PODGLĄDACZ, CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA SZALONEGO

Transkrypt

PODGLĄDACZ, CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA SZALONEGO
PODGLĄDACZ,
CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA
SZALONEGO NAUCZYCIELA
Napisała: Dorota Pąchalska
Znowu mam siedem, a czasami
nawet sześć lat. Pięknie jest być
nauczycielem! Człowiek prawie
się nie starzeje. Jednak czasami,
podczas lekcji wychowania
fizycznego, coś w nim chrupnie
albo gdzieś go strzyknie. I to mu
niestety przypomina, jaki jest
stary!
Moja klasa to I d. Chciałam „d”.
„D” jak „Dorota”, łatwo mnie i
dzieciom zapamiętać. Poza tym
szkoła dla dziecka, to jak d - rugi
d - om, z jego zwyczajami,
tradycjami, zasadami, smutkami i
radościami. Dlatego jest „d”!
ŚLUBOWANIE
Uroczystość ta, jest tak samo wyczekiwana przez uczniów, jak pierwszy dzień szkoły.
Dzieciaki nie bardzo rozumieją co to jest „ślubowanie”. Słyszą, że jest ważne, że
staną się po nim prawdziwymi uczniami, że trzeba się postarać, bo będą patrzyli na
nich rodzice. Widzą, że nauczycielowi bardzo zależy, aby wypadli jak najlepiej,
ładnie prezentowali się, dobrze zachowywali się, śpiewali i recytowali wiersze.
Uroczystość odbyła się! Pierwszaki pierwszy raz zobaczyły z bliska sztandar szkoły.
Program artystyczny był udany. Pani Dyrektor pasowała każde dziecko na ucznia
nowiuteńkim ołówkiem. Pierwsza „d” bardzo niecierpliwiła się, bo pani z ołówkiem
dotarła do nich na samym końcu. Cóż takie są konsekwencje bycia „d”.
Ważna część „Ślubowania” odbyła się w klasie. Tutaj wygłosiłam krótkie
„kazanie” przypominające o zasadach zachowania obowiązujących w szkole i
obowiązkach uczniowskich. Powiedziałam również moim dzieciom, że jestem
z nich dumna! Świetnie poradzili sobie ze wspólnym występem artystycznym,
a ich zachowanie było prawie nienaganne. Wszyscy słuchali mnie bardzo
uważnie i z przejęciem. Żeby tak zawsze było! Na zakończenie tej uroczystości
uczniowie otrzymali legitymacje szkolne. Ich pierwszy dokument tożsamości!
NASZE PIERWSZE
ZESZYTY
Sporo czasu nauczyciel poświęca na
przygotowanie
uczniów
do
„Ślubowania”. Szkoda mi tego czasu!
Tyle ciekawszych rzeczy jest do
zrobienia z uczniami. Zwykle pierwsze
półrocze poświęcam na budowanie
zespołu klasowego i kształtowanie
zachowań oraz nawyków uczniowskich.
Moi uczniowie są pojętni!
Szybko nauczyli się bycia zgranym
zespołem i gospodarzami swoich
zeszytów. Prowadzenie pierwszego
zeszytu wymaga opanowania wielu
umiejętności:
robienia
linii,
zapisywania daty i troski o to, aby
wyglądał kolorowo, starannie. Zeszyt to
przecież wizytówka każdego ucznia!
DZIEŃ CHŁOPAKA
Marzeniem wychowawcy jest, aby jego klasa była jak „jedna dłoń” (znowu „d”). Zgrana!
Jedynie poprzez budowanie klasowych tradycji, można to osiągnąć. Od początku roku
szkolnego ustaliliśmy ich już kilka np.: w szatni nie może być więcej niż 4 osoby,
dziewczynki wchodzą pierwsze do klasy, podczas czytania nie wychodzimy z ławek... i
nadeszła pora na Dzień Chłopaka. Prezent dla chłopców był: zaskakujący, duży, zdrowy,
smaczny i wieloznaczny językowo – ananas. Rodzice kupili i udekorowali je, a dziewczynki
(z nutką zazdrości) wręczyły prezenty kolegom. To był miły dzień dla wszystkich!
