Rewalacje - nr 4/2013

Transkrypt

Rewalacje - nr 4/2013
ISSN 1508-2776
Cena 2 zł
Rewal, 3 - 9 sierpnia 2013 r.
ROK XVI, nr 4 (118)
W Trzęsaczu pojawiły się jaskółki. Swoje gniazda tworzą na klifie i nie
jest to, niestety, dobra wiadomość dla paralotniarzy. Więcej o problemie czytaj na stronie 12.
Rys.: Katarzyna Zalepa
INFORMACJE
KIT
(Krótkie Informacje Tekstowe)
Pochodzimy z różnych stron
Polski m.in. z Krakowa, Warszawy, Łodzi, Zielonej Góry. Nie znaleźliśmy się tu przypadkowo. Spora grupa uczestników już współpracuje z gazetkami szkolnymi,
lokalnymi, radiowęzłami. Nieważne jest to, że różnimy się wiekiem
i temperamentem. Rozumiemy
i dogadujemy się jak starzy przyjaciele – to się liczy. Dzieje się tak
dlatego, że łączy nas jedno – pasja. Kieruje nami wspólny cel
– chcemy zostać dziennikarzami.
Chcemy odkryć prawdę, choć
zdajemy sobie sprawę, że przed
nami wiele barier, które z pozoru
są nie do pokonania. Czy starczy
nam wiedzy, ochoty, sił i odwagi?
Pracujemy pod okiem profesjonalistów z radia, prasy i telewizji. Spotykamy się z ludźmi kultury i sztuki. Przygotowujemy się
do wywiadów z nimi, a efektem
tych działań mają być artykuły,
audycje, nagrania.
Pewnie spytacie kiedy odpoczywamy? Otóż, w nielicznych
wolnych chwilach chodzimy
na plażę, kąpiemy się w morzu,
zwiedzamy okolicę.
Będąc w tym miejscu zdobyliśmy wiele ciekawych doświadczeń, a przede wszystkim otrzymaliśmy niepowtarzalną okazję
do wypróbowania się w zawodzie
dziennikarza.
Mamy nadzieję, że nasze audycje radiowe, materiały telewizyjne i gazeta ,,Rewalacje” staną
się podpowiedzią dla turystów
i mieszkańców gminy.
Włożyliśmy w to swoje serce
i pasję. Pamiętajcie, o tym kupując tę gazetę.
NACZELNA REDAKCJI:
NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA)
ZASTĘPCA:
AGNIESZKA NAJDEK (ZIELONA GÓRA)
SEKRETARZ:
AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź)
2
2 sierpnia 2013 r. na plaży
w Pustkowie odbędą się III Mistrzostwa Gminy Rewal w Tenisie Plażowym. Zapisy do turnieju rozpoczną
się o godz. 10:00 na plaży przy boiskach do siatkówki plażowej.

W Pustkowie co weekend odbywa się Turniej Siatkówki Plażowej
Par Mieszanych: sobota – siatkówka plażowa trójek, niedziela – siatkówka plażowa par mieszanych.

W rewalskim amfiteatrze dnia
04.08.2013 r. odbędzie się występ
Kabaretu Moralnego Niepokoju. Bilety do nabycia w kasach amfiteatru.

W dniach 2-4 sierpnia zapraszamy do Rewala na kulinarną ucztę,
która pozwoli poznać wiele fantastycznych potraw i produktów z całej Polski. Podczas imprezy pod hasłem „Smaki Gminy Rewal” będzie
można kupić zdrową, regionalną
żywność.
BARTOSZ WĘGIELNIK
(ŻUROMIN K.PłOCKA)
Listy od czytelników

Dowiedziałem się o „Potędze Prasy” z „Angory”. Chciałbym spróbować
swoich sił na obozie, ale nie wiem,
czego mam się spodziewać. Zależy
mi na uzyskaniu informacji o tym, co
robicie podczas tych warsztatów. Czekam na odpowiedź. Dawid z Łodzi
Postanowiliśmy nie zdradzać ci
wszystkich szczegółów. Możemy powiedzieć, że nie jest łatwo. Czeka
Cię mnóstwo pracy i wysiłku intelektualnego. Zajmujemy się zredagowaniem gazety „Rewalacje”. Poza tym
prowadzimy audycje w radiu „RewalStacja” oraz nagrywamy materiały telewizyjne do „Teva-Rewal”. Z każdym
z tych zajęć wiąże się spora ilość
pracy i obowiązków, ale dobrze się
bawimy. Pozdrawiamy!
Na ulicy minęłam osoby ubrane
w koszulki z napisami „Potęga Prasy”. Młodzi ludzie sprzedawali gazetę „Rewalacje”. Od dawna myślę
o tworzeniu gazetki szkolnej. Wiem,
że potrzebna jest wiedza zawodowa
i umiejętności techniczne. Jak dostać się na Wasz obóz? Pyta Malwina z Nowego Sącza.
Proponujemy czytać tygodnik
„Angora”. Gdy pojawi się tam
wzmianka o kolejnych warsztatach
„Potęgi Prasy”, dzwoń pod wskazany numer. Tam dowiesz się o terminach. Można również wziąć udział
w konkursie dziennikarskim organizowanym przez „Angorę” lub zgłosić do niego gazetkę szkolną. Do
zobaczenia za rok w Rewalu!
Redaktor naczelna:
Natalia Kacprowicz
Zastępca redaktor naczelnej:
Agnieszka Najdek
Sekretarz: Agata Klimczak
Opieka merytoryczna:
Mirosława Ferenc (gazeta), Adam
Owczarek (radio), Marek Palczewski
(telewizja)
Skład: Rafał Sowiak
Reklama: Agata Klimczak, Hanna
Wdzięczak, Agnieszka Najdek
Dział foto: Zbigniew Zarzycki,
Aleksandra Michalska, Natalia
Kacprowicz
Korekta: Kamila Ostrowicka
Pozostali redaktorzy: Agata Degen,
NATALIA I AGNIESZKA
Mateusz Filipek, Aleksandra Halber,
Kacper Lewandowski, Cezary
Orłowski, Kajetan Owczarek, Natalia
Owoc, Igor Pawełek, Katarzyna
Pietraszewska, Bartosz Węgielnik,
Jagoda Wolas.
Opiekunowie pedagogiczni:
Małgorzata Niewiadomska,
Aleksandra Michalska
Adres redakcji: Hotel California,
72-344 Rewal, ul. Saperska 3,
tel. 607650742
e-mail: [email protected],
URL: http://www.potegaprasy.pl
Druk: PHU JAKLEWICZ
70-322 Szczecin
ul.Kazimierza Pułaskiego 4/4
AKTUALNOŚCI
Coś na ząb, czyli...
Kebab, rybki, naleśniki
Przy wyborze restauracji myślimy o tym, gdzie zjeść tanio i dobrze? Czy będziemy szukać obiadów domowych, takich jak u mamy,
czy zdecydujemy się na coś, czego
nie ma w domowym jadłospisie?
Domowe obiady
W menu restauracji Kotwica
przeważają potrawy typowe dla polskiej kuchni, między innymi: kotlet
schabowy, filet z kurczaka, pierogi
(z różnymi dodatkami) – wszystko
w cenie 9 zł. Zupy można kupić już
od 5 do 9 zł. Dodatkowo ofertę uzupełniają ryby np. dorsz, halibut,
pstrąg – od 6 do 7 zł. Bardzo ciekawą opcją jest tak zwane „Śniadanie
ze stołu Szwedzkiego” dostępne
od 9 do 10: 30, w której
za 20 zł można zjeść tyle,
na ile ma się ochotę.
W pubie Szanta można
zamówić szaszłyki i golonkę,
nigdzie indziej niedostępne,
co wyróżnia go spośród
wszystkich lokali. Za tą przyjemność zapłacimy ok. 6 zł.
Polska
Pyra
oferuje
w swoim menu ziemniaki (pyry) z masłem czosnkowym,
ze śledzikiem, oraz twarożkiem i ziołami za jedyne 7 zł.
Robinson Crusoe proponuje
zimne przekąski w cenie 12-17 zł,
zupy: 6-8 zł, dania mięsne: 21-22
zł, ryby (pstrąg w migdałach, filet
z łososia, halibuta oraz solę ze
szpinakiem: 22-25 zł, makarony:
15-19 zł, duży wybór pizzy (wszystkie w cenie 21 zł) oraz desery w
cenie 9-10 zł.
Caffe Sorrento zachęca klientów
oferując lody i desery, wykonane
z naturalnych składników. W menu
można znaleźć takie desery jak: kielich truskawkowy, puchar tropikalny,
leśny smak, zielona wyspa, bananowy song, diabelski wynalazek, tiramisu lodowe, puchar mocca, limoncello, wiśniowy sad, fragola balsamico.
Cafe Melba kusi klientów goframi, naleśnikami, lodami kręconymi
oraz deserami lodowymi.
W Cafe Patio można zamówić
przede wszystkim lody amerykańskie, włoskie oraz gałkowe.
