Pobierz

Transkrypt

Pobierz
==========================================================================================
V
R o c z n i c a
Z b r o d n i
S m o l e ñ s k i e j
==========================================================================================
Z
amiast zbadanych oryginalnych dowodów z wraku, czarnych skrzynek,
mamy oficjalną propagandę zapisaną w
Moskwie przez gen. Anodinę . W przedzień V rocznicy tragedii zamiast prawdy znów usłyszeliśmy kłamstwa i propagandę od prowadzącej śledztwo Prokuratury Wojskowej i członka komisji
Millera dr Laska, obecnie powołanego
przez Donalda Tuska w 2013 roku szefa Zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010
roku pod Smoleńskiem.
Przedstawione na dzisiejszej konferencji prasowej (27.03.2015) ustalenia
biegłych Prokuratury Wojskowej w
sprawie katastrofy smoleńskiej są całkowicie zbieżne z wnioskami Komisji
Millera, opublikowanymi w Raporcie
końcowym w 2011 roku. – Nie ma różnic w ustaleniach przeprowadzonych
odrębnymi postępowaniami przez 34
specjalistów Komisji Millera i 20 niezależnych biegłych Prokuratury Wojskowej. Celem Komisji było wskazanie
przyczyn katastrofy, natomiast rolą Prokuratury jest także ocena odpowiedzialności karnej konkretnych osób i sformułowanie zarzutów. Wskazana przez
Prokuraturę przyczyna katastrofy oraz
czynniki, które do niej doprowadziły, są
tożsame z ustaleniami Komisji Millera
– powiedział Maciej Lasek, przewodniczący Zespołu ds. wyjaśniania przyczyn
katastrofy smoleńskiej, były członek
Komisji Millera.
10 kwietnia 2015 roku znów spotykamy się na Mszach Świętych i Marszach Pamięci w intencji 96 poległych i będziemy żądać zwrotu wraku samolotu i prawdy.
Może ci, co zginęli pod Smoleńskiem, po to zamknęli oczy, byśmy otworzyli oczy. Istnieje tendencja, ażeby już
w końcu był jeden dzień bez Smoleńska, potem jeden tydzień bez Smoleńska, a potem? - ks. Feliks Folejewski.
„Maryla”, 04/04/2015
http://blogmedia24.pl/node/70993
Mamy prawo znaæ prawdê!
10 kwietnia 2015 r. mija V rocznica, 60. miesiąc od katastrofy w Smoleńsku,
w której zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu Tu-154M nr 101. Co
miesiąc, w miesięcznicę tragedii, na Mszach świętych i Marszach Pamięci w
Warszawie i innych miastach Polski, zwracamy się do tych, którzy mają wpływ
na wyjaśnienie tragedii smoleńskiej - zarówno rządzących, członków komisji powołanych do wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia, jak i wszelkich
śledczych - o wzmożenie wysiłków w celu dotarcia do prawdy.
10 kwietnia 1940 - 10 kwietnia 2010
T
o miał być prawdy dzień, o który wołał katyński las.
Na pokład weszło wielu, aby o zbrodni wiedział świat.
Ostatnie słowa, rozmowy, za chwilę trzeba zapiąć pas,
i nagle - huk - pękło niebo i jeden krzyk- giniemy!
Kolejny kwiecień w naszych dziejach, już na wieki zostawi ślad.
Najsmutniejsza polska wiosna, nad nią zimna smoleńska mgła
Prezydencie, na przekór czasom, przypominałeś o tym, że,
Bóg, honor i Ojczyzna Rzeczpospolitej to święta rzecz.
Panie Prezydencie, Przyjacielu !
tylko prawda ważna jest,
Zginąłeś za Nią, za Niepodległą,
nie zmieni tego zdrajców szept.
Tak polecieli po śmierć na wschód, wybrańcy losu okrutnego,
tam dołączyli do żołnierzy z tysiąc dziewięćset czterdziestego.
Błogosławieni sprawiedliwi, już nasycili Bogiem się ,
Pozostawili nam testament, Trzeba wypełnić jego treść.
Panie Prezydencie, Przyjacielu !
tylko prawda ważna jest,
Zginąłeś za Nią, za Niepodległą,
nie zmieni tego zdrajców szept.
Jarosław Paczyński / Kery Band
I
w ten oto sposób narodowa tragedia, jaka
wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku przechodzi do historii, jako jedyny taki przypadek w cywilizowanym świecie, kiedy opinia
publiczna niemal natychmiast po katastrofie poinformowana została kłamliwie o jej przyczynach,
czyli winie słabo wyszkolonej załogi, która rzekomo miała działać pod presją śp. Prezydenta RP
Lecha Kaczyńskiego oraz dowódcy Sił Powietrznych, gen. Andrzeja Błasika. Ogłoszono to zanim
zbadano czarne skrzynki, a nawet jeszcze przed
ich odnalezieniem. Haniebna propagandowa akcja rozpoczęła się natychmiast. Nikt nie czekał
choćby na wstępne ustalenia późniejszego pseudo śledztwa.
