w kolejce do nsr

Transkrypt

w kolejce do nsr
W KOLEJCE DO NSR
2015-02-27
Zainteresowanie młodych ludzi służbą przygotowawczą nie słabnie. Tylko w latach
2010–2014 odbyło ją ponad 22,5 tys. ochotników.
Turnusy służby przygotowawczej są prowadzone od pięciu lat. Są przeznaczone dla ochotników, którzy nigdy nie pełnili służby wojskowej, ale chcą
odbyć przeszkolenie i uzyskać tytuł żołnierza rezerwy. Zainteresowanie młodych ludzi nimi jest bardzo duże. O jedno miejsce na wojskowym
przeszkoleniu ubiega się średnio niemal 20 kandydatów. Ze względu na limity nie każdy jednak może liczyć na natychmiastowe wcielenie. Wielu
nie rezygnuje i ponawia wnioski o powołanie do służby. W praktyce bramy koszar mogą dla niektórych otworzyć się dopiero za kilka lat.
„Z ochotnikami do służby przygotowawczej spotykamy się co tydzień podczas organizowanych przez nas tzw. obiadów czwartkowych. Odwiedza
nas wtedy 30–40 osób. Odpowiadamy na tysiące pytań, doradzamy, jak zwiększyć swoje kwalifikacje. Efektem tych spotkań jest ponad 300
złożonych na każdy turnus wniosków, wśród nich są także dokumenty tych, którzy niezrażeni wcześniejszymi niepowodzeniami ponawiają swoje
aplikacje”, tłumaczy mjr Sławomir Roman, szef Wydziału Rekrutacji Wojskowej Komendy Uzupełnień w Poznaniu.
Wojsko może zatem wybierać najlepszych kandydatów do przeszkolenia. Teraz nie wystarczy już spełnienie wymogów podstawowych: wiek co
najmniej 18 lat, niekaralność i kategoria zdolności do czynnej służby „A”. Preferowane są znajomość języków obcych, doświadczenie zawodowe,
dodatkowe umiejętności. I choć w szkoleniu na szeregowych jest wymagane wykształcenie co najmniej gimnazjalne, tacy kandydaci niemal się już
nie zdarzają. „Obecnie wśród 400 ochotników z powiatów administrowanych przez naszą WKU nie ma żadnej osoby z wykształceniem
gimnazjalnym. 70% młodzieży to ludzie po studiach, w tym na przykład prawnicy. Zdarzyła się nawet jedna kobieta z doktoratem. Spośród
kandydatów z wykształceniem średnim wybieramy tych z technicznym, elektronicznym, mechanicznym, czyli takim, które może się przydać
w armii”, mówi mjr Zbigniew Stakun, szef Wydziału Rekrutacji Wojskowej Komendy Uzupełnień w Olsztynie.
Dla wojska liczy się też wiedza związana z takimi dziedzinami, jak obronność czy bezpieczeństwo państwa. Kandydaci są na przykład pytani
o urzędującego ministra, o to, z jakich elementów składa się system obronny państwa i jakie rodzaje wojsk wchodzą w skład Sił Zbrojnych RP.
„Osoba, która chce włożyć mundur, powinna wiedzieć takie rzeczy”, kwituje major z olsztyńskiej komendy.
O tym, który z kandydatów się zakwalifikuje, decyduje też motywacja. To dla wojska szczególnie ważny aspekt. „Miejsc na turnusach jest bardzo
mało. Nasza komenda oferuje rocznie około 50. Bolączką jest więc, kiedy kandydat w trakcie szkolenia rezygnuje. Dlatego zainteresowani muszą
nas przekonać, że ich motywacja jest na tyle duża, że się nie wycofają, jeśli nie będą mieli ku temu poważnych powodów. Wtedy możemy w nich
zainwestować”, podkreśla mjr Stakun.
Kpt. Jarosław Barczewski, rzecznik prasowy Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie, przyznaje, że na etapie starań o wcielenie chęć
odbycia służby przygotowawczej deklarują wszyscy. „Pierwsze dni pobytu w wojsku dość często jednak weryfikują oczekiwania i wyobrażenia
młodych ludzi o służbie wojskowej. Wszystko jest zhierarchizowane, ktoś wydaje rozkazy, potem je egzekwuje. Nie każdemu to pasuje”, dodaje.
Najwięcej osób wykrusza się na początku szkolenia. Najtrudniejszy dla ochotników okazuje się pierwszy miesiąc. „Dla nich pobyt w wojsku to
zupełna nowość. Muszą przestawić się na zupełnie inny tryb życia, wejść w nieznane dotąd środowisko. Dla wielu z nich to czas próby. Niektórym
doskwiera rozłąka z rodziną i przyjaciółmi, inni odczuwają fizyczne trudny służby, gdy na przykład kilkanaście godzin dziennie muszą ćwiczyć
elementy musztry. Gdy żołnierz wytrwa miesiąc, jest mu później znacznie łatwiej funkcjonować”, mówi mjr Dariusz Wyrzykowski, komendant
Ośrodka Szkolenia Podstawowego w poznańskim Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych.
