tym trzecim: trzeci jest korkiem, co nie zezwala, by rozmowa dwóch

Transkrypt

tym trzecim: trzeci jest korkiem, co nie zezwala, by rozmowa dwóch
Stanisław GROMADZKI
160
dwojony, wewnętrznie rozdarty i niemogący z sobą dojść do ładu, woła o przyjaciela. Ale przyjaciel nie staje się tu „drugim”. Gdyby był jedynie „drugim”,
zastąpiłby w tej roli którąś ze stron „rozmowy”. I nadal byłby impas. Szczęśliwie zajmuje miejsce „trzeciego” – nawet gdy mówi się tylko o przyjacielu
i jednym pustelniku. „Trzeci” jest kimś takim na mocy podwojenia pustelnika.
Zajmuje pozycję „trzeciego” ze względu na dezintegrację „pierwszego” jako
zarazem „pierwszego” i „drugiego”.
I jako ów „trzeci”, który nie podlega dalszym dialektycznym podziałom
na „ja” i „nie-ja”, aczkolwiek jako żywo wpisuje się w Heglowską ideę Aufhebung (zniesienia), ma określone – „syntetyczne” i „obiektywistyczne” czy
wręcz (w dalszej perspektywie) „absolutne” – zadanie do spełnienia. Ma zażegnać konflikt owych „dwóch”, a przynajmniej zakłócić ich „rozmowę”. Nie
pozwolić, aby zeszła ona w głębiny. „Zawsze dla pustelnika przyjaciel jest
tym trzecim: trzeci jest korkiem, co nie zezwala, by rozmowa dwóch zeszła
w głębiny”23.
Pustelnik nie wystarcza zatem sobie samemu. Jego sposób myślenia prowadzi donikąd. Błąd, jaki w owym myśleniu tkwi, polega prawdopodobnie na
niezdolności do uznania przez pustelnika różnych heterogenicznych elementów własnej osoby. W sytuacji modelowej elementy te nie są zwykle w stanie
harmonijnie i twórczo współistnieć. W rezultacie niewystarczający okazuje się
taki sposób myślenia, który zdradza podwojenie, choć mogłoby ono być harmonijną koegzystencją. Myślenie to obraca się w zaklętym kręgu własnej krytyki.
Chwyta się za swój własny ogon. Nie może zapanować nad „Ja” i „Mnie”, być
głosem jednającym skłócone jakości. Jeśli nawet pozostać przy interpretacji,
że „Ja” wyraża świadomość, a „Mnie” głębszą jaźń, sferę nieświadomości, to
proponowany sposób myślenia nie jest żadnym z tych dwóch głosów. Intruzem
dla świadomości staje się jaźń, dla jaźni świadomość. Pogłębia się zamęt.
Pustelnik nie jest zdolny do zanurzenia się w tak powstałych głębiach. Jest
ich zbyt dużo, aby mógł je ogarnąć. Zaratustra objaśnia więc chęć posiadania
przyjaciela – czy raczej kontaktu z przyjacielem – fundamentalnym brakiem
wiary we własne siły. Ów brak wiary nie jest równoznaczny z brakiem zaufania
do sił przyjaciela. Pod pewnym względem – w wymiarze projekcji – przyjaciel
miałby zatem „przewyższać” tego, kto pokłada w nim nadzieje, wynosić go
na własne wyżyny: „Ach, zbyt wiele jest głębi dla wszystkich pustelników.
Dlatego tak tęsknią do przyjaciela i jego wyżyn”24. W istocie, jak zaznacza
Zaratustra, chodzi jednak o to, że „nasza wiara w innych zdradza, w co chcielibyśmy uwierzyć w sobie”25.
24
25
Tamże.
Tamże.
Wybawienie czy samozatrata?
161
Charakterystyczne jest tu przejście od roli pustelnika do pewnego „my”
(„nasza wiara”, a nie wiara pustelnika). W dalszej kolejności pojawiają się
formy bezosobowe („chce się”, „trzeba umieć”), które niekiedy sygnalizują
pożądaną postawę („winno się”), oraz formy obiektywizujące („Kto nie czyni
z siebie tajemnicy, oburza”26). Nie brak zwrotów wskazujących na różne „ty”.
Przybliżany sposób myślenia – już niebędący sposobem myślenia pustelnika,
lecz quasi-wywodem Zaratustry – staje się wielogłosem wypowiedzi, wyzyskującej najprzeróżniejsze środki retoryczne. Mamy do czynienia z „mową”
z prawdziwego zdarzenia. Tekst daje się czytać nie tylko jako pewna propozycja filozoficzna, ale także jako utwór literacki. Sprawdza się w interpretacji
literacko-filozoficznej27.
Tu jednak wystarczy w zasadzie uwrażliwienie na nowe formy wyrazu,
by ciągnąć wątek filozoficzny. Rozbiór tego wątku w dziele „poetyckim” nie
oznacza jeszcze, że nie ma on swojej wagi. Wydaje się wręcz, iż uwikłanie
go w taką formę wypowiedzi pozwala na jego skondensowanie, a zarazem
wydobycie większego potencjału samej myśli. To myśl nie tylko zniuansowana, wieloznaczna, dialogowa, polemiczna i wręcz mityczna, ale podatna na
najprzeróżniejsze ukontekstowienia. Myśl „otwarta”, jak „otwarte” pozostaje
dzieło Nietzschego28.
