nr 2 - Społeczeństwo

Transkrypt

nr 2 - Społeczeństwo
Społeczeństwo
STUDIA • PRACE BADAWCZE • DOKUMENTY
Z ZAKRESU NAUKI SPOŁECZNEJ KOŚCIOŁA
60
ROK XIV
2004 nr 2
SPIS TREŚCI
OD REDAKCJI
219 Claudio Gentili
„Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska
PRACE BADAWCZE
227 Bp Rino Fisichella
Rodzina chrześcijańska w ponowoczesności
239 Mario Toso
Rodzina w oświetleniu nauki społecznej Kościoła
277 Luisa Ribolzi
Wpływ rodziny i systemu szkolnictwa na nierówności
w dziedzinie edukacji
STUDIA
291 Luisa Santolini
Polityka rodzinna w społeczeństwie obywatelskim
311 Ks. Andrzej Jędrzejewski
Rodzina i parafia wobec współczesnych kwestii społecznych
FORUM
325 Savino Pezzotta
Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje
333 Włodzimierz Bojarski
Uwagi o godnym życiu rodzinnym
OBSERWATORIUM EUROPEJSKIE
337 Zbigniew Borowik
Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej
DOKUMENTY
346 Ojciec Święty Jan Paweł II
Media w rodzinie: ryzyko i bogactwo. Orędzie na XXXVIII Światowy
Dzień Środków Społecznego Przekazu 2004 r.
Komisja Episkopatu Wspólnoty Europejskiej (COMECE)
349 Strategia dla rodziny w Unii Europejskiej
KSIĄŻKI
358 Edward Balawajder
Rec.: S. Fel, Praca – kapitał – demokracja. Konsekwencje praktyczne
zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, Lublin – Stalowa Wola
2003
362 Jacek Zieliński
Rec.: Bp A. Lepa, Funkcja logosfery w wychowaniu do mediów,
Łódź 2003
365 Paweł Borkowski
Rec.: W. Jacher, Zagadnienia pracy u św. Tomasza z Akwinu,
Katowice 2003
MATERIAŁY DO FORMACJI KATOLICKOSPOŁECZNEJ
371 Ks. Bronisław Mierzwiński – Małgorzata Witkowska
Odpowiedzialność za udział w życiu publicznym w świetle nauki Kościoła
SUMMARIES
No. 60 (2/2004), March-April 2004
R. Fisichella,
ss. 227-237
Rodzina chrześcijańska w ponowoczesności
W napięciu między dokonanym postępem (nowoczesność) a niepewnością przyszłości (ponowoczesność)
znalazła się także rodzina. Przechodzi ona zmiany
kulturowe, które w najbardziej oczywisty sposób uwidaczniają się w relacjach międzypokoleniowych. Autor
bada tożsamość rodziny w kontekście tych przemian,
a uzyskane wnioski konfrontuje z katolicką wizją
rodziny, próbując udzielić odpowiedź na pytanie o nową odpowiedzialność i nowy postęp życia rodzinnego.
The Christian Family in the Postmodernity
The tension between what has been achieved (modernity) and the uncertainty of future (postmodernity) influences also the family. The family is undergoing cultural changes, the most evident sign of which is the state
of relationships between generations. The Author analyzes the identity of the family in the context of current
changes and relates the conclusions to the Catholic vision
of family in order to answer the question concerning new
responsibilities and new progress in the lives of families.
Mario Toso,
ss. 239-276
Rodzina w oświetleniu nauki społecznej
Kościoła
Rodzina jest jednym z centralnych tematów NSK,
ponieważ stanowi, z racji osób, które się na nią
składają, jakby źródło, z którego całość społeczności
czerpie energię i sens. W nauce Kościoła rozpatruje
się rodzinę w dwóch porządkach: przyrodzonym
(stworzenia) i nadprzyrodzonym (odkupienia), które
nie stoją ze sobą w sprzeczności, lecz są nierozdzielne.
The Family in the Light of the Social Doctrine
of the Church
The question of the family is one the most important
subjects of the social doctrine of the Church because the
family constitutes (by reason of persons who compose it)
a kind of source from which the whole society can
receive energy and sense. In the Church teachings the
216
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
family is considered from two aspects: the natural one
(the order of creation) and the supernatural one (the
order of salvation), wihch do not contradict each other,
but are strictly joined.
Luisa Ribolzi,
ss. 277-290
Wpływ rodziny i systemu szkolnictwa
na nierówności w dziedzinie edukacji
Istnienie sytemu kształcenia zarazem równego i skutecznego, który pozwalałby na jak największe wykorzystanie zasobów ludzkich, ma wielkie znaczenie dla
rozwoju kraju. W projektowaniu skutecznej i wydajnej
polityki edukacyjnej pierwszorzędną wagę ma rodzaj
założeń, które przyjmują decydenci odnośnie do mechanizmów społecznych wytwarzających nierówności.
W związku z tym ważna jest odpowiedzć na pytanie, co
ma większy wpływ na nierówności w dziedzinie edukacji: rodzina czy system szkolnictwa, oraz jak powinno
się działać, aby zwiększyć równość wykształcenia.
The Influence of Families and Scholastic
Systems on Educational Inequalities
A scholastic system which is, at the same time, equal
and effective contributes vastly to the development of
every country. While outlining an effective and efficient
educational politics, the type of presumptions concerning social mechanisms which bring about inequalities
assumes primary importance. Thus, we need to answer
the question on what (the family or the scholastic
system) influences educational inequalities in a higher
degree and what steps are to be taken in order to render
education more equal.
L. Santolini,
ss. 291-310
Polityka rodzinna w społeczeństwie
obywatelskim
Autorka podejmuje złożony temat polityki prorodzinnej z tej pozycji obserwacyjnej, którą daje działalność
prowadzona we Włoszech przez Forum Stowarzyszeń
Rodzinnych. Forum to patronuje licznym inicjatywom, które mają na celu wspieranie rodziny jako
SUMMARIES
217
aktywnego podmiotu społecznego. Te inicjatywy i interwencje dotyczą m.in. adopcji, polityki pracy, sztucznego zapłodnienia, podatków i innych dziedzin
istotnych dla funkcjonowania rodziny we współczesnym społeczeństwie.
Family Policy in the Civil Society
The Author deals with the complicated matter of family
policy, taking on the point of view fornished by the
activity which is carried out by the Family Associations
Forum in Italy. The Forum promotes many initiatives
which are intended to support families as active social
subjects. Those initiatives and interventions concern,
among others, adoptions, labour policy, artificial insemination, taxes and other factors which are essential
for functions of the family in the contemporary society.
Ks. A.
Jędrzejewski
ss. 311-324
Rodzina i parafia wobec współczesnych
kwestii społecznych
Autor opisuje sytuację bezrobocia i ubóstwa we
współczesnej Polsce i ukazuje ich negatywny wpływ
na życie rodziny i przyszłość młodego pokolenia.
Zwraca uwagę na możliwości parafii w przeciwdziałaniu istniejącym zagrożeniom.
The Family and the Parish towards
Contemporary Social Questions
The Author describes the situation of unemployment
and poverty in the contemporary Poland. He shows its
negative influence on lives of families and the future of
the young generation. He points out the role of the
parish as a factor of resistance to the situation.
SKRÓTY UŻYTE W NINIEJSZYM NUMERZE
AA
CA
ChL
EN
FC
GS
KNS
LE
LG
LR
MM
ND
NSK
OA
ORP
PP
PT
QA
SRS
VS
Sobór Watykański II, Apostolicam actuositatem. Dekret o apostolstwie
świeckich
Jan Paweł II, Centesimus annus. Encyklika w setną rocznicę encykliki
Rerum novarum, 1 maja 1991 r.
Jan Paweł II, Christifideles laici. Posynodalna adhortacja apostolska
o powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie dwadzieścia lat po
Soborze Watykańskim II, 30 grudnia 1988 r.
Paweł VI, Evangelii nuntiandi. Adhortacja apostolska o ewangelizacji
w świecie współczesnym, 8 grudnia 1975 r.
Jan Paweł II, Familiaris consortio. Adhortacja apostolska o zadaniach
rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym, 22 listopada 1981 r.
Sobór Watykański II, Gaudium et spes. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym
katolicka nauka społeczna
Jan Paweł II, Laborem exercens. Encyklika o pracy ludzkiej z okazji
dziewięćdziesiątej rocznicy encykliki Rerum novarum, 14 września 1981 r.
Sobór Watykański II, Lumen gentium. Konstytucja dogmatyczna o Kościele
Jan Paweł II, List do Rodzin, 2 lutego 1994 r.
Jan XXIII, Mater et Magistra. Encyklika o współczesnych przemianach
w świetle zasad nauki chrześcijańskiej, 15 maja 1961 r.
Kongregacja Nauki Wiary, Nota doktrynalna o niektórych aspektach
działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 24 listopada
2002 r.
nauka społeczna Kościoła
Paweł VI, Octogesima adveniens. List apostolski z okazji osiemdziesiątej
rocznicy ogłoszenia encykliki Rerum novarum, 14 maja 1971 r.
„L’Osservatore Romano”, wydanie polskie (1980-)
Paweł VI, Populorum progressio. Encyklika o popieraniu rozwoju ludów,
26 marca 1967 r.
Jan XXIII, Paceum in terris. Encyklika o pokoju między wszystkimi
narodami opartym na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności,
11 kwietnia 1963 r.
Pius XI, Quadragesimo anno. Encyklika o odnowieniu ustroju społecznego i dostosowaniu go do normy prawa Ewangelii, 15 maja 1931 r.
Jan Paweł II, Sollicitudo rei socialis. Encyklika z okazji dwudziestej
rocznicy ogłoszenia encykliki Populorum progressio, 30 grudnia 1987 r.
Jan Paweł II, Veritatis splendor. Encyklika, 6 sierpnia 1993 r.
OD REDAKCJI
„Normalny chaos miłości”
a rodzina chrześcijańska
Claudio Gentili
Dyrektor „La Società”
Bieżący numer „Społeczeństwa” jest w całości poświęcony rodzinie. Zamieszczone w nim teksty nakreślają jej przyszłość na czas
ponowoczesności. Temat rodziny,
bynajmniej nie odesłany do archiwum, pozostaje w centrum uwagi
NSK.
Ekologia ludzka
Jan Paweł II stwierdza w Centesimus annus, że rodzina jest pierwszą i podstawową komórką ekologii ludzkiej (zob. CA 39). Bez
wątpienia można powiedzieć, że
jest ona także pierwszą i podstawową strukturą dla wytwarzania „kapitału społecznego”. To sformułowanie znalazło adekwatne pogłębienie w ósmym raporcie CISF na
temat rodziny we Włoszech: Rodzina i kapitał społeczny w społeczeństwie włoskim, pod redakcją
Pierpaolo Donatiego.
Warunkiem tego jest, ażeby
rodzina – pierwszy podmiot społeczeństwa cywilnego – była właś-
ciwie rozumiana, tzn. jako społeczność trwała, jako instytucja w służbie osób, ich rozwoju moralnego
i relacyjnego, jako podstawa cywilizacji miłości.
Rodzina staje się rezerwuarem
energii dla społeczeństwa, państwa i gospodarki, gdy otrzymuje
pomoc do tego, aby mogła zachować i zwiększać ten kapitał społeczny, który posiada w sobie. Moralna moc jej relacyjnego rdzenia
przynosi wielorakie korzyści całemu społeczeństwu.
Rodzina to w sumie nowa
nazwa kwestii społecznej w erze
globalizacji i indywidualistycznego
utylitaryzmu. Jeśli dawniej, w czasie Rerum novarum, w centrum
NSK stała kwestia robotnicza, teraz to miejsce zajmuje kwestia antropologiczna z akcentem na osobę w relacji, czyli na rodzinę. Jak
dawniej dominująca kultura nie
chciała uznać istnienia kwestii robotniczej i, o czym przypomina
Bernanos w przejmujących słowach w Pamiętniku wiejskiego proboszcza, encyklika i jej prorocze
220
napomnienia skierowane do bogatych były prawdziwym trzęsieniem
ziemi, tak teraz podobnym wstrząsem jest głoszenie, że rodzina jest
w samym sercu kwestii społecznej
i że kryzys rodziny jest prawdziwym wyrazem niesprawiedliwości
społecznej.
Rodzina i niesprawiedliwość
społeczna
Jest oczywiste i już udowodnione, że kryzys rodziny i jej osłabienie rodzi wielorakie kłopoty.
Francis Fukuyama utrzymuje, że
osłabienie tradycyjnej rodziny –
o którym świadczy przede wszystkim spadek urodzeń, zwiększenie
się liczby rodzin niepełnych (tylko
z matką) oraz zwiększenie się liczby urodzeń pozamałżeńskich –
powoduje rozliczne zaburzenia
w kapitale społecznym: większą
przestępczość, większe problemy
młodzieży, zmniejszenie się wzajemnego zaufania, osłabienie społeczeństwa cywilnego i uczestnictwa. Z kolei Anglik Richard Whitfield wymienia jeszcze inne konsekwencje kryzysu rodziny: ubóstwo, pogorszenie się zdolności do
pracy, przestępczość młodzieży i
porzucanie szkoły, potrzeba nasilenia interwencji i instytucjonalnego dozoru.
Gdy nie ceni się tego zasobu,
jakim jest rodzina, to w konsekwencji słabnie ekologia społeczna,
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
która bierze się z relacji społecznych w pełni ludzkich zarówno na
poziomie lokalnym, jak i światowym.
Społeczne pytanie o rodzinę
Kto dzisiaj potrzebuje rodziny? Kto odczuwa na własnej skórze konsekwencje zaniku rodziny?
Małżonkowie pozbawieni złudzeń i zrezygnowani; synowie i córki, którzy doświadczyli opuszczenia i podziału w rodzinie; dorastający, którzy w najważniejszym
momencie wzrastania nie mają
solidnego oparcia uczuciowego
i orientacji na wartości; dorośli,
którzy nigdy nie stali się dorosłymi,
zdani nieodwołalnie na jedną miłość; niewolnicy i niewolnice prostytucji; obojga płci zawodowcy
w sztuce uwodzenia „użyj i rzuć”;
mężczyźni i kobiety zamknięci
w homoseksualizmie; kobiety, które dostrzegły w rozwodzie formę
emancypacji, a są zawiedzione i samotne; sprzedawcy seksu, narkotyków, śmierci, mężczyźni i kobiety,
z których oni uczynili towar.
