Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację
Transkrypt
Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację
Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Z Ludwikiem Sobolewskim, prezesem Giełdy Papierów Wartościowych, rozmawiają Tomasz Czarnecki i Krzysztof Stępień. Giełda Panem zawładnęła? Tak. Często sobie powtarzam, że mogę się uważać za człowieka szczęśliwego, bo nie muszę pracować... To, co Pan robi, to nie praca, tylko przyjemność, tak? Tak. Dlatego nie jest to dla mnie żadna uciążliwość. W porównaniu ze skomplikowaną konstrukcją organizacyjno-prawną KDPW (Ludwik Sobolewski był przez wiele lat wiceprezesem Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych - red. PARKIETU) wydawała się prostą instytucją. Nie spodziewałem się więc, że zawiera w sobie tak duży - rzekłbym - ładunek intelektualny. Tymczasem cokolwiek robimy na GPW, stale musimy dokonywać wyborów, w tym ważnych społecznie. Dlatego często jesteśmy przedmiotem komentarzy i krytyki. Rzadko pochwał. To jest właśnie to coś, co w giełdzie jest najciekawsze. Czy jesteśmy w stanie sprawić, aby o giełdzie nie mówiło się najczęściej w kontekście jakichś machinacji, ale w sposób, który budowałby jej pozytywny wizerunek? To trochę zależy od perspektywy. Z perspektywy inwestora czy tzw. gracza (choć bardzo nie lubię tego słowa) giełda jest miejscem zawierania transakcji. Różnie się o tym miejscu mówi i pisze. Inaczej oficjalnie, a inaczej na forach internetowych. Ale z innej perspektywy widać, że giełda jest szalenie istotna dla rozwoju gospodarczego i 1 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez społecznego, jest ważną instytucją społeczną. Proszę zauważyć, że o GPW mówi się, że jest częścią infrastruktury rynkowej. Przy czym jest to infrastruktura, z której nikt nie musi korzystać. Inaczej niż np. z wodociągów miejskich. Nigdzie nie jest napisane, że inwestorzy z jednej strony, a przedsiębiorcy - biorcy kapitału - z drugiej muszą działać poprzez rynek kapitałowy. Znamy przykłady krajów, które przeszły transformację, ale w których budowa giełdy się nie powiodła. Istnieją tam pewne atrapy giełd albo instytucje bardziej o charakterze pokazowym niż rzeczywiście pełniące funkcję zasilacza gospodarki w kapitał. Są też kraje, w których prawdziwą giełdę udało się utworzyć, i twierdzę, że Polska do nich należy, a nasza gospodarka z tego korzysta. Dlatego jest tak ważne, by konsekwentnie budować wizerunek GPW jako instytucji ważnej społecznie. To przyciąga i inwestorów, i przedsiębiorców. Mnóstwo jest przy tym złych emocji, resentymentów, że giełda to szulernia i kasyno, ale pewien rdzeń tej percepcji, o której mówię, już istnieje, i to jest sukces. Nie boli Pana, że przekaz dotyczący giełdy i inwestowania jest infantylny, mało profesjonalny? Mamy na myśli np. zawodowych uczestników rynku, którzy zachęcają do długoterminowego inwestowania, ale nie tłumaczą przy tym, że kluczowe przy takim podejściu jest znalezienie dobrego momentu na zamknięcie pozycji. Mówi się, że w czasie kryzysu giełdą rządzą emocje. Mnie się wydaje, że one rządzą cały czas, nie tylko w kryzysie. Twierdzi się, że giełda jest barometrem gospodarki. W moim odczuciu jest to założenie, które pozwala nam wierzyć, że rynek zachowuje się racjonalnie i jest potrzebny do wyceny przedsiębiorstw. Mnie dużo bliższy jest jednak pogląd, że giełda jest czynnikiem współtworzącym wzrost gospodarczy, niż ten, że jest jakimś barometrem. Ktoś powiedział, że giełda przez 90 proc. czasu szuka prawdziwej wartości, a przez 10 proc. pokazuje tę wartość. Pytanie tylko, kiedy i gdzie jest te 10 proc. Być może mówimy o giełdzie jako barometrze, żeby ją zracjonalizować i opisać. Jest to dobre do podręczników szkoły podstawowej. Jeśli jednak zgłębimy to zjawisko, okazuje się, że działa to