Kapitał, tom 4 - Teorie wartości dodatkowych
Transkrypt
Kapitał, tom 4 - Teorie wartości dodatkowych
KAROL MARKS FRYDERYK ENGELS 26 D Z IE ŁA MARKS ENGELS DZIEŁA ю т FRYDERYK ENGELS = e $e = T O M 26 Część pierwsza K SIĄ ŻKA i W IEDZA 1979." Wydanie polskie oparte jest na drugim wydaniu rosyjskim przygotowanym przez Instytut Marksizmu-Leninizmu przy К С K P Z R w Moskwie Tłum aczyli: i CZESLAW GRABOWSKI j FELIC JA ROMANIUKOWA WŁADYSŁAW SADOWSKI (C) Copyright for the Polish edition by Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza ,»Prasa-Książka-Ruch" Wydawnictwo „K siążka i Wiedza” Warszawa 1979 r. PRZED M O W A IN S T Y T U T U M A R K S IZ M U -L E N IN IZ M U PRZY КС KPZR Dwudziesty szósty tom D zieł K . Marksa i F. Engelsa za wiera „Teorie wartości dodatkowej” Marksa stanowiące tona czwarty „K apitału ” . „Teorie wartości dodatkowej” Marks pisał od stycznia 1862 r. do lipca 1863 r. Dzieło to jest częścią obszernego rę kopisu z lat 18 6 1-18 6 3 , któremu Marks dał tytuł „Przyczy nek do krytyki ekonomii politycznej” [„Zur K ritik der politi schen Ökonomie” ], a który stanowi dalszy ciąg wydrnej w r. 1859 pierwszej księgi pracy pod tym samym tytułem. Rę kopis z lat 1 861—1 863 składa się z 23 zeszytów (o ciągłej nu meracji stron od i do 1472), ma łącznie około 200 arkuszy druku i stanowi - co prawda, szkicowy i nie zakończony pierwszy dość systematycznie opracowany zarys wszystkich czterech tomów „K apitału ” . „Teorie wartości dodatkowej” tworzą w rękopisie tym objętościowo najpoważniejszą (około 1 10 arkuszy druku) i najbardziej opracowaną część; są pierw szym i '-jedynym szkicem czwartego, końcowego tomu „K a p i tału” . Tom ten - w odróżnieniu od trzech tomów teoretycz nych - Marks nazywał historyczną, historyczno-krytyczną lub historycznoliteracką częścią swego dzieła. Pracę nad „Teoriami wartości dodatkowej” rozpoczął Marks w ramach naszkicowanego w latach 1858-1862 pier wotnego planu swej „K rytyki ekonomii politycznej” . N a pod stawie wzmianek Marksa o strukturze pracy, zamieszczonych w przedmowie do pierwszej księgi „Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej” , w listach z lat 1858-1862 i w samym rękopisie z lat 18 6 1-18 6 3 , plan ten można przedstawić w spo sób następujący: V Przedmowa Plan „Krytyki ekonomii politycznej” w myśl przewidywań M arksa w latach 1858—1862 I. K apitał: [Wstęp: To war i pieniądz] i . Proces wytwa rzania kapitału 'a) Kapitał w ogólności z. Proces cyrkula cji kapitału 3. Jedność obu procesów, czyli kapitał i zysk i. Przemiana pie niądza w kapi tał 2. Wartość dodat kowa bez względna 3. Wartość dodat kowa względna 4. Połączenie oby dwu form 5. Teorie wartości dodatkowej b) Konkuren cja kapita łów c) Kredyt d) K apitał akcyjny II. Własność ziemska III. Praca najemna IV. Państwo V. Handel za graniczny V I. Rynek świa towy Z powyższego schematu widać, że Marks wyobrażał sobie pierwotnie „Teorie wartości dodatkowej” jako dygresję histo ryczną do tej części swych teoretycznych badań nad „kapita lem w ogólności” , którą poświęcił procesowi wytwarzania ka pitału. Dygresja ta miała kończyć rozdział o procesie wytwa rzania kapitału, podobnie jak w pierwszej księdze „Przyczyn- VI Przedmowa ku do krytyki ekonomii politycznej” rozdział o towarze za mykała dygresja historyczna pt. „Z historii analizy towaru” , a rozdział o pieniądzu - dygresja historyczna pt. „Teorie środka cyrkulacji i pieniądza” . Taki był pierwotny plan Marksa. Jednakże w trakcie jego realizacji dygresja historyczna na temat teoryj wartości do datkowej przekroczyła znacznie ramy planu. Ponieważ wszy scy ekonomiści przedmarksowscy popełniali ten błąd, że w ar tość dodatkową ujmowali nie w jej postaci czystej, lecz w jej szczególnych formach, jako zysk, rentę i procent, przeto sama treść badanych i krytykowanych przez Marksa teorii wyma gała rozszerzenia ram badawczych. Analiza krytyczna poglą dów ekonomistów burżuazyjnych na wartość dodatkową spla tała się U Marksa siłą rzeczy z analizą ich poglądów na zysk, rentę gruntową, procent itd. Z drugiej strony, w celu prze prowadzenia wszechstronnej i wyczerpującej krytyki Marks przeciwstawiał błędnym teoriom pozytywny wykład różnych części własnej, nowej teorii ekonomicznej, stanowiącej naj większy, rewolucyjny przewrót w całej nauce ekonomii. D la zrozumienia swoistych cech układu i struktury „Teoryj wartości dodatkowej” należy też uwzględnić, co następuje. W chwili gdy Marks rozpoczął pracę nad „Teoriam i” , tylko pierwsza z trzech części teoretycznych „K apitału” , pt. „Pro ces wytwarzania kapitału” (problematyka ta jest treścią pierw szych pięciu zeszytów rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 ), była mniej więcej opracowana i napisana, a i to nie w całości. Części druga i trzecia, a raczej ich poszczególne rozdziały, istniały tylko w postaci wstępnych, fragmentarycznych szkiców w rę kopisie z lat 18 5 7 -18 5 8 ; w roku 1939 Instytut Marksizmu-Le ninizmu przy К С K P Z R opublikował ten rękopis w języku oryginału pod redakcyjnym tytułem „Grundrisse der Kritik der politischen Ökonomie” („Zarys krytyki ekonomii poli tycznej” ). N ie mógł przeto Marks przy opracowywaniu histo rycznej części swego dzieła powoływać się po prostu na te czy inne partie części teoretycznej, lecz musiał równocześnie opracowywać pozytywny wykład problemów teoretycznych, nasuwających się w związku z krytyczną analizą całej dotych czasowej ekonomii politycznej. VII Przedmowa Wszystko to spowodowało, że dygresja historyczna pt. „Teorie wartości dodatkowej” rozrosła się do ogromnych rozmiarów. W obszernym rękopisie z lat 18 6 1-18 6 3 część hi storyczna, czy też historyczno-krytyczna, zawarta jest w zeszy tach V I do X V włącznie, jak również w zeszycie XVTII oraz w poszczególnych szkicach i uwagach historycznych w zeszy tach X X - X X III. Tekst główny „Teoryj wartości dodatkowej” zawarty jest w zeszytach V I - X V i w zeszycie X V III, pisanych od stycz nia 1862 r. do stycznia 1863 r. włącznie. D o tekstu głównego należy również wykaz treści, sporządzony przez Marksa i za pisany na okładkach zeszytów V I do X V . Wykaz ten ma wiel kie znaczenie dla zrozumienia ogólnej konstrukcji dzieła M ar ksa, jego części składowych i planu. W niniejszym wydaniu umieszczono go na początku części pierwszej (str. 3-5). Szkice i uwagi historyczno-krytyczne, zawarte w końcowych zeszytach rękopisu, a napisane wiosną i latem roku 1863, stanowią uzu pełnienie tekstu głównego. W toku pracy nad „Teoriami wartości dodatkowej” krąg problemów badanych przez Marksa poszerzał się coraz bar dziej. Przywiodło go to w końcu do przekonania o konieczno ści wyodrębnienia całego historyczno-krytycznego materiału w oddzielną, czwartą księgę „K apitału ” . W trakcie pracy nad „K apitałem ” coraz bardziej uwydatniało się decydujące zna czenie tego podziału na trzy części (1. Proces wytwarzania ka pitału; 2. Proces cyrkulacji kapitału; 3. Jedność obu proce sów), który pierwotnie Marks przewidywał tylko dla działu pt. „K ap itał w ogólności” . Ten trójczłonowy podział okazał się tak ważny i sięgał tak głęboko, że z biegiem czasu Marks objął nim również tematy, które zgodnie z początkowym pla nem nie wchodziły do kręgu problemów przewidzianych w dziale „K ap itał w ogólności” (na przykład konkurencja ka pitałów, kredyt, renta gruntowa). W miarę powstawania trzech teoretycznych części „K apitału ” , które wchłaniały stop niowo wszystkie teoretyczne problemy ekonomii politycznej, utwierdzał się Marks coraz bardziej w przekonaniu, że jego badania historyczno-krytyczne powinny się ukazać w postaci odrębnej księgi, jako tom czwarty „K apitału ” . VIII Przedmowa W miesiąc mniej więcej po zakończeniu pracy nad rękopi sem z lat 18 6 1-18 6 3 pisał Marks do Engelsa (w liście z 15 sierpnia 1863 r.): „...G d y obecnie oglądam tę bazgrani nę... widzę, jak to wszystko musiałem wywrócić i nawet część historyczną dopiero opracować - po części z zupełnie nie zna nych materiałów” J. Przez „część historyczną” rozumiał Marks „Teorie wartości dodatkowej” , które zatem wyobrażał już so bie wówczas jako odrębną - historyczną - część pracy; a jesz cze w styczniu tegoż roku zamierzał podzielić ów historyczno-krytyczny materiał między poszczególne teoretyczne rozdziały badań nad „kapitałem w ogólności” , jak to wynika z naszki cowanych przezeń planów pierwszej i trzeciej części „K a p i tału” 2. • , O tym, że Marks zamierzał krytycznie prześledzić historię ekonomii politycznej od połowy X V II w., świadczy obszerny szkic historyczno-krytyczny w zeszycie X X II rękopisu, napisa nym w maju 1863 r., dotyczący Petty’ego i zatytułowany w charakterystyczny sposób: „ Z zakresu historii: Petty” . Szkic ten, nie związany organicznie ani z poprzedzającym go, ani z następującym po nim tekstem, przewidział Marks najwidocz niej dla historyczno-krytycznej części swego dzieła. Analizuje tu poglądy Petty’ego na wartość, płacę roboczą, rentę grunto wą, cenę ziemi, procent itd. Tak szerokie potraktowanie po glądów ekonomicznych Petty’ego świadczy o tym, że już w maju 1863 r. powstał pomysł, który w cztery lata później (30 kwietnia 1867 r.) Marks jasno i wyraźnie przedstawił w liście do Zygfryda Meyera, pisząc mu o strukturze swego „K apitału ” : „T om 1 obejmuje «Proces wytwarzania kapita łu»... Тот II zawiera ciąg dalszy i zakończenie teorii, tom II I - historię ekonomii politycznej od połow y 17 w ie ku..." * (Księgi „K apitału ” drugą i trzecią zamierzał wów czas Marks wydać w jednym tomie). Pierwszą wyraźną wzmiankę o czwartej, „historycznolitera ckiej” księdze „K apitału ” znajdujemy w liście Marksa do E n gelsa z 31 lipca 1865 r. Informuje tam Marks o przebiegu 1 W : M & rks-Eogcls, D ałeJa, t. 30, sta:. 427. * Patrz tom niniejszy, str. 479-481. * W : M ark s-E n gcls, D aieJa, t. 31, sw. 653. IX Przedmowa pracy nad „Kapitałem ” : „Pozostają jeszcze do napisania trzy rozdziały, aby zakończyć część teoretyczną (pierwsze 3 księgi). Potem trzeba jeszcze będzie napisać księgę 4-tą, historyczno literacką, co jest dla mnie częścią stosunkowo najłatwiejszą, gdyż wszystkie problemy są rozwiązane w pierwszych trzech księgach, a ta ostatnia księga stanowi raczej powtórzenie tam tych w formie historycznej’' 4. W tym miejscu może powstać pytanie, dlaczego Marks mówi, że księga czwarta „K apitału ” ma być dopiero „napisana” , skoro w wyżej cytowanym liście z 15 sierpnia 1863 r. mówił o „części historycznej” jako już napisanej. Różnica w sformułowaniach z 1863 r. i 1865 r. tłu maczy się tym, że w okresie 1863-1865 Marks przerobił i prze pisał wszystkie trzy części teoretyczne swego dzieła, natomiast część czwarta, „historycznoliteracka” , pozostała w postaci pierwotnej, z lat 1862-1863, a więc wymagała przeróbki odpo wiadającej nowej redakcji pierwszych trzech ksiąg „K apitału” . Z listu Marksa do Zygmunta Schotta z 3 listopada 1877 r. widać, że Marks nadal traktował historyczną część „K ap itału " jako w pewnym stopniu już napisaną. Donosi tam o swej pra cy nad „Kapitałem ” : „W rzeczywistości, privatim zacząłem «Kapitał» dokładnie w odwrotnej kolejności (począwszy od trzeciej, historycznej części) niż ta, w której przedkładam go czytelnikom, z tym tylko zastrzeżeniem, że pierwszy tom, do którego zabrałem się na końcu, od razu przygotowałem do druku, podczas gdy oba dalsze pozostały jeszcze w surowej formie, jaka właściwa jest originaliter każdemu badaniu...” 6. Tutaj Marks mówi o części historycznej jako trzeciej, ponie waż, jak już wspomniano, zamierzał wydać księgi „K apitału ” drugą i trzecią łącznie jako tom drugi, księgę czwartą nato miast, „historię teoryj” , jako tom trzeci. Marks mówiąc tutaj, że do tomu pierwszego „zabrał się na końcu” , ma na myśli ostateczny, przygotowany do druku wa riant tego tomu, napisany w roku 1866 i w pierwszej połowie 1867. Szkice wstępne o przemianie pieniądza w kapitał i o wytwarzaniu wartości dodatkowej bezwzględnej i względ nej, zawarte w pierwszych pięciu zeszytach rękopisu Z lat 4 W : tamże, str. 159. 8 W: Marks-Engels, Dzieła, t. 34, str. 336. X Przedmowa 18 6 1-18 6 3 , zostały później gruntownie przerobione, znacznie uzupełnione i rozszerzone. To samo stało się z tymi rozdziała mi rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 , które zawierają szkice wstępne przyszłych tomów, II i III, „K apitału” . Z całego zatem obszer nego rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 pierwszorzędne znaczenie za chowała dla Marksa w miarę upływu czasu tylko część histo ryczna, historyczno-krytyczna czy też historycznoliteracka, któ ra w dodatku zajmowała w tym rękopisie najwięcej miejsca rzec można, miejsce centralne - i była opracowana najpełniej. Na tej właśnie podstawie mógł Marks powiedzieć w liście do Zygmunta Schotta, że zaczął pisać swój „K a p ita ł” od części ostatniej, historycznej - albowiem pierwszą księgę „Przyczyn ku do krytyki ekonomii politycznej” , ogłoszoną drukiem w 1859 r., uważał jedynie za wstęp do badań nad kapitałem, a treść pierwszych pięciu zeszytów rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 , stanowiąca tylko szkic wstępny, przygotowawczy, nie wchodzi ła już w rachubę po napisaniu w latach 1866-1867 I tomu „K apitału ” . Fakt, że swoje wielkie dzieło ekonomiczne zaczął Marks pisać właściwie od końca, miał głębokie przyczyny. Z począt kiem lat sześćdziesiątych Marks opracował już w zasadzie wiele głównych tez swojej teorii ekonomicznej. A le kształt usystematyzowany i zakończony miały tylko opublikowane wówczas dwa pierwsze rozdziały wstępne: rozdział o towarze i rozdział o pieniądzu, stanowiące treść pierwszej księgi „Przy czynku do krytyki ekonomii politycznej” . To, co sam Marks nazywał „głów ną częścią” całej pracy, tj. księga o kapitale, wciąż jeszcze miało postać nie posegregowanego, nie uporząd kowanego brulionu rękopisów z lat 1857-1858. Materiał miałem gotowy, szło już tylko o formę” - pisał Marks do Lassalle’a 12 listopada 1858 r. A le po to, by zakończyć opra cowywanie swojej teorii ekonomicznej i nadać zebranemu ogromnemu materiałowi odpowiednią formę naukową, Marks musiał dokonać generalnego obrachunku z całą dotychczaso wą ekonomią polityczną. Przecież teoria ekonomiczna Marksa nie powstała w próżni, lecz była wynikiem twórczego opraco wania i głębokiej, wszechstronnej krytyki tego wszystkiego, co napisali ekonomiści przedmarksowscy. Dlatego też gdy XI Przedmowa w sierpniu 1861 r. M arks zaczął pisać główną część swojej pracy: księgę o kapitale, przerwał wkrótce wykład swojej teorii wartości dodatkowej - tego, mówiąc słowami Lenina, kamienia węgielnego całej marksowskiej nauki ekonomii i zabrał się do szczegółowego opracowywania związanej z tym tematem dygresji historycznej. Dygresja ta, której nadał tytuł „Teorie wartości dodatkowej” , rozrosła się do takich rozmia rów, że stała się główną częścią całego rękopisu 2 lat 18 6 1 1863. W całej historycznej części rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 bada nia historyczno-krytyczne łączą się ściśle i przeplatają z teo retycznymi rozważaniami nad mnóstwem kardynalnych pro blemów ekonomicznych. Badania historyczno-krytyczne uka zują nam powstawanie, rozwój i upadek burżuazyjnej ekono mii politycznej od połowy X V II do połowy X IX w. W kręgu bliskich przyjaciół Marks mówił o sobie: „Powołuję trybunał historii i każdego oceniam według zasług” 6. W „Teoriach wartości dodatkowej” pokazuje Marks „form y - o rozstrzy gającym znaczeniu historycznym - w jakich prawa ekonomii politycznej początkowo były wyrażane, a następnie dalej roz wijane” 7. Podkreślając zasługi klasyków burżuazyjnej ekono mii politycznej, przeprowadza zarazem głęboką krytykę ich klasowej ograniczoności i konkretnych błędów ekonomicznych, jakie w swych teoriach popełniali. Marks po mistrzowsku w y krywa metodologiczne i klasowe źródła fałszywych koncepcji ekonomicznych, dając nam tym samym znakomity przykład, jak należy walczyć z wrogimi naukowemu komunizmowi po glądami i teoriami. 2 kolei ściśle związane z historyczno-krytyczną analizą przedmarksowskich teorii ekonomicznych pozytywne opraco wanie wielu niezwykle ważnych ekonomicznych problemów ma ogromne znaczenie z dwóch względów: po pierwsze, w i dać tutaj, jaką drogą Marks doszedł do tych czy innych części składowych swojej teorii ekonomicznej, a po drugie, ujmuje się tu wiele zagadnień w sposób nierzadko bardziej rozwinię ty niż w napisanych później pierwszych trzech tomach „K a * „ Воспоминания о Марксе и Энгельсе”, Москва 1956, стр. 70. i Patrs tom niniejszy, etr. 392. XII Przedmowa pitału” (dotyczy to np. takich zagadnień, jak praca produkcyj na, nieuchronność kryzysów w kapitalizmie, renta absolutna i nacjonalizacja ziemi, stosunek między indywidualną a ryn kową wartością towarów itd.). Wszystko to czyni „Teorie wartości dodatkowej” niezwykle ważną częścią składową w systemie marksistowskiej nauki ekonomii. M ają one nieprzemijające znaczenie nie tylko dla zrozumienia dziejów burżuazyjnej ekonomii politycznej, ale także dla twórczego opracowania wielu aktualnych proble mów ekonomicznych i dla w alki ze współczesną wulgarną ekonomią burżuazyjną i rewizjonizmem. Szereg antynaukowych koncepcji, rozpowszechnionych we współczesnej wulgarnej ekonomii politycznej, jest w tej czy innej mierze odbiciem antynaukowych poglądów, które już w „Teoriach wartości dodatkowej” Marks poddał miażdżącej krytyce. Przykładem może tu być apologetyczna koncepcja produkcyjnego charakteru wszystkich zawodów, antynaukowe teorie głoszące możliwość bezkryzysowego rozwoju kapitalizmu czy też zbawczą funkcję spożycia nieprodukcyjnego, antyhu manitarne tezy o rzekomej nieuchronności nędzy szerokich mas ludowych, o rzekomo nieuniknionej niezgodności między liczbą mieszkańców Ziemi a istniejącymi zasobami naturalny mi, różnego rodzaju wulgarne teorie wartości itd. Główne wnioski ze swojej głębokiej, wielostronnej analizy dziejów burżuazyjnej ekonomii politycznej sformułował Marks zwięźle i ogólnie w posłowiu do drugiego wydania I tomu „K apitału ” (styczeń 1873 r.): „D opóki ekonomia polityczna zachowuje charakter burżuazyjny... może ona pozostać nauką tylko wtedy, kiedy walka klasowa pozostaje w stanie utajo nym lub występuje tylko w odosobnionych zjawiskach” . O klasycznej burżuazyjnej ekonomii politycznej w Anglii Marks pisze, że „przypada na okres nierozwiniętej walki kla sowej” . W miarę rozwoju walki klasowej między proletaria tem a burżuazją zmienia się radykalnie charakter burżuazyj nej ekonomii politycznej. Od chwili gdy burżuazja zdobyła władzę polityczną we Francji i w Anglii, „w alka klasowa za częła przybierać w praktyce i w teorii coraz wyrazistsze, coraz groźniejsze formy. W ybiła ostatnia godzina naukowej ekono XIII Przedmowa mii burżuazyjnej... Zamiast bezinteresownego badania mamy starcia płatnych pismaków, zamiast bezstronnej analizy nau kowej - nieczyste sumienie i niecne intencje apologetyki” 8. N a tle ogólnego upadku burżuazyjnej ekonomii politycznej rysują się wyraziście postaci ekonomistów, którzy usiłowali, jak mówi Marks, „uzgodnić ekonomię polityczną kapitału z nie dającymi się już dłużej ignorować żądaniami proletaria tu” . Taką próbę pogodzenia z sobą tego, co się w żaden spo sób pogodzić nie da, podjął w połowie X IX w. John Stuart M ili. Marks stwierdza, że tego rodzaju próby są beznadziej ne, nie wykraczają ani trochę poza ramy burżuazyjnej ekono mii politycznej i świadczą o jej bankructwie. W tym też kon tekście Marks dobitnie podkreśla zasługi, jakie położył „w iel ki rosyjski uczony i krytyk M. Czernyszewski” , który w swym „Zarysie ekonomii politycznej według M illa” „po mistrzow sku oświetlił” , mówiąc słowami Marksa, bankructwo burżua zyjnej ekonomii politycznej9. Czernyszewski pisał swoją krytyczną rozprawę o książce J. St. M illa „Principles of Political Economy” w latach 18601861, tj. niemal w tym samym czasie, kiedy Marks pracował nad „Teoriam i wartości dodatkowej” . Przez wszystkie dzieła ekonomiczne Czernyszewskiego prze wija się myśl o konieczności stworzenia nowej ekonomii poli tycznej, którą w odróżnieniu od dawnej, zwanej przezeń „teo rią kapitalistów” , nazywa z naciskiem „teorią mas pracują cych ” . Stworzyć nową, prawdziwie naukową ekonomię polityczną, oznaczającą gruntowny, rewolucyjny przewrót w całej nauce ekonomii, mógł tylko przywódca i nauczyciel rewolucyjnego proletariatu - K arol Marks. I tylko Marks, wznosząc na zu pełnie nowych fundamentach wspaniałą budowlę „K apitału ” , mógł stworzyć tę naukową historię burżuazyjnej ekonomii po litycznej, jaka zawarta jest w historyczno-krytycznej części jego genialnej pracy - w „Teoriach wartości dodatkowej” . 8 Patrz Madcs-Engels, Dzieła, t. 23, *tr. 12» 13. » Patrz tamże, str. 14. XIV Przedmowa Marks, jak wiadomo, nie zdążył rękopisu „Teoryj wartości dodatkowej” przygotować do druku. Po jego śmierci rękopis ten, jak i całą w ogóle spuściznę rękopiśmienną, przejął wierny jego przyjaciel i wielki współpracownik - Fryderyk E n gels. O d tej chwili za najważniejsze dzieło swego życia uwa żał Engels przygotowanie do druku i wydanie pozostałych po Marksie rękopisów, a przede wszystkim - nie zakończonych trzech ostatnich ksiąg „K apitału ” . O rękopisie „Teoryj wartości dodatkowej” wspomina E n gels po raz pierwszy w listach do Laury Lafargue z 22 maja 1883 r. i do Kautskiego z 16 lutego i 24 marca 1884 r. W tym ostatnim liście Engels donosi o porozumieniu zawartym z Meissnerem, wydawcą „K apitału ” , co do kolejności, w któ rej miały być wydane księgi druga i trzecia oraz - jako koń cowa część całej pracy - „Teorie wartości dodatkowej” . O tej końcowej części „K apitału” pisze Engels obszerniej w liście do Bernsteina z 22 sierpnia 1884 r. Czytamy tam: „«Historia teorii», między nami mówiąc, jest w zasadzie rów nież gotowa. Rękopis «Przyczynku do krytyki ekonomii poli tycznej»... - mam wrażenie, że go Ci tu pokazywałem - za wiera około 500 stron in quarto «Teoryj wartości dodatko wej»; na pewno trzeba tam będzie wiele wykreślić, gdyż póź niej zostało to inaczej opracowane, ale mimo to dość jeszcze zostanie” 10. O rękopisie „Teoryj wartości dodatkowej” i o tym, jak zamierza go wydać, najobszerniej napisał Engels w datowanej 5 maja 1885 r. przedmowie do tomu II „K apitału ” . Wspomina tu, że „Teorie wartości dodatkowej” stanowią „trzon” wiel kiego rękopisu, napisanego w latach 18 6 1-18 6 3 , pt. „Przyczy nek do krytyki ekonomii politycznej” , i mówi dalej: „D ział ten zawiera szczegółową, krytycznie ujętą historię najważniej szego zagadnienia ekonomii politycznej - teorii wartości do datkowej; oprócz tego w formie polemiki z poprzednikami Marks rozwinął w tym dziale większą część punktów, które szczegółowo i w logicznym powiązaniu rozpatrzył później w rękopisie księgi II i III. Tę krytyczną część rękopisu zamieW: Marks-Engels, Dzieła, t. 36, str. 246. XV Przedmowa rzam wydać jako księgę IV «Kapitału»; wyłączone z niej będą liczne ustępy, które tematycznie weszły już do księgi II i III. Rękopisu tego, mimo wielkiej jego wartości, nie można było spożytkować w niniejszym wydaniu księgi I I ” łl. W listach z końca lat osiemdziesiątych i początku dzie więćdziesiątych wspomina Engels wielokrotnie o zamiarze przygotowania do druku tomu czwartego, czyli „Teoryj war tości dodatkowej” , po wydaniu tomu trzeciego „K apitału ” . W listach tych wypowiada się już znacznie mniej kategorycznie o usunięciu teoretycznych dygresji zawartych w rękopisie „T e oryj” . Po raz ostatni wspomina Engels o rękopisie „Teoryj w ar tości dodatkowej” w liście do Stefana Bauera z 10 kwietnia 1895 r. Ja k widać z tego listu, Engels jeszcze w roku 1895 miał nadzieję, że uda mu się wydać i tę pracę Marksa. Je d nakże nie zdążył tego dokonać: zmarł w niecałe cztery mie siące później. Zdążył zaledwie poprawić w rękopisie „T e oryj” kilka przejęzyczeń autora, które rzuciły mu się w oczy. Z przytoczonych wypowiedzi Engelsa wynika, że przypi sywał on bardzo wielkie znaczenie rękopisowi „Teoryj war tości dodatkowej” i uważał go za księgę czwartą - czyli tom czwarty - „K apitału ” . Jednakowoż z wypowiedzi tych widać również, że w latach 1884-1885 Engels zamierzał usunąć z tekstu rękopisu „liczne ustępy, które tematycznie weszły już do księgi II i I I I ” . W związku z tym powstaje zrozumiałe pytanie: jakie na leży zająć stanowisko wobec powyższego zamiaru Engelsa? Jedynie i wyłącznie Engels, wielki współpracownik i to warzysz Marksa, w pewnym sensie współtwórca „K apitału ” , mógł usunąć „liczne ustępy” z rękopisu „Teoryj wartości do datkowej” . Ażeby pozostałe części rękopisu nie stały się lu źnymi fragmentami, trzeba by je było w znacznym stopniu przerobić i połączyć specjalnie napisanymi wstawkami. Wsze lako do takiej przeróbki tekstu Marksa miałby znów prawo tylko Engels. Istnieje jeszcze jeden powód przemawiający za zachowaniem 11 Patrz rtr, 10, 11. XVI K. Marks, „K ap ital” , t. II, w: Madcs-Engels, Dzielą, i. 24, Przedmowa wspomnianych „licznych ustępów” w tekście „Teoryj wartości dodatkowej” . Ustępy te zamierzał Engels usunąć pierwotnie, zanim jeszcze przystąpił do szczegółowych studiów nad ręko pisem „Teoryj wartości dodatkowej” . N a podstawie przed mowy Engelsa do tomu III „K apitału ” wiemy jednak, że w trakcie właściwej pracy nad przygotowaniem rękopisu do druku zmieniał czasami pierwotne zamierzenia i projekty. Tak np. zamierzał pierwotnie wydać dział piąty tomu III „ K a pitału” we własnej przeróbce, gdyż dział ten pozostał w rę kopisie Marksa nie wykończony. Engels stwierdza w przed mowie, że co najmniej trzykrotnie usiłował przerobić wspo mniany dział, ostatecznie jednak poniechał tego zamiaru i zde cydował ograniczyć się do możliwie najlepszego uporządko wania tego, co znalazł, i dokonać tylko najniezbędniejszych uzupełnieńw. Można analogicznie przyjąć, że gdyby Engels zabrał się już bezpośrednio do ostatecznego opracowania rę kopisu „Teoryj wartości dodatkowej” , zachowałby zawarte w nim dygresje teoretyczne. Przypuszczenie to jest tym bardziej prawdopodobne, że wśród wzmiankowanych dygresji znajdują się również takie, które zawierają bardzo ważne teoretyczne badania Marksa, uzupełniające w sposób istotny np. jego w y kład w tomie III „K apitału ” - w szczególności rozważania o rencie gruntowej. Badania teoretyczne, zawarte w rękopisie „Teoryj wartości dodatkowej” , bardzo wysoko oceniał W .I. Lenin. W pismach swych odwołuje się często do „Teoryj wartości dodatkowej” , stawiając równie wysoko historyczno-krytyczną, co czysto te oretyczną treść tej pracy Marksa. Szczególnie cenił Lenin te rozdziały „Teoryj” , w których Marks rozwijał własne poglądy na istotę renty gruntowej “ . Lenin zwraca uwagę na wspa niałe wyjaśnienia Marksa w „Teoriach wartości dodatkowej” , gdzie szczególnie wyraziście wykazane jest rewolucyjne, rów nież w sensie burżuazyjno-demokratycznym, znaczenie nacjo ** Patrz K . Macka, „K ap ital” , t. 1П, Warszawa 1957, str. 5. ł* Patrz W. I. Lenin, „K w estia agrarna a «krytycy Marksa»” , Dzielą, t. 5, itr. 132, 133 й Dzieła, t. 13, str. 173; W. I. Lenia, „Program agrarnysocjaldemokracji w pierwszej rewolucji rosyjskiej lat 1905-1907” , Dzieła, ł. 13, str/* 269, 294, 295. XVII Przedmowa nalizacji ziem iu . Przytacza z „Teoryj wartości dodatkowej” główne tezy Marksa o absolutnej rencie gruntowej, podkre ślając, że potwierdzają one jego interpretację tego zagadnienia przedstawioną w pracy pt. „K w estia agrarna a «krytycy Marksa»” opublikowanej kilka lat przed wydaniem „T e oryj” w. „Teorie wartości dodatkowej” po raz pierwszy opublikował Kautsky w latach 19 0 5 -19 10 , w trzech tomach, przy czym tom drugi dzielił się z kolei na dwie części. Znakomita praca Marksa stała się dzięki temu znana dość szerokiej rzeszy czy telniczej i była odtąd tłumaczona na wiele języków, w tym także na język rosyjski. A le z uwagi na jakość wydanie K aut skiego jest pod wieloma względami niezadowalające, a niekie dy wręcz błędne. Kautsky zrezygnował z wydania rękopisu Marksa jako IV to mu „K ap itału ” , tj. tak jak zamierzał zrobić Engels i jak to w y nikało z treści rękopisu i z bezpośredniego oświadczenia Marksa, że „K ap itał” zaczął pisać od części historycznej. K a utsky orzekł, że „Teorie wartości dodatkowej” nie są czwar tym tomem „K apitału ” , lecz stanowią dzieło „równoległe” , a przy tym pozbawione jakiegokolwiek wewnętrznego planu i porządku. T a głęboko fałszywa przesłanka stała się też źró dłem arbitralnych metod postępowania z rękopisem Marksa, na jakie pozwolił sobie w swej edycji Kautsky. N ie zrozumiał on swoistej struktury pracy Marksa, nie zrozumiał roli, jaką odgrywa w niej zespolenie, splatanie się badań historyczno-krytycznych z badaniem samych problemów ekonomicznych w ich pozytywnym, teoretycznym aspekcie. Dlatego Kautsky całkowicie zignorował tytuły, które Marks pisał na okładkach swoich zeszytów, a które pozwalają lepiej zrozumieć nie tylko zewnętrzny, ale i wewnętrzny porządek poszczególnych roz 14 Patrz W.I. Lenin, ,,Rewolucja proletariacka & renegat Kautsky", Dzieła, t. 28. str. 317; patrz także W. I. Lenina: „Program agrarny socjaldemokracji...’ '. Dzieła, t. 13, str. 296, 315, 316; ,»Program agrarny socjaldemokracji w rewolucji rosyjskiej (autareferat)” , Dzieła, t. 15, str. 153, 159, 160; „L ist do I X Skworcowa-StiepVncwa” , Dzieła, t. 16, str. 115. 15 Patrz W.I. Lenin, Dzieła, t. 5, str. 133. XVIII Przedmowa działów i części. Odrzuciwszy to wszystko, Kautsky naruszył samowolnie strukturę pracy, w sposób nieuzasadniony prze stawił fragmenty tekstu, zmienił wedle swego uznania układ pierwszego, a zwłaszcza drugiego tomu. Marksowski rękopis „Teoryj wartości dodatkowej” za czyna się od krótkiej uwagi ogólnej, że dotychczas wszyscy ekonomiści mieszali wartość dodatkową z jej szczególnymi formami zysku i renty, i od niewielkiego rozdziału o Jamesie Steuarcie, który pierwszy zrozumiał, że nie można zysku wy wodzić z wymiany. Ten niewielki rozdział jest wstępem do rozbioru teorii fizjokratów, którzy pierwsi spróbowali wytłu maczyć wartość dodatkową poprzez analizę procesu produkcji. Następnie Marks przechodzi do badania doktryny Adama Smitha, po czym .wraca do fizjokratów i analizuje tę część ich teorii, w której okazali się badaczami głębszymi niż póź niejszy od nich Smith, a mianowicie - słynną Tableau economique Quesnaya. T aka kolejność pierwszych rozdziałów „T e oryj wartości dodatkowej” jest zgodna z pełną sprzeczności, zygzakowatą linią rozwoju burżuazyjnej ekonomii politycznej, gdzie po kroku naprzód w pojmowaniu jednych kwestii na stępował niekiedy krok wstecz w pojmowaniu innych. Kautsky radykalnie zmienił ustaloną przez Marksa kolej ność rozdziałów. N a początku swojego wydania umieścił cztery niewielkie fragmenty z ostatnich zeszytów rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 , przemieszał spójny wewnętrznie wykład z ze szytów V I - X V II I z dodatkowymi szkicami z zeszytów X X -X X III, usunął z tekstu głównego teoretyczne rozważania Marksa związane bezpośrednio z krytyczną analizą poglądów Smitha i Quesnaya i załączył je jako uzupełnienie, odrywając je tym samym od całego historyczno-krytycznego studium. Jeszcze bardziej bezceremonialnie przetasował Kautsky tekst w drugim tomie swojego wydania. Rozbił go samo wolnie na dwie odrębne księgi, przy czym rozdział „Ricar dowska teoria zysku” , który w rękopisie Marksa zawiera spójną i konsekwentną krytykę poglądów Ricarda na prze ciętną stopę zysku i na przyczyny jej spadku, u Kautskiego rozbity jest na dwa fragmenty, umieszczone w dwóch czę ściach tomu drugiego i oddzielone od siebie 350-stronicowym XIX Przedmowa tekstem. Marks dowodzi, że błędy Ricarda w teorii renty za ciążyły poważnie na ricardowskiej teorii zysku. Toteż nieprzy padkowo w rękopisie Marksa analiza ricardowskiej teorii renty poprzedza rozdział „Ricardowska teoria zysku” . K a utsky tego nie zrozumiał i arbitralnie podzielił tekst, próbując wprowadzić tu taką kolejność wykładu jak w III tomie „K a p i tału” , gdzie przecież zawarta jest nie historyczno-krytyczna analiza poglądów Ricarda, lecz usystematyzowany wykład te orii samego Marksa. Podział tekstu rękopisu na rozdziały i paragrafy dokonany został przez Kautskiego niejednokrotnie bez należytego uwzględnienia toku rozważań Marksa. Tytuły redakcyjne są częstokroć tylko wyliczeniem nazwisk albo też mają charakter ogólnikowy, abstrakcyjny i nie dają żadnego pojęcia o tym, w jakim kontekście rozpatruje się problem, za co Marks kry tykuje tego czy innego ekonomistę, jakie błędy wykrywa w tej czy innej koncepcji. Kautsky wstawia niekiedy tytuły, które mogą wywołać w czytelniku najzupełniej fałszywe wrażenie, jakoby u takich np. ekonomistów burżuazyjnych, jak Richard Jones, występowały już poszczególne elementy marksistowskiej ekonomii politycznej. W przedmowach do tomów „Teoryj” Kautsky w ogóle zaciera zasadniczą różnicę między burżu azyjną a marksistowską ekonomią polityczną, nie wspominając ani słowem o wielkim rewolucyjnym przewrocie, którego do konał Marks w nauce ekonomii i który zrozumieć pozwala właśnie - dzięki obfitości konkretnego materiału - omawiane dzieło Marksa. W wydaniu Kautskiego jest wiele zupełnie nieuzasadnio nych skrótów, i drobnych, i dość dużych. Ogółem Kautsky usunął z tekstu co najmniej 5-6 arkuszy druku. Niektóre z opuszczonych fragmentów mają szczególnie doniosłe zna czenie. Przykładem może być ustęp z rozdziału o Ramsayu, mówiący o nieuchronnym pogarszaniu się położenia klasy ro botniczej w miarę akumulacji kapitału (str. 1098 rękopisu Marksa) i ten fragment z rozdziału o Cherbuliezie, gdzie mowa jest o absolutnym spadku udziału kapitału zmiennego w bardziej rozwiniętych gałęziach produkcji kapitalistycznej (str. 1 1 1 2 - 1 1 1 3 rękopisu Marksa). XX Przedmowa W wielu wypadkach Kautsky odczyta! rękopis Marksa skrajnie niedbale. A jest to tym bardziej niewybaczalne, że w swoim czasie Engels udzielał mu rad i wskazówek, uczył go rozszyfrowywać niezbyt czytelne pismo Marksa. Nawet tam, gdzie rękopis był dość wyraźny, Kautsky z niedbalstwa popełniał przy odtwarzaniu tekstu drastyczne błędy, defor mował myśl autora. Przykładem może tu być błędne odczy tanie słowa „Prozess” w rozdziale o ricardowskiej teorii aku mulacji (str. 703 rękopisu M arksa). Marks pisze: „Jeżeli... ogarnąć całokształt procesu, to staje się oczywiste, że produ cenci środków utrzymania nie mogą nabyć maszyn zastęp czych ani zastępczego materiału surowego, jeżeli producenci owych elementów zastępujących kapitał stały nie odkupią wy tworzonych przez nich środków utrzymania, jeżeli zatem ów proces cyrkulacji nie jest w swej istocie wzajemną wymianą środków utrzymania i kapitału stałego” . W rękopisie jest wyraźnie: „D en allgemeinen Prozess betrachtet...” . Kautsky słowo „Prozess” zastąpił w swoim wydaniu słowem „P rofit” („zysk") i w ten sposób przejrzysta myśl Marksa stała się zupełnie niezrozumiała. D o drastycznych błędów popełnionych przez Kautskiego przy odszyfrowywaniu rękopisu trzeba jeszcze dodać wiele nieścisłości w tłumaczeniu fragmentów, które w rękopisie znajdują się w języku angielskim bądź francuskim, a w wy daniu Kautskiego - w niemieckim, oraz pewne błędne wstawki redakcyjne i nieuzasadnione, niesłuszne „poprawki” do tekstu Marksa. Ilustracją tych „poprawek” może być przykład następujący. N a końcu rozdziału o ricardowskiej teorii zysku, po skryty kowaniu poglądów Ricarda dotyczących wpływu, jaki na prze ciętną stopę zysku, a zatem i na ceny produkcji, wywierają wyższe niż w metropolii zyski pochodzące z handlu z kolo niami, Marks pisze: „...W ysokie zyski sprawiają, że ceny pe wnej części towarów bardziej podnoszą się ponad jej war tość, niż to bywa, kiedy the average profits law [przeciętny zysk jest niski], gdy tymczasem ceny drugiej części towarów w mniejszym stopniu spadają poniżej jej wartości, niż to bywa przy niskich zyskach” (str. 694 rękopisu M arksa). Kautsky XXI Przedmowa nie zrozumiał, że u M arksa idzie tutaj o oddziaływanie na stopę zysku nieekwiwalentnej wymiany między metropolią a koloniami, i „poprawił” jego sformułowanie w sposób na stępujący: Dzięki wysokim zyskom ceny pewnej części to warów bardziej podnoszą się ponad jej wartość, niż to bywa, kiedy przeciętny zysk jest niski, gdy tymczasem ceny drugiej części towarów spadną jeszcze poniżej ich wartości” . Ważna myśl Marksa, że wysokie zyski pochodzące z grabieży kolonij podnoszą przeciętną stopę zysku w metropolii i przez to w pływ ają tam na ogólny wzrost cen produkcji - została w ten sposób całkowicie wypaczona. Poza niewybaczalną niestarannością w odszyfrowywaniu rę kopisu Kautsky pozwolił sobie jeszcze na samowolne zastą pienie jednych terminów Marksa innymi. Np. zamiast „Arbeits bedingungen” („warunki pracy” ) dał „Produktionsmittel” („środki produkcji” ), zamiast „Arbeitsinstrument” („narzędzie pracy” ) - „Arbeitsmittel” („środki pracy” ), zamiast „ K o stenpreis” („cena kosztu” ) i „Durchschnittpreis” („cena prze ciętna” ) - „Produktionspreis” („cena produkcji” ) itd. Stwierdzenie tylu istotnych niedociągnięć i błędów w edycji Kautskiego zrodziło konieczność zupełnie nowego wydania „Teoryj wartości dodatkowej” . Dokonał tego Instytut M ar ksizmu-Leninizmu przy К С K P Z R w latach 19 5 4 -19 6 1: część 1 wyszła w 1954 r. (reedycja - w 1955 r.), część I I - w 1957 r., część III - na początku roku 1961. Podstawą nowego wydania „Teoryj” był autentyczny rę kopis marksowski, którego odczytanie zostało starannie sprawdzone i w wielu wypadkach znacznie uściślone. Treść tekstu głównego, jego układ i podział ustalono na pod stawie spisu treści, który sporządził sam Marks, a o którym już wyżej wspominaliśmy. O podziale nowego wydania na trzy części zadecydowała, 2 jednej strony, duża objętość dzieła, a z drugiej - jego treść: pierwsza część traktuje w zasadzie o ekonomii przedricardiańskiej, druga - o Ricardzie, trzecia - o ekonomistach okresu poricardiańskiego. XXII Przedmowa Pierwsza część „Teoryj wartości dodatkowej” zawiera głów nie analizę i krytykę poglądów fizjokratów i Adam a Smitha. Je śli idzie o fizjokratów, to Marks podkreśla dwie ich wielkie zasługi dla nauki ekonomii: i) że pierwsi przenieśli kwestię pochodzenia wartości dodatkowej ze sfery obiegu do sfery produkcji; 2) że pierwsi podjęli próbę przedstawienia pro cesu reprodukcji i obiegu kapitału w skali całego kraju. Ana lizując poglądy ekonomiczne fizjokratów, M arks ujawnia w ła ściwą im, jak i wszystkim późniejszym ekonomistom burżua zyjnym, ograniczoność, polegającą na uznaniu burżuazyjnych form produkcji za formy wieczne, naturalne. Ujawnia także dwoistość w ujmowaniu przez nich wartości dodatkowej: war tość dodatkowa występuje tu raz jako czysty dar przyrody, raz znowu jako produkt pracy dodatkowej w rolnictwie, przy właszczany sobie przez właściciela ziemi. Sprzeczności i dwoistość w ujmowaniu najważniejszych ka tegorii ekonomicznych - wartości, wartości dodatkowej, pracy produkcyjnej itd. - odkrywa Marks również w poglądach Adam a Smitha, który niekiedy zbliżał się do bardzo słusznego, naukowego ujmowania źródła wartości i wartości dodatko wej, ale nie zdołał tej słusznej linii utrzymać w swojej dok trynie z całą konsekwencją. Poddawszy teorię Smitha kry tycznej analizie, Marks po mistrzowsku ujawnia tkwiący w niej element wulgarny, z którego później rozwinęły się apo logetyczne teorie wulgarnych ekonomistów, epigonów Smitha. W związku z krytyką tzw. dogmatu Smitha, sprowadza jącego całą wartość produktu społecznego do dochodów, Marks daje teoretyczne opracowanie zagadnienia reprodukcji całkowitego kapitału społecznego, a ze szczególną dokładno ścią zajmuje się problemem odtworzenia kapitału stałego. Analizując poglądy Smitha na pracę produkcyjną i nie produkcyjną, Marks śledzi także proces wulgaryzacji, jakiej uległy te poglądy u późniejszych ekonomistów. Zawsze przy tym odsłania nie tylko metodologiczne, ale i klasowe źródła tych czy innych koncepcji. W drugiej części „Teoryj wartości dodatkowej” centralne miejsce zajmuje krytyczna analiza systemu poglądów ekono micznych Ricarda. System ten jest punktem szczytowym, ponad XXIII Przedmowa który nie mogła się już wznieść klasyczna burżuazyjna eko nomia polityczna. Całą gospodarkę burżuazyjną Ricardo starał się zrozumieć i wyjaśnić za pomocą teorii wartości opartej na pracy. Doniosłą rolę w jego poglądach odgrywała teoria renty gruntowej, a jedną z przesłanek tej teorii była u R i carda fałszywa koncepcja identyczności wartości i ceny pro dukcji, czyli „ceny kosztu” , jak mówi tutaj Marks. T e w ła ściwości systemu ricardiańskiego sprawiły, że jego analizę roz poczyna Marks od krytyki błędnego utożsamienia wartości z ceną kosztu. A przedtem jeszcze, w formie dygresji, doko nuje krytycznego rozbioru teorii renty gruntowej Rodbertusa, który podjął - nieudaną wprawdzie - próbę wykazania, że wbrew poglądom Ricarda istnieje renta gruntowa absolutna. Podnosząc wielkie zasługi Ricarda d la teorii ekonomicz nej, M arks podkreśla zarazem zasadnicze braki jego me tody, niezdolność Ricarda do powiązania prawa prze ciętnej stopy zysku z prawem wartości, wulgarny element tkwiący w jego teorii zysku, pomieszanie procesu kształto wania się wartości rynkowej w danej gałęzi produkcji z pro cesem kształtowania się ceny kosztu, pomieszanie praw war tości dodatkowej z prawami zysku itd. Ujawniając błędy te oretyczne Ricarda i klasową ograniczoność jego poglądów, M arks rozwija własne poglądy na stosunek między wartością a ceną produkcji, na rentę absolutną i różniczkową, na kształ towanie się przeciętnej stopy zysku i przyczyny jej zmiany, na proces akumulacji kapitału i jego skutki ekonomiczne, na problem kryzysów itd. W trzecie) części „Teoryj wartości dodatkowej” Marks omawia krytykę, jakiej z prawa poddał system Ricarda M al thus, reprezentujący interesy arystokracji ziemskiej i najbar dziej reakcyjnych elementów burżuazji, a jakiej z lewa pod dali go angielscy socjaliści utopijni opierający się na Ricar dzie; śledzi proces rozkładu szkoły ricardiańskiej; pokazuje, jak w miarę zaostrzania się w alki klasowej między proleta riatem a burżuazją proces wulgaryzacji ogarnia same pod stawy ekonomii politycznej, jej tezy wyjściowe, jej główne kategorie. W rozdziale o Malthusie Marks wykazuje absurdalność XXIV Przedmowa i głęboką reakcyjność maltuzjańskiej obrony rozrzutności klas nieprodukcyjnych, zachwalanej jako środek przeciw nadpro dukcji. W rozdziale o. rozkładzie szkoły ricardiańskiej Marks odsłania proces upadku burżuazyjnej ekonomii polityczne/, który doprowadził ją do odrzucenia wszystkich wartościo wych elementów systemu Ricarda, do jałowej scholastyki, do bezwstydnej apologii kapitalistycznego sposobu produkcji, do coraz wulgarniejszych teorii i koncepcji. W rozdziale o socja listach opierających się na Ricardzie Marks podkreśla ich zasługi w dziedzinie krytyki kapitalizmu, a zarazem wykazuje, że nie potrafią oni przezwyciężyć burżuazyjnych założeń teorii Ricarda i że ich próby zbudowania doktryny socjalistycznej na gruncie tej teorii są bezzasadne. Trzecią część „Teoryj” kończy krytyczny rozbiór koncepcyj Ramsaya, Cherbulieza i Richarda Jonesa (u których Marks poza wulgarnymi poglądami na kapitał i źródło zysku do strzega pewne zalążki zrozumienia historycznie przejściowego charakteru kapitalistycznego sposobu produkcji) i obszerna dygresja uzupełniająca pt. „Dochód i jego źródła. Wulgarna ekonomia polityczna” , w której Marks poddaje znakomitej analizie istotę ekonomii wulgarnej w odróżnieniu od klasycz nej burżuazyjnej ekonomii politycznej. Ponieważ w toku pracy nad „Teoriami wartości dodat kowej” Marks, jak już mówiliśmy, przekroczył znacznie pier wotne granice badań i w ostatnich zeszytach rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 dał szereg szkiców i notatek uzupełniających o eko nomistach X V II i X V III w., przeto szkice te i notatki weszły naturalną rzeczy koleją w skład „D odatków ” do części pierw szej, jako późniejsze uzupełnienia mniej obszernego począ tkowo tekstu głównego. W „Dodatkach” do części pierw szej zamieszczono także teoretyczne studium Marksa o pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej (z X X I zeszytu rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3 ), stanowiące niezwykle ważne uzupełnienie historyczno-krytycznego rozdziału „Teorie! pracy produkcyjnej i nie produkcyjnej” , notatkę o apologetycznej >koncepcji produkcyj ności wszystkich zawodów (z V zeszytu rękopisu z lat 18 6 1-18 6 3) i datujący się ze stycznia 1863 r. szkic planu I i III części „K apitału” (z X V III zeszytu tegoż rękopisu). XXV Przedmowa W „D odatkach” do części drugiej znajdują się krótkie uwagi napisane przez Marksa na okładkach zeszytów X I, X II i X III, a dotyczące rozważanych w tej części problemów» „D odatki” do części trzeciej to wspomniana wyżej obszerna dygresja „Dochód i jego źródła. Wulgarna ekonomia poli tyczna” , dygresja w zasadzie teoretyczna, ale mająca też nie małe znaczenie z historyczno-krytycznego punktu widzenia. W „Dodatkach” trzeba ją było umieścić dlatego, że w spisie treści-planie ostatnich rozdziałów „Teoryj wartości dodatko wej” , napisanym przez Marksa na okładce zeszytu X IV , roz dział „Richard Jones” opatrzony jest uwagą: „Koniec tej, pią tej części” , tj. ostatniej, historyczno-krytycznej części studium o procesie wytwarzania kapitału, którą początkowo miały być właśnie „Teorie wartości dodatkowej” . Zaraz po tym we wspo mnianym planie figurują słowa. „E pizod: Dochód i jego źró dła” , a w planie zeszytu X V dodane jest jeszcze ponadto: „Ekonom ia wulgarna” ie. Przez „fragment” Marks rozu miał taką dygresję, która stanowi wstawkę lub dodatek do tekstu głównego. Ponieważ cechą charakterystyczną wulgarnej ekonomii politycznej jest kurczowe trzymanie się powierzchow nych przejawów sfetyszyzowanych form dochodu i jego źródeł, przeto fragment ten jest wieńczącym cały tom dodatkiem do historyczno-krytycznego studium Marksa. Tekst rękopisu „Teoryj wartości dodatkowej” podany jest tutaj w takiej kolejności jak w zeszytach Marksa. Pewnych przestawień dokonano jedynie tam, gdzie o ich konieczności mówił sam autor. N p. w V II zeszycie Marks, rozważając smithowską koncepcję pracy produkcyjnej i wspominając w związku z tym o wulgaryzatorze poglądów Smitha G . Garnierze, wprowadza obszerną dygresję na temat J.St. M illa. Zaczyna się ona od słów: „Zanim przystąpimy do Garniera, poczynimy kilka uwag, tu epizodycznie wtrąconych, na te mat wyżej cytowanego M illa młodszego. To, co tu mamy po wiedzieć, należy właściwie do późniejszego rozdziału o teorii wartości dodatkowej Ricarda, nie dotyczy przeto rozdziału, którego przedmiotem są jeszcze poglądy A . Smitha” . Zgodnie ie Patrz tom niniejszy, str. 5. XXVI Przedmowa z tą wskazówką i później sporządzonym przez Marksa spisem treści X IV zeszytu dygresja o J . St. Millu została przeniesiona do trzeciej części „Teoryj” , do rozdziału o rozkładzie szkoły ricardiańskiej, w którym dla J . St. M illa wydzielono specjal ny paragraf. Drugi przykład przestawienia: w zeszycie X jest niewielki nie dokończony paragraf o angielskim socjaliście Brayu (str. 441-444 rękopisu); tymczasem w sporządzonym później (na okładce X I V zeszytu) spisie treści-planie ostatnich rozdziałów „Teoryj wartości dodatkowej” Marks włącza pa ragraf „B ray jako przeciwnik ekonomistów” do rozdziału „Przeciwnicy ekonomistów” ; zgodnie z tą wskazówką M ar ksa strony 441-444 o Brayu zostały przeniesione do wspo mnianego rozdziału. Podział tekstu na rozdziały i paragrafy nastąpił według wskazówek Marksa zawartych w dokonanym przezeń spisie treści rękopisu i w poszczególnych miejscach tegoż rękopisu. Tytułami części składowych rękopisu są: 1) tytuły z marksow skiego spisu treści, 2) tytuły z naszkicowanych przez Marksa planów I i III części „K apitału ” , odnoszące się do poszczegól nych paragrafów rękopisu „Teoryj” , 3) nieliczne tytuły wy stępujące w samym tekście „Teoryj” . Wszystko to jednak ra zem stanowi niewielką stosunkowo część tytułów, jakimi trze ba było opatrzyć rozdziały i podrozdziały rękopisu. Reszta, tj. większość tytułów sformułowana została przez redakcję na podstawie treści odpowiednich części rękopisu z maksymal nym uwzględnieniem terminów i sformułowań samego M ar ksa 17. 17 Dalszą część przedmowy Instytutu Marksizmu-Leninizmu, dotyczącą spraw ► formaLno-cdytorskich, pominięto; «sprawy te omówione są w przedmowie od tłumaczy wydania polskiego - R ed . przekl. polsk. XXVII OD TŁUMACZY WYDANIA POLSKIEGO CZĘŚCI PIERWSZEJ Niniejsze, drugie wydanie polskie oparte jest na pierwszym wydaniu polskim z 1959 roku. Przekład porównano z no wym wydaniem niemieckim (K . M arx, F. Engels, Werke, t. 26, cz. 1, Berlin 1974) i ujednolicono pod względem edy torskim z innymi tomami zbiorowego wydania polskiego D zieł Marksa i Engelsa. Jeśli chodzi o układ materiału, ty tuły i podtytuły, wydanie niniejsze jest oparte na drugim wy daniu rosyjskim D zieł Marksa i Engelsa (К. Маркс и Ф . Эн гельс, Сочинения, том 26, часть 1, Москва 1962). О pracy M arksa nad „Teoriam i wartości dodatkowej” , o treści i zna czeniu tego dzieła, o pierwszym jego wydaniu przez Kautskie go i o zasadach nowego wydania, dokonanego przez Instytut Marksizmu-Leninizmu przy К С K P Z R w latach 1954-1961 informuje obszernie zamieszczona na początku niniejszego to mu Przedmowa tegoż Instytutu. Podejmując przed laty pracę nad udostępnieniem czytelni kowi polskiemu „Teoryj wartości dodatkowej” - tomu IV „K apitału ” , tłumacze zdawali sobie sprawę z trudności zada nia. Tom IV „K apitału ” nie jest dziełem ostatecznie przygo towanym przez autora do druku i o tym ani na chwilę tłuma czom nie wolno było zapomnieć. N a charakter „notatek” , robionych dla własnego tylko użyt ku, wskazuje w iele: niewygładzony, niekiedy bardzo bezcere monialny język; olbrzymie skróty myślowe ujęte w króciutkich zdaniach, domagających się koniecznie rozwinięcia; zdania nierzadko bez orzeczenia albo bez podmiotu; sposób cytowa nia stron przywoływanych dzieł; odsyłacze do niektórych auto rów robione wyraźnie dla własnego użytku, a nie dla czytel nika (np. str. 439, gdy pisze: „Patrz odpowiednie miejsca” ) ; brak daty, bo Marks zapewne nie pamiętał jej dokładnie, XXVIII Od tłumaczy wydania polskiego a potem zapomniał sprawdzić i już nie wstawił jej wcale (str, 4 2 2 ; jest w tym miejscu znak zapytania wstawiony przez redakcję tekstu niemieckiego); sposób wyliczania zagadnień, na które Marks natknął się u innego autora, z krótką charak terystyką (np. str. 443), lub sposób odsyłania do własnego rękopisu w zeszytach dodatkowych (np. str. 444) itd. itd. Wreszcie wykład Marksa, jasny i precyzyjny tam, gdzie rzecz jest wykończona (a takich partii jest w tekście tomu IV „K apitału ” stosunkowo wiele), staje się zawikłany, obfituje w zbędne powtórzenia tam, gdzie myśl jego boryka się z za gadnieniem, które sam sobie usiłuje dopiero wyjaśnić. Tłumacze starali się oddać wiernie myśl i tekst Marksa. Toteż wszędzie tam, gdzie to było możliwe, zachowano nawet stawiane przez niego znaki przestankowe. Stąd pochodzi bar dzo duża liczba myślników niekoniecznych wcale w polskim tekście. Wiele razy można je było odrzucić, podzielić długie zdania na krótsze, bardziej odpowiadające duchowi języka polskiego. N ie uczyniono tego, często ze szkodą dla potoczystości tekstu, aby tylko z należnym pietyzmem zachować styl pracy Marksa, pokazać jego warsztat, sposób myślenia, wpro wadzanie po wielekroć zdań wtrąconych, świadczących o uporczywym krążeniu autora wokół myśli głównej. Niejed nokrotnie zachowano również skróty myślowe ujęte w zbyt lapidarnych lub niepełnych zdaniach, chociaż względy języko we przemawiały za dokonaniem odpowiednich uzupełnień. Czytelnik przystępując do lektury „Teoryj wartości dodatko wej” musi więc ze swej strony także pamiętać, że zagląda do notatek, a nie ma przed sobą pracy wykończonej zarówno pod względem merytorycznym, jak i literackim. Dzieło Marksa nastręczało tłumaczom wiele trudności ter minologicznych. Można je na tym miejscu jednak tylko przy kładowo wymienić. Terminy „W ert” i „Verwertung” w sto sunku do pojęcia siły roboczej, mówiące o różnicy między wartością siły roboczej a jej użytkowaniem (wartością powsta łą na skutek zastosowania siły roboczej), oraz wszystkie inne odcienie występujące przy tej okazji (jak „Gebrauch” , „B e nutzung” ) ; zamienne stosowanie wyrażeń: „przemysł” -„m anufaktura” (podkreślić należy, że Kautsky w swym wydaniu XXIX Od tłumaczy wydania polskiego zawsze używa terminu „przemysł” zamiast używanego przez M arksa najczęściej terminu „manufaktura” ) ; „Geldkapitalist” i „capitaliste industriel” ... oraz wiele, wiele innych, wszystko to stawiało tłumaczy często w sytuacji bardzo trudnej. Stąd również powstawały niekiedy pewne niezręczności tłumaczenia, jak np. użyte przez tłumaczy za Marksem wyrażenie „klasy ideologiczne” (str. 174), które rozumieć należy jako „klasy tworzące ideologię” , i in. W drugim wydaniu tłumacze dołożyli wszelkich starań, aby uporać się z usterkami i wadami przekładu, ale wciąż stawali wobec ogromu wszystkich tych trudności, o których wspomnia no wyżej. Tekst Marksa jest trudny. Tłumacze nie mogli jednak po zwolić sobie na wyczerpujące wyjaśnienia czy uwagi meryto ryczne do tekstu. M ogłyby w ten sposób powstać glossy na marginesie książki Marksa, tworzące jakby drugą książkę, co mijałoby się z celem przekładu. Zachowano więc tylko niemal w całości uwagi do tekstu dokonane przez redakcje wydań ro syjskiego i niemieckiego, aczkolwiek niedostateczność tych uwag wydaje się oczywista. I jeszcze kilka kwestii natury edytorskiej. Słowa wyjaśniające lub uzupełniające tekst Marksa, dodane w niektórych miejscach dla lepszego zrozumienia, podano za tekstem niemieckim w nawiasach kwadratowych [ ] . Wobec tego nawiasom stawianym przez samego Marksa nadano dla odróżnienia, poza nawiasami okrągłymi ( ) , kształt klamer { }, a tam, gdzie zamykają dłuższe wywody - klamer półtłustych { } ; pewne fragmenty przekreślone przez Marksa, a obecnie włączone do tekstu, ujęto w nawiasy ostre ( }. Teksty cytowane przez Marksa z obcych autorów podano dla większej wygody czytelnika petitem; brzmienie cytatów w języku oryginału znajdzie czytelnik w Załącznikach na koń cu książki (str. 485- 587). Tam, gdzie Marks czyni odstępstwa od cytowanego źródła, zaznaczono to w odpowiedniej uwa dze; wielokropek w kwadratowych nawiasach [...] w tekstach cytowanych oznacza opuszczenie dokonane przez Marksa XXX Od tłumaczy wydania polskiego przypadkowo; wielokropek bez nawiasów oznacza, że opusz czenie tekstu było przez niego zamierzone. Podkreślenia M ar ksa zaznaczono przez zastosowanie kursywy (także w tekście głównym). Ustępy, które Marks przy cytowaniu sam przełożył na język niemiecki, zaznaczono w Załącznikach drukiem roz strzelonym; tłumaczenie zgodne jest wtedy, oczywiście, z tek stem podanym przez Marksa. Wszędzie, gdzie to było możli we, zaznaczono, iż dane cytaty Marks i Engels przytaczali w „K ap itale” czy też w innych swych dziełach. W przekła dzie cytowanych przez Marksa tekstów A . Smitha, D . Ricar da, B. M andeville’a, Hume’a i in. wykorzystano istniejące tłu maczenia polskie tych dzieł w sposób następujący: gdzie tekst podano zgodnie z brzmieniem wydania polskiego, informacja w nawiasie mówi: wyd. polsk., gdzie tłumacze odstąpili od istniejącego przekładu na rzecz własnego bądź gdzie dokonali nawet nieznacznych zmian, proszą o porównanie tych tekstów pisząc: por. wyd. polsk. Przypisy pod tekstem głównym pochodzące od Marksa oznaczono cyframi arabskimi pod linią krótką, przypisy re dakcji - gwiazdkami pod linią długą, z zaznaczeniem R ed. (gdy jest to przypis redakcji wydania niemieckiego bądź ro syjskiego) lub Red. przekl. polsk. Wtrącone przez Marksa słowa lub zwroty w obcych języ kach zachowane zostały w nie zmienionej postaci, a ich tłu maczenie podano w nawiasach kwadratowych. W nawiasach kwadratowych umieszczono też tytuły i podtytuły (lub ich części) pochodzące od redakcji wydania rosyjskiego. Zgodnie z wydaniem niemieckim poszczególne zeszyty ręko pisu oznaczone są numeracją rzymską, strony zaś w zeszy tach - numeracją arabską; oba te oznaczenia umieszczone są w kreskach pionowych. Jeśli tekst podawany jest bez przesta wień, numeracja stron zaznaczona jest tylko raz, gdy zaczyna się nowa strona rękopisu (np. ||4 2 7 | ) ; jeśli zaś podawany jest nie według wyznaczonego przez Marksa porządku, lecz z ja kimkolwiek przestawieniem, wtedy numeracja stron rękopisu (a przy przejściu do innego zeszytu także numer zeszytu) umieszczona jest zarówno na początku (np. ЦХХИ-1 3 9 7 1), jak i na końcu danego tekstu (np. |X X II—1397||). XXXI Od. tłumaczy wydania polskiego Załączniki, Skorowidze i Wykazy w tomie niniejszym za w ierają: teksty cytatów w języku oryginału, przypisy, wykaz literatury, sk o ro w id z nazwisk oraz wykaz miar, w ag i jedno stek monetarnych. XXXII KAROL MARKS Teorie wartości dodatkowej ( ТОМ IV „ K A P I T A Ł U ” ) Część pierwsza (Rozdziały I - V I I i Dodatki) [Spis treści rękopisu „T e o ry j wartości dodatkowej” [1]] ||V I-219b| Treść zeszytu V I: 5. Teorie wartości dodatkowej W a) Sir Jam es Steuart b) Fizjokraci c) A . Smith IV I —219bJ| ||V II-272b I [Treść zeszytu V II:] 5. Teorie wartości dodatkowej c) A . Smith (ciąg dalszy) (W jaki sposób zysk roczny i płace naby wają wytworzone w ciągu roku towary, za wierające prócz zysku i płacy również ca pital constant [kapitał stały]) | V II—272bJJ ||V III-331b| [Treść zeszytu V III:] 5. Teorie wartości dodatkowej c) A . Smith (zakończenie) M | V III—331b|| ||IX-376b I [Treść zeszytu IX :] 5. Teorie wartości dodatkowej c) A. Smith. Zakończenie d) N ecker | I X - 376bJJ l|X—421c I [Treść zeszytu X :] 5. Teorie wartości dodatkowej Dygresja. Tableau economique \Tablica eko n om iczn i Quesnaya e) Linguet f) Bray g) Pan Rodbertus. Dygresja. N ow a teoria renty gruntowej [ X - 421c|| ||Х1- 490а I [Treść zeszytu X I :] 5 . Teorie wartości dodatkowej g) Rodbertus 3 Spis treści rękopisu Dygresja. Uwaga w sprawie historii o d krycia t7.w. prawa Ric[arda] h) Ricardo Ricarda i A. Smitha teoria ceny kosztów (obalenie teorii) Ricarda teoria renty Tablice renty różniczkowej z objaśnieniami I X I - 490a|| JjXJI~580b I [Treść zeszytu X II:] 5. Teorie wartości dodatkowej h) Ricardo Tablica renty różniczkowej z objaśnieniami (.Rozpatrzenie wpływ u change [zmiany] wartości środków utrzymania i surowców (ia więc również wartości maszyn) na skład organiczny kapitału) Ric[arda] teoria renty A . Smitha teoria renty Ric\arda\ teoria wartości dodatkowej Ric[arda] teoria zysku | X I I - 580b|| ||X III-670a I [Treść zeszytu X I I I :] 5. Teorie wartości dodatkowej etc. h) Ricardo Ricarda teoria zysku Ric[arda] teoria akumulacji. Jej krytyka (wywód kryzysów z podstawowej formy kapitału) Miscellanea Ric[arda\. Zakończenie [roz ważań nad poglądami] Ric[arda] (John Barton) i) Malthus |X I II - 670a|| ||XIV—771a I [Treść zeszytu X IV i plan dalszych rozdziałów „Teoryj wartości dodatkowej” ] 5. Teorie wartości dodatkowej i) Malthus k) Rozkład szkoły ric[ardiań]skiej (Torrens, J. M ill, Prevost, pisma polemiczne, MacCulloch, W akefield, Stirling, J. St. 4 Spis treści rękopisu Mili) 1) Przeciwnicy ekonomistów W (Bray jako przeciwnik ekonomistów) m) Ramsay n) Cherbuliez o) Richard Jones W. (Koniec części 5) E p izo d : Revenue and its sources [Dochód i jego źródła] W | X I V - 771a|| ||X V -862a I [Treść zeszytu X V :] 5. T eorie wartości dodatkowej 1. Przeciwnicy proletariaccy opierający się na Ricardzie 2. Ravenstone. Zakończenie И 3. i 4 . H odgskin [9! (Stosunek bogactwa rozporządzalnego do ruchu produkcji) Tzw. nagromadzenie jako zjawisko doty czące wyłącznie cyrkulacji (zapasy etc., re zerwuary cyrkulacji) СProcent składany, oparte na nim w yja śnienie spadku stopy zysku) Ekonomia wulgarna t1"1 (Produkcja kapitalistyczna jako podstawa rozwoju kapitału przynoszącego procent) (Stosunek kapitału przynoszącego procent oraz kapitału handlowego do kapitału przemysłowego. Formy starsze. Formy po chodne) (Lichw a. Luter etc.) t‘ 4 | X V - 862a|| 5 [U w aga ogólna] ]|V I-2 2 0 | Wszyscy ekonomiści popełniają błąd, nie rozpa trując wartości dodatkowej jako takiej, w postaci czystej, lecz w szczególnych formach zysku i renty. Jakie omyłki teoretycz ne musiały z konieczności stąd wyniknąć, okaże się dalej w rozdziale I I I [121, poddającym analizie tę wielce przekształ coną formę, jaką w postaci zysku przybiera wartość dodat kowa. 6 [ROZDZIAŁ PIERWSZY] Sir James Steuart [Rozróżnienie m iędzy „p ro fit upon alienation” a p o zytyw n ym powiększeniem bogactwa] Przed fizjokratami wywodzono wartość dodatkową - czyli zysk, tj. wartość dodatkową w postaci zysku - wprost z w y miany, ze sprzedaży towaru powyżej jego wartości. Sir James Steuart nie wyszedł na ogół poza ramy tej ograniczoności; na leży w nim raczej widzieć naukowego odtwórcę tego ograni czonego punktu widzenia. Powiadam : „naukowego” odtwór cę. Steuart nie podziela bowiem iluzji, jakoby wartość dodat kowa uzyskiwana przez poszczególnego kapitalistę dzięki sprzedaży towaru powyżej jego wartości stanowiła nowe bo gactwo. Odróżnia on zatem zysk pozytywny od zysku względ nego. „Zysk pozytywny nie oznacza dia nikogo straty; powstaje w rezulta cie pomnożenia pracy, większej przemyśtoośd lub sprytu i daje w efek cie powiększenie, czyli wzrost bogactwa społecznego... Zysk względny Wskazuje na czyjąś stratę; jest wyrazem wahania się szali bogactwa między uczestniczącymi stronami, lecz nie oanacza żadnego przyrostu funduszu ogólnego... [Zysk] łączny łatwo jest zrozumieć; jest to rodzaj Zysku... częściowo względnego, a częściowo pozytywnego... oba rodzaje mogą występować nierozdzielnie w jednej i tej samej transakcji” („Principles of Political Economy” , t. I. The Works of Sir James Steuart etc., wyd. general Sir James Steuart, syn jego etc., w 6 tomach, Londyn 1805, stir. 275, 276). Zysk pozytywny powstaje w rezultacie „pomnożenia pracy, ■większej przemyślności lub sprytu” . W jaki sposób powstaje on na tej drodze - z tego Steuart nie usiłuje zdać sobie spra wy. Uzupełnienie mówiące, iż zysk ten daje w efekcie powięk szenie i wzrost „the public good” [„bogactwa społecznego” ], 7 Rozdział pierwszy pozwala wnioskować, że St[euart] rozumiał przez to jedynie powiększenie masy wartości użytkowych, uwarunkowane roz wojem sił wytwórczych pracy, i że rozpatrywał zysk pozytyw ny zupełnie niezależnie od zysku kapitalistów, który zawsze zakłada pomnożenie wartości wymiennej. Dalsze wywody w pełni potwierdzają taki wniosek. Mówi on mianowicie: ,,W cenie towaru rozpatruję dwie rzeczy jako faktycznie istniejące i zupełnie od siebie różne: wartość realną towam i zysk ze sprzedaży" (str. 244). Cena towaru zawiera więc dwa zupełnie różne elementy: po pierwsze - wartość rzeczywistą, po drugie - profit upon alie nation [zysk ze sprzedaży], czyli zysk realizowany przy wy zbywaniu się towaru przy sprzedaży. ||2211 Ten profit upon alienation wynika więc stąd, że cena towarów przewyższa ich wartość realną, czyli stąd, że towary sprzedawane są powyżej ich wartości. Zyskowi po jednej stro nie odpowiada tu zawsze strata po drugiej stronie. Nie stwa rza się żadnego addition to the general stock [przyrostu fun duszu ogólnego]. Zysk, tj. wartość dodatkowa, jest względny i sprowadza się do „a vibration of the balance of wealth between parties” [„wahań szali bogactwa między uczestniczą cymi stronami” ]. Sam St[euart] odrzuca myśl o możliwości wyjaśnienia wartości dodatkowej w taki sposób. Chociaż jego teoria „vibration of the balance of wealth between parties” w niewielkim tylko stopniu dotyczy istoty i pochodzenia war tości dodatkowej, ma jednak ważne znaczenie przy rozpatry waniu podziału surplus value [wartości dodatkowej] między różne klasy i między różne rubryki, jak zysk, procent, renta. Że Steuart ogranicza cały zysk poszczególnego kapitalisty do tego „relative profit” , do profit upon alienation, widać z następującego: „Real value [wartość realna]” , mówi on, jest określona przez taką „quantity” [„ilość” ] pracy, którą „przeciętnie robotnik danego kraju mo że na ogół wykonać... w ciągu jednego dnia, tygodnia, miesiąca” . Po drugie: przez „wartość środków utrzymania robotnika oraz niezbędne Pierwsza strona „Teoryj wartości dodatkowej” w rękopisie Marksa (początek V I zeszytu rękopisu z lat 1861-1863) Sir James Steuart wydatki, zarówno na zaspokojenie jego potrzeb osobistych, jak i na zakup potrzebnych dio jego zawodu narzędzi, co podobnie jak wyżej należy ujmować przeciętnie...” . Po trzecie: przez „wartość materiałów” (str. 244, 245). „G d y te trzy pozycje są znane, cena produktu jest okre ślona. N ie może oma być niższa od sumy tych trzech pozycji, tzn. niż sza od wartości realnej. Wszystko, co przewyższa tę sumę, stanowi zysk właścicieli manufaktur. Zysk ten będzie pozostawał w określonym sto sunku do popytu i dlatego wahać się będzie zależnie od okoliczności” (tamie, str. 245). „Stąd wynika konieczność dużego popytu dla roz kwitu manufaktur... Przedsiębiorcy przemysłowi przystosowują swój spo sób życia i wydatki do zysku, który uważają za pewny” (tamże, str. 246). Z tego wynika jasno, że zyskiem „manufacturer’s” [„właści ciela manufaktury” ], poszczególnego kapitalisty, jest zawsze re lative profit, zawsze profit upon alienation, pochodzący za wsze z nadwyżki ceny towaru ponad jego wartość realną, ze sprzedaży towaru powyżej jego wartości. Gdyby więc wszyst kie towary sprzedawano według ich wartości, nie byłoby żad nego zysku. Steuart napisał o tym oddzielny rozdział, [w którym] roz patruje szczegółowo: „H ow profits consolidate into prime cost” [,,W jaki sposób zyski łączą się w jedną całość z kosztami produkcji” ] (tamże, t. III, str. 11 i nast.). Z jednej strony Steuart odrzuca pogląd systemu monetarne go i merkantylistycznego, wedle którego sprzedaż towaru po wyżej wartości i uzyskiwany stąd zysk tworzą wartość dodat kową, pozytywne zwiększenie bogactw a1 ; z drugiej strony podziela pogląd, że zysk poszczególnego kapitalisty nie jest niczym innym, jak nadwyżką ceny nad ||222| wartością, że jest to profit upon alienation, który jednakże, według niego, jest tylko względny, gdyż zysk po jednej stronie kompensuje 1 Wprawdaie nawet według systemu monetarnego zysk tworzy się nie wewnątrz kraju, lecz tylko z wymiany z innymi krajam i. To samo zresztą pozostaje [w kręgu pojęć] systemu merkantylistycznego, [według którego] wartość ucieleśnia się w pienią dzach (złocie i srebrze) i dlatego wartość dodatkowa znajduje wyraz w bilansie handlowym zamykającym się saldem pieniężnym * . * W rękopisie przypis ten znajduje się n a marginesie - R ed. 9 kozdział pierwszy strata po stronie drugiej i dlatego ruch zysku jest tylko „a vi bration of the balance of wealth between parties” . W tym więc sensie Steuart jest racjonalnym wyrazicielem systemu monetarnego i merkantylistycznego. Jego zasługa w ujęciu kapitału polega na tym, iż wskazał, jak dokonywa się proces oddzielania siły roboczej od w a runków produkcji jako własności określonej klasy. Steuarta absorbuje wielce proces powstawania kapitału, mimo że bez pośrednio nie ujmuje jeszcze tego procesu we właściwej mu postaci, chociaż traktuje go jako warunek istnienia wielkiego przemysłu. B ada ten proces szczególnie w rolnictwie i słusz nie wnioskuje, że przemysł manufakturowy jako taki powstaje dopiero dzięki procesowi oddzielania dokonującemu się w rol nictwie. A . Smith zakłada, że omawiany proces oddzielania już się dokonał. (Książka Steuarta 1161 (Londyn), Turgota 1766, A . Smitha 1775 ) [ROZDZIAŁ DRUGI] Fizjokraci [/. Przeniesienie badań nad pochodzeniem wartości dodatkowe'] ze sfery cyrkulacji do sfery produkcji. Pogląd na rentę gruntową jako na jedyną formę wartości dodatkowej] Analiza kapitału w granicach horyzontu burżuazyjnego jest w istocie dziełem fizjokratów. Zasługa ta czyni ich właściwy mi ojcami nowoczesnej ekonomii. Po pierwsze, analiza różnych rzeczowych składników, w postaci których kapitał istnieje i na które dzieli się w procesie pracy. N ie można czynić fizjo kratom zarzutu z tego, że - podobnie jak wszyscy ich następ cy - rzeczowe formy istnienia kapitału, jak narzędzia, surow ce etc., traktują jako kapitał, niezależnie od warunków spo łecznych, w których się one pojawiają w produkcji kapitali stycznej, krótko mówiąc, że rozpatrują je w formie, w której są one elementami procesu pracy w ogóle, niezależnie od jego formy społecznej. Tym samym kapitalistyczny sposób produk cji czynią sposobem naturalnym, wieczystym. Burżuazyjne for my produkcji są dla nich z konieczności formami naturalnymi. Było ich wielką zasługą, że ujmowali je jako fizjologiczne for my społeczeństwa: jako formy wynikające z przyrodniczej ko nieczności samej produkcji, niezależnie od woli, polityki itd. Są to prawa materialne; błąd polega tylko na tym, że prawo materialne określonego historycznego szczebla rozwoju spo łecznego ujmowali jako prawo abstrakcyjne, jednako panują ce nad wszystkimi formami społeczeństwa. Oprócz, analizy składników rzeczowych, w postaci których kapitał istnieje w procesie pracy, fizjokraci określają formy, które kapitał przybiera w cyrkulacji (capital fixe, capital cir- 11 Rozdział drugi culant [kapitał trwały, kapitał obrotowy], chociaż używają również innych nazw), i w ogóle ustalają związek między pro cesem cyrkulacji a procesem reprodukcji kapitału. Powrócić do tego w rozdziale o cyrkulacji ^51. W obu tych głównych punktach A . Smith przejął dziedzi ctwo po fizjokratach. Jego zasługa - pod tym względem ogranicza się do utrwalenia kategorii abstrakcyjnych, do na dania różnicom analizowanym przez fizjokratów trwalszych imion chrzestnych. ||2 2 3 | Podstawą rozwoju produkcji kapitalistycznej jest, jak widzieliśmy w ogóle fakt, że siła robocza jako towar na leżący do robotników przeciwstawia się warunkom pracy jako towarom na stale wyodrębnionym w postaci kapitału i istnie jącym niezależnie od robotników. D la siły roboczej jako to waru istotne jest określenie jej wartości. Wartość ta równa się czasowi pracy niezbędnemu do wytworzenia środków utrzy mania koniecznych do reprodukcji siły roboczej, czyli równa się cenie środków utrzymania niezbędnych do egzystencji ro botnika jako robotnika. Tylko na tej podstawie powstaje róż nica między wartością siły roboczej a jej zużytkowaniem *. Róż nicy takiej nie ma przy żadnym innym towarze, gdyż wartość użytkowa, a więc również użytkowanie jakiegokolwiek innego towaru nie może powiększyć jego wartości wymiennej lub wartości wymiennych z niego wynikających. Zatem podstawą nowoczesnej ekonomii, zajmującej się analizą produkcji kapi talistycznej, jest traktowanie wartości siły roboczej jako cze goś stałego, jako wielkości danej - czym praktycznie wartość ta jest w każdym określonym przypadku. Minimum płacy ro bocze7 uczynili więc słusznie fizjokraci osią swej nauki. Poję cie „minimum” mogli ustalić, chociaż nie mieli jeszcze jasnego rozeznania co do istoty samej wartości, gdyż wartość siły ro boczej wyraża się w cenie niezbędnych środków utrzymania, a więc w sumie określonych wartości użytkowych. N ie mając całkowitej jasności co do istoty wartości w ogóle, mogli jed nak - w tej mierze, w jakiej to było konieczne do ich ba * Tzn. 'wartością powstałą na skutek zastosowania siły M arksa użyty jest termin ,.Verwertung” ) - Red. przekl. polsk. 12 robocze) (w tekście Fizjokraci dań - rozpatrywać wartość siły roboczej jako wielkość okre śloną. I chociaż nadal popełniali błąd, ujmując to minimum jako wielkość niezmienną, którą ich zdaniem całkowicie okre śla przyroda, a nie stopień rozwoju historycznego, sam będą cy wielkością podlegającą zmianom - nie narusza to wcale abstrakcyjnej słuszności ich wniosków, gdyż różnica między wartością siły roboczej a jej zużytkowaniem nie zależy bynaj mniej od tego, jaką wielkość, dużą czy małą, przypisuje się tej wartości. Fizjokraci przenieśli badanie nad pochodzeniem wartości dodatkowej ze sfery cyrkulacji do sfery bezpośredniej produk cji, przez co stworzyli podstawę dla analizy produkcji kapi talistycznej. Całkiem słusznie wysunęli fundamentalną tezę, że produk cyjna jest tylko praca tworząca wartość dodatkową, czyli ta praca, której produkt zawiera wartość większą niż suma war tości zużytych do jego wytworzenia. Ponieważ wartość su rowca i materiału jest dana, wartość zaś siły roboczej równa się minimum płacy roboczej, przeto jest oczywiste, że wartość dodatkowa może pochodzić tylko z nadwyżki pracy, jaką ro botnik oddaje kapitaliście ponad tę ilość pracy, którą otrzy muje w postaci wynagrodzenia. Co prawda, w tej formie w ar tość dodatkowa nie występuje u fizjokratów, gdyż wartości jako takiej nie sprowadzili * oni jeszcze do jej prostej sub stancji, do ilości pracy, czyli do czasu pracy. IJ2241 Sposób wykładu fizjokratów jest oczywiście konse kwencją ich ogólnego poglądu na istotę wartości, która w ich rozumieniu nie jest określoną społeczną formą istnienia dzia łalności (pracy) ludzkiej, lecz składa się z materii: ziemi, przyrody, i różnych przekształceń tej materii. Różnica między wartością siły roboczej a jej zużytkowa niem - zatem wartość dodatkowa, której kupno siły roboczej przysparza temu, kto ją użytkuje - nie uwidacznia się w żad nej gałęzi produkcji w sposób tak oczywisty, tak niewątpliwy, jak w rolnictwie, pierwotnej dziedzinie wytwórczości. Suma środków utrzymania, które robotnik rokrocznie konsumuje, * W rękopisie: nie zrealizow ali; podane wyżej stówo , .sprow adzili” .zapewne od E n gelsa; por. obok fakeymile - R ed . pochodzi 13 Rozdział drugi czyli masa materii, którą spożywa, jest mniejsza od sumy środ ków utrzymania, które wytwarza. W manufakturze nie do strzega się w ogóle bezpośrednio ani tego, że robotnik pro dukuje swoje środki utrzymania, ani tego, że oprócz nich pro dukuje pewną nadwyżkę. Proces ten odbywa się za pośred nictwem kupna i sprzedaży, za pośrednictwem rozmaitych aktów cyrkulacji, a do jego zrozumienia niezbędna jest anali za wartości w ogóle. W rolnictwie proces ten ujawnia się bez pośrednio w nadwyżce wartości użytkowych wyprodukowa nych ponad wartości użytkowe spożyte przez robotnika; może więc być pojęty bez analizy wartości w ogóle, bez jasnego ro zumienia istoty wartości, a więc również wtedy, gdy wartość zostaje sprowadzona do wartości użytkowej, ta zaś do materii w ogóle. D la fizjokratów praca na roli jest jedyną pracą pro dukcyjną dlatego, że tylko ona wytwarza wartość dodatkową, renta gruntowa zaś jest jedyną znaną im formą wartości do datkowej. Robotnik w manufakturze nie pomnaża materii; zmienia jedynie jej formę. Surowców - masy materii - dostar cza mu rolnictwo. Dodaje on materii wartości, co prawda, nie przez swoją pracę, lecz przez koszty produkcji tej pracy: przez sumę środków utrzymania, które w wysokości równej mini mum wynagrodzenia otrzymuje od rolnictwa i spożywa pod czas pracy. Ponieważ tylko praca na roli traktowana jest jako praca produkcyjna, to tę formę wartości dodatkowej, która różni pracę na roli od pracy w przemyśle, czyli rentę grunto wą, uważa się za jedyną formę wartości dodatkowej. Fizjokraci zatem nie uznają istnienia właściwego zysku od kapitału, zysku, którego renta gruntowa jest tylko pewnym odgałęzieniem. W ich rozumieniu zysk jest tylko rodzajem wyższego wynagrodzenia za pracę, które właściciele ziemscy wypłacają, a kapitaliści spożywają jako dochód (i które wo bec tego wchodzi w skład kosztów produkcji tak samo, jak minimum płacy roboczej zwykłych robotników). Wynagrodze nie owo zwiększa wartość surowca, ponieważ wchodzi w kosz ty konsumpcji, które kapitalista, przemysłowiec, ponosi pod czas wytwarzania produktu, przekształcania surowca w nowy produkt. Wartość dodatkową w formie procentu pieniężnego - jest 14 Fizjokraci to inne odgałęzienie zysku - uznała przeto część fizjokratów, np. Mirabeau starszy, za przeciwną naturze lichwę. Natomiast Turgot wyprowadza prawo istnienia tego procentu stąd, że kapitalista pieniężny mógłby kupić ziemię, a więc rentę grun tową, toteż jego kapitał pieniężny musi mu przysporzyć tyle wartości dodatkowej, ile by uzyskał, gdyby go zamienił ną własność ziemską. W ten sposób również procent od pienią dza nie jest ani nowo wytworzoną wartością, ani też warto ścią dodatkową. Wyjaśnia się jedynie, dlaczego część wartości dodatkowej uzyskanej przez właścicieli ziemskich przypada kapitalistom pieniężnym w postaci procentu. Podobnie, choć z innych przyczyn, ||225 | , wyjaśnia się, dlaczego część tej war tości dodatkowej przypada kapitalistom przemysłowym w po staci zysku. Ponieważ tylko praca na roli jest pracą produk cyjną, jedyną pracą tworzącą wartość dodatkową, to ta forma •wartości dodatkowej, która różni pracę na roli od wszystkich innych rodzajów pracy, mianowicie renta gruntowa, jest naj ogólniejszą formą wartości dodatkowej. Zysk przemysłowy i procent pieniężny są tylko różnymi rubrykami, pomiędzy które renta gruntowa rozdziela się, przechodząc w określonych częściach z rąk właścicieli ziemskich do rąk innych klas. Cał kowicie odmienne są poglądy późniejszych ekonomistów, po czynając od A . Smitha - ponieważ ci ujmują słusznie zysk przemysłowy jako tę właśnie postać, w której kapitał przy swaja sobie pierwotnie wartość dodatkową, a więc jako pier wotną, ogólną formę wartości dodatkowej. Przedstawiają za tem procent i rentę gruntową tylko jako odgałęzienia zysku, przemysłowego, który kapitalista przemysłowy rozdziela mię dzy różne klasy będące współposiadaczami wartości dodat kowej. Poza już przytoczonym uzasadnieniem - że mianowicie pra ca na roli jest tą pracą, w trakcie której przysparzanie warto ści dodatkowej objawia się w sposób materialnie uchwytny i niezależny od procesów cyrkulacji - fizjokraci kierowali siękilkoma innymi motywami wyjaśniającymi ich sposób ujęcia. Po pierwsze, ponieważ w rolnictwie renta gruntowa przeja wia się jako element trzeci, jako forma wartości dodatkowej, która w przemyśle bądź w ogóle nie występuje, bądź wystę 15 . Rozdział drugi puje tylko w znikomym zakresie. B yła to wartość dodatkowa przekraczająca wartość dodatkową (zysk), a więc forma w ar tości dodatkowej najbardziej oczywista i namacalna, wartość dodatkowa do kwadratu. „Rolnictwo” , jak powiada domorosły elkonomista K ari A m d w pracy „D ie naturgemäße Volkswirtschaft etc.” , Hanau 1845, str. 461, 462, „wytwarza w postaci renty gruntowej wartość, która nie występuje w przemyśle ani w handlu; wartość ta pozostaje po zrekompensowaniu oałej wydatkowanej płacy roboczej i caiej wypłaconej renty od kapi tału” . Po drugie. G d y pominiemy handel zagraniczny - co fizjo kraci słusznie czynili i czynić musieli, aby móc abstrakcyjnie ująć społeczeństwo burżuazyjne - staje się jasne, że masę ro botników zatrudnionych w manufakturze etc., całkowicie ode rwanych od rolnictwa - tych „wolnych rąk” zgodnie z okre śleniem Steuarta - wyznacza masa produktów rolniczych, wy tworzonych przez robotników rolnych ponad ich własne spo życie. „Je st oczywiste, że względna ilość ludzi, która może się utrzymać Z zajęć poza rolnictwem, sama na roli nie pracując, musi być liczona tylko według sił produkcyjnych rolników” (R. Jones, „O n the Dist. o f Wealth” , Londyn 1831, str. 159, 160). Ponieważ w ten sposób praca na roli jest naturalną podsta w ą (patrz o tym w jednym z poprzednich zeszytówlłTJ) nie tylko pracy dodatkowej w jej własnej sferze, lecz i samoistnej egzystencji wszystkich innych gałęzi pracy, a więc również wartości dodatkowej w nich wytwarzanej, to oczywiście mu siała ona być traktowana jako twórca wartości dodatkowej, dopóki za substancję wartości uważano określoną, konkretną pracę, a nie pracę abstrakcyjną i jej miarę, czas pracy. ||226 1 Po trzecie. Wszelka wartość dodatkowa, nie tylko względna, lecz i bezwzględna, ma za podstawę daną w ydaj ność pracy. Gdyby wydajność pracy była dopiero na tyle roz winięta, że czas pracy człowieka wystarczałby tylko do utrzy mania go przy życiu, do produkowania i reprodukowania środków na jego własne utrzymanie - nie istniałaby praca 16 Strona „Teoryj wartości dodatkowej” w rękopisie Marksa z poprawką Engelsa Fizjokraci dodatkowa i wartość dodatkowa, nie byłoby w ogóle żadnej różnicy między wartością siły roboczej a jej zużytkowaniem. Możliwość pracy dodatkowej i wartości dodatkowej wywodzi się więc z danej siły produkcyjnej pracy, z wydajności, która pozwala sile roboczej wytwarzać więcej, niż wynosi jej własna wartość, niż dyktują niezbędne dla procesu życiowego potrze by. Jakeśmy widzieli w punkcie drugim, wydajność ta, ten stopień produkcyjności, który stanowi punkt wyjściowy, musi istnieć przede wszystkim w rolnictwie i dlatego wydaje się darem natury, jej silą produkcyjną. Tu, w rolnictwie, współ działanie sił przyrody - pomnażanie ludzkiej siły roboczej przez stosowanie i eksploatację sił przyrody - jest automa tyczne, dane na ogół z góry. W manufakturze wykorzystanie sił natury na wielką skalę występuje dopiero z rozwojem wielkiego przemysłu. Określony stopień rozwoju rolnictwa bądź we własnym kraju, bądź w krajach obcych, staje się pod stawą rozwoju kapitału. Wartość dodatkowa bezwzględna o tyle też zbiega się tu z wartością względną. (Buchanan wielki przeciwnik fizjokratów - przeciwstawia to nawet A . Smithowi, gdy stara się dowieść, że rozwój rolnictwa wy przedził powstanie współczesnego przemysłu miejskiego). Po czwarte. Wielkość oraz specyficzny charakter systemu fizjokratów polega na tym, że wywodzą oni wartość i wartość dodatkową nie z cyrkulacji, lecz z produkcji. Dlatego, w prze ciwieństwie do systemu monetarnego i merkantylistycznego, zaczynają siłą rzeczy od tej właśnie gałęzi produkcji, którą można sobie wyobrazić jako zgoła odrębną, niezależną od cyr kulacji, niezależną od wymiany, i która zakłada wymianę nie między człowiekiem a człowiekiem, lecz jedynie między czło wiekiem a przyrodą. [2. Sprzeczności w systemie fizjokratów: feudalna powloką systemu i jego burżuazyjna istota; dwoistość w ujmowaniu wartości dodatkowej] Sprzeczności w systemie fizjokratów mają następujące przy czyny. 2 - M arks, Engels - D aieła t. 26 17 Rozdział drugi Jest to w istocie pierwszy system, który analizuje produkcję kapitalistyczną i który warunki, w jakich kapitał jest wytwa rzany i w jakich sam wytwarza, przedstawia w postaci wie czystych praw naturalnych produkcji. Z drugiej strony, system ten jest raczej burżuazyjną kopią systemu feudalnego, obra zem panowania własności ziemskiej; a te dziedziny produkcji przemysłowej, w których kapitał rozwija się najprzód w spo sób samoistny, przedstawia raczej jako „nieprodukcyjne” ga łęzie pracy, jako proste dodatki do rolnictwa. Wstępnym wa runkiem rozwoju kapitału jest oddzielenie własności ziemskiej od pracy, jest przeciwstawienie ziemi - tego pierwotnego w a runku pracy - wolnemu robotnikowi, przeciwstawienie mu jej jako samoistnej potęgi, znajdującej się w ręku odrębnej klasy społecznej. W tym rozumieniu właściciel ziemski ukazuje się jako właściwy kapitalista, czyli jako ten, który przywłaszcza sobie pracę dodatkową. W ten sposób feudalizm zostaje od tworzony i objaśniony sub specie produkcji burżuazyjnej, a rolnictwo przedstawione jako ta gałąź produkcji, w której wyłącznie dokonuje się produkcja kapitalistyczna, tzn. pro dukcja wartości dodatkowej. G d y więc feudalizm staje się w ten sposób burżuazyjny, społeczeństwo burżuazyjne przy wdziewa szaty feudalne. Pozór ten zwiódł szlacheckich adherentów doktora Ques naya, jak np. patriarchalnego dziwaka, starego Mirabeau. U przedstawicieli {(2271 systemu fizjokratycznego o szerszych horyzontach, głównie u Turgota, pozór ten znika zupełnie. System fizjokratyczny wyraża tutaj nowe, kapitalistyczne spo łeczeństwo, torujące sobie drogę w ramach społeczeństwa feu dalnego, odpowiada zatem społeczeństwu burżuazyjnemu tej epoki, w której wyłamuje się ono z feudalizmu. Punktem w yj ścia jest wobec tego Francja jako kraj przeważnie rolniczy, a nie Anglia, kraj, w którym dominują przemysłowcy, kupcy i żeglarze. Zrozumiałe, że w Anglii wzrok kieruje się na cyr kulację, na fakt, że produkt uzyskuje wartość i staje się towa rem dopiero jako wyraz ogólnej pracy społecznej - [jako] pieniądz. Je śli więc rzecz nie dotyczy formy wartości, lecz wielkości wartości i jej pomnożenia, to mamy tu do czynie nia z profit upon expropriation [tu: zyskiem ze sprzedaży], 18 Fizjokraci czyli opisanym przez Steuarta zyskiem względnym. Jeśli jed nakże trzeba udowodnić, że wartość dodatkowa tworzy się w sferze produkcji, wtedy należy zwrócić się przede wszyst kim do tej gałęzi pracy, w której wartość ta ujawnia się nie zależnie od cyrkulacji, tj. do rolnictwa. Dlatego inicjatywa ta ka powstała w kraju z przewagą rolnictwa. Idee pokrewne fizjokratom zawarte są fragmentarycznie u dawnych pisarzy, ich poprzedników, jak po części w samej Francji u Boisguilleberta. Lecz dopiero fizjokraci budują z nich system otwiera jący nową epokę. Robotnik rolny, zdany na minimum płacy roboczej, na strict necessaire [ściśle niezbędne], reprodukuje więcej, niż wynosi strict necessaire, a to „więcej” stanowi rentę grunto wą, wartość dodatkową, którą przywłaszczają sobie właści ciele podstawowego warunku pracy, jakim jest przyroda. Nie powiada się więc: robotnik pracuje dłużej, niż wynosi czas pracy niezbędny do odtworzenia jego siły roboczej, i dlatego wartość, którą tworzy, jest większa niż wartość jego siły robo czej; bądź też: praca, którą daje, jest większa od ilości pracy, którą otrzymuje w formie wynagrodzenia. Mówi się natomiast, że suma wartości użytkowych, które robotnik spożywa pod czas produkcji, jest mniejsza od sumy wartości użytkowych, które wytwarza, i w ten sposób pozostaje nadwyżka wartości użytkowych. Gdyby pracował tylko w ciągu czasu niezbędne go do odtworzenia własnej siły roboczej, nie powstałaby żad na nadwyżka. Wszelako uwzględnia się tylko tę okoliczność, że produkcyjność ziemi pozwala mu w ciągu dnia roboczego, którego długość przyjmuje się jako daną, wytworzyć więcej niż to, co musi spożyć dla podtrzymania swej egzystencji. Stąd wartość dodatkowa wydaje się darem przyrody, gdyż przy pomocy przyrody określona masa materii organicznej nasiona roślin, pewna liczba zwierząt - umożliwia pracy prze tworzenie większej ilości materii nieorganicznej w organiczną. Z drugiej strony uznaje się za oczywiste, że właściciel ziem ski staje naprzeciw robotnika jako kapitalista. Opłaca jego siłę roboczą, którą robotnik oferuje mu jako towar, a w za mian za to nie tylko otrzymuje ekwiwalent, lecz przywłaszcza sobie również przyrost wartości powstały na skutek wykorzy 19 Rozdział drugi stania tej siły roboczej. Przesłanką tej wymiany jest oddziele nie rzeczowego warunku pracy od siły roboczej. Za punkt wyjścia przyjmuje się feudalnego właściciela ziemskiego. Lecz ten występuje jako kapitalista, jako zwykły posiadacz towa rów, który pomnaża wartość towarów wymienionych przez sie bie na pracę, otrzymuje z powrotem nie tylko ich ekwiwalent, lecz również nadwyżkę ponad ten ekwiwalent, gdyż siłę robo czą opłaca tylko jako towar. Właściciel ziemski staje naprze ciw wolnego robotnika jako posiadacz towaru, jest zatem w istocie kapitalistą. Poglądy fizjokratów są słuszne również pod tym względem, że oddzielenie robotnika od ziemi i w ła sności ziemskiej jest podstawowym warunkiem ||2 2 8 | pro dukcji kapitalistycznej i produkcji kapitału. Stąd wynikają sprzeczności w systemie fizjokratów: system ten, który pierwszy wywodzi wartość dodatkową z przywłasz czania cudzej pracy, to zaś przywłaszczanie wyjaśnia na pod stawie wymiany towarowej, nie traktuje jednak samej warto ści jako formy pracy społecznej, a wartości dodatkowej jako pracy dodatkowej, lecz dostrzega w wartości tylko wartość użytkową, tylko materię, a w wartości dodatkowej tylko dar przyrody, która zamiast danej ilości materii organicznej odda je pracy większą jej ilość. Z jednej strony renta gruntowa a więc rzeczywista ekonomiczna forma własności ziemskiej zostaje wyłuskana ze swej feudalnej powłoki i sprowadzona do samej wartości dodatkowej, do nadwyżki ponad wyna grodzenie za pracę. Z drugiej strony jednak wywodzi się war tość dodatkową na sposób feudalny z przyrody, a nie ze spo łeczeństwa, ze stosunku do ziemi, a nie ze stosunków spo łecznych. Sama wartość zostaje sprowadzona do wartości użytkowej, a więc do materii. Z drugiej strony w materii tej interesuje fizjokratów tylko jej ilość, nadwyżka wyproduko wanych wartości użytkowych ponad ilości spożyte, a więc tyl ko wzajemny stosunek ilościowy wartości użytkowych, tylko ich wartość wymienna, która ostatecznie sprowadza się do czasu pracy. Wszystko to są sprzeczności produkcji kapitalistycznej, któ ra rodzi się w społeczeństwie feudalnym i zjawiska feudalizmu tłumaczy już ną modłę burżuazyjną, jednakże dla siebie samej 20 Fizjokraci nie znalazła jeszcze właściwej formy; podobnie jak filozofia, która kształtując się początkowo w religijnej formie świado mości niszczy tym, z jednej strony, religię jako taką, z drugiej zaś - w swych treściach pozytywnych sama porusza [się] wy łącznie w wyidealizowanej, zredukowanej do czystej myśli sferze religii. Stąd też we wnioskach, które wysnuwają sami fizjokraci, pozorna gloryfikacja własności ziemskiej przekształca się w jej ekonomiczne zaprzeczenie oraz usankcjonowanie produkcji ka pitalistycznej. Z jednej strony wszystkie podatki przenosi się na rentę gruntową, inaczej mówiąc, konfiskuje się partialiter [częściowo] własność ziemską, co próbowało realizować fran cuskie ustawodawstwo rewolucyjne i do czego również docho dzi nowoczesna, w pełni rozwinięta ekonomia ricardiańska ^18J. Skoro podatki przerzuca się na rentę gruntową, ponieważ ona jest jedyną wartością dodatkową - to wszelkie opodatkowa nie innych form dochodu stanowi tylko okólne, a więc gospo darczo szkodliwe i hamujące rozwój produkcji obciążenie wła sności ziemskiej. Wobec tego przemysł zostaje zwolniony od podatków i tym samym od wszelkiej ingerencji państwowej. Dzieje się to rzekomo dla dobra własności ziemskiej, a nie w interesie przemysłu. W związku z tym: Laissez faire, laissez a lle r [19]; nieskrępowana, wolna konkurencja, uchylenie wszelkiej ingerencji państwa w sprawy przemysłu, zniesienie monopoli etc. Ponieważ przemysł niczego nie tworzy, a tylko przekształca formę wartości otrzymanych od rolnictwa, po nieważ nie dodaje do tych wartości nic, a tylko zwraca je w innej formie w postaci ekwiwalentu, przeto oczywiście po żądane jest, aby ten proces przekształceń dokonywał się bez zakłóceń i możliwie najtaniej. Może tego dokonać tylko wolna konkurencja, gdy produkcję kapitalistyczną pozostawi się w ła snemu losowi. Wychodzi więc na to, że wyzwolenie społe czeństwa burżuazyjnego od monarchii absolutnej, wzniesionej na gruzach społeczeństwa feudalnego, dokonuje się tylko w interesie feudalnego właściciela ziemskiego, przekształco nego w kapitalistę ||2 2 9 | i myślącego jedynie o tym, jak by się wzbogacić. Kapitaliści są kapitalistami tylko w interesie właściciela ziemskiego, podobnie jak w dalszym swym roz 21 Rozdział drugi woju ekonomia każe im być kapitalistami tylko w interesie klasy pracującej. Widać więc, jak mało rozumieją z teorii fizjokratów nowo cześni ekonomiści, [jak] np. wydawca fizjokratów, pan Euge ne D aire ze swą nagrodzoną pracą konkursową na ich temat, jeśli sądzą, że ich specyficzne twierdzenia - o wyłącznej pro dukcyjności ~pracy na roli, o rencie gruntowej jako jedynej wartości dodatkowej, o uprzywilejowanym stanowisku w ła ścicieli ziemskich w systemie produkcji - nie pozostają w żad nym związku, a tylko przypadkowo zbiegają się z proklamo waną przez nich wolną konkurencją, z zasadą wielkiego prze mysłu, z produkcją kapitalistyczną. Równocześnie staje się zro zumiałe, w jaki sposób feudalny pozór systemu fizjokratów, tak samo jak arystokratyczny ton Oświecenia, musiał z masy panów feudalnych uczynić entuzjastów i krzewicieli systemu, który proklamował w istocie burżuazyjny sposób produkcji na gruzach systemu feudalnego. [3. Quesnay o trzech klasach społeczeństwa. Dalsze rozwinięcie teorii fizjokratycznej przez Tur gola: elementy głębszej analizy stosunków kapitalistycznych] Przejrzyjmy obecnie szereg fragmentów, po części dla wy jaśnienia, po części zaś dla udowodnienia sformułowanych po wyżej twierdzeń. U samego Quesnaya w „Analyse du Tableau ficonomique” naród składa się z trzech klas obywateli: „klasy produkcyjnej” (agricultural labourers [robotników solnych]), „ kla sy właścicieli ziemskich i klasy jałowe)’' („wszystkich obywateli zatrud nionych przy pracach i usługach рога solmctwem” ) („Physiocrates etc.” , wyd. Eugene Daire, Paryż 1846, część I, str. 58). K lasą produkcyjną, klasą, która tworzy wartość dodatko wą, są jedynie robotnicy rolni, a nie właściciele ziemscy. Zna czenie classe des proprićtaires [klasy właścicieli, tu: właści cieli ziemskich], która nie jest „jałow a” , gdyż reprezentuje „wartość dodatkową” , nie wynika stąd, że sama ona tworzy tę wartość, lecz wyłącznie stąd, że ją sobie przywłaszcza. 22 Fizjokraci Turgot [reprezentuje teorię fizjokratów] w postaci najbar dziej rozwiniętej. Przedstawia nawet miejscami pur don de la nature [czysty dar przyrody] jako pracę dodatkową, a z dru giej strony [tłumaczy] konieczność odstępowania przez robot nika tego, co stanowi nadwyżkę ponad niezbędne wynagro dzenie, oderwaniem go od warunków pracy i przeciwstawie niem mu ich jako własności klasy, która obraca je w przed miot handlu. Pierwszy argument [uzasadniający], dlaczego jedynie praca na roli jest produkcyjna, [polega na tym], że praca ta stanowi naturalną podstawę i przesłankę samodzielnego uprawiania wszystkich innych zajęć. „ Je g o " (du Jaboureu-r [rolniilka]) „praca zachowuje w szeregu zajęć rozdzielonych pomiędzy różnych członków społeczeństwa takie samo pierwszeństwo,.., jakie praca niezbędna do zapewnienia mu pokarmu miała w rzędzie -różnych czynności, które w stanie odosobnienia musiał wykonywać dla zaspokojenia swych różnorodnych potrzeb. N ie chodzi tutaj o pierwszeństwo z tytułu czci lub godności, lecz, o [pierwszeństwo uwarunkowane przez] [konieczność przyrodniczą-. To, co trud rolnika może wydobyć z ziemi ponad środki niezbędne do zaspokojenia jego osobistych potrzeb, twarzy jedyny fundusz płac, które wszyscy pozostali członkowie społeczeństwa otrzymują w zamian za swoją pracę. Zużytkowując z kolei cenę, którą uzyskali w tej wymianie, -na to, by nabyć wytwory rolnika, oddają mu” (w materii) „dokładnie tyle, ile sami otrzymali. Stanowi to istotną różnicę ||2 3 0 | pomiędzy tymi dwoma rodzajami pracy” („Reflexions sur la Formation et la Distribution des Richesses” (1766). Turgot, Oeuvres, wyd. Daire, t. I, Paryż 1844, str. 9, 10). Ja k więc powstaje wartość dodatkowa? Nie powstaje z cyr kulacji, lecz realizuje się w niej. Produkt sprzedaje się według wartości, a nie powyżej wartości. Nie ma nadwyżki ceny pro duktu ponad wartość. A le ponieważ produkt sprzedaje się według wartości, sprzedawca realizuje wartość dodatkową. Jest to możliwe tylko dlatego, że sam nie opłacił całkowicie wartości, którą sprzedaje, lub inaczej mówiąc - dlatego, że produkt zawiera * jakiś składnik wartości nie opłacony przez * W rękopisie: zachowuje - R ed . 23 Rozdział drugi sprzedawcę i nie wyrównany przez żaden ekwiwalent. Tak się dzieje w przypadku pracy na roli. Sprzedawca zbywa to, cze go sam nie kupił. To „niekupione” Turgot przedstawia po czątkowo jako pur don de la nature. Zobaczymy jednak, że ów pur don de la nature przekształca mu się pod ręką w pra cę dodatkową labourers [robotników rolnych], pracę, której proprićtaire [właściciel, tu: właściciel ziemski] nie kupił, lecz którą sprzedaje pod postacią produktów rolnych. „ Począwszy od chwili, gdy praca rolnika wytwarza więcej, niż wy noszą jego potrzeby, może on Za pomocą nadwyżki, którą przyroda przyznaje mu w postaci czystego podarunku ponad zwykle wynagro dzenie trudów, nabyć pracę innych członków społeczeństwa. Sprzedając mu ją, oni uzyskują tylko środki utrzymania; natomiast rolnik, poza środkami utrzymania, uzyskuje niezależne i roziporządzalne bogactwo, którego nie kupił, lecz które sprzedaje. Rolnik jest przeto jedynym źródłem bogactw, ożywiających daięki swej cyrkulacji wszystkie rodzaje pracy społeczeństwa, gdyż jest tym jedynym, którego trud dostarcza czegoś więcej niż zapłaty zu pracę” (tamże, str. 11). W tym pierwszym ujęciu [zostaje], po pierwsze, [uchwyco na] istota wartości dodatkowej; jest to wartość, którą sprze dawca realizuje w sprzedaży nie dając w zamian żadnego ekwiwalentu, a więc której uprzednio nie kupił. Wartość nie opłacona. Po drugie jednak, owa nadwyżka ponad salaire du travail \płacę roboczą] jest traktowana jako pur don de la nature, gdyż jest w ogóle darem przyrody i od wydajności sa mej przyrody zależy, że robotnik jest zdolny wytworzyć w ciągu dnia roboczego więcej, niż to jest konieczne do od tworzenia jego siły roboczej, więcej, niż wynosi jego salaire. W tym pierwszym ujęciu sam robotnik przywłaszcza sobie jeszcze produkt całkowity. I ten produkt całkowity rozpada się na dwie części. Pierwsza część stanowi płacę robotnika; zostaje on tu sobie przeciwstawiony jako robotnik najemny, jako ten, który sobie samemu wypłaca część produktu nie zbędną do odtworzenia swej siły. roboczej, do podtrzymania swej egzystencji. Druga część, która pozostaje ponad to, jest darem, przyrody i stanowi wartość dodatkową. Istota tej war tości dodatkowej, tego pur don de la nature, zarysowuje się 14 Fizjokraci jednak wyraźniej, gdy tylko znika przesłanka proprićtaire cultivateur [właściciela ziemi, uprawiającego własnoręcznie swój grunt] i obie części produktu, salaire i wartość dodat kowa, przypadają różnym klasom, jedna - robotnikowi na jemnemu, druga - proprićtaire. Aby uformowała się klasa robotników najemnych, czy to w manufakturze, czy to w samym rolnictwie - najprzód wszy scy manufacturiers [tu: wszyscy zatrudnieni w manufakturze] okazują się tylko stipendićs [pozostającymi na utrzymaniu], najemnymi robotnikami u cultivateur proprićtaire [rolnika-właściciela ziemskiego] - warunki pracy muszą być oddzielone od siły roboczej, a podstawą tego oddzielenia jest przekształ cenie ziemi we własność prywatną pewnej części społeczeń stwa, na skutek czego pozostała część zostaje odsunięta od tego przedmiotowego warunku użytkowania swej pracy. „Początkowo nie trzeba było odróżniać właściciela od solnika— W owych pierwotnych czasach, gdy każdy pracowity człowiek znajdo wał tyle ziemi, ile jej ||2311 zapragnął, nikt nie miał potrzeby praco wać dla innych... Wreszcie jednak każdy kawałek ziemi znalazł swego pana, a d , któtzy nie zdobyli własności ziemskiej, nie mieli z początku innego źródła utrzymania, jak tylko możliwość, aby w szeregach klasy opłacane}'' (mianowicie la classe des artisans [klasy rzemieślników], krótko mówiąc - wszystkich zatrudnionych poza rolnictwem) „wymie niać pracę swych rąk na nadwyżki produktów wygospodarowanych przez uprawiających rolę właścicieli ziemi” (stx. 12). Proprićtaire cultivateur rozporządzając superflu conside rable [znaczną nadwyżką], którą ziemia dawała jego pracy, mógł „opłacić ludzi, aby uprawiali mu grunta; gdyż tym, którzy żyją z płacy roboczej, nie sprawiało różnicy, czy otrzymają tę płacę za to, czy za inne zajęcie. WlasnoU ziemi musiała więc zostać oddzielona od pracy na roli i tak też się wkrótce stało... Truid uprawy roli właściciele za czynają... przerzucać na płatnych rolników” (str. 13). Tak oto stosunek między kapitałem a pracą najemną wkra cza do samego rolnictwa. Wkracza tam dopiero wtedy, gdy pewna ilość ludzi zostaje oderwana od własności warunków 25 Rozdział drugi pracy - przede wszystkim od ziemi - i nie ma do sprzedania nic oprócz swej własnej pracy. D la najemnego robotnika, który nie może już wytworzyć żadnego towaru, lecz musi sprzedawać własną swą pracę, mi nimum płacy, ekwiwalent środków niezbędnych do życia, sta je się odtąd nieuchronnym prawem w wymianie między nim a właścicielem warunków pracy. „Prosty robotnik, nie posiadający nic oprócz swych rąk do pracy i pilności, uzyskuje coś tylko wtedy, gdy zdoła sprzedać swoją pracę innemu... Przy każdym rodzaju wykonywanej pracy musi dojść i do chodzi w istocie do takiego stanu, kiedy płaca robotnika zostaje ogra niczona do tego, co mu jest nieodzownie potrzebne na utrzymanie” (tamże, str. 10). G dy tylko pojawia się praca najemna, „produkt ziemi dzieli się na dwie części: jedna obejmuje środki utrzy mania oraz zysk rolnika, co stanowi zapłatę za jego pracę, a jedno cześnie warunek podjęcia uprawy pola właściciela. Reszta jest tą nie zależną i rozporządiaką częścią, którą ziemia daje temu, co ją uprawia, w postaci czystego daru ponaid wyłożone sumy i wynagrodzenie po niesionych trudów; ta część twrairzy udział właściciela, czyli dochód, z którego może on żyć bez pracy i który zużytkowuje według własnego uznania” (str. 14). Teraz pur don de la terre [czysty dar ziemi] jest już okre ślony jako dar, który ziemia ofiarowuje „a celui qui la cultive” [„temu, co ją uprawia” ], jako podarunek, który daje pracy; jako siła wytwórcza pracy zastosowanej na roli, siła, którą praca ma dzięki wykorzystaniu sił wytwórczych przyro dy, którą więc czerpie z ziemi, lecz czerpie z niej tylko jako praca. W ręku du proprićtaire nadwyżka traci przeto charak ter „daru przyrody” i występuje jako przywłaszczenie - bez ekwiwalentu - cudzej pracy, którą produkcyjność przyrody czyni zdolną do wytwarzania środków utrzymania w ilości przewyższającej jej potrzeby, lecz która, dzięki swemu istnie niu w postaci pracy najemnej, ogranicza się do pobrania z pro duktu pracy tylko tego, „ce qui lui est necessaire pour lui pro- 26 Fizjokraci eurer sa subsistance” [„co jest jej nieodzownie potrzebne na utrzymanie” ] . ,,Rolnik oprócz swoje) własne'] płacy wytwarza ponadto dochód, który służy do opłacania całej klasy rzemieślników i innych płatnych pracowników... Właściciel ziemski ma wszystko jedynie dzięki pracy rolnika” (a więc nie jako pair don de la nature); „otrzymuje od niego ||2 3 2 | śnodki na własne utrzymanie i środki, za pomocą których opłaca prace innych płatnych pracowników... Rolnik natomiast potrze buje właściciela ziemskiego jedynie z uwagi na obowiązujące konwen cje i prawa” (tamże, str. 15). Tutaj więc wartość dodatkowa zostaje wprost przedstawio na jako ta część pracy du cultivateur, którą proprićtaire przy właszcza sobie bez ekwiwalentu i której produkt dlatego wła śnie może sprzedawać, mimo iż nie kupił go uprzednio. Je d nakże Turgot ma tu na widoku nie wartość wymienną jako taką, nie sam czas pracy, lecz nadwyżkę produktów, którą praca du cultivateur dostarcza au proprićtaire ponad jej w ła sne wynagrodzenie; jakakolwiek jednak byłaby ta nadwyżka, zawsze przecież jest w niej uprzedmiotowiona tylko ta ilość czasu pracy, którą rolnik oddaje darmo właścicielowi po odtworzeniu swojej płacy. Widzimy więc, że w obrębie pracy na roli fizjokraci trafnie wydobywają wartość dodatkową, że ujmują ją jako produkt pracy pracownika najemnego, chociaż znów samą tę pracę ujmują w formie konkretnej, w której występuje w wartościach użytkowych. Nawiasem mówiąc, kapitalistyczną eksploatację rolnictwa „dzierżawę lub najem ziemi” - Turgot charakteryzuje jako „metodę najbardziej zyskowną ze wszystkich; lecz można ją stosować jedynie w takim kraju, który jest już dostatecznie bogaty” (tamże, str. 21). (Przy rozpatrywaniu wartości dodatkowej należy przejść ze sfery cyrkulacji do sfery produkcji. Tzn. że wartość dodatko w ą trzeba wywodzić nie tylko z wymiany towaru na towar, lecz z takiej wymiany, która w obrębie samej produkcji za chodzi między właścicielami warunków pracy a robotnikami. 27 Rozdział drugi Obłe te strony także stają naprzeciw siebie jako posiadacze towarów i dlatego w żadnym razie nie należy przypisywać produkcji, że jest niezależna od wymiany}. {W systemie fizjokratów proprietaires [tu: właściciele ziem scy] [są] salariants [wypłacającymi wynagrodzenie], robotnicy zaś i manufacturiers [właściciele manufaktur] we wszystkich innych gałęziach produkcji - salaries [opłacanymi] lub sti pendićs [utrzymywanymi]. Stąd również gouvernants [rządzą cy] i gouvcrnes [rządzeni]}. Turgot analizuje warunki pracy w sposób następujący: „Pracownik każdej gałęzi produkcji musi być z góry zaopatrzony w narzędzia i w wystarczającą ilość materiałów, które stanowią przed miot jego pracy, musi mieć wreszcie możność opędzenia kosztów utrzy mania aż do sprzedaży produktów swej pracy” (str. 34). Początkowo ziemia dostarczała bezpłatnie wszystkich tych avances [nakładów], czyli warunków, w których tylko może przebiegać sama praca, które zatem tworzą przesłanki proce su pracy: „Jeszcze przed wszelką uprawą gruntów dostarczała ona pierw szych nakładów” w postaci owoców, ryb, zwierząt etc. oraz narzędzi w postaci gałęzi, kamieni, bestiaux [bydta]; to ostatnie, rozmnażając się w drodze procesów rozrodczych, przynosiło ponadto corocznie produkty w postaci „mleka, wełny, skór i innych materiałów, co obok zebranego w lesie drewna tworzyło pierwsze nakłady dla wyrobów przemysłowych” (str. 34). Te warunki pracy, te avances pracy przekształcają się w kapitał, skoro tylko muszą być wyłożone robotnikowi przez osobę trzecią, co następuje wtedy, gdy robotnik nie posiada nic oprócz swej siły roboczej. „O d czasu gdy praca rąk własnych stała się dla znacznej części spo łeczeństwa jedynym źródłem egzystencji, osoby, które utrzymywały się z płacy roboczej, musiały jednak coS otrzymywać z góry, bądź w tym celu, by wystarać się o surowce potrzebne do przeróbki, bądź po to, by utrzymać się przy żydu do czasu wypłaty wynagrodzenia" (str. 37, 38). 28 Fizjokraci ||2 3 3 | Turgot określa „capitaux” [„kapitały” ] jako „valeurs mobiliaires accumulćes” [„zakumulowane wartości ru chome” ] (tamże, str. 38). Początkowo proprićtaire lub cultivateur wypłaca wprost codziennie salaire i dostarcza mate riałów, np. prządce lnu. W miarę rozwoju przemysłu staje się niezbędne wydatkowanie większych avances i zapewnienie stałości procesu wytwórczego. Biorą to na siebie possesseurs of capitaux [właściciele kapitałów]. Wobec tego każdy possesseur of capitaux musi odzyskać za pośrednictwem ceny pro duktów wszystkie swe avances oraz zysk równy temu, „jaki dałyby mu jego pieniądze, gdyby je obrócił a a zakup ziemi” , a także salaire, „gdyż przy równym zysku wolałby on bez wątpienia nie pracować i żyć łatwo z dochodu, jaki przynosiłaby ziemia, którą by mógł nabyć za ten sam kapitał” (str. 39). Classe stipendiee industrieuse [pozostająca na utrzymaniu klasa przemysłowa] sama jest subdivisee [podzielona] „en en trepreneurs capitalistes et simples ouvriers” [„na kapitali stycznych przedsiębiorców i prostych robotników” ] etc. (str. 39). Podobnie jak z tymi entrepreneurs, rzecz się ma z entrepreneurs fermiers [przedsiębiorcami-dzierżawcami] *. Muszą oni, jak wyżej, prócz zysku otrzymywać z powrotem wszystkie swe avances. „Wszystko to powinno być z góry potrącone z ceny produktów rolnych; nadwyżka służy rolnikowi do opłacenia właściciela za zgodę na założenie przedsiębiorstwa na jego gruntach. Jest to czynsz dzier żawny, dochód właściciela, produkt netto; gdyż wszystko, co ziemia wytwarza, aż do kwoty wpływów z tytułu uprzednich wszelkiego ro dzaju nakładów i powstających :przy tym zysków, musi być rozpatry wane nie jako dochód, lecz jedynie jako zwrot kosztów uprawy; gdyby rolnik nie mógł uzyskać zwrotu tych kosztów, nie chciałby łożyć swej pracy i środków na uprawę cudzych pól” (tamże, str. 40). Ostatecznie: „Prawdą jest, że kapitały tworzą się częściowo z zaoszczędzonych .zysków klas pracujących; ponieważ jednak zyski te wywodzą się za * Chodzi tu o przedsiębiorców ; skich - Red. przekl. polsk. dzierżawiących grunty od w łaścicieli zicm- 19 Rozdział drugi wsze z ziemi, gdyż są płatne albo z dochodu, albo z kosztów przyczy niających się do wytworzenia dochodu, przeto jest oczywiste, że ka pitały wywodzą się również z ziemi podobnie jak dochód, lub raczej, że przedstawiają zakumulowaną część wartości wytwarzanych przez ziemię, tę część, którą właściciele dochodu lub osoby uczestniczące w jego podziale odkładają corocznie zamiast zużywać na zaspokojenie swych potrzeb” (str. 66). Zrozumiałe, że skoro renta gruntowa stanowi jedyną war tość dodatkową, to jest ona zarazem jedynym źródłem aku mulacji, To, co capitalistes akumulują poza tym, pobierają ze swego salaire (ze swego dochodu przeznaczonego na kon sumpcję, gdyż zysk traktowany jest jako taki właśnie dochód). Skoro zysk, podobnie jak salaires, zalicza się do frais de culture [kosztów uprawy ziemi], a jedynie surplus tworzy do chód du proprićtaire [właściciela], to właściciel - tak samo jak u zwolenników Ricarda - zostaje w istocie wyłączony z udziału w frais de culture, a zatem nie uważa się go za agenta produkcji, mimo honorowego miejsca, jakie mu się wyznacza. Powstanie systemu fizjokratów wiązało się nie tylko z opo zycją przeciw k o l b e r t y z m o w i l e c z także z krachem syste mu Law a [4 . Utożsamienie wartości z materią (Paoletti)] ||2 3 4 | Pomieszanie lub raczej utożsamienie wartości z ma terią i związek tego poglądu z całym sposobem rozumowania fizjokratów uwidacznia się jasno w następujących fragmentach z dzieła Ferdinanda Paolettiego: „ I veri mezzi di render felici le societä” * (skierowanego po części przeciw Verriemu, który zaatakował fizjokratów w „Meditazioni sulla Economia politica” , 1771). (Paoletti z Toskanii, t. X X cytowanego dzie ła, [wyd.] Custodi, Parte moderna). „T ak ie pomnożenie materii", jakim są produzioni della terra [pro dukty ziemi], ,,nie dokonało się na pewno nigdy w przemyśle; to w * W rękopisie; „P en sieri sopra l ’agrjcultura'’ - R ed . 30 Fizjokraci ogóle jest niemożliwe. Przemyśl nadaje materii jedynie formę, prze kształca ją tylko, a zatem sam niczego nowego nie tworzy. Ależ, rzekną opozycjoniści, przemysł nadaje materii farmę, jest zatem, produkcyjny i jest to w istocie produkcja nie w zakresie materii, lecz formy. Dobrze więc, nie chcę przeczyć. Lecz przedeż nie jest to tworzenie bogactwa, ale przeciwnie - tylko wydatek... Przesłanką i przedmiotem badań ekonomii politycznej jest materialna i realna produkcja, która odbywa się tylko w rolnictwie, gdyż jedynie rolnictwo pomnaża materiały 1 produkty tworzące bogactwo... Przemyśl nabywa od rolnictwa su^ rowce, aby je poddać obróbce; praca przemysłu - jak to już stwier dziliśmy - tworzy dla tych surowców jedynie formę, nic jednak do, nich nie dodaje d nie pomnaża ich” (str. 196, 197). „ D a jd e kucha rzowi pewną ilość grochu, z którego winien sporządzić wam obiad, a ugotuje go smacznie i w sposób należyde przyrządzony poda do stołu, jednakże w tej samej ilośd, jaką otrzymał. D ajcie natomiast taką samą ilość grochu ogrodnikowi, aby ją powierzył ziemi, a p a upływie odpowiedniego czasu zwróci wam co najmniej poczwórny zasób otrzymanej ilośd. To jest rzeczywista i jedyna produkcja” (str. 197). „Rzeczy uzyskują wartość poprzez potrzeby ludzkie. Wartość lub pomnożenie wartości nie jest przeto wynikiem piacy w przemyśle, lecz rezultatem wydatków pracujących” (str. 198). „Zaledwie pojawi się jakiś nowy wyrób, a natyohmiast rozpowszechnia się w kraju i poza jego granicami. I popatrzcie! Już wkrótce konkurencja innych przemy słowców i kupców obniży jego cenę do w łaśdwego poziomu, który... zostaje określony przez wartość surowców i koszty utrzymania ro botników” (str. 204, 205). [5. Elem enty teorii fizjokratów u Adam a Smitha] Wcześniej niż we wszystkich pozostałych gałęziach wytwór czości wykorzystano w rolnictwie na wielką skalę siły przyro dy w procesach produkcyjnych. Stosowanie sił przyrody w industrie m anufactories [w przemyśle manufakturowym] rzu ca się w oczy dopiero na wyższym szczeblu jego rozwoju. 2 następującego cytatu widać, że A . Smith wyraża tu jeszcze dobę poprzedzającą rozwój wielkiego przemysłu, a stąd po glądy fizjokratów, oraz że Ricardo, replikuje mu z pozycji no woczesnego przemysłu. il Rozdział drugi ||2 3 5 | W księdze II, rozdz. 5 [„A n Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations” ] A . Smith mówi w sprawie renty gruntowej: „G d y odliczy się czy też pokryje wszystko to, g o można uważać za dzieło człowieka, to wtedy reszta, jaka pozostaje, jest dziełem przyrody. Rzadko kiedy wynosi ona mniej niż jedną czwartą, a często więcej niż jedną trzecią całego produktu. Taka sama ilość pracy pro dukcyjnej włożona w manufakturę nigdy nie mogłaby spowodować tak wielkiej reprodukcji. W manufakturze przyroda nie działa wcale, wszy stko robi człowiek, a wielkość reprodukcji musi być zawsze propor cjonalna do siły dokonujących jej czynników” [por. wyd. polsk.: Adam Smith, „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” , War szawa 1954, t. I, str. 461, 462]. W związku z tym Ricardo zauważa [„On the Principles of Political Economy and Taxation” ], 2 wyd., 1819, przypis do str. 61, 6 2 : „Czyżby przyroda nie pomagała wcale człowiekowi w dziedzinie przemysłu? Czyżby nic nie znaczyły siły wiatru i wody, które po ruszają nasze maszyny i pom agają nam w żegludze? Czyż nie jest darem przyrody ciśnienie atmosferyczne i prężność pary, dzięki którym możemy uruchamiać najbardziej zdumiewające maszyny? N ie mówimy już o roili ciepła w procesie zmiękczania i wytopu metali, o rozszcze pianiu powietrza w procesach farbowania i fermentacji. Trudno wy mienić jakąkolwiek gałąź przemysłu, w której przyroda nie okazy wałaby człowiekowi pomocy, i to szczodrze i bezpłatnie” [por. wyd. polsk.: Dawid Rkairdo, „Zasady ekonomii politycznej i opodatko wania” , Warszawa 1957, str. 81]. [Pewien anonimowy autor podkreśla], że fizjokraci rozpa trują zysk jedynie jako potrącenie z renty: „Fizjokraci mówią np. o cenie koronki, iż'je d n a jej część pokrywa to, co spożył robotnik, a druga przechodzi tylko z kieszeni jednego” I mianowicie landlords}- „do kieszeni drugiego człowieka" („An In quiry into those Principles, respecting the Nature of Demand and the Necessity of Consumption, lately advocated by Mr. Malthus etc.” , Lon dyn 1821, str. 96). 32 Fizjokraci Z poglądu fizjokratów, rozpatrujących zysk (łącznie z pro centem) tylko jako dochód przeznaczony do spożycia przez kapitalistę, wywodzi się również sąd A . Smitha i jego następ ców, że akumulacja kapitału zawdzięcza swe pochodzenie oso bistym wyrzeczeniom kapitalisty, jego umiejętności oszczędza nia oraz wstrzemięźliwości w wydatkach. Fizjokraci twierdzili tak, gdyż tylko rentę uważali za właściwe, ekonomiczne, by tak rzec - prawowite, źródło akumulacji. „Om” , tj. le laboureur [rolnik] *, mówi Turgot, „jest tym jedynym, którego trud dostarcza czegoS więcej niż zapłaty za pracę” (Turgot, tamże, str. 11). Zysk jest więc tutaj całkowicie wliczony do salaire du tra vail "[płacy roboczej], Jj 236 J „Poza tym odtworzeniem” (swego własnego salaire) ,,rolnik przysparza dochodu właścicielowi ziemskiemu, rzemieślnik zaś nie tworzy w ogóle dochodu, ani dla siebie, ani dla innych” (tamże, str. 16). „Wszystko, co ziemia wytwarza, aż do kwoty wpływów z tytułu uprzednich wszelkiego rodzaju nakładów i powstających przy tym zy sków, musi być rozpatrywane nie jako dochód, lecz jedynie jako zwrot kosztów uprawy’ (tamże, str. 40). A . Blanqui, „Histoire de 1’ec. pol.” , Bruksela 1839, mówi [na] str. 1 3 9: [Fizjokraci sądzili, że] „trud włożony w uprawę ziemi dawał nie tylko tyle, ile niezbędnie trzeba pracownikowi na jego własne utrzy manie przez cały ciąg pracy, lecz również pewną nadwyżkę wartości" (wartość dodatkową), „która mogła być dodana do masy już istnie jącego bogactwa. Tę nadwyżkę n a w a li produktem netto” (rozpatrują więc wartość dodatkową w postaci tych wartości użytkowych, w któ rych ona występuje). „Produkt netto musiał więc z konieczności przy paść właścicielowi ziemi i stanowił w jego rękach dochód, którym mógł on swobodnie rozporządzać. A cóż stanowiło produkt netto w pozostałych gałęziach produkcji?... Przemysłowcy, kupcy, robotnicy wszyscy oni byli subiektami, najemnymi pracownikami na służbie rol nictwa, tego suwerennego twórcy i dystrybutora wszelkich dóbr. Pro dukty p racy tych grup stanowiły, 'Według systemu ekonomistów I22-1, * W ręk o pisie: le travail du laboureur [praca rolnika] - R ed. 3 - M arks, Engels - D zieła t. 26 33 Rozdział drugi jedynie ekwiwalent tego, oo ich członkowie spożyli w ciągu pracy, tak że po jej zakończeniu ogólna rama bogactwa pozostawała zupełnie nie zmieniona, jeśli tylko robotnicy lub właściciele nie odkładali, ten. nie o s z c z ę d z a l i tego, co mieli prawo spożyć. T ak więc tylko praca na roli tworzyła bogactwo, praca zaś w pozostałych gałęziach produkcji rozpatrywana była jako j a ł o w a , do żadnego zwiększenia kapitału ogólnego". ponieważ nie prowadziła (A zatem istotę produkcji kapitalistycznej upatrywali fizjo kraci w wytwarzaniu wartości dodatkowej. To właśnie zjaw i sko powinni byli wyjaśnić. I na tym też polegał problem po odrzuceniu profit d’expropriation [zysku ze sprzedaży] syste mu merkantylistycznego. „A by uzyskać pieniądze” , mówi Mercier de la Riviere, „trzeba je kupić, a po tym kupnie człowiek nie staje się bogatszy, niż był przed tem; otrzymał jedynie w pieniądzach tę samą wartość, którą oddał w towarach” (М екает de la Riviere, „ L ’Ordre natural et essentiel des sacietes politiques” , t. II, str. 338). Dotyczy to zarówno ||237 | kupna i sprzedaży, jak i rezulta tu całej metamorfozy towaru, czyli rezultatu wymiany rozmai tych towarów według ich wartości, wymiany ekwiwalentów. Lecz skąd w takim razie bierze się wartość dodatkowa? Tzn. skąd bierze się kapitał? Oto problem, jaki stanął przed fizjokratami. B łąd ich polegał na tym, że przyrost wartości w y miennej pomieszali z przyrostem materii, który to przyrost za chodzi w następstwie naturalnej wegetacji i regeneracji, róż niąc rolnictwo i hodowlę od przemysłu. Podstawę stworzyła wartość użytkowa, a wartość użytkową wszystkich towarów, sprowadzoną - jeśli użyć języka scholastyki - do uniwersaliów, stanowiła materia przyrody jako taka; jej zaś pomnoże nie w danej postaci odbywa się tylko w rolnictwie). G . Garnier, tłumacz A . Smitha i sam fizjokrata, trafnie przedstawia fizjokratyczną teorię oszczędzania etc. Najpierw mówi tylko, że manufaktura, jak to merkantyliści twierdzili o wszelkiej produkcji, może tworzyć wartość dodatkową w y łącznie poprzez „profit of expropriation” [„zysk ze sprzedaży” ], poprzez sprzedaż towarów powyżej ich wartości, a więc za chodzi tylko a new distribution of values created, but no new 34 Fizjokraci addition to the created values [nowy podział wytworzonych wartości, a nie przyrost wartości wytworzonych]. „P iaca rzemieślników i przemysłowców, nie stwarzająca żadnych nowych źródeł bogactwa, może przynosić zysk tylko w przypadku ko rzystnej wymiany i ma jedynie wartość względną, wartość, która się nie ponowi, jeśli znów nie nadarzy się okazja otrzymania zysku z wy~ miany" („Recherchas sur la nature et les causes de la richessc des nations” , t. V , Paryż 1802, str. 266 jego przekładu I23!). Oszczędności, które gromadzą, czyli values, które zacho wują po potrąceniu wydatków, powinny być dokonywane kosztem własnej consommation [konsumpcji], „Wprawdzie praca rzemieślników i przemysłowców nie może dodać do ogólnej masy bogactwa społecznego nic prócz oszczędności ro botników najemnych i kapitalistów, lecz, w samej rzeczy, w drodze tego rodzaju oszczędności może sprzyjać wzbogaceniu społeczeństwa" (tamże, str. 266). A szczegółowiej: „Robotoicy rolni wzbogacają państwo samym produktem swej pracy; w przeciwieństwie do tego pracownicy manufaktur i pracownicy han dlowi mogą wzbogacać je tylko przez oszczędności dokonywane ko sztem własnego spożycia. To twierdzenie ekonomistów jest następstwem wprowadzonego przez nich rozróżnienia i wydaje się bezsporne. W istocie, praca rzemieślników i robotników manufaktur może dodać do wartości materii jedynie wartość ich własnej pracy, tzn. wartość płac roboczych i zysków, które praca ta powinna była przynieść zgodnie ze stopą płacy roboczej |[2381 i stopą zysku panującą w danym kraju i danym okresie. Jakkolwiek kształtowałyby się płace robocze, na wysokim czy niskim poziomie, są one wynagrodzeniem za pracę; stanowią to, co robotnik ma prawo spożyć i co przypuszczalnie spo żywa; gdyż tylko poprzez spożycie może on korzystać z owoców swej pracy, i właśnie to spożycie jest w istocie całym jego wynagrodzeniem. Podobnie zyski, male czy duże, traktowane są jako to, co z dnia na dzień spożywa kapitalista, przy czym oczywiście domniemywa się, że dostosowuje on swoje uciechy do wysokości dochodu, który mu przy nosi jego kapitał. Tak więc - gdyby robotnik nie zrezygnował z pe wnej części wygód, do których ma prawo zgodnie z istniejącą stopą 35 Rozdziel drugi płacy roboczej należnej mu z tytułu jego pracy, gdyby kapitalista nie odkładał części dochodu, iktóry mu daje kapital - wtedy zarówno jeden, jak i drugi spożywaliby całą wartość wynikającą z pracy w miarę jej wykonywania. Po zakończeniu ich pracy ogólna masa bogactwa w społeczeństwie pozostałaby taka sama jak poprzednio, jeśliby nie zaoszczędzili jakiejś części tego, co mieli prawo skonsumować i co mogliby skonsumować bez posądzenia o rozrzutność. Gdyby zaś oszczę dzili, ogólna masa bogactwa w społeczeństwie powiększyłaby się o cał kowitą wartość icb oszczędności. Można więc z całą słusznością twier dzić, że osoby zatrudnione w manufakturach i handlu mogą powięk szać ogólną masę istniejącego w danym społeczeństwie bogactwa je dynie w drodze osobistych wyrzeczeń’’ (tamże, str. 263, 264). Garnier wyczuwa również trafnie, że A . Smitha teoria aku mulacji przez oszczędzanie (A. Smith w poważnym stopniu przesiąknął fizj'okratyzmem, czego nigdzie nie ujawnił w spo sób bardziej rażący niż w swej krytyce fizjokratyzmu) opiera się na tejże fizjokratycznej podstawie. Garnier mówi: „Wreszcie, gdy ekonomiści twierdzili, że bogactwo narodowe mo głoby się powiększać jedynie w drodze wyrzeczeń w dziedzinie prze mysłu i handlu, to i Smith również stwierdza, że na próżno uprawiano by przemysł, a kapitał w kraju nigdy by się nie powiększył, gdyby gospodarność nie pomnażała go swymi oszczędnościami” (ks. II, rozdz. 3). „Smith jest zatem w całkowitej zgodzie z ekonomistami” etc. (tamże, str. 270). [6. Fizjokraci jako zwolennicy wielkiego rolnictwa, opartego na kapitalistycznych podstawach] II2 3 9 1 W cytowanym powyżej dziele A . Blanqui przytacza jedną z bezpośrednich okoliczności historycznych, które sprzy jały rozpowszechnieniu się fizjokratyzmu, a nawet jego po wstaniu : „Ze wszystkich wartości, które wybujały w gorączkowej atmosferze systemu” (Lawa 124 ), „nie pozostało nic prócz ruiny, rozpaczy i ban kructwa. Jedynie własność ziemska ocalała z tej burzy” . 36 Fizjokraci {Z tego powodu w „Philosophie de la Misere” pan Proud hon daje własności ziemskiej miejsce po kredycie}. „Sytuacja jej uległa nawet poprawie, gdyż - być może po raz pierwszy od czasów feudalizmu - zaczęła ona przechodzić z rąk do rąk i rozdrabniać się w szerokim zakresie’ ’ (tamże, str. 138). A mia nowicie: „Niezliczone zmiany posiadaczy, dokonywane pod wpływem systemu, zapoczątkowały rozdrobnienie własności ziemskiej... Własność ziemska po raz pierwszy wydostała się z owego odrętwienia, w którym tak długo utrzymywał ją system feudalny. Było to rzeczywiste prze budzenie się rolnictwa... „Przeszła ona” i(la terre [ziemia]) „z reżymu martwej ręki w orbitę cyrkulacji” (str, 137, 138). Turgot, podobnie jak Quesnay i inni jego zwolennicy, rów nież występuje w obronie produkcji kapitalistycznej w rolni ctwie. Turgot powiada: „Dzierżaw a lub najem ziemi... jest metodą” (rolnictwa wielkoobsza rowego, opartego na nowoczesnym systemie dzierżawy) „najbardziej zyskowną ze wszystkich, lecz można ją stosować jedynie w takim kraju, który jest już dostatecznie bogaty” (zob. Turgot, tamże, str. 21). A Quesnay w swoich „Maximes generales du gouvernement economique d’un royaume agricole” [głosi]: „Grunty przeznaczone pod uprawę powinny być łączone w możliwie wielkie areały dzierżawne, eksploatowane przez bogatych rolników” (tj. kapitalistów), „gdyż w wielkich przedsiębiorstwach rolnych wy datki na utrzymanie i remonty zabudowań są mniejsze niż w małych, koszty stosunkowo o wiele niższe, a produkt netto o wiele wyższy” . W tym samym miejscu przyznaje Quesnay równocześnie, że wzrost produkcyjności pracy w rolnictwie powiększa „revenu net” [„dochód netto” ], przypada więc przede wszystkim w udziale proprićtaire [właścicielowi ziemskiemu], i.e. posia daczowi wartości dodatkowej, a względny wzrost tej ostatniej nie pochodzi z ziemi, lecz ze społecznych etc. arrangements [środków] podnoszenia wydajności pracy. ||2 4 0 | Albowiem, jak mówi w tymże miejscu: „Wszelka zyskowna” ji.e. au profit du produit net [dla produktu netto]} „oszczędność pracy osiągana za pomocą zwierząt, maszyn, siły wody itsd. przynosi korzyść ludności” etc. [str. 97]. 37 Rozdział drugi Równocześnie Merrier de la Riviere (tamże, t. II, str. 407) przeczuwa, że wartość dodatkowa przynajmniej w manufak turze (co Turgot, jak wyżej wspomniano, rozciągnął na wszystkie rodzaje produkcji) ma pewien związek z samymi robotnikami manufaktury. W cytowanym miejscu wykrzykuje: „Powściągnijcie swój entuzjazm, zaślqpłcmii wielhicidle zawutych owoców przemysłu. Zanim będziecie po>dziwiać ich wspaniałość, otwórz cie oazy i zoibaozoie, w jaikdej biedzie lub co najmniej niedostatku żyją ci sami »bottiicy, którzy opanowali sztulkę przekształcania dwudziestu soius w wartość tysiąca talarów ; kto zgarnia zysk z tego kolosalnego pomnażania wartości? Spójrzcie! Ci, którzy go stworzyli swoimi rękami, nie znają dobrobytu! O, niech ten kontrast będzie dla was przestrogą" ! [7. Sprzeczności w politycznych poglądach fizjokratów. Fizjokraci a Rewolucja FrancuskaJ Sprzeczności całego systemu ekonomistów. M.in. Quesnay jest za monarchią absolutną. „Jedn a tylko powinna być władza... Zgubny jest system sil przeciw stawnych w łonie jednego rządu; dozwala on tylko dojrzeć; skłócenie wśiród wielkich tego świata i uoisik maluczkich” . (W wyżej cytowanych „Maximes generales” etc. [str. 81]). Mercier de la Riviere [powiada] : „Już przez to samo, że człowiekowi przeznaczone jest żyć w społe czeństwie, przeznaczone jest mu żyć pod władzą despotyzmu” f[tamże], t. I, str. 281). A cóż dopiero „przyjaciel ludu” , marquis de Mirabeau! Mirabeau le pere t24J!I ta właśnie szkoła przez swoje laissez faire, laissez aller f19] odrzucakolbertyzm t2°il, jak i wszelką w ogóle ingerencję rządu w sprawy społeczeństwa mieszczań skiego. Pozwala ona jeszcze państwu żyć tylko w porach tego społeczeństwa, podobnie jak Epikur swym bogom РЧ w po rach świata! Gloryfikacja własności ziemskiej przekształca się praktycznie w żądanie, aby podatki nakładano wyłącznie na rentę gruntową, [to zaś zawiera w sobie] teoretyczną możli 38 Fizjokraci wość konfiskaty własności ziemskiej przez państwo, zupełnie jak u radykalnych zwolenników Ricarda I18l. Rewolucja Fran cuska przejęła tę teorię opodatkowania pomimo sprzeciwu Roederera i innych. Nawet Turgot, radykalny minister burżuazyjny, którego działalność była wstępem do Rewolucji Francuskiej. Mimo całego feudalnego pozoru fizjokraci współpracujący ręka w rę kę z encyklopedystami f2e;! 1240|| ||2411 Turgot usiłował antycypować zarządzenia Rewolucji Francuskiej. Edyktem i fevrier [lutego] 1116 zniósł corpora tions [cechy]. (Edykt ten odwołano w trzy miesiące po jego ogłoszeniu). Zniósł również corvee des paysans [pracę pań szczyźnianą chłopów] przy budowie dróg. Usiłował wprowa dzić impót unique [jedyny podatek] od renty gruntowej t27]. ||2411 Później wrócimy jeszcze raz do wielkiej zasługi fi zjokratów respecting the analysis of capital [odnośnie do ana lizy kapitału] [88]. Tutaj więc jeszcze tylko to: wartość dodatkowa zawdzię cza (według nich) swe istnienie produkcyjności szczególnego rodzaju pracy, mianowicie pracy na roli. T a zaś szczególna produkcyjność zawdzięcza całkowicie swe istnienie samej przy rodzie. W systemie merkantylizmu wartość dodatkowa jest tylko względna. Co jeden zyskuje, drugi traci. Profit upon aliena tion, czyli oscillation of wealth between different parties [zysk ze sprzedaży, czyli wahanie się szali bogactwa między różny mi uczestnikami] *. W obrębie jednego kraju nie powstaje więc w istocie wcale wartość dodatkowa, jeśli rozpatrywać kapitał jako całość. Wartość ta może się tworzyć jedynie we wzajemnych stosunkach między narodami. Nadwyżka zaś, którą jeden naród realizuje w stosunku do innych narodów, wyraża się w pieniądzu (w bilansie handlowym), gdyż w ła śnie pieniądz stanowi bezpośrednią i samoistną formę warto ści wymiennej. W przeciwieństwie do tego - gdyż system mer kantylistyczny zaprzecza w istocie tworzeniu się bezwzględnej wartości dodatkowej - fizjokraci chcą tę ostatnią wyjaśnić: produit net [produkt netto]. A ponieważ obstają przy warto * Patrz com niniejszy, ser. 8 - R e d . przekł. polsk. 