NA BASENIE
Bardzo zależało mi, aby dzieci
uczestniczyły w nauce pływania. Już
w maju ustaliłam w Parku Wodnym
terminy zajęć dla uczniów klas
pierwszych. Basen to doskonała
szkoła samodzielności i współpracy,
koordynacji ruchowej i poskramiania
emocji - „w zdrowym ciele zdrowy
duch”.
Dziewczynki nieco szybciej niż
chłopcy opanowały „czucie wody”, co
jest cechą charakterystyczną dla tego
etapu rozwojowego dzieci. Za jakiś
czas te różnice wyrównają się.
Wszyscy uczniowie lubią zajęcia na
basenie, bo poza uczeniem się,
można także wesoło bawić się.
NA PLACU ZABAW
Bawimy się w każdym wieku! Zabawa, to jedna z podstawowych aktywności
człowieka. Zawsze jej celem jest sprawienie sobie radości. Od niedawna mamy w
szkole plac zabaw. Fantastyczne miejsce dla nauczyciela do obserwacji grupy, a dla
uczniów do zacieśniania sympatii, zwalczania antypatii i uczenia się bycia z innymi.
Uczniowie pierwszej „d” chętnie spędzali by tutaj kilka godzin dziennie, bez względu
na pogodę!
JAK TO DAWNIEJ
BYWAŁO ?
Czasami warto cofnąć się w czasie, aby
docenić teraźniejszość. Rzadko dzieci
mają taką okazję. Nie ma już babć na
wsi ubierających się na ludowo, ani
dziadków strugających drewniane
zabawki.
Pomyślałam, że w czasach pogoni za
nie wiadomo czym, warto dzieciom
pokazać, jak żyło się gdy pieniądze nie
były najważniejsze, a czas pracy trwał
od wschodu do zachodu słońca.
Myślę, że tego dnia uczniowie
zwrócili uwagę na to, jak ważna jest
rodzina, domowa atmosfera, wspólne
tradycje i praca. Ludzie sadzili,
hodowali, szyli, tkali, lepili, rzeźbili,
piekli, gotowali i wszystkim co
wypracowali mogli dzielić się lub
wymieniać się. Wartość pieniądza
była inna! Najcenniejsze były
umiejętności i wiedza. To dzięki nim
ludzie stawali się ważnymi dla swoich
najbliższych.
Zaprosiłam moich uczniów do
udziału w zajęciach „Na targu”.
Usłyszeli co to jest targ i jak można
targować się. Dowiedzieli się także,
ile trzeba było poświęcić czasu i
włożyć pracy w wyprodukowanie
towaru, którym handlowano na
targu. Muzeum Etnograficzne to
świetne miejsce dla dzieci!
Tkaczka utkała materiał na
krosnach, krawcowa uszyła z
niego ubrania, a stolarz zrobił
skrzynię, aby można je było
schować. Były cenne niczym
skarb. Było można pokazać się w
nich w kościele czy na targu.
Zwracać na siebie uwagę innych ,
zachwalając swoje towary. Towar
za towar, ja zrobię coś dla ciebie i
ty zrobisz dla mnie coś, łatwiej
będzie nam żyć. Tak było. A
może te czasy wrócą się jeszcze?
Ponoć historia kołem się toczy!
I dla mnie te zajęcia też były interesujące. Z dużą uwagą przyglądałam się
warsztatowi folusznika, w którym gręplował wełnę na grube portki i gunie.
Dzieci zachwycały się pasami dla mężczyzn, pięknie zdobionymi ćwiekami i
sznurami korali dla kobiet. U kowala w kuźni i młynarza w młynie też było
bardzo ciekawie.
Miejsce pracy garncarza dzieci rozpoznały od razu. Dowiedziały się tutaj, że nie
każda glina nadaje się do wyrobu garnków, że temperatura w jakiej wypala się je
ma wpływ na ich trwałość. Trochę były zdziwione tym, że garnki łatwo tłukły się i
nie zawsze w całości docierały na targ.
