nr 2 - Społeczeństwo
Transkrypt
nr 2 - Społeczeństwo
Społeczeństwo STUDIA • PRACE BADAWCZE • DOKUMENTY Z ZAKRESU NAUKI SPOŁECZNEJ KOŚCIOŁA 60 ROK XIV 2004 nr 2 SPIS TREŚCI OD REDAKCJI 219 Claudio Gentili „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska PRACE BADAWCZE 227 Bp Rino Fisichella Rodzina chrześcijańska w ponowoczesności 239 Mario Toso Rodzina w oświetleniu nauki społecznej Kościoła 277 Luisa Ribolzi Wpływ rodziny i systemu szkolnictwa na nierówności w dziedzinie edukacji STUDIA 291 Luisa Santolini Polityka rodzinna w społeczeństwie obywatelskim 311 Ks. Andrzej Jędrzejewski Rodzina i parafia wobec współczesnych kwestii społecznych FORUM 325 Savino Pezzotta Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje 333 Włodzimierz Bojarski Uwagi o godnym życiu rodzinnym OBSERWATORIUM EUROPEJSKIE 337 Zbigniew Borowik Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej DOKUMENTY 346 Ojciec Święty Jan Paweł II Media w rodzinie: ryzyko i bogactwo. Orędzie na XXXVIII Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu 2004 r. Komisja Episkopatu Wspólnoty Europejskiej (COMECE) 349 Strategia dla rodziny w Unii Europejskiej KSIĄŻKI 358 Edward Balawajder Rec.: S. Fel, Praca – kapitał – demokracja. Konsekwencje praktyczne zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, Lublin – Stalowa Wola 2003 362 Jacek Zieliński Rec.: Bp A. Lepa, Funkcja logosfery w wychowaniu do mediów, Łódź 2003 365 Paweł Borkowski Rec.: W. Jacher, Zagadnienia pracy u św. Tomasza z Akwinu, Katowice 2003 MATERIAŁY DO FORMACJI KATOLICKOSPOŁECZNEJ 371 Ks. Bronisław Mierzwiński – Małgorzata Witkowska Odpowiedzialność za udział w życiu publicznym w świetle nauki Kościoła SUMMARIES No. 60 (2/2004), March-April 2004 R. Fisichella, ss. 227-237 Rodzina chrześcijańska w ponowoczesności W napięciu między dokonanym postępem (nowoczesność) a niepewnością przyszłości (ponowoczesność) znalazła się także rodzina. Przechodzi ona zmiany kulturowe, które w najbardziej oczywisty sposób uwidaczniają się w relacjach międzypokoleniowych. Autor bada tożsamość rodziny w kontekście tych przemian, a uzyskane wnioski konfrontuje z katolicką wizją rodziny, próbując udzielić odpowiedź na pytanie o nową odpowiedzialność i nowy postęp życia rodzinnego. The Christian Family in the Postmodernity The tension between what has been achieved (modernity) and the uncertainty of future (postmodernity) influences also the family. The family is undergoing cultural changes, the most evident sign of which is the state of relationships between generations. The Author analyzes the identity of the family in the context of current changes and relates the conclusions to the Catholic vision of family in order to answer the question concerning new responsibilities and new progress in the lives of families. Mario Toso, ss. 239-276 Rodzina w oświetleniu nauki społecznej Kościoła Rodzina jest jednym z centralnych tematów NSK, ponieważ stanowi, z racji osób, które się na nią składają, jakby źródło, z którego całość społeczności czerpie energię i sens. W nauce Kościoła rozpatruje się rodzinę w dwóch porządkach: przyrodzonym (stworzenia) i nadprzyrodzonym (odkupienia), które nie stoją ze sobą w sprzeczności, lecz są nierozdzielne. The Family in the Light of the Social Doctrine of the Church The question of the family is one the most important subjects of the social doctrine of the Church because the family constitutes (by reason of persons who compose it) a kind of source from which the whole society can receive energy and sense. In the Church teachings the 216 SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 family is considered from two aspects: the natural one (the order of creation) and the supernatural one (the order of salvation), wihch do not contradict each other, but are strictly joined. Luisa Ribolzi, ss. 277-290 Wpływ rodziny i systemu szkolnictwa na nierówności w dziedzinie edukacji Istnienie sytemu kształcenia zarazem równego i skutecznego, który pozwalałby na jak największe wykorzystanie zasobów ludzkich, ma wielkie znaczenie dla rozwoju kraju. W projektowaniu skutecznej i wydajnej polityki edukacyjnej pierwszorzędną wagę ma rodzaj założeń, które przyjmują decydenci odnośnie do mechanizmów społecznych wytwarzających nierówności. W związku z tym ważna jest odpowiedzć na pytanie, co ma większy wpływ na nierówności w dziedzinie edukacji: rodzina czy system szkolnictwa, oraz jak powinno się działać, aby zwiększyć równość wykształcenia. The Influence of Families and Scholastic Systems on Educational Inequalities A scholastic system which is, at the same time, equal and effective contributes vastly to the development of every country. While outlining an effective and efficient educational politics, the type of presumptions concerning social mechanisms which bring about inequalities assumes primary importance. Thus, we need to answer the question on what (the family or the scholastic system) influences educational inequalities in a higher degree and what steps are to be taken in order to render education more equal. L. Santolini, ss. 291-310 Polityka rodzinna w społeczeństwie obywatelskim Autorka podejmuje złożony temat polityki prorodzinnej z tej pozycji obserwacyjnej, którą daje działalność prowadzona we Włoszech przez Forum Stowarzyszeń Rodzinnych. Forum to patronuje licznym inicjatywom, które mają na celu wspieranie rodziny jako SUMMARIES 217 aktywnego podmiotu społecznego. Te inicjatywy i interwencje dotyczą m.in. adopcji, polityki pracy, sztucznego zapłodnienia, podatków i innych dziedzin istotnych dla funkcjonowania rodziny we współczesnym społeczeństwie. Family Policy in the Civil Society The Author deals with the complicated matter of family policy, taking on the point of view fornished by the activity which is carried out by the Family Associations Forum in Italy. The Forum promotes many initiatives which are intended to support families as active social subjects. Those initiatives and interventions concern, among others, adoptions, labour policy, artificial insemination, taxes and other factors which are essential for functions of the family in the contemporary society. Ks. A. Jędrzejewski ss. 311-324 Rodzina i parafia wobec współczesnych kwestii społecznych Autor opisuje sytuację bezrobocia i ubóstwa we współczesnej Polsce i ukazuje ich negatywny wpływ na życie rodziny i przyszłość młodego pokolenia. Zwraca uwagę na możliwości parafii w przeciwdziałaniu istniejącym zagrożeniom. The Family and the Parish towards Contemporary Social Questions The Author describes the situation of unemployment and poverty in the contemporary Poland. He shows its negative influence on lives of families and the future of the young generation. He points out the role of the parish as a factor of resistance to the situation. SKRÓTY UŻYTE W NINIEJSZYM NUMERZE AA CA ChL EN FC GS KNS LE LG LR MM ND NSK OA ORP PP PT QA SRS VS Sobór Watykański II, Apostolicam actuositatem. Dekret o apostolstwie świeckich Jan Paweł II, Centesimus annus. Encyklika w setną rocznicę encykliki Rerum novarum, 1 maja 1991 r. Jan Paweł II, Christifideles laici. Posynodalna adhortacja apostolska o powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie dwadzieścia lat po Soborze Watykańskim II, 30 grudnia 1988 r. Paweł VI, Evangelii nuntiandi. Adhortacja apostolska o ewangelizacji w świecie współczesnym, 8 grudnia 1975 r. Jan Paweł II, Familiaris consortio. Adhortacja apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym, 22 listopada 1981 r. Sobór Watykański II, Gaudium et spes. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym katolicka nauka społeczna Jan Paweł II, Laborem exercens. Encyklika o pracy ludzkiej z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy encykliki Rerum novarum, 14 września 1981 r. Sobór Watykański II, Lumen gentium. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Jan Paweł II, List do Rodzin, 2 lutego 1994 r. Jan XXIII, Mater et Magistra. Encyklika o współczesnych przemianach w świetle zasad nauki chrześcijańskiej, 15 maja 1961 r. Kongregacja Nauki Wiary, Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 24 listopada 2002 r. nauka społeczna Kościoła Paweł VI, Octogesima adveniens. List apostolski z okazji osiemdziesiątej rocznicy ogłoszenia encykliki Rerum novarum, 14 maja 1971 r. „L’Osservatore Romano”, wydanie polskie (1980-) Paweł VI, Populorum progressio. Encyklika o popieraniu rozwoju ludów, 26 marca 1967 r. Jan XXIII, Paceum in terris. Encyklika o pokoju między wszystkimi narodami opartym na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności, 11 kwietnia 1963 r. Pius XI, Quadragesimo anno. Encyklika o odnowieniu ustroju społecznego i dostosowaniu go do normy prawa Ewangelii, 15 maja 1931 r. Jan Paweł II, Sollicitudo rei socialis. Encyklika z okazji dwudziestej rocznicy ogłoszenia encykliki Populorum progressio, 30 grudnia 1987 r. Jan Paweł II, Veritatis splendor. Encyklika, 6 sierpnia 1993 r. OD REDAKCJI „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska Claudio Gentili Dyrektor „La Società” Bieżący numer „Społeczeństwa” jest w całości poświęcony rodzinie. Zamieszczone w nim teksty nakreślają jej przyszłość na czas ponowoczesności. Temat rodziny, bynajmniej nie odesłany do archiwum, pozostaje w centrum uwagi NSK. Ekologia ludzka Jan Paweł II stwierdza w Centesimus annus, że rodzina jest pierwszą i podstawową komórką ekologii ludzkiej (zob. CA 39). Bez wątpienia można powiedzieć, że jest ona także pierwszą i podstawową strukturą dla wytwarzania „kapitału społecznego”. To sformułowanie znalazło adekwatne pogłębienie w ósmym raporcie CISF na temat rodziny we Włoszech: Rodzina i kapitał społeczny w społeczeństwie włoskim, pod redakcją Pierpaolo Donatiego. Warunkiem tego jest, ażeby rodzina – pierwszy podmiot społeczeństwa cywilnego – była właś- ciwie rozumiana, tzn. jako społeczność trwała, jako instytucja w służbie osób, ich rozwoju moralnego i relacyjnego, jako podstawa cywilizacji miłości. Rodzina staje się rezerwuarem energii dla społeczeństwa, państwa i gospodarki, gdy otrzymuje pomoc do tego, aby mogła zachować i zwiększać ten kapitał społeczny, który posiada w sobie. Moralna moc jej relacyjnego rdzenia przynosi wielorakie korzyści całemu społeczeństwu. Rodzina to w sumie nowa nazwa kwestii społecznej w erze globalizacji i indywidualistycznego utylitaryzmu. Jeśli dawniej, w czasie Rerum novarum, w centrum NSK stała kwestia robotnicza, teraz to miejsce zajmuje kwestia antropologiczna z akcentem na osobę w relacji, czyli na rodzinę. Jak dawniej dominująca kultura nie chciała uznać istnienia kwestii robotniczej i, o czym przypomina Bernanos w przejmujących słowach w Pamiętniku wiejskiego proboszcza, encyklika i jej prorocze 220 napomnienia skierowane do bogatych były prawdziwym trzęsieniem ziemi, tak teraz podobnym wstrząsem jest głoszenie, że rodzina jest w samym sercu kwestii społecznej i że kryzys rodziny jest prawdziwym wyrazem niesprawiedliwości społecznej. Rodzina i niesprawiedliwość społeczna Jest oczywiste i już udowodnione, że kryzys rodziny i jej osłabienie rodzi wielorakie kłopoty. Francis Fukuyama utrzymuje, że osłabienie tradycyjnej rodziny – o którym świadczy przede wszystkim spadek urodzeń, zwiększenie się liczby rodzin niepełnych (tylko z matką) oraz zwiększenie się liczby urodzeń pozamałżeńskich – powoduje rozliczne zaburzenia w kapitale społecznym: większą przestępczość, większe problemy młodzieży, zmniejszenie się wzajemnego zaufania, osłabienie społeczeństwa cywilnego i uczestnictwa. Z kolei Anglik Richard Whitfield wymienia jeszcze inne konsekwencje kryzysu rodziny: ubóstwo, pogorszenie się zdolności do pracy, przestępczość młodzieży i porzucanie szkoły, potrzeba nasilenia interwencji i instytucjonalnego dozoru. Gdy nie ceni się tego zasobu, jakim jest rodzina, to w konsekwencji słabnie ekologia społeczna, SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 która bierze się z relacji społecznych w pełni ludzkich zarówno na poziomie lokalnym, jak i światowym. Społeczne pytanie o rodzinę Kto dzisiaj potrzebuje