łącznicy pokoleń

Transkrypt

łącznicy pokoleń
ŁĄCZNICY POKOLEŃ
2015-04-27
Studenci, prawnicy, żołnierze i przedsiębiorcy. Wszystkich łączy wspólna pasja – chcą
przekazywać pamięć o polskich żołnierzach walczących za wolność ojczyzny.
Grupę Rekonstrukcji Historycznej „Borujsko” (GRH) założyło kilkanaście osób w 2009 roku. „Często się spotykaliśmy, a w naszych głowach rodziło
się mnóstwo pomysłów na propagowanie historii. Pasjonatów podobnych do nas zaczęło przybywać, więc postanowiliśmy się zrzeszyć”, mówi
Tomasz Sawicki, prezes organizacji. Nazwę grupy wybrali nieprzypadkowo. „Zdecydowaliśmy się na nią ze względu na sentyment do tradycji
polskiej kawalerii. To właśnie 1 marca 1945 roku w bitwie pod Borujskiem w okolicach Mirosławca ułani 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady
Kawalerii przeprowadzili ostatnią szarżę kawalerii polskiej siłami szwadronu. Mało kto wie, że walczyli tam wrześniowi kawalerzyści”, tłumaczy
Robert Pawlak, członek GRH.
Dziś grupa liczy około 50 członków. Wszyscy mają wspólny cel „Przekazujemy pamięć o żołnierzach, którzy walczyli o naszą wolność. Chcemy być
pomostem łączącym nieco zakurzone historię i tradycje II Rzeczypospolitej ze współczesnością”, mówi Karolina Pawlak, członkini grupy. Robią to
na bardzo różne sposoby. Członkowie Borujska przygotowali między innymi inscenizację ataku powstańców warszawskich na niemiecki posterunek
oraz widowisko historyczne pod nazwą „Wrzesień 1939”, podczas którego wspólnie z innymi stowarzyszeniami i grupami odtworzyli potyczkę
oddziału polskiej piechoty i kawalerii z oddziałem niemieckim. W lutym 2014 roku członkowie GRH upamiętnili utworzenie 27 Wołyńskiej Dywizji
Piechoty Armii Krajowej. Szczeciński klub garnizonowy zamienili w partyzancki sztab; powstały stanowiska obronne, dyżurka oficera, posterunki
wartownicze oraz punkt medyczny. „Podjęliśmy się rekonstrukcji odprawy, na której płk Kazimierz Bąbiński, dowódca okręgu Wołyń, powołał do
życia 27 Dywizję. Po raz pierwszy, na sali pełnej zaproszonych gości i wielu kombatantów mierzyliśmy się z zadaniem typowo teatralnym”,
opowiada Robert Pawlak.
Autor: Paulina Glińska
Strona: 1
Swoją obecność członkowie Borujska zaznaczyli też pod Monte Cassino, gdzie pojechali na zaproszenie Muzeum Historycznego miasta Cassino.
Wzięli ze sobą mundury i repliki broni. „W ramach uroczystości upamiętniających bohaterskich żołnierzy zupełnie spontanicznie, wspólnie
z włoskimi rekonstruktorami, odegraliśmy inscenizację walk o Monte Cassino. Było to dla nas wszystkich niezwykłe i bardzo ważne doświadczenie.
Byliśmy pierwszą polską grupą rekonstrukcyjną, która mogła się zaprezentować w tym miejscu”, opowiada Robert Pawlak. Członkowie Borujska
w mundurach reprezentujących barwy 12 Pułku Ułanów Podolskich odwiedzili też polskie cmentarze wojenne w Bolonii i Loretto, gdzie złożyli
przywiezione specjalnie z Polski biało-czerwone wieńce.
Przedstawiciele grupy upamiętnili też walki aliantów w Holandii. Na wrześniowe obchody pojechali między innymi do Driel i Arnhem, gdzie we
wrześniu 1944 roku lądowała 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa. „Wciąż żywa jest tam pamięć o Polakach”, mówi Tomasz Sawicki.
Panny niezłomne
Rekonstrukcje, widowiska czy wyjazdy na uroczystości upamiętniające ważne dla Polski wydarzenia to tylko część codziennej działalności grupy.
