledwie metr i 30 centymetrów, wyciska 780 kilogramów.
Taki wynik jest dobrym prognostykiem przed jego startem na olimpiadzie w Pekinie. Siłą i wytrzymałością imponują też
pozostali ciężarowcy: Piotr Szymeczek, Mariusz Oliwa oraz małżeństwo Małgorzaty i Mariusza Tomczyków.
W końcu na sztandze znajduje się dwustukilogramowe obciążenie. Wyciska je Damian Kulig. Unosi ciężar pięciokrotnie. W
głosie komentującego pokaz Krzysztofa Głombowicza słychać entuzjazm. Publiczność i dziennikarze zgromadzeni pod
estradą biją brawo.– Proszę państwa! – krzyczy radośnie dziennikarz. – Na krakowskim Rynku padł oto rekord! Tysiąc
kilogramów! Takiego wyniku w Krakowie jeszcze nie było!
Im żaden ciężar nie jest straszny – przed olipiadą w Pekinie krótki pokaz na Rynku w Krakowie
Kiedy siatkarze IKS Ataku Elbląg rozgrywają swój mecz, deszcz pada coraz mocniej. Parkiet staje się niebezpiecznie śliski. Nie
wiadomo, czy zawodnicy spotkają się w pojedynku z gwiazdami. Jeśli meczu nie będzie, gwiazdy będą żałować. Nie będą
miały możliwości rewanżu. W minionych latach ich wysiłki w pojedynkach z niepełnosprawnymi siatkarzami zawsze kończyły
się porażką.
Na to widowisko czeka wiele osób. Opady deszczu stają się coraz intensywniejsze. Pokazowy mecz IKS Atak zostaje więc
przerwany. Zapada decyzja: skoro rozgrywanie pojedynku na śliskiej nawierzchni jest niebezpieczne, mecz IKS Atak kontra
gwiazdy odbędzie się na siedząco. A gwiazd na Rynku jest dzisiaj wiele. Postanawiają więc wymieniać się podczas gry. Do
pojedynku z IKS Atak Elbląg przystępują: Tomasz Schimsheiner, Maciej Stuhr, Leszek Kucharski, Marcin Prus, Michał Bębenek,
Zbigniew Zamachowski, Robert Prażmo i Robert Szczerbaniuk. W dwusetowym pojedynku granym do 25 punktów również w
tym roku poszło gwiazdom nie najlepiej.
Mecz IKS Atak Elbląg kontra drużyna gwiazd
– Niepełnosprawni sportowcy, których tu zobaczyłem, budzą mój szacunek, naprawdę – deklaruje jeden z rosłych ochroniarzy
zabezpieczających imprezę. – Trzeba być wielkim twardzielem, żeby odnajdywać w sobie wewnętrzną siłę, która pozwala
przekraczać różne fizyczne ograniczoności. Trenuję karate, to twardy sport. Ale, kiedy spoglądam na tych paraolimpijczyków,
zdaje mi się, że wcale taki silny nie jestem, no i przyznam, że ci sportowcy trochę mnie zawstydzają. Dziwne mam uczucie,
kiedy oglądam ich fantastyczne wyczyny...
Na scenie pod Ratuszem pojawia się Karolinka Sawka. 15-latka przed rokiem, w towarzystwie Kasi Nosowskiej, wyśpiewała 1.
miejsce podczas Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Cierpi na dysplazję kręgosłupowo-nasadową, mierzy zaledwie 93
centymetry. Ci, którzy znają Karolinkę, wiedzą, że uśmiech nigdy z jej twarzy nie znika, jest też bardzo rozważna w swoich
wypowiedziach. Towarzyszący Karolinie Piotr Pogon z Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, informuje publiczność, że
dziewczynka przeżyje niebawem wielką przygodę. Wszystko za sprawą Nataszy Caban, znanej żeglarki, która płynie
okołoziemski rejs. Na przełomie września i października Karolinka i pani Natasza będą wspólnie żeglowały po australijskim
Archipelagu Wysp Kokosowych. W tym samym niemal czasie rozpocznie się też wyprawa „Kilimandżaro 2008 – Mimo
Wszystko”. Jest to najnowszy projekt Fundacji Anny Dymnej. Prawie sześciotysięczny szczyt Białego Dachu Czarnego Lądu
będzie zdobywało dziewięć niepełnosprawnych osób, w tym trzy na wózkach. To wielkie wyzwanie. Nikt dotąd Kilimandżaro
na wózku nie zdobył.
