nr 44

Transkrypt

nr 44
www.pdf.edu.pl
marzec 2014 / nr 44
ISSN 1898–3480
nakład 30 000 egz.
egzemplarz bezpłatny
magazyn studencki
Instytutu Dziennikarstwa
Uniwersytetu Warszawskiego
EXTR A
/PDFmagazyn
pdf.edu.pl
PDF marzec 2014
/PDFmagazyn
PDF marzec 2014
Fotoreportaż: Sylwester Dąbrowski
Kijów-Warszawa.
Wspólna sprawa
Kilkaset osób wzięło udział w wiecu poparcia dla Ukrainy,
który odbył się 23 lutego 2014 roku. Manifestacja została
zorganizowana w związku z wydarzeniami na kijowskim
Majdanie. Uczestnicy zgromadzili się na placu Zamkowym
w Warszawie, a następnie ruszyli w stronę ambasady Ukrainy.
Na wejściu
Koci biznes
Jest takie miejsce na ziemi, gdzie populacja kotów przekracza ludzką aż
pięciokrotnie. To Aoshima – japońska wyspa zwana „kocim rajem”. Przybywają tu promy turystów, aby dokarmiać zwierzęta i robić zdjęcia, które trafiają później do Internetu. Mogłoby się zdawać, że współczesny świat jest
rządny sensacji czy plotek. Jednak właściciel Facebooka – Mark Zuckenberg
twierdzi inaczej. Już trzy lata temu wskazywał, że w ciągu następnego
roku, 75 proc. treści w Internecie będzie zawierało właśnie koty.
Kocie wyspy nie są niczym szczególnym w Japonii. Mieszkańcy tego kraju
uwielbiają wszystko, co jest rozkoszne,
słodkie i puszyste. Dlatego też na dobre
zadomowił się tam catvertising, czyli
koci advertaising. Żaden Japończyk, nie
oprze się wizerunkowi kotka. To doskonały sposób na sprzedanie im wszystkiego, a szczególnie rzeczy absolutnie
niepotrzebnych. Wystarczy, aby taki
przedmiot miał kształt kotka. Można też
umieścić jego wizerunek na opakowaniu lub w logo firmy, czy wreszcie –
wykorzystać go w spocie reklamowym.
Koty zamiast reklam
Zjawisko catvertisingu nie jest obce
w marketingu europejskim. Wie o tym
kanadyjska agencja reklamowa John
St., znana ze spotu promującego horror pt. „Devil’s Due”. Akcja promocyjna polegała na tym, że niczego nie spodziewających się przechodniów
atakował dziecięcy wózek, a w nim piekielnie brzydki potomek szatana. Filmik nosi tytuł „Devil baby attack”
i w ciągu dwóch dni osiągnął oglądalność ponad 20 mln odsłon.
Agencja wie, jak przyciągnąć uwagę
nawet najbardziej wybrednych i znużonych konsumentów. Po wpisaniu w prze-
glądarkę hasła „catversiting” pierwszym wyświetlonym wynikiem jest
filmik, w którym John St. przedstawiają, Catvertising Agency, czyli dział zajmujący się kreacją oraz produkcją filmów reklamowych z kotami w roli
głównej. Viral ten obejrzało do tej pory
w serwisie Youtube ponad dwa miliony użytkowników. Pomysłodawcy mówią
jednym głosem: Do następnego roku aż
90 proc. Internetu będą reprezentowały filmiki z kotami. Czemu? Bo ludzie nie
chcą oglądać już reklam. Chcą oglądać
koty. Internetową popularność puszystych czworonogów nie słabnie. Najwyższy czas to wykorzystać. Agencje, które
tego nie wiedzą, zostają w tyle – stwierdzają przedstawiciele John St.
Catverting Agency jest jednak tylko
parodią tych tendencji. Wyolbrzymiając tę kuriozalną ideę, chcą wykpić
wszystkie te agencje, które z wielkim
pietyzmem podchodzą do bardzo prymitywnych pomysłów. – Od dłuższego
czasu na obszarze reklamy, rzeczywiście
możemy obserwować wzrost treści
z udziałem kotów. Catvertising to
wdzięczna nazwa, ale nie warto wyodrębniać tego zjawiska z grona podobnych. Tym bardziej, że trend ten ma już
tendencję schyłkową. Twórcy reklam chcą
przede wszystkim wywoływać w ludziach
emocje, idealnie nadają się do tego np.
słodkie kotki – wyjaśnia Magda Ciereszko PR Manager w agencji relamowej
„180heartbeats + JUNG v. MATT”.
AdBlock to CatBlock
Ta historia także się wydarzyła. Z okazji zeszłorocznego prima aprilis Michael Gundlach, twórca wtyczki AdBlock
słynnego dodatku do przeglądarek blokującego złośliwe reklamy, zastąpił
reklamy śmiesznymi zdjęciami z kocimi mądrościami: np. „AdBlock haz stupid logo. I maek it betr”. Opcja ta tak
spodobała się użytkownikom pluginu,
że chcieli zostawić ją włączoną na kilka dni. Na tyle zakochali się oni w kotach,
że na wieść o wyłączeniu CatBlocka
odzew użytkowników był tak ogromny.
Gundlach postanowił zarobić na sukcesie swojego żartu i zaapelował, że jeśli
wystarczająco dużo osób wesprze projekt swoimi pieniędzmi CatBlock zostanie na dobre. W ciągu zaledwie kilku
dni emisji Catblock zdobył tak dużą
popularność, że szybko zostały zebrane fundusze na ulepszenie programu,
przemieniające dowcip w realny produkt, gotowy do udostępnienia na szeroką skalę.
Kiedy klienci pójdą do domów
Koty przejmują sklep Ikei. Agencja
reklamowa „Mother” z siedzibą w Londynie wymyśliła kampanię, pt. Happy Inside. Wypuściła film reklamowy
oraz making of pokazujący, co się stanie, kiedy po opuszczeniu sklepu przez
klientów, dostanie się do niego setka
kotów. Trochę futra na kanapach
i pościeli, podrapane meble? Nic bardziej mylnego. Koty, jak nikt inny,
potrafią odnaleźć swój własny komfort i wygodę. Leo Benedictus z The
Guardian podsumował akcję w swojej recenzji: What they say: “Happy
inside” What it means: “Advert, what
advert? ... Oh look! Cats!” (Co mówią:
„Happy inside”. Co to oznacza: „Reklama, jaka reklama?...Spójrz! Kotki!”).
Lans i bans, czyli
kot w świecie mody
Paryska marka Lanvin nie tylko stawia
na sesje zdjęciowe z kotami. Wypuściła także serię ubrań z ich wizerunkami. Fashonistki spierają się na swoich blogach czy kocia pidżama to hit
czy kit, a koty zadamawiają się w świecie mody występując na koszulkach,
kołnierzykach i innych. – Catvertising
to tylko jeden z możliwych sposobów.
W kampaniach wciąż są obecne także
inne zwierzęta: Velvet od lat jest wierny wizerunkowi szczeniaczka, Mercedes Benz sięgnął po kurę, a operator
telefonii komórkowej Three – tańczącego kucyka. Co prawda, niedawno
pojawiła się nowa odsłona kampanii
Three – z udziałem małej dziewczynki
i kotka, ale jak głosi przesłanie spotu:
wszyscy potrzebujemy głupich treści.
