Bogusława Towalewska
Transkrypt
Bogusława Towalewska
Bogusława Towalewska KANDYDAT NA BURMISTRZA WAŁCZA Publikacja sfinansowana ze środków KWW WSPÓLNY WAŁCZ KULTOWY Weekendowe wydanie „Pojezierza Wałeckiego”. (Nr 1w) 7 listopada 2014 SUPER Największe wydawnictwo w powiecie 7500 egz. zaprasza pt. i sb. od 21.00 nd. - czw. 14.00 - 23.00 U nas smacznie zjesz! Jack i bar KEBAB ul. Kilińszczaków 2/2 (obok Mc2) ISBN 1426-4366 Jolanta WEGNER X 16 Listopada KANDYDAT NA BURMISTRZA MIASTA WAŁCZ GAZETA BEZPŁATNA Jeśli chcielbyście mieć Państwo swojego przedstawiciela w Sejmiku - oddajcie na mnie głos. Materiały sfinansowano przez KW PO RP WYBRAŃCY BOGA Mówi wprost to, co myśli, dlatego często postrzegany jest jako niegrzeczny. Nie lubi niespodzianek, unika ludzi. Uczy się świetnie, a wiedzą z interesującej go dziedziny może zaskoczyć nawet fachowców. Na pierwszy rzut oka wygląda na okaz zdrowia, ale zdrowy nie jest. Choruje na autyzm. Publikacja sfinansowana ze środków KWW NIEZALEŻNI GENIALNE UMYSŁY Autyzm kojarzy mi się: konkretnie z "Rain Manem", a ogólnie z człowiekiem żyjącym w szczelnej bańce, odciętym od świata zewnętrznego i nim zupełnie niezainteresowanym. Niewiele wiem o świecie chorych, dlatego z ciekawością przeczytałam reportaż Ady Buniewicz "WYBRAŃCY BOGA". Wstukałam też w wyszukiwarkę w necie "wielcy autyści na świecie" i byłam zaskoczona wynikiem. Podejrzewam, że część z Państwa również będzie. Okazuje się, że wielu chorych na autyzm, to GENIALNE UMYSŁY. Chociaż trudno zdiagnozować kogoś, kto już nie żyje, naukowcy wysuwają tezę, że zarówno Einstein jak i Newton cierpieli na autyzm. Choroba ta dotyka zwykle ludzi, którzy mają talent do wychwytywania złożonych systemów, czyli na ogół matematyków, inżynierów, fizyków, a nawet programistów komputerowych - uważają Simon Baron-Cohen i Ioan James, autorzy badań opisanych w BBC News. To właśnie u tych dwóch naukowców doszukali się oni trzech kluczowych objawów zespołu Aspergera. Mowa o obsesyjnej pasji, trudnościach w relacjach społecznych i problemach z komunikacją. W przypadku Einsteina tezę tę potwierdza fakt, że od dziecka był samotnikiem i obsesyjnie powtarzał te same, pojedyncze zdania. Brytyjscy eksperci nie są w swoich poglądach odosobnieni. Jak donosi The Telegraph, profesor psychiatrii Michael Fitzgerald z Trinity College w Dublinie także rozpoznał u Einsteina i Newtona autyzm. Poza nimi, także u takich osób jak m.in. Orwell, Wittgenstein, Beethoven, Mozart, Andersen czy Kant. Przychodzi mi do głowy, że świat jest sprawiedliwy. Coś odbiera, ale też coś daje w zamian. m.c. http://www.aspiro.edu.pl/slawni.1.genialne_umysly.html 5.11.2014 rok Jerzy GOSZCZYŃSKI KANDYDAT NA BURMISTRZA WAŁCZA walczmy o Wałcz Polecamy rozmowy Super Pojezierza: Polityczny macho Justyna Chruścicka: Panie Burmistrzu, gratuluję drugiego z rzędu zwycięstwa w wyborach na burmistrza Mirosławca. Piotr Pawlik: O nie, nie tak szybko. Chociaż jestem jedynym kandydatem, chucham na zimne. 16 listopada wybory na burmistrza będą miały charakter plebiscytowy. Mieszkańcy zagłosują na tak lub na nie. Jeżeli przynajmniej 50% plus jeden głosów będzie na tak, zostanę na swoim stanowisku. Jeśli sytuacja będzie odwrotna, nowego burmistrza wybierze Rada. Kobieta Krystyna Kołodziejska-Motyl: Mam taką zasadę, że kobietom, które przychodzą na wizytę kontrolną po urodzeniu dziecka zawsze zadaję to samo pytanie: z jakiej półki cenowej mam przepisać pigułki antykoncepcyjne, bo jest duża rozpiętość: od 7 do 60 zł za opakowanie? Nigdy nie pytam, czy tylko po ile, bo w pierwszych ośmiu tygodniach często zdarzają się wpadki i dla wielu kobiet jest to potem dramat. One protestują, mówią, że będą uważać. A ja im na to, że uważać mogą, żeby nie wejść w kałużę. A świat od wieków jest tak skonstruowany, że kobiety pełnią rolę służalczą w stosunku do facetów. Jeśli on ma ochotę się pokochać, ona się zgadza. KASACJA POJAZDÓW Zezwolenie Wojewody Zachodniopomorskiego nr 4 TRANSPORT GRATIS! ie! najlepsze ceny w region JAZDY! PŁACIMY ZAnajPlepO sze ceny w regionie! Dobino 66, 78-600 Wałcz Sfinansowane ze środków KWW Jerzego Goszcz yńskiego tel. 67 258 73 79, kom. 500 170 290 Ściąga z Pojezierza Afera podsłuchowa w Człopie? Sebastian Tymecki nie jest już kierownikiem Polsko-Niemieckiego Centrum Kultury i Sportu w Człopie. Czy powodem rezygnacji ze stanowiska jest rzekome znalezienie podsłuchów w tej instytucji? Czy podsłuch faktycznie miał miejsce, czy też jest to tylko gra przedwyborcza? Na poruszane w tekście tematy rozmawiałem zarówno z burmistrzem Człopy Zdzisławem Kmieciem, jak również z drugą stroną konfliktu, czyli byłym już kierownikiem Polsko-Niemieckiego Centrum Kultury i Sportu w Człopie ebastianem Tymeckim. Rozmowa miała miejsce 27 października o godzinie 9.03. O godzinie 15.37 S. Tymecki przesłał sms-a z informacją, że poranna rozmowa telefoniczna nie może być traktowana jako wywiad i prośbą o kontakt. W rozmowie telefonicznej, która miała miejsce o 15.40, S. Tymecki stwierdził, że... nie wiedział, z kim rozmawia (co kłóci się z treścią sms -a). Pomimo kilkunastu prób i sms-ów nie odebrał już telefonu. Burmistrz Zdzisław Kmieć swoich wypowiedzi z tekstu nie wycofał. *** S. Tymecki zwolnił się z funkcji kierownika Centrum z dniem 29 września. Zbiegło się to w czasie z odkryciem rzekomych podsłuchów, jakie miały być zainstalowane w obiekcie. - W centrum jest system monitoringu – mówi burmistrz Zdzisław Kmieć. - Są zainstalowane kamery, a przy jednej z nich dodatkowo mikrofon. Firma, która instalowała kamery twierdzi, że jest to urządzenie sprawne, mogące być używane do nagrywania rozmów. Zainstalowano je w pobliżu pokoju socjalnego pracowników. Nikt nie wydał zgody na nagrywanie rozmów. Sprawę zgłosiłem na policję. Kierownik twierdził, że to atrapa, ale pozostaje to w sprzeczności z tym, co dowiedziałem się w firmie, która instalowała urządzenia. S. Tymecki w nieautoryzowanej rozmowie przyznał, że złożył wymówienie 29 września. Dosłownie kilkanaście minut po tym fakcie burmistrz Z. Kmieć złożył zawiadomienie na policję o domniemanym podsłuchu. S. Tymecki tłumaczył, że firma instalowała w obiekcie wiele kamer. Tylko jedna z nich była w komplecie z mikrofonem. Zainstalowano ją w korytarzu, ale nie w pobliżu pokoju socjalnego pracowników, tylko bardziej w pobliżu magazynku na środki czystości. Urządzenie było w pełni sprawne, jednak testy systemu wykazały, że rejestrator, jaki zainstalowano w biurze nie pozwala na zapis dźwięku. Zastanawiano się nawet, czy usunąć mikrofon, ale ostatecznie uznano, że będzie lepiej, jeśli urządzenie pozostanie tam, gdzie jest, jako swego rodzaju dodatkowy odstraszacz. *** Sprawą zajęła się również policja. - Otrzymaliśmy zgłoszenie od burmistrza Człopy – potwierdza oficer prasowy KPP w Wałczu podkom. Tomasz Kniat. - Policjanci udali się na miejsce. Na korytarzu, przy lampie sufitowej, była zainstalowana kamera z mikrofonem. Jak ustalili policjanci, była to atrapa, zainstalowana przez firmę specjalistyczną. Nie rejestrowała ani fonii ani wizji. W związku z tym odstąpiono od dalszych czynności i sporządzono jedynie notatkę. *** W Człopie oczywiście aż huczy od plotek. Jedni twierdzą, że może i jakiś podsłuch był, inni z kolei uważają, że jest to gra przedwyborcza i zemsta na kierowniku Centrum za to, że jego ojciec startuje w wyborach na burmistrza Człopy jako kontrkandydat Z. Kmiecia. R. Orlikowski Ścieżka pieszo - rowerowa prowadząca do fabryki czekolady w Tucznie to bodaj najczęściej omawiana gminna inwestycja. Nic dziwnego: mieszkańcy nie mogą się już doczekać, kiedy bezpiecznie dotrą do pracy czy na dworzec, a burmistrz K. Hara przed nadchodzącymi wyborami bardzo chciałby wywiązać się ze złożonych obietnic. Ścieżki jednak jak nie było, tak nie ma, a w dodatku pojawiły się wokół niej niejasności. 27 marca 2014 roku Rada Miejska w Tucznie zdecydowała, że przekaże ze swego budżetu 600 tysięcy na budowę ścieżki pieszo - rowerowej, prowadzącej od ulicy Tulipanowej do Dworcowej. 16 kwietnia podjęto uchwałę w sprawie udzielenia pomocy finansowej Województwu Zachodniopomorskiemu, na mocy której ta kwota miała być przekazana. Dzień później burmistrz K. Hara i dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Koszalinie Bogdan Krawczyk zawarli porozumienie, uzgadniające działania i warunki współpracy przy realizacji inwestycji. Ustalono, że koszt zadania (oszacowany na podstawie kosztorysu inwestorskiego) wyniesie milion złotych. Pod koniec czerwca Rada uchwaliła, że przekaże dodatkowe 4 tysiące złotych na opracowanie i uzyskanie pozwolenia wodno - prawnego i pozwolenia na budowę. Pozostało czekać na działania ZZDW, który jest właścicielem drogi nr 177. Kiedy już mało kto wierzył, że urzędującemu burmistrzowi uda się sprawę doprowadzić do szczęśliwego końca, na początku września ZZDW ogłosił przetarg na wykonanie inwestycji. Tu jednak pojawiły się schody, bo radny K. Mikołajczyk zauważył, że na ten rok zaplanowano budowę nie całej ścieżki, ale tylko dwóch odcinków: od ulicy Dworcowej do Kaszubskiej i od Tulipanowej do Przemysłowej. Zarząd Dróg Wojewódzkich tłumaczył, że w tym roku nie ma pieniędzy, żeby zbudować całość. - Inwestycja została okrojona o więcej niż połowę, a kosztuje tyle samo!!! - alarmuje K. Mikołajczyk. - Zadziwiająca jest w tym wszystkim postawa burmistrza, który tego nie kwestionuje. Ta sprawa jest wysoce podejrzana. Pewne jest jednak to, że gmina na podstawie tej uchwały i tego porozumienia nie może przekazać tych 600 tysięcy wkładu, gdyż warunki porozumienia nie zostaną dotrzymane. ab Ściąga z Pojezierza Kto rządzi na osiedlu Wojskowym? Policja w dzisiejszych czasach nie jest w stanie sama, bez udziału lokalnej społeczności, zapewnić bezpieczeństwa podkreślił komendant KPP w Wałczu podinsp. J. Cegieła na debacie, która odbyła się 21 października w Mirosławcu