117 Nasze dzieci ciągle kłócą się przy stole Sporo się wydarzyło od

Transkrypt

117 Nasze dzieci ciągle kłócą się przy stole Sporo się wydarzyło od
Nasze dzieci ciągle kłócą się przy stole
Sporo się wydarzyło od lat dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy kobiety uczono, że małe dzieci
powinno się nakarmić i położyć do łóżka, zanim
pan domu wróci i zasiądzie do kolacji. Uważano,
że głowa rodziny nie powinna spożywać najważniejszego posiłku w ciągu dnia w towarzystwie
rozwrzeszczanej dzieciarni. Dziś przy stole rozmawiają zarówno kobiety, jak i dzieci, a konflikty
w rodzinie nie są już tabu.
Wiąże się to także z tym, że za życia ostatniego
pokolenia musieliśmy nauczyć się kierować konfliktami jako nieodłącznym elementem naszego
życia. I to w taki sposób, aby nie tylko jedna strona zawsze była górą. Jesteśmy, ogólnie rzecz biorąc, na odpowiedniej drodze, aby to osiągnąć, choć
nie wszyscy są równie blisko celu.
Wielu rodziców nadal woli wycofać się i unikać konfliktów. Inni milczą tak długo, aż uznają,
że miarka się przebrała, i wówczas walą pięścią
w stół, pokazując, kto tu rządzi. Dzieci od początku są inne. One postrzegają konflikty jako
naturalny element życia wspólnoty i czy nam się
to podoba, czy nie, muszą co jakiś czas zaznaczyć
swoje terytorium i uporządkować swoje wrodzone
poczucie hierarchii.
Co za tym idzie, jeśli w rodzinie jest dwoje lub
więcej dzieci, w większości wypadków trzeba się
oswoić z myślą, że każdego dnia będzie dochodziło między nimi do różnych spięć. Im mniej czasu
spędzają ze sobą w domu, na ulicy albo w lesie,
tym więcej będzie konfliktów. A jeśli niektóre
117
z nich wypływają, kiedy cała rodzina siedzi przy
stole, dorośli powinni potraktować to jako dowód
zaufania ze strony dzieci: że nie widzą motywów
czy podtekstów, które należy ukrywać przed rodzicami. Pozwólcie im dwa, może trzy razy doprowadzić konflikt do końca bez ingerowania w niego
i zobaczcie, jak się skończy. Kto wie, być może będziecie pozytywnie zaskoczeni.
„Bądźcie dla siebie mili!” – mówią rodzice
do dzieci i mają rację, tyle że nauczenie się tego
zajmuje dzieciom w najlepszym wypadku większą część dzieciństwa. I tak naprawdę nie uczą się
tego dzięki pouczeniom dorosłych, tylko poprzez
naśladowanie sposobu, w jaki dorośli odnoszą się
do nich i siebie nawzajem, gdy w rodzinie dochodzi do większych lub mniejszych sporów.
Z mojego doświadczenia wynika, że najlepsze,
co można zrobić, aby utrzymać liczbę spięć przy
stole na możliwym do zaakceptowania poziomie,
to skupić się tym, aby z radością i przyjemnością
serwować rodzinie smaczne, odpowiednio przyrządzone posiłki. To znacznie lepsze niż marnowanie
sił na ustalanie, czyja przypada kolej, żeby zrobić
to czy tamto, i pozbawianie całej sytuacji tkwiącego w niej potencjału pedagogicznego. To przede
wszystkim w rodzinie dzieci uczą się wielkoduszności. Niekończące się dochodzenie, kto ma rację, jest stratą czasu i energii, i obok przekonania
o własnej nieomylności jest najszybszym sposobem, żeby zepsuć atmosferę.