Powody „wykruszeń” są różne. „Jako ciekawostkę podam, że z osób zarejestrowanych w naszej komendzie nie zrezygnowała nigdy dotąd żadna
kobieta. Ostatnio zrobił to jeden mężczyzna, bo okazało się, że jego córka będzie miała przeszczep nerki. Bywają jednak sytuacje, gdy ochotnik
rezygnuje niemal od razu, po umundurowaniu i zakwaterowaniu w koszarach”, przyznaje mjr Stakun.
Autor: Paulina Glińska
Strona: 1
W pierwszym tegorocznym turnusie w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie z 230 osób rozpoczynających służbę przygotowawczą
zrezygnowało 12. „Powody były najczęściej rodzinne, ale zdarzyła się też sytuacja, że ktoś, poszukujący pracy przed przyjściem do nas, właśnie ją
znalazł”, mówi mjr Marek Pawłowski, komendant Ośrodka Szkolenia Podstawowego w CSSP w Koszalinie. Oficer prowadzi właśnie 16. turnus
służby przygotowawczej do NSR.
W poznańskim Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych z kolei już w pierwszym tygodniu zrezygnowało sześć osób. To dla oczekujących w kolejce
sytuacja komfortowa – gdy ochotnik rezygnuje w ciągu pierwszych dziesięciu dni szkolenia, jego miejsce może zająć kolejna osoba zainteresowana
służbą przygotowawczą. Przy rezygnacji w późniejszym terminie miejsce pozostaje wolne – szkolenie jest już na tyle zaawansowane, że dana
osoba nie byłaby w stanie nadrobić zaległości. „Podczas tego turnusu braki od razu uzupełniliśmy kolejnymi ochotnikami. Na 246 przyjętych osób
zrezygnowało w sumie 16 z nich. To normalny odsetek”, tłumaczy mjr Wyrzykowski.
Mundur na dłużej
Powodów, dla których młodzi ludzie chcą odbyć służbę, jest wiele. Dla jednych to kontynuowanie tradycji, dla innych chęć spróbowania czegoś
nowego. „Trudno uogólniać, ale chyba najczęstszym powodem, przynajmniej w naszym regionie, jest sytuacja na rynku pracy. W powiecie
olsztyńskim bezrobocie wynosi około 10%, w nidzickim 18%, a w szczycieńskim blisko 26%. Robimy zestawienia porównawcze i zazwyczaj
zainteresowanie wojskiem niemal idealnie pokrywa się ze strukturą bezrobocia”, mówi oficer z WKU w Olsztynie.
Według danych Sztabu Generalnego WP łącznie w latach 2010–2014 z ponad 22,5 tys. osób, które odbyły szkolenie w ramach służby
przygotowawczej, kontrakty na wykonywanie obowiązków w NSR podpisało 19,5 tys. żołnierzy. „Nie każdy marzy o zawodowstwie. Znam osoby,
które postawiły na rozwój, będąc właśnie w rezerwie. Ukończyły odpowiednie kursy i teraz w gablotach swoich firm, na biurkach w gabinetach
dumnie ustawiają patent podporucznika rezerwy”, mówi mjr Roman.
Wojskowi przyznają jednak, że kariera zawodowca to cel, który przyświeca zdecydowanej większości odbywających służbę przygotowawczą.
„Gdybym miał porównać turnus pierwszy, który prowadziłem, i ten, który teraz się kończy, to różnica jest diametralna. W pierwszym nikt do końca
nie wiedział, w jakim kierunku służba przygotowawcza pójdzie. Mieliśmy sporo osób, które nie do końca uświadamiały sobie, po co do wojska
przyszły. Dziś trafiają do nas ludzie z konkretnymi planami na przyszłość. Nie chcą, aby ich przygoda z mundurem zakończyła się po czterech
miesiącach”, przyznaje mjr Pawłowski.
Wojsko nie prowadzi jednak szczegółowych statystyk dotyczących liczby absolwentów służby przygotowawczej, którzy wstąpili do armii zawodowej.
„Żołnierze po zakończeniu szkolenia w ramach służby przygotowawczej są przenoszeni do rezerwy i uzyskują status żołnierza rezerwy. Powołanie
ich do służby zawodowej odbywa się za zgodą Departamentu Kadr MON na zasadach ogólnych, dotyczących wszystkich żołnierzy rezerwy, czyli
takich samych, jak żołnierzy, którzy odbyli inne formy czynnej służby wojskowej”, mówi ppłk Sławomir Ratyński z Biura Prasowego SGWP.
Wiadomo natomiast, ilu eneserowców zasiliło szeregi żołnierzy zawodowych – od 2011 roku prawie 13 tys.