Górnym. Komendant zachęcał mieszkańców, aby częściej korzystali z alarmowego telefonu policyjnego, a burmistrz P. Pawlik zastrzegał: to nie jest donoszenie. Awantury, wandalizm, pobicia - tak do niedawna wyglądało codzienne życie w Mirosławcu Górnym. Głośno nikt o tym nie mówił, ale w prywatnych rozmowach mieszkańcy coraz częściej przebąkiwali, że „niedługo strach będzie wieczorem wyjść na ulicę”. Napięcie sięgnęło zenitu, kiedy pod koniec czerwca doszczętnie spłonęły dwa zaparkowane przed jednym z bloków auta, a kilka innych zostało uszkodzonych. Mieszkańcy mówili wprost: to zemsta na chłopaku, oskarżanym przez innych o donoszenie policji. Funkcjonariusze z kolei podkreślali, że o podpaleniu aut dowiedzieli się dopiero od strażaków, bo nikt z sąsiadów nie zadzwonił na numer alarmowy, mimo, że sprawcy musieli narobić hałasu, niszcząc ka- roserię jednego z samochodów siekierą. Dość szybko udało się ich zamknąć, więc na osiedlu zrobiło się spokojniej, ale mieszkańcy coraz głośniej zaczęli mówić o tym, że z bezpieczeństwem na osiedlu jest - delikatnie mówiąc - nienajlepiej. Efektem rozmów i dyskusji była debata, która 21 października odbyła się w osiedlowej świetlicy. Wzięli w niej udział przedstawiciele Policji, Straży Miejskiej, burmistrz P. Pawlik, radni i mieszkańcy. - Dotarły do mnie informacje, że straciliście państwo zaufanie do Policji - mówił komendant J. Cegieła. - Policja w dzisiejszych czasach nie jest w stanie sama, bez udziału lokalnej społeczności, zapewnić bezpieczeństwa. Chciałbym zachęcić państwa do korzystania z numeru 997. Jeżeli będziecie państwo mieli informację, że jest grupa młodzieży, która pije alkohol, hałasuje i widać, że za chwilę będą już tak pijani, że dojdzie do jakiejś akcji, to dzwońcie, żebyśmy mogli przyjechać i zareagować. Podczas spotkania mieszkańcy apelowali m.in. o większą ilość pieszych patroli i częstsze kontrolowanie działek, na których grasują złodzieje. - Są tu newralgiczne miejsca, o których wiedzą wszyscy mieszkańcy - mówił Stanisław Orawiec. - Tam młodzi ludzie piją alkohol, jest głośno, rozrabiają... Oczywiście nie jest tak, że cała młodzież Mirosławca Górnego to przestępcy; to niewielka grupa, dwóch zostało wyeliminowanych i od początku września jest spokojniej. Mieszkańcy twierdzili, że policja nie reaguje na źle zaparkowane samochody i szalone rajdy kierujących quadami czy motocyklami. - Policjant powinien reagować konsekwentnie na każde wykroczenie - przyznał J. Cegieła. - Zwrócimy także uwagę na większą ilość patroli pieszych. Burmistrz P. Pawlik zapowiedział, że na sesji Rady Miejskiej 5 listopada, ma zapaść decyzja odnośnie przekazania pieniędzy na reorganizację ruchu na osiedlu. W newralgicznych miejscach mają pojawić się tzw. śpiący policjanci, staną także nowe znaki pionowe, a na drodze dojazdowej do osiedla - oznakowanie poziome. ab Zmiana organizacji ruchu Sprostowanie W związku z przebudową ul. Okulickiego i ul. Kościuszkowców do 21 listopada na tych ulicach obowiązywać będzie ruch jednokierunkowy tj. od ronda Solidarności do ul. Kilińszczaków. Zmieniona została także lokalizacja przystanków i trasy autobusowe. Szczegółowe informacje opublikowane zostały na przystankach autobusowych oraz na stronach internetowych Urzędu Miasta Wałcz (www.walcz.pl) i Zakładu Komunikacji Miejskiej Sp. z o.o. w Wałczu (www.zkmwalcz.pl). Ścieżka z przeszkodami W Super Pojezierzu z dnia 31 października 2014 w rubryce „Ściąga z Pojezierza” w informacji zatytułowanej „Trochę wyborczej statystyki” zrobiłam błąd w nazwisku kandydata na burmistrza Piotra Gembickiego, za co serdecznie Go przepraszam. Małgorzata Chruścicka Od 24 do 26 października w bardzo tradycyjnym, bo odbywającym się już po raz 652 Jarmarku Sim - Jü w partnerskim Werne wzięła udział wałecka delegacja. "Majtki Bosmana" zagrały koncert dla gości jarmarku. Oblegane było również wałeckie stoisko w Namiocie Przyjaźni, serwujące m.in. bigos, chleb ze smalcem, pierogi i kiełbasę. O napojach oficjalne kroniki milczą. W ramach werneńskiego Jarmarku odbyła się także wystawa „Mittelalter in Walcz/Deeutschkrone und in Pommern”, przygotowana przez Muzeum Ziemi Wałeckiej. Zaprezentowano m.in. stroje, ozdoby i naczynia, a nawet... machiny oblężnicze i narzędzia tortur. 3 listopada punktualnie o godz. 13.00 nowym prezesem Wałeckiej Spółdzielni Mieszkaniowej został 34-letni Łukasz Podkowa. Ciekawostką jest to, że nowy prezes został zatrudniony na podstawie umowy cywilno-prawnej (na stałe jest nauczycielem w jednej z wałeckich szkół ponadgimnazjalnych), a swoje obowiązki w spółdzielni będzie wykonywać w poniedziałki, środy i piątki. Będzie zarabiać o 60 proc. mniej od swego poprzednika i nie będą mu przysługiwać żadne nagrody i premie. Oprócz Ł. Podkowy, nowy Zarząd WSM tworzą: Eugeniusz Pieróg, Regina Kuźmicz-Huber oraz Ewelina Podkowa (siostra prezesa). Głosowanie nad wysokością przyszłorocznych podatków oraz ostra dyskusja na temat budowy ścieżki pieszo-rowerowej zdominowały obrady ostatniej w tej kadencji Sesji Rady Miasta w Tucznie. 28 października radni zdecydowali się pozostawić na dotychczasowym poziomie wysokość podatków od środków transportowych oraz (w zdecydowanej większości) podatków od nieruchomości, a także opłat: targowej, prolongacyjnej i od posiadania psa, obniżyli natomiast (o 20 zł) podatek rolny. 31 października w auli wałeckiej PWSZ odbyła się pierwsza w tej kadencji debata z kandydatami na burmistrza. Wzięło w niej udział pięciu z 6 kandydatów - Jolancie Wegner na przeszkodzie stanęły obowiązki zawodowe. Na widowni zasiadło ok. 200 uczniów szkół ponadgimnazjalnych, w większości pełnoletnich, a więc uprawnionych do głosowania w nadchodzących wyborach. Pytania zostały przygotowane i były zadawane przez samą młodzież. Debata została zrealizowana w ramach projektu „Młody Obywatel”, realizowanego w wałeckich szkołach ponadgimnazjalnych, a prowadzili ją Alicja Krasowska i Kamil Ozdarski z ZS nr 3. Kolejna debata, transmitowana na żywo przez TV Asta, odbyła się 4 listopada. 26 października biskup pomocniczy Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej ks. bp Paweł Cieślik poświęcił nowo wybudowany budynek przedpogrzebowy. Budowa trwała od maja i pochłonęła ok. 400 tys. zł. Obiekt jest wyposażony m.in. w chłodnię i pokój przygotowania zwłok. W poświęceniu wzięli udział m.in. burmistrz Człopy Zdzisław Kmieć, proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Człopie Bogdan Podbielski, radni i mieszkańcy. W ramach duszpasterskiej wizyty ks. bp Paweł Cieślik odwiedził także Publiczne Gimnazjum w Człopie i. Jana Pawła II. Więcej w aktualnym wydaniu tygodnika „Pojezierze Wałeckie”. Mam dużo do zrobienia Rozmowa z obecnym i prawdopodobnie przyszłym burmistrzem Mirosławca Piotrem Pawlikiem. O władzę, wybory, porażki, sukcesy pyta Justyna Chruścicka. ków zewnętrznych. To było takie perpetuum mobile: zwrot pieniędzy z jednej inwestycji napędzał i finansował kolejną. Co ważne, nie skupiliśmy wszystkich środków w jednym miejscu. W Mirosławcu wyremontowaliśmy wspólnie z powiatem i przejęliśmy odcinek drogi od ul. Parkowej do ul. Orlej. Oprócz tego nadaliśmy tempa sprawie niezbyt pasjonującej, czyli kanalizacji w Jabłonkowie. Dzięki naszym decyzjom po 14 latach znalazły się na to pomysł i środki. Inwestycja rozpocznie się jeszcze w tym roku. A Dzika Zagroda Żubrów? To nie do końca nasze zadanie. Gmina nie dołożyła do wartej ponad 2 miliony złotych inwestycji ani złotówki. Ułatwialiśmy natomiast do maksimum kwestie urzędowe. Dzięki temu mogliśmy oprzeć promocję Mirosławca właśnie na temacie „żubrowym”. Panie Burmistrzu, gratuluję drugiego z rzędu zwycięstwa w wyborach na burmistrza Mirosławca. O nie, nie tak szybko. Chociaż jestem jedynym kandydatem, chucham na zimne. 16 listopada wybory na burmistrza będą miały charakter plebiscytowy. Mieszkańcy zagłosują na tak lub na nie. Jeżeli przynajmniej 50% plus jeden głosów będzie na tak, zostanę na swoim stanowisku. Jeśli sytuacja będzie odwrotna, nowego burmistrza wybierze Rada. Jest coś co się nie udało? Na wgryzienie się we wszystkie tematy, zgranie z zespołem potrzebowałem roku. Mimo wszystko nasze założenia sprzed czterech lat zrealizowaliśmy w ponad 80%. Tylko kilka inwestycji, które dokumentacyjnie są w porządku, czeka na lepsze perspektywy finansowe. Mam na myśli m.in. kanalizację w Próchnowie. W tym roku nie wzbudził też zainteresowania przetarg na modernizację pomieszczeń w Szkole Podstawowej w Mirosławcu. W sumie się nie dziwię: termin realizacji był wyjątkowo krótki, więc przesunęliśmy inwestycję w czasie. Czym przestraszył pan swoich potencjalnych konkurentów? Być może stwierdzili, że to nie jest jeszcze ich czas. A tak na poważnie: fakt, że jestem jedynym kandydatem, nie jest dziełem przypadku. Moim zdaniem kluczowa była harmonijna współpraca z Radą przez ostatnie cztery lata. W przeciwieństwie do innych gmin w naszym powiecie, u nas na linii burmistrz-Rada nie iskrzyło. Dzięki temu skutecznie prowadziliśmy tematy gminne. W 99% przypadków głosowaliśmy w 100% zgodnie. Kilka razy ktoś wstrzymał się od głosu. Głosów przeciw nie było nigdy. A Mirosławiec Górny, który przypomina trochę upadłe miasteczko? W Mirosławcu Górnym osiągnęliśmy dno, od którego mogliśmy tylko się odbić. Z 1800 mieszkańców zostało 900. Mam jednak dobrą wiadomość: zatrudnienie w jednostce wojskowej w Mirosławcu zwiększa się do 1200 żołnierzy. Tylu mundurowych w tym mieście jeszcze nie było. Na nich liczymy, że zamieszkają w prawie 200 pustych mieszkaniach w Mirosławcu Górnym. Obecność żołnierzy to również obietnica poprawy sytuacji w szkołach czy zakładach usługowych na terenie gminy. Wieść gminna niesie, że jest pan mistrzem promocji. Kanały social media pomogły w promowaniu działalności pana i Rady? Promocja oczywiście funkcjonowała, ale nie uciekaliśmy się do żadnych magicznych sztuczek. W