rodziny? Kto odczuwa na własnej skórze konsekwencje zaniku rodziny? Małżonkowie pozbawieni złudzeń i zrezygnowani; synowie i córki, którzy doświadczyli opuszczenia i podziału w rodzinie; dorastający, którzy w najważniejszym momencie wzrastania nie mają solidnego oparcia uczuciowego i orientacji na wartości; dorośli, którzy nigdy nie stali się dorosłymi, zdani nieodwołalnie na jedną miłość; niewolnicy i niewolnice prostytucji; obojga płci zawodowcy w sztuce uwodzenia „użyj i rzuć”; mężczyźni i kobiety zamknięci w homoseksualizmie; kobiety, które dostrzegły w rozwodzie formę emancypacji, a są zawiedzione i samotne; sprzedawcy seksu, narkotyków, śmierci, mężczyźni i kobiety, z których oni uczynili towar. Są więc tacy, którzy pozbawieni rodziny cierpią z tego powodu, i są tacy, którzy chcą już odprawiać pogrzeb rodziny. Krzykowi Nietzschego „Bóg umarł” odpowiada echo „rodzina umarła”. Katolicy, którzy upatrują „wroga” rozwoju w pełni ludzkiego wyłącznie w neoliberyzmie ekonomicz- CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska nym, ulegają pospolitemu marksizmowi i mogą nie dostrzegać epicentrum nowej kwestii społecznej: rodziny. Jaka rodzina? Gdy mówimy o rodzinie, powinniśmy oczywiście dla uniknięcia nieporozumień mieć na uwadze kontekst. Nie utożsamiamy rodziny tout court z określonym historycznym modelem, z modelem rodziny patriarchalnej pochodzenia indoeuropejskiego, gdzie brak było równości między mężczyzną a kobietą i wolności w stosunkach: rodzice – dzieci. To tzw. rodzina „padre – padrone – padreterno” [ojciec – właściciel – pan życia i śmierci]. Nie utożsamiamy też rodziny z rodziną mieszczańską o podwójnej moralności, dla której Freud napisał epitafium, uznając ją za źródło klinicznych przypadków neurozy jako zajęcia dla psychoanalityków. Wreszcie nie utożsamiamy rodziny z rodziną z okresu po latach 60., w której ojcowie zrezygnowali z autorytetu i uwierzyli, że mogą stać się przyjaciółmi dzieci. Matki jak mężczyźni, a ojcowie słabi, nieobecni i niemęscy – to powszechne patologie życia rodzinnego, które dobrze jest nazwać po imieniu. Rodzina (wł. famiglia, pol. familia, od łac. famulus 221 – sługa) jest ludzkim miejscem odkrywania siebie w spotkaniu z drugim, jest miejscem odrzucenia niewoli i odkrywania służby, jest przytuliskiem dla każdego zranionego serca, jest ogniskiem, którego nie może zlekceważyć nawet największy indywidualista. Rodzina wyraża się w tym słowie „na zawsze”. I dlatego w społeczeństwie przelotności jest tak atakowana. Wchodzi się w rodzinę, gdy się mówi „będę Cię kochał(a) zawsze”. W rodzinie wartość tego „na zawsze” odkrywa się w radościach i utrapieniach, w codzienności, gdy razem się wzrasta, gdy uczy się, jak być rodzicami, gdy pokonuje się kryzysy, ale także, gdy jest się starym i chorym i dzieli się z drugim także starość. Ale rodzina nie jest żadnym Edenem. Jest ludzką odpowiedzią na dwie pozornie przeciwstawne potrzeby: bezpieczeństwa i wolności. Tradycyjny model rodziny patriarchalnej nie może być już dziś proponowany, gdyż właśnie gwarantując bezpieczeństwo, unicestwiał wolność. Na ekranach i scenach teatralnych, w powieściach i historiach życia walka płci jawi się jako centralny dramat naszej epoki. Biura adwokackie od spraw małżeńskich prosperują, sędziowie rodzinni mają zajęcie, wzrasta liczba rozwodów. Na miejsce rodziny „kompletnej” wchodzą różne odmiany niekompletne, coraz 222 większa liczba samotnych ojców czuje się dyskryminowana przez prawa o rozwodzie, trzymające się ściśle monopolu matki. Dzieci stają się terenem walki i podboju, będąc często ostatnim antidotum na samotność. W epoce przedprzemysłowej osobiste szczęście obywatela polegało na tym, żeby poślubić kobietę, dzieci były uważane za błogosławieństwo Boże, rodzina była centralną instytucją życia społecznego. Spoistość rodziny była zachowana, także za cenę ostrego ograniczenia praw kobiety. Emancypacja kobiety jest jednym ze znaków naszego czasu i z konieczności prowokuje rewolucję w tradycyjnym pojmowaniu rodziny; powinna budować nową rodzinę, nie niszczyć rodziny. „Bez dzieci nie ma przyszłości”. Takie jest przesłanie Stałej Rady Włoskiej Konferencji Episkopatu (CEI) na XXVI Dzień Życia. Wtóruje mu Prezydent Republiki Carlo Azeglio Ciampi z okazji Dnia Kobiet 8 marca 2004 r.: „Rozwinięte społeczeństwo nie może zrezygnować ani z publicznej aktywności kobiety, ani z jej roli macierzyńskiej. Puste kołyski są pierwszym prawdziwym problemem włoskiego społeczeństwa”. W ponowoczesnym społeczeństwie rodzina z trudem szuka potwierdzenia obywatelstwa. W tej próżni pojawia się to, co wielki niemiecki znawca globalizmu SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 Ulrich Beck w książce napisanej razem ze swoją żoną nazywa „normalnym chaosem miłości”, czyli trudność kochania między wolnością i niepewnością. Rezultat bije w oczy: świat ludzi samotnych. Wyjść z samotnością „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2, 18). Fundament wolności pary małżeńskiej w rodzinie, jaki przekazała nam tradycja judeo-chrześcijańska, musi dziś zderzać się z nowymi samotnościami i nowymi pytaniami o wolność. Jest oczywiste, że pewna doza samotności jest konieczna dla procesu indywidualizacji, jest niezbędna w odkrywaniu siebie. Rodzina, która ujednolica swoich członków, kierując się pirandellowskim „jestem taki, jakim mnie chcesz”, nie ma nic wspólnego z autentycznym doświadczeniem miłości, która rodzi się zawsze z aktu wolności. Kochać znaczy zawsze „zostawiać drugiego wolnym”. Jedność rodziny opiera się na wolności. Wzajemność jest „jednostką miary” moralności wszelkich relacji małżeńskich. Kapitał społeczny, jaki wytwarza rodzina, czyli ta całość serdecznych relacji, które budują osobowości pewne siebie i wolne, gdyż kochane, jest dalece odmienny od funkcji dawnej ujednoliconej rodziny w społe- CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska cznościach autorytarnych. Ponowoczesność uważa, że bezpieczeństwo i wolność są nie do pogodzenia, ale rodzina je łączy. Robi wrażenie dokument biskupów europejskich, który zwraca uwagę, że nazwa „rodzina” (w liczbie pojedynczej) nie występuje w projekcie nowej konstytucji europejskiej. Polityka rodzinna Katolicy mają głosić Ewangelię rodziny. I jeśli nawet nowi władcy intelektualnego areopagu jej nie przyjmują, to nowi ubodzy (nie tylko pod względem dóbr materialnych, ale, jak mówiła Matka Teresa, ubodzy pod względem miłości) jej oczekują. Czyż katolicy będą tak bojaźliwi, że zrezygnują z Ewangelii rodziny w obawie, żeby „nie przeszkadzać sternikowi”? Prawa, na przykład, które nie wspierają należycie rodzin, dochodząc wprost do zrównania ich ze związkami faktycznymi, na dłuższą metę szkodzą instytucji rodziny i odbijają się negatywnie na samym życiu politycznym i gospodarczym. Badania pokazują, że tego rodzaju polityka prowadzi do spadku liczby urodzeń, do ogólnej erozji tego relacjonalnego i stabilnego dobra, jakim jest rodzina oparta na małżeństwie, wytwarzająca dobra istotne dla życia politycznego. 223 Doświadczenie pokazuje, że zarówno niedocenianie relacyjnej istoty rodziny – gdy wydaje się atakujące ją prawa – jak i patrzenie na rodzinę jedynie od strony materialnej i dostrzeganie w niej tylko poszczególnych jednostek i oferowanie im świadczeń typu opiekuńczego wiedzie do osłabiania tej fundamentalnej instytucji społecznej. Paradoksalne efekty takiej polityki widzą wszyscy: w wielu przypadkach czyni ona państwo na stałe „mężem” albo „żoną” samotnych obywateli z dzieckiem. Ażeby odejść od takiej polityki, jedno jest istotne i konieczne: uznanie tożsamości rodziny, społeczności naturalnej opartej na małżeństwie; jest to w Konstytucji włoskiej, ale mniej się o tym pamięta aniżeli o artykule zakazującym wojny. Takie uznanie wytycza jasną linię demarkacyjną między rodziną właściwie pojętą a innymi formami współżycia, które ze swej natury nie zasługują na miano ani status rodziny. Nauka społeczna Kościoła i rodzina Według nauki społecznej, jak pokazuje ks. Mario Toso w artykule zamieszczonym w niniejszym numerze, rodzina jest pewnym my zawiązanym na stałe na zasadzie komunii miłości i życia, 224 całości relacji nakierowanych na osiągnięcie dwojakiego celu. Najpierw właściwego celu wspólnoty małżeńskiej, czyli dobra wspólnego małżonków: miłości, wierności, trwałości ich związku; następnie celu właściwego wspólnoty rodzinnej, pojętej jako małżeńskie my poszerzone: tym celem jest odpowiedzialne rodzicielstwo i wychowanie dzieci, komunia pokoleń, całość tych warunków (psychologicznych, afektywnych, ekonomicznych, moralnych, religijnych, itd.), które zabezpieczają dobro i wzrastanie każdej osoby. Rodzina spełnia trojaką stałą funkcję pośredniczenia: między jednostką i społeczeństwem, między naturą i kulturą, między sferą prywatną i sferą publiczną. W świetle wiary każda forma ludzkiego uspołecznienia, a zatem i każda rodzina, jest powołana do tworzącej dobra, coraz szerszej wymiany międzyosobowej i relacyjności, czyli do coraz pełniejszej wymiany darów w jedności i różnorodności. Trynitarne My jest modelem dla my mężczyzny i kobiety, stworzonych na obraz i podobieństwo Boże. Osoby i, w sposób analogiczny, wspólnoty i rodziny działają w duchu trynitarnym, gdy żyją z drugimi, dla drugich, w drugich i dzięki drugim. Tylko w rodzinach ukształtowanych w duchu trynitarnym mężczyzna i kobieta wchodzą w taki stosunek wzajem- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 ności, w którym każde może dać swój największy specyficzny wkład, gdyż nie jest zinstrumentalizowane albo poniżone w swojej godności. Wnioski Ażeby w dobie ponowoczesnej głosić Ewangelię rodziny jako odpowiedź na nową „kwestię społeczną”, należy porzucić wszelkie faryzejskie idealizowanie rodziny. Trzeba być uczciwym wobec siebie i drugich. Wcale nie jest mądre przedstawianie rodziny w różowych barwach, skrywających jej ograniczenia, cierpienia, trudy. Rodzina jest zawsze związana z Krzyżem. Rodzina jest cennym dobrem do osiągnięcia i do zachowania. Jest jedynym środowiskiem ludzkim zapewniającym wzrastanie i dobro osoby ludzkiej. Paradoksem ponowoczesności jest kazać nam wierzyć, że ludzie „bez rodziny” (kiedyś zaliczani do marginesu życia społecznego) są nową „klasą zwycięską”. Wiemy, że każda rodzina, jak i tworzący ją mężczyźni i kobiety, jest naznaczona grzechem. Także nad rodziną i historią my, chrześcijanie, winniśmy na pewno wypowiedzieć jakieś mea culpa [moja wina]. Młodzi, którzy dziś odważnie wybierają małżeństwo sakramentalne, gdyż wierzą w rodzinę, są świadomi owego „na zawsze”. CLAUDIO GENTILI, „Normalny chaos miłości” a rodzina chrześcijańska Między dawniejszym legalizmem a obecnym chaosem miłości my też staramy się pokazywać piękno rodziny, trochę z lękiem, że będziemy oskarżeni o tęsknotę za przeszłością. Gdy jedni chcą odebrać rodzinie obywatelstwo w ży- 225 ciu cywilnym i gdy inni głoszą w telewizji śmierć rodziny, naszą sprawą jest pokazać, że miłość jest silniejsza od śmierci. Tłum. Tadeusz Żeleźnik FORUM Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje Savino Pezzotta Sekretarz Generalny Włoskiej Konfederacji Pracowniczych Związków Zawodowych O rzeczywistą politykę prorodzinną Włoska Konfederacja Pracowniczych Związków Zawodowych (CISL) formalnie zaangażowała się w podjęcie, w ramach działalności związkowej, tematu rodziny, po to żeby również w naszym kraju, podobnie jak w innych państwach europejskich, uruchomiona została spójna i całościowa polityka prorodzinna. Pragniemy zwiększać świadomość tej tematyki, budować – działając na różnych obszarach odpowiedzialności – zgodność i wspólnotę poglądów między rozmaitymi podmiotami, wytwarzać ciśnienie zbiorowości, które mogłoby podtrzymywać nie tylko sporadyczne wystąpienia, ale też autentyczną politykę, jaka nie może wyczerpać się w przeprowadzeniu jakiejś pojedynczej ustawy. W kraju takim jak nasz, w którym, osłaniając się bezproduktywnym familizmem, zażądano od rodziny, by samodzielnie uniosła cię- żar wszystkich przekształceń społecznych i ekonomicznych ostatnich 50 lat, prowadzenie polityki prorodzinnej oznacza jednocześnie prowadzenie wielkiej walki kulturowej, aksjologicznej i symbolicznej. Musi ona mieć na celu to, żeby rodzinę przyjęto, oprócz pracy, za jeden z najważniejszych przedmiotów, na które nastawiona jest polityka państwowa. Dotychczas mieliśmy do czynienia z przewagą wymiaru pracy, podczas gdy wspólcześnie rodzina żyje w strukturze rynku pracy przede wszystkim jako więzi. Chodzi zatem o przejście od perspektywy, w której rodzina i praca są sobie przeciwstawione, do wizji bardziej otwartej i łagodniejszej, ponieważ przeciwstawienie nasuwa myśl o wyrazistym rozdziale obszarów i stosownych kompetencji. CISL czuje się do tego zobowiązana. Dla nas mówienie o rodzinie oznacza mówienie o koncepcji osoby, o wizji społeczeństwa, rynku, roli państwa. 