Brzydcy

Transkrypt

Brzydcy
Seria Brzydcy podbiła serca i umysły nastolatków
na całym świecie. Historia młodej buntowniczki, która
stawia czoła wyzwaniom, popełnia błędy i podejmuje
nie zawsze mądre decyzje sprawia, że utożsamia się
z nią niejeden czytelnik. Jeżeli dodamy do tego dwie
historie miłosne, obowiązkowo pokomplikowane,
spójny świat z przyszłości i nienachalnie wprowadzane
ważne problemy – od ekologii po wolność
i człowieczeństwo, to mamy literaturę, którą nie
pogardzi nawet dorosły czytelnik.
Trylogia Scotta Westerfelda to przykład dobrej
literatury science fiction i jednocześnie genialna seria
przygodowa. Autor trzyma czytelnika w napięciu
i prowadzi do wielu zaskakujących rozwiązań.
Scott Westerfeld jest nagradzanym autorem prozy
dla nastolatków, który od pierwszej młodzieżowej
mrocznej trylogii Midnighters, przez powieści
o wampirach, po trylogię Brzydcy zgromadził na
swoim koncie już blisko dwa miliony sprzedanych
książek.
Obok strony internetowej scottwesterfeld.com,
pisarz i stworzone przez niego światy są wyraźnie
obecne w sieci. Mnożą się społeczności fanów,
wymieniających się informacjami, wrażeniami,
zbierających się by dyskutować o ulubionych
bohaterach i wątkach. Każda z trzech książek serii
Brzydcy znajdowała się na liście bestsellerów „New
York Timesa”. Brzydcy w 2006 roku zostali wybrani
Best Books for Young Adults przez American Library
Association, a prawa do sfilmowania serii kupiło
Twentieth Century Fox.
Każdy zakręt fabuły oznacza „tony” zdumiewającej akcji.
„New York Times”
Brzydcy to powieść o świecie ekstremalnego piękna, gdzie norma oznacza brzydotę, to jedna z najbardziej
oryginalnych książek dla nastolatków, jaką czytałam od lat. (…) Pragnienie baśniowej urody nigdy dotąd nie było
tak realistycznie przedstawiane i jednocześnie tak wyśmiewane jak tutaj.
„The Times”
Z początkiem i końcem pełnymi napięcia, to wprowadzenie do anty–utopii zapowiada ekscytującą serię.
„Kirkus Reviews”
Bardzo interesująca, z przekonującą fabułą, która łączy futurystyczne technologie z niepokojącym
komentarzem do naszych współczesnych społecznych wartości. Na szczęście nagły zwrot w finale książki
zapowiada jej ciąg dalszy.
„School Library Journal”
Tally nie może się już doczekać swoich szesnastych
urodzin. Tego dnia w jej świecie każdy przechodzi
operację, która zmienia przeciętnych, brzydkich
nastolatków w doskonałych ślicznych, żyjących
w supernowoczesnym raju, gdzie jedynym zajęciem jest
wieczna zabawa. Tymczasem Shay, nowa przyjaciółka
Tally, nie podziela jej entuzjazmu i zamiast poddać się
przemianie, woli zaryzykować ucieczkę z miasta.
Po zniknięciu Shay Tally odkrywa, że nawet
w raju nie wszystko jest śliczne. Musi wybierać: albo
odszuka Shay i zdradzi władzom miejsce jej pobytu
albo też nigdy nie stanie się piękna. Decyzja, którą
podejmie, na zawsze odmieni jej świat.
W powieści padają pytania o przyjaźń i zdradę, podczas gdy w tle buduje się jeden z najbardziej
fascynujących światów współczesnej literatury science fiction. Książka nie krytykuje, nie daje łatwych
odpowiedzi, a kończy się tak dramatycznie, że liczysz dni do publikacji ostatniego tomu sagi.
„Kliatt”
Westerfeld mistrzowsko zbudował złożoną i barwną cywilizację. Jego postaci są wielowymiarowe,
szczególnie Tally, która zmaga się z tym, co zrobiła w przeszłości i do czego zostanie zmuszona
w przyszłości.
„School Library Journal”
Ekscytująca intryga z intrygującą technologią –
– na trzecią część czekamy z entuzjazmem.