Mirosławcu oszukiwanie czy kuglowanie byłoby niemożliwe. Tutaj każdy się zna i w razie czego wie, gdzie mieszka burmistrz. Lepiej było uczciwie podchodzić do tematów i nie udawać, że możemy wszystko. Ale jeśli zrobiliśmy coś, czym warto było się pochwalić, przekazywaliśmy informację o tym w teren. :-) Wróćmy na chwilę do wyborów. Czy to prawda, że jeśli po wyborach 16 listopada obejmie pan stanowisko burmistrza, będzie to pana ostatnia kadencja? To plotki, które wynikają prawdopodobnie z doświadczeń moich poprzedników i swoistego fatum. Ani panu Edwardowi Ząbkowi, ani pani Elżbiecie Rębeckiej-Sabak – chociaż próbowali - nie udało się rządzić dłużej niż 8 lat. Nie interesuje mnie powrót do Warszawy czy Szczecina. Tam już pracowałem i przekonałem się, że poziom realizacji pomysłów zaczyna się i kończy na gminie. Z czego jest pan po czterech latach najbardziej dumny? Podkreślę to jeszcze raz: ze współpracy z Radą. I z tego, że obniżyliśmy zadłużenie gminy o 10%. Założyliśmy sobie, że tematy, które realizujemy będą dofinansowywane ze środ- Doświadczenia wyniesione z pracy w dużych miastach przydają się na stanowisku burmistrza? Tak. W moim odczuciu dobry burmistrz jest jak menedżer: odpowiada za budżet i jego realizację. Ma odwagę mówić nie i rozkła- Cztery życia za jedno Jak to wygląda w praktyce Mimo że od jej śmierci minęło już kilka lat, Monika Kurek wciąż żyje. Dzięki decyzji rodziny, która zdecydowała o przekazaniu do przeszczepów organów młodej kobiety, cztery osoby otrzymały nowe życie. Ten wypadek wstrząsnął mieszkańcami Wiesiółki, gdzie mieszkała Monika. Był ciepły letni dzień, 6 sierpnia. Jechały na cmentarz: Monika, jej mama, córeczka i bratowa. Przed skrzyżowaniem drogi z Wiesiółki i krajowej „dziesiątki” w prowadzone przez Monikę Renault uderzył Ford Transit, którym jechał jej sąsiad. - Chwilę wcześniej zdążyłam jeszcze krzyknąć do córki: Monika, on w nas walnie! - opowiada pani Irena. - Całe uderzenie wzięła na siebie, a dzisiaj myślę, że córeczkę chciała zabrać ze sobą... Malutka Inez, jej mama, ciocia, babcia i kierowca Forda trafili do szpitala z poważnymi obrażeniami. Niestety, te, które odniosła Monika, okazały się śmiertelne. Lekarzom udało się jedynie podtrzymać funkcje życiowe kobiety i zwrócili się do jej bliskich o możliwość pobrania organów do przeszczepu. Mama Moniki początkowo nie chciała się zgodzić, pomyślała jednak o wnuczce. - Inez leżała wtedy w szpitalu w Szczecinie – opowiada. - Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że jeśli się zgodzę, lekarze będą lepiej traktować małą, bardziej przyłożą się do jej leczenia, zrobią naprawdę wszystko, żeby ją uratować... Oczywiście wiem, że i bez mojej decyzji ich obowiązkiem było leczenie dziecka, ale wtedy, w tym szoku, rozpaczy, myślałam inaczej... Serce Moniki przeszczepiono młodej, wówczas 17 – letniej dziewczynie, wątrobę – mężczyźnie, który zatruł się grzybami, a dwaj kolejni mężczyźni otrzymali jej nerki. - Wychowałam córkę najlepiej, jak umiałam – mówi pani Irena. Była dobrym człowiekiem, sprawiedliwym nauczycielem. Zawsze wszystkim pomagała, nawet po swojej śmierci... Ada Buniewicz Ustawa z 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów (Dz.U.2009.141.1149) określa zasady pozyskiwania dawców: żywego - poprzez uzyskanie jego dobrowolnej zgody wyrażonej pisemnie przed lekarzem; zmarłego - poprzez upewnienie się, czy dana osoba nie figuruje w centralnym rejestrze sprzeciwów, ustalenie czy posiada oświadczenie woli do bycia dawcą narządów, a w razie dalszych niejasności, poprzez zasięgnięcie opinii rodziny zmarłego (czy za życia przedstawił swoją wolę najbliższym na temat ofiarowania swoich narządów po śmierci) W 2013 roku zmarło 775 potencjalnych dawców narządów, z tego rzeczywistych (takich, których organy wykorzystano do przeszczepów) było 594. dać pracę na etapy. Ważna jest także umiejętność zarządzania dużą grupą ludzi, nastawienie na cel i szukanie środków na inwestycje. Nie przyjmuję do wiadomości, że czegoś się nie da. Tak jak we wspomnianym Jabłonkowie, gdzie ludzie od 14 lat czekali na kanalizację. We wcześniejszych projektach szukano skomplikowanych technologii, wprowadziliśmy coś prostszego, zbiornik bezodpływowy, który po prostu ułatwi mieszkańcom życie. Powiedział pan, że nie zamierza wyjeżdżać z Mirosławca. Dlaczego zatem zdecydował się pan kandydować do sejmiku wojewódzkiego? Może to jednak trampolina do ogólnopolskiej kariery? Moje nazwisko znalazło się na liście, że użyję terminologii zoologicznej „na zająca”. Marszałek naszego województwa Olgierd Geblewicz potrzebował wsparcia listy. Zgodziłem się, bo o przyjazne relacje trzeba dbać. Od razu jednak zastrzegłem, że kampanii na poważnie do sejmiku robić nie będę. Powtórzę jeszcze raz: posada w Szczecinie mnie nie interesuje. Ma pan pomysł na to, jak zachęcić mieszkańców gminy do udziału w wyborach? Mam z tym pewien problem. Istotą wyborów jest to, że ma się jakiś wybór. U nas jest on dość ograniczony. Na stanowisko burmistrza mieszkańcy zdecydują tylko „tak” lub „nie”. Znamy też już 2 z 15 radnych, bo w dwóch okręgach zgłosiło się tylko po jednej osobie. Wieje wyborczą nudą. Trochę tak. Frekwencja jest tam, gdzie są emocje, gdzie sprawa władzy nie jest rozstrzygnięta jeszcze przed wyborami. Jak widać w Mirosławcu wybór nie jest duży i z całą pewnością odbije się to na liczbie wyborców. Mimo wszystko organizujemy spotkania miejskie i wiejskie, na których przekonujemy, że wybory to czas na oddanie głosu i podjęcie decyzji, kogo chce się widzieć w samorządzie. Zawsze powtarzam, że ten kto nie głosuje, ten nie ma prawa później marudzić. Chciałbym, żeby podczas tych wyborów frekwencja nie była niższa niż 4 lata temu. Poziom 46-50% będzie satysfakcjonujący. Jeśli zagłosuje więcej ludzi, ucieszę się jeszcze bardziej. I ostatnie pytanie: gdyby miał pan prawo głosu w wyborach na burmistrza w sąsiednich gminach, kogo by pan wybrał? O nie, nie namówi mnie pani na odpowiedź. Z osobami, które zostaną 16 listopada wybrane, będę przez najbliższe lata współpracować. Muszę dbać o dobre relacje, bo jest wiele tematów, które leżą na styku gmin i powiatu: kalendarz imprez, Wał Pomorski, ścieżki rowerowe, czy dowożenie niepełnosprawnych dzieci do szkoły. Nie jestem w stanie nawet przewidzieć, kto będzie w sąsiednich gminach rządził. Ale na rozstrzygnięcia czekam z niecierpliwością. Mamy w końcu dużo do zrobienia. Dziękuję za rozmowę. Certyfikat -niespodzianka Jakiś czas temu Grażyna Kugiel odebrała telefon. – Dzwoniła pani z firmy, której nazwy nie pamiętam. Zapytała, czy jesteśmy zainteresowani wydaniem certyfikatu CIRF. Byłam totalnie zaskoczona, bo do niczego się nie zgłaszałam, ale po krótkiej rozmowie zgodziłam się – opowiada właścicielka gospodarstwa agroturystycznego 7 Ogrodów. O co chodzi? Jak czytamy na oficjalnej stronie CIRF, Certyfikat jest przyznawany Innowacyjnym i Rzetelnym Firmom, które „nie zapominają o swoich zobowiązaniach wobec pracowników, jak i kontrahentów”. – Nie wiem na jakiej podstawie zostaliśmy wybrani. Podejrzewam, że zapytali o opinię na nasz temat gości, którzy byli zadowoleni z pobytu w naszej agroturystyce. I już – tłumaczy pani Grażyna. CIRF do niczego nie uprawnia. Poświadcza za to, że 7 Ogrodów jest godny zaufania i działa zgodnie z założeniami unijnego programu „Europa 2000”. – A logo certyfikatu mogę dołączać do firmowego papieru – śmieje się pani Grażyna. Pani Grażynie Kugiel i wszystkim pracownikom 7 Ogrodów serdecznie gratulujemy. Wybrańcy Boga Mówi wprost to, co myśli, dlatego często postrzegany jest jako niegrzeczny. Nie lubi niespodzianek, unika ludzi. Uczy się świetnie, a wiedzą z interesującej go dziedziny może zaskoczyć nawet fachowców. Na pierwszy rzut oka wygląda na okaz zdrowia, ale zdrowy nie jest. Choruje na autyzm. Dagmara i jej 6-letni syn Maciek często korzystają z komunikacji miejskiej. Mieszkają na jednym końcu Wałcza, zajęcia terapeutyczne odbywają się na drugim. Maciek na ogół zachowuje się spokojnie, ale - jak to autysta – bywa nieprzewidywalny. Kiedy coś mu się nie podoba, rzuca się na podłogę i robi karczemną awanturę. Dagmara przywykła już do spojrzeń współpasażerów mówiących jedno: aleś go kobieto rozpuściła. - Jak już mam wszystkiego dość, myślę: szkoda, że zamiast autyzmu Maciek nie ma Downa – mówi rozgoryczona Dagmara. Wtedy przynajmniej byłoby widać, że jest chory; nawet laik wie, jak wygląda dziecko z tą chorobą. Maciek jest śliczny, wygląda całkiem normalnie i co, każdemu mam tłumaczyć co to jest autyzm? *** Pierwsze objawy autyzmu to m.in. brak reakcji na własne imię, ignorowanie ludzi, brak zainteresowania innymi dziećmi i preferowanie samotności, brak kontaktu wzrokowego, rozproszona uwaga czy nietypowe reakcje na dźwięki. *** 9-letni dziś Wiktor jako 3-latek przeszedł perforację żołądka. Przeżył cudem. - Trzy dni z tym chodził, miał już zapalenie otrzewnej – opowiada jego mama, Monika. - Lekarze mówili potem, że dosłownie sekund brakowało do tego, żeby umarł. To był cud. Nie wiadomo, czy to z tego powodu, ale dziś Wiktor jest dzieckiem głęboko wierzącym w Boga i jego cuda. Uważa, że Bóg wybrał go, aby spełnił na ziemi jakąś misję. Jego koledzy zostali ministrantami tuż po pierwszej komunii, on dużo później. Na pytanie księdza, dlaczego dopiero teraz się zdecydował, odpowiedział: bo musiałem to sobie dobrze przemyśleć. Od początku był wyjątkowy: kiedy się urodził, miał 12 paluszków u nóg i lekko zdeformowaną głowę. Jeden z dodatkowych palców wisiał tylko na skórce, więc obcięto go jeszcze w szpitalu, drugi usunięto, kiedy chłopiec miał pół roku. Rodzice Wiktora początkowo nie zgadzali się z diagnozą lekarzy, którzy twierdzili, że chłopiec ma zespół Aspergera (schorzenie w spektrum autyzmu), chociaż objawy były dość wyraźne. - Od małego stronił od ludzi, chował się, kiedy ktoś przyszedł – wspomina