Dydaktyka stara i nowa
Transkrypt
Dydaktyka stara i nowa
Spotkania Dydaktyka stara i nowa Dydaktyka jest jednà z dyscyplin stosowanych nauk spo∏ecznych, ale w systemie oÊwiaty funkcjonuje przede wszystkim jako ideologia. Nazywam tak wszelkie przekonania o rzeczywistoÊci spo∏ecznej, których u˝ywa si´ do uprawomocnienia celów i Êrodków zbiorowego dzia∏ania. Ideologia mobilizuje i ukierunkowuje energi´ cz∏onków oraz os∏ania kolektywny zamiar przed zagro˝eniem zewn´trznym i wewn´trznym. I deologi´ przeciwstawia si´ teorii naukowej. Nies∏usznie: ideologia nie musi byç fa∏szywa, a teoria naukowa – prawdziwa. Bywa, ˝e ideologia asymiluje teori´ albo sama przekszta∏ca si´ w teori´. O tym, jak traktowaç dany zbiór poglàdów, informuje postawa otoczenia. Teoria, jak dowodzi∏ Karl Popper, jest uznawana przez spo∏ecznoÊç naukowà jedynie tymczasowo i poddawana nieustannym próbom. Ideologia jest bezwarunkowo broniona przez grup´, której s∏u˝y, przed atakami ze strony obcych grup. Ideologia oÊwiatowa, czyli podzielane przez nauczycieli przekonania o roli szko∏y w spo∏eczeƒstwie, istocie zawodu nauczycielskiego i naturze ucznia, jest g∏ównym czynnikiem stabilizujàcym praktyk´. Kto pragnie zmiany tej praktyki, powinien zaczàç od zdyskredytowania ideologii, która jà legitymizuje – oczywiÊcie, za pomocà innej ideologii. Ka˝dy reformator wymachuje nowymi has∏ami ideologicznymi. W ich Êwietle poprzedniczka jawi si´ jako ograniczona, przebrzmia∏a, s∏owem – stara. Nowà ideologi´ anonsuje si´ rozmaicie – jako nawiàzujàcà do najlepszych tradycji narodowych, bliskà praktyce przodujàcych krajów, oczekiwanà przez lud, potwierdzonà przez wyt´˝one badania naukowe itp. Zawsze jednak zalety nowej muszà obna˝aç wady starej. Nowa ideologia nie mo˝e oferowaç post´pu obok starej, lecz wbrew niej. Ma sprawiaç, by ludziom ∏uski spad∏y z oczu: „Jak mogliÊmy przez tyle lat wierzyç, ˝e...”. Bijàc na odlew, nie mo˝e rozszczepiaç w∏osa na czworo, tote˝ z regu∏y sprowadza si´ do garÊci prostych hase∏. ¸atwo je przenieÊç na transparenty 230 POLONISTYKA i emblematy odró˝niajàce obóz post´pu od matecznika wstecznictwa. Nowa dydaktyka jest ideologià naszej reformy oÊwiaty. Przyjrzyjmy si´ jej g∏ównym has∏om. Integracja zamiast encyklopedyzmu Zacznijmy od sprawy fundamentalnej: zasady doboru treÊci kszta∏cenia. Nowa dydaktyka pi´tnuje starà za encyklopedyzm i przeciwstawia jej zintegrowany obraz Êwiata. Czym zawini∏a reformatorom encyklopedia, ˝e od jej nazwy ukuto inwektyw´? Mo˝e obj´toÊcià? Tym tropem idzie w swoim s∏owniku Wincenty Okoƒ, nazywajàc encyklopedycznymi programy „prze∏adowane nadmiarem szczegó∏owych wiadomoÊci”. Nie jest to jednak powa˝na wada, bo nadmiar mo˝na usunàç – naj∏atwiej no˝yczkami. Na tym polega∏a pierwsza po 1989 r. modyfikacja programów kszta∏cenia; np. w programie historii dla dawnej