WOPR
601-100-100
Ośrodek Zdrowia
ul. Warszawska 31, tel. 91 386 25 88,
czynny:
– poniedziałek-piątek: 8 - 21
– soboty, niedziele i święta: 10 - 21
Posterunek Policji
ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 38 528 61
Straż Gminna
ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384 90 30
Straż Graniczna
ul. Dworcowa 2, tel.: 91 387 76 20
Urząd Gminy
ul. Mickiewicza 19, [email protected]
Urząd Pocztowy
ul. Sikorskiego 3, tel.: 91 386 25 50
czynny:
– poniedziałek-piątek: 8 - 18
– sobota: 8 -13
Bankomaty
– SGB, ul. Mickiewicza 19a
(obok Urzędu Gminy)
– Euronet, ul. Westerplatte
(przy restauracji Robinson Crusoe)
– Euronet, ul. Kamieńska
(przy Polo Market)
– Gold Cash, ul. Westerplatte 16
– Urząd Pocztowy, ul. Sikorskiego 3
– PKO BP, ul. Westerplatte
(przy klubie California)
Apteka
ul. Mickiewicza 25, tel.: 91 386 27 02
czynna:
– poniedziałek-sobota: 9-21
– niedziela: 10 -18
Dworzec PKS
ul. Westerplatte (obok oceanarium)
Amfiteatr
ul. Parkowa 4
Centrum Informacji Promocji
Rekreacji Gminy Rewal
ul. Szkolna 1, [email protected]
Place zabaw
ul. Słoneczna,
ul. Szkolna 1
ul.Rybacka
Kantory
ul Mickiewicza 19a
ul. Saperska
Kompleks sportowo-turystyczny
ul. Szkolna tel. 91 386 36 84
MATEUSZ FILIPEK (KRAKÓW)
RYS. KATARZYNA ZALEPA
OPRACOWANIE:
KAMIL BARTLEWSKI
Fast Food
Smażalnia, Pizzeria i Kebab Rekin przyciąga tłumy ludzi ze względu na wyjątkowy smak. Do wyboru
mamy pizze w cenie 18-22 zł, ryby
po około 6 zł za 100g oraz oryginalny kebab turecki w cenie 12 zł.
W Akwarium można zakupić
przede wszystkim kebab w zależ-
Smażalnie ryb
Szopka Rybacka zachwyca szerokim wyborem ryb. Tusze: dorsz,
flądra, kargulena, karmazyn, halibut, turbot (100 g w cenie od 6
do 8,50 zł). Filety: sandacz, mintaj,
morszczuk, miruna, sola, łosoś
(6,50 – 8,50 zł).
Szopka Rybaka ulokowana jest
zaraz przy zejściu z ulicy Saperkiej
na plażę. Oferuje świeże ryby w cenie do 10 zł.
Restauracje
Sabat zaskakuje różnorodnym
menu. Podzielone jest ono na kilka
grup: śniadanie: 10-15 zł, zupy: 8-9
zł, sałatki: 20-25 zł, główne dania:
17-60 zł oraz dania dla dzieci 14-15
zł. Dodatkowo można zamówić
przystawki, desery oraz napoje gorące i zimne.
INFORMATOR
TURYSTYCZNY
ności od dodatków 9-15 zł oraz ryby, ceny zaczynają się od 9 zł.
Kawiarnie
3
WYWIADY
Tylko dla ciekawych świata
Irena Piłatowska to znana reportażystka. Posiadaczka 50 nagród m.in. nagrody Wolności Słowa, Premios
Ondas, Złotego Mikrofonu. Od 2004 jest redaktor naczelną Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia.
Kilkakrotnie wyróżniona Nagrodą Specjalną Prezesa Polskiego Radia S.A. Odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu odrodzenia Polski przez Bronisława Komorowskiego.
Natalia Kacprowicz: Kiedy zaczęła się Pani przygoda z dziennikarstwem?
Irena Piłatowska: To było dawno. Zaczęła się już właściwe
po pierwszym roku reżyserii
w Łódzkiej Szkole Filmowej. Zaraz
po maturze, gdy moje koleżanki
i koledzy byli już po studiach.
Po półtora roku, nie wytrzymałam
naporu emocji, które przeżywałam.
Pierwszy raz znalazłam się poza rodziną, domem. Byłam wychowana
w cieplarnianych warunkach. Kiedy
trafiłam do ,,jaskini lwa” nie wytrzymałam psychicznie. Może dlatego
bardzo dobrze teraz rozumiem
ludzkie emocje. Wówczas pomyślałam sobie, że skoro nie będę reżyserem, no to będę reportażystką radiową, czyli dziennikarzem, tak jak
sobie życzył mój tata. Wiedziałam,
że będzie to reportaż radiowy.
N.K.: Czy praca dziennikarza
od zawsze była Pani marzeniem?
I.P.: Nie. Chciałam być reżyserem, twórcą. A to niedaleko do zawodu reportażysty. Reportaż wymaga twórczego myślenia, kreatywności, procentuje umiejętność słuchania, bycie otwartym na ludzi.
Reportażysta nie wydaje osądów,
słucha, nie ocenia, próbuje zrozumieć.
N.K.: Jak Pani trafiła do radia?
I.P.: Trafiłam tam zaraz po studiach filologicznych. I wiedziałam
dokładnie gdzie i z kim chcę pracować. Miałam swoich mistrzów
z radia. To była Krystyna Melion,
Adrian Wielowiejski, Krystyna
Usarek, Andrzej Mularczyk i wielu
innych reportażystów radiowych.
Byłam zachwycona tym, co robią
i jak przyszłam do radia, wiedziałam, że muszę być tam, gdzie oni.
Chciałam uczyć się od tych, którzy
mieli z nimi kontakt. Najpierw słuchałam wszystkiego, co oni zrobili.
Rosło we mnie przeczucie, że skoro oni tyle zdziałali, to może mnie
się uda.
4
Ta wybitna osoba gościła w naszych progach przez trzy dni, prowadząc zajęcia z młodzieżą z Warsztatów Dziennikarskich „Potęga Prasy”.
Fot.: Aleksandra Michalska
N.K.: Czy zawód, który Pani wykonuje pokrywa się równocześnie
z pasją?
I.P.: Tak, ponieważ nie może
być reportażysty bez pasji. Tu jest
bardzo trudno oddzielić gdzie się
kończy praca, a zaczyna prywatność, bo tu z każdej znajomości
może wyniknąć coś ciekawego.
Trzymając mikrofon w ręku, mam
otwarte drzwi do każdego domu.
N.K.: Jak łączy Pani życie prywatne z zawodowym?
I.P.: Ono się łączy samo. Nigdy
nie wiem, kiedy wyszłam z pracy,
a kiedy jestem na wakacjach. To, że
czujemy się bardziej na wakacjach
niż w pracy zależy od nas samych,
od atmosfery i ludzi, z którymi przebywamy. Teraz to ja uczę młodych
dziennikarzy i zawsze staram się,
aby ta atmosfera była dobra, byśmy
traktowali pracę jak hobby. Właściwie nigdy nie wiedziałam kiedy jest
poniedziałek, a kiedy piątek. Jeśli
zaś chodzi o inspiracje, które pomagają mi w pracy, to są to głównie
film lub książka.
N.K.: Jaka była pierwsza nagroda zdobyta przez Panią? Za jakie
osiągnięcia ja Pani dostała?
I.P.: Moją pierwszą nagrodę dostałam bardzo szybko, chyba już
po pół roku zajmowania się reportażem radiowym. To była druga nagroda w Konkursie o Ziemiach Odzyskanych. Zrobiłam wtedy reportaż o Wrocławiu, ale niestety zaginął. Nie ma go w archiwach Polskiego Radia. Bo musisz wiedzieć,
że kiedyś reportaże nagrywaliśmy
na dużych taśmach. Były one przetrzymywane w wielkich pudłach.
Po paru latach chciałam odsłuchać
swój pierwszy nagrodzony reportaż
(bo pierwszy to już zupełnie inna historia), jednak okazało się, że jest
pudełko, ale taśmy nie ma. Szkoda,
RECENZJA
bo bardzo dobrze pamiętam tę bohaterkę i tą bardzo interesującą historię. Ciekawa jestem jak teraz
bym samą siebie oceniła, po tylu latach. Jeśli chodzi o pierwszy w moim życiu reportaż, jaki zrobiłam
w radiu, jest w archiwum i jest powtarzany co znaczy, że chyba nie
był zły.
N.K.: Która nagroda sprawia Pani największą radość? Która jest dla
Pani największym odznaczeniem?
I.P.: Jeśli chodzi o polską nagrodę, to chyba nagroda Wolności Słowa., którą dostałam z rąk premiera,
czyli ówczesnego pana Buska. Była
to ciężka praca i przez długi czas
nie lubiłam tego reportażu. On był
w pewnym sensie wbrew mojemu
charakterowi. Ale najpiękniejszą
nagrodą jest dla mnie Złoty Mikrofon, o którym każdy radiowiec marzy. Dostałam go bardzo wcześnie,
już po 6 latach pracy nad reportażem.
Ze światowych nagród to Premios Ondas, bo to jest taka nagroda przyznawana przez stacje komercyjne wszystkim, którzy się
zgłoszą z rożnych stron świata. Gdy
wysyłałam tam swój reportaż, to
w mojej kategorii startowało ponad
260 audycji ze świata. Do mnie wtedy uśmiechnął się los. Rozdanie
odbywa się w iście oskarowej scenerii: czerwone dywany, kilkutysięczna publiczność, najwybitniejsi
artyści. Ogromna gala, chyba największa w jakiej miałam przyjemność uczestniczyć. Wtedy po raz
pierwszy czułam się jak gwiazda filmowa. Wszędzie były moje zdjęcia,
a uroczystość była powtarzana. Pamiętam, jak po uroczystości i kolacji, ktoś zaprosił mnie na dyskotekę
nad brzegiem morza w Barcelonie.
