społeczne zasoby warszawy - Społeczna Strategia Warszawy
Transkrypt
społeczne zasoby warszawy - Społeczna Strategia Warszawy
Jan Herbst Józef Chęciński SPOŁECZNE ZASOBY WARSZAWY RAMY ODNIESIENIA DLA STRATEGII MIASTA Rozwój metropolitalny miast jest uzależniony zarówno od czynników zewnętrznych, jak i od własnych zasobów i potencjału. Nie inaczej jest w przypadku Warszawy. Istotny (może nawet najistotniejszy) wpływ na jej przyszłość mają nie tylko starania i plany jej władz, lecz także decyzje inwestycyjne międzynarodowych korporacji i instytucji, polityczne rozstrzygnięcia na szczeblu Unii Europejskiej oraz władz krajowych, globalne procesy społeczno-ekonomiczne, szczególnie silnie oddziałujące w obszarach metropolitarnych. Jednak wpływ tych uwarunkowań na przyszłość stolicy zależy od jakości i atrakcyjności tworzonego przez nią środowiska życia i pracy. Sieciowa struktura organizacji życia społecznego i gospodarki jest elastyczna,zmienna, otwarta, bez ostrych podziałów na to, co rodzime i obce. Jej podstawą są współpraca i współzawodnictwo, nie zaś administracyjno-polityczne granice i instytucjonalne struktury zarządzania. Charakter tej struktury sprawia, że pozycja metropolitalna miasta nie jest silnie umocowana terytorialnie — miasto może szybko stać się metropolią, ale równie szybko może przestać nią być. Funkcjonalny charakter substancji miasta oraz jego zabudowa stanowią jedynie arenę dla działań jego społeczności. To te działania, styl życia mieszkańców oraz sposób funkcjonowania ożywiających miasto podmiotów decydują o jego atrakcyjności. Współczesną metropolię wyróżnia nowoczesna, wysoce efektywna gospodarka, której miasto zawdzięcza wysoki dochód narodowy, akumulację i lokowanie inwestycji międzynarodowego kapitału, a także: • obecność instytucji wpływających na bieg spraw gospodarczych w szerokim, zazwyczaj ponadnarodowym zasięgu; • środowisko, które ułatwia rozwój intelektualny i zawodowy oraz realizację aspiracji mieszkańców, a także zapewnia im wysoką jakość życia, dzięki czemu miasto dysponuje wysokiej jakości kapitałem ludzkim; • koncentrację ważnych podmiotów i elitarnych środowisk międzynarodowego życia gospodarczego, społecznego, naukowego i kulturalnego; 1 Przystępując do określenia ram społecznej strategii Warszawy, trzeba zapytać, jakie jest społeczne zaplecze dla jej rozwoju. Odpowiadając na to pytanie, należy koncentrować się nie tylko na „problemach do rozwiązania”, lecz także na zasobach, które można wykorzystać w dążeniu do urzeczywistnienia wizji Warszawy jako prężnej, europejskiej metropolii (tzw. asset-based approach to policymaking). Choć planiści i politycy doceniają znaczenie tego społecznego czynnika dla rozwoju miasta i niekiedy nawet do niego się odwołują, to jednak traktują go najczęściej jedynie jako kontekst dla planów rozwojowych, nie zaś jako jeden ze środków rozwoju1. O kapitale społecznym wiele się mówi, nie tylko w Warszawie, jednak w planach dotyczących polityki zarządzania miastem, polityki rynku pracy, strategii rozwiązywania problemów społecznych i w innych dokumentach próżno szukać zapisów wskazujących na konkretne działania uwzględniające potencjał nieformalnych sieci wsparcia i zaufania czy instytucji współpracy społecznej2. Chcąc ten potencjał wykorzystać, trzeba opisać go w kategoriach „kapitału” właśnie — kapitału, który można „zainwestować” w rozwój, ale który należy także pomnażać. Zachęcają do tego liczne prace akademickie oraz sugestie organizacji zajmujących się rozwojem metropolitarnym. Europejska Rada Urbanistów w swojej Karcie Ateńskiej, adresowanej do planistów i polityków zarządzających miastami Europy, przedstawia wizję miasta XXI wieku, nazwanego miastem więzi (connected city). W mieście więzi planowanie na różnych poziomach (regionalnym, metropolitarnym, lokalnym, na poziomie wspólnot sąsiedzkich), planowanie rozwoju gospodarczego i społecznej spójności jest zintegrowane i zrównoważone. Miasto więzi jest powiązane ze swoim otoczeniem, integrującą się Europą i światem oraz współdziała z innymi miastami; jest zespolone wewnętrznie w wymiarze społecznym, fizycznym i gospodarczym; sprzyja powstawaniu więzi i interakcji społecznych we wszystkich elementach i na wszystkich poziomach swej struktury. Bank Światowy podkreśla rolę kapitału społecznego w miejskiej polityce mieszkaniowej, we wzmacnianiu bezpieczeństwa publicznego i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu. Wskazuje też na znaczenie nieformalnych sieci w zwiększaniu szans osób ubogich na korzystanie z usług, których nie dostarcza im ani system publiczny, ani komercyjny 3. The Urban Institute, w badaniach przeprowadzonych w osiedlach Waszyngtonu, odkrył znaczenie 1 2 3 Arefi 2004. Por. np. Grzelak, Zinserling 2004:101. http://web.worldbank.org/WBSITE/EXTERNAL/TOPICS/EXTSOCIALDEVELOPMENT/EXTTSOCIALC APITAL/0,,contentMDK:20186621~isCURL:Y~menuPK:418214~pagePK:148956~piPK:216618~theSiteP K:401015,00.html 2 lokalnych sieci instytucji i grup społecznych dla jakości życia mieszkańców, kontroli społecznej, poczucia więzi z zamieszkiwaną przez nich przestrzenią i poczucia sprawczości 4. Podobne wnioski wyłaniają się z ewaluacji projektu UNESCO poświęconego zwalczaniu biedy w miastach krajów rozwijających się (The Cities Project), które przełożyły się na umieszczenie organizacji sąsiedzkich w samym centrum publicznych strategii rozwoju miast, promowanego przez tą organizację. Wiele innych projektów i instytucji inspirowanych nurtem tzw. nowego urbanizmu zwraca uwagę na potrzebę odwrócenia mechanizmów dezintegracji społecznej i delokalizacji, charakteryzujących współczesne obszary metropolitarne. Czytelnym, choć być może skrajnym przykładem, tego rodzaju dążeń mogą być wizje tzw. urban villages — dosłownie: „miejskich wiosek” — wyraża się w nich tęsknota za takim miejskim osiedlem, które oferowałoby swoim mieszkańcom poczucie zakorzenienia i udziału we wspólnocie. Można jednak wskazać również inne, mniej złożone projekty o podobnym przesłaniu: The Clone Town Project (New Economics Foundation), Public Places Project inspirowany myślą J. Jacobs i wiele innych. Wszystkie te propozycje uzasadniają spojrzenie na materiały diagnozy dla strategii społecznej Warszawy nie tylko w kontekście „sektorowych”, klasycznych, by tak rzec, wymiarów interwencji władz miasta (takich jak „rynek pracy” czy „pomoc społeczna”), ale z perspektywy tego, co zawarte w nich informacje mówią o społeczności Warszawy i działaniach na rzecz jej ożywiania. Wśród analizowanych z tego punktu widzenia dokumentów znalazły się ekspertyzy dotyczące: - rynku pracy; - kapitału ludzkiego; - kapitału społecznego; - migracji; - metropolitarnych funkcji Warszawy, - a także robocze dokumenty i zbiory danych Biura Strategii. Ich lektura pozwala wyodrębnić kilka kluczowych wątków dotyczących społecznego wymiaru rozwoju miasta, obecnych w mniejszym lub większym stopniu w każdej z prac i choćby z tego powodu godnych omówienia. Pierwszy z nich odnosi się do pozycji stolicy jako zasobnika kapitału ludzkiego i kuźni kompetencji, drugi — do sytuacji Warszawy jako „tygla” społecznego, w którym stykają się ze sobą różne kultury i style życia. Trzeci wreszcie — do zagadnienia kapitału społecznego: kapitału aktywności, przedsiębiorczości i więzi 4 Roman, Moore 2005 3 społecznych oraz do zagrożeń wynikających dla tych więzi z metropolitarnego charakteru miasta. Poniżej przywołano kluczowe ustalenia dotyczące obrazu Warszawy pod tymi trzema względami. W podsumowaniu zawarto rekomendacje dotyczące strategicznych kierunków działań miasta związanych z wykorzystywaniem i budowaniem jej społecznych zasobów. 1. Warszawa jako zagłębie kompetencji – kapitał ludzki Hasło kapitał ludzki odnosi się głównie do zasobów kompetencji i wiedzy, jakie jednostka może wykorzystać i „wymienić” na wartość ekonomiczną. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Warszawa jest w ten typ kapitału, na tle polskiej rzeczywistości, wyjątkowo zasobna. Zarówno w potocznym oglądzie, jak i w świetle danych statystycznych stolica przedstawia się jako miasto stwarzające szerokie możliwości rozwoju intelektualnego i ułatwiające realizację aspiracji życiowych. Dzieje się tak dzięki bogatej i stale poszerzającej się ofercie szkoleniowej i edukacyjnej stolicy, a także dzięki dużemu popytowi na wykwalifikowaną siłę roboczą oraz zróżnicowanemu, dynamicznemu rynkowi pracy (co wiąże się ze stałym podnoszeniem swoich kompetencji przez pracowników). Nie bez znaczenia jest także fakt, iż warszawski rynek pracy zapewnia — zwłaszcza osobom najlepiej wykształconym — najwyższą w kraju stopę zwrotu z inwestycji w edukację. Innymi słowy, oferowane tu wynagrodzenia, w szczególności wynagrodzenia kadr zarządzających i specjalistów, są zdecydowanie wyższe niż w innych polskich miastach, co stanowi podstawowy mechanizm uruchamiający napływ wykwalifikowanej siły roboczej do stolicy. 4 Wykres 13. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w stosunku do średniej krajowej (Polska = 100) Źródło: BANK DANYCH REGIONALNYCH GUS. Udział najwyższych pozycji zawodowych na rynku pracy jest w Warszawie ponaddwukrotnie wyższy niż w całym kraju. Według najnowszych danych z badań przeprowadzonych na przełomie roku 2007 i 20085, aż 53,3% pracujących zajmuje tu co najmniej pozycje techników, podczas gdy w innych miastach powyżej 500 tysięcy mieszkańców dotyczy to 42% pracujących, a w całym kraju – 29% (różnice te są spójne ze starszymi badaniami, np. WAS 20016). Zawody robotnicze wykonuje odpowiednio 28% pracujących w Warszawie w porównaniu z 43,4% w Polsce. Również w Warszawie znacznie większy odsetek osób pełni funkcje biurowe lub kierownicze (30%, w kraju — tylko 15%). Udział najwyższych pozycji zawodowych w Warszawie jest o 10% wyższy niż w tych wybranych miastach, zaś udział zawodów robotniczych — niższy o 15%. W świetle oficjalnych statystyk Warszawa jawi się jako prawdziwe zagłębie intelektualnych elit. W czasie ostatniego spisu powszechnego (2002) więcej niż co czwarty mieszkaniec stolicy powyżej 13. roku życia legitymował się wykształceniem wyższym niż średnie (28%), przy czym aż 23% ukończyło studia wyższe. W niektórych dzielnicach odsetek absolwentów uczelni wyższych lub policealnych oscylował wokół 35% (Ursynów — 36,9%, Wilanów — 33%7), a w otwierającej ranking gminie Podkowa Leśna przekraczał 41%. Mieszkańcy stolicy dwa razy częściej, niż ma to miejsce w całym kraju, mogą pochwalić się dyplomem wyższej uczelni. Trzy razy rzadziej poprzestają na podstawówce. Jak wynika z danych sondażowych, warszawiacy kształcą się przeciętnie o dwa lata dłużej niż inni Polacy8. Także przy porównaniach z czterema największymi miastami Polski (Poznań, Wrocław, Kraków i Łódź) Warszawa wypada korzystnie: wykształceniem co najwyżej zasadniczym legitymuje się tu jedynie 23,4% mieszkańców, podczas gdy w innych metropoliach jest to niemal 40%. Pod tym względem wymienione miasta są podobne raczej do miast średniej wielkości niż do stolicy. Trzeba przy tym pamiętać, że dane, na których podstawie powstały te szacunki, są już dosyć przedawnione. Ostatnie badania z początku roku 2008 wskazują, że dystans między Warszawą a resztą kraju jest nawet jeszcze większy: wykształcenie wyższe niż średnie deklarowało w nim aż 31% respondentów ze stolicy i tylko 14% poza nią. Ten imponujący obraz stolicy ukrywa jednak istotne zróżnicowania związane z 5 6 7 8 Badanie Jak nam się żyje? przeprowadzone przez CBOS oraz inne ośrodki badawcze na zlecenie Kancelarii Prezydenta RP, n = 38 866. Por. Cichomski 2004. W Wilanowie i Wesołej sytuacja jest jednak najbardziej zróżnicowana — jeśli przyjrzeć się strukturze wykształcenia poniżej poziomu dzielnicy, okazuje się, że w niektórych ich częściach odsetek osób najsłabiej wykształconych jest bardzo wysoki. Cichomski 2004. 5 poziomem wykształcenia i — co za tym idzie — z charakterem społecznym poszczególnych dzielnic miasta. Najwyższym poziomem wykształcenia charakteryzują się, jak już powiedziano, mieszkańcy Ursynowa, Żoliborza i Mokotowa. Zupełnie inaczej przedstawiają się wyniki Pragi Północ, Rembertowa, Wawra czy Targówka. W typowym kwartale tej dzielnicy mniej więcej co piąty dorosły mieszkaniec zakończył swoją edukację na szkole podstawowej, przy podobnym udziale osób o wykształceniu wyższym niż średnie. Jak widać na załączonych ilustracjach, miejsca koncentracji osób o najniższych formalnych kwalifikacjach, poza Pragą Północ i wybranymi fragmentami Woli, to przede wszystkim rozległe tereny na peryferiach miasta. Obszary o najwyższym poziomie wykształcenia mieszkańców wyraźnie odróżniają się na ich tle nie tylko lokalizacją, lecz także większą gęstością zaludnienia i bardziej skoncentrowanym, punktowym charakterem. Wykres 14. Zróżnicowanie poziomu wykształcenia w warszawskich dzielnicach Źródło: GUS (NSP 2002). 