Białaczka – ta diagnoza podcina skrzyd się nie poddaje. Wciąż ma

Transkrypt

Białaczka – ta diagnoza podcina skrzyd się nie poddaje. Wciąż ma
06 B
SOBOTA–NIEDZIELA, 13–14 LIPCA 2013
Kronika Krakowska
Lektura na weekend
Białaczka – ta diagnoza podcina skrzyd
się nie poddaje. Wciąż ma siłę do walki
LUDZIE. „Mam na imię Kinga. Na białaczkę choruję od pięciu miesięcy. Gdy wyjeżdżam do szpitala na kolejny etap leczenia, w dom
i Wiktoria oraz mąż Piotr. To dla nich przede wszystkim chcę żyć” – te słowa 25-letniej dziewczyny pół roku temu trafiły na plakat, k
Plakat powstał z okazji Dni Dawcy Szpiku, dla których nagła choroba Kingi była inspiracją.
PAULINA POLAK
Kingama25latijakkażdadziewczynawjejwiekulubiładniewyglądać,nawetwszpitalu.Pamiętał o tym prof. Aleksander Skotnicki, szef krakowskiej hematologii w Collegium Medicum UJ,
gdynaoddziałprzyjechałzespół
Enej, by zagrać koncert specjalnie dla Kingi.
– To miała być dla Kingi zupełnaniespodzianka,alemusiałemjądotegoprzygotować.Wiadomo, kobieta… – mówi prof.
Skotnickizezrozumieniem.–Powiedziałem więc, że jest spotkanie w sprawie odnalezionego
dawcy i że może być telewizja.
W sali, w której miał się odbyćkoncerttylkodlajednejfanki,
stoiwianuszekdziennikarzy.Kamery, mikrofony – wszystko już
przygotowane. Artyści też już
przyjechali istroją instrumenty.
– Myślałem, że przyjedzie tylko jeden z was, a tu cała grupa
– prof. Skotnicki zwraca się
do zespołu Enej. – Cieszę się, że
chce wam się robić takie rzeczy.
Ja jestem lekarzem, mam taki
zawód, ale wy nie musieliście
– stwierdza. Muzycy zaprzeczają. Podobno od razu zgodzili się
na występ. Wpadli do Krakowa
na chwilę, w przerwie na trasie
koncertowej. A rok temu wszyscy zostali wpisani do rejestru
dawców szpiku.
Zachwilęnasalęwprowadzają Kingę. Ma popielaty szlafrok
i zieloną maseczkę na twarzy.
Zadwatygodnieprzeszczep,nie
może złapać infekcji. W obu dło-
FOT. HALINA GAJDA
[email protected]
Kinga z rodziną
niach wbite wenflony. Tylko
na chwilę odłączono ją od kroplówki. Krótkie włosy, w uszach
dalej długie kolczyki.
Enej zaczyna grać swój żywiołowy przebój „Radio Hello”.
Choć artyści występują bez sceny i nagłośnienia, wychodzi im
to świetnie. Kinga jest bardzo
wzruszona. Oczy muzyków też
zaczynająsięszklić.Przezchwilę starają się nie patrzeć w stronę Kingi. Grają piosenkę za piosenką.Pokoncercieprofesorpogratuluje im profesjonalizmu.
Kinganakoniecwybieradwa
utwory „na bis”, ale potem musi
wracaćdołóżka.Udzielajeszcze
dziennikarzom krótkiego wywiadu. – Teraz czuję się super.
Mogę iść się dalej leczyć. I walczyć – mówi.
Dawcy poszukiwani
W Polsce co godzinę ktoś słyszy
diagnozę: nowotwór krwi, czyli
białaczka. Dla wielu chorych jedynąszansąnażyciejestprzeszczepienie szpiku od dawcy niespokrewnionego.
Poszukiwania dawcy mogą
trwać nawet kilka lat, gdyż nie
jest łatwo znaleźć swojego bliźniaka genetycznego, aprzez ten
czas nowotwór wyniszcza organizm. Dlatego im więcej osób
zgłosi się do rejestru dawców,
tymwięcejchorychbędziemożna uratować, bo rośnie prawdopodobieństwo.
JAK POMAGAĆ?
Każdy, kto zdecyduje się, że
chce zostać dawcą dla osoby
chorej na nowotwór krwi lub
białaczkę, powinien skontaktować się z Fundacją DKMS
Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska.
Adres:
ul. Altowa 18, 02-386 Warszawa, tel. 22 331-01-47, e-mail:
[email protected].