szko∏y podstawowej po prostu wykreÊlono trzecià cz´Êç hase∏ programowych i dat bez ˝adnego uszczerbku dla przedmiotu, a ku wyraênej uldze uczniów i nauczycieli. Ale nowa dydaktyka musi byç bardziej radykalna. Stare programy kszta∏cenia zostajà przyrównane do encyklopedii pod wzgl´dem struktury wiedzy. Encyklopedia rozbija wiedz´ na suche has∏a w porzàdku alfabetycznym. Stare programy rozbija∏y na kawa∏ki ca∏oÊci dost´pne codziennemu doÊwiadczeniu uczniów i przedstawia∏y je w abstrakcyjnych formu∏ach i zdaniach na4/2003 Spotkania szpikowanych naukowà terminologià. Nowa dydaktyka wzywa, by udost´pniaç uczniowskim umys∏om ca∏oÊci, a nie sk∏adniki. Epistemologia, która le˝y u jej pod∏o˝a, jest prosta. Nasze ˝ycie up∏ywa wÊród ca∏oÊci, ale nauka je rozrywa i ka˝e obcowaç z ich jednowymiarowymi rzutami. Rzodkiewk´, która jako ca∏oÊç cieszy oko i podniebienie, biologia przedstawia jako jednorocznà roÊlin´ warzywnà, chemia sprowadza do zwiàzków chemicznych zawartych w liÊciach, ∏odydze i korzeniu, fizyka redukuje do oddzia∏ywaƒ mi´dzy atomami itd. Tak roz∏o˝ona rzodkiewka przestaje byç obiektem poznania. Nowa dydaktyka chce przywróciç rzodkiewce nale˝ne jej miejsce w szkolnej edukacji. Przepisuj´ s∏owo w s∏owo z wydawnictwa CODN: Integracja mi´dzyprzedmiotowa to podstawowy wymóg metodologii nowoczesnej edukacji. Jest gwarantem edukacji interdyscyplinarnej, zlokalizowanej wokó∏ tematu (nie zaÊ przedmiotu nauczania), systemowej, holistycznej – ∏amiàce przekonania dotyczàce odr´bnoÊci wiedzy i procesów. Podobnie odcinali si´ od starej dydaktyki indagowani przez nas nauczyciele1 : „Nie chodzi o dzielenie na kawa∏ki”, „Chodzi o poznanie rzodkiewki, gdzie roÊnie, jakà ma skórk´, a nie o zjawiska chemiczne w jej komórkach”, „Dzieci gubià si´ w szczegó∏ach, znajà budow´ wszystkich kosteczek, ale nie wiedzà, jak ptak pikuje”. Dlaczego temat jest lepszà jednostkà struktury wiedzy ni˝ przedmiot? Uczniowie powinni zrozumieç Êwiat, w którym ˝yjemy, a nie dowiedzieç si´, co o tym Êwiecie myÊlà uczeni. A Êwiat to przecie˝ najogólniejszy i zarazem pierwotny temat. Niech szko∏a weêmie si´ za przybli˝anie go uczniowskim umys∏om, zamiast dr´czyç je wiedzà zawartà w poszczególnych dyscyplinach naukowych. Jak powiedzia∏ by∏y minister oÊwiaty: „Mniej wiedzy, wi´cej rozumienia Êwiata”. Zrozumieç ca∏oÊç bez rozk∏adania jej na kawa∏ki mo˝na tylko w jeden sposób: przez uchwycenie jej funkcji w szerszej ca∏oÊci. Tak rozumiejà rzeczy ma∏e dzieci: wbudowujà je we w∏asny kràg ˝yciowy. Marchewka? – do jedzenia. Pociàg? – jad´ nim do babci. Termometr? – mówi mamie, czy jestem chory. To zrozumienie 4/2003 jest egocentryczne (w roli nadrz´dnej ca∏oÊci wyst´puje dzieci´cy Umwelt) i zachowawcze (opracowuje Umwelt, ale go nie przebudowuje). Istotà zorganizowanej edukacji jest jednak wysuwanie wobec dziecka