6 Mapa 17. Zróżnicowania składu społecznego: wykształcenie. Mapa wartości nietypowych Źródło: GUS (NSP 2002), GUS (2006). Istotną „składową” kapitału ludzkiego są także kompetencje niezwiązane bezpośrednio z poziomem wykształcenia (choć oczywiście związane z nim empirycznie), umożliwiające jednostkom sprawniejsze poruszanie się w świecie i szybszą adaptację do zmieniających się warunków. Wśród takich podstawowych, cywilizacyjnych, kompetencji wymieńmy umiejętność posługiwania się komputerem i korzystania z zasobów Internetu oraz znajomość języków obcych, zwłaszcza języka angielskiego. Jak można się domyślać, pod każdym z tych względów warszawiacy mają znaczącą przewagę nad mieszkańcami innych części kraju, także największych miast. W całej Polsce, za ofiary „cyfrowej bariery” (tzw. digital divide9) można uznać około połowę populacji, która w ogóle nie używa komputerów. Tylko w części przypadków przyczyną jest brak dostępu do technologii – mniej więcej 16% Polaków nie korzysta z komputera, mimo iż posiada go w domu10. W Warszawie problem dostępu do sprzętu można uznać za marginalny ze względu na dużą dostępność kafejek internetowych (choć oczywiście korzystanie z nich może się okazać dla niektórych zbyt 9 10 Termin ten używany jest dla opisu różnic pomiędzy ludźmi mającymi dostęp do elektronicznej informacji i technologii a tymi, którzy takiego dostępu są pozbawieni. Por. Batorski 2008. 7 drogie). Z komputera korzysta ¾ populacji stolicy — o 10% więcej niż w innych miastach powyżej 500 tysięcy mieszkańców i ponad dwa razy więcej niż na terenach wiejskich. Różnice te utrzymują się niezależnie od poziomu wykształcenia respondentów (z wyjątkiem osób z wykształceniem wyższym), choć oczywiście w grupach słabiej wykształconych korzystanie z komputerów jest ogólnie rzecz biorąc mniej popularne. Jednak ten pozytywny obraz Warszawy, wynikający z charakterystyk społecznych jej mieszkańców, przysłania sytuację osób o najniższych kwalifikacjach, które także w stolicy są niemal całkowicie „odłączone” od cyfrowych zasobów wiedzy. Z komputerów korzysta jedynie 17% warszawiaków z wykształceniem podstawowym (w innych wielkich miastach — 10%) oraz niespełna połowa osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym (46%, przy 33% w innych metropoliach). Podobnie negatywnie wyróżniają się wśród ogółu warszawiaków osoby powyżej 60. roku życia: w tej grupie tylko dwie na dziesięć osób korzysta z komputera. Wykres 15. Odsetek mieszkańców miast polskich używających komputera, przynajmniej od czasu do czasu Źródło: Diagnoza społeczna 2007. W ślad za tymi odmiennościami idą oczywiście różnice związane z dostępem do Internetu. Warszawiacy korzystają z sieci znacznie częściej niż mieszańcy innych dużych miast, korzystają z niej też intensywniej: przeciętny mieszkaniec stolicy (używający komputera) spędza w Internecie 15 godzin tygodniowo, w porównaniu z 10 godzinami na poziomie całego kraju i ok. 13 godzinami w innych największych miastach Polski. W przeciwieństwie do innych dużych miast, gdzie wynik ten „podbijają” przede wszystkim osoby najmłodsze, w wieku poniżej 20 lat, w Warszawie decydują o nim — jak się wydaje — przede wszystkim studenci i młodzi pracownicy: osoby od 20. do 40. roku życia. 8 Także pod względem kompetencji językowych Warszawa wyróżnia się na tle innych miast. Pomijając fakt, że w stolicy zamieszkuje relatywnie wielu obcokrajowców (będzie o tym mowa w podrozdziale 3.2.), trzeba stwierdzić, że stosunkowo wielu jej mieszkańców — prawie połowa populacji — deklaruje czynną (w mowie i w piśmie) znajomość przynajmniej jednego języka obcego. W innych największych miastach (powyżej 500 tysięcy mieszkańców) język obcy zna nieco ponad 40% mieszkańców, zaś na poziomie całego kraju — około jeden na trzech Polaków. Co więcej, co czwarty warszawiak może porozumiewać się w co najmniej dwóch językach obcych, a ok. 5% deklaruje znajomość przynajmniej trzech języków poza polskim. Najpowszechniej znanym językiem obcym jest język angielski — najbardziej uniwersalne narzędzie porozumiewania się we współczesnej Europie. Językiem tym czynnie posługuje się prawie 42% mieszkańców Warszawy, a kolejne 21% jest w stanie (według własnych deklaracji) posługiwać się nim biernie (czytać i pisać). W innych metropoliach czynną znajomość języka angielskiego deklaruje niespełna 30% respondentów. Nieco mniej wyraziste są różnice w znajomości innych najczęściej używanych języków: po rosyjsku czynnie komunikuje się 16% warszawiaków (i ok. 12% mieszkańców innych dużych miast), a po niemiecku — 12% (10% w innych metropoliach). Co nie dziwi, zróżnicowania związane ze znajomością poszczególnych języków są silnie związane z wiekiem — osoby starsze częściej znają język rosyjski i niemiecki, te najmłodsze częściej posługują się językiem angielskim (poza tym że częściej też znają więcej niż jeden język). Zróżnicowania związane z zasobami kapitału ludzkiego mają tendencję do kumulowania się w czasie. Jednostki mniej zasobne w kompetencje i umiejętności kluczowe dla udziału w życiu społecznym mają relatywnie mniejsze szanse na zdobycie tych kompetencji w przyszłości i przekazanie ich swoim dzieciom, podczas gdy jednostki znajdujące się pod tym względem w korzystnej sytuacji prawdopodobnie będą powiększać swoją przewagę. Prawidłowość ta stanowi podstawowy mechanizm powielania i pogłębiania nierówności społecznych. Można zakładać, że w przyszłości przyczyni się także, niezależnie od uwarunkowań związanych z atrakcyjnością warszawskiego rynku pracy, do dalszego wzrostu dystansu pomiędzy Warszawą a resztą kraju (wyjąwszy może największe miasta) pod względem poziomu kapitału intelektualnego. Przekonuje o tym choćby analiza danych Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dotyczących wyników egzaminów gimnazjalnych. Wynika z nich, że warszawscy gimnazjaliści uzyskują w obu częściach egzaminu (zarówno matematyczno-przyrodniczej, jak i humanistycznej) przeciętnie lepsze wyniki niż ich 9 rówieśnicy w Polsce, a także niż gimnazjaliści w innych dużych miastach (powyżej 100 tysięcy mieszkańców). Przewaga ta, zwłaszcza w przypadku wyników egzaminów dotyczących rozumienia i interpretacji wytworów kultury, jest związana nie tylko z jakością warszawskich szkół, lecz także z wpływem kapitału kulturowego, jaki dzieci wynoszą z domów (warszawscy rodzice są przeciętnie lepiej wykształceni, intensywniej uczestniczą w kulturze, częściej wyjeżdżają za granicę, kupują więcej książek 11 — niezależnie od poziomu wykształcenia). Dowodzi tego także zróżnicowanie wyników egzaminów pomiędzy poszczególnymi dzielnicami miasta, wyraźnie odpowiadające różnicom w strukturze wykształcenia ich mieszkańców. Wykres 16. Wyniki sprawdzianu szóstoklasistów wg dzielnic w 2007 roku Źródło: Materiały Biura Edukacji. Konkurencyjność i atrakcyjność inwestycyjna warszawskiej gospodarki zależy od stałego dostępu do wykwalifikowanej siły roboczej. Z tego punktu widzenia statystyki dotyczące jakości kształcenia i zróżnicowania oferty edukacyjnej Warszawy napawają optymizmem (choć trudno powiedzieć, żeby nie było w tej kwestii już nic do poprawienia, o czym będzie mowa poniżej). Z całą pewnością można powiedzieć, że stolica nie tylko „wysysa” kapitał ludzki z innych części kraju (migracje wysoko wykwalifikowanej siły 11 Obliczenia własne na zbiorze danych z badania Diagnoza społeczna 2007. Trzech na czterech warszawiaków z wykształceniem wyższym niż średnie (75,6%) szacowało wolumen książek znajdujących się w ich domu (nie licząc podręczników szkolnych i instrukcji) na więcej niż 100 sztuk. W innych miastach powyżej 500 tysięcy mieszkańców, przy tym samym poziomie wykształcenia, takim księgozbiorem mogło się pochwalić już tylko dwoje na troje badanych (65%). Zróżnicowania w przekrojach wielkości miejscowości istotne statystycznie przy poziomie ufności 99%. 10 roboczej), ale także produkuje go sama. Korzystna struktura ludności pod względem poziomu wykształcenia daje warszawskiej młodzieży lepszy edukacyjny start (kompetencje komunikacyjne, dostęp do pomocy naukowych i wczesnych form edukacji, wyniesiony z domu kapitał kulturowy), jak również kształtuje także aspiracje edukacyjne, styl życia, który zakłada ciągłą naukę i pokonywanie kolejnych szczebli na drabinie edukacyjnej. Współczynnik skolaryzacji netto dla warszawskich liceów ogólnokształcących był najwyższy w Polsce i ponaddwukrotnie wyższy niż średnia ogólnopolska (por. wykres 17). Jednocześnie, mamy tu do czynienia z najniższym wskaźnikiem skolaryzacji w szkołach zawodowych. Wykres 17. Współczynniki skolaryzacji netto w liceach ogólnokształcących w 2006 roku (według miast) Źródło: Bank Danych Regionalnych GUS. Trzeba jednak zauważyć, że w latach 2002–2006 malał w Warszawie udział absolwentów szkół średnich otrzymujących świadectwo dojrzałości w stosunku do ogółu uczniów przystępujących do tego egzaminu (podobne zmiany, nawet w większym nasileniu, zachodziły zresztą w całej Polsce). Pod tym względem warszawscy uczniowie wypadają gorzej od swoich rówieśników z Krakowa, Łodzi czy Trójmiasta. Mimo że do warszawskich szkół średnich uczęszcza relatywnie więcej młodzieży, to mniejsza część uczniów szczęśliwie kończy naukę. Aspiracje edukacyjne warszawiaków oraz presja na podnoszenie swoich kwalifikacji nie kończy się na formalnej edukacji. Jak wynika z badania Diagnoza społeczna 2007, w ciągu ostatnich dwóch lat co trzeci dorosły mieszkaniec stolicy (36%) podjął aktywność związaną z podnoszeniem swoich kwalifikacji zawodowych lub innych umiejętności. W innych metropoliach tego rodzaju aktywność deklarowano znacznie rzadziej (29%), zaś w mniejszych miejscowościach — dwukrotnie rzadziej. O poważnym traktowaniu inwestycji w 11 wiedzę świadczy fakt, że wśród najczęstszych form dokształcania mieszkańców stolicy dominują te, za które sami płacą: kursy i szkolenia finansowane z własnej kieszeni (52% dokształcających się) oraz nauka w szkole niepublicznej (36%). Stolica zawdzięcza swój kapitał ludzki, w tym jego napływ, przede wszystkim obecności uczelni wyższych. Według danych GUS, studenci uczelni wyższych stanowili w roku akademickim 2006/2007 aż 16,6% ogółu ludności stolicy. Pozycja miasta jako głównego ośrodka akademickiego w Polsce jest jednym z podstawowych czynników wyznaczających jego metropolitarny charakter — w samej Warszawie kształci się ok. 15% wszystkich polskich studentów. W granicach miasta działa dziś 75 szkół wyższych, na których studiuje około 280 tys. studentów. Do liczby tej można dodać 133 szkoły policealne (17,5 tysiąca studentów) i 12 szkół artystycznych (1,5 tysiąca). Co roku ich mury opuszcza łącznie ponad 53 tysiące absolwentów, z czego 48,5 tysiąca stanowią absolwenci studiów wyższych. O znaczeniu tej bogatej oferty edukacyjnej dla „importu” kapitału ludzkiego przekonują wyniki raportu Studenci Warszawy z roku 2004. Jak wynika z tego opracowania, rdzenni warszawiacy stanowią tylko 41,8% ogółu studentów zaludniających miasto. Kolejne 16,8% pochodzi z okolic Warszawy, co oznacza, że ponad 40% ogólnej liczby warszawskich studentów to osoby przybyłe z innych części kraju. Zakładając nawet, że znaczna część z nich po zakończeniu edukacji powraca w rodzinne strony lub osiedla się poza stolicą (brak na ten temat precyzyjnych danych), trudno nie docenić roli szkół wyższych w „pozyskiwaniu” talentów dla Warszawy. Warto odnotować, że w Warszawie więcej studentów uczy się w trybie zaocznym lub wieczorowym — studenci dzienni stanowią tylko 45% ogólnej liczby studentów. Co prawda, w niektórych innych miastach (np. w Łodzi) przewaga ta jest jeszcze wyraźniejsza, jednak w większości kluczowych ośrodków akademickich w kraju (Poznań, Trójmiasto, Wrocław, Kraków) to studenci stacjonarni trybu dziennego stanowią większość. Choć studiowanie wieczorowo lub zaocznie z pewnością nie pozostaje bez wpływu na ogólną jakość kształcenia, to ma także pozytywne konsekwencje: znaczna część warszawskich studentów łączy naukę ze zdobywaniem kompetencji i doświadczeń zawodowych, dzięki czemu od razu po zakończeniu nauki są przygotowani do wydajnej pracy. Jednym ze sposobów na budowanie pozycji miasta jako ważnego ośrodka 12 europejskiego jest stymulowanie inicjatyw czyniących je atrakcyjnym dla studentów, tak krajowych, jak i zagranicznych. W skali kraju Warszawa jest bez wątpienia najpotężniejszym centrum akademickim, kuszącym najzdolniejszą młodzież bogatą ofertą edukacyjną