Strajkujemy, bo jest nam lepiej - Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi

Transkrypt

Strajkujemy, bo jest nam lepiej - Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
Strajkujemy, bo jest nam lepiej
Autor: Adam Leszczyński
09.03.2008.
W Polsce nikt nie chce uważać się za robotnika. Zupełnie inaczej
niż na Zachodzie. W Wielkiej Brytanii ludzie bez kompleksów mówią
"Jesteśmy z robotniczych rodzin" - mówi prof. Juliusz Gardawski*
Adam Leszczyński: Polacy czują się wyzyskiwani w pracy? Prof. Juliusz Gardawski*: Rzadko. Tak przynajmniej wynika z badań
naszego zespołu. Świadomości konfliktu klasowego - w tradycyjnym,
marksowskim sensie - prawie nie ma.
W zeszłym roku zapytaliśmy pracowników, czy według nich społeczeństwo
dzieli się na jakieś grupy, klasy czy warstwy. A jeśli tak, to do
której by siebie zakwalifikowali.
Na ponad 1000 odpowiedzi tylko 21 osób powiedziało o sobie: "Jestem
robotnikiem", a jedna: "Jestem proletariuszem". 33 osoby uznały, że
istnieje klasa robotnicza. Co oznacza, że w Polsce praktycznie nikt nie
myśli w tych kategoriach.
Przecież co piąty Polak pracuje w fabryce! Za kogo ci ludzie się uważają?
- Kiedy pan zapyta robotnika w fabryce: "Do jakiej grupy czy klasy
pan należy?", odpowie: "Do klasy średniej" lub "Do klasy biedniejszej".
Jeżeli to będzie robotnik wykwalifikowany, to na pytanie o podziały
społeczne powie: "Są nowobogaccy, klasa średnia, biedni i bardzo
ubodzy". Sam zaliczy się do średnich. Jeśli będzie to robotnik
niewykwalifikowany, często padnie odpowiedź: "Są bogaci i biedni", a
sam się zaliczy do biednych.
W Polsce nikt nie chce uważać się za robotnika. Zupełnie inaczej niż na
Zachodzie. Np. w Wielkiej Brytanii ludzie też mają problem z
określeniem, do jakiej grupy należą, ale wielu bez kompleksów powiada:
„Jesteśmy z robotniczych rodzin”. Bycie working class nie jest niczym
naznaczającym. U nas jest.
Polacy czują się jedną wielką solidarną rodziną? To skąd biorą się strajki w Tesco czy w kopalni Budryk?
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
- Pytaliśmy Polaków o konflikty społeczne. Mniej więcej jedna
trzecia wskazała, że istnieje konflikt między pracodawcami i
pracownikami, ale nie uznali go ani za silny, ani za przesadnie ważny.
Ludzie widzą silny podział między rządzącymi i rządzonymi, ale kiedy
zapytać ich o konflikty, mówią przede wszystkim o ideologii, a nie o
ekonomicznych interesach. Ludzi dzieli głównie stosunek do PRL, do PiS,
do księdza Rydzyka... Bardzo widoczny jest spór między jego
zwolennikami i przeciwnikami. Konfliktu wokół własności czy kapitału
prawie nie ma.
Amerykański socjolog David Ost twierdzi, że to fałszywa świadomość i że
bez otwartej dyskusji o klasach i ich interesach niesłychanie
komplikujemy sobie życie. Ma sporo racji, chociaż zanik tradycyjnej
tożsamości klasowej nie jest tylko polską specjalnością.
Może jesteśmy społeczeństwem klasowym, tylko udajemy, że jest inaczej?
- Próbowaliśmy to sprawdzić, zadając ludziom pytanie: "Kto ci jest
bliski, kto nie?", "W czyim towarzystwie dobrze się czujesz"?
W tych badaniach tradycyjna struktura klasowa odtworzyła się w sposób
kliniczny. Aż było to zaskakujące. Na samej górze jest management,
najwyższa administracja, burżuazja, czyli właściciele dużych firm. To
dla przeciętnego człowieka obcy świat.
