To się da zrobić! Żagle
Transkrypt
To się da zrobić! Żagle
Żagle marzec 2011 m o r ze Nagroda „Żagli” To s i ę d a z r o b i ć ! Po rejsach w latach 2009 – 2010 jesteśmy przekonani, że dobrze przygotowaną (żagle, silnik) małą łódką balastowo-mieczową można z sensownym ryzykiem pływać po bałtyckich wodach przybrzeżnych przy wietrze nawet 5B do pełnego bajdewindu; halsować można jeszcze przy 4B, potem akcja taka traci sens (przy półwietrze 4B robiliśmy 6 w niemal bez przechyłów). Należy jednak działać zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, przestrzegając elementarnych zasad bezpieczeństwa (kamizelka, lina bezpieczeństwa) oraz realnie oceniać własne umiejętności i możliwości sprzętu. Trzeba też dokładnie sprawdzać prognozy pogody i ograniczać się raczej do pływania dziennego (szczególnie przy przekraczaniu torów wodnych i tras promów). Wskazane jest prowadzenie (szczególnie przy niepewnej pogodzie) starannej nawigacji z planowaniem schronienia na wypadek nieprzewidzianego załamania się pogody. Dobrze jest mieć zapas czasu umożliwiający żeglugę dzienną i przeczekanie złej pogody w porcie. Niewielką dzielność morską mieczówki rekompensuje (przy dobrej pogodzie) jej odporność na mielizny i możliwość penetrowania zakątków wybrzeży niedostępnych dla jachtów balastowych. silnik. Dlatego właśnie żeglowaliśmy wyłącznie przy świetle dziennym, w warunkach wystarczającej widoczności, prowadząc stałą obserwację i zwracając bacznie uwagę na znaki nawigacyjne. Na trasie było wiele mostów nad cieśninami (w tym imponujący most przez Wielki Bełt); mosty stałe mają prześwit ponad 20 m i nie są przeszkodą nawet dla dużych jachtów. Te niskie (niektóre bardzo) są natomiast otwierane o określonych godzinach kilka razy dziennie lub na żądanie dla kilku jachtów, informacje podane są w pakietach map firmy Delius – Klasing (prześwit, godziny otwarcia) oraz na stronie www.mvmaritim.de (zakładka Brückenzeiten). O cenach i nie tylko Ponieważ lubimy spokojnie spać w nocy, a celem naszym było również zwiedzanie miast i okolic rowerami, nocowaliśmy głównie w portach. Jest ich dużo – od nowoczesnych marin, przez porty klubowe, do małych portów rybackich i zasadniczo w każdym znajdzie się miejsce. Opłata za dobę zależy od długości jachtu – za „Ewę3” (22 stopy = 6,68 m) płaciliśmy w Niemczech 8 – 10 euro, natomiast w Danii 100 – 140 DKK (1 koro76 074_78_03_11_Nagroda_Zagli.indd 76 na duńska = 0,56 PLN). W ramach opłaty mieliśmy na ogół prąd na kei (gniazda 230 V wymagają wtyczek z trzema bolcami – w sklepach internetowych można kupić odpowiednią „przejściówkę” do polskiego kabla, dobrze mieć 50 m kabla lub lepiej dwa krótsze), woda, sanitariaty i odbiór śmieci. Za ciepły prysznic płaci się odrębnie: 0,50 – 1 euro (Niemcy) lub 5 DKK (Dania) od osoby. Sanitariaty są czyste, a woda ciepła jest ciepła. W portach panuje cisza, nie widzieliśmy ochroniarzy i ponoć nie ma kradzieży. Nigdzie nie pytano o żadne dokumenty – nasze lub jachtu – wystarczyło podanie nazwy i długości łódki oraz, budzącego często zdziwienie, portu macierzystego (Warszawa). Wiele informacji o portach zawierają przewodniki żeglarskie Jerzego Kulińskiego oraz aktualny rocznik pisma „Sejlerens” (gratisy dostępne w wielu marinach). Planując rejs, warto też skorzystać z informacji na stronach www. sejlerens.com oraz www.mvmaritim.de. W Niemczech opłaty przyjmuje na ogół bosman (Hafenmeister) rezydujący w biurze lub obchodzący kilka razy dziennie pomosty. Często wskazuje on miejsce cumowania i pomaga w tej operacji (cumuje się dziobem do pomostu a rufą do dwóch dalb, w wypadku krótkiego jachtu i bocznego wiatru wskazane jest skrzyżowanie cum rufowych). Otrzymujemy klucze lub kod dostępu do sanitariatów (identyczny dla wszystkich) i ewentualnie kupujemy żetony „prysznicowe”. W większości portów duńskich bosman bywał dziennie 1 – 3 godziny, po odnalezieniu jego (zamkniętego na ogół) biura ustalamy sami na podstawie taryfikatora wysokość opłaty, wypisujemy na kopercie podstawowe dane (nazwę, długość, port macierzysty jachtu oraz numer miejsca cumowania – warto go sobie zapamiętać!), po czym wkładamy kasę do koperty, którą wrzucamy do odpowiedniej skrzynki. W nowych lub zmodernizowanych marinach opłaty wykonuje się w terminalu komputerowym gotówką lub tylko kartą kredytową (nie płatniczą!). Czytamy instrukcję i realizujemy ją, a po szczęśliwym wykonaniu programu otrzymujemy pokwitowanie, nalepkę do oznakowania jachtu („zapłacone”) oraz kartę magnetyczną otwierającą wszystko, co trzeba. Pobierany jest zastaw za kartę; odpływając, idziemy do terminala i wykonujemy „program pożegnalny”, w wyniku czego połyka on kartę i oddaje zastaw. Pierwszy kontakt z terminalem bywa jednak nieco kłopotliwy. Żagle | www.zagle.com.pl 2011-02-11 09:19:04