i widokami na intratną pracę po zakończeniu studiów. Jednak w perspektywie globalnej sytuacja przedstawia się inaczej. Żadna z warszawskich (ani polskich) uczelni nie cieszy się prestiżem na świecie (choć dobrą renomę mają niektóre instytuty). Uniwersytet Warszawski, najwyżej notowana na świecie uczelnia stołeczna, znajdowała się w tzw. rankingu THES (Times & QS) na… 345. miejscu w roku 2007. Wyżej plasował się zresztą Uniwersytet Jagielloński — 331. miejsce. Obie uczelnie zajmowały podobną pozycję w rankingu szanghajskim. Nawet jeśli uwzględnimy, że w każdej z największych stołecznych uczelni studiują przybysze z Europy, a te największe (np. SGH, UW) uczestniczą także w wielu programach stypendiów i staży z państwami spoza kontynentu 12, bilans międzynarodowej wymiany studentów nie wypada jednak dla Warszawy korzystnie. Na otwartym, po rozszerzeniu Unii Europejskiej, rynku usług edukacyjnych sytuację Warszawy lepiej odzwierciedla hasło „drenażu mózgów” niż „wymiany”. Choć należy się cieszyć, że warszawscy studenci mają obecnie większe możliwości studiowania w renomowanych zagranicznych ośrodkach, to martwi jednak fakt, że wielu spośród nich nie wraca już do Warszawy lub nie przyjeżdża do niej w ogóle, ponieważ wybiera naukę za granicą. Bilans zagranicznych migracji edukacyjnych jest dla stolicy jednoznacznie niekorzystny. W roku akademickim 2005/2006 na 1 031 osób przybyłych do Polski na studia z programu Erasmus, za granicę wyjechało ponad dwa razy więcej (2,4 tysiąca). Znacznie bardziej dobitne są dane dotyczące nauczycieli akademickich: w tym samym okresie w ramach programu Erasmus do stolicy trafiło ich 23, wyjechało zaś 285. Można się spodziewać, że przy braku działań podnoszących jakość kształcenia oraz promujących Warszawę jako międzynarodowy ośrodek akademicki, wykształcona młodzież będzie coraz mniej chętnie pozostawała w stolicy, miasto nie będzie też przyciągało uczniów z innych obszarów kraju i z zagranicy. Tymczasem władze miasta dopiero niedawno nawiązały systematyczną współpracę z uczelniami wyższymi w celu promocji Warszawy jako ośrodka akademickiego. Działania te na chwilę obecną nie wykorzystują w pełni zasobów miasta i muszą być rozwijane. 12 W roku 2006 na warszawskich uczelniach wyższych kształciło się ponad 3 tysiące cudzoziemców. Jak wynika z deklaracji uczestników ostatniej edycji badania Diagnoza społeczna, w latach 2005–2007 za granicą uczyło się 2,5% dorosłych mieszkańców stolicy, w porównaniu do ok. 1% w innych dużych miastach i 0,5% na poziomie całego kraju. 13 Uczelnie wyższe mają decydujące znaczenie jako „magnes” dla najlepiej wykwalifikowanej siły roboczej, jednak dla strategii społecznej miasta równie istotne są instytucje kształcenia ustawicznego, umożliwiające formalną edukację dorosłym o niższym poziomie kwalifikacji. To one odgrywają kluczową rolę jako instrument wyrównywania szans i stymulowania mobilności społecznej. Niestety, pod względem dostępu do tego typu placówek sytuacja Warszawy przedstawia się znacznie gorzej. Miasto nadzoruje 228 Centrów Kształcenia Ustawicznego (CKU), w których dorośli mogą przygotować się do egzaminu maturalnego lub potwierdzającego kwalifikacje zawodowe. W roku szkolnym 2007/2008 kształciły się w nich 7 423 osoby. Nie tylko ze względu na małą liczbę słuchaczy, ale przede wszystkim z uwagi na brak dostosowanej do potrzeb rynku oferty szkoleniowej instytucje te nie wypełniają jednak luki w ofercie edukacyjnej przeznaczonej dla osób dorosłych o niskim poziomie wykształcenia. Zapełnienie tej luki powinno stać się jednym z celów strategii społecznej. W Warszawie działają też 22 Kluby Pracy, powołane na mocy zarządzenia Prezydenta Miasta z 2003 roku. Kluby takie znajdują się w każdej dzielnicy miasta. W 2007 roku skorzystało z nich niespełna 10 tysięcy osób: 741 brało udział w warsztatach aktywnego poszukiwania pracy, 2,2 tysiąca osób w zajęciach aktywizacyjnych, a 7,7 tysiąca osób skorzystało z indywidualnego poradnictwa rynku pracy. Na podstawie dostępnych danych trudno oceniać efektywność usług Klubów Pracy. Ekspertyzy przeprowadzone na potrzeby strategii społecznej (omówione szerzej w innym miejscu) wskazywały, że na poziomie całego warszawskiego systemu publicznych usług rynku pracy efektywność ta jest raczej niska. Działania służb zatrudnienia związane z aktywizacją zawodową osób bezrobotnych mają charakter fragmentaryczny i nie są dostosowane do złożonych potrzeb osób, które mają największe trudności na rynku pracy, wymagają sekwencjonowanych i długotrwałych form wsparcia. Tymczasem z ponad 30 tysięcy warszawskich bezrobotnych 34% nie posiada żadnych lub prawie żadnych doświadczeń zawodowych, przy czym tylko 8% to osoby młode. Co trzeci bezrobotny pozostaje bez pracy dłużej niż 2 lata (w niektórych dzielnicach, np. w Śródmieściu, jest to 40% bezrobotnych). Poprawiająca się koniunktura na rynku pracy w najmniejszym stopniu wpływa na sytuację tych właśnie osób. Korzystniej przedstawia się oferta edukacyjna adresowana do osób starszych. Jest to o tyle zrozumiałe, że w Warszawie istnieje dość szeroki popyt na tego rodzaju usługi. Struktura demograficzna stolicy zdradza wyraźną nadreprezentację seniorów. Mieszkańcy w wieku 60 lat stanowią ponad 23% całej ludności miasta, a osoby po 70. roku życia to 12% ogółu 14 warszawiaków. Co więcej, prognozy demograficzne wskazują, że do roku 2020 osoby starsze będą stanowiły aż 43% ludności stolicy. Zapewnienie tym osobom możliwości uczestniczenia w życiu społecznym i uczenia się musi więc stać się ważnym elementem polityki społecznej miasta. Obecnie szacuje się, że na terenie miasta działa kilkanaście Uniwersytetów Trzeciego Wieku. W 11 takich placówkach w minionym roku uczyło się ponad 4 tys. słuchaczy. Na koniec trzeba zaznaczyć, że kapitał ludzki terytorium nie jest jedynie wypadkową kompetencji i talentów ludności, która to terytorium zamieszkuje. Jego składową jest również stan zdrowia ludności, który może umożliwiać lub uniemożliwiać kapitalizowanie kompetencji. Zagadnienie stanu zdrowia warszawiaków i polityki w tym zakresie zostało omówione gdzie indziej, niemniej podejmując refleksję nad kapitałem ludzkim stolicy warto odnotować trzy istotne z tego punktu widzenia problemy miasta. Pierwszy z nich to ograniczony dostęp do usług zdrowotnych mieszkańców najgorzej sytuowanych i mieszkających w peryferyjnych częściach miasta (warszawiaków częściej niż innych mieszkańców kraju stać na korzystanie z niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej, jednak ci, którzy nie mogą sobie na to pozwolić, doświadczają olbrzymich trudności w zaspokajaniu potrzeb związanych z ochroną zdrowia). Drugi problem to stosunkowo duży (na tle kraju) odsetek ludności starszej w strukturze demograficznej stolicy —należy się przy tym spodziewać, że odsetek ten będzie wzrastał. Według prognoz Warszawskiego Programu Profilaktyki i Promocji Zdrowia liczba ludności, także na skutek procesów migracyjnych i demograficznych, będzie maleć (do ok. 1,5 mln w roku 2030). Trzecia trudność to wykluczenie z aktywności społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych. O barierach dla osób niepełnosprawnych wiele już napisano, jednak nie przełożyło się to jak dotąd na istotne zmniejszenie ich izolacji społecznej ani nawet na stworzenie strategii miasta na rzecz takich osób. Na 170 tysięcy dorosłych osób niepełnosprawnych mieszkających w stolicy, jedynie 1 978 kształci się w wyższych uczelniach. Jak łatwo policzyć, jest to ok. 1% ogólnej ich liczby. Dla porównania, odsetek wszystkich studentów wśród dorosłej populacji Warszawy wynosi ok. 16%. Przyjmując nawet, że pewne rodzaje niepełnosprawności uniemożliwiają kształcenie się na poziomie wyższym, wymowa tego porównania jest dosyć jasna. Nie inaczej przedstawiają się statystyki dotyczące udziału osób niepełnosprawnych w rynku pracy. W badaniu Diagnoza społeczna 2007 jakąkolwiek aktywność zawodową deklarowało 19% dorosłych warszawiaków z niepełnosprawnością, przy 60% wśród osób sprawnych (choć trzeba przyznać, że na tle kraju odsetek ten okazuje się i tak relatywnie wysoki). Tylko co 15 dziesiąta osoba niepełnosprawna była przy tym zarejestrowana w urzędzie pracy jako bezrobotna. W dobie społeczeństwa informacyjnego i coraz bardziej elastycznego rynku pracy nawet osoby o wysokim stopniu niepełnosprawności mogą uczestniczyć w życiu stolicy co najmniej na równi z osobami całkowicie zdrowymi. Należy stworzyć im po temu odpowiednie warunki. 2. Warszawa jako tygiel społeczny — struktura społeczna, migracje, mobilność Cechą wyróżniającą Warszawę na tle kraju i determinującą jej szanse rozwojowe jest jej dynamizm i zróżnicowanie społeczne. To te cechy, obok administracyjnego i gospodarczego statusu miasta, czynią ze stolicy metropolię, choć zarazem są źródłem wielu problemów, które powinny zostać uwzględnione w społecznej strategii miasta. Jest to szczególnie ważne w przypadku stolicy kraju w fazie transformacji i gwałtownych przeobrażeń. W Warszawie skala tych zmian jest szczególnie duża. Tylko w ciągu ostatnich 5 lat potencjał gospodarczy stolicy (mierzony PKB na mieszkańca) zwiększył się o prawie 40%. W ciągu ostatnich 10 lat populacja warszawiaków zwiększyła się (oficjalnie) o 100 tysięcy osób. Saldo migracji wzrosło trzykrotnie — tylko w roku 2006 (ostatnim, dla którego upubliczniono dane statystyczne) w stolicy zameldowało się 25 tysięcy przybyszów. Na każdych 10 mieszkańców opuszczających miasto przybyło 15 nowych. Zużycie energii elektrycznej (kolejna miara dynamizmu ekonomicznego) wzrosło w ciągu 10 lat o 30%. Populacja studentów zwiększyła się ponaddwukrotnie. Wybudowano ponad 150 tys. mieszkań o łącznej powierzchni użytkowej 13 milionów m2, o nieporównywalnie wyższym standardzie niż zabudowa mieszkaniowa z poprzedniego okresu. Wszystkie te przemiany mają swoje konsekwencje społeczne. Niektóre z nich są dla stolicy korzystne, inne wymagają przeciwdziałania. Warszawa jest obszarem awansu społecznego, ale także wyjątkowo silnego rozwarstwienia społecznego. Status materialny większości jej mieszkańców wzrasta, ale niektórym grupom grozi pauperyzacja i wykluczenie społeczne. Wysoka stopa życiowa oznacza zarazem wysokie koszty utrzymania. Odmienne grupy społeczne (imigranci, przedstawiciele różnych środowisk zawodowych i społecznych) przenikają się, ale narasta także przestrzenna izolacja, wyłaniają się getta tak biedy, jak i warszawskiej „klasy metropolitarnej”. Warszawa stanowi tygiel, w którym wielkomiejski, „posttradycyjny” styl życia (życia prospołecznego, dynamicznego, kosmopolitycznego) 16 współwystępuje z życiem zorganizowanym wyłącznie wokół podstawowych problemów egzystencji. O problemach społecznych w Warszawie i rekomendacjach dotyczących ich rozwiązywania napisano już w innych opracowaniach na potrzeby diagnozy. Tutaj warto przyjrzeć się temu, co społeczne zróżnicowanie stolicy oznacza dla jej rozwoju — rozumianego nie tylko w kategoriach ekonomicznych, ale także społecznych, dla tożsamości miasta oraz jego więzi społecznych. Na charakter tych więzi wpływają w Warszawie, oprócz czynników infrastrukturalnych, takich jak układ ulic, gęstość i rodzaj zabudowy, bariery komunikacyjne, przede wszystkim procesy migracyjne oraz narastająca izolacja przestrzenna grup niskiego i wysokiego statusu. Warszawa nie tworzy jednej społeczności. Rozwarstwienie dochodów jest tu silniejsze niż w innych dużych miastach Polski. Choć według badań Banku Światowego i EUROSTAT średni poziom życia w Warszawie jest wyższy niż średnia europejska, to w tej samej Warszawie żyło w 2006 roku 60 tysięcy osób, które korzystały ze świadczeń pomocy społecznej. Ponad 50 tysięcy utrzymywało się częściowo lub całkowicie z zasiłków socjalnych, a prawie 19 tysięcy z socjalnych jadłodajni. Według najnowszych danych z badań socjologicznych z roku 200813, w ciągu ostatnich 12 miesięcy co trzeci dorosły warszawiak (32%) zmuszony był z powodu braku pieniędzy zrezygnować z urlopu swojego lub dzieci. 14% nie miało środków na zakup ubrania lub butów, a prawie 10% — na zakup żywności. Zwraca uwagę liczna zbiorowość warszawiaków o najniższych kwalifikacjach i najniższej mobilności zawodowej. Jak wspomniano powyżej, tylko wśród osób oficjalnie zarejestrowanych jako bezrobotne, 34% ma niewielkie doświadczenie zawodowe lub nie może się nim w ogóle pochwalić, zaś osoby młode stanowią jedynie 8% tej grupy. Wysokie oczekiwania pracodawców sprawiają, że osoby te z czasem przestają w ogóle funkcjonować w przestrzeni rynku pracy. Stanowi to niewątpliwie jedną z najważniejszych przyczyn bardzo niskiej, i porównywalnej w Polsce jedynie z terenami wiejskimi województw wschodnich, stopy aktywności zawodowej. Na grupę tą składają się z jednej strony ofiary restrukturyzacji warszawskiej gospodarki na początku lat 90.: osoby zwolnione wówczas przez zakład pracy, które już nigdy potem nie podjęły aktywności zawodowej, z drugiej zaś — migranci bez kwalifikacji. Stolica przyciąga bowiem nie tylko zdolnych i utalentowanych, lecz także tych, którzy nie mają nic do stracenia. Wśród warszawiaków z wykształceniem podstawowym proporcja osób napływowych jest ponaddwukrotnie wyższa niż rdzennych. Jeśli przybysze o 13 Por. Grzelak, Zinserling 2004. 