Dzieci w wieku poniżej dziesięciu-dwunastu lat
rzadko mają wrodzoną zdolność do abstrakcyjnego
czy filozoficznego wyrażania się, mimo że często
118
filozofują. Postępują i mówią spontanicznie, w zależności od sytuacji. Stąd sposób, w jaki reagują
na konflikt z rodzeństwem, może nam sporo powiedzieć o tym, kim są. Tę wiedzę rodzicom trudno uzyskać inaczej, jeśli w ogóle jest to możliwe.
Często tylko w pośredni sposób możemy się dowiedzieć, że dziecko miało kiepski dzień w szkole
czy że ma chłopaka lub dziewczynę, a nie z wywiadu, jaki rutynowo przeprowadzamy, odbierając
je ze szkoły albo kładąc spać. Dlatego ważne jest,
aby dorośli dali sobie czas i stworzyli przestrzeń,
w której życie będzie się mogło rozwijać spontanicznie, zamiast denerwować się, że rzeczywistość
zupełnie odbiega od ich wyobrażeń o idealnej rodzinnej kolacji.
Stosunek między rodzeństwem wymyka się
rozmaitym ramom, jakie chcielibyśmy mu narzucić. Niektóre rodzeństwa traktują się wzajemnie
z życzliwością, czułością i humorem przez prawie
cały czas, za to inne przybierają barwy wojenne,
kiedy tylko znajdą się razem w jednym pomieszczeniu. Dzieci same rzadko potrafią z sensem uzasadnić, dlaczego jest tak czy inaczej, i rodzice muszą
przeważnie żyć w niewiedzy i ciągłym zdumieniu.
Z drugiej strony, są na pewno rodziny, gdzie konfliktów jest tak dużo, a rodzeństwo odnosi się do siebie
nawzajem na tyle źle, że trzeba położyć temu kres.
Istnieją dwa sposoby, aby tego dokonać. Najpierw należy spróbować pierwszego, a jeśli to nie
pomoże, skorzystać z drugiego.
Pierwszy sposób to zrobić grandę – i to w wielkim stylu, z orkiestrą dętą i całym cyrkiem! Jeśli
ma zadziałać, to trzeba to zrobić spontanicznie
119
i prosto z serca, nie dopuszczając do głosu posiadanej wiedzy pedagogicznej i nie uciekając
się do gróźb. Dzisiejsi rodzice boją się „pojechać
po dzieciach” w ten sposób, a uważam, że to szkoda.
Im więcej czasu dzieci spędzają w instytucjach
pedagogicznych pod opieką ludzi, którzy z definicji
starają się być profesjonalni i rozsądni, tym częściej ulegają złudzeniu, że człowiek jest stworzeniem racjonalnym. Sprostać tej iluzji to dla dziecięcej duszyczki nie lada wysiłek (dla dorosłych,
pracujących w tych instytucjach, zresztą także),
dlatego czas spędzony w domu i gronie rodzinnym
staje się dla nich jedną z niewielu okazji, aby pobyć z dorosłymi, którzy mają odwagę stracić panowanie nad sobą i zrzucić maskę. Dzieci doskonale
zdają sobie sprawę, że ich własne uczucia i reakcje
są nieracjonalne. Odczuwają to każdego dnia. Jeśli
więc nie spotkają na swojej drodze dorosłych, których od czasu do czasu ponoszą emocje, to zaczną
wierzyć, że coś jest z nimi samymi nie tak, skoro
nie zawsze potrafią postępować rozsądnie.
Jeśli więc rodzice uznają, że miarka się przebrała, to nic złego się nie stanie, jeśli powiedzą:
„Do diabła ciężkiego, przestańcie w tej chwili!
Za każdym razem kiedy mamy jeść, robicie awanturę. Szlag mnie trafia, słyszycie? Mam tego dość!
Pojęcia nie mam, o co wam chodzi ani jak wam
w tym pomóc. Po prostu macie przestać. Natychmiast! Nie wytrzymam, jeśli jeszcze raz zepsujecie
mi kolację, rozumiemy się? ! ”.
Jeśli poczujecie, że tak trzeba, możecie nawet
odejść od stołu po tym, jak postawiliście kropkę.
120