Kot, kura, kucyk, czy też dziewczynka
– to nie ma znaczenia, ważne, by zaangażować odbiorcę w przekaz i dostarczyć mu emocjonującej rozrywki – dodaje Magda Ciereszko.
W społeczeństwie widoczna jest
tendencja do przeżywania uczuć pozytywnych. Dlatego wiele reklam odwołuje się do takich emocji jak radość
i szczęście. Kreują one kolorowy świat,
który jest przeciwieństwem świata
rzeczywistego – normalnego, nudnego, przeciętnego. Puszyste futrzaki są
szablonowym przykładem bazowania
na pozytywnych emocjach klientów.
Nic tak dobrze nie sprzedaje produktu, jak kochana, niewinna i słodka
puszysta istota.
Kamila Jamrożek
reklama
2
3
pdf.edu.pl
PDF marzec 2014
/PDFmagazyn
PDF marzec 2014
Fotografia
reklama
Reklama
Videograph
Nadchodzę! To ja, twoja praca dyplomowa
Studenci – niczym herosi – walczą z przeciwnościami losu. Wielogodzinne wykłady, nauka po nocach, dieta kebab-instant-kebab, kryzys finansowy, troski
egzystencjalne czy zmęczenie weekendami. Niestety, kiedy uda nam się już te
trudności pokonać, nadchodzi prawdziwe apogeum. Uwaga! To ja! Nadchodzę!
To ja, twoja praca dyplomowa.
nowy wymiar fotografii
czy sezonowa technika?
Jeśli będziemy pamiętać o kilku zasadach, napisanie, druk z oprawą i oddanie pracy dyplomowej stanie się dla nas
miłym wspomnieniem na przyszłość.
Przede wszystkim skoncentrujmy się na
szczegółach technicznych pisanej pracy.
Videograph to młoda technika polegająca na przedstawieniu obrazu
w niecodzienny sposób. Poruszenie jednego elementu nadaje zdjęciu
nową perspektywę. Dzięki temu można zobaczyć coś ponad uchwycenie
momentu, coś co wykracza to poza pojęcie fotografii.
Coco Rocha, fot. Jamie Beck i Kevin Burg
Ta przyciągająca uwagę metoda jest możliwa dzięki zapisaniu zdjęcia w formacie
GIF, który w ostatnim czasie podbija strony
internetowe, w postaci animacji wyrażającej jedynie krótki fragment z całego filmu.
Fotografia wykorzystała ten format, by
przedstawić nieco więcej na zdjęciu, poprzez
delikatne poruszenie jednego obiektu. Ważne jest by estetyka, przejrzystość zdjęcia
oraz jego jakość nie została zaburzona. Ta
technika zmusza widza do dłuższej refleksji nad daną fotografią.
Obserwator zaczyna badać poruszający
się obiekt, wpatrując się w zmiany zachodzące na zdjęciu, później obserwuje resztę
otoczenia zdjęcia, by już na samym końcu
swoich wniosków, zadać sobie pytanie, dlaczego akurat ten obiekt został poruszony.
Jednak odpowiedź zależy od fotografa, który mógł mieć na celu wykonanie efektownego zdjęcia, czy może planował przekazać
układ swojej wizji i unikając tekstu pisanego powiedzieć nieco więcej o fotografii.
Kolejnym aspektem godnym rozważenia
jest różnica między standardowym zdjęciem,
a cinemagraphem. W przypadku tego pierwszego jest to ułamek sekundy, uwieczniona
chwila, zatrzymanie czasu na fotografii. Cinemagraph zatrzymuje kilka sekund przywracając obraz do życia. Technika ta sprawia, że
odbiorca odczuwa rozdźwięk pomiędzy zdjęciem a filmem, rozważając czy jest to jeszcze zdjęcie czy ujęcie z filmu.
Pionierami videographu jest dwoje fotografów – Kevin Burg i Jamie Beck, którzy
opublikowali tę metodę na początku 2011
roku. Odkryli nowy sposób przedstawienia
zdjęcia, pozwalający na szerszy wachlarz
manipulacji rzeczywistością. Mimo spekta-
4
kularnych możliwości sztuka ta nie osiągnęła ogromnego rozgłosu. Wśród polskich
stron dotyczącej tej tematyki znajdują się
wyłącznie nikłe posty na forach tłumaczące jak wykonać takie zdjęcie. Problemem
dotyczącym braku popularności na szeroką skalę może być fakt, że wykonanie takiej
fotografii nie należy do najprostszych i jest
dość pracochłonne. Mimo trudności wiele
osób zachwyconych tą ponadczasową metodą próbuje swoich sił.
Coraz szersze grono zafascynowane jest
cinemagraphem. Czy to wystarczy, by rywalizować ze standardową fotografią lub zdjęciem drukowanym? Wszak telewizja była
Zacznijmy od samego procesu tworzenia. Zasada numer jeden – nie zwlekać.
Im wcześniej rozpoczniemy pracę nad
treścią, tym szybciej poradzimy sobie
z sugestiami promotorów. Warto też
dowiedzieć się, jak ma wyglądać produkt
finalny – układ stron czy marginesy, po
to, aby zaoszczędzić sobie długich godzin
spędzonych nad edycją. Nasi opiekunowie zwykle nie mają dla nas za dużo czasu, więc nie odwlekajcie terminów spotkań i oddawania kolejnych rozdziałów.
Tekst i projekty zapisujcie jak najczęściej,
po to, aby nie dopuścić, by głupi spadek
napięcia, powodujący zepsucie dysków
twardych zniszczył owoce Waszej ciężkiej pracy. Koniecznie zadbajcie o kopię
zapasową i trzymajcie ją skrzętnie na
nośniku przeznaczonym tylko do tego,
nie zaszkodzi przygotować kilku kopii.
Trudy nawet dobrze napisanej pracy
zniweczy brak przypisów np. do cytatów.
Co gorsza, możemy zostać posądzeni
o plagiat. Zadbajmy, żeby nasz tekst był
udokumentowany przypisami, a metoda kopiuj-wklej zastosowana wyłącznie
w cytatach (także udokumentowanych).
Odrębną sprawą są użyte fotografie,
wszystkie podpisujemy źródłem, nawet
wykresy wykonane przez nas samych.
punktu PrintMedia24.pl przy Metro
Politechnika. Wybierając punkt poligraficzny warto zwrócić uwagę na to czy
wykonują wiele rodzajów opraw.
Jeżeli w naszej pracy znajdują się
wydruki wielkoformatowe – wybierzmy
firmę, która na swoim wyposażeniu
posiada ploter, a najlepiej i automatyczną składarkę do dokumentów. Możemy
mieć wówczas pewność, że personel
będzie wiedział, jak połączyć ze sobą karty, tak aby nie wypadły przy pierwszym
czytaniu.
Pamiętajcie, że idąc na obronę, praca
dyplomowa to nasza wizytówka, a później pamiątka na całe życie. Warto zain-
westować w lepszy papier, czy wydruki
zdjęć i obrazków w technologii druku
cyfrowego. Dzięki temu, zrobicie dobre
wrażenie na komisji i z dumą będziecie
mogli pochwalić się swoją pracą przed
rodziną i znajomymi.