Zewzględunawysokiekoszty
badań,któredlachorychsąbezcenne,możnateżdokonać
wpłatynakonto:PEKAOSA–nr
78124059181111001022253391.
Fundacja DKMS Polska jest
największą w Polsce bazą dawców komórek macierzystych,
choć działa dopiero od czterech
lat. Już 537 dawców, którzy znaleźli się w rejestrze fundacji, oddałoswojekomórkimacierzyste
z krwi obwodowej lub szpiku
kostnego, dając szansę pacjentom na całym świecie na nowe
życie. DKMS zorganizował już
ponad 300 dni dawcy. Udało się
pozyskać 350 tys. chętnych.
– Dla przeciętnego człowieka
białaczka jest jakimś absurdalnym pojęciem, które go nie dotyczy. Takie akcje jak ta dla Kingi
dają tej chorobie twarz. Kinga
jest młoda, ma dwoje małych
dzieci,prowadziłabardzoaktywne życie. Pewnie nigdy nie spodziewałasięusłyszećtakiejdiagnozy. Więc ludzie zaczynają
otymmyśleć–żeichsamychlub
ich najbliższych też może coś takiego spotkać – mówi Rafał Młodzikowski z Fundacji DKMS.
EwaStępińska,którawspiera
działalnośćfundacji,zostaładawcądla11-letniejJulki.Elegancka,
śliczna blondynka na obcasach.
Na ręce bransoletka z błyszczącym kawałkiem puzzla, symbolem akcji. Taka jej cząstka była
brakującym elementem w walce o życie dziewczynki.
– Bycie dawcą zmieniło moje
życienalepsze.Mamsynkawpodobnym wieku. Zobaczyłam, że
naprawdę małym kosztem można zrobić tak dużo dobrego. Cały
zabieg był bezbolesny. Szpik zregenerował się po dwóch tygodniach, a Julka wyzdrowiała
– opowiada Ewa Stępińska.
Dawcą może zostać każdy
– między 18. a 55. rokiem życia
– kto jest zdrowy, nie nadużywa
alkoholu,niemiałprzeszczepionych organów. Rejestracji dokonujesięprzezinternetlubdzwonisiędosiedzibyfundacji.Każdy
chętny otrzyma komplet dokumentów oraz pałeczki dopobrania wymazu z jamy ustnej.
Niezależnieodmetodypobrania materiału genetycznego
(krew czy wymaz z ust) próbkę
należy zbadać pod kątem zgodności tkankowej. Koszt rejestracji jednego potencjalnego dawcy,wtymbadaniemateriałuwlaboratorium, to 250 zł. Nie pokrywa tego Ministerstwo Zdrowia,
więc każdy datek na fundację
zwiększy siłę akcji.
–Komórkimacierzystepobieranesąztalerzakościbiodrowej,
anierdzeniakręgowego,jakmylnie uważa wiele osób. Nie ma
więc mowy o żadnym zagrożeniu paraliżem – tłumaczy Ewa
Stępińska.
Inną metodą, obecnie o wielebardziejpopularną,jestpobranie komórek macierzystych
zkrwi.Stosujesięjąuok.80procent dawców, którzy zgłosili się
do fundacji DKMS.
Motywacja do walki
ZespółEnejtrafiłdokrakowskiej
klinikigłówniedziękistaraniom
męża Kingi – Piotra Zawadowicza, strażaka ochotnika. Kinga
też podobno brała udział w akcjachpożarniczych,dopóki–jak
samażartuje–niewyrosłapociążyzmunduru.Gdyurodziładrugiedziecko,niemogładługodojść
Archeolodzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego z misją w Egipcie. Odkrywają ta
ODKRYCIA. Badacze z Instytutu Archeologii Uniwersytetu
Jagiellońskiego odsłonili w Tell
el-Murra w Delcie Nilu pozostałości osady z okresu budowniczych wielkich piramid (III –VI
dynastia). Na przylegającym
do niej cmentarzysku natrafili
natomiast na nietypowy pochówek – w ceramicznej trumnie.
Zakończył się kolejny sezon
wykopalisk Polskiej Ekspedycji Archeologicznej do Północno-Wschodniej części Delty
Nilu. Polacy prowadzą tam badania od 2008 roku.
Tell el-Murra to niewielkie
wzgórze, kryjące pozostałoś-
ci starożytnej osady, założonej
ponad 5500 latem temu. Jest
ona położona w niedalekim sąsiedztwie innego stanowiska
z tego samego okresu – Tell elFarcha, badanego przez archeologów z Poznania i Krakowa.
