Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro
Transkrypt
Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro
ŚRODA 25 lutego 2009 nr 39 (2415) W drodze do euro Projekt dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego Raport Narodowego Banku Polskiego Przygotowania czas zacząć Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro W www.forsal.pl Eksperci o konsekwencjach przyjęcia euro: Najwięcej zmian czeka prawo admini- stracyjne i gospodarcze – Tomasz Kozłowski, partner w Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Głuchowski Rodziewicz Zwara i Partnerzy Wprowadzenie euro może zwiększyć tempo wzrostu gospodarczego w Polsce o ok. 0,7 proc. rocznie w ciągu najbliższych 10 lat – wynika z raportu Narodowego Banku Polskiego na temat wprowadzenia wspólnej waluty w naszym kraju. Spadną stopy procentowe, wzrosną inwestycje i wymiana handlowa. MAREK SIUDAJ [email protected] P ierwszym i najbardziej widocznym efektem wprowadzenia euro będzie spadek ryzyka kursowego. Innymi słowy – ani firmy, ani osoby fizyczne nie będą musiały wymieniać złotego na euro, płacąc za to prowizję bankom czy kantorom. Jak wynika z opracowanego przez Biuro do Spraw Integracji ze Strefą Euro Narodowego Banku Polskiego Raportu na temat pełnego uczestnictwa Rzeczypospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej Fot. Wojciech Górski KOMENTARZ ydźwięk raportu Narodowego Banku Polskiego na temat przystąpienia do strefy euro jest jasny – w długim terminie wspólna waluta jest dla nas opłacalna. O tym, jak bardzo skorzystamy na wspólnej walucie, zdecyduje stopień naszego przygotowania. Na razie sytuacja nie wygląda wesoło. Resorty nie interesują się sprawą przyjęcia euro, wskazują na pełnomocnika ds. euro. Problem w tym, że wprowadzenie euro nie oznacza tylko pożegnania złotego. Konieczne jest poluzowanie gorsetu prawnego, w którym tkwią firmy, zwiększenie elastyczności rynku pracy i inwestycje, np. w infrastrukturę, które ułatwią Polsce przyciąganie inwestycji. Kryzys może opóźnić przyjęcie euro. Jednak nie oznacza to, że nie należy spieszyć się z przygotowaniami. Dobrze byłoby, aby opóźnienie wykorzystać MAREK tak, aby ostateczne korzyści dla SIUDAJ polskiej gospodarki były więkmarek.siudaj sze niż przyspieszenie wzrostu @infor.pl PKB o 0,2–0,7 proc. rocznie.■ C Narodowy Bank Polski, na czele którego stoi SŁAWOMIR SKRZYPEK, przedstawił raport o euro i Walutowej, samo zniesienie kosztów wymiany walut zwiększy polskie PKB o 0,66 do 1,65 proc. więcej niż w sytuacji, gdybyśmy do strefy euro nie weszli. Przy czym większość tego efektu pojawi się w pierwszych pięciu latach przebywania Polski w strefie euro. Autorzy innych analiz uznali, że koszty wymiany walut stanowią ok. 2 proc. wartości handlu zagranicznego naszego kraju ze strefą euro. Według ich szacunków – brak różnic kursowych i ryzyka walutowego oraz wynikająca z jednej waluty przejrzystość cen (łatwiej je porównywać i łatwiej wybrać lepszą ofertę) podniesie poziom PKB o 3,4 proc. w długim okresie w stosunku do sytuacji, w której euro nie przyjmujemy. Większa wiarygodność Przyjęcie euro może spowodować wzrost wiarygodności ekonomicznej Polski. Nasz kraj, który sporo inwestuje, notuje deficyt na rachunku obrotów bieżących. Powoduje to konieczność zadłużania się za granicą. Jednak im wyższy deficyt, tym większe ryzyko, że pożyczkodawcy wstrzymają swoje kredyty, co może wpędzić gospodarkę w kłopoty. Skalę ryzyka odzwierciedlają oceny, wystawiane krajom przez agencje ratingowe. Analitycy NBP zwracają uwagę, że po przyjęciu euro podniesione zostały ratingi Cypru oraz Malty. I mimo że obecne oceny wiarygodności Polski nie są złe – gdyż wyższe mają tylko Czechy i Słowacja (obecnie już członek strefy euro) – to jednak wszystkie kraje euro mają wyższe oceny. Zmiana waluty i wiarygodności Polski przełoży się na cenę, po jakim kraj oraz działające w nim firmy pożyczają pieniądze. Przede wszystkim – spadną stopy procentowe. Dokończenie na str. C2 Przyjęcie euro odciąży administrację – Marek Kalupa, dyrektor Departamentu Koordynacji Wdrażania Funduszy Unii Europejskiej w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego Euro ożywi turystykę wyjazdową – Mag- da Plutecka-Dydoń, PR Manager w Neckermann Polska W NUMERZE: Raport Narodowego Banku Polskiego Koszty i zagrożenia płynące ze wspólnej waluty Przyjęcie wspólnej waluty kosztuje. W zależności od tego, jaki scenariusz wprowadzenia euro zostanie wybrany, ten koszt może sięgnąć od nieco ponad 20 mld zł do niespełna 23 mld zł. Euro rodzi też zagrożenia dla polskiej gospodarki. MAREK SIUDAJ PROJEKT ZMIAN W KONSTYTUCJI PRZYGOTUJE SPECJALNY ZESPÓŁ Wprowadzenie euro wymaga zmian w konstytucji. Prace nad nowelizacją powinny ruszyć do końca kwietnia. Więcej strona C2 MINISTERSTWO FINANSÓW: SŁABY ZŁOTY NIE PRZEKREŚLA ERM2 W TYM ROKU Słaby złoty nie musi przekreślać planów wprowadzenia go do ERM2 w połowie roku – uważa resort finansów. Większym zagrożeniem jest raczej gwałtowność zmian kursu, jaką oglądaliśmy w ostatnich tygodniach. Więcej strona C3 NARODOWY PLAN PRZYJĘCIA EURO BĘDZIE TRZEBA MODYFIKOWAĆ Narodowy plan przyjęcia euro ma zostać opracowany w I kwartale 2009 r. W pierwszym etapie powstanie dokument, który potem będzie nowelizowany. Więcej strona C4 [email protected] P ożegnanie ze złotym oznacza rezygnację nie tylko z własnej waluty, ale także z własnej – czyli dostosowanej do potrzeb naszego kraju – polityki pieniężnej. Może się to przełożyć i na tempo wzrostu gospodarczego, i na to, jak nasz kraj będzie sobie radził z kryzysami. Bez własnej polityki pieniężnej Stopy procentowe są narzędziem, które z jednej strony reguluje tempo wzrostu cen, a z drugiej – szybkość rozwoju gospodarki. Podwyżka stóp oznacza, że kredyt jest droższy. Czyli osoby i firmy obsługujące pożyczki muszą na ten cel wydać więcej, a za to mniej wydają na