39 Rozdział drugi ści użytkowej, [przeto według nich] rolnictwo jest jedynym twórcą wartości dodatkowej. [8. Pruski reakcjonista Schmalz wulgaryzuje teorię fizjokratów] Jednego z najbardziej naiwnych wyrazicieli systemu fizjo kratów - jakże mu daleko do Turgota! - odnajdujemy w oso bie starego tropiciela demagogów I2®], królewsko-pruskiego tajnego radcy stanu, Schmalza. N p .: „Jeżeli przyroda wypłaca mu” (au bailleur des bienfonds [tu: właioicielowi ziemskiemu]) „nawet dwa razy tyle, ile wynosi procent usta wowy, to jakie rozumne racje mogą przemawiać za wyzuciem go z tego dochodu?” („Ёсоо. politique” , przekład Henri Jouffroy etc., t. I, Pa ryż 1826, str. 90 M ) . Minimum salaire fizjokraci określają tak, że consommation (lub depense) des ouvriers est egale au salaire q u ils regoivent [konsumpcja (łub wydatki) robotników równa się płacy, którą otrzymują]. Albo jak to w ogólnej formie wyraża pan Schmalz (tamże, str. 120) -. „Przeciętna płaca robocza, w pewnym zawodzie równa się temu, co przedstawiciel tego zawodu konsumuje przeciętnie w czasie trwania swej pracy". „Renta gruntowa jest jedynym elementem dochodu narodowego: |j2 4 2 | zarówno odsetki od lokat kapitału, jak i płaca robocza, pobie rana za prace wszelkiego rodzaju, przenosi tylko produkt tej renty z jednych rąk do drugich” (Schmalz, tamże, t. I, str. 309, 310). „Upraw a ziemi, jej zdolność i moc corocznego wytwarzania renty gruntowej, oto wszystko, co tworzy bogactwo narodu” (tamże, str., 310). „G dy sięgnąć do podstaw, do pierwotnych elementów wartości jakich kolwiek przedmiotów, trzeba przyznać, że jest ona tylko wartością prostych produktów przyrody. Znaczy to, że jakkolwiek praca dodaje tym przedmiotom nową wartość, a zatem podnosi ich cenę, to jednak nowa wartość iub cena składa się z łącznej sumy wartości tych wszyst kich wytworów przyrody, które robotnik w trakcie swej pracy zniszczył, 40 Fizjokraci spożył lub w inny sposób zużytkował, by nadać przedmiotom nową formę” (tamże, str. 313). „Jedynie ten rodzaj pracy” (rolnictwo we właściwym tego słowa znaczeniu) „przyczynia się do wytwarzania nowych с t a l ; tylko ten rodzaj pracy można więc do pewnego stopnia rozpatrywać jako pro dukcyjny. Co się tyczy prac przygotowawczych i przetwórczych... nada ją one po prostu nową formę ciałom, które wytworzyła przyroda” (Schmalz, tamże, str. 15, 16). [9. Wczesna krytyka przesądu fizjokratów w kwestii rolnictwa (Verri)] Przeciwko przesądom fizjokratów. Verri (Pietro): „Meditazioni sulla Economia politica” . , (Wydrukowano po raz pierwszy w 1771) t. X V , wyd. Custodi, Parte moderna, str. 21, 2 2 : „Wszelkie zjawiska wszechświata, bez względu na to, czy zostały wywołane ręką człowieka, czy też ogólnymi prawami fizyki, nie są faktycznie tworami nowymi, lecz jedynie przekształceniem materii. Łą czenie i dzielenie ~ oto jedyne elementy, jakie umysł ludzki ciągle na nowo odnajduje analizując ideę reprodukcji; tak samo rzecz sic ma z reprodukcją wartości i bogactwa, gdy ziemia, powietrze i woda prze obrażają się na polach w ziarno lub gdy za pośrednictwem ręki ludz kiej wydzieliny owada przekształcają się w jedwab, lub gdy cząsteczki metaliu formują się w pewnym porządku, aby utworzyć zegar” . D a Je ;: fizjokraci nazywają „klasę pracowników manufaktury jałową, ponieważ zgodnie z ich poglą dami wartość wyrobów rękodzielniczych równa się surowcom i środkom spożycia, które pracownicy manufaktury konsumują podczas fabrykacji" (tamże, str. 25). ||2 4 3 | Verri - odwrotnie - zwraca uwagę na stałą nędzę contadini [wieśniaków] w przeciwieństwie do stopniowego wzbogacania się artigiani [rzemieślników, tu : właścicieli ma nufaktury] i ciągnie: 41 Rozdział drugi „T o dowodzi, że rzemieślnik za pośrednictwem ceny produktu otrzy muje nie tylko zwrot wydatków na konsumpcję, lecz pewną sumę po nadto ; suma' ta reprezentuje nową ilość wartości wytworzoną w pro dukcji w ciągu roku” (tamże, str. 26). „Now o wytworzona wartość jest więc tą częścią ceny prodiutotu rolniczego leb przemysłowego, która etanowi pewną nadwyżkę nad pierwotną wartością materiałów i niezbędnymi kosztami konsumpcji poniesionymi w czasie ich obróbki. W rolnictwie podlegają potrąceniu nasiona i konsumpcja rolnika, w manufakturze zaś surowiec i konsumpcja robotnika; a nowej warto ści wytwarza się oorocanie tyle, ile wynosi pozostała reszta” (tamże, str. 26, 27). [R O Z D Z IA Ł T R Z E C I] A[dam] Smith [1. D w a różne określenia wartości u Sm itha: określenie wartości przez ilość pracy wydatkowanej i zawartej w towarze oraz określenie jej przez ilość pracy żywej, którą można nabyć w drodze wymiany za ten towar] A. Smith, jak wszyscy ekonomiści, worth speaking of [o któ rych warto mówić], przejmuje od fizjokratów pojęcie average [przeciętnej] płacy, którą nazywa prix nature! du salaire [na turalną ceną płacy roboczej], „Człowiek musi zawsze żyć ze swej pracy, a jego płaca robocza mu si mu wystarczać co najmniej na utrzymanie. W większości przypadków musi ona być nawet nieoo wyższa, gdyż inaczej nie mógłby on stwo rzyć rodziny, a ród tych robotników nie mógłby przetrwać dłużej niż przez jedno pokolenie” ([„Recherches sur la nature et las causes de la richesse des nations” , Paryż 1802], t. I, ks. I, rozdz. V III, str. 136 [por. wyd. polsk .: Adam Smith, „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” , Warszawa 1954, t. I,. rozdz. 8, str. 87]). A. Smith stwierdza wyraźnie, że rozwój sił produkcyjnych pracy nie wychodzi na korzyść samemu robotnikowi. Powia da, co następuje (ks. I, rozdz. V III, wyd. MacCulloch, Lon dyn 1828): „Pirodufct pracy stanowi jej naturalne wynagrodzenie, czyli zapłatę za pracę. W owym pierwotnym stanie rzeczy, zanim zawłaszczono ziemię i nagromadzono kapitały, cały produkt pracy należy do robot nika. N ie ma ani właściciela ziemskiego, ani pracodawcy, z którym by się musiał dzielić. Gdyby ten stan rzeczy trwał nadal, to wraz Z rozwojem sił produkcyjnych, który jest wynikiem podziału pracy, wzrosłyby i place robocze. Wszystkie przedmioty stałyby się stopniowo tańsze” 43 Rozdział trzeci {w każdym razie all those things requiring a smaller quantity o f labour for their reproduction, but they „w ould” not only have become cheaper; they have, in point of fact, become cheaper [wszystkie te przedmioty, które wym agają mniejszej ilości pracy do ich wytworzenia; lecz one nie tylko „powinny by” stać się tańsze, one istotnie stają się tańsze]}. „Potrzeba by mniejszej ilości pracy, aby je wytworzyć; a ponieważ towary -wytwarzane za pomocą jednakowych ilości pracy byłyby na turalnie w takich warunkach wymieniane na siebie, nabywano by je więc także za ||2 4 4 | produkt mniejszej ilości pracy... Lecz ten pier wotny stan rzeczy, w którym robotnik korzystał z całkowitego pro duktu swej własnej pracy, nie mógł trwać dłużej jak do czasu, gdy zawłaszczono ziemię i nagromadzono kapitały. Zakończył się więc na długo przedtem, zanim dokonano najważniejszych ulepszeń podnoszą cych siłę produkcyjną pracy, i nie byłoby celu śledzić dalej, jaki mógł by być jego wpływ na wynagrodzenie, czyli płacę roboczą” (t. I, sti. 107-109 [por. wyd. polsk., t. I, str. 83-84]). A . Smith zauważa tu bardzo wnikliwie, że faktyczny wielki rozwój siły produkcyjnej pracy następuje dopiero od chwili, gdy praca przekształca się w pracę najemną i gdy warunki pracy przeciwstawiają się robotnikowi z jednej strony jako własność ziemska, z drugiej - jako kapitał. T ak więc rozwój siły produkcyjnej pracy rozpoczyna się dopiero w takich w a runkach, w których sam robotnik nie może już przywłaszczyć sobie jej rezultatów. D latego też zupełnie bezcelowe jest ba danie, jak mógłby wpływać lub jak powinien był wpływać ten wzrost sił produkcyjnych na „w ages” [„płacę roboczą” ] która to płaca robocza równa się tutaj produktowi pracy przy założeniu, że produkt pracy (czyli wartość tego produktu) należałby do samego robotnika. A. Smith przesiąknął bardzo głęboko ideami fizjokratów. W dziele jego znaleźć można często całe nawarstwienia za pożyczone od fizjokratów, a najzupełniej sprzeczne ze sformu łowanymi przezeń poglądam i. N p. w nauce o rencie grunto wej itd. Z uwagi na cel naszych badań możemy całkowicie pominąć te właśnie części jego pracy, które nie są dlań cha rakterystyczne i w których pozostaje tylko fizjokratą [311. 44 Adam Smith Ju ż лЗе; pierwszej części niniejszej pracy, w związku z analizą towaru, wykazałem tssI, że A. Smith waha się przy określaniu wartości wymiennej: określenie wartości towarów przez ilość pracy niezbędnej do ich wytworzenia plącze z innym określe niem, które niekiedy wypiera tam tą definicję, mianowicie z określeniem wartości towarów przez ilość pracy żywej, za którą można towar kupić, lub też, co na jedno wychodzi, przez ilość * towarów, za którą można nabyć określoną ilość pracy żywej. M iarą wartości towarów czyni on tutaj [tj. w tym dru gim określeniu] wartość wymienną pracy. W istocie - plącę roboczą, gdyż płaca robocza równa jest tej ilości towaru, którą się uzyskuje za określoną ilość pracy żywej, czyli równa takiej ilości pracy, którą można nabyć za określoną ilość to warów. Lecz wartość pracy lub raczej wartość siły roboczej zmienia się - jak wartość każdego innego towaru - i nie różni się niczym szczególnym od wartości innych towarów. W artość staje się tutaj zarówno miernikiem wartości, jak i podstaw ą jej wyjaśnienia, wpadamy, więc w cercie vicieux [błędne koło]. Z dalszego wywodu okaże się jednak, że ta chwiejność i to pomieszanie zupełnie różnych określeń nie przeszkadzają Smi thowi w rozważaniach nad naturą i pochodzeniem wartości dodatkowej, gdyż w istocie, wszędzie gdzie rozwija własne poglądy, przestrzega, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, prawidłowego określenia wartości wymiennej towarów - m ia nowicie określenia jej przez ilość zawartej w towarach pracy, czyli przez czas pracy j224||. ||V II-2 8 3 a| {N a wielu przykładach można wykazać, jak często Smith w swoim dziele - tam, gdzie istotnie wy jaśnia fakty - ujmuje ilość pracy zawartej w towarze jako wartość i jako czynnik wartość tę określający. Pewną część tych rozważań cytuje Ricardo '33\ N a tym właśnie ujęciu opie ra się cała jego [Smitha] nauka o wpływie podziału pracy i ulepszonych maszyn na cenę towarów. Tu niechaj wystarczy jeden tylko cytat. [W] rozdz. X I, ks. I mówi A . Smith o po tanieniu wielu artykułów manufakturowych za jego czasów * W rękopisie od tego m iejsca tekst brzm i: „leben d iger A rbeit, womit ein bestimmtes Quantum gekauft werden kann” [„p racy żywe}* za którą można nabyć określaną ilo ść"] - Red. 45 Rozdział trzeci w porównaniu z poprzednimi stuleciami i kończy następują cymi słow y: „Dostarczenie ioh na rynek kosztowało o wiele więcej pracy; ||283 b | przeto gdy się je dostarczyło na rynek, należało je sprzedawać Łub wymieniać za większą ilość pracy” ([„Recheiches вот За nature et les causes de la richesse des nations” , Paryż 1802], t ! II, str. 156 [por. wyd. polisik., t. I, str. 298])}. |V II-2 8 3 b|| [|VI—245 [ Po drugie jednak, ta sprzeczność i przechodzenie od jednego sposobu wyjaśniania do drugiego ma u A. Smitha głębsze podłoże, co przeoczył Ricardo odkrywając ową sprzeczność, [na skutek czego] nie ocenił jej jak należy, a stąd i nie rozwikłał. Załóżmy, że wszyscy robotnicy są producen tami tow arów i nie tylko je wytwarzają, lecz również sprze dają. W artość tych towarów określona jest przez zawarty w nich niezbędny czas pracy. Jeśli więc towary sprzedaje się w edług ich wartości, to za towar, będący produktem dwuna stogodzinnego czasu pracy, robotnik kupuje dwunastogodzinny czas pracy w formie innego towaru, tzn. kupuje dwunasto godzinny czas pracy zrealizowany w postaci innej wartości użytkowej. Wartość jego pracy równa się przeto wartości wy tworzonego przezeń towaru, tzn. równa się produktowi dwu nastogodzinnego czasu pracy. Łańcuch kolejnych aktów sprze daży, krótko mówiąc, cały proces wymiany, metamorfoza to waru, nie wnosi do sytuacji żadnych zmian. Cały ten proces zmienia tylko postać wartości użytkowej, w której wyrażony jest ów dwunastogodzinny czas pracy. Wartość pracy równa się więc wartości produktu tej pracy. Po pierwsze, w postaci towarów podlegają wymianie - o ile wymiana następuje zgod nie z wartością - równe ilości pracy uprzedmiotowionej. Po drugie jednak, określona ilość pracy żywej wymienia się na taką sam ą ilość pracy uprzedmiotowionej, ponieważ - z jed nej strony - praca żywa przekształca się w pracę uprzedmio towioną w produkcie, towarze, który należy do robotnika, z drugiej zaś strony - tow ar ten wymienia się na inny, który zawiera taką sam ą ilość pracy. W gruncie rzeczy określona ilość pracy żywej wymienia się zatem na taką sam ą ilość pra cy uprzedmiotowionej. T ak więc nie tylko towar wymienia się 46 Adam Smith na towar w takim stosunku, w jakim towary te reprezentują jednakowe ilości uprzedmiotowionego czasu pracy, lecz pew na ilość pracy żywej wymienia się na towar reprezentujący taką sam ą ilość pracy uprzedmiotowionej. Przy takim założeniu wartość pracy (ilość towaru, którą można kupić za daną ilość pracy, lub ilość pracy, którą można kupić za daną ilość towaru) mogłaby służyć za m iarę wartości towaru, tak samo jak ilość pracy zawartej w towarze, ponie waż wartość pracy przedstawiałaby zawsze pracę uprzedmio towioną w takiej ilości, w jakiej trzeba pracy żywej do wy produkowania tego towaru. Inaczej mówiąc, określona ilość czasu pracy żywej rozporządzałaby zawsze taką ilością towa rów, która by reprezentowała identyczną ilość czasu pracy uprzedmiotowionej. Tymczasem jednak przy każdym sposobie produkcji - a zwłaszcza przy kapitalistycznym - gdzie rzeczo we warunki pracy należą do jednej lub więcej klas, do pozo stałej zaś klasy, klasy robotniczej, należy tylko siła robocza, istnieje wręcz odwrotny stan rzeczy. Produkt, czyli wartość produktu pracy, nie należy do robotnika. Określona ilość pra cy żywej nie rozporządza wcale taką sam ą ilością pracy uprzedmiotowionej, albo inaczej mówiąc - określona ilość pracy uprzedmiotowionej w towarze rozporządza większą ilo ścią pracy żywej, niż zawiera sam towar. Ponieważ A. Smith punktem wyjścia czyni całkiem słusznie towar i wymianę towarów, a producenci występują pierwotnie wobec siebie tylko jako właściciele towarów, jako sprzedający i kupujący towary, przeto wykrywa (tak mu się w ydaje), że w wymianie między kapitałem a pracą najemną, ||246| mię dzy pracą uprzedmiotowioną a pracą żywą, prawo ogólne przestaje natychmiast działać i towary * (jako że i praca jest towarem, skoro jest kupowana i sprzedawana) wymieniają się nie w stosunku do tych ilości pracy, które reprezentują. Stąd, wyciąga wniosek, że z chwilą gdy warunki pracy występują wobec robotnika najemnego w formie własności ziemskiej i kapitału - czas pracy nie jest już immanentną m iarą, regu lującą wartość wymienną towarów. A powinien by raczej wy * W rękopisie: wymiana towarów - Red. 47 Rozdział trzeci ciągnąć odwrotny wniosek, jak mu to słusznie wytyka Ricardo: że mianowicie wyrażenia „ilość pracy” i „w artość pracy” przestały być identyczne, wobec czego względna wartość to warów, chociaż regulowana przez zawarty w nich ę^as pracy, nie jest już regulowana przez wartość pracy, ponieważ to dru gie wyrażenie było słuszne tylko dopóty, dopókr było iden tyczne z pierwszym. W dalszym ciągu, przy sposobności oma w iania [poglądów] M althusa tS4J, można będzie rozwinąć myśl, że nawet w tym przypadku, gdyby robotnik sam przywłasz czał sobie swój własny produkt, tzn. wartość swego własnego produktu, byłoby niesłusznie i niedorzecznie traktować tę war tość, czyli wartość pracy, jako miarę wartości w takim samym rozumieniu, w jakim czas pracy, czyli sam a praca, jest miarą wartości oraz tworzącym wartość elementem. N aw et i wtedy nie powinno by się traktować pracy, którą można kupić za towar, jako miary w takim samym sensie, jaki przypisuje się pracy zawartej w owym towarze. Jed n a byłaby tylko wskaźni kiem drugiej. W każdym razie A. Smith czuje, że z praw a określającego wymianę towarów trudno jest wyprowadzić prawo wymiany między kapitałem a pracą, które opiera się na zupełnie od miennych na pozór i przeciwstawnych zasadach. N ie można też było sprzeczności tej wyjaśnić dopóty, dopóki kapitał przeciwstawiany był bezpośrednio pracy zam iast sile roboczej. Że czas pracy wydatkowany na reprodukcję i utrzymanie siły roboczej bardzo się różni od pracy, którą ta siła robocza może sam a wykonać, o tym dobrze A . Smith wiedział. Sam cytuje z Cantillona „Essai; sur la nature du commerce...” : „Ten sam autor dodaje, ii się oblicza, że praca krzepkiego niewol nika jest warta dwa razy tyle, ile jego utrzymanie, i sądzi, że praca najmierniejszego robotnika nie może być mniej warta niż praca silnego niewolnika” (t. I, ks. I, rozdz. V III, str. 137, [przekład] Garniera [wyd. polsk., t. I, str. 88]). Z drugiej strony zadziwiające jest, że A. Smith nie pojął, jak mało wspólnego m ają jego wątpliwości z prawem regulu jącym wzajemną wymianę towarów. Proporcje, w jakich pro ducenci towaru A lub В dzielą między siebie produkty A i B , 48 Adam Smith czy też raczej ich wartość, nie stoją bynajmniej na przeszko dzie tętnu, by towary A i В wymieniały się w stosunku do za wartego w nich czasu pracy. Jeśli jedna część produktu A przypada właścicielowi ziemskiemu, druga — kapitaliście, trze cia zaś - robotnikowi, jakiekolwiek byłyby proporcje tego po działu, nie zmieni to tego stanu rzeczy, że sam produkt A wymienia się na В zgodnie ze sw oją wartością. Proporcje cza su pracy, zawartego w towarach A i B , nie zależą od tego, jak sobie różne osoby przywłaszczą czas pracy zawarty w pro duktach A i B. „Skoro wymiana sukna na płótno już się do kona, producenci sukna otrzymają swój udział w płótnie w tym samym stosunku, w jakim poprzednio mieli udział w suknie” ([M arx,] „M isere de la Phil.” , str. 29 * [S51. Po wyższe jest również argumentem, który zwolennicy Ricarda wytaczali później słusznie przeciw ||247[ A . Smithowi. T ak np. zwolennik M althusa, John Cazenove, pisał: „Wymianę towarów i podział należy rozpatrywać odrębnie... Oko liczności, które wpływają na jedno, nie zawsze oddziaływają na dru gie. N a przykład zmniejszenie kosztów produkcji jakiegokolwiek to waru zmieni jego stosunek do wszystkich pozostałych towarów; nieko niecznie jednak musi zmienić jego własny podział bądź w jakikolwiek sposób wpłynąć na zmian?»podzialu innych towarów. Z drugiej strony, powszechna obniżka wartości towarów, obejmująca je wszystkie w rów nej mierze, nie zmieni ich wzajemnego stosunku. Może jednak wpły nąć - a może również nie wpływać - na ich podział itd.” (John Ca zenove w Preface [Przedmowie] do swego wydania Malthusa „D efini tions in Polit, Econ.” , Londyn 1853, [istr. V I]). Skoro jednak „distribution” wartości produktu między ka pitalistę i robotnika sam a polega na exchange [wymianie] między towarami - towarami i siłą roboczą - słusznie więc startled [zaskoczyło] to A. Smitha. A ponieważ wartość pracy, bądź stopień, w jakim towar (lub pieniądz) jest zdolny na bywać pracę, uczynił Smith ponadto m iarą wartości - zakłóca to bieg jego myśli tam, gdzie wykłada teorię ccn, gdzie przed stawia oddziaływanie konkurencji na stopę zysku itd., pozba* K . M arks, „N ę d z a Red. przekt, polsk. filozofii” , w : 4 - M a rk s, E n g e ls - D z ie ła t. 2& M arks-EngeLs, D zieła, t. 4, stc, 90 - 49 Rozdział trzeci •wia w ogóle jego dzieło wszelkiej jednolitości i wyłącza nawet z kręgu jego badań pokaźną ilość istotnych problemów. N a ogólny tok rozwoju jego koncepcji wartości dodatkow ej oko liczność ta pozostaje - jak się zaraz okaże - bez wpływu, gdyż tutaj zawsze przestrzega on prawidłowego określenia wartości przez czas pracy wydatkowany na produkcję rozmai tych towarów. Przejdźmy więc obecnie do przedstawienia jego poglądów. Jednakże przedtem w ypada napomknąć o jeszcze jednej okoliczności. A. Smith miesza ze sobą różne sprawy. Po pierw sze, w ks. I, rozdz. V [w przekładzie Garniera] pow iada: „Człowiek jest bogaty lub ubogi w zależności od tego, w jakim stopniu stać go na zaspofcqjenie pierwszych .potrzeb oraz na korzysta nie z wygód i przyjemności życia. Lecz od czasu, kiedy upowszechni! się podział pracy, zaledwie drobną cząstkę tych rzeczy może sobie sam bezpośrednio wytworzyć. Znacznie większą ich część czerpie człowiek z pracy innych ludzi; toteż będzie bogaty lub ubogi w zależności od ilości pracy, którą może rozporządzać lub którą zdolny jest nabyć. A więc dla osoby, która posiada jakiś towar, a nie zamierza sama zużyć go lub spożyć, lecz chce go wymienić na inne towary, wartość tego towaru równa się tej ilości pracy, jaką pozwala jej on nabyć lub jaJcą pozwala je) rozporządzać. Praca przettf stanowi rzeczywisty mier nik wartości wymiennej wszelkich towarów” (t. I, str. 59, 60 [por. wyd. polsk., t. I, str. 39]). D a le j: „Zaw ierają one” (les marchandises [towary]) „ wartość określonej ilości pracy, którą wymieniamy na coś, ||248 | o czym w danym razie sądzimy, że zawiera wartość takiej samej ilości pracy... N ie za złoto i srebro, lecz za pracę nabywano pierwotnie wszelkie bogactwa świata; wartość zaś ich dla tego, kto je posiada i chce wymienić na nowe ja kieś wytwory, równa się ściśle ilości pracy, jaką za te bogactwa może on nabyć lub jaką może rozporządzać” (ks, I, [rozdz.] V, str. 60, 61 Ipor. wyd. polsk., t. I, str. 40]). Wreszcie: „ Bogactwo, mówi pan Hobbes, to władza. Lecz osoba, która zdoby ła lub odziedziczyła wielki majątek, niekoniecznie zdobywa lub dzie 50 Adam Smith dziczy przez to jaifcąś władzę polityczną - cywilną lub wojskową... Wła dza, którą majątek ten daje natychmiast i bezpośrednio, jest to siła nabywcza, pewnego rodzaju władza nad wszelki} pracą i wszelkim wy~ tworem pracy, który znajduje się wówczas na rynku" (tamże, str. 61 [por. wyd. pol.sk., t. I, str. 40]). Widzimy więc: we wszystkich tych ustępach Smith miesza le travail d ’autrui [pracę innych] z produit de ce travail [pro duktem tej pracy\. O d czasu ukształtowania się podziału pra cy wartość wymienna towaru znajdującego się w ręku jakie gokolwiek posiadacza polega na możności nabycia cudzych towarów, czyli na ilości cudzej pracy, którą zaw ierają te to wary, na ilości cudzej zmaterializowanej pracy. O w a ilość cudzej pracy równa się tej, jaką zawiera własny towar posia dacza. Ja k wyraźnie zaznacza sam Sm ith: „Zaw ierają one” [towary] „wartość określonej ilości pracy, którą wymieniamy na coś, o czym w danym razie sądzimy, że zawiera war tość takiej samej ilości pracy". Akcent spoczywa tu na change [zmianie] spowodowanej przez podbiał pracy: bogactwo mianowicie nie polega odtąd na posiadaniu produktu własnej pracy, lecz na ilości cudzej pracy, którą produkt ten daje do rozporządzenia, pracy spo łecznej, którą za jego pomocą można nabyć, przy czym ilość ta określona jest przez ilość pracy zawartej w samym produk cie. W sformułowaniu tym tkwi w istocie tylko pojęcie war tości wymiennej, [myśl], że bogactwo moje określa m oja pra ca już tylko jako praca społeczna, a więc produkt mej pra cy - już tylko jako możność rozporządzania równą sobie ilo ścią pracy społecznej. Mój towar, który zawiera pewną ilość niezbędnego czasu pracy, daje mi moc rozporządzania wszyst kimi innymi towarami o takiej samej wartości, a więc taką sam ą ilością cudzej pracy uprzedmiotowionej w innych warto ściach użytkowych. Akcent spoczywa tutaj na - zrodzonym przez podział pracy i wartość wymienną - zrównaniu pracy m ojej z pracą cudzą, innymi słowy, z pracą społeczną (Adam nie dostrzega, że również m oja praca, czyli praca zawarta w moich towarach już jest społecznie określona i w sposób istotny zmieniła swój charakter), bynajmniej zaś nie na różni- 51 Rozdział trzeci су między pracą uprzedmiotowioną a pracą żywą oraz na spe cyficznych prawach ich wymiany. W istocie A. Smith nie mówi tutaj nic ponad to, że czas pracy zawarty w towarach określa ich wartość, a bogactwo posiadacza towarów polega na ilości pracy społecznej, którą on dysponuje. Tymczasem zrównanie pracy z produktem pracy ||249| stwarza tu już rzeczywiście pierwszą okazję do tego, aby okre ślenie wartości towarów przez zaw artą w nich ilość pracy zostało pomieszane z określeniem jej przez tę ilość pracy ży wej, jaką można za nie kupić, czyli z określeniem jej przez wartość pracy. Jeśli A . Smith p ow iad a: „M ajątek danej osoby bywa większy lub mniejszy, ściśle proporcjo nalnie do rozmiarów tej władzy, czyli proporcjonalnie do ilości czy to pracy innych osób, czy, co na jedno wychodzi” (w tym właśnie tkwi fałszywa identyfikacja), „wytworu pracy innych osób, jaką... może ona nabyć lub rozporządzać” (tamże, str. 61 [wyd. polsk., str. 40]), to z równym powodzeniem mógłby powiedzieć: jest ona [w ła dza] proporcjonalna do ilości pracy społecznej zawartej we własnym jego towarze lub fortune [m ajątku], jak to sam zresztą zaznacza : „Zawierają one” (les marchandises [towary]) „wartość określonej ilości pracy, którą wymieniamy a a coś, o czym w danym razie sądzimy, że zawiera wartość takiej samej ilości pracy” . (Słowo valeur [wartość] jest tutaj zbędne i bez sensu). F a ł szywy wniosek ujawnia się już w tymże rozdz. V , gdy np. [Smith] pow iada : „T ak więc praca, jako nigdy nie wahająca się w swej wartości, jest ■jedynym ostatecznym i rzeczywistym miernikiem, według którego można oceniać i porównywać wartość wszelkich dóbr w każdym czasie i na każdym miejscu” (str. 66 [por. wyd. polsk., str. 43]). To, co jest słuszne w odniesieniu do samej pracy, a stąd również do jej miernika, czasu pracy - że mianowicie wartość towarów pozostaje zawsze w proporcji do uprzedmiotowio nego w nich czasu pracy, jakkolwiek zmieniałaby się wartość pracy - zostaje tu przypisane samej tej zmiennej wartości pracy. 52 Adam Smith A. Smith przedstawił tutaj dopiero ogólne zarysy wymiany towarów: istotę wartości wymiennej, podziału pracy oraz istotę pieniądza. Uczestnicy wymiany występują jeszcze wobec siebie tylko jako posiadacze towarów. N abyw ają cudzą pracę pod postacią towarów, podobnie jak własna ich praca wystę puje w postaci towarów. D latego ilość pracy społecznej, którą rozporządzają, jest równa ilości pracy zawartej w towarze, za pomocą którego sami dokonują kupna. G dy jednak, przystę pując w następnych rozdziałach do rozpatrzenia wymiany mię dzy pracą uprzedmiotowioną a pracą żywą, między kapitali stą a robotnikiem, A. Smith podkreśla, że wartości towaru nie determinuje już obecnie ilość zawartej w nim pracy, lecz róż niąca się od tej wielkości ilość pracy cudzej, pracy żywej, któ rą za jego pomocą można uzyskać do rozporządzenia, tj. ku pić, to w istocie nie oznacza to, że towary nie wymieniają się już więcej w proporcji do zawartego w nich czasu pracy, lecz że wzbogacenie, pomnożenie zawartej w towarze wartości i stopień tego pomnożenia zależą od większej lub mniejszej ilości pracy żywej, którą praca uprzedmiotowiona wprawia w ruch. W takim właśnie ujęciu jest to słuszne. Jednakże u Smitha pozostaje tu niejasność. [2. O gólna koncepcja wartości dodatkow ej u Smitha. Zysk, renta gruntowa i procent jako potrącenia Z produktu pracy robotnika] 1)250 ] W rozdz. V I, ks. I A. Smith przechodzi od stosun ków, przy których zakłada się, że producenci występują wo bec siebie tylko jako sprzedawcy i posiadacze towarów, do stosunków wymiany między posiadaczam i warunków pracy a posiadaczam i samej tylko siły roboczej. ,,W owym -wczesnym i prymitywnym stanie społeczeństwa, kiedy nie zgromadzono jeszcze kapitałów ani nie zawłaszczono ziemi, stosunek między ilościami pracy, jakie potrzebne są do tego, by uzyskać różne przedmioty, jest jedyną, jak się zdaje, podstawą, która może dać normę ,dla ich wzajemnej wymiany... Rzecz prosta, że to, oo zazwyczaj jest 53 Rozdział trzeci produktem pracy dwóch dni lub dwóch godain, warte jest dwa razy więcej od tegio, co bywa normalnie produktem pracy jednego d n i, lub jednej godziny” (ks. I, rozdz. V I, str. 94, 95, [przekład] Garniera [por.. wyd. polek., t. I, str. 61]). T ak więc czas pracy niezbędny do produkcji różnych towa rów określa proporcje, według których towary wymieniają się wzajemnie, czyli określa ich wartość wymienną. „Przy tym stanie rzeczy całkowity produkt pracy należy do robot nika, a ilość praicy, zużywana zazwyczaj na uzyskanie czy wyproduko wanie pewnego dobra, jest jedynym czynnikiem określającym ilość pra cy, którą za owo dobro zazwyczaj można nabyć, rozporządzać lub wy mienić” (tamże, str. 96 [por. wyd. pol.sk., t. I, str. 62]). A w ięc: przy takim założeniu robotnik jest zwykłym sprze daw cą towaru, a jeden człowiek może rozporządzać pracą drugiego tylko wtedy, gdy zakupi jego towar za pomocą swe go własnego towaru. Z a pośrednictwem swego towaru rozpo rządza on zatem tylko taką ilością pracy drugiego, jaką za wiera jego własny towar, gdyż obaj wymieniają wzajemnie tylko towary, a wartość wymienna towarów jest określona przez zawarty w nich czas pracy, czyli ilość pracy. Jednakże, ciągnie A dam : „G dy tylko nagromadził się kapitały w rękach poszczególnych jed nostek, niektóre z nich zastosują je, oczywiście, zatrudniając ludzi pra cowitych, którym dostarczają materiałów i środków utrzymania, aby osiągnąć zyski ze sprzedaży ich wytworów, czyli Z tego, co praca ich dodaje do wartości materiałów'’ (tamże, str. 96 [por. wyd. poLsk., t. I, str. 62]). Stop, before [zatrzymajmy się, zanim] przejdziemy do na stępnej części tekstu. D ’abord [przede wszystkim], skąd biorą się ci gens industrieux [ludzie pracowici], nie posiadający ani środków utrzymania, ani materiałów do pracy; czy żyją z po w ietrza? Jeżeli wyłuskać myśl Smitha z naiwnego sformuło wania, to sprow adza się ona do tego: produkcja kapitalistycz na rozpoczyna się z chwilą, kiedy warunki pracy stają się w ła snością jednej klasy, podczas gdy drugiej klasie przypada tyl ko rozporządzanie własną siłą roboczą. T o oddzielenie pracy 54 Adam Smith od warunków pracy stanowi przesłankę produkcji kapitali stycznej. Po drugie jednak, co ma na względzie A. Smith twierdząc, że employers of labour [pracodawcy] zatrudniają ouvriers [ro botników], „aby osiągnąć zyski ze sprzedaży ich wytworów, c z y l i i tego, co praca ich ||2511 dodaje do wartości m a teriałów ” ? Czy rozumie przez to, że zysk pochodzi ze sprze daży, że towar zostaje sprzedany powyżej wartości, że więc zysk stanowi to, co Steuart określa jako profit upon aliena tion [zysk ze sprzedaży], który jest tylko a vibration of wealth between parties [wahaniem się szali bogactwa między uczest niczącymi stronami *] ? Pozwólmy mu udzielić odpowiedzi sa memu. „G dy się 'wymienia gotowe wyroby... czy to na pieniądze, czy na pracę” (tutaj znów źródło nowego błędiu), „czy wreszcie na inne dobra, trzeba poaaid ®o, co wystarcza na opłacenie ceny materiałów i pracy robotników, dodać jeszcze coś na zysk przedsiębiorcy, który w tym przedsięwzięciu wystawia na ryzyko swoje zasoby” [wyd. polsk., t. I, str. 62]. (D o tego ryzyka należy powrócić później; patrz zeszyt V II, str. 173, w rozdziale traktującym o apologetycznych opisach zysku [3el). Czy quelque chose de donnę pour les profits de l’entrepreneur, quand l’ouvrage fini est ćchangć [coś, co trze ba dodać na zysk przedsiębiorcy, gdy się wymienia wyroby gotow e], pochodzi ze sprzedaży towaru powyżej jego warto ści, czy jest to steuartowski profit upon alienation? „ Wartość przeto” , pisze bezpośrednio dalej Adam, „ którą robotnik dodaje do surowców, rcaipada się w tym przypadku” {od czasu po wstania produkcji kapitalistycznej) „na dwie części, z których jedna po krywa jego plącę, druga zaś - zyski pracodawcy od całej sumy wyło żonej przezeń na surowce i place" (str. 96, 97 [por. wyd. polsk., t. I, sfer. 62]). W tym miejscu oświadcza więc Smith wyraźnie: Zysk, któ ry osiąga się przy sprzedaży ouvrage fini [wyrobu gotowego], nie pochodzi z samej sprzedaży, nie pochodzi stąd, że sprze * Patrz tom niniejszy, «tr. 8 - R ed . przekl. polsk. 55 Rozdział trzeci daje się towar powyżej jego wartości, nie jest to profit upon alienation. T o raczej wartość, czyli ilość pracy, którą robotni cy d odają do materiału, rozpada się na dwie części. Jed n a część kompensuje ich płacę roboczą, inaczej mówiąc, jest po krywana przez ich płacę roboczą. Z a pomocą tej części zwra cają oni tylko taką ilość pracy, jak ą otrzymali w formie płacy roboczej. D ruga część stanowi zysk kapitalisty, czyli jest to ta ilość pracy, którą tenże sprzedaje, chociaż za nią nie zapłacił. G dy zatem sprzedaje towar zgodnie z jego wartością, tzn. w edług zawartego w nim czasu pracy, czyli gdy wymienia to w ar na inne towary zgodnie z prawem wartości, zysk jego pochodzi stąd, że nie zapłacił za część pracy zawartej w towa rze, chociaż ją sprzedał. W ten sposób A . Smith sam zaprze czył, jakoby okoliczność, że do robotnika nie należy już więcej całkowity produkt jego pracy, że produkt ten lub jego wartość musi on dzielić z właścicielem kapitału - uchylała prawo, we dług którego stosunek wymienny towarów, czyli ich wartość wymienna jest określona przez ilość zmaterializowanego w nich czasu pracy. Co więcej, zysk samego kapitalisty wywodzi on stąd, iż kapitalista nie zapłacił za część pracy dodaną do to waru, z czego właśnie pochodzi zysk, który osiąga przy sprze daży towaru. Zobaczymy, że Smith później w sposób jeszcze bardziej oczywisty wywodzi zysk z pracy, jak ą robotnik wy konuje ponad tę jej ilość, którą d aje za swą płacę roboczą, czyli której równowartość zwraca. Tym samym Smith roz poznał prawdziwe pochodzenie wartości dodatkowej. Równo cześnie wyraźnie stwierdził, że wartość dodatkow a nie pocho dzi ||252| z wyłożonych funduszów, których wartość - nieza leżnie od stopnia ich użyteczności w realnym procesie pracy po prostu pojaw ia się tylko z powrotem w produkcie; lecz że pochodzi wyłącznie z nowej pracy, którą ouvriers ajoutent aux materiaux [robotnicy d od ają do surowców] w nowym procesie produkcji, w którym owe fundusze figurują jako środ ki pracy, czy też narzędzia pracy. N atom iast zdanie: „G dy się -wymienia wyroby gotowe czy to na pieniądze, czy na pra cę, czy wreszcie na inne dobra...” [str. 96), 56 Adam Smith jest fałszywe (i polega na plątaninie, o której mowa była na początku). Zysk kapitalisty prży wymianie towaru na pieniądze lub na towar pochodzi stąd, że sprzedaje on większą ilość pracy niż ta, za którą zapłacił, że nie wymienia danej ilości pracy uprzedmiotowionej na taką sam ą ilość pracy żywej. A. Smith nie może więc stawiać na równi echange ou contrę de 1’argent ou contrę d ’autres marchandises [wymiany na pieniądze lub na inne towary] z echange de l’ouvrage fini contrę du travail [wymianą produktu gotowego na pracę], gdyż w pierwszej echange wartość dodatkow a powstaje stąd, że towary wymie nia się zgodnie z ich wartością, według zawartego w nich cza su pracy, który jednakże częściowo nie byl opłacony. Z akłada się tu, że kapitalista nie wymienia danej ilości pracy minionej na taką sam ą ilość pracy żyw ej; że ilość pracy żywej, którą sobie przywłaszczył, jest większa od ilości pracy żywej, za któ rą zapłacił. W przeciwnym razie płaca robotnika równałaby się wartości produktu jego pracy. Zysk przy wymianie ouvrage fini na pieniądze lub towary, gdy wymiana odbywa się we dług wartości, pochodzi zatem stąd, że wymiana ouvrage fini na pracę żywą odbywa się według innych praw, że w tym przypadku nie wymienia się równowartości. Tych cases [przy padków] nie należy więc ze sobą mieszać. A więc zysk jest to potrącenie z wartości, którą robotnicy dodali do przedmiotu pracy. Jednakże nie d odają oni do m a teriałów nic poza nową ilością pracy. A zatem czas pracy ro botnika dzieli się na dwie części: jedną, za którą otrzymał od kapitalisty ekwiwalent w postaci swej płacy roboczej, i drugą, którą daje kapitaliście bezpłatnie i która stanowi zysk. A. Smith słusznie podnosi, że tylko ta nowa część pracy (wartości), którą robotnik dodaje do materiałów, dzieli się na płacę roboczą i zysk. Sam a w sobie nowo wytworzona wartość dodatkow a nie ma tedy nic wspólnego z wyłożoną (w postaci materiałów i narzędzi pracy) częścią kapitału. Sprow adzając w ten sposób zysk do przywłaszczenia nie opłaconej cudzej pracy, A. Smith ciągnie: „M ógłby ktoś sądzić, że zyski z kapitału są tylko inną nazwą dla 57 Rozdział trzeci płacy za odrębny rodzaj pracy, za pracę nadzoru i kierownictwa” (str. 97 [wyd. polsk., t. I, str. 63]). I zbija ten fałszywy pogląd na labour of superintendence [pracę nadzoru i kierownictwa]. Powrócimy do tego zagad nienia później w innym rozdziale f37l. Tutaj ważne jest tylko podkreślenie, że A . Smith bardzo dokładnie zdaje sobie spra wę z tego, że jego pogląd na pochodzenie zysku jest sprzecz ny z owym apologetycznym poglądem - co podkreśla i do bitnie akcentuje. Po podkreśleniu zaś tego przeciwieństwa po w iada d a le j: ||253 I „W tym stanie rzeczy nie zawsze cały produkt pracy należy do robotnika. W ogromnej większości przypadków musi się on nim dzielić z zatrudniającym go właścicielem kapitału. A zatem ilość piracy, która jest potrzebna zazwyczaj, by zdobyć lub wytworzyć pewne do bra, nie jest jedyną okolicznością, która decyduje o ilości pracy, jaką za dane dobeo można otrzymać, jaką pozwala ono rozpoffiądaać lub na jaką je wymieniamy. Jest oczywiste, że trzeba doliczyć pewną do datkową ilość jaiko zysik od kapitału, który wyłożono na płace uoibocze i na zakup surowców” (tamże, star. 99 [par. wyd. polsk., t. I, str. 64]). Je st to zupełnie słuszne. Przy założeniu, że produkcja jest kapitalistyczna, praca uprzedmiotowiona - reprezentowana przez pieniądz lub towary - stale kupuje oprócz tej ilości pra cy, którą sam a zawiera, jeszcze ,,une quantite additioneile” [„dodatkow ą ilość” ] pracy żywej, przeznaczoną „pour lc pro fit du capital” [„na zysk od kapitału” ], co innymi słowy oznacza tylko to, że praca uprzedmiotowiona przywłaszcza sobie część pracy żywej bezpłatnie, przywłaszcza nie płacąc za nią. Przewaga Smitha nad Ricardem polega na mocnym zaakcentowaniu faktu, że ta change [zmiana] zachodzi wraz z produkcją kapitalistyczną. N atom iast ustępuje mu Smith w tym, że stale prześladuje go myśl - którą, co prawda, sam odrzuca w toku badań - iż w wyniku changed relation be tween m aterialised labour and living labour [zmienionego stosunku między pracą uprzedmiotowioną a pracą żywą] na stępuje change in the determination of the relative value of commodities [zmiana w określeniu względnej wartości towa rów], reprezentujących wobec siebie wzajem tylko materiali58 Adam S?nitb sed labour, given quantities of realised labour [pracę zma terializowaną, dane ilości pracy uprzedmiotowionej]. Po ukazaniu w ten sposób wartości dodatkowej w jednej z jej form, w formie zysku - jako części pracy, którą robotnik wykonuje ponad tę część pracy, which pays his wages [która pokrywa jego płacę roboczą] - czyni Smith to samo z inną form ą wartości dodatkowej, mianowicie z rentą gruntową. Jednym z rzeczowych warunków pracy, oddzielonych od pracy i dlatego przeciwstawiających się jej jako cudza własność, jest k ap ital; drugim jest sam a ziemia, ziemia jako własność ziem ska. Zakończywszy więc rozważania na temat propriśtaire de capitał [właściciela kapitału], A . Smith pow iada d a le j: „G dy cała ziemia w kraju staje się własnością prywatną, właściciele jej, tak jak wszyscy inni ludzie, pragną zbierać, czego nie posiali, i żądają renty nawet za naturalne płody ziemi” ... (L ’oimiior [robotnik]) „musi odstępować właścicielowi ziemi część tego, co własną pracą zbie ra lub wytwarza. Ta część, lub, co na jedno wychodzi, cena tej części, Sternowi rentę gruntową” (tamże, str. 99, 100 [рос. wyd. polsk., t. I, str. 64]). A więc podobnie jak właściwy zysk przemysłowy, również renta gruntowa stanowi tylko część pracy, którą robotnik do daje do materiaux [surowców], tę, q u it cede [którą odstępuje], czyli pozostawia bezpłatnie właścicielowi ziem i; renta jest za tem tylko częścią pracy dodatkowej, wykonywanej przez ro botnika ponad tę część czasu pracy, w ciągu której pracuje to pay his wages [dla odtworzenia swej płacy roboczej], czyli d la dostarczenia równowartości za czas pracy zawarty w pła cy roboczej. A. Smith traktuje więc wartość dodatkow ą - tj. pracę do datkow ą, nadwyżkę pracy wykonanej i uprzedmiotowionej w towarze ponad pracę opłaconą, czyli ponad tę pracę, która otrzymała ekwiwalent w postaci płacy roboczej - jako kate gorię ogólną, ||2541 której odgałęzieniami tylko są zysk w ła ściwy i renta gruntowa. W szelako wartości dodatkowej jako takiej, jako kategorii odrębnej, nie oddzielił od jej form szcze gólnych, które przybiera w zysku i rencie gruntowej. Stąd 59 Rozdział trzeci tyle błędów i braków w jego badaniach, a jeszcze więcej u Ri carda. Inną form ą, w której przejawia się wartość dodatkowa, jest interet du capital [procent od kapitału], intćret d ’argent [pro cent od pieniądza]. Lecz ten ,,procent od pieniądza” (powiada Smith w tym samym rozdziale) „jest zawsze dochodem pochodnym, który, jeśli się go nie płaci z zysku, jaki się osiągnęło lokując pieniądze, musi być opłacany z innego źródła dochodów” (a więc albo z renty gruntowej, albo z płacy roboczej. W tym drugim przypadku, przy danej przeciętnej płacy roboczej, pro cent nie pochodzi z wartości dodatkowej, lecz jest potrąceniem z płacy roboczej, czyli inną tylko form ą zysku - i w tej for mie, jak to później przy sposobności zobaczymy, występuje w nierozwiniętej produkcji kapitalistycznej [3S1), „chyba że dłużnik jest marnotrawcą, który zaciąga drugi dług, by opła cić procenty za pierwszy” (tamże, str. 105, 106 [por. wyd. polsk., t. I, str. 67, 68]). Procent jest zatem albo częścią zysku, który osiąga się za pomocą pożyczonego kapitału; jest on wówczas wtórną formą samego zysku, pewnym jego odgałęzieniem, wyraża więc tylko dalszy podział wartości dodatkowej, przywłaszczonej w formie zysku, pomiędzy różne osoby. A lbo też procent jest opłacany z renty. Wtedy zachodzi to samo. A lbo wreszcie dłużnik płaci procent kosztem swego własnego lub cudzego kapitału. Wtedy procent nie stanowi w ogóle wartości dodatkowej, a wyraża jedynie inny podział istniejącego bogactwa, vibration of the balance of wealth between parties [wahanie się szali boga ctwa pomiędzy uczestnikami], tak jak w przypadku profit upon alienation [zysku ze sprzedaży], Z wyjątkiem tego ostat niego przypadku, gdy procent nie jest w ogóle żadną formą wartości dodatkowej (i z wyjątkiem przypadku, gdy jest po trąceniem z płacy roboczej albo gdy sam jest form ą zysku; o tym ostatnim przypadku nie mówi A dam nic), stanowi on tylko wtórną formę wartości dodatkowej, tylko część zysku 60 Adam Smith lub renty (dotyczy jedynie ich podziału). Procent przeto jest tylko częścią nieopłaconej pracy dodatkowej, „Zasoby wypożyczone na procent wierzyciel traktuje zawsze jako kapitał. Oczekuje, że we właściwym czasie zostaną mu zwrócone i że dłużnik będzie mu płacił w tym czasie pewną roczną rentę za ich użyt kowanie. Dłużnik może ich używać albo jako kapitału, albo jako za sobów przeznaczonych na bezpośrednią konsumpcję. Jeśli używa ich jako kapitału, wtedy wydaje je na utrzymanie pracowników produk cyjnych, którzy odtwarzają z nadwyżką wartość wyłożonego kapitału. Może więc w tym przypadku zarówno zwrócić kapitał, jak i zapłacić procenty nie odstępując i nie naruszając jakiegokolwiek innego źródła dochodu. Jeżeli używa ich jako zasobów przeznaczonych na bezpośred nią konsumpcję, to postępuje jak człowiek rozrzutny, a środki prze znaczone dla ludzi pracowitych trwoni na utrzymanie próżniaków. W tym więc przypadku nie może ani zwrócić kapitału, ani zapłacić procentów nie odstępując lub nie naruszając jakiegoś innego źródła dochodu, na przykład majątku lub tenty gruntowej” (t. II, ks. II, rozdz. IV, str. 127, wyd. McCull[och] [por. wyd. polsk., t. I, str. 444]). II2 5 5 1 K to więc pożycza od innego pieniądze, tzn. w tyra przypadku kapitał, to: albo zużywa je sam jako kapitał i osią ga dzięki nim zysk, wtedy procent, który płaci wierzycielowi, jest tylko częścią zysku pod szczególną nazwą-, albo przejada pożyczone pieniądze, wtedy pomnaża m ajątek wierzyciela zmniejszając swój własny. N astępuje wówczas jedynie inny podział bogactwa, które przechodzi z rąk marnotrawcy do rąk lichwiarza, lecz nie zachodzi proces tworzenia wartości dodat kowej. O tyle więc, o ile procent stanowi w ogóle wartość dodatkową, jest on tylko częścią zysku, który sam z kolei jest tylko określoną form ą wartości dodatkowej, tj. nieopłaconej pracy. W końcu A. Smith zauważa, że również wszystkie dochody osób żyjących z podatków płyną albo z płacy roboczej, stano wią więc potrącenie z niej, albo z zysku i renty gruntowej, są przeto tylko tytułem do uczestnictwa różnych stanów w zysku i rencie gruntowej, które [są] z kolei tylko różnymi formami wartości dodatkowej. „Wszystkie podatki i wszystkie na nich oparte dochody, wszystkie 61 Rozdział trzeci •uposażenia, emerytury i pobory roczne wszelkiego rodzaju pochodzą ostatecznie z jednego z tych trzech pierwotnych źródeł dochodu i pły n ą pośrednio lub bezpośrednio z płacy roboczej, z zysków od kapitału lub z renty gruntowej” ([przekład Garniera,] t. I, rozdz. VI, str. 106 [wyd. polsk., t. I, str. 68]). A zatem procent od pieniędzy, podobnie jak podatki lub dochody płynące z podatków - o ile nie są potrąceniami z sa mej płacy roboczej - stanowią tylko udziały w zysku i rencie ■gruntowej, które same z kolei sprow adzają się do wartości dodatkow ej, tzn. do nieopłaconego czasu pracy. T o jest ogólna teoria wartości dodatkowej A. Smitha. A. Smith raz jeszcze resumuje całokształt swoich poglądów, przy czym dopiero wtedy staje się całkowicie jasne, jak mało stara się on o uzasadnienie twierdzenia, że wartości, którą robotnik dodaje do produktu (po potrąceniu frais de produc tion [kosztów produkcji], czyli wartości surowców i narzędzi pracy), nie określa więcej czas pracy zawarty w produkcie, gdyż robotnik nie przyswaja sobie całej tej wartości, lecz musi ją dzielić z capitaliste i proprietaire [kapitalistą i właścicie lem, tu: ziemi], [albo] tę wartość, albo produkt. Sposób, w jaki wartość towaru dzieli się pomiędzy jego producentów, nic oczywiście nie zmienia ani w naturze wartości towarów, ani we wzajemnym stosunku wartości towarów. „Z chwilą gdy ziemia -staje się własnością prywatną, właściciel ziem ski żąda udziału we wszystkich prawie płodach, jakie na tej ziemi ro botnik może wyhodować lub zebrać. Jego renta jest pierwszą kwotą, ■którą się odlicza od produktu pracy użytej na roli. Rzadko się zdarza, aby osoba uprawiająca ziemię miała się z czego utrzymać aż do chwili, ,gdy zbierze plon. N a jej utrzymanie łożą zazwyczaj ze swego kapitału pracodawca, farmer, który ją zatrudnia, a który nie miałby interesu jej zatrudniać, gdyby nie miał udziału w wytworze jej pracy, czyli gdyby Wyłożony kapitał nie wracał mu isię z zyskiem. Ten zysk jest |J 2 5 6 1 drugą kwotą, którą się odlicza od [produktu] pracy użytej na roli. W podobny sposób odlicza się zysk od produktu każdej nieomal pracy. We wszystkich rzemiosłach i przemysłach większość robotników nie mo że się obyć bez pracodawcy, który im dostarcza materiałów do pracy, łoży na ich płace i utrzymanie, dopóki nie wykończą roboty. M a on 61 Adam Smith udział w produkcie ich pracy, czyli w w artom , jaką ta praca dodaje do surowców, w które została włożona; udział ten stanowi jego zysk” (t. I, fcs. I, rozdz. V III, str. 109, 110 [wyd. McCullocha] [por. wyd. polslk., t. I, str. 84, 85]). Tu A . Smith określa więc bez ogródek rentę gruntową i zysk z kapitału jako proste potrącenia z produktu robotnika lub z wartości jego produktu, równającej się ilości pracy, któ rą dod ai do materiałów. W szelako potrącenie to może się składać, jak A . Smith sam pierwej wyłuszczał, tylko z tej części pracy, którą robotnik dodaje do materiaux ponad tę ilość pracy, która odtwarza tylko jego płacę roboczą, czyli dostarcza równowartości za jego płacę; a więc źródłem tego potrącenia jest praca dodatkow a, nieopłacona część pracy ro botnika. (Mimochodem zauważmy, że ani zysk i renta, ani kapitał i własność ziemska nigdy nie m ogą być source de valeur [źródłem w artości]). [3. Smith rozciąga pojęcie wartości dodatkow ej na wszystkie sfery pracy społecznej] W porównaniu z fizjokratami widoczny jest wielki postępr którego A. Smith dokonał w analizie wartości dodatkowej, a przeto i kapitału. W edług fizjokratów tylko pewien rodzaj pracy realnej - mianowicie praca na roli - tworzy wartość do datkową. Rozpatrują więc oni wartość użytkową pracy, nie zaś czas pracy, nie ogólną pracę społeczną, stanowiącą jedyne źródło wartości. Lecz w tym szczególnym rodzaju pracy w istocie przyroda, ziemia, tworzy wartość dodatkow ą, która to wartość sprow adza się do pomnożenia materii (organicz nej), do nadwyżki materii wyprodukowanej ponad spożytą *. T ak tedy rozpatrują oni problem w ramach formy całkowicie jeszcze ograniczonej i dlatego zafałszowanej przez fantastycz ne wyobrażenia. Tymczasem u A. Smitha tym, co tworzy w ar tość, jest ogólna praca społeczna, sam a ilość niezbędnej pracy bez względu na to, w jakich wartościach użytkowych wystę puje. W artość dodatkowa, występując czy to w formie zysku, * Z danie powyższe, umieszczone wstawić w to m iejsce - Red, w rękopisie na m arginesie, M arks zalecił 63 Rozdział trzeci tenty gruntowej, czy też we wtórnej formie procentu, jest tyl ko tą częścią pracy, którą właściciele rzeczowych warunków pracy przywłaszczają sobie w procesie wymiany z pracą żywą. D latego u fizjokratów wartość dodatkow a występuje tylko w formie renty gruntowej, natomiast u A . Smitha renta grun towa, zysk i procent stanowią jedynie różne formy wartości dodatkowej. Jeśli wartość dodatkową, odniesioną do całkowitej sumy wyłożonego kapitału, nazywam zyskiem od kapitału, to czynię tak dlatego, że kapitalista biorący bezpośredni udział w pro dukcji przywłaszcza sobie bezpośrednio pracę dodatkową, przy czym obojętne jest, między jakie rubryki podzieli on póź niej tę wartość dodatkową, czy podzieli się nią z właścicielem ziemi, czy z tym, kto wypożyczył kapitał. T ak więc dzierżaw ca płaci bezpośrednio właścicielowi ziemi. T ak samo fabry kant z przywłaszczonej sobie wartości dodatkowej płaci rentę gruntową właścicielowi gruntu, na którym stoi fabryka, a pro cent - kapitaliście, który mu wypożyczył kapitał. ||2571 {Pozostaje jeszcze do rozpatrzenia: 1) jak A. Smith plącze wartość dodatkow ą z zyskiem; 2) jaki ma pogląd na pracę produkcyjną; 3) jak czyni z zysku i renty źtódla warto ści i dlaczego fałszywa jest jego analiza prix naturel [ceny naturalnej] towarów, według której tó analizy wartość surow ców i narzędzi pracy nie może istnieć niezależnie od prix trzech sources of revenue [źródeł dochodu] ani wchodzić w ra chubę [jako odrębny element wartości]}. [4. Smith nie rozumie specyficznego działania praw a wartości w wymianie między kapitałem a pracą najemnej Płacą roboczą, czyli ekwiwalentem, za pomocą którego k a pitalista uzyskuje czasową możność rozporządzania siłą robo czą, nie jest towar w swej bezpośredniej formie, lecz towar, który przebył już metamorfozę. Ekwiwalentem tym jest pie niądz, występujący jako towar w samoistnej formie wartości wymiennej, jako bezpośrednia m aterializacja pracy społecznej, m aterializacja ogólnego czasu pracy. Z a pomocą pieniądza ro 64 Adam Smith botnik nabywa towary oczywiście po tych samych cenach, co każdy inny posiadacz pieniędzy {należy pominąć tutaj takie szczegóły, jak to np., że robotnik dokonuje zakupów w mniej korzystnych dla siebie warunkach i okolicznościach itd.}. W o bec sprzedawcy towarów staje on - podobnie jak wszelki in ny posiadacz pieniędzy - jako nabywca. W samym procesie cyrkulacji towarów nie występuje jako robotnik, lecz jako biegun-pieniądz przeciw biegunowi-towarowi, jako posiadacz to waru w jego formie ogólnej, zawsze zdatnej do wymiany. Je go pieniądze przekształcają się znowu [w] towary, które m ają służyć mu za wartości użytkowe, a w procesie tym nabywa towary po cenie, jaką one w ogóle m ają na rynku, ogólnie mówiąc, według ich wartości. Dokonuje on tutaj tylko aktu P-Х , który - rozpatrywany w ogólnej postaci - wskazuje na zmianę form, lecz bynajmniej nie na zmianę wielkości warto ści. Skoro jednak robotnik swoją pracą zm aterializowaną w produkcie nie tylko przysporzył więcej czasu pracy, niż za wierały otrzymane przezeń pieniądze, nie tylko opłacił ekwi walent, lecz ponadto oddał darmo pracę dodatkow ą, która właśnie tworzy źródło zysku, to faktycznie (pośredniczący ruch zawarty w sprzedaży siły roboczej odpada, skoro mamy do czynienia z gotowym rezultatem) oddał wartość większą od tej, która tworzy jego własną płacę roboczą. In return fi odwrotnie], za pomocą odpowiednio większej ilości czasu pracy okupił ilość pracy zrealizowaną w pieniądzach przypły wających doń w postaci płacy roboczej. Można przeto powie dzieć, że - w analogiczny sposób - wszystkie towary, pochła niające zarobione przezeń pieniądze (a pieniądze są tylko sa moistnym wyrazem określonej ilości społecznego czasu pracy), nabywa on pośrednio za pomocą większej ilości czasu pracy aniżeli ta, którą one same zawierają, aczkolwiek kupuje je po tych samych cenach, co każdy inny nabywca, czyli posiadacz towaru w jego pierwszej przekształconej formie. I przeciwnie, pieniądze, za które kapitalista nabywa pracę, zawierają mniej szą ilość pracy, mniej czasu pracy, niż wynosi praca, czyli czas pracy robotnika zawarty w wytwarzanych przez niego towarach. Poza ilością pracy Zawartą w tej sumie pieniędzy, która stanowi płacę roboczą, kapitalista nabywa dodatkow ą 5 - M arks, Engels - D zieła t. 26 65 Rozdział trzeci sumę pracy, której nie opłaca, nadwyżkę ponad ilość pracy Zawartą w wypłaconych przezeń pieniądzach. T a dodatkow a ilość pracy stanowi właśnie wartość dodatkow ą stworzoną przez kapitał. Skoro jednak pieniądze, ||258| za które kapitalista nabywa pracę (faktycznie nabywa on w rezultacie pracę, chociaż nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem exchange [wymiany] na siłę roboczą), są tylko przekształconą postacią wszystkich in\nych\ towarów, ich samoistnym bytem w postaci wartości wymiennej, to analogicznie należy powiedzieć, że wszystkie towary w wymianie na żywą pracę nabywają tej pracy więcej, niż same zawierają. Właśnie to „w ięcej” stanowi wartość do datkową. Je st wielką zasługą A. Smitha, że właśnie w tych rozdzia łach pierwszej księgi (rozdz. V I, V II, V III), w których od prostej wymiany towarów i rządzącego nią praw a wartości przechodzi do wymiany między pracą uprzedmiotowioną a ży wą, do wymiany między kapitałem a pracą najemną, do roz ważań nad zyskiem i rentą gruntową w ogólności, krótko mó wiąc, do pochodzenia wartości dodatkowej - wyczuł powsta jącą lukę; wyczuj, że faktycznie - jakkolwiek w sposób po średni, za pomocą pośredniczących ogniw, których istoty sam sobie nie uśw iadam iał - prawo to zostaje w rezultacie uchy lone: większa ilość pracy wymienia się na mniejszą ilość pracy (z punktu widzenia robotnika), mniejsza zaś ilość pracy wy mienia się na większą ilość pracy (z punktu widzenia kapita listy). Zasługa polega również na tym, że Smith zwraca szcze gólną uwagę na fakt, który formalnie wprowadza go w błąd, iż wraz z akum ulacją kapitału i powstaniem własności ziem skiej - czyli wraz z wyodrębnieniem się warunków pracy od samej pracy - następuje nowy zwrot, pozorne (a faktyczne w swych rezultatach) przekształcenie prawa wartości w jego przeciwieństwo. Je st zarówno teoretyczną siłą Smitha, że tę sprzeczność wyczuwa i podkreśla, jak teoretyczną słabością, że wprow adza go to w błąd przy rozpatrywaniu praw a ogól nego, nawet w odniesieniu do prostej wymiany tow arów; że nie pojmuje, jak sprzeczność ta powstaje na skutek tego, iż siła robocza sam a staje się towarem i że wartość użytkowa 66 Adam Smith tego specyficznego towaru - nic m ająca nic wspólnego z jego w artością wymienną - sam a jest energią tworzącą wartość wymienną. Ricardo ma tę wyższość nad A . Smithem, iż te pozorne, a rzeczywiste w swych rezultatach sprzeczności nie w prow adzają go w błąd. Lecz ustępuje Smithowi, gdy nie po dejrzewa nawet istnienia tutaj problemu, i dlatego ten specy ficzny rozwój, któremu podlega prawo wartości od czasu po wstania kapitału, ani przez chwilę go nie zadziw ia i nie inte resuje. W dalszym ciągu rozważań zobaczymy, jak to, co jest genialne u A. Smitha, staje się wręcz reakcyjne u M althusa występującego przeciw stanowisku Ricarda f34l. Naturalnie, takie właśnie pojmowanie problemu przez A. Smitha spowodowało jego chwiejność i brak pewności, usunęło mu stały grunt spod nóg i - w przeciwieństwie do R icarda - nie pozwoliło mu osiągnąć jednolitego, teoretyczne go, syntetycznego poglądu na abstrakcyjne, ogólne podłoże systemu burżuazyjnego. ||259| Przytoczoną tezę A. Smitha, że towar nabywa więcej pracy, niż sam zawiera, albo że praca płaci za towar wartość wyższą, niż ten towar przedstawia, w następujący sposób wy raża H odgskin: „ Cena naturalna (or necessary price [lub cena konieczna]) oznacza... całą ilość pracy, której natura żąda od człowieka, aby mógł wyprodu kować jakikolwiek towar... W naszych stosunkach z przyrodą praca była pierwotnym, jest obecnie i zawsze pozostanie jedynym środkiem nabywczym... Ilekolwiek pracy należałoby włożyć w wyprodukowanie jakiegoś towaru, zawsze robotnik — w obecnym stanie rozwoju społe czeństwa - musi wyłożyć więcej pracy dla uzyskania i posiadania go, niż to jest potrzebne dla nabycia go od natury. Podwyższona w ten siposób dla robotnika cena naturalna jest 'ceną społeczną. NaJeży zawsze rozróżniać obie te ceny” '(Thomas Hodgskm, „Popular Political Econo my etc.” , Londyn 1827, str. 219, 220). W ypowiedź Hodgskina oddaje zarówno to, co A. Smith ujął w sposób właściwy, jak i to, co pogm atwał i co powodo wało dalszą gmatwaninę u innych autorów. 67 Rozdział trzeci [5. Smith utożsamia wartość dodatkow ą z zyskiem. Wulgarny element w teorii Smitha] Widzieliśmy, jak A. Smith rozpatruje ogólną postać warto ści dodatkowe}, w stosunku do której renta gruntowa i zysk są tylko szczególnymi formami i składnikami. Zgodnie z jego rozumowaniem ta część kapitału, która składa się z surowców i środków produkcji, nie wiąże się bezpośrednio z tworzeniem wartości dodatkowej. T a ostatnia powstaje wyłącznie z a d d i tional quantity of labour [dodatkowej ilości pracy], wydatko wanej przez robotnika ponad tę część jego pracy, która stano wi tylko ekwiwalent jego płacy roboczej. W artość dodatkowa powstaje więc bezpośrednio tylko z części kapitału wyłożonej na płacę roboczą i stanowiącej płacę roboczą, gdyż jest to je dyna część kapitału, która nie tylko się reprodukuje, lecz i wy twarza overplus [nadwyżkę]. W formie zysku natomiast w ar tość dodatkow ą oblicza się w stosunku do całkowitej sumy wyłożonego kapitału, a oprócz tej różnicy pojaw iają się inne jeszcze, na skutek wyrównywania się zysków w różnych sfe rach produkcyjnych kapitału. Ponieważ A dam rozpatruje wartość dodatkow ą wprawdzie zgodnie z istotą sprawy, lecz nie dość wyraźnie nadaje jej formę określonej kategorii, różną od jej form szczególnych, wobec tego miesza ją później bezpośrednio z jej bardziej roz winiętą formą, z zyskiem. Ten błąd popełnia również [za Smithem] Ricardo i wszyscy jego następcy. Powstaje z tego szereg niekonsekwencji, nie rozwiązanych sprzeczności i nie dorzeczności, które zwolennicy Ricarda (jak to zobaczymy później w rozdziale o zysku) starają się scholastycznie roz wiązać za pomocą słownych sztuczek t39l. (Szczególnie rażąco w ypada to u R icarda: wyłożył on podstawowe prawo wartości bardziej systematycznie, jednolicie i konsekwentnie, toteż bar dziej uderza również występowanie niekonsekwencji i sprzecz ności). Prymitywny empiryzm obraca się w fałszywą m etafi zykę, w scholastykę zadręczającą się wyprowadzaniem bez spornych zjaw isk empirycznych bezpośrednio, przez prostą form alną abstrakcję, z prawa ogólnego albo dopasowywaniem ich do tego prawa za pomocą mędrkowania. Chcemy na to od 68 Adam Smith razu dać przykład tu, przy analizie poglądów A. Smitha [na wartość dodatkow ą], gdyż gmatwanina powstaje nie tam, gdzie mówi on ex professo [wyraźnie] o zysku lub rencie gruntowej, tych szczególnych formach wartości dodatkowej, lecz już tutaj, gdzie traktuje je tylko jako formy wartości do datkowej w ogóle, jako deductions from the labour bestowed by the labourers upon the m aterials [potrącenia z pracy, którą robotnicy dodali do surowców]. ||2601 A. Smith stwierdziwszy w ks. I, rozdz. V I [str. 96, 97 ]: „W artość przeto, którą robotnik dodaje do surowców, rozpada się w tym przypadku na dwie części, z których jedna pokrywa jego płacę, druga zaś - zyski pracodawcy od całej sumy wyłożonej przezeń na su rowce i płace” , ciągnie: „ L ’entrepreneur [przedsiębiorca]” „nie miałby żadnego zaintereso wania w zatrudnianiu robotników, gdyby nie spodziewał się, że ze sprzedaży ich wytworów osiągnie coś więcej ponad zwrot swojego ka pitału, i nie leżałoby też w jego interesie wykładanie raczej większych niż mniejszych kapitałów, gdyby zyski jego nie pozostawały w okre ślonym stosunku do wielkości wyłożonego przezeń kapitału” [por. wyd. polsk., t. I, rozdz. VI, str. 62]. Remarquons d ’abord [Zauważmy przede wszystkim], co na stępuje: Początkowo A. Smith sprow adza wartość dodatkową, overplus [nadwyżkę], którą entrepreneur uzyskuje ponad ma sę wartości konieczną pour lui remplacer ses fonds [dla zwro tu jego funduszów], do tej części pracy, którą robotnicy do d ają do surowca ponad ilość pokrywającą ich salaires. Ina czej mówiąc, wywodzi overplus wyłącznie z tej części kapita łu, która została wyłożona na płacę roboczą. Jednakże na tychmiast potem rozpatruje tę nadwyżkę w formie zysku, tzn. odnosi ją nie do tej części kapitału, z której ona pochodzi, lecz uważa ją za nadwyżkę ponad całkowitą wartość wyłożo nego kapitału, nadwyżkę „o d całej sumy wyłożonej przezeń na surowce oraz płace” (przez przeoczenie [Smith] opuszcza tu środki produkcji [Produktionsmittel], Rozpatruje więc bez 69 Rozdział trzeci pośrednio wartość dodatkow ą w formie zysku. Stąd od razu w yłaniają się trudności. K apitalista, pow iada A. Smith, „nie miałby żadnego zainteresowania w zatrudnianiu robotników, gdy by nie spodziewał się, że ze sprzedaży ich wytworów osiągnie coś więcej ponad Zwrot swojego kapitału” [str. 97]. Jest to zupełnie słuszne przy założeniu, że istnieją stosunki kapitalistyczne. K apitalista produkuje nie po to, by za pomo cą wytworzonych produktów zaspokoić własne potrzeby; pro dukuje w ogóle nie dlatego, że ma bezpośrednio na względzie konsumpcję. Produkuje dla wytwarzania wartości dodatkowej. Lecz wychodząc z tej przesłanki, która w dalszym ciągu ozna cza tylko, że w warunkach produkcji kapitalistycznej kapitali sta produkuje dla osiągnięcia wartości dodatkowej - nie wy jaśnia A . Smith wartości dodatkowej, jak to uczyniło później wielu jego nieudolnych następców ; tzn. istnienia wartości do datkowej nie wywodzi z interesu kapitalisty, z dążenia kapi talisty do wartości dodatkowej. W yprowadził ją już przecież z valeur [wartości], którą ouvriers ajoutent ä la matiere au-dessus de la valeur qu’ils ajoutent en echange pour le salaire reęu [robotnicy d od ają do materiałów ponad wartość dodaną w zamian za otrzymaną płacę]. Lecz zaraz ciągnie: nie leżało by w interesie kapitalisty wykładanie raczej większych niż mniejszych kapitałów, gdyby zyski jego nie pozostawały w określonym stosunku do wielkości wyłożonego przezeń k a pitału. T u wywodzi się zysk już nie z natury wartości dodat kowej, lecz z „interesu” kapitalisty. Cóż za płaska niedo rzeczność!. A. Smith nie czuje, że m ieszając tak w sposób bezpośredni wartość dodatkow ą z zyskiem, a zysk z wartością dodatkową, obala dopiero co ustalone przez siebie prawo o pochodzeniu wartości dodatkowej ||2611. Jeśli wartość dodatkow a jest tyl ko tą partie de la valeur [częścią wartości] (czyli ilości pracy), que l ’ouvrier a j o u t e au-delä de la partie qu’il ajoute ä la matiere afin de payer le salaire [którą robotnik d o d a j e ponad tę część, jaką dołącza do materiału d la pokrycia płacy roboczej], to dlaczego ta druga część miałaby wzrastać bezpo 70 Adam Smith średnio na skutek tego, że wartość wyłożonego kapitału jest w jednym przypadku większa niż w innym? Jeszcze wyraźniej uwidacznia się ta sprzeczność w przykładzie, który A. Smith sam podaje bezpośrednio potem dla odparcia poglądu, jako by zysk stanowił wages [wynagrodzenie] za so-called labour of superintendence [tak zwaną pracę nadzoru i kierowni ctwa]. Pow iada on mianowicie: „(L e s profits des foads [Zyski z kapitału]) są jednak czymś zupełnie innym niż płaca robocza; rządzą się zupełnie odrębnymi zasadami i nie pozostają w żadnym stosunku do ilości i rodzaju owej rzekomej pracy nadzorczej i kierowniczej. Zyski te zależą całkowicie od wartości wy łożonego kapitału i są większe lub mniejsze stosownie do jego rozmia rów. Przypuśćmy na przykład, iż w pewnej określonej miejscowości, gdzie przeciętny zysk roczny od kapitałów manufaktury wynosi dziesięć od sta, istnieją dwie rozmaite manufaktury i że każda z nich zatrudnia po dwudziestu robotników z płacą roczną po 15 funtów szterlingów, czyli że każda wydaje 300 funtów rocznie na płacę roboczą. Przypuść my dalej, że jedna z nich przerabia surowce pośledniego gatunku, któ rych Ikoszt wynosi roczmie zaledwie 700 funtów, gdy druga manufaktura zużywa surowców wyższego gatunku za 7000 funtów. Kapitał zatrud niony w ciągu roku w pierwszej manufakturze wyniesie więc tylko 1000 funtów, w drugiej zaś wynosić będzie 7300 funtów. Licząc prze to po dziesięć od sta, pierwszy przedsiębiorca oczekuje rocznego zysku tylko w wysokości mniej więcej 100 funtów, drugi zaś - około 730 funtów, Ale mimo że zyski ich są tak bardzo różne, praca nadzorcza i kierownicza może być w obu przypadkach zupełnie lub w przybliże niu jednakowa” [tamże, istr. 97, 9 8 ; por. wyd. polsk., t. I, str. 63]. O d wartości dodatkowej w jej formie ogólnej przechodzi my od razu do taxe commune de profits [ogólnej stopy zysku], która z nią bezpośrednio nie ma nic wspólnego. M ais passons outre [Lecz idźmy d a le j]! O bie fabryki zatrudniają po 20 ro botników; płaca tych robotników jest w obu taka sam a, rów na 300 funtom. D ow odzi to, że w żadnej z nich nie stosuje się pracy wyższego rodzaju niż w drugiej, tak aby godzina pracy, a więc i godzina pracy dodatkowej w jednej mogła równać się kilku godzinom pracy dodatkowej w drugiej. R a czej w obu fabrykach stosuje się tę sam ą przeciętną pracę, jak 71 Rozdział trzeci na to wskazuje równość płacy roboczej. Jakże więc praca do datkow a, którą robotnicy ajoutent au-delä du prix dc leuts salaires [dodają ponad cenę swej płacy roboczej], może być w jednej fabryce siedemkroć tyle warta co w drugiej? A lbo dlaczego w jednej fabryce - z tej racji, że materiał w niej obrabiany jest siedem razy droższy od materiału w drugiej fabryce - mieliby robotnicy dostarczać siedemkroć tyle pracy dodatkowej niż w drugiej, chociaż w obu otrzymują tę samą płacę roboczą, pracują więc w ciągu takiego samego czasu na II2 6 2 1 odtworzenie swej płacy? Siedemkroć większy zysk w jednej manufakturze w porów naniu z drugą - lub w ogóle prawo proporcjonalności zysku w stosunku do wielkości wyłożonego kapitału - nie zgadza się więc prim a facie z prawem wartości dodatkowej, czyli prawem zysku (a przecież A. Smith utożsamia je oba bezpo średnio), w myśl którego wartość dodatkow a polega wyłącz nie na nieopłaconej pracy dodatkowej robotników. A . Smith mówi to naiwnie, bez zastanowienia, nie wyczuwając w naj mniejszym bodaj stopniu powstającej tu sprzeczności. Wszyscy jego następcy pozostali mu wierni pod tym względem, gdyż żaden z nich nie rozpatruje wartości dodatkowej w ogóle, nie zależnie od jej określonych form. I u Ricarda to występuje, tylko, jak już zaznaczyliśmy, jeszcze jaskrawiej. Ponieważ A . Smith sprowadza wartość dodatkow ą nie tyl ko do zysku, lecz również do renty gruntowej - tj. dwu odrębnych postaci wartości dodatkowej, których ruch okre ślają zupełnie różne praw a - to już choćby ta okoliczność po winna go naprowadzić na myśl, że nie należy utożsamiać ogól nej formy abstrakcyjnej z żadną z jej form szczególnych. Z a równo u niego, jak i u wszystkich późniejszych burżuazyjnych ekonomistów pozostaje regułą brak zmysłu teoretycznego nie zbędnego do uchwycenia różnicy form stosunków gospodar czych. W idać to w prostackim czepianiu się danego empirycz nie materiału, stanowiącego jedyny przedmiot ich zaintereso wań. Stąd też ich niezdolność do właściwego ujmowania [pro blemu] pieniądza tam, gdzie chodzi tylko o różne przemiany formy wartości wymiennej, a gdzie wielkość wartości pozo staje nie zmieniona. 12 Adam Smith [6. Błędny pogląd Smitha na zysk, rentę gruntową i plącę roboczą jako źródła wartości] Lauderdale w „Recherches sur la nature et 1’origine de la richesse publique” (przekład Lagentie de L avaisse’a, Paryż 1808) wysuwa zarzuty wobec poglądów A. Smitha na wartość dodatkow ą; mówi, że odpow iadają one poglądom sformuło wanym już przez Locke’a i że zgodnie z nimi kapitał nie był by pierwotnym źródłem bogactwa, za które przecież Smith go uważa, lecz tylko źródłem pochodnym. O to odnośne ustępy: „Przed przeszło stuleciem Locke wygłosił prawie ten sam pogląd” (co A. Smith)... „Pieniądz” - powiada - „jest czymś bezpłodnym, co nic nie produkuje; caty pożytek, jaki się z niego ma, to ten, że za obopólną zgodą przenosi zysk, stanowiący zapłatę za pracę jednego człowieka, do kieszeni drugiego” (Lauderdale, str. 116). „Gdyby ten pogląd na zysk z kaipitału był bez reszty prawdziwy, wynikałoby z nie go, że zysk stanowi nie pierwotne, lecz pochodne źródło dochodu, a kapitału nie można by wtedy rozpatrywać jako jednego ze źródeł bo gactwa, gdyż zysk z niego byłby tylko przeniesieniem dochodu z kiesze ni robotnika do kieszeni kapitalisty” (tamże, str. 116, 117). Skoro wartość kapitału pojaw ia się z powrotem w produk cie, nie można nazywać kapitału „source de richesse” [„źród łem bogactwa” ]. K ap itał dodaje produktowi swą własną w ar tość tylko jako accumulated labour [praca zakumulowana], jako określona ilość zmaterializowanej pracy. Producentem wartości jest kapitał tylko jako stosunek, tylko o tyle, o ile jako przymus panujący nad pracą najemną skła nia ją do wykonywania pracy dodatkowej lub gdy pobudza siłę produkcyjną pracy do wytwarzania względnej wartości dodatkowej. W obu przypadkach produkuje on wartość bę dąc tylko ||263| oderwaną od pracy i panującą nad nią potę gą jej własnych przedmiotowych warunków, jedną tylko z form -sam ej pracy najemnej, warunkiem pracy najemnej. Lecz w przyjętym przez ekonomistów znaczeniu, jako praca nagromadzona, istniejąca w postaci pieniądza lub towarów, kapitał - jak wszystkie warunki pracy, w łączając również d ar 73 Rozdział trzeci mowe siły przyrody - działa produkcyjnie w procesie pracy, w wytwarzaniu wartości użytkowych, nigdy jednakże nie staje się źródłem wartości. N ie tworzy żadnej nowej wartości, a w ogóle dodaje do produktu wartość wymienną tylko o tyle, o ile sam ją posiada, tzn. o ile sam sprowadza się do uprzed miotowionego czasu pracy. T ak więc praca jest źródłem w ar tości produktu. Lauderdale ma rację co do tego, że po rozpatrzeniu istoty wartości dodatkowej oraz wartości A. Smith przedstawia nie słusznie kapitał i ziemię jako samodzielne źródła wartości wymiennej. Są one źródłami dochodu d la ich właścicieli, po nieważ stanowią tytuły do uzyskania pewnej ilości pracy do datkow ej, którą robotnik musi przepracować ponad czas pra cy niezbędny do pokrycia jego płacy roboczej. T ak np. A. Smith pow iada: „Płaca robocza, zysk i renta gruntowa to trzy pierwotne źródła wszelkiego dochodu i wszelkiej wartości wymiennej" (ks. I, roadz. V I, [str. 105] [por. wyd. polsk., t. I, stir. 67]). Praw dą jest, że są one trois sources primitives de tout revenu [trzema pierwotnymi źródłami wszelkiego dochodu], na tomiast błędem jest, że są aussi bien les trois sources primiti ves d e toute valeur echangeable [również trzema pierwotnymi źródłam i wszelkie) wartości w ym iennej, gdyż wartość towaru określona jest wyłącznie przez zawarty w nim czas pracy. Jak może A . Smith nazwać rentę gruntową i zysk sources primiti ves de la valeur echangeable, skoro dopiero co przedstawiał je jako zwykłe deductions [potrącenia] z wartości, czyli z pra cy dodanej przez robotnika do surowca? (M ogą one być nimi tylko w tym znaczeniu, że uruchamiają source primitive, tzn. że zm uszają robotnika do wykonywania pracy dodatkowej). Jeśli stanowią tytuł (warunki) do przywłaszczania sobie czę ści wartości, tzn. pracy uprzedmiotowionej w towarze, to są źródłem dochodu d la ich właścicieli. Lecz podział, czyli przy właszczanie wartości, nie jest przecież źródłem wartości, któ ra zostaje przywłaszczona. Gdyby przywłaszczenie nie nastą piło i gdyby robotnik otrzymał jako płacę roboczą całkowity produkt swej pracy, to wartość wytworzonego towaru pozo 14 Adam Smith stałaby ta sam a co uprzednio, chociaż w jej podziale nie uczestniczyliby właściciel ziemi i kapitalista. W łasność ziemska i kapitał, stanowiąc źródła dochodu dla ich właścicieli, tzn. dając im moc przywłaszczania sobie części wartości wytworzonych przez robotnika, nie stają się przez to źródłami tej wartości, którą ich właściciele sobie przy właszczają. Jednakże równie błędny jest sąd, że płaca robocza stanowi source primitive de la valeur echangeable, chociaż płaca robocza, a raczej stała sprzedaż siły roboczej stanowi źródło dochodu d la robotnika. T o praca robotnika, a nie jego płaca robocza, wytwarza wartość. Płaca robocza jest tylko ■wartością już istniejącą lub, jeśli rozpatrujemy całokształt pro dukcji, jest tą częścią wartości wytworzonej przez robotnika, którą on sobie przywłaszcza, lecz samo to przywłaszczenie nie tworzy wartości. Płaca robocza może podnosić się lub spadać, a wartość wytworzonego przez robotnika towaru nie zostaje przez to naruszona. 1263|| ||2651 {D o d ać do powyższego następujący cytat, który świadczy, że A. Smith podnosi tytuły, z których wartość to waru zostaje przywłaszczona, do rangi źródeł wartości: po obaleniu poglądu, jakoby zysk był tylko inną nazwą salaire kapitalisty, czyli ..wages of labour of superintendence [płacy za pracę nadzoru i kierownictwa], konkluduje: „T ak więc w cenie towarów zysk z funduszów, czyli z kapitału, sta nowi źródło wartości zupełnie różne od płacy roboczej, źródło, którym rządzą zupełnie odmienne zasady” (ks. I, rozdz. V I, [str. 99] [por. wyd. polsk., t. I, str. 64]). Smith dopiero co utrzymywał, że valeur, którą robotnicy d o d ają do materiałów, dzieli się między nich i kapitalistów w formie salaires i zysku; praca jest przeto jedynym source de valeur i z tej source de valeur pochodzą prix des salaires et prix des profits [cena płacy roboczej i cena zysku]. Je d nakże same te prix nie są source de valeur. Ani płaca robocza, ani zysk}, j 265|| 75 Rozdział trzeci [7. Dw oistość w poglądach Smitha na stosunek między wartością a dochodem. Cercle vicieux w smithowskiej koncepcji „ceny naturalnej" jako sumy płacy roboczej, zysku i renty] (|2631 N ie zamierzamy tu wcale komentować, w jakiej mie rze A. Smith traktuje rentę gruntową jako element stanowiący o cenie towarów. Z punktu widzenia naszej analizy kwestia ta tym bardziej jest obojętna, że rentę gruntową - całkiem tak jak zysk - traktuje on jako prosty składnik wartości do datkowej, deduction from the labour added by the labourer to the raw m aterial [potrącenie z pracy dodanej przez robot nika do surowców]. Zatem ||264| w istocie traktuje ją rów nież jako deduction from the profit [potrącenie z zysku], gdyż kapitalista - w przeciwieństwie do pracy - przywłaszcza so bie bezpośrednio całą nieopłaconą pracę dodatkow ą, niezależ nie od tego, jakim rubrykom m iałb y w następstwie przypisać tę wartość dodatkow ą dzieląc ją z posiadaczam i warunków produkcji, czy to z właścicielem ziemi, czy z wypożyczającym kapitał. Będziemy więc dla uproszczenia mówić tylko o płacy roboczej i zysku, jako dwóch rubrykach, na które dzieli się nowo wytworzona wartość. Załóżmy, że w pewnym towarze uprzedmiotowiony jest dwunastogodzinny czas pracy (pom ijając tkwiącą w nim war tość zużytego surowca i narzędzi pracy). Wartość tego to waru jako taką możemy wyrazić tylko w pieniądzu. Załóżmy więc, że w 5 szylingach jest również uprzedmiotowiony dwu nastogodzinny dzień pracy. W ten sposób wartość towaru = = 5 szyi. Przez prix naturel des marchandises [cenę naturalną towarów] A. Smith rozumie tylko ich wartość wyrażoną w pieniądzu. (Cena rynkowa towaru kształtuje się oczywiście powyżej lub poniżej wartości. N aw et cena przeciętna tow a rów [401 - jak to później udowodnię - różni się zawsze od ich wartości. Tymczasem A. Smith daleki jest od tego w swych rozważaniach nad prix naturel. Poza tym ceny ryn kowej, ani tym bardziej wahań ceny przeciętnej towarów, nie można pojąć dopóty, dopóki u podstaw nie spocznie prawi dłowy pogląd na istotę wartości). 76 Adam Smith Niechaj zawarta w towarze wartość dodatkowa wynosi 2 0 % jego wartości całkowitej lub, co na jedno wychodzi, 2 5 % zawartej w nim pracy niezbędnej. W tedy całą wartość wynoszącą 5 szył., czyli prix nature! towaru, można podzielić na 4 szyi. płacy roboczej i 1 szyi. wartości dodatkowej (którą tu, w ślad za A. Smithem, będziemy nazywali zyskiem). Słusz ne byłoby stwierdzenie, że określoną niezależnie od ptacy roboczej i zysku wielkość wartości towaru, czyli jego cenę naturalną, można podzielić na 4 szyi. płacy roboczej (na cenę pracy) i 1 szyi. zysku (na cenę zysku). Lecz fałszywe byłoby stwierdzenie, że wartość towaru powstaje ze złożenia lub zsu mowania ceny płacy roboczej i ceny zysku, regulowanych nie zależnie od wartości towaru. W tym ostatnim przypadku nie byłoby absolutnie żadnych powodów, d la których wartość cał kowita towaru nie miałaby wynosić 8, 10 szyi. etc., gdyby się odpowiednio przyjęło, że płaca robocza = 5 szyi., a zysk = = 3 szyi. etc. Co służy A . Smithowi za nić przewodnią, gdy bad a „staw kę naturalną” płacy roboczej, czyli jej „cenę naturalną"? Ce na naturalna środków utrzymania niezbędnych do odtworze nia siły roboczej. A w jaki sposób określa cenę naturalną tych środków ? Jeśli w ogóle to czyni, ucieka się do prawidłowego określenia wartości, mianowicie do czasu pracy, jakiego wy m aga ich produkcja. G d y tylko porzuca tę słuszną drogę, w pada w cercie vicieux [błędne koło]. Co bowiem określa cenę naturalną środków utrzymania wyznaczających cenę na turalną płacy roboczej? Cena naturalna „płacy roboczej” , „zy sku” i „renty gruntowej” , które kształtują cenę owych środ ków utrzymania, podobnie jak i innych towarów. I tak in infi nitum. G adanina o prawie popytu i podaży nie pom aga oczy wiście w wydostaniu się z tego cercie vicieux, gdyż „cena na turalna” , czyli cena odpow iadająca wartości towaru wtedy właśnie powinna wystąpić, gdy popyt pokrywa się z podażą, tzn. gdy cena towaru nie odchyla się poniżej lub powyżej wartości w następstwie wahań popytu i podaży, gdy - inny mi słowy - cena kosztu l41l towaru (lub wartość dostarczonego przez sprzedawcę towaru) jest jednocześnie tą ceną, którą pła ci popyt. 77 Rozdział trzeci ||265| Jednakże, jak powiedziano, w badaniach naturalnej ceny płacy roboczej ucieka się A . Smith w rzeczywistości przynajmniej miejscami - znowu do prawidłowego określenia wartości towaru. N atom iast w rozdziale traktującym o natu ralnej stawce, czyli naturalnej cenie zysku, gubi się - gdy po dejmuje właściwe zadanie - w pustych komunałach i tautolo giach. B o też w samej rzeczy: początkowo twierdzi, że war tość towaru ma regulować płacę, zysk i rentę gruntową; po tem jednak (co było bliższe empirycznych pozorów i po wszechnych wyobrażeń) przystępuje do sprawy z przeciw nego punktu widzenia i [teraz] naturalna cena towarów ma powstać przez dodanie naturalnych cen płacy roboczej, zysku i renty gruntowej. Głów ną zasługę Ricarda stanowi, iż poło żył kres temu zamieszaniu. Rozpatrując poglądy Ricarda, po wrócimy jeszcze na chwilę do tego problemu f42l Tutaj należy jeszcze tylko zauważyć, co następuje: dana wielkość wartości towaru, z której jako funduszu wypłacać trzeba płacę roboczą i zysk, występuje empirycznie wobec przemysłowca w takiej formie, że określona cena rynkowa to waru utrzymuje się bez zmian przez krótszy lub dłuższy czas pomimo wszelkich wahań płacy roboczej. T ak tedy należy zwrócić uwagę na dziwaczny bieg myśli w dziele A. Smitha. N ajpierw bada on wartość towaru i miej scami słusznie ją określa; tak słusznie, że odnajduje w ogól nych zarysach źródło wartości dodatkowej i jej form szczegól nych, z tej zatem wartości wywodzi płacę roboczą i zysk. N a stępnie jednak wybiera odwrotną drogę i wartość towarów (z której wywodzi płacę roboczą i zysk) usiłuje wyprowadzić Z dodania naturalnej ceny płacy roboczej, zysku i renty grun towej. T a ostatnia okoliczność sprawiła, że [Smith] nigdzie nie przedstawia jak należy wpływu wahań płacy roboczej, zysku etc. na ceny towarów - do tego brak mu podstaw. ___________ IV I—265|| |[VIII—3 6 4 1 {A. Smith. 'Wartość i je j składniki. Fałszywy pogląd Smitha, o którym wyżej [była m ow a], a który [Smith rozwija] mimo słusznego początkowo ujęcia problemu, ujawnia się również w następującym zdaniu: 78 Adam Smith „Renta w inny sposób wchodzi w skład ceny towarów niż płace i Zfsk. Wysokie lub niskie place i zyiski są przyczyną wysokiej lub ni skiej ceny zboża, wysoka lub niska renta jest je j skutkiem” („Wealth of Nations” , к». I, rozdz. I I I 483 [por. wyd. polsk., stor. 191])}. j V III-364j| [S. Smith popełnia błąd sprow adzając całą wartość produktu społecznego do dochodu. Sprzeczności w jego poglądach na dochód brutto i dochód netto] jjV I-265) Przystępujemy obecnie do innego punktu, wiążą cego się z podziałem ceny, czyli wartości towaru (gdyż zakła dam y tutaj jeszcze, że są one identyczne). Przypuśćmy, że A. Smith rozumował słusznie, tzn. wziąwszy wartość towaru rozłożył ją na składniki, w postaci których przypada ona w udziale różnym agentom produkcji, a nie uczynił odwrotnie i nie próbował wyprowadzić jej z ceny tych składników. Z o stawmy to więc ä part [na uboczu]. A part [pomińmy] rów nież jednostronny sposób wykładu, zgodnie z którym płaca robocza i zysk przedstawione zostały tylko jako formy po działu, w wyniku czego oba te składniki potraktowano jedna kowo, jako dochody spożywane przez ich posiadaczy. Pomi nąwszy to wszystko [należy stwierdzić, że] A . Smith sam wy raża tutaj pewną wątpliwość, co znowu dowodzi jego wyższo ści nad Ricardem, nie dlatego, iżby wątpliwość tę miał nale życie rozwiązać, lecz dlatego, że w ogóle ją wyraża. |j266{ A . Smith pow iada mianowicie: „W ydaje się, że te tezy części” (salaires, profits, rente du ргорпёtaire [płace robocze, zyski, renta właściciela ziemi]) „ b e z p o ś r e d n i o lufo w ostatecznym rachunku składają się na całkowitą cenę zboża” . (Towaru w ogóle. A. Smith bierze tu dla przykładu bić [zboże], gdyż sądzi, że renta gruntowa nie wchodzi jako kon stytuujący składnik do ceny niektórych towarów). „Mógłby -kto sądzić, że potrzeba jeszcze częSci czwartej po to, by odtworzyć kapitał dzierżawcy, czyli by wynagrodzić zużycie sprzężaju i innych narzędzi rolniczych. Trzeba jednak pam iętaj że cena każdego 79 Rozdział trzeci narzędzia gospodarskiego, takiego np. jak koń roboczy, składa się z takich samych części: z tenty od ziemi, która go wyhodowała, z pracy przy chowie i dozorze oraz z zysków dzierżawcy, który wy łożył z góry i rentę od ziemi, i wynagrodzenie za tę pracę” . (Tutaj zysk ukazuje się jako form a pierwotna zawierająca również rentę). „Chociaż ■więc cena zboża pokrywa zarówno cenę, jak i koszt utrzy mania konia, to przecież cala ta cena bezpośrednio lub w ostatecznym rachunku rozkłada się na te same trzy części; rentę, pracę i zysk” (fcs. I, rozdz. VI, [str. 101, 102] [por. wyd. polsk., t. I, str. 65]). (Wielce niedorzeczne jest to, że zamiast mówić o salaire [płaca] Smith pow iada tu naraz travail [praca], gdy tymcza sem dla renty i zysku nie używa słów „propriete” [„własność” ] i „cap ital” [„kapitał” ]). Czy jeänak nie należało considćrer [uwzględnić] tego, co było równie oczywiste, mianowicie że tak jak dzierżawca włącza cenę konia i pługa do ceny pszenicy, tak samo hodow ca koni lub producent pługów, od których dzierżawca kupił konia i pług, włączył cenę narzędzi produkcji (w danym przy padku być może innego konia) oraz surowców, jak paszy i żelaza, do ceny konia i pługa? Tylko ten fundusz, z którego hodowca koni i producent pługów wypłacili zysk (i rentę) oraz płacę roboczą, składał się wyłącznie z nowej pracy, którą w swojej sferze produkcji dodali oni do sumy wartości swego już istniejącego kapitału stałego. Jeśli więc w stosunku do dzierżawcy A . Smith przyznaje, że do ceny jego bić - poza wypłaconą przezeń sobie i innym płacą roboczą, zyskiem oraz rentą - wchodzi jeszcze czwarty, odmienny od pop[rzednich] składnik, mianowicie wartość zużytego przezeń capital con stant [kapitału stałego], jak konia, sprzętu rolniczego etc., to stwierdzenie to pozostaje w mocy również w stosunku do ho dowcy koni oraz producenta narzędzi rolniczych i Smith nie potrzebnie odsyła nas od Annasza do K ajfasza. Zresztą przy kład z dzierżawcą wybrany został szczególnie niefortunnie, by nas odsyłać od Annasza do K ajfasza, gdyż wśród pozycji ca pital constant znajduje się tutaj jedna, która nie musi być wcale nabywana u somebody else [kogoś innego], a mianowi80 Adam Smith d e nasiona; czyż ten składnik wartości rozkłada się dla any body [kogokolwiek] na płacę roboczą, zysk i rentę? Przede wszystkim jednak passons outre [pójdźmy dalej] i popatrzmy, czy Smith konsekwentnie trzyma się swego po glądu, zgodnie z którym wartość każdego towaru sprowadza się do jednego lub wszystkich źródeł dochodu: płacy roboczej, zysku, renty gruntowej, a przeto jako przeznaczona do kon sumpcji może być spożyta lub w każdym razie wykorzystana d ’une maniere ou d ’une autre [w ten lub inny sposób] do osobistego use [użytku] (a nie spożycia przemysłowego). D a b o r d [przede wszystkim] ||2671 jeszcze jedna uwaga na marginesie. D la przykładu można przyjąć, że przy zbiorze ja gód itd. wartość ich sprow adza się tylko do płacy roboczej, chociaż i tutaj potrzebny jest najczęściej - w charakterze środ ków pracy - jakiś sprzęt w rodzaju koszyków itp. Jednakże gdy idzie o produkcję kapitalistyczną, tego rodzaju przykłady są w ogóle bez znaczenia. N ajpierw znów powtarza się pogląd wypowiedziany w ks. I, rozdz. VI. To znaczy [w] ks. U, rozdz. II (t. II, [przekład] Garniera, str. 212) pow iada się: „Wykapaliśmy, że cena większości towarów rozpada się na trzy części, z kt&ryöh jedna pokrywa plącę roboczą, druga zys:k z kapi tału, trzecia zaś rentę gruntową” [por. wyd. polsk., t. I, str. 353]. Zgodnie z powyższym cała wartość każdego towaru spro w adza się do dochodu i w charakterze funduszu konsumpcyj nego przypada w udziale tej czy innej klasie utrzymującej się z tego dochodu. Lecz skoro łączna produkcja danego kraju, np. produkcja roczna, składa się tylko z sumy wartości wy produkowanych towarów, a wartość każdego z tych towarów sprow adza się do dochodów, to w konsekwencji musi istnieć możliwość spożycia w tej formie w ciągu roku całej sumy tych towarów, rocznego produktu pracy, revenu brut [dochodu brutto]. I oto zaraz Smith sam atakuje własny pogląd: „Zauważono, że skoro tak się rzecz ma z każdym poszczególnym towarem z osobna, to podobnie być musi ze wszystkimi towarami 6 - M arks, Engels - D zieła t. 26 81 Rozdział trzeci łącznie, które składają się na całkowity roczny produkt ziemi i pracy danego 'kraju. Całkowita cena l u b wartość wymienna tego rocznego prodiuktu musi się sprowadzać do tych samych fcczech częśoi i musi być rozdzielona pomiędzy różnych mieszkańców kraju bądź jako wyna grodzenie za pracę, bądź jako zysk z 'kapitału, bądź też jako renta gruntowa” (tamże, str. 213 [por. wyd. polsk., t. I, str. 353]). W niosek ten jest in fact nieunikniony. Co obowiązuje w odniesieniu do poszczególnego towaru, to bezwzględnie za chowuje moc w stosunku do łącznej ich sumy. A le quod non [to nie tak ], pow iada A dam i ciągnie: „Lecz chociaż cała wartość rocznego produktu ziemi i pracy każdego kraju zostaje w ten sposób podziekma między różnych mieszkańców i stanowi ich dochód, to przecież podobnie jak w dochodzie z prywat nego majątku rozróżniamy dochód brutto i dochód netto, taić też mo żemy przeprowadzić takie rozróżnienie w dochodzie ogółu mieszkań ców wielkiego karajiu” [tamże, str. 213; por. wyd. polsk., t. I, str. 353, 354]. (H alt lä [S to p ]! Wyżej powiedział nam Smith coś wręcz przeciwnego: jeśli weźmiemy pod uwagę pojedynczego dzier żawcę, to wśród części, do których sprowadza się wartość np. jego pszenicy, możemy wyróżnić czwartą część, miano wicie tę, która tylko zastępuje zużyty capital constant. Twier dzenie to jest słuszne bezpośrednio w stosunku do poszczegól nego dzierżawcy. Pójdźmy jednak dalej, a wtedy [zobaczymy, że] to, co d la dzierżawcy stanowi capital constant, gdzieś wcze śniej i w innym ręku, zanim w rękach dzierżawcy przekształ ciło się w kapitał, sprowadzało się do płacy roboczej, zysku etc., krótko mówiąc, do dochodów. Jeśli więc słuszna jest teza, że towary, gdy rozpatrywać je jako pozostające w posia daniu poszczególnych wytwórców, zaw ierają pewną część war tości, która nie tworzy żadnego dochodu, to w stosunku do „tous les habitants d ’un grand pays” [„ogółu mieszkańców wielkiego kraju” ] teza ta jest niesłuszna, gdyż to, co w rękach jednego stanowi capital constant, czerpie swoją wartość stąd, że z rąk innego wyszło jako łączna cena salaire, profit, rente. Teraz więc pow iada on coś wręcz przeciwnego). A. Smith ciągnie: 82 Adam Smith II2 6 8 1 „ Dochód brutto z prywatnego majątku obejmuje wiszystko to, co płaci dzierżawca; dochód netto obejmuje to, co wolne od wszel kich obciążeń pozostaje dla właściciela ziemi po potrąceniu dokonanych przezeń wydatków na administrację, remonty oraz po uwzględnieniu wszelkich innych niezbędnych kosztów, czyli to, oo -właściciel ziemski może bez szkody dla majątku włączyć do zasobów zarezerwowanych na bezpośrednią konsumpoję, tzn. wydać na prowadzenie stołu itd. Rzeczywiste bogactwo właściciela ziemi zależy więc nie od dochod;’ brutto, lecz od dochodu netto” [tamże, str. 213, 214; por. wyd. polsk., t. I, str. 354]. (Po pierwsze, Smith włącza tu sprawy nie wiążące się z te matem. To, co dzierżawca wypłaca proprićtaire [właścicie lowi] tytułem renty, jak i to, co w postaci salaire wypłaca robotnikowi, jak wreszcie własny jego zysk - stanowi tę część wartości, czyli ceny towarów, która sprowadza się do do chodów. Zagadnienie polega na tym, czy towar ma jeszcze jakiś inny składnik wartości. Tutaj Smith przyznaje to, co powinien był już przyznać w stosunku do dzierżawcy, a co jednak nie przeszkodziło mu wysunąć twierdzenia, że ble dzierżawcy (tj. cena, czyli wartość wymienna jego ble) sprowa dza się tylko do dochodów. Po drugie, przy okazji podkreślmy jeszcze, co następuje. Realne bogactwo, którym może rozporzą dzać poszczególny dzierżawca, rozpatrywany jako dzierżawca, zależy od jego zysku. Lecz z drugiej strony jako właściciel to warów może on sprzedać całe gospodarstwo bądź też, gdy ziemia nie jest jego własnością, cały znajdujący się na niej capital constant, jak bydło robocze, narzędzia rolnicze etc. Wartość, którą w ten sposób może zrealizować - inaczej mówiąc, bogactwo, którym może rozporządzać - zależy od wartości, a zatem od rozmiarów należącego doń kapitału sta łego. Jednakże [cały wymieniony dobytek] może sprzedać tylko innemu dzierżawcy, w którego rękach staje się on znowu kapitałem stałym, a nie rozporządzalnymi bogactwem. T ak więc wciąż jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca). „Dochód brutto ogółu mieszkańców wielkiego kraju obejmuje cał kowity produkt roczny ich ziemi i pracy” 83 Rozdział trzeci (dopiero co słyszeliśmy, że cała ta m asa - jej wartość - roz kład a się na saiaires, profits i rente, będące wyłącznie for mami revenu net [dochodu netto]), „dochodem netto jest to, co pozostaje dla nich po odliczeniu kosztów zachowania, po pierwsze, kapitału trwałego, po wtóre - kapitału obro towego” ([Smith] potrąca więc teraz narzędzia pracy i surowce); „albo inaczej to, co bez uszczerbku dla swego kapitału mogą oni włączyć do zro b ó w przeznaczonych na spożycie..." [por. wyd. polsk., t. I, str. 354]. (Tak więc dowiadujemy się obecnie, że prix ou la valeur echangeable [cena, czyli wartość wymienna] ogólnej ilości towarów zawiera i w od niesieniu do poszczególnego kapitalisty, i w odniesieniu do całego kraju une quatricme partie [czwartą część], która dla nikogo ani nie tworzy dochodu, ani też nie może się roz kładać na salaire, profit i rente). „Je st rzeczą jasną, że całkowity koszt zachowania kapitału trwałego tr2eba wyłączyć z dochodu netto społeczeństwa. Ani surowce niezbędne do utrzymania użytecznych maszyn i narzędzi produkcji, budynków użytkowych i tym podobnych, ani też produkty pracy niezbędnej do nadania tym surowcom właściwej formy nigdy nie mogą wchodzić w skład dochodu netto. Co prawda, cena tej pracy może wchodzić w skład dochodu netto, gdyż robotnicy tu zatrudnieni mogą umiesz czać całą wartość ||2 6 9 | swoich płac w zasobach przeznaczonych na bezpośrednią konsumpcję. Ale różnica polega na tym, że przy innych rodzajach pracy do zasobów tych wchodzi zarówno cena, jak i produkty pracy, ce.na wchodzi do zasobów robotników, produkty - do zasobów innych ludzi, których środki ułnzymania, wygody i rozrywki zwięk szają się dzięki pracy tych robotników” (tamże, str. 214, 215 [por. wyd. polsk., t. I, str. 354, 355]). To wszakże bliższe jest prawidłowego poglądu niż inne *. Tu A. Smith znowu pomija' zagadnienie, na które miał od powiedzieć, zagadnienie quatrieme partie du prix total [czwartej części ceny całkowitej] towaru, tej części, która nie * W rękopisie M arks w pisał to zdanie ołówkiem po cytacie - Red. 84 Adam Smith sprow adza się ani do salaire, ani do profit, ani do rente. Przede wszystkim podkreślmy wielki błąd. Przecież zarówno d la producenta maszyn, jak i d la każdego innego kapitalisty przemysłowego praca, która surowej materii maszyn etc. faęonne dans la forme convenable [nadaje stosowną form ę], dzieli się na pracę niezbędną i pracę dodatkow ą, sprowadza się przeto nie tylko do salaires des ouvriers [płacy robotni ków ], lecz również do profit du capitaliste [zysku kapitalisty]. Jednakże wartość materiałów i wartość narzędzi, za pomocą których robotnicy doprow adzają te materiały dans la forme convenable, nie dzieli się na żadną z wymienionych części składowych. N ie ma nic wspólnego z tą spraw ą okoliczność, że w skład fonds de consommation [funduszu spożycia] nie wchodzą produkty, które zgodnie ze swym charakterem prze znaczone są do spożycia przemysłowego, a nie osobistego. N asiona np. (chodzi o tę część pszenicy, która służy do za siewów) mogłyby, z uwagi na swój charakter, wejść również w skład fonds de consommation, jednakże gospodarczo wchodzą do fonds de production [funduszu wytwórczości]. Następnie błędne jest twierdzenie, jakoby całkowita cena pro duktów przeznaczonych do osobistego spożycia wchodziła wraz z produktami do fonds de consommation. Płótno np., jeśli nie zostaje zużyte do wyrobu żagli lub do innych celów produkcyj nych, wchodzi jako produkt całkowicie do konsumpcji. Jednak że z jego ccną rzecz się ma inaczej, gdyż część jej zastępuje przędzę lnianą, inna krosna tkackie etc., a tylko jedna część ceny płótna sprow adza się do dochodu w jakiejkolwiek po staci. D opiero co A dam powiedział nam, że matieres necessaires (surowce niezbędne] do wyprodukowania maszyn, budynków ^użytkowych etc., jak również maszyny wyprodukowane z tych surowców itd. „ne peuvent jam ais faire partie de ce revenue n e t" [„nigdy nie m ogą wchodzić w skład dochodu netto” ] ; za tem [wchodzą] w skład dochodu brutto. Nieco dalej, tamże, ks. II, rozdz. II, str. 220, pow iada coś wręcz przeciwnego: „...Maszyny, narzędzia produkcji itd., które stanowią kapital trwały bądź jakiejś jednostki, bądź społeczeństwa, nie wchodzą... w skład 85 Rozdział trzeci ani dochodu brutto, ani dochodu netto któregokolwiek z nich, rów nie jak pieniądze” etc. (por. wyd. polsk., t. I, str. 358]. C ała ta plątanina A dam a, sprzeczności w jego rozumo waniu, próby obejścia zagadnienia świadczą o tym, że ugrzązł w ślepej uliczce i m usiał ugrzęznąć, skoro salaire, profit i rente uczynił konstytuującymi składnikam i valeur echangeable ou du prix total du produit [wartości wymiennej, czyli ceny całko witej produktu]. [9. Say jako wulgaryzator teorii Smitha. Say utożsamia społeczny produkt brutto z dochodem społecznym. Storch i Ram say próbują te pojęcia rozróżniać] Say, który swoją m dłą płyciznę stara się ukryć w ten sposób, że potknięcia i połow iczność A . Smitha rozwadnia w abso lutnie ogólnikowych frazesach, pow iada: „G dy rozpatrujemy naród jako całość, nie posiada on produiktu czystego; wartość produktów równa się kosztom ich produkcji, toteż z chwilą gdy się odliczy koszty, odliczy się całą wartość produktów... Dochód roczny jest dochodem brutto" („Traitć d’Econ. Politique” , wyd. 3, t. II, Paryż 1817, str. 469). W artość sumy produktów wytworzonych w ciągu roku równa się ilości zmaterializowanego w nich ||270| czasu pracy. I gdy o wartość chodzi, to rzeczywiście po odliczeniu tej cał kowitej wartości z rocznego produktu nie pozostaje więcej żadna wartość, a tym samym zarówno revenu net, jak i revenu brut osiągają swój kres. Lecz Say sądzi, że wartości wytworzone * w ciągu roku zostają w ciągu roku spożyte. Stąd d la narodu jako całości nie istnieje produit net, lecz tylko produit brut. Po pierwsze błędny jest pogląd, jakoby produkty wytworzone w ciągu roku zostawały w ciągu roku spożyte. W stosunku do dużej części capital fixe okoliczność * W rękopisie: skonsumowane; dopisana wyżej tworzone” , pochodzii zapewne od En gelsa - Red. 86 ołówkiem popraw ka: ,,wy Adam Smith ta nie zachodzi. Wiele spośród wartości wyprodukowanych w ciągu roku wchodzi w skład procesu pracy nie wchodząc do procesu pomnażania wartości, co oznacza, że wartości cał kowitej nie spożywa się w ciągu roku. A po drugie: jedną część rocznego spożycia wartości stanowią te wartości, które zostają zużytkowane nie poprzez wejście do fonds de consom mation, lecz jako means of production [środki produkcji], które w racają do produkcji, tak jak z niej wyszły - albo w postaci takich samych egzemplarzy, albo w postaci ekwiwa lentu. D rugą część stanowią te wartości, które po odliczeniu tamtej pierwszej części mogą wejść do spożycia indywidual nego. One to tworzą produit net. Storch mówi o tych wypocinach S a y a : „T o jasne, że wartość produktu rocznego dzieli się z jednej strony na kapitał, a z drugiej na zysk i że każda z tych części wartości produktu rocznego będzie regularnie nabywała produkty, które są na rodowi potrzebne zarówno do zachowania jego kapitału, jak i do od nowienia jego funduszu spożycia” (Storch, „Gaurs d’Ec. Pol.” , t. V : „Considerations sur la nature du revenu national” , Paryż 1824, str. 134, 135). „Wyobraźmy sobie rodzinę, której "własna praca wystarcza na zaspokojenie wszystkich potrzeb, czego -tyle przykładów mamy w Rosji..., czy dochód takiej rodziny równa się produktowi brutto uzy skanemu z jej ziemi, z jej kapitału i z jej -skrzętności ? Czy może ona mieszkać w swych stodołach lub stajniach, zjadać swe ziarno na zasiew lub paszę, odziewać się w skóry swego bydła roboczego, używać dla rozrywki swych narzędzi rolniczych? W myśl tezy Saya należałoby na wszystkie te pytania odpowiedzieć twierdząco” (tamże, str. 135, 136). „Say uważa produkt brutto za dochód społeczeństwa; i wyciąga z tego wniosek, że społeczeństwo może spożyć wartość równą temu produktowi” (tamże, str. 145). „Dochód (netto) narodu nie stanowi nadwyżki wartości wyprodukowanych ponad całość wartości konsumowanych, jak Say to przedstawia, lecz tylko ^nadwyżkę ponad wartości konsumowane dla celów produkcji". T ak więc „jeśli naród spożywa w ciągu r-oku całą tę nadwyżkę, spożywa cały swój dochód (netto)” (tamże, star. 146). „Jeśli się przyznaje, że dochód narodu równa się jego produktowi brutto, czyli że nie trzeba -potrącać ka pitału, to należy też przyznać, że naród ten może skonsumować nie 87 Rozdział trzeci produkcyjnie catą wartość swego produktu rocznego bez najmniejszego uszczerbku dla swych przyszłych dochodów” (tamże, str. 147). „ Pro dukty, które stanowią kapitał [stały] narodu, nie podlegają konsump cji” (tamże, str. 150). Ram say (G eo rge): „A n E ssay on the Distribution of We alth” (Edynburg 1836), zaznacza w tej samej kwestii, mianowicie w kwestii smithowskiej quatrieme partie du prix total [czwartej części ceny całkowitej], czyli tego, co ja nazywam ca pital constant w odróżnieniu od kapitału wyłożonego na płacę roboczą: II2 7 1 1 „Ricardo” , powiada, „dzieli produkt całkowity tylko między plącę roboczą i zyski, zapominając o części niezbędnej do odtworzenia kapitału trwałego” (str. 174, przypis). Przez „fixed capital” rozumie mianowicie Ram say nie tylko narzędzia produkcji etc., lecz również surowce, krótko mówiąc to, co ja nazywam kapitałem stałym w ramach każdej sfery produkcji. Ilekroć Ricardo mówi o podziale produktu na profit i salaire, zakłada zawsze, że potrącony będzie kapitał wyłożony na sam ą produkcję i zużyty w produkcji. Lecz mimo to w zasadzie Ram say ma rację. N ie badając wcale stałej części kapitału, zaniedbując ją, popełnia Ricardo grube błędy, szczególnie gdy miesza zysk z wartością dodatkową, d alej, gdy bada wahania stopy zysku etc. Posłuchajmy, co Ram say sam pow iada: „ Ja k porównać produkt i wyłożony nań kapitał? ...Co się tyczy narodu jako całości... to jasne jest, że wszystkie różnorakie składniki wyłożonego kapitału muszą być odtworzone w tej tub innej gałęzi produkcji, gdyż inaczej produkcji kraju nie można by było prowadzić w uprzednich rozmiarach. Surowiec dla manufaktur, narzędzia używane w nich i w rolnictwie, wielka ilość maszyn w manufakturach, budynki niezbędne do produkcji lub przechowywania produktów, wszystko to musi stanowić części składowe zarówno całkowitego produktu danego kraju, jak i wszystkich nakładów jego kapitalistycznych przedsiębior ców. Dlatego rozmiary produktu całkowitego można porównywać z roz miarami nakładów, skoro sobie wyobrazimy, że każdy artykuł wystę 88 Adam Smith puje jak gdyby obok innego, tego samego rodzaju” (Ramsay, tamże, str. 137-139). Co zaś dotyczy poszczególnego kapitalisty, to ten nie „ od twarza in natura” swych wydatków, ,,lecz lwią ich część musi uzyskać w drodze wymiany, do czego potrzebuje pewnej części produktu. W rezultacie każdy indywidualny przedsiębiorca kapitalistyczny wpada na to, że więcej uwagi należy zwracać na wajrtość wymienną produktu tiiż na jego ilość” (tamże, str. 145, 146). „Im bardziej wartość pro duktu przewyższa wartość wyłożonego kapitału, tym większy będzie zysk. Tak więc będzie oblicza! zysk porównując wartość z wartością, nie zaś ilość z ilością... Zysk musi rosnąć lub spadać, dokładnie tak samo jak spada lub rośnie ta część produktu brutto lub jego wartości, której potrzeba do odtworzenia niezbędnych nakładów. A zatem stopa zysku zależy od dwu okoliczności: po pierwsze od «działu, który przypada robotnikom w produkcie całkowitym; po drugie od części, która musi być odłożona dla odtworzenia kapitału stałego czy to in natura, czy to w drodze wymiany” (tamże, str, 146-148, passim). {To, co Ram say mówi tu o stopie zysku,, rozpatrzyć w rozdz. III o zysku t12J. Ważne jest, że słusznie uwydatnia on ten ele ment. Z jednej strony słuszne jest zdanie Ricarda, że pota nienie towarów tworzących capital constant (to właśnie ro zumie Ram say przez „capital fixe” ) zawsze deprecjonuje war tość części istniejącego kapitału. Szczególnie dotyczy to w ła ściwego capital fixe, maszyn etc. Fakt, że wartość dodatkowa w zrasta w porównaniu z jego całkowitym kapitałem, nie sta nowi dla poszczególnego kapitalisty żadnej korzyści, jeżeli zwyżka stopy wynikła ze spadku wartości łącznej jego ka pitału stałego (będącego w jego posiadaniu już przed depre cjacją). Odnosi się to jednakże tylko w bardzo małym stopniu do tej części kapitału, która się składa z surowców lub to warów gotowych (nie wchodzących w skład capital fixe). M asa tych ostatnich, która może ulec w ten sposób depre cjacji, [stanowi] zawsze tylko znikomą wielkość w porów naniu z produkcją całkowitą. [D eprecjacja wartości kapitału] m a więc d la każdego kapitalisty w małym tylko stopniu zna czenie, gdy chodzi o całą tę część kapitału, która została wyłożona na kapitał obrotowy. N atom iast - ponieważ zysk 89 Rozdział trzeci równa się stosunkowi wartości dodatkowej do całości wyło żonego kapitału i ponieważ ilość pracy, która może być wchło nięta, zależy nie od wartości, lecz od masy surowców i od efficiency [wydajności] środków produkcji, nie od ich w ar tości wymiennej, lecz od ich wartości użytkowej - jasne jest, że im bardziej wydajny jest przemysł w tych gałęziach, któ rych ||272| produkt wchodzi w skład capital constant, im mniej trzeba wyłożyć na kapitał trwały, niezbędny do produ kowania określonej ilości wartości dodatkowej, tym większa jest wartość dodatkow a w stosunku do całego wyłożonego kapitału; a więc, przy danej masie wartości dodatkowej, tym większa jest stopa zysku}. (To, co Ram say rozpatruje jako dw a oddzielne zjawiska, mianowicie zastępowanie jednego produktu drugim w pro cesie reprodukcji z punktu widzenia kraju jako całości oraz zastępowanie jednej wartości drugą z punktu widzenia indy widualnego kapitalisty, są to dw a punkty widzenia, które przy procesie cyrkulacji kapitału, będącym równocześnie pro cesem reprodukcji, muszą być brane pod uwagę łącznie nawet w stosunku do każdego indywidualnego kapitału). Ram say nie rozwiązał właściwej trudności, która absorbo w ała A. Smitha i zaplątała go w różnorakie sprzeczności. Po lega ona pokrótce na następującym: cały kapitał (jako war tość) sprowadza się do pracy; jest tylko pewną ilością uprzed miotowionej pracy. Jednakże praca opłacona równa się płacy roboczej robotników, praca nieopłacona - zyskowi kapita listów. A zatem należy cały kapitał sprowadzić, bezpośrednio lub pośrednio, do płacy roboczej i zysku. A może też wyko nuje się gdzieś taką pracę, która nie sprow adza się ani do płacy roboczej, ani do zysku i ma na celu tylko odtworzenie wartości zużytych w procesie produkcji, które przecież sta nowią warunek reprodukcji? Lecz kto wykonuje tę pracę, skoro wszelka praca robotnika dzieli się na dwie części, z któ rych jedna utrzymuje jego własną zdolność produkcyjną, druga zaś tworzy zysk z kapitału? 90 Adam Smith [10.] Zbadanie, w jak i sposób roczny zysk i roczna płaca robocza mogą nabywać wyprodukowane w ciągu roku towary, które oprócz zysku i płacy roboczej zaw ierają jeszcze capital constant f44] [a) P r o d u c e n c i przedmiotów odtworzyć w drodze spożycia nie mogą swego kapitału stałego w y m i a n y m i ę d z y sobą] Najpierw , aby usunąć z problemu wszelkie nie wiążące się z tematem wątki, wspomnijmy jeszcze, co następuje. G d y ka pitalista część swojego zysku, swego dochodu, przekształca w kapitał, w środki pracy i przedmioty pracy, to jedno i drugie opłaca za pomocą tej części pracy, którą robotnik wykonał dla niego darmo. Mamy tu do czynienia z pewną nową ilością pracy, która stanowi ekwiwalent pewnej nowej ilości towarów, takich mianowicie towarów, które zgodnie ze sw oją wartością użytkową są środkami pracy oraz przed miotami pracy. Przypadek ten - a mianowicie wzrost capital constant ponad jego poprzednie granice, czyli tworzenie no wego capital constant, przekraczającego masę kapitału, który już istnieje i wymaga odtworzenia - dotyczy akumulacji ka pitału i nie nastręcza żadnych trudności. Trudności wiążą się z problemem reprodukcji już istniejącego capital constant, a nie z tworzeniem nowego kapitału stałego, przewyższającego kapital, który podlega reprodukcji. Nowy kapitał stały ma w sposób oczywisty swoje źródło w zysku i przez moment istniał w postaci dochodu, który następnie przekształcił się w kapitał. T a część zysku sprowadza się do dodatkowego czasu pracy, który społeczeństwo musiałoby wydatkować stale, również wtedy, gdyby kapitał nie istniał, aby uzyskać do rozporządzenia fundusz rozwoju - jeśli go tak nazwać można - fundusz, którego wymaga już sam wzrost liczby ludności. {D obre objaśnienie kapitału stałego, lecz tylko w tej mierze, w jakiej dotyczy jego wartości użytkowej, znajduje się u Ram saya, tamże, str. 166, gdzie pow iada się : 91 Rozdział trzeci „Niezależnie od wielkości dochodu brutto” (np. farmera), „ilość, którą należy wydatkować na odtworzenie tego, co zużyto pod tymi rozlicznymi postaciami, nie może podlegać najmniejszym zmianom. Ilość tę dopóty należy roapatrywać jako Stalą, dopóki produkcję pro wadzi się w poptzedniej skali” }. T ak więc punktem wyjścia należy uczynić przede wszy stkim fakt następujący: tworzenie nowego kapitału stałego w odróżnieniu od reprodukcji już istniejącego capital con stant - ma za swe źródło zysk. Przy tym z jednej strony przyj muje się, że płaca robocza wystarcza tylko do reprodukcji siły roboczej, z drugiej strony zaś, że kategoria „zysku” obej muje całą wartość dodatkową, gdyż chodzi tu o kapitalistę przemysłowego, który bezpośrednio przywłaszcza sobie całą wartość dodatkową, [niezależnie od tego], komu i gdzie miałby następnie oddać część tej wartości. {„Przedsiębiorca kapitalistyczny jest generalnym dystrybutorem bo gactwa; robotnikowi wypłaca on place, kapitaliście” (pieniężnemu) „procent, a właścicielowi ziemskiemu rentę” (Ramsay, str. 218, 219). N azyw ając zyskiem całą wartość dodatkow ą, rozpatrujemy kapitalistę: 1) as the person who immediately appropriates the whole surplus value created [jako osobę, która przy w łaszcza sobie bezpośrednio całą wytworzoną wartość dodat kową] ; 2) as the distributor of that surplus value between himself, the moneyed capitalist, and the proprietor of the soil [jako dystrybutora tej wartości dodatkowej, rozdzielają cego ją między siebie, kapitalistę pieniężnego i właściciela gruntu]}. ЛV II—2 7 3 1 To, że nowy capital constant pochodzi z zysku, oznacza tylko, że zawdzięcza on swe istnienie pewnej części pracy dodatkowej robotnika. W analogiczny sposób dzikus, poza czasem, którego potrzebuje na polowanie, musi koniecznie zużytkować trochę czasu na sporządzenie sobie łuku, a chłop w warunkach patriarchalnego rolnictwa, poza czasem zużytym na uprawę ziemi, musi poświęcić pewną ilość czasu pracy na wykonanie większej części swych narzędzi. Lecz tu wyłania się pytanie: kto pracuje, aby zwrócić ekwi 92 Adam Smith walent kapitału stałego już zużytego w procesie produkcji? T a część pracy, w trakcie której robotnik pracuje dla siebie samego, stanowi zwrot jego płacy roboczej lub, biorąc pod uwagę całość produkcji, tworzy jego płacę. N atom iast jego praca dodatkow a, praca, która tworzy zysk, stanowi czę ściowo fundusz konsumpcyjny kapitalistów, częściowo zaś przekształca się w kapitał dodatkowy. Lecz z tej wartości do datkowej, czyli z zysku, kapitalista nie odtwarza kapitału zużytego już w swej własnej produkcji. (G dyby tak było, war tość dodatkow a byłaby funduszem przeznaczonym nie do two rzenia nowego kapitału, lecz do zachowania kapitału sta r e g o * ) . W szelako praca niezbędna, tworząca płacę roboczą, oraz praca dodatkow a, tworząca zysk, wyczerpują cały dzień roboczy; poza tym nie pozostaje miejsca dla żadnej innej pracy. (Ewentualna labour of superintendence [praca nad zoru] kapitalisty zostaje włączona w płacę roboczą. Z tego punktu widzenia jest on pracownikiem najemnym, nie innego kapitalisty wprawdzie, lecz swego własnego kapitału). G dzie więc źródło, gdzie praca, która odtwarza capital constant? T a część kapitału, którą wyłożono na płace, zostaje zwró cona przez nową produkcję (pomińmy pracę dodatkow ą). R o botnik przejada płacę, lecz dodaje tyle pracy nowej, ile starej zużył. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę całą klasę robotniczą, nie pozw alając zwodzić się [społecznym] podziałem pracy, okaże się, że [robotnik] reprodukuje nie tylko tę sam ą w ar tość, lecz te same również wartości użytkowe, tak iż zależnie od wydajności jego pracy ta sam a wartość odtwarza się w mniejszej lub większej masie tych samych wartości użytko wych. W jakimkolwiek momencie wzięlibyśmy pod uwagę spo łeczeństwo, przekonamy się, że we wszystkich sferach pro dukcji istnieje równocześnie określony capital constant, który chociaż w bardzo rozmaitych proporcjach - jako z góry za łożony warunek produkcji - należy do niej raz na zawsze i musi być jej zwracany, tak jak nasiona zwraca się ziemi. W artość tej stałej części może wprawdzie maleć lub rosnąć * Zdanie to, w rękopisie przekreślone, znajduje się na marginesie - Red. 93 Rozdział trzeci zależnie od tego, czy towary, z których się owa część składa, trzeba reprodukować taniej lub drożej. Takie zmiany wartości nie przeszkadzają wszakże nigdy temu, aby stała część kapi tału, wchodząca do procesu produkcji jako jej warunek, m iała z góry założoną wartość, która musi pojawić się na nowo w wartości produktu. Tego rodzaju zmianę wartości samego k a pitału stałego można więc tutaj pominąć. We wszelkich oko licznościach mamy do czynienia z pewną ilością pracy mi nione], uprzedmiotowionej, która przenosi się na wartość pro duktu jako jeden z określających ją czynników. W celu wy raźniejszego zarysowania problemu przyjmiemy przeto, że koszty produkcji W , a więc wartość stałej części kapitału, także się nie zm ieniają i pozostają stałe. N ie zmienia również sprawy fakt, że cała wartość capital constant nie przenosi się na produkt w ciągu np. jednego roku, lecz - jak w przy padku capital fixe - dopiero na masę produktów wytwo rzonych w ciągu szeregu lat. Chodzi tu bowiem tylko o tę część kapitału stałego, która rzeczywiście zużywa się w ciągu roku, a więc również w ciągu roku musi być odtworzona. Zagadnienie reprodukcji capital constant odnosi się w spo sób oczywisty do rozdziału o procesie reprodukcji lub o pro cesie cyrkulacji kapitału, co wszakże nie przeszkadza, aby problem główny rozstrzygnąć tutaj. JJ2741 Rozpatrzmy najpierw płacę robotnika. Otrzymuje on więc pewną sumę pieniędzy, w której - załóżmy - uprzed miotowionych jest 10 godzin pracy, jeśli dla kapitalisty pra cuje w ciągu 12 godzin. Płaca robocza zostaje przekształcona w środki utrzymania. Wszystkie środki utrzymania są tow a rami, [przy czym] zakłada się, że cena towarów równa się ich wartości. W wartości towarów znajduje się jednak pewien składnik, który odpow iada wartości zawartych w nich su rowców oraz zużytkowanych środków produkcji. Niechaj wszystkie składniki wartości tych towarów łącznie zawierają, podobnie jak płaca wydatkowana przez robotnika, tylko 10 godzin pracy. Załóżmy, że 2/з wartości tych towarów skła d ają się z wartości zawartego w nich capital constant, nato m iast Уз wartości składa się z pracy, która ostatecznie dopro w adziła produkt do stanu, w jakim zdatny jest do konsump 94 Adam Smith cji. Robotnik odtwarza w ten sposób za pomocą swych 10 go dzin pracy żywej 2/3 capital constant oraz х/з również pracy żywej (dodanej w ciągu roku do przedmiotu). Gdyby środki utrzymania, czyli towary, które nabywa robotnik, nie zawie rały żadnego capital constant, gdyby surowce do wytwarzania tych towarów nie kosztowały nic i gdyby nie potrzeba było żadnych narzędzi pracy, wówczas byłoby możliwe jedno z dwojga. A lbo towary zawierałyby, jak poprzednio, 10 go dzin pracy - robotnik odtwarzałby więc wtedy 10 godzin pra cy żywej za pomocą 10 godzin pracy żywej. Albo też ta sam a m asa wartości użytkowych, w które przekształca się jego pła ca i których potrzebuje do reprodukcji swej siły roboczej, ko sztowałaby tylko 31/з godziny pracy (nie ma narzędzi i su rowca, który sam byłby już produktem jakiejś pracy). W tym przypadku praca niezbędna robotnika wyniosłaby tylko Зг!з godziny, a jego płaca spadłaby w rzeczywistości do 3V 3 [godziny] uprzedmiotowionego czasu pracy. Załóżmy, że towarem jest płótno; 12 łokci (nie chodzi tu, rzecz jasna, o rzeczywistą cenę) = 36 szyi., czyli 1 f. szt. 16 szył. Niechaj 1/з tej sumy stanowi pracę dodaną, а 2/з przypadają na surowiec (przędzę) i zużycie maszyn. Niechaj niezbędny czas pracy wynosi 10 godzin; czas pracy dodatko wej równa się przeto 2 godzinom. G odzina pracy wyrażona w pieniądzu niechaj wynosi 1 szyi. W tym przypadku 12 go dzin pracy = 12 szyi., płaca robocza = 10 szyi., zysk = = 2 szyi. Załóżmy, że całą płacę i zysk, wynoszące łącznie 12 szyi., a więc całkowitą wartość dodaną do surowca i ma szyn, całą ilość nowego czasu pracy, która została uprzedmio towiona w procesie przekształcania przędzy w płótno, robot nik i kapitalista wydatkowali tylko na płótno jako dobro kon sumpcyjne. (A jest możliwe, że następnie w ydatkują więcej niż jeden dzień roboczy na swój własny produkt). Łokieć płótna kosztuje 3 szyi. Z a 12 szyi. robotnik razem z kapitali stą mogą nabyć, licząc łącznie płacę i zysk, tylko 4 łokcie płótna. W tych 4 łokciach płótna zawiera się 12 godzin pracy, z czego jednak tylko 4 godziny reprezentują pracę nowo d o daną, a 8 godzin pracę zrealizowaną w capital constant. Z a 12 godzin pracy płaca i zysk łącznie nabywają tylko Уз swego 95 Rozdział irzeci produktu całkowitego, gdyż 2/з tego produktu stanowią capi tal constant. 12 godzin pracy dzieli się na 4 + 8, z czego 4 godziny odtw arzają same siebie, 8 godzin natomiast odtwa rza taką pracę, która - niezależnie od pracy dołączonej w pro cesie tkania - weszła do tego procesu już w formie uprzed miotowionej, pod postacią przędzy i maszyn. Jeśli więc idzie o tę część produktu, czyli towaru, którą wy mienia się na płacę roboczą i zysk, czyli inaczej mówiąc, któ rą nabywa się za nie w celu spożycia (bądź w jakimkolwiek innym celu, nawet do reprodukcji, gdyż cel, w jakim nabywa ny jest towar, nie zmienia istoty sprawy), jasne jest, że część wartości produktu, utworzona przez capital constant, opłaco na zostaje z funduszu pracy nowo dodanej, który dzieli się na płacę i zysk. Ja k a ilość capital constant, a jaka pracy do danej w ostatnim procesie produkcji zostaje nabyta łącznie przez płacę i zysk, w jakich proporcjach opłaca się pracę do daną w ostatniej fazie produkcji, a w jakich pracę zrealizo w aną w capital constant - wszystko to zależy od pierwot nych proporcji, w jakich czynniki te weszły do gotowych to warów w charakterze składników wartości. D la uproszczenia zakładam y stosunek 2/з pracy zrealizowanej w [kapitale] sta łym do Уз pracy nowo dodanej. ||275| ‘W związku z powyższym stają się jasne dwa punkty: Po pierwsze. Stosunek, który założyliśmy dla płótna, tj. dla przypadku, gdy robotnik i kapitalista realizują płacę i zysk w wyprodukowanych przez siebie towarach, czyli nabywają pewną część swego własnego produktu - stosunek ten pozo staje bez zmian, jeśli tę sam ą sumę wartości wyłożą oni na inne produkty. Zgodnie z założeniem, w m y^ którego każdy tow ar zawiera 2/з capital constant i Уз pracy dodanej w ostat niej fazie produkcji, płaca i zysk łącznie mogą nabyć zawsze tylko Уз produktu. 12 godzin czasu pracy = 4 łokciom płót na. G d y się te 4 łokcie płótna zamienia na pieniądze, istnieją w postaci 12 szyi. G dy zaś te 12 szyi. przekształca się z kolei nie w płótno, lecz w inny towar - nabywa się towary o warto ści równej 12 godzinom pracy, z czego 4 godziny reprezentują pracę nowo dodaną, a 8 godzin pracę uprzedmiotowioną w ca pital constant. Stosunek ten jest więc powszechny, przy zało 96 Adam Smith żeniu, że w innych towarach utrzymują się, jak w płótnie, te same pierwotne proporcje między pracą nowo dodaną a pracą uprzedmiotowioną w capital constant. Po drugie. Jeżeli nowo dodana w ciągu dnia praca = = 12 godzinom, to z tych 12 godzin tylko 4 godziny odtw a rzają same siebie, tj. pracę żywą dodaną na nowo, natomiast 8 godzin opłaca pracę uprzedmiotowioną w capital constant. K to jednak opłaca 8 godzin pracy żywej, których nie odtw a rza sam a praca żywa? O płaca je właśnie tych 8 godzin pracy uprzedmiotowionej zawartych w capital constant, które zosta ją wymienione na 8 godzin pracy żywej. N ie ulega więc żadnej wątpliwości, że gdy chodzi o tę część gotowego towaru, którą zakupuje się w zamian za sumę cał kowitą płac i zysków - przedstawiających łącznie tylko całko witą ilość pracy dodanej na nowo do capital constant - to wszystkie jej elementy zostają odtworzone; zarówno zawarta w niej praca nowo dodana, jak i ta ilość pracy, którą zawiera capital constant. D alej, nie ulega żadnej wątpliwości, że praca zawarta w capital constant uzyskuje tu swój ekwiwalent z fun duszu pracy żywej, dołączonej do niej w ostatnim stadium produkcji. Lecz teraz następują trudności. Produkt całkowity dwuna sogodzinnej pracy tkacza - a różni się on zasadniczo od tego produktu, który ta praca wytworzyła sam a - równa się 12 łok ciom płótna o wartości 36 godzin pracy, czyli 36 szyi. Płaca i zysk łącznie, czyli całkowity czas roboczy równający się 12 godzinom, mogą jednak odkupić z tych 36 godzin pracy tylko godzin 12, czyli z produktu całkowitego tylko 4 łokcie i ani kaw ałka więcej. Co stanie się z pozostałymi 8 łokciami? (Forcadc, Proudhon [451) *. Zauważmy przede wszystkim, że 8 łokci reprezentuje tylko wyłożony capital constant. Ten jednak przybrał przekształco ną formę wartości użytkowej. N ie istnieje już w postaci przę dzy, krosna tkackiego itd., lecz w postaci nowego produktu, płótna. Te 8 łokci płótna, tak samo jak 4 pozostałe, nabyte przez płacę i zysk, zawiera, zgodnie ze swą wartością, Уз pra* W rękopisie oba nazwiska napisane są ołówkiem - Red. 7 - M arks, Engels - D zieła t. 26 97 R o z d z ia ł trzeci су dodanej w procesie tkackim i 2/3 pracy minionej, uprzed miotowionej w capital constant. Lecz jeśli poprzednio, przy 4 łokciach, Уз pracy nowo dodanej pokrywała zaw artą w 4 łokciach pracę tkacza, a więc sam a siebie, natomiast 2/з pracy tkacza pokrywały zawarty w 4 łokciach capital constant, to teraz odwrotnie - 2/3 capital constant pokrywają zawarty w 8 łokciach płótna capital constant, а Уз capital constant pokrywa zaw artą w nich pracę nowo dodaną. Cóż stanie się teraz z owymi 8 łokciami płótna, na które przeniosła się w ciągu dw unasogodzinnej pracy tkackiej war tość całego capital constant wyłożonego na produkcję, zacho wana obecnie w formie produktu przeznaczonego do bezpo średniej, osobistej (nie przemysłowej) konsumpcji? Owych 8 łokci należy do kapitalisty. Gdyby zechciał je sam skonsumować, tak jak 2/3 łokcia przedstawiające jego ||276| zysk, nie mógłby odtworzyć wartości capital constant uczestni czącego w dwunastogodzinnym procesie tkackim ; i w ogóle w tej mierze, w jakiej chodzi o kapitał uczestniczący w dwu nastogodzinnym procesie tkania - nie mógłby dłużej funkcjo nować jako kapitalista. Sprzedaje zatem owe 8 łokci płótna, przekształcając je w pieniądze na sumę 24 szyi., czyli w 24 go dziny pracy. Tutaj jednakże napotykamy trudność. Komu je sprzedaje? W czyje pieniądze je przekształca? Lecz do tego powrócimy za chwilę. Przyjrzyjmy się wpierw dalszemu prze biegowi procesu. Skoro tylko kapitalista przekształcił w pieniądze, sprzedał, sprowadził do formy wartości wymiennej 8 łokci płótna, tj. tę część wartości swego produktu, która równa się wyłożonemu przezeń capital constant, nabywa znowu towary tego samego rodzaju (z uwagi na wartość użytkową), co te, z których skła dał się pierwotnie jego capital constant. N abyw a przędzę, krosna tkackie etc., rozdzielając 24 szyi. na zakup surowca i środków produkcji w takich proporcjach, jakich wymaga produkcja nowej partii płótna. Jego capital constant zastępują zatem - z uwagi na wartość użytkową - nowe produkty tej samej pracy, co te, z których składał się pierwotnie. K apitalista odtworzył kapitał stały. Lecz nowa przędza, krosna tkackie etc. składają się również 98 Adam Smith (zgodnie z założeniem) w 2/з z capital constant i w Уз z no wo dodanej pracy. T ak więc gdy pierwsze 4 łokcie płótna (praca nowo dodana i capital constant) zostały opłacone wy łącznie przez pracę nowo dodaną, to 8 łokci płótna zostaje odtworzonych przez nowo wyprodukowane odpowiednie ele menty produkcji, które same składają się częściowo z pracy nowo dodanej, a częściowo z kapitału stałego. W ydaje się przeto, że przynajmniej jedna część kapitału stałego wymienia się na kapitał stały w innej formie. Odtworzenie produktów jest możliwe, gdyż równocześnie z przeróbką przędzy na płót no, len przetwarza się na przędzę, a nasiona lnu na len i w miarę jak zużywają się krosna tkackie, wytwarza się no we krosna, a kiedy te są wytwarzane, dostarcza się znów drewna i żelaza. Równocześnie z procesem wytwarzania ele mentów w jednej sferze produkcji przebiega proces ich prze róbki w innej sferze. W szelako we wszystkich tych równocze snych procesach produkcji, chociaż każdy z nich stanowi wyż szą fazę [wytwarzania] produktu, zużytkowuje się równocze śnie capital constant w rozmaitych proporcjach. Wartość gotowego produktu, płótna, dzieli się zatem na dwie części, z których jedna odkupuje wykonywane równo cześnie elementy capital constant, a druga zostaje wyłożona na środki spożycia. D la uproszczenia abstrahuje się tutaj cał kowicie od powtórnego przekształcenia części zysku w kapi tał; zgodnie z tym przyjmuje się, podobnie jak w całej tej analizie, że płaca i zysk, tj. suma pracy dodanej do capital constant, spożyta zostaje jako dochód. Pozostaje tylko pytanie: kto kupuje tę część produktu cał kowitego, której wartość służy do nabycia wytworzonych tym czasem na nowo elementów capital constant? K to nabywa 8 łokci płótna? Załóżmy, aby uniemożliwić wszelkie faux fuyants [wykręty], że jest to gatunek płótna przeznaczony spe cjalnie do konsumpcji indywidualnej, a nie do konsumpcji przemysłowej, jak np. płótno żaglowe. Należy tu również pominąć całkowicie wszelkie przejściowe operacje handlowe, o ile m ają charakter czysto pośredniczący. N p. jeśli 8 łokci płótna sprzedanych pewnemu kupcowi przeszło przez ręce nie jednego, ale dwudziestu kupców, i jeśli dwadzieścia razy 99 Rozdział trzeci kupowano je i sprzedawano, to za dwudziestym razem kupiec musiał je sprzedać rzeczywistemu konsumentowi, który w ten sposób rzeczywiście opłacił producenta bądź ostatniego, dwu dziestego kupca, który wobec konsumenta reprezentował pierwszego kupca, tj. rzeczywistego producenta. Przejściowe operacje handlowe odraczają definitywną transakcję lub, jeśli kto woli, pośredniczą w niej, nie wyjaśniając jednakże [jej] charakteru. Problem bowiem pozostaje ten sam zarówno wte dy, gdy zapytamy, kto nabywa 8 łokci płótna od fabrykanta płótna, jak i wtedy, ||277 | gdy zapytamy, kto nabywa je od dwudziestego kupca, w którego ręce dostały się po przebyciu szeregu ćchanges [aktów wymiennych]. Tych 8 łokci płótna musi przejść do funduszu spożycia, po dobnie jak pierwsze 4 łokcie. Znaczy to, że można je opłacić tylko z płacy roboczej i zysku, gdyż są to jedyne źródła do chodu producentów, którzy tutaj sami figurują tylko jako kon sumenci. 