noc sędziowie
Transkrypt
noc sędziowie
40 1000 IBU FELIETON NIE BĄDŹMY BARDZIEJ PAPIESCY OD PAPIEŻA W momencie kiedy piszę te słowa, urzędującą głową Kościoła katolickiego jest Benedykt XVI, ale kiedy będziecie je czytać, pewnie będzie nim już ktoś inny. Ale nie o Watykanie chciałem pisać, przywołałem jedynie to powiedzenie, żeby zastanowić się nad jedną sprawą dotyczącą sędziów certyfikowanych PSPD. W maju 2013 r. miną dwa lata od czasu, kiedy pierwsza grupa sędziów, w której miałem zaszczyt być, zdała egzamin. Zgodnie z obowiązującymi uregulowaniami nasze certyfi katy stracą ważność. Powinniśmy podejść do egzaminu ponownie, aby odnowić uprawnienia. Uważam, że pilnie należy te uregulowania zmienić. Najlepiej podczas nadchodzącego Walnego. Pomysł, żeby certyfi kat sędziowski był ważny przez określony czas, teoretycznie jest słuszny. Dlaczego teoretycznie, o tym później. Jest słuszny dlatego, że nieużywana wiedza jest zapominana. W ten sposób mózg radzi sobie z nadmiarem informacji. Mówi się wręcz, że zapominanie jest błogosławieństwem dla naszego umysłu. Inaczej pewnie byśmy zwariowali, zwłaszcza w tak dynamicznie zmieniającym się otoczeniu, z jakim mamy do czynienia obecnie. Można więc założyć, że wiedza i umiejętności sędziego po dwóch latach nie będą tak świeże w pamięci jak w dniu egzaminu. Chwila... ale przecież sędziowie powinni być jeszcze bardziej doświadczeni po tych dwóch latach niż w dniu egzaminu, bo oprócz teorii, którą wykazali się, aby zdobyć certyfi kat, posiedli też coś, co jest o wiele ważniejsze – doświadczenie. Nieużywana wiedza jest zapominana, ale przecież wielu z nas bardzo intensywnie z tej wiedzy korzysta. Po pierwsze podczas konkursów, ale przecież również podczas codziennej degustacji w domowym zaciszu czy podczas warzenia piwa, często już na większą, rzemieślniczą skalę. Wydaje mi się, że właściwie wszyscy sędziowie przez te dwa lata raczej rozwinęli swoje umiejętności, niż je utracili. Można oczywiście powiedzieć, że poruszam ten temat w swoim własnym, wąsko pojmowanym interesie. W końcu też jestem sędzią. Postaram się jednak zwrócić Wam uwagę, dlaczego nie jest w interesie PSPD odbierać uprawnienia sędziom i zmuszać ich do egzaminu. Po pierwsze, należy sobie uświadomić, że ten egzamin to jest dla człowieka problem. Trzeba dojechać do Warszawy, jeśli z daleka, to z noclegiem, trzeba „zmarnować” trochę czasu w samochodzie lub pociągu. I właściwie w imię czego? Skoro sędzia jest aktywny, to przecież widać przy analizie formularzy, choćby podczas opracowywania metryczek dla piwowarów, czy nie odbiega on znacznie od reszty składu jury. Jeśli podczas swojej kariery nie zaliczył on spektakularnej wpadki, to z jakiej racji mamy zakładać, że stracił swoje kompetencje. Po drugie, sędziowie potrzebują certyfi katu, ale też PSPD potrzebuje sędziów. Jest wielce prawdopodobne, że do powtórnego egzami- Logicznym więc wydaje się pomysł, żeby sędziom, którzy są aktywni, przedłużyć certyfikaty bez egzaminu. Pytanie, w ilu konkursach trzeba sędziować, żeby przedłużyć te uprawnienia z automatu. nu nie podejdą wszyscy. Komuś nie przypasuje termin, innemu nie będzie się chciało, jeszcze inny stwierdzi, że mu szkoda pieniędzy. Może się więc okazać, że po czasie, kiedy liczba sędziów z każdym rokiem rosła, zacznie ona spadać. A przecież liczba konkursów nie spada. Po trzecie wreszcie, w jaki sposób PSPD będzie zapobiegać temu, żeby organizatorzy nie korzystali podczas konkursów z sędziów renegatów. Przecież sędzia z nieważnym certyfi katem i tak jest bardziej kompetentny od kogoś, kto takiego egzaminu nie zdawał nigdy. Logicznym więc wydaje się pomysł, żeby sędziom, którzy są aktywni, przedłużyć certyfikaty bez egzaminu. Pytanie, w ilu konkursach trzeba sędziować, żeby przedłużyć te uprawnienia z automatu. Czy doświadczenie to powinno mieć miejsce w pierwszym i w drugim roku? Ile konkursów wystarczy? Jeden rocznie? Czy może to zbyt mało? Wiadomo, że jedni sędziowie są bardziej aktywni, inni mniej, a jeszcze inni wcale. Gdzie ustalić tę granicę pomiędzy nimi? Najprościej jest to zrobić w przypadku tych, którzy nie sędziowali w danym okresie wcale. Jeśli ktoś przez dwa lata nie znalazł ani jednego konkursu, na którym chciał i mógł sędziować, to znaczy, że na karierze sędziego mu nie zależy. Jeśliby jednak zmienił zdanie, zawsze może podejść do egzaminu. Jeśli jednak sędziował choć raz, to moim zdaniem powinien mieć odnowiony certyfi kat z automatu. Lepiej bowiem przepuścić kogoś, kto mało sędziował, bo prawdopodobnie i tak nie będzie sędziował, niż odrzucić kogoś, kto np. nie sędziował w pierwszym roku po egzaminie, bo nie miał na to czasu. Dobrą praktyką przy ustalaniu prawa jest podpatrzenie, jak robią to inni, bardziej doświadczeni. Korzystają z tego ustawodawcy, powinno skorzystać i PSPD. Wzorcem dla nas może być Beer Judge Cerftication Program, gdzie sędzia, aby pozostać na liście sędziów aktywnych, powinien w ciągu dwóch lat dopisać punkty doświadczenia do swego rekordu. Jakiekolwiek. To oznacza, że sędzia jest aktywny. Co jeśli straci ten status? Wystarczy, że będzie sędziował w konkursie BJCP i jego nazwisko powróci na listę aktywnych sędziów. Skoro organizacja z blisko trzema dekadami doświadczenia w toku swojej działalności doszła do takich rozwiązań, to nie bądźmy bardziej papiescy od Papieża. Foto: Archiwum autora Tekst: Tomasz Kopyra