Są więc tacy, którzy pozbawieni rodziny cierpią z tego powodu,
i są tacy, którzy chcą już odprawiać pogrzeb rodziny. Krzykowi
Nietzschego „Bóg umarł” odpowiada echo „rodzina umarła”. Katolicy, którzy upatrują „wroga”
rozwoju w pełni ludzkiego wyłącznie w neoliberyzmie ekonomicz-
CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska
nym, ulegają pospolitemu marksizmowi i mogą nie dostrzegać epicentrum nowej kwestii społecznej:
rodziny.
Jaka rodzina?
Gdy mówimy o rodzinie, powinniśmy oczywiście dla uniknięcia nieporozumień mieć na uwadze kontekst. Nie utożsamiamy
rodziny tout court z określonym
historycznym modelem, z modelem rodziny patriarchalnej pochodzenia indoeuropejskiego, gdzie
brak było równości między mężczyzną a kobietą i wolności w stosunkach: rodzice – dzieci. To tzw.
rodzina „padre – padrone – padreterno” [ojciec – właściciel – pan
życia i śmierci].
Nie utożsamiamy też rodziny
z rodziną mieszczańską o podwójnej moralności, dla której Freud
napisał epitafium, uznając ją za
źródło klinicznych przypadków
neurozy jako zajęcia dla psychoanalityków. Wreszcie nie utożsamiamy rodziny z rodziną z okresu
po latach 60., w której ojcowie
zrezygnowali z autorytetu i uwierzyli, że mogą stać się przyjaciółmi
dzieci.
Matki jak mężczyźni, a ojcowie słabi, nieobecni i niemęscy
– to powszechne patologie życia
rodzinnego, które dobrze jest nazwać po imieniu. Rodzina (wł. famiglia, pol. familia, od łac. famulus
221
– sługa) jest ludzkim miejscem
odkrywania siebie w spotkaniu
z drugim, jest miejscem odrzucenia niewoli i odkrywania służby,
jest przytuliskiem dla każdego zranionego serca, jest ogniskiem,
którego nie może zlekceważyć nawet największy indywidualista.
Rodzina wyraża się w tym słowie „na zawsze”. I dlatego w społeczeństwie przelotności jest tak
atakowana. Wchodzi się w rodzinę, gdy się mówi „będę Cię kochał(a) zawsze”. W rodzinie wartość tego „na zawsze” odkrywa się
w radościach i utrapieniach, w codzienności, gdy razem się wzrasta,
gdy uczy się, jak być rodzicami,
gdy pokonuje się kryzysy, ale także, gdy jest się starym i chorym
i dzieli się z drugim także starość.
Ale rodzina nie jest żadnym
Edenem. Jest ludzką odpowiedzią
na dwie pozornie przeciwstawne
potrzeby: bezpieczeństwa i wolności. Tradycyjny model rodziny patriarchalnej nie może być już dziś
proponowany, gdyż właśnie gwarantując bezpieczeństwo, unicestwiał wolność. Na ekranach i scenach teatralnych, w powieściach
i historiach życia walka płci jawi
się jako centralny dramat naszej
epoki.
Biura adwokackie od spraw
małżeńskich prosperują, sędziowie rodzinni mają zajęcie, wzrasta
liczba rozwodów. Na miejsce rodziny „kompletnej” wchodzą różne odmiany niekompletne, coraz
222
większa liczba samotnych ojców
czuje się dyskryminowana przez
prawa o rozwodzie, trzymające się
ściśle monopolu matki. Dzieci stają się terenem walki i podboju,
będąc często ostatnim antidotum
na samotność.
W epoce przedprzemysłowej
osobiste szczęście obywatela polegało na tym, żeby poślubić kobietę, dzieci były uważane za błogosławieństwo Boże, rodzina była
centralną instytucją życia społecznego. Spoistość rodziny była zachowana, także za cenę ostrego
ograniczenia praw kobiety. Emancypacja kobiety jest jednym ze
znaków naszego czasu i z konieczności prowokuje rewolucję w tradycyjnym pojmowaniu rodziny;
powinna budować nową rodzinę,
nie niszczyć rodziny.
„Bez dzieci nie ma przyszłości”. Takie jest przesłanie Stałej
Rady Włoskiej Konferencji Episkopatu (CEI) na XXVI Dzień Życia.
Wtóruje mu Prezydent Republiki
Carlo Azeglio Ciampi z okazji
Dnia Kobiet 8 marca 2004 r.:
„Rozwinięte społeczeństwo nie
może zrezygnować ani z publicznej
aktywności kobiety, ani z jej roli
macierzyńskiej. Puste kołyski są
pierwszym prawdziwym problemem włoskiego społeczeństwa”.
W ponowoczesnym społeczeństwie rodzina z trudem szuka potwierdzenia obywatelstwa. W tej
próżni pojawia się to, co wielki niemiecki znawca globalizmu
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
Ulrich Beck w książce napisanej
razem ze swoją żoną nazywa „normalnym chaosem miłości”, czyli
trudność kochania między wolnością i niepewnością.
Rezultat bije w oczy: świat ludzi samotnych.
Wyjść z samotnością
„Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2, 18). Fundament wolności pary małżeńskiej
w rodzinie, jaki przekazała nam
tradycja judeo-chrześcijańska, musi dziś zderzać się z nowymi samotnościami i nowymi pytaniami
o wolność. Jest oczywiste, że pewna doza samotności jest konieczna
dla procesu indywidualizacji, jest
niezbędna w odkrywaniu siebie.
Rodzina, która ujednolica swoich
członków, kierując się pirandellowskim „jestem taki, jakim mnie
chcesz”, nie ma nic wspólnego
z autentycznym doświadczeniem
miłości, która rodzi się zawsze
z aktu wolności. Kochać znaczy
zawsze „zostawiać drugiego wolnym”. Jedność rodziny opiera się
na wolności. Wzajemność jest „jednostką miary” moralności wszelkich relacji małżeńskich. Kapitał
społeczny, jaki wytwarza rodzina,
czyli ta całość serdecznych relacji,
które budują osobowości pewne
siebie i wolne, gdyż kochane, jest
dalece odmienny od funkcji dawnej ujednoliconej rodziny w społe-
CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska
cznościach autorytarnych. Ponowoczesność uważa, że bezpieczeństwo i wolność są nie do pogodzenia, ale rodzina je łączy.
Robi wrażenie dokument biskupów europejskich, który zwraca
uwagę, że nazwa „rodzina” (w liczbie pojedynczej) nie występuje
w projekcie nowej konstytucji europejskiej.
Polityka rodzinna
Katolicy mają głosić Ewangelię
rodziny. I jeśli nawet nowi władcy
intelektualnego areopagu jej nie
przyjmują, to nowi ubodzy (nie tylko pod względem dóbr materialnych, ale, jak mówiła Matka Teresa, ubodzy pod względem miłości)
jej oczekują. Czyż katolicy będą
tak bojaźliwi, że zrezygnują z
Ewangelii rodziny w obawie, żeby
„nie przeszkadzać sternikowi”?
Prawa, na przykład, które nie
wspierają należycie rodzin, dochodząc wprost do zrównania ich ze
związkami faktycznymi, na dłuższą metę szkodzą instytucji rodziny i odbijają się negatywnie na
samym życiu politycznym i gospodarczym. Badania pokazują, że
tego rodzaju polityka prowadzi do
spadku liczby urodzeń, do ogólnej
erozji tego relacjonalnego i stabilnego dobra, jakim jest rodzina
oparta na małżeństwie, wytwarzająca dobra istotne dla życia politycznego.
223
Doświadczenie pokazuje, że
zarówno niedocenianie relacyjnej
istoty rodziny – gdy wydaje się
atakujące ją prawa – jak i patrzenie na rodzinę jedynie od strony materialnej i dostrzeganie w
niej tylko poszczególnych jednostek i oferowanie im świadczeń
typu opiekuńczego wiedzie do
osłabiania tej fundamentalnej instytucji społecznej. Paradoksalne
efekty takiej polityki widzą wszyscy: w wielu przypadkach czyni ona
państwo na stałe „mężem” albo
„żoną” samotnych obywateli z
dzieckiem.
Ażeby odejść od takiej polityki, jedno jest istotne i konieczne: uznanie tożsamości rodziny, społeczności naturalnej opartej na małżeństwie; jest to w Konstytucji włoskiej, ale mniej się o tym pamięta
aniżeli o artykule zakazującym
wojny. Takie uznanie wytycza jasną linię demarkacyjną między rodziną właściwie pojętą a innymi
formami współżycia, które ze swej
natury nie zasługują na miano ani
status rodziny.
Nauka społeczna Kościoła
i rodzina
Według nauki społecznej, jak
pokazuje ks. Mario Toso w artykule zamieszczonym w niniejszym numerze, rodzina jest pewnym my zawiązanym na stałe na
zasadzie komunii miłości i życia,
224
całości relacji nakierowanych na
osiągnięcie dwojakiego celu. Najpierw właściwego celu wspólnoty
małżeńskiej, czyli dobra wspólnego małżonków: miłości, wierności,
trwałości ich związku; następnie
celu właściwego wspólnoty rodzinnej, pojętej jako małżeńskie my poszerzone: tym celem jest odpowiedzialne rodzicielstwo i wychowanie dzieci, komunia pokoleń, całość tych warunków (psychologicznych, afektywnych, ekonomicznych, moralnych, religijnych, itd.),
które zabezpieczają dobro i wzrastanie każdej osoby.
Rodzina spełnia trojaką stałą
funkcję pośredniczenia: między
jednostką i społeczeństwem, między naturą i kulturą, między sferą
prywatną i sferą publiczną. W
świetle wiary każda forma ludzkiego uspołecznienia, a zatem i
każda rodzina, jest powołana do
tworzącej dobra, coraz szerszej
wymiany międzyosobowej i relacyjności, czyli do coraz pełniejszej
wymiany darów w jedności i różnorodności.
Trynitarne My jest modelem
dla my mężczyzny i kobiety, stworzonych na obraz i podobieństwo
Boże. Osoby i, w sposób analogiczny, wspólnoty i rodziny działają
w duchu trynitarnym, gdy żyją
z drugimi, dla drugich, w drugich
i dzięki drugim. Tylko w rodzinach ukształtowanych w duchu
trynitarnym mężczyzna i kobieta
wchodzą w taki stosunek wzajem-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
ności, w którym każde może dać
swój największy specyficzny wkład,
gdyż nie jest zinstrumentalizowane albo poniżone w swojej godności.
Wnioski
Ażeby w dobie ponowoczesnej
głosić Ewangelię rodziny jako odpowiedź na nową „kwestię społeczną”, należy porzucić wszelkie
faryzejskie idealizowanie rodziny.
Trzeba być uczciwym wobec siebie i drugich. Wcale nie jest mądre przedstawianie rodziny w różowych barwach, skrywających jej
ograniczenia, cierpienia, trudy.
Rodzina jest zawsze związana z
Krzyżem. Rodzina jest cennym
dobrem do osiągnięcia i do zachowania. Jest jedynym środowiskiem ludzkim zapewniającym
wzrastanie i dobro osoby ludzkiej. Paradoksem ponowoczesności jest kazać nam wierzyć, że ludzie „bez rodziny” (kiedyś zaliczani do marginesu życia społecznego) są nową „klasą zwycięską”.
Wiemy, że każda rodzina, jak
i tworzący ją mężczyźni i kobiety,
jest naznaczona grzechem. Także
nad rodziną i historią my, chrześcijanie, winniśmy na pewno wypowiedzieć jakieś mea culpa [moja
wina]. Młodzi, którzy dziś odważnie wybierają małżeństwo sakramentalne, gdyż wierzą w rodzinę,
są świadomi owego „na zawsze”.
CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska
Między dawniejszym legalizmem
a obecnym chaosem miłości my
też staramy się pokazywać piękno
rodziny, trochę z lękiem, że będziemy oskarżeni o tęsknotę za
przeszłością. Gdy jedni chcą odebrać rodzinie obywatelstwo w ży-
225
ciu cywilnym i gdy inni głoszą
w telewizji śmierć rodziny, naszą
sprawą jest pokazać, że miłość jest
silniejsza od śmierci.
Tłum. Tadeusz Żeleźnik
FORUM
Rodzina a praca – niedostatki,
zmiany i nadzieje
Savino Pezzotta
Sekretarz Generalny Włoskiej Konfederacji
Pracowniczych Związków Zawodowych
O rzeczywistą politykę
prorodzinną
Włoska Konfederacja Pracowniczych Związków Zawodowych
(CISL) formalnie zaangażowała
się w podjęcie, w ramach działalności związkowej, tematu rodziny,
po to żeby również w naszym kraju, podobnie jak w innych państwach europejskich, uruchomiona została spójna i całościowa polityka prorodzinna. Pragniemy
zwiększać świadomość tej tematyki, budować – działając na różnych obszarach odpowiedzialności
– zgodność i wspólnotę poglądów
między rozmaitymi podmiotami,
wytwarzać ciśnienie zbiorowości,
które mogłoby podtrzymywać nie
tylko sporadyczne wystąpienia, ale
też autentyczną politykę, jaka nie
może wyczerpać się w przeprowadzeniu jakiejś pojedynczej ustawy.
W kraju takim jak nasz, w którym, osłaniając się bezproduktywnym familizmem, zażądano od rodziny, by samodzielnie uniosła cię-
żar wszystkich przekształceń społecznych i ekonomicznych ostatnich
50 lat, prowadzenie polityki prorodzinnej oznacza jednocześnie prowadzenie wielkiej walki kulturowej, aksjologicznej i symbolicznej.