8 łokci płótna zawiera 24 godziny pracy. Załóżmy przeto (przyjmując 12 godzin pracy za ogólnie obowiązujący dzień roboczy), że robotnik i kapitalista w dwóch innych branżach w ydają swą całkowitą płacę oraz zysk na płótno, podobnie jak uczynili to [z] całym swym dniem roboczym robotnik i kapitalista w przemyśle tkackim (robotnik - sprze dając swoich 10 godzin, kapitalista - 2 godziny, odpow iada jące wartości dodatkowej zarobionej na swoim robotniku, tzn. na 10 godzinach). W tym przypadku producent płótna sprze dałby 8 łokci, odtw arzając w ten sposób wartość swego capi tal constant przypadającą na 12 łokci, i mógłby ją znowu wyłożyć na określone towary, z których składa się capital constant, gdyż te znajdujące się na rynku towary: przędza, krosna tkackie etc., zostały wytworzone w tym samym czasie, kiedy przędzę i krosno tkackie przetwarzano na płótno. Wy tworzenie przędzy i krosna tkackiego jako produktów, równo czesne w stosunku do tego procesu produkcji, z którego nie wychodzą one w postaci [gotowych] produktów, lecz do któ rego wchodzą jako produkty, wyjaśnia, w jaki sposób część wartości płótna, równa wartości zawartego w nim obrobione go materiału, krosna tkackiego itd., może być na nowo prze kształcona w przędzę, krosno tkackie itd. Gdyby produkcja 100 Adam Smith składników płótna nie postępowała równocześnie z produkcją samego płótna, to 8 łokci płótna - nawet wtedy, gdyby je sprzedano i przekształcono w pieniądze - nie mogłoby z po staci pieniężnej przekształcić się na powrót w stałe elementy płótna. Jak to się np. dzieje obecnie, w następstwie amery kańskiej wojny domowej z [yarn] przędzą lub cloth [tkaniną bawełnianą] fabrykantów bawełny. Sam a sprzedaż ich pro duktu nie zapewnia im powrotnego przekształcenia, gdyż na rynku nie ma [cotton] bawełny *. Z drugiej strony jednakże, choć na rynku jest nowa przę dza, krosno itd., a zatem produkcja nowej przędzy, nowego krosna odbywała się w tym samym czasie, gdy gotowa przę dza i gotowe krosno były przekształcane w płótno, to pomimo równoczesności procesów produkcji przędzy i krosna oraz płótna, owych 8 łokci nie może przekształcić się na powrót w materialne elementy capital constant potrzebnego w pro cesie tkackim, zanim się ich nie sprzeda i nie przekształci w pieniądz. T ak więc ciągła produkcja rzeczowych elementów płótna, przebiegająca równolegle z produkcją samego płótna, dopóty nie wyjaśnia nam jeszcze reprodukcji capital constant, dopóki nie wiemy, skąd bierze się fundusz potrzebny na za kup 8 łokci płótna, na przywrócenie im formy pieniądza, sa moistnej wartości wymiennej. Aby rozwiązać tę ostatnią trudność, założyliśmy, że В i C, przez co rozumiemy, powiedzmy, szewca i rzeźnika, wydatko wali całkowitą sumę swych płac i zysków, a więc 24 godziny pracy, które m ają do dyspozycji, tylko na płótno. W ten spo sób wraz z A , czyli tkaczem, wydobyliśmy się z ambarasu. T ak więc 12 łokci płótna, w których zrealizowano 36 godzin pracy, czyli cały produkt tkacza został odtworzony wyłącznie przez płace i zyski, tj. przez całą sumę czasu pracy nowo do danej do capital constant w sferach produkcji А , В i C. Cały czas pracy zawarty w płótnie, zarówno ten, który istniał już wcześniej w jego capital constant, jak i nowo dodany w pro cesie tkackim, został wymieniony na czas pracy, który nie * D w a ostatnie zdania znajdują się w rękopisie na m arginesie; wskazówką M arksa miały być wstawiane w powyższe miejsce - Red. zgodnie zc 101 Rozdział trzeci istniał dawniej w postaci capital constant w żadnej sferze produkcji, lecz w ostatniej instancji dodany został równocze śnie we wszystkich trzech sferach produkcji, А , В i C, do ca pital constant. Jeśli więc w dalszym ciągu byłoby fałszywe twierdzenie, że pierwotna wartość płótna sprowadza się tylko do plac i zy sków - gdyż sprowadza się ona raczej do wartości = sumie płac i zysków ,. = 12 godzinom pracy tkacza i 24 godzinom pracy, które przędza, krosno tkackie, krótko m ówiąc: capital constant, zawierały niezależnie od procesu tkania - to prze ciwnie, słuszne byłoby powiedzenie, że ekwiwalent 12 łokci płótna, 36 szyi., za które je sprzedano, sprowadza się wyłącz nie do płac i zysków, a zatem nie tylko praca tkacza, lecz tak że praca zaw arta w przędzy i krośnie tkackim zostaje odtwo rzona wyłącznie przez pracę nowo dodaną, a mianowicie przez 12 godzin pracy w A , 12 godzin w В i 12 godzin w C. W artość sprzedanego towaru dzieli się |)278| ni pracę no wo dodaną (zysk i płacę) oraz pracę minioną (wartość rapital constant): taka jest wartość [dla] sprzedawcy (in fact [war tość] towaru). N atom iast wartość nabywająca ten towar, ekwi walent, który nabywca daje sprzedawcy, sprowadza się wy łącznie do pracy nowo dodanej, do płac i zysków. Ponieważ jednak każdy towar, zanim zostanie sprzedany, jest towarem przeznaczonym na sprzedaż i przekształca się w pieniądz w drodze prostej zmiany form, to wszelki towar występujący w charakterze towaru sprzedawanego powinien by się składać 2 innych elementów wartości niż towar występujący w cha rakterze towaru nabywającego (w charakterze pieniądza), co jest niedorzeczne. D alej: praca wykonana przez społeczeństwo, w ciągu np. jednego roku, pokrywałaby nie tylko siebie sa mą - tak że gdyby całą masę towarową podzielić na dwie równe części, to jedna połowa pracy rocznej tworzyłaby ekwi walent dla drugiej połowy - lecz ta Vs część pracy, która stanowi bieżącą pracę roczną w pracy całkowitej zawartej w produkcie rocznym, pokrywałaby sh pracy, byłaby więc równa wielkości trzykrotnie większej od siebie. T o jest jeszcze bardziej niedorzeczne. W powyższym przykładzie trudność została shifted [prze 102 Adam Smith sunięta], przemieściliśmy ją z A do В i C. O d tego się ona jednak nie uprościła, lecz jeszcze wzrosła. Po pierwsze, w przypadku A mieliśmy pewne wyjście: mianowicie 4 łokcie płótna, zawierające tyle czasu pracy, ile dodano do przędzy, a więc sumę płac i zysków w A , konsumuje się w postaci sa mego płótna, czyli produktu własnej pracy. Okoliczność ta nie zachodzi w przypadku В i C, gdyż obie te sfery sumę doda nego przez siebie czasu pracy, czyli sumę płac i zysków, kon sumują w produkcie sfery A , w postaci płótna, a więc nie w postaci produktów В lub C. M ają zatem do sprzedania nic tylko tę część swego produktu, która przedstawia 24 godziny pracy tkwiące w capital constant, lecz także tę część pro duktu, która reprezentuje 12 godzin czasu pracy nowo doda nej do capital constant. В musi sprzedać 36 godzin pracy, nie zaś tylko 24, jak A. To samo, co dotyczy B , dotyczy również C. Po drugie, aby sprzedać capital constant sfery A , znaleźć dlań nabywcę i przekształcić go w pieniądz, potrzeba nam całej pracy dodanej ostatnio nie tylko w sferze B , lecz także w C. Po trzecie, В i С nie mogą sprzedać A żadnej części swego własnego produktu, gdyż cała część A, która sprowa dza się do dochodów, została już w samej sferze A wydatko wana przez producentów. N ie m ogą również za pośredni ctwem żadnej części swego własnego produktu odtworzyć sta łej części A , gdyż zgodnie z założeniem ich produkty nie sta nowią dla A elementów produkcji, lecz są towarami, które wchodzą do indywidualnej konsumpcji. Trudności piętrzą się z każdym dalszym krokiem. Płace i zyski A , czyli 12 godzin pracy dodanej w A , miały skonsumować Уз własnego produktu A , aby 36 godzin, które zawiera produkt A (mianowicie 2/з> czyli 24 godziny w capi tal constant, а Уз, czyli 12 godzin w pracy nowo dodanej), wymienić wyłącznie na pracę dodaną do capital constant. Po zostałe 2/з produktu całkowitego = 24 godzinom reprezento wały wartość zawartą w capital constant. W artość tę wymie niono na łączną sumę płac i zysków, czyli na pracę nowo do daną w В i C. Jednakże aby В i С mogły nabyć płótno za pośrednictwem tkwiących w ich produktach 24 godzin, które sprow adzają się do płacy [i zysku], muszą sprzedać te 24 go103 Rozdział trzeci dżiny pod postacią swych własnych produktów. Oprócz tego muszą pod postacią swych produktów sprzedać 48 godzin, aby odtworzyć capital constant. W ten sposób w ypada im sprze dać produkty В i С o łącznej sumie 72 godzin w zamian za łączną sumę zysku i płacy innych sfer, D , E etc.; a mianowicie (zakładając, że normalny dzień roboczy trwa 12 godzin) w produktach В i С ||279| musi zrealizować się 12 godzin X X 6 ( — 72), czyli praca dodana w 6 innych sferach produk cji, a więc zysk i płaca, czyli suma pracy dodanej do od p o wiedniego capital constant w sferach D , E , F , G , H , l. W tych okolicznościach wartość produktu całkowitego В + + С zostałaby opłacona wyłącznie przez pracę nowo dodaną, a więc przez sumę płac i zysków w sferach D , E , F , G , H , I. Lecz teraz trzeba byłoby gdzieś sprzedać produkt całkowity wytworzony w tych właśnie 6 sferach (gdyż producenci nie spożyliby żadnej części swoich produktów, skoro już uplaso w ali wszystkie swoje dochody w produktach В i C), i [w re zultacie] nie byłoby możliwości zrealizowania żadnej części owego produktu w przedziałach tychże sfer produkcji. W ten sposób otrzymujemy już produkt złożony z 6 X 36 godzin pracy = 216, z czego 144 przypada na capital constant, a 72 (6 X 12) na pracę nowo dodaną. Aby w analogiczny sposób przekształcić produkty sfery D etc. znowu w płacę i zysk, tj. w pracę nowo dodaną, trzeba by całą pracę dodaną na nowo w 18 sferach K ’- K 18, tj. sumę całkowitą płac i zysków osiąg niętych w tych 18 sferach, wyłożyć w pełni na produkty sfer D , E , F, G , H , I. Owe 18 sfer К * - К 18 miałyby do sprzeda nia - gdyż same nie spożyłyby żadnej części swego produktu, w ydatkując swe własńe dochody w 6 sferach D - I - 18 X 36 godzin pracy, czyli 648 godzin pracy, z czego 18 X 12, czyli 216 godzin pracy nowo dodanej i 432 pracy zawartej w ca pital constant. Aby więc produkt całkowity K l- K ts sprow a dzić do pracy dodanej, czyli sumy płac i zysków, w innych sferach, potrzebna byłaby praca dodana sfer L '- I J A; miano wicie 12 X 54 = 648 godzin pracy. Sfery L '- L si w celu wy miany swego produktu całkowitego = 1944 (z czego 648 = = 12 X 54 wynosi praca nowo dodana, a 1296 godzin praca zaw arta w capital constant) na pracę nowo dodaną m usia 104 Adam Smith łyby wchłonąć pracę nowo dodaną ze sfer М г- М ш , gdyż 162 X 12 = 1944; te ostatnie ze swej strony - pracę nowo dodaną ze sfer N '- N m itd. To właśnie jest ów piękny ruch postępowy in infinitum, w który zostajemy wciągnięci, przy założeniu, że wszystkie produkty sprow adzają się do płacy i zysku, czyli do pracy nowo dodanej, i że nie tylko praca dodana do towaru, lecz także capital constant zawarty w tym towarze muszą być opłacone przez pracę nowo dodaną w innej sferze produkcji. Aby zawarty w produkcie A czas pracy, 36 godzin (w Уз praca nowo dodana, a w 2/з capital constant), sprowadzić do pracy nowo dodanej, tj. dopuścić, że opłacają go wyłącznie płace i zyski, przyjęliśmy przede wszystkim, że sami produ cenci ze sfery A spożywają lub kupują, co na jedno wychodzi, Уз produktu (której wartość równa się sumie płąc i zysków). Tok rozumowania był następujący [47]: 1. Sfera produkcji A. Produkt = 36 godzinom pracy. C api tal constant = 24 godzinom pracy. D odane godziny pracy = = 12. Shareholders [udziałowcy] tych 12 godzin, salaire i profit, robotnik i kapitalista skonsumowali Уз produktu. Po zostaje do sprzedaży 2/з produktu A , równe 24 godzinom pracy, zawartym w capital constant 2. Sfera produkcji Produkt = 72 godzinom pracy, z czego 24 przypada na pracę dodaną, a 48 na capital con stant. N abyw ają za to [za 24 godziny pracy] te 2/3 produktu A , które odtw arzają wartość capital constant A . Jednakże m ają teraz do sprzedania 72 godziny pracy, z których składa się wartość ich produktu całkowitego. 3. Sfera produkcji O - C e. Produkt = 216 godzinom pracy, z czego 12 godziny pracy dodanej (płaca i zysk). N abyw ają za to cały produkt В ‘- В 2. M ają jednak obecnie do sprzedania 216, z czego 144 - capital constant. ||280| 4. Sfera produkcji D * - D 18. Produkt = 648 godzi nom pracy, z czego 216 pracy dodanej i 432 - capital con stant. Z a pracę dodaną nabywają produkt całkowity ze sfery produkcji O - C 6 = 216. M ają jednak do sprzedania 648. 5. Sfera produkcji E 1- E ii. Produkt — 1944 godzinom pra cy; 648 - praca dodana i 1296 - capital constant. N abyw ają 105 Rozdział trzeci produkt całkowity ze sfery produkcji D 1- D 1S. Lecz m ają do sprzedania 1944. 6. Sfera produkcji lfi2. Produkt == 5832, z czego 1944 praca dodana i 3888 - capital constant. N abyw ają za 1944 pro dukt Е г- Е м. M ają do sprzedania 5832. 7. Sfera produkcji G '- G m . D la uproszczenia przyjęto w każdej sferze produkcji jeden tylko dwunastogodzinny dzień roboczy, który dzieli się po między kapitalistę i robotnika. Zwiększenie liczby dni robo czych nie rozwiązywałoby zagadnienia, lecz niepotrzebnie by je komplikowało. Ażeby więc lepiej uzmysłowić sobie prawo wyrażone w tym szeregu: 1. A. Produkt = 36 godzinom. Capital constant = 24 go dzinom. Sum a plac i zysków, czyli pracy nowo dodanej = = 12 godzinom. T e ostatnie zostają spożyte przez pracę i ka pitał pod postacią produktu samej sfery A. Podlegający sprzedaży produkt A = swemu capital con stant = 24 godzinom. 2. В '- В 2. Potrzeba nam tutaj 2 dni roboczych, a więc 2 sfer produkcji, aby opłacić 24 godziny A. Produkt = 2 X 36, czyli 72 godzinom, z czego 24 godziny praca, a 48 - capital constant. Podlegający sprzedaży produkt B 1 i S 2 = 72 godzinom pra cy; ani jedna jego część nie zostaje spożyta we własnej sferze. 6. O - C *. Potrzeba nam tutaj 6 dni roboczych, gdyż 72 = = 12 X 6, a cały produkt B l~ B 2 powinien być spożyty przez pracę dodaną w C - C 6. Produkt = 6 X 3 6 = 2 16 godzinom pracy, z czego 72 praca nowo dodana, a 144 - capital con stant. 18. D '- D 18. Potrzeba nam tutaj 18 dni roboczych, ponieważ 216 = 12 X 18, a zatem gdy na jeden dzień roboczy przy p ad a 2/з capital constant, to produkt całkowity wynosi 18 X X 36 = 648. (Capital constant = 432). ltd. Postawione na początku [każdego akapitu] cyfry 1, 2 [itd.] oznaczają dni robocze bądź rozmaite prace w różnych sferach 106 Adam Smith produkcji, gdyż dla każdej sfery przyjmujemy jeden dzień ro boczy. A więc: 1. A. Produkt - M godzin. Praca dodana - 12 go dzin. Produkt podlegający sprzedaży (capital constant) = = 24 godzinom. Lub też: 1. A. Produkt podlegający sprzedaży, czyli capital con stant = 24 godzinom. Produkt całkowity - 36 godzin. Praca dodana - 1 2 godzin. Spożyto ją wewnątrz sam ej sfery A. 2. B X~ B 2. Z a pomocą pracy dodanej zakupuje 24 godziny A. C apital constant - 48 godzin. Produkt całkowity - 72 go dziny. 6. Ć^-C6. Zakupuje za pomocą pracy dodanej 72 godziny B !- B 2 ( = 12 X 6). Capital constant - 144, produkt całkowi ty = 216 etc. ||2811 A więc: 1. A. Produkt — 3 dniom roboczym (36 godzinom). 12 go dzin pracy dodanej. 24 godziny capital constant. 2. В 1-2. [Produkt] = 2 X 3 = 6 dni roboczych (72 godzi ny). Praca dodana = 12 X 2 = 24 godziny. Capital con stant = 48 = 2 X 24 godziny. 6. C 1—e. Prod[ukt] = 3 X 6 dni roboczych = 3 X 72 go dziny = 216 godzinom pracy. Praca dodana = 6 X 12 = = 72 godziny pracy. Capital constant = 2 X 72 = 144. 18. D 1—1S. Produkt = 3 X 3 X 6 dni roboczych = 3 X 18 dni roboczych = 54 dniom roboczym = 648 godzinom pracy. Praca dodana = 12 X 18 = 216. (C ap ital constant) = 432 godzinom pracy. 54. f i 1-54. Produkt = 3 X 54 dni robocze = 162 dniom roboczym = 1944 godzinom pracy. Praca dodana = 54 dniom roboczym = 648 godzinom pracy, a capital constant = 1296. 162. F 1—162. Produkt = 3 X 162 dni robocze ( = 486) = = 5832 godzinom pracy, z czego 162 dni robocze, czyli 1944 godziny pracy, to praca dodana, a 3888 godzin - capital con stant. 486. G ł—4se. Produkt = 3 X 486 dni roboczych, z czego na pracę dodaną - 486 dni roboczych, czyli 5832 godziny pracy, a na capital constant - 11 664. Etc. 107 Rozdział trzeci Otrzymalibyśmy już tutaj przyzwoitą sumę złożoną z 1 + + 2 + 6 + 1 8 + 54 + 1 6 2 + 486 rozmaitych dni roboczych w różnych sferach produkcji, łącznie w 729 rozmaitych sfe rach produkcji, co [zakłada] już poważnie Zróżnicowane spo łeczeństwo. Aby z produktu całkowitego sfery A (gdzie do capital con stant równego 2 dniom roboczym dodaje się tylko 12 godzin pracy stanowiących 1 dzień roboczy, a salaire i profit spoży w ają swój własny produkt) sprzedać tylko kapitał stały płożo ny z 24 godzin - i to sprzedać znów wyłącznie w zamian za pracę nowo dodaną, sprowadzoną do płac i zysku - potrzeba 2 dni roboczych w В 1 i В 2. T e jednak wym agają z kolei ka pitału stałego równego 4 dniom roboczym, tak że produkt cał kowity B l~~2 — 6 dniom roboczym. Te ostatnie muszą być sprzedane w całości, gdyż odtąd zakłada się, że każda następ na sfera w ykłada tylko płace i zyski na produkt sfery po przedniej, a nie konsumuje nic ze swego własnego produktu. D o odtworzenia tych 6 dni roboczych produktu 2 potrzeba 6 dni roboczych, te jednak zakładają capital constant złożony z 12 dni roboczych. Stąd produkt całkowity sfery CI—8 — = 18 dniom roboczym. Aby praca mogła je odtworzyć, po trzeba 18 dni roboczych D 1—ł8, które jednak zakładają kapitał stały wielkości 36 dni roboczych, a więc produkt = 54 dniom roboczym. D o odtworzenia ich niezbędne są 54 dni robocze, f i 1-54, które zakładają kapitał stały wielkości 108. Produkt = = 162 dniom roboczym. Wreszcie, aby to odtworzyć, potrze ba 162 dni roboczych, które jednak zakładają kapitał stały wielkości 324 dni roboczych, a zatem produkt całkowity wiel kości 486 dni roboczych, tj. f 1—le2. N a koniec, aby odtworzyć produkt sfery F 1—le2, potrzeba 486 dni roboczych (G l~~m ), które jednak zakładają kapitał stały wielkości 972 dni robo czych. A więc produkt całkowity sfery G 1-486 = 972 + + 486 = 1458 dniom roboczym. Teraz załóżmy, że w. przypadku sfery G osiągnęliśmy kres tego shifting [przesuw ania]; kontynuując JJ282 | nasz ruch po stępowy, dotarlibyśmy w każdym społeczeństwie wnet do koń ca. Ja k obecnie przedstawia się spraw a? Mamy produkt, który zawiera 1458 dni roboczych, z czego 486 stanowi praca nowo 108 \ \ Adam Smith N dodana, a 972 p rac^zrealizow an a w capital constant. Owe 486 dni roboczych możną obecnie wydatkować w poprzedniej sferze F 1- / 71®2. Lecz za ccKmają być zakupione 972 dni robo cze zawarte w capital constant? Poza G 489 nie ma już żadnej nowej sfery produkcji, a więc i .żadnej nowej sfery wymiany. Ze sferami leżącymi poza obrębem sfery G m , z wyjątkiem sfery p 1- p 162t nie ma już co wymieniać. Również zawarte w so bie plącę i zysk wydatkowała sfera m aż do ostatniego centyma w sferze F 1—m . T ak więc nie można sprzedać 972 dni roboczych zrealizowanych w produkcie całkowitym sfery ę i —486 j równych wartości zawartego w nim capital constant. N a nic przeto nie przydało się, że powstałą trudność - 8 łokci płótna sfery A , czyli te 24 godziny pracy, te 2 dni robocze, które reprezentują w jej produkcie wartość capital constant odsunęliśmy o prawie 800 gałęzi produkcji. N ie przyda się na nic wmawianie sobie, że rachunek wy padłby inaczej, gdyby sfera A nie w ykładała całego swego zy sku i płacy na płótno, lecz pewną część z tego lokowała w pro duktach sfer В i C. Godziny pracy dodanej zawarte w А , В i С stanowią granicę wydatków i mogą zawładnąć tylko rów nym sobie czasem pracy. Jeśli Zakupią więcej jednego produk tu, to zakupią mniej innego. Przypuszczenie takie mogłoby je dynie pogmatwać rachunek, lecz w żaden sposób nie zmieni łoby wyników. Que faire done [Cóż zatem czynić] ? W powyższym rachunku znajdujemy: Capital D ni Praca robocze dodana constant Produkt A В С D E F O gółem = 3 i = 6 2 2 4 = 18 6 = = = 54 162 486 18 54 162 12 36 108 324 729 243 486 (sfera A konsumuje sama Уз pro duktu A). Gdyby w tym rachunku ostatnie 324 dni robocze (kapitał stały [sfery F]) .równały się temu capital constant, który rolnik od twarza sobie sam, który potrąca ze swego produktu i zwraca ziemi, temu zatem kapitałowi, którego nie może opłacać nowa praca - wów czas rachunek zgodziłby - się. Lecz zagadka byłaby rozwiązana tylko dzięki temu, że jedna część capital constant odtworzyłaby się sama. T ak więc na konsumpcję zostały w istocie przeznaczone 243 dni robocze, które odpow iadają pracy nowo dodanej. 109 Rozdział trzeci Wartość ostatniego produktu, = 486 dniom roboczym, równa się wartości całkowitego capital constant zawartego w sfe rach A - F , ditto = 486 dniom roboczym. Aby to wyjaśnić, załóżmy, że w sferze G nowa praca wynosi 486 dni. Zaczerp niemy stąd tylko tę przyjemność, że zamiast zdaw ać rachunek z capital constant wielkości 486 dni ||2 8 3 |, będziemy musieli czynić obliczenia dla capital constant wielkości 972 dni robo czych, zawartego w produkcie [sfery] G , równającym się 1458 dniom roboczym (972 capital constant + 486 pracy). Gdyby śmy teraz zechcieli pomóc sobie [założeniem], że w G praco wano bez capital constant, tak iż produkt = tylko 486 dniom pracy * nowo dodanej, to rachunek w samej rzeczy wypadłby na czysto, ale problem, kto płaci za zawarty w produkcie składnik wartości tworzący capital constant, rozwiązalibyśmy zakładając przypadek, w którym capital constant = 0, a więc tym samym nie może stanowić żadnego składnika wartości. Aby produkt całkowity A sprzedać w całości w zamian za pracę nowo dodaną, aby sprowadzić go * * do płacy i Zysku, całą pracę dodaną w А , В i С należałoby wydatkować na pra cę zrealizowaną w produkcie A [48]. Podobnie należałoby wy datkować całą pracę dodaną na nowo w D ^ D 18, aby umożli wić sprzedaż całego produktu В + С t49l T ak samo do kup na całego produktu D '- D 18 potrzebna jest cała praca dodana w E 1^ 4, a do kupna całego produktu / i1--51 - cała praca do dana w F 1—1бг. I w końcu [do kupna] całego produktu F * ~ 182 cała praca, którą wykonano w G 1—48e. W tych wreszcie 486 sferach produkcji, które reprezentuje G 1~~486, cała praca dod a na = całemu produktowi 162 sfer F , a cały produkt odtwo rzony przez pracę jest takiej wielkości, jak capital constant w А, В 1 -2, C 1—e, D 1 ~18, E !~~M, p - ш . Lecz capital constant sfery G , dwukrotnie większy od kapitału stałego użytego w A - F 1>2, nie jest odtworzony i jego odtworzenie jest nie możliwe, In fact stwierdziliśmy - gdyż zgodnie z naszym założeniem stosunek pracy nowo dodanej do pracy już dawniej istniejącej * W rękopisie: rachunku - Red. * * W rękopisie: ją - Red. 110 Adam Smith wynosi w każdej sferfce produkcji 1 : 2 - że zawsze dwukrot nie [więcej] nowych sffct produkcji [od wszystkich poprzed nich łącznie] musi dodawać całą swoją nową pracę, aby za kupić produkt sfer wcześniejszych: do nabycia produktu cał kowitego sfery A potrzebna jcst praca dodana w A i B 1-2; do nabycia produktu C 1-6 - praca^ dodana w 18 D , czyli £ ji—is (2 x 9) t50' itd .; krótko mówiąc, że zawsze niezbędne jest jeszcze dw a razy więcej pracy nowó dodanej, niż zawiera sam produkt, tak że aby nabyć cały produkt, musiałaby praca nowo dodana być w ostatniej sferze produkcji, G , dwukrotnie większa, aniżeli jest w samej rzeczy. Krótko mówiąc, w koń cowej sferze G odnajdujemy to, co tkwiło już w punkcie wyj ściowym A : że praca nowo dodana nie może ze swego w ła snego produktu zakupić więcej, aniżeli sam a wynosi, oraz że nie może nabyć pracy już uprzednio istniejącej w capital con stant. A więc niemożliwe jest, by wartość dochodu pokrywała wartość całego produktu. Ponieważ zaś poza dochodem nie istnieje żaden inny fundusz, z którego można byłoby opłacić produkt sprzedawany przez wytwórcę konsumentowi (indywi dualnemu), to w rezultacie niemożliwe jest, aby wartość całe go produktu minus wartość dochodu była w ogóle sprzedana, opłacona, czyli (indywidualnie) skonsumowana. W szelako z drugiej strony każdy produkt musi być sprzedany i opłaco ny stosownie do swej ceny (zgodnie z założeniem, ceny tutaj = = wartości). Można było zresztą z góry przewidzieć, że włączenie po średnich aktów wymiany - sprzedaży i kupna różnych towa rów, czyli wytworów różnych sfer produkcji - nie posunie nas ani o krok naprzód. Rozpatrując sferę A, płótno jako pierw szy towar, mieliśmy 1/з, czyli ||283a| 12 godzin pracy nowo dodanej oraz 2 X 12, czyli 24 godziny pracy minionej zaw ar tej w kapitale [stałym]. Płaca robocza i zysk mogły odkupić tylko taką część towaru A , a więc również tylko taką część każdej równowartości towaru A zawartej w jakimkolwiek in nym produkcie, jaka = 12 godzinom pracy. N ie mogły one odkupić swego własnego capital constant, odpowiadającego 24 godzinom, nie mogły więc również odkupić równowartości Ul Rozdział trzeci tego capital constant, zawartej w jakimkolwiek innym towa rze. Być może, w towarze В są inne proporcje między pracą do daną a capital constant. Bez względu na to jednak, jaki byłby w rozmaitych sferach produkcji stosunek między capital con stant a pracą nowo dodaną, zawsze można obliczyć wielkość przeciętną tego stosunku, a więc stwierdzić, że w produkcie całego społeczeństwa lub całej klasy kapitalistów, w produk cie całkowitym kapitału praca nowo dodana = a, praca zaś istniejąca uprzednio jako capital constant = b. Czyli że sto sunek 1 : 2, przyjęty przez nas dla A , tj. dla płótna, jest tylko symbolicznym wyrazem stosunku a : b i oznacza jedynie, że między tymi składnikami istnieje w jakiś sposób określony i jakoś dający się ustalić stosunek między pracą żywą, dod a ną w ciągu bieżącego roku lub w jakimkolwiek dowolnym czasie, a pracą minioną, istniejącą uprzednio w formie capital constant. Skoro za 12 godzin dodanych do przędzy kupuje się nie tylko samo płótno, lecz np. płótna kupuje się jedynie za 4 godziny, to za pozostałych 8 godzin można nabyć każdy in ny produkt; lecz nigdy łącznie nie można kupić więcej niż za 12 godzin. G dy zaś za 8 godzin nabywa się inny produkt, wtedy A musi sprzedać płótna za 32 godziny. T ak więc przy kład A zachowuje ważność dla całkowitego kapitału społe czeństwa; problem może się wprawdzie zagmatwać na skutek wprowadzenia aktów wymiany różnych towarów, lecz istota sprawy nie ulegnie przez to żadnej zmianie. Załóżmy, że A stanowi całkowity produkt społeczeństwa; Уз tego całkowitego produktu mogą do własnego spożycia producenci zakupić i opłacić za sumę swych płac roboczych i zysków = sumie nowo dodanej pracy = sumie ich łącznego dochodu. Jednakże do nabycia, opłacenia i spożycia pozosta łych 2/з brak im niezbędnych funduszów, A zatem tak jak praca nowo dodana - czyli 1/з pracy całkowitej, sprow adzają ca się do zysku i płacy roboczej - sam a siebie opłaca za po mocą swego produktu, czyli pobiera z produktu tylko tę część wartości, w której zaw arta jest Уз pracy całkowitej, tj. praca nowo dodana lub jej ekwiwalent, tak też 2/3, stanowiące pracę minioną, powinny być opłacane przez produkt tej minionej pra- 112 Adam Smith су. Znaczy to, że kapitał stały pozostaje sobie równy i odtw a rza się sam z tej częściNrartości, która go reprezentuje w pro dukcie całkowitym. Wymiana między różnymi towarami, łań cuch aktów kupna i sprzedaży^ między różnymi sferami pro dukcji, powoduje pewną różnicę Bp do formy tylko w tym sen sie, że capital constant pokrywa się nawzajem w różnych sfe rach produkcji w takim stosunku, V jakim się pierwotnie w nich zawierał. To właśnie należy teraz bliżej rozpatrzyć. |283a|| [b) N ie m o ż n a o d t w o r z y ć c a ł k o w i t e g o społecznego kapitału stałego w drodze wymiany między producentami środków konsumpcji a producentami środków produkcji] ||283b| Ten sam pogląd, że mianowicie roczny produkt kraju dzieli się na salaires i profits (te drugie z rentą grunto wą, procentami itd. włącznie), wypowiada A. Smith w ks. II, rozdz. II, rozpatrując cyrkulację pieniądza i system kredytowy (por. z tym później poglądy Tooke’a). Mówi on tam : „D a je się zaobserwować, że obieg w każdym kraju składa się z dwóch odrębnych odgałęzień: z obiegu pomiędzy samymi przedsię biorcami” (dealers; Garnier * wyjaśnia, że przez „dealers” Smith ro zumie „wszystkich kupców, manufakturzystów, rękodzielników itd .; jednym słowem, wszystkich agentów handlu i przemysłu danego kraju” ) „i z obiegu między przedsiębiorcami a konsumentami. Choć te same znaki pieniężne - czy to jako pieniądze kruszcowe, czy jako papie rowe - mogą być używane raz w jednym obiegu, raz w drugim, to jednak, ponieważ oba [te procesy] są równoczesne, każdy z nich wy maga pewnego zasobu pieniądza jednego lub drugiego rodzaju. War tość dóbr krążących między różnymi -przedsiębiorcami nie może być nigdy wyższa niż wartość dóbr krążących między przedsiębiorcami a konsumentami; wszystko bowiem, co kupują przedsiębiorcy, jest * W rękopisie: A. Smith - Red. 8 - M arks, Engels -- D zieła t. 26 113 Rozdział trzeci ostatecznie przeznaczone na sprzedaż dla konsumentów” (t. II, ks. II, rozdz. II, str. 292, 293 [por. wyd. polsk., t. I, str. 405]). Wrócić do tego, jak również do Tooke’a, w dalszym cią gu РЧ. Powróćmy do naszego przykładu. Produkt dzienny A , utka ne płótno, = 12 łokciom = 36 szyi. = 36 godzinom pracy, z czego 12 godzin stanowi pracę nowo dodaną, d ającą się po dzielić na płacę roboczą i zysk, a 24 godziny, czyli 2 dni = = wartości capital constant, który jednakże zamiast w starej formie przędzy i krosna istnieje obecnie w formie płótna, przy tym w ilości płótna = 24 godzinom = 24 szyi. T a ilość płótna zawiera taką sam ą ilość pracy jak przędza i krosno, odtworzone obecnie w formie płótna. Stąd w zamian za tę ilość płótna można znowu kupić taką sam ą ilość przędzy i krosien (zakładając, że wartość przędzy i krosna pozostała nie zmieniona, że wydajność pracy w tych gałęziach przemysłu nie zmieniła się). Fabrykant przędzy i fabrykant krosien tka ckich muszą sprzedać całkowity swój roczny lub dzienny pro dukt (co d la naszych celów wychodzi tutaj na jedno) tkaczowi, gdyż on właśnie jest jedyną osobą, dla której ich towar ma wartość użytkową, jest jedynym konsumentem tego towaru. Jeśli jednak capital constant tkacza (jego codziennie zuży wany capital constant) = 2 dniom roboczym, to na 1 jego dzień roboczy przypadają 2 dni robocze fabrykanta przędzy i producenta m aszyn; owe 2 dni robocze znów ze swej strony mogą dzielić się w rozmaitym stosunku na pracę dodaną i na capital constant. Lecz codzienny całkowity produkt fabrykan ta przędzy i producenta maszyn łącznie (przy założeniu, że producent maszyn wykonuje tylko krosna tkackie) nie może wynieść więcej, licząc razem capital constant i pracę dodaną, niż 2 dni robocze, gdy tymczasem dzienny produkt pracy tka cza wyniesie - na skutek dodanych przez niego 12 godzin pra cy - 3 dni robocze. Być może, fabrykant przędzy i producent maszyn zużywają tyleż samo żywego czasu pracy co tkacz, lecz wtedy czas pracy zawarty w ich capital constant musi być mniejszy. A lbo jedno, albo drugie. W żadnym przypadku nie mogą oni zużyć takiej samej ilości pracy (summa summa114 Adam Smith rum) uprzedmiotowiohd i żywej co tkacz. Tkacz mógłby zu żyć stosunkowo mniej czasu pracy żywej niż fabrykant przę dzy (a ten np. na pewno iriniej niż hodowca lnu), wtedy jed nak nadwyżka jego capital constant ponad zmienną część ka pitału musiałaby być o tyle w iększy |(2841 T ak więc kapitał stały tkacza zastępuje cały kapitał fabrykanta przędzy i fabrykanta krosien tkackich; zastępuje nie tylko ich własny kapitał stały, lecz również pracę nowo dodaną w procesie przędzenia i w produkcji maszyn. Nowy kapitał stały zastępuje tu więc całkowicie inne kapitały stałe i oprócz tego całość pracy na nowo do nich dodanej. N a sku tek sprzedaży swych towarów tkaczowi fabrykant przędzy i fabrykant krosien tkackich nie tylko odtworzyli swój kapitał stały, lecz otrzymali również zapłatę za swą nowo dodaną pracę. K apitał stały tkacza zwraca im ich własny kapitał stały oraz realizuje ich dochód (płacę roboczą i zysk łącznie). Jeśli kapitał stały tkacza zwraca im tylko ich własny kapitał stały, który przekazali mu pod postacią przędzy i krosna tkackiego, to zachodzi jedynie wymiana kapitału stałego w jednej formie na kapitał stały w innej formie. N ie nastąpiła w istocie żadna zmiana wartości w kapitale stałym. Cofnijmy się jednak jeszcze bardziej. Produkt fabrykanta przędzy rozkłada się na dwie części, na len, wrzeciona, wę giel itd., krótko mówiąc: na jego capital constant, oraz na pracę nowo dodaną. T ak samo ma się sprawa z produktem całkowitym producenta maszyn. G dy fabrykant przędzy od twarza swój kapital stały, płaci nie tylko za kapitał całkowity fabrykanta wrzecion itd., lecz również za kapitał całkowity hodowcy lnu. Jego kapitał stały opłaca część ich kapitału sta łego i pracę nowo dodaną. Co się zaś tyczy hodowcy lnu, to po odliczeniu narzędzi rolniczych etc. - jego kapitał stały sprowadza się do nasion, nawozu etc. Przyjmijmy - co plus ou moins [mniej lub bardziej] pośrednio musi zawsze zacho dzić w rolnictwie - że ta część kapitału stałego dzierżawcy stanowi roczne potrącenie Z jego własnego produktu, potrące nie z jego własnego produktu corocznie zwracane ziemi, tzn. samej produkcji. Tu znajdujemy taką część kapitału stałego, która się sam a odtwarza, nigdy nie bywa sprzedawana, a więc 115 Rozdział trzeci i nigdy nie bywa zapłacona, nigdy też nie zostaje zużyta, nie wchodzi w skład konsumpcji indywidualnej. N asiona etc. = = takiej a takiej ilości czasu pracy. W artość nasion etc. wchodzi w skład wartości całkowitego produktu, jednakże ta sama wartość - gdyż mowa o takiej samej masie produktu (przy założeniu, że wydajność pracy pozostała nie zmieniona) zostanie znowu potrącona z produktu całkowitego i wróci do produkcji nie wchodząc do obiegu. (Część produktu przeto, która wchodzi do obiegu, i ta część, która wchodzi do kon sumpcji, stanowią jedynie pracę dodaną {w toku zużywania, czyli dćchet narzędzi rolniczych etc.} i dzielą się na wymie nione items [pozycje] - na płacę, zysk i rentę gruntową). Mamy tu przynajmniej część capital constant, która się sam a odtw arza - [mianowicie] to, co może być uważane za suro wiec w rolnictwie. A zatem w poważnej [gałęzi] rocznej pro dukcji - w gałęzi najpoważniejszej co do rozmiarów i co do tkwiącej w niej masy kapitałowej - znaczna część capital con stant, składająca się z surowca (oprócz nawozów sztucznych itd.), odtw arza się sam a i nie wchodzi do cyrkulacji, tzn. nie odtw arza się za pośrednictwem żadnej formy dochodu. F a brykant przędzy nie ma więc potrzeby płacić hodowcy lnu za tę część capital constant (którą hodowca lnu sam sobie od tworzył i zapłacił), tak samo tkacz nie ma powodu płacić za nią fabrykantowi przędzy ani nabywca płótna - tkaczowi. K a pitał stały tkacza rozkłada się na pracę dodaną fabrykanta przędzy i fabrykanta krosien tkackich, pracę dodaną hodowcy lnu i fabrykanta maszyn przędzalniczych oraz pracę dodaną fabrykanta żelaza i producenta drewna. Załóżmy, że wszyscy uczestniczący pośrednio lub bezpośred nio w produkcji 12 łokci płótna, co = 36 szyi. = 3 dniom roboczym, czyli 36 godzinom pracy, otrzymują zapłatę w po staci płótna. Przede wszystkim jasne jest, że producenci ele mentów płótna, producenci capital constant płótna, nie mogą skonsumować swego własnego produktu, gdyż produkt ten zo stał wytworzony dla dalszej produkcji i nie wchodzi do bez pośredniej |(2851 konsumpcji. M uszą zatem wyłożyć swą płacę roboczą i zyski na zakup płótna - tego produktu, który wcho116 Adam Smith dzi ostatecznie do spożycia indywidualnego. T o zaś, czego nie spożyją w postaci płótna^ muszą spożyć w postaci innego pro duktu konsumpcyjnego, uzyskanego w drodze wymiany za płótno. Inni producenci skonsumują więc tyle płótna, ile (we dług wartości) producenci płótna spożyją zam iast płótna in nych produktów konsumpcyjnych. Wynik jest taki sam, jak gdyby producenci płótna spożyli to płótno sami, gdyż tyle, ile spożyją w postaci innego produktu, producenci innych tow a rów spożyją w postaci płótna. C ała zagadka musi się wyja śnić bez jakiegokolwiek uciekania się do wymiany - przez rozpatrzenie, w jaki sposób 12 łokci płótna dzieli się pomię dzy wszystkich producentów, którzy wzięli udział w ich * pro dukcji lub w wytwarzaniu ich * elementów. Niech w przędzy i krośnie tkackim Уз stanowi praca do dana (przez fabrykanta przędzy i fabrykanta krosien tkackich, będącego tu równocześnie producentem maszyny przędzalni czej ) , pozostałe zaś % niech = ich capital constant. M ogą oni zatem spożyć z 8 łokci płótna (tj. z 24 godzin), czyli z 24 szyi. stanowiących wynagrodzenie za ich całkowity pro dukt, 8/з [łokcia] = 2 2/3 [łokcia] płótna, czyli 8 godzinom pracy lub 8 szyi. Pozostaje więc zdać rachunek z 5х/з łokcia, czyli z 16 godzin pracy. ( N a capital constant producenta przędzy składa się len i maszyny przędzalnicze (węgiel itd. nie wchodzi tu w grę) У 3 w surowcu = len = i 6/s godzin pracy = 5 godzin pracy п/я lub ~ 2 ~> 17/e łokcia = l 8/g łokcia. H odowca lnu może to w całości kupić, albowiem swój capital constant (przynajmniej jeśli idzie o nasiona, abstrahując tymczasem od dćchet [zuży cia] jego capital fixe, narzędzi pracy) sam sobie odtwarza, po trąca od razu ze swego produktu. Pozostaje więc zdać rachu nek z 5 2/з — l 8/» łokcia (czyli z 16 — 5Уз godzin pracy). Г2/ i . • 17 51 a 51 5 y 3 łokcia = y - = — . A zatem — 17 3 4 . . . — — = — łokcia = = 37/<j łokcia (czyli ЮУз godzin p racy)). * W rękopisie: jego - Red. W Rozdział trzeci 5 1 / 3 łokcia, czyli 16 godzin pracy, stanowi capital constant fabrykanta przędzy i fabrykanta krosien tkackich. (N iech na ten capital constant składają się maszyna przędzalnicza i len). Załóżmy, że 2/з capital constant fabrykanta przędzy stanowi surowiec, w tym przypadku len, wówczas hodowca lnu może te 2/з spożyć całkowicie pod postacią płótna, gdyż swego ca pital constant nie puszcza w ogóle w obieg, lecz odliczył go już z produktu i zarezerwował dla reprodukcji {jednakże przy tym zakładam y, że dechet jego narzędzi pracy etc. = 0 }. W ten sposób może więc kupić z 5 '/3 łokcia p ł ó t n a ^ , czyli z 16 godzin pracy, 2/3, równające się 35/e łokcia, czyli 102/з godzinom pracy. Pozostawałoby więc tylko zdać rachunek z 51/з minus 35/э łokcia, czyli z 16 minus 102/з godziny pracy, tj. z IV 9 łokcia, czyli z 5 1/3 godziny pracy. Те 17/э łokcia, czyli 5V 3 godziny pracy, rozkładają się na capital constant fabrykanta krosien tkackich i całkowity produkt fabrykanta maszyn przędzalniczych, którzy obaj niechaj stanowią jedną osobę. W ten sposób z 8 łokci, odtwarzających capital constant tkacza, konsumuje 2 łokcie = 6 szyi. = 6 godzinom fabry kant przędzy, а 2/з łokcia (2 szyi. = 2 godzinom pracy) fa brykant krosien tkackich i innych narzędzi pracy. Pozostaje nam zatem zdać rachunek z 8 — 22/з łokcia = = 5 V3 łokcia ( = 16 szyi. = 16 godzinom pracy). Te pozo stałe 5Уз łokcia = 16 szyi. = 16 godzinom pracy dzielą się następująco: Zakładam y, że w 4 łokciach, reprezentujących capital constant producenta przędzy, a więc elementy jego przędzy, s/ i stanowi [odpowiednik] lnu, a 1/ i [odpowiednik] maszyny przędzalniczej, (z drugiej strony d la producenta tej maszyny niechaj 4/з łokcia reprezentują drewno, żelazo, wę giel etc., krótko mówiąc: elementy jego maszyny, przy czym 2/з niech stanowi surowiec, а Уз praca d o d an a). Elementy ||287| maszyny przędzalniczej rozliczymy zaraz potem równo cześnie z rozliczeniem capital constant producenta krosien tka ckich. O baj [tj. producent maszyn przędzalniczych i producent krosien tkackich] niech stanowią jedną i tę sam ą osobę. ||286| A zatem jeszcze raz [patrz tablicę na str. 119]: 118 Adam Smith Capital constant 12 łokci płótna (36 szyi.) (36 godzin pracy) 8 łokci (24 godziny) (24 szyi.) P rodukt Tkacz Praca dodana całkowity / Niech Konsumpcja tkacza 12 godzin \ 12 godzin = 12 szyi. — 4 łokcie \ z capital constant tkacza i 1/ 4. — .krosnu tkackiemu (w ogóle środkom produkcji). Tkacz płaci więc fa brykantowi przędzy 6 łokci, czyli 18 godzin, a wytwórcy maszyn 2 łokcie, czyli 6 godzin ctc. 3/4 = przędzy / 1 4 łokcic 6 łokci 12 .szyi. 18 szyi. 18 godzin 12 godzin 2 łokcic 6 szyi. fi godzin 2 łokcic 6 szyi. 2 łokcic 6 szyi. 6 godzin K onsum pcja Praca dodana C apital constant Produkt catkowiry Producent maszyn Konsum pcja Praca dodana fabrykanta przędzy C apital constant Produkt całkowity Fabrykant przędzy 4/3 łokcia 2 /2 łoikcia 2/3 łokcia Z 4 łokci, odtwarzających capital constant fabrykanta przę dzy, 3/< 3 łokcic przypadają na len. Jednakże znaczna część capital constant, zużywanego do produkcji lnu, nie może być w postaci lnu odtworzona, gdyż kapitał ten został już przez samego hodowcę lnu zwrócony roli w postaci nasion, nawozu, paszy dla bydła, w postaci bydła etc. Należy przeto zaliczyć do sprzedawanej przezeń części jego produktu jako capital constant tylko dćchct jego narzędzi pracy etc. Pracę dodaną musimy tutaj ocenić na co najmniej 2/3, podlegający zaś od tworzeniu capital constant na co najwyżej Уз. A zatem: 119 Rozdział trzeci i, Produkt całkowity Len 3 łokcie 9 szyi. 9 godz. pracy ^ , Praca dodana C apjtal constant na roli ^ D o konsumpcji 1 łokieć 2 łokcie 2 łokcie 3 szyi. 6 szyi. 6 szyi. 3 godz. pracy 6 godz. pracy 6 godz. pracy Pozostaje nam więc do rozliczenia: 1 łokieć (3 szyi., 3 godziny pracy) = capital constant ho dowcy lnu; I V 3 łokcia (4 szyi., 4 godziny pracy) = capital constant za warty w krośnie tkackim, wreszcie, 1 łokieć (3 szyi., 3 godziny pracy) za całkowity produkt zawarty w maszynie przędzalniczej. Należy więc przede wszystkim odliczyć to, co fabrykant maszyn ma zużyć za maszynę przędzalniczą: p ^ całkowity Maszyna przędzalnicza Praca dodana C apital constant przy produkcji maszyny Do konsumpcji 1 łokieć 2/з łokcia */з łokcia */з łokcia 3 szył. 2 szył. 1 szyi. 1 szył. 3 godz. pracy 2 godz. pracy 1 godz. pracy 1 godz. pracy Następnie należy rozłożyć [wartość] maszyny rolnicze/, sta nowiącej capital constant hodowcy lnu, na część podlegającą konsumpcji etc.: p k ., całkowity Maszyna rolnicza C apital constant Praca [dodana^ przy produkcji mas2yny D o konsumpcji 1 łokieć 2/з łokcia 1/з łokcia ł/3 łokcia 3 szyi. 2 szyi. 1 szyi. 1 szyi. 3 godz. pracy 2 godz. pracy 1 godz. pracy 1 godz. pracy Jeśli połączymy w całość tę część całkowitego produktu tka cza, która sprow adza się do udziału maszyn, to otrzymamy 2 łokcie na krosno tkackie, 1 łokieć na maszynę przędzalni czą, 1 łokieć na maszynę rolniczą, razem więc 4 łokcie 120 Adam Smith (12 szyi., 12 godzin pracy, czyli Уз całkowitego produktu stanowiącego 12 łokci płótna). Z tych 4 łokci fabrykant kro sien tkackich może zużyć 2/з łokcia, producent maszyny przę dzalniczej V 3, producent maszyny rolniczej Уз, łącznie 1Уз łokcia. Pozostaje 2 2/3 łokcia, mianowicie Уз na capital con stant w krośnie tkackim, 2/з na capital constant w maszynie przędzalniczej i 2/3 na capital constant w maszynie rolniczej = = 8/з = 2 2/з łokcia ( = 8 szyi. = 8 godzinom pracy). T a reszta stanowi zatem podlegający odtworzeniu kapitał stały producenta maszyn. N a jakie części dzieli się więc teraz ów kapitał stały? Z jednej strony na surowce, żelazo, drewno, pasy itd., z drugiej strony jednak na tę część jego maszyny ro boczej, która jest mu potrzebna do budowy maszyn i która się zużywa (przyjmijmy, że sam ją budował). Przypuśćmy, że surowiec stanowi 2/з te8° kapitału stałego, a maszyna budu jąca maszynę Уз. T ę ostatnią 1/3 rozpatrzymy później. 2/3 przypadające na drewno i żelazo ||288| stanowią 2/3 z 2 2/3 łokcia, czyli 22/3 łokcia = 8/з łokcia = 24/g łokcia. Z tego Уз = 8/э, a więc 2/з — 16/o łokcia. Załóżmy więc, że tu [w produkcji drewna i żelaza] maszyny stanowią Уз, a praca dodana 2/з (gdyż nic nie przypada na surow ce); w takim razie 2/з z 16/э łokcia odtw arzają pracę dodaną, а Уз odtwarza maszyny. Pozostaje więc znów 16/27 łokcia na odtworzenie maszyn. K apitał stały producenta żela za, drewna, krótko mówiąc: przemysłu wydobywczego, nie składa się z surowców, lecz wyłącznie z narzędzi produkcji, z tego, co tutaj nazywamy ogólnie maszynami. T ak więc 8/э łokcia idzie na odtworzenie maszyny budują cej maszyny, 16/27 łokcia na odtworzenie maszyn użytkowanych przez producenta żelaza i producenta drewna. Łącznie 2i!z i + + 16/ 27 = 40/27 = l 13/27 łokcia. Tę ilość należałoby znowu zaliczyć na rachunek producenta maszyn. Maszyny. 24/ 27 łokcia stanowi odtworzenie maszyny produ kującej maszyny. Lecz ta rozkłada się z kolei na surowiec (żelazo, drewno etc.), na tę część maszyn, którą zużyto przy budowie maszyny produkującej maszyny, i na pracę dodaną. A więc jeśli każdy z tych elementów równa się Уз, to na pra cę dodaną odliczymy 8/27 łokcia, a stąd na odtworzenie capi- 121 Rozdział trzeci tal constant zawartego w maszynie produkującej maszyny po zostanie le/27 łokcia, z czego na surowiec i 8/27 na odtwo rzenie składnika wartości odpow iadającego zużyciu maszyn zastosowanych do przeróbki tcuo surowca (razem 16/ 27 łokcia). Z drugiej strony te ю/27 łokcia, które odtw arzają maszyny producentów żelaza i drewna, rozkładają się również na su rowce, maszyny i pracę dodaną. Jeżeli ta ostatnia = 1/з, wy16 nosi to — —— = 16/8i łokcia, capital con:tant zaś tej części 27 X 3 maszyn stanowi 32/ei łokcia, z czego w/si przypada na suro wiec, a 16/8i odtwarza dechet maszyn. Pozostałoby więc w ręku producenta maszyn jako capital constant na odtworzenie dechet jego maszyn V 27 łokcia, za pomocą których odtwarza dechet swej maszyny produkującej maszyny, oraz i 6/gi łokcia na dechet tych maszyn, które muszą odtworzyć producenci żelaza i drewna. Z drugiej strony producent maszyn powinien ze swego ca pital constant odtworzyć za pomocą 8/г7 łokcia surowiec (za warty w maszynie produkującej maszyny) i za pomocą 16/si surowiec zawarty w maszynach producentów żelaza i drewna. Z tego 2 / з znowu przypadłoby na pracę dodaną, а х/з na zu życie maszyn. A zatem z 24/si + 16/si = 40/si - pracę opłaca 2£2 / 2/ 3 , [co wynosi] — . Z tego surowca pozostałoby |[289| zno1 3 i/3 wu “ 1 1 3 i/3 na odtworzenie maszyn. T e - —— łokcia powróciły81 81 by więc do producenta maszyn. W rękach producenta maszyn znalazłoby się obecnie znowu: V 27 łokcia na odtworzenie dechet maszyny produkującej m a szyny, 16/si na dechet maszyn, które ma odtworzyć producent I31/3 żelaza etc., oraz-— — przypadające na ten składnik wartości, 81 który w surowcu, żelazie etc. odtwarza maszyny. I tak moglibyśmy liczyć w nieskończoność, otrzymując coraz mniejsze cząstki, ale nigdy owych 12 łokci płótna nie wy czerpując do końca. Zrekapitulujmy pokrótce dotychczasowy przebieg naszego badania. 122 Adam Smith Powiedzieliśmy na początku, że w różnych sferach produk cji istnieje rozmaity układ stosunków między pracą nowo do daną (która częściowo pokrywa capital variable [kapitał zmienny] wyłożony na płacę roboczą, a częściowo stanowi zysk, nieopłaconą pracę dodatkową) a capital constant, do którego ta praca jest dodawana. Możemy jednak przyjąć pe wien stosunek przeciętny między a - pracą dodaną i b - ka pitałem stałym, przyjąć, że ten drugi [czynnik] pozostaje do pierwszego przeciętnie w stosunku np. 2 : 1 = 2/з : */з- Jeśli, jak zaznaczyliśmy dalej, stosunek ten utrzymuje się w każdej sferze produkcyjnej kapitału, to we wszelkiej określonej sferze produkcji praca dodana (płaca robocza i zysk łącznie) może kupić zawsze tylko Уз swego własnego produktu, gdyż płaca i zysk stanowią razem tylko */3 uprzedmiotowionego w pro dukcie całkowitego czasu pracy. D o kapitalisty należą, co praw da, również 2/з produktu pokrywające jego capital con stant. Jeśli chce jednak prowadzić produkcję dalej, musi od tworzyć swój capital constant, a więc 2/3 swego produktu przekształcić z powrotem w capital constant. W tym celu mu-, si sprzedać owe 2/3 produktu. Lecz komu sprzedać? Odliczyliśmy już tę !/3 produktu, któ rą można nabyć za sumę zysku i płacy roboczej. Skoro suma ta reprezentowała 1 dzień roboczy, czyli 12 godzin, to owa część produktu, której wartość == capital constant, reprezen tuje 2 dni robocze, czyli 24 godziny. Przyjmijmy więc, że [drugą] ]/з produktu może kupić za sumę zysku i płacy robo czej inna gałąź produkcji oraz że ostatnią J/s może również nabyć za zysk i płacę roboczą trzecia gałąź produkcji. Wów czas jednakże wymieniliśmy capital constant produktu I jedy nie na płacę roboczą i zysk, tzn. na nowo dodaną pracę, przyj mując, że cała praca dodana, zawarta w produkcie II i w pro dukcie III, konsumowała produkt I. Z 6 dni roboczych za wartych w produktach II i III, a składających się zarówno z pracy nowo dodanej, jak i minionej, żaden nie został odtwo rzony, nie został kupiony ani przez pracę zaw artą w produk cie I, ani w produktach II i III. Powinnibyśmy więc znowu skłonić producentów innych produktów, ażeby wyłożyli całą swą dodaną pracę na produkty II i III itd. Ostatecznie mu123 Rozdział trzeci sjęlibyśmy zatrzymać się przy jakimś produkcie x, w którym praca dodana byłaby równa capital constant wszystkich po przednich produktów łącznie; jednakże jego własnego capital constant, stanowiącego 2 / з tego produktu, nie byłoby komu sprzedać. T ak więc sprawa nie ruszyłaby ani o krok naprzód. Zarówno w stosunku do produktu x, jak i do produktu I po zostałoby [nie rozwiązane] pytanie: komu sp rz e d a ć * tę część produktu, która ma odtworzyć capital constant? B ądź też czy dodana do produktu nowa praca, stanowiąca jego х/з część, ma pokryć zaw artą w produkcie l/s nowej pracy plus 2/з pra cy minionej? Czy Уз ma się równać 3/з? A zatem okazuje się tu, że shifting [przesuwanie] trudno ści od produktu I do produktu II etc., słowem: wprowadzenie samej tylko wymiany towarowej jako ogniwa pośredniczącego, nie zdaje się na nic. [|290 I Musimy zatem inaczej postawić pytanie. Przyjęliśmy, że 12 łokci płótna ( = 36 szyi. = 36 godzinom pracy) stanowi produkt, w którym zawartych jest 12 godzin pracy tkacza, czyli 1 jego dzień roboczy (praca niezbędna i dodatkow a łącznie, a więc = sumie zysku i płacy roboczej), 2/3 zaś stanowi wartość zawartego w płótnie capital constant w postaci przędzy, maszyn etc. D alej, aby ukrócić uciekanie się do wybiegów i transakcji pośrednich, przyjęliśmy, że płót no może być przeznaczone jedynie do konsumpcji indywidual nej, a więc nie może znowu być surowcem do produkcji no wego wyrobu. Tym samym przyjęliśmy, że płótno to jest pro duktem, który można opłacić tylko z płacy roboczej i zysku, że musi się ono wymieniać na dochód. W końcu dla uprosz czenia zakładam y, że żadna część zysku nie przekształca się z powrotem w kapitał, lecz że cały zysk zostaje wydatkowany jako dochód. Co się tyczy pierwszych 4 łokci, pierwszej * / з produktu, = = 12 godzinom pracy dodanym przez tkacza, to szybko się z nimi uporamy. Sprow adzają się one do płacy roboczej i zy sku, a ich wartość odpow iada sumie zysku i płacy tkacza. Z o stają zatem spożyte przez niego i jego robotników. D la owych 4 łokci rozwiązanie to jest ostateczne. Gdyby bowiem zysk * W rękopisie: odtworzyć - Red. 114 Adam Smith i płaca robocza spożyte zostały w postaci nie płótna lecz in nego produktu, to tylko dlatego, że producenci tego produktu konsumują tę jego część, która przypada im do spożycia, w postaci płótna, nie zaś swego własnego produktu. Jeśli np. tkacz sam skonsumuje z tych 4 łokci płótna tylko 1 łokieć, a 3 łokcie spożyje w postaci mięsa, chleba, sukna, to mimo to wartość tych 4 łokci płótna została, tak jak uprzednio, spoży ta przez samych tkaczy, z tą jedynie różnicą, że 3/ 4 owej war tości spożyli w postaci innych towarów, podczas gdy produ cenci tych właśnie innych towarów spożyli w postaci płótna mięso, chleb, sukno, przypadające im do konsumpcji jako płaca robocza i zysk. {Zakładam y tu oczywiście, jak w ciągu całego tego badania, że towar zostaje sprzedany, i to zgodnie ze swą wartością}. Teraz dopiero wyłania się właściwy problem. Capital con stant tkacza istnieje obecnie w formie 8 łokci płótna = 24 go dzinom pracy ~ 24 szyi. Jeśli tkacz chce nadal produkować, musi zamienić te 8 łokci płótna w pieniądze, 24 szylingi, i ku pić za nie znajdujące się na rynku nowo wyprodukowane to wary, z których składać się ma jego capital constant. D la uproszczenia zakładamy, że restytuuje on swe maszyny nie za jednym zamachem, po upływie pewnej liczby lat, lecz że co dziennie odtwarza in natura z utargu za swój produkt taką część maszyn, jaka równa się zużywanej codziennie części war tości maszyn. Tę część produktu, która równa się wartości zu żytego na jego wyprodukowanie capital constant, musi odtwo rzyć zastępując ją składnikami tego capital constant, czyli rze czowymi warunkami produkcji [niezbędnymi] w procesie tka nia. Z drugiej strony, jego produkt, tj. płótno, nie jest warun kiem produkcji w żadnej innej sferze produkcji, lecz wchodzi tylko do konsumpcji indywidualnej. Tę część swego produktu, która reprezentuje jego capital constant, może on zatem od tworzyć jedynie w drodze wymiany na dochód, tj. na tę część wartości produktu innych producentów, która sprowadza się do płacy roboczej i zysku, hinc [a więc] do nowo dodanej pracy. W ten sposób problem został właściwie sformułowany. Zachodzi tylko pytanie, w jakich warunkach można go roz wiązać. 125 Rozdział trzeci Trudność, powstała przy naszym pierwszym ujęciu zagad nienia, została już teraz częściowo usunięta. Chociaż w każdej sferze produkcji praca dodana = !/з> a capital constant w myśl założenia = 2/з> t0 jednak ta 7 з będąca pracą doda ną, czyli suma wartości dochodu (płac roboczych i zysków; jak już uprzednio wspomniano, abstrahujemy od tej części zy sku, która z powrotem przekształca się w kapitał) może być spożyta tylko w postaci produktów gałęzi przemysłu pracu jących bezpośrednio dla konsumpcji indywidualnej. Produkty wszystkich innych gałęzi przemysłu mogą być spożywane tylko jako kapitał, mogą wchodzić tylko do konsumpcji przemysło wej. ||291 [ Capital constant, reprezentowany przez 8 łokci ( = 2 4 godzinom = 24 szyi.), składa się z przędzy (surowca) i maszyn. Powiedzmy, że w 3A z surowca i w 1A z maszyn. (D o surowców możemy tu poza tym zaliczyć wszystkie materiaux instrumentaux [materiały pomocnicze], jak oliwę, wę giel etc., gwoli uproszczenia jednakże lepiej je pominąć). Przę dza kosztowałaby 18 szyi., czyli 18 godzin pracy = 6 łokciom; maszyny - 6 szyi. = 6 godzinom pracy = 2 łokciom. Jeśli więc tkacz za swoje 8 łokci kupuje przędzy za 6 łokci i maszyn za 2 łokcie, to swoim capital constant w ilości 8 łok ci pokrywa nie tylko capital constant fabrykanta przędzy i fa brykanta krosien tkackich, lecz również nowo dodaną przez nich pracę. Część z tego, co występuje jako capital constant tkacza, stanowi w istocie, z punktu widzenia producenta przę dzy i producenta maszyn, pracę nowo dodaną, sprowadza się przeto d la nich nie do kapitału, lecz do dochodu. Fabrykant przędzy może z 6 łokci płótna spożyć sam */з = = 2 łokciom ( = pracy nowo dodanej, czyli zyskowi i płacy roboczej). Lecz 4 łokcie pokrywają mu tylko len i maszyny. Powiedzmy, że 3 łokcie przypadają na len, 1 łokieć na ma szyny. Tym musi dalej opłacać [własne nowe zakupy]. Z 2 łokci [otrzymanych od tkacza] może producent maszyn spożyć sam 2/з łokcia, а 4/з pokrywają mu tylko żelazo i drew no, słowem, surowce i maszyny użyte do budowy maszyny. Powiedzmy więc, że z tych i/z łokcia [przypada] 1 łokieć na surowce i Уз łokcia na maszyny. 126 Adam Smith Z 12 łokci spożyli dotychczas: 1) tkacz - cztery, 2) fabry kant przędzy - .[dwa] i 3) fabrykant maszyn - 2/з; razem б2/з- Pozostaje zatem dc rozliczenia 5 ‘/з [tokcia]. One zaś, 5 1/з [łokcia], rozkładają się nasu;'':;nco. Producent przędzy ma z wartości 4 lok :i do pokrycia 3 łok cie za len, 1 - za maszyny. Producent maszyn ma z wartości 4/з łokcia do pokrvcia 1 za żelazo etc. i [/з za maszyny (których sam użył w irnkcie budowy maszyn). T ak zatem fabrykant przędzy płaci 3 łokcie hodowcy lnu za len. Jednakże przy uprawie lnu zachodzi ten szczególny przypadek, że część capital constant hodowcy lnu (mianowi cie nasiona, nawozy etc., krótko mówiąc, wszystkie te płody ziemi, które do ziemi wracają) wcale nie wchodzi do cyrku lacji, nie powinna więc być potrącana ze sprzedawanego prze zeń produktu; produkt ten [bowiem] reprezentuje tylko pracę dodaną (oprócz tej części, która pokrywa maszyny, nawozy sztuczne etc.), dzieli się przeto tylko na płacę roboczą i zysk. Załóżmy więc tak jak dotychczas, że y 3 całkowitego produk tu stanowi pracę dodaną - w ten sposób 1 łokieć z 3 przy padłby na tę kategorię. Przyjmijmy d la pozostałych 2 łokci jak przedtem , / i na maszyny, co dałoby 2A łokcia. Reszta zaś, 6/4, przypadłaby również na pracę dodaną, gdyż ta część produktu hodowcy lnu nie zawiera żadnego kapitału stałego, ponieważ został on już przedtem potrącony. U hodowcy lnu przypadło zatem na płacę roboczą i zysk 22/4 łokcia. N a od tworzenie maszyn pozostałoby 2/ i łokcia. (Z 5 ]/ 3 łokcia, które nam pozostały do spożycia, rozliczyliśmy się już więc z 22/4 (5 4/ i 2 — 2e/i2 — 210/i2 = 25/б łokcia).) T e ostatnie 2A łokcia powinien by przeto hodowca lnu zużyć na kupno maszyn. Rachunek producenta maszyn przybrałby teraz następującą postać: z capital constant przypadającego na krosno tkackie w ydał on 1 łokieć na żelazo etc.; ]/з łokcia na zużycie maszy ny produkującej maszyny, [które nastąpiło] w trakcie produk cji krosna tkackiego. D alej jednak od producenta maszyn kupuje fabrykant przę dzy za 1 łokieć maszynę przędzalniczą, a hodowca lnu za 2/4 łokcia narzędzia rolnicze. Z tych 6/4 łokcia ma producent ma127 Rozdział trzeci szyn do spożycia !/з z tytułu pracy dodanej i do wydania 2/3 na [odtworzenie] capital constant zawartego w maszynie przę dzalniczej i narzędziach rolniczych. Lecz 6/i = 16/ i 2. Zatem 6/ i 2 łokcia ma producent maszyn ||292| znowu do spo życia, a 12/ i 2, czyli 1 łokieć musi przekształcić w capital con stant. (Z 25/в jeszcze nie spożytych łokci odliczamy więc V2 łokcia. Pozostaje 14/б łokcia, czyli 2 2/e, czyli 2 !/з łokcia). Z owego łokcia producent maszyn miałby wydać 3/4 na su rowce, żelazo, drewno etc., а У4 sam sobie zapłacić za zuży cie maszyny produkującej maszyny. Całkowity rachunek przedstawiałby się obecnie następująco: K apital stały producenta maszyn N a krosno tkackie [przypada]: 1 łokieć na su rowiec, 1/з łokcia na zużycie własnych maszyn N a maszynę przędzalniczą i narzędzia rolnicze: "Vł łokcia na surowiec, */4 łokcia na zużycie własnych maszyn Hence [st^d] : l 3/i łokcia na surowce, Va + V< [łokcia] na zużycie własnych maszyn l 3/4 łokcia, czyli V4 łokcia zakupuje więc odpowiednio do swej wartości żelazo i drewno od fabrykanta żelaza i produ centa drewna. 7/4 = 21/ i 2. T u jednak powstaje nowe pytanie. U hodowcy lnu surowiec jako część capital constant nie wcho dził do produktu przezeń sprzedawanego, gdyż był już uprzed nio odliczony. Tutaj musimy sprowadzić cały produkt do pra cy dodanej i maszyn. Jeśli nawet przyjmiemy, że praca doda na = tu 2/3 produktu, a maszyny = '/3, to ną spożycie przy padłoby 14/ i 2 , a na maszyny pozostałoby V 12 jako capital con stant. Т е 4112 wróciłyby do producenta maszyn. Pozostałość z 12 łokci składałaby się więc z '/3 -f- 1Д łok cia, które producent maszyn miałby sobie sam zapłacić za zu życie własnych maszyn, oraz z 7/ i 2 łokcia, które zwracają mu za maszyny fabrykant żelaza i producent drewna. Zatem 7з “Ь V4 = 4/ 12 + 3/ i 2 = 7/ i 2. -D o tego [należy dodać] 7/ i 2, które zw racają fabrykant żelaza i producent drewna. (Łącznie 14/ l 2 — l 2/ l 2 = I 1/«)- Maszyny i narzędzia pracy fabrykanta żelaza i producenta 128 Adam Smith drewna muszą być zakupione od producenta maszyn tak samo jak maszyny tkacza, fabrykanta przędzy i hodowcy lnu. Z 7/ i 2 łokcia niechaj 7з = 2/ i 2 będzie pracą dodaną. T e 2/ i 2 łokcia mogą zatem jeszcze być spożyte. Pozostałe 5/ i 2 (właściwie V 12 2/ i — , ale taka dokładność nie jest tu potrzebna) reprezentuje capital constant zawarty w siekierze drw ala i w maszynie fa brykanta żelaza, z czego 3Д przypada na surówkę żelaza, drewno etc., a na zużycie maszyn. (Z 14/ i 2 łokcia pozostaje 12/ i 2, czyli 1 łokieć = 3 godzinom pracy = 3 szyi.). A więc z 1 łokcia przypada V-i łokcia na odtworzenie maszyny produ kującej maszyny i 3/4 łokcia na drewno, żelazo etc. T ak tedy na dechet maszyny produkującej maszyny przypa da 7/12 łokcia + V 4 łokcia = У 12 + 3/ i 2 = 10/ i 2 łokcia. Z drugiej strony byłoby zbyteczne rozkładać 3Д łokcia, wy datkowane na drewno i żelazo, na części składowe i ponow nie zwracać jedną z tych części producentowi maszyn, który z kolei część jej zwróciłby fabrykantowi żelaza f[2931 i pro ducentowi drewna. Zawsze pozostawałaby reszta i progressus in infinitum. [с) W y m i a n a k a p i t a ł u na k a p i t a ł między producentami środków produkcji. Roczny produkt pracy i produkt pracy n o w o d o d a n e j w c i ą g u roku] Rozpatrzmy teraz sprawę tak, jak się obecnie przedstawia. W artość 10/ i 2, czyli 5/e łokcia pozostawia sobie producent maszyn na odtworzenie maszyny. SU, czyli 9/ i 2 łokcia reprezentuje wartość drewna i żelaza. Producent maszyn oddał je fabrykantowi żelaza i producen towi drewna, aby odtworzyć swój surowiec. Jak o residuum mamy 19/ i 2 łokcia, czyli l 7/ i 2 łokcia. 5/e łokcia, które producent maszyn zachowuje jako resi duum na pokrycie swego dechet = 15/б szyi. = 15/e godzin pracy, a więc = 23/б, czyli 2 lh szyi., czyli 2V 2 godzin pracy. W zamian za tę wartość producent maszyn nie może przyjąć płótna; musiałby je sam znowu sprzedać, aby za pomocą 9 - M arks, Engels - D z id a t. 26 129 Rozdział trzeci 2Уг szyi. pokryć dćchet swoich maszyn, słowem, aby móc pro dukować nowe maszyny produkujące maszyny. Lecz komu można je sprzedać? Wytwórcom innych produktów (oprócz żelaza i drew na)? Przecież ci wytwórcy spożyli w postaci płótna wszystko, co w tej formie mogli spożyć. Tylko te 4 łok cie, które stanowią płacę roboczą i zysk tkacza, można wy mienić na inne produkty (poza tymi, które są zawarte w ich capital constant, czyli poza pracą, do której się ten kapitał sprow adza). T e zaś 4 łokcie uwzględniliśmy już w rachunku. A może producent maszyn miałby tym płótnem opłacić ro botników? A leż odliczyliśmy już z jego produktów wszystko, co stanowi w nich pracę dodaną, i wszystko to zostało spo żyte w formie płótna. Przedstawmy sprawę w inny sp osób: N a odtworzenie maszyn Tkacz ma Fabrykant przędzy „ wydać 2 łokcie = 6 „ 1 łokieć = 3 Hodowca lnu „ Producenci: żelaza i drewna mają Suma łokci wydatko wanych na maszyny, czyli ta część wartości płótna, która reprezen tuje wartość maszyn szyi = 6 „ = 3 godz. pracy „ „ łokcia = IV 2 „ = IV2 ,, „ „ 7/i2 łokcia = l 3/4 „ = 1»A „ „ „ s/t 1 = 4ł/iz łokcia = I 2V4 szyJ. = 12Vi godz. pracy Z tych 4 1 /1 2 łokcia ( — 12V<t szyi. = 12V4 godzin pracy) 2/s byłoby na surowce, pracę i 2/3 na capital constant. Т ак więc 4/з, 1/зб na pracę (zysk i płaca robocza) = 1 */з + 1/se = = 139/io8 łokci zostanie spożytych. D la uproszczenia rachunku powiedzmy, że 4 łokcie = = 12 szyi. = 12 godzinom pracy. Z tego na pracę (zysk i pła ca robocza) [przypada] >/з = 4/s łokcia = 1Vs łokcia. Pozostałoby na capital constant 2 2/з. Z tego */4 na surowce, V i na dćchet maszyn, 22/з — 8/з — 32/i2. Z tego V4 — 8/i2. 130 Adam Smith T e 8/ i 2 łokcia na dechet maszyn - oto wszystko, co pozo staje producentowi maszyn. G dyż 24/ i 2, czyli 2 łokcie płaci za surowce fabrykantowi żelaza i producentowi drewna. ||2941 Byłoby błędem znów obciążać fabrykanta żelaza i producenta drewna wydatkami na maszyny, gdyż wszystko, co mieli wydać na ich odtworzenie, mianowicie 7/ i 2 łokcia, już rozliczyli z producentem maszyn. N a jego rachunek zo stały już policzone wszystkie maszyny, które były potrzebne do produkcji żelaza i drewna, nie można więc liczyć ich po raz drugi. A zatem pozostałe 2 łokcie na żelazo i drewno (re siduum z 28/ 12) sprow adzają się całkowicie do pracy - gdyż nie ma tu surowca - i dlatego mogą być spożyte w postaci płótna. Całe residuum stanowi 8/ i 2 łokcia, czyli 2/з łokcia na dechet maszyn zastosowanych przez producenta maszyn. Cały ten problem został częściowo rozwiązany w taki spo sób, że ta część capital constant rolnika, która nie sprowadza się do nowo dodanej pracy lub do maszyn, w ogóle nie wcho dzi do obrotu, ponieważ została już potrącona, odtworzona w postaci swego własnego produktu, a zatem również cały wchodzący do obrotu produkt rolnika, po potrąceniu maszyn, sprow adza się do płacy roboczej i zysku i dlatego może być spożyty jako płótno. Była to jedna część rozwiązania. D ruga część polegała na tym, że to, co okazuje się capital constant w jednej sferze produkcji, w innych sferach jawi się jako nowa praca dodana w tym samym roku. To, co w rękach tkacza okazuje się capital constant, sprowadza się w dużym stopniu do dochodów fabrykanta przędzy, producenta ma szyn, hodowcy lnu oraz producentów żelaza i drewna (górni ka etc.: lecz dla uproszczenia ten ostatni nie został uwzględ niony). (Jest przecież jasne, że np. jeśli ten sam fabrykant przędzie i tka, to jego capital constant wydaje się mniejszy niż tkacza, a praca przez niego dodana, tzn. ta część jego produktu, która się sprow adza do pracy dodanej, do docho du - zysku i płacy roboczej - wydaje się większa. T ak więc dochód tkacza = 4 łokciom = 12 szyi.; capital constant = = 8 łokciom = 24 szyi. Jeśli on jednak równocześnie przę dzie i tka, to jego dochód = 6 łokciom, a jego capital con131 Rozdział trzeci stant również 6 łokciom; 2 łokcie mianowicie przypadają na krosno tkackie, 3 łokcie na len i 1 łokieć na maszynę przę dzalniczą). Po trzecie jednak, znalezione dotychczas rozwiązanie pole gało na tym, że wszyscy producenci, którzy tylko dostarczają surowców lub środków produkcji dla wykonania produktu wchodzącego ostatecznie do indywidualnej konsumpcji, mogą spożyć swój dochód - zysk i płacę roboczą, stanowiące nowo dodaną [pracę] - nie w postaci swego własnego produktu, lecz jedynie w postaci produktu nadającego się do bezpośred niego spożycia; czyli - co na jedno wychodzi - [muszą wy mienić] część wartości tego produktu, która się sprowadza do dochodu, tylko na nadające się do spożycia wyroby innych producentów według tej samej wartości. D odan a przez nich na nowo praca wchodzi jako składnik wartości do produktu końcowego, m ogąc tylko w tej postaci być skonsumowana, na tomiast jako wartość użytkowa jest w nim zawarta w postaci surowca lub zużytych maszyn. Część zagadnienia, która wymaga jeszcze rozwiązania, spro w adza się więc do tego: co się stanie z 2/з łokcia przeznaczo nymi na dćchet - [przy czym] nie [chodzi o zużycie] zastoso wanych maszyn roboczych, gdyż te sprow adzają się do nowej pracy, mianowicie do takiej pracy nowo dodanej, która su rowcom, nie mającym jako takie żadnych surowców stano wiących ich własny koszt, nadaje kształt nowych maszyn lecz o to, [co się stanie] z dćchet maszyn produkujących ma szyny, [tj. maszyn zastosowanych przez] producentów maszyn? Lub inaczej m ówiąc: w jakich warunkach może producent maszyn swoje 2/3 łokcia = 2 szyi. = 2 godzinom pracy skon sumować w postaci płótna, a jednocześnie odtworzyć swoje maszyny? To jest zasadnicze pytanie. Taki fact istotnie za chodzi. I zachodzi z całą koniecznością. Powstaje więc pro blem jego wyjaśnienia. ||2951 N ie weźmiemy tu wcale pod uwagę tej części zysku, która przekształca się w nowy kapitał (a zatem zarówno w k a pitał obrotowy, jak trwały, w variable [zmienny], jak stały). N ie ma ona bowiem nic wspólnego z naszym problemem, gdyż w tym przypadku zarówno nowy kapitał variable, jak kapitał 132 Adam Smith stały zostaje wytworzony i odtworzony przez nową pracę (przez część pracy dodatkowej). Jeśli więc ten case [przypadek] zostawimy na uboczu, to okaże się, że suma nowo dodanej pracy, np. pracy całorocz nej, = sumie zysku i płacy roboczej, tzn. = sumie rocznego dochodu, w ydana zostaje na produkty wchodzące do indywi dualnej konsumpcji, jak żywność, odzież, opał, mieszkanie, meble etc. Co do wartości, suma produktów wchodzących do kon sumpcji indywidualnej = sumie dodanej w ciągu roku pracy (sumie wartości dochodu). T a ilość pracy musi się równać su mie zawartej w owych produktach pracy, dodanej i minionej. [Przy kupnie tych produktów] musi być opłacona nie tylko nowo dodana praca, lecz również zawarty w nich kapitał sta ły. W artość ich więc = sumie zysków i płac roboczych. Jeśli weźmiemy płótno lniane za przykład, to reprezentuje ono su mę produktów wchodzących w ciągu roku do konsumpcji in dywidualnej. W artość tego płótna nie tylko powinna równać się wartości wszystkich swoich składowych elementów, lecz i cała jego wartość użytkowa powinna nadaw ać się do spoży cia przez tych różnych producentów, którzy ją rozdzielają między siebie. Cała wartość płótna musi się sprowadzać do zysku i płacy roboczej, tzn. do nowo dodanej pracy rocznej, chociaż składa się z pracy dodanej i kapitału stałego. D aje się to wyjaśnić częściowo, jak już była mowa, w spo sób następujący: Po pierwsze. Część capital constant konieczna do produkcji płótna lnianego nie wchodzi doń wcale ani w postaci warto ści użytkowej, ani w postaci wartości wymiennej. Jest to ta część lnu, która sprowadza się do nasion etc., czyli ta część stałego kapitału * produktu uprawy, która nie wchodzi do obrotu, lecz bezpośrednio lub pośrednio wraca do produkcji, do ziemi. Część ta odtwarza się sam a, nie musi więc być opła cona ponownie za pomocą płótna. {Chłop może sprzedać całe swoje zbiory, dajmy na to 120 kwarterów. Wtedy jednakże musi od jakiegoś innego chłopa kupić ziarna w ilości np. * W rękopisie: części - Red. 133 'Rozdział trzeci 12 kwarterów, ó w zaś powinien obrócić na ziarno zc 120 kwarterów swego produktu 24 zam iast 12 kwarterów, Vs zam iast 1/ 10. Zarówno obecnie, jak uprzednio z 240 kwar terów 24 muszą być zwrócone ziemi jako ziarno. Co praw da, czyni to różnicę w sferze cyrkulacji. W pierwszym przypadku, gdy każdy potrąca У 10 swego produktu, do cyrkulacji wcho dzi 216 kwarterów. W drugim przypadku do cyrkulacji wcho dzi od pierwszego chłopa 120 kwarterów, od drugiego 108 kwarterów, a więc razem 228 kwarterów. D o rzeczywistego konsumenta dociera zarówno w pierwszym, jak drugim przy padku tylko 216 kwarterów. M amy tu już więc przykład na to, że suma wartości cyrkulujący pomiędzy dealers [kupcami] a dealers jest większa od sumy wartości pomiędzy dealers a consumers [konsumentami] t5S]}. (T a sam a różnica powstaje dalej we wszystkich tych przypadkach, w których część zysku przekształca się w nowy kapitał, czyli w tych, w których trans akcje pomiędzy dealers a dealers rozciągają się na wiele lat etc.). A zatem znaczna część [kapitału stałego, niezbędnego] do produkcji płótna lnianego, czyli produktu nadającego się do konsumpcji, nie musi być odtworzona [przez płótno]. Po drugie. D uża część capital constant koniecznego przy produkcji płótna lnianego, czyli rocznego produktu przezna czonego na spożycie, występuje na jednym etapie jako capital constant, na innych - jako praca nowo dodana, na skutek czego d la jednych sprow adza się w istocie rzeczy do zysku i płacy roboczej, czyli do dochodu, a dla innych ta sam a suma wartości okazuje się kapitałem. W ten sposób pewna część capital constant [tkacza] sprowadza się do [nowo dodanej] pracy producenta przędzy etc. 1)296 j Po trzecie. We wszystkich procesach pośrednich, ko niecznych przy wytwarzaniu przedmiotów spożycia, duża część produktów - z wyjątkiem surowców i niektórych materiaux instrumentaux - nie wchodzi nigdy do wartości użytkowej przedmiotu spożycia, lecz jest tylko częścią składow ą jego wartości: chodzi tu o maszyny, węgiel, oliwę, łój, pasy [trans misyjne] etc. W każdym z owych procesów, w których w grun cie rzeczy produkuje się tylko kapitał stały dla następnego 134 Adam Smith etapu - skoro społeczny podział pracy przekształca poszczęgólne etapy w odrębne gałęzie produkcji - produkt każdego z nich rozpada się na dwie części: jedną, która reprezentuje nowo dodaną pracę (sprowadza się więc do zysku i p ła q r ro boczej, czyli - przy poczynionych wyżej zastrzeżeniach do dochodu), oraz drugą, która reprezentuje wartość zużytego capital constant. A zatem zrozumiałe jest, że w każdej z owych sfer produkcji dany producent mógłby spożyć również tylko tę część swego produktu, która rozpada się na płacę roboczą i zysk, która pozostaje po potrąceniu m asy produktu równej co do wartości capital constant zawartemu w nim [tj. w pro dukcie danej sfery]. Lecz żaden z tych producentów nie spo żywa najmniejszej części produktu tych poprzednich etapów, które w istocie rzeczy produkują tylko capital constant dla na stępnego etapu. Chociaż więc produkt końcowy (w postaci płótna, które re prezentuje wszystkie produkty idące do spożycia) składa się z nowo dodanej pracy oraz capital constant, tak że ostatni wytwórcy tego przedmiotu spożycia m ogą skonsumować tylko tę jego część, która sprowadza się do pracy dodanej na ostat nim etapie, do sumy płac roboczych i zysków, do ich docho du - to [jednak] wszyscy producenci kapitału stałego spoży w ają, realizują swoją nowo dodaną pracę tylko w produkcie wchodzącym do spożycia. A zatem chociaż ten ostatni skła da się z nowo dodanej pracy oraz capital constant, jego cena kupna (z wyjątkiem części produktu = ilości pracy dodanej na ostatnim etapie) składa się z ogólnej ilości całej pracy do danej przy produkcji jego capital constant Zam iast w swoim własnym produkcie producenci [kapitału stałego] realizują ca łą pracę dodaną [przez siebie] w produkcie wchodzącym do spożycia - i w tej mierze wychodzi na to, jak gdyby produkt składał się tylko z płacy roboczej i zysku, z nowo dodanej pracy. Producenci, z których sfery wychodzi płótno jako produkt finished [gotowy], sami potrącają z niego jako z przedmiotu spożycia tę część, która równa się ich dochodowi = pracy dodanej ^ przez nich na ostatnim etapie = sumie płac robo czych i zysków (wymiana produktów wchodzących do spoży 135 Rozdział trzeci cia oraz uprzednie przekształcenie towarów w pieniądz nie wpływa na zmianę sytuacji). Z a pomocą drugiej części swego produktu przeznaczonego do spożycia opłacają oni część skła dową wartości [przypadającej na] tych producentów, którzy im bezpośrednio dostarczają capital constant. C ała ta część ich produktu przeznaczonego do spożycia pokrywa zatem w ar tość dochodu oraz kapitału stałego najbliższych wytwórców tego kapitału stałego. Lecz ci zatrzymują tylko tę część przed miotów spożycia, których wartość = ich dochodowi. Pozosta łą częścią opłacają znowu producentów swego kapitału stałe go = dochodowi i kapitałowi stałemu. Rachunek ten może się zakończyć bez reszty tylko wtedy, gdy ostatnią częścią płótna, przedmiotu spożycia, trzeba będzie pokryć tylko do chód, nowo dodaną pracę, a nie kapitał stały. G dyż zgodnie z założeniem płótno wchodzi tylko do konsumpcji i ze swej strony nie tworzy kapitału stałego innej fazy produkcji. D la jednej części produktu rolnego jest to już dowiedzione. W ogóle tylko o tych produktach, które jako surowce wcho dzą do wyrobu gotowego, można mówić, że spożywane są jako produkty. Inne wchodzą do przedmiotu spożycia tylko jako składowe części jego wartości. Produkt przeznaczony do spożycia może być zakupiony przez dochód, czyli płacę robo czą i zysk. Suma jego wartości powinna wobec tego rozpadać się na płacę roboczą i zysk, tzn. na pracę dodaną na wszyst kich szczeblach, które ów produkt przebył. N arzuca się tylko pytanie: czy oprócz tej części produktu rolnego, którą sam producent zwraca do produkcji ||2 9 7 |, jak nasiona, bydło, nawóz etc., istnieje jeszcze jakaś inna część kapitału stałego, która nie wchodzi do przedmiotu spożycia jako część składo wa wartości, lecz odtwarza się in natura w samym procesie produkcji? Naturalnie, że na tym miejscu może być mowa o capital fixe [kapitale trwałym] we wszystkich formach tylko o tyle, p ile sam a jego wartość wchodzi do produkcji i może być spożyta. Prócz rolnictwa (łącznie z hodowlą, rybołówstwem i leśni ctwem etc., gdzie naturalnym procesem reprodukcji kieruje człowiek) - a więc prócz produkcji surowców do wyrobu 136 Adam Smith odzieży, właściwych środków żywności i dużej części produk tów wchodzących do przemysłowego capital fixe, jak żagle, liny, pasy etc. - również w górnictwie [mamy] częściową re stytucję capital constant in natura z własnego produktu, tak że wchodząca do obrotu część produkcji nie musi już odtw a rzać owej części capital constant. N p. w górnictwie węglo wym wykorzystuje się część węgla do wprawienia w ruch maszyny parowej, która wypompowuje wodę lub wyciąga wę giel na powierzchnię. T ak więc na wartość produktu rocznego składa się częścio wo praca miniona zawarta w węglu i zużyta w procesie jego wydobycia, częściowo zaś określona ilość pracy dodanej (abstrahujemy od dechet maszyn etc.). Lecz z produktu cał kowitego bezpośrednio potrąca się i odprow adza z powrotem do produkcji tę część capital constant, która zawiera się w sa mym węglu. N ie ma potrzeby kompensować producentowi kosztów tej części, ponieważ on sam je sobie zwraca. Jeśli wydajność pracy nie ulegnie zmianie, to nie zmieni się i część wartości reprezentowana przez ową część produktu; równa się ona zawartej w produkcie określonej ilości pracy, po części pracy minionej, po części dodanej w ciągu roku. Również w innych gałęziach przemysłu wydobywczego następuje czę ściowe odtworzenie capital constant in natura. Artykuły odpadkowe, jak np. odpadki bawełny etc., oddaje się ziemi z powrotem w charakterze nawozu lub też wyko rzystuje się jako surowce dla innych gałęzi przemysłu, np. szmaty lniane [do wyrobu] papieru. W przypadkach takich, jak pierwszy z wymienionych, część capital constant jednej gałęzi przemysłu może się bezpośrednio wymieniać na capital constant innej gałęzi. N p. bawełna na odpadki bawełniane, mające zastosowanie jako nawóz. Jednak ogólnie biorąc, istnieje zasadnicza różnica między produkcją maszyn i produkcją wydobywczą (surow ców *: że laza, drewna, węgla) a innymi fazam i produkcji. W tych ostatnich nie ma miejsca na jakiekolwiek wzajemne oddziały wanie. Płótno nie może stać się częścią capital constant pro* W rękopisie dalej: m in. węgla - Red. 137 Rozdział trzeci ducenta przędzy, przędza (jako taka) nie może stanowić części capital constant d la uprawiającego len chłopa lub d la produ centa maszyn. Lecz surowcami do produkcji maszyn, prócz produktów rolnych, jak pasy, liny itd., są : drewno, żelazo, węgiel, a z drugiej strony znowu maszyny jako środki pro dukcji wchodzą do capital constant producentów drewna, że laza, w ęgla etc. W ten sposób obie [te dziedziny produkcji] odtw arzają sobie nawzajem in natura część swego capital con stant. Zachodzi tu wymiana capital constant na capital con stant. Rzecz nie polega tu na samym rachunku. Producent żelaza oblicza producentowi maszyn dćchet maszyn wykorzystanych przy produkcji żelaza, a fabrykant maszyn [producentowi że laza] dćchet swoich maszyn wykorzystanych przy produkcji maszyn. Załóżmy, że producentem żelaza i węgla jest ten sam człowiek. Po pierwsze, jakeśmy to już widzieli, węgiel odtwa rza on sobie sam. Po drugie, wartość jego produktu całkowi tego - żelaza i w ęgla = wartości pracy dodanej + wartość pracy minionej, zawartej w zużytej części maszyn. Po odlicze niu z produktu całkowitego tej ilości żelaza, która odtwarza wartość maszyn, pozostała ilość żelaza sprow adza się do pracy dodanej. Ostatnia część stanowi surowiec d la fabrykanta m a szyn, producenta narzędzi etc. T ę ostatnią część opłaca mu [producentowi żelaza] fabrykant maszyn za pomocą płótna, pierwszą zaś kompensuje mu za pomocą maszyny odtw arzają cej [zużycie jego maszyn]. Z drugiej strony, część kapitału stałego producenta maszyn sprow adza się do dćchet jego maszyny produkującej maszyny, narzędzia etc. - a zatem ani do surowców (abstrahujemy od maszyny zastosowanej ||298| [w produkcji w ęgla i żelaza] i tej części węgla, która sam a się odtw arza), ani do pracy nowo dodanej, czyli ani do płacy roboczej, ani do zysku; to dćchet zostaje więc faktycznie odtworzone w ten sposób, że producent maszyn zatrzymuje d la siebie z własnego zespołu maszyn jedną maszynę lub kilka w charakterze maszyn pro dukujących maszyny. T a część jego produktu sprow adza się po prostu do dodatkowego zapotrzebowania na surowce. N ie reprezentuje ona pracy nowo dodanej, skoro w całkowitym 138 Adam Smith produkcie pracy tyle a tyle maszyn równa się wartości pracy dodanej, tyle a tyle - wartości surowców, tyle a tyle zaś — tej składowej części wartości, którą zawierały maszyny służą ce do produkcji maszyn. W prawdzie ostatnia część składow a zawiera w rzeczywistości także pracę dodaną. Lecz ta równa się co do wartości zeru, gdyż w tej części maszyny, która re prezentuje pracę dodaną, nie uwzględnia się pracy zawartej w surowcach i zużytych maszynach; w drugiej części, resty tuującej surowce, nie uwzględnia się tej częs'ci, która odtw a rza nową pracę i maszyny; wreszcie trzecia część, rozpatrywa na pod względem wartości, nie zawiera ani pracy dodanej, ani surowców - ta część reprezentuje tylko dechet maszyn: Maszyny potrzebne samemu fabrykantowi maszyn nie idą na sprzedaż. Zw racają mu się in natura, zostają potrącone z produktu całkowitego. Maszyny sprzedawane przez niega reprezentują tedy same tylko surowce (które sprow adzają siędo samej pracy [dodanej przez fabrykanta surowców], skoro' dechet maszyn fabrykanta surowców policzone już zostało na jego [fabrykanta maszyn] rachunek) i pracę dodaną, sprowa dzają się więc do płótna zarówno dla- niego samego, jak i d la fabrykanta surowców. Cer się tyczy specjalnie [wzajemnych stosunków] fabrykanta maszyn i fabrykanta surowców, to ten drugi potrącił sobie tyle żelaza, ile odpow iada wartości wasted [zużytej] części jego m aszyn; żelazo to wymienia z fa brykantem maszyn, tak że obaj dokonują wypłat in natura, a proces ten nie ma nic wspólnego z podziałem dochodu1 między nimi. Tyle o sprawie, d o której wrócimy przy omawianiu obiegu kapitału *, W rzeczywistości capital constant restytuuje się przez to, że wciąż jest na nowo produkowany, a częściowo sam się repro dukuje. Lecz ta część capital constant, która wchodzi do pro duktu przeznaczonego na spożycie, opłacana jest z pracy ży wej, wchodzącej do produktu nie przeznaczonego na- spożycie. Cały produkt przeznaczony na spożycie sprowadza się do do chodu dlatego, że ta właśnie praca nie opłaca siebie za po * Patrz K . M arks, , .K ap itał” , t. U , w : M ark-s-Engels, D zieła, t. 24, str. 5 21524 - R ed. przekł. pülsk. 139 Rozdział trzeci mocą swych własnych produktów. Jed n a część kapitału stałe go, rozpatrywana [jako część produktu] rocznego, jest tylko pozornym [kapitałem stałym]. D ruga, choć jest częścią pro duktu całkowitego, nie wchodzi ani jako składnik wartości, ani jako wartość użytkowa do produktu przeznaczonego do konsumpcji, lecz jest restytuowana in natura, pozostając trwale nieodłącznym elementem produkcji. Rozpatrzyliśmy tu, jak całkowity produkt nadający się do spożycia dzieli się na wchodzące weń części składowe warto ści oraz warunki produkcji. Stale jednak i równocześnie istnieją obok siebie: produkt przeznaczony na spożycie (który o tyle, o ile sprowadza się do płacy roboczej, = zmiennej części kapitału), produkcja artykułów przeznaczonych na spożycie oraz produkcja wszyst kich części kapitału stałego koniecznych do wytworzenia tych artykułów, bez względu na to, czy ten kapitał stały wchodzi do ich produkcji, czy też nie. W ten sposób każdy kapitał zawsze dzieli się równocześnie na kapitał stały i kapitał zmien ny i chociaż Zarówno jego część stałą, jak i zmienną odtw a rzają stale nowe produkty, część stała istnieje zawsze w tej samej postaci, dopóki produkcję kontynuuje się w ten sam sposób. |[299| Pomiędzy fabrykantem maszyn a producentem su rowców, żelaza, drewna etc., zachodzi [również] taki stosunek, że w gruncie rzeczy wymieniają oni między sobą część swego capital constant (co nie ma nic wspólnego z przekształceniem części capital constant jednego na dochód drugiego M ) w ten sposób, iż produkt każdego [z tych producentów] - choć je den [produkt] stanowi stopień przygotowawczy dla drugie go - wchodzi do kapitału stałego drugiego [producenta] jako środek produkcji. Z a potrzebne sobie maszyny d ają produ cenci żelaza, drewna etc. producentowi maszyn żelazo, drew no etc. w sumie odpow iadającej wartości zużytych przez siebie maszyn. T a część capital constant producenta maszyn * sta nowi d la niego to samo co dla chłopa nasiona. Jest to część jego produktu rocznego, której koszty musi on sobie zwrócić * W rękopisie: producenta żelaza - Red. 140 Adam Smith in natura i która nie stanowi jego dochodu. Z drugiej strony poprzez tę wymianę zwraca się producentowi maszyn w for mie surowców nie tylko surowiec zawarty w.m aszynie produ centa żelaza, lecz także ten element wartości owej maszyny, który składa się z pracy dodanej oraz dechet jego [producen ta maszyn] własnych maszyn. T ak więc producentowi maszyn zwraca się nie tylko to, co odpow iada dechet jego własnych maszyn, ale i to, co można zaliczyć (jako zwrot) na rachunek części dechet zawartego w innych maszynach. Co praw da, również [maszyna sprzedana] producentowi że laza zawiera takie składniki wartości, które = surowcom i pracy dodanej. Z a to w innych maszynach należy odpowied nio mniej zarachować na dechet. D o maszyn sprzedawanych przez producenta maszyn innym przemysłowcom nie wchodzi więc ta część ich kapitału stałego, czyli produktu ich rocznej pracy, która odtwarza tylko część wartości kapitału stałego reprezentującą dechet. Co się jednak tyczy dechet w tych in nych maszynach, to producent maszyn [odtwarza] je oczywi ście za pomocą wspomnianych wyżej 2/з łokcia płótna = 2 go dzinom pracy. Kupuje on za to surówkę żelaza, drewno etc. o tej samej wartości i odtwarza sobie dechet w innej formie swego kapitału stałego, [mianowicie w formie] surówki że laza. W ten sposób część jego surowców zwraca mu oprócz wartości surowca także koszty dechet [jego maszyn]. Lecz owe surowce po stronie producenta surówki żelaza etc. spro w adzają się tylko do dodanego czasu pracy, ponieważ m a szyny producentów surowców (żelaza, drewna, węgla etc.) już uprzednio wprowadzone były do rachunku. T ak więc wszystkie elementy [składowe] płótna sprow a dzają się do sumy takich ilości pracy, która równa się sumie pracy nowo dodanej, lecz nie równa się sumie pracy całkowi tej, zawartej w capital constant i uwiecznionej przez repro dukcję. Tautologią jest zresztą twierdzenie, że ta ilość pracy - skła dająca się po części z pracy żywej, po częśd z pracy minio nej - która tworzy sumę towarów wchodzących co roku do indywidualnej konsumpcji, a więc spożywanych w postaci do chodu, nie może być większa niż praca dodana w ciągu roku. 141 Rozdział trzeci Dochód bowiem — sumie zysku i płacy roboczej, = sumie nowo dodanej pracy, = sumie towarów zawierających tę sa mą ilość pracy. Przykład producenta żelaza i producenta maszyn jest wy łącznie exam ple [przykładem]. Zresztą również w innych sfe rach produkcji, gdzie produkty jednych stanowią dla drugich środki produkcji, następuje wymiana in natura pomiędzy ca pital constant jednych sfer i drugich (choćby nawet ukryta w formie szeregu transakcji pieniężnych). W takich przypad kach konsumenci produktu końcowego, wchodzącego do spo (życia, nie muszą zwracać kosztów capital constant, ponieważ został on już uprzednio odtworzony). |299|| 1|3041 { * N p .: Przy produkcji parowozów dzień w dzień grom adzą się całe wagony odpadków w postaci żelaznych wió rów. Zbiera się je i odprzedaje ponownie (lub też zapisuje na rachunek) temu samemu fabrykantowi żelaza, który fabrykan towi lokomotyw dostarcza jego podstawowego surowca. F a brykant żelaza, dodawszy do wiórów nową pracę, nad aje im znów odpowiednią formę. Jednocześnie owe ostrużyny żelazne w postaci, w jakiej producent żelaza przesyła je ponownie producentowi parowozów, stanowią tę część wartości produk tu, która odtwarza surowiec. I tak kursują między obiema fa brykami - nie te same wióry, lecz ich określona ilość. T a część stanowi kolejno surowiec d la obu gałęzi przemysłu i, rozpa trywana pod względem wartości, wędruje tylko z jednego shop [zakładu] do drugiego. Z tego powodu nie wchodzi do produktu gotowego, lecz jest tylko kom pensatą capital con stant in natura. W rzeczywistości każda maszyna, którą dostarcza fabrykant maszyn, rozpatrywana pod względem wartości rozpada się na surowiec, pracę dodaną oraz dćchet maszyn. Lecz suma ogól na [maszyn] wchodzących do produkcji w innych sferach może być co do wartości równa tylko całkowitej wartości maszyn pomniejszonej o tę część capital constant, która stale krąży między fabrykantem maszyn a fabrykantem żelaza. K ażdy kwarter pszenicy sprzedaje chłop po tej samej cenie; * W rękopisie zaznaczone: D o str. 300 [Rfij] - Red. 142 Adam Smith kw äfter sprzedanej pszenicy nie jest tańszy od tego, który wraca do ziemi w postaci nasion. Still [jednakże] jeśli pro dukt '*= 6 kwarterom, a kwarter = 3 f. szt. - każdy zaś kwar ter zawiera składowe części wartości za pracę dodaną, surow ce i maszyny - i jeśli chłop musi 1 kwarter obrócić na nasio na, wtedy sprzeda on konsumentom tylko 5 kwarterów = = 15 £. szt. N ie zapłaciliby oni zatem za tę częsc wartości, jaką zawiera 1 kwarter nasion. N a tym właśnie polega cały dowcip: jak [to się dzieje, że] wartość sprzedanego produk tu = wszystkim elementom wartości, które on zawiera, [a więc] pracy dodanej i kapitałowi stałemu, i [że] mimo to konsument - nie opłacając kapitału stałego - jednak produkt kupuje?} I304|| ||300| {D o powyższego [należy dodać] najprzód jeszcze ty le. Następujący cytat niech wykaże, jak m ało rozumiał płytki Say samo zagadnienie: „Ażeby w pełni pojąć zagadnienie dochodu, należy wziąć pod uwa gę, że całkowita wartość produktu rozpada się na dochody różnych osób, ponieważ wartość całkowita każdego produktu składa się z zy sków właściciela ziemskiego, kapitalisty i pracowitych robotników, któ rzy przyczynili się do jej wytworzenia. To powoduje, że dochód spo łeczeństwa równa się wyprodukowanej wartolci brutto, a nie, jak mnie mała sekta dkon-omistów t24 , produktowi netto ziemi... Gdyby dochody narodu stanowiły tyłfeo nadwyżki wartości wyprodukowanych ponad wartości spożyte, to należałoby stąd wyciągnąć absurdalny wniosek, że naród, który w danym roku tyle samo wartości spożył, co wyprodu kował, nie ma żadnego dochodu” (tamże, t. II, str. 63, 64). W rzeczywistości taki naród miałby przecież jakiś dochód w poprzednim roku, nie miałby natomiast żadnego dochodu w roku następnym. N iepraw dą jest, jakoby roczny produkt pracy, którego częścią tylko jest produkt pracy nowo dodanej w ciągu roku, sprow adzał się do dochodu. Je st to natomiast słuszne w stosunku do tej części produktu, która wchodzi do corocznej konsumpcji indywidualnej. Dochód składający się wyłącznie z pracy dodanej może opłacić ten produkt, który składa się częściowo z pracy dodanej, częściowo z pracy mi nionej, tzn.: praca dodana może opłacić w owym produkcie 143 Rozdział trzeci nie tylko siebie sam ą, lecz również pracę z minionych okre sów, ponieważ inna część produktu, składająca się również z pracy dodanej oraz z pracy minionej, odtwarza tylko pracę minioną, tylko capital constant}. [11. D od atk i: Smith gmatwa zagadnienie miary wartości. Ogólny charakter sprzeczności u Smitha] {D o rozpatrzonych właśnie punktów [teorii] Smitha należy dodać, że do jego chwiejnego stanowiska w sprawie określenia wartości — prócz widocznej sprzeczności co do płacy robo czej * - dochodzi jeszcze takie oto pomieszanie pojęć: pojęcie miary wartości jako miary immanentnej, która jednocześnie tworzy substancję wartości, poplątane zostaje z pojęciem m ia ry wartości w tym sensie, w jakim m iarą wartości nazywa się pieniądz. Stąd próba - [swego rodzaju] kwadratura koła znalezienia dobra o niezmiennej wartości, które mogłoby słu żyć d la innych dóbr za stały miernik. W pierwszej części mo jej pracy czytelnik znajdzie rozważania o stosunku miernika wartości, jakim jest pieniądz, do określenia wartości przez czas pracy * * . I u Ricarda miejscami można znaleźć to pomie szanie pojęć}. 1300|| II2 9 9 1 Sprzeczności w poglądach A. Smitha są godne uwagi z tego względu, że zaw ierają problemy, których on wprawdzie nie rozwiązuje, lecz które niejako stawia już przez to, że sam sobie przeczy. Trafne pod tym względem jego wyczucie obja w ia się najlepiej w tym, że jego następcy we wzajemnych spo rach skłaniają się to ku jednej, to ku drugiej stronie № . Przystępujemy teraz do ostatniego punktu spornego, który należy rozpatrzyć analizując poglądy Smitha - do ||300| roz różnienia między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną. * Patrz tom niniejszy, str. 77-78 - Red. przekl. polsk.. * * Patrz K . M arks, „Przyczynek do krytyki ekonomiii politycznej” , w : M arks-E n g els, D aicla, t. 13, str. 55-67 - Red, przekl. polsk. 144 [ROZDZIAŁ CZWARTY] Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej T a sama dwoistość, którą widzieliśmy uprzednio u A. Smi tha we wszystkim, cechuje go również w określeniu tego, co nazywa pracą produkcyjną w odróżnieniu od pracy niepro dukcyjnej. Stale odnajdujemy występujące u niego na prze mian dwa określenia tego, co nazywa pracą produkcyjną. Roz patrzmy naprzód pierwsze, prawidłowe określenie. [1. Pracą produkcyjną z punktu widzenia produkcji kapitalistycznej jest praca tworzuca wartość dodatkowej Z punktu widzenia produkcji kapitalistycznej produkcyjna jest ta praca najemna, która przy wymianie na zmienną część kapitału (część kapitału wyłożoną na płacę roboczą) nie tylko reprodukuje tę część (czyli wartość swej własnej siły roboczej), lecz wytwarza ponadto wartość dodatkową dla kapitalisty. Tylko dzięki temu towar lub pieniądz przekształca się w ka pitał, wytwarzany jest jako kapitał. Produkcyjna jest tylko ta praca najemna, która produkuje kapitał. (Znaczy to, że wy łożoną na nią sumę wartości reprodukuje ona w ilości zwięk szonej, czyli oddaje więcej pracy, niż otrzymuje w postaci płacy. A zatem [produkcyjna jest] tylko ta siła robocza, której wykorzystanie daje wartość większą od tej, jaką ona sama posiada). Mere existence [samo istnienie] klasy kapitalistów, .a więc kapitału, opiera się na produkcyjności pracy, nie na absolutnej wszakże, lecz jedynie na jej względnej produkcyjności. N p .: gdyby dzień roboczy wystarczał zaledwie na utrzymanie ro botnika przy życiu, tzn. tylko na odtworzenie jego siły robo10 - M arks, Engels - D zielą t. 26 145 Rozdział czwarty czej ||3011, to w ujęciu absolutnym jego praca byłaby pro dukcyjna, gdyż byłaby zdolna do reprodukcji, czyli odtwarza łaby zawsze spożywane przez siebie wartości (w sumie równe wartości swej własnej siły roboczej). Jednakże nie byłaby pro dukcyjna w znaczeniu kapitalistycznym, gdyż nie produkowa łaby żadnej wartości dodatkowej. (W istocie nie produkowa łaby żadnej nowej wartości, lecz odtwarzałaby jedynie uprzed nią: spożywałaby tę wartość w jednej postaci, aby następnie odtworzyć ją w innej. I w tym znaczeniu powiedziano, że pro dukcyjny jest ten robotnik, którego produkcja równa się jego własnemu spożyciu, a nieprodukcyjny ten, który spożywa wię cej, niż reprodukuje). T a produkcyjność [w znaczeniu kapitalistycznym] polega na produkcyjności względnej, na tym, że robotnik nie tylko od twarza uprzednią wartość, lecz tworzy nową; że w swoim produkcie uprzedmiotawia więcej czasu pracy, niż uprzedmio towiono w tym produkcie, który go jako robotnika utrzymuje przy życiu. Tego rodzaju produkcyjna praca najemna jest pod stawą kapitału, podstawą jego istnienia. {Przypuśćmy jednak, że kapitał w ogóle nie istnieje, lecz że robotnik sam przywłaszcza sobie pracę dodatkową, czyli nad wyżkę wartości, które wyprodukował, ponad wartości, które spożył. Tylko wtedy można by o tej pracy powiedzieć, że jest naprawdę produkcyjna, tzn. że tworzy nowe wartości}. [2. Poglądy fizjokratów i merkantylistów na pracę produkcyjną] Powyższy pogląd na pracę produkcyjną wynika sam przez się z poglądów A. Smitha na pochodzenie wartości dodatko wej, a więc na istotę kapitału. Ilekroć głosi ten pogląd, podą ża w kierunku obranym przez fizjokratów, a nawet przez mer kantylistów, uwalniając jedynie ich twierdzenia od błędnego sposobu ujęcia, a zatem wydobywając na jaw ich istotę. Po mimo błędnego mniemania, że jedynie praca na roli jest pro dukcyjna, fizjokraci wyrażali słuszny pogląd, że z kapitali stycznego punktu widzenia tylko ta praca jest produkcyjna, 146 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej która tworzy wartość dodatkową, i to nie dla siebie, lecz dla właściciela warunków produkcji; tylko ta mianowicie praca, która tworzy produit net nie dla samej siebie, lecz dla właści ciela ziemi. Gdyż surplus value [wartość dodatkowa], czyli dodatkowy czas pracy, zostaje uprzedmiotowiona w surplus produce [produkcie dodatkowym], czyli w produit net. (Lecz [ten ostatni] znowu ujmują błędnie. [Uważają go za produkt dodatkowy], ponieważ uzyskuje się więcej np. pszenicy, niż zjedzą robotnicy i dzierżawcy; lecz przecież produkuje się również więcej sukna niż tę jego ilość, której wytwórcy suk na - robotnicy i master [przedsiębiorca] - potrzebują na swo je własne ubrania). Zresztą surplus value ujmują również błęd nie, gdyż hołdują fałszywemu poglądowi na value, sprowa dzając ją do wartości użytkowej pracy zamiast do czasu pracy, do pracy społecznej, pozbawionej cech jakościowych. Niemniej jednak słuszne pozostaje określenie, że tylko ta praca najem na jest produkcyjna, która tworzy więcej wartości, niż sama kosztuje. A. Smith uwalnia ten pogląd od fałszywych wyobra żeń, z jakimi wiązali go fizjokraci. Cofnijmy się od fizjokratów do merkantylistów. Nauka ich ma również taką stronę, która - choć jej sobie wyraźnie nie uświadamiają - zawiera ten sam pogląd na pracę pro dukcyjną. Podstawą ich systemu było zapatrywanie, że praca jest produkcyjna tylko w tych gałęziach produkcji, których Wytwory wysyłane za granicę przynoszą więcej pieniędzy, niż kosztowały (czyli więcej, niż za nie trzeba było wywieźć), któ re więc w szczególnym stopniu ułatwiają krajowi uczestnictwo w produktach nowych kopalń złota i srebra. Merkantyliści widzieli, że w takich krajach następował szybki wzrost boga ctwa i klasy średniej. N a czym w istocie polegał wpływ złota? Płaca robocza nie rosła tak jak ceny towarów, a zatem spada ła, tym samym zaś wzrastała względna praca dodatkowa, wzrastała stopa zysku. I to nie dlatego, że robotnik stał się bardziej produkcyjny, lecz dlatego, że spadła absolutna płaca robocza (tzn. suma środków utrzymania, które robotnik otrzy muje), słowem, że położenie robotników się pogorszyło. A za tem praca stała się w tych krajach w istocie bardziej produk cyjna dla tych, którzy z niej korzystali, Ten fact łączył się 147 Rozdział czwarty z influx [napływem] metali szlachetnych, i to było przyczy ną - co prawda mgliście tylko uświadamianą - dla której merkantyliści pracę stosowaną w takich gałęziach produkcji uważali za jedyną pracę produkcyjną. II302 I „Uderzający wzrost [ludności], który nastąpił [...] w ostatnich pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu latach w całej prawie Europie, ma, być może, siwe główne źródło w zwiększonej produkcyjności amerykań skich kopalń. W zrastająca obfitość metali szlachetnych” {o f course [oczywiście] na skutek spadku ich realnej w artościj „podnosi cenę to warów stosunkowo bardziej niż cenę pracy ;\pogarsza to położenie ro botnika, a zarazem pomnaża zyski jego pracodawcy, który tym samym jest zainteresowany w powiększaniu swego kapitału obrotowego aż do granic możliwości najmowania jak największej liczby robotników, któ rych może opłacić, a to właśnie sprzyja wzrostowi ludności... Malthus zauważa, że «odkrycie kopalń w Ameryce podniosło cenę zboża trzyi czterokrotnie, natomiast cenę pracy zaledwie dwukrotnie...» Cena to warów do konsumpcji wewnętrznej (up. 2boża) nie wzrasta bezpośred nio wskutek napływu pieniądza; ale że stopa zysku w rolnictwie spada poniżej stopy zysku w przemyśle, kapitał przenosi isię stopniowo z pierwszego do drugiego; w ten sposób cały kapitał daje wyższe zyski niż uprzednio, a wzrost zysków oznacza zawsze spadek płac” (John Barton, „Observations on the Circumstances which Influence the Con dition of the Labouring Classes of Society", Londyn 1817, str, 29 i nast.). Tak więc, po pierwsze, według Bartona miałoby się po wtórzyć w drugiej połowie XVIII w. to samo zjawisko, które poczynając od ostatniego trzydziestolecia XV I w. i w ciągu XVII w. dało bodziec do powstania systemu merkantylistycz nego. Po drugie, ponieważ tylko towary eksportowane mierzy się według obniżonej wartości złota i srebra, a w stosunku do towarów dla home consumption [konsumpcji wewnętrznej] pozostaje nadal miarą uprzednia wartość złota i srebra (do póki konkurencja między kapitalistami nie uchyli tego mierze nia za pomocą dwóch miar), to w gałęziach produkcji pracu jących na eksport praca wydaje się bezpośrednio produkcyjna, czyli tworząca wartość dodatkową, na skutek tego, że powo duje spadek płacy roboczej poniżej jej dawnego poziomu. 148 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej [3. Dwoistość poglądów Smitha na pracę produkcyjną. Pierwszy sposób ujęcia: pogląd na pracę produkcyjną jako na pracę, która się wymienia na kapital] Drugi, opaczny pogląd Smitha na pracę produkcyjną tak przeplata się z jego poglądem prawidłowym, że nawet w jed nym i tym samym fragmencie oba następują kolejno po sobie, zdanie po zdaniu. Dlatego, by zilustrować pogląd pierwszy, musimy rozrywać cytaty na części. „Jeden rodzaj pracy powiększa wartość przedmiotu, w który pracę włożono, a drugi takiego rezultatu nie daje. Pracę pierwszego rodzaju można nazwać pracą produkcyjną, ponieważ wytwarza wartość, pracę zaś drugiego rodzaju - nieprodukcyjną. Praca robotnika, na przykład, powiększa na ogół wartość przetwarzanych przez niego materiałów o wartość jego utrzymania oraz zysk pracodawcy. Praca natomiast służ by domowej nie powiększa wartości żadnego przedmiotu. Choć praco dawca daje robotnikowi płacę, w rzeczywistości jednak nic go to nie kosztuje, gdyż wartość płacy wraca się zazwyczaj wraz Z zyskiem w po staci przyrostu wartości przedmiotu, w który robotnik wkłada pracę. Ale koszt ułzzymania służby domowej nie wraca się nigdy. Człowiek się bogaci, gdy zatrudnia wielką liczbę robotników, ubożeje zaś, gdy zatrudnia wielką liczbę służących” (ks. II, rozdz. III - t. II, wyd. McCulloch - sto. 93 i nast. [wyd. polsk-, t. I, sto. 417]). W tym fragmencie - a w dalszym jego ciągu, który później zacytujemy, sprzeczne określenia zbiegają się jeszcze bar dziej - przez „productive labour” rozumie się głównie, eminement [szczególnie] taką pracę, która wytwarza wartość do datkową - „its masters profit” [„zysk pracodawcy”] - oprócz tego, że reprodukuje the value „of his” [wartość „jego”] (tj. the labourer’s) „own maintenance” [„własnego utrzyma nia”]. Również manufacturer [właściciel manufaktury] nie mógłby grow rich „by employing a multitude of manufactu rers” (working men) [nie mógłby się bogacić „przez zatrud nianie wielu pracowników manufaktury” (robotników)], gdy by ci oprócz value, którą kosztuje ich własne maintenance, nie tworzyli także surplus value. Po drugie jednak A. Smith rozumie tutaj przez „productive labour” taką pracę, która w ogóle „produces a value” [,,wy 149 Rozdział czwarty twarza wartość”]. Pomijając na razie Il303j to ostatnie okre ślenie, zacytujemy najpierw inne miejsca, w których pierwszy pogląd bądź powtarza się, bądź jest ostrzej formułowany, głównie jednak zostaje szerzej rozwinięty. „...Jeśliby żywność i odzież, którą... skonsumowali ludzie nieproduk cyjni, rozdzielono między pracowników produkcyjnych, to ci odtworzy liby z pewnym zyskiem pełną wartość tego, co spożyli” (tamże, str. 109; ks. II, rozdz. III [wyd. polsk., t. I, str. 430]). Tutaj całkiem wyraźnie nazwano productive labourer takie go robotnika, który nie tylko reprodukuje kapitaliście fuli value [pełną wartość] środków utrzymania zawartych w płacy roboczej, lecz nadto reprodukuje je „with a profit” [,,z pew nym zyskiem” ]. Tylko praca produkująca kapitał jest pracą produkcyjną. Jednakże kapitałem staje się towar lub pieniądz na skutek tego, że wymienia się je bezpośrednio na siłę roboczą, a czyni się to tylko w tym celu, aby je zastąpiła ilość pracy większa od tej, jaką same zawierają. Albowiem dla kapitalisty jako ta kiego wartość użytkowa siły roboczej nie polega na jej rze czywistej wartości użytkowej, na użyteczności danej szczegól nej, konkretnej pracy, nie polega na tym, że jest to przędzenie, tkanie itd., tak samo, jak mało zależy mu na wartości użytko wej produktu tej pracy jako takiej, gdyż dla niego produkt jest towarem (i to przed swoją pierwszą metamorfozą), a nie przedmiotem spożycia. Kapitalistę interesuje w towarze tylko to, że zawarta w nim jest wartość wymienna większa niż ta, którą za niego zapłacił; upatruje on zatem wartość użytkową pracy w tym, że otrzyma z powrotem większą ilość czasu pra cy niż ta, którą opłacił w formie płacy roboczej. Do pracow ników produkcyjnych zaliczają się oczywiście wszyscy, którzy współpracują przy produkcji towaru d’une maniere ou d’une autre [w ten lub inny sposób], poczynając od właściwego robotnika, wykonującego pracę ręczną, do manager, engineer [dyrektora, inżyniera] (w odróżnieniu od kapitalisty). Toteż ostatnie angielskie oficjalne report of factories [sprawozdanie fabryczne] „wyraźnie" zalicza do kategorii zatrudnionych pra cowników najemnych wszystkie osoby zatrudnione w fabryce 150 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej i biurach fabrycznych z wyjątkiem samych właścicieli fabryk. (Patrz słowa sprawozdania przed końcową częścią tego śmie cia). Praca produkcyjna jest tu określona ze stanowiska produk cji kapitalistycznej i A. Smith wyczerpał istotę sprawy, trafił w samo sedno. Jest jedną z jego największych zasług w nauce (jak Malthus słusznie zauważył to krytyczne rozróżnienie między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną jest podstawą ca łej burżuazyjnej ekonomii), że określa on pracę produkcyjną jako tę, która się wymienia bezpośrednio na kapitał, tj. uczest niczy w takiej wymianie, w trakcie której produkcyjne wa runki pracy i wartość w ogóle, pieniądz lub towary, prze kształcają się dopiero w kapitał (a praca - w pracę najemną w naukowym znaczeniu tego słowa). Tym samym ustalono również w sposób ostateczny, co sta nowi pracę nieprodukcyjną. Jest to praca, która wymienia się nie na kapitał, lecz bezpośrednio na dochód, czyli na płacę ro boczą lub zysk (oczywiście również na te różne rubryki, jak procent i renty, które jako copartners [współudziałowcy] uczestniczą w zysku kapitalisty). Tam, gdzie wszelka praca bądź opłaca jeszcze samą siebie (jak np. praca pańszczyźnia nego chłopa na roli), bądź też wymienia się bezpośrednio na dochód (jak praca w miejskich manufakturach w Azji) - tam nie ma ani kapitału, ani pracy najemnej w znaczeniu ekonomii burżuazyjnej. Określenia te zostały więc zaczerpnięte nie z materialnych cech pracy (nie z natury jej produktu ani z właściwości pracy jako pracy konkretnej), lecz z określonej formy społecznej, ze społecznych stosunków produkcji, w któ rych realizuje się praca. Np. aktor, nawet klown jest według tego określenia pracownikiem produkcyjnym, gdy jest na służ bie u kapitalisty (u entrepreneur [przedsiębiorcy]), któremu zwraca więcej pracy, niż otrzymuje odeń w postaci płacy ro boczej; natomiast łatacz przychodzący do domu kapitalisty, by załatać mu spodnie, wytwarza dla niego tylko wartość użytkową i jest pracownikiem nieprodukcyjnym. Praca aktora wymienia się na kapitał, praca łatacza zaś na dochód. Praca pierwszego rodzaju produkuje wartość dodatkową, w przy padku drugiej - spożywa się dochód. 151 Rozdział czwarty Pracę produkcyjną i nieprodukcyjną rozpatruje się tu ciągle ze stanowiska właściciela pieniądza, kapitalisty, äThie'ze sta nowiska robotnika. Tu źródło bzdur u Ganilha i in., którzy tak dalece nie rozumieją tej sprawy, że pytają, czy praca lub usługa, lub funkcja prostytutki, lokaja etc. przynosi pie niądze. |303|| ||304| Pisarz jest pracownikiem produkcyjnym nie o tyle, o ile produkuje idee, lecz o ile wzbogaca księgarza będącego nakładcą jego książek, a więc o ile jest najemnym pracowni kiem kapitalisty. Wartość użytkowa towaru, w którym ucieleśnia się praca robotnika produkcyjnego, może być najzupełniej błaha. To, co nadaje jej charakter produkcyjny, nie wiąże się w ogóle z jej właściwościami materialnymi i wyraża raczej tylko okre ślony społeczny stosunek wytwórczy. Jest to właściwość pracy pochodząca nie z jej treści lub wyników, lecz z określonej formy społecznej. Z drugiej strony, jeśli przyjmiemy, że całą produkcją za władnął kapitał - że więc towar (w odróżnieniu od samej wartości użytkowej) nie jest produkowany przez robotnika będącego właścicielem warunków produkcji umożliwiających wytworzenie tego towaru - że zatem tylko kapitalista jest producentem towarów (z wyjątkiem jednego jedynego towaru, siły roboczej), to wówczas dochód musi wymieniać się aut na towary, które tylko kapitał produkuje i sprzedaje, aut na tego rodzaju pracę, którą się kupuje tak jak owe towary po to, by ją spożyć, a zatem tylko ze względu na jej materialne wła ściwości, na jej wartość użytkową, na usługi, jakie praca ta zgodnie ze swymi materialnymi właściwościami świadczy temu, kto ją kupi i skonsumuje. Usługi te są dla ich produ centa towarami. M ają określoną wartość użytkową (urojoną lub rzeczywistą) i określoną wartość wymienną. Jednakże dla nabywcy stanowią tylko wartości użytkowe, przedmioty, w po staci których f|305| konsumuje on swój dochód. Nieproduk cyjni pracownicy nie za darmo uzyskują udział w dochodzie (w płacach roboczych i zyskach), copartnership [udział] w to warach wytworzonych przez pracowników produkcyjnych. 152 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Muszą oni swój share [udział] w tych towarach kupować, lecz nie mają nic wspólnego z ich wytwarzaniem. W każdym razie jednak jasne jest, że im większą część do chodu (płacy roboczej i zysku) wydaje się na towary produko wane przez kapitał, tym mniej można go wydać na usługi świadczone przez pracowników nieprodukcyjnych, i odwrotnie. Materialny charakter pracy, a przeto i jej produktu, nie ma sam przez się nic wspólnego z rozróżnieniem między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną. Np. kucharze i waiters [kel nerzy] w hotelu są pracownikami produkcyjnymi, ponieważ praca' ich przekształca się w kapitał dla właściciela hotelu. Te same osoby są jednak pracownikami nieprodukcyjnymi jako menial servants [służba domowa], ponieważ za pomocą ich usług nie tworzę sobie kapitału, lecz wydaję swój dochód. Ale w istocie również w hotelu te same osoby są dla mnie jako konsumenta pracownikami nieprodukcyjnymi. „ T a część rocznego produktu ziemi i pracy jakiegoś kraju, która od twarza kapital, idzie bezpośrednio tylko na utrzymanie pracowników produkcyjnych. Pokrywa oma tylko place pracowników produkcyjnych. T a część natomiast, która bezpośrednio ma stanowić dochód, czy to w formie zyslku, czy renty, może iśó równie dobrze na utrzymanie pra cowników produkcyjnych, jak i nieprodukcyjnych. Gdy ktoś umieszcza jakąkolwiek część swych zasobów jako kapitał, spodziewa się zawsze, że zwróci mu się ona z zyskiem. Dlatego obraca ją w całości na utrzy manie pracowników produkcyjnych-, a gdy spełni dlań funkcje kapitału, staje się dla tych pracowników dochodem. Gdy zaś kiedykolwiek obró ci jakąś część swego kapitału na utrzymanie jakiegokolwiek rodzaju pracowników nieprodukcyjnych, to część ta w tym samym momencie wycofana zostaje z jego kapitału i przeniesiona do zasobów zarezer wowanych na bezpośrednią konsumpcję” (tamże, str. 98 [por. wyd. polsk., t. I, str. 420]). Jasne jest, że w tym samym stopniu, w jakim kapitał opa nowuje całą produkcję, w jakim więc zanika przemysł do mowy i małe formy przemysłu, krótko mówiąc, przemysł [skierowany] na zaspokojenie potrzeb własnych, a nie na pro dukcję towarów, pracownicy nieprodukcyjni, tj. ci, których usługi wymieniane są bezpośrednio na dochód, mogą spełniać 153 Rozdział czwarty po największej części jeszcze tylko usługi osobiste i tylko zni koma ich cząstka (jak kucharz, szwaczka, latacz) będzie pro dukowała rzeczowe wartości użytkowe. Z istoty rzeczy wynika, że nie produkują oni towarów. Towar bowiem jako taki nigdy nie jest bezpośrednio przedmiotem konsumpcji, lecz jest no sicielem wartości wymiennej. Tylko całkiem nieznaczna część tych pracowników nieprodukcyjnych może więc w ramach rozwiniętego kapitalistycznego sposobu produkcji uczestniczyć bezpośrednio w produkcji materialnej. Biorą oni w niej udział tylko w drodze wymiany swych usług na dochód. Nie prze szkadza to wszakże temu, jak zauważa A. Smith, że wartość usług świadczonych przez pracowników nieprodukcyjnych jest i może być określana tak samo (lub analogicznie), jak war tość usług, które świadczą pracownicy produkcyjni: miano wicie poprzez koszty produkcji, jakich wymaga utrzymanie lub wytwarzanie tych pracowników. Dochodzą do tego jeszcze inne okoliczności, których nie będziemy tu rozpatrywać. ||306[ Siła robocza* pracownika produkcyjnego jest dla niego samego towarem. Tak samo rzecz się ma z siłą roboczą pracownika nieprodukcyjnego. Lecz pracownik produkcyjny wytwarza towar dla nabywcy swej siły roboczej. Pracownik nieprodukcyjny wytwarza zaś dla niego tylko wartość użyt kową, urojoną lub rzeczywistą, a nie towar. D la pracownika nieprodukcyjnego charakterystyczne jest, że nie wytwarza dla swego nabywcy żadnego towaru, natomiast sam otrzymuje od niego towar. „Praca łucki z niektórych najbardziej szanowanych stanów społecz nych jest nieprodukcyjna i, podobnie jak praca służby domowej, nie tworzy żadnej wartości... Np. panuljący i wszyscy urzędnicy cywilni i wojskowi, którzy pod jego panowaniem służą, cała armia i flota są pracownikami nieprodukcyjnymi. Służą oni społeczeństwu, a utrzymują się z części rocznego produktu pracy innych ludzi... D o tej samej klasy trzeba też zaliczyć... duchownych, prawników, lekarzy, wszelkiego ro dzaju ludzi pióra, aktorów, błaznów, muzyków, śpiewaków operowych i tancerzy itd.” (tamże, str. 94, 95 [por. wyd. polsk., t. I, str. 418]). * W rękopisie: produkcyjna; wyżej napisał Marks „robocza’ ' i oba słowa po zostawił - Red. 154 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Jak już powiedziano, rozróżnienie między pracą produk cyjną a nieprodukcyjną nie ma samo przez się nic wspólnego ani z jakąkolwiek specyficzną pracą, ani ze szczególną war tością użytkową, w której ucieleśnia się ta specyficzna praca. W jednym przypadku praca wymienia się na kapitał, w dru gim - na dochód. W jednym przypadku praca przekształca się w kapitał i wytwarza dla kapitalisty zysk, w drugim stanowi wydatek, jest jednym z tych artykułów, pod postacią których konsumuje się dochód. Np. robotnik fabrykanta for tepianów jest pracownikiem produkcyjnym. Jego praca nie tylko zwraca spożytą przez niego płacę roboczą, lecz produkt, fortepian, towar, który fabrykant fortepianów sprzedaje, za wiera jeszcze wartość dodatkową ponad wartość płacy robo czej. Przyjmijmy jednak, że przeciwnie, zamiast nabyć for tepian w sklepie zakupię cały materiał potrzebny do jego wy tworzenia (lub niech robotnik sam posiada ten materiał) i każę go sobie sporządzić u siebie w domu. W tym przypadku [robotnik] fabrykanta fortepianu staje się pracownikiem nie produkcyjnym, gdyż jego praca wymienia się bezpośrednio na mój dochód. [4. Drugi sposób ujęcia pracy produkcyjnej przez Smitha: praca produkcyjna jako praca realizująca się w towarze] Jest jednak jasne, że w miarę jak kapitał opanowuje całą produkcję, tak iż wszystek towar produkuje się na wymianę, a nie do bezpośredniego spożycia, i w miarę jak wzrasta pro dukcyjność pracy - coraz wyraźniej uwidacznia się mate rialna różnica między pracownikami produkcyjnymi a niepro dukcyjnymi. Ci pierwsi będą - z nielicznymi wyjątkami produkowali wyłącznie towary, natomiast ci drudzy, również z nielicznymi wyjątkami, świadczyć będą tylko usługi oso biste. K lasa tych pierwszych będzie więc produkowała bez pośrednie, materialne, składające się z towarów bogactwo, wszystkie towary, jeśli nie składają się wyłącznie z siły ro boczej. To właśnie jest jednym z motywów, które skłoniły A. Smitha, by oprócz pierwszej i stanowiącej zasadnicze okre 155 Rozdział czwarty ślenie differentiae specificae [cechy wyróżniającej] wysunąć jeszcze inne określenia. Tak więc poprzez różne skojarzenia myślowe formułuje on następujący pogląd: „Praca służby domowej” ... (w odróżnieniu od pracy robotnika w ma nufakturze) „m e powiększa wartości żadnego przedmiotu... Koszt utrzy mania służby domowej nie wraca się nigdy. Człowiek się bogaci, gdy zatrudnia wielką liczbę robotników, ubożeje zaś, gdy zatrudnia wielką liczbę służących. Niemniej jednak praca służącego ma swoją wartość i zasługuje na wynagrodzenie tak samo jak praca robotnika. Ale praca robotnika utrwala się i realizuje w jakimś okreśłonym przedmiocie lub towarze, który nadaje się do sprzedaży i który istnieje przynajmniej w ciągu pewnego czasu po wykonaniu pracy. Jest to jak gdyby pewna ilość pracy nagromadzona i zmagazynowana po to, by w razie potrzeby przy jakiejś innej sposobności można było z niej korzystać. Przedmiot ten, lub, co na jedno wychodzi, jego cena, może później, gdy zajdzie potrzeba, uruchomić taką samą ilość pracy, jaką pierwotnie zużyto, by go wytworzyć. Przeciwnie, praca Ц307 | służącego nie utrwala się ani nie realizuje w żadnym określonym przedmiocie lub towarze, który na daje się do sprzedaży. Jego usługi giną zazwyczaj już w chwili, gdy je spełnia, i rzadko kiedy pozostaje po nich jakiś ślad albo wartość, za którą kiedyś później można by otrzymać taką samą ilość usług... Praca ludzi z niektórych najbardziej szanowanych stanów społecznych jest nieprodukcyjna, podobnie jak praca służby domowej, i nie tworzy Żad nej wartości, czyli nie utrwala się ani nie realizuje w żadnym trwałym przedmiocie ani towarze, który nadaje się do sprzedaży..." (tamże, str. 93, 94, passim [por. wyd. polek., t. I, str. 417, 418]). D la charakterystyki pracownika nieprodukcyjnego mamy tu następujące określenia, które zarazem ukazują ogniwa we wnętrznego biegu myśli A. Smitha: Jest ona (labour nieprodukcyjnego Labourer) „nieprodukcyjna, nie tworzy żadnej wartości” , „nie powiększa wartości żadnego przedmiotu” , „boszt utrzymania” (of the unproductive labourer) „nie wraca się ni gdy” , „nie utrwala się” ona, czyli „nie realizuje się w żadnym określo nym przedmiocie lub towarze, który nadaje się do sprzedaży” . N a od w rót: „Jego usługi giną zazwyczaj już w chwili, gdy je spełnia, i rzad ko kiedy pozostaje po nich jakiś ślad albo wartość, za którą kiedyś 156 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej później można by otrzymać taką samą ilość uisłng” . W końou: „nie utrwala się” ona „ani nie realizuje w żadnym trwałym przedmiocie ani towarze, który nadaje się do sprzedaży” - W ujęciu tym słowa „productive of value” [„produkcyjny, tworzący wartość” ] oraz „unproductive of value” [„niepro dukcyjny, nie tworzący wartości” ] użyte są w innym znaczeniu niż pierwotnie. Nie odnoszą się już do produkcji wartości dodatkowej, co by samo przez się oznaczało reprodukcję ekwiwalentu za wartość spożytą. Pracę robotnika nazywa się tu produkcyjną, jeśli robotnik w miejsce wartości spożytej daje równowartość, dodając swą pracą do jakiegokolwiek materiału taką samą ilość wartości, jaką zawierała jego płaca robocza. Tutaj wykraczamy poza określenie zasadzające się na formie społecznej, poza określenie pracowników produk cyjnych i nieprodukcyjnych oparte na ich stosunku do pro dukcji kapitalistycznej. Z 9 rozdziału księgi IV (gdzie A. Smith krytykuje naukę fizjokratów) widać, że A. Smith do szedł do tej aberracji po części przeciwstawiając się fizjo kratom, po części zaś ulegając ich wpływom. Jeśli robotnik odtwarza w ciągu roku tylko ekwiwalent swej płacy roboczej, to nie jest dla kapitalisty pracownikiem produkcyjnym. Zwraca mu wprawdzie płacę, cenę kupna swej pracy, jest to jednakże taka sama transakcja, jak gdyby kapitalista kupił towar wy produkowany przez tego robotnika. Kapitalista płaci za pracę zawartą zarówno w capital constant, jak i w płacy roboczej, i posiada teraz tę samą ilość pracy w postaci towaru, jaką uprzednio posiadał w postaci pieniądza. Jego pieniądz nie prze kształca się na skutek tego w kapitał. W tym przypadku dzieje się tak, jak gdyby sam robotnik był właścicielem swych warun ków produkcji. Z wartości swego rocznego produktu musi on co roku potrącić wartość środków procjukcji celem ich od tworzenia. To, co w ciągu roku spożył lub co mógłby spożyć, równałoby się części wartości jego produktu, mianowicie no wej pracy dodanej w ciągu roku do jego capital constant. W tym więc przypadku nie mielibyśmy do czynienia z pro dukcją kapitalistyczną. Pierwszym powodem, dla którego A. Smith nazywa ten 157 Rozdział czwarty rodzaj pracy „produkcyjnym”, jest fakt, że fizjokraci nazy wali go „sterile” [„jałowym” ] i „non productive” [„niepro dukcyjnym”]. Smith powiada bowiem w przytoczonym rozdziale: „Bo pierwsze przyznają [fizjokraci], że klasa ta” (mianowicie klasy przemysłowe, nie uprawiające rolnictwa) „ odtwarza co roku wartość swej własnej konsumpcji rocznej i z a P ow ni a p r z y n a j m n i e j d a lsz e istn ienie zasobu, czyli kapitału, który ją s a m ą u t r z y m u j e i zatrudnia... Farmerzy i robotnicy rolni odtwa rzają co prawda nie tylko kapitał, który ich utrzymuje i zatrudnia, ale jeszcze ponadto stwarzają corocznie czysty produkt w postaci renty dla właściciela ziemi... praca farmerów i robotników rolnych jest z pew nością bardziej produkcyjna od pracy kupców, rzemieślników i fabry kantów. To jednak, że produkt jednej klasy jest większy niż produkt innej, nie sprawia, iżby ta druga klasa była jałow a czy nieprodukcyjna" (tamże, t. Ш [przekład G am iera], str. 530 [por. wyd. połsk., t. II, str. 376, 377]). Tu zatem powraca A. Smith znowu do poglądów ||308| fizjokratów. Właściwą „pracą produkcyjną” , wytwarzającą wartość dodatkową, a przeto „un produit net” [„czysty pro dukt”], jest praca na roli. Porzuca on swój własny pogląd na wartość dodatkową i przejmuje pogląd fizjokratów. Rów nocześnie przeciwstawia im twierdzenie, że praca w manu fakturze (a według niego również w handlu) też jest produk cyjna, chociaż nie w tak wyraźnym sensie tego słowa. Smith wykracza zatem poza ramy określenia odnoszącego się do formy społecznej, poza cechy stanowiące określenie „praco wnika produkcyjnego” z punktu widzenia produkcji kapita listycznej; wysuwa przeciw fizjokratom twierdzenie, że non agricultural, industrial class [nie uprawiająca roli, przemy słowa klasa] reprodukuje swą własną płacę roboczą, a zatem produkuje wartość równą tej, którą spożywa, i na skutek tego „zapewnia przynajmniej dalsze istnienie zasobu, czyli kapitału, który ją samą utrzymuje i zatrudnia” . W ten oto sposób, pod wpływem fizjokratów i w opozycji do nich powstaje jego drugie określenie „pracy produkcyjnej” . 158 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej „Po drugie” - powiada A. Smith - „z tego samego względu byłoby rzeczą całkowicie niewłaściwą traktować rzemieślników, fabrykantów i kupców na równi ze służbą domową. Praca służących nie zachowuje funduszu, który ich utrzymuje i zatrudnia. Źródłem ich utrzymania i zatrudnienia są w ostatecznym rachunku koszty, jakie ponoszą ich pracodawcy, a praca, którą oni wykonują, jest z natury swej taka, że nie pozwala na zwrot tych kosztów. Polega ona na usługach, które giną zazwyczaj i znikają w momencie ich spełnienia i nie przybierają postaci Żadnego towaru, który nadawałby się do sprzedaży i który mógłby od tworzyć wartoU ich utrzymania i wynagrodzenia. Praca natomiast rze mieślników, fabrykantów i kupców jest z natury swej taka, że utrwala się i przybiera postać takiego towaru, który nadaje się do sprzedaży i wymiany. Z tego to właśnie względu w rozdziale, w którym oma wiałem pracę produkcyjną i nieprodukcyjną, zaliczyłem rzemieślników, fabrykantów i kupców do pracowników produkcyjnych, służbę domową zaś do pracowników jałowych i nieprodukcyjnych” (tamże, str. 531 [por. wyd. polsk., t, II, str. 377]). Z chwilą gdy kapitał zawładnął całą produkcją, dochód w tej mierze, w jakiej w ogóle wymienia się na pracę - nie wymienia się wprost na pracę wytwarzającą towary, lecz tylko na usługi. Wymienia się on częściowo na towary, które mają stanowić wartości użytkowe, częściowo zaś na services, usługi, które w tej postaci zostają spożyte jako wartości użytkowe. Towar - w odróżnieniu od samej siły roboczej - jest przed miotem materialnie przeciwstawnym człowiekowi i posiada jącym dla niego pewną użyteczność, przedmiotem, w którym została utrwalona i zmaterializowana określona ilość pracy. Dochodzimy zatem do określenia, które w istocie rzeczy zawierał już punkt pierwszy: produkcyjny jest ten pracownik, którego praca wytwarza towary i który przy tym spożywa towarów nie więcej, niż sam wytwarza, niż kosztuje jego praca. Praca jego utrwala się i przybiera postać „takiego przedmiotu, który nadaje się do sprzedaży i wymiany” , „to waru, który nadawałby się do sprzedaży i który mógłby odtworzyć wartott ich utrzymania i wynagrodzenia" (robotników mianowicie, którzy produkowali te towary). Wy twarzając towary, pracownik produkcyjny odtwarza tym 159 Rozdział czwarty samym stale kapitał zmienny, który spożywa nieustannie pod postacią płacy roboczej. Wytwarza ciągle fundusz, który go opłaca, „który go utrzymuje i zatrudnia” . Po pierwsze, do travail, qui se fixe et [se] realise in a venal and exchangeable commodity [pracy, która się utrwala i przy biera postać towaru nadającego się do sprzedaży i wymiany], A. Smith zalicza naturalnie wszelkiego rodzaju prace umy słowe, które zużytkowuje się bezpośrednio w trakcie produkcji materialnej. Zalicza tutaj nie tylko pracę robotnika, który wy konuje pracę ręcznie lub za pomocą maszyn, ale również pracę overlooker, ingenieur, manager, commis etc. [nadzorcy, inży niera, kierownika, subiekta handlowego etc.], krótko mówiąc pracę całego personelu, jakiego się wymaga w określonej sferze produkcji materialnej, by wytwarzać określone towary, perso nelu, którego concours [współdziałanie] (kooperacja) jest nie zbędne do wyprodukowania towarów. W samej rzeczy wszyscy oni dodają do capital constant swoją pracę całkowitą i o tę wielkość zwiększają wartość produktu. (Jak dalece dotyczy to bankiera etc.? Is9'). ||3091 Po drugie, A. Smith powiada, że z pracą niepro dukcyjnego pracownika, ogólnie rzecz biorąc, „generally” , sprawa nie tak się przedstawia. A. Smith doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że choćby kapitał opanował materialną produkcję tak dalece, że zniknąłby w zasadzie przemysł do mowy czy produkcja drobnego rzemieślnika wytwarzającego bezpośrednio w domu konsumenta potrzebne mu wartości użytkowe, to jednak szwaczka, którą wzywamy do domu, aby szyła koszule, bądź robotnik, naprawiający meble, lub słu żący, który zajmuje się myciem domu, sprzątaniem itp., bądź wreszcie kucharka, która nadaje mięsu itp. jadalną postać utrwalają swoją pracę w pewnym przedmiocie i powiększają w istocie wartość tego przedmiotu całkiem tak samo jak szwaczka szyjąca w fabryce, mechanik, który remontuje ma szynę, i robotnicy, którzy ją czyszczą, jak wreszcie kucharka gotująca w hotelu jako pracownica najemna kapitalisty. War tości użytkowe, które stwarza ich praca, są również poten cjalnie towarami; koszule mogą trafić do lombardu, dom może być odprzedany ponownie, meble mogą być wystawione 160 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej na licytację itd. A więc potencjalnie osoby te również wytwo rzyły towary i dodały wartość do przedmiotów swej pracy. Stanowią one jednak bardzo niewielką kategorię pośród pra cowników nieprodukcyjnych i to, co powiedziano o nich, nie dotyczy ani całej masy menial servants [służących], [ani] księży, urzędników państwowych, żołnierzy, muzykantów itd. Bez względu jednak na liczbę tych „nieprodukcyjnych pra cowników” okazuje się - i zostało to admitted [przyznane] w ograniczającym wyrażeniu „ich usługi zazwyczaj znikają w momencie ich spełnienia etc.” - że niekoniecznie rodzaj pracy bądź forma, w jakiej prze jawia się jej produkt, jest tym, co czyni ją „produkcyjną” lub „nieprodukcyjną” . Jedna i ta sama praca może być produk cyjna, gdy nabywam ją jako kapitalista, jako producent, aby przez zużytkowanie jej uzyskać wzrost wartości, i nieproduk cyjna, gdy nabywam ją jako konsument, gdy wydatkuję do chód w celu spożycia jej wartości użytkowej, niezależnie od tego, czy wartość ta znika wraz z zakończeniem działania siły roboczej, czy też materializuje się i utrwala w jakiejś rzeczy. Kucharka hotelowa produkuje towar dla tego, kto nabył jej pracę jako kapitalista, produkuje towar dla właściciela hotelu; konsument muttonchops [kotletów baranich] powinien opłacić jej pracę. Praca jej odtwarza więc właścicielowi ho telu fundusz (pomijając zysk), z którego ten kontynuuje opła canie kucharki. Przeciwnie, gdy nabywam pracę kucharki nie w celu zużytkowania jej jako pracy w ogóle, dla pomnażania wartości, lecz w celach konsumpcyjnych, do wykorzystania w postaci określonej pracy konkretnej, po to, by mi gotowała mięso etc., wtedy praca jej jest nieprodukcyjna, aczkolwiek utrwala się w materialnym produkcie i równie dobrze (gdy chodzi o rezultaty) mogłaby być towarem zbywalnym, jakim jest w istocie dla właściciela hotelu. Pozostaje wszakże zasad nicza różnica (dotycząca treści pojęcia); mnie (osobie pry watnej) kucharka nie zwraca funduszu, z którego ją opłacam, gdyż ja kupuję jej pracę nie jako element tworzący wartość, lecz tylko ze względu na wartość użytkową. Praca jej tak samo nie może mi zwrócić funduszu, za pomocą którego ją 11 - M arks, Engels - D zieła t. 26 161 Rozdział czwarty opłacam, tzn. jej płacy, jak obiad, który spożywam w hotelu, nie daje mi jako taki możności nabycia i skonsumowania po raz wtóry takiego samego obiadu. Taka różnica istnieje jednak i między towarami. Towar, który kapitalista kupuje, aby od tworzyć swój capital constant - np. tkaninę bawełnianą, gdy jest on drukarzem perkalu - zwraca mu swoją wartość w po staci wydrukowanego perkalu. Przeciwnie, jeśli towar ten na bywa po to, aby samemu skonsumować perkal, wtedy towar nie zwraca mu jego wydatku. Najliczniejsza część społeczeństwa, tzn. klasa robotnicza, musi zresztą ten rodzaj pracy wykonywać dla siebie sama; może jednak czynić to tylko pod warunkiem, że uprzednio pracowała „produkcyjnie” . Tylko więc wtedy może sobie ugo tować mięso, gdy wyprodukowała płacę, za pomocą której może za nie zapłacić; tylko wtedy może utrzymywać w po rządku meble i mieszkanie oraz czyścić buty, gdy wytworzyła wartość mebli, komornego i butów. D la samej tej klasy pro dukcyjnych robotników „pracą nieprodukcyjną” jest więc praca, którą wypełnia dla siebie samej. Owa praca niepro dukcyjna nie daje im nigdy możności ||310| powtórzenia tych samych czynności nieprodukcyjnych od nowa, jeśli uprzednio nie pracowali produkcyjnie. Po trzecie. Z drugiej strony: Entrepreneur [przedsiębiorca], który prowadzi teatry, sale koncertowe, domy publiczne itd., nabywa okresową dyspozycję w stosunku do siły roboczej aktorów, muzyków, prostytutek etc. - czyni to in fact w dro dze pośredniej, która jest interesująca tylko z formalno-gospodarczego punktu widzenia; z punktu widzenia rezultatów proces przebiega tak samo - nabywa on więc tę tzw. „pracę nieprodukcyjną” , której „usługi znikają w momencie jej speł nienia” i nie przybierają postaci żadnego „trwałego” - (parti cular [szczególnego], jak to [Smith] również określa) „przed miotu bądź towaru, który nadawałby się do sprzedaży” (poza samymi usługami). Sprzedaż tych usług publiczności zwraca mu płacę i zysk. I owe services [usługi], które tak oto za kupił, dają mu możność ponownego ich nabycia, tzn. same odnawiają fundusz, z którego się je opłaca. To samo dotyczy np. pracy clercs [kancelistów], którą advocat zużytkowuje 162 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej w swoim bureau; z tym tylko, że owe services ucieleśniają się zazwyczaj w bardzo bulky „particular subjects” [obfitych „szczególnych przedmiotach” ], w postaci ogromnych stosów akt. To prawda, że samemu entrepreneur owe services opłaca dochód publiczności. Lecz w nie mniejszym stopniu prawdą jest, że dotyczy to wszystkich produktów, gdy wchodzą do in dywidualnego spożycia. Kraj nie może eksportować owych usług jako takich, ale może wyeksportować dostarczające ich osoby. Tak więc Francja eksportuje baletmistrzów, kucharzy itd., a Niemcy nauczycieli szkolnych. Oczywiście wraz z eks portem baletmistrza i nauczyciela szkolnego zostaje wyekspor towany również jego dochód, natomiast eksport obuwia do tańca oraz książek przynosi krajowi pewną return [równo wartość] . Gdy więc z jednej strony część tzw. pracy nieprodukcyjnej ucieleśnia się w materialnych wartościach użytkowych, które równie dobrze mogłyby być towarami (vendible commodities [towarami nadającymi się do sprzedaży]), to z drugiej strony część usług w ich czystej postaci, usług, które nie mogą przy brać żadnej obiektywnej formy - ani jako rzeczy uzyskać bytu niezależnego od samych wykonawców usług, ani też wejść w skład towaru jako element wartości - zostaje nabyta przez kapitał (czyli bezpośredniego nabywcę pracy), odtwarza swą własną płacę i przynosi zysk. Słowem, produkcja tych usług może w pewnej części być podporządkowana kapitałowi, jak z drugiej strony część tej pracy, która ucieleśnia się w uży tecznych przedmiotach, zostaje nabyta bezpośrednio z do chodu i nie podpada pod produkcję kapitalistyczną. Po czwarte. Cały świat „towarów” można podzielić na dwie wielkie grupy. Po pierwsze - siła robocza; po drugie - to wary różniące się od samej siły roboczej. A więc kupno takich usług, które tworzą siłę roboczą, utrzymują ją, zmieniają jej właściwości, słowem, dają jej pewną specjalność bądź tylko ją konserwują, a więc np. usług nauczyciela szkolnego w tej mierze, w jakiej jest on „z przemysłowego punktu widzenia niezbędny” bądź użyteczny, usług lekarza, o ile podtrzymuje on zdrowie i tym samym konserwuje samą siłę roboczą, czyli 163 Rozdział czwarty źródło wszelkich wartości, itd. - wszystko to jest kupnem takich usług, które dają w zamian ,,une marchandise qui puisse se vendre etc.” [„towar, jaki można nabyć etc.” ], a mia nowicie samą siłę roboczą, której koszty produkcji lub repro dukcji zawierają w sobie te usługi. A. Smith orientował się wszakże, w jak małym stopniu „education” wchodzi w skład kosztów produkcji całej masy working men [robotników], Ale we wszelkich okolicznościach usługi lekarza należą do faux frais de production [czystych kosztów produkcji *]. Można je zaliczyć do kosztów odnowienia siły roboczej. Załóżmy, że z jakiejś przyczyny nastąpił równoczesny spadek płacy ro boczej i zysku, zarówno całkowitej ich wartości (gdyż np. naród stał się bardziej leniwy), jak też ich wartości użytkowej (gdyż praca stała się mniej wydajna na skutek nieurodzajów etc.), że, słowem, ta część produktu, której wartość równa jest dochodowi, zmniejszyła się, ponieważ mniej nowej pracy dołączono w ciągu ostatniego roku i ta nowa praca była mniej wydajna. Jeśliby kapitalista i robotnik zechcieli obecnie spożywać taką samą jak uprzednio sumę wartości w postaci materialnych przedmiotów, to nic mogliby zakupić takiej samej jak przedtem ilości usług lekarza, nauczyciela etc. Gdyby zaś byli zmuszeni wydatkować dalej na lekarza i nauczyciela tyle co poprzednio, musieliby ograniczyć swą konsumpcję innych rzeczy. Jasne więc, że praca lekarza i na uczyciela nie tworzy bezpośrednio funduszu, z którego się ją opłaca, chociaż wchodzi w skład kosztów produkcji tego funduszu, który tworzy w ogóle wszelkie wartości, mianowicie w skład kosztów produkcji siły roboczej. |J311 J A. Smith ciągnie: „Po trzecie, pogląd, jakoby praca rzemieślników, fabrykantów i kup ców nie zwiększała rzeczywistego dochodu społeczeństwa, wydaje się przy każdym założeniu błędny. Chociażbyśmy założyli na przykład, jak to czyni ten system, że wartość dziennej, miesięcznej lub rocznej kon sumpcji tej klasy ludzi wynosi dokładnie tyle, co wartość jej dziennej, * Koszty nie związane z samym procesem produkcji m aterialnej; „czyste (blosse) koszty, nieprodukcyjne wydatkowanie pracy żywej bądź uprzedm iotow ionej" (Marks) - Red. 164 Teorie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjnej miesięcznej lub rocznej produkcji, to przecież nie wynikałoby z tego bynajmniej, iż jej praca nie zwiększa rzeczywistego dochodu społe czeństwa, rzeczywistej wartości rocznego produktu ziemi i pracy kraju. Weźmy na przykład rzemieślnika, który w ciągu sześciu miesięcy po ukończeniu zbiorów wykonuje pracę wartości dziesięciu funtów; choć nawet w tym samym czasie skonsumuje on zboża i innych artykułów pierwszej potrzeby na sumę 10 f. szt., to przecież w rzeczywistości wnosi o*n wartość 10 f. szt. do rocznego produktu ziemi i pracy spo łeczeństwa. W okresie, kiedy konsumował półroczny dochód w postaci zboża i innych artykułów pierwszej potrzeby, których wartość wynosiła 10 f. szt., wytwarzał równowartość w postaci produktu swej pracy, za który on sam bądź też ktoś inny może nabyć półroczny dochód tej samej wartości. Wartość tego, co skonsumował i wyprodukował w ciągu owych sześciu miesięcy, wynosi przeto nie 10, ale 20 f. szt. Jest rzeczą możliwą oo prawda, że wartość ta nie wynosiła nigdy w żadnym momencie więcej niż 10 f. szt. łącznie. Lecz gdyby to zboże i inne artykuły pierwszej potrzeby, które spożył rzemieślnik, a których wartość wynosiła 10 f. szt., skonsumował żołnierz luib służący, to war tość tej części macanego produktu, która by istniała po upływie sześciu miesięcy, byłaby o 10 f. szt. mniejsza, niż jest obecnie dzięki pracy rzemieślnika. Ch-oćby więc założyć, że wartość tego, co rzemieślnik produkuje, nie może być w żadnym momencie większa niż wartość tego, co konsumuje, to przecież całkowita wartość towarów, jakie znaj dują się na rynku, jest zawsze większa dzięki jego pracy, niż by była bez niej” (tamże, t. IH [przekład Garniera], str. 531-533 [por. wyd. p*olsk., t. II, str. 377-378]). Czyż wartość [całkowita] towarów, znajdujących się za każ dym razem na rynku, nie będzie na skutek „pracy nieproduk cyjnej” większa od tej, jaka byłaby bez owej pracy? Czyż na rynku obok pszenicy, mięsa etc. nie znajdują się w każdej chwili także prostytutki, adwokaci, kazania, koncerty, teatry, żołnierze, politycy etc.? Nie za darmo całe to bractwo otrzy muje bić et autres denrćes de nćcessite [zboże i inne niezbędne środki żywności] bądź d’agrement [przyjemności]. Dostarcza ono lub narzuca w zamian swoje usługi, które jako takie mają wartość użytkową, a na skutek swych kosztów produkcji rów nież wartość wymienną. Pośród consommables articles, obok 165 Rozdział czwarty / artykułów istniejących w postaci denrees [środków żywności] znajduje się w każdej chwili pewna ilość artykułów nadają cych się do spożycia jako services. Całkowita suma artykułów przydatnych do spożycia jest w ten sposób w każdej chwili większa, aniżeli byłaby bez consommables services. Po drugie zaś, większa jest również wartość, gdyż równa się ona warto ści tych towarów, które dostarczyły utrzymania dla services, oraz wartości samych services; tutaj bowiem, jak przy każdej wymianie towaru na towar, ekwiwalent zostaje dostarczony w zamian za ekwiwalent, a stąd jedna i ta sama wartość wy stępuje dwukrotnie, raz po stronie nabywcy, raz po stronie sprzedawcy. {Odnośnie do fizjokratów A. Smith powiada dalej: „G d y obrońcy tego systemu utrzymują, że konsumpcja rzemieślników, fabrykantów i kupców równa jest wartości ich produkcji, to mają chyba ла myśli tylko to, iż dochód tych pracowników, czyli fundusz prze znaczony na ich konsumpcję równa się tej wartości” {tHz: la valeur de ce qu’ils prodiuicent [mianowicie: wartości tego, co wytwarzają] } (tamie, str. 533 [por. wyd. polsk., t. II, str. 378, 379]). W stosunku do ouvriers et maitres [robotników i przedsię biorców] łącznie fizjokraci mieli tu rację; renta stanowi tylko szczególną rubrykę zysku tych drugich}. }|312| {Przy tej sposobności, tj. w związku ze swoją kryty ką fizjokratów, A. Smith zaznacza, ks. IV, rozdz. IX (wyd. Garnier, t. I II ): „Roczny produkt ziemi i pracy każdego społeczeństwa można zwięk szyć tylko w dwojaki sposób: albo, po pierwsze, wzmagając siłę pro dukcyjną użytecznej pracy, jaka w danej chwili jest w owym społe czeństwie zatrudniona, albo też, po drugie, powiększając ilość tej pracy. Wzrost albo udoskonalenie siły produkcyjnej użytecznej pracy może nastąpić bądź przez podniesienie umiejętności robotnika, bądź też przez udoskonałenie narzędzi, którymi robotnik posługuje się przy pracy... Zwiększenie ilości użytecznej pracy, jaka zatrudniona jest w danej chwili w jakimkolwiek społeczeństwie, zależy wyłącznie od zwiększenia kapitału, który pracę tę zatrudnia. Wzrost natomiast tego kapitału musi z kolei wynosić dokładnie tyle, ile ze swych dochodów zao szczędzą bądź osoby, które 'kapitałem tym 'kierują lub zarządzają, bądź 166 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej osoby, które im ten kapitał wypożyczają” (str. 534, 535 [por. wyd. polsk., t. IX, str. 379, 380]). Tutaj podwójne cercie vicieux. Po pierwsze. Produkt roczny powiększa się w rezultacie większej wydajności pracy. Wszyst kie środki niezbędne do zapewnienia wzrostu tej wydajności (o ile nie wynika on z przypadkowego oddziaływania sił przy rody, takich jak szczególnie pomyślny układ warunków kli matycznych etc.