Rok 13 Numer jesień–zima 2008 Kochał Prawdę, Kościół i Zakon s

Transkrypt

Rok 13 Numer jesień–zima 2008 Kochał Prawdę, Kościół i Zakon s
Pismo Parafii św. Dominika w Warszawie
Rok 13
Numer
jesień–zima
2008
57
Kochał Prawdę,
Kościół i Zakon s.2
Uczeń
i przyjaciel
s.4
Bóg uzdrowił mnie
z obrzydliwych
skłonności
s.6
Ostatnie pięć
minut inaczej
s.8
Najmłodsi
dominikanie
o różańcu
s.10
Kto jest kim
w klasztorze
na Służewie?
s.12
Pierwszą rzeczą, jaka przyciąga wzrok osób
wchodzących do kaplicy, jest obraz Matki Bożej Różańcowej. Promieniuje z niego
ogromny spokój, który pomaga w skupieniu
i modlitwie. Druga rzecz – to ciekawe doświadczenie wspólnoty modlącej się w czasie
nabożeństw. Jest bowiem zawsze spora grupa
osób. Modląc się w tej kaplicy i z tą wspólnotą, czuję się dobrze i u siebie.
Tomek
Podoba mi się tu u Matki Bożej Różańcowej.
Z wykształcenia jestem historykiem sztuki
i kiedy pierwszy raz wszedłem do kaplicy,
popatrzyłem na to miejsce oczami profesjonalisty. Zacząłem oceniać. Wszystko bardzo
skromne, prosty ołtarz, a w centrum obraz
Matki Bożej. Po otwarciu tabernakulum wielkie wrażenie zrobiła na mnie stojąca tam,
przygotowana już do wystawienia monstrancja z bardzo dużą hostią. Uświadomiło mi to,
że najważniejszy jest tu Pan Jezus. Wszystko, co odkrywam, pomaga mi w modlitwie
i w skupieniu się.
Darek
W służewskiej kaplicy panuje półmrok, ponieważ jednak obraz Matki Bożej Różańcowej
znajduje się blisko modlącej się wspólnoty,
jest bardzo dobrze widoczny. Odnosiłem
tam zawsze wrażenie – i to było czymś fascynującym – że Matka Boża patrzy mi w oczy.
Modląc się w kaplicy i przesuwając palcami
paciorki, mogłem również popatrzeć Matce
Najświętszej w oczy. W Jej oczach widoczna
była dobroć, miłość i opiekuńczość. Nieraz
rodziło to we mnie wyrzuty sumienia, że
pewne sprawy można było zrobić inaczej.
Taka pełna miłości podpowiedź, że wszystko
mogło potoczyć się o wiele lepiej.
Michał
Kochał Prawdę, Kościół i Zakon
O
kres II wojny światowej spowodował wielkie i jej oddziaływania w historii – szczególnie w Polsce,
straty w polskiej kadrze naukowej, zniszczenia ocena współczesnych kierunków filozoficznych i teoksięgozbiorów oraz przerwał prace badawcze. Póź- logicznych w jej świetle.
niej władza komunistyczna ograniczała możliwości W 1958 roku zaczęła działać sekcja teologiczna. Ojprowadzenia badań naukowych przez katolickich ciec Bernard poświęcał dużo energii i zaangażowania
teologów. W dużej mierze utrudniało to możliwo- pracy wydawniczej i translatorskiej. Jako pierwsze
ści włączenia się polskiego
w serii wydano w 1960 roku
Kościoła w prace intelektupolskie tłumaczenie pracy
alne Kościoła powszechneCharlesa Journeta, Kościół
go, w okresie ożywionych
Chrystusowy. W roku 1967
dyskusji i znaczących przeukazał się II tom tej serii:
mian.
Tajemnica Boga. Tom III,
Na początku lat pięćdziesiąwydany w 1969 roku pod
tych ubiegłego wieku o. Berwspólnym tytułem: Tajemnard Przybylski OP, z małą
nica Chrystusa, obejmował
grupą świeckich, rozpoczął
kolejne trzy studia kontynugromadzenie zagranicznych
owanej kolekcji „Misterium
książek i czasopism katoliZbawienia”, które tworzyckich. Były one streszczane
ły logiczną całość: P. Grew języku polskim, po czym
lota, Biblia i teologia; C.
streszczenia powielano oraz
Chopina, Tajemnica Słowa
rozsyłano do wyższych
Wcielonego i Zbawcy; oraz
seminariów duchownych
Ch. Baumgartnera, Łaska
diecezjalnych i zakonnych.
Chrystusowa. Była to praca
Otrzymywali je również nienowatorska. Jak powiedział
którzy księża biskupi.
o. Bernard na spotkaniu
W tych warunkach pojawiw instytucie z ks. Prymała się potrzeba stworzenia
sem: „Jesteśmy pierwszymi
ośrodka badawczego z zaodbiorcami tego, co nowe
kresu teologii, który dysi twórcze, mamy możność
ponowałby odpowiednimi Ostatnie zdjęcie o. Bernarda przed śmiercią, przemówienie na zakończenie sygnalizowania innym przez
zbiorami bibliotecznymi. I sesji Kongresu Mariologicznego w Saragossie, październik 1979
zestaw streszczonych publiPrace w ośrodku zamierzokacji, konferencje, artykuły
ne były w dwóch kierunkach: 1) zbieranie i porząd- czy nawet zwykłe tłumaczenia tego, co może się przykowanie informacji na temat badań teologicznych czynić do pogłębienia katolickiej nauki, myśli i życia
w Europie Zachodniej oraz 2) prowadzenie własnych chrześcijańskiego u nas. Możemy proponować pewne
projektów badawczych. O. Bernard mówił o swoim wnioski i aplikacje”.
zamyśle: „Powodowała mną od dawna nieprzeparta W trakcie dalszego rozwoju instytutu powstawały
i dręcząca myśl o konieczności właściwego rozezna- nowe sekcje, odpowiadające na nowe, rodzące się
nia potrzeb współczesnych, skutecznego im zaradza- w polskim Kościele problemy.
nia w duchu nowoczesnej teologii i w nawiązaniu do W końcu 1959 roku powstał dział nauk społecznych,
nowo odczytanego św. Tomasza”.
który zajmował się problemami życia społecznego,
Tak powstał Instytut Tomistyczny, który rozpoczął przedstawiając je w duchu zasad społecznej nauki
działalność wiosną 1958 roku. Ksiądz Prymas Wy- Kościoła. Na początek zostały przygotowane maszyński, udzielając poparcia, zaapelował, aby insty- teriały na IV i V Rok Wielkiej Nowenny Narodu
tut poszerzał zakres swego działania. Podstawowym Polskiego, poświęcone zagadnieniom małżeństwa
założeniem instytutu od samego początku było: od- i rodziny. Opracowano m. in. Katechizm rodzinny,
czytanie autentycznej myśli św. Tomasza za pomocą obszerny zbiór wypowiedzi Magisterium Kościoła
najnowszych narzędzi badawczych, jakich dostarcza o małżeństwie i rodzinie Rodzina Chrześcijańska, stuwspółczesna nauka, prześledzenie rozwoju tej myśli dium dla kapłanów Teologia rodziny, czytanki majo2
Dominik nad Dolinką
we i październikowe, a także przetłumaczono Kodeks
Rodzinny. W późniejszym czasie wspomniana wyżej
sekcja zajmowała się problemami filozofii i teologii
społecznej oraz prawa naturalnego.
W dniach 25 i 26 stycznia 1960 roku Instytut Tomistyczny zorganizował sympozjum naukowe poświęcone tematowi rodziny, w którym uczestniczyło
liczne grono naukowców duchownych i świeckich
z udziałem ks. Prymasa. Ojciec Bernard Przybylski
OP wygłosił referat pt. Współczesna rodzina i małżeństwo w wypowiedziach Piusa XII i Jana XXIII.