Plany włożenia munduru na stałe ma szer. rez. Alina Górska, ratownik medyczny. Pod koniec 2014 roku ukończyła służbę przygotowawczą na
potrzeby korpusu podoficerów w koszalińskim Centrum Szkolenia Sił Powietrznych. „O wcielenie starałam się od dwóch lat. To była największa
przygoda w moim życiu, ale też czas, który pozwolił mi ostatecznie zweryfikować plany związane z wojskiem. Wiem już na pewno, że chcę służyć
w armii. Wcześniej planowałam być ratownikiem w mundurze, teraz, gdy zdobyłam nową specjalność przeciwlotniczą, gdy lepiej poznałam wojsko,
wiem, że nic nie jest za trudne, by się tego nauczyć. Na każdym stanowisku w armii może być ciekawie. To tylko kwestia podejścia i determinacji”,
mówi szeregowy rezerwy.
Podobne plany ma Andrzej Przybyś z Dęblina, który służbę przygotowawczą na pierwszym tegorocznym turnusie odbywa w Centrum Szkolenia
Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu. „Czekałem na to dwa lata. Wierzę, że sobie poradzę, bo dla mnie to pierwszy krok do zostania
zawodowcem. Interesuję się wojskiem, jestem aktywny fizycznie. Liczę, że te cztery miesiące będą efektywne, że zdobędę nowe umiejętności”,
mówi ochotnik.
Szansę na odbycie służby przygotowawczej dostali też w tym roku ci, którzy we wnioskach o przyjęcie do wojska wskazywali chęć zostania
Autor: Paulina Glińska
Strona: 2
podoficerem lub oficerem rezerwy. „Bardzo się cieszę, że udało mi się dostać do służby przygotowawczej. Zainteresowanie było bardzo duże –
o jedno miejsce ubiegało się kilkanaście osób. Być może przekonałem komisję moim doświadczeniem zawodowym, ogromną determinacją
i kwalifikacjami. Mam między innymi uprawienia elektryczne Stowarzyszenia Elektryków Polskich, ukończyłem studia z wyróżnieniem, działałem
jako senator Politechniki Koszalińskiej”, mówi Grzegorz Sobolewski z Ustki, absolwent studiów na kierunku elektroniki i telekomunikacji. Razem
z 24 innymi osobami przechodzi właśnie służbę przygotowawczą w poznańskim centrum szkolenia. To drugi taki jednolity pięciomiesięczny turnus
w historii służby przygotowawczej. W pierwszym, organizowanym w 2011 roku, uczestniczyło ponad 45 osób.
W ostatnich dwóch latach podobne turnusy odbywały się też w Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu. Były one jednak organizowane
tylko dla studentów i na nieco innych zasadach. W pierwszym roku, w okresie wakacji, studenci przechodzili wyłącznie szkolenie ogólnowojskowe.
Umiejętności specjalistyczne zdobywali po roku przerwy – także podczas miesięcy wolnych od nauki.
Po raz pierwszy w pięcioletnim okresie funkcjonowania służby przygotowawczej wojsko uruchomiło też turnus służby przygotowawczej na potrzeby
korpusu oficerskiego. W styczniu 2015 roku w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu szkolenie rozpoczęło 40 ochotników.
Choć wojsko zdaje sobie sprawę z dużego zainteresowania, nie planuje na razie zwiększyć limitów. „Nie możemy brać pod uwagę wyłącznie
oczekiwań społecznych. Musimy realnie patrzeć na nasze potrzeby oraz możliwości, zarówno szkoleniowe centrów, jak i finansowe resortu obrony.
Obowiązujący limit powołań w kontekście uzupełnień kryzysowych i mobilizacyjnych wynika właśnie z potrzeb sił zbrojnych i został określony
rozporządzeniem Rady Ministrów w sprawie liczby osób, które w 2015 roku mogą być powołane do czynnej służby wojskowej”, wyjaśnia płk Lech
Matyszczyk, szef Oddziału Uzupełnień Pokojowych i Służby Wojskowej Zarządu Organizacji i Uzupełnień – P1 SGWP. Oficer podkreśla jednak, że
wszyscy ochotnicy są rejestrowani w bazach danych właściwych wojskowych komend uzupełnień. Jeśli tylko ich predyspozycje lub szczególne
umiejętności spełniają oczekiwania wojska, są zapraszani do WKU, by rozpocząć procedury powołania.
Oficerowie zajmujący się rekrutacją do wojska przyznają, że mimo dużego zainteresowania armia nie może rezygnować z promocji służby
przygotowawczej i Narodowych Sił Rezerwowych. „To musi być proces ciągły. Czasem jakieś wydarzenie na arenie międzynarodowej czy zmiana
ekonomiczna, jak na przykład spadek bezrobocia, mogą sprawić, że ochotników z dnia na dzień zabraknie. Dlatego cały czas musimy o nich
zabiegać”, mówi mjr Stakun.
Autor: Paulina Glińska
Strona: 3

Podobne dokumenty