Rok 13 Numer jesień–zima 2008 Kochał Prawdę, Kościół i Zakon s
Transkrypt
Rok 13 Numer jesień–zima 2008 Kochał Prawdę, Kościół i Zakon s
Pismo Parafii św. Dominika w Warszawie Rok 13 Numer jesień–zima 2008 57 Kochał Prawdę, Kościół i Zakon s.2 Uczeń i przyjaciel s.4 Bóg uzdrowił mnie z obrzydliwych skłonności s.6 Ostatnie pięć minut inaczej s.8 Najmłodsi dominikanie o różańcu s.10 Kto jest kim w klasztorze na Służewie? s.12 Pierwszą rzeczą, jaka przyciąga wzrok osób wchodzących do kaplicy, jest obraz Matki Bożej Różańcowej. Promieniuje z niego ogromny spokój, który pomaga w skupieniu i modlitwie. Druga rzecz – to ciekawe doświadczenie wspólnoty modlącej się w czasie nabożeństw. Jest bowiem zawsze spora grupa osób. Modląc się w tej kaplicy i z tą wspólnotą, czuję się dobrze i u siebie. Tomek Podoba mi się tu u Matki Bożej Różańcowej. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki i kiedy pierwszy raz wszedłem do kaplicy, popatrzyłem na to miejsce oczami profesjonalisty. Zacząłem oceniać. Wszystko bardzo skromne, prosty ołtarz, a w centrum obraz Matki Bożej. Po otwarciu tabernakulum wielkie wrażenie zrobiła na mnie stojąca tam, przygotowana już do wystawienia monstrancja z bardzo dużą hostią. Uświadomiło mi to, że najważniejszy jest tu Pan Jezus. Wszystko, co odkrywam, pomaga mi w modlitwie i w skupieniu się. Darek W służewskiej kaplicy panuje półmrok, ponieważ jednak obraz Matki Bożej Różańcowej znajduje się blisko modlącej się wspólnoty, jest bardzo dobrze widoczny. Odnosiłem tam zawsze wrażenie – i to było czymś fascynującym – że Matka Boża patrzy mi w oczy. Modląc się w kaplicy i przesuwając palcami paciorki, mogłem również popatrzeć Matce Najświętszej w oczy. W Jej oczach widoczna była dobroć, miłość i opiekuńczość. Nieraz rodziło to we mnie wyrzuty sumienia, że pewne sprawy można było zrobić inaczej. Taka pełna miłości podpowiedź, że wszystko mogło potoczyć się o wiele lepiej. Michał Kochał Prawdę, Kościół i Zakon O kres II wojny światowej spowodował wielkie i jej oddziaływania w historii – szczególnie w Polsce, straty w polskiej kadrze naukowej, zniszczenia ocena współczesnych kierunków filozoficznych i teoksięgozbiorów oraz przerwał prace badawcze. Póź- logicznych w jej świetle. niej władza komunistyczna ograniczała możliwości W 1958 roku zaczęła działać sekcja teologiczna. Ojprowadzenia badań naukowych przez katolickich ciec Bernard poświęcał dużo energii i zaangażowania teologów. W dużej mierze utrudniało to możliwo- pracy wydawniczej i translatorskiej. Jako pierwsze ści włączenia się polskiego w serii wydano w 1960 roku Kościoła w prace intelektupolskie tłumaczenie pracy alne Kościoła powszechneCharlesa Journeta, Kościół go, w okresie ożywionych Chrystusowy. W roku 1967 dyskusji i znaczących przeukazał się II tom tej serii: mian. Tajemnica Boga. Tom III, Na początku lat pięćdziesiąwydany w 1969 roku pod tych ubiegłego wieku o. Berwspólnym tytułem: Tajemnard Przybylski OP, z małą nica Chrystusa, obejmował grupą świeckich, rozpoczął kolejne trzy studia kontynugromadzenie zagranicznych owanej kolekcji „Misterium książek i czasopism katoliZbawienia”, które tworzyckich. Były one streszczane ły logiczną całość: P. Grew języku polskim, po czym lota, Biblia i teologia; C. streszczenia powielano oraz Chopina, Tajemnica Słowa rozsyłano do wyższych Wcielonego i Zbawcy; oraz seminariów duchownych Ch. Baumgartnera, Łaska diecezjalnych i zakonnych. Chrystusowa. Była to praca Otrzymywali je również nienowatorska. Jak powiedział którzy księża biskupi. o. Bernard na spotkaniu W tych warunkach pojawiw instytucie z ks. Prymała się potrzeba stworzenia sem: „Jesteśmy pierwszymi ośrodka badawczego z zaodbiorcami tego, co nowe kresu teologii, który dysi twórcze, mamy możność ponowałby odpowiednimi Ostatnie zdjęcie o. Bernarda przed śmiercią, przemówienie na zakończenie sygnalizowania innym przez zbiorami bibliotecznymi. I sesji Kongresu Mariologicznego w Saragossie, październik 1979 zestaw streszczonych publiPrace w ośrodku zamierzokacji, konferencje, artykuły ne były w dwóch kierunkach: 1) zbieranie i porząd- czy nawet zwykłe tłumaczenia tego, co może się przykowanie informacji na temat badań teologicznych czynić do pogłębienia katolickiej nauki, myśli i życia w Europie Zachodniej oraz 2) prowadzenie własnych chrześcijańskiego u nas. Możemy proponować pewne projektów badawczych. O. Bernard mówił o swoim wnioski i aplikacje”. zamyśle: „Powodowała mną od dawna nieprzeparta W trakcie dalszego rozwoju instytutu powstawały i dręcząca myśl o konieczności właściwego rozezna- nowe sekcje, odpowiadające na nowe, rodzące się nia potrzeb współczesnych, skutecznego im zaradza- w polskim Kościele problemy. nia w duchu nowoczesnej teologii i w nawiązaniu do W końcu 1959 roku powstał dział nauk społecznych, nowo odczytanego św. Tomasza”. który zajmował się problemami życia społecznego, Tak powstał Instytut Tomistyczny, który rozpoczął przedstawiając je w duchu zasad społecznej nauki działalność wiosną 1958 roku. Ksiądz Prymas Wy- Kościoła. Na początek zostały przygotowane maszyński, udzielając poparcia, zaapelował, aby insty- teriały na IV i V Rok Wielkiej Nowenny Narodu tut poszerzał zakres swego działania. Podstawowym Polskiego, poświęcone zagadnieniom małżeństwa założeniem instytutu od samego początku było: od- i rodziny. Opracowano m. in. Katechizm rodzinny, czytanie autentycznej myśli św. Tomasza za pomocą obszerny zbiór wypowiedzi Magisterium Kościoła najnowszych narzędzi badawczych, jakich dostarcza o małżeństwie i rodzinie Rodzina Chrześcijańska, stuwspółczesna nauka, prześledzenie rozwoju tej myśli dium dla kapłanów Teologia rodziny, czytanki majo2 Dominik nad Dolinką we i październikowe, a także przetłumaczono Kodeks Rodzinny. W późniejszym czasie wspomniana wyżej sekcja zajmowała się problemami filozofii i teologii społecznej oraz prawa naturalnego. W dniach 25 i 26 stycznia 1960 roku Instytut Tomistyczny zorganizował sympozjum naukowe poświęcone tematowi rodziny, w którym uczestniczyło liczne grono naukowców duchownych i świeckich z udziałem ks. Prymasa. Ojciec Bernard Przybylski OP wygłosił referat pt. Współczesna rodzina i