326 Z tego punktu widzenia Biała Księga poświęcona sektorowi welfare wyrażała ujęcie metodologicznie poprawne i zyskała rolę symboliczną, dlatego spotkała się ze wstępnie przychylną reakcją z naszej strony. Niestety jednak, zawarte w niej instrumentalne pojęcie rodziny, również odnośnie do wymiaru produkcyjnego, brak podejścia kooperatywnego i specjalnie przeznaczonych zasobów ekonomicznych, niezdecydowanie podmiotów instytucjonalnych i małe znaczenie dalszych kroków rządu potwierdziły, jak złożona i absorbująca, zwłaszcza dla decydentów politycznych, jest rzeczywista polityka prorodzinna, która wychodzi poza pryncypialne deklaracje. Utwierdzanie się nowych wzorców rodziny przy braku polityki podatkowej, polityki pracy, czasu, polityki mieszkaniowej, polityki usług edukacyjnych i socjalnozdrowotnych, powoduje coraz większe, a pod niektórymi względami także dramatyczne, wyczerpanie instytucji rodziny. Rodziny zakładane są coraz później; mamy do czynienia z gwałtownym spadkiem demograficznym, który ma niewiele równych sobie przykładów na świecie i który spowoduje nieprzewidywalne zatory gospodarcze i społeczne; stosunki wewnątrzrodzinne między małżonkami oraz między rodzicami a dziećmi stają się coraz bardziej złożone SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 i trudne, przez co nasilają się patologie rodzinne; wciąż zbyt wiele rodzin żyje poniżej progu ubóstwa. Z tych racji zajmowanie się rodziną oznacza zajmowanie się jakością tkanki społecznej, którą chcemy tworzyć, i stawianie jej w centrum polityki państwowej, zwłaszcza dotyczącej pracy. Nie można uznawać rodziny za miejsce, w którym tanim kosztem wyrównuje się niedostatki solidarności w czasach, gdy system osłony socjalnej ma ulec redukcji i panuje ześrodkowana na kosztach konkurencja, która coraz bardziej dotyka pracowników. Ta postać „przymusowej solidarności” realizowanej przez rodziny nas nie interesuje. Dlatego potrzebna jest polityka prorodzinna różniąca się od środków mających chronić osoby w położeniu ubóstwa lub szczególnego upośledzenia. Ze swej natury, jako związek, czyli podmiot reprezentujący nastawienie równościowe, przypisujemy szczególną wagę do opieki nad rodzinami w trudnej sytuacji. Jednakże dzisiaj prawdziwy postęp kulturowy polega na rozszerzeniu zakresu działania na wszystkie rodziny, mimo że należy w dalszym ciągu stopniować ingerencje w zależności od związku, jaki w każdej rodzinie zachodzi między potrzebami, zasobami i możliwościami zarządzania tymiż. Dlatego uznaliś- SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje my za błąd niedawne wprowadzenie zasiłku na drugie dziecko; jest to zresztą krok o śmiesznie nikłym znaczeniu, zważywszy na szczupłość przyznawanych kwot i ograniczoną liczbę rodzin, które będą mogły z nich korzystać. Zamiast tego można było pomyśleć np. o dowartościowaniu instrumentu, jakim są zasiłki rodzinne. Jako związek wybraliśmy zatem i wypróbowaliśmy nieideologiczne podejście do problemów rodziny; narażając się na jałowy spór w decydującej kwestii, kwestii tożsamości, zdecydowaliśmy się – i to także wynika z naszej natury – na podejście, które zmierza do przemieszczenia zasobów, do wylansowania określonej polityki. Ponadto staramy się w praktyczny sposób przeciwstawić się rzekomej alternatywie między prawami jednostkowymi a prawami rodziny; pełne urzeczywistnienie praw dziecka czy praw kobiet albo ludzi w podeszłym wieku następuje dzięki dobrej jakości życia rodzinnego. Rodziny zatem należy uznać za zasoby, które trzeba wzmocnić, ponieważ wytwarzają kapitał społeczny. Powinno się je wspierać i pomagać im w wykonywaniu przez nie zadań reprodukcji biologicznej, opieki i wychowania, tak aby nie były zbytnio obciążone kobiety, które i tak już zanadto obarcza się tymi zadaniami. Kobieta musi mieć takie warunki, by 327 mogła wykonywać swoje prawo do pracy i spełnienia zawodowego. Kobiety i mężczyźni muszą mieć możliwość takiego rozłożenia czasu pracy, aby nie kolidowała ona z wymogami normalnego życia rodzinnego, mieć dostęp do odpowiednich usług, móc wybierać w różnych okresach życia rodzinnego warunki najbardziej zgodne z ich potrzebami. Związki między pracą a rodziną Wydaje się często, że temat ten poszedł w zapomnienie i jest podejmowany tylko przy szczególnych okazjach, takich jak obchody 8 marca, i to wyłącznie przez kobiety. Tymczasem nie jest to temat, którym zainteresowane są tylko kobiety; jest to zagadnienie o wiele bardziej ogólne. Celem, do którego zmierzamy, jest podniesienie na forum publicznym tej sprawy, którą zbyt często traktuje się jako prywatną. Nie można przemilczać niebezpieczeństwa płynącego z przerostu sfery ekonomicznej i z postrzegania dziedziny pracy jako o wiele ważniejszej niż dziedzina życia osobistego i rodzinnego. Coraz bardziej potwierdza się hipoteza, że istnieją silne współzależności między zmiennymi, które rządzą obydwiema tymi dziedzinami. Bardziej konkretnym celem badań jest wyróżnienie „dostępnej 328 przestrzeni”, w której obydwa wymiary mogłyby się stykać. Niestety, od roku 1997 z listy spraw społecznych i politycznych usunięto temat czasu pracy i organizacji rozkładów pracy. W efekcie pokolenie młodych ma do czynienia z połączonym skutkiem niepewności wynikającej z nienormalnego przebiegu pracy i elastyczności rozkładów zbyt kłócącej się z ich potrzebami. Czas – coraz bardziej brakujący zasób Ośrodkiem wszystkiego są, z jednej strony, czas, zasób coraz bardziej brakujący, a zatem cenny, z drugiej zaś – nowy sens, jaki ludzie nadają pracy, oraz wzajemne zależności między tymi dwoma czynnikami. We Włoszech czas pracy jest długi i bardzo elastyczny ze względu na konkurentów. Najświeższe badanie, przeprowadzone przez diecezję Bergamo, wykazały, że w Bergamo czas pracy jest bardzo długi: prawie 40% mężczyzn pracuje ponad 45 godzin tygodniowo, a 68% zarówno spośród mężczyzn, jak i kobiet chce pracować krócej. Jednocześnie mniej więcej ten sam jest odsetek osób, 75% mężczyzn i 67% kobiet, zasadniczo zadowolonych ze swojej pracy. Te dwa wskaźniki wzięte razem informują nas, że pracownicy dają wiele w pracy SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 oraz żądają i otrzymują wiele w zamian. Najbardziej usatysfakcjonowani są mężczyźni, którzy pracują na swoim, a pracownice pełnoetatowe są bardziej zadowolone od niepełnoetatowych, chociaż różnice te nie są wielkie. Zarazem raport ukazuje, że panieństwo lub bezdzietność są ceną, którą płacą kobiety chcące sprawdzić się w zawodach typowo męskich. Wyniki są zatem ambiwalentne. Z jednej strony rzeczą dobrą jest wysoki poziom zadowolenia z pracy. Niepokoi natomiast, że z konieczności łączy się on z dużą czasochłonnością, tak jak gdyby satysfakcja koniecznie wymagała dużego wkładu w pracę, przede wszystkim czasowego. W rezultacie ogromna większość badanych uważa, iż powinno pracować się krócej, a kobiety stawiane są wobec skrajnych wyborów. Równocześnie fakt, że praca nabiera nowego sensu i zapewnia spełnienie osoby, a nie tylko dochód, jest z jednej strony rzeczą dobrą, a z drugiej – niesie zagrożenie, że praca będzie stanowić absolutne centrum życia jednostek. Dwojakie rozumienie elastyczności Z jednej strony elastyczność jest możliwością organizowania własnego czasu także z uwzględnieniem wymagań życia rodzinne- SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje go. Z drugiej strony może ona nieść poczucie tymczasowości i niepewności co do miejsca pracy albo narzucać wymóg pracy w przedłużonym cyklu lub w soboty, co grozi rozbiciem czasu w wymiarze jednostkowym i społecznym. Niestety, ogólnie rzecz biorąc, okazuje się, że jest bardzo mało przedsiębiorstw, którym udało się pogodzić obydwa wymogi elastyczności. Zresztą o wiele częściej panuje elastyczność korzystna dla przedsiębiorstwa niż dla pracownika. CISL nieustannie twierdzi – a uczyniła to szczególnie z okazji wprowadzenia ustawy nr 30 i aktu wykonawczego do niej – że aby elastyczność dała się utrzymać i stała się zgodna z potrzebami pracowników, musi być regulowana w drodze umów zbiorowych. W szczególności zatrudnienie na część etatu może być rozwiązaniem, które pozwoli kobietom mającym małe dzieci lepiej godzić obydwie dziedziny życia bez konieczności – w obliczu wypaczonej alternatywy: wszystko albo nic – rezygnowania z pracy. Prawdą jest, że jako związek zawodowy przez lata nie docenialiśmy znaczenia etatów częściowych. Teraz jednak stanowczo dowartościowujemy tę formę zatrudnienia, która, jeżeli będzie kontrolowana za pomocą umów zbiorowych, może zapewnić pogodzenie pracy z życiem osobistym i rodzinnym. CISL, bę- 329 dąc pewna, że może to wyjść na korzyść pracującym kobietom, poparła ostatnio uelastycznienie zatrudnienia na część etatu, zaproponowane przez centrolewicowy rząd i wprowadzone w niedawnej ustawie nr 30 (która jednakowoż posunęła owo uelastycznienie za daleko, zezwalając na to, aby w braku umów zbiorowych warunki częściowego etatu były regulowane wyłącznie w drodze umów indywidualnych, tak jak gdyby umowy zbiorowe stanowiły jakieś ograniczenie; w tej części zatem zdecydowanie skrytykowaliśmy ustawę). Normy prawne dotyczące urlopów rodzicielskich Przyjęcie ustawy nr 53 z 8 marca 2000 r. i późniejszy tekst jednolity stanowią o znaczącym zwycięstwie ruchu związkowego, a w szczególności CISL. Już od 1993 r. CISL proponowała taką strategię, która by pozwalała na faktyczne regulowanie rozkładów pracy, w tym realizację uzgodnionych ograniczeń, oraz zachęcała do skracania czasu pracy i wprowadzania częściowych etatów, tak aby powstał system samodzielnego lub dostosowanego do potrzeb pracowników regulowania rozkładu pracy i spełnione zostały powszechne żądania dotyczące urlopów rodzicielskich. Według CISL, 330 skoro mamy do czynienia z coraz intensywniejszym przenikaniem się i przeplataniem nauki i pracy, pracy i życia rodzinnego, pracy i aktywności nie będącej pracą w ciągu całego życia, w nowych regulacjach dotyczących czasu pracy powinno się uwzględniać rzeczywiste zmiany i sprzyjać pogodzeniu działalności zawodowej z potrzebami jednostki, rodziny i kształcenia. Wciąż bowiem uważa się, że rodzina nie wchodzi w zakres problematyki rozwoju, mimo że działa jako amortyzator społeczny. W związku z tym trzeba podkreślić pewne opóźnienia we wprowadzaniu aktów wykonawczych oraz ograniczony charakter ostatniej nowelizacji tekstu jednolitego, przy której zatroszczono się jedynie o korekty natury formalnej i „nic nie kosztujące”. Tymczasem była to sposobność w dialogu z partnerami społecznymi, ażeby uzgodnić pewne poprawki wychodzące naprzeciw rzeczywistym potrzebom zaistniałym na skutek stosowania przepisów, a związanym szczególnie z nieciągłym stosunkiem pracy. Martwa pozostała ta część ustawy, w której przewidywano utworzenie forów debaty dla regulowania czasu życia w mieście zgodnie z specyficznymi wymogami lokalnymi. Konkretna propozycja, którą wysuwamy, żeby rzeczywiście umo- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 żliwić korzystanie z uprawnienia zbyt często pozostającego tylko na papierze, dotyczy trybu wykorzystania urlopu rodzicielskiego w formie częściowej (byłaby to np. możliwość zamiany prawa do 6-miesięcznej przerwy w pracy i 30-procentowego zasiłku wypłacanego przez Krajowy Zakład Ubezpieczeń Społecznych na prawo do pracowania na część etatu przez 12 miesięcy i