Bogusława Towalewska

Transkrypt

Bogusława Towalewska
Bogusława Towalewska
KANDYDAT NA BURMISTRZA WAŁCZA
Publikacja sfinansowana ze środków KWW WSPÓLNY WAŁCZ
KULTOWY
Weekendowe wydanie „Pojezierza Wałeckiego”. (Nr 1w) 7 listopada 2014
SUPER
Największe wydawnictwo w powiecie 7500 egz.
zaprasza
pt. i sb. od 21.00
nd. - czw. 14.00 - 23.00
U nas smacznie zjesz!
Jack i bar KEBAB
ul. Kilińszczaków 2/2 (obok Mc2)
ISBN 1426-4366
Jolanta
WEGNER
X 16 Listopada
KANDYDAT NA BURMISTRZA
MIASTA WAŁCZ
GAZETA BEZPŁATNA
Jeśli chcielbyście mieć Państwo swojego
przedstawiciela w Sejmiku -
oddajcie na mnie głos.
Materiały sfinansowano przez KW PO RP
WYBRAŃCY
BOGA
Mówi wprost to, co myśli, dlatego często postrzegany jest jako niegrzeczny. Nie lubi niespodzianek, unika ludzi. Uczy się świetnie, a wiedzą z interesującej go dziedziny może zaskoczyć nawet
fachowców. Na pierwszy rzut oka wygląda na okaz
zdrowia, ale zdrowy nie jest. Choruje na autyzm.
Publikacja sfinansowana ze środków KWW NIEZALEŻNI
GENIALNE UMYSŁY
Autyzm kojarzy mi się: konkretnie z "Rain Manem", a ogólnie z człowiekiem żyjącym w szczelnej bańce, odciętym od świata zewnętrznego i nim zupełnie niezainteresowanym. Niewiele wiem o świecie
chorych, dlatego z ciekawością przeczytałam reportaż Ady Buniewicz
"WYBRAŃCY BOGA". Wstukałam też w wyszukiwarkę w necie "wielcy
autyści na świecie" i byłam zaskoczona wynikiem. Podejrzewam, że
część z Państwa również będzie. Okazuje się, że wielu chorych na autyzm, to GENIALNE UMYSŁY.
Chociaż trudno zdiagnozować kogoś, kto już nie żyje, naukowcy wysuwają tezę, że zarówno Einstein jak i Newton cierpieli na autyzm. Choroba
ta dotyka zwykle ludzi, którzy mają talent do wychwytywania złożonych
systemów, czyli na ogół matematyków, inżynierów, fizyków, a nawet
programistów komputerowych - uważają Simon Baron-Cohen i Ioan
James, autorzy badań opisanych w BBC News.
To właśnie u tych dwóch naukowców doszukali się oni trzech kluczowych
objawów zespołu Aspergera. Mowa o obsesyjnej pasji, trudnościach w
relacjach społecznych i problemach z komunikacją. W przypadku Einsteina tezę tę potwierdza fakt, że od dziecka był samotnikiem i obsesyjnie
powtarzał te same, pojedyncze zdania.
Brytyjscy eksperci nie są w swoich poglądach odosobnieni. Jak donosi
The Telegraph, profesor psychiatrii Michael Fitzgerald z Trinity College
w Dublinie także rozpoznał u Einsteina i Newtona autyzm. Poza nimi,
także u takich osób jak m.in. Orwell, Wittgenstein, Beethoven, Mozart,
Andersen czy Kant.
Przychodzi mi do głowy, że świat jest sprawiedliwy. Coś odbiera, ale
też coś daje w zamian.
m.c.
http://www.aspiro.edu.pl/slawni.1.genialne_umysly.html 5.11.2014 rok
Jerzy
GOSZCZYŃSKI
KANDYDAT NA BURMISTRZA WAŁCZA
walczmy
o Wałcz
Polecamy rozmowy Super Pojezierza:
Polityczny macho
Justyna Chruścicka: Panie Burmistrzu, gratuluję drugiego
z rzędu zwycięstwa w wyborach na burmistrza Mirosławca.
Piotr Pawlik: O nie, nie tak szybko. Chociaż jestem jedynym kandydatem, chucham na zimne. 16 listopada wybory na burmistrza
będą miały charakter plebiscytowy. Mieszkańcy zagłosują na tak
lub na nie. Jeżeli przynajmniej 50% plus jeden głosów będzie na
tak, zostanę na swoim stanowisku. Jeśli sytuacja będzie odwrotna,
nowego burmistrza wybierze Rada.
Kobieta
Krystyna Kołodziejska-Motyl: Mam taką zasadę, że kobietom, które
przychodzą na wizytę kontrolną po urodzeniu dziecka zawsze zadaję to samo pytanie: z jakiej półki cenowej mam przepisać pigułki
antykoncepcyjne, bo jest duża rozpiętość: od 7 do 60 zł za opakowanie? Nigdy nie pytam, czy tylko po ile, bo w pierwszych ośmiu
tygodniach często zdarzają się wpadki i dla wielu kobiet jest to potem dramat. One protestują, mówią, że będą uważać. A ja im na to,
że uważać mogą, żeby nie wejść w kałużę. A świat od wieków jest
tak skonstruowany, że kobiety pełnią rolę służalczą w stosunku do
facetów. Jeśli on ma ochotę się pokochać, ona się zgadza.
KASACJA
POJAZDÓW
Zezwolenie Wojewody Zachodniopomorskiego nr 4
TRANSPORT GRATIS!
ie!
najlepsze ceny w region
JAZDY!
PŁACIMY ZAnajPlepO
sze ceny w regionie!
Dobino 66, 78-600 Wałcz
Sfinansowane ze środków KWW Jerzego Goszcz yńskiego
tel. 67 258 73 79, kom. 500 170 290
Ściąga z Pojezierza
Afera podsłuchowa w Człopie?
Sebastian Tymecki nie jest już kierownikiem Polsko-Niemieckiego Centrum Kultury i Sportu w Człopie. Czy powodem
rezygnacji ze stanowiska jest rzekome znalezienie podsłuchów w tej instytucji? Czy podsłuch faktycznie miał miejsce,
czy też jest to tylko gra przedwyborcza?
Na poruszane w tekście tematy rozmawiałem zarówno z burmistrzem Człopy Zdzisławem Kmieciem, jak również z drugą stroną
konfliktu, czyli byłym już kierownikiem Polsko-Niemieckiego Centrum Kultury i Sportu w Człopie ebastianem Tymeckim. Rozmowa
miała miejsce 27 października o godzinie 9.03. O godzinie 15.37 S.
Tymecki przesłał sms-a z informacją, że poranna rozmowa telefoniczna nie może być traktowana jako wywiad i prośbą o kontakt.