konsumpcję, inwestycje, reklamy i płace. To prowadzi do spadku tempa rozwoju gospodarczego, a także obniżki tempa wzrostu cen. Jednak po przystąpieniu do strefy euro polityka pieniężna przestanie być dostosowana do polskich potrzeb. Autorzy przygotowanego przez NBP Raportu na temat pełnego uczestnictwa Rzeczypospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej zwracają uwagę, że dla Europejskiego Banku Centralnego sytuacja w poszczególnych gospodarkach liczy się w mniejszym stopniu niż to, co się dzieje w całej strefie euro. Wprawdzie prezes NBP będzie uczestniczył w posiedzeniach Rady EBC, która decyduje o stopach procentowych, a jego udział w głosach będzie większy niż udział Polski w PKB strefy euro, jednak nigdy nie będzie miał głosu decydującego. Przy obecnym stopniu rozwoju polskiej gospodarki oznaczać to będzie, że stopy procentowe będą zbyt niskie w stosunku do potrzeb naszej gospodarki. W rezultacie może to doprowadzić do wzrostu popytu, a co za tym idzie – również wzrostu cen. Tyle, że będą to już ceny wyrażane w euro. Z punktu widzenia odbiorców z innych krajów unii walutowej będzie to oznaczać, że towary te zdrożały, a w związku z tym popyt na nie spadnie. Niższy popyt będzie oznaczać niższą produkcję, czyli spowolnienie gospodarcze. Przy złotym prowadziło to do jego osłabienia, wówczas – dzięki zmianom kursowym – polskie towary stawały się znowu konkurencyjne. Przy euro dla odzyskania konkurencyjności konieczne będą po prostu obniżki cen towarów, co przełożyć się może na spadek płac. Autorzy raportu NBP zwracają uwagę, że ryzyko wzrostu inflacji w naszym kraju jest jednak stosunkowo niewielkie. Przede wszystkim bowiem ce- ny zaczęły rosnąć już po naszym wejściu do Unii Europejskiej. Poza tym przeciwdziała temu globalizacja – trudno jest podnosić ceny, gdy podobne towary łatwo jest kupić w innych krajach. Koniec własnej waluty Trudno też wyliczyć, ile będzie kosztować pożegnanie ze złotym. Własna waluta, której kurs jest płynny, ułatwia przetrwanie kryzysów. Spowolnienie wiąże się zwykle ze spadkiem wartości złotego, co prowadzi do zwiększenia konkurencyjności firm i wytwarzanych przez nie towarów – stają się one tańsze. To ułatwia zbyt, co powoduje, że zmniejszenie produkcji jest mniejsze, niż byłoby, gdyby kursu płynnego nie było. Tymczasem tzw. szoki realne – czyli kryzysy – po przyjęciu euro w większym stopniu będą się przekładały na ograniczenie produkcji, a co za tym idzie – spadek funduszu płac i zatrudnienia. Dokończenie na str. C2 W DRODZE DO EURO C2 | ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39 Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro Dokończenie ze str. C1 Obecnie stopa referencyjna NBP wynosi 4,25 proc. Tymczasem główna stopa procentowa w strefie euro to 2 proc. Jednak na koszt pieniądza nie składa się tylko główna stopa procentowa w danym kraju. Jak wynika z raportu NBP, łącznie tzw. premia za ryzyko (czyli koszt pożyczenia pieniędzy) spadnie o ok. 2,3–2,4 pkt proc. Przy czym, biorąc pod uwagę zmiany stóp w Polsce i strefie euro, ten spadek może być jeszcze większy. Szybszy rozwój handlu Dwa czynniki – spadek ryzyka kursowego, a przypadku euro – jego likwidacja – oraz niższe stopy procentowe powinny się przełożyć na wzrost handlu zagranicznego. Badania, przeprowadzane na zlecenie banku centralnego, wskazują, że pozytywne efekty przyjęcia euro dla handlu zagranicznego będą wyraźne. W zależności od badań i przyjętych metodologii szacuje się, że wzrost eksportu może wynieść w krótkim terminie nawet 27 proc. (a cała wymiana handlowa wzrośnie o 20 proc.). Z kolei inne badania mówią, że po krótkim okresie spadku eksportu zacznie się on szybko powiększać i w rezultacie będzie aż o 13 proc. większy, niż gdybyśmy euro nie przyjęli. Wzrośnie też import – o 9–11 proc., niż gdyby euro nie było. O tym, zdecydują także same firmy. Okazuje się, że o ile firmy małe, średnie i duże mają wyższą wydajność, niż wynosi średnia unijna, o tyle mikrofirmy oraz te zatrudniające do dziewięciu osób notują niższą wydajność. Na dodatek polskie małe firmy relatywnie rzadko czerpią korzyści z eksportu. Od tego, czy uda się zwiększyć wydajność w naj- mniejszych przedsiębiorstwach i czy w większym stopniu nastawią się one na produkcję eksportową, będzie zależeć, jak ostatecznie będzie wyglądać rozwój handlu zagranicznego. Inwestycje w górę O tym, jak będzie kształtować się handel zagraniczny Polski po przyjęciu euro, zdecydują m.in. inwestycje. Jak wynika z raportu NBP, wynikające z akcesji obniżenie stóp procentowych powinno zwiększyć inwestycje finansowane ze środków krajowych. Tylko przy założeniu, że dzięki wejściu Polski do strefy euro nominalna stopa procentowa (dzięki obniżce premii za ryzyko) spadnie o 1 pkt proc., kapitału przeznaczonego na inwestycje będzie o 20 proc. więcej niż w scenariuszu, w którym do strefy euro nie wchodzimy. Innym źródłem finansowania rozwoju gospodarki będą także zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Te też powinny wzrosnąć, jednak dużo zależy m.in. od tego, jak kraj radzi sobie z przyjmowaniem inwestycji. Tymczasem niskie pozycje Polski w rankingach atrakcyjności dla inwestorów pokazują, że z tym nie jest najlepiej. Generalnie jednak – na co wskazują badania opisane w raporcie NBP – można się spodziewać wzrostu inwestycji, co przełoży się na szybsze tempo rozwoju gospodarki. Według jednych szacunków tylko spadek obniżki stóp procentowych o 1 pkt proc. spowoduje wyższy PKB o 4,1 proc. Według innych szacunków wpływ będzie niższy, bo sięgnie 0,5 proc. PKB. Jednak te wyliczenia zostały poczynione przy założeniu, że akcesja do unii monetarnej przełoży się o spadek stóp o 0,7 pkt proc. Wspólna waluta przyspieszy rozwój polskiego rynku fi- nansowego – między innymi dzięki spadkowi kosztów transakcyjnych i premii za ryzyko. Po prostu inwestorzy będą żądali od polskich firm mniejszych