W środkowej grupie ulokowali się właściciele polskich małych
przedsiębiorstw, kierownicy niższego szczebla, urzędnicy, technicy.
Poniżej mieszczą się robotnicy i rolnicy.
Okazało się, że poza jednym wyjątkiem ludzie czują bliskość z ludźmi z
własnych grup, a z ludźmi z dwóch pozostałych - nie. Tym wyjątkiem są
robotnicy wykwalifikowani. Wszystkim - poza elitą - blisko do
robotników wykwalifikowanych. Dla przeszło 60 proc. Polaków to bliska
grupa społeczna. Dobrze byśmy się czuli w ich towarzystwie. Ten wynik
pokazuje, skąd jesteśmy.
Może konfliktów między pracownikami i
pracodawcami jest mało, bo Polacy w pracy czują się świetnie? Tak
wynika z badań waszego zespołu. Ponad 90 proc. mówi, że płaca jest
wypłacana terminowo, urlopy udzielane w pełnym wymiarze, godziny
przepracowane dokumentuje się prawidłowo. 60 proc. Polaków jest dumnych
ze swojej pracy.
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
- Te wyniki mile mnie zaskoczyły. W porównaniu z 2005 r. warunki pracy wyraźnie się polepszyły.
Myślę, że wymusiła to sytuacja na rynku. Widać to zwłaszcza w małych
firmach, wcześniej uważanych za najmniej przyjazne miejsce pracy.
Robiliśmy w przeszłości badania wśród właścicieli przedsiębiorstw,
które zatrudniają mniej niż 20 osób. Stworzyli je zwykle ludzie, którzy
zostali wrzuceni w kapitalizm, czy tego chcieli, czy nie. Często
inżynierowie i kierownicy, żaden krwiożerczy rzut
południowoamerykańskich kapitalistów... Przepraszam, sam się odwołałem
do stereotypu, ale ci ludzie naprawdę nie są demoniczni.
W 2002 r. ci sami przedsiębiorcy mówili, że nie da się przestrzegać
prawa pracy, bo splajtują. Powszechnie płacili ludziom z opóźnieniem
lub w ratach, co w praktyce oznaczało, że pracownicy kredytowali
przedsiębiorstwo. To się kończy.
Skoro przestrzeganie praw pracy wymusił
rynek, może wystarczy się na niego zdać? Może związki zawodowe to tylko
smutna pozostałość XIX-wiecznego społeczeństwa przemysłowego?
- Ależ one w dzisiejszej naszej postaci są reliktem społeczeństwa przemysłowego. Tylko, że my, Polacy,
cały czas w nim żyjemy.
Z Warszawy może pan tego nie widzi, ale Polska ciągle ma bardzo
tradycyjną strukturę społeczną. U nas zatrudnia się masy pracowników o
podobnym, zwykle niskim wykształceniu, podobnych aspiracjach,
niesamodzielnych i zarządzanych raczej odgórnie.
Grupa nowoczesnych specjalistów - mobilnych, stale dokształcających
się, pracujących w nowych zawodach - oczywiście istnieje, ale jest
nieliczna. Kiedy badaliśmy postawy Polaków wobec pracy, stanowili
margines.
W Polsce ludzie mają cztery główne rodzaje postaw wobec rynku. Jest
grupa usatysfakcjonowanych, zaspokojonych, o mocnej pozycji rynkowej:
mają dobry fach, zarabiają dostatecznie dużo, nie boją się wziąć
kredytu, raczej są zwolennikami zarządzania odgórnego. Często skończyli
studia, ale nie czują potrzeby dokształcania się, bo są zbyt zajęci
robieniem biznesu, to głównie właściciele firm, menedżerowie.
