ROZDZIAŁ 4 Gra o schron
Transkrypt
ROZDZIAŁ 4 Gra o schron
ROZDZIAŁ 4 Patrice85 Gra o schron - Kiedy wyjdziemy na powierzchnię? Siedzimy w tym schronie od miesiąca jak wilki z podkulonymi ogonami! - powiedziała wściekła Arya. - Nie, nigdzie nie idziesz! - odrzekła stanowczo jej matka. - Pamiętasz jak się skończyło ostatnie wyjście. Arya zamilkła. W zeszłym tygodniu wyszła z ojcem na wyprawę na powierzchnię lecz mieli pecha: otoczyła ich grupa bandytów. Arya była świadkiem jak horda ścina ojcu głowę. Jej samej udało się jakoś cudem uciec do schronu. Teraz została tu już tylko ona, jej matka i rodzeństwo- starsza siostra i młodszy brat, który na dodatek był sparaliżowany po tym jak spadł z wysokiego budynku uciekając przed potworem. - Ojciec mówił - zagadnęła Arya - że na południu jest taki schron, bardzo dobrze zaopatrzony - w broń i zapasy. Ale przede wszsytkim ogromny ma kilka poziomów, które ciągną się pod ziemią - Arya była coraz bardziej podekscytowana. - Może byśmy spróbowali się tam dostać? - Tak, istnieje taki schron - odparła Matka - ale panoszy się w nim stado potworów. Poza tym wiele osób ma na niego chrapkę - ciągnęła. Podobno kilka grup szykuje się, żeby go odbić. - A co, nasz schron Ci się nie podoba? - wtrąciła się siostra. - Przecież mamy dach nad głową i jesteśmy bezpieczni? Poza tym jak chcesz iść z Brandonem? - Wskazała ręką chłopca który spał w kącie. - Nieść go? Arya spojrzała z ukosa na siostrę. Miała dosyć tego nędznego, małego schronu, oświetlanego zaledwie przez dwie słabe jarzeniówki. Nie chciała tu spędzić reszty życia. Poza tym chciała zostać stalkerem. I walczyć z potworami. -Tak, to prawda, mamy zapasy, ale nadchodzi zima-powiedziała Matka- przydało by się zgromadzić ich nieco więcej. Nie wiem co teraz zrobimy... sami... - zamyśliła się patrząc w ciemny kąt schronu. Nie miała czasu rozpaczać po śmierci męża- musiała zachować zimną krew, dla swoich dzieci. Odezwała się po chwili: - Nie możemy się stąd ruszać. W okolicy robi się niebezpiecznie. I nie mówię tu o tych wszystkich bandytach. Oczy córek zwróciły się na Matkę która ciągnęła: Pamiętacie ostatnią wiadomość z metra? Ich stalkerzy donieśli, że od północy nadciągają hordy zombie, na południu grasują stworzenia zwane Lanisterami - jakieś zmutowane lwy czy coś, ich ryki słyszano ostatnio coraz bliżej Metra.. A w Zatoce podobno pojawiły się olbrzymie, zmutowane ośmiornice - trakeny - które mutują się tak szybko, że chyba niedługo opuszczą wody i wyjdą na ląd. To jeszcze nie jest najgorsze: ponoć od wschodu zbliża się jakaś tajemnicza postać- zwąca siebie Zrodzoną z Burzy- pogłoski głoszą, że ma zmutowane, latające jaszczury i porozumiewa się z nimi telepatycznie wydając im rozkazy. Gdzie przejdzie, tam krew i ogień. - A co o tych pogłoskach mówi Jon? - spytała Arya o swojego przyrodniego brata, który był członkiem Nocnej Straży, specjalnego patrolu stalkerów broniących ludzi przed zombiakami. Był u nich kilka tygodni temu. - Jon Snow? - Matka pokręciła głową. - On nic nie wie. - Kto dostanie ten Schron, ten zwiększy swoje szanse na przeżycie, prawda? - odezwała się siostra Aryi. - Może powinniśmy jednak przyłączyć się do ludzi z Metra i spróbować dotrzeć do tego schronu? - O ten schron będą ciągle walczyć - odparła Matka - powybijają się nawzajem, zostaną tylko trupy. Nie chcę by uczestniczyły w tym moje dzieci i stały się ucztą dla zmutowanych wron. Poza tym nie ma mowy o pójściu do Metra! - nie wiecie co się tam dzieje! Arya zamyśliła się i powiedziała powoli- Może powinniśmy uciekać. Jak najdalej. - Nie - powiedziała stanowczo Matka - zostaniemy tu. - Nasz schron jest dość dobrze zamaskowany i zabezpieczony. Poczekamy na kogoś z Metra, albo na Jona. Dostaniemy zapasy i przygotujemy się na zimę. Arya naburmuszyła się ale nic nie powiedziała, poszła do swojego materaca i położyła się z rękami pod głową wpatrując się w żelazny sufit schronu. - I tak zostanę stalkerem - pomyślała - i pewnego dnia wyprowadzę nas stąd w jakieś lepsze miejsce.