takich wyzwaƒ, jakich nie wysun´∏oby ani ono samo, ani jego otoczenie. Szko∏a, w której dziecko kontynuowa∏oby wczeÊniejszà aktywnoÊç poznawczà, by∏aby zasadniczo zb´dna. Szko∏a drà˝y: co czyni marchewk´ jadalnà?, co obraca ko∏ami lokomotywy?, co ∏àczy wysokoÊç srebrnego s∏upka w termometrze z chorobà? Te wyzwania wymagajà wyjÊcia z w∏asnego Êwiata (decentracji), roz∏o˝enia naturalnej ca∏oÊci na cz´Êci lub aspekty, znalezienia ogólnych praw, struktur lub form poprzedzajàcych, wreszcie rekonstrukcji ca∏oÊci – teraz ju˝ nie danej, lecz zrozumianej. Bez wiedzy naukowej ani rusz. PoÊrednio przyznajà to nawet nauczyciele op´tani ideà ca∏oÊci. Mówiàc, ˝e trzeba „kojarzyç ró˝ne sposoby patrzenia cz∏owieka na przyrod´” czy „fotografowaç przyrod´ z ró˝nych punktów widzenia i nak∏adaç obrazy”, zak∏adajà istnienie ró˝nych „sposobów patrzenia” czy „punktów widzenia” i poznanie ich, zanim zostanà skojarzone czy na∏o˝one na siebie. Nie znaczy to, rzecz jasna, ˝e mo˝e to byç wiedza wzi´ta na chybi∏-trafi∏ z podr´czników akademickich. Do poznania rzodkiewki niepotrzebne sà wiadomoÊci o plonach z hektara, do poznania systemu immunologicznego – technologia wytwarzania termometrów. Nauczycielka biologii w gimnazjum ka˝e swoim uczniom nie tylko nauczyç si´ grup krwi cz∏owieka, ale tak˝e zasad jej przetaczania. Czy˝by planowa∏a zaj´cia praktyczne? Wielu nauczycieli naucza tego, co sami wiedzà, tak jakby ich umys∏ by∏ wzorcem wykszta∏cenia. Gdyby has∏o by∏ego ministra zmieniç na: „Mniej wiedzy nies∏u˝àcej zrozumieniu Êwiata”, ka˝dy by si´ z nim zgodzi∏, ale wtedy wyparowa∏aby zeƒ rewolucyjna moc. E. Putkiewicz, K. Konarzewski, J´zyk polski i przyroda w szkole podstawowej, w: Szkolnictwo w pierwszym roku reformy systemu oÊwiaty, pod red. K. Konarzewskiego, Warszawa 2001; E. Putkiewicz, Programy i podr´czniki gimnazjalne – proces powstawania oraz ich ocena przez nauczycieli, w: Zmiany w systemie oÊwiaty, Warszawa 2002. 1 POLONISTYKA 231 Spotkania Umiej´tnoÊci zamiast wiadomoÊci Drugie has∏o nowej dydaktyki brzmi: mniej wiadomoÊci, wi´cej umiej´tnoÊci. Co to znaczy? Kiedy mówimy o wiadomoÊciach i umiej´tnoÊciach, dokonujemy podzia∏u zasobów umys∏owych cz∏owieka na dyspozycje, które idà w parze albo z czasownikiem wiem, albo potrafi´. Wiem, gdzie stojà konfitury; potrafi´ je dosi´gnàç. Wiem jest zwiàzane z orientacjà, potrafi´ – z dzia∏aniem. Podzia∏ jest roz∏àczny, mog´ bowiem wiedzieç, gdzie stojà konfitury, ale nie potrafiç ich zdobyç, albo mog´ potrafiç, lecz nie wiedzieç, gdzie sà. Do osiàgni´cia celu sà niezb´dne obie dyspozycje. WiadomoÊci i umiej´tnoÊci to warunki osiàgania przez podmiot swoich celów. Nowa dydaktyka oskar˝a starà o zwichni´cie proporcji umiej´tnoÊci do wiadomoÊci. Ale ze wzgl´du na jaki cel? W powy˝szym przyk∏adzie by∏o nim zdobycie konfitur. W kszta∏ceniu zawodowym