małżeństwo w wypowiedziach Piusa XII i Jana XXIII. Sympozjum zaowocowało również refleksją nad powołaniem małej komisji Episkopatu ds. rodziny z udziałem osób świeckich. Projekt przedstawił ks. biskup B. Kominek, przewodniczący komisji duszpasterskiej Episkopatu. Miała powstać komisja, której zadaniem byłoby podjęcie kwestii programu praktyczno-pastoralnego, natomiast przygotowanie teologicznej podbudowy przypadłoby Instytutowi Tomistycznemu jako ośrodkowi studiów nad rodziną. Ideę takiej współpracy Episkopatu i Instytutu Tomistycznego zaproponował ks. Prymas: „Rzeczą Instytutu Tomistycznego będzie wszechstronne przemyślenie problemu, a sprawą komisji duszpasterskiej Episkopatu praktyczne ustawienie go w terenie i czuwanie nad jego realizacją. […] Praca rozpoczęta musi być kontynuowana i pogłębiana, przy czym należy ją traktować jako «specjalne zlecenie Episkopatu»”. W roku 1966, idąc za radą ks. Prymasa Wyszyńskiego, o. Bernard podjął starania o państwowe zatwierdzenie Instytutu Tomistycznego jako odrębnej placówki naukowej. Odpowiedzi nie uzyskał. W 1972 roku Rada Naukowa Instytutu podjęła decyzję o powołaniu sekcji rodziny i w jej ramach przepro- wadzeniu interdyscyplinarnych badań, których owoce miały służyć polskiemu duszpasterstwu i stanowić pomoc dla teologów w opracowaniu nowych aspektów teologii małżeństwa i rodziny. Do współpracy zaproszono socjologów, psychologów, pedagogów, teologów, lekarzy i ekonomistów. Kolejna dziedzina badań instytutu to historia polskiej teologii średniowiecznej. Ojciec Bernard Przybylski stale zabiegał o tworzenie zaplecza naukowego i powiększanie zbiorów bibliotecznych instytutu. Podkreślał to w sprawozdaniu: „W chwili obecnej zbiory biblioteki IT liczą 50 tysięcy woluminów, druków zwartych i czasopism. (…) Specjalny priorytet w gromadzeniu zbiorów posiadają czasopisma naukowe. Ogółem biblioteka posiada 400 tytułów czasopism zagranicznych i 280 tytułów czasopism polskich”. Za życia o. Przybylskiego Instytut nie mógł powołać do istnienia własnego czasopisma naukowego. Pierwszy tom „Przeglądu Tomistycznego”, wydany w 1984 roku, dedykowano pamięci założyciela instytutu*. Akademicka pielgrzymka na Jasną Górę, 23 maja 1948 O. Bernard Przybylski OP z kard. Stefanem Wyszyńskim w Instytucie, późne lata 70-te Fragment pracy magisterskiej brata Jacka Dudki na temat: „Rola rodziny w teologii o. Bernarda Przybylskiego OP” * Zob. „Przegląd Tomistyczny”, przewodniczący Kolegium Redakcyjnego o. Kazimierz Marciniak OP, Instytut Tomistyczny Ojców Dominikanów, Warszawa 1984, tom 1, s. 5. „Obecny tom, jako skromny dług wdzięczności, poświęcamy pamięci Ojca Bernarda Przybylskiego, zmarłego 10 X 1979 roku w Hiszpanii w czasie trwania Międzynarodowego Kongresu Mariologiczno-Maryjnego. Niezaprzeczalną pasją życia były dla Niego trzy miłości: Prawdy, Kościoła i Zakonu św. Dominika – z nich też zrodziło się dzieło Jego życia – Instytut Tomistyczny, który poświęca Mu ten tom”. Dominik nad Dolinką 3 Uczeń i przyjaciel T e właśnie słowa pojawiły się przy nazwisku o. Kazimierza Marciniaka OP, kiedy 30 września 2008 roku Instytut Tomistyczny świętował jubileusz pięćdziesięciolecia swojego istnienia. „Uczeń i przyjaciel” o. Bernarda Przybylskiego OP, te słowa najlepiej oddają klimat współpracy dyrektora instytutu (w latach 1979-2002) z twórcą i architektem dostojnej już dziś placówki. Ojciec Kazimierz to nie tylko świadek powstania instytutu w 1958 roku, ale osoba go współtworząca. Uczniem był pojętnym, a mistrzowi okazywał nie tylko szacunek, ale i przyjaźń. O każdej porze dnia i nocy można było na niego liczyć. Do klasztoru św. Józefa na Służewie przybył w 1954 roku. Wtedy to magistrem braci studentów był o. Bernard. Przydzielony mu do pomocy o. Kazimierz musiał więc godzić studia, pisanie pracy doktorskiej i obowiązki submagistra studentatu. Ojciec Bernard korzystał z pomocy młodego współpracownika także w załatwianiu różnych spraw. Toteż o. Kazimierz spełniał liczne funkcje, m.in. był kurierem. W czasach bowiem, kiedy więziono Prymasa, a każdą prowadzoną przez Kościół działalność traktowano jako „podejrzaną i niebezpieczną”, było to konieczne. Od początku współpracy o. Bernard kierował zapał młodego kapłana na tworzenie biblioteki, sprowadzanie książek z wszelkich dostępnych wówczas źródeł. Ojciec Marciniak wszedł w kontakt ze składnicą książek na Śląsku, gdzie przywożono je z różnych zlikwidowanych instytucji. „Mogłem z listy dubletów wybrać wszystko, co mnie interesowało. Pakowałem książki i pocztą wysyłałem na Służew, gdzie miał powstać instytut”. Było to jeszcze przed 1958 rokiem. Ojciec Kazimierz nawiązał kontakty z różnymi warszawskimi bibliotekami: z Biblioteką Narodową, a także z Biblioteką Miejską. „Dużo dobrych książek otrzymałem z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Wybierałem to, co uważałem, że będzie potrzebne, a więc również pozycje z zakresu filozofii, socjologii, historii”. Dziś z humorem wspomina, jak to źródłem hojności jednej z bibliotek z terenu Polski było złe odczytanie nazwy instytutu: prośbę Instytutu Tomistycznego potraktowano jako prośbę Instytutu Atomistycznego. Stąd też nasza placówka została uznana za szczególnie uprzywilejowaną. „W urzędniczej głowie nawet nie powstało, by mogło istnieć coś takiego jak Instytut Tomistyczny. A dla nas najważniejsze, że otrzymywaliśmy od nich wiele książek”. 