Każdy warsztat rzemieślniczy był
dla dzieci małym odkryciem! Na
wielu twarzach pojawił się
uśmiech na widok drewnianych
zabawek
z
ruchomymi
elementami. Fajnie było dawniej!
Przy
każdym
warsztacie
wybieranych
było
dwóch
rzemieślników,
którzy
otrzymywali
wyprodukowany
towar (tekturowe krążki). Z tym
towarem „jechali” na targ. Przed
wyjazdem ustalali z rodziną, co
jest w domu potrzebne i na co
warto wymienić swoje produkty.
Wreszcie dotarliśmy na targ! Na
targu był gwar! Konie rżały, kury
gdakały,
świnie
kwiczały,
przekupy i przekupnie krzyczeli
zachwalając
swoje
towary!
Dzieciaki najpierw nieśmiało
podjęły się handlowania. Nie
bardzo rozumiały, o co w tym
wymienianiu się towarami chodzi.
Kiedy jednak poczuły się
właścicielami
wirtualnych
towarów, to zatraciły się zupełnie
w zabawie. Za uprząż dla konia
można było kupić buty, za worek
zboża ciepłe gacie i coś jeszcze.
Każdy wracał do domu z nowym,
zawsze
bardzo
potrzebnym
towarem. Był także zadowolony,
że jego praca opłaciła się!
To była dobra lekcja życia!!!
KONKURS
RECYTATORSKI
Każdy człowiek w swoim życiu
odgrywa różne role.
Zawsze
chciałoby się wypaść w nich jak
najlepiej! Zorganizowałam więc
konkurs recytatorski. Do wyboru
były wiersze J. Brzechwy i J.
Tuwima. Trzeba było przygotować
sobie strój, rekwizyty i pięknie
wyrecytować wiersz. Świetnie
dzieciaki poradziły sobie z tym
zadaniem!
Dziękuję
rodzicom
za
zaangażowanie się w realizację
mojego pomysłu!
Najczęściej recytowanym wierszem
był wiersz J. Tuwima „Kotek”.
Z dużym zaangażowaniem uczniowie wczuwali się w rolę pana Hilarego
recytując wiersz J. Tuwima.
Rekwizyty był w wielu przypadkach wykonane własnoręcznie!
Wszyscy pięknie przygotowali się do tego występu!
Talenty są wśród nas na wyciągnięcie ręki!
Dla mnie największym
zaskoczeniem był Nicholas, który
z piękna dykcją i w stroju kobiety
zaprezentował wiersz J. Brzechwy
„Skarżypyta”.
W FILHARMONII
„Muzyka i powietrze”
Proszę Pani, a co tutaj będzie?
– zapytał jeden z uczniów
kiedy zajął swoje miejsce w
rzędzie i zjadł już wszystko co
mama mu dała.
Uwielbiam jak uczniowie zadają
tak szczere pytania! Niewielu
moich uczniów umie słuchać
muzyki. Słuchanie, reagowanie na
dźwięki i uruchamianie swojej
wyobraźni, to bardzo złożona
umiejętność. Jej opanowanie
wymaga pracy od wczesnego
dzieciństwa.
-
Koncert poświęcony był instrumentom uruchamianym za pomocą
powietrza. Uczniowie poznali największy taki instrument – organy i
najmniejszy – flet pikolo. Muzyka jaka płynęła z tych instrumentów
odzwierciedlała nastrój tajemniczego lasu.
Na wszystkich instrumentach
grali mieszkańcy lasu, poddani
Króla Lasu.
Nogi same rwały się do tańca, gdy grały
Leśne Skrzaty. Ich muzyka porywała
moich uczniów: szybka, skoczna i
rytmiczna. Ważne było również, to że
była znana z radia, telewizji i kina.
Uczniowie wiedzieli, jak reagować na
nią.
Wniosek:
Powinnam organizować w czasie zajęć
więcej sytuacji, kiedy uczniowie będą
słuchali muzyki klasycznej.
U SZPINAKA
Dlaczego miejsce, to nosi taką nazwę?
Nie dowiedziałam się. Może dlatego, że
Jurek Kujawski lubi szpinak lub wręcz
przeciwnie?