„Kirkus Reviews”
Tally Youngblood ma wszystko, o czym
marzyła – właśnie skończyła szesnaście lat, przeszła
operację, stała się doskonale śliczna, a teraz ma
zostać przyjęta do grona najbardziej odlotowej
ekipy w Mieście Nowych Ślicznych. Kiedy jednak
na balu kostiumowym niespodziewanie pojawia
się tajemniczy nieznajomy przebrany za agenta
Wyjątkowych Okoliczności, wspomnienia Tally
powracają. Dziewczyna zaczyna się zastanawiać,
czy naprawdę wcześniej chciała porzucić swoje
obecne, nowe, cudowne życie, powrócić do Nowego
Dymu i chłopaka, którego w ogóle nie pamięta?
I która z nich jest prawdziwa – obecna Tally czy ta
dawna, sprzed operacji?
Ta trylogia będzie fascynować czytelników w każdym wieku, od początku do samego końca.
„Children’s Literature”
Trzecie „wcielenie” Tally jest wyjątkowo niepokojące. (…) Tally jest nieustannie w ruchu, akcja nie
zwalnia aż do momentu, w którym bohaterka, jak w zakończeniu Brzydkich, podejmuje nieromantyczną,
pragmatyczną, desperacką, ostateczną decyzję. Wspaniała, prowokacyjna konkluzja wyśmienitej serii.
„Kirkus Reviews”
Motywy wprowadzone przez Westerfelda obejmują próżność, ochronę środowiska, utopijny idealizm,
totalitaryzm, przemoc i miłość. Tą trylogią autor wzywa do rewolucji serc i głów.
„School Library Journal”
Panować nad takim materiałem i do tego jeszcze ożywiać postaci o rzeczywistych emocjach i aspiracjach jest
wyzwaniem, które podejmuje niewielu autorów. Westerfeld natomiast robi to w zachwycający sposób.
„The New York Times”
„Wyjątkowe Okoliczności” – te dwa słowa budziły
u Tally dreszcz zgrozy już wtedy, gdy była brzydka –
– w czasach ucieczki i buntu. Wówczas Wyjątkowi
pozostawali jedynie złowieszczą legendą –
– przerażająco piękni, niebezpiecznie silni,
porywająco szybcy. Zwyczajni Śliczni mogli
przeżyć całe życie i nigdy ich nie spotkać. Ale Tally
nie była zwykłą Śliczną. A teraz zrobiono z niej
jedną z Wyjątkowych: supersprawną maszynę do
zabijania, zaprojektowaną tak, by utrzymywać
brzydkich w ryzach, a ślicznych w okowach
głupoty. Siła, szybkość, jasność myślenia – to
wszystko zachwyca Tally i sprawia, że czuje
się lepiej, niż kiedykolwiek. No, zazwyczaj. Bo
drobna cząstka jej umysłu wciąż pamięta, że
istnieją też inne rzeczy. Łatwo jednak ją uciszyć –
– przynajmniej dopóki nie dostaje szansy
ostatecznego zniszczenia zbuntowanego Nowego
Dymu. Teraz wszystko zależy od jej wyboru: czy
posłucha owego cichego głosu serca, czy też wykona
misję, do której ją zaprogramowano. Tak czy inaczej,
świat Tally już nigdy nie będzie wyglądał tak samo.
Fragment tomu 3 pt. „Wyjątkowi”
Tropienie Zane’a
Gdy wszyscy ludzie tego świata uczą się postrzegać
piękno jako piękno,
Pojawia się świadomość brzydoty.
Gdy wszyscy poznają dobro jako dobro,
Pojawia się świadomość zła.
Lao–tsy, Wielka Księga Tao
Oswobodzony
Następnego wieczoru Zane i niewielka grupka
Krimów czekali na nie w cieniu tamy, ujarzmiającej
rzekę przed opłynięciem Miasta Nowych Ślicznych.
Plusk spadającej wody i zapachy zdenerwowanych
Krimów pobudziły zmysły Tally, tatuaże na jej
rękach zaczęły wirować jak kołowrotki.
Po ostatniej przygodzie jej dawne losowe
ciało byłoby śmiertelnie zmęczone. Wraz z Shay
przeszły pieszo całą drogę do miasta. Dopiero
wtedy wezwały Tachsa, by sprowadził nowe
deski. Po takiej wędrówce normalny człowiek
byłby załatwiony na kilka dni. Parę godzin snu
wystarczyło jednak, by ciało Tally odzyskało siły,
a ich wyczyny w Zbrojowni wydawały się teraz
zwykłym dowcipem – który być może wymknął się
nieco spod kontroli...