Przez te ostatnie pięć lat, które minęły od smoleńskiej zbrodni każdy wypadek lotniczy musi
wywoływać niepokój i lęk u zbrodniarzy, którzy
zaplanowali i przeprowadzili zamach. Powiem
więcej. Jestem pewien, że ciarki przebiegają im
dzisiaj po grzbietach. Właśnie o tym, że mieliśmy
w Smoleńsku do czynienia z zaplanowaną zbrodnią świadczy w sposób oczywisty ta cała propagandowa pełna kłamstw ofensywa. Jest pewne,
że już dużo wcześniej uzgodniono, kto będzie
obarczony odpowiedzialnością. Ważną okolicznością i poszlaką przemawiającą na niekorzyść
sprawców jest ta niezwykła zgodność opinii zaordynowanych mediom przez rosyjskich i polskich
wspólników zbrodni. Tak, więc dzisiaj po pięciu
latach od zamachu już nie tylko wyniki ustaleń
niezależnych ekspertów współpracujących z sejmowym zespołem Antoniego Macierewicza, ale i
ta starannie przygotowana i natychmiast uruchomiona 10 kwietnia 2010 roku inwazja kłamstwa
jest dowodem dokonania precyzyjnie zaplanowanego zamachu.
O północy przy zielonych stolikach
modliły się diabły do cyfr.
Były szarfy i ordery, i muzyka
i stukał tajny szyfr.
Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym
rozwiązywały biało-czerwony problem
K.I. Gałczyński
Warto dzisiaj, pięć lat po zamachu przypomnieć tych, którzy stali sobotniego ranka 10 kwietnia 2010 roku w blokach startowych i czekali tylko na sygnał do propagandowego podłego i haniebnego ataku. Już w okolicach południa na antenie TVN24 pojawił się pierwszy tajemniczy ekspert z tytułem naukowym w kieszeni, czyli dr inż.
Tomasz Szulc z Politechniki Wrocławskiej, który
stwierdził: …zawiodła absolutnie asertywność pilota, który uległ presji „prezydenta” lub jego otoczenia i próbował nie raz, nie dwa, a cztery razy,
podchodzić do lądowania! Konsekwencje lądowania na innym lotnisku były „straszne”, opóźnienie
w uroczystościach lub nawet ich odwołanie.
Gen. Sławomir Petelicki jeszcze zanim dopadł
go „seryjny samobójca” ujawnił treść sms-a, jaki
rozesłany został w dniu zamachu do całej wierchuszki Platformy Obywatelskiej. Oto jego treść:
Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we
mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.
Chyba każdy teraz widzi, jak doskonale wyselekcjonowany i dyrygowany był ten chór uwikłanych w zdradę kłamców. Oczywiście z tym
przekazem zamachowcy musieli dotrzeć także za
granicę i to najlepiej przez jakiś „światowy autorytet”. I tak oto reżyser Andrzej Wajda, który jest
2
Smoleñsk, zbrodnia
nieukarana... do czasu
Tragedia samolotu A-320 należącego do taniego przewoźnika Germanwings, spółki matki
niemieckiej Lufthansy, jest jak twierdzą media
i liczni eksperci jedyną na przestrzeni wielu lat katastrofą lotniczą, której przyczyny poznaliśmy
tak naprawdę już w ciągu 48 godzin. Odnaleziona czarna skrzynka i zawarte w niej nagrania w
sposób jednoznaczny ukazały nam prawdę o tym dramacie i nie było sensu zwlekać z poinformowaniem światowej opinii publicznej. Do momentu konferencji prasowej francuskiej prokuratury poważni politycy, profesjonalni eksperci i odpowiedzialni dziennikarze unikali spekulacji i
nie wygłaszali kategorycznych przedwczesnych sądów, gdyż jak sami twierdzili, byłoby to nieodpowiedzialne, nieprofesjonalne, a mówiąc wprost nieludzkie z tego prostego powodu, że
mogłoby wyrządzić krzywdę niewinnym ludziom. Co zaskakujące podobną wstrzemięźliwość w
komentarzach obserwowaliśmy w Polsce.
mistrzem w przetwarzaniu scenariuszy na język
obrazu i emocji już w kwietniu 2010 roku powiedział francuskiemu Le Monde: Los, jaki dotknął
prezydenta Kaczyńskiego, jest tragiczny. Ale powinniśmy się dowiedzieć, w czym pomogą nam
czarne skrzynki, czy decyzję o lądowaniu podjęto
na jego rozkaz. Czy to prezydent zaryzykował
życiem wszystkich pasażerów?
Jeżeli jest Wajda to oczywiście musi pojawić
się także Michnik. Przecież to ci dwaj przyjaciele
i „autorytety” w tajemnicy przed polskim społeczeństwem udali się w 1989 roku do Moskwy na
rozmowy w Komitecie Centralnym KPZR, co opisał historyk Antoni Dudek.