4 Dominik nad Dolinką Wreszcie o. Bernard mógł poprosić ks. Prymasa o zatwierdzenie i błogosławieństwo dla nowo powstałej placówki. „Pierwszą sprawą, jaką zajął się instytut, była kartoteka informacyjna. Rozpoczęto na wielką skalę robienie streszczeń z literatury naukowej (książek i czasopism). Zawierano w nich informacje o istotnych problemach poruszonych w danej publikacji. Było to bardzo ważne dla osób poszukujących różnych źródeł. Materiał narastał, a na końcu mieliśmy 17 tysięcy kluczy we wszystkich dziedzinach, które nas interesowały”. O. Kazimierz Marciniak OP podczas uroczystości jubileuszowych 30 września 2008 Zgodnie z polityką państwa, nie dopuszczano książek z zagranicy. Opłacone i wysłane czasopisma nie zawsze docierały do instytutu. Uczeń i przyjaciel o. Bernarda ocenia, że po drodze około 50 procent pozycji ginęło. To zmuszało do dalszych poszukiwań, by braki uzupełniać. Ojciec Kazimierz korzystał z osobistych znajomości w różnych ambasadach, francuskiej, hiszpańskiej i niemieckiej. Niektóre pozycje naukowe przekazywane były do Wiednia, a stamtąd różnymi okazjami trafiały do Warszawy. Francuzi np. mieli szkołę języka francuskiego, prowadzili też lektoraty na różnych uniwersytetach w Polsce. Z ich prawa sprowadzania książek korzystał również instytut. „Mogli sprowadzić każdą książkę – mówi o. Kazimierz – byle była po francusku”. Część czasopism o. Bernard otrzymywał od ks. Prymasa. Pod koniec lat sześćdziesiątych władze przeprowadziły ogólnopolską akcję „pacyfikacji” wszystkich bibliotek kościelnych. W klasztorze pojawiła się kilkuosobowa komisja i dokonała szczegółowego przeglądu katalogów. Co uznano za niestosowne, to było likwidowane i zabierane. Odtąd na korytarzu klasztornym za klauzurą przybywało coraz więcej szaf z książkami. Niebawem część korytarza zastawiona była szafami, w których umieszczano książki katalogowane oddzielnie. W ten sposób starano się je zabezpieczyć na przyszłość. Fot. Marek Domaradzki OP Po uzyskaniu zezwolenia na wydawanie „Przeglądu Tomistycznego” o. Kazimierz zajął się organizacją. Najtrudniejsza była sprawa papieru. Tu pośrednikiem stała się ambasada fińska. Po zebraniu potrzebnej sumy dolarów składane było zamówienie i za kilka miesięcy do Gdyni przychodziła przesyłka, którą należało z portu odebrać. I tak „Przegląd” był drukowany na jednym z najlepszych papierów. Na pytanie o środki finansowe o. Kazimierz powiada: to wszystko trzeba było „wychodzić”. I przypomina słowa o. Bernarda: „Jak pieniądze są potrzebne, to się znajdą – Opatrzność nie zawiedzie”. Na wdzięczność za współpracę, pomoc i troskę o wysoki poziom wydawanych w „Przeglądzie” materiałów zasłużyli sobie profesorowie Władysław Seńko i Juliusz Domański. W 2002 roku, kiedy o. Kazimierz Marciniak OP przestał być dyrektorem, instytut posiadał ponad 90 tysięcy książek i czasopism. W życiorys o. Kazimierza wpisał się też piętnastoletni okres posługi duszpasterskiej w Józefosławiu. W latach siedemdziesiątych o. Bernard kupił tam ziemię i wybudował kilka pomieszczeń oraz szklarni. Ojcowie Aleksander Hanke-Ligowski i Mirosław Kur ukończyli kurs ogrodniczy i jako wykwalifikowani ogrodnicy mogli stać się właścicielami zakupionej działki. Uzyskane z jej eksploatacji środki miały pozwolić na pracę i dalszy rozwój instytutu. W Józefosławiu pojawiły się siostry – dominikanki klauzurowe, by troszczyć się o funkcjonowanie ośrodka, a także zajmować streszczaniem, tłumaczeniem tekstów i robieniem różnych opracowań dla instytutu. Ojciec Kazimierz był kapelanem sióstr, odprawiał w ich kaplicy Msze święte, na które przychodzili też świeccy. Był to zarazem okres, kiedy jako dyrektor (od 1979 roku) instytutu wyjeżdżał często za granicę. Tam kwestował i szukał pomocy finansowej. Każdego roku był na targach książki we Frankfurcie. Zatrzymywał się w Kolonii, następnie w Bonn, Stuttgarcie, Monachium. Kwestowanie trwało do 2002 roku. Nie można też pominąć wyjazdów do Włoch, skąd po powrocie o. Bernarda z ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II, jego uczeń i przyjaciel przywoził z Mediolanu i Rzymu najnowsze publikacje naukowe. Jubileuszowy dzień 30 września 2008 roku, kiedy to Instytut Tomistyczny świętował pięćdziesięciolecie swojego istnienia, był również dniem wdzięczności dominikańskiej wspólnoty za dwóch wielkich twórców naszej naukowej placówki. Ojca Kazimierza można też nazwać nauczycielem dobrym. W październiku tego roku br. Jacek Dudka OP obronił pracę magisterską na temat „Rola rodziny w teologii o. Bernarda Przybylskiego OP”. Promotorem był o. Kazimierz. Brat Jacek przeorał całe nasze archiwum. Jego fascynacja dziełem Bernarda Przybylskiego była tak wielka, że na co dzień informował nas, jak wspaniały i mądry był ów odkrywany przez niego człowiek. Stąd też promotor naszego brata zasługuje w sposób szczególny na to, by nazwać go nauczycielem dobrym, który nie tylko swoich uczniów uczy, ale i prowadzi do fascynacji tym, co dobre i piękne w naszym zakonie. o. Stanisław Gołąb OP Dominik nad Dolinką 5 Bóg uzdrowił mnie z obrzydliwych skłonności N a początku lutego 2007 roku koleżanka namówiła mnie na uczestnictwo w mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie w klasztorze Dominikanów na Służewie. Nigdy nie byłam na takiej modlitwie. Ona wcześniej opowiadała coś o doświadczeniach związanych z nawróceniami i uzdrowieniami, jednak nie odkrywała tej tajemnicy z obawy, że mogę się wystraszyć albo nie zrozumieć i uciec. We mnie jednak budziło się silne pragnienie obecności na tej modlitwie. Tak jakbym była wołana… Szykowałam się jak na randkę albo na jakieś ważne spotkanie. Fot. Michał Turowski 6 Dominik nad Dolinką Potem przez całą mszę świętą nie mogłam się skupić. Byłam rozproszona z tysiącem pytań w głowie. „Co ja tutaj robię? Przyszłam się modlić za rodziców, ale kim jestem, bym miała do tego prawo, będąc taka brudna od grzechów? Ja się nawet skupić nie potrafię”. Początek modlitwy o uzdrowienie był spokojny. Potem emocje i uczucia zaczęły szukać ujścia, jakby ktoś otworzył puszkę Pandory. Starałam się na siłę kontrolować siebie, swoje myśli, łzy, aż pogubiłam się w tej modlitwie. Wstydziłam się płakać. Ale łzy same leciały mi z oczu, aż dostałam kataru. Jednocześnie zrobiło mi się gorąco, spociłam się, usiłując ogarnąć myśli i emocje. Koleżanka, która ze mną była, widziała, co się dzieje – obserwowała. Przestałam słuchać tego, co mówił o. Janusz… Szarpały mną pytania, lęki, obawy, nie miałam zielonego pojęcia, czego się boję, ani co się dzieje. Modlitwa trwała. Gdy się trochę uspokoiłam, usłyszałam słowa o. Janusza o młodej dziewczynie, która strasznie się boi samotności, tego, że przez całe życie będzie sama, bez męża, bez rodziny. Robiło mi się coraz bardziej gorąco i miałam poczucie, że wszystkie wnętrzności się we mnie poruszają. Pomyślałam wtedy, co za niemądra dziewczyna, nazwałam ją „głupią”, taka młoda, wszystko przed nią, a boi się samotności. Zaczęłam mówić w myślach do Pana Boga: „Panie Boże, co ja do siebie gadam, nie mam przecież pojęcia o życiu, nie wiem, jak się modlić i o co Cię prosić, nie wiem, czy ten chłopak ma być moim mężem czy tamten, czy to ktoś z tych, których znam, czy w ogóle wyjdę za mąż? Panie Jezu, co ja tutaj robię?! Jestem bezradna, bo nawet skupić się na modlitwie nie umiem, miałam się modlić za rodziców, a cały czas myślę tylko o sobie! Jezu, ratuj”. W kościele cały czas trwała modlitwa, a do mnie nic nie docierało. W pewnej chwili poczułam, jakby moje serce wyrwało się i było tulone w Bożych dłoniach. Poczułam się tak, jakby każda komórka w moim ciele wirowała i tańczyła. Byłam tak bardzo niedojrzała emocjonalnie i uczuciowo… I właśnie do tej mojej ułomności, i przez nią, przyszedłeś do mnie, Panie Jezu. Kiedy koleżanka zaprosiła mnie na tę modlitwę, przyjechałam, by prosić Boga o zdrowie dla moich rodziców i rodzeństwa. Nie miałam pojęcia, że Pan Jezus chce mi pokazać – mnie osobiście – że żyje i mnie kocha. Przed tym dniem, 18 lutego 2007 roku, moja wiara była pogrzebana, zapomniana, obojętna. Od dziecka przystępowałam do sakramentów świętych, które w pewnym momencie przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Fot. Michał Turowski Serce zabrudzone przez grzechy, zniewolenia. Swój wiek dojrzałości duchowej tamtego okresu określiłabym na dwanaście lat. Wyobrażacie sobie? Dziewczyna dwudziestopięcioletnia z dojrzałością duchową i emocjonalną dwunastolatki! Pan Jezus wyrównał tę dojrzałość stosownie do wieku fizycznego i nadal prowadzi ku dojrzałości wszystkie sfery mojego życia. Dziękuję za to, że moje oczy, uszy i myśli zostały przetarte, że prawdziwie pokochałam Pana Boga, naszego Jedynego Odkupiciela. Nie sposób wymienić wszystkich chorych miejsc, które Pan Jezus we mnie uzdrowił. Spowiedź z całego życia, przewodnictwo duchowe za sprawą dominikanów. Do najbardziej widocznych należy uzdrowienie serca z lęku przed samotnością, ze skrajnego egocentryzmu, potwornego smutku życia, niedojrzałości, braku samoakceptacji, odrzucenia siebie jako dziewczyny, z nikotynizmu, ucieczek alkoholowego upojenia, z eksperymentowania z narkotykami, a także z nieuporządkowanych relacji seksualnych z mężczyznami. Światło Boże, jakie padło na moją poranioną tożsamość seksualną, na nowo odrodziło i pobudziło do życia moją kobiecość. Zostałam uwolniona z samogwałtu, w który byłam uwikłana od najmłodszych lat. Reakcja mojego organizmu na wyzwolenie z tego, co świat nazywał czymś normalnym, była wręcz uzdrawiająca. Moje działania, słowa stają się coraz czystsze, a serce rozkochane w Zmartwychwstałym Panu. Oblicze Boże jawi mi się coraz bardziej klarownie, a fałszywe wyobrażenia Pana Boga, które tworzył mój rozum, znikają. Relacje w pracy, w moim środowisku z dnia na dzień są oczyszczane i naprawiane. Dusza zniewolona nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, jak Miłosierny Ojciec jest hojny i jak bardzo pragnie nas widzieć szczęśliwymi. To u dominikanów po raz pierwszy Pan Bóg dał mi odczuć swoją bliskość. Dostrzegłam wtedy, jak bardzo pragnę być dzieckiem Bożym i jak wielkie rzeczy czyni dla nas Pan Jezus. On otworzył mnie na ludzi i ciągle uczy przebaczać. Długo zwlekałam z daniem tego świadectwa, ale tylko dlatego, że moje uwolnienie i uzdrowienie trwa nadal. Byłam osobą uwikłaną we wróżbiarstwo i okultyzm. Doznawałam udręki ze strony złego ducha. O uwolnieniu z tego nawet nie marzyłam, poddałam się. A teraz Jezus mnie podniósł i niesie na swoich ramionach! Moje koszmary nocne się skończyły. Teraz wiem, że mam Matkę, która została mi dana przez Jezusa. Swoje świadectwo opowiedziałam jedynie kilku osobom. Do tego świadectwa ciągle coś nowego dopisuję. Ludzie myślą nieraz, że nawrócenie nie dotyczy osób będących wewnątrz Kościoła, że nawracać się muszą tylko ateiści. Zrozumiałam, że nie robiąc nic, nie składając świadectwa, blokuję siebie na Boże łaski! Pan Jezus bowiem chce, byśmy byli Jego świadkami. On Jest Bogiem Żywym i chce objawiać, że jest cały czas obecny, że żyje w nas, z nami i że nas kocha! Chwała Panu! Teraz i zawsze, i na wieki! Daję świadectwo tego, że Jezus żyje! Nie wstydzę się powiedzieć, że uzdrowił mnie z obrzydliwych skłonności, z krępującej mnie ułomności i zniewolenia. Pamiętam, że to Pan Jezus jako pierwszy przyznał się do mnie. On nie wstydzi się tego, że mnie kocha, że mnie uwalnia i uzdrawia. M.R. Dominik nad Dolinką 7 Ostatnie pięć minut inaczej Z wielkim uznaniem patrzę na osoby, które podjęły trud przemiany swojego życia i pokazują nam wszystkim, że to możliwe – można się zatrzymać nawet na równi pochyłej, zwrócić do Pana Boga i zacząć żyć pięknie. Mam na myśli zwłaszcza osoby dotknięte chorobą uzależnienia. Niezwykle poruszające są relacje ludzi, którzy wspomagają się wzajemnie świadectwami i dzielą doświadczeniem na mityngach AA. Grupa Anonimowych Alkoholików (AA), na przykład, przy naszym ośrodku duszpasterskim, spotyka się w soboty o g. 18 (mężczyźni), a w niedzielę o g. 12 kobiety. Składane tam świadectwa są dowodem na to, jak wspaniale może rzeźbić człowieka Bóg. Wystarczy Mu się powierzyć i pozwolić, by Jego dobre i wszechmocne dłonie nas kształtowały. Bardzo mocno stawia na nogi wzajemne wspieranie się osobistym doświadczeniem. Bożena Snella-Mrozik zawarła najwspanialsze świadectwa trzeźwych i trzeźwiejących alkoholiczek w swojej książce Piekło nie ma dna (Media Rodzina, Poznań 2003). Obecnie wręcza płytę CD z nagraniem tej książki wszystkim, którzy pojawiają się u dominikanów na mitingach Anonimowych Alkoholików. Przytoczmy kilka głosów. Bożena z perspektywy trzeźwego już życia mówi mocną rzecz: nie uzależni się jedynie ta osoba, która nie pije. A choroba jest demokratyczna, nie omija żadnych sfer społecznych ani grup ludzkich. Nawet widziane z zewnątrz dobre małżeństwa, szczęśliwe rodziny, to Fot. Jacek Bojarski 8 Dominik nad Dolinką często wspólnoty funkcjonujące przez lata z alkoholowym rakiem w tle. „Mój mąż mawiał: piję po to, żeby się upić. Czy mogłam usłyszeć coś piękniejszego? Ja też piłam po to, i w dodatku on mi podsuwał gotowe usprawiedliwienie. No i robiliśmy to samo, w tym samym celu. Coraz mniej interesowały mnie