W rozmowie telefonicznej, która miała miejsce o 15.40, S. Tymecki
stwierdził, że... nie wiedział, z kim rozmawia (co kłóci się z treścią sms
-a). Pomimo kilkunastu prób i sms-ów nie odebrał już telefonu.
Burmistrz Zdzisław Kmieć swoich wypowiedzi z tekstu nie wycofał.
***
S. Tymecki zwolnił się z funkcji kierownika Centrum z dniem 29 września. Zbiegło się to w czasie z odkryciem rzekomych podsłuchów, jakie miały być zainstalowane w obiekcie.
- W centrum jest system monitoringu – mówi burmistrz Zdzisław
Kmieć. - Są zainstalowane kamery, a przy jednej z nich dodatkowo
mikrofon. Firma, która instalowała kamery twierdzi, że jest to urządzenie sprawne, mogące być używane do nagrywania rozmów. Zainstalowano je w pobliżu pokoju socjalnego pracowników. Nikt nie
wydał zgody na nagrywanie rozmów. Sprawę zgłosiłem na policję.
Kierownik twierdził, że to atrapa, ale pozostaje to w sprzeczności z
tym, co dowiedziałem się w firmie, która instalowała urządzenia.
S. Tymecki w nieautoryzowanej rozmowie przyznał, że złożył wymówienie 29 września. Dosłownie kilkanaście minut po tym fakcie burmistrz Z. Kmieć złożył zawiadomienie na policję o domniemanym
podsłuchu.
S. Tymecki tłumaczył, że firma instalowała w obiekcie wiele kamer.
Tylko jedna z nich była w komplecie z mikrofonem. Zainstalowano
ją w korytarzu, ale nie w pobliżu pokoju socjalnego pracowników,
tylko bardziej w pobliżu magazynku na środki czystości. Urządzenie
było w pełni sprawne, jednak testy systemu wykazały, że rejestrator,
jaki zainstalowano w biurze nie pozwala na zapis dźwięku. Zastanawiano się nawet, czy usunąć mikrofon, ale ostatecznie uznano, że
będzie lepiej, jeśli urządzenie pozostanie tam, gdzie jest, jako swego
rodzaju dodatkowy odstraszacz.
***
Sprawą zajęła się również policja.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie od burmistrza Człopy – potwierdza oficer
prasowy KPP w Wałczu podkom. Tomasz Kniat. - Policjanci udali się
na miejsce. Na korytarzu, przy lampie sufitowej, była zainstalowana
kamera z mikrofonem. Jak ustalili policjanci, była to atrapa, zainstalowana przez firmę specjalistyczną. Nie rejestrowała ani fonii ani wizji.
W związku z tym odstąpiono od dalszych czynności i sporządzono
jedynie notatkę.
***
W Człopie oczywiście aż huczy od plotek. Jedni twierdzą, że może i
jakiś podsłuch był, inni z kolei uważają, że jest to gra przedwyborcza i
zemsta na kierowniku Centrum za to, że jego ojciec startuje w wyborach na burmistrza Człopy jako kontrkandydat Z. Kmiecia.
R. Orlikowski
Ścieżka pieszo - rowerowa prowadząca do fabryki czekolady
w Tucznie to bodaj najczęściej omawiana gminna inwestycja.
Nic dziwnego: mieszkańcy nie mogą się już doczekać, kiedy
bezpiecznie dotrą do pracy czy na dworzec, a burmistrz K. Hara
przed nadchodzącymi wyborami bardzo chciałby wywiązać się
ze złożonych obietnic. Ścieżki jednak jak nie było, tak nie ma, a
w dodatku pojawiły się wokół niej niejasności.
27 marca 2014 roku Rada Miejska w Tucznie zdecydowała, że przekaże ze swego budżetu 600 tysięcy na budowę ścieżki pieszo - rowerowej, prowadzącej od ulicy Tulipanowej do Dworcowej. 16 kwietnia
podjęto uchwałę w sprawie udzielenia pomocy finansowej Województwu Zachodniopomorskiemu, na mocy której ta kwota miała
być przekazana. Dzień później burmistrz K. Hara i dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Koszalinie Bogdan
Krawczyk zawarli porozumienie, uzgadniające działania i warunki
współpracy przy realizacji inwestycji. Ustalono, że koszt zadania
(oszacowany na podstawie kosztorysu inwestorskiego) wyniesie
milion złotych. Pod koniec czerwca Rada uchwaliła, że przekaże dodatkowe 4 tysiące złotych na opracowanie i uzyskanie pozwolenia
wodno - prawnego i pozwolenia na budowę. Pozostało czekać na
działania ZZDW, który jest właścicielem drogi nr 177.
Kiedy już mało kto wierzył, że urzędującemu burmistrzowi uda się
sprawę doprowadzić do szczęśliwego końca, na początku września
ZZDW ogłosił przetarg na wykonanie inwestycji. Tu jednak pojawiły
się schody, bo radny K. Mikołajczyk zauważył, że na ten rok zaplanowano budowę nie całej ścieżki, ale tylko dwóch odcinków: od
ulicy Dworcowej do Kaszubskiej i od Tulipanowej do Przemysłowej.
Zarząd Dróg Wojewódzkich tłumaczył, że w tym roku nie ma pieniędzy, żeby zbudować całość.
- Inwestycja została okrojona o więcej niż połowę, a kosztuje tyle
samo!!! - alarmuje K. Mikołajczyk. - Zadziwiająca jest w tym wszystkim postawa burmistrza, który tego nie kwestionuje. Ta sprawa jest
wysoce podejrzana. Pewne jest jednak to, że gmina na podstawie tej
uchwały i tego porozumienia nie może przekazać tych 600 tysięcy
wkładu, gdyż warunki porozumienia nie zostaną dotrzymane.
ab
Ściąga z Pojezierza
Kto rządzi na osiedlu Wojskowym?
Policja w dzisiejszych czasach nie jest w stanie sama, bez
udziału lokalnej społeczności, zapewnić bezpieczeństwa podkreślił komendant KPP w Wałczu podinsp. J. Cegieła na
debacie, która odbyła się 21 października w Mirosławcu Górnym. Komendant zachęcał mieszkańców, aby częściej korzystali z alarmowego telefonu policyjnego, a burmistrz P. Pawlik
zastrzegał: to nie jest donoszenie.