To w rosyjskich mediach dzisiejszy „pogromca Putina” stacjonujący przy ulicy Czerskiej w Warszawie mówił: U nas także są ludzie, którzy napisali list do Polaków: nie dowierzajcie Putinowi!
Znam wszystkie detale tej katastrofy. Nie ma żadnego dowodu, że tam była ręka FSB! To jest po
prostu manipulacja strachem i kompleksem przeszłości. Kompleks ofiary jest charakterystyczny dla
krajów, gdzie przez wiele lat nie było wolności […]
U was też są ludzie, którzy nawet napisali do Polaków list: nie wierzcie Putinowi!
Waldemarze Kuczyński, pamiętamy także o
tobie oraz redaktorze Tomaszu Lisie, u którego w
programie ogłosiłeś natychmiast wynik własnego
prywatnego śledztwa brzmiący: Załamał się formalny system dowodzenia statkiem powietrznym.
Dowódcą statku został prezydent Lech Kaczyński, a dowódcą operacyjnym gen. Błasik. Takie
kategoryczne stwierdzenie mógł wygłosić jedynie
ocalały z katastrofy naoczny świadek, albo wyzbyty z człowieczeństwa moralno etyczny degenerat. Skoro zamachu nikt nie przeżył to otrzymujemy odpowiedź, kim jest Kuczyński.
Tak samo nagle jak się pojawił tak zniknął z
wizji dyżurny „specjalista” od Smoleńska, redaktor Jan Osiecki, który przekonywał: To jest dokładnie pokazane w stenogramach. Generał Błasik nie
poszedł tam, żeby porozmawiać o zegarku czy o
tym, co miał zamiar zrobić po lądowaniu w Smoleńsku. Musiał pójść w konkretnym celu. On tam
autoryzuje błędy, jakie popełniają dowódcy samolotu, nie oponuje, wręcz przeciwnie, akceptuje, co
się dzieje, To były działania związane z naciskami i z próbą doprowadzenia do lądowania.
Co ciekawe ten bliżej nieznany nikomu wcześniej dziennikarz już od kilkunastu lat kręcił się
po sejmie oraz pobierał nauki języka rosyjskiego
na kursie organizowanym przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Janie Osiecki, nazywany przez internautów Jasiem Flanelką z obawy, aby administratorzy nie usuwali ich komentarzy za określenie „szmata”, wiemy dzisiaj, że niczego takiego, o czym mówiłeś nie było w stenogramach. Gdzie się dzisiaj podziewasz? Miesz-
kasz w Polsce czy w ramach bezpieczeństwa
ewakuowałeś się do Rosji? Kto redaktorze Osiecki zorganizował ci w polskiej i rosyjskiej telewizji
te smoleńskie medialne pięć minut?
Aby uwiarygodniać kłamstwo o „generale Błasiku w kokpicie” zaangażowano kwiecie salonowego dziennikarstwa. Ich zadaniem było serwowanie go opinii publicznej, jako czegoś oczywistego i udowodnionego. Oto przykłady.
Andrzej Mrozowski w TVN24: Jest kwestia generała Błasika, który do ostatniej chwili siedział w
kabinie.
Monika Olejnik w Radiu Zet: Bo to, on (kpt.
Protasiuk) tylko znał rosyjski, on się tylko komunikował z wieżą kontrolną, wszystko było na jego
barkach i jeszcze na plecach miał gen. Błasika.
A teraz przypomnijmy brawurowy występ chóru
mieszanego, a właściwie tercetu egzotycznego z
„Gazety Wyborczej” w składzie: Agnieszka Kublik,
Wojciech Czuchnowski, Paweł Wroński: Jest świadek, który słyszał, jak tuż przed wylotem prezydenckiego Tu-154M dowódca Sił Powietrznych,
gen. Andrzej Błasik, zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka.
Mało kto pamięta jeszcze tę kłamliwą i szybko zdemaskowaną wrzutkę wyznawców sekty
pancernej brzozy. Świadek wyparował, a nagrania kamer z lotniska udowodniły, że tercet niemiłosiernie fałszował. Czy ktoś z w wyżej wymienionych pokajał się publicznie i przeprosił rodziny
generała Błasika i majora Protasiuka? Czy te
dziennikarskie hieny, a być może skrzynki pocztowe służb, pomyślały, co czują wdowy i ich dzieci? Czy to, aby nie te same zadowolone z siebie
kłamliwe dziennikarskie gęby widujemy codziennie na ekranach telewizorów?
Najlepszym podsumowaniem tej do złudzenia przypominającej kłamstwo katyńskie propagandowej akcji niech będzie rozkaz wydany przez
ówczesnego prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa, który 6 grudnia 2010 roku podczas wizyty
w Warszawie bez ogródek stwierdził: Nie wyobrażam sobie, by polskie i rosyjskie ustalenia w śledztwie po katastrofie smoleńskiej się różniły.