I chyba z tego powodu się tam udałam. Kiedy weszliśmy na tę imprezę, właśnie leciał moment, kiedy to
wręczano mi nagrodę. I wszyscy
znowu zaczęli mi gratulować. Wtedy naprawdę czułam się jak gwiazda. Ludzie mnie rozpoznawali
na drugi dzień i wszyscy podawali
mi gazety i prosili o autografy. Jest
to chyba najstarsza nagroda dla reportażystów. I dlatego jest dla mnie
taka ważna.
N.K.: Czy dziennikarstwo jest dla
Pani misją?
I.P.: Zdecydowanie tak. Dziennikarstwo ogólnie jest misją. A to
czym ja się w tym dziennikarstwie
zajmuję, czyli reportaż radiowy to
wielka odpowiedzialność za słowo,
bohaterów, którzy powierzają w nasze ręce swój los i otwierają się
przed nami. Rozmówcy często powtarzają, że nawet księdzu na spowiedzi tego nie mówili. I to jest właśnie ta odpowiedzialność: co opublikować, żeby bohaterowi nie zrobić przykrości. Głównie dlatego, że
nie chcę zrobić krzywdy komuś, kto
mi zaufał. W takim przypadku trzeba ruszyć wodze wyobraźni, jak
opowiedzieć historię, bez tych fragmentów, które mogłyby zaszkodzić
bliźniemu.
Co innego, gdy jest to reportaż
interwencyjny. Wtedy staramy się
pokazywać tak, aby dążyć do odkrycia prawdy, do źródeł konfliktu, pokazać w jakim kierunku to pójdzie.
Czasami, tak zwanym „gołym
okiem”, widać kto ma rację, a kto
jest nie w porządku. Tyle tylko, że
nie mnie to oceniać, ja mam tylko to
pokazać słuchaczom, zagrać na ich
wyobraźni, żeby to oni sami wyrobili sobie zdanie. Dziennikarz zwykle
wie, w którym momencie skończyć.
Jeśli jego wiedza wynosi sto procent, to informacje jakie są w reportażu to jakieś siedemdziesiąt, czasem sześćdziesiąt procent. To jest
mądrość wyboru. Robi się wszystko
po to, aby wyjaśnić albo o czymś
ciekawym opowiedzieć, dać do myślenia.
N.K.: Co chciałaby Pani przekazać przyszłym dziennikarzom?
I.P.: Jeśli wybierają ten zawód,
to muszą wiedzieć, że niesie za sobą dużo wolności. Ale słowo „wolność” zawiera w sobie odpowiedzialność za to, co z tego może wyniknąć i reguła ta obowiązuje każdego dziennikarza. Ważne jest dążenie do prawdy. Świadome przekłamywanie to sytuacja, która nie
powinna się zdarzyć. Jeżeli ktoś
chce być dziennikarzem, to przede
wszystkim musi być ciekawy świata
i ludzi. Dziennikarz musi lubić ludzi,
inaczej nie odnajdzie przyjemności
w pracy.
N.K.: Dziękuję za rozmowę.
ROZMOWĘ PROWADZIłA:
NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA)
Jak należy uprawiać zawód
dziennikarski? Czy do tego wystarczy tylko wiedza? Czy może poznanie i zrozumienie? Jak w świecie
pieniędzy nie zapomnieć o tym co
jest najważniejsze w tym zawodzie?
Na te i inne pytania odpowiada Ryszard Kapuściński w swojej książce pt. „To nie jest zawód dla cyników”.
Dla każdego młodego dziennikarza, ta publikacja powinna być skarbnicą wiedzy o dziennikarstwie. Dzieło
zawiera spis włoskich i hiszpańskich
wykładów wygłoszonych przez Ryszarda Kapuścińskiego w czasie
warsztatów odbytych od 7 do 11 października 2002 roku w Buenos Aires,
przełożonych na polski. Jest także
zbiorem tekstów z warsztatów w mieście Cartagena de Indias, odbytych
w październiku 2000 roku.
Autor udowadnia, że dziennikarstwo można porównywać do sztuki.
Uświadamia nam, że ta praca nie
polega na zdobyciu informacji, lecz
na zrozumieniu. Kapuściński był pisarzem pasji i misji. Chciał przekazać jak najwięcej swoim młodszym
kolegom, opowiedzieć o świecie
widzianym okiem skrzywdzonych,
poniżonych, biednych i wykluczonych, skazanych na milczenie. „Tacy ludzie nigdy się nie zbuntują,
więc trzeba mówić za nich” – mówił
w jednym z wykładów.
Adam Michnik powiedział:
„W swym pisarstwie był ascetycznym
wyznawcą czystości języka i śmiertelnym wrogiem cynizmu oraz zakłamania. Powtarzał uparcie, że warunkiem dobrego pisarstwa dziennikarskiego jest ludzka dobroć i życzliwość wobec bliźnich. Tak niewiele,
a jakże wiele”.
AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź)
5
AKTUALNOŚCI
Święto kaszy bez kaszy
Kasza odegrała znaczącą rolę
w historii Trzebiatowa. Istnieje legenda, która mówi, że w średniowieczu to właśnie ta potrawa uratowała mieszkańców Trzebiatowa
przed najazdem Gryficzan. Pewnej
mglistej nocy rycerz Tymno, stojący
na baszcie czekał na małżonkę,
która miała przynieść mu posiłek.
Kasza jednak okazała się być zbyt
gorąca, więc strażnik wystawił ją
za okno by ostygła. Wtedy usłyszał
trzask. Sięgnął po broń. Strącając
miskę prosto na czających się pod
murami wrogów, uratował miasto.
Na pamiątkę tego zdarzenia obronna baszta została nazwana Kaszaną Basztą. Znajduje się na skrzyżowaniu ulic Daszyńskiego i Wąskiej
w Trzebiatowie. Został wprowadzony również zwyczaj świętowania tego dnia na przełomie lipca i sierpnia. Co roku wojskowi kucharze
przygotowują około czterech i pół
tysiąca porcji kaszy, która jest dowożona z młynów w Stoisławiu.
W lipcową sobotę (27 lipca)
uczestnicy obozu Potęga Prasy
wzięli udział w obchodach Święta
Kaszy. Jedzenia było pod dostatkiem, każdy znalazłby coś dla siebie. Stały stragany z goframi, lodami, kukurydzą i watą cukrową. Ku
naszemu zdziwieniu, na festiwalu
Imprezie towarzyszyły liczne kiermasze, w tym zdrowej żywności
Fot.: Marek Palczewski
kaszy zabrakło... kaszy. W 2004 roku ustanowiono rekord w ilości zjedzonego przysmaku, którego waga
wynosiła aż 732 kilogramy.
Organizatorka imprezy, Helena
Żak zadbała o ciekawe atrakcje.
Trzebiatowskie świętowanie rozpoczęła „Scena Młodych”, gdzie swoimi umiejętnościami pochwaliły się
początkujące zespoły. Pod Basztą
Kaszaną symbolicznej obrony
przed atakiem Gryficzan dokonał
Zdzisław Matusewicz, burmistrz
miata oraz Renata Teresa Korek,
dyrektor Trzebiatowskiego Ośrodka
Kultury. Po raz kolejny miska kaszy
uratowała Trzebiatów, a jej rozbite
fragmenty uczestnicy happeningu
zabrali ze sobą na szczęście. Spod
baszty barwny korowód prowadzony przez słonicę Hansken (symbol
miasta, rycerzy, szczudlarzy) przeszedł ulicami pod pałac. Na deskach trzebiatowskiej sceny swoje
umiejętności zaprezentowało wielu
wykonawców m.in Krysia Olejniczak – ośmioletnia dziewczynka
z wielkim głosem.
Obchody Święta Kaszy to dobry
pomysł. Nawiązują do tradycji Trzebiatowa oraz przybliżają mieszkańcom i turystom historię miasta.
NATALIA OWOC (WROCłAW)
JAGODA WOLAS (KRAKÓW)
Latające lampiony szczęścia
„Lampiony Szczęścia”, czyli niewielkie, bibułowe balony na gorące
powietrze. Zapanowała na nie moda. Takie latające światełka w nocy
wyglądają bardzo ładnie, jednak nigdy nie wiadomo gdzie taki płomyk
spadnie.
Lampion szczęścia kosztuje ok.
4 złotych i nietrudno go kupić. Według chińskich wierzeń, spełnia nasze życzenia, pod warunkiem że zawarty na nim przekaz dotrze do nieba. Nie wiadomo, ile w tym prawdy,
ale pewne jest to, że taki lampion
może wywołać gigantyczne zniszczenia. Po wypuszczeniu go w powietrze będzie lecieć przez około 20
minut. W tym czasie może on przelecieć nawet kilkadziesiąt metrów,
a jeśli ogrzewający w nim powietrze
6
płomień upadnie na ziemię, może
spowodować pożar lub jeszcze gorzej (a zdarzył się przypadek wybuchu stacji paliwowej).