Sympozjum zaowocowało również refleksją nad
powołaniem małej komisji Episkopatu ds. rodziny z udziałem osób świeckich. Projekt przedstawił
ks. biskup B. Kominek, przewodniczący komisji
duszpasterskiej Episkopatu. Miała powstać komisja,
której zadaniem byłoby podjęcie kwestii programu
praktyczno-pastoralnego, natomiast przygotowanie
teologicznej podbudowy przypadłoby Instytutowi
Tomistycznemu jako ośrodkowi studiów nad rodziną. Ideę takiej współpracy Episkopatu i Instytutu
Tomistycznego zaproponował ks. Prymas: „Rzeczą Instytutu Tomistycznego będzie wszechstronne
przemyślenie problemu, a sprawą komisji duszpasterskiej Episkopatu praktyczne ustawienie go
w terenie i czuwanie nad jego realizacją. […] Praca
rozpoczęta musi być kontynuowana i pogłębiana,
przy czym należy ją traktować jako «specjalne zlecenie Episkopatu»”.
W roku 1966, idąc za radą ks. Prymasa Wyszyńskiego,
o. Bernard podjął starania o państwowe zatwierdzenie Instytutu Tomistycznego jako odrębnej placówki
naukowej. Odpowiedzi nie uzyskał.
W 1972 roku Rada Naukowa Instytutu podjęła decyzję
o powołaniu sekcji rodziny i w jej ramach przepro-
wadzeniu interdyscyplinarnych badań, których owoce miały służyć polskiemu duszpasterstwu i stanowić
pomoc dla teologów w opracowaniu nowych aspektów teologii małżeństwa i rodziny. Do współpracy
zaproszono socjologów, psychologów, pedagogów,
teologów, lekarzy i ekonomistów.
Kolejna dziedzina badań instytutu to historia polskiej
teologii średniowiecznej.
Ojciec Bernard Przybylski stale zabiegał o tworzenie
zaplecza naukowego i powiększanie zbiorów bibliotecznych instytutu. Podkreślał to w sprawozdaniu:
„W chwili obecnej zbiory biblioteki IT liczą 50 tysięcy woluminów, druków zwartych i czasopism. (…)
Specjalny priorytet w gromadzeniu zbiorów posiadają
czasopisma naukowe. Ogółem biblioteka posiada 400
tytułów czasopism zagranicznych i 280 tytułów czasopism polskich”.
Za życia o. Przybylskiego Instytut nie mógł powołać
do istnienia własnego czasopisma naukowego. Pierwszy tom „Przeglądu Tomistycznego”, wydany w 1984
roku, dedykowano pamięci założyciela instytutu*.
Akademicka pielgrzymka na Jasną Górę, 23 maja 1948
O. Bernard Przybylski OP z kard. Stefanem Wyszyńskim w Instytucie, późne lata 70-te
Fragment pracy magisterskiej brata Jacka Dudki
na temat: „Rola rodziny w teologii
o. Bernarda Przybyl­skie­go OP”
* Zob. „Przegląd Tomistyczny”, przewodniczący Kolegium Redakcyjnego o. Kazimierz Marciniak OP, Instytut Tomistyczny Ojców Dominikanów, Warszawa 1984, tom 1, s. 5. „Obecny tom, jako skromny
dług wdzięczności, poświęcamy pamięci Ojca Bernarda Przybylskiego, zmarłego 10 X 1979 roku w Hiszpanii w czasie trwania Międzynarodowego Kongresu Mariologiczno-Maryjnego. Niezaprzeczalną
pasją życia były dla Niego trzy miłości: Prawdy, Kościoła i Zakonu
św. Dominika – z nich też zrodziło się dzieło Jego życia – Instytut
Tomistyczny, który poświęca Mu ten tom”.
Dominik nad Dolinką
3
Uczeń i przyjaciel
T
e właśnie słowa pojawiły się przy nazwisku
o. Kazimierza Marciniaka OP, kiedy 30 września 2008 roku Instytut Tomistyczny świętował jubileusz pięćdziesięciolecia swojego istnienia. „Uczeń
i przyjaciel” o. Bernarda Przybylskiego OP, te słowa
najlepiej oddają klimat współpracy dyrektora instytutu
(w latach 1979-2002) z twórcą i architektem dostojnej
już dziś placówki.
Ojciec Kazimierz to nie tylko świadek powstania instytutu w 1958 roku, ale osoba go współtworząca.
Uczniem był pojętnym, a mistrzowi okazywał nie
tylko szacunek, ale i przyjaźń. O każdej porze dnia
i nocy można było na niego liczyć.
Do klasztoru św. Józefa na Służewie przybył w 1954
roku. Wtedy to magistrem braci studentów był o. Bernard. Przydzielony mu do pomocy o. Kazimierz musiał więc godzić studia, pisanie pracy doktorskiej
i obowiązki submagistra studentatu.
Ojciec Bernard korzystał z pomocy młodego współpracownika także w załatwianiu różnych spraw. Toteż
o. Kazimierz spełniał liczne funkcje, m.in. był kurierem.
W czasach bowiem, kiedy więziono Prymasa, a każdą
prowadzoną przez Kościół działalność traktowano jako
„podejrzaną i niebezpieczną”, było to konieczne.
Od początku współpracy o. Bernard kierował zapał
młodego kapłana na tworzenie biblioteki, sprowadzanie książek z wszelkich dostępnych wówczas źródeł.
Ojciec Marciniak wszedł w kontakt ze składnicą książek na Śląsku, gdzie przywożono je z różnych zlikwidowanych instytucji. „Mogłem z listy dubletów
wybrać wszystko, co mnie interesowało. Pakowałem
książki i pocztą wysyłałem na Służew, gdzie miał powstać instytut”. Było to jeszcze przed 1958 rokiem.
Ojciec Kazimierz nawiązał kontakty z różnymi warszawskimi bibliotekami: z Biblioteką Narodową,
a także z Biblioteką Miejską. „Dużo dobrych książek
otrzymałem z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Wybierałem to, co uważałem, że będzie potrzebne,
a więc również pozycje z zakresu filozofii, socjologii,
historii”.
Dziś z humorem wspomina, jak to źródłem hojności
jednej z bibliotek z terenu Polski było złe odczytanie nazwy instytutu: prośbę Instytutu Tomistycznego
potraktowano jako prośbę Instytutu Atomistycznego.
Stąd też nasza placówka została uznana za szczególnie
uprzywilejowaną. „W urzędniczej głowie nawet nie
powstało, by mogło istnieć coś takiego jak Instytut
Tomistyczny. A dla nas najważniejsze, że otrzymywaliśmy od nich wiele książek”.
4
Dominik nad Dolinką
Wreszcie o. Bernard mógł poprosić ks. Prymasa o zatwierdzenie i błogosławieństwo dla nowo powstałej
placówki. „Pierwszą sprawą, jaką zajął się instytut,
była kartoteka informacyjna. Rozpoczęto na wielką skalę robienie streszczeń z literatury naukowej
(książek i czasopism). Zawierano w nich informacje
o istotnych problemach poruszonych w danej publikacji. Było to bardzo ważne dla osób poszukujących
różnych źródeł. Materiał narastał, a na końcu mieliśmy 17 tysięcy kluczy we wszystkich dziedzinach,
które nas interesowały”.
O. Kazimierz Marciniak OP podczas uroczystości jubileuszowych 30 września 2008
Zgodnie z polityką państwa, nie dopuszczano książek
z zagranicy. Opłacone i wysłane czasopisma nie zawsze docierały do instytutu. Uczeń i przyjaciel o. Bernarda ocenia, że po drodze około 50 procent pozycji
ginęło. To zmuszało do dalszych poszukiwań, by braki
uzupełniać. Ojciec Kazimierz korzystał z osobistych
znajomości w różnych ambasadach, francuskiej, hiszpańskiej i niemieckiej. Niektóre pozycje naukowe
przekazywane były do Wiednia, a stamtąd różnymi
okazjami trafiały do Warszawy. Francuzi np. mieli
szkołę języka francuskiego, prowadzili też lektoraty na różnych uniwersytetach w Polsce. Z ich prawa sprowadzania książek korzystał również instytut.