Jej skórtena odbierała miejskie sygnały alarmowe:
strażnicy i zwykli Wyjątkowi ruszyli do akcji,
w wiadomościach otwarcie zastanawiano się, czy nie
był to atak na miasto. Połowa Starykowa widziała
ogniste piekło na horyzoncie, a zresztą i tak trudno
byłoby wyjaśnić olbrzymią kupę czarnej piany
w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stała Zbrojownia.
Wojskowe lotowozy wisiały nad centrum miasta,
chroniąc siedzibę władz przed kolejnymi atakami.
Odwołano też nocne pokazy fajerwerków i niebo nad
Miastem Nowych Ślicznych pozostawało dziwnie
ciemne.
Nawet Nacinacze zostali wezwani do kwatery
głównej, gdzie polecono im szukać jakichkolwiek
powiązań między Dymiarzami a zniszczeniem
Zbrojowni. Tally i Shay uznały to za bardzo
zabawne.
* * *
Podniecenie i poruszenie dodało Tally energii.
Wszystko wydawało jej się cudownie mroźne jak
w czasach, kiedy odwoływano lekcje z powodu
śnieżycy bądź pożaru. Mimo obolałych mięśni
była gotowa wędrować z Zane’em w głuszy całymi
tygodniami, a nawet miesiącami – ile tylko trzeba.
Mimo to, gdy jej deska dotknęła ziemi, Tally
bardzo uważała, żeby nie spojrzeć w owe wodniste
oczy. Nie chciała, by opuściło ją mroźne uczucie,
by zniszczyła je jego przypadkowość i kalectwo.
Powiodła zatem wzrokiem po reszcie Krimów.
W sumie było ich ośmioro, a wśród nich Peris,
którego wielkie oczy rozszerzyły się na widok nowej
twarzy Tally. W dłoni trzymał pęk baloników, niczym
klaun na urodzinowym przyjęciu u maluchów.
– Nie mów mi, że ty też chcesz pójść –
parsknęła.
Spojrzał jej w oczy bez mrugnięcia.
– Wiem, że poprzednio stchórzyłem, Tally. Ale
teraz jestem pyszniejszy.
Tally przyjrzała się pełnym wargom Perisa, które
mimo miękkości usiłowały przybrać wyzywający
wyraz. Zastanawiała się, czy ową nową odwagę
zawdzięcza pigułkom Maddy.
– Po co ci te baloniki? Na wypadek, gdybyś spadł
z deski?
– Przekonasz się – odparł, zmuszając się do
uśmiechu.
– Hej, pustogłowi, lepiej nastawcie się na długą
podróż – rzuciła Shay. – Dymiarze mogą trochę
odczekać, nim się do was zgłoszą. Obyście mieli
w tych plecakach niezbędne rzeczy, nie szampana.
– Jesteśmy gotowi – odrzekł Zane. – Oczyszczacze
wody i sześćdziesięciodniowy zapas samogrzejących
posiłków. Mnóstwo SpagBolu.
Tally wzdrygnęła się. Od pierwszej wyprawy
w głuszę nawet myśl o SpagBolu wystarczyła, by
ścisnął jej się żołądek. Na szczęście Wyjątkowi sami
znajdowali w głuszy jedzenie. Ich zrekonstruowane
żołądki potrafiły wydobyć składniki odżywcze
z praktycznie wszystkiego, co rosło na swobodzie.
Paru Nacinaczy zabawiało się nawet polowaniem, ale
Tally wolała dzikie rośliny – zjadła już swoją działkę
martwych zwierząt, gdy mieszkała w Dymie.
Krimowie zaczęli zakładać plecaki. Miny mieli
uroczyste, starali się zachować powagę. „Oby tylko
nie stchórzyli w głuszy – pomyślała – i nie zostawili
Zane’a samego”. Już teraz wydawał się roztrzęsiony,
choć jego deska wciąż leżała na ziemi.
Paru innych Krimów przyglądało się jej i Shay.
Wcześniej zapewne nie widzieli nawet zwykłego
Wyjątkowego, a co dopiero pokrytego bliznami
i szalonymi tatuażami Nacinacza. Nie bali się
jednak jak zwykli pustogłowi, obserwowali je
z ciekawością.
Oczywiście nano Maddy od dłuższego czasu
krążyły po mieście, a Krimowie jako pierwsi
wypróbowywali wszystko, co mogło sprawić, że
poczują się pyszniejsi.