Druga grupa to ludzie dynamiczni. Mają dobry fach, ale nie mają
satysfakcjonujących zarobków. Są gotowi się dokształcać i brać kredyty,
jeżeli mogliby je spłacić. To taka sympatyczna, rynkowo nastawiona
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
młodzież. Są obecni we wszystkich grupach społecznych - jednak głównie
wśród menedżerów i w klasie średniej. Tacy nasi yuppies. Wbrew pozorom
zdarzają się tacy również wśród robotników wykwalifikowanych.
Trzecia grupa - jest nastawiona tradycyjnie, ceni swoją pracę, ale
czuje, że ich fach nie ma wysokiej wartości rynkowej. Są często
roszczeniowi, oczekują, że będą ich bronić związki zawodowe, uważają,
że za socjalizmu było lepiej, że trzeba wszystkich krótko trzymać. To
taka pozostałość po socjalizmie, głównie ludzie starsi, robotnicy z
fabryk państwowych, ale i starsi kierownicy.
Na samym końcu są przegrani. Mówią: "Najchętniej byśmy wyjechali", "Do
pracy nie lubimy chodzić", "Jeżeli możemy wyjść szybciej, to
wychodzimy", "Nie będziemy się dokształcać". Właściwie nic ich nie
obchodzi, są społecznie wykluczeni.
Kto to jest?
- Młodzi pracownicy małych prywatnych firm, panie ekspedientki...
W większości młodsze kobiety, po ogólniaku. Generalnie: albo
mikroprzedsiębiorstwa, albo młodzi ludzie zatrudnieni w usługach.
Hipermarkety, mcdonaldy. Amerykanie nazywają takich ludzi "ubogimi
pracującymi".
W samych hipermarketach pracuje 200 tys. osób. Nie nazwałby ich pan
klasą robotniczą, ale tak naprawdę niewiele się różnią od tradycyjnych
robotników. To jest klasa pracująca naszych czasów.
Robotnicy mieli etos robotniczy, sprawną
organizację i potrafili się buntować. Gdzie jest etos pracowników
hipermarketów? Gdzie bunt?
- Zaczynają się buntować. Strajk w Tesco jest faktem doniosłym.
Pamięta pan, co się działo w Biedronce, kiedy okazało się, że
notorycznie łamią tam prawa pracowników? Biedronka nie stanęła.
Powstało stowarzyszenie pokrzywdzonych, które walczyło w sądzie.
Strajk w Tesco może być przełomem. Do niedawna w prywatnych przedsiębiorstwach się nie strajkowało.
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
Być może zadziałał tutaj mechanizm, który opisywał de Tocqueville na
przykładzie rewolucji francuskiej. Ludzie buntują się nie wtedy, kiedy
żyje im się bardzo ciężko, bo wówczas każdy samotnie walczy o
przetrwanie. Buntują się wtedy, kiedy po okresie biedy robi się trochę
lepiej, bo czują się pewniej i podnoszą głowę. Dziś w Polsce jest
lepiej: bezrobocie mamy małe, rząd postrzegany jako łagodniejszy wobec
ludzi.
Jeden z dyrektorów w Tesco powiedział
dziennikarzowi: "Właściwie, dlaczego oni protestują, przecież podpisali
umowę na taką stawkę, jaką mają, to znaczy, że się zgodzili...".
Pracownicy mogli się zwolnić z Tesco i odejść. Bezrobocie jest małe. Po
co strajk?
- Zmieniła się sytuacja na rynku. Pracownicy Tesco podpisywali
umowy, kiedy średnie zarobki były dużo niższe. A potem robotnicy
zaczęli masowo wyjeżdżać za granicę, u nas zaczęły rosnąć płace. Także
w Tesco ludzie poczuli, że zbiorowo można wynegocjować wyższe stawki i
że to lepsze niż szukanie nowej pracy na własną rękę.