jest to powodzenie w pracy. Piel´gniarka, która zamierza utrzymaç si´ w zawodzie, musi nie tylko wiedzieç, w jakie miejsca robi si´ zastrzyki (podskórne, domi´Êniowe, do˝ylne itd.), ale te˝ potrafiç je zrobiç zgodnie z regu∏ami sztuki medycznej. A w kszta∏ceniu ogólnym? Twierdz´, ˝e je tak˝e nale˝y pojmowaç jako wprowadzanie w podstawowe formy praktyki spo∏ecznej: naukowej, artystycznej i religijnej, a ÊciÊlej – w szkolne modele tych form2 . Ka˝dy model ma w∏asnà proporcj´ wiadomoÊci i umiej´tnoÊci. W pewnym modelu matematyki nauczyciel powinien çwiczyç umiej´tnoÊci rachunkowe, przy innym nie. Nie ma sensu w opinii, ˝e wiadomoÊci sà z∏e, a umiej´tnoÊci – dobre, zawsze i wsz´dzie. Wszelka ocena proporcji jest zrelatywizowana do modelu praktyki, w którà wprowadzamy ucznia. Niestety, droga, jakà poszliÊmy w Polsce, wyklucza zró˝nicowanie szkolnych modeli T´ myÊl rozwijam w artykule Dwie podstawy programu kszta∏cenia, „TeraêniejszoÊç – Cz∏owiek – Edukacja” 1999/6 (2), s. 7–19, przedrukowanym tak˝e w zbiorze: Alternatywy myÊlenia o/dla edukacji, pod red. Z. Kwieciƒskiego, Warszawa 2000. 2 232 POLONISTYKA praktyki spo∏ecznej, czyli koncepcji programowych. Edukacj´ kontroluje podstawa programowa – powszechna, dlatego pozbawiona indywidualnoÊci i wydana na ∏up ideologii. Na czo∏o celów kszta∏cenia polonistycznego w gimnazjum wysuwa si´ „doskonalenie umiej´tnoÊci mówienia, s∏uchania, czytania, pisania, odbioru ró˝norodnych tekstów kultury”. Pierwsze cztery elementy tego wyliczenia to rzeczywiÊcie umiej´tnoÊci warunkujàce osiàganie niemal ka˝dego celu ˝yciowego, ale piàty? Nie istnieje pojedyncza „umiej´tnoÊç odbioru” tekstów kultury, czyli – jak wyjaÊnia Informator Centralnej Komisji Egzaminacyjnej – „wytworów myÊli i uczuç cz∏owieka oraz efektów jego dzia∏aƒ praktycznych”. Do odbioru instrukcji obs∏ugi pralki wystarczy umiej´tnoÊç czytania ze zrozumieniem, ale odbiór Pana Tadeusza wymaga ponadto wiadomoÊci teoretyczno– i historycznoliterackich. Szczególny charakter odbioru dzie∏a sztuki polega na tym, ˝e nie jest on Êrodkiem czy warunkiem osiàgania jakiegoÊ zewn´trznego celu, lecz celem per se, sposobem istnienia dzie∏a i odbiorcy w kulturze. åwiczyç umiej´tnoÊç odbioru Pana Tadeusza to nonsens. Trzeba raczej pomyÊleç, jakich wiadomoÊci i umiej´tnoÊci trzeba uczniowi, by by∏ w stanie odebraç Pana Tadeusza, to znaczy zrozumieç t´ epopej´, rozkoszowaç si´ nià, przejàç. Âlad takiego myÊlenia pojawia si´ w podstawie, ale poniewa˝ wiadomoÊci sà zakazane, wyst´puje w przebraniu czynnoÊciowym. Mamy wi´c najpierw „dostrzeganie uniwersalnoÊci doÊwiadczeƒ, przemyÊleƒ, uczuç i aspiracji wpisanych w dzie∏a z ró˝nych okresów i kr´gów kulturowych”. Widaç, ˝e przebranie jest niedopasowane: konkretna forma czasownikowa po∏àczona z rzeczownikiem abstrakcyjnym. Dostrzegaç uniwersalnoÊç to