zysków, gdy będą się one rozliczały w euro, niż obecnie i chętniej będą w nie inwestować. To zwiększy dostęp przedsiębiorstw do kapitału – bo łatwiej będzie im pozyskiwać go choćby na innych europejskich rynkach. Szybszy wzrost PKB Wszystkie te czynniki spowodują przyspieszenie wzrostu Koszty i zagrożenia płynące ze wspólnej waluty Dokończenie ze str. C1 Z drugiej strony jednak nasz rynek walutowy jest na tyle duży, że przyciąga spekulantów. Jednocześnie jest on na tyle płytki, że przepływy kapitału prowadzą do znacznych wahań kursu złotego, zarówno w stronę jego wzmocnienia, jak i osłabienia. Ma to negatywny wpływ np. na wyniki firm. A złoty należy do walut o bardzo wysokiej zmienności. Jak wynika z raportu NBP, zmienność kursu złotego w latach 1999–2007 była trzykrotnie większa niż zmien- Kryzys każe czekać Trwający kryzys nie zmienia wydźwięku raportu na temat przyjęcia w Polsce euro. Wspólna waluta może być dla nas korzystna pod warunkiem odpowiedniego przygotowania – wynika z suplementu, jaki Narodowy Bank Polski dodał do opracowanego przez siebie raportu. Jednak zawirowania na rynkach finansowych oraz recesja u naszych głównych partnerów handlowych mogą osłabić zdolność Polski do czerpania korzyści z euro. Utrzymanie kryteriów z Maastricht, warunkujących przyjęcie wspólnej waluty, w obecnej sytuacji może wiązać się z dodatkowymi kosztami, których nie byłoby przy lepszej koniunkturze. Wreszcie wstąpienie do ERM2 w obecnym stanie polskiej i światowej gospodarki wiąże się z dużym ryzykiem, że nie zdołamy się w nim utrzymać. Dlatego zarząd NBP uznał, że trzeba dokładnie się zastanowić nad momentem wejścia do tego systemu kursowego. – Zarząd NBP nie rekomenduje wprowadzenia złotego do ERM2 tak szybko jak to możliwe – powiedział Witold Koziński, wiceprezes banM.S. ku centralnego. PKB. O ile? Tu szacunki są różne, w zależności od przyjętej metody badań. Według jednych z nich euro podniesie poziom o ok. 7,5 proc. PKB, z czego większość zysków pojawi się w najbliższych 10 latach. Dawałoby to więc o 0,7 proc. wyższy wzrost PKB niż w scenariuszu, w którym wspólnej waluty nie przyjmujemy. Inne badania szacują skalę korzyści na mniej, bo 1,5–2,5 proc. Jednak nawet taki szacunek oznacza, że tempo wzrostu gospodarczego byłoby wyższe o ok. 0,2 proc., niż wówczas, gdybyśmy euro nie przyjęli.■ www.gazetaprawna.pl/serwisy ność kursów walut sześciu krajów należących do strefy euro (UE6, czyli Francja, Grecja, Hiszpania, Niemcy, Portugalia, Włochy) przed przyjęciem wspólnej waluty. Co ciekawe, wskaźnik zmienności walut innych krajów regionu w tym okresie był tylko dwukrotnie wyższy niż ten dla państw UE6 przed akcesją. Innym zagrożeniem, jakie rysuje się przed polską gospodarką w związku z możliwą akcesją do strefy euro, jest niewłaściwy kurs wymiany złotego na wspólną walutę. Niewłaściwy – czyli zbyt niski lub zbyt wysoki. Oba scenariusze mają nieco inny przebieg, ale efekty są bardzo podobne – następuje spowolnienie gospodarcze. Oznacza to, że dla naszego kraju najlepszy byłby taki kurs wymiany, który jest bliski kursu równowagi – wtedy bowiem nie zaburzy ani siły nabywczej, ani eksportu czy importu. Dobrze byłoby także, aby kurs, po jakim wejdziemy do strefy euro, był możliwie okrągły. Łatwiej jest bowiem przeliczać ceny na euro, gdy kurs wymiany wynosi np. 3 czy 4 zł niż wtedy, gdy jest to 3,27 albo 4,17 zł. Niebezpieczeństwa ERM2 Zmienność złotego stwarza zagrożenia, które mogą się ujawnić jeszcze przed przyjęciem euro – czyli wówczas, gdy nasz kraj wejdzie do ERM2. Ten przedsionek euro ma ustabilizować złotego, co ułatwia przyjęcie wspólnej waluty. W tym okresie NBP z pomocą EBC ma dbać, aby wartość złotego nie odchyliła się od wybranego kursu euro o więcej niż plus czy minus 15 proc. Taka sytuacja stwarza spore ryzyko. I nie chodzi tutaj tylko o niebezpieczeństwo ataków spekulacyjnych – zarówno nastawionych na osłabienie złotego, jak i na jego wzmocnienie. Autorzy raportu zwracają uwagę, że działalność funduszy inwestycyjnych ma duży wpływ na kurs złotego. Fundusze takie mogą np. ulokować spore kwoty na polskim rynku, co spowoduje wzmocnienie złotego. Zwykle banki centralne w takiej sytuacji obniżają stopy procentowe, jednak taki zabieg często nie pomaga. Może to spowodować konieczność zmiany parytetu wymiany na taki, w którym kurs euro będzie niższy (czyli rewaluację). Taka sytuacja miała miejsce dwukrotnie na Słowacji. Rewaluacja nie uniemożliwia przyjęcie euro, jednak sytuacja odwrotna – czyli taka zmiana parytetu, w którym kurs euro będzie wyższy – zamyka drogę do wspólnej waluty. Dla banku centralnego poważnym problemem będzie też polityka pieniężna w ERM2. Wówczas bowiem NBP, który obecnie ma jeden cel – utrzymywanie w ryzach inflacji – będzie musiał zwracać uwagę na wycenę złotego. W razie zwyżki wskaźnika wzrostu cen NBP zwykle podwyższa stopy procentowe. Tyle że taki ruch będzie zwiększał napływ kapitału na polski rynek, co może prowadzić do aprecjacji złotego, a w dalszej konsekwencji może nawet do zmiany parytetu wymiany na taki, który jest mniej korzystny dla polskiej gospodarki od wyznaczonego wcześniej. Na dodatek podwyżka stóp powoduje spadek tempa wzrostu PKB. I taki koszt może trzeba będzie zapłacić, aby utrzymać inflację w granicach wyznaczonych przez kryteria z Masstricht. Jak wynika z raportu NBP, konieczność obniżenia inflacji o 1 pkt proc. powoduje redukcję tempa wzrostu PKB o 0,8 pkt proc. w ciągu dwóch lat. Koszty liczone w miliardach Koszty wprowadzenia euro będą różne w zależności od tego, jaki scenariusz zostanie wybrany. Tańszy – choć trudniejszy i dla konsumentów, i dla firm – jest ten nazywany big-bang, w którym wymiany waluty dokonuje się z dnia na dzień. Droższy zaś jest scenariusz, w którym zarówno złoty, jak i euro są równorzędnymi środkami płatniczymi przez jakiś czas (czyli zakłada okres przejściowy). Im dłużej taka sytuacja trwa, tym wyższe koszty. A więc w pierwszym przypadku – big-bang – koszt przyjęcia euro wynosiłby blisko 20,5 mld zł. W drugim przypadku – z okresem prejściowym – prawie 23 mld zł.