„Mogli sprowadzić każdą książkę – mówi o. Kazimierz – byle była po francusku”. Część czasopism
o. Bernard otrzymywał od ks. Prymasa.
Pod koniec lat sześćdziesiątych władze przeprowadziły
ogólnopolską akcję „pacyfikacji” wszystkich bibliotek
kościelnych. W klasztorze pojawiła się kilkuosobowa
komisja i dokonała szczegółowego przeglądu katalogów. Co uznano za niestosowne, to było likwidowane
i zabierane. Odtąd na korytarzu klasztornym za klauzurą
przybywało coraz więcej szaf z książkami. Niebawem
część korytarza zastawiona była szafami, w których
umieszczano książki katalogowane oddzielnie. W ten
sposób starano się je zabezpieczyć na przyszłość.
Fot. Marek Domaradzki OP
Po uzyskaniu zezwolenia na wydawanie „Przeglądu
Tomistycznego” o. Kazimierz zajął się organizacją.
Najtrudniejsza była sprawa papieru. Tu pośrednikiem
stała się ambasada fińska. Po zebraniu potrzebnej
sumy dolarów składane było zamówienie i za kilka
miesięcy do Gdyni przychodziła przesyłka, którą należało z portu odebrać. I tak „Przegląd” był drukowany
na jednym z najlepszych papierów.
Na pytanie o środki finansowe o. Kazimierz powiada:
to wszystko trzeba było „wychodzić”. I przypomina
słowa o. Bernarda: „Jak pieniądze są potrzebne, to
się znajdą – Opatrzność nie zawiedzie”. Na wdzięczność za współpracę, pomoc i troskę o wysoki poziom
wydawanych w „Przeglądzie” materiałów zasłużyli
sobie profesorowie Władysław Seńko i Juliusz Domański. W 2002 roku, kiedy o. Kazimierz Marciniak
OP przestał być dyrektorem, instytut posiadał ponad
90 tysięcy książek i czasopism.
W życiorys o. Kazimierza wpisał się też piętnastoletni okres posługi duszpasterskiej w Józefosławiu.
W latach siedemdziesiątych o. Bernard kupił tam
ziemię i wybudował kilka pomieszczeń oraz szklarni. Ojcowie Aleksander Hanke-Ligowski i Mirosław
Kur ukończyli kurs ogrodniczy i jako wykwalifikowani ogrodnicy mogli stać się właścicielami zakupionej działki. Uzyskane z jej eksploatacji środki
miały pozwolić na pracę i dalszy rozwój instytutu.
W Józefosławiu pojawiły się siostry – dominikanki klauzurowe, by troszczyć się o funkcjonowanie
ośrodka, a także zajmować streszczaniem, tłumaczeniem tekstów i robieniem różnych opracowań dla
instytutu. Ojciec Kazimierz był kapelanem sióstr,
odprawiał w ich kaplicy Msze święte, na które przychodzili też świeccy. Był to zarazem okres, kiedy
jako dyrektor (od 1979 roku) instytutu wyjeżdżał
często za granicę. Tam kwestował i szukał pomocy
finansowej. Każdego roku był na targach książki we
Frankfurcie. Zatrzymywał się w Kolonii, następnie
w Bonn, Stuttgarcie, Monachium. Kwestowanie
trwało do 2002 roku.
Nie można też pominąć wyjazdów do Włoch, skąd po
powrocie o. Bernarda z ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II, jego uczeń i przyjaciel przywoził z Mediolanu i Rzymu najnowsze publikacje naukowe.
Jubileuszowy dzień 30 września 2008 roku, kiedy to
Instytut Tomistyczny świętował pięćdziesięciolecie
swojego istnienia, był również dniem wdzięczności
dominikańskiej wspólnoty za dwóch wielkich twórców naszej naukowej placówki.
Ojca Kazimierza można też nazwać nauczycielem
dobrym. W październiku tego roku br. Jacek Dudka
OP obronił pracę magisterską na temat „Rola rodziny
w teologii o. Bernarda Przybylskiego OP”. Promotorem był o. Kazimierz. Brat Jacek przeorał całe nasze
archiwum. Jego fascynacja dziełem Bernarda Przybylskiego była tak wielka, że na co dzień informował nas,
jak wspaniały i mądry był ów odkrywany przez niego
człowiek. Stąd też promotor naszego brata zasługuje
w sposób szczególny na to, by nazwać go nauczycielem dobrym, który nie tylko swoich uczniów uczy,
ale i prowadzi do fascynacji tym, co dobre i piękne
w naszym zakonie.
o. Stanisław Gołąb OP
Dominik nad Dolinką
5
Bóg uzdrowił mnie z obrzydliwych skłonności
N
a początku lutego 2007 roku koleżanka namówiła mnie na uczestnictwo w mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie w klasztorze Dominikanów na
Służewie. Nigdy nie byłam na takiej modlitwie. Ona
wcześniej opowiadała coś o doświadczeniach związanych z nawróceniami i uzdrowieniami, jednak nie
odkrywała tej tajemnicy z obawy, że mogę się wystraszyć albo nie zrozumieć i uciec. We mnie jednak
budziło się silne pragnienie obecności na tej modlitwie. Tak jakbym była wołana… Szykowałam się jak
na randkę albo na jakieś ważne spotkanie.
Fot. Michał Turowski
6
Dominik nad Dolinką
Potem przez całą mszę świętą nie mogłam się skupić.
Byłam rozproszona z tysiącem pytań w głowie. „Co ja
tutaj robię? Przyszłam się modlić za rodziców, ale kim
jestem, bym miała do tego prawo, będąc taka brudna
od grzechów? Ja się nawet skupić nie potrafię”.
Początek modlitwy o uzdrowienie był spokojny. Potem emocje i uczucia zaczęły szukać ujścia, jakby
ktoś otworzył puszkę Pandory. Starałam się na siłę
kontrolować siebie, swoje myśli, łzy, aż pogubiłam się
w tej modlitwie. Wstydziłam się płakać. Ale łzy same
leciały mi z oczu, aż dostałam kataru. Jednocześnie
zrobiło mi się gorąco, spociłam się, usiłując ogarnąć
myśli i emocje. Koleżanka, która ze mną była, widziała, co się dzieje – obserwowała. Przestałam słuchać
tego, co mówił o. Janusz… Szarpały mną pytania,
lęki, obawy, nie miałam zielonego pojęcia, czego się
boję, ani co się dzieje. Modlitwa trwała.
Gdy się trochę uspokoiłam, usłyszałam słowa o. Janusza o młodej dziewczynie, która strasznie się boi
samotności, tego, że przez całe życie będzie sama,
bez męża, bez rodziny. Robiło mi się coraz bardziej
gorąco i miałam poczucie, że wszystkie wnętrzności
się we mnie poruszają.
Pomyślałam wtedy, co za niemądra dziewczyna, nazwałam ją „głupią”, taka młoda, wszystko przed nią,
a boi się samotności. Zaczęłam mówić w myślach
do Pana Boga: „Panie Boże, co ja do siebie gadam,
nie mam przecież pojęcia o życiu, nie wiem, jak się
modlić i o co Cię prosić, nie wiem, czy ten chłopak
ma być moim mężem czy tamten, czy to ktoś z tych,
których znam, czy w ogóle wyjdę za mąż? Panie Jezu,
co ja tutaj robię?! Jestem bezradna, bo nawet skupić
się na modlitwie nie umiem, miałam się modlić za
rodziców, a cały czas myślę tylko o sobie! Jezu, ratuj”.
W kościele cały czas trwała modlitwa, a do mnie nic
nie docierało. W pewnej chwili poczułam, jakby moje
serce wyrwało się i było tulone w Bożych dłoniach.
