PDF-Acrobat Reader - Prawda w Chrystusie

Transkrypt

PDF-Acrobat Reader - Prawda w Chrystusie
WYKŁAD NR. 4 Z CYKLU "PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE".
CZŁOWIECZEŃSTWO
JEZUSA CHRYSTUSA
Ponieważ wcielenie Syna Bożego ma ogromny związek z prawdą, która jest w Chrystusie
(ewangelią) i stanowiło podstawę poselstwa z Minneapolis, zagadnienie to
powinno być przedmiotem naszych głębokich studiów.
Wiedząc o tym, jak wiele kontrowersji zagadnienie to wzbudzało i nadal wzbudza w
środowisku chrześcijańskim, starałem się szczególnie dokładnie i bardzo gruntownie
przygotować do tego tematu, uważnie czytając Pismo Święte, wypowiedzi Ducha
Proroctwa oraz komentarze uznanych adwentystycznych i protestanckich teologów.
I choć niniejsze opracowanie jest stosunkowo krótkie, to uważna analiza wszystkich
zawartych w nim wypowiedzi, komentarzy czy porównań powinna dać jasny obraz tego,
jakie człowieczeństwo faktycznie stało się udziałem Syna Bożego.
Jednakże, aby tak było, konieczne jest uprzednie wyzbycie się wszelkich uprzedzeń,
szczere podejście do tego zagadnienia oraz szczegółowa analiza i dokładne zapoznanie
się ze wszystkimi zawartymi w tym opracowaniu informacjami.
Bardzo proszę, aby każdy, kto z należytą uwagą nie prześledzi całej treści tego wykładu
od początku do końca, unikał jakichkolwiek komentarzy, gdyż mogłoby się wtedy okazać,
że wyraża swoją opinię o czymś czego dostatecznie nie poznał.
Gdy uważnie czytamy Słowo Boże, zauważamy, że człowieczeństwo Jezusa Chrystusa
odgrywa kluczową rolę w planie zbawienia upadłej ludzkości, gdyż to właśnie przez
przyjęcie ludzkiej natury Syn Boży zdobył prawo do usprawiedliwienia nas oraz do stania
się naszym reprezentantem w walce z grzechem i śmiercią.
Według Ellen White "Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim".
Błędem jest więc twierdzenie, że temat ten nie ma dla nas jakiejś szczególnej wartości, i
że nie ma znaczenia to, jaką naturę przyjął Chrystus.
Jest to zagadnienie najwyższej wagi i ma bezcenną wartość w kwestii zbawienia
człowieka:
"Jeśli chcemy studiować głęboki temat, skoncentrujmy nasze umysły na najbardziej
zdumiewającym wydarzeniu, jakie kiedykolwiek miało miejsce na ziemi i niebie - na
wcieleniu Syna Bożego... Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim. Jest to
złoty łańcuch, który wiąże nasze dusze z Chrystusem, a przez Niego z Bogiem. Ma to
być przedmiotem naszych studiów...
Musimy przystąpić do studiowania tego zagadnienia z pokorą ucznia i ze skruszonym
sercem. A to studium wcielenia Chrystusa jest owocnym polem i wynagrodzi pracę
temu badaczowi, który głęboko kopie w poszukiwaniu ukrytej prawdy".
(7BC 904-905, 1903/1898, komentarz Do Fil. 2,5-8)
O tym, jak duże znaczenie ma człowieczeństwo Chrystusa w kwestii właściwego
zrozumienia planu zbawienia, w ciekawy sposób napisał jeden z najwybitniejszych
protestanckich teologów, anglikański biskup J.A.T. Robinson:
“Syn Boży aż do końca utożsamił się z ciałem człowieka w jego upadłym stanie. Musimy
wypowiadać te słowa ze szczególnym naciskiem, gdyż chrześcijańska teologia jest
nadzwyczaj niechętna, aby zaakceptować śmiałe słowa, których używa Paweł...
Tradycyjny, zarówno katolicki, jak i protestancki pogląd w tej kwestii, utrzymuje, że
Chrystus przyjął bezgrzeszną ludzką naturę... Jednak Biblia wyraźnie ukazuje Jego
człowieczeństwo jako dotknięte wszystkimi skutkami upadku". (J.A.T. Robinson, The
Body, a Study in Pauline Theology, 1952, p. 37-38)
Podobnego zdania był też inny wybitny teolog - Karl Barth:
“Jezus nie był grzesznym człowiekiem, ale Jego położenie - zarówno wewnętrznie, jak i
zewnętrznie - było dokładnie takie samo jak to, w którym znalazł się grzeszny człowiek...
Chrystus dobrowolnie utożsamił się z nami i wszedł w niezbędny dla naszego zbawienia
związek z naszą potępioną egzystencją.
Natura, którą przyjął Bóg w Chrystusie była identyczna jak nasza upadła natura...
Nie możemy podważać Jego doskonałego związku z nami i w ten sposób oddalać Go
od nas". (Karl Barth, Dogmatics, vol. 1, part 2, p.152, 153)
ZWRÓĆMY TERAZ UWAGĘ NA TO, CO
SŁOWO BOŻE MÓWI NA TEMAT
WCIELENIA SYNA BOŻEGO:
Hebr. 2:16
"Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama".
Dlaczego Paweł napisał tu, że Chrystus ujmuje się "nie za aniołami, ale za potomstwem
Abrahama"?
Jaka jest różnica między aniołami a potomstwem Abrahama?
Aniołowie są bezgrzeszni, natomiast potomstwo Abrahama jest grzeszne i posiada upadłe
natury.
To, co Paweł miał na myśli pisząc, że Chrystus wstawia się "nie za aniołami, ale za
potomstwem Abrahama", wyjaśnia on sam w kolejnym – 17 wierszu:
17. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci (czyli do "potomstwa
Abrahama"), aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla
przebłagania go za grzechy ludu.
Fragment ten wyraźnie i jednoznacznie mówi, ze Syn Boży musiał "we wszystkim"
upodobnić się" nie do aniołów, którzy są bezgrzeszni, ale do "braci". A "bracia" czyli
"potomstwo Abrahama", posiadali grzeszną naturę.
Podobnie też nie mógł upodobnić się do Adama sprzed upadku, gdyż on - tak jak
aniołowie - był wolny od upadłej natury.
Hebr. 2:18. (BG):
"A że sam cierpiał będąc kuszony, może tych, którzy są w pokusach, ratować".
Ponieważ Biblia mówi, że Chrystus "cierpiał będąc kuszony", musimy odpowiedzieć na
pytanie, co sprawiało, że Chrystus cierpiał, gdy odpierał pokusy?
1 Piotr. 4:1
"Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto
cieleśnie cierpiał, zaniechał grzechu".
Jasno wynika z tego, że powodem cierpień Jezusa w wyniku odpierania pokusy było
"ciało", czyli ludzka upadła natura.
Kolejny, bardzo często cytowany fragment dotyczący wcielenia Syna Bożego znajduje się
w Hebr. 4:14-16:
14. Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna
Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.
Jakiego to wyznania mamy "się mocno trzymać"?
Werset 15:
"Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi,
lecz doświadczonego (BG: "kuszonego") we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem
grzechu".
Jezus Chrystus dzięki temu, że związał się z naszą naturą "kuszony był we wszystkim
podobnie jak my" z jedną różnicą: w swoim umyśle nigdy w najmniejszym stopniu nie uległ
pokusie.
Najczęściej cytowany w odniesieniu do wcielenia Chrystusa i jednocześnie wzbudzający
sporo kontrowersji fragment, znajduje się w Rzym. 8:3:
"Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała...".
Paweł najpierw wyjaśnia tutaj, że "zakon", w żaden sposób nie mógł dopomóc nam w
uzyskaniu zbawienia, z powodu "ciała".
Co autor miał tu na myśli, pisząc "ciało"?
Z pewnością nie chodziło mu o miękkie części naszego fizycznego ciała, ale "ciało" w
sensie naszej upadłej natury, bo to właśnie ona uniemożliwia grzesznemu człowiekowi
życie zgodne z wolą Bożą.
Zwróćmy uwagę na to, jak w książce "NAUKI PISMA ŚWIĘTEGO" na str. 500, Zachariasz
Łyko wyjaśnia znaczenie użytego w Rzym. 8,3 słowa "ciało":
"Słowo ciało (hebr. basar, gr. sarks) jest w symbolice biblijnej synonimem przyrodzonej,
upadłej i grzesznej, skoncentrowanej na sprawach ciała natury ludzkiej... Pojęcie
cielesności, które równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie ogranicza się
wyłącznie do ciała, czyli fizycznej (somatycznej) strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje
także jej sferę duchową – jej psychikę, całą osobowość".
Komentarz ten jest bardzo istotny dla właściwego zrozumienia zagadnienia związanego z
wcieleniem Syna Bożego. Z tego, co napisał tutaj Zachariasz Łyko, użyte przez Pawła w
Rzym. 8, 3 słowo "ciało" niewątpliwie oznacza upadłą ludzką naturę i to nie jedynie w
aspekcie fizycznym, ale obejmuje także sferę duchową, moralną i całą osobowość!
Wiedząc już zatem, jakie znaczenie ma słowo "ciało", jeszcze raz przeczytajmy uważnie
Rzym. 8, 3:
"Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego
dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je
za grzech, potępił grzech w ciele".
Czego to zakon nie mógł dokonać dla grzesznego człowieka?
Albo inaczej mówiąc, czego nie byliśmy w stanie dokonać dzięki uczynkom zakonu?
Nie mogliśmy o własnych siłach stać się doskonałymi w wypełnianiu zakonu i przez to
uzyskać zbawienia.
Z jakiego powodu było to niemożliwe?
"Z powodu ciała", czyli naszej upadłej natury, a nie ciała fizycznego.
Jeśli jakiś kierowca stale łamie zasady ruchu drogowego, przekracza prędkość,
prowadzi samochód w stanie nietrzeźwym, narażając przy tym nie tylko swoje życie, ale
także innych osób, to czy winę za taki stan rzeczy ponosi samochód?
Oczywiście, że nie! To nie samochód jest winny, ale ten który siedzi za kierownicą, kierując
tym samochodem.
Podobnie nasze fizyczne ciało jest tylko jak ten samochód i nie stanowi głównej
przeszkody w okazywaniu posłuszeństwa Prawu Bożemu. Winowajcą jest "kierowca", czyli
nasza upadła, "cielesna" natura.
Co do tego, że w tym fragmencie (Rzym. 8, 3) słowo "ciało" nie oznacza naszego
fizycznego ciała, ale naszą upadłą naturę nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości. I
wszyscy bylibyśmy dzisiaj całkowicie zgodni co do tego, że Chrystus przyjął naszą upadłą
naturę, gdyby nie jeden zwrot, którego użył tu autor, gdyby nie zwrot "w
postaci", albo "w podobieństwie".
Wielu teologów uważa, że gdyby Paweł chciał dać nam do zrozumienia, że Chrystus miał
udział w naszym upadłym człowieczeństwie, wówczas nie napisałby "w postaci
grzesznego ciała", ale "w grzesznym ciele".
Skoro więc autor użył tego zwrotu: "w postaci", czy "w podobieństwie", to niewątpliwie –
według tych teologów – oznacza to, że chce on dać do zrozumienia, iż ludzka natura Syna
Bożego była tylko podobna do naszej, ale nie dokładnie taka sama, czyli nie była
grzeszna, ale bezgrzeszna.
A oto, co do powiedzenia na ten temat ma Anders Nygren – Jeden z
najwybitniejszych teologów, profesor Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Lund,
autor znanego komentarza do Listu do Rzymian oraz bardzo popularnej w kręgach
chrześcijańskich książki “Agape i Eros".
