Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro

Transkrypt

Korzyści i szanse związane z przyjęciem euro
ŚRODA 25 lutego 2009 nr 39 (2415)
W drodze do euro
Projekt dofinansowany ze środków
Narodowego Banku Polskiego
Raport Narodowego Banku Polskiego
Przygotowania czas zacząć
Korzyści i szanse związane
z przyjęciem euro
W
www.forsal.pl
Eksperci o konsekwencjach
przyjęcia euro:
Najwięcej zmian czeka prawo admini-
stracyjne i gospodarcze – Tomasz Kozłowski, partner w Kancelarii Radców
Prawnych i Adwokatów Głuchowski Rodziewicz Zwara i Partnerzy
Wprowadzenie euro
może zwiększyć tempo
wzrostu gospodarczego
w Polsce o ok. 0,7 proc.
rocznie w ciągu najbliższych 10 lat – wynika
z raportu Narodowego
Banku Polskiego
na temat wprowadzenia
wspólnej waluty
w naszym kraju. Spadną
stopy procentowe,
wzrosną inwestycje
i wymiana handlowa.
MAREK SIUDAJ
[email protected]
P
ierwszym i najbardziej
widocznym
efektem
wprowadzenia euro będzie spadek ryzyka kursowego.
Innymi słowy – ani firmy, ani
osoby fizyczne nie będą musiały
wymieniać złotego na euro, płacąc za to prowizję bankom czy
kantorom. Jak wynika z opracowanego przez Biuro do Spraw
Integracji ze Strefą Euro Narodowego Banku Polskiego Raportu
na temat pełnego uczestnictwa
Rzeczypospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej
Fot. Wojciech Górski
KOMENTARZ
ydźwięk raportu Narodowego Banku Polskiego na temat przystąpienia do strefy euro jest jasny – w długim terminie wspólna waluta jest dla nas opłacalna.
O tym, jak bardzo skorzystamy
na wspólnej walucie, zdecyduje
stopień naszego przygotowania.
Na razie sytuacja nie wygląda
wesoło. Resorty nie interesują
się sprawą przyjęcia euro, wskazują na pełnomocnika ds. euro.
Problem w tym, że wprowadzenie euro nie oznacza tylko pożegnania złotego. Konieczne jest
poluzowanie gorsetu prawnego,
w którym tkwią firmy, zwiększenie elastyczności rynku pracy
i inwestycje, np. w infrastrukturę, które ułatwią Polsce przyciąganie inwestycji.
Kryzys może opóźnić przyjęcie
euro. Jednak nie oznacza to, że
nie należy spieszyć się z przygotowaniami. Dobrze byłoby,
aby opóźnienie wykorzystać
MAREK tak, aby ostateczne korzyści dla
SIUDAJ polskiej gospodarki były więkmarek.siudaj sze niż przyspieszenie wzrostu
@infor.pl PKB o 0,2–0,7 proc. rocznie.■
C
Narodowy Bank Polski, na czele którego stoi SŁAWOMIR SKRZYPEK, przedstawił raport o euro
i Walutowej, samo zniesienie
kosztów wymiany walut zwiększy polskie PKB o 0,66 do 1,65
proc. więcej niż w sytuacji, gdybyśmy do strefy euro nie weszli.
Przy czym większość tego efektu
pojawi się w pierwszych pięciu latach przebywania Polski
w strefie euro. Autorzy innych
analiz uznali, że koszty wymiany
walut stanowią ok. 2 proc. wartości handlu zagranicznego naszego kraju ze strefą euro. Według ich szacunków – brak różnic
kursowych i ryzyka walutowego
oraz wynikająca z jednej waluty
przejrzystość cen (łatwiej je porównywać i łatwiej wybrać lepszą ofertę) podniesie poziom
PKB o 3,4 proc. w długim okresie
w stosunku do sytuacji, w której
euro nie przyjmujemy.
Większa wiarygodność
Przyjęcie euro może spowodować wzrost wiarygodności
ekonomicznej Polski. Nasz kraj,
który sporo inwestuje, notuje
deficyt na rachunku obrotów
bieżących. Powoduje to konieczność zadłużania się za
granicą. Jednak im wyższy deficyt, tym większe ryzyko, że
pożyczkodawcy wstrzymają
swoje kredyty, co może wpędzić gospodarkę w kłopoty.
Skalę ryzyka odzwierciedlają oceny, wystawiane krajom
przez agencje ratingowe. Analitycy NBP zwracają uwagę, że
po przyjęciu euro podniesione
zostały ratingi Cypru oraz Malty. I mimo że obecne oceny
wiarygodności Polski nie są złe
– gdyż wyższe mają tylko Czechy i Słowacja (obecnie już
członek strefy euro) – to jednak
wszystkie kraje euro mają wyższe oceny.
Zmiana waluty i wiarygodności Polski przełoży się na cenę, po jakim kraj oraz działające w nim firmy pożyczają pieniądze. Przede wszystkim
– spadną stopy procentowe.
Dokończenie na str. C2
Przyjęcie euro odciąży administrację
– Marek Kalupa, dyrektor Departamentu
Koordynacji Wdrażania Funduszy Unii
Europejskiej w Ministerstwie Rozwoju
Regionalnego
Euro ożywi turystykę wyjazdową – Mag-
da Plutecka-Dydoń, PR Manager w Neckermann Polska
W NUMERZE:
Raport Narodowego Banku Polskiego
Koszty i zagrożenia płynące ze wspólnej waluty
Przyjęcie wspólnej waluty kosztuje. W zależności od tego, jaki
scenariusz wprowadzenia euro zostanie wybrany, ten koszt może
sięgnąć od nieco ponad 20 mld zł do niespełna 23 mld zł. Euro
rodzi też zagrożenia dla polskiej gospodarki.
MAREK SIUDAJ
PROJEKT ZMIAN W KONSTYTUCJI
PRZYGOTUJE SPECJALNY ZESPÓŁ
Wprowadzenie euro wymaga zmian w konstytucji. Prace nad nowelizacją powinny ruszyć do
końca kwietnia.
Więcej strona C2
MINISTERSTWO FINANSÓW: SŁABY ZŁOTY
NIE PRZEKREŚLA ERM2 W TYM ROKU
Słaby złoty nie musi przekreślać planów wprowadzenia go do ERM2 w połowie roku – uważa
resort finansów. Większym zagrożeniem jest raczej gwałtowność zmian kursu, jaką oglądaliśmy
w ostatnich tygodniach.
Więcej strona C3
NARODOWY PLAN PRZYJĘCIA EURO BĘDZIE
TRZEBA MODYFIKOWAĆ
Narodowy plan przyjęcia euro ma zostać opracowany w I kwartale 2009 r. W pierwszym
etapie powstanie dokument, który potem
będzie nowelizowany.
Więcej strona C4
[email protected]
P
ożegnanie ze złotym oznacza rezygnację nie tylko
z własnej waluty, ale także
z własnej – czyli dostosowanej
do potrzeb naszego kraju – polityki pieniężnej. Może się to przełożyć i na tempo wzrostu gospodarczego, i na to, jak nasz kraj
będzie sobie radził z kryzysami.