Wprawdzie na opakowaniu są
napisane ostrzeżenia co do używania go, lecz większość osób nie czyta tych instrukcji, przez co wypadki
zdarzają się i zdarzać się będą.
Zwolennikom lampionów należy
przypomnieć, że jest to niedozwolone użycie otwartego ognia. Możemy
zostać ukarani za to grzywną. Kupując lampion musimy sobie zdawać
sprawę, że możemy pozbawić kogoś domu, majątku lub nawet życia.
O nieszczęście nietrudno. Lampiony
mogą być przepiękną dekoracją.
Przykładowo są chętnie używane
w czasie nocy Kupały, a tysiące ta-
kich lampionów w jednym miejscu to
niezapomniany widok.
Podsumowując, lampiony świetnie nadają się na upiększenie święta i przyjęcia, lecz użyte bezmyślnie
mogą doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Służby porządkowe
są zobowiązane do wprowadzenia
ograniczeń, ale jak to w praktyce
bywa – nie wszyscy będą chcieli ich
przestrzegać. A zatem pozostaje
odwoływanie się do zdrowego rozsądku. Ci zaś, którzy wypuszczają
lampiony muszą zdawać sobie
sprawę z konsekwencji wynikających z wypuszczania w niebo światełek szczęścia, które mogą przynieść wielkie nieszczęście.
KAJETAN OWCZAREK (ŁÓDź)
KACPER LEWANDOWSKI (ŁÓDź)
KULTURA
Artystyczne oblicze Rewala
Zmysłem wzroku zbieramy najprostsze i najbardziej oczywiste
składniki otaczającego nas świata.
Ale przecież sztuką nie nazywamy
jedynie dzieł malarskich, a artyści to
nie tylko osoby trzymające w ręku
pędzel. Żeby zaczerpnąć wiedzy
na temat sztuki, jej dziedzin oraz
pokazać, że także w Rewalu możemy wyjść na spotkanie z nią, wybrałam się do dwóch miejscowych galerii sztuki.
Pierwszą, którą odwiedziłam była Galeria Siedem znajdująca się
przy ulicy Sikorskiego 7. Moją przewodniczką po galerii była założycielka tego miejsca – Ewa Biernacka – Fröhlich. Galeria w tygodniu
otwarta jest od godz. 10.00
do godz. 21.00, a w weekendy
od godz. 10.00 do godz. 17.00. Wystawionych w niej jest wiele różnych
prac: biżuteria artystyczna, ale także ceramika, malarstwo, ciekawy
design, między innymi torby robione z filcu, a nawet z dętek rowerowych. Właściciele skupiają się
głównie na tym, by w ich asortymencie większość dzieł pochodziła
od polskich artystów, ale także nawiązują współpracę z Izraelczykami, Niemcami i innymi obcokrajowcami. Nie ma zasady, która głosiłaby, że zaszczytu wystawienia prac
mogą dostąpić jedynie sławne
w branży nazwiska. Każdy, kto
zgłosi się do właścicieli galerii ze
swoim projektem nigdy nie zostanie
odesłany z kwitkiem. Kiedy
praca będzie interesująca
jest duże prawdopodobieństwo, że znajdzie się dla
niej miejsce w „Galerii Siedem”.
Świetną i rozwijającą
propozycją na spędzenie
wolnego czasu może być
udział w warsztatach artystycznych, odbywających
się tu regularnie. Są prowadzone warsztaty z rzeźby, komponowania biżuterii
i filcowania. Galeria Siedem nie jest jedynie miejscem wystawiania prac, ale
także ich tworzenia. Większość biżuterii jaka jest tutaj prezentowana, została
stworzona na miejscu. Według mnie, najciekawszym
produktem, który obecnie Galeria Siedem przy ulicy Sikorskiego
Fot.: Natalia Kacprowicz
można nabyć w galerii, są
kolczyki-wsuwki, czyli tzw. „nausz- na przez artystów plastyków. Jenice”, które nosi się nie wkładając stem przekonana, że każdy znajich w przebite ucho. Jest to całkowi- dzie tu coś dla siebie.
cie produkt autorski i świeży.
Znaczną część obrazów, umiejNastępnym miejscem, które od- scowionych na wystawkach stwowiedziłam, jest sezonowa galeria, rzył Włodzimierz Zapart z Poznaznajdująca się na ulicy Warszaw- nia. Już ósmy rok prowadzi on
skiej 2. Atmosferę i niezwykły klimat Warsztaty Wyobraźni w Rewalu,
tego miejsca dało się wyczuć od ra- a tym samym wpisała się już
zu. Podziwiałam dzieła znajdujące na stałe w krajobraz tego nadmorsię w środku. Szkło artystyczne, skiego miasteczka. Z uwagi na to,
rzeźba, ceramika, zegary, kompo- że zdecydowana większość klienzycje kwiatowe, obrazy, przedmioty tów to turyści, którzy wymagają
sztuki użytkowej, biżuteria tworzo- szybkiego zrealizowania zlecenia,
przy galerii funkcjonuje pracownia.
Otwarta jest w każdym sezonie letnim (od pierwszego maja, do końca września) od godz. 10.00
do godz. 22.00.
Przyjeżdżając do Rewala, myślałam że jest to typowa miejscowość turystyczna. Przechadzając
się po głównych ulicach miasta,
rzucają nam się w oczy stragany,
w których dostępne są jedynie mało
atrakcyjne pamiątki, powszechnie
występujące na jarmarkach czy odpustach. Jednak możemy znaleźć
wyjątkowy, atrakcyjny, nietuzinkowy i wyróżniający się element wystroju wnętrza lub niecodzienną biżuterię.
Galeria Warsztaty Wyobraźni przy ulicy Warszawskiej
Fot.: Kamila Ostrowicka
KAMILA OSTROWICKA (KUTNO)
7
KABARETY
Trema dopinguje
Kabaret Limo z Gdańska. Grupa powstała 14 lat temu z inicjatywy Abelarda Gizy. Później dołączyła do niej Ewa Błachnio, Szymon Jachimek i Wojciech Tremiszewski.
Kasia Pietraszewska: Jak zaczęła się Wasza przygoda z kabaretem?
Szymon Jachimek: Pomysł wyszedł od Abelarda. Będąc jeszcze
w liceum obejrzał kabaret, który był
naprawdę fajny. Wtedy stwierdził,
że chce wychodzić na scenę i bawić
ludzi.
Agata Klimczak: Bawicie innych,
a czy prywatnie żartujecie między
sobą?
Wojciech Tremiszewski: Pewnie, że tak. Nie chowamy dowcipu
razem z kostiumami do walizek, tylko korzystamy z niego. Nie zawsze
na imprezach jesteśmy tak zabawni, jak na scenie. To wszystko zależy od nastroju i chwili.
K.P.: Czy „bawienie” ludzi jest
trudną sztuką?
Sz.J.: Wszystko zależy od talentu i pracy. My mamy Abelarda, który jest autorem zdecydowanej większości tekstów. Z jego tekstami, to
zadanie nie jest takie trudne.
W.T.: To co jest trudne, to przełożenie żartu na język sceny.
K.P.: Czy praca na scenie jest dla
was stresująca?
Sz.J.: To zależy od „ogrania”
materiału. Jeśli występujemy z tym
skeczem kolejny raz, to oczywiście
trema jest mniejsza.
W.T.: Coraz lepiej radzimy sobie
z tremą. Bywało, że zdarzał się jakiś paraliż nóg, czy mdłości. Ale teraz to minęło. Trema sprawia, że
czujemy, iż robimy coś wyjątkowego, zabawnego.
A.G.: Moim zdaniem bez tremy
to nie ma sensu. Jest taki moment,
że zastanawiam się, czy ludzie zaakceptują to, co dla nich przygotowaliśmy. Ale to mnie trzyma na ziemi, dzięki temu mam w sobie taką
pokorę. To sprawia, że chcę być
jeszcze lepszy.
KASIA PIETRASZEWSKA (KUTNO)
AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź)
8
Zabawa trwa
W poniedziałkowy wieczór, 22
lipca, na deskach rewalskiego
Amfiteatru przeprowadziliśmy rozmowę z Beatą Rybarską, Maurycym Polaskim i Andrzejem Kozłowskim z Kabaretu pod Wyrwigroszem. Grupa powstała w 1990
roku, a obecną nazwę przyjęła
po reaktywacji w 1994. Nazwa pochodzi od restauracji, w której
piwnicach początkowo występował kabaret.
Hanna Wdzięczak: Czy nagrywając własną wersję hitu „Jozin
z Bazin” pod tytułem „Donald marzy”
spodziewaliście się, że ten klip osiągnie ponad milion wyświetleń na serwisie YouTube?
Maurycy Polaski: Nie. Gdyby
wiadomo było, że coś będzie przebojem, to by się robiło same przeboje, a wiadomo, że taka piosenka
wychodzi raz na milion.
Beata Rybarska: Przebój „Jozin
z bazin” już w oryginalnej wersji był
przebojem. Dobrze skojarzyły nam
się słowa.
Cezary Orłowski: Kto wymyśla
skecze?
M.P: Łukasz głównie pisze skecze. On ma zmysł do konfliktowania
postaci i sytuacji. Czasami nam się
zdarza napisać coś wspólnie.
H.W: Czy jesteście rozpoznawalni?
Andrzej Kozłowski: Generalnie
nas poznają. To jest bardzo miłe.