Awantury, wandalizm, pobicia - tak do niedawna wyglądało codzienne życie w Mirosławcu Górnym. Głośno nikt o tym nie mówił,
ale w prywatnych rozmowach mieszkańcy coraz częściej przebąkiwali, że „niedługo strach będzie wieczorem wyjść na ulicę”. Napięcie sięgnęło zenitu, kiedy pod koniec czerwca doszczętnie spłonęły dwa zaparkowane przed jednym z bloków auta, a kilka innych
zostało uszkodzonych. Mieszkańcy mówili wprost: to zemsta na
chłopaku, oskarżanym przez innych o donoszenie policji. Funkcjonariusze z kolei podkreślali, że o podpaleniu aut dowiedzieli się
dopiero od strażaków, bo nikt z sąsiadów nie zadzwonił na numer
alarmowy, mimo, że sprawcy musieli narobić hałasu, niszcząc ka-
roserię jednego z samochodów siekierą. Dość szybko udało się ich
zamknąć, więc na osiedlu zrobiło się spokojniej, ale mieszkańcy coraz głośniej zaczęli mówić o tym, że z bezpieczeństwem na osiedlu
jest - delikatnie mówiąc - nienajlepiej. Efektem rozmów i dyskusji
była debata, która 21 października odbyła się w osiedlowej świetlicy. Wzięli w niej udział przedstawiciele Policji, Straży Miejskiej,
burmistrz P. Pawlik, radni i mieszkańcy.
- Dotarły do mnie informacje, że straciliście państwo zaufanie do
Policji - mówił komendant J. Cegieła. - Policja w dzisiejszych czasach nie jest w stanie sama, bez udziału lokalnej społeczności,
zapewnić bezpieczeństwa. Chciałbym zachęcić państwa do korzystania z numeru 997. Jeżeli będziecie państwo mieli informację,
że jest grupa młodzieży, która pije alkohol, hałasuje i widać, że za
chwilę będą już tak pijani, że dojdzie do jakiejś akcji, to dzwońcie,
żebyśmy mogli przyjechać i zareagować.
Podczas spotkania mieszkańcy apelowali m.in. o większą ilość pieszych patroli i częstsze kontrolowanie działek, na których grasują
złodzieje.
- Są tu newralgiczne miejsca, o których wiedzą wszyscy mieszkańcy - mówił Stanisław Orawiec. - Tam młodzi ludzie piją alkohol, jest
głośno, rozrabiają... Oczywiście nie jest tak, że cała młodzież Mirosławca Górnego to przestępcy; to niewielka grupa, dwóch zostało
wyeliminowanych i od początku września jest spokojniej.
Mieszkańcy twierdzili, że policja nie reaguje na źle zaparkowane
samochody i szalone rajdy kierujących quadami czy motocyklami.
- Policjant powinien reagować konsekwentnie na każde wykroczenie - przyznał J. Cegieła. - Zwrócimy także uwagę na większą ilość
patroli pieszych.
Burmistrz P. Pawlik zapowiedział, że na sesji Rady Miejskiej 5 listopada, ma zapaść decyzja odnośnie przekazania pieniędzy na reorganizację ruchu na osiedlu. W newralgicznych miejscach mają
pojawić się tzw. śpiący policjanci, staną także nowe znaki pionowe,
a na drodze dojazdowej do osiedla - oznakowanie poziome.
ab
Zmiana organizacji ruchu
Sprostowanie
W związku z przebudową ul. Okulickiego i ul. Kościuszkowców do 21 listopada na tych ulicach obowiązywać będzie ruch
jednokierunkowy tj. od ronda Solidarności do ul. Kilińszczaków.
Zmieniona została także lokalizacja przystanków i trasy autobusowe. Szczegółowe informacje opublikowane zostały na
przystankach autobusowych oraz na stronach internetowych
Urzędu Miasta Wałcz (www.walcz.pl) i Zakładu Komunikacji
Miejskiej Sp. z o.o. w Wałczu (www.zkmwalcz.pl).
Ścieżka z przeszkodami
W Super Pojezierzu z dnia 31 października 2014 w rubryce
„Ściąga z Pojezierza” w informacji zatytułowanej „Trochę wyborczej statystyki” zrobiłam błąd w nazwisku kandydata na
burmistrza Piotra Gembickiego, za co serdecznie Go przepraszam.
Małgorzata Chruścicka
Od 24 do 26 października w bardzo tradycyjnym, bo odbywającym się już po raz 652 Jarmarku Sim - Jü w partnerskim Werne
wzięła udział wałecka delegacja. "Majtki Bosmana" zagrały koncert
dla gości jarmarku. Oblegane było również wałeckie stoisko w Namiocie Przyjaźni, serwujące m.in. bigos, chleb ze smalcem, pierogi
i kiełbasę. O napojach oficjalne kroniki milczą.
W ramach werneńskiego Jarmarku odbyła się także wystawa „Mittelalter in Walcz/Deeutschkrone und in Pommern”, przygotowana
przez Muzeum Ziemi Wałeckiej. Zaprezentowano m.in. stroje, ozdoby i naczynia, a nawet... machiny oblężnicze i narzędzia tortur.
3 listopada punktualnie o godz. 13.00 nowym prezesem Wałeckiej Spółdzielni Mieszkaniowej został 34-letni Łukasz Podkowa.
Ciekawostką jest to, że nowy prezes został zatrudniony na podstawie umowy cywilno-prawnej (na stałe jest nauczycielem w jednej
z wałeckich szkół ponadgimnazjalnych), a swoje obowiązki w spółdzielni będzie wykonywać w poniedziałki, środy i piątki. Będzie
zarabiać o 60 proc. mniej od swego poprzednika i nie będą mu
przysługiwać żadne nagrody i premie. Oprócz Ł. Podkowy, nowy
Zarząd WSM tworzą: Eugeniusz Pieróg, Regina Kuźmicz-Huber
oraz Ewelina Podkowa (siostra prezesa).
Głosowanie nad wysokością przyszłorocznych podatków oraz
ostra dyskusja na temat budowy ścieżki pieszo-rowerowej zdominowały obrady ostatniej w tej kadencji Sesji Rady Miasta w Tucznie.
28 października radni zdecydowali się pozostawić na dotychczasowym poziomie wysokość podatków od środków transportowych
oraz (w zdecydowanej większości) podatków od nieruchomości, a
także opłat: targowej, prolongacyjnej i od posiadania psa, obniżyli
natomiast (o 20 zł) podatek rolny.
31 października w auli wałeckiej PWSZ odbyła się pierwsza w tej
kadencji debata z kandydatami na burmistrza. Wzięło w niej udział
pięciu z 6 kandydatów - Jolancie Wegner na przeszkodzie stanęły
obowiązki zawodowe. Na widowni zasiadło ok. 200 uczniów szkół
ponadgimnazjalnych, w większości pełnoletnich, a więc uprawnionych do głosowania w nadchodzących wyborach. Pytania zostały
przygotowane i były zadawane przez samą młodzież. Debata została zrealizowana w ramach projektu „Młody Obywatel”, realizowanego w wałeckich szkołach ponadgimnazjalnych, a prowadzili
ją Alicja Krasowska i Kamil Ozdarski z ZS nr 3.