nieco inaczej. Do mnie przemawia interpretacja, że giełda jest wynalazkiem, który umożliwia inwestorom zarabianie lub tracenie 2 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez pieniędzy, a przedsiębiorcom zdobywanie kapitału lub przepuszczanie dobrych okazji do jego zdobycia. Rok 2008 bardziej to potwierdził, niż temu zaprzeczył. Gdy widzimy, jak szybko w danym okresie spada indeks, to czy oznacza to, że wartość przedsiębiorstw równie szybko się zmienia? Nie. Sęk w tym, że coś takiego jak prawdziwa wartość przedsiębiorstwa to platoński ideał. Ludzi nie należy karmić takimi mitami. Lepszym rozwiązaniem, łagodzącym odpływ inwestorów czy nieprofesjonalne reakcje inwestorów profesjonalnych - bo i takie się zdarzają - jest poinformowanie, z czym można się liczyć na rynku. Próbowaliśmy to robić w majowej kampanii - mówiliśmy, że na giełdzie większość nie zawsze ma rację. Moim zdaniem większość rzadko ma rację. Staraliśmy się wyjaśnić, że na giełdzie jest różnie i nie jest to krynica wiedzy i prawidłowej wyceny firm. Wielokrotnie mówiąc w 2008 roku o giełdzie, robił to Pan czasem trochę z pozycji analityka i eksperta rynkowego. Sugerował Pan nawet określone zachowania inwestycyjne... Chcieliście chyba, panowie, ująć to nieco ostrzej (śmiech). Chcieliśmy w tym kontekście zapytać o Pana główną maksymę giełdową, skoro zaistniał Pan w świadomości Polaków jako ekspert... Powiedziałem już, że większość najczęściej nie ma racji (śmiech). A poważnie - nie chciałbym być odbierany w ten sposób. Mam nadzieję, że bardziej zaistniałem jako krytyk pewnego sposobu mówienia o tym, co się dzieje na rynku. Mam bardzo wiele przemyśleń na ten temat. Na pewno jestem uczulony na pewien typ wypowiadania się o rynku kapitałowym, o sytuacji na giełdzie czy o przyszłej koniunkturze. Być może powinienem również być wyczulony na własne wypowiedzi i zapytać sam siebie, czy postępuję zgodnie z zasadami, które moim zdaniem powinny być przestrzegane. 3 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Mogę tylko wskazać taką okoliczność łagodzącą, że formalnie nie mam statusu osoby, która powinna się wypowiadać na temat tego, co warto kupić lub sprzedać, albo o tym, jaka jest obecna tendencja na giełdzie. Są analitycy, którzy są etatowymi komentatorami i oni muszą brać pełną odpowiedzialność za słowa. Moje krytyczne wypowiedzi odnoszące się do opinii analityków (np. wieszczących apokalipsę na giełdzie - red. PARKIETU) zostały uogólnione. Zdawałem sobie sprawę z takiego ryzyka. Cóż, media nie przyjęły życzliwej postawy wobec mojego stanowiska, ponieważ wyczuły, że mówię również o nich, chociaż wprost nigdy tego nie powiedziałem. Media to też przecież biznes. Tworzą produkty informacyjne. Możemy oczywiście mówić, że tylko opisują rzeczywistość, ale weźmy dla przykładu ostatni „dzień trzech wiedźm" (dzień wygasania kontraktów na indeks oraz kontraktów i opcji na akcje; ostatnim razem uwagę inwestorów przykuły informacje o tym, że jedna instytucja zgromadziła 40 proc. tzw. krótkich pozycji w kontraktach na WIG20 - red. PARKIETU). Widać było, jak media były zachwycone, że ten temat się pojawił. Używano stylistyki, z której wynikało, że będzie to najważniejszy piątek (19 grudnia - red. PARKIETU) w całej historii GPW. Nie odnoszę się do tego negatywnie, ale o tym też trzeba mówić, bo jest to element edukowania uczestników rynku. Skoro pojawił się komunikat KNF mówiący o wyjątkowej koncentracji na rynku kontraktów, a potem zapowiedź GPW o możliwości podjęcia pewnych działań, to chyba nic dziwnego, że wzbudziło to zainteresowanie i rozmaite podejrzenia? Czy naprawdę były wtedy powody, by sądzić, że coś się może wydarzyć? 