■ Prace nad nowelizacją ustawy zasadniczej powinny ruszyć w ciągu dwóch miesięcy Skala zmian legislacyjnych jeszcze nie jest znana Projekt zmian w konstytucji przygotuje specjalny zespół Konwergencja prawna zapewni zgodność z regulacjami unijnymi Wprowadzenie euro wymaga zmian w konstytucji. Prace nad nowelizacją powinny ruszyć do końca kwietnia. Nie wiadomo jeszcze, jakie akty prawne powinny ulec zmianie z chwilą wprowadzenia euro. KATARZYNA WÓJCIK-ADAMSKA [email protected] W prowadzenie wspólnej waluty wymaga wielu zmian w prawie. Przygotowania należy rozpocząć już teraz. Pierwsza w kolejce jest nowelizacja konstytucji. Prace mają ruszyć w I kwartale tego roku. Do tej pory jednak nie podjęto niezbędnych działań. – Nad rozpoczęciem procedury zmiany Konstytucji RP będzie pracowała legislacyjna grupa robocza, powołana przez pełnomocnika rządu ds. koordynacji przygotowań do wprowadzenia euro. Punktem wyjścia do opracowania zmian będą uwagi Ko- misji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego – mówi Magdalena Kobos z Ministerstwa Finansów. Dotychczas zmienialiśmy konstytucję tylko raz. Zmiana dotyczyła europejskiego nakazu aresztowania. – Gdyby był gotowy projekt, odpowiednia większość i gdyby nie było sporów politycznych, na zmianę konstytucji potrzebowalibyśmy kilku miesięcy – mówi prof. dr hab. Marek Chmaj. Biorąc pod uwagę, że nie ma ani projektu, ani zgody co do zmiany konstytucji, ustawa zasadnicza zostanie znowelizowana z opóźnieniem. PiS uzależnia zmianę konstytucji od referendum. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości bez zgody obywateli przyjęcie wspólnej waluty nie będzie możliwe. Zgodnie ze stanowiskiem rządu referendum nie jest konieczne. Przystępując do Unii Europejskiej, wyrazili- śmy także zgodę na przystąpienie do unii walutowej. Zmian wymaga przede wszystkim artykuł 227 konstytucji, który określa pozycję i rolę Narodowego Banku Polskiego. Zgodnie z jego obecnym brzmieniem NBP jest wyłącznie uprawniony do emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Na NBP nałożono również odpowiedzialność za wartość polskiego pieniądza. – Rola polskiego banku centralnego koliduje zatem z kompetencjami, jakie posiada Europejski Bank Centralny w tzw. strefie euro – mówi Michał Tomczak z kancelarii Tomczak i Partnerzy – Spółka Adwokacka. Możliwe, że z naszej konstytucji zostanie wykreślona Rada Polityki Pieniężnej. Zmianie może ulec także zapisany w konstytucji model kontroli Narodowego Banku Polskiego przez NIK.■ DARIA STOJAK [email protected] P rzed przystąpieniem do strefy euro sprawdzenia wymaga zgodność prawa krajowego z prawem wspólnotowym. Z tzw. raportów o konwergencji możemy dowiedzieć się, jakie są główne zarzuty co do niezgodności polskiego prawa z unijnym. Niestety, dotychczas nie powstał żaden oficjalny dokument, który określałby liczbę oraz zakres zmian, które czekają nas w związku z przyjęciem nowej waluty. Projekty konkretnych rozwiązań nie są jeszcze opracowywane. Według rządowych planów mają one być gotowe w przyszłym roku. Wiadomo, że – poza zmianą konstytucji – Polska będzie mu- siała zmienić przepisy dotyczące banku centralnego, aby były one zgodne z zapisami traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską (WE) oraz statutem Europejskiego Systemu Banków Centralnych. – Chodzi o dostosowanie w zakresie niezależności instytucjonalnej, finansowej i personalnej banku centralnego, spójności celów banku centralnego z celami sformułowanymi w Traktacie ustanawiającym WE i w statucie Europejskiego Systemu Banków Centralnych i Europejskiego Banku Centralnego – mówi Magdalena Włodarska, radca prawny w Kancelarii Prawniczej Windmill Gąsiewski & Roman. Na konieczność dostosowania polskiego prawa w tym zakresie wskazywały często instytucje unijne, czyli Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny. Przyczyną wielu zmian legislacyjnych będzie konieczność zastąpienia złotego przez euro w roli prawnego środka płatniczego w Polsce. – W tym celu planowane jest przyjęcie ustawy horyzontalnej dotyczącej zastąpienia polskiego złotego przez euro oraz nowelizacja wielu ustaw szczególnych, między innymi w celu przeliczenia przewidzianych w przepisach kwot wyrażonych w złotych polskich na kwoty wyrażone w euro – wyjaśnia Magdalena Włodarska. – Punktem wyjścia do opracowania zmian będą uwagi KE i EBC zawarte w opracowanych przez te instytucje raportach konwergencji, w których bada się także zgodność prawa kraju kandydującego do strefy euro z uregulowaniami unijnymi – tłumaczy Magdalena Kobos, rzecznik Ministerstwa Finansów. Niezgodności z prawem unijnym znajdują się w przepisach o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym oraz integracji z ESBC (czyli systemem banków centralnych strefy euro).■ www.gazetaprawna.pl/serwisy W DRODZE DO EURO ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39 | C3 Kryterium stabilności kursu Kryterium inflacyjne Wejście do ERM2 w tym roku jest teoretycznie możliwe Słaby złoty miesza szyki Słaby złoty nie musi przekreślać planów wprowadzenia go do systemu ERM2 w połowie roku – twierdzi Ministerstwo Finansów. Dużo większym zagrożeniem jest raczej gwałtowność zmian kursu, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich tygodniach. MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] C MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] A by spełnić kryterium kursu walutowego, trzeba wejść do ERM2, systemu, który przygotowuje do wspólnej waluty. W trakcie pobytu w ERM2 przez co najmniej dwa lata kraj kandydat musi utrzymywać kurs swojej waluty w przedziale określonym wokół ustalonego wcześniej parytetu centralnego. Zwyczajowo przyjęło