Nie uciekajcie przed kolejkami. Jeżeli w danej firmie jest dużo innych studentów a czas oczekiwania trochę dłuższy niż w Xero Staszka pod akademikiem
oznacza to, że drukują tam dobrze i mają
doświadczenie w tego typu zleceniach.
Drukując wszystko w jednym punkcie, zwykle możemy liczyć na niższą
cenę. Warto, też skorzystać z kuponów
rabatowych, albo sprawdzić, czy któraś
firma w okolicy nie prowadzi programu
lojalnościowego. Dobrym przykładem
jest Drukarnia i Agencja Reklamowa
PrintMedia24.pl i ich legitymacja rabatowa dla studentów, z którą możemy
zapłacić nawet 25 proc. mniej.
Specjalnie dla Was, zbadaliśmy rynek
usług poligraficznych, poniżej przedstawiamy kilka firm, w których swoją pracę dyplomową wydrukujecie dobrze,
tanio i bez stresu. Polecamy!
Artykuł sponsorowany
Gdy nasze dzieło zostanie zaakceptowane przychodzi czas na druk i oprawę.
Wymogi poszczególnych uczelni mogą
być bardzo różne. Upewnijcie się, czego
oczekuje Wasza – kolega z Uniwerku
wcale nie musi mieć takiego samego formatu. Najczęściej różnice pojawiają się
w sposobie oprawiania. „Zwykle drukujemy egzemplarz w oprawie sztywnej
i kilka kopii w miękkiej, do tego wersja
nagrana na płycie” – mówi Mariusz, pracownik popularnego wśród studentów
przełomem na światową skalę, jednak nigdy
nie przewyższyła wartości tradycyjnej
książki.
Filip Cieplechowicz
Dla pragnących poeksperymentować
z tą techniką prosty tutorial:
http://blog.spoongraphics.co.uk/tutorials/how-to-make-a-cool-cinemagraphimage-in-photoshop
Więcej cinemagraphów:
http://cinemagraphs.com
reklama
PrintMedia24.pl
Drukarnia i Agencja Reklamowa – ul. Nowowiejska 10
(Przy Metro Politechnika, skrzyżowanie z Waryńskiego,
e-mail: [email protected]; tel.: (22) 118 59 57; (22) 115 12 85
Sieć punktów Xero – XeroDruk 6 gr.
Studenci Otworzyli Xero
• CENTRUM Przy Metro Politechnika – ul. Nowowiejska 5,
w podwórzu domofon 88 (pomiędzy bankiem ING a apteką),
e-mail: politechnika @drukarnia24h.net., tel.: (22) 403 30 30,
CZYNNE CAŁĄ DOBĘ, 7 DNI W TYGODNIU
• ŚRÓDMIEŚCIE ul. Królewska 2, róg Krakowskiego Przedmieścia
– Arkady, e-mail: [email protected], tel.: (22) 498 01 53
• PRZY SGH Przy Metro Pole Mokotowskie – Al. Niepodległości
177, budynek Pubu Zielona Gęś; e-mail: [email protected],
tel.: (22) 658 05 03
• SŁUŻEW ul. Puławska 246 Pasaż Smyczkowa,
e-mail.: [email protected], tel.: (22) 498 01 54
• AON Al. Gen. Chruściela Montera 103;
e-mail.: [email protected]
Drukarnia Sprintdruk.pl
ul. Rogalskiego 4; e-mail: [email protected], tel.: 518 518 482
5
pdf.edu.pl
PDF marzec 2014
/PDFmagazyn
PDF marzec 2014
Wokół Rosji
Apostoł Putin
reklama
reklama
Reklama
Na pierwszy rzut oka to normalna prawosławna świątynia. Są w niej ikony świętych,
kadzidła i świeczki. Nie brakuje również niedużej dzwonnicy. Jedyną rzeczą, która wyróżnia
to miejsce od setek takich w Rosji jest to, że jego właścicielka wierzy w… Władimira Putina.
Studiuj łatwiej z tabletem
Tablety multimedialne na stałe wpisały się w krajobraz polskich uczelni. Dzięki niesamowitym możliwościom oraz
funkcjom, jakie oferują te urządzenia,
coraz chętniej wykorzystywane są przez
studentów zarówno w charakterze
pomocy naukowej, jak i podręcznego
oraz łatwego w transporcie centrum rozrywki.
Na rynku dostępnych jest wiele rozmaitych urządzeń, ale tylko nieliczne
z nich oferują wysoką jakość, czy co
równie istotne, dostępne są w cenach
akceptowalnych przez studencką kieszeń. Tablety, które spełniają kryteria
nawet najbardziej wymagającego studenta, można znaleźć w ofercie renomowanego producenta urządzeń multimedialnych, firmy MODECOM.
Oferowane modele MODECOM FreeTAB zbudowały sobie wysoką renomę
wśród polskich żaków m.in. za sprawą
doskonałego stosunku jakości do ceny,
designu oraz szeregu dodatkowych funkcji wspomagających naukę. Dzięki tysiącom aplikacji, dostępnych na wykorzystanych w produktach firmy MODECOM
systemy operacyjne Android oraz Windows, studenci mogą m.in. odrabiać lekcje, czytać lektury szkolne, tworzyć
wykresy i prezentacje lub rozwiązywać
skomplikowane zadania matematyczne
czy po prostu być online ze światem.
W wolnym czasie, zagrają w ulubioną
grę, obejrzą film, zrobią nimi zdjęcia lub
porozmawiają z przyjaciółmi za pośred-
reklama
zespół redakcyjny:
Marta Banaś, Filip Cieplechowicz, Szymon Cydzik, Sylwester
Dąbrowski, Krzysztof Durmaj, Maciek Główka, Piotr Hummel,
Magdalena Janiszewska, Kamila Jamrożek, Marcin Łuniewski,
Maciej Motylski, Adam Nowiński, Katarzyna Pawlica, Arkadiusz
Pawłowski, Agnieszka Prochowicz, Alicja Skorupko, Magdalena
Sołodyna, Witek Sysiak, Kinga Szewczyk, Filip Walczyna, Kamil
Wąsik, Wioletta Witkowska, Marta Woźniak, Katarzyna Zając
REDAKCJA
6
grafika i skład DTP:
Karol Grzywaczewski / grafikadtp.com
redaktor naczelny:
Paweł H. Olek
korekta: Maciek Główka, Paweł H. Olek
z-ca redaktora naczelnego:
Mirek Kaźmierczak
druk:
Polskapresse Sp .z o.o., nakład 30 tys.
oddano do druku 23 marca 2014 roku
Jeden z apostołów
nictwem komunikatorów czy serwisów
społecznościowych. Najbardziej popularne ostatnio modele wśród studentów
to urządzenia 7’85’’, jak np. najcieńszy na
rynku model MODECOM FreeTab 1001
oraz MODECOM FreeTab 9000 ICG oparty na technologii Intela tablet 8’9’’, z wbudowanym GPS i ekranem o rozdzielczości Full HD. Warto wspomnieć o ostatniej
nowości – pierwszego tabletu z systemem
Windows w cenie poniżej 1000 zł – modelu MODECOM FreeTab 1010 IPS IC, który dodatkowo posiada w tej cenie pełny
pakiet MS Office.