Kolejna debata, transmitowana na żywo przez TV Asta, odbyła się
4 listopada.
26 października biskup pomocniczy Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej ks. bp Paweł Cieślik poświęcił nowo wybudowany budynek przedpogrzebowy. Budowa trwała od maja i pochłonęła
ok. 400 tys. zł. Obiekt jest wyposażony m.in. w chłodnię i pokój
przygotowania zwłok. W poświęceniu wzięli udział m.in. burmistrz
Człopy Zdzisław Kmieć, proboszcz parafii pw. św. Antoniego w
Człopie Bogdan Podbielski, radni i mieszkańcy.
W ramach duszpasterskiej wizyty ks. bp Paweł Cieślik odwiedził
także Publiczne Gimnazjum w Człopie i. Jana Pawła II.
Więcej w aktualnym wydaniu tygodnika „Pojezierze Wałeckie”.
Mam dużo do zrobienia
Rozmowa z obecnym i prawdopodobnie przyszłym burmistrzem Mirosławca Piotrem Pawlikiem.
O władzę, wybory, porażki, sukcesy pyta Justyna Chruścicka.
ków zewnętrznych. To było takie perpetuum mobile: zwrot
pieniędzy z jednej inwestycji napędzał i finansował kolejną.
Co ważne, nie skupiliśmy wszystkich środków w jednym miejscu. W
Mirosławcu wyremontowaliśmy wspólnie z powiatem i przejęliśmy
odcinek drogi od ul. Parkowej do ul. Orlej. Oprócz tego nadaliśmy
tempa sprawie niezbyt pasjonującej, czyli kanalizacji w Jabłonkowie. Dzięki naszym decyzjom po 14 latach znalazły się na to pomysł
i środki. Inwestycja rozpocznie się jeszcze w tym roku.
A Dzika Zagroda Żubrów?
To nie do końca nasze zadanie. Gmina nie dołożyła do wartej ponad 2 miliony złotych inwestycji ani złotówki. Ułatwialiśmy natomiast do maksimum kwestie urzędowe. Dzięki temu mogliśmy
oprzeć promocję Mirosławca właśnie na temacie „żubrowym”.
Panie Burmistrzu, gratuluję drugiego z rzędu zwycięstwa w
wyborach na burmistrza Mirosławca.
O nie, nie tak szybko. Chociaż jestem jedynym kandydatem, chucham na zimne. 16 listopada wybory na burmistrza będą miały
charakter plebiscytowy. Mieszkańcy zagłosują na tak lub na nie.
Jeżeli przynajmniej 50% plus jeden głosów będzie na tak, zostanę na swoim stanowisku. Jeśli sytuacja będzie odwrotna, nowego
burmistrza wybierze Rada.
Jest coś co się nie udało?
Na wgryzienie się we wszystkie tematy, zgranie z zespołem potrzebowałem roku. Mimo wszystko nasze założenia sprzed czterech lat
zrealizowaliśmy w ponad 80%. Tylko kilka inwestycji, które dokumentacyjnie są w porządku, czeka na lepsze perspektywy finansowe. Mam na myśli m.in. kanalizację w Próchnowie. W tym roku nie
wzbudził też zainteresowania przetarg na modernizację pomieszczeń w Szkole Podstawowej w Mirosławcu. W sumie się nie dziwię:
termin realizacji był wyjątkowo krótki, więc przesunęliśmy inwestycję w czasie.
Czym przestraszył pan swoich potencjalnych konkurentów?
Być może stwierdzili, że to nie jest jeszcze ich czas. A tak na poważnie: fakt, że jestem jedynym kandydatem, nie jest dziełem przypadku. Moim zdaniem kluczowa była harmonijna współpraca z Radą
przez ostatnie cztery lata. W przeciwieństwie do innych gmin w
naszym powiecie, u nas na linii burmistrz-Rada nie iskrzyło. Dzięki
temu skutecznie prowadziliśmy tematy gminne. W 99% przypadków głosowaliśmy w 100% zgodnie. Kilka razy ktoś wstrzymał się
od głosu. Głosów przeciw nie było nigdy.
A Mirosławiec Górny, który przypomina trochę upadłe miasteczko?
W Mirosławcu Górnym osiągnęliśmy dno, od którego mogliśmy
tylko się odbić. Z 1800 mieszkańców zostało 900. Mam jednak dobrą wiadomość: zatrudnienie w jednostce wojskowej w Mirosławcu zwiększa się do 1200 żołnierzy. Tylu mundurowych w tym mieście jeszcze nie było. Na nich liczymy, że zamieszkają w prawie 200
pustych mieszkaniach w Mirosławcu Górnym. Obecność żołnierzy
to również obietnica poprawy sytuacji w szkołach czy zakładach
usługowych na terenie gminy.
Wieść gminna niesie, że jest pan mistrzem promocji. Kanały social media pomogły w promowaniu działalności pana i Rady?
Promocja oczywiście funkcjonowała, ale nie uciekaliśmy się do
żadnych magicznych sztuczek. W Mirosławcu oszukiwanie czy
kuglowanie byłoby niemożliwe. Tutaj każdy się zna i w razie czego wie, gdzie mieszka burmistrz. Lepiej było uczciwie podchodzić
do tematów i nie udawać, że możemy wszystko. Ale jeśli zrobiliśmy
coś, czym warto było się pochwalić, przekazywaliśmy informację o
tym w teren. :-)
Wróćmy na chwilę do wyborów. Czy to prawda, że jeśli po wyborach 16 listopada obejmie pan stanowisko burmistrza, będzie to pana ostatnia kadencja?
To plotki, które wynikają prawdopodobnie z doświadczeń moich
poprzedników i swoistego fatum. Ani panu Edwardowi Ząbkowi,
ani pani Elżbiecie Rębeckiej-Sabak – chociaż próbowali - nie udało
się rządzić dłużej niż 8 lat. Nie interesuje mnie powrót do Warszawy
czy Szczecina. Tam już pracowałem i przekonałem się, że poziom
realizacji pomysłów zaczyna się i kończy na gminie.
Z czego jest pan po czterech latach najbardziej dumny?
Podkreślę to jeszcze raz: ze współpracy z Radą. I z tego, że obniżyliśmy zadłużenie gminy o 10%. Założyliśmy sobie, że tematy, które realizujemy będą dofinansowywane ze środ-
Doświadczenia wyniesione z pracy w dużych miastach przydają się na stanowisku burmistrza?
Tak. W moim odczuciu dobry burmistrz jest jak menedżer: odpowiada za budżet i jego realizację. Ma odwagę mówić nie i rozkła-
Cztery życia za jedno
Jak to wygląda w praktyce
Mimo że od jej śmierci minęło już kilka lat, Monika Kurek wciąż
żyje. Dzięki decyzji rodziny, która zdecydowała o przekazaniu
do przeszczepów organów młodej kobiety, cztery osoby otrzymały nowe życie.
