W polskim kompleksie energetycznym nie ma sezonu

Transkrypt

W polskim kompleksie energetycznym nie ma sezonu
Postrzeganie teraźniejszości
W polskim kompleksie energetycznym
nie ma sezonu ogórkowego!
Letnie miesiące, zwłaszcza lipiec i sierpień, nosiły kiedyś nazwę sezonu ogórkowego, bo był to czas, kiedy dojrzewały ogórki, czas urlopów, niewiele nowego działo się w sferze kultury czy polityki, a dziennikarze próbowali utrzymać uwagę czytelników
pisząc o czymkolwiek, w tym także o przysłowiowym już potworze ze szkockiego jeziora Loch Ness. W tym roku o sezonie
ogórkowym nie ma co mówić. Wydarzenie goni wydarzenie, toczą się co najmniej trzy wojny w Europie i jej pobliżu. Także i
energetyka nie może narzekać na brak zainteresowania i poważnych nowin.
W lipcu ukazał się dokument Najwyższej Izby Kontroli zawierający informację o wynikach kontroli „Lokalizacja i budowa
lądowych farm wiatrowych”, w którym, uwzględniając przedstawione w raporcie wyniki kontroli i stwierdzone nieprawidłowości,
NIK zwraca uwagę na konieczność podjęcia działań w zakresie:
• sposobów finansowania dokumentacji planistycznej gmin związanych z budową elektrowni wiatrowych,
• opracowania jednolitej metodologii pomiaru emisji hałasu generowanego przez elektrownie wiatrowe,
• skutecznego ograniczenia możliwości lokalizowania elektrowni wiatrowych na obszarach przyrodniczo chronionych,
• respektowania odpowiedzialności z powodu niewyłączenia się radnego z głosowania w sprawie dotyczącej jego interesu
prawnego,
• ustalenia podstawy prawnej dopuszczającej do użytkowania elektrownię wiatrową,
• objęcia nadzorem technicznym eksploatacji turbin wiatrowych.
Na początku sierpnia Fundacja Zielonego Pokoju Polska złożyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie
skargę dotyczącą Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ), zatwierdzonego 28 stycznia 2014 przez Radę Ministrów. Premier Donald Tusk, mimo powtarzających się próśb, nie udzielił Fundacji satysfakcjonujących odpowiedzi na pytania dotyczące
programu. Zielony Pokój stwierdził, że PPEJ został przyjęty i zatwierdzony z naruszeniem zarówno prawa krajowego, jak i międzynarodowego. Wiele spośród około 60 000 uwag, nadesłanych do Ministerstwa Gospodarki z Polski, Austrii, Finlandii, Danii,
Niemiec i innych krajów w czasie konsultacji społecznych, wskazywało na to, że w projekcie pominięte zostały istotne kwestie.
Zarzucono, że w Programie:
• brak właściwych i pełnych analiz porównawczych z alternatywnymi kierunkami polityki energetycznej, szczególnie związanych z efektywnością energetyczną i rozwojem energetyki odnawialnej; nie dokonano żadnej systematycznej analizy
oddziaływań na środowisko, społeczeństwo i gospodarkę różnych opcji energetycznych;
• program polskiej energetyki jądrowej nie uwzględnia możliwości wystąpienia jakichkolwiek poważnych awarii w elektrowniach
jądrowych, ponieważ zakłada, że żadna awaria nie może doprowadzić do wycieku znacznych ilości substancji radioaktywnych;
• program polskiej energetyki jądrowej niewystarczająco opisuje, w jaki sposób będzie składowane wypalone paliwo jądrowe
i inne odpady radioaktywne, pomimo iż nie istnieje żadne gotowe i uniwersalne rozwiązanie, z którego można by skorzystać.
Z kolei w połowie sierpnia Wiceprzewodnicząca PO, Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz - Waltz wystąpiła do Wicepremier Bieńkowskiej z pismem, jakie zawiera postulaty znacząco odmienne od polityki rządu i Platformy Obywatelskiej, które
do tej pory opowiadało się za łagodzeniem unijnej polityki klimatycznej. Gronkiewicz - Waltz nie zgadza się z takim podejściem.
Jak pisze w liście1), obecne propozycje rozważane w UE „nie są wystarczająco ambitne, by wypełnić unijne zobowiązania”.
Nawiązała więc do unijnej obietnicy redukcji emisji dwutlenku węgla o 80 proc. do 2050 r. Ponadto, mówiąc z perspektywy prezydenta miasta, Gronkiewicz - Waltz uważa, że w polityce energetycznej „lokalni interesariusze zostali zignorowani”. Obawia się
w związku z tym, że „zostanie zaprzepaszczona szansa na stworzenie nowego, zdecentralizowanego paradygmatu w polityce
energetycznej i ekologicznej”.
Także w sierpniu Ministerstwo Gospodarki opublikowało, skierowany do konsultacji „Projekt polityki energetycznej do 2050
roku” wersja 0.1. Konsultacje zakończone mają być do 1 września (sic!). Wzbudził on już wiele kontrowersji wśród fachowców
z wszystkich trzech podsektorów: gazowego, węglowego i energetycznego. Pojawiły się sugestie, że Ministerstwo Gospodarki
nie powinno oceniać stopnia realizacji dotychczasowego programu do roku 2030, skoro samo było jego autorem. Wielu z nich
postuluje, odmiennie niż Prezydent Warszawy, że tempo rozwijania OZE i redukcji emisji dwutlenku węgla nie powinno być narzucane odgórnie. Nakaz zbyt szybkiej realizacji powyższych zadań – z czym mamy do czynienia obecnie – szkodzi gospodarce
i konsumentom. Pokazuje to obecne i prognozowane tempo wzrostu cen energii dla gospodarstw domowych. Warto przytoczyć
także (niezwiązany bezpośrednio z polityką UE) przykład Hiszpanii, gdzie polityka subsydiowania sektora zielonej energii, która
kosztowała 28,7 mld euro, sprawiła, że w przeliczeniu na jeden wyprodukowany w ramach wsparcia OZE megawat, pracę straciło ponad 5 osób w innych sektorach gospodarki (ogółem zatrudnienie straciło 110 tys. osób).
Oczywiście nie było zamiarem niżej podpisanego wykazywanie, że w obszarze energetyki nie było i nie ma sezonu ogórkowego. Celem było raczej zasygnalizowanie, że realizacja procesu rozwoju polskiej energetyki nie funkcjonuje dobrze. Przyjmowane polityki oraz strategie są niespójne i mało elastyczne. Być może obecne zmiany personalne w Radzie Europy i komisariatach UE przyczynią się do poprawy tej sytuacji?
Tomasz E. Kołakowski
Podaję za www.euroactiv.pl (dostęp 02-09-2014)
1)