17 niskich kwalifikacjach nie mają zasilać warszawskiej underclass, ważne jest, żeby szybko znajdowali w mieście sprzymierzeńców — organizacje zajmujące się usługami rynku pracy, zorganizowane środowiska mieszkańców z ich regionów itp. Stąd, istotnym elementem strategii miasta powinna być intensywna współpraca z takimi organizacjami. Szczególnym problemem Warszawy jest nie sama obecność grup zagrożonych marginalizacją czy doświadczających trudności na rynku pracy (te występują wszędzie), ale dystans, jaki dzieli te grupy od sytuacji „przeciętnego” warszawiaka. Wysokie koszty utrzymania w stolicy sprawiają, że nierówności dochodowe bardziej niż gdzie indziej przekładają się tu na różnice związane ze stylem życia. Różnice te są też dla warszawiaków bardziej odczuwalne. Związane z nimi poczucie deprywacji ma nie tylko określone konsekwencje psychologiczne, ale może być także generatorem podziałów społecznych i anomii. W Warszawie zagrożenie to wydaje się szczególnie realne ze względu na przestrzenną kumulację rozmaitych problemów społecznych w niektórych częściach miasta. Jeśli ich skalę mierzyć poziomem wydatków publicznych na pomoc społeczną i pozostałe zadania w zakresie polityki społecznej, to zdecydowanie najgorzej wypada pod tym względem Targówek i Praga Północ, gdzie wydatki te sięgają niemal 14% ogółu wydatków publicznych. Dla porównania, w Wesołej, Wilanowie czy Śródmieściu są one proporcjonalnie ok. dwa razy niższe. Wyniki pozostałych dzielnic nie oddają tak dobrze zróżnicowań związanych z poziomem wykształcenia lub strukturą zawodową, ale też sytuacja ich mieszkańców jest bardziej zróżnicowana. Targówek i Praga Północ, a także mniejsze fragmenty innych dzielnic, są przy tym w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji pod względem poziomu i struktury bezrobocia. Na Pradze, na 100 osób w wieku produkcyjnym przypada prawie 10 bezrobotnych, a przy tym aż 42% zarejestrowanych bezrobotnych stanowią tu osoby o wykształceniu podstawowym (na poziomie całego miasta odsetek ten nie przekracza 28%); 35% mieszkańców Pragi nie ma pracy od co najmniej 2 lat. Różnicom tym odpowiadają oczywiście zróżnicowania struktury zawodowej mieszkańców Warszawy (szczegółowe uwagi na ich temat można znaleźć w innych opracowaniach na potrzeby strategii). Mają one duże znaczenie dla sposobu funkcjonowania mieszkańców poszczególnych dzielnic. Zawodowy „profil” terytorium decyduje o 18 dominujących w jego granicach stylach życia, regułach zachowań zbiorowych, wartościach, priorytetach życiowych. Im mniej jest zróżnicowany, tym silniejszy wpływ owych kolektywnych charakterystyk na zachowania jednostek. Dzielnice „robotnicze” (o największym udziale robotników i pracowników przy pracach podstawowych) — Praga Północ, część Targówka i Rembertowa, Wawra i Białołęki, niektóre rejony Woli, a w każdym razie niektóre osiedla w ich obrębie wyraźnie odróżniają się od innych części miasta pod względem kulturowym: poziomem egalitaryzmu, definicjami ról społecznych (np. płciowych), tradycjonalizmem w sferze wartości itp. Nie trzeba odwoływać się do głębokich badań, aby dostrzec te różnice, niemniej badania je potwierdzają. Mapa 18. Kumulacja problemów społecznych – bezrobocie i przeludnienie mieszkań Źródło: GUS (NSP 2002). 19 Mapa 19. Wydatki na pomoc społeczną jako % wydatków JST ogółem w 2006 roku Źródło: GUS 2006 Szczególnie w przypadku niektórych dzielnic, przede wszystkim Pragi i Targówka, obszary szczególnej koncentracji biedy i bezrobocia nakładają się lub sąsiadują z obszarami problemowymi pod względem struktury społeczno-zawodowej. Specyfika tych obszarów to kultura biedy, ze wszystkimi jej konsekwencjami (niska mobilność, uzależnienia, przestępczość, trwałe przyzwyczajenie. przekazywane dzieciom, do korzystania z pomocy społecznej). Nie znaczy to oczywiście, że diagnoza dotyczy wszystkich mieszkańców tych dzielnic — wszystkie przywoływane tu twierdzenia mają jedynie charakter statystycznych uogólnień. Zastrzeżenie to jest tym bardziej ważne, że wymienione dzielnice (zwłaszcza Praga Północ) są akurat w ostatnich latach sceną szczególnie intensywnych przemian społecznych – także w związku z projektami rewitalizacyjnymi prowadzonymi lub projektowanymi przez władze miasta. Rejon ten nabiera powoli cech centrum alternatywnej kultury miasta, zagłębia offowych teatrów, galerii i klubów. Ze względu na relatywnie niskie ceny mieszkań jest też atrakcyjną lokalizacją dla młodych absolwentów wyższych uczelni. Problem atrofii więzi społecznych nie dotyczy jedynie gett biedy, lecz także gett zamożności. W Warszawie być może szczególną uwagę należy poświęcić właśnie tym drugim. W ostatnich latach miasto to staje się w powoli symbolem zjawiska „prywatyzacji” przestrzeni i „zamykania” się grup o wysokim statusie społeczno-ekonomicznym na 20 obszarach strzeżonych. Miasto nie dysponuje żadnymi danymi na temat skali tego procesu oraz jego przestrzennego natężenia, co samo w sobie stanowi dowód, że nie jest on w żaden sposób kontrolowany. Tymczasem według nieoficjalnych danych do roku 2004 powstało w stolicy niemal 200 osiedli zamkniętych, zaś obecnie niektóre źródła mówią o dwukrotnie większej ich liczbie (co czyni Warszawę fenomenem na skalę europejską). Najwięcej powstaje ich oczywiście w dzielnicach najzamożniejszych – na Mokotowie i Ursynowie (do roku 2004 – po 25), ale coraz częściej można je spotkać także w rejonach osiedlania się migrantów, gdzie następuje najbardziej dynamiczny rozwój substancji mieszkaniowej (Tarchomin, Kabaty). W każdej z dzielnic osiedla zamknięte mają nieco inny charakter. Można jednak założyć, że wszystkie wywierają istotny wpływ zarówno na stosunek ich mieszkańców do otoczenia, na samo otoczenie, a także na styl życia mieszkańców. Wyniki prowadzonych w Warszawie badań14 jednoznacznie wskazują, że zamieszkiwanie w zamkniętych osiedlach nie pozostaje bez wpływu na to, w jaki sposób ich mieszkańcy postrzegają otaczającą ich przestrzeń i w jakim stopniu się z nią utożsamiają. Ich mieszkańcy wykazują większe niż mieszkańcy bloków przywiązanie jedynie do własnego mieszkania i budynku, jednak nie do ulicy, dalszego sąsiedztwa czy miasta. Mają też mniej intensywne i mniej liczne kontakty sąsiedzkie, które stanowią podstawowy czynnik identyfikacji z miejscem15. Nawet jeśli w samej Warszawie ciężar dowodów przemawiających na rzecz tych argumentów nie jest wystarczający, doświadczenia innych światowych metropolii powinny przekonywać, że zapobieganie segmentacji przestrzeni i promowanie ich zróżnicowanej struktury (np. poprzez programy mieszanej własności substancji mieszkaniowej, tzw. mixed tenure) powinno być jednym z najważniejszych priorytetów strategii społecznej miasta. Dostępnych jest wiele przykładów dobrych programów, gotowych do wykorzystania. Na procesy związane ze zróżnicowaniem struktury społecznej Warszawy nakładają się procesy związane z dynamiką tej struktury. Wyznaczają ją z jednej strony mobilność społeczna mieszkańców (aspiracje i możliwości edukacyjne mieszkańców, mobilność zawodowa), z drugiej zaś — procesy migracyjne. Skala tych ostatnich jest w Warszawie, jak na polskie warunki, olbrzymia. Połowa obecnych mieszkańców stolicy to ludność napływowa, a mniej niż ⅓ pochodzi z rodziny warszawskiej (matka lub ojciec urodzili się w Warszawie). Większość migrantów to ludność przybyła z terenów wiejskich, choć w ostatnich kilkunastu latach trend ten uległ odwróceniu. Od roku 1989 więcej przybyszów pochodzi z 14 15 Lewicka 2004. Zbliżone wyniki przynoszą badania w innych europejskich miastach: por. J. Jacobs (1961), P. Neal &K. Worpole (2003), E. Blakely i M. Snyder (1997), S. Low (2003) Lewicka 2004:312. 21 innych miast w Polsce bądź z zagranicy. Wciąż jednak istnieją rejony, gdzie nowo przybyli mieszkańcy z terenów wiejskich stanowią ⅓ populacji. Bilans napływu migrantów nie jest dla Warszawy oczywisty. Z jednej strony, z pewnością wpływa on negatywnie na tożsamość miasta, czyni je bardziej anonimowym i „niczyim”. Więzi mieszkańców z miastem, czy nawet z ich najbliższym sąsiedztwem, słabną. Nierzadko dochodzi do konfliktów związanych ze stylem życia migrantów lub ich przyzwyczajeniami. Niektóre części miasta (nie tylko zresztą ze względu na swój skład społeczny) zamieniają się w anonimowe „sypialnie”, zaludnione przez ludzi, którzy nie traktują ich jako swojego miejsca na ziemi. Podstawowym środowiskiem społecznym staje się środowisko pracy. Wielu migrantów, ale w ślad za nimi także ich potomków oraz młodych warszawiaków, nie orientuje w topografii miasta, porusza się jedynie po wybranych „trasach” wiodących do miejsca pracy oraz ważnych dla nich instytucji (więcej o wynikach badań dotyczących więzi z miastem por. podrozdział 3.3.1. Więzi z osiedlwm i miastem…). Imigranci to przy tym także jeden z najważniejszych zasobów dla rozwoju Warszawy. Ich napływ to dla miasta zastrzyk świeżej energii. Przybysze równoważą strukturę demograficzną, która charakteryzuje się nadreprezentacją osób starszych. Przynoszą też ze sobą korzystne z punktu widzenia rozwoju miasta wzorce obyczajowe (skłonność do szybszego zawierania małżeństw i zakładania rodziny). Często odtwarzają także w Warszawie sieci „ziomkowskiej” współpracy, oferując sobie nawzajem wsparcie i pomoc (znane są np. grupy przemyślan, gdańszczan). Przede wszystkim jednak przynoszą do stolicy kapitał przedsiębiorczości, aspiracji życiowych i wykształcenia — statystycznie rzecz biorąc, grupa ta jest lepiej wykształcona w stosunku do rdzennych mieszkańców. Jak stwierdza B. Cichomski16, przewaga Warszawy nad innymi miastami pod względem struktury wykształcenia wynika w znacznej mierze właśnie z procesów migracyjnych. Stolica przyciąga wysoko wykwalifikowaną siłę roboczą, natomiast stawia poważne bariery osobom o niższym statusie społeczno-ekonomicznym (poza najniżej wykwalifikowanymi, wśród których — tak jak wśród elit zawodowych — można spotkać więcej przybyszów niż mieszkańców rdzennych). Ich wyższe aspiracje życiowe odzwierciedla fakt, iż częściej niż rdzenni warszawiacy przekraczają granice statusu edukacyjnego (według wyników badań WAS, barierę wykształcenia rodziców przekracza aż 62% przybyszów, w porównaniu z ok. 50% rdzennych warszawiaków17). O ile wśród wszystkich mieszkańców Warszawy, podobnie jak w 16 17 Cichomski 2004. Por. Cichomski 2004. 