otaczające krajobrazy i ludzie, a coraz bardziej alkohol”. Monika o tym, do czego doszła, mówi krótko: „To było dno. Byłam brudna, nie myłam się przez trzy tygodnie. Zaczęły mnie boleć nerki. Brud, alkohol, niejedzenie, papierosy… Budziłam się, miałam jakieś majaki. Pamiętam, nalali mi do kieliszka, wyciągnęłam rękę i nie mogłam chwycić, tak mi się ręka trzęsła. Myślałam: już nic nie jestem warta. Chciałam umrzeć”. „Chodziliśmy – opowiada Marta – na tak zwane winka, chodziliśmy na piwo «Pod Chrystusa» naprzeciwko kościoła. Chodziło się do Harendy, gdzie się kupowało wino na kieliszki, do Fukiera i do Dziekanki, gdzie się kupowało wino na butelki”. Marta błyskawicznie zrobiła doktorat, potem habilitację i karierę naukową. Przez ten okres podpierała się butelką, o czym nie wiedział nawet mąż. „Najczęściej piłam wino, w ogromnych ilościach. Wypijałam hektolitry wina. Jak zrobiłam litraż podczas terapii, to mi wyszła cysterna”. „Kiedy obydwoje z mężem – mówi o swoim życiu Paulina – urżnęliśmy się do nieprzytomności i ciągnęliśmy, nie wiadomo jak i czym dzieciaka, to mnie przerażało”. Dalej w swoim świadectwie przyznaje, że powtarzało się to wiele razy. Budzili się i nie wiedzieli, jak we trójkę wrócili do domu. Pomimo tego mówili sobie „pal sześć, nic się nie stało” i pili dalej. Sygnałem do opamiętania dla następnej osoby stało się świadectwo innych. „Pamiętam, kiedyś przyszła do mnie taka młoda dziewczyna i powiedziała: «Danusiu, ja ciebie kocham jak swoją mamę, a ty zaczynasz pić tak jak ona». Jej mama wtedy nie żyła. Piękna, młoda kobieta zapiła się na śmierć”. Niezwykły ciężar gatunkowy mają zweryfikowane życiem informacje, które mówią o miejscu Pana Boga w życiu ludzi z tego rodzaju problemem. Bożena na przykład odwróciła się od wiary i religii, ponieważ to ułatwiało jej picie. „Bóg ze swoimi dziesięcioma przykazaniami zaczął mi przeszkadzać, bo je łamałam od a do z”. Paulina została ochrzczona, przystąpiła do komunii i zaraz później odeszła od praktyk religijnych. „Buntowałam się, bo rodzice posyłali mnie do kościoła, a sami nie chodzili. Mówili, że są zmęczeni i odpoczywają w niedziele. To mi nie grało, więc sama też przez wiele lat nie chodziłam do kościoła”. Jej również przykazania przeszkadzały w piciu. Odwrócona od Boga i Kościoła, Monika mówi tak: „Zgłaszałam się do Boga z pretensjami lub prośbami, kiedy coś nawaliłam albo miałam kaca i umierałam. Prosiłam wtedy: «Boże to ostatni raz, proszę Cię, daj mi przeżyć»”. Dzisiaj jest Bogu wdzięczna za to, że w końcu Go odnalazła. Modli się codziennie, by usłyszeć, co Bóg do niej mówi. Wróciła jej chęć do życia, jest pełna radości i optymizmu. „Panie Boże, tak bym Ci chciała podziękować za to, ale myślę, że nawet gdyby wszyscy ludzie na świecie powiedzieli dziękuję, to jeszcze by było za mało. Jestem tak bardzo wdzięczna Bogu, że żyję, że jestem i mogę być trzeźwa. Choćbyś miała żyć tylko trzy dni, to przez te trzy dni jesteś trzeźwa i masz życie w swoich rękach, i to jest zysk”. Danuta z kolei weszła kiedyś do pustej kaplicy, było ciemno, a w głębi oświetlony lampką obraz Jezusa Miłosiernego. „Ten obraz wydał mi się czymś niezwykle pięknym. I zaczęłam się modlić prawdziwie, gorliwie, żarliwie, żeby coś ze sobą zrobić, bo jest mi tak źle”. Obecnie pracuje nad formowaniem na nowo swojego sumienia. „Codziennie rano poświęcam dużo czasu modlitwie, medytacji i słucham katechez. Wiem, że jest mi to potrzebne. Czytam Pismo Święte i ciągle mi mało. Odkąd trzeźwieję, zaczynam akceptować siebie taką, jaką jestem. Nie muszę udawać. Wreszcie mogę być sobą. Bóg kocha mnie taką, jaka jestem”. „Bardzo się modliłam i obiecałam Matce Bożej – wyznaje Krystyna – że jeśli dzisiaj mi pomoże przestać pić, to już nigdy w życiu się nie napiję. Oczywiście, nie wiedziałam, że takich obietnic się nie składa. Ale Matka Boża mi pomogła”. Odejdźmy na chwilę od świadectw kobiet. Leonard, który bardzo otwarcie mówi o swoim poranionym życiu, rozejrzawszy się po naszej klasztornej rozmównicy, przyznaje, że tu właśnie odbył spowiedź życia. A wyspowiadał się u o. Tomasza Alexiewicza OP. Było to w 2004 roku. „Jako pacjent oddziału uzależnień doszedłem do wniosku, że muszę się wyspowiadać. Poprosiłem pana doktora Woronowicza, by mi doradził, czy mam pójść do spowiedzi, czy nie? Bo jak zacznę opowiadać, co nawyczyniałem w swoim życiu jako alkoholik, lekoman, narkoman, jako depresant i niedoszły wielokrotny samobójca, to przecież ksiądz dostanie zawału. Otóż o. Tomasz, o ile wiem, do dnia dzisiejszego zawału nie dostał, a ja od czterech lat jestem niepijącym alkoholikiem”. I ostatnie świadectwo. Halina dziękuje Bogu za to, że jest trzeźwa i że Bóg ją tak wspaniale za życie w trzeźwości wynagradza. Dziękuje za możliwość zwiedzania różnych miejsc, o których zawsze marzyła, dziękuje PANTOKRATOR NIEBIESKI, 2007 – Robert Rumin, wystawa ikon – kościół św. Dominika, lipiec 2008 za wspaniałego wnuka. Stara się, najlepiej jak potrafi, zachęcać innych do życia w trzeźwości. „Widzę, jak kupują alpagi. Mówię do tej klientki: «Kobieto, popatrz na siebie, jest jeszcze czas». A ona na to, że dla niej czasu już nie ma, bo niedługo się wykończy. Przekonuję, że warto być trzeźwą, chociaż na pięć minut przed śmiercią! Kto tego nie pokosztuje, ten nie wie. Ostatnie pięć minut inaczej… Ale ona mi mówi, że bez alkoholu nie może żyć … Nie słucha, gdy tłumaczę, że wszystko jest możliwe. Bo ja wiem na pewno, że jest możliwe. Jestem tego żywym świadectwem i dowodem”. Winniśmy wielką wdzięczność tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób wspierają borykające się z problemem alkoholowym osoby. Jest to bowiem choroba śmiertelna i jako taka wymaga leczenia. Bóg przemawia do nas przez ludzi – lekarze, terapeuci, duszpasterze są narzędziem w Jego rękach. A ich trud i wysiłki przekładają się na bardzo konkretne ludzkie życie, które uratowane z Bożą pomocą świadczy, że można i naprawdę warto pozostałą część życia, następne lata, miesiące, a choćby i te ostatnie pięć minut przeżyć inaczej. o. Stanisław Gołąb OP Dominik nad Dolinką 9 Najmłodsi dominikanie o różańcu W sobotę 23 sierpnia 2008 roku szesnastu mężczyzn otrzymało dominikański