Musi ona mieć na celu to, żeby
rodzinę przyjęto, oprócz pracy, za
jeden z najważniejszych przedmiotów, na które nastawiona jest polityka państwowa. Dotychczas mieliśmy do czynienia z przewagą wymiaru pracy, podczas gdy wspólcześnie rodzina żyje w strukturze
rynku pracy przede wszystkim jako więzi. Chodzi zatem o przejście od perspektywy, w której rodzina i praca są sobie przeciwstawione, do wizji bardziej otwartej i łagodniejszej, ponieważ przeciwstawienie nasuwa myśl o wyrazistym rozdziale obszarów i stosownych kompetencji.
CISL czuje się do tego zobowiązana. Dla nas mówienie o rodzinie oznacza mówienie o koncepcji osoby, o wizji społeczeństwa, rynku, roli państwa.
326
Z tego punktu widzenia Biała
Księga poświęcona sektorowi welfare wyrażała ujęcie metodologicznie poprawne i zyskała rolę symboliczną, dlatego spotkała się ze
wstępnie przychylną reakcją z naszej strony. Niestety jednak, zawarte w niej instrumentalne pojęcie rodziny, również odnośnie
do wymiaru produkcyjnego, brak
podejścia kooperatywnego i specjalnie przeznaczonych zasobów
ekonomicznych, niezdecydowanie podmiotów instytucjonalnych
i małe znaczenie dalszych kroków
rządu potwierdziły, jak złożona
i absorbująca, zwłaszcza dla decydentów politycznych, jest rzeczywista polityka prorodzinna, która
wychodzi poza pryncypialne deklaracje.
Utwierdzanie się nowych wzorców rodziny przy braku polityki
podatkowej, polityki pracy, czasu,
polityki mieszkaniowej, polityki
usług edukacyjnych i socjalnozdrowotnych, powoduje coraz
większe, a pod niektórymi względami także dramatyczne, wyczerpanie instytucji rodziny. Rodziny
zakładane są coraz później; mamy
do czynienia z gwałtownym spadkiem demograficznym, który ma
niewiele równych sobie przykładów na świecie i który spowoduje
nieprzewidywalne zatory gospodarcze i społeczne; stosunki wewnątrzrodzinne między małżonkami oraz między rodzicami a dziećmi stają się coraz bardziej złożone
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
i trudne, przez co nasilają się patologie rodzinne; wciąż zbyt wiele
rodzin żyje poniżej progu ubóstwa.
Z tych racji zajmowanie się
rodziną oznacza zajmowanie się
jakością tkanki społecznej, którą
chcemy tworzyć, i stawianie jej
w centrum polityki państwowej,
zwłaszcza dotyczącej pracy. Nie
można uznawać rodziny za miejsce, w którym tanim kosztem wyrównuje się niedostatki solidarności w czasach, gdy system osłony socjalnej ma ulec redukcji i panuje ześrodkowana na kosztach
konkurencja, która coraz bardziej
dotyka pracowników. Ta postać
„przymusowej solidarności” realizowanej przez rodziny nas nie interesuje.
Dlatego potrzebna jest polityka prorodzinna różniąca się od
środków mających chronić osoby
w położeniu ubóstwa lub szczególnego upośledzenia. Ze swej natury, jako związek, czyli podmiot
reprezentujący nastawienie równościowe, przypisujemy szczególną wagę do opieki nad rodzinami
w trudnej sytuacji. Jednakże dzisiaj prawdziwy postęp kulturowy
polega na rozszerzeniu zakresu
działania na wszystkie rodziny,
mimo że należy w dalszym ciągu
stopniować ingerencje w zależności od związku, jaki w każdej rodzinie zachodzi między potrzebami, zasobami i możliwościami zarządzania tymiż. Dlatego uznaliś-
SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje
my za błąd niedawne wprowadzenie zasiłku na drugie dziecko; jest
to zresztą krok o śmiesznie nikłym
znaczeniu, zważywszy na szczupłość przyznawanych kwot i ograniczoną liczbę rodzin, które będą
mogły z nich korzystać. Zamiast
tego można było pomyśleć np.
o dowartościowaniu instrumentu,
jakim są zasiłki rodzinne.
Jako związek wybraliśmy zatem i wypróbowaliśmy nieideologiczne podejście do problemów
rodziny; narażając się na jałowy
spór w decydującej kwestii, kwestii tożsamości, zdecydowaliśmy się
– i to także wynika z naszej natury
– na podejście, które zmierza do
przemieszczenia zasobów, do wylansowania określonej polityki.
Ponadto staramy się w praktyczny
sposób przeciwstawić się rzekomej alternatywie między prawami
jednostkowymi a prawami rodziny; pełne urzeczywistnienie praw
dziecka czy praw kobiet albo ludzi
w podeszłym wieku następuje
dzięki dobrej jakości życia rodzinnego.
Rodziny zatem należy uznać
za zasoby, które trzeba wzmocnić,
ponieważ wytwarzają kapitał społeczny. Powinno się je wspierać
i pomagać im w wykonywaniu
przez nie zadań reprodukcji biologicznej, opieki i wychowania,
tak aby nie były zbytnio obciążone
kobiety, które i tak już zanadto
obarcza się tymi zadaniami. Kobieta musi mieć takie warunki, by
327
mogła wykonywać swoje prawo do
pracy i spełnienia zawodowego.
Kobiety i mężczyźni muszą mieć
możliwość takiego rozłożenia czasu pracy, aby nie kolidowała ona
z wymogami normalnego życia rodzinnego, mieć dostęp do odpowiednich usług, móc wybierać
w różnych okresach życia rodzinnego warunki najbardziej zgodne
z ich potrzebami.
Związki między pracą a rodziną
Wydaje się często, że temat
ten poszedł w zapomnienie i jest
podejmowany tylko przy szczególnych okazjach, takich jak obchody
8 marca, i to wyłącznie przez kobiety. Tymczasem nie jest to temat, którym zainteresowane są
tylko kobiety; jest to zagadnienie
o wiele bardziej ogólne. Celem,
do którego zmierzamy, jest podniesienie na forum publicznym tej
sprawy, którą zbyt często traktuje
się jako prywatną.
Nie można przemilczać niebezpieczeństwa płynącego z przerostu sfery ekonomicznej i z postrzegania dziedziny pracy jako
o wiele ważniejszej niż dziedzina
życia osobistego i rodzinnego. Coraz bardziej potwierdza się hipoteza, że istnieją silne współzależności między zmiennymi, które
rządzą obydwiema tymi dziedzinami. Bardziej konkretnym celem
badań jest wyróżnienie „dostępnej
328
przestrzeni”, w której obydwa wymiary mogłyby się stykać. Niestety, od roku 1997 z listy spraw
społecznych i politycznych usunięto temat czasu pracy i organizacji
rozkładów pracy. W efekcie pokolenie młodych ma do czynienia
z połączonym skutkiem niepewności wynikającej z nienormalnego przebiegu pracy i elastyczności
rozkładów zbyt kłócącej się z ich
potrzebami.
Czas – coraz bardziej
brakujący zasób
Ośrodkiem wszystkiego są,
z jednej strony, czas, zasób coraz
bardziej brakujący, a zatem cenny,
z drugiej zaś – nowy sens, jaki
ludzie nadają pracy, oraz wzajemne zależności między tymi dwoma
czynnikami. We Włoszech czas
pracy jest długi i bardzo elastyczny
ze względu na konkurentów.
Najświeższe badanie, przeprowadzone przez diecezję Bergamo,
wykazały, że w Bergamo czas pracy jest bardzo długi: prawie 40%
mężczyzn pracuje ponad 45 godzin tygodniowo, a 68% zarówno
spośród mężczyzn, jak i kobiet
chce pracować krócej. Jednocześnie mniej więcej ten sam jest odsetek osób, 75% mężczyzn i 67%
kobiet, zasadniczo zadowolonych
ze swojej pracy. Te dwa wskaźniki
wzięte razem informują nas, że
pracownicy dają wiele w pracy
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
oraz żądają i otrzymują wiele w zamian. Najbardziej usatysfakcjonowani są mężczyźni, którzy pracują
na swoim, a pracownice pełnoetatowe są bardziej zadowolone od
niepełnoetatowych, chociaż różnice te nie są wielkie. Zarazem raport ukazuje, że panieństwo lub
bezdzietność są ceną, którą płacą
kobiety chcące sprawdzić się w zawodach typowo męskich.
Wyniki są zatem ambiwalentne. Z jednej strony rzeczą dobrą
jest wysoki poziom zadowolenia
z pracy. Niepokoi natomiast, że
z konieczności łączy się on z dużą
czasochłonnością, tak jak gdyby
satysfakcja koniecznie wymagała
dużego wkładu w pracę, przede
wszystkim czasowego. W rezultacie ogromna większość badanych
uważa, iż powinno pracować się
krócej, a kobiety stawiane są wobec skrajnych wyborów. Równocześnie fakt, że praca nabiera nowego sensu i zapewnia spełnienie
osoby, a nie tylko dochód, jest
z jednej strony rzeczą dobrą,
a z drugiej – niesie zagrożenie, że
praca będzie stanowić absolutne
centrum życia jednostek.
Dwojakie rozumienie
elastyczności
Z jednej strony elastyczność
jest możliwością organizowania
własnego czasu także z uwzględnieniem wymagań życia rodzinne-
SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje
go. Z drugiej strony może ona
nieść poczucie tymczasowości
i niepewności co do miejsca pracy
albo narzucać wymóg pracy
w przedłużonym cyklu lub w soboty, co grozi rozbiciem czasu
w wymiarze jednostkowym i społecznym. Niestety, ogólnie rzecz
biorąc, okazuje się, że jest bardzo
mało przedsiębiorstw, którym
udało się pogodzić obydwa wymogi elastyczności. Zresztą o wiele
częściej panuje elastyczność korzystna dla przedsiębiorstwa niż
dla pracownika.
CISL nieustannie twierdzi –
a uczyniła to szczególnie z okazji
wprowadzenia ustawy nr 30 i aktu
wykonawczego do niej – że aby
elastyczność dała się utrzymać
i stała się zgodna z potrzebami
pracowników, musi być regulowana w drodze umów zbiorowych.
W szczególności zatrudnienie na
część etatu może być rozwiązaniem, które pozwoli kobietom
mającym małe dzieci lepiej godzić
obydwie dziedziny życia bez konieczności – w obliczu wypaczonej
alternatywy: wszystko albo nic
– rezygnowania z pracy. Prawdą
jest, że jako związek zawodowy
przez lata nie docenialiśmy znaczenia etatów częściowych. Teraz
jednak stanowczo dowartościowujemy tę formę zatrudnienia, która,
jeżeli będzie kontrolowana za pomocą umów zbiorowych, może zapewnić pogodzenie pracy z życiem
osobistym i rodzinnym. CISL, bę-
329
dąc pewna, że może to wyjść na
korzyść pracującym kobietom, poparła ostatnio uelastycznienie zatrudnienia na część etatu, zaproponowane przez centrolewicowy
rząd i wprowadzone w niedawnej
ustawie nr 30 (która jednakowoż
posunęła owo uelastycznienie za
daleko, zezwalając na to, aby
w braku umów zbiorowych warunki częściowego etatu były regulowane wyłącznie w drodze umów
indywidualnych, tak jak gdyby
umowy zbiorowe stanowiły jakieś ograniczenie; w tej części zatem zdecydowanie skrytykowaliśmy ustawę).
Normy prawne dotyczące
urlopów rodzicielskich
Przyjęcie ustawy nr 53 z 8 marca 2000 r. i późniejszy tekst jednolity stanowią o znaczącym zwycięstwie ruchu związkowego, a
w szczególności CISL. Już od
1993 r. CISL proponowała taką
strategię, która by pozwalała na
faktyczne regulowanie rozkładów
pracy, w tym realizację uzgodnionych ograniczeń, oraz zachęcała
do skracania czasu pracy i wprowadzania częściowych etatów, tak
aby powstał system samodzielnego lub dostosowanego do potrzeb
pracowników regulowania rozkładu pracy i spełnione zostały powszechne żądania dotyczące urlopów rodzicielskich. Według CISL,
330
skoro mamy do czynienia z coraz intensywniejszym przenikaniem się i przeplataniem nauki
i pracy, pracy i życia rodzinnego,
pracy i aktywności nie będącej
pracą w ciągu całego życia, w nowych regulacjach dotyczących czasu pracy powinno się uwzględniać
rzeczywiste zmiany i sprzyjać pogodzeniu działalności zawodowej
z potrzebami jednostki, rodziny
i kształcenia.
Wciąż bowiem uważa się, że
rodzina nie wchodzi w zakres
problematyki rozwoju, mimo że
działa jako amortyzator społeczny. W związku z tym trzeba podkreślić pewne opóźnienia we
wprowadzaniu aktów wykonawczych oraz ograniczony charakter
ostatniej nowelizacji tekstu jednolitego, przy której zatroszczono
się jedynie o korekty natury formalnej i „nic nie kosztujące”.
Tymczasem była to sposobność
w dialogu z partnerami społecznymi, ażeby uzgodnić pewne poprawki wychodzące naprzeciw
rzeczywistym potrzebom zaistniałym na skutek stosowania przepisów, a związanym szczególnie
z nieciągłym stosunkiem pracy.
Martwa pozostała ta część ustawy, w której przewidywano utworzenie forów debaty dla regulowania czasu życia w mieście zgodnie z specyficznymi wymogami
lokalnymi.
Konkretna propozycja, którą
wysuwamy, żeby rzeczywiście umo-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
żliwić korzystanie z uprawnienia
zbyt często pozostającego tylko na
papierze, dotyczy trybu wykorzystania urlopu rodzicielskiego w formie częściowej (byłaby to np. możliwość zamiany prawa do 6-miesięcznej przerwy w pracy i 30-procentowego zasiłku wypłacanego przez
Krajowy Zakład Ubezpieczeń
Społecznych na prawo do pracowania na część etatu przez 12
miesięcy i zasiłku wynoszącego
30% równowartości godzin nie
przepracowanych). Z naszych obserwacji wynika bowiem, że nie
tylko prawie nie ma mężczyzn,
którzy korzystaliby z urlopu rodzicielskiego, ale też coraz częściej
same kobiety korzystają z niego
tylko częściowo bądź nie korzystają w ogóle, bojąc się odsunięcia
od pracy albo wręcz najprawdziwszych nacisków ze strony pracodawców, czy wreszcie – co zrozumiałe – znacznej utraty dochodów związanej z udaniem się na
taki urlop.
W tych warunkach nie można
się dziwić bardzo niskiej stopie
urodzeń we Włoszech, na którą
wpływa również fakt, że decyzje
o posiadaniu potomstwa podejmowane są w późnym wieku (z
powodu trudności w znalezieniu
stałej pracy, lecz także ze względu
na ogromne koszty mieszkań
w dużych miastach i na brak lub
złą jakość usług socjalno-edukacyjnych). Ale nie tylko to ma znaczenie; istnieją ograniczenia, doty-
SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje
czące także w większym stopniu
nas jako partnerów społecznych,
w stosowaniu przepisów, które w
wielu aspektach prawidłowo przewidują wspieranie uzgodnień między stronami. Przedsiębiorstwa,
również po to, by ożywić i skonkretyzować kwestię odpowiedzial-
331
ności społecznej, muszą zrozumieć doniosłość podtrzymywania
społecznego kapitału kraju, które
odbywa się poprzez dowartościowanie osoby i rodziny jako czynników jakości rozwoju.
Tłum. Paweł Borkowski
332
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
FORUM
Uwagi o godnym życiu rodzinnym
Włodzimierz Bojarski
1. Ewangeliczna rada życia
ubogiego dotyczy nas wszystkich,
a nie tylko duchowieństwa. Istotne jest ubóstwo wewnętrzne, ale
z nim powinno być związane
świadome umiarkowanie i samoograniczenie materialne. Troska
o podniesienie materialnego standardu życia ubogich rzesz społecznych i poszczególnych rodzin jest
słuszna, godziwa i powszechnie
akceptowana w środowiskach katolickich. Jednak nieograniczona
zachłanność materialna, indywidualna i zbiorowa, zagłusza i niszczy
inne potrzeby i normy sprawiedliwości. Dlatego radykalizm ewangeliczny wymaga od wiernych świadomego wyboru stylu „życia ubogiego” i wyrzeczenia się nieograniczonego dorabiania się i konsumpcjonizmu. W rozdartym świecie
bogactwa i ubóstwa taka postawa
jest też konieczna w ramach solidaryzmu społecznego oraz budowania cywilizacji życia i miłości.
2. Trzeba więc świadomie
przyjąć ograniczony standard materialny życia osobistego, rodzinnego i wspólnotowego oraz rosnący wraz z dochodami udział
osobistej ofiarności na rzecz misji,
pomocy społecznej i solidarności
z milionami biednych, bezrobotnych i bezdomnych w naszej Ojczyźnie i w świecie. Takie wymaganie w większym stopniu dotyczy
osób, rodzin i środowisk lepiej sytuowanych materialnie, ale odnosi się także do uboższej części
społeczeństwa. Praktyczna solidarność zmniejsza niesprawiedliwości
i niezadowolenie społeczne oraz
sprzyja bardziej prawidłowemu
kształtowaniu ludzkich aspiracji.
Styl życia ubogiego ma też wartość świadectwa apostolskiego.
3. Styl życia ubogiego, jak się
wydaje, mógłby odbudować normy życia rodzinnego kształtowane
w Polsce w okresie międzywojennym, a zniszczone przez komunizm i liberalizm. Styl ten odznaczał się m.in.:
– szczególną godnością kobiety-matki i „pani domu” (ze względu na jej misję matki i kapłanki
ogniska domowego oraz życia religijnego i patriotycznego) oraz wysoką społeczną oceną wartości
pracy domowej kobiety w rodzinie, związanej z wychowaniem
334
dzieci, opieką nad chorymi i starszymi krewnymi oraz dbałością
o ciepło ogniska domowego i życie kulturalne rodziny;
– podejmowaniem przez zamężne kobiety-matki pracy poza
domem tylko przy starszych dzieciach i to w niepełnym wymiarze
godzin lub według „własnego czasu pracy”, przy różnych ulgach
w warunkach pracy kobiet (stosowanych zwyczajowo, ale też wprowadzanych w ustawodawstwie
pracy, np. zakaz zatrudniania kobiet na nocną zmianę);
– ograniczeniem czasu pracy
zarobkowej, zawodowej w ciągu
dnia i tygodnia mężczyzny i głowy
rodziny.
4. Świadoma rezygnacja, zwłaszcza kobiety, z kariery zawodowej,
obok wyrzeczenia się zwiększonych dochodów, stanowi istotną
ofiarę w życiu człowieka i rodziny. W zamian uzyskuje się jednak
jeszcze większe dobra szczególnego zaangażowania duchowego,
kochającej się i wiernej rodziny,
z dobrymi dziećmi, a także więcej
czasu na modlitwę i kontemplację,
na „naukę nieustającą” i rozwój
szerszych zainteresowań oraz na
udział w życiu kulturalnym i zaangażowanie społeczne. Trzeba dążyć do odbudowy etosu pracy rodzinnej, oświatowej, społecznej
i kulturalnej (kultury, która wychowuje i łagodzi obyczaje, a nie
pseudokultury agresji i demoralizacji).
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
5. Taki styl życia rodzinnego
zderza się dzisiaj ze zdehumanizowaną, laicką cywilizacją liberalną
oraz krzykliwą propagandą liberalną i feministyczną. W środkach
masowego przekazu, w codziennej
subkulturze i w realnych warunkach pracy atakuje się rodzinę ze
wszystkich stron. Pomimo dużego
bezrobocia prawie w całej Europie, szczególnie wśród ludzi młodych, zakłady pracy i władze państwowe dążą do wydłużenia dobowego i tygodniowego czasu pracy
pracowników oraz do zwiększenia
liczby lat pracy do emerytury. Dąży się też do coraz pełniejszego
zatrudniania kobiet poza domem.
Do wydłużanego czasu pracy dochodzi znacznie wydłużony w dzisiejszych warunkach czas dojazdu
do pracy. Na życie osobiste i rodzinne nie pozostaje już sił i czasu. Cały ten system pracy jest chory, wrogi życiu, kulturze i rodzinie.
Wymaga gruntownej reformy
i przebudowy świadomości społecznej.
6. Rodzinie i stylowi życia
ubogiego powinny sprzyjać odpowiednie formy prawne zatrudnienia w skróconym (obowiązkowo)
czasie pracy, przy pełnym, godziwym wynagrodzeniu pracowników, oraz odpowiednie ubezpieczenia społeczne i świadczenia socjalne. Spopularyzowanie takiego
systemu pracy i stylu życia ułatwi
przezwyciężenie bezrobocia, znacznie ograniczy szerzące się pato-
WŁODZIMIERZ BOJARSKI, Uwagi o godnym życiu rodzinnym
logie społeczne, a także może spowodować nowy rozwój społeczno-gospodarczy, analogiczny do tego,
jaki nastąpił, gdy po pierwszej wojnie światowej zniszczone państwo
polskie jako jedno z pierwszych
przyjęło konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy o skróceniu czasu pracy w przemyśle i handlu z 12 i 10 do 8 godzin dziennie.
Był to wówczas wielki eksperyment – jak gospodarka wytrzyma
takie skrócenie czasu pracy, ale
okazało się to korzystne dla wszystkich zainteresowanych. W ciągu
następnych kilkudziesięciu lat
dokonało się już kilka rewolucji
technologicznych i organizacyjnych
oszczędzających pracę, wydajność
pracy wzrosła kilkunastokrotnie
i więcej razy, ale czasu pracy znacząco nie skrócono. Ponadto zatrudnia się w skali świata ponad
sto milionów dzieci zamiast posyłania ich do szkoły. Jest to wielki
cywilizacyjny skandal i hańba naszych czasów. Dziś, w początku
XXI wieku, wydajność i wartość
pracy w coraz większym stopniu
zależy od wartości intelektualnych
i moralnych wnoszonych przez
pracowników, a mniej od czasu
pracy w zakładzie. Dlatego należy
domagać się powszechnego skracania czasu pracy zawodowej z
8 do 6 godzin na dobę. Zyskają na
tym zakłady pracy i rodziny oraz
całe życie społeczne.
7. Popularyzowana
dotychczas praktyka szybkiego dorabia-
335
nia się młodego małżeństwa zwykle przedłuża się na dalsze lata życia rodzinnego i niekiedy łączy się
jeszcze z „pułapką zadłużenia” rodziny. Bardzo trudno wówczas
wyzwolić się człowiekowi i rodzinie z pewnego „przymusu zarabiania” i z utrwalonego już nastawienia na bogacenie się i na konsumpcjonizm. To złe nastawienie
przejmuje i wynosi z domu kolejne młode pokolenie.
8. Bez wcześniejszego i świadomego wyboru i przyjęcia stylu życia ubogiego oraz wyrzeczenia się materialnej zachłanności nie można oczekiwać odrodzenia chrześcijańskiej rodziny.
Wyjaśnienie tego problemu i popularyzacja stylu życia ubogiego
(jak Świętej Rodziny) powinny
zostać włączone do przygotowania przedmałżeńskiego i przypomniane przy udzielaniu sakramentu małżeństwa. Jest bardzo owocne, gdy przygotowanie
przedmałżeńskie prowadzą z duchownym dojrzali katoliccy małżonkowie.
9. Utrzymanie i popularyzowanie w rodzinach oraz w społeczeństwie stylu życia ubogiego wymaga tworzenia kręgów, wspólnot
i środowisk rodzin żyjących tym
samym duchem, organizujących
własne formy współżycia społecznego, pracy, samopomocy i rozrywki, a zapewne i modlitwy (na
podobieństwo pierwotnych gmin
chrześcijańskich). Powinny być
336
one „otwarte” na zewnątrz, ale
świadome swej odrębności, dystansując się od laickiej i liberalnej
kultury masowej. Potrzebna im
będzie stała opieka duszpasterska
oraz właściwe włączenie i zintegrowanie z całością struktur organizacji katolickich. Niektóre istniejące wspólnoty i ruchy realizują
już ten styl życia, a niektóre inne
zapewne dadzą się do niego zachęcić.
10. Jedną z pierwszych potrzeb katolickiego ruchu rodzin
jest dobra szkoła dla dzieci i świet-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
lica, dobra organizacja młodzieżowa i obozy. Taką szkołą i organizacją są zainteresowane wszystkie
katolickie rodziny i członkowie
większości katolickich organizacji.
Dlatego potrzebna jest planowa
współpraca wszystkich zainteresowanych dla tworzenia i wspierania
dobrych szkół publicznych oraz
prywatnych szkół katolickich.
Trzeba przy tym wielkiej troski,
ażeby szkoły katolickie z nazwy
były szkołami, które istotnie formują dzieci i młodzież zgodnie
z duchem Ewangelii.
OBSERWATORIUM EUROPEJSKIE
Zasada pomocniczości
u podstaw integracji europejskiej
Zbigniew Borowik
Redakcja „Społeczeństwa”
Pomocniczość czy też – z łacińska – subsydiarność, to idea,
która zrobiła niezwykłą karierę
w XX-wiecznej filozofii politycznej. Drżały przed nią reżimy totalitarne i podejrzliwie spoglądała
na nią liberalna ideologia, która
nie od razu chciała się pogodzić
z ideą społeczeństwa obywatelskiego i istnieniem struktur pośrednich wypełniających przestrzeń społeczną miedzy władzą
państwową a obywatelem, np.
związków zawodowych. Po II wojnie światowej trudności z wyraźnym sprecyzowaniem jej treści
sprawiły, że częściej była ona
obecna duchem w regulowaniu
stosunków w trójkącie państwo
– społeczeństwo – obywatel, aniżeli wymieniana z nazwy w dokumentach określających ramy porządku prawnego. Zastanawiano
się, czy jest ona zasadą strukturalną społeczeństwa, normą prawną
lub etyczną, czy też zasadą ustrojową określającą zakres kompe-
tencji poszczególnych organów
władzy 1. To dopiero w ostatnich
latach zasada pomocniczości zaczęła się pojawiać w dokumentach
prawnych o randze konstytucji
w państwach europejskich.
Podobnie rzecz się miała, gdy
chodzi o odniesienie zasady pomocniczości do procesu integracji
europejskiej. Mimo iż zasada ta
wymieniona z nazwy pojawiła się
dopiero w Traktacie z Maastricht
(1992), to jednak trudno byłoby
zaprzeczyć, że jej duch obecny był
już u zarania wspólnot europejskich. Powiada się nawet, że proces
integracji był okazją dla renesansu
idei pomocniczości 2. W niniejszym opracowaniu chcielibyśmy
zwrócić uwagę jedynie na sposób
umocowania zasady pomocniczości w unijnym prawodawstwie, nie
wdając się w ocenę stanu faktycznego jej respektowania przez
struktury Unii. Ta druga kwestia
wymagałaby solidnych badań, których wynik z całą pewnością i tak
338
nie dałby się łatwo uogólnić w postaci jednoznacznej oceny.
W kierunku definicji
Zacznijmy od próby określenia, czym w ogóle jest zasada pomocniczości czy też subsydiarności. Łacińskie subsidium ferre to
mniej więcej tyle, co «nieść wsparcie». Słusznie łączy się genezę tej
zasady z rozwojem katolickiej myśli społecznej w epoce nowożytnej. Chociaż pierwszą definicję zasady pomocniczości sformułował
dopiero Gustaw Gundlach, austriacki doradca papieża Piusa XI,
i znalazła ona swoje odzwierciedlenie w encyklice Quadragesimo
anno (1931), to jednak już w kazaniach biskupa Moguncji Wilhelma
Emanuela von Kettelera (1811-1877) i encyklice Leona XIII Rerum novarum (1891) dostrzec można było wyraźne odwoływanie się
do tej zasady, np. przy eksplikacji
kwestii odpowiedzialności za wychowanie dzieci 3.
W najbardziej znanym sformułowaniu, zawartym w encyklice
Quadragesimo anno, zasada ta
brzmi w następujący sposób:
„Nienaruszalnym i niezmiennym
pozostaje owo najwyższe prawo
filozofii społecznej: co jednostka
z własnej inicjatywy i własnymi
siłami może zdziałać, tego jej nie
wolno wydzierać na rzecz społeczeństwa; podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłó-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
ceniem ustroju jest zabieranie
mniejszym i niższym społecznościom tych zadań, które mogą
spełniać, i przekazywanie ich społecznościom większym i wyższym.
Każda akcja społeczna ze swego
celu i ze swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać
członkom organizmu społecznego, a nie niszczyć ich lub wchłaniać” (QA 79).
Definicja ta w sposób niezwykle klarowny oddaje istotę zasady
pomocniczości. Po pierwsze, nazywa ją „najwyższym prawem filozofii społecznej”, a to dlatego, że strzeże ona podmiotowości
jednostki jako bytu osobowego,
który nie może dać się wchłonąć
przez żadną całość społeczną. To
jedna z najbardziej fundamentalnych tez chrześcijańskiego personalizmu. Po drugie, upomina się
o podmiotowość społeczeństwa,
a więc prawo mniejszych społeczności do autonomii i wypełniania
własnych zadań w obrębie szerszych całości, przede wszystkim
państwa. Złamanie tej zasady nazywa „niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju”. Tu odsłania się potrójny sens
zasady pomocniczości: etyczny,
ontyczny i prawno-ustrojowy.
I wreszcie, po trzecie, sprowadza
istotę życia społecznego do służby czy też pomocy wobec członków tej społeczności. Społeczeństwo istnieje tylko po to, aby
umożliwić wchodzącym w jego
ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej
skład jednostkom pełny rozwój
osobowy. Samo w sobie nie ma
żadnych celów.
Tak sformułowana zasada pomocniczości znajduje swoje odniesienie nie tylko do społeczności
państwowej (choć głównie z myślą
o niej była formułowana), ale do
każdego w zasadzie typu społeczności: rodziny, gminy, przedsiębiorstwa, organizacji społecznej,
a nawet Kościoła 4. Nie należy się
więc dziwić, że poszukuje się jej
odniesienia także do struktur ponadnarodowych, takich jak Unia
Europejska.
Łatwo dostrzec, że zasada pomocniczości w tym sformułowaniu żadną miarą nie da się wypreparować z szerszego kontekstu
antropologicznego, w którym została osadzona, i sprowadzić do
czysto technicznego wymiaru podziału kompetencji w ramach szerszej społeczności. Uzasadnieniem
dla prymatu osoby w stosunku do
każdej społeczności jest uznanie
jej wyjątkowego statusu ontologicznego, który przekracza doczesną rzeczywistość. Trudno uznawać
na serio potrzebę zasady pomocniczości w życiu społecznym, a jednocześnie negować czy też nie
doceniać znaczenia transcendentnego ugruntowania szczególnej
pozycji człowieka wśród innych
stworzeń i sprowadzać religijny
wymiar jego bytowania do kwestii
czysto prywatnej. W tym świetle
próby wyeliminowania z prawoda-
339
wstwa unijnego wszelkich odniesień do rzeczywistości nadprzyrodzonej stanowią wyraz braku respektu dla zasady pomocniczości,
przynajmniej z perspektywy jej katolickiej wykładni 5.
Dla lepszego zrozumienia tej
kwestii warto sobie uświadomić
kontekst ideowy, w jakim pojawiła
się zasada pomocniczości na gruncie katolickiej myśli społecznej.
Na ogół twierdzi się, że akcent na
tę zasadę, najsilniej wyartykułowany właśnie w encyklice Quadragesimo anno, był wyrazem sprzeciwu
Kościoła wobec narastających w
tamtym czasie tendencji totalitarnych, zarówno ze strony różnych
odmian faszyzmu, jak i wprowadzanej w życie ideologii komunistycznej. Nie dostrzega się natomiast, że ostrze zasady pomocniczości skierowane było znacznie
szerzej, nie tylko przeciw tendencjom etatystycznym i centralistycznym, które oddalały poziom podejmowania decyzji od obywatela, ale
także przeciw wszelkim redukcjonizmom antropologicznym, usiłującym budować porządek społeczny w oderwaniu od któregoś
z istotnych wymiarów ludzkiej
egzystencji. Trudno nie zauważyć,
że wyrazem takiej tendencji była
ideologia liberalna, która głosiła
potrzebę oczyszczenia sfery publicznej z wymiaru religijnego
i w tym punkcie szła ramię w ramię z obydwoma XX-wiecznymi
totalitaryzmami.
340
Dawać wsparcie
czy powstrzymywać się
od interwencji?
Trudności, z jakimi spotyka
się dziś interpretacja zasady pomocniczości – także w odniesieniu
do kontekstu europejskiego – wynikają w dużej mierze z naruszania harmonii między dwoma jej
wymiarami: pozytywnym i negatywnym. Jak mówi przytoczona powyżej definicja, zasada pomocniczości oznacza nie tylko konieczność powstrzymywania się od zbędnych interwencji ze strony społeczności wyższego rzędu, ale także
konieczność wspierania tych uczestników życia społecznego, którzy
z różnych przyczyn nie są w stanie
wypełniać właściwych sobie zadań.
Liberałowie, interpretując tę zasadę na modłę swojej filozofii społecznej, chcieliby dostrzegać w niej
jedynie sam wymiar negatywny,
który stanowić mógłby uzasadnienie dla doktryny „państwa minimum”. Charakterystyczne jest, że
po ukazaniu się encykliki Jana
Pawła II Centesimus annus (1991)
niektóre środowiska liberalne
świętowały zerwanie przez Kościół
z doktryną interwencjonizmu państwowego. Tymczasem, jak wiadomo, Papież krytykował jedynie
przerosty państwa opiekuńczego
wyrażające się w nadmiernym rozszerzeniu zakresu interwencji, a
nie samą aktywną rolę państwa
w życiu gospodarczym (zob. CA
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
48). Współczesny kryzys welfare
state nie musi oznaczać odrzucenia idei państwa socjalnego, usiłującego łączyć wolność gospodarczą z solidarnością, ale raczej jego
reformę przywracającą właściwy
sens zasadzie pomocniczości 6.
Nie ulega wątpliwości, że
z punktu widzenia chrześcijańskiego personalizmu podstawowa
odpowiedzialność za kształt życia
społecznego spoczywa na jednostkach i wspólnotach pośrednich.
Tak bowiem w pierwszym rzędzie
należy rozumieć fundamentalną
dla nauki społecznej Kościoła tezę, że „osoba ludzka jest i powinna być zasadą, podmiotem i celem
wszystkich urządzeń społecznych”
(GS 25). Nie oznacza to jednak,
że państwo nie ma tu żadnej roli
do spełnienia. To właśnie zasada
pomocniczości ma określać właściwy państwu zakres zadań w odniesieniu do różnych dziedzin życia społecznego, rozgraniczając
zakres kompetencji różnych podmiotów. I chociaż z uwagi na stale
zmieniającą się rzeczywistość nie
jest łatwo w konkretnej sytuacji
rozstrzygnąć, kto wymaga wsparcia, a komu należy pozostawić
większą autonomię, ideą kierunkową pozostaje sformułowanie
wyrażone kiedyś przez J. Messnera: „tak daleko społeczeństwo, jak
to możliwe, tak daleko państwo,
jak to konieczne”. Oznacza to, że
zasada pomocniczości wymaga
stałej reinterpretacji służącej przy-
ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej
stosowaniu się do nieustannie
zmieniającej się sytuacji społecznej i wynikających stąd zadań państwa 7.
Zasada pomocniczości
jako zasada regulatywna
Zasada pomocniczości stanowi
dziś jedną z podstawowych zasad
ustrojowych Unii Europejskiej, zarówno gdy chodzi o obecny kształt
jej prawodawstwa, jak i przyszłe
regulacje wyznaczone przygotowywanym traktatem konstytucyjnym.
Można powiedzieć, że sama idea
integracji europejskiej wyrosła właśnie z zasady pomocniczości, która
legitymizuje poniekąd sens jej istnienia. Państwa europejskie zjednoczyły się po to – i tylko po to
– aby wspólnie osiągnąć cele, których urzeczywistnienie byłoby trudne albo wręcz niemożliwe dla każdego z nich z osobna. Dotyczy to
np. zarówno pokojowego współistnienia i ochrony środowiska naturalnego, jak i woli sprostania międzykontynentalnej rywalizacji ekonomicznej w warunkach globalizacji gospodarki.
Jedność ta nie oznacza jednak
zniesienia podmiotowości państwowej poszczególnych członków
Unii, chociaż w pewnym ściśle
określonym zakresie ogranicza ich
pełną suwerenność. Decyzję o delegowaniu na szczebel wspólnotowy pewnych kompetencji, które
341
tradycyjnie leżały w gestii państw
narodowych, społeczeństwa krajów
tworzących Unię podejmowały w
trybie demokratycznym. A jednak sam proces tworzenia prawa
przez Komisję Europejską wskazuje na istnienie pewnych deficytów demokracji.
Od początku integracji europejskiej istniało też napięcie między tendencją do przeakcentowania pozytywnego wymiaru zasady
pomocniczości, wyrażającą się w
stałym poszerzaniu kompetencji
wspólnotowych i uprawnień Komisji, a tendencją przeciwną, akcentującą wymiar negatywny i w
związku z tym ograniczającą zakres tych kompetencji. Wydaje
się, że przyszłość Unii w dużej
mierze zależy od tego, w jaki sposób napięcie to w konkretnych
warunkach historycznych będzie
rozładowywane. Perspektywa Unii
jako przyszłego państwa federalnego wydaje się bowiem niezbyt
realna, przynajmniej w dającej się
przewidzieć przyszłości.
Zasada pomocniczości jako
zasada regulatywna w odniesieniu
do unijnych struktur pojawia się
po raz pierwszy, jak już wspomniano, w Traktacie z Maastricht
w art. 3b, który przyjął następujące brzmienie: „Wspólnota działa
w granicach kompetencji powierzonych jej niniejszym Traktatem
oraz celów w nim wyznaczonych.
W dziedzinach, które nie należą
do jej kompetencji wyłącznej,
342
Wspólnota podejmuje działania,
zgodnie z zasadą subsydiarności,
tylko wówczas i tylko w takim
zakresie, w jakim cele proponowanych działań nie mogą być osiągnięte w sposób wystarczający
przez Państwa Członkowskie, natomiast z uwagi na rozmiary lub
skutki proponowanych działań
możliwe jest lepsze ich osiągnięcie
na poziomie Wspólnoty. Działanie
Wspólnoty nie wykracza poza to,
co jest konieczne do osiągnięcia
celów niniejszego Traktatu”.
Sformułowanie to oznacza, że
żadnego z zadań, które stoją przed
państwem i mogą być przez to
państwo spełnione, nie wolno przenosić na szczebel wspólnotowy.
Powstaje jednak pytanie, co w takim razie ma oznaczać zastrzeżenie
o „możliwym lepszym... osiągnięciu” celów działań „na poziomie
Wspólnoty”. Wiadomo wszak, że
rozstrzygnięcie problemu, czy jakieś cele mogą być lepiej i skuteczniej osiągnięte na poziomie wspólnotowym, czy państwowym (regionalnym, lokalnym), pozostaje w gestii Komisji Europejskiej. Czy traktatowy zapis nie staje się w ten
sposób drogą do nieuprawnionego
poszerzania zakresu kompetencji
wspólnotowych?
Dostrzegając to zagrożenie, Rada Europejska jeszcze w 1992 r. w
Edynburgu doprecyzowała ogólne
postanowienia Traktatu, zobowiązując Komisję do przedstawiania
uzasadnienia zgodności jej inicja-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
tyw legislacyjnych z zasadą pomocniczości. Komisja została także
zobowiązana do składania corocznych raportów dotyczących przestrzegania zasady pomocniczości
przez poszczególne organy UE.
Duże znaczenie dla uregulowania tych kwestii miał także protokół dodatkowy do Traktatu amsterdamskiego dotyczący stosowania zasady pomocniczości. Doprecyzował on obowiązki Komisji
i podniósł rangę dyrektyw jako
preferowanej formy legislacji, zobowiązującej państwa do realizacji
celów, ale pozostawiającej im swobodę w zakresie wyboru form
i metod działania.
W podobnym duchu o zasadzie pomocniczości wypowiada
się projekt Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla UE. Zasada
ta należy tu do podstawowych
zasad UE i określa sposób wykonywania kompetencji Unii. Art.
1-9 pkt. 3 mówi: „Zgodnie z zasadą pomocniczości, w dziedzinach, które nie należą do wyłącznych jej kompetencji, Unia podejmuje działania tylko wówczas
i tylko w takim zakresie, w jakim
cele zamierzonego działania nie
mogą być osiągnięte w sposób
wystarczający przez Państwa
Członkowskie, na szczeblu centralnym, regionalnym lub lokalnym, a mogą być, z uwagi na
rozmiar i skutki zamierzonego
działania, lepiej osiągnięte na
szczeblu Unii”.
ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej
W porównaniu z Traktatem
z Maastricht mamy tu bardzo istotne doprecyzowanie, uwzględniające podmiotowość regionalną
i lokalną w obrębie Unii. Wspólnota oparta na zasadzie pomocniczości nie może wyręczać nie
tylko państw, ale także regionów
i wspólnot lokalnych. Ma to bardzo istotne znaczenie dla procesu
regionalizacji w Europie, polegającego na rozszerzeniu kompetencji regionalnych i lokalnych
w ramach społeczeństwa obywatelskiego, bez uszczerbku dla dobrze rozumianej zasady unitarności państw narodowych tworzących Unię.
Trudne do przecenienia znaczenie dla faktycznego respektowania zasady pomocniczości w ramach Unii Europejskiej ma także
dodatkowy Protokół w sprawie
stosowania zasad pomocniczości
i proporcjonalności, uzupełniający
zasadniczy korpus Traktatu konstytucyjnego. Obok wspomnianych już powyżej doprecyzowań,
które pojawiły się na szczycie Rady Europejskiej w Edynburgu, jest
tam mowa o nałożonym na Komisję obowiązku przeprowadzenia
szerokich konsultacji – także na
szczeblu regionalnym i lokalnym
– poprzedzających zgłoszenie jakichkolwiek wniosków legislacyjnych, które mogłyby naruszyć
zasadę pomocniczości. Istotne
znaczenie może mieć też obowiązek przedstawienia przez Komi-
343
sję oświadczenia umożliwiającego
ocenę skutków finansowych proponowanej inicjatywy legislacyjnej,
załączonego do uzasadnienia tej
inicjatywy z punktu widzenia jej
zgodności z zasadą pomocniczości
i proporcjonalności. Z całą pewnością poskromi to legislacyjne zapędy unijnych biurokratów. Wiele
można sobie też obiecywać po
przyznaniu parlamentom narodowym oraz Komitetowi Regionów
istotnej roli w ocenie zgodności
wniosków legislacyjnych Komisji
z zasadą pomocniczości. Poszerzy
to z całą pewnością krąg odpowiedzialności za tę zasadę w Unii.
Subsidium ferre
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że zapisy dotyczące zasady pomocniczości w unijnym
prawodawstwie akcentują jedynie
jej wymiar negatywny, a więc zasadę nieingerencji w to, co funkcjonuje prawidłowo. Jeśli zasada
pomocniczości ma się ograniczać
jedynie do roli instrumentu podnoszącego efektywność działania
unijnych struktur, to wówczas łatwo będzie przeoczyć jej antropologiczny wymiar, przypominający
o tym, że ostateczną racją polityki
wspólnotowej jest pełny rozwój
osobowy obywateli Unii, a nie
sprawność funkcjonowania struktur, choć i ona jest niezbędna dla
właściwego porządku społecznego. Unia jako wielkie przedsię-
344
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
wzięcie wspólnotowe o tyle tylko
ma sens, o ile rzeczywiście służy
Europejczykom poprzez subsidium ferre 8. Wszelkie tendencje
o charakterze autotelicznym czy
autoreferencyjnym należy traktować jako przejawy jej kryzysu i zapowiedź upadku idei integracji.
Przypisy
– Palabra, Warszawa 1993, ss. 197-198;
tenże, Zasada pomocniczości w Kościele,
„Życie Katolickie” 1987, nr 7.
5
Por. S. Fontana, Przyszłość Europy
a zasada pomocniczości, „Społeczeństwo”
2001, nr 1, ss. 11-12.
6
A. Dylus, Reforma państwa społecznego. Przebudowa strukturalna i przemiana
mentalno-moralna, w: Jan Paweł II, Centesimus annus. Tekst i komentarze, RW
KUL, Lublin 1998, ss. 174-175.
7
Por. W. Łużyński, Funkcje zasady
pomocniczości w państwie, „Społeczeństwo” 2001, nr 1, s. 49.
8
Por. S. Fontana, art. cyt., s. 12.
1
Por. Ch. Millon-Delsol, Zasada pomocniczości, tłum. Cz. Porębski, Znak,
Kraków 1995, s. 34.
2
Por. tamże, s. 89.
3
Por.: J. Majka, Etyka społeczna i
polityczna, ODiSS, Warszawa 1993, s.
51; B. Sutor, Etyka polityczna. Ujęcie całościowe na gruncie chrześcijańskiej
nauki społecznej, tłum. A. Marcol, Wydaw. Fundacji ATK, Warszawa 1994,
s. 47.
4
Por.: W. Piwowarski (red.), Słownik katolickiej nauki społecznej, IW Pax
KSIĄŻKI
Stanisław Fel,
Praca – kapitał –
demokracja.
Konsekwencje praktyczne
zasady pierwszeństwa
pracy przed kapitałem,
Oficyna Wydawnicza Fundacji
Uniwersyteckiej w Stalowej
Woli, Lublin – Stalowa Wola
2003, ss. 234.
„[...] W społeczeństwie dokonują się różnorakie przemiany,
związane ze zdobyczami nauki
i techniki, a także z globalizacją
rynków – czytamy w przesłaniu
Jana Pawła II skierowanym do
uczestników V Zgromadzenia
Ogólnego Papieskiej Akademii
Nauk Społecznych – wszystkie te
elementy mogą prowadzić do poprawy sytuacji ludzi pracy, ponieważ są źródłem rozwoju i postępu;
ale mogą też stwarzać liczne zagrożenia dla człowieka, wprzęgając go w tryby ekonomicznej maszyny i posługując się nim w niepohamowanym dążeniu do maksymalnej wydajności [...]”.
Problematyka prezentowanej
książki, ześrodkowana wokół etycznogospodarczego orędzia Kościoła, koresponduje z papieskimi
słowami, uwydatniającymi prawdę,
że rzeczywistość człowieka jako
podmiotu ekonomicznego objawia
społeczny wymiar gospodarowania.
Autor, pracownik naukowy w Ka-
tedrze Historii Katolickiej Nauki
Społecznej i Etyki Gospodarczej
KUL, posiadający znaczący dorobek twórczy, umiejętnie połączył
dwa sposoby refleksji zainspirowanej nauczaniem społecznym
Kościoła w aspekcie jego teorii
rozwoju społeczno-gospodarczego:
normatywno-aprioryczny i indukcyjny. Paradygmat Jana Pawła II
zachęca do ich podejmowania i realizowania jego treści, zamykającej
się w triadzie: zasady refleksji, kryteria ocen, wytyczne działania. Nauczanie społeczne Kościoła, jako
integralny składnik jego przepowiadania, jest refleksją nad rzeczywistością człowieka i obszarów jego odniesień w świetle zasad
Ewangelii. Rzeczą niezgodną z intencją twórcy paradygmatu byłoby
nieprzeprowadzenie takiego namysłu w kontekście współczesnych
znaków czasu. Wskazania nauczania społecznego Kościoła nie mają
charakteru gotowej recepty, trzeba
więc wciąż poszukiwać nowych
dróg jego aplikowania.
Pytanie o ludzką jakość systemu gospodarczego, zwłaszcza
porządku społeczno-gospodarczego, po upadku socjalistycznego systemu gospodarki sterowanej nabrało podstawowego znaczenia.
Dzisiaj mamy do czynienia nie tylko z konkurencją w obszarze cen,
jakości i kreatywności, ale także
w dziedzinie kultury pracy i przedsiębiorczości, a nawet sposobów
rozumienia człowieka, jego god-
358
ności w kontekście rzeczywistości
pracy. Uważa się, że organizacja
pracy oparta na indywidualnej odpowiedzialności, kooperacyjnym
stylu zarządzania i partnerskiej integracji pracowników ma istotne
znaczenie dla poprawienia klimatu w przedsiębiorstwie, przynosi
także wymierne efekty w postaci
zwiększonej wydajności przedsiębiorstwa. Problem w tym, że
współczesna kultura humanistyczna, a więc ześrodkowana na człowieku, jest dzisiaj w dużej mierze
zideologizowana. Jak w przeszłości, tak i teraz tworzą się różne
redukcjonistyczne teorie człowieka i programy jego „uszczęśliwiania” w społeczeństwie i życiu gospodarczym. Musimy ciągle diagnozować: w jakiej kulturze życia,
pracy i gospodarowania żyjemy?
Książka S. Fela daje ku temu
szczególny impuls.
Publikacja, obok wstępu, zakończenia, bibliografii i wykazu
skrótów, składa się z pięciu rozdziałów. Kolejno są to: Antropologiczne podstawy pracy ludzkiej, Personalistyczne ujęcie pracy, Relacja
pracy do kapitału, Prawa człowieka
pracy, Demokratyzacja życia gospodarczego.
Etyka gospodarcza nie utożsamia się z modną dzisiaj etyką biznesu. Jest ona od dawna przedmiotem szczególnego zainteresowania
Autora, w którego twórczości nie
znajdziemy ujęcia wyłączającego
problematykę gospodarczą z płasz-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
czyzny antropologii i kultury. Podkreśla on rolę człowieka w procesach gospodarowania, ich wymiar
społeczno-moralny, strzeże zasady
pierwszeństwa pracy przed kapitałem, sprzeciwia się mechanistycznemu traktowaniu rynku i konkurencji. Przypomina, że mimo niezmienności zasad nauczania społecznego
Kościoła trzeba uwzględniać jego
ciągłość i rozwojowość.
Słusznie zauważa Autor, że zagadnienie pracy ludzkiej bez wątpienia stanowi, obok godności
człowieka, jeden z wiodących tematów katolickiej nauki społecznej. Dla każdego człowieka jest
sprawą pierwszorzędnej wagi,
przyczynia się do kształtowania jego bytu, daje miejsce w społeczeństwie, budząc w nim uzasadnione
poczucie, że jest przydatny ludzkiej wspólnocie. Współczesna organizacja pracy wymusza poszukiwania nowych konkretnych rozwiązań, pozostających w moralnej
zgodzie z podstawowymi zasadami postępowania społecznego. S.
Fel, obok wymiaru aksjologicznego pracy, ukazuje ją także jako
wartość gospodarczą, co nie znaczy, że redukuje pracę tylko do
tego wymiaru. Tytułowe pytanie,
jakie konsekwencje praktyczne
wynikają z zasady pierwszeństwa
pracy przed kapitałem, należy do
zbioru podstawowych i jest wiodące w całej publikacji. Ów priorytet, zarówno w aspekcie ontologicznym, genetycznym, funkcjonal-
KSIĄŻKI
nym, jak i etycznym, ma stały,
niezmienny fundament antropologiczny. Oznacza to, że w procesie
produkcji czy usług podmiotem
pracy jest zawsze osoba ludzka
i to ona jest tutaj przyczyną sprawczą, natomiast kapitał tylko i jedynie narzędziem.
Etyczno-gospodarcze orędzie
Kościoła opiera się na zwartej
i wyrazistej koncepcji człowieka,
podkreślającej jego władzę nad
stworzeniem, realizowaną w sposób wolny i rozumny. I choć homo
oeconomicus nie jest opisem istoty
człowieka, to nie można tegoż wymiaru pominąć w integralnym jego ujęciu. Realizacja materialnych
celów ludzkiego rozwoju koresponduje z kolei z pytaniem: czy
i w jaki sposób określona działalność gospodarcza „reprezentuje”
godność osobową człowieka? Zakłócenia w sferze gospodarowania
zwiastują jednocześnie istnienie
głębokich pęknięć w samym człowieku i w społeczeństwie. Podstawową troską nauczania społecznego Kościoła był i pozostaje
człowiek jako podmiot procesów
gospodarowania, podkreśla ks.
Fel. O bogactwie przedsiębiorstwa stanowią nie tylko środki produkcji, kapitał i dochody, ale nade
wszystko ludzie swoją pracą wytwarzający dobra konsumpcyjne
i usługi.
Autor książki wiernie podąża
wytyczonym szlakiem papieskiej
wrażliwości na człowieka. Cenne
359
jest to, że uwzględnił przy tym całokształt nauczania społecznego od
Leona XIII do Soboru Watykańskiego II, jednakże myśli Jana Pawła II dał pierwszeństwo. Ścisłe powiązanie pracy z godnością jej podmiotu i adresata uzasadnia postulat
nauki społecznej Kościoła wypracowania odpowiadającego tej godności kształtu struktur politycznych,
społecznych i gospodarczych.
S. Fel zwraca uwagę na związek między określoną koncepcją
pracy a strukturami społecznymi,
które derterminują funkcjonowanie systemu gospodarczego. Przywołuje m.in. pogląd K. Homanna,
który uznaje społeczeństwo egalitarne za cel idealny ustroju demokratycznego, jedynie umożliwiający prawidłowe funkcjonowanie
społecznej gospodarki rynkowej.
W rozdziale analizującym relacje pracy do kapitału podjęto zagadnienie własności i jej znaczenie
dla życia społecznego i gospodarczego. Czytelnik znajdzie tam interesujące rozważania ześrodkowane
wokół kategorii kapitału jako formie własności oraz opartego na
nim sposobie gospodarowania.
W historii nauki społecznej Kościoła w kwestii własności zostały
sformułowane etyczne kryteria istotne dla ustroju społecznego
uwzględniającego godność i zasadę
pierwszeństwa pracy przed kapitałem. Kapitał nie ma jednoznacznej,
przez wszystkich akceptowanej definicji. Jego dzieje cechuje różno-
360
rodność ujęć i zmienność w poszczególnych epokach gospodarczych.
Oddzielną, coraz bardziej znaczącą kategorią jest kapitał ludzki
(human capital), sformułowany
i dowartościowany w formie teorii
ekonomicznej dopiero w minionym stuleciu, choć jego elementy,
jak słusznie zauważa S. Fel, znajdujemy już u klasyków myśli ekonomicznej i przedstawicieli katolickiej myśli społecznej. Człowiek,
według teorii human capital, spełnia w procesie gospodarczym trzy
funkcje: użytkowania istniejących
zasobów produkcyjnych, tworzenia nowych rozwiązań oraz ich zastosowania. Każda z nich wymaga
innego jakościowo czynnika ludzkiego. Autor zasadnie uwydatnia
podstawową prawdę, że ilość i jakość kapitału ludzkiego zależą od
inwestycji w kształcenie, przygotowanie zawodowe i tworzenie nowych miejsc pracy.
W opinii Autora istnieje analogia między ekonomiczną teorią
human capital i myślą społeczną
Kościoła, zwłaszcza w części dotyczącej pracy; co więcej, teoria ta
potwierdza w praktyce życia gospodarczego zasadę pierwszeństwa
pracy przed kapitałem. Kierujący
przedsiębiorstwem winni mieć tę
podstawową świadomość, że
w swoich działaniach opierają się
na kapitale ludzkim i wartościach
moralnych. Należy też pamiętać
o właściwej organizacji przedsię-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
biorstwa i wkładzie wszystkich w
jego poprawne funkcjonowanie,
a także troszczyć się o kształtowanie harmonijnych relacji pomiędzy
wszystkimi pracownikami.
Tytułową kategorię zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem
Autor ukazał wielowymiarowo.
Kapitał i praca jako niezbędne
czynniki procesu produkcji nie dają się w praktyce od siebie oddzielić ani sobie przeciwstawić.
Owo pierwszeństwo uzasadnione
jest przede wszystkim osobową
godnością człowieka i z niej wynikającą wartością pracy. Jest to newralgiczny punkt, źródło, z którego wypływają konsekwencje natury społecznej i gospodarczej. S.
Fel przedstawił tę zasadę w trzech
aspektach: ontologicznym, genetycznym, funkcjonalnym.
Czynnikiem postępu i rozwoju
jest człowiek tworzący nowe idee.
Nie dziwi zatem przekonanie twórców teorii homan capital, że istotnym czynnikiem rozwoju gospodarczego jest wykształcenie i zastosowanie wiedzy. Katolicka nauka społeczna jako podstawę formułowania praw człowieka ukazuje jego godność osobową, także
w wymiarze społecznym z rzeczywistością pracy włącznie. Według
podziału funkcjonującego w najnowszej literaturze wyróżnia się
prawa wolnościowe (prawa pierwszej generacji), prawa społeczne
(prawa drugiej generacji) oraz prawa solidarnościowe (prawa trze-
KSIĄŻKI
ciej generacji). Autor skupia się
zasadniczo na niektórych prawach
społecznych, zaznaczając, że na
żadnej płaszczyźnie nie można się
nimi zajmować bez ich ujmowania
w integralnej łączności z innymi
prawami człowieka. Ważne jest
też przypomnienie, że każdemu
uprawnieniu odpowiada obowiązek, którego wypełnianie warunkuje realizację uprawnień innych
uczestników życia społecznego.
Korelacyjność praw i obowiązków
to istotny wymiar teorii praw człowieka w ujęciu katolickiej nauki
społecznej, wedle której przestrzeganie praw człowieka jest miarą
oceny systemów politycznych,
społecznych i gospodarczych.
Autor w najobszerniejszym,
piątym rozdziale zalicza do zasad
je porządkujących: prymat osoby
przed rzeczą, społeczeństwem,
państwem, systemem społeczno-gospodarczym i politycznym, prawa człowieka oraz pomocniczość.
Stoją one na straży godności osoby
ludzkiej i jej podmiotowości. Znajdziemy w tej części uszczegółowienie znaczenia podstawowych kategorii: demokracji społecznej, politycznej i gospodarczej. W nauczaniu społecznym Kościoła akcentuje
się, że demokracji nie sposób zredukować tylko do formy ustrojowo-organizacyjnej państwa. Obejmuje ona wszystkie płaszczyzny życia społecznego, także organizację
życia gospodarczego i przedsiębiorstwa. Analizy Autora ześrodko-
361
wane wokół dziejów dążenia do
demokratyzacji, gospodarki narodowej i przedsiębiorstwa są szczególnie interesujące. Czytelnik znajdzie w nich prezentację modelu
ustroju laborystycznego, w którym
praca „przejmuje inicjatywę i z roli
poddaństwa przechodzi w status
kierowniczy, organizuje proces
produkcji i życia gospodarczego,
wprzęga w sposób decydujący kapitał do zadań produkcyjnych, rezygnując w ten sposób z funkcji
wiodących kapitału” (s. 132). Laboryzm, mimo wątpliwości jego
przeciwników, jako zasada nie traci
swojej ważności i obowiązywalności, także w perspektywie poszukiwania sposobów jej urzeczywistnienia. Autor kompetentnie polemizuje z argumentacją zwolenników
i przeciwników modeli, ukazując
perspektywę ku przyszłości w realizowaniu postulatu laborystycznego
modelu przedsiębiorstwa.
Aktualność prezentowanej publikacji jest bezdyskusyjna. Zagadnienia w niej podjęte, zwłaszcza
demokracji gospodarczej, jest relatywnie mało spotykane w literaturze poświęconej życiu społeczno-gospodarczemu. Drastyczne dysproporcje dzielące ludzi powodują,
że idea demokracji gospodarczej
staje się często fikcją. Marksizm
koncentrował się na problematyce
pracy, ale ignorował godność
i podmiotowość człowieka pracującego. Kapitalizm za naczelne prawo życia uznaje nieograniczoną
362
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
wolną konkurencję, co pośrednio
może powodować instrumentalizację tych ludzi, dla których praca
jest jedynym środkiem utrzymania.
Czysty ekonomizm jest realnym zagrożeniem dla godności człowieka,
gdyż ocenia się jego wartość bądź
jako producenta, bądź jako konsumenta. Autor ukazał praktyczny
wymiar zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, jej wymogi, tj.
upodmiotowienie ludzi pracy przez
ich partycypację w zarządzaniu, zyskach i własności.
Nie ma w tym studium jednowymiarowości, gdyż ukazanie zasady pierwszeństwa jako postulatu
społecznoetycznego jest wskazaniem na fundament tworzenia konkretnych modeli społeczno-gospodarczych. Krytyczna analiza ilustruje, że nie wszystkie modele są do
pogodzenia z integralnie rozumianą
nauką społeczną Kościoła. Z pozycji
laboryzmu Autor dostrzega, że owa
niespójność jest konsekwencją m.in.
niepełnego, zawężonego tylko do
pracy najemnej, rozumienia pracy
i własności. Fundamentalne znaczenie dla rozwoju gospodarczego ma
nie tylko praca kreatywna i inicjatywna, ale też, co podkreśla Jan
Paweł II, „wolność pracy, przedsiębiorczość i uczestnictwo”.
Znajomość tej książki, zwłaszcza propozycji rozwiązań w przedmiocie relacji pracy i kapitału,
dobrze przygotuje czytelnika do
takiej aplikacji katolickiej nauki
społecznej, jakiej potrzebuje polska rzeczywistość. Bez podjęcia
intelektualnego wysiłku rozeznania gospodarczych znaków czasu
nie osiągniemy oczekiwanego partnerstwa w realizowaniu wspólnego
dobra. Życie gospodarcze stawia
przed każdym z nas i społeczeństwem jako całością ważne problemy. Podejmując próbę ich rozwiązania, przekonamy się, jak wymagająca, ale i twórcza jest katolicka
nauka społeczna.
Bp Adam Lepa,
mediów. Telewizja nie może być
„nudna”, na ekranie musi coś
„dziać się”. Odpowiednio dobrane zdjęcia sugestywniej przemawiają niż tysiące słów. Kto pokazuje, ma przytłaczającą przewagę nad tym, który tylko mówi.
Skutkom dysproporcji w komunikacji masowej między treściami wizualnymi a werbalnymi,
czyli między obrazem a słowem,
Funkcja logosfery
w wychowaniu
do mediów,
Archidiecezjalne Wydawnictwo
Łódzkie, Łódź 2003, ss. 262.
„Gadające głowy” – to groźba,
przed którą drży każdy dysponent
Edward Balawajder
KSIĄŻKI
poświęcił swą najnowszą książkę
ks. bp Adam Lepa. Autor, znawca
tematyki, w tej publikacji traktuje
o relacjach między dwoma najważniejszymi sferami komunikacji –
logosferą i ikonosferą, czyli między środowiskami słowa i obrazu. Charakteryzująca współczesne
media dominacja obrazu i automatyczna niemal marginalizacja
słowa narzucają sposób konstruowania i percepcji przekazu. Obraz
odwołuje się przede wszystkim do
emocji odbiorcy. Przez immanentną sugestywność stwarza pozory
realności. To, co widzialne, jest
w oczywisty sposób prawdziwe.
Zobaczyć na własne oczy, to znaczy rozwiać wszelkie wątpliwości,
nabrać całkowitej pewności. Że
tak nie jest, świadczą zabiegi
wszelakich iluzjonistów: tych niewinnych, ze sceny, i tych mniej
niewinnych, ukrywających się za
telewizyjnym ekranem.
„Emocjonalizacja” przekazu
wizualnego osłabia, zdaniem Autora, zdolność krytycznej oceny,
wyłącza rozum z procesu percepcji. Takie media nie rozwijają jednostki, przeciwnie, sprzyjają zastojowi intelektualnemu i prowadzą
do pasywności. Odbiorca bierny,
ale pobudzany bodźcami emocjonalnymi, jest widzem w „teatrze
życia”. Nie jest to jednak życie
„prawdziwe”, lecz wyreżyserowane widowisko, mające utrzymać
odbiorcę jak najdłużej przed telewizorem. To właśnie on, statys-
363
tyczny widz, jest faktycznym dostarczycielem reklam, czyli pieniędzy.
Konstatując negatywne skutki
dominacji obrazu w mediach, bp
Lepa poszukuje czynnika równoważącego oddziaływanie obrazu
na osobowość. Znajduje go w słowie, podstawowym narzędziu dialogu, nośniku łatwo poddającym
się rozumowej analizie treści. Dla
bp Adama Lepy słowo jest czymś
więcej niż „zwykłą” alternatywą
dla obrazu. Stawia hipotezę, że
„[...] logosfera może spełnić istotną rolę w wychowaniu do mediów
poprzez ochronę wychowanka
przed negatywnymi skutkami dominacji obrazu” (s. 7). Wychodzi
zatem poza ramy teoretycznego
opisu i proponuje rozwiązanie
jednego z największych wyzwań
współczesnego wychowania, stojącego tak przed akademickimi „zawodowcami”, jak i przed domowymi „amatorami” – co zrobić,
aby nie zakazując młodzieży korzystania ze współczesnych środków komunikacji, ograniczyć efekty ich negatywnego wpływu.
Dla przeciętnie wykształconego człowieka z kręgu kultury europejskiej, znaczenie słowa jako
podstawowej przestrzeni komunikacji jest bezsporne, podobnie jak
oczywiste wykorzystanie słowa
w procesie przygotowania do korzystania z mass mediów. Z lektury tymczasem dowiadujemy się,
że żaden z autorów dotąd piszą-
364
cych na temat logosfery nie rozpatrywał jej jako środka wychowania do mediów. Być może dlatego,
że słowo, jak wcześniej wspomniano, jest instrumentem dialogu,
czyli komunikacji dwustronnej.
Przy pomocy obrazu konwersacja
jest znacznie trudniejsza, prawie
niemożliwa. Obraz nadaje się do
przekazu jednostronnego – pojedynczy nadawca nadaje do masy,
a masa może tylko odbierać, nie
może odpowiadać. Wtedy tylko,
wyjaśniając sprawę do końca, nie
można mówić o podmiotowości
odbiorcy.
Pedagogika mass mediów, w
rozumieniu prezentowanym przez
bp Lepę, rozpatruje odbiorcę mediów jako najważniejszy składnik
procesu komunikowania masowego. Jej przedmiotem jest wychowanie do mediów. Odmienność
interpretacji dlatego wymaga podkreślenia, gdyż znowu odbiega od
rozumienia rozpowszechnionego
w zachodniej literaturze przedmiotu. Tam „[...] «wychowanie do
mediów» sprowadza się do «uczenia o mediach» czy «uczenia mediów». [...] nie uwzględnia się formowania woli, uczuć, aktywności.
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
Nie mówi się również o kształtowaniu odpowiednich postaw”
(s. 35). Postawa tymczasem to
najważniejszy skutek procesu wychowawczego.
Ks. bp Adam Lepa, wykazując
potrzebę prowadzenia wychowania do mediów na wszystkich poziomach kształcenia, w szkole
i domu, dowodzi, że logosfera
znakomicie się do tego celu nadaje. Obok głównego nurtu rozważań Autor zawarł postulat dalszych
badań nad komunikacją społeczną, które powinny zaowocować
użytecznym instrumentem badań
psychologicznych i socjologicznych, nazwanym „ikonogramem”.
Miałoby to być narzędzie analizujące ikonosferę człowieka i wskazujące zasadnicze determinanty
jego postawy. Uzyskana dzięki temu wiedza ułatwiłaby pedagogom i rodzicom zrozumienie źródeł i kształtu charakterystycznych
cech osobowości młodych odbiorców mediów. Podjęcie tego zadania będzie istotnym wkładem
w szeroko rozumianą pedagogikę,
nie tylko mass mediów.
Jacek Zieliński
KSIĄŻKI
Władysław Jacher,
Zagadnienia pracy
u św. Tomasza z Akwinu,
Polska Akademia Nauk (Komisja
Studiów nad Przyszłością Górnego
Śląska) – Wydaw. Gnome, Katowice
2003, ss. 120.
Praca ludzka stanowi przedmiot zainteresowania wielu nauk:
technologii, ekonomii, ergonomiki, psychologii, socjologii itp. Mogłoby się wydawać, że rozparcelowanie zagadnienia pomiędzy tak
wiele dyscyplin prowadzi do jego
wszechstronnego ujęcia i pełnego
zrozumienia. Czy jednak pracę
wykonywaną przez człowieka
rzeczywiście wystarczy zmierzyć
i opisać parametrami nauk szczegółowych, ażeby odkryć jej istotny
sens, cel i strukturę?
Na odpowiedź naprowadza nas
zdanie z książki śląskiego socjologa, prof. Władysława Jachera: „Istnieje jakaś intymna jedność między pracą a osobowością ludzką”
(s. 34). Praca wykonywana przez
człowieka jest w pewien „tajemniczy” sposób związana nie tylko
z doczesnym losem i uwarunkowaniami życia kolejnych pokoleń
ludzkości, lecz także z samą ontyczną i moralną strukturą osoby
ludzkiej. Chcąc tę „tajemnicę” wyjaśnić, nie wystarczy spojrzeć na
zagadnienie pracy powierzchownie, tj. pod kątem jej charakterystyki materialnej, podlegającej ze-
365
wnętrznej obserwacji i pomiarom.
Ażeby rozwiązać zagadnienia w
rodzaju: czym jest praca w ogóle, dlaczego niezmiennie łączy się
z trudem, czy każda praca jest wartościowa sama w sobie, z jakich
racji praca ma charakter społeczny
itp., trzeba odwołać się do analizy ontologicznej, antropologicznej
i etycznej, już to w ujęciu filozoficznym, już to teologicznym. Pozwoli ona wydobyć na jaw i wytłumaczyć owo humanum, które
nierozłącznie wiąże się z pracą,
a które częstokroć pozostaje zakryte i nieuchwytne dla nauk matematyczno-przyrodniczo-inżynieryjnych (por. ss. 7, 30, 34).
W swojej publikacji prof. Jacher
referuje i omawia problematykę
pracy ludzkiej w ujęciu św. Tomasza z Akwinu. Czyni to w kilku
rozdziałach mieszczących zasadniczą treść książki: Koncepcja pracy
ludzkiej; Typologia pracy ludzkiej;
Cel i obowiązek pracy ludzkiej; Radość i trud jako skutki psychofizyczne pracy ludzkiej. Ponadto książka
zawiera jako wyodrębnione całostki: wprowadzenie o charakterze
historyczno-metodologicznym;
wnioski i uwagi końcowe; wykaz
oznaczeń dzieł cytowanych; bibliografię; abstrakt w języku angielskim.
Prof. Jacher rozpoczyna swoje
rozważania od przedstawienia
i zdefiniowania terminów, którymi
św. Tomasz posługuje się na oznaczenie zjawiska pracy ludzkiej,
366
oraz od określenia na ich podstawie samej istoty pracy w ujęciu
Akwinaty. Z tego niełatwego zadania Autor wywiązuje się w sposób
uporządkowany i zrozumiały dla
czytelnika, który otrzymuje przekrój poglądów św. Tomasza na to,
czym jest praca ludzka i jakie są
jej wewnętrzne cechy, odróżniające ją od innych form ludzkiej aktywności. Następnie Autor przechodzi do sklasyfikowania i omówienia rodzajów pracy, o których
pisze w swych dziełach Akwinata.
Dalszą, bardzo ważną część publikacji stanowią refleksje nad teleologiczną i moralną stroną pracy
ludzkiej. Osobną partię rozważań
poświęca prof. Jacher skutkom,
jakie praca wywołuje w ciele i psychice człowieka. Autor zamyka
merytoryczną część swej książki
krótkim podsumowaniem i wskazaniem na najważniejsze, a także
najbardziej aktualne aspekty i elementy koncepcji św. Tomasza.
Prof. Jacher uwydatnia pewne
wątki refleksji nad pracą, które
wyraziście jawią się w myśli Tomaszowej, natomiast są rzadko podejmowane w dzisiejszych analizach
zjawiska pracy. I tak np. zwraca
uwagę na sakralny charakter pracy
i jej znaczenie jako powołania Bożego (zob. np. ss. 41, 53, 65-67).
Akcentuje także społeczny wymiar
pracy i jej rolę w życiu wspólnot
ludzkich (zob. ss. 34-35, 39, 104-105). Interesująco pokazuje też
poglądy Akwinaty na temat warto-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
ści pracy: każda praca jest cenna
(i umysłowa, i fizyczna), bo ze
swej istoty zmierza do dobra, jednak nie każda ma tę samą wartość
i użyteczność, ponieważ odnosi
się do przedmiotów zajmujących
różne miejsca w hierarchii dóbr
(zob. ss. 31-33, 46, 48-50). Ciekawe i budzące do osobistej refleksji
są również analizowane przez Autora wywody św. Tomasza na temat negatywnych następstw psychofizycznych łączących się z pracą (trud, ból, zmęczenie itp.) oraz
udzielona przez średniowiecznego
myśliciela odpowiedź na pytanie,
czy praca rzeczywiście (jak się często potocznie sądzi) stanowi karę
za grzech pierworodny (zob. ss.
28, 96 i nn.). Prof. Jacher nawiązuje też w paru miejscach do poglądów św. Tomasza na temat odpoczynku jako korelatu pracy.
Ważną zaletą pracy prof. Jachera jest fakt, że Autor bazuje na
źródłowej myśli św. Tomasza,
a nie na komentarzach i omówieniach pochodzących od interpretatorów Akwinaty i przedstawicieli
licznych kierunków i szkół tomistycznych, jakie wyrosły w ciągu
wieków. Jest to świadomie przyjęta i podkreślana przez Autora postawa metodologiczna (zob. ss. 8,
13, 48-49, 57, 76), której przejawem i owocem jest rzetelne udokumentowanie przeprowadzanych
tez albo cytatami (przeważnie łacińskimi) z dzieł Tomasza, albo
dokładnymi odnośnikami do nich,
KSIĄŻKI
obficie występującymi w całej
książce; fakt ten decyduje o dużej
przydatności książki dla wykładowów i studentów, którzy z racji
swych zajęć uniwersyteckich interesują się problemem pracy u Tomasza z Akwinu. Nie oznacza to
oczywiście, że Autor pomija oceny
i ustalenia, które wypracowali inni
badacze zajmujący się intelektualnym dorobkiem średniowiecznego
myśliciela; wręcz przeciwnie, nierzadko się na nie powołuje, bądź
dla poparcia własnych wywodów,
bądź w celach polemicznych; nie
stanowią one wszakże bazowego
materiału do analizy.
Wierność poglądom średniowiecznego filozofa nie przeszkadza wszelako prof. Jacherowi w
zachowaniu pewnego dystansu do
nich (zob. np. s. 55). Autor, co
szczególnie cenne, stara się też
odnosić refleksje i ustalenia Akwinaty – pochodzące, bądź co
bądź, sprzed ponad 700 lat – do
realiów dzisiejszych (zob. np. ss.
53, 56, 71, 73, 74, 83-84, 100-102, 106-108). Kolejny walor
książki polega na umieszczeniu zagadnień związanych z pracą ludzką w rozległej perspektywie metafizycznej, antropologicznej i etycznej (zob. np. s. 104), co w najwyższym stopniu zgadza się z ujęciem
św. Tomasza, a także – dodajmy
– stanowi charakterystyczną cechę katolickiej nauki społecznej
w ogóle. Ta zaleta publikacji prof.
Jachera blisko łączy się z inną
367
– kompleksowością w rozważaniu
podjętej problematyki. Z uznaniem należy odnieść się do umysłowego wysiłku Autora, który różnorodne myśli i uwagi rozproszone w ogromnej liczbie fragmentów
dzieł św. Tomasza zdołał scalić
w integralną, a zarazem przejrzystą doktrynę filozoficzno-teologiczną. Akwinata bowiem „[...] nie
napisał dzieła, w którym oddzielnie omawiał problematykę pracy
ludzkiej, ale kwestię tę poruszał
w różnych swych pismach i przy
okazji omawiania różnych problemów” (s. 103). O zaangażowaniu
prof. Jachera w dokładne opracowanie podjętego zagadnienia świadczy już sam bogaty wykaz literatury źródłowej (zob. ss. 112-113).
Natomiast do wad prezentowanej pracy należy przede wszystkim
zaliczyć jej wiek. Powstała ona bowiem w początkach lat 60. (zob. s.
17), jakkolwiek w kompletnej formie książkowej ukazuje się po raz
pierwszy dopiero teraz (co dało
powód do napisania niniejszej recenzji). Ten dystans czasowy można było wykorzystać na uzupełnienie pracy o wyniki nowszych badań nad myślą św. Tomasza, czego jednak nie uczyniono. Mankament ten szczególnie uwidacznia
się w bibliografii przedmiotowej
(zob. ss. 113-117), która nie wykracza poza rok 1960, a którą
przecież bez większego trudu można było zaktualizować. Ponadto
w omówieniu komentarzy do dzieł
368
Akwinaty dokonano raptownego
przeskoku od wieku XVI do XIX;
być może jest on uzasadniony,
jednak żadnego uzasadnienia nie
przedstawiono.
Szkoda też, iż Autor nie pogłębił, choćby w przypisach, pewnych interesujących wątków, które
zawarł w swej książce, a które są
ważne dla zrozumienia Tomaszowego poglądu na pozycję bytu ludzkiego w świecie. I tak np.
w ustępie poświęconym moralnemu celowi pracy ludzkiej czytamy,
że z racji koniecznego stosunku
zachodzącego między celami partykularnymi życia ludzkiego a jego
celem ostatecznym (Bogiem),
człowiek, który wykonuje pracę,
„[...] zbliża się nieuchronnie do
[...] celu ostatecznego [...]” (s.
62); zaraz potem Autor dodaje
zaś, że „[...] poprzez swoją [...]
pracę [...] człowiek powinien zbliżać się do celu ostatecznego”
(tamże). Jak więc rzecz przedstawia się w istocie – czy poprzez
pracę, i to niezależnie od jej charakteru, człowiek naprawdę zbliża
się do swojego celu ostatecznego,
czy też tylko powinien się do niego zbliżać? Wydaje się, że nie jest
to problem natury wyłącznie semantycznej i należy do ważniejszych, a zarazem trudniejszych
punktów w koncepcji św. Tomasza. Inne ważne zagadnienie prof.
Jacher porusza nieco dalej, gdzie
twierdzi, że człowiek nosi cechę
„[...] najdoskonalszego stworzenia
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
pośród istniejącej w świecie hierarchii bytów [...]” (s. 65), po czym
dopowiada, że dopiero poprzez
pracę „[...] człowiek, doskonalący
świadomie siebie, osiąga najszczytniejsze stanowisko na świecie”
(tamże). Czy zatem byt ludzki ze
swej natury zajmuje najwyższą pozycję wśród bytów stworzonych
(ziemskich), czy też musi ją sobie
zdobyć przez należyte wypełnianie
zadań związanych z pracą? I to
także nie jest zagadnienie, które
dałoby się rozwiązać na drodze
rozstrzygnięć czysto językowych,
ponieważ dotyczy doniosłego w filozofii i istotnego praktycznie pojęcia godności człowieka. Dalsze
rozważania Autora rzucają nieco
więcej światła na wskazane tu
kwestie (zob. ss. 65-67, 105), jednakowoż nie zostały one w pracy
podniesione explicite.
Liczniejsze – choć z pewnością
mniej znaczące – są usterki typu
redakcyjnego. W jednym z dwóch
diagramów (zob. s. 54) umieszczono kategorie privata i publica
odwrotnie, niż to ma się w rzeczywistości, tj. w koncepcji Tomaszowej. Dwa stosunkowo długie fragmenty pracy, poświęcone aktualności myśli Akwinaty, powtórzone
zostały niemal dosłownie (zob. ss.
101-102 i 106-108). Miejscami
kuleje interpunkcja (zob. np. ss.
37, 51, 65, 67, 68, 71, 75, 83, 90,
94), a styl pisarski niekiedy razi
sformułowaniem niezręcznym lub
nawet niejasnym (zob. np. ss. 21,
KSIĄŻKI
30, 38, 54, 59, 64, 67, 68, 71, 74,
90, 104). Prócz tego od strony
poligraficznej książka prezentuje
się dość osobliwie, albowiem całość tekstu złożono czcionką
o małym stopniu i pogrubioną, co
może męczyć lub irytować przy
dłuższej lekturze. Te i inne (np. na
s. 101 Akwinatę nazwano „Akwatintą”) niedociągnięcia zakłócają
recepcję skądinąd interesującej
i wartościowej treści.
Na zakończenie postawmy pytanie, na które odpowiedź bynajmniej nie dla wszystkich jest obecnie oczywista: dlaczego akurat św.
Tomasz? W uzasadnieniu podjęcia tematu Autor podaje, że poglądy Akwinaty na pracę ludzką
nie doczekały się dotychczas należytego, tj. wszechstronnego i w
dostatecznym stopniu opartego na
źródłach, opracowania w piśmiennictwie naukowym (zob. ss. 7-8).
Z akademickiego punktu widzenia, reprezentowanego przez prof.
Jachera, jest to uzasadnienie prawidłowe i wystarczające, lecz zapewne nie zadowoli czytelnika,
który nie zajmuje się profesjonalnie filozofią, aczkolwiek interesuje się stawianymi przez nią
problemami. Spróbujmy więc na
użytek tego kręgu odbiorców
udzielić odpowiedzi na pytanie,
dlaczego warto dzisiaj przywoływać i rozważać poglądy myśliciela,
który żył i tworzył w warunkach
diametralnie różniących się od
dzisiejszych.
369
Otóż wydaje się, że wbrew pozorom myśl XIII-wiecznego filozofa ma mocne podstawy do tego,
by trafić do przekonania czytelnikowi żyjącemu na początku XXI
stulecia. Po pierwsze, cytowane
lub referowane przez Autora książki wywody św. Tomasza są bardzo przejrzyste oraz treściwe –
w niewielu słowach oddają istotę
rzeczy. Te własności formalne wykładu Akwinaty zdają się odpowiadać nastawieniu współczesnych czytelników, którzy od odbieranych komunikatów oczekują
przede wszystkim klarowności
i zwięzłości albo wręcz lakoniczności. Po drugie, rozważania Akwinaty cechują się konsekwencją
rozumowań i precyzją pojęciową.
I te cechy także wydają się dobrze
pasować do dzisiejszej mentalności, wychowanej na naukach
szczegółowych, które bazują na
aparaturze matematycznej i logicznej. Wreszcie, myśl Tomasza zadziwia głębią spojrzenia i wielostronnością refleksji. Człowiek
XXI wieku, wychowany w duchu
pozytywistycznym, może dzięki
niej, o czym była już wyżej mowa,
wychynąć poza redukcjonistyczny
model poznania i poszerzyć swój
obraz rzeczywistości o nowy wymiar, humanistyczny w pełnym
znaczeniu tego słowa.
Poniekąd zwraca na to uwagę
sam Autor pod koniec swych rozważań: „W wypowiedziach św.
Tomasza o pracy ludzkiej daje się
370
zauważyć rzadko spotykana u innych autorów szerokość ujęcia tematu. Ta wszechstronność i uniwersalizm w patrzeniu na dany
problem świadczą, że Akwinatę
cechuje wielkie poczucie realizmu.
Stąd rozwiązania, jakie daje w zagadnieniu pracy, zdają się najbardziej odpowiadać logice naszego
rozumu, powszechnemu doświadczeniu i ogólnym aspiracjom ludz-
SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2
kim” (s. 101). Dlatego też, pomimo niektórych wyżej wymienionych mankamentów, omawiana
publikacja zasługuje na zarekomendowanie czytelnikowi, który
poszukuje zrozumienia zjawiska
pracy ludzkiej na bazie spójnej
i całościowej wizji filozoficzno-teologicznej.
Paweł Borkowski