Drodzy Pueri, Drogie Puellae Cantores! Już niedługo, za około

Transkrypt

Drodzy Pueri, Drogie Puellae Cantores! Już niedługo, za około
Drodzy Pueri, Drogie Puellae Cantores!
Już niedługo, za około sześć miesięcy, Wy i ja – ponad 6000 chórzystów,
dyrygentów, organistów, kapłanów, organizatorów i pomocników, wspólnie z Ojcem
Świętym Franciszkiem, będziemy zmierzać na 50. Międzynarodowy Kongres Pueri
Cantores w Wiecznym Mieście, Rzymie.
Wyobraźcie sobie: kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Rzymu w 1960 roku
i później, kiedy mieszkałem tam w latach 1968-1969, na świecie nie było jeszcze
prawie nikogo z Was, którzy w tym roku przybędziecie do Rzymu, a jeśli nawet ktoś
był – to jak ja wtedy i jak większość z Was teraz – był bardzo młody. Świat wówczas
różnił się bardzo od dzisiejszego – toczyły się na nim wielkie walki społeczne i
strajki, panowała przemoc, głębokie podziały ideologiczne oraz powszechny strach,
wynikający z zimnej wojny i widma możliwej katastrofy atomowej. Mimo
pojawienia się telewizji, muzyki pop i rewolucyjnej mody, stale ogarniał nas
wszystkich zamęt i niepokój: byliśmy jak zagubione owieczki. Ja sam, jak niemal
każdy młody w tamtych czasach, w głębi czułem się bardzo samotny.
Rzym natomiast, już wówczas był bardzo, bardzo starym miastem i od prawie
2000 lat stanowił ośrodek naszej Chrześcijańskiej Wiary. W Wigilię Bożego
Narodzenia roku 1968, mój przyjaciel zaprosił mnie, by pójść z nim i z jego rodziną
na Pasterkę odprawianą o północy w małej, bardzo starej kapliczce w Watykanie.
Tamtego wieczoru posługę muzyczną pełnił chór złożony z młodych sióstr
zakonnych, obdarzonych tak pięknymi głosami, że zapamiętałem ich brzmienie
bardziej niż cokolwiek innego z całego rocznego pobytu w Rzymie. Pamiętam je
bardzo, bardzo dobrze, ponieważ ich śpiew, wraz ze Słowem Bożym, liturgią i
obecnością moich przyjaciół, pozwolił mi zrozumieć, jak można było zmienić coś na
lepsze. Wyśpiewywały one ich i moją Wiarę, a ich śpiew wypełniał mnie wielką falą
Nadziei, dlatego że śpiewały o odwiecznej Miłości Boga.
Ich głosy przenikały moją duszę i do dzisiaj jeszcze noszę je w sobie. Od
tamtego doświadczenia nigdy więcej już nie czułem się sam.
Mówi się, że wyjeżdżając z Rzymu nie można mu powiedzieć „Żegnaj”, lecz
trzeba powiedzieć „Do zobaczenia”, bo to Miasto pozostanie w Tobie na zawsze i
będzie Cię przyzywać, abyś do niego powrócił. Kiedy wrócimy do Rzymu w
najbliższą zimę, wówczas zrozumiecie, dlaczego tak jest. Spotkacie innych
chórzystów i chóry, które tak jak Wy i razem z Wami – zresztą jak również Papież
Franciszek – pochodzą z wielu różnych miejsc. Ale nie będziecie się czuć samotni
czy zagubieni w tłumie, ponieważ Wasz – nasz – śpiew uczyni z nas jedno. Tak samo
jak tamte siostry zakonne wiele lat temu, tak my teraz jednym głosem wyśpiewamy
naszą Wiarę, w prawdziwej harmonii wyrazimy naszą Nadzieję oraz Bożą Miłość i
miłość między nami, włączając się w ów odwieczny cykl, zawsze otwarty na serca i
obdarowujący wszystkich mądrością i ufnością.
Śpiewajcie, zatem, z całej duszy, lecz także śpiewajcie rozumem: w ten sposób
rzeczywiście będziecie głosić Miłość Bożą…!
Do zobaczenia w Rzymie!