habit. Podczas uroczystej ceremonii nazywanej obłóczynami zdjęli krawaty i marynarki, a przywdziali białe habity oraz czarne kapy. Otrzymali też skórzane pasy i przypięte do nich różańce. Zanim do tego doszło, zechcieli ujawnić parę szczegółów ze swojego życia. Szczegóły te wiążą się, jak sami to określili, z ich osobistą „przygodą” z modlitwą różańcową. Oto niektóre z ich wypowiedzi: Łukasz W nabożeństwach różańcowych uczestniczyłem od najmłodszych lat. W mojej rodzinnej miejscowości ludzie zbierali się w kaplicy i sami przez cały październik odmawiali różaniec. Zwyczajem naszego domu była codzienna obecność na różańcu. Bardzo mi się to spodobało i uczestnictwo w tej wspólnej modlitwie naprawdę polubiłem. Kiedy zamachy terrorystyczne wprowadziły niepokój na świecie i w powietrzu wisiała możliwość rozpętania się międzynarodowego konfliktu, bardzo się tym przejąłem i postanowiłem codziennie modlić się na różańcu w intencji pokoju. Byłem wtedy w trzeciej klasie gimnazjum i naprawdę wierzyłem, że Matka Najświętsza może światu ten pokój wymodlić. W tym samym roku bardzo poważnie zachorowała koleżanka z mojej klasy. Guz mózgu, chemia, stan śpiączki, w końcu lekarze powiedzieli, że nie ma już żadnych szans. Wtedy dość solidnie modliłem się na 10 Dominik nad Dolinką różańcu w jej intencji. Choroba trwała długo, a ja zawsze pamiętałem o modlitwie. Planowana była operacja w USA, jednak próba uzbierania pieniędzy się nie powiodła, ponadto chemia bardzo wyniszczała organizm Natalii, tak że rodzice byli już bardzo zdesperowani. Wreszcie postanowili, że wszystko przerwą, łącznie z chemią, niech się dzieje wola Boga. I w pewnym momencie guz przestał się powiększać, jakoś to się wszystko zatrzymało. Chociaż Natalia nadal leży w łóżku, ale jednak żyje. Podziwiam radość, jaką ma w sobie, i to, że się nigdy nie poddaje. Modlę się za nią właściwie do dzisiaj i wciąż proszę dla niej o nadzieję. Tomasz Moje pierwsze dziecięce doświadczenie z różańcem było dość nieciekawe. Długie, półgodzinne nabożeństwo, ludzie klęczeli, ja zaś nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi. Modlitwy nauczyła mnie dopiero mama. Po jej wspaniałym, pełnym cierpliwości wyjaśnieniu modlitwa różańcowa zaczęła mi towarzyszyć w życiu. I to pomimo „lenistwa szkoły podstawowej”. W szkole średniej na jednej z konferencji usłyszałem, że różaniec jest modlitwą kontemplacyjną, w czasie której rozważa się życie Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Ta informacja pogłębiła moje podejście do różańca. Zacząłem czytać fragmenty z Pisma świętego i odtąd odmawianie tajemnic różańcowych stopniowo stawało się modlitwą coraz bardziej świadomą. Krzysztof Moja rodzina wyemigrowała z Polski, gdy miałem trzynaście lat. Przez dwadzieścia jeden lat mieszkałem w USA. A jak było u mnie z modlitwą różańcową? W czasie studiów medycznych chodziłem do wspólnoty, która modliła się za nienarodzone dzieci. Każdy, a było nas około siedemdziesiąt osób, modlił się w intencji konkretnego dziecka. Było to dla mnie szalenie zobowiązujące, bo bardzo chciałem, żeby nieznana mi w ogóle rodzina przyjęła i pokochała dziecko, za które obiecałem się modlić. Następne doświadczenie to modlitwa w intencjach, o które prosiło grono moich przyjaciół. Powstał bowiem zwyczaj takiej wzajemnej pomocy wśród znanych mi osób. Miałem na przykład doświadczenie pewnej bezradności w rozmowach z różnymi osobami, które chciałem do moich racji przekonać. Podawałem, moim zdaniem, bardzo mocne argumenty i nic z tego nie wychodziło. Wpadłem wtedy na pomysł, by powierzać tego rodzaju sprawy Matce Boskiej. I okazało się, że właśnie Matka Boża najlepiej im to potrafi wytłumaczyć. Teraz z im poważniejszymi ludzkimi problemami się stykam, tym bardziej proszę Maryję o pomoc. Nie zdarzyło się, żeby Matka Najświętsza „milczała”, kiedy proszę Ją o modlitwę w bardzo konkretnej intencji. Obecnie modlitwa różańcowa jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Gdy jej nie odmówię, zaraz mi czegoś brakuje. Dariusz Różaniec otrzymałem na pierwszą komunię świętą. Potem został wrzucony do barku i tam sobie leżał. Modliłem się na nim sporadycznie, dopiero w drugiej klasie technikum wziąłem go do ręki już tak na poważnie. Zacząłem się modlić, bo poczułem wewnętrzną potrzebę, która zrodziła się wraz z pragnieniem, by w naszych domowych relacjach pojawiło się więcej ciepła. Ale gdy wziąłem do ręki różaniec, nie wiedziałem, jak się modlić. W domowej biblioteczce znalazłem jakąś książeczkę. Nauczyłem się wszystkiego na pamięć. Z początku mi nie wychodziło, często myliłem się i nie mogłem się skupić. Ale już w trzeciej klasie czułem potrzebę modlenia się na różańcu codziennie, pomimo że wymagało to znacznego wysiłku. Na początku studiów do modlitwy różańcowej zacząłem dołączać prośby o konkretne rzeczy. Prosiłem też o sprawy praktycznie nie do osiągnięcia. Żyliśmy w małym mieszkaniu, warunki były dość nieciekawe, a ja się modliłem, byśmy mogli to mieszkanie zmienić. I po jakimś czasie problem został w bardzo prosty sposób rozwiązany. Wówczas uświadomiłem sobie, że nasza wspólna radość z nowego mieszkania była owocem modlitwy. Moje relacje z siostrą i tatą układały się różnie. Był między nami pewien chłód. Niby się kochaliśmy, a czegoś istotnego brakowało. Z czasem poczułem, że ja się poprzez modlitwę zmieniam, że jest we mnie więcej spokoju, że jestem bardziej otwarty. Dzięki modlitwie relacje z bliskimi zaczęły stopniowo stawać się coraz cieplejsze. Dzisiaj są już zupełnie dobre, a dawniejszy chłód całkowicie znikł. Kiedy pod koniec studiów zaproponowałem wspólną modlitwę różańcową w rodzinie, propozycja została przyjęta życzliwie. Dzisiaj wiem, że codziennie o dwudziestej pierwszej moja mama, która jest obecnie za granicą, i tata wraz z siostrą w domu modlą się, rozważając kolejną tajemnicę różańca. Marcin Modlitwę różańcową odkryłem właściwie w drodze. Jest to dla mnie „modlitwa drogi”. Gdy miałem przejść na przykład cztery kilometry na stację PKP, brałem do ręki różaniec i idąc się modliłem. Czasami przez kilka miesięcy codziennie pokonywałem ten odcinek drogi. Dojeżdżałem do pracy w jednym z marketów, a potem na studia. Utkwiło mi w pamięci świadectwo Matki Teresy z Kalkuty. Otóż ona mierzyła drogę nie na kilometry, tylko na odmówione różańce. Kiedy gdzieś jechała czy szła, zaraz zaczynała odmawiać różaniec i ta modlitwa ją cały czas niosła. Skoro jej się tak wszystko w życiu poukładało, pomyślałem, to i ja mogę spróbować. Było to odkrycie przeze mnie modlitwy różańcowej. Najbardziej lubiłem rozważać w drodze tajemnicę Nawiedzenia św. Elżbiety. Można było w pewnym momencie uchwycić Maryję za rękę i iść przez chwilę razem. Było mi wtedy naprawdę łatwiej, a wszystko wokół stawało się piękne. Dominik nad Dolinką 11 KTo jeST KiM w KlaSZTorZe na SłUŻewie? O. Piotr KRYSZTOFIAK OP – ur. 15.06.1966 w Żninie; mgr teologii PAT; lic. teologii ATK; doktorant UO; przeor klasztoru; korespondent Radia Watykańskiego; spowiednik sióstr; opiekun i duszpasterz wspólnoty Koreańczyków; 21 lat w zakonie. O. Kazimierz Andrzej MARCINIAK OP – ur. 2.11.1925 w Poznaniu; dr teologii KUL; Magister Świętej Teologii; emerytowany dyrektor Instytutu Tomistycznego i wykładowca Prymasowskiego Instytutu Życia Wewnętrznego w Warszawie; 61 lat w zakonie. O. Robert Juliusz DRUŻKOWSKI OP – ur. 8.08.1934 w Wołosowie k/Stanisławowa; asystent Trzeciego Zakonu; duszpasterz chorych; 55 lat w zakonie. O. Jan Andrzej SPIEŻ OP – ur. 4.08.1941 w Kaliszu; mgr historii UAM; radny Prowincji; archiwista Prowincji; przewodniczący Rady Fundacji Charytatywnej św. Marcina de Porres; 41 lat w zakonie. O. Stanisław GOŁĄB OP – ur. 3.04.1951 w Szówsku; mgr teologii KUL; syndyk klasztoru; radny Konwentu; prowincjalny promotor różańca, promotor różańca w parafii; redaktor „Dominika nad Dolinką”; 39 lat w zakonie. 12 Dominik nad Dolinką O. Stanisław GOMÓŁKA OP – ur. 10.07.1950 w Mokrej Wsi; asystent Trzeciego Zakonu w Prudniku; opiekun Ruchu Rodzin Nazaretańskich; kapelan w Domu Pomocy Społecznej; 33 lata w zakonie. O. Jacek NORKOWSKI OP – ur. 18.07.1957 w Gostyniu; lek. med. AM Poznań; mgr filozofii PAT; lic. teologii Angelicum; duszpasterz „Poziomki”; duszpasterz grupy modlitewnej „Droga”; spowiednik sióstr; 25 lat w zakonie. O. Witold SŁABIG OP – ur. 7.05.1962 w Sierakowie; mgr teologii PAT; proboszcz parafii; radny Konwentu; ojciec duchowny Dekanatu; członek Rady Kapłańskiej; duszpasterz Spotkań Małżeńskich, Wieczorów dla Zakochanych, grupy poweekendowej Spotkań Małżeńskich i rodziców dzieci pierwszokomunijnych; 24 lata w zakonie. O. Hieronim KACZMAREK OP – ur. 26.08.1961 w Poznaniu; mgr ekonomii AE Poznań; mgr teologii PAT; doktorant UKSW; radny Prowincji; zakrystian; duszpasterz „Wyspy”; przygotowanie dorosłych do chrztu świętego, pomoc w DA; 23 lata w zakonie. O. Zbigniew BOMERT OP – ur. 9.06.1964 w Gdańsku; dr filozofii UJ; radny Prowincji; wicedyrektor ds. ekonomicznych Instytutu Tomistycznego; radny Konwentu; administrator sieci komputerowej i telefonów; 23 lata w zakonie. O. Stanisław PRZEPIERSKI OP – ur.13.11.1959 w Jarocinie; mgr matematyki UAM; mgr filozofii PAT; doktorant UW; sekretarz Kapituły Konwentu; konferencjonista; posługa kaznodziejska; 23 lata w zakonie. O . M a r e k N O WA K O P – ur. 17.07.1964 w Warszawie; dr filozofii UW; adiunkt w Instytucie Filozofii UW; wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Warszawie (historia filozofii); zastępca przewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów; 21 lat w zakonie. Br. Jan Jacek MSZYCA OP – ur. 17.06.1963 w Miedznie; wicesyndyk klasztoru; radny Konwentu; submagister junioratu; 20 lat w zakonie. O. Michał PALUCH OP – ur. 14.03.1967 w Jarocinie; dr teologii Uniwersytetu we Fryburgu; dyrektor Instytutu Tomistycznego; wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Krakowie (teologia dogmatyczna); radny Prowincji; członek Komisji ds. Życia Umysłowego Polskiej Prowincji Dominikanów; spowiednik braci studentów; 20 lat w zakonie. O. Mirosław WYLĘGAŁA OP – ur. 6.02.1964 w Prudniku; mgr filologii klasycznej UJ; lic. teologii PAT; doktorant UKSW; bibliotekarz Konwentu; kronikarz; współpraca z Biuletynem Prowincji; opiekun gości; 18 lat w zakonie. O. Maciej BISKUP OP – ur. 21.06.1972 w Inowrocławiu; lic. teologii UAM; doktorant UAM; radny Konwentu; magister braci studentów w Warszawie; magister junioratu braci współpracowników; wykładowca Studium Chrześcijańskiego Wschodu; spowiednik sióstr; 16 lat w zakonie. O. Janusz CHWAST OP – ur. 3.10.1966 w Nowym Sączu; mgr teologii PAT; duszpasterz akademicki; opiekun grupy charyzmatycznej „Dobrego Łotra”; 15 lat w zakonie. Br. Mariusz SKOWROŃSKI OP – ur. 26.02.1973 w Hrubieszowie; zakrystian; opiekun warsztatów pisania ikon i Studium Chrześcijańskiego Wschodu; 14 lat w zakonie. O. Michał MROZEK OP – ur. 13.12.1975 w Ostrołęce; mgr teologii PAT; lic. teologii Angelicum; doktorant; pracownik Instytutu Tomistycznego; lektor i liturgista Konwentu; 13 lat w zakonie. O. Tomasz GAJ OP – ur. 25.09.1974 w Krakowie; mgr teologii PAT; mgr psychologii SWPS; submagister studentatu, sekretarz studiów filozoficznych Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Warszawie; kantor Konwentu; członek Rady Wychowawczej Konwentu; opiekun prenowicjatu w Warszawie; 12 lat w zakonie. Dominik nad Dolinką 13 O. Piotr LICHACZ OP – ur. 17.10.1976 w Jarosławiu; lic. teologii PAT; dr teologii Uniwersytetu we Fryburgu; pracownik Instytutu Tomistycznego; sekretarz Przeglądu Tomistycznego; wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów w Krakowie (teologia dogmatyczna); 12 lat w zakonie. O. Patryk ZAKRZEWSKI OP – ur. 28.07.1978 w Gdańsku; mgr teologii PAT; katecheta; opiekun kandydatów do bierzmowania; duszpasterz absolwentów; wikariusz parafii; 8 lat w zakonie. O. Radosław BRONIEK OP – ur. 26.06.1974 w Krakowie; mgr teologii PAT; lic. teologii UAM; duszpasterz „Rejsu”, katecheta; opiekun kandydatów do bierzmowania; 11 lat w zakonie. Br. Piotr RUDKOŬSKI – ur. 27.07. 