Gdyby Lennon nie zginął

Transkrypt

Gdyby Lennon nie zginął
Gdyby Lennon nie zginął...
Gwiazdy sceny – noszone na rękach przez histerycznych fanów, opływające w luksusy,
płacące za sukces stresem i uzależnieniami, niezdolne do trwałych uczuć – tym razem po
ten temat sięga Dan Fogelman, obsadzając w ,,Idolu” w tytułowej roli Ala Pacino.
Danny Collins kilka dekad temu nieśmiało wkraczał w świat muzyki popularnej. Gdy jego utwory
przesłuchał John Lennon, napisał do młodego piosenkarza, proponując pomoc w rozwoju talentu, ale
list zniknął w szufladzie szefa studia, a do adresata trafił po latach, wyszperany na jakiejś aukcji
przez managera gwiazdora (Plummer). Collins stawia sobie pytanie, jak potoczyłaby się jego kariera,
gdyby spotkał się z Lennonem, gdyby posłuchał jego namów, by nie sprzedać swej wrażliwości, by
zachować artystyczne ja.
Danny postanawia dokonać w życiu zmian. Podstarzały gwiazdor chce odnowić relację z nieślubnym
synem (Cannavale) i jego rodziną, z drugiej zaś strony zerwać z tym, co składa się na tzw. życie
gwiazdy, i znów zacząć tworzyć. Punkt wyjścia grozi banałem, lecz Fogelman tak konstruuje
scenariusz, że banału unika. Po pierwsze, komentuje wydarzenia piosenkami Lennona. To z jednej
strony sprawia wrażenie, że Danny Collins to alter ego Beatlesa, John przełomu tysiącleci,
podstarzały, z talentem rozmienionym na drobne, lecz z drugiej stanowi kontrapunkt do akcji, niemal
zawsze cięty, ironiczny. Weźmy scenę koncertu, gdzie Collins/Pacino wygina się dziarsko w takt
prostackiego przeboju ,,Hey, Baby Doll”, budząc entuzjazm... pań mocno po pięćdziesiątce, żujących
z zachwytem cukierki; za komentarz służy tu sarkastyczne ,,Working Class Hero” (bohater klasy
robotniczej).
Mistrzowskie jest też łudzenie widza nadzieją happy endu, by po chwili zaskoczyć rozwiązaniem
gorzkim lub dwuznacznym. Trzeci ciekawy chwyt to spuentowanie opowieści fragmentem wywiadu
ze Steve’em Tilstonem, pieśniarzem folkowym, który w 2010 r. dostał list od Beatlesa. I tu
pobrzmiewa ironia, bo Tilston, choć wielkiej kariery nie zrobił, folkowi został wierny.
,,Idol” nie wmawia nam, że można ,,odnaleźć siebie”. Dowodzi, że perspektywa kariery może być
naprawdę przerażająca. Pokazuje też, jak trudno wyrwać się z roli ,błazna z mikrofonem.
pgk
fot. mat. prasowe
,,Idol”, reż. Dan Fogelman; wyk.: Al Pacino, Anette Benning, Christopher Plummer, Bobby
Cannavale; USA 2015.

Podobne dokumenty