Nie zapominajmy również o smartfonach MODECOM, które w rewelacyjnej
jakości i funkcjonalności można kupić
już poniżej 350 zł (np. model MODECOM XINO Z25). W ofercie firmy
MODECOM można znaleźć również całą
gamę akcesoriów do tabletów czy laptopów wśród których warto wymienić m.in.
pokrowce, klawiatury, podstawki, czy
wreszcie bezprzewodowe głośniki.
Wszystkie te dodatkowe produkty pozwalają rozszerzyć możliwości tych urządzeń, czyniąc z nich pełnowartościowe
komputery przenośne ułatwiające
codzienną naukę studentom.
Artykuł sponsorowany
współpraca z serwisem foto:
WYDAWCA:
Instytut Dziennikarstwa
Uniwersytetu Warszawskiego
koordynator wydawcy: Grażyna Oblas
adres redakcji:
PDF – redakcja studencka
Instytutu Dziennikarstwa UW
ul. Nowy Świat 69, pok. 51,
IV piętro, 00–046 Warszawa,
tel. 022 5520293, [email protected]
Zdjęcie na okładce: Arkadiusz Pawłowski
Więcej tekstów na: www.pdf.edu.pl
Wydanie ukazało się
dzięki wsparciu Fundacji na rzecz
Rozwoju Szkolnictwa Dziennikarskiego.
ul. Nowy Świat 69 p. 307
00-046 Warszawa
/PDFmagazyn
partner wydania:
Matuszka Marija ma 65 lat. To pulchna, niska
kobieta o twarzy, jakby wiecznie uśmiechniętej. Kiedyś była znaną i szanowaną bizneswoman, kierownikiem zaopatrzenia na kolei i szefową magazynów kolejowych. Jej kariera
gwałtownie się skończyła, kiedy na dwa lata
trafiła do więzienia za malwersacje finansowe. Pewnego dnia, już po wyjściu na wolność
objawił jej się jednak sam Bóg, który przekazał jej, że prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin jest kolejnym wcieleniem… św.
Pawła. Od tej pory jej życie radykalnie się zmieniło. W 2005 roku stanęła na czele sekty, która tę prawdę próbuje przekazać reszcie świata. Jaka sama mówi podobieństwa między
Putinem, a jednym z apostołów są widoczne
na pierwszy rzut oka. Paweł przed nawróceniem polował na chrześcijan, a Putin był oficerem KGB. Potem Paweł doznał nawrócenia,
a Putin został prezydentem i zstąpił na niego
Duch Święty. Matuszka Marija poza objawieniem posiadła również umiejętność rozmowy
w myślach z prezydentem. Zresztą jak sama
mówi to nie ich pierwszy kontakt.
Wszystkie wcielenia Putina
We Władimira Putina miało zstępować więcej
duchów. Kiedyś był podobno ostatnim carem
Rosji Mikołajem II, a kiedy indziej księciem
Władimirem. Wówczas matuszka Marija miała
być księżną Olgą, czyli jego babką. Najbliższy
kontakt mieli, kiedy w Putina wcielił się biblijny król Salomon. Wtedy Marija była jego żoną
Sabą. Kobieta próbowała skontaktować się
z prezydentem również bardziej ziemskimi
metodami, ale ten nie odpisywał na jej listy,
a jego rzecznik twierdził, że prezydent nigdy
nie słyszał o swoim kulcie. Wtedy uznała, że
musi rozmawiać z jego duchem poprzez swoje myśli. Jak sama twierdzi, mają ze sobą bardzo dobry kontakt.
Nabożeństwo
Dział Reklamy
tel. 733 466 003
[email protected]
Świątynia matuszki Mariji budzi się do życia
o piątej rano. Razem z nią w „klasztorze” mieszkają jeszcze dwie inne kobiety – jej mniszki.
Sama „świątynia” to po prostu duży dom jednorodzinny z dobudowaną wieżą zakończoną
charakterystyczną dla cerkwi kopułą z krzy-
żem prawosławnym.
Normalny dzień
mieszkanek „klasztoru” zaczyna się od
porannej toalety,
posiłku i modlitwy.
Kobiety żyją skromnie, bo matuszka
uczy, że dobra materialne są nieważne.
O 10.00 w oddalonej
o 400 kilometrów od
Moskwy wsi Bolszaja Jelnia, gdzie mieści się klasztor, słychać dz wony. To
kobiety nawołują na
msze.
Z reguły w nabożeństwie uczestnifot. kremlin.ru
cz y kilka osób,
wszystkie z okolicznych wsi i miast. Z Bolszajej Jelnii nie przychodzi nikt. Zresztą kobieta się tym nie przejmuje. Jej zdaniem ważne ile dusz, a nie ciał
uczestniczy we mszy. A jej msze odwiedzają
nawet dusze z kosmosu. Cały obrządek ustaliła Marija. W jej klasztorze zamiast zwyczajowo śpiewanych psalmów wierni śpiewają znaną piosenkę z czasów Związku Radzieckiego
– „Zawsze niech będzie słońce”. Sama liturgia
to mieszanina obrzędów katolickich, prawosławnych, buddyjskich i okultyzmu. Msza i zbiorowa spowiedź trwają zazwyczaj dwie – trzy
godziny, podczas których
wierni raz klęczą dotykając
głowami ziemi, a kiedy
indziej wznosząc ręce do nieba płacząc. Przez ten czas
mówi głównie matuszka
Marija, która prosi wyznawców o jednoczenie swojej
mocy, poprzez modlitwę, aby
oddać ją Władimirowi Putinowi i Rosji. Kobieta uczy
również, że najważniejsza
jest dusza nie ciało, a wierni
nie powinni krzywdzić nawet
muchy. Kiedyś wśród wiszących na ścianach ikon znajdowała się taka przedstawiająca prezydenta Putina, ale
kobieta musiała ją zdjąć po
tym, jak informacja ta trafiła do mediów.
do „kościoła” matuszki można zaobserwować
także w Internecie. Na forach można przeczytać na przykład: „To kolejna spec-operacja
przedwyborcza” albo „Czekistka Marija robi
swoje”. Sceptyczni są również mieszkańcy Bolszajej Jelenii. Wielu z nich wie tylko, że za murami klasztoru jest jakiś kościół, ale nie interesują się nauką Matuszki i nie chodzą na jej msze.
Wiernymi Mariji są mieszkańcy innych wsi, którzy pierwszy raz trafiają do niej głównie na
zabiegi uzdrawiania, a potem przekonują się
do głoszonej przez nią nauki.
Nie tylko Putin
Władimir Putin nie jest pierwszym wyniesionym na ołtarze w Rosji. Historia tego kraju zna
już podobne przykłady. Za świętego oficjalnie
został uznany ostatni car Rosji, zamordowany
przez bolszewików, Mikołaj II Romanow. Przez
ugrupowania nacjonalistyczne świętym został
uznany pierwszy car Rosji, znany ze swych
okrucieństw Iwan Groźny. Po 1996 roku w wielu cerkwiach pojawiła się ikona przedstawiająca zmarłego w I wojnie w Czeczeni szeregowego Jewgienija Rodionowa. Mając na uwadze,
że Władimir Putin występował już jako łowca
tygrysów, atleta i mistrz sztuk walki jedna mała
aureola na pewno mu nie zaszkodzi.