4 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Odpowiem trochę bezczelnie. Byłoby dużo lepiej, gdyby podchodzono z dużą starannością do komunikatów, jakie wydaje giełda. Tuż przed wspomnianym piątkiem czytałem takie zdania: KNF i GPW ostrzegają o zbliżającej się manipulacji, o ataku spekulacyjnym. Otóż w pierwszym komunikacie napisaliśmy, że istnieje pewien scenariusz, który może być negatywny dla inwestorów posiadających akcje. I napisaliśmy wyraźnie, że GPW określa prawdopodobieństwo wystąpienia takiego scenariusza jako bardzo niskie. Skoro tak napisaliśmy, to znaczy, że naprawdę tak uważaliśmy. No tak, a następnie zmieniliście reguły gry? Niczego nie zmieniliśmy. Wiecie panowie, co nam sugerowano? Były sugestie, czynione publicznie, żebyśmy zmienili zasady wyznaczania kursu rozliczeniowego! To byłaby zmiana reguł w trakcie gry. Tego nie zrobiliśmy, bo tego robić nie wolno. Natomiast wykorzystaliśmy pewne środki zarządzania sesją. Mogliśmy to zrobić, nikomu o tym nie wspominając. To w żadnym wypadku nie była ingerencja w prawa inwestorów płynące z danego instrumentu. Dyskusyjne może być zatem nie to, czy należało użyć wspomnianych środków (ograniczenie dopuszczalnych wahań kursów na sesji - red. PARKIETU), ale to, czy powinniśmy o tym mówić publicznie. Dokładnie o tym mówimy. O pewnej sekwencji zdarzeń, która przy dużym poziomie niejasności mogła prowadzić do określonych wniosków. W naszej ocenie sytuacja, którą na bieżąco śledziliśmy, wyglądała następująco: ocenialiśmy, że grupa inwestorów - a nie jeden inwestor - zamyka pozycje w kontraktach grudniowych i kupuje kontrakty marcowe. Nie ogłosiliśmy wcześniej, jakie działania chcemy podjąć, bo czekaliśmy, by zobaczyć, jak duże będą wspomniane pozycje tuż przed piątkiem (dniem wygasania kontraktów grudniowych red. PARKIETU). 5 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Ostatecznie poinformowaliśmy rynek, co zamierzamy, chociaż prawdopodobieństwo realizacji negatywnego scenariusza ocenialiśmy jako bardzo niskie. Dlaczego to zrobiliśmy? Bo wcześniej w 2008 roku zdarzyło się już kilka dziwnych czy nawet zupełnie wyjątkowych sytuacji, np. jakiś czas temu ja i moi najbliżsi współpracownicy, zgromadzeni w tym pokoju (gabinecie prezesa GPW red. PARKIETU), czekaliśmy, czy otworzy się giełda w Nowym Jorku. To była realna sytuacja. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby? Inne zdarzenie miało miejsce 12 listopada (fixing cudów, kiedy na sesji WIG20 bardzo spadł, ale podczas fixingu odrobił kilka punktów procentowych za sprawą zlecenia złożonego przez J.P. Morgan Securities - red. PARKIETU). To kolejna, moim zdaniem wyolbrzymiona, sprawa. Chociaż niewątpliwie problem jest. Wydaje mi się, że prawda jest bardziej stonowana i mniej sensacyjna, chociaż zastrzegam, że mówię to na podstawie mojej własnej wiedzy na temat tego przypadku, która może nie być pełna. W sprawie kontraktów chcieliśmy po prostu dmuchać na zimne, choć wtedy wiedzieliśmy, że to „jest zimne", a nawet - wraz ze przybliżaniem się daty 19 grudnia „bardzo zimne". Wiedzieliśmy jednak również, że jeśli ktoś zupełnie nie mający związku z kontraktami złoży duże zlecenie sprzedaży i to spowoduje głęboki spadek WIG20, to już do końca świata nikomu nie uda się wytłumaczyć, że nie miało to związku z sytuacją na rynku kontraktów. Dlatego stwierdziliśmy, że z dwojga złego lepiej nieco uspokoić nastroje i powiedzieć, że dopuszczalne wahania kursów będą mniejsze niż zwykle. Czy KNF dobrze zrobiła, informując o koncentracji na rynku kontraktów? Wszyscy, a zwłaszcza giełda i nadzór, muszą mieć stale w pamięci, że mówiąc o pozycji inwestorskiej nie zwracają się tylko do jednego inwestora, ale do wszystkich. A to może mieć dla reputacji rynku określone skutki. Braliśmy pod uwagę, jak odbierze to cały rynek, a nie to, jak ów „korsarz" czy - jak my go nazywaliśmy „zabójca", to zrozumie. Nie chodziło o doraźne załatwienie sprawy, ale o