Ten wypadek wstrząsnął mieszkańcami Wiesiółki, gdzie mieszkała Monika. Był ciepły letni dzień, 6 sierpnia. Jechały na cmentarz:
Monika, jej mama, córeczka i bratowa. Przed skrzyżowaniem drogi
z Wiesiółki i krajowej „dziesiątki” w prowadzone przez Monikę Renault uderzył Ford Transit, którym jechał jej sąsiad.
- Chwilę wcześniej zdążyłam jeszcze krzyknąć do córki: Monika, on
w nas walnie! - opowiada pani Irena. - Całe uderzenie wzięła na siebie, a dzisiaj myślę, że córeczkę chciała zabrać ze sobą...
Malutka Inez, jej mama, ciocia, babcia i kierowca Forda trafili do
szpitala z poważnymi obrażeniami. Niestety, te, które odniosła
Monika, okazały się śmiertelne. Lekarzom udało się jedynie podtrzymać funkcje życiowe kobiety i zwrócili się do jej bliskich o możliwość pobrania organów do przeszczepu. Mama Moniki początkowo nie chciała się zgodzić, pomyślała jednak o wnuczce.
- Inez leżała wtedy w szpitalu w Szczecinie – opowiada. - Nie wiem
dlaczego, ale pomyślałam, że jeśli się zgodzę, lekarze będą lepiej
traktować małą, bardziej przyłożą się do jej leczenia, zrobią naprawdę wszystko, żeby ją uratować... Oczywiście wiem, że i bez
mojej decyzji ich obowiązkiem było leczenie dziecka, ale wtedy, w
tym szoku, rozpaczy, myślałam inaczej...
Serce Moniki przeszczepiono młodej, wówczas 17 – letniej dziewczynie, wątrobę – mężczyźnie, który zatruł się grzybami, a dwaj kolejni mężczyźni otrzymali jej nerki.
- Wychowałam córkę najlepiej, jak umiałam – mówi pani Irena. Była dobrym człowiekiem, sprawiedliwym nauczycielem. Zawsze
wszystkim pomagała, nawet po swojej śmierci...
Ada Buniewicz
Ustawa z 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów (Dz.U.2009.141.1149) określa zasady pozyskiwania dawców:
żywego - poprzez uzyskanie jego dobrowolnej zgody wyrażonej pisemnie przed lekarzem;
zmarłego - poprzez upewnienie się, czy dana osoba nie figuruje w centralnym rejestrze sprzeciwów, ustalenie czy posiada oświadczenie woli
do bycia dawcą narządów, a w razie dalszych niejasności, poprzez
zasięgnięcie opinii rodziny zmarłego (czy za życia przedstawił swoją
wolę najbliższym na temat ofiarowania swoich narządów po śmierci)
W 2013 roku zmarło 775 potencjalnych dawców narządów, z tego rzeczywistych (takich, których organy wykorzystano do przeszczepów)
było 594.
dać pracę na etapy. Ważna jest także umiejętność zarządzania dużą
grupą ludzi, nastawienie na cel i szukanie środków na inwestycje.
Nie przyjmuję do wiadomości, że czegoś się nie da. Tak jak we
wspomnianym Jabłonkowie, gdzie ludzie od 14 lat czekali na kanalizację. We wcześniejszych projektach szukano skomplikowanych
technologii, wprowadziliśmy coś prostszego, zbiornik bezodpływowy, który po prostu ułatwi mieszkańcom życie.
Powiedział pan, że nie zamierza wyjeżdżać z Mirosławca. Dlaczego zatem zdecydował się pan kandydować do sejmiku wojewódzkiego? Może to jednak trampolina do ogólnopolskiej
kariery?
Moje nazwisko znalazło się na liście, że użyję terminologii zoologicznej „na zająca”. Marszałek naszego województwa Olgierd Geblewicz potrzebował wsparcia listy. Zgodziłem się, bo o przyjazne
relacje trzeba dbać. Od razu jednak zastrzegłem, że kampanii na
poważnie do sejmiku robić nie będę. Powtórzę jeszcze raz: posada
w Szczecinie mnie nie interesuje.
Ma pan pomysł na to, jak zachęcić mieszkańców gminy do
udziału w wyborach?
Mam z tym pewien problem. Istotą wyborów jest to, że ma się jakiś
wybór. U nas jest on dość ograniczony. Na stanowisko burmistrza
mieszkańcy zdecydują tylko „tak” lub „nie”. Znamy też już 2 z 15 radnych, bo w dwóch okręgach zgłosiło się tylko po jednej osobie.
Wieje wyborczą nudą.
Trochę tak. Frekwencja jest tam, gdzie są emocje, gdzie sprawa
władzy nie jest rozstrzygnięta jeszcze przed wyborami. Jak widać
w Mirosławcu wybór nie jest duży i z całą pewnością odbije się
to na liczbie wyborców. Mimo wszystko organizujemy spotkania
miejskie i wiejskie, na których przekonujemy, że wybory to czas na
oddanie głosu i podjęcie decyzji, kogo chce się widzieć w samorządzie. Zawsze powtarzam, że ten kto nie głosuje, ten nie ma prawa
później marudzić.
Chciałbym, żeby podczas tych wyborów frekwencja nie była niższa
niż 4 lata temu. Poziom 46-50% będzie satysfakcjonujący. Jeśli zagłosuje więcej ludzi, ucieszę się jeszcze bardziej.
I ostatnie pytanie: gdyby miał pan prawo głosu w wyborach na
burmistrza w sąsiednich gminach, kogo by pan wybrał?
O nie, nie namówi mnie pani na odpowiedź. Z osobami, które zostaną 16 listopada wybrane, będę przez najbliższe lata współpracować. Muszę dbać o dobre relacje, bo jest wiele tematów, które leżą
na styku gmin i powiatu: kalendarz imprez, Wał Pomorski, ścieżki
rowerowe, czy dowożenie niepełnosprawnych dzieci do szkoły.
Nie jestem w stanie nawet przewidzieć, kto będzie w sąsiednich
gminach rządził. Ale na rozstrzygnięcia czekam z niecierpliwością.
Mamy w końcu dużo do zrobienia.
Dziękuję za rozmowę.
Certyfikat
-niespodzianka
Jakiś czas temu Grażyna Kugiel odebrała telefon. – Dzwoniła pani z firmy, której nazwy nie pamiętam. Zapytała, czy
jesteśmy zainteresowani wydaniem certyfikatu CIRF. Byłam
totalnie zaskoczona, bo do niczego się nie zgłaszałam, ale
po krótkiej rozmowie zgodziłam się – opowiada właścicielka gospodarstwa agroturystycznego 7 Ogrodów.