} wymagają powiększenia kapitału. Wszelako aby powiększyć kapitał, trzeba powiększyć sam produkt rocz ny. Pierwsze cercie. Po drugie. Produkt roczny można powięk szyć w rezultacie zwiększenia ilości zastosowanej pracy. Ilość zastosowanej pracy można jednak zwiększyć tylko wtedy, gdy uprzednio powiększony został kapitał, qui le tient (le travail) en activite [który umożliwia (pracy) działanie]. Drugie cercie. Z obu tych błędnych kół Smith próbuje wydobyć się za pomo cą śpargner [oszczędzania]. Przez to wyrażenie rozumie mia nowicie przekształcanie dochodu w kapitał. Rozpatrywanie całkowitego zysku jako „dochodu” kapitali sty jest już samo w sobie fałszywe. Prawo kapitalistycznej pro dukcji wymaga, odwrotnie, by część pracy dodatkowej, pracy nieopłaconej, którą wykonuje robotnik, była przekształcana w kapitał. Gdy poszczególny kapitalista działa jako kapitali sta, tzn. wykonawca funkcji kapitału, owo przekształcanie może mu się wydawać oszczędzaniem; ale i jemu samemu przedstawia się to jako konieczność posiadania funduszu re zerwowego. Jednakże powiększenie ilości pracy zależy nie tyl ko od liczby robotników, lecz również od długości dnia robo czego. Ilość pracy można więc zwiększyć bez powiększania tej części kapitału, która idzie na płacę roboczą. Również park maszynowy etc. nie wymaga przy tym założeniu żadnego po większenia (choć teraz mógłby się szybciej zużywać; to wszak że nie zmienia istoty sprawy). Jedyne, co wymagałoby zwięk szenia, to część surowca sprowadzająca się do nasion etc. Słuszna więc jest teza, iż w danym kraju (abstrahując od han dlu zagranicznego) praca dodatkowa musi być najpierw skie rowana do rolnictwa, zanim możliwe będzie zastosowanie jej w przemysłach, które otrzymują od rolnictwa matiere brute [surowiec]. Część tego matiere brute, jak węgiel, żelazo, drew-, 161 Rozdział czwarty no, ryby etc. (te ostatnie np. w postaci nawozu), wszelki na wóz niezwierzęcego pochodzenia - można uzyskać przez proste zwiększenie ilości pracy (przy nie zmienionej liczbie robotni ków). Od tej więc strony nie będzie przeszkód. 2 kolei wcze śniej już udowodniono, że zawsze wzrost wydajności zakładał początkowo tylko koncentrację kapitału te#', a nie jego akumu lację. Później jednak oba te procesy uzupełniają się wzajem nie}. {Przyczynę, dla której fizjokraci prawili kazania na rzecz laissez faire, laissez passer I1®1, słowem, na rzecz wolnej kon kurencji, prawidłowo ujmuje następująca wypowiedź Smitha: „Handel, jaki prowadzi się między tymi dwiema różnymi klasami społecznymi” (campagne et ville [wieś i miasto]), „sprowadza się ostatecznie do wymiany pewnej ilości płodów rolnych na pewną ilość wyrobów manufakturowych. Im droższe są przeto te ostatnie, tym tańsze są te pierwsze; i wisżystko, co w jakimś kraju prowadzi do zwyżki ceny wyrobów manufaktury, przyczynia się do spadku ceny surowych płodów rolnych, a tym samym paraliżuje produkcję rolną” [por. wyd. polsk., t. II, str. 393]. Obecnie jednak wszelkie entraves, genes aux manufactures et au commerce etranger [pęta i przeszkody stawiane manu fakturom i handlowi zagranicznemu] podrażają towary manu fakturowe etc. Ergo etc. (Smith, tamże, str. 554)}. 1)313 j Tak tedy drugi, lub raczej przeplatający się z po przednim, pogląd Smitha na pracę „produkcyjną” i „niepro dukcyjną” sprowadza się do tego, że pierwsza jest pracą wy twarzającą towar, a druga pracą nie wytwarzającą „żadnego towaru” . Nie zaprzecza on, że zarówno jeden, jak i drugi ro dzaj pracy j e s t t o w a r e m . Patrz wyżej [str. 156 niniej szego tomu]: „Praca służącego ma swoją wartość i zasługuje na wynagrodzenie tale samo jak praca robotnika” (z ekonomicznego mianowicie punktu widzenia; ani w stosun ku do pierwszego, ani do drugiego rodzaju pracy nie chodzi 168 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej o ocenę moralną etc.). Pojęcie towaru zakłada jednak, że pra ca ucieleśnia się, materializuje, realizuje w swym produkcie. Samej pracy w jej bycie bezpośrednim, w jej żywej egzystencji nie można traktować bezpośrednio jako towaru; jako towar można traktować tylko siłę roboczą, która uzewnętrznia się okresowo w postaci samej pracy. Tylko w ten sposób można przedstawić zarówno właściwą pracę najemną, jak i „pracę nieprodukcyjną” , którą A. Smith wszędzie określa poprzez koszty produkcji niezbędne do wytworzenia „nieprodukcyjne go pracownika” . Towar przeto musi być ujęty jako byt odręb ny od samej pracy. Wtedy jednakże świat towarów dzieli się na dwie wielkie kategorie: po jednej stronie - sita robocza, po drugiej stronie - same towary. Ale materializacji etc. pracy nie należy pojmować tak po szkocku, jak to czyni A. Smith. Gdy mówimy otowarze jako materialnym wyrazie pracy - w znaczeniu wartości wymiennej towaru - mamy na myśli tylko idealny, tzn. czysto społeczny byt towaru, nie mający nic wspólnego z jego cielesną realno ścią; towar zostaje przedstawiony jako określona ilość pracy społecznej, czyli pieniędzy. Praca konkretna, której jest rezul tatem, może nie pozostawić na nim żadnego śladu. W przy padku towaru manufakturowego ślad ten zachowuje się w ze wnętrznej formie, jaką nadano surowcom. W rolnictwie nato miast etc., chociaż forma, którą uzyskały takie towary, jak np. pszenica, wół itd., jest także rezultatem pracy ludzkiej, a przy tym pracy uzupełnianej i dziedziczonej z pokolenia na pokolenie, nie widać tego wcale po produkcie. Bywa też i ta kiego rodzaju praca przemysłowa, której celem nie jest w ogó le zmiana formy przedmiotów, lecz jedynie zmiana ich miej sca w przestrzeni. Gdy np. jakiś towar zostaje przewieziony z Chin do Anglii etc., nie można rozpoznać na nim żadnego śladu wykonanej pracy (chyba że ktoś będzie pamiętał, iż to war nie jest angielskiego pochodzenia). A więc w ten sposób nie należy rozumieć materializacji pracy w towarze. (Złudze nie wypływa tu stąd, że stosunek społeczny wyraża się w po staci rzeczy). Niemniej jednak praw dą jest, że towar występuje jako pra 169 Rozdział czwarty ca miniona, uprzedmiotowiona, jeśli więc nie występuje w for mie rzeczy, to może tylko przybrać formę samej siły roboczej, nigdy zaś nie może wystąpić jako żywa praca bezpośrednio (lecz jedynie pośrednio, co z punktu widzenia praktycznego wydaje się bez znaczenia, ale okazuje się istotne przy ustala niu zróżnicowanych stawek płacy roboczej). Za produkcyjną powinien by więc Smith uznać taką pracę, która bądź produ kuje towary, bądź bezpośrednio wytwarza, kształtuje, rozwija, utrzymuje i reprodukuje samą siłę roboczą. Ten drugi rodzaj działalności wyklucza A. Smith ze swojej rubryki pracy pro dukcyjnej; [czyni to] w sposób arbitralny, lecz kierując się przy tym pewnym trafnym wyczuciem, że gdyby tego nie uczy nił, otworzyłby drzwi na oścież wszelkim false pretensions [nieuzasadnionym pretensjom] do miana pracy produkcyjnej. Jeżeli więc abstrahować od samej siły roboczej, praca pro dukcyjna sprowadza się do pracy wytwarzającej towary, pro dukty materialne, których wykonanie kosztowało określoną ilość pracy, czyli czasu pracy. W skład owych materialnych produktów wchodzą wszelkie dzieła sztuki i nauki, książki, obrazy, rzeźby itd., jeśli tylko występują w postaci rzeczowej. Dalej jednak musi produkt pracy być towarem w znaczeniu „a vendible commodity” [„towaru nadającego się do sprzeda ży” ], tzn. towaru w jego pierwszej formie, który oczekuje jeszcze metamorfoza. (Fabrykant mógł sobie wybudować ma szynę nie w celu sprzedaży, lecz do wykorzystania jej jako wartości użytkowej, jeśli nigdzie nie mógł jej otrzymać w go towej postaci. Jednakże użytkuje ją jako część swego kapitału stałego, sprzedaje ją zatem kawałkami pod postacią produk tu, przy którego wytwarzaniu współdziałała). ((314 j Tak więc choć pewne prace menial servants [służby domowej] mogą równie dobrze wyrażać się w towarach (potentia [potencjalnie]), a nawet z punktu widzenia ich mate rialnej formy w takich samych wartościach użytkowych - to jednak nie stanowią pracy produkcyjnej, gdyż w istocie nie wytwarzają „towarów” , lecz produkują bezpośrednio „warto ści użytkowe” . Co zaś dotyczy prac, które są produkcyjne dla ich nabywcy lub employer, jak np. praca aktora dla przedsię biorcy teatralnego, to okazałyby się one nieprodukcyjne z tej 170 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej racji, że nabywca tych prac nie może sprzedać ich publiczności w formie towarów, lecz tylko w formie samego działania. Jeśli pominąć to wszystko, produkcyjna jest ta praca, która wytwarza towary, a nieprodukcyjna ta, która wytwarza osobi ste usługi. Pierwsza wyraża się w przedmiocie zdatnym do sprzedaży; druga musi być spożyta w czasie jej wykonywania. Pierwsza obejmuje (z wyjątkiem pracy tworzącej samą siłę roboczą) całe istniejące w postaci rzeczowej materialne i inte lektualne bogactwo, zarówno mięso, jak książki; druga ogar nia wszystkie prace, które bądź zaspokajają jakiekolwiek urojone lub rzeczywiste potrzeby jednostki, bądź narzucają jej się wbrew jej woli. Towar jest najbardziej elementarną formą burżuazyjnego bogactwa. Traktowanie jako „produkcyjnej” tej pracy, która wytwarza „towary” , odpowiada więc również znacznie bar dziej elementarnemu punktowi widzenia niż określanie pracy produkcyjnej jako tej, która produkuje kapitał. Przeciwnicy A. Smitha pominęli jego pierwsze, odpowia dające istocie sprawy wyjaśnienie, uczepili się natomiast dru giego i uwypuklili nieuniknione tu sprzeczności i niekonse kwencje. Lecz i tutaj ułatwili sobie polemikę zwracając uwa gę na materialną treść pracy, a zwłaszcza na to określenie, że praca musi się utrwalić w produkcie mniej lub bardziej dłu gotrwałego użytku. Zaraz zobaczymy, co wywołało szczegól nie żywą polemikę. Ale najpierw jeszcze jedno. O systemie fizjokratycznym A. Smith powiada, że jest jego wielką zasługą, iż represented [sformułował] następujące twierdzenie: „bogactwo narodów polega nie na obfitości niezdatnego do spożycia złota i srebra, lecz na dobrach konsumpcyjnych, jakie co-roku odtwarza na nowo praca społeczeństwa” (t. Ш [przekład G am iera], ks. IV, rozdz. IX, str. 538 [por. wyd. polsk., t. II, str. 382]). Tu oto mamy rodowód jego drugiej definicji of productive * labour. Rzecz jasna, określenie wartości dodatkowej zależało od formy, w jakiej rozpatrywana była sama wartość. Stąd właśnie w systemie monetarnym i merkantylistycznym wystę * W ręk opisie: distinctive - Red. 171 Rozdział czwarty puje ona w postaci pieniądza-, u fizjokratów - w postaci pro duktu ziemi, produktu rolnictwa; wreszcie u A. Smitha - jako towar w ogóle. U fizjokratów wartość - gdy rozpatrują )ej substancję - sprowadza się całkowicie do prostej wartości użyt kowej (materii, materialnej substancji), u merkantylistów spro wadza się do samej tylko formy wartości *, do tej formy, w której produkt występuje tylko jako ogólna praca społecz na, jako pieniądz; A. Smith ujmuje łącznie oba warunki to waru, wartość użytkową i wartość wymienną, i z tego względu produkcyjna staje się każda praca, która wyraża się w jakiej kolwiek wartości użytkowej, [w] użytecznym produkcie. Sam fakt, że w owym produkcie zawarta jest właśnie produkcyjna praca, oznacza, iż produkt ten równa się określonej ilości ogólnej pracy społecznej. A. Smith, w przeciwieństwie do fi zjokratów, przywraca wartości produktu rangę istoty burżua zyjnego bogactwa, z drugiej zaś strony odrzuca czysto fanta styczną formę złota i srebra, w jakiej wartość jawi się merkantylistom. Każdy towar jest pieniądzem sam w sobie. Jest wszakże oczywiste, że mimo to A. Smith wraca również plus ou moins [mniej lub więcej] do merkantylistycznego pojęcia „długotrwałości” , a więc in fact inconsommabilite [faktycznie nieprzydatności do bieżącego spożycia], W związku z tym trzeba przypomnieć pewne miejsce u Petty’ego (patrz mój ze szyt I, str. 1 0 9 **, na której cytuję: Petty, „Polit. Arith.”), gdzie bogactwo ocenia się według stopnia jego niezniszczalności, według tego, czy jest ono mniej lub bardziej trwałe, i osta tecznie stawia się na naczelnym miejscu złoto i srebro „jako bogactwo niezniszczalne” . „Rezerwując rangę bogactwa wyłącznie dla wartości utrwalonych w materialnych substancjach” (powiada A[dolphe] Blanqui, „Histoire de 1’econ. polit.” , Bruksela 1839, str. 152) „wykreślił on [A. Smith] z księgi produkcji nieograniczoną masę wartości niematerialnych, tych cór kapitału moralnego cywilizowanych narodów” etc. * W rękopisie tekst wyróżniony tuta} kursywą jest podkreślony ołówkiem Red. * * Patrz K . M arks, , .Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej’ *, w : M arks-E n g e ls, D zieła, t. 13, str. 124. 172 Teorie pracy produkcyjne/ i nieprodukcyjnej [5. Wulgaryzacjiг określenia pracy produkcyjnej w burżuazyjnej ekonomii politycznej] Polemikę z rozróżnieniem, jakie A. Smith przeprowadził między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną, toczyły głównie dii minorum gentium [bóstwa pomniejszej wielkości] (wśród których Storch był jeszcze najwybitniejszy), natomiast z po ważniejszych ekonomistów ||315| nikt nie wziął w niej udzia łu, nikt, o kim można by powiedzieć, że dokonał jakiegoś od krycia w zakresie ekonomii politycznej; przeciwnie, była ona ulubionym konikiem second-rate fellows [drugorzędnych „uczonych”], a zwłaszcza szkolarskich kompilatorów i układaczy kompendiów oraz gładko piszących dyletantów i wulgaryzatorów zagadnienia. Polemikę tę wywołały głównie nastę pujące okoliczności. D la olbrzymiej rzeszy pracowników tzw. „wyższych” zawo dów, jak urzędnicy państwowi, wojskowi, wirtuozi, lekarze, księża, sędziowie, adwokaci itd. - którzy czasem nie tylko nie są produkcyjni, ale w istocie destrukcyjni, a mimo to potrafią sobie przywłaszczać bardzo dużą część „materialnego” boga ctwa, bądź sprzedając swoje „niematerialne” towary, bądź narzucając jc nieomal siłą - wcale nie było miłe, że zakwali fikowano ich pod względem ekonomicznym do jednej klasy z buffoons i menial servants [komediantami i służbą domową] i że okazali się po prostu tylko darmozjadami, pasożytami na ciele właściwych producentów (lub raczej agentów produkcji). Była to swoista desakralizacja tych właśnie funkcji, które do tąd otoczone były aureolą świętości i zabobonną czcią. Ekono mia polityczna w swym okresie klasycznym, tak jak i sama burżuazja w swym okresie parweniuszowskim, miała ostry i krytyczny stosunek do machiny państwowej etc. Później po jęła i - co okazało się również w praktyce - nauczyła się z doświadczenia, że z jej własnej organizacji wyrasta koniecz ność [istnienia] odziedziczonej kombinacji społecznej wszyst kich tych częściowo zupełnie nieprodukcyjnych klas. Jeśli „pracownicy nieprodukcyjni” nie dostarczają przyjem ności i rozrywek, tak że kupno ich usług nie zależy całkowicie 173 Rozdział czwarty od sposobu, w jaki agenci produkcji życzą sobie wydatkować swoją płacę roboczą czy zyski, jeśli natomiast są nieodzowni lub też częściowo umieją stać się nieodzowni, z powodu ist nienia już to ułomności fizycznych (np. lekarze), już to słabo ści ducha (np. księża), już to konfliktów między interesami osób prywatnych a państwem (np. działacze państwowi, wszy scy lawyers [prawnicy], policja, wojsko) - to A. Smithowi, jak też kapitaliście przemysłowemu i klasie robotniczej, wy dają się faux frais de production [czystymi kosztami pro dukcji], które zatem zredukować należy do jak najbardziej koniecznego i jak najmniej kosztownego minimum. Społeczeń stwo burżuazyjne odtwarza w formie sobie właściwej to wszystko, co zwalczało w formie feudalnej czy absolutystycz nej. Toteż dla sykofantów tego społeczeństwa, a zwłaszcza dla jego warstwy wyższej, głównym zadaniem stała się teoretycz na restauracja całkowicie nawet pasożytniczej części tych „pra cowników nieprodukcyjnych” bąd i uzasadnienie wygórowanych roszczeń ich części niezbędnej. W istocie było to proklamowa nie zależności klasy ideologicznej etc. od kapitalistów. Po drugie jednak, nawet części agentów produkcji (samej produkcji materialnej) wytykali raz jedni, raz inni ekonomiści „nieprodukcyjność” ; np. właścicielom ziemskim ta część eko nomistów, która reprezentuje interes kapitału przemysłowego (Ricardo). Inni znów (np. Carey) właściwego commeręant [przedsiębiorcę handlowego] okrzyknęli pracownikiem „nie produkcyjnym” . Wreszcie pojawili się tacy, którzy za niepro dukcyjnego ogłosili samego „kapitalistę” , a przynajmniej jego pretensje do bogactwa materialnego zapragnęli sprowadzić do „płacy roboczej” , tzn. do zwykłego wynagrodzenia „pracow nika produkcyjnego” . Wielu pracowników umysłowych wy dawało się podzielać ten sceptycyzm. Był już więc najwyższy czas, aby pójść na kompromis i uznać „produkcyjność” wszyst kich klas nie włączonych bezpośrednio do kategorii agentów produkcji materialnej. Ręka rękę myje i jak w „Fable of the Bees” [e4 trzeba było wykazać, że również z „produkcyjnego” , ekonomicznego punktu widzenia świat burżuazyjny wraz ze wszystkimi „pracownikami nieprodukcyjnymi” jest najlepszy ze światów; tym bardziej że „pracownicy nieprodukcyjni” ze 174 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej swej strony wypowiadali się krytycznie o produkcyjności klas, które w ogóle „fruges consumere nati” [82J - lub też o takich agentach produkcji jak właściciele ziemscy, którzy nic nie ro bią, itd. Zarówno nieroby, jak i pasożytujący na nich musieli znaleźć swoje miejsce w tym najlepszym ze światów. Po trzecie-. W miarę rozwoju panowania kapitału, w miarę jak faktycznie uzależniały się od niego coraz bardziej i te sfery produkcji, które nie odnoszą się bezpośrednio do wy twarzania materialnego bogactwa - szczególnie gdy za środki produkcji materialnej służyć zaczęły nauki pozytywne (przy rodnicze) - Ц3161 obłudni underlings [służalcy] ekonomii po litycznej uznali za swój obowiązek gloryfikowanie i usprawied liwianie każdej sfery działalności tym, że jest „związana” z produkcją bogactwa materialnego, jako ze środkiem zdoby wania tego bogactwa, i każdemu okazywali cześć tym, że na dawali mu rangę „pracownika produkcyjnego” w „pierwszym” sensie, tzn. robili z niego labourer znajdującego się w służbie kapitału, w ten czy inny sposób przydatnego kapitaliście we wzbogacaniu się etc. Tu trzeba uznać wyższość takich ludzi, jak Malthus, którzy otwarcie bronią koniecznos'ci istnienia i pożyteczności „nie produkcyjnych pracowników” , a nawet oczywistych pasożytów. [6. Zwolennicy poglądów Smitha na pracę produkcyjną. Z historii przedmiotu] [a) Zwolennicy pierwszego Ricardo, poglądu: Sismondi] Nie warto rozwodzić się nad bzdurami wypowiadanymi co do tego punktu przez G. Garniera (tłumacza Smitha), hrabie go of Lauderdale’a, Broughama, Saya, Storcha, później Senio ra, Rossiego itd. Wystarczy parę charakterystycznych cytatów. Przedtem tylko jedno miejsce z Ricarda, w którym ten wy kazuje, że dla „pracowników produkcyjnych” jest o wiele ko rzystniej, gdy właściciele wartości dodatkowej (zysku, renty gruntowej) wydadzą ją na „pracowników nieprodukcyjnych” 175 Rozdział czwarty (as menial servants f.i. [np. na służbę domową]) niż na przed mioty zbytku wyprodukowane przez „pracowników produk cyjnych” . {Sismondi, „Nouv. princ., t. I, str. 148, akceptuje prawidło we wyjaśnienie smithowskiego rozróżnienia (co również dla Ricarda jest samo przez się zrozumiałe): rzeczywista różnica między klasą produkcyjną a nieprodukcyjną polega na tym, że: „Pierwsza wymienia zawsze swą pracę na kapitał danego narodu; druga wymienia zawsze pracę na część dochodu narodowego” [por. wyd. poŁsk.: „N ow e zasady ckon. poi.” , Warszawa 1955, t. I, str. 131, 132]. Sismondi - również za A. Smithem - [mówi] o wartości dodatkowej: „Chociaż robotnik swą dzienną pracą wytworzył znacznie więcej, niż wynoszą koszty jego dziennego utrzymania, rzadko się jednak zdarza, aby po dokonaniu podziału z właścicielem ziemi i kapitalistą pozostało mu wiele ponad konieczne potrzeby” (Sismondi, „Nouv. princ. etc.” , t. I, str. 87 [wyd. polsk., t. I, str. 87])}. Ricardo mówi: „Jeśli właściciel ziemski lub kapitalista wydaje swój dochód tak samo, jak wydawali go dawni baronowie, a mianowicie na utrzymanie wielkiej liczby domowników lub służby, to daje zatrudnienie większej liczbie rąk roboczych, niż gdyby wydawał ten dochód na piękne szaty lub kosztowne sprzęty, na powozy, konie lub gdyby nabywał inne przedmioty zbytku. W obu przypadkach dochód netto i dochód hrutto jest taki sam, ale dochód netto przybiera postać innych to warów. Jeżeli mój dochód wynosi 10 000 f. szt., to ilość zatrudnionej pracy produkcyjnej będzie niemal zawsze jednakowa bez względu na to, czy dochód ten umieszczę w pięknych strojach i kosztownych meblach itp., czy też w pewnej ilości żywności i odzieży reprezentu jącej taką wartość. Jeśli jednak dochód swój umieszczę w towarach pierwszego rodzaju, to w następstwie tego ilość zatrudnionych rąk ro boczych się nie powiększy - będę używał swoich mebli i swoich stro jów i na tym koniec. Jeśli zaś dochód swój umieszczę w żywności i odzieży i zapragnę nająć sobie służbę, to dotychczasowy popyt na robotników powiększy się jeszcze o popyt na tych wszystkich, których zatrudnię za pomocą mojego dochodu wynoszącego 10 000 f. szt., 176 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej tzn. za pomocą żywności i odzieży, które za ten dochód można nabyć, a ten wzrost popytu nastąpi jedynie dlatego, że wybrałem taki właśnie sposób wydawania mojego dochodu. Skoro więc robotnicy są zaintere sowani we wzroście popytu na pracę, mmszą oczywiście pragnąć, aby możliwie największą część dochodu przestano wydawać na przedmioty zbytku, a przeznaczono na utrzymanie służby” (Ricardo, „Princ.” , 3 wyd., 1821, str. 475, 476 [por. wyd. polsk., str. 460, 461]). [b) pracy Wczesne próby rozróżnienia produkcyjnej i nieprodukcyjnej ( D’A v e n a n t , P e t t y ) ] D ’Avenant cytuje tablicę, zaczerpniętą od starego statysty ka, Gregory Kinga, pod tytułem „Scheme of the Income and Expense of the Several Families of England, calculated for the year 1688” . W tablicy tej studiosus [uczony] King dzieli cały naród na dwie główne klasy: „increasing the wealth of the Kingdom, 2 675 520 heads” [„tych, którzy powiększają bogactwo Królestwa, 2 675 520 osób” ], i „ decreasing the wealth of Kingdom, 2 825 000 heads” [„tych, którzy umniej szają bogactwo Królestwa, 2 825 000 osób” ] ; a więc pierw sza - to „produkcyjna” , druga - „nieprodukcyjna” [klasa]; klasa „produkcyjna” składa się z Lords, Baronets, Knights, Esquires, Gentlemen, Persons in Offices and Places [lordów, baronetów, rycerzy, esquire’ow, osób szlachetnie urodzonych, osób na stanowiskach, wyższych i niższych urzędników], kup ców w handlu zamorskim, Persons in the Law, clergymen, freeholders, farmers, persons in liberal arts and sciences, shop keepers and tradesmen, artisans and handicrafts, Naval Offi cers, Military Officers [prawników, duchowieństwa, wolnych dzierżawców dożywotnich, farmerów, przedstawicieli wolnych zawodów, tj. artystów i ludzi nauki, kupców drobnych i wiel kich, rzemieślników, oficerów marynarki i wojsk lądowych]. Natomiast klasę „ nieprodukcyjną” stanowią: zwykli maryna rze (common seamen), labouring people and out servants (tj. robotnicy rolni i robotnicy najemni zatrudnieni w manufaktu rach na dniówkę), cottagers -[chałupnicy] (którzy w czasach D ’Avenanta stanowili jeszcze 1/ 5 ludności Anglii), ||317 | com12 - M arks, Engel* - D zieła t. 26 177 Rozdział czwarty mon soldiers, paupers, gipsies, thieves, beggars i vagrants ge nerally [zwykli żołnierze, nędzarze, Cyganie, złodzieje, żebra cy i w ogóle włóczędzy], A oto w jaki sposób wyjaśnia D ’Avenant tabelę rang studiosi [uczonego] Kinga: „Sądzi on zatem, że pierwsza z [wyliczonych] klas narodu utrzymuje się sama z ziemi, sztuk i rzemiosł i dorzuca co roku coś niecoś do kapitału narodowego, a niezależnie od tego co roku ze swych nad wyżek taką a taką sumą przyczynia się do utrzymania innych. Ci z drugiej klasy utrzymują się częściowo sami ze swej pracy, lecz reszta, jak np. ich żony i dzieci, żywi się kosztem innych; [stanowią oni] coroczny balast dla społeczeństwa, gdyż co roku przejadają to, co mogłoby pomnożyć general stock [kapitał ogólny] narodu” (D ’Avenant, An E ssay upon the Probable Methods of Making a People Gainers in the Ballance of Trade” , Londyn 1699, str. 50). Poza tym dla wyobrażeń merkantylistów o wartości dodat kowej charakterystyczny jest następujący ustęp u D ’Avenanta: „Anglię powinien wzbogacić eksport naszych własnych produktów; [aby] osiągnąć dodatni bilans handlowy, powinniśmy wywozić nasze własne wyroby: w zamian powinniśmy kupować artykuły zagranicznego pochodzenia konieczne dla naszej własnej konsumpcji; powinna nam przy tym zostawać pewna nadwyżka albo w metalach szlachetnych, albo w towarach, które byśmy mogli odprzedać innym krajom; ta nad wyżka jest to właśnie zysk, jaki naród ciągnie z handlu. Zysk ten jest większy lub mniejszy w zależności od przyrodzonej narodowi eksportu jącemu umiejętności oszczędzania” (umiejętności, którą posiadają Ho lendrzy, lecz nie Anglicy - tamże, str. 46, 47), „czyli od niskiej ceny pracy i wyrobów manufaktury, co pozwala mu sprzedawać jego towary tanio i po takiej cenie, z którą nikt nie będzie mógł konkurować na obcych rynkach” (D ’Avenant, tamże, str. 45, 46). {„ N a tym, co się konsumuje we własnym kraju, traci tylko jeden to, co drugi zyskuje, a naród jako całość ani trochę się nie bogaci; lecz wszystko, co skonsumuje zagranica, staje się dla narodu oczy wistym i pewnym zyskiem” („An Essay on the E ast India Trade etc.” , Lond. 1697, [str. 31])}. {Praca ta P*1, wydrukowana jako dodatek do innej pracy 178 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej D ’Avenanta, a mająca być jej obroną * , nie jest tą samą, któ rą przytacza McCulloch pt. „Considerations on the E ast India Trade” , 1701}. Zresztą nie należy sobie wyobrażać, aby ci merkantyliści byli takimi głupcami, za jakich mieli ich późniejsi wulgarni freetraders [zwolennicy wolnego handlu]. W tomie II swoich „Discourses on the Publick Revenues, and on the Trade of En gland etc.” , Londyn 1698, powiada Davenant m.in.: „Złoto i srebro są rzeczywiście miernikiem handlu, lecz jego źród łem i początkiem u wszystkich ludów są naturalne lub sztuczne płody danego >kraju, czyli to, oo ziemia lub praca i przemysł wyprodukują. A to jest do tego stopnia prawdziwe, że jeśli założymy, iż naród na skutek takich czy innych przyczyn nie posiada żadnych pieniędzy, lecz jeśli lud jego jest liczny, pracowity, doświadczony w handlu, wy kwalifikowany w żegludze, jeśli rozporządza dobrymi portami i uro dzajną ziemią, która rodzi dużo przeróżnych płodów - taki lud będzie posiadał handel, a wkrótce wielką obfitość srehra i złota. T ak więc rodzimy produkt kraju stanowi o jego realnym i efektywnym bo gactwie” (tamże, str. 15). „Złoto i srebro są tak bardzo dalekie od tego, aby być jedynymi przedmiotami zasługującymi na udano skarbu lub bogactwa narodowego, że doprawdy pieniądz jest w gruncie rzeczy tylko jednostką liczeniową, za pomocą której ludzie przywykli roz liczać się w swoich wzajemnych interesach” (tamże, str. 16). „Przez «bogactwo» rozumiemy to, co księcia i większość jego ludu utrzymuje w statuę obfitości, dobrobytu i bezpieczeństwa. Tak samo jako skarb oceniamy to, co dla użytku ludzi” (converted [obrócono]) „w zamian za złoto i srebro na budowle 1 ulepszenia gruntów; tak samo również inne przedmioty, dające się wymienić na owe metale, jak płody ziemi, wyroby manufakturowe lub artykuły zagraniczne i zasoby okrętów... Tak nawet dobra nietrwałe, psujące się, można uważać za bogactwo narodowe, gdy dają się wymienić na złoto i srebro, choćby nawet nie zostały na nie wymienione; a uważamy je za bogactwo nie tylko w stosunkach między poszczególnymi jednostkami, lecz nawet między poszczególnymi krajami” (tamże, str. 60 etc.). „Prosty lud to żołądek organizmu państwowego, [a] żołądek ten” w Hiszpanii nie przyjął na leżycie pieniędzy, ||3 1 8 | nie przetrawił ich Handel i manufaktury * W rękopisie: obaleniem - R ed. 179 Rozdział czwarty są jedynymi środkami zapewniającymi takie przetrawienie oraz podział złota i srebra, które dostarczą organizmowi państwowemu niezbędnych soków” (tamże, str. 62, 63). Zresztą i Petty wprowadza już pojęcie pracowników pro dukcyjnych (tyle że włącza do nich również żołnierzy): „Rolnicy, marynarze, żołnierze, rzemieślnicy i kupcy są prawdziwymi filarami każdej społeczności; wszelkie inne ważne zawody rodzą się Z ich słabości i błędów; sam tylko żeglarz obstoi za trzech z tej czwórki” (navigator, merchant, soldier [za żeglarza, kuipca i żołnierza]) („Polit. Arithmeticik etc” , Londyn 1699, str. 177). „Praca żeglarza i ładunek okrętu są z natury rzeczy zawsze rodzajem towaru eksporto wego, którego nadwyżka nad przywozem przynosi krajowi pieniądze etc.” (tamże, str. 179). Przy tej okazji Petty znowu podkreśla korzyści wynikające z podziału pracy: „Ci, którzy opanowali handel zamorski, mogą przy tańszym frachcie pracować z większym zyskiem niż inni przy wyższym (droższym frach cie); gdyż tak jak ubranie jest taniej zrobione, gdy jeden etc., drugi etc. je wykonuje, tak też ci, którzy opanowali handel zamorski, mogą budować rozmaite rodzaje statków do rozmaitych celów: statki mor skie, rzeczne, handlowe, wojenne etc., a to właśnie [jest] główną przy czyną faktu, iż [Holendrzy] przewożą ładunki po tańszej cenie niż ich sąsiedzi, jako że mogą dysponować najprzeróżniejszymi rodzajami statków dla każdej poszczególnej gałęzi handlu” (tamże, str. 179, 180). Tu zresztą przedstawia Petty [poglądy analogiczne do po glądów] A. Smitha, gdy powiada d alej: Jeśli ściąga się podatki z przemysłowców, aby dawać [pieniądze] tym, którzy trudnią się tego rodzaju pracami, że „nie produkują Żadnego przedmiotu materialnego lub przedmiotów przynoszących re alną korzyść i wartość społeczności - to w tym przypadku umniejsza się bogactwo puhlici [społeczeństwa]. Różne zgoła od takich są zajęcia, które przynoszą wypoczynek i odświeżenie dla umysłu, które - umiarko wanie stosowane - czynią człowieka sposobnym i zdatnym do spraw, co same w sobie są ważniejsze” (tamże, str. 198). „G dy policzono już, ilu ludzi potrzeba do pracy w przemyśle, pozostałych można bezpiecznie 180 Teorie pracy produkcyjne] i nieprodukcyjnej i bez żadnej szkody dla społeczeństwa wykorzystać w sztukach pięknych i zajęciach, które służą uprzyjemnianiu i urodzie życia, a z których najważniejszy jest postęp wiedzy przyrodniczej” (tamże, str. 199). „Więcej można uzyskać dzięki manufakturze niż rolnictwu i więcej od handlu n.iż od manufaktury” (tamże, str. 172). „Jeden marynarz wart jest trzech rolników” (str. 178). | V II—318|[ IIVIII—346 I Pełły, wartość dodatkowa. W pewnym miejscu można zauważyć, że Petty domyśla się istoty wartości dodat kowe/, chociaż rozpatruje ją tylko w formie renty gruntowej. Mianowicie, gdy zestawić to miejsce z następującym, gdzie względną wartość srebra i zboża określa Petty przez ich względne ilości, do których wyprodukowania potrzeba tego samego czasu pracy. „Jeśli ktoś może wydobyć z wnętrza ziemi w Peru i dostarczyć do Londynu uncję srebra w tym samym czasie, którego by potrzebował na wyprodukowanie jednego buszla zboża, wtedy jedno stanowi na turalną cenę drugiego; jeśli w wyniku budowy nowych i bardziej wy dajnych kopalń może kosztem tego samego nakładu pracy równie łatwo wytwarzać dwie uncje, jak dawniej jedną, to caetetis paribus zboże po cenie 10 szylingów za buszel będzie tak samo tanie, jak przedtem po cenie 5 szylingów” . „Niechaj stu Judzi uprawia zboże przez lat dziesięć, a takaż sama liczba ludzi przez ten sam czas wydo bywa srebro; powiadam, że czysty uzysk srebra będzie ceną całego czystego plonu zboża, a jednakowe części jednego będą stanowić cenę jednakowych części drugiego” . „Zboże będzie dwa razy droższe tam, gdzie dwustu rolników wykonuje pracę, którą mogłoby wykonać tylko stu” („On Taxes and Contributions” , 1662) (wyd. 1679, str. 31, 24, 67). A oto miejsce, o którym wyżej wzmiankowałem: „Jeśli handel, przemysł i sztuki piękne rozwijają się, rolnictwo musi upadać, czyli inaczej - płaca robocza rolnika musi rosnąć, a w na stępstwie renta gruntowa maleć” (str. 193). „G dy W' Anglii rozwiną! się handel i manufaktury..., gdy poświęciła się im większa część lud ności niż uprzednio i gdy cena zboża nie jest obecnie wyższa niż w 181 Rozdział czwarty owych czasach, w których więcej było zatrudnionych ludzi w rolnictwie, a mniej w handlu i przemyśle, to choćby dla tej jednej przyczyny... renta gruntowa musi upaść: załóżmy op., że cena pszenicy wynosi 5 szy lingów, czyli 60 pensów za buszel; jeśli renta z ziemi, na której ro śnie ta pszenica, wynosi co trzeci snop” (i.e. part, share [tzn. trzecią część urodzaju]), „to z 60 pensów przypada 2 0 dla ziemi, a 40 dla rolnika; lecz jeśli płaca rolnika wzrośnie o */e, czyli z 8 na 9 pensów dziennie, wtedy jego udział w buszlu pszenicy wyniesie nie 40, lecz 45 pensów, a w następstwie renta z ziemi musi spaść z 20 na 15 pen sów, gdyż zakładamy, że cena pszenicy pozostaje nie zmieniona; zwła szcza że nie możemy je j podnieść, ponieważ gdybyśmy tak postąpili, sprowadzono by do nas || 3 4 7 1 (jak do Holandii) zboże z zagranicy, gdzie sytuacja w rolnictwie nie uległa zmianie” („Polit. Arithmetóck” , Lood. 1699, str. 193, 194). (V III-347|| ||V III-364| {Petty. Z przytoczonym wyżej ustępem z Petty’ego należy zestawić następujący, gdzie renta potraktowana jest w ogóle jako surplus value [wartość dodatkowa], produit net [produkt czysty]: „Załóżmy, że ktoś własnymi rękami uprawił określony kawał ziemi pod zboże, tzn. zaorał, obsiał, zbmnowal, zebrał plon, zwiózł snopy, wymłócił, słowem, uczynił wszystko, co należy do rolnika. Twierdzę, że - gdy ten człowiek [z uzyskanych plonów] potrąci zużyte uprzednio na zasiew ziarno oraz wszystko to, co sam przejadł i oddał innym, w zamian za swoją odzież oraz zaspokojenie innych swych naturalnych potrzeb - pozostałe zboże będzie stanowiło rzeczywistą rentę gruntową za ten ro k ; a średnia z siedmiu lat, lub raczej za szereg lat, w ciągu których wyrównają się lata urodzaju я latami nieurodzaju, daje zwykłą rentę gruntową w zbożu. Lecz może tu powstać dalsze, choćby nawet uboczne pytanie: ileż pieniędzy warte jest to zboże, czyli ta renta? O d powiadam, że warte jest tyle, ile pozostanie jakiejś innej osobie, która swój najlepszy czas obróciła na wyprawę do kraju, gdzie znaj dują się kopalnie srebra, by wydobyć je, oczyścić, wybić z niego mo nety i dowieźć je tam, gdzie ów pierwszy zasiał i zebrał swe zboże. Suma, która pozostanie tej osobie po potrąceniu wszystkich jej wy datków, będzie dokładnie równa co do wartości tej ilości zboża, która pozostanie rolnikowi” („T raitć des taxes” Iм], str. 23, 24).} | V III-364|| 182 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej [c) John Stuart Mili zwolennik drugiego poglądu Smitha na p r a c ę p r o d uk c yj n ą] ||VII—318 j Pan J. St. Mill w pracy pt. „Essays on Some Unsettled Questions of Polit. Econ.” , Londyn 1844, biedzi się również nad problemem pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej; w istocie nie dodaje tam nic nowego do smithowskiego (dru giego) poglądu, prócz tego, że również te prace są produkcyj ne, które produkują samą siłę roboczą. „Można akumulować i gromadzić źródła użycia, lecz samego uży cia - nie. Bogactwo danego kraju składa się z sumy ogólnej zawartych w nim długotrwałych źródeł użycia, materialnych czy niematerialnych; pracę zaś czy wydatek, który powoduje pomnożenie lub zachowanie owych długotrwałych źródeł użycia, należy nazwać produkcyjnym" (tamże, str. 82). „T o, oo spożyje mechanik lub tkacz, ucząc się swego rzemiosła, jest skonsumowane produkcyjnie, inaczej mówiąc, ich kon sumpcja powoduje nie zmniejszenie, lecz powiększenie źródeł długo trwałego użycia w kraju, gdyż wywołuje powstanie nowych takich źró deł, co z nadwyżką wyrównuje wysokość konsumpcji” (tamże, str. 83). Przejrzyjmy jeszcze krótko czczą paplaninę na temat pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej skierowaną przeciwko A. Smi thowi. [7.] Germain Gamier [Wulgaryzacja teorii Smitha i teorii fizjokratów] ||319| W V tomie dzieła Smitha „Wealth of Nations” (Pa ryż 1802) [Garnier zamieścił] uwagi do swego przekładu. Gam ier podziela pogląd fizjokratów na „travail productif” [„pracę produkcyjną” ] w szczególnym znaczeniu tego pojęcia, nieco je tylko osłabiając. Zwalcza pogląd Smitha, jakoby „praca produkcyjna... była taką pracą, która się realizuje w jakimś przedmiocie, która pozastawia ślady swej działalności i której produkt może być przedmiotem kupna lub wymiany" (tamże, t. V, str. 169) 1«3. I V II-319|| 183 Rozdział czwarty która się [a) wymienia która Błędna się na Pomieszanie pojęcia kapitał, z pojęciem w ym ienia na pracy, pracy, dochód. koncepcja odtworzenia całego przez dochód konsumentów] kapitału IJVIII—347 j (G. Gamier). Wytacza on przeciw A. Smitho wi rozmaite argumenty (powtórzone częściowo przez później szych [autorów]). [Po pierwsze]. „Rozróżnienie to jest błędne, gdyż zasadza się na nie istniejącej róż nicy. K ażda praca jest produkcyjna w tym rozumieniu, jakie autor na daje słowu «produkcyjny». Zarówno praca jednego, jak i drugiego ro dzaju jest w równym stopniu produkcyjna, gdy idzie o przyjemność, wygodę lub użyteczność dla osoby, która za nią płaci, inaczej nie pła cono by za jej wykonanie” [tamże, str. 171]. {Jest zatem produkcyjna, gdyż wytwarza jakąś wartość użyt kową, i zostaje sprzedana, gdyż posiada wartość wymienną, sama jest więc towarem}. Jednakże rozwijając ten punkt, Garnier przytacza dla ilustracji raczej takie przykłady, w któ rych „pracownicy nieprodukcyjni” czynią to samo, wytwarzają tę samą lub tego samego rodzaju wartość użytkową, co i „pro dukcjom” . N p .: „Służący, który jest u mnie na służbie, który pali w moich piecach, czesze mnie, czyści i utrzymuje w porządku mą odzież i meble, przy gotowuje dla mnie posiłki itd., świadczy usługi całkiem tego samego rodzaju co praczka lub bieliźniarka, która pierze i utrzymuje w po rządku bieliznę swej klienteli; ...co restaurator, pasztetnik łub szynkarz, zawodowo przygotowujący posiłki dla osób, którym dogodnie jest u niego się posilić; co cyrulik i fryzjer” (lecz większość tych osobni ków w równej mierze nie zalicza się według A. Smitha do ouvriers produotifs [pracowników produkcyjnych], co i domestique [służący]), „którzy świadczą bezpośrednie usługi; co murarz, wreszcie, dekarz, sto larz, szklarz, zdun... itd. oraz cała ta masa robotników budowlanych, których się wzywa dla dokonania remontów i napraw, a na których 184 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej roczny dochód składają się w równym stopniu proste roboty związane z naprawami i konserwacją, co i nowe budowle” [tamże, star. 171, 172]. (A. Smith nigdzie nie powiada, że travail qui se fixe dans un objet plus ou moins permanent [praca, która przybiera po stać mniej lub bardziej trwałego przedmiotu] nie może w rów nej mierze polegać na naprawie, co i na produkcji nowego przedmiotu). „Ten rodzaj pracy mniej polega na wytwarzaniu, oo na konserwowamiu; celem jej jest nie tyle zwiększanie wartości przedmiotu, do któ rego się ją stosuje, oo zapobieganie ubytkowi wartości. Wszyscy ci ro botnicy, ze służącymi włącznie, zaoszczędzają temu, co ich opłaca, pracy związanej z utrzymywaniem jego własności w dobrym stanie” [tamże, str. 172]. (Wynika z tego, że mogą być uważani za maszynę do utrzy mywania wartości, a raczej wartości użytkowych. Tę samą koncepcję „ćpargner” [„oszczędzania”] du travail [pracy] rozwinął później Destutt die Tracy. O tym w dalszym ciągu. Nieprodukcyjna praca jednego nie staje się produkcyjna przez to, że zaoszczędza drugiemu wykonywania pracy nieprodukcyj nej. Jeden z nich musi ją spełniać. Część smithowskiej travail improductif [staje się] niezbędna na skutek podziału pracy, ale tylko ta jej część, która jest bezwzględnie konieczna do konsumpcji przedmiotów, ta, która, by tak rzec, należy do kosztów konsumpcji - a i to tylko wtedy, gdy zaoszczędza czasu pracy pracownikowi produkcyjnemu. Jednakże A. Smith nie neguje tego „podziału pracy” . Według niego, gdyby każdy człowiek był zmuszony do spełniania pracy produkcyjnej i nie produkcyjnej - a na skutek podziału tych rodzajów pracy między dwu [ludzi] oba byłyby lepiej spełniane - w niczym by to nie zmieniło okoliczności, że jeden z tych rodzajów pracy jest pracą produkcyjną, a drugi nieprodukcyjną). „D latego i najczęściej tylko dlatego pracują” (aby jeden zaoszczędził sobie pracy obsłużenia samego siebie, musi dziesięciu innych go obsługiwać - dziwny sposób „oszczę dzania” pracy; poza tym z „nieprodukcyjnej pracy” tego ro dzaju korzystają przeważnie ci, którzy sami nic nie robią); 185 Rozdział czwarty „ a zatem albo wszyscy są produkcyjni, albo żaden z nich nie jest pro dukcyjny” (tamże, str. 172). ||348| Po drugie. U Francuza nie może zabraknąć ponts et chaussees *. Dlaczego, powiada, nazywać produkcyjną „pracę inspektora lub dyrektora prywatnego przedsiębiorstwa handlo wego lub manufaktury, a nieprodukcyjną pracę urzędnika, który czuwa nad utrzymaniem w porządku dróg publicznych, żeglownych kanałów, portów, systemu pieniężnego i innych wielkich urządzeń przeznaczo nych do pobudzania aktywności handlu; urzędnika, który czuwa nad bezpieczeństwem transportu i komunikacji, nad dotrzymywaniem umów itd. i który słusznie może byó uważany za inspektora wielkiej społecznej manufaktury? Jest to praca absolutnie tego samego rodzaju, tylko na znacznie większą skalę” (star. 172, 173). O tyle, o ile taki facet uczestniczy w produkcji (lub kon serwacji i reprodukcji) przedmiotów materialnych, które moż na by sprzedać, gdyby się nie znajdowały w ręku państwa, Smith mógłby nazwać jego pracę „produkcyjną” . „Inspecteurs de la grande manufacture sociale” [„Inspektorzy wielkiej spo łecznej manufaktury” ] - to twór francuski. Po trzecie. Tu Garnier uderza w struny „moralności” . D la czego produkcyjny ma być „parfumeur” [„fabrykant perfum”], który łechce mile „mon odorat” [„moje nozdrza” ], a nie ma być nim musicien [muzyk], który „charme mon oreille” [„cza ruje moje ucho” ]? (str. 173). Dlatego, odpowiedziałby Smith, że jeden z nich dostarcza produktu materialnego, a drugi nie. Moralność i „zasługa” jednego i drugiego nie mają nic wspól nego z tym rozróżnieniem. Po czwarte. Czyi to nie sprzeczność, że prace „iuthier, le facteur d ’orgues, le marchand de musique, le machiniste etc.” [„lutnika, konstruktora organów, sprzedawcy nut, mechanika etc.”] są produkcyjne, a professions [zawody], dla których za jęcia te stanowią tylko „prćparatoires” [„etap przygotowaw czy” ], są zawodami nieprodukcyjnymi? „Ostatecznym celem pracy jednych i drugich jest tego samego rodzą* D osłow nie: mostów i dróg; tak mówi się we Francji o resorcie komunika mi - R ed. 186 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej ju konsumpcja. Jeśli cel, który sobie stawiają jedni, nie zasługuje na to, by go zaliczyć do «produktów» pracy społeczeństwa, dlaczego miałoby się traktować bardziej przychylnie to, co jest tylko środkiem do osiąg nięcia tego celu j” (tamże, str. 173). Według tego raisonnement [rozumowania] ten, co zjada zboże, jest tak samo produkcyjny, jak ten, co je produkuje. Po co bowiem produkuje się zboże? Aby je spożyć. Jeśli więc praca jedzenia nie jest produkcyjna, to dlaczego jest nią upra wa zboża, qui n’est qu’un moyen pour arriver ä cette fin [któ ra jest tylko środkiem do osiągnięcia tego celu]? Poza tym ten, co je, produkuje mózg, muskuły etc., a czyż nie są to produkty równie szlachetne, jak jęczmień lub pszenica? mógłby spytać A. Smitha oburzony przyjaciel ludzkości. Po pierwsze, A. Smith nie przeczy, że pracownik niepro dukcyjny wytwarza produit quelconque [jakikolwiek produkt]. Inaczej nie byłby w ogóle pracownikiem. Po drugie, niechaj się wydaje dziwne, że lekarz zapisujący pigułki nie jest pra cownikiem produkcyjnym, a jest nim aptekarz, który je kręci. Podobnie jak produkcyjny jest wytwórca instrumentów mu zycznych, konstruujący fiddle [skrzypce], a nie jest muzyk, który na nich gra. Dowodziłoby to tylko, że „pracownicy pro dukcyjni” dostarczają produktów przeznaczonych jedynie do służenia pracownikom nieprodukcyjnym w charakterze środ ków produkcji, co nie [jest] jednak bardziej dziwaczne od tego, że koniec końców wszyscy pracownicy produkcyjni do starczają, po pierwsze, środków do opłacania pracowników nieprodukcyjnych i, po drugie, produktów tym, którzy je kon sumują w ogóle nie pracując. Po tych wszystkich uwagach (z których nr II jest ideą Fran cuza nie mogącego zapomnieć o swych ponts et chaussees; nr III sprowadza się do moralności; nr IV albo zawiera non sens, że konsumpcja jest tak samo produkcyjna jak produk cja - co jest fałszywe w społeczeństwie burżuazyjnym, w któ rym jeden produkuje, a drugi konsumuje - albo stwierdza, że część pracy produkcyjnej dostarcza tylko materiału dla prac nieprodukcyjnych, czemu A. Smith nigdzie nie Zaprzeczał; tyl ko [nr] I zawiera słuszną myśl, że A. Smith w swoim drugim 187 Rozdział czwarty określeniu te same prace ||349| nazywa produkcyjnymi i nie produkcyjnymi - a raczej, że zgodnie ze swoją własną defini cją musiałby stosunkowo małą część swych „nieprodukcyj nych” prac nazwać produkcyjnymi, co jednak nie przemawia przeciw samemu rozróżnieniu, lecz przeciw podporządkowa niu temu rozróżnieniu pewnych rodzajów prac, czyli przeciw Zastosowaniu tego rozróżnienia) Studiosus Garnier przystępuje wreszcie do rzeczy. „Jedyna ogólna różnica, kitórą - jak się wydaje — można by zauwa żyć między dwiema urojonymi sobie przez Smitha klasami, polega na tym, że w klasie nazwanej produkcyjną istnieje lub może zawsze ist nieć ktoś pośredniczący między wytwórcą danego przedmiotu a tym, kto ten przedmiot konsumuje-, natomiast w klasie, którą nazywa nie produkcyjną, nie może być żadnego pośrednika i z konieczności między pracownikiem najemnym a konsumentem istnieje bezpośredni związek. Oczywiście, że między kimś, kto korzysta z doświadczenia lekarza, zręczności chirurga, wiedzy adwokata, talentu muzyka lub aktora, czy w końcu z usług służby domowej, a każdym z tych rozmaitych pracow ników najemnych istnieje z konieczności bezpośredni związek w chwili [wykonywania] ich pracy, natomiast w zawodach składających się na drugą klasę przedmiot konsumowany, będąc rzeczą materialną i nama calną, może przejść przez wiele pośrednich aktów wymiany, zanim od osoby, która go wytworzyła, dostanie się do osoby, która go skonsu muje” (str. 174). Tymi ostatnimi słowy wskazuje Garnier malgrć lui [mimo woli] na ukryte pokrewieństwo ideowe między pierwszym roz różnieniem Smitha (praca wymieniająca się na kapitał a praca wymieniająca się na dochód) i drugim (praca utrwalająca się w materialnym, vendible commodity [zdatnym do sprzedaży towarze] a [praca] nie utrwalająca się w takim towarze). Ten ostatni rodzaj pracy z istoty swej nie może najczęściej podle gać kapitalistycznemu sposobowi produkcji, tamte natomiast mogą. Nie mówiąc już o tym, że na gruncie produkcji kapita listycznej, gdzie największą część towarów materialnych choses materielles et palpables [przedmiotów materialnych i namacalnych] - wytwarzają robotnicy najemni pod władzą kapitału, prace [nieprodukcyjne] (lub usługi, czy to prostytut 188 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej ki, czy to papieża) mogą być opłacane tylko either out of the salairs of the productive labourers, either out of the profits of their employers (and the partners in those profits), quite apart from the circumstance that those productive labourers produce the material basis of the subsistence, and, consequent ly, the existence of the improductive labourers [albo z płacy roboczej pracowników produkcyjnych, albo z zysków ich pra codawców (i innych osób uczestniczących w tych zyskach), pominąwszy już okoliczność, że owi pracownicy produkcyjni wytwarzają materialną podstawę utrzymania, a zatem i pod stawę istnienia pracowników nieprodukcyjnych]. D la tego płytkiego francuskiego psubrata jest jednak charakterystyczne, że chociaż chce być ekonomistą, a więc badaczem produkcji kapitalistycznej, uważa za nieistotne to, co tę produkcję czyni kapitalistyczną, a mianowicie wymianę kapitału na pracę na jemną zamiast bezpośredniej wymiany dochodu na pracę na jemną lub zamiast dochodu bezpośredniego, który pracownik sam sobie wypłaca. W ten sposób sama produkcja kapitali styczna stałaby się formą nieistotną, zamiast być, chociażby tylko historycznie, tj. przejściowo, konieczną formą rozwoju społecznej siły produkcyjnej pracy oraz przekształcenia pracy w pracę społeczną. „Z jego- klasy produkcyjnej należałoby również odliczyć wszystkich robotników, których praca polega tylko na czyszczeniu, konserwowaniu lub naprawianiu przedmiotów gotowych i silą rzeczy nie dostarcza no wych produktów do obiegu” (str. 175). (Smith nigdzie nie twierdzi, że praca lub jej produkt muszą wchodzić w skład capital circulant. Mogą wchodzić bezpo średnio w skład capital fixe, jak np. praca mechanika napra wiającego w fabryce maszynę. Wówczas jednak wartość takiej pracy wchodzi w obieg produktu, towaru, a reparateurs etc., którzy wykonują takie roboty domestiquement [w domu], wy mieniają ||350| swą pracę nie na kapitał, lecz na dochód). „Właśnie na skutek tej różnicy klasa nieprodukcyjna, jak to Smith zauważył, utrzymuje się tylko z dochodów. W istocie klaisa ta nie ma jąc żadnego pośrednika między sobą a konsumentem swoich produktów, czyli tym, kto korzysta z jej pracy, opłacana jest bezpośrednio przez 189 Rozdział czwarty konsumenta.; otóż ten płaci tylko ze swego dochodu. Przeciwnie, pra cownicy klasy produkcyjnej opłacani są zwykle przez pośrednika, któ rego celem jest ciągnięcie zysków z icb pracy, są więc najczęściej opła cani z kapitału. Lecz kapitał ten bywa ostatecznie zawsze odtwarzany przez dochód konsumenta, gdyż inaczej nie wchodziłby w ogóle do obrotu i nie przynosiłby żadnego zysku swemu właścicielowi” [str. 175]. To ostatnie „mais” [„lecz”] jest całkiem dziecinne.Po pierwsze, część kapitału jest odtwarzana przez kapitał, a nie przez dochód, bez względu na to, czy ta część kapitału wcho dzi do obrotu, czy nie (jak to jest w przypadku nasion). [b) Odtworzenie kapitału stałego w d r o d z e w y mi a n y k a p i t a ł u na kapitał] Gdy kopalnia węgla dostarcza węgla hucie żelaza, a od niej otrzymuje żelazo, które wchodzi do procesu wytwórczego ko palni węgla jako środek produkcji, to zgodnie z wartością otrzymanego żelaza wymieniono węgiel na kapitał i odwrot nie, żelazo, jako kapitał, w rozmiarach odpowiadających jego własnej wartości, wymieniono na węgiel. Zarówno węgiel, jak i żelazo (jako wartości użytkowe) są produktami nowej pracy, chociaż wytwarzała ona za pomocą już istniejących środków pracy. Jednakże wartość produktu rocznej pracy to-jjie to sa mo, co produkt pracy [nowo dodanej] w ciągu roku. Odtwa rza ona przecież i wartość pracy minionej, uprzedmiotowionej w środkach produkcji. A zatem część produktu całkowitego, równa tej wartości, nie jest częścią produktu pracy rocznej, lecz stanowi odtworzenie pracy minionej. Weźmy dla przykładu produkt jednego dnia pracy kopalni węgla, huty żelaza, tartaku i fabryki maszyn. Niech capital constant we wszystkich tych przedsiębiorstwach — ’/3 całko witej sumy składników wartości produktu * ; znaczy to, że stosunek pracy minionej do pracy żywej = 1:2. Wszystkie te przedsiębiorstwa dostarczają dziennie produktu w ilości x, x', x", x ' " ; produkty te stanowią pewne ilości węgla, żelaza, drewna i maszyn, a jako takie są produktami pracy jednego * W rękopisie: składników kapitału - Red. 190 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej dnia (ale również zużytych w ciągu dnia surowców, opału, maszyn etc., które przyczyniły się do osiągnięcia dziennej pro dukcji). Niech wartości ich będą równe z, z', z", z"'- Wartości te nie są produktem pracy dziennej, gdyż|> j - róWnają się tylko tej wartości, którą składniki stałe z, z', z”, z’" miały przed wejściem do procesu dziennej pracy. A zatem X X* i " x ttł również—’—’— ’ - y , czyli trzecia część wytworzonych war tości użytkowych przedstawia tylko wartość pracy minionej i stale ją odtwarza. (Wymiana, która tu zachodzi między pracą minioną a produktem pracy żywej, jest w istocie swej zasadniczo różna od wymiany między siłą roboczą a warun kami pracy istniejącymi w formie kapitału}. x = z ; jednakże to z stanowi wartość całego x [663, zaś '/s Z = wartości surowca etc. zawartego w całym x. A więc jest tą częścią dziennego produktu pracy (lecz wcale nie produktem pracy dokonanej w ciągu danego dnia, a raczej produktem związanej z nią pracy minionej, pracy dni po przednich}, w której przejawia się ponownie i zostaje odtwo rzona praca miniona związana z pracą danego dnia. Co prawda, każda część x, która oznacza tylko odpowiednią ilość rzeczywistego produktu (żelaza, węgla etc.), przedstawia co do wartości '/3 pracy minionej, а 2/з pracy wytworzonej i nowo dodanej w ciągu danego dnia. Praca miniona i praca danego dnia wchodzą w tym samym stosunku zarówno do sumy pro duktów, jak i do każdego poszczególnego produktu będącego składnikiem tej sumy. Jeśli jednak podzielę całkowity produkt na dwie części i odłożę jego !/з część na jedną stronę, а 2/з na drugą, to wynik będzie taki sam, jak gdyby pierwsza */3 repre zentowała tylko pracę minioną, a pozostałe 2/з tylko pracę danego dnia. W samej rzeczy pierwsza l/3 reprezentuje całą pracę minioną, która weszła do produktu całkowitego, całą wartość zużytych środków produkcji. Po odliczeniu tej Уз mo" gą więc pozostałe 2/з reprezentować tylko produkt pracy da nego dnia. I rzeczywiście reprezentują całą ilość pracy dodanej w ciągu dnia do środków produkcji. 191 Rozdział czwarty Ostatnie 2/з stanowią zatem dochód producenta (zysk i plą cę roboczą). Może on je spożyć, tzn. wydać na przedmioty wchodzące w skład jego konsumpcji indywidualnej. Załóżmy, że konsumenci, czy kupujący, nabędą te 2/з części dziennie wydobywanego węgla nie za pieniądze, lecz za towary, które uprzednio przekształcili w pieniądze, aby za nie kupić węgiel. Część węgla z tych 2/3 wejdzie do konsumpcji indywidualnej producenta węgla na opalanie domu etc. T a część nie wchodzi zatem do obiegu lub jeśli przedtem już była w obiegu, to producenci wycofają ją ||3511 z niego. Po odliczeniu z tych 2/з węgla ilości osobiście zużywanej muszą producenci węgla całą pozostałą ilość (jeśli ją zechcą spożyć) wymienić na inne artykuły wchodzące w skład konsumpcji indywidualnej. Przy tej wymianie jest im zupełnie obojętne, czy sprzedawcy artykułów zdatnych do spożycia wymieniają na węgiel kapitał czy dochód; to znaczy, czy np. fabrykant sukna wymienia swe sukno na węgiel, aby ogrzać swe prywatne mieszkanie (w tym przypadku węgiel staje się dla niego artykułem spo życia, za który płaci dochodem, pewną ilością sukna, repre zentującą zysk), czy też James, lokaj fabrykanta sukna, wy mienia na węgiel sukno otrzymane w charakterze płacy robo czej (wówczas węgiel jest również artykułem spożycia i wy mienia się na dochód fabrykanta sukna, który jednak swój dochód już wymienił na nieprodukcyjną pracę lokaja), czy wreszcie fabrykant sukna wymienia sukno na węgiel, by za stąpić węgiel niezbędny dla jego fabryki, a już zużyty. (W tym ostatnim przypadku sukno, które fabrykant przedkłada do wymiany, stanowi dla niego capital constant, wartość jednego z jego środków produkcji, a węgiel stanowi dla niego nie tylko wartość, lecz określony środek produkcji in natura. N a tomiast dla producenta węgla sukno stanowi przedmiot spo życia, przy czym zarówno węgiel, jak i sukno stanowią dla niego dochód; węgiel jest dla niego dochodem w formie nie zrealizowanej, sukno zaś - dochodem w formie zrealizo wanej). Co się jednak tyczy ostatniej '/з części węgla, to producent węgła nie może jej wydatkować na artykuły wchodzące w skład jego indywidualnego spożycia, nie może jej wydatko 192 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej wać w charakterze dochodu. Część ta należy do procesu pro dukcji (czyli do procesu reprodukcji) i musi przekształcić się w żelazo, drewno, maszyny, a więc w artykuły stanowiące składowe części jego kapitału stałego, bez których nie można byłoby wznowić produkcji węgla czy prowadzić jej w dalszym ciągu. Mógłby wprawdzie i tę */3 wymienić na artykuły spo życia (lub, co znaczy to samo, na pieniądze producentów tych artykułów), lecz jedynie pod warunkiem, że uzyskane w ten sposób artykuły konsumpcyjne wymieni na żelazo, drewno, maszyny, czyli że nie wejdą one ani w skład jego spożycia własnego, ani w skład tego, na co wydatkuje swój dochód, lecz będą przeznaczone na konsumpcję i na wydatko wanie dochodu producentów drewna, żelaza, maszyn, którzy jednak z kolei sami znajdują się w takim położeniu, że nie mogą wydatkować !/з swoich produktów na artykuły swego indywidualnego spożycia. Załóżmy teraz, że węgiel wchodzi w skład capital constant producenta żelaza, producenta drewna, fabrykanta maszyn. Z drugiej strony w skład capital constant producenta węgla wchodzi żelazo, drewno, maszyny. Skoro zatem te ich pro dukty wchodzą wzajemnie według jednakowej wartości [do ich kapitałów stałych] - odtwarzają siebie in natura i jeden powinien by drugiemu wyrównywać tylko różnicę w bilansie, nadwyżkę tego, co odeń kupił, ponad to, co mu sprzedał *. W rzeczywistości też pieniądz występuje tu w praktyce (za pośrednictwem weksli etc.) tylko jako środek płatniczy, a nie jako moneta, nie jako środek cyrkulacji, i wyrównuje tylko różnice bilansowe. Pewnej części z 1/з węgla producent węgla będzie potrzebował dla siebie, dla celów własnej reprodukcji, podobnie jak pewną część z 2/3 potrącił z produktu na cele swojej własnej konsumpcji. Cała ilość węgla, żelaza, drewna i maszyn, które się w ten sposób wzajemnie odtwarzają przez wymianę kapitału stałego na kapitał stały, kapitału stałego w jednej formie naturalnej na kapitał stały w innej formie naturalnej, nie ma absolutnie nic wspólnego ani z wymianą dochodu na kapitał stały, ani z wymianą dochodu na dochód. [Cała ta część produktu] * W rękopisie: tego, oo mu sprzedał, ponad to, co odeń kupił - Red. 13 - M arks, Engels - D zieła t. 25 293 Rozdział czwarty odgrywa ściśle tę samą rolę, co nasiona w rolnictwie lub pod stawowy stan pogłowia bydła w hodowli. Jest to część roczne go produktu pracy - jednakże nie produktu pracy [nowo dodanej] w ciągu roku * (ale produktu pracy danego roku i pracy minionej) - która (przy nie zmienionych warunkach produkcji) odtwarza się sama w ciągu roku jako środki pro dukcji, jako capital constant, nie wchodząc do żadnego innego obrotu, jak tylko między dealers [kupcami] a dealers, i nie wpływając na wartość tej części produktu, która wchodzi do obrotu między dealers a consumers [konsumentami]**. Załóżmy, że cała !/з część węgla wymienia się w ten spo sób in natura na elementy niezbędne do własnej produkcji, na żelazo, drewno, maszyny. {Byłaby możliwa jej bezpośrednia wymiana np. tylko na maszyny; lecz producent maszyn wy mieniłby z kolei ten węgiel jako capital constant nie tylko na swój własny [kapitał stały], lecz również na [kapitał stały] producenta żelaza i producenta drewna}. W takim przypadku każdy cetnar węgla z tych 2/з produktu producenta węgla, 1(3521 wymieniony na artykuły konsumpcyjne, a więc wymie niony jako dochód, składałby się co do wartości - tak jak i cały produkt - z dwu części: >/з cetnara byłaby równa war tości środków produkcji zużytych na produkcję tego cetnara, a 2/3 cetnara równałyby się pracy nowo dodanej przez pro ducenta węgla do tej '/з- Ale jeśli produkt całkowity wynosi np. 30 000 cetnarów, to jako dochód zostanie wymienionych tylko 20 000 cetnarów, Pozostałe 10 000 cetnarów zostałoby w myśl założenia zrekompensowanych przez żelazo, drewno, maszyny etc. etc., krótko mówiąc - cała wartość środków produkcji zużytych na te 30 000 cetnarów zostałaby odtwo rzona in natura przez środki produkcji tego samego rodzaju i o tej samej wartości. Nabywcy owych 20 000 cetnarów nie zapłacą więc w istocie ani farthinga [grosza] za wartość pracy minionej tkwiącej w 20 000 cetnarów, gdyż te 20 000 stanowi tylko 2/з war tości produktu całkowitego i w nich realizuje się praca nowo dodana. Jest to tak, jak gdyby owe 20 000 cetnarów reprezen* Tekst wyróżniony tu kursywą jest w rękopisie podkreślony ołówkiem - Red. * * Patrz tom niniejszy, str. 109-111 i 132-135 - Red. przeki. polsk. 194 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej towały tylko pracę nowo dodaną (np. w ciągu roku) i nie zawierały żadnej pracy minionej. Nabywca opłaca zatem w każdym cetnarze całą [jego] wartość, pracę minioną i pracę nowo dodaną, a mimo to płaci tylko za pracę nowo dodaną; dzieje się tak, ponieważ kupuje tylko 20 000 cetnarów, tylko tę część produktu całkowitego, która równa się wartości całej pracy nowo dodanej. Tak samo nie płaci dodatkowo rolnikowi za nasiona kupując pszenicę, którą spożywa. Producenci od tworzyli sobie wzajemnie tę część; nie ma więc potrzeby, by płacili za nią po raz wtóry. Odtworzyli ją za pomocą tej części swego własnego produktu, która będąc wprawdzie rocznym produktem ich pracy, nie jest w żadnym razie pro duktem całej ich pracy wykonanej w ciągu roku, lecz stano wi tę tylko część ich rocznego produktu, która reprezentuje pracę minioną. Bez nowej pracy nie byłoby produktu; lecz również nie byłoby go bez pracy uprzedmiotowionej w środ kach produkcji. Gdyby był wyłącznie produktem nowej pracy, jego wartość byłaby mniejsza, niż jest obecnie, i nie byłoby żadnej części produktu, którą by należało zwrócić produkcji. Gdyby wszakże tamten sposób pracy nie był bardziej pro dukcyjny i [nie] dostarczał więcej produktu - pomimo że część produktu musi być tutaj zwrócona produkcji - nie sto sowano by go. A zatem chociaż żaden składnik wartości z l/3 węgla nie wszedł do 20 000 cetnarów węgla sprzedanych w postaci do chodu, to jednak każda zmiana wartości capital constant, który reprezentuje */з> czyli 10 000 cetnarów, wywołałaby zmianę wartości pozostałych 2/з, sprzedawanych jako dochód. Załóżmy, że drożeje produkcja żelaza, drewna, maszyn itd., słowem, tych elementów produkcji, do których się sprowa dza »/a produktu, oraz że wydajność pracy przy wydobyciu węgla pozostaje taka sama. Za pomocą tej samej ilości żelaza, drewna, węgla, maszyn i pracy wyprodukuje się, tak jak przed tem, 30 000 cetnarów. Ponieważ jednak żelazo, drewno i ma szyny podrożały i kosztują więcej czasu pracy niż przedtem, należałoby dać za nie więcej węgla niż przedtem. ||3531 Niechaj produkt tak jak przedtem = 30 000 cetna rów. Wydajność pracy w kopalni węgla pozostała taka sama 195 Rozdział czwarty jak dawniej i 2 a pomocą tej samej ilości żywej pracy i tej samej masy drewna, żelaza, maszyn etc. produkuje się te same 30 000 cetnarów co przedtem. Praca żywa przedstawia tę samą wartość, powiedzmy = 20 000 f.szt. (wyrażoną w pieniądzu), jak uprzednio. Natomiast drewno, żelazo etc., słowem, capital constant, kosztują teraz 16 000 f.szt. zamiast 10 000 f.szt., tzn. że czas pracy zawarty w tych produktach wzrósł o 6/io, czyli o 60%. Wartość produktu całkowitego równa się obecnie 36 000 f.szt., gdy przedtem wynosiła 30 000 f.szt.; wzrosła więc o t/s, czyli o 20% . Każda zatem od powiednia część produktu kosztuje również o t/s, czyli o 20% więcej niż przedtem. Jeśli cetnar kosztował przedtem 1 f.szt., to teraz kosztuje 1 f.szt.+ 1 / 5 f.szt. = 1 f.szt. 4 szyi. Dawniej capital constant = Уз, czyli % produktu całkowitego, а 2/з = praca dodana. Obecnie capital constant tak się ma do wartości pro duktu całkowitego, jak 16 000 : 36 000 = 16/зв = % , wynosi więc o 1 / 9 [wartości produktu całkowitego] więcej niż przed tem. Ta część produktu, która — wartości pracy dodanej, przedtem = 2/3, czyli % produktu, obecnie = % . Mamy więc: capital constant Wartość = 36 000 f.szt. 16 000 f.szt. (4/s produktu) Produkt = 30 000 cetn. 13 333 1h cetn. praca dodana 20 000 f.szt. (ta sama wartość, co przed tem = 5/s produktu) 16 666 2/з cetn. Sama praca górników nie stała się mniej wydajna, lecz łącznie z pracą minioną zmniejszyła swoją wydajność; tzn. potrzeba o V 9 produktu całkowitego więcej, by odtworzyć składniki wartości ||354| capital constant, a na wartość pracy dodanej przypada o V 9 produktu mniej. Producenci żelaza, drewna etc. zapłacą obecnie, tak jak przedtem, tylko za 10 000 cetnarów węgla. Przedtem jednak kosztowały ich one 10 000 f.szt., a obecnie będą kosztować 12 000 f.szt. Część kosztów capital constant wyrówna się, gdyż za tę część węgla, którą otrzymują w kompensacie za żelazo etc., będą mieli do zapłacenia cenę wyższą. Jednakże producent węgla musi u nich kupić surowca etc. za 16 000 f.szt. Pozostaje mu więc do wy 196 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej równania reszta bilansowa 4000 f.szt., tj. 3333 '/3 cetnara coal [węgla]. Musiałby więc, tak jak przedtem, dostarczyć konsumentom 16 666 2/.з cetnara + 3333 */3 cetnara = 20 000 cetnarów węgla = 2/3 produktu; konsumenci zaś mieliby obecnie płacić 24 000 f.szt. zamiast uprzednich 20 000 f.szt. Za pomocą tej sumy zwróciliby mu nie tylko równowartość pracy, lecz i część capital constant. Co się tyczy konsumentów, sprawa byłaby bardzo prosta. Gdyby chcieli nadal zużywać tę samą ilość węgla co przedtem, musieliby za nią płacić o l /s więcej, a tym samym mogliby na inne produkty wydatkować o Vs swego dochodu mniej, jeśliby dla każdej gałęzi koszty produkcji pozostały bez zmiany. Trudność polega tylko na tym, w jaki sposób producent węgla płaci za żelazo, drewno etc. o wartości 4000 f.szt., za którą to kwotę wytwórcom tamtych produktów nie jest już po trzebny jego węgiel. Producent węgla sprzedał konsumentom węgla swoje 3333 */3 cetnara o wartości równej tym 4000 f.szt. i otrzymał za nie towary różnego rodzaju. Nie mogą one jednak wejść ani w skład jego konsumpcji, ani w skład kon sumpcji jego robotników, lecz muszą wejść w skład kon sumpcji producentów żelaza, drewna etc., gdyż za pomocą tych artykułów musi on odtworzyć wartość swych 3333 ]/з cet nara. Można powiedzieć, że sprawa jest bardzo prosta. Wszyscy konsumenci węgla mają zużyć o Vs mniej wszelkich innych towarów albo każdy ma dać za węgiel o Ve mniej swego towaru. Ściśle o tę Vs więcej skonsumują producenci drewna, żelaza etc. Jednakże prima facie jest niezrozumiałe, w jaki sposób zmniejszona produkcyjność w hucie żelaza, w fabryce maszyn, przy wyrębie drzewa etc. ma umożliwić tym producentom spożycie większego dochodu niż przedtem, since the price of their articles is supposed to be equal to their values, and, consequently, to have risen only in propor tion to the diminished productivity of their labour [skoro w myśl założenia cena ich artykułów równa się wartości tychże, wzrosła przeto tylko o tyle, o ile zmniejszyła się wy dajność ich pracy]. Założyliśmy, że wartość żelaza, drewna, maszyn wzrosła о 3/ 5 , tj. o 60°/o. Może to mieć tylko dwie przyczyny. Albo 197 Rozdział czwarty produkcja żelaza, drewna etc. stała się mniej wydajna, gdyż zmniejszyła się wydajność zatrudnionej w tych gałęziach pracy żywej i dla wytworzenia tego samego produktu trzeba by zastosować większą ilość pracy. W tym przypadku musieliby producenci zużyć o 3/r, więcej pracy niż przedtem. Stopa pracy * pozostała nie zmieniona, gdyż spadek wydajności pra cy przejściowo tylko dotknął produkcję niektórych artykułów. Stopa wartości dodatkowej pozostała zatem również bez zmia ny. Producentowi trzeba obecnie 24 dni roboczych tam, gdzie przedtem potrzebował ich 15, jednakże robotnikom płaci, tak jak i przedtem, tylko za 10 godzin pracy przypadających na każdy z 24 [dni roboczych] i każe im, tak jak i przedtem, w każdym z tych dni pracować po 2 [godziny] za darmo. Jeśli więc przedtem 15 [robotników] pracowało w ciągu 150 godzin pracy dla siebie, a w ciągu 30 na fabrykanta, to [teraz] 24 [robotników] pracuje dla siebie 240 [go dzin], a na fabrykanta 48. (Stopa zysku nie obchodzi nas tutaj). Płaca robocza spadłaby tylko o tyle, o ile byłaby wy datkowana na żelazo, drewno etc., na maszyny * * , co nie miało miejsca. Tych 24 robotników konsumuje obecnie o 3/s więcej, niż przedtem konsumowało tamtych 15. Tak więc producenci węgla mogą zbyć im - tj. ich master [przedsiębiorcy], od którego otrzymują oni płacę roboczą - odpowiednio większą część wartości 3333 */3 cetnara. Albo też spadek wydajności w produkcji żelaza, drewna etc. pochodzi stąd, że podrożały pewne części kapitału stałego, środków produkcji tych gałęzi. Wówczas [inne gałęzie pro dukcji] stają przed tą samą alternatywą, tak że w końcu zmniejszona produkcyjność musi się sprowadzić do wzrostu ilości zastosowanej pracy żywej, a przeto i do wzrostu płacy roboczej, którą konsumenci częściowo pokryli producentowi węgla w postaci owych 4000 f.szt. W tych gałęziach produkcji, w których zastosowano dodat kową pracę * * * , wzrosła masa wartości dodatkowej, gdyż [zwiększyła się] liczba zatrudnionych robotników. Z drugiej * Tzn. stopa płacy roboczej. - Red. * * W rękopisie następuje tu nieczytelne słowo - Red. * * * W sensie większej ilości pracy - Red. 198 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej strony stopa zysku spadła o tyle, o ile [podrożały] wszystkie te części capital constant, w skład których wchodzi ich własny produkt; czy to dlatego, że same potrzebują jako środka produkcji części swego własnego produktu, czy to dlatego, że tak jak w przypadku węgla ich produkt wchodzi jako środek produkcji w skład ich własnych środków produkcji. Jeśli jednak kapitał obrotowy, wyłożony na płacę roboczą, wzrósł bardziej niż ta część kapitału stałego, którą [gałęzie te] mają odtwo rzyć, to wzrośnie również ich stopa zysku, tak że ||355| rów nież one będą uczestniczyć w zużytkowaniu części tych 4000 f.szt. Podwyższenie wartości kapitału stałego (wynikające ze spadku produkcyjności gałęzi pracy, które tego kapitału sta łego dostarczają) podnosi wartość produktu, do którego ów capital constant wchodzi, a zmniejsza tę część produktu (in natura), która odtwarza pracę nowo dodaną, czyni więc tę pracę mniej wydajną, jeśli ją oceniać w jej własnym pro dukcie. Nic natomiast nie zmienia się dla tej części kapitału stałego, która podlega wymianie in natura. Wymienia się nadal, tak jak przedtem, taką samą ilość żelaza, drewna, węgla in natura, aby zastąpić zużyte żelazo, drewno, węgiel; wzrost cen zostaje tu wzajemnie skompensowany. Lecz nad wyżka węgla, stanowiąca obecnie dla producenta węgla część jego capital constant i nie wchodząca do wymiany naturalnej, wymienia się nadal na dochód (w wyżej wspomnianym przy padku część tej nadwyżki wymienia się nie tylko na płacę roboczą, lecz również na zysk), tyle że dochód ten, zamiast przypaść poprzednim jego konsumentom, przypada teraz wytwórcom, w tych sferach produkcji, w których zastosowano większą ilość pracy, czyli tam, gdzie wzrosła liczba ro botników. Jeśli jakaś gałąź przemysłu wytwarza produkty przeznaczo ne tylko do konsumpcji indywidualnej, a nie będące środkami produkcji dla innego przemysłu (przy czym przez „środki pro dukcji” rozumiemy tu ciągle capital constant) ani środkami do własnej reprodukcji (jak to bywa np. w rolnictwie, ho dowli bydła, w górnictwie węglowym, gdzie węgiel stanowi matićre instrumentale [materiał pomocniczy]), to roczny pro 199 Rozdział czwarty dukt tej gałęzi musi być zawsze opłacany z dochodu, czy to z płacy roboczej, czy to z zysku {ewentualna nadwyżka pro duktu rocznego jest dla tej kwestii obojętna}. Weźmy poprzedni przykład z płótnem *. Trzy łokcie płótna składają się w 2/3 z kapitału stałego, a w ]/з z РгасУ dodanej. Zatem 1 łokieć płótna reprezentuje pracę dodaną. Jeśli war tość dodatkowa = 25%, to 1 / 5 część tego 1 łokcia reprezentuje zysk, pozostałe zaś 4/s łokcia reprodukowaną płacę roboczą. Tę V 5 część spożywa sam fabrykant łub, co na jedno wycho dzi, spożywają ją inni, płacąc mu w zamian wartość, którą on spożywa pod postacią ich własnych lub jeszcze innych towa rów. {Cały zysk dla uproszczenia rozpatrujemy tu niewłaściwie jako dochód}. Natomiast 4/s łokcia fabrykant wykłada po nownie na płacę roboczą; jego robotnicy konsumują je jako swój dochód albo bezpośrednio, albo w drodze wymiany na inne produkty nadające się do spożycia, których właściciele konsumują płótno. Stanowi to łącznie tę całą część z owych trzech łokci płótna - czyli jeden łokieć - którą sami producenci płótna mogą skonsumować jako dochód. Pozostałe dwa łokcie sta nowią kapitał stały fabrykanta; trzeba je z powrotem prze kształcić w warunki produkcji płótna, w przędzę, maszyny etc. Z jego [fabrykanta płótna] punktu widzenia wymiana tych dwu łokci płótna stanowi wymianę kapitału stałego; jednakże wymienić je może tylko na dochód innych [produ centów]. Tak np. za przędzę płaci 4/s tych dwu łokci, czyli 8/ä łokcia, a za maszyny 2/s. Fabrykant przędzy i fabrykant maszyn mogą z kolei skonsumować l/3, a więc jeden 8/iS łokcia z owych s/5j drugi zaś 2/is z 2 / 5 [łokcia]. Razem czyni to 10/ is, czyli 2/з łokcia. Jednakże pozostałe 20/ i 5 , czyli 4/з łokcia muszą im zrekompensować użyte surowce, len, żelazo, węgiel etc., a każdy z tych artykułów sam z kolei sprowadza się do części reprezentującej dochód (pracę nowo dodaną) i części reprezentującej kapitał stały (tj. surowiec i capital fixe etc.). Lecz ostatnie 4/з łokcia mogą być spożyte tylko jako do chód. To zatem, co w przędzy i maszynie występuje osta tecznie jako capital constant i za pomocą czego fabrykanci * Patrz tom niniejszy, sbr. 95-136 - R ed. przekl. polsk. 200 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej przędzy i maszyn odtwarzają len, żelazo, węgiel (abstrahuje my tu od tej części żelaza, węgla etc., którą fabrykant maszyn odtwarza za pomocą maszyny), może reprezentować tylko tę część lnu, żelaza, węgla, która stanowi dochód producenta lnu, żelaza, węgla i w zamian za którą nie trzeba odtwarzać capital constant, czyli musi odpowiadać tej części produktu, do której - jak wskazaliśmy wyżej - nie wchodzi żadna część capital constant. Lecz właśnie swój dochód w żelazie, węglu, lnie etc. konsumują fabrykanci tych produktów w postaci płót na lub innych produktów przydatnych do spożycia, gdyż ich własne produkty jako takie albo wcale nie wchodzą w skład ich konsumpcji indywidualnej, albo wchodzą w małym tylko stopniu. Część żelaza, lnu etc. może się zatem wymieniać na produkt wchodzący tylko w skład konsumpcji indywidualnej na płótno - i w ten sposób odtwarzać fabrykantowi przędzy całkowicie, a fabrykantowi maszyn częściowo jego kapitał sta ły; z kolei zaś fabrykant przędzy i fabrykant maszyn w zamian za część swej przędzy czy maszyny, reprezentującą dochód, na bywają do konsumpcji płótno i w ten sposób odtwarzają ca pital constant producenta płótna. W istocie sprowadza się zatem całe płótno do zysków i płac roboczych producentów płótna, przędzy, maszyn, lnu, węgla i żelaza, ci zaś razem odtwarzają fabrykantom płótna i przędzy cały ich kapitał stały. Rachunek ten nie mógłby się zamknąć, gdyby ostatni producenci surowców mieli odtworzyć swój wła sny kapitał stały przez wymianę na płótno, gdyż jest to przed miot konsumpcji indywidualnej, który nie wchodzi do żadnej sfery produkcji jako środek produkcji, ||356| jako część kapi tału stałego. Rachunek się zamyka, gdyż płótno, które za swe produkty kupują hodowca lnu, producent węgla, żelaza, ma szyn etc., rekompensuje im tylko tę część ich produktu, która dla nich stanowi dochód, a dla ich odbiorców - kapitał stały. [Jest] to możliwe tylko dlatego, że odtwarzają oni in natura bądź poprzez wymianę kapitału stałego na kapitał stały tę część swych produktów, która nie stanowi dochodu, a więc tę, która nie da się sprowadzić do produktów nadających się do spożycia. W podanym wyżej przykładzie może się wydać dziwne, że 201 Rozdział czwarty przyjmujemy, iż wydajność pracy w danej gałęzi przemysłu pozostaje nie zmieniona, a mimo to zmniejsza się, jeśli wydaj ność pracy żywej zastosowanej w tej gałęzi przemysłu oceniać w jej własnym produkcie. Jednakże sprawa jest bardzo prosta. Przypuśćmy, że produkt pracy producenta przędzy — 5 fun tów przędzy. Załóżmy, że do wytworzenia tego produktu po trzeba mu tylko 5 funtów bawełny (nie ma więc odpadków ); niechaj 1 funt przędzy kosztuje 1 szyi. (abstrahujemy tu od maszyn, id est [to znaczy] zakładamy, że ich wartość ani nie spadła, ani nie wzrosła, czyli dla rozpatrywanego przypad ku = 0). Niechaj funt bawełny [kosztuje] 8 pensów. Z pięciu szylingów, które kosztuje te 5 funtów przędzy, 40 pensów ( 5 X 8 pensów) = 3 szyi. 4 pensy przypada na bawełnę, a 5 X 4 pensy = 20 pensów = 1 szyi. 8 pensów na pracę nowo dodaną. Z całego produktu zatem przypada na capital constant 3 szyi. 4 pensy, [tj.] 3 + >/3 funta przędzy, a 1% funta przędzy przypada na pracę. To znaczy, że 2/3 z 5 funtów przędzy odtwarza kapitał stały, a */3 z 5 funtów przędzy, czyli l 2/3 funta przędzy, stanowi tę część produktu, która opłaca pracę. Załóżmy teraz, że cena funta bawełny wzrosła o 5 0 % , z 8 pensów do 12 pensów, czyli do 1 szyi. Wtedy, po pierw sze, koszt 5 funtów przędzy wynosi 5 szyi. za 5 [funtów] ba wełny i 1 szyi. 8 pensów za pracę dodaną, której ilość, a za tem i wartość wyrażona w pieniądzu, pozostaje bez zmiany. A więc 5 funtów przędzy kosztuje teraz 5 szyi. + 1 szyi. 8 pensów = 6 szyi. 8 pensów. Z tych 6 szyi. 8 pensów przy pada jednak obecnie na surowiec 5 szyk, a na pracę 1 szyi. 8 pensów. . 6 szyi. 8 pensów = 80 pensom, z czego 60 pensów przypa da na surowiec, a 20 pensów na pracę. Praca stanowi więc teraz tylko 20 [pensów] z wartości 5 funtów [przędzy], czyli z 80 pensów, tzn. 1A = 25% , gdy przedtem stanowiła ЗЗУз% . Z drugiej strony, surowiec wynosi teraz 60 pensów = = % — 75% , a przedtem tylko 662/з% . Ponieważ 5 fun tów przędzy kosztuje obecnie 80 pensów, to 1 funt = 8% pensa = 16 pensów. Za swoje 20 pensów - wartość [nowo dodanej] pracy - otrzyma więc [producent przędzy] z 5 fun tów przędzy W ł funta; 3 % funta [przypadną] na surowiec. 202 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Przedtem przypadało l 2/3 funta na pracę (zysk i płacę robo czą), a 3(/3 funta na kapitał stały. Oceniana w swym wła snym produkcie, stała się więc praca mniej produkcyjna, cho ciaż jej wydajność pozostała nie zmieniona, a tylko surowiec podrożał. Wydajność pracy jest taka jak uprzednio, gdyż ta sama praca w tym samym czasie przekształciła 5 funtów ba wełny w 5 funtów przędzy, właściwym zaś jej produktem jest (według wartości użytkowej) tylko forma przędzy, jaką nada je bawełnie. Zarówno teraz, jak i przedtem ta sama praca na dała 5 funtom bawełny formę przędzy. Jednakże na rzeczywi sty produkt składa się nie tylko forma przędzy, lecz również bawełna surowa, tj. materiał, któremu tę formę nadano, war tość zaś tego materiału stanowi teraz w stosunku do pracy kształtującej surowiec większą niż przedtem część produktu całkowitego. Stąd ta sama ilość pracy przędzenia zostanie opłacona za pomocą mniejszej ilości przędzy, co oznacza, że ta część produktu, która ją odtwarza, stała się mniejsza. Tak oto przedstawia się sprawa. [c) Wulgarne przesłanki polemiki G a r n i e r a ze S mi t he m. G a r n i e r p o w r a c a do k oncep cji fizjokratów . P o g l ą d na k o n s u m p c j ę p r a c o w n i k ó w n i e p r o d u k c y j n y c h j a k o na ź r ó d ł o produkcji - krokiem wstecz w stosunku do f i z j o k r a t ó w ] Tak więc, po pierwsze, błędna jest wypowiedź Garniera, że cały kapitał en definitive jest zawsze odtwarzany z revenu du consommateur [dochodu konsumenta], gdyż część kapitału mo że być odtworzona przez kapitał, a nie przez dochód. Po dru gie, wypowiedź ta sama przez się jest głupstwem, gdyż do chód, jeśli nie jest płacą roboczą (lub płacą wypłaconą z pła cy roboczej, tj. dochodem pochodnym od płacy), stanowi zysk od kapitału (lub dochód pochodny od zysku z kapitału). Wresz cie niedorzeczne jest [przypuszczenie], że ta część kapitału, która nie cyrkuluje (w tym znaczeniu, że nie odtwarza się jej z revenu du consommateur), „ne rendrait aucun profit ä son 203 Rozdział czwarty possesseur” [„nie mogłaby przynosić swemu właścicielowi żad nego zysku”]. W istocie - przy nie zmienionych warunkach produkcji - część ta nie daje żadnego zysku (a raczej żadnej wartości dodatkowej). Jednakże bez niej kapitał nie mógłby w ogóle swego zysku wytworzyć. 1(357 I „Wszystko, co można z tej różnicy wywnioskować, polega na następującym: dla zatrudnienia ludzi produkcyjnych potrzeba nie tylko dochodu tego, co korzysta z ich pracy, lecz ponadto kapitału, który przynosi zyski pośrednikom, natomiast dla zatrudnienia ludzi niepro dukcyjnych wystarcza najczęściej dochód tego, co ich opłaca...” (tamże, str. 175). To jedno zdanie jest takim splotem nonsensów, że wynika z niego jasno, iż Garnier, tłumacz A. Smitha, in fact w ogóle A. Smitha nie rozumiał, a w szczególności nie domyślał się nawet istotnego sensu „Wealth of Nations” - że mianowicie kapitalistyczny sposób produkcji jest sposobem najbardziej wy dajnym (jakim bezwarunkowo jest w porównaniu z formacja mi wcześniejszymi). Przede wszystkim jest w najwyższym stopniu niedorzeczne, by przeciw Smithowi, który za pracę nieprodukcyjną uważał pracę opłacaną bezpośrednio z dochodu, wytaczać argument, że „d la zatrudnienia ludzi nieprodukcyjnych wystarcza najczęściej dochód tego, co ich opłaca” . A teraz następuje coś wręcz przeciwnego: „D la zatrudnienia ludzi produkcyjnych potrzeba nie tylko dochodu tego, co korzysta z ich pracy, lecz ponadto kapitału, który przynosi zyski pośrednikom” . (Jak produkcyjne jest przeto dla pana Garniera rolnictwo, w którym oprócz dochodu tego, qui jouit du produit de la terre [kto korzysta z płodów ziemi], potrzebny jest jeszcze ka pitał, qui nie tylko donnę [przynosi] des profits aux intermćdiaires [zyski pośrednikom], lecz również une rente fonciere au proprićtairc [rentę gruntową właścicielowi])! D o „employer ces gens productifs” [„zatrudnienia tych pro 204 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej dukcyjnych ludzi”] nie potrzeba, po pierwsze, kapitału, który ich najmuje, ani po drugie - dochodu, który z ich pracy ko rzysta; potrzebny jest tylko kapitał, który tworzy dochód i ko rzysta z owoców ich pracy. Jeśli jako krawiec-kapitalista wy kładam 100 f.szt. na płacę roboczą, to przynoszą mi one np. 120 f.szt. Przynoszą mi dochód w wysokości 20 f.szt., za po mocą którego mogę, jeśli zechcę, spożyć również pracę kraw ca, która przybrała formę „surduta” . Jeśli natomiast kupię za 20 f.szt. odzieży, by ją nosić, to jasne jest, że odzież ta nie przysporzy mi 20 f. szt., za które ją kupiłem. To samo byłoby, gdybym wezwał do swego domu czeladnika krawieckiego i ka zał mu uszyć surdut za 20 f.szt. W pierwszym przypadku uzy skałem o 20 f. szt. więcej, niż miałem uprzednio, w drugim zaś mam po transakcji o 20 f.szt. mniej, niż miałem. Zresztą wkrótce bym zmiarkował, że czeladnik krawiecki, którego opłacam bezpośrednio z dochodu, nie szyje w dodatku tego surduta za tak niską cenę, za jaką mógłbym go kupić u inter m ediate. Garnier wyobraża sobie, że konsument opłaca zysk. Konsu ment płaci za „wartość” towaru; a choć w towarze tkwi zysk kapitalisty, to przecież towar kosztuje konsumenta mniej, niż gdyby wydatkował on swój dochód bezpośrednio na pracę, aby zorganizować produkcję w najmniejszej choćby skali dla [zaspokojenia] swych prywatnych potrzeb. Widać tu wyraźnie, że Garnier nie ma najmniejszego pojęcia, co to jest kapitał. Pisze on dalej: „Czyż wielu pracowników nieprodukcyjnych, jak aktorzy, muzycy itd., nie otrzymuje swych zarobków najczęściej za pośrednictwem dyrektora, który ciągnie zyski z kapitału umieszczonego w tego rodzaju przedsię biorstwach?” (tamże, str. 175, 176). Uwaga ta [jest] słuszna, ale wskazuje tylko na to, że pewni pracownicy, którzy według drugiej definicji A. Smitha są nie produkcyjni, według pierwszej są produkcyjni. „Ja k wynika z tego, należy przyjąć, iż w społeczeństwie, w którym kiasa produkcyjna jest bardzo liczna, istnieje duża akumulacja kapita łów w rękach pośredników czy też przedsiębiorców najmujących pracę” (tamże, str. 176). 205 Rozdział czwarty I rzeczywiście: masowa praca najemna jest tylko innym wy razem masowego istnienia kapitału. ,„A więc stosunek masy kapitałów do masy dochodów nie określa jak to przypuszcza Smith - stosunku między klasą produkcyjną a klasą nieprodukcyjną. Ten drugi stosunek wydaje się w znacznie większej mierze zależeć od obyczajów i zwyczajów narodu, od mniejszego lub większego stopnia rozwoju jego przemysłu” (str. 177). Jeśli produkcyjni [są] pracownicy opłacani z kapitału, a nieprodukcyjni - opłacani z dochodu, to jasne jest, że klasa produkcyjna tak się ma do nieprodukcyjnej, jak kapitał do dochodu. Jednakże proporcjonalny wzrost obu klas zależeć będzie nie tylko od stosunku istniejącego między masą kapi tałów a masą dochodów. Będzie on również zależeć od tego, w jakim stosunku wzrastający dochód (zysk) przekształca się w kapitał, a w jakim zostaje wydatkowany jako dochód. Cho ciaż burżuazja jest początkowo bardzo oszczędna, to jednak w miarę wzrostu produkcyjności kapitału, tj. wydajności pracy robotników, zaczyna naśladować ||358| feudalne zwyczaje i otacza się orszakiem służby. Według ostatniego (1861 lub 1862) 1 sprawozdania fabrycznego ogólna liczba zatrudnionych we właściwych factories U[nited] K[ingdom] [fabrykach Zjed noczonego Królestwa] (łącznie z managers) wynosiła zaledwie 775 534 osoby, podczas gdy liczba żeńskiej służby domowej w samej tylko Anglii wynosiła 1 milion. Jakież to śliczne urządzenie, które zmusza dziewczynę do harówki w fabryce przez dwanaście godzin dziennie po to, by właściciel fabryki za część jej nieopłaconej pracy mógł wziąć jej siostrę jako słu żącą, jej brata jako grooma [lokaja] i jej kuzyna jako żołnie rza lub policjanta na służbę osobistą! Ostatnia uwaga G[arniera] jest płaską tautologią. Stosunek klasy produkcyjnej do nieprodukcyjnej zależy [według niego] nie od stosunku między kapitałem a dochodem, lub rather [raczej] między masą istniejących towarów rozchodowanych w formie kapitału a masą towarów rozchodowanych w formie 1 „Return to an Address o£ the House of Commons” , dated 24. April 1861 (printed 11. February 1862) [Odpowiedź na Adres Izby Gm in, datowana 24 kwiet nia 1861 (wydrukowana 11 lutego 1862)]. 206 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej dochodu, lecz (?) od obyczajów i habitudes du peuple [zwy czajów narodu], od degre [stopnia rozwoju] jego przemysłu. Rzeczywiście, produkcja kapitalistyczna pojawia się dopiero na pewnym stopniu rozwoju przemysłu. Jako bonapartystycznemu senatorowi marzą się Garnierowi oczywiście lokaje i w ogóle służba. „Przy jednakowej liczbie osób żadna klasa nie przyczynia się w takim stopniu, oo służba domowa, do przemiany sum pochodzących z docho dów w kapitały” (str. 181). W istocie, z żadnej klasy nie rekrutuje się bardziej nikczem na część drobnomieszczaństwa. Garnier nie pojmuje, jak mógł Smith, „tak przenikliwy obserwator” , nie szacować wyżej „tego pośrednika, sadowiącego się u boku bogacza, aby zbierać resztki dochodu, który bogacz trwoni tak beztrosko” (tamże, str. 182, 183). W tymże zdaniu powiada, że [pośrednik ten] tylko „recueillit” debris du „revenu” [„zbiera” resztki „dochodu”]. Lecz co składa się na ten dochód? Nieopłacona praca robot nika produkcyjnego. Po całej tej bardzo kiepskiej polemice ze Smithem G ar nier - cofając się znów do fizjokratów - ogłasza pracę na roli za jedyną pracę produkcyjną! A dlaczego? Gdyż ona to „tworzy nową wartość, która w chwili, gdy praca się rozpoczęła, nie istniała w społeczeństwie, nawet jako ekwiwalent; ta wartość właśnie dostarcza renty właścicielowi ziemi” (tamże, str. 184). Czymże jest tedy praca produkcyjna? Jest to taka praca, która tworzy wartość dodatkową, une valeur nouvelle [nową wartość], ponad ekwiwalent, jaki otrzymuje w postaci płacy roboczej. Nie jest przeto winą Smitha, że Garnier nie pojmuje, iż wymiana kapitału na pracą jest tylko wymianą towaru o da nej wartości, równającej się danej ilości pracy, na większą ilość pracy, niż towar ten sam zawiera, i że w taki oto sposób „tworzy nową wartość, która w chwili, gdy praca się rozpoczęła, nie istniała w społeczeństwie, nawet jako ekwiwalent” . | V III-358|| 207 Rozdział czwarty ||IX—4001 I“4 Pan G. Garnier wydał w Paryżu w 11% r. „Abrćgć eićmentaire des Principes de l’Economie Politique” . Wypowiadając fizjokratyczny pogląd, że tylko culture [rolni ctwo] jest produkcyjne, głosi tam również (co znakomicie wy jaśnia jego polemikę z A. Smithem), że consommation [kon sumpcja] (w dużym stopniu reprezentowana przez „travailleurs improductifs” [pracowników nieprodukcyjnych]) jest źródłem produkcji i że wielkość tej ostatniej musi być mierzo na wielkością pierwszej. Pracownicy nieprodukcyjni zaspoka jają besoins artificiels [potrzeby wyższego rzędu] i konsumują produkty materialne, na skutek czego pod każdym względem są pożyteczni. Dlatego występuje on również przeciw ekonomii (oszczędzaniu). N a stronie XIII de son avertissement [jego przedmowy] czytamy: „M ajątek jednej osoby powiększa się przez oszczędzanie, majątek społeczeństwa, przeciwnie, wzrasta dzięki rozwojowi konsumpcji” . A na str. 240 w chapitre [rozdziale] o dettes publiques [długach publicznych]: „Ulepszenia i rozwój rolnictwa, a stąd postęp w przemyśle i handlu, nie mają żadnego innego źródła poza wzrostem potrzeb wyższego rzędu” . II en conclut que les dettes publiques sont une bonne chose, en ce qu’elles augmentent ces besoins [Stąd wyciąga wniosek, że długi publiczne są bardzo korzystne, ponieważ wzmagają owe potrzeby]. | IX—400|| ||IX—42 1 1 l681 Schmalz- W swojej krytyce smithowskiego roz różnienia między travail productif et travail improductif [pra cą produkcyjną a nieprodukcyjną] mówi ten niemiecki pogrobowiec fizjokratów (wyd. niemieckie 1818 r .): „Zauważę tylko... że rozróżnienia, które czyni Smith pomiędzy pracą produkcyjną a nieprodukcyjną, nie należy uważać za istotne ani bardzo ścisłe, gdy weźmie się pod uwagę, że praca innych stwarza dla nas w ogóle tylko oszczędność czasu i że ta oszczędność czasu jest wszyst kim, co stanowi o wartości pracy oraz jej cenie” . 208 Teorie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjnej {Tu zaplątał się, gdyż wartości i ceny żadnego przedmiotu nie określa ćconomie du temps [oszczędność czasu] wynikają ca z podziału pracy, natomiast [chodzi o to, że] za tę samą wartość otrzymam większą wartość użytkową, praca stanie się wydajniejsza, gdyż w ciągu tego samego czasu wytworzy się większą ilość produktu; lecz Schmalz, będąc tylko echem fi zjokratów, nie może naturalnie doszukać się wartości w samym czasie pracy}. „Stolarz, na przykład, który sporządza dla mnie stół, i służący, który odnosi moje listy na pocztę, czyści moje ubrania, kupuje potrzebne mi rzeczy - obaj oddają mi usługi całkowicie identycznej natury; obaj oszczędzają mój czas: nie tylko ten, który bym musiał stracić na te czynności, ale i ten, który bym musiał poświęcić, aby zdobyć odpo wiednią sprawność i zdatność do ich wykonywania” (Schmalz, ,,Ёсо» nomie Politique” , przekład Henri Jouffroy etc., t. I, 1826, str. 304). Następująca uwaga tegoż gryzipiórka Schmalza * ma znaczenie dla uwypuklenia związku między poglądami Garniera, for instance [na przykład] jego systemem konsumpcji (i eko nomicznych korzyści of vast expenditure [rozrzutności]), a po glądami fizjokratów: „System ten” (Quesnaya) „poczytuje rzemieślnikom,» a nawet гюуklym konsumentom za zasługę ich konsumpcję, gdyż przyczynia się ona, jakkolwiek w sposób pośredni, do wzrostu dochodu narodowego, bez nie) bowiem ziemia nie produkowałaby konsumowanych produktów i nie można by icb dodać do dochodów właściciela ziemskiego" (str. 321). IГХ-421Н [8.] Ch [arles] Ganith [.Merkantylistyczny pogląd na wymianę г wartość wymienną. Podciąganie każdej pracy opłacanej pod pojęcie pracy produkcyjnej\ IIVIII—35 8 1 Bardzo kiepskim, i powierzchownym kiczem jest książka Ch. Ganilha: „D es systemes d’econ. polit.” . Pierwsze * W oryginale nieprzetłumaczalny a złośliw y epitet, zaw ierający aluzję do na zw iska: „Schmalzschmiertopf” - Red. przekl. polsk•. 14 - M arks, Engels - D zieła t. 26 209 Rozdział czwarty wydanie Paryż 1809, drugie - 1821. (Cytuję według tego dru giego). Jego gadanina skierowana jest bezpośrednio przeciw Garnierowi, z którym polemizuje. {W „Principes d ’economie politique” le9Ö Canard definiuje „la richesse, une accumulation de travail superflu” [„boga ctwo jako akumulację zbywającej pracy” ]. Gdyby był powie dział, że bogactwo to travail zbywająca ponad tę, której potrze ba, aby robotnika jako robotnika utrzymać przy życiu, definicja jego byłaby słuszna}. Za punkt wyjścia służy panu Ganilhowi elementarne twier dzenie, że podstawowym składnikiem burżuazyjnego bogactwa [jest] towar, a zatem aby produkować bogactwo, praca musi produkować towary, musi sprzedawać samą siebie lub swój produkt. „Przy obecnym stanie cywilizacji poznajemy pracę tylko za pośred nictwem wymiany” (tamże, t. I, str. 79). „Bez wymiany praca nie może wyprodukować żadnego bogactwa” (tamże, str. 81). Stąd jumps [przeskakuje] pan Ganilh natychmiast do syste mu merkantylistycznego. Ponieważ praca bez wymiany nie tworzy żadnego bogactwa burżuazyjnego, ♦ „bogactwo bierze się wyłącznie z handlu” (tamże, str. 84). Albo jak mówi dalej: „Tylko wymiana, czyli handel nadaje przedmiotom wartość” (tamże, str. 98). N a tej „zasadzie identyczności wartości i bogactwa... opiera się nauika o tym, że praca w ogóle [travail general] jest owocna” (tam że, str. 93). Ganilh wyjaśnia, że |[3591 „systeme commercial” [„system handlowy” ], który sam nazywa tylko „modification” du sy steme monćtaire [„modyfikacją” systemu monetarnego], „wywodzi bogactwo prywatne i ogólne z wymiennych wartości pracy, bez względu na to, czy te wartości mogą przybrać postać materialnych, trwałych i niezmiennych przedmiotów, czy też nie” (tamże, str. 95). W ten sposób Ganilh cofa się do systemu merkantylistycz nego, jak Garnier - do fizjokratycznego. Jego nędzna pisani 210 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej, na, if good for nothing else [choć na nic więcej niezdatna], nadaje się mimo to do charakterystyki tego systemu i jego, poglądów na „wartość dodatkową” , szczególnie dlatego, że poglądy te godzą w Smitha, Ricarda itd. Bogactwo jest valeur ćchangeable [wartością wymienną]; każda praca, która albo produkuje valeur ćchangeable, albo sama posiada valeur ćchangeable, produkuje zatem bogactwo. Jedynym wyrażeniem, dzięki któremu Ganilh okazuje się głęb szym myślicielem niż inni merkantyliści, jest travail general [praca w ogóle]. Praca jednostki, lub raczej jej produkt, musi przybrać formę pracy w ogóle [pracy społecznej]. Tylko w ten sposób produkt staje się wartością wymienną, pieniądzem. In fact Ganilh wraca do przekonania, że pieniądz stanowi boga ctwo; lecz już nie tylko samo złoto i srebro, ale także towary, o tyle, o ile reprezentują pieniądz• Ganilh mówi: ,,System handlowy, czyli wymiana wartości pracy w ogóle’’ (tamże, str. 98). Idiotyzm polega na tym, że: produit [produkt] jest valeur [wartością] jako byt, jako incarnation du travail generał [wcielenie pracy w ogóle], ale nie jako „xyaleur du travail ge neral” [„wartość pracy w ogóle”), co równałoby się valeur de la valeur [wartości wartości]. Lecz załóżmy, że towarukonstytuował się jako valeur, przybrał nawet formę pienią dza, przeszedł metamorfozę. Stał się on teraz valeur ćchan geable. Lecz jaka jest jego wartość? Wszystkie, towary są va leur ćchangeable. Tym nie różnią się od siebie. Cóż więc sta nowi valeur ćchangeable określonego towaru? Tu już Ganilh ogranicza się do najprymitywniejszego [wyjaśnienia] zjawiska. Towar A reprezentuje dużą wartość wymienną, jeśli wymienia się na dużo towarów B, C, D etc. Ganilh ma zupełną słuszność, gdy występując przeciw po glądom Ricarda i większości ekonomistów powiada, że rozpa trują oni travail sans 1’ćchange [pracę bez wymiany], chociaż system ich, jak cały system burżuazyjny, opiera się na wartości wymiennej. Pochodzi to jednak stąd, że towarowa forma pro duktu wydawała im się zrozumiała sama przez się, dlatego też rozpatrywali tylko wielkość wartości. W wymianie dopiero, m Rozdział czwarty kiedy przejawiają się w formie pieniędzy, produkty poszcze gólnych jednostek okazują się produktami pracy w ogóle. Re latywność powyższa zasadza się już na tym, że wszystkie to wary muszą przejawiać się jako wcielenia pracy w ogóle, a do tej postaci mogą sprowadzać się jedynie jako względne, ilo ściowo tylko różne wyrazy pracy społecznej. Lecz sama wy miana nie stanowi o wielkości ich wartości. W wymianie wy stępują one jako ogólna praca społeczna; a to, o ile mogą w ten sposób występować, zależy od tego, w jakiej skali mogą się przejawiać jako praca społeczna, czyli od liczby towarów, na które można je wymieniać, a więc od rozmiarów rynku, handlu, od szeregu tych towarów, w których wyrażają się jako wartości wymienne. Gdyby np. istniały tylko cztery różne ga łęzie produkcji, wtedy każdy z czterech producentów wytwa rzałby dużą część swego produktu dla siebie samego. Istnieje jednak tysiące gałęzi, a więc [każdy] producent może swój produkt wytwarzać w całości jako towar. Cały jego produkt może pójść na wymianę. Lecz Ganilh razem z merkantylistami uroił sobie, że sama wielkość wartości jest produktem wymia ny, gdy tymczasem dzięki wymianie produkty uzyskują jedy nie formę wartości, czyli formę towaru. „Wymiana nadaje rzeczom wartość, której by bez niej nie miały” (str. 102). Jeśli to ma znaczyć, że cboses [rzeczy], wartości użytkowe, stają się valeur, otrzymują tę formę tylko jako względne wy razy pracy społecznej, to jest to tautologia. Jeśli to ma zna,czyć, że poprzez wymianę uzyskują one une plus grande valeur qu’elles n’auraient en sans lui [większą wartość, której by bez niej nie miały], to jest to oczywista bzdura, gdyż ćchange [wymiana] może zwiększyć wielkość wartości produktu A tyl ko przez obniżenie wartości produktu В. O tyle dzięki wymia nie produkt A uzyskał większą wartość, niż miał przed wy mianą, o ile wartość В się zmniejszyła. A zatem A + В mają tę samą wartość przed, wymianą, co i po niej. „Najużyteczniejsze produkty mogą nie mieć żadnej wartości, jeśli jej nie uzyskają dzięki wymianie” . 111 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej (D ’abord [przede wszystkim], jeśli te choses są „produits” , to od samego początku są produktami pracy, a nie powszech nymi, elementarnymi darami natury, jak powietrze etc.; jeśli są „les plus utiles” [„najużyteczniejsze” ], to stanowią wartości użytkowe w najistotniejszym sensie tego słowa, wartości użyt kowe każdemu potrzebne; jeśli echange nie daje im żadnej valeur, to jest to tylko wtedy możliwe, gdy każdy sam i dla siebie samego je produkuje; lecz to przeczy ||360| założeniu, że produkuje się je dla echange; a zatem całe założenie jest nonsensem). „Najbardziej nieużyteczne produkty mogą mieć bardzo wielką war tość, jeśli wymiana im sprzyja” (str. 104). „Echange” wydaje się panu G[anilh] jakąś mistyczną osobą. Jeśli „produits les plus inutiles” [„najbardziej nieużyteczne produkty”] nie nadają się do niczego, nie posiadają żadnej wartości użytkowej, to któż je kupi? D la kupującego muszą w każdym razie stanowić choćby urojoną „utilite” [„użytecz ność”]. A jeśli nie jest głupcem, to czemu miałby za nie drożej płacić? Ich wysoka cena musi więc mieć uzasadnienie w takich -okolicznościach, które w każdym razie nie wynikają z ich „inutilite” [„nieużyteczności” ]. [Może chodzi o] ich „rzad kość” , raretć? Ależ Ganilh nazywa je „les produits les plus inutiles” . Jeśli więc są produktami, to czemu nie produkuje :się ich masowo pomimo ich wysokiej „valeur ćchangeable” ? Gdy poprzednio głupcem był kupujący, który płacił dużo pie niędzy za coś, co nie przedstawiało dla niego ani rzeczywistej, ani urojonej wartości użytkowej, to teraz jest [nim] sprzedaw ca, który nie produkuje tych trifles [nieużytecznych przedmio tów] o wysokiej wartości wymiennej zamiast utilites [przed miotów użytecznych] o małej wartości wymiennej. Jeśli więc ich wartość wymienna [jest] duża, pomimo małej wartości użytkowej (przy założeniu, że wartość użytkową określają na turalne potrzeby człowieka), to musi ona wynikać z takich okoliczności, które nie zależą od monsieur echange, lecz od sa rniego produit. Wysoka wartość wymienna produktu nie jest .więc rezultatem echange, lecz tylko się w echange przejawia. 213 Rozdział czwarty Prawdziwą wartość rzeczy, tę, która jest równoznaczna z bogactwem,, określa ta wartość, według której przedmioty zostały wymienione [va leur echangće], a nie ta, według której mogą być wymienione [valeur echangeable]” (tamże, str. 104). Lecz valeur echangeable jest stosunkiem danej chose [rze czy] do innych choses, na które można ją wymienić. {U pod staw tego rozumowania tkwi słuszna myśl: przemiana towaru w pieniądz jest uwarunkowana jego wejściem do wymiany w charakterze valeur echangeable, lecz taką wartością okazuje się towar dopiero w rezultacie wymiany}. Przeciwnie, valeur echangće produktu A jest określoną ilością produktów В, C, D etc. Nie jest to już więc valeur (według pana G[anilha]), lecz chose sans echange [rzecz bez wymiany], B, C, D etc. nie były żadnymi „wartościami” . A stało się wartością, gdyż na jego miejsce (jako valeur echangće) weszły owe „niewartości” . Jak się okazuje, na skutek zwykłej zamiany miejsc owe choses stały się valeurs, wyszedłszy zaś potem z wymiany, znajdują się w tej samej sytuacji co poprzednio. ,,Ta/k więc ani rzeczy wista użyteczność rzeczy, ani ich wartość we wnętrzna nie jest przyczyną bogactwa; wymiana utwierdza i determi nuje ich wartość, a ta wartość właśnie czyni je równoznacznymi z bo gactwem” (tamże, str. 105). Monsieur echange utwierdza i determinuje coś, co albo ist niało, albo nie istniało. Jeśli najprzód tworzy valeur des cho ses [wartość rzeczy], to wartość ta, ów produkt wymiany zni ka, gdy tylko znika sama wymiana. Tak więc natychmiast przekreśla to, co stworzy. Wymieniam A na В + С + D. W tym akcie wymiany A uzyskuje wartość. Gdy tylko ten akt dobiega końca, В -j- С + D stoją po stronie A , zaś A po stronie В + С + D. I tak każde stoi niezależnie od drugiego poza zasięgiem monsieur echange, wymiany, która polegała tylko na zamianie miejsc. В + С -f- D są to teraz choses, a nie żadne valeurs. Tak samo [również] A. Czyli że echange „utwierdza i determinuje” we właściwym sensie tych słów, [mianowicie w takim, w jakim] siłomierz określa i stwierdza siłę moich mięśni, lecz nie tworzy jej. No, a w takim razie echange nie produkuje valeur. 214 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej „W gruncie rzeczy dla pojedynczych jednostek, jak i dla narodów bogactwo istnieje tylko wtedy, gdy każdy pracuje dla wszystkich” {tzn. gdy jego praca występuje jako ogólna praca społeczna; w innym rozumieniu byłby to nonsens, jeśliby bowiem abstra hować od tej formy, to producent żelaza pracuje nie dla tous [wszystkich], lecz tylko dla konsumentów żelaza), „a wszyscy dla każdego” (to znowu byłby nonsens, jeśli mowa o wartości użytkowej, gdyż produkty tous [wszystkich] są jedynie po szczególnymi produktami, a chacun [każdemu] potrzeba tylko poszczególnych produktów; znowu więc nie oznacza to nic in nego, jak to, że poszczególny produkt przybiera taką formę, w której istnieje dla każdego-, a tak może istnieć tylko wtedy, gdy jako poszczególny produkt nie różni się od produktu cha■cun, lecz jest z nim identyczny; znów więc mamy tę formę pracy społecznej, która występuje na podłożu produkcji towa rowej) (tamże, str. 108). IJ3611 Od określenia, według którego wartość wymienna wyraża pracę poszczególnej odosobnionej jednostki jako ogól ną pracę społeczną, wraca G[anilh] znowu do niezwykle pry mitywnej koncepcji: że wartość wymienna jest to stosunek, w którym towar A wymienia się na towary B, C, D etc. To war A ma dużą wartość wymienną wtedy, gdy dają zań dużo B , C, D ; lecz wtedy daje się mało A za B, C, D. Bogactwo składa się z wartości wymiennych. Wartość wymienna jest to stosunek, według którego jeden produkt wymienia się na in ny. Całkowita suma wszystkich produktów nie ma zatem żad nej wartości wymiennej, ponieważ na nic się nie wymienia. T ak więc społeczeństwo, którego bogactwo składa się z war tości wymiennych, nie posiada żadnego bogactwa. Stąd zaś wynika nie tylko to, że - jak G[anilh] sam wnioskuje - „bo gactwo narodowe składające się z wartości wymiennych pra cy” (str. 108) nie może nigdy wzrosnąć ani zmaleć pod wzglę dem swojej wartości wymiennej (nie istnieje więc żadna war tość dodatkowa), lecz i to, że bogactwo nie ma w ogóle żad nej wartości wymiennej, że więc nie jest żadnym richesse [bogactwem], ponieważ richesse składa się tylko z valeurs ćchangeables. 215 Rozdział czwarty „G dy obfity urodzaj spowoduje spadek wartości zboża, zmaleje za możność rolników, jako że będą mieli teraz mniej wartości wymiennych do zaopatrzenia się w przedmioty konieczne, użyteczne czy uprzyje mniające życie; lecz konsumenci zboża zyskają dokładnie tyle, ile rol nicy stracą; stratę jednych wyrówna wygrana innych, a ogólne boga ctwo nie ulegnie żadnej zmianie” (istr. 108, 109). Pardon! Consommateurs du bić [konsumenci zboża] spoży wają ble, a nie valeur echangeable du bić [wartość wymienną zboża]. Stali się bogatsi w środki żywności, a nie w valeur ćchangeable. Niewielką ilość swoich produktów - o dużej wartości wymiennej ze względu na to, że jest ich stosunkowo mało w porównaniu z masą bić, na którą się je wymienia wymienili na ble. Cultivateurs [rolnicy] otrzymali teraz wy soką wartość wymienną, a consommateurs dużo bić o mniej szej wartości wymiennej, tak że teraz oni są biedni, a cultiva teurs - bogaci. Dalej [okazuje się, że] suma (społeczna suma wartości wy miennych) traci swoją cechę bycia wartością wymienną w ta kim samym stopniu, w jakim staje się sumą wartości wymien nych. A, B, C, D , E , F mają wartość wymienną o tyle, o ile się wzajem na siebie wymieniają. Po akcie wymiany stają się wszystkie produktami dla swoich konsumentów, dla kupują cych. Przeszedłszy z jednych rąk w drugie, przestały być war tościami wymiennymi. W ten sposób znikło bogactwo społe czeństwa, qui se compose des valeurs ćchangeables [które się składa z wartości wymiennych]. Wartość A jest względna; jest to jego stosunek wymienny do В, С etc. A + В mają mniej wartości wymiennej, gdyż ich wartość wymienna polega tylko na ich stosunku do C, D , E , F. Natomiast suma А, В, C, D , E , F nie ma w ogóle żadnej wartości wymiennej, gdyż nie wyraża żadnego stosunku. Suma towarów nie wymienia się na żaden inny towar. A zatem bogactwo społeczeństwa, skła dające się z wartości wymiennych, nie ma żadnej wartości wy miennej i nie jest wobec tego bogactwem. „Stąd też tak trudne jest dla kraju - a bywa, że i niemożliwe wzbogacić się dzięki handlowi wewnętrznemu; nieco inaczej rzecz się ma z krajami, które prowadzą handel zagraniczny” (tamże, str. 109). 216 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Jest to stary system merkantylistyczny. Wartość polega na tym, że otrzymuję nie ekwiwalent, lecz więcej niż ekwiwalent. Ale jednocześnie nie ma żadnego ekwiwalentu; ekwiwalent zakłada przecież, że wartość towaru A i wartość towaru В są określone nie przez stosunek A do В lub В do A, lecz przez jakąś trzecią [wielkość], z którą A i В są identyczne. Jeśli zaś nie ma ekwiwalentu, to nie ma również nadwyżki ponad ekwiwalent. Otrzymuję mniej złota za żelazo niż żelaza za złoto. Teraz mam więcej żelaza, za które otrzymuję mniej złota. Jeżeli więc na początku zyskiwałem, gdyż mniejsza ilość złota równała się większej ilości żelaza * , to teraz tracę tyleż samo, gdyż większa ilość żelaza równa się mniejszej ilości złota. „K ażd a praca, bez względu na jej charakter, produkuje bogactwo, przy założeniu, że ma wartość wymienną” (tamże, str. 119). „Wymia na nie liczy się ani z ilością, ani z rodzajem surowca, ani z trwałością produktów” (tamże, str. 121). „W szelkie” (les travaux [prace]) „są jednakowo produkcyjne w stopniu с kreślonym przez sumę, na którą zostały wymienione” (str. 121, 122). Początkowo są one ćgalcmcnt productifs de la somme [jed nakowo produkcyjne w stopniu określonym przez sumę], a mianowicie cenę, którą się za nie płaci (wartość ich płacy roboczej). Lecz zaraz potem G[anilh] czyni jeszcze jeden krok dalej. Praca niematerialna produkuje ten materialny produkt, na który sama się wymienia, tak że wydaje się, iż praca mate rialna wytwarza produkt pracy niematerialnej. ])3621 „N ie ma żadnej różnicy między pracą robotnika, który wy konuje komodę i otrzymuje w zamian za nią korzec zboża, a pracą grajka, która mu [również] przynosi korzec zboża. W obu przypadkach wyprodukowany został jeden korzec zboża; jeden, aby opłacić komodę, i jeden - aby opłacić zadowolenie, jakiego dostarczył trud grajka. Wprawdzie gdy stolarz spożył swój korzec zboża, pozostała komoda, a gdy grajek spożył swój korzec - nie pozostało nic; lecz ileż rodzą* W rękopisie: ponieważ więcej złota = mniej żelaza - Red. 217 Rozdział czwarty jów pracy, uchodzących za produkcyjne, znajduje się w podobnej sytua cji!... O produkcyjności lub jałowość! pracy należy wyrokować nie we dług tego, oo pozostaje po konsumpcji, lecz według wymiany, czyli według produkcji, którą ta praca spowodowała. Ponieważ praca grajka tak samo jak praca stolarza jest przyczyną wyprodukowania jednego korca zboża, to miarą produkcyjności obu tych prac jest na równi jeden korzec zboża, chociaż jedna z nich po zakończeniu nie utrwaila się ani nie realizuje w żadnym trwałym przedmiocie, druga zaś, przeciwnie, utrwala się i realizuje w przedmiocie trwałego użytku” (tamże, str. 122, 123). „A. Smith chciałby zmniejszyć liczbę pracowników, których praca nie przynosi żadnego pożytku, aby powiększyć liczbę zatrudnionych przy pracach pożytecznych; lecz nie zauważono, że gdyby to życzenie mogło się spełnić, nie istniałoby wcale bogactwo, ponieważ producentom za brakłoby konsumentów, a nie skonsumowane nadwyżki nie mogłyby być reprodukowane. Klasy produkcyjne nie oddają darmo produktów swojej pracy tym klasom, których praca nic tworzy produktów ma terialnych" (tu rozróżnia on jednak sam travaux qiui donnent des produits materials et travaux qui n’en donnent point [prace, które dostar czają i które nie dostarczają produktów materialnych]); „oddają im one swoje produkty w zamian za otrzymywany komfort, rozrywki i roz kosze, a po to, by móc je oddawać, muszą je produkować. Gdyby ma terialne produkty pracy nie były wykorzystywane do opłacania prac, które nie dostarczają produktów materialnych, nie znajdowałyby kon sumentów i ustałaby ich reprodukcja. Toteż prace, które produkują rozrywki i rozkosze, uczestniczą w produkcji tak samo czynnie, jak pra ca, którą się uważa za najbardziej produkcyjną” (tamże, str. 123, 124). „Pożądanie komfortu, rozrywek czy rozkoszy” (les pewpłes [u naro dów]) „zawsze prawie idzie za produktami nieodzownymi do ich opła cenia, a nie wyprzedza ich" (tamże, str. 125). (Wydaje się więc, że o wiele bardziej są skutkiem niż przyczyną istnienia praduits qui doivent les acquitter [produktów nieodzownych do ich opłacenia]). „Ina czej sprawa wygląda, gdy klasy produkcyjne nie mają popytu na prace poświęcone dostarczaniu rozrywki, luksusu i przepychu” (tutaj więc sam [Ganilh] czyni rozróżnienie), „a mimo to są zmuszane do opłaca nia ich i do ograniczania swych potrzeb o tę właśnie sumę. Może z tego wynikać, że owa wymuszona zapłata nie spowoduje żadnego przyrostu produktów” (tamże, str. 125). „Z wyjątkiem tego przypad 218 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej ku... każda praca jest z konieczności produkcyjna i mniej lub bardziej skutecznie przyczynia się do tworzenia i wzrostu ogólnego bogactwa, ponieważ silą konieczności powoduje produkcję artykułów, którymi jest opłacana” (tamże, str. 126). {A więc zgodnie z powyższym „prace nieprodukcyjne” są produkcyjne nie dlatego, że kosztują, tzn. nie z powodu ich wartości wymiennej, ani nie dla specjalnych przyjemności, któ re produkują, tzn. nie z powodu ich wartości użytkowej, lecz dlatego, że produkują pracę produkcyjną}. (Gdy A. Smith uważa za produkcyjną tę pracę, która się bezpośrednio wymienia na kapitał, bierze pod uwagę prócz formy również rzeczowe składniki kapitału wymienianego na pracę. Kapitał ten sprowadza się do koniecznych środków utrzymania, a więc najczęściej do towarów, do przedmiotów materialnych. To, co robotnik musi ze swej płacy roboczej za płacić na rzecz państwa i Kościoła, [są] to potrącenia [za] usługi, które mu narzucono; to, co wydaje na wykształcenie, [jest to] piekielnie mało; a tam, gdzie się to zdarza, [wyda tek jest] produkcyjny, gdyż wykształcenie produkuje siłę ro boczą; to, co wydaje na usługi lekarza, adwokata, klechy, to jego pech; pozostaje bardzo mało nieprodukcyjnych prac lub usług, na które robotnik wydatkuje swą płacę roboczą, w szczególności dlatego, że sam wypełnia czynności związane z kosztami utrzymania (gotowanie, utrzymanie domu w czy stości, najczęściej nawet różne reperacje i remonty)}. W najwyższym stopniu charakterystyczny jest następujący passus u G[anilh]a: „Jeśli wymiana nadaje pracy służącego wartość 1000 franków, nato miast pracy robotnika rolnego lub robotnika manufaktury tylko 500 franków, to należy stąd wyciągnąć wniosek, że praca służącego ■wnosi do produkcji bogactwa dwa razy tyle, ile praca robotnika rol nego czy robotnika manufaktury; i nie może być inaczej dopóty, dopóki praca służącego uzyskuje w postaci płacy dwa razy tyle produktów ma terialnych oo praca robotnika rolnego czy robotnika manufaktury. Jak żeż sądzić zatem, że bogactwo pochodzi z pracy, która ma najmniejszą wartość wymienną i dlatego jest opłacana najniżej I” (tamże, str. 293, 294). 219 Rozdział czwarty* ||363| Jeśli płaca robotnika manufaktury lub robotnika rol nego = 500, a wytworzona przezeń wartość dodatkowa (zysk i renta) = 4 0 % , to produit net [produkt czysty] = 200, trzeba by zatem pięciu takich robotników, aby wyprodukować płacę roboczą równą 1000 franków dla jednego służącego. Gdyby monsieur echange zapragnął kupić sobie zamiast słu żącego metresę za 10 000 franków rocznie, potrzebny byłby wówczas produit net 50 takich pracowników produkcyjnych. Ponieważ nieprodukcyjna praca przyniesie metresie wartość wymienną, płacę, dwudziestokrotnie większą od płacy pracow nika produkcyjnego, dodaje ta osoba dwadzieścia razy więcej ,,a la production des richesses” [„do produkcji bogactwa” ], kraj zaś wytwarza tym więcej bogactwa, im wyżej opłaca słu żących i metresy. Pan G[anilh] zapomina, że pracownicy nie produkcyjni opłacani są w ogóle z funduszu dostarczanego tylko dzięki produkcyjności pracy w manufakturach i rolni ctwie, tylko dzięki wytworzonej przez pracowników produk cyjnych, a nie zapłaconej im nadwyżce. Jego rachunek jest ta ki: 1000 franków płacy i jej ekwiwalent w formie pracy słu żącego lub metresy czyni razem 2000 franków. Ale wartość służącego i metresy - i.e. koszty ich produkcji - zależy całko wicie od produit net pracownika produkcyjnego. Co więcej, od tego zależy ich egzystencja jako szczególnego genre [ga tunku]. Cena ich ma niewiele wspólnego z ich wartością. Lecz załóżmy nawet, że wartość (koszty produkcji) służą cego wynosiła dwa razy tyle, ile wartość pracownika produk cyjnego. Wtedy trzeba stwierdzić, że produkcyjność robotnika (tak jak produkcyjność maszyny) i jego wartość to zupełnie różne sprawy, pozostające nawet do siebie w stosunku od wrotnie proporcjonalnym. Wartość, której równa się koszt ma szyny, jest zawsze minusem w stosunku do jej produkcyjności. „ N a próżno wytacza się zarzut, że jeśli praca służącego jest tak samo produkcyjna jak praca robotnika rolnego i robotnika manufaktury, to trudno pojąć, dlaczego ogólnych oszczędności kraju nic można by obró cić na utrzymanie służących, nie tylkio nic nie marnotrawiąc, lecz nawet pomnażając stale wartość [oszczędności kraju]. Zarzut ten jest tylko po zornie słuszny, gdyż zakłada, jakoby owocność każdej pracy pochodziła 220 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej z jej współudziału w produkcji przedmiotów materialnych, jakoby pro dukcja materialna tworzyła bogactwo, jakoby produkcja i bogactwo były całkowicie z sobą identyczne. Zapomina się, że każda produkcja staje się bogactwem tylko przez współdziałanie z konsumpcją 1 i że wymiana determinuje stopień, w jakim produkcja przyczynia się do tworzenia bo gactwa. Jeśli sobie uprzytomnić: że wszelkie prace bezpośrednio lub pośrednio składają się na produkcję ogólną każdego kraju; że wymia na, ustalając wartość każdej pracy, określa jej udział w produkcji; że spożycie produktów realizuje wartość, któtą nadała im wymiana; oraz że nadwyżka lub niedobór produkcji w stosunku do konsumpcji okre śla wielkość bogactwa lub nędzy narodów - to stanie się zrozumiałe, jakim brakiem konsekwencji jest izolowanie każdej pracy oraz mierze nie jej owocności i płodności stopniem jej współdziałania w produkcji materialnej, bez wzglądu na ||3 6 4 | konsumpcję, która jedynie nadaje jej wartość, tę wartość, bez której bogactwo nie mogłoby istnieć” (tam że, str. 294, 295). Z jednej strony, według tego bubka, bogactwo zależy od nadwyżki produkcji nad konsumpcją, z drugiej zaś - tylko konsumpcja przydaje wartości. A jeden służący, który konsumuje za 1000 franków, zgodnie z tym poglądem dwa razy więcej przyczynia się do powstania wartości niż chłop, który zjada tylko za 500 franków. Z jednej strony Ganilh przyznaje, że prace nieprodukcyjne nie biorą bezpośredniego udziału w tworzeniu materialnego bogactwa. Więcej i Smith nie twierdzi. Z drugiej strony Ganilh usiłuje wykazać, że odwrotnie, to one tworzą bogactwo ma terialne - tak samo, jak go według jego własnej opinii nie tworzą. Wszyscy polemizujący z A. Smithem okazują z jednej strony 1 { i dlatego o stronę dalej mówi ten bubek, ,,żc każda praca produkuje bo gactwo proporcjonalnie do swej wartości wymiennej określonej przez popyt ii podaż” (produkuje bogactwo nie w miarę tego, jak wytwarza valeur d ’echange, lecz pro porcjonalnie do tego, jaką valeur d ’echangc sam a reprezentuje, tzn. nic do tego, co produkuje, lecz co sam a kosztuje), ,,żc jej względna wartość przyczynia się do akumulacji kapitału tylko przez oszczędzanie i powstrzymywanie się od konsumpcji tych produktów, które owa wartość pozw ala wziąć z produkcji ogólnej” } *. * W rękopisie fragment ten znajduje się w zaznaczonym d la większej jasności został umieszczony w przypisie - Red. miejscu cytatu; tu Ul -Rozdział czwarty pogardliwy stosunek do produkcji materialnej, z drugiej zaś strony usiłują produkcję niematerialną - albo nawet to, co w ogóle nie jest produkcją, np. pracę lokaja - traktować tak, jak gdyby była produkcją materialną. Wszystko jedno, na co przepuści swoje dochody posiadacz revenue net: na lokajów, imetresy czy pasztety. Śmieszne jest jednak wyobrażenie, że nadwyżkę musi zjeść lokaj, a nie może tego zrobić sam ro botnik produkcyjny, aby wartość produktu nie poszła do diabla. Malthus również głosi konieczność istnienia niepro dukcyjnych konsumentów, która rzeczywiście istnieje dopóty, dopóki nadwyżka znajdować się będzie w rękach gens oisifs [próżniaków], j 364|| [9. Ganilh i Ricardo o dochodzie netto. Ganilh jako zwolennik zmniejszenia liczby ludności produkcyjnej; Ricardo jako zwolennik akumulacji kapitału i wzrostu sil wytwórczych] ||364| Ganilh utrzymuje, że w swojej „Theorie de 1’ćcon. polit.” (nie znana mi książka) sformułował teorię, którą Ri cardo powtórzył za nim [70l Ma ona polegać na tym, że bo gactwo zależy nie od produit brut, lecz od produit net, a za tem od wysokości zysku i renty. (Nie jest to z pewnością odkrycie Ganilha, ale wyróżnia się on w samej rzeczy manie rą, z jaką słowa te wypowiada.) Surplus value [wartość dodatkowa] wyraża się (ma swoje realne istnienie) w surplus produce [produkcie dodatkowym], w nadwyżce ponad tę masę produktu, która odtwarza jedynie pierwotne elementy produktu, wchodzi więc do kosztów pro dukcji i równa się - licząc łącznie kapitał stały i zmien ny - wyłożonemu na produkcję kapitałowi. Celem produkcji kapitalistycznej jest wartość dodatkową, a nie produkt. Niezbędny czas pracy robotnika, a tym samym ekwiwalent w produkcie, za pomocą którego ten czas jest opłacany, jest konieczny tylko dopóty, dopóki robotnik dostarcza pracy do datkowej. W przeciwnym razie jest nieprodukcyjny dla ka pitalisty. 222 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Wartość dodatkowa równa się stopie wartości dodatkowej — , pomnożonej przez liczbę jednocześnie przepracowanych v dni roboczych lub przez liczbę zatrudnionych robotników, którą oznaczymy przez n. Tak więc M = ~ n Wartość v dodatkowa może się zatem zwiększać lub zmniejszać w dwo jaki sposób. N a przykład — X n równa się V_ v X n = 2 M. 2 Tutaj M ||365| podwoiło się, ponieważ stopa zwiększyła się dwukrotnie, gdyż ~ ~2 równe — jest dwa razy większe od —‘ ° Z drugiej strony jednak również — X 2 n wyniosłoby ^ m- , V V a zatem również 2 M. K apitał zmienny, V, równa się cenie pojedynczego dnia roboczego pomnożonej przez liczbę za trudnionych robotników. Jeśli zatrudniono 800 robotników, z których każdy kosztuje 1 f.szt., to V = 800 f.szt., tj. 1 f.szt. X 800, gdzie K)= 800. Jeśli teraz wartość dodatko wa = 160, to jej stopa wyniesie — ’ ' H y 1 f.szt. X 800 = 20% . Lecz sama wartość dodatkowa = 800 80 5 1 f. szt. X 800 X 800,czyli M f- SZt x n. 1 f. szt. X n Przy danej długości dnia roboczego wartość dodatkowa * może się zwiększyć * * tylko przez wzrost * * * wydajności, przy danej zaś wydajności - tylko przez przedłużenie czasu pracy. A ważne jest tutaj, że: 2 M = — X n oraz 2 M = — X X 2 n. * W rękopisie: stopa wartośoi dodatkowej - Red. * * W rękopisie: podwoić - Red. * * * w rękopisie: podwojenie - Red. 223 Rozdział czwarty 300 Ó50 160 310 150 620 150, czyli 23!/i3% 50% 150, czyli 24e/3i% 1 00% Produkt całkowity Suma 310 Stopa zysku P łaca robocza 40 W artość dodatkow a Surowce Stary kapitał Nowy kapitał Maszyny Wielkość wartości dodatkowej (gross amount [globalna «urna] wartości dodatkowej) nie zmienia się, gdy liczba ro botników zmniejsza się o połowę i zamiast 2 n wynosi (tylko] n, lecz gdy dzienna praca dodatkowa [wykonana] przez nich jest dwa razy większa niż uprzednio. Przy tym założeniu dwie wielkości nie zmieniłyby się więc wcale: po pierwsze, całkowita masa wytworzonych produktów; po dru gie, całkowita masa surplus produce, czyli produit net. Zmie niłoby się jednak, co następuje: po pierwsze, zmniejszyłby się 0 połowę kapitał zmienny, czyli ta część kapitału obrotowego, którą wykłada się na płacę roboczą. T a część kapitału stałego, którą stanowi surowiec, [pozostałaby] również bez zmiany, gdyż i teraz byłaby przetwarzana taka sama jak uprzednio masa surowca, aczkolwiek tylko przez połowę dawnej liczby ■zatrudnionych robotników. Zwiększyłaby się natomiast ta część, którą stanowi capital fixe [kapitał trwały]. Jeśli przedtem kapitał wyłożony na płacę roboczą = = 300 f.szt. (1 f.szt. na robotnika), to obecnie = 150 f.szt. jeżeli przedtem kapitał wyłożony na surowiec = 310 f.szt., to 1 obecnie = 310 f.szt. Załóżmy, że wartość maszyn była cztery razy większa od wartości pozostałego kapitału, a więc = 1600 t71l. Jeżeli zatem maszyny zużywają się w cią gu 10 lat, to wartość maszyn przechodząca corocznie na pro dukt = 160 f.szt. Załóżmy, że kapitał wykładany uprzednio na narzędzia [produkcji] = 40 f. szt., a więc tylko V i [tego, co obecnie]. Rachunek przedstawia się zatem następująco: • 800 770 W tym przypadku stopa zysku wzrosła, ponieważ zmniejszył się całkowity kapitał; gdy kapitał wyłożony na płacę roboczą 224 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej zmniejszył się o 150 f.szt., suma wartości capital fixe [wzrosła] tylko [o] 120 f.szt., tak że łącznie wyłożono o 30 f.szt. mniej niż poprzednio. Jeżeli teraz znowu wydatkuje się pozostałe 30 f.szt. w taki 31 16 sam sposób, — całości (czyli 1/2 ) na surowce, 11a maszyny 15 62 ’ 62 i ^ 2 na płacę roboczą, to otrzymamy: Maszyny Surowce Płaca robocza 7 f. 14 szyi. 6 p. 15 f. 7 f. 5 szyi. 6 p. Wartość dodatkowa 7 f. 5 szyi. 6 p. A zatem całość wynosi obecnie: Maszyny Nowy -------------kapitał 167 f. 14 szyi. 6 p. Surowce Płaca robocza Wartość dodatkow a Stopa zysku —------------------------------------------------------325 f. 157 f. 157 f. 246/з1°/и 5 szyil. 6 p. 5 szyi. 6 p. Całkowita suma wyłożonego kapitału: 650 f.szt., jak uprzed nio. Całkowity produkt 807 [f.szt.] 5 szyi. 6 p. Całkowita wartość produktu zwiększyła się, całkowita war tość wydatkowanego kapitału pozostała bez zmian, przy czym wzrosła nie tylko wartość, lecz i masa produktu całkowitego, gdyż za 15 f.szt. więcej surowca przekształcono w produkt. ||366 j „G d y kraj nie może korzystać z pomocy maszyn i pracę swo ją opiera jedynie na sile rąk, klasy pracujące spożywają swą produkcję prawie w caiości. W miarę jak przemysł czyni postępy, jak doskonali się dzięki podziałowi pracy, zręczności robotników, wynalezieniu ma szyn, zmniejszają się koszty produkcji, czyli, innymi słowy, mniej po trzeba robotników, aby uzyskać większy produkt” (tamże [„D es systemes d’econiomie politique” , 2 wyd., 1821], t. I, str. 211, 212). Znaczy to więc, że w miarę jak przemysł staje się bardziej wydajny, zmniejszają się koszty produkcji przypadające na płacę roboczą. Zatrudnia się mniej robotników w stosunku do wytwarzanego produktu, zjadają oni zatem mniejszą jego część. Gdy bez pomocy maszyn robotnik potrzebuje 10 godz., aby wyprodukować dla siebie środki utrzymania, a korzystając z maszyn tylko 6, to w pierwszym przypadku pracuje (przy dwunastogodzinnym dniu roboczym) 10 [godzin] dla siebie 15 - Marks» Engels - D zieła t. 26 225 Rozdział czwarty i 2 dla kapitalisty, a z produktu całkowitego 12 godzin [pra cy] kapitalista otrzymuje l/s. W pierwszym przypadku 10 ro botników wytworzy produkt ( = 100 godz.) dla 10 robotni ków i [ = ] 20 [godz.] dla kapitalisty. Z wartości równej 120 [godzinom] kapitalista otrzymuje Ve = 20. W drugim przypadku 5 robotników wytworzy dla 5 robotników produkt ( = 3 0 godz.) i dla kapitalisty = 30 godz. Z 60 godz. kapi talista otrzyma obecnie 30, a więc V 2 , trzy razy więcej niż uprzednio. Wzrośnie także całkowita wartość dodatkowa, mianowicie z 20 [godz.] do 30, czyli о !