jak zas∏aniaç widocznoÊç. Autorzy podstawy mieli zapewne na myÊli to, ˝e wieloÊç i ró˝norodnoÊç tematów i form wspiera si´ na osnowie nielicznych zagadnieƒ uniwersalnych, elementarnych czy ostatecznych (jakich – niestety nie powiedzieli) i ˝e uczeƒ powinien o nich wiedzieç. Dalej natrafiamy na „dostrzeganie zwiàzku utworów z biografiami twórców i czasem historycznym”. Dostrzegaç zwiàzek to 4/2003 Spotkania niezr´czna przenoÊnia: zwiàzek mo˝na odkryç albo wiedzieç, ˝e istnieje. Wiedzieç, ˝e Pan Tadeusz zosta∏ napisany w Pary˝u po upadku powstania listopadowego – to bez wàtpienia pomaga w odbiorze. Wreszcie podstawa ˝àda „rozpoznawania wartoÊci w utworach oraz próby ich oceny na tle w∏asnego Êwiata wartoÊci”. Rozpoznaç to tyle, co wyró˝niç spoÊród innych, uto˝samiç z czymÊ znanym. ˚eby coÊ rozpoznaç, trzeba to najpierw poznaç. Jak˝e tu jednak napisaç, ˝e uczeƒ powinien znaç jakàÊ klasyfikacj´ wartoÊci, skoro wiadomoÊci sà zakazane. W ÊwiadomoÊci nauczycieli, zw∏aszcza majàcych za sobà kursy doskonalenia zawodowego, znakiem rozpoznawczym wiadomoÊci jest to, ˝e trzeba jà zapami´taç. Ofiarà krucjaty przeciw szkole pami´ci padajà poj´cia. Wspomniane ju˝ badania wykaza∏y, ˝e przewa˝ajàca wi´kszoÊç nauczycieli j´zyka polskiego, zarówno w szko∏ach podstawowych, jak i gimnazjach, za najmniej wa˝ne cele kszta∏cenia uwa˝a opanowanie przez uczniów poj´ç gramatycznych i teoretycznoliterackich. Czy nie rozumiejà, ˝e kszta∏ciç bez poj´ç to jak strzelaç bez prochu? Niektórzy, mówiàc o celu, zapewne majà na myÊli metod´ kszta∏towania poj´ç: nie chcà zaczynaç od nazwy („DziÊ dowiemy si´, co to jest hiperbola, zwana te˝ przesadnià. Jest to...”), lecz od doÊwiadczenia („Kto zauwa˝y∏ tu coÊ dziwnego?”). Ostatecznie idzie jednak o to, by m∏odzie˝ nauczy∏a si´ nazwy poj´cia i definicji. Rzecz jasna, „na pami´ç”, wszystko bowiem, czym jesteÊmy, co wiemy i potrafimy, nie gdzie indziej ˝yje ni˝ w pami´ci. Ostateczny cios edukacji zadaje egzamin zewn´trzny. Poniewa˝ podstawa nie zakreÊla wiadomoÊci, nie mo˝na ich ˝àdaç w teÊcie. Pierwsze zadania zesz∏orocznego testu dla gimnazjalistów odwo∏ujà si´ do fragmentu Faraona. Mo˝na je z powodzeniem wykonaç, nie przeczytawszy powieÊci, a nawet nie wiedzàc, kiedy i gdzie istnia∏ pierwowzór przedstawionego w niej Êwiata. Z drugim tekstem, fragmentem ksià˝ki Bogowie, groby i uczeni, mo˝na sobie poradziç, nawet jeÊli nie mia∏o si´ w r´ku Iliady, nie wiedzàc, na jakim kontynencie le˝y Hissarlik, i kiedy si´ uwa˝a Homera za 4/2003 starszego koleg´ Schliemanna. Testy umiej´tnoÊci ogólnych to dobitna instrukcja dla nauczycieli i uczniów, by nie zawracali sobie g∏owy wiadomoÊciami, lecz do upad∏ego çwiczyli czytanie ze zrozumieniem. Metody aktywne zamiast podajàcych Pod niezr´cznà nazwà kryje si´ sp∏ycona i uproszczona odmiana myÊli majàcej przynajmniej