22 całej Polsce, poziom wykształcenia rodziców w około 20% determinuje poziom wykształcenia ich dzieci, w przypadku dzieci imigrantów z innych części Polski zależność ta jest słabsza i wskazuje na proporcjonalnie wyższe osiągnięcia edukacyjne dzieci.. Analiza losów migrantów na rynku pracy przynosi podobną konkluzję. Mechanizm selekcji pracowników osiedlających się w Warszawie okazuje się szczególnie sprzyjający dla tych z nich, którzy okupują najwyższe stanowiska kierownicze i specjalistyczne, ale — z drugiej strony — także dla tych najsłabiej wykwalifikowanych. Zarówno wśród najwyższych kadr, jak i wśród najprostszych robotników stosunkowo więcej jest osób przybyłych do miasta niż mieszkających w nim od urodzenia. Wyraźny jest przy tym historyczny wymiar tych zróżnicowań: najstarsze pokolenia migrantów budowały swój byt w stolicy najczęściej na podstawie zdecydowanie niższych kwalifikacji niż jej stali mieszkańcy. Jednak kolejne pokolenia musiały wykazać się coraz większymi kwalifikacjami zawodowymi. Trzydziestoczterdziestolatkowie nie różnili się już od swoich rówieśników pod względem prestiżu zawodu, zaś pokolenie dwudziesto-trzydziestolatków (pracujących) już częściej zajmowało stanowiska o zdecydowanie wyższym prestiżu niż przedstawiciele tej samej grupy wiekowej wśród rdzennych mieszkańców. Wciąż jednak, co warto odnotować, najwyższe pozycje zawodowe okupują, statystycznie rzecz biorąc, najstarsi „rdzenni” warszawiacy. Wśród mieszkańców wychowanych poza stolicą najlepszą pozycją zawodową mogą pochwalić się osoby przed 30. rokiem życia. Wykres 18. Prestiż zawodu a wykorzenienie w poszczególnych grupach wiekowych Źródło: B. Cichomski (2004). Problemy polityki migracyjnej są najlepiej widoczne w przypadku przybyszów z 23 zagranicy, tworzących mniejszości etniczne i religijne (a także w przypadku mniejszości już w mieście obecnych, w Warszawie np. mniejszości romskiej18). W niektórych europejskich metropoliach ich integracja jest newralgicznym wyzwaniem dla lokalnych władz. W Warszawie obecność przybyszów z zagranicy nie jest tak silnie odczuwalna. Niemniej jednak także tu odnotowuje się stały ich napływ. Powoli krystalizują się też ich przestrzenne skupiska, choć nawet w najbardziej zaludnionych przez nich kwartałach nie stanowią one zwykle więcej niż kilka procent ogółu mieszkańców. Nie ma precyzyjnych danych na temat ich rzeczywistej liczby (dane spisowe nie są tu wiarygodnym źródłem). Według niektórych źródeł, może ona dochodzić nawet do 150 tysięcy osób, co oznaczałoby, że cudzoziemcy stanowią już niemal 10% populacji stolicy. Jednak oficjalnie liczba cudzoziemców w Warszawie nie przekracza 10 tysięcy osób. Najbardziej widoczną grupę stanowią wśród nich Wietnamczycy (oficjalnie niespełna tysiąc osób, zaś według szacunków badaczy Ośrodka Badań nad Migracjami — 30 tysięcy). Podobnie liczna jest jednak grupa przybyszów zza wschodniej granicy — przede wszystkim z Ukrainy i z Rosji. Widoczne są także mniejszości ekspatów przebywających w Warszawie w charakterze kadry zarządzającej dużych zagranicznych przedsiębiorstw, głównie Francuzów i Amerykanów. Powstają pierwsze prace portretujące przestrzenną dyslokację tych grup. 18 Wg danych z 2002 roku (NSP), w Warszawie lub w jej obszarze metropolitarnym zamieszkiwało ponad 1,1 tysiąca Romów. Czyni to tę mniejszość drugą pod względem wielkości po mniejszości rosyjskiej. W praktyce jednak liczba osób należących do tej mniejszości jest zapewne dużo większa niż wynikałoby to z danych spisowych. Dość powiedzieć, że choć wg wyników Spisu Powszechnego liczebność tej grupy w Polsce nie przekracza 13 tysięcy osób, źródła etnograficzne szacują ją na ok. 30 tysięcy. Największe grupy Romów w stolicy mieszkają na Pradze (Grochów – Polska Roma) oraz w Ursusie (Kełderasze i Lowarzy). 24 Mapa 20. Lokalizacja głównych skupisk mniejszości narodowych w Warszawie Źródło: T. Dzięcioł (2008), mapa za: Życie Warszawy z 17 lipca 2008. Przyjmując, że bliższe rzeczywistości są śmielsze szacunki dotyczące liczebności tych grup (aby to stwierdzić, wystarczy przejść się ulicami miasta), trzeba przyznać, że zagadnienie ich integracji ze społecznością Warszawy zaczyna być palące, tym bardziej że nawet na poziomie oficjalnych statystyk w ciągu ostatniego roku odnotowano znaczący, 50procentowy przyrost liczby napływających imigrantów 19. Można zakładać, że z upływem czasu populacja cudzoziemców w Warszawie będzie się powiększać. Tymczasem, jak sugerują najnowsze badania poświęcone tej problematyce w kraju, gdzie istotnie różnorodność etniczna stanowi wyzwanie20, konsekwencje tego procesu mogą być poważne. Wzrost różnorodności kulturowej i etnicznej prowadzi w krótkim okresie do gwałtownego załamania się spójności społeczności lokalnych, erozji wzajemnego zaufania i lokalnej aktywności, a w konsekwencji — do zahamowania rozwoju. W dłuższej perspektywie okazuje się jednak korzystny, pod warunkiem że społeczności migrantów „przekroczą” bariery wyznaczane przez ich przynależność etniczną i zaczną przydawać jej mniejsze 19 GUS 2006 20 R. Putnam 2007. 25 znaczenie. Aby tak się stało, konieczne jest stymulowanie ich integracji z rdzenną społecznością poprzez edukację, kulturę popularną lub inicjatywy skierowane na budowanie wspólnych doświadczeń i więzi. Putnam odwołuje się tu do przykładu służby wojskowej, jednak przyglądając się dokumentom strategicznym miast Europy Zachodniej, Berlina czy Londynu, można stwierdzić, że w przestrzeni miasta postulat ten przekłada się najczęściej na następujące działania: współpracę miasta z organizacjami zrzeszającymi lub wspomagającymi imigrantów (w Warszawie, według danych z bazy danych Klon/Jawor, jest ponad 200 takich organizacji, z czego mniej więcej ¼ stanowią organizacje założone przez samych imigrantów), organizowanie wydarzeń (np. imprez kulturalnych), angażujące mniejszości akcje społeczne dotyczące terytorium, specjalne schematy polityki mieszkaniowej sprzyjające przenikaniu się mniejszości i ludności rodzimej itp. 3. Warszawa jako wspólnota — kapitał społeczny, instytucje i zarządzanie publiczne Warszawa jest bez wątpienia polską „lokomotywą” rozwoju. W 2005 roku wartość wytwarzanego tu produktu krajowego brutto per capita przekroczyła trzykrotnie wartość dla całej Polski, a dynamika wzrostu PKB wyniosła 12% 21. Jako główny ośrodek gospodarczy i centrum administracyjne, stolica jest magnesem dla wysoko wykwalifikowanej siły roboczej i cywilizacyjnym centrum. Jednak ceną za ten metropolitarny status jest zagrożona spójność społeczna miasta i jego atomizacja. Warszawa w coraz mniejszym stopniu tworzy wspólnotę, w coraz większym zaś — statystyczny agregat, na który składają się tysiące mniejszych układów społecznych. „Bycie warszawiakiem” coraz rzadziej jest dla mieszkańców stolicy płaszczyzną budowania identyfikacji z innymi. Interpretacja danych na temat kapitału społecznego Warszawy jako całości jest w tej sytuacji utrudniona. Pojęcie to opisuje bowiem w najogólniejszym sensie wartość, jaką przedstawia dla jednostek przynależność do jakiejś społeczności lub sieci. Podobnie jak wyższe wykształcenie (kapitał ludzki), także bycie członkiem wspólnoty (poczucie więzi z innymi jej członkami, zaufanie, reguły wzajemności, dostęp do sieci kontaktów) wpływa na produktywność jednostek oraz grup, pozwala im lepiej koordynować swoje działania, zmniejsza koszty związane z koniecznością kontroli zachowań innych. Kapitał społeczny jest więc dobrem kolektywnym, walutą, której można użyć w obrębie określonej sieci społecznej. 21 GUS 2007. 26 Im takie sieci są bardziej rozbudowane i popularne, tym bardziej wpływają na dominujące strategie postępowania jednostek — przyczyniają się do wytwarzania „kultury zaufania”, która przekracza granice sieci. Z drugiej jednak strony, im bardziej sieci są sfragmentaryzowane i podzielone, tym trudniej „spieniężyć” wytwarzany w nich kapitał społeczny. Warszawa jako całość jawi się na tle innych metropolii w Polsce jako miasto zasobne w kapitał społeczny. Najczęściej stosowane miary siły tego kapitału, takie jak członkostwo w organizacjach, deklaracje dotyczące zaufania wobec innych czy zaangażowania w sprawy publiczne, z reguły plasują stolicę przed ogólnopolską średnią, a także przed innymi dużymi miastami (choć nie wszystkie badania potwierdzają tą diagnozę — w badaniu Jak nam się żyje? z roku 200822 nie stwierdzono znaczących różnic pod tym względem między obszarem metropolitarnym Warszawy a innymi głównymi aglomeracjami, zaś w badaniach Barometr Warszawski oraz Wolontariat, Filantropia i 1% członkostwo deklarował tylko 1 na 10 respondentów z Warszawy). Odnoszący się do tych miar „indeks kapitału społecznego”, stworzony przez autorów projektu Diagnoza społeczna 2007, daje stolicy pozycję lidera wśród metropolii pod względem zasobów kapitału społecznego. W świetle wyników badania, do dobrowolnej organizacji należy mniej więcej 25% mieszkańców stolicy, przy czym mniejszość aktywnie angażuje się w pracę na ich rzecz. Udział w działaniach na rzecz swojej okolicy deklarowało w tym badaniu23 17% warszawian, a udział w spotkaniach publicznych — 24%. Aż 73% respondentów ze stolicy wskazało, że głosowało w wyborach lokalnych w 2006 roku (z oficjalnych danych wiadomo, że frekwencja była o 20% niższa, co wskazuje na deklaratywny charakter części odpowiedzi). 22 23 Por. Grzelak, Zinserling 2004 oraz J. Hryniewicz, B. Jałowiecki, A. Tucholska 2008. Zróżnicowanie wyników badań na temat aktywności społecznej jest duże, i samo w sobie nie świadczy najlepiej o jakości kapitału społecznego — sugeruje raczej, że mamy do czynienia ze zjawiskami nieugruntowanymi i efemerycznym, a respondenci badań nie są pewni, co oznaczają kierowane do nich pytania o członkostwo czy zaangażowanie. 27 Wykres 19. Kapitał społeczny a dobrobyt materialny jednostek — Warszawa i inne miasta Źródło: Czapiński, Panek et al. (2007). Wykorzystane w indeksie miary odwołują się do postaw i zachowań, które są charakterystyczną składową wielkomiejskiego, „posttradycyjnego” stylu życia. W stolicy łatwiej jest należeć do organizacji (jest ich tu więcej), łatwiej włączyć się w publiczne akcje czy uczestniczyć w spotkaniach publicznych. Jest to też łatwiejsze i bardziej typowe dla osób dysponujących większym kapitałem ludzkim. Z punktu widzenia strategii miasta, wysoka pozycja na proponowanej przez autorów skali może cieszyć o tyle, o ile istotnie świadczy o aktywności publicznej warszawian. Trudno jednak na tej podstawie stwierdzić, że stolica jest zagłębiem kapitału społecznego, tym bardziej że, jak już wspomniano, inne sondaże przynoszą niekiedy dużo skromniejsze wyniki. Relatywnie dobry wynik Warszawy nie zdaje sprawy z barier dostępu do tak rozumianego kapitału społecznego, będących udziałem większości mieszkańców miasta24. Nie ukazuje też rzeczywistych kanałów, w które kierują 24 Według wyników najnowszego Barometru Warszawskiego (2008), w którym zamieszczono blok pytań dotyczących kapitału społecznego na potrzeby Strategii Społecznej, tylko jeden na czterech mieszkańców stolicy w ogóle słyszał o jakichś organizacjach działających w jego okolicy — mieście, w którym zlokalizowanych jest ok. 15% wszystkich organizacji pozarządowych w kraju, w tym te najpotężniejsze. 28 oni swoją aktywność. To właśnie wiedza na temat tych kanałów powinna stać się podstawą dla strategicznych zaleceń dotyczących polityki władz miasta w zakresie kapitału społecznego. Zalecenia te muszą odnosić się do „zastosowań” kapitału społecznego w konkretnych sferach oddziaływania administracji, a także do sprawdzonych instrumentów służących wzmacnianiu samego kapitału społecznego. Sformułowanie takich zaleceń jest o tyle trudne, że wymaga badań w skali „mikro” — skoncentrowanych na samej Warszawie, na różnych segmentach jej struktury społecznej i na konkretnych dziedzinach, w których kapitał społeczny okazuje się zasobem wykorzystywanym przez mieszkańców i możliwym do wykorzystania w polityce miasta. Tego rodzaju badań nie ma lub są zbyt rozproszone i fragmentaryczne, aby w ramach prac nad strategią można było je przywołać i uporządkować. Poniżej przytoczonno więc dane odnoszące się do najważniejszych wymiarów kapitału społecznego w Warszawie, takich, o których można sądzić, że powinny stać się narzędziem strategii społecznej miasta lub jego strategicznym celem. Tam, gdzie było to możliwe, zamieszczono także odniesienia do doświadczeń innych miast lub regionów związanych z budowaniem zasobów kapitału społecznego. 3.1. Więzi z osiedlem i miastem – zanikająca wspólnota terytorialna Podstawową kategorią społeczeństwa miejskiego jest wspólnota (miejska). Znany termin określa niewielką grupę wewnętrznie zintegrowaną różnymi więziami i funkcjonującą na terytorium, które uważa za „własne” (w znaczeniu często odbiegającym od rozumienia prawnego). Wspólnoty zapewniają realizację znacznej części społecznych funkcji miasta. W zakresie wszystkich dziedzin zajmujących się miastem w tym (społecznym) sensie, przeprowadzono badania i analizy, dokonano opisów, stworzono doktryny, normy, teorie określające relacje między tkanką fizyczną, warstwą instytucjonalną, różnymi dziedzinami gospodarki i „gospodarstwa miejskiego” a zadaniami i potrzebami wspólnot miejskich. Do podstawowych ram, jakie określały wspólnotę, warto zaliczyć: • omawiany na wydziałach i kierunkach socjologii, psychologii społecznej, geografii humanistycznej, architektury, urbanistyki model osiedla społecznego, który zawiera w sobie koncepcje wywodzące się z Karty Ateńskiej oraz idee Towarzystwa Osiedli Robotniczych i Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Niestety, ze względu na problemy z realizacją badania w terenie do wyników tych należy mieć ograniczone zaufanie. Badanie zostanie powtórzone. 