Rewalacje - nr 4/2013
Transkrypt
Rewalacje - nr 4/2013
ISSN 1508-2776 Cena 2 zł Rewal, 3 - 9 sierpnia 2013 r. ROK XVI, nr 4 (118) W Trzęsaczu pojawiły się jaskółki. Swoje gniazda tworzą na klifie i nie jest to, niestety, dobra wiadomość dla paralotniarzy. Więcej o problemie czytaj na stronie 12. Rys.: Katarzyna Zalepa INFORMACJE KIT (Krótkie Informacje Tekstowe) Pochodzimy z różnych stron Polski m.in. z Krakowa, Warszawy, Łodzi, Zielonej Góry. Nie znaleźliśmy się tu przypadkowo. Spora grupa uczestników już współpracuje z gazetkami szkolnymi, lokalnymi, radiowęzłami. Nieważne jest to, że różnimy się wiekiem i temperamentem. Rozumiemy i dogadujemy się jak starzy przyjaciele – to się liczy. Dzieje się tak dlatego, że łączy nas jedno – pasja. Kieruje nami wspólny cel – chcemy zostać dziennikarzami. Chcemy odkryć prawdę, choć zdajemy sobie sprawę, że przed nami wiele barier, które z pozoru są nie do pokonania. Czy starczy nam wiedzy, ochoty, sił i odwagi? Pracujemy pod okiem profesjonalistów z radia, prasy i telewizji. Spotykamy się z ludźmi kultury i sztuki. Przygotowujemy się do wywiadów z nimi, a efektem tych działań mają być artykuły, audycje, nagrania. Pewnie spytacie kiedy odpoczywamy? Otóż, w nielicznych wolnych chwilach chodzimy na plażę, kąpiemy się w morzu, zwiedzamy okolicę. Będąc w tym miejscu zdobyliśmy wiele ciekawych doświadczeń, a przede wszystkim otrzymaliśmy niepowtarzalną okazję do wypróbowania się w zawodzie dziennikarza. Mamy nadzieję, że nasze audycje radiowe, materiały telewizyjne i gazeta ,,Rewalacje” staną się podpowiedzią dla turystów i mieszkańców gminy. Włożyliśmy w to swoje serce i pasję. Pamiętajcie, o tym kupując tę gazetę. NACZELNA REDAKCJI: NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA) ZASTĘPCA: AGNIESZKA NAJDEK (ZIELONA GÓRA) SEKRETARZ: AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź) 2 2 sierpnia 2013 r. na plaży w Pustkowie odbędą się III Mistrzostwa Gminy Rewal w Tenisie Plażowym. Zapisy do turnieju rozpoczną się o godz. 10:00 na plaży przy boiskach do siatkówki plażowej. W Pustkowie co weekend odbywa się Turniej Siatkówki Plażowej Par Mieszanych: sobota – siatkówka plażowa trójek, niedziela – siatkówka plażowa par mieszanych. W rewalskim amfiteatrze dnia 04.08.2013 r. odbędzie się występ Kabaretu Moralnego Niepokoju. Bilety do nabycia w kasach amfiteatru. W dniach 2-4 sierpnia zapraszamy do Rewala na kulinarną ucztę, która pozwoli poznać wiele fantastycznych potraw i produktów z całej Polski. Podczas imprezy pod hasłem „Smaki Gminy Rewal” będzie można kupić zdrową, regionalną żywność. BARTOSZ WĘGIELNIK (ŻUROMIN K.PłOCKA) Listy od czytelników Dowiedziałem się o „Potędze Prasy” z „Angory”. Chciałbym spróbować swoich sił na obozie, ale nie wiem, czego mam się spodziewać. Zależy mi na uzyskaniu informacji o tym, co robicie podczas tych warsztatów. Czekam na odpowiedź. Dawid z Łodzi Postanowiliśmy nie zdradzać ci wszystkich szczegółów. Możemy powiedzieć, że nie jest łatwo. Czeka Cię mnóstwo pracy i wysiłku intelektualnego. Zajmujemy się zredagowaniem gazety „Rewalacje”. Poza tym prowadzimy audycje w radiu „RewalStacja” oraz nagrywamy materiały telewizyjne do „Teva-Rewal”. Z każdym z tych zajęć wiąże się spora ilość pracy i obowiązków, ale dobrze się bawimy. Pozdrawiamy! Na ulicy minęłam osoby ubrane w koszulki z napisami „Potęga Prasy”. Młodzi ludzie sprzedawali gazetę „Rewalacje”. Od dawna myślę o tworzeniu gazetki szkolnej. Wiem, że potrzebna jest wiedza zawodowa i umiejętności techniczne. Jak dostać się na Wasz obóz? Pyta Malwina z Nowego Sącza. Proponujemy czytać tygodnik „Angora”. Gdy pojawi się tam wzmianka o kolejnych warsztatach „Potęgi Prasy”, dzwoń pod wskazany numer. Tam dowiesz się o terminach. Można również wziąć udział w konkursie dziennikarskim organizowanym przez „Angorę” lub zgłosić do niego gazetkę szkolną. Do zobaczenia za rok w Rewalu! Redaktor naczelna: Natalia Kacprowicz Zastępca redaktor naczelnej: Agnieszka Najdek Sekretarz: Agata Klimczak Opieka merytoryczna: Mirosława Ferenc (gazeta), Adam Owczarek (radio), Marek Palczewski (telewizja) Skład: Rafał Sowiak Reklama: Agata Klimczak, Hanna Wdzięczak, Agnieszka Najdek Dział foto: Zbigniew Zarzycki, Aleksandra Michalska, Natalia Kacprowicz Korekta: Kamila Ostrowicka Pozostali redaktorzy: Agata Degen, NATALIA I AGNIESZKA Mateusz Filipek, Aleksandra Halber, Kacper Lewandowski, Cezary Orłowski, Kajetan Owczarek, Natalia Owoc, Igor Pawełek, Katarzyna Pietraszewska, Bartosz Węgielnik, Jagoda Wolas. Opiekunowie pedagogiczni: Małgorzata Niewiadomska, Aleksandra Michalska Adres redakcji: Hotel California, 72-344 Rewal, ul. Saperska 3, tel. 607650742 e-mail: [email protected], URL: http://www.potegaprasy.pl Druk: PHU JAKLEWICZ 70-322 Szczecin ul.Kazimierza Pułaskiego 4/4 AKTUALNOŚCI Coś na ząb, czyli... Kebab, rybki, naleśniki Przy wyborze restauracji myślimy o tym, gdzie zjeść tanio i dobrze? Czy będziemy szukać obiadów domowych, takich jak u mamy, czy zdecydujemy się na coś, czego nie ma w domowym jadłospisie? Domowe obiady W menu restauracji Kotwica przeważają potrawy typowe dla polskiej kuchni, między innymi: kotlet schabowy, filet z kurczaka, pierogi (z różnymi dodatkami) – wszystko w cenie 9 zł. Zupy można kupić już od 5 do 9 zł. Dodatkowo ofertę uzupełniają ryby np. dorsz, halibut, pstrąg – od 6 do 7 zł. Bardzo ciekawą opcją jest tak zwane „Śniadanie ze stołu Szwedzkiego” dostępne od 9 do 10: 30, w której za 20 zł można zjeść tyle, na ile ma się ochotę. W pubie Szanta można zamówić szaszłyki i golonkę, nigdzie indziej niedostępne, co wyróżnia go spośród wszystkich lokali. Za tą przyjemność zapłacimy ok. 6 zł. Polska Pyra oferuje w swoim menu ziemniaki (pyry) z masłem czosnkowym, ze śledzikiem, oraz twarożkiem i ziołami za jedyne 7 zł. Robinson Crusoe proponuje zimne przekąski w cenie 12-17 zł, zupy: 6-8 zł, dania mięsne: 21-22 zł, ryby (pstrąg w migdałach, filet z łososia, halibuta oraz solę ze szpinakiem: 22-25 zł, makarony: 15-19 zł, duży wybór pizzy (wszystkie w cenie 21 zł) oraz desery w cenie 9-10 zł. Caffe Sorrento zachęca klientów oferując lody i desery, wykonane z naturalnych składników. W menu można znaleźć takie desery jak: kielich truskawkowy, puchar tropikalny, leśny smak, zielona wyspa, bananowy song, diabelski wynalazek, tiramisu lodowe, puchar mocca, limoncello, wiśniowy sad, fragola balsamico. Cafe Melba kusi klientów goframi, naleśnikami, lodami kręconymi oraz deserami lodowymi. W Cafe Patio można zamówić przede wszystkim lody amerykańskie, włoskie oraz gałkowe. WOPR 601-100-100 Ośrodek Zdrowia ul. Warszawska 31, tel. 91 386 25 88, czynny: – poniedziałek-piątek: 8 - 21 – soboty, niedziele i święta: 10 - 21 Posterunek Policji ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 38 528 61 Straż Gminna ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384 90 30 Straż Graniczna ul. Dworcowa 2, tel.: 91 387 76 20 Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19, [email protected] Urząd Pocztowy ul. Sikorskiego 3, tel.: 91 386 25 50 czynny: – poniedziałek-piątek: 8 - 18 – sobota: 8 -13 Bankomaty – SGB, ul. Mickiewicza 19a (obok