trzystuletnià tradycj´. Przepisuj´ dos∏ownie z wydawnictwa TERM, szeroko wykorzystywanego w doskonaleniu nauczycieli: [W przesz∏oÊci] w centrum zaj´ç by∏ nauczyciel jako wyrocznia, czasem karcàcy s´dzia, a proces uczenia si´ by∏ biernym przyswajaniem wiedzy nie powiàzanym z rzeczywistoÊcià. Pokonaç t´ barier´ mo˝emy tylko przez podj´cie wyzwania poprzednim koncepcjom nauczania prezentujàc swoim post´powaniem inne podejÊcie – pomagajàce uczestnikom w zdobywaniu wiedzy i umiej´tnoÊci w aktywnej pracy z ca∏à grupà. Jak pomóc uczestnikom, radzi „sto˝ek Dale’a”, wielkie osiàgni´cie nowoczesnej dydaktyki. Jest to twierdzenie przyporzàdkowujàce „iloÊç zapami´tanego materia∏u” ró˝nym formom aktywnoÊci ucznia. Ludzie majà rzekomo zapami´tywaç 10% tego, co czytajà i s∏uchajà, 30% tego, co widzà w nieruchomych obrazach, 50% tego, co widzà i s∏yszà w obrazach ruchomych i udêwi´kowionych, 70% tego, co sami mówià i piszà podczas „aktywnego zwiedzania”, i 90% tego, co mówià podczas rozwiàzywania praktycznego problemu. W innej wersji „sto˝ek” wià˝e zapami´tanie z metodà nauczania. Wyk∏ad podobno zostawia w umyÊle przeci´tnego s∏uchacza 5% treÊci, czytanie – 10%, przekaz audiowizualny – 20%, demonstracja – 30%, dyskusja – 50%, çwiczenie – 75%, natomiast „transfer umiej´tnoÊci do rzeczywistych sytuacji” – 90%. W tych twierdzeniach jest tyle sensu, ile w sloganach reklamowych. Porównania procentowe mówià coÊ tylko wtedy, gdy wiadomo, co to jest 100%. Co to jest 10% przeczytanego tekstu – dziesiàta cz´Êç wszystkich s∏ów czy mo˝e zdaƒ? W pewnym eksperymencie psychologicznym czytano badanym taki tekst: „Rzeka by∏a wàska. Bóbr potràci∏ pieƒ, POLONISTYKA 233 Spotkania na którym siedzia∏ ˝ó∏w, a pieƒ okr´ci∏ si´ od uderzenia. To zdarzenie bardzo zdziwi∏o ˝ó∏wia”. Wi´kszoÊç badanych utrzymywa∏a, ˝e w tekÊcie by∏o zdanie „Bóbr potràci∏ pieƒ i zrzuci∏ ˝ó∏wia do wody”. Ludzie nie zapami´tujà s∏ów ani zdaƒ, lecz znaczenia. Jak odmierzyç 10% znaczenia cytowanego tekstu? Co reprezentuje 100% w rozwiàzywaniu problemu? CzynnoÊç ta nale˝y do osobistej przestrzeni zdarzeƒ, podobnie jak zjedzenie Êniadania lub namawianie Marysi na dyskotek´. Zdarzenia z tej przestrzeni sà z zadziwiajàcà wiernoÊcià magazynowane w specjalnej pami´ci zwanej epizodycznà. Ale wykszta∏cenie mieÊci si´ gdzie indziej – w pami´ci semantycznej i proceduralnej. Po˝àdanym produktem rozwiàzania problemu dêwigni nie jest zapami´tanie koloru odwa˝ników, s∏ów nauczyciela, biegu w∏asnych skojarzeƒ lub uczuç, lecz prawa momentów. Czym by∏oby 90% tego prawa? Metodologicznie bezsensowny, sto˝ek Dale’a wyra˝a proste zalecenie: staraj si´, by uczniowie byli aktywni. Po czym poznaç, ˝e uczniowie sà aktywni? Po tym, ˝e mówià lub poruszajà si´ – stàd przewaga çwiczenia (np. przysiadów) nad demonstracjà. Ale to nietrafny wskaênik, o czym wiedzà