M.P.: To bardzo przyjemne. Z re-
guły wzbudzamy uśmiech, a nie
agresję.
Beata Rybarska: Mamy bardzo
fajną i sympatyczną publiczność.
A.K.: Staramy się zachowywać
normalnie, jesteśmy normalnymi
ludźmi.
M.P.: Z wyjątkiem Andrzeja.
A.K: No tak, z wyjątkiem mnie.
C.O: Co robicie jeśli ktoś podczas
występu pomyli tekst?
A.K: Żyjemy!
M.P: Udajemy, że wszystko jest
dobrze. Mamy już duże doświadczenie w byciu na scenie i na estradzie, więc mamy doświadczenie
w wychodzeniu z trudnych sytuacji.
Jesteśmy na scenie bardzo długo,
więc dajemy radę i zdarza się, że
wygrzebywanie robi spektaklowi
dobrze. Czasem trema działa mobilizująco, a czasami paraliżująco.
Jest tylko pewien kłopot w momencie, gdy ktoś zapomni tekstu. Czasem sami się ratujemy, czasem koledzy pomogą.
H.W: Najbliższe plany to...
M.P: Kończymy trasę w sobotę
tutaj, potem parę dni przerwy, potem Ełk. Wracamy nad morze,
gdzie przez 8 dni, od 5 sierpnia, będziemy w miejscowościach wypoczynkowych. Mamy wypełniony kalendarz na wrzesień, październik.
W październiku wybieramy się
do Dublina, do Malmo w Szwecji,
do Kopenhagi. Bardzo nam miło, że
widownia chce nas oglądać.
HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź),
CEZARY ORłOWSKI (SZCZECIN)
Kabaret pod Wyrwigroszem podczas występu w rewalskim amfiteatrze. Od
lewej stoją Łukasz Rybarski, Andrzej Kozłowski, Maurycy Polaski i Beata
Rybarska.
Fot.: Natalia Kacprowicz
KABARETY
Idzie Rak...
Przyjechali z Rudy Śląskiej. Panowie: Krzysztof Hanke, Krzysztof
Respondek, Grzegorz Poloczek, czyli Kabaret „RAK”. W niedzielny wieczór w Rewalu mieliśmy okazję ich oglądać.
Kamila Ostrowicka: Kto wpadł
na pomysł nazwania kabaretu pierwszymi literami imion pierwszych
członków kabaretu?
K.H.: Trzyma nas przy sobie
przyzwyczajenie, wzajemna tolerancja i wspólny interes, żeby ten
zespół istniał.
Od lewej: Grzegorz Poloczek, Krzysztof Hanke i Krzysztof Respondek
Fot.: Agata Degen
Krzysztof Hanke: Nie pamiętam.
Albo Rysiek, albo Krzysiek, albo Andrzej. Nie jestem w stanie powiedzieć kto. To było tak dawno temu.
Kabaret „RAK” działa już od 1981r.
Agata Degen: Dom czy estrada?
Gdzie spędzacie więcej czasu?
K.H.: W życiu bywa różnie. Ale
chyba więcej czasu spędzamy poza
domem.
A.D.: Czy udział członków grupy
w serialach telewizyjnych ma wpływ
na popularność kabaretu?
K.H.: Oczywiście. Każda forma
promocji może okazać się pomocna
kabaretowi. Po tylu latach działalności jako kabaret, czujemy się rozpoznawalni.
K.O.: Jak wyglądają etapy powstawania skeczu?
K.H.: Liczy się pomysł. Od tego
momentu zaczynamy nad nim pracować. Później zazwyczaj rozmyślamy się i postanawiamy zająć się szukaniem czegoś innego. Kiedy już
uświadomimy sobie, że nie jesteśmy
w stanie wymyślić nic zabawniejszego, to wracamy do pierwszego pomysłu i to nad nim się skupiamy.
A.D.: Przez trzydzieści dwa lata
Wasz skład zmieniał się niejednokrotnie. Aktualny skład utrzymuje się
od trzynastu lat. Jak wam się udaje
utrzymać poprawne relacje?
K.O: Czyli jest to bardziej biznesowe podejście, czy jesteście w relacji koleżeńskiej lub przyjacielskiej?
K.R.: Czasami jeździmy wspólnie na wczasy. Ale nasze stosunki
już tak nam spowszedniały, że
chwile, których nie spędzamy
na koncertowaniu, traktujemy jako
odpoczynek. Każdy z nas ma jakieś
hobby – jeden gra w tenisa, ja żegluję, drugi hoduje ptaki.
KAMILA OSTROWICKA (KUTNO)
AGATA DEGEN (TORUŃ)
REKLAMA
Choreografię
układamy sami
31 lipca na deskach rewalskiego amfiteatru odbył się koncert
zespołu Boys.
Cezary Orłowski: Kto układa
choreografię do występów?
Marcin Miller (lider zespołu):
Układamy ją wszyscy, ale największy jednak wpływ na choreografię
ma Andrzej Jabłoński, który jest w
zespole od samego początku.
C.O.: Kiedy Pan odkrył swój talent muzyczny?
M.M: Miałem cztery lata kiedy
koleżanka mojej cioci zagrała mi
na cymbałkach „Wlazł Kotek
na Płotek”. Wtedy ja zasypiałem,
później chciałem się tego sam nauczyć i od tego wszystko się zaczęło. Potem był flet, gitara, klawisz
i teraz śpiew.
C.O.: Przy jakiej muzyce się Pan
relaksuje?
M.M.: Wychowałem się na latach osiemdziesiątych i byłem
wtedy zakochany w zespole Depeche Mode. Dalej jestem wierny muzyce z tych lat.
C.O.: Czy podoba się Panu utwór
„Ona tańczy dla mnie”?
M.M.: Ależ oczywiście! Zespół
Weekend powstał w dwutysięcznym roku, oni są z moich stron! Jestem pod wielkim wrażeniem, że
w tak krótkim czasie ich utwór stał
się znany i popularny.
CEZARY ORłOWSKI (SZCZECIN)
9
O TYM SIĘ MÓWI
Segregacja śmieci w Rewalu
Akcja: Co powie ryba?
Trudno uwierzyć, że w Polsce
wytwarza się 135 milionów ton odpadów rocznie, w tym 124 miliony
ton to odpady przemysłowe, a 11
milionów ton odpadów to odpady
komunalne. Średnio każdy Polak
„produkuje” około 300 kg odpadów
rocznie.
Odpady to trudna sprawa, a ich
odzyskanie i przetworzenie do łatwych nie należy, a jeszcze do tego
konieczna jest ochrona środowiska,
w którym żyjemy. Jedno jest pewne
wyrzucanie wszystkiego do jednego
worka to marnotrawstwo: pieniędzy, czasu i energii.
W dniu 1 lipca 2013r. weszła
w życie nowa ustawa wprowadzająca przepisy dotyczące postępowania z odpadami komunalnymi, zarówno dla właścicieli nieruchomości, jak i podmiotów odbierających
odpady.
Władze Rewala szybko zareagowały i tym samym przygotowały
się do nowych przepisów. W dniu
29 maja 2013 r. rozstrzygnięto przetarg na odbiór śmieci w gminnie Rewal. Zwyciężyła firma Wodociągi
Rewal Sp. z o.o. z Pobierowa, która
od 1 lipca 2013 r. odpowiada za odbiór śmieci i dystrybucję pojemników oraz worków.
Rewal jest miejscowością turystyczną posiadającą rozbudowaną
bazę gastronomiczno-noclegową.
Duża ilość hoteli, pensjonatów, restauracji i pubów nakłada na ich
właścicieli szczególny obowiązek
segregacji odpadów.
Zgodnie z harmonogramem
zbiórki odpadów komunalnych
zmieszanych, właściciele nieruchomości mają obowiązek umieszczać
pojemniki i worki w wyznaczonych
miejscach. Odpady te są odbierane
trzy razy w tygodniu. Natomiast segregowane odbierane są w następujący sposób:
 papier i tektura - poniedziałek
i wtorek
 opakowania ,,PET” - środa i
czwartek
 opakowania, metal i tworzywa
sztuczne - piątek i sobota.
10
Od maja 2013 r. w gminie jest
prowadzona kampania promocyjno-informacyjna dotycząca segregacji
odpadów komunalnych pod nazwą
„Co powie ryba?”
W styczniu 2013 roku przy ul.
Mickiewicza, nieopodal siedziby
Straży Gminnej w Rewalu zainstalowano pierwszy w Polsce nowoczesny automat do segregacji odpadów. Automat, dzięki nowatorskim rozwiązaniom, zapewnia możliwość przyjmowania, segregacji
i prasowania dużych ilości opakowań po napojach typu butelki PET
oraz puszki aluminiowe.
Jak z problem segregowaniem
śmieci radzi sobie gmina Rewal?
Wszak wiemy, że w niemal całej
Polsce z realizacją i egzekwowaniem nowych przepisów, związanych z segregowaniem nie jest najlepiej. A jak to jest w Rewalu?
Z tym pytaniem zwróciliśmy się
do mieszkańca, prywatnego przedsiębiorcy.
– Owszem, segregujemy – mówi
nasz rozmówca. – Na razie śmieci
są wywożone dobrze. Nie zalegają,
są nawet wywożone w nocy.