W każdym razie miejsce to ma duszę!
Warto tutaj przychodzić, żeby
zachłysnąć się przeszłością i
doświadczyć, że stare nie znaczy nudne!
Byliśmy tutaj z okazji Andrzejek, bo
obchodzenie tego ludowego święta
wymagała odpowiedniej oprawy.
Uczniowie zostali podzieleni na dwie
grupy: chłopy i baby. Każda grupa miała
swoje obowiązki do wypełnienia. Jak to
przed wiejską imprezą, najpierw trzeba
zakrzątnąć się w kuchni! Baby ucierały
kogel mogel w makutrach, a chłopy
rozbijały w moździerzach przyprawy, które
pięknie pachniały.
Kiedy robota została wykonana, można było przejść do wróżb. Każdy był
przejęty i z pewnym niepokojem podchodził do kolejnego stanowiska z
wróżbami. Co zrobić, gdy wróżba nie będzie pomyślna? Uśmiechnąć się!!! To
tylko zabawa!
Najpierw trzeba było
sprawdzić, czy ma się dość
siły, aby unieść szczęście,
które z pewnością każdy sobie
wywróży. Potem była próba
kuli z piorunami, która
spełniała każde życzenie.
Następnie uczniowie
wykonywali rzut kośćmi. One
„mówiły” na co kto może
liczyć w szkole.
Był również dzwon szczęścia,
rzut podkową szczęścia i
tradycyjna wróżba z damskich
butów.
Wróżenie było bardzo
wyczerpujące! Wszyscy zgłodnieli.
Szpinak poczęstował nas
świeżutkim wiejskim chlebem ze
smalcem lub dżemem. Do picia
był prawdziwy podpiwek i różne
soki. Każdy, obowiązkowo, miał
zjeść grzankę z czosnkiem, aby
zapewnić sobie zdrowie na cały
rok! A poza tym: „Kto zjada
czosnek, ten pachnie, jak
pierwiosnek!”.
Po jedzeniu był czas, aby zapoznać
się z różnymi sprzętami
wykorzystywanym ze sto lat temu
w gospodarstwie domowym.
Od Andrzejek niedaleko już do św. Mikołaja i Bożego Narodzenia. Aby
szczęście mocno trzymało się nas wszystkich, każdy dostał drewnianą
łyżkę z wypalonym przez Szpinaka swoim imieniem. Tą łyżką trzeba
będzie w Wigilię zjeść tylko jedną potrawę, a szczęście dopisze wówczas
każdemu, aż do następnych Andrzejek.
Dobrze jest mieć marzenia!
W TEATRZE
„Trzy świnki”
Teatr zawsze urzekał mnie swoją magią.
Niezwykłe jest to, że za pomocą
prostych rekwizytów udaję się
przedstawić skomplikowaną
rzeczywistość. Wyobraźnia wówczas
podsuwa widzowi, to co sam chce
zobaczyć. Jest to niezwykłe
doświadczenie, z którego nie wszyscy
zdają sobie sprawę. Stąd, gdy
rozmawiam z uczniami o
przedstawieniu, zdarza się, że pomimo
iż widzieli to samo na scenie, to mówią
o nim jakby widzieli co innego,
zwracając uwagę na zupełnie inne
szczegóły w sztuce.
„Trzy świnki” opowiedziały uczniom, jak ważne jest w życiu zdobywanie
różnych umiejętności i doświadczeń. To czego nauczysz się i dowiesz, jest
Twoim skarbem! Nikt ci go nie ukradnie i dzięki niemu możesz będąc
dorosłym być szczęśliwym człowiekiem. Przedstawienie podobało się
uczniom. Myślę, że do teatru będziemy częściej zaglądali .
PISZEMY RECENZJE
We wrześniu nie wszyscy moi uczniowie byli przygotowani do systematycznych
kontaktów z książką. Zaczęłam zachęcać ich do codziennego czytania. Sama
codziennie czytałam im przez 10 minut, podczas drugiego śniadania. W ten
sposób dzieciaki poznały losy Malutkiej Czarownicy i sympatycznych smoków z
książki „Sceny z życia smoków”. Dzisiaj książka odgrywa ważną rolę w naszej
codziennej pracy w klasie.