jego mama. - Kolegów ma na tydzień, potem się od niego odsuwają, dokuczają mu. Mówią: jesteś jakiś dziwny, głupio mówisz. Wiktor bardzo dobrze się uczy, ale wszystko traktuje strasznie serio. Kiedy dzieciaki się wygłupiają, przepychają, on wszystko bierze do siebie. „Chcieli mnie połamać, udusić” skarży się potem. Dwa razy w miesiącu Wiktor i jego mama jeżdżą na zajęcia rehabilitacyjne. Chłopiec źle znosi podróże, ale z powodu chorego żołądka nie może brać zbyt wiele leków, więc często muszą się zatrzymywać. Przebyte zapaleniu spowodowało też, że nie może jeść wszystkiego, na co miałby ochotę. Jak niemal wszystko, jedzenie też traktuje bardzo serio: jak ser, to tylko salami, jak pasztet czy parówka, to konkretnej firmy, a szynka tylko z tego, a nie innego sklepu. Kiedyś mama próbowała go oszukać i przełożyła pasztet z jednej puszki do tej ulubionej przez Wiktora. Poznał. Nadwrażliwość smakowa to też charakterystyczna cecha autystyków. *** Piotrek jest rówieśnikiem Wiktora. Już w zerówce miał napady agresji i problemy w kontaktach z rówieśnikami. Wszyscy uważali jednak, że jest... zwyczajnie niegrzeczny. Jego wychowawczyni podpowiedziała rodzicom, żeby skonsultowali jego zachowanie z psychologiem. Diagnoza brzmiała okrutnie: zespół Aspergera. - Po urodzeniu Piotruś nie oddychał i nie miał napięcia mięśniowego – opowiada mama chłopca. - Potem jednak rozwijał się normalnie. Od momentu, kiedy zdiagnozowano u niego ZA, intensywnie go rehabilitowaliśmy i już widać efekty. Uczy się świetnie, ma bogate słownictwo, często zaskakuje nas wiedzą z tych dziedzin, o których my nie mamy pojęcia. Nie lubi jednak, jak się z niego żartuje i nie znosi niespodzianek, o wszystkim musi być wcześniej poinformowany. Mimo swojego wieku nadal nie chce chodzić sam do szkoły, więc musimy go odprowadzać. *** Autyzm, to tylko jedno ze schorzeń, na które cierpi 19-letni Mariusz, więc chłopiec różni się od Piotrka czy Wiktora. Mimo że pełnoletni, wciąż jest uczniem gimnazjum, gdzie ma nauczanie indywidualne. Kiedy był mały, o autyzmie czy zespole Aspergera mało kto słyszał. - Mariusz urodził się jako wcześniak – wspomina jego mama, Krystyna. - Był najmłodszym dzieckiem w rodzinie, więc lekarze początkowo uważali, że wszystkie problemy biorą się z naszej nadopiekuńczości. Nie mówił, nie odczuwał głodu, pragnienia, nie siadał, prawie nie chodził, kręcił się w kółko, uderzał głową o ściany, wszystkiego panicznie się bał, nawet spadającego z drzewa listka. Przeszedł roczną obserwację w poradni i dopiero kiedy miał 6 lat, postawiono mu diagnozę. Wtedy zaczęła się intensywna rehabilitacja. - Uczyłam go mówić, wszędzie ponaklejałam karteczki z napisami: dom, mama, tata. Tłumaczyłam nawet to, że trzeba jeść i pić - opowiada pani Krystyna. Mamie Mariusza bardzo zależało, żeby chłopiec chodził do przedszkola i integrował się z innymi dziećmi. Niestety, w całym Wałczu nie znalazła odpowiedniej placówki. W zwykłym przedszkolu Mariusz sobie nie radził: kiedy dzieci szły na plac zabaw, on zostawał w szatni, bo nie umiał się ubrać, zawiązać butów... - Kiedy skończył 8 lat, usłyszałam od niego po raz pierwszy: mamo – mówi pani Krystyna. - Długo nie miał czucia w rękach, więc wszystko, co brał w dłoń, dusił. Pomogła dopiero rehabilitacja manualna w „Uśmiechu”. W wieku 9 lat Mariusz poszedł do szkoły do klasy integracyjnej, ale nie odnalazł się w niej: źle znosił towarzystwo innych chorych dzieci, pojawiła się agresja. Kiedyś pani Krystyna odebrała telefon: Mariusz uderzył nauczycielkę. - Byłam zaskoczona, bo wiedziałam, że bez wyraźnej zaczepki nigdy by tak nie zareagował – opowiada. - Po rozmowie z panią psycholog zgodziłam się na nauczanie indywidualne i wspólnie z nauczycielkami udało nam się wyprowadzić go na prostą. Państwo nie pomogło absolutnie w niczym. Pani Krystyna nigdy nie dostała dofinansowania do turnusu rehabilitacyjnego, bo podobno dziecku się nie należało. Wszelkie pomoce do rehabilitacji albo kupowała, albo wypożyczała w Pile. - Wycinałam z kartonu literki, robiłam wszystko, żeby moje dziecko rozumiało, co się do niego mówi, żeby się śmiało mówi. Dziś Mariusz umie jeździć na rowerze, obsługuje komputer, gra w kosza. Nie umie czytać, nie lubi tłumów, reaguje na nie agresywnie, ale potrafi się podpisać i sam je. A najbardziej lubi rozkręcać wszystko na części... *** - Wszelkie odchylenia rozwojowe powinien wychwycić lekarz – pediatra podczas rutynowych badań przesiewowych i bilansów, ale rozpoznanie stawia lekarz specjalista: psychiatra dziecięcy lub neurolog dziecięcy – podkreśla psycholog Monika Gwozdecka. - W przypadku jakichkolwiek obaw związanych z prawidłowym rozwojem dziecka rodzic może uzyskać bezpłatną pomoc w Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Wałczu. Jak pomóc dziecku? Bezwarunkowo je kochać, okazywać mu miłość, szacunek i zainteresowanie, umożliwiać i ułatwiać kontakty z grupą rówieśniczą oraz innymi osobami, wspomagać rozwój mowy i komunikacji z otoczeniem i oczywiście stosować się do zaleceń specjalistów opiekujących się dzieckiem. Wiele osób z zespołem Aspergera daje sobie radę w życiu. Uchodzą za ekscentryków, dziwaków, ale bywają świetnymi programistami. Są i tacy, którzy nigdy nie będą w stanie żyć samodzielnie. W dłuższej perspektywie czeka ich dom pomocy społecznej, np. po śmierci opiekuna. Bardzo ważna jest wczesna diagnoza i terapia, choć gwarancji efektów nigdy nie ma. Ada Buniewicz KUŚ MARIAN ANDRZEJ Kandyduję do Rady Powiatu z terenu gminy Wałcz KW Prawo i Sprawiedliwość Postaram się by sprawniej funkcjonowały wydziały załatwiające sprawy mieszkańców, szczególnie te komunikacyjne. Będę wnioskował także o zróżnicowanie ich czasu pracy, aby przez 2 dni w tygodniu obsługiwano petentów do godz.18. KUŚ Sfinansowano z środków KW Prawo i Sprawiedliwość Okręg nr 3 Okręg nr 1 List do córki, a także do wyborców! Będzie to niezwykle dziwny list. Już widzę uśmieszki czytelników, później komentarze. Przyznaję, że chyba i ja czytając podobny tekst (nie mojego autorstwa), zadałabym pytanie: „co autor miał na myśli?”. Wyjaśniam: Justyna Tuderek-Cygan jest moją córką. Po raz pierwszy startuje jako kandy- datka do struktur samorządowych, do Rady Powiatu. Nie jest związana z żadnym ugrupowaniem politycznym – jest n i e z a l e ż n a. Obiecałam, że pomogę, ale jak? Nie widzę siebie w roli fizyczno-technicznej, wieszającej plakaty, banery itd. Nie stanę przed ratuszem, nie zrobię show, spektakularnej kampanii. Podobno wcześniej nieźle pisałam, więc może tak spróbuję? Pomogę piórem. Justyno! – gratuluję podjęcia odważnej decyzji o kandydowaniu do samorządu. Podjęłaś wyzwanie. Jestem z Ciebie dumna. Myślę, że jeszcze ktoś uśmiecha się patrząc z góry… Jesteś młodą osobą. Wykonujesz zawód, moim zdaniem bardzo ważny dla przyszłych pokoleń. Przed Tobą jeszcze wiele pracy. Spożytkuj to dla wspólnego dobra nas – mieszkańców, naszej małej Ojczyzny. Przez lata byłaś świadkiem tytanicznej pracy swojego Ojca, który często poświęcał życie rodzinne dla pracy. Byłyśmy wyrozumiałe. Bądź dumna z Jego dokonań. Kontynuuj Jego pracowitość, upór, zatroskanie nad człowiekiem. Miej w pamięci pozytywne opinie, których jest większość. Trzymam za Ciebie kciuki. Wierzę, że dasz sobie radę. Twoja mama – Barbara Tuderek PS Bardzo podoba mi się motto Paulo Coelho na Twojej ulotce: „…w życiu istnieją bowiem rzeczy, o które warto walczyć do końca…”. Wałcz, ul. Okulickiego 10-14/12, tel. 67 345 00 00 Mieszkanie 3 pokojowe o pow.47,60m2. Cena 154 900zł. Mieszkanie o powierzchni 139,2m2 z widokiem na jezioro. Cena 430 000zł. Szanowni Państwo! Decyzja o kandydowaniu w wyborach do Rady Powiatu była podjęta po wnikliwej analizie. Nigdy nie podejmuję wyzwań, którym nie jestem w stanie sprostać. Mając wyznaczony cel, angażuje się bez reszty w realizację powierzonych mi zadań. Swoje doświadczenie samorządowe zdobywałem w I kadencji Rady Miasta, która przez wielu uważana była za najbardziej twórczą. Budowaliśmy wówczas zręby samorządności w Wałczu. Okręg nr 2 Dziś ośmielam się prosić o Państwa poparcie i głosy w wyborach do Rady Powiatu. Nie jest to przypadkowy wybór. Kadencja 2014-2018 będzie ostatnią kadencją, w której samorządy będą miały do dyspozycji ogromne środki z Unii Europejskiej. Moje doświadczenie wyniesione z pracy zawodowej będzie niezwykle przydatne w Radzie Powiatu. Pełniąc funkcję prezesa Zakładu Energetyki Cieplnej w Wałczu miałem przyjemność zrealizować szereg inwestycji z wykorzystaniem środków zewnętrznych. Wiem, jak o nie zabiegać oraz sprawnie przeznaczać na nowe inwestycje. Jako prezes ZEC udowodniłem, że kierowana przeze mnie spółka może z roku na rok stawać się nowocześniejsza, a najlepszym przykładem jest obniżanie cen ciepła. Jest to wynikiem wieloletniej polityki spółki oraz mojego doświadczenia z zakresu zarządzania i nadzoru. Wszelkie zmiany są podyktowane przede wszystkim dbałością o klientów ZEC, czyli mieszkańców Wałcza oraz powiatu wałeckiego. W Radzie Powiatu przyda się osoba, po pierwsze znająca się na funduszach unijnych, po drugie - potrafiąca skutecznie nimi dysponować. Specyfiką funduszy unijnych, jakie teraz zostaną uruchomione, jest przeznaczenie ich na realizację projektów wspólnych przez kilka jednostek. W tym wypadku istotna jest rola Rady Powiatu i Starostwa jako swegorodzaju lidera wielu projektów. Jestem przekonany, że mogę w tym pomóc. Dlatego jeszcze raz proszę Państwa o poparcie i oddanie głosu na moją osobę w wyborach samorządowych w dniu 16 listopada. Startuję z listy KWW Wspólny Powiat na 8 pozycji z listy nr 14. Zapewniam, że nie zawiodę pokładanego we mnie zaufania. Z poważaniem Sfinansowane ze środków KWW Wspólny Powiat sfinansowane przez KWW NIEZALEŻNI Andrzej Maślanka Major rządzi w „kawalerowcu” Mieszkanie Majora w wałeckim "kawalerowcu" łatwo poznać. Po smrodzie i brudzie. Głównym i - teoretycznie - jedynym lokatorem mieszkania na drugim piętrze w "kawalerowcu" jest Janusz M., który zimą tego roku wyszedł z więzienia. Sąsiedzi mówią, że siedział za zabójstwo i ma „wysoką szarżę”. Podobno „major”. Boją się go wszyscy: i starsi, i młodsi. W ostatnich dniach lutego Janusz M. dostał z Urzędu Miasta „skierowanie do zawarcia umowy”. Miał zająć lokal komunalny, bo - zgodnie z przepisami - samorząd musi mu go przydzielić. Przed podpisaniem papierów zobowiązał się do jego wyremontowania, na własny koszt oczywiście. Obiecał uzupełnić tynki, pomalować ściany, nawet wymienić stolarkę, jeśli „nie będzie mu się podobała”. Chyba mu się nie podobała, bo wykopał drzwi na klatkę schodową. *** 28 lutego TBS przekazał panu M. klucze i dał mu trzy miesiące na remont. 