Choć deszcz i zimno

Transkrypt

Choć deszcz i zimno
Anatol Ulman
Choć deszcz i zimno
Kolonie letnie powinny, niezależnie od pogody, zapewnić dzieciom i młodzieży odpoczynek
psychiczny oraz fizyczny. Pierwszy sprowadza się do doznania mnóstwa pozytywnych wrażeń w
odmiennym niż przez cały rok porządku dnia i w nowym środowisku. Drugi, gdy chodzi o dzieci
w pełni sprawne, musi uwzględniać konieczność fizycznego wyżycia się. Nazywamy to
wypoczynkiem czynnym. Jednocześnie nie można na okres wakacji przerwać pracy
wychowawczej, lecz przeciwnie – należy wykorzystać nietypowe sytuacje i zdarzenia dla
osiągnięcia ważnych celów w kształtowaniu postaw dzieci. Odwiedzam kolonie letnie Zakładów
Radiowych „Diora” z Dzierżoniowa w sążnisty deszcz na trzy dni przed końcem turnusu. Jestem
ciekaw wrażeń uczestników i czy bardzo spieszno im do rodzinnych domów. „Diora” posiada
stały ośrodek kolonijny w Jarosławcu, niedaleko morskiego brzegu: murowany, lecz
nieogrzewany budynek będący sypialniami dzieci najmłodszych, pawilony dla średniaków i
namioty, w których mieszkają najstarsi uczestnicy kolonii, to znaczy prawie piętnastolatki.
Razem dwieście siedemnaścioro dzieci pracowników: „Diory”, dwu placówek służby zdrowia z
Wrocławia oraz Zakładów Porcelany Stołowej z Kościerzyny. Na dziś zaplanowano dzień
olimpijczyka, czyli rozmaite rozgrywki i zawody sportowe na świeżym powietrzu. Ale wszystko
tonie w wodzie, co więc porabiają dzieci? Dziewczynki z najmłodszej grupy „Promyków”
przygotowują w izbie sypialnej bajkę o królu Popielu. Wystawią ją po południu, będzie to już
trzecia premiera na kolonii. Kukiełki leżą w pudle, dzieci powtarzają role.
- Za kilka dni koniec kolonii – mówię. - Cieszycie się, że już wracacie do domów?
- Mnie się nie spieszy – Joasia.
- Jest wesoło, jest fajnie – Krysia.
- Ale ten deszcz padający zbyt często. I chłody.
- No to co? - krzyczą. - I tak jesteśmy opalone, bo było słońce. Kąpałyśmy się w morzu po łydy.
Ala wygrała konkurs w dniu festiwalowym.
Malutka Ala, promowana niedawno do drugiej klasy, pięknie śpiewa. Jej przebojem jest utwór
„Różne dzieci są na świecie”. Z uporem próbuję znaleźć jakieś minusy kolonijnego życia:
- W domu można zjeść coś dobrego. Bo nie ma jak u mamy.
- Wcale nie – odpowiadają dziewczynki. - Robią tu bardzo dobre sałatki jarzynowe i z serem.
Jemy pomidory, ogórki, sałatę i rzodkiewkę. A kotlety, że zjeść nie można, takie duże.
Przenoszę się gdzie indziej. W estetycznych pawilonach pustka. Dzieci znajdują się w świetlicy,
oglądają film fabularny wyświetlany na własnym projektorze. Potem uprzątną pomieszczenie i
przygotują je na wizytę teatru lalkowego ze Słupska. Nie wyszedł dzień olimpijczyka, będzie
dzień artystyczny. Tylko w jednym z namiotów grupka starszych dziewcząt oraz chłopaków. Na
kocu leży piłka do siatkówki. Przed kwadransem przerwali trening i czekają na przejaśnienie.
Może oni mają już dość mokrych kolonii?
- Z chęcią zostalibyśmy na drugi turnus. Tu się zawsze coś dzieje. Nawet jak nie można iść na
plażę.
Dzieje się dlatego, że zostało zaplanowane. Zajęcia w każdym dniu na kolonii posiadają swoje
hasło. Sprecyzowany jest konkretny cel wychowawczy, określone środki realizacji. Był np. dzień
pod hasłem: koloniści współgospodarzami kolonijnej miejscowości. Krył się za tym piękny cel
zakładający, iż rzetelna praca jest obowiązkiem każdego człowieka. Koloniści pracowali dla
siebie i dla gminy. Uporządkowali teren wokół pomieszczeń, zebrali odpadki z plaży, wyplewili
klomby róż. Nazwiska najsumienniejszych wpisano honorowo do kroniki kolonii, a pożyteczny
dzień zakończył kominek stanowiący poważne i wesołe podsumowanie wysiłku. Wszystkie dni
na tej kolonii posiadają ciekawie zaplanowany program. Było lato z paletą i piórem. Objawiły się
w tym dniu talenty malarskie dzieci oraz ich umiejętności literackie wyrażające się w układaniu
wierszyków oraz opowiadań. Zrobiono wystawę prac ocenianą surowo przez małych jurorów.
Dobre zajęcia na niepogodę. W czas odpowiedni dla ruchu na świeżym powietrzu miał miejsce
dzień piechura oraz detektywistyczny. W pierwszym z nich nie tylko wycieczki dostosowane do
fizycznych możliwości dzieci, ale także konkurs krasomówczy wieczorem, by jak najbarwniej
opowiedzieć swe wrażenia, co utrwala emocje i kształci ojczysty język. W drugim atrakcyjne dla
dzieci podchody, poszukiwanie ukrytych przedmiotów – kształcenie inteligencji i sprawności
fizycznej. Różne dni w planie kolonii, bo także i kosmiczny, bal przyjaźni dzieci świata, dzień
czarodziejski. W tym ostatnim popisy młodych iluzjonistów. Rozrywka połączona z kształceniem
zdolności manualnych. Plan nie jest sztywny. Opiera się na zasadniczej idei współzawodnictwa
dzieci w zabawie i pracy. Jego autorka Barbara Dziedzic, pełniąca funkcję zastępczyni
kierowniczki kolonii, jest doświadczoną nauczycielką i zna cele współczesnego wychowania.
- Co rok – stwierdza – a jestem na koloniach w Jarosławcu już po raz trzeci, staram się
wyciągnąć wnioski z uprzednich doświadczeń i plan zajęć opracowuję odpowiednio wcześniej.
Przygotowuję jego warianty uniezależniające nas od pogody. W praktycznej realizacji planu
pomaga mi dziesięciu wychowawców, w tym połowę stanowią czynni nauczyciele, a resztę
studenci z AWF we Wrocławiu.
Na dobrze zorganizowany odpoczynek dzieci składają się także inne czynniki, w tym opieka
zdrowotna.
- O zdrowie dba stały lekarz, pielęgniarka, kwalifikowany ratownik oraz instruktor wychowania
fizycznego – odpowiada tym razem kierowniczka kolonii a zarazem etatowa organizatorka
wypoczynku dla dzieci i młodzieży w „Diorze” Eugenia Łokaj. - A ciepła woda w prysznicach
sprzyja zachowaniu czystości osobistej.
- Wyżywienie?
- Szczególnie jestem wdzięczna – mówi kierowniczka – WSS w Sławnie za terminowe
przygotowywanie wartościowych produktów dla potrzeb kolonijnej stołówki. Jak to smakuje po
przyrządzeniu przez naszych, bardzo dobrych pracowników kuchni, niech powiedzą dzieci.
- Już powiedziały.
Bo gdy się dobrze pomyśli przed koloniami, wszystko jest jak być powinno.
Zbliżenia, nr 29/1980, 17 VII 1980