Bialystok.gazeta.pl Socjologowie szukali politycznego klucza do

Transkrypt

Bialystok.gazeta.pl Socjologowie szukali politycznego klucza do
Socjologowie szukali politycznego klucza do praw mniejszości
1z1
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/2029020,35235,14677100.html
Socjologowie szukali politycznego klucza
do praw mniejszości
Jakub Medek 2013-09-26, ostatnia aktualizacja 2013-09-26 20:16:04
Nad tym, jak rozwiązać sprzeczność między rosnącą różnorodnością społeczeństwa a wynikającymi z tego
zagrożeniami dla jego spójności, zastanawiali się w czwartek na Uniwersytecie w Białymstoku socjologowie.
Pod lupę wzięto m.in. różne mniejszości, jak z respektowaniem ich praw radzi sobie państwo i jak widzą je
nacjonaliści.
Pod lupę wzięto m.in. różne mniejszości, jak z respektowaniem ich praw radzi sobie państwo i jak widzą je nacjonaliści.
Konferencja naukowa pt. "Czy różnica jest polityczna? Zróżnicowanie społeczno-kulturowe a problem dyskryminacji"
zgromadziła na Wydziale Historyczno-Socjologicznym Uniwersytetu w Białymstoku kilkudziesięciu naukowców z całej
Polski. Przez cały czwartek dyskutowali oni o prawach mniejszości, o tym, co im zagraża, i tym, jak sobie z tymi
zagrożeniami radzi państwo.
- Demokratyzacja sprzyja upodmiotowieniu jednostek i grup. To zaś sprawia, że polskie społeczeństwo staje się coraz
bardziej zróżnicowane społecznie i kulturowo. Poszczególne grupy chcą, zgodnie z zasadami demokracji, mieć swój
głos. Inne postrzegają to jako problem. Chcemy się zastanowić, jakie działania, również polityczne, podjąć, by
zmniejszać wynikające z takiej sytuacji napięcia - mówiła socjolog Uniwersytetu w Białymstoku Katarzyna SztopRutkowska, jedna z organizatorek spotkania.
Dyskutowano więc m.in. o różnicach w demokracji, o wyzwaniach edukacji wobec różnorodności, czy różnicach między
poszczególnymi grupami społecznymi jako podstawie dyskryminacji, często odnosząc się do konkretnych przykładów,
szczególnie Białegostoku. Swoimi doświadczeniami w "budowaniu wyspy równości w oceanie wykluczenia" dzieliła się
też Łódź.
- Rolą uczonych jest być liderem działań, również politycznych, mających na celu uwolnienie społeczeństwa od
dyskryminacji, działanie na rzecz równości - podkreślała dr Iza Desperak z tamtejszego uniwersytetu. Podkreślała, że,
czytając doniesienia o ksenofobicznych incydentach w Białymstoku, chwilami odnosiła wrażenie, jakby czytała o
własnym mieście. Przypominała też, że problem rosnących w siłę ugrupowań skrajnych, budujących swoją tożsamość
na odrzuceniu inności, nie jest nowy.
- Już w 1935 roku Stefan Czarnowski, nieco dziś przez nas niestety zapomniany, ukuł pojęcie ludzi zbędnych. Odnosił
się do ówczesnego rosnącego zagrożenia rodzimym, polskim faszyzmem. Zwracał uwagę na grupę społeczną młodych,
którym rozwijające się wówczas państwo dało liczne aspiracje nie dając możliwości ich zaspokojenia. Tak jak dziś, że
wspomnę chociażby prekariat - podkreślała dr Desprak.
Jej zdaniem naukowcy nie mogą wobec takich zjawisk pozostać obojętni, ograniczając się do roli obserwatorów. Ich
zadaniem powinna być diagnoza, analiza i ekspertyza, a następnie dzielenie się wiedzą.
- Powinniśmy wypracowywać polityki i praktyki antydyskryminacyjne - podkreślała, jako przykład podając opracowany
właśnie przez łódzkich socjologów program szkoleń antydyskryminacyjnych, którymi zainteresowała się m.in. policja.
- Są też szanse, że szkolenia z edukacji równościowej zostaną wpisane do programu łódzkich szkół - zapowiadała.
Sporo uwagi poświęcono też tym, którzy uważają, że są emanacją woli większości zagrożonej przez mniejszości nacjonalistom. Ich postawy i poglądy bada właśnie Justyna Kajta.
- Dla tych grup, które swoją tożsamość budują na negacji otaczającej ich rzeczywistości, czujących się z niej wykluczani,
tolerancja czy równość to antywartości. Wolność wyboru postrzegają jako ciężar, szukając ładu - cytowała swoje
badania, opierające się na wywiadach z działaczami NOP, ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, głównie mężczyznami.
- Kobiety są w tym ruchu marginalne - podkreślała. To zresztą odpowiada wizji świata nacjonalistów, dla których
głównym zagrożeniem dla definiowanej przez katolicyzm polskości są feministki, mniejszości na czele z tymi
seksualnymi oraz bardzo szeroko pojmowana lewica.
- Trzeba sobie postawić pytanie, co zrobić, by organizacje nacjonalistyczne nie były dla młodzieży tak atrakcyjne podsumowywała.
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
2013-09-27 12:07