Jak
kierowałoby
się
miastem,
gdyby
wszyscy zamienili się w Krimów? Zamiast
z przestrzegającymi
przepisów
obywatelami
władze musiałyby radzić sobie z niezliczonymi
kradzieżami i numerami. Czy w końcu nie
pojawiłyby
się
prawdziwe
przestępstwa
kryminalne – przypadki przemocy, a nawet
morderstw – jak w czasach Rdzawców?
– No dobra – rzuciła Shay. – Szykujcie się do
drogi. – Wyciągnęła przecinacz stopu.
Krimowie zsunęli z palców obrączki interfejsowe
i przywiązali je do sznurków dyndających
z baloników, które rozdał Peris.
– Sprytne – mruknęła Tally. Peris odpowiedział
promiennym uśmiechem.
Po wypuszczeniu baloników z obrączkami interfejs
miejski uzna, że Krimowie wybrali się razem na
powolną przejażdżkę na deskach, pozwalając nieść
się wiatrowi. Typowe zachowanie pustogłowych.
Shay ruszyła w stronę Zane’a, on jednak uniósł
rękę.
– Nie. Chcę, żeby to Tally mnie uwolniła.
Shay zaśmiała się krótko, drapieżnie, i rzuciła
Tally narzędzie.
– Twój chłopak chce ciebie.
Tally odetchnęła głęboko. Podeszła do Zane’a,
przysięgając sobie w duchu, że nie pozwoli, by przez
niego jej umysł znów stał się losowy. Gdy jednak
sięgnęła do metalowego łańcuszka, opuszkami
palców musnęła odsłoniętą szyję Zane’a i poczuła na
plecach dreszcz. Nadal wbijała wzrok w naszyjnik,
lecz gdy stała tak blisko, z ręką zaledwie centymetry
od jego ciała, w jej głowie pojawiły się dawne,
oszałamiające wspomnienia.
Potem jednak dostrzegła drżące dłonie Zane’a
i ponownie wezbrała w niej odraza. Wojna tocząca
się w jej mózgu nie dobiegnie końca, póki Zane
nie stanie się Wyjątkowy i nie zyska ciała równie
doskonałego jak jej własne.
– Nie ruszaj się – ostrzegła. – Będzie gorąco.
Przyciemniła swój wzrok, gdy narzędzie ożyło,
wypluwając w ciemności białoniebieską tęczę.
Fala gorąca uderzyła ją w twarz, jak po otwarciu
piekarnika. Powietrze wypełniła woń palonego
plastiku.
Jej ręce także się trzęsły.
– Nie martw się, Tally. Ufam ci.
Przełknęła ślinę, wciąż nie patrząc mu w oczy.
Nie chciała oglądać ich wodnistego koloru ani
myśli Zane’a tak jasno odbitych na twarzy. Pragnęła
jedynie, by ruszył w głuszę, spotkał się z Dymiarzami,
został schwytany i w końcu przeistoczony.
Gdy jaskrawy łuk dotknął metalu, Tally poczuła
w ciele alarmowy ping. Standardowa procedura
miejska: naszyjnik zaprojektowano tak, by w razie
uszkodzenia wysyłał sygnał. Wszyscy opiekunowie
w okolicy także go usłyszą.
– Lepiej puszczajcie te balony – uprzedziła
Shay. – Wkrótce się tu zjawią.
Łuk przeciął ostatnich parę milimetrów łańcucha
i Tally uniosła go oburącz, uważając by rozpalone
końcówki nie dotknęły ciała Zane’a.
Wciąż otaczała go ramionami, gdy Zane ujął ją za
przeguby.
– Spróbuj odmienić swój umysł, Tally.
Cofnęła się. Jego uchwyt był słaby jak pajęcza nić.
– Mój umysł już jest doskonały.
Przesunął palcami po jej ręce, muskając krawędzie
blizn po nacinaniu.
– To po co to robisz?
Spojrzała na jego dłonie, wciąż bojąc się popatrzeć
mu w oczy.
– To czyni nas mroźnymi. Coś jak pyszni, tylko
znacznie lepsze.
– Czego nie czujesz, skoro musisz robić coś
takiego?
Zmarszczyła brwi, nie umiejąc odpowiedzieć na
pytanie. Nie rozumiał nacinania, bo sam nigdy tego
nie robił. Poza tym jej skórtena przekazywała każde
słowo Shay...
– Znów możesz się odtworzyć, Tally – ciągnął.
– Fakt, że zrobili z ciebie Wyjątkową, oznacza, że
możesz się zmienić.