Przede wszystkim 2-3 razy dziennie
są czyszczone dokładnie ulice. Jeśli chodzi o segregację, to mieliśmy
do wyboru: segregować lub nie.
Odpady niesegregowane są dwukrotnie wyższe. Niemniej ci, którzy
posiadają miejsca noclegowe
i punkty gastronomiczne zdecydowali się nie segregować śmieci. Ja
za jeden pojemnik m3 płacę ok.
200 zł dziennie. Chcąc segregować
śmieci w dużym pensjonacie musiałbym utworzyć nowe stanowisko
pracy – segregatora śmieci. Mnie
i wielu innych na to nie stać.
– Co do wprowadzenia nowej
ustawy, uważam, że to jest za szybko. Powinien być czas na przygotowanie ludzi, 3-4 lata, aby segregacja przebiegała prawidłowo. Musimy się jej nauczyć. Nasi sąsiedzi,
Niemcy, uczyli się 10 lat segregowania. Władze chcą przeprowadzić
rewolucję w krótkim czasie, jednego
roku. To się nie uda. Do tego trzeba
ludzi przyzwyczaić, żeby nie wywozili do lasu.
– W Rewalu worki do segregacji
są dostępne w gminie. Wziąłem ich
pewna pulę, a pojemniki na śmieci
mamy po poprzedniej firmie. Póki
co jesteśmy zadowoleni z wdrażania ustawy, ale jak będzie wyglądało to finansowo dowiemy się po 1
sierpnia, gdy zostanie przysłana
faktura. Liczymy, że opłaty nie będą
zbyt wysokie. Chcę tylko przypomnieć, że gmina funkcjonuje dzięki
właścicielom pensjonatów i punktów gastronomicznych.
ROZMAWIAł: IGOR PAWEłEK (ŁÓDź)
RYS. KATARZYNA ZALEPA (ŁÓDź)
O TYM SIĘ MÓWI
Na wózku trudniej
Zatrzymaj się na chwilę w tym
codziennym biegu. Zwolnij. A teraz
wyobraź sobie, że jesteś na wózku
inwalidzkim. Nie możesz się z niego
ruszyć. Przybywasz do nadmorskiego miasteczka. Chcesz doświadczyć czegoś nowego – poznać zapach, smak, dźwięk i dotyk
morza. Jednak coś staje ci na przeszkodzie. Ciekawe co? Schody. Bariery nie do pokonania, które dla
sprawnego fizycznie człowieka nie
stanowią żadnej przeszkody.
Czy Rewal jest przygotowany
na przyjazdy niepełnosprawnych turystów? Niestety nie. Turyści jednak
kochają Rewal, przybywają do nadmorskiej miejscowości głównie
po to, żeby wypocząć, pooddychać
morskim powietrzem. Trudno jednak mówić o dobrym wypoczynku,
gdy zdani jesteśmy na przebywanie
wciąż w jednym miejscu.
Wysokie krawężniki niejednokrotnie uniemożliwiają przejazd,
z jednego miejsca na drugie. Podjazdów jest zbyt mało, rozmieszczone są w dużych odstępach, nie ma
ich tam, gdzie się ich spodziewamy.
Dostanie się na plażę przez
osoby niepełnosprawne nie jest ła-
twe. Choćby dlatego, że przy głównym wejściu nie ma windy. Po przespacerowaniu się brzegiem morza,
stwierdzamy, że żadne z zejść nie
jest całkowicie bezpieczne, przystosowane do potrzeb inwalidów
i osób starszych. Również matki
z małymi dziećmi nie mają łatwo.
Schody są strome. Dodatkowo, niektóre z nich nie prowadzą prosto
na dół bądź na górę, lecz mają
ostre zakręty.
Podobnie jest z zejściem obok
przystani rybackiej – stromym i zasypanym piaskiem. Nawet sprawny
fizycznie, młody człowiek ma problem z dostaniem się na plażę przy
pomocy tego podjazdu. A co mają
zrobić osoby poruszające się
na wózku? Nie jest to dla nich łatwe!
Wójt gminy Rewal, Robert Skarburski, powiedział, że gminie zabrakło odwagi, aby zbudować windę
przy głównym zejściu na plażę.
Obawiano się technicznych problemów związanych z obsługą i konserwacją w tak trudnych warunkach
eksploatacyjnych.
AGNIESZKA NAJDEK (ZIELONA GÓRA)
NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA)
Pies w piekarniku
Przypadki pozostawiania zwierząt w zamkniętych samochodach
zdarzają się wielokrotnie każdego
lata. Również w Rewalu. Podczas
spaceru, pewnego lipcowego wieczora zauważyliśmy samochód.
Wewnątrz pojazdu był ujadający
white terier. Nieopodal auta stała
kobieta, która powiedziała, że stoi
tu już pół godziny i złożyła już zawiadomienie. Nikt nie zareagował.
Zgodnie z obowiązującą ustawą,
każdy obywatel będący świadkiem
dręczenia zwierzęcia (w tym wypadku poprzez pozostawienie go
w szczelnie zamkniętym samochodzie w czasie upału), ma obowiązek
zawiadomić odpowiednie służby
w tym policję.
Niestety, funkcjonariusz policji,
który miał tego dnia dyżur powiedział nam, że nic nie może w tej
sprawie zrobić. Odesłał nas do straży gminnej, ponieważ jak twierdził,
ma ona w statucie ochronę zwierząt. Mimo to nie dawaliśmy za wygraną. Dyżurny nadal nie chciał
przyjąć zawiadomienia. Doszło
do tego, że wyprosił nas z posterunku grożąc wręczeniem upomnienia.
W siedzibie straży gminnej znajdował się tylko jeden funkcjonariusz,
który również nie mógł nam pomóc.
W związku z tym wróciliśmy
do samochodu. Pies leżał na tylnej
kanapie i z trudem oddychał.
Na szczęście pojawił się właściciel
i otworzył pojazd. Nie uznał jednak,
zostawienia go na tak długo za czyn
karygodny. Tym razem zwierze uszło
z życiem, przynajmniej do czasu.
Powracając do tej sytuacji nasuwa się pytanie. Czy rewalska policja
potraktowałaby tego typu zgłoszenie równie beztrosko, gdyby w samochodzie zamknięte było dziecko?
NATALIA OWOC (WROCłAW)
W Kołobrzegu
było głośno
Od 1999 roku DJ Kris świętował swoje imieniny (25 lipca), organizując imprezę w klubie Miami
Nice w Mielnie. Z roku na rok przychodziło na nie coraz więcej osób,
tak, że w 2003 roku Imieniny Krisa, jak zaczęto określać imprezę,
przeniesiono do kołobrzeskiego
amfiteatru. Nazwa, wielokrotnie
modyfikowana w końcu przybrała
swój ostateczny kształt w postaci
Sunrise Festival.
Tegoroczna jedenasta edycja
festiwalu odbywająca się od 26
do 28 lipca była jednym z największych w Europie Środkowej wydarzeń prezentujących muzykę elektroniczną: house, dance i trance.
Energetyczne występy 41 didżejów o europejskiej oraz światowej sławie zapewniły publiczności ogromną dawkę pozytywnych
emocji. Na potrzeby imprezy
ustawiono dwie estrady: specjalnie przygotowany na Sunrise Amfiteatr oraz wzniesioną na rozległym parkingu scenę. Największy
aplauz wzbudziły koncerty Axwella oraz Sebastiana Ingrosso – byłych członków nominowanej
do nagrody Grammy grupy Swedish House Mafia. Poza nimi miłośnicy klubowych brzmień bawili
się przy innych szwedzkich wykonawcach muzyki house: Alesso,
Dada Life oraz Holendrów Fedde
le Grand, W&W i wielu, wielu innych.
Ale Sunrise Festival to nie tylko święto muzyki. Twórcy efektów
specjalnych wykonali kawał dobrej roboty, o czym można się
przekonać, oglądając w internecie nagrane przez widzów filmiki.
Światło i dźwięk fantastycznie ze
sobą współpracowało, co potęgowało i tak już niesamowity efekt.
Wiele osób zalicza festiwal
wschodzącego słońca do listy
najważniejszych wydarzeń lata.
Czy jego kolejne odsłony będą
równie udane? Pozostaje nam
tylko za rok udać się do Kołobrzegu i przekonać się o tym na własnej skórze.
HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź)
IGOR PAWEłEK (ŁÓDź)
11
O TYM SIĘ MÓWI
Jaskółki a paralotnie
W Trzęsaczu pojawiły
się jaskółki. Swoje
gniazda tworzą na
klifie i choć wydawać
by się mogło, że to
świetna wiadomość, to
jednak nie wszyscy się
cieszą. Po raz kolejny
trwa konflikt przyrody
z człowiekiem. Kto
wygra tym razem?
Anomalia
Na reklamie „Pomorze Zachodnie” można ujrzeć zdjęcie wykonane z lotu ptaka, na którym widnieją
ruiny kościoła w Trzęsaczu. I tu pojawia się paradoks, bowiem na tle
szybuje kilku paralotniarzy, co
na pewno zachęci turystów do przyjazdu. Niestety, na miejscu czeka
ich rozczarowanie, ponieważ skakać z klifu nie można.
bierowie i Niechorzu co pewien czas
sprawdzają, czy ktoś korzysta z tego miejsca. Służby porządkowe nakładające wysokie kary pomimo
prób ich egzekwowania, nie są
w stanie całkowicie skontrolować
przestrzegania
wyznaczonych
przez siebie przepisów.