Dzieci najczęściej wybierają książki kierując się ich szatą
graficzną. Dopiero po przeczytaniu można ocenić czy
lektura była ciekawa i warto było poświęcić dla niej swój
wolny czas. W bibliotece szkolnej mamy specjalną
skrzynkę na recenzje uczniów I d. Nasze recenzje
podpowiadają innym dzieciom czy warto przeczytać daną
pozycję. Recenzje są ilustrowane, opisują treść, a ”buźka”
ocenia wartość książki. Praca ta nie jest obowiązkowa, a
mimo to skrzynka szybko zapełnia się! W domach moich
uczniów książki zagościły już na dobre.
POLSKIE
TRADYCJE
WIGILIJNE
W szkolnych podręcznikach sporo
miejsca poświęca się na prezentacje
polskich tradycji świątecznych.
Rozmawiając z dziećmi o świętach
można dowiedzieć się, że nie we
wszystkich domach świętuje się tak
samo. Uznałam więc, że warto
sięgnąć „do korzeni”. Polskie
tradycje świąteczne są jedyne i
niepowtarzalne! Poszliśmy po raz
drugi do Muzeum Etnograficznego,
aby przyglądnąć im się z bliska.
Wędrując świątecznym szlakiem przez muzeum, uczniowie
dowiedzieli się dlaczego najważniejsze na wigilijnym stole są
potrawy zawierające mąkę, miód, orzechy i że niezwykle cenne
są potrawy z ryb.
Poza wiadomościami kulinarnymi, uczniowie zgłębili tajniki różnych
zwyczajów przynoszących szczęście i zdrowie np. kąpiel w srebrnych
pieniążkach lub łaskotanie gałązką świerka (z choinki). Nauczyli się
odróżniać podłaźniczkę od pająka. Najwięcej radości było przy robieniu
światów. Światy robi się na pamiątkę narodzin Jezuska i tego, że opiekuje
się on wszystkimi ludźmi na świecie. Te delikatne konstrukcje powstają
z kolorowych opłatków, które skleja się śliną.
Tak, kroczek po kroczku,
powstawały światy!
Niestety niewiele z nich
dojechało do domu. Były
tak apetyczne, że
dzieciaki zajadały je tuż
za progiem muzeum.
KARTKI ŚWIĄTECZNE
To również element polskich tradycji. Już niewielu z nas wysyła tradycyjne
kartki z własnoręcznie napisanymi życzeniami. A przecież, to takie miłe
uczucie, kiedy bierze się do ręki śliczną kartkę, którą ktoś zrobił i napisał
myśląc tylko o nas. Tradycjo wróć!!!
Konkurs „Świąteczna kartka”
zorganizowała pani z biblioteki. Uczniowie
w domu mieli przygotować koncepcję
kartki i wszystko co będzie im potrzebne
do jej wykonania. Całość powstawał w
klasie. Jakież było moje zdziwienie gdy
usłyszałam:
- Proszę pani, bo Wiktor rozcina butelkę!
To trochę niebezpieczna czynność, więc
podeszłam do chłopca, aby popatrzeć jak
sobie radzi. Świetnie mu szło. Zapytałam :
- Co będzie z tej butelki?
- Eko-kartka!
Kartka powstała! Była oszczędna w
kolorach, bo jej największą ozdobą miały
być umieszczone pod fragmentami butelki
kuleczki wykonane ze sreberek po
cukierkach.
TAŃCOWAŁA IGŁA
Z NITKĄ
Koordynacja pomiędzy okiem a ręką
jest niezbędna każdemu uczniowi do
sprawnego funkcjonowania w szkole.
Można ją rozwijać wykonując wiele
ćwiczeń w pisaniu i rysowaniu, ale
można również podczas szycia.
Trudna sztuka wyszywania i
przyszywania guzików pomału zostaje
zapominana. Już nie każdy rodzic
wie czym różni się mulina od
kordonka. Postanowiłam, że
pomęczę troszkę moich uczniów.