zasiłku wynoszącego 30% równowartości godzin nie przepracowanych). Z naszych obserwacji wynika bowiem, że nie tylko prawie nie ma mężczyzn, którzy korzystaliby z urlopu rodzicielskiego, ale też coraz częściej same kobiety korzystają z niego tylko częściowo bądź nie korzystają w ogóle, bojąc się odsunięcia od pracy albo wręcz najprawdziwszych nacisków ze strony pracodawców, czy wreszcie – co zrozumiałe – znacznej utraty dochodów związanej z udaniem się na taki urlop. W tych warunkach nie można się dziwić bardzo niskiej stopie urodzeń we Włoszech, na którą wpływa również fakt, że decyzje o posiadaniu potomstwa podejmowane są w późnym wieku (z powodu trudności w znalezieniu stałej pracy, lecz także ze względu na ogromne koszty mieszkań w dużych miastach i na brak lub złą jakość usług socjalno-edukacyjnych). Ale nie tylko to ma znaczenie; istnieją ograniczenia, doty- SAVINO PEZZOTTA, Rodzina a praca – niedostatki, zmiany i nadzieje czące także w większym stopniu nas jako partnerów społecznych, w stosowaniu przepisów, które w wielu aspektach prawidłowo przewidują wspieranie uzgodnień między stronami. Przedsiębiorstwa, również po to, by ożywić i skonkretyzować kwestię odpowiedzial- 331 ności społecznej, muszą zrozumieć doniosłość podtrzymywania społecznego kapitału kraju, które odbywa się poprzez dowartościowanie osoby i rodziny jako czynników jakości rozwoju. Tłum. Paweł Borkowski 332 SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 FORUM Uwagi o godnym życiu rodzinnym Włodzimierz Bojarski 1. Ewangeliczna rada życia ubogiego dotyczy nas wszystkich, a nie tylko duchowieństwa. Istotne jest ubóstwo wewnętrzne, ale z nim powinno być związane świadome umiarkowanie i samoograniczenie materialne. Troska o podniesienie materialnego standardu życia ubogich rzesz społecznych i poszczególnych rodzin jest słuszna, godziwa i powszechnie akceptowana w środowiskach katolickich. Jednak nieograniczona zachłanność materialna, indywidualna i zbiorowa, zagłusza i niszczy inne potrzeby i normy sprawiedliwości. Dlatego radykalizm ewangeliczny wymaga od wiernych świadomego wyboru stylu „życia ubogiego” i wyrzeczenia się nieograniczonego dorabiania się i konsumpcjonizmu. W rozdartym świecie bogactwa i ubóstwa taka postawa jest też konieczna w ramach solidaryzmu społecznego oraz budowania cywilizacji życia i miłości. 2. Trzeba więc świadomie przyjąć ograniczony standard materialny życia osobistego, rodzinnego i wspólnotowego oraz rosnący wraz z dochodami udział osobistej ofiarności na rzecz misji, pomocy społecznej i solidarności z milionami biednych, bezrobotnych i bezdomnych w naszej Ojczyźnie i w świecie. Takie wymaganie w większym stopniu dotyczy osób, rodzin i środowisk lepiej sytuowanych materialnie, ale odnosi się także do uboższej części społeczeństwa. Praktyczna solidarność zmniejsza niesprawiedliwości i niezadowolenie społeczne oraz sprzyja bardziej prawidłowemu kształtowaniu ludzkich aspiracji. Styl życia ubogiego ma też wartość świadectwa apostolskiego. 3. Styl życia ubogiego, jak się wydaje, mógłby odbudować normy życia rodzinnego kształtowane w Polsce w okresie międzywojennym, a zniszczone przez komunizm i liberalizm. Styl ten odznaczał się m.in.: – szczególną godnością kobiety-matki i „pani domu” (ze względu na jej misję matki i kapłanki ogniska domowego oraz życia religijnego i patriotycznego) oraz wysoką społeczną oceną wartości pracy domowej kobiety w rodzinie, związanej z wychowaniem 334 dzieci, opieką nad chorymi i starszymi krewnymi oraz dbałością o ciepło ogniska domowego i życie kulturalne rodziny; – podejmowaniem przez zamężne kobiety-matki pracy poza domem tylko przy starszych dzieciach i to w niepełnym wymiarze godzin lub według „własnego czasu pracy”, przy różnych ulgach w warunkach pracy kobiet (stosowanych zwyczajowo, ale też wprowadzanych w ustawodawstwie pracy, np. zakaz zatrudniania kobiet na nocną zmianę); – ograniczeniem czasu pracy zarobkowej, zawodowej w ciągu dnia i tygodnia mężczyzny i głowy rodziny. 4. Świadoma rezygnacja, zwłaszcza kobiety, z kariery zawodowej, obok wyrzeczenia się zwiększonych dochodów, stanowi istotną ofiarę w życiu człowieka i rodziny. W zamian uzyskuje się jednak jeszcze większe dobra szczególnego zaangażowania duchowego, kochającej się i wiernej rodziny, z dobrymi dziećmi, a także więcej czasu na modlitwę i kontemplację, na „naukę nieustającą” i rozwój szerszych zainteresowań oraz na udział w życiu kulturalnym i zaangażowanie społeczne. Trzeba dążyć do odbudowy etosu pracy rodzinnej, oświatowej, społecznej i kulturalnej (kultury, która wychowuje i łagodzi obyczaje, a nie pseudokultury agresji i demoralizacji). SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 5. Taki styl życia rodzinnego zderza się dzisiaj ze zdehumanizowaną, laicką cywilizacją liberalną oraz krzykliwą propagandą liberalną i feministyczną. W środkach masowego przekazu, w codziennej subkulturze i w realnych warunkach pracy atakuje się rodzinę ze wszystkich stron. Pomimo dużego bezrobocia prawie w całej Europie, szczególnie wśród ludzi młodych, zakłady pracy i władze państwowe dążą do wydłużenia dobowego i tygodniowego czasu pracy pracowników oraz do zwiększenia liczby lat pracy do emerytury. Dąży się też do coraz pełniejszego zatrudniania kobiet poza domem. Do wydłużanego czasu pracy dochodzi znacznie wydłużony w dzisiejszych warunkach czas dojazdu do pracy. Na życie osobiste i rodzinne nie pozostaje już sił i czasu. Cały ten system pracy jest chory, wrogi życiu, kulturze i rodzinie. Wymaga gruntownej reformy i przebudowy świadomości społecznej. 6. Rodzinie i stylowi życia ubogiego powinny sprzyjać odpowiednie formy prawne zatrudnienia w skróconym (obowiązkowo) czasie pracy, przy pełnym, godziwym wynagrodzeniu pracowników, oraz odpowiednie ubezpieczenia społeczne i świadczenia socjalne. Spopularyzowanie takiego systemu pracy i stylu życia ułatwi przezwyciężenie bezrobocia, znacznie ograniczy szerzące się pato- WŁODZIMIERZ BOJARSKI, Uwagi o godnym życiu rodzinnym logie społeczne, a także może spowodować nowy rozwój społeczno-gospodarczy, analogiczny do tego, jaki nastąpił, gdy po pierwszej wojnie światowej zniszczone państwo polskie jako jedno z pierwszych przyjęło konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy o skróceniu czasu pracy w przemyśle i handlu z 12 i 10 do 8 godzin dziennie. Był to wówczas wielki eksperyment – jak gospodarka wytrzyma takie skrócenie czasu pracy, ale okazało się to korzystne dla wszystkich zainteresowanych. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat dokonało się już kilka rewolucji technologicznych i organizacyjnych oszczędzających pracę, wydajność pracy wzrosła kilkunastokrotnie i więcej razy, ale czasu pracy znacząco nie skrócono. Ponadto zatrudnia się w skali świata ponad sto milionów dzieci zamiast posyłania ich do szkoły. Jest to wielki cywilizacyjny skandal i hańba naszych czasów. Dziś, w początku XXI wieku, wydajność i wartość pracy w coraz większym stopniu zależy od wartości intelektualnych i moralnych wnoszonych przez pracowników, a mniej od czasu pracy w zakładzie. Dlatego należy domagać się powszechnego skracania czasu pracy zawodowej z 8 do 6 godzin na dobę. Zyskają na tym zakłady pracy i rodziny oraz całe życie społeczne. 7. Popularyzowana dotychczas praktyka szybkiego dorabia- 335 nia się młodego małżeństwa zwykle przedłuża się na dalsze lata życia rodzinnego i niekiedy łączy się jeszcze z „pułapką zadłużenia” rodziny. Bardzo trudno wówczas wyzwolić się człowiekowi i rodzinie z pewnego „przymusu zarabiania” i z utrwalonego już nastawienia na bogacenie się i na konsumpcjonizm. To złe nastawienie przejmuje i wynosi z domu kolejne młode pokolenie. 8. Bez wcześniejszego i świadomego wyboru i przyjęcia stylu życia ubogiego oraz wyrzeczenia się materialnej zachłanności nie można oczekiwać odrodzenia chrześcijańskiej rodziny. Wyjaśnienie tego problemu i popularyzacja stylu życia ubogiego (jak Świętej Rodziny) powinny zostać włączone do przygotowania przedmałżeńskiego i przypomniane przy udzielaniu sakramentu małżeństwa. Jest bardzo owocne, gdy przygotowanie przedmałżeńskie prowadzą z duchownym dojrzali katoliccy małżonkowie. 9. Utrzymanie i popularyzowanie w rodzinach oraz w społeczeństwie stylu życia ubogiego wymaga tworzenia kręgów, wspólnot i środowisk rodzin żyjących tym samym duchem, organizujących własne formy współżycia społecznego, pracy, samopomocy i rozrywki, a zapewne i modlitwy (na podobieństwo pierwotnych gmin chrześcijańskich). Powinny być 336 one „otwarte” na zewnątrz, ale świadome swej odrębności, dystansując się od laickiej i liberalnej kultury masowej. Potrzebna im będzie stała opieka duszpasterska oraz właściwe włączenie i zintegrowanie z całością struktur organizacji katolickich. Niektóre istniejące wspólnoty i ruchy realizują już ten styl życia, a niektóre inne zapewne dadzą się do niego zachęcić. 10. Jedną z pierwszych potrzeb katolickiego ruchu rodzin jest dobra szkoła dla dzieci i świet- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 lica, dobra organizacja młodzieżowa i obozy. Taką szkołą i organizacją są zainteresowane wszystkie katolickie rodziny i członkowie większości katolickich organizacji. Dlatego potrzebna jest planowa współpraca wszystkich zainteresowanych dla tworzenia i wspierania dobrych szkół publicznych oraz prywatnych szkół katolickich. Trzeba przy tym wielkiej troski, ażeby szkoły katolickie z nazwy były szkołami, które istotnie formują dzieci i młodzież zgodnie z duchem Ewangelii. OBSERWATORIUM EUROPEJSKIE Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej Zbigniew Borowik Redakcja „Społeczeństwa” Pomocniczość czy też – z łacińska – subsydiarność, to idea, która zrobiła niezwykłą karierę w XX-wiecznej filozofii politycznej. Drżały przed nią reżimy totalitarne i podejrzliwie spoglądała na nią liberalna ideologia, która nie od razu chciała się pogodzić z ideą społeczeństwa obywatelskiego i istnieniem struktur pośrednich wypełniających przestrzeń społeczną miedzy władzą państwową a obywatelem, np. związków zawodowych. Po II wojnie światowej trudności z wyraźnym sprecyzowaniem jej treści sprawiły, że częściej była ona obecna duchem w regulowaniu stosunków w trójkącie państwo – społeczeństwo – obywatel, aniżeli wymieniana z nazwy w dokumentach określających ramy porządku prawnego. Zastanawiano się, czy jest ona zasadą strukturalną społeczeństwa, normą prawną lub etyczną, czy też zasadą ustrojową określającą zakres kompe- tencji poszczególnych organów władzy 1. To dopiero w ostatnich latach zasada pomocniczości zaczęła się pojawiać w dokumentach prawnych o randze konstytucji w państwach europejskich. Podobnie rzecz się miała, gdy chodzi o odniesienie zasady pomocniczości do procesu integracji europejskiej. Mimo iż zasada ta wymieniona z nazwy pojawiła się dopiero w Traktacie z Maastricht (1992), to jednak trudno byłoby zaprzeczyć, że jej duch obecny był już u zarania wspólnot europejskich. Powiada się nawet, że proces integracji był okazją dla renesansu idei pomocniczości 2. W niniejszym opracowaniu chcielibyśmy zwrócić uwagę jedynie na sposób umocowania zasady pomocniczości w unijnym prawodawstwie, nie wdając się w ocenę stanu faktycznego jej respektowania przez struktury Unii. Ta druga kwestia wymagałaby solidnych badań, których wynik z całą pewnością i tak 338 nie dałby się łatwo uogólnić w postaci jednoznacznej oceny. W kierunku definicji Zacznijmy od próby określenia, czym w ogóle jest zasada pomocniczości czy też subsydiarności. Łacińskie subsidium ferre to mniej więcej tyle, co «nieść wsparcie». Słusznie łączy się genezę tej zasady z rozwojem katolickiej myśli społecznej w epoce nowożytnej. Chociaż pierwszą definicję zasady pomocniczości sformułował dopiero Gustaw Gundlach, austriacki doradca papieża Piusa XI, i znalazła ona swoje odzwierciedlenie w encyklice Quadragesimo anno (1931), to jednak już w kazaniach biskupa Moguncji Wilhelma Emanuela von Kettelera (1811-1877) i encyklice Leona XIII Rerum novarum (1891) dostrzec można było wyraźne odwoływanie się do tej zasady, np. przy eksplikacji