/з- 60 dni, z których przywłaszczam sobie połowę, stanowią о */з więcej niż 120 dni, z których przywłaszczam sobie 1/eDalej, połowa produktu całkowitego, którą otrzymuje ka pitalista, jest także pod względem ilości większa niż uprzednio, gdyż 6 godzin [pracy] dostarcza teraz tyle produktu, ile przedtem 10; 1 [godzina] tyle, ile [przedtem] 10/б, czyli 1 tyle, [ile] l*/e = l 2/3. A więc 30 dodatkowych godzin zawiera tyle produktu, ile [przedtem] * 10, a więc 30, czyli 5 X 6 , tyle, ile przedtem 5 X 10. Tak oto powiększy się wartość dodatkowa kapitalisty i jego produkt dodatkowy (jeśli go spożywa sam, bądź w tej mierze, w jakiej go sam spożywa in natura). Wartość dodatkowa może wzrosnąć nawet bez zwiększenia ilości produktu całko witego * * . Wzrost wartości dodatkowej oznacza bowiem, że robotnik może wyprodukować swoje środki utrzymania w cią gu krótszego czasu niż uprzednio, że zatem wartość konsu mowanych przezeń towarów maleje, wyraża mniej czasu pracy, że więc określona wartość, = np. 6 godzinom, reprezentuje większą niż przedtem ilość wartości użytkowych. Robotnik otrzymuje tę samą ilość produktu co uprzednio, lecz stanowi ona mniejszą część całkowitego produktu, podobnie jak jej wartość wyraża mniejszą część fruits [owoców] dnia robocze go. Chociaż do takich rezultatów nie mógłby doprowadzić żaden wzrost sił wytwórczych w tych gałęziach przemysłu, których produkt neither [ani] bezpośrednio, ani pośrednio nie uczestniczy w wytwarzaniu środków konsumpcji robotnika, * W rękopis-ie: = - Red. * * W rękopisie: produktu dodatkowego - Red. 226 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej gdyż wzrost lub spadek wydajności w tych gałęziach nie zmie nia stosunku między pracą niezbędną a pracą dodatkową, to jednak rezultat byłby dla tych gałęzi taki sam, aczkolwiek nie wynikałby ze zmian w ich własnej wydajności. Względna war tość ich produktów wzrosłaby dokładnie w takiej samej mie rze, w jakiej wartość względna innych towarów obniżyłaby się (gdyby ich własna wydajność pozostała na tym samym poziomie); a więc odpowiednio mniejsza część tych pro duktów, czyli mniejsza część zmaterializowanego w tych pro duktach czasu pracy robotnika dostarczyłaby mu tę samą co uprzednio ilość środków utrzymania. Wartość dodatkowa wzrosłaby tedy w tych gałęziach całkiem tak samo jak w innych. Cóż jednak będzie się teraz działo z 5 zwolnionymi ro botnikami? Można by odpowiedzieć, że zwolnił się również pewien kapitał, mianowicie kapitał opłacający 5 zwolnionych robotników, z których każdy otrzymywał 10 godz. (na co pracował 12 [godz.]); a więc [kapitał równy] łącznie 50 go dzinom, za pomocą którego można było przedtem opłacić 5 robotników, [obecnie] zaś, gdy płaca robocza spadła do 50 6 godz., można opłacić — = 8 !/3 dni roboczych. Za pomocą zwolnionego kapitału - 50 [godzin] pracy - można więc teraz zatrudnić więcej robotników, niż [zostało] zwolnionych. Jednakże nie w całej wysokości 50 godz. pracy zwolnił się kapitał. Nawet bowiem przy założeniu, że surowiec staniał w takim samym stosunku, w jakim się go więcej obecnie prze rabia w ciągu tego samego czasu pracy, a więc że w danej ga łęzi produkcji nastąpił również taki sam wzrost siły produkcyj nej - pozostaje jeszcze wydatek na nowe maszyny. Jeśli przyjmiemy, że te kosztowałyby dokładnie 50 godz. pracy, to w żadnym przypadku [ich produkcja] nie mogłaby dać za trudnienia tylu robotnikom, ilu zostało zwolnionych. Owe 50 godz. pracy wykładano bowiem [uprzednio] w całości na płace robocze, na 5 robotników, tymczasem wartość maszyny wynosząca 50 godz. pracy zawiera zysk i płacę, opłacony i nieopłacony czas pracy. Ponadto do wartości maszyny wcho dzi capital constant. Wreszcie mniej liczni od zwolnionych 227 Rozdział czwarty robotnicy [budujący nowe maszyny] nie są akurat tymi właśnie, |367|| którzy zostali zwolnieni. Zwiększony popyt na siłę roboczą w przemyśle budowy maszyn może co najwyżej wpłynąć na przyszły podział masy robotników w taki sposób, że większa część generacji podejmującej pracę, większa niż przedtem, zwróci się do tej gałęzi produkcji. Nie wpłynie to na zwolnionych. Poza tym przyrost rocznego popytu na tych robotników nie równa się nowemu kapitałowi wyłożone mu na maszyny. Maszyna żyje np. 10 lat. Stały popyt, który stwarza corocznie, jest zatem równy Vio płacy roboczej w niej zawartej. Do tej V 1 0 dochodzi praca związana z naprawami w ciągu lat 10 oraz codzienne zużycie węgla, smarów i w ogóle materiaux instrumentaux [materiałów pomocniczych], co w su mie wynosi być może jeszcze 2/io. {Gdyby zwolniony kapitał był równy 60 godzinom, to reprezentowałyby one teraz 10 godzin pracy dodatkowej i tylko 50 [godzin pracy] niezbędnej. Jeśli więc przedtem owych 60 [godzin] było wydatkowanych na płacę i dawało zatrudnienie sześciu robotnikom, to obecnie - tylko pięciu}. (Deplacement [przestawienie] pracy i kapitału, spowodo wane przez wzrost wydajności w pewnej gałęzi przemysłu na skutek wprowadzenia maszyn etc., dokonuje się zawsze do piero w późniejszym okresie. Znaczy to, że przyrost nowo napływającej masy pracy zostanie inaczej podzielony, być może, [pomiędzy] dzieci wyrzuconych na bruk, lecz nie [po między nich] samych. Oni sami wegetują przez długi czas w swoim starym trade [zawodzie], który wykonują nadal w najbardziej niekorzystnych warunkach, jako że niezbędny czas ich pracy większy jest od społecznie niezbędnego; pauperyzują się lub znajdują zatrudnienie w takich gałęziach, które stosują pracę niższego rzędu}. {Pauper, całkiem tak samo jak kapitalista (rentier), żyje na rachunek dochodu kraju i nie wchodzi do kosztów wytwarza nia produktu. Stąd, według pana Ganilha, byłby reprezentan tem valeur ćchangeable [wartości wymiennej], podobnie jak przestępca, którego żywi się w więzieniu. Wielka część „niepro dukcyjnych pracowników” , jak posiadacze państwowych syne kur etc. - to tylko dystyngowani pauprowie}. {Załóżmy, iż wydajność przemysłu tak wzrosła, że gdy 228 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej dawniej 2/3, t 0 obecnie tylko >/з ludności uczestniczy bez pośrednio w produkcji materialnej. Dawniej 2/з dostarczały środków utrzymania dla 3/3, obecnie 7з dla 3 /з. Dawniej net revenue (w odróżnieniu od dochodu robotnika) wynosił !/з > obecnie 2/3. Naród, abstrahując od przeciwieństw [klasowych], potrzebowałby teraz V 3 swego czasu do bezpośredniej pro dukcji, do której dawniej potrzebował 2/3. Przy równomier nym rozłożeniu pracy mieliby wszyscy o 2 / 3 więcej czasu na pracę nieprodukcyjną i odpoczynek. Lecz w produkcji kapi talistycznej wszystko przejawia się w antagonistycznych for mach i jest takie w samej rzeczy. Założenie nasze nie suponuje bynajmniej ludności zastojowej. Gdyby wzrosły całe 3 /з, wzro słaby również '/з ; w ten sposób z uwagi na masę mogłaby większa liczba ludności znaleźć zatrudnienie w pracy pro dukcyjnej. Jednak relatywnie, w stosunku do całej ludności, byłoby to zawsze o 50°/o mniej niż poprzednio. Owe 2 / 3 skła dałyby się teraz po części z posiadaczy zysku i renty, a po części z pracowników nieprodukcyjnych (również marnie opła canych na skutek konkurencji), którzy pomagaliby im przeja dać dochód dając w zamian lub narzucając, jak np. polityczni nieprodukcyjni pracownicy, pewien ekwiwalent w postaci ser vices [usług]. Można by założyć, że - z wyjątkiem służby domowej, żołnierzy, marynarzy, policjantów, niższych urzędni ków itd., utrzymanek, stajennych, klownów i żonglerów - ci nieprodukcyjni pracownicy mieliby na ogół wyższy poziom wykształcenia niż uprzednio i że w szczególności wzrosłaby liczba źle opłacanych artystów, muzyków, adwokatów, lekarzy, uczonych, nauczycieli, wynalazców etc. W łonie samej klasy produkcyjnej namnożyliby się handlo wi middlemen [pośrednicy], w szczególności zaś wzrosłaby liczba zatrudnionych w przemyśle budowy maszyn, przy budo wie kolei żelaznych, w górnictwie; dalej liczba trudniących się hodowlą bydła w rolnictwie, dostarczaniem chemicznych i mineralnych surowców do produkcji nawozów etc. Dalej, zwiększyłaby się liczba cultivateurs [rolników] wytwarzających surowce dla przemysłu w porównaniu z liczbą tych, którzy wytwarzają środki utrzymania, a liczba produkujących środki *- W rękopisie: teraz - Red. 229 Rozdział czwarty do życia dla bydła - w porównaniu z liczbą tych, którzy pro dukują środki do życia dla ludzi. Gdy wzrasta kapital stały, wzrasta też względna masa pracy całkowitej zatrudnione) przy jego reprodukcji. Niemniej jednak część pracowników, pro dukująca bezpośrednio środki utrzymania, wytwarza więcej produktów niż uprzednio, aczkolwiek jej liczba zmniejszyła się ||3681. Praca tych ludzi jest obecnie bardziej wydajna. Jak w pojedynczym kapitale zmniejszenie zmiennej części kapitału w porównaniu ze stałą częścią przejawia się bezpośrednio w postaci zmniejszenia części kapitału wyłożonej na płacę ro boczą, tak też w stosunku do całkowitej masy kapitału w procesie jego reprodukcji - ta sama zależność musi ujawnić się w takiej formie, że stosunkowo większa część masy za trudnionej pracy zajmie się reprodukcją środków produkcji, a nie samych produktów, a więc reprodukcją maszyn (włącza jąc tu środki komunikacji i transportu, a także budynki), matieres instrumentales [materiałów pomocniczych] (węgla, gazu, smarów, łoju, pasów skórzanych itd.), uprawą kultur stano wiących surowiec dla produktów przemysłowych. Liczba ro botników rolnych zmniejszy się w porównaniu z liczbą ro botników zatrudnionych w manufakturach. Zwiększy się, wreszcie, liczba robotników wytwarzających przedmioty zbyt ku, gdyż zwiększony dochód spożywa więcej przedmiotów zbytku}. {Kapitał zmienny sprowadza się do dochodu, po pierw sze - do płacy roboczej, a po drugie - do zysku. Jeżeli zatem ujmuje się kapitał jako kategorię przeciwstawną dochodowi, to w roli właściwego kapitału występuje kapitał stały, jako ta część produktu całkowitego, która należy do produkcji i wchodzi w jej koszty, nie będąc nigdy dla nikogo (wyjąwszy bydło robocze) przedmiotem indywidualnego spożycia. Być może, iż część ta wywodzi się w całości z zysków i płac. Ale koniec końców nie może ona nigdy wypływać z tego jednego źródła; stanowi produkt pracy, lecz takiej, która same na rzędzia produkcji traktuje jako dochód, podobnie jak dzikus swój łuk. Raz przekształcona w capital constant, przestaje 230 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjne) jednak ta część produktu sprowadzać się do płacy łub zysku, aczkolwiek jej reprodukcja przynosi zyski i płace. Części tej przynależy pewna część produktu. Każdy następny produkt jest wytworem tej właśnie minionej pracy i pracy obecnej. Tę drugą można kontynuować tylko wtedy, gdy pewną część produktu całkowitego zwraca ona produkcji. Praca ta musi odtworzyć kapitał stały in natura. Gdy staje się bardziej wy dajna, odtwarza produkt, lecz nie jego wartość, którą zmniej sza post festum. Gdy staje się mniej wydajna, podnosi wartość swego produktu. W pierwszym przypadku zmniejsza się względny udział pracy minionej w produkcie całkowitym, w drugim przypadku - zwiększa się *. W pierwszym przy padku praca żywa staje się bardziej wydajna, w drugim mniej wydajna}. {D o okoliczności wpływających na obniżkę kosztów capital constant zalicza się również uszlachetnienie surowca. Nie jest np. możliwe wytworzenie w ciągu danego czasu takiej samej ilości przędzy z dobrej, co ze złej bawełny, pomijając już względną masę odpadków etc. W ten sam sposób uwydatnia się znaczenie wysokiej jakości nasion etc.}. {Za przykład posłużyć może kombinacja, polegająca na tym, że fabrykant sam wytwarza część swego dawnego capital con stant bądź sam nadaje inną formę surowemu produktowi, który uprzednio z jego własnej sfery produkcji przechodził jako capital constant do innej sfery - co zawsze, jak pokazano wyżej * * , sprowadza się tylko do pewnej koncentracji zysków. Przykład pierwszej: połączenie przędzalnictwa i tkactwa. Przykład drugiej-, właściciele kopalń w okolicach Birmingham, którzy przejęli cały proces produkcji żelaza rozdzielony uprzeddnio między różnych przedsiębiorców i właścicieli}. Ganilh ciągnie: „D opóki podział pracy nie został wprowadzony we wszystkich ga łęziach pracy, dopóki wszystkie klasy trudzącej się w mozole, przemy słowej ludności nie zostały w pełni zatrudnione, wynalazek maszyn oraz * W rękopisie: zmniejsza się - Red. * * Patrz tom niniejszy, str. 131-132 - R ed. przekl. polsk. 231 Rozdział czwarty ich zastosowanie w niektórych gałęziach przemysłu ma jako skutek je dynie odpływ kapitałów i zwolnionych przez maszyny robotników do innych prac mogących dostarczyć im pożytecznego zatrudnienia. Lecz oczywiste jest, że kiedy wszystkie dziedziny pracy posiadają kapitał i robotników w niezbędnej ilości, dalsze udoskonalenia, wszelkie nowe maszyny ^oszczędzające pracę, redukują w sposób nieunikniony liczbę pracującej ludności; a ponieważ redukcja tej liczby nie zmniejsza wcale wielkości produkcji, część, która w ten sposób pozostaje do dyspozycji, powiększa albo zyski od kapitału, albo rentę gruntową; naturalnym i koniecznym rezultatem [stosowania] maszyn jest przeto spadek li czebności klas najemnych, które utrzymują się z produktu brutto, i wzrost liczebności tych klas, które utrzymują się z produktu netto” (tamże, str. 212). ||3691 „Zmiana składu ludności kraju jest nieuchronnym skutkiem postępu w przemyśle i rzeczywistą przyczyną pomyślności, potęgi i cy wilizacji współczesnych narodów. Im bardziej zmniejsza się liczebność niższych klas społeczeństwa, tym mniej musi się ono obawiać niebezpie czeństw, na jakie naraża je nieustannie nędza, ciemnota, łatwowierność, i przesądy tych nieszczęśliwych k las; a im liczniejsze stają się wyższe klasy, tym większą liczbę poddanych ma państwo do swej dyspozycji, tym jest silniejsze i potężniejsze, tym więcej oświaty, rozumu i cywili zacji panuje w całej społeczności” (tamże, str. 213). {Say wyjaśnia następująco, w jaki sposób może la totałitć de la valeur du produit se resoudre en revenue [wartość cał kowita produktu sprowadzić się do dochodu], W przypisku do X X V I rozdz. [dzieła] Ricarda [„Principles” ], w przekła dzie Constancia, powiada: „Dochód netto osoby prywatnej składa się z wartości produktu, przy którego wytwarzaniu współdziałała... pomniejszonej o jej wydatki; ponieważ jednak jej wydatki stanowią części dochodu, które wypłaciła innym osobom, całkowita wartość produktu służy do opłacenia docho dów. Całkowity dochód narodu składa się z jego produktu brutto, to znaczy z rozdzielanej między wytwórców wartości brutto wszystkich jego produktów” 174 . Ostatnie zdanie byłoby słuszne, gdyby zostało sformułowane tak: le revenue total d’une nation se compose de cette partie de son produit brut, c’est-ä-dire de la valeur brute de> tous 232 Teorie pracy produkcyjne'] i nieprodukcyjnej' les produits qui se distribuent comme revenus entre les producteurs, c’est-ä-dire moins cette portion de tous les produits qui dans chaque branche d ’industrie avaient remplacćs les moyens des productions [dochód całkowity narodu składa się z części jego produktu brutto, to znaczy z wartości brutto wszystkich produktów, które w postaci dochodów zostają po dzielone między wytwórców, to znaczy [z całkowitej wartości brutto] pomniejszonej o tę część wszystkich produktów, które w każdej gałęzi przemysłu zastąpiły zużyte środki produkcji]. Lecz tak sformułowane, zdanie to uchyliłoby samo siebie. Say pisze d alej: „W artość tę można by, po dokonaniu licznych aktów wymiany, skon sumować w całości w ciągu tego samego roku, w którym powstała, na skutek czego nie przestanie ona być dochodem narodu; podobnie jak osoba prywatna posiadająca 20 [000] fr. rocznego dochodu nie przestaje mieć 20 000 fr. rocznego dochodu, choćby każdego roku cały ten do chód spożywała. Jej dochód nie składa się tylko z jej oszczędności” . Son revenu ne se compose jamais de ses ćpargnes, quoique ses epargnes se composent toujours de ses revenus. Pour prouver qu’une nation peut annuellement manger et son capital et son revenu, Say la compare ä un particulier qui laisse intacte son capital et ne mange annuellement que son revenu *. Si ce particulier mangeait dans une seule annee et son capital de 200 000 frs. et le revenu de 20 000, il n’aurait rien ä manger Tan apres. Si tout le capital d ’une nation, et consequemment toute la valeur brute de ses produits, se resolvait en revenus, Say aurait raison. Le particulier mange ses 20 000 frs. de revenu. Ses 200 000 frs. de capital, qu’il ne mange pas, se seraient composes des revenus d ’autres particuliers, dont chacun mange sa part, et ainsi, au bout de l’annee, tout le capital serait mange. Mais il serait reproduit pendant qu’il est mange et ainsi remplace? Mais le particulier en question reproduit annuellement son revenu de 20 000 frs. parce qu’il n’a pas mange son capital de 200 000 frs. Les autres ont mange ce capital. Done ils n’ont pas de capital de quoi reproduire du revenu. [Jej dochód nie składa się nigdy z jej oszczędności, * W rękopisie: capital - Red. 233 Rozdział czwarty chociaż jej oszczędności składają się zawsze z jej dochodów. Aby udowodnić, że naród może w ciągu roku spożyć zarówno swój kapitał, jak i dochód, Say porównuje go z osobą pry watną, która swój kapitał pozostawia nienaruszony, a spożywa w ciągu roku tylko swój dochód. Gdyby ta osoba prywatna spożyła w ciągu jednego tylko roku zarówno swój kapitał w wysokości 200 000 fr., jak i dochód liczący 20 000 fr., w następnym roku nie miałaby nic do spożycia. Gdyby cały kapitał narodu, a więc cała wartość brutto jego produktów sprowadzała się do dochodów, Say miałby rację. Osoba pry watna spożywa swoje 20 000 fr. dochodu. Natomiast na 200 000 fr. jej kapitału, którego nie spożywa, składałyby się dochody innych osób prywatnych, z których każda spożywa łaby śwoją część, i w ten sposób pod koniec roku cały kapitał byłby spożyty. A czy kapitał nie mógłby być odtworzony w tym czasie, gdy się go spożywa, i w ten sposób jednak restytuowany? Lecz osoba, o której mowa, odtwarza corocznie 20 000 fr. swego dochodu dlatego właśnie, że nie spożyła swego kapitału wynoszącego 200 000 fr. Kapitał ten spożyli inni. Nie mają więc już kapitału potrzebnego do odtworzenia dochodu]}. „Tylko produkt netto” , powiada Ganilh, „i ci, którzy go konsumu ją, tworzą jego” (de Г etat [państwa]) „bogactwo i potęgę oraz przy czyniają się do jego pomyślności, chwały i wielkości” (tamże, str. 218). Ganilh cytuje następnie przypiski Saya do [„Principles”] Ricarda w przekładzie Const [ancia], mianowicie do XXV I roz działu, gdzie Ricardo powiada, że jeśli kraj [liczy] 12 milio nów [mieszkańców], to dla jego bogactwa [byłoby] korzystniej, gdyby dla owych 12 min pracowało 5 min ludzi produkcyj nych, a nie 7 min. W pierwszym przypadku produit net skła dałby się z surplus produce dającego utrzymanie 7 niepro dukcyjnym milionom, w drugim przypadku - z surplus pro duce dla 5 min [ludności nieprodukcyjnej]. Say zaznacza w związku z tym: „Przypomina to zupełnie doktrynę ekonomistów i22) X V III wiefcu, którzy utrzymywali, że manufaktury nie służą wcale bogactwu państwa, 234 Teorie junacy produkcyjnej i nieprodukcyjnej \ gdyż klasa opłacana konsumując wartośń równą tej || 3 7 0 1, jaką wy twarza, nie wnosi nic do ich słynnego produktu netto” . Ganilh powijada na to (str. 219, 220): „Niełatwo zauważyć jakiś związek między twierdzeniem ekonomi stów, że klasa p r z e m y s ł o w a s p o ż y w a wartość r ó w n ą tej, którą w y t w a rza, a doktryną Ricarda, że płacy roboczej nie można... wliczać d o d o chodu państwa". G[anilh] również tutaj nie trafia w sedno. Błąd economistes tkwi w tym, że traktowali manufacturiers [pracowników manufaktury] tylko jako classes salarićes [klasy opłacane tj. najemne]. To odróżnia ich od Ricarda. Następnie mylili się sądząc, że salaries wytwarzają tyle, ile konsumują. W prze ciwieństwie do nich Ricardo bardzo dobrze rozumie, że to właśnie salaries wytwarzają produit net, przy czym wytwarza ją go dzięki temu, que leur consommation, c’est-a-dire leur salaire, est egal, non ä leur temps de travail, mais au temps de travail qu’ils ont mis ä produire ce salaire [że ich kon sumpcja, to znaczy ich płaca robocza, nie równa się [całemu] czasowi ich pracy, lecz tylko temu czasowi pracy, który zużyli do wytworzenia tej płacy]; czyli że ze swego produktu otrzy mują tylko część równą ich niezbędnej konsumpcji, tj. tyle tylko otrzymują z własnego produktu, ile wynosi ekwiwalent ich własnej niezbędnej consommation. Economistes przyjęli, że w tej sytuacji znajduje się cała classe industrielle (małtres et ouvriers) [klasa przemysłowa (przedsiębiorcy i robotnicy)]. Tylko renta [gruntowa] uchodziła w ich oczach za nadwyżkę produkcji nad salaires, a stąd za jedyne bogactwo. Gdy teraz Ricardo powiada, że nadwyżkę tę, a stąd i jedyne bogactwo, tworzą profits i rentes, to mimo rozbieżności dzieli z fizjokratami przekonanie, że tylko produit net, produkt, w którym bytuje surplus value, stanowi bogactwo narodowe (aczkolwiek lepiej od nich rozumie istotę owej surplus). I dla Ricarda bo gactwem jest tylko ta część dochodu, która stanowi nadwyżkę nad salaire. Od ekonomistów różni go interpretacja nie pro duit net, lecz salaire, pod którą to kategorię ekonomiści błędnie podciągnęli również profits. Say w dalszym ciągu oponuje Ricardowi: 235 Rozdział czwarty „Siedem milionów zatrudnionych w pełni robotników zaoszczędzi więcej niż pięć milionów” . N a to trafna replika G [anilha]: „Znaczy to zakładać, że oszczędności dokonywane z plac są cen niejsze aniżeli oszczędność wynikająca ze zmniejszenia plac... Byłoby zbyt absurdalne wypłacać czterysta milionów takim robotnikom, którzy nie dostarczają żadnego produktu netto, aby im dać sposobność i środki do poczynienia oszczędności ze swych płac” (tamże, str. 221). „Z każdym krokiem cywilizacji praca staje się mniej uciążliwa i bar dziej w ydajna; liczebność klas Skazanych na to, by produkować i kon sumować, zmniejsza się, a klasy, które kierują produkcją, niosą ulgę (!) całej ludności, pocieszają ją (!) i oświecają, s t a j ą s i ę c o r a z b a r d z i e j li с zne i p r z y w ł a s z c z a j ą s o b i e w s z e l k i e dobrodziejstwa płynące z obniżki kosztów pra cy , obfitości produktów i taniości konsumpcji. W ten sposób dosko nali się rodzaj ludzki... Dzięki tej postępowej tendencji do zmniejszania się liczebności niższych klas społeczeństwa i wzrostu klas wyższych... spo łeczeństwo mieszczańskie staje się szczęśliwsze, potężniejsze itd.” (tam że, str. 224). „Gdy... liczba zatrudnionych robotników wyniesie 7 mi lionów, płace wyniosą 1400 milionów; lecz gdy owe 1400 milionów... nie dadzą większego produktu netto niż miliard wypłacony 5 milio nom robotników, rzeczywista oszczędność będzie polegała na zmniej szeniu płac o 400 milionów tym 2 milionom robotników, którzy nie dają żadnego produktu netto, a nie na oszczędnościach, jakich te 2 miliony robotników mogłyby dokonać z 400 milionów swej płacy” (tamże, str. 221). W X X V I rozdziale [swych „Principles” ] Ricardo zauważa: „ Adam Smith stale przecenia korzyści, jakie kraj czerpie z wysokiego dochodu brutto w porównaniu z korzyściami płynącymi z wysokiego dochodu netto... Jak ą kraj będzie miał korzyść z tego, że zatrudni wielką ilość pracy produkcyjnej, jeśli bez względu na to, czy zatrudni jej dużo, czy mało, renta i zyski netto pozostaną łącznie bez zmiany?” Bez względu na to, czy naród zatrudnia 5, czy 7 milionów produk cyjnych pracowników, J[371| by wytworzyć revenue net, z którego utrzymuje się pozostałych 5 milionów... „żywność i odzież dla tych pięciu milionów stanowiłyby nadal dochód netto ...Zatrudnienie więk 236 Teorie РЫсу produkcyjnej i nieprodukcyjnej szej liczby osób nie umożliwiłoby nam po^ększen ia naszej armii i ma rynarki nawet o jednego człowieka ani tek, zapłacenia nawet jednej dodatkowej gwinei podatków” (tamże, str. 215174 [por. wyd, połsk.: D aw id Ricardo, „Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania” , War szawa 1957, str. 404, 405, 406]). Przypomina to dawnych Germanów, u których na przemian jedna część wyruszała na wojnę, a druga uprawiała rolę. Im mniejsza stawała się część niezbędna do uprawy roli, tym większa część mogła wyruszyć na wojnę. N a nic nie zdałby im się wzrost liczby peuple [ludności] о 7з> [пр.] z 1000 do 1500, gdyby do uprawy roli było teraz potrzeba 1000 ludzi, tam gdzie dawniej wystarczało 500. Drużyna, którą mieliby do dyspozycji, składałaby się teraz, tak jak poprzednio, tylko z 500 ludzi. Jeśliby zaś, odwrotnie, wzrosła wydajność ich pracy tak, że 250 osób wystarczałoby do uprawy roli, wówczas z 1000 ludzi 750 mogłoby wyruszyć na wojnę, gdy w przeciwnych okolicznościach tylko 500 z 1500. Należy tutaj, po pierwsze, zaznaczyć, że przez revenu net, czy produit net, Ricardo nie rozumie nadwyżki, jaka pozostaje z produktu całkowitego po odliczeniu tej części, którą w po staci środków produkcji, surowców i narzędzi [pracy] należy zwrócić produkcji. Podziela on fałszywy pogląd, że produit brut sprowadza się do revenu brut. Przez produit net, czy revenu net, rozumie wartość dodatkową, nadwyżkę pozostającą z całkowitego dochodu po odliczeniu części, jaką stanowią sałaires, dochód robotnika. Ten zaś dochód robotnika równa się kapitałowi zmiennemu, tej części kapitału obrotowego, któ rą robotnik stale konsumuje i stale reprodukuje w postaci spo żywanej przez siebie części swego produktu. Jeśli Ricardo nie traktuje capitalistes jako całkowicie bez użytecznych, a więc jeśli również ich samych uważa za agen tów produkcji i pewną część ich zysków sprowadza z tego względu do salaire, to musi odliczyć od revenu net pewną część ich dochodów, a nawet obwieścić, że osoby te przyczy niają się do wzrostu bogactwa o tyle tylko, o ile ich płaca stanowi możliwie najmniejszą część ich zysków. Jakkolwiek by było, przynajmniej część czasu tych osób jako agentów produkcji należy do samej produkcji, stanowiąc jej fixture 237 Rozdział czwarty [nieodłączny składnik]. I w tej mierze [w jakiej czas ich należy do produkcji] osób tych nie można używać do innych celów ani społeczeństwa, ani państwa. Im więcej jednak czasu wolnego pozostawia im zatrudnienie w roli managers pro dukcji, tym bardziej ich zysk jest niezależny od ich płacy. W przeciwieństwie do nich ci kapitaliści, którzy żyją tylko ze swych procentów, jak również ci, którzy utrzymują się z renty gruntowej, pozostają całkowicie do dyspozycji [spo łeczeństwa lub państwa] i żadna część ich dochodu nie wcho dzi do kosztów produkcji, z wyjątkiem tej tylko, która zostaje obrócona na odtworzenie ich własnych, cennych osób. Ricardo musiałby więc w interesie państwa życzyć sobie wzrostu renty (czystego revenu net) kosztem zysków, co w żadnym razie nie odpowiadało jego poglądom. A dlaczego? Dlatego, że szkodziłoby to akumulacji kapitałów, [lub] - co częściowo na jedno wychodzi - dlatego, że zwiększyłoby to masę pra cowników nieprodukcyjnych kosztem produkcyjnych. Ricardo zgadza się w zupełności z wprowadzonym przez A. Smitha rozróżnieniem między pracą produkcyjną a niepro dukcyjną, zgodnie z którym pierwsza wymieniałaby się bez pośrednio na kapitał, a [druga] bezpośrednio na dochód. Nie podziela jednak smithowskiej czułości w stosunku do pra cowników produkcyjnych ani też jego iluzji co do nich. Być produkcyjnym pracownikiem to pech. Pracownikiem pro dukcyjnym jest ten, kto wytwarza cudze bogactwo. Jego egzy stencja ma sens tylko o tyle, o ile jest on narzędziem do wytwarzania cudzego bogactwa. Gdy zatem tę samą ilość cudzego bogactwa można wytworzyć przy pomocy mniejszej ilości pracowników produkcyjnych, następuje suppression [zwolnienie] tychże pracowników. Vos, non vobis t74b Ricardo zresztą nie rozumie owej suppression tak jak Ganilh, jakoby mianowicie w wyniku samej tylko suppression dochód wzra stał i to, co przedtem spożywano jako capital variable (a więc w postaci płacy roboczej), było obecnie spożywane jako do chód. Wraz ze zmniejszeniem liczby pracowników produkcyj nych odpada ta ilość produktu, którą usunięci pracownicy sami konsumowali i sami wytwarzali, odpada należny im ekwiwalent. Ricardo nie zakłada, jak Ganilh, że wytworzy 238 T e o rie \ra c y produkcyjnej i nieprodukcyjnej się tę samą co dawniej masę produktu, lecz tylko - że tę samą masę produit net. Jeżeli robotnicy spożywali 200 i wy twarzali surplus = 100, to produkt całkowity = 300, a surplus = Уз = 100. Niech teraz robotnicy spożywają 1 0 0 , a surplus, którą wytwarzają, wynosi pp dawnemu 1 0 0 , wtedy produkt całkowity = 2 0 0 , a surplus = V2 = 1 0 0 . Produkt całkowity zmniejsza się obecnie o '/ 3 , o produkt spo żywany przez 1 0 0 [zwolnionych] robotników, [a] produit ||3721 net pozostaje bez zmian, ponieważ 'т Чг równa się зоо/з. Stąd też Ricardo odnosi się obojętnie do masy produit brut, pourvu que cette portion du produit brut qui constitue le produit net reste la memc ou s’accroit, dans tous le cas ne diminue point [produktu brutto, założywszy, że ta część pro duktu brutto, która stanowi produkt netto, pozostaje bez zmian lub zwiększa się, lecz w żadnym przypadku się nie zmniejsza]. Mówi on P5 1: „D la osoby, która posiada 20 000 f.szt. kapitału i otrzymuje rocznic 2000 f.szt. zysku, jest sprawą zupełnie obojętną, czy jej kapital za trudnia stu, czy tysiąc robotników i czy wytwarzany produkt będzie można sprzedać za 10 000 czy 20 000 f.szt., byle tylko otrzymywany przez nią zysk nie spadł poniżej 2000 f.szt. I76! ” [wyd, polsk., str. 405]. I УШ -372Ц JJlX—37 7 1 Odpowiedni passus u Ricarda (3 wyd., str. 415, 416, 417) brzmi następująco (rozdz. X X V I): „Adam Smith stale przecenia korzyści, jakie kraj czerpie z wysokiego dochodu brutto w porównaniu z korzyściami iptynącymi z wysokiego dochodu netto" (gdyż, pow iada Adam, „t.ym większa będzie ilość pracy produkcyjnej uruchomionej przez kapital”) ...„Jaką kraj będzie miat korzyść z tego, że zatrudni wielką ilość pracy produkcyjnej, jeśli bez względu na « , czy zatrudni jej dużo, czy mato, renta i zyski netto pozostaną łącznie bez zmiany?” [wyd. poisk., str. 404, 405]. {To więc znaczy tylko: if the surplus value produced by a greater quantity of labour would be the same as that pro duced by a smaller quantity [jeśli wartość dodatkowa wytwo239 Rozdział czwarty rzona przez większą ilość pracy będzie taka sama jak wartość dodatkowa wytworzona przez mniejszą ilość pracy]. Lecz to znowu znaczy tyle tylko, że dla kraju wyjdzie na jedno, czy będzie zatrudniał wielką liczbę robotników przy mniejszej stopie wartości dodatkowej, czy mniejszą ich liczbę przy większej stopie wartości dodatkowej, n X lh wynosi tyleż, co 2 и X V4, gdzie n oznacza liczbę [robotników], a V 2 i V 4 - pracę dodatkową. „Pracownik produkcyjny” jest sam w sobie tylko narzędziem do wytwarzania surplus [wartości dodatkowej] i przy jednakowych rezultatach większa liczba tych „produkcyjnych pracowników” byłaby a nuisance [zawadą]}. „D la osoby, która posiada 20 000 f..szt. kapitału i otrzymuje rocznie 2000 f.szt. zysku, jest sprawą zupełnie obojętną, czy jej kapitał za trudnia stu, czy tysiąc robotników i czy wytwarzany produkt będzie można sprzedać za 10 000 czy 20 000 f.szt., byle tylko otrzymywany przez nią zysk nie spadł poniżej 2000 f.szt.” [wyd. polsk., str. 405]. (Ma to całkiem banalny sens, jak wynika z jednego z póź niejszych fragmentów. Weźmy dla przykładu vine-merchant [handlarza winem], który wkłada do interesu 20 000 f.szt., z czego corocznie przetrzymuje w piwnicy [wino wartości] 12 000 f.szt., a 8000 sprzedaje za 10 000 f.szt.; zatrudnia mało ludzi i otrzymuje 10% zysku. A cóż dopiero bankier!}. „Czyż rzeczywisty interes narodu nie przedstawia się podobnie? Jeśli przypuścimy, że rzeczywisty dochód netto narodu, Jego renta i zysk pozostają bez zmiany, to bez znaczenia Jest, czy naród składa się z dziesięciu, czy dwunastu milionów mieszkańców. Możność utrzy mania floty i armii oraz wszelkich odmian ipracy nieprodukcyjnej” (passus ten wskazuje m.in., że Ricardo podzielał pogląd A. Smitha na productive and unproductive labour, aczkolwiek nie podzielał już jego opartej na złudzeniach czułości w sto sunku do productive labourer) „musi być proporcjonalna do dochodu netto narodu, nie zaś do jego dochodu brutto. Gdyby pięć milionów osób mogło wytworzyć tyle żywności i odzieży, ile potrzeba dla dziesięciu milionów, to żywność i odzież dla pięciu milionów stanowiłyby dochód netto. Czy przynio- 240 2 eorie prący produkcyjnej t nieprodukcyjnej sloby to jakąś korzyść krajowi, gdyby do wytworzenia tego samego dochodu netto potrzeba było siedmiu milioriów osób, to znaczy gdyby zatrudniono siedem milionów osób w produkcji żywności i odzieży wy starczającej dla dwunastu milionów? Dochód netto stanowiłyby nadal żywność i odzież dla pięciu milionów. Zatrudnienie większej liczby osób nie umożliwiłoby nam powiększenia naszej armii i marynarki nawet o jednego człowieka ani też zapłacenia nawet jednej dodatkowej gwinei podatków” [wyd. polsk., str. 405, 406]. Kraj jest [tym] bogatszy, im mniej liczna jest jego ludność produkcyjna w stosunku do produktu całkowitego; czyli cał kiem tak jak u pojedynczego kapitalisty: im mniej pracy po trzeba mu, by wytworzyć tę samą surplus, tant mieux [tym lepiej] dla niego. Kraj tym jest bogatszy, im mniej liczna jest jego ludność produkcyjna w stosunku do nieprodukcyjnej, przy tej samej ilości produktów. Stosunkowo mała bowiem liczebność ludności produkcyjnej w inny tylko sposób wyraża stosunkowo wysoki stopień wydajności pracy. Z jednej strony, kapitał wykazuje tendencję do redukowa nia ad minimum czasu pracy niezbędnego do wytwarzania towarów, a zatem do redukowania ad minimum również liczby ludności produkcyjnej w stosunku do masy produktu. Z drugiej strony, przeciwnie, [kapitalistyczny sposób pro dukcji] wykazuje tendencję do akumulacji, do przekształcania zysku w kapitał, do przywłaszczania sobie możliwie naj większej ilości cudzej pracy. Stara się obniżyć stopę pracy niezbędnej, lecz przy danej stopie zatrudniać jak największą ilość pracy produkcyjnej. Stosunek [ilości] produktów do ludności jest przy tym obojętny. Zboże i cotton [bawełnę] można wymieniać na wino, diamenty etc. ||378 (, można też zatrudniać robotników w pracy produkcyjnej, która bezpo średnio nie dodaje nic do (przeznaczonych do spożycia) pro duktów (budowa kolei żelaznej etc.). Gdyby w następstwie jakiegoś wynalazku kapitalista mógł w swoje przedsiębiorstwo włożyć tylko 10 000 f.szt. zamiast 20 000 jak uprzednio, ponieważ 10 000 by teraz wystarczało, i gdyby 10 000 przyniosło mu 2 0 % zamiast 10% , czyli tyle, ile dawniej 20 000 - nie byłoby to w żadnym razie dla niego podstawą do wydatkowania 10 000 f.szt. jako dochodu, za16 - Marke, Engels - D zieła t. 26 241 Rozdział czwarty miast, tak jak poprzednio, jako kapitału. (O bezpośrednim przekształcaniu kapitału w dochód może być właściwie mowa tylko przy pożyczkach państwowych). Ulokowałby je gdzie indziej, a prócz tego skapitalizowałby jeszcze jakąś część swe go zysku. U ekonomistów (zaliczając tu częściowo i Ricarda) widzimy tę samą antynomię, która występuje w rzeczywistości. Maszy ny wypierają pracę i powiększają revenue net (zawsze po większają to w szczególności, co Ricardo nazywa tutaj revenue net: masę produktów, w postaci których zostaje skonsumo wany dochód); zmniejszają liczbę robotników i zwiększają ilość produktów (które teraz częściowo zostaną spożyte przez pracowników nieprodukcyjnych, a częściowo wymienione poza granicami kraju etc.). To miałby więc być ten pożądany stan rzeczy. Ale nie. Wszak trzeba ponadto udowodnić, że maszy ny nie pozbawiają robotników chleba. A jak tego dowieść? Tak, że po pewnym wstrząsie (któremu bezpośrednio poszko dowana grupa ludności nie może prawdopodobnie stawić żadnego oporu) maszyny zatrudnią znowu więcej ludzi, niż było czynnych przed ich wprowadzeniem, na skutek czego masa „pracowników produkcyjnych” znów się powiększy i stara dysproporcja ponownie dojdzie do głosu. Taki też jest istotnie bieg rzeczy. I w ten sposób, mimo rosnącej wydajności pracy, mogłaby ludność robotnicza stale wzrastać, wprawdzie nie w stosunku do produktu, który rośnie wraz z nią i szybciej od niej, lecz w stosunku [do całej ludności], jeśli np. następuje jednocześnie koncentracja kapi tału i dotychczasowi członkowie klas produkcyjnych zostają strąceni do szeregów proletariatu. Nieznaczna część tego ostatniego awansuje do klasy średniej. Nieprodukcyjne klasy troszczą się jednak o to, by nie za wiele środków przypadało tam do spożycia. Stałe ponowne przekształcanie zysku w kapi tał odtwarza wciąż ten sam ruch okrężny na szerszej pod stawie. A że Ricardo niepokoi się o akumulację jeszcze bardziej niż o net profit, wielbi go [net profit] więc z całą żarliwością jako środek akumulacji. Stąd sprzeczne słowa raz upomnienia, raz pociechy pod adresem robotników. To oni są najbardziej 241 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej zainteresowani w akumulacji kapitału, gdyż od tego zależy popyt na nich. Gdy wzrasta popyt, wzrasta również cena pracy. Sami więc powinni życzyć sobie obniżki płacy roboczej, by odebrana im surplus, przefiltrowana znów przez kapitał, przypadła im w zamian za nową pracę i podniosła ich płacę roboczą. Jednakże podwyżka płacy roboczej jest szkodliwa, gdyż hamuje akumulację. Z jednej strony, robotnicy nie po winni płodzić dzieci, bo wtedy zmniejszy się dopływ pracy i wzrośnie jej cena. Lecz wzrost ceny pracy zmniejsza stopę akumulacji, zmniejsza więc popyt na robotników i obniża cenę pracy. Jeszcze szybciej niż dopływ pracy zmniejsza się kapitał. Jeśli natomiast robotnicy płodzą dzieci, to zwiększają dopływ pracy, obniżają jej cenę, w wyniku czego rośnie stopa zysku, a wraz z nią akumulacja kapitału. Tak więc ludność robotnicza powinna kroczyć pari passu [równym krokiem] z akumulacją kapitału, tzn. powinno jej być dokładnie tyle, ile potrzebuje kapitalista - co też zresztą dzieje się w rzeczy wistości. Pan Ganilh nie jest całkowicie konsekwentny w swej admi racji dla produit net. Cytuje on Saya: „Żadną miarą nie wątpię [...], że praca niewolnika przynosi większą nadwyżkę produktów nad spożyciem niż praca człowieka wolnego... Praca niewolnika nie ma innych granic poza możliwościami fizy cznymi... Niewolnik” (i tak samo wolny robotnik) „pracuje dla nieogra niczonej potrzeby: chciwości s w e g o p a n a " (Say, wyd. 1, str. 215, 216). II3791 W związku z tym Ganilh zauważa: „Wolny robotnik nie może wydawać więcej i produkować mniej od niewolnika... Wszelki wydatek zakłada odpowiedni ekwiwalent wy produkowany dla jego pokrycia. Jeżeli wolny robotnik wydaje więcej niż niewolnik, to jego produkty muszą mieć większe znaczenie niż produkty pracy niewolnika..." (Ganilh, t. I, str. 234). Jak gdyby wielkość płacy zależała tylko od wydajności robotnika, a nie, przy danej wydajności, od podziału pro duktu między ouvrier [robotnika] i małtre [przedsiębiorcę], „W iem” , ciągnie, „że można z pewną dozą iż słuszność i powiedzieć, oszczędności, których przedsiębiorca dokonuje na w y d a t k a c h n a ro- 243 Rozdział czwarty botm ka" (tu więc jednak economies sur le salake de l’esdave [oszczędności na płacy niewolnika]), „służą do powiększenia jego osobi stych wydatków itd. ...Lecz dla bogactwa powszechnego korzystniejszy jest dobrobyt we wszystkich klasach społeczeństwa niż nadmierne bo gactwo niewielkiej liczby jednostek” (str. 234, 235). Jak to pogodzić z produit net? Zresztą pan G[anilh] wy cofuje natychmiast swoje liberalne tyrady (tamże, str. 236, 237). Opowiada się za niewolnictwem Murzynów w koloniach. Jest tylko tak liberalny, iż nie domaga się ponownego wpro wadzenia niewolnictwa w Europie, rozumiejąc, że wolni ro botnicy są tutaj niewolnikami i egzystują jedynie po to, by wytwarzać produit net dla kapitalistów, obszarników i ich retainers [sług]. „Zaprzecza on” (Quesnay) „zdecydowanie temu, iżby oszczędności klas opłacanych posiadały moc zwiększania ikapitałów; jako przyczynę podaje, że klasy te nie powinny mieć żadnych możliwości oszczędza nia, a gdyby miały pewną nadwyżkę, to mogłaby ona pochodzić tylko z błędu lub nieporządku w gospodarce społecznej” (tamże, str. 274). N a dowód z Quesnaya: czego przytacza Ganilh następujący passus „Jeżeli klasa jałowa będzie oszczędzać, by zwiększyć -stan swej go tówki..., w tym samym stosunku zmniejszą się jej praca i dochody i zostanie doprowadzona do upadku” („Physiocratie” , str. 321). O sioł! Nie rozumie Quesnaya. Pan Ganilh wieńczy swoje wywody następującym zdaniem: „Im są one” (les salaires [place]) „większe, tym mniejszy jest do chód społeczeństwa” (socićte [społeczeństwo] spoczywa aa. nich [na klasie robotniczej], lecz oni stoją poza socićte) „i cały kunszt rzą dzenia powinien sprowadzać się do tego, by redukować masę [płacy roboczej]” (tamże, str. 24, t. II)... ,,Zadanie... godne wieku oświe conego, w którym ży]emy” (t. II, str. 24). W związku z pracą produkcyjną i nieprodukcyjną należy jeszcze teraz omówić pokrótce Lauderdale’a (płaskie dowcipy 244 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Broughama można będzie wtedy pominąć), Tocqueville’a, Stor cha, Seniora i Rossiego. (Ferriera?), [10.] Wymiana dochodu i kapitału [iOdtworzenie całkowitej masy produktu rocznego przy reprodukcji prostej: a) wymiana dochodu na dochód; b) wy miana dochodu na kapitał; c) wymiana kapitału na kapitatj {Trzeba rozróżnić: 1. Tę część dochodu, która przekształca się w nowy kapitał; a więc tę część zysku, którą się ponownie kapitalizuje. Pomijamy ją tutaj całkowicie. Należy to do roz działu o akumulacji. 2. Dochód, który się wymienia na kapitał zużyty w produkcji; tak że na skutek tej wymiany nie powstaje nowy kapitał, lecz jedynie odtwarza się kapitał stary, słowem, stary kapitał zostaje zachowany. Tę część dochodu, która się przekształca w nowy kapitał, możemy zatem dla celów niniej szego badania uznać za równą zeru i rozpatrywać sprawę tak, jak gdyby cały dochód pokrywał albo dochód, albo zużyty kapitał. Całkowita masa rocznego produktu dzieli się przeto na dwie części: jedną część spożywa się jako dochód, druga część od twarza in natura zużyty capital constant. Dochód wymienia się na dochód, gdy np. producenci płótna Z tej części swego produktu, [tj.] płótna, która stanowi ich zyski i płace robocze, [tj.] ich dochód, wymieniają pewną część na zboże, stanowiące część Zysków i ||380| płacy robo czej rolnika. Jest to więc wymiana płótna na zboże, [wymia na] towarów, z których każdy wchodzi w skład indywidualnej konsumpcji, wymiana dochodu w postaci płótna na dochód w postaci zboża. Z tym nie ma żadnej trudności. Jeśli arty kuły nadające się do spożycia wyprodukowano w proporcjach odpowiadających potrzebom, jeśli więc również proporcjo nalnie podzielono odpowiednie masy pracy społecznej niezbędne do ich wytworzenia {co oczywiście nigdy nie na stępuje z pełną ścisłością; ustawicznie zdarzają się odchylenia, dysproporcje, które jako takie się wyrównują, ale w ten spo sób, że ciągły ruch wyrównawczy sam zakłada stałą dyspro 245 Rozdział czwarty porcję}, to dochód np. w postaci płótna istnieje ściśle w tej ilości, w jakiej płótno jako przedmiot spożycia jest potrzebne, czyli w jakiej może być odtworzone przez przedmioty spoży cia innych producentów. To, co producent płótna spożywa w postaci zboża etc., rolnik itd. spożywa w postaci płótna. T a część produktu reprezentującego dochód wytwórcy płótna, którą wymienia się na inne towary (przedmioty spożycia), zostaje w drodze wymiany przyjęta przez producentów tych innych towarów jako artykuł spożycia. To, co producent płótna spożywa w postaci innych produktów, inni spożywają w postaci jego produktu. Nawiasem mówiąc: okoliczność, że na wytworzenie pro duktu nie zużywa się więcej czasu pracy, niż to jest społecznie niezbędne - tzn. nie więcej czasu, niż wymaga tego przeciętnie produkcja danego towaru - jest wynikiem produkcji kapi talistycznej, która ciągle obniża nawet minimum niezbędnego czasu pracy. Lecz aby tego dopiąć, musi ona produkować na coraz większą skalę. Jeśli koszt jednego łokcia płótna wynosi tylko jedną go dzinę, a godzina ta stanowi niezbędny czas pracy, który spo łeczeństwo musi zużyć dla zaspokojenia swego zapotrzebowania na jeden łokieć płótna, to nie wynika z tego bynajmniej, że jeśli wyprodukowano 12 min łokci, a więc zużyto 12 milionów godzin pracy, czyli, co na jedno wychodzi, jeden milion dni roboczych, i zatrudniono jeden milion robotników jako tkaczy płótna, to dla społeczeństwa „niezbędne” było zużycie takiej właśnie części jego czasu pracy na tkanie płótna. Jeśli dany jest niezbędny czas pracy, jeśli więc dana jest ilość płótna, jaką można wyprodukować w ciągu jednego dnia, to powstaje pytanie, ile takich dni należy zużyć na produkcję płótna. Czas pracy zużyty na wytworzenie sumy określonych produktów w ciągu np. roku równa się określonej ilości tej wartości użytkowej, np. jednemu łokciowi płótna (niechaj to = jedne mu dniowi roboczemu), pomnożonej przez liczbę zużytych w ogóle dni roboczych. Całkowita ilość czasu pracy, zużyta w określonej gałęzi produkcji, mogła być większa lub mniejsza od właściwego udziału, jaki powinna mieć w całkowitym, będą cym do dyspozycji społeczeństwa czasie pracy, chociaż każda 246 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej część produktu zawiera tylko czas pracy niezbędny do jej wytworzenia, czyli że każda część zużytego czasu pracy była niezbędna do wytworzenia odpowiadającej jej części produktu całkowitego. Z tego punktu widzenia niezbędny czas pracy nabiera inne go sensu. Powstaje pytanie, w jakich ilościach niezbędny czas pracy sam dzieli się na poszczególne sfery produkcji. Konku rencja reguluje stale ten podział, tak samo zresztą jak stale go narusza. Jeśli w jakiejś gałęzi zużyto za wiele społecznego czasu pracy, to może zań zostać wypłacony tylko taki ekwi walent, jak gdyby zużyto odpowiednią ilość. Produkt całko wity - tzn. wartość produktu całkowitego - nie równa się wówczas zawartemu w nim czasowi pracy, lecz = temu czasowi pracy, który by proporcjonalnie został zużyty, gdyby produkt całkowity [danej gałęzi] był proporcjonalny do pro dukcji innych sfer. Cena całkowitego produktu [danej sfery] spada poniżej jego wartości o tyle, o ile spada cena każdej odpowiedniej jego części. Jeśli wyprodukowano 6000 łokci płótna zamiast 4000 i jeśli wartość tych 6000 łokci wynosi 12 000 szyi., to sprzeda się je za 8000 szyi. Cena każdego łokcia wyniesie l ' /з szyi. zamiast 2 - Уз poniżej jego war tości. Jest to więc to samo, jak gdyby na produkcję jednego łokcia zużyto o */3 za dużo czasu pracy. Gdy przyjmiemy, że towar ma określoną wartość użytkową, spadek jego ceny po niżej wartości wskazuje na to, że chociaż na każdą część pro duktu wydatkowano tylko społecznie niezbędny czas pra cy {przy założeniu, że warunki produkcji pozostają bez zmian}, to jednak na całą tę gałąź zużyto nadmierną, więcej niż niezbędną, całkowitą masę pracy społecznej. Coś zupełnie innego stanowi spadek względnej wartości towaru na skutek zmienionych ||381| warunków produkcji; dana sztuka płótna, znajdująca się na rynku, kosztowa ła 2 szyi., = np. jednemu dniowi roboczemu. Wszelako teraz może być dowolnego dnia odtworzona za 1 szyi. Ponieważ wartość określona jest przez społecznie niezbędny czas pracy, nie zaś przez czas pracy potrzebny poszczególnemu producen towi, to dzień, którego potrzebuje producent na wytworzenie jednego łokcia, = tylko połowie dnia określonego społecznie. 247 Rozdział czwarty Spadek ceny łokcia jego [płótna] z 2 szył. do 1 szyi., a więc spadek ceny poniżej tej wartości, którą go jeden łokieć kosztował, wskazuje tylko na zmianę warunków produkcji, tzn. na zmianę [ilości] niezbędnego czasu pracy. Jeśliby, z drugiej strony, koszty produkcji płótna pozostały nie zmie nione, a wzrosły koszty produkcji wszystkich innych artykułów z wyjątkiem złota, słowem, materiału pieniądza, lub tylko koszty produkcji określonych artykułów, np. pszenicy, miedzi etc., słowem, artykułów nie wchodzących w skład płótna, to 1 łokieć płótna byłby jak dawniej = 2 szyi. Nie spadłaby jego cena, lecz spadłaby jego wartość względna wyrażona w pszenicy, miedzi itd. Co się tyczy tej części dochodu danej gałęzi produkcji (wytwarzającej towary nadające się do spożycia), którą się spożywa w postaci dochodu innej gałęzi produkcji, należy stwierdzić, że popyt równa się tutaj jej własnej podaży (o ile produkcja jest proporcjonalna). Wychodzi na to samo, jak gdyby każda [z tych gałęzi produkcji] sama spożywała tę część swego dochodu. Mamy tu tylko formalną metamorfozę towaru: T -P -T '. Płótno-pieniądz-pszenica. Oba towary, które się wzajemnie wymieniają, stanowią tu tylko część pracy nowo dodanej w ciągu roku. Ale po pierw sze, jasne jest, że wymiana ta - w której ramach każdy z obu producentów część swego produktu, stanowiącą jego dochód, spożywa w postaci towaru drugiego producenta - odbywa się tylko w gałęziach produkcji wytwarzających artykuły będące przedmiotem spożycia, artykuły wchodzące bezpośrednio w skład konsumpcji indywidualnej, a więc tam, gdzie dochód może być wydatkowany jako dochód. Po drugie, jasne jest również, że tylko dla tej części wymiany produktów prawdzi we jest twierdzenie, iż podaż ze strony producenta = popy towi na inne produkty, które producent ten chciałby konsu mować. Tu idzie rzeczywiście tylko o prostą wymianę towa rów. Zamiast samemu wytwarzać środki utrzymania dla siebie, produkuje się środki utrzymania dla drugiego producenta, który ze swej strony produkuje je dla pierwszego. Nie wystę puje tu żaden stosunek [wymienny] między dochodem a kapi 248 Teorie pracy produkcyjnej ł nieprodukcyjnej tałem. Dochód w postaci jednych artykułów nadających się do spożycia zostaje wymieniony na dochód w postaci innych artykułów nadających się do spożycia, a więc w istocie zacho dzi wymiana artykułów spożycia na artykuły spożycia. O pro cesie wymiany nie stanowi fakt, że oba te towary reprezen tują dochód, lecz fakt, że oba są artykułami nadającymi się do spożycia. Ta okoliczność, że pod względem formy są one dochodem, nie ma tu żadnego znaczenia. Co prawda, przeja wia się ona w wartości użytkowej wymienianych towarów, w tym, że oba wchodzą w skład konsumpcji indywidualnej, co jednak z kolei oznacza tylko to, że pewna część produktów nadających się do spożycia zostaje wymieniona na inną część produktów nadających się do spożycia. Forma dochodu może zyskać znaczenie i uwydatnić się tylko tam, gdzie wobec niej staje forma kapitału. Lecz nawet i w tym przypadku błędne jest to, co twierdzą Say [771 i inni wulgarni ekonomiści: że mianowicie jeśli A nie może sprzedać swego płótna - i.e. tej części swego płótna, którą chce sam spożyć jako dochód - lub może je sprzedać tylko poniżej jego ceny, to dzieje się tak, ponieważ В, С etc. wyproduko wali za mało pszenicy, mięsa itd. Być może, iż wyprodukowali tego wszystkiego za mało. Ale jest również możliwe, że stało się tak, ponieważ A wyprodukował za dużo płótna. Jeśli bo wiem nawet założymy, że В, С etc. mają dostatecznie dużo pszenicy etc., by kupić od A całą ilość płótna, to mimo to nie nabędą wszystkiego, gdyż mogą skonsumować tylko określoną ilość płótna. Czyli że może się tak również stać dlatego, że A wyprodukował więcej płótna, niż wynosi ta część dochodu, którą można w ogóle wydatkować na odzież, a zatem więcej w liczbach bezwzględnych, gdyż każdy może w formie do chodu wydatkować tylko określoną ilość swego produktu, A zaś w produkcji płótna zakłada dochód większy od tego, który w ogóle istnieje. Lecz tam, gdzie idzie tylko o wymianę dochodu na dochód, śmieszne jest przypuszczać, że nie wartość użytkowa produktu, lecz ilość tej wartości użytkowej jest przedmiotem pożądania, a więc znów zapominać o tym, że w ramach tej wymiany idzie tylko o zaspokojenie potrzeb, a nie o ilość, jak przy wartości wymiennej. 249 Rozdziel czwarty Jednakże każdy woli dużą ilość danego artykułu niż małą. Jeśli to [spostrzeżenie] ma usunąć trudności, to ||382| staje się absolutnie niezrozumiałe, dlaczego producent płótna - za miast wymieniać swoje płótno na inne artykuły konsumpcyjne i gromadzić je en masse - nie ucieka się do procesu prostszego i nie spożywa części swego dochodu w postaci nadwyżki płótna. Dlaczego przekształca w ogóle swój dochód z formy płótna w inne formy? Dlatego, że oprócz zapotrzebowania na płótno ma jeszcze inne potrzeby do zaspokojenia. Dlaczego sam konsumuje tylko określoną ilość płótna? Dlatego, że tylko określona część płótna ma dla niego wartość użytkową. Ale to samo odnosi się również do В, С etc. Jeśli В sprzedaje wino, С książki, a D lustra, to każdy z nich woli być może spożyć nadwyżkę swego dochodu w postaci własnego pro duktu, wina, książek, luster, niż płótna. Nie można więc D o wiedzieć, że jeśli A nie zdoła swego składającego się z płótna dochodu przekształcić w całości w wino, książki, lustra (bądź nie może go przekształcić zgodnie z jego wartością), to znaczy to bezwzględnie, że wyprodukowano za mało wina, książek, luster. A jeszcze bardziej śmiechu warte jest, gdy wymianę dochodu na dochód - tę jedną tylko część wymiany towaro wej - bierze się za całą wymianę towarową. Tak więc rozdysponowaliśmy już jedną część produktu. Część produktów nadających się do spożycia przechodzi z rąk do rąk między samymi wytwórcami. Każdy z nich spożywa część swego dochodu (zysku i płacy roboczej) w postaci nada jącego się do spożycia produktu drugiego producenta zamiast w postaci swego własnego produktu, a może to uczynić tylko wtedy, gdy ten drugi również spożyje cudzy produkt nadający się do spożycia zamiast swego własnego. Jest to tak, jak gdyby każdy z nich sam spożył tę część swego przeznaczonego do spożycia produktu, która stanowi jego własny dochód. Jeśli jednak idzie o całą resztę produktów, to tutaj wchodzą w grę bardziej skomplikowane stosunki, i tutaj dopiero wy mieniane towary stają wobec siebie jako dochód i kapitał, a zatem nie tylko jako dochód. Przede wszystkim należy wprowadzić pewne rozróżnienie. We wszystkich gałęziach produkcji część produktu całkowitego 250 Teorie pracy produkcyjnej г nieprodukcyjnej stanowi dochód, [tj.] pracę dodaną (w ciągu roku), zysk i płacę roboczą. {Renta, procent [od kapitału] etc. to części zysku; dochód każdego zafajdanego urzędniczyny to część zysku i płacy roboczej; dochód innych pracowników nieprodukcyj nych jest tą częścią zysku i płacy roboczej, którą nabywają oni za swą nieprodukcyjną pracę, nie pomnaża więc produktu istniejącego w postaci zysku i płacy, lecz tylko określa, ile z niego spożyją [pracownicy nieprodukcyjni], a ile sami robotnicy i kapitaliści}. Jednakże tylko w niektórych sferach produkcji część produktu stanowiąca dochód może wejść bez pośrednio in natura w skład dochodu, czyli zgodnie ze swą wartością użytkową zostać skonsumowana jako dochód. Żaden produkt będący wyłącznie środkiem produkcji nie może być jako dochód spożyty in natura, w formie bezpośredniej; spo żyta może być tylko jego wartość. Musi zaś ona być spożyta w tych gałęziach produkcji, które wytwarzają artykuły bez pośrednio nadające się do spożycia. Część środków produkcji może być takimi czy innymi środkami bezpośredniej konsump cji, zależnie od zastosowania, jak koń, wóz itd. Część środków konsumpcji bezpośredniej może być środkami produkcji, jak żyto dla gorzelni, pszenica na zasiew itd. Prawie wszystkie środki konsumpcji mogą ponownie wchodzić do procesu pro dukcji jako odpadki konsumpcji, np. zużyte i na pół zgniłe szmaty lniane do fabrykacji papieru. Wszelako nikt nie pro dukuje płótna po to, by z niego robić szmaty na surowiec do produkcji papieru. Postać tę przybiera płótno dopiero wtedy, gdy jako produkt tkactwa weszło już do konsumpcji. Dopiero jako odpadki tej konsumpcji, jako pozostałość i produkt pro cesu spożycia może z powrotem wejść do innej sfery produkcji w charakterze środka produkcji. Tak więc ten case [przypa dek] nie odnosi się do przedmiotu niniejszych rozważań. Istnieją zatem takie produkty, z których sami producenci mogą odpowiednią część, stanowiącą dochód, spożyć tylko według jej wartości, a nie jako wartość użytkową (na skutek czego wytwórcy, ażeby skonsumować tę część, np. swych ma szyn, która reprezentuje płacę roboczą i zysk, muszą ją sprze dać, [gdyż] pod postacią maszyn nie nadaje się ona do bez pośredniego zaspokojenia żadnej indywidualnej potrzeby). 251 Rozdział czwarty Produktów tych nie mogą spożyć również wytwórcy innych produktów, nie mogą one wejść w skład ich indywidualnej konsumpcji, nie mogą zatem należeć do liczby tych pro duktów, na które producenci wydatkują swój dochód, gdyż jest to sprzeczne z wartością użytkową tych towarów, ich wartość użytkowa wyklucza bowiem z natury rzeczy kon sumpcję indywidualną. Producenci tych nie nadających się do spożycia produktów mogą więc spożywać tylko ich wartość wymienną, tzn. muszą je uprzednio przekształcić w pieniądze, aby te pieniądze z powrotem przekształcić w towary nadające się do spożycia. Lecz komu mają ||383| je sprzedać? Wytwór com innych produktów nie nadających się do indywidual nego spożycia? Wówczas otrzymają tylko jeden nie nadający się do spożycia produkt zamiast innego. A przecież zało żyliśmy, że ta część produktów stanowi ich dochód; że sprze dają je, by móc spożyć ich wartość w postaci produktów na dających się do spożycia. Mogą je więc sprzedać tylko wytwór com produktów nadających się do indywidualnego spożycia. Ta część wymiany towarowej stanowi wymianę kapitału jednego [producenta] na dochód drugiego, czy też wymianę dochodu jednego na kapitał drugiego. Tylko część całkowitego produktu wytwórcy przedmiotów spożycia stanowi dochód; druga część stanowi kapitał stały. Producent nie może jej ani sam spożyć, ani wymienić na nadające się do spożycia pro dukty innych producentów. Ani nie może spożyć wartości użytkowej tej części produktu in natura, ani nie może spożyć jej wartości, wymieniając ją na inne zdatne do spożycia pro dukty. Natomiast musi przekształcić ten produkt z powrotem w składniki naturalne swego capital constant. Tę część swego produktu musi skonsumować w sposób przemysłowy, tzn. użyć jako środka produkcji. Jednakże produkt jego zgodnie ze swą wartością użytkową może wejść tylko w skład konsumpcji indywidualnej; producent nie może go przeto in natura przekształcić ponownie w elementy niezbędne do jego pro dukcji. Wartość użytkowa tego produktu wyklucza konsumpcję przemysłową. Może on więc tylko na sposób przemysłowy skon sumować jego wartość, [sprzedając] go wytwórcom innych elementów niezbędnych do wytworzenia tego produktu. Tej 252 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej części swego produktu ani nie może spożyć in natura, ani nie może spożyć jej wartości przez wymianę na inne produkty nadające się do spożycia indywidualnego. T a część jego pro duktu tak samo nie może być składnikiem jego własnego do chodu, jak nie może być odtworzona z dochodu producentów innych produktów nadających się do indywidualnego spoży cia; byłoby to możliwe jedynie wówczas, gdyby wymienił swój produkt na ich produkt, czyli gdyby spożył wartość swego produktu, co [na mocy założenia] nie może nastąpić. Ponie waż jednak ta część jego produktu - podobnie jak i tamta, którą spożywa jako dochód - nadaje się zgodnie ze swą war tością użytkową do spożycia tylko jako dochód, musi wejść w skład konsumpcji indywidualnej [i] nie może odtworzyć kapitału stałego, przeto musi wejść w skład dochodu wytwór ców takich produktów, które nie są przedmiotami spożycia, musi zostać wymieniona na tę część ich produktów, której wartość mogą spożyć, czyli która stanowi ich dochód. Rozpatrzmy tę wymianę z punktu widzenia każdej ze stron wymieniających. D la A jako wytwórcy produktu będącego przedmiotem spożycia wymiana ta stanowi przekształcenie kapitału w kapitał. Przekształca on tę część swego produktu całkowitego, która się równa wartości kapitału stałego za wartego w tym produkcie, z powrotem w taką formę natu ralną, w której może ona funkcjonować jako kapitał stały. Zarówno przed wymianą, jak i po niej przedstawia ta część produktu pod względem wartości tylko kapitał stały. N a tomiast dla B, jako wytwórcy produktów nie nadających się do [bezpośredniego] spożycia, wymiana ta stanowi tylko przekształcenie dochodu z jednej postaci w drugą. Przekształca on część swego produktu całkowitego, stanowiącą jego do chód, a więc równą tej części jego produktu całkowitego, która reprezentuje pracę nowo dodaną, czyli jego własną (ka pitał i robotnicy), w taką formę naturalną, w której dopiero może skonsumować tę część produktu jako dochód. Zarówno przed wymianą, jak i po niej przedstawia [ta część produktu] pod względem wartości tylko jego dochód. Jeśli rozpatrywać ten stosunek z obu stron [równocześnie], to A wymienia swój kapitał stały na dochód В, а В swój 253 Rozdział czwarty dochód na kapitał stały A. Dochód В odtwarza kapitał sta ły A, zaś kapitał stały A odtwarza dochód B. W samym procesie wymiany {niezależnie od celów, jakie mają na oku strony wymieniające} stają naprzeciw siebie tylko towary - i odbywa się tylko prosta wymiana towarów - które odnoszą się do siebie tylko jako towary i dla których określe nia „kapitał” i „dochód” są obojętne. Jedynie różna wartość użytkowa tych towarów wskazuje, że jedne służą wyłącznie do konsumpcji przemysłowej, drugie zaś tylko do konsumpcji indywidualnej, w skład której mogą wchodzić. Różne sposoby zastosowania rozmaitych wartości użytkowych różnych towarów należą jednak do zakresu konsumpcji i nie dotyczą procesu ich wymiany jako towarów. Całkiem inaczej ma się sprawa wtedy, gdy kapitał kapitalisty przekształca się w płacę robo czą, a praca w kapitał. Tutaj towary stają naprzeciw siebie nie jako zwykłe towary, lecz kapitał występuje jako kapitał. W dopiero co rozpatrzonej wymianie sprzedawca i nabywca stają naprzeciw siebie tylko jako sprzedawca i nabywca, tylko jako zwyczajni posiadacze towarów. Dalej - jest rzeczą jasną, że wszelki produkt przeznaczony wyłącznie do spożycia indywidualnego, czyli wszelki produkt wchodzący w skład konsumpcji indywidualnej, o ile wchodzi w jej skład, może być wymieniony tylko na dochód. Określe nie, że nie może być skonsumowany przemysłowo, znaczy właśnie, że może być spożyty tylko jako dochód, i.e. tylko indywidualnie. {Jak wyżej wspomniano, abstrahujemy tu od przekształcenia zysku w kapitał}. Niech A będzie producentem produktu nadającego się tylko do indywidualnego spożycia i niech w jego produkcie całko witym 1 /3 stanowi dochód, а 2/з kapitał stały. Według zało żenia spożywa on tę */з sam, niezależnie od tego, czy ||384| ro bi to in natura w całości lub w części, czy też nawet zupełnie tego nie robi, a spożywa jej wartość w postaci innych arty kułów konsumpcyjnych; wówczas producenci tych artykułów konsumpcyjnych spożywają swój własny dochód w postaci produktu A. Zatem część przedmiotów spożycia, stanowiącą dochód wytwórców tych przedmiotów, spożywają oni sami albo bezpośrednio, albo pośrednio, wymieniając między sobą 254 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej produkty, które mają spożyć. Ta część stanowi przeto wymia ną dochodu na dochód. Zachodzi tu to samo, jak gdyby A reprezentował wytwórców wszystkich produktów przezna czonych do spożycia. 7з całkowitej masy [tych produktów], tę część, która stanowi jego dochód, spożywa on sam. Część ta odpowiada jednak ściśle tej ilości pracy, którą kategoria A do dała w ciągu roku do swego kapitału stałego, a ilość ta równa się całkowitej sumie płac roboczych i zysków, wytworzonych w ciągu roku przez kategorię A. Pozostałe % produktu całkowitego kategorii A równają się wartości kapitału stałego, muszą więc być odtworzone przez produkt rocznej pracy kategorii B, dostarczającej do procesu wytwarzania, w charakterze środków produkcji, produktów nie nadających się do spożycia i wchodzących tylko w skład konsumpcji przemysłowej. Ponieważ jednak owe 2/з produktu całkowitego muszą wejść w skład konsumpcji indywidualnej tak samo, jak poprzednia ’/з. przeto zostają wymienione przez producentów kategorii В w zamian za tę część ich produktu, która stanowi ich dochód. Tak więc kategoria A wymieniła stałą część swego produktu całkowitego na [produkty mające] pierwotną formę naturalną [tej części stałej], przekształciła ją w nowo dostarczone produkty kategorii B, natomiast kate goria В zapłaciła wyłącznie tą częścią swego produktu, która stanowi jej dochód, ale którą sama może spożyć tylko w po staci produktów A. Zapłaciła więc w istocie swoją nowo do daną pracą, zawartą całkowicie w tej części produktu B, którą wymieniono na pozostałe 2/з produktu A. Produkt całkowi ty A zostaje więc wymieniony na dochód, czyli wchodzi całko wicie w skład konsumpcji indywidualnej. Z drugiej strony (gdyż w myśl założenia przekształcenie dochodu w kapitał nie jest tu przedmiotem rozważań; zakładamy, że jest ono równe zeru) całkowity dochód społeczeństwa zostaje również wydany na produkt A, gdyż producenci A spożywają swój dochód w postaci A i tak samo czynią producenci kategorii B. Inne zaś kategorie poza tymi nie istnieją. Produkt A zostaje w całości spożyty, chociaż jego 2/з zawie rają capital constant, którego nie mogą spożyć producenci A, lecz który trzeba z powrotem przekształcić w niezbędne do je 255 Rozdział czwarty go produkcji elementy w ich formie naturalnej. Produkt całko wity A równa się całkowitemu dochodowi społeczeństwa. Wszelako całkowity dochód społeczeństwa stanowi sumę czasu pracy, którą społeczeństwo dodało w ciągu roku do już istniejącego capital constant. Chociaż więc produkt całkowity A składa się tylko w l/3 z pracy nowo dodanej, w 2/з zaś z pracy minionej, którą należy odtworzyć, praca nowo dodana może mimo to zakupić go w całości, gdyż 2/з tej całkowitej pracy rocznej muszą być spożyte nie w postaci swych własnych produktów, lecz w postaci produktów A. Produkt A zostaje odtworzony przez pracę nowo dodaną w ilości о 2/з większej, niż sam jej zawiera, gdyż te 2/3 to praca dodana w B, którą В może spożyć tylko indywidualnie w postaci produktu A, po dobnie jak A te same % może spożyć tylko przemysłowo w postaci produktu В. Tak więc produkt całkowity A można w całości spożyć jako dochód, a równocześnie odtworzyć jego kapitał stały. Lub raczej: produkt A zostaje spożyty całkowi cie jako dochód, ponieważ jego 2/з odtwarzają producenci kapitału stałego, którzy części swego produktu, stanowiącej ich dochód, nie mogą spożyć in natura, lecz muszą ją spożyć w postaci A, czyli przez wymianę na 2/з A. W ten sposób rozporządzilibyśmy 2/з A. Jest rzeczą jasną, że nic się nie zmieni, jeśli istnieje jakaś trzecia kategoria, C, której produkty nadają się zarówno do spożycia przemysłowego, jak indywidualnego; np. zboże dla ludzi czy dla bydła, na zasiew czy na chleb; [podobnie] wozy, konie, bydło etc. Jeśli produkty te wchodzą w skład kon sumpcji indywidualnej, muszą jako dochód być spożyte bez pośrednio lub pośrednio przez swych własnych producentów albo też (bezpośrednio lub pośrednio) przez producentów tej części kapitału stałego, którą w sobie zawierają. Podpadają wówczas pod kategorię A Jeśli nie wchodzą w skład kon sumpcji indywidualnej, podpadają pod kategorię B. Proces wymiany tego drugiego rodzaju, w którym zostaje wymieniony nie dochód na dochód, lecz kapitał na dochód, i w którym cały capital constant musi się w końcu sprowadzić do dochodu, czyli do pracy nowo dodanej - można przedsta wić w dwojaki sposób. Niech produktem A będzie np. płótno. 256 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Те 2/з płótna, które = capital constant A, (lub ich wartość), opłacają przędzę, maszyny, matićres instrumentales [materiały pomocnicze]. Jednakże fabrykant przędzy i fabrykant ma szyn ||385| mogą z produktu tego spożyć tylko tyle, ile wy nosi ich własny dochód. Fabrykant płótna opłaca za pomo cą 2 / 3 swego produktu pełną cenę przędzy i maszyn. Tym samym odtwarza fabrykantowi przędzy i fabrykantowi ma szyn ich całkowity produkt, który jako capital constant wszedł w skład płótna, jednakże produkt całkowity [fabrykanta przę dzy i fabrykanta maszyn] sam składa się z capital constant i dochodu, a więc jedna jego część równa się pracy dodanej przez fabrykanta przędzy i fabrykanta maszyn, a druga część stanowi wartość ich własnych środków produkcji, czyli dla fabrykanta przędzy - wartość lnu, oliwy, maszyn, węgla etc., a dla fabrykanta maszyn - wartość węgla, żelaza, maszyn etc. Kapitał stały A = 2 / 3 [płótna] odtworzył więc produkt całkowity fabrykanta przędzy i fabrykanta maszyn, zarówno ich kapitał stały, jak i pracę dodaną, zarówno ich kapitał, jak i dochód. Mogą oni jednakże spożyć pod postacią A tylko swój dochód. Po odliczeniu z 2 / 3 A tej części, która równa się ich dochodowi, opłacają resztą swój własny surowiec i ma szyny. Jednakże [producenci surowca i maszyn] nie mają zgodnie z założeniem - żadnego capital constant do odtworze nia. W skład produktu A, czyli również w skład produktów stanowiących środki produkcji A, może wejść tylko taka ilość ich produktu, jaką A może opłacić. Wszelako A może za pomocą 2 / 3 opłacić tylko tyle, ile В może kupić za swój do chód, tzn. tyle, ile produkt wymieniony przez В zawiera do chodu, pracy nowo dodanej. Gdyby producenci ostatnich elementów produkcji wytworu A mieli do sprzedania fabry kantowi przędzy pewną ilość swego produktu, która by stano wiła część ich własnego capital constant, wynoszącą więcej niż praca, jaką dodali do swego capital constant, nie mogliby wówczas przyjąć zapłaty w postaci produktu A, gdyż części tego produktu nie mogliby spożyć. Musi tu więc zachodzić przypadek odwrotny. Pójdźmy teraz w przeciwnym kierunku. Przypuśćmy, że ca łość płótna = 12 dniom [roboczym]. Produkt hodowcy lnu, 17 - M arks, Engels - D zieła t. 26 257 Rozdział czwarty fabrykanta żelaza etc. = 4 dniom; produkt ten sprzedają fabrykantowi przędzy i fabrykantowi maszyn * , którzy dodają do niego dalsze 4 dni, sprzedając go z kolei tkaczowi, który również dodaje 4 dni. Tkacz może */з swego produktu sam skonsumować; 8 dni odtwarza mu jego capital constant i opła ca produkt fabrykanta przędzy i fabrykanta maszyn; ci z kolei mogą z tych 8 dni skonsumować 4, pozostałymi zaś czterema opłacają hodowcę lnu etc. i tym samym odtwarzają swój capi tal constant; hodowca lnu i in. mają za pomocą pozostałych 4 dni [uprzedmiotowionych] w płótnie odtworzyć tylko swą pracę. Chociaż według założenia dochód jest we wszystkich trzech przypadkach jednakowy, = 4 dniom, to przecież w różnym stosunku wchodzi do produktów trzech klas producentów współdziałających w wytworzeniu produktu A. U tkacza sta nowi 7з jego produktu, = ! /з [z] 12, u fabrykanta przędzy i fabrykanta m[aszyn] 1 / 2 ich produktu, = V2 [z] 8, u ho dowcy lnu = jego produktowi, = 4. W stosunku do produktu całkowitego dochód tych trzech producentów jest natomiast jednakowy, = V 3 [z] 12, = 4. Jednakże u tkacza nowo dodana praca fabrykanta przędzy, fabrykanta maszyn i ho dowcy lnu występuje jako kapitał stały. U fabrykanta przędzy i fabrykanta maszyn praca nowo dodana przez nich samych i przez hodowcę lnu występuje jako produkt całkowity, a czas pracy hodowcy lnu - jako kapitał stały. U hodowcy lnu ta pozorna forma kapitału stałego znika. Dlatego np. fabrykant przędzy może stosować maszyny, w ogóle kapitał stały, w tym samym stosunku co tkacz. Np. 1/з [: 2/з]. Ale po pierwsze, suma (suma całkowita) kapitału zastosowanego w przędzalni musi być mniejsza od kapitału, zastosowanego w tkalni, gdyż produkt całkowity przędzalni wchodzi do tkalni jako kapitał stały. Po drugie, jeśli w przędzalni stosunek wynosi również */з : 2/3, to jej kapitał stały wynosiłby 16/з, a praca w niej do dana - 8/з; pierwszy będzie się równał 5г/з dnia roboczego, druga - 22/3. Wówczas stosunkowo więcej dni pracy byłoby zawartych w tej gałęzi, która przędzalni dostarcza lnu etc. * W rękopisie: tkaczowi - Red. 258 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Zamiast 4 dni fabrykant przędzy miałby tu do zapłacenia 5 1 / 3 dnia za nowo dodany czas pracy. Rozumie się samo przez się, że za pomocą nowej pracy powinna zostać odtworzona tylko ta część kapitału stałego kategorii A, która wchodzi do procesu tworzenia wartości A, tzn. która zostaje zużyta podczas procesu pracy A. W pełni wchodzą tu surowce, matieres instrumentales i dćchet capital fixe [zużycie kapitału trwałego]. Pozostała część capital fixe nie wchodzi do procesu tworzenia wartości, a zatem nie podle ga restytucji. Znaczna część istniejącego capital constant - znaczna ze względu na udział capital fixe w kapitale całkowitym - nie podlega więc corocznemu odtwarzaniu za pomocą nowej pra cy. Dlatego masa [corocznie odtwarzanej wartości kapitału stałego] może być (w liczbach bezwzględnych) duża, ale nie jest duża w stosunku do (rocznego) produktu całkowitego. Cala ta część capital constant w kategoriach A i B, która wchodzi w skład stopy zysku określając jej wysokość (gdy dana jest wartość dodatkowa), nie wchodzi do faktycznej reprodukcji capital fixe jako określający ją składnik. Im większa jest ta część w stosunku do kapitału całkowitego w im większej skali stosuje się w produkcji dany, już istnie jący capital fixe - tym większa będzie faktyczna masa repro dukcji przeznaczona na odtworzenie zużytego capital fixe, ale tym mniejsza będzie jej względna masa, w stosunku do kapi tału całkowitego. Załóżmy, że (przeciętny) okres reprodukcji wszelkiego rodza ju capital fixe wynosi 10 lat. ||3861 Przypuśćmy, że obrót różnych rodzajów capital fixe następuje w ciągu 20, 17, 15, 12, 11, 10, 8 , 6 , 4, 3, 2 lat, 1, 4/б i 2/e roku (14 rodzajów); wówczas przeciętny obrót capital fixe następowałby w ciągu 1 0 lat [78h Należałoby zatem odtworzyć kapitał przeciętnie w ciągu 10 lat. Gdyby cały capital fixe stanowił V 1 0 kapitału całko witego, to podlegająca corocznemu odtworzeniu V 1 0 część kapitału trwałego stanowiłaby tylko V 1 0 0 kapitału całko witego. Jeśli kapitał trwały stanowi V 3 , to należy odtworzyć co rocznie V 3 0 kapitału całkowitego. 259 Rozdział czwarty Ale porównajmy teraz kapitały trwałe o różnych okresach reprodukcji, np. taki, który wymaga 20 lat, z takim, który wymaga Уз roku. Z kapitału trwałego, który podlega reprodukcji w ciągu 20 lat, należy corocznie odtwarzać tylko V 2 0 część. Jeśli więc kapitał trwały stanowi V 2 kapitału całkowitego, to należy odtworzyć corocznie tylko V 4 0 kapitału całkowitego, a jeśli nawet stanowi 4/r> kapitału całkowitego, to odtworzeniu podle ga tylko 4 / 1 0 0 = V 2 5 kapitału całkowitego. Jeśli natomiast kapitał podlegający reprodukcji w ciągu 2/e roku, tzn. kapitał, który obraca się w ciągu roku trzykrotnie, stanowi tylko 1 / 1 0 kapitału, to wówczas capital fixe powinien zostać odtwo rzony trzy razy w ciągu roku, czyli w ciągu roku należy od tworzyć 3/io kapitału = prawie Уз kapitału całkowitego. Przeciętnie, im większy jest capital fixe w stosunku do kapi tału całkowitego, tym dłuższy jest jego stosunkowy (nie abso lutny) okres reprodukcji, im zaś [jest] mniejszy, tym krótszy [jest] jego stosunkowy okres reprodukcji. Narzędzia rze mieślnicze stanowią o wiele mniejszą część kapitału przy pro dukcji rękodzielniczej aniżeli maszyny przy produkcji maszy nowej. Ale narzędzia rzemieślnicze zużywają się o wiele szybciej niż maszyny. Chociaż wraz z absolutną wielkością capital fixe wzrasta absolutna wielkość jego reprodukcji - czyli dechet - to prze ważnie spada wielkość stosunkowa [jego reprodukcji], in so far as [w tej mierze, w jakiej] okres jego obrotu, jego trwałość przeważnie wzrasta w stosunku do jego wielkości. Dowodzi to m.in., że masa maszyn, czyli pracy reprodukującej capital fixe, nie pozostaje w żadnym stosunku do tej pracy, która pierwotnie te maszyny wytworzyła (przy nie zmienionych wa runkach produkcji), gdyż odtworzeniu podlega tylko coroczne dechet. Jeśli wydajność pracy wzrasta, jak to się stale w tej gałęzi dzieje - ilość pracy potrzebnej do reprodukcji tej części capital constant zmniejsza się jeszcze bardziej. Co prawda, należy tu wliczyć środki konsumpcji zużywane przez maszyny w ciągu dnia (nie mające jednak bezpośrednio nic wspólnego z pracą wydatkowaną na samą budowę maszyn). Ale maszyna, której potrzeba tylko węgla i nieco oliwy lub smaru, żyje na 260 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej nieskończenie ściślejszej diecie niż robotnik - nie tylko ten, którego ona zastępuje, lecz i ten, który ją samą wytwarza. Tak więc rozporządziliśmy całym produktem kategorii A i częścią produktu kategorii B. Produkt A zostaje spożyty w całości: w Vs przez swych własnych producentów, w % przez producentów B, którzy nie mogą spożyć swego dochodu pod postacią swego własnego produktu. Те 2/3 Л, w%których postaci [producent] В spożywa część wartości swego produktu stanowiącego dochód, odtwarzają zarazem in na tura producentom A ich capital constant, czyli są im dostar czane w formie towarów konsumowanych w sposób przemy słowy. Ale skoro produkt A został w całości skonsumowany, z tego 2/з A odtworzone przez В jako capital constant, roz dysponowana jest tym samym cała ta część produktu, która reprezentuje pracę nowo dodaną w ciągu roku. Praca ta nie może zatem nabyć żadnej innej części produktu całkowitego. W istocie, cała praca dodana w ciągu roku (pominąwszy ska pitalizowany zysk) równa się pracy zawartej w A. Albowiem V 3 produktu A, spożyta przez swych własnych producentów, stanowi pracę nowo dodaną przez nich w ciągu roku do tych 2/3 A, które stanowią kapitał stały A. Oprócz tej pracy, którą spożywają w postaci swego własnego produktu, nie wykonali żadnej innej pracy. Pozostałe zaś 2/з A, odtworzone w postaci produktu В i spożyte przez producentów B, stano wią cały czas pracy, który producenci В dodali do swego własnego capital constant. Żadnej pracy poza tym nie dodali, nie mają też nic więcej ||387 | do spożycia. Że względu na swą wartość użytkową produkt A stanowi całą tę część rocznego produktu całkowitego, która w ciągu roku wchodzi w skład konsumpcji indywidualnej. Ze względu na swą wartość wymienną stanowi on całkowitą ilość pracy nowo dodanej w ciągu roku przez producentów. Jednakże w końcu pozostaje nam residuum w postaci trze ciej części produktu całkowitego, której składniki nie mogą w procesie wymiany przedstawiać ani wymiany dochodu na dochód, ani wymiany kapitału na dochód, czy też odwrotnie. 261 Rozdział czwarty Jest to ta część produktu B, która stanowi kapitał stały B, Nie wchodzi ona w skład dochodu B, nie może zatem być ani odtworzona przez produkt A, ani nań wymieniona, nic może więc również wejść jako część składowa do capital constant A. Część ta zostaje również skonsumowana, i to w sposób przemysłowy, jako że wchodzi nie tylko do procesu pracy, lecz również do procesu tworzenia wartości B. Musi więc, tak samo jak wszystkie inne części produktu całkowitego, być odtworzona w takim stosunku, w jakim jest składnikiem pro duktu całkowitego; musi być odtworzona in natura przez nowe produkty tego samego rodzaju. Z drugiej strony, nie może odtworzyć jej żadna nowa praca. Albowiem całkowita ilość pracy nowo dodanej = czasowi pracy zawartemu w A i zostaje odtworzona w pełni jedynie dlatego, że В spo żywa swój dochód w postaci 2/ 3 A, dostarczając A w drodze wymiany tych środków produkcji, które A zużywa i musi od tworzyć. Pierwsza zaś V 3 A, którą spożywają jej właśni pro ducenci, składa się - jako wartość wymienna - jedynie z pracy przez nich samych nowo dodanej i nie zawiera żadnego capital constant. Przypatrzmy się teraz temu residuum. Składa się ono [po pierwsze] z capital constant wchodzą cego w skład surowców, po drugie - z capital constant wcho dzącego do procesu tworzenia kapitału trwałego i, po trzecie, z capital constant wchodzącego w skład matieres instru mentales. Po pierwsze, surowce. [Zużywany do ich produkcji] kapitał stały sprowadza się, po pierwsze, do kapitału trwałego, ma szyn, narzędzi pracy i zabudowań oraz tych matieres instru mentales, które stanowią środki konsumpcji dla zastosowanych maszyn. Nie ma tej trudności, gdy chodzi o tę część surowców, które nadają się do bezpośredniego spożycia, jak np. bydło, zboże, winogrona itd. Pod tym względem należą one do klasy A. Zawarta w nich część kapitału stałego wchodzi w skład owych 2/ 3 stałej części A, które wymienia się jako kapitał na nieprzydatne do [bezpośredniego] spożycia pro dukty B, czyli w postaci których В spożywa swój dochód. Odnosi się to w ogóle również do surowców nie nadających 261 Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej się do bezpośredniego spożycia, które in natura wchodzą w skład produktu przeznaczonego do spożycia, niezależnie od tego, ile pośrednich szczebli procesu produkcyjnego mogą uprzednio przebyć. T a część lnu, którą się przekształca w przę dzę, a później w płótno, wchodzi całkowicie w skład produktu spożycia. Jednakże część takich surowców organicznych, jak drewno, len, konopie, skóra itd., wchodzi w pewnym stopniu bezpo średnio w skład samego capital fixe, w pewnym zaś stopniu w skład jego matieres instrumentales. Tutaj tylko w postaci oliwy, smaru etc. Następnie [do kapitału stałego wydatkowanego na pro dukcję surowców należą] nasiona. Substancja pochodzenia roślinnego i zwierzęcego reprodukuje się sama. Wegetacja i rozmnażanie. Przez „nasiona" należy rozumieć nasiona włas'ciwe, a poza tym paszę dla bydła, którą zwraca się glebie w postaci nawozu, bydło zarodowe etc. Znaczna ta część rocznego produktu - a raczej stałej części rocznego pro duktu - służy bezpośrednio samej sobie jako materiał do re generacji, reprodukuje się sama. Surowce pochodzenia nieorganicznego. Metale, kamienie etc. Wartość ich składa się tylko z dwu części, gdyż nie ma tutaj nasion stanowiących surowiec w rolnictwie. Ich wartość składa się więc tylko z pracy dodanej i zużytych maszyn (włą czając w to środki konsumpcji dla maszyn). Poza tą częścią produktu, która reprezentuje pracę nowo dodaną i wchodzi do procesu wymiany В na 2/з A, pozostaje tu więc do odtwo rzenia tylko dechet capital fixe i jego środków konsumpcji (jak węgiel, oliwa etc.). Jednakże surowce te tworzą główny składnik capital constant, [a raczej] capital fixe (maszyny, na rzędzia pracy, budynki etc.). Surowce nieorganiczne odtwarza ją zatem swój capital constant in natura w drodze wymia ny [kapitału na kapitał], ||388| Po drugie, capital fixe (maszyny, zbudow ania, na rzędzia pracy, wszelkiego rodzaju naczynia). Ich capital constant składa się: 1. Z ich surowców, metałi, kamieni, surowców organicznych, jak drewno, rzemienie, liny etc. Z surowców tych powstaje materiał surowy [dla maszyn, 263 Rozdział czwarty za b u d ow ań itd .], natom iast one sam e [maszyny, zabudow ania itd.] jako środki pracy w ch od zą do procesu tw orzenia m ate riału surow ego. O dtw arzają się ted y [wzajem nie] in natura. Fabrykant żelaza m a odtw orzyć m aszynę, fabrykant maszyn żelazo. W k am ien iołom ie następuje dćchet maszyn, a w bu dynku fabrycznym - dćchet m ateriału bu d ow lan ego, etc. 2. D ć c h e t m a szyn budujących m aszyn y, które zatem trzeba o d tw orzyć w określonym czasie za pom ocą now ego produktu tego sam ego rodzaju. L ecz produkt tego rodzaju m oże oczy w iście sam się odtw orzyć. 3. Ś ro d k i kon su m pcji d la m aszyn (m atićres instrum entales). M aszyna konsumuje w ęg iel, ale i w ę g ie l konsum uje m aszynę itd. W postaci naczyń, rur, w ęży gum ow ych etc. m aszyny w szelkiego rodzaju w chodzą w skład produkcji środ k ów konsum pcji dla maszyn, np. [w skład pro dukcji] sm arów , m ydła, gazu (do ośw ietlan ia). T ak w ięc ró w n ież tutaj produkty jednej sfery w chodzą w skład capital constant innej sfery i dlatego odtw arzają się w zajem in natura. Jeśli zw ierzęta pociągow e zaliczyć do maszyn, to należy tutaj od tw orzyć ich paszę oraz, w pew nych warunkach, staj n ie (budynki). Jeśli jednak pasza w chodzi w skład produkcji b yd ła, to i b y d ło w chodzi w skład produkcji paszy. P o trzecie, m a tićres instrum entales. N iek tóre z nich, jak np. o liw a, m yd ło, sm ary, gaz etc., w ym agają surow ców. Z drugiej strony, w postaci naw ozu etc. w ch od zą one częściow o z pow ro tem d o procesu tw orzenia tych surowców. D o produkcji gazu potrzeba w ę g la , a z k olei ośw ietlen ie gazow e jest potrzebne przy produkcji w ęgla itd. Inne m a tićres instrum entales skła dają się tylk o z pracy dodanej i capital fixe (maszyn, naczyń etc.). W ę g ie l m usi odtw orzyć dćchet maszyny parowej zasto sow anej d o jego w ydobycia. A le maszyna parow a konsumuje w ęg iel. Sam w ęg iel w ch od zi w skład środków produkcji w ęgla. W tym przypadku odtw arza się zatem sam in natura. Trans port k o lejo w y w ęg la w chod zi w skład kosztów produkcji w ęg la , a z k o lei w ęg iel w chodzi w skład k osztów produkcji lok om ptyw y. P ó źn ie j n a le ż y d o d a ć jeszcze coś specjaln ie o fabrykach che m icznych, k tóre w szystkie plus ou m oins [w mniejszym lub 264 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej w iększym stopniu] w ytwarzają m atieres instrum entales, jak surowce dla naczyń (np, szkło, porcelanę), jak w reszcie arty kuły w chodzące bezpośrednio d o konsumpcji. W szystkie barw niki stanow ią matieres instrumentales. N ie tylko jednak w chodzą w skład produktu zgodnie ze swą w artością, jak np. spalony w ęg iel w skład cotton [w yrobów z baw ełn y], lecz nadto reprodukują się w form ie, jaką przy biera produkt (w jego barw ie). M a tieres in stru m en tales stanow ią albo śro d k i konsum pcji d la m aszyn - i w tym przypadku są paliw em m aszyny napę dow ej lub środkam i zastosow anym i dla zm niejszenia tarcia m aszyny roboczej etc., jak smar, m ydło, o liw a etc. - albo też m atieres instrum entales dla bu d ow li, jak kit itd. Istnieją też matieres instrumentales w o góle niezbędne d o prow adzenia procesu produkcyjnego, jak św iatło, op ał etc. (w ówczas sta now ią matieres instrum entales um ożliw iające pracę samym ro botnikom ). Są w reszcie m atieres instrum entales w chodzące do procesu w ytw arzania surowca, jak w szelkiego rodzaju naw ozy i w szy stkie produkty chem iczne pochłaniane przez surowce. A lb o też m atieres instrum en tales w ch od zą w skład produktu gotow ego, jak barw niki, lakiery itd. W y n ik p rze to je s t n astępu ją cy: A odtw arza swój w łasny kapitał stały [ = 2/з produktu] w drodze w ym iany na tę część nieprzydatnych do [indyw i dualnego] spożycia produktów B , która stanow i dochód B , czyli pracę dodaną w kategorii В w ciągu roku. Lecz A nie odtw arza kapitału stałego B . T en kapitał stały musi В ze swej strony odtw orzyć in natura za pom ocą now ych produktów tego sam ego rodzaju. В nie dysponuje jednakże czasem robo czym do odtw orzenia tych produktów . C ały bow iem now y czas roboczy, który В dodaje, stanow i jego dochód i jest repre zentow any przez tę część produktu B , która w ch od zi do A jako kapitał stały. W jaki w ięc sposób odtw arza się kapitał stały B ? W niektórych przypadkach przez w łasn ą (roślinną lub zw ie 265 R o zd zia ł czw arty rzęcą) reprodukcję, jak to się dzieje w całym rolnictw ie i ho do w li. W innych - przez w ym ia n ę in natura części jednego capital constant na części drugiego capital constant, przy czym produkt jednej sfery w chod zi w skład drugiej sfery jako suro w iec lub środek produkcji i vice versa; a zatem produkty różnych sfer produkcji, różne ||3891 rodzaje capital constant w chodzą tutaj in natura jeden w skład drugiego jako warunki produkcji. W ytw órcy produktów nie nadających się do spożycia [indy w id ualn ego] produkują capital constant d la w ytw órców pro duktów spożycia. R ów nocześnie zaś ich produkty służą im w zajem nie jako elem enty, czyli czynniki ich w łasnego capital constant. Tzn. jeden spożyw a produkt drugiego w sp o só b p rze m ysło w y. Spożyty zostaje cały produkt A . Tym samym w ięc cały zaw arty w nim capital constant. х/з A spożyw ają sami jego w ytw órcy, a % - w ytw órcy produktów В nie nadających się do spożycia [indyw idualnego]. K ap itał stały A odtwarzają te produkty B , które stanow ią dochód B. Jest to w istocie jedyna część kapitału stałego, którą odtw arza praca n ow o d o dan a, a odtw arza dlatego, że tej ilości produktów B , [która stanowi] pracę now o dodaną w B , nie spożyw a B, lecz kon sumuje przem ysłow o A , podczas gdy В spożyw a indyw idual nie 2/ 3 A . N iechaj A — 3 dniom roboczym ; w ów czas jego capital constant będ zie w m yśl założenia = 2 dniom roboczym. В odtw arza % produktu A , dostarcza zatem produktów nie nadających się do [indyw idualnego] spożycia w ilości = = 2 dniom roboczym. Spożyto w ięc dotychczas 3 dni robocze, pozostają 2. Inaczej m ów iąc, 2 dni pracy minionej w A o d tw o rzyliśm y za pom ocą 2 dni pracy now o dodanej w B , ale tylko dlatego, że 2 now o dodane dni pracy w В zostają spożyte w ed łu g swej w artości w [postaci produktu] A , nie zaś w [po staci] sam ego produktu B. K apitał stały kategorii B , w tej m ierze, w jakiej w szed ł w skład produktu całkow itego B , m usi rów nież zostać o d tw o rzony in natura przez now e produkty tego sam ego rodzaju, a w ięc przez produkty potrzebne w В do konsum pcji p rze266 T eo rie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjne) m yślow ej. N ie /ostaje on jednak odtw orzony przez n o w y czas pracy, chociaż odtw arzają go p ro d u k ty now o zastosow anego w ciągu roku czasu pracy. (N iech aj cały kapitał stały w ynosi 2/з produktu całkow i tego B . W ów czas gdy now o dodana praca ( = sumie płacy roboczej i zysku) = 1, praca) m iniona, która służyła jej za przedm iot pracy i środek pracy, = 2. W jaki sposób odtw arza się ow e 2? Stosunek kapitału stałego do zm iennego m oże być bardzo różny w różnych sferach produkcji B. Jednakże prze ciętnie w ed łu g założenia = V 3 : 2/з, czyli = 1 : 2 . K ażd y z producentów В m a zatem przed sobą 2/з sw ego produktu np, w ęgla, żelaza, lnu, maszyn, bydła, pszenicy (m ianow icie tę część bydła i pszenicy, która nie w chodzi w skład kon sumpcji [indyw idualnej]) etc. - których elem enty produkcji pow inny być odtw orzone, czyli przekształcone z powrotem w form y naturalne ich elem en tów produkcyjnych. Jednakże w szystkie te produkty w chodzą same z k olei w skład kon sumpcji przem ysłow ej. Pszenica (w postaci nasion) jest zara zem z kolei swym w łasnym surowcem , część w yhodow anego b ydła odtw arza bydło spożyte, tzn. sam o siebie. W tych sfe rach produkcji В (w rolnictw ie i h o d o w li bydła) część pro duktu w swej w łasnej form ie naturalnej odtw arza swój w łasny capital constant. C zęść tego produktu nie w chodzi przeto do cyrkulacji { (przynajmniej nie musi w chodzić i m oże uczestni czyć w niej tylko form alnie). Inne z tych produktów , jak len, k onopie etc., w ęgiel, żelazo, drew no, m aszyny, w ch od zą) czę ściow o jako środki produkcji do swej własnej produkcji, po dobnie jak nasiona w rolnictw ie. T ak np. w ęg iel w ch od zi do produkcji w ęgla, m aszyna do produkcji maszyny. C zęść pro duktu składającego się z maszyny i w ęgla, a m ianow icie pe w ien składnik tej części produktu, która stanow i jego capital constant, odtw arza się zatem sam i zm ienia tylko położenie. Z produktu staje się sw oim w łasnym środkiem produkcji. Inne części tych i innych produktów w ch od zą w zajem nie w swój skład jako elem enty produkcji: maszyna do żelaza i drew na, drew no i żelazo do maszyny, o liw a do maszyny i maszyna do oliw y, w ęgiel do żelaza, żelazo (jako szyny k olejow e etc.) do w ęgla itd. Jeśli ow e 2/з tych produktów 267 Rozdział czwarty В nic odtw arzają się sam e, tzn. jeśli nie w ćnodzą do swej w łasnej produkcji w swojej form ie naturalnej - tak że część В konsum ują bezpośrednio w sposób przem ysłow y jej w łaśni producenci, podobnie jak część A konsumują bezpo średnio in dyw idualnie jej w łaśni producenci - to odtw arzają się w zajem nie jako środki produkcji. Produkt a w chodzi w skład konsum pcji przem ysłowej b , zaś produkt b w skład konsum pcji przem ysłowej a \ lub drogą okrężną - produkt a w chodzi w skład konsum pcji przem ysłowej b, produkt b w chodzi w skład konsumpcji przem ysłowej с i [w końcu] produkt с w skład konsum pcji przem ysłow ej a. W ten sposób to, co zostaje skonsum owane jako capital constant w jednej sferze produkcji B, w ytw arzane jest na now o w innej sferze, a to, co się w tej drugiej konsumuje, w ytw arza się w pierwszej. T o, co w jednej sferze przeszło z postaci maszyny i w ęgla w postać żelaza, w drugiej przeszło z postaci żelaza i w ęgla w m aszynę itd. 1(3901 N iezb ęd n e jest odtw orzenie kapitału stałego В w jego form ie naturalnej. Jeśli rozpatryw ać produkt całkow ity B , to reprezentuje on w łaśn ie cały capital constant w e wszystkich jego form ach naturalnych. G d y zaś jakikolw iek produkt poszczególnej sfery В nie m oże odtw orzyć in natura sw ego w łasnego capital constant, w ów czas kupno i sprzedaż, prze chodzenie z rąk do rąk, ustaw ia znow u w szystko na sw oim miejscu. Tak w ięc następuje tutaj odtw orzenie capital constant przez capital constant; i w tej m ierze, w jakiej nie odbyw a się ono bezpośrednio, tj. z pom inięciem procesów w ym iany, mamy tu do czynienia z w ym ian ą k a p ita łu na k a p ita ł, tzn. ■- jeśli rzecz rozpatryw ać w ed łu g wartości użytkowej - z w ym ianą produktów na produkty. W chodzą one w zajem nie w skład odpow iednich procesów produkcyjnych, na skutek czego każdy z produktów zostaje skonsum owany w sposób przem ysłow y przez w ytw órcę innego produktu. T a część kapitału nie sprow adza się ani do zysku, ani do płacy roboczej. N ie zaw iera żadnej now o dodanej pracy. N ie w ym ienia się jej na dochód. N ie opłaca jej konsum ent ani bez pośrednio, ani pośrednio. Czy ow o w zajem ne odtw arzanie 268 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej kapitałów odliyw a się za pośrednictw em kupców * (tj. za pośrednictw em k ap itałów kupieckich), czy też bez niego - to istoty rzeczy nie ^m ienia *. P oniew aż jednak produkty te (ma szyna, żelazo, w ęgiel, drew no etc., które się nawzajem od tw a rzają) są now e, poniew aż są to produkty pracy ostatniego roku - np. pszenica na nasiona jest tak sam o produktem no wej pracy, jak pszenica idąca do konsum pcji etc. - jak można pow ied zieć, że w produktach tych nie zaw iera się żadna nowo dodana praca? A poza tym czyż ich form a nie w skazuje w sposób jaskrawy, że jest odw rotnie? Jeśli już nie po pszeni cy lub bydle, to przecież po kształcie maszyny w yraźnie w id ać pracę, która przekształciła żelazo etc. w m aszynę, itd. Problem ten rozw iązaliśm y już wcześniej **. N ie ma potrze by znow u do niego wracać. {B łędne jest przeto tw ierdzenie A . Smitha, że trade [handel] m iędzy dealers [kupcami] a dealers musi być rów ny h an d low i m iędzy dealers a consumers (przez co należy rozum ieć kon sum entów bezpośrednich, a nie przem ysłowych, których sam Smith zalicza do dealers). T w ierdzenie to opiera się na jego błędnym m niem aniu, jakoby cały produkt sprow adzał się do dochodu, i oznacza w istocie tylko to, że ta część w ym iany to w arow ej, która odpow iada exchange m ięd zy capital a reve nue [w ym ianie m iędzy kapitałem a dochodem ], równa się total exchange o f com m odities [całkowitej w ym ianie tow a row ej], R ów nie błędne jak samo tw ierdzenie są przeto i w n io ski praktyczne, które w yw od zi z niego T ooke odnośnie do cyrkulacji pieniądza (szczególnie dotyczące stosunku m asy pie niądza cyrkulującej m iędzy dealers a dealers do m asy pienią dza cyrkulującej m iędzy dealers a consum ers). Jeśli jako ostatniego dealer stojącego w ob ec consumer w eźm iem y kupca nabyw ającego produkty A , to produkty te od kupują od niego [producenci] A ze sw ego dochodu, = Vs A , oraz [producenci] В ze sw ego dochodu, = 2/з A . D och od y te odtw arzają mu jego kapitał kupiecki. Suma tych d ochodów musi pokryć jego kapitał. (Zysk, który ta kanalia otrzymuje, * W rękopisie fragm ent ujęty w gw iazdki znajduje się na końcu tego ak ap i tu - R ed. ** P atrz tom niniejszy, str. 91-144 i 190-203 - R e d . przekt. polsk. 269 R o zd zia ł czw arty i musi być tak obliczony, iżby m ógł on zatrzymać dla siebie część A , mniejszą zaś część A sprzedać zgodnie z w artością całego A . Czy uznamy tę kanalię za niezbędnego agenta pro dukcji, czy też za pasibrzucha, który w cisn ął się m iędzy pro d ucentów - nie zm ieni to postaci r z e cz y ).,^Exchange m iędzy dealer a consumer produktu A pokryw a w ed łu g w artości w y m ianę m iędzy dealer produktu A i w szystkim i producenta mi A , pokryw a zatem w szystkie dealings [transakcje] zaw iera ne m iędzy tym i producentam i. K upiec nabyw a płótno. Jest to ostatnia d ealin g m iędzy dealer a dealers. Tkacz zakupuje przędzę, maszyny, w ęgiel etc. Jest to przedostatnia d ealin g m iędzy dealer a dealers. Fabry kant przędzy zakupuje len, m aszyny, w ęg iel etc. Jest to dea ling poprzedzająca przedostatnią dealin g m iędzy dealer a d ea lers. H odow ca lnu i fabrykant m aszyn zakupują m aszyny, że lazo etc. itd. Jednakże dealings m iędzy producentam i lnu, m a szyn, żelaza, w ęgla [zawarte] d la odtw orzenia ich kapitału stałego oraz w artość tych dealings nie w ch od zą w skład dea lings, w których bierze u dział produkt A , czy to w celu w y miany dochodu na dochód, czy to w celu w ym iany dochodu na kapitał stały. T e dealings - nie m iędzy producentam i В a producentam i A , lecz m iędzy sam ymi producentam i В - nie p odlegają żadnej kom pensacie ze strony nabyw cy A na ko rzyść sprzedaw cy A , tak jak wartość tej części produktu В nie w chodzi w skład w artości produktu A . D ea lin g s te wym agają jednak p ien iędzy i rów nież zaw ierane są za pośrednictw em kupców . Jednakże ta część cyrkulacji pieniądza, która odnosi się w yłącznie d o sfery [transakcji m iędzy dealers, jest] zupeł nie oddzielona od cyrkulacji pieniądza m iędzy dealers a con sumers}. 1(391 f P ozostają jeszcze do rozw iązania d w ie kw estie: 1. R ozpatryw aliśm y dotychczas płacę roboczą jako dochód, nie przeprow adzając rozróżnienia m iędzy nią a zyskiem . Jak dalece m a tu znaczenie okoliczność, że płaca robocza w ystę puje rów nocześnie jako część capital circulant [kapitału obro tow ego] kapitalisty? 2. D otychczas przyjm owaliśm y, że cały dochód zostaje w y datkow any jako dochód. N a leży zatem rozpatrzyć alteration 27 0 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej [zm ianę], jaka zajdzie, gd y część dochodu, zysku, zostanie skapitalizowana,. W istocie zbiega się to z rozpatrzeniem pro cesu akum ulacji) A le nie od strony form alnej. Ż e ta część pro duktu, która startowi surplus valu e [wartość d od atk ow ą], zo staje z pow rotem \przekształcona częściow o w płacę roboczą, częściow o w kapitał stały, jest sprawą prostą. Tu należy jed nak zbadać, jak to у pływ a na w ym ianę tow arow ą w dotych czas rozpatrywanych rubrykach, ujmujących ją w odpow iednim stosunku do jej podm iotów , m ianow icie jako w ym ianę docho du na dochód, jako w ym ianę dochodu na kapitał i, w reszcie, jako w ym ianę kapitału na k a p ita ł). {interm ezzo to należy w ięc w tej historyczno-krytycznej czę ści doprow adzić do końca za pom ocą sporadycznych dygre sji i79)}. [11.] Ferrier [P rotekcjonistyczny charakter p o le m ik i Ferriera ze Sm itha teorią pracy pro d u k cyjn ej i aku m u lacji kapitału. Sm ith g m a tw a zagadn ien ie akum ulacji kapitału. W u lgarn y elem en t w p o g lą d a ch Sm itha na „pra co w n ik ó w produ kcyjn ych ”] F eeder (F .-L .-A .) {sous-inspecteur d e s douanes [p o d in sp ek to r c e ln y ]): „ D u G ouvernem ent considerć dans ses rapports avec le com m erce”, Paryż 1805 (głów ne źródło dla F. Lista). F acet ten jest chw alcą bon a p a rty styczn e go systemu prohibicyj nego etc. W samej rzeczy przypisuje rządow i (a w ięc rów nież urzędnikom państw ow ym , tym pracownikom nieprodukcyj nym) istotne znaczenie jako m anagerow i, bezpośrednio inge rującemu w produkcję. U rzędnika celnego gniew a przeto w ie l ce, iż A . Smith nazyw a urzędników państw ow ych nieproduk cyjnymi. „Sfo rm u ło w a n e przez Smitha zasady oszczędzania, ja kie stosują na rody, mają za podstaw ę rozróżnienie między pracą produkcyjną a nieprodulccyjną...” , {dlatego m ianow icie, że Smith pragnie, aby m ożliw ie w ielką część [produktu] w ydatkow ano jako kapitał, tj. w w ym ianie 271 R o zd zia ł czw a rty j / na pracę produkcyjną, a m ożliw ie m ałą jako dochód, w w y mianie na pracę nieprodukcyjną}. / „R ozróżnienie to z istoty swej jest fałszyw e. Ż a d n ej pracy niepro dukcyjn ej n ie m a " (str. 141). „Istnieje ted y oszczędność i rozrzutność narodów, lecz naród m oże być rozrzutny lub oszczędny tyllko w swych stosunkach z in n ym i narodami, i z tego ipunkti^ w idzenia należało roz patrywać całą spraw ę” (tamże, str. 143). P ow yższe skonfrontujem y zaraz z tymi sform ułow aniam i A . Smitha, które taką zgrozą przejęły Ferriera. „N arody bywają oszczędne”, pow iada Ferner, „lecz całkiem inaczej, niż im to doradza Smith... Oszczędność ta polega na kupowaniu pro duktów zagranicznych tylko w takiej ilości, jaką można opłacić w ła snymi produktami. N iek ied y zaś polega na całkowitym wyrzeczeniu się tych produktów” (tamże, str. 174, 175). { A . Smith, t. I, rozdz. V I (t. I, w yd. G arnfiera], str. 108, 109), przy końcu rozdziału, który traktuje o ,,des parties Con stituantes du prix des m archandises” [„składnikach ceny to w arów ”] , p ow iada, co następuje: „Poniew aż w cywilizowanym kraju jest tylko bardzo n iew iele to w arów , któ rych ca łko w ita w artość w ym ienna p o ch o d zi jed yn ie z pracy, a na w artość w ym ien n i? og rom nej w iększości to w arów składa się w znacznej m ierze renta i zy sk, p rzeto roczny p ro d u k t pracy tego kraju Zawsze b ęd zie w ystarczał, b y nabyć i dysponow ać o w iele w iększa ilością pracy n iż ta, k tó re j trzeba było użyć, aby w y h odow ać, przerobić i spro w adzić ó w p ro d u k t na ryn ek. G d y b y społeczeństw o zatrudniało w ciągu ro k u całą pracę, ja ką co ro ku m o że nabyć, to w obec tego, ż e ilość pracy z k a żd ym ro k iem w zrastałaby znacznie, produkt każdego roku następnego m iałby nieporównanie większą wartość niż produkt roku poprzedniego. A le nie ma kraju, w któ rym cały p ro d u k t roczny byłby zużywany na utrzymanie pracujących. W szędzie ludzie próżnujący spo żywają znaczną jego część, a odpow iednio do stosunku, w .jakim dzieli się on corocznie m iędzy dwa różne odłam y ludności, zwykła, czyli przeciętna jego wartość albo wzrasta, albo maleje, albo też pozo staje z roku na rok taka sam a” [por. wyd. polsfc., t. I, str. 69, 70]. 272 T eorie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjnej W e fragm encie tym , w którym Smith próbuje w istocie roz w iązać zagadkę akumulacji, niem ało jest różnorakiej gm atw a niny. \ Po pierw sze, znów w idzim y tutaj fałszyw e założenie, że „valeur ćchangeable” Mu produit annuel du travail [„wartość w ym ienna” rocznego ptoduktu pracy], a w ięc rów nież ,,le p ro d u it annuel d u tra va ir- sprow adza się do salaires i profits (włączając rentes). N ie będziem y w racali zn ów d o tego non sensu. Zauw ażm y jedynie: M asa rocznego produktu - czyli funduszów , stocks [zapasów] tow arow ych będących produk tem pracy rocznej - [musi] w znacznej części ||3 9 2 | składać się in natura z takich tow arów , które m ogą w ejść w skład ka pitału stałego jedynie jako jego elem enty {surowce, nasiona, m aszyny etc.}, [z tow arów ,] które można skonsum ow ać tylk o w sposób przem ysłowy. N ieprzydatność tych tow arów do in dyw idualnej konsum pcji (a jest to w iększa część tow arów wchodzących w skład capital constant) jest zatem zdeterm ino wana już przez ich w artość u ż y tk o w ą ; dochodu nie można w ięc na nie w ydatkow ać - bez w zględu na to, czy jest to pła ca, zysk, czy renta. W praw dzie część surow ców (o ile nie jest potrzebna do reprodukcji samych surow ców lub nie w chodzi do capital fixe ani jako m atićre instrum entale, ani jako skład nik bezpośredni) uzyskuje następnie form ę nadającą się do spożycia, lecz dzieje się to dopiero w rezultacie pracy bieżą cego roku. Jako produkt pracy ubiegłego roku, surowce te nie tw orzą żadnej części dochodu. T ylko ta część produktu, która nadaje się do spożycia, m oże w ejść do indyw idualnej kon sumpcji i być spożyta, a w ięc utworzyć dochód. Lecz naw et pewnej części nadającego się do konsum pcji produktu nie można spożyć, nie czyniąc procesu reprodukcji niem ożliw ym . Tak w ięc naw et od tej części tow arów , która nadaje się do spożycia, odchodzi jeszcze taki składnik, który m usi być sp o ż y ty w sposób p rzem ysło w y , tzn. wykorzystany w charakterze m ateriału pracy, nasion etc., a nie w charakterze środków utrzym ania czy to robotników , czy kapitalistów . T ę część pro duktu należy w ięc d ’abord [naprzód] potrącić z rachunku d o konanego przez A . Sm itha, lub raczej d odać do niego. Skoro w yd a jn o ść pracy p o zo sta je b ez ztniany, to rów nież ta część 18 - Marks, Engels - D zielą t. 26 273 R o z d z ia ł czw a rty p ro d u k tu , która nie sprow adza się do dochodu, pozostaje co roku taka sama, jeśli tylko przy nie zmieftionej w ydajności pracy zużytkow uje się po daw nem u taką samą ilość czasu pracy. J Z ałożyw szy w ięc, że co roku zatrudnia się w ięk szą niż uprzednio ilość p racy, w ypadnie rozpatrzyć, jak przedstawia się sprawa z capital constant. Słow em : aby zastosow ać w ięk szą ilość pracy, nie w ystarczy m ieć do dyspozycji ani opłacać w ię k szą je j ilość, tzn. w ięcej w ydatkow ać na płacę roboczą, lecz trzeba jeszcze rozporządzać środkam i pracy - surowcami 1 capital fixe - które m ogłyby tę w iększą ilość pracy w ch ło nąć. T en punkt pozostaje w ięc jeszcze do rozw ażenia p o w y jaśnieniu tych, które roztrząsa A . Smith. A w ięc raz jeszcze rozpatrzm y pierw sze zdanie: „Panłew aż w cyw ilizo w a n ym kraju jest tylko bardzo niew iele to w arów , których całkowita wartość wymienna p o chodzi jed yn ie z pracy, & na. wartość wym ienną ogromnej większości towarów składa się w Znacznej m ierze ren ta i zy sk, przeto roczny p ro d u k t pracy tego kraju zaw sze będzie wystarczał, by nabyć i dysponow ać o w iele większą ilością pracy n iż ta , któ re) trzeba było użyć, aby w yhodow ać, prze robić i sprowadzić ó w p ro d u k t na cynek” (innymi słow y: рошг le produire [aby go wytworzyć]). N ajoczyw iściej zostały tu poplątane różne rzeczy. ( D o valeur ćchangeable [wartości w ym iennej] całkow itego produktu rocznego w chodzi nie tylko praca żyw a, zastosow ana w ciągu d an ego roku, lecz także praca m iniona, produkt pracy u b ie głych łat. N ie tylko praca w postaci żyw ej, ale rów nież w po staci u p rzedm iotow ionej). V aleur ćchangeable produktu rów na jest sum ie zaw artego w nim czasu pracy, z której część sk łada się z pracy żyw ej, a część z uprzedm iotow ionej. (N iech aj jedna z nich tak się ma do drugiej, jak Уз : 2/з, [czyli] 1 :2 . W ów czas w artość całego produktu = 3, z czego 2 to czas pracy uprzedm iotow iony, a 1 - żywy. W a rto ść ca łego produktu m oże w ięc nabyć w ięcej pracy żyw ej, niż jej zaw iera sam produkt, jeśli w yjdziem y z założenia, że praca uprzedm iotow iona i praca żyw a w ym ieniają się w zajem nie ja ko ekw iw alenty, że określona ilość pracy uprzedm iotow ionej 214 \ T eorie pracy produkcyjnej i n ieprodukcyjnej m oże d ysp on ow ac\ tylko rów ną sobie ilością pracy ż y w ej) . A lb ow iem produkt , = 3 dniom roboczym , natom iast praca żyw a, jaką zaw iera, w ynosi 1 dzień roboczy. D o w ytw orzenia produktu wystarczył jeden dzień roboczy pracy żywej (w isto cie w ystarczył tylko do nadania jego elem entom ostatecznej form y). Jednakże produkt zaw iera 3 dni robocze. Jeśliby w ięc w ym ieniono go w całości na pracę żyw ą, jeśliby go użyto tylko ,,pour acheter et com m ander” des quantites du travail actuel [„po to, by nabyć i dysponow ać” ilościam i pracy żyw ej], m ógł by on nabyć 3 dni robocze i dysponow ać nimi. A le nie to oczyw iście ma A . Smith na m yśli; byłoby to zresztą dla niego założenie całkiem niepotrzebne. Sądzi on m ianow icie, że duża część valeur ćchangeable produktu sprow adza się (lub jak to jeszcze inaczej b łęd n ie form ułuje, co w ynika z pom ieszania pojęć, które odnotow aliśm y w cze śniej *) nie do salaires du travail [płacy roboczej], lecz do pro fits i rentes lub - jak pow iem y g w o li uproszczenia - do profits. Innym i słow y: ta część w artości produktu, która rów na się ilości pracy dodanej w ciągu ostatniego roku - a zatem in fact ta część produktu, która w e w łaściw ym znaczeniu tego słow a stanow i produkt pracy ostatniego roku - po pierw sze opłaca robotników , a po drugie w chodzi do dochodu kapitalisty, do jego funduszu konsum pcyjnego. Cała ta część produktu całko w itego procćde du travail [pochodzi z pracy], i to exclusivem ent [w yłącznie] z pracy; ale składa się z pracy opłaconej i nieopłaconej. Płace równają się sumie pracy opłaconej, zyski ||393 | - sumie pracy nieopłaconej. G d yb y w ięc cały ten pro dukt w yłożono na płace, m ógłby on naturalnie w praw ić w ruch w iększą ilość pracy od tej, której sam był w ytw orem ; przy czym stosunek tego czasu pracy, jaki produkt m ógłby urucho mić, do tego, jaki sam zaw iera, zależy ściśle od stosunku, w jakim dzień roboczy d zieli się na czas pracy opłacony i nie opłacony. Z ałóżm y, że ów stosunek układa się tak, iż robotnik w cią gu 6 godzin, a w ięc w ciągu pół dnia, w ytw arza, tj. reprodu kuje swoją płacę. W ten sposób pozostałe 6 godzin, czyli po ło w a dnia stanow i nadw yżkę. Tak w ięc np. z produktu zaw ie* P atrz tom niniejszy, str, 76-78 - R e d . przekl. polsk. 275 R o zd zia ł czw a rty rającego 100 dni roboczych [now o dodanej pracy] — 50 f.szt. (gdy dzień roboczy = 10 szyi., 100 dni roboczych = = 1000 szyi., = 50 f.szt.) przypadałoby na płacę roboczą 25 f.szt. i na zysk (rentę) 25 f.szt. Z a pom ocą 25 f.szt. = = 50 dniom roboczym byłoby opłaconych 100 robotników, którzy p ołow ę sw ego czasu przepracow aliby darm o, inaczej m ów iąc, na sw oich masters [pracodaw ców ]. G dyby w ięc cały produkt (100 dni roboczych) został w yłożony na płace, za po m ocą 50 f.szt. m ożna byłoby w praw ić w ruch 200 robotników, z których każdy otrzym ałby w form ie płacy roboczej, jak po przednio, 5 szyi., czyli połow ę produktu swojej pracy. Produkt tych robotników rów nałby się 100 f.szt. (200 dni roboczych = 2000 szyi., czyli 100 f.szt.), za pom ocą których można byłoby z k o lei w praw ić w ruch 400 robotników (robotnik = 5 szyi., [a w ięc 400 robotników ] = 2000 szyi.), których produkt = = 200 f.szt. itd. W ten w łaśnie sposób rozumuje A . Smith, pow iadając, że „produit annuel du travail” [„roczny produkt pracy”] zaw sze b ędzie w ystarczał, „pour acheter ct com m ander ime quantite du travail beaucoup plus grande” [„by nabyć i dysponow ać o w iele w iększą ilością pracy”] niż ta, której trzeba było do w ytw orzenia produktu. (G d yb y robotnikow i op łacono cały produkt jego pracy, tak że 50 f.szt. przypadłoby za 100 dni roboczych, to 50 f.szt. m ogłoby w praw ić w ruch rów nież tylko 100 dni roboczych). A dalej Smith m ów i: „G dyby społeczeństwo zatrudniało w ciągu raku całą pracę, jaką co roku może nabyć, to w obec tego, że ilość pracy z każdym rokiem wzrastałaby znacznie, produkt każdego roku następnego miałby n ie porównanie większą wartość niż produkt roku poprzedniego” . P ew na część tego produktu jest jednak zjadana przez po siadaczy zysku i renty, a inna znowu przez w iszących u ich klam ki. Część produktu, którą m ożna p onow nie w yłożyć na pracę (produkcyjną), jest zatem określona przez tę część pro duktu, której kapitaliści, rentierzy i pasożytujący na nich (a zarazem travailleurs im productifs [pracow nicy nieproduk cyjni]) nie przejedzą sami. Lecz w ten sposób, tak czy ow ak, now y fundusz (now y 27 6 T eo rie pracy p rodukcyjnej i nieprodukcyjnej fonds de salaires) b ędzie ciągle do dyspozycji, by za pom ocą produktu pracy zeszłorocznej w praw ić w ruch w danym roku o d p ow iednio w iększą masę robotników . A poniew aż w artość rocznego produktu określona jest przez ilość zużytego czasu pracy, zatem w artość rocznego produktu będ zie co roku w zra stać. O czyw iście, na nic się nie zda posiadanie funduszu w celu „acheter et com m an der” une „quantite du travail beaucoup plus grande” [„nabycia i d y sp o n o w a n ia ' „o w ie le w iększą ilością pracy”] niż w annće passće [roku ubiegłym ], jeśli na rynku nie znajdzie się une plus grande quantite du travail [w iększa ilość pracy]. N a nic nie zda się posiadanie w iększej ilości pieniędzy na kupno pew nego tow aru, jeżeli tego towaru nie ma na rynku w w iększej ilości. Z a łó żm y , że z 5 0 f.szt. bierzem y sumę, która zam iast jak dotąd 100 robotników ([p o bierali oni łącznie] 25 f.szt.) w praw ia w ruch nie 200, lecz tylko 150 robotników , podczas gdy kapitaliści konsum ują sa mi 127г f.szt. zam iast 25 f.szt. W ten sposób 150 robotników ([którzy otrzym aliby] 3 7 l/ 2 f.szt.) dałoby 150 dni robo czych, = 1500 szyi., = 75 f.szt. G d yb y jednak pozostająca d o dyspozycji liczba robotników w yn osiła tak jak poprzednio tylko 100, to tych 100 otrzym ałoby obecnie w postaci płacy roboczej 3 7 V2 f-szt' zam iast poprzednich 25 f.szt., lecz ich produkt [w yniósłby] tak jak poprzednio tylko 50 f.szt. D o chód kapitalistów spadłby zatem z 25 f.szt. do 1 2 7 г . gdyż płaca robocza w zrosłaby o 50°/o- A . Smith w ie jednak, że bę dzie do dyspozycji rosnąca ilość pracy. C zęściow o będzie to roczny przyrost ludności (który w szakże musi m ieć za prze słankę stary fundusz płac), częściow o bezrobotni biedacy, nie w pełni zatrudnieni robotnicy etc. Prócz tego b ęd ą to masy pracow ników nieprodukcyjnych, których m ożna częściow o przekształcić w pracow ników p rodu kcyjn ych dzięk i innemu zastosow aniu surplus produce. W reszcie ta sam a m asa robotni k ó w m oże dostarczyć w ię k sz e j ilości pracy. B o czy opłacam 125 robotników zam iast 100, czy też 100 robotników pracuje przez 15 godzin dziennie zam iast przez 12, w ou ld be quite the sam e thing [w yjdzie na jedno i to sam o]. Jest zresztą błędem A . Smitha przypuszczenie, że wraz ze 277 Rozdział czwarty w zrostem kapitału produkcyj nego - lub ze w zrostem tej czę ści rocznego produktu, która jest przeznaczona na reproduk cję - w takim samym stosunku rosnąć musi praca stosow an a (praca żyw a, część w ykładana na płace). B łąd ten ściśle w iąże się ze sprow adzaniem przezeń całego produktu d o dochodów . II3 9 4 1 Przede w szystkim jest w ięc [zdaniem Smitha] pew ien fundusz nadających się do spożycia środków utrzyma nia, który w danym roku m oże „acheter et comm an der” w ięk szą ilością pracy niż w roku ubiegłym ; [jest też] więcej pracy, a jednocześnie więcej środków utrzym ania dla tej pracy. Teraz należy się przyjrzeć, jak zrealizow ać ow ą ad d itional quantity of labour [d od atk ow ą ilość p racy]}. G dyby A . Smith z pełną św iadom ością przestrzegał toku tej an alizy surplus value, którą w gruncie rzeczy zaw ierają je go w yw od y i w myśl której w artość dod atk ow a zostaje w y tw orzona tylko w trakcie w ym iany kapitału na pracę najem ną, okazałoby się, że produkcyjna jest tylko ta praca, którą w y m ieniono na kapitał, nigdy zaś ta, którą w ym ienia się na d o chód jako taki. A by dochód w ym ienił się na pracę produkcyj ną, musi być uprzednio przekształcony w kapitał. P oniew aż jednak Smith bierze rów nocześnie za punkt w yj ścia jednostronny tradycyjny pogląd, w myśl którego produk cyjna jest w ogóle praca bezpośrednio w ytwarzająca m aterial ne bogactw o, i łączy go ze sw oim rozróżnieniem , które zasadza się na w ym ianie m iędzy kapitałem a pracą bądź też m iędzy dochodem a pracą - m ożliw e staje się dlań rozw iązanie na stępujące; tego rodzaju praca, na którą w ym ienia się kapitał, jest zaw sze produkcyjna (produkuje zaw sze m aterialne boga ctw o etc,), ta zaś, na którą w ym ienia się dochód, m oże być produkcyjna lub nie. C złow iek w ydatkujący swój dochód w oli jednak najczęściej uruchamiać rather [raczej] pracę bezpośred nio nieprodukcyjną niż produkcyjną. W id ać tu, jak A . Smith przez to com pound [połączenie] obu sw ych rozróżnień osłabia i zam azuje rozróżnienie podstaw ow e. Ż e A . Smith nie ujm uje uprzedm iotow ienia pracy w sposób czysto zew nętrzny [w stosunku do jej p od m iotu ], św iadczy następujący cytat, gdzie pośród różnych składników capital fix e [kapitału trw ałego] w ylicza; 278 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej „4. Pożyteczne umiejętności naibyte przez m ieszkańców 'kraju, czyli członków społeczeństwa. A by nabyć takie kwalifikacje, człow iek musi p rzez czas kształcenia, nauki lub terminowania otrzymywać środki utrzymania, co zaw sze jest rzeczywistym wydatkiem i stanowi kapitał trwały zrealizowany, by tak rzec, w jego osobie. Umiejętności te są częścią jego majątku, a jednocześnie częścią majątku tego społeczeństwa, do którego człow iek ten należy. Zwiększoną biegłość robotnika można traktować pod ob nie jak maszynę Lub narzędzie ułatwiające i skracające pracę, która chociaż wym aga pew nego wydatku, to jednak oddaje go z nadw yżką” (tamże, t. II, rozdz, I, str. 204, 205 [por. wyd. poisk., t. I, str. 347, 3 4 8 ]). O so b liw e p o ch odzen ie akum ulacji i je j konieczność-. „W pierwotnym stanie społeczeństwa, gdzie nie m a podziału pracy, gd zie w ym ia nę zdarza się rzadko, a każdy człow iek sam zaopatruje się w e wszystko, czego mu trzeba, działalność gospodarcza społeczeń stw a m o że być norm a ln ie pro w adzona, b ez konieczności uprzedniego nagrom adzenia lu b zm a g a zyn o w ania jakichś za so b ó w ” (skoro założono m ianow icie, qu’il n’y pas d e socićtć [że nie m a społeczeństw a]). „Każdy stara się własnym przemysłem zdobyć środki do zaspoko jenia doraźnych potrzeb, w miarę jak się pojawiają. K iedy jest głodny, idzie do lasu na p olow anie itd.” II, in tro d u ctio n [w stęp]) (tamże, t. H , str. 191, 192 [por. wyd. poisk., t. I, str. 3 3 9 ]). (ks. „Lecz skoro podział pracy zostanie powszechnie wiprowadzony, w ówczas w y twory własnej pracy człow ieka mogą zaspokoić zaled w ie drobną cząstkę jego doraźnych potrzeb. Przeważającą ich większość zaspokajają w y tw o ry pracy innych lu d zi, [które zakupuje za to, co sam wytworzył], albo oo na jedno wychodzi, za cenę tego, oo sam wytworzy. Jednak za k u p y t e m oże poczynić jedynie w tedy, gdy ma dostateczną ilość czasu a ie tylko na ca łko w ite w y ko ń czen ie p ro d u k tu sw ej pracy, lecz i na jego sprze d a ż ” [por. wyd. poisk., t. I, str. 339]. (Także w pierw szym przypadku nie m ógł on zjeść zająca, zanim go nie zabił, i nie m ógł zabić, zanim nie sporządził so b ie klasycznego „arc” [„łuku”] lub som ething sim ilar [czegoś w tym rodzaju]. Jedyna now a okoliczność, która przybywa in case [w przypadku] II, nie polega d latego na konieczności 279 R o zd zia ł czw arty d ’u n a p p r o v is io n n e m e n t o f a n y so r t [ s p o r z ą d z e n ia j a k ie g o k o l w i e k z a p a s u ż y w n o ś c i] , le c z n a „ te m p s ... d e v e n d r e le p r o d u it d e s o n t r a v a il” [ „ c z a s ie ... p o tr z e b n y m d o s p r z e d a ż y p r o d u k t ó w sw e j p r a c y ” ] ) . „Aby w ięc człow iek m ógł, zaa im zdoła wykonać obie te czynności, utrzymać się przy życiu i zaopatrzyć w materiały i narzędzia swej pracy, muiszą być gdzieś zm a g azynow ane w ystarczające zasoby różnego rodzaju dóbr. Tkacz n ie m o że pośw ięcić się całkow icie swem u specy ficznemu zajęciu, jeżeli już poprzednio n ie zmagazynowano gdzieś za sobów , w jego lu b czyim ś posiadaniu, które w ystarczają na to, by utrzymać go przy życiu, oraz na to, by zaopatrzyć go w materiały i narzędzia pracy aż do czasu, kiedy nie tylko wykończy, Lecz i sprzeda swoje sukno. Jest oczywiste, że nagrom adzenie tych zasobów musi p o przedzać moment, w którym tkacz będzie m ógł podjąć sw oje zajęcie i doprowadzić sw e dzieło do końca... A ku m u la cja kapitału z na tury rzeczy sta n o w i n iezb ęd n y w stęp n y w arunek p o d zia łu pracy” (tam że, str. 192, 193 [por. w yd. polsk., t. I, str. 339, 3 40]). (Z d r u g ie j str o n y , z g o d n ie z ty m , c o s t w ie r d z i! n a w s t ę p ie , w y g l ą d a n a t o , ż e n ie m o ż e b y ć ż a d n e j a c c u m u la tio n o f c a p i t a l, z a n i m n ie u k s z t a łtu j e s ię d i v i s i o n o f la b o u r ; o b e c n ie z a ś t w ie r d z i, ż e p r z e d a c c u m u la tio n o f c a p it a l n ie m o g ło b y ć ż a d n ej d i v i s i o n o f la b o u r ). S m ith p is z e d a le j : „D a lsze pogłębianie podziału pracy m oże postępow ać jedynie w miarę tego, jak uprzednio zostaną nagrom adzone coraz w iększe ka pitały. Ilo ść m ateriałów , jaką m o że przerobić ta sam a liczba robo tn ik ó w , zw iększa się znacznie, w miarę jak coraz dalej posuwa się podział pracy. Czynności zaś każdego upraszczają się stopniowo coraz bardziej, powstają w ięc rozmaite n ow e maszyny dla ułatwienia i Ц395 | skracania tych czynności. Aby w ięc w miarę jak podział pracy posuwa się ooraz dalej, dać stałe zatrudnienie tej samej liczbie robotników, należy uprzednio nagrom adzić zasoby żyw ności w a za so b y m a teria łó w i n a rzęd zi w ilości w ięk szej, ilości te j sam ej, niż byłoby to potrzebne w bardziej pierwotnym stanie rzeczy” (tamże, str. 193, 194 [por. w yd. polsk., t. I, istr. 3 40]). „Podobnie jak u p rzed n ie nagro m adzen ie ka p ita łó w jest niezbędne, aby dokonał się ten w ielki wzrost siły produkcyjnej pracy, tak samo akumulacja prowadzi w sposób na 280 T eo rie pracy p ro d u k cyjn ej i nieprodukcyjnej turalny do tego wzrostu. Człowiek, któ ry u ży w a sw oich ka p ita łó w na u trzym a n ie rob o tn ikó w , z pew nością będzie pragnął użyć ich w taki sposób, aby otrzymać m ożliw ie największą ilość wytworu. Stara się więc zarówno o to, aby przeprowadzić jak najwłaściwszy podział zajęć między swymi praoownikami, jak i o to, aby wyposażyć ich w najlepsze maszyny, jakie bądź sam potrafi wynaleźć, bądź zdoła nabyć. Jego możliwości w jednym i drogim zakresie są, ogólnie biorąc, propor cjonalne do w ielkości jego kapitału bądź do liczby Ludzi, jaką może za pomocą tego kapitału zatrudnić. Tak w ięc w k a żd y m kraju ro z m iary zatrudnionej pracy nie tylko zw iększa ją się ze W zrostem zuży wanych ka p ita łó w , lecz na sk u te k w zrostu ka p ita łó w ta sama ilość pracy w y tw a rza znacznie w ięk sze ilości p ro d u k tó w ” (tamże, str. 194, 195 [por. wyd. poisk., t. I, str. 340, 341]). A. Smith traktuje przedm ioty znajdujące się już w fonds dc consom m ation całkiem tak sam o, jak productive and unpro ductive labour. For instance [na p rzy k ła d ]: „D om mieszkalny jako taki nie przysparza w cale dochodu temu, kto w nim m ieszka; a chociaż jest niew ątpliw ie nader użyteczny, to przecież jest użyteczny tak samo jak odzież luib sprzęty dom ow e, które wszak w chodzą w skład wydatków, n ic zaś dochodów ” (tamże, t. II, rozdz. I, str. 201, 202 [por. wyd. p oisk., t. I, str. 3 4 5 ]). D o capital fixe,, przeciwnie, należą „w szelkie budynki o charakterze użytkowym, które są środkiem przynoszącym dochód nie tylko w ła ścicielow i, wynajmującemu je za opłatą, lecz także osobie, która je wynajmuje i płaci za nie czynsz. Przykładem takich budynków są sklepy, magazyny, warsztaty, gospodarstwa wiejskie ze wszystkimi nie zbędnymi zabudowaniami, jak stajnie, spichlerze itd. Różnią się one bardzo od dom ów o charakterze wyłącznie mieszkalnym. Są pewnego rodzaju narzędziami produkcji...” (tamże, t. II, rozdz. I, str. 203, 204 [por. wyd. poisk., t. I, str. 347]). „U w aża się zawsze za korzystny dla każdego społeczeństwa w szel ki taki postęp w technice, który pozw ala tej samej liczbie robotników wykonywać tę samą ilość pracy z pom ocą stszych niż tc, które stosowano dawniej. maszyn tańszych i pro M ożna tedy powiększyć ilość tej pracy, jaką wykonywać mogą jedynie te właśnie lub inne maszyny, o tę ilość materiałów którą przedtem wkładano w i pracy pewnej utrzymanie w liczby robotników, dobrym stanie bardziej 281 R o zd zia ł czw arty skomplikowanych i kosztownych maszyn" (tamże, t. II, tozdz. II, str. 216, 217 [wyd. .polsk., t. I, str. 3 56]). „K oszt zachow ania ka p ita łu trw ałego musi nieodzow nie być w y łączony z czystego dochodu społeczeństwa” (tamże, t. II, rozdz. II, str. 218 [wyd. polsk., t. I, str. 3 5 6 ]). „Każda) oszczędność na kosztach utrzymania ka p ita łu trw ałego, która tylko nie pomniejsza produkcyjnej siły pracy, musi zw iększać fundusz, jaki uruchamia produkcję, a co za tym idzie, zwiększa roczny produkt ziem i i pracy, dochód realny społeczeństwa” (tatnże, t. II, rozdz. II, str. 226, 227 [wyd. poisk., t. I, str. 362]). G dy gotówka, wypchnięta [z obiegu krajowego] przez bilety ban kowe, w ogóle przez .pieniądz papierowy, za granicę, zostaje wydana „na zakup zagranicznych tow arów dla konsumpcji krajowej” , to na bywa albo produkty zbytku w postaci vins erränget«, soieries [win Zagranicznych, jedwabi] itd., krótko m ówiąc, „tow arów ... przeznaczo nych do konsumpcji przez lu d zi próżnujących, którzy nic nie w ytw a rzają... albo też... nabywa d o d a tk o w e ilości surow ców , narzędzi i ar ty k u łó w żyw n o ścio w ych , aby utrzym ać i zatrudnić d o d a tko w ą liczbę lu d zi pracy, któ rzy reprodukjiją z na d w yżką w artość tego, co w ciągu ro ku sko n su m o w a li” (tamże, t. II, rozdz. II, str. 231, 232 [wyd. polsk., t. I, str. 3 66]). Pierwszy sposób of em ployment [zużytkowania] pieniędzy, pow iada Smith, pom naża prodigalitć [rozrzutność], „zwiększa wydatki i kon sumpcję, nie dodając nic do produkcji ani rnie tworząc jakiegokolw iek trwałego funduszu na pokrycie tych wydatków, i jest pod każdym względem szkodliwy dla społeczeństwa” (tamże, t. II, str. 232 [por. wyd. polsk., t. I, str. 3 6 6 ]). Przeciwnie, [pieniądze] „zużyte w sposób drugi rozszerzają działalność przemysłową, i chociaż zwiększają kon sumpcję społeczeństwa, to przecież stwarzają trwały fundusz na jej podtrzymywanie, ponieważ lu d zie, któ rzy konsum ują, reprodukują z nad w y żk ą całą w artość tego, co w ciągu ro ku sp o żyli” (tam że, t. II, rozdz. II, str. 2 3 2 [por. wyd. polsk.., t. I, str. 366]). „Ilość pracy, którą m o żn a uruchom ić dzięki jakiemuś kapitałow i, musi oczywiście być równa Liczbie robotników, których kapitał ten może wyposażyć w materiały, narzędzia i środki utrzymania, odpo w iednie do rodzaju pracy” (tamże, t. II, str. 235 [por. wyd. polsk., t. I, str. 3 68]). 