Urzędu Gminy) – Euronet, ul. Westerplatte (przy restauracji Robinson Crusoe) – Euronet, ul. Kamieńska (przy Polo Market) – Gold Cash, ul. Westerplatte 16 – Urząd Pocztowy, ul. Sikorskiego 3 – PKO BP, ul. Westerplatte (przy klubie California) Apteka ul. Mickiewicza 25, tel.: 91 386 27 02 czynna: – poniedziałek-sobota: 9-21 – niedziela: 10 -18 Dworzec PKS ul. Westerplatte (obok oceanarium) Amfiteatr ul. Parkowa 4 Centrum Informacji Promocji Rekreacji Gminy Rewal ul. Szkolna 1, [email protected] Place zabaw ul. Słoneczna, ul. Szkolna 1 ul.Rybacka Kantory ul Mickiewicza 19a ul. Saperska Kompleks sportowo-turystyczny ul. Szkolna tel. 91 386 36 84 MATEUSZ FILIPEK (KRAKÓW) RYS. KATARZYNA ZALEPA OPRACOWANIE: KAMIL BARTLEWSKI Fast Food Smażalnia, Pizzeria i Kebab Rekin przyciąga tłumy ludzi ze względu na wyjątkowy smak. Do wyboru mamy pizze w cenie 18-22 zł, ryby po około 6 zł za 100g oraz oryginalny kebab turecki w cenie 12 zł. W Akwarium można zakupić przede wszystkim kebab w zależ- Smażalnie ryb Szopka Rybacka zachwyca szerokim wyborem ryb. Tusze: dorsz, flądra, kargulena, karmazyn, halibut, turbot (100 g w cenie od 6 do 8,50 zł). Filety: sandacz, mintaj, morszczuk, miruna, sola, łosoś (6,50 – 8,50 zł). Szopka Rybaka ulokowana jest zaraz przy zejściu z ulicy Saperkiej na plażę. Oferuje świeże ryby w cenie do 10 zł. Restauracje Sabat zaskakuje różnorodnym menu. Podzielone jest ono na kilka grup: śniadanie: 10-15 zł, zupy: 8-9 zł, sałatki: 20-25 zł, główne dania: 17-60 zł oraz dania dla dzieci 14-15 zł. Dodatkowo można zamówić przystawki, desery oraz napoje gorące i zimne. INFORMATOR TURYSTYCZNY ności od dodatków 9-15 zł oraz ryby, ceny zaczynają się od 9 zł. Kawiarnie 3 WYWIADY Tylko dla ciekawych świata Irena Piłatowska to znana reportażystka. Posiadaczka 50 nagród m.in. nagrody Wolności Słowa, Premios Ondas, Złotego Mikrofonu. Od 2004 jest redaktor naczelną Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia. Kilkakrotnie wyróżniona Nagrodą Specjalną Prezesa Polskiego Radia S.A. Odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu odrodzenia Polski przez Bronisława Komorowskiego. Natalia Kacprowicz: Kiedy zaczęła się Pani przygoda z dziennikarstwem? Irena Piłatowska: To było dawno. Zaczęła się już właściwe po pierwszym roku reżyserii w Łódzkiej Szkole Filmowej. Zaraz po maturze, gdy moje koleżanki i koledzy byli już po studiach. Po półtora roku, nie wytrzymałam naporu emocji, które przeżywałam. Pierwszy raz znalazłam się poza rodziną, domem. Byłam wychowana w cieplarnianych warunkach. Kiedy trafiłam do ,,jaskini lwa” nie wytrzymałam psychicznie. Może dlatego bardzo dobrze teraz rozumiem ludzkie emocje. Wówczas pomyślałam sobie, że skoro nie będę reżyserem, no to będę reportażystką radiową, czyli dziennikarzem, tak jak sobie życzył mój tata. Wiedziałam, że będzie to reportaż radiowy. N.K.: Czy praca dziennikarza od zawsze była Pani marzeniem? I.P.: Nie. Chciałam być reżyserem, twórcą. A to niedaleko do zawodu reportażysty. Reportaż wymaga twórczego myślenia, kreatywności, procentuje umiejętność słuchania, bycie otwartym na ludzi. Reportażysta nie wydaje osądów, słucha, nie ocenia, próbuje zrozumieć. N.K.: Jak Pani trafiła do radia? I.P.: Trafiłam tam zaraz po studiach filologicznych. I wiedziałam dokładnie gdzie i z kim chcę pracować. Miałam swoich mistrzów z radia. To była Krystyna Melion, Adrian Wielowiejski, Krystyna Usarek, Andrzej Mularczyk i wielu innych reportażystów radiowych. Byłam zachwycona tym, co robią i jak przyszłam do radia, wiedziałam, że muszę być tam, gdzie oni. Chciałam uczyć się od tych, którzy mieli z nimi kontakt. Najpierw słuchałam wszystkiego, co oni zrobili. Rosło we mnie przeczucie, że skoro oni tyle zdziałali, to może mnie się uda. 4 Ta wybitna osoba gościła w naszych progach przez trzy dni, prowadząc zajęcia z młodzieżą z Warsztatów Dziennikarskich „Potęga Prasy”. Fot.: Aleksandra Michalska N.K.: Czy zawód, który Pani wykonuje pokrywa się równocześnie z pasją? I.P.: Tak, ponieważ nie może być reportażysty bez pasji. Tu jest bardzo trudno oddzielić gdzie się kończy praca, a zaczyna prywatność, bo tu z każdej znajomości może wyniknąć coś ciekawego. Trzymając mikrofon w ręku, mam otwarte drzwi do każdego domu. N.K.: Jak łączy Pani życie prywatne z zawodowym? I.P.: Ono się łączy samo. Nigdy nie wiem, kiedy wyszłam z pracy, a kiedy jestem na wakacjach. To, że czujemy się bardziej na wakacjach niż w pracy zależy od nas samych, od atmosfery i ludzi, z którymi przebywamy. Teraz to ja uczę młodych dziennikarzy i zawsze staram się, aby ta atmosfera była dobra, byśmy traktowali pracę jak hobby. Właściwie nigdy nie wiedziałam kiedy jest poniedziałek, a kiedy piątek. Jeśli zaś chodzi o inspiracje, które pomagają mi w pracy, to są to głównie film lub książka. N.K.: Jaka była pierwsza nagroda zdobyta przez Panią? Za jakie osiągnięcia ja Pani dostała? I.P.: Moją pierwszą nagrodę dostałam bardzo szybko, chyba już po pół roku zajmowania się reportażem radiowym. To była druga nagroda w Konkursie o Ziemiach Odzyskanych. Zrobiłam wtedy reportaż o Wrocławiu, ale niestety zaginął. Nie ma go w archiwach Polskiego Radia. Bo musisz wiedzieć, że kiedyś reportaże nagrywaliśmy na dużych taśmach. Były one przetrzymywane w wielkich pudłach. Po paru latach chciałam odsłuchać swój pierwszy nagrodzony reportaż (bo pierwszy to już zupełnie inna historia), jednak okazało się, że jest pudełko, ale taśmy nie ma. Szkoda, RECENZJA bo bardzo dobrze pamiętam tę bohaterkę i tą bardzo interesującą historię. Ciekawa jestem jak teraz bym samą siebie oceniła, po tylu latach. Jeśli chodzi o pierwszy w moim życiu reportaż, jaki zrobiłam w radiu, jest w archiwum i jest powtarzany co znaczy, że chyba nie był zły. N.K.: Która nagroda sprawia Pani największą radość? Która jest dla Pani największym odznaczeniem? I.P.: Jeśli chodzi o polską nagrodę, to chyba nagroda Wolności Słowa., którą dostałam z rąk premiera, czyli ówczesnego pana Buska. Była to ciężka praca i przez długi czas nie lubiłam tego reportażu. On był w pewnym sensie wbrew mojemu charakterowi. Ale najpiękniejszą nagrodą jest dla mnie Złoty Mikrofon, o którym każdy radiowiec marzy. Dostałam go bardzo wcześnie, już po 6 latach pracy nad reportażem. Ze światowych nagród to Premios Ondas, bo to jest taka nagroda przyznawana przez stacje komercyjne wszystkim, którzy się zgłoszą z rożnych stron świata. Gdy wysyłałam tam swój reportaż, to w mojej kategorii startowało ponad 260 audycji ze świata. Do mnie wtedy uśmiechnął się los. Rozdanie odbywa się w iście oskarowej scenerii: czerwone dywany, kilkutysięczna publiczność, najwybitniejsi artyści. Ogromna gala, chyba największa w jakiej miałam przyjemność uczestniczyć. Wtedy po raz pierwszy czułam się jak gwiazda filmowa. Wszędzie były moje zdjęcia, a uroczystość była powtarzana. Pamiętam, jak po uroczystości i kolacji, ktoś zaprosił mnie na dyskotekę nad brzegiem morza w Barcelonie. I chyba z tego powodu się tam udałam. Kiedy weszliśmy na tę imprezę, właśnie leciał moment, kiedy to wręczano mi nagrodę. I wszyscy znowu zaczęli mi gratulować. Wtedy naprawdę czułam się jak gwiazda. Ludzie