2 czerwca administrator stwierdził, że nie tylko tego nie zrobił, ale doprowadził mieszkanie do jeszcze większej ruiny. W piśmie do M. zażądał albo remontu, albo wyprowadzenia się. „Major” nie zdecydował się na żadną z tych opcji, więc TBS wniósł do sądu pozew o eksmisję. - Nie wiem, kto powinien rozwiązać ten problem, ale na pewno nie my - twierdzi prezes wałeckiego TBS-u Marek Pawłowski. - Nie możemy przecież tego pana ani skuć, ani związać, ani wywieźć. Zgłaszaliśmy tę sprawę wiele razy na policję, sąsiedzi zresztą również; dla mnie to jest po prostu zagrożenie bezpieczeństwa. Gdyby zrobił to, co przyrzekł urzędnikom w Urzędzie Miasta, to mieszkałby sobie na tych 19 metrach, płaciłby czynsz i funkcjonował w mieście jak normalny obywatel. *** Mieszkanie M. jest doskonale znane i policjantom, i strażnikom miejskim. Wielokrotnie byli tu wzywani w związku z pijackimi libacjami i awanturami. Kiedy Janusz M. po raz kolejny wykopał na korytarz drzwi, pracownicy TBS zabrali je, bo zagrażały bezpieczeństwu sąsiadów. Były tak zniszczone, że kilka razy wy- padły z futryny, wprost pod nogi przechodzących korytarzem osób. Teraz mieszkanie, w którym nie ma drzwi, pełni czasami rolę poczekalni i przechowalni znajomych i nieznajomych M.- Z każdej interwencji, jeśli jest uzasadniona, sporządzamy notatki i kierujemy wnioski do sądu - mówi zastępca komendanta wałeckiej policji mł. insp. Z. Podhorodecki. - Niestety, to nie w naszej gestii jest występowanie o eksmisję uciążliwego lokatora. Swoje notatki sporządzają także pracownicy TBS-u. Piszą o „osobach postronnych” przebywających w lokalu, których „nie można dobudzić”, albo którzy się awanturują. W sąsiednich mieszkaniach słychać każde słowo, każdy krzyk, każdy bluzg. *** 30 października TBS złożył na policji kolejne zawiadomienie. - Opisaliśmy całą sytuację i wspomnieliśmy o dokonanej dewastacji lokalu - mówi M. Pawłowski. - Naszym zdaniem upoważnia to policję do wszczęcia postępowania, bo szkody oszacowaliśmy wstępnie na kwotę około 5 tysięcy złotych. Ten człowiek naprawdę zagraża bezpieczeństwu i mienia i, przede wszystkim, ludzi. Mimo, że nie wywiązał się z obietnicy złożonej urzędnikom, nie można mu zabrać lokalu. Można usunąć go tylko przez sąd. *** 31 października pracownicy TBS założyli w mieszkaniu zajmowanym przez Janusza M. nowe drzwi i zamki. Mężczyzny nie było w tym czasie w mieszkaniu. Także nam nie udało się z nim spotkać do chwili zamknięcia aktualnego wydania „PW”. - Traktujemy to jako porzucenie mieszkania - mówi M. Pawłowski. - Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać na sądowe rozstrzygnięcie tej sprawy. Nigdy dotąd nie stosowaliśmy tak drastycznych działań. Sytuacja jest chora, a prawo za niektórymi przypadkami po prostu nie nadąża... A. Buniewicz Szanowni Państwo 16 listopada postawcie na ,,Niezależnych”! ,,NIEZALEŻNI” to my: mieszkańcy Wałcza i Powiatu Wałeckiego, którym na sercu leży jego dobro i zrównoważony rozwój. ,,NIEZALEŻNI” to my: Państwa sąsiedzi, znajomi, współpracownicy, przyjaciele, bliscy. Odpowiedzialni, rzetelni, wiarygodni, doświadczeni i skuteczni w swoich działaniach. ,,NIEZALEŻNI” to my: najlepsi kandydaci do Rady Miasta i Powiatu Wałeckiego. Wyznajemy zasadę, że samorządność to troska o dobro ogółu mieszkańców, a nie interesy różnych grup politycznych. Wałcz i Powiat Wałecki potrzebuje dobrych gospodarzy, a nie polityków. Bardzo dobrze wiemy, co zrobić, aby samorządność nie była polityką. Naszym kandydatem na burmistrza Wałcza jest JOLANTA WEGNER – nie polityk, a sprawdzony samorządowiec i uczciwy człowiek. Jesteśmy przekonani, że będzie dobrym gospodarzem naszego miasta. Prosimy o poparcie tych z Państwa, dla których praworządność, gospodarność, odpowiedzialność, troska o każdego mieszkańca i wysokie kompetencje to najważniejsze zasady w pracy samorządu terytorialnego. Zapraszamy do lokali wyborczych 16 listopada Jolanta Komitet Wyborczy Wyborców „NIEZALEŻNI” WEGNER KANDYDAT NA BURMISTRZA MIASTA WAŁCZ Krzyżówka z masażem Horoskop Humor Baran: Praca Cię wykańcza. Weź sam kilka dni wolnego lub wyślij szefa na urlop. W uczuciach dobre dni. 1950 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal? 1980 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty - czyli 80 zł. Ile zarobił drwal? 2000 r. 62 (Medium) Sudoku Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej 3 czyli 801 zł. Drwal 9 6 zarobił 20 zł. Zakreśl kwoty, liczbę 20. 9 5 8 2010 r. (tylko dla zainteresowanych) 6 7 Drwal sprzedał drewno1za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. 5 2 4 Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie przedstawienie, w7którym postarajcie 2 8 5 się przedstawić, jak w tej sytuacji czuły się bied1 5 Przekonajcie 2 ne zwierzątka leśne i rośliny. widza, jak bardzo niekorzystne dla środowi4 7 drzew. 8 ska jest wycinanie starych 2013 r. 8 2 4 Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj 8 6 2 9 drwala. Byk: Dobra i nieoczekiwana wiadomość nakręci Cię pozytywnie na cały tydzień. Znajdź czas, aby zrobić zaległe badania lekarskie. Bliźnięta: Kilka drobnych sukcesów sprawią, że przyjaźniej spojrzysz na siebie, za co podziękują Ci bliscy. Upss! Szykuje się niespodziewany wydatek. Rak: Masz słuszne wrażenie, że ostatnio nic Ci się nie udaje. Sudoku 61 (Medium) Zadbaj o zdrowie, a sprawy same się ułożą. Głowa do góry! Lew: Osoba, którą skreśliłeś, pozytywnie Cię zaskoczy. Daj jej jeszcze 3 jedną szansę. 5Na horyzoncie 8 realne perspektywy na poprawę domowego budżetu. 8 sercowe będą w tym tygodniu 3 najważniej4 Panna: Sprawy sze. Zaufaj swojej intuicji, nie słuchaj dobrych rad znajo1 3 6 7 mych. Waga:5Drobne 9 problemy zdrowotne i duże zawirowania 1 sercowe. Daj się ponieść uczuciom! 2 Dużo spokoju 4 i radości czeka Cię9w ciągu najbliż7 Skorpion: szych dni. Spotkasz dawnego znajomego. W życiu zawodo1 5 3 wym nie dopuszczaj, nie pozwalaj sobie na lenistwo. Strzelec: Najbliższych od Ciebie 5 kilka dni9będzie7 wymagało 8 koncentracji i odwagi. Zawalcz o to, w co wierzysz. Warto! 8 6 nieoczeKoziorożec:4Nadchodzący tydzień przyniesie kilka kiwanych zmian. Podejdź do nowej sytuacji ze spokojem i 4 z przeciwnościami 1 znajdź w sobie odwagę,8żeby walczyć losu. Wodnik: Skoncentruj się na sprawach zawodowych, bo uczuciowe biegną same właściwym torem. Bądź otwarty na Sudoku 63biznesowe. (Easy) nowe kontakty Sudoku 64 (Medium) Ryby: Nieoczekiwany obrót spraw ułatwi Ci życie i ogarnięcie6nowych obowiązków. 5 W życiu osobistym korzystaj z wolności. Jesteś na dobrej drodze do szczęścia. 9 4 1 6 2 4 3 2 7 1 Redagują: Małgorzata Chruścicka oraz dziennikarze i współpracownicy 3 2 7 8 Wydawca: Oficyna Wydawnicza „Nie Byle Co” s.c. Wałcz, ul. Chopina 30 9 Sudoku 65 (Medium) 8 7 4 3 2 1 Sudoku 66 (Easy) 8 4 3 6 Rozwiązaną krzyżówkę prosimy wyciąć, podpisać i przysłać na adres: Super Pojezierze Wałcz, ul. Sienkiewicza 3 w terminie do 14 listopada 2014 r. Nagrodą jest 30-minutowy masaż w gabinecie Tomasza Malinowskiego. Masaż wylosowała Eugeniusz Rymczuk. 9 5 9 6 7 3 6 1 5 9 3 9 7 1 7 4 4 8 5 3 6 Adres redakcji i Biura Ogłoszeń: 78-600 Wałcz, 3, tel. 4ul. Sienkiewicza 6 9 67 258 90 74, fax 67 387 17 17 e-mail: [email protected]; [email protected]; [email protected] 5 9 Druk: Drukarnia Pojezierze, Wałcz ul. Sienkiewicza 3, tel. 67 258 90 74, e-mail: [email protected] 7 niezamówionych 9 4nie zwracamy. 3 8 1 Tekstów Zastrzegamy sobie prawo do ich skracająca opatrywania tytułami. Nie odpowiadamy za treść reklam 9 i ogłoszeń. 3 6 7 9 3 8 3 6 5 9 6 8 2 3 7 9 7 4 3 3 4 2 4 4 9 1 6 1 8 9 4 6 Spinning kontra casting Sudoku 67 (Easy) 1 9 3 9 2 1 2 5 6 1 8 2 3 5 1 8 4 7 6 3 4 7 5 1 7 6 1 4 6 9 To nie jest problem Sudoku 68 (Hard) 7 3 dzieci 5 4 1 2 7 1 2 9 3 5 Od kilku lat obserwuje się w Polsce gwałtowny rozwój castingu. Czym tak naprawdę jest casting? 9 3 To spin1 6 2 8 Rozrywka do szescianu - http://www.6an.pl ning tyle, że przy użyciu sprzętu castingowego. 