282 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej ||3 9 6 1 W k.s. U , rozdz. U l (tamże, t. II, str. 314 i nast. [por. w yd. poisk., t. I, str. 419 i nast.]) [czytam y]: „Pracownicy produkcyjni - i nieprodukcyjni oraz ludzie, którzy w ogóle nie pracują, wszyscy oni czerpią środki utrzymania z rocznego produktu ziem i i pracy sw ego kraju. Produkt ten... .musi mieć pewne granice. Zależnie w ięc od tego, czy stosunkowo mniejsza, czy większa jego część id zie w jakimś roku na utrzymanie pracowników niepro dukcyjnych, więcej lub mniej zastaje dla pracowników produkcyjnych, wobec czego produkt następnego roku będzie lub mniejszy... odpow iednio większy Choć ostatecznie cały produkt zieimi i pracy każdego kraju prze znaczony jest niew ątpliw ie na zaopatrzenie m ieszkańców w środki konsumpcji oraz na dostarczenie im dochodu, jednak gd y ty lk o w ytw o rzy go ziem ia lub ręce pracowników produkcyjnych, dzieli się on z na tury rzeczy na dw ie części. Jedną z nich, a często jest to część naj większa, przeznacza się przede wszystkim na o d tw o rzen ie kapitału, czyli zastąpienie w yciągniętych z kapitału ś r o d k ó w u t r z y m a n i a , m ateria łó w i w y ro b ó w gotow ych, druga część tworzy dochód, który przy pada albo w łaścicielow i kapitału jako zysk z kapitału, albo jakiejś innej osobie jaiko renta gruntowa... T a część rocznego p ro d u k tu z}em i i pracy jakiegoś kraju, która ■odtwarza kapitał, idzie bezpośrednio tylko na utrzymanie pracowników produkcyjnych. Pokrywa ona tylko płace pracowników produkcyjnych. Ta część natomiast, która bezpośrednio ma stanowić dochód... może iść równie dobrze na utrzymanie pracowników produkcyjnych, jak i nieprodukcyjnych... Pracownicy nieprodukcyjni oraz ci ludzie, którzy nie pracują wcale, utrzymują się z dochodu. Po pierwsze, z części produktu rocznego, która od samego początku jest przeznaczona na utworzenie dochodu niektórych osób, czy to w formie renty gruntowej, czy też zysku z ka pitału. Po drugie, z tej części produktu rocznego, która, choć począt kow o przeznaczona na odtw orzenie kapitału i 'Utrzymanie pracowników produkcyjnych, gdy dotrze do ich rąk, to w części tworzącej nadmiar w stosunku do potrzebnych im środków utrzymania może być włożona w utrzymanie zarówno pracowników produkcyjnych, jak i nieproduk cyjnych. Tak w ięc... naw et zwykły robotnik, ijeśli zarabia dość dużo, m oże trzymać służbę dom ową, m oże też wybrać się czasem do teatru 283 R ozd zia ł czw arty lub na przedstawienie kukiełkow e i w ten sposób w nieść swój wkład w utrzymanie pewnej grupy pracowników nieprodukcyjnych, może w reszcie płacić jakieś podatki i w ten sposób przyczyniać się do utrzy mania innej grupy pracowników... równie nieprodukcyjnej. Żadnej jed nak z tych poszczególnych części produktu, jakie przeznacza się pier w otnie na odtw orzenie kapitału, nie w kłada się nigdy w utrzymanie pracowników nieprodukcyjnych, zanim nie uruchomi się całości pracy produkcyjnej... jaką część ta m ogłaby uruchomić... Robotnik musi naj pierw zapracować na swoją płacę przez wykonanie odpowiedniej pra cy, za nim wydatkuje choćby najm niejszą jej cząstkę na pracę niepro dukcyjną... Renta gruntowa i zyski z kapitału są wszędzie głównym źródłem, z którego pracownicy nieprodukcyjni czerpią środki utrzyma nia. O ba te rodzaje dochodu... mogłyby utrzymywać równie dobrze pracowników produkcyjnych, jak i nieprodukcyjnych, jednak w łaściciele mają, jak się zdaje, pewną skłonność do utrzymywania tych ostatnich... W każdym kraju stosunek między liczbą pracowników produkcyjnych a nieprodukcyjnych zależy w ięc w dużej mierze od stosunku między tą częścią produktu rocznego, która, gdy tylko wytworzy ją ziemia lub praca pracowników produkcyjnych, ma odtworzyć kapitał, a tą częścią, która ma tworzyć dochód bądź jako renta, bądź jako zysk. Stosunek ten jest zupełnie inny w krajach bogatych niż ubogich”, [Smith] porównuje następnie stosunki w „zamożnych krajach Europy” , w jakich „bardzo znaczna, często największa część produktu ziemi jest przeznaczona na o d tw o rzen ie k a p itału bogatego i niezależnego farm era”, ze stosunkami, które istniały pod „panowaniem ustroju feudalnego” , kiedy „bardzo niew ielka część produktu wystarczała na to, by odtworzyć kapital włożony w uprawę ziem i”. P odobnie rzecz się ma z commerce [handlem ] i manufactu res [przem ysłem ]. O becnie um ieszcza się tam w ielk ie kapitały, natom iast daw niej um ieszczano tres-minces capitaux [kapitały bardzo nieznaczne], które jednak m usiały „przynosić ogromne zyski. Stopa procentowa nie była n igdzie niższa od lOP/o, a zyski musiały wystarczać na opłacenie tak w ielkich procentów. O becnie w zaawansowanych pod w zględem zam ożności krajach Europy stopa procentowa nie przekracza nigdzie 6®/o, a w niektórych najbo 184 T eo rie pracy p rodukcyjnej i nieprodukcyjnej gatszych wynosi zaledw ie 4%, 3%, a nawet i 2%. Jeśli część dochodu m ieszkańców, która pochodzi z zysków z kapitału, jest znacznie w ięk sza w krajach bogatych niż ubogich, to dzieje się tak dlatego, że ka pital jest tam znacznie w iększy; lecz w stosunku do wielkości kapitału zyski są tam na ogół o w iele niższe. D latego też ta część produktu rocznego, która - gdy tylko w ytw o rzy ją ziem ia lub praca produkcyjnych pracowników — przeznaczona jest na to, by odtworzyć kapitał, ||397 | jest w krajach bogatych nie tylko o w iele w iększa niż w ubogich, lecz jest również o w iele większa w stosunku do tej części, która ma być bezpośrednio dochodem w po staci renty łub zysku. Fundusze przeznaczone na utrzymanie pracow ników produkcyjnych są w krajach bogatych n ie tylko o w iele w iększe niż w ubogich, lecz są również o w iele większe w stosunku do tych, które można by wprawdzie włożyć zarówno w utrzymanie pracowni ków produkcyjnych, jak i nieprodukcyjnych, lecz które na ogół w kłada się raczej w utrzymanie tych drugich” . (Smith popełnia błąd identyfikując w ielk ość kapitału pro dukcyjnego z w ielk o ścią części tego k a p ita łu , destine я fournir d e la subsistance au travail productif [przeznaczonej na utrzy m anie pracy produkcyjnej]. Lecz w ielk i przem ysł był mu zna ny in fact tylko w zaczątkach). „W każdym kraju stosunek między tymi dwom a funduszami roz strzyga silą rzeczy o zasadniczym charakterze m ieszkańców, o tym, czy są pracowici, czy leniwi". T ak w ięc np. pow iada on; „W miastach o rozwiniętym przemyśle, gdzie ludzie z warstw niż szych utrzymują się głów nie dzięki umieszczonym tam kapitałom , są oni na ogół bardziej pracowici, skromni i oszczędni, jak to widać w w ielu miastach angielskich i [w większości miast] H olandii. W tych miastach zaś, [których istnienie opiera się przede wszystkim na tym], że [stale łub od czasu do czasu przebywa tam] dwór, i gdzie ludzie z warstw niższych utrzymują się głów nie z tego, oo inni wydają, są na ogół leniw i, rozwięźli i ubodzy, tak jak to w idać w Rzymie, 'Wer salu itp. ... W szędzie w ięc stosunek między kapitałem a dochodem określa, jak się zdaje, stosunek ilości ludzi pracowitych do próżniaków. Tam, gdzie 285 R o zd zia ł czw a rty przeważa kapital, dominuje pracowitość, gd zie zaś przeważa dochód, panuje próżniactwo. K a ż d y przeto w zro st lub sp a d e k ilości kapitału zmierza z natury rzeczy do realnego zwiększenia lub zmniejszenia su my działalności produkcyjnej, liczby pracowników produkcyjnych, a w następstw ie - wartości wymiennej rocznego produktu ziem i i pracy danego kraju, rzeczywistego bogactw a oraz dochodu ogółu m ieszkań ców ... W szystko, co się każdego roku oszczędza, spożyte zostaje rów nie systematycznie, jak to, co się wydaje, i to naw et niem al równo cześnie; spożyw a to jednak inna kategoria ludzi” . Pierwsza „część dochodu zostaje spożyta przez służbę, darmozjadów itd., którzy nie dają nic w zamian za to spożycie”. D ruga [część] „przez robotników, którzy odtwarzają wraz z zyskiem wartość swej rocznej konsumpcji... Konsumpcja jest w ięc taka sama, ale inni są konsum enci” . Stąd kazania Smitha (dalej tam że, t. II, ks. II, rozdz. III, str. 328, 329 i nast. [por. w yd . polsk., t. I, str. 428, 429]) 0 hom m e econom e [człow ieku oszczędnym ], który przez swoje epargnes annuelles [roczne oszczędności] tw orzy jakby un ate lier public [w arsztat publiczny] dla un nombre additionel des gens productifs [dodatkow ej liczby ludzi produkcyjnych], ,/tworzy jakby wieczysty fundusz utrzymania dlla taikiej samej liczby pracowników produkcyjnych” . N atom iast prodigue [rozrzutnik] „uszczupla fundusz przeznaczony na to,- by zatrudnić pracę produk cyjną... Gdyby ilo ść żywności i odzieży, którą w ten sposób” (na sku tek prodigalite [rozrzutności] ow ego prodigue [trwoniciela]) „skonsu m ow ali ludzie nieprodukcyjni, rozdzielono między pracowników pro dukcyjnych, ci drudzy o d tw o rzylib y, naw et z zy skiem jeszcze, pełną wartość tego, co spożyli” . C ały ten m orał w ieńczy w yw ód , iż w szystko to (oszczędność 1 m arnotrawstwo) rów now aży się w działalności prywatnych jednostek, [że] in fact przew aża „la sagesse” [„roztropność”]. „W ielkie narody nie ubożeją nigdy wskutek rozrzutności i złej go spodarki osób prywatnych, choć ubożeją czasem z pow odu rozrzutnych i złych rządów. W w iększości krajów dochody państw ow e zużywa się w całości, łub praw ie w całości, na utrzymanie ludzi nieprodukcyjnych”. [D o tych należą] dworacy, funkcjonariusze K ościoła, floty, am łii, „któ rzy w czasach pokoju n ie wytwarzają nic, a w czasie wojny nie zdo 286 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej bywają nic takiego, co mogłoby pokryć koszty ich utrzymania, nawet podczas trwania wojny. T a cy lu d zie sam i nic nie wytwarzają, żyję p rze to z p ro d u k tu pracy irmych. G dy w ięc liczba ich wzrośnie ponad n ie zbędne rozmiary, może się zdarzyć, iż w którymś roku mogą spożyć tak wielką część tego produktu, że ilość, jaka pozostanie, nie wystarczy na to, by utrzymać pracowników produkcyjnych, którzy powinni odtw o rzyć ten produkt w róku następnym” (str. 336 [por. wyd. poisk., t. I, str. 433, 4 34]). R ozdz. IV , ks. II: „N a skutek wzrastania funduszu przeznaczonego na utrzymanie pracy produkcyjnej popyt na tę pracę wzrasta z każdym dniem coraz bardziej. Robotnicy J|3 9 8 1 łatw o znajdują zatrudnienie, właścicielom kapitału natomiast coraz trudniej jest zdobywać robotników do pracy. Konku rencja między właścicielam i podnosi płacę roboczą i obniża zyski z ka pitału” (tamże, str. 359 [por. wyd. poisk., t. I, str. 4 49]). W rozdz- V , ks. 11 (str. 369 i nast., t. II [w yd. poisk., t. I, str. 456 i nast.]), „O różnych sposobach zastosow ania kapita łó w ”, Smith klasyfikuje rozm aite rodzaje k ap itałów w zależ ności od tego, ile zatrudniają pracy produkcyjnej i conse quently [w konsekw encji] w jakiej m ierze zw iększają „valeur ćchangeable” [„w artość w ym ienną”] rocznego produktu. N a j pierw roln ictw o. Potem przem ysł. Potem h a n d el i w reszcie h an del detaliczn y. O to hierarchia, w ed łu g której pow yższe ro dzaje kapitału m ettent en activite des quantites du travail productif [wprawiają w ruch poszczególne ilości pracy pro dukcyjnej]. O trzym ujem y tu rów nież zupełnie now ą definicję ouvriers productif [pracow ników produkcyjnych]. „Ludzie, których kapitały umieszczone są w którykolwiek z om ówio nych czterech sposobów, sami są pracow nikam i produkcyjnym i. Gdy praca ich skierowana jest w łaściw ie, utrwala się i realizuje w przed m iocie czy towarze, w który ją w łożono, i ogólnie biorąc dodaje ona do jego ceny przynajmniej wartość ich utrzymania i osobistej kon sumpcji” (tamże, str. 374 [por. wyd. poisk., t. I, str. 4 59]). (O góln ie biorąc, sprow adza on ich produkcyjność do tego, że w praw iają w ruch pracę produkcyjną). O farm erze p ow iada się: 287 R o zd zia ł czw a rty „Żaden kapitał równy co do wielkości kapitałow i farmera nie uru chamia większej odeń ilości pracy produkcyjnej. P racow nikam i p ro d u k cyjnym i fa rm era są nie tylko robotnicy folwarczni, ale i bydło robo cze” [wyd. polsk., t. I, str. 461], O statecznie w ięc rów nież w ó ł okazuje się pracownikiem produkcyjnym. [12.] E a rl of L a u d erd a le [A p o lo g etyczn y p o g lą d na k lasy panujące jako na p rze d sta w ic ie li n ajw ażn iejszych ro d za jó w pracy produ kcyjn ej] L auderdale (E arl o f ) : „A n Inquiry into the N ature and O rigin of Public W ealth etc.” Lond. 1804. (Przekład francu ski: „Recherches sur la nature et 1’origine de la richesse pu blique etc. par L agentie de Lavai'sse” , Paryż 1808). A pologetyczne uzasadnienie zysków przez L auderdale'a na leży om ów ić dopiero później, w d ziale III ł12h W ed łu g niego zysk m a w ynikać z samych k apitałów , gdyż „zastępu ją ’ one pracę. W ynagradza się je, gdyż w ykonują taką pracę, którą człow iek m usiałby sam zrobić lub której nie m ógłby w ogóle w ykonać w ich braku. „Zrozum iałe jest teraz, że zysk od kapitałów pochodzi zawsze albo stąd, że wyręczają one w wykonaniu tej części pracy, którą ina czej człow iek musiałby wykonać własnym i rękam i; albo stąd, że w y konują tę część pracy, która przekracza własne siły człowieka i której sam n ie byłby w stanie w ykonać” (przekład franc., str. 119). Pan „hrabia” jest w ielkim w rogiem nauki Smitha o akumu lacji i oszczędzaniu, jak też w rogiem jego rozróżnienia m iędzy pra cow n ikam i p rodu kcyjn ym i a n iep ro d u k c y jn y m i; przecież w ed łu g niego to, co Smith nazyw a „siłam i produkcyjnymi pra cy”, jest rów nież tylko „siłą produkcyjną kapitału” . Zaprze cza w prost w yw od om Smitha o pochodzeniu surplus value, a to z następującego p o w o d u : „G dyby ten pogląd na zysk z kapitału był ściśle prawdziwy, w yni kałoby z niego, że zysk stanowi n ie pierwotne, lecz pochodne źródło 288 T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej dochodu, a kapitału nie można by w tedy rozpatrywać jako jednego ze źródeł bogactwa, gdyż zysk z niego byłby tylko przeniesieniem docho du z kieszeni robotnika do kieszeni kapitalisty" (tam ie, str. 116, 117). Jasne jest, że przy takich założeniach posługuje się w swej polem ice ze Sm ithem najtrywialniejszym i argumentami. Tak np. pow iada: „Zatem ta sam a praca może się okazać produkcyjna lub nieproduk cyjna, zależnie od dalszego użytku z przedmiotu, do którego się ją za stosowało. Jeśli na przykład mój kucharz zrobi tort, który zjem od razu, to jest robotnikiem nieprodukcyjnym, a jego praca łow ą, gdyż usługa zniknęła natychmiast, pracą ja jak tylko kucharz ją wy świadczył, Lecz ta sama praca wykonana w sklepie cukiernika staje się wskutek tego produkcyjna” (tamże, str. 110). (Patent na ten pogląd ma G arnier, gdyż jego w ydanie Smi tha opatrzone uw agam i ukazało się w r. 1802, czyli dw a lata przed książką L auderdale’a ). „To niezw ykłe rozróżnienie, opierające się na samej tylko długotrwa łości usług, zalicza do pracowników nieprodukcyjnych ludzi w ypełnia jących najważniejsze funkcje w społeczeństw ie. W ładca, służba boża, urzędnicy, obrońcy państwa, wszyscy ci ludzie nie wyłączając tych, których umiejętności... podtrzymują zdrowie obywateli czy też kierują ich wykształceniem - wszyscy należą do pracowników nieprodukcyj nych” (tamże, str. 110, 111) (lub, jak ich A . Smith [w przekładzie Garniera t. II], ks. II, rozdz. III, str. 313, pięknie uszeregow ał: „duchowni, prawnicy, lekarze, wszelkiego rodzaju ludzie pióra, akto rzy, błaźni, muzycy, śpiewacy operowi i tancerze itd.”). „Jeśli wartość wymienna ma być podstawą bogactwa, to nie trzeba długo isię zastanaw iać nad wykazaniem błędów tej doktryny. Jej ||3 9 9 | fałszywości najlepiej dow odzi szacunek, z jakim ludzie odnoszą się do tych usług, o czym świadczy cena, którą za nie płacą” ([Lauderdale] tamże, str. 111). D a le j: „Praca robotnika manufaktury utrwala się i przybiera postać jakiegoś produktu nadającego się do sprzedaży... O czywiście ani praca służą- 19 - M arks, Engels - P z ie ta t. 26 289 R o zd zia ł czw arty cego, ani praca kapitału obrotow ego” {przez „kapitał obrotowy” ro zumie tu argent tnonnaie [pieniądz] j „nie tworzą akumulacji, takiego funduszu, który można przenieść [z rąk do rąk] za pewną określoną wartość. Zysk, który one przynoszą, rów nież pochodzi z pracy, tej, którą za o szczędzają swemu p a nu lub w łaścicielow i. W yniki ich pracy są tak dalece do siebie podobne, że jeśli ktoś uważa jedną z nich za nieprodukcyjną, musi być tego samego zdania o drugiej” {i potem cy tuje Smitha, ks. II, rozdz. II № j. (Lauderdale, tamże, str. 144, 145). M ielibyśm y w ięc taki szereg: F ern er, G arnier, L auderdale, G anilh. O statni frazes o „epargner d u tra v a il” [„oszczędzan iu 'p r a c y '] szczególnie w yśw iechtany przez T o c q u e v ille’a. [13. Saya koncepcja „ p ro d u k tó w n iem aterialn ych ”. U sp ra w ied liw ien ie n iepoh am ow an ego w zro stu pracy n ieprodu kcyjn ej] Po Garnierze pojaw ił się „Traite d ’econom ie płytkiego J. B. Saya. Zarzuca on Sm ithow i, iż ten politique” „odm aw ia rezultatom owej działalności [tj. działalności lekarza, muzyka, aktora itd.] rangi p ro d u k tó w . Pracy, której się oni poświęcają, nadaje miano niep ro d u kcyjn ej” (wyd. 3, t. I, str. 117). Smith bynajmniej nie zaprzecza, że ces industries [te rodza je działalności] w ytw arzają jakiś „rezultat” , „produit” quelconque [ten lub inny „produkt”]. N apom yka naw et w yraźnie o „bezpieczeństw ie, spokoju, sile obronnej państw a” jako o „rezultacie pracy rocznej” (serviteurs de 1’etat [urzędników państwowych]) (Sm ith, t. II, wyd. G [arniera], ks. II, rozdz. III, str. 313 [por. wyd. poisk., t. I, str. 4 1 8 ]). Say ze swej strony czepia się dod atk ow ego określenia Smitha, zgodnie z którym te „services” [„usługi”] oraz ich produkt „giną zazwyczaj już w chwili, gdy się je spełnia" tamże). 290 (Smith, T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej Pan Say nazyw a skonsum owane w ten sposób „usługi” lub ich ouvrages, resultats [w ytw ory, rezultaty], krótko m ów iąc ich w artość użytkow ą „niematerialnymi .produktami lub wartościami, które konsumuje się w chwili ich wytworzenia”, [tamże, str. 116]. Zam iast w ięc nazyw ać ich [pracow ników ] im productifs [„nieprodukcyjnym i”], nazyw a ich „productifs des produits im m atćriels” [„produkującymi produkty niem aterialne”]. D aje inną nazw ę. A le następnie w yjaśnia, „że nie służą oni do tego, aby zw iększać kapital narodu” (t. I, str. 119). „N aród, który posiada w ielu muzyków, kapłanów, urzędni ków, może bardzo- przyjem nie się bawić, dobrze kształcić i znakomicie zorganizować sobie administrację, lecz to i wszystko. Jego kapital nie zyska na pracach wszystkich tych łudzi żadnego bezpośredniego przy rostu, poniew aż produkty ich pracy będą konsumowane w miarę ich wytwarzania” (tamże, str. 119). T ak w ięc pan Say określa te travaux [prace] jako im p ro d u ctifs [n ieprodu kcyjn e] w najbardziej ograniczonym sm ithowskim rozumieniu tego pojęcia. Lecz jednocześnie pragnie sobie przyw łaszczyć „postęp” dokonany przez Garniera. W ynajduje ted y now ą nazw ę dla travaux im productifs. N a tym p olega jego szczególna oryginalność, tw órczość i sw oista maniera d o konyw ania odkryć. Przy tym, ze zw ykłą sobie logiką, przeczy znowu sam sobie. P ow iada m ianow icie: „ N ie można zgodzić się z poglądem pana Garniera, który z tego, że praca lekarzy, prawników i innych osób podobnego rodzaju jest produkcyjna, wyciąga wniosek, iż dla narodu równie korzystne jest pomnażanie takiej pracy, jak jakiejkolwiek innej” (tamże, str. 120). A dlaczegóż by nie, skoro jedna praca jest tak sam o pro dukcyjna jak inna, a pom nażanie pracy produkcyjnej jest w ogóle „avantageux к une nation” [„korzystne dła narodu” ]? D la czego tedy pom nażanie tego rodzaju pracy nie jest rów nie korzystne, jak jakiejkolw iek innej? D la teg o - od p ow iad a Say z charakterystyczną dlań głębią m yśli - że w ogóle nie jest korzystne zw iększanie pracy produkcyjnej jakiegokolw iek ro dzaju ponad istniejące na nią zapotrzebow anie. Lecz w tedy 291 R o zd zia ł czw arty Garnier m a rację. W ted y jest jednakow o korzystne - t/n . jednakow o niekorzystne - zw iększanie ponad pew ną miarę zarów no jednej z tego rodzaju prac, jak i innych. „Z tym rzecz się ma tak samo” , ciągnie Say, „jak z pracą ręczną, gdyby zastosowano ją w ilości większej, niż trzeba do wytworzenia danego produktu” . (A by zrobić stół, nie trzeba zużyć w ięcej pracy stolarza, niż jest to konieczne do w ytw orzenia stołu. P odobnie, by p od reperow ać chore ciało, [trzeba] nie w ięcej [pracy lekarza], niż to konieczne, aby przywrócić je do zdrow ia, A w ięc lawyers [prawnicy] i lekarze pow inni w ydatkow ać swoją pracę tylko w ilości niezbędnej do w ytw orzenia sw ego produit im m ateriel [produktu niem aterialnego]). „Praca produkcyjna, wytwarzająca niem aterialne produkty, jest p o d o b n ie ja k w szelk a inna praca tylko tak długo produkcyjna, jak długo zwiększa użyteczność, a stąd i wartość produktu” (i.e. jego wartość użytkową, Say plącze jednak utilite [użyteczność] z wartością wym ien n ą); „jeśli przekracza tę granicę, jest pracą czysto nieprodukcyjną” (tamże, str. 120). L ogika Saya jest tedy następująca: Z w iększanie liczby „w ytw órców produktów niem aterial nych” nie jest w ty m sam ym stopn iu p o ży te c zn e dla narodu jak zw iększanie liczby w ytw órców produktów materialnych. D o w ó d : jest rzeczą absolutnie pozbaw ioną pożytku zw iększa nie liczby producentów jakiegokolw iek w ytw oru, czy to m ate rialnego, czy też niem aterialnego, ponad istniejące zapotrze b ow anie. A w ięc bardziej pożyteczne jest zw iększanie liczby niepotrzebnych producentów materialnych produktów niż [rów nie niepotrzebnych] producentów produktów niem ate rialnych. W obu przypadkach w ysnuw a się nie ten w niosek, że nie należy w ogóle pow iększać liczby tych producentów , lecz ten, że nie należy zw iększać liczby producentów jakiegoś genre [rodzaju] produktów w od p ow ied n im genre w ytw ór czości. P roduktów m aterialnych, podobnie jak niem aterialnych, nie m ożna ||4001 [w edług Saya] n igdy w yprodukow ać w nad 292 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej miarze. Lecz variatio delectat [rozm aitość cieszy]. Stąd w obu sferach trzeba w ytw arzać rozm aite genres. O prócz tego pan Say poucza: „Trudności w zbycie pewnych produktów pochodzą z rzadkości ja kichś innych” [tamże, str. 438]. N ie można w ięc nigdy w ytw orzyć za dużo stołów , lecz co najwyżej np. za m ało półm isków do nakrycia stołu. Jeśli liczba lekarzy zw iększy się nadm iernie, bieda nie w tym, że ich services [usługi] są w nadm iarze, lecz raczej że niedostaje usług innych w ytw órców produktów niem aterialnych, np. usług kurtyzan (zob. tam że, str. 213, gd zie w jednym rzędzie stawia się działalność des portefaix i des courtisanes [tragarzy i pro stytutek] etc. i gdzie Say form ułuje śm iałą tezę, że „apprentissage” [„okres szkolenia”] prostytutek „se reduise a rien” [„sprow adza się do zera”]). W końcu szala przechyla się na stronę „pracow nika niepro dukcyjnego”. W danych warunkach produkcji w iadom o dokładnie, ilu potrzeba robotników do w ykonania stołu, jak w ielkiej w ogóle trzeba ilości określonego rodzaju pracy d o w ytw orzenia określonego produktu. W odniesieniu do w ielu „niem aterialnych produktów ” takiej jasności nie ma. Ilość pracy wymaganej do osiągnięcia pew nego rezultatu jest tutaj rów nie niepew na jak i sam rezultat. D w u d ziestu duchownym w espół uda się m oże naw rócić [grzesznika], co nie pow iod łob y się jednem u, działającem u w pojedynkę. Sześciu lekarzy kon sultujących się ze sobą znajdzie m oże zbaw czy środek leczni czy, którego nie odkryłby żaden z nich, gdyby działał sam. K olegium sędziow skie w ięcej zapew ne w y d a spraw iedliw ych orzeczeń, niżby ich w yd ał jeden sędzia, nie kontrolow any przez innych. Ilu żołnierzy potrzeba d o obrony kraju, policjantów d o utrzym ywania w nim porządku, urzędników do dobrego nim „zarządzania” itd. - w szystko to są kw estie problem a tyczne; często roztrząsa się je np. w angielskim parlam encie, chociaż skądinąd w A n glii bardzo d ok ład n ie zdają sobie spra w ę z tego, jaka ilość pracy przędzalników jest niezbędna do w yprodukow ania 1000 funtów przędzy. Co zaś się tyczy innych pracow ników „produkcyjnych” podobnego rodzaju, to już 293 R o zd zia ł czw arty w samej treści tego pojęcia tkw i, że korzyść, której dostar czają, zależy bezpośrednio o d ich liczby, p olega na samej ich liczebności. Jest tak np. w przypadku lokajów , którzy mają św iad czyć o bogactw ie i dostojności swych masters [panów ]. Im w iększa ich liczba, tym w iększy efekt, który mają „w ytw o rzyć”. D la teg o to w łaśn ie pan Say obstaje przy tym , że liczby „pracow ników nieprodukcyjnych” nigdy nie można pow iększyć w dostatecznym stopniu. 1400|| [14.] H rabia D e s tu tt d e T rący [W u lgarna koncepcja p och odzen ia zysku. U znanie „ k a p ita listó w p rze m ysło w yc h ” za jedyn ych p ra co w n ik ó w produ kcyjn ych w w yższy m tego sło w a znaczeniu] ||4 0 0 | L e com te D estu tt d e Trący, „ ß lem en s d ’id eo lo g ie”, IV i V cz. Traitć de la volo n te et de ses effets, Paryż 1826 ([w yd. 1] 1815). „K ażda pożyteczna praca jest rzeczywiście produkcyjna, a cała kla sa pracująca w społeczeństwie zasługuje w jednakowym stopniu na miano p ro d u kcyjn ej" (str. 87). Lecz w śród tej classe productive [klasy produkcyjnej] w y różnia on „klasę pracującą, która p ro d u ku je bezpośrednio całe nasze bogactw o” (str. 88), czyli tych, których Smith nazyw a productive labourers [pra cow nikam i produkcyjnym i]. K lasa ja ło w a - przeciw nie - składa się z bogaczy, którzy przejadają sw oją rentę gruntową lub pieniężną. Jest to cłasse oisive [klasa pró żn ia k ó w ], „Prawdziwie ja ło w a klasa to klasa próżniaków, którzy nic nie robią, a tylko żyją sobie, jak to się m ówi, w y tw o rn ie z produktu prac w yko nanych przed nimi, z produktów bądź powstałych w dobrach ziem skich, które wydzierżawiają, tzn. odnajm ują za czynsz pracownikom, bądź składających się z pieniędzy lub przedm iotów, które wypożyczają za wynagrodzeniem , co także stanowi w ynajem . Są to prawdziwe trutnie 294 T eo rie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjnej w ulu (fruges oonsumere nati l62] ) ” (str. 87). A zatem ci oisifs [próż niacy] „nie mogą nic innego wydać jak tylko swój dochód. Gdyby naruszyli sw e kapitały ||401 | , nie m ogliby ich odtworzyć, zaś ich kon sumpcja, w zrósłszy na krótki czas w sposób nadmierny, skończyłaby się na zaw sze” (str. 237). „Ten d o ch ó d jest tylko... potrąceniem z produktu działalności pra cujących obyw ateli” (str. 236). Jakże w ięc ma się sprawa z pracow nikam i, których pracę wykorzystują ci oisifs [próżniacy]? D o p ó k i konsum ują tow ary, nie konsum ują bezpośrednio pracy, lecz tylko produkty pracy pracow ników produkcyjnych. C hodzi w ięc tu o pracow ników , na których pracę w ydają bezpośrednio sw oje dochody, a w ięc o pracow ników otrzymujących sw oją płacę roboczą bezpo średnio z dochodu, a nie z kapitału. „Poniew aż ludzie, do których on” (le revenu [dochód]) „należy, są próżniakami, jasne jest, że n ie kierują żadną pracą produkcyjną. W szy scy opłacani przez nich pracownicy są jedynie i wyłącznie przeznaczeni do tego, aby im dostarczać przyjemności. Rozm aitego rodzaju... są bez w ątpienia wszystkie ow e przyjemności. W ydatki całej tej klasy ludzi... żywią olbrzymią ilość ludności, której umożliwiają w ten sposób egzy stencję, lecz której praca jest jednak całkowicie jałowa... N iektóre z tych wydatków mogą być mniej lub więcej owocne, pożyteczne, jak na przykład budowa domu, melioracje gruntów. Lecz są to wyjątki, dzięki którym przedstaw iciele klasy próżniaków stają się przejściowo kierownikami prac produkcyjnych. N iezależn ie od tych drobnych wy jątków cała konsumpcja tej klasy kapitalistów jest bezwarunkowo czy stą stratą z punktu w idzenia reprodukcji i stanowi duże potrącenie od zdobytego bogactwa” (str. 236). {W łaściw a ekonom ia ä la Smith traktuje kapitalistę tylko jako uosobiony kapitał, P - T - P , jako agenta produkcji. Lecz kto ma spożyw ać produkty? R obotnik? quod non [tak nie jest]. Sam kapitalista? A leż w ted y w ystępuje on qua [jako] w ielk i consom mateur oisif [próżniaczy konsum ent], a nie jako kapitalista. W łaściciele renty gruntowej i pieniężnej? Ci nie reprodukują swojej konsum pcji i w skutek tego przynoszą uszczerbek bogactw u. W tym sprzecznym pogląd zie, który czyni z kapitalisty tylko faktycznego zbieracza skarbów, a nie 295 R o zd zia ł czw arty iluzorycznego, jakim ten jest w istocie, tk w ią jednak dw a punkty słuszne: 1) kapitał (hinc [stąd] kapitalista, jego per sonifikacja) rozpatrywany jest tylko jako agent działający na rzecz rozwoju sił w ytwórczych i produkcji; 2) jest to punkt w idzenia pow stającego społeczeństw a kapitalistycznego, dla którego w ażna jest w artość w ym ienna, a nie użytkow a, b o gactw o, a nie użycie. U żyw anie bogactw a w ydaje się temu sp o łeczeń stw u superfetation [nadm iernym zbytkiem ] dopóty, dopóki sam o nie nauczy się godzić eksploatacji z użyciem i nie zd obędzie bogactw a na w łasny użytek}. „Aby -wykryć, jak tworzą się ow e dochody” (z których żyją oisifs), „stale należy powracać przypis). K a p ita liśc i „obejmują do p rze m y sło w i ka p ita listó w - drugi wszystkich przedsiębiorców p rzem ysło w ych " rodzaj każdej (str. k apitalistów gałęzi przem ysłu, 237, tzn. wszystkich, którzy posiadając ka p ita ły ...obracają sw oje zdolności i pra cę na własny pożytek zam iast je odnajmować innym i dlatego nie żyją ani z płacy roboczej, ani z dochodów, lecz z zy sk ó w ” (str. 237). Z upełnie w yraźnie w ystępuje u D estutta de Trący - co w id ać już było i u A .Sm itha - że pozorna gloryfikacja pra cow ników produkcyjnych jest w istocie rzeczy gloryfikacją k a p ita listó w przem ysłow ych , w przeciw ieństw ie do w łaścicieli ziem skich i such m onied capitalists [takich k apitalistów pie niężnych], którzy żyją tylko ze sw oich dochodów . „O ni mają... w swych rękach całe prawie bogactwo społeczeństwa... Co roku wydają n ie tylko rentę od tego bogactwa, lecz właśnie i sam kapitał, a niekiedy wydają go i w iele razy w ciągu roku, gdy szybki bieg interesów im to umożliwia. G dy bowiem jako ludzie interesu nie czynią żadnych wydatków , które by im się nie wracały z zyskiem, ma ją tym w iększe zyski, im więcej w tych warunkach mogą w ydać” (str. 237, 238). Co się tyczy ich konsum pcji prywatnej, to jest ona taka sama, jak u capitalistes oisifs. Lecz jest „na ogół biorąc umiarkowana, ponieważ ludzie interesu są zazwyczaj skromni” (str. 238). Co innego z ich konsumpcją przemysłową, ta „wy 2% T eo rie pracy p rodukcyjnej i nieprodukcyjnej daje się w cale n ie ograniczona; wraca do nich z zyskiem ” (tamże). Zysk ten musi być wystarczająco duży nie tylko dla ich „konsumpcji prywatnej, lecz również” d la [opłacenia] „renty za ziem ię i pieniądze znajdujące się w posiadaniu próżniaczych kapitalistów ” (str. 238). T o w id zi D estu tt jak należy. R enta gruntowa i renta pie niężna są jedynie „ p relevem en ts” [„p o trącen iam i"] z zysku przem ysłow ego, są jego częściam i, które kapitalista przem ysło w y oddaje ze sw ego zysku brutto na rzecz landlords [w łaści cieli ziem skich] i m oneyed capitalists [kapitalistów pie niężnych]. „D ochody bogatych próżniaków stanowi renta, potrącana z produk cji; tylko produkcja um ożliwia jej pow staw anie” (str. 248). Capitalistes industriels „wydzierżawiają za rentę ich ” (m ianowicie capitalistes oisifs) „ziem ię, domy i pieniądze, dla których znajdują zastosowanie w taki sposób, że ciągną z rach zy sk i w y ższe o d te j re n ty”, którą mia nowicie wypłacają oisifs, która w ięc stanowi tylko część ich zysków. Wypłacana w ten sposób próżniakom renta jest „jedynym ich docho dem i jedynym funduszem, z którego oo roku czerpią na w ydatki” (str. 238). D o tą d all right. A le jak w ygląd a sprawa z salaries [pra cow n ikam i najem nym i} (z travailleurs productifs, których pra cę stosują capitalistes industrieux) ? „ D la nich jedynym skarbem jest ich codzienna praca. Ta praca do starcza im zarobku... Lecz skąd się biorą zarobki? że którym z w łasności tych, ||4 0 2 | pracownicy O czywiste jest, najemni sprzedają sw oją pracę, tzn. z funduszów, które już [ich w łaściciele] uprzednio posiadali i które przed sta w ia ją za ku m u lo w a n y p ro d u k t uprzednio w y konane) pracy. Z tego wynika, że konsumpcja opłacana z tych bogactw jest w praw dzie konsumpcją pracowników najemnych, w tym sensie, że pozw ala im się utrzymać, lecz w gründe rzeczy n ie opłacają jej oni sam i, a w każdym razie opłacają ją tylko z fu n d u szó w , któ re już u przednio zn a jd o w a ły się w rękach tych, co najęli ich do pracy. Ich konsumpcja musi w ięc być traktowana jako konsumpcja tych, którzy ich wynajmują. Biorą jedną ręką to, oo drugą oddają... N ie tylko to, co” (les salaries [pracownicy najem ni]) „wydają, lecz wszy stko, cokolwiek otrzymują, należy rozpatrywać jako rzeczywiste wy- 297 Rozdział czwarty •datki i w łasną ko n su m p cję tych, któ rzy kupują ich pracę. Jest to tak prawdziwe, że aby ustalić, czy owa konsumpcja stwarza mniejszy lub większy uszczerbek w istniejącym bogactwie, lub czy m a . nawet ten dencję do pow iększenia go... należy w iedzieć, ja ki u ży te k robią k a p i taliści z pracy, któ rą ku p u ją " (str. 234, 235). V ery w ell [no, pięknie]. Lecz skąd biorą się zyski entrepre neurs [przedsiębiorców ], które im pozw alają na w ypłacanie d och od ów sam ym sobie i capitalistes oisifs? „M oże mnie ktoś zapytać, w jaki sposób ci przedsiębiorcy prze m ysłowi zbijają tak w ielkie Zyiski i z kogo mogą je ciągnąć? O dpo wiadam, że zjbijają je sprzedając w szystko , co produkują, drożej, niż ich k o szto w a ła pro d u kcja " (str. 239). A komu sprzedają w szystko drożej, niż ich kosztow ało? „Sprzedają ow e wyroby: 1) sobie nawzajem w wysokości całej tej części konsumpcji, która przeznaczona jest na zaspokojenie ich potrzeb, a którą opłacają czę ścią swoich zy sk ó w ; 2) iptaoownikom najemnym, zarówno tym, których najmują sami, jak i tym, których najmują kapitaliści próżnujący; w ten sposób otrzy m ują od p ra co w n ikó w najem nych z p o w ro tem całą płacę roboczą, z wyjątkiem może ich drobnych oszczęd n ości; 3) kapitalistom próżnującym, któ rzy płacą im częścią sw ego do chodu, n ie oddaną jeszcze pracownikom najemnym zatrudnionym przez nich bezpośrednio; w ten sposób cała renta, którą przedsiębiorcy prze m ysłowi płacą corocznie kapitalistom próżnującym, powraca do przed siębiorstw przemysłowych znow u tą lub inną drogą” (tamże, str. 239). Przyjrzymy się w ięc tym trzem rubrykom ventes [sprzedaży]. 1. je d n ą część sw ego produktu (czyli zysku) zjadają capita listes industrieux sami. N ie m ogą się w żaden sposób w zb o gacić od tego, że się naw zajem oszukują i sprzedają sobie sw oje produkty d ro żej, niż sami za nie zapła cili. Żaden rów nież nie m oże w ten sposób drugiego oszukać. Jeśli A sprzedaje za drogo swój produkt, który zjada kapitalista przem ysłow y B, to i В sprzedaje drożej swój produkt, który zjada kapitalista przem ysłow y A *. Jest to tak sam o, jak gdy* W rękopisie: В - Red. 298 T eo rie pracy p ro d u k cyjn ej i niep ro d u kcyjn ej by A i В sprzedali sobie nawzajem produkty w ed łu g ich rze czyw istej w artości. Punkt 1 w skazuje nam, w jaki sposób ka pitaliści w ydają jedną część sw ego zysku; nie m ów i nam natom iast, skąd go biorą. W każdym razie nie mają żadnego zysku z tego, że sobie „n a w z a je m ’ „sprzedają w szystko, co produkują, drożej, niż ich kosztow ała produkcja” . 2. Z tej części produktu, którą sprzedają sw oim robotnikom p o w y ż e j cen y k o sztó w , nie m ogą rów nież ciągnąć żadnego zysku. W edług założenia cała consom m ation [konsumpcja] ro botników jest in fact „w łasną konsum pcją tych, którzy kupują ich pracę”. Prócz tego dodaje jeszcze D estu tt, że capitalistes sprzedając sw e produkty salaries [pracow nikom najemnym] (sw oim w łasnym oraz zatrudnionym przez capitalistes oisifs) „otrzymują jedynie z pow rotem całą ich płacę roboczą” . A na w et nie całą, tylko z potrąceniem ich drobnych oszczędności. C zy sprzedają im sw e produkty tanio, czy drogo, to nie ma znaczenia, gdyż zaw sze i tak jedynie retirent ce qu’ils leur ont donnę [otrzymują z pow rotem to, co im d a li] ; jak już w yżej była m ow a, „pracownicy najem ni jedną ręką biorą, a drugą oddają to, co otrzym ali” . K ap italista w ypłaca naj przód robotnikow i p ien ią d ze jako płacę roboczą. N astępnie sprzedaje mu swój produkt „za drogo” i w ten sposób ściąga te pieniądze z pow rotem . L ecz że robotnik nie m oże kapi taliście zw rócić więcej pieniędzy, niż od niego otrzym ał, przeto kapitalista n ig d y nie m oże robotnikow i sprzedaw ać swych produktów d ro żej, niż mu żn p la cil za jego pracę. Z aw sze m oże otrzym ać z pow rotem ze sprzedaży sw ych produktów tylko tyle, ile mu zapłacił za jego trud. I ani szeląga w ięcej, W jakiż w ięc sposób m a się przy tego rodzaju „cyrkulacji” pow iększyć jego zasób pieniędzy? ||4031 N a dod atek jeszcze inna bzdura D estutta. K apitalista С w ypłaca robotnikow i A 1 f.szt. tygod n iow o i zabiera mu go z pow rotem sprzedając mu tow arów za 1 f.szt. Trący sądzi, że w ten sposób zabrał on z pow rotem totalitó des salaires [całą płacę roboczą]. Lecz najpierw d a ł robotnikow i 1 f.szt. N astęp nie d ał mu tow arów za 1 f.szt. D a ł mu w ięc w re zultacie 2 funty: 1 f.szt. w towarach i 1 w pieniądzach. Z tych 2 f.szt. w ycofuje z pow rotem 1 f.szt. w form ie pieniędzy. 299 R o zd zia ł czw arty W takim razie z płacy roboczej w ynoszącej 1 f.szt. nie ściągnął z pow rotem w rzeczyw istości ani grosika. I gdyby m iał się w zbogacać przez takie „ściąganie” płacy roboczej (za m iast tego, by mu robotnik swoją pracą zw racał to, co on na rzecz robotnika w yłożył w tow arach), to nieprędko porósłby w piórka. Szlachetny D estutt m iesza tutaj cyrkulację pieniądza z faktycznym obiegiem tow arów . W yobraża sobie, że kapita lista „retire” le salaire [„ściąga z pow rotem ” płacę roboczą], gdy w raca doń ta sama sztuka pieniądza, poniew aż zam iast dać robotnikow i bezpośrednio tow arów za 1 f.szt., daje mu 1 f.szt. pieniędzm i, dzięki czemu robotnik m oże teraz sam określić, co za tow ar chciałby kupić, i poniew aż robotnik, otrzym awszy na w łasność o d p ow ied n ią ilość tow arów , zwraca kapitaliście w form ie pieniędzy przekaz, który ten d ał mu na swój towar. N a tej samej stronie stw ierdza też pan D [estu tt], że zjaw isko cyrkulacji jest „m al connu” [„nie zna ne”] (str. 239). W każdym razie całkow icie nie znane jemu samemu. G dyb y D festu tt] nie tłum aczył sobie za pom ocą tak osobliw ej m etody ow ego „retirer de la totalite des salaires” [„ściągania całej płacy roboczej z pow rotem ”], głupstw o to byłoby ostatecznie do pom yślenia w sposób, o którym zaraz powiem . (Lecz najprzód jeszcze [jedna uwaga] dla zilustrowania jego m ądrości. Jeśli pójdę do sklepu i sklepikarz da mi 1 f.szt., za który kupię tow arów w jego sklepie, w ted y w róci mu się ten 1 f.szt. Lecz nikt nie będzie tw ierd ził, że sklepikarz w zb o gacił się na skutek tej operacji. Z am iast 1 f.szt. w pieniądzach i 1 f.szt. w towarach m a on teraz tylko 1 f.szt. w pieniądzach. Jeśli naw et jego tow ar m iał w artość 10 szyi., a sprzedał mi go za 1 f.szt., jest w każdym razie o 10 szyi. biedniejszy, niż był przed sprzedażą, quoiqu’il ait retire la totalite d u n livre sterling [chociaż odbierze w całości swój funt szterling]). G dyby kapitalista С d a ł robotnikow i płacę roboczą w w y sokości 1 f.szt., a potem sprzedał mu tow arów w artości 10 szyi. za 1 f.szt., to w każdym razie m iałby 10 szyi. zysku, gdyż sprzedałby robotnikow i tow ar o 10 szyi. za drogo. A le z punktu w idzen ia pana D [estu tta] byłoby nadal niezrozu 300 T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej m iałe, jak m ógłby pow stać z tego zysk d la C. (Zysk pochodzi stąd, że kapitalista daje robotnikow i niższą płacę, że daje mu w zam ian za jego4 pracę część produktu w rzeczywistości mniejszą od tego, co mu nom inalnie w yp łacił). G dyby dał robotnikow i 10 szył. i sprzedał swój tow ar za 10 szyk, byłby rów nie bogaty, jak w ów czas, gd y daje mu 1 f.szt. i sprzedaje tow ar w artości 10 szyk za 1 f.szt. N a dodatek D [estu tt] roz trząsa problem zakładając tezę o niezbędnej płacy roboczej. W najlepszym razie w yszłoby tu na jaw tylko oszukaństwo z płacą roboczą, co m iałoby w yjaśniać pochodzenie zysku. Case 2 w skazuje na to, że D [estu tt] zapom niał całkow icie, co to jest pracownik produkcyjny, i że nie ma najm niejszego pojęcia o pochodzeniu zysku. M ożna by najwyżej pow iedzieć, że kapitalista stwarza sobie zysk przez podniesienie ceny pro duktów powyżej ich w artości w ted y, gdy je sprzedaje nie sw oim w łasnym salaries, lecz salaries des capitalistes oisifs [pracow nikom najemnym próżnujących k ap italistów ]. A że konsumpcja travailleurs im productifs [pracow ników niepro dukcyjnych] stanow i w gruncie rzeczy tylko część konsumpcji capitalistes oisifs - dochodzim y teraz do casus 3. 3. Po trzecie, capitaliste industriel sprzedaje sw oje pro dukty powyżej ich w artości, „za drogo” „kapitalistom próżnującym, którzy płacą częścią sw ego dochodu, nie oddaną jeszcze pracownikom najemnym zatrudnionym przez nich bez pośrednio; w ten sposób cala renta, którą przedsiębiorcy przemysłowi płacą corocznie kapitalistom próżnującym, wraca do nich” (les capitaListes industriels) „ 2n ow u tą lub inną drogą” [tamże, str. 239]. M amy tu jeszcze raz dziecinny pogląd na revenir d e la rente [zwrot renty] etc., jak przedtem na retirer d e la totali te des salaires [ściąganie całej płacy roboczej]. N iech np. С płaci 100 f.szt. renty gruntowej i pieniężnej na rzecz O (ca p italiste oisif). T e 100 f.szt. stanow ią dla С jego środek płatni czy, są natom iast środkiem kupna dla O , który dzięk i nim w yciągnie z m agazynu С tow arów za 100 f.szt. Tym samym 100 f.szt. w róci do С jako przekształcona form a jego towaru. A le m a on teraz w towarach o 100 f.szt, mniej niż uprzednio. Z am iast dać O bezpośrednio tow ary, d a ł mu 100 f.szt. w pie 301 R o zd zia ł czw a rty niądzach, za które ten kupił o d niego tow arów na sumę 100 f.szt. K u p ił tych tow arów za 100 f.szt., lecz za pienią dze С, a nie za w łasne fundusze. Tym samym, jak w yobraża sobie T [racy], revient a С la rente qu’il a desservi a О . Q u elle im becilite [wraca do С renta, którą w yp łacił O . Co za głu pota] ! T o pierw sza bzdura. Po drugie, sam D [estu tt] nam p ow ied ział, że renta grunto w a i pieniężna są jedynie prelevcm ents [potrąceniami] z zysku kapitalisty przem ysłow ego, a zatem stanow ią tylko część zysku od daw aną oisif [próżniakow i]. Z ałóżm y teraz, że С wyciąga za pom ocą jakiejś sztuczki całą tę sumę ||4 0 4 | z pow rotem , chociaż to niem ożliw e ni par l’un ni par l’autre des cótes, as described by Tfracy] [na żadnej z tych dróg, które przedstaw ił Trący]. Innym i słow y, załóżm y, że kapitalista С nie w yp łacił w o góle żadnej renty ani lan d lord ow i, ani m onied capitalist [kapitaliście pieniężnem u], że zatrzym ał cały swój zysk w ów czas tym bardziej trzeba b ędzie wyjaśnić, sk ą d go w ziął, jak go stworzył, jak ten zysk pow stał. Skoro nie tłum aczy się to w ten sposób, że [kapitalista C] m a zysk lub go za trzym u je, nie oddając z niego żadnej sum y na rzecz landlorda i kapi talisty pieniężnego, to tym bardziej nie m ożna tego tłumaczyć tak, że sum ę zysku, którą (częściow o lub całk ow icie) o d d ał na rzecz oisif p od tym lub innym tytułem , w ym anew row ał całkow icie lub częściow o d ’une m aniere ou de 1’autre [w taki czy inny sposób] z kieszeni oisif z pow rotem do w łasnej. T o druga bzdura! A le zostaw m y na boku te brednie. С m a zapłacić O (oisif) rentę w w ysokości 100 f.szt. za ziem ię lub kapitał, który od niego w ypożyczył (loue). Płaci te 100 f.szt. ze sw ego zysku (skąd zysk się bierze, nie w iem y jeszcze). N astęp n ie sprzedaje O sw e produkty, załóżm y, że O zjada je bezpośrednio lub za pośrednictw em swych retainers [ludzi służących mu] (salaries im productifs [nieprodukcyjnych pracow ników n ajem n ych ]); С sprzedał mu przy tym produkty za dro g o , np. o 25°/o po w yżej ich w artości. Produkty o w artości 80 f.szt. sprzedał za 100 f.szt. W tym przypadku С bezw zględnie m a zysk w w yso kości 20 f.szt. D a ł O przekaz na tow ary w w ysokości 100 f.szt. G d y ten realizuje przekaz, С dostarcza mu tow arów tylko 302 T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej za 80 f.szt., podposząc ich cenę nom inalną o 25°/o ponad ich w artość *. G dyby1. 0 zgod ził się spożyć tow ary za 80 f.szt., a zapłacić za nie 100 f.szt., zyski С nie m ogłyby nigdy przekro czyć 25°/o. T akie ceny i takie oszukaństwa pow tarzałyby się co roku. L ecz O pragnie zjeść za 100 f.szt. Jeśli jest w łaści cielem ziem skim , que faire [cóż m a czynić]? O bciąża swoją hipotekę na rzecz С na 25 f.szt., za co ten dostarcza mu tow a rów o w artości 20 f.szt., poniew aż sprzedaje sw e tow ary 0 25e/o (4 i ) powyżej ich w artości. Jeśli zaś O w ypożycza pieniądze, to ustąpi С 25 f.szt. ze sw ego kapitału, za co ten dostarczy mu tow arów o w artości 20 f.szt. Przypuśćmy, że kapitał (jako rów now artość ziem i) był w y pożyczony na 5®/o. W ynosił w ięc 2000 f.szt. Teraz w ynosi już tylko 1975 f.szt. R enta O rów na się 9 8 3/4 f.szt. I tak toczy łoby się to dalej: O zjadałby stale tow ary o rzeczywistej w ar tości 100 f.szt., jego zaś renta w ciąż by się zm niejszała, gdyż aby m ieć stale tow arów za 100 f.szt., m usiałby nieustannie przejadać coraz w iększą część sw ego w łasnego kapitału. W ten sposób С przejąłby z w oln a cały kapitał O w sw oje ręce, a razem z kapitałem rów nież rentę, tzn. [że] wraz z samym kapitałem zagarnąłby i tę część zysku od pożyczonego kapi tału, [którą od d aw ał uprzednio O ]. Proces ten m iał najw i doczniej na uw adze pan D [estu tt], gdyż pisze d a le j: „Lecz, pow iedzą mi, że skoro tak jest i skoro przedsiębiorcy prze m ysłowi rzeczywiście co ro ku w ięcej zbierają, n iż posiali, to powinni by w ciągu bardzo krótkiego czasu zagarnąć sobie całe bogactw o spo łeczne, a w państwie pozostaliby wkrótce tylko nic nie posiadający pracownicy najemni oraz kapitalistyczni przedsiębiorcy. To praw da, 1 sprawa m iałaby się tak istotnie, gdyby przedsiębiorcy, lub ich dzie dzice, wzbogaciwszy się nie spoczywali na laurach i w ten sposób nie pow iększali stale klasy próżnujących k apitalistów ; a jednak, bez względu na tego rodzaju częste wędrówki, okazuje się, ż e jeśli w danym kraju rozwija się produkcja przez pew ien czas bez większych perturbacji, to kapitały w tym kraju w ciąż się powiększają n ie tylko Z pow odu w zrostu bogactw a ogólnego, lecz w stopniu jeszcze w ięk szym... M ożna by dodać, że ten efek t dałby się jeszcze bardziej od * W rękopisie: cenę nominalną - R ed. 303 R o zd zia ł czw a rty czuć, gdyby n ie olbrzymie sumy, którymi w postaci podatków każde państwo obciąża co roku klasę przedsiębiorców” (str. 240, 241). I pan D [estu tt] ma całkow itą rację to a certain point [do pew nego punktu], choć zgoła nie w tym, co chciałby wyjaśnić. U schyłku średniow iecza i w czasach powstającej produkcji kapitalistycznej szybkie w zbogacanie się k apitalistów prze m ysłow ych częściow o tylko daje się w yjaśnić ich zdzierstw em w stosunku do w łaścicieli ziem skich. G d y w następstw ie o d kryć dokonanych w A m eryce spadła w artość pieniądza, dzier żaw cy w ypłacali landlordom starą rentę w ed łu g w artości no m inalnej, a nie realnej, natom iast manufacturers sprzedaw ali im sw e tow ary nie tylko w ed łu g zw iększonej w artości pie niężnej, ale w ręcz powyżej ich w artości. T ak samo było w e w szystkich tych krajach, np. azjatyckich, gdzie głów n e dochody kraju w form ie renty gruntowej znajdow ały się w ręku w ła ści cieli ziem skich, książąt etc. N ie lic zn i - i dlatego niezależni od konkurencji - manufacturers sprzedaw ali sw oje towary po m onopolow ych cenach, przyw łaszczając sobie w ten sposób część ich dochodu; bogacili się ted y ||4 0 5 | nie tylko dzięki tem u, że sprzedaw ali im „nieopłaconą” pracę, ale że sprze d aw ali tow ary za w iększą ilość pracy od tej, która w nich była zawarta. Pan D festutt] znow u nie m a racji, gdy sądzi, że kapitaliści w ypożyczający pieniądze pozw alają się tak samo oszukiwać. Raczej, ciągnąc duże procenty, share [uczestniczą] bezpośrednio lub pośrednio w ow ych w ysokich zyskach, w owych oszukaństwach. N astępujący fragm ent wskazuje, że to w łaśnie zjaw isko m iał pan D [estu tt] na w id ok u : „W ystarczy zobaczyć, jak” (les capitalistes industrieux) „bardzo byli słabi trzysta, czterysta lat temu w całej Europie w porównaniu z o l brzymimi bogactwami wszystkich możnych, a jak powiększyła się ich liczba i jak urośli do dziś, podczas gdy tamci podupadli” (tamże, str. 241). Tym , co chciał nam w yjaśnić pan D fe stu tt], były zysk i, i to w yso k ie zy sk i kapitału przem ysłow ego. W yjaśnił to dw ojako. Po pierw sze: że p ien iądze, które kapitaliści przem ysłow i w ypłacają w form ie płac roboczych i rent, przypływ ają do nich z pow rotem , poniew aż za te płace robocze i renty kupuje 304 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i niep ro d u kcyjn ej się od nich produkty. W ten sposób jednak w yjaśnił w isto cie tylko to, że kapitaliści nie w ypłacają zarobków robotniczych i rent p o d w ó jn ie , najpierw w form ie pieniędzy, a potem w form ie tow arów na tę sam ą sumę. D ru gie w yjaśnienie p o le ga na tym, że sprzedają sw e tow ary powyżej ich ceny, sprze dają je za d ro g o : po pierw sze sa m ym sobie, a w ięc sami siebiewzajem oszukują; po drugie robotnikom , a zatem znow u sami się oszukują, jako że pan D estu tt p ow ied ział nam, iż consom m ation des salaries [konsumpcja pracow ników najem nych! „musi' być traktowana jako konsumpcja tych, którzy ich najmują”' (str. 2 3 5 ); po trzecie w reszcie rentier om , ich w ięc także oszukują; i ta w łaśnie m ogłoby tłum aczyć, dlaczego kapitaliści przem ysłow i zatrzymują dla siebie coraz w iększą część sw oich zysków , za miast je przekazyw ać na rzecz oisifs; w yjaśniałoby się, dlacze go p o d zia ł całkow itego zysk u m iędzy kap italistów przem ysło wych i nieprzem ysłow ych odbyw a się stale na korzyść tych pierwszych kosztem tych drugich. Lecz to ani na jotę nie zbliżyłoby nas d o zrozum ienia, sk ą d się bierze zy sk całk o w ity. Jeśli naw et założym y, że kapitaliści przem ysłow i zupełnie nim zaw ładn ęli, to i tak pozostaje otw arta kw estia: skąd się on bierze? Tak w ięc D [estu tt] nie tylko nie d ał na nic odpow iedzi,, lecz w dodatku zdradził się, że uw aża pow rotny przypływ pieniędzy za pow rotny przypływ tow arów . T en pow rotny; p r z y p ły w p ie n ię d zy oznacza to jedynie, że kapitaliści w ypłaca ją najprzód salaire i rentę pieniędzm i, zam iast w ypłacać je w tow arach; że za te pieniądze zakupione zostały ich towary i że w ten sposób - taką okólną drogą - zap łacili tow aram i. P ieniądze przypływ ają w ięc do nich stale z pow rotem , lecztylko w takiej m ierze, w jakiej tow ary tej samej wartości pieniężnej odpływ ają od nich definityw nie i przypadają d a konsumpcji salaries i rentiers. Pan D [estutt] (praw dziw ie po francusku, u Proudhona znajdujem y rów nież podobne okrzyki zachwytu nad sobą) jest zupełnie porażony „clartć” [„jasnością”], jaką ten „sposób rozpatrywania konsumpcji naszych bogactw... rzuca na za gadnienie p rzeb iegu . procesu społecznego. Skąd bierze się ta harmonia. 20 - M arks, E ngels - D zielą t. 26 305 R o zd zia ł czw arty i jasność? Stąd, że odkryliśmy prawdę. Przypomina to efekt, jaki dają zw ierciadła, w których przedm ioty odbijają się czysto i w e właściwych proporcjach, gdy się stanie w odpowiednim miejscu, i w których wszy stko w ydaje się niewyraźne i zmącone, gdy się stoi za blisko lub za daleko” (str. 242, 243). Później w spom ina pan D [estu tt] m im ochodem - w yczytał to u A .Sm itha - o rzeczywistym przebiegu rzeczy, którego nie zrozum iał i z którego essentiellem ent [w istocie] pow tarza tylko sam o sform ułow anie, gdyż inaczej nie m ógłby (ten membre de 1’Institut de France f8I]) w ylew ać ow ych potoków .św iatła, o jakich m ow a była wyżej. „Skąd biorą się dochody tych próżniaków? Czyż n ie pochodzą z ren ty , jaką wypłacają im ze sw ego zy sk u ci, którzy zaprzęgają do pracy ich ka p ita ły, tzn. ci, którzy kapitałam i próżniaków opłacają ro b o tn i kó w , co w ięcej prod u ku ją , n iż kosztują, słowem , kapitaliści przemy sło w i” ? (A ha! a w ięc renty (a także w łasne zysk i), które kapitaliści przem ysłow i w ypłacają capitalistes oisifs za pożyczone od nich fundusze, pochodzą stąd, że dzięk i tym funduszom opłacają oni pracę, „co w ięcej produ ku je, n iż k o sztu je ” , tzn. której pro dukt posiada w ięk szą w artość, niż im [tj. robotnikom ] w y p ła cono; inaczej m ów iąc, zysk pochodzi z tego, co pracownicy najemni w yprodukow ali ponad koszty ich [utrzym ania], tj. z produktu dodatkow ego, który przyw łaszcza sobie kapitalista przem ysłow y i z którego tylko pew ną część odstępuje w ła ści cielom renty gruntowej i pieniężnej). Pan D [estu tt] w nioskuje stąd, że należy się zw rócić nie ku pracow nikom produkcyjnym, lecz ku kapitalistom , którzy uruchamiają ich pracę. „O ni to w łaśnie żyw ią faktycznie pracow ników najemnych, zatrud nionych przez ludzi próżnujących” (str. 246). Z apew ne. P oniew aż bezpośrednio eksploatują pracę, a capi talistes oisifs czynią to w yłącznie through their agency [za ich pośrednictw em ]. W tym też sensie słusznie m ożna traktować kapitał przem ysłow y jako source d e richesse [źródło bo gactw a] 1(406 j . „ D o nich w ięc” (do kapitalistów przemysłowych) „należy zawsze powracać, aby dotrzeć do źródła w szelkiego bogactwa” (str. 246). 306 T eo rie pracy produkcyjnej i niep ro d u kcyjn ej „Z biegiem czasu nagrom adziły się bogactw a w m n iejszej lub w ię k szej ilości, dlatego ż e w y n ik i pracy up rzed n iej n ie zostały zu ży te cał ko w ic ie n atychm iast p o ich w yprodukow aniu. N iektórzy z właścicieli tych bogactw zadow alali się czerpaną z nich rentą i jej spożywaniem. To ci, których nazwaliśm y próżniakami. Inni, bardziej aktywni, pu ścili w ruch fundusze własne i pożyczone. Obracają je na opłacenie pracy, któ ra zw raca im ich ka p ita ły z zy skiem ” . {M am y tu zatem nie tylko reprodukcję tych funduszów , lecz [rów nież produkcję] nadw yżki, która tw orzy zysk.}. „Z tego zysku opłacają swą własną konsumpcję i pokrywają kon sumpcję innych. Poprzez samą tę konsumpcję” (ich własną oraz tych oisifs? Znowu tu wraca poprzednia bzdura) „wracają ich fundusze już nieco pow iększone i kapitaliści zaczynają obracać nimi od nowa.. O to co stanow i cyrkulację” (star. 246, 247). B adania nad „pracow nikam i produkcyjnym i” i w ynik [tych b a d a ń ]: że ten tylko jest pracow nikiem produkcyjnym , którego najemca jest k apitalistą przem ysłow ym , ten jest nim , którego praca produkuje zysk na rzecz tego, co ją bezpośrednio ku p ił - doprow adziły pana D [estu tta ] d o przekonania, że w gruncie rzeczy k apitaliści p rze m y sło w i są jed y n y m i pra cow n ikam i p ro d u k cyjn ym i w w y ż s z y m tego sło w a znaczeniu. „Ci, którzy żyją z zysku” (les capitalistes industrieux) „żywią wszy stkich innych i tylko oni pow iększają bogactwo publiczne i dostarczają wszystkich naszych środków użycia. M usi tak byó, p o n iew a ż praca jest Źródłem w szelkieg o bogactw a i poniew aż tylko oni sami dają właściwy, kieru n ek bieżącej pracy, czyniąc p o żyteczn y u ży te k z pracy za k u m u lo w a n e j” (str. 242). Ż e „une direction u tile au travail actu el” [dają „w łaściw y kierunek bieżącej pracy”] - znaczy w istocie tyle tylko, iż stosują pożyteczną pracę, pracę, której rezultatem są w artości użytkow e. A le że „czynią pożyteczny użytek z pracy zaku m ulow anej” - jeśli nie m a to oznaczać tego sam ego, że m ia n ow icie zużyw ają zakum ulow ane bogactw o w sposób prze m ysłow y, produkując w artości użytkow e - znaczy, iż czynią „usage utile du travail accum ule” , by kupić za nią w ięcej travail actuel, niż ona sama zaw iera, W zacytow anym wyżej 307 R o z d z ia ł czw arty ustępie D [estu tt] naiw nie resumuje sprzeczności stanowiące isto tę produkcji kapitalistycznej. P oniew aż praca jest źródłem w szelkiego bogactw a, przeto źródłem w szelkiego bogactw a jest kapitał; człow iekiem , który napraw dę pow iększa bogactw o, jest nie ten, kto pracuje, lecz ten, kto ciągnie zyski z pracy innych. Siły produkcyjne pracy okazują się siłam i produkcyj nym i kapitału. „N asze zdolności stanow ią nasze jedyne pierwotne bogactwo, nasza praca produkuje w szystkie inne bogactwa, zaś każda w łaściw ie pokiero wana praca jest produkcyjna" (str. 243). Z tego w ed łu g D [estu tta] w ynika samo przez się, że kapi ta liści przem ysłow i „żywią wszystkich innych; tylko oni powiększają bogactwo publiczne i dostarczają wszystkich środków użycia” . N a sze zdolności (facultes) stanow ią nasze jedyne pierw otne bogactw o, dlatego to zdoln ość do pracy nie jest żadnym bo gactw em . Praca produkuje w szystkie inne bogactw a, tzn. pro dukuje bogactw a d la w szystkich innych prócz siebie samej, i nie ona sam a jest bogactw em , tylko jej produkt. K ażda praca w łaściw ie pokierow ana jest produkcyjna; tzn. że każda praca produkcyjna, każda praca, która przyniosła zysk kapi taliście, jest w łaściw ie pokierow ana. W następujących uwagach, odnoszących się nie do różnych kla s kon su m en tów , lecz do ro zm a itej natu ry śro d k ó w ko n sum pcji, opisuje D [estu tt] bardzo dobrze pogląd A .Sm itha, ks. II, rozdz. III, gdzie pod koniec Smith bada, jaki jest mniej, a jaki bardziej korzystny rodzaj depense [wydatku] (nieprodukcyjnego), tzn. konsum pcji indyw idualnej, kon sumpcji dochodu. Smith rozpoczyna te rozw ażania od nastę pujących słów ([przekład] G [arniera], t. II, str. 3 4 5 ): „I tak jak oszczędność pow iększa kapitał społeczeństwa, a roz rzutność go zmniejsza, tak nie zmniejsza ani nie zw iększa tego kapi tału gospodarka osób, których w ydatki są ściśle równe dochodom i które ani nie gromadzą, ani nie uszczuplają kapitału. W ydaje się jednak, że niektóre sposoby wydawania dochodu przyczyniają się bar 308 T e o rie pracy p rodukcyjnej i nieprodukcyjnej dziej niż inne do wzrostu zamożności społeczeństwa” t. I, str. 439]. [wyd. poisk., T en w yw ód sposób: następujący Smitha D [estu tt] resumuje w ,.Konsumpcja jest bardzo zróżnicowana zależnie od rodzaju kon sumentów, a zm ienia się również w zależności od rodzaju konsumo wanych artykułów. W szystkie wprawdzie artykuły reprezentują pracę, lecz jej wartość utrwalona jest w jednych przedmiotach bardziej niż w innych. T yle samo trudu m oże kosztować wykonanie fajerwerku, co w ydobycie i oszlifow anie diamentu, wskutek czego i jeden, i drugi mogą mieć tę samą wartość. Lecz gdy kupię, zapłacę i zużytkuję oba zgodnie z celem , do którego były przeznaczone, to okazuje się, że z pierw szego już po półgodzinie nic nie zostało, natom iast drugi jeszcze po upływie stu lat może stanowić dla moich wnuków źródło bogactwa... Tak samo rzecz się ma z tym, ||4 0 7 | co się nazywa” (c’est-ä-dire Sayus [tzn. oo Say nazyw a]) „produktami niematerialnymi. O dkrycie m a w ieczystą wartość. D zieła ducha, obraz artysty przynoszą również mniej lub bardziej długotrwały pożytek, a bal, koncert łub przedsta wienie teatralne natychmiast mijają. To samo można pow iedzieć 0 usługach osobistych lekarzy, adwokatów , żołnierzy, służby domowej 1 w ogóle tych, których się nazywa urzędnikam i. Ich użyteczność istnieje w tym momencie, gdy się z ich usług korzysta... Im szybsza konsumpcja, tym bardziej rujnuje, niszcząc w tym samym czasie więcej pracy, czyli zużywając w ciągu krótszego czasu tę samą ilość pracy, gdy tymczasem konsumpcja pow olna jest rodzajem grom adzenia skarbu, poniew aż zezw ala w przyszłości wykorzystać część tego, z czego w danej chwili zrezygnow ano... K ażdy w ie, że o w iele bardziej oszczędnie jest posiadać za tę sam ą cenę ubranie, które da się nosić przez trzy łata, niż podobne, które przetrwa tylko trzy m iesiące” (str. 243, 244), [15. O g ó ln a ch arakterystyka p o le m ik i ze sm ith o w sk im rozróżn ien iem m ię d zy pracą p rod u k cyjn ą a nieprodukcyjną. A p o lo g etyczn e ujęcie kon su m pcji n ieprodu kcyjn ej jako n iezbędn eg o b o d źc a p ro d u k cji] W iększość pisarzy zwalczających sm ithow skie rozróżnienie m iędzy pracą produkcyjną a nieprodukcyjną traktow ała kon 309 R o zd zia ł czw arty sum pcję jako niezbędny bod ziec produkcji. Z tego w zg lę d u żyjący z dochodu salaries [pra co w n icy n ajem ni], czyli pra cownicy nieprodukcyjni, których najem nie w ytw arza bo gactw a, lecz stanow i now ą jego konsum pcję, w yd aw ali im się - n a w et w sensie tw o rzen ia m aterialn ego b o g a ctw a - rów nie p rod u k q jn i jak sam i pracow nicy produkcyjni, poniew aż rozszerzali field o f m aterial consum ption [pole konsumpcji m aterialnej], a na skutek tego rów nież field of production [pole produkcji], W przeważającej m ierze była to w ięc ap olo gia, z punktu w id zen ia ekonom ii burżuazyjnej, po części riches oisifs [bogatych próżniaków ] i „travailleurs im productifs” [„pracow ników nieprodukcyjnych”], których usługi ci pierw si konsumują, po części zaś „des gouvernem ents forts” [„silnych rządów ”] dokonujących w ielkich w yd atk ów ; [apologia] wzrostu dłu gów państw ow ych, person ulokow anych na ciepłych m iejscach w K ościele i państw ie, posiadaczy synekur etc. Jako że w szystkim tym „travailleurs im productifs” - których usługi figurują pośród w yd atków riches oisifs - w sp óln e jest to, że kiedy w y tw a rza ją „ d es p ro d u its im m a teriels”, konsum ują „ d e s p ro d u its m atśriels”, a w ięc produkty pracow ników produk cyjnych. Inni ekonom iści, jak M althus, dopuszczając rozróżnienie m iędzy travailleurs productifs a im productifs, d ow od zą w szak że capitaliste industriel [kapitaliście przem ysłow em u], że ci drudzy naw et do produkcji bogactw a m aterialnego są mu rów nie niezbędni, jak ci pierw si. N a nic się nie zda tutaj frazes, że*produkcja jest identyczna z konsum pcją, ani że konsum pcja jest celem w szelkiej produk cji, ani też że produkcja stanow i przesłankę w szelkiej kon sumpcji. T o, co leży u podstaw całego sporu - pom ijając [w zm iankow aną] tendencję - m ożna raczej przedstaw ić tak: Konsum pcja robotnika [jest], przeciętnie biorąc, rów na tyl ko kosztom jego w ytw orzenia [jako siły roboczej], nie rów na się natom iast stworzonej przezeń produkcji. C ałą nadw yżkę w ytw arza w ięc robotnik d la innych, w ob ec czego cała ta część jego pro d u k cji stanow i p rodu k cję d la innych. K apitalista prze m ysłow y z k olei, który popędza robotnika do n a d p ro d u k cji (tzn. d o produkow ania ponad jego w łasne potrzeby życiow e) 310 T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej i który uruchamia w szelk ie środki, by w m aksym alnym stop niu pow iększyć ow ą w zględ n ą n a d p ro d u k cję w stosunku do produkcji niezbędnej, przyw łaszcza sobie bezpośrednio pro dukt dodatkow y. L ecz jako uosobienie kapitału produkuje on g w oli samej produkcji, pragnie w zbogacenia się gw oli sam ego w zbogacenia. W tej m ierze, w jakiej jest tylko w ykonaw cą funkcji kapitału, a w ięc nosicielem produkcji kapitalistycznej, chodzi mu o w artość w ym ienną i jej pom nażanie, nie zaś o w artość użytkow ą i pow iększanie jej w ielkości. C hodzi mu 0 pom nażanie abstrakcyjnego bogactw a, o coraz w iększe przy w łaszczanie cudzej pracy. W ład a nim całkow icie ten sam bez w zg lęd n y popęd do w zbogacania się, co zbieraczem skarbów; zaspokaja go on jednak nie w iluzorycznej form ie tw orzenia skarbów ze złota i srebra, a le przez tw orzenie kapitału, które stanow i rzeczyw istą produkcję. Jeśli nadprodukcja robotnika stanow i p rodu kcję d la innych, to produkcja norm alnego kapi talisty, kapitalisty przem ysłow ego, jakim ten być pow inien, stanow i produkcję d la produkcji. Co praw da, im bardziej w zrasta jego bogactw o, tym bardziej sprzeniewierza się on temu id eałow i i sam staje się rozrzutny, chociażby po to, by je w ystaw iać na pokaz. Lecz tem u używ aniu bogactw a to w a rzyszy zaw sze nieczyste sum ienie, utajona myśl o oszczędzaniu 1 liczeniu grosza. M im o całej rozrzutności pozostaje on, po dobnie jak zbieracz skarbów, essentiellem ent [w istocie] skąpy. Sism ondi p ow iad a, że rozwój sił w ytwórczych pracy daje robotnikow i m ożność korzystania z coraz liczniejszych przy jem ności, lecz że sam e te przyjem ności, gdyby przypadły mu [w u d ziale], uczyniłyby go niezdolnym do pracy, d ysk w alifi kując go (jako robotnika najem nego), { S ism on di pow iada: „W skutek postępu przemysłu i nauki, które podporządkowały czło w iekow i w szystkie siły przyrody, każdy robotnik m oże co dzień w y twarzać więcej, dużo więcej, niż spożywa. A le chociaż jego praca wytwarza bogactw o, bogactwo to, gdyby był pow ołany do korzystania z niego, uczyniłoby go mało 2 dolnym do pracy” („N ou v. Ptinc.” , t. I, str. 85 [wyd. poisk., t. I, str. 8 6 ])}, ale niemniej słuszne jest i to, że kapitalista przem ysłow y staje .-się mniej lub bardziej niezdolny do pełnienia swojej funkcji, 311 R o zd zia ł c zwart \ gdy sam reprezentuje bogactw o konsum pcyjne, gdy akum ula cję przyjem ności przekłada nad przyjemność akumulacji. T ak w ięc jest on rów nież w ytw órcą n a d p ro d u k cji, czyli p ro d u k cji d la innych. Tej nadprodukcji po jednej stronie musi o d p ow iad ać nadkonsumpcja po drugiej, produkcji d la produk cji - konsum pcja dla konsum pcji. T o, co kapitalista przem y słow y musi oddać posiadaczow i renty gruntowej, państwu, w ierzycielom państwa, K ościołow i itd., którzy tylko spożyw a ją dochód, ||4 0 8 | zm niejsza w w ielk ości absolutnej jego bo gactw o, nie pozw ala w szakże w ygasnąć jego żądzy bogacenia się i zachowuje w ten sposób jego kapitalistyczną duszę. G d y by posiadacze renty gruntowej, renty pieniężnej etc. w yd atk o w a li sw e dochody rów nież na pracę produkcyjną zam iast na nieprodukcyjną, chybiłoby to całkow icie celu: sami staliby się kapitalistam i przem ysłow ym i, zam iast reprezentow ać funkcję konsum pcji jako takiej. W zw iązku z tym punktem zapoznam y się dalej z pew ną w najwyższym stopniu kom iczną polem iką m iędzy zw olennikiem Ricarda a zw olennikiem M althusa l82k Produkcja i konsumpcja są w istocie sw e j [an sich] nieroz łączne. W ynika stąd, iż skoro w system ie produkcji kapitali stycznej są one faktycznie rozdzielone, to jedność ich realizu je się poprzez ich przeciw ieństw o, w ten sposób, że kiedy A musi produkow ać za B, w ów czas В musi konsum ować za A . P odobnie jak w stosunku do każdego pojedynczego kapitalisty m ożna stw ierdzić, że chce on pour sa part [co do n iego], by rozrzutność była udziałem copartners [tych, którzy uczestni czą] w jego dochodzie, tak też cały starszy system m erkantyli styczny opiera się na idei, że naród m a być skromny w sto sunku do siebie, a luksus w ytw arzać musi d la obcych, o d d a jących się zbytkow i narodów . M am y tu w ciąż tę sam ą id eę: produkcja dla produkcji po jednej stronie, a konsumpcja cu dzej produkcji - po drugiej. T ę id eę systemu merkantylistycz nego w yraził m.in. dr P aley w „M oral Philosophy” , t. II, rozdz. X I : „N aród skromny i pracowity kieruje srwą działalność na zaspokojenie popytu narodu bogatego i oddającego się zbytkow i” . 312 T eo rie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjne) „O n i” (nos politiques [nasi pdlitycy], Garnier etc.), pow iada Destutt, „jako naczelną zasadę podnoszą, że konsumpcja jest przyczyną pro dukcji, w obac czego dobrze byłoby, aby była wysoka. Twierdzą oni, iż to właśnie stanowi w ielką różnicę pom iędzy ekonomią a prywatną” (tamże, str. 249, 250). społeczną Trafne jest jeszcze następujące zdanie: „ B ied n e są te kra je, gdzie lud ma się dobrze, a bogate, gdzie za zwyczaj lud jest w b iedzie” (tamże, str. 231). [/6 .] H en ri Storch [.A h istoryczn e ujęcie problem u w zajem n ego o d d zia ływ a n ia m ię d zy p rodu kcją m aterialn ą a p ro d u k cją duchow ą. K on cepcja „ pracy niem aterialnej" w yk o n yw a n ej p rz e z klasę panującą] H enri Storch, „Cours d ’econ. politique etc.” , w yd. J. B. Saya, Paryż 1823 (w ykłady w ygłoszone dla W . K sięcia M ikołaja, zakończone w 1815 r.), t. III. O d czasu G arniera Storch jest w istocie pierw szym , który polem izując z rozróżnieniem A . Smitha m iędzy pracą pro dukcyjną a nieprodukcyjną, staje na now ym gruncie. O d dóbr materialnych, składników produkcji materialnej, odróżnia on „biens internes ou les ćlćm ens d e la civilisation ” [„ dobra w ew n ętrzn e, czyli elem enty cyw ilizacji”] wraz z w ła ściw ym i tej ostatniej prawam i, których pow staw aniem pow in na się zajm ować „thćorie de la civilisation ” (tamże, t. III, str. 217). („O czyw iste jeist, że człow iek nigdy n ie dojdzie do wytwarzania bo gactw', dopóki n ie osiągnie dóbr wewnętrznych, to jest dopóki n ie roz w inie swych zdolności fizycznych, intelektualnych i moralnych, co za kłada znów środki ich rozwoju w postaci instytucji społecznych itp. A za tem im bardaiqj cywilizowany jest naród, tym bardziej może się zw ięk szać jego bogactwo narodow e” (tamże, t. I, str. 136). I dokładnie tak samo - na odw rót). Przeciw Sm ithow i: 313 R o zd zia ł czw arty „Smith... wyłącza z prac produkcyjnych wszystkie te, które nie ucze stniczą b ezp o śred n io w produkcji bogactw; lecz również rozpatruje tylko bogactw o narodow e” . Jego błąd polega na tym, że „nie odróżnia wartości niem aterialnych od bo g actw " (t. III, str. 218). N a tym w łaściw ie sprawa się w yczerpuje. O dróżnienie tra vaux productifs od travaux im productifs ma decydujące zna czenie dla tego, co jest przedm iotem rozw ażań Sm itha: dla produkcji bogactw a m aterialnego, a zw łaszcza d la określonej jej formy, kapitalistycznego sposobu produkcji. W produkcji duchowej jako produkcyjna w ystępuje innego rodzaju praca, lecz Smith jej nie rozpatruje. W reszcie w zajem ne od d ziaływ a nie i w ew nętrzny zw iązek obu [rodzajów] produkcji również nie w ch odzą w krąg jego rozw ażań; m ogłoby to zresztą d o prow adzić d o czegoś w ięcej niż do frazesów tylko [w tedy], gdyby się produkcję m aterialną rozw ażało sub sua propria specie [w jej w łaściw ej postaci]. Jeśli Smith m ów i o takich pracownikach, którzy nie są bezpośrednio travailleurs pro ductifs, czyni to tylko o tyle, o ile biorą oni bezp o średn io udział w konsum pcji bogactw a m aterialnego, a nie w jego produkcji. T h e o r i e d e la civilisation ” Storcha prow adzi tylko do try w ialnych frazesów , aczkolw iek tu i ów d zie trafiają się błysko tliw e aperęus [uw agi] - np. że m aterialny p od ział pracy sta now i przesłankę podziału pracy duchowej *. W jakiej mierze m usiało tak być u Storcha, jak trudno mu było sform u łow ać choćby tylko sam o zadanie, nie m ów iąc już o jego rozw iązaniu, w ynika z jednej je d y n e j okoliczności. D la rozpatrzenia zw iąz ku m iędzy produkcją duchow ą ||4 0 9 | a m aterialną niezbędne jest przede w szystkim , by tej drugiej nie ujm ować w postaci kategorii ogólnej, lecz w określon ej h istoryczn ej jej form ie. T ak w ięc np. kapitalistycznem u sposobow i produkcji od p ow ia da inny rodzaj produkcji duchowej niż średniowiecznem u. Je śli samej produkcji materialnej nie ujmuje się w jej sp ecyficz nej h istoryczn ej form ie, nie jest rów nież m ożliw e uchw ycenie * W rękopisie fragm ent tego zdania od m yślnika znajduje się na dole strony» zc wskazówką M arksa, że należy go w staw ić w to w łaśnie miejsce - Red. 314 T eo rie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjne) czegoś konkretnego w odpow iadającej jej produkcji duchowej ani też w zajem nego oddziaływ ania obu rodzajów produkcji. Pozostaje się jedynie przy komunałach. T o w zw iązku z fra zesem o „cyw ilizacji” . D a lej: Z określonej form y produkcji materialnej w ynika, po pierw sze, określona struktura społeczeństw a, po drugie, okre ślony stosunek ludzi do przyrody. Ustrój państw ow y i życie duchow e [ludzi] określone są przez jedno i drugie. A w ięc rów nież charakter ich produkcji duchowej. W reszcie Storch przez „produkcję d uchow ą” rozumie zara zem czynności zaw od ow e tych w szystkich w arstw klasy panu jącej, dla których w ypełnianie funkcji społeczn ych stanow i profesję. E gzystencję tych w arstw , jak i ich funkcje można pojąć jedynie w yw odząc je z określonej historycznej struktury stosunków produkcji. A że Storch nie ujmuje samej produkcji m aterialnej h isto rycznie - rozpatruje ją jako produkcję dóbr materialnych w ogóle, a nie jako określoną, historycznie rozw iniętą, specy ficzną form ę tej produkcji - sam przeto usuw a sobie spod nóg ten grunt, na którym jedynie m ożna pojąć zarów no id eo logiczne składniki klasy panującej, jak i w oln ą tw órczość du chową danej formacji społecznej. N ie potrafi w yjść poza o g ó l ne, w yśw iechtane frazesy. W reszcie i sam ten stosunek nie jest znowu tak prosty, jak to sobie zakłada. N p . produkcja kapita listyczna jest w roga w obec pewnych gałęzi tw órczości ducho w ej, np. w ob ec sztuki i poezji. [N ie uw zględniając tego] m oż na by poddać się urojeniom Francuzów z X V III w ieku, które tak w spaniale w yszydził L essing t841. Skoro w dziedzinie m e chaniki etc. zaszliśm y dalej niż starożytni, dlaczego nie m ie libyśm y stworzyć rów nież swojej epopei? I oto zam iast Iliady mamy H enriadę i851! Słusznie natom iast podnosi Storch - kierując swoją polem i kę zw łaszcza pod adresem Garniera, który w łaściw ie jest ojcem te j polem iki skierowanej przeciw Sm ithow i - że prze ciwnicy Smitha z niew łaściw ej strony ujęli zagadnienie. „Cóż czynią krytycy Smitha? D alecy od tego, by ustalić istotę tego rozróżnienia” (między valeurs immaterielles [wartościami niem aterial 315 R o zd zia ł czw arty nymi] a richesses [bogactwam i], „dopełniają pogm atwania obu ro dzajów wartości, tak oczyw iście różnych od siebie” . (T w ierdzą, jakoby w ytw arzanie produktów duchowych, czyli w ytwarzanie usług było produkcją m aterialną). „Rozpatrując pracę niematerialną jako p rodukcyjną, zakładają, że produ ku je ona b o g a c tw d ’ (czyli produkuje bezpośrednio), „to jest zakładają, że produkuje wartości m aterialne i zdatne do wymiany. Tym czasem wytwarza ona tylko wartości niem aterialne i bezpośrednie. Przyjmują oni, że produkty pracy niematerialnej podlegają tym samym prawom, co materialnej, lecz przecież te pierwsze rządzą się innymi zasadami niż drugie” (t. III, str. 218). Z wróćm y uw agę na następujące zdania u Storcha, jako że ściągnęli je od niego późniejsi autorzy: „Stąd, że dobra w ew nętrzne są częściowo wytworem usług, wysnuto konkluzję, jakoby n ie posiadały trwałości większej od samych tych usług i były z konieczności konsumowane w miarę ich wytwarzania” (t. III, str. 234). „D obra pierwotne [wewnętrzne] bynajmniej nie nisz czeją od użytku, jaki się z nich czyni, rozszerzają się raczej i pow ięk szają dzięki używaniu, tak że sam a konsum pcja zwiększa ich wartość” (tamże, str. 2 3 6 ). „D obra w ewnętrzne nadają się do tego, by je aku mulować, podobnie jak bogactwa, i tworzyć kapitały, które można zastosować do celów reprodukcji” etc. (tamże, str. 236). „Praca mate rialna musi być odpow iednio podzielona, a jej produkty zakumulowane, zanim można pom yśleć o podziale pracy niematerialnej” (str. 211). Lecz w szystko to są tylko ogóln e, pow ierzchow ne analogie i paralele m iędzy bogactw em duchow ym a m aterialnym . Jak i ta np. [analogia], że narody nierozw inięte [duchow o] tak sam o za p o życza ją z zew nątrz sw e kapitały duchow e, jak na rody m aterialnie nierozw inięte - sw e kapitały materialne (tam że, str. 3 0 6 ), że p od ział pracy niem aterialnej zależy od popytu na nią, słow em - od rynku, etc. (str. 246). A teraz następują w łaściw e fragm enty, które ściągnięto: ||4 1 0 I „P rodukcja dóbr wewnętrznych bynajmniej nie umniejsza bo gactwa narodow ego przez konsumpcję produktów materialnych, której wymaga, raczej przeciwnie, stanowi potężny środek mogący je zw ięk 316 T eo rie pracy p rodukcyjnej i n iep ro d u kcyjn ej szać; podobnie jak produkcja bogactw stanowi ze swej strony potężny środek mogący w równie poważnym stopniu zwiększać cywilizację” (tamże, str. 5 1 7 ). „To równowaga w iaśnie między oboma tymi ro dzajami produkcji zdolna jest podnosić dobrobyt narodowy na coraz wyższy szczebel” (tam że, str. 521). W ed łu g Storcha lekarz produkuje zdrow ie (ale rów nież cho robę), profesorow ie i pisarze - les lum ieres [ośw iatę] (ale rów nież obskurantyzm ), poeci, m alarze etc. - le goüt [dobry smak] (ale także brak dobrego sm aku), m oraliści etc. moeurs [obyczaje], kaznodzieje - kult religijny, praca w ła d ców - bezpieczeństw o, etc. (str. 3 4 7 -3 5 0 ). R ów nie dobrze m ożna byłoby pow iedzieć, że choroba w ytw arza lekarzy, głu pota - profesorów i pisarzy, brak gustu - p oetów i m alarzy, rozprzężenie obyczajów - m oralistów , przesądy - kaznodzie jów , a pow szechny brak bezpieczeństw a - w ła d có w kraju. T ę manierę podkreślania, że w szystkie ow e czynności, ow e servi ces w ytw arzają w istocie pew ną rzeczyw istą lub urojoną w ar tość użytkow ą, przejęli późniejsi autorzy po to, by dow ieść, że są oni [przedstaw iciele w ym ienionych wyżej i podobnych za w o d ów ] travailleurs productifs w sm ithow skim tego słow a znaczeniu, tzn. że w ytwarzają bezpośrednio nie produkty sui generis, lecz produkty pracy m aterialnej, a stąd bezpośred nio - bogactw o. U Storcha nie ma jeszcze tej bzdury, którą zresztą tak można w ytłum aczyć: 1) że różne funkcje w społeczeństw ie burżuazyjnym w zajem nie się warunkują; 2 ) że przeciw ieństw a w dziedzinie produkcji materialnej czynią niezbędnym istnienie nadbudow y [Superstruktur] w arstw ideologicznych, których d ziałalność - dobra czy zła - jest d o bra dlatego, że niezbędna; 3) że w szystkie funkcje pozostają na służbie kapitalisty, słu żą jego „dobru” ; 4) że naw et najw yższe rodzaje produkcji duchowej dlatego tylko zostają uznane przez bourgeois i m ogą znaleźć u spra w ie d liw ie n ie w jego oczach, że się je przedstaw ia i fałszyw ie w yjaśnia jako bezpośrednio produkujące bogactw o materialne. 317 R o z d z ia ł czw a rty [П .] N assau Senior [iU znaje za produ kcyjn ą k a żd ą działaln ość k orzystn ą d la burżuazji. P ła szczy się p r z e d burżuazją i p a ń stw em b u rżu azyjn ym \ W . N assau Senior, „Principes fondam entaux de 1’econ. p o lit.”, przekład Jean A rrivabene’a, Paryż 1836. N assau Se nior zaczyna z w ysokiego to n u : „W edług Smitha ustawodawca H ebrajczyków był pracownikiem nie produkcyjnym” (tamże, sir. 198). B ył to M ojżesz z E giptu czy M ojżesz M endelssohn? M oj żesz pięknie by podzięk ow ał panu Seniorow i, gdyby go na zw ano sm ithow skim „travailleur productif” . Ci ludzie tkw ią tak bardzo w jarzmie swych burżuazyjnych urojeń, że gotow i są uwierzyć, iż A rystoteles czy Juliusz Cezar obraziliby się, gdyby ich nazw ano „travailleurs im productifs” . A przecież oni już sam ą nazw ę „travailleurs” uw ażaliby za obrazę. „Czyż lekarz, który w yleczył dziecko zaordynowawszy w łaściw e leki i na skutek tego zachował mu życie jeszcze na długie lata, nie w y p ro d u k o w a ł trw ałego rezu lta tu” (tamże)? B rednie! Jeśli dziecko umrze, to rezultat jest niemniej du rable [trw ały]. A jeśli dziecko pozostanie nie w yleczone, to za service lekarza mimo to należy zapłacić. N assau chciałby, a b y lekarzom płacono tylko w ted y, gdy w yleczą chorego, ad w o katom - gdy w ygrają procesy, żołnierzom - gdy odniosą zw y cięstw o. A teraz staje się praw dziw ie w zniosły: „Czyż H olendrzy, przeciwstawiwszy się tyranii Hiszpanów, lub An glicy, buntując się przeciw tyranii, która groziła, iż stanie się jeszcze straszliwsza, produkowali tylko wyniki chwilowe" (tamże, str. 198)? R om ansow e łajno! H olendrzy i A nglicy w zniecali rewolucje na swój w łasny rachunek. N ik t im nie płacił za to , że praco w ali „w rew olucji” . N atom iast w przypadku travailleurs productifs lub im productifs id zie zaw sze o nabyw ców i sprze d aw ców pracy. C óż to w ięc za brednie! 318 T eo rie pracy produkcyjnej i n iep ro d u kcyjn ej Płaskie beletryzow anie tych bubków w polem ice ze Smi them w skazuje jedynie na to, że są oni przedstaw icielam i „w ykształconego kapitalisty” , gdy tym czasem Smith w y k ła d a ł racje szczerego, brutalnego bourgeois parvenu [burżuazyjnego1 dorobkiew icza]. W ykształcony burżuj i jego tuba na tyle są durniam i, że skutek każdej czynności oceniają w ed łu g jej ||4 1 1 | w pływ u na sakiew kę. Z drugiej strony, są na ty le w y kształceni, że uznają funkcje i czynności nie m ające nic w sp ól nego z produkow aniem bogactw a, uznają m ianow icie, że po mnażają one „pośrednio” ich bogactw o, słow em , że w ykonują funkcję „korzystną” dla bogactw a. C złow iek sam jest podstaw ą swej materialnej produkcji, jak i każdej innej, którą rozwija. W szystkie w ięc okoliczności w pływ ające na człow ieka jako na p o d m io t produkcji zm ienia ją plus ou moins [mniej lub bardziej] w szelk ie jego funkcje i czynności, a w ięc rów nież te funkcje i czynności, które speł nia jako twórca m aterialnego bogactw a, tow arów . W tym zna czeniu można rzeczyw iście dow ieść, że w szy s tk ie ludzkie sto sunki i funkcje, bez w zględu na to, jak i w czym się przeja w iają, w pływ ają na produkcję m aterialną i działają na n ią w sposób mniej lub bardziej determinujący. „Istnieją kraje, w których uprawa roli niem ożliw a jest zupełnie bez ochrony ze strony żołnierzy. W ięc cóż! Z godnie z klasyfikacją Smitha zbiory nie są produktem wspólnej pracy człow ieka idącego za pługiem i tego, który kroczy przy jego boku z bronią w ręku; w edług niego tylko rolnik jest pracownikiem produkcyjnym, praca zaś żołnierza jest nieprodukcyjna” (tam że, str. 202). Po pierw sze, to niepraw da. Smith pow ied ziałb y, że soin du soldat est productif de defense [trud żołnierza jest produkcyj ny ze w zględu na obronę], lecz nie du grain d e Ыё [ze w zg lę du na zboże]. P o przywróceniu porządku w kraju laboureur [rolnik] produkow ałby nadal b le, nie będąc zm uszony do pro d ukow ania into the bargain [ponadto] życia, czyli środków utrzymania dla soldiers [żołnierzy]. Soldier należy do faux frais de production [kosztów czystych produkcji], podobnie jak znaczna część pracow ników nieprodukcyjnych, którzy sami nic nie produkują ani duchow o, ani m aterialnie, lecz są poży 319 Rozdział czwarty teczni i potrzebni jedynie ze w zględu na w a d liw e stosunki społeczne - zaw dzięczają sw e istnienie social e v il’s [złu spo łecznem u]. Jednakow oż N assau m ógłby pow ied zieć: w ynajdż m aszynę, która z dw udziestu labourers dziew iętnastu uczyni zbyteczny mi, w ted y ow ych dziew iętnastu stanie się rów nież faux frais d e production. A le żołnierz m oże odpaść, naw et jeśli m a te rialn e w aru nki p ro d u k cji, warunki upraw y jako takiej, pozo staną bez zmiany. N atom iast dziew iętnastu robotników może odpaść tylko w ów czas, gdy praca jednego labourer, który po zostaje, stanie się dw adzieścia razy bardziej w ydajna, a zatem tylko na skutek rew olucji w danych warunkach m aterialnych produkcji. Zresztą już Buchanan zauw ażył: „Jeśli na przykład żołnierz ma być nazwany pracownikiem pro dukcyjnym, poniew aż jego praca n iesie pom oc produkcji, to na tej samej podstaw ie m ógłby pracownik produkcyjny pretendować do ho norów wojskowych, gdyż jest rzeczą pewną, że bez jego współpracy żadna armia n ie mogłaby wyruszyć w p ole, aby toczyć bitwy lub od nosić zw ycięstw a” (D . Buchanan, „O bservations cm the Subjects Trea ted of in D r. Smith's Inquiry etc.” , Edynburg 1814, str. 132). „Bogactwo narodu nie zależy od liczbow ego stosunku tych, którzy produkują usługi, do tych, którzy produkują w artości, lecz od tak ko rzystnej między nimi proporcji, która najbardziej sprzyja temu, by praca każdego z nich była m ożliw ie najskuteczniejsza” (Senior, tamże, str. 204). Tem u Smith nigdy nie przeczył, pragnął bow iem zreduko w ać liczbę „niezbędnych” travailleurs im productifs, a w ięc urzędników państw ow ych, lawyers [praw ników ], klechów etc., do takich rozm iarów , w jakich ich usługi są nieuniknione. To zaś stanow i w każdym razie ow ą „proporcję” , przy której le travail des travailleurs productifs staje się le plus efficace [najskuteczniejsza]. Co się jednak tyczy pozostałych „travail leurs im productifs” , których pracę każdy nabyw a tylko d o b ro w o ln ie, aby korzystać z ich services, czyli kupuje ją jako arty kuł konsum pcyjny w ed le sw ego w yboru, należy ä distinguer [rozróżnić], co następuje: Jeśli liczba pracow ników , utrzymu jących się z dochodu, jest zbyt w ie lk a w stosunku do pracow 320 T e o rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej ników „produkcyjnych”, to dzieje się tak alb o dlatego, że bo gactw o w o góle jest niew ielk ie lub ma charakter jednostron ny, jak np. u średniowiecznych baronów z ich retainers [św itą]. Z am iast na jakąś w iększą skalę konsum ow ać tow ary manu fakturow e, zjadali w raz ze sw ym i retainers w łasn e produkty rolne. Jak tylko zaczęli spożyw ać zam iast tego [wyroby] m a nufaktur, retainers m usieli jąć się pracy. L iczba utrzymujących się z dochodu była duża tylko d latego, że znaczna część pro duktu rocznego spożyw ana była nie w celu reprodu kcji. W d o datku ogólna liczba ludności była m ała. A lb o liczba utrzymu jących się z dochodu [jest] duża, gdyż w ydajność pracy travailleurs productifs jest duża, a stąd rów nież ich surplus pro duce w hich the retainers feed upon [produkt dodatkow y, z którego żyje św ita]. W tym przypadku praca travailleurs productifs nie dlatego jest w ydajna, że istnieje tak w ielu re tainers, lecz na odw rót, tak w ielu retainers istnieje dlatego, że praca pracow ników produkcyjnych jest tak wydajna. Rozpatrzm y teraz d w a kraje o jednakow ym zaludnieniu i o jednakow ym rozwoju sił produkcyjnych pracy; m ielibyśm y w ów czas zaw sze prawo p ow ied zieć wraz z A . Smithem, że bogactw o obu krajów należy mierzyć stosunkiem pracow ników produkcyjnych do nieprodukcyjnych. Znaczy to bow iem jedy nie, że w kraju, w którym znajduje się stosunkowo w iększa liczba pracow ników produkcyjnych, konsum uje się stosunko w o w iększą ilość rocznego dochodu w celu reprodukcji, a w ięc produkuje się rocznie w iększą ilość values [w artości]. Zatem pan Senior parafrazuje tylko zd an ie ||4 1 2 | A dam a, m iast przeciw staw ić mu a novelty [coś now ego]. N astęp n ie sam o d różnia tu producentów usług od producentów w artości, czyni w ięc to, co w iększość polem istów przeciwstawiających się roz różnieniu Smitha, którzy m ianow icie sam i je przejmują i po sługują się nim , rów nocześnie je odrzucając. Jest rzeczą charakterystyczną, że w szyscy ćconom istes „improductifs” [ekonom iści „nieprodukcyjni”], którzy nic nie osiągają w swojej w łasnej profesji, [występują] przeciw roz różnieniu m iędzy travail productif et travail im productif. Lecz w stosunku do bourgeois w yraża to z jednej strony służalczość, chęć przedstaw ienia w szelkich funkcji jako służących produ21 - M arks, Engels - D zieła t. 26 32 Z Rozdział czwarty kow aniu d la niego bogactw a, z drugiej strony - dążność do przedstaw ienia św iata burżuazyjnego jako najlepszego ze wszystkich św iatów , w którym w szystko jest pożyteczne, sam bourgeois zaś jest tak w ykształcony, że w id zi to i pojmuje. N atom iast w stosunku d o robotników [sprow adza się to do stw ierdzenia], że pracow nicy nieprodukcyjni spożyw ając w ie l kie m asy [produktów] postępują zgod n ie z porządkiem rzeczy, gdyż przyczyniają się do produkcji bogactw a w tym samym stopniu, co robotnicy, chociaż in their ow n w a y [w sobie w ła ściw y sposób], W końcu jednak N assau zagalop ow ał się i d o w ió d ł, że nie rozumie ani słow a z dokonanego przez Smitha istotnego roz różnienia. P ow iada: „W ydaje się doprawdy, że w tym przypadku Smith skierował bez reszty swą uwagę aa p ołażenie w ielkich w łaścicieli, jedynych, do któ rych można by w ogóle zastosować jego uwagi o klasach nieproduk cyjnych. Inaczej n ie mogę sobie wytłumaczyć jego twierdzenia, że ka pital m o że być u ży ty ty lk o na utrzym anie p racow ników produkcyjnych, gd y tym cza sem n iep ro d u kcyjn i u trzym u ją się z dochodu. Największa część tych, których nazywa nieprodukcyjnymi w całym tego słow a zna czeniu - jak nauczyciele, jak ci, którzy rządzą państwem - ko s zt ka p ita łu, to znaczy ze śro d kó w , k tó re zostały żyje na w y d a tk o w a n e aw ansem na r e p r o d u k c ji' (tamże, str. 204, 205). Tu in fact można osłupieć ze zdum ienia. O dkrycie pana N assau, że państw o i bakałarze żyją na koszt kapitału, a nie na koszt dochodu, nie w ym aga dalszych kom entarzy. Jeśli pan Senior chce nam przez to pow ied zieć, że żyją oni z zysku od kapitału, a w ięc w ten sposób au m oyen du capital [na koszt kapitału], to zapom ina jedynie, że dochód z kapitału nie jest sam kapitałem i że dochód ten, stanow iący rezultat produkcji kapitalistycznej, n’est pas dćpensć d ’avance pour la repro duction, dont eile est au contraire le rćsultat [nie m oże być w ydatkow any aw ansem na reprodukcję, lecz przeciwnie, jest tej reprodukcji w ynikiem ]. M oże sądzi tak, poniew aż niektóre podatki w chodzą w skład k osztów produkcji niektórych to w arów ? A zatem w skład depenses [w ydatków ] na pew ne ro 322 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej dzaje produkcji? N iechaj w ięc d o w ie się, że jest to tylko form a ściągania podatku od dochodu. M ów iąc o Storchu zauw aża jeszcze N assau Senior, ten zafajdany m ędrek: „Pan Storch myli się bez wątpienia, gdy tw ierdzi wyraźnie, że rezulta ty te” (zdrowie, dobry gust etc.) „stanowią część d o chodu tych, którzy je posiadają, tak jak inne przedm ioty mające wartość, i że pod legają tak samo w ym ianie” (w .tej mierze m ianowicie, w jakiej mogą być nabyte od ich producentów ). „G dyby tak było, gdyby upodo bania, moralność, religia były rzeczywiście p rzed m io ta m i, które można kupić, bogactw o m iałoby zupełnie inne znaczenie niż to, jakie... eko nomiści mu przypisują. To, co kupujemy, n ie jest zdrowiem , w iedzą lub pobożnością. Lekarz, kapłan, nauczyciel... mogą produkować tylko środki, za pomocą których rezultaty te osiąga się z mniejszą lub w ięk szą pew nością i dokładnością... Jeśli w każdym poszczególnym przy padku zastosow ano najwłaściwsze środki do osiągnięcia pomyślnego wyniku, to producent tych śro d k ó w ma prawo do wynagrodzenia naw et wówczas, gdy nie odniósł sukcesu lub gdy nie osiągnął tych wyników, których oczekiwano. W ymiana została dokonana, jak tylko udzielono rady lub pouczenia i otrzymano za nie wynagrodzenie” (tam że, str. 288, 289). O statecznie sam w ielk i N assau przejmuje znow u sm ithow skie rozróżnienie. Zam iast m ianow icie rozróżniać m iędzy tra v a il productif et im productif, w prow adza rozróżnienie m iędzy „konsumpcją produkcyjną a konsumpcją nieprodukcyjną” (str. 206). Przedm iotem zaś konsum pcji jest albo tow ar - o co nie chodzi tu jednak - albo bezpośrednio praca. Produkcyjna [w ed le Seniora] byłaby konsum pcja użytkują ca taką pracę, która albo sam a reprodukuje siłę roboczą (co np. m oże spraw ić praca bakałarza lub lekarza), albo też sama rep rodu ku je w artość tow arów , za które pracę tę zakupiono. N ieprodukcyjna byłaby konsum pcja takiej pracy, która nie d o konuje ani jednego, ani drugiego. A Smith pow iada: pracę, którą m ożna skonsum ować tylko produkcyjnie (i.e. w sposób przem ysłow y), nazyw am pracą produkcyjną, tę zaś, którą m oż na spożyć nieprodukcyjnie, której konsumpcja nie jest z natury 323 R o zd zia ł czw a rty konsum pcją przem ysłow ą, nazyw am pracą nieprodukcyjną. Tym samym pan Senior d o w ió d ł sw ego sprytu przez n ova vocabula rerum [nadanie rzeczom now ych nazw ]. W ogóle N a s sau ściąga od Storcha. [18f\ P [elleg rin ó \ R ossi [.Ignoruje społeczn ą fo rm ę zja w isk ekonom icznych. W y zn a je w ulgarną kon cepcję „ o szczęd za n ia p ra cy” p rz e z p ra co w n ik ó w nieprodu kcyjn ych] ||4 1 3 | P. R ossi, „Cours d ’Econ. P o lit.” (annće [rok] 1836— 18 3 7), w y d . B ruksela 1842. Tu jest dopiero m ądrość! „ Ś rodki pośrednief’ (de la production [produkcji]) „stanowi wszy stko to, co sprzyja wytwarzaniu, pomaga usunąć przeszkody i czyni produkcję sprawniejszą, szybszą i łatw iejszą” . (D opiero co pow iedział, na str. 2 6 8 : „Istnieją bezpośrednie i pośrednie środki produkcji. Zna czy to , że istnieją środki będące warunkiem sine qua non uzyskania rezultatu, o który nam chodzi, siły w ykonujące sam ą produkcję. Istnieją również inne, które przyczyniają się do produkcji, lecz jej nie w y konują. Pierw sze mogą działać nawet sam odzielnie, te inne zaś mogą tylko pomagać pierwszym w wytwarzaniu”) W szelka praca zw ią zana z e sprawowaniem rządów stanowi pośredni środek produkcji... Trzeba, aby ów , co w ytworzył kapelusz, przyznał, iż żanidarm prze chodzący ulicą, sędzia, który zasiada w swym sądzie, strażnik w ię zienny, który przyjmuje przestępcę i dozoruje go w więzieniu, armia, która broni granic przed wrogą inwazją - przyczyniają się do pro dukcji” (str. 272). C ó ż to za rozkosz dla chapelier [kapelusznika], że tout le m onde se m et en m ouvem ent afłn qu’il produise et ven d e ce chapeau [cały św iat w praw ia się w ruch, by on m ógł w ytw o rzyć i sprzedać ten k a p elu sz]! Z ezw alając ow ym geóliers [strażnikom w ięziennym ] etc. przyczyniać się p o śred n io - lecz nie b ezp o śred n io - do produkcji m aterialnej, R ossi czyni in fact to sam o rozróżnienie co A d am (X IT e leęon [w yk ład ]). W następnym , XIIT® leęon w yrusza R ossi ex professo prze 324 T eo rie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej ciw Sm ithow i przyodziany w zbroję podobną w gruncie rze czy do tej, którą przyw dziew ali jego poprzednicy. F ałszyw e rozróżnienie - p ow iad a - m iędzy travailleurs productifs a travailleurs im productifs w yp ływ a z trzech źródeł. 1. „Spośród n a b yw có w jedni nabywają produkty lub pracą po to, aby je bezpośrednio skonsum ow ać, inni nabywają je tylko po to, aby sprzedać n ow e produkty, które uzyskują za pomocą produktów lub pracy nabytych przez siebie” [tamże, str. 275, 276]. D la pierwszych determ inującym m otyw em jest va leu r en usage [w artość u żytk o w a ], d la drugich - valeur en echange [wartość w ym ienna]. Jeśli teraz m artwić się tylko o valeu r en ćchange, to popada się w błąd sm ithowski. „Praca mego służącego jest - załóżm y to cbw ilow o - nieprodukcyjna dla m nie; czy jest nieprodukcyjna dla n iego” (tam że, str. 276)? Skoro cała produkcja kapitalistyczna p olega na tym , że pra cę nabyw a się bezpośrednio w tym celu, aby w procesie pro dukcji przyw łaszczyć sobie b e z ku pn a pew ną jej część, którą jednakże sp rzed a je się w postaci produktu; skoro to w łaśnie jest podłożem bytu kapitału, samym jego pojęciem , to czyż roz różnienie m iędzy pracą, która produkuje kapitał, a pracą, któ ra go nie produkuje, nie stanow i p od staw y d o zrozum ienia ka pitalistycznego sposobu produkcji? Ż e praca służącego jest d la niego produkcyjna, tem u Smith nie przeczy. K ażd a usługa jest produkcyjna dla jej sprzedaw cy. Z łożen ie fałszyw ej przysięgi jest produkcyjne dla tego, kto czyni to za pieniądze. Podra bianie dokum entów jest produkcyjne dla tego, kto jest za to opłacany. Z am ordow anie kogoś jest produkcyjne dla tego, ko mu się za dokonanie m ordu płaci. Z ajęcia sykofanta, denuncjatora, pieczeniarza, darm ozjada, lizusa są produkcyjne, jeśli tego rodzaju „services” nie św iadczą gratisow o. A zatem w szy scy oni są „pracow nikam i produkcyjnym i” , produkującym i nie tylko bogactw o, ale i kapitał. Także złodziej, który sam siebie w ynagradza, podobnie jak to czynią sądy i państw o, „używ a pewnej siły, stosuje ją w określony sposób, w ytw arza pew ien rezultat zaspokajający potrzebę człow ieka” [str. 2 7 5 ], m iano w icie d e l ’hom m e voleur [złod zieja], a nadto m oże jeszcze 325 R o zd zia ł czw a rty jego żony i dzieci. [Jest on] w ięc pracow nikiem produkcyjnym, jeśli rzecz sprow adza się tylko do tego, by w ytw arzać „rezul tat”, który zaspokaja „potrzebę”, lub jeśli w ychodzi tylko na to, że - [jak] w pow yższych przypadkach - wystarczy sprze daw ać sw oje „services”, aby się staw ały „produkcyjne” . 2. „D rugi błąd polegał n a m eodróżnianiu produkcji bezpośredniej od pośredniej”. O to dlaczego osoba urzędow a jest u A . Smitha nieproduk cyjna. Lecz „jeśli produkcja jest prawie niem ożliw a” (sans le travail du magi strat [bez udziału pracy osoby urzędowej), „to ozy n ie jest oczywiste, że jej praca przyczynia się do produkcji, jeśli nie w drodze w spółdzia łania bezpośredniego i materialnego, to przynajmniej w drodze dzia łalności pośredniej, której nie można pomijać” (tamże, str. 276)? T ę pośrednio uczestniczącą w produkcji pracę (a stanowi ona tylko pew ną część pracy nieprodukcyjnej) nazyw am y w ła śnie pracą nieprodukcyjną. Inaczej bow iem należałoby stwier dzić, że skoro magistrat [osoba urzędow a] w żaden sposób nie m oże w yżyć bez rolnika, to rolnik z k olei jest un producteur indirect de justice [producentem pośrednim sądow nictw a] etc. F adaise [N ied orzeczn ość]! Istnieje jeszcze jeden punkt w id ze nia dotyczący podziału pracy, o czym niżej. [3.] „ N ie rozróżniono z należytą starannością trzech podstawowych faktów składających się n a zjawisko produkcji: siły, produkcyjnych, za stosow ania tej siły, re zu lta tu " czyli śro d kó w [tamże, str. 276]. N ab yw am y zegarek od zegarm istrza; interesuje nas tylko rezu lta t pracy. Tak sam o surdut od kraw ca; ditto. A le: „Istnieją jeszcze ludzie starej daty, którzy inaczej patrzą na te sprawy. W zywają d o siebie robotnika i dają mu do wykonania taką a taką sztukę odzieży, zaopatrując go w m ateriał i wszystko, oo jest konieczne do pracy. Cóż ted y nabywają? Nabywają siłę ” {lecz rów nież przecie une application de cette force [zastosowanie tej silyjj, „środek, który w ytworzy jakikolwiek bądź rezultat na ich ryzyko... Przedmiotem kontraktu jest kupno siły” [tamże, str. 276]. 326 T eo rie pracy p ro d u k cyjn ej i nieprodukcyjnej (Lecz dow cip polega na tym , że ow i „gens d e la v ie ille roche” [„ludzie starej daty”] stosują taki sposób produkcji, który ze sposobem kapitalistycznym nie m a n ic , w sp óln ego i przy którym cały ten rozwój sił w ytw órczych pracy, jaki przynosi z sobą produkcja kapitalistyczna, [jest] niem ożliw y. Charakterystyczne, że tak znam ienna różnica je st d la R ossiego e tutti quanti [i całej reszty tow arzystw a] nieistotna). „Najmując służącego, nabywam siłę, która m oże być wykorzystana do wyświadczenia setki rozmaitych usług, a której rezultaty zależą od użytku, jaki z niej uczynię” (str. 276). W szystko to nie odnosi się d o tematu. |]4141 „M ożna zakupić lub wynająć... określone zastosow anie tej siły... N ie nabywacie produktu, nie kupujecie rezultatu, jaki macie, na w idoku” . Le plaidoyer [obrona] adw okacka m ogła doprowadzić do wygrania procesu lub nie dać takiego rezultatu. „T o, co jest w tej spraw ie pew ne, co zachodzi między wam i a waiszym adwokatem , spro wadza się do tego, że za określoną wartość stawi się on takiego a takiego dnia w takim a takim miejscu, by zabrać glos w waszej sprawie, zastosować w waszym interesie sw oje siły intelektualne” (str. 276). { D o tego jeszcze jedna uw aga. W R [ossi] p ow iada: leęon X II'e, str. 273, „D alek i jestem od tego, by upatrywać wytw órców tylko w tych, którzy spędzają swe życie na robieniu perkalu lub butów. Poważam każdą pracę, jakakolwiek by była... lecz szacunek ten nie powinien być wyłącznym przywilejem p racow nika fizyc zn eg o " . T ego A . Smith n ie czyni. K to tw orzy książkę, obraz, kom pozycję, posąg jest w ed łu g niego „travailleur productif” w dru gim znaczeniu, chociaż nie jest nim im prow izator, deklam ator, w irtuoz etc. R ów nież services, o ile w ch od zą bezpośrednio do produkcji, traktuje A . Smith jako zm aterializow ane w pro d u k cie; zarów no pracę m anual labourer’s [pracow nika fizycz n ego], jak i pracę managers, com m is, ingenieur [kierownika, pracownika handlow ego, inżyniera], a naw et savant [uczone g o ], jeśli jest w ynalazcą, in door or out of door labourer [pra- 327 Rozdział czwarty cow nikiem zatrudnionym w murach lub poza murami] pra cowni. M ów iąc o podziale pracy w yjaśnia, jak czynności te są rozdzielane m iędzy różne osoby, i tłum aczy, że produkt, to war, jest rezultatem ich pracy w spólnej, a nie pracy którejkol w iek z nich z osobna. Lecz pracow nicy „intelektualni” ä la R ossi niepokoją się, jak by tu uspraw iedliw ić tę w ielk ą share [część], którą sobie w yciągają z produkcji materialnej}. Po tych rozważaniach R ossi ciągnie: „W taki oto sposób w procesach wymiennych koncentruje się uwagę na tym lub innym 2 podstawowych trzech faktów produkcji. L ecz czyż ró żn e fo rm y w ym ia n y mogą odebrać określonym p ro d u k to m cha rakter bogactw a, a w y siłk o m p e w n e j klasy producentów odjąć cechę prac p ro d u k cyjn ych ? O czywiste jest, że pom iędzy obiem a powyższymi ideam i nie ma żadnego związku, który by usprawiedliwiał podobny wniosek. G dy zamiast kupować rezultat, nabędę siłę niezbędną do jego wytworzenia, to czyż dzia ła n ie tej siły n ie b ęd zie produkcyjne, a pro d u k t czy n ie b ęd zie bogactw em ? Sięgnijmy p o raz wtóry do przykładu z krawcem. Zarówno w tedy, gdy nabywa się od niego gotową odzież, jak wtedy, gdy uzyskuje się ją od pracownika krawieckiego, zaopatrując go w materiał i opłacając, są to zaw sze 00 do rezultatów dw a fakty całkowicie identyczne. N ik t n ie pow ie, że pierwsze jest pracą p ro d u k cyjną, a drugie pracą niep ro d u kcyjną; tylko że w drugim przypadku ten, go pragnął ubrania, był sw o im w łasnym przedsiębiorcą. A jaka istnieje różnica pod w zględem sil produkcyjnych między pracownikiem krawieckim, którego najęliście do domu, a waszym służącym? Ż adna” (tamże, str. 277). O to kw intesencja całej tej w ątpliw ej m ądrości i pyszałkow atego w od olejstw a! G d y A . Smith w sw oim drugim, płyt szym ujęciu rozróżnia pracę produkcyjną i -nieprodukcyjną w zależności od tego, czy realizuje się ona bezpośrednio, czy też nie, w tow arze, który nabyw ca [pracy] m oże sprzedać tailleur [krawca] nazyw a w obu przypadkach produkcyjnym. Lecz w ed łu g jego głębszego ujęcia kraw iec [w tym drugim przypadku] jest „pracow nikiem nieprodukcyjnym ” . Rossi u d o w adnia tylko, że „evidem ent” [„najoczyw iściej”] nie rozumie A . S[m itha], 328 T eo rie f r асу p ro d u k cyjn ej i nieprodukcyjnej „F orm es d e l'ecbange” [„form y w ym ia n y ”] w ydają się R [ossiemu] obojętne - jest to rów noznaczne z tym , jak gdyby fi zjolog p ow ied ział, że określone form y życia [tj. różnice m iędzy nim i] są obojętne, gdyż w szystkie są tylko form am i materii organicznej. A przecież w łaśnie form rzecz dotyczy, gd y cho dzi o uchw ycenie specyficznego charakteru społecznego sposo bu produkcji. Surdut jest surdutem. Lecz jeśli zostanie w y tw o rzony w ramach pierwszej form y echanges [stosunków w y m iennych], m acie produkcję kapitalistyczną i w spółczesne spo łeczeństw o burżuazyjne; jeśli w ramach drugiej - m acie form ę pracy ręcznej, która pasuje naw et do stosunków azjatyckich lub średniowiecznych etc. I te fo rm y mają znaczenie determ i nujące w stosunku d o sam ego bogactw a m aterialnego. Surdut jest surdutem ; na tym p olega cała m ądrość R [ossiego]. A przecież w pierw szym przypadku ouvrier tailleur [pra cow nik kraw iecki] produkuje nie tylko surdut; produkuje ka pitał, a w ięc także zysk; w ytw arza sw ego maitre [przedsię biorcę] jako kapitalistę, a siebie sam ego jako pracownika na jem nego. Jeśli każę sobie w domu uszyć surdut przez ouvrier tailleur, tak sam o nie będę przez to m on propre entrepreneur [sw oim w łasnym p rzed sięb io rcą ] (w sensie określonej kategorii ekonom icznej), jak nie jest nim entrepreneur ta illeu r, gdy 114151 sam nosi i konsum uje surdut zrobiony przez w łasnych ouvriers. W jednym przypadku nabyw ca pracy krawieckiej i ouvrier tailleur stają w ob ec siebie tylko jako nabywca i sprzedawca. Jeden płaci pieniądze, a drugi dostarcza tow a rów , w których w artość użytkow ą zam ienia się pieniądz tam tego. N ie ma absolutnie żadnej różnicy m iędzy tym przypad kiem a nabyciem surduta w sklepie. Sprzedaw ca i nabywca w ystępują tu po prostu jako sprzedaw ca i nabywca. W drugim natom iast przypadku stają oni w obec siebie jako kapitał i pra ca najemna. Co się tyczy dom estique [służącego], to z ouvrier tailleur nr 2, którego pracę sam nabywam gw oli jej w artości użytkow ej, m a on w spólną tę samą określoność form y [Formbestim m theit]. W obu przypadkach chodzi po prostu o sprze daw cę i nabywcę. Jedynie poprzez sposób spożycia w artości użytkowej w łącza się tutaj jeszcze pew ien stosunek patriar chalny, stosunek pana i sługi, co m odyfikuje o w ą relację [pro 329 R o zd zia ł czw arty stego kupna i sprzedaży] pod w zględ em treści, jeśli już nie ekonom icznej form y, czyniąc ją wstrętną. Z resztą R [ossi] p o w ta rza m yśli G arniera, używając innych tylko zw rotów : „K ied y Smith m ówił, że nic n ie pozostaje z pracy służącego, to pow iedzm y otwarcie - m ylił się bardziej, n iż Adam Smith m ógł sobie na to pozw olić. Fabrykant kieruje sam w ielką fabryką, wymagającą bar dzo czujnego i pracochłonnego nadzoru... T enże fabrykant, n ie chcąc mieć w ok ół siebie robotników nieprodukcyjnych, n ie posiada w ogóle służby dom ow ej. Jest wszakże zmuszony sam się obsługiw ać... cóż będzie się działo z jego pracą produkcyjną w czasie, który musi poświęcić owej nieprodukcyjnej jakoby pracy? Czyż n ie jest oczywiste, że w asi ludzie wykonują pracę, która daje wam m ożność pośw ięcenia się pracy lepiej odpowiadającej waszym zdolnościom ? Jakże w ięc mówić, że n ie ma żadnych ślad ów ich usług? Pozostaje to wszystko, co czynicie, a czego nie moglibyście czynić, gdybyście n ie byli wyręczani przez nich w obsłu giwaniu waszej osoby i w aszego domu” (tamże, str. 277). Jest to znow u oszczęd za n ie pracy, o którym m ów ili Garnier, L auderdale i G anilh. Z god n ie z tym travails im productifs by łyby tylko w tej m ierze produkcyjne, w jakiej oszczędzają pra cę i pozw alają w ięcej czasu obrócić na w łasn e zajęcia czy to capitaliste industriel, czy to pracow nikow i produkcyjnem u*, którzy dzięki tem u rem placem ent [wyręczeniu] ich w pracy mniej w artościow ej m ogą w ykonać pracę bardziej w artościo w ą. P ośród w ielkiej liczby travailleurs Im productifs, którzy [zostają] na skutek tego w yłączeni, [znajdują się] m enial ser vants [służący], skoro stanow ią przedm iot zbytku, oraz ci w szyscy travailleurs im productifs, którzy produkują w yłącznie sam e przyjem ności, a których pracę m ogę spożyw ać, jeśli p o św ięcę akurat ty le czasu na k o rzysta n ie z niej, ile go sp rze d a w c a p o trzeb u je, a b y ją w y tw o rzy ć , aby ją w ykonać. W oby dw u przypadkach nie m oże być m ow y o „oszczędzaniu” pracy. W reszcie, n aw et rzeczyw iście oszczędzające pracę services ind ivid u els [usługi osobiste] będą produkcyjne tylko w ted y, gdy ich konsum ent jest producentem . Jeżeli jest on capitaliste oisif [kapitalistą próżnującym ], to zaoszczędzają mu one tylko tru* W rękopisie: nieprodukcyjnemu - R ed. 330 T eo rie pracy pro d u kcyjn ej i nieprodukcyjnej du robienia w o góle czegokolw iek: kokota każe się ufryzow ać i obciąć sobie paznokcie zam iast zająć się tym sam a, foxhunter [obszarnik] najm ie służbę stajenną zam iast spełnić samemu pracę chłopca stajennego, w reszcie żarłok zam iast sam emu so bie gotow ać, utrzym ywać b ęd zie kucharza. D o liczby tych travailleurs należeliby także ci, którzy w e d łu g określenia Storcha (tam że) produkują „lo isir” [„ w y w c za s y ”], dzięki czemu ten czy ó w uzyskuje w oln y czas na przy jem ności, pracę um ysłow ą etc. Policjant zaoszczędza mi czasu, abym nie był sw ym w łasnym żandarm em , żołnierz - bym nie m usiał sam się bronić, członek rządu - bym nie m usiał sam sobą rządzić, pucybut - bym nie m usiał sam czyścić sobie bu tów , klecha zaoszczędza m i czasu na rozm yślania, etc. Co w tym jest słuszne - to myśl o p o d zia le pracy. Poza sw o ją pracą produkcyjną lub eksploatacją pracy produkcyjnej m iał by każdy m nóstw o funkcji do spełnienia, które by nie były pro dukcyjne i częściow o w ch od ziły w koszty konsumpcji. (W ła ściw i pracownicy produkcyjni muszą sami ponosić te koszty konsum pcji i sami w ykonyw ać sw oje nieprodukcyjne prace). Jeśli ow e „services” są przyjem nego charakteru, to św iadczy je niekiedy pan w zastępstw ie sw ego sługi, jak tego d ow od zi jus prim ae noctis [prawo pierwszej nocy] lub trud spraw ow a nia rządów etc., którego się panow ie z d aw ien daw na podej mują. N ie znosi to jednak bynajmniej różnicy m iędzy pracą produkcyjną a nieprodukcyjną; sam a ta różnica ukazuje się jako rezultat p o d zia łu pracy i zw ięk sza ogóln ą w ydajność pra cy dzięki tem u, że p o d zia ł ten pracę nieprodukcyjną czyni w y łączną funkcją jednej części pracow ników , a pracę produkcyj ną - w yłączną funkcją drugiej części. Lecz [R ossi tw ierdzi, że] naw et travail całej masy m enial servants, [przeznaczona] w yłącznie do w ystaw iania na w id ok [bogactw a ich p an ów ], d o zaspokajania próżności, „ n e st pas im productif” [„nie jest nieprodukcyjna”]. D laczego? Po niew aż coś produkuje - zaspokojenie próżności, m ożność po chw alenia się, zadem onstrow ania bogactw a (tam że, str. 277). Z now u pow racam y tutaj do bredni, że każdy rodzaj services coś produkuje: kurtyzana - rozkosz, m orderca - zabójstw o etc. Zresztą Smith p ow ied ział, że każdy rodzaj tego draóstw a ma 331 R o zd zia ł czw arty sw oją valeu r. B rakow ało ||4 1 6 | jeszcze, by w szystkie te servi ces św iadczone były darmo. O tym nie ma m ow y. Lecz gdyby naw et były św iadczone darm o, nie pow iększałyby bogactw a (m aterialnego) ani o szeląg. Teraz beletrystyczna b zd u ra: „Pow iada się, że śpiew ak nic nam n ie pozostaw ia po zakończeniu sw ego śpiewu. - P ozostaw ia nam wspom nienie” ! 0 akie to ła -a -d n e )! „K iedyście w ypili szampana, cóż po nim zostaje?... Rezultaty ekonom iczne mogą być różne w zależności od tego, czy konsumpcja następuje bezpośrednio po fakcie produkcji, czy też nie, czy odbywa się mniej lub bardziej szybko - lecz sam fakt konsumpcji, jakikolwiek by 'byl, n ie m oże pozbawić produktu charakteru bogactwa. Istnieją produkty niem aterialne posiadające większą trwałość od niektórych produktów materialnych. Pałac długo może przetrwać, lecz Iliada jest trwalszym jeszcze źródłem przyjemności” (str. 277, 278). Cóż za brednie! W tym sensie, w jakim ujmuje on tutaj richesse [boga ctw o] - w sensie w artości użytkowej - tylko consom m ation, i dopiero consom m ation, czyni * produit [produkt] richesse [bogactw em ], niezależnie od tego, czy odbyw a się ona p ow oli, czy prędko (długość jej trw ania zależy od jej w łasnej natury i od natury [konsum owanego] przedm iotu). W artość użytko w a m a w artość tylko d la spożycia, a jej istnienie d la spożycia jest tylko istnieniem jako przedm iotu consom m ation, istnie niem w consom m ation. Słuchanie muzyki, chociaż pozostaw ia po sobie „un souvenir” [„w spom nienie”], tak sam o nie jest konsum pcją produkcyjną, jak picie szam pana, choć to drugie m oże produkow ać „kociokw ik” . Jeśli muzyka jest dobra, a słuchacz rozum ie ją, to konsum pcja m uzyki jest czymś w yż szym od konsum pcji ** szam pana, chociaż produkcja szam pana jest „pracą produkcyjną” , a tw orzenie muzyki - nie. * W rękopisie: daje - Red. ** W rękopisie: produkcji - R ed. 332 T eo rie pracy produkcyjne) i nieprodukcyjnej Jeśli podsum ujem y cały ten stek głupstw skierowany prze ciw sm ithow skiem u rozróżnieniu m iędzy pracą produkcyjną a nieprodukcyjną, to Garnier, i m oże jeszcze L auderdale i G anilh (lecz ten [nie dod ał] nic now ego) w yczerpują [całą pole m ikę], Późniejsi [autorzy] (pom ijając nieudaną próbę Storcha) [dodają] tylko beletrystyczne roztrząsania, uczoną gadaninę. Garnier [jest] ćconom iste D yrektoriatu i K onsulatu; Ferrier i G anilh [są] ekonom istam i em pire [C esarstwa]. Z drugiej strony - L auderdale, Pan H rabia, który raczej d latego podjął tę problem atykę, że chciał dokon ać a p o lo g ii kon su m en tów jako w y tw ó rc ó w „ pracy n ieprodu k cyjn ej”. G lo ryfik a cja w ysłu giw a nia się i lokaj stwa, tax gatherers [poborców podatkow ych] i pasożytów przenika [pisaninę] w szystkich tych kundli. W po równaniu z tym jaskrawo cyniczny charakter ekonom ii kla sycznej w ydaje się krytyką istniejącego stanu rzeczy. [19. M altu zjan ista C halm ers w ych w a la rozrzu tn ość b o g a czy] Jednym z najbardziej fanatycznych m altuzjanistów [jest] w ie le b n y T h .C halm ers. G łosi on, że nie m a żadnych innych środków na w szelkie bolączki społeczne poza w ychow aniem religijnym klasy robotniczej (przez co rozum ie w pieranie w ludzi maltuzjańskiej teorii ludności, przyozdobionej na chrześcijańską, klechow sko-budującą m o d łę); jest też on za razem gorliw ym obrońcą w szelkich abuses, o f w astefu l expen diture [nadużyć, rozrzutnych w ydatków ] państwa, bogatych prebend księżow skich i nieokiełznanego m arnotrawstwa boga czy; biada (str. 260 i nast.) nad duchem czasu, nad „hard and hungerbitten econom y” [„surowym i z głod em graniczą cym oszczędzaniem ”], żąd a w ielu taxes [p od atk ów ], w ie le d o żarcia d la „w yższych” i nieprodukcyjnych pracow ników , klechów itd. (tam że); oczyw iście podnosi w rzaw ę przeciwko sm ithow skiem u rozróżnieniu. P ośw ięcił mu cały rozdział (rozdz. X I), nie zaw ierający nic now ego, z w yjątkiem tw ier dzenia, że oszczędzanie etc. jedynie szkodzi „pracownikom produkcyjnym”. Tendencję całego tego rozdziału ujmuje w spo sób charakterystyczny następujący fragm ent: 333 Rozdział czwarty „Rozróżnienie to w ydaje się bezwartościowe, a przy tym zgubne w zastosow aniu” (tamże, str. 344). N a czym że to m ischief [zło] polega? „Tak obszernie zajęliśm y się tym rozumowaniem, gdyż mniemamy, że eko n o m ia po lityczn a naszych d n i zachowuje w obec K oSciola ustano w ionego su ro w y i w rogi stosunek-, n ie wątpim y, że do tego stanu rzeczy przyczyniła się w Chalmers (Prof. dużej m ierze zgubna definicja of D iv in ity [teologii]) „O n Sm itha" (Thomas Political Economy, in Connexion with the Moral State and Moral Prospects of Society” , wyd. 2, Londyn 1832, str. 346). Przez „ecclesiastical establishm ent” [„K ościół ustanow iony”] rozumie ten klecha swój w łasny K ościół, Church o f E ngland as by la w „established” [K ościół anglikański „ustanow iony” na m ocy praw a]. B ył to przy tym jeden z tych bubków , którzy „establishm ent” had fostered upon Ireland [to „ustanow ienie” forsow ali w Irlandii]. Jest przynajmniej szczery ten klecha. [20. K o ń c o w e u w agi o A d a m ie Sm ithie i jego poglądach na pracę produ k cyjn ą i n ieprodu kcyjn ą] ||4 1 7 | N im zakończym y rozdział o A .Sm ithie, zacytujemy jeszcze d w a miejsca: jedno, w którym Smith daje upust swojej nienaw iści do nieprodukcyjnego governm ent [rządu], drugie, w którym stara się wyjaśnić, dlaczego rozwój przemysłu etc. zakłada istnienie w olnej pracy. O nien aw iści Sm itha d o d u ch ow ień stw a *. Pierw szy fragm ent brzmi: „Najwyższym w ięc nietaktem i zarozumialstwem ze strony królów i ministrów jest roszczenie sobie prawa do tego, by roztaczać opiekę nad gospodarką osób prywatnych i ograniczać ich wydatki - czy to przez nakładanie podatków od luksusu, czy to przez zakaz importu zagranicznych tow arów luksusowych. O ni w łaśnie są zaw sze i bez żadnego wyjątku największymi marnotrawcami w społeczeństwie. N iech * Patrz K. Marks, ,,Kapitał*’, t. I, w : M arks-Engels, D zieła, t. 23, str. 735738 (przypis 75) - R e d . przekl. poisk. 334 T eo rie pracy p rodukcyjnej i nieprodukcyjnej tylko pilnują dobrze swych własnych wydatków , a pieczę nad wydat kami osób prywatnych mogą spokojnie pozostaw ić im samym. Jeżeli ich w łasna rozrzutność n ie zrujnuje państwa, to na pew no nie sprawi tego nigdy rozrzutność ich poddanych” (t. II, ks. II, rozdz. Ш , wyd. M cCjulloch], str. 122 [por. wyd. polsk., t. I, str. 438, 4 39]). I jeszcze raz następujący fragm ent: „Praca ludzi z niektórych najbardziej szanowanych stanów społecz nych jest nieprodukcyjna i, podobnie jak praca słu żb y d o m o w e j, nie tw o rzy ża d n ej w a rto łci” {ma ona valu e, kosztuje w ob ec tego p ew ien ek w iw alen t, ale nie produkuje żadnej valu e} „oraz nie utrwala się ani nie przybiera postaci żadnego przedmiotu długotrwałego użytku lub towaru nadającego się d o sprzedaży... N p. panujący i wszyscy urzędnicy cywilni i w ojskow i, którzy pod nim sluźą, cała armia i flota są p racow nikam i nieprodukcyjnym i. S łużą oni społeczeństwu, a utrzymują się z części rocznego produktu pracy itm ych lu d zi... D o te j sam ej kla sy trzeba też zaliczyć... duchownych, praw ników, lekarzy, w szelkiego rodzaju ludzi pióra, aktorów, błaznów, mu zyków , śpiew aków operowych i tancerzy itd.” (tamże, str. 94, 95 [por. wyd. polsk., t. I, str. 4 1 8 ]). T akim językiem przem aw ia rewolucyjna jeszcze burżuazja, która nie zdążyła uzależnić od siebie całego społeczeństw a, państw a etc. T e transcendentne zajęcia, o d d aw ien daw na szanow ane, jak w ład ca kraju, sędzia, oficerow ie, duchow ień stw o etc., w szystkie p ow ołan e przez nie d o życia stare pro fesje ideologiczne, ich uczeni, m agistrzy i księża - z ekon o m icznego punktu w idzenia przyrównani zostają do tłum u lokai i w esołk ów burżuazji, jako że ich w szystkich utrzymuje bur żuazja w esp ół z [przedstaw icielam i] richesse oisive [próżniaczego bogactw a]: arystokracją ziem ską i capitalistes oisifs. Są oni po prostu servan ts of the public [na słu żb ie społeczeń stw a], tak jak inni stanow ią ich servants. Żyją z produce o f oth er p eop le’s in du stry [produktu p ra cy innych lu d zi], a w ięc liczba ich musi być zredukow ana do niezbędnego minimum. P aństw o, K ościół etc. mają rację bytu tylk o jako kom isje do 335 R o zd zia ł czw arty adm inistrow ania lub obsługiw ania w spólnych interesów bour geois produkcyjnych; koszty ich utrzym ania należy zredukow ać do niezbędnego m inim um , gdyż stanow ią faux frais de produ ction [koszty czyste produkcji]. P ogląd ten jest z historycznego punktu w id zen ia bardzo interesujący: jest bow iem całkow itym przeciw ieństw em , z jednej strony, p ogląd ów św iata starożytne go, w ed łu g których m aterialna praca produkcyjna nosi na sobie piętno niew olnictw a i uchodzi tylko za podnóżek dla citoyen oisif [próżnującego ob yw atela], z drugiej zaś strony w yobrażeń pow stałej u schyłku średniow iecza monarchii abso lutnej czy też arystokratyczno-konstytucyjnej. P od w pływ em tych w yobrażeń zn ajd ow ał się np. M ontesquieu, gd y naiw nie w y p ow ied ział następujące zdanie: („E sprit des lo is” , ks. V II, rozdz. IV [„O duchu praw ” , t. I, W arszaw a 1957, str. 157]: „G dyby bogaci n ie w ydaw ali w iele, ubodzy pomarliby z głodu” . I odw rotnie, gdy tylko burżuazja zapanow ała nad sytuacją i po części zaw ład nęła państwem , a po części zaw arła kom pro m is z jego daw nym i w ład cam i; gdy tylko w profesjach id eo lo gicznych rozpoznała kość ze swej kości i krew ze swej krwi i w szęd zie obróciła ich przedstaw icieli w sw oich własnych funkcjonariuszy, ukształtow aw szy ich na sw ą w łasną m od łę; gdy tylko sama przestała się im przeciw staw iać jako reprezen tantka pracy produkcyjnej, gdy - odw rotnie - przeciw niej pow stali w łaściw i pracow nicy produkcyjni i jej rów nież po w ied zieli, że żyje z other p eo p le’s industry [pracy innych lu d z i]; gdy tylko stała się dostatecznie ośw iecona, aby nie dać się całkow icie pochłonąć przez produkcję, lecz aby chcieć rów nież konsum ow ać w sposób „ośw iecony” ; gdy tylko zaję cia um ysłow e zaczęły coraz bardziej oddaw ać się jej w słu żbę, w stępow ać na służbę produkcji kapitalistycznej - odw róciła się karta, i odtąd burżuazja próbuje „ekonom icznie” uzasadniać ze sw ego punktu w idzen ia to, co przedtem tak nam iętnie zw alczała. Jej rzecznikam i, usypiającym i w tym w zględ zie jej sum ienie, są G arnier etc. D o ch o d zi do tego jeszcze gorliw ość tych ekonom istów , którzy sami byli duchow nym i, profesoram i etc., gorliw ość, z jaką u siłow ali w ykazać sw ą „produkcyjną” pożyteczność i uzasadnić „ekonom icznie” sw e zarobki. 336 T eo rie pracy produkcyjnej i n iep ro d u kcyjn ej ||4 1 8 | D rugi ustęp, odnoszący się do n iew olnictw a, brzmi (tam że, t. III, ks. IV , rozdz. 9, str. 5 4 9 -5 5 1 , w yd . G arnier): „T akie zajęcia” (d’artisan et de manufacturier [rzemieślnika i ro botnika manufaktury]) „traktowane były” (w phisieure anciens E tats [licznych państwach św iata starożytnego]) „jako nadające się tylko dla niew olników , w olnym obywatelom n ie w olno się było nimi trudnić. N a w et tam, gdzie tego zakazu nie było, jak np. w Atenach i Rzymie, lud był faktycznie w yłączony ze wszystkich tego rodzaju zajęć, które dodziś zazwyczaj wykonuje najniższa klasa ludności miejskiej. W Atenach i Rzym ie zajęcia te wykonywali niew olnicy bogaczy na rzecz swych panów ; bogactwo, potęga i protekcja tych ostatnich uniem ożliw iały wolnym biedakom znalezienie zbytu dla produktów ich pracy, gdy stwa rzała ona konkurencję dla produktów pracy niew olników ludzi bo gatych. Lecz niewolnicy rzadko tylko są wynalazcam i. Najkorzystniej szych ulepszeń, ułatwiających lub skracających pracę, bądź w postaci maszyn, bądź na skutek lepszej organizacji i podziału pracy, dokonywali zawsze ludzie w olni. Jeśli naw et niew olnik objawił chęć, aby zapro ponow ać jakieś udoskonalenie, pan jego skłonny był traktować pro pozycję jako przejaw lenistwa i dążenie do zaoszczędzenia sobie trudu kosztem pana. Biedny niew olnik m ógłby oczekiwać zamiast nagrody jedynie bardzo złego przyjęcia, może naw et chłosty. W manufakturach obsługiwanych przez niew olników należy w obec tego z reguły stosować więcej pracy, aby osiągnąć te sam e rozmiary produkcji, niż w tych, w których pracują ludzie w olni. Z tego pow odu produkt pracy manu faktur pierw szego rodzaju jest z reguły droższy niż drugiego. Pan d e Montesquieu zauważa, że kopalnie w ęgierskie zaw sze m iały mniejszekoszty eksploatacji, a tym samym przynosiły w iększe zyski, choć były mniej wydajne od tureckich, sąsiadujących z nim i. K opalnie tureckie eksploatowane są rękami niew olników , a ręce te b y ły jed yn ym i m a szyna m i, o których zastosowaniu T u rcy kiedykolw iek myśleli. W ko palniach węgierskich pracują ludzie w olni, którzy dla ułatwienia i skró cenia pracy stosują liczne maszyny. Z -tych szczupłych danych o cenach wyrobów rzemieślniczych, które dotarły do nas z czasów greckich i rzymskich, sądzić można, że wyroby najwyższej jakości były bardzo, drogie” [por. w yd. polsk., t. П, str. 3 8 9 -3 9 1 ]. 22 - M u k s , E ngels - D zielą t. 26 337 R o zd zia ł czw arty A .S m ith sam m ów i, tamże,' t. III, ks. I V , fozd z. 1, str. 5 i8"1 [por. w yd. poisk., t. II, str. 9]: „Pan Locke zauważa, że należy rozróżniać pieniądze od innych dóbr ruchomych. W szelkie inne dobra ruchome, sądzi on, są ta k przejścio w ego charakteru, że n ie można w iele budować na bogactwie, które się z nich składa... Pieniądze, przeciwnie, są przyjacielem solidnym itd.” A dalej, tam że, str. 24, 25 [por. w yd. poisk., t. II, str. 2 2]: „M ów ią, że towary nadające się do spożycia szybko się niszczą, na tom iast zło to i srebro są n atury długotrw ale). Gdyby n ie były stale eksportowane, można by je gromadzić przez długie w ieki, tak że praw dziw e bogactwo kraju wzrosłoby w sposób nieprawdopodobny” . Z w olennik systemu m onetarnego marzy o złocie i srebrze, bo są to p ien ią d ze, byt sam oistny w artości w ym iennej, jej byt uchw ytny, a przy tym jej byt niezniszczalny, w ieczny - dopóki nie zezw oli się im zostać środkam i cyrkulacji, czyli przemija jącą tylko form ą w artości wym iennej tow arów . Stąd akumu lacja złota i srebra, grom adzenie i tw orzenie z nich skarbu, jest sposobem w zbogacania się proklam owanym przez system monetarny. A jak już w ykazałem w cytacie z Petty’ego [8łl, i inne tow ary szacuje się w ed le stopnia ich długotrw ałości, a zatem w ed le stopnia, w jakim zachow ują w artość w y m ienną. Pow tarza w ięc A . Smith, p o p ierw sze, te sam e rozw ażania o stosunkow o w iększej lub mniejszej długotrw ałości tow arów w rozdziale, w którym d ow od zi, że konsum pcja m oże być m niej lub bardziej pożyteczna d la tw orzenia bogactw a w za leżności o d mniejszej lub w iększej długotrw ałości artykułów konsum pcyjnych[881. Przeziera z tego system monetarny, co jest zrozum iałe, p oniew aż n aw et przy bezpośredniej kon sumpcji pozostaje ukryta m yśl, że ||4 1 9 | przedm ioty spożycia utrzym ują charakter bo gactw a , tow aru, a zatem jedności w ar tości użytkowej i w ym iennej, i że to zależy od stopnia dłu gotrw ałości w artości użytkow ej, od tego w ięc, iż konsumpcja bardzo pow oli pozbaw ia daną w artość użytkow ą m ożliw ości bycia to w a rem , czyli nosicielem w artości w ym iennej. P o drugie. W swym drugim rozróżnieniu m iędzy labour 338 T eo rie pracy p rodukcyjnej i niep ro d u kcyjn ej produkcyjną a nieprodukcyjną wraca Smith - w szerszej for m ie do rozróżnienia dokonanego przez system m o netarny. Productive labour [praca produkcyjna] „utrwala się i realizuje w jakimś określanym przedm iocie lub towarze,, który nadaje się do sprzedaży i który istnieje przynajm niej w ciągu pew n eg o czasu p o w y ko n a n iu pracy. Jest to jak gdyby pewna ilość pracy nagromadzona i zmagazynowana po to, by w razie potrzeby przy jakiejś innej sposobności można było z niej korzystać” . N atom iast rezultaty lub usługi im productive labour’s [pracy nieprodukcyjnej] „giną zazwyczaj już w chwili, gdy się je spełnia, i rzadko kiedy po zostaje po nich jakiś ślad albo wartość, za którą kiedyś później można. by otrzymać taką samą ilość usług” (t. II, ks. И, rozdz. III, w yd. McCuUoch, str. 94 [por. w yd. poisk., t. I, str. 417, 4 18]). Zatem Smith czyni to sam o rozróżnienie m iędzy towaram i a services [usługam i], co system monetarny m iędzy złotem i srebrem a innymi tow aram i. I tutaj rów nież chodzi o aku m ulację, lecz już nie w form ie grom adzenia skarbu, ale w real nej postaci reprodukcji. T ow ar znika w konsum pcji, lecz w ytw arza przy tym znow u tow ar wyższej w artości lub przy innym jego zastosow aniu sam jest taką w artością, dzięki której m ożna nabyć inne towary. Produkt pracy ma tę w łaściw ość, że istnieje w postaci w artości użytkowej plus ou moins [mniej lub bardziej] długotrw ałej, i d latego zdatnej do dalszego zby w ania. W postaci w artości użytkowej jest on ven d ib le com m o dity [przedm iotem nadającym się do sprzedaży], nosicielem w artości wym iennej, tow arem , czyli w gruncie rzeczy pien ią dzem . Services travailleurs im productifs [usługi pracow ników nieprodukcyjnych] nie stają się ponow nie p ien ięd zm i. U słu gam i, za które zapłaciłem ad w ok atow i, lekarzow i, księdzu, m uzykow i etc., urzędnikow i państw ow em u, żołnierzow i etc., nie m ogę zapłacić żadnych sw oich d łu g ó w ani kupić tow arów , ani nabyć pracy, która w ytw arza w artość dodatkow ą. U sługi te przem inęły, tak jak giną przemijające artykuły konsum p cyjne. 339 Rozdział czwarty. A zatem au fond [w gruncie rzeczy] Smith mówi to samo t o przedstawiciele systemu monetarnego. W edług nich tylko ta praca jest produkcyjna, która przynosi pieniądze, złoto i srebro. W edług Smitha tylko ta praca jest produkcyjna, która przynosi pieniądze temu, co ją kupił; tyle że Smith dostrzega w e wszystkich towarach ich pieniężny charakter nawet skroś ich zewnętrzną powłokę, natomiast system monetarny dostrze ga ten charakter jedynie w takim towarze, który stanowi byt samoistny wartości wymiennej. Rozróżnienie to wywodzi się z samej istoty produkcji bur żuazyjnej, gdyż bogactwo nie jest równoznaczne z wartością użytkową, bogactwem jest tylko towar, czyli wartość użytkowa jako nosiciel wartości wymiennej, jako pieniądz. System mo netarny nie pojmował, że pieniądze powstają i pomnażają się przez konsumpcję towarów, a nie przez przekształcenie ich w złoto i srebro, w których towary krystalizują się jako sa moistna wartość wymienna, lecz w których nie tylko znika ich wartość użytkowa, ale i bez zmiany pozostaje wielkość ich wartości. [R O Z D Z IA Ł PIATY] Necker [Próba przedstawienia przeciwieństwa między klasami w ustroju kapitalistycznym jako przeciwieństwa między nędzą a bogactwem] Przytoczone już wyżej cytaty z Lingueta wskazują, że istota produkcji kapitalistycznej jest dla niego jasna [891; mimo to raz jeszcze będzie można przytoczyć Lingueta po Neckerze [90J. W obu swoich dziełach: „Sur la legislation et le commerce des grains” (po raz pierwszy ukazało się w 1775 r.) oraz * „D e 1’administration des finances de la France etc.” [ukazało się w 1784 r.], Necker wykazuje, w jaki sposób rozwój sił wy twórczych pracy przyczynia się tylko do tego, że robotnik zużywa mnie) czasu na reprodukcję własnej płacy roboczej, a zatem przez w iększą część czasu pracuje dla swego employer [pracodawcy] bezpłatnie. Necker bierze przy tym słusznie za podstawę średnią płacę roboczą, minimum płacy roboczej. W istocie jednak interesuje go nie tyle samo przekształcenie pracy w kapitał i akumulacja kapitału za pośrednictwem tego procesu, ile raczej ogólny rozwój przeciwieństwa między nędzą a bogactwem, m iędzy nędzą a luksusem, w związku z czym w tej samej mierze, w jakiej zmniejsza się ilość pracy po trzebnej do produkcji niezbędnych środEów utrzymania, część pracy staje się coraz bardziej zbyteczna i dlatego może być wykorzystana do produkcji przedmiotów zbytku, zastosowana w innej sferze produkcji. Część rzeczonych przedmiotów zbytku stanowią artykuły długotrwałego użytkowania; w taki oto sposób artykuły zbytku gromadzą się w ręku tych, którzy z po * W rękopisie d alej: w iwoim dziele - Red. 341 Rozdział piąty kolenia na pokolenie rozporządzają pracą dodatkową, i tak przeciwieństwo to przybiera stale na znaczeniu. Ważne jest, że Necker wywodzi w ogóle bogactwo stanów niepracujących ||4201 - zysk i rentę * - z pracy dodatkowej. Rozpatruje jednak wartość dodatkową względną, która wynika nie z przedłużenia całego dnia roboczego, ale ze skrócenia niezbędnego czasu pracy. Siła produkcyjna pracy staje się siłą produkcyjną właścicieli warunków pracy. A sama ta siła pro dukcyjna polega na skróceniu czasu pracy koniecznego do osiągnięcia określonego rezultatu. Najważniejsze są fragmenty następujące: Po pierw sze: „D e 1’administration des finances de la Fran ce etc.” (Oeuvres, t. II, Lozanna i Paryż 1789): „Widzę jedną z klas społeczeństwa, której dochód zawsze musi po zostawać prawie ten sam; spostrzegam inną klasę, której bogactwo wzrasta z nieodwracalną koniecznością. Tak więc luksus, uwidacznia jąc się w powyższym zestawieniu i porównaniu, musiał towarzyszyć rozwojowi tej dysproporcji i z biegiem czasu stawać się coraz bardziej uderzający” (tamże, str. 285, 286). (Już tu pięknie przeciwstawione są sobie obie klasy jako klasy). „Klasa społeczeństwa, której los na skutek działania praw społecz nych jest poniekąd przesądzony, składa się z tych wszystkich, którzy Żyjąc z pracy rąk własnych podlegają bezapelacyjnie prawu właściciela” (właściciela warunków produkcji) „i muszą zadowalać się płacą robo czą odpowiadającą jedynie najkonieczniejszym potrzebom życiow ym ; konkurencja wzajemna i ciśnienie nędzy warunkują stan ich zależności; stosunki te nie mogą się zmienić” (tamże, str. 286). „Nieprzerwany ciąg wynalazczości w zakresie narzędzi, które upro ściły wszystkie prace mechaniczne, przyczynił się do powiększenia bo gactwa i majątku właścicieli; część tych narzędzi, która zmniejszyła koszty uprawy ziemi, powiększyła dochód, jakim rozporządzać mogą właściciele ziemscy; inna część odkryć umysłu ludzkiego ułatwiła w ta kim stopniu prace w przemyśle, że ludzie, którzy pozostają na służbie u dysponujących środkami egzystencji” (i.e. u kapitalistów), „w tym samym czasie i za to samo wynagrodzenie mogą wykonać o wiele * W rękopisie: dochód - Red. 342 Necker większą ilość produktów wszelkiego rodzaju” (str. 287). „Przypuśćmy, że w ciągu ostatniego stulecia potrzeba było stu tysięcy robotników do wykonania tego, co obecnie wykonuje osiemdziesiąt tysięcy; w rezul tacie dwadzieścia poaostałych tysięcy musi znaleźć sobie inne zajęcia, aby "uzyskać swoją plącę roboczą; a nowe produkty pracy ich rąk, które stąd powstaną, powiększą rozkosze i luksusy bogatych” (str. 287, 288). „Dlatego” , ciągnie Nedker, „nie należy tracić z oczu, że płaca ro bocza w e wszystkich tych zawodach, które nie wymagają specjalnych talentów, odpowiada zawsze cenie kosztów utrzymania niezbędnego dla każdego robotnika; w ten sposób zysk na czasie wykonywania pro duktów, gdy wiedza o tym staje się zdobyczą powszechną, nie idzie na dobro ludziom, pracy, lecz powoduje jedynie wzrost środków służą cych ku zaspokojeniu dobrego smaku i próżności tych, którzy rozpo rządzają płodami ziemi” (tamże, str. 288). „Wśród przeróżnych darów natury, które talent człowieka zmienia i kształtuje, jest wiele takich, co swą trwałością znacznie przewyższają przeciętny czas trwania życia ludzkiego: każda generacja dziedziczy w ten sposób część prac gene racji poprzedniej” (rozpatruje on tu tylko tę accumulation, którą A. Smith nazy w a fonds de consommation [funduszem spożycia]}, „a we wszystkich krajach gromadzi się nieprzerwanie coraz większą ilość produktów zmyślności ludzkiej; lecz że dzieli się je stale tylko pomiędzy właścicieli, więc nierówność między ich stanem posiadania a stanem liczebnie wielkiej klasy obywateli musi być coraz większa i rzucająca się w oczy” (str. 289). A zatem : „Przyspieszenie tempa pracy w produkcji przemysłowej, co pomno żyło na ziemi przedmioty luksusu i przepychu, czas, w ciągu którego nastąpiła ich akumulacja, oraz prawa własności, które skoncentrowały owe dobra w ręku jednej jedynej klasy... wszystkie te wielkie źródła luksusu istniałyby w każdym razie, jakakolwiek byłaby suma wybitego pieniądza” (str. 291). (Ta ostatnia uwaga skierowana jest w sposób polemiczny przeciw tym, którzy wywodzą istnienie luksusu ze zwiększonej ilości pieniądza). 