mnie rozpoznawali na drugi dzień i wszyscy podawali mi gazety i prosili o autografy. Jest to chyba najstarsza nagroda dla reportażystów. I dlatego jest dla mnie taka ważna. N.K.: Czy dziennikarstwo jest dla Pani misją? I.P.: Zdecydowanie tak. Dziennikarstwo ogólnie jest misją. A to czym ja się w tym dziennikarstwie zajmuję, czyli reportaż radiowy to wielka odpowiedzialność za słowo, bohaterów, którzy powierzają w nasze ręce swój los i otwierają się przed nami. Rozmówcy często powtarzają, że nawet księdzu na spowiedzi tego nie mówili. I to jest właśnie ta odpowiedzialność: co opublikować, żeby bohaterowi nie zrobić przykrości. Głównie dlatego, że nie chcę zrobić krzywdy komuś, kto mi zaufał. W takim przypadku trzeba ruszyć wodze wyobraźni, jak opowiedzieć historię, bez tych fragmentów, które mogłyby zaszkodzić bliźniemu. Co innego, gdy jest to reportaż interwencyjny. Wtedy staramy się pokazywać tak, aby dążyć do odkrycia prawdy, do źródeł konfliktu, pokazać w jakim kierunku to pójdzie. Czasami, tak zwanym „gołym okiem”, widać kto ma rację, a kto jest nie w porządku. Tyle tylko, że nie mnie to oceniać, ja mam tylko to pokazać słuchaczom, zagrać na ich wyobraźni, żeby to oni sami wyrobili sobie zdanie. Dziennikarz zwykle wie, w którym momencie skończyć. Jeśli jego wiedza wynosi sto procent, to informacje jakie są w reportażu to jakieś siedemdziesiąt, czasem sześćdziesiąt procent. To jest mądrość wyboru. Robi się wszystko po to, aby wyjaśnić albo o czymś ciekawym opowiedzieć, dać do myślenia. N.K.: Co chciałaby Pani przekazać przyszłym dziennikarzom? I.P.: Jeśli wybierają ten zawód, to muszą wiedzieć, że niesie za sobą dużo wolności. Ale słowo „wolność” zawiera w sobie odpowiedzialność za to, co z tego może wyniknąć i reguła ta obowiązuje każdego dziennikarza. Ważne jest dążenie do prawdy. Świadome przekłamywanie to sytuacja, która nie powinna się zdarzyć. Jeżeli ktoś chce być dziennikarzem, to przede wszystkim musi być ciekawy świata i ludzi. Dziennikarz musi lubić ludzi, inaczej nie odnajdzie przyjemności w pracy. N.K.: Dziękuję za rozmowę. ROZMOWĘ PROWADZIłA: NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA) Jak należy uprawiać zawód dziennikarski? Czy do tego wystarczy tylko wiedza? Czy może poznanie i zrozumienie? Jak w świecie pieniędzy nie zapomnieć o tym co jest najważniejsze w tym zawodzie? Na te i inne pytania odpowiada Ryszard Kapuściński w swojej książce pt. „To nie jest zawód dla cyników”. Dla każdego młodego dziennikarza, ta publikacja powinna być skarbnicą wiedzy o dziennikarstwie. Dzieło zawiera spis włoskich i hiszpańskich wykładów wygłoszonych przez Ryszarda Kapuścińskiego w czasie warsztatów odbytych od 7 do 11 października 2002 roku w Buenos Aires, przełożonych na polski. Jest także zbiorem tekstów z warsztatów w mieście Cartagena de Indias, odbytych w październiku 2000 roku. Autor udowadnia, że dziennikarstwo można porównywać do sztuki. Uświadamia nam, że ta praca nie polega na zdobyciu informacji, lecz na zrozumieniu. Kapuściński był pisarzem pasji i misji. Chciał przekazać jak najwięcej swoim młodszym kolegom, opowiedzieć o świecie widzianym okiem skrzywdzonych, poniżonych, biednych i wykluczonych, skazanych na milczenie. „Tacy ludzie nigdy się nie zbuntują, więc trzeba mówić za nich” – mówił w jednym z wykładów. Adam Michnik powiedział: „W swym pisarstwie był ascetycznym wyznawcą czystości języka i śmiertelnym wrogiem cynizmu oraz zakłamania. Powtarzał uparcie, że warunkiem dobrego pisarstwa dziennikarskiego jest ludzka dobroć i życzliwość wobec bliźnich. Tak niewiele, a jakże wiele”. AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź) 5 AKTUALNOŚCI Święto kaszy bez kaszy Kasza odegrała znaczącą rolę w historii Trzebiatowa. Istnieje legenda, która mówi, że w średniowieczu to właśnie ta potrawa uratowała mieszkańców Trzebiatowa przed najazdem Gryficzan. Pewnej mglistej nocy rycerz Tymno, stojący na baszcie czekał na małżonkę, która miała przynieść mu posiłek. Kasza jednak okazała się być zbyt gorąca, więc strażnik wystawił ją za okno by ostygła. Wtedy usłyszał trzask. Sięgnął po broń. Strącając miskę prosto na czających się pod murami wrogów, uratował miasto. Na pamiątkę tego zdarzenia obronna baszta została nazwana Kaszaną Basztą. Znajduje się na skrzyżowaniu ulic Daszyńskiego i Wąskiej w Trzebiatowie. Został wprowadzony również zwyczaj świętowania tego dnia na przełomie lipca i sierpnia. Co roku wojskowi kucharze przygotowują około czterech i pół tysiąca porcji kaszy, która jest dowożona z młynów w Stoisławiu. W lipcową sobotę (27 lipca) uczestnicy obozu Potęga Prasy wzięli udział w obchodach Święta Kaszy. Jedzenia było pod dostatkiem, każdy znalazłby coś dla siebie. Stały stragany z goframi, lodami, kukurydzą i watą cukrową. Ku naszemu zdziwieniu, na festiwalu Imprezie towarzyszyły liczne kiermasze, w tym zdrowej żywności Fot.: Marek Palczewski kaszy zabrakło... kaszy. W 2004 roku ustanowiono rekord w ilości zjedzonego przysmaku, którego waga wynosiła aż 732 kilogramy. Organizatorka imprezy, Helena Żak zadbała o ciekawe atrakcje. Trzebiatowskie świętowanie rozpoczęła „Scena Młodych”, gdzie swoimi umiejętnościami pochwaliły się początkujące zespoły. Pod Basztą Kaszaną symbolicznej obrony przed atakiem Gryficzan dokonał Zdzisław Matusewicz, burmistrz miata oraz Renata Teresa Korek, dyrektor Trzebiatowskiego Ośrodka Kultury. Po raz kolejny miska kaszy uratowała Trzebiatów, a jej rozbite fragmenty uczestnicy happeningu zabrali ze sobą na szczęście. Spod baszty barwny korowód prowadzony przez słonicę Hansken (symbol miasta, rycerzy, szczudlarzy) przeszedł ulicami pod pałac. Na deskach trzebiatowskiej sceny swoje umiejętności zaprezentowało wielu wykonawców m.in Krysia Olejniczak – ośmioletnia dziewczynka z wielkim głosem. Obchody Święta Kaszy to dobry pomysł. Nawiązują do tradycji Trzebiatowa oraz przybliżają mieszkańcom i turystom historię miasta. NATALIA OWOC (WROCłAW) JAGODA WOLAS (KRAKÓW) Latające lampiony szczęścia „Lampiony Szczęścia”, czyli niewielkie, bibułowe balony na gorące powietrze. Zapanowała na nie moda. Takie latające światełka w nocy wyglądają bardzo ładnie, jednak nigdy nie wiadomo gdzie taki płomyk spadnie. Lampion szczęścia kosztuje ok. 4 złotych i nietrudno go kupić. Według chińskich wierzeń, spełnia nasze życzenia, pod warunkiem że zawarty na nim przekaz dotrze do nieba. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale pewne jest to, że taki lampion może wywołać gigantyczne zniszczenia. Po wypuszczeniu go w powietrze będzie lecieć przez około 20 minut. W tym czasie może on przelecieć nawet kilkadziesiąt metrów, a jeśli ogrzewający w nim powietrze 6 płomień upadnie na ziemię, może spowodować pożar lub jeszcze gorzej (a zdarzył się przypadek wybuchu stacji paliwowej). Wprawdzie na opakowaniu są napisane ostrzeżenia co do używania go, lecz większość osób nie czyta tych instrukcji, przez co wypadki zdarzają się i zdarzać się będą. Zwolennikom lampionów należy przypomnieć, że jest to niedozwolone użycie otwartego ognia. Możemy zostać ukarani za to grzywną. Kupując lampion musimy sobie zdawać sprawę, że możemy pozbawić kogoś domu, majątku lub nawet życia. O nieszczęście nietrudno. Lampiony mogą być przepiękną dekoracją. Przykładowo są chętnie używane w czasie nocy Kupały, a tysiące ta- kich lampionów w jednym miejscu to niezapomniany widok. Podsumowując, lampiony świetnie nadają się na upiększenie święta i przyjęcia, lecz użyte bezmyślnie mogą doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Służby porządkowe są zobowiązane do wprowadzenia ograniczeń, ale jak to w praktyce bywa – nie wszyscy będą chcieli ich przestrzegać. A zatem pozostaje odwoływanie się do zdrowego rozsądku. Ci zaś, którzy wypuszczają lampiony muszą zdawać sobie sprawę z konsekwencji wynikających z wypuszczania w niebo światełek szczęścia, które mogą przynieść wielkie nieszczęście. KAJETAN OWCZAREK (ŁÓDź) KACPER LEWANDOWSKI (ŁÓDź) KULTURA Artystyczne oblicze Rewala Zmysłem wzroku zbieramy najprostsze i najbardziej oczywiste składniki otaczającego nas świata. Ale przecież sztuką nie nazywamy jedynie dzieł malarskich, a artyści to nie tylko osoby trzymające w ręku pędzel. Żeby zaczerpnąć wiedzy na temat sztuki, jej dziedzin oraz pokazać, że także w Rewalu możemy wyjść na spotkanie z nią, wybrałam się do dwóch miejscowych galerii sztuki. Pierwszą, którą odwiedziłam była Galeria Siedem znajdująca się przy ulicy Sikorskiego 7. Moją przewodniczką po galerii była założycielka tego miejsca – Ewa Biernacka – Fröhlich. Galeria w tygodniu otwarta jest od godz. 10.00 do godz. 21.00, a w weekendy od godz. 10.00 do godz. 17.00. Wystawionych w niej jest wiele różnych prac: biżuteria artystyczna, ale także ceramika, malarstwo, ciekawy design, między innymi torby robione z filcu, a nawet z dętek rowerowych. Właściciele skupiają się głównie na tym, by w ich asortymencie większość dzieł pochodziła od polskich artystów, ale także nawiązują współpracę z Izraelczykami, Niemcami i innymi obcokrajowcami. Nie ma zasady, która głosiłaby, że zaszczytu wystawienia prac mogą dostąpić jedynie sławne w branży nazwiska. Każdy, kto zgłosi się do właścicieli galerii ze swoim projektem nigdy nie zostanie odesłany z kwitkiem. Kiedy praca będzie interesująca jest duże prawdopodobieństwo, że znajdzie się dla niej miejsce w „Galerii Siedem”. Świetną i rozwijającą propozycją na spędzenie wolnego czasu może być udział w warsztatach artystycznych, odbywających się tu regularnie. Są prowadzone warsztaty z rzeźby, komponowania biżuterii i filcowania. Galeria Siedem nie jest jedynie miejscem wystawiania prac, ale także ich tworzenia. Większość biżuterii jaka jest tutaj prezentowana, została stworzona na miejscu. Według mnie, najciekawszym produktem, który obecnie Galeria Siedem przy ulicy Sikorskiego Fot.: Natalia Kacprowicz można nabyć w galerii, są kolczyki-wsuwki, czyli tzw. „nausz- na przez artystów plastyków. Jenice”, które nosi się nie wkładając stem przekonana, że każdy znajich w przebite ucho. Jest to całkowi- dzie tu coś dla siebie. cie produkt autorski i świeży. Znaczną część obrazów, umiejNastępnym miejscem, które od- scowionych na wystawkach stwowiedziłam, jest sezonowa galeria, rzył Włodzimierz Zapart z Poznaznajdująca się na ulicy Warszaw- nia. Już ósmy rok prowadzi on skiej 2. Atmosferę i niezwykły klimat Warsztaty Wyobraźni w Rewalu, tego miejsca dało się wyczuć od ra- a tym samym wpisała się już zu. Podziwiałam dzieła znajdujące na stałe w krajobraz tego nadmorsię w środku. Szkło artystyczne, skiego miasteczka. Z uwagi na to, rzeźba, ceramika, zegary, kompo- że zdecydowana większość klienzycje kwiatowe, obrazy, przedmioty tów to turyści, którzy wymagają sztuki użytkowej, biżuteria tworzo- szybkiego zrealizowania zlecenia, przy galerii funkcjonuje pracownia. Otwarta jest w każdym sezonie letnim (od pierwszego maja, do końca września) od godz. 10.00 do godz. 22.00. Przyjeżdżając do Rewala, myślałam że jest to typowa miejscowość turystyczna. Przechadzając się po głównych ulicach miasta, rzucają nam się w oczy stragany, w których dostępne są jedynie mało atrakcyjne pamiątki, powszechnie występujące na jarmarkach czy odpustach. Jednak możemy znaleźć wyjątkowy, atrakcyjny, nietuzinkowy i wyróżniający się element wystroju wnętrza lub niecodzienną biżuterię. Galeria Warsztaty Wyobraźni przy ulicy Warszawskiej Fot.: Kamila Ostrowicka KAMILA OSTROWICKA (KUTNO) 7 KABARETY Trema dopinguje Kabaret Limo z Gdańska. Grupa powstała 14 lat temu z inicjatywy Abelarda Gizy. Później dołączyła do niej Ewa Błachnio, Szymon Jachimek i Wojciech Tremiszewski. Kasia Pietraszewska: Jak zaczęła się Wasza przygoda z kabaretem? Szymon Jachimek: Pomysł wyszedł od Abelarda. Będąc jeszcze w liceum obejrzał kabaret, który był naprawdę fajny. Wtedy stwierdził, że chce wychodzić na scenę i bawić ludzi. Agata Klimczak: Bawicie innych, a czy prywatnie żartujecie między sobą? Wojciech Tremiszewski: Pewnie, że tak. Nie chowamy dowcipu razem z kostiumami do walizek, tylko korzystamy z niego. Nie zawsze na imprezach jesteśmy tak zabawni, jak na scenie. To wszystko zależy od nastroju i chwili. K.P.: Czy „bawienie” ludzi jest trudną sztuką? Sz.J.: Wszystko zależy od talentu i pracy. My mamy Abelarda, który jest autorem zdecydowanej większości tekstów. Z jego tekstami, to zadanie nie jest takie trudne. W.T.: To co jest trudne, to przełożenie żartu na język sceny. K.P.: Czy praca na scenie jest dla was stresująca? Sz.J.: To zależy od „ogrania” materiału. Jeśli występujemy z tym skeczem kolejny raz, to oczywiście trema jest mniejsza. W.T.: Coraz lepiej radzimy sobie z tremą. Bywało, że zdarzał się jakiś paraliż nóg, czy mdłości. Ale teraz to minęło. Trema sprawia, że czujemy, iż robimy coś wyjątkowego, zabawnego. A.G.: Moim zdaniem bez tremy to nie ma sensu. Jest taki moment, że zastanawiam się, czy ludzie zaakceptują to, co dla nich przygotowaliśmy. Ale to mnie trzyma na ziemi, dzięki temu mam w sobie taką pokorę. To sprawia, że chcę być jeszcze lepszy. KASIA PIETRASZEWSKA (KUTNO) AGATA KLIMCZAK (ŁÓDź) 8 Zabawa trwa W poniedziałkowy wieczór, 22 lipca, na deskach rewalskiego Amfiteatru przeprowadziliśmy rozmowę z Beatą Rybarską, Maurycym Polaskim i Andrzejem Kozłowskim z Kabaretu pod Wyrwigroszem. Grupa powstała w 1990 roku, a obecną nazwę przyjęła po reaktywacji w 1994. Nazwa pochodzi od restauracji, w której piwnicach początkowo występował kabaret. Hanna Wdzięczak: Czy nagrywając własną wersję hitu „Jozin z Bazin” pod tytułem „Donald marzy” spodziewaliście się, że ten klip osiągnie ponad milion wyświetleń na serwisie YouTube? Maurycy Polaski: Nie. Gdyby wiadomo było, że coś będzie przebojem, to by się robiło same przeboje, a wiadomo, że taka piosenka wychodzi raz na milion. Beata Rybarska: Przebój „Jozin z bazin” już w oryginalnej wersji był przebojem. Dobrze skojarzyły nam się słowa. Cezary Orłowski: Kto wymyśla skecze? M.P: Łukasz głównie pisze skecze. On ma zmysł do konfliktowania postaci i sytuacji. Czasami nam się zdarza napisać coś wspólnie. H.W: Czy jesteście rozpoznawalni? Andrzej Kozłowski: Generalnie nas poznają. To jest bardzo miłe. M.P.: To bardzo przyjemne. Z re- guły wzbudzamy uśmiech, a nie agresję. Beata Rybarska: Mamy bardzo fajną i sympatyczną