W wyniku trwającego tutaj
ponad 1300 lat osadnictwa,
w konsekwencji konstruowania w tym samym miejscu kolejnych budynków wykonanych z cegły suszonej, powstało wzniesienie (tell), które dziś
sięga kilku metrów powyżej
poziomu pól uprawnych.
Wykopaliska w Tell el-Murra
przeprowadzono w kwietniu
i maju tego roku, głównie
w północno-wschodniej części stanowiska, zajmowanej
przez osadę. Celem badań było potwierdzenie, wysuwanych na podstawie wcześniejszych prac, przypuszczeń dotyczących okresu, w jakim to
miejsce było zamieszkane.
– Dzięki tegorocznym pracom rozstrzygnęliśmy, że badana przez nas część osady
zamieszkana była w okresie
Starego Państwa (III – VI dynastia), a więc w czasach,
kiedy na położonej w okolicach współczesnego Kairu
nekropolii memfickiej wznoszono wielkie piramidy – wyjaśnia kierownik badań dr
Mariusz Jucha z Zakładu Archeologii Egiptu i Bliskiego
Wschodu UJ.
W trakcie wykopalisk odsłonięte zostały pozostałości
budynków o charakterze
mieszkalno-gospodarczym.
Archeolodzy zwracają tu
uwagę na dużą liczbę pomieszczeń
wykonanych
na planie okręgu. Były to –
jak stwierdzili – silosy do magazynowania zboża. Największy spośród nich, wykonany
z suszonych cegieł, miał ok.
3,5 m średnicy.
W pobliżu silosów odsłonięto również budynki złożone z prostokątnych pomiesz-
czeń. – Nadal nie jest dla nas
jasne, co spowodowało, iż
mieszkańcy Tell el-Murra
opuścili to miejsce pod koniec
okresu Starego Państwa. Dlaczego osada, której początki,
na podstawie wyników uzyskanych w poprzednich sezonach wykopaliskowych, określono na ok. 3500 rok p.n.e.,
została porzucona po prawie
1300 latach istnienia? – zastanawia się dr Jucha.
Budynki wznoszone pod
koniec istnienia osadnictwa
w Tell el-Murra są zdecydowanie skromniejsze w porównaniu ze starszymi konstrukcjami. Również obszar zajmowa-
ny przez osadę był wtedy
o wiele mniejszy.
– Wydaje się, iż pierwsze
oznaki kryzysu, którego przyczyny jak na razie trudno jednoznacznie określić, pojawiły
się zapewne już o wiele wcześniej, mianowicie w okresie
wczesnodynastycznym (I –II
dynastia) – stwierdza kierownik badań.
Z nieznanych powodów
zmniejszyły się wówczas rozmiary osady. Prawdopodobnie wtedy opuszczona została jej południowo-zachodnia
część, a teren ten przeznaczono na miejsce chowania zmarłych. Ci z mieszkańców, którzy
B 07
SOBOTA–NIEDZIELA, 13–14 LIPCA 2013
Kronika Krakowska
dła, ale Kinga Dzięki nim Kraków
i z chorobą.
kwitnie cały rok
cjent zagospodaruje swój codzienny czas w szpitalu, czy będzie mógł posurfować w internecie,miećdostępdoulubionych
książek, filmów. Ważne, by chory czuł, że ktoś na niego czeka,
żewdomuwszystkojestdobrze,
że w pracy trzymają dla niego
miejsce,bojestniezbędny.Achoroba to jedynie taki przejściowy
stan.
– Jesteśmy w klinice założonejprzezprof.Aleksandrowicza,
który mówił: „nic, co sprzyja
zdrowiumojegopacjenta,niemoże mi być obojętne”. To znaczy,
że każdy element z jego otoczenia trzeba angażować w walkę
ojegozdrowie.Samczęstozapraszałdoszpitalaaktorów,organizowałkoncertydlachorych–opowiada prof. Skotnicki.
Wyjść za mury szpitala
ProfesorAleksandrowiczbyłteż
zwolennikiem tezy, że lekarze
pracujący w klinice muszą wychodzićpozamuryszpitala.Krakowskahematologiaorganizuje
więc na Rynku Głównym akcje
dla pozyskania potencjalnych
dawców szpiku kostnego i krwi.