W zasadzie to samo tyle, że językiem ciała i
mimiką wyrazili Putin i Tusk na słynnej już fotografii, na której stojąc na miejscu katastrofy uśmiechali się i robili sobie żółwika. Zdjęcie zamieszczone na okładce tygodnika „wSieci” wywołało
wycie salonu III RP i okrzyki – SKANDAL! Do tej
pory skandalem okrzykiwano skandalizujące
okładki będące fotomontażami. W tym wypadku
skandalem okazała się porażająca i niezmanipulowana prawda. Podobnie było po ujawnieniu nikczemnego zachowania się Komorowskiego, który rżał ze śmiechu na płycie lotniska Okęcie podczas oczekiwania na przylot samolotu z ciałami
ofiar zamachu.
J
uż 9 kwietnia, gdy przyszłyśmy pod ambasadę rosyjską, było wiadomo, że te dni będą
naznaczone demonstracją „siły”. Z daleka było
widać uzbrojonych po zęby policjantów. Zupełnie
jak w stanie wojennym… Spytałam: panowie kogo
się boją - krzyża czy ludzi? Policjant odpowiedział
- „ludzi”. Szłyśmy trzymając w dłoniach krzyże i
flagi, jakież było nasze zaskoczenie, gdy jeden z
tych uzbrojonych powiedział „Szczęść Boże”- pomyślałam, że wszędzie są „ludzie i ludziska”.
Gdy dotarłyśmy bliżej zaskoczyło nas tysiące
biało - czerwonych flag i wiele znajomych twarzy.
Spotkałyśmy pana Andrzeja Melaka i znajomego
Gruzina, który swego czasu trzymał wartę przy Krzyżu. Ludzie skandowali „oddajcie skrzynki, zabierzcie Tuska”, „żądamy PRAWDY o Smoleńsku”.
Zobaczyłyśmy ludzi wchodzących do św.
Krzyża. Był tam koncert poświęcony 96 Ofiarom
Katastrofy, piękne chóralne śpiewy. Gdy podeszłam do Kaplicy Katyńskiej odkryłam, że znajduje się tam tablica poświęcona księdzu Andrzejowi Kwaśnikowi - kapelanowi Rodzin Katyńskich.
Uświadomiłam sobie ile bliskich mi osób zginęło
pod Smoleńskiem…Ola Natali-Świat - moja rodaczka, mój Prezydent, mój Proboszcz… Zrozumiałam dlaczego tak mocno się zaangażowałam
w walkę o PRAWDĘ, o miejsce KRZYŻA w naszej umiłowanej Ojczyźnie…
Gdy zdecydowałyśmy się pójść już pod Krzyż,
zobaczyłyśmy morze biało czerwonych flag, ludzi
idących z pieśnią i modlitwą na ustach. Okazało
się, że nasi Obrońcy zachęcili manifestantów do
przejścia pod pałac. Tego dnia na Apelu było nas
około tysiąca. Gdy Apel dobiegał końca otrzyma
łam telefon, że na Wilczej jest redaktor Filip Rdesiński - bezprawnie zatrzymany przez tajną poli-
=============================
Jak zapewne Czytelnik zauważył, nie przytoczyłem żadnego z materialnych dowodów i ustaleń wybitnych naukowców współpracujących z sejmowym zespołem pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Choć jest ich wiele i są w oczywisty sposób ważniejsze i bardziej przygważdżające sprawców, skupiłem się tylko na tym, co każdy z nas przy odrobinie wysiłku i zainteresowania
mógł zaobserwować śledząc bacznie zachowanie reżimowych mediów.
W powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodnia i kara”, Raskolnikow dokonuje zaplanowanego
morderstwa i szczęśliwie ucieka z miejsca zbrodni
przez nikogo niezauważony. Nie odczuwa jednak
ulgi. Panicznie bojąc się zdemaskowania prowadzi ze sobą wewnętrzny dialog i dochodzi do wniosku, że: Drobiazgi, drobiazgi są najważniejsze!...
Bo te drobiazgi gubią zawsze i wszędzie. Zaczyna
odczuwać potworny lęk rujnującyjego psychikę.
Jestem pewien, że wiele pozornie wyluzowanych i
uśmiechających się do kamer osób uwikłanych w
Smoleńsk miota się dzisiaj nocami w mokrej pościeli czując właśnie ten śmiertelny niemal zwierzęcy strach. Czy dlatego Komorowski notorycznie
zasypia na różnych oficjalnych uroczystościach?
Jak wysypia się Tomasz Arabski w Madrycie i Donald Tusk w Brukseli?
Zapamiętajcie sobie zdrajcy i wszyscy wasi
pomagierzy. Smoleńsk jest ciągle zbrodnią nieukaraną, ale tylko do czasu. Już nigdy nie zaznacie spokoju.
„kokos26”, 07/04/2015
http://blogmedia24.pl/node/71010
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Każdego 10 kwietnia odbywają się
na Krakowskim Przedmieściu przed
Pałacem Prezydenckim, w miejscu
Krzyża postawionego przez Harcerzy poległym, centralne obchody poświęcone ofiarom katastrofy lotniczej w Smoleńsku W miejscu pamięci, na którym każdego dnia od pieciu lat ludzie modlą się za 96 Polaków, którzy musieli zginąć w Smoleńsku; za Ich Rodziny; za Ojczyznę; za młodzież; za naszych przeciwników; o poszanowanie Krzyża Świętego w naszej Ojczyźnie i
na Świecie; o upamiętnienie tragedii smoleńskiej Pomnikiem Krzyżem.
Relacja z I rocznicy
tragedii smoleñskiej
cję. Była też prośba byśmy, kto może, przyszli wesprzeć go na komendę. Gdy ogłosiliśmy to przez
mikrofon, zebrało się nas ze 60 osób i z flagami,
krzyżami w dłoniach, z pieśnią i modlitwą na ustach,
z pełnym nagłośnieniem ruszyliśmy pieszo, ulicami Warszawy na Wilczą. Co chwila informowaliśmy
mieszkańców o tym, że idziemy bronić naszego
kolegę, bezprawnie zatrzymanego przez policję.
Gdy dotarliśmy do Wilczej zauważyliśmy znowu uzbrojonych policjantów, ale nie daliśmy się
sprowokować, ani zastraszyć. Weszliśmy na komendę, gdzie było już około 30 osób. Cały czas
śpiewaliśmy, modliliśmy się i domagaliśmy wypuszczenia Filipa. Pewnie nigdy dotąd na komisariacie nie śpiewano pieśni religijnych i patriotycznych, ani się nie modlono. Był z nami pan
poseł Stanisław Pięta i pan Tomasz Sakiewicz,
oraz Ewa Stankiewicz, Anita Gargas i wielu fotoreporterów i dziennikarzy. Po dwóch godzinach
około północy Filip został zwolniony.
10 kwietnia, z samego rana, z krzyżami i flagami w rękach, ruszyłyśmy na Krakowskie Przedmieście. Około 7.30 było już tyle ludzi, że ledwo
weszłyśmy do Kościoła Seminaryjnego. Serce rosło, gdy widziałam górników w galowych strojach,
Łowiczan,rajdowców katyńskich, młodzież i dorosłych. Zbolałe, acz pełne godności twarze, kilkunastu kapłanów sprawujących Mszę Św.
Po mszy podano komunikat, że pan Jarosław
Kaczyński i wszyscy posłowie wejdą na teren pałacu przez biuro przepustek… Jakież było nasze
bolesne rozczarowanie i zdumienie, gdy się okazało, że dla obecnej władzy immunitet poselski
nic nie znaczy… Jak potraktowano posłów zapewne wszyscy widzieliśmy na żywo, lub na filmach,
które są na naszej stronie i w internecie…
Postanowiłyśmy pojechać wcześniej na Powązki. Gdy dojechałyśmy trwały jeszcze uroczystości państwowe. Poszłyśmy najpierw do pana
Ryszarda Kuklińskiego, Marii Fildorf i generała
Nila oraz do ułana Gąski, który zginął w obronie
stolicy we wrześniu 1939 roku.
Gdy docierałyśmy do Alei Smoleńskiej, widok
był żałosny - około 100 osób, wyelegantowane
panie z „kotylionami” rządowymi w klapach z taką
pogardą w oczach mijały nas, jakby już nawet na
cmentarzu nie wolo mieć w ręku krzyża, czy biało- czerwonej. Obok „katastrofy budowlanej” - było
sporo zniczy i kwiaty, leżały też na wszystkich grobach wiązanki od rządu, podobno przyniesione
już w sobotę przez jakiś gońców premiera.
Kasia spytała BOR -owców, czy może zagrać
na skrzypcach, ci stojący obok „katastrofy” stwierdzili, że to dzień zadumy i nie wypada. Przeszłyśmy do grobu pana Przemka Gosiewskiego i Grażyny Gęsickiej i tam stojący borowcy nie mieli nic
przeciwko. Zapaliłyśmy znicze, pomodliłyśmy się
i wracając spotkałyśmy setki ludzi z biało-czerwonymi flagami, zniczami, kwiatami, pana Jarosława Kaczyńskiego i posłów PIS, Rodziny, panią
Beatę Gosiewską z dziećmi oraz młodzież z Wy-
ższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej z Ojcami Redemptorystami.
Po południu stałyśmy pod Brystolem oczekując przemówienia pana Jarosława Kaczyńskiego.
Serce rosło, gdy patrzyłam na tysiące furgocących
na wietrze flag. Ludzie oczekując życzliwie z sobą
rozmawiali, dzielili się wrażeniami, nadziejami i
obawami, czuło się taką rodzinną atmosferę. Gdy
wznosiły się okrzyki TU JEST POLSKA, brzmiały
one prawdziwie. Przemówienie było pełne NADZIEI, tej o jaką modlimy się każdego dnia.
Trudno było przedrzeć się w stronę Placu
Zamkowego, wyraźnie były tam ustawione jakieś
osoby, które blokowały przejście. Gdy dotarłyśmy koncert pana Jana Pietrzaka już trwał. Zdecydowałyśmy jednak iść zaraz do Katedry. Decyzja okazała się słuszna, było już pełno ludzi,
zostałam więc przy sarkofagu Prymasa Wyszyńskiego. Mszę celebrowało ponad 30 kapłanów,
ludzie nie zmieścili się w katedrze ani wokół niej
- stali jeszcze na placu zamkowym i sąsiednich
uliczkach. Mszę transmitowało Radio Maryja i
TV TRWAM.
Marsz Pamięci był również szczególnie uroczysty i wielokrotnie liczniejszy niż co miesiąc.
Warto było trwać z nadzieją pod KRZYŻEM PAMIĘCI, by doświadczyć takiej wspólnoty serc i
ducha. Gdy Marsz oficjalnie się zakończył ksiądz
Jacek, jak każdego dnia poprowadził modlitwy w
stałych intencjach. Pani Ewa Stankiewicz co chwila zachęcała ludzi, by pozostali pod pałacem i
podjęli protest przeciwko działaniom rządu. Pod
kinem Kultura była wspaniała wystawa poświęcona Ofiarom Katastrofy, szczególnie śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Wokół wystawy
płonęły dziesiątki tysięcy zniczy, leżały krzyże z
kwiatów. Tak samo przed dwoma wielkimi transparentami ustawionymi pod pomnikiem Adama
Mickiewicza. Za metalowymi barierkami na terenie pałacu posłowie PIS wytrwale od rana do późnej nocy ustawiali płonące znicze przekazywane
przez ludzi z całej Polski. Niezapomniany widok
tysięcy zniczy, które nie wiedzieć czemu szczelnie zasłaniali uzbrojeni po zęby policjanci. Patrząc
na te setki policjantów i strażników miejskich zastanawiałam się, czy naprawdę państwo polskie i
miasto Warszawa mają za dużo pieniędzy?
Następnego dnia słuchałam w tv jakiejś relacji z Białorusi i tego, że jeżeli represje wobec prawicowych środowisk się nie zmniejszą trzeba będzie zaostrzyć sankcje. Pomyślałam, Boże, jaka
obłuda, przecież u nas w Polsce nie jest lepiej, na
spokojnych ludzi wysyła się uzbrojone służby, bije
się posłów, dziennikarzy… Gdy usłyszałam, że
było nas 7 tysięcy, zrozumiałam, że władza chce
zabić PAMIĘĆ i panicznie boi się PRAWDY!
Relacje z kolejnych rocznic
spisane przez Obrońców Krzyża na stronie
http://wobroniekrzyza1.wordpress.com
„Maryla”, 07/04/2015
http://blogmedia24.pl/node/71011
3
P
iotr Wysocki w „Dziadach” głosi: Nasz naród jak lawa / Z wierzchu zimna i twarda,
sucha i plugawa / Lecz wewnętrznego ognia
sto lat nie wyziębi / Plwajmy na tę skorupę i
zstąpmy do głębi. Dni żałoby narodowej pokazały, że polskiego ducha nie wyziębiło wiele
lat sączenia kosmopolitycznej i konsumpcyjnej trującej kroplówki w głównych mediach.
Okazało się, że pod skorupą jest polski duch.
 Poszedłem pod Pałac Prezydencki pierwszego dnia. Już był tłum, który nocą rósł. I tak przez
kolejne dni. Miałem skojarzenia z wybuchem Solidarności. To spontaniczne zwoływanie się bez
organizacji. Odrodzenie dawno zapomnianej
wspólnoty, która przez ostatnie 20 lat ulegała dewaluacji, różnym rozsadzającym ciśnieniom - relatywizującym rzeczywistość i materialistycznym,
tworzącym świat tylko z obrazem pieniądza jako
jedynego celu. W dniach żałoby narodowej czuło
się duchowość. Autentyczną, nie patetyczną czy
histeryczną. Widząc i słuchając ludzi, którzy mówili: „nasz prezydent Lech Kaczyński”, uderzyło
mnie, że to wszystko odbywa się wbrew trwającej
przecież przez lata kampanii antykaczyńskiej,
antyprezydenckiej. Manipulacje szły z różnych
stron. Śmiechy, szyderstwa, poniżanie, dewaluowanie jego osobowości, intelektualnych i politycznych dokonań. Przecież to lało się zewsząd.
Z tub telewizyjnych, gazet. Ten jad wciskali nam
różni mądrale, publicyści, „autorytety”. Nawet od
ludzi na poziomie słyszałem, że „Kaczyńscy to
faszyści, którzy mają ambicje autorytarne”. Prowadzono wszechstronną i intensywną kampanię
przeciw. Stworzono nam świat antyprezydencki.
A pod pałacem widziałem ludzi, którzy żywili do
Lecha Kaczyńskiego prawdziwy szacunek. Dla
których ten człowiek był na tyle ważny, że odczuwają w duszy wyrwę, ból. Starły się dwie rzeczywistości: wirtualna - kreowana przez władców naszych mediów, demiurgów sfery publicznej i ta
realna. Pod Pałac Prezydencki przyszli ludzie
pozbawieni dotąd możliwości wypowiadania się.
Stłamszeni albo uważający, że ich głos będzie bez
znaczenia, bo zagłuszą go tuby mędrców, publicystów, komentatorów, rzekomych autorytetów,
rzekomych znawców, którzy tak truli, truli, truli...
Okazało się, że mamy inny świat.
Część przyszła w poczuciu winy, że owemu sączeniu jadu ulegli. Z potrzebą ekspiacji i
o tym mówili.
 Czuło się, że chcą zrzucić kamień winy, że ulegali mędrcom rządzącym opinią. Nagle coś w nich
się stało. Ale większość stanowili ci, którzy zawsze
byli za prezydentem, ale nie mogli wyrazić swojego stanowiska, byli odtrącani albo zagłuszani. Przecież media selekcjonowały opinie. Dobierały do
różnych wypowiedzi odpowiednich ludzi. I tak powstawał ten niby obiektywny obraz rzeczywistości.
Niektórzy przeszli nagłe nawrócenia na Lecha Kaczyńskiego.
 To przejmowało mnie obrzydzeniem womitalnym. Mówiąc wprost: rzygać się chciało. Oficjum,
które tak go poniewierało, nagle zaczęło płakać,
bić się w piersi. Obłudnie i ohydnie, dokonując
zwrotu o 180 stopni. Nie chcieli być nagle osamotnieni, wypchnięci na margines, dlatego cynicznie dołączyli. To ludzie bez wiary w prawdę, państwo, w Polskę, odpowiedzialność, a gwałtownie
zaczęli wylewać krokodyle łzy. Zobaczyłem dziennikarza Grzegorza Miecugowa, który prowadzi
program „Szkło kontaktowe”. On miał tak zbolały
głos, tak mu drgał rozpaczą jak po stracie naj-
Wyrwa w duszy
To rozmowa, Krzysztofa Świątka z Markiem Nowakowskim. - Wyrośnie coś z tej
tragedii - pyta Dziennikarz. - Byle nie pozwolić temu zasnąć - odpowiada Pisarz...
droższej dla siebie osoby. A ja ze trzy razy widziałem jego program. Jego występy w „Szkle kontaktowym” polegały na poniżaniu, ośmieszaniu
Lecha Kaczyńskiego. On traktował prezydenta jak
worek treningowy. Monika Olejnik...
...wygwizdana pod pałacem...
 ...ze swoim agresywnym, policyjnym stylem
dziennikarstwa, które zawsze skłania się do władzy aktualnie sprawującej ster w państwie. Przecież ona PiS traktowała jak potwora, ale i z prezydentem sobie poczynała. Teraz tworzyła jego nostalgiczny portret, opowiadała jak się z nim spotykała, jaki był wspaniały, ciepły. Jaki intelektualista, jak ona go lubiła. To faryzejstwo doprowadzało
mnie do wściekłości. I wyłączając te fałszywe pienia szedłem w tłum, który od razu dawał oczyszczenie. Ludzie starzy i młodzi. Młodzi, o których
mówiło się, że nie chcą brać udziału w patetycznych sprawach, są pragmatyczni, nowocześni, idą
z Europą. Nie chcą dźwigać bagaży przeszłości.
Nagle inni młodzi, inna Polska. Katastrofalne jest
tylko, że ta Polska trzymana jest rzeczywiście pod
jakąś skorupą. Opadają emocje i ci ludzie się chowają. Może tracą siłę, popadają w rezygnację albo
głęboką niewiarę, że tu może być lepiej? Że tu
może powstać dobre państwo, że mogą być przywrócone podstawowe wartości. Najstraszniejsze,
gdyby za tym stała taka niewiara.
Niektórzy politycy chcieli, by okres żałoby
jak najszybciej się zakończył. Idźmy dalej. Dwa
dni po tragedii marszałek Komorowski orzekł:
„Najgorsze już za nami”. Trzy dni po katastrofie chciał ustalać termin wyborów prezydenckich. Chyba po to, by nie pozwolić Polakom
czegoś przeżyć.
 Nie pozwolić na to, by zaczęli żyć w tym duchowym pogłębieniu. W wartościowaniu czym
była prezydentura Kaczyńskiego, kogo straciliśmy.
Znowu wpaść w ferwor, zgiełk, awanturę, medialne gry wyborcze.
Wrócić do „normalności”.
 Tak, by ten brudny strumień znowu wszystkich ogarnął i utopił.
Zaczęto mówić też o wielkim pojednaniu nad
trumną prezydenta i innych wybitnych osób.
 Miałem wrażenie, że chodzi o to, by pozornie
się zjednoczyć, odprawić żałobę w patetycznym
tonie i szybko wracać do spraw bieżących. Licząc,
że ludzie zapomną, pogrążeni w codzienności.
Albo wykorzystać ducha fałszywego pojednania po to, by przejąć niektóre instytucje,
zajęte przez ludzi innej opcji.
 Czyli pojednanie z hasłem: „bierzemy wszystko”.
Jarosław Marek Rymkiewicz napisał: Dwie
Polski - jedna chce się podobać na świecie / I
ta druga - ta, którą wiozą na lawecie.
 Nic dodać, nic ująć. Widziałem zderzenie
dwóch światów. Tej Polski, która chce prowadzić
fasadową politykę. Pozornie światłą, związaną z
zachodem. To jej przedstawiciele piali wzniośle,
że już mamy stosunki z Rosją unormowane. Że
Rosja wykonała takie gesty współczucia, zrozumienia tragedii, że wkraczamy w piękny okres dobrosąsiedzkich stosunków. To mówienie gołosłowne i rozmywające faktyczny stan rzeczy. Mające
prowadzić do rzekomej zgody i rzekomego po-
jednania, które nic nie znaczy.
Adam Michnik napisał: Dziękujemy wam
bracia Moskale. Powstaje pytanie: za co wam
dziękujemy? Za to, że w sytuacji dramatycznej zachowaliście się tak, jak zachowaliby się
wszyscy przyzwoici ludzie?
 Tego nie warto komentować. Pojednanie w imię
cynicznej polityki, która chce tragiczne, bolesne
sprawy narodu wywalać do lamusa i niby nowocześnie stwarzać nowe stosunki. Tylko na czym
one mają polegać? Na tym, że rurociąg bałtycki
idzie pełną parą, omija nas i ubezwłasnowolnia?
Katyń też przecież nie jest rozliczony. Jeszcze ta
prawda nie została oficjalną pieczęcią rosyjskiego mocarstwa opatrzona.
„Medwiediew oskarża NKWD o dokonanie
zbrodni na polskich oficerach”. Tylko co w tym
nowego? Żeby on powiedział „przepraszamy”,
udostępnił dokumenty, dokonał zadośćuczynienia wobec rodzin.
 Nieuprawnione są stwierdzenia, że drogą takiej ofiary krwi dochodzimy wreszcie do pojednania. To przedwczesne i pośpieszne.
Po tragicznej śmierci prezydenta Kaczyńskiego okazało się, że można go przedstawiać
w innym niż karykaturalne świetle.
 Nigdy nie chodziło o to, by pokazywać go jako
postać świetlaną, bezbłędną. Był człowiekiem, ale
wybitnym człowiekiem. I jego wizja polityki i państwa odpowiadała potrzebom dużej części Polaków, których zakneblowano i nie pozwolono wyrażać aprobaty dla jego działań.
Ludzie pod Pałacem Prezydenckim mówili w końcu głośno, że to był polityk, który dbał
o nasz interes narodowy. Traktował politykę
serio. Wiedział, że ona nie polega na wzajemnym poklepywaniu się. Chciał wyrwać Gruzję
i Ukrainę z orbity rosyjskiej. Nie wiemy, ale być
może Rosjanie w sierpniu 2008 roku zamierzali
dojść do Tbilisi, strącić Saakaszwilego i Kaczyński go wtedy uratował, wymuszając taką,
a nie inną reakcję Unii Europejskiej. To były
kwestie naszych interesów, podobnie jak sprawa uniezależnienia od rosyjskiego gazu.
 Nagle ludzie zrozumieli. Gdzieś się w nich to
tliło, ale przywalone kampanią antyprezydencką.
Zrozumieli, że jego wizja polityki odpowiada polskim interesom. Lech Kaczyński myślał o stworzeniu - na obrzeżach naszej cywilizacji judeochrześcijańskiej - silnego bloku państw, które
wyzwoliły się spod władania Sowietów. Przecież
ten świat jest wciąż ruchomy i poddawany zakusom imperium rosyjskiego.
I widać było jak imperium reagowało.
 Brutalnie, ostro, z wściekłością.
Wyrośnie coś z tej tragedii?
 Byle nie pozwolić temu zasnąć. Temu artykułowaniu prawdy. To musi ciągle żyć, wprawiać w
ruch do realizacji konkretnych zadań. Żeby bylejakość nie zaczęła znowu dominować, ten świat
ogłupiających gęb złotoustych. Pod pałacem widać było wstręt do dotychczasowego gdakania
gazet, telewizji.
Myśli Pan, że poznamy prawdę o przyczynach katastrofy czy też mgła będzie się nad
nią unosić także symbolicznie? Prokurator
generalny mówi, że mamy czekać kilkanaście
miesięcy! A może kilkadziesiąt albo 50 lat?
 To, niestety, może być kolejna tajemnicza sprawa pod wielkim, krwawym znakiem zapytania.
4
Z Markiem Nowakowskim rozmawiał Krzysztof Świątek, Powidoki 4; „Tygodnik Solidarność” 30.04.2010 r.