Bez własnej polityki pieniężnej
Stopy procentowe są narzędziem, które z jednej strony reguluje tempo wzrostu cen,
a z drugiej – szybkość rozwoju
gospodarki. Podwyżka stóp
oznacza, że kredyt jest droższy.
Czyli osoby i firmy obsługujące
pożyczki muszą na ten cel wydać więcej, a za to mniej wydają na konsumpcję, inwestycje,
reklamy i płace. To prowadzi do
spadku tempa rozwoju gospodarczego, a także obniżki tempa wzrostu cen.
Jednak po przystąpieniu do
strefy euro polityka pieniężna
przestanie być dostosowana do
polskich potrzeb. Autorzy przygotowanego przez NBP Raportu na temat pełnego uczestnictwa Rzeczypospolitej Polskiej
w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej zwracają
uwagę, że dla Europejskiego
Banku Centralnego sytuacja
w poszczególnych gospodarkach liczy się w mniejszym
stopniu niż to, co się dzieje
w całej strefie euro. Wprawdzie
prezes NBP będzie uczestniczył
w posiedzeniach Rady EBC,
która decyduje o stopach procentowych, a jego udział w głosach będzie większy niż udział
Polski w PKB strefy euro, jednak nigdy nie będzie miał głosu
decydującego. Przy obecnym
stopniu rozwoju polskiej gospodarki oznaczać to będzie, że
stopy procentowe będą zbyt niskie w stosunku do potrzeb naszej gospodarki. W rezultacie
może to doprowadzić do wzrostu popytu, a co za tym idzie
– również wzrostu cen.
Tyle, że będą to już ceny wyrażane w euro. Z punktu widzenia odbiorców z innych krajów
unii walutowej będzie to oznaczać, że towary te zdrożały,
a w związku z tym popyt na nie
spadnie. Niższy popyt będzie
oznaczać niższą produkcję, czyli spowolnienie gospodarcze.
Przy złotym prowadziło to
do jego osłabienia, wówczas –
dzięki zmianom kursowym –
polskie towary stawały się znowu konkurencyjne. Przy euro
dla odzyskania konkurencyjności konieczne będą po prostu
obniżki cen towarów, co przełożyć się może na spadek płac.
Autorzy raportu NBP zwracają uwagę, że ryzyko wzrostu
inflacji w naszym kraju jest jednak stosunkowo niewielkie.
Przede wszystkim bowiem ce-
ny zaczęły rosnąć już po naszym wejściu do Unii Europejskiej. Poza tym przeciwdziała
temu globalizacja – trudno jest
podnosić ceny, gdy podobne towary łatwo jest kupić w innych
krajach.
Koniec własnej waluty
Trudno też wyliczyć, ile będzie kosztować pożegnanie ze
złotym. Własna waluta, której
kurs jest płynny, ułatwia przetrwanie kryzysów. Spowolnienie
wiąże się zwykle ze spadkiem
wartości złotego, co prowadzi do
zwiększenia konkurencyjności
firm i wytwarzanych przez nie
towarów – stają się one tańsze.
To ułatwia zbyt, co powoduje, że
zmniejszenie produkcji jest
mniejsze, niż byłoby, gdyby kursu płynnego nie było. Tymczasem tzw. szoki realne – czyli kryzysy – po przyjęciu euro w większym stopniu będą się przekładały na ograniczenie produkcji,
a co za tym idzie – spadek funduszu płac i zatrudnienia.
Dokończenie na str. C2
W DRODZE DO EURO
C2 | ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39
Korzyści i szanse związane
z przyjęciem euro
Dokończenie ze str. C1
Obecnie stopa referencyjna
NBP wynosi 4,25 proc. Tymczasem główna stopa procentowa w strefie euro to 2 proc.
Jednak na koszt pieniądza
nie składa się tylko główna
stopa procentowa w danym
kraju. Jak wynika z raportu
NBP, łącznie tzw. premia za
ryzyko (czyli koszt pożyczenia
pieniędzy) spadnie o ok.
2,3–2,4 pkt proc. Przy czym,
biorąc pod uwagę zmiany stóp
w Polsce i strefie euro, ten spadek może być jeszcze większy.
Szybszy rozwój handlu
Dwa czynniki – spadek ryzyka kursowego, a przypadku
euro – jego likwidacja – oraz
niższe stopy procentowe powinny się przełożyć na wzrost
handlu zagranicznego.
Badania, przeprowadzane
na zlecenie banku centralnego, wskazują, że pozytywne
efekty przyjęcia euro dla handlu zagranicznego będą wyraźne. W zależności od badań
i przyjętych metodologii szacuje się, że wzrost eksportu
może wynieść w krótkim terminie nawet 27 proc. (a cała
wymiana handlowa wzrośnie
o 20 proc.). Z kolei inne badania mówią, że po krótkim
okresie spadku eksportu zacznie się on szybko powiększać i w rezultacie będzie aż
o 13 proc. większy, niż gdybyśmy euro nie przyjęli. Wzrośnie też import – o 9–11 proc.,
niż gdyby euro nie było.
O tym, zdecydują także same firmy. Okazuje się, że o ile
firmy małe, średnie i duże mają wyższą wydajność, niż wynosi średnia unijna, o tyle mikrofirmy oraz te zatrudniające do dziewięciu osób notują
niższą wydajność. Na dodatek
polskie małe firmy relatywnie
rzadko czerpią korzyści z eksportu. Od tego, czy uda się
zwiększyć wydajność w naj-
mniejszych
przedsiębiorstwach i czy w większym stopniu nastawią się one na produkcję eksportową, będzie zależeć, jak ostatecznie będzie
wyglądać rozwój handlu zagranicznego.
Inwestycje w górę
O tym, jak będzie kształtować się handel zagraniczny
Polski po przyjęciu euro, zdecydują m.in. inwestycje. Jak
wynika z raportu NBP, wynikające z akcesji obniżenie stóp
procentowych powinno zwiększyć inwestycje finansowane
ze środków krajowych. Tylko
przy założeniu, że dzięki wejściu Polski do strefy euro nominalna stopa procentowa
(dzięki obniżce premii za ryzyko) spadnie o 1 pkt proc., kapitału przeznaczonego na inwestycje będzie o 20 proc. więcej
niż w scenariuszu, w którym
do strefy euro nie wchodzimy.
Innym źródłem finansowania rozwoju gospodarki będą
także zagraniczne inwestycje
bezpośrednie. Te też powinny
wzrosnąć, jednak dużo zależy
m.in. od tego, jak kraj radzi sobie z przyjmowaniem inwestycji. Tymczasem niskie pozycje
Polski w rankingach atrakcyjności dla inwestorów pokazują, że z tym nie jest najlepiej.
Generalnie jednak – na co
wskazują badania opisane
w raporcie NBP – można się
spodziewać wzrostu inwestycji, co przełoży się na szybsze
tempo rozwoju gospodarki.
Według jednych szacunków
tylko spadek obniżki stóp procentowych o 1 pkt proc. spowoduje wyższy PKB o 4,1 proc.
Według innych szacunków
wpływ będzie niższy, bo sięgnie 0,5 proc. PKB. Jednak te
wyliczenia zostały poczynione
przy założeniu, że akcesja do
unii monetarnej przełoży się
o spadek stóp o 0,7 pkt proc.