Tally wpatrywała się w wciąż połyskującą
końcówkę narzędzia do przecinania, przypominając
sobie, przez co przeszły, żeby je zdobyć.
– Już i tak zrobiłam więcej, niż przypuszczasz.
– Świetnie. W takim razie możesz wybrać, po
czyjej jesteś stronie.
W końcu spojrzała mu w oczy.
– Tu nie chodzi o żadne strony, Zane. Nie robię
tego dla nikogo prócz nas.
Uśmiechnął się.
– Ja też nie. Pamiętaj o tym, Tally.
– Co chcesz...? – Tally opuściła spojrzenie
i pokręciła głową. – Musisz już ruszać, Zane. Nie
będziesz wyglądał zbyt pysznie, jeśli opiekunowie
znajdą cię tu, zanim jeszcze ruszysz w drogę.
Scott Westerfeld przyszedł na świat w Teksasie, w roku 1963. Ze względu na pracę ojca, który był programistą,
w czasach, kiedy wielkie jak domy komputery sprzedawały się z gromadą ludzi, która miała je obsługiwać, rodzina
zmuszona była do częstych przeprowadzek. W konsekwencji mały Scott mieszkał w Houston, kiedy startowały
misje Apollo, w Kalifornii, kiedy się rozwijał Boeing i w Connecticut, gdy budowano łodzie podwodne.
Zanim stał się poczytnym autorem literatury młodzieżowej, imał się bardzo różnych zawodów. W swojej
pierwszej pracy wyrabiał ołowiane żołnierzyki. Zatrudniany był później jako redaktor podręczników,
nauczyciel, informatyk. Kiedy przeniósł się do Nowego Jorku zaczął komponować dla tamtejszych teatrów
muzycznych. Pisanie muzyki to jego wielka pasja i jak sam mówi: „to coś, co musi robić raz na jakiś czas bo
jak nie, to wariuje”.
Scott Westerfeld pierwsze prace publikował jednak pod cudzymi nazwiskami, jako „duch”. Pisarze-duchy
to ci, którzy pracują zamiast kogoś – najczęściej znanego, leniwego, nie utalentowanego lub bardzo zajętego.
Westerfeld tworzył w ten sposób thrillery, horrory, książki sensacyjne i prace popularno-naukowe z historii.
„Duch” oczywiście nie może się przyznać, które prace są jego (jest to zapisane w umowie, której zasadniczo
również nikt nie może oglądać), ale wiadomo, że spod pióra Westerfelda wyszło pięć książeczek serii
Goosebumps i trzy o Powerpuff Girls (Atomówkach).
W jednym z wywiadów Scott Westerfeld opowiada, dlaczego woli pisać dla YA (skrót od “młodych
dorosłych” – young adults). Po pierwsze gdy „starszym” dorosłym podoba się jakaś książka, nie mają nawyku
szukania informacji o autorze w Sieci i nie wysyłają mu entuzjastycznych e–maili. Po drugie w przeciwieństwie
do nastolatków raczej nie rozmawiają ze sobą o książkach, które lubią, nie zakładają forów dyskusyjnych
i społeczności, w których postaci i wątki żyją własnym życiem. Po trzecie pisząc dla młodzieży nie trzeba się
trzymać jednego gatunku literackiego – Westerfeld spokojnie może napisać powieść science fiction, potem
thriller o wampirach i satyrę na konsumpcjonizm, bo ma do czynienia z odbiorcami czytającymi szeroko,
którzy z biblioteki wynoszą pod pachą horror, baśń, książkę o rekinach i jakąś biografię na raz. Tymczasem
dorośli przyklejają się nie tylko do konkretnych gatunków, ale czasem wyłącznie do wybranych autorów.
Książki dla młodzieży „żyją” dłużej, dłużej utrzymują się na półkach księgarnianych i mają więcej czasu,
by znaleźć swojego czytelnika. Po rewolucji J.K. Rowling, której autor ma ochotę dziękować każdego dnia,
książki dla młodych dorosłych lepiej się sprzedają. Na koniec w żartach Westerfeld dodaje, cytując W. R.
Wallace’a: „Ręka, która porusza kołyskę, rządzi światem”.
Książki Westerfelda zdobyły liczne nagrody
i wyróżnienia m.in. w konkursie Philip K. Dick
Award i Notable Book New York Timesa. Każda trzech książek serii Brzydcy, drugiej z kolei napisanej
dla YA, znajdowała się na liście bestsellerów
„New York Timesa”.

Podobne dokumenty