Kwiaty naszego zakładu pracy

Transkrypt

Kwiaty naszego zakładu pracy
Anatol Ulman
Kwiaty naszego zakładu pracy
- Tym razem damskie święto ma być inne - rozkazał prezes.
Inny był referat na akademii. Nic o tym, jak niewiasty równouprawnione, z odwiecznymi
przykładami, że jedna opłynęła Ziemię w kajaku, druga wylazła na Mount Everest, a
trzecia sztorcuje marynarzy na statku wożącym przyprawy do ciast. Ani o ogromnym
wkładzie kobiet w porównaniu z małymi wkładami chłopów. Referat był poetycki. Tekst
dla prezesa napisał starszy specjalista do spraw lakierowania podwozi, a zarazem duży
poeta nazwiskiem Kiffka. Przedtem spytał prezesa o główną myśl referatu.
- Powinna być świeża i ładna - rzekł prezes. Następnie nasz przełożony poradził się
zarządu, uwzględnił pomysły rady zakładowej i urodził myśl własną:
- Kobiety są kwiatami naszego zakładu pracy.
Pojaśniał z zadowoleniem, gdyż hasło było oryginalne i piękne. Jego okrągła twarz
podobna była do tarczy żółciutkiego słonecznika z dużą zawartością oleju. Zlecając
zadanie prezes, wychowany na Marysi Konopnickiej, nie wziął pod uwagę, że współcześni
poeci biadając nad nonsensem istnienia nie mają pojęcia i kwiatach. Kiffka wiedział
wszystko o zanieczyszczeniu środowiska i klęskach żywiołowych tudzież samotności
człowieka, ale nic o botanice. Zadanie jednak wykonał przy pomocy wykazu polskich
nazw roślin, który znalazł w książce o kwiatach oraz listy płac za luty pożyczonej w
księgowości, skąd wyjął nazwiska naszych kobiet. Referat w dniu święta odczytał prezes.
I bardzo dobrze, bo przemówienie przeznaczone dla załogi należy sobie najpierw
przeczytać po cichu. Wstęp referatu porównywał niwę naszej spółdzielni do łąki na
przełomie wiosny i lata. Taki miodny, słoneczny nastrój mimo marcowych chłodów.
Solenizantki siedziały cicho, więc prezes spokojnie porównał je ogółem do rozkwitłych
kwiatków, natomiast mężczyzn bardzo surowo określił jako chwasty żyjące kosztem roślin
ozdobnych i łaknące piwa zamiast ożywczej rosy.
- Są to kwiaty następujące - kontynuował prezes. - Wymieniam w kolejności
alfabetycznej, bo wszystkie śliczne:
Aksamitka rozpierzchła - ob. Melania K.
Begonia bulwiasta - ob. Zofia R.
Cantedeskia etiopska - ob. Celina B.
Dziwaczek Jalapa - ob. Małgorzata N.
Floks wiechowaty - ob. Aleksandra Z.
Gęsiówka alpejska - b. Zdzisława S.
Lwia paszcza - ob. Józefa R.
Miesięcznica roczna - ob. Anastazja L.
Nemofilia plamista - ob. Krystyna A.
Omleg kaukaski - ob. Henryka W.
Pelargonia pasiasta - ob. Urszula D.
Szarłat zwisły - ob. Maria G.
Wilczomiecz białobrzegi - ob. Ludwika C.
Żórawka ogrodowa - ob. Teresa Ł.
Prezes miał jeszcze taki tekst: „W związku z powyższym życzymy wszystkim kwiatom
naszego zakładu rozkwitania w życiu osobistym i pachnienia w pracy zawodowej“. Nie
wygłosił go jednak, gdyż ob. Szarłat zwisły przeszyła świetlicę krzykiem ostrym jak
brzytwa japońska, co podniosło całą tę łąkę do góry z krzeseł. I szła ona jak las w
„Makbecie“ ku prezydium akademii. Stratowano by nas jak chwasty, albo i gorzej, gdyż
ob. Begonia bulwiasta trzymała w ręku stołek, a Dziwaczek Jalapa ogromną plastikową
torbę z kiszoną kapustą. Z uwagi na świąteczny dzień i prawo kobiet do spontanicznych
zachowań przy podobnych okazjach, umknęliśmy przez gabinet prezesa do lakierni, która
posiada stalowe drzwi. Tam, przy pomocy gaśnicy śniegowej schłodziliśmy kilka butelek
żyta, które malarze zawsze posiadają ze względu na szkodliwe dla zdrowia warunki pracy.
Odbyła się tradycyjna część święta. Bez nowinek, lecz w całkowitej intencji wszelkiego
szczęścia pań.
- Czyżby już nie odczuwały swego podobieństwa do delikatnego uroku kwiatów? zastanawiał się prezes. - Nic nie rozumiem.
Tokarz, który pracuje w stali i chrzani przyrodę ożywioną, rzekł:
- Praca, chałupa, sklep, dzieci. One nie są z miękkich roślinnych tkanek, one są z żelaza.
Wypiliśmy za żelazo.
Zbliżenia, nr 10/1980, 6 III 1980

Podobne dokumenty