Wspólna waluta przyspieszy rozwój polskiego rynku fi-
nansowego – między innymi
dzięki spadkowi kosztów
transakcyjnych i premii za ryzyko. Po prostu inwestorzy będą żądali od polskich firm
mniejszych zysków, gdy będą
się one rozliczały w euro, niż
obecnie i chętniej będą w nie
inwestować. To zwiększy dostęp przedsiębiorstw do kapitału – bo łatwiej będzie im pozyskiwać go choćby na innych
europejskich rynkach.
Szybszy wzrost PKB
Wszystkie te czynniki spowodują przyspieszenie wzrostu
Koszty i zagrożenia płynące
ze wspólnej waluty
Dokończenie ze str. C1
Z drugiej strony jednak nasz
rynek walutowy jest na tyle duży, że przyciąga spekulantów.
Jednocześnie jest on na tyle
płytki, że przepływy kapitału
prowadzą do znacznych wahań
kursu złotego, zarówno w stronę jego wzmocnienia, jak i osłabienia. Ma to negatywny wpływ
np. na wyniki firm. A złoty należy do walut o bardzo wysokiej
zmienności. Jak wynika z raportu NBP, zmienność kursu złotego w latach 1999–2007 była
trzykrotnie większa niż zmien-
Kryzys każe czekać
Trwający kryzys nie zmienia wydźwięku raportu na temat przyjęcia
w Polsce euro. Wspólna waluta może być dla nas korzystna pod warunkiem odpowiedniego przygotowania – wynika z suplementu, jaki
Narodowy Bank Polski dodał do opracowanego przez siebie raportu.
Jednak zawirowania na rynkach finansowych oraz recesja u naszych
głównych partnerów handlowych mogą osłabić zdolność Polski do
czerpania korzyści z euro. Utrzymanie kryteriów z Maastricht, warunkujących przyjęcie wspólnej waluty, w obecnej sytuacji może wiązać
się z dodatkowymi kosztami, których nie byłoby przy lepszej koniunkturze. Wreszcie wstąpienie do ERM2 w obecnym stanie polskiej
i światowej gospodarki wiąże się z dużym ryzykiem, że nie zdołamy
się w nim utrzymać. Dlatego zarząd NBP uznał, że trzeba dokładnie
się zastanowić nad momentem wejścia do tego systemu kursowego.
– Zarząd NBP nie rekomenduje wprowadzenia złotego do ERM2 tak
szybko jak to możliwe – powiedział Witold Koziński, wiceprezes banM.S.
ku centralnego.
PKB. O ile? Tu szacunki są różne, w zależności od przyjętej
metody badań. Według jednych z nich euro podniesie
poziom o ok. 7,5 proc. PKB,
z czego większość zysków pojawi się w najbliższych 10 latach.
Dawałoby to więc o 0,7 proc.
wyższy wzrost PKB niż w scenariuszu, w którym wspólnej
waluty nie przyjmujemy. Inne
badania szacują skalę korzyści
na mniej, bo 1,5–2,5 proc. Jednak nawet taki szacunek oznacza, że tempo wzrostu gospodarczego byłoby wyższe o ok.
0,2 proc., niż wówczas, gdybyśmy euro nie przyjęli.■
www.gazetaprawna.pl/serwisy
ność kursów walut sześciu krajów należących do strefy euro
(UE6, czyli Francja, Grecja,
Hiszpania, Niemcy, Portugalia,
Włochy) przed przyjęciem
wspólnej waluty. Co ciekawe,
wskaźnik zmienności walut innych krajów regionu w tym
okresie był tylko dwukrotnie
wyższy niż ten dla państw UE6
przed akcesją.
Innym zagrożeniem, jakie
rysuje się przed polską gospodarką w związku z możliwą akcesją do strefy euro, jest niewłaściwy kurs wymiany złotego na
wspólną walutę. Niewłaściwy –
czyli zbyt niski lub zbyt wysoki.
Oba scenariusze mają nieco inny przebieg, ale efekty są
bardzo podobne – następuje
spowolnienie gospodarcze.
Oznacza to, że dla naszego
kraju najlepszy byłby taki kurs
wymiany, który jest bliski kursu
równowagi – wtedy bowiem
nie zaburzy ani siły nabywczej,
ani eksportu czy importu. Dobrze byłoby także, aby kurs, po
jakim wejdziemy do strefy euro, był możliwie okrągły. Łatwiej jest bowiem przeliczać ceny na euro, gdy kurs wymiany
wynosi np. 3 czy 4 zł niż wtedy,
gdy jest to 3,27 albo 4,17 zł.
Niebezpieczeństwa ERM2
Zmienność złotego stwarza
zagrożenia, które mogą się
ujawnić jeszcze przed przyjęciem euro – czyli wówczas, gdy
nasz kraj wejdzie do ERM2. Ten
przedsionek euro ma ustabilizować złotego, co ułatwia przyjęcie wspólnej waluty. W tym
okresie NBP z pomocą EBC ma
dbać, aby wartość złotego nie
odchyliła się od wybranego
kursu euro o więcej niż plus czy
minus 15 proc.
Taka sytuacja stwarza spore
ryzyko. I nie chodzi tutaj tylko
o niebezpieczeństwo ataków
spekulacyjnych – zarówno nastawionych na osłabienie złotego, jak i na jego wzmocnienie.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że działalność funduszy inwestycyjnych ma duży wpływ
na kurs złotego. Fundusze takie
mogą np. ulokować spore kwoty
na polskim rynku, co spowoduje wzmocnienie złotego. Zwykle
banki centralne w takiej sytuacji
obniżają stopy procentowe, jednak taki zabieg często nie pomaga. Może to spowodować konieczność zmiany parytetu wymiany na taki, w którym kurs
euro będzie niższy (czyli rewaluację). Taka sytuacja miała
miejsce dwukrotnie na Słowacji.
Rewaluacja nie uniemożliwia
przyjęcie euro, jednak sytuacja
odwrotna – czyli taka zmiana
parytetu, w którym kurs euro
będzie wyższy – zamyka drogę
do wspólnej waluty.
Dla banku centralnego poważnym problemem będzie też
polityka pieniężna w ERM2.
Wówczas bowiem NBP, który
obecnie ma jeden cel – utrzymywanie w ryzach inflacji – będzie musiał zwracać uwagę na
wycenę złotego. W razie zwyżki wskaźnika wzrostu cen NBP
zwykle podwyższa stopy procentowe. Tyle że taki ruch będzie zwiększał napływ kapitału na polski rynek, co może prowadzić do aprecjacji złotego,
a w dalszej konsekwencji może
nawet do zmiany parytetu wymiany na taki, który jest mniej
korzystny dla polskiej gospodarki od wyznaczonego wcześniej. Na dodatek podwyżka
stóp powoduje spadek tempa
wzrostu PKB. I taki koszt może
trzeba będzie zapłacić, aby
utrzymać inflację w granicach
wyznaczonych przez kryteria
z Masstricht. Jak wynika z raportu NBP, konieczność obniżenia inflacji o 1 pkt proc. powoduje redukcję tempa wzrostu
PKB o 0,8 pkt proc. w ciągu
dwóch lat.