się sądzić, że dopuszczalne pasmo wahań to plus/minus 15 proc. Tymczasem nie jest to wcale takie pewne. Korytarz może być asymetryczny, czyli np. dopuszczać umocnienie waluty maksymalnie o 15 proc., natomiast osłabienie o 2,25 proc. Nawet jednak w scenariuszu optymistycznym, czyli z 15-proc. korytarzem z obu stron, złoty może mieć bardzo duże problemy, by się utrzymać w ustalonym pasmie. Gdyby złoty znalazł się w korytarzu na początku głównej fali kryzysu, czyli pod koniec września ubiegłego roku, pierwszą interwencję w obronie naszej waluty bank centralny musiałby przeprowadzić już dwa miesiące później. Słabnący złoty może być poważną przeszkodą w wypełnieniu kryterium inflacyjnego. Od tamtego czasu złoty osłabił się względem euro aż o 42 proc. Najbardziej gwałtowny ruch nastąpił w drugim tygodniu lutego. Złoty stracił wobec euro około 30 groszy. Analityków niepokoi nie tyle sam spadek kursu, ile właśnie jego gwałtowny przebieg. Główna przyczyna to stosunkowo mało płynny rynek, co oznacza, że kilka dużych transakcji może zachwiać notowaniami. I to w każdym kierunku. To sprawia, że złoty jest bardzo podatny na atak spekulacyjny. W efekcie wprowadzenie go do sztywnych ram ERM2 może narazić bank centralny na konieczność interwencji, z czym zresztą NBP się liczy. – Problemem nie jest to, że złoty się osłabił, tylko to, że nastąpiło to tak szybko. Czteroletni trend został zniesiony w ciągu pół roku. Z tego może się brać niepewność, czy złoty będzie w stanie utrzymać się w ERM2. Choć NBP powinien sobie z tym poradzić, niekoniecznie od razu interweniując – mówi Mikołaj Kusiakowski, analityk TMS Brokers. Jednak sam fakt, że złoty teraz jest bardzo słaby, może być korzystny w momencie wejścia do systemu. Ryzyko dalszej deprecjacji jest bowiem mniejsze, a praktyka pokazuje, że instytucje UE łatwiej godzą się na rewaluację waluty pozostającej w korytarzu niż na dewaluację. Zresztą w systemie ERM2 nie było jeszcze precedensu dewaluowania waluty kraju kandydata. – Wysoki kurs euro jest korzystny do wejścia do ERM2. Korytarz nie musi być symetryczny, na osłabienie waluty jest w nim mniej miejsca niż na umocnienie. Gdybyśmy wchodzili do systemu przy kursie 3,5 zł za euro, to mógłby być problem, bo jak widać osłabienie do 4,7 zł za euro nie było trudne. Teraz, gdy przestrzeń do dalszej deprecjacji jest mniejsza, łatwiej byłoby utrzymać złotego w ustalonych widełkach – mówi Mikołaj Kusiakowski. Z tego założenia wychodzi m.in. Ministerstwo Finansów, twierdząc, że nie ma podstaw, by rewidować plan wprowadzenia złotego do korytarza ERM2. Zgodnie z harmonogramem wprowadzenia euro przyjętym przez rząd nasza waluta powinna się znaleźć w systemie jeszcze w I połowie tego roku. Nie ma przy tym żadnych formalnych przeszkód – zgodę musi tylko wyrazić Unia Europejska. Rząd, co prawda, zakładał na samym początku prac nad harmonogramem, że doprowadzi jeszcze do zmiany konstytucji – by jak najbardziej zmniejszyć ryzyko związane z przebywanie w ERM2 – ale teraz jego przedstawiciele mówią, że nie jest to konieczny warunek.■ eny w UE raczej nie powinny rosnąć zbyt gwałtownie. Prognozy CPI zebrane przez agencję Bloomberg dla strefy euro mówią o 1-proc inflacji w tym roku i 1,8-proc. w przyszłym. Jeśli za CPI podąży wskaźnik HICP – a ten jest podstawą do wyliczenia kryterium fiskalnego – Polska może mieć problem z uzyskaniem wartości referencyjnej w tym roku. Co prawda, ekonomiści raczej wykluczają, by Polsce groziła tzw. stagflacja, czyli utrzymywanie się wysokiej inflacji w warunkach spowolnienia gospodarczego, niemniej jednak coraz większym czynnikiem ryzyka jest słaby złoty. On wprost przekłada się na wzrost cen surowców, zwłaszcza paliw. Drugi czynnik to ceny regulowane. Kolejny znak zapytania w szacowaniu wzrostu cen to usługi. O ile w przypadku towarów można w miarę dokładnie ocenić, że bariera popytowa raczej będzie spychała ceny w dół, o tyle usługi nie muszą tanieć tak szybko. Jak mówi prof. Marian Noga z Rady Polityki Pieniężnej, to może spowodować, że przejściowo będziemy mieli nawet wzrost wskaźnika inflacji. Kryterium inflacyjne, czyli kryterium stabilności cen, zakłada, że inflacja kraju kandydata nie powinna przekraczać o więcej niż 1,5 pkt proc. średniej inflacji z trzech krajów UE o najbardziej stabilnych cenach. W praktyce do średniej bierze się kraje o najniższym średniorocznym wskaźniku. Podstawą do wyliczeń są średnie roczne zharmonizowane wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych HICP, wyliczane przez Eurostat. Jeśli jakieś kraje UE popadają w deflację, wówczas nie bierze się ich pod uwagę przy wyliczaniu średniej. Obecnie Polska balansuje na krawędzi spełniania kryterium. Na szczęście poziom kryterium dla Polski będzie wyliczany na podstawie danych za 2010 rok – jeśli oczywiście rządowy plan wejścia do strefy euro nadal obowiązuje. Wtedy tendencje w gospodarce powinny stopniowo zacząć się odwracać: kraje europejskie – według ocen ekonomistów – powinny już zacząć wychodzić z recesji, co może przekładać się na wzrost cen. W Polsce będzie się kończył cykl spadku inflacji i jest bardzo prawdopodobne, że na początku 2010 roku zejdzie ona trwale do tzw. celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc. – Wszystko wyjaśni się dopiero w 2010 roku. Dziś jest zbyt duża niepewność. Jeśli jednak inflacja będzie spadała w takim tempie jak obecnie, to nie widzę podstaw, by bać się o spełnienie kryterium – mówił ostatnio GP Marian Noga.