to, by 6 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez uczestnicy obrotu czuli się bezpiecznie. Zwłaszcza inwestorzy zagraniczni, którzy nie do końca orientują się w naszych lokalnych „okolicznościach". Warto pokazać, że ktoś czuwa i nie śpi, żeby spać mógł ktoś. Nie degradowałbym tego do miana działań public relations. Ma to bowiem sens właśnie z uwagi na budowanie zaufania. A propos zaufania. Wróćmy do tego, że niektórymi swoimi wypowiedziami wchodzi Pan w rolę analityka rynku. Musi mieć Pan świadomość, że Pana słowa mogą być traktowane jako wskazówki inwestycyjne czy namawianie do inwestowania. Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. Ale wydźwięk jednak jest taki. Wydźwięk może czasami taki jest. Problem w tym, że nie upubliczniał Pan swoich refleksji np. w połowie 2007 roku, kiedy wypadało powiedzieć: ludzie, opamiętajcie się. Powstaje wrażenie, że np. obecne rekomendacje inwestycyjne są złe, bo na rynku jest źle, a gdy podczas hossy wydawano rekomendacje wzięte z sufitu, to wszystko było dobrze, bo na rynku też było dobrze. Z tego, że w jednym okresie nie zwracaliśmy uwagi na pewne problemy nie wynika, że błędem jest zwracanie na nie uwagi w innym okresie. A jeśli tak, to dezawuowanie moich interwencji opiera się tylko na pewnej ludzkiej złośliwości. Poza tym, czasem uważa się, że mamy do czynienia z irracjonalnymi zachowaniami, których nie należy krytykować, bo jednak dają racjonalną wypadkową. A ja uważam, że te nieracjonalne działania w pewnych okresach dają irracjonalną wypadkową. Denerwuje mnie wręcz, kiedy słyszę, że rynek zawsze ma rację. Uważam, że nie zawsze, i w ogóle dyskusyjne jest, co to znaczy „racja rynku". I o tym mówię. A że 7 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez mówię o tym właśnie dzisiaj? Bo dzisiaj są ku temu powody i jest kontekst. Czy to znaczy, że teraz rynek nie ma racji? Oczywiście. Dzisiaj jest odpowiedni kontekst, by o tym mówić. Jeśli zaś chodzi o rok 2007, to nieprawdą jest, że przedstawiałem jakieś konkretne prognozy. Poza tym ja odnoszę się krytycznie tylko do niby-prognoz - dwóch, trzech zdań o charakterze proroctwa, bez podawania uzasadnienia, bez motywów, bez wzięcia odpowiedzialności za słowo i jego skutki. Zgadza się, że Pan nie przedstawiał żadnych prognoz. Właśnie o to chodzi, że wtedy Pan nic nie mówił, nie ostrzegał. Dzisiaj byłby Pan w znacznie bardziej komfortowej sytuacji. Zgoda. Mogę jednak powiedzieć, że już w 2006 roku, tuż po objęciu funkcji prezesa GPW, zakazałem otwierania szampana z powodu bicia kolejnego rekordu przez WIG czy WIG20. W tych wszystkich rekordach widziałem zwiastun problemów i mówiłem o tym kilkakrotnie publicznie. Zakaz otwierania szampana nie wziął się chyba ze względów oszczędnościowych? Nie (śmiech). Moje znakomite samopoczucie w 2007 roku nie wynikało z kolejnych rekordów WIG20 i WIG. I nie dlatego zaczęło się ono pogarszać w drugiej połowie roku, że indeksy spadały. Stało się tak, bo zacząłem widzieć, że rynkowi IPO (pierwszych ofert publicznych - red. PARKIETU) jakby zaczęło brakować smaru i pojawiło się zwiększone tarcie. I wtedy rzeczywiście humor mi się pogorszył, bo osiągnięcia na tym polu uważałem za kluczowe dla realizacji strategii regionalnej GPW. 8 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Zgadzam się z opinią, że gdybym wtedy kierował pewne przesłanie do inwestorów, abstrahując od jego skuteczności, to moja sytuacja byłaby dzisiaj bardziej komfortowa. Uważam natomiast, że to nie podważa zasadności akcji, którą podjąłem w 2008 roku. Nigdy nie czepiałem się produktów analitycznych, czepiałem się wyłącznie tego, że ktoś występuje w mediach i używa frazesów, publicystycznych okrągłych zdań, które jednak wskazują wyraźnie, co się będzie działo. Czuje się Pan Don Kichotem? Nie. Przecież