publiczność. A.K.: Staramy się zachowywać normalnie, jesteśmy normalnymi ludźmi. M.P.: Z wyjątkiem Andrzeja. A.K: No tak, z wyjątkiem mnie. C.O: Co robicie jeśli ktoś podczas występu pomyli tekst? A.K: Żyjemy! M.P: Udajemy, że wszystko jest dobrze. Mamy już duże doświadczenie w byciu na scenie i na estradzie, więc mamy doświadczenie w wychodzeniu z trudnych sytuacji. Jesteśmy na scenie bardzo długo, więc dajemy radę i zdarza się, że wygrzebywanie robi spektaklowi dobrze. Czasem trema działa mobilizująco, a czasami paraliżująco. Jest tylko pewien kłopot w momencie, gdy ktoś zapomni tekstu. Czasem sami się ratujemy, czasem koledzy pomogą. H.W: Najbliższe plany to... M.P: Kończymy trasę w sobotę tutaj, potem parę dni przerwy, potem Ełk. Wracamy nad morze, gdzie przez 8 dni, od 5 sierpnia, będziemy w miejscowościach wypoczynkowych. Mamy wypełniony kalendarz na wrzesień, październik. W październiku wybieramy się do Dublina, do Malmo w Szwecji, do Kopenhagi. Bardzo nam miło, że widownia chce nas oglądać. HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź), CEZARY ORłOWSKI (SZCZECIN) Kabaret pod Wyrwigroszem podczas występu w rewalskim amfiteatrze. Od lewej stoją Łukasz Rybarski, Andrzej Kozłowski, Maurycy Polaski i Beata Rybarska. Fot.: Natalia Kacprowicz KABARETY Idzie Rak... Przyjechali z Rudy Śląskiej. Panowie: Krzysztof Hanke, Krzysztof Respondek, Grzegorz Poloczek, czyli Kabaret „RAK”. W niedzielny wieczór w Rewalu mieliśmy okazję ich oglądać. Kamila Ostrowicka: Kto wpadł na pomysł nazwania kabaretu pierwszymi literami imion pierwszych członków kabaretu? K.H.: Trzyma nas przy sobie przyzwyczajenie, wzajemna tolerancja i wspólny interes, żeby ten zespół istniał. Od lewej: Grzegorz Poloczek, Krzysztof Hanke i Krzysztof Respondek Fot.: Agata Degen Krzysztof Hanke: Nie pamiętam. Albo Rysiek, albo Krzysiek, albo Andrzej. Nie jestem w stanie powiedzieć kto. To było tak dawno temu. Kabaret „RAK” działa już od 1981r. Agata Degen: Dom czy estrada? Gdzie spędzacie więcej czasu? K.H.: W życiu bywa różnie. Ale chyba więcej czasu spędzamy poza domem. A.D.: Czy udział członków grupy w serialach telewizyjnych ma wpływ na popularność kabaretu? K.H.: Oczywiście. Każda forma promocji może okazać się pomocna kabaretowi. Po tylu latach działalności jako kabaret, czujemy się rozpoznawalni. K.O.: Jak wyglądają etapy powstawania skeczu? K.H.: Liczy się pomysł. Od tego momentu zaczynamy nad nim pracować. Później zazwyczaj rozmyślamy się i postanawiamy zająć się szukaniem czegoś innego. Kiedy już uświadomimy sobie, że nie jesteśmy w stanie wymyślić nic zabawniejszego, to wracamy do pierwszego pomysłu i to nad nim się skupiamy. A.D.: Przez trzydzieści dwa lata Wasz skład zmieniał się niejednokrotnie. Aktualny skład utrzymuje się od trzynastu lat. Jak wam się udaje utrzymać poprawne relacje? K.O: Czyli jest to bardziej biznesowe podejście, czy jesteście w relacji koleżeńskiej lub przyjacielskiej? K.R.: Czasami jeździmy wspólnie na wczasy. Ale nasze stosunki już tak nam spowszedniały, że chwile, których nie spędzamy na koncertowaniu, traktujemy jako odpoczynek. Każdy z nas ma jakieś hobby – jeden gra w tenisa, ja żegluję, drugi hoduje ptaki. KAMILA OSTROWICKA (KUTNO) AGATA DEGEN (TORUŃ) REKLAMA Choreografię układamy sami 31 lipca na deskach rewalskiego amfiteatru odbył się koncert zespołu Boys. Cezary Orłowski: Kto układa choreografię do występów? Marcin Miller (lider zespołu): Układamy ją wszyscy, ale największy jednak wpływ na choreografię ma Andrzej Jabłoński, który jest w zespole od samego początku. C.O.: Kiedy Pan odkrył swój talent muzyczny? M.M: Miałem cztery lata kiedy koleżanka mojej cioci zagrała mi na cymbałkach „Wlazł Kotek na Płotek”. Wtedy ja zasypiałem, później chciałem się tego sam nauczyć i od tego wszystko się zaczęło. Potem był flet, gitara, klawisz i teraz śpiew. C.O.: Przy jakiej muzyce się Pan relaksuje? M.M.: Wychowałem się na latach osiemdziesiątych i byłem wtedy zakochany w zespole Depeche Mode. Dalej jestem wierny muzyce z tych lat. C.O.: Czy podoba się Panu utwór „Ona tańczy dla mnie”? M.M.: Ależ oczywiście! Zespół Weekend powstał w dwutysięcznym roku, oni są z moich stron! Jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak krótkim czasie ich utwór stał się znany i popularny. CEZARY ORłOWSKI (SZCZECIN) 9 O TYM SIĘ MÓWI Segregacja śmieci w Rewalu Akcja: Co powie ryba? Trudno uwierzyć, że w Polsce wytwarza się 135 milionów ton odpadów rocznie, w tym 124 miliony ton to odpady przemysłowe, a 11 milionów ton odpadów to odpady komunalne. Średnio każdy Polak „produkuje” około 300 kg odpadów rocznie. Odpady to trudna sprawa, a ich odzyskanie i przetworzenie do łatwych nie należy, a jeszcze do tego konieczna jest ochrona środowiska, w którym żyjemy. Jedno jest pewne wyrzucanie wszystkiego do jednego worka to marnotrawstwo: pieniędzy, czasu i energii. W dniu 1 lipca 2013r. weszła w życie nowa ustawa wprowadzająca przepisy dotyczące postępowania z odpadami komunalnymi, zarówno dla właścicieli nieruchomości, jak i podmiotów odbierających odpady. Władze Rewala szybko zareagowały i tym samym przygotowały się do nowych przepisów. W dniu 29 maja 2013 r. rozstrzygnięto przetarg na odbiór śmieci w gminnie Rewal. Zwyciężyła firma Wodociągi Rewal Sp. z o.o. z Pobierowa, która od 1 lipca 2013 r. odpowiada za odbiór śmieci i dystrybucję pojemników oraz worków. Rewal jest miejscowością turystyczną posiadającą rozbudowaną bazę gastronomiczno-noclegową. Duża ilość hoteli, pensjonatów, restauracji i pubów nakłada na ich właścicieli szczególny obowiązek segregacji odpadów. Zgodnie z harmonogramem zbiórki odpadów komunalnych zmieszanych, właściciele nieruchomości mają obowiązek umieszczać pojemniki i worki w wyznaczonych miejscach. Odpady te są odbierane trzy razy w tygodniu. Natomiast segregowane odbierane są w następujący sposób: papier i tektura - poniedziałek i wtorek opakowania ,,PET” - środa i czwartek opakowania, metal i tworzywa sztuczne - piątek i sobota. 10 Od maja 2013 r. w gminie jest prowadzona kampania promocyjno-informacyjna dotycząca segregacji odpadów komunalnych pod nazwą „Co powie ryba?” W styczniu 2013 roku przy ul. Mickiewicza, nieopodal siedziby Straży Gminnej w Rewalu zainstalowano pierwszy w Polsce nowoczesny automat do segregacji odpadów. Automat, dzięki nowatorskim rozwiązaniom, zapewnia możliwość przyjmowania, segregacji i prasowania dużych ilości opakowań po napojach typu butelki PET oraz puszki aluminiowe. Jak z problem segregowaniem śmieci radzi sobie gmina Rewal? Wszak wiemy, że w niemal całej Polsce z realizacją i egzekwowaniem nowych przepisów, związanych z segregowaniem nie jest najlepiej. A jak to jest w Rewalu? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do mieszkańca, prywatnego przedsiębiorcy. – Owszem, segregujemy – mówi nasz rozmówca. – Na razie śmieci są wywożone dobrze. Nie zalegają, są nawet wywożone w nocy. Przede wszystkim 2-3 razy dziennie są czyszczone dokładnie ulice. Jeśli chodzi o segregację, to mieliśmy do wyboru: segregować lub nie. Odpady niesegregowane są dwukrotnie wyższe. Niemniej ci, którzy posiadają miejsca noclegowe i punkty gastronomiczne zdecydowali się nie segregować śmieci. Ja za jeden pojemnik m3 płacę ok. 200 zł dziennie. Chcąc segregować śmieci w dużym pensjonacie musiałbym utworzyć nowe stanowisko pracy – segregatora śmieci. Mnie i wielu innych na to nie stać. – Co do wprowadzenia nowej ustawy, uważam, że to jest za szybko. Powinien być czas na przygotowanie ludzi, 3-4 lata, aby segregacja przebiegała prawidłowo. Musimy się jej nauczyć. Nasi sąsiedzi, Niemcy, uczyli się 10 lat segregowania. Władze chcą przeprowadzić rewolucję w krótkim czasie, jednego roku. To się nie uda. Do tego trzeba ludzi przyzwyczaić, żeby nie wywozili do lasu. – W Rewalu worki do segregacji są dostępne w gminie. Wziąłem ich pewna pulę, a pojemniki na śmieci mamy po poprzedniej firmie. Póki co jesteśmy zadowoleni z wdrażania ustawy, ale jak będzie wyglądało to finansowo dowiemy się po 1 sierpnia, gdy zostanie przysłana faktura. Liczymy, że opłaty nie będą zbyt wysokie. Chcę tylko przypomnieć, że gmina funkcjonuje dzięki właścicielom pensjonatów i punktów gastronomicznych. ROZMAWIAł: IGOR PAWEłEK (ŁÓDź) RYS. KATARZYNA ZALEPA (ŁÓDź) O TYM SIĘ MÓWI Na wózku trudniej Zatrzymaj się na chwilę w tym codziennym biegu. Zwolnij. A teraz wyobraź sobie, że jesteś na wózku inwalidzkim. Nie możesz się z niego ruszyć. Przybywasz do nadmorskiego miasteczka. Chcesz doświadczyć czegoś nowego – poznać zapach, smak, dźwięk i dotyk morza. Jednak coś staje ci na przeszkodzie. Ciekawe co? Schody. Bariery nie do pokonania, które dla sprawnego fizycznie człowieka nie stanowią żadnej przeszkody. Czy Rewal jest przygotowany na przyjazdy niepełnosprawnych turystów? Niestety nie. Turyści jednak kochają Rewal, przybywają do nadmorskiej miejscowości głównie po to, żeby wypocząć, pooddychać morskim powietrzem. Trudno jednak mówić o dobrym wypoczynku, gdy zdani jesteśmy na przebywanie wciąż w jednym miejscu. Wysokie krawężniki niejednokrotnie uniemożliwiają przejazd, z jednego miejsca na drugie. Podjazdów jest zbyt mało, rozmieszczone są w dużych odstępach, nie ma ich tam, gdzie się ich spodziewamy. Dostanie się na plażę przez osoby niepełnosprawne nie jest ła- twe. Choćby dlatego, że przy głównym wejściu nie ma windy. Po przespacerowaniu się brzegiem morza, stwierdzamy, że żadne z zejść nie jest całkowicie bezpieczne, przystosowane do potrzeb inwalidów i osób starszych. Również matki z małymi dziećmi nie mają łatwo. Schody są strome. Dodatkowo, niektóre z nich nie prowadzą prosto na dół bądź na górę, lecz mają ostre zakręty. Podobnie jest z zejściem obok przystani rybackiej – stromym i zasypanym piaskiem. Nawet sprawny fizycznie, młody człowiek ma problem z dostaniem się na plażę przy pomocy tego podjazdu. A co mają zrobić osoby poruszające się na wózku? Nie jest to dla nich łatwe! Wójt gminy Rewal, Robert Skarburski, powiedział, że gminie zabrakło odwagi, aby zbudować windę przy głównym zejściu na plażę. Obawiano się technicznych problemów związanych z obsługą i konserwacją w tak trudnych warunkach eksploatacyjnych. AGNIESZKA NAJDEK (ZIELONA GÓRA) NATALIA KACPROWICZ (ŁĘCZYCA) Pies w piekarniku Przypadki pozostawiania zwierząt w zamkniętych samochodach zdarzają się wielokrotnie każdego lata. Również w Rewalu. Podczas spaceru, pewnego lipcowego wieczora zauważyliśmy samochód. Wewnątrz pojazdu był ujadający white terier. Nieopodal auta stała kobieta, która powiedziała, że stoi tu już pół godziny i złożyła już zawiadomienie. Nikt nie zareagował. Zgodnie z obowiązującą ustawą, każdy obywatel będący świadkiem dręczenia zwierzęcia (w tym wypadku poprzez pozostawienie go w szczelnie zamkniętym samochodzie w czasie upału), ma obowiązek zawiadomić odpowiednie służby w tym policję. Niestety, funkcjonariusz policji, który miał tego dnia dyżur powiedział nam, że nic nie może w tej sprawie zrobić. Odesłał nas do straży gminnej, ponieważ jak twierdził, ma ona w statucie ochronę zwierząt. Mimo to nie dawaliśmy za wygraną. Dyżurny nadal nie chciał przyjąć zawiadomienia. Doszło do tego, że wyprosił nas z posterunku grożąc wręczeniem upomnienia. W siedzibie straży gminnej znajdował się tylko jeden funkcjonariusz, który również nie mógł nam pomóc. W związku z tym wróciliśmy do samochodu. Pies leżał na tylnej kanapie i z trudem oddychał. Na szczęście pojawił się właściciel i otworzył pojazd. Nie uznał jednak, zostawienia go na tak długo za czyn karygodny. Tym razem zwierze uszło z życiem, przynajmniej do czasu. Powracając do tej sytuacji nasuwa się pytanie. Czy rewalska policja potraktowałaby tego typu zgłoszenie równie beztrosko, gdyby w samochodzie zamknięte było dziecko? NATALIA OWOC (WROCłAW) W Kołobrzegu było głośno Od 1999 roku DJ Kris świętował swoje imieniny (25 lipca), organizując imprezę w klubie Miami Nice w Mielnie. Z roku na rok przychodziło na nie coraz więcej osób, tak, że w 2003 roku Imieniny Krisa, jak zaczęto określać imprezę, przeniesiono do kołobrzeskiego amfiteatru. Nazwa, wielokrotnie modyfikowana w końcu przybrała swój ostateczny kształt w postaci Sunrise Festival. Tegoroczna jedenasta edycja festiwalu odbywająca się od 26 do 28 lipca była jednym z największych w Europie Środkowej wydarzeń prezentujących muzykę elektroniczną: house, dance i trance. Energetyczne występy 41 didżejów o europejskiej oraz światowej sławie zapewniły publiczności ogromną dawkę pozytywnych emocji. Na potrzeby imprezy ustawiono dwie estrady: specjalnie przygotowany na Sunrise Amfiteatr oraz wzniesioną na rozległym parkingu scenę. Największy aplauz wzbudziły koncerty Axwella oraz Sebastiana Ingrosso – byłych członków nominowanej do nagrody Grammy grupy Swedish House Mafia. Poza nimi miłośnicy klubowych brzmień bawili się przy innych szwedzkich wykonawcach muzyki house: Alesso, Dada Life oraz Holendrów Fedde le Grand, W&W i wielu, wielu innych. Ale Sunrise Festival to nie tylko święto muzyki. Twórcy efektów specjalnych wykonali kawał dobrej roboty, o czym można się przekonać, oglądając w internecie nagrane przez widzów filmiki. Światło i dźwięk fantastycznie ze sobą współpracowało, co potęgowało i tak już niesamowity efekt. Wiele osób zalicza festiwal wschodzącego słońca do listy najważniejszych wydarzeń lata. Czy jego kolejne odsłony będą równie udane? Pozostaje nam tylko za rok udać się do Kołobrzegu i przekonać się o tym na własnej skórze. HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź) IGOR PAWEłEK (ŁÓDź) 11 O TYM SIĘ MÓWI Jaskółki a paralotnie W Trzęsaczu pojawiły się jaskółki. Swoje gniazda tworzą na klifie i choć wydawać by się mogło, że to świetna wiadomość, to jednak nie wszyscy się cieszą. Po raz kolejny trwa konflikt przyrody z człowiekiem. Kto wygra tym razem? Anomalia Na reklamie „Pomorze Zachodnie” można ujrzeć zdjęcie wykonane z lotu ptaka, na którym widnieją ruiny kościoła w Trzęsaczu. I tu pojawia się paradoks, bowiem na tle szybuje kilku paralotniarzy, co na pewno zachęci turystów do przyjazdu. Niestety, na miejscu czeka ich rozczarowanie, ponieważ skakać z klifu nie można. bierowie i Niechorzu co pewien czas sprawdzają, czy ktoś korzysta z tego miejsca. Służby porządkowe nakładające wysokie kary pomimo prób ich egzekwowania, nie