Pisząc artykuł korzystałem m. in. z dokumentu
TVP z serii Szerokie tory, pt. „Sekta wyznawców
Putina”
Marcin Łuniewski
reklama
Cerkiew się odcina
Cerkiew Prawosławna jednoznacznie odcina się od nauk
Mariji twierdząc, że nie reprezentuje ona kościoła. Część
duchownych sugeruje, że
kobieta wykorzystuje popularność, jaką cieszy się prezydent Putin, żeby zyskać
wyznawców i zarobić pieniądze z datków od wiernych.
Władze również nie reagują,
ponieważ Marija urządziła
klasztor w swoim prywatnym
domu, a ludzie przychodzą
tam z własnej woli. Niechęć
7
pdf.edu.pl
PDF marzec 2014
/PDFmagazyn
PDF marzec 2014
Wokół Rosji
Rossija w książkach
– czyli co czytać, aby zrozumieć Rosję
Wiele z pozycji stojących na monumentalnej półce „Rosja” albo jeszcze większej opisanej
hasłem „Wschód” wielką literą pisane, dotyka kwestii rosyjsko-wschodniej z perspektywy
ciepłego fotela, stojącego w polskim mieszkaniu pseudorosjoznawcy. Co czytać, aby
nie zagubić się gąszczu książek autorów, których określić można by mianem rosjoznawców-samozwańców?
Rosja to nie taka wschodnia wersja dzikiego zachodu, jak próbuje się udowadniać
w wielu książkach. To też nie mistyczna
kraina, w której może odrodzić się duchowość, i gdzie dusza jest najszersza w świecie. I Rosja to też nie stan umysłu, i nie jest
prawdą, że Rosji rozumem nie ogarniesz.
Jeśli odrzucić wszystkie wymyślone bądź
przesadzone poglądy, można dopiero
zacząć analizować i rozumieć ten kraj.
Istnieje kilka takich książek, bez których
podróż, nawet ta mentalno-poznawcza, nie
może się rozpocząć. Poniższy spis lektur to
bardzo, ale to skrajnie bardzo, subiektywny wybór. Jest to jednak spis różnorodny,
óżnoperspektywistyczny i różnonarodowy.
Jedna cecha łączy wybrane pozycje – ich
autorów trzeba znać!
„Imperium” Ryszard Kapuściński
Swoista biblia kraju, który się rozpadł i krajów, które dziś funkcjonują. Kapuściński
z typowym sobie ukochaniem szczegółu
oddał charakter tej części świata, której
losy są nam niezwykle bliskie. Opis Związku Radzieckiego od wschodu do zachodu,
i od północy do południa, nie stracił na
aktualności. Charakter ludzi, pogoda, tradycje i podejście do życia aż tak się nie
zmieniły, a Kapuściński potrafił słowami
oddać to, co ponadczasowe. Wielkiej polityki tu nie ma, jest natomiast skupienie się
na życiu i radzeniu sobie z przeciwnościami, nie tylko losu, ale i systemu. Kapuściński nie wskazując na nikogo palcem ani
nikogo nie oskarżając odkrywa wady i ubytki w systemie. Pokazuje, że imperium wcale nie jest tak wspaniałe i niezniszczalne.
„Encyklopedia duszy rosyjskiej”
Wiktor Jerofiejew
W spisie lektur nie mogło zabraknąć Rosjanina. Kto lepiej odpowie na pytanie, czym
jest ta cała „szeroka dusza rosyjska” oraz
jakie są jej przejawy w życiu codziennym
i politycznym. Jerofiejew odpowiada na
pytania o rosyjskość bardzo szorstko,
cynicznie, ale i z ogromnym dystansem do
swojej tożsamości. Ściąga narodową dumę
i mocarstwowe zapędy z rosyjskiej duszy
i przedstawia ją jak najbardziej golusieńką. Jerofiejew pokazuje Rosję z kompleksami i niedostatkami, goniącą Zachód i jednocześnie niemogącą go ścierpieć. Ten
współczesny rosyjski pisarz nie kryje się
z tym, że ojczyzna go drażni, ale jednocześnie nie wyobraża sobie życia bez niej. To
miłość okupiona cierpieniem i złością.
W „Encyklopedii…” Rosja jest zlepkiem
przeciwności i zaprzeczeń, dziwnym tworem, który fascynuje, uwodzi, zniechęca
i uzależnia.
8
fot. JR/www.jr-art.net
fot. Alicja Skorupko
„W rajskiej dolinie wśród zielska”, „Biała gorączka”, „Dzienniki
kołymskie” Jacek Hugo Bader
Pasjonatem Rosji jest Jacek Hugo-Bader,
dziennikarz, który pierwszy raz na wschód
pojechał trochę z przypadku. Dziś nie ukrywa, że nie wyobraża sobie swojego życia
ani pracy bez kraju, w którym wszystko
jest możliwe. Przemierzył nie tylko Rosję,
skutecznie omijając jej główne miasta,
a skupiając się na szczególe głubinek, czyli zapomnianych wiosek, ale i kraje byłego Związku Radzieckiego. W pierwszej
książce „W krainie pośród zielska” tworzy
obraz post-sowieckich krajów. To nie jest
„imperium 20 lat później”. Kapuściński
opisywał, dostrzegał, analizował i tłumaczył. Hugo-Bader bardziej się dziwi
i wyszukuje „dziwactwa” czy niecodzienne widoki, niż je tłumaczy. „Biała gorączka” to podróż przez ogrom Syberii, jej ludzi,
zwyczaje, tradycje, języki, kulturę i, co
ważne, jeśli nie najważniejsze, nierosyjskość. „Dzienniki kołymskie” to reportersko-podróżnicza trzecia książka o Rosji.
Hugo-Bader stopem przemierza Syberię,
od Kołymy po Ałtaj, aby zobaczyć, jak dziś
mieszkają ludzie na terenach, które są
wielkim cmentarzyskiem, miejscem, gdzie
istniały łagry. Rosja Hugo-Badera jest krainą czarów, miejscem, gdzie wszystko jest
możliwe, gdzie niecodzienność jest
codziennością.
„Głową o mur Kremla”
Krystyna Kurczab-Redlich
Tak bardzo krytycznych głosów wobec
polityki Rosji często się nie spotyka. Kurczab-Redlich nie tylko nie zgadza się na
grę rosyjskich przywódców w demokrację i zabawę z prawem, ale i wyciąga na
jaw afery, zatuszowane sprawy, przestępstwa i zbrodnie. Dziennikarka prześwietla polityków, przedstawia ich barwne i szokujące przeszłości, rzadko kiedy mające
coś wspólnego z prawem. Z gorliwością,
podobną do tej, którą charakteryzowała
się Anna Politkowska, dokonuje imponującej, dokładnej analizy wojen czeczeńskich. Książki, tak szczegółowej, dokładnej, pełnej nazwisk, dat, miejsc, i niestety
liczb ofiar systemu, wiele nie jest w szeregu literatury o Rosji.