O co chodzi? Jak czytamy na oficjalnej stronie CIRF, Certyfikat jest przyznawany Innowacyjnym i Rzetelnym Firmom,
które „nie zapominają o swoich zobowiązaniach wobec pracowników, jak i kontrahentów”. – Nie wiem na jakiej podstawie zostaliśmy wybrani. Podejrzewam, że zapytali o opinię
na nasz temat gości, którzy byli zadowoleni z pobytu w naszej agroturystyce. I już – tłumaczy pani Grażyna.
CIRF do niczego nie uprawnia. Poświadcza za to, że 7 Ogrodów jest godny zaufania i działa zgodnie z założeniami unijnego programu „Europa 2000”. – A logo certyfikatu mogę
dołączać do firmowego papieru – śmieje się pani Grażyna.
Pani Grażynie Kugiel i wszystkim pracownikom 7 Ogrodów
serdecznie gratulujemy.
Wybrańcy Boga
Mówi wprost to, co myśli, dlatego często postrzegany jest
jako niegrzeczny. Nie lubi niespodzianek, unika ludzi. Uczy
się świetnie, a wiedzą z interesującej go dziedziny może zaskoczyć nawet fachowców. Na pierwszy rzut oka wygląda
na okaz zdrowia, ale zdrowy nie jest. Choruje na autyzm.
Dagmara i jej 6-letni syn Maciek często korzystają z komunikacji
miejskiej. Mieszkają na jednym końcu Wałcza, zajęcia terapeutyczne odbywają się na drugim. Maciek na ogół zachowuje się
spokojnie, ale - jak to autysta – bywa nieprzewidywalny. Kiedy
coś mu się nie podoba, rzuca się na podłogę i robi karczemną
awanturę. Dagmara przywykła już do spojrzeń współpasażerów mówiących jedno: aleś go kobieto rozpuściła.
- Jak już mam wszystkiego dość, myślę: szkoda, że zamiast autyzmu Maciek nie ma Downa – mówi rozgoryczona Dagmara. Wtedy przynajmniej byłoby widać, że jest chory; nawet laik wie,
jak wygląda dziecko z tą chorobą. Maciek jest śliczny, wygląda
całkiem normalnie i co, każdemu mam tłumaczyć co to jest autyzm?
***
Pierwsze objawy autyzmu to m.in. brak reakcji na własne imię,
ignorowanie ludzi, brak zainteresowania innymi dziećmi i preferowanie samotności, brak kontaktu wzrokowego, rozproszona uwaga czy nietypowe reakcje na dźwięki.
***
9-letni dziś Wiktor jako 3-latek przeszedł perforację żołądka.
Przeżył cudem.
- Trzy dni z tym chodził, miał już zapalenie otrzewnej – opowiada jego mama, Monika. - Lekarze mówili potem, że dosłownie
sekund brakowało do tego, żeby umarł. To był cud.
Nie wiadomo, czy to z tego powodu, ale dziś Wiktor jest dzieckiem głęboko wierzącym w Boga i jego cuda. Uważa, że Bóg
wybrał go, aby spełnił na ziemi jakąś misję. Jego koledzy zostali
ministrantami tuż po pierwszej komunii, on dużo później. Na
pytanie księdza, dlaczego dopiero teraz się zdecydował, odpowiedział: bo musiałem to sobie dobrze przemyśleć. Od początku był wyjątkowy: kiedy się urodził, miał 12 paluszków u nóg
i lekko zdeformowaną głowę. Jeden z dodatkowych palców
wisiał tylko na skórce, więc obcięto go jeszcze w szpitalu, drugi
usunięto, kiedy chłopiec miał pół roku.
Rodzice Wiktora początkowo nie zgadzali się z diagnozą lekarzy,
którzy twierdzili, że chłopiec ma zespół Aspergera (schorzenie
w spektrum autyzmu), chociaż objawy były dość wyraźne.
- Od małego stronił od ludzi, chował się, kiedy ktoś przyszedł –
wspomina jego mama. - Kolegów ma na tydzień, potem się od
niego odsuwają, dokuczają mu. Mówią: jesteś jakiś dziwny, głupio mówisz. Wiktor bardzo dobrze się uczy, ale wszystko traktuje strasznie serio. Kiedy dzieciaki się wygłupiają, przepychają,
on wszystko bierze do siebie. „Chcieli mnie połamać, udusić”
skarży się potem.
Dwa razy w miesiącu Wiktor i jego mama jeżdżą na zajęcia rehabilitacyjne. Chłopiec źle znosi podróże, ale z powodu chorego żołądka nie może brać zbyt wiele leków, więc często muszą
się zatrzymywać. Przebyte zapaleniu spowodowało też, że nie
może jeść wszystkiego, na co miałby ochotę. Jak niemal wszystko, jedzenie też traktuje bardzo serio: jak ser, to tylko salami,
jak pasztet czy parówka, to konkretnej firmy, a szynka tylko z
tego, a nie innego sklepu. Kiedyś mama próbowała go oszukać
i przełożyła pasztet z jednej puszki do tej ulubionej przez Wiktora. Poznał. Nadwrażliwość smakowa to też charakterystyczna
cecha autystyków.
***
Piotrek jest rówieśnikiem Wiktora. Już w zerówce miał napady
agresji i problemy w kontaktach z rówieśnikami. Wszyscy uważali jednak, że jest... zwyczajnie niegrzeczny. Jego wychowawczyni podpowiedziała rodzicom, żeby skonsultowali jego zachowanie z psychologiem. Diagnoza brzmiała okrutnie: zespół
Aspergera.
- Po urodzeniu Piotruś nie oddychał i nie miał napięcia mięśniowego – opowiada mama chłopca. - Potem jednak rozwijał się
normalnie. Od momentu, kiedy
zdiagnozowano u niego ZA, intensywnie go rehabilitowaliśmy
i już widać efekty. Uczy się świetnie, ma bogate słownictwo, często
zaskakuje nas wiedzą z tych dziedzin, o których my nie mamy pojęcia. Nie lubi jednak, jak się z niego
żartuje i nie znosi niespodzianek,
o wszystkim musi być wcześniej
poinformowany. Mimo swojego
wieku nadal nie chce chodzić sam
do szkoły, więc musimy go odprowadzać.
***
Autyzm, to tylko jedno ze schorzeń, na które cierpi 19-letni
Mariusz, więc chłopiec różni się
od Piotrka czy Wiktora. Mimo że
pełnoletni, wciąż jest uczniem
gimnazjum, gdzie ma nauczanie
indywidualne. Kiedy był mały, o
autyzmie czy zespole Aspergera mało kto słyszał.