29 • wyznaczane przez administrację (ministerstwa) normatywy techniczne projektowania, standardy wyposażenia w usługi, skale jednostek przestrzennych; • dominująca przez wiele lat „osiedlowa” struktura inwestowania i zarządzania budynkami i terenami; • tradycyjny spółdzielczy model mieszkalnictwa, zamieniony później w państwowy instrument gospodarki mieszkaniowej, do końca odwołujący się do wzoru osiedla społecznego. Spółdzielnie mieszkaniowe nadal istnieją prawnie, ale (poza wyjątkami) nie organizują ani nie strukturyzują życia społecznego; • samorząd mieszkańców (wciąż prawnie funkcjonujący). W okresie socjalizmu podjęto próbę przeniesienia ciężaru organizacji życia społecznego i dostarczania usług na zakłady pracy. Celem wielkich inwestycji przemysłowych było nadanie strukturze społecznej miast charakteru bardziej „robotniczego”. Dodatkowo, wzorzec miasta, którego elementem była koncepcja osiedla, zakładał także oddzielenie miejsc pracy od miejsc zamieszkania. Skutkowało to zatraceniem przez mieszkańców miast aktywności oraz świadomości dotyczącej czynników tworzących miasto oraz poczucia wpływu na warunki i styl życia. Paradoksalnie, procesy restrukturyzacji i globalizacji gospodarki, jakie rozpoczęły się w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku i trwają do dzisiaj, powiększyły dystans między światem mieszkańców a gospodarczymi mechanizmami miastotwórczymi. Piszemy o tym więcej w ekspertyzach poświęconych metropolizacji. Ramy strukturalne i mechanizmy planowania osiedli zostały unieważnione wyrokiem historii. Niestety, zaginęła przy tej okazji doktryna wspólnoty – społeczności związanej ze swoim terytorium zamieszkiwania i realizacji podstawowych potrzeb. Miasto jako gospodarz udostępnia tereny rozproszonym i średnioskalowym inwestorom, nie zwracając uwagi na skutki społeczne. Pomijając przypadki niedopatrzeń, trzeba zwrócić uwagę, że Warszawa nie dysponuje modelem wspólnoty, który zastąpiłby nieaktualny model osiedlowy i stanowił wytyczną dla planowania i projektowania urbanistycznego, organizacji usług i reformy samorządu mieszkańców. Tabela 6. Mieszkania oddane do użytku wg inwestora 30 Mieszkania Ogółem Spółdzielnie mieszkaniowe (w %) Zakłady pracy (w %) Komunalne (w %) Na sprzedaż lub wynajem (w %) Indywidualne (w %) Społeczne czynszowe 2003 12335 2679 21,72 83 0,67 2 0,02 7862 63,74 1582 12,83 127 2004 10300 2554 24,80 49 0,48 4 0,04 6085 59,08 990 9,61 618 2005 14436 1931 13,38 0 0,00 102 0,71 10569 73,21 1439 9,97 395 Źródło: Rocznik statystyczny Warszawy, 2006 (2007). Warszawa: Urząd Statystyczny w Warszawie. Wykres 20. Struktura wieku mieszkań, stan na 2002 rok 25 Źródło: Opracowanie IGiPZ PAN na podstawie danych NSP 2002 GUS. Wykres 21. Struktura własności mieszkań w Warszawie, stan na 2002 rok Źródło: Opracowanie IGiPZ PAN na podstawie danych NSP 2002 GUS. 25 Opracowanie IGiPZ PAN na podstawie danych NSP 2002 GUS. 31 Nie dziwi zatem fakt, że w Warszawie słabsze są (niż przeciętnie w kraju) więzi społeczne na poziomie „mikro”, lokalne: sąsiedzka, osiedlowa i parafialna. Warszawiacy rzadziej niż mieszkańcy innych miast i rzadziej niż typowy mieszkaniec Polski spotykają się z sąsiadami (badanie PGSS26, dane skumulowane 1999–2005). Częściej natomiast na nich narzekają (Diagnoza społeczna 2007). Warszawiacy rzadziej zgadzają się ze stwierdzeniem: „czuję się związany z ludźmi z sąsiedztwa i okolicy, w której mieszkam”. Co więcej, dotyczy to zwłaszcza mieszkańców rdzennych — z tego punktu widzenia stały napływ przybyszów do stolicy można ponownie postrzegać jako zastrzyk świeżej społecznej energii, „kroplówkę” dla zamierającej wspólnoty Warszawy. Niepokojących wyników jest więcej. Mieszkańcy stolicy rzadziej mają poczucie, że ludzie mieszkający w ich miejscu zamieszkania i w najbliższej okolicy pomagają sobie nawzajem (Europejski Sondaż Społeczny 2006). Choć na pytanie o tzw. „zgeneralizowane zaufanie” (ich zaufanie do innych ludzi „generalnie”) częściej odpowiadają twierdząco, to pytani o swoich własnych sąsiadów nie tylko rzadziej deklarują zaufanie do nich, ale i częściej niż inni respondenci wybierają odpowiedź „trudno powiedzieć” (ok. co szósty pytany, badanie CBOS27, 1/2006). Niskie zaufanie do ludzi i do sąsiadów wskazały także niedawne badania na zlecenie UE z jesieni 2007 r. Należy też zaznaczyć, że ogromną barierą w tworzeniu więzi społecznych na poziomie „mikro” (osiedlowym) jest styl funkcjonowania wielu spółdzielni mieszkaniowych, na które miasto nie ma żadnego wpływu. Warszawa, jako miasto w którym można zrobić karierę, jednocześnie „płaci” za tę zaletę: życie organizuje się tu raczej wokół pracy niż wokół relacji sąsiedzkich. Najważniejszymi więziami interpersonalnymi, na których buduje się kapitał społeczny, są więzi koleżeńskie, zawodowe i przyjacielskie. Warszawiacy deklarują większe zaufanie do ludzi, z którymi pracują, i to właśnie wśród nich częściej mają przyjaciół 28. Wskazują też niezwykle mało symboli identyfikacyjnych, budujących ich poczucie dumy i tożsamości. Około 77% ma wprawdzie swoje ulubione miejsce w Warszawie, a 59% deklaruje jego odwiedziny przynajmniej raz w miesiącu. Jednak lista takich miejsc nie jest długa. Dominują na niej dwa obiekty: Stare Miasto i Łazienki. Są to zarazem te obiekty, które wraz Zamkiem Królewskim, Pałacem Kultury i Nauki i Traktem Królewskim najchętniej pokazano by gościowi, który trafiłby do Warszawy po raz pierwszy. Można podejrzewać, choć nie dysponujemy danymi pozwalającymi stwierdzić to z całą pewnością, że Warszawiacy słabo znają swoje miasto, a w ich myśleniu o Warszawie dominują stereotypowe, niejako 26 27 28 Bartkowski 2008. 32 podręcznikowe symbole. Można też sądzić, że w przywiązaniu do Warszawy i jej atrakcyjności jako miejsca zamieszkania większą rolę odgrywają względy pragmatyczne niż sentymentalne. Proces rozpadu wzorca przestrzennego i rozwiązań zarządczych dla wspólnoty jest zjawiskiem typowo polskim. Nowe cechy sytuacji (roli) wspólnot w wielu krajach Europy to przede wszystkim: • integrowanie, dawniej wąsko wyodrębnianych, działań społecznych i gospodarczych, odnoszących się do różnych aspektów życia wspólnoty, w całościowe programy rozwoju, reanimacji, regeneracji czy rewitalizacji; • stymulowanie inicjatyw, aktywnej postawy mieszkańców, wyrażania preferencji społecznych; • przejmowanie wykonania zadań publicznych przez podmioty niepubliczne (rynkowe, pozarządowe, społeczności sąsiedzkie); • wykorzystanie partnerstwa społecznego i publiczno-prywatnego jako źródeł finansowania i sposobów inwestowania i zarządzania; • promowanie rozwiązań z zakresu ekonomii społecznej i organizacji wzajemnościowych, zastępujących bierne formy interwencji pomocowej, głównie w zaspokajaniu potrzeb lokalnych, działaniu na rzecz integracji społecznej (w tym pomocy społecznej i zwalczaniu bezrobocia), prowadzące do mobilizowania energii i innych zasobów mieszkańców i wzrostu podmiotowości; • wprowadzanie instrumentów prawnych i finansowych skłaniających biznes i instytucje finansowe do operowania w skali lokalnej i działania w obszarach uznawanych za mało „prospektywne”; opracowanie, wraz ze środowiskiem przedsiębiorców, lokalnych programów społecznej odpowiedzialności biznesu, w tym lokalnego odpowiednika Community Reinvestment Act. Podobnie jak inne problemy, także ten dotyczy całej Polski i powinien być rozwiązywany na szczeblu krajowym. Nie oznacza to jednak, że Warszawa nie powinna podejmować inicjatyw nowatorskich, stanowiących wzory do naśladowania czy projekty pilotażowe pomocne w procesie lobbingu o właściwe rozwiązania państwowe. Istnieje wiele dobrych 33 przykładów tego typu działań w największych miastach Europy i świata: • inicjatywy ma rzecz tworzenia przestrzeni publicznej (por. np. Public Places Project); • działania związane z włączaniem mieszkańców w proces zarządzania takimi miejscami (np. Bankside open spaces trust); • schematy ułatwiające najbiedniejszym pozyskiwanie mikropożyczek oraz wspierające usługi wzajemnościowe (towarzystwa rotacyjnych kredytów, banki czasu29); • schematy społecznego budownictwa, bazujące na formule partnerstwa między organizacjami mieszkańców i samorządem (np. The Coin street project, Community Land Trusts w Londynie); • schematy tzw. regeneracji i upodmiotowienia społeczności lokalnych, np. wzorowane na angielskim modelu Single Regeneration Budget — regionalnych programów wspierania potencjału lokalnych partnerstw realizujących działania rewitalizacyjne; • programy społecznej rewitalizacji przestrzeni; • partnerstwa na rzecz zrównoważonego rozwoju osiedli (Local Area Agreements30) • i wiele innych, związanych np. z ochroną zdrowia, edukacją, kulturą. Modelowych rozwiązań jest bardzo wiele. Jeśli coś je łączy, to jest to nacisk na partycypacyjne zarządzanie miastem — oddanie zarządu nad przestrzenią tym, którzy ją zamieszkują. 3.2. Poczucie sprawstwa W art. 1 Ustawy o samorządzie terytorialnym z dn. 8 marca 1990 stwierdza się, że „mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową”. W praktyce, role w tej wspólnocie są jednak podzielone: mieszkańcy wybierają swoich przedstawicieli, by następnie tracić poczucie wpływu na ich działania. Dotyczy to w każdym razie większości gmin w Polsce, a wyniki badań społecznych sugerują, że z całą pewnością dotyczy to także Warszawy. W obszarach metropolitalnych, takich jak aglomeracja warszawska, zarządzanie i komunikacja z mieszkańcami jest dodatkowo utrudniona przez niskie poczucie więzi zamieszkujących je społeczności oraz ich zwiększoną mobilność. Obszary te rzadko mają status odrębnej jednostki podziału administracyjnego. Warunkiem ich sukcesu jest tzw. dobre rządzenie (good governance): zintegrowany wysiłek władz publicznych wszystkich szczebli, społeczeństwa obywatelskiego i sektora prywatnego oraz intensywna relacja między centrum 29 30 Por. np. Warszawski Bank Czasu, www.bankczasu.prv.pl. Por. np. www.london.gov.uk/mayor/sustainable-development/docs/laa-report.pdf. 34 i władzami okalających metropolię terenów (integracja ich polityki jest niezbędna w sytuacji organicznego powiązania terenów obszaru metropolitarnego z centrum). Doświadczenia światowe wskazują, że zcentralizowane administrowanie obszarami metropolitalnymi odbywa się z reguły ze szkodą dla ich rozwoju i nie jest społecznie akceptowane. Owo współrządzenie zaczyna się od stałej komunikacji urzędów z obywatelami — odbiorcami i zarazem recenzentami działań władz lokalnych, a kończy na współpracy z organizacjami pozarządowymi oraz koordynacji ze sobą działań wewnątrz samej administracji. W Warszawie obserwuje się problemy we wszystkich tych zakresach. Ponieważ o problemach komunikacji wewnątrz administracji napisano już w innej części podsumowania, tutaj skoncentrujmy się na obywatelach i danych na temat tego, do jakiego stopnia czują się oni współgospodarzami przestrzeni stolicy. Najkrótsza odpowiedź na to pytanie brzmiałaby: warszawiacy nie czują się współgospodarzami stolicy. W badaniach dotyczących Warszawy (co prawda już nieco zdezaktualizowanych, gdyż liczących sobie 6 lat), co piąty warszawiak (18%) nie był w stanie zdobyć się na żadna ocenę jakości pracy samorządu swojej dzielnicy czy gminy. Kolejne 42% zdecydowało się na najbardziej neutralną, choć zdradzającą brak stanowiska w sprawie ocenę „ani dobrze, ani źle”. W przypadku władz całego miasta odpowiednio było to 17,8% oraz 31,6%. Co interesujące, odpowiedzi na ten temat były niezależne od wykształcenia, wieku i płci, co oznacza, że problem nie jest jedynie związany z obiektywnymi kompetencjami respondentów czy ich skłonnością do uczestniczenia w życiu publicznym 31. Zainteresowanie działalnością samorządu nie jest duże. Bardzo niewielu mieszkańców orientuje się w kalendarzu prac samorządu, wie, czym samorząd się ostatnio zajmował 32. Rzuca się w oczy próżnia rozciągająca się pomiędzy instytucjami identyfikacji narodowej warszawiaków a instytucjami im najbliższymi, mającymi bezpośredni wpływ na ich życie i bezpośredni z nimi kontakt. Pytani o wagę i znaczenie dla ich życia poszczególnych typów instytucji mieszkańcy miasta wymieniali najczęściej Sejm i rząd, a zaraz potem… swoją spółdzielnię mieszkaniową. Podobnie była oceniana ważność rad dzielnic, a dopiero niżej znajdowała się rada miasta jako takiego. Większość warszawiaków nie ma też poczucia, że samorządy reprezentują ich interesy. Szokująco powszechna jest opinia, że obywatele nie mają żadnego wpływu na podejmowane w ratuszu decyzje: w najlepszym przypadku, w gminie Centrum, poczucie 31 32 Skarżyńska 2004. Batorski 2004. 35 wpływu miało zaledwie 4% respondentów. O chybotliwych przekonaniach w tej sprawie świadczyć może fakt, iż w innych badaniach zrealizowanych w podobnym okresie poczucie wpływu na działania władz miejskich miało 23% mieszkańców 33. Wszelkie wymieniane przez badaczy sposoby wpływania na decyzje w Warszawie znacznie rzadziej niż w innych dużych miastach. a także rzadziej niż w całej Polsce (badania ośrodka Pentor na zlecenie autorki), wskazywane były jako skuteczne. Abstrahując od różnic między przytaczanymi wynikami, można z całą pewnością stwierdzić, że warszawiacy nie czują się włodarzami stolicy. Zmiana tego stanu rzeczy wymaga nie tylko działań dedykowanych temu zagadnieniu, ale zmiany samego podejścia do zarządzania publicznego we wszystkich objętych strategią społeczną dziedzinach: nacisku na partnerstwo, debaty, włączania obywateli w procesy planowania działań miasta i ich realizacji. 