Czy da się to jakoś pogodzić?
Niestety, nie można znaleźć
Spór
Przebywając na rewalskiej plaży
nieraz można zauważyć paralotniarzy. Ludzie z uśmiechem na twarzy
machają do nich i robią zdjęcia. Jak
się okazuje, latanie na paralotni jest
nielegalnie. Urząd Morski umieścił
na klifie w Trzęsaczu tabliczkę zabraniającą pod karą grzywny bądź
aresztu niszczenia siedlisk i gniazd,
w szczególności wykonywania startów z klifu i lotów.
W ten oto sposób odebrano wielu osobom możliwość uprawiania
ulubionego sportu.
Jaskółka w kulturze i nie tylko...
W Polsce od zawsze jaskółka
była uważana za symbol wiosny,
słońca, nadziei i płodności, a także
szczęścia i powodzenia zarówno
w interesach jak i miłości. Symbolizuje także czystość, ponieważ nie
siada na ziemi.
Swoje gniazda jaskółki budują
z grudek gleby zmieszanej z własną
śliną, umocnionych źdźbłami trawy.
Zwykle znoszą około pięciu jaj rocznie, które wysiadują przez dwa tygodnie. Prędkość ich lotu sięga 80
km/h, nie mają więc trudności z łapaniem owadów. Jaskółki to bardzo
pożyteczne ptaki. Codziennie żywią
sie owadami, między innymi komarami i muchami. Są chronione
prawem.
12
Atrakcyjny klif w Trzęsaczu przyciąga paralotniarzy
Fot.: Aleksandra Michalska
Urząd Gminy twierdzi, że reklama powstała jeszcze przed wakacjami, natomiast spór o jaskółki pojawił się niespełna dwa tygodnie temu. Niestety, żadne towarzystwo
paralotniarskie nie zostało o zakazie poinformowane.
Racje lotniarzy
Na
forum
paralotniarskim
(www.paraglidingforum.pl) pojawił
się ciekawy wątek na ten temat.
Opinie paralotniarzy są zróżnicowane. Klif w Trzęsaczu jako jedyny ma
tak znaczące walory widokowe i był
dostępny dla paralotniarzy, którzy
mogli podczas lotu rozkoszować się
pięknym widokiem, ale prawda jest
taka, że jeżeli jest zakaz, należy go
przestrzegać.
Na straży porządku
Urząd Morski wyjaśnia, że klif
jest nadzorowany. Strażnicy w Po-
kompromisu w tej sprawie. Wedle
prawa polskiego, w wypadku gatunków chronionych, nie ma możliwości przeniesienia ich naturalnego
siedliska. Jedynym rozwiązaniem
pozostaje odnalezienie innego miejsca do skakania. Według Państwowego Instytutu Geologicznego długość wybrzeża klifowego w Polsce
to około 108,5 km z czego zaledwie
28 km to obszar stabilny stanowiący 25% całości klifu. Z informacji
zamieszczonych na stronie Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Paralotniowego wynika, że
w okolicach Trzęsacza do dyspozycji paralotniarzy są inne miejsca, takie jak: Gryfino i Chojna blisko
Szczecina oraz Bielinek nad Odrą.
Niestety w gminie Rewal, jak
i na całym wybrzeżu, nie ma drugiego tak atrakcyjnego punktu jak
Trzęsacz.
MATEUSZ FILIPEK (KRAKÓW)
WYWIADY
Wszystko zaczyna się od pomysłu
Rozmowa z karykaturzystką tygodnika „ANGORA”, Katarzyną
Zalepą.
Agata Degen: Jak pani trafiła
do „ANGORY”?
Katarzyna Zalepa: Po prostu
poszłam do redakcji. Widziałam, że
tygodnik jest bogato ilustrowany.
Grzecznie spytałam, czy znalazłoby
się miejsce dla jeszcze jednego rysownika. Miałam szczęście. Spotkałam miłą panią Jolę, która mi dała tematy na „Tygodniówkę” (ostatnia strona rysunkowa tygodnika).
Na następny dzień przyniosłam rysunki. Szczęśliwie jeden z nich został opublikowany. Zachęcona,
przyszłam za tydzień i tak już zostało. Wówczas byłam na czwartym roku psychologii. Do głowy mi nie
przyszło zajmowanie się ilustracją
gazetową!
A.D.: Sa tematy łatwe i trudne
do zilustrowania. Które pani preferuje?
K.Z.: Trudne, to tematy, które nie
są wesołe, z których nie można się
pośmiać. Można zrobić tylko rysunek symboliczny. To jest trudne. Łatwiej rysuje się sytuacje konkretne,
kiedy wiadomo gdzie dana rzecz
się dzieje. Nie polityczne, nie ekonomiczne, nie tematy abstrakcyjne,
A.D.: Czego pani nie lubi w swojej pracy?
K.Z.: Rywalizacji, która
jest męcząca. Wszyscy rysujemy na jeden temat.
Wiadomo, że tylko jednemu się udaje. Większość
rysunków idzie do kosza.
Czasem bywa trochę żal.
A.D.: Kiedy rozpoczęła
się pani przygoda z rysunkiem?
K.Z.: Zawsze lubiłam
rysować. Często mazałam
po zeszytach i marginesach, rysowałam dla przyFot.: Aleksandra Michalska jemności. Nie były to jedbo na przykład o stopie procentowej nak rysunki satyryczne. Najczęściej
jest trudniej narysować, niż na przy- tworzyłam do kroniki szkolnej jakieś
kład o lecie.
zabawne obrazki.
A.D.: A jak wygląda proces twoA.D.: Co panią najbardziej fascyrzenia rysunku?
nuje w tej pracy?
K.Z.: Zaczyna się od pomysłu,
K.Z.: Podoba mi się różnorodktórego wymyślanie może trwać nosć. Zazwyczaj nie robimy wciąż
chwilę, a czasem kilka dni. Wszyst- tego samego. No i atmosfera w zeko zalezy od tematu. Potem już jest spole jest bardzo sympatyczna.
łatwiej. Na początku powstaje szkic, Mam bardzo miłych sześciu kolekilkakrotnie poprawiany. Na koniec gów. Łączy nas jeden stół.
skanuje się ilustrację do komputera,
A.D.: Jak pani widzi swoją przyaby ją pokolorować.
szłosć?
A.D.: Od kogo zależy wybór
K.Z.: Szczerze mówiąc nie mytematu?
ślę o zmianach, ponieważ bardzo
K.Z.: Tematy wybierają redakto- lubię i cenię swoją pracę.
AGATA DEGEN (TORUŃ)
rzy pod konkretny artykuł.
Dwie pary w Alei Zakochanych
Mały Książę i Róża oraz Romeo i Julia to dwa pomniki, które zobaczyć można w Alei Zakochanych w Rewalu. Chociaż
są tutaj od niedawna, stały się ulubionym miejscem nie tylko zakochanych. Niestety, Mały Książę często okradany jest
z szalika i ukochanej Róży. Wójt gminy Rewal, Robert Skarburski, postanowił ufundować kilkaset szalików, które od
teraz można będzie zabierać na pamiątkę. Pomysł ten może się okazać świetną promocją Rewala.
Fot. Aleksandra Halber
13
SPORT
Najpiękniejsze żaglowce świata
Ponad sto największych żaglowców z całego świata rywalizujących
podczas 20-dniowego wyścigu
przez Bałtyk, kilkaset innych jednostek oraz tysiące gości zawita
do Szczecina, gdzie od 3 do 6 sierpnia odbędzie się Tall Ships' Races
– międzynarodowy zlot żaglowców
połączony z finałem regat.
Pierwsza „Operacja Żagiel”, jak nazywane są też Tall
Ships', miała miejsce w 1938
roku w Sztokholmie. Uczestniczyło w niej 20 żaglowców.
W 1956 r. odbyły się pierwsze
regaty, a ich popularność
wciąż rosła. Najbliższy finał
będzie już 5. zlotem organizowanym w polskich miastach.
Plany i trasy regat są znane
z czteroletnim wyprzedzeniem.
Impreza to olbrzymi egzamin
dla miasta. Istne oblężenie
przeżywają hotele. Szczecin stara
się powtórzyć swój sukces z 2007
roku, kiedy to za zorganizowanie finału „Operacji Żagiel” zebrało najwyższe noty. Koszt przygotowania
tegorocznej imprezy w Szczecinie
szacuje się na 20 mln złotych.
Załogi rywalizują ze sobą
w czterech kategoriach, od A do D
w zależności od rozmiaru żaglowców. W szczecińskich portach możemy spodziewać się ujrzeć m. in.
mierzącego ponad 74 m norweskiego „Christiana Radicha”, brazylijskiego „Cisne Branco” oraz omańskiego „Shabab Oman”. Reprezentanci Polski to m. in. „Zawisza Czar-
ny” oraz zwycięzcy Tall Ships' z poprzednich lat: „Dar Pomorza” i „Fryderyk Chopin”.
Celem „Operacji Żagiel” jest rozpowszechnianie idei wychowywania młodzieży na pokładach żaglowców i uczenia ich żeglarstwa.
Dlatego co najmniej 50% załogi mu-
szą stanowić ludzie pomiędzy
16 a 25 rokiem życia.