■ Kryterium stopy procentowej Rentowność polskich obligacji jest za wysoka Kryterium fiskalne Wyższy deficyt nie musi zamknąć nam drogi do przyjęcia euro w 2012 roku Polska na razie spełnia kryterium fiskalne. Jest jednak duże ryzyko, że deficyt sektora finansów publicznych będzie większy niż 3 proc. PKB w tym roku. Tak sądzą analitycy Komisji Europejskiej. MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] P rognoza KE mówi, że w tym roku deficyt sektora finansów publicznych w Polsce wyniesie 3,6 proc. Jest to coraz bardziej prawdopodobne, bo nawet już rząd przyznaje, że tegoroczny wzrost gospodarczy może wynieść 1,7 proc., zamiast 3,7 proc. A tymczasem to ta druga, optymistyczna, prognoza była podstawą do rządowych wyliczeń, że deficyt sektora wyniesie 2,5 proc. Jednak nawet gdyby Polsce nie udało się w tym roku wypełnić kryterium deficytu, nie oznacza to porażki całego procesu konwergencji. Jeśli rząd będzie w stanie udowodnić, że jest to stan przejściowy, Komisja może przymknąć oko na nieco wyższy deficyt. Zwłaszcza że łatwo będzie wytłumaczyć, że deficyt wzrósł przez niższe tempo wzrostu gospodarczego, co zostało wywołane czynnikiem niezależnym od polityki rządu, czyli kryzysem gospodarczym. Tym bardziej że taki wyjątek wprost dopuszcza Pakt Stabilności i Wzrostu. Jeśli kraj kandydat ma wyższy deficyt z powodu gwałtownej dekoniunktury gospodarczej, procedura nadmiernego deficytu nie będzie wszczęta. Ważne jest jednak, żeby rząd był w stanie przekonać partnerów z UE, że deficyt bę- dzie miał trwałą tendencję spadkową. Przede wszystkim chodzi o relację do PKB, ale mile widziany jest też spadek w ujęciu nominalnym. Kryterium fiskalne to jednak nie tylko sam deficyt, lecz także poziom długu publicznego. Wartość referencyjna to 60 proc. PKB. W tym przypadku zagrożenia raczej nie ma, nawet biorąc pod uwagę silnie osłabiającego się złotego. – Przed kilkoma laty, gdy zadłużenie zagraniczne było wyższe niż obecnie, a złoty był bardzo słaby, było nawet ryzyko przekroczenia progu ostrożnościowego na pozio- mie 55 proc. PKB. Dlatego zresztą wówczas powstał plan wicepremiera Jerzego Hausnera, ówczesny rząd bardzo się tej perspektywy przestraszył. W tej chwili takiej groźby nie ma – mówi Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, ekspert Business Centre Club. – Oczywiście, gdyby osłabienie złotego utrzymywało się przez dłuższy czas i na dodatek bardzo się pogłębiło – np. do poziomu ponad 5 zł za euro – to moglibyśmy się zbliżyć się do progu 50 proc. – dodaje Gomułka. Nawet gdyby jednak poziom długu przekroczył 60 proc., to twórcy kryterium i tu zostawili furtkę. Kraj kandydat może być bardziej zadłużony, pod warunkiem że jest w stanie przekonać instytucje europejskie, że ten stosunek maleje w wystarczającym stopniu i zbliża się w zadowalającym tempie do wymaganego poziomu. Według niektórych prognoz dług publiczny osiągnie w tym roku 46–48 proc. PKB. Rząd zakłada, że będzie to 45,8 proc.■ Kryzys na rynkach finansowych spowodował, że Polska znów balansuje na granicy spełniania kryterium długoterminowej stopy procentowej. Polskie obligacje mają bowiem znacznie wyższą rentowność niż państw ze strefy euro. MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] S pełnienie kryterium długoterminowej stopy procentowej jest jednym z warunków, od których zależy przyjęcie wspólnej waluty. Jeszcze we wrześniu nie mieliśmy problemu ze spełnieniem tego kryterium. Wartość referencyjna wynosiła wówczas około 6,3 proc., podczas gdy rentowność naszych papierów 10-letnich około 6 proc. Ale wówczas średnie oprocentowanie obligacji 10-letnich w strefie euro wynosiło około 4,2 proc. Dziś jest to 3-3,2 proc. Kryterium długoterminowej stopy procentowej mówi bowiem, że długoterminowa stopa procentowa kraju kandydata – w polskich warunkach oprocentowanie obligacji 10-letnich – nie może być wyższa o więcej niż 2 pkt proc. od średniej z analogicznych stóp procentowych w trzech krajach UE o najbardziej stabilnych cenach. Oprocentowanie polskich obligacji musiałoby spełniać ten warunek w 2010 roku, o ile Polska chce przyjąć euro 1 stycznia 2012 r. Według wiceministra finansów Ludwika Koteckiego na razie nie mamy problemu z kryterium stóp. Analitycy uważają, że długoterminowe papiery będą pod silną presją w najbliższych miesiącach. Po pierwsze, obniżki stóp procentowych będą przekładały się najprawdopodobniej na wzrost popytu na tzw. krótkim końcu krzywej dochodowości, czyli na obligacje dwuletnie. To z reguły powoduje, że obligacje długoterminowe cieszą się mniejszym zainteresowaniem. Po drugie, ze względu na utrzymującą się dużą tzw. awersję do ryzyka ceny obligacji na takich rynkach jak polski będą spadać, co automatycznie będzie się przekładać na wzrost rentowności. – Poza tym trzeba pamiętać, że Polska ma w tym roku do wyemitowania dług o wartości 150 mld zł. Jakoś nie widać, żeby ktoś chciał ten dług kupować po obecnych poziomach – mówi Błażej Wajszczuk z Fortis Banku. Jego zdaniem rząd może jednak stosunkowo łatwo pomóc w wypełnieniu kryterium, ograniczając np. podaż długoterminowych papierów na rynku pierwotnym.■ W DRODZE DO EURO C4 | ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39 www.gazetaprawna.pl/serwisy Negocjacje dotyczyć będą kursu wymiany Harmonogram działań związanych z unią walutową Wkrótce ruszą rozmowy w sprawie ERM2 Narodowy plan przyjęcia wspólnej waluty będzie wymagał modyfikacji Negocjacje w sprawie wprowadzenia złotego do ERM2, czyli do przedsionka strefy euro, powinny ruszyć lada tydzień. Narodowy plan przyjęcia euro ma zostać opracowany w I kwartale 2009 r. W pierwszym etapie powstanie dokument, który potem będzie nowelizowany. MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] P rzełom lutego i marca to ostatni moment, w którym przedstawiciele rządu i NBP powinni zacząć rozmowy z instytucjami Unii na temat wprowadzenia złotego do węża walutowego. Termin ten potwierdził ostatnio wiceminister finansów Ludwik Kotecki, który mówił, że nie ma żadnej zmiany w harmonogramie przyjęcia przez Polskę euro. A harmonogram zakłada wejście do ERM2 jeszcze w I połowie roku. Sam proces wejścia musi być poprzedzony negocjacjami, które zazwyczaj trwają około trzech miesięcy. Ze strony NBP udział w rozmowach będzie brał najprawdopodobniej