Przeboje z Metropolitan Opera
Transkrypt
Przeboje z Metropolitan Opera
Przeboje z Metropolitan Opera "Kurier Podlaski" nr 178 (321), 7-9 XI 1984 Polacy uważani są w dziedzinie muzyki za naród pianistów, dyrygentów i skrzypków. Rzeczywiście można przywołać dziesiątki nazwisk najwybitniejszych w swoim czasie polskich artystów, którzy w tych właśnie dyscyplinach zrobili światową karierę. Nawet nie zainteresowani muzyką znają nazwiska Artura Rubinsteina, Henryka Szerynga czy Leopolda Stokowskiego. olacy wszakże nie są gorszymi śpiewakami, aczkolwiek znacznie trudniej przeciętnemu melomanowi wymienić nazwiska naszych dawnych gwiazd operowych. A mieliśmy i mamy ich sporo i to tych najpierwszej wielkości. Gwiazdy te jednak przyciągane są przez najsławniejsze teatry operowe i świecą, niestety, nie nam. Zresztą Polacy nie potrafią stworzyć wokół tych wybitnych postaci odpowiedniej atmosfery i reklamy. Typowym przykładem jest postać Adama Didura. Był niemal rówieśnikiem Fiodora Szalapina. Obaj obdarzeni wspaniałymi głosami basowymi (w nagraniach archiwalnych głos Didura jest zdecydowanie atrakcyjniejszy od głosu Szalapina) przemierzali podobny szlak podbojów scen operowych na czele z mediolańską La Scalą i nowojorską Metropolitan Opera. Didur mając 21 lat został solistą tej pierwszej w Europie sceny, natomiast w MET zadebiutował w wieku 33 lat, by po siedmiu latach zdobyć pozycję pierwszego basa. Pytanie: kto jest lepszy — Szalapin czy Didur dręczyło współczesnych tak wielce, że zorganizowano turniej, podczas którego obaj śpiewacy walczyli o „koronę; króla basów". I chociaż nie ogłoszono oficjalnego werdyktu, uwielbienie publiczności rosyjskiej było tak wielkie, że polskiego śpiewaka odnoszono wielokrotnie na rękach z teatru do hotelu. Gdyby dzisiaj przeprowadzić sondaż popularności nazwisk obu śpiewaków, myślę, że bez wątpienia wygrałby Szalapin. Inne narody — Czesi, Rosjanie, potrafią i chcą czcić ludzi sztuki, wybitnych swych rodaków, Polacy natomiast mają na ten temat znany dowcip o piekielnym kotle. Dlatego w Leningradzie, Moskwie i Kazaniu otwarto muzea z ekspozycjami poświęconymi Szalapinowi. Bez trudności można nabyć w Związku Radzieckim wielopłytowy album jego wszystkich nagrań. Jak twierdzi najlepszy u nas znawca przedmiotu — Bogusław Kaczyński — imieniem Szalapina nazwano kilkaset ulic, na murach domów, gdzie mieszkał, widnieją pamiątkowe tablice, a w kinach wyświetla się co jakiś czas filmy o jego życiu i karierze. A co z Adamem Didurem? Chociaż w przeciwieństwie do Szalapina wrócił do ojczyzny, nie wydano tutaj dotąd żadnej jego płyty, nie napisano o nim książki, nie nazwano jego imieniem najkrótszej nawet uliczki. Podobną niepamięcią otaczamy i innych naszych wielkich artystów, pierwszych śpiewaków najsławniejszych scen operowych świata. Przypomina ich na kartach książki "Dzikie orchidee" Bogusław Kaczyński. Czy zapomnimy w przyszłości również o takich sławach jak Teresa Żylis-Gara, Teresa Kubiak, Zdzisława Donat, czy Wiesław Ochman — święcących triumfy na scenie Metropolitan Opera? Na szczęście "Polskie Nagrania" wydały kilka płyt im poświęconych, w tym trzy utrwalające niezrównany, arcymuzykalny śpiew Teresy Żylis-Gary. Jedna z tych płyt s serii "Sławni polscy śpiewacy" z doskonałymi nagraniami operowych arii w wykonaniu właśnie Teresy Żylis-Gary leżała w białostockich księgarniach — o dziwo — chyba ponad rok, a powinna zniknąć tak szybko, jak (co najmniej) książka kucharska. Teresa Żylis-Gara jest dzisiaj jedną z czołowych sopranistek świata i niewątpliwie najsławniejszą polską śpiewaczką okresu powojennego. Studia wokalne ukończyła w Łodzi pod kierunkiem prof. Olgi Olginy i wkrótce potem zadebiutowała w Operze Krakowskiej w Halce Moniuszki. Będąc już laureatką Międzynarodowego Konkursu w Monachium nie mogła w Polsce uzyskać stałego zaangażowania, nie było dla niej miejsca w warszawskim Teatrze Wielkim. Wyjechała więc za granicę. Jej debiut na scenie Grand Opera w Paryżu otworzył drogę do światowej kariery. Resztę znamy — jest stałym gościem w nowojorskiej MET, wiedeńskiej Staatsoper, londyńskiej Covent Garden, mediolańskiej La Scali. P W ostatniej wakacyjnej audycji i cyklu "Stereo i w Kurierze" wspólnie z red. Zofią Gładyszewską przedstawimy śpiew naszych najwybitniejszych artystów. Zapraszamy do radiowych głośników w niedzielę o godz. 10.35 (program II UKF stereo). STANISŁAW OLĘDZKI