To racjonalna gra i sieci handlowe to rozumieją. Prowadziłem kiedyś
badania w hipermarketach. Zastępca dyrektora personalnego w jednej z
sieci, bardzo miły człowiek, powiedział mi wprost: "Ucieszyliśmy się,
gdy w jednym z hipermarketów powstały związki zawodowe. Kierownicy
średniego szczebla byli nierzetelni i ostro wyzyskiwali ludzi". System
nie wymagał od menedżerów aż takiego wyzysku. Kiedy jednak wyzyskiwali,
mieli szansę na premię.
Przecież centrala stworzyła ten system. Musiała widzieć, co się dzieje. - Centrala stworzyła system, w którym kierownik mógł wyzyskiwać,
ale od niego zależała skala tego wyzysku. To ważna różnica. Nie
zmuszała tych menedżerów, żeby zachowywali się nieprzyzwoicie, np. nie
płacąc za nadgodziny.
Ale dawała im premię za wyniki, których w inny sposób nie mogli osiągnąć!
- Niech panu będzie. W każdym razie ów dyrektor personalny mówi,
że zaczęło dziać się źle: tu ktoś zasłabł, tam kogoś zabrała karetka.
Wystarczyło, że pojawił się związek zawodowy, a wszystko się uspokoiło.
Nawet w tych hipermarketach, gdzie kierownicy tylko zorientowali się,
że związek może powstać, a szefowie potraktowaliby to jako dowód na
nieudolne zarządzanie ludźmi, zaczęli się pilnować i zmniejszyli
nadużycia.
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
Czy związki zawodowe są potrzebne? To jest poza dyskusją. Niestety,
nasz model związków jest nieskuteczny, szkodliwy dla samych związków,
często działają one nieracjonalnie z punktu widzenia interesów świata
pracy i zakładów.
Bo mamy 15 związków w jednej firmie i pasożytów - zawodowych działaczy na związkowych etatach?
- No nie, w jednej fabryce może cztery związki. Kilkadziesiąt jest w gigantach, takich jak Kompania
Węglowa czy PKP.
Nie robiłem ostatnio badań wśród związkowych działaczy, ale w
przeszłości miałem okazję poznać wielu liderów zakładowych i
branżowych. Stereotyp "zawodowego działacza" jest fałszywy.
Pytaliśmy w zeszłym roku pracowników, w których firmach są związki, o
ich ocenę. 49 proc. powiedziało, że związki bronią wszystkich, 28
proc., że tylko swoich członków, a jedynie 7 proc., że nie obchodzą ich
ludzie. 42 proc. uważało, że bez związków sytuacja ludzi byłaby gorsza,
nikt, że lepsza. Połowa ankietowanych uważała, że chociaż związkowcy to
swoi ludzie, jednak niewiele mogą.
Elity związkowe są zróżnicowane. Są liderzy, którzy nie przestali być
pracownikami i w każdej chwili mogą wrócić do pracy. Są starzy liderzy
związkowi, którzy faktycznie przestali być pracownikami, ale są mocno
związani z firmami. Jest również grupa związkowców, którzy są
nastawieni na robienie kariery na zewnątrz, poza firmą. Wiedzą, że nie
mają powrotu, bo jak skończą kadencję i wrócą do zakładu jako szeregowi
pracownicy, to ich pod lada pretekstem usuną. Dlatego są dużo bardziej
buntowniczy, czasami działają nieracjonalnie, wbrew interesowi nawet
firmy. Tych ostatnich jest jednak niewielu.
Ludzie uważają, że to w porządku, że
przywódca związkowy zarabia 11 tys. zł miesięcznie, jak w kopalni
Budryk - albo 9 tys., jak szef Związku Nauczycieli Polskich?
- Mam wrażenie, że wypuszczenie tych informacji do mediów było
naiwną próbą podzielenia związkowców. Wszystko zależy od tego, kto to
mówi. Jeżeli robi to strona, do której pracownicy nie mają zaufania -
na przykład szefowie kopalni Budryk - to powiedzą: "Zarabia 10 tys.,
ale przecież za mnie nadstawia karku. I jeszcze mu to wytykają. A ile
oni zarabiają, złodzieje? Po 100 tysięcy zarabiają...". A niech pan
pamięta, że w Polsce - inaczej niż w wielu krajach zachodnich - składki
związkowe są opodatkowane!