Magiczne kamienie
Nad Rynkiem zapada zmrok. Scena pod Ratuszem jaśnieje od świateł reflektorów. Wchodzi na nią Anna Dymna.
– „Miłość mimo wszystko” – mówi. – Koncert ten poświęcamy ludziom, którzy są z nami i nadają sens naszym działaniom.
Tym, którzy cierpią, walczą, potrzebują naszej pomocy, umieją ją od nas brać, a w zamian dają nam miłość i uczą nas
odkrywać ją w sobie. Ale ten wieczór jest też dla tych, którzy tę miłość w sobie odnaleźli, dzielą się nią z innymi i pomagają...
Anna Dymna trzyma w dłoni magiczny kamień – symbol „Drogi miłości”
Aktorka schodzi ze sceny i siada nieopodal. Otacza ją gromadką dzieci. Wolontariusze wypuszczają pęki balonów, które
unoszą się nad sceną i znikają gdzieś wysoko w oddali. Rozbrzmiewa muzyka zespołu „Kameleon”. Atmosfera na Rynku dalej
jest radosna, ale jednocześnie staje się refleksyjna. Szczególnie poruszające są słowa „Hymnu o miłości” św. Pawła czytane
fragmentami przez Jerzego Trelę. Głos aktora wytwarza atmosferę skupienia, którą co jakiś czas przerywają brawa. Kasia
Nosowska śpiewa „Mimo wszystko”, Irena Santor, przy wtórze publiczności, „Serce”. Na estradzie pojawia się też Stanisław
Soyka, Mieczysław Szcześniak, Joanna Lewandowska, Zbigniew Zamachowski, Tatiana Okupnik i Łukasz Zagrobelny. Istotą
koncertu wydają się jednak laureaci wszystkich edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. Ich wykonanie,
wspólnie z gwiazdami, piosenki patrona Festiwalu zatytułowanej „Dni, których nie znamy” wieńczy 5. Ogólnopolskie
Spotkania Integracyjne „Zwyciężać mimo wszystko”.
Laureaci czterech edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty
Irena Santor i Tatiana Okupnik
Kasia Nosowska śpiewa „Mimo wszystko”
W ciągu tych dwóch niezwykłych dni wolontariusze Fundacji „Mimo Wszystko” sprzedawali na Rynku „bliźniacze” kamienie.
Zwyczajne. Takie, jakie leżą przy brzegach rzek albo na dnie strumyków. W ich zwyczajności zawierała się jednak pewna
wyjątkowość. Z kamieni tych, ponumerowanych i opatrzonych rysunkami niepełnosprawnych intelektualnie podopiecznych
Warsztatów Terapii Artystycznej, zostanie ułożona „Droga miłości”. Będzie prowadzić do „Doliny słońca”, nowoczesnego
ośrodka dla dwustu niepełnosprawnych osób pod wezwaniem św. Franciszka. Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”
buduje ten obiekt w podkrakowskich Radwanowicach.
Odwiedzający Rynek, poznając cel i niezwykłość projektu, chętnie kupowali kamienie, z których każdy opatrzony był również
mottem autorstwa któregoś z największych mędrców tego świata. Mieli do wyboru kamienie „Cierpliwości”, „Dobrego dnia”,
„Dobroci”, „Miłości”, „Nadziei”, „Prawdy”, „Radości” „Spokoju”, „Szczęścia”, „Życzliwości” i wiele innych.
„Górę ten przesunął, kto zaczął wybierać małe kamienie” – mówi jedna ze wschodnich mądrości.
Tweet
Podziel się:

Podobne dokumenty