są w stanie całkowicie skontrolować przestrzegania wyznaczonych przez siebie przepisów. Czy da się to jakoś pogodzić? Niestety, nie można znaleźć Spór Przebywając na rewalskiej plaży nieraz można zauważyć paralotniarzy. Ludzie z uśmiechem na twarzy machają do nich i robią zdjęcia. Jak się okazuje, latanie na paralotni jest nielegalnie. Urząd Morski umieścił na klifie w Trzęsaczu tabliczkę zabraniającą pod karą grzywny bądź aresztu niszczenia siedlisk i gniazd, w szczególności wykonywania startów z klifu i lotów. W ten oto sposób odebrano wielu osobom możliwość uprawiania ulubionego sportu. Jaskółka w kulturze i nie tylko... W Polsce od zawsze jaskółka była uważana za symbol wiosny, słońca, nadziei i płodności, a także szczęścia i powodzenia zarówno w interesach jak i miłości. Symbolizuje także czystość, ponieważ nie siada na ziemi. Swoje gniazda jaskółki budują z grudek gleby zmieszanej z własną śliną, umocnionych źdźbłami trawy. Zwykle znoszą około pięciu jaj rocznie, które wysiadują przez dwa tygodnie. Prędkość ich lotu sięga 80 km/h, nie mają więc trudności z łapaniem owadów. Jaskółki to bardzo pożyteczne ptaki. Codziennie żywią sie owadami, między innymi komarami i muchami. Są chronione prawem. 12 Atrakcyjny klif w Trzęsaczu przyciąga paralotniarzy Fot.: Aleksandra Michalska Urząd Gminy twierdzi, że reklama powstała jeszcze przed wakacjami, natomiast spór o jaskółki pojawił się niespełna dwa tygodnie temu. Niestety, żadne towarzystwo paralotniarskie nie zostało o zakazie poinformowane. Racje lotniarzy Na forum paralotniarskim (www.paraglidingforum.pl) pojawił się ciekawy wątek na ten temat. Opinie paralotniarzy są zróżnicowane. Klif w Trzęsaczu jako jedyny ma tak znaczące walory widokowe i był dostępny dla paralotniarzy, którzy mogli podczas lotu rozkoszować się pięknym widokiem, ale prawda jest taka, że jeżeli jest zakaz, należy go przestrzegać. Na straży porządku Urząd Morski wyjaśnia, że klif jest nadzorowany. Strażnicy w Po- kompromisu w tej sprawie. Wedle prawa polskiego, w wypadku gatunków chronionych, nie ma możliwości przeniesienia ich naturalnego siedliska. Jedynym rozwiązaniem pozostaje odnalezienie innego miejsca do skakania. Według Państwowego Instytutu Geologicznego długość wybrzeża klifowego w Polsce to około 108,5 km z czego zaledwie 28 km to obszar stabilny stanowiący 25% całości klifu. Z informacji zamieszczonych na stronie Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Paralotniowego wynika, że w okolicach Trzęsacza do dyspozycji paralotniarzy są inne miejsca, takie jak: Gryfino i Chojna blisko Szczecina oraz Bielinek nad Odrą. Niestety w gminie Rewal, jak i na całym wybrzeżu, nie ma drugiego tak atrakcyjnego punktu jak Trzęsacz. MATEUSZ FILIPEK (KRAKÓW) WYWIADY Wszystko zaczyna się od pomysłu Rozmowa z karykaturzystką tygodnika „ANGORA”, Katarzyną Zalepą. Agata Degen: Jak pani trafiła do „ANGORY”? Katarzyna Zalepa: Po prostu poszłam do redakcji. Widziałam, że tygodnik jest bogato ilustrowany. Grzecznie spytałam, czy znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednego rysownika. Miałam szczęście. Spotkałam miłą panią Jolę, która mi dała tematy na „Tygodniówkę” (ostatnia strona rysunkowa tygodnika). Na następny dzień przyniosłam rysunki. Szczęśliwie jeden z nich został opublikowany. Zachęcona, przyszłam za tydzień i tak już zostało. Wówczas byłam na czwartym roku psychologii. Do głowy mi nie przyszło zajmowanie się ilustracją gazetową! A.D.: Sa tematy łatwe i trudne do zilustrowania. Które pani preferuje? K.Z.: Trudne, to tematy, które nie są wesołe, z których nie można się pośmiać. Można zrobić tylko rysunek symboliczny. To jest trudne. Łatwiej rysuje się sytuacje konkretne, kiedy wiadomo gdzie dana rzecz się dzieje. Nie polityczne, nie ekonomiczne, nie tematy abstrakcyjne, A.D.: Czego pani nie lubi w swojej pracy? K.Z.: Rywalizacji, która jest męcząca. Wszyscy rysujemy na jeden temat. Wiadomo, że tylko jednemu się udaje. Większość rysunków idzie do kosza. Czasem bywa trochę żal. A.D.: Kiedy rozpoczęła się pani przygoda z rysunkiem? K.Z.: Zawsze lubiłam rysować. Często mazałam po zeszytach i marginesach, rysowałam dla przyFot.: Aleksandra Michalska jemności. Nie były to jedbo na przykład o stopie procentowej nak rysunki satyryczne. Najczęściej jest trudniej narysować, niż na przy- tworzyłam do kroniki szkolnej jakieś kład o lecie. zabawne obrazki. A.D.: A jak wygląda proces twoA.D.: Co panią najbardziej fascyrzenia rysunku? nuje w tej pracy? K.Z.: Zaczyna się od pomysłu, K.Z.: Podoba mi się różnorodktórego wymyślanie może trwać nosć. Zazwyczaj nie robimy wciąż chwilę, a czasem kilka dni. Wszyst- tego samego. No i atmosfera w zeko zalezy od tematu. Potem już jest spole jest bardzo sympatyczna. łatwiej. Na początku powstaje szkic, Mam bardzo miłych sześciu kolekilkakrotnie poprawiany. Na koniec gów. Łączy nas jeden stół. skanuje się ilustrację do komputera, A.D.: Jak pani widzi swoją przyaby ją pokolorować. szłosć? A.D.: Od kogo zależy wybór K.Z.: Szczerze mówiąc nie mytematu? ślę o zmianach, ponieważ bardzo K.Z.: Tematy wybierają redakto- lubię i cenię swoją pracę. AGATA DEGEN (TORUŃ) rzy pod konkretny artykuł. Dwie pary w Alei Zakochanych Mały Książę i Róża oraz Romeo i Julia to dwa pomniki, które zobaczyć można w Alei Zakochanych w Rewalu. Chociaż są tutaj od niedawna, stały się ulubionym miejscem nie tylko zakochanych. Niestety, Mały Książę często okradany jest z szalika i ukochanej Róży. Wójt gminy Rewal, Robert Skarburski, postanowił ufundować kilkaset szalików, które od teraz można będzie zabierać na pamiątkę. Pomysł ten może się okazać świetną promocją Rewala. Fot. Aleksandra Halber 13 SPORT Najpiękniejsze żaglowce świata Ponad sto największych żaglowców z całego świata rywalizujących podczas 20-dniowego wyścigu przez Bałtyk, kilkaset innych jednostek oraz tysiące gości zawita do Szczecina, gdzie od 3 do 6 sierpnia odbędzie się Tall Ships' Races – międzynarodowy zlot żaglowców połączony z finałem regat. Pierwsza „Operacja Żagiel”, jak nazywane są też Tall Ships', miała miejsce w 1938 roku w Sztokholmie. Uczestniczyło w niej 20 żaglowców. W 1956 r. odbyły się pierwsze regaty, a ich popularność wciąż rosła. Najbliższy finał będzie już 5. zlotem organizowanym w polskich miastach. Plany i trasy regat są znane z czteroletnim wyprzedzeniem. Impreza to olbrzymi egzamin dla miasta. Istne oblężenie przeżywają hotele. Szczecin stara się powtórzyć swój sukces z 2007 roku, kiedy to za zorganizowanie finału „Operacji Żagiel” zebrało najwyższe noty. Koszt przygotowania tegorocznej imprezy w Szczecinie szacuje się na 20 mln złotych. Załogi rywalizują ze sobą w czterech kategoriach, od A do D w zależności od rozmiaru żaglowców. W szczecińskich portach możemy spodziewać się ujrzeć m. in. mierzącego ponad 74 m norweskiego „Christiana Radicha”, brazylijskiego „Cisne Branco” oraz omańskiego „Shabab Oman”. Reprezentanci Polski to m. in. „Zawisza Czar- ny” oraz zwycięzcy Tall Ships' z poprzednich lat: „Dar Pomorza” i „Fryderyk Chopin”. Celem „Operacji Żagiel” jest rozpowszechnianie idei wychowywania młodzieży na pokładach żaglowców i uczenia