343 Rozdział piąty Po drugie-. „Sur la legislation et le commerce des grains etc.” (Oeuvres, t. I V ): „Gdy tylko rzemieślnik czy rolnik nie posiadają więcej zapasów, nie mogą się dalej bronić; muszą dziś pracować, jeśli nie chcą jutro zemrzeć z głodu-, a w tej walce interesów między ||4211 właścicielem a robotnikiem jeden stawia na kartę życie swoje i swojej rodziny, dru gi tylko zwłokę w przysparzaniu sobie luksusów” {tamże, str. 63). To przeciwieństwo między bogactwem, które nie pracuje, a nędzą, która pracuje, by żyć, powoduje takie samo prze ciwieństwo, jeśli chodzi o wiedzę. W iedza i praca oddzielają się od siebie. W iedza występuje wobec pracy jako kapital lub przedmiot luksusu bogaczy. „Zdolność do opanowywania wiedzy i do pojmowania jest po wszechnym darem natury, lecz rozwija się tylko przez nauczanie; gdyby bogactwo było równomiernie rozidzielone, każdy by w miarę pracował” (a więc znowu decydująca okazuje się ilość czasu pracy) „i każdy posiadałby trochę wiedzy, ponieważ każdemu pozostawałoby trochę czasu” (wolnego czasu), „który mógłby poświęcić studiom i roz myślaniu; lecz przy nierówności posiadania, co jest skutkiem [istnie jącego] porządku społecznego, wykształcenie jest rzeczą zakazaną dla urodzonych bez własności, ponieważ wszystkie środki utrzymania znaj dują się w ręku tej części narodu, która posiada pieniądze lub ziemię, i ponieważ nikt nic za darmo nie daje; człowiek, który od urodzenia nie posiada innych zasobów prócz swojej siły roboczej, zmuszony jest od pierwszej chwili, gdy ta zaczyna się rozwijać, oddać ją na służbę właścicielowi. I musi tak czynić przez całe swe życie od świtu aż do chwili, gdy siła jego tak się wyczerpie, iż dla jej odnowienia potrze buje snu” (str. 112). „Czyż, wreszcie, nie jest pewne, że ta nierówność w posiadaniu wiedzy okazała się konieczna dla utrzymania wszystkich tych społecznych nierówności, które ją narodziły” (tamże, str. 113) (por. str. 118, 119)? Necker wyszydza pomieszanie pojęć ekonomicznych - cha rakterystyczne dla fizjokratów w odniesieniu do la terre [ziemi], a dla wszystkich późniejszych ekonomistów w odnie sieniu do rzeczowych elementów kapitału - które [powoduje] gloryfikację właścicieli warunków produkcji, nie dlatego, iżby 344 Necker oni sami byli konieczni do pracy i do produkcji bogactwa, ale dlatego, że konieczne są owe warunki. „Zaczyna się plątać znaczenie właściciela ziemskiego (funikcji tak łatwej do wypełnienia) ze znaczeniem ziemi” (tamże, str. 126). 11Х-421Ц [R O Z D Z I A Ł S Z Ó S T Y ] Tableau economique Quesnaya (Dygresja) [1. Q u e s n a y p r ó b u je p r z e d s ta w ić p ro c e s re p ro d u k c ji i c yrk u la cji c a łk o w ite g o k a p ita łu sp o łe c zn e g o ] Ц Х -42 2 1 Tableau economique suivant Quesnay t91J [Tablica ekonomiczna według Quesnaya] 5000 m illio n s dc p r o d u it b ru t a n n u e l (liv rc s to u rn o is) [5 m ilia r d ó w ro cz n ic p ro d u k tu b ru tto (w liw r^ c h z T o u rs)] E n av a n ce s p r im itiv e s E n ferm ag e s, les L a elasse s te rile e t a n n u e lle s , les fe rm ie rs p r o p rić ta irc s fo n cic rs d isp o se d ’uii fo n d s d c d ćp en sen t to u c h c n t [ W y d a tk i fa rm e ró w n a [D o c h o d y w ła ś c ic ie li [F u n d u sz w d y spozycji n a k ła d y p ie rw o tn e z ie m sk ic h z czynszu k lasy jało w ej] i ro czn e {**]] d z ie rż a w n e g o ] a') 2 miliardy«»^ a) 2 miliardy b) 1 m iliard------------------------- ■----b ") 1 m iliard "'•*•-» d) 1 miliard ———- - ___.-<*") 1 miliard _^.'Va.c) 1 miliard 1 miliard ~ ~ ~ - - ~ b ') 5 miliardów 2000 m illio n s d o n t trujitie re s te fo n d s com tne a p p a rte n a n t un h 1л ela sse s te rile [2 m ilia r d y , z których p o ło w a p o z o s ta je jak o fu n d u sz p rz y n a le ż n y k la sie jało w e j] Aby Tablicę uczynić które Quesnay traktuje cyrkuläcji, przez a, a', cyrkulacji przez b , c, d i 346 bardziej czytelną, oznaczam punkty, każdorazowo jako punkty wyjściowe a", następne zaś ogniwa w procesie odpowiednio b ', b " 1**1. Tableau śconomiąue Quesnaya Co przede wszystkim zasługuje na uwagę w Tablicy i co musiało imponować współczesnym, to sposób, w jaki jest tu taj przedstawiony obieg pieniądza, [mianowicie] jako w ca łości zdeterminowany przez cyrkulację i reprodukcję towarów, in fact przez proces cyrkulacji kapitału. [Z. Cyrkulacja m iędzy dzierżaw cam i a właścicielami Z iem skim i. Ruch p o w r o tn y p ie n ią d z a d o d z ie r ż a w c ó w n ie w y r a ż a ją c y re p ro d u k c ji] Najprzód dzierżawca płaci pieniędzmi 2 miliardy fr. landlordowi, proprietaire [właścicielowi ziemskiemu]. Ten kupuje za nie środków żywności od dzierżawcy za 1 miliard. D o dzierżawcy wraca zatem 1 miliard w pieniądzu, przy czym rozdysponowana została Vs produit brut, która ze sfery cyr kulacji przechodzi ostatecznie do sfery konsumpcji. Następnie landlord za 1 miliard w pieniądzu kupuje wyrobów manu fakturowych, produktów nierolniczych wartości 1 miliarda. Tym samym następna Vs produits (teraz już w postaci przetworzonej) przechodzi ze sfery cyrkulacji do sfery kon sumpcji. Ó w 1 miliard w pieniądzu jest teraz w ręku classe sterile, która kupuje zań środki utrzymania od dzierżawcy. W ten sposób wraca do dzierżawcy drugi miliard, który wypłacił on właścicielowi ziemskiemu pod postacią renty. 2 drugiej strony inna i/s jego produktu przypadła w udziale classe sterile, przeszła ze sfery cyrkulacji do sfery konsumpcji. N a końcu pierwszego okrążenia znajdujemy w ięc owe 2 miliar dy w pieniądzu znowu W ręku dzierżawcy. W ywołały one cztery różne procesy cyrkulacji. Po pierwsze, służyły za środek płatniczy do [opłacenia] ren ty. W tej fonction nie wprowadzają do obiegu żadnej części produktu rocznego, lecz są jedynie cyrkulującym przekazem na tę część produit brut, która równa się rencie. Po drugie. Za połowę 2 miliardów, za 1 miliard, kupuje proprietaire środków żywności od dzierżawcy, realizuje więc swój miliard w środkach żywności. Pod postacią 1 miliarda w pieniądzu dzierżawca otrzymuje z powrotem in fact jedynie 347 Rozdział szósty połowę swego przekazu, który dał właścicielowi ziemskiemu na 2/s swego produktu. Tym razem ów miliard, służący za środek kupna, wprowadza do obiegu na takąż sumę towary, które ostatecznie przechodzą do konsumpcji. D la landlorda miliard ten stanowi tu jedynie środek kupna-, landlord przeształca z powrotem pieniądze w wartość użytkową (w towar, który jednak ostatecznie przechodzi do konsumpcji, czyli to war, który się nabywa jako wartość użytkową). Jeśli rozpatrujemy wyłącznie ten oddzielny akt, widzimy, że pieniądz odgrywa tu dla dzierżawcy tylko taką rolę, w ja kiej w charakterze środka zakupu występuje zwykle dla sprze dawcy, stanowiąc mianowicie przekształconą formę jego to waru. Landlord przekształcił swój miliard w zboże, dzierżawca zboże za cenę 1 miliarda przekształcił w pieniądze realizując jego cenę. Jeśli jednak rozpatrzymy ten akt w związku z po przednim aktem cyrkulacji, to pieniądz nie występuje tu tylko jako metamorfoza towaru dzierżawcy, jako ekwiwalent jego towaru w złocie. Ten 1 miliard w pieniądzu stanowi przecież tylko połowę owych 2 miliardów, które dzierżawca wypłacił landlordowi JJ4231 w formie renty. Wprawdzie za 1 miliard w towarze otrzymuje on 1 miliard w pieniądzu, lecz w istocie odkupuje z pow rotem [za tow ary] tylko te pieniądze, którym i w ypłacił lan dlordow i rentę, inaczej m ówiąc - zu 1 miliard otrzym any od dzierżaw cy landlord kupuje od tegoż dzierżaw cy tow arów o wartości 1 miliarda. Płaci dzierżaw cy pieniędzmi otrzymanymi od niego, bez żadnego ekw iwalentu *. Ten ruch powrotny pieniądza do dzierżawcy nie daje d’abord [przede wszystkim] podstaw, aby - w związku z pierwszym aktem - rozpatrywać pieniądz tylko jako prosty środek obiegu dla dzierżawcy. W obec tego różni się on w istotny sposób od tego ruchu powrotnego pieniądza do punktu wyjściowego, który wyraża proces reprodukcji. N a przykład: kapitalista albo - by całkowicie pominąć to, co charakterystyczne dla reprodukcji kapitalistycznej - pro ducent wykłada 100 f.szt. na surowce, narzędzia pracy i środki utrzymania na cały czas trwania swej pracy. Załóżmy, że nie dodał do środków produkcji więcej pracy, niż w yłożył na * W rękopisie tekst zaznaczony tu kursywą jest podkreślony ołówkiem - Red. 348 Tableau economique Quesnaya środki utrzymania, na wypłaconą samemu sobie płacę roboczą. Jeśli surowce etc. = 80 f.szt., a spożyte środki utrzymania,, czyli praca dodana = 20 f.szt., to produkt = 100 f.szt. Jeśli produkt ten z kolei sprzeda, to owe 100 f.szt. wróci mu się w postaci pieniądza, i tak dalej. Tego rodzaju powrót pienią dza do punktu wyjścia wyraża tylko stały proces reprodukcji. Mamy tu do czynienia tylko z prostą metamorfozą P - T - P r z przekształceniem pieniądza w towar i powrotnym przekształ ceniem towaru w pieniądz. Ta prosta zmiana form: towaru i pieniądza, stanowi zarazem proces reprodukcji. Pieniądz przekształca się w towary - środki produkcji i środki utrzy mania; towary te wchodzą następnie do procesu pracy jako' jego elementy, a wychodzą jako produkty; w ten sposób re zultatem procesu ponownie okazuje się towar, licząc od tegomianowicie momentu, kiedy produkt gotowy wchodzi znów do obiegu i tym samym znów staje wobec pieniądza jakt> towar; w końcu towar z powrotem przekształca się w pieniądz, ponieważ towar gotowy może być wymieniony na elementy niezbędne do jego wytworzenia tylko wtedy, gdy uprzednioprzekształcił się w pieniądz. Ustawiczny ruch powrotny pieniądza do jego punktu wyjścia; wyraża tu nie tylko formalne przekształcenie pieniądza w to war i towaru w pieniądz - jak to się odbywa w prostym procesie cyrkulacji, czyli w prostej wymianie towarowej - lecz jednocześnie stalą reprodukcję towaru po stronie tego samegoproducenta *. Wartość wymienna (pieniądz) przekształca się w towary, które wchodzą do konsumpcji i wykorzystywane są jako wartości użytkowe, ale [wchodzą] też do konsumpcji reprodukcyjnej, czyli przemysłowej, odtwarzają w ięc wartość początkową, a wskutek tego ponownie przekształcają się w tę samą sumę pieniędzy (w powyższym przykładzie, w którym producent pracuje jedynie na swoje utrzymanie). Formuła P - T - P wskazuje tutaj, że P nie tylko formalnie przekształca się w T , lecz że T rzeczywiście spożyty zostaje jako wartość użytkowa, że przechodzi ze sfery cyrkulacji do sfery kon sumpcji; chodzi tu jednak o konsumpcję przemysłową, w któ rej wartość towaru utrzymuje się i reprodukuje, wskutek czego* W rękopisie tekst zaznaczony tu kursywą jest podkreślony ołówkiem - Red. 349 Rozdział szósty na końcu tego procesu znowu pojawia się P i utrzymuje się w ruchu P -T -P . Natom iast w przedstawionym wyżej ruchu powrotnym pie niądza od landlorda do dzierżawcy nie zachodzi żaden proces reprodukcji. Sprawa przedstawia się tak, jak gdyby dzierżawca wręczył landlordowi talony lub tickets [bilety] na produkty za 1 miliard. G dy tylko landlord zrealizuje owe tickets, wra cają one do dzierżawcy, dzierżawca je wykupuje. Gdyby landlord kazał sobie wypłacić połowę renty od razu in natura, tiie byłoby żadnej cyrkulacji pieniądza. Cała cyrkulacja ogra niczyłaby się do zwykłej zmiany właściciela, produkt prze szedłby z rąk dzierżawcy w ręce landlorda. Najprzód jednak dzierżawca daje landlordowi pieniądze zamiast towaru, a na stępnie landlord od d aje. dzierżawcy pieniądze z powrotem, aby samemu otrzymać towar. D la dzierżawcy pieniądze sta nowią środek płatniczy w jego stosunkach z landlordem; dla landlorda są środkiem kupna w jego stosunkach z dzierżawcą. Pełniąc pierwszą funkcję pieniądz oddala się od dzierżawcy, pełniąc drugą - wraca do niego. Ilekroć producent, zamiast oddać pewną część swego pro duktu, wypłaca swoim wierzycielom wartość tego produktu w pieniądzu, tylekroć musi zachodzić taki ruch powrotny pie niądza do producenta; wierzycielem zaś okazuje się tu każdy, kto jest coproprietor [współwłaścicielem] jego produktu do datkowego. N p.: wszystkie podatki płacą producenci pie niędzmi. Pieniądze są tutaj dla nich środkiem płatniczym w stosunku do państwa. Państwo kupuje za nie towary od producentów. W ręku państwa są one środkiem kupna, przy pływają więc do producentów w tej mierze, w jakiej odpły wają od nich ich towary. Ó w moment ruchu powrotnego, ten szczególny, nie określo ny przez reprodukcję ruch powrotny pieniądza musi odbywać się wszędzie przy wymianie dochodu na kapitał. Konsumpcja, a nie reprodukcja powoduje tu ruch powrotny pieniądza. D o chód płacony jest w pieniądzach, lecz skonsumowany może być tylko w towarach. Pieniądze, otrzymane od producentów jako dochód, należy im więc z powrotem wypłacić, aby można b yło otrzymać za nie tę samą wartość w towarach, czyli aby 350 Tableau economique Quesnaya skonsumować dochód. Pieniądze, którymi opłaca się dochód, a więc np. rentę, procent lub podatki, przybierają ogólną formę środka płatniczego. {Kapitalista ||424| przemysłowy wypłaca sobie swój dochód własnym produktem lub też po sprzedaży swego produktu wydziela sobie tę część, która sta nowi jego dochód}. Est suppose [zakłada się], że ten, kto wypłaca dochód, otrzymał część swego własnego produktu od swego wierzyciela, np. dzierżawca - te 2/s produktu, które według Quesnaya tworzą rentę. Lecz dzierżawca jest tylko właścicielem nominalnym, czyli posiada swą część produktu: tylko de facto *. A by więc ta część produktu dzierżawcy, która tworzy wypła coną przezeń rentę, mogła obiegać między dzierżawcą a landlordem, potrzeba tylko takiej sumy pieniędzy, która równa się wartości produktu, chociaż owa wartość jest w obiegu dwukrotnie. Najpierw dzierżawca wypłaca rentę pieniędzmi, następnie landlord za te same pieniądze kupuje produkt. Pierwsza czynność jest prostym transferem pieniędzy, ponie w aż pieniądze funkcjonują tu tylko jako środek płatniczy; zakłada się przeto, że towar, za który zostały wypłacone, znajduje się już w posiadaniu płacącego, wobec czego pienią dze te nie są dlań środkiem kupna, nie otrzymuje on za nie żadnego ekwiwalentu, przeciwnie - ekwiwalent ten już dawno znajduje się w jego posiadaniu. Inaczej za drugim razem - pie niądze funkcjonują jako środek kupna, jako środek obiegu towarów. Jest to tak, jak gdyby dzierżawca za pieniądze, którymi zapłacił należną rentę, odkupił od landlorda jego udział w produkcie. Za te same pieniądze, otrzymane od dzierżawcy (które w istocie dzierżawca oddał bez żadnego ekwiwalentu), landlord znowu odkupuje od niego ów produkt. Ta sama zatem suma pieniędzy, którą producenci wręczają właścicielom dochodu pod postacią środka płatniczego, służy posiadaczom dochodu za środek kupna towarów od produ centów. Dwukrotne przemieszczenie pieniędzy: z rąk produ centa do rąk posiadacza dochodu i z rąk tego drugiego z powrotem w ręce producenta, wyraża w ten sposób tylko * D c facto, a n ic d c iu re - R e d . 351 Rozdziai szósty jednorazowe przemieszczenie towaru, mianowicie z rąk pro ducenta do rąk posiadacza dochodu. Ponieważ est suppose, że producent winien jest właścicielowi dochodu część swego produktu, przeto w rzeczywistości wypłaca on [producent] pod postacią renty pieniężnej w późniejszym terminie równowar tość towaru, który już uprzednio znajdował się w jego posia daniu. Towar znajduje się w jego ręku, ale doń nie należy. Tak więc producent, za pieniądze, które wypłaca pod postacią dochodu, kupuje go na własność. Towar nie przechodzi zatem, w inne ręce. G dy pieniądz przechodzi z rąk do rąk, wyraża to jedynie zmianę tytułu własności w stosunku do towaru, który zarówno przed, jak i po [tej transakcji] pozostaje w ręku producenta. Stąd pochodzi owo dwukrotne przemieszczenie pieniądza przy jednorazowym tylko przejściu towaru z rąk do rąk. Pieniądz obiega dwukrotnie, aby towar mógł obiec raz tylko. Lecz pieniądz również obiega raz tylko jako środek cyrkulacji (środek kupna), natomiast po raz drugi - jako środek płatniczy, przy którego obiegu, jak to już wyjaśniłem uprzednio, nie zachodzi równoczesne przemieszczenie towaru i pieniądza. W samej rzeczy, jeśli dzierżawca poza swoim produktem nie posiada żadnych pieniędzy, to może ten produkt opłacić dopiero po uprzedniej sprzedaży swego towaru. A więc towar ten musiał już przebyć pierwszą metamorfozę, zanim dzier żawca mógł go opłacić landlordowi w pieniądzu. Biorąc i to w rachubę [mamy] więcej przemieszczeń po stronie pieniądza niż po stronie towaru. Najpierw [następuje] ruch Т -P-, sprze daje się i zamienia na pieniądze 2/s towaru. Mamy tu jedno czesne przemieszczenie towaru i pieniądza. Następnie jednak ten sam pieniądz przechodzi z rąk dzierżawcy do rąk landlor da, podczas gdy towar nie zmienia miejsca. Mamy tu prze mieszczenie pieniądza bez przemieszczenia towaru. Jest to tak, jak gdyby dzierżawca miał copartner [wspólnika]. Otrzymał wprawdzie pieniądze, lecz musi je dzielić ze swym copartner. A lbo też można by sobie w odniesieniu do owych 2/s produktu wyobrazić, że to servant [służący] dzierżawcy otrzymał pienią dze. Ten servant musi je oddać dzierżawcy, nie może ich zatrzymać we własnej kieszeni. Przejście pieniędzy z jednych 352 Strona „Taoryj wartości dodatkowej” w rękopisie Marksa przedstawiająca Tableau economique Quesnaya Tableau economique Quesnaya rąk do drugich nie wyraża tu żadnej metamorfozy towaru, a jest jedynie czystym transferem pieniądza z rąk jego bezpo średniego posiadacza do rąk jego właściciela. Może się tak zdarzyć w przypadku, gdy pierwszy odbiorca pieniędzy jest je dynie ich kolporterem dla swego employer [pracodawcy]. Pie niądze nie są w tym przypadku nawet środkiem płatniczym, następuje tu tylko proste ich przejście z rąk odbiorcy, do któ rego nie należą, do rąk właściciela. Tego rodzaju przemieszczenie pieniądza, podobnie jak to, które wynika ze zwykłej wymiany jednego rodzaju pieniędzy na inny, nie ma absolutnie nic wspólnego z metamorfozą to waru. Lecz gdy pieniądze stanowią środek płatniczy, zakłada się, że płacący uprzednio już otrzymał towar, za który potem płaci. Dzierżawca etc. towaru tego nie otrzym ał; towar jest w jego ręku, zanim znajdzie się w ręku landlorda, stanowi bowiem część '-jego produktu. A le praw nie stanowi jego własność dopiero wówczas, gdy dzierżawca otrzymane zań pieniądze przekaże landlordowi. Zmienia się jego tytuł prawny w stosunku do towaru, lecz sam towar, jak i uprzednio, znaj duje się w jego ręku. Przedtem dzierżawca był posiadaczem towaru, którego właścicielem był landlord - teraz ma w ręku towar, którego sam jest właścicielem. Zmiana formy prawnej towaru, który znajduje się w tym samym ręku, nie powoduje naturalnie przejścia towaru z jednych rąk do drugich. [3. Cyrkulacja pieniądza m iędzy kapitalistą a robotnikiem] [a) Niedorzeczna koncepcja płacy roboczej jako z a li c z k i -wypłacanej r o b o t n i k o w i p r z e z k a p i t a l i s t ę . B u r ż u a z y j n y p o g l ą d na z y s k jako na premię za ryzyko] ||4251 {Z tego, cośmy powiedzieli, widać zarazem, jak nie dorzeczna jest koncepcja usiłująca „wyjaśnić” zysk kapitalisty w ten sposób, że wypłaca on jakoby robotnikowi pieniądze awansem, zanim przekształci swój towar w pieniądz. Po pierw sze: G dy kupuję towar do własnej konsumpcji, nie 23 - M ark«, Engel« - D aieła t. 26 353 R ozdziel szósty osiągam jeszcze żadnego „zysku” z tego tylko tytułu, że [jestem] nabywcą, a posiadacz towaru jest „sprzedawcą”, że mój towar ma postać pieniądza, a jego towar musi dopiero przekształcić się w pieniądz. Kapitalista płaci za pracę dopie ro po jej skonsumowaniu, natomiast za inne towary płaci się, zanim się je spożyło. Wynika to ze szczególnej natury naby wanego przez kapitalistę towaru, który faktycznie przechodzi do rąk nabywcy dopiero wtedy, gdy już został spożyty. Pie niądz występuje tu jako środek płatniczy. Kapitalista przy właszcza sobie zawsze towar „pracę”, zanim za niego zapłaci. Lecz fakt, że kupuje pracę tylko w celu osiągnięcia zysku ze sprzedaży jej produktu, nie stanowi przyczyny, dla której osią ga ten zysk. Stanowi jedynie motyw. Wszystko to więc ozna czałoby tylko tyle: kapitalista osiąga zysk na kupnie pracy najemnej, poniew aż chce osiągnąć zysk ze sprzedaży jej produktu. Po drugib. Jednakże [mógłby ktoś powiedzieć, że] kapitali sta wykłada robotnikowi awansem w postaci pieniądza tę część produktu, która mu przypada z tytułu płacy roboczej, i tym samym oszczędza mu trudu, ryzyka i czasu, niezbędnych do przekształcenia w pieniądz części towaru należnej mu jako płaca robocza. Czyż robotnik nie powinien zapłacić kapitali ście za ten trud, za to ryzyko i za ten czas? Czy więc nie po winien otrzymać za to mniejszej ilości produktu niż ta, która by mu przypadła w innych okolicznościach? Przy takim ujęciu sprawy cały stosunek między pracą na jemną a kapitałem ulega odwróceniu, a ekonomiczne uzasad nienie surplus value zostaje unicestwione. Istotnie, rezultat procesu polega na tym, że fundusz, z którego kapitalista opła ca robotnika najemnego, jest w gruncie rzeczy własnym pro duktem robotnika i że w ten sposób kapitalista i robotnik faktycznie dzielą w pewnym stosunku produkt między siebie. A le ten faktyczny rezultat nie ma absolutnie nic wspólnego z transakcją między kapitałem a pracą najemną (na której to transakcji oparte jest ekonomiczne uzasadnienie wartości do datkowej, wywodzące się z praw samej wymiany towarowej). Tym, co kapitalista kupuje, jest czasowa możność rozporzą dzania siłą roboczą; płaci za nią dopiero wówczas, gdy siła 354 Tableau economique Quesnaya robocza już działała, gdy się już uprzedmiotowiła w produk cie. Jak wszędzie, gdzie pieniądz występuje jako środek płat niczy, tak i tutaj kupno i sprzedaż wyprzedzają realne wyzby cie się pieniądza przez nabywcę. Jednakże po tej transakcji, która minęła, zanim jeszcze rozpoczął się rzeczywisty proces produkcji - praca należy do kapitalisty. N ależy doń całkowi cie towar, który z tego procesu wychodzi jako produkt. Kapi talista wytworzył go za pomocą do niego należących środków produkcji oraz przez niego kupionej - chociaż jeszcze nie opła conej - a więc do niego należącej pracy. Jest to tak, jak gdyby do wytworzenia towaru nie zużył żadnej cudzej pracy. Osiągany przez kapitalistę zysk, realizowana przezeń war tość dodatkowa pochodzi właśnie stąd, że robotnik sprzedał mu w charakterze towaru nie pracę zrealizowaną w towarze, lecz samą swą siłę roboczą. Gdyby robotnik stanął wobec nie go jako właściciel towaru w tej pierwszej postaci kapita lista nie mógłby osiągnąć żadnego zysku, nie mógłby zrealizo wać żadnej wartości dodatkowej, gdyż w edług prawa warto ści wymieniają się tylko ekwiwalenty, równa ilość pracy na równą ilość pracy. Wartość dodatkowa kapitalisty pochodzi właśnie stąd, że kupuje on od robotnika nie towar, lecz samą jego siłę roboczą, która ma mniejszą wartość niż produkt siły roboczej, czyli, co na jedno wychodzi, która realizuje się w większej ilości pracy uprzedmiotowionej niż ta, jaka w niej samej jest zrealizowana. Lecz oto dla usprawiedliwienia zy sku zaciera się same jego źródła, pomijając całą transakcję, z której zysk pochodzi. Ponieważ in fact, skoro jest to proces ciągły, kapitalista opłaca robotnika tylko z jego własnego pro duktu, tylko częścią jego własnego wytworu, a więc avance [zaliczkowanie] płacy jest tylko pozorem - m ówi się obecnie, że robotnik sprzedał kapitaliście swój udział w produkcie, zanim ten produkt został przekształcony w pieniądz. (Być mo że, zanim można go było przekształcić w pieniądz, bo bywa i tak, że choć praca robotnika zmaterializowała się w produk cie, zrealizowany jest tylko ułamek vendible commodity [to waru nadającego się do sprzedaży], np. [tylko] część domu). W ten sposób kapitalista przestaje być właścicielem produktu, a tym samym zniesiony zostaje cały proces, dzięki któremu ka 355 Rozdział szósty pitalista przywłaszcza sobie gratis cudzą pracę. Teraz stają wobec siebie już tylko posiadacze towarów. Kapitalista ma pieniądze, a robotnik sprzedaje mu nie swą siłę roboczą, lecz towar, tę mianowicie część produktu, w której jest uprzedmio towiona jego własna praca. Robotnik powie mu teraz: „ 2 tych 5 funtów przędzy ba wełnianej Vs np. stanowią capital constant. N ależą one do ciebie. Jednakże 2/s, czyli 2 funty, stanowią nowo dodaną przeze mnie pracę. Masz mi zatem opłacić 2 funty. 2apłać mi więc wartość tych 2 funtów”. W danym przypadku robotnik schowałby do kieszeni nie tylko płacę roboczą, lecz również zysk, krótko mówiąc - sumę pieniędzy równą ilości pracy przez niego nowo dodanej, zmaterializowanej w postaci 2 fun tów przędzy. „A le”, powiada kapitalista, „czyż nie wyłożyłem awansem capital constant” ? „W eil”, mówi robotnik, „za to sobie bierzesz 3 funty, a mnie płacisz tylko 2”. „A le przecież”, insists the capitalist [upiera się kapitalista], „nie mógłbyś zmaterializować swej pracy, nie mógłbyś prząść bez mej bawełny i bez mego krosna! 2 a to musisz zapłacić oddzielnie”. „W eil”, powiada robotnik, „bawełna by zgniła, a wrzeciona zardzewiały, gdybym ich nie użył do przędzenia. ||426| Te 3 funty przędzy, które bierzesz sobie, reprezentują wprawdzie tylko wartość twej bawełny i wrzecion zużytych w procesie produkcji owych 5 funtów przędzy, a zatem w nich zawar tych. Jednakże tylko moja praca, zużywszy te środki produkcji jako takie, utrzymała wartość bawełny i wrzecion. N ie Uczę ci nic za tę siłę mej pracy, która zachowała ową wartość, gdyż nie kosztowała mnie ona żadnego dodatkowego czasu pracy poza samym przędzeniem, za które otrzymałem 2 funty. Jest to dar natury właściwy mej pracy, nie kosztuje mnie sa mego nic, a utrzymuje wartość capital constant. Podobnie jak ja nic ci za to nie liczę, również ty nie masz mi nic liczyć za to, że bez wrzecion i wełny nie mógłbym niczego uprząść. Prze cież bez przędzenia twoje wrzeciona i wełna nie byłyby warte nawet złamanego szeląga”. 356 "Tableau economque Quesnaya N a to przyparty do muru kapitalista: „2 funty przędzy są faktycznie warte 2 szyi. Reprezentują taką właśnie ilość twego czasu pracy. Lecz czy mam ci za nie zapłacić, nim je sprze dałem? Może być, że ich wcale nie sprzedam. To jest ryzyko nr 1. Po drugie, może je sprzedam poniżej ich ceny. To jest ryzyko nr 2. A po trzecie, kosztuje to jeszcze w każdym razie pewną ilość czasu, zanim się je sprzeda. Czyż mam dla ciebie podjąć za darmo oba ryzyka i stracić czas into the bargain [ponadto] ? Za darmo jest tylko śmierć”. „Wait a bit [zaczekaj chwilę]”, odpowiada robotnik, „jaki jest nasz wzajemny stosunek? Stajemy wobec siebie jako w ła ściciele tow arów , ty jako nabywca, my jako sprzedający, bo ty chcesz od nas odkupić nasz udział w produkcie, owe 2 funty, a to, co one zawierają, jest w rzeczywistości tylko naszym uprzedmiotowionym czasem pracy. Twierdzisz oto, że powin niśmy ci sprzedać nasz towar poniżej jego wartości, tak abyś w rezultacie otrzymał więcej wartości w postaci towaru, niż posiadasz obecnie w postaci pieniądza. Wartość naszego to waru = 2 szyi. Ty chcesz dać za niego tylko 1 szyi., w związ ku z czym - ponieważ 1 szyi. odpowiada tej samej ilości cza su pracy co 1 funt przędzy - uzyskasz podwójną wartość tego, co dasz w zamian. My natomiast otrzymalibyśmy zamiast peł nego ekwiwalentu tylko jego połowę, zamiast ekwiwalentu 2 funtów przędzy tylko ekwiwalent 1 funta. N a czym opie rasz to żądanie, które jest sprzeczne z prawem wartości i z prawem wymiany towarów zgodnie z ich wartością? N a czym? N a tym, że ty jesteś nabywcą, a my sprzedającymi; na tym, że nasza wartość istnieje w postaci przędzy, czyli towa ru, natomiast twoja wartość - w postaci pieniądza; na tym, że wartość w postaci przędzy staje naprzeciw tej samej warto ści w postaci pieniądza. Ależ, drogi przyjacielu! Jest to prze cież tylko zmiana formy, dotycząca wyrazu wartości, samą zaś wielkość wartości pozostawiająca bez zmiany. A może podzie lasz dziecinny pogląd, że każdy towar musi być sprzedawany poniżej swej ceny, tzn. poniżej sumy pieniędzy przedstawia jącej jego wartość, ponieważ towar w postaci pieniądza nabie ra rzekomo w iększej wartości? A leż nie, mój najmilszy, nie nabiera on wcale większej wartości; wielkość jego wartości 357 Rozdział szósty nie ulega zmianie, tylko występuje teraz w czystej postaci jako wartość wymienna. Rozważ zresztą, najmilszy, na jakie przykrości sam się na rażasz. Twoje twierdzenie sprowadza się mianowicie do tego, że sprzedawca musi zawsze sprzedawać nabywcy towar po niżej jego wartości. Z twojej strony było to zresztą regułą i dawniej, gdy sprzedawaliśmy ci jeszcze naszą siłę roboczą, a nie towar przez nas wytwarzany. Co prawda, kupowałeś na szą siłę roboczą zgodnie z jej wartością, jednakże samą naszą pracę kupowałeś poniżej tej wartości, której postać ona przy bierała. Zaniechajmy jednakowoż tych niemiłych wspomnień. D zięki Bogu, wydostaliśmy się z tego położenia od czasu, gdy sprzedajemy ci już nie naszą siłę roboczą jako towar, lecz zgodnie z twym wtasnym postanowieniem - sam towar będą cy produktem naszej pracy. Powróćmy wszakże do tych przy krości, na które się teraz narażasz. N ow e prawo ustanowione przez ciebie obecnie, w myśl którego sprzedawca za prze kształcenie swego towaru w pieniądz płaci nie w ten sposób, że wymienia swój towar na pieniądz, lecz w ten sposób, że sprzedaje towar poniżej jego ceny, prawo, w myśl którego nabywca zawsze oszukuje sprzedawcę, wyzyskuje go - musi być jednakowo ważne dla każdego kupującego i sprzedające go. Przypuśćmy, że zgadzamy się na twoją propozycję, jed nakże pod warunkiem, że i ty sam poddasz się działaniu no wo ustanowionego przez ciebie prawa, tego mianowicie prawa, w myśl którego sprzedawca musi za darmo oddawać nabywcy część swego towaru dlatego jedynie, że kupujący przekształca mu ten towar w pieniądz. Kupujesz zatem nasze 2 funty, war te 2 szyi., za 1 szyi. i zarabiasz na tym 1 szyi., czyli 100% . Teraz, gdy odkupiłeś od nas należące do nas 2 funty, masz w ręku 5 funtów przędzy o wartości 5 szyi. Myślisz, że zro bisz świetny interes. O w e 5 funtów kosztuje cię tylko 4 szyi., ty zaś chcesz je sprzedać za 5 szyi. «Stój!» - powiada tw ój nabywca. «Twoje 5 funtów przędzy jest towarem, a ty jesteś sprzedawcą. Ja zaś posiadam tę samą wartość w postaci pie niądza, jestem kupującym. Powinienem zatem, w myśl uzna w anego przez ciebie prawa, zarobić na tobie 100% . Musisz mi więc sprzedać te 5 funtów przędzy o 50% poniżej ich 358 Tableau śconomiąue Quesnaya wartości, czyli za 2V2 szyi. -Daję ci więc 2 '/2 szyi. i otrzymuję zä nie towar o wartości 5 szyi.; zarobię zatem na tobie na czysto 100% , gdyż sprawiedliwość musi być jednakowa dla wszystkich». W idzisz więc, przyjacielu, do czego prowadzi twoje nowe prawo; oszukałbyś sam siebie, bo chociaż w tej chwili jesteś nabywcą, to zaraz znów będziesz sprzedawcą. W danym przy padku straciłbyś jako sprzedawca więcej, niż zyskałeś jako nabywca. Namyśl się w ięc dobrze! Czyż przed wytworzeniem owych 2 funtów przędzy, które teraz chcesz od nas odkupić, nie czyniłeś innych zakupów, bez których tych 5 funtów przę dzy w ogóle ||426a| nie mogłoby powstać? Czyż nie kupiłeś przedtem bawełny i wrzecion, które teraz są reprezentowane w 3 funtach przędzy? Wówczas stanęli naprzeciw ciebie w cha rakterze sprzedaw ców cotton jobber [makler giełdy bawełnia nej] z Liverpoolu i throstle fabricant [fabrykant wrzecion] z Oldham, ty zaś wystąpiłeś wobec nich w charakterze kupu jącego. Oni reprezentowali towar, ty - pieniądz. Był to więc całkowicie ten sam stosunek, w jakim obecnie my mamy za szczyt, czy też przykrość, wobec siebie występować. Czy by cię ten sharp [przebiegły] cotton jobber i twój jowialny com pere [kolega] z Oldham nie wyśmiali, gdybyś zażądał, aby ci część bawełny lub wrzecion oddali za darmo lub, co na jedno wychodzi, aby ci sprzedali te towary poniżej ich ceny (i ich wartości) na tej podstawie, że ty dla nich przekształcasz towar w pieniądz, a oni dla ciebie przekształcili pieniądz w to war, że oni są sprzedawcami, a ty kupującym? Oni nie ryzy kowali nic, gdyż mieli otrzymać pieniądze gotówką, wartość wymienną w jej czystej, samoistnej postaci. Natom iast ty na jakież ryzyko byłeś narażony! Naprzód wytworzyć przędzę z wrzecion i bawełny, ponieść całe ryzyko procesu produkcyj nego, a w końcu - ryzyko sprzedaży, przekształcenia przędzy na nowo w pieniądz! Ryzyko, czy uda się ją sprzedać zgodnie z jej wartością, czy też powyżej lub poniżej wartości. Ryzyko, że się jej w cale nie sprzeda, że się jej wcale nie przekształci na powrót w pieniądze; zaś as to its quality as twist, you didn’t care a straw for it. You did not eat twist, nor drink it, nor have any use whatever for it except selling it [co się tyczy 359 Rozdział szósty właściwości przędzy jako takiej, nie dbasz o to ani odrobinę. Ani jej nie jesz, ani nie pijesz, ani poza sprzedażą nie czynisz z niej w ogóle żadnego innego użytku]! A już w każdym ra zie [powinna być wynagrodzona] strata czasu związana z po nowną zamianą przędzy na pieniądze, co oznacza implicite, przekształcenie w pieniądze wrzecion i wełny! «Old boy [sta ry chłopie]», odpowiedzieliby ci na to twoi comperes, «don’t make a fool of yourselves. D on ’t talk nonsense. What the de vil do w e care what you propose turning our cotton and our spindles to? What use you destine them for! Burn them, hang them, if you like, throw them to the dogs, but pay them! The idea! W e are to make you a present of our goods because you have set up as a cotton spinner, and seem not to feel quite at your ease in that line of business, and magnify your self its risks and perilous chances! G ive up cottonspinning, or don’t come into the market with such preposterous ideas» [«nie rób z siebie durnia. N ie pleć głupstw! Cóż, u diabła, mamy się troszczyć o to, co zamyślasz zrobić z naszą bawełną i z naszymi wrzecionami? A rób z nimi, co chcesz! Spal je, daj je katu, jeśli ci się podoba, rzuć je psom na pożarcie, ale zapłać za nie! Co za pomysły! Mamy ci podarować nasze to wary, ponieważ otworzyłeś sobie przędzalnię bawełny i, jak się zdaje, nie czujesz się całkiem dobrze w tym interesie, skoro tak wyolbrzymiasz związane z nim ryzyko i grożące niebez pieczeństwa! Zrezygnuj z przędzalnictwa lub nie przychodź na rynek z takimi głupimi pomysłami»]” ! , N a to przemówienie robotników odpowiada kapitalista z lekkim uśmieszkiem: „Widać, żeście, prostaczkowie, słyszeli, że dzwonią, a nie wiecie, w którym kościele. Mówicie o spra wach, na których się nie rozumiecie. Przypuszczacie, że za płaciłem brzęczącą gotówką temu ruffian [gburowi] z Liver poolu i temu Oldham chap [facetowi z Oldham]? The devil I did [Diabła tam]! Zapłaciłem im wekslami, zaś cotton [ba wełna] liverpoolskiego ruffian was in point of fact spun and sold before his bill fell due [została faktycznie przerobiona na przędzę i sprzedana przed terminem płatności jego weksla]. Z wami jest całkiem inaczej. W y chcecie mieć gotówkę”. „Very w ell”, powiadają robotnicy, „a co zrobili liverpool360 Tableau iconomiąue Quesnayc. ski ruffian i oldhamski chap with your bills [z twoimi weks lam i]” ? „What they were doing therewith”, says the capitalist. „Stu pid question! They lodged them with their bankers and got them there discounted” [„Co z nimi zrobili”, powiada kapi talista. „Głupie pytanie! Zanieśli je do swoich bankierów i zdyskontowali u nich”]. „He zapłacili bankierowi” ? „Let me see! Money is now very cheap. I think they paid something like 3 p.c. discount; that is to say not 3 p.c. on the sum, but they paid so much on the sum for the time the bill was running as would have come up 3 p.c. on the whole matter if the bill had run for a whole year” [„Zaraz! Pieniądz jest teraz bardzo tani. Sądzę, że zapłacili około 3 % dyskonta, co nie znaczy, że zapłacili 3°/o od całej kwoty, lecz że za okres do dnia płatności weksla zapłacili tyle, że wyniosłoby to 3°/o od całej kwoty, gdyby weksel był płatny po upływie roku”]. „Still better”, say the working men. „Pay us 2 sh., the va lue of our commodity - or say 12 sh. as w e have dealt to-day per day, but w e w ill deal per week. But take away from that sum 3 p.c. per annum for fourteen days” [„Jeszcze lepiej”, powiadają robotnicy. „Zapłać nam 2 szyi., wartość naszego towaru - lub, powiedzmy, 12 szyi., gdyż liczyliśmy dotych czas należność za dniówkę, a teraz chcemy rozliczać się ty godniowo. I odlicz z tej sumy 3°/o dyskonta rocznego za 14 dni”]. „But this bill is too small”, says the capitalist, „to be dis counted by any banker” [„Lecz ten weksel jest za mały”, mó wi kapitalista, „żaden bankier nie zechce go zdyskontować”]. „W eil”, reply the working men, „w e are 100 men. Thus you have to pay to us 1200 sh. G ive us a bill for them. This makes 60£ and is not too small a sum to be discounted; but besides, as you discount it yourself the sum must not be too small for you, since it is the identical sum whence you pretend to derive your profit upon us [„Dobrze”, odpowiadają ro botnicy, „jest nas 100 ludzi. Znaczy to, że masz nam zapła cić 1200 szyi. Daj nam weksel na tę kwotę. Wynosi to 60 fun tów szt. i nie jest sumą tak małą, by nie można jej było zdys 361 Rozdział szósty kontować, a poza tym ponieważ weksel zdyskontujesz ty sam, suma ta dla ciebie nie może być zbyt mała, gdyż jest iden tyczna z tą, od której, jak twierdzisz, otrzymujesz na nas zysk]. Kwota potrącona byłaby niewielka, a ponieważ w tym przy padku otrzymalibyśmy w całości większą część naszego pro duktu, to wkrótce moglibyśmy się obejść bez twego dyskonta. Oczywiście nie udzielimy ci większego kredytu, niż udziela ci stock jobber [makler giełdowy] - tylko na 14 dni”. Jeśliby wywodzić płacę roboczą (całkowicie odwracając sto sunki rzeczywiste) z dyskontowania należnej [robotnikom] czę ści wartości produktu całkowitego - z okoliczności, że kapita lista wypłaca im tę część z góry w gotów ce - to kapitalista musiałby im dawać weksle na bardzo krótki termin, takie, ja kie sam daje np. cotton jobber [maklerowi giełdy bawełnia nej] etc. Robotnik otrzymywałby w tedy przeważającą część swego produktu, a kapitalista wkrótce przestałby być kapita listą. Z właściciela produktu stałby się dla robotników po prostu bankierem. Zresztą kapitalista ponosi wprawdzie ryzyko sprzedaży to waru poniżej jego ||4 2 7 | wartości, ale ma też szansę sprzeda nia go powyżej wartości. Jeśli produkt okazuje się nie do sprzedania, to robotnika wyrzuca się na ulicę. Jeśli cena pro duktu spada na dłuższy czas poniżej ceny rynkowej, to obniża się płacę roboczą poniżej przeciętnej i pracuje się short time [w niepełnym wymiarze godzin]. Tak więc największe ryzyko ponosi robotnik. Po trzecie: N ie wpadnie nikomu na myśl, że dzierżawca, ponieważ ma płacić rentę w pieniądzu, lub kapitalista przemy słowy, ponieważ ma płacić procenty gotówką, mogliby potrą cać część renty lub procentów na tej tylko podstawie, że dla dokonania tych wypłat muszą uprzednio przekształcić swój produkt w pieniądz}. od [b) Towary, które robotnik kupuje kap ital i st y. Ruch p o w r o t n y p i e n i ą d z a nie wyrażający reprodukcji] Ruch powrotny pieniądza do punktu wyjścia odbywa się również w obrębie tej części kapitału, która krąży między caU2 Tableau icortomique Quesnaya pitaliste industriel a robotnikiem (a zatem w obrębie tej czę ści kapitału obrotowego, która stanowi kapitał zmienny). Ka pitalista daje robotnikowi płacę roboczą w pieniądzach; ro botnik kupuje za nie towar od kapitalisty, i tak oto pieniądz ponownie wraca do kapitalisty. (W praktyce - do bankiera kapitalisty. W rzeczywistości jednak bankierzy reprezentują wobec pojedynczego kapitalisty kapitał całkowity - całkowity, jako że przybierający postać pieniądza). Ten ruch powrotny pieniądza sam przez się nie wyraża reprodukcji. Kapitalista kupuje za pieniądze pracę od robotnika, robotnik za te same pieniądze kupuje od kapitalisty towar. Ten sam pieniądz wy stępuje najpierw jako środek kupna pracy, później jako śro dek kupna towaru. Ruch powrotny pieniądza do kapitalisty [pochodzi] stąd, że kapitalista występuje najpierw jako na bywca, a potem, wobec tych samych parties [uczestników transakcji], jako sprzedawca. Pieniądz oddala się od kapitali sty jako nabywcy, wraca doń jako do sprzedawcy. Robotnik zaś występuje najpierw jako sprzedawca, a potem jako na bywca, najpierw więc otrzymuje pieniądze, a potem je wydaje, gdy tymczasem kapitalista, w przeciwieństwie do robotnika, najpierw je wydaje, a później otrzymuje z powrotem. Po stronie kapitalisty zachodzi tu ruch P -T -P . Kupuje on za pieniądze towar (siłę roboczą); za produkt tej siły robo czej (za towar) nabywa pieniądze, czyli sprzedaje ten produkt znowu robotnikowi, pierwotnemu sprzedawcy *. Robotnik na tomiast reprezentuje cyrkulację T -P - T . Sprzedaje swój towar (siłę roboczą) i za uzyskane pieniądze odkupuje część swego własnego [tj. przez siebie wytworzonego] produktu (towaru). Co prawda, można by powiedzieć tak: robotnik sprzedaje to war (siłę roboczą) za pieniądze, wydaje te pieniądze na kup no towaru, a potem sprzedaje znowu siłę roboczą, tak że i on reprezentuje ruch P -T -P ; ponieważ pieniądz krąży stale mię dzy nim a kapitalistą, można przeto powiedzieć - zależnie od tego, z czyjej strony spojrzy się na sprawę - że zarówno robot nik, jak i kapitalista reprezentują ruch P -T -P . Jednakże na bywcą jest kapitalista. Inicjatywa odnowienia procesu wycho * W rękopisie: nabywcy - Red* 365 Rozdział szósty dzi od niego, a nie od robotnika; natomiast ruch powrotny pieniądza jest koniecznością, gdyż robotnik musi kupować s'rodki utrzymania. Okazuje się tutaj - jak w e wszystkich pro cesach, w których P - T - P jest formą cyrkulacji po jednej stro nie, a T - P - T formą cyrkulacji po drugiej stronie - że dla jednej strony celem procesu wymiany jest wartość wymienna, pieniądz, a przeto jego pomnażanie, dla drugiej zaś strony ce lem tym jest wartość użytkowa, konsumpcja. To samo zacho dzi również przy ruchu powrotnym pieniądza w e wspomnia nym na początku przypadku, gdzie proces P - T - P odbywa się po stronie dzierżawcy, a T - P - T po stronie landlorda, jako że P, za pomocą którego właściciel kupuje od dzierżawcy [to war], jest formą pieniężną renty gruntowej, a więc już rezul tatem T -P , przekształconą formą tej części produktu, która au fond [w gruncie rzeczy] należy in natura do landlorda. Ruch P - T - P - który w stosunkach między robotnikiem a kapitalistą przedstawia tylko powrót pieniądza wyłożonego przez kapitalistę na płacę roboczą - nie wyraża sam przez się procesu reprodukcji, lecz jest jedynie wyrazem tej okoliczno ści, że nabywca staje się z kolei sprzedawcą wobec tych sa mych parties [uczestników transakcji]. Proces powyższy nie wyraża również [ruchu] pieniądza jako kapitału, tego miano wicie P -T -P ', w którym drugie P stanowi sumę pieniędzy większą niż pierwsze P, w którym więc P reprezentuje war tość pomnażającą się (kapitał). Jest ten proces jedynie wyra zem formalnego ruchu powrotnego tej samej sumy pieniądza (często nawet mniejszej) do jej punktu wyjścia. (Przez „kapi talistę” należy tu of course [oczywiście] rozumieć klasę kapi talistów). Popełniłem zatem błąd mówiąc w pierwszej czę ści [95], że forma P - T - P musi koniecznie oznaczać P -T -P '. Może ona wyrażać tylko samą formę powrotnego ruchu pie niądza, o czym już tam napomknąłem, gdy ruch okrężny pie niądza powracającego do tego samego punktu wyjścia wyja śniłem faktem, że nabywca staje się na powrót sprzedawcą N ie ten ponowny przypływ czyni kapitalistę bogatszym. W y datkował on np. 10 szyi. na płacę roboczą. Za te 10 szyi. ro botnik kupuje od niego towar. D ał więc robotnikowi towaru za 10 szyL w zamian za jego siłę roboczą. Gdyby mu dał 364 Tableau śconomigue Quesnaya środków utrzymania in natura za 10 szyi., nie byłoby wówczas żadnej cyrkulacji pieniądza, nie byłoby zatem i ponownego przypływu pieniądza. Zjawisko ponownego przypływu nie ma przeto nic wspólnego ze zjawiskiem bogacenia się kapitalisty. To drugie, pochodzi jedynie stąd, że w samym procesie pro dukcji kapitalista przywłaszcza sobie więcej pracy, niż wydał w formie płacy roboczej, wobec czego jego produkt wynosi więcej niż koszty wytworzenia tego produktu, natomiast pie niądze, które kapitalista płaci robotnikowi, nie mogą w żad nym przypadku stanowić kwoty mniejszej * od tej, za którą robotnik kupuje od niego towar. Ó w formalny przypływ po nowny [pieniądza] tak samo nie ma tu nic wspólnego z pro cesem bogacenia się, tak samo nie wyraża zatem ||4281 P jako kapitału, jak przypływ ponowny pieniędzy, wyłożonych na ren tę gruntową, procenty lub podatki, do płatnika renty grunto wej **, procentów, podatków nie zawiera w sobie pomnożenia czy też odtworzenia wartości. P -T - P , przedstawiając formalny ruch powrotny pieniądza do kapitalisty, wyraża tylko fakt, że przekaz, który kapitalista wystawił w pieniądzu, został zrealizowany w jego własnym to warze. Przykład błędnej wykładni tego ruchu pieniądza - ponow nego przypływu pieniądza do punktu wyjścia - patrz wyżej D estutt de Trący***. Jako drugi przykład, szczególnie w od niesieniu do obiegu pieniądza między robotnikiem a kapitali stą, można tu zacytować Braya t9?1. Wreszcie, co do kapitalisty udzielającego pożyczek, można przytoczyć Proudhona ****. Forma ruchu powrotnego P - T - P występuje wszędzie, gdzie nabywca staje się z kolei sprzedawcą, a w ięc w całej sferze kapitału handlowego, gdzie wszyscy kupcy wzajemnie od sie bie kupują, aby sprzedać, i sprzedają, aby kupić. M ożliwe, że nabywca - P - nie może sprzedać towaru, np. ryżu, drożej, niż go kupił; możliwe, że musi nawet sprzedać go poniżej je * W ręk opisie: w iększej - R e d . ** W rękopisie: renty pieniężnej - R ed. *** P atrz tom niniejszy, str. 294-309 i K . M arks: „ K a p ita ł” , t. II. w : M arks-E n g e ls, D zieia, t. 24, etr. 593-604 - R e d . przeki. polsk. **** Patrz tom niniejszy, ser. 367-368 - R ed. przekl. polsk. 365 Rozdział szósty go ceny. Wówczas zachodziłby tutaj tylko prosty ruch powrot ny pieniądza, gdyż P w trakcie przekształcania kupna w sprze daż nie przejawił się jako wartość pomnażająca wartość, [ja ko] kapitał. Tak samo ma się rzecz np. przy wymianie kapitału stałego. Fabrykant maszyn kupuje żelazo od producenta żelaza i sprzedaje mu maszyny. W tym przypadku pieniądz przypły w a z powrotem. Wydano go jako środek kupna na żelazo, po tem jest dla producenta żelaza środkiem kupna maszyny i tą drogą wpływa z powrotem do fabrykanta maszyn. Za wydat kowane pieniądze [otrzymał] żelazo, za otrzymane pieniądze wydał maszynę. Jedna i ta sama ilość pieniądza umożliwiła tu cyrkulację wartości dwukrotnie od niej większej. Np. za 1000 f.szt. fabrykant maszyn zakupił żelazo; za te same 1000 f.szt. kupuje maszyny producent żelaza. Wartość żelaza i maszyn łącznie = 2000 f.szt. Przeto w ruchu powinno się znajdować 3000 f.szt.: 1000 f.szt. w formie pieniędzy, 1000 f.szt. w formie maszyn i 1000 f.szt. w formie żelaza. Gdyby kapitaliści wymieniali towary in natura, przechodziły by one z rąk do rąk, choćby ani grosza nie było w obiegu. To samo zachodzi, gdy kapitaliści rozliczają się między sobą i pieniądz służy im za środek płatniczy. Gdy cyrkuluje pie niądz papierowy lub kredytowy (banknoty), sytuacja zmienia się pod jednym tylko względem: teraz obiega jeszcze 1000 f.szt. w banknotach, jednakże nie mają one intrinsic va lues [wartości wewnętrznej], W każdym razie i tu również istnieje trzy [razy po 1000 f.szt.]: za 1000 f.szt. żelaza, za 1000 f.szt. maszyn, za 1000 f.szt. banknotów. Jednakże te trzy [razy po 1000 f.szt.] istnieją, tak jak w pierwszym przypadku, tylko dlatego, że fabrykant maszyn posiadał dwa [razy po 1000 f.szt.], maszynę za 1000 f.szt. i pieniądze, w złocie i sre brze lub w banknotach = 1000 f.szt. W obu przypadkach zwraca mu producent żelaza tylko nr 2 (pieniądze), gdyż otrzymał je tylko dlatego, że fabrykant maszyn jako nabywca nie stał się bezpośrednio z kolei sprzedawcą *, zapłacił za pierwszy towar, za żelazo, nie towarem, lecz pieniędzmi. Jeśli zapłaci za żelazo towarami, tzn. sprzeda swe towary produ * W rękopisie: nabywcą - Red. 366 Tableau economique Quesnaya centowi żelaza, ten zwróci mu pieniądze - gdyż nie płaci się dwukrotnie, гаг pieniędzmi, a raz towarami. W obu przypadkach złoto lub banknot stanowi przekształ coną formę towaru zakupionego * przez fabrykanta maszyn bądź później kupionego ** [odeń] przez innego [kapitalistę], lub też towaru przekształconego w pieniądz, chociaż nie za kupionego (jak przy wypłacie dochodu), który przypada np. landlordowi *** (jego przodkowie etc. Iм!). Tutaj ruch powrot ny pieniądza jest tylko wyrazem faktu, że [ten], kto wydatko w ał pieniądze na towar i wprowadził je do obiegu, wycofuje je następnie, sprzedając inny towar, który wprowadza do obiegu. Te same, dopiero co wspomniane 1000 f.szt. mogłoby krą żyć między kapitalistami poprzez czterdzieści, pięćdziesiąt rąk jednego dnia; Stanowiłoby to tylko przechodzenie kapitału z rąk do rąk. Maszyna [przechodzi] do producenta żelaza, że lazo do chłopa, zboże do fabrykanta krochmalu lub spirytu su itd. W końcu owe 1000 f.szt. mogłoby dostać się znowu w ręce fabrykanta maszyn, od niego do producenta żelaza etc., i w ten sposób mogłoby krążyć ponad 40 000 f.szt. kapitału, przy czym pieniądze stale wracałyby do tego, kto je pierwszy wydatkował. Z tej okoliczności, że część zysku osiągniętego za pomocą owych 40 000 f.szt. sprowadza się do procentu od pieniędzy, jaki płacą różni kapitaliści - np. fabrykant maszyn temu, kto mu pożyczył 1000 f.szt., producent żelaza temu, kto mu udzielił pożyczki 1000 f.szt. wydanej od dawna na w ę giel etc. łub na płacę roboczą itd. - wysnuwa pan Proudhon wniosek, że owe 1000 f.szt. przynosi c a ły p r o c e n t uzyskiwany od 40 000 f.szt. Gdyby stopa procentowa miała wynosić 5% , odsetki wyniosłyby 2000 f.szt. Z tego wylicza sobie przytom nie, że owe 1000 f.szt. przyniosło 200®/o. Taki to jest ten kry tyk ekonomii par excellence 1! 1II4371 W spom niany powyżej fragm ent brzm i u P ro u d h o n a: „Sunna ■wierzytelności hipotecznych wynosi w edług najlepiej pode for m a wan ych auto ró w około 12 m iliatdów , niektórzy oceniają n a 16 m iliardów . Skrypty * W ręk o pisie: sprzedanego - R ed. ** W ręk o pisie: sprzedanego - R ed. *** W ręk o pisie: fabrykantow i maszyn - Red. 367 Rozdziel szósty Choć proces P -T - P , przedstawiając cyrkulację pieniądza między kapitalistą a robotnikiem, sam przez się nie jest wyra zem aktu reprodukcji, to przecież stałe powtarzanie się tego procesu, ciągły powrotny ruch, wskazuje na to, że reprodukcja się odbywa. Żaden w ogóle nabywca nie może wciąż występo wać jako sprzedawca, jeśli nie reprodukuje towaru, który sprzedaje. Odnosi się to mianowicie do wszystkich, którzy nie żyją z renty, procentu lub podatków. Jednakże u jednych cią gle występuje - jeśli akt cyrkulacji ma być zamknięty - ruch powrotny P -T -P , jak u kapitalisty w stosunku do robotnika, do landlorda lub do rentiera (po stronie tych ostatnich odbywa się jedynie ruch powrotny pieniądza). U innych proces kończy się na kupnie towaru, przechodzi więc przez fazy T -P - T , jak u robotnika. Robotnik stale ów proces odnawia. Jego inicjaty wa jest stale inicjatywą sprzedawcy, a nie nabywcy. To samo dotyczy całej tej cyrkulacji pieniądza, ||4 2 9 |, która stanowi je dynie wydatkowanie dochodu. Kapitalista np. sam przejada rocznie pewną ilość [produktów]. Przekształcił swój towar w pieniądz, aby go wydać na towar, który zamierza ostatecz nie skonsumować. Tutaj zachodzi T - P - T , nie ma natomiast żadnego ruchu powrotnego do kapitalisty, lecz pieniądz wra ca do sprzedawcy (np. do shopkeepera [sklepikarza]), który odtwarza swój kapitał dzięki temu, że inni wydatkowali swe dochody. W idzieliśmy także, że odbywa się wymiana, cyrkulacja międłużne wynoszą co najm niej 6, w ierzytelności cichych w spólników około 2, dług publiczny 8 m iliardów , łącznie 28 m iliardów . W szystkie te długi* należy to zau ważyć, pochodzą z pieniędzy pożyczonych lub traktow anych jako pożyczone na 4, 5, 6, 8, 12 aż do 15®/#. Przyjm uję d la pierwszych trzech kategorii jako procent prze ciętny 6 od sta. Czyni to 1200 m ilionów o d 20 m iliardów . D o tego należy dodać od setk i o d długu publicznego około 400 m ilionów ; wszystko razem 1600 m ilionów rocznie tytułem odsetek od kapitału wynoszącego 1 m ilia rd ” [str. 152]. A zatem 160% . Gdyż ,,sum a gotów ki, nie pow iem istniejącej w ogóle, lecz cyrkulującej we F ran cji, w liczając w nią stan kasow y B anku, nie przewyższa w edług najczęstszych szacunków 1 m ilia rd a ” (str. 151). ,,G d y w ymiana jest zakończona, pieniądzem można znowu dysponować, może on przeto być ponow nie wypożyczony.., Z faktu, że k ap itał pieniężny poprzez kolejne akty wymiany pow raca zawsze do swego źródła, w ynika, że ponowne wypożyczenie go, dokonyw ane zawsze przez tę samą osobę, przynosi zysk zawsze tej samej osobie” (str. 153, 154). „ G ra tu itć du credit. Discussion en tre M . F r. B astiat et M . P roudhon” , Paryż 1850 [“ ] . 1437|| 368 Tableau tconomique Quesnaya dzy dochodem a dochodem. Rzeźnik kupuje u piekarza * chleb; piekarz u rzeźnika mięso; obaj konsumują swój dochód. A ni rzeźnik nie płaci za zjedzone mięso, ani piekarz za zje dzony chleb. Tę część dochodu spożywa każdy z nich in na tura. Jest jednak możliwe, że mięso, które piekarz kupuje u rzeźnika, odtwarza rzeźnikowi nie kapitał, lecz dochód, tj. tę część sprzedanego przezeń mięsa, która reprezentuje nie je go zysk po prostu, lecz tę część zysku, którą zamierza sam skonsumować jako dochód. Chleb, który rzeźnik kupuje u pie karza, stanowi również wydatek z dochodu rzeźnika. Przy wzajemnych rozliczeniach jeden lub drugi pokrywa tylko saldo bilansowe. Zbilansowana część ich wzajemnych zakupów i sprzedaży nie wymaga żadnego obiegu pieniężnego. Załóżmy jednak, że piekarz ma wyrównać saldo bilansowe i że saldo to reprezentuje dla rzeźnika dochód. Rzeźnik w yda wówczas pie niądze piekarza na inne artykuły konsumpcyjne. Przypuśćmy, że jest to 10 f.szt., które rzeźnik wyda u krawca. Jeśli te 10 f.szt. stanowi dochód krawca, to krawiec wyda je w po dobny sposób. Zakupi za nie z kolei chleb etc. Tym samym pieniądz wpłynie na powrót do piekarza, ale teraz odtwarza już nie jego dochód, lecz kapitał. Można postawić jeszcze jedno pytanie: W procesie P -T -P dokonywanym przez kapitalistę, w procesie reprezentującym wartość, która się sama pomnaża, kapitalista wyciąga z cyrku lacji więcej pieniędzy, niż do niej wprowadził. (D o tego zmie rza właściwie każdy zbieracz skarbu, ale mu się to nie udaje. [Nie] wyciąga bowiem z cyrkulacji więcej wartości w postaci złota i srebra, niż do niej wprowadził w postaci towarów. Po siada teraz więcej wartości w postaci pieniądza, przedtem zaś posiadał więcej wartości w postaci towaru). Niech całkowite koszty wytwarzania towaru kapitalisty = 1000 f.szt. Sprzeda je go za 1200 f.szt., gdyż w towarze tym tkwi obecnie nie opłacona praca = 20% = Vs, praca, którą sprzedaje, cho ciaż za nią nie zapłacił. Jak to więc jest możliwe, że wszyscy kapitaliści, że klasa kapitalistów przemysłowych wyciąga z cyr kulacji stale więcej pieniędzy, niż do niej wprowadza? Z dru giej strony można by powiedzieć, że kapitalista wprowadza * W ręk o p isie: u buther [u rzeiniiaj] - R e d . 24 - M arks, Engels - D zieła t. 26 369 Rozdział szósty do obiegu stale więcej, niż wyciąga: musiał zapłacić za swój capital fixe w całości, a sprzedaje go tylko częściami, w miarę zużywania. Kapitał trwały wchodząc zawsze całkowicie w skład procesu produkcji towaru, częściowo tylko wchodzi w skład jego wartości. Jeśli okres obiegu kapitału wynosi 10 lat, to rocznie tylko У 10 jego część wchodzi w skład towa ru; pozostałe 9/io nie wchodzi do obiegu pieniężnego, gdyż nie wchodzi w ogóle do cyrkulacji w postaci towaru. To jedno. Ten problem rozpatrzymy później a tymczasem wróćmy do Quesnaya. A le przedtem jeszcze jedna sprawa. Ruch powrotny bank notów do banku, dyskontującego weksle lub wypłacającego advances [pożyczki] w banknotach, jest zupełnie innym zjawi skiem niż rozpatrywane dotychczas formy ruchu powrotnego pieniądza. W tym przypadku antycypuje się przekształcenie towaru w pieniądz. Towar przybiera formę pieniądza, zanim został sprzedany, a może nawet zanim go wytworzono. M ożli w e, że został już sprzedany (na weksel). W każdym razie nie Z apłacon o za niego jeszcze, nie przekształcono go jeszcze na powrót w pieniądz. W obu przypadkach przekształcenie jest zatem antycypowane. Gdy tylko towar zostaje sprzedany (lub gdy można go uważać га sprzedany), pieniądz wpływa z po wrotem do banku - albo w postaci jego własnych banknotów, które powracają wtedy z obiegu; albo w postaci banknotów obcych, które w tedy bank wymienia na własne (wymiana mię dzy bankierami), wobec czego oba rodzaje banknotów zostają wycofane z cyrkulacji i wracają do swego punktu wyjścia; albo w postaci złota i srebra. Jeśli to złoto i srebro idzie na stępnie na wymianę na banknoty, znajdujące się w ręku osób trzecich, wówczas banknoty powracają do banku. Jeśli się nie wymienia banknotów, wówczas w obiegu znajdzie się o tyle mniej złota i irebra, ile leży w skarbcach banku zamiast bank notów. W e wszystkich tych przypadkach zachodzi proces następu jący: Istnienie pieniądza (przekształcenie towaru w pieniądz) 2 ostało antycypowane. Gdy następnie towar rzeczywiście prze kształci się w pieniądz, przekształcenie odbywa się po raz wtóry. Lecz ten ponowny byt towaru w postaci pieniądza zno370 Tableau economiąue Quesnaya si, zastępuje jego pierwszy byt w tej postaci, i pieniądz po wraca z cyrkulacji do banku. Być może, że oba te byty towa ru w postaci pieniądza reprezentują te same, identyczne bank noty. Zdyskontowano np. fabrykantowi przędzy bawełnianej weksel, który ten otrzymał z kolei od producenta tkanin. Ty siącem funtów szterlingów zapłacił za w ęgiel, bawełnę etc. Różne osoby, przez których ręce przechodzą ow e banknoty przy regulowaniu należności za towary, wydatkują je w końcu na kupno płótna i tą drogą banknoty dochodzą do producen ta tkanin, który w dniu płatności weksla płaci tymi banknota mi fabrykantowi przędzy, a ten przynosi je z powrotem do banku. Wcale nie ma konieczności, aby ponowne (pośmiertne) przekształcenie towaru w pieniądz - po jego antycypowanym przekształceniu] - ||430| dokonało się za pomocą innego pie niądza niż pierwsze. Wydaje się przeto, że fabrykant przędzy w rzeczywistości nic nie otrzymał, gdyż wypożyczył banknoty, a proces kończy się tym, że otrzymuje je na powrót i zwraca bankowi, który je puścił w obieg. W istocie jednak ten sam banknot był przez cały czas środkiem obiegu i środkiem płat niczym; fabrykant przędzy częściowo zapłacił nim swe długi, a częściowo kupił towary niezbędne do reprodukcji przędzy i w ten sposób (wyzyskując robotnika) zrealizował surplus, z której część może teraz zapłacić bankowi. Część tę może przy tym zapłacić także w pieniądzu, gdyż wpłynęło do niego na powrót więcej pieniędzy, niż wydał, zaliczkował, wyłożył. Jak się to dzieje? - to znowu dotyczy problemu, którego tym czasem nie rozpatrujemy [1°01. [4. Cyrkulacja m iędzy dzierżaw cą rolnym a właścicielem manufaktury według Tableau economique\ Powróćmy do Quesnaya. Przechodzimy teraz do trzeciego i czwartego aktu cyrkulacji. P (landlord) kupuje za 1 miliard towarów przemysłowych od S (klasa jałowa, manufacturier [właściciel manufaktu ry]) I181! (linia a - c w Tableau ^3'). Tutaj cyrkuluje pieniądz w wysokości 1 miliarda oraz towary na taką samą sumę. {A to 371 Rozdział szósty dlatego, że odbywa się tu wymiana jednorazowa. Gdyby P ku pował towar od S stopniowo i gdyby w ten sam sposób, stop niowo otrzymywał od P (farmera, dzierżawcy rolnego) swą rentę, wtedy towary przemysłowe na sumę 1 miliarda można by kupić np. za 100 milionów. Albowiem Pi kupuje za 100 m i lionów tcwarów przemysłowych od S, S za 100 milionów środ ków żywności od F, P przekazuje 100 m ilionów tytułem renty do rąk P ; gdyby to się powtórzyło dziesięć razy, towary za 10 X 100 m ilionów przeszłyby od S do P i od F do S, a renta za 10 X 100 m ilionów - od F do P. Cała cyrkulacja wymagała by wówczas 100 milionów. G dy jednak F płaci rentę jednorazo wo, to z 1 miliarda, będącego teraz w posiadaniu S, i z 1 mi liarda, powracającego w posiadanie F, część mogłaby leżeć w skrzyni, a część cyrkulować}. Towar za 1 miliard przeszedł obecnie z rąk S do P, natomiast pieniądze w wysokości 1 mi liarda - z rąk P do S. Jest to cyrkulacja prosta. Pieniądz i to war przechodzą tylko z rąk do rąk w odwrotnych kierunkach. Lecz oprócz środków żywności za 1 miliard, które dzierżawca sprzedał P i które tą drogą dostały się do konsumpcji, przeszły do konsumpcji również za 1 miliard towary fabryczne, które S sprzedał P. Towary te istniały przed nowymi zbiorami, o czym należy pamiętać. (W przeciwnym razie P nie mógłby ich kupić za produkt nowych zbiorów). Ze swej strony S kupuje teraz za 1 miliard środków żywności od F [linie c - d w Tableau]. D o konsumpcji weszła więc obecnie z cyrkulacji następna Vs część produit brut. W sto sunkach między S a F spełnia ów 1 miliard funkcję środka obiegu. Występują tu jednak równocześnie dwa zjawiska, które nie występowały w procesie zachodzącym między S a P. W tamtym bowiem procesie S przekształcił część swego produktu, towary przemysłowe za 1 miliard, znowu w pienią dze. Tutaj natomiast, w procesie wymiany z F, przekształca S pieniądze na powrót w środki żywności, co u Quesnaya oznacza: w płacę roboczą, odtwarza zatem z ich pomocą swój wyłożony na płacę roboczą i spożyty kapitał. To powrotne przekształcenie 1 miliarda w środki żywności oznacza u P po prostu konsumpcję, u S zaś konsumpcję przemysłową, repro dukcję, gdyż S przekształca z powrotem część swego towaru 372 Tableau economiąue Quesnaya w jeden z elementów produkcji - [w] środki żywności. Tak więc jedna z metamorfoz towaru, jego ponowne przekształce nie się z pieniądza w towar, wyraża tu równocześnie początek rzeczywistej, a nie tylko formalnej metamorfozy, początek reprodukcji towaru, początek ponownego przekształcenia się towaru w elementy służące do wytwarzania go. Jest to więc zarazem i metamorfoza kapitału. Co się natomiast tyczy P, to jego dochód przekształca się jedynie z postaci pieniądza w postać towaru. Wyraża to tylko konsumpcję. Po drugie jednak, gdy S kupuje od F środków żywności za 1 miliard, do F powraca ów drugi 1 miliard, który wypła cił P jako rentę pieniężną. Powraca doń wszelako tylko dlate go, że F wyciąga go z powrotem z cyrkulacji, wykupuje w za mian za ekwiwalent w towarach o wartości 1 miliarda. Jest to tak, jak gdyby landlord kupił od niego za 1 miliard środ ków żywności (poza pierwszym 1 miliardem), tzn. jak gdyby polecił farmerowi, aby drugą część jego renty pieniężnej do starczył mu w towarze, i jak gdyby ten towar wym ienił teraz na towar należący do S. S lifts only for P the second part of the 2000 millions in commodities which F has paid to P in money [S pobiera tylko dla P w towarach drugą część tych 2 miliardów, którą F zapłacił P w pieniądzach]. Gdyby nastą piła zapłata w naturze, F dostarczyłby P środków żywności za 2 miliardy; P sam spożyłby z tego 1 miliard, a drugi miliard w postaci środków żywności wymieniłby z S za jego towary przemysłowe. W tym przypadku nastąpiłyby tylko: 1) transfer środków żywności za 2 miliardy od F do P; 2) wy miana handlowa między P a S, w której jeden z nich wymie nia środki żywności za 1 miliard na towary przemysłowe za 1 miliard i vice versa. Zamiast tego nastąpiły cztery akty: ||4311 1) transfer pienię dzy w wysokości 2 miliardów od F do P; 2) P kupuje za 1 miliard środków żywności od F ; pieniądz wpływa na powrót do F, służy za środek cyrkulacji; 3) P kupuje za pieniądze w wysokości 1 miliarda towary przemysłowe od 5; pieniądz pełni funkcję środka cyrkulacji, przechodzi z rąk do rąk w kierunku odwrotnym do ruchu towaru; 4) S. kupuje za pieniądze w wysokości 1 miliarda środki żywności od F; pie 373 Rozdział szósty niądz pełni funkcję środka cyrkulacji. Zarazem dla S cyrkulu je jako kapitał. Przypływa z powrotem do F, gdyż obecnie w formie środków żywności is lifted [został pobrany] ów dru gi 1 miliard, na który landlord otrzymał od niego przekaz. Pieniądz jednak przypływa do F nie bezpośrednio od landlorda, lecz dopiero po spełnieniu swej funkcji środka cyrku lacji między P a S, gdyż before it lifts the 1000- millions of victual, has on its passage lifted 1000 millions in manufactu res, and transferred them from the manufacturer to the land lord. The conversion of his commodity into money (in the exchange with the landlord) as w ell as the following conver sion of money into victuals (in the exchange with the farmer) are, on the part of S, the metamorphosis of his capital, first into the form of money, and secondly into the form of the constitutive elements necessary to the reproduction of the ca pital [zanim pobierze [od Z7] 1 miliard w formie środków żywności, pobiera po drodze 1 miliard w towarach przemy słowych i przenosi od właściciela manufaktury do właściciela ziemskiego. Przekształcenie tego towaru w pieniądz (przez w y mianę z landlordem), jak też następujące potem przekształcenie pieniądza w środki żywności (przez wymianę z dzierżaw cą) stanowią po- stronie S metamorfozę jego kapitału, który przybiera naprzód postać pieniądza, a potem - postać elemen tów składowych, niezbędnych do odtworzenia kapitału]. Rezultat omówionych czterech aktów cyrkulacji jest nastę pujący: landlord w ydał swój dochód w połow ie na środki żywności, a w połowie na towary przemysłowe. Tym samym wydał 2 miliardy, które otrzymał jako rentę pieniężną. Poło wa tej kwoty wróciła od niego do dzierżawcy bezpośrednio,, połowa zaś pośrednio, via S. Natom iast S pozbył się części swych towarów gotowych i zastąpił je środkami żywności, czyli jednym z elementów reprodukcji. N a tych procesach kończy się cyrkulacja z udziałem landlorda. Jednakże z cyr kulacji przeszły do konsumpcji (częściowo nieprodukcyjnej,, a częściowo przemysłowej - gdyż właściciel ziemski odtworzył za pomocą swego dochodu część kapitału S) : 1) środki żywno ści (produkt nowego zbioru) za 1 miliard; 2) towary prze mysłowe (produkt zbioru zeszłorocznego) za 1 m iliard; 3) za. 374 Tableau economiąue Quesnaya 1 miliard środki żywności wchodzące do reprodukcji, tzn. do produkcji towarów, które w roku następnym 5 będzie miał na wymianę za połowę renty landlorda. Pieniądze w wysokości 2 miliardów znajdują się na powrót w ręku dzierżawcy. Kupuje on od 5 towarów za 1 miliard w celu odtworzenia swych avances annuelles et primitives [nakładów rocznych i pierwotnych]; składają się one częścio wo z narzędzi etc., a częściowo z wyrobów przemysłowych spożywanych w procesie produkcji. Jest to prosty proces cyr kulacji. W procesie tym 1 miliard przechodzi do rąk S, druga część jego produktu istniejącego w pc;taci towaru przekształca się w pieniądz. Metamorfoza kapitału zachodzi po obu stro nach. 1 miliard dzierżawcy przekształca się na powrót w ele menty ' produkcji niezbędne do reprodukcji, a gotowy towar S przekształca się z powrotem w pieniądz, ulega formalnej metamorfozie z towaru w pieniądz, bez której kapitał nie może przekształcić się z powrotem w elementy niezbędne do jego produkcji, a więc nie może zostać odtworzony. Jest to piąty proces cyrkulacji. Z obiegu do konsumpcji reprodukcyjnej przechodzą tow ary przem ysłow e za 1 m iliard (produkt zbioru zeszłorocznego) (a '-b ') 1**1. W końcu S przekształca pieniądze w kwocie 1 miliarda, w postaci których istnieje teraz połowa jego towarów, na powrót w drugą połowę warunków produkcji tych towarów, a więc w surowce etc. (a " -b "). Jest to cyrkulacja prosta. Za razem jest to dla S metamorfoza jego kapitału w postać zdatną do reprodukcji, dla F zaś - powrotne przekształcenie jego produktu w pieniądz. Teraz przechodzi z cyrkulacji do konsumpcji ostatnia Vs część produit brut. Mianowicie: wchodzi w skład procesu reprodukcji u dzierżawcy, nie wchodzi więc do cyrkulacji; Vs spożywa landlord ([to już] 2/ s ) ; 2/s otrzymuje S; razem stanowi to 4/s [»«]. Tu występuje jawna luka w rachunkach. Zdaje się, że Quesnay liczy w ten sposób:. F przekazuje P 1 miliard (Ve) w środkach żywności (linia a -b ). Surowcami za 1 miliard odtwarza fundusz S (a"~b"). Środki żywności za 1 miliard stanowią dla S płacę roboczą, której wartość dodaje do towa 375 Rozdział szósty rów, konsumując środki żywności o tejże wartości (c -d ). 1 miliard pozostaje w procesie reprodukcji (a') i nie wchodzi do cyrkulacji. W końcu produkt za 1 miliard odtwarza avances (a '- b ') *. A le Quesnay przeoczył, że S za towary przemysłowe wartości 1 miliarda nie kupuje od dzierżawcy ani środków żywności, ani surowców - zwraca mu tylko jego własne pie niądze. Quesnay mianowicie od pocz [ątku] zakłada, że dzierżaw ca - oprócz swego produit brut - posiada 2 miliardy w pienią dzu i że jest to w ogóle ten fundusz, z którego czerpie się pieniądz do obiegu. Po„a tym zapomina, że oprócz produit brut w wysokości 5 miliardów istnieje jeszcze produit brut w towarach przemysłowych, wyprodukowanych przed nowymi zbiorami, w wysokości 2 miliardów. Przecież ow e 5 miliardów reprćsentent seulement la totalitć de la production annuelle, ||4 3 2 | la totalite de la moisson delivree aux fermiers [repre zentują tylko całość produkcji rocznej, całość urodzaju zebra nego przez dzierżawców], ale w żadnym przypadku nie repre zentują produktu brutto przemysłu, którego elementy repro dukcji powinny być odtworzone z bieżących zbiorów. W ten sposób mamy: 1) 2 miliardy w pieniądzu po stronie dzierżawców; 2) 5 miliardów produit brut de la terre [pro duktu brutto ziem i]; 3) 2 miliardy wartości w towarach prze mysłowych. A więc 2 miliardy w pieniądzu i 7 miliardów w produkcie (agricole et industriel [rolnym i przemysłowym]). Proces cyrkulacji może być pokrótce przedstawiony następu jąco (F — dzierżawca, P = landlord, S = manufacturer, sterile [manufakturzysta, klasa jałow a]): F płaci P 2 miliardy renty w formie pieniężnej, P kupuje od F za 1 miliard środków żywności. Tym samym disposed of i/s produit brut [została rozdysponowana Vs produktu brutto] dzierżawcy. Równocześnie wpływa do F na powrót 1 miliard w pieniądzu. P kupuje następnie od S towarów za 1 miliard. Tym samym disposed of V 2 produit brut S. S ma teraz 1 miliard w pieniądzu, za co kupuje od F środki żywno ści. Z ich pomocą odtwarza V 2 ' elementów niezbędnych do reprodukcji swego kapitału. Tym samym została rozdyspono * W ręk o p isie: (<*"-£") - R e j . 376 Tableau economique Quesnaya wana kolejna Vs produit brut dzierżawcy. Zarazem dzier żawca znajduje się * znowu w posiadaniu 2 miliardów w pie niądzu, co odpowiada cenie środków żywności, które sprzedał za 2 miliardy P i S. Teraz F kupuje od S za 1 miliard towa rów, które mu odtwarzają V 2 jego avances. Tym samym dispo sed of druga połowa produit brut manufacturier. Wreszcie S kupuje surowców od dzierżawcy za ostatni 1 miliard w pie niądzu; tym samym disposed of trzecia Vs produit brut dzier żawcy, druga połowa elementów reprodukcji kapitału S została odtworzona, a równocześnie wpłynął na powrót do dzierżawcy 1 miliard [w pieniądzu]. W ręku F znajdują się więc z powro tem 2 miliardy, co jest zgodne z porządkiem rzeczy, gdyż Quesnay traktuje go jako kapitalistę, wobec którego P jest tylko receiver [odbiorcą] dochodu, a S - tylko salarie [odbior cą płacy roboczej]. Gdyby F płacił im obu bezpośrednio swoim produit, nie wydawałby pieniędzy. Jeśli więc wydaje pieniądze, to oni ze swej strony kupują za nie jego produkt i pieniądz wraca do niego. Jest to tenże formalny ruch powrot ny pieniądza do kapitalisty przemysłowego, który w charakte rze nabywcy rozpoczyna całe przedsięwzięcie i doprowadza je do końca. D alej, V 5 część [produktu F], odtwarzająca avances, należy do reprodukcji. Pozostaje jednak do zrealizowania Vs część, stanowiąca środki żywności, które w ogóle nie weszły do cyrkulacji. [5. O bieg tow arów i obieg -pieniądza w Tableau economique. Różne p rzypadki powrotu pieniądza do punktu wyjściowego] S nabywa od dzierżawcy za 1 miliard środków żywności i za 1 miliard surowca; F natomiast w celu odtworzenia swoich avances kupuje od niego towarów tylko za 1 miliard. W ten sposób S ma do zapłacenia balance [tutaj: różnicę bilansową] w wysokości 1 mld, którą opłaca w ostatecznym rachunku za pomocą tego 1 mld, jaki Otrzymał od P. Ową zapłatę 1 mld na rzecz dzierżawcy Q[uesnay] zdaje się gma twać z nabyciem od niego produktu na sumę 1 mld. Co do te go, jak się ta rzecz przedstawia, należy przejrzeć komentarze dra Baudeau f103'. * W rękopisie: posiada - Red. 377 R ozdział szósty W rzeczywistości (według naszego rachunku) 2 mld posłu żyły tylko w sposób następujący: 1) do opłacenia renty w pie niądzu w wysokości 2 mld; 2) do obrócenia 3 miliardami produit brut dzierżawcy (z czego 1 m ld [przedstawia] środki żywności dla P, a 2 mld - środki utrzymania i surowce dla S) oraz 2 miliardami produit brut S (z czego 1 mld do spoży cia dla P i 1 mld dla F, który spożywa go reprodukcyjnie). Przy ostatnim kupnie (a " -b ") S nabywając surowiec od F, płaci mu za to pieniędzmi. ||4 3 3 | A więc jeszcze raz: S otrzymał 1 miliard pieniędzmi od P. Za ten 1 miliard w pieniądzu nabywa od F środków żywności na sumę 1 mld. Za ten sam 1 mld w pieniądzu F kupuje od S towarów. Za ten sam 1 mld w pieniądzu S kupuje surowiec od F. A lbo też S nabywa od F za 1 mld w pieniądzu surowców i za 1 mld w pieniądzu środków żywności. F nabywa od 5 to warów za 1 mld [w pieniądzu], W tym przypadku 1 mld przypływa do S z powrotem, lecz tylko dlatego, że założono, iż oprócz 1 mld pieniędzy, które otrzymał od landlorda, oraz towarów za 1 mld, które ma jeszcze na sprzedaż, miał po nadto 1 mld w pieniądzu, który sam wprowadził do obiegu. Zgodnie z tym założeniem, zamiast 1 mld zużyto do obiegu towarów między nim a dzierżawcą 2 mld. W rezultacie 1 mld powrócił do S, gdyż S kupił * od dzierżawcy za 2 mld w pie niądzu, ten zaś kupił od niego za 1 mld, wypłacając mu z powrotem tylko połowę uzyskanych od niego pieniędzy. W pierwszym przypadku S kupuje w dwóch etapach. N aj pierw wydaje [na rzecz F] 1 mld, który przypływa doń po nownie, a w tedy S wypłaca go raz jeszcze F, tym razem już definitywnie, tak iż nic nie powraca doń więcej. W drugim przypadku natomiast S kupuje od razu za 2 mld. Jeśli F kupi znów od niego za 1 miliard, suma ta pozostanie u S. Obieg wymagałby tutaj 2 mld zamiast 1 mld. W pierw szym bowiem przypadku 1 mld [w pieniądzu] zrealizował w trakcie dwóch obrotów za 2 m ld towarów, w drugim zaś - 2 mld [zrealizowały] także za 2 mld towarów w trakcie jednego tylko obrotu. Jeśli teraz dzierżawca wypłaca S ponow* W rękopisie: sprzedał - Red. 378 Tableau economique Quesnaya nie 1 mld, to S uzyskuje nie więcej niż w pierwszym przypad ku, jako że oprócz towarów za 1 mld wprowadził do obiegu 1 mld w pieniądzu ze swego własnego funduszu, istniejącego przed procesem cyrkulacji. W yłożył tę sumę na potrzeby obie gu i dlatego przypływa ona do niego z powrotem. W pierwszym case [przypadku]: S [nabywa za] 1 mld w pieniądzu 1 mld w towarach od F; F [га] 1 mld w pienią dzu - 1 mld w towarach od S; S [za] 1 mld w pieniądzu 1 mld w towarach od F, tak że F zatrzymuje ostatecznie 1 mld [w pieniądzu]. W drugim case: 5 [za] 2 mld w pieniądzu [nabywa] 2 mld w towarach od F ; F [za] 1 mld w pieniądzu - 1 mld w towa rach od S. Dzierżawca, podobnie jak przedtem, zachowuje 1 mld, S natomiast otrzymuje z powrotem 1 mld, który był kapitałem wyłożonym przezeń na potrzeby obiegu i który teraz obieg mu zwraca. S nabywa za 2 mld towarów od F; F za 1 mld towarów od 5. A więc w każdym przypadku S ma do zapłacenia różnicę bilansową w wysokości 1 mld, ale nic ponadto. W celu pokrycia owej różnicy bilansowej zapłacił w następstwie tego szczególnego trybu cyrkulacji 2 mld na rzecz F, ten natomiast zwrócił mu 1 mld, gdy w pierwszym przypadku nie zwracał mu żadnych pieniędzy . W pierwszym mianowicie przypadku S kupuje za 2 mld od F, a F za 1 mld od S. A więc dla F, podobnie jak przed tem, pozostaje różnica bilansowa = 1 mld. A le tę różnicę wypłacono mu w taki sposób, że jego własne pieniądze przy płynęły doń ponownie, gdyż S kupuje najpierw za 1 mld od F, następnie F za 1 mld od S i wreszcie 5 za 1 mld od F. 1 mld [w pieniądzu] wprowadza tu do obiegu 3 mld [w towarach]. Łącznie jednak znajdowała się w obiegu (jeśli za pieniądz służył pieniądz realny) wartość = 4 mld, 3 mld w towarach i 1 mld w pieniądzu. Cyrkulująca i pierwotnie wprowadzona do obiegu (w kierunku F) suma pieniędzy nie przekraczała nigdy 1 mld, tzn. różnicy bilansowej, którą S miał do zapłacenia F. D zięki temu, że F kupił od S za 1 mld, zanim ten kupił od niego po raz wtóry za tę samą kwotę, S może tym 1 mld pokryć należne saldo bilansowe. W drugim przypadku S wprowadza do obiegu 2 mld. N a 379 Rozdział szósty bywa za nie 2 mld w towarach od F. Te 2 mld są tu potrzebne jako środek obiegu i zostają wydane w zamian za ekwiwalent w towarach. A le F kupuje znów od S za 1 mld; Wraca tedy ów 1 mld do S, jako że saldo bilansowe, które ma on do zapłacenia F, wynosi tylko 1 mld, a nie 2 mld. S dał F towa rów za 1 mld, wobec czego F musi zwrócić mu 1 mld, który teraz byłby przez S nadpłacony. Case powyższy jest dosta tecznie godny uwagi, aby chwilę się nad nim zatrzymać. Przy założonym wyżej obiegu towarów za 3 mld, z czego 2 mld stanowią środki żywności, a 1 mld towary manufaktu rowe, możliwe są rozmaite przypadki; należy jednak zauwa żyć, po pierw sze, że zgodnie z założeniami Q[uesnaya], w chwili gdy rozpoczyna się cyrkulacja między S a F, w ręku S znajduje się 1 mld w pieniądzu i w ręku F także 1 mld w pieniądzu; po drugie, przyjmujemy dla ilustracji, że S oprócz 1 mld, który otrzymuje od P, ma jeszcze w kasie 1 mld w pieniądzu. ||4 3 4 | I. Po pierw sze: przypadek, jaki przedstawił Q[uesnay]. S nabywa za 1 mld w pieniądzu 1 mld w towarach od F; F za otrzymany w ten sposób 1 mld w pieniądzu na bywa od S 1 mld w towarach; wreszcie S za uzyskany w ten sposób powtórnie 1 mld w pieniądzu nabywa za 1 mld towa rów od F. W kieszeni F pozostaje więc 1 mld w pieniądzu, który stanowi dlań kapitał (in fact ten 1 mld wraz z drugim 1 mld w pieniądzu, który otrzymał z powrotem od P, tworzą łącznie dochód, z którego dzierżawca w roku następnym znów wypłaca rentę pieniężną, a mianowicie 2 mld w pieniądzu). 1 mld w pieniądzu obiegał tu trzykrotnie - od S do F, od F do S, od 5 do F - i za każdym razem [stanowił zapłatę] za 1 mld w towarach, łącznie w ięc za 3 mld. Jeżeli pieniądz sam posiada wartość, to w obiegu znajduje się wartość 4 mld. Pieniądz funkcjonuje tutaj tylko jako środek obiegu, lecz dla F, w którego ręku ostatecznie pozostaje, przekształca się w pieniądz i eventualiter - w kapitał. II. Po drugie: pieniądz funkcjonuje tylko jako środek płat niczy. W tym przypadku S, który nabywa od F za 2 mld to warów, i F, który nabywa od S towarów za 1 mld, rozliczają się ze sobą. Po zakończeniu transakcji S musi zapłacić F różni 380 Tableau economique Quesnaya cę bilansową w wysokości 1 mld w pieniądzu. Tak jak poprzednio, do kasy F wpływa 1 mld w pieniądzu, z tą jednak różnicą, że nie służył za środek obiegu. Pieniądze te stanowią dla F transfer kapitału, gdyż odtwarzają mu tylko kapitał w wysokości 1 mld w towarach. Tak jak poprzednio weszły więc do obiegu 4 mld wartości. Lecz zamiast trzech aktów cyrkulacji 1 miliarda w pieniądzu, dokonał się tylko jeden akt i pieniądze opłaciły tylko równą sobie sumę wartości to warowych. Poprzednio zaś opłaciły trzykrotnie więcej. W po równaniu z casus I zaoszczędzone by były dwa zbyteczne akty cyrkulacji. III. Po trzecie: F występuje najpierw w charakterze na bywcy i za 1 mld w pieniądzu (który uzyskał od P) kupuje od S za 1 mld towarów. Obecnie 1 mld cyrkuluje, nie leży u F w postaci skarbu przeznaczonego do zapłacenia następnej renty. S ma teraz 2 mld w pieniądzu (1 mld od P i 1 mld od F). Za te 2 m ld w pieniądzu nabywa od F towarów o war tości 2 mld. W obiegu znalazło się teraz 5 mld wartości (3 mld w towarach i 2 mld w pieniądzu). D okonał się obieg 1 mld pieniędzy i 1 mld towarów oraz obieg 2 mld pieniędzy 1 2 mld towarów. Z tych 2 mld w pieniądzu miliard pocho dzący od dzierżawcy obiega dwa razy, a miliard pochodzący od S jeden raz tylko. Obecnie powracają do F 2 mld w pienią dzu, z czego jednak tylko 1 mld wyrównuje jego bilans, po zostały zaś 1 mld wprowadzony do obiegu przez niego same go, ponieważ on, F, pierwszy wystąpił jako nabywca, przypły wa doń z powrotem za pośrednictwem obiegu. IV. Po czw arte: S za 2 mld w pieniądzu (1 mld od P i 1 mld, który on sam wprowadza do obiegu ze swej kasy) na bywa at once [od razu] 2 mld w towarach od F. Ten z kolei kupuje za 1 mld towarów od S,, zwraca mu przeto 1 mld w pieniądzu, zatrzymując sobie jak poprzednio 1 mld dla wy równania bilansu z S. Cyrkulowało wartości za 5 mld; aktów obiegu było dwa. Z 2 mld, które S zwraca F, 1 mld stanowią pieniądze, które F sam wprowadził do obiegu, a tylko 1 mld - pienią dze, które do obiegu wprowadził S. D o F powracają tutaj 2 mld w pieniądzu zamiast 1 mld, ale in fact otrzymuje on 381 Rozdział szósty tylko 1 m ld, gdyż pozostały 1 mld sam wprowadził do obie gu. To in case III. In case IV powraca do S 1 mld w pienią dzu, lecz jest to miliard wprowadzony przezeń do obiegu z własnej kasy, a nie uzyskany ze sprzedaży towarów do rąk P. Jeśli w case I, podobnie jak w case II, nie cyrkuluje nigdy więcej niż 1 mld w pieniądzu, tyle że [w przypadku I] obraca się on trzy razy, a ,w case II tylko raz - to rzecz polega po prostu na tym, że w case II założono rozwój kredytu, skąd płynie oszczędność transakcji płatniczych, a w case I istnieje szybki ruch, lecz za każdym razem pieniądz występuje jako środek obiegu, za każdym więc razem wartość musi pojawić się w dwojakiej postaci: na jednym biegunie w postaci pienią dza, na drugim w postaci towaru. Jeśli w case III i IV cyr kulują 2 mld zamiast 1 m ld, jak to było w przypadkach I i II, to dzieje się tak dlatego, że w obu przypadkach wcho dzi od razu do obiegu wartość towarowa w wysokości 2 mld (w case III mamy do czynienia z S jako nabywcą zamykają cym proces obiegu, w case IV - z S jako nabywcą rozpoczy nającym proces obiegu); słowem, od razu 2 mld w towarach wchodzą do obiegu, przy czym zakłada się, że towary te są nabyte niezwłocznie, nie zaś opłacone dopiero po sporządzeniu bilansu. W każdym razie najbardziej interesujący w całym ruchu jest ten 1 mld w pieniądzu, który w case III - dzierżawca, a w case IV - manufacturier [właściciel manufaktury] po zostawia u siebie, chociaż w obu przypadkach saldo bilansowe w wysokości 1 mld w pieniądzu zostaje wyrównane na rzecz dzierżawcy; nie otrzymuje on ani szeląga więcej w case III i ani szeląga mniej w case IV. W ymienia się tutaj oczy wiście zawsze ekwiwalenty, a jeśli mówimy przy tym o różnicy bilansowej, to należy przez to rozumieć tylko ekwiwalent war tości, który zamiast w towarach wypłacony zostaje w pie niądzu. W przypadku III P wprowadza do obiegu 1 mld w pienią dzu i otrzymuje za to od S ekwiwalent towarowy, czyli 1 mld w towarach. A le teraz S nabywa od niego towarów za 2 mld w pieniądzu. Pierwszy 1 mld w pieniądzu, który P wprowadził 382 Tableau iconomique Quesnaya do obiegu, powraca więc do niego, gdyż za to kupiono od niego 1 mld w towarach. Za ów 1 miliard w towarach płaci mu się wydatkowanym przezeń pieniądzem. Pozostały 1 mld w pieniądzu F uzyskuje z tytułu zapłaty za drugi 1 mld w to warach. Pieniężna różnica bilansowa należy mu się dlatego, że nabywa on towarów tylko za 1 mld w pieniądzu, gdy tym czasem od niego zakupuje się towarów o wartości 2 mld. ||4 3 5 | W case IV 5 wprowadza at once 2 mld. w pieniądzu do obiegu, za co pobiera od F 2 mld w towarach. F z kolei kupuje od niego za 1 mld towarów, płacąc pieniędzmi w y datkowanymi przez samego S, i w ten sposób 1 mld w pienią dzu powraca do S. W case IV: S przekazuje w rzeczywistości F w postaci to warów - 1 mld ( = 1 mld w pieniądzu) oraz w postaci pienią dza - 2 mld, a w ięc 3 mld w pieniądzu; otrzymuje jednak od niego tylko 2 mld w towarach. D latego F musi mu zwrócić 1 mld w pieniądzu. W case III: F daje S w postaci towaru 2 mld ( = 2 mld w pieniądzu) i w postaci pieniądza - 1 mld, a więc 3 mld w pieniądzu. Otrzymuje jednak od niego tylko 1 mld w towa rach = 1 mld w pieniądzu. Stąd też S musi mu zwrócić 2 mld w pieniądzu; 1 mld wypłaca mu tymi pieniędzmi, które sam F wprowadził do obiegu, a 1 mld sam wprowadza do obiegu. F zatrzymuje sobie 1 mld w pieniądzu tytułem różnicy bilansowej, ale 2 mld w pieniądzu zatrzymać nie może. W obu przypadkach S otrzymuje 2 mld w towarach, a F 1 mld w towarach plus 1 mld w pieniądzu, tzn. różnicę bilansową. Jeśli w case III przypływa do F ponadto jeszcze 1 mld w pieniądzu, to są to tylko pieniądze, które wprowadził do obiegu ponad tę sumę, którą wyciąga z obiegu dzięki sprze daży towarów. Tak samo rzecz się ma z S w case IV. W obydwu przypadkach 5 ma do zapłacenia różnicę bilan sową w wysokości 1 mld w pieniądzu, gdyż wyciąga z obiegu za 2 m ld towarów, a wprowadza do niego towarów tylko za 1 mld. W obu przypadkach powinien F otrzymać w pieniądzu różnicę bilansową w wysokości 1 mld, gdyż wprowadza do obiegu towarów za 2 mld, a wyciąga z niego towarów tylko za 1 m ld; drugi więc 1 mld w towarach powinno mu się w y 383 Rozdział szósty równać w pieniądzu. Ostatecznie tylko ten 1 mld pieniędzy może w obu przypadkach przejść z rąk do rąk. Ponieważ jednak w obiegu znajdują się 2 mld w pieniądzu, [drugi miliard] musi przypłynąć z powrotem do tego, kto wprowa dził go do obiegu; albo do F, który otrzymał z obiegu różnicę bilansową w wysokości 1 mld, a oprócz tego jeszcze drugi miliard w pieniądzu wprowadził do obiegu, albo też do S, który ma do zapłacenia 1 m ld tytułem różnicy bilansowej, a prócz tego wprowadził do obiegu 1 mld w pieniądzu. W case III wchodzi do obiegu 1 mld w pieniądzu ponad tę masę pieniężną, która w innych okolicznościach jest niezbęd na do cyrkulacji masy towarowej *, gdyż F występując pierwszy w roli nabywcy musi wprowadzić pieniądze do obiegu, nie zależnie od tego, jak się ostatecznie ułoży jego sytuacja płatni cza. W case IV wchodzą również do obiegu 2 mld w pienią dzu zamiast tylko 1 mld, jak w przypadku II, gdyż, po pierw sze, S występuje najpierw jako nabywca, a po drugie, kupuje za jednym zamachem 2 mld w towarach. W obydwu przy padkach pieniądze cyrkulujące między nabywcami a sprze dawcami mogą ostatecznie równać się tylko tej różnicy bilan sowej, którą jeden z nich ma drugiemu zapłacić. Pieniądze bowiem, jakie S lub F wydatkują ponad tę sumę, muszą być im z powrotem wypłacone. Załóżmy, że F nabywa za 2 mld towarów od S. A więc rzecz ułoży się w następujący sposób: F daje 5 1 mld w pie niądzu za towar. S kupuje od F towarów za 2 mld w pienią dzu, w wyniku czego F uzyskuje z powrotem pierwszy 1 mld oraz 1 mld into the bargain [dodatkowo]. F kupuje znów za 1 mld w pieniądzu od 5, dzięki czemu suma ta powraca do 5. Pod koniec tego procesu F miałby za 2 mld towarów oraz 1 mld, który miał pierwotnie, zanim się proces cyrkulacji roz począł, a S - towarów za 2 mld oraz w pieniądzu 1 mld, który również miał pierwotnie. 1 mld w pieniądzu należący do F i 1 mld w pieniądzu należący do S odegrałyby swoją rolę tylko jako środki obiegu, aby po spełnieniu swej funkcji powrócić jako pieniądz, lub w tym przypadku również jako * W ręk o p isie: ponad tę m asę tow arow ą, k tó ra w innych okolicznościach jest niezbędna do cyrkulacji - R ed. 384 Tableau iconomique Quesneye kapitał, do obu wydatkujących. Jeśliby obaj wydatkujący uży wali pieniędzy jako środka płatniczego, to ani jeden grosz nie obiegałby między nimi; rozliczyliby się wówczas za pomocą swoich towarów, każdy za 2 mld, i ich rachunki wyrównałyby się. Tak w ięc pieniądze cyrkulujące w charakterze środka obiegu między dwiema osobami, które występują wobec siebie 1 jako nabywca, i jako sprzedawca, wracają z powrotem; można tu wyróżnić trzy przypadki. [Po p ierw sze:] Następuje wyrównanie dostarczonych war tości towarowych. W tym przypadku pieniądze powracają do tego, kto zaliczkował je na proces cyrkulacji i w ten sposób pokrył swoim kapitałem koszty obiegu. N p. gdy P i S naby wają wzajemnie od siebie towary, każdy za 2 mld, a taniec rozpoczyna S, wówczas S kupuje od P towarów za 2 mld w pieniądzu. F zwraca mu te 2 mld nabywając za tę sumę 2 mld w towarach. W ten sposób S zarówno przed, jak i po dokonaniu transakcji posiada 2 mld w towarach i 2 mld w pieniądzu. A lbo też, gdy tak jak w poprzednim case obydwaj w równym stopniu zaliczkują środki obiegu, po obu stronach wraca do każdego to, co każdy wniósł początkowo do obiegu; jak to było wyżej; 1 mld w pieniądzu wraca do P i 1 mld do S. Po drugie: Wartości towarowe wymieniane przez obie stro ny nie wyrównują się. Powstaje różnica bilansowa, którą na leży zapłacić pieniędzmi. Jeśli teraz obieg towarów ukształto w ał się tak jak wyżej w case I *, że mianowicie d o obiegu weszło nie więcej pieniędzy, niż było ich trzeba do zapłacenia powyższej różnicy bilansowej, i że tylko ta suma krążyła cały czas tam i z powrotem między obiema stronami - to osta tecznie trafia ona do rąk ostatniego sprzedawcy, który zatrzy muje sobie różnicę bilansową. Po trzecie-. Wartości towarowe wymieniane przez obie stro ny nie wyrównują się, do zapłacenia pozostaje różnica bilan sowa, jednakże obieg towarów odbywa się w takiej formie, że więcej cyrkuluje pieniędzy, niż ich trzeba do zapłacenia tej różnicy; w tym przypadku pieniądze przewyższające różni cę bilansową wracają do tej ze stron, która je zaliczkowała. * W ręk o p isie: case II - R ed. 25 - M arks, Engels - D zieła t. 26 385 Rozdziel szósty W case III do tej osoby, która otrzymuje różnicę bilansową, w case IV do tej, która różnicę tę musi pokryć. W okolicznościach [uwzględnionych w rubryce] „po drugie” pieniądze powracają tylko wtedy, gdy odbiorca różnicy bilan sowej jest pierwszym nabywcą, jak w przykładzie z robotni kiem i kapitalistą. Gdy jak [w przypadku] II pierwszym na bywcą jest strona przeciwna, pieniądze zmieniają właściciela. ||4361 {Wszystko to dzieje się oczywiście tylko przy zało żeniu, że akty kupna i sprzedaży określonej ilości towarów zachodzą między tymi samymi osobami, tak iż każda ze stron występuje na przemian wobec drugiej strony to jako nabywca, to jako sprzedawca. Załóżmy teraz, że 3000 * w towarach są równo podzielone między posiadaczy towarów i sprze dawców A , A ', A " i że naprzeciw nich stoją nabywcy В, В', B". Jeżeli trzy akty kupna zachodzą tutaj jednocześnie, a więc jeden obok drugiego w przestrzeni, to w obiegu muszą być 3000 w pieniądzach [ie4I; każdy A znajduje się w posia daniu 1000 w pieniądzach, a każdy В - 1000 w towarach. Jeśli natomiast akty kupna następują jeden po drugim, w sekwencji czasowej, stwarza to możliwość obiegu jednej i tej samej sumy 1000 w pieniądzu tylko wtedy, gdy metamor fozy towarów splatają się wzajemnie, tj. gdy pewna część osób występuje i w roli nabywców, i w roli sprzedawców, chociaż nie [w stosunku] do jednej i tej samej osoby, jak w powyższym case, lecz w stosunku do jednej jako nabywca, a do drugiej jako sprzedawca. Tak więc dla przykładu: A sprzedaje В ** za 1000 w pie niądzu; A kupuje za 1000 w pieniądzu od В'; B' kupuje za 1000 w pieniądzu od A ’ -, A ' za 1000 w pieniądzu od В ” ; B" za 1000 w pieniądzu od A". Pieniądze pięć razy przeszłyby z rąk do rąk w kręgu sześciu osób, ale i towarów obiegałoby za 5000 w pieniądzu. Niech teraz obiega towarów tylko za 3000, a wtedy: A [kupuje] za 1000 w pieniądzu od В; В za 1000 w pienią dzu od A '; A ' za 1000 w pieniądzu od B'. Trzy przemieszcze nia w kręgu czterech osób. Jest to P -T ***}. * W w yd. niem . z 1974 r .: 3000 m ilionów - R e d . p rzeki, polsk. ** W ręk o p isie: В sprzedaje A - R ed. *** W ręk o p isie: T - P - R ed. 386 Tableau economique Quesnaya Rozpatrzone wyżej cases nie przeczą sformułowanemu poprzednio prawu, że „przy danej szybkości obiegu pieniądza i danej sumie cen towarów ilość środków cyrkulacji jest określona” (I, str. 85 *). W przytoczonym wyżej przykła dzie I obiega 1000 w pieniądzu trzykrotnie, wprawiając w ruch towary na sumę 3000. Stąd masa cyrkulujących pieniędzy: = 3000 (suma cen) 3000 (suma cen) ------------------- -— , czylii -------------------------- = 1000 w pieniądzu. 3 (szybkość) 3 obroty W case III lub IV suma cen towarów znajdujących się w obiegu jest wprawdzie taka sama, = 3000 w pieniądzu, jednakże szybkość obiegu jest inna. 2000 w pieniądzu, tzn. 1000 w pieniądzu plus 1000 w pieniądzu, obiega jeden raz. A le z tych 2000 w pieniądzu 1000 obiega po raz wtóry. 2000 w pieniądzu obraca dwoma trzecimi łącznej sumy 3000 w towarach, a połowa tego, tj. 1000, wprawi w ruch pozostałą jedną trzecią tej łącznej sumy towarów; jeden 1000 w pienią dzu dokonuje dwu obrotów, ale drugi 1000 obiega tylko raz. W trakcie dwukrotnego obiegu [jednego] 1000 w pieniądzu realizuje się cena towaru = 2000 w pieniądzu, a w trakcie jednorazowego obrotu [drugiego] 1000 w pieniądzu - cena towaru = 1000 w pieniądzu; łącznie 3000 w towarach. Jaka jest przeto szybkość obiegu pieniędzy w odniesieniu do towa rów, które pieniądze wprawiają tutaj w ruch? 2000 w pienią dzu dokonuje IV 2 obrotu (co jest równoznaczne z tym, jak gdyby najpierw cała suma wykonała jeden obrót, a następnie połowa tej sumy - jeszcze jeden obrót) = 3/г. I w samej rzeczy: 3000 (suma cen) -------------------------= 2000 w pieniądzu. s/2 obrotu Co jednak określa tutaj różnice w szybkości obiegu pie niędzy? Odrębność zarówno przypadku III, jak i IV w porównaniu z przypadkiem I wynika stąd, że w tym ostatnim suma cen każdorazowo cyrkulujących towarów nie jest nigdy ani * P atrz K . M arks, , »Przyczynek do krytyki ekcmomti politycznej” , w : M ark s-E n g e ls, D zieła, t. 13, str. 99 r R e d . przekl. polsk. 387 Rozdział szósty większa, ani mniejsza od */з sumy cen masy towarowej znaj dującej się w ogóle w obiegu. Zawsze cyrkulują towary o war tości tylko 1000 w pieniądzu. Natom iast w przypadkach III i IV obiega raz 2000 i raz 1000 w towarach, a więc raz 2/з i raz >/з danej masy towarowej. Z tych samych przy czyn w handlu hurtowym muszą obiegać większe monety niż w handlu detalicznym. Jak już (I, „Obieg pieniądza” *) zaznaczyłem, ponowny przypływ pieniędzy wskazuje przede wszystkim, że nabywca zn ów stał się sprzedawcą, p tzy czym jest w istocie obojętne, czy sprzedaje tej samej osobie, od której sam kupił, czy też innej. Jeżeli jednak kupno i sprzedaż dokonują się między tymi samymi osobami, to wówczas zachodzą zjawiska, które spowodowały tyle błędnych sądów (Destutt de Trący **). Fakt, iż nabywca staje się sprzedawcą, wskazuje, że w sprze daży pojawił się nowy towar. Ciągłość obiegu towarowego jest równoznaczna ze stałym jego odnawianiem (I, str. 78 ***) - a zatem z procesem reprodukcji. Nabywca może ponownie stać się sprzedawcą, jak np. fabrykant w stosunku do robotnika, i akt ten nie musi wyrażać reprodukcji. Jedynie ciągłość powrotnego przypływu pieniędzy, jego powtórzenia wskazują na to, że zachodzi proces reprodukcji. Ponowny przypływ pieniędzy, który wyraża przekształcenie kapitału z powrotem w formę pieniężną, bezwarunkowo świadczy o zakończeniu jednego przewrotu [tzn. obrotu] i o po nownym rozpoczęciu reprodukcji, jeśli kapitał jako taki kon tynuuje swój ruch. Również tutaj, podobnie jak w e wszystkich innych przypadkach, [kapitalista] był sprzedawcą, T -P , a na stępnie staje się nabywcą, P -T , lecz dopiero w P jego kapitał zyskuje znowu taką formę, w której zdatny jest do wymiany na elementy niezbędne do jego reprodukcji, a T reprezentuje tutaj właśnie te elementy. P - T wyraża tu przekształcenie kapi tału pieniężnego w kapitał produkcyjny, czyli przemysłowy. * P atrz tam że, str. 91-100 - R e d . przekl. polsk. ** P atrz tom niniejszy, str. 294-309 i K . M arks, „ K a p ita l” , t, I I , w t Ma<rks-E o g e ls , D zie ła, t. 24, str. 593-604 - R e d . p rze kl. polsk. *** P atrz K . M arks, „Przyczynek do krytyki ekonom ii politycznej” , w : M ark s-E n g e ls, D zieła, t. 13, str. 91-92 - R e d . przekl. polsk. 388 Tableau economique Quesnaya Dalej, powrotny przypływ pieniędzy do ich punktu wyjścio w ego może, jak widzieliśmy, wskazywać na to, że pieniężna różnica bilansowa wynikająca z łańcucha aktów kupna i sprze daży przypada temu nabywcy, który zapoczątkowuje łańcuch tych procesów. F kupuje od S za 1000 w pieniądzu. S kupuje za 2000 w pieniądzu od F. 1000 w pieniądzu przypływa tu z powrotem do F. Co się zaś tyczy pozostałego 1000, to za chodzi tu tylko proste przemieszczenie pieniędzy między 5 a F. ||4 3 7 | Wreszcie, powrotny przypływ pieniędzy do punktu wyjścia może nastąpić, mimo że nie wyraża zapłaty różnicy bilansowej, wtedy: 1) kiedy bilans płatności wyrównuje się, a więc nie ma żadnej różnicy bilansowej do pokrycia w pienią dzu; [jak również] 2) kiedy nie ma równowagi bilansowej, a więc kiedy trzeba płacić różnicę bilansową w pieniądzu. Zob. rozpatrzone wyżej przypadki. W e wszystkich tych przy padkach obojętne jest, czy np. naprzeciw F staje ten sam S, czy też S reprezentuje tu wobec F, a F wobec S łączną liczbę tych wszystkich, którzy mu sprzedają lub od niego ku pują (całkiem tak, jak w przykładzie, w którym zapłata różni cy bilansowej przejawia się w powrotnym przypływie pienię dzy). W e wszystkich tych przypadkach pieniądze przypływają z powrotem do tego, kto, by tak rzec, zaliczkował je na obieg. Pieniądze spełniły w obiegu swoją funkcję, jak banknoty, i powracają do tej osoby, która puściła je w ruch. T utaj są one tylko środkiem obiegu. O statni kapitaliści rozliczają się m iędzy sobą i w ten sposób pieniądze powracają do tego, kto puścił je w obieg. Pozostaje więc jeszcze odłożony [na] później problem: kapi talista wyciąga z obiegu więcej pieniędzy, niż do niego wpro wadził P°°l. [6. Znaczenie Tableau economique w historii ekonomii politycznej] Powróćmy do Quesnaya. A. Smith cytuje z pewną ironią hiperboliczne sformułowa nie markiza de M irabeau: 389 Rozdział szósty „O d początku świata dokonano trzech wielkich odkryć... Pierwsze, to odkrycie pisma... Drugie, to odkrycie (I) pieniądza. Trzecim jest Tableau economique, wynik dwóch poprzednich odkryć oraz ich uzu pełnienie” ([przekład] Gamiera, t. Ш, ks. IV, rożdz. IX, str. 540 [por. wyd. polsk., t. II, str. 383, 384]). W samej rzeczy jednak, owa próba przedstawienia całego procesu produkcji kapitału jako procesu reprodukcji, a cyrku lacji tylko jako formy tego procesu, cyrkulacji zaś pieniądza tylko jako momentu cyrkulacji kapitału; próba włączenia za razem do procesu reprodukcji [kwestii] pochodzenia dochodu, wymiany między kapitałem a dochodem, stosunku konsumpcji reprodukcyjnej do konsumpcji ostatecznej, zaś do cyrkulacji kapitału - cyrkulacji między konsumentem a producentem (in fact między kapitałem a dochodem ); wreszcie próba przedsta wienia, jako momentów procesu reprodukcji, cyrkulacji mię dzy dwoma wielkimi działami pracy produkcyjnej - wytwa rzaniem surowców a przemysłem; i wszystko to w jednej Tableau, która in fact składa się zawsze z pięciu tylko linii łączących sześć punktów wyjścia lub powrotu; i wszystko to w drugim trzydziestoleciu XVIII wieku, w okresie dzieciństwa ekonomii politycznej - było ideą w najwyższym stopniu ge nialną, bezsprzecznie najgenialniejszą ze wszystkich, jakie do tej pory zrodziła ekonomia polityczna. Co się tyczy cyrkulacji kapitału, procesu jego reprodukcji, rozmaitych form, jakie przybiera on w tym procesie, związku między cyrkulacją kapitału a ogólną cyrkulacją, a więc nie tylko wymiany kapitału na kapitał, ale i wymiany między ka pitałem a dochodem - to Smith w rzeczywistości przejął tylko dziedzictwo po fizjokratach oraz ściślej sklasyfikował i opisał poszczególne pozycje inwentarza, lecz chyba nie przedstawił i nie wytłumaczył całego procesu tak słusznie, jak to zgodnie z ogólną ideą zostało naszkicowane w Tableau economique, pomimo fałszywych założeń Quesnaya. K iedy Smith mówi dalej o fizjokratach: „Prace ich wyświadczyły niewątpliwie ich ojczyźnie pewną przysłu gę” (tamże, str. 538 [por. wyd. polsk., t. II, stt. 382]), 390 Tableau iconomique Quesnaya jest to aż nieskromna w swej skromności ocena roli takiego np. Tur goła, jednego z ojców - w sensie bezpośredniego wpły wu - Rewolucji Francuskiej. |437|| 391 [ROZDZIAŁ SIÓDMY] Linguet [Wczesna krytyka burżuazyjno-liberalnych poglądów na „wolność” robotnika] ||438| Linguet: „Thćorie des loix civiles etc.” , Lon dyn 1767. Zgodnie z planem mojej pracy wyłączam całkowicie z niniej szego przeglądu historycznego pisarzy socjalistycznych i komu nistycznych. Przegląd ten ma tylko wskazać, z jednej strony, formy krytyki, jakiej poddają się wzajemnie ekonomiści *, z drugiej zaś, formy - o rozstrzygającym znaczeniu histo rycznym - w jakich praw a ekonomii politycznej początkowo były wyrażane, a następnie dalej rozwijane. 2 tego względu pomijam przy rozpatrywaniu wartości dodatkowej takich pisa rzy X V III w., jak Brissot, Godwin itd., podobnie jak socjali stów i komunistów X IX w. Tych kilku pisarzy socjalistycz nych, o których powiem w niniejszym p rzegląd zie[106], albo przyjmuje punkt widzenia ekonomii burżuazyjnej, albo zwalcza ją wychodząc z jej własnych założeń. Linguet wszelako nie jest socjalistą. (B y ł raczej reakcjo nistą). Swojej polemice z burżuazyjno-liberalnymi ideałam i współczesnych mu przedstawicieli Oświecenia, z rozpoczyna jącym się panowaniem burżuazji, nadaje - na poły poważnie, na poły ironicznie - reakcyjną postać. Broni azjatyckiego de spotyzmu przeciw jego cywilizowanym, europejskim form om ; broni niewolnictwa przeciw pracy najemnej. Tom I. Choćby to jedno zdanie skierowane przeciw Monte skiuszowi: l’esprit des lois, c’est la propriete [własność - oto duch praw ], wskazuje na głębię jego poglądów * W rękopisie: ci ekonomiści - Red. 392 Ltnguet Fizjokraci byli jedynymi ekonomistami, z którymi Linguetowi przyszło się zmierzyć. Bogacze zawładnęli wszystkimi warunkami produkcji, [co doprowadziło do] wyobcowania się warunków produkcji, którymi w najprostszej postaci są same siły przyrody. „W naszych cywilizowanych krajach wszystkie elementy [przyrody] są pojmane w niewolę” (str. 188). Aby uzyskać część tych przywłaszczonych sobie przez boga czy skarbów, trzeba je nabyć ciężkim trudem, pomnażającym bogactwo bogaczy. „W ten sposób pojmana w niewolę przyroda przestała ofiarowywać swym dzieciom łatwo dostępne zasoby dla podtrzymywania ich egzy stencji. Jej dobrodziejstwa trzeba opłacać ustawicznym wysiłkiem, a jej dary - uporczywą pracą” [tamże, str. 188]. (Tutaj - w dons de la nature [darach przyrody] - dźwięczy fizjokratyczna nuta). „Bogacz, zagarnąwszy je w wyłączne posiadanie, tylko za taką cenę zezwala, aby malutka ich cząstka powróciła do ogółu. Aby być do puszczonym do udziału w jego bogactwach, trzeba pracować nad ich pomnażaniem” (str. 189). „Trzeba więc wyrzec się chimery wolności” (str. 190). Prawa istnieją po to, by „sankcjonować pierwotną uzurpa cję” (ze strony własności prywatnej), „by zapobiegać nowej” (str. 192). „Stanowią one swego rodzaju sprzysiężenie przeciw najliczniejszej części rodu ludzkiego” (mianowicie przeciw nieposiadającym). „T o właśnie społeczeństwo stworzyło prawa, a nie prawa - społeczeństwo” (str. 230). „Własność pojawiła się wcześniej niż praw a" (str. 236). Samo societe [społeczeństwo] - [sam fakt,] że człowiek żyje w societe, a nie jako niezależne, samoistne indywiduum jest źródłem proprićtć [własności], opartych na niej praw i nie uchronnego [w tych warunkach] niewolnictwa. Po jednej stronie pędzili żywot w spokoju i odosobnieniu cultivateurs [rolnicy] i pasteurs [pasterze]. Po drugiej zaś: „myśliwi przyzwyczajeni do życia z rozlewu krwi, do łączenia się w hordy w celu łatwiejszego dokonywania łowów na zwierzynę, którą się żywili, i do układania się co do podziału zdobyczy” (str. 279). 393 Rozdział siódmy „Właśnie wśród myśliwych powinny się były pojawić pierwsze oznaki społeczeństwa” (str. 278). p raw d ziw e społeczeństwo uformowało sit kosztem pasterzy i rolników, za podstawę posłużył mu icb podbd'f’ przez hordę chasseurs róunis [zjednoczonych myśliwych] (str. 289). Wszelkie obowiązki w społeczeństwie sprowadzają się do commander [rozkazywania] i obćir [posłuszeństwa]. „O w a degradacja jednej części rodu ludzkiego, powołując najpierw do życia społeczeństwo, zrodziła następnie prawa” (str. 294). N ędza zmusza robotników chcących żyć, a wyzutych z w a runków produkcji, do pracy nad pomnażaniem cudzego bo gactwa. „Tylko brak możliwości utrzymania się w jakiś inny sposób przy ży ciu zmusza naszych robotników dniówkowych do uprawiania ziemi, której owoców nie będą spożywali, a naszych murarzy do wznoszenia budynków, w których nie będą zamieszkiwać. Tylko nędza popycha ich na rynek, gdzie oczekują przedsiębiorców, którzy zechcieliby wy świadczyć im łaskę przez zakupienie ich. Tylko ona rzuca icb na ko lana przed bogaczem, z błaganiem, aby im zezwolił pomnażać jego bogactwo" (str. 274). „G w ałt był więc pierwszą przyczyną powstania społeczeństwa, a przemoc pierwszą jego więzią” (str. 302). „Ich” (des hommes [ludzi]) „pierwszą troską było bez wątpienia zdobycie sobie pożywienia... dru ga musiała polegać na poszukiwaniu sposobów zdobycia go bez pracy” (str. 307, 308). „M ogli to osiągnąć tylko przez przywłaszczanie sobie owoców cudzej pracy” (str. 308). „Pierwsi zdobywcy stali się despota mi tylko po to, by mogli bezkarnie wieść próżniacze życie, a królami by mieli z czego żyć; to znakomicie zawęża i upraszcza... ideę władzy” (str. 309). „Społeczeństwo zrodziło się z gwałtu, a własność z uzurpa cji” (etr. 347). „Społeczeństwo powstało wraz z pojawieniem się panów i niewolników” (str. 343). „O d początku dwie ||4 3 9 | były podpory wspólnoty społecznej: z jednej strony niewola większej części mężczyzn, z drugiej - niewola wszystkich kobiet... Tylko kosztem trzech czwar tych liczby swoich członków zapewniło społeczeństwo szczęście, boga ctwo i spokój niewielkiej garstce właścicieli, o których jedynie się troszczyło” (str. 365). Tom II: „Chodzi więc nie o to, aby badać, czy niewolnictwo jako takie przeciwne jest naturze, lecz czy przeciwne jest naturze spo394 Littguet leczeństwa... nieodłączne od społeczeństwa” (str. 256). „Społeczeństwopowstało wraz z ujarzmieniem” (str. 257). „Trw ałe niewolnictwo jcsr niezniszczalnym fundamentem społeczeństwa” (str. 3-*7). „Ludzie zmuszeni uzyskiwać środki utrzymania dzięki szczodrobliwo ści innego człowieka pojawili się dopiero wtedy, gdy ten na tyle wzbo gacił się zabranym im dobrem, że mógł zwrócić im małą jego cząstkę. Jego rzekoma wielkoduszność mogła być tylko zwrotem pewnej częfci owoców icb własnej pracy, które zostały przezeń przywłaszczone" (str. 242). „Czyż nie na tym właśnie połega niewolnictwo, że człowiek musi siać, a nie może zbierać plonów, że musi poświęcać swój dobro byt na rzecz dobrobytu innego, że musi pracować bez żadnych per spektyw? Czyż rzeczywista epoka niewolnictwa nie rozpoczęła się z chwilą, gdy pojawili się ludzie, których można było zmusić do roboty uderzeniami kija, wydzielając im kilka miarek owsa po ich powrocie do stajni? Tylko w rozwiniętym w pełni społeczeństwie środki żywności wydają się zgłodniałemu biedakowi wystarczającym ekwiwalentem za jego wolność; lecz w społeczeństwie na progu rozwoju tak nierówna wymiana wydawałaby się ludziom wolnym przerażająca. Tylko jeńcom można byłoby ją zaproponować. Tylko po odjęciu im możliwości użyt kowania wszelkiej własności można byłoby wymianę taką uczynić dla nich czymś koniecznym” (str. 244, 245). „Istota społeczeństwa... polega na tym, by uwolnić bogacza od pracy, by dać mu do rozporządzenia mowę organy, niestrudzone członki bio rące na siebie wszelkie uciążliwe prace, których owoce bogacz sobie przywłaszcza. Oto plan, który niewolnictwo zezwoliło mu realizować bez przeszkód. Kupował ludzi, którzy obowiązani mu byli służyć” (str. 461). „Znosząc niewolnictwo, nie zamierzano wcale znieść ani bogactwa, ani związanych z nim korzyści... Trzeba więc było, aby wszystko - z wyjątkiem nazwy — pozostało po dawnemu. Trzeba było, aby najliczniejsza część ludzi żyła w dalszym ciągu z płacy, pozostając w zależności od małej garstki, przywłaszczającej sobie wszystkie dobra. Tak więc uwieczniono niewolnictwo na ziemi, tyle że pod złagodzoną nazwą. Istnieje ono pośród nas w nazwę «służby» przybrane” (str. 462). Przez „dom estiques [„służbę” ] ” , pow iada L[inguetl, nie ro zumie się lokajów etc.: „M iasta i wsie zaludnione są innego rodzaju służbą, liczniejszą, bar dziej pożyteczną i pracowitą, a znaną pod nazwą robotników dniówko- 395 Rozdział siódmy wycb, wyrobników itd. N ie hańbią ich błyszczące barwy zbytku; jęczą okryci wstrętnymi łachmanami, stanowiącymi liberię ubóstwa. Nigdy nie mają udziału w tycb dostatkach, których źródłem jest icb własna praca. Bogactwo zdaje się czynić im laskę, gdy raczy przyjmować dary, jakie mu niosą. To oni raczej powinni być jeszcze zobowiązani za usłu gi, które mu Świadczą. N ie szczędzi im ono najbardziej obelżywej po gardy, gdy obejmują jego kolana, by uzyskać pozwolenie na to, aby mogli mu być użyteczni. Każe wypraszać u siebie zgodę i w trakcie te) jedynej w swoim rodzaju wymiany rzeczywistej szczodrobliwości na urojoną dobroczynnoSi, duma i pogarda występuje po stronie tego, co bierze, a pokora, niepokój, gorliwość po stronie tego, co daje. Oto ten rodzaj służby, który w istocie zastąpił u nas niewolników” (str. 463, 464). „Chodzi o to, aby zbadać, jaką w rzeczywistości korzyść przyniosło im zniesienie niewolnictwa. Powiadam to z równą goryczą, co szcze rością: wszystko, co zyskali, sprowadza się do wiecznej udręki, jaką niesie im lęk przed śmiercią głodową - nieszczęścia, od którego przy najmniej byli wolni ich poprzednicy w tych najniższych warstwach spo łeczeństwa ludzkiego” (str. 464). „Jest wolny - powiadacie. Istotnie! N a tym właśnie polega jego nieszczęście. N ie obchodzi go nikt, lecz on również nie obchodzi nikogo. Kiedy jest potrzebny, najmuje się go tak tanio, jak to tylko możliwe. Licha płaca, którą mu się przyrzeka, zaledwie pokrywa cenę środków utrzymania niezbędnych dlań w ciągu dnia roboczego, który oddaje na wymianę. Stawia się nad nim nadzor ców" (overlookers) „którzy go zmuszają do szybkiego wykonywania pracy, popędza się go, pogania ze strachu, by przemyślnie skryte i jakże zrozumiałe lenistwo nie pomogło mu zataić połowy jego sił, by nadzieja, że daną pracę uda się rozciągnąć na czas dłuższy, nie po wstrzymała jego rąk i nie przytępiła narzędzi. Ohydne skąpstwo, z nie pokojem wodząc za nim oczyma, obsypuje go zarzutami z powodu naj mniejszej przerwy w pracy, na którą zdaje się on sobie pozwalać, a jeśli odpocznie choć przez chwilę - utrzymuje, iż je okrada. A kiedy kończy pracę, zwalniają go z taką samą chłodną obojętnością, z jaką go przyjęli, nie troszcząc się o to, czy dwadzieścia lub trzydzieści sous, które zarobił w ciągu męczącego dnia pracy, wystarczy ||4401 mu na utrzymanie, jeSli następnego dnia nie znajdzie żadnej pracy” (str. 466, 467). „Wolny jest I Dlatego właśnie żałuję go. Daleko mniej oszczędza go 396 Linguet się przy tych pracach, do których Jest najmowany. Tym rozrzutniej sza fuje się jego życiem. Niewolnik przedstawiał dla swego pana przynaj mniej pewną wartość, gdyż pan płacił zań pieniądze. Wyrobnik nato miast nic nie kosztuje hulaszczego bogacza, który go najął. W czasach niewolnictwa miała krew ludzka pewną cenę. Ludzie posiadali przy najmniej tę wartość, za którą ich sprzedawano na targu. O dkąd prze stano ich sprzedawać, nie przedstawiają w istocie żadnej własnej war tości. W armii ceni się sapera o wiele mniej niż konia pociągowego, gdyż koń jest bardzo drogi, a sapera ma się za darmo. Zniesienie nie wolnictwa przeniosło te oceny z życia wojennego do życia publicznego; odtąd nie ma zamożnego burżua, który by nie oceniał ludzi w taki sam sposób, jak to czynią bohaterowie wojenni” (str. 467). „Robotnicy dniówkowi rodzą się, rosną i są wychowywani” (są ho dowani) „d la służby u bogacza, nie przyczyniając mu żadnych kosztów, podobnie jak zwierzyna, którą ubija w swych włościach. Wydaje się, iż bogactwo posiadło rzeczywiście sekret, którego znajomością mógł się chwalić bezpodstawnie nieszczęsny Pompejusz. Gdy tylko tupnie nogą, występują spod ziemi legiony pracowitych ludzi, ubiegające się o zaszczyt służby pod jego rozkazami; jeśli zniknie jeden spośród tłumu najemników wznoszących mu domy lub pielęgnujących ogrody, to miej sca, które opróżnił w polu, nie widać, gdyż natychmiast zapełnia się bez czyjejkolwiek ingerencji. N ie żal utracić kropli wody z wielkiej rzeki, gdyż bez przerwy płynie wciąż nowymi falami. Tak samo rzecz się ma z wyrobnikami; łatwość zastąpienia ich stwarza pożywkę dla obojętnego stosunku do nich ze strony bogacza" (tak to formułuje Linguet; nie mówi jeszcze o kapitaliście) (str. 468). „C i - powiada się - nie posiadają wcale pana... czyste nadużycie słów. Cóż to oznacza, że nie mają pana? M ają najstraszniejszego, naj bardziej despotycznego pana ze wszystkich - biedę. Ona utrzymuje ich w zależności najokrutniejszej. Muszą podporządkować się nie poszcze gólnemu człowiekowi, lecz wszystkim w ogólnoici. N ie posiadają jed nego tylko tyrana, którego kaprysom musieliby schlebiać, ubiegając się o jego przychylność, co stworzyłoby pewne granice niewolnictwa, czy niąc je znośniejszym. Stają się sługami każdego, kto posiada pieniądze, co nadaje ich niewoli niczym nie ograniczony charakter i nieskończoną surowość. Jeśli nie mają się dobrze u jednego pana - pow iada się - 397 Rozdział siódmy to posiadają przynajmniej tę pociechę, że mogą mu to powiedzieć i mogą poszukać sobie innego; niewolnicy pozbawieni są obu tych możliwości, a więc są bardziej nieszczęśliwi. Cóż za sofizmat! Pomyśl cie tylko o tym, że liczba tych, którzy dają pracę, jest znikoma, nato miast tych, co pracują - ogromna” (str. 470, 471). „D o czego spro wadza się dla nich pozorna wolność, którąśde im dali? Egzystują wy łącznie z odnajmowania swych rąk. Muszą w' f c znaleźć takiego, co ich najmie, lub - umrzeć z głodu. Czyż to znaczy być wolnym?” (str. 472). „Najstraszniejsze zaś jest, że sama mierność tego zarobku stanowi przyczynę dalszego jego obniżania. Im dokuczliwszy jest nacisk nędzy, tym taniej sprzedaje się robotnik dniówkowy. W im większej znajduje »ię potrzebie, tym mniej przynosi mu jego praca. Despoci, z którymi akurat ma do czynienia i których blaga ze łzami o przyjęcie jego usług, bez rumieńca wstydu mierzą mu - by tak rzec - puls, aby ustalić, czy dużo mu jeszcze pozostało sił; stosownie do tego, jak bardzo już osłabł, ustalają oferowane wynagrodzenie. Im bliższy wydaje się śmierci z wy cieńczenia, tym bardziej obcinają mu wynagrodzenie, które by mogło go od niej uchronić. To, co mu dają ci barbarzyńcy, może nie tyle przedłużyć mu życie, ile raczej odsunąć śmierć” (str. 482, 483). „N ie zależność” (du joumalier [robotnika dniówkowego]) „...jest jedną z najżałośniejszych plag, zrodzonych przez wyrafinowanie właściwe współczesnym czasom. Powiększa ona dostatek bogacza i nędzę bied nego. Jeden zaoszczędza wszystko, co drugi wydaje, ten drugi zaś musi oszczędzać nie na zbytkach, lecz na najkonieczniejszym” (str. 483). „Jeżeli dzisiaj tak łatwo utrzymywać wielkie, pasożytnicze armie, które w połączeniu ze zbytkiem wyniszczają ród ludzki, należy to za wdzięczać zniesieniu niewolnictwa... Dopiero od czasu jak nie ma nie wolników, rozpusta i żebractwo dostarczają bohaterów wojennych za pięć sous dziennie” (str. 484, 485). „Przekładam je” (niewolnictwo azjatyckie) „stokrotnie nad wszelki inny sposób egzystencji, sprowadzający się dla człowieka do koniecz ności zarobkowania na życie pracą dniówkową” (str. 496). „K ajdany ich” (esclaves i journaliers [niewolników i robotników dniówkowych]) „zrobione są z tego samego materiału, a tylko inną powleczone farbą. Tutaj są czarne i zdają się masywne, tam - mają wygląd przyjemniejszy i wydają się lżejsze; zważcie je jednak z całą bezstronnością, a nie znajdziecie żadnej różnicy: jedne i drugie ukuła nędza. M ają dokładnie ten sam ciężar; co więcej, jeśli drobna przewa- 398 Linguet ga zaznacza się po stronie jednych, są to te, które na oko wydają się lżejsze” (str. 510). W sprawie robotników zwraca się Linguet do francuskich przedstawicieli Oświecenia: „Czyż nie widzicie - co trzeba wręcz powiedzieć - że posłuszeństwo, pokora tej najliczniejszej części stada tworzy bogactwo pasterzy?... Wierzcie mi, w jego to interesie” (du berger [pasterza]), „w waszym i nawet ich własnym leży pozostawienie ich” (owiec) „w przekonaniu, w jakim obecnie trwają, że kundel, który na nie szczeka, ma więcej sił sam niż one wszystkie razem. Niechaj bezmyślnie rozbiegają się na sam widok jego cienia. Wszyscy na tym zyskają. Wam ułatwi to spędzanie ich i podstrzyganie. One zaś będą lepiej zabezpieczone przed pożar ciem przez wilka. ||4411 Co prawda, tylko po to, aby je pożarli ludzie. Lecz to wreszcie jest ich udziałem, odkąd przestąpiły próg owczarni. Zanim zaczniecie mówić o wyzwoleniu ich stamtąd, rozwalcie samą owczarnię, to jest - społeczeństwo” (str. 512, 513). |X - 4 4 l|| 399 DODATKI 26 - M arks, Engels - D zieła t. 26 [1. Hobbes o pracy, wartości i ekonomicznej roli nauki] ЦХХ-1291 a[ Hobbes uważa, że nauka, a nie praca wyko nawcy jest rodzicielką umiejętności. „Sztuki społecznie użyteczne, jak budowa fortyfikacji, maszyn i in nych narzędzi wojny, stanowią silę, ponieważ służą obronie i zwycię stwu; i chociaż właściwa ich matka, a mianowicie matematyka jest nauką, to przecież sztuki te uważane są za dzieło mistrza, jako że zo stają wyprowadzone nä światło dzienne jego ręką (w potocznym rozu mieniu ludiu akuszerkę stawia się na równi z matką)” („Lew iathan" [w]: English Works of Th[omas] Hobbes, wyd. przez Mołeswortha, Londyn 1839-1844, t. HI, str. 75 [por. wyd. polsk.: Tomasz Hobbes, „Lew iatan” , W arszawa 1954, str. 75]). Wiedzę - produkt pracy umysłowej - ceni się zawsze nie wedle jej wartości, ale znacznie niżej, ponieważ czas pracy niezbędny do jej odtworzenia nie pozostaje w żadnej pro porcji do tego czasu pracy, który jest konieczny dla orygi nalnej twórczości naukowej. Np. uczeń w szkole może w ciągu jednej godziny nauczyć się twierdzenia o dwumianie. Siła robocza: „O wartości [value, czyli worth] człowieka, jak wszystkich innych rzeczy, stanowi jego cena, tan. to, oo się płaci za wykorzystanie jego siły" (tamże, str. 76 [por. wyd. polsk., str. 75]). „Praca człowieka" (a więc use of his labouring power [użytek z jego siły roboczej]) „jest także towarem nadającym się do wymiany z zyskiem, równie jak każdy inny przedmiot” (tamże, str. 233 [por. wyd. polsk., str. 219]). Praca produkcyjna i nieprodukcyjna: „N ie wystarcza, iżby człowiek pracował dla podtrzymania swego ży d a ; trzeba też (jeśli zajdzie konieczność), iżby walczył o zabezpiecze nie owocu swej pracy. Trzeba, iżby ludzie czynili, jak czynili Żydzi 403 Dodatki po swym powrocie z niewoli, gdy odbudowywali świątynię budując jedną ręką, a trzymając miecz w drugiej; albo też muszą ludzie naj mować innych, by się za nich bili” (tamże, Hobbes, str. 333 [wyd. polsk., str. 307]). IX X -1 2 9 1 a|| 404 [2. Z historii:] Petty [Negatywny stosunek do zawodów nieprodukcyjnych. Zaczątki teorii wartości opartej na pracy. Próba wyjaśnienia płacy roboczej, renty gruntowej, cen ziemi i procentu na podstawie teorii wartości] ||XXII-1346| [Petty tlnrL „A Treatise of Taxes, and Con tributions” , Londyn 1667. Nasz przyjaciel Petty ma zupełnie inną „teorię ludności” niż Malthus. Według niego a check ought to be put upon the „breeding” faculties of parsons, and the „Coelibat” again put upon them [należałoby położyć tamę zdolnościom „rozrodczym” pastorów i z powrotem wprowa dzić „celibat” ]. Wszystko to należy do [rozdziału] 'Productive and unpro ductive labour [Praca produkcyjna i nieprodukcyjna] P®8h a) Parsons [pastorzy]'„Ponieważ więcej jest w Anglii mężczyzn niż kobiet..., byłoby do brze, gdyby duchowni powrócili do celibatu i gdyby nikt nie mógł zo stać kapłanem w przypadku, gdy już się ożenił... Wtedy duchowny nieżonaty mógłby równie dobrze żyć z połowy tych dochodów z Ko ścioła, jakie ma obecnie” (str. 7, 8). [b)] Kupcy i retailers [drobni sprzedawcy]: „D użą ich część należałoby również zredukować, gdyż według pra wa i sprawiedliwości nic im nie przysługuje od społeczeństwa, jako że są tylko swego rodzaju graczami wiodącymi między sobą ||1437| wspólną grę kosztem pracy biedaków, nie produkując osobiście nic, a tylko na podobieństwo żył i arterii rozprowadzając w rozmaitych kierunkach po organizmie społeczeństwa krew i życiodajne soki w po staci produktów rolnictwa i manufaktur” (istr. 10). c) Adwokaci, lekarze, urzędnicy etc. „Gdyby także ograniczyć liczne urzędy i opłaty, związane z admini stracją, sądownictwem i Kościołem, oraz liczbę duchowieństwa, praw ników, lekarzy, kupców i sklepikarzy, którzy wszyscy otrzymują ogrom 405 Dodatki ne wynagrodzenie za niewielki trud. poniesiony dla społeczeństwa o ileż łatwiej można by wtedy pokrywać wydatki społeczne” (str. 11)? d) Pauprzy; supernumeraries [ludzie zbędni] : „K tóż powinien opłacać tych ludzi? Każdy - odpowiem... Sądzę, że to jasne, iż nie należy pozostawiać ich głodowej śmierci ani też wieszać lub zsyłać etc.” (str. 12). Należy im albo dawać „the superfluity” [„nadwyżki produktów” ], albo też, gdy nie [ma] takowych, „w przy padku, gdy nie ma żadnej nadwyżki..., należałoby ująć nieco z dobo rowego wyżywienia innych zarówno co do ilości, jak jakości” (str. 12, 13). Obojętne, jaką pracę nakłada się na owych supernumeraries, by leby nie była „obciążona kosztami towarów zagranicznych” ; główne zadanie polega na tym, aby „ich umysły przyuczyć do dyscypliny i po słuszeństwa, a ich ciała do wytrwałości w spełnianiu użytecznych prac, gdy konieczność będzie tego wymagać” (str. 13). N ajlepiej używać ich „do budowy dróg, mostów, do pracy w kopalniach etc.” (str. 11, 12).' Ludność, bogactwo: „Nieliczna ludność to rzeczywista bied a; naród, którego liczba ludno ści wynosi 8 milionów, jest więcej niż dwa razy bogatszy od takiego, który na takiej samej przestrzeni liczy tylko cztery miliony” (str, 15). ad a) powyżej (Parsons). Klechów traktuje Petty z wyszu kaną ironią: „Religia rozkwita najlepiej wtedy, gdy klechy umartwiają się jak najbardziej, podobnie... jak prawo... które kwitnie najlepiej wtedy, gdy adwokaci mają jak najmniej do roboty” (str. 57). We wszelkich^ oko licznościach radzi, „aby nie mnożyć więcej księży, niż jest probostw dla nich według stanu obecnego” . N p. 12 000 probostw w Anglii i Walii. Wtedy „nie byłoby bezpiecznie wyhodować 24 000 proboszczów” , po nieważ 12 000 niezabezpieczonych stworzyłoby konkurencję, „która nie miałaby łatwiejszego zadania, jak wmawiać w lud, że owych dwanaście tysięcy posiadaczy księżowskich prebend zatruwa jego dusze lub ska zuje go na głód duchowy” (to ostatnie jako aluzja do walk religijnych w Anglii) „oraz wskazuje mu fałszywą drogę do nieba” (str. 57). Pochodzenie i wielkość surplus value. Wywód tego zagad nienia jest nieco bezładny, jednakże z gąszcza zmagających 406 Petty się myśli wyłania się podstawowa idea, wiążąc rozrzucone tu i ówdzie wątki. Petty rozróżnia: natural price, political price, true price currant [cenę naturalną, cenę polityczną, prawdziwą cenę ryn kową] (str. 67). Przez natural price rozumie w rzeczywistości value [wartość], a ona właśnie nas tu interesuje, ponieważ ||1348| określenie surplus value zależy od określenia war tości. W pracy tej Petty określa w istocie wartość towarów przez zawartą w nich comparative [względną] ilość pracy. „Lecz zanim powiemy więcej o rentach, powinniśmy spróbować wy jaśnić ich zagadkową istotę zarówno w odniesieniu do pieniądza, od którego rentę nazywamy procentem, jak i w odniesieniu do ziemi i bu dynków” (str. 23). a) Najprzód nasuwa się pytanie, co to jest wartość towaru, np. zboża. „Jeśli ktoś może wydobyć z wnętrza ziemi w Peru i dostarczyć do Londynu uncję srebra w tym samym czasie, którego by potrzebował na wyprodukowanie jednego buszla zboża, wtedy jedno stanowi naturalną cenę drugiego; jeśli, w wyniku budowy nowych i bardziej wydajnych kopalń, może kosztem tego samego nakładu pracy równie łatwo wy twarzać dwie uncje, co dawniej jedną, to caeteris paribus zboże po ce nie 10 szylingów za buszel będzie tak samo tanie, jak przedtem było po cenie 5 szylingów” (str. 31). „Załóżmy, że produkcja jednego buszla zboża wymaga takiej samej ilości pracy, jak jednej uncji srebra” (str. 66). Jest to przede wszystkim ,.realna, a nie urojona droga do obliczania cen towarów” (str. 66). ß) Drugą sprawą, którą należy teraz zbadać, jest wartość pracy. „Prawo... powinno przyznać robotnikowi dokładnie tyle, ile dlań jest konieczne do życia; gdyż jeśli mu się przyzna podwójną płacę, wtedy pracuje o połowę mniej, niż mógłby i niżby czynił w innym przypadku, to zaś oznacza dla społeczeństwa stratę rezultatów odpowiedniej ilości pracy” (str. 64). A zatem wartość pracy określają środki niezbędne do życia Robotnik dlatego jedynie skazany jest na pracę dodatkową 407 Dodatki i wytwarzanie produktu dodatkowego, że całą posiadaną siłę do pracy musi zużyć w tym celu, by otrzymać tyle, ile mu akurat potrzeba do życia. To zaś, czy jego praca jest tania, czy droga, określają dwie okoliczności: naturalna urodzajność ziemi i uwarunkowane klimatem rozmiary wydatków (po trzeb) . „'Naturalna drożyzna i taniość zależy od tego, czy potrzeba mniejszej lub większej ilości rąk do zaspokojenia naturalnych potrzeb: w ten spo sób zboże tańsze jest tam, gdzie jeden człowiek produkuje je dla dzie sięciu, niż tam, gdzie może obsłużyć sześciu; a prócz tego od stopnia, w jakim klimat zmusza ludzi do czynienia większych lub mniejszych wydatków” (str. 67). y) Wartość dodatkowa występuje według niego tylko w dwóch formach: rent of land [renty gruntowej i rent of money (usury) [renty pieniężnej (procentu od kapitału)]. Tę drugą wyprowadza z pierwszej. Pierwsza jest dla niego, jak później i dla fizjokratów, właściwą formą surplus value. (Wy jaśnia jednak zarazem, że pojęcie zboża ma zawierać w sobie all necessaries of life [wszystko niezbędne do życia], podobnie jak w „L ord’s Prayer” (Vaterunser) the word „Bread doth" [w „Ojcze nasz” słowa „Chleba naszego powszedniego daj nam” ]). W analizie swej Petty przedstawia rentę (wartość dodatko wą) nie tylko jako nadwyżkę, którą employer [pracodawca] ściąga ponad necessary time of labour [niezbędny czas pra cy], lecz również jako nadwyżkę surplus labour [pracy do datkowej] samego wytwórcy ponad jego płacę roboczą oraz odtworzenie jego własnego kapitału. „Załóżmy, że ktoś własnymi ziemi pod zboże, tzn. skopać plon, zwieźć snopy, wymłóoić co należy w danym kraju do ziarno do ponownego obsiewu. rękami może uprawić określony kawa! lub zaorać, zbromować, wypleć, zebrać i przewiać, słowem, uczynić wszystko, rolnika, i że pozostaje mu przy tym Twierdzę, że - gdy ten człowiek z uzy skanych plonów potrąci zużyte uprzednio na zasiew ziarno” (a więc przede wszystkim potrąci z produktu ekwiwalent swego kapitału sta łego) II1 3491 „oraz wszystko to, co sam przejadł i oddał innym w zamian za swoją odzież oraz zaspokojenie innych swych naturalnych 408 Petty potrzeb - pozostałe zboże będzie stanowiło naturalną i rzeczywistą rentę gruntową za ten rok\ średnia zaś z siedmiu lał, lub raczej z cyklu lat, w ciągu których wyrównają się lata urodzaju z latami nieurodzaju, daje zwykłą rentę gruntową w zbożu" (str. 23, 24). W istocie rzeczy więc według Petty ego wartość zboża okre ślona jest przez zawarty w nim czas pracy, a renta równa się produktowi całkowitemu minus płaca robocza i seed [ziarno na zasiew], inaczej mówiąc, renta stanowi surplus produce, w którym uprzedmiotawia się surplus labour. Renta zawiera tu w sobie zysk, ten zaś nie jest jeszcze od renty oddzielony. Z tą samą przenikliwością stawia P\etty\ następne py tanie: „Lecz może powstać dalsze, choć uboczne pytanie, ile to zboże lub renta warte są angielskich pieniędzy. Odpowiadam : tyle, ile wyniesie suma, którą w tym samym czasie mógłby oszczędzić inny osobnik po potrąceniu wydatków, jeśli całkowicie poświęcił się pracy ich wypro dukowania. Niech ktoś inny pojedzie dio kraju, gdzie jest srebro, tam wydobywa je, oczyszcza i dostarcza na to samo miejsce, gdzie poprzed n i uprawia swe zboże; niech bije monetę itd .; jeśli ten człowiek przez cały ów czas, w którym wydobywa srebro, jednocześnie gromadzi so bie konieczną do utrzymania się żywność i wykonuje odzież, musi powiadam - srebro jednego z nich być ocenione na równi ze zbożem drugiego. Jeśli pierwszego jest, przypuśćmy, 20 uncji, a drugiego 20 buszli, wynika z tego, że cenę jednego buszla zboża stanowi jedna uncja srebra” (str. 24). Przy czym zauważa wyraźnie, że różnorodność pracy nie ma tu żadnego znaczenia - chodzi bowiem tylko o czas pracy. „ A wobec tego, że znacznie więcej umiq'ętności i ryzyka może być związanych z wydobyciem srebra niż z produkcją zboża, ostatecznie wszystko się wyrównuje; niechaj stu ludzi uprawia zboże przez lat dziesięć, a taka sama liczba ludzi przez ten sam czas wydobywa srebro; powiadam, że czysty uzysk srebra będzie ceną całego czystego plonu zboża, a jednakowe części jednego będą stanowić odpowiednio cenę jednakowych części drugiego” (str. 24). 