5 6 3 8 Z dyrektorem Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej 9 4 1 w Wałczu W castingu używa się kołowrotków spinningowych o ruchomej szpuli, tak zwanych multiplikatorów. Podczas rzutu, wysuwająca się żyłka czy plecionka wprawia w ruch szpulkę. Ta oczywiście jest łożyskowana i obraca się z minimalnymi oporami, pozwalając na uzyskiwanie niezłych odległości rzutowych. Wędzisko castingowe wyposażone jest w „pazur”, na którym opiera się palec wskazujący. Przelotki są niższe, a ponieważ łowi się z kołowrotkiem umieszczonym na górze rękojeści, oczywiście tak są też mocowane. Chociaż ostatnio modne jest zbrojenie spiralne, które od „grzbietu” wędziska przez jego bok schodzi do spodu. Zwolennicy castingu bardzo bezkrytycznie podchodzą do metody. Z pozycji praktyka znającego i spinning i casting, mogę dorzucić do dyskusji nieco zdrowego rozsądku. Przed nami listopad, jeden z najlepszych okresów na duże szczupaki. Sięgamy po przynęty największego kalibru. Kto przez kilka godzin łowił ważącymi koło 100 gram jerkami czy 5-calowymi gumami przy pomocy zwykłego kołowrotka spinningowego, ten w tej sytuacji doceni właśnie wygodę casta. W przypadku lekkich przynęt, na przykład z „paprochami” na okonia czy 4 cm woblerkiem na pstrąga, lepiej wybrać się ze zwykłym spinningiem. Jeśli mimo to zdecydujemy się na casta, nie wystarczy nam multiplikator z wyższej półki za minimum 1000 polskich złotych. Musimy za dodatkowe kilkaset złotych kupić wersję tuningowaną w lżejsze szpule z systemem np. Avail. A i tak odległości rzutowe nie będą porywające. W miarę komfortowe łowienie zaczyna się od 10 – 15 gram. Tu już mniej ważne, czy wybierzemy multiplikator niskoprofilowy czy okrąglaka (round). Istotne, aby był to sprzęt minimum ze średniej półki, co oznacza wydatek około 500 zł. Tylko taki sprawi, że nie zniechęcimy się po pierwszych rzutach. Tak czy inaczej, rzuty musimy poćwiczyć. Uprzedzam, że nie unikniemy kilkukrotnej wymiany żyłki, która przy zbyt późnym zatrzymaniu szpuli, czy niewłaściwym ustawieniu hamulca rzutowego, skutecznie zamieni się w „brodę” nie do rozplątania. Multiplikatory posiadają hamulec rzutowy, najczęściej magnetyczny, Markiem Syrnykiem rozmawia Ada Buniewicz. który każdorazowo dostosowuje się3 do 1wagi przynęty. Na po6 4 1 5 czątek radzę ustawiać go mocniej, czyli tak, aby przynęta zwisa- W tym roku do szkół poszła spora grupa 6-latków. To nie za 2 7 opadała. 5 1 na naukę? 1 7 5 wcześnie jąca z czubka wędki po puszczeniu szpuli minimalnie W całej Europie w szkołach są 6-latki i nikt nie robi z tego powoW miarę nabywania wprawy można nieco poluźniać hamulec, 7 6 1 6 9 8 co oczywiście ma istotny wpływ na odległość rzutu. Z firm pro- du wielkiego rabanu. Kwestią podstawową jest przygotowanie 3 8 7a nie samych 8 dzieci. 3 5 dukujących multiplikatory śmiało mogę polecić trzy:9 Daiwa, szkół i nauczycieli, Shimano i Abu. Wybór wędzisk jest dość spory i każdy znajdzie Dużo rodziców pierwszaków 6 8 4 3 6 zwraca5 się4do was z prośbą o coś odpowiedniego dla siebie. Generalnie przy castingu stosuje pomoc? się krótsze spinningi, zwłaszcza jeśli używamy bardzo ciężkich W tym roku daliśmy 37 odroczeń realizacji obowiązku szkolneprzynęt. go, wcześniej bywało ich po 5-6. Rodzice nie byli pewni, czy ich Naukę castingu polecam rozpocząć raczej na boisku czy łące, 6-latek może iść do szkoły. I nie chodziło tu o przeszkody natury intelektualnej, ale rozwój emocjonalno-społeczny. niż od razu na wodzie. Co zrobić, jeśli u dziecka - ucznia pojawią się te problemy? Jeśli jest w szkole, nie ma możliwość cofnięcia go do przedszkola. Trzeba z nim popracować tak, żeby włączyć go do grupy. Rozrywka do szescianu - http://www.6an.pl Jakie problemy mogą mieć pierwszaki? Szkoła i nauczyciele muszą przynajmniej przez pierwsze pół roku pracować z nimi troszeczkę inaczej. Chodzi tu m.in. o przerwy śródlekcyjne czy dywaniki do odpoczynku, które powinny znaleźć się w klasach. Dzieci mają głównie problemy z zachowaniem, emocjami. Pamiętam na przykład jedynaka, który wcześniej nie musiał walczyć o skupienie uwagi na sobie, więc rozrabiał w szkole, bo chciał, żeby pani go zauważyła. Takie dziecko świetnie pracuje w kontakcie indywidualnym, za to zupełnie nie daje sobie rady w grupie. Moja córka, z kolei, mówiła, że boli ją brzuch i siadała pani na kolanach. Swoje wywalczyła. To są małe dzieci i nauczyciel musi sobie z tego zdawać sprawę. Rafał Orlikowski Co zrobić z przedszkolakiem, który wciąż płacze, bo źle znosi rozstanie z rodzicami? Trzeba mu dać miesiąc - dwa na adaptację. Jeśli jednak taka sytuacja się przedłuża, należy sprawdzić, czy coś złego nie dzieje się w przedszkolu, ewentualnie przyjść do poradni i zrobić diagnozę, bo być może coś jest na rzeczy. Dziękuję za rozmowę. Baba na fitnessie Czym byłabym kobieta bez kompleksów? Niczym. Nie to, żebym miała sobie coś specjalnie do zarzucenia. Na niezbyt długie i nieco dziwne w kształcie nogi nie mam specjalnie wpływu. Za to na mało umięśniony brzuch, średnio jędrny tyłek i widoczny gdzieniegdzie cellulit już tak. Mniej więcej półtora roku temu postanowiłam: dość narzekania. Idę na fitness. Zupełnym sportowym lamusem nie byłam. Spaliło się przecież te kilkanaście tysięcy kalorii na trasie biegowej czy korcie tenisowym. Szkoda tylko, że od razu uzupełniałam braki i pochłaniałam w całości m.in. tabliczki czekolady „z okienkiem”. Tym razem miało być inaczej: chciałam zmienić swoje nawyki żywieniowe. Wywaliłam z lodówki wszystkie słodkie jogurty, żółte sery i ukochane Kinder Maxi Kingi. Zamiast nich pojawiły się chude twarogi, jogurty naturalne, 0,5% mleko i płatki owsiane. Wszystkie poradniki trąbią o tym, że najlepiej sprawdza się połączenie diety ŻP (żryj połowę) z regularnymi ćwiczeniami. Spodziewałam się więc S P E K T A K U L A R N Y C H efektów. Do wakacji chciałam mieć ciało Ewy Chodakowskiej albo przynajmniej Anny Lewandowskiej. Czy oczekiwania okazały się inne niż rzeczywistość? Podejście I, marzec 2013 – step dla początkujących Na pierwsze zajęcia fitness namówiła mnie młodsza siostra, która potrzebowała sposobu na oderwanie się od nauki przed maturą. „Chodźmy na step dla początkujących, będzie fajnie” – mówiła. Chociaż moja koordynacja ruchowa pozostawia wiele do życzenia (nie bez powodu dostałam w podstawówce ksywkę „cyborg”), zgodziłam się. Co trudnego może być w powtarzalnym wchodzeniu na coś, co przypomina taboret z logo producenta sprzętu sportowego? NA PEWNO dam sobie radę – myślałam. W jak wielkim byłam błędzie okazało się już następnego dnia rano. Nie mogłam podnieść się z łóżka, a później bez bólu pokonać trasy z sypialni do łazienki. To miał być step dla początkujących? Po 15 minutach zajęć koszulka nadawała się do wymiany, a tusz spływał mi z rzęs niczym łzy po policzkach. I tylko sama nie wiem, czy bardziej zmęczyła mnie intensywność zajęć, czy moje rozpaczliwe próby zapamiętania układów choreograficznych. Do perfekcji opanowałam jedynie krok Basic. Cała reszta: L-step, trzy kolana, mambo schasse, lift… wszystko działo się tak szybko. Jak na zajęcia dla początkujących zdecydowanie zbyt szybko. Podejście II – kwiecień 2013 – fit ball „Chodźmy dziś na fit ball. Nie mam pojęcia, o co w tym chodzi. Ale nazwa jest fajna, więc musi być fajnie. NA PEWNO pójdzie nam lepiej niż ostatnio” – tym razem to ja namawiałam młodszą siostrę, która po stepie umierała tak samo jak ja albo jeszcze bardziej. Fit Ball okazał się zajęciami z wielkimi dmuchanymi piłkami. Na początku tylko siadałyśmy na nich okrakiem i pulsowałyśmy w rytm niezbyt energicznej muzyki. „Łatwizna” pomyślałam. Schody zaczęły się, kiedy trzeba było z piłki zejść, podnosić ją i ściskać przedramionami. Później jeszcze jakieś brzuszki z piłką między nogami i inne podobne wyciskacze potu. Znacie to uczucie, kiedy boli was tak bardzo, że trzęsiecie się jak galarety i macie wrażenie, że coś Wam odpadnie? Kiedy wróciłam do domu po tych zajęciach byłam przekonana, że ramiona zostawiłam na sali. Podejście III – listopad 2013 – plan minimum Na jakiś czas odpuściłam fitness, bo sesja, później wakacje, a więc sezon tenisowy i biegowy w pełni. Po ponad pół roku przerwy (kiedy boczki i cellulit dały o sobie znać) wróciłam na salę. Tym razem z mocnym postanowieniem poprawy. Znalazłam w Warszawie klub fitness, kupiłam karnet i wyznaczyłam sobie ambitny plan minimum 3 treningów w tygodniu. Miało być coś na spalanie tkanki tłuszczowej, wzmacnianie i rzeźbienie niektórych partii ciała i rozciąganie obolałych mięśni. Na rzeźbienie – ABT. Zaczęłam z grubej rury, czyli od zajęć, które skupiają się na kształtowaniu brzucha, ud i pośladków. Taki Dziecko w teorii i praktyce Czy dzieci można zostawić same w domu? W jakim wieku i na jak długo? Czy można urządzić imieniny i wypić drinka, kiedy one są w mieszkaniu? Te pytania tylko z pozoru są proste. Do napisania tekstu zainspirowała mnie sytuacja, której byłem świadkiem. Godzina około 18.00. W jednym z wałeckich lokali za barem stoi kobieta, która od czasu do czasu zastępuje właściciela. Samotnie wychowuje dwójkę dzieci i wiadomo, że każdy grosz się przydaje. W barze pojawia się mężczyzna. Po czasie okazuje się, że to były mąż i ojciec starszego syna. Jest pozbawiony praw, na stałe mieszka za granicą. Dzwoni na policję informując, że dzieci są pozostawione bez opieki w domu. Chodzi o piętnastoletniego chłopaka i jego pięcioletniego przyrodniego brata. Kobieta wraca do domu, a po chwili pojawia się policja. Nic się nie dzieje, ale... Co by było, gdyby matki nie zastali? Czy zgodnie z prawem mogła zostawić dzieci same? *** - Przede wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek - uspokaja przewodnicząca Sądu Rodzinnego w Wałczu, sędzia Barbara Kur. Rodzice mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za brak należytej opieki, co nie znaczy, że mają być 24 godziny na dobę z dziećmi. - W tym przypadku kobieta była dwie czy trzy godziny poza domem - tłumaczy Barbara Kur. - Miała telefon i dzieci miały telefon, mogli się więc w każdej chwili kontaktować. Dobrze jest takiej sytuacji poprosić sąsiadkę, aby zaglądała od czasu do czasu, ale też, żeby dzieci mogły do niej zwrócić się o ewentualną pomoc. - Dzieci od 7 roku życia są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego – dodaje st. sierż. Beata Budzyń. To znaczy, że mogą same poruszać się po drodze np. wracając ze szkoły. Młodsze muszą przebywać pod opieką osoby dorosłej lub takiej, która ukończyła przynajmniej 10 lat. - To daje pewien pogląd na kwestie opieki, ale istotne są okoliczności - wyjaśnia. - Dzieci czekają same po szkole na powrót rodziców z pracy. Na drugim biegunie są rodzice, zostawiający dzieci na całą noc, bo idą balować. *** Drążę temat dalej: czy rodzice w świetle prawa mogą w domu wypić drinka w obecności dzieci, na przykład na rodzinnej imprezie? - Sąsiedzi, najczęściej ci skłóceni, biorą za telefon i zgłaszają na policję, że za ścianą libacja, a tam są dzieci. I nie są to pojedyńcze przypadki - przyznaje B. Budzyń. Oczywiście