„Dzieci Groznego” Asne Seierstad
Rosji podobno zrozumieć nie można, choć
Słowianom przychodzi to pewnie znacznie łatwiej niż innym narodom. Norweska
pisarka i dziennikarka – Asne udowodniła, że nie tylko bratnie narody rozumieją
się najlepiej. Przebrana na Czeczenkę, co
musiało być nie lada wyzwaniem ze względu na skandynawską urodę Asne, nielegalnie docierała do Czeczenii, i z podrobionymi dokumentami przekraczała
granicę. Mieszkając u zwykłych ludzi, opisała koszmar i okrucieństwo wojny w Czeczenii, postawy rosyjskich wojsk, żołnierzy, czeczeńskich bojowników oraz
zwykłych Rosjan i Czeczenów. „Dzieci Groznego” to piękny reportaż, mimo opisywanego koszmaru wojny, jest niezwykle
spokojny. Pomimo wielu emocji i prywatnych przemyśleń autorki, jest klarowny,
przejrzysty, autentyczny i kompetentny.
„Dzieci Groznego” to bardzo smutna opowieść o równie smutnym okresie współczesnej Rosji.
Ten spis lektur mógłby powstawać w nieskończoność. Przedstawione w tym zestawie perspektywy są pewnego rodzaju
kalejdoskopem czy też mozaiką, z której
wyłania się, może dość kanciasty, ale mimo
wszystko prawdziwy obraz Rosji, ze swoją wielkością, wspaniałością, tragicznością i koszmarnością. Bo Rosja jest kontrastem, jest dobra i zła, piękna i szpetna,
wspaniała i dotykająca dna w tym samym
czasie.
Alicja Skorupko
Zmierzch olimpijskich idei
Igrzyska olimpijskie
postrzegane są przez opinię społeczną, jako święto sportu, promocja równości wszystkich ludzi,
poszanowania ich godności oraz pokoju. Olimpijskie wartości wyglądają dostojnie w świetle
reflektorów, jednak gdy
tylko oko kamery odwraca
się, ich realizacja pozostawia wiele do życzenia.
Roman Kuznetsov pracował przy budowie obiektów olimpijskich w Soczi. 17
listopada 2013 zaszył sobie usta.
Budowlaniec protestował przeciwko
pracodawcy, który od dwóch miesięcy
nie wypłacił mu wynagrodzenia. Był to
najgłośniejszy i najbardziej drastyczny przejaw niezgody przeciwko sposobowi, w jaki traktowano migrantów
wznoszących olimpijskie areny. W grudniu tego samego roku inspekcja przeprowadzona w firmach budujących
obiekty w Soczi wykazała ogromną skalę nadużyć. Thomas Bach, prezydent
Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ujawnił, że wykryto i wydano
decyzje o wypłaceniu zaległych pensji na kwotę 8,34 mln dolarów.
Idee a Olimpiada
Organizacja Human Rights Watch przyznała, że inspekcje zorganizowane tuż
przed zakończeniem prac budowlanych, pozwoliły odzyskać pensje
robotnikom. Zastanawiające jest
doniesienie HRW, że informowała
MKOl o nadużyciach od 2009 roku. Tak
późna reakcja przedstawicieli ruchu
olimpijskiego jawnie przyczyniła się
do pogwałcenia praw człowieka, co
jest sprzeczne z misją, jaką stawia
przed sobą MKOl.
Zasady, w zgodzie z którymi powinien funkcjonować MKOl zostały spisane w „karcie olimpijskiej”. Już
pierwszy punkt dokumentu głosi, że
ruch olimpijski „…dąży do stworzenia sposobu życia opartego na (…)
wychowawczych wartościach dobrego przykładu, odpowiedzialności społecznej i poszanowaniu uniwersalnych podstawowych zasad etycznych.”
Jak się okazuje przestrzeganie tej
maksymy jest niemożliwe w sytuacji,
kiedy organizatorem igrzysk olimpijskich zostają państwa o autorytarnych rządach, którym brakuje chęci
poszanowania praw człowieka. Wypaczenie idei pokazały zarówno igrzyska zorganizowane w 2008 roku przez
Chiny, a także tegoroczna impreza
w Soczi.
Wojna a Olimpiada
Wątpliwości, co do decyzji o wyborze
Pekinu na miejsce olimpiady pojawiły się, kiedy oskarżono Chiny o dostarczanie broni do objętego embargiem
ONZ Sudanu. Oburzenie wzbudziło
również krwawe stłumienie protestów
w Tybecie tuż przed rozpoczęciem
igrzysk. Tybetański rząd na uchodźctwie donosił o śmierci 99 osób oraz
torturowaniu zatrzymanych.
Jacques Rogge, ówczesny prezydent
MKOl, oświadczył, że w sprawie Tybetu prowadzona jest z władzami Chin,
jak to nazwał, „cicha dyplomacja”.
Potępił brutalność obu stron, ale jednocześnie zaznaczył, że trudno jest
wyrokować w sprawie odpowiedzialności. Podkreślał, że MKOl nie jest
organizacją polityczną i zaapelował,
aby respektować chińską suwerenność. Brak stanowczej reakcji na wydarzenia w Tybecie oraz Sudanie rzuciło cień na ruch olimpijski, który
z założenia ma służyć „harmonijnemu
rozwojowi człowieka, z wizją propagowania miłującego pokój społeczeństwa…”
Podobne wątpliwości wzbudził
w 2007 roku wybór Soczi na gospodarza Igrzysk Olimpijskich. W dniu
wyborów kilkadziesiąt kilometrów od
miasta rozciągała się strefa, w której
trwała druga wojna czeczeńska. Oficjalnie zakończono ją dopiero w kwietniu 2009 roku, co nie oznaczało, że
wojska rosyjskie zaprzestały prowadzenia działań operacyjnych przeciwko czeczeńskim separatystom.
Polityka a Olimpiada
Podtekst polityczny towarzyszy olimpiadzie niemalże od jej początku w XIX
wieku. Igrzyska są okazją do pokaza-
fot. olympic.org
reklama
Wokół Rosji
nia sprawności organizacyjnej władz
państwowych, czy gospodarczej i turystycznej promocji regionu. Nie są to
jednak działania stojące w sprzeczności z zapisem „karty olimpijskiej”
mówiącym, że MKOl ma przeciwstawiać się działaniom politycznym lub
komercyjnym nadużywającym wykorzystywanie sportowców. Niestety
w przeszłości zdarzały się Olimpiady,
na których sport był wykorzystywany instrumentalnie. Jako narzędzie
propagandy wykorzystano go w Berlinie (1936), Moskwie (1980) i Los
Angeles (1984).
Obawy upolitycznienia igrzysk wróciły po wyborze na organizatorów
Pekinu i Soczi. Członkowie MKOl głosowali za kandydaturami, pomimo że
w obu krajach obieg informacji był ściśle kontrolowany, nie przestrzegano
praw człowieka, a na scenie politycznej istniała tylko jedna partia. Jeżeli
dodać do tego, że koszt chińskiej olimpiady wyniósł 40 mld dolarów (2,5
razy więcej od zakończonej finansowym fiaskiem igrzysk w Atenach
z 2004 roku), a rosyjskiej 60 mld, to
można mieć wątpliwość, czy celem
organizatorów jest sukces finansowy.