Koszty liczone w miliardach
Koszty wprowadzenia euro
będą różne w zależności od tego, jaki scenariusz zostanie
wybrany. Tańszy – choć trudniejszy i dla konsumentów, i dla
firm – jest ten nazywany big-bang, w którym wymiany waluty dokonuje się z dnia na
dzień. Droższy zaś jest scenariusz, w którym zarówno złoty,
jak i euro są równorzędnymi
środkami płatniczymi przez jakiś czas (czyli zakłada okres
przejściowy). Im dłużej taka sytuacja trwa, tym wyższe koszty.
A więc w pierwszym przypadku – big-bang – koszt przyjęcia euro wynosiłby blisko
20,5 mld zł. W drugim przypadku – z okresem prejściowym – prawie 23 mld zł.■
Prace nad nowelizacją ustawy zasadniczej powinny ruszyć w ciągu dwóch miesięcy
Skala zmian legislacyjnych jeszcze nie jest znana
Projekt zmian w konstytucji
przygotuje specjalny zespół
Konwergencja prawna zapewni
zgodność z regulacjami unijnymi
Wprowadzenie euro
wymaga zmian w konstytucji.
Prace nad nowelizacją
powinny ruszyć do końca
kwietnia.
Nie wiadomo jeszcze, jakie
akty prawne powinny ulec
zmianie z chwilą
wprowadzenia euro.
KATARZYNA WÓJCIK-ADAMSKA
[email protected]
W
prowadzenie wspólnej
waluty wymaga wielu
zmian w prawie. Przygotowania należy rozpocząć już
teraz. Pierwsza w kolejce jest
nowelizacja konstytucji. Prace mają ruszyć w I kwartale
tego roku. Do tej pory jednak
nie podjęto niezbędnych
działań.
– Nad rozpoczęciem procedury zmiany Konstytucji RP
będzie pracowała legislacyjna grupa robocza, powołana
przez pełnomocnika rządu
ds. koordynacji przygotowań
do wprowadzenia euro.
Punktem wyjścia do opracowania zmian będą uwagi Ko-
misji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego
– mówi Magdalena Kobos
z Ministerstwa Finansów.
Dotychczas zmienialiśmy
konstytucję tylko raz. Zmiana dotyczyła europejskiego
nakazu aresztowania.
– Gdyby był gotowy projekt, odpowiednia większość
i gdyby nie było sporów politycznych, na zmianę konstytucji potrzebowalibyśmy kilku miesięcy – mówi prof. dr
hab. Marek Chmaj.
Biorąc pod uwagę, że nie
ma ani projektu, ani zgody co
do zmiany konstytucji, ustawa zasadnicza zostanie znowelizowana z opóźnieniem.
PiS uzależnia zmianę konstytucji od referendum. Zdaniem
Prawa i Sprawiedliwości bez
zgody obywateli przyjęcie
wspólnej waluty nie będzie
możliwe. Zgodnie ze stanowiskiem rządu referendum nie
jest konieczne. Przystępując
do Unii Europejskiej, wyrazili-
śmy także zgodę na przystąpienie do unii walutowej.
Zmian wymaga przede
wszystkim artykuł 227 konstytucji, który określa pozycję
i rolę Narodowego Banku Polskiego. Zgodnie z jego obecnym brzmieniem NBP jest wyłącznie uprawniony do emisji
pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Na NBP nałożono również odpowiedzialność za
wartość polskiego pieniądza.
– Rola polskiego banku
centralnego koliduje zatem
z kompetencjami, jakie posiada Europejski Bank Centralny
w
tzw.
strefie
euro
– mówi Michał Tomczak
z kancelarii Tomczak i Partnerzy – Spółka Adwokacka.
Możliwe, że z naszej konstytucji zostanie wykreślona
Rada Polityki Pieniężnej.
Zmianie może ulec także zapisany w konstytucji model
kontroli Narodowego Banku
Polskiego przez NIK.■
DARIA STOJAK
[email protected]
P
rzed przystąpieniem do
strefy euro sprawdzenia
wymaga zgodność prawa krajowego z prawem wspólnotowym. Z tzw. raportów o konwergencji możemy dowiedzieć
się, jakie są główne zarzuty co
do niezgodności polskiego prawa z unijnym. Niestety, dotychczas nie powstał żaden oficjalny dokument, który określałby
liczbę oraz zakres zmian, które
czekają nas w związku z przyjęciem nowej waluty. Projekty
konkretnych rozwiązań nie są
jeszcze opracowywane. Według
rządowych planów mają one
być gotowe w przyszłym roku.
Wiadomo, że – poza zmianą
konstytucji – Polska będzie mu-
siała zmienić przepisy dotyczące banku centralnego, aby były
one zgodne z zapisami traktatu
ustanawiającego Wspólnotę
Europejską (WE) oraz statutem
Europejskiego Systemu Banków Centralnych.
– Chodzi o dostosowanie
w zakresie niezależności instytucjonalnej, finansowej i personalnej banku centralnego, spójności celów banku centralnego
z celami sformułowanymi
w Traktacie ustanawiającym
WE i w statucie Europejskiego
Systemu Banków Centralnych
i Europejskiego Banku Centralnego – mówi Magdalena Włodarska, radca prawny w Kancelarii Prawniczej Windmill Gąsiewski & Roman.
Na konieczność dostosowania polskiego prawa w tym zakresie wskazywały często instytucje unijne, czyli Komisja
Europejska i Europejski Bank
Centralny. Przyczyną wielu
zmian legislacyjnych będzie konieczność zastąpienia złotego
przez euro w roli prawnego
środka płatniczego w Polsce.
– W tym celu planowane jest
przyjęcie ustawy horyzontalnej
dotyczącej zastąpienia polskiego złotego przez euro oraz nowelizacja wielu ustaw szczególnych, między innymi w celu
przeliczenia przewidzianych
w przepisach kwot wyrażonych
w złotych polskich na kwoty
wyrażone w euro – wyjaśnia
Magdalena Włodarska.
– Punktem wyjścia do opracowania zmian będą uwagi KE
i EBC zawarte w opracowanych
przez te instytucje raportach
konwergencji, w których bada
się także zgodność prawa kraju
kandydującego do strefy euro
z uregulowaniami unijnymi –
tłumaczy Magdalena Kobos,
rzecznik Ministerstwa Finansów.
Niezgodności z prawem unijnym znajdują się w przepisach
o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym oraz integracji
z ESBC (czyli systemem banków centralnych strefy euro).■
www.gazetaprawna.pl/serwisy
W DRODZE DO EURO
ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39 | C3
Kryterium stabilności kursu
Kryterium inflacyjne
Wejście do ERM2 w tym roku
jest teoretycznie możliwe
Słaby złoty miesza szyki
Słaby złoty nie musi przekreślać
planów wprowadzenia go do
systemu ERM2 w połowie roku
– twierdzi Ministerstwo
Finansów. Dużo większym
zagrożeniem jest raczej
gwałtowność zmian kursu,
z jaką mieliśmy do czynienia
w ostatnich tygodniach.