ich żeglarstwa. Dlatego co najmniej 50% załogi mu- szą stanowić ludzie pomiędzy 16 a 25 rokiem życia. Finał regat zbiega się z festiwalem Eska Music Awards (3-4.08), którego specjalnym gościem będzie kanadyjska piosenkarka Nelly Furtado oraz z VI Międzynarodowym Festiwalem Sztucznych Ogni Pyromagic 2013 (9-10.08). Poza tym zagrają: Voo Voo, Filharmonia Szczecińska, oraz wiele grup folkrockowych i szantowych. Miłośnicy historii i regionalizmu również znajdą coś dla siebie – wejście do Muzeum Narodowego w Szczecinie będzie bezpłatne. Nie zabraknie też propozycji dla entuzjastów sportu – II Międzynarodowy Turniej Piłki Ręcznej Kobiet i Wake Cup – zawody w wakeboardingu (snowboardingu na wodzie) to idealny pomysł na spędzenie wolnego czasu. To wyjątkowe wydarzenie, jedyne w swoim rodzaju. Warto zobaczyć najpiękniejsze żaglowce, poznać nowych ludzi, posłuchać dobrej muzyki i przy okazji... Połknąć żeglarskiego HANNA WDZIĘCZAK bakcyla. FOT.: INTERNET Turniej siatkówki plażowej W niedzielę 28 lipca w Pustkowie odbył się turniej siatkówki plażowej par mieszanych. Impreza ta była organizowana przez Wiesława Wiatrowskiego w ramach turnieju Tatarek Beach. Warto wspomnieć, że sport ten narodził się w 1915 r. na plaży Waikiki na Hawajach. Niewiele później, bo w 1920 roku, odbyły się pierwsze oficjalne zawody siatkówki plażowej w Santa Monica w Kalifornii, zaś od 1996 dołączyła ona do grona dyscyplin olimpijskich. Gra odbywa się na otwartej przestrzeni, co stanowi dodatkowa trudność, ponieważ nie ma punktu odniesienia, jak na hali. W grze przeszkadza także wiatr, który może zmienić kierunek i prędkość lotu piłki. W rozgrywkach uczestniczą dwuosobowe drużyny, które nie mają trenera. Gra się dwa sety do 21 punktów, a jeśli będzie remis, 14 rozgrywa się trzeciego seta do 15 punktów. W dniach 1-7 lipca w Starych Jabłonkach odbyły się IX w historii Mistrzostwa Świata w siatkówce plażowej. Niestety, nie były one dla Polaków zbyt udane. Pogoda w niedzielny poranek nie sprzyjała rozgrywkom. Było bardzo parno i duszno, ale mimo to nie brakowało chętnych do grania. W turnieju wzięło udział 14 par mikstowych (mężczyzna i kobieta). Duety były w bardzo zróżnicowanym wieku: od studentów, przez małżeństwa, po wnuczka z dziadkiem. W rozgrywkach wzięły udział nie tylko miejscowe pary, ale także przyjezdni. Mecze momentami stały na bardzo wysokim poziomie, zbliżonym do gry zawodowców. Nikomu nie można było zarzucić braku zaangażowania, gdyż każdy starał się dać z siebie wszystko. W efek- cie zmagań końcowa klasyfikacja prezentowała się następująco: I miejsce - „Smażalnia Ryb u Romana w Pustkowie” (Sylwia Witaszek – Gryfice i Kamil Kmita – Cerkwica), II miejsce „Morskie Oko” (Katarzyna Bartosiewicz i Marcin Krupa – Wrocław) i III miejsce „Remagum” (Joanna Łoś i Sebastian Paluszkiewicz – Mysłowice) Turniej przebiegał w przyjaznej atmosferze. Zarówno zawodnicy, jak i wspierający ich kibice, bardzo dobrze się bawili. Nie była to pierwsza tego typu impreza. W każdy weekend odbywają się turnieje siatkarskie. To dobry pomysł pozwalający odkryć nowe talenty. Kto wie, czy za parę lat nie będą one reprezentowały Polskę na międzynarodowych boiskach. BARTOSZ WĘGIELNIK (ŻUROMIN K.PłOCKA) ROZRYWKA HOROSKOP BARAN (21.03 -19.04) LEW (23.07 – 23.08) STRZELEC (22.11 – 21.12) Jesteś obiektem zainteresowań pewnej ciekawej osoby z branży prasowej. Przy odrobinie wysiłku wyjdzie z tego niezwykle cenna znajomość. Dzięki przypadkowemu wydarzeniu zyskasz niemały rozgłos. Nie podejmuj pochopnych decyzji. Twoje szczęśliwe zwierzę: jeleń. Niespodziewanie zostaniesz rażony/a piorunem miłości. Twoją wybranką/wybrankiem będzie pewna fascynująca osoba z branży gastronomicznej. Staranne planowanie pomoże w wywiązaniu się z przydzielonych Ci zadań. Twoje szczęśliwe zwierzę: tygrys syberyjski. Najbliższe dni to idealny termin na podejmowanie nowych działań. Jednocześnie nie odmawiaj, jeśli ktoś poprosi cię o pomoc. Unikaj alkoholu i innych używek. Najdalej za kilkanaście dni będziesz świadkiem niezwykłego wydarzenia. W uczuciach bez zmian. Twoje szczęśliwe zwierzę: waleń. BYK (20.04 – 22.05) Szczera rozmowa z przyjaciółmi na temat tego, co cię niepokoi, rozwieje większość twoich wątpliwości. Rezygnacja z walki o własne marzenia to w tej chwili najgorsze, co możesz zrobić. Potrafisz więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Twoje szczęśliwe zwierzę: kapucynka. BLIŹNIĘTA (23.05 – 21.06) PANNA (24.08 – 22.09) Niewykluczone problemy z rodzicami. Herbata z melisy ostudzi wasze emocje i pomoże w zrozumieniu siebie nawzajem. Możesz liczyć na niespodziewany przypływ gotówki. Na horyzoncie pojawi się niezwykle atrakcyjna, ciemnowłosa osoba. Nie przegap jej. Twoje szczęśliwe zwierzę: panda. WAGA (23.09 – 22.10) KOZIOROŻEC (22.12 – 19.01) W najbliższych dniach nabędziesz wiele pożytecznych umiejętności. Wiedza ta przyda Ci się w przyszłości. Twój wysiłek zostanie hojnie nagrodzony. Niepotrzebnie przywiązujesz uwagę do mało ważnych drobiazgów. Daj sobie trochę luzu. Twoje szczęśliwe zwierzę: szop pracz. WODNIK (20.01 – 18.02) Ciche dni to niezbyt dobry sposób na uniknięcie kłótni. Wystarczy się odezwać, a wszystkie twoje problemy znikną. W przeciągu kilku dni zastanie cię ważna wiadomość. Od twojej reakcji może zależeć wiele w twoim życiu. Twoje szczęśliwe zwierzę: mrówka. Czeka cię tydzień pełen ciekawych zawirowań. Udział w wydarzeniach kulturalnych to coś dla ciebie! Ktoś, kogo dotąd uważałeś za swojego wroga wyciągnie do ciebie pomocną dłoń. Jednak uważaj na słowa, bo możesz powiedzieć coś nieodpowiedniego. Twoje szczęśliwe zwierzę: pantera śnieżna. Udawanie kogoś, kim nie jesteś nie przysporzy ci zbyt wielu przyjaciół. Ale jeszcze nie jest za późno. To lato może okazać się najlepsze w twoim życiu. Bądź gotowy/a na pojawienie się okazji, dzięki której będziesz mógł/mogła się wzbogacić. Twoje szczęśliwe zwierzę: szerszeń. RAK (22.06 – 22.07) SKORPION (23.10 – 21.11) RYBY (19.02 – 20.03) Nie przejmuj się popełnionymi niedawno błędami. Zamiast tego korzystaj z życia. Obecne chwile już nie powrócą! Nadarzy się doskonała okazja do odnowienia dawnych kontaktów, które będą kontynuowane co najmniej przez następny rok. Twoje szczęśliwe zwierzę: jaskółka. Jeśli będziesz kłaść się spać wcześniej, nie będziesz narzekań na niewyspanie. Znajomi na pewno wybaczą ci twoją chwilową przerwę w imprezowaniu. Istnieje możliwość spotkania dawnej miłości. Wykorzystaj wolny czas na coś, na co zwykle nie możesz sobie pozwolić. Intuicja ci podpowie. Twoje szczęśliwe zwierzę: wilk. Jeszcze raz zaplanuj najbliższy tydzień. Rzucanie się w wir pracy nie jest najlepszym pomysłem. Przyda ci się odpoczynek. Może warto odciąć się od świata na kilka dni? W uczuciach spodziewaj się wielu niespodzianek. Twoje szczęśliwe zwierzę: biały tygrys. OPRACOWAłA: HANNA WDZIĘCZAK (ŁÓDź) RYS. AGATA DEGEN (TORUŃ) 15
Podobne dokumenty
Rewalacje - nr 5/2012
zajmuje się dziennikarstwem zawodowo? KW.: – Nie, to jest taka moja osobista pasja i rzecz, której w mojej rodzinie nie było nigdy. R.: – Czy pracował Pan w innych radiach czy tylko w Trójce? KW.: ...
Bardziej szczegółowo