Poczułam się tak, jakby każda komórka w moim ciele
wirowała i tańczyła.
Byłam tak bardzo niedojrzała emocjonalnie i uczuciowo… I właśnie do tej mojej ułomności, i przez nią,
przyszedłeś do mnie, Panie Jezu. Kiedy koleżanka zaprosiła mnie na tę modlitwę, przyjechałam, by prosić
Boga o zdrowie dla moich rodziców i rodzeństwa. Nie
miałam pojęcia, że Pan Jezus chce mi pokazać – mnie
osobiście – że żyje i mnie kocha. Przed tym dniem,
18 lutego 2007 roku, moja wiara była pogrzebana,
zapomniana, obojętna. Od dziecka przystępowałam
do sakramentów świętych, które w pewnym momencie przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Fot. Michał Turowski
Serce zabrudzone przez grzechy, zniewolenia. Swój
wiek dojrzałości duchowej tamtego okresu określiłabym na dwanaście lat. Wyobrażacie sobie? Dziewczyna dwudziestopięcioletnia z dojrzałością duchową
i emocjonalną dwunastolatki! Pan Jezus wyrównał tę
dojrzałość stosownie do wieku fizycznego i nadal prowadzi ku dojrzałości wszystkie sfery mojego życia.
Dziękuję za to, że moje oczy, uszy i myśli zostały
przetarte, że prawdziwie pokochałam Pana Boga, naszego Jedynego Odkupiciela. Nie sposób wymienić
wszystkich chorych miejsc, które Pan Jezus we mnie
uzdrowił. Spowiedź z całego życia, przewodnictwo
duchowe za sprawą dominikanów. Do najbardziej
widocznych należy uzdrowienie serca z lęku przed
samotnością, ze skrajnego egocentryzmu, potwornego
smutku życia, niedojrzałości, braku samoakceptacji,
odrzucenia siebie jako dziewczyny, z nikotynizmu,
ucieczek alkoholowego upojenia, z eksperymentowania z narkotykami, a także z nieuporządkowanych
relacji seksualnych z mężczyznami. Światło Boże, jakie padło na moją poranioną tożsamość seksualną, na
nowo odrodziło i pobudziło do życia moją kobiecość.
Zostałam uwolniona z samogwałtu, w który byłam
uwikłana od najmłodszych lat. Reakcja mojego organizmu na wyzwolenie z tego, co świat nazywał czymś
normalnym, była wręcz uzdrawiająca. Moje działania, słowa stają się coraz czystsze, a serce rozkochane
w Zmartwychwstałym Panu.
Oblicze Boże jawi mi się coraz bardziej klarownie,
a fałszywe wyobrażenia Pana Boga, które tworzył mój
rozum, znikają. Relacje w pracy, w moim środowisku
z dnia na dzień są oczyszczane i naprawiane. Dusza
zniewolona nie jest w stanie wyobrazić sobie tego,
jak Miłosierny Ojciec jest hojny i jak bardzo pragnie nas widzieć szczęśliwymi. To u dominikanów po
raz pierwszy Pan Bóg dał mi odczuć swoją bliskość.
Dostrzegłam wtedy, jak bardzo pragnę być dzieckiem
Bożym i jak wielkie rzeczy czyni dla nas Pan Jezus. On
otworzył mnie na ludzi i ciągle uczy przebaczać.
Długo zwlekałam z daniem tego świadectwa, ale tylko
dlatego, że moje uwolnienie i uzdrowienie trwa nadal.
Byłam osobą uwikłaną we wróżbiarstwo i okultyzm.
Doznawałam udręki ze strony złego ducha. O uwolnieniu z tego nawet nie marzyłam, poddałam się. A teraz Jezus mnie podniósł i niesie na swoich ramionach!
Moje koszmary nocne się skończyły. Teraz wiem, że
mam Matkę, która została mi dana przez Jezusa. Swoje świadectwo opowiedziałam jedynie kilku osobom.
Do tego świadectwa ciągle coś nowego dopisuję.
Ludzie myślą nieraz, że nawrócenie nie dotyczy osób
będących wewnątrz Kościoła, że nawracać się muszą
tylko ateiści. Zrozumiałam, że nie robiąc nic, nie składając świadectwa, blokuję siebie na Boże łaski! Pan
Jezus bowiem chce, byśmy byli Jego świadkami. On
Jest Bogiem Żywym i chce objawiać, że jest cały czas
obecny, że żyje w nas, z nami i że nas kocha! Chwała
Panu! Teraz i zawsze, i na wieki!
Daję świadectwo tego, że Jezus żyje! Nie wstydzę się
powiedzieć, że uzdrowił mnie z obrzydliwych skłonności, z krępującej mnie ułomności i zniewolenia.
Pamiętam, że to Pan Jezus jako pierwszy przyznał
się do mnie. On nie wstydzi się tego, że mnie kocha,
że mnie uwalnia i uzdrawia.
M.R.
Dominik nad Dolinką
7
Ostatnie pięć minut inaczej
Z
wielkim uznaniem patrzę na osoby, które podjęły trud przemiany swojego życia i pokazują
nam wszystkim, że to możliwe – można się zatrzymać nawet na równi pochyłej, zwrócić do Pana Boga
i zacząć żyć pięknie. Mam na myśli zwłaszcza osoby
dotknięte chorobą uzależnienia. Niezwykle poruszające są relacje ludzi, którzy wspomagają się wzajemnie
świadectwami i dzielą doświadczeniem na mityngach AA. Grupa Anonimowych Alkoholików (AA),
na przykład, przy naszym ośrodku duszpasterskim,
spotyka się w soboty o g. 18 (mężczyźni), a w niedzielę o g. 12 kobiety. Składane tam świadectwa są dowodem na to, jak wspaniale może rzeźbić człowieka
Bóg. Wystarczy Mu się powierzyć i pozwolić, by Jego
dobre i wszechmocne dłonie nas kształtowały.
Bardzo mocno stawia na nogi wzajemne wspieranie
się osobistym doświadczeniem. Bożena Snella-Mrozik
zawarła najwspanialsze świadectwa trzeźwych i trzeźwiejących alkoholiczek w swojej książce Piekło nie ma
dna (Media Rodzina, Poznań 2003). Obecnie wręcza
płytę CD z nagraniem tej książki wszystkim, którzy
pojawiają się u dominikanów na mitingach Anonimowych Alkoholików. Przytoczmy kilka głosów.
Bożena z perspektywy trzeźwego już życia mówi mocną rzecz: nie uzależni się jedynie ta osoba, która nie
pije. A choroba jest demokratyczna, nie omija żadnych
sfer społecznych ani grup ludzkich. Nawet widziane
z zewnątrz dobre małżeństwa, szczęśliwe rodziny, to
Fot. Jacek Bojarski
8
Dominik nad Dolinką
często wspólnoty funkcjonujące przez lata z alkoholowym rakiem w tle. „Mój mąż mawiał: piję po to, żeby
się upić. Czy mogłam usłyszeć coś piękniejszego? Ja
też piłam po to, i w dodatku on mi podsuwał gotowe
usprawiedliwienie. No i robiliśmy to samo, w tym samym celu. Coraz mniej interesowały mnie otaczające
krajobrazy i ludzie, a coraz bardziej alkohol”.
Monika o tym, do czego doszła, mówi krótko: „To było
dno. Byłam brudna, nie myłam się przez trzy tygodnie.
Zaczęły mnie boleć nerki. Brud, alkohol, niejedzenie,
papierosy… Budziłam się, miałam jakieś majaki. Pamiętam, nalali mi do kieliszka, wyciągnęłam rękę i nie
mogłam chwycić, tak mi się ręka trzęsła. Myślałam:
już nic nie jestem warta. Chciałam umrzeć”.