patrol jedzie, bo takich zgłoszeń nie można lekceważyć. Jeśli jest to normalna, kulturalna impreza rodzinna policja nie wyciąga żadnych konsekwencji. Ale bywa też, że dzieci są zaniedbane, głodne, a rodzice pijani. - Wówczas oczywiście wdrażane są wszelkie procedury, które przede wszystkim mają zabezpieczyć opiekę dla dzieci - mówi Beata Budzyń. Iza Gabrysiak z PCPR często uczestniczy w interwencjach i odbieraniu dzieci kompletnie pijanym rodzicom. Dlatego będąc w domu sama z dzieckiem nigdy nie wypije nawet szklanki piwa. Takie zboczenie zawodowe. - Nigdy nie mogę przecież przewidzieć, czy coś złego się nie stanie, czy nie będę musiała z dzieckiem jechać np. do szpitala - mówi. *** Pojawia się kolejne pytanie: czy za wypadek dziecka odpowiadają prawnie rodzice, jeśli byli pod wpływem alkoholu? - Znów chodzi o zdrowy rozsądek – podsumowuje sędzia B. Kur. - Ważne, na ile wypity alkohol wpływał na zdolność opieki nad dziećmi. Tu oczywiście w grę wchodzi również wiek dziecka. Wypadek nastolatka należy inaczej traktować niż niemowlaka. Prokurator bada, czy gdyby rodzice byli trzeźwi nie doszłoby do wypadku. Czy nie zaniedbali opieki nad dzieckiem. Najczęściej okazuje się, że wypadek zupełnie nie miał związku z drinkiem wypitym przez rodzica, ale.... problemy są w każdym przypadku. Stąd wniosek, że lepiej jednak nie pić. R. Orlikowski pakiet 3 w 1. Trening polega na wykonywaniu serii różnych, niezbyt trudnych ćwiczeń. Haczyk jest taki, że do większości z nich niezbędne są ciężarki na nogach. A to znacznie komplikuje zadanie. Składy, wypady, pajacyki, brzuszki… i motywujące pokrzykiwania instruktorki: „Dacie radę, jeszcze tylko osiem powtórzeń!” - oj, nie było lekko. Po godzinie ABT czułam się jak przekręcona przez maszynkę. Pot kapał z czoła na matę, a włosy były mokre jak po prysznicu. Zakwasy następnego dnia? Żeby tylko następnego… Na spalanie, nie znalazłam niczego lepszego niż fat burning. Istotą tych zajęć jest intensywne pozbywanie się tkanki tłuszczowej. Na pierwszy trening szłam pełna optymizmu. W końcu coś, co pozwoli mi pozbyć się wylewających się ze spodni boczków! Spodziewałam się ostrego wycisku i morderczego wysiłku, po którym nie będę w stanie podnieść się z łóżka. Nic bardziej mylnego: czekały na mnie układy choreograficzne, które przyswoiłam zdecydowanie szybciej niż te na stepie dla początkujących. Po godzinie nie byłam jeszcze mistrzem fat burningu, ale przynajmniej kojarzyłam co to jest step touch, step out, v-step, a-step, pony i inne kroki. Na rozciąganie wybrałam pilates, który przy ABT i fat burning’u okazał się prawdziwą fitnessową pestką. Zamiast potu i rozmazanego makijażu - spokojne ćwiczenia na różne partie ciała i relaksująca muzyka. Wszystko po to, żeby wyrównać oddech i wzmocnić głębokie mięśnie brzucha i grzbietu. Niektóre moje koleżanki śmieją się, że pilates to zajęcia dla pierdzących pań w średnim wieku. Coś w tym jest – na sali najwięcej jest kobiet dojrzałych, które nie zawsze kontrolują swoje czynności fizjologiczne. Za pierwszym razem, kiedy usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk, byłam lekko hmm… zdziwiona. Po kilku tygodniach zajęć zdałam sobie sprawę, że nie ma co się dziwić ani wstydzić, bo ten pilates ma po prostu taki klimat. Wróćmy do jednak do sedna. Czy efekty moich ćwiczeń były S P E K T A K U L A R N E? W okolicach maja 2014 zauważyłam delikatne zarysy skośnych mięśni na brzuchu, ale do idealnie wyrzeźbionego ciała Ewy Chodakowskiej było mi naprawdę daleko. Znajomi i rodzina odnotowali więcej zmian: smukłe uda, węższą talię, ładnie zarysowane ramiona, podniesioną pupę i ubytek tłuszczyku w okolicach nerek. Twierdzą, że mam sylwetkę fit i poruszam się, jak fit. Niestety miłość do słodyczy okazała się silniejsza niż prozdrowotne właściwości jogurtów naturalnych. Wróciły stare zwyczaje żywieniowe, ale dzięki regularnym treningom czuję się dużo lepiej we własnym ciele. I, co najważniejsze, bez wyrzutów sumienia pochłaniam kolejną kostkę czekolady „z okienkiem”. Justyna Chruścicka Dzień Życzliwości dla Marka z Wałcza Wałczanin Marek Kuternowski od ośmiu lat leży w śpiączce. Nikt mu nigdy nie pomógł, ale też rodzina nigdy nie prosiła o pomoc. Pomysł na zorganizowanie akcji podsunął Piotr, brat M. Kuternowskiego, który sam pomaga innym. Kilka lat temu oddał szpik kilkuletniemu chłopcu, tym samym ratując mu życie. - Piotrek, podczas akcji charytatywnej na rzecz chorego na białaczkę Mikołaja Czermaka, opowiedział nam, jakie nieszczęście dotknęło jego rodzinę. Nie ukrywał, że Marek został opuszczony przez wszystkich - mówi Barbara Radkiewicz z WCK. - Nie chodzi o to, że czegoś żądał, czy oczekiwał. Po prostu zwrócił na to uwagę, a ponieważ razem z panią dyrektor postanowiłyśmy robić akcje charytatywne raz w roku, następny koncert po Mikołaju miał być dla Marka. 21 listopada przypada Światowy Dzień Życzliwości, stąd nazwa akcji "Dzień Życzliwości dla Marka z Wałcza". Tego dnia odbędą się koncerty, m.in. „Majtków Bosmana" i licytacje. Udało się już załatwić fanty z autografami żużlowca Jarosława Hampela (dwukrotnego indywidualnego i sześciokrotnego drużynowego mistrza świata), elektronarzędzia ze sklepu „Mrówka" i płyty z autografami znanych muzyków. Fanty na licytację zbierane są codziennie od 8.00 do 16.00 w Centrum Informacji Turystycznej WCK. - Jako WCK zapewniamy pomieszczenia i ludzi do pracy, ale prosimy o wsparcie imprezy wszystkich ludzi dobrej woli - apeluje dyrektor WCK Małgorzata Laskowska-Iwanowicz. - Zależy nam na tym, aby akcja była atrakcyjna i przyciągnęła jak najwięcej osób. Chodzi przecież o to, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na leczenie Marka. W akcję zaangażowali się już m.in. Magda Komerska i Marek Zawieja. Opr. M.C. KOBIETA Wygląda Pani na bardzo silną kobietę. A jest? Tak mi się wydawało. Ale kiedy moja córka, która jest w ciąży, miała wypadek samochodowy, rozsypałam się. Usiadłam i płakałam. Na szczęście, wszystko dobrze się skończyło. Tydzień temu podczas prywatnej rozmowy, opowiedziała mi Pani tak spontanicznie o pracy lekarza, widzianej z drugiej strony lustra. Byłam zaskoczona. - Taka jest prawda. Tego coś boli, tamtego piecze, temu coś rośnie.... Nikt nie przychodzi do gabinetu, żeby życzyć mi miłego dnia. To normalne, ale lekarz mimowolnie staje się współwłaścicielem tych wszystkich chorób, problemów. Mój mąż - lekarz reaguje podobnie, bo to wrażliwy facet. Przy kolacji przeżywa, że zrobił badanie i był rak. Mówię mu, ty lepiej opowiedz, że obejrzałeś się na ulicy za jakąś laską z dużym biustem i długimi nogami. Zabieramy bagaż cudzych chorób do domu, a to jest złe. Jakie ma Pani najbardziej dramatyczne wspomnienie ze swojej praktyki lekarskiej? - Rak sutka u mojej przyjaciółki, którego stwierdziłam w dniu jej imienin. Pomimo oporów: daj spokój, nie dziś, są twoje imieniny, zgodziłam się zrobić USG. Widziałam obraz, który sugerował poważne zmiany. Nie dałam tego po sobie tego poznać, ale od razu pobrałam wycinek do badania. Na szczęście wyszła z tego. Wczesne rozpoznanie daje stuprocentową gwarancję wyleczenia. Bada Pani piersi kobiet w czasie wizyty? Wykonując badanie ginekologiczne, odważam się zadać pytanie: jak piersi? I wtedy oglądamy. Myślę, że kobiecie lekarzowi jest łatwiej niż mężczyźnie. Niektóre panie przychodzą regularnie tylko na USG piersi. Pamiętam jedną z nich. Obraz potwierdził, że piersi są zdrowe. Coś mnie tknęło i zaproponowałam badanie ginekologiczne. W USG dopochwowym wyszedł rak endometrium, który daje późne objawy, więc jest trudny do leczenia. Pojawia się najczęściej u kobiet dojrzałych. Niepokój powinno zawsze wzbudzić krwawienie po menopauzie. Ale jeśli nawet nie ma objawów patologicznych, trzeba przynajmniej raz na dwa lata zrobić sobie takie USG. To się chyba nazywa intuicją lekarską... Trzeba patrzeć szerzej na pacjenta. Robiąc USG młodej kobiecie znalazłam guza jelita, i "podesłałam" ją mężowi - gastrologowi. Kobieta jest cztery lata po zabiegu i żyje. Wróćmy jeszcze do raka piersi. Najmłodsza pacjentka miała 21 lat. Rak został u niej wykryty przy okazji urazu mechanicznego w pierś tępym narzędziem. Obstawiłam i bez wględu na to, jaką decyzję podejmie - nie potępia. Zdarza się, że mówią zażenowane: bo pani jest jak moja mama. W moim gabinecie badanie zwyWywiad prawie rzeka z dr Krystyną Kołodziejską-Motyl kle trwa 30 sekund, a rozmowa 30 minut i to nie tylko w przypadku pierś antybiotykami na krwiak. Podczas ko- ciężarnych. Mam taką zasadę, że kobietom, lejnego badania, obok krwiaka zauważyłam które przychodzą na wizytę kontrolną po zmianę. Musieliśmy usunąć część sutka. Po- urodzeniu dziecka zawsze zadaję to samo pyjedyńcze przypadki zachorowań zdarzają się tanie: z jakiej półki cenowej mam przepisać między 20 a 27 rokiem życia, a najwięcej w pigułki antykoncepcyjne, bo jest duża rozokresie menopauzy i po. piętość: od 7 do 60 zł za opakowanie? Nigdy Jak kobiety reagują na informację o choro- nie pytam, czy tylko po ile, bo w pierwszych ośmiu tygodniach często zdarzają się wpadki bie? Walczą czy załamują się? Z reguły walczą, są bardzo dzielne. Chociaż i dla wielu kobiet jest to potem dramat. One mam panie w starszym wieku z bardzo za- protestują, mówią, że będą uważać. A ja im na awansowanym nowotworem, które nie wyra- to, że uważać mogą, żeby nie wejść w kałużę. A świat od wieków jest tak skonstruowany, że żają zgody na żadne leczenie. kobiety pełnią rolę służalczą w stosunku do Czy nauczyła się Pani stawiać złe diagnozy facetów. Jeśli on ma ochotę się pokochać, ona i mówić o nich pacjentom? się zgadza. Więc daję terapię na sześć miesięWszyscy mnie znają, wiedzą, że jestem praw- cy. Chciałabym, aby w podobnej sytuacji ktoś domówna. Po badaniu w gabinecie mogę mnie też tak potraktował mieć podejrzenia, ale pewność dają dopiero badnia histopatologiczne. A ja nigdy nie po- Czy