wiceprezes Witold Koziński. Jemu podlega Biuro do spraw Integracji ze Strefą Euro. Przedstawicielem rządu na pewno będzie pełnomocnik do spraw wprowadzenia euro, czyli wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Głównym przedmiotem negocjacji będzie oczywiście ustalenie tzw. parytetu, czyli kursu złotego, przy jakim zostanie on przywiązany do euro. Od tego poziomu złoty będzie mógł się odchylać wzglę- dem euro. Praktyka negocjacji innych państw aspirujących do strefy euro pokazuje, że zazwyczaj jest to kurs zbliżony do rynkowego. Druga sprawa, jaka może być omawiana w trakcie rozmów Polska – UE, to sama wielkość korytarza. On nie musi być symetryczny, co oznacza, że np. po stronie aprecjacyjnej złoty będzie mógł się odchylać od parytetu o 15 proc. w stosunku do euro, zaś po stronie deprecjacyjnej – np. o 2,25 proc. Przedstawiciele rządu już wcześniej mówili, że takie rozwiązanie ich nie interesuje. W obecnych warunkach rynkowych mogłoby być ono szczególnie niebezpieczne. Polska i instytucje UE będą też musiały ustalić zasady współpracy przy ewentualnych interwencjach finansów systemie ERM2. Niewykluczone, że NBP i EBC zawrą umowę, zgodnie z którą Europejski Bank Centralny będzie nas wspierał przy ewentualnych interwencjach. Bez takiego wsparcia, według analityków, NBP możemy mieć problemy, by utrzymać złotego w wynegocjowanych wcześniej granicach. Jednak największym problemem w rozmowach może być sprawa nowelizacji konstytucji. Co prawda formalnie Polska nie musi jej dokonywać już teraz, jednak instytucje unijne są bardzo wyczulone na tzw. ryzyko polityczne. A bez zmiany konstytucji nie można zastąpić złotego wspólną europejską walutą.■ DARIA STOJAK [email protected] P rzygotowania do wdrożenia euro to przedsięwzięcie rozłożone na trzy lata. Aby jednak prace przebiegały sprawnie, konieczne jest opracowanie narodowego planu przyjęcia euro, który będzie szczegółowym scenariuszem wprowadzenia wspólnej waluty. Plan – według rządowych zapowiedzi – ma powstać do końca I kwartału 2009 r. Narodowy plan przyjęcia euro będzie zawierał ramy czasowe całego procesu, oraz podział zadań, kompetencji i odpowiedzialności pomiędzy poszczególne instytucje. Ko- Polskie firmy są technicznie przygotowane do produkcji monet i banknotów euro. Jednak możliwe, że banknoty pożyczymy od jednego z banków centralnych strefy euro. KATARZYNA WÓJCIK-ADAMSKA [email protected] W ejście Polski do strefy euro oznacza konieczność wybicia wielu miliardów monet oraz wydrukowania nowych banknotów. Produkcja monet nie powinna nastręczać Polsce wielu problemów. – Monety euro są technologicznie bardzo podobne do monet produkowanych dla Narodowego Banku Polskiego. Przy produkcji euro nie będą stosowane żadne technologie i materiały, które nie są nam znane – mówi Leszek Kula, dyrektor operacyjny z Mennicy Polskiej. Polska jest przygotowana również do druku banknotów. – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych już w grudniu 2006 r. dołączyła do grona 14 akredytowanych drukarni banknotów euro, uzyskując wstępną certyfikację bezpieczeństwa i jakości Europejskiego Banku Centralnego – mówi Jerzy Dziemidowicz z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Możliwe jednak, że produkcja banknotów nie będzie na początku konieczna. W 2006 roku wprowadzona została nowa możliwość zaopatrzenia się w banknoty przez kraje przygotowujące się do wprowadzenia euro. Banki centralne mogą pozyskać banknoty euro poprzez ich pożyczkę z zapasów Eurosystemu. Taka pożyczka oparta jest na umowie między bankiem centralnym przyszłego państwa uczestniczącego i bankiem centralnym kraju ze strefy euro. Dostawy pożyczonych banknotów nie mogą się rozpocząć przed podjęciem decyzji o uchyleniu derogacji ani przed podpisaniem umowy dotyczącej pożyczenia banknotów. Bez względu na to, czy pożyczymy czy sami wyprodukujemy nowe banknoty i monety, potrzebna będzie powierzchnia na ich magazynowanie. Szacuje się, że będzie ona ok. 10 tys. m2. Konieczne więc będzie tymczasowe pozyskanie dodatkowych powierzchni skarbcowych do składowania monet euro przed datą wymiany gotówkowej. Pomieszczenia przygotowane na dostawy euro mogłyby być następnie wykorzystane do tymczasowego składowania wycofanych monet złotowych.■ JAKUB BOJANOWSKI partner w Zespole Zarządzania Ryzykiem w Deloitte Praca ze stale zmieniającym się planem będzie wyzwaniem dla instytucji sektora publicznego, które są przyzwyczajone do realizowania z góry ustalonych i zabudżetowanych zadań. W przypadku przygotowań do euro należy pamiętać, że raz ustalony termin przyjęcia nowej waluty nie może być zmieniony i że elastyczne podejmowanie szybkich decyzji będzie ważniejsze od zachowania dyscypliny budżetowej. Kluczowym czynnikiem sukcesu będzie zapewnienie przepływu informacji o zmianach i zagrożeniach projektu od poszczególnych instytucji do pełnomocnika. Wyzwaniem dla pełnomocnika będzie zapewnienie, że identyfikowane bariery biurokratyczne lub budżetowe są usuwane na bieżąco i że podejmowane decyzje są odzwierciedlone w kolejnych wersjach planu. zany do raportowania postępów przygotowań do pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia euro. Ważnym elementem planu będzie też zidentyfikowanie instytucji i kluczowych osób z sektora finansów publicznych, które będą uczestniczyły w przygotowaniach. Głów- ną rolę będą tu oczywiście pełniły NBP i Ministerstwo Finansów, ale przygotowania obejmą także inne jednostki finansów publicznych. Jak w każdym innym projekcie powołany powinien zostać Komitet Sterujący (lub kilka komitetów problemowych), zespoły robocze.