Zapał do pracy miał podsycać cel
pracy. Dzieło, to miało być
prezentem pod choinkę dla kogoś
bliskiego. Dzieciaki dzielnie
pracowały!
Niektórzy mieli chwile zwątpienia!
Najpierw trzeba było przedziurkować
kartkę, aby było wiadomo, w które
miejsce wbijać igłę. Później
opanować nawlekanie igły i
skoncentrować się szyjąc ściegiem
fastrygowym. Na końcu przyszyć
guziki. Dzieci dzielnie pokonywały
kolejne stopnie trudności. Praca
posuwała się na przód w wolnym
tempie, ale posuwała! Kiedy choinki
były gotowe zadbałam o to, aby prace
wyglądały estetycznie. Miałam swoje
zadanie domowe, na które nie
starczyło czasu w klasie. Przycięłam
wszystkie prace i nakleiłam na
kolorowe kartony. W ostatnim dniu,
przed świętami, każdy uczeń zabrał
swoją pracę do domu z dumą i
uśmiechem na twarzy. To była trudna
praca, ale warto ją powtórzyć! Tym
razem już na płótnie.
PRZYGOTOWANIA
DO WIGILII
To nasza pierwsza klasowa wigilia.
Bardzo zależało mi, aby dzieciaki
przeżyły ją i zapamiętały na zawsze!
Rodzice chętnie zaangażowali się w
jej przygotowanie. Obserwując
dzieciaki u Szpinaka, z jakim zapałem
przystąpiły do ubijania i ucierania
chciałam abyśmy upiekli razem ciasta
na wigilijny stół. Podtrzymałoby to
wiadomości zdobyte w muzeum.
Okazało się jednak, że w szkolnej
kuchni nie możemy ich upiec.
Zapadła więc decyzja, że zrobimy
pierogi. Rodzice przygotują farsze w
domu, a w klasie ulepimy je i
ugotujemy.
Wcześniej zagniotłam z dziećmi, które były w świetlicy, ciasto na pierogi
i gdy wszyscy dotarli do klasy rozpoczęła się produkcja pierogów.
Powstały pierogi z kapustą, z grzybami, ruskie i z serem na słodko.
Robota paliła się nam w rękach!
Przy wigilijnym
stole
Kiedy my oglądaliśmy szkolne
jasełka i śpiewaliśmy kolędy, to
rodzice ugotowali pierogi i nakryli
do stołu. Pięknie to wszystko
wyglądało kiedy weszliśmy do
klasy! Aby wprowadzić dzieci w
świąteczny i nieco refleksyjny
nastrój przeczytałam im jedno z
opowiadań księdza Malińskiego.
Nadszedł wreszcie czas na łamanie się opłatkiem i składanie sobie
życzeń. Muszę powiedzieć, że zawsze obawiam się tego momentu. To są
przecież jeszcze dzieci, a sytuacja dość poważna. Czy zachowają się
dojrzale? Tak!!! Pięknie składali sobie życzenia uważając, aby nawet
okruszek opłatka nie spadł na ziemię, bo wróży to nieszczęście.
Wreszcie usiedliśmy do stołu i mogliśmy skosztować swoich pierogów.
Szkoda, że wystygły! Każdy miał na talerzu po jednym rodzaju pierożka.
Do popicia był kompot z suszek. Kolejny raz okazało się, że nie jest to
ulubiony napój dzieci, ale tradycji nie wybiera się! Po posiłku zrobiłam
próbę klasowych jasełek, które przygotowywaliśmy na Dzień Babci i
Dziadka. Rodzice byli pierwszymi widzami!
Święta za pasem, grudzień, a zimy nie
widać. Postanowiliśmy troszkę pomóc jej
przyjść. Wycinaliśmy śniegowe gwiazdki,
które można było powiesić na choince
lub udekorować nimi dom. Tyle działo
się w tym ostatnim dniu przed świętami.
Mam nadzieję, że był miły dla dzieci i
dobrze go zapamiętają!
Jasełkowy
Dzień Babci i
Dziadka
Wreszcie nadeszło to popołudnie.