MAREK CHĄDZYŃSKI
[email protected]
C
MAREK CHĄDZYŃSKI
[email protected]
A
by spełnić kryterium kursu walutowego, trzeba
wejść do ERM2, systemu, który przygotowuje do wspólnej
waluty. W trakcie pobytu
w ERM2 przez co najmniej
dwa lata kraj kandydat musi
utrzymywać kurs swojej waluty w przedziale określonym
wokół ustalonego wcześniej
parytetu centralnego. Zwyczajowo przyjęło się sądzić, że
dopuszczalne pasmo wahań
to plus/minus 15 proc. Tymczasem nie jest to wcale takie
pewne. Korytarz może być
asymetryczny, czyli np. dopuszczać umocnienie waluty
maksymalnie o 15 proc., natomiast osłabienie o 2,25 proc.
Nawet jednak w scenariuszu optymistycznym, czyli
z 15-proc. korytarzem z obu
stron, złoty może mieć bardzo
duże problemy, by się utrzymać w ustalonym pasmie.
Gdyby złoty znalazł się w korytarzu na początku głównej
fali kryzysu, czyli pod koniec
września ubiegłego roku,
pierwszą interwencję w obronie naszej waluty bank centralny musiałby przeprowadzić już dwa miesiące później.
Słabnący złoty może być
poważną przeszkodą
w wypełnieniu kryterium
inflacyjnego.
Od tamtego czasu złoty osłabił się względem euro aż o 42
proc.
Najbardziej
gwałtowny
ruch nastąpił w drugim tygodniu lutego. Złoty stracił wobec euro około 30 groszy.
Analityków niepokoi nie tyle
sam spadek kursu, ile właśnie
jego gwałtowny przebieg.
Główna przyczyna to stosunkowo mało płynny rynek, co
oznacza, że kilka dużych transakcji może zachwiać notowaniami. I to w każdym kierunku.
To sprawia, że złoty jest bardzo
podatny na atak spekulacyjny.
W efekcie wprowadzenie go do
sztywnych ram ERM2 może
narazić bank centralny na konieczność interwencji, z czym
zresztą NBP się liczy.
– Problemem nie jest to, że
złoty się osłabił, tylko to, że
nastąpiło to tak szybko. Czteroletni trend został zniesiony
w ciągu pół roku. Z tego może
się brać niepewność, czy złoty
będzie w stanie utrzymać się
w ERM2. Choć NBP powinien
sobie z tym poradzić, niekoniecznie od razu interweniując – mówi Mikołaj Kusiakowski, analityk TMS Brokers.
Jednak sam fakt, że złoty teraz jest bardzo słaby, może być
korzystny w momencie wejścia do systemu. Ryzyko dalszej deprecjacji jest bowiem
mniejsze, a praktyka pokazuje, że instytucje UE łatwiej godzą się na rewaluację waluty
pozostającej w korytarzu niż
na dewaluację. Zresztą w systemie ERM2 nie było jeszcze
precedensu dewaluowania
waluty kraju kandydata.
– Wysoki kurs euro jest korzystny do wejścia do ERM2.
Korytarz nie musi być symetryczny, na osłabienie waluty
jest w nim mniej miejsca niż
na umocnienie. Gdybyśmy
wchodzili do systemu przy
kursie 3,5 zł za euro, to mógłby być problem, bo jak widać
osłabienie do 4,7 zł za euro
nie było trudne. Teraz, gdy
przestrzeń do dalszej deprecjacji jest mniejsza, łatwiej byłoby utrzymać złotego w ustalonych widełkach – mówi Mikołaj Kusiakowski.
Z tego założenia wychodzi
m.in. Ministerstwo Finansów,
twierdząc, że nie ma podstaw,
by rewidować plan wprowadzenia złotego do korytarza
ERM2. Zgodnie z harmonogramem wprowadzenia euro
przyjętym przez rząd nasza
waluta powinna się znaleźć
w systemie jeszcze w I połowie tego roku. Nie ma przy
tym żadnych formalnych
przeszkód – zgodę musi tylko
wyrazić Unia Europejska.
Rząd, co prawda, zakładał na
samym początku prac nad
harmonogramem, że doprowadzi jeszcze do zmiany konstytucji – by jak najbardziej
zmniejszyć ryzyko związane
z przebywanie w ERM2 – ale
teraz jego przedstawiciele
mówią, że nie jest to konieczny warunek.■
eny w UE raczej nie powinny rosnąć zbyt gwałtownie. Prognozy CPI zebrane
przez agencję Bloomberg dla
strefy euro mówią o 1-proc inflacji w tym roku i 1,8-proc.
w przyszłym. Jeśli za CPI podąży wskaźnik HICP – a ten
jest podstawą do wyliczenia
kryterium fiskalnego – Polska
może mieć problem z uzyskaniem wartości referencyjnej
w tym roku. Co prawda, ekonomiści raczej wykluczają, by
Polsce groziła tzw. stagflacja,
czyli utrzymywanie się wysokiej inflacji w warunkach spowolnienia gospodarczego, niemniej jednak coraz większym
czynnikiem ryzyka jest słaby
złoty. On wprost przekłada się
na wzrost cen surowców,
zwłaszcza paliw. Drugi czynnik to ceny regulowane.
Kolejny znak zapytania
w szacowaniu wzrostu cen to
usługi. O ile w przypadku towarów można w miarę dokładnie ocenić, że bariera popytowa raczej będzie spychała
ceny w dół, o tyle usługi nie
muszą tanieć tak szybko. Jak
mówi prof. Marian Noga z Rady Polityki Pieniężnej, to może
spowodować, że przejściowo
będziemy mieli nawet wzrost
wskaźnika inflacji.
Kryterium inflacyjne, czyli
kryterium stabilności cen, zakłada, że inflacja kraju kandydata nie powinna przekraczać
o więcej niż 1,5 pkt proc. średniej inflacji z trzech krajów UE
o najbardziej stabilnych cenach.
W praktyce do średniej bierze
się kraje o najniższym średniorocznym wskaźniku. Podstawą
do wyliczeń są średnie roczne
zharmonizowane wskaźniki
cen towarów i usług konsumpcyjnych HICP, wyliczane przez
Eurostat. Jeśli jakieś kraje UE
popadają w deflację, wówczas
nie bierze się ich pod uwagę
przy wyliczaniu średniej.
Obecnie Polska balansuje na
krawędzi spełniania kryterium.
Na szczęście poziom kryterium
dla Polski będzie wyliczany na
podstawie danych za 2010 rok
– jeśli oczywiście rządowy plan
wejścia do strefy euro nadal
obowiązuje. Wtedy tendencje
w gospodarce powinny stopniowo zacząć się odwracać:
kraje europejskie – według
ocen ekonomistów – powinny
już zacząć wychodzić z recesji,
co może przekładać się na
wzrost cen. W Polsce będzie się
kończył cykl spadku inflacji
i jest bardzo prawdopodobne,
że na początku 2010 roku zejdzie ona trwale do tzw. celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc.