problem istniał i dyskusja była potrzebna. Pomogło mi też samo życie jakiś czas po wywołaniu przeze mnie tematu ukazał się raport firmy konsultingowej opracowany według pewnej kontrowersyjnej metodologii, z którego wynikało, że 38 spółek na GPW może mieć problemy. Następnie zaczął działać globalny przepływ informacji: minęło kilka godzin i zarówno specjalistyczne, jak i ogólne serwisy podały, że 38 spółek na GPW jest zagrożonych bankructwem. Tak przetworzona informacja stała się problemem. W tej sytuacja Rada Edukacji i Ładu Informacyjnego miała szansę i musiała zaistnieć. Niech analitycy mówią, co chcą, ale w imię budowania kultury inwestowania musi istnieć rzeczywiście wolny rynek idei. Nie jest to wolny rynek tylko dla tych, którzy dokonują oceny, ale również dla tych, którzy mówią, co im się nie podoba w danej ocenie. Mówię tu choćby o niedawnej rekomendacji dla Lotosu. To był drugi wypadek, który unaocznił mi, że problem istnieje. Chcę mieć prawo stwierdzić, że w takim wypadku mamy do czynienia z pewnym nadużyciem, manipulacją lub niezamierzoną dezinformacją. Jeśli analityk mówi, że coś jest warte 0 PLN, to musi zdawać sobie sprawę, że w języku potocznym oznacza to zero złotych i że popełnia nadużycie, a jego informacja nie jest rzetelna. Po przeczytaniu raportu okazuje się bowiem, że tutaj 0 ma specjalną treść i znaczy, iż spółki nie da się wycenić i ma ona 50 proc. szans na bankructwo. 9 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Skoro mówimy o kontrowersyjnych zachowaniach - po bardzo spadkowej sesji zwołał Pan konferencję, aby poinformować inwestorów, że poddawanie się emocjom panującym na zagranicznych rynkach nie ma sensu, bo nasza gospodarka jest silna. A przecież podczas trendów spadkowych znacznie rośnie korelacja między indeksami na świecie. W dniu, w którym to mówiłem, nie było żadnej korelacji, natomiast pojawiły się informacje, że Ukraina i Węgry zwróciły się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Akurat wtedy indeksy GPW, tak jak w całym regionie, leciały na łeb na szyję. Inne giełdy szły do góry. Nie było więc żadnej korelacji. Tu powstaje pytanie, czy giełda jest tylko systemem transakcyjnym, czy też czymś więcej. Gdyby nie była czymś więcej, nie pracowałbym tutaj. Moim zdaniem odpowiedzialność giełdy rozciąga się, między innymi, na budowanie kultury inwestowania i edukację, które są warunkami zrównoważonego rozwoju całego rynku. Prawie każdy zna się obecnie na giełdzie, ma swoje zdanie, i w związku z tym uważa się, że nasze stanowisko ma rangę tylko jednego z wielu. To błąd, bo w rzeczywistości znajomość i zrozumienie rynku wciąż są niewielkie. Proszę też zwrócić uwagę, że ja i moi współpracownicy nie kierujemy się zasadą, że o GPW i rynku mówić można wyłącznie w superlatywach. Kolejną awanturę wywołało przecież nasze działanie mające na celu wymuszenie pewnej reakcji po stronie spółek i danie inwestorom sygnału - tu są spółki o podwyższonym ryzyku płynnościowo-transakcyjnym. Mówię o wprowadzeniu tzw. listy alertów. Oberwało mi się za to. Wspomniał Pan, że w drugiej połowie 2007 roku zaczęło się pogorszenie na rynku IPO. Co będzie z nim dalej? Prowadzimy bardzo szeroką działalność akwizycyjną i odbywamy wiele spotkań z przedsiębiorcami krajowymi i zagranicznymi. Mam wrażenie, że przez te lata osiągnęliśmy to, iż giełda jest uważana za cel bardzo wielu dobrych przedsiębiorstw. Nie znaczy to natomiast, że będą one wchodzić na giełdę niezależnie od koniunktury. Zarówno inwestorzy, jak i przedsiębiorcy pytają mnie, kiedy ten koszmar się skończy. Nikt jednak nie mówi, że z giełdą nie chce mieć już nigdy nic wspólnego. 