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
Co jest nie w porządku z polskimi związkami?
- To długa historia. Po rozbiciu "Solidarności", w pierwszym
okresie stanu wojennego, władze PRL zdecydowały się zbudować model
związku zawodowego, który już nigdy żadnej władzy nie zagrozi. Nikt się
oczywiście nie liczył z tym, że PZPR władzę straci. Postanowiono
odbudować związki zawodowe, wmontowując w nie odśrodkowy mechanizm,
który nie dopuści do integracji. Związki miały powstawać w zakładach,
tak żeby każdy z nich był niezależny i miał osobowość prawną. W ten
sposób w krótkim czasie powstały tysiące związków zawodowych.
Z tysiącami działaczy, którzy są zainteresowani, żeby zachować niezależność i władzę?
- Właśnie. Został wszczepiony gen pączkowania związków. Po 1989 roku uruchomiło to lawinę.
Odegrała tu pewną rolę reformatorska misja "Solidarności". Gdy w 1980
r. wybuchła "S", była niezwykle otwartym ruchem. Przyjmowała każdego, w
tym milion członków PZPR. W 1989 r. było poczucie - skądinąd zrozumiałe
- że ci, którzy poszli do OPZZ, zdradzili za miskę soczewicy. Nie będą
mieli wstępu. W ten sposób "S" się zamknęła na wielu ludzi i osłabiła
na własne życzenie.
Bardzo szybko też elita "S" doszła do wniosku, że jeśli rozwiną się
silne związki zawodowe, nie uda się zrobić w Polsce reformy, bo związki
będą broniły wielkich molochów socjalistycznego przemysłu. Wałęsa
wprost mówił, że nie można rozwijać związków w przedsiębiorstwach,
które funkcjonują źle i które trzeba będzie zmienić albo zamknąć. To
spowodowało, że "Solidarność" została przystopowana w rozwoju, a
związki OPZZ nie utraciły zbyt wielu członków.
Efekt jest taki, że mamy dwie konkurencyjne i niezbyt liczne centrale
związkowe. Osłabia je prawo, która daje szansę na pączkowanie nowych
związków.
Do czego to prowadzi, widzieliśmy w Budryku. Sto osób może założyć
związek, którego liderzy muszą być demagogiczni, żeby zaistnieć. Tak
pojawiają się trybuni ludowi, których popularność opiera się wyłącznie
na roszczeniach. Muszą przelicytować stare związki radykalnymi
postulatami.
PO ma pomysły na zmiany w związkach
zawodowych. Siedziby mają być poza zakładem. Związki mają się
utrzymywać wyłącznie ze składek związkowych. Straciliby etaty
związkowe. Minimalna liczba osób potrzebna do założenia związku - nie
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
10, ale 30. Pracodawcy mieliby negocjować nie ze związkami, ale z
reprezentacją pracowników, wyłonioną nie wiadomo jak. Czy takie zmiany
mają sens?
- Niektóre. Elity związkowe zdają sobie sprawę, że jest źle. Kiedy
do związków należy 30 czy 40 proc. załogi i to dzieli się na cztery
związki, zmieniają się one w grupy klienckie. Np. w przeszłości, kiedy
dochodziło do zwolnień grupowych, dla spokoju w zakładzie dyrekcja
dawała pewną ochronę związkowcom.
Obecne związki są mało atrakcyjne dla młodzieży. Oczywiście każdy może
się zapisać. Ale kiedy były zwolnienia grupowe, dawano im do
zrozumienia: "Rozumiesz, musimy bronić przede wszystkim tych, którzy od
20 lat pracują i płacą składki".
Trzeba unowocześnić tę strukturę. Uczynić ją bardziej odpowiedzialną i
mniej podatną na demagogów. Żeby umiejętnie broniła pracowników, ale
też pomagała w walce konkurencyjnej przedsiębiorstw, co wbrew pozorom
na świecie się zdarza.
Nie można jednak zaczynać reformy od propozycji wyprowadzenia związków - które są i tak słabe - za
bramę firmy.
Może o to chodzi? PO przedstawia się jako partia przyjazna biznesmenom. - Nie sądzę. Znam pracodawców. Współpracuję z Lewiatanem. To
sensowni ludzie, którzy wiedzą, że jesteśmy w Unii Europejskiej, a nie
w XIX-wiecznej Anglii z czasów walki związków o przetrwanie. Unia
kładzie ogromny nacisk na spójność społeczną, idee reprezentacji i
upodmiotowienia.
Żaden normalny liberał nie będzie proponował w Polsce rozwiązań
skrajnych. Chociaż będzie miał rację, jeśli powie, że model związkowy,
który mamy, jest nieracjonalny.
To jak zmienić prawo, aby związki zawodowe działały lepiej?
- Taką reformę albo wielki układ między pracodawcami i związkami
trudno jeszcze osiągnąć w Polsce, bo mamy niski poziom zaufania.
Jesteśmy społeczeństwem naznaczonym dziedzictwem autorytarnego
socjalizmu. To się zmienia, ale powoli.
http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51
Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi - BIEDRONKA
Socjolog Stefan Nowak w latach 70. opisał, jak to działało. W PRL pan
się czuł blisko związany z członkami rodziny czy z przyjaciółmi. W tym
małym kręgu ludzie sobie ufali, byli uczciwi. Gdzie indziej - mogli
oszukiwać, bo tam obowiązywały inne reguły. Socjologowie opisali bardzo
podobny mechanizm na południu Włoch. Nazwali go amoralnym familizmem.
PRL nam coś takiego zafundował.
Obserwuję dialog społeczny w Komisji Trójstronnej. Bardzo trudno jest
negocjować wspólne interesy, kiedy nie ma dostatecznego zaufania i
chęci zawarcia kompromisu. W dłuższym okresie widać zmiany, lecz są one
wciąż zbyt skromne, aby negocjować ambitne pakty społeczne znane z
kilku krajów Europy Zachodniej.
Przy braku dostatecznego zaufania, żeby się dogadać, muszę uzyskać
wymierną i natychmiastową korzyść. Nie zgodzę się na sytuację, w której
dziś ustąpię ja, a jutro ktoś mnie ustąpi. Boję się, że zostanę
oszukany. Myślę: "ustąpię a oni jutro złamią umowę".
Chce pan powiedzieć, że Polska jest jak Sycylia, tylko płaska, bez dobrego wina i dobrej pogody? - Na szczęście u nas mechanizm amoralnego familizmu nie rodzi
głębokich konfliktów, trwałych animozji, działa w sposób swojski, czyli
elastycznie, niezbyt brutalnie i niekonsekwentnie. Jesteśmy też krajem
wielkich niespodzianek, jakimi był Okrągły Stół, burzący autorytaryzm w
1989 roku. Można mieć nadzieję, że nowe, wielkie wyzwania ekonomiczne,
fala strajków w imię wyrwania kawałka tortu wzrostu gospodarczego
ożywią dialog, doprowadzą za jakiś czas do paktu społecznego i
przełamiemy swojski amoralny familizm.
* prof. Juliusz Gardawski
socjolog, kierownik Katedry Socjologii Ekonomicznej SGH, prowadził
badania "Polacy pracujący 2007" finansowane przez PKP Lewiatan przy
współudziale KK Solidarność, autor m.in. książek "Robotnicy 1991.
Świadomość ekonomiczna w czasach przełomu" (1992), "Przyzwolenie
ograniczone. Robotnicy wobec rynku i demokracji" (1996) http://www.stowarzyszenie-biedronka.pl
Kreator PDF
Utworzono 7 March, 2017, 20:51