– Wszystko wyjaśni się dopiero w 2010 roku. Dziś jest
zbyt duża niepewność. Jeśli
jednak inflacja będzie spadała
w takim tempie jak obecnie, to
nie widzę podstaw, by bać się
o spełnienie kryterium – mówił ostatnio GP Marian Noga.■
Kryterium stopy procentowej
Rentowność polskich
obligacji jest za wysoka
Kryterium fiskalne
Wyższy deficyt nie musi zamknąć nam drogi
do przyjęcia euro w 2012 roku
Polska na razie spełnia
kryterium fiskalne. Jest jednak
duże ryzyko, że deficyt sektora
finansów publicznych będzie
większy niż 3 proc. PKB w tym
roku. Tak sądzą analitycy
Komisji Europejskiej.
MAREK CHĄDZYŃSKI
[email protected]
P
rognoza KE mówi, że
w tym roku deficyt sektora finansów publicznych
w Polsce wyniesie 3,6 proc.
Jest to coraz bardziej prawdopodobne, bo nawet już rząd
przyznaje, że tegoroczny
wzrost gospodarczy może wynieść 1,7 proc., zamiast 3,7
proc. A tymczasem to ta druga, optymistyczna, prognoza
była podstawą do rządowych
wyliczeń, że deficyt sektora
wyniesie 2,5 proc.
Jednak nawet gdyby Polsce
nie udało się w tym roku wypełnić kryterium deficytu, nie
oznacza to porażki całego procesu konwergencji. Jeśli rząd
będzie w stanie udowodnić,
że jest to stan przejściowy, Komisja może przymknąć oko na
nieco wyższy deficyt. Zwłaszcza że łatwo będzie wytłumaczyć, że deficyt wzrósł przez
niższe tempo wzrostu gospodarczego, co zostało wywołane czynnikiem niezależnym
od polityki rządu, czyli kryzysem gospodarczym. Tym bardziej że taki wyjątek wprost
dopuszcza Pakt Stabilności
i Wzrostu. Jeśli kraj kandydat
ma wyższy deficyt z powodu
gwałtownej dekoniunktury
gospodarczej, procedura nadmiernego deficytu nie będzie
wszczęta.
Ważne jest jednak, żeby
rząd był w stanie przekonać
partnerów z UE, że deficyt bę-
dzie miał trwałą tendencję
spadkową. Przede wszystkim
chodzi o relację do PKB, ale
mile widziany jest też spadek
w ujęciu nominalnym.
Kryterium fiskalne to jednak nie tylko sam deficyt, lecz
także poziom długu publicznego. Wartość referencyjna to
60 proc. PKB. W tym przypadku zagrożenia raczej nie ma,
nawet biorąc pod uwagę silnie
osłabiającego się złotego.
– Przed kilkoma laty, gdy
zadłużenie zagraniczne było
wyższe niż obecnie, a złoty był
bardzo słaby, było nawet ryzyko przekroczenia progu
ostrożnościowego na pozio-
mie 55 proc. PKB. Dlatego
zresztą wówczas powstał plan
wicepremiera Jerzego Hausnera, ówczesny rząd bardzo
się tej perspektywy przestraszył. W tej chwili takiej groźby
nie ma – mówi Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, ekspert Business Centre Club.
– Oczywiście, gdyby osłabienie złotego utrzymywało
się przez dłuższy czas i na dodatek bardzo się pogłębiło –
np. do poziomu ponad 5 zł za
euro – to moglibyśmy się zbliżyć się do progu 50 proc. – dodaje Gomułka.
Nawet gdyby jednak poziom długu przekroczył 60
proc., to twórcy kryterium i tu
zostawili furtkę. Kraj kandydat może być bardziej zadłużony, pod warunkiem że jest
w stanie przekonać instytucje
europejskie, że ten stosunek
maleje w wystarczającym
stopniu i zbliża się w zadowalającym tempie do wymaganego poziomu.
Według niektórych prognoz
dług publiczny osiągnie w tym
roku 46–48 proc. PKB. Rząd zakłada, że będzie to 45,8 proc.■
Kryzys na rynkach finansowych
spowodował, że Polska znów
balansuje na granicy spełniania
kryterium długoterminowej
stopy procentowej. Polskie
obligacje mają bowiem
znacznie wyższą rentowność
niż państw ze strefy euro.
MAREK CHĄDZYŃSKI
[email protected]
S
pełnienie kryterium długoterminowej stopy procentowej jest jednym z warunków, od których zależy przyjęcie wspólnej waluty. Jeszcze
we wrześniu nie mieliśmy problemu ze spełnieniem tego
kryterium. Wartość referencyjna wynosiła wówczas około
6,3 proc., podczas gdy rentowność naszych papierów 10-letnich około 6 proc. Ale wówczas średnie oprocentowanie
obligacji 10-letnich w strefie
euro wynosiło około 4,2 proc.
Dziś jest to 3-3,2 proc.
Kryterium długoterminowej
stopy procentowej mówi bowiem, że długoterminowa
stopa procentowa kraju kandydata – w polskich warunkach oprocentowanie obligacji
10-letnich – nie może być wyższa o więcej niż 2 pkt proc. od
średniej z analogicznych stóp
procentowych w trzech krajach UE o najbardziej stabilnych cenach.
Oprocentowanie polskich
obligacji musiałoby spełniać
ten warunek w 2010 roku, o ile
Polska chce przyjąć euro
1 stycznia 2012 r. Według wiceministra finansów Ludwika
Koteckiego na razie nie mamy
problemu z kryterium stóp.
Analitycy uważają, że długoterminowe papiery będą pod
silną presją w najbliższych miesiącach. Po pierwsze, obniżki
stóp procentowych będą przekładały się najprawdopodobniej na wzrost popytu na tzw.
krótkim końcu krzywej dochodowości, czyli na obligacje
dwuletnie. To z reguły powoduje, że obligacje długoterminowe cieszą się mniejszym zainteresowaniem. Po drugie, ze
względu na utrzymującą się dużą tzw. awersję do ryzyka ceny
obligacji na takich rynkach jak
polski będą spadać, co automatycznie będzie się przekładać
na wzrost rentowności.
– Poza tym trzeba pamiętać,
że Polska ma w tym roku do
wyemitowania dług o wartości 150 mld zł. Jakoś nie widać, żeby ktoś chciał ten dług
kupować po obecnych poziomach – mówi Błażej Wajszczuk z Fortis Banku. Jego
zdaniem rząd może jednak
stosunkowo łatwo pomóc
w wypełnieniu kryterium,
ograniczając np. podaż długoterminowych papierów na
rynku pierwotnym.■
W DRODZE DO EURO
C4 | ŚRODA 25 LUTEGO 2009 | nr 39
www.gazetaprawna.pl/serwisy
Negocjacje dotyczyć będą kursu wymiany
Harmonogram działań związanych z unią walutową
Wkrótce ruszą rozmowy
w sprawie ERM2
Narodowy plan przyjęcia wspólnej waluty
będzie wymagał modyfikacji
Negocjacje w sprawie
wprowadzenia złotego
do ERM2, czyli do przedsionka
strefy euro, powinny ruszyć lada
tydzień.
Narodowy plan przyjęcia euro
ma zostać opracowany
w I kwartale 2009 r.
W pierwszym etapie
powstanie dokument, który
potem będzie nowelizowany.
MAREK CHĄDZYŃSKI
[email protected]
P
rzełom lutego i marca to
ostatni moment, w którym
przedstawiciele rządu i NBP
powinni zacząć rozmowy z instytucjami Unii na temat wprowadzenia złotego do węża walutowego.