kwestii odpowiedzialności za wychowanie dzieci 3. W najbardziej znanym sformułowaniu, zawartym w encyklice Quadragesimo anno, zasada ta brzmi w następujący sposób: „Nienaruszalnym i niezmiennym pozostaje owo najwyższe prawo filozofii społecznej: co jednostka z własnej inicjatywy i własnymi siłami może zdziałać, tego jej nie wolno wydzierać na rzecz społeczeństwa; podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłó- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 ceniem ustroju jest zabieranie mniejszym i niższym społecznościom tych zadań, które mogą spełniać, i przekazywanie ich społecznościom większym i wyższym. Każda akcja społeczna ze swego celu i ze swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać członkom organizmu społecznego, a nie niszczyć ich lub wchłaniać” (QA 79). Definicja ta w sposób niezwykle klarowny oddaje istotę zasady pomocniczości. Po pierwsze, nazywa ją „najwyższym prawem filozofii społecznej”, a to dlatego, że strzeże ona podmiotowości jednostki jako bytu osobowego, który nie może dać się wchłonąć przez żadną całość społeczną. To jedna z najbardziej fundamentalnych tez chrześcijańskiego personalizmu. Po drugie, upomina się o podmiotowość społeczeństwa, a więc prawo mniejszych społeczności do autonomii i wypełniania własnych zadań w obrębie szerszych całości, przede wszystkim państwa. Złamanie tej zasady nazywa „niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju”. Tu odsłania się potrójny sens zasady pomocniczości: etyczny, ontyczny i prawno-ustrojowy. I wreszcie, po trzecie, sprowadza istotę życia społecznego do służby czy też pomocy wobec członków tej społeczności. Społeczeństwo istnieje tylko po to, aby umożliwić wchodzącym w jego ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej skład jednostkom pełny rozwój osobowy. Samo w sobie nie ma żadnych celów. Tak sformułowana zasada pomocniczości znajduje swoje odniesienie nie tylko do społeczności państwowej (choć głównie z myślą o niej była formułowana), ale do każdego w zasadzie typu społeczności: rodziny, gminy, przedsiębiorstwa, organizacji społecznej, a nawet Kościoła 4. Nie należy się więc dziwić, że poszukuje się jej odniesienia także do struktur ponadnarodowych, takich jak Unia Europejska. Łatwo dostrzec, że zasada pomocniczości w tym sformułowaniu żadną miarą nie da się wypreparować z szerszego kontekstu antropologicznego, w którym została osadzona, i sprowadzić do czysto technicznego wymiaru podziału kompetencji w ramach szerszej społeczności. Uzasadnieniem dla prymatu osoby w stosunku do każdej społeczności jest uznanie jej wyjątkowego statusu ontologicznego, który przekracza doczesną rzeczywistość. Trudno uznawać na serio potrzebę zasady pomocniczości w życiu społecznym, a jednocześnie negować czy też nie doceniać znaczenia transcendentnego ugruntowania szczególnej pozycji człowieka wśród innych stworzeń i sprowadzać religijny wymiar jego bytowania do kwestii czysto prywatnej. W tym świetle próby wyeliminowania z prawoda- 339 wstwa unijnego wszelkich odniesień do rzeczywistości nadprzyrodzonej stanowią wyraz braku respektu dla zasady pomocniczości, przynajmniej z perspektywy jej katolickiej wykładni 5. Dla lepszego zrozumienia tej kwestii warto sobie uświadomić kontekst ideowy, w jakim pojawiła się zasada pomocniczości na gruncie katolickiej myśli społecznej. Na ogół twierdzi się, że akcent na tę zasadę, najsilniej wyartykułowany właśnie w encyklice Quadragesimo anno, był wyrazem sprzeciwu Kościoła wobec narastających w tamtym czasie tendencji totalitarnych, zarówno ze strony różnych odmian faszyzmu, jak i wprowadzanej w życie ideologii komunistycznej. Nie dostrzega się natomiast, że ostrze zasady pomocniczości skierowane było znacznie szerzej, nie tylko przeciw tendencjom etatystycznym i centralistycznym, które oddalały poziom podejmowania decyzji od obywatela, ale także przeciw wszelkim redukcjonizmom antropologicznym, usiłującym budować porządek społeczny w oderwaniu od któregoś z istotnych wymiarów ludzkiej egzystencji. Trudno nie zauważyć, że wyrazem takiej tendencji była ideologia liberalna, która głosiła potrzebę oczyszczenia sfery publicznej z wymiaru religijnego i w tym punkcie szła ramię w ramię z obydwoma XX-wiecznymi totalitaryzmami. 340 Dawać wsparcie czy powstrzymywać się od interwencji? Trudności, z jakimi spotyka się dziś interpretacja zasady pomocniczości – także w odniesieniu do kontekstu europejskiego – wynikają w dużej mierze z naruszania harmonii między dwoma jej wymiarami: pozytywnym i negatywnym. Jak mówi przytoczona powyżej definicja, zasada pomocniczości oznacza nie tylko konieczność powstrzymywania się od zbędnych interwencji ze strony społeczności wyższego rzędu, ale także konieczność wspierania tych uczestników życia społecznego, którzy z różnych przyczyn nie są w stanie wypełniać właściwych sobie zadań. Liberałowie, interpretując tę zasadę na modłę swojej filozofii społecznej, chcieliby dostrzegać w niej jedynie sam wymiar negatywny, który stanowić mógłby uzasadnienie dla doktryny „państwa minimum”. Charakterystyczne jest, że po ukazaniu się encykliki Jana Pawła II Centesimus annus (1991) niektóre środowiska liberalne świętowały zerwanie przez Kościół z doktryną interwencjonizmu państwowego. Tymczasem, jak wiadomo, Papież krytykował jedynie przerosty państwa opiekuńczego wyrażające się w nadmiernym rozszerzeniu zakresu interwencji, a nie samą aktywną rolę państwa w życiu gospodarczym (zob. CA SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 48). Współczesny kryzys welfare state nie musi oznaczać odrzucenia idei państwa socjalnego, usiłującego łączyć wolność gospodarczą z solidarnością, ale raczej jego reformę przywracającą właściwy sens zasadzie pomocniczości 6. Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia chrześcijańskiego personalizmu podstawowa odpowiedzialność za kształt życia społecznego spoczywa na jednostkach i wspólnotach pośrednich. Tak bowiem w pierwszym rzędzie należy rozumieć fundamentalną dla nauki społecznej Kościoła tezę, że „osoba ludzka jest i powinna być zasadą, podmiotem i celem wszystkich urządzeń społecznych” (GS 25). Nie oznacza to jednak, że państwo nie ma tu żadnej roli do spełnienia. To właśnie zasada pomocniczości ma określać właściwy państwu zakres zadań w odniesieniu do różnych dziedzin życia społecznego, rozgraniczając zakres kompetencji różnych podmiotów. I chociaż z uwagi na stale zmieniającą się rzeczywistość nie jest łatwo w konkretnej sytuacji rozstrzygnąć, kto wymaga wsparcia, a komu należy pozostawić większą autonomię, ideą kierunkową pozostaje sformułowanie wyrażone kiedyś przez J. Messnera: „tak daleko społeczeństwo, jak to możliwe, tak daleko państwo, jak to konieczne”. Oznacza to, że zasada pomocniczości wymaga stałej reinterpretacji służącej przy- ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej stosowaniu się do nieustannie zmieniającej się sytuacji społecznej i wynikających stąd zadań państwa 7. Zasada pomocniczości jako zasada regulatywna Zasada pomocniczości stanowi dziś jedną z podstawowych zasad ustrojowych Unii Europejskiej, zarówno gdy chodzi o obecny kształt jej prawodawstwa, jak i przyszłe regulacje wyznaczone przygotowywanym traktatem konstytucyjnym. Można powiedzieć, że sama idea integracji europejskiej wyrosła właśnie z zasady pomocniczości, która legitymizuje poniekąd sens jej istnienia. Państwa europejskie zjednoczyły się po to – i tylko po to – aby wspólnie osiągnąć cele, których urzeczywistnienie byłoby trudne albo wręcz niemożliwe dla każdego z nich z osobna. Dotyczy to np. zarówno pokojowego współistnienia i ochrony środowiska naturalnego, jak i woli sprostania międzykontynentalnej rywalizacji ekonomicznej w warunkach globalizacji gospodarki. Jedność ta nie oznacza jednak zniesienia podmiotowości państwowej poszczególnych członków Unii, chociaż w pewnym ściśle określonym zakresie ogranicza ich pełną suwerenność. Decyzję o delegowaniu na szczebel wspólnotowy pewnych kompetencji, które 341 tradycyjnie leżały w gestii państw narodowych, społeczeństwa krajów tworzących Unię podejmowały w trybie demokratycznym. A jednak sam proces tworzenia prawa przez Komisję Europejską wskazuje na istnienie pewnych deficytów demokracji. Od początku integracji europejskiej istniało też napięcie między tendencją do przeakcentowania pozytywnego wymiaru zasady pomocniczości, wyrażającą się w stałym poszerzaniu kompetencji wspólnotowych i uprawnień Komisji, a tendencją przeciwną, akcentującą wymiar negatywny i w związku z tym ograniczającą zakres tych kompetencji. Wydaje się, że przyszłość Unii w dużej mierze zależy od tego, w jaki sposób napięcie to w konkretnych warunkach historycznych będzie rozładowywane. Perspektywa Unii jako przyszłego państwa federalnego wydaje się bowiem niezbyt realna, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości. Zasada pomocniczości jako zasada regulatywna w odniesieniu do unijnych struktur pojawia się po raz pierwszy, jak już wspomniano, w Traktacie z Maastricht w art. 3b, który przyjął następujące brzmienie: „Wspólnota działa w granicach kompetencji powierzonych jej niniejszym Traktatem oraz celów w nim wyznaczonych. W dziedzinach, które nie należą do jej kompetencji wyłącznej, 342 Wspólnota podejmuje działania, zgodnie z zasadą subsydiarności, tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele proponowanych działań nie mogą być osiągnięte w sposób wystarczający przez Państwa Członkowskie, natomiast z uwagi na rozmiary lub skutki proponowanych działań możliwe jest lepsze ich osiągnięcie na poziomie Wspólnoty. Działanie Wspólnoty nie wykracza poza to, co jest konieczne do osiągnięcia celów niniejszego Traktatu”. Sformułowanie to oznacza, że żadnego z zadań, które stoją przed państwem i mogą być przez to państwo spełnione, nie wolno przenosić na szczebel wspólnotowy. Powstaje jednak pytanie, co w takim razie ma oznaczać zastrzeżenie o „możliwym lepszym... osiągnięciu” celów działań „na poziomie Wspólnoty”. Wiadomo wszak, że rozstrzygnięcie problemu, czy jakieś cele mogą być lepiej i skuteczniej osiągnięte na poziomie wspólnotowym, czy państwowym (regionalnym, lokalnym), pozostaje w gestii Komisji Europejskiej. Czy traktatowy zapis nie staje się w ten sposób drogą do nieuprawnionego poszerzania zakresu kompetencji wspólnotowych? Dostrzegając to zagrożenie, Rada Europejska jeszcze w 1992 r. w Edynburgu doprecyzowała ogólne postanowienia Traktatu, zobowiązując Komisję do przedstawiania uzasadnienia zgodności jej inicja- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 tyw legislacyjnych z zasadą pomocniczości. Komisja została także zobowiązana do składania corocznych raportów dotyczących przestrzegania zasady pomocniczości przez poszczególne organy UE. Duże znaczenie dla uregulowania tych kwestii miał także protokół dodatkowy do Traktatu amsterdamskiego dotyczący stosowania zasady pomocniczości. Doprecyzował on obowiązki Komisji i podniósł rangę dyrektyw jako preferowanej formy legislacji, zobowiązującej państwa do realizacji celów, ale pozostawiającej im swobodę w zakresie wyboru form i metod działania. W podobnym duchu o zasadzie pomocniczości wypowiada się projekt Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla UE. Zasada ta należy tu do podstawowych zasad UE i określa sposób wykonywania kompetencji Unii. Art. 1-9 pkt. 3 mówi: „Zgodnie z zasadą pomocniczości, w dziedzinach, które nie należą do wyłącznych jej kompetencji, Unia podejmuje działania tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele zamierzonego działania nie mogą być osiągnięte w sposób wystarczający przez Państwa Członkowskie, na szczeblu centralnym, regionalnym lub lokalnym, a mogą być, z uwagi na rozmiar i skutki zamierzonego działania, lepiej osiągnięte na szczeblu Unii”. ZBIGNIEW BOROWIK, Zasada pomocniczości u podstaw integracji europejskiej W porównaniu z Traktatem z Maastricht mamy tu bardzo istotne doprecyzowanie, uwzględniające podmiotowość regionalną i lokalną w obrębie Unii. Wspólnota oparta na zasadzie pomocniczości nie może wyręczać nie tylko państw, ale także regionów i wspólnot lokalnych. Ma to bardzo istotne znaczenie dla procesu regionalizacji w Europie, polegającego na rozszerzeniu kompetencji regionalnych i lokalnych w ramach społeczeństwa obywatelskiego, bez uszczerbku dla dobrze rozumianej zasady unitarności państw narodowych tworzących Unię. Trudne do przecenienia znaczenie dla faktycznego respektowania zasady pomocniczości w ramach Unii Europejskiej ma także dodatkowy Protokół w sprawie stosowania zasad pomocniczości i proporcjonalności, uzupełniający zasadniczy korpus Traktatu konstytucyjnego. Obok wspomnianych już powyżej doprecyzowań, które pojawiły się na szczycie Rady Europejskiej w Edynburgu, jest tam mowa o nałożonym na Komisję obowiązku przeprowadzenia szerokich konsultacji – także na szczeblu regionalnym i lokalnym – poprzedzających zgłoszenie jakichkolwiek wniosków legislacyjnych, które mogłyby naruszyć zasadę pomocniczości. Istotne znaczenie może mieć też obowiązek przedstawienia przez Komi- 343 sję oświadczenia umożliwiającego ocenę skutków finansowych proponowanej inicjatywy legislacyjnej, załączonego do uzasadnienia tej inicjatywy z punktu widzenia jej zgodności z zasadą pomocniczości i proporcjonalności. Z całą pewnością poskromi to legislacyjne zapędy unijnych biurokratów. Wiele można sobie też obiecywać po przyznaniu parlamentom narodowym oraz Komitetowi Regionów istotnej roli w ocenie zgodności wniosków legislacyjnych Komisji z zasadą pomocniczości. Poszerzy to z całą pewnością krąg odpowiedzialności za tę zasadę w Unii. Subsidium ferre Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że zapisy dotyczące zasady pomocniczości w unijnym prawodawstwie akcentują jedynie jej wymiar negatywny, a więc zasadę nieingerencji w to, co funkcjonuje prawidłowo. Jeśli zasada pomocniczości ma się ograniczać jedynie do roli instrumentu podnoszącego efektywność działania unijnych struktur, to wówczas łatwo będzie przeoczyć jej antropologiczny wymiar, przypominający o tym, że ostateczną racją polityki wspólnotowej jest pełny rozwój osobowy obywateli Unii, a nie sprawność funkcjonowania struktur, choć i ona jest niezbędna dla właściwego porządku społecznego. Unia jako wielkie przedsię- 344 SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 wzięcie wspólnotowe o tyle tylko ma sens, o ile rzeczywiście służy Europejczykom poprzez subsidium ferre 8. Wszelkie tendencje o charakterze autotelicznym czy autoreferencyjnym należy traktować jako przejawy jej kryzysu i zapowiedź upadku idei integracji. Przypisy – Palabra, Warszawa 1993, ss. 197-198; tenże, Zasada pomocniczości w Kościele, „Życie Katolickie” 1987, nr 7. 5 Por. S. Fontana, Przyszłość Europy a zasada pomocniczości, „Społeczeństwo” 2001, nr 1, ss. 11-12. 6 A. Dylus, Reforma państwa społecznego. Przebudowa strukturalna i przemiana mentalno-moralna, w: Jan Paweł II, Centesimus annus. Tekst i komentarze, RW KUL, Lublin 1998, ss. 174-175. 7 Por. W. Łużyński, Funkcje zasady pomocniczości w państwie, „Społeczeństwo” 2001, nr 1, s. 49. 8 Por. S. Fontana, art. cyt., s. 12. 1 Por. Ch. Millon-Delsol, Zasada pomocniczości, tłum. Cz. Porębski, Znak, Kraków 1995, s. 34. 2 Por. tamże, s. 89. 3 Por.: J. Majka, Etyka społeczna i polityczna, ODiSS, Warszawa 1993, s. 51; B. Sutor, Etyka polityczna. Ujęcie całościowe na gruncie chrześcijańskiej nauki społecznej, tłum. A. Marcol, Wydaw. Fundacji ATK, Warszawa 1994, s. 47. 4 Por.: W. Piwowarski (red.), Słownik katolickiej nauki społecznej, IW Pax KSIĄŻKI Stanisław Fel, Praca – kapitał – demokracja. Konsekwencje praktyczne zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, Oficyna Wydawnicza Fundacji Uniwersyteckiej w Stalowej Woli, Lublin – Stalowa Wola 2003, ss. 234. „[...] W społeczeństwie dokonują się różnorakie przemiany, związane ze zdobyczami nauki i techniki, a także z globalizacją rynków – czytamy w przesłaniu Jana Pawła II skierowanym do uczestników V Zgromadzenia Ogólnego Papieskiej Akademii Nauk Społecznych – wszystkie te elementy mogą prowadzić do poprawy sytuacji ludzi pracy, ponieważ są źródłem rozwoju i postępu; ale mogą też stwarzać liczne zagrożenia dla człowieka, wprzęgając go w tryby ekonomicznej maszyny i posługując się nim w niepohamowanym dążeniu do maksymalnej wydajności [...]”. Problematyka prezentowanej książki, ześrodkowana wokół etycznogospodarczego orędzia Kościoła, koresponduje z papieskimi słowami, uwydatniającymi prawdę, że rzeczywistość człowieka jako podmiotu ekonomicznego objawia społeczny wymiar gospodarowania. Autor, pracownik naukowy w Ka- tedrze Historii Katolickiej Nauki Społecznej i Etyki Gospodarczej KUL, posiadający znaczący dorobek twórczy, umiejętnie połączył dwa sposoby refleksji zainspirowanej nauczaniem społecznym Kościoła w aspekcie jego teorii rozwoju społeczno-gospodarczego: normatywno-aprioryczny i indukcyjny. Paradygmat Jana Pawła II zachęca do ich podejmowania i realizowania jego treści, zamykającej się w triadzie: zasady refleksji, kryteria ocen, wytyczne działania. Nauczanie społeczne Kościoła, jako integralny składnik jego przepowiadania, jest refleksją nad rzeczywistością człowieka i obszarów jego odniesień w świetle zasad Ewangelii. Rzeczą niezgodną z intencją twórcy paradygmatu byłoby nieprzeprowadzenie takiego namysłu w kontekście współczesnych znaków czasu. Wskazania nauczania społecznego Kościoła nie mają charakteru gotowej recepty, trzeba więc wciąż poszukiwać nowych dróg jego aplikowania. Pytanie o ludzką jakość systemu gospodarczego, zwłaszcza porządku społeczno-gospodarczego, po upadku socjalistycznego systemu gospodarki sterowanej nabrało podstawowego znaczenia. Dzisiaj mamy do czynienia nie tylko z konkurencją w obszarze cen, jakości i kreatywności, ale także w dziedzinie kultury pracy i przedsiębiorczości, a nawet sposobów rozumienia człowieka, jego god- 358 ności w kontekście rzeczywistości pracy. Uważa się, że organizacja pracy oparta na indywidualnej odpowiedzialności, kooperacyjnym stylu zarządzania i partnerskiej integracji pracowników ma istotne znaczenie dla poprawienia klimatu w przedsiębiorstwie, przynosi także wymierne efekty w postaci zwiększonej wydajności przedsiębiorstwa. Problem w tym, że współczesna kultura humanistyczna, a więc ześrodkowana na człowieku, jest dzisiaj w dużej mierze zideologizowana. Jak w przeszłości, tak i teraz tworzą się różne redukcjonistyczne teorie człowieka i programy jego „uszczęśliwiania” w społeczeństwie i życiu gospodarczym. Musimy ciągle diagnozować: w jakiej kulturze życia, pracy i gospodarowania żyjemy? Książka S. Fela daje ku temu szczególny impuls. Publikacja, obok wstępu, zakończenia, bibliografii i wykazu skrótów, składa się z pięciu rozdziałów. Kolejno są to: Antropologiczne podstawy pracy ludzkiej, Personalistyczne ujęcie pracy, Relacja pracy do kapitału, Prawa człowieka pracy, Demokratyzacja życia gospodarczego. Etyka gospodarcza nie utożsamia się z modną dzisiaj etyką biznesu. Jest ona od dawna przedmiotem szczególnego zainteresowania Autora, w którego twórczości nie znajdziemy ujęcia wyłączającego problematykę gospodarczą z płasz- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 czyzny antropologii i kultury. Podkreśla on rolę człowieka w procesach gospodarowania, ich wymiar społeczno-moralny, strzeże zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, sprzeciwia się mechanistycznemu traktowaniu rynku i konkurencji. Przypomina, że mimo niezmienności zasad nauczania społecznego Kościoła trzeba uwzględniać jego ciągłość i rozwojowość. Słusznie zauważa Autor, że zagadnienie pracy ludzkiej bez wątpienia stanowi, obok godności człowieka, jeden z wiodących tematów katolickiej nauki społecznej. Dla każdego człowieka jest sprawą pierwszorzędnej wagi, przyczynia się do kształtowania jego bytu, daje miejsce w społeczeństwie, budząc w nim uzasadnione poczucie, że jest przydatny ludzkiej wspólnocie. Współczesna organizacja pracy wymusza poszukiwania nowych konkretnych rozwiązań, pozostających w moralnej zgodzie z podstawowymi zasadami postępowania społecznego. S. Fel, obok wymiaru aksjologicznego pracy, ukazuje ją także jako wartość gospodarczą, co nie znaczy, że redukuje pracę tylko do tego wymiaru. Tytułowe pytanie, jakie konsekwencje praktyczne wynikają z zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, należy do zbioru podstawowych i jest wiodące w całej publikacji. Ów priorytet, zarówno w aspekcie ontologicznym, genetycznym, funkcjonal- KSIĄŻKI nym, jak i etycznym, ma stały, niezmienny fundament antropologiczny. Oznacza to, że w procesie produkcji czy usług podmiotem pracy jest zawsze osoba ludzka i to ona jest tutaj przyczyną sprawczą, natomiast kapitał tylko i jedynie narzędziem. Etyczno-gospodarcze orędzie Kościoła opiera się na zwartej i wyrazistej koncepcji człowieka, podkreślającej jego władzę nad stworzeniem, realizowaną w sposób wolny i rozumny. I choć homo oeconomicus nie jest opisem istoty człowieka, to nie można tegoż wymiaru pominąć w integralnym jego ujęciu. Realizacja materialnych celów ludzkiego rozwoju koresponduje z kolei z pytaniem: czy i w jaki sposób określona działalność gospodarcza „reprezentuje” godność osobową człowieka? Zakłócenia w sferze gospodarowania zwiastują jednocześnie istnienie głębokich pęknięć w samym człowieku i w społeczeństwie. Podstawową troską nauczania społecznego Kościoła był i pozostaje człowiek jako podmiot procesów gospodarowania, podkreśla ks. Fel. O bogactwie przedsiębiorstwa stanowią nie tylko środki produkcji, kapitał i dochody, ale nade wszystko ludzie swoją pracą wytwarzający dobra konsumpcyjne i usługi. Autor książki wiernie podąża wytyczonym szlakiem papieskiej wrażliwości na człowieka. Cenne 359 jest to, że uwzględnił przy tym całokształt nauczania społecznego od Leona XIII do Soboru Watykańskiego II, jednakże myśli Jana Pawła II dał pierwszeństwo. Ścisłe powiązanie pracy z godnością jej podmiotu i adresata uzasadnia postulat nauki społecznej Kościoła wypracowania odpowiadającego tej godności kształtu struktur politycznych, społecznych i gospodarczych. S. Fel zwraca uwagę na związek między określoną koncepcją pracy a strukturami społecznymi, które derterminują funkcjonowanie systemu gospodarczego. Przywołuje m.in. pogląd K. Homanna, który uznaje społeczeństwo egalitarne za cel idealny ustroju demokratycznego, jedynie umożliwiający prawidłowe funkcjonowanie społecznej gospodarki rynkowej. W rozdziale analizującym relacje pracy do kapitału podjęto zagadnienie własności i jej znaczenie dla życia społecznego i gospodarczego. Czytelnik znajdzie tam interesujące rozważania ześrodkowane wokół kategorii kapitału jako formie własności oraz opartego na nim sposobie gospodarowania. W historii nauki społecznej Kościoła w kwestii własności zostały sformułowane etyczne kryteria istotne dla ustroju społecznego uwzględniającego godność i zasadę pierwszeństwa pracy przed kapitałem. Kapitał nie ma jednoznacznej, przez wszystkich akceptowanej definicji. Jego dzieje cechuje różno- 360 rodność ujęć i zmienność w poszczególnych epokach gospodarczych. Oddzielną, coraz bardziej znaczącą kategorią jest kapitał ludzki (human capital), sformułowany i dowartościowany w formie teorii ekonomicznej dopiero w minionym stuleciu, choć jego elementy, jak słusznie zauważa S. Fel, znajdujemy już u klasyków myśli ekonomicznej i przedstawicieli katolickiej myśli społecznej. Człowiek, według teorii human capital, spełnia w procesie gospodarczym trzy funkcje: użytkowania istniejących zasobów produkcyjnych, tworzenia nowych rozwiązań oraz ich zastosowania. Każda z nich wymaga innego jakościowo czynnika ludzkiego. Autor zasadnie uwydatnia podstawową prawdę, że ilość i jakość kapitału ludzkiego zależą od inwestycji w kształcenie, przygotowanie zawodowe i tworzenie nowych miejsc pracy. W opinii Autora istnieje analogia między ekonomiczną teorią human capital i myślą społeczną Kościoła, zwłaszcza w części dotyczącej pracy; co więcej, teoria ta potwierdza w praktyce życia gospodarczego zasadę pierwszeństwa pracy przed kapitałem. Kierujący przedsiębiorstwem winni mieć tę podstawową świadomość, że w swoich działaniach opierają się na kapitale ludzkim i wartościach moralnych. Należy też pamiętać o właściwej organizacji przedsię- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 biorstwa i wkładzie wszystkich w jego poprawne funkcjonowanie, a także troszczyć się o kształtowanie harmonijnych relacji pomiędzy wszystkimi pracownikami. Tytułową kategorię zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem Autor ukazał wielowymiarowo. Kapitał i praca jako niezbędne czynniki procesu produkcji nie dają się w praktyce od siebie oddzielić ani sobie przeciwstawić. Owo pierwszeństwo uzasadnione jest przede wszystkim osobową godnością człowieka i z niej wynikającą wartością pracy. Jest to newralgiczny punkt, źródło, z którego wypływają konsekwencje natury społecznej i gospodarczej. S. Fel przedstawił tę zasadę w trzech aspektach: ontologicznym, genetycznym, funkcjonalnym. Czynnikiem postępu i rozwoju jest człowiek tworzący nowe idee. Nie dziwi zatem przekonanie twórców teorii homan capital, że istotnym czynnikiem rozwoju gospodarczego jest wykształcenie i zastosowanie wiedzy. Katolicka nauka społeczna jako podstawę formułowania praw człowieka ukazuje jego godność osobową, także w wymiarze społecznym z rzeczywistością pracy włącznie. Według podziału funkcjonującego w najnowszej literaturze wyróżnia się prawa wolnościowe (prawa pierwszej generacji), prawa społeczne (prawa drugiej generacji) oraz prawa solidarnościowe (prawa trze- KSIĄŻKI ciej generacji). Autor skupia się zasadniczo na niektórych prawach społecznych, zaznaczając, że na żadnej płaszczyźnie nie można się nimi zajmować bez ich ujmowania w integralnej łączności z innymi prawami człowieka. Ważne jest też przypomnienie, że każdemu uprawnieniu odpowiada obowiązek, którego wypełnianie warunkuje realizację uprawnień innych uczestników życia społecznego. Korelacyjność praw i obowiązków to istotny wymiar teorii praw człowieka w ujęciu katolickiej nauki społecznej, wedle której przestrzeganie praw człowieka jest miarą oceny systemów politycznych, społecznych i gospodarczych. Autor w najobszerniejszym, piątym rozdziale zalicza do zasad je porządkujących: prymat osoby przed rzeczą, społeczeństwem, państwem, systemem społeczno-gospodarczym i politycznym, prawa człowieka oraz pomocniczość. Stoją one na straży godności osoby ludzkiej i jej podmiotowości. Znajdziemy w tej części uszczegółowienie znaczenia podstawowych kategorii: demokracji społecznej, politycznej i gospodarczej. W nauczaniu społecznym Kościoła akcentuje się, że demokracji nie sposób zredukować tylko do formy ustrojowo-organizacyjnej państwa. Obejmuje ona wszystkie płaszczyzny życia społecznego, także organizację życia gospodarczego i przedsiębiorstwa. Analizy Autora ześrodko- 361 wane wokół dziejów dążenia do demokratyzacji, gospodarki narodowej i przedsiębiorstwa są szczególnie interesujące. Czytelnik znajdzie w nich prezentację modelu ustroju laborystycznego, w którym praca „przejmuje inicjatywę i z roli poddaństwa przechodzi w status kierowniczy, organizuje proces produkcji i życia gospodarczego, wprzęga w sposób decydujący kapitał do zadań produkcyjnych, rezygnując w ten sposób z funkcji wiodących kapitału” (s. 132). Laboryzm, mimo wątpliwości jego przeciwników, jako zasada nie traci swojej ważności i obowiązywalności, także w perspektywie poszukiwania sposobów jej urzeczywistnienia. Autor kompetentnie polemizuje z argumentacją zwolenników i przeciwników modeli, ukazując perspektywę ku przyszłości w realizowaniu postulatu laborystycznego modelu przedsiębiorstwa. Aktualność prezentowanej publikacji jest bezdyskusyjna. Zagadnienia w niej podjęte, zwłaszcza demokracji gospodarczej, jest relatywnie mało spotykane w literaturze poświęconej życiu społeczno-gospodarczemu. Drastyczne dysproporcje dzielące ludzi powodują, że idea demokracji gospodarczej staje się często fikcją. Marksizm koncentrował się na problematyce pracy, ale ignorował godność i podmiotowość człowieka pracującego. Kapitalizm za naczelne prawo życia uznaje nieograniczoną 362 SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 wolną konkurencję, co pośrednio może powodować instrumentalizację tych ludzi, dla których praca jest jedynym środkiem utrzymania. Czysty ekonomizm jest realnym zagrożeniem dla godności człowieka, gdyż ocenia się jego wartość bądź jako producenta, bądź jako konsumenta. Autor ukazał praktyczny wymiar zasady pierwszeństwa pracy przed kapitałem, jej wymogi, tj. upodmiotowienie ludzi pracy przez ich partycypację w zarządzaniu, zyskach i własności. Nie ma w tym studium jednowymiarowości, gdyż ukazanie zasady pierwszeństwa jako postulatu społecznoetycznego jest wskazaniem na fundament tworzenia konkretnych modeli społeczno-gospodarczych. Krytyczna analiza ilustruje, że nie wszystkie modele są do pogodzenia z integralnie rozumianą nauką społeczną Kościoła. Z pozycji laboryzmu Autor dostrzega, że owa niespójność jest konsekwencją m.in. niepełnego, zawężonego tylko do pracy najemnej, rozumienia pracy i własności. Fundamentalne znaczenie dla rozwoju gospodarczego ma nie tylko praca kreatywna i inicjatywna, ale też, co podkreśla Jan Paweł II, „wolność pracy, przedsiębiorczość i uczestnictwo”. Znajomość tej książki, zwłaszcza propozycji rozwiązań w przedmiocie relacji pracy i kapitału, dobrze przygotuje czytelnika do takiej aplikacji katolickiej nauki społecznej, jakiej potrzebuje polska rzeczywistość. Bez podjęcia intelektualnego wysiłku rozeznania gospodarczych znaków czasu nie osiągniemy oczekiwanego partnerstwa w realizowaniu wspólnego dobra. Życie gospodarcze stawia przed każdym z nas i społeczeństwem jako całością ważne problemy. Podejmując próbę ich rozwiązania, przekonamy się, jak wymagająca, ale i twórcza jest katolicka nauka społeczna. Bp Adam Lepa, mediów. Telewizja nie może być „nudna”, na ekranie musi coś „dziać się”. Odpowiednio dobrane zdjęcia sugestywniej przemawiają niż tysiące słów. Kto pokazuje, ma przytłaczającą przewagę nad tym, który tylko mówi. Skutkom dysproporcji w komunikacji masowej między treściami wizualnymi a werbalnymi, czyli między obrazem a słowem, Funkcja logosfery w wychowaniu do mediów, Archidiecezjalne Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 2003, ss. 262. „Gadające głowy” – to groźba, przed którą drży każdy dysponent Edward Balawajder KSIĄŻKI poświęcił swą najnowszą książkę ks. bp Adam Lepa. Autor, znawca tematyki, w tej publikacji traktuje o relacjach między dwoma najważniejszymi sferami komunikacji – logosferą i ikonosferą, czyli między środowiskami słowa i obrazu. Charakteryzująca współczesne media dominacja obrazu i automatyczna niemal marginalizacja słowa narzucają sposób konstruowania i percepcji przekazu. Obraz odwołuje się przede wszystkim do emocji odbiorcy. Przez immanentną sugestywność stwarza pozory realności. To, co widzialne, jest w oczywisty sposób prawdziwe. Zobaczyć na własne oczy, to znaczy rozwiać wszelkie wątpliwości, nabrać całkowitej pewności. Że tak nie jest, świadczą zabiegi wszelakich iluzjonistów: tych niewinnych, ze sceny, i tych mniej niewinnych, ukrywających się za telewizyjnym ekranem. „Emocjonalizacja” przekazu wizualnego osłabia, zdaniem Autora, zdolność krytycznej oceny, wyłącza rozum z procesu percepcji. Takie media nie rozwijają jednostki, przeciwnie, sprzyjają zastojowi intelektualnemu i prowadzą do pasywności. Odbiorca bierny, ale pobudzany bodźcami emocjonalnymi, jest widzem w „teatrze życia”. Nie jest to jednak życie „prawdziwe”, lecz wyreżyserowane widowisko, mające utrzymać odbiorcę jak najdłużej przed telewizorem. To właśnie on, statys- 363 tyczny widz, jest faktycznym dostarczycielem reklam, czyli pieniędzy. Konstatując negatywne skutki dominacji obrazu w mediach, bp Lepa poszukuje czynnika równoważącego oddziaływanie obrazu na osobowość. Znajduje go w słowie, podstawowym narzędziu dialogu, nośniku łatwo poddającym się rozumowej analizie treści. Dla bp Adama Lepy słowo jest czymś więcej niż „zwykłą” alternatywą dla obrazu. Stawia hipotezę, że „[...] logosfera może spełnić istotną rolę w wychowaniu do mediów poprzez ochronę wychowanka przed negatywnymi skutkami dominacji obrazu” (s. 7). Wychodzi zatem poza ramy teoretycznego opisu i proponuje rozwiązanie jednego z największych wyzwań współczesnego wychowania, stojącego tak przed akademickimi „zawodowcami”, jak i przed domowymi „amatorami” – co zrobić, aby nie zakazując młodzieży korzystania ze współczesnych środków komunikacji, ograniczyć efekty ich negatywnego wpływu. Dla przeciętnie wykształconego człowieka z kręgu kultury europejskiej, znaczenie słowa jako podstawowej przestrzeni komunikacji jest bezsporne, podobnie jak oczywiste wykorzystanie słowa w procesie przygotowania do korzystania z mass mediów. Z lektury tymczasem dowiadujemy się, że żaden z autorów dotąd piszą- 364 cych na temat logosfery nie rozpatrywał jej jako środka wychowania do mediów. Być może dlatego, że słowo, jak wcześniej wspomniano, jest instrumentem dialogu, czyli komunikacji dwustronnej. Przy pomocy obrazu konwersacja jest znacznie trudniejsza, prawie niemożliwa. Obraz nadaje się do przekazu jednostronnego – pojedynczy nadawca nadaje do masy, a masa może tylko odbierać, nie może odpowiadać. Wtedy tylko, wyjaśniając sprawę do końca, nie można mówić o podmiotowości odbiorcy. Pedagogika mass mediów, w rozumieniu prezentowanym przez bp Lepę, rozpatruje odbiorcę mediów jako najważniejszy składnik procesu komunikowania masowego. Jej przedmiotem jest wychowanie do mediów. Odmienność interpretacji dlatego wymaga podkreślenia, gdyż znowu odbiega od rozumienia rozpowszechnionego w zachodniej literaturze przedmiotu. Tam „[...] «wychowanie do mediów» sprowadza się do «uczenia o mediach» czy «uczenia mediów». [...] nie uwzględnia się formowania woli, uczuć, aktywności. SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 Nie mówi się również o kształtowaniu odpowiednich postaw” (s. 35). Postawa tymczasem to najważniejszy skutek procesu wychowawczego. Ks. bp Adam Lepa, wykazując potrzebę prowadzenia wychowania do mediów na wszystkich poziomach kształcenia, w szkole i domu, dowodzi, że logosfera znakomicie się do tego celu nadaje. Obok głównego nurtu rozważań Autor zawarł postulat dalszych badań nad komunikacją społeczną, które powinny zaowocować użytecznym instrumentem badań psychologicznych i socjologicznych, nazwanym „ikonogramem”. Miałoby to być narzędzie analizujące ikonosferę człowieka i wskazujące zasadnicze determinanty jego postawy. Uzyskana dzięki temu wiedza ułatwiłaby pedagogom i rodzicom zrozumienie źródeł i kształtu charakterystycznych cech osobowości młodych odbiorców mediów. Podjęcie tego zadania będzie istotnym wkładem w szeroko rozumianą pedagogikę, nie tylko mass mediów. Jacek Zieliński KSIĄŻKI Władysław Jacher, Zagadnienia pracy u św. Tomasza z Akwinu, Polska Akademia Nauk (Komisja Studiów nad Przyszłością Górnego Śląska) – Wydaw. Gnome, Katowice 2003, ss. 120. Praca ludzka stanowi przedmiot zainteresowania wielu nauk: technologii, ekonomii, ergonomiki, psychologii, socjologii itp. Mogłoby się wydawać, że rozparcelowanie zagadnienia pomiędzy tak wiele dyscyplin prowadzi do jego wszechstronnego ujęcia i pełnego zrozumienia. Czy jednak pracę wykonywaną przez człowieka rzeczywiście wystarczy zmierzyć i opisać parametrami nauk szczegółowych, ażeby odkryć jej istotny sens, cel i strukturę? Na odpowiedź naprowadza nas zdanie z książki śląskiego socjologa, prof. Władysława Jachera: „Istnieje jakaś intymna jedność między pracą a osobowością ludzką” (s. 34). Praca wykonywana przez człowieka jest w pewien „tajemniczy” sposób związana nie tylko z doczesnym losem i uwarunkowaniami życia kolejnych pokoleń ludzkości, lecz także z samą ontyczną i moralną strukturą osoby ludzkiej. Chcąc tę „tajemnicę” wyjaśnić, nie wystarczy spojrzeć na zagadnienie pracy powierzchownie, tj. pod kątem jej charakterystyki materialnej, podlegającej ze- 365 wnętrznej obserwacji i pomiarom. Ażeby rozwiązać zagadnienia w rodzaju: czym jest praca w ogóle, dlaczego niezmiennie łączy się z trudem, czy każda praca jest wartościowa sama w sobie, z