409 Dodatki Gdy w ten sposób odkrył istotę renty, która według niego równa się całkowitej wartości dodatkowej, profit included [łącznie z zyskiem], i znalazł jej wyrażenie pieniężne - przy stępuje Petty do określenia pieniężnej wartości ziemi, co zno wu czyni w sposób genialny. „D latego bylibyśmy radzi mogąc określić wartość naturalną posiadło ści ziemskich znajdujących się w wolnym obrocie [fee-simple of land łlosl], choćby nawet i nie lepiej [nam się to udało], jak przy wyżej wymienionym określeniu usus fructus [dochodu z użytkowania]... Po określeniu renty, czyli wartości usus fructus per annum [rocznego dochodu z użytkowania ziemi], powstaje pytanie, ile rocznych rent (jak potocznie mówimy) tworzy naturalną wartość ziemi znajdującej się w wolnym obrocie. Gdybyśmy powiedzieli, że nieskończona liczba, to ponieważ niekończoność jednostek równa jest nieskończoności tysięcy, jeden akr ziemi mógłby się równać co do wartości tysiącom akrów tej samej ziemi, co jest absurdem. Dlatego musimy zwrócić się do liczb o określonych granicach-, najbardziej uchwytną [...] i możliwą do pomyślenia [wydaje mi się] liczba lat, którą mogą wspólnie mieć do przeżycia żyjący równocześnie: jeden mężczyzna pięćdziesięcioletni, dru gi dwudziestoośmioletni, trzeci siedmioletni chłopiec, tzn. dziadek, ojciec i syn. Mało jest ludzi, którzy by mieli powody do dbałości o dalszą przyszłość... Z tego powodu normalny przeciąg życia || 1 3 5 0 1 trzech takich osób przyjmuję jako odpowiadający liczbie rocznych rent, które stanowią o naturalnej wartości danej ziemi. W Anglii szacuje się obecnie liczbę lat, [jaką mogą przeżyć wspólnie] trzy pokolenia, na 21, a zatem konsekwentnie - wartość ziemi jako w przybliżeniu równającą się tej samej ilości rocznych rent" (str. 25, 26). Gdy już Petty sprowadził rentę do pracy dodatkowej, a w następstwie do surplus value, wyjaśnia, że ziemia stanowi tylko skapitalizowaną rentę, tzn. określoną sumę rocznych rent, czyli sumę rent w ciągu określonej liczby lat. W rzeczywistości rentę kapitalizuje się, czyli oblicza jako wartość ziemi, w sposób następujący: Niechaj jeden akr [ziemi] przynosi rocznie 10 f.szt. renty. Jeśli stopa procentowa = 5 % , to 10 f.szt. stanowi procent od kapitału wynoszącego 200 f.szt.; a skoro przy 5-procentowej stopie procent odtwarza kapitał po 20 latach, to wartość 410 Petty jednego akra = 200 f.szt. (20 X 10 f.szt.). Kapitalizacja renty zależy więc od stopy procentowej. Gdyby stopa procentowa wynosiła 10% , to [10 f.szt.] stanowiłoby procent od kapitału wynoszącego 100 f.szt., czyli sumę 10 years' purchase [docho du za 10 lat]. Ponieważ jednak punktem wyjścia P[etty’egó\ jest rent of land jako ogólna forma wartości dodatkowej zawierająca zysk, przeto nie może on zakładać, że procent od kapitału jest dany, lecz musi go wywieść z renty jako jej formę szczególną (po dobnie jak to czyni Turgot, w sposób konsekwentny ze swego punktu widzenia). Jakże jednak określić liczbę lat, [tj.] liczbę rent rocznych, stanowiących wartość ziemi? Człowiek jest zain teresowany w kupnie tylko takiej ilości rent rocznych, jaka odpowiadałaby ilości lat, w ciągu których musi się „troszczyć” 0 siebie i o swe najbliższe posterity [potomstwo], a więc okre sowi, w którym żyje człowiek przeciętny, dziadek, ojciec 1 dziecko; okres ten zaś wynosi dwadzieścia jeden lat według szacunku „angielskiego” . To, co leży poza granicami dwu dziestu jeden „usus fructus” , nie ma zatem dla niego wartości. Płaci więc za usus fructus dwudziestu jeden lat, i to stanowi wartość ziemi. N a swój zręczny sposób wydobywa się Petty z kłopotu; ważne jest jednak nadal że, po pierwsze, wywodzi rentę, jako wyraz całkowitej agri cultural surplus value, nie z/ziemi, lecz z pracy, [i określa ją jako] nadwyżkę pracy ponaą to, co jest niezbędne do utrzy mania robotnika przy życiu; że, po drugie, wartość ziemi okazuje się tylko rentą zaku pioną z góry na określoną liczbę lat, przekształconą formą samej renty, w której np. dwadzieścia jeden lat surplus value (czyli pracy) występuje jako wartość ziemi-, krótko mówiąc, wartość ziemi jest tylko skapitalizowaną rentą. Tak głęboko wnika Petty w istotę sprawy. Ze stanowiska nabywcy renty (i.e. nabywcy ziemi) renta występuje więc tylko jako procent od kapitału, za który ją nabył, a w tej formie staje się zupełnie nie do poznania i przybiera postać procentu od kapitału. Po takim określeniu wartości ziemi i wartości renty rocznej 411 Dodatki może Petty wywieść rent of money [rentę pieniężną], czyli usury [procent od kapitału], jako formę wtórną. „C o się tyczy procentu od kapitału, to musi on wynosić co najmniej tyje, ile wynosi renta od takiej ilości ziemi, jaką można nabyć za wy pożyczony pieniądz przy zabezpieczonej pewności zwrotu” (str. 28). Tutaj procent od kapitału określony zostaje przez cenę renty, w rzeczywistości zaś, przeciwnie, cenę renty, czyli wartość nabywczą ziemi, określa procent od kapitału. Jest to jednakże bardzo konsekwentne: ponieważ Petty przedstawia rentę jako ogólną formę surplus value, musi przeto z niej wywieść pro cent od pieniądza jako formę wtórną. Kenta różniczkowa. Pierwsze o niej pojęcie znajdujemy również u Petty’ego. Nie wywodzi jej z różnic w urodzajności gruntów o jednakowym obszarze, lecz z różnego położenia, [rozmaitej] odległości od rynku gruntów o jednakowej uro dzajności, co - jak wiadomo - jest jednym ze składników renty różniczkowej. Powiada: II1 3 5 1 1 „Podobnie jak duży popyt na pieniądz podwyższa jego kurs wymienny, tak też duży popyt na zboże podwyższa jego cenę i na sku tek tego rentę od ziemi rodzącej zboże" (tu zatem powiedziano wprost, że cena zboża określa rentę, podobnie jak z poprzednich wywodów wynika, że nie renta określa wartość zboża) „ i w końcu cenę samej ziemi-, gdy na przykład zboże, którym żywi się Londyn lub jakaś armia, musi być przywożone z odległości czterdziestu mil, wówczas zboże rosnące o milę od Londynu lub od kwater tej armii przyniesie o tyle ponad jego cenę naturalną, ile wynosi koszt przywie zienia go z odległości trzydziestu dziewięciu mil. Wynika z tego, że ziemie położone blisko miejscowości zaludnionych, dla których wyży wienia potrzebne są duże obszary, nie tylko dają z wyłuszczonych przyczyn wyższą rentę, lecz również cena ich wynosi większą liczbę rocznych rent niż cena ziemi tej samej jakości, lecz położonej w miej scowościach odległych etc.” (str. 29). Petty przytacza również drugi powód powstawania renty różniczkowej - niejednakową urodzajność ziemi i stąd różną wydajność pracy na gruntach o jednakowej wielkości: 412 Petty „D obra czy też zła jakość, csiyli wartość ziemi, zależy od tego, w ja kim stosunku większa łub mniejsza część produktu, którą się za nią daje, p o z o s t a j e d o p r o s t e j p r a c y z u ż y t e j n a w y h o d o w a n i e r z e c z o n e g o p r o d u k t u ” (str. 67). Tak więc Petty wyłożył rentę różniczkową lepiej niż A.Smitb |XXII-1351|| ||XXII—13971 {Petty, „A Treatise of Taxes and Contribu tions” , Londyn 1667. Uzupełnienia. 1. O masie pieniądza w obiegu niezbędnej dla danego kra ju, str. 16, 17. Jego pogląd na produkcję całkowitą widoczny jest w na stępującym zdaniu: „Jeżeli na jakimś terytorium mieszkałoby 1000 ludzi, a z nich 100 potrafiłoby wytwarzać niezbędną żywność i odzież dla całego tysiąca; jeśli dalszych 200 wytwarzałoby tyle towarów, ile inne kraje chciałyby^ odbierać w zamian czy to za swoje towary, czy to za pieniądze, i jeśli dalszych 400 byłoby zatrudnionych dla dostarczania ozdób, przyjemno ści oraz przepychu dla kraju jako całości; jeśliby było 200 admini stratorów, kapłanów, prawników, lekarzy, kupców i sklepikarzy, co wszystko razem czyniłoby 900, to powstaje pytanie” etc. odnośnie do biedaków („supernumeraries” [„ludzi zbędnych” ]) (str. 12). W wykładzie o rencie i określeniu jej w pieniądzu, przyj mując equal labours (quantities) [równe (ilości) pracy], Petty zauważa: „Twierdzę, że stanowi to podstawę do ustalania równości wartości i jej porównywania; przyznaję jednak, że w konstrukcjach, jakie tu tworzymy, oraz w praktyce, która się nh tym opiera, istnieje wiele róż norodności i powikłań” (str. 25). 1(13981 2. Co go bardzo interesowało, is the „natural par between land and labour” [to „naturalny stosunek równości między ziemią a pracą” ] (str. 25). „N asze srebrne i złote monety nazywamy wieloma nazwami, jak w Anglii funtami, szylingami i pensami, z których każda może być 413 D odatki wyrażona przez którąkolwiek z pozostałych. Lecz to, co chciałbym po wiedzieć, sprowadza się do tego, że wszystkie przedmioty powinny być oceniane według dwu naturalnych mianowników, którymi są ziemia i praca; znaczy to, że powinniśmy mówić, iż okręt lub ubranie warte są takiej to ilości ziemi oraz takiej to ilości pracy, zważywszy, że za równo okręty, jak i ubranie są wytworami ziemi i pracy rąk ludzkich; skoro zaś to jest prawdą, to bylibyśmy radzi, gdybyśmy znaleźli natu ralny stosunek równości między ziemią a pracą, tak abyśmy mogli wy razić wartość tylko za pomocą którejkolwiek z nich równie dobrze lub lepiej niż za pomocą obu, i gdybyśmy mogli sprowadzić jedno do dru giego tak łatwo i pewnie, jak sprowadzamy pensy do funtów” . Stąd też gdy znalazł pieniężny wyraz renty, poszukuje „na tural value” of „fee-simple of land” I109' [„naturalnej wartości” „ziemi znajdującej się w wolnym obrocie” ] (str. 25). Przeplatają się u niego trzy określenia: a) 'Wielkość wartości określana przez jednakowy czas pracy, przy czym pracą rozpatruje się jako źródło wartości. b) Wartość jako forma pracy społecznej. Pieniądz występu je przeto jako prawdziwa postać wartości, chociaż w innych miejscach Petty odrzuca wszystkie iluzje systemu monetarnego. Zarysowuje się więc określenie pojęcia. c) Pomieszanie pracy jako źródła wartości wymiennej z pra cą jako źródłem wartości użytkowej, gdzie praca zakłada istnienie materii danej przez naturę (ziemi). W istocie he „cuts” „par” [„łamie” „stosunek równości” ] między labour a land wówczas, gdy rozpatruje fee-simple of land [cenę ziemi w wolnym obrocie] jako skapitalizowaną rentę; a więc nie mó wi o ziemi jako danym przez naturę przedmiocie pracy real nej. 3. W odniesieniu do stopy procentowej powiada: „ N a Innym miejscu mówiłem, że daremne i bezowocne jest wyda wanie pozytywnych praw państwowych przeciwnych prawom natury” (i.e. prawom wynikającym z natury produkcji burżuazyjnej) (tamże, str. 29). 4. W odniesieniu do renty. Surplus value jako skutek większej wydajności pracy: 414 Petty „Jeśliby wspomniane hrabstwa mogły stać się bardziej urodzajne przez zastosowanie większej ilośd pracy, niż się jej stosuje obecnie (jako to w drodze przekopywania ziemi zamiast prostego jej zaorywa nia, sadzenia nasion zamiast siewu, selekcji nasion zamiast stasowania ich bez żadnego wyboru, moczenia ich zamiast siewu bez żadnego przygotowania, nawożenia gleby solami zamiast mierzwą itd.), wów czas renta będzie o tyle wyższa, o ile nadwyżka przychodu przewyższy nadwyżkę pracy’’ (str. 32). ([Przez „nadwyżkę pracy”] rozumie tu - price, czyli wages of labour [cenę pracy, czyli plącę roboczą])5. Raising of money [Zwiększenie wartości pieniądza] [rozdz. XIV]. 6. Uprzednio przytoczony fragm en t*: „jeśli mu się przyzna podwójną płacę, wtedy pracuje o połowę mniej, niż mógłby” etc., należy rozumieć następująco: Gdyby robotnik otrzymał za 6 godz. pracy wartość wytwarzaną w ciągu 6 godz., to by otrzymał double [dwa razy więcej], niż otrzymuje dzisiaj, kiedy za 12 [godzin] płacą mu wartość [wytworzoną w cią gu] 6. Pracowałby wówczas tylko 6, „a to oznacza dla społe czeństwa stratę” etc. Petty, „An Essay concerning the Multiplication of Man kind” (1682). Podział pracy (str. 35, 36). [Petty,] „[The] Political Anatomy of Ireland” i „Verbum Sapienti” (wydanie: Londyn 1691). (1672) 1. „T o przywodzi mnie do najważniejszej kwestii w ekonomii poli tycznej, do tego mianowicie, jak znaleźć stosunek równości między zie mią a pracą, tak aby za pomocą jednego z tych czynników móc wy rażać wartość jakiejkolwiek innej rzeczy” (str. 63, 64). U podstaw tego tkwi w istocie zadanie, aby wartość ziemi sprowadzić do pracy. II1399] 2. Praca ta została napisana później od poprzednio rozpatrywanej [uol. * Patrz tom niniejszy, str. 407 - Red. przekl. polsk 415 Dodatki „Ogólny miarą wartości jest przeciętne dzienne wyżywienie dorosłe go mężczyzny, nie za i praca jednego dnia. M iara ta wydaje mi się tak regularna i stała, jak wartość czystego srebra. Dlatego określiłem war tość irlandzkiej chałupy według ilości dziennych racji żywnościowych zużytych przez cieślę w czasie jej budowy” (str. 65). To ostatnie brzmi całkiem fizjokratyczne. „Ż e niektórzy ludzie chcą jeść więcej niż inni, nie jest istotne, gdyż przez dzienną rację żywnościową rozumiemy setną część tego, oo stu ludzi różnej kondycji i wzrostu spożywa, aby żyć, pracować i rozmna żać się” (str. 64). Jednakże to, czego Petty szuka w statystyce Irlandii, nie jest common [ogólną] miarą wartości, lecz miarą wartości w tym sensie, w jakim jest nią pieniądz. 3. M asa pieniądza i bogactwo narodu ((„Verbum Sapienti” ) str. 13). 4. Kapital. „To, co nazywamy bogactwem, kapitalem lub zasobami narodu i co jest rezultatem pracy wcześniejszej, czyli minionej, nie powinno być rozpatrywane jako coś różnego od obecnie działających s i f ’ (*tr. 9). 5. Siła produkcyjna pracy. „Powiedzieliśmy, że połowa ludnośd mogłaby za pomocą bardzo [malej ilości] pracy znacznie wzbogacić królestwo... na cóż mają tę pracę zużyć? Odpowiadam na to ogólnie: N a wytwarzanie żywności i niezbędnych środków utrzymania dla całej ludnośd kraju za pomocą pracy niewielkiej ilości rą k ; można to osiągnąć wprowadzając cięższą pracę, albo środki oszczędzające i ułatwiające pracę, co jest równo znaczne z tym, czego ludzie na próżno oczekiwali od poligamii. Gdyż ten, oo może sam wykonać pracę piędu ludzi, osiąga takaż wynik, jak gdyby wydał na świat czterech dorosłych robotników” (str. 22). „ N aj tańsza będzie żywność... wtedy, gdy się ją wyprodukuje przy pomocy mniejszej ilości rąk niż gdziekolwiek indziej” (str. 23). 6. Cel i przeznaczenie człowieka (str. 24). 7. O pieniądzu patrz również „Quantulumcunque” (1682)}. |X X II-1 39911 416 [3.] Petty, Sir Dudley North, Locke ЦХХП-1397 I Porównanie pism Northa i Locke’a z Petty’ego „Quantulumcunque” (1682) i „A Treatise upon Taxes, and Contributions” (1662) wykazuje ich zależność od Petty’ego w kwestiach: 1. lowering interest [zniżki stopy procentow ej; 2. raising and abasing of money [zwyżki i zniżki wartości pieniądza]; 3. North’s calling interest the rent of money [nazwania przez Northa procentu od kapitału „rentą pienięż ną” ] etc. - [Por. także Petty’ego] „Anatomy of Ireland” (1672). North i Locke pisali swe prace 1Ш1 równocześnie pod wpły wem tych samych pobudek: Lowering of Interest i Raising of Money. Wszelako [reprezentują oni] jak najbardziej sprzeczne poglądy. Według Locke’a „Want of Money” [brak pieniądza] odpowiada za wysokość stopy procentowej i w ogóle za to, that things do not fetch their real prices, and the revenues to be paid out of them [iż rzeczy nie osiągają swych rzeczywistych cen ani nie dają dochodów, które miały przynieść]. North przeciwnie - wskazuje, że powodem tego nie jest Want of Mo ney, lecz of capital or revenue [kapitału lub dochodu]. On to po raz pierwszy wprowadza określone pojęcie stock or capital [majątku, czyli kapitału] lub rather [raczej] pieniądza jako tylko formy kapitału, którą pieniądz przybiera, gdy nie jest środkiem cyrkulacji. U Sir Dudleya Northa w przeciwieństwie do Locke’a znajdujemy pierwsze właściwe ujęcie procentu. IХХП-1397Ц 27 - M arks, Engels - D aieła c. 26 417 [4.] Locke [Renta i procent w ujęciu burżuazyjnej teorii prawa natury] ЦХХ-1291 a | Jeśli ogólną doktrynę Locke’a o labour po równać z jego doktryną o pochodzeniu procentu i renty, jako że tylko w tych określonych formach występuje u niego war tość dodatkowa, to okazuje się, że wartość dodatkowa jest tylko cudzą pracą, pracą dodatkową, której przywłaszczanie umożliwiają swym właścicielom ziemia i kapitał - warunki pracy. Własność natomiast warunków pracy o rozmiarach większych niż te, które jedna osoba może sama zużytkować za pomocą swej własnej pracy, jest według Locke’a wymysłem politycznym, pozostającym w sprzeczności z naturalno-prawną podstawą własności prywatnej. ||1292a| {Także według Hobbesa praca jest jedynym źródłem wszel kiego bogactwa, poza darami przyrody, które istnieją w sta nie od razu zdatnym do konsumpcji. Bóg (przyroda) „albo daje za darmo rodzajowi ludzkiemu, albo sprzedaje mu w za mian za pracę” („Lewiatan” ) [str. 232; por. wyd. polsk., str. 218]. Jednakże według Hobbesa suweren wedle własnego uznania rozdziela ziemię}. A oto odnośne ustępy [u Locke’a]: „Chociaż ziemia i wszelkie stworzenia niższego rzędu należą wspól nie do wszystkich ludzi, to jednak każdy posiada w postaci swej osoby tego rodzaju własność, do której nikt oprócz niego nie ma prawa. Mo żemy przeto powiedzieć, że trud jego ciała i dzieło jego rąk należą wyłącznie do niego. W to wszystko więc, oo wyprowadzi z tego stanu, w jakim daną rzecz stworzyła natura i w jakim ją pozostawiła, w to wszystko włożył swoją pracę i przydał tej rzeczy coś, co należy wy łącznie do niego, a w ten sposób czyni to swoją własnością” (,,Of G o vernment” , ks. II, rozdz. V ; Works, wyd. 7, 1768, t. П, str. 229). „Rraca jego wzięła z rąk przyrody to, co było diotąd dohrem ogółu, 418 Locke należącym w jednakowej mierze do wszystkich jej dzieci; w ten sposób przywłaszczył to sobie” (tamże, str. 230). „T o samo prawo natury, które tak oto obdarza nas własnością, ogranicza ją również... Człowiek może za pomocą pracy zawłaszczyć tyle tylko, ile zdoła zużyć dla zaspokojenia wszellkich swych potrzeb życiowych, zanim rzecz nie ulegnie zepsuciu; wszystko, co ponadto, wykracza poza jego udział i należy do innych” (tamże). „Jednakowoż obecnie głównym obiektem własności nie są płody ziemi” etc., „lecz ziemia sama... Ile człowiek może zaorać, obsadzić, zmeliorować, uprawić ziemi oraz zużyć jej płodów, tyle stanowi jego własność. Pracą swoiją, by tak rzec, wydziela on tę ziemię ze wspólnego władanią” (tamże). „Widzimy więc, że poddanie ziemi pracy ludzkiej, czyli jej uprawa, oraz władanie nią są nierozdzielnie związane. Jedno dało tytuł do drugiego” (tamże, str. 231). „M iarę własności stworzyła przyroda, stawiając granicę możliwościom pracy ludzkiej oraz dążeniom do komfortu życiowego. Nie ma człowieka, którego praca mogłaby wszystkim zawładnąć lub wszystko sobie przywłaszczyć, jak nie ma takiego, który by dla zaspokojenia swych potrzeb mógł skonsumować więcej niż nieznaczną cząstkę wszystkiego. Niemożliwe byto zatem, aby na tej drodze ktokolwiek mógł naruszyć prawa drugiego lub zdobyć własność dla siebie z uszczerbkiem sąsiada... U zarania dziejów miara ta ograniczała stan posiadania każdego do bardzo skromnych udziałów, do tego, oo mógł sam sohie przywłaszczyć nie krzywdząc nikogo... Jeszcze i dziś - jakkolwiek świat wydaje się przeludniony - można byłoby posłużyć się tą samą miarą bez krzywidy dla kogokolwiek” (str. 231, 232). Praca nadaje rzeczom prawie całą ich wartość {value ozna cza tu wartość użytkową, pracę zaś ujmuje się jako pracę konkretną, a nie jako ilość; jednak mierzenie wartości wymien nej pracą polega w rzeczywistości na tym, że robotnik tworzy wartość użytkową}. Pozostająca z wartości użytkowej reszta, która nie daje się sprowadzić do pracy, jest darem natury, a stąd dobrem ogółu samym w sobie i dla siebie. Locke nie próbuje tutaj udowodnić, że własność można zdobyć innym niż praca procedures [postępowaniem] (przeczyłoby to temu, co mówił wcześniej), tylko wyjaśnia, w jaki sposób dzięki pracy indywidualnej może powstać własność indywidualna, po 419 D odatki mimo istnienia common property [wspólnej własności] zaso bów przyrody. ,,W rzeczywistości właśnie praca różnicuje wartość wszystkich rzeczyт. produktów ziemi użytecznych dla podtrzymania egzystencji ludzkiej... dziewięćdziesiąt dziewięć setnych należy odnieść całkowicie na rachu nek pracy” (str. 234). „ A zatem to praca w przeważający sposób kształtuje wartość ziemi” (str. 235). „Chociaż przedmioty stwarzane przez siebie przyroda daje wszystkim do wispólnego użytku, to przecież człowiek jako pan samego siebie i właściciel swej własnej osoby oraz jej działalności, czyli pracy, jest sam w sobie nosicielem głównych podstaw własności" (str. 235). Jedną więc granicą [własności prywatnej] jest granica pracy osobistej, drugą - że nikt nie gromadzi więcej przedmiotów, niż może ich zużyć. T a druga granica przesuwa się na skutek wymiany produków nietrwałych na pieniądze (abstrahując od innej wymiany): „M oże on nagromadzić tyle przedmiotów długotrwałego użytku, ile mu się podoba; naruszenie granic prawowitej własności” (abstrahując od limitu, jaki stwarza jego własna praca} „nie polega na wielkości majątku, jaki posiada, lecz na tym, że niszczeją przedmioty nie przy noszące mu żadnego pożytku. I tak oto wszedł w użycie pieniądz, rzecz obdarzona wielką trw ałośdą, [rzecz,] którą można było przechowywać bez obawy, iż się zepsuje, a którą ludzie, w drodze wzajemnej ugody, mogli przyjmować do wymiany ||l 2 9 3 a | na rzeczywiście użyteczne, lecz łatwo psujące się środki egzystencji” (str. 236). W ten sposób powstaje nierówność w zakresie własności indywidualnej, jednakże praca osobista pozostaje nadal mier nikiem. „Ludzie spowodowali powstanie nierówności w podziale dóbr mię dzy prywatnymi posiadaczami, wykraczając poza granice społeczeństwa i bez wzajemnej ugody, jedynie dzięki temu, iż nadali pewną wartość zlotu i srebru i milcząco zgodzili się na używanie pieniądza” (str. 237). Z powyższym trzeba zestawić następujący cytat zaczerpnięty z pracy Locke’a o procencie [llsl, pamiętając przy tym, że według niego prawo natury czyni z pracy osobistej granicę of property [własności]. 420 Locke „Zbadajmy obecnie, jalk to się dzieje, że” (pieniądz) „dostarczając określonego dochodu rocznego, który nazywamy korzyścią lub procen tem, nabywa przez to tych samych właściwości, oo ziemia. Wszak zie mia wytwarza w sposób naturalny coś nowego i pożytecznego, cennego dla ludzkości; pieniądz natomiast jest bezpłodnym przedmiotem i nic nde wytwarza, przenosi jednak, dzięki wzajemnej umowie, zysk będący wynagrodzeniem za pracę jednego człowieka do kieszeni innego. Jest to wywołane nierównym podziałem pieniędzy; nierówność ta ma taki sam wpływ na ziemię, oo na pieniądz... Gdyż nierówny podział ziemi (masz jej więcej, niż możesz i chcesz obrobić, podczas gdy inny posiada mniej) nastręcza tobie dzierżawcę twej ziemi, a taki sam nie równy podział pieniądza nastręcza mnie dzierżawcę mych pieniędzy. W ten sposób moje pieniądze, dzięki przedsiębiorczości biorącego po życzkę, stają się zdolne przynieść mu w handlu więcej niż sześć pro cent, podobnie jak twoja ziemia, dzięki pracy dzierżawcy, może wy tworzyć więcej płodów, niż wynosi twoja renta” (folio ed. of Locke’s W o rb , 1740, vol. П) lllaä. L[ocke] miał tu częściowo na widoku cele polemiczne; wy stępując przeciw własności ziemskiej chciał pokazać, że jej renta wcale się nie różni od lichwy, ale że obie - wskutek nierównego podziału warunków produkcji - „przenoszą zysk będący wynagrodzeniem za pracę jednego człowieka do kie szeni innego” . Poglądy Locke’a mają tym większe znaczenie, że były kla sycznym wyrazem idei prawnych społeczeństwa burżuazyjnego w opozycji do feudalnego; ponadto filozofia jego posłużyła całej późniejszej ekonomii angielskiej za podstawę wszystkich jej idei. |X X -1293 a|| 421 [5.] North [Pieniądz jako kapitał. Rozwój handlu jako przyczyna spadku stopy procentowej] ||XXIII-1418| Sir Dudley North, „Discourses upon Trade etc.” , Londyn 1691 (Zeszyt dodatkowy С) i114'. Rozprawa ta, podobnie jak ekonomiczne prace Locke’a, po zostaje w bezpośrednim związku z pracami Petty’ego i bez pośrednio na nich się opiera. Rozprawa traktuje głównie o kapitale handlowym i o tyle nie odnosi się do naszego tematu. W zagadnieniach, które po rusza, przejawia się mistrzowska wprost biegłość. Najwyższej uwagi godzien jest fakt, że od czasu restauracji Karola II aż do połowy XV III w. wciąż [słychać] skargi landlordów na spadek rent (ale przecież ceny pszenicy również, zwłaszcza od roku? [116k stałe idą w dół). Chociaż klasa kapi talistów przemysłowych [wzięła] żywy udział w przymusowym obniżeniu stopy procentowej (od czasu Culpepera i Sir J. Childa), to przecież właściwym inspiratorem tego przedsięwzięcia [był] landed interest [interes właścicieli ziemskich]. „Vdlue of land” [„wartość ziemi’’] i „raising” [„zwiększenie”] tejże na bierają rangi interesu narodowego. (Tak jak - przeciwnie wzrost rent od mniej więcej 1760 roku, a także wzrost value of land, corn-prices [cen zbóż] i provisions [środków żywno ści] oraz skargi manufacturers [właścicieli manufaktur] two rzą z kolei podstawę badań ekonomicznych tego zagadnie nia). Walka między moneyed interest [interesem posiadaczy pie niądza] a landed interest wypełniała - poza nielicznymi wy jątkami - całe stulecie od 1650 do 1750, żyjąca bowiem na pańskiej stopie szlachta bardzo niechętnie patrzyła, jak jej się lichwiarze dobierają do skóry i od czasu utworzenia pod koniec XV II w. nowoczesnego systemu kredytowego oraz sy412 North stemu długu publicznego zaczynają osiągać nad nią przewagę w dziedzinie ustawodawstwa etc. Już Petty wspomina o skargach landlordów na spadek rent i o ich sprzeciwach wobec improvements [ulepszeń w gospo darstwie] (patrz odpowiednie miejsce Bierze on w obro nę lichwiarza przed landlordem i stawia na równi rent of mo ney z rent of land. Locke sprowadza i jedną, i drugą do wyzysku pracy. Zaj muje takie samo stanowisko jak Petty. Obaj występują prze ciw przymusowej regulacji procentu. Landed interest spo strzegł, że gdy procent spada, value of land rośnie. Przy danej wielkości renty jej skapitalizowany wyraz, i.e. value of land, obniża się lub rośnie w odwrotnym stosunku do stopy procen towej. Sir Dudley North w swej wyżej przytoczonej pracy jest trzecim przedstawicielem line [tu: kierunku] zapoczątkowa nego przez Petty’ego. Jest to pierwsza forma, w której kapital przeciwstawia się własności ziemskie], gdyż w samej rzeczy usury [lichwa], i.e. coproprietorship [udział] lichwiarza w dochodach landlorda był głównym środkiem akumulacji kapitału. Lecz kapitał prze mysłowy i handlowy idą mniej więcej ręka w rękę z landlor dem przeciw tej staromodnej formie kapitału. „Podobnie jak właściciel ziemski oddaje w dzierżawę swoją ziemię, tak ci” (twho have [którzy mają] „ kapital potrzebny do handlu, lecz nie mają albo niezbędnej zręczności, albo ochoty ponoszenia trudów związanych z użyciem go do interesów” ) „oddają swój kapital. To ostatnie” [co otrzymują] „nazywa się procentem, jest to jednak tylko renta od kapitału” (widzimy tutaj, podobnie jak u Petty’ego, że ludziom średnio wiecza ||141 9 1 renta wydaje się pierwotną formą wartości do datkowej), „podobnie jak druga, która jest rentą z ziemi. W niektórych językach dla oznaczenia czynności wypożyczania pieniądza ziemi używa się wspólnych terminów; tak właśnie jest również w niektórych prowin cjach Anglii. Wychodzi więc na jedno, czy jest się posiadaczem ziemi [(landlord], czy posiadaczem kapitału [«tookłord]. Pierwszy ma tylko i 423 Dodatki tę przewagę nad drugim, że dzierżawca jego ziemi nie może jej unieść ze sobą, gdy tymczasem dzierżawca drugiego może to uczynić z kapi tałem. Z tego powodu ziemia powinna przynosić mniejszy zysk niż kapitał, z którego wypożyczaniem wiąże się większe ryzyko” (str. 4). Procent. North pierwszy, jak się wydaje, w sposób właściwy ujmuje procent, gdyż przez stock, co się zaraz okaże z przy toczonych niżej cytatów, rozumie nie pieniądz po prostu, lecz kapitał (podobnie jak Petty, który przecież także rozróżnia stock i pieniądz *■ U Locke’a procent określa wyłącznie masa pieniądza; to samo u Petty’ego. Patrz odpowiednie miejsca u Massie’ego dotyczące tego tematii) . „G dy dających pożyczki jest więcej niż biorących, procent będzie Się obniżał... Rzecz nie polega na tym, że niski poziom procentu ożywia handel, lecz że ze wzrostem handlu kapital narodu obniża poziom procentu” (str. 4). „Złoto i srebro oraz wybijane z nich pieniądze są tylko wagami i miarami, za pomocą których prowadzi się handel wy godniej, niżby to było możliwe bez nich; prócz tego są wygodnym fun duszem dla lokaty nadwyżek kapitału” (str. 16). Cena i pieniądz. Ponieważ cena jest tylko wyrażonym w pieniądzu i, jeśli mowa o sprzedaży, zrealizowanym w pie niądzu ekwiwalentem towaru, a więc wyrażeniem towaru jako wartości wymiennej, podlegającej następnie ponownemu prze kształceniu w wartości użytkowe - przeto jednym z pierw szych etapów poznania jest dostrzeżenie, że chodzi tu o złoto i srebro jedynie jako o formy bytu wartości wymiennej sa mych towarów, jako o moment ich metamorfozy, a nie o złoto i srebro jako takie. Jak na owe czasy, North formułuje to doskonale: „Czegóż trzeba ludziom wołającym o pieniądze” ? etc. (Cały fragment, Zeszyt dodatkowy C, str. 12, 13) 1 1 „Poniew aż pien iąd z... jest powszechną m iarą kupna i sprzedaży, to każdy, kto ma coś do sprzedania, lecz nie może znaleźć nabywcy, sądzi zaraz, że niedo statek pieniądza w Królestw ie lub hrabstwie spraw ia, iż jego towary n ie znaj du ją zbytu; stąd powszechna sk arga na brak pieniądza, ale to wielki b łą d ...” (str. 11). * W rękopisie fragment zaznaczony tu kursywą jest podkreślony ołówkiem Red. 424 - North „Zacznę od żebraka... to nie pieniędzy, lecz chleba i innych przed miotów niezbędnych do życia... potrzeba mu... Dzierżawca skarży się na brak pieniędzy... myśli, że gdyby więcej ich byto w kraju, mógłby uzyskać dobrą cenę za swoje produkty. Ja k się zdaje, i jemu nie trzeba pieniędzy, lecz dobrej ceny na zboże i bydło, które chciałby sprzedać, a nie może... A dlaczego nie może osiągnąć dobrej ceny?.., 1. Albo jest za dużo zboża i bydła w kraju, wobec czego przeważająca część tych, co przychodzą na rynek, musi sprzedać podobnie jak on, a tylko nie liczni chcą kupić; 2. albo zahamowany zostaje zwykły zbyt przez wy wóz za granicę, jak się to dzieje podczas wojny, gdy handel staje się niebezpieczny lub zabroniony; 3. albo konsumpcja maleje, gdy np. lu dzie na skutek ubóstwa nie wydają na swoje utrzymanie tak wiele jak dawniej. Dlatego nie zwiększenie ilości pieniędzy ułatwiłoby farmero wi zbyt jego produktów, lecz usunięcie jednej z tych trzech przyczyn, które w rzeczywistości wywołują zniżkę na rynku. Kupiec i sklepikarz w tym samym tylko znaczeniu potrzebują pie niędzy, tzn. z powodu zastoju na rynku odczuwają brak zbytu na dobra, którymi handlują” (str. 11, 12). D alej: kapital stanowi pomnażającą się wartość, natomiast przy tworzeniu skarbu celem jest skrystalizowana forma war tości wymiennej jako taka. Stąd jednym z pierwszych odkryć klasyków ekonomii jest ujawnienie przeciwieństwa między tworzeniem skarbu a pomnażaniem pieniędzy, i.e. przedstawie nie pieniądza jako kapitału. „N ik t nie staje się bogatszy przez to, że cały swój majątek trzyma w złocie, srebrze i przedmiotach srebrnych, przeciwnie, staje się bied niejszy. Najbogatszy jest ten, którego majątek znajduje się w trakcie pomnażania się, obojętnie czy będzie to wydzierżawiona ziemia, czy pieniądze wypożyczone na procent, czy dobra rzucone do obrotu han dlowego” (str. 11). (Oto co mówi John Bellers, „Essays about the Poor, Manu factures, Trade, Plantations, and Immorality etc.” , Lond. 1699: „Pieniądz tylko wtedy pomnaża się i przynosi pożytek, kiedy się z nim rozstają; podohnie jak osobie (prywatnej nie przynosi zysku, jeśli 425 Dodatki nie wydaje pieniędzy na jakiś bardziej cenny przedmiot, tak samo dla Królestwa liulb narodiu cala masa pieniędzy przewyższająca to, co jest absolutnie niezbędne dla handlu wewnętrznego, przedstawia martwy kapital i nie przynosi żadnego zysku krajowi, który ją przetrzymuje” (str. 13).) „Jakkolwiek każdy pragnie je” (pieniądze) „posiadać, to przecież nikt lub prawie nikt nie dba o ich przechowywanie, lecz każdy za troszczy się, by je natychmiast zużytkować, ponieważ wie, że wszelkie pieniądze leżące martwo nie przynoszą zysku, lecz niechybną stratę” ([North, tamże] str. 21). II14201 Pieniądz jako pieniądz światowy. ,,Jeśli idzie o handel, to miejsce, jakie każdy naród zajmuje na świecie, jest pod każdym względem podobne do tego, jakie może zająć miasto w Królestwie, a rodzima w mieście” (str. 14). „W biegu inte resów handlowych złoto i srebro niczym nie różni się od innych to warów. bierze się je od tych [krajów], które posiadają je w nadmiarze, i przewozi do tych, które odczuwają ich brak lub pragną je mieć” (str. 13). Ilość pieniędzy, mogących znajdować się w obiegu, jest określona przez wymianę towarów. „Ilakodwiek sprowadzono by pieniędzy z zagranicy Lub ilekolwiek wybito by w kraju, wszystko to, co przewyższa potrzeby handlu naro dowego, jest tylko szlachetnym metalem i będzie traktowane jako taki; wybite pieniądze, podobnie jak złote i srebrne przedmioty z drugiej ręki, będą sprzedawane tylko z uwagi na posiadaną zawartość metalu” (str. 17, 18). Przekształcenie money in bullion [pieniędzy w złoto i srebro w sztabach] i odwrotnie (str. 18). (Zeszyt dodatkowy C, str. 13). Wycenianie i ważenie pieniędzy. Ruch oscylacyjny (tamże, str. 14) l118k Lichwa, landed interest i trade [handel]; „Pieniądze udzielane w naszym kraju na procent nawet w dziesiątej części me trafiają do rąk ludzi interesu, aby im służyć do prowadzenia przedsiębiorstw; w lwiej części wypożyczane są na cele zbytku, na wydatki ludzi, którzy będąc wielkimi właścicielami ziemskimi wydają 426 North przecież pieniądze szybciej, niż napływają dochody z ich posiadłości ziemskich, a nie mając ochoty sprzedawać swych dóbr, wolą je obcią żać długiem hipotecznym” ([North, tamże, str.] 6, 7). | ХХШ -1420Ц 427 [6. Berkeley o działalności przemysłowej jako źródle bogactwa] ||Х Ш ~ 6 7 0 а | „Czyż nie jest fałszywa przesłanka, w myśl której sam a ziemia stanowi bogactwo? Czyż nie działalność przemysłową na rodu należy przede wszystkim rozpatrywać jako to, co tworzy boga ctwo, co podnosi do rangi bogactwa nawet ziemię i srebro, które wszak żadnej nie posiadałyby wartości poza swą przydatnością w charakterze środków i bodźców działalności przemysłowej” („The Querist” . By dr. G. Berkeley, Londyn 1750, Query [Kwestia] 38)? |Х Ш - 6 7 0 а || 428 [7.] Hume i Massie [a) P r o c e n t według M a s s i e ’e g o i H u m e’a] ||XX-1293a| Anonimowa praca Massie’ego „An Essay on the Governing Causes of the Natural Rate of Interest” ukazała się w roku 1750; druga część „Essays” Hume’a, zawierająca „O f interest” - w roku 1752, a więc w dwa lata później. Massie [ma] przeto priorytet. Dzieła te są skierowane: M as sie’ego przeciw poglądom Petty’ego i Locke’a, a Hume’a przeciw poglądom Locke’a ; obaj jeszcze utrzymywali, że wy sokość stopy procentowej zależy od masy pieniądza i że w rze czywistości właściwym przedmiotem of the loan [pożyczki] jest pieniądz (a nie kapitał). Massie w sposób bardziej zdecydowany niż Hume określa interest [procent] jako pewną tylko część zysku. Hume głównie zajmuje się dowodzeniem, że wartość pieniądza nie ma wpły wu na stopę procentową, gdyż przy danym stosunku między procentem a kapitałem pieniężnym, np. przy 6 % , wartość 6 f.szt. zwiększa się lub zmniejsza wraz z wartością 100 f.szt. (a więc wraz z wartością jednego f.szt.), ale sam stosunek [wy rażony liczbą] 6 nie ulega wskutek tego żadnym zmianom. [b)j H u m e . Z y s k rozwoju i procent spadają w handlu i przemysłu] miarę Rozpocznijmy od Hume’a. „Wszystko na świecie nabywa się za pracę” („E ssays” t. I, część II, Londyn 1764, str. 289). Wysokość stopy procentowej zależy od popytu biorących pożyczki i od podaży dających pożyczki, a więc [od] popytu 429 Dodatki i podaży. Ale prócz tego w sposób istotny zależy od wielkości „profits arising from commerce” [„zysków powstających z handlu”] (tamże, str. 329). „Większy lub mniejszy zapas pracy i bowar u w musi mieć istotny wpływ” (upon interest [na procent]), „gdyż biorąc na procent pienią dze, w samej rzeczy i faktycznie pożyczamy pracę i towary” (tamże, str. 337). „Żaden człowiek nie zgodzi się na niższy zysk, kiedy może uzyskać wyższy procent, i żaden nie zgodzi się na niższy procent, kiedy może mieć wyższy zysk” (taimże, str. 335). Wysoki procent i wyisoiki zysk wskazują na „nieznaczne postępy han dlu i przemysłu, a nie na niedostatek złota i srebra” (tamże, str. 329). Zaś „Iow interest” [„niski procent"] - przeaiwnie. II1294 а I „W państwie, w którym istnieją tylko właściciele ziemscy” (lub jak później powiada, „landed gentry and peasants” [„właściciele ziemscy i chłopi” ]), „chcących pożyczać musi być wielu, a procent musi być wysoki” (str. 330), gdyż bogactwo, oddające się jedynie uciechom, z nudy goni za przyjemnościami, a produkcja, wyjąwszy rolnictwo, jest bardzo ograniczona. Inaczej będzie się przedstawiała sprawa, jak tylko rozwinie się commerce [handel]. Passion of gain [żądza zysku] [opanowuje wtedy] merchant [kupca] bez reszty. [Kupiec] „nie ma większej przyjemności nad obserwację, jak codziennie pomna ża się jego majątek” . (Wśród pogoni za wartościami użytkowymi decydującą prze wagę osiąga pogoń za wartością wymienną, za abstrakcyjnym bogactwem). „ I to jest przyczyną tłumaczącą fakt, iż handel wzmaga zmysł oszczędności, a wśród kupców w takiej miecze przeważają skąpcy nad rozrzutmikami, w jakiej wśród posiadaczy ziemskich rzecz ma się od wrotnie” (str. 333). Praca nieprodukcyjna: „Adwokaci i lekarze nie powodują rozwoju żadnej działalności prze mysłowej; oo więcej, swoje bogactwa zdobywają tylko kasztem innych, tak że niechybnie zmniejszają bogactwa niektórych swoich współoby wateli w tym samym tempie, w jakim pomnażają własne” (str. 333, 334). 430 Hume i Massie „T ak więc rozwój handlu pociąga za sobą zwiększenie liczby osób udzielających pożyczek i w ten sposób staje się przyczynę niskiej stopy procentowej” (str. 334). „N iski procent ii niski zysk w handlu są dwoma czynnikami wzajem nie sobie sprzyjającymi: oba wywodzą się z rozkwitania handlu, który tworzy bogatych kupców i powiększa kapital pieniężny. Tam, gdzie kupcy posiadają wielkie 'kapitały, obojętnie czy reprezentowane przez małą, czy dużą ilość monet, często musi się zdarzać, że gdy czują się zmęczeni interesami bądź gdy mają dziedziców niezdolnych do handlu lub nie znajdujących w nim upodobania, wielka część bogactw w spo sób naturalny poszukuje sobie zapewnionego dochodu rocznego. Obfi tość doprowadza do spadku cen i zmusza dających pożyczki do zado walania się niższym procentem. Wzgląd na powyższe skłania innych do pozostawiania swoich kapitałów w handlu i godzenia się raczej z ni skimi zyskami niż z lokatą kapitałów pieniężnych poniżej ich warto ści. Z drugiej strony, gdy handel rozszerza się znacznie i zatrudnia wielkie kapitały, musi pomiędzy kupcami powstawać konkurencja, któ ra zmniejsza zyski handlowe w takim stopniu, w jakim rozszerza sam handel. Niskie zyski w handlu zmuszają kupców do łatwiejszego go dzenia się z niskim procentem wtedy, gdy wycofują się z handlu i za czynają wygodnie oddawać się bezczynności. Z tego względu bezuży teczne jest badanie, która z tych okoliczności - niski procent czy niski zysk - jest przyczyną, a która skutkiem. Obie wynikają z ożywionego handlu i oddziaływają na siebie wzajemnie w sposób pobudzający... Rozwinięty handel tworząc wielkie kapitały zmniejisza zarówno procent, jak i zysk, a zmniejszając jedną z tych wielkości, uzyskuje wsparcie w proporcjonalnej obniżce drugiej. Mogę dodać, że niskie zyski, po wstając ze wzrostu obrotów handlu i przemysłu, same z kolei stymulu ją dalszy rozwój handlu, gdyż obniżają ceny, powiększają konsumpcję i pobudzają przemysł. Tak więc... procent jest prawdziwym barometrem stanu państwa, a jego niski poziom prawie niezawodną oznaką rozkwi tania narodu” (tamże, str. 334-336). [c) M a s s i e . Stopa zysku Procent określa j a k o c z ę ś ć zysku. wysok ość procentu] [J. Massie] „An Essay on the Governing Causes of the N a tural Rate of Interest; wherein the sentiments of Sir W[il431 D odatki liam] Petty and Mr. Locke, on the head, are considered” , Londyn 1750. „Z tych różnych cytatów lu 4 wynika, że pan Locke zakłada, jakoby naturalna stopa procentowa była określona przez stosunek, w jakim ilość pieniądza obiegającego w kraju pozostaje z jednej strony do sumy zadłużenia jego mieszkańców, a z drugiej - do jego handlu; że Sir William Petty natomiast uzależnia ją tylko od samej ilości pieniądza, wobec -czego obaj różnią się w poglądach tylko co do roli zadłużenia” (str. 14, 15). I X X -1294a|| ||X X I-13001 Ludzie bogaci „zam iast samym zużytkować swe pie niądze, wypożyczają je innym, aby ci osiągali zyski, a część zd ob io nych zysków pozostawiali dla właścicieli pieniędzy. Gdy jednak boga ctwo kraju jest rozproszone i równomiernie rozdzielone pomiędzy wie lu ludzi, tak iż nielicznej tylko garstce starczyłoby na utrzymanie dwóch rodzin, to jeśli pieniądze włożone zostaną w handel, możliwe będzie udzielenie znikomej ilości pożyczek-, gdy bowiem 2000 f.szt. należy do jednej osoby, może je ona pożyczyć innym, ponieważ pro cent od tej sumy wystarczy na utrzymanie rodziny, gdy jednak suma ta należy do dziesięciu ludzi, nie może być wypożyczona, gdyż z pro centu nie utrzyma się dziesięć rodzin” (str. 23, 24). „Rozumowanie przyjmujące za podstawę określenia naturalnej stopy procentowej tę stopę, którą rząd płaci za pieniądze, jest niewątpliwie błędne; doświadczenie wskazuje nam, że -obie te stopy ani nie zgadza ją się, ani nie zachowują między sobą żadnej odpowiedniości, a rozsą dek podpowiada, że nigdy inaczej być nie może, gdyż jedna z nich ma swe podstawy w zysku, a druga - w potrzebach-, pierwsza ma granice, druga nie ma żadnych. Szlachcic, pożyczający na zmeliorowanie swoich gruntów, i kupiec lub przemysłowiec, który wypożycza je dla robienia interesów, mają nieprzekraczalne gjranice; jeśli za pożyczone pieniądze mogą uzyskać 10%, to mogą oddać za -nie 5%, nie oddadzą jednakże 10%; natomiast ten, co pożycza z konieczności, nie ma żadnych innych ograniczeń poza własnymi potrzebami, a te nie znają granic” (str. 31, 32). „Pobieranie -procentu jest ktoś istotnie osiąga zysk od zdolne są przynieść zysk, (str. 49). „Ponieważ fo, co 432 uzasadnione nie w zależności od tego, czy pożyczonych pieniędzy, lecz czy pieniądze jeśli zostaną prawidłowo zużytkowane” się płaci tytułem procentu za użytkowanie Hume i M assie tego, oo się pożycza, stanowi c z ę ś ć z y s k u , k t ó r y p o ż y c z o n a s u m a m o ż e przynieść, przeto procent ten powinien być za wsze określany przez zysk” (str. 49). „W jakim stosunku zgodnie z prawem powinien dzielić się zysk między dających i biorących pożyczkę? D o otkreślenia tego nie ma innej metody oprócz zgodnej opinii jednych i drugich, gdyż sąd o tym, co jest słuszne, a oo niesłuszne w tym względzie, zależy od ogólnej aprobaty” (str. 49). „O w ą regułę podziału zysku można jednak stosować nie do poje dynczych jednostek dających i biorących pożyczki, lecz w stosunku dc dających i biorących pożyczki w ogólności... Uderzająco wielkie lub szczególnie małe zyski są zapłatą za biegłość lub za brak zdolności do robienia interesów, z czym dający pożyczkę nie mają nic wspólnego skoro bowiem nie ponoszą uszczerbku za jedno, nie powinni również wyciągać korzyści z drugiego. To, co powiedzieliśmy o poszczególnychosobach, czynnych w przedsiębiorstwach tego samego rodzaju, może być także zastosowane do różnych rodzajów przedsiębiorstw" (str. 50). „ Naturalna stopa procentowa regulowana jest przez zysk, jaki osią gają poszczególne jednostki w działalności gospodarczej" (str. 51). Dlaczego więc procent w Anglii wynosi 4, a nie jak daw niej 8? Dlatego, że ówcześni kupcy angielscy „mieli zyski dwa razy większe niż obecnie” . Dlaczego [stopa procentowa wynosi] w Holandii - 3, we Francji, w Niemczech i Portugalii - 5 i 6, w Indiach Zachod nich i Wschodnich - 9, a w Turcji - 12? „D la wszystkich tych przypadków wystarcza jedna odpowiedź, że mianowicie zyski osiągane w interesach różnią się w rozmaitych tych krajach od zystou osiąganego tutaj, a przy tym tak bardzo, że wywołuje to wzmiankowane różnice poziomu stopy procentowej” (str. 51). Cóż jednak powoduje spadek zysku? Konkurencja krajowa i zagraniczna, „spadek obrotów handlowych z zagranicą” (konkurencja zagraniczna) „lub - że ludzie interesu jeden przez drugiego obniżają ceny swych towarów..., z konieczności prowa dzenia handlu albo z chciwości” (str. 52, 53). 28 - M arks, Engels - D zieła t. 26 433 D odatki „Zysk regulowany jest w ogóle przez stosunek między liczbą przed siębiorców a rozmiarami działalności gospodarczej" (str. 55). „W H o landii, gdzie stosunek liczby ludzi interesu do ogólnej liczby mieszkań ców jest największy..., procent jest najniższy, w Turcji, gdzie stosunek ten jest najmniejszy, procent jest najwyższy” (str. 55, 56). U1 3 0 1 1 „C o określa stosunek między rozmiarami działalności go spodarczej a liczbą ludzi interesu” (str. 57)? „Bodźce działalności go spodarczej” : „nacisk potrzeb biologicznych, wolność, ochrona praw osobistych, bezpieczeństwo publiczne” (str. 57, 58). „N ie ma dwóch krajów, które mogłyby dostarczyć jednakowej ilości •środków pierwszej potrzeby w takiej samej obfitości i za pomocą takiego samego nakładu pracy. Potrzeby ludzi zwiększają się lub .zmniejszają zależnie od surowości klimatu, w którym ci żyją: przeto stosunkowe rozmiary działalności produkcyjnej, którą mieszkańcy roz maitych krajów muszą z konieczności prowadzić, nie mogą być jedna kowe, stopnia zaś tego zróżnicowania nie można wypośrodkować ina czej, jak tylko według sikali stopni zimna i ciepła. Stąd można wysnuć ten ogólny wniosek, że ilość pracy niezbędna do utrzymania określonej liczby ludności jest największa w zimnym klimacie', a najmniejsza w go rącym; w pierwszym nie tylko ludziom potrzeba więcej odzieży, lecz i ziemia musi być także lepiej uprawiana niż w drugim” (str. 59). „Szczególnego rodzaju potrzeby, pod których naciskiem znajduje się Holandia... wynikają z przeludnienia kraju, oo wespół z koniecznością wielkich nakładów pracy na budowę tam i odwadnianie gruntów po woduje, iż konieczność prowadzenia działalności produkcyjnej jest w Holandii bardziej paląca niż w jakiejkolwiek innej części zamieszka łego świata” (str. 60). [d) Z a k o ń c z e n i e ] Massie jeszcze dobitniej niż Hume przedstawia interest jako część tylko zysku-, obniżkę interest* obaj tłumaczą akumulacją kapitału (Massie [mówi] w szczególności o konkurencji) i wy nikającym stąd spadkiem zysku. Obaj natomiast równie mało [zajmują się] pochodzeniem samego profit of trade. |X X I-1301Ц__________________________________________________ * W ręk o pisie; zysku - Red. ■434 [8. Uzupełnienie do rozdziału o fizjokratach] [a) U w a g i u z u p e ł n i a j ą c e do T a b l e a u ć c o n o m i ą u c . Błędne założenia Quesnaya] ||XXIII~1433! Productives (K lasa produkcyjna] 2 m i l i a r d y Proprićtairos ^ [K lasa w łaścicieli ziemskich] Stćriies [K lasa jałowa £ 2 m iliardy 1 miliard 1 miliard — — 1 m i lia r d ------------------ ' 1 m ilia r d ^ " ----- 1 - ^ — ' mi l i ard " ' ' ' • - . . I miliard D ćpcnses annuellcs 2 miliardy [wydatki roczne] Total [ogółem] 5 m iliardów Total [ogółem] 2 m iliardy Jest to najprostsza forma Tableau economiąue !120h 1. Obieg pieniądza (zakłada się, iż płatności dokonuje się tylko raz do roku). Punktem wyjścia obiegu pieniądza jest spending class [klasa dokonująca wydatków], proprićtaires. którzy nie mają na sprzedaż żadnych towarów, którzy kupują nic nie sprzedając. Kupują oni za 1 mld od produkcyjnych zwracając im 1 mi liard w pieniądzu uzyskanym z tytułu renty. (Tym samym zo staje rozdysponowana Vs agricultural produce). Za 1 miliard kupują od steriles, do których przypływa w ten sposób 1 mi liard w pieniądzu. (Tym samym zostaje rozdysponowana '/2 produktu wytworzonego w manufakturze). Steriles nabywają za 1 mld środków żywności od produkcyjnych, do których przypływa znowu 1 mld w pieniądzu. (Tym samym zostaje rozdysponowana druga Vs agricultural produce). Productives 435 D odatki kupują za ten sam miliard w pieniądzu wytworzone w manu fakturze produkty o wartości 1 mld i odtwarzają tym połowę swoich avances [nakładów], (Tym samym zostaje rozdyspono wana druga połowa manufacturing produce). Za ten sam mi liard w pieniądzu steriles nabywają [|1434 [ surowce. (Tym samym zostaje rozdysponowana dalsza 1/s produktu rolnictwa). [2] miliardy pieniędzy powróciły w ten sposób do productives. Pozostają więc 2 / 5 agricultural produce. Vs spożywa się in natura - ale w jaki sposób zostanie zakumulowana ostatnia V 5 ? To wyjaśni się potem I102l. 2. Nawet z punktu widzenia samego Quesnaya, według którego cała klasa steriles składa się w istocie z pracowników najemnych, widoczne są błędne założenia Tableau. Zakłada się, że avances primitives \naklady pierwotne] (ca pital fixe) wyłożone przez productives [przewyższają] pięcio krotnie sumę avances annuelles. W stosunku zaś do steriles nie uwzględnia się w ogóle tej rubryki, co jednak oczywiście nie przeszkadza jej istnieć w rzeczywistości. Błędne jest dalej, że reprodukcja = 5 miliardom. Zgodnie z samą Tableau = 7 m ld; 5 po stronie productives i 2 po stronie steriles. Ib) Częściowy powrót niektórych fizjokratów n a p o z y c j e m e г к a n t у 1 i « t у с z a e. Postulat wolności konkurencjiw świetle s y s t e m u f i z j о к ,r a t y c z n e g o ] Produkt steriles = 2 mld. Produkt ten składa się z 1 mld surowców (które w ten sposób częściowo wchodzą do pro duktu, a częściowo odtwarzają dechet [zużycie] maszyn, które weszły do wartości produktu) i 1 mld środków utrzymania, spożytych w trakcie wytwarzania surowców. Cały ten produkt steriles sprzedają do rąk proprićtaires i productives * , aby po pierwsze odtworzyć nakłady (w posta ci surowca), po drugie - uzyskać środki utrzymania pochodze nia rolniczego. Klasie jałowej nie pozostaje więc ani jeden * W rękopisie: stćriles - Red. 436 Uzupełnienie do rozdziału o fizjokrałach grosz pod. postacią produktów przemysłowych do jej własnej konsumpcji; tym bardziej nie może być mowy o procencie lub zysku. Dostrzega to co prawda Baudeau (lub [Le] Trosne) i wyjaśnia rzecz w taki sposób, że steriles sprzedają swój pro dukt powyżej wartości, a więc to, co sprzedają za 2 mld = = 2 miliardom minus x. Zysk, a nawet ich własna kon sumpcja niezbędnych środków utrzymania pod postacią towa rów ;mzemysłowych zostają więc wytłumaczone tym, że klasa jałowa podnosi ceną towarów powyżej ich wartości i121-1. A więc fizjokraci wracają tu nieuchronnie do merkantylizmu, do po jęcia profit upon alienation [zysku ze sprzedaży]. Dlatego tak niezbędna jest wolna konkurencja między ma nufacturers, aby nie mogli zbytnio oszukiwać productives, agriculturists. Z drugiej strony, wolna konkurencja jest po trzebna do tego, by agricultural produce mógł być sprzedany po „ bon prix” [dobrych cenach], tzn. by jego cena podniosła się dzięki sprzedaży za granicę powyżej native price [ceny płaconej na rynku krajowym], jako że zakłada się kraj, which exports wheat etc. [który eksportuje pszenicę itd.]. [c) P i e r w s z a p r ó b a s f o r m u ł o w a n i a poglądu, że w p r o c e s i e w y m i a n y n i e m o ż l i w e j e s t zw iększenie wartości] „K ażd e kupno jest isprzedażą, a każda sprzedaż jest kupnem” (Ques nay, „D ialogues sur le commerce et sur les travaux des artisans etc.” wyd. D aire t,22l , str. 170). „Kupow ać znaczy - sprzedawać, a sprze dawać znaczy - kupować” (Quesnay wg Duponta de Nemours „Origine etc.” 1767, str. 392) 1***1. „ Cena zawsze poprzedza kupno i sprzedaż. Jeśli konkurencja pomię dzy sprzedawcami a nabywcami nie wnosi żadnych zmian, cena pozo staje taka, jaka byłaby z innych przyczyn, niezależnych od handlu” (tamże, str. 148) 11241. , „Zawsze można przyjąć, iż jest ona” (1’ćchange [wymiana]) „zy skowna dla obu" (contoactants [kontrahentów]), „gdyż obie strony za pewniają sobie korzyści, które można osiągnąć tylko w drodze wymia ny. Zawsze jednak chodzi tylko o wymianę bogactw o pewnej wartości 437 D odatki na inne bogactwa o takiej samej wartością a zatem nie o ż*tdne rzeczy wiste pomnożenie bogactw (powinno być: point d ’aügmenfcatäon reelle de valeur [żadne rzeczywiste pomnożenie wartości])” (tamże, str. 197) l12^ . Avances [zostają] wyraźnie zidentyfikowane z kapitalem. Akumulacja kapitałów jako warunek podstawowy. „ Powiększanie kapitałów jest praeto głównym środkiem pomnażania pracy i przynosi największą korzyść społeczeństwu” itd. (Quesnay wg Duponta de Nemours, tamże, str. 391) |Х Х Ш —1434|| 438 [9. Apologia arystokracji ziemskiej przez Buata, epigona fizjokratów] j|XXII—1399 J Buat (comte du) „Elements de la politique, ou Recherche des vrais principes l’econ. sociale” (6 tomów), Londyn 1773. Tego kiepskiego i rozwlekłego autora, który zewnętrzną stronę fizjokratyzmu bierze za jego istotę, a zajmuje się nim w rzeczywistości tylko w takiej mierze, w jakiej to odpowiada apologii arystokracji ziemskiej - można by było całkiem po minąć, gdyby brutalnie burżuazyjny charakter nie przejawiał się tutaj tak ostro; zupełnie jak np. później u Ricarda. Błąd polegający na tym, że produit net zostaje ograniczony do renty, niczego tu nie zmienia. To samo powtarza Ricardo w odniesieniu do produit net w ogóle P27k Robotnicy należą do faux frais [kosztów czystych] , a istnieją tylko po to, by po siadacze produit net mogli „tworzyć społeczeństwo” . (Patrz odpowiednie miejsca [la81). W doli wolnych robotników do strzegą jedynie zmienioną formę niewolnictwa; jest ona jed nak konieczna, aby wyższe warstwy mogły tworzyć „społe czeństwo” . {Także u Arthura Younga produit net, wartość do datkowa [jest] celem produkcji[I29]}. U14001 Przychodzi na myśl to miejsce u Ricarda, gdzie wy stępuje on przeciw A. Smithowi, który za najbardziej pro dukcyjny uważał kapitał zatrudniający najwięcej robotni ków f127l, w tej sprawie por. Buat, str. 30, 31 [t. VI, str. 51, 52, 68-70]. Dalej, o klasie pracującej i niewolnictwie - (str. 28, 29 [t. II, str. 288, 297, 309; t. III, str. 74, 95, 96, 103; t. VI, str. 43, 51]); o konieczności odpracowywania przez tych robotników dodatkowego cząsu i o znaczeniu strict nćcessaire [tu; niezbędnych środków egzystencji] - (str. 30 [t. VI, str. 52, 53]). 439 Dodatki Warto przytoczyć tutaj jeden tylko ustęp, gdyż dobrze cha rakteryzuje gadaninę o ryzyku, które w ogóle ponosić ma ka pitalista : „Ryzykowali wiele, aby grubo zarobić. Stawiali jednak na kartę lu dzi na równi z towarami lub pieniędzmi. W stosunku do ludzi postę powali szkaradnie, narażając ich dla swojej wygranej na oczywiste nie bezpieczeństwo. Co zaś dotyczy towarów, to zasługą jest wytwarzanie ich, a nie narażanie na ryzyko w celu wzbogacania jakiegoś jednego człowieka” itd. (t. II, str. 297). [ X X II—1400]| 440 [10. Polemika z arystokracją ziemską ze stanowiska fizjokratów] ||XXIII-1449| [John Gray fI88l] „The Essential Principles of the Wealth of Nations, illustrated, in opposition to some false doctrines of Dr. Adam Smith, and others” , Londyn 1797. Człowiek ten znał prace Andersona, gdyż w Dodatkach do swego dzieła przedrukowuje fragmenty z jego Agricultural Re port for the County of Aberdeen. Jest to jedyna poważna praca angielska nawiązująca bezpo średnio do nauki fizjokratów. W. Spence’a. „Britain indepen dent of Commerce!” , 1807, [to] czysta karykatura. Tenże bubek był w latach 1814—1815 jednym z najbardziej fanatycz nych obrońców landed interest na podstawie nauki fizjokra tów, głoszącej przecież free trade [wolny handel]. Nie należy go mylić z T[homasem] Spence, śmiertelnym wrogiem Private Property in Land [prywatnej własności ziemi]. Praca [Essential Principles] zawiera przede wszystkim wy borną i zwięzłą syntezę doktryny fizjokratyczne]. Autor prawidłowo wywodzi poglądy fizjokratów z nauki Locke’a i Vanderlinta, charakteryzując fizjokratów jako tych, którzy swą doktrynę „very systematically, though not correctly illustrated” [„rozwinęli wielce systematycznie, aczkolwiek nie zbyt poprawnie”] (str. 4). (Patrz jeszcze o tym str. 6; zeszyt H, str. 32, 33 t184). Z dokonanego tam syntetycznego ujęcia świetnie widać, jak teoria wstrzemięźliwości, z której późniejsi apologeci, partly [częściowo] już Smith, uczynili podstawę powstawania kapi tału, wywodzi się bezpośrednio z tych poglądów fizjokratycz nych, w myśl których w przemyśle etc. no surplus value is created [nie wytwarza się żadnej wartości dodatkowej^. „ Nakłady na ich [rzemieślników, pracowników manufaktury l18al, kupców] zatrudnienie i utrzymanie mogą tylko zachować swą własną 441 Dodatki wartość i z tego względu eą nieprodukcyjne” {gdyż off surplus value unproductive [nie wytwarzając wartości dodatkowej - są nieprodukcyj ne]}. Rzemieślnicy, pracownicy manufaktury lub kupcy nie mogą nawet w najmniejszym stopniu powiększyć bogactwa społeczeństwa inaczej, jak tylko oszczędzając i akumulując cząstkę tego, co jest przeznaczone na ich codzienne utrzymanie; tylko więc na skutek wstrzemięźliwości i oszczędzania mogą dorzucić coś nieooś do kapitału całkowitego” (Seniora teoria wstrzemięźliwości i Adama Smitha teoria oszczędzania), „rolnicy natomiast mogą spożywać całkowity jednocześnie wzbogacają państwo, gdyż ich dukt dodatkowy, zwany rentą” (str. 6). „K lasę ludzi, której praca (aczkolwiek coś więcej, niż wydano na jej utrzymanie, można klasą nieprodukcyjną” (str. 10). swój dochód, a przecież działalność przynosi pro produkuje) nie wytwarza z całą słusznością nazwać Wytwarzanie wartości dodatkowej należy ściśle odróżniać od jej transferu. „Powiększanie dochodu” {jest to akumulacja} „stanowi tylko pośred nio przedmiot badania ekonomistów... f22l Właściwym przedmiotem jest produkcja i reprodukcja dochodu” (str. 18). N a tym właśnie polega wielkość systemu fizjokratycznego. Pyta on, jak się wytwarza i reprodukuje wartość dodatkową (według niego [Graya] równą dochodowi). Dopiero w następ nej kolejności powstanie kwestia, w jaki sposób wartość ta reprodukuje się na szerszą skalę, i.e. w jaki sposób się po mnaża. Przede wszystkim należy odkryć jej kategorię, odkryć tajemnicę wytwarzania |f 14501 wartości dodatkowej. Wartość dodatkowa i commercial capital [kapital handlo wy]. „G dy rzecz dotyczy wytwarzania dochodu, to całkiem nielogiczne jest podstawiać na to miejsce transfer dochodu, do czego sprowadzają się wszystkie transakcje handlowe” (str. 22). „Cóż innego oznacza sło wo commerce [handel], jak nie commutatio mercium [wymianę towa rów]..., która niekiedy może być bardziej korzystna dla jednego niż dla drugiego, lecz zawsze jeden zyskuje to, co inny traci, tak że transakcje 441 Polemika z arystokracją ziemską nie przynoszą w rzeczywistości żadnego wzrostu bogactwa" (str. 23). „Jeśliby jakiś Żyd sprzedał koronę za 10 szylingów lub szeląg z doby królowej Anny za gwineę, to bez wątpienia zwiększyłby swój własny dochód, lecz nie zwiększyłby tym ilości metali szlachetnych-, istota tej transakcji nie zmieniłaby się wcale, bez względu na to, czy jego roz miłowany w osobliwościach numizmatycznych klient żyłby na wspólnej z nim ulicy, czy też we Francji lub w Chinach” (str. 23). Fizjokraci traktują zysk przemysłowy jako profit upon alie nation (a więc na sposób merkantylistyczny). Wzmiankowany Anglik wysnuwa stąd prawidłowy wniosek, że zysk przynosi rzeczywistą korzyść tylko wtedy, gdy towary przemysłowe sprzedaje się za granicę. Z merkantylistycznych założeń wy snuwa prawidłowy merkantylistyczny wniosek. „Żaden man ufakturzysta, jakkolwiekby się sam wzbogacał, nic nie dodaje do dochodu narodowego, jeśli jego towary są sprzedawane i konsumowane w kraju, gdyż nabywca [jego towarów]... traci dokład nie tyle... ile on zyskuje. Zachodzi tu wymiana między nabywcą a sprzedawcą, lecz nie ma żadnego przyrostu” (str. 26). „Aby skom pensować brak nadwyżki... właściciel przedsiębiorstwa dodaje 50% do swoich wydatków na płace robocze, czyli 6 pensów do każdego szy linga, który wypłaca robotnikowi... A jeśli towar zastanie sprzedany za granicę, bęctóe to zysk narodowy" (str. 27) takiej a takiej liczby „artificers” [biegłych w rzemiośle]. Bardzo dobre przedstawienie przyczyn bogactwa Holandii. Rybołówstwo. (Powinien by także wspomnieć o hodowli by dła). Monopoly of the spices of the East. Carrying trade [Monopol na korzenie ze Wschodu. Handel frachtowy]. Przepompywanie pieniądza za granicę (Zeszyt dodatkowy H, str. 36, 37 I™1). „Manufakturzyści stanowią klasę pożyteczną” , lecz nie są „ klasą pro dukcyjną" (str. 35). „Powodują tylko zamianę lub przeniesienie docho du wytworzonego uprzednio przez rolnika, nadając temu dochodowi trwałość w nowej formie” (str. 38). Istnieją tylko cztery essential classes. Productive class or cultivators. Manufacturers. Defenders. The class of instructors 443 Dodatki [klasy niezbędne. K lasa produkcyjna, czyli rolnicy. Właścicie le i pracownicy manufaktur. Obrońcy. K lasa nauczycieli], któ rych substitutes [stawia na miejsce] fizjokratycznych dćcimateurs [pobierających dziesięcinę], czyli klechów; „ponieważ każde społeczeństwo cywilizowane musi być nakarmione, ubra ne, obronione i oświecone” (str. 51). Błąd economists[22] polega na tym, że „odbiorców renty gruntowej uważali za klasę produkcyjną w społeczeń stwie z tej racji tylko, że są odbiorcami renty... naprawili w pewnym stopniu swój błąd wskazując, że Kościół i król powinni być utrzymy wani z tej renty. D r Smith pozwala temu” (enror [błędowi] economists) „przeniknąć na wskroś całość swych własnych dociekań” (to jest słusz ne) „i skierowuje sw ą krytykę przeciw zdrowej części systemu ekono mistów” (str. 8). II14511 Landlordowie jako tacy nie tylko nie stanowią klasy produkcyjnej, ale nawet an essential class of society [niezbędnej klasy społeczeństwa]. „Właściciele ziemscy, będąc tylko odbiorcami renty gruntowej, nie stanowią niezbędnej klasy społeczeństwa... Skoro pobieranie renty grun towej oddziela się od konstytucyjnych zadań obrony państwa, odbiorcy tej renty przekształcają isdę z klasy niezbędnej w jedną z klas najbar dziej zbytecznych i uciążliwych dla społeczeństwa” (str. 51). Patrz dalsze bardzo istotne uwagi o tym [w] Zeszycie do datkowym H, str. 38, 3 9 flł41 - a cała ta polemika przeciw odbiorcom renty gruntowej, prowadzona z fizjokratycznego punktu widzenia, jest bardzo ważna jako zamknięcie ich doktryny. [Autor] dowodzi, że realne opodatkowanie ziemi [jest] po chodzenia tureckiego (tamże, str. 59). Landlord obciąża podatkami nie tylko improvements of land [aktualne ulepszanie ziemi], lecz także presumption of future improvements [projektowane przyszłe ulepszenia] (str. 40 [str. 63, 64]). Podatki od renty (str. 40, zeszyt, tamże [str. 65]). Doktrynę fizjokratów anciently established [realizowano od dawna] w Anglii, Irlandii, feudalnej Europie, Empire of the 444 Polemika z arystokracją ziemską Mogul [w państwie Wielkiego Mogoła] (str. 42, tamże [str. 93, 94]). Landlord jako tax-imposer [nakładający podatki] (str. 43, tamże [str. 118]). Fizjokratyczne ograniczoność wyziera z następującego [wy wodu] (niezrozumienie podziału pracy) : Załóżmy, że wytwórca zegarów lub fabrykant perkalu nie może sprzedać swych towarów. {Ale można też założyć, że producent węgla, żelaza, lnu, indygo etc., lub nawet producent zboża, nie może sprzedać swych produktów. O tym bardzo dobrze mówi cytowany poprzednio Bćardć de 1’Abbaye l1®51. [Gray] musi wynosić produkcję [w celu] bezpośredniej [kon sumpcji] nad produkcję towarów, co pozostaje w sprzeczności z poglądem fizjokratów, dla których główne znaczenie ma valeur venale [wartość sprzedażna]. Moment ten jednak prze wija się [przez całokształt rozważań] tego bubka. Burżuazyjny pogląd w ramach przedburżuazyjnego sposobu przedstawia nia}. Wskazuje, „że manufakturzysta wzbogaca się tylko dzięki temu, iż jest sprzedaw cą" (świadczy to tylko o tym, że wytwarza swój produikt jako towar) „oraz że gdy przestaje nim być, jego zyski natychmiast znikają” (a co się dzieje z farmers profits who is not a seller [zyskami farmera nie będącego sprzedawcą] ?), „gdyż nie są zyskami naturalnymi, lecz sztucz nymi. Rolnik natomiast może egzystować, prosperować i pomnażać swe bogactwo bez sprzedaży czegokolwiek” (str. 38, 39). (Ale wtedy musi być jednocześnie manufacturer). [Gray występuje] przeciw A.Younga High Price [wysokim cenom], którym ten [przypisywał] ważne znaczenie dla pro sperity of agriculture [pomyślności gospodarczej rolnictwa] ; jest to jednak zarazem polemika z fizjokratami (str. 41, 42, Zeszyt dodatkowy H, i 43 [tamże, str. 65-78 i 118]). Wartości dodatkowej nie można wytłumaczyć nominalnym podwyższeniem cen przez sprzedawcę. „Sprzedawców nie wzbogaci podnoszenie nominalne) wartości pro duktu... gdyż dokładnie to samo, oo zyskują jako sprzedawcy, wydają jako nabywcy” (str. 66). 445 D odatki W duchu Vanderlinta: „D opóki dia każdego próżniaka można znaleźć kawałek ziemi zdat ny do uprawy, ani jeden próżniak nie powinien pozostawać bez kawał ka ziemi. Domy pracy są dobrą rzeczą, lecz pola pracy - o wiele lepszą” (str. 47). [Będąc w ogóle] przeciwnikiem farm system [systemu dzier żawy], [opowiada się] for long leases [za dzierżawą długo terminową], gdyż inaczej własność ziemska przeszkadza tylko produkcji i improvements [ulepszeniom ziemi] (str. 43 [str. 118-123]) („Irish right of tenantry” I13“!). |X X III-145l|| 446 [11. Apologetyczna koncepcja produkcyjności wszystkich zawodów] UV —1821 Filozof wytwarza idee, poeta - wiersze, pastor — kazania, profesor - kompendia itd. Przestępca wytwarza prze stępstwa. Jeśli przyjrzymy się bliżej powiązaniom tej ostatniej gałęzi produkcji z całością społeczeństwa, uwolnimy się od wielu przesądów. Przestępca wytwarza nie tylko przestępstwo, ale również prawo karne, a tym samym profesora, wygłasza jącego wykłady z prawa karnego, oraz niezbędne kompen dium, w formie którego tenże profesor rzuca swoje wykłady jako „towary” na ogólny rynek. Od tego zwiększa się bo gactwo narodowe, nie mówiąc już o osobistej przyjemności, jaką, zgodnie z zapewnieniem kompetentnego świadka, Pro fesora Roschera, rękopis kompendium sprawia swemu twórcy. Dalej, przestępca wytwarza całą policję i sądownictwo kry minalne, szpiclów, sędziów, katów, przysięgłych itd., a wszy stkie te najrozmaitsze profesje, będące odpowiednikiem tyluż kategorii społecznego podziału pracy, rozwijają przeróżne uzdolnienia ludzkiego ducha, tworzą nowe potrzeby i nowe sposoby ich zaspokajania. Same tylko tortury dały bodziec niezwykle pomysłowym odkryciom z dziedziny mechaniki i pozwoliły zatrudnić przy produkcji narzędzi męki całą masę zacnych rzemieślników. Przestępca wytwarza wrażenia, czy to umoralniające, czy tragiczne, zależnie od okoliczności, i świadczy w ten sposób pewne „usługi” , budząc w ludziach uczucia moralne i este tyczne. Wytwarza nie tylko kompendia z dziedziny prawa karnego, nie tylko kodeksy karne i odpowiednich ustawo dawców, lecz również sztukę, literaturę piękną, powieści, a na wet tragedie, jak o tym świadczy nie tylko „Wina” Miillnera i „Zbójcy” Schillera, lecz nawet „E dyp” i „Ryszard III” . 447 D odatki Przestępca zakłóca poczucie bezpieczeństwa, monotonię życia burżuazyjnego. Ochrania je w ten sposób przed zastojem, wy wołując to niespokojne napięcie i ruch, bez których stępiałoby nawet żądło konkurencji. Dodaje w ten sposób bodźca siłom wytwórczym. Gdy przestępstwo odciąga z rynku pracy pewną część nadliczbowej ludności i zmniejsza dzięki temu konku rencję między robotnikami, do pewnego stopnia przeszkadza jąc spadkowi płacy roboczej poniżej pewnego minimum walka z przestępstwem absorbuje inną część tejże ludności. Przestępca wkracza więc na widownię jako jeden z tych na turalnych „regulatorów” , które ustanawiają właściwy poziom i odsłaniają szerokie perspektywy dla rozwoju profesji „po żytecznych” . Aż do najdrobniejszych szczegółów można by było prześle dzić wpływ przestępcy na siły wytwórcze. Czyż zamki doszłyby do obecnej doskonałości, gdyby nie było złodziejów? Czyż fabrykacja banknotów osiągnęłaby swą obecną doskonałą postać, gdyby nie było |J 1831 fałszerzy pieniędzy? Czyż mikro skop przeniknąłby do zwykłych sfer handlowych (patrz Babbage), gdyby w handlu nie było oszustw? Czyż chemia praktyczna nie zawdzięcza równie wiele fałszowaniu towarów i dążności do jego ujawnienia, co uczciwemu zapałowi pro dukcyjnemu? Poprzez wciąż nowe środki zamachu na własność prywatną przestępstwo powołuje do życia wciąż nowe środki jej obrony i na skutek tego oddziaływa równie produkcyjnie, jak strikes [strajki] oddziałały na wynalazek maszyn. A jeśli pominąć sferę przestępstw prywatnych: czyż bez przestępstw narodowych powstałby rynek światowy? A same zresztą na rody? A czyż od czasów Adama drzewo grzechu nie było jednocześnie drzewem poznania? Już Mandeville w swej „Fable of the Bees” (1705) dowodził produkcyjności wszel kich możliwych profesji itd .; a oto ogólna tendencja całej tej argumentacji: „...To, oo nazywamy na tym świecie złem, zarówno naturalnym, jak moralnym, jest ową wielką przyczyną, która czyni z nas istoty towa rzyskie; trwałą podstawą, czynnikiem ożywiającym i podporą wszyst kich bez wyjątku gałęzi handlu i wytwórczości oraz wszystkich rodza jów zatrudnienia. W nim to upatrywać musimy prawdziwe źródło 448 Koncepcja produkcyjności wszystkich zawodów wszystkich sztuk i nauk; z chwilą gdy zło przestaje istnieć, społeczeń stwo niszczeje albo nawet całkowicie się rozpada” [por, B. Mandeville, „Bajka o pszczołach” , Warszawa 1957, str. 400]. Tylko że Mandeville był oczywiście nieskończenie śmielszy i uczciwszy od filisterskich apologetów społeczeństwa burżua zyjnego. IV—183|| 29 - M arks, Engels - Dzieta t. 26 449 [12.] Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna [a) P r o d u k c y j n o ś ć k a p i t a ł u j a k o k a p i t a l i s t y c z n y • wyraz p r o d u k c y j n e j s i ł y p r a c y s p o ł e c z n e j ] ||XXI—13171 Widzieliśmy nie tylko, jak kapitał wytwarza, ale i jak sam jest wytwarzany; a także jak w charakterze istotnie przekształconego stosunku powstaje z procesu pro dukcji i rozwija się w tym procesie tI37k Z jednej strony, kapi tał przekształca sposób produkcji, z drugiej zaś - ta przekształ cona forma sposobu produkcji oraz szczególny stopień rozwoju materialnych sił wytwórczych stanowią podstawę i warunek, przesłankę jego własnego kształtowania się. Ponieważ praca żywa - na skutek wymiany między kapita łem a robotnikiem - wciela się w kapitał i od chwili rozpo częcia procesu pracy występuje jako czynność jemu właściwa, przeto wszystkie siły wytwórcze pracy społecznej przybierają postać sił wytwórczych kapitału, zupełnie tak samo jak ogólna forma społeczna pracy występuje w postaci pieniądza jako właściwość danej rzeczy. W ten sposób siła produkcyjna pracy społecznej i jej szczególne formy występują teraz w postaci sił produkcyjnych i form kapitału, [czyli] pracy uprzedmioto wionej, (obiektywnych) rzeczowych warunków pracy - które w takiej oto samoistnej postaci stają naprzeciw pracy żywej, uosobione w kapitaliście. Znowu zachodzi tutaj odwrócenie stosunku, wyrażające się W; tym, co już przy rozważaniu istoty pieniądza określiliśmy mianem fetyszyzmu Sam kapitalista dzierży władzę tylko jako uosobienie kapi tału. (W księgowości włoskiej tę jego rolę jako kapitalisty, jako uosobionego kapitału, przeciwstawia się stale jego roli jako zwykłej osoby, w którym to charakterze występuje on tylko jako konsument prywatny i dłużnik swego własnego kapitału). Gdy się rozpatruje nawet formalne tylko podporządkowanie pracy kapitałowi, produkcyjność kapitału polega przede wszy stkim na przymuszaniu do pracy dodatkowej, czyli do pracy 450 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna ponad bezpośrednią potrzebę. Polega na przymusie, który ce chował i poprzedni sposób produkcji, który jednak kapitali styczny sposób produkcji stosuje, realizuje w sposób bardziej sprzyjający produkcji. Gdy się rozpatruje nawet ten formalny tylko stosunek a więc tę ogólną formę produkcji kapitalistycznej, wspólną zarówno dla mniej, jak i bardziej zaawansowanych stadiów jej rozwoju - to nawet wówczas nie środki produkcji, rzeczo we warunki pracy, przedmioty pracy, środki pracy (i środki utrzymania) - występują jako podporządkowane robotnikowi, lecz odwrotnie, robotnik występuje jako im podporządkowa ny. Nie on je stosuje, lecz one jego stosują. N a skutek tego właśnie są kapitałem. Kapitał employs labour \zatrudnia pra cę], Nie one są dla robotnika środkami wytwarzania pro duktów, czy to w postaci bezpośrednich środków utrzymania, czy to środków wymiany, towarów, lecz on dla nich jest środ kiem, dzięki któremu częściowo zachowują swą wartość, a częściowo ją zużytkowują, tj. pomnażają, wchłaniając w sie bie surplus labour. Już w swej najprostszej postaci stosunek ten jest odwróce niem istotnego stanu rzeczy, uosobieniem przedmiotu i uprzed miotowieniem osoby; albowiem formę kapitalistyczną odróżnia od wszystkich poprzednich to, że kapitalista może władać robotnikiem nie dzięki jakiejś swej osobistej właściwości, lecz tylko dzięki temu i w tej mierze, w jakiej uosabia „kapitał” ; jego władztwo jest tylko panowaniem pracy uprzedmiotowio nej nad pracą żywą, produktu pracy robotnika nad samym robotnikiem. Stosunek ten staje się jednak bardziej złożony i na pozór bardziej zagadkowy, gdy wraz z rozwojem specyficznie kapi talistycznego sposobu produkcji nie tylko bezpośrednio mate rialne przedmioty - są to wszystko produkty pracy; rozpatry wane od strony wartości użytkowej, będąc produktami pracy, są zarazem rzeczowymi jej warunkami, rozpatrywane zaś od strony wartości wymiennej stanowią uprzedmiotowiony ogólny czas pracy, czyli pieniądz - występują wobec robotnika i prze ciwstawiają mu się jako „kapitał” , lecz [również] formy pracy społecznie rozwiniętej, jak kooperacja, manufaktura (jako for 451 Dodatki ma podziału pracy), fabryka (jako forma pracy społecznej, której bazą materialną jest system maszynowy), występują jako formy rozwoju kapitału, wobec czego wyrosłe z tych form pracy społecznej siły produkcyjne pracy, także nauka i siły przy rody, przybierają postać sił produkcyjnych kapitału. I w rzeczy samej, jednoczenie w kooperacji, kombinowanie w podziale pracy, stosowanie w systemie maszynowym zarówno sił przyro dy i nauki, jak i produktów pracy oraz zaprzęganie ich do pro dukcji - wszystko to staje wobec poszczególnych robotników jako coś obcego i przedmiotowego, jako forma bytu środków pracy niezależnych od robotników i władających nimi, po dobnie jak same te środki pracy w swej prostej, namacalnej postaci surowców, narzędzi etc. [stają wobec nich] jako funkcje kapitału, a przeto kapitałisty. Społeczne formy własnej pracy robotników, czyli formy ich własnej j| 1318 J pracy społecznej są stosunkami ukształtowa nymi całkiem niezależnie od poszczególnych robotników; ro botnicy podporządkowani kapitałowi stają się elementami tych społecznych struktur, ale struktury te im nie podlegają. Wystę pują one przeto wobec robotników jako postacie samego kapi tału, a w odróżnieniu od siły roboczej każdego z nich z osobna - jako układy przynależne do kapitału, wywodzące się z niego i weń wcielone. Przybiera to kształty tym realniej sze, im bardziej, z jednej strony, sama ich siła robocza zostaje pod wpływem tych form tak zmodyfikowana, że w swoim samodzielnym istnieniu, a więc poza tym kapitalistycznym związkiem staje się bezsilna i jej samodzielna zdolność wytwór cza zanika, z drugiej zaś strony - im bardziej warunki pracy zaczynają wraz z rozwojem systemu maszynowego panować nad pracą również pod względem technologicznym, zastępują ją, gnębią, czynią ją zbyteczną w jej samodzielnych for mach. W procesie tym, w którym społeczny charakter pracy ro botników staje naprzeciw nich poniekąd skapitalizowany - np. w systemie maszynowym namacalne produkty pracy występują wobec niej jako moce nią władające - to samo oczywiście dzieje się z siłami przyrody i z nauką, tym wytworem ogólnego rozwoju historycznego, stanowiącym jego abstrakcyjną kwinte 452 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna sencję; siły przyrody i nauka stają naprzeciw robotnika jako siły kapitału. Oddzielają się one w istocie rzeczy od biegłości i wiedzy poszczególnego robotnika, a chociaż rozpatrywane od samych swych źródeł, okazują się także produktami pra cy - to jednak wszędzie, gdzie wkraczają do procesu pracy, występują jako składniki kapitału. Kapitalista stosujący ma szynę nie musi się na niej znać. (Patrz Ure i1S9l). Jednakże zrealizowana w postaci maszyny, nauka występuje wobec ro botników jako kapitał. I w samej rzeczy wszystkie te na spo łecznej pracy oparte zastosowania nauki, sił przyrody i wiel kich ilości wytworów pracy występują wobec pracy tylko jako środki jej wyzysku, jako środki przywłaszczania pracy dodat kowej, a więc jako siły należące do kapitału. Wszystkie te środki kapitał stosuje oczywiście tylko do wyzyskiwania pracy, lecz aby ją wyzyskiwać, musi je stosować w procesie produkcji. I. dlatego rozwój społecznych sił wytwórczych pracy i warunki tego rozwoju jawią się jako dzieło kapitału, które nie tylko dokonuje się przy biernej postawie poszczególnego robotnika, ale wręcz skierowane jest przeciw niemu. Sam kapitał, ponieważ składa się z towarów, przybiera dwojaki charakter: [1.] Wartości wymiennej (pieniądza); jest to jednakże pomnażająca się wartość, taka, która na skutek tego, że jest wartością, tworzy wartość, rośnie jako wartość, osiąga przyrost. Ten [wzrost] wartości sprowadza się do wymiany danej ilości pracy uprzedmiotowionej na większą ilość pracy żywej. [2.] Wartości użytkowej-, tu kapitał występuje zgodnie z określonymi stosunkami, jakie cechują go w procesie pracy. Jednakże tu właśnie stanowi on nie tylko sam (surowiec) ma teriał pracy, środki pracy, do których praca należy, które wcieliły w siebie pracę, lecz reprezentuje oprócz pracy również jej społeczne powiązania i taki stopień rozwoju środków pracy, który tym powiązaniom odpowiada. Produkcja kapitalistyczna rozwija po raz pierwszy na wielką skalę zarówno przedmio towe, jak i subiektywne warunki procesu pracy - odrywając je od poszczególnego, wyodrębnionego robotnika - lecz roz wija je jako moce panujące nad poszczególnym robotnikiem i w stosunku do niego obce. 453 Dodatki W ten sposób kapitał nabiera cech niezwykle mistycznych 11318|j I14»]. ||13201 K apitał jest więc produkcyjny: 1) jako wymuszanie pracy dodatkowej; 2) jako siła wchłaniająca i przywłaszczająca sobie (perso nifikacja) siły wytwórcze pracy społecznej i ogólne społeczne siły wytwórcze, np. naukę. Nasuwa się pytanie: w jaki sposób czy też wskutek czego nabywa praca wobec kapitału cech produkcyjności, czyli wystę puje jako praca produkcyjna, mimo że siły wytwórcze pracy zostały przeniesione na kapitał, a ta sama siła wytwórcza nie może być podwójnie liczona, raz jako siła produkcyjna pracy, raz znów jako siła produkcyjna kapitału? {Siła produkcyjna pracy - to siła produkcyjna kapitału. Ale siła robocza jest produkcyjna na skutek różnicy między jej wartością a war tością powstającą w wyniku jej zastosowania}. [b) Praca produkcyjna w systemie produkcji kapitalistycznej] Jedynie i tylko burżuazyjna ograniczoność, która kapitali styczne formy produkcji uważa za jej formy absolutne - przeto za wieczne, naturalne - może pomieszać pytanie, czym jest praca produkcyjna z punktu widzenia kapitału, z pytaniem, jaka praca jest w ogóle produkcyjna lub co to jest w ogóle praca produkcyjna; i tylko ona może z tego tytułu chełpić się swoją odpowiedzią, że każda praca, która w ogóle cokolwiek wytwarza, która daje jakiekolwiek rezultaty, jest eo ipso pracą produkcyjną. [Po pierwsze:] Tylko ta praca jest produkcyjna, która przekształca się bezpośrednio w kapitał, a zatem tylko ta pra ca, która sprawia, że kapitał zmienny staje się wielkością zmienną, a stąd [cały kapitał С] = С + A I144. Jeśli kapitał zmienny przed swoją wymianą na pracę = x, tak że mamy równość у — x, to produkcyjna jest ta praca, która przekształ 454 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna ca x w x + h, a z równania у — x czyni równanie y' ~ = x-\-h. Jest to pierwszy punkt, który należy wyjaśnić. Praca sprawia, że powstaje wartość dodatkowa, czyli że praca służy kapitałowi za agency [czynnik] umożliwiający mu tworzenie * wartości dodatkowej, dzięki czemu kapitał może się stawać kapitałem, wartością pomnażającą swą wartość. Po drugie: Społeczne i ogólne siły wytwórcze pracy są siła mi wytwórczymi kapitału; ale siły te odnoszą się tylko do procesu pracy, czyli dotyczą tylko wartości użytkowej. Przy bierają postać cech właściwych kapitałowi jako rzeczy, wystę pują jako jego wartość użytkowa. Nie dotyczą bezpośrednio wartości wymienne). Czy 100 robotników pracuje razem, czy każdy z tych 100 pracuje oddzielnie, wartość produktu ich pracy = 1 0 0 dniom roboczym, bez względu na to, czy repre zentuje je wielka, czy mała ilość produktów; inaczej mówiąc, wartość ta nie zależy od wydajności pracy. ||13211 Tylko pod jednym względem różna wydajność pracy wiąże się z wartością wymienną. Jeśli np. wydajność pracy rozwija się w poszczególnej gałęzi pracy - jeśli, dajmy na to, tkanie na power-looms [mecha nicznych warsztatach tkackich] zamiast na warsztatach ręcz nych przestaje być czymś wyjątkowym i jeśli utkanie jednego łokcia na power-loom wymaga tylko połowy tego czasu pracy, który się zużywa przy hand-loom [ręcznym warsztacie tkac kim], to 12 godz. hand-loom-weaver [tkacza ręcznego] repre zentuje wartość już nie 12 godz., lecz tylko 6 godz., gdyż niezbędny czas pracy zmniejszył się teraz do 6 godz. Owe 12 godz. hand-loom-weaver teraz = tylko 6 godzinom spo łecznego czasu pracy, chociaż tkacz pracuje nadal, tak jak przedtem, 12 godz. Lecz nie o tym tu mowa. Weźmy, przeciwnie, jakąś inną gałąź produkcji, np. zecerstwo, gdzie jeszcze nie stosuje się żadnych maszyn. W tej gałęzi 12 godz. [pracy] wytwarza tyle wartości, co 12 godz. w takich gałęziach produkcji, w których system maszyn etc. jest maksymalnie rozwinięty. Tak więc wytwarzając wartość praca pozostaje stale pracą poszczególne go [robotnika], wyrażoną jedynie w pracy społeczne). Praca ■* W ręk o p isie: odtw arzanie - Red. 455 Dodatki produkcyjna - jako praca wytwarzająca wartość - występuje zatem wobec kapitału zawsze jako praca poszczególnej siły roboczej, jako praca odosobnionego robotnika, bez względu na społeczne związki łączące robotników w procesie produkcji. Gdy więc kapitał reprezentuje wobec robotnika społeczną siłę produkcyjną pracy, to produkcyjna praca robotnika zawsze reprezentuje wobec kapitału tylko pracę poszczególnego ro botnika. Po trzecie-. Jeśli wymuszanie pracy dodatkowej i przywłasz czanie sobie społecznych sił wytwórczych pracy wydaje się naturalną właściwością kapitału, a więc właściwością wynika jącą z jego wartości użytkowej, to okoliczność, że własne spo łeczne siły wytwórcze pracy przejawiają się jako siły wytwór cze kapitału i że jej własny, przez nią wytworzony [produkt] dodatkowy przejawia się jako wartość dodatkowa, jako samo pomnażanie się kapitału - wydaje się, przeciwnie, naturalną właściwością * pracy. Należy teraz rozwinąć te trzy punkty i wyprowadzić z nich różnicę między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną. ad 1. Produkcyjność kapitału polega na tym, że przeciw stawia on sobie pracę jako pracę najemną, a produkcyjność pracy na tym, że przeciwstawia ona sobie środki pracy jako kapitał. Widzieliśmy, że pieniądz przekształca się w kapitał, tzn. że określona wartość wymienna przekształca się w wartość wy mienną pomnażającą swą własną wartość, w wartość plus wartość dodatkowa, na skutek tego, że jedna część pieniędzy przekształca się w takie towary, które służą pracy w charakte rze środków pracy (surowce, narzędzia, krótko mówiąc, rze czowe warunki pracy), druga zaś część przeznaczona jest na zakup siły roboczej. Ale nie początkowa wymiana pieniądza na siłę roboczą, nie prosty fakt kupna siły roboczej przekształ ca pieniądz w kapitał. Kupno to daje kapitałowi use [możność użycia] siły roboczej w ciągu określonego czasu, czyli powo duje, że określona ilość pracy żywej staje się jedną z form istnienia, można by rzec: entelechią, samego kapitału. W rzeczywistym procesie produkcyjnym praca żywa prze * W ręk opisie: produkcyjnością - Red. 456 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna kształca się w kapitał w taki sposób, że, z jednej strony, odtwa rza płacę roboczą - a zatem wartość kapitału zmiennego z drugiej zaś strony stwarza wartość dodatkową; w rezultacie tego procesu cała suma pieniędzy przekształca się w kapitał, mimo iż część bezpośrednio zmieniająca swą wielkość spro wadza się tylko do tego, co wyłożono na płacę roboczą. Jeśli przedtem wartość = с + v, to obecnie = с + {v + x), czyli, co na jedno wychodzi, = (o + v) H- x L142], innymi słowy: pierwotna suma pieniędzy, pierwotna wielkość wartości po mnożyła się, przejawiła się jako taka wartość, która równo cześnie i utrzymuje swą wielkość, i pomnaża ją. (Tu należy zaznaczyć: okoliczność, że tylko zmienna część kapitału stwarza jego przyrost, nie zmienia absolutnie faktu, że przez ten proces pomnaża się całkowita wartość pierwotna, że wzrasta ona o wartość dodatkową, że więc całkowita suma pierwotna pieniądza przekształca się w kapitał. Przecież war tość pierwotna = с + v (kapitał stały i zmienny). We [wspo mnianym] procesie przekształca się ona w с + (p + x) ; to drugie wyrażenie [(z> + x)] oznacza część nowo wytworzoną, wynikłą z przekształcenia pracy żywej w pracę uprzedmioto wioną, z przekształcenia, które uwarunkowała i zapoczątko wała wymiana v na siłę roboczą, czyli przekształcenie v w pła cę roboczą. Ale c + ( r + x) = c + u (kapitał pierwotny) + + x. Ponadto przekształcenie v w v + x, a zatem (c + v) w (c + v) + x mogło się odbyć tylko dzięki temu, że część pieniądza została przekształcona w c. Jedna część [pieniądza] może się przekształcić w kapitał zmienny tylko dzięki temu, że druga część przekształciła się w kapitał stały). W rzeczywistym procesie produkcji praca przekształca się realiter w kapitał, lecz przekształcenie to uwarunkowane [jest] uprzednią wymianą pieniądza na siłę roboczą. Dopiero wsku tek tego bezpośredniego przekształcenia pracy w pracę uprzed miotowioną, należącą nie do robotnika, lecz do kapitalisty, pieniądz przekształca się w kapitał, m.in. również ta część pieniądza, która otrzymała postać środków produkcji, warun ków pracy. Przedtem pieniądz jest kapitałem tylko an sich [sam w sobie, potencjalnie], bez względu na to, czy istnieje pod własną postacią, czy też pod postacią towarów (produk 457 Dodatki tów), występujących w takiej formie, w jakiej mogą służyć za środki produkcji nowych towarów. f| 13221 Dopiero ten określony stosunek do pracy przekształ ca pieniądz lub towar w kapitał, pracą produkcyjną zaś jest tylko taka praca, która przekształca pieniądz lub towar w ka pitał, dzięki swemu szczególnemu stosunkowi do warunków produkcji, któremu odpowiada określony sposób działania sa mej pracy w rzeczywistym procesie produkcji, a zatem tylko taka praca, która utrzymuje i pomnaża wartość pracy uprzed miotowionej, oddzielonej od siły roboczej i jej przeciwstawio nej. „Praca produkcyjna” to tylko skrótowy wyraz na ozna czenie wszystkich specyficznych właściwości tego stosunku, w jakim siła robocza występuje w kapitalistycznym procesie produkcji *. Odróżnienie pracy produkcyjnej od innych rodza jów pracy jest jednak niezwykle ważne, gdyż ono właśnie wy raża tę określoną postać pracy, na* której opiera się cały kapi talistyczny sposób produkcji i sam kapitał. Produkcyjna jest zatem - w systemie produkcji kapitali stycznej - taka praca, która wytwarza wartość dodatkową dla swego employer [tego, kto ją zatrudnia], czyli taka praca, która obiektywne warunki pracy przekształca w kapitał, a ich posiadacza - w kapitalistę; jest to więc praca, która własny swój produkt wytwarza jako kapitał. Dlatego mówiąc o pracy produkcyjnej mamy na myśli pra cę społecznie określoną, pracę, która zawiera ściśle określony stosunek między nabywcą pracy a jej sprzedawcą. Chociaż więc pieniądz będący w posiadaniu nabywcy siły roboczej, lub występujący jako towar: [w postaci] środków produkcji i środków utrzymania dla robotnika, staje się ka pitałem dopiero na skutek wspomnianego procesu, i dopiero w tym procesie przekształca się w kapitał, chociaż więc rze czy te, zanim wejdą do procesu, nie są kapitałem, lecz mają się nim dopiero stać - są przecież kapitałem an sich: są nim dzięki samoistnej postaci, w jakiej występują wobec siły ro boczej, a siła robocza wobec nich; stosunek ten warunkuje i zapewnia wymianę na siłę roboczą i następujący w ślad za * W rękopisie: zdolności (sile) produkcyjnej [Produktionsvermögeni] - Red. 458 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna tym proces rzeczywistego przekształcenia pracy w kapitał. Środki produkcji i środki utrzymania dla robotnika od po czątku występują wobec niego w określonej formie społecznej, która czyni je kapitałem i daje im władzę nad pracą. Są one zatem z góry przeciwstawione pracy jako kapitał. Pracą produkcyjną możemy więc nazwać taką pracę, która się wymienia bezpośrednio na pieniądz jako kapitał, czyli, co jest tylko krótszym tego sformułowaniem, która się wymienia bezpośrednio na kapitał, tzn. na pieniądz będący sam w sobie kapitałem, mający funkcjonować jako kapitał, innymi słowy, przeciwstawiający się sile roboczej jako kapitał. W wyrażeniu: „praca, która się wymienia bezpośrednio na kapitał” , tkwi za łożenie, że praca wymienia się na pieniądz jako na kapitał i przekształca go actu [faktycznie] w kapitał. Co się tyczy określenia bezpośredniości, to zaraz wyjaśnimy to bliżej. Tak więc produkcyjna jest taka praca, która dla robotnika odtwarza tylko uprzednio określoną wartość jego siły robo czej, ale która zarazem - jako działalność tworząca wartość pomnaża kapitał, czyli praca, która samemu robotnikowi prze ciwstawia pod postacią kapitału wartości przez siebie stwo rzone. [c) D w a z a s a d n i c z o r ó ż n e m o m e n t y wymiany między kapitałem a w procesie pracą] W procesie wymiany między kapitałem a pracą należy roz różniać - jak to już widzieliśmy przy rozpatrywaniu procesu produkcji 114,1 - dwa momenty, które choć zasadniczo różnią się od siebie, wzajemnie się warunkują. Po pierwsze'. Początkowa wymiana między pracą a kapita łem jest procesem formalnym, w którym kapitał występuje jako pieniądz, a siła robocza - jako towar. W tym początko wym procesie odbywa się sprzedaż siły roboczej w sposób idealny, czyli prawny, mimo że pracę opłaca się dopiero po jej wykonaniu, pod koniec dnia, tygodnia etc. Nie zmienia to w niczym tej transakcji, której przedmiotem jest sprzedaż siły roboczej. Bezpośrednim przedmiotem sprzedaży jest tutaj nie 459 Dodatki towar, w którym praca zdążyła się już uprzedmiotowić, lecz samo użycie siły roboczej, czyli faktycznie sama praca, gdyż use [użycie] siły roboczej polega na jej działaniu - na pracy. Nie jest to więc wymiana pracy na pracę za pośrednictwem wymiany towarów. Gdy A sprzedaje buty B, obaj wymieniają pracę; jeden pod postacią butów, drugi - pod postacią pie niądza. Lecz tutaj wymienia się po jednej stronie pracę uprzed miotowioną w jej ogólnej społecznej postaci, czyli w postaci pieniądza, na pracę istniejącą na razie tylko w postaci zdol ności do pracy, a to, co się kupuje i sprzedaje, jest użytkiem, jaki można zrobić z tej zdolności do pracy, a zatem samą pracą, chociaż wartość sprzedanego towaru nie jest wartością pracy (wyrażenie irracjonalne), lecz wartością siły roboczej. Odbywa się więc bezpośrednia wymiana między pracą uprzed miotowioną a silą roboczą, która de facto sprowadza się do pracy żywej; a zatem między pracą uprzedmiotowioną a pra cą żywą. Dlatego też płaca robocza - wartość siły roboczej stanowi, jak uprzednie wywody wskazują, bezpośrednią cenę kupna, cenę pracy fl4<T Jeśli idzie o ten pierwszy moment [wymiany], stosunek mię dzy robotnikiem a kapitalistą jest stosunkiem między sprze dawcą a nabywcą towaru. Kapitalista płaci za wartość siły roboczej, czyli za wartość towaru, który kupuje. Zarazem jednak siłę roboczą kupuje się tylko dlatego, że praca, którą siła robocza może wykonać i do której wykona nia się zobowiązuje, jest większa od pracy potrzebnej do jej odtworzenia, przeto wyraża się w wartości większej niż war tość siły roboczej. U13231 Po drugie-. Drugi moment wymiany między kapita łem a pracą nie ma w rzeczywistości nic wspólnego z pierw szym - ściśle mówiąc, nie stanowi wcale wymiany. W momencie pierwszym zachodzi wymiana pieniądza na towar - wymiana równowartości - a robotnik i kapitalista stają naprzeciw siebie tylko jako posiadacze towarów. Zacho dzi wymiana ekwiwalentów. (Tzn., że to, kiedy wymiana na stępuje, nie zmienia w niczym stosunku, a to, czy cena pracy jest wyższ#, czy niższa od wartości siły roboczej, czy też jest jej równa, nie zmienia w niczym transakcji. Transakcja ta 460 ProittĄcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna może się zatem odbywać zgodnie z ogólnym prawem wymiany towarów). W drugim momencie nity ma żadnej wymiany. Właściciel pieniądza przestał być nabywcą towaru, a robotnik - sprze dawcą towaru. Właściciel pieniądąa działa teraz jako kapita lista. Spożywa towar, który kupił, robotnik zaś dostarcza tego towaru, gdyż jego praca stanowi właśnie spożycie jego siły roboczej. N a skutek uprzedniej transakcji sama praca stała się częścią uprzedmiotowionego bogactwa. Robotnik wykonu je pracę, należy ona jednak do kapitału i staje się odtąd je dynie funkcją kapitału. Dlatego odbywa się bezpośrednio pod kontrolą i kierownictwem kapitału; a produkt, w którym uprzedmiotawia się praca, jest nową postacią, w której się kapitał przejawia, lub raczej w której się actu realizuje jako kapitał. W procesie tym praca uprzedmiotawia się więc bez pośrednio, przekształca się bezpośrednio w kapitał, gdy for malnie stała się częścią składową kapitału już na skutek pierw szej transakcji. Przy tym więcej pracy przekształca się tu w kapitał, niż uprzednio wydatkowano kapitału na zakup siły roboczej. W trakcie tego procesu następuje przywłaszczenie części pracy nieopłaconej i tylko na skutek tego pieniądz przekształca się w kapitał. Chociaż więc w gruncie rzeczy nie ma tu żadnej wymiany, to jednak rezultatem procesu (jeśli abstrahować od ogniw po średnich) jest fakt, że - ujmując w jedno oba momenty - okre ślona ilość pracy uprzedmiotowionej wymieniła się na większą ilość pracy żywej. W wyniku procesu wyraża się to w ten sposób, że praca, która się uprzedmiotowiła * w swym pro dukcie, ) > od pracy, która była uprzedmiotowiona w sile ro boczej, a stąd ) > od tej pracy uprzedmiotowionej, którą otrzy mał robotnik pod postacią płacy. Inaczej mówiąc, w rzeczywi stym procesie kapitalista otrzymuje na powrót, a więc zacho wuje, nie tylko tę część kapitału, którą wyłożył na płacę robo czą, lecz również wartość dodatkową, która go nic nie kosztu je. Bezpośrednia wymiana pracy na kapitał oznacza tu: 1) za chodzące w procesie produkcji bezpośrednie przekształcenie pracy w kapitał, [w] rzeczowy składnik kapitału; 2) wymianę * W rękopisie: powiększyła - Red. 461 Dodatki określonej ilości pracy uprzedmiotowionej na taką samą ilość pracy żywej plus pewna dodatkowa ilość pracy żywej, przy właszczonej bez wymiany. Wyrażenie, że praca produkcyjna jest to taka praca, która się wymienia bezpośrednio na kapitał, ujmuje wszystkie te momenty i stanowi tylko pochodną wyrażenia, że jest to praca przekształcająca pieniądz w kapitał,1praca, która się wymienia na warunki produkcji mające charakter kapitału, która przeto nie odnosi się do nich jako do prostych warunków produkcji, lecz która wchodzi z warunkami produkcji w określony sto sunek nie jako praca po prostu, a tylko jako praca określona w sposób szczególny pod względem społecznym. To zaś zawiera w sobie: 1) wzajemny stosunek między pie niądzem a siłą roboczą jako towarami, kupno i sprzedaż, za chodzące między właścicielem pieniądza a właścicielem siły roboczej; 2) bezpośrednie podporządkowanie pracy kapitało w i; 3) realne przekształcenie pracy w kapitał, zachodzące w procesie produkcji, czyli, co na jedno wychodzi, tworzenie wartości dodatkowej dla kapitału. Dokonuje się dwojaka wy miana między kapitałem a pracą. Pierwsza wyraża tylko kup no siły roboczej, a więc actu kupno pracy, a więc również jej produktu. Druga stanowi bezpośrednie przekształcenie pracy Żywej w kapitał, czyli jej uprzedmiotowienie jako realizację kapitału. [d) S p e c y f i c z n a w a r t o ś ć pracy produkcyjnej dla użytkowa kapitału] Rezultatem kapitalistycznego procesu produkcji nie jest ani po prostu produkt (wartość użytkowa), ani towar, czyli war tość użytkowa o określonej wartości wymiennej. Wynikiem tego procesu, jego produktem, jest wytwarzanie wartości do datkowej dla kapitału, a tym samym faktyczne przekształca nie pieniądza lub towaru w kapitał - przed wstąpieniem zaś do procesu produkcji zarówno pieniądz, jak i towar stanowiły kapitał tylko intencjonalnie, an sich, zgodnie ze swym prze znaczeniem. Proces produkcji pochłania większą ilość pracy, niż zakupiono, i to pochłanianie ||1324|, przywłaszczanie cu 462 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna г nieprodukcyjna dzej nieopłaconej praw, dokonujące się w procesie produkcji, stanowi bezpośredni cH. kapitalistycznego procesu produkcji; albowiem to, co kapitał jhkn kapital (a zatem kapitalista jako kapitalista) chce produkowały nie jest ani wartością użytkową przeznaczoną bezpośrednio naNrfasne spożycie, ani towarem, który by miał być przekształcony naprzód w! pieniądze, a póź niej w wartość użytkową. Jego celem jest wzbogacanie się, pomnażanie wartości, powiększanie jej, czyli zachowywanie wartości starej i tworzenie wartości dodatkowej. Ten specy ficzny produkt kapitalistycznego procesu produkcji kapitał osiąga jedynie w drodze wymiany na pracę, która dlatego na zywa się pracą produkcyjną. Praca, by mogła produkować towar, musi być pożyteczna, musi produkować wartość użytkową, przejawiać się w warto ści użytkowej. I dlatego tylko na tę pracę, która się wyraża w towarze, a zatem w wartościach użytkowych, wymienia się kapitał. Jest to założenie zrozumiałe samo przez się. Jedna kowoż nie ów konkretny charakter pracy, nie jej wartość użyt kowa jako taka - np. fakt, że jest to praca krawca, szewca, przędzarza, tkacza etc. - stanowi o jej specyficznej wartości użytkowej dla kapitału, nie to nadaje jej w systemie produkcji kapitalistycznej znamię pracy produkcyjnej. O jej specyficznej wartości użytkowej dla kapitału nie stanowią jej określone pożyteczne właściwości ani też pożyteczne cechy szczególne produktu, w którym się praca uprzedmiotowiła - stanowi o niej charakter pracy jako twórczego elementu wartości wy miennej, jako pracy abstrakcyjnej. Przy czym nie chodzi o to, że praca reprezentuje w ogóle pewną określoną ilość pracy ogólnej, lecz o to, że reprezentuje ilość większą niż zawarta w jej cenie, tzn. w wartości siły roboczej. D la kapitału wartość użytkowa siły roboczej tkwi w tej wła śnie nadwyżce ilości pracy, której siła robocza dostarcza po nad ilość pracy w niej samej uprzedmiotowioną, a więc nie zbędną do jej odtworzenia. Dostarcza ona tej ilości oczywi ście w określonej formie, która ją cechuje jako szczególną, po żyteczną pracę, jako pracę przędzenia, tkania etc. Jednakże konkretny charakter pracy, który jej w ogóle umożliwia przyj mowanie postaci towaru, nie stanowi o jej specyficznej warto 463 Dodatki ści użytkowej dla kapitału. D la kapitału ta specyficzna war tość użytkowa polega na jej ilości jako pracy w ogóle i na nadwyżce ilości pracy dostarczonej ponad tę ilość, która sta nowi jej zapłatę. Określona suma pieniędzy * staje się kapitałem na skutek tego, że w swym produkcie wyraża się jako x + h, co znaczy, że ilość pracy zawarta w niej jako w produkcie jest większa od ilości pracy uprzednio w niej zawartej. To właśnie stanowi rezultat wymiany między pieniądzem a pracą produkcyjną, inaczej mówiąc: tylko ta praca jest produkcyjna, która w pro cesie wymiany na pracę uprzedmiotowioną pozwala tej ostat niej okazać się zwiększoną ilością pracy uprzedmiotowionej. Dlatego kapitalistyczny proces produkcji nie jest po prostu produkcją towarów. Jest to proces, który pochłania pracę nie opłaconą, a materiały i środki pracy - środki produkcji czyni środkami pochłaniania pracy nieopłaconej. Z dotychczasowych rozważań wynika, że wyrażenie „praca produkcyjna” nie ma bezpośrednio absolutnie nic wspólnego z określoną treścią pracy, z jej szczególną użytecznością, czyli specyficzną wartością użytkową, która ją reprezentuje. Tego samego rodzaju praca może być produkcyjna lub nie produkcyjna. Tak np. Milton, who did [write] the „Paradise Lost” for 5£ [który za cenę 5 f.szt. [napisał] „Raj utracony” ], był pra cownikiem nieprodukcyjnym. Natomiast pisarz, pracujący na sposób fabryczny dla swego wydawcy, jest pracownikiem pro dukcyjnym. Milton stworzył „Raj utracony” z tych samych przyczyn, dla których jedwabnik produkuje jedwab. Było to działanie wynikające z jego natury. Sprzedał później swój pro dukt za 5 f.szt. Jednakże proletariusz literacki w Lipsku, fa brykujący książki (np. kompendia z dziedziny ekonomii) na zamówienie swego wydawcy, jest pracownikiem produkcyj nym, gdyż jego produkt jest już z góry podporządkowany ka pitałowi i zostaje wykonany tylko dla pomnożenia tego kapi tału. Śpiewaczka sprzedająca swój śpiew na własny rachunek jest pracownikiem nieprodukcyjnym. Lecz ta sama śpiewaczka, jeśli ją zaangażował entrepreneur, aby zarobić na jej śpiewie, jest pracownikiem produkcyjnym, gdyż produkuje kapitał. 464 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna \ [e) P r a c a n d u k c y j n a jako praca dostarczająca u k u p n o usług w warunkach kapitalizmu. 1 rny p o g l ą d na s t o s u n e k ml i ę d z y k a p i t a ł e m a p^racą j a k o n a w y m i a n ę u s ł it g] II13251 Należy tu rozróżnić kilka zagadnień. Gdy zależy mi tylko na tym, aby mieć spodnie, jest dla mnie sprawą zupełnie obojętną, czy kupuję spodnie gotowe, czy też kupuję sukno i biorę do domu czeladnika krawieckie go, któremu płacę za jego usługę (i.e. za pracę krawca), pole gającą na przekształceniu sukna w spodnie. Kupuję je u mer chant-tailor [krawca mającego skład materiałów i ubrań] za miast brać krawca do domu, gdyż jego robota wypada dro żej, a gotowe spodnie kosztują mniej pracy; taniej więc wypa da, gdy produkuje je capitalist-tailor [krawiec-kapitalista], niż gdybym je polecił uszyć w domu. Jednakże w obu przypad kach przekształcam pieniądz, za który kupuję spodnie, nie w kapitał, lecz w spodnie, i w obu przypadkach idzie mi o to, by użyć pieniądza tylko jako środka obiegu, tzn. by go prze kształcić w określoną wartość użytkową. Pieniądz nie funkcjo nuje tutaj jako kapitał, chociaż w jednym przypadku wymie niam go na towar, w drugim zaś kupuję za pieniądze samą pracę w charakterze towaru. Pieniądz funkcjonuje tu tylko jako pieniądz, a ściślej mówiąc, jako środek obiegu. Z drugiej strony, czeladnik krawiecki [pracujący u mnie w domu] nie jest pracownikiem produkcyjnym, chociaż jego praca mnie dostarcza produktu, tj. spodni* jemu zaś ceny jego pracy, tj. pieniędzy. Możliwe, że ilość pracy, której dostarcza czeladnik, jest większa od ilości pracy zawartej w cenie, którą ode mnie otrzymał. Jest to nawet prawdopodobne, gdyż cenę jego pracy określa cena, którą otrzymują produkcyjni czelad nicy krawieccy. Jest mi to jednak zupełnie obojętne. Czy cze ladnik pracuje 8, czy 10 godzin, nie stanowi to dla mnie róż nicy, skoro cena została raz ustalona. Teraz chodzi jedynie o wartość użytkową, o spodnie, przy czym oczywiście jestem zainteresowany w tym, aby zapłacić za nie możliwie najmniej, bez względu na to, czy sprawię je sobie w pierwszy, czy 30 - M arks, Engels - D zieła t. 26 465 D odatki w drugi sposób; nie chcę zapłacić za nip w pierwszym przy padku więcej ani mniej niż w drugim, chcę tylko zapłacić za nie ich normalną cenę. Stanowi to ■wydatek przeznaczony na konsumpcję, a więc nie pomnaża, lecz zmniejsza ilość mych pieniędzy. Sprawunek ten nie jest w żadnej mierze środkiem wzbogacenia się, podobnie jak nie jest nim żaden inny sposób wydatkowania pieniędzy na moją konsumpcję osobistą. Może który z savants [uczonych] Paula de Kocka powie mi, że bez tego kupna tak jak bez kupna chleba nie mógłbym żyć, więc również nie mógłbym się wzbogacić, że zatem kupno to stanowi środek pośredni lub przynajmniej warunek mego wzbogacenia się; ale równie dobrze można by powiedzieć, że krążenie krwi czy też proces oddychania są warunkami mego wzbogacenia się. Jednakże ani krążenie krwi, ani proces od dychania same przez się mnie nie wzbogacają, przeciwnie, za łożeniem obu tych procesów jest kosztowna przemiana ma terii - i gdyby jej istnienie nie było koniecznością, nie byłoby na świecie biedaków. Stąd sama bezpośrednia wymiana pie niądza na pracę nie przekształca pieniądza w kapitał ani też pracy w pracę produkcyjną. Cóż więc jest charakterystycznego w tej wymianie? Czym różni się ona od wymiany pieniądza na pracę produkcyjną? Z jednej strony tym, że pieniądz zostaje wydatkowany jako pieniądz, jako samodzielna forma wartości wymiennej, która ma się przekształcić w wartość użytkową, w środki utrzymania, w przedmioty osobistego spożycia. Pieniądz nie staje się w tym przypadku kapitałem, lecz przeciwnie, traci swój byt jako wartość wymienna, aby być zużytkowany, spożyty jako wartość użytkowa. Z drugiej strony, praca interesuje mnie tylko jako wartość użytkowa, jako usługa, dzięki której sukno przekształca się w spodnie, jako usługa, którą mi świadczy określony, użyteczny rodzaj pracy. Natomiast usługa, którą tenże czeladnik krawiecki zatrud niony przez merchant-tailor świadczy kapitaliście, polega wcale nie na tym, że przekształca on sukno w spodnie, lecz na tym, że niezbędny czas pracy, uprzedmiotowiony w postaci spodni, = 12 godzinom pracy, płaca zaś, którą ów czeladnik otrzymuje, = 6 godzinom. Usługa świadczona kapitaliście 466 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna polega więc na tym, z& czeladnik pracuje 6 godzin za darmo. Okoliczność, iż dzieje się to w formie szycia spodni, osłania tylko faktyczny stosunek. Dlatego merchant-tailor stara się jak najszybciej przekształcić spodnie z powrotem w pieniądze, czyli w postać, w której ściśle określony charakter pracy kra wieckiej znika całkowicie i w której spełniona usługa wyraża się tak, że zamiast 6 godz. czasu pracy, reprezentowanego II13261 przez określoną sumę pieniędzy, uzyskuje się teraz 12 godz. czasu pracy, reprezentowanego przez dwukrotnie większą sumę pieniędzy. Kupuję pracę krawiecką gwoli usługi, którą spełnia jako praca krawiecka, po to, by zaspokoić swoją potrzebę odziania się, a zatem obsłużyć jedną ze swoich potrzeb. Natomiast merchant-tailor kupuje ją jako środek do zrobienia dwu tala rów z jednego. Ja kupuję pracę, gdyż wytwarza określoną wartość użytkową, spełnia określoną usługę. On ją kupuje, gdyż dostarcza więcej wartości wymiennej, niż sama koszto wała, kupuje ją jako środek służący tylko do wymiany mniej szej ilości pracy na większą. Tam, gdzie odbywa się wymiana pieniądza bezpośrednio na pracę nie wytwarzającą kapitału, a więc nieprodukcyjną, ku puje się ją jako usługę, co w ogóle jest tylko wyrażeniem oznaczającym szczególny rodzaj wartości użytkowej, którą pra ca wytwarza podobnie jak wszelki inny towar; jest to jednak że specyficzne wyrażenie oznaczające szczególną wartość użyt kową pracy, dostarczającej usługi w postaci nie przedmiotu, lecz czynności, co wszakże nie odróżnia jej np. od maszyny, dajmy na to, od zegarka. Do ut facias, facio ut facias, facio ut des, do ut des i146) stanowią tutaj zupełnie jednakowe for my jednego i tego samego stosunku, natomiast w produkcji kapitalistycznej forma do ut facias wyraża zupełnie specyficzny stosunek między wartością uprzedmiotowioną, którą się daje, a żywą działalnością, którą się przywłaszcza. Ponieważ kupno usług wcale nie zawiera specyficznego stosunku między pracą a kapitałem, gdyż albo został on tu w pełni unicestwiony, albo wcale nie istnieje, to oczywiście stanowi ono ulubioną formę, za pomocą której Say, Bastiat i spółka wyrażają stosunek między kapitałem a pracą. 467 D odatki W jaki sposób ustala się wartość tych usług i jak samą tę wartość określają prawa płacy roboczej - to zagadnienie nie ma nic wspólnego z badaniem wzmiankowanego stosunku; na leży ono do rozdziału o płacy roboczej. Okazuje się, że sam fakt wymiany pieniądza na pracę nie przekształca pracy w pracę produkcyjną, że - z drugiej stro ny - treść tej pracy jest na pierwszy rzut oka sprawą obo jętną. Sam robotnik może kupować pracę, i.e. towary dostarczane w postaci usług, i wydatkowanie jego płacy roboczej na tego rodzaju usługi nie różni się niczym od jej wydatkowania na jakiekolwiek inne towary. Usługi, które kupuje, mogą być mniej lub bardziej niezbędne, np. usługi lekarza lub klechy, podobnie jak zakup chleba lub wódki. Jako nabywca - i.e. reprezentant pieniądza wobec towaru - robotnik stanowi cał kiem tę samą kategorię, co kapitalista występujący tylko jako nabywca, tzn. wtedy, gdy chodzi o to tylko, aby pieniądze przekształcić w towar. Jak określa się cenę tych usług, w jakim stosunku pozostaje ona do właściwej płacy roboczej, w jakiej mierze kształtuje się zgodnie z prawami płacy roboczej, a w ja kiej od nich odbiega - wszystkie te kwestie należy rozpatrzyć w rozprawie o płacy roboczej. Dla przedmiotu niniejszych badań są one bez znaczenia. Skoro zatem sama wymiana pieniędzy na pracę nie powo duje przekształcenia pracy w pracę produkcyjną, czyli, co na jedno wychodzi, nie przekształca pieniądza w kapitał, to również treść, konkretny charakter, szczególna użyteczność pracy są na pierwszy rzut oka obojętne; widzieliśmy wyżej, że ta sama praca tego samego czeladnika krawieckiego wystę puje w jednym przypadku jako praca produkcyjna, w drugim zaś - jako nieprodukcyjna. Niektóre usługi, czyli wartości użytkowe, rezultaty pewnych czynności lub prac, przybierają postać towarów, inne nato miast nie pozostawiają po sobie żadnego uchwytnego śladu dającego się oddzielić od osoby twórcy; inaczej mówiąc, re zultat ich działania nie jest towarem nadającym się do sprze daży. Np. usługa, którą spełnia dla mnie śpiewak, zaspokaja moje potrzeby estetyczne, jednakże to, czym się rozkoszuję, jest 468 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna to jedynie akcja nie dająca się oddzielić od osoby samego śpiewaka i gdy tylko skończy się jego praca, tj. gdy śpiew dobiegnie końca, mija również uczucie zadowolenia: odczu wam zadowolenie z samej czynności - z jej oddziaływania na mój słuch. Same usługi, podobnie jak towary, które naby wam, mogą być niezbędne lub mogą się tylko takimi wydawać, jak np. usługi żołnierza, lekarza czy adwokata, albo też mogą to być usługi dostarczające mi przyjemności. Nic to nie zmie nia w ich ekonomicznych właściwościach. Jeśli jestem zdrów i nie trzeba mi lekarza lub jeśli mam szczęście, że nie muszę toczyć procesów, to jak zarazy unikam wydawania pieniędzy na usługi lekarskie lub prawnicze. II13281 l146ł Usługi mogą być również narzucone, np. usługi urzędnicze etc. Jeśli kupuję usługi nauczyciela nie po to, by rozwijać swoje zdolności, lecz po to, by zdobyć umiejętność zarobkowania czy też jeśli inni zakupują te usługi dla mnie - i gdy rzeczy wiście nauczę się czegoś, co samo przez się jest niezależne od zapłaty za te usługi, to koszty nauki, tak jak koszty mojego utrzymania, należą do kosztów produkcji mej siły roboczej. Wszelako szęzególna użyteczność tej usługi nie żenienia nic w danym stosunku ekonomicznym; ani ja nie przekształcam w tym przypadku pieniądza w kapitał, ani ten, co spełnia usługi, czyli nauczyciel, nie przekształca mnie w swego kapi talistę, w his master [swego pana]. Jest przeto zupełnie obo jętne z punktu widzenia ekonomicznej właściwości tego sto sunku, czy lekarz mnie wyleczy, nauczyciel nauczy czegoś, a adwokat wygra mój proces. Płaci się tu za usługi jako takie, lecz ci, którzy je spełniają, ze względu na samą naturę owych usług, nie mogą ręczyć za ich dobry skutek. Znaczna część usług należy do kosztów konsumpcji towarów, jak usługi ku charek, służby domowej etc. D la wszelkich prac nieprodukcyjnych charakterystyczne jest, że można nimi rozporządzać tylko w tym stopniu, w jakim wyzyskuje się pracowników produkcyjnych, podobnie jak to się dzieje przy kupnie wszystkich innych towarów przezna czonych do konsumpcji. Dlatego pracownik produkcyjny ma spośród wszystkich najmniejszą możność rozporządzania usłu 469 Dodatki gami pracowników nieprodukcyjnych, chociaż musi najwięcej płacić za narzucone mu usługi (państwo, podatki). Z kolei moja możność zatrudniania pracowników produkcyjnych nie wzrasta bynajmniej w tym stopniu, w jakim zatrudniam pra cowników nieprodukcyjnych-, przeciwnie - w tym samym stop niu maleje. Sami pracownicy produkcyjni mogą w stosunku do mnie stać się pracownikami nieprodukcyjnymi. Gdy np. każę wytapetować mieszkanie, a tapeciarze są robotnikami najemnymi u przedsiębiorcy wykonującego zamówienie, sytuacja jest taka sama, jak gdybym kupił wytapetowane mieszkanie, jak gdybym wydatkował pieniądze na towar przeznaczony do mego spo życia; jednakże dla przedsiębiorcy, który im zlecił tapetowa nie, są oni pracownikami produkcyjnymi, gdyż wytwarzają dla niego wartość dodatkową. 11328|| JJ1333 j Jak dalece nieprodukcyjny jest z punktu widzenia produkcji kapitalistycznej ten robotnik, który wprawdzie wytwarza towar nadający się do sprzedaży, ale jedynie w gra nicach wartości swojej własnej siły roboczej, nie wytwarzając zatem dla kapitału wartości dodatkowej - widać już z tych fragmentów u Ricarda, [gdzie powiada,] że very existence of such people is a nuisance [samo istnienie takich ludzi jest ciężarem] t127l. Taka właśnie jest teoria i praktyka kapitału. „Zarówno teoria dotycząca kapitału, jalk też praktyka przedłużania pracy do tego punktu, przy którym może ona w dodatku do kosztów utrzymania wytworzyć zysk dla kapitalisty - wydają się sprzeczne z prawami naturalnymi kierującymi produkcją” (Th. Hodgskin, „Pop. Połat. Boon.” , Londyn 1827, str. 238). 11333|| J| 13361 Proces produkcji kapitału. Widzieliśmy, że proces produkcji kapitalistycznej jest nie tylko procesem produkcji towarów, lecz również procesem produkcji surplus value, wchłanianiem pracy dodatkowej, przeto procesem produkcji kapitału. Pierwszy, formalny akt wymiany pieniądza na pracę, czyli kapitału na pracę, jest tylko potencjalnie przywłaszcze 470 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna niem cudzej pracy żywej za pośrednictwem pracy uprzedmio towionej. Rzeczywisty proces przywłaszczania odbywa się do piero w rzeczywistym procesie produkcji, którego prze bytym już stopniem jest owa pierwsza formalna transakcja, w której kapitalista i robotnik stają wobec siebie tylko jako właściciele towarów i w której ich wzajemny stosunek jest stosunkiem sprzedawcy i nabywcy. Dlatego też wulgarni eko nomiści - np. Bastiat - nie wychodzą poza ową pierwszą, formalną transakcję, właśnie aby móc oszukańczo eliminować ów specyficzny [kapitalistyczny] stosunek. Różnica ta rzuca się w oczy zwłaszcza przy wymianie pieniądza na pracę nie produkcyjną. Tutaj pieniądz i praca wymieniają się wzajemnie tylko jako towary. Zamiast więc tworzyć kapitał, wymiana ta stanowi wydatkowanie dochodu. | 1336|| [f) P r a c a r z e m i e ś l n i k ó w i c h ł o p ó w w społeczeństwie kapitalistycznym] II1328] Jak więc ma się sprawa z samodzielnymi rzemieślni kami lub chłopami, którzy nie zatrudniają robotników, a więc nie produkują jako kapitaliści? Albo są oni producentami to warów, jak to jest zawsze w przypadku chłopów {lecz nie np. gdy chodzi o ogrodnika, którego zatrudniam w swym domu}, a wtedy nabywam od nich towar, przy czym nic się nie zmienia na skutek np. tego, że rzemieślnik wykonuje towar na za mówienie, a chłop dostarcza swój supply [towar] w miarę posiadanych środków. W stosunku tym występują oni wobec mnie jako sprzedawcy towarów, a nie jako sprzedawcy pracy, nie ma on więc nic wspólnego z wymianą kapitału na pracę, przeto również nic wspólnego z rozróżnieniem między pracą produkcyjną a nieprodukcyjną. Rozróżnienie to zależy bowiem tylko od tego, czy następuje wymiana pracy na pieniądz jako taki, czy też na pieniądz jako kapitał. Nie należą oni zatem ani do kategorii pracowników produkcyjnych, ani do niepro dukcyjnych, mimo że są producentami towarów. Ich produkcja nie jest podporządkowana kapitalistycznemu sposobowi pro dukcji. 411 Dodatki Możliwe, że ci producenci, pracujący za pomocą własnych środków produkcji, odtwarzają nie tylko swą własną siłę ro boczą, lecz także wytwarzają wartość dodatkową, przy czym ich położenie pozwala im przywłaszczać sobie swą własną pracę dodatkową lub jej część (pozostałą część odbiera im się w postaci podatków etc.). Tu napotykamy właściwość charakterystyczną dla społeczeństwa, w którym przeważa pe wien określony sposób produkcji, chociaż nie wszystkie sto sunki produkcyjne w owym społeczeństwie pod ten sposób produkcji podpadają. W społeczeństwie feudalnym np. - co można najlepiej prześledzić w Anglii, gdyż tam system feudal ny został przeniesiony z Normandii w stanie gotowym i jego formy wycisnęły swe piętno na układzie społecznym odmien nym odeń pod wieloma względami - feudalną postać przybie rają również stosunki bardzo odległe od istoty feudalizmu, jak np. stosunki czysto pieniężne, przy których w ogóle nie chodzi o wzajemne osobiste usługi suwerena i wasala. Za przykład tego może służyć utrzymywanie fikcji, że małorolny chłop posiada swój grunt jako lenno. Tak samo rzeczy się mają przy kapitalistycznym sposobie produkcji. Niezależny chłop lub rzemieślnik rozszczepia się na dwoje. „W małych zakładach przedsiębiorca często bywa swym własnym robotnikiem" (Storch, t. I, wyd. petersburskie, str. 242). Jako właściciel środków produkcji jest kapitalistą, jako ro botnik jest swym własnym pracownikiem najemnym. A zatem płaci sobie wynagrodzenie za pracę jako kapitalista i czerpie zyski ze swego kapitału, tzn. wyzyskuje sam siebie jako pracownika najemnego i płaci sobie samemu w postaci surplus value haracz, należny kapitałowi od robotnika. Być może, płaci sobie jeszcze trzecią część jako właścicielowi gruntu (rentę), całkiem tak - co dalej zobaczymy* - jak kapitalista przemysłowy, pracujący za pomocą swego własnego Ц13291 kapitału, sam sobie wypłaca procent od kapitału, traktując * Patrz K . M arks, „ K a p ita l” , t. III, cz. 1, W arszawa 1957, str. 402-426 Red. przekł. polsk. 472 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna to jako coś, co należy mu się nie jako kapitaliście przemysło wemu, lecz qua kapitaliście jako takiemu. Ten { ekonomiczny) określony społeczny charakter środków produkcji w produkcji kapitalistycznej - fakt, że wyrażają określony stosunek produkcyjny - jest tak zrośnięty z mate rialnym ich istnieniem jako środków produkcji i w świecie wyobrażeń społeczeństwa burżuazyjnego tak z tym istnieniem nierozerwalnie związany, że przypisuje się go (jako określoną kategorię) również tym stosunkom, które są z nim sprzeczne. Środki produkcji stanowią kapitał tylko wtedy, gdy oddzie liwszy się od pracy występują wobec niej jako niezależna siła. W danym zaś przypadku producent - robotnik - jest posia daczem, właścicielem swych środków produkcji. Nie stanowią one zatem kapitału, tak samo jak on wobec nich nie wystę puje jako robotnik najemny. Niemniej jednak traktuje się je jako kapitał, a producent rozdwaja się - jako kapitalista zatrudnia samego siebie w charakterze robotnika na jemnego. W rzeczywistości ten sposób rozpatrywania, jakkolwiek ir racjonalny on first view [na pierwszy rzut oka], jest przecież so far [w pewnym stopniu] słuszny: Producent wytwarza wprawdzie w danym przypadku swą własną surplus value {przy założeniu, że sprzedaje swój towar zgodnie z jego war tością}, czyli cały produkt jest tylko jego własną uprzedmio towioną pracą. Jednakże fakt, że może sobie sam przywłasz czyć cały produkt swej własnej pracy, że nikt inny jako master nie przywłaszcza sobie nadwyżki wartości jego produktu po nad cenę przeciętną jego pracy, np. w ciągu jednego dnia ro boczego, zawdzięcza on nie swej pracy - pod tym względem nie różni się od innych robotników - lecz okoliczności, że środki produkcji stanowią jego własność. Przeto tylko na mo cy tej własności staje się panem swej pracy dodatkowej i jako swój własny kapitalista odnosi się do siebie jako do robotnika najemnego. W takim społeczeństwie oddzielenie występuje jako stosu nek normalny. Zakłada się więc jego istnienie nawet tam, gdzie go faktycznie nie ma, i jak to wyżej wykazaliśmy, so far słusznie; albowiem (w odróżnieniu np. od stosunków staro 473 Dodatki rzymskich lub norweskich, czy też amerykańskich na północnym zachodzie Stanów Zjednoczonych) zespolenie wystę puje tu przypadkowo, a oddzielenie jako stan normalny, przeto stosunek oddzielenia przyjmuje się za podstawę nawet wtedy, gdy jedna osoba łączy w sobie różne funkcje. Ze szczególną siłą wychodzi tu na jaw, że kapitalista jako taki jest jedynie funkcją kapitału, a robotnik - funkcją siły roboczej. Jest przy tym prawem, że rozwój ekonomiczny funkcje te rozdziela po między różne osoby; a rzemieślnik czy chłop, który produkuje za pomocą swych własnych środków produkcji, albo prze kształci się z biegiem czasu w drobnego kapitalistę wyzyskują cego również cudzą pracę, albo straci swe środki produkcji {tak też najczęściej bywa, mimo że początkowo pozostaje on nominalnym ich właścicielem, jak np. w przypadku długów hi potecznych} i przekształci się w robotnika najemnego. Taka jest tendencja rozwojowa formacji społecznej, w której domi nuje kapitalistyczny sposób produkcji. [g) D o d a t k o w a c h a r a k t e r y s t y k a p r a c y produkcyjnej jako pracy realizującej się w materialnym bogactwie] Rozpatrując istotne stosunki produkcji kapitalistycznej można więc uznać, że cały świat towarów, że wszystkie sfery produkcji materialnej - produkcji bogactwa materialnego podporządkowane są (formalnie lub realnie) kapitalistycznemu sposobowi produkcji {który coraz bardziej się upowszechnia, stanowi cel zasadniczy tej produkcji i tylko w tym przypadku [gdy się upowszechni] siły wytwórcze pracy rozwiną się do najwyższego stopnia}. W myśl tego założenia określającego gra nice [omawianego procesu], założenia, które coraz bardziej nabiera cech wiernego obrazu rzeczywistości, wszyscy robotni cy zatrudnieni w produkcji towarów są robotnikami najemny mi, a środki produkcji występują wobec nich we wszystkich sferach jako kapitał. Można zgodnie z tym uznać za charakte rystyczną cechę robotników produkcyjnych, i.e. robotników wytwarzających kapitał, że praca ich realizuje się w towarach 414 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna {produktach pracy), w bogactwie materialnym. W ten sposób otrzymałaby praca produkcyjna - oprócz swej zasadniczej, charakterystycznej cechy, zupełnie obojętnej wobec treści pracy i od niej niezależnej - jeszcze jedną, odmienną, dodatkową charakterystykę. [h) P r z e j a w y k a p i t a l i z m u w dziedzinie produkcji niematerialnej] Możliwe są dwa przypadki w produkcji niematerialnej, na wet jeśli prowadzona jest wyłącznie dla celów wymiany, czyli jeśli dostarcza towarów. 1. Rezultatem jej są towary, wartości użytkowe, mające postać odrębną, samoistną zarówno w stosunku do producen tów, jak i do konsumentów, a zatem takie wartości użytkowe, które mogą trwać w odstępie czasu między produkcją a kon sumpcją i w ciągu tego czasu krążyć jako towary nadające się do sprzedaży, jak np. książki, obrazy, krótko mówiąc, wszyst kie przedmioty sztuki istniejące niezależnie od działalności artystycznej wykonującego je twórcy. Tutaj produkcja kapita listyczna może być stosowana tylko w bardzo ograniczonych rozmiarach, np. kiedy pisarz wyzyskuje przy pracy zbioro wej - np. dla zestawienia encyklopedii - wielu innych auto rów jako pomocników. ||1330| Najczęściej sprawa kończy się na formie przejściowej do produkcji kapitalistycznej, [formie polegającej na tym,] że różni twórcy dzieł naukowych lub artystycznych, rzemieślnicy lub profesjonaliści pracują na rzecz zbiorowego kapitału handlowego wydawców. Stosunek ten nie ma nic wspólnego z właściwym kapitalistycznym sposobem produkcji i formalnie nie jest mu nawet jeszcze podporządko wany. To, że właśnie w tych formach przejściowych wyzysk pracy jest największy, nie zmienia sprawy. 2. Produkt jest nieodłączny od aktu tworzenia, jak to ma miejsce u wszystkich artystów-odtwórców, mówców, aktorów, nauczycieli, lekarzy, klechów etc. Również tutaj kapitalistycz ny sposób produkcji znajduje zastosowanie tylko w niewiel kim zakresie i zgodnie-z naturą rzeczy tylko w niektórych 475 Dodatki sferach. Np. w żakładach naukowych nauczyciele mogą być dla przedsiębiorcy, utrzymującego taki zakład, tylko pracow nikami najemnymi; liczne tego rodzaju fabryki nauczania ist nieją w Anglii. Chociaż nauczyciele ci nie są w stosunku do uczniów pracownikami produkcyjnymi, są nimi w stosunku do zatrudniającego ich przedsiębiorcy. Wymienia on swój kapitał na ich siłę roboczą i wzbogaca się za pośrednictwem tego pro cesu. To samo zachodzi w przedsiębiorstwach teatralnych, roz rywkowych itd. Wobec publiczności aktor występuje jako artysta, jednakże dla swego przedsiębiorcy jest pracownikiem produkcyjnym. Wszystkie te przejawy produkcji kapitalistycz nej w omawianej dziedzinie są tak nieistotne w porównaniu z całością produkcji, że można ich zupełnie nie uwzględniać. z [ii) P r o b l e m p r a c y p r o d u k c y j n e j punktu widzenia całości procesu produkcji materialnej] Wraz z rozwojem specyficznie kapitalistycznego sposobu produkcji, gdy przy wytwarzaniu jednego i tego samego to waru współpracuje wielu robotników, bezpośredni stosunek między pracą każdego z nich z osobna a przedmiotem pro dukcji musi być oczywiście bardzo zróżnicowany. Tak np. wspomniani wyżej [1471 wyrobnicy w fabryce nie mają bezpo średnio nic wspólnego z obróbką surowca. Robotnicy będący nadzorcami robotników bezpośrednio zatrudnionych przy obróbce stoją od surowca o krok dalej; stosunek inżyniera jest znowu inny, pracuje on głównie umysłowo, etc. Jednakże wszyscy ci pracownicy jako całość, władając siłą roboczą różnej wartości (chociaż zastosowana masa pracy reprezentuje prze ciętnie mniej więcej ten sam poziom), osiągają taki wynik, który - rozpatrywany jako rezultat po prostu tylko procesu pracy - wyraża się w towarze, czyli w jakimś materialnym produkcie-, wszyscy oni razem jako zespół produkcyjny sta nowią żywą maszynę do wytwarzania tych produktów, ponie waż - jeśli wziąć pod uwagę całkowity proces produkcji wymieniają swą pracę na kapitał i odtwarzają pieniądze ka 476 Produkcyjność kapitału. Praca produkcyjna i nieprodukcyjna pitalisty jako kapitał, tzn. jako wartość, która się pomnaża, powiększa. Właściwością kapitalistycznego sposobu produkcji jest prze cież to, że odrywa on od siebie rozmaite rodzaje pracy, więc również pracę fizyczną od umysłowej - lub te rodzaje pracy, w których przeważa jedna albo druga strona - a następnie dzieli je między różne osoby. Nie przeszkadza to wszakże temu, że produkt materialny jest wspólnym produktem tych osób, czyli ich wspólnym produktem uprzedmiotowionym w bogactwie materialnym; z drugiej strony nie przeszkadza to również temu i nie zmienia tego faktu, że stosunek, w ja kim pozostaje każda z tych osób, jest stosunkiem pracownika najemnego do kapitału i w tym szczególnym znaczeniu jest stosunkiem robotnika produkcyjnego. Wszystkie te osoby są nie tylko bezpośrednio zatrudnione w wytwarzaniu material nego bogactwa, lecz także wymieniają swą pracę bezpośrednio na pieniądze jako na kapitał, reprodukują przeto bezpośred nio oprócz swej płacy roboczej również wartość dodatkową dla kapitalisty. Praca ich składa się z pracy opłaconej i z nie opłaconej pracy dodatkowej. fj) P r z e m y s ł produkcji w transportowy jako m a t e r i a l n e j. P r a c a przemyśle j ędrna ze s t e r prod uк су j na transportowym] Oprócz przemysłu wydobywczego, rolnictwa i manufaktur istnieje jeszcze czwarta sfera produkcji materialnej, której rozwój przechodzi także przez różne fazy. warsztatu ręko dzielniczego, przedsiębiorstwa manufakturowego i zakładu mechanicznego; jest to przemysł transportowy, niezależnie od tego, czy przewozi ludzi, czy towary. Stosunek pracy produk cyjnej, i.e. robotnika najemnego, do kapitału jest tu zupełnie taki sam, jak w innych sferach produkcji materialnej. Poza tym poddaje się tutaj przedmiot pracy pewnej zmianie mate rialnej - zmianie w przestrzeni, zmianie miejsca. Jeśli idzie o transport ludzi, jest to tylko usługa, którą dla nich spełnia entrepreneur. Jednakże stosunek nabywców do sprzedawców tej usługi nie ma nic wspólnego ze stosunkiem pracowników 411 Dodatki produkcyjnych do kapitału, podobnie jak [nie ma z nim nic wspólnego] stosunek sprzedawców przędzy bawełnianej do jej nabywców. Ale jeśli rozpatrzymy ten proces w odniesieniu do towarów, [zobaczymy, że] [[13311 zachodzi tu, a mianowicie w proce sie pracy, zmiana dotycząca przedmiotu pracy, towaru. Zmie nia się jego byt przestrzenny, a tym samym zachodzi zmiana w jego wartości użytkowej, gdyż zmienia się byt przestrzenny tej wartości użytkowej. Jego wartość wymienna wzrasta w tym samym stopniu, w jakim zmiana jego wartości użytkowej wy maga pracy, sumy pracy określonej częściowo przez zużycie kapitału stałego - tj. sumy pracy uprzedmiotowionej, która wchodzi w skład towaru * - częściowo zaś sumy pracy żywej, jak w procesie pomnażania wartości wszystkich innych to warów. Gdy tylko towar dotrze do miejsca swego przeznaczenia, zmiana, jakiej uległa jego wartość użytkowa, znika i wyraża się jeszcze tylko w zwiększonej wartości wymiennej, w po drożeniu towaru. Chociaż więc realna praca nie pozostawiła żadnego śladu na wartości użytkowej, to jednak zrealizowała się w wartości wymiennej tego materialnego produktu. A za tem do przemysłu transportowego odnosi się to samo, co do innych sfer produkcji materialnej: że mianowicie realna praca przybiera postać towaru, choćby na jego wartości użytkowej nie pozostawiła żadnego widocznego śladu. Mamy tu na razie do czynienia tylko z kapitałem produk cyjnym, tzn. z kapitałem zaangażowanym w bezpośrednim procesie produkcji. Później przejdziemy do kapitału w proce sie cyrkulacji. I dopiero potem, przy rozpatrywaniu tej szcze gólnej postaci, którą przybiera kapitał jako kapitał handlowy, będzie można odpowiedzieć na pytanie, w jakiej mierze za trudnieni przez ten kapitał robotnicy są pracownikami pro dukcyjnymi bądź nieprodukcyjnymi * * . | X X I—133l|| * W rękopisie: w jego skład - Red. * * Patrz K . M arks, „K a p ita ł” , t. II, w : M ark s-E n gels, D zieła, t. 24, str. 160-187 i K . M arks, „ K a p ita ł” , t. III, cz. 1, W arszawa 1957, str. 302-325 R ed. przekl. polsk. 478 [13. Szkic planu I i III części „Kapitału” [148]] [a) P l a n I części, czyli I księgi „ K a p i t a 1 u” ] IIXVIII—11401 Pierwszą księgę I149^ „Proces wytwarzania kapitału” podzielić w następujący sposób: 1. Wstęp. Towar. Pieniądz. 2. Przekształcenie pieniądza w kapitał. 3. Wartość dodatkowa bezwzględna. a) Proces pracy i pro ces pomnażania wartości, b) Kapitał stały i kapitał zmienny, c) Wartość dodatkowa bezwzględna, d) Walka o normalny dzień roboczy, e) jednakowej długości dnie robocze (l