wszyscy, którzy opowiadali dzieciom baÊnie. Rozgadana zwykle i rozbiegana grupa przedszkolaków ch∏onie baʃ w milczàcym bezruchu przez pó∏ godziny. Czy jest wtedy bierna? Druga cz´Êç zalecenia mówi, jak nauczyciel ma zaktywizowaç uczniów – powstrzymaç w∏asnà aktywnoÊç. Najlepiej, jeÊli uruchomi „transfer umiej´tnoÊci do rzeczywistych sytuacji”, czyli zostawi ucznia sam na sam z problemem. To tak˝e jest wàtpliwe. W znanej ksià˝ce trzy reprezentantki szko∏y genewskiej, w której pojawi∏a si´ po raz pierwszy nazwa „metody aktywne”, rozwijajà tez´, i˝ „ka˝da sytuacja treningowa jest tym bardziej skuteczna, im bardziej aktywny jest w niej uczeƒ”. Zaraz jednak dodajà: „aktywnoÊç poznawcza nie sprowadza si´, rzecz jasna, do zwyk∏ego manipulowania rzeczami; mo˝na byç aktywB. Inhelder, H. Sinclair, M. Bovet, Apprentissage et structures de la connaissance, PUF, Paris 1974, s. 44-45. nym umys∏owo bez manipulowania i pozostaç biernym podczas manipulacji”3 . Ta uwaga, wtràcona w nawiasie, dopuszcza mo˝liwoÊç prze˝ywania przez dziecko autentycznych konfliktów poznawczych po prostu dlatego, ˝e doros∏y mówi mu, i˝ rzeczy majà si´ inaczej, ni˝ ono je widzi. Pragnienie zobaczenia Êwiata oczami bardziej kompetentnych mo˝e byç pot´˝nym bodêcem poznawczych reorganizacji. Dlatego nie jest prawdà, ˝e w diadzie dydaktycznej aktywnoÊç jednego partnera z koniecznoÊci blokuje aktywnoÊç drugiego. Metody „podajàce” mogà – jeÊli operujà na odpowiednim materiale w odpowiednim klimacie uczuciowym – aktywizowaç dziecko. Metody „aktywne” mogà stabilizowaç niedojrza∏oÊç umys∏owà. Konkluzja Dydaktyka jako nauka stosowana bada i poddaje krytyce istniejàcà praktyk´ oÊwiatowà, w czym posi∏kuje si´ osiàgni´ciami innych dyscyplin (zw∏aszcza socjologii, psychologii i epistemologii). ObmyÊla te˝ i sprawdza nowe rozwiàzania, w czym jest niezastàpiona. Jest wi´c z∏o˝ona, trudna i odpowiedzialna. Nieprzypadkowo od niej w∏aÊnie zacz´to uznawaç pedagogik´ za dyscyplin´ uniwersyteckà. Dydaktyka jako ideologia mo˝e uznawaç autorytet dydaktyki jako nauki, nawet jeÊli asymiluje jej dorobek wybiórczo, albo go odrzucaç. Nowa dydaktyka wybra∏a drugà postaw´. Nie dba o poj´cia, lekcewa˝y terminologi´, ignoruje teorie stworzone w naukach spo∏ecznych, nie uprawia badaƒ empirycznych, kaleczy polszczyzn´. Jak si´ uda∏o tej dydaktycznej lepperiadzie uwieÊç nauczycieli i utuczyç swoich proroków? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale poszukiwania rozpoczà∏bym od hipotezy, ˝e skutecznie nawiàza∏a do plebejskiego podziwu dla indywidualnego sprytu i nieufnoÊci wobec s∏owa i pami´ci. Erudyt´, czyli „chodzàcà encyklopedi´”, wypiera bricoleur. Z czasem mo˝e si´ okazaç, ˝e wniesie to o˝ywczy impuls do spo∏ecznej praktyki oÊwiatowej. Na razie równowaga jest zachwiana. ■ 3 234 POLONISTYKA ■ KRZYSZTOF KONARZEWSKI 4/2003