Członkowie Borujska często odwiedzają muzea, występują na prelekcjach, prowadzą wykłady w szkołach. W taki sposób starają się zarażać
młodych ludzi pasją do historii. „Jeśli chcemy przekazać jakieś treści, musimy to zrobić w sposób, który zainteresuje współczesnego odbiorcę.
Zawsze więc jesteśmy w umundurowaniu, z replikami broni, mamy ze sobą filmy, zdjęcia. Historia przestaje być wówczas jedynie tekstem
w podręczniku, a staje się czymś bardziej realnym”, mówi Wojciech Prusaczyk.
Robert Pawlak dodaje, że wbrew pozorom, młodzież wcale nie jest znudzona takimi spotkaniami. „Słuchają z zainteresowaniem, dopytują nas
o szczegóły. Dla nas to też wyzwanie, bo abyśmy byli w pełni wiarygodni, wciąż musimy pogłębiać swoją wiedzę. Szukamy zatem informacji
w materiałach źródłowych, najlepiej takich, których nie ma w szkolnych podręcznikach. I nie chodzi o to, by kogoś w ciągu godziny nauczyć historii.
Ważniejsze jest dla nas to, by nasz odbiorca, po powrocie do domu, zastanowił się nad tym, co usłyszał, pomyślał na przykład o powstaniu
warszawskim, poczytał o nim, dowiedział się czegoś więcej”.
W pomysłach i ich realizacji grupa Borujsko często wychodzi poza schematy. Tak było chociażby w 2013 roku, gdy we współpracy ze szczecińskim
oddziałem IPN wydała pierwszy w Polsce patriotyczny kalendarz „Panny Niezłomne”. Powstał on z myślą o kobietach zaangażowanych w walkę
o niepodległość w czasie II wojny światowej. Dwanaście fotografii przedstawia młode dziewczyny ubrane w mundury z II wojny światowej, stroje
łączniczek, sanitariuszek i kurierek. „Wielu mogło się wydawać, że naszym zadaniem było jedynie dobrze się zaprezentować w ładnych strojach
i wystylizowanych fryzurach. My jednak, mając na sobie mundury, cały czas pamiętałyśmy, dla kogo to robimy,” mówi Karolina Pawlak, której
zdjęcie znalazło się w kalendarzu.
Autorski projekt Borujska spotkał się z ogromnym zainteresowaniem. „Panny Niezłomne” trafiły między innymi do Hiszpanii, Wielkiej Brytanii,
Stanów Zjednoczonych, Włoch, Irlandii i Kanady. Kalendarze zamawiały przede wszystkim osoby prywatne, głównie Polacy rozsiani po całym
świecie. „Nieliczni zarzucali nam, że fotografie są niewiarygodne, bo kobiety podczas powstania warszawskiego się nie malowały. Mamy jednak
archiwalne zdjęcia, w tym jedno, które szczególnie utkwiło mi w pamięci – dziewczyna siedząca przy ognisku z lusterkiem w ręku, robiąca makijaż”,
mówi Karolina Pawlak.
Realizacji tego projektu kibicowała mjr Danuta Szyksznian-Ossowska ps. „Szarotka”, „Sarenka”, łączniczka wileńskiego okręgu Armii Krajowej,
w oddziałach „Łupaszki” i „Kmicica”, dobry duch i patronka Borujska. „Jej bohaterski życiorys jest dla nas przykładem, jak żyć i pielęgnować
wszystko, co polskie. Daje nam ogromną energię do działania”, mówi Magdalena Gabor, której zdjęcie również znalazło się w kalendarzu.
Diabeł tkwi w szczegółach
Podobnych ludzi członkowie grupy znają więcej. To dla nich organizują na przykład partyzanckie ogniska czy akcje społeczne. „Paczka dla
bohatera” odbywa się cyklicznie od 2011 roku. Ze wsparciem wolontariuszy członkowie grupy organizują zbiórki żywności i artykułów codziennej
potrzeby. W ostatniej takiej akcji podarowali potrzebującym kombatantom blisko tonę produktów. „Dla tych ludzi nie są najważniejsze chleb czy
mleko, lecz samo spotkanie z ludźmi. Cieszą się, że mogą komuś opowiedzieć o swojej młodości, którą poświęcili ojczyźnie, o ciągle
towarzyszącym im strachu i o tym, że wiedzieli, co to obowiązek i patriotyzm”, mówi Tomasz Sawicki.