- Mariusz urodził się jako wcześniak – wspomina jego mama,
Krystyna. - Był najmłodszym dzieckiem w rodzinie, więc lekarze
początkowo uważali, że wszystkie problemy biorą się z naszej
nadopiekuńczości.
Nie mówił, nie odczuwał głodu, pragnienia, nie siadał, prawie
nie chodził, kręcił się w kółko, uderzał głową o ściany, wszystkiego panicznie się bał, nawet spadającego z drzewa listka.
Przeszedł roczną obserwację w poradni i dopiero kiedy miał
6 lat, postawiono mu diagnozę. Wtedy zaczęła się intensywna
rehabilitacja.
- Uczyłam go mówić,
wszędzie ponaklejałam
karteczki z napisami:
dom, mama, tata. Tłumaczyłam nawet to, że trzeba jeść i pić - opowiada
pani Krystyna.
Mamie Mariusza bardzo
zależało, żeby chłopiec
chodził do przedszkola i
integrował się z innymi
dziećmi. Niestety, w całym Wałczu nie znalazła
odpowiedniej placówki. W zwykłym przedszkolu Mariusz sobie
nie radził: kiedy dzieci szły na plac zabaw, on zostawał w szatni,
bo nie umiał się ubrać, zawiązać butów...
- Kiedy skończył 8 lat, usłyszałam od niego po raz pierwszy:
mamo – mówi pani Krystyna. - Długo nie miał czucia w rękach,
więc wszystko, co brał w dłoń, dusił. Pomogła dopiero rehabilitacja manualna w „Uśmiechu”.
W wieku 9 lat Mariusz poszedł do szkoły do klasy integracyjnej,
ale nie odnalazł się w niej: źle znosił towarzystwo innych chorych dzieci, pojawiła się agresja. Kiedyś pani Krystyna odebrała
telefon: Mariusz uderzył nauczycielkę.
- Byłam zaskoczona, bo wiedziałam, że bez wyraźnej zaczepki
nigdy by tak nie zareagował – opowiada. - Po rozmowie z panią
psycholog zgodziłam się na nauczanie indywidualne i wspólnie z nauczycielkami udało nam się wyprowadzić go na prostą.
Państwo nie pomogło absolutnie w niczym. Pani Krystyna nigdy nie dostała dofinansowania do turnusu rehabilitacyjnego,
bo podobno dziecku się nie należało. Wszelkie pomoce do rehabilitacji albo kupowała, albo wypożyczała w Pile.
- Wycinałam z kartonu literki, robiłam wszystko, żeby moje
dziecko rozumiało, co się do niego mówi, żeby się śmiało mówi.
Dziś Mariusz umie jeździć na rowerze, obsługuje komputer,
gra w kosza. Nie umie czytać, nie lubi tłumów, reaguje na nie
agresywnie, ale potrafi się podpisać i sam je. A najbardziej lubi
rozkręcać wszystko na części...
***
- Wszelkie odchylenia rozwojowe powinien wychwycić lekarz
– pediatra podczas rutynowych badań przesiewowych i bilansów, ale rozpoznanie stawia lekarz specjalista: psychiatra dziecięcy lub neurolog dziecięcy – podkreśla psycholog Monika
Gwozdecka. - W przypadku jakichkolwiek obaw związanych z
prawidłowym rozwojem dziecka rodzic może uzyskać bezpłatną pomoc w Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Wałczu. Jak pomóc dziecku? Bezwarunkowo je kochać, okazywać
mu miłość, szacunek i zainteresowanie, umożliwiać i ułatwiać
kontakty z grupą rówieśniczą oraz innymi osobami, wspomagać rozwój mowy i komunikacji z otoczeniem i oczywiście stosować się do zaleceń specjalistów opiekujących się dzieckiem.
Wiele osób z zespołem Aspergera daje sobie radę w życiu.
Uchodzą za ekscentryków, dziwaków, ale bywają świetnymi
programistami. Są i tacy, którzy nigdy nie będą w stanie żyć
samodzielnie. W dłuższej perspektywie czeka ich dom pomocy
społecznej, np. po śmierci opiekuna. Bardzo ważna jest wczesna diagnoza i terapia, choć gwarancji efektów nigdy nie ma.
Ada Buniewicz
KUŚ MARIAN ANDRZEJ
Kandyduję do Rady Powiatu z terenu gminy Wałcz
KW Prawo i Sprawiedliwość
Postaram się by sprawniej funkcjonowały wydziały załatwiające sprawy mieszkańców, szczególnie te komunikacyjne.
Będę wnioskował także o zróżnicowanie
ich czasu pracy, aby przez 2 dni w tygodniu obsługiwano petentów do godz.18.
KUŚ
Sfinansowano z środków KW Prawo i Sprawiedliwość
Okręg
nr 3
Okręg
nr 1
List do córki, a także do wyborców!
Będzie to niezwykle dziwny list.
Już widzę uśmieszki czytelników, później komentarze.
Przyznaję, że chyba i ja czytając podobny tekst (nie mojego autorstwa), zadałabym pytanie:
„co autor miał na myśli?”.
Wyjaśniam: Justyna Tuderek-Cygan jest moją córką. Po raz pierwszy startuje jako kandy-
datka do struktur samorządowych, do Rady Powiatu.
Nie jest związana z żadnym ugrupowaniem politycznym – jest n i e z a l e ż n a.
Obiecałam, że pomogę, ale jak?
Nie widzę siebie w roli fizyczno-technicznej, wieszającej plakaty, banery itd. Nie stanę przed
ratuszem, nie zrobię show, spektakularnej kampanii.
Podobno wcześniej nieźle pisałam, więc może tak spróbuję? Pomogę piórem.
Justyno! – gratuluję podjęcia odważnej decyzji o kandydowaniu do samorządu. Podjęłaś
wyzwanie. Jestem z Ciebie dumna.
Myślę, że jeszcze ktoś uśmiecha się patrząc z góry…
Jesteś młodą osobą. Wykonujesz zawód, moim zdaniem bardzo ważny dla przyszłych pokoleń.
Przed Tobą jeszcze wiele pracy.
Spożytkuj to dla wspólnego dobra nas – mieszkańców, naszej małej Ojczyzny.
Przez lata byłaś świadkiem tytanicznej pracy swojego Ojca, który często poświęcał życie
rodzinne dla pracy. Byłyśmy wyrozumiałe.
Bądź dumna z Jego dokonań. Kontynuuj Jego pracowitość, upór, zatroskanie nad człowiekiem. Miej w pamięci pozytywne opinie, których jest większość.
Trzymam za Ciebie kciuki. Wierzę, że dasz sobie radę.
Twoja mama – Barbara Tuderek
PS Bardzo podoba mi się motto Paulo Coelho na Twojej ulotce: „…w życiu istnieją bowiem
rzeczy, o które warto walczyć do końca…”.