Profesor Froom napisał o tym teologu, że jest on jednym z niewielu nieadwentystycznych
teologów głoszących to samo poselstwo, które głosił Waggoner i Jones.
Oto, w jaki sposób Anders Nygren wyjaśnia to, co apostoł Paweł mógł mieć na myśli,
pisząc w Rzym. 8:3, że Bóg posłał swojego Syna "w podobieństwie grzesznego ciała":
"Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł na ten świat, wówczas
podobnie jak my znalazł się pod wpływem tych samych mocy. Oznacza to, że On też
był pod gniewem, grzechem, prawem i śmiercią.
On znalazł się pod gniewem, bo uwalniając nas od przekleństwa, sam stal się
przekleństwem (Gal. 3,13). Znalazł się pod grzechem, gdyż Bóg tego, który nie znał
grzechu, za nas grzechem uczynił (2 Kor. 5:21). On znalazł się pod prawem, bo gdy
przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się stał pod zakonem (Gal.
4:4, BG). A w Hebr. 2,14 powiedziane jest, że Bóg uczynił Go poddanym śmierci, aby
mógł przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła (Hebr.
2:14). Również tutaj - w ósmym rozdziale listu do Rzymian - Paweł musiał powiedzieć to
samo, bo gdyby Chrystus pod jakimkolwiek względem, nie został uczyniony
poddanym którejkolwiek z tych sił, wówczas one nie zostałyby pozbawione mocy i
potępione. Gdyby Chrystus nie przyjął całego ciężaru grzechu (włącznie z upadłą
naturą), wówczas byłby wolny od tego, co uzbraja śmierć w żądło (1Kor. 15:56) i w tej
sytuacji, grzech nie zostałby uśmiercony i objąłby absolutne panowanie.
Paweł ostrożnie dobierał tu słowa, gdyż musiał brać pod uwagę dwie odnoszące się do
Chrystusa pozornie przeciwstawne prawdy. Mówiąc o nich, nie mógł posunąć się za
daleko, ani w jednym, ani w drugim przypadku.
Jedną prawdę stanowiła doskonała bezgrzeszność Chrystusa, a drugą to, że musiał On
znaleźć się w tym samym położeniu, co my i być poddanym tym samym mocom. Z
tego właśnie powodu napisał, że Chrystus przyszedł nie w grzesznym ciele, ale w
postaci, czy w podobieństwie grzesznego ciała.
Z tego ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy, które powstawały
przeciwko nam. Pomimo tego jednak, Chrystus doskonale poskromił grzech w jego
własnym królestwie.
Taki właśnie jest sposób, w jaki Bóg rozprawił się z dawnym
porządkiem - prawem grzechu i śmierci". (Anders Nygren, “Commentary on Romans", str.
313-317)
Na podstawie tego komentarza widzimy, że według tego teologa, użyty przez Pawła zwrot
"w postaci" (w podobieństwie) wcale nie oznaczał, że Chrystus nie przyjął naszej upadłej
natury, ale raczej to, że pomimo związania się z tą naturą nigdy nie zgrzeszył i zachował
bezgrzeszność.
Tego samego występującego w Rzym. 8,3 słowa - "podobny", użył apostoł Paweł np. w
Filip. 2:7:
"Lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom...".
Użyty tutaj przez Pawła zwrot, sugerujący, że Chrystus "stał się podobny ludziom" nie
oznacza, że nie był On prawdziwym człowiekiem. Tak samo to, że Paweł napisał, iż
Chrystus przyszedł "w podobieństwie grzesznego ciała" nie oznacza, że Jego udziałem
nie stało się "grzeszne ciało".
A zatem, wygląda na to, wypowiedzi Pisma Świętego jednoznacznie świadczą o tym,
jakie człowieczeństwo stało się udziałem Syna Bożego. Niestety, pomimo tego, wśród
chrześcijan brakuje pod tym względem jednomyślności. Jest tak między innymi
dlatego, że właściwe zrozumienie tych tekstów zależy też od tego, jak będą one przez nas
interpretowane.
STANOWISKO ELLEN WHITE
Wcześniej, przeczytaliśmy już kilka komentarzy znanych protestanckich teologów, a teraz
zwróćmy uwagę na to, jak wypowiedzi Pisma Świętego na temat wcielenia Syna Bożego
rozumieli znani adwentystyczni teolodzy i autorzy, zaczynając od najistotniejszych
komentarzy autorstwa Ellen White.
Czytając jedynie powierzchownie jej wypowiedzi na ten temat, można byłoby dojść do
wniosku, że są w nich pewne sprzeczności, dlatego że w jednym miejscu napisała
ona, iż Chrystus przyjął upadłą ludzką naturę, a z innych (nielicznych) jej wypowiedzi
wynika, że mógł posiadać naturę Adama sprzed upadku.
Doskonałym przykładem takiej pozornej sprzeczności może być jej wypowiedź z
czasopisma "Signes of the Times", z 9 czerwca 1898 roku, gdzie napisała ona, że
"Nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, co do prawdziwej i doskonałej
bezgrzeszności ludzkiej natury Chrystusa".
Na podstawie jedynie tego wyrwanego z kontekstu stwierdzenia, faktycznie można
byłoby zrozumieć, że Zbawiciel przyjął bezgrzeszną ludzką naturę. Gdy jednak tą samą
wypowiedź przeczytamy w kontekście, możemy dojść do nieco innego wniosku:
"Przyjmując ludzką naturę w jej upadłym stanie Chrystus nie uczestniczył w jej
grzechach... Zetknął się z uczuciem naszej niemocy i był kuszony we wszystkim tak jak
my, a jednak nie znał grzechu. Był jako baranek bez skazy i zmazy... Nie powinniśmy
mieć żadnych wątpliwości, co do prawdziwej i doskonałej bezgrzeszności ludzkiej
natury Chrystusa". (ST June 9, 1898; Kom. ADS, V. 1131).
A zatem, w wypowiedzi tej - jak to wynika z kontekstu – autorka daje do zrozumienia, że
choć Syn Boży przyjął "ludzką naturę w jej upadłym stanie", to "nie uczestniczył w
jej grzechach", i z tego powodu "nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, co do
prawdziwej i doskonałej bezgrzeszności ludzkiej natury Chrystusa", bo w naturze tej
Chrystus nigdy nie zgrzeszył!
Różnica pomiędzy ludzką naturą Chrystusa a naszą, polega między innymi na tym, że
nasza upadła natura zgrzeszyła, zaś Jego ludzka natura, choć też była upadła, nigdy nie
zgrzeszyła i z tego powodu można nazwać ją także "doskonale bezgrzeszną naturą".
W innym fragmencie Ellen White napisała, że Chrystus
"zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie". (YI
25.IV.1901)
Ponieważ Adam w Edenie miał naturę bezgrzeszną, można byłoby dojść do wniosku, że
również Chrystus przyjął taką naturę.
Ale jeśli faktycznie w opinii autorki tej wypowiedzi, człowieczeństwo Chrystusa było
bezgrzeszne, to jak pogodzić ten cytat z wieloma innymi jej wypowiedziami
reprezentującymi przeciwny pogląd?
Oto tylko niektóre z ogromnej ilości cytatów jednoznacznie przemawiających za
grzesznym człowieczeństwem Chrystusa:
"On wziął na Siebie naszą grzeszną naturę". (RH 12/15/96)
"On wziął na Siebie upadłą, cierpiącą ludzką naturę, poniżoną i skalaną grzechem".
(YI 12/20/1900)
"Chrystus naprawdę zjednoczył tę upadłą ludzką naturę ze swoją własną bezgrzeszną
naturą, dlatego że ten akt uniżenia umożliwił Mu przelanie krwi dla upadłej rasy".
17MR.026.003 (Ms 166, 1898, pp. 9, 10)
Skoro autorka tak jednoznacznie opowiada się za upadłym człowieczeństwem Chrystusa,
dlaczego miałaby sugerować przyjęcie przez Zbawiciela bezgrzesznej natury pisząc, że
Chrystus "zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w
Edenie"?
Rozwiązanie tego problemu ponownie znajdziemy w kontekście tej wypowiedzi, gdyż
dalej siostra White napisała:
"Wróg został pokonany przez Chrystusa w Jego ludzkiej naturze. Moc Zbawiciela-Boga
pozostała w ukryciu. Chrystus zwyciężył w naturze ludzkiej, ufając w moc Boga" (The
Youth's Instr., 25.IV.1901).
"Chrystus nazwany został drugim Adamem... Z własnej woli przeszedł przez teren, na
którym upadł Adam, i odkupił błąd Adama" (The Youth's Instr., 2.VI. 1898).
Pisząc, że Chrystus "zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo
w Edenie", prawdopodobnie nie chodziło jej o to czy natura ta była grzeszna czy
bezgrzeszna, ale że była to po prostu "ludzka" i reprezentująca ludzkość natura, bo
zarówno Adam w Edenie, jak i nazwany "Drugim Adamem" Chrystus, walcząc z
szatanem reprezentowali całą ludzkość (Rzym. 5,12-21).
Siostra White w żadnej ze swoich wypowiedzi nie mogła mieć na myśli tego, że Chrystus
przyszedł w bezgrzesznej naturze Adama sprzed upadku, ponieważ zaprzeczałaby
innym napisanym przez siebie stwierdzeniom, wyraźnie opowiadającym się za tym, że
Chrystus przyjął naturę Adama, która stała się jego udziałem już po upadku.
O tym, że w tym kontrowersyjnym fragmencie nie mogła mieć na myśli tego, iż Chrystus
zwyciężył szatana w bezgrzesznej naturze, świadczy inna jej wypowiedź z tego samego
1901 roku:
"Natura Boga, którego Prawo zostało przestąpione i natura Adama - przestępcy tego
Prawa, spotkały się w Chrystusie, Synu Bożym i Synu Człowieczym". (E. Wh. Manuscript
141, 1901)
Nie napisała ona tutaj, że natura Boga spotkała się w Chrystusie z naturą Adama sprzed
upadku, ale z naturą Adama, który już był przestępcą Prawa Bo¿ego, a jako przestêpca
móg³ on posiadaæ tylko grzeszn¹ naturê.
Dużą pomocą w zrozumieniu tego, co siostra White miała na myśli pisząc, że Chrystus
"zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie" może być
inna jej wypowiedź:
"Chrystus odniósł zwycięstwo w miejscu, w którym upadł Adam. Nasi pierwsi rodzice
zostali umieszczeni w Edenie i posiadali wszystko, co mogło uzdolnić ich do
posłuszeństwa Bogu. Jednak Chrystus przyjął naszą upadłą naturę i poddany był każdej
pokusie, której poddany jest człowiek". (2SAT.235.001)
Fragment ten mówi o tym, że "Chrystus odniósł zwycięstwo w miejscu, w którym upadł
Adam", bo podobnie jak Adam również Chrystus – "drugi Adam" - reprezentował
ludzkość, ale jeśli chodzi o to, w jakiej naturze to zwycięstwo odniósł, to dalej siostra
White wyraźnie wyjaśnia, że była to nasza upadła natura, a nie natura Adama sprzed
upadku.
Pisząc, że "Chrystus odniósł zwycięstwo w miejscu, w którym upadł Adam", E. White
mogła też mieć na myśli to, że zarówno Adam, jak i Chrystus na początku kuszeni byli na
punkcie apetytu. Świadczyć o tym może kolejna wypowiedź jej autorstwa:
“Chrystus rozpoczął dzieło odkupienia tam gdzie rozpoczął się upadek
(Adama). Jego pierwsza próba dotyczyła tej samej pokusy, której
uległ Adam. To właśnie poprzez pokusy dotyczące apetytu szatan pokonał większość
ludzi, lecz Chrystus zdołał mu się oprzeć". {CTBH 16.1}
A zatem, bez względu na to, co siostra White miała na myśli pisząc, że Chrystus
"zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie", to z
pewnością nie chciała ona dać nam do zrozumienia, że Jego udziałem była natura Adama
sprzed upadku.
GRZESZNE SKŁONNOŚCI
Najczęściej cytowanym tekstem na poparcie twierdzenia, iż Jezus wziął na Siebie
bezgrzeszną, wolną od grzesznych skłonności ludzką naturę jest prywatny i
osobisty list Ellen White do Bakera, napisany przez nią ok. 1895 roku.
Siostra White wysłała ten list z Australii do młodego pastora, który pracował w tamtym
czasie na Tasmanii - wyspie znajdującej się w pobliżu Australii. W liście tym Ellen White
napisała:
"Bądź ostrożny, nadzwyczaj ostrożny, gdy przyjdzie ci mówić na temat ludzkiej natury
Chrystusa. Nie przedstawiaj Go ludziom jako człowieka z grzesznymi
skłonnościami...
Jezus przyjął na siebie ludzką naturę i był kuszony pod każdym względem tak, jak ludzka
natura jest kuszona. Mógł zgrzeszyć, ale ani na chwilę nie znalazła się w Nim jakaś zła
skłonność...
Nigdy nie pozostawiaj wrażenia, że jakieś zepsucie lub skłonność do zepsucia
spoczęła na Chrystusie, albo, że On w jakikolwiek sposób poddał się zepsuciu...
Niech każdy człowiek uważa, aby nie czynić z Chrystusa człowieka ze wszystkim
takiego jak my, gdy¿ tak byæ nie mo¿e.
Dla Niego było to faktycznie czymś upokarzającym, gdy widział, że jest w postaci ludzkiej,
tak, aby mógł poznać siłę wszystkich pokus, którymi człowiek jest
osaczany".
(Letter to Baker/ SDA Bible Commentary. E. White comments vol. V, p. 1128 - 1129)
Z fragmentu tego jasno wynika, że w zrozumieniu E. White, Chrystus nie posiadał
"grzesznych" czy "złych skłonności".
A teraz zwróćmy uwagę na kilka innych jej wypowiedzi, które zdają się zaprzeczać temu,
co przed chwilą czytaliśmy.
17 lutego 1994 roku (czyli stosunkowo niedawno) Adventist Review oznajmiło, że
odkryty został nieopublikowany do tego czasu list autorstwa Ellen White, napisany
przez nią 29 sierpnia 1903 roku w Elmshaven w Kalifornii i adresowany do doktora J. H.
Kelloga.
Z jakiegoś powodu dokument ten nie został wcześniej zarchiwizowany. Dopiero w grudniu
1993 roku dość przypadkowo odkrył ten list Archiwista Tim Poirer:
Ta wypowiedź, autorstwa Ellen White, uchodzi obecnie za jeden z najmocniejszych
argumentów świadczących o tym, że według niej, udziałem Chrystusa musiała być nasza
upadła natura.
Oto wiernie przetłumaczony fragment tego listu dotyczący wcielenia Syna Bożego:
"(Chrystus) przyszedł jako człowiek, aby stawić czoło i stać się poddanym wszystkim
dziedziczonym przez człowieka złym skłonnościom, które na wszelkie możliwe
sposoby współdziałały, by zniszczyć Jego wiarę. W ten sposób sprawił, że w Jego
przypadku czymś realnym było to, że mógł być atakowany (buffeted) przez inspirowane
przez szatana ludzkie narzędzia (human agencies)". (Letter 303, 1903)
Są to niezwykle odważne i radykalne słowa, których ja sam nigdy nie odważyłbym się
wypowiedzieć, ani przeczytać, gdybym nie miał pewności, co do tego, kto jest ich autorem.
Cytat ten nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że E. White była przekonana, iż Pan
Jezus musiał walczyć ze "wszystkimi dziedziczonymi przez człowieka złymi
skłonnościami".
Poza tym, w tamtych czasach, nie tylko sama Ellen White, Waggoner, Jones czy
Prescott otwarcie wyrażali swoją wiarę w to, że Pan Jezus musiał zmagać się ze
skłonnościami naszej natury, ale pogląd ten był zgodny z powszechnie panującym
wówczas w Kościele przekonaniem.
Przykładem może być choćby wypowiedź ówczesnego redaktora "Signs of the Times" M.C. Wilcoxa z 1900 roku:
"W łonie matki Chrystus otrzymał grzeszne ciało. Było to ciało posiadające skłonności do
grzechu, które posiada ciało wszystkich synów Adama... Pomimo jednak tego, że posiadał
to ciało z jego grzesznymi tendencjami, to nigdy nie zgrzeszył. Żywa wiara sprawiła, że
Duch Boży panował nad wszystkimi tymi cielesnymi skłonnościami". (M.C. Wilcox Signs of the Times – STI / 03 / 1900, str.1)
"Lekcje Biblijne", II kwartał 1909, s. 8:
"Boskość zamieszkała w ludzkim ciele, nie bezgrzesznym, ale takim, które posiadają
dzieci tej ziemi... I w tym grzesznym ciele, boski Potomek mógł zamanifestować chwałę
Boga, nawet z całkowitym i doskonałym zwycięstwem nad tendencjami tego ciała".
Kolejny cytat pochodzi z książki "Bible Redings for the Home" – bardzo
wyczerpującego podręcznika, omawiającego poszczególne prawdy biblijne. Książka ta
wydana została w 1915 roku, a po jej przeczytaniu ochrzciło się najwięcej osób.
Na 115 stronie oryginalnego opracowania (w 1946 roku fragment ten został usunięty),
autorzy w jednoznaczny sposób wyrazili pogląd, jaki na temat wcielenia Syna Bożego
reprezentował w tamtym czasie Kościół Adwentystów:
"W swoim człowieczeństwie Chrystus miał udział w naszej grzesznej, upadłej naturze...
Pogląd, jakoby Chrystus narodził się z niepokalanej lub bezgrzesznej matki, oraz że nie
odziedziczył żadnych tendencji do grzechu i dlatego nie zgrzeszył, usuwa Go z
terytorium upadłego świata, czyli z miejsca, gdzie potrzebna jest pomoc. Po swojej ludzkiej
stronie, Chrystus odziedziczył to, co dziedziczy każde dziecko Adama - grzeszną naturę".
W swoich chrystologicznych wypowiedziach Ellen White wielokrotnie daje do
zrozumienia, że Chrystus musiał walczyć z charakterystycznymi dla naszej natury
skłonnościami do grzechu:
"Chociaż posiadał On całą moc pasji człowieczeństwa, to nigdy nie poddał się, aby
dopuścić się choćby jednego czynu, który nie byłby czysty". (HP 155)
"Adam kuszony był przez wroga, ale to nie mieszkający w nim grzech spowodował
upadek, bo Bóg uczynił go czystym i prawym na swoje własne podobieństwo. Nie było w
nim żadnych zepsutych zasad, żadnych tendencji do zła. Ale kiedy Chrystus przyszedł
spotkać się z pokusami szatana, niósł to podobieństwo grzesznego ciała". (ST 10,17
1900)
"Z doświadczenia Chrystus wie, czym są słabości człowieczeństwa, jego potrzeby i
gdzie leży siła ich pokus; bo On był kuszony we wszystkim tak jak my z wyjątkiem
grzechu". (MS. 15. 1897)
"Chrystus wie na czym polega zmaganie grzesznika. Zna jego pokusy. On wziął na
siebie naszą naturę. Najsilniejsze pokusy chrześcijanina pochodzą od wewnątrz, bo
musi on walczyć przeciwko naturalnym skłonnościom serca. Pan zna nasze
słabości". (Christ Tempted as We are, 1894, ks. 1888 Message)
Kolejną, bardzo interesującą wypowiedź autorstwa E. White znalazłem w "Słudze
Zboru" z 1962 r:
"Jego duszę uciskał ciężar grzechów świata... Rozumiał siłę zepsutego apetytu oraz
nieświętej żądzy, która sprawuje kontrolę nad światem".
(RH, 4 SIERPIEŃ 1874)
(org: “He realized the strength of indulged appetite and of unholy passion that controlled the world…")
Powyższe wypowiedzi są niepodważalnym dowodem na to, że Ellen White wielokrotnie i
jednoznacznie wyrażała swoją wiarę w to, że wcielenie Syna Bożego miało związek z
przyjęciem przez Niego nie bezgrzesznego, ale grzesznego człowieczeństwa.
Jak zatem zrozumieć to, że choć z jednej strony napisała ona, iż Chrystus nie miał "złych
skłonności", to z drugiej wyjaśnia, że był "poddany wszystkim dziedziczonym przez
człowieka złym skłonnościom"?
Problem tych pozornych sprzeczności możemy rozwiązać tylko wtedy, gdy weźmiemy pod
uwagę to, że istnieją "złe" lub "grzeszne skłonności", które już są grzechem i takie,
które - jak to ujmuje Jakub w swoim liście - jeszcze nie "poczęły" i nie "zrodziły
grzechu":
"... gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech...". (Jak. 1:15)
Choć występujące tu słowo "pożądliwość" może kojarzyć się z grzechem, to według
tego tekstu, istnieje też pożądliwość (skłonność), która nie jest jeszcze grzechem,
ale znaną nam wszystkim dobrze wewnętrzną siłą, która nadaje pokusie
większej mocy i sprawia, że kiedy ją odpieramy, nasze "grzeszne ciało"
cierpi. Sama jednak pożądliwość w tym znaczeniu, nie jest jeszcze - według Słowa
Bożego - grzechem, ale staje się nim dopiero wtedy, gdy "pocznie", czyli gdy człowiek
ulegnie tej pożądliwości.
Z drugiej jednak strony, zdajemy sobie sprawę, że istnieją też "grzeszne pożądliwości", i
"skłonności", takie jak na przykład niemoralne myśli, albo złe skłonności wynikające z
pobłażania grzechowi.
Tego typu pożądliwości, same w sobie są już grzeszne, i dlatego takich złych
skłonności, ani grzesznych pożądliwości Pan Jezus bez najmniejszych wątpliwości nie
posiadał, choćby dlatego, że nigdy nie pobłażał grzechowi.
Nie oznacza to jednak, że nie mógł On zmagać się ze skłonnościami i
pożądliwościami, które w umyśle nie zostały jeszcze zaakceptowane, dzięki
czemu nie przerodziły się w grzech. One tylko do grzechu nakłaniały, ale Pan
Jezus nigdy im nie uległ nawet w najmniejszym stopniu.
Znany adwentystyczny teolog - Herbert Douglass w 1983 roku w magazynie
"Ministry", w interesujący sposób wyjaśnił, dlaczego Chrystus nigdy nie miał złych
skłonności, pomimo tego, że walczył ze skłonnościami naszej natury:
"Nasz Pan zmagał się z autentycznymi pokusami, z tymi, które naprawdę nęcą, aby
usatysfakcjonować nasze nawet szlachetne pragnienia, ale w samolubny sposób. Jednak
nawet na chwilę Jezus nie pozwolił, by te pokusy poczęły i zrodziły grzech. On również
staczał ciężkie bitwy z samym sobą i przeciwko dziedzicznym tendencjom, ale nigdy
nie dopuścił do tego, aby jakakolwiek skłonność stała się grzeszną
skłonnością (patrz Jak. 1,14-15). On zawsze mówił nie, podczas gdy wszyscy
pozostali ludzie powiedzieli tak.. I dlatego możemy powiedzieć, że Jezus nigdy nie miał
złych skłonności, ponieważ nigdy nie zgrzeszył". (Adventist Review 29. Dec.)
Podobny pogląd reprezentował inny znany adwentystyczny teolog J. H. Durland, który
w 1895 roku napisał:
"Chrystus nie przyjął natury aniołów ani też ludzkiej natury sprzed upadku... Gdyby
przyjął bezgrzeszną naturę Adama, nie mógłby znaleźć się pod wyrokiem śmierci,
który dotknął wszystkich ludzi...
On nie posiadał żądz naszej opanowanej przez grzech upadłej natury. Jednak ciało,
które przyjął, szybko stałoby się siedliskiem wszelkich żądz, jakie grzech sprowadził na
nas, gdyby choć raz im uległ. On zmagał się z pokusami w słabym, grzesznym ciele...
Przyjął grzeszne ciało, aby mógł zwyciężyć zepsucie naszej starej natury." (10. 10.
1895, BV 245, str. 5)
Adwentystyczny magazyn “Ministry", w grudniu 1985 roku zamieścił interesującą
wypowiedź na temat różnicy pomiędzy złymi a naturalnymi skłonnościami.
Autorem tej wypowiedzi był Joe Crews:
“Nie można mylić złych skłonności z naturalnymi skłonnościami. Niektórzy
twierdzą, że Jezus nie mógł posiadać złych skłonności, gdyż sprawiają one, iż człowiek
lgnie do grzechu... Jezus posiadał jednak naturalne skłonności, czyli takie, które my
wszyscy posiadamy, dlatego że On - podobnie jak każdy z nas - urodził się z upadłą
naturą.
Złe skłonności, są tym, co sprawia, że człowiek poddaje się grzechowi i lgnie do
niego, dlatego, że były one pielęgnowane i rozwijane przez ciągłe pobłażanie
grzechowi. Naturalne zaś skłonności są tymi, które zostały odziedziczone. W
przeciwieństwie do tych pierwszych, drugim nie towarzyszy wina. Nie są one
grzesznymi skłonnościami, dopóki ten, kto je posiada im nie ulegnie".
(Joe E. Crews, Ministry, December 1985)
Pogląd, jaki wyraził tu Joe Crews wydaje się być zgodny ze stanowiskiem Ellen White,
gdyż napisała ona, że
“(Chrystus) wie jak silne są naturalne (czyli dziedziczone) skłonności (inclinations)
serca". (Testimonies for the Church, vol. 5, p. 177)
Istotnym uściśleniem powyższej wypowiedzi mogą być inne bardzo ważne cytaty, również
zaczerpnięte z pism Ellen White :
“Nie wolno nam myśleć, że skłonność Chrystusa do tego, by ulegać pokusom
spowodowała degradację Jego człowieczeństwa, i że posiadał On przez to takie same
zepsute skłonności jak człowiek... Chrystus wziął naszą naturę - upadłą, ale nie
zepsutą" . (2x!) (Manuscript, 57, 1890)
Jest to bardzo ważny cytat, gdyż:
- Po pierwsze: Wynika z niego, że Chrystus posiadał skłonność do ulegania
pokusie.
- Po drugie: Skłonność ta nie spowodowała jednak degradacji jego
człowieczeństwa.
- Po trzecie: Fakt, że Chrystus zmagał się ze skłonnością do ulegania pokusom, nie
oznacza, że posiadał zepsute skłonności.
- Po czwarte: Z fragmentu tego wynika, że Chrystus posiadał "naturę UPADŁĄ, ale
nie ZEPSUTĄ".
Jeśli jednak nadal mamy wątpliwości odnośnie tego, czy według Ellen White Pan Jezus
faktycznie mógł być kuszony tak jak my, to następna jej wypowiedź powinna te wątpliwości
rozwiać:
“Pokusa odparta zostaje wówczas, gdy człowiek, pomimo tego, że odczuwa silny
nakłaniający go do popełnienia złego czynu wpływ, przez wiarę stawia opór,
niezachwianie polegając na boskiej mocy.
Tak wyglądała udręka, przez którą przeszedł Chrystus". (2x) (Youth’s
Instructor, July 20, 1899)
Biorąc pod uwagę powyższe wypowiedzi, możemy teraz zrozumieć, dlaczego w jednym
miejscu Ellen White dała do zrozumienia, że Chrystus nie miał "złych skłonności", a w
innym napisała, iż był nimi obarczony.
Zapewne miała na myśli to, że chociaż z jednej strony Zbawiciel nie posiadał "złych
skłonności", czyli "pożądliwości", które już "poczęły", "rodząc" w ten sposób "grzech", to z
drugiej strony, zmagał się z tymi "złymi (naturalnymi) skłonnościami", które jeszcze nie
"poczęły" i nie przerodziły się w grzech.
Możemy więc śmiało pokusić się o stwierdzenie, że Pan Jezus, podobnie jak "bracia" czyli
"potomstwo Abrahama", jak my wszyscy, kuszony był też wewnętrznie.
Takie zdanie miał np.
Review" napisał:
Herbert Douglass, który w 1983 roku na łamach "Adventist
"Ellen White wyraża się jasno, pisząc że upadła, zdegradowana ludzka natura nie
zdołała zmusić Chrystusa do grzechu, zarówno w czynie, jak i w myślach. Pozostał On
nieskażony i czysty, pomimo tego, że był kuszony nie tylko zewnętrznie, ale i
wewnętrznie". (Adventist Review 29. Dec. 1983)
O tym, w jaki sposób Chrystus mógł być “kuszony we wszystkim tak jak my, z wyjątkiem
grzechu", w interesujący sposób próbuje wyjaśnić Jack Sequeira w swojej, wydanej
przez adwentystyczne wydawnictwo "PACIFIC PRESS" książce “Beyond Belief":
"Musimy pamiętać o tym, że Syn Boży już w łonie Marii narodził się z Ducha (Łuk. 1,
35). Dlatego, od samego początku ziemskiej egzystencji Chrystusa, Jego umysł (dusza)
znajdował się pod stałą kontrolą Ducha Świętego, który zamieszkiwał Jego ludzką
duchową naturę: A dzieciątko rosło, i umacniało się w Duchu (Łuk. 2:40 BG).
Pokusy docierały do Chrystusa w taki sam sposób jak to jest w naszym przypadku,
czyli przez grzeszne i egocentryczne pragnienia ciała. To właśnie poprzez pragnienia
ciała szatan kusił Jezusa na pustyni, próbując nakłonić Go do tego, by użył swej boskiej
mocy w celu zaspokojenia własnych potrzeb, niezależnie od woli Ojca (Łuk.4,2-4)...
Jednakże te egocentryczne pragnienia ciała nie mogą być zaspokojone, jeśli nie
zostaną zaakceptowane przez umysł. Sama pokusa nigdy nie staje się grzechem dopóki
nie ulegniemy jej w swoim umyśle: Gdy pożądliwość pocznie (w umyśle), rodzi grzech
(Jak. 1:15). A ponieważ umysł Chrystusa znajdował się pod stałą kontrolą Ducha
Świętego, Jego odpowiedź na każdą pokusę brzmiała: nie! I dlatego, w życiu Chrystusa
grzech nie miał nic do powiedzenia i został potępiony w Jego ciele (Rzym. 8,3)".
(Jack Sequeira, “Beyond Belief", str. 146-148)
PODSTAWA POSELSTWA Z MINNEAPOLIS
(POGLĄDY WAGGONERA)
Ponieważ wcielenie Syna Bożego faktycznie jest dla nas "wszystkim", właśnie dlatego
również podczas konferencji w Minneapolis w 1888 roku, człowieczeństwo Jezusa
Chrystusa było jednym z najważniejszych aspektów głoszonego tam poselstwa.
Zwróćmy więc teraz uwagę na to, jakie zrozumienie tego zagadnienia miał w tamtym
czasie Waggoner.
Zaledwie kilka miesięcy po konferencji w Minneapolis, Waggoner napisał na łamach
"Signs of the Times" cykl artykułów na temat człowieczeństwa Chrystusa, których
treść została potem zamieszczona również w książce "Christ Our Righteousness".
Oto kilka wyjątków zaczerpniętych z tych artykułów:
"To musiał być grzeszny człowiek, na podobieństwo którego (Chrystus) został uczyniony,
bo przyszedł on, aby odkupić grzesznego człowieka... Chrystus przyjął
bezgrzesznej istoty, ale grzesznego człowieka, czyli ciało, które posiadało
słabości i grzeszne tendencje, którym poddana jest ludzka natura.
przedstawiony jest w oświadczeniu, że Chrystus według ciała uczyniony
nasienia Dawida". (E. J. Waggoner - Christ Our Righteousness, p. 26-30, 1890)
ciało nie
wszystkie
Fakt ten
został z
Bardzo interesujący jest też komentarz Waggonera do 1 Piotr. 2:24, czyli do fragmentu,
który mówi, że Chrystus "grzechy nasze sam na (org. i ang. "w") ciele swoim poniósł
na drzewo":
"Nasze grzechy nie zostały jedynie symbolicznie złożone na Niego, ale znajdowały się w
Jego własnym ciele. On stał się za nas przekleństwem, uczyniony został grzechem i w
konsekwencji tego wycierpiał dla nas śmierć... Ten sam tekst, który mówi, że On grzechy
nasze sam w ciele swoim poniósł na drzewo, pokazuje nam, że Chrystus nie popełnił
grzechu. On został dla nas uczyniony grzechem, ale sam grzechu nie popełnił".
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że jeśli chodzi o to, czego Waggoner nauczał na temat
wcielenia Chrystusa, zarówno przed, jak i po konferencji w Minneapolis, było zgodne z
tym, w co wierzyli inni adwentyści i przywódcy Kościoła.
Niesłuszna opozycja w stosunku do tego, co głosił spowodowana była początkowo
jedynie niewłaściwym zrozumieniem jego interpretacji dotyczącej prawa w liście do
Galacjan.
Najlepszym dowodem tego, że jego poglądy na temat człowieczeństwa Chrystusa
harmonizowały z tym czego wówczas nauczał na ten temat nasz Kościół oraz Ellen White,
jest to, że po Minneapolis aż trzykrotnie Waggoner był zapraszany do wzięcia
czynnego udziału w obradach Generalnej Konferencji i za każdym razem dotykał
również zagadnień związanych z ludzką naturą Zbawiciela.
I tak, podczas Generalnej Konferencji w 1891 roku (3 lata po Minneapolis), przedstawił
16 kazań poświęconych treści listu do Rzymian, ponownie wyrażając pogląd, iż Jezus
przyjął upadłe człowieczeństwo.
Następnie, w 1897 roku, zaproszono go, aby w czasie sesji Generalnej Konferencji
przedstawił 19 kazań na podstawie tych rozdziałów listu do Hebrajczyków, które mówią
na temat wcielenia Syna Bożego.
Po raz kolejny Waggoner miał możliwość mówić na temat człowieczeństwa Chrystusa, co
spotkało się z uznaniem i aprobatą delegatów. Gdyby tak nie było, z pewnością nie
zaproszonoby go do tego, by przemierzył daleką drogę z Anglii do Stanów Zjednoczonych.
Po raz kolejny, komitet Generalnej Konferencji zaprosił Waggonera do udziału w obradach
w 1901 roku, aby wraz z Ellen White podjął się obalenia "dziwnej doktryny" związanej
z ruchem "świętego ciała", doktryny która odrzucała możliwość przyjęcia przez
Chrystusa grzesznego człowieczeństwa.
Z tego właśnie powodu, 16 kwietnia 1901 roku w obecności Ellen White oraz
delegatów Waggoner przedstawił cały długi wykład, wykazując, że Chrystus nie miał
"świętego ciała", czyli nie przyjął natury Adama sprzed upadku.
Ruch "świętego ciała"
powstał około roku 1898 i jego zwolennicy - w
przeciwieństwie do powszechnie przyjętego przez adwentystów w tamtym czasie poglądu
- nauczali, że Chrystus przyjął naturę Adama sprzed upadku, i dlatego posiadł
"święte ciało".
Pogląd ten dał podstawę, by twierdzić, że to samo "święte ciało" może stać się udziałem
wierzących poprzez naśladowanie doświadczenia, które przeżył Chrystus w Getsemane.
W ten sposób ci, którzy naśladowali Chrystusa mogli osiągnąć podobny stan, nawet
fizycznej bezgrzeszności i doznać "przemienienia" na wzór Enocha czy Eliasza.
Haskela
Oto fragment adresowanego do Ellen White listu
, w którym informuje on
ją o fanatycznych poglądach zwolenników tej grupy, opartych na doktrynie o
bezgrzesznym człowieczeństwie Chrystusa:
"Gdy wyraziliśmy swoją wiarę w to, że Chrystus urodził się w upadłym
człowieczeństwie, wówczas oni uważali nas za osoby, które wierzą, że Chrystus
zgrzeszył. Było tak pomimo tego, że tak jasno przedstawiliśmy nasz pogląd, iż nikt nie
powinien nas niewłaściwie zrozumieć...
Wierzą oni, że Chrystus przyjął naturę Adama sprzed upadku, i dlatego Jego
człowieczeństwo było święte. W związku z tym twierdzą, że teraz nastał również dla nas
ten szczególny czas na to, byśmy stali się święci na takiej samej zasadzie, i abyśmy
posiedli wiarę przemienienia i nigdy nie doświadczyli śmierci ". (List Haskela do E. White,
25 Sept. 1900)
A oto interesujący fragment odpowiedzi, jakiej udzieliła Haskelowi Ellen White w
związku z herezją świętego ciała, której podstawą była wiara w bezgrzeszne
człowieczeństwo Chrystusa:
"Poselstwo trzeciego anioła musi być wolne od wszelkich bezwartościowych, marnych i
wymyślonych przez człowieka teorii, przygotowanych przez ojca kłamstwa i
zamaskowanych na wzór lśniącego węża, którego szatan użył jako medium, by zwieść
pierwszych rodziców". (Selected Messages, tom 2, str. 37)
A zatem, na podstawie wypowiedzi Waggonera możemy jednoznacznie stwierdzić, że
według poselstwa z Minneapolis, człowieczeństwo, którym obarczony był Chrystus
musiało być naszym grzesznym człowieczeństwem.
Zgodnie zaś ze świadectwem Ellen White, poselstwo z Minneapolis, którego podstawą
było wcielenie Syna Bożego, było od Boga, miało przynieść owoc w postaci wylania
Ducha Świętego i było poselstwem trzeciego anioła z Obj.18,1.
Bardzo mocnym i niepodważalnym argumentem jest to, że prawda o przyjęciu przez
Chrystusa upadłego człowieczeństwa stanowiła bardzo ważna cześć poselstwa z
Minneapolis. O poselstwie z Minneapolis zaś, siostra White napisała, że pochodziło ono
od Boga, i że było tak, nawet jeśli w późniejszym czasie Waggoner i Jones ulegli
zwiedzeniu. Skoro zaś mamy świadectwo, że Pan dal nam to poselstwo, to jak można
pogodzą się z twierdzeniem, że jedno z jego podstawowych elementów mogło być
niezgodne z prawdą?
Skoro sama E. White napisała, że wcielenie Chrystusa jest tak ważnym i świętym
tematem, że jest dla nas "wszystkim", to jak można sądzić, że wiedza, jaką Bóg w tym
względzie obdarzył Waggonera i Jonesa była błędna? Ktoś może powiedzieć, że w
przypadku Minneapolis było podobnie jak na początku historii Ruchu Adwentowego, tzn.
Bóg powierzył tym kaznodziejom tylko cześć prawdy, żeby potem z czasem ja rozwinąć,
pokazując nowe prawdy i usuwając błędy. Jednak taki argument w odniesieniu do
poselstwa z 1888 roku nie ma racji bytu, gdyż ze świadectw E. White wynika, ze gdyby
Kościół w pełni zaakceptował to, co głosił wtedy Waggoner i Jones, to niedługo potem
nastąpiłby koniec. Pięć lat po Minneapolis E. White napisała, że gdyby prawda ta spotkała
się z należytym przyjęciem, wówczas do tamtej pory nastąpiłoby powtórne przyjście
Chrystusa! A skoro tak, to z pewnością podstawa tego poselstwa, jaką była prawda o
wcieleniu Chrystusa nie mogła już wymagać żadnej korekty. Może Waggoner czy
Jones popełniali jakieś inne błędy, ale nauka o człowieczeństwie
Chrystusa była i jest dla samego Chrystusa i dla Boga zbyt święt a i
drogocenna, by w tym ostatnim poselstwie, jakim Pan miał obdarzyć
swój lud prawda ta skażona była jakimś fałszem!!!
Czy Bóg powierzyłby swemu ludowi ostatnie poselstwo, którego jedna z
najważniejszych nauk byłaby niezgodna z prawdą? To tylko jedno z wielu pytań, na
które jak dotąd nikt nie udzielił mi odpowiedzi.
CZY CHRYSTUS STAŁBY SIĘ
GRZESZNĄ ISTOTĄ
PRZYJMUJĄC NASZĄ UPADŁĄ NATURĘ?
Najczęściej chyba powtarzanym przez zwolenników przyjęcia przez Chrystusa
bezgrzesznego człowieczeństwa argumentem jest twierdzenie mówiące o tym, że gdyby
udziałem Syna Bożego stała się nasza upadła natura, to wtedy stałby się On
istotą
grzeszną i sam potrzebowałby zbawiciela.
Jednak musimy pamiętać o tym, że choć w naszym przypadku posiadanie upadłej natury
sprawia, że faktycznie jesteśmy grzeszni, to w przypadku Chrystusa tak nie było, gdyż w
Nim ta upadła ludzka natura w tajemniczy sposób została zjednoczona z Jego boską
naturą.
W taki też sposób wyjaśnia to Ellen White, pisząc że tak jak w wyniku dotknięcia
trędowatego Chrystus nie doznał skażenia, tak też pomimo przyjęcia upadłego
człowieczeństwa nie stał się nieczystym, właśnie dzięki temu, że w przeciwieństwie do nas
posiadał boską naturę:
"Uczniowie starali się ostrzec Mistrza przed dotknięciem trędowatego, bo ten, kto go
dotknął stawał się nieczystym.
Jednak Jezus, kładąc rękę na trędowatym nie doznał skażenia...
Tak też jest z trądem grzechu... Jezus nie doznał żadnego skażenia, gdy przyszedł, aby
zamieszkać w człowieczeństwie". (Ministry of Healing p.70)
I właśnie dlatego siostra White mogła również napisać, że
"Biorąc na Siebie naturę ludzką w jej upadłym stanie, Chrystus w najmniejszym stopniu
nie uczestniczył w jej grzechu". (E. White Bible Commentary to Hebr. 4,15)
cyframi i powiedzmy, że Syn
Boży przyszedł na nasz świat jako symboliczna Siódemka, wyrażająca Jego
doskonałą boską naturę. Następnie jako Siódemka wszedł On w zero, czyli grzeszne
Dla lepszego zobrazowania tego problemu posłużmy się
ludzkie ciało.
Fakt ten jednak, w najmniejszym stopniu nie zdegradował Jego świętości, gdyż
=
nie 0, nie 1, 3 czy nawet 6, ale nadal
7+0
7!
Możemy zatem powiedzieć, że to "ciało grzechu", które Chrystus przyjął nie zdołało
niczego ująć z Jego świętości, gdyż w przeciwieństwie do nas, posiadał On również
boską naturę ("siódemkę").
Znany na świecie protestancki teolog - C.E.B. Cranfield – profesor teologii na
Uniwersytecie w Durham, w następujący sposób wyjaśnia ten problem, komentując użyty
przez Pawła w Rzym. 8, 3 zwrot mówiący o tym, że Chrystus przyszedł "w
podobieństwie grzesznego ciała":
"Intencją Pawła nie było tu podważenie autentyczności grzesznego ciała Chrystusa, stara
się on tylko zwrócić uwagę na fakt, że chociaż Syn Boży prawdziwie przyjął to grzeszne
ciało, to nigdy nie stał się grzesznym ciałem...
Używając słów w podobieństwie, Paweł miał na myśli to, że chociaż Chrystus przyjął tę
samą upadłą naturę, która jest naszym udziałem, to w przeciwieństwie do nas nie
stanowiła ona wszystkiego, co posiadał. On nigdy nie przestał być także Wiecznym
Synem Bożym". (C. E. B. Cranfield, The Epistle to the Romans, International Critical
Commentary, vol. 1, p. 379)
Bardzo dobrym przykładem tego, że przyjęcie przez Chrystusa naszej
upadłej natury nie sprawiło, że stał się On grzeszną istotą jest Biblia.
Faktycznie, sam Jezus nazwany jest w pierwszym rozdziale ewangelii Jana "Słowem":
Jan. 1:1,14
1. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.
...
14. A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas...
Słowo Boże, które jest symbolem samego Chrystusa, pisane było przez wierzących, ale
grzesznych i posiadających upadłe natury ludzi.
Czy jednak ten fakt sprawił, że możemy określać Biblię mianem grzesznej i niedoskonałej
księgi?
Nie! Dlaczego?
Nie mówimy o Biblii, że jest niedoskonałą i grzeszną księgą, dlatego że chociaż pisali ją
grzeszni ludzie, to zostali oni natchnieni przez Ducha Świętego. Z tego powodu o księdze
tej mówimy "Pismo ŚWIĘTE", a nie "grzeszne"!
Jest tak właśnie dlatego, że choć Słowo Boże pisane było przez grzesznych ludzi, to
zostało też "uświęcone" i "ożywione" przez Ducha Świętego. Było to możliwe dzięki
temu, że w Piśmie Świętym (Słowie Bożym), tak jak w Chrystusie, to co ludzkie i
grzeszne połączyło się z tym co boskie i święte.
Chrystus zatem, pomimo przyjęcia naszej upadłej natury, nie zasługuje na miano
grzesznego człowieka, a to dlatego, że w Nim, grzeszne człowieczeństwo spotkało się ze
świętą boską naturą i zostało ożywione i uświęcone obecnością Ducha Świętego.
Powiedzmy, że do Biblii, która symbolizuje Chrystusa, włożymy kartkę, która przedstawiać
będzie nas – grzesznych ludzi. Następnie, ta Biblia z kartką, która w niej się znajduje
zostaje wysłana do Chin. Chiny niestety nadal są krajem komunistycznym, więc kiedy
urzędnik na poczcie w Chinach zauważa, że to Biblia, natychmiast nakazuje ją spalić. A
kiedy Biblia zostaje spalona, razem z nią spalona zostaje kartka.
I dokładnie w taki sam sposób Bóg dokonał w Chrystusie naszego zbawienia. Dzięki temu,
że Chrystus utożsamił się z naszym zjednoczonym człowieczeństwem, Bóg jakby umieścił
nas w Nim i w Nim byliśmy doskonale posłuszni prawu, w Nim też ponieśliśmy karę za
grzech, czyli śmierć.
"UCZESTNICY BOSKIEJ NATURY"
Kolejnym interesującym argumentem, świadczącym o tym, że przyjęcie przez Chrystusa
upadłej natury nie zdegradowało Jego świętości jest to, co napisał apostoł Piotr w 2Piotr.
1:4.
Według tego fragmentu, wierzący człowiek z chwilą nowonarodzenia staje się
"uczestnikiem boskiej natury".
Również siostra White napisała, że “człowiek musi stać się uczestnikiem boskiej natury"
(Selected Messages, book 1, 408).
Pomimo jednak tego faktu, nikt z nas nie może powiedzieć, że skoro wierzący człowiek
jest "uczestnikiem boskiej natury", to tym samym automatycznie staje się istotą
bezgrzeszną i bogiem.
Podobnie też, nikt z nas nie powinien mówić, że skoro Chrystus stał się uczestnikiem
naszej upadłej natury, to stał się grzesznym człowiekiem.
CZŁOWIECZŃSTWO CHRYSTUSA
A DOTRYNA O
NIEPOKALANYM POCZĘCIU MARII
Omawiając temat związany z wcieleniem Syna Bożego, należy również zwrócić uwagę na
to, że przyjęcie doktryny o bezgrzesznym człowieczeństwie Chrystusa, zostało
wykorzystane przez wroga ewangelii do tego, by zniekształcić prawdę o zbawieniu
wyłącznie przez wiarę w Chrystusa.
21 grudnia 1905 roku, na łamach "Review and Herald", ukazała się odpowiedź
redakcyjna na pytanie jednego z czytelników, który wyraził swoje wątpliwości odnośnie
tego, czy Chrystus będąc w "grzesznym ciele" mógł pozostać świętym.
Czytelnik sugerował też, że Biblia nie mówi, iż Bóg posłał swego Syna "w grzesznym
ciele", ale "w podobieństwie grzesznego ciała".
Oto fragment odpowiedzi, jakiej na te pytania udzielili ówcześni redaktorzy "RH":
"Jeśli Syn Boży, przychodząc na ten świat, nie zamieszkał w grzesznym ciele, wówczas
drabina z nieba nie dosięgłaby ziemi i przepaść pomiędzy świętym Bogiem a upadłym
człowiekiem nadal pozbawiona byłaby pomostu.
W takiej sytuacji zaistniałaby konieczność uzupełnienia tych brakujących szczebli, co
zapewniłoby kontakt pomiędzy świętym Bogiem i grzesznym człowiekiem.
I dokładnie w ten sposób postąpił Kościół Katolicki, wprowadzając doktrynę o
niepokalanym poczęciu Marii, według której matka Jezusa została szczególnie
uprzywilejowana i zachowana jako niepokalana, tzn. wolna od grzechu pierworodnego.
A ponieważ jako matka była zupełnie inna od pozostałych kobiet, dlatego też ciało, które
przejął od niej Jezus różniło się od ciała pozostałych ludzi.
Tym sposobem jednak, nadal istniałaby przepaść pomiędzy Jezusem i człowiekiem w
grzesznym ciele. I dlatego, Kościół Rzymski wprowadził system pośrednictwa
pomiędzy Synem Bożym i człowiekiem w grzesznym ciele.
Pierwszym ogniwem są na ziemi kapłani, którzy posiadają grzeszne ciała; potem ci,
którzy kiedyś żyli w grzesznym ciele, ale potem zostali kanonizowani przez Kościół i
uznani w niebie za świętych; a następnie aniołowie.
Ostatnim zaś ogniwem łączącym grzesznego człowieka z Chrystusem ustanowiono
Marię.
Ta katolicka doktryna, wynikająca z przyjęcia przez Chrystusa bezgrzesznej natury, jest
bardzo niebezpieczna i godzi bezpośrednio w naukę o usprawiedliwieniu wyłącznie
przez wiarę w Chrystusa, gdyż przyjęcie tej fałszywej nauki równoznaczne jest z tym, że
drzwi do nieba stanowi nie Jezus, ale Kościół.
Do otwarcia zaś tych drzwi wystarczy (według tej katolickiej doktryny) cena, którą
grzesznik lub jego bliscy są w stanie zapłacić.
Tak wyglądają konsekwencje
doktryny, która mówi o tym, że Chrystus nie miał udziału w grzesznym ciele....
Ufamy, że żaden z naszych czytelników nie przyjmie tej fałszywej papieskiej doktryny, tylko
dlatego, że nie jest w stanie zrozumieć tego, co Biblia określa mianem tajemnicy
pobożności. Bezpiecznie jest wierzyć jasnym naukom Pisma Świętego".
NATURA GRZESZNA,
ALE DUCHOWO OŻYWIONA
Nie wykluczone, że toczący się od dawna spór o to, jakie człowieczeństwo było udziałem
Chrystusa mógłby przybrać łagodniejszy charakter, gdybyśmy wszyscy zadali sobie
trud i z pokorą oraz modlitwą na ustach znaleźli odpowiedź na pytanie:
Na jakiej płaszczyźnie Chrystus przyjął naszą naturę?
Czy nasze grzeszne człowieczeństwo stało się Jego udziałem na płaszczyźnie
fizycznej, moralnej, czy duchowej?
Jeden z najbardziej popularnych wśród chrześcijan poglądów, polega na tym, że Chrystus
związał się wprawdzie z naszym upadłym człowieczeństwem, ale jedynie w sferze
fizycznej. To znaczy, że tak jak my mógł odczuwać zmęczenie, ból czy skutki starzenia
się.
Jednakże, nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdziemy uzasadnienia takiego poglądu, tym
bardziej, że Słowo Boże mówi o potrzebie zbawienia całego człowieka, a nie jedynie
jego fizycznego ciała.
A oto, co na ten temat napisał wybitny protestancki teolog - Thomas F. Torrance:
“Inkarnacja powinna być rozumiana jako przyjęcie na Siebie przez Boga naszej natury,
naszej obarczonej grzechem i winą rzeczywistej ludzkiej egzystencji. Doktryna ta, na
przestrzeni pierwszych pięciu wieków, akceptowana była wszędzie przez wczesny
Kościół Chrześcijański. Stale powtarzano wtedy, że jeśli cały człowiek miał być
zbawiony, to Chrystus musiał przyjąć całe człowieczeństwo, gdyż to, czego nie przyjął
nie mogło być uzdrowione ani zbawione". (Thomas F. Torrance, The Meditation of
Christ, pp. 48, 49)
Podobnie w pismach Ellen White, nigdzie nie znajdziemy fragmentu, w którym
sugerowałaby ona, że Syn Boży przyjął nasze człowieczeństwo jedynie na płaszczyźnie
fizycznej. Jej zdaniem, wcielenie Chrystusa polegało na przyjęciu nie tylko "postaci", czyli
ciała fizycznego, ale i "natury upadłego człowieka":
“Chrystus wziął na siebie postać i naturę upadłego człowieka tak, aby przez
cierpienie mógł zostać uczyniony doskonałym i znieść siłę pokus szatana, ażeby mógł
jeszcze lepiej zrozumieć to, jak pomóc tym, którzy są kuszeni". (Spiritual Gifts, vol. 4, pp.
115, 116)
Gdyby E. White uważała, że Pan Jezus przyjął jedynie naszą fizyczną upadłą naturę, to z
pewnością napisałaby o tym, gdyż doskonale wiedziała, iż człowiek składa się z natury
między innymi fizycznej i moralnej, o czym świadczy choćby następująca jej wypowiedź:
“Istnieje ścisły związek pomiędzy fizyczną i moralną naturą" {TSDF 37.6}
Pomimo tego jednak, że doskonale wiedziała o istnieniu upadłej natury w sensie fizycznym
i moralnym czy duchowym to nigdy nie napisała, że udziałem Chrystusa stała się nasza
jedynie fizyczna grzeszna natura.
Doskonałym potwierdzeniem tego może być choćby jej wypowiedź z książki
Życie
Jezusa, s. 56:
"Chrystus przyszedł na świat aby odkupić grzech Adama. Lecz kiedy Adam osaczony był
przez kusiciela, nie ciążył na nim żaden skutek grzechu... Jezus był w innej sytuacji,
gdy przyszedł na pustynię, aby stoczyć walkę z szatanem. Przez cztery tysiące lat siła
fizyczna, moc umysłu oraz wartość moralna ulegały degradacji, a Chrystus przyjął na
Siebie te słabości zdegenerowanej ludzkości, gdyż tylko w ten sposób mógł wybawić
człowieka z najgłębszego upadku". (Życie Jezusa, 56, 57)
Ani tutaj, ani w żadnym innym miejscu autorka nie napisała, że Chrystus przyjął jedynie
słabości natury fizycznej, ale po wyszczególnieniu słabości fizycznych i moralnych,
wyjaśnia, że Chrystus "przyjął te (tzn. wcześniej wyszczególnione) słabości
zdegenerowanej ludzkości", czyli wszystkie słabości związane z grzeszną ludzką natura w
każdym jej aspekcie.
Zresztą, nasza upadła natura składa się z trzech nierozłącznych elementów i nie można
ich od siebie oddzielać, ale należy traktować jako jedną całość. Wynika to między innymi z
wypowiedzi, którą brat Zachariasz Łyko zamieścił w książce "NAUKI PISMA
ŚWIĘTEGO", na str. 500:
"Pojęcie cielesności, które równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie ogranicza
się wyłącznie do ciała, czyli fizycznej strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje także jej
sferę duchową – jej psychikę, całą osobowość".
Przeciwieństwem poglądu, według którego udziałem Chrystusa stało się jedynie
"grzeszne ciało" w sensie fizycznym, jest wiara w to, że Chrystus przyjął całą naszą
upadłą naturę, nie tylko w sferze fizycznej, ale także moralnej oraz duchowej.
Ten drugi pogląd również z pewnych ważnych powodów, o których sobie powiemy,
wymaga sprostowania.
Najbliższy prawdy zdaje się być bardzo ciekawy pogląd reprezentowany obecnie
przez coraz większe grono teologów. Jednym z nich jest np. Thomas A. Davis –
znany adwentystyczny teolog, według którego, ludzka natura Chrystusa była taka jak
Adama po upadku, z jedną bardzo ważną różnicą; Od początku człowieczeństwo
Chrystusa było ożywione przez Ducha Świętego, czyli takie, jakie może
posiadać jedynie nawrócony człowiek.
Poniższy cytat z 1979 roku, stanowi fragment książki autorstwa Davisa zatytułowanej
“Was Jesus Really Like Us?" (“Czy Naprawdę Jezus Był Taki Jak My?"):
"Natura, którą przyjął Chrystus nie była do końca taka sama jak natura
nienawróconego grzesznika. Jego człowieczeństwo mogło być tylko takie, jakie jest
udziałem tych, którzy doświadczyli duchowego odrodzenia (a ci nadal posiadają
upadłą naturę, ale duchowo ożywioną).
Jego upadła ludzka natura sprawiała mu takie same kłopoty, z jakimi musi borykać się
nawrócony człowiek.
Nie do przyjęcia jest więc twierdzenie, że Jego człowieczeństwo było niższej
kategorii niż nawróconego człowieka, i podobnie nie do pomyślenia jest, aby Jego
natura przewyższała naturę nowonarodzonej osoby.
Jezus nie mógł posiadać najmniejszej przewagi nad jakimkolwiek nawróconym
człowiekiem, gdyż nowonarodzenie jest najwyższym duchowym stopniem, który może
osiągnąć człowiek w tym doczesnym życiu... Jezus był człowiekiem z upadłą ludzką
naturą, która posiadała te same mentalne i fizyczne skłonności, które są udziałem
grzesznego człowieka. Był jednak bezgrzeszny i niewinny. Jego wola była zawsze
niezmiennie zgodna z wolą Jego Ojca ". (Davis, “Was Jesus Really Like Us?", s. 32-97)
W cytowanym przed chwilą fragmencie, Davis napisał, że
"Jezus był człowiekiem z upadłą ludzką naturą, która... posiadała te same mentalne i
fizyczne skłonności".
Interesujące jest to, że tego samego zwrotu użyła też Ellen White:
“W niedzielę po południu przemawiałam do zgromadzenia, które słuchało mnie z
najwyższą uwagą. Czułam wolność oraz moc, przedstawiając Jezusa, który wziął na
siebie słabości i udręki człowieczeństwa i odniósł zwycięstwo w naszym imieniu.
On musiał we wszystkim upodobnić się do braci, z tymi samymi mentalnymi oraz
fizycznymi skłonnościami (susceptibilities). Kuszony był we wszystkim tak jak my, ale
bez grzechu i wie, jak dopomóc tym, którzy są kuszeni. Czy jesteście znękani i
zmartwieni? Tak samo było z Jezusem. Czy potrzebujecie zachęty? On też odczuwał taką
potrzebę. Tak jak szatan kusi was, tak samo kusił Majestat Niebios. Jednak Jezus – wasz
reprezentant i zastępca, nigdy nie poddał się w tym konflikcie, a w Jego mocy również i
wy możecie dać opór i zwyciężyć". (RH, 10 luty 1885 par. 7)
Z wypowiedzi tej ponad wszelką wątpliwość wynika, że według E. White, udziałem
Chrystusa nie stała się jedynie nasza fizyczna upadła natura, dlatego że napisała ona, iż
Pan Jezus "musiał we wszystkim (czyli w każdej sferze ludzkiej natury) upodobnić się do
braci, z tymi samymi (nie tylko) fizycznymi, ale i mentalnymi skłonnościami)!
LATARKA
Żebyśmy mogli lepiej zrozumieć to zagadnienie, posłużmy się obrazowym przykładem
związanym z budową i funkcjonowaniem latarki.
Latarka, podobnie jak człowiek, składa się z trzech podstawowych części:
1. obudowy, która może być odpowiednikiem fizycznego ciała człowieka;
2. żarówki, która może oznaczać sferę moralną ludzkiej natury;
3.
baterii,
będzie nasza
akumulatorka,
natura na płaszczyźnie duchowej.
a jeszcze lepiej
którego
odpowiednikiem niech
Używając symbolicznego języka, możemy powiedzieć, że zgodnie z tym, co mówi Słowo
Boże, my wszyscy przyszliśmy na ten świat jako "latarki" z "obudową" (fizyczną naturą),
która może się zużywać, z "żarówką" (moralną naturą), która może ulegać stopniowej
degradacji, i co najgorsze z całkowicie rozładowanymi "akumulatorkami", czyli z duchowo
martwą naturą, pozbawieni wewnętrznej obecności Ducha Świętego i miłości Agape.
Ponieważ w wyniku wrodzonego braku Ducha Świętego i Bożej miłości "akumulatorki"
były całkowicie "rozładowane", możemy powiedzieć, że przyszliśmy na ten świat jako
"ciemność" , jako "latarki", które nie mogły świecić.
I dokładnie w ten sam sposób naszą sytuację przed nawróceniem przedstawił apostoł
Paweł, pisząc:
"Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu" (Efez. 5:8).
I bez względu na to, jak bardzo pragnęliśmy "świecić", to bez naładowanych
"akumulatorków", czyli bez Ducha Świętego, nie mogliśmy stać się "światłością".
Próbowaliśmy włączyć "latarkę", ale nigdy nie pojawiło się "światło", bo "akumulatorki" były
całkowicie rozładowane, bo od urodzenia i z natury nie posiadaliśmy Ducha Świętego.
Pamiętając o tym, musimy postawić sobie bardzo ważne
pytanie:
Czy Syn Boży, przychodząc na nasz świat jako człowiek, jako ta symboliczna "latarka",
również, tak jak my, przyszedł z całkowicie rozładowanym "akumulatorkiem",
z martwą duchowo naturą, bez wewnętrznej obecności Ducha Świętego
i miłości Agape?
Czy przyszedł jako "ciemność", czy jako "światłość"?
Oczywiście, że jako "światłość"!
Jan. 1:9:
"Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat".
W przypadku Chrystusa, "obudowa latarki", czyli Jego fizyczna natura, podobnie jak
nasza, mogła się zużywać i starzeć; Jego moralna natura, symbolizowana tu przez
"żarówkę" również była naturą odziedziczoną po jego ziemskich przodkach i została
osłabiona grzechami wcześniejszych pokoleń; Ale jeśli chodzi o "akumulatorek", czyli
duchową naturę, to w przypadku Chrystusa nie mógł on być rozładowany, gdyż to
oznaczałoby, że Jezus nie posiadał Ducha Świętego i miłości Agape, a tym samym stałby
się "ciemnością" i grzeszną istotą.
Czy fakt ten jednak oznacza, że Pan Jezus miał nad nami przewagę w walce z
grzechem?
Nie, dlatego że jego moralna natura była taka sama jak nasza i przez to mógł być
kuszony wewnętrznie oraz zmagać się ze skłonnościami tej natury.
Chrystus przyjął upadłą ludzką naturę, z tą tylko różnicą, że od poczęcia była ona
duchowo ożywiona, czyli taka, jaką posiada nawrócony człowiek. A nawrócona osoba
nadal posiada grzeszną naturę.
Różnica polega jedynie na tym, że wierzący człowiek, który przeszedł doświadczenie
nowonarodzenia może cieszyć się obecnością Ducha Świętego i dzięki temu "ma
upodobanie w zakonie Bożym" (Rzym.7,22).
Nadal jednak musi zmagać się z tymi samymi skłonnościami, z którymi walczył przed
nawróceniem.
Teraz jednak, Duch Święty uzdalnia go do postępowania zgodnego z Bożym Prawem
tak, że jest w stanie "poddać wszelką myśl w posłuszeństwo Chrystusowi"
(2Kor.10,5).
Fakt ten pomaga nam lepiej zrozumieć to, w jaki sposób Jezus mógł odeprzeć
pokusy, nawet w okresie dziecięcym, pomimo tego, że nie korzystał ze swojej
boskiej mocy i posiadał upadłą ludzką naturę.
Było tak właśnie dlatego, że w przeciwieństwie do nas, już od urodzenia Jego
człowieczeństwo było "ożywione" obecnością Ducha Świętego, który sprawował
kontrolę nad Jego umysłem.
Również z wypowiedzi Ellen White wynika, że jako dziecko, Jezus nigdy nie zgrzeszył,
pomimo tego, że już wtedy posiadał upadłą naturę i był kuszony tak samo, jak wszystkie
inne dzieci:
"Czy Chrystus nie zasłużył na naszą miłość?... On wziął na siebie naszą upadłą naturę i
był poddany tym samym pokusom, którym człowiek jest poddany. Nawet jako dziecko
był często kuszony. Jednak, podczas swego życia nigdy nie poddał się wszystkim tym
powabom, które nakłaniały Go do grzechu. Gdy w latach młodości, Jego rówieśnicy
próbowali nakłonić Go do czynienia zła, wtedy zaczynał śpiewać jakąś słodką melodię, a
po chwili Jego towarzysze zauważali, że sami jednoczą się z Nim w śpiewie. Ujął ich
Swoim Duchem i wróg został pokonany. O, moi drodzy, Chrystus jest najwyższy wśród
tysięcy! Chwalcie imię Pana!". (2SAT.235.00)
"Jezus przyjął ludzką naturę i w naturze tej żył jako niemowlę, dziecko oraz młodzieniec.
Dzięki temu może współczuć ludziom w każdym wieku i stanowić przykład dla dzieci i
młodzieży. On zna dziecięce pokusy i słabości". (Youth’s Instructor, Sept. 1, 1873)
Wiedząc jednak o tym, że pomimo posiadania naszej natury Chrystus nigdy nie poddał się
pokusie, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie:
Dlaczego
w takim razie my upadamy, nawet jeśli podobnie jak On jesteśmy
duchowo ożywieni w wyniku nowonarodzenia?
Dlaczego my grzeszymy, a Chrystus nigdy nie poddał się pokusie?
Nie było tak, dlatego że miał nad nami przewagę, albo z tego powodu, iż wykorzystywał
swoją boską moc.
Pan Jezus podczas swojej ziemskiej pielgrzymki zawsze był
przestał "świecić", gdyż w przeciwieństwie do nas,
ładowania "akumulatorka". Nigdy, nawet na chwilę nie
Ojcem i Duchem Świętym, który uzdalniał Go do tego, by
pokusy w Swoim umyśle.
"światłością" i nigdy nie
nigdy nie zaniedbał
stracił łączności ze swoim
nieustannie przezwyciężał
Doskonałym tego przykładem może być kontrast pomiędzy postawą Chrystusa i uczniów
w Getsemane:
Mat. 26:41
"Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest
ochotny, ale ciało mdłe".
Jezus, chociaż tak samo jak uczniowie posiadał "mdłe ciało", nigdy nie przestał
"czuwać i modlić się".
Nieprzerwanie trwał w społeczności ze swoim Ojcem, dzięki czemu zawsze posiadał moc
Ducha Świętego, by móc odeprzeć pokusy i odnieść doskonałe zwycięstwo nad
grzechem.
"Życie Jezusa", s. 14:
"Szatan przedstawia Boże Prawo miłości jako prawo egoistyczne i głosi, że
posłuszeństwo wobec jego przepisów jest dla nas rzeczą niemożliwą... (nawet
wśród wierzących są tacy, którzy powtarzają te zwodnicze słowa!)
W tym celu (Chrystus) ... musiał we wszystkim upodobnić się do braci... kuszony był we
wszystkim tak jak my... Nie korzystał z żadnej mocy, która nie byłaby dostępna
również dla nas. Jako człowiek napotykał pokusy i pokonywał je mocą udzieloną Mu od
Boga... Swoim życiem udowodnił, że i dla nas jest możliwe przestrzeganie prawa
Bożego".
Wiele bardzo ważnych i dotyczących wcielenia Syna Bożego myśli zawartych zostało w
opracowaniach, których autorem jest popularny adwentystyczny teolog –
Jack
Sequeira.
Według niego, ludzka natura Chrystusa na płaszczyźnie fizycznej i
moralnej była dokładnie taka sama jak nasza wrodzona natura. Różnica dotyczyła sfery
duchowej. W następujący sposób Sequeira wyjaśnia to w książce "Saviour of Every
Man" ("Zbawiciel Wszystkich Ludzi"):
"ASPEKT DUCHOWY: Gdy Adam zbuntował się przeciwko Bogu, Duch Święty
opuścił go. W ten sposób wypełniło się ostrzeżenie dane naszym pierwszym rodzicom:
dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz (1Moj. 2:17 BG).
Natychmiastowym wynikiem upadku Adama i Ewy była ich duchowa śmierć, która potem
dotknęła wszystkich ludzi. Dlatego też, wszyscy ludzie przychodzą na ten świat jako istoty
duchowo martwe (pozbawione wewnętrznej obecności Ducha Świętego) (Efez. 2:1,5)
i odłączone od Boga (Izaj. 59:2).