3.3. Organizacje pozarządowe Partnerstwo wymaga solidnych partnerów po obu stronach — także po stronie społecznej. Najbardziej naturalnym sprzymierzeńcem władz samorządowych są tu organizacje pozarządowe (co nie oznacza, że są partnerem jedynym czy że współpraca z organizacjami wyczerpuje potrzeby związane z komunikowaniem się samorządu z mieszkańcami). Warszawskie organizacje już dziś intensywnie współpracują z miastem, choć Warszawa nie należy bynajmniej do ośrodków wzorcowych pod tym względem. W ostatnich miesiącach słyszy się o wielu inicjatywach na rzecz rozwoju tej współpracy: intensywnych pracach komisji dialogu społecznego, planach powołania do życia warszawskiego inkubatora aktywności obywatelskiej itp. Na razie, podobnie jak w większości miast w Polsce, współpraca polega jednak przede wszystkim na zlecaniu organizacjom realizacji zadań publicznych, przede wszystkim w obszarze pomocy społecznej, sportu, ochrony zdrowia oraz kultury. Warszawski sektor pozarządowy to potencjalnie silny partner – środowisko liczne, instytucjonalnie zdecydowanie bardziej dojrzałe niż w innych częściach kraju, dysponujące większym potencjałem ludzkim i finansowym. W stolicy zarejestrowana jest co dziesiąta polska organizacja pozarządowa, w tym największe centrale ogólnopolskich organizacji sieciowych. Specyfika warszawskiego sektora sprawia jednak, że jego zdolność do mobilizowania 33 Siemieńska 2002. 36 kapitału społecznego stolicy jest nieoczywista. Z jednej strony mamy tu bowiem do czynienia (statystycznie rzecz biorąc) z organizacjami najsilniejszymi — dysponującymi największymi budżetami, działającymi na większą niż inne skalę. Z drugiej strony, formuła ich działania często bliższa jest modelowi pracy profesjonalnej niż społecznej. Po pierwsze, 40% warszawskich organizacji to fundacje, a więc instytucje nieposiadające członków (w całym kraju jest to niewiele ponad 10%). W stowarzyszeniach zaś przeciętny udział aktywnych członków (rzeczywiście włączających się w życie organizacji) szacowany jest przez ich przedstawicieli na ok. 30%, w porównaniu z ponad 50% na terenach wiejskich. Po drugie, organizacje te zdecydowanie częściej opierają się na pracy płatnej, rzadziej zaś na zaangażowaniu lokalnych społeczności — według najnowszych danych z roku 2008 płatny personel zatrudnia ponad połowa z nich (55%), podczas gdy w innych miastach wojewódzkich postępuje tak jedna na trzy organizacje, a w mniejszych miejscowościach — jedna na pięć. Specyficznym rysem warszawskiego sektora pozarządowego jest też zdecydowanie ponadlokalna orientacja. Znaczna część usytuowanych tu organizacji to centrale lub oddziały federacji i sieci organizacji ogólnopolskich, niezainteresowanych działaniami w skali miasta. Zdecydowana większość (trzy na cztery) nie prowadzi żadnych działań na poziomie lokalnym. Mając ten fakt na uwadze, trudno jest traktować olbrzymie zagęszczenie organizacji w stolicy jako zasób miasta, choćjest to niewątpliwie zasób potencjalny. Większość działających tu inicjatyw pozarządowych to organizacje nie tyle „warszawskie”, ile „z Warszawy”, działające w stolicy, ale nie na jej terenie ani na jej rzecz. Konsekwencją profesjonalizacji warszawskiego trzeciego sektora jest także to, że większość mieszkańców nie odróżnia go od instytucji innego typu, nie dostrzega ich społecznego charakteru. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców warszawskich „gett biedy” (mowa o tym poniżej). W dotychczasowych działaniach władz miasta w dziedzinie współpracy z sektorem pozarządowym brakuje szczególnie inicjatyw adresowanych do takich właśnie, niewielkich inicjatyw miejskich. Sektor pozarządowy funkcjonuje w relacjach z miastem przede wszystkim jako zleceniobiorca, rzadziej zaś jako aktywny partner w pracach uchwałodawczych i projektowych. Brakuje nacisku na rozwój małych inicjatyw i grup lokalnych, niekoniecznie nawet figurujących w oficjalnych rejestrach. Sektor pozarządowy traktowany jest instrumentalnie i często sam siebie w tej roli stawia, widząc w samorządzie 37 przede wszystkim źródło finansowania swoich działań. Wartość wynikająca z samego jego istnienia — mowa tu zwłaszcza o mikroinicjatywach — nie jest doceniana. Tymczasem, jak wynika z licznych badań i analiz 34, takie lokalne grupy (także te powstające wokół instytucji publicznych, wspólnot mieszkaniowych, kościołów) stanowią kluczowy zasób w uruchamianiu kapitału społecznego osiedli, a ich obecność nie tylko bezpośrednio przekłada się na poprawę jakości życia okolicznych mieszkańców, lecz daje im także poczucie współtworzenia otaczającej ich przestrzeni. Wspieranie potencjału takich małych grup powinno stanowić w strategii społecznej miasta osobny priorytet. Co do bardziej dojrzałych organizacji, warto pomyśleć o działaniach umożliwiających im, we współpracy z miastem, budowanie własnego potencjału. Mogą temu służyć rzadko praktykowane kontrakty wieloletnie oraz schematy Asset Based Community Development. Mówiąc o potencjalnej roli sektora pozarządowego oraz grup lokalnych w mieście, warto także przywołać, pojawiające się licznie w rekomendacjach poszczególnych diagnoz, uwagi dotyczące obecnego znaczenia organizacji jako dostarczycieli usług. Jak zwracano uwagę w wielu dokumentach tworzonych na potrzeby strategii, organizacje są — lub powinny być — dla administracji warszawskiej kluczowym partnerem w różnych dziedzinach polityki społecznej. Podkreślano ich rolę w budowaniu kapitału ludzkiego poprzez promowanie wolontariatu i organizację programów stażowych, praktykowanie elastycznych form zatrudnienia. Argumentowano, że powinny one być kluczowymi partnerami publicznych służb zatrudnienia w działaniach na rzecz osób doświadczających szczególnych trudności na rynku pracy, tzw. „trudnych klientów” urzędów pracy. Podkreślano, że w niektórych niszach usług pomocy społecznej (świadczonych np. osobom bezdomnym) to na nich spoczywa praktycznie cały ciężar obsługi problemów stolicy (wydatki związane ze zlecaniem organizacjom zadań związanych z pomocą społeczną stanowią zresztą główną transzę wydatków budżetu Warszawy na wspieranie sektora pozarządowego). Wreszcie, wskazywano na ich rolę w animowaniu życia kulturalnego w niektórych dzielnicach miasta (Praga Północ jako rozwijające się centrum kultury offowej w Warszawie). 3.4. Poza retoryką społeczeństwa obywatelskiego: kapitał społeczny jako wymiar przedsiębiorczości Choć słupki sondaży (przynajmniej niektórych) wykazują, że warszawiacy relatywnie często uczestniczą w działaniach organizacji, to w praktyce dotyczy to przede wszystkim 34 por. np. Urban Institute 2005. 38 przedstawicieli najwyższych warstw społecznych. Teza, iż sektor pozarządowy stanowi „enklawę aktywności” jest chyba w Warszawie szczególnie trafna. Dzieje się tak nie dlatego że to jedyny obszar aktywności warszawiaków, lecz ponieważ jest to formuła aktywności atrakcyjna tylko dla niektórych ich grup. Zdecydowana większość mieszkańców miasta realizuje swoje życie społeczne poza oficjalnymi instytucjami — w sieciach koleżeńskich i rodzinnych. Sieci te są dla debaty nad kapitałem społecznym równie istotne jak aktywność organizacji obywatelskich oraz organizacji gospodarczych. Odwołując się do danych empirycznych, opisujących ich powszechność, można powiedzieć, że mają nawet bardziej fundamentalne znaczenie. Formalne organizacje skupiają przedstawicieli „warszawskiej elity” — ludzi lepiej wykształconych i zamożniejszych, dla których aktywność społeczna to sposób na pożyteczne spędzenie czasu lub forma rozwoju osobistego. W świecie tym warszawiacy o niższym statusie społecznym i ekonomicznym uczestniczą najwyżej jako beneficjenci wsparcia. Trudno się też dziwić, że gdy przyjrzeć się bliżej warszawskim „gettom biedy” (np. badania mieszkańców Pragi Północ w ramach projektu Moja okolica, przedstawione w raporcie o kapitale społecznym), widać wyraźnie, iż ich mieszkańcy najczęściej nie rozpoznają organizacji społecznych i nie odróżniają ich od instytucji publicznych. Dążąc do poprawy własnego losu, odwołują się głównie do nieformalnych sieci wzajemności, bazujących na kontaktach rodzinnych, tzw. „bliskich więziach”. Sieci te uaktywniają się w konkretnych sytuacjach i w jasno określonych celach, takich jak pomoc sąsiedzka, drobne remonty, pomoc w znalezieniu pracy itp. O ich znaczeniu przekonują choćby wyniki Barometru Warszawskiego z 2008 r.: w ciągu ostatnich 12 miesięcy niemal 30% badanych mieszkańców miasta deklarowało, że pomogło komuś spoza własnego gospodarstwa domowego w znalezieniu pracy. 25% pomagało przy przeprowadzkach lub drobnych naprawach, 17% przy robieniu zakupów lub gotowaniu. Aż 27% pożyczyło komuś duże pieniądze, np. ok. 200 złotych. 19% udzielało porad w sprawach urzędowych lub załatwiało sprawy w urzędach, tyle samo zaopiekowało się dziećmi lub innymi osobami wymagającymi opieki. 6% nieodpłatnie udzielało korepetycji, 5% wyświadczało przysługę polegającą na pilnowaniu czyjegoś domu lub innej własności. Wygląda więc na to, że nieformalne sieci mają się dobrze. Czy rzeczywiście? Porównanie wyników warszawskich z danymi z innych części kraju pokazuje, że tak nie jest. Znaczenie kapitału koleżeńskich i rodzinnych kontaktów jest w życiu warszawiaków 39 mniejsze niż ma to miejsce w innych miastach, nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach. To efekt zasygnalizowanego wyżej „kurczenia się” społecznych więzi mieszkańców metropolii, charakterystycznej cechy wielkomiejskiego środowiska. Jednak bliższe spojrzenie pozwala stwierdzić, że taka ocena jest zbyt ogólna i nie bierze pod uwagę wewnętrznego zróżnicowania społeczności Warszawy. Potwierdza się, że nieformalne relacje i sieci wsparcia to zasób, do którego szczególnie często odwołują się osoby o niskim statusie ekonomicznym i zawodowym. Ambitnym celem strategii społecznej Warszawy byłoby wykorzystanie ich jako instrumentów polityki społecznej: kanału komunikacji z migrantami, mechanizmu redystrybucji i gwarancji dla wsparcia publicznego (pożyczki społeczne) itp. Kończąc sprawozdanie z tego, co wiadomo o kapitale społecznym stolicy, warto wspomnieć, czego jeszcze nie wiemy. Nieszczęście entuzjastów kapitału społecznego polega na nadmiernej fetyszyzacji tego pojęcia i jego ideologizacji w debacie publicznej — na utożsamieniu z debatą nad „społeczeństwem obywatelskim” i odległymi, nieoczywistymi związkami pomiędzy obywatelskością terytorium a jego prosperitą. Zarówno Polsce, jak i poza jej granicami o kapitale społecznym mówi się głównie w kontekście „klimatu społecznego”, kultury zaufania. Są one kształtowane przez skłonność ludzi do aktywności i ich postawy wobec innych. Prawie nigdy nie rozpatruje się najbardziej bezpośrednich konsekwencji tej kultury, tego, czy i w jaki sposób społeczne sieci oraz klimat zaufania przekładają się na poprawę sytuacji ekonomicznej jednostek. Takie rozumienie kapitału społecznego pojawia sie tylko przy okazji analiz poświęconych „problemom społecznym”, gdy mowa o „sieciach wsparcia” dla grup zagrożonych wykluczeniem. To przede wszystkim w odniesieniu do tych grup poszukuje się sposobów na „wykorzystanie” ich kapitału społecznego, jako instrumentu polityki społecznej. Tymczasem znaczenie kapitału społecznego dla rozwoju nie kończy się na sieciach solidarności społecznej. W najbardziej oczywistym sensie, kapitał społeczny to przecież nic innego jak kapitał otwartości biznesowej i zawodowej, skłonności do kooperacji w interesach (wymiany informacji, innowacji, zasobów, koordynacji produkcji, wchodzenie we wspólne przedsięwzięcia inwestycyjne). To właśnie tego rodzaju sieci i ich znaczenie dla rozkwitu gospodarczego tzw. „trzecich Włoch” (regionów w środkowych Włoszech) stało się w latach 70. XX wieku pierwszym impulsem do debaty nad kapitałem społecznym. O tak rozumianym kapitale Warszawy wiadomo niestety niewiele. Tego rodzaju 40 współpraca jest szczególnym zasobem grup migrantów: nie tylko mniejszości etnicznych (np. Wietnamczyków), lecz także przybyszów z poszczególnych regionów lub miast. Słyszy się anegdotyczne opowieści o tym, że krajanie z poszczególnych miast lub regionów Polski są skłonni wchodzić ze sobą w interesy, traktują swoje wspólne korzenie jako platformę zaufania w biznesie lub pracy. Społeczności migrantów tworzą strony internetowe, kluby i grupy, w których