10 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Czyli jednak występuje Pan jako ekspert od koniunktury. Tak (śmiech). W przypadku firm to my jesteśmy stroną atakującą i my pytamy, kiedy. Słyszymy: „Nie teraz", bo to nie jest dobry moment. Widać więc, że jest zorientowanie na giełdę, ale ściśle uzależnione od koniunktury. W pierwszych miesiącach 2008 roku miałem wrażenie, że nastąpiło sprzężenie zwrotne czy samospełniająca się przepowiednia. To znaczy, że brokerzy oferujący akcje wstrzymywali spółki i rynek IPO zamarł. Nikt nie wchodził na GPW, co też wzmacniało przekonanie, że nie jest to dobry moment. Myśli Pan, że może znów zdarzyć się taki rok, w którym na GPW nie pojawi się żadna nowa spółka lub będzie ich ledwie kilka? Wydaje mi się, że to jest mało prawdopodobne. Jaką lekcję Pan osobiście odebrał podczas trwającej bessy? Odebrałem trzy. Pierwsza dotyczy tego, że powinniśmy stworzyć bardziej zdywersyfikowany rynek. Pewne działania w tym kierunku były wykonywane, czyli wprowadziliśmy kontrakty na waluty oraz produkty strukturyzowane, ale chcemy pójść dalej, w tym rozwinąć towarowe instrumenty pochodne. W Polsce pokutuje niestety wyobrażenie, że rynek towarowy to sprzedawanie ziemniaków na targu. Chcemy dać inwestorom możliwość „przesiadania się" na różne instrumenty w ramach szerzej rozumianego rynku giełdowego. 11 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Druga lekcja polega na tym, że trzeba podejmować różnego rodzaju działania rozwojowe niezależnie od koniunktury. Czy jest hossa, czy zapaść, trzeba to robić, i staramy się to robić. Wykonywaliśmy pewne działania, mając świadomość, że świat się prawie wali, a my się zajmujemy rzeczami mniejszej wagi. Ale te rzeczy też są istotne. Mam też wrażenie, że chcielibyście, żebym się jakoś odniósł do mojego mówienia o koniunkturze i o sytuacji na giełdzie, dlatego wspomniałem o trzeciej lekcji. A jest ona taka, że trzeba koniecznie tłumaczyć, czym jest giełda, i co się na niej dzieje. Na pewno nie będę rezygnował z takiej roli. Zapewne jednak słowa o konieczności potraktowania napalmem pewnych komentatorów nie będą się już powtarzać? Gdybym nie zabrał publicznie głosu w pewnych sprawach, to zapewne wielu tematów także w tej rozmowie - byśmy nie poruszyli. A są to tematy bardzo poważne, związane z przyszłością naszego rynku. Wspominał Pan o zadaniu, jakim jest tworzenie nowych indeksów giełdowych. Nie uśmiecha się Pan w duchu na myśl o wprowadzeniu WIG-Deweloperzy? Nie, bo trzeba myśleć o rozwoju giełdy niezależnie od cykli gospodarczych. Nasza giełda powinna kojarzyć się z rynkiem dla określonych branż, z rynkiem, który ma jakiś profil, a nie tylko oferującym przysłowiowe mydło i powidło. Inwestor zainteresowany energetyką lub infrastrukturą nie ma właściwie rynku w regionie Europy Centralnej, na którym mógłby zainwestować większe pieniądze. Ważne jest więc, aby takie branże na parkietach się pojawiły. Branża deweloperska jest jedną z tych, z których GPW może być znana. Podobnie branża energetyczna z CEZ-em, Eneą i - mam nadzieję - z PGE, której debiut ma szansę być dużym wydarzeniem przyszłego roku. 12 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Pytamy bardziej w kontekście casusu TechWIG-u, który pojawił się w szczycie poprzedniej hossy, a dziś nie jest już publikowany. Szczerze mówiąc, uważam, że był to średnio udany produkt. Zlikwidowaliśmy go bez żalu, a nawet z ulgą. Natomiast nie działamy koniunkturalnie, czego dowodem jest praca nad indeksem spółek innowacyjnych i regułami raportowania o kapitale intelektualnym przez spółki giełdowe. Czego Panu życzyć na 2009 rok? Żebyśmy spotkali się za rok i znowu sobie porozmawiali o filozofii rynku. A uczestnikom rynku? Może byśmy się tym wszystkim tak bardzo nie przejmowali. Ostatnie pytanie: jaki będzie poziom WIG20 na koniec 2009 roku? Odczepcie się (śmiech). 13 / 14 Denerwuje mnie, gdy słyszę, że rynek zawsze ma rację Wpisany przez Dziękujemy za rozmowę. 14 / 14