Odbywają się też zjazdy osób,
któresąjużpoprzeszczepie.Spotykająsięonenadziedzińcuszpitala. Machają ręką do tych chorych, którzy siedzą w oknach
i nie mogą do nich zejść.
Ulica Kopernika, przy której
mieszcząsięklinikiuniwersyteckie,prowadzidoRynku.Każdegodniaprzechodzątędysetkiludzi. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że za murem są chorzy,
którym można i trzeba pomóc.
Podlewają, sadzą, przycinają, zamiast gapić się w telewizor. A czasem załamują
ręce, że ktoś znów zwędził im roślinkę. Oto miejscy ogrodnicy amatorzy.
FOT. OŚRODEK KULTURY IM. C. K. NORWIDA
dosiebie.Byłasłaba,bolałyjąstawy. Myślała, że tak osłabił ją poród. Objawy nasiliły się do tego
stopnia, że kilkakrotnie trafiała
na oddziały ratunkowe. By uśnieżyć ból, podawano jej kolejne
leki przeciwbólowe. W końcu
na gorlickiej nefrologii przebadanojejdokładniekrew.Diagnoza pozbawiła ją złudzeń – zaawansowana białaczka.
Już w czasie ciąży ta choroba się prawdopodobnie rozwijała.ZaczęłosięleczeniewSzpitaluUniwersyteckimwKrakowie,
pod okiem dr med. Teresy Wolskiej-Smoleń.Przyokazjiokazało się, że dziewczyna ma też zaawansowaną osteoporozę.
Jakopierwszanapisałaoniej
HalinaGajda,dziennikarka„Gazety Krakowskiej” w Gorlicach.
Czytelnicymogliśledzićhistorię
choroby Kingi. Wielu wcześniej
kojarzyło ją z Kobylanki, gdzie
tańczyławlokalnymzespole.Teraz czytali, jak bardzo jest osłabiona, jak czasem brakuje jej sił.
Wszyscy trzymają kciuki.
Kinga jest po kilku cyklach
chemioterapii. W szpitalu zadbano, by w lepszych okresach
mogła na chwilę wrócić do domu, zobaczyć się z rodziną, podtrzymać kontakt z dziećmi.
– Wiele aspektów składa się
na nasze dobre samopoczucie,
aupacjentówtakciężkochorych
jestononiezbędne.Takadiagnoza podcina skrzydła. Cały czas
trzeba podtrzymywać motywację do walki – podkreśla prof.
Aleksander Skotnicki.
Czasem pomoc psychologa
nie wystarczy. Liczy się, jak pa-
ZIELEŃ. Z pasją zamieniają wyłysiałe trawniki w kipiące kwiatami ogrody.
FOT. ANNA KACZMARZ
mu zostają moje ukochane dzieci – Wojtuś
który zawisł w Gorlicach i w Kobylance.
Stefania Trybalska i jej tonący w zieleni dom
przy ul. Norwida 8
Już 18. rok Pracownia Animacji
Ekologicznej Ośrodka Kultury
im.C.K.Norwidapromujezapaleńców, którzy serce, czas i pieniądze wkładają w pielęgnację
zieleniwnajbliższymotoczeniu.
– przyblokowych ogrodników
ipodwórkowychopiekunówpnączy. Wczoraj zakończyła się
XVIIIedycjakonkursówpracowni: „Ogrody sąsiedzkie” i „Pnącza dla Krakowa”.
– Coraz więcej jest ogrodów
przyblokach.Urządzanesąprzez
amatorówiniezawszekażdypasuje do reszty. Ale nigdy nie powodują chaosu w przestrzeni
– podsumowujeElżbietaUrbańska-Kłapa, ogrodnik, kierownik
Pracowni Animacji Ekologicznej.Jakmówi,ogródkiczyrabatynaterenachwspólnychsązwykle ograniczone krawężnikami
chodnikówczyobramowaneżywopłotami, o które dbają spół-
Ogród przy ul. Seniorów Lotnictwa – zdobywca
jednej z głównych nagród
broniłby ich interesów, by np.
ogrody przy blokach nie były
niszczoneprzyokazjiocieplania,
by pozwolono tym ludziom przenieść rośliny w dogodnym czasie – mówi Urbańska-Kłapa.
W tym roku zgłoszono
do konkursów 69 ogrodów i stanowisk pnączy. Dało się zauważyć,żenaogródkachostatnioodcisnął piętno kryzys: zubożały
tam,gdziewcześniejdoichurządzaniadokładalisięsąsiedzi,ateraz przestali to robić. A jednak
nie brakowało ogrodów, z których aż nie chce się wychodzić.
Wkategoriiogrodówzgłoszonychporazpierwszydokonkursu I miejsce przyznano mieszkańcom Domu Zasłużonego
Kombatanta przy ul. Seniorów
Lotnictwa 10. Stworzyli oni bogatykompozycyjnieogród,składający się z indywidualnych
ogródków uprawianych przez
dzielnie. To dajeporządek. Poza
tym sąsiedzi wymieniają się roślinami,więckolejneogródkiczęsto nawiązują do siebie przez
kwitnące w tym samym czasie
takie same kwiaty.
– A najważniejsze, że ci miłośnicy zieleni dbają o to, by
ogród stale kwitł. Tak dobierają
rośliny, że żyje on i zdobi osiedle
przez cały sezon – podkreśla Elżbieta Urbańska-Kłapa.
Oczywiście, zdarzają się
i ogródki tandetne, z fatalnymi
ozdobami, przeładowane roślinami.Jednakwedługznawczyni,
któraodlatprzyglądasięspontanicznej działalności mieszkańców, generalnie trzeba ogrodnikom amatorombićbrawoiuszanować ich pracę. Często wyręczają administratorów, a nie
zawsze są doceniani, do tego giną im rośliny. – Przydałoby się,
żebymieliwKrakowiekogoś,kto
różne osoby, a przy tym tworzących spójną całość. W kategorii
ogrodów zgłoszonych po raz kolejnyzwyciężyłaMariaKubasiak
z osiedla Złotego Wieku 9.
ElżbietęUrbańską-Kłapęjedno niepokoi: – Ogródkami przyblokowymiopiekująsięprzeważnie starsi ludzie. Te osoby chorują,umierają,dlategoogrodyładnejeszczeniedawno,dziśbywają
zaniedbane. Mogą zanikać.
Amożebędziewymianaopiekunów? – zastanawia się.
Atrakcyjność przestrzeni,
w której żyjemy, podnoszą też
„pionowe ogrody” – porośniętepnączami elewacje. Takie zieloneścianymadomStefaniiTrybalskiejprzyul.Norwida8–zwyciężczyni w konkursie „Pnącza
dlaKrakowa”.Pnączasadziłasama, 50 lat temu. Bluszcz jest
wszędzie: oprócz budynku drapie się też na drzewa i słupki
ogrodzenia, zastępuje trawnik
w ogrodzie. – Trzy czwarte domu porasta bluszcz pospolity,
który zimą nie traci liści, a resztę – trójklapowy, który jesienią
zmienia kolor na czerwony i złoty.Deszczpobluszczuspływajak
po parasolu. Takie pnącze nie
zawilgaca, tylko osusza mury
– zachwala pani Stefania.
Specjaliści dopowiadają, że
choćdziśjeszczewieleosóbobawiasiępnączy,bopokutująnaich
tematzłestereotypy–idąlepsze
czasydlanich.Corazbardziejsię
donichprzekonujemydziękiarchitektom, którzy chętnie projektują nową zabudowę porośniętą pnączami.
MAŁGORZATA MROWIEC
STRONA EKSPEDYCJI WWW.MURRA.PL
ajemnice starożytnej osady, założonej ponad 5,5 tysiąca lat temu
pozostali na miejscu, wznosili swoje domostwa jedynie
w części północnej oraz
wschodniej stanowiska.
Archeolodzy spróbują wyjaśnić te wątpliwości. Najważniejsze będzie dla nich przebadanie w kolejnych sezonach
pozostałości osady poprzedzającej okres Starego Państwa,
które znajdują się poniżej
przebadanych w tym roku budynków.
Polscy badacze kontynuowali też w tym sezonie badania w obrębie przylegającego
do osady cmentarzyska. Odkryli pochówki z okresu wczesnodynastycznego. Na szczegól-
ną uwagę zasługuje – zdaniem
kierownika badań – nietypowy pochówek w ceramicznej
trumnie, podobnej do tych znalezionych w Tell el-Murra w latach ubiegłych.
– Wykorzystywanie ceramicznych trumien nie było
powszechną praktyką stosowaną na innych stanowiskach
w Delcie. Ich występowanie
w Tell el-Murra wskazuje
na istnienie różnic nawet pomiędzy blisko położonymi osadami, a jednocześnie rodzi pytanie o przyczyny zaobserwowanej odmienności – uważa
dr Mariusz Jucha.
PAP, (MM)