aborcja jest problemem? wiem, że rak, dopóki nie mam potwierdzenia. Jestem już 30 lat w Wałczu. One wiedzą, że Jeśli mnie coś zaniepokoi, mówię: wygląda mi ja nie usuwam ciąży i z tym problemem nie to bardzo brzydko, bardzo niebezpiecznie; już przychodzą. Są przypadki ciąży niechcianej. daję telefony do osób, które być może obalą Ja ją stwierdzam, kobieta nie wraca do mnie, a moją teorię. Nie używam na tym etapie słowa ja jej nie pytam, bo to jest i tak bardzo trudna decyzja dla niej. Zawsze staram się tak ustarak, bo to bardzo drogo kosztuje psychikę. wić pacjentki, żeby one tego nie chciały. Zgadzam się z Panią. Cytologia, którą robiłam po porodzie, wyszła źle. Lekarz za- Na drugim biegunie są poronienia. miast powiedzieć po prostu, że musimy Utrata dziecka to dla matki dramat. Ale musi powtórzyć badania, stwierdził, że widzi się z tym pogodzić i zbierać siły na nowe żykomórki atypowe charakterystyczne dla cie. Pamiętam kobietę, której dziecko zmarło stanu rakowego. Ja słyszałam tylko słowo przy porodzie. Nie marnowała swojej energii i rak i dostałam na głowę. Widziałam go w krótko potem urodziła zdrową córeczkę. każdym fragmencie ciała przez wiele lat. Na pytanie, które chcę zadać nie ma dobrej Może mamy za mało psychologii na studiach, okazji... Co się dzieje z ciałkiem dziecka w ale życie nas uczy zachowań. Najwięcej obaw przypadku poronień. Jest wyrzucane? u pań wywołuje właśnie zły wynik cytologii. Poronienie nie podlega procedurom. Jeśli Tłumaczę im wtedy, że każda próbka prze- matka sobie życzy, może zabrać laleczkę i chodzi przez dziewięć par rąk w laboratorium, pochować do wspólnego grobu. Jeśli nie - w a na każdym etapie badania może wystąpić każdym, nawet najmniejszym szpitalu - płód błąd. Więc trzeba diagnostykę powtórzyć za zostanie poddany kremacji. Nigdy nie jest dwa miesiące. I ta pacjentka się uspokaja. Na wyrzucany na śmietnik. W przypadku poroszczęście w wielu przypadkach badania się du po 22 tygodniu matka dostaje akt zgonu nie potwierdzają. dziecka. Czy cytologia może nas ustrzec przed rakiem szyjki macicy? Badanie ocenia prawidłowość komórek szyjki macicy. Nie pamiętam, żeby u kobiety, która w miarę regularnie robiła cytologię, rozwinął się rak szyjki macicy. Lekarze zalecają co trzy lata badania, a ja swoim pacjentkom co rok. A pani kiedy robiła? Zapraszam na fotel. Przyjdę niedługo. Wszystkie nowotwory kobiece mamy już omówione, czas porozmawiać o nowym życiu. Najpiękniejsze w moim zawodzie jest to, że obserwuję rozwój i witam na świecie nowe życie. Nie ma nic piękniejszego niż cud narodzin, radość rodziców. Z tego punktu widzenia lekarze położnicy są szczęściarzami. Średni wiek matek przesunął się. Około 50% kobiet zachodzi w ciążę w wieku 29 - 33 lat, 25% znacznie wcześniej, a 20% w wieku 38 -42 lata. Najstarsza moja ciężarna ma 46 lat. Ciąża 40-latek to najczęściej efekt wpadki. Wbrew obiegowym opiniom, są obciążone one bardzo małym ryzykiem. Kobiety ciężarne po 35 roku życia objęte sa opieką państwa, mają nieodpłatne wszystkie badanie genetyczne. Nie każda ciąża jest radosną nowiną... Najważniejsza jest rozmowa, wsparcie psychiczne. Trzeba poznać sytuację rodzinną kobiety. Ona musi czuć, że lekarz ją rozumie Publikowaliśmy niedawno rozmowę z bardzo młodą mamą. Apelowała do rodziców nastolatek, aby chodziły z nimi do ginekologa po antykoncepcję. Matki rzadko przyprowadzają córki, bo to jest temat w wielu domach ciągle wstydliwy. Najczęściej laski same przychodzą. Zgodnie z prawem, mogę przepisać środki antykoncepcyjne dziewczynie, która skończyła 16 lat. Młodsze muszą mieć zgodę rodziców. Pamiętam 15-latkę, która pod jakimś pretekstem wywabiła mamę z gabinetu i poprosiła o pigułki, bo ma chłopaka, którego kocha. Zawołałam mamę i tłumaczę: czy pani się podoba czy nie córka będzie uprawiać seks, więc lepiej niech pani się zgodzi. Pani ginekolog jest mężyczyzną czy kobietą? Chodzę do mężczyzny, tego samego od wielu lat, bo nie miałam koleżanki w tej specjalizacji. Jest Pani wierząca? Tak, ale nikt mnie o to nigdy nie pytał. Wiele kobiet wierzących nie stosuje antykoncepcji, bo uważa, że są to środki wczesnoporonne. Bzdura. Wczesnoporonne są tabletki, które zażywamy po stosunku. Antykoncepcyjne: plastry, pigułki, krążki, spiralki zatrzymują owulację, poprzez działanie hormonów. Nie dochodzi do zapłodnienia, bo nie ma jajeczka. Chociaż ksiądz powie, że nie trzeba przeszkadzać owulacji... Woli pani badać czy być badaną? Zdecydowanie badać. Dlatego rozumiem swoje pacjentki. Wiele kobiet krępuje się. Wstydzą się na przykład tuszy albo problemu z nietrzymaniem moczu. To jest dla nich niekomfortowe. Są szczęśliwe, że ja o to pytam. Nietrzymanie moczu ma najczęściej podłoże genetyczne. Babcia sikała, mama sika, córka będzie. Zdarza się też, że po porodzie dochodzi do uszkodzenia dna miednicy mniejszej. Wiek kobiet dotkniętych tą dolegliwością niestety obniża się. Kobieta nagle mocno schudnie, nie wszystko się obkurczy i pojawia się problem. Przepisuje pani wtedy pampersy... Proponuję kulki do ćwiczeń mięśni Kegla. Wkłada się je do pochwy w ciągu dnia. W środku tych większych kulek, są mniejsze. Przy potrząśnięciu grzechoczą, ale tego oczywiście nie słychać. Gdy kobieta chodzi, kulki się przemieszczają. Drgania wymuszają skurcz mięśni. Są też inne ćwiczenia, takie jak zatrzymywanie moczu i sikanie, czy zwieranie i rozluźnianie odbytu. Od tematu menopauzy nie da się uciec. Menapauza to ostatnia miesiączka. Kobietom, które od wielu lat stosują antykoncepcję hormonalną trudno określić ten moment. Po prostu, któregoś dnia zamiast łykać tabletkę antykoncepcyjną, przechodzą na hormonalną terapię zastępczą. Czas przekwitania zapisany jest w genach. Chociaż tryb życia i dieta mają też na to wpływu. Zwykle występuje między 46 a 52 rokiem życia. Czy menopauza musi „boleć”? HTZ jest od dawna na świecie normą. Nie warto katować siebie i otoczenia. Szczególnie polecam HTZ nauczycielkom, które z racji zawodu - szybko tracą cierpliwość i są nerwowe. A menapauza to jeszcze nasila. Znajoma nauczycielka żaliła się: Jak mnie mój stary wkurza. Siedzi przy stole, czeka na jedzenie i uderza widelcem w stół. Krew mnie zalewa. Po kilku miesiącach od wdrożenia terapii przyszła podziękować: Krysiu! Dałaś mi nowe życie! Dla kogo HTZ? Dla wszystkich kobiet. Czy tabletki hormonalne nie zwiększają ryzyka zachorowania na raka, szczególnie raka piersi? Powiem tak: w czasie swojej długiej praktyki zdiagnozowałam raka piersi u 50 kobiet. Żadna z nich nie stosowała hormonów. Nauka mówi, że jeżeli ktoś jest predysponowany do raka, to hormony mogą przyspieszyć ujawnienie się guza. Ale prawidłowo zalecane nie wywołają choroby. Przeciwskazaniem do HTZ są choroby żył. To prawda? Tylko pewnym ograniczeniem. W przypadku chorób układu krążenia, chorób żył lekarz dobierze odpowiednie tabletki. Jaki ma Pani sposób na odreagowanie stresu zawodowego? Często odwiedzamy córkę w Szczecinie albo wyjeżdżamy gdzieś na weekend, byle poza Wałcz, żeby zapomnieć o problemach zawodowych. Wracam odrodzona. ARTYZM PRECYZJI, MISTRZOWSKA DOKŁADNOŚĆ... BEZ 78-600 Wałcz, Al. 1000-lecia 4, tel. 67 387 19 58 BA PŁATNE DAN pn.-pt. 9.00-18.00, sobota 10.00-14.00 WZRO IE KU Nowa korzystna refundacja NFZ limit do 50,- zł za jedną soczewkę Dla dzieci, limit wystarcza na pokrycie kosztów wstawienia soczewek. /Podstawowy standard/ Dziękuję za rozmowę. Małgorzata Chruścicka K U LT U G R AT K A Kino Tęcza Spódnice w górę 7-13.11 godz. 17:45, Francja od 12 lat, 16 zł Najsłynniejsze Francuzki świata w komedii stworzonej przez kobiety, o kobietach – dla kobiet i dla mężczyzn, którzy ich pożądają. Omar do 13.11, godz. 20:00, Palestyna, od 12 lat Młody Palestyńczyk, Omar, zostaje aresztowany pod zarzutem zabójstwa izraelskiego żołnierza. Aby odzyskać wolność, decyduje się na bycie informatorem. Muzeum - Wystawa "Kadry kreślone piórem" 8 listopada godz. 14 - Charytatywny mecz Orzeł Wałcz - Błonie Barwice, w ramach akcji "Dzień Życzliwości dla Marka z Wałcza", MOSiR Wałcz WCK 11 listopada godz. 12:00 - Wernisaż wystawy autorskiej Andrzeja Gałeckiego, wstęp wolny, sala klubowa 10 listopada godz. 10:30 - Głośne czytanie bajek i bajek, biblioteka dziecięca 11 listopada godz.13:00 - Powiatowe Uroczystości z okazji Dnia Niepodległości, plac przy pomniku Marszałka Piłsudskiego 13 listopada godz. 19:00 - Recital Katarzyny Groniec "ZOO" - piosenki Agnieszki Osieckiej, cena 40/30 zł, sala widowiskowa 14 listopada godz. 12.30 - Spektakl teatralny dla młodzieży ''Zdążyć przed Panem Bogiem", Teatr Kraków, sala widowiskowa Mirosławiec 9 listopada godz. 10.00 - V Turniej Orlików o Puchar Przedniczącego Rady Powiatu, Zespół Szkół w Mirosławcu 23 listopada godz. 18.00 - Koncert Zespółu Tańca Ludowego AWF Poznań, Ośrodek Kultury Człopa 8-9 listopada od godz. 11.00 - Ogólnopolskie Turnieje Piłki Nożnej o Puchar Burmistrza Miasta i Gminy Człopa, Polsko-Niemieckie Centrum Kultury i Sportu 11 listopada godz.12.00 - Uroczysta Msza Święta za Ojczyznę, kościół św. Antoniego Tuczno 8 listopada godz. 17.00 - Wernisaż wystawy Rafała Rubaka "Kiedy ściany oddychają", Stara Remiza DZIADY Z KOT – EM: DOBRE, BO (STARO)POLSKIE Nie amerykański Halloween, ale staropolskie Dziady świętowali w Tucznie. Imprezę w pubie „Kamyczek” rozpoczęły warsztaty dla dzieci, które prowadził Marcin Madajczyk. Atrakcją drugiej części wieczoru była prezentacja na temat historii obchodów Dziadów, przygotowana przez Iwonę Kreczko, wystawa prac Katarzyny Mażulis i projekcja filmów. Bardzo smacznym, a przy tym oryginalnym i – zgodnie z konwencją wieczoru – staropolskim poczęstunkiem okazała się kapusta grochem, serwowana przez właścicieli „Kamyczka” - Renatę i Gwidona Krajnika.
Podobne dokumenty
Złoto Srebro - dziennik powiatu wałeckiego
Historie moich rozmówców pokazują, że się da - pisze Justyna Chruścicka.
Bardziej szczegółowo