Długo przygotowywaliśmy się do
niego. Pokaz tańca przygotowywał pan
Marek na lekcjach tańca, na zajęciach
z ceramiki powstały piękne
świeczniki, zrobiliśmy oficjalne
zaproszenia na tę uroczystość i
wreszcie przygotowaliśmy
przedstawienie jasełkowe z kolędami.
Mocno trzymałam kciuki, aby tylko
goście dopisali. Dopisali!
Pan Marek obawiał się, że widownia będzie rzucała „zgniłymi
pomidorami”, ale nie było powodu. Dzieciaki zaprezentowały się
wspaniale! Myślę, że niewiele studniówek zaczyna się lepiej wykonanym
polonezem. Nasz był dostojny i uroczysty, aż łezka w oku zakręciła się
niejednej babci.
Później była jeszcze polka, rock and rol, a na koniec walc angielski.
Mam zdolne dzieci!
Przydzielając uczniom role w
Jasełkach starałam się je tak
dobierać, aby pasowały do ich
temperamentów. Chciałam, aby
każdy był zadowolony z roli,
którą grał. Udało się. Powoli
scena zapełniała się pastuszkami,
aniołkami i wreszcie królami,
wśród których była jedna
królowa. To w końcu nasza wersja
przedstawienia, więc czemu nie?
Nie obyło się bez niespodzianek. Po przedstawieniu, kiedy wszyscy mocno bili
nam brawo, podszedł do mnie „Król” i zwrócił uwagę:
- Proszę pani, nie powiedzieliśmy, tego, że nie chcemy nosić już swoich koron i
nie położyliśmy ich przed Jezuskiem.
- No, trudno, ale i tak wypadliście świetnie.
W przedstawienie byli zaangażowanie wszyscy obecni, bo było przeplatane
kolędami. Pięknie śpiewał je dziadziuś Natalii. Okazało się, że kiedyś śpiewał w
kościelnym chórze.
Na zakończenie programu
artystycznego były wierszyki „Dla
Babci” i „Dla Dziadka”. To było
przecież ich święto.
Wieczór choć krótki (tylko 40
min.) był udany. Po wszystkim
przyjęłam wiele podziękowań.
Dziadkowie są bardzo ważni dla
dzieci, a tym samym dla
nauczyciela. Kiedy nie ma
rodzica, to oni go zastępują. O
troskach i radościach związanych
z dziećmi rozmawiam także z
nimi. To oni towarzyszą mi na
basenie i podczas wycieczek.
Szczere podziękowania składam
na ręce wszystkich babć i
dziadków za okazywaną pomoc.
Projekt
„Zamek”
Mając w perspektywie dłuższą moją
nieobecność w klasie w ostatnim
tygodniu nauki, przed feriami
zimowymi realizowałam z uczniami
projekt „Zamek”. Pracując przy nim
udało się wprowadzić litery: z – jak
zamek, s – jak smok i r – jak rycerz.
Zamki były okazałe. Pilnował ich
smok i rycerze (z plasteliny). Za
murami była część pałacowa, w
której mieszkał król, królowa i
królewna lub królewicz w
zależności od pomysłu dzieci.
Uczniowie bardzo angażowali się w
tę pracę.
Zamek Adama.
Zamek Sebastiana P.
Obserwując zapał uczniów, z jakim wykonywali
swoje zamki, zaproponowałam im dalszy ciąg
prace w domu, podczas ferii zimowych. Nie
chciałam zrobić kłopotu rodzicom, myślałam,
że wspólnie spędzony z dzieckiem czas na
zabawie, będzie dla nich miły. Dotarły do mnie
zdjęcia trzech zamków. Bardzo za nie dziękuję!
Zamek Dawida
Tak wyglądało pierwsze
półrocze w I d. Minęło
szybko i sporo działo się u
nas. Mam nadzieję, że
uczniowie i rodzice zdołali
polubić szkołę. Ja, bardzo
przywiązałam się do moich
uczniów i z żalem opuszczam
ich na tak długi okres czasu.
Spotkamy się dopiero po
Świętach Wielkanocnych, a
więc:
- Wesołych Świąt!

Podobne dokumenty