jakich racji praca ma charakter społeczny itp., trzeba odwołać się do analizy ontologicznej, antropologicznej i etycznej, już to w ujęciu filozoficznym, już to teologicznym. Pozwoli ona wydobyć na jaw i wytłumaczyć owo humanum, które nierozłącznie wiąże się z pracą, a które częstokroć pozostaje zakryte i nieuchwytne dla nauk matematyczno-przyrodniczo-inżynieryjnych (por. ss. 7, 30, 34). W swojej publikacji prof. Jacher referuje i omawia problematykę pracy ludzkiej w ujęciu św. Tomasza z Akwinu. Czyni to w kilku rozdziałach mieszczących zasadniczą treść książki: Koncepcja pracy ludzkiej; Typologia pracy ludzkiej; Cel i obowiązek pracy ludzkiej; Radość i trud jako skutki psychofizyczne pracy ludzkiej. Ponadto książka zawiera jako wyodrębnione całostki: wprowadzenie o charakterze historyczno-metodologicznym; wnioski i uwagi końcowe; wykaz oznaczeń dzieł cytowanych; bibliografię; abstrakt w języku angielskim. Prof. Jacher rozpoczyna swoje rozważania od przedstawienia i zdefiniowania terminów, którymi św. Tomasz posługuje się na oznaczenie zjawiska pracy ludzkiej, 366 oraz od określenia na ich podstawie samej istoty pracy w ujęciu Akwinaty. Z tego niełatwego zadania Autor wywiązuje się w sposób uporządkowany i zrozumiały dla czytelnika, który otrzymuje przekrój poglądów św. Tomasza na to, czym jest praca ludzka i jakie są jej wewnętrzne cechy, odróżniające ją od innych form ludzkiej aktywności. Następnie Autor przechodzi do sklasyfikowania i omówienia rodzajów pracy, o których pisze w swych dziełach Akwinata. Dalszą, bardzo ważną część publikacji stanowią refleksje nad teleologiczną i moralną stroną pracy ludzkiej. Osobną partię rozważań poświęca prof. Jacher skutkom, jakie praca wywołuje w ciele i psychice człowieka. Autor zamyka merytoryczną część swej książki krótkim podsumowaniem i wskazaniem na najważniejsze, a także najbardziej aktualne aspekty i elementy koncepcji św. Tomasza. Prof. Jacher uwydatnia pewne wątki refleksji nad pracą, które wyraziście jawią się w myśli Tomaszowej, natomiast są rzadko podejmowane w dzisiejszych analizach zjawiska pracy. I tak np. zwraca uwagę na sakralny charakter pracy i jej znaczenie jako powołania Bożego (zob. np. ss. 41, 53, 65-67). Akcentuje także społeczny wymiar pracy i jej rolę w życiu wspólnot ludzkich (zob. ss. 34-35, 39, 104-105). Interesująco pokazuje też poglądy Akwinaty na temat warto- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 ści pracy: każda praca jest cenna (i umysłowa, i fizyczna), bo ze swej istoty zmierza do dobra, jednak nie każda ma tę samą wartość i użyteczność, ponieważ odnosi się do przedmiotów zajmujących różne miejsca w hierarchii dóbr (zob. ss. 31-33, 46, 48-50). Ciekawe i budzące do osobistej refleksji są również analizowane przez Autora wywody św. Tomasza na temat negatywnych następstw psychofizycznych łączących się z pracą (trud, ból, zmęczenie itp.) oraz udzielona przez średniowiecznego myśliciela odpowiedź na pytanie, czy praca rzeczywiście (jak się często potocznie sądzi) stanowi karę za grzech pierworodny (zob. ss. 28, 96 i nn.). Prof. Jacher nawiązuje też w paru miejscach do poglądów św. Tomasza na temat odpoczynku jako korelatu pracy. Ważną zaletą pracy prof. Jachera jest fakt, że Autor bazuje na źródłowej myśli św. Tomasza, a nie na komentarzach i omówieniach pochodzących od interpretatorów Akwinaty i przedstawicieli licznych kierunków i szkół tomistycznych, jakie wyrosły w ciągu wieków. Jest to świadomie przyjęta i podkreślana przez Autora postawa metodologiczna (zob. ss. 8, 13, 48-49, 57, 76), której przejawem i owocem jest rzetelne udokumentowanie przeprowadzanych tez albo cytatami (przeważnie łacińskimi) z dzieł Tomasza, albo dokładnymi odnośnikami do nich, KSIĄŻKI obficie występującymi w całej książce; fakt ten decyduje o dużej przydatności książki dla wykładowów i studentów, którzy z racji swych zajęć uniwersyteckich interesują się problemem pracy u Tomasza z Akwinu. Nie oznacza to oczywiście, że Autor pomija oceny i ustalenia, które wypracowali inni badacze zajmujący się intelektualnym dorobkiem średniowiecznego myśliciela; wręcz przeciwnie, nierzadko się na nie powołuje, bądź dla poparcia własnych wywodów, bądź w celach polemicznych; nie stanowią one wszakże bazowego materiału do analizy. Wierność poglądom średniowiecznego filozofa nie przeszkadza wszelako prof. Jacherowi w zachowaniu pewnego dystansu do nich (zob. np. s. 55). Autor, co szczególnie cenne, stara się też odnosić refleksje i ustalenia Akwinaty – pochodzące, bądź co bądź, sprzed ponad 700 lat – do realiów dzisiejszych (zob. np. ss. 53, 56, 71, 73, 74, 83-84, 100-102, 106-108). Kolejny walor książki polega na umieszczeniu zagadnień związanych z pracą ludzką w rozległej perspektywie metafizycznej, antropologicznej i etycznej (zob. np. s. 104), co w najwyższym stopniu zgadza się z ujęciem św. Tomasza, a także – dodajmy – stanowi charakterystyczną cechę katolickiej nauki społecznej w ogóle. Ta zaleta publikacji prof. Jachera blisko łączy się z inną 367 – kompleksowością w rozważaniu podjętej problematyki. Z uznaniem należy odnieść się do umysłowego wysiłku Autora, który różnorodne myśli i uwagi rozproszone w ogromnej liczbie fragmentów dzieł św. Tomasza zdołał scalić w integralną, a zarazem przejrzystą doktrynę filozoficzno-teologiczną. Akwinata bowiem „[...] nie napisał dzieła, w którym oddzielnie omawiał problematykę pracy ludzkiej, ale kwestię tę poruszał w różnych swych pismach i przy okazji omawiania różnych problemów” (s. 103). O zaangażowaniu prof. Jachera w dokładne opracowanie podjętego zagadnienia świadczy już sam bogaty wykaz literatury źródłowej (zob. ss. 112-113). Natomiast do wad prezentowanej pracy należy przede wszystkim zaliczyć jej wiek. Powstała ona bowiem w początkach lat 60. (zob. s. 17), jakkolwiek w kompletnej formie książkowej ukazuje się po raz pierwszy dopiero teraz (co dało powód do napisania niniejszej recenzji). Ten dystans czasowy można było wykorzystać na uzupełnienie pracy o wyniki nowszych badań nad myślą św. Tomasza, czego jednak nie uczyniono. Mankament ten szczególnie uwidacznia się w bibliografii przedmiotowej (zob. ss. 113-117), która nie wykracza poza rok 1960, a którą przecież bez większego trudu można było zaktualizować. Ponadto w omówieniu komentarzy do dzieł 368 Akwinaty dokonano raptownego przeskoku od wieku XVI do XIX; być może jest on uzasadniony, jednak żadnego uzasadnienia nie przedstawiono. Szkoda też, iż Autor nie pogłębił, choćby w przypisach, pewnych interesujących wątków, które zawarł w swej książce, a które są ważne dla zrozumienia Tomaszowego poglądu na pozycję bytu ludzkiego w świecie. I tak np. w ustępie poświęconym moralnemu celowi pracy ludzkiej czytamy, że z racji koniecznego stosunku zachodzącego między celami partykularnymi życia ludzkiego a jego celem ostatecznym (Bogiem), człowiek, który wykonuje pracę, „[...] zbliża się nieuchronnie do [...] celu ostatecznego [...]” (s. 62); zaraz potem Autor dodaje zaś, że „[...] poprzez swoją [...] pracę [...] człowiek powinien zbliżać się do celu ostatecznego” (tamże). Jak więc rzecz przedstawia się w istocie – czy poprzez pracę, i to niezależnie od jej charakteru, człowiek naprawdę zbliża się do swojego celu ostatecznego, czy też tylko powinien się do niego zbliżać? Wydaje się, że nie jest to problem natury wyłącznie semantycznej i należy do ważniejszych, a zarazem trudniejszych punktów w koncepcji św. Tomasza. Inne ważne zagadnienie prof. Jacher porusza nieco dalej, gdzie twierdzi, że człowiek nosi cechę „[...] najdoskonalszego stworzenia SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 pośród istniejącej w świecie hierarchii bytów [...]” (s. 65), po czym dopowiada, że dopiero poprzez pracę „[...] człowiek, doskonalący świadomie siebie, osiąga najszczytniejsze stanowisko na świecie” (tamże). Czy zatem byt ludzki ze swej natury zajmuje najwyższą pozycję wśród bytów stworzonych (ziemskich), czy też musi ją sobie zdobyć przez należyte wypełnianie zadań związanych z pracą? I to także nie jest zagadnienie, które dałoby się rozwiązać na drodze rozstrzygnięć czysto językowych, ponieważ dotyczy doniosłego w filozofii i istotnego praktycznie pojęcia godności człowieka. Dalsze rozważania Autora rzucają nieco więcej światła na wskazane tu kwestie (zob. ss. 65-67, 105), jednakowoż nie zostały one w pracy podniesione explicite. Liczniejsze – choć z pewnością mniej znaczące – są usterki typu redakcyjnego. W jednym z dwóch diagramów (zob. s. 54) umieszczono kategorie privata i publica odwrotnie, niż to ma się w rzeczywistości, tj. w koncepcji Tomaszowej. Dwa stosunkowo długie fragmenty pracy, poświęcone aktualności myśli Akwinaty, powtórzone zostały niemal dosłownie (zob. ss. 101-102 i 106-108). Miejscami kuleje interpunkcja (zob. np. ss. 37, 51, 65, 67, 68, 71, 75, 83, 90, 94), a styl pisarski niekiedy razi sformułowaniem niezręcznym lub nawet niejasnym (zob. np. ss. 21, KSIĄŻKI 30, 38, 54, 59, 64, 67, 68, 71, 74, 90, 104). Prócz tego od strony poligraficznej książka prezentuje się dość osobliwie, albowiem całość tekstu złożono czcionką o małym stopniu i pogrubioną, co może męczyć lub irytować przy dłuższej lekturze. Te i inne (np. na s. 101 Akwinatę nazwano „Akwatintą”) niedociągnięcia zakłócają recepcję skądinąd interesującej i wartościowej treści. Na zakończenie postawmy pytanie, na które odpowiedź bynajmniej nie dla wszystkich jest obecnie oczywista: dlaczego akurat św. Tomasz? W uzasadnieniu podjęcia tematu Autor podaje, że poglądy Akwinaty na pracę ludzką nie doczekały się dotychczas należytego, tj. wszechstronnego i w dostatecznym stopniu opartego na źródłach, opracowania w piśmiennictwie naukowym (zob. ss. 7-8). Z akademickiego punktu widzenia, reprezentowanego przez prof. Jachera, jest to uzasadnienie prawidłowe i wystarczające, lecz zapewne nie zadowoli czytelnika, który nie zajmuje się profesjonalnie filozofią, aczkolwiek interesuje się stawianymi przez nią problemami. Spróbujmy więc na użytek tego kręgu odbiorców udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego warto dzisiaj przywoływać i rozważać poglądy myśliciela, który żył i tworzył w warunkach diametralnie różniących się od dzisiejszych. 369 Otóż wydaje się, że wbrew pozorom myśl XIII-wiecznego filozofa ma mocne podstawy do tego, by trafić do przekonania czytelnikowi żyjącemu na początku XXI stulecia. Po pierwsze, cytowane lub referowane przez Autora książki wywody św. Tomasza są bardzo przejrzyste oraz treściwe – w niewielu słowach oddają istotę rzeczy. Te własności formalne wykładu Akwinaty zdają się odpowiadać nastawieniu współczesnych czytelników, którzy od odbieranych komunikatów oczekują przede wszystkim klarowności i zwięzłości albo wręcz lakoniczności. Po drugie, rozważania Akwinaty cechują się konsekwencją rozumowań i precyzją pojęciową. I te cechy także wydają się dobrze pasować do dzisiejszej mentalności, wychowanej na naukach szczegółowych, które bazują na aparaturze matematycznej i logicznej. Wreszcie, myśl Tomasza zadziwia głębią spojrzenia i wielostronnością refleksji. Człowiek XXI wieku, wychowany w duchu pozytywistycznym, może dzięki niej, o czym była już wyżej mowa, wychynąć poza redukcjonistyczny model poznania i poszerzyć swój obraz rzeczywistości o nowy wymiar, humanistyczny w pełnym znaczeniu tego słowa. Poniekąd zwraca na to uwagę sam Autor pod koniec swych rozważań: „W wypowiedziach św. Tomasza o pracy ludzkiej daje się 370 zauważyć rzadko spotykana u innych autorów szerokość ujęcia tematu. Ta wszechstronność i uniwersalizm w patrzeniu na dany problem świadczą, że Akwinatę cechuje wielkie poczucie realizmu. Stąd rozwiązania, jakie daje w zagadnieniu pracy, zdają się najbardziej odpowiadać logice naszego rozumu, powszechnemu doświadczeniu i ogólnym aspiracjom ludz- SPOŁECZEŃSTWO 14 (2004) nr 2 kim” (s. 101). Dlatego też, pomimo niektórych wyżej wymienionych mankamentów, omawiana publikacja zasługuje na zarekomendowanie czytelnikowi, który poszukuje zrozumienia zjawiska pracy ludzkiej na bazie spójnej i całościowej wizji filozoficzno-teologicznej. Paweł Borkowski