Termin ten potwierdził ostatnio wiceminister finansów Ludwik Kotecki, który mówił, że
nie ma żadnej zmiany w harmonogramie przyjęcia przez
Polskę euro. A harmonogram
zakłada wejście do ERM2 jeszcze w I połowie roku. Sam proces wejścia musi być poprzedzony negocjacjami, które zazwyczaj trwają około trzech
miesięcy.
Ze strony NBP udział w rozmowach będzie brał najprawdopodobniej wiceprezes Witold
Koziński. Jemu podlega Biuro
do spraw Integracji ze Strefą
Euro. Przedstawicielem rządu
na pewno będzie pełnomocnik
do spraw wprowadzenia euro,
czyli wiceminister finansów Ludwik Kotecki.
Głównym przedmiotem negocjacji będzie oczywiście
ustalenie tzw. parytetu, czyli
kursu złotego, przy jakim zostanie on przywiązany do euro. Od tego poziomu złoty będzie mógł się odchylać wzglę-
dem euro. Praktyka negocjacji
innych państw aspirujących do
strefy euro pokazuje, że zazwyczaj jest to kurs zbliżony
do rynkowego.
Druga sprawa, jaka może być
omawiana w trakcie rozmów
Polska – UE, to sama wielkość
korytarza. On nie musi być symetryczny, co oznacza, że np.
po stronie aprecjacyjnej złoty
będzie mógł się odchylać od
parytetu o 15 proc. w stosunku
do euro, zaś po stronie deprecjacyjnej – np. o 2,25 proc.
Przedstawiciele rządu już
wcześniej mówili, że takie rozwiązanie ich nie interesuje.
W obecnych warunkach rynkowych mogłoby być ono szczególnie niebezpieczne.
Polska i instytucje UE będą
też musiały ustalić zasady
współpracy przy ewentualnych
interwencjach finansów systemie ERM2. Niewykluczone, że
NBP i EBC zawrą umowę, zgodnie z którą Europejski Bank
Centralny będzie nas wspierał
przy ewentualnych interwencjach. Bez takiego wsparcia,
według analityków, NBP możemy mieć problemy, by utrzymać złotego w wynegocjowanych wcześniej granicach.
Jednak największym problemem w rozmowach może być
sprawa nowelizacji konstytucji. Co prawda formalnie Polska nie musi jej dokonywać już
teraz, jednak instytucje unijne
są bardzo wyczulone na tzw.
ryzyko polityczne. A bez zmiany konstytucji nie można zastąpić złotego wspólną europejską walutą.■
DARIA STOJAK
[email protected]
P
rzygotowania do wdrożenia euro to przedsięwzięcie rozłożone na trzy lata. Aby jednak prace przebiegały sprawnie, konieczne jest
opracowanie narodowego
planu przyjęcia euro, który
będzie szczegółowym scenariuszem wprowadzenia
wspólnej waluty.
Plan – według rządowych
zapowiedzi – ma powstać do
końca I kwartału 2009 r. Narodowy plan przyjęcia euro
będzie zawierał ramy czasowe całego procesu, oraz podział zadań, kompetencji i odpowiedzialności pomiędzy
poszczególne instytucje. Ko-
Polskie firmy są technicznie
przygotowane do produkcji
monet i banknotów euro.
Jednak możliwe, że banknoty
pożyczymy od jednego
z banków centralnych
strefy euro.
KATARZYNA WÓJCIK-ADAMSKA
[email protected]
W
ejście Polski do strefy euro oznacza konieczność
wybicia wielu miliardów monet
oraz wydrukowania nowych
banknotów. Produkcja monet
nie powinna nastręczać Polsce
wielu problemów.
– Monety euro są technologicznie bardzo podobne do monet produkowanych dla Narodowego Banku Polskiego. Przy
produkcji euro nie będą stosowane żadne technologie i materiały, które nie są nam znane –
mówi Leszek Kula, dyrektor
operacyjny z Mennicy Polskiej.
Polska jest przygotowana
również do druku banknotów.
– Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych już w grudniu 2006 r. dołączyła do grona
14 akredytowanych drukarni
banknotów euro, uzyskując
wstępną certyfikację bezpieczeństwa i jakości Europejskiego Banku Centralnego – mówi
Jerzy Dziemidowicz z Polskiej
Wytwórni Papierów Wartościowych.
Możliwe jednak, że produkcja banknotów nie będzie na
początku konieczna. W 2006
roku wprowadzona została nowa możliwość zaopatrzenia się
w banknoty przez kraje przygotowujące się do wprowadzenia
euro. Banki centralne mogą pozyskać banknoty euro poprzez
ich pożyczkę z zapasów Eurosystemu. Taka pożyczka oparta
jest na umowie między bankiem centralnym przyszłego
państwa uczestniczącego i bankiem centralnym kraju ze strefy euro. Dostawy pożyczonych
banknotów nie mogą się rozpocząć przed podjęciem decyzji
o uchyleniu derogacji ani przed
podpisaniem umowy dotyczącej pożyczenia banknotów.
Bez względu na to, czy pożyczymy czy sami wyprodukujemy
nowe banknoty i monety, potrzebna będzie powierzchnia na
ich magazynowanie. Szacuje
się, że będzie ona ok. 10 tys. m2.
Konieczne więc będzie tymczasowe pozyskanie dodatkowych
powierzchni skarbcowych do
składowania monet euro przed
datą wymiany gotówkowej. Pomieszczenia przygotowane na
dostawy euro mogłyby być następnie wykorzystane do tymczasowego składowania wycofanych monet złotowych.■
JAKUB BOJANOWSKI
partner w Zespole Zarządzania Ryzykiem w Deloitte
Praca ze stale zmieniającym się planem będzie wyzwaniem dla instytucji sektora publicznego, które są
przyzwyczajone do realizowania z góry ustalonych
i zabudżetowanych zadań. W przypadku przygotowań
do euro należy pamiętać, że raz ustalony termin przyjęcia nowej waluty nie może być zmieniony i że elastyczne podejmowanie szybkich decyzji będzie ważniejsze od zachowania dyscypliny budżetowej. Kluczowym czynnikiem sukcesu będzie zapewnienie przepływu informacji o zmianach i zagrożeniach projektu od
poszczególnych instytucji do pełnomocnika. Wyzwaniem dla pełnomocnika będzie zapewnienie, że identyfikowane bariery biurokratyczne lub budżetowe są
usuwane na bieżąco i że podejmowane decyzje są odzwierciedlone w kolejnych wersjach planu.
zany do raportowania postępów przygotowań do pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia euro.
Ważnym elementem planu
będzie też zidentyfikowanie
instytucji i kluczowych osób
z sektora finansów publicznych, które będą uczestniczyły w przygotowaniach. Głów-
ną rolę będą tu oczywiście
pełniły NBP i Ministerstwo Finansów, ale przygotowania
obejmą także inne jednostki
finansów publicznych. Jak
w każdym innym projekcie
powołany powinien zostać
Komitet Sterujący (lub kilka
komitetów problemowych),
zespoły robocze.■
Tylko dwa resorty zajmują się euro
Tylko dwa ministerstwa
podejmują działania związanie
z rządowymi planami
wprowadzenie w Polsce euro
– wynika z sondy Gazety
Prawnej.