Autor: Paulina Glińska
Strona: 2
Dla członków Borujska te spotkania są równie ważne. „Gdybym miała wybrać to, co w naszej działalności jest dla mnie najbardziej cenne, byłyby to
właśnie te spotkania z ludźmi odchodzącego już pokolenia. Wiele się od nich uczymy i przekazują nam niezwykłą energię”, mówi Karolina Pawlak.
Z myślą o Polakach walczących w II wojnie światowej Borujsko corocznie organizuje też akcję „Światełko dla bohatera”. Przed 1 listopada
członkowie grupy porządkują groby uczestników wojny, między innymi z września 1939 roku, Armii Krajowej, żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie. Potem zapalają znicze, a w krzyże zatykają biało-czerwone chorągiewki.
We wszystko, co robią, angażują się na 100 procent. Są profesjonalistami w każdym calu. „Dbamy o najmniejsze szczegóły. Mundury muszą być
wiarygodne, a guziki idealnie dobrane. Pomocne są w tym na przykład zdjęcia archiwalne”, mówi Wojciech Pruszaczyk.
Członkowie GRH „Borujsko” ubiory zamawiają w firmach zajmujących się szyciem historycznego umundurowania. Starają się, aby każdy miał swój
własny strój lub mundur, najlepiej niejeden. W wypadku spódnicy z cienkiego materiału to koszt 150 zł. Tyle samo trzeba wydać na koszulę. Cena
furażerki natomiast wynosi około 60 zł. Zakup munduru wyjściowego oficerskiego to już wydatek nawet kilku tysięcy. „Dlatego nie każdy nowy
członek od razu inwestuje w strój. Zawsze jednak może liczyć na wsparcie i możliwość korzystania z naszej garderoby”, mówi Karolina.
Wszystko trzymają w swojej starej siedzibie. Niebawem jednak grupę czeka przeprowadzka do nowego lokalu w Szczecinie, który dostali od
Agencji Mienia Wojskowego. „To nasz partner, z którym współpracujemy od jakiegoś czasu. Dzięki przychylności agencji udało się nam pozyskać
na przykład menażki czy inne wojskowe akcesoria, które wykorzystujemy w inscenizacjach”, mówi Robert Pawlak.
Choć przygotowania do przeprowadzki pochłaniają teraz sporo czasu, członkowie grupy planują kolejne przedsięwzięcia. W wakacje chcą
sfinalizować wyprawę do Wilna śladami akcji „Burza” i operacji „Ostra Brama”, łącznie z odwiedzinami w miejscu kaźni Polaków w Ponarach.
„Wciąż będziemy szukać kolejnych pomysłów na ciekawą promocję historii Polski”, zapewnia Robert Pawlak.
Grupa powstała w 2009 roku i dziś zajmuje silną pozycję w środowisku polskich rekonstruktorów. Ciągle się rozwija i przyciąga kolejnych
entuzjastów. „Mamy w swoim gronie sporo młodzieży licealnej, studentów. Wciąż zgłaszają się do nas nowe osoby. Cieszy nas to, bo jest
dowodem, że słowa »Bóg, honor i ojczyzna« mają dla wielu duże znaczenie”, mówi Tomasz Sawicki.
„Niektórzy się wykruszają, bo myśleli, że przyjdą do naszej grupy i będą się dobrze bawić. Gdy trzeba posprzątać groby na 1 listopada czy pomóc
kombatantom, okazuje się, że nie mają na to ochoty. Żeby być naszym członkiem, trzeba też dać coś od siebie, interesować się historią, by umieć
szanować i doceniać ludzi odchodzącego już pokolenia”, dodaje Karolina Pawlak.
Autor: Paulina Glińska
Strona: 3