„Chodziliśmy – opowiada Marta – na tak zwane winka, chodziliśmy na piwo «Pod Chrystusa» naprzeciwko kościoła. Chodziło się do Harendy, gdzie się
kupowało wino na kieliszki, do Fukiera i do Dziekanki, gdzie się kupowało wino na butelki”. Marta
błyskawicznie zrobiła doktorat, potem habilitację i karierę naukową. Przez ten okres podpierała się butelką,
o czym nie wiedział nawet mąż. „Najczęściej piłam
wino, w ogromnych ilościach. Wypijałam hektolitry
wina. Jak zrobiłam litraż podczas terapii, to mi wyszła
cysterna”.
„Kiedy obydwoje z mężem – mówi o swoim życiu
Paulina – urżnęliśmy się do nieprzytomności i ciągnęliśmy, nie wiadomo jak i czym dzieciaka, to mnie
przerażało”. Dalej w swoim świadectwie przyznaje, że
powtarzało się to wiele razy. Budzili się i nie wiedzieli,
jak we trójkę wrócili do domu. Pomimo tego mówili
sobie „pal sześć, nic się nie stało” i pili dalej.
Sygnałem do opamiętania dla następnej osoby stało
się świadectwo innych. „Pamiętam, kiedyś przyszła do
mnie taka młoda dziewczyna i powiedziała: «Danusiu,
ja ciebie kocham jak swoją mamę, a ty zaczynasz pić
tak jak ona». Jej mama wtedy nie żyła. Piękna, młoda
kobieta zapiła się na śmierć”.
Niezwykły ciężar gatunkowy mają zweryfikowane życiem informacje, które mówią o miejscu Pana Boga
w życiu ludzi z tego rodzaju problemem. Bożena na
przykład odwróciła się od wiary i religii, ponieważ
to ułatwiało jej picie. „Bóg ze swoimi dziesięcioma
przykazaniami zaczął mi przeszkadzać, bo je łamałam
od a do z”. Paulina została ochrzczona, przystąpiła do
komunii i zaraz później odeszła od praktyk religijnych. „Buntowałam się, bo rodzice posyłali mnie do
kościoła, a sami nie chodzili. Mówili, że są zmęczeni
i odpoczywają w niedziele. To mi nie grało, więc sama
też przez wiele lat nie chodziłam do kościoła”. Jej
również przykazania przeszkadzały w piciu.
Odwrócona od Boga i Kościoła, Monika mówi tak:
„Zgłaszałam się do Boga z pretensjami lub prośbami,
kiedy coś nawaliłam albo miałam kaca i umierałam.
Prosiłam wtedy: «Boże to ostatni raz, proszę Cię,
daj mi przeżyć»”. Dzisiaj jest Bogu wdzięczna za to,
że w końcu Go odnalazła. Modli się codziennie, by
usłyszeć, co Bóg do niej mówi. Wróciła jej chęć do
życia, jest pełna radości i optymizmu. „Panie Boże,
tak bym Ci chciała podziękować za to, ale myślę, że
nawet gdyby wszyscy ludzie na świecie powiedzieli
dziękuję, to jeszcze by było za mało. Jestem tak bardzo wdzięczna Bogu, że żyję, że jestem i mogę być
trzeźwa. Choćbyś miała żyć tylko trzy dni, to przez te
trzy dni jesteś trzeźwa i masz życie w swoich rękach,
i to jest zysk”.
Danuta z kolei weszła kiedyś do pustej kaplicy, było
ciemno, a w głębi oświetlony lampką obraz Jezusa
Miłosiernego. „Ten obraz wydał mi się czymś niezwykle pięknym. I zaczęłam się modlić prawdziwie,
gorliwie, żarliwie, żeby coś ze sobą zrobić, bo jest
mi tak źle”. Obecnie pracuje nad formowaniem na
nowo swojego sumienia. „Codziennie rano poświęcam dużo czasu modlitwie, medytacji i słucham katechez. Wiem, że jest mi to potrzebne. Czytam Pismo
Święte i ciągle mi mało. Odkąd trzeźwieję, zaczynam
akceptować siebie taką, jaką jestem. Nie muszę udawać. Wreszcie mogę być sobą. Bóg kocha mnie taką,
jaka jestem”.
„Bardzo się modliłam i obiecałam Matce Bożej – wyznaje Krystyna – że jeśli dzisiaj mi pomoże przestać
pić, to już nigdy w życiu się nie napiję. Oczywiście,
nie wiedziałam, że takich obietnic się nie składa. Ale
Matka Boża mi pomogła”.
Odejdźmy na chwilę od świadectw kobiet. Leonard,
który bardzo otwarcie mówi o swoim poranionym
życiu, rozejrzawszy się po naszej klasztornej rozmównicy, przyznaje, że tu właśnie odbył spowiedź
życia. A wyspowiadał się u o. Tomasza Alexiewicza
OP. Było to w 2004 roku. „Jako pacjent oddziału uzależnień doszedłem do wniosku, że muszę się wyspowiadać. Poprosiłem pana doktora Woronowicza, by mi
doradził, czy mam pójść do spowiedzi, czy nie? Bo jak
zacznę opowiadać, co nawyczyniałem w swoim życiu
jako alkoholik, lekoman, narkoman, jako depresant
i niedoszły wielokrotny samobójca, to przecież ksiądz
dostanie zawału. Otóż o. Tomasz, o ile wiem, do dnia
dzisiejszego zawału nie dostał, a ja od czterech lat
jestem niepijącym alkoholikiem”.
I ostatnie świadectwo. Halina dziękuje Bogu za to, że
jest trzeźwa i że Bóg ją tak wspaniale za życie w trzeźwości wynagradza. Dziękuje za możliwość zwiedzania
różnych miejsc, o których zawsze marzyła, dziękuje
PANTOKRATOR NIEBIESKI, 2007 – Robert Rumin, wystawa ikon – kościół św. Dominika,
lipiec 2008
za wspaniałego wnuka. Stara się, najlepiej jak potrafi, zachęcać innych do życia w trzeźwości. „Widzę,
jak kupują alpagi. Mówię do tej klientki: «Kobieto,
popatrz na siebie, jest jeszcze czas». A ona na to, że
dla niej czasu już nie ma, bo niedługo się wykończy.
Przekonuję, że warto być trzeźwą, chociaż na pięć
minut przed śmiercią! Kto tego nie pokosztuje, ten
nie wie. Ostatnie pięć minut inaczej… Ale ona mi
mówi, że bez alkoholu nie może żyć … Nie słucha,
gdy tłumaczę, że wszystko jest możliwe. Bo ja wiem
na pewno, że jest możliwe. Jestem tego żywym świadectwem i dowodem”.
Winniśmy wielką wdzięczność tym wszystkim, którzy
w jakikolwiek sposób wspierają borykające się z problemem alkoholowym osoby. Jest to bowiem choroba
śmiertelna i jako taka wymaga leczenia. Bóg przemawia
do nas przez ludzi – lekarze, terapeuci, duszpasterze są
narzędziem w Jego rękach. A ich trud i wysiłki przekładają się na bardzo konkretne ludzkie życie, które uratowane z Bożą pomocą świadczy, że można i naprawdę
warto pozostałą część życia, następne lata, miesiące,
a choćby i te ostatnie pięć minut przeżyć inaczej.
o. Stanisław Gołąb OP
Dominik nad Dolinką
9
Najmłodsi dominikanie o różańcu
W
sobotę 23 sierpnia 2008 roku szesnastu mężczyzn otrzymało dominikański habit. Podczas uroczystej
ceremonii nazywanej obłóczynami zdjęli krawaty i marynarki, a przywdziali białe habity oraz czarne
kapy. Otrzymali też skórzane pasy i przypięte do nich różańce. Zanim do tego doszło, zechcieli ujawnić parę
szczegółów ze swojego życia. Szczegóły te wiążą się, jak sami to określili, z ich osobistą „przygodą” z modlitwą różańcową. Oto niektóre z ich wypowiedzi:
Łukasz
W nabożeństwach różańcowych uczestniczyłem od
najmłodszych lat. W mojej rodzinnej miejscowości
ludzie zbierali się w kaplicy i sami przez cały październik odmawiali różaniec. Zwyczajem naszego
domu była codzienna obecność na różańcu. Bardzo
mi się to spodobało i uczestnictwo w tej wspólnej
modlitwie naprawdę polubiłem.