[email protected]
21 miesięcy na dystrybucję
monet i banknotów
OPINIA
Stan przygotowań administracji do przyjęcia wspólnej waluty
MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
Polskie firmy gotowe do produkcji nowego pieniądza
nieczna będzie też prognoza
kosztów, jakie poniesiemy
w związku z nową walutą.
Plan powinien przewidywać
także pewne rozwiązania alternatywne oraz awaryjne.
Oczywiście większość elementów planu powinna zostać w niezmienionej postaci,
aż do zakończenia procesów
związanych z wprowadzeniem euro. Jednak szczegółowe działania zawarte w planie
oraz sposoby zapobiegania zagrożeniom projektu czy nawet
budżety poszczególnych zadań realizowanych w ramach
planu powinny być stale weryfikowane. Jak twierdzą specjaliści, należy liczyć się z tym,
że kolejne wersje planu będą
publikowane średnio co trzy,
sześć miesięcy.
Istotnym elementem planu
będzie doprecyzowanie zasad
nadzoru nad przebiegiem
przygotowań w całej gospodarce oraz określenie, czy
i w jakim zakresie sektor prywatny powinien być zobowią-
W
ejście do strefy euro to
operacja, które nie
ogranicza się tylko do technicznego zastąpienia polskiego złotego unijnym euro. Pociągnie także za sobą koszty
związane z dostosowaniem
urzędów i instytucji centralnych czy służb publicznych do
funkcjonowania w strefie euro. Wymaga także licznych organizacyjnych przygotowań,
których na co dzień nie widać,
ale są istotne w procesie integracji walutowej.
Z tego powodu GP postanowiła zapytać ministerstwa
o szacunek kosztów, które będą musiały ponieść w związku
z operacją zmiany waluty. Dodatkowo poprosiliśmy o przesłanie nam działań, które dany resort podjął w zakresie
przygotowań do przyjęcie
unijnej waluty. Interesowały
nas także plany działań administracji, dotyczące wprowadzania w Polsce euro.
Okazuje się, że tylko dwa
z 16 ministerstw zajmują się
przygotowaniami do wprowadzanie w Polsce euro.
Chodzi o Ministerstwo Finansów, w strukturze którego
znalazł się pełnomocnik rządu ds. euro, oraz Ministerstwo Gospodarki.
– Przeprowadziliśmy analizę wprowadzenia w Polsce euro i jego wpływu na konkurencyjność przedsiębiorstw. Wy-
niki badania weszły w skład
Raportu na temat pełnego
uczestnictwa Rzeczypospolitej
Polskiej w trzecim etapie Unii
Gospodarczej i Walutowej,
opublikowanego przez Narodowy Bank Polski – mówi Mariusz Kozłowski z biura prasowego resortu gospodarki.
Dodaje, że Ministerstwo
Gospodarki ma swój plan
działań związany z procesem
wprowadzania w Polsce euro.
– Plan oraz harmonogram
wpisują się w dokument, jakim
jest Mapa drogowa przyjęcia
euro przez Polskę opracowany
przez Ministerstwo Finansów
– wyjaśnia Mariusz Kozłowski.
Pozostałe ministerstwa rządowych starań o wprowadzenie w Polsce unijnej waluty
nie zauważają.
– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie
jest właściwe do udzielenia od-
powiedzi wobec poruszanej
kwestii – odpowiedziała na nasze pytania Wioletta Paprocka,
rzecznik prasowy MSWiA. I zasugerowała kontakt w tej sprawie z właściwą komórką rządową, czyli resortem finansów.
Podobnej
odpowiedzi
udzieliło nam jeszcze kilka innych resortów.
– W nawiązaniu do zapytań
dotyczących wprowadzenia
w Polsce euro, po uzgodnieniu
z Departamentem Ekonomicznym Ministerstwa Środowiska
informujemy, że resortem odpowiedzialnym za tę problematykę jest Ministerstwo Finansów
– poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Środowiska.
Część resortów w ogóle nie
ustosunkowała się do naszych
pytań. Wśród nich jest na
przykład Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Kultury czy też resort zdrowia.■
Kampania informacyjna przed wejściem do unii monetarnej
Wspólną walutę trzeba sprzedać jak produkt
Kampania informacyjna
poprzedzająca wprowadzenie
euro powinna rozprawić się
z negatywnymi mitami
i pokazać korzyści, jakie
ze zmiany czekają Polaków
– twierdzą specjaliści
od strategii reklamowych
i marketingu. Ale nie wiadomo,
kiedy kampania ruszy.
MICHAŁ FURA
[email protected]
N
a razie nie wiadomo, ile
kosztować będzie kampania informacyjna, kto ją wymyśli i jak przeprowadzi. Na
Słowacji, która wprowadziła
euro z początkiem 2009 roku,
nad kampanią informacyjną
pracował komitet roboczy ds.
komunikacji, któremu przewodniczył Narodowy Bank
Słowacji. Kampanię opracował we współpracy m.in. z Ministerstwem Finansów, przedsiębiorcami, mediami, władzami lokalnymi i organizacjami samorządowymi. Czy
podobnie będzie w Polsce?
– Niebawem powstanie
grupa ds. strategii informacyjnej, której pracę nadzorować będzie najprawdopodobniej UKIE. To ona wypracuje
odpowiednią strategię, która
z kolei stanie się częścią narodowego planu przyjęcia euro
– mówi Ludwik Kotecki, pełnomocnik rządu ds. euro.
Nie wiadomo też na razie,
ile pieniędzy przeznaczy Polska na te działania. Statystyki
unijne dotyczące kampanii in-
formacyjnych w krajach, które już wspólną walutę wprowadziły, mówią, że średni
koszt takiej kampanii na jednego mieszkańca wynosi około jednego euro. Słowacja na
swoją kampanię wydała 180
mln koron (110 mln dał rząd
słowacki, resztę NBS), co po
przeliczeniu na złotówki po
ubiegłorocznym kursie słowackiej waluty daje blisko 25
mln zł. Na jednego Słowaka
przypada więc około 4,6 zł.
– Uważam, że budżet takiej
kampanii w Polsce powinien
wahać się między 10 a 20 mln
zł, a działania powinny być
nastawione głównie na wykorzystanie telewizji, medium
o największym zasięgu i największej sile oddziaływania –
mówi GP Jakub Bierzyński,
prezes Omnicom Media Group, jednej z największych na
polskim rynku grupy domów
mediowych.
Zdaniem Krzysztofa Najdera, prezesa firmy Stratosfera,
specjalizującej się w strategiach marek, trzeba zbadać,
czego Polacy boją się w związku ze zmianą waluty.
– Gdy szykuje się duża
zmiana, o której ludzie mało
wiedzą, to są do niej negatywnie nastawieni. A w przypadku euro mamy jednak sporo
informacji negatywnych i niepokojących. Trzeba ich skutki
zminimalizować, pokazując,
jak wejście do euro przełoży
się bezpośrednio na korzyści
dla każdego obywatela. Euro
trzeba sprzedać jak produkt
– dodaje Krzysztof Najder.■