Nie trzeba dodawać, że nawet w mniej drobiazgowej analizie, która nie
zajmuje się całym arsenałem środków retorycznych, literackie uposażenie tekstu jest raczej pomocą niż przeszkodą. Dzięki temu analiza staje się bowiem
takim sposobem myślenia, który poszczególne motywy wydobywa z pewnej
całości, dopisuje do nich narrację, pokazuje związki między nimi, wskazuje
na miejsca niejednoznaczne, specyfikowane przez charakterystyczną formę
wypowiedzi. Taka analiza nie rości sobie pretensji do bycia jedyną obowiązującą interpretacją, a mimo to zdaje się – na własnych prawach – znajdować
uzasadnienie w tekście.
Już na podstawie dotychczas poczynionych spostrzeżeń – zgodnie z ogólnym filozoficznym ukierunkowaniem – widać wyraźnie, że przyjacielowi
w mowie Zaratustry przypisano rolę poniekąd zbawczą. Samotność podwojona, jako rozmowa z samym sobą, ma stać się samotnością we dwóch, gdyż
w gruncie rzeczy relacja z drugim służyć ma wznieceniu wiary we własne siły.
Samotnik wierzy w siły przyjaciela, by uwierzyć, że sam jest zdolny do tego,
co przypisuje przyjacielowi. Nierównorzędność wiary we własne i cudze siły
Tamże.
Zob. K. S a u e r l a n d, Fryderyk Nietzsche: „Tako rzecze Zaratustra” – odczytanie literacko-filozoficzne, „Teksty” 1980, nr 3, s. 48-70.
28
Koncepcję „dzieła otwartego” sformułował Umberto Eco (zob. U. E c o, Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych, tłum. J. Gałuszka i in., Czytelnik, Warszawa 1994).
26
27
Stanisław GROMADZKI
162
nie jest stanem ostatecznym. Chwilowe nadzieje pokładane w innym mają
służyć wyrównaniu potencjałów. A w każdym razie, osiągnięciu stanu dynamicznej równowagi, co wcale nie kłóci się z trwaniem przyjaźni. Przyjaciel
jako intruz, ujawniając naszą słabość, której zresztą w pewnej mierze byliśmy
już świadomi, okazuje się nie tylko niezbędnym towarzyszem. Jest również
osobą, która pokazuje niewystarczalność pustelnika, złudność jego rozmowy
z samym sobą, a w rezultacie: niemożność wystąpienia w roli drugiego „ja”,
które tylko przedłuża pozorny dialog pustelnika i utwierdza go w swojej wątpliwej mocy. Zbawczość właściwa oznacza wyjście poza opłotki własnego
„ja”, które może być na różne sposoby zdezintegrowane.
Przyjaciel jako towarzysz, wyzwoliciel i krytyczny świadek – to wyzwanie
dla pustelnika, tak jak wyzwaniem jest sama przyjaźń. Ale przyjaciel nie od
razu staje się kimś bliskim. Zanim nastąpi pełne oczyszczenie pustelnika, może
być wręcz postrzegany jako wróg. Branie przyszłego przyjaciela za wroga jest
kontynuacją tej samej strategii, co w wypadku pozornego uznania odrębności przejawiającego się w „dialogu”. Wskazuje na połowiczność przyjętego
rozwiązania i ujawnia skrywane lęki. Pustelnik boi się prawdziwej przyjaźni,
nie radzi sobie ze swoim resentymentalnym uposażeniem, ale w końcu znowu
musi się przyznać do swojej słabości i ją przezwyciężyć. Musi ujawnić przed
sobą samym złożoność swych uczuć. Wniknąć w siebie, by odkryć, że – jak
mówi Zaratustra – „często miłością chce się tylko przeskoczyć zawiść”29.
W kolejnym zdaniu ten sam Zaratustra stwierdzi: „I często dotykamy boleśnie,
czynimy sobie wroga, aby ukryć, iż samych nas można dotknąć”30.
Te wszystkie bardziej i mniej skrywane lęki, które w różnym stopniu stają
w świetle świadomości, za sprawą pustelnika lub jego przyjaciela (albo dzięki
spotkaniu ich obydwu) mogą jako przejaw resentymentu dotyczyć każdego
członu relacji. Toteż moc zbawcza przyjaciela – w wymiarze projekcji – spotyka się nierzadko z realnym oporem podobnie uposażonej materii: przyjaciel
skrywa te same lęki. Role mogą się więc odwrócić. Raptem pustelnik stanie
się wybawcą dla przyjaciela, oczyszczając go z negatywnych uczuć, choć sam
wciąż nie potrafi do końca wyrwać siebie z ich oków31.
W dynamice i dialektyce rodzącej się przyjaźni sygnalizowany motyw
wroga znajdzie kolejne dopełnienia. Przyjaciel brany jest za wroga, gdy nie
N i e t z s c h e, To rzekł Zaratustra, s. 72.
Tamże. Obydwa sąsiadujące ze sobą zdania można też przełożyć w formie bezosobowej, nieco
niuansując wyrażoną w mowie myśl: „I często dzięki miłości usiłuje się jedynie przeskoczyć zawiść.
I często napada się i robi sobie wroga, aby ukryć, że jest się okaleczonym”. W oryginale: „Und oft
will man mit der Liebe nur den Neid überspringen. Und oft greift man an und macht sich einen Feind,
um zu verbergen, dass man angreifbar ist” (t e n ż e, Also sprach Zarathustra, s. 71).
31
„Niejeden nie potrafi sam siebie wybawić z oków, a jednak jest wybawcą dla przyjaciela”.
T e n ż e, To rzekł Zaratustra, s. 73.
29
30