■ Tylko dwa resorty zajmują się euro Tylko dwa ministerstwa podejmują działania związanie z rządowymi planami wprowadzenie w Polsce euro – wynika z sondy Gazety Prawnej. [email protected] 21 miesięcy na dystrybucję monet i banknotów OPINIA Stan przygotowań administracji do przyjęcia wspólnej waluty MARIUSZ GAWRYCHOWSKI Polskie firmy gotowe do produkcji nowego pieniądza nieczna będzie też prognoza kosztów, jakie poniesiemy w związku z nową walutą. Plan powinien przewidywać także pewne rozwiązania alternatywne oraz awaryjne. Oczywiście większość elementów planu powinna zostać w niezmienionej postaci, aż do zakończenia procesów związanych z wprowadzeniem euro. Jednak szczegółowe działania zawarte w planie oraz sposoby zapobiegania zagrożeniom projektu czy nawet budżety poszczególnych zadań realizowanych w ramach planu powinny być stale weryfikowane. Jak twierdzą specjaliści, należy liczyć się z tym, że kolejne wersje planu będą publikowane średnio co trzy, sześć miesięcy. Istotnym elementem planu będzie doprecyzowanie zasad nadzoru nad przebiegiem przygotowań w całej gospodarce oraz określenie, czy i w jakim zakresie sektor prywatny powinien być zobowią- W ejście do strefy euro to operacja, które nie ogranicza się tylko do technicznego zastąpienia polskiego złotego unijnym euro. Pociągnie także za sobą koszty związane z dostosowaniem urzędów i instytucji centralnych czy służb publicznych do funkcjonowania w strefie euro. Wymaga także licznych organizacyjnych przygotowań, których na co dzień nie widać, ale są istotne w procesie integracji walutowej. Z tego powodu GP postanowiła zapytać ministerstwa o szacunek kosztów, które będą musiały ponieść w związku z operacją zmiany waluty. Dodatkowo poprosiliśmy o przesłanie nam działań, które dany resort podjął w zakresie przygotowań do przyjęcie unijnej waluty. Interesowały nas także plany działań administracji, dotyczące wprowadzania w Polsce euro. Okazuje się, że tylko dwa z 16 ministerstw zajmują się przygotowaniami do wprowadzanie w Polsce euro. Chodzi o Ministerstwo Finansów, w strukturze którego znalazł się pełnomocnik rządu ds. euro, oraz Ministerstwo Gospodarki. – Przeprowadziliśmy analizę wprowadzenia w Polsce euro i jego wpływu na konkurencyjność przedsiębiorstw. Wy- niki badania weszły w skład Raportu na temat pełnego uczestnictwa Rzeczypospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej, opublikowanego przez Narodowy Bank Polski – mówi Mariusz Kozłowski z biura prasowego resortu gospodarki. Dodaje, że Ministerstwo Gospodarki ma swój plan działań związany z procesem wprowadzania w Polsce euro. – Plan oraz harmonogram wpisują się w dokument, jakim jest Mapa drogowa przyjęcia euro przez Polskę opracowany przez Ministerstwo Finansów – wyjaśnia Mariusz Kozłowski. Pozostałe ministerstwa rządowych starań o wprowadzenie w Polsce unijnej waluty nie zauważają. – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie jest właściwe do udzielenia od- powiedzi wobec poruszanej kwestii – odpowiedziała na nasze pytania Wioletta Paprocka, rzecznik prasowy MSWiA. I zasugerowała kontakt w tej sprawie z właściwą komórką rządową, czyli resortem finansów. Podobnej odpowiedzi udzieliło nam jeszcze kilka innych resortów. – W nawiązaniu do zapytań dotyczących wprowadzenia w Polsce euro, po uzgodnieniu z Departamentem Ekonomicznym Ministerstwa Środowiska informujemy, że resortem odpowiedzialnym za tę problematykę jest Ministerstwo Finansów – poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Środowiska. Część resortów w ogóle nie ustosunkowała się do naszych pytań. Wśród nich jest na przykład Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Kultury czy też resort zdrowia.■ Kampania informacyjna przed wejściem do unii monetarnej Wspólną walutę trzeba sprzedać jak produkt Kampania informacyjna poprzedzająca wprowadzenie euro powinna rozprawić się z negatywnymi mitami i pokazać korzyści, jakie ze zmiany czekają Polaków – twierdzą specjaliści od strategii reklamowych i marketingu. Ale nie wiadomo, kiedy kampania ruszy. MICHAŁ FURA [email protected] N a razie nie wiadomo, ile kosztować będzie kampania informacyjna, kto ją wymyśli i jak przeprowadzi. Na Słowacji, która wprowadziła euro z początkiem 2009 roku, nad kampanią informacyjną pracował komitet roboczy ds. komunikacji, któremu przewodniczył Narodowy Bank Słowacji. Kampanię opracował we współpracy m.in. z Ministerstwem Finansów, przedsiębiorcami, mediami, władzami lokalnymi i organizacjami samorządowymi. Czy podobnie będzie w Polsce? – Niebawem powstanie grupa ds. strategii informacyjnej, której pracę nadzorować będzie najprawdopodobniej UKIE. To ona wypracuje odpowiednią strategię, która z kolei stanie się częścią narodowego planu przyjęcia euro – mówi Ludwik Kotecki, pełnomocnik rządu ds. euro. Nie wiadomo też na razie, ile pieniędzy przeznaczy Polska na te działania. Statystyki unijne dotyczące kampanii in- formacyjnych w krajach, które już wspólną walutę wprowadziły, mówią, że średni koszt takiej kampanii na jednego mieszkańca wynosi około jednego euro. Słowacja na swoją kampanię wydała 180 mln koron (110 mln dał rząd słowacki, resztę NBS), co po przeliczeniu na złotówki po ubiegłorocznym kursie słowackiej waluty daje blisko 25 mln zł. Na jednego Słowaka przypada więc około 4,6 zł. – Uważam, że budżet takiej kampanii w Polsce powinien wahać się między 10 a 20 mln zł, a działania powinny być nastawione głównie na wykorzystanie telewizji, medium o największym zasięgu i największej sile oddziaływania – mówi GP Jakub Bierzyński, prezes Omnicom Media Group, jednej z największych na polskim rynku grupy domów mediowych. Zdaniem Krzysztofa Najdera, prezesa firmy Stratosfera, specjalizującej się w strategiach marek, trzeba zbadać, czego Polacy boją się w związku ze zmianą waluty. – Gdy szykuje się duża zmiana, o której ludzie mało wiedzą, to są do niej negatywnie nastawieni. A w przypadku euro mamy jednak sporo informacji negatywnych i niepokojących. Trzeba ich skutki zminimalizować, pokazując, jak wejście do euro przełoży się bezpośrednio na korzyści dla każdego obywatela. Euro trzeba sprzedać jak produkt – dodaje Krzysztof Najder.■