Lista naruszeń karty olimpijskiej
przez organizatorów Olimpiady w Pekinie i Soczi jest dłuższa. Można do niej
zaliczyć pogwałcenie wolności słowa,
czy nierespektowanie praw mniejszości politycznych i seksualnych. Mnożenie przykładów, a także brak sprzeciwu ze strony władz MKOl pokazuje,
że zasady spisane w karcie olimpijskiej są wartościami bez pokrycia,
wykorzystywanymi jedynie przy promocji igrzysk.
Witold Sysiak
9
pdf.edu.pl
PDF marzec 2014
/PDFmagazyn
PDF marzec 2014
Wokół Rosji
Wokół Rosji
Krym – pocztówka z betonu
reklama
Są miejsca na świecie piękne. Są też takie, które piękne były, dopóki nie zaczął
upiększać ich człowiek. Mickiewicz nie napisałby Sonetów Krymskich, gdyby na
stepy akermańskie czy wybrzeże czarnomorskie wybrał się dzisiaj.
Lekcje spędzone na czytaniu, recytowaniu, analizowaniu i interpretowaniu Sonetów Krymskich nie mogą ulec
zapomnieniu. Niejeden uczeń pod
wpływem poezji wieszcza albo wykładu nauczycielki wyobraził sobie piękne nieodkryte tereny, wspaniałe orientalne budowle, niesamow it ych
przewodników o dziwnych imionach
czy widoki, których nie sposób nie
pokochać. Krym opisany przez Mickiewicza wydawał się orientalnym rajem,
z tajemniczymi kobietami i przystojnymi mężczyznami. Z budowlami
i świątyniami zarośniętymi winem czy
egzotycznymi roślinami. Powietrze
lepkie było od słodkiego zapachu
kwiatów i dojrzałych owoców. Nic
dziwnego, że Mickiewicz dobrze zniósł
zesłanie.
Ile z tego wszystkiego jest tylko
marzeniem, a ile tylko ukoloryzowanym wyobrażeniem świata, który od
dwóch wieków nie istnieje? Czy może
Krym to jednak nie suchego przestwór
oceanu, tylko kolejne naznaczone
komunistyczną przeszłością miejsce na
mapie byłego Związku Radzieckiego?
reklama
Widok, który nie mieści
się w głowie
Granatowa toń morza, ciemnozielone
wysokie brzegi, górujące nad plażami,
sięgające chmur skaliste szczyty. Widoki zapierają dech w piersiach. Bezchmurne niebo, palące słońce i mieszający
się z powietrzem pył wysuszonej gorącym latem ziemi. Obraz jak z widokówki. Oprócz wspaniałego pierwszego planu, jest też drugi, trochę mniej
„pocztówkowy”, bardziej ludzki i cywilizowany. Przez lata komunizmu i galopującą industrializację, naturalne krajobrazy musiały ustąpić miejsca wielkim
blokowiskom, zakładom pracy, bazom
wojennym, czy może nieco współcześniej – monstrualnym hotelom, które
poobrastały wysokie brzegi Krymu.
Nie ma co liczyć na małe zaciszne
miasteczka, z białymi domkami, tarasami obrośniętymi winem, pięknym
widokiem na morze i pustą plażą. To,
co zostało na Południu Krymu, to sieć
uzdrowisk, kurortów, sanatoriów gruźliczych i dużych szarych miast. Beton
zajął miejsce przykrytych południową
roślinnością klifów. Kilkunastopiętro-
we hoteliska rozsiadły się po wybrzeżu. Trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby na zdjęciu było widać tylko
wspaniałą skalistą górę, a nie sieć kabli,
rurociąg gazowy oraz opuszczony
magazyn.
Kurort z betonu
Mimo rozczarowania brakiem naturalnego piękna, Krym ma jednak swój urok.
Komunistyczne ruiny nadają złowrogiego charakteru pocztówkowym widokom. Na Krymie, jak nigdzie indziej,
historia miejsca obecna jest na każdym
kroku. Zrozumienie tragicznej przeszłości jest tu, naturalnym odruchem.
Jałta, choć odrażająca w swoim chaosie, „betonowości” i „pstrokatości”,
hipnotyzuje. Jałta położona jest na
wybrzeżu. Nad miastem wznoszą się
wysokie góry, gdzie mieszkają Tatarzy.
Pomiędzy morzem, a szczytami urosła
wielka góra betonu, z którego powstały wielopiętrowe bloki mieszkalne,
ogromne hotele, zakłady i budynki władzy. Szara zasłona sowieckiego budownictwa oddzieliła wybetonowane plaże od zielonych gór. Jałta jest przez to
zamknięta i odizolowana od natury.
Powietrze to typowa miejska mieszanka pyłów, dymów i spalin.
W Jałcie nie pasuje sielska atmosfera nadmorskiego miasta. Jest dominacja człowieka nad przyrodą, jest też
dominacja industrializacji i socrealizmu nad naturą ludzką. Stanowczość
i bezkompromisowość wypisane są
na fasadach budynków. Jeśli Wielka
Trójka podejmowała decyzje przytłoczona sowiecką architekturą i zakmnięta w betonowej klatce, nic dziwnego, że Europa podzielona została
tak łatwo.
Poklejone miasto
Sewastopol jest z kolei „miastem-sklejką”. Obok eleganckich białych budynków stojących na nabrzeżach i wzdłuż
których wiją się deptaki pełne bogatych turystów, niszczeją portowe zabudowania i rdzewieją stare statki. Z
okien drogich restauracji widać nie
tylko bezkres morza z pływającymi po
nim wycieczkowcami, ale również
opuszczone magazyny i budynki portowe. Miasto szczyci się pięknym położeniem na wzgórzach, które poprzecinane są malowniczymi siedmioma
zatokami. Tyle, że do tych urokliwych
zatoczek wchodzą zardzewiałe rury,
które od lat są nikomu niepotrzebne.
Na wysokich brzegach, które miały być
wizytówką i chlubą miasta, obok błyszczących i białych nowozbudowanych
willi, stoją szare opuszczone zakłady
przemysłowe.
Sewastopol, oprócz „sklejkowatych”
dzielnic reprezentacyjno-portowych,
to też prawdziwie wschodnie miasto
tętniące życiem, z oswojonym przez
mieszkańców chaosem i niewyjaśnionym pośpiechem. Na węźle komunikacyjnym „Piąty Kilometr” zbiega się
10
Sewastopol
Bazar na szczycie Aj-Petri
Hotelowa ściana – Utios. fot. Alicja Skorupko
większość linii trolejbusowych, autobusowych i marszrutkowych, zarówno
miejskich, jak i podmiejskich. Ludzie z
wielkimi torbami, plecakami, walizkami, dobytkiem nabytym i tym do sprzedania wypełniają cały plac, tworząc z
niego wielki kocioł ludzi, rozmów, pojazdów, krzyków i zapachów. Biegają między autobusami, dopychają się do marszutek, dyskutują i negocjują. Nie widać,
gdzie kończy się ulica, a gdzie zaczyna
„Piąty Kilometr”, gdzie jest przystanek,
gdzie zajezdnia, gdzie pętla, a gdzie
przypadkowy postój prywatnego autobusu. Pomiędzy autobusami stoją małe
budki, z których pachnie pierogami i
kwasem chlebowym, gdzie można kupić
stare gazety albo wódkę. „Piąty Kilometr” to chaos, na który patrzy się z
zachwytem i niedowierzaniem, na który nie da się patrzeć biernie, bo po chwili samemu wpada się w ten wir.