Finał regat zbiega się z festiwalem Eska Music Awards (3-4.08),
którego specjalnym gościem będzie
kanadyjska piosenkarka Nelly Furtado oraz z VI Międzynarodowym
Festiwalem Sztucznych Ogni Pyromagic 2013 (9-10.08). Poza tym zagrają: Voo Voo, Filharmonia
Szczecińska, oraz wiele grup
folkrockowych i szantowych.
Miłośnicy historii i regionalizmu
również znajdą coś dla siebie
– wejście do Muzeum Narodowego w Szczecinie będzie bezpłatne. Nie zabraknie też propozycji dla entuzjastów sportu
– II Międzynarodowy Turniej Piłki Ręcznej Kobiet i Wake Cup
– zawody w wakeboardingu
(snowboardingu na wodzie) to
idealny pomysł na spędzenie
wolnego czasu.
To wyjątkowe wydarzenie, jedyne
w swoim rodzaju. Warto zobaczyć
najpiękniejsze żaglowce, poznać nowych ludzi, posłuchać dobrej muzyki
i przy okazji... Połknąć żeglarskiego
HANNA WDZIĘCZAK
bakcyla.
FOT.: INTERNET
Turniej siatkówki plażowej
W niedzielę 28 lipca w Pustkowie
odbył się turniej siatkówki plażowej
par mieszanych. Impreza ta była organizowana przez Wiesława Wiatrowskiego w ramach turnieju Tatarek
Beach. Warto wspomnieć, że sport
ten narodził się w 1915 r. na plaży
Waikiki na Hawajach. Niewiele później, bo w 1920 roku, odbyły się
pierwsze oficjalne zawody siatkówki
plażowej w Santa Monica w Kalifornii, zaś od 1996 dołączyła ona
do grona dyscyplin olimpijskich.
Gra odbywa się na otwartej
przestrzeni, co stanowi dodatkowa
trudność, ponieważ nie ma punktu
odniesienia, jak na hali. W grze
przeszkadza także wiatr, który może zmienić kierunek i prędkość lotu
piłki. W rozgrywkach uczestniczą
dwuosobowe drużyny, które nie
mają trenera. Gra się dwa sety
do 21 punktów, a jeśli będzie remis,
14
rozgrywa się trzeciego seta do 15
punktów. W dniach 1-7 lipca w Starych Jabłonkach odbyły się IX w historii Mistrzostwa Świata w siatkówce plażowej. Niestety, nie były one
dla Polaków zbyt udane.
Pogoda w niedzielny poranek
nie sprzyjała rozgrywkom. Było bardzo parno i duszno, ale mimo to nie
brakowało chętnych do grania.
W turnieju wzięło udział 14 par mikstowych (mężczyzna i kobieta). Duety były w bardzo zróżnicowanym
wieku: od studentów, przez małżeństwa, po wnuczka z dziadkiem.
W rozgrywkach wzięły udział nie tylko miejscowe pary, ale także przyjezdni. Mecze momentami stały
na bardzo wysokim poziomie, zbliżonym do gry zawodowców. Nikomu nie można było zarzucić braku
zaangażowania, gdyż każdy starał
się dać z siebie wszystko. W efek-
cie zmagań końcowa klasyfikacja
prezentowała się następująco:
I miejsce - „Smażalnia Ryb u Romana w Pustkowie” (Sylwia Witaszek – Gryfice i Kamil Kmita – Cerkwica), II miejsce „Morskie Oko”
(Katarzyna Bartosiewicz i Marcin
Krupa – Wrocław) i III miejsce „Remagum” (Joanna Łoś i Sebastian
Paluszkiewicz – Mysłowice)
Turniej przebiegał w przyjaznej atmosferze. Zarówno zawodnicy, jak
i wspierający ich kibice, bardzo dobrze się bawili. Nie była to pierwsza
tego typu impreza. W każdy weekend odbywają się turnieje siatkarskie. To dobry pomysł pozwalający
odkryć nowe talenty. Kto wie, czy
za parę lat nie będą one reprezentowały Polskę na międzynarodowych
boiskach.
BARTOSZ WĘGIELNIK
(ŻUROMIN K.PłOCKA)
ROZRYWKA
HOROSKOP
BARAN (21.03 -19.04)
LEW (23.07 – 23.08)
STRZELEC (22.11 – 21.12)
Jesteś obiektem
zainteresowań pewnej ciekawej osoby
z branży prasowej.
Przy odrobinie wysiłku wyjdzie
z tego niezwykle cenna znajomość. Dzięki przypadkowemu
wydarzeniu zyskasz niemały
rozgłos. Nie podejmuj pochopnych decyzji.
Twoje szczęśliwe zwierzę: jeleń.
Niespodziewanie
zostaniesz
rażony/a piorunem miłości. Twoją wybranką/wybrankiem będzie pewna fascynująca osoba z branży
gastronomicznej. Staranne planowanie pomoże w wywiązaniu
się z przydzielonych Ci zadań.
Twoje szczęśliwe zwierzę: tygrys syberyjski.
Najbliższe dni to
idealny termin na podejmowanie nowych
działań. Jednocześnie nie odmawiaj, jeśli ktoś poprosi cię o pomoc. Unikaj alkoholu i innych używek. Najdalej za kilkanaście dni będziesz
świadkiem niezwykłego wydarzenia. W uczuciach bez zmian.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
waleń.
BYK (20.04 – 22.05)
Szczera rozmowa
z przyjaciółmi na temat tego, co cię niepokoi, rozwieje większość twoich wątpliwości. Rezygnacja z walki o własne marzenia to w tej chwili najgorsze, co możesz zrobić. Potrafisz więcej, niż możesz sobie
wyobrazić.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
kapucynka.
BLIŹNIĘTA (23.05 – 21.06)
PANNA (24.08 – 22.09)
Niewykluczone
problemy z rodzicami. Herbata z melisy
ostudzi wasze emocje i pomoże w zrozumieniu siebie nawzajem. Możesz liczyć
na niespodziewany przypływ gotówki. Na horyzoncie pojawi się
niezwykle atrakcyjna, ciemnowłosa osoba. Nie przegap jej.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
panda.
WAGA (23.09 – 22.10)
KOZIOROŻEC (22.12 – 19.01)
W najbliższych
dniach nabędziesz
wiele pożytecznych
umiejętności. Wiedza ta przyda Ci się
w przyszłości. Twój wysiłek zostanie hojnie nagrodzony. Niepotrzebnie przywiązujesz uwagę
do mało ważnych drobiazgów.
Daj sobie trochę luzu.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
szop pracz.
WODNIK (20.01 – 18.02)
Ciche dni to niezbyt dobry sposób
na uniknięcie kłótni.
Wystarczy się odezwać, a wszystkie
twoje problemy znikną. W przeciągu kilku dni zastanie cię
ważna wiadomość. Od twojej
reakcji może zależeć wiele
w twoim życiu.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
mrówka.
Czeka cię tydzień
pełen ciekawych zawirowań.
Udział
w wydarzeniach kulturalnych to coś dla
ciebie! Ktoś, kogo dotąd uważałeś za swojego wroga wyciągnie
do ciebie pomocną dłoń. Jednak
uważaj na słowa, bo możesz
powiedzieć coś nieodpowiedniego.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
pantera śnieżna.
Udawanie kogoś,
kim nie jesteś nie
przysporzy ci zbyt
wielu przyjaciół. Ale
jeszcze nie jest za późno. To lato może okazać się najlepsze
w twoim życiu. Bądź gotowy/a na pojawienie się okazji,
dzięki której będziesz mógł/mogła się wzbogacić.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
szerszeń.
RAK (22.06 – 22.07)
SKORPION (23.10 – 21.11)
RYBY (19.02 – 20.03)
Nie przejmuj się
popełnionymi niedawno błędami. Zamiast tego korzystaj
z życia. Obecne
chwile już nie powrócą! Nadarzy
się doskonała okazja do odnowienia dawnych kontaktów, które będą kontynuowane co najmniej przez następny rok.
Twoje szczęśliwe zwierzę: jaskółka.
Jeśli
będziesz
kłaść się spać wcześniej, nie będziesz
narzekań na niewyspanie. Znajomi na pewno wybaczą ci twoją chwilową przerwę
w imprezowaniu. Istnieje możliwość spotkania dawnej miłości.
Wykorzystaj wolny czas na coś,
na co zwykle nie możesz sobie
pozwolić. Intuicja ci podpowie.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
wilk.
Jeszcze raz zaplanuj najbliższy tydzień.
Rzucanie się w wir
pracy nie jest najlepszym pomysłem. Przyda ci się
odpoczynek. Może warto odciąć
się od świata na kilka dni?
W uczuciach spodziewaj się
wielu niespodzianek.
Twoje szczęśliwe zwierzę:
biały tygrys.
OPRACOWAłA: HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź)
RYS. AGATA DEGEN (TORUŃ)
15

Podobne dokumenty

Rewalacje - nr 5/2012

Rewalacje - nr 5/2012 zajmuje się dziennikarstwem zawodowo? KW.: – Nie, to jest taka moja osobista pasja i rzecz, której w mojej rodzinie nie było nigdy. R.: – Czy pracował Pan w innych radiach czy tylko w Trójce? KW.: ...

Bardziej szczegółowo