Kiedy zamachy terrorystyczne wprowadziły niepokój
na świecie i w powietrzu wisiała możliwość rozpętania się międzynarodowego konfliktu, bardzo się tym
przejąłem i postanowiłem codziennie modlić się na
różańcu w intencji pokoju. Byłem wtedy w trzeciej
klasie gimnazjum i naprawdę wierzyłem, że Matka
Najświętsza może światu ten pokój wymodlić.
W tym samym roku bardzo poważnie zachorowała
koleżanka z mojej klasy. Guz mózgu, chemia, stan
śpiączki, w końcu lekarze powiedzieli, że nie ma już
żadnych szans. Wtedy dość solidnie modliłem się na
10
Dominik nad Dolinką
różańcu w jej intencji. Choroba trwała długo, a ja zawsze pamiętałem o modlitwie. Planowana była operacja w USA, jednak próba uzbierania pieniędzy się
nie powiodła, ponadto chemia bardzo wyniszczała
organizm Natalii, tak że rodzice byli już bardzo zdesperowani. Wreszcie postanowili, że wszystko przerwą, łącznie z chemią, niech się dzieje wola Boga.
I w pewnym momencie guz przestał się powiększać,
jakoś to się wszystko zatrzymało. Chociaż Natalia nadal leży w łóżku, ale jednak żyje. Podziwiam radość,
jaką ma w sobie, i to, że się nigdy nie poddaje. Modlę
się za nią właściwie do dzisiaj i wciąż proszę dla niej
o nadzieję.
Tomasz
Moje pierwsze dziecięce doświadczenie z różańcem było dość nieciekawe. Długie, półgodzinne nabożeństwo, ludzie klęczeli, ja zaś nie wiedziałem,
o co w tym wszystkim chodzi. Modlitwy nauczyła
mnie dopiero mama. Po jej wspaniałym, pełnym
cierpliwości wyjaśnieniu modlitwa różańcowa zaczęła mi towarzyszyć w życiu. I to pomimo „lenistwa
szkoły podstawowej”. W szkole średniej na jednej
z konferencji usłyszałem, że różaniec jest modlitwą
kontemplacyjną, w czasie której rozważa się życie
Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Ta informacja pogłębiła moje podejście do różańca. Zacząłem czytać
fragmenty z Pisma świętego i odtąd odmawianie tajemnic różańcowych stopniowo stawało się modlitwą
coraz bardziej świadomą.
Krzysztof
Moja rodzina wyemigrowała z Polski, gdy miałem
trzynaście lat. Przez dwadzieścia jeden lat mieszkałem
w USA. A jak było u mnie z modlitwą różańcową?
W czasie studiów medycznych chodziłem do wspólnoty, która modliła się za nienarodzone dzieci. Każdy,
a było nas około siedemdziesiąt osób, modlił się w intencji konkretnego dziecka. Było to dla mnie szalenie
zobowiązujące, bo bardzo chciałem, żeby nieznana
mi w ogóle rodzina przyjęła i pokochała dziecko, za
które obiecałem się modlić.
Następne doświadczenie to modlitwa w intencjach,
o które prosiło grono moich przyjaciół. Powstał bowiem zwyczaj takiej wzajemnej pomocy wśród znanych mi osób. Miałem na przykład doświadczenie
pewnej bezradności w rozmowach z różnymi osobami, które chciałem do moich racji przekonać. Podawałem, moim zdaniem, bardzo mocne argumenty i nic
z tego nie wychodziło. Wpadłem wtedy na pomysł,
by powierzać tego rodzaju sprawy Matce Boskiej.
I okazało się, że właśnie Matka Boża najlepiej im
to potrafi wytłumaczyć. Teraz z im poważniejszymi
ludzkimi problemami się stykam, tym bardziej proszę Maryję o pomoc. Nie zdarzyło się, żeby Matka
Najświętsza „milczała”, kiedy proszę Ją o modlitwę
w bardzo konkretnej intencji. Obecnie modlitwa różańcowa jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Gdy
jej nie odmówię, zaraz mi czegoś brakuje.
Dariusz
Różaniec otrzymałem na pierwszą komunię świętą. Potem został wrzucony do barku i tam sobie
leżał. Modliłem się na nim sporadycznie, dopiero
w drugiej klasie technikum wziąłem go do ręki już
tak na poważnie. Zacząłem się modlić, bo poczułem wewnętrzną potrzebę, która zrodziła się wraz
z pragnieniem, by w naszych domowych relacjach
pojawiło się więcej ciepła. Ale gdy wziąłem do ręki
różaniec, nie wiedziałem, jak się modlić. W domowej biblioteczce znalazłem jakąś książeczkę. Nauczyłem się wszystkiego na pamięć. Z początku mi
nie wychodziło, często myliłem się i nie mogłem
się skupić. Ale już w trzeciej klasie czułem potrzebę modlenia się na różańcu codziennie, pomimo że
wymagało to znacznego wysiłku. Na początku studiów do modlitwy różańcowej zacząłem dołączać
prośby o konkretne rzeczy. Prosiłem też o sprawy
praktycznie nie do osiągnięcia. Żyliśmy w małym
mieszkaniu, warunki były dość nieciekawe, a ja się
modliłem, byśmy mogli to mieszkanie zmienić. I po
jakimś czasie problem został w bardzo prosty sposób rozwiązany. Wówczas uświadomiłem sobie, że
nasza wspólna radość z nowego mieszkania była
owocem modlitwy.
Moje relacje z siostrą i tatą układały się różnie. Był
między nami pewien chłód. Niby się kochaliśmy,
a czegoś istotnego brakowało. Z czasem poczułem,
że ja się poprzez modlitwę zmieniam, że jest we
mnie więcej spokoju, że jestem bardziej otwarty.
Dzięki modlitwie relacje z bliskimi zaczęły stopniowo stawać się coraz cieplejsze. Dzisiaj są już
zupełnie dobre, a dawniejszy chłód całkowicie znikł.
Kiedy pod koniec studiów zaproponowałem wspólną modlitwę różańcową w rodzinie, propozycja została przyjęta życzliwie. Dzisiaj wiem, że codziennie
o dwudziestej pierwszej moja mama, która jest obecnie za granicą, i tata wraz z siostrą w domu modlą
się, rozważając kolejną tajemnicę różańca.
Marcin
Modlitwę różańcową odkryłem właściwie w drodze. Jest to dla mnie „modlitwa drogi”. Gdy miałem przejść na przykład cztery kilometry na stację
PKP, brałem do ręki różaniec i idąc się modliłem.
Czasami przez kilka miesięcy codziennie pokonywałem ten odcinek drogi. Dojeżdżałem do pracy
w jednym z marketów, a potem na studia. Utkwiło
mi w pamięci świadectwo Matki Teresy z Kalkuty.
Otóż ona mierzyła drogę nie na kilometry, tylko na
odmówione różańce. Kiedy gdzieś jechała czy szła,
zaraz zaczynała odmawiać różaniec i ta modlitwa ją
cały czas niosła. Skoro jej się tak wszystko w życiu
poukładało, pomyślałem, to i ja mogę spróbować.
Było to odkrycie przeze mnie modlitwy różańcowej.
Najbardziej lubiłem rozważać w drodze tajemnicę
Nawiedzenia św. Elżbiety. Można było w pewnym
momencie uchwycić Maryję za rękę i iść przez
chwilę razem. Było mi wtedy naprawdę łatwiej,
a wszystko wokół stawało się piękne.
Dominik nad Dolinką
11
KTo jeST KiM w KlaSZTorZe na SłUŻewie?