ramach wymieniają się informacjami lub doświadczeniem, a niekiedy współpracują zawodowo. Można wymienić kilka takich organizacji w Warszawie (por. np. www.lozatrojmiasto.org.pl), choć brakuje badań, które pozwoliłyby stwierdzić, jaki jest ich wymiar gospodarczy. O skłonności do kooperacji w biznesie (mowa tu oczywiście o sektorze MSP — małych i średnich przedsiębiorstwach, małych, lokalnych firmach, sklepach, warsztatach) na poziomie całej Warszawy nie wiadomo już zgoła nic. Choć oczywiście miasto jest zagłębiem instytucji samorządu gospodarczego, to zdecydowana większość z nich ma — podobnie jak to jest w przypadku organizacji pozarządowych — charakter ponadlokalny. Stereotypowy obraz miasta jako wysoce konkurencyjnego rynku każe sądzić, że nie jest ono w ten typ kapitału społecznego szczególnie zasobne. Z drugiej jednak strony, łatwo można wskazać przykłady świadczące o tym, że warszawski small biznes potrafi się integrować i współpracować. Przekonuje o tym wspomnienie „szczękowców” z pierwszych lat transformacji, ale także historie współpracy kupców ze stadionu dziesięciolecia, KDT, bazarów (inna sprawa, że współpraca ta była najczęściej zasilana konfliktem z władzami miasta). Na podstawie badań sondażowych wśród mieszkańców (Jak nam się żyje?35) można także zauważyć, że osoby prowadzące w stolicy działalność gospodarczą zdecydowanie częściej niż inne deklarują, że regularnie pomagają osobom spoza własnego gospodarstwa domowego w ich rozmaitych obowiązkach i pracach (niestety pytanie dotyczyło zarówno obowiązków zawodowych, jak i domowych) – wyraźnie częściej, niż czynią to przedsiębiorcy spoza Warszawy (33% w porównaniu do nieco ponad 20%). Zakładając, że przynajmniej część z tych różnic dotyczy pomocy o charakterze zawodowym, można by postawić hipotezę, że warszawskie środowisko biznesowe jest z jakichś powodów (wpływ migracji?) wyjątkowo kooperatywne. Trudno jednak taką tezę zweryfikować. Nieznana jest też skala transferów innowacji, wiedzy, zasobów w warszawskim small biznesie. Można jednak powiedzieć, że niezależnie od tego, jaka ona jest, w interesie Warszawy jest jak najintensywniejsze wspieranie tego wymiaru biznesu — sieci organizacji i instytucji współpracy gospodarczej. Mowa tu nie tylko o instytucjach wielkiego biznesu, lecz, może przede wszystkim, o integracji small biznesu i o ułatwieniach umożliwiających właścicielom firm szybkie 35 Por. Grzelak, Zinserling 2004. 41 nawiązanie kontaktów w swojej branży (bazy danych, współpraca z organizacjami samorządu gospodarczego, życzliwość dla inicjatyw służących współpracy gospodarczej). 4. Rekomendacje Materiał zgromadzony na potrzeby strategii społecznej Warszawy jest przepastny. Nie ma powodu, aby przywoływać tu wszystkie składające się na niego rekomendacje — można je znaleźć w poszczególnych raportach problemowych. Dlatego poniżej wymieniono jedynie te spośród wszystkich sugestii autorów diagnoz, które odnoszą się do kwestii wykorzystania i budowania społecznych zasobów stolicy i wydają się mieć dla tego celu kluczowe znaczenie. Część z tych zaleceń odwołuje się do problemów o charakterze sektorowym, część ma charakter bardziej uniwersalny, pojawia się w wielu opracowaniach. Nie wszystkie zostały przywołane i uzasadnione w powyższych analizach. które służyły przywołaniu wszystkich dostępnych danych na temat społecznego potencjału stolicy. Tutaj cel jest nieco inny: wskazanie priorytetowych działań mających te zasoby uruchomić. Miasto powinno: 4.1 Ludzie zsynchronizować pomoc dla osób o najniższych kwalifikacjach zawodowych. Należą do nich zarówno migranci, których jest wśród takich osób więcej, jak i rdzenni mieszkańcy „gett biedy”. Osoby te wymagają kompleksowego planu wsparcia ekonomicznego, psychologicznego, zawodowego i społecznego. To one w znacznej mierze tworzą warstwę „permanentnych” odbiorców pomocy społecznej; zwiększyć rolę organizacji pozarządowych w dostarczaniu takim osobom pomocy, zwłaszcza w dostarczaniu im usług rynku pracy. Organizacje z natury działają bardziej celowo niż problemowo, łączą działalność na różnych polach i są bardziej elastyczne w działaniu. Są lepszym dostawcą usług dla tzw. „trudnych klientów”. Są też dla nich bardziej wiarygodne i „swojskie”. Należy stworzyć programy umożliwiające organizacjom pozarządowym kompleksowe działanie na rzecz tych klientów (coaching zamiast szkoleń, outplacement, tracking itp.); stworzyć/wspierać programy zorientowane na zwiększenie szans edukacyjnych dzieci osób o najniższych kwalifikacjach. W grupach o najniższym statusie społecznym 42 mobilność edukacyjna jest niska, zaś „wyuczona bezradność” powiela się na ogromną skalę; zintensyfikować działania związane z promocją miasta jako międzynarodowego ośrodka akademickiego. Nawiązać ściślejszą współpracę z lokalnymi uniwersytetami, stworzyć ich radę, podjąć wspólne działania. Zorganizować prestiżowe stypendia naukowe lub nagrody dla młodych naukowców. Nawiązać współpracę z najważniejszymi pracodawcami R&D (research and development) w celu zatrzymania kompetencji w mieście, zwiększenia atrakcyjności Warszawy jako miejsca kariery zawodowej. W skali kraju Warszawa to główny ośrodek akademicki, w skali europejskiej — prowincja. Najlepsi studenci Europy raczej stąd wyjeżdżają (za granicę) niż przyjeżdżają. Warszawa traci talenty; zapewnić możliwości uczestnictwa w życiu społecznym i uczenia się osobom starszym. Prognozy demograficzne wskazują, że do roku 2020 osoby starsze będą stanowiły aż 43% ludności stolicy (aktywne wsparcie działań skierowanych na rozwój osób starszych, np. Uniwersytety Trzeciego Wieku); stymulować powstawanie i wspierać działalność instytucji oferujących kształcenie ustawiczne osobom dorosłym o niskich kompetencjach, zachęty dla firm do inwestowania w kształcenie ustawiczne; zapewnić możliwości uczestnictwa w życiu społecznym i zawodowym osobom nie- pełnosprawnym (bariery architektoniczne, komunikacyjne – za mało transportu!, ekonomiczne, psychologiczne, świadomościowe: wśród warszawiaków i wśród pracodawców). Pod względem stopnia ich aktywności zawodowej i edukacyjnej, stolica wypada niewiele lepiej niż cała Polska, czyli bardzo źle; zadbać o stworzenie sprzyjającego środowiska dla migrantów. Podjąć intensywną współpracę z organizacjami imigrantów — nie tylko organizacjami mniejszości, ale także klubami zrzeszającymi migrantów z innych części Polski. Informować imigrantów o istnieniu takich organizacji. Szczególnie ważne w przypadku przybyszów słabo wykształconych i młodych; rozwijać proaktywną politykę socjalną: • schematy ułatwiające najbiedniejszym pozyskiwanie mikropożyczek oraz wspierające usługi wzajemnościowe (towarzystwa rotacyjnych kredytów, banki czasu36); 36 Por. np. Warszawski Bank Czasu, http://www.bankczasu.prv.pl/ 43 • schematy społecznego budownictwa, bazujące na formule partnerstwa między organizacjami mieszkańców i samorządem (np. The Coin street project, Community Land Trusts w Londynie); • schematy tzw. regeneracji i upodmiotowienia społeczności lokalnych, np. wzorowane na angielskim modelu Single Regeneration Budget — regionalnych programów wspierania potencjału lokalnych partnerstw realizujących działania rewitalizacyjne; • programy społecznej rewitalizacji przestrzeni; • partnerstwa na rzecz zrównoważonego rozwoju osiedli (Local Area Agreements); • …i wiele innych, związanych np. z ochroną zdrowia, edukacją, kulturą. 4.2 Społeczność podjąć programy zmierzające do odtworzenia instytucji osiedla miejskiego i lokalnej wspólnoty terytorialnej; promować i stymulować aktywność społeczną w Warszawie i na rzecz Warszawy (programy wolontariatu, akcje i gry społeczne dotyczące problemów konkretnych obszarów miasta); wspierać rozwój sektora pozarządowego; łączyć organizacje i obywateli — zadbać o demitologizację sektora pozarządowego, zachęcać do zaangażowania się warszawskich organizacji w rozwój społeczności lokalnej, zachęcać organizacje do wspierania oddolnej aktywności sąsiedzkiej; budować poczucie sprawczości warszawiaków, co oznacza: • nacisk na przejrzystość instytucji publicznych, responsywność, e-governance; • włączenie mieszkańców w działania na rzecz ich okolicy (konkursy na inicjatywy sąsiedzkie, „oddanie” opieki nad przestrzenią publiczną w ręce mieszkańców, np. opieka nad placami zabaw, dbanie o estetykę miejsc publicznych, przeciwdziałanie wandalizmowi, docenienie roli lokalnych sieci wsparcia, np. uwzględnienie ich jako zasobu w strategii rozwiązywania problemów społecznych); • włączenie mieszkańców w decyzje dotyczące ich okolicy i debatę jej na temat: debaty publiczne, demokratyzacja planowania przestrzennego (wprowadzenie standardów planowania przestrzeni z uwzględnieniem tego, jak ją postrzegają mieszkańcy miasta); stworzyć programy edukacyjne związane z działaniem na rzecz swojej okolicy i wprowadzać je do szkół, wspierać demokrację uczniowską. 44 4.3 Instytucje rozwijać współpracę miasta z organizacjami pozarządowymi w dziedzinie realizacji zadań publicznych oraz udziału w zarządzaniu publicznym (komisje dialogu, zlecanie zadań, kontrakty wieloletnie, intensywniejsze/powszechniejsze konsultowanie programów współpracy, wsparcie dla powstawania i aktywności inicjatyw oddolnych i nieformalnych, np. zrzeszenia mieszkańców); wspierać współpracę i wymianę innowacji w sektorze MSP, sieciować początkujących przedsiębiorców; wspierać rozwój instytucji czasu wolnego: domy i kluby kultury, świetlice, teatry i grupy teatralne, biblioteki jako miejsca spotkań, kluby dyskusyjne; infrastruktura sportowa — tu należałoby zwłaszcza poprawić dostępność dla osób, których nie stać na opłaty, ścieżki rowerowe. 4.4 Przestrzeń przeciwdziałać segregacji społecznej, kumulacji społecznych i infrastrukturalnych barier dla rozwoju kapitału społecznego (w szczególności rewitalizacja w prawdziwym tego słowa znaczeniu, a więc proces „ożywiania” społeczności miasta i włączania jej w decyzje dotyczące otoczenia); budować tożsamość dzielnic (uwzględnić w planach urbanistycznych/rewitalizacyjnych rolę architektonicznego i społecznego „klimatu” dzielnic, elementów, które symbolicznie wyróżniają te tereny w oczach mieszkańców, stanowią symbole ich odrębności i ośrodki identyfikacji); wypracować zbiór dobrych praktyk rewitalizacyjnych poprzez przeprowadzenie modelowych projektów w wybranych (kontrastowych z uwagi na kluczowe cechy) dzielnicach lub regionach Warszawy; położyć nacisk na tworzenie miejsc spotkań i wymiany (przestrzeni publicznej rozumianej zgodnie z definicją Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym); podnieść jakość przestrzeni publicznej (działania na rzecz estetyki miasta, dostępności przestrzeni publicznej: bezpłatne boiska, otwarte place zabaw, bezpieczeństwa); tworzyć „wirtualną przestrzeń publiczną” — przestrzeń debaty o Warszawie: współpraca z portalami i serwisami społecznościowymi poświęconymi miastu, organizowanie chatów z przedstawicielami miasta, współpracy z platformami e-samorządu, dyskusji i sond; stworzyć politykę czynszową i mieszkaniową przeciwdziałającą: 45 • zamykaniu (i zamykaniu się) mieszkańców w „gettach”; • nierównowadze społecznej w dzielnicach i ich częściach (np. zachwiane relacje pokoleniowe, jednolita struktura społeczna, wyjątkowe dysproporcje statusu społeczno-ekonomicznego itp.); • monofunkcyjnemu charakterowi przestrzeni (np. tereny przemysłowe). 4.5 Wizerunek miasta budować wizerunek Warszawy jako miejsca kariery i realizacji życiowych aspiracji, trampolinę do sukcesu, z dużym jednak naciskiem na swoistość miasta, wyjątkowość, historię oraz na budowanie społeczności miasta. Promować miasto jako „dobre miejsce do życia”, przestrzeń wydarzeń i aktywności publicznej (PR, imprezy „warszawskie” itp.); włączać Warszawę w obieg wystawowy Europy, a w wymiarze muzycznym —rozbudować infrastrukturę koncertową w ramach przyszłego planu inwestycyjnego; zadbać o ofertę rozrywkową stolicy. 4.6 Monitoring, wiedza stworzyć system rzetelnej informacji o problemach społecznych miasta — przeprowadzone diagnozy wykazały istotne braki w dziedzinie dostępu do kluczowych danych umożliwiających planowanie strategiczne (więcej o tym problemie w poszczególnych dokumentach diagnozy); stworzyć system wskaźnikowania i monitoringu realizacji strategii, nieograniczający się do danych administracyjnych, ale uwzględniający też perspektywę mieszkańców. Wykorzystać innowacyjne, partycypacyjne modele zbierania danych i informacji (action research, współpraca miasta z portalami miłośników i mieszkańców Warszawy, stworzenie mechanizmu sond on-line, paneli mieszkańców, wykorzystanie mechanizmu debat publicznych). 46