Nauka asertywności
i gościnności
Ludzie to potęga Krymu. Od babuszek
sprzedających figi ze swojego ogódka, przez kierowców minibusów, po
gospodarzy maleńkich pensjonatów.
Sprzedawcy wyczuwają klienta na kilometr. Chwyty reklamy i marketingu
posiedli wcześniej, niż zaczęto tego
uczyć na studiach. Na każdym węźle
komunikacyjnym na turystów polują
kierowcy maleńkich busów. Podbiegają oni do każdego oferując „podwózkę”, konkurencyjną cenę albo
Wąskie przejście na plażę między hotelami – Utios
dodatkowe atrakcje, zwiedzanie, nocleg i „cuda wianki na kiju”. Potrafią
godzinami tłumaczyć, dlaczego nie
powinno się im odmówić, jaka to wspaniała okazja, i jak oni na tym praktycznie nic nie zarobią. Krym uczy asertywności. Powiedzieć „nie”, tak aby
oferujący zrezygnował z dalszego
przekonywania, to wielka sztuka. Na
Krymie jedno „nie” nie wystarczy, żeby
odmówić.
W przypadku, gdy nagle okazuje się,
że planowany nocleg „nie wypali”,
a do nocy zostaje bardzo mało czasu,
nie warto się martwić. Wiele osób jest
skłonnych przyjąć takiego zbłąkanego turystę do swojego domu, byleby
tylko nie spędził nocy bez dachu nad
głową. Gospodarz odstąpi swoje łóżko, sam pójdzie spać do kuchni na podłogę, żeby jego gość nie tułał się nocą
po mieście. Wynajmująca kwaterę
gospodyni przygotuje swoim lokatorom michę pierogów, za rękę poprowadzi najkrótszą, znaną tylko mieszkańcom, ścieżką na plażę, pobiegnie
do pracy na 14 godzin, po czym po
powrocie upierze, uprasuje i zaniesie
jeszcze gorącą od żelazka pościel swoim gościom. Gospodarz wybierze najlepsze winogrona z ogrodu i poleci
najlepszą i najszybszą drogę na dotarcie do obranego celu.
Kilometr za grosz
Komunikacja na Krymie jest jedną
z większych przygód. Wrażeń dostar-
czają podmiejskie pociągi z drewnianymi siedzeniami, zatłoczone po sufit
autobusy oraz szaleni kierowcy prowadzący swoje busiki górskimi drogami. Podróż kosztuje grosze. Dosłownie. Przejazd marszrutką, czyli małym
żółtym autobusem, z Sewastopolu do
Bałakławy (15 km) – uroczego nadmorskiego miasteczka, w którego sercu
mieści się wykuta w skale na polecenie Stalina baza dla łodzi podwodnych
– kosztuje jedną hrywnę, czyli około
40 groszy. Bilety na publiczne autobusy i trolejbusy w miastach kupuje
się maksymalnie za 2 hrywny, czyli 80
groszy. Jadący dobę pociąg ze Lwowa
na Krym kosztuje 70 zł. Cena obejmuje kuszetkę, czystą pościel i wrzątek,
a za złotówkę konduktor podaje herbatę w tradycyjnych szklankach z metalowym koszyczkiem.
Jest na szczęście na Krymie coś
takiego, co przypomina o południowych morzach. Błękitna tafla wody
usłana jest mnóstwem malutkich stateczków, które dostarczają turystów
na plaże, na które dostać się można
tylko drogą morską. Małe motorówki,
z lichymi daszkami chroniącymi od
słońca posiada prawie każda rodzina.
Od rana do zachodu słońca za kilka złotych można się wybrać na półdziką
plażę płynąc właśnie taką łódkę.
Warto pospacerować się wzdłuż
przystani wieczorem, kiedy słońce
zbiera się do zachodu, bo wtedy kapitan takiego stateczku zabiera ze sobą
rodzinę i płynie na mniej popularne
plaże. Mając odrobinę szczęścia można się z nim zabrać i z bliska przypatrzeć się zwyczajom mieszkańców.
Na studencką kieszeń
Południe Krymu nazywane jest Krymską Riwierą. To tu zjeżdżają się na
wakacje dość bogaci Rosjanie, których
nie stać na Lazurowe Wybrzeże, a którzy też chcieliby powylegiwać się na
plaży. Skoro urlopy spędzają tu biznesmeni i inni zamożni rosyjscy obywatele, ceny są dostosowane do klienteli. Nie należy jednak za bardzo
martwić się o swój portfel. Ceny wysokie jak na Krym, nie są wcale tak wysokie jak na polskie warunki. Ceny w sklepach s ą porówny walne z t ymi
w rodzinnych stronach, niektóre produkty można nabyć taniej. Wejście do
muzeum to maksymalnie 10 zł. Dwudaniowy obiad z winem wyniesie 20
zł. Nie brakuje też lokalnych stołówek,
gdzie najeść się można nawet za 10 zł.
Ceny noclegów wahają się od kilkunastu złotych do kwot, o których rozmawiają tylko rosyjscy biznesmeni.
Pensjonaty i hotele oferują noclegi
dość drogie, dlatego lepiej pokręcić
się przy dworcu lub na głównym deptaku i dać się pozaczepiać babuszkom,
które proponują prywatne kwatery.
Nocleg za 25 złotych można wtedy
znaleźć bez większego trudu. Chcąc
wynaleźć jeszcze tańszą ofertę wystarczy przejść się po straganach z pamiąt-
kami lub okolicznych sklepikach i popytać sprzedawców, czy nie wiedzą, gdzie
można się przespać. Prawie zawsze
ktoś gdzieś zadzwoni i dwupokojowe
mieszkanie z łazienką i kuchnią można dostać za 60 złotych.
Najtańsze jest jednak samo podróżowanie. Po paru dniach jeżdżenia
lokalnymi środkami transportu zaczyna się gardzić przejazdami, które kosztują więcej niż 20 zł. Dwutygodniowy
wyjazd, komunikacją pociągowo-autobusową, można zamknąć w 1000 zł.
Południowy Krym męczy. Jest bardzo wymagający, krzykliwy, napraszający się. Nie zapewnia wakacji, na których można się wyciszyć, zachłysnąć
niebiańską przyrodą czy podpatrzyć
egzotyczną kulturę. Świat Krymskiej
Riwiery to mieszanka lokalnej gościnności, rosyjskiej buty oraz sowieckich
symboli i komunistycznych reliktów
tkwiących w mentalności mieszkańców. Na szczęście w pewnym momencie szaleństwo chińskich pamiątek,
kolorowych hoteli i wszechobecnych
nagabywaczy znika, a dostrzegalna
staje się słowiańska wolność, przepiękne krajobrazy i cudowne nastawienie ludzi.
Alicja Skorupko
Artykuł został opublikowany 29 grudnia 2013 roku, w serwisie pdf.edu.pl
11

Podobne dokumenty