1978 w Konwaliszkach, Białoruś; diakon; mgr teologii PAT, mgr filozofii UJ; wykładowca logiki i metodologii Europejskiego Humanistycznego Uniwersytetu w Wilnie; stypendysta Wyższej Szkoły Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego w Warszawie; 7 lat w zakonie. O. Andrzej POTOCKI OP – ur. 26.07.1947 w Warszawie; prof. dr hab.; dr teologii ATK; dr hab. socjologii UW; prof. nauk humanistycznych; wicerektor i wykładowca Kolegium; członek Rady ds. Życia Umysłowego Prowincji; radny Konwentu; sekretarz Rady Konwentu; członek Rady Wychowawczej Konwentu; profesor na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW; 10 lat w zakonie. O. Jacek SZARKIEWICZ OP – ur. 10.08.1976 w Witebsku; mgr nauk przyrodniczych Uniwersytetu Witebskiego; mgr teologii PAT; członek Komisji Liturgicznej Prowincji; kierownik Biblioteki Instytutu Tomistycznego; 9 lat w zakonie. O. Paweł POBUTA OP – ur. 09.02.1974 w Jarosławiu; mgr teologii PAT; dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych; wikariusz parafii, duszpasterz „Rejsu”; administrator strony www.sekty.eu; 8 lat w zakonie. 14 Dominik nad Dolinką O. Krzysztof MICHAŁOWSKI OP – ur. 03.05.1978 w Warszawie; mgr teologii PAT; duszpasterz dzieci; duszpasterz ministrantów i bielanek; katecheta; opiekun kandydatów do bierzmowania; duszpasterz grupy św. Michała Archanioła; 6 lat w zakonie. O. Łukasz WOŚ – ur. 27.02.1979 w Sokołowie Małopolskim; mgr teologii PAT; duszpasterz akademicki; duszpasterz rodzin; mediator rodzinny, animator Wieczorów dla Zakochanych; opiekun kandydatów do bierzmowania; 6 lat w zakonie. Br. Olivier ZALMANSKI OP – ur. 08.04.1982 w Neuilly-sur-Seine (Francja); mgr teologii Uniwersytetu katolickiego w Lille; student „Instytutu Polonica” w Warszawie; praktyka duszpasterska w Polsce; 4 lata w zakonie. Fot. Jacek Bojarski Msze święte niedzielne Kancelaria parafialna 700, W poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek 1630 – 1730 i 1930 – 2030, w sobotę 1000 – 1200 830, 930 – konwentualna 1100 – dzieci, 1230, 1400, 1730 1900 – młodzież szkół średnich 2015 – studenci i młodzież pracująca 800 – godzinki, 1700 – różaniec 1830 – nieszpory Spowiedź w niedziele zaczynamy 15 min przed każdą Mszą św. W czasie wakacji tylko podczas Mszy św. Msze święte w dni powszednie 700, 800, 1200, 1800, 1930 Adoracja Najświętszego Sakramentu – od 730 do 800 i od 2010 do 2030 1730 – różaniec, 1845 – nieszpory zakonne Spowiadamy na Mszy św. i od godz. 1730 do 2000 Dzień fatimski 13 dnia każdego miesiąca: dodatkowa Msza św. o 900, po niej różaniec i całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, Msza św. o 1800, różaniec pokutny i procesja światła z figurą MB Fatimskiej o. Witold Słabig OP (proboszcz parafii), tel. 022-543-99-12 e-mail: [email protected] o. Patryk Zakrzewski OP (wikariusz parafii), tel. 022-543-99-26 e-mail: [email protected] o. Paweł Pobuta OP (wikariusz parafii), tel. 022-543-99-13 e-mail: [email protected] Spotkania Grup Wsparcia w sali „Poziomka” w klasztorze: AA – Grupa Anonimowych Alkoholików – sobota 1800 – mężczyźni, niedziela 1200 – kobiety DDA – Dorosłe Dzieci Alkoholików – środa 1800 Al-Anon – Rodziny alkoholików – piątek 1700 AN – Anonimowi Narkomani – piątek 1915 AH – Anonimowi Hazardziści – czwartek 1900 AOK – Anonimowi Ocaleni z Kazirodztwa – niedziela 1415 SLAA – Anonimowi Uzależnieni od seksu – niedziela 1700 W pierwszą niedzielę każdego miesiąca, podczas Mszy świętej o 930, modlimy się za wszystkich, którzy duchowo i finansowo wspierają nasz kościół i klasztor. Pragnącym wspomóc naszą posługę, podajemy numer konta: OO. DOMINIKANIE Klasztor św. Józefa ul. Dominikańska 2, 02-741 Warszawa PKO SA VII O/Warszawa 20 1240 1109 1111 0000 0515 6744 Dominik nad Dolinką 15 Fot. Jan Mszyca OP Dotknij, Panie, serc obolałych, zimnych i niezdolnych do miłości Panie Jezu, prosimy Cię, abyś przyszedł w swojej chwale i miłości do naszych serc. Oczyść je i uzdolnij do uwielbienia, wypełnij je miłością i pokojem. Daj nam, Panie, poznać naszą słabość i grzeszność, i ulecz nas. Dotknij tych miejsc w naszych sercach, które są obolałe, zimne i nie potrafią kochać. Obdarz nas darem modlitwy, abyśmy mówili Bogu o wszystkim, czego nie umiemy wyrazić słowami. Panie Jezu Chryste, niech nasze ułomności, nasza grzeszność i słabość nie ograniczają naszego uwielbienia. Niech Duch Święty wypełni nasze serca, abyśmy potrafili przekroczyć swoje ograniczenia i pełnym sercem i głosem Cię chwalić. Panie, obdarz nas swoim Duchem, abyśmy z mocą wielbili Ciebie, a poprzez to uwielbienie przybliżali się do Ciebie i z Tobą się jednoczyli. Niech krew z Twoich ran nas obmyje, a w naszych sercach niech zajaśnieje Duch Święty. Niech nam pokaże naszą godność i przypomni, że stworzyłeś nas, Boże, na swoje podobieństwo. Niech nam pokaże, kim naprawdę jesteśmy i czyj obraz nosimy. Niech Duch Święty przyjdzie w swojej chwale do każdego serca. Niech je otworzy, jak w dzień pięćdziesiątnicy. Duchu Święty, prosimy Cię, przyjdź! Przybądź w swojej mocy i delikatności. Dziękujemy Ci, Panie, za wspólnotę Kościoła, w którym możemy Ciebie spotkać. Dziękujemy za to, że możemy Cię uwielbiać, że mamy do Ciebie dostęp i możemy Cię oglądać z odsłoniętą twarzą, bez żadnego lęku i strachu. Dziękujemy za Ducha, którego posyłasz do naszych serc i za Twoje nieskończone miłosierdzie. Dziękujemy za Twój odwieczny plan miłości względem każdego z nas. Chcesz nas mieć przy sobie świętymi, nieskalanymi, szczęśliwymi i radosnymi. Dziękujemy za Twoją nieskończoną dobroć, miłość i przyjaźń, dzięki którym możemy się nazywać Twoimi synami i córkami. Panie, dziękujemy Ci za każdą łaskę, którą nam dałeś, za wszystkie, które dziś dajesz i nadal będziesz dawał. Słowa modlitw z nabożeństwa o uzdrowienie w dniu 6 listopada 2008 roku, które prowadzili ojcowie: Janusz Chwast, Piotr Krysztofiak, Krzysztof Michałowski i Jacek Norkowski. Dominik nad Dolinką Pismo Parafii św. Dominika w Warszawie 02-741 Warszawa ul. Dominikańska 2 tel. 022-543-99-00 www.sluzew.dominikanie.pl Redaktor: o. Stanisław Gołąb OP ([email protected]) Współpraca: Ita Turowicz, Paweł Rusiniak Druk: Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam” ul. Rolna 191/193 tel. 022-843-08-79
Podobne dokumenty
Dominik nad Dolinką nr 59, jesień-zima 2009
mocnym przeżyciem było dla mnie wejście w rzeczywistość modlitwy. Zacząłem doświadczać tego, że mimo bałaganu w moim życiu, czuję w sobie sporo pokoju. To cenny dla mnie owoc, który zabieram ze sob...
Bardziej szczegółowo