Z tego powodu, człowieczeństwo, które otrzymał Chrystus przez Marię również musiało
być duchowo martwe. Należy tu jednak pamiętać o czymś niezwykle istotnym, a
mianowicie, że ta duchowo martwa ludzka natura Chrystusa, w chwili poczęcia została
w tajemniczy sposób zjednoczona z Jego boską naturą, poprzez związek z obecnym
w Chrystusie od samego poczęcia Duchem Świętym (Łuk.1:35). Dzięki temu, to upadłe
człowieczeństwo zostało duchowo ożywione i już od chwili poczęcia, upadła ludzka
natura Chrystusa była tą samą, która staje się udziałem wierzącego człowieka w chwili
nowonarodzenia. To nowonarodzenie, które Paweł nazywa zaczątkiem Ducha (Rzym.
8:23) jest tym, co zmienia położenie wierzącego tak, że teraz święte życie i
przestrzeganie prawa stają się częścią jego pragnień (Hebr. 8:10).
ASPEKT MORALNY:
Na skutek upadku, bezgrzeszna natura Adama uległa
zepsuciu - również w sferze moralnej, w wyniku czego została zdominowana przez prawo
samolubnej miłości.
Kiedy Chrystus przyjął nasze człowieczeństwo, to chociaż już od poczęcia było ono
duchowo ożywione, Jego moralna natura nadal posiadała wrodzoną sobie skłonność
do przesadnego koncentrowania się na sobie i znajdowała się pod presją prawa
grzechu.
Podobnie jest też w przypadku nawróconego człowieka, gdyż to, że stał się on duchowo
ożywiony nie oznacza jeszcze, że jego natura doznała zmiany również w sferze
moralnej.
Przyjęcie przez Syna Bożego naszej upadłej - również na płaszczyźnie moralnej - natury,
było głównym powodem tego, że święte życie Chrystusa zawsze wymagało zmagania się
z charakterystycznym dla upadłej natury prawem grzechu.
Chociaż Jego umysł był w pełni poddany woli Bożej tak, że żadna grzeszna
inklinacja czy zła skłonność nie była w stanie zadomowić się tam, to Jego ludzka
natura zdominowana była zasadą, która obejmuje cały rodzaj ludzki - zasadą
skłonności do miłowania własnego ja.
Oznacza to, że w przypadku Chrystusa, święte życie nie było jedynie naśladowaniem
naturalnych skłonności, tak jak to było w przypadku bezgrzesznego Adama, ale
wymagało stałej walki z pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą
żywota.
ASPEKT FIZYCZNY:
Przyjmując nasze grzeszne człowieczeństwo Syn Boży
zidentyfikował się nie tylko z naszymi słabościami moralnymi, ale także fizycznymi. To
właśnie dlatego był On podatny na zmęczenie, starzenie się czy śmierć. Ale kiedy już Pan
Jezus odkupił i oczyścił na krzyżu nasze grzeszne człowieczeństwo, wtedy powstał z
martwych w przemienionym ciele. Było to ciało przemienione zarówno moralnie jak i
fizycznie. Następnie to uwielbione i doskonałe pod każdym względem ciało, zabrał do
nieba, gdzie zarezerwowane jest ono dla nas do czasu Jego chwalebnego powrotu". (Jack
Sequeira "Saviour of Every Man", str. 39)
STANOWISKO PRESCOTA
W niedzielę wieczorem, 31 października 1895 roku, podczas zgromadzenia
namiotowego w Armdale w Australii, niezwykle interesujące kazanie na temat wcielenia
Syna Bożego wygłosił, cieszący się wśród adwentystów szczególnym uznaniem,
doświadczony kaznodzieja brat W. Prescot.
Kazania tego oraz kolejnych wystąpień Prescota słuchała także Ellen White i była tym
tak poruszona, że w swoich adresowanych do różnych osób listach dała temu wyraz w
bardzo ciepłych i entuzjastycznych słowach:
"Pan nawiedził brata Prescota w szczególny sposób i dał mu specjalne poselstwo dla
ludzi... Na brata Prescota wylany został Duch Święty.
Rozpoznaliśmy w nim głos prawdziwego Pasterza.
Prawda płynęła z jego ust tak, że nigdy wcześniej ludzie czegoś takiego nie doświadczyli...
Prawda została oddzielona od błędu". (Ms. 19,23,47,52, 1895: Letter W- 25,32,83,84,
1895: RH jan. 6, 1896)
Zwróćmy zatem uwagę na fragment kazania Prescota, w którym mówił on na temat
człowieczeństwa Chrystusa:
"Chrystus był naszym reprezentantem, dzięki temu, że stał się ciałem, stał się nami.
Oznacza to, że wszystko, co uczynił Chrystus jest udziałem każdego, kto wiąże się z tą
rodziną, gdyż to, co uczynił Chrystus, każdy członek tej rodziny uczynił w Nim. Gdy
przyszedł On na ten świat, żył w ciele grzechu i umarł dla grzechu. Umierając
uwolnił się od tego ciała grzechu i zmartwychwstał w przemienionym ciele.
Zamieszkanie w tym grzesznym ciele, umożliwiła Mu jego świętość. Po
oczyszczeniu tego grzesznego ciała - czego Chrystus dokonał poprzez swoją w nim
obecność - teraz Jego celem jest oczyszczenie grzesznego ciała w nas, również
poprzez Jego obecność w nas, a następnie jego przemienienie (uwielbienie) przy swoim
powtórnym przyjściu.
Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu
fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki
duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch,
który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch
antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie (1 Jan. 4:1-3).
To, co mówi tu Jan, nie może jedynie odnosić się do faktu, że Jezus Chrystus przebywał
na ziemi i miał (fizyczne) ciało. Nawet demony o tym wiedziały i uznawały fakt, że Syn
Boży przyszedł w takim ciele.
Jednakże wiara, której inspiratorem jest Duch Boży, zachęca nas do uznania prawdy o
tym, że Jezus Chrystus żył w naszym ciele i teraz może żyć w moim ciele, dzięki temu,
że Go przyjąłem".
PODSUMOWANIE
Podsumowując te wszystkie fragmenty Słowa Bożego, wypowiedzi Ducha Proroctwa
oraz komentarze znanych adwentystycznych i protestanckich teologów, możemy
śmiało wyrazić prawdę o wcieleniu Syna Bożego w następujący sposób:
1. Jezus Chrystus przyszedł na ten świat "w postaci grzesznego ciała", co nie
oznacza, że jego ludzka natura była inna niż nasza, ale że w naturze tej nigdy nie
zgrzeszył.
2. Był kuszony we wszystkim tak jak my, co oznacza, że chociaż nie posiadał
złych tendencji, które już są grzechem, to jego udziałem były naturalne,
dziedziczone tendencje upadłej natury.
3. Jezus Chrystus "pokonał grzech w ciele", czyli odniósł zwycięstwo nad
grzechem w upadłej ludzkiej naturze i nigdy w swoim umyśle nie uległ pokusie.
4. Pomimo przyjęcia naszej upadłej natury Chrystus nie stał się istotą grzeszną,
ponieważ przyjął nasze człowieczeństwo na swoją boską naturę.
5. Dzięki przyjęciu naszej upadłej natury uzyskał prawo, by móc reprezentować
upadły rodzaj ludzki (a nie bezgrzeszny), a następnie zanieść ludzkość na krzyż,
gdzie została ona w Chrystusie ukarana i legalnie odkupiona.
6. Człowieczeństwo Chrystusa było dokładnie takie jak nasze, z tą jedynie różnicą,
że Jego natura w sferze duchowej już od poczęcia była ożywiona i
zamieszkała przez Ducha Świętego, który sprawował kontrolę nad jego umysłem. Z
tego powodu, człowieczeństwo Chrystusa było podobne do tego jakie posiada
człowiek, ale nawrócony. Jego ludzka natura nigdy nie była duchowo martwa.
7. Dzięki temu, że Chrystus utożsamił się z naszą upadłą naturą może być naszym
sędzią i jedynym pośrednikiem między grzesznym człowiekiem a świętym
Bogiem.
To tylko niektóre z bezcennych błogosławieństw, jakimi Bóg obdarował nas przez to, że
posłał Swego Syna na ten świat "w postaci grzesznego ciała".
Teraz chyba już znacznie lepiej rozumiemy to, dlaczego siostra White napisała, że
"człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim".
Sprawca zła z pewnością nie chce, abyśmy tę prawdę należycie zrozumieli i docenili,
gdyż wie, że jeśli przyjmujemy, iż człowieczeństwo Chrystusa było takie jak nasze,
wówczas nasze serca będą poruszone i zapragniemy oddać je Panu Jezusowi bez
reszty.
O tym, jakie znaczenie powinna mieć dla nas ta prawda w pięknych słowach napisał brat
Prescot:
"Cudowną prawdą jest to, że słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami. W
słowach tych ukryte jest nasze zbawienie.
Oby ta zadziwiająca prawda stała się źródłem nowego światła w naszych duszach i
pozwoliła nam lepiej zrozumieć to, jak niezwykłą miłością obdarzył nas Bóg".
I to właśnie dlatego, że przyjęcie przez Chrystusa nie natury Adama sprzed upadku, ale
naszej grzesznej natury najlepiej świadczy o tym jak bardzo umiłował nas Bóg, sprawca
zła robi wszystko, abyśmy tę prawdę, niewłaściwie rozumieli i niedoceniali jej wyjątkowego
znaczenia.
Siostra White była osobą, która doskonale rozumiała to jak wielką i bezcenną wartość ma
dla nas fakt, że Syn Boży przyszedł na ten świat "w postaci grzesznego ciała", i że "we
wszystkim upodobnił się do braci". To właśnie dlatego w końcówce 4 rozdziału książki
"ŻYCIE JEZUSA", sugeruje ona, że Bóg tak bardzo nas umiłował, iż zezwalając, aby Jego
Syn przyszedł
na ten grzeszny świat jako istota związana z naszym upadłym
człowieczeństwem, wystawił Go na niebezpieczeństwo upadku i wiecznego
zatracenia". Wysłuchajmy teraz z uwagą tego wzruszającego fragmentu, który w piękny
sposób wyraża niezwykłą miłość Boga do upadłego świata i tym cytatem chciałbym
zakończyć to krótkie studium na temat wcielenia Syna Bożego:
"Szatan nienawidził Chrystusa w niebie za Jego miejsce w królestwie Bożym. Znienawidził
Go jeszcze bardziej, gdy sam strącony został z nieba. Nienawidził Go za to, że przyrzekł
odkupić upadły rodzaj ludzki.
I oto Bóg zezwolił, aby na ten świat, do którego władania porwał się szatan, przyszedł
Jego Syn, jako nieporadne dziecię, podległe wszelkim ludzkim słabościom.
Zezwolił na to, aby stanął wobec wszelkiego niebezpieczeństwa, na jakie jest wystawiona
każda dusza ludzka, aby stoczył bitwę jaką musi stoczyć każdy syn człowieczy; wystawił
Go na niebezpieczeństwo upadku i wiecznego zatracenia.
Serce ludzkiego ojca martwi się o przyszłość syna. Spogląda na dziecko i drży na myśl o
niebezpieczeństwie, jakie niesie życie. Chciałby tę najdroższą istotę obronić przed mocą
szatana, chciałby ją utrzymać z dala od pokus i konfliktów.
A Bóg dał Swego jedynego Syna i sprawił, że zetknął się On z jeszcze bardziej
przerażającym konfliktem i naraził się na jeszcze straszniejsze ryzyko, aby dla naszych
dzieci uczynić drogę życia pewną i bezpieczną. Oto jest miłość! - Podziwiajcie, o niebiosa i
dziw się, ziemio!". ("ŻYCIE JEZUSA", ostatnie dwa akapity 4 rozdziału)
Amen