Wałcz, ul. Okulickiego 10-14/12,
tel. 67 345 00 00
Mieszkanie 3 pokojowe o pow.47,60m2.
Cena 154 900zł.
Mieszkanie o powierzchni 139,2m2 z
widokiem na jezioro. Cena 430 000zł.
Szanowni Państwo!
Decyzja o kandydowaniu w wyborach do Rady Powiatu
była podjęta po wnikliwej analizie. Nigdy nie podejmuję
wyzwań, którym nie jestem w stanie sprostać. Mając wyznaczony cel, angażuje się bez reszty w realizację powierzonych mi zadań.
Swoje doświadczenie samorządowe zdobywałem w I kadencji Rady Miasta, która przez wielu uważana była za
najbardziej twórczą. Budowaliśmy wówczas zręby samorządności w Wałczu.
Okręg
nr 2
Dziś ośmielam się prosić o Państwa poparcie i głosy w wyborach do Rady Powiatu. Nie jest to przypadkowy
wybór. Kadencja 2014-2018 będzie ostatnią kadencją, w której samorządy będą miały do dyspozycji ogromne
środki z Unii Europejskiej. Moje doświadczenie wyniesione z pracy zawodowej będzie niezwykle przydatne w Radzie Powiatu. Pełniąc funkcję prezesa Zakładu Energetyki Cieplnej w Wałczu miałem przyjemność zrealizować
szereg inwestycji z wykorzystaniem środków zewnętrznych. Wiem, jak o nie zabiegać oraz sprawnie przeznaczać
na nowe inwestycje. Jako prezes ZEC udowodniłem, że kierowana przeze mnie spółka może z roku na rok stawać
się nowocześniejsza, a najlepszym przykładem jest obniżanie cen ciepła. Jest to wynikiem wieloletniej polityki
spółki oraz mojego doświadczenia z zakresu zarządzania i nadzoru. Wszelkie zmiany są podyktowane przede
wszystkim dbałością o klientów ZEC, czyli mieszkańców Wałcza oraz powiatu wałeckiego.
W Radzie Powiatu przyda się osoba, po pierwsze znająca się na funduszach unijnych, po drugie - potrafiąca
skutecznie nimi dysponować. Specyfiką funduszy unijnych, jakie teraz zostaną uruchomione, jest przeznaczenie ich na realizację projektów wspólnych przez kilka jednostek. W tym wypadku istotna jest rola Rady Powiatu i Starostwa jako swegorodzaju lidera wielu projektów. Jestem przekonany, że mogę w tym pomóc.
Dlatego jeszcze raz proszę Państwa o poparcie i oddanie głosu na moją osobę w wyborach samorządowych
w dniu 16 listopada.
Startuję z listy KWW Wspólny Powiat na 8 pozycji z listy nr 14.
Zapewniam, że nie zawiodę pokładanego we mnie zaufania.
Z poważaniem
Sfinansowane ze środków KWW Wspólny Powiat
sfinansowane przez KWW NIEZALEŻNI
Andrzej Maślanka
Major rządzi w „kawalerowcu”
Mieszkanie Majora w wałeckim "kawalerowcu" łatwo poznać. Po smrodzie i brudzie.
Głównym i - teoretycznie - jedynym lokatorem mieszkania na
drugim piętrze w "kawalerowcu" jest Janusz M., który zimą
tego roku wyszedł z więzienia. Sąsiedzi mówią, że siedział za
zabójstwo i ma „wysoką szarżę”. Podobno „major”. Boją się go
wszyscy: i starsi, i młodsi.
W ostatnich dniach lutego Janusz M. dostał z Urzędu Miasta
„skierowanie do zawarcia umowy”. Miał zająć lokal komunalny,
bo - zgodnie z przepisami - samorząd musi mu go przydzielić.
Przed podpisaniem papierów zobowiązał się do jego wyremontowania, na własny koszt oczywiście. Obiecał uzupełnić
tynki, pomalować ściany, nawet wymienić stolarkę, jeśli „nie
będzie mu się podobała”.
Chyba mu się nie podobała, bo wykopał drzwi na klatkę schodową.
***
28 lutego TBS przekazał panu M. klucze i dał mu trzy miesiące na remont. 2 czerwca administrator stwierdził, że nie tylko
tego nie zrobił, ale doprowadził mieszkanie do jeszcze większej ruiny. W piśmie do M. zażądał albo remontu, albo wyprowadzenia się. „Major” nie zdecydował się na żadną z tych opcji,
więc TBS wniósł do sądu pozew o eksmisję.
- Nie wiem, kto powinien rozwiązać ten problem, ale na pewno nie my - twierdzi prezes wałeckiego TBS-u Marek Pawłowski. - Nie możemy przecież tego pana ani skuć, ani związać, ani
wywieźć. Zgłaszaliśmy tę sprawę wiele razy na policję, sąsiedzi
zresztą również; dla mnie to jest po prostu zagrożenie bezpieczeństwa. Gdyby zrobił to, co przyrzekł urzędnikom w Urzędzie Miasta, to mieszkałby sobie na tych 19 metrach, płaciłby
czynsz i funkcjonował w mieście jak normalny obywatel.
***
Mieszkanie M. jest doskonale znane i policjantom, i strażnikom
miejskim. Wielokrotnie byli tu wzywani w związku z pijackimi
libacjami i awanturami. Kiedy Janusz M. po raz kolejny wykopał
na korytarz drzwi, pracownicy TBS zabrali je, bo zagrażały bezpieczeństwu sąsiadów. Były tak zniszczone, że kilka razy wy-
padły z futryny, wprost pod nogi przechodzących korytarzem
osób. Teraz mieszkanie, w którym nie ma drzwi, pełni czasami rolę poczekalni i przechowalni znajomych i nieznajomych
M.- Z każdej interwencji, jeśli jest uzasadniona, sporządzamy
notatki i kierujemy wnioski do sądu - mówi zastępca komendanta wałeckiej policji mł. insp. Z. Podhorodecki. - Niestety, to
nie w naszej gestii jest występowanie o eksmisję uciążliwego
lokatora.
Swoje notatki sporządzają także pracownicy TBS-u. Piszą o
„osobach postronnych” przebywających w lokalu, których „nie
można dobudzić”, albo którzy się awanturują. W sąsiednich
mieszkaniach słychać każde słowo, każdy krzyk, każdy bluzg.
***
30 października TBS złożył na policji kolejne zawiadomienie.
- Opisaliśmy całą sytuację i wspomnieliśmy o dokonanej dewastacji lokalu - mówi M. Pawłowski. - Naszym zdaniem
upoważnia to policję do wszczęcia postępowania, bo szkody
oszacowaliśmy wstępnie na kwotę około 5 tysięcy złotych. Ten
człowiek naprawