Bez wiary czlowiek zyc nie moze
Transkrypt
Bez wiary czlowiek zyc nie moze
CUD PRÓBĄ WIARY O. Kornelian Dende 9 kwietnia 1989 Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki staropolskim: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Słyszymy często wypowiedzi tego rodzaju: „Wierzę w Boga – ale nie wierzę w żadne cuda”! Nie jest to wiara konsekwentna, bo jeśli się wierzy w Boga – musi się też wierzyć w Jego wszechmoc: Gdyby nie był wszechmocny, nie byłby Bogiem. A jeśli jest wszechmocny – to może czynić coś, co nie mieści się w granicach naturalnego rozumienia. Trzeba więc Bogu tę cudowna wszechmoc przyznać – i ją wyznać – choćby słowami trędowatego z Ewangelii: „Jeśli chcesz – możesz” (Mk 1, 40). I choć się mówi: „nie ma cudów” – cóż poradzić wobec faktu, że jednak cuda są, jak jest na niebie Bóg, Stwórca, Pan i Prawodawca natury. Bo cóż to jest w ogóle cud? Jest to wydarzenie ponad siły natury czy przeciw siłom natury. O tym będziemy dziś rozważać w katechezie radiowej zatytułowanej: „Cud próbą wiary”. Cudowne uzdrowienia Jeżeli Chrystus trędowatego, dla którego już nie było ratunku, w jednym momencie uwolnił od trądu – mówimy: to był cud. Jeżeli w 1970 roku pewna Włoszka z Florencji, nazwiskiem Rossi, chora od lat na gruźlicę płuc przybywszy do Lourdes, została natychmiast uleczona – trzeba powiedzieć: stał się cud. Nawiasem mówiąc, Kościół z wielkim trudem uznaje uzdrowienia w Lourdes za cudowne. Jeśli i dziś aktualne jest w tych sprawach polecenie Chrystusa: „Idź, pokaż się kapłanowi” (Mk 1, 44), to nie obawiajmy się o to, że kapłani tak od razu uznają to za cud. Wspomniany tu wypadek z Lourdes uznano za nie wytłumaczony naukowo, jako jedyny spośród 28 jakie zdarzyły się tam w ciągu całego roku. Działając tam międzynarodowe biuro lekarskie notuje sporo wydarzeń, które można by uważać za cudowne – ale w ciągu 100 lat Kościół zdecydował się uznać za takie tylko około 60 uzdrowień. Bóg natury potrafi więcej A jednak można powiedzieć, że to wszystko są drobiazgi. Bóg natury potrafi daleko więcej. Natura to nie tylko paraliż i gruźlica. Natura to jest cała sfera potężnych uczuć i namiętności, które wstrząsają sercem człowieka, i które paraliżują serce człowieka. Natura – to jest również nienawiść, zazdrość, lenistwo, samolubstwo, pycha i zmysłowość. Jeżeli nie doceniamy potęgi tej natury jaka rządzi się w sercu człowieka – to przypomnijmy sobie, że na Kalwarii, w godzinę śmierci Syna Bożego – słońce zagasło, ziemia drżała i opoki się twarde krajały – a serca faryzeuszów pozostały zimne, zawzięte, niewzruszone. A więc cóż jest większym cudem: słońcem i ziemią zatrzasnąć – czy serce ludzkie poruszyć? Wiemy z doświadczenia, że potrzeba nieraz cudu, aby leń wziął się do roboty, aby awanturnik się uspokoił, aby pijak zerwał z nałogiem, aby człowiek opanowany przez namiętności – powrócił do żony, do rodziny, aby zawzięty – ustąpił. Kto otrzymał od życia cios w samo serce: matka, której dziecko wydarto lub człowiek sprawiedliwy, niewinnie skrzywdzony – ten wie, jak strasznie ciężko jest ugiąć serce przed wyrokiem Bożym. Że na to potrzeba nieraz cudu. I może łatwiej było Chrystusowi jednym słowem trędowatemu zdrowie przywrócić aniżeli uspokoić wzburzone serce ludzkie. Kto przeżył w sercu swoim głuche i ślepe uczucie nienawiści do wroga – ten wie, jak strasznie ciężko jest nieraz przebaczyć. Polski poeta, mieszkający w Lublinie, o nieco obco brzmiącym nazwisku, Sergiusz Rizbinin, powiada: „Jeśli nie wystarcza wam miłość, która nieprzyjaciół błogosławi – to jakich cudów jeszcze szukacie i gdzie je chcecie znaleźć”? Kto był porwany wirem namiętności zmysłowej – ten wie, jak straszliwie ciężko otrząsnąć się i odwrócić od przedmiotu namiętności. I na to trzeba nieraz cudu. I tutaj dopiero możemy mówić naprawdę o wielkich cudach – jeżeli serce człowieka skamieniałe, oślepłe, ogłuchłe, sparaliżowane, porażone namiętnością, stoczone nałogiem – jednak ożyje, przejrzy, usłyszy. Cud w zakresie ducha To będą cuda nie mniejsze, niż wskrzeszenie umarłego. To będą cuda, które może światła dziennego nie ujrzą, których Kościół nie będzie kanonicznie badał i zatwierdzał, które nie doczekają się protokółu ani w komisji lekarskiej, ani w departamencie policji, ani w kurii biskupiej – cuda, które rozegrają się na samym dnie serca. Ale powtarzam – to będą cuda nie mniejsze niż wskrzeszenie umarłego. Bośmy doświadczyli samych siebie – jakim cudem jest przebaczać, jakim cudem jest zdecydować się na spowiedź, jeśli się do niej 20 lat nie było, jakim cudem jest odejść od kochanego człowieka, z którym przez długie lata było się związanym i żyło się z nim – wprawdzie według serca – ale nie według prawa. Na takich cudach Panu Bogu przede wszystkim zależy. Bo dusza ważniejsza jest u Boga niźli ciało. Bo nie za ciało – ale za duszę Chrystusa Bóg – Człowiek krew swoja przelał. Dlatego tych cudów w głębi duszy dokonywanych zawsze było i będzie dużo więcej niż uzdrowień ciała. W latach 40-tych mówiono w Lublinie o „płaczącym obrazie” Matki Bożej Częstochowskiej w tamtejszej katedrze. […] Trudno dziś do końca powiedzieć ostatnie zdanie. Ale pewien ksiądz, który był tam podówczas wikariuszem tak mówił: ja nie mogę stwierdzić, czy to był prawdziwy cud. To nie do mnie należy – ale choćby i na obrazie nic nie było – to w sercach ludzkich działy się takie rzeczy, że mi żadnych innych cudów nie potrzeba. Spowiadałem dniem i nocą i słuchałem takich spowiedzi, że jeszcze dziś dreszcze po mnie przechodzą na samo wspomnienie. Podobnie rzecz się ma z Medjugorie w Jugosławii. Kościół nie wypowiada się ostatecznie co do samych objawień Matki Bożej. Podkreśla jednak, że ważniejsze jest obecnie to, że ludzie się tam modlą i nawracają. Czy dziś potrzebne są nadzwyczajne cuda? Oczywiście, mógłby ktoś powiedzieć: dzisiejszym ludziom, dzisiejszemu zlaicyzowanemu światu przydałyby się jednak cuda – olśniewające, zewnętrzne, efektowne; Kościołowi i sprawie wiary bardzo by takie cuda pomogły. Nie łudźmy się. A cóż te cuda pomogły samemu Chrystusowi? Popatrzyli, pokiwali głowami, powiedzieli: czarta ma – i przybili Go do krzyża. A sam Pan Jezus nie przywiązywał większej wagi do cudów, kiedy chodziło o przekonywanie i nawracanie ludzi. Nawet odmawiał cudów, kiedy ich od Niego żądano na dowód Jego posłannictwa. Jeśli spełniał cuda, to na ogół tak jak czytamy w Ewangelii: „zdjęty litością” (Mk 1, 41). A potem - słyszymy co mówi: „Uważaj, nikomu nic nie mów” (Mk 1, 44). Te cuda nie były dla Niego najważniejsze. Większym cudem jest Jego życie i Jego śmierć. Każdego dnia możemy ten cud na ołtarzu podziwiać. Czy ten cud nawraca nas do lepszego życia? Literatura o cudach W książce „Cud Ojca Malachiasza” Marshall snuje w swej pisarskiej wyobraźni takie zdarzenie: Stoi kabaret koło kościoła. Ludzi w kościele coraz mniej, a przy kabarecie coraz więcej. Proboszcz i wikary na przemian złoszczą się i zniechęcają. Ale zjawia się skromny i świątobliwy zakonnik, benedyktyn, o wierze która naprawdę góry przenosi. Pada na kolana i błaga o cudowne zlikwidowanie kabaretu. Kiedy otwiera oczy, stwierdza ze zdumieniem, że kabaretu nie ma. Kabaret przeniósł się w okolice plaży nadmorskiej. Sensacja na miarę światową. Prasa robi szum. Naukowcy twierdzą, że zjawisko to można wytłumaczyć w sposób naturalny i że nie ma się czemu dziwić. Policja spisuje Ojcu Malachiaszowi protokół o zakłócenie spokoju publicznego. Nikt się nie nawraca. Nawet biskup robi wymówki cudotwórcy, że tylko narobił kłopotu, bo bezbożnicy teraz dopiero wyśmieją na całego katolickie „sztuczki” i „czary”. W końcu Ojciec Malachiasz sprowadza kabaret z powrotem naprzeciw kościoła – i robi się nareszcie spokój. Teraz wszyscy są zadowoleni i mówią, że nie było żadnego cudu, że to była tylko zbiorowa sugestia, że się wszystko wszystkim tylko wydawało. I tak prawdopodobnie byłoby dzisiaj z każdym tego rodzaju efektownym cudem. Dlaczego dziś Chrystus nie czyni efektownych cudów Niewiele więc pomogły, i niewiele pomogłyby takie cuda dziś Kościołowi i sprawie Chrystusa tutaj na ziemi. Choć sam Chrystus chętnie przecież pomagał cudami biednym, chorym, strapionym ludziom – jak choćby o tym czytamy w Ewangelii świętej. Dlaczego Chrystus dzisiaj swoimi cudami nie rozwiązuje ludziom problemów mieszkaniowych, ekonomicznych – dlaczego wielu ludzi musi emigrować do obcych krajów, albo dlaczego Chrystus nie uzdrawia dziecka chorego na HeineMedina albo Aids? To jest niesłuszna pretensja. Zdarzają się dziś takie rozwiązania, o których sami często mówimy: to był cud. Wystarczy oglądnąć dziękczynne wota przy różnych cudownych obrazach. A jeżeli już ktoś twierdzi, że takie cuda się dziś nie zdarzają – to dlatego, że w zamian zdarzają się bez porównania większe cuda. Bo wracam do tego, o co mi chodzi przez cały czas: że dla Boga ważniejsza jest przemiana duchowa niż materialna. I tych cudów duchowych ludziom biednym, chorym, strapionym – Bóg nie szczędzi. Ale ta cudowna pomoc Boża dla ludzi biednych i chorych, strapionych – polega nie na tym, że Pan Bóg w cudowny sposób usuwa im z drogi niedostatek, choroby, trudności. Bo cóżby wtedy było z cnotą i zasługą? Ale ta cudowna pomoc Boża dla ludzi biednych, chorych, strapionych – polega na tym, że Bóg w cudowny sposób umacnia ich dusze, że daje im tyle światła, mocy i pokoju, że stają się oni zdolni przetrwać te wszystkie biedy, choroby i strapienia. A to jest nieraz większy cud. Zdarzenie w Lourdes Jeden z biskupów polskich (E. Nowicki) w roku 1960 znalazł się w Lourdes. Spotkał tam pośród tłumu chorych pewnego starszego człowieka, sparaliżowanego na wózku. Wyznał on, że od 23 lat przybywa do cudownej groty każdego roku. I mówił: „kiedy 23 lata temu przybyłem tutaj po raz pierwszy – strasznie błagałem o cud, bo wydawało mi się, że nie przetrzymam psychicznie tej choroby, myślałem o odebraniu sobie życia. Nie doznałem uzdrowienia. Ale doznałem wtenczas tyle mocy i otuchy wewnętrznej, że poczułem się zdolny do dalszego znoszenia mego krzyża. Każdego roku moja moc i otucha pomnaża się u tej groty – tak, że moje pielgrzymki błagalne przekształciły się w dziękczynne”. Czy to wewnętrzne przeobrażenie nie było większym cudem niż byłoby nim uzdrowienie? Dlaczego nie dostrzegamy takich cudów w naszym życiu? Dlaczego ich nie podziwiamy? Dlaczego nie dziękujemy za nie. Są cuda i w XX wieku Nazwano cud „zgorszeniem XX wieku”. Ale nawet w XX wieku dzieją się cuda, wobec których ustępują w cień wszystkie cuda dzisiejszej techniki. Trzeba więc z ufnością wołać do Chrystusa: Panie, jeśli chcesz – możesz mnie oczyścić, uzdrowić, umocnić. I trzeba uważnie zaglądać w głąb własnego serca, aby te cuda dojrzeć. Aby się nimi zachwycić. Aby za nie dziękować. Aby przez nie odrodziła się i utwierdziła wiara nasza – nadzieja nasza – i miłość nasza. Ks. T. Zasępa