O. Piotr KRYSZTOFIAK OP –
ur. 15.06.1966 w Żninie; mgr teologii PAT; lic. teologii ATK;
doktorant UO; przeor klasztoru;
korespondent Radia Watykańskiego; spowiednik sióstr; opiekun
i duszpasterz wspólnoty Koreańczyków; 21 lat w zakonie.
O. Kazimierz Andrzej MARCINIAK OP – ur. 2.11.1925 w Poznaniu; dr teologii KUL; Magister
Świętej Teologii; emerytowany
dyrektor Instytutu Tomistycznego
i wykładowca Prymasowskiego
Instytutu Życia Wewnętrznego
w Warszawie; 61 lat w zakonie.
O. Robert Juliusz DRUŻKOWSKI OP – ur. 8.08.1934 w Wołosowie k/Stanisławowa; asystent
Trzeciego Zakonu; duszpasterz
chorych; 55 lat w zakonie.
O. Jan Andrzej SPIEŻ OP – ur.
4.08.1941 w Kaliszu; mgr historii
UAM; radny Prowincji; archiwista Prowincji; przewodniczący
Rady Fundacji Charytatywnej
św. Marcina de Porres; 41 lat
w zakonie.
O. Stanisław GOŁĄB OP – ur.
3.04.1951 w Szówsku; mgr teologii KUL; syndyk klasztoru; radny
Konwentu; prowincjalny promotor różańca, promotor różańca
w parafii; redaktor „Dominika
nad Dolinką”; 39 lat w zakonie.
12
Dominik nad Dolinką
O. Stanisław GOMÓŁKA OP
– ur. 10.07.1950 w Mokrej
Wsi; asystent Trzeciego Zakonu w Prudniku; opiekun Ruchu
Rodzin Nazaretańskich; kapelan
w Domu Pomocy Społecznej; 33
lata w zakonie.
O. Jacek NORKOWSKI OP – ur.
18.07.1957 w Gostyniu; lek. med.
AM Poznań; mgr filozofii PAT;
lic. teologii Angelicum; duszpasterz „Poziomki”; duszpasterz
grupy modlitewnej „Droga”; spowiednik sióstr; 25 lat w zakonie.
O. Witold SŁABIG OP – ur.
7.05.1962 w Sierakowie; mgr teologii PAT; proboszcz parafii;
radny Konwentu; ojciec duchowny Dekanatu; członek Rady Kapłańskiej; duszpasterz Spotkań
Małżeńskich, Wieczorów dla
Zakochanych, grupy poweekendowej Spotkań Małżeńskich
i rodziców dzieci pierwszokomunijnych; 24 lata w zakonie.
O. Hieronim KACZMAREK
OP – ur. 26.08.1961 w Poznaniu; mgr ekonomii AE Poznań;
mgr teologii PAT; doktorant
UKSW; radny Prowincji; zakrystian; duszpasterz „Wyspy”; przygotowanie dorosłych do chrztu
świętego, pomoc w DA; 23 lata
w zakonie.
O. Zbigniew BOMERT OP – ur.
9.06.1964 w Gdańsku; dr filozofii
UJ; radny Prowincji; wicedyrektor ds. ekonomicznych Instytutu
Tomistycznego; radny Konwentu;
administrator sieci komputerowej
i telefonów; 23 lata w zakonie.
O. Stanisław PRZEPIERSKI
OP – ur.13.11.1959 w Jarocinie;
mgr matematyki UAM; mgr filozofii PAT; doktorant UW; sekretarz Kapituły Konwentu;
konferencjonista; posługa kaznodziejska; 23 lata w zakonie.
O . M a r e k N O WA K O P –
ur. 17.07.1964 w Warszawie; dr filozofii UW; adiunkt
w Instytucie Filozofii UW;
wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Warszawie (historia
filozofii); zastępca przewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów; 21 lat w zakonie.
Br. Jan Jacek MSZYCA OP – ur.
17.06.1963 w Miedznie; wicesyndyk klasztoru; radny Konwentu; submagister junioratu; 20 lat
w zakonie.
O. Michał PALUCH OP – ur.
14.03.1967 w Jarocinie; dr teologii Uniwersytetu we Fryburgu;
dyrektor Instytutu Tomistycznego; wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO.
Dominikanów w Krakowie (teologia dogmatyczna); radny Prowincji; członek Komisji ds. Życia
Umysłowego Polskiej Prowincji
Dominikanów; spowiednik braci
studentów; 20 lat w zakonie.
O. Mirosław WYLĘGAŁA OP
– ur. 6.02.1964 w Prudniku;
mgr filologii klasycznej UJ; lic.
teologii PAT; doktorant UKSW;
bibliotekarz Konwentu; kronikarz; współpraca z Biuletynem
Prowincji; opiekun gości; 18 lat
w zakonie.
O. Maciej BISKUP OP – ur.
21.06.1972 w Inowrocławiu; lic.
teologii UAM; doktorant UAM;
radny Konwentu; magister braci
studentów w Warszawie; magister junioratu braci współpracowników; wykładowca Studium
Chrześcijańskiego Wschodu; spowiednik sióstr; 16 lat w zakonie.
O. Janusz CHWAST OP – ur.
3.10.1966 w Nowym Sączu;
mgr teologii PAT; duszpasterz
akademicki; opiekun grupy charyzmatycznej „Dobrego Łotra”;
15 lat w zakonie.
Br. Mariusz SKOWROŃSKI OP
– ur. 26.02.1973 w Hrubieszowie;
zakrystian; opiekun warsztatów
pisania ikon i Studium Chrześcijańskiego Wschodu; 14 lat w zakonie.
O. Michał MROZEK OP – ur.
13.12.1975 w Ostrołęce; mgr teologii PAT; lic. teologii Angelicum;
doktorant; pracownik Instytutu
Tomistycznego; lektor i liturgista
Konwentu; 13 lat w zakonie.
O. Tomasz GAJ OP – ur.
25.09.1974 w Krakowie; mgr teologii PAT; mgr psychologii SWPS;
submagister studentatu, sekretarz
studiów filozoficznych Kolegium
Filozoficzno-Teologicznego OO.
Dominikanów w Warszawie; kantor Konwentu; członek Rady Wychowawczej Konwentu; opiekun
prenowicjatu w Warszawie; 12 lat
w zakonie.
Dominik nad Dolinką
13
O. Piotr LICHACZ OP – ur.
17.10.1976 w Jarosławiu; lic.
teologii PAT; dr teologii Uniwersytetu we Fryburgu; pracownik
Instytutu Tomistycznego; sekretarz Przeglądu Tomistycznego;
wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Krakowie (teologia
dogmatyczna); 12 lat w zakonie.
O. Patryk ZAKRZEWSKI OP
– ur. 28.07.1978 w Gdańsku;
mgr teologii PAT; katecheta;
opiekun kandydatów do bierzmowania; duszpasterz absolwentów; wikariusz parafii; 8 lat
w zakonie.
O. Radosław BRONIEK OP – ur.
26.06.1974 w Krakowie; mgr teologii PAT; lic. teologii UAM;
duszpasterz „Rejsu”, katecheta;
opiekun kandydatów do bierzmowania; 11 lat w zakonie.
Br. Piotr RUDKOŬSKI – ur.
27.07. 1978 w Konwaliszkach,
Białoruś; diakon; mgr teologii
PAT, mgr filozofii UJ; wykładowca logiki i metodologii Europejskiego Humanistycznego
Uniwersytetu w Wilnie; stypendysta Wyższej Szkoły Handlu
i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego
w Warszawie; 7 lat w zakonie.
O. Andrzej POTOCKI OP –
ur. 26.07.1947 w Warszawie;
prof. dr hab.; dr teologii ATK;
dr hab. socjologii UW; prof. nauk
humanistycznych; wicerektor
i wykładowca Kolegium; członek Rady ds. Życia Umysłowego
Prowincji; radny Konwentu; sekretarz Rady Konwentu; członek
Rady Wychowawczej Konwentu;
profesor na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW; 10 lat w zakonie.
O. Jacek SZARKIEWICZ OP
– ur. 10.08.1976 w Witebsku;
mgr nauk przyrodniczych Uniwersytetu Witebskiego; mgr teologii PAT; członek Komisji
Liturgicznej Prowincji; kierownik
Biblioteki Instytutu Tomistycznego; 9 lat w zakonie.
O. Paweł POBUTA OP – ur.
09.02.1974 w Jarosławiu; mgr teologii PAT; dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Informacji
o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych; wikariusz parafii, duszpasterz „Rejsu”; administrator strony
www.sekty.eu; 8 lat w zakonie.
14
Dominik nad Dolinką
O. Krzysztof MICHAŁOWSKI
OP – ur. 03.05.1978 w Warszawie;
mgr teologii PAT; duszpasterz
dzieci; duszpasterz ministrantów
i bielanek; katecheta; opiekun
kandydatów do bierzmowania;
duszpasterz grupy św. Michała
Archanioła; 6 lat w zakonie.
O. Łukasz WOŚ – ur. 27.02.1979
w Sokołowie Małopolskim;
mgr teologii PAT; duszpasterz
akademicki; duszpasterz rodzin;
mediator rodzinny, animator
Wieczorów dla Zakochanych;
opiekun kandydatów do bierzmowania; 6 lat w zakonie.
Br. Olivier ZALMANSKI OP – ur.
08.04.1982 w Neuilly-sur-Seine
(Francja); mgr teologii Uniwersytetu katolickiego w Lille; student
„Instytutu Polonica” w Warszawie; praktyka duszpasterska
w Polsce; 4 lata w zakonie.
Fot. Jacek Bojarski
Msze święte niedzielne
Kancelaria parafialna
700,
W poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek 1630 – 1730 i 1930 – 2030,
w sobotę 1000 – 1200
830,
930
– konwentualna
1100 – dzieci, 1230, 1400, 1730
1900 – młodzież szkół średnich
2015 – studenci i młodzież pracująca
800 – godzinki, 1700 – różaniec
1830 – nieszpory
Spowiedź w niedziele zaczynamy 15 min przed każdą Mszą św.
W czasie wakacji tylko podczas Mszy św.
Msze święte w dni powszednie
700, 800, 1200, 1800, 1930
Adoracja Najświętszego Sakramentu – od 730 do 800 i od 2010
do 2030
1730 – różaniec, 1845 – nieszpory zakonne
Spowiadamy na Mszy św. i od godz. 1730 do 2000
Dzień fatimski
13 dnia każdego miesiąca: dodatkowa Msza św. o 900, po niej różaniec i całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, Msza św.
o 1800, różaniec pokutny i procesja światła z figurą MB Fatimskiej
o. Witold Słabig OP (proboszcz parafii), tel. 022-543-99-12
e-mail: [email protected]
o. Patryk Zakrzewski OP (wikariusz parafii), tel. 022-543-99-26
e-mail: [email protected]
o. Paweł Pobuta OP (wikariusz parafii), tel. 022-543-99-13
e-mail: [email protected]
Spotkania Grup Wsparcia w sali „Poziomka” w klasztorze:
AA – Grupa Anonimowych Alkoholików – sobota 1800
– ­mężczyźni, niedziela 1200 – kobiety
DDA – Dorosłe Dzieci Alkoholików – środa 1800
Al-Anon – Rodziny alkoholików – piątek 1700
AN – Anonimowi Narkomani – piątek 1915
AH – Anonimowi Hazardziści – czwartek 1900
AOK – Anonimowi Ocaleni z Kazirodztwa – niedziela 1415
SLAA – Anonimowi Uzależnieni od seksu – niedziela 1700
W pierwszą niedzielę każdego miesiąca, podczas Mszy świętej o 930, modlimy się za wszystkich,
którzy duchowo i finansowo wspierają nasz kościół i klasztor.
Pragnącym wspomóc naszą posługę, podajemy numer konta:
OO. DOMINIKANIE Klasztor św. Józefa
ul. Dominikańska 2, 02-741 Warszawa
PKO SA VII O/Warszawa
20 1240 1109 1111 0000 0515 6744
Dominik nad Dolinką
15
Fot. Jan Mszyca OP
Dotknij, Panie, serc obolałych, zimnych
i niezdolnych do miłości
Panie Jezu, prosimy Cię, abyś przyszedł w swojej chwale i miłości do naszych serc.
Oczyść je i uzdolnij do uwielbienia, wypełnij je miłością i pokojem. Daj nam, Panie, poznać naszą słabość i grzeszność, i ulecz nas. Dotknij tych miejsc w naszych
sercach, które są obolałe, zimne i nie potrafią kochać. Obdarz nas darem modlitwy,
abyśmy mówili Bogu o wszystkim, czego nie umiemy wyrazić słowami.
Panie Jezu Chryste, niech nasze ułomności, nasza grzeszność i słabość nie ograniczają naszego uwielbienia. Niech Duch Święty wypełni nasze serca, abyśmy
potrafili przekroczyć swoje ograniczenia i pełnym sercem i głosem Cię chwalić.
Panie, obdarz nas swoim Duchem, abyśmy z mocą wielbili Ciebie, a poprzez to
uwielbienie przybliżali się do Ciebie i z Tobą się jednoczyli. Niech krew z Twoich
ran nas obmyje, a w naszych sercach niech zajaśnieje Duch Święty. Niech nam
pokaże naszą godność i przypomni, że stworzyłeś nas, Boże, na swoje podobieństwo. Niech nam pokaże, kim naprawdę jesteśmy i czyj obraz nosimy. Niech Duch
Święty przyjdzie w swojej chwale do każdego serca. Niech je otworzy, jak w dzień
pięćdziesiątnicy. Duchu Święty, prosimy Cię, przyjdź! Przybądź w swojej mocy
i delikatności.
Dziękujemy Ci, Panie, za wspólnotę Kościoła, w którym możemy Ciebie spotkać.
Dziękujemy za to, że możemy Cię uwielbiać, że mamy do Ciebie dostęp i możemy Cię oglądać z odsłoniętą twarzą, bez żadnego lęku i strachu. Dziękujemy za
Ducha, którego posyłasz do naszych serc i za Twoje nieskończone miłosierdzie.
Dziękujemy za Twój odwieczny plan miłości względem każdego z nas. Chcesz nas
mieć przy sobie świętymi, nieskalanymi, szczęśliwymi i radosnymi. Dziękujemy za
Twoją nieskończoną dobroć, miłość i przyjaźń, dzięki którym możemy się nazywać
Twoimi synami i córkami. Panie, dziękujemy Ci za każdą łaskę, którą nam dałeś,
za wszystkie, które dziś dajesz i nadal będziesz dawał.
Słowa modlitw z nabożeństwa o uzdrowienie w dniu 6 listopada 2008 roku, które prowadzili
ojcowie: Janusz Chwast, Piotr Krysztofiak, Krzysztof Michałowski i Jacek Norkowski.
Dominik nad Dolinką
Pismo Parafii św. Dominika
w Warszawie
02-741 Warszawa
ul. Dominikańska 2
tel. 022-543-99-00
www.sluzew.dominikanie.pl
Redaktor: o. Stanisław Gołąb OP
([email protected])
Współpraca: Ita Turowicz,
Paweł Rusiniak
Druk: Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam”
ul. Rolna 191/193
tel. 022-843-08-79

Podobne dokumenty

Dominik nad Dolinką nr 59, jesień-zima 2009

Dominik nad Dolinką nr 59, jesień-zima 2009 mocnym przeżyciem było dla mnie wejście w rzeczywistość modlitwy. Zacząłem doświadczać tego, że mimo bałaganu w moim życiu, czuję w sobie sporo pokoju. To cenny dla mnie owoc, który zabieram ze sob...

Bardziej szczegółowo