O TEJ KSIĄŻCE
Transkrypt
O TEJ KSIĄŻCE
O TEJ KSIĄŻCE „Błogosławioną zwać mnie będą wszystkie pokolenia” – tak patrząc w przyszłość… sama o sobie powiedziała Maria Panna. I to się w całej pełni ziściło. Po dzień dzisiejszy, poprzez wszystkie wieki Ko ściół Katolicki i Prawosławny czczą matkę Jezusa jako Matkę Bożą w sposób szczególny. Także Kościół Ewangelicko-Augsburski ma wyraźną, słuszną i biblijną naukę o Marii… Ale, niestety, niebiblijna jest często i niezrozumiała praktyka niektórych naszych braci. Są bo wiem ewangelicy, którzy uważają za swój obowiązek, jeżeli już. nie lekceważenie, to przynajmniej obojętność wobec matki Zbawiciela, matki Syna Bożego, i odwracają się z niechęcią od nieraz niewątpli wie przesadnej form y kultu, którym otaczają matkę Jezusa, może wbrew temu, co o niej wiemy z opowieści ewangelicznych, w innych Kościołach chrześcijańskich”. Ks. Z y g m u n t M ic h e lis , duchowny luterański, O Marii, w: tenże, Panie, mów do mnie, Warsza wa 1988, s. 33. „Wobec demobilizujących podziałów i rywalizacji nie ma nic waż niejszego, ja k wyruszyć w drogę, wzajemnie się odwiedzać, słuchać jedni drugich…" Brat R o g e r S c h u tz z Taizé, Drogi pielgrzyma Dziesiąty, jubileuszowy tom serii wielkich tekstów o Matce Pana! Trzy tomy pism Ojców, trzy średniowiecza (dwa szczęśliwie i pięknie wydane, trzeci w przygotowaniu), jeden – najzupełniej niezwykły – od krywający Kościoły przedchalcedońskie… Tomy te zrodziła tęsknota za zdrową (nie szkodzi, że czerstwą) kromką chleba dla krzepienia maryjnej pobożności w Polsce. Dopiero później spłynęła nieodparta myśl o brater skim spotkaniu z doświadczeniem maryjności prawosławia… Należało więc poszerzyć przyjętą formułę serii. Przecież bratnie prawosławie od wiedzając nasz dom, wniesie również swoją specyfikę, egzotykę, a nawet krytyczne słowo o „katolickiej Maryi” ! Redakcja serii, a także wydaw nictwo liczyli się z możliwością zarzutu braku katolickiego zdecydowa nia… Upłynęło jednak kilka lat od ukazania się obu tomów mariologicz nych tekstów prawosławia, a do najbardziej zainteresowanych nie dotarły głosy protestu. Czy w Beatam me dicent, zbierającej najpiękniejsze teksty o Matce Pana, jest miejsce na głosy ojców i dzieci Reformacji, głosy zasadniczo krytyczne, ciężkie, przytłaczające, oburzające, zadające ból domownikom 7 katolickiej wspólnoty? Czy ten głos nie niszczy pięknej harmonii pieśni chwały śpiewanej w tej serii na cześć Czcinajgodniejszej? Wolno dyry gentowi wprowadzać tak brutalny dysonans? Problem wielokrotnie wracał wśród przyjaciół z Katolickiego Uniwer sytetu Lubelskiego, z wydawnictwa franciszkańskiej rodziny w Niepoka lanowie, z Chrześcijańskej Akademii Teologicznej, z Komisji Mieszanej i z Podkomisji Dialogu. Nie upraszczano sprawy. Dostrzegano trudności. Zgodnie stwierdzano, że będzie to w serii „odmieniec”. Niełatwo będzie pójść z nim na „majowe”, by poczytać ku zbudowaniu pobożnych kato lickich czcicieli Matki Bożej. Mistrzyni nowicjatu napyta sobie kosmicz nych trudności, gdy „odmieniec” trafi do klęczników jej pobożnych wy chowanek. A ojciec duchowny w wyższym seminarium? Czyż ma zaka zywać wnoszenia do kaplicy książek o Matce Bożej wydawanych w Nie pokalanowie? Co z imprimatur? Przecież w książce pełno wypowiedzi, pod którymi nie może podpisać się katolicki biskup…Jakiej karmelitance uskrzydlą modlitwę brutalne oskarżenia o bałwochwalstwo uprawiane przez czcicieli Najczcigodniejszej Bogarodzicy? Wiadomo, że bł. Jan Duns Szkot i św. Maksymilian Maria Kolbe, sami rozmiłowani w Niepo kalanym Poczęciu, pociągnęli za sobą franciszkańską, zwłaszcza niepoka lanowską rodzinę… Czyż może ona spokojnie i bez najwyższego oburze nia czytać teksty o grzechach Maryi? Czy wypada proponować katolic kiemu, a tym bardziej niepokalanowskiemu wydawnictwu edycję takiego tomu? Może zatem już na etapie doboru eliminować teksty sprzeczne z katolicką wiarą i maryjną pobożnością? Czy jednak pomijanie takich tekstów byłoby uprawnione? Czy nie zniekształciłoby prawdy obrazu? Czy nie zafałszowałoby ewangelickiego stanowiska? Wielokrotnie spra wy te stawały się przedmiotem dyskusji zarówno w środowiskach kato lickich (z teologami i nieteologami, z kolegami i studentami teologii, zwłaszcza ekumenizmu), jak z przyjaciółmi ewangelikami. Prawdo podobnie nie udało się zaproponować rozwiązania idealnego (czy takie istnieje?), jednak godzono się, że nie należy rezygnować z ewangelickie go tomu niniejszej serii. Godzono się też na zasady, jakie należałoby uwzględnić: 1) Seria wydawnicza Beatam me dicent… Teksty o Matce Bożej nie jest dziełem ściśle naukowym, przeznaczonym wyłącznie dla teologów. Z za łożenia jest otwarta na szersze kręgi odbiorców. 2) Seria z założenia ma służyć pobożności katolickiej (chociaż nie wy łącznie), nie powinna więc jej burzyć. 8 3) Trzeba mieć na uwadze konieczność zapobieżenia ewentualnemu zgorszeniu katolickich czytelników. Czy jednak znaczy to, że redaktorzy mają obowiązek krytycznego ustosunkowania się do każdej tezy ewange lickiego pióra, jeśli nie harmonizuje ona z przekonaniami katolików? Je śli tak, to w co zmieni się ten tom? 4) Redaktorzy popełniliby jednak „grzech przeciw prawdzie”, gdyby doborem tekstów zniekształcili stanowisko ewangelickie. Mogłoby się to zdarzyć bardzo łatwo: wystarczyłoby ograniczyć się do opublikowania tylko tekstów „katolicyzujących” czy wprost i wyraźnie zgodnych z kato licką nauką; jest takich tekstów wiele, np. o wierze i posłuszeństwie Słu żebnicy Pańskiej. 5) Należy się zgodzić na dość daleko posuniętą specyfikę tego tomu w rodzinie serii Beatam me dicent… Prawdopodobnie będzie on mniej (najmniej?) odpowiednią książką do rozmyślania. Za to, jak żaden inny, pomoże zrozumieć braci ewangelików: ich sposób myślenia, głębokie i najgłębsze źródła ich oporów wobec katolickiej mariologii oraz poboż ności maryjnej, a nawet radykalnych protestów. Zrozumieć braci to olbrzymia wartość. Bez tego trudno o zbliżenie. Trudno też, a niekiedy wprost niemożliwe, zobaczyć siebie w prawdzie. 6) Na początku tego tomu koniecznie należy o tym napisać. W rzeczy samej bracia ewangelicy krytykując katolicką mariologię i pobożność sięgają niekiedy po słownictwo niewłaściwe, niesprawiedli we i głęboko raniące. Zdarza się to najczęściej autorom, którzy nie spró bowali życzliwie i dokładnie nas zrozumieć. Takich autorów zasadniczo nie zaproszono na łamy tej pozycji, chociaż sporo napisali i reprezentują w jakiś znaczący sposób ewangelicyzm (np. Giovanni Miegge, waldens, czy Walther Künneth, luteranin, a z Polski – ks. Stanisław Dąbrowski, adwentysta, który pisał z Soboru Watykańskiego II reportaże podejmują ce m.in. tematykę mariologiczną, czy Jan Grodzicki (pseudonim innego adwentysty, pracownika naukowego, autora książki Maryja). W tym sen sie niniejsza publikacja nie daje pełnej gamy poglądów ewangelicyzmu w interesującym nas regionie. Konsultowani koledzy ewangeliccy rów nież wotowali za takim pominięciem. Doszliśmy do przekonania, że taka strata będzie zyskiem. Czy nie byłoby lepiej całą scenę oddać ewangelikom? Czy poprawna metodologia nie zaleca zebrania tylko i wyłącznie tekstów protestanckiej proweniencji? Można przecież rozumować: Jeśli chodzi nam rzeczywi 9 ście o ewangelicką Maryję, niechaj maluje Ją ewangelickie słowo! Nie chaj ono mówi! Pozwólcie mu! Można by, oczywiście, przyjąć taką konwencję. Przyjęto jednak – przynajmniej w zamyśle redaktorów – konwencję ambitniejszą i bardziej ekumeniczną. Mając na uwadze czytelników katolickich, nie wtajemni czonych w świat teologii braci ewangelików, postanowiono katolickimi interwencjami ułatwić zrozumienie. Mając na uwadze czytelników ewan gelickich, mniej wtajemniczonych w katolicyzm, również im zapropono wano kilka swoich opracowań, które naświetlają problemy i pomagają zro zumieć. Występujący tutaj katoliccy autorzy są przekonani, że w tematy ce mariologicznej katolicy, prawosławni i ewangelicy mogą i powinni ze sobą rozmawiać i że wszystkim jest to potrzebne, jedni winni uczyć się drugich (nawet w przypadku, gdy są „święcie przekonani”, że wszystko doskonale wiedzą), jedni drugich winni słuchać uważnie i z życzliwością, nie tylko (nawet nie przede wszystkim) po to, by im wykazać błędy, ale także i na pierwszym miejscu dlatego, że – być może – wszyscy mamy szansę ubogacić się słuchając i zadając pytania. Kilkudziesięcioletnie do świadczenia międzykościelnych dialogów prowadzonych po Soborze Wa tykańskim II ponad wszelką wątpliwość pozytywnie zweryfikowały taki sposób chrześcijańskiego współprzebywania. Dwie ostatnie części tego tomu wyraźnie otwierają tematykę na eku menizm. Nie chodzi w nich jednak o formalny dialog ewangelicko-kato licki. Stajemy przed dialogiem wewnątrzewangelickim. To ewangeliccy teologowie, luteranin Hans Asmussen i reformowany Henri Chavannes, pochylają się nad protestanckim stanowiskiem wobec Matki Pana i ewan gelicką realizacją ewangelicznego słowa o Jej błogosławieniu. Zapalają nowe światła w kierunku wspólnoty (communio) i przekonują, że jednak prawdopodobnie możliwe jest godne uwagi zbliżenie stanowisk odnośnie do Matki Pana i Jej miejsca w kulcie chrześcijańskim. Ostatnia część to przekład przedziwnego opracowania, które nie jest pomysłem jednego czy dwu nietypowych teologów, ale owocem długiej i głębokiej refleksji oficjalnego zespołu przedstawicieli wielu Kościołów luterańskich, wystę pującego pod nazwą „Catholica-Arbeitskreis” Zjednoczonego Ewange licko-Luterańskiego Kościoła w Niemczech (VELKD) i Niemieckiego Komitetu Narodowego Światowej Federacji Luterańskiej (LWB). Pier wszy owoc swoich prac zespół opublikował przed 15 laty (Maria – Evan gelische Fragen und Gesichtspunkte. Eine Einladung zum Gespräch, „Una Sancta” 27 [1982], s. 184-201); następna, poszerzona i pogłębiona wersja ukazała się jako samodzielna książka w 1991 r. Jej przekład (Ma 10 ryja, Matka naszego Pana. Wytyczne ewangelickie…) zamyka ekumenicz nie niniejszy tom. Dokument zespołu Catholica-Arbeitskreis zawiera zda nie: „Maria ist nicht nur katholisch; sie ist auch evangelisch – Maryja jest nie tylko katolicka; ona jest też ewangelicka”. Ostatnie kilkadziesiąt lat przyniosło interesujące ekumeniczne teksty o Matce Pana, wypracowane przez zespoły międzykościelne: ekumenicz ne deklaracje Międzynarodowych Kongresów Mariologicznych, mario logiczne fragmenty uzgodnień w światowych dialogach międzykościel nych (katolicko-pentekostalnym, katolicko-metodystycznym, katolicko -reformowanym, katolicko-anglikańskim, katolicko-prawosławnym, pra wosławno-starokatolickim i prawosławno-anglikańskim) i dwa tomy ma teriałów oraz uzgodnień dialogu katolicko-luterańskiego w Stanach Zjed noczonych: Mary in the New Testament (1978) i The one Mediator, the saints, and Mary (1992). Znaczy to, że musi się narodzić kolejny tom Beatam me dicent… poświęcony ekumenicznym dialogom o Matce Pana. Na koniec należą się gorące podziękowania wszystkim, którzy chętnie współtworzyli tę książkę. Niechaj historia odnotuje piękne doświadczenie ekumeniczne. Redaktor zwracał się z prośbą o współtworzenie i pomoc do Sióstr i Braci ewangelików. Zawsze spotykał życzliwość połączoną z gotowością zaangażowania. Nikt nie odmówił współpracy. Szczególne słowa wdzięczności należą się ks. Janowi Hausemu, pani Barbarze Sta hlowej, ks. Manfredowi Uglorzowi oraz ks. Adamowi Kleszczyńskiemu. Niech mi wolno będzie podziękować – również w imieniu P.T. Czytelni ków – niezawodnym tłumaczom: pani dr Elżbiecie Adamiak, pani dr Ma rzennie Straszewicz i ks. Mirosławowi Danilukowi, sercaninowi, heroicz nie cierpliwej pani dr Danucie Mastalskiej, która opracowywała kompu terowo materiały i pracowicie sporządziła indeksy, a także mojemu byłe mu asystentowi, ks. prof. Wojciechowi Życińskiemu SDB, oraz aktualne mu adiunktowi, ks. dr. Krzysztofowi Kowalikowi, salezjaninowi, za ich niezwykle potrzebne artykuły. Br. Celestyn Napiórkowski, franciszkanin