Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
Trzecią możliwość odrzuca jako naiwną, gdyż „w końcu skończy się na agresji
z ich strony. Zarówno NEP, jak i piatletki to są właściwie tylko pieredyszki z ich
strony”. Za najbardziej prawdopodobną uważał ewentualność pierwszą. „Nie
można przecież przypuścić, że długo może istnieć społeczeństwo karmione
wyłącznie morfiną. Te ciągłe zmiany, ta rewolucyjność wprowadzana w życie
codzienne są przecież psychologicznie tym samym co morfina. A to zabija,
a nie usposabia do życia”.
Michał Bizoń
„Pressje” są patronem medialnym wydania Pism wybranych Stanisława Cata-Mackiewicza. W kolejnej tece omówienie Zielonych oczu.
Jan Filip Staniłko (red.)
Katastrofa
Bilans dwóch lat
Instytut Sobieskiego
Wa rs z a wa 2 0 1 2
162 strony
oprawa miękka ze skrzydełkami
cena 20,00 zł (tylko sprzedaż wysyłkowa)
Raport Instytutu Sobieskiego wraca do dyskusji na temat katastrofy smoleńskiej i jej przyczyn. Autorzy podkreślają na wstępie, że ich celem było podejście do zagadnienia z „należną mu powagą, szacunkiem dla faktów i takim
dystansem, jaki tylko jest możliwy”. Ma być to „podsumowanie tego, co wiemy
o samej katastrofie i wielorakich jej konsekwencjach”.
Raport, jak na tego typu publikacje, jest stosunkowo długi. Podzielony
został na trzy części, z których pierwsza dotyczy głównie analizy przyczyn,
przebiegu i prowadzonego śledztwa samego wypadku, natomiast dwie pozostałe koncentrują się odpowiednio na wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym
katastrofy.
W części pierwszej Piotr Falkowski z „Naszego Dziennika” analizuje przyczyny katastrofy i śledztwo prowadzone w sprawie ich wyjaśnienia, natomiast
Marek Pyza z „Uważam Rze” opisuje krajowy wymiar katastrofy, zwłaszcza
zaś kwestię odpowiedzialności politycznej. Jeśli doda się do tego analizę stanu instytucjonalnego państwa polskiego przedstawioną przez Pawła Solocha
z Instytut Sobieskiego w części drugiej, wyłania się obraz państwa polskiego,
294
Pressje 2012, teka 29
w którym „katastrofa Tu 154M i śmierć 96 osób z Prezydentem RP, w połączeniu
ze sposobem, w jaki były i są prowadzone działania wyjaśniające okoliczności
[…] jest najbardziej wstrząsającym przejawem niewydolności instytucjonalnej państwa polskiego”. Brak przejrzystego i spójnego systemu odpowiednich
procedur bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie (lista zaniechań
BOR-u jest ogromna), naginanie bądź wręcz łamanie istniejących norm postę-
Lech Kaczyński, wyszydzany i poniżany, stał się bohaterem narodowym
powania (rola szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów), na równi z brakiem
woli politycznej (negocjacje rządu ze stroną rosyjską, organizacja dwóch wizyt
i obniżenie rangi prezydenckiego lotu) doprowadził do bałaganu przy wymianie stosownych dokumentów oraz rozmycia odpowiedzialności za błędy. Jeśli
weźmie się pod uwagę skalę zaniedbań opisanych przez Piotra Falkowskiego
i wątpliwości dotyczące samego lotu, wszelkie pytania o szczegóły techniczne, mimo że niezmiernie ważne, zyskują jednak drugorzędne znaczenie.
W skład drugiej części raportu, poza artykułem Pawła Solocha, wchodzi
analiza reakcji społeczeństwa od momentu katastrofy do końca 2011 roku
przedstawiona przez socjologa Tomasza Żukowskiego oraz opis funkcjonowania mediów dokonany przez dziennikarza Piotra Legutkę.
Badania opinii publicznej przeprowadzone między katastrofą smoleńską
a wyborami parlamentarnymi pokazały, że mieliśmy do czynienia z dwiema
alternatywnymi narracjami o katastrofie, które bardzo silnie oddziaływały na
polskie społeczeństwo, konstytuując początkowo okres „nadzwyczajny”, a następnie okres „normalności”. Zdaniem Żukowskiego stany te będą w przyszłości tworzyć sinusoidę, w zależności od nowych wydarzeń i informacji związanych z katastrofą. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy i ewentualnie kiedy
nastąpi okres „nadzwyczajnej normalności”, w którym dowiemy się wszystkiego o przyczynach katastrofy.
Piotr Legutko wskazuje, że katastrofa smoleńska z jednej strony „nie odmieniła polskich mediów”, a wręcz „domknęła” ideowo-polityczny przekaz
mainstreamowych mediów, z drugiej zaś strony spowodowała powstanie nowych niezależnych inicjatyw. W rezultacie „istnienie dwóch medialnych obiegów stało się faktem”, i nawet jeśli ich siła jest jeszcze nieporównywalna, to
ten drugi w przeciwieństwie do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku nie jest
obiegiem offowym, lecz ma mocną i stale rosnącą reprezentację. Dzięki temu,
„choć dziś można mówić o domknięciu systemu polityczno-medialnej władzy,
jutro nieuchronne wydaje się jego otwarcie”.
Osobne miejsce w tej części zajmuje tekst Michała Łuczewskiego, członka zespołu „Pressji”, który odwołuje się do mimetyczno-ofiarniczej teorii kozła ofiarnego René Girarda i wyjaśnia, dlaczego Lech Kaczyński, wyszydzany
i poniżany przez swoich ideologicznych i politycznych adwersarzy, w pewnym
momencie po katastrofie stał się bohaterem narodowym i zyskał szacunek
Kompressje
295
wśród swoich przeciwników. Analiza Łuczewskiego pozwala umieścić obserwacje Żukowskiego i Legutki w ramach jednego modelu teoretycznego, dzięki
czemu − podobnie jak w wypadku tekstów Falkowskiego, Pyzy i Solocha − powstaje spójny opis reakcji społeczeństwa i mediów.
Raport kończą dwa teksty o polskiej geopolityce. Przemysław Żurawski vel
Grajewski zwraca uwagę, że działania rządu poprzedzające katastrofę (negocjacje z Rosją i podział polskiej delegacji na dwie wizyty w Smoleńsku) oraz
następujące zaraz po niej (przekazanie śledztwa stronie rosyjskiej) nie mogły
Autor nie wyklucza możliwości zamachu. Taki scenariusz
jest jak najbardziej możliwy, racjonalny i logiczny
nie zostać dostrzeżone przez obserwatorów i polityków innych państw, którzy
mogli z tego wyciągnąć niekorzystne dla nas wnioski. Analizując konsekwencje katastrofy smoleńskiej dla pozycji międzynarodowej Polski, Żurawski vel
Grajewski podkreśla, że straciliśmy atuty, jakie do polskiej polityki zagranicznej wnosił Lech Kaczyński i ludzie z nim związani. Straty tej nie zrekompensuje ocieplenie stosunków z Moskwą i Berlinem.
W drugim tekście Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego, dawny redaktor „Pressji”, opisuje relacje Polski z Rosją przed i po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Autor nie wyklucza możliwości zamachu, który doskonale pasuje do
ciągu komunikatów ze strony rosyjskiej do jej przeciwników. Taki scenariusz
− podkreśla Staniłko − jest jak najbardziej możliwy, racjonalny i logiczny. Dla
Rosji naturalne jest przekonanie, że „nieważne, by nas szanowano, ważne by
się nas bano”. Wszystkie działania strony rosyjskiej, takie jak dezinformacja,
manipulacja, niszczenie i ukrywanie dowodów oraz sprowadzanie pozycji polski do roli „sparing-partnera”, służyły właśnie temu celowi. W rezultacie „zza
chmury pompatycznej retoryki «równorzędnego partnerstwa» wyłania się
obraz upokorzonej Polski, stojącej sam na sam wobec Rosji”.
Lektura raportu potwierdza ogólne, wynikające z przekazów medialnych
i obserwacji wrażenie o fatalnej jakości funkcjonowania państwa polskiego.
Dużą zaletą raportu jest to, że w sposób uporządkowany i systematyczny dostarcza wielu trafnych (stan instytucjonalny i wymiar międzynarodowy) i ciekawych obserwacji (stan społeczeństwa, mediów i mechanizm „kozła ofiarnego”), które do tej pory pojawiały się chaotycznie lub rzadko.
Raport posiada jednak kilka mankamentów. Po pierwsze, brak w nim odpowiedzi na pytanie, dlaczego na pokładzie samolotu znajdował się nie tylko
prezydent RP, ale także politycy i najwyżsi rangą generałowie Wojska Polskiego. Czy nikt z Kancelarii Prezydenta odpowiedzialny za przygotowanie zaproszeń nie mógł ograniczyć listy pasażerów? Należało też zadać pytanie, czy
nie był możliwy lot w piątek do Moskwy, a następnie podróż do Smoleńska
w sobotę rano. Opis błędów i zaniedbań rządu przy organizacji wizyty koncentruje się tylko na działaniach rządu i jego zaplecza politycznego. W rezultacie
odnosi się wrażenie, że cała wina za katastrofę rządowego samolotu leży po
296
Kompressje
stronie PO, natomiast urzędnicy z Kancelarii Prezydenta RP oraz ludzie należący do otoczenia Lecha Kaczyńskiego nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
Jeśli nawet tak rzeczywiście było, należało spróbować tego dowieść.
Po drugie, raport skupia się tylko na wypunktowaniu zaniedbań w przestrzeganiu obowiązujących norm i procedur oraz na krajowych i międzynarodowych konsekwencjach katastrofy. Nie ma w nim próby pokazania, w jaki
sposób można by te zaniedbania i braki poprawić, tak aby w przyszłości nie
zdarzały się podobne tragedie.
Spore zastrzeżenia można mieć do strony edytorskich raportu. Pojawiają się w nim zbędne znaki interpunkcyjne i podwójne spacje, zmienia się
wielkość czcionki itd. Wszystko to świadczy o wielkim pośpiechu przy jego
wydawaniu.
Wydaje się, że raport Instytutu Sobieskiego, choć potrzebny, ważny i ciekawy, nie wniesie nic nowego do życia publicznego, nie przyczyni się ani do ukarania winnych, ani do naprawy państwa polskiego. Nie zmieni nastawienia ani
rządzących polityków, ani polskich mediów stojących wciąż na stanowisku, że
wszystkiemu winni są Lech Kaczyński i piloci. Nie dokona wreszcie żadnego
przełomu, bo żadna fundamentalna zmiana dokonać się obecnie nie może.
Taka zmiana wymagałaby bowiem, by politycy rządzącej partii przyznali się
do błędów, co nie tylko podważałoby założenia ich dotychczasowej polityki,
ale i przekreślało zapewnienia, że po 10 kwietnia 2010 roku „państwo zdało
egzamin”.
Sebastian Górka
Mateusz Fałkowski
Biznes patriotyczny
Historia Wydawnictwa CDN
Europejskie Centrum Solidarności
Wa r s z a w a - G d a ń s k 2 0 1 1
284 strony
o p ra w a t w a r d a , m n ó s t w o i l u s t ra c j i
cena 48,18 zł
Podziemie wydawnicze w PRL było zjawiskiem unikalnym w skali światowej.
Szacuje się, że w drugim obiegu ukazało się około pięciu tysięcy książek i broszur
w łącznym nakładzie kilku milionów egzemplarzy. Powoli wraca zainteresowanie tym fenomenem. Rynek kolekcjonerski jest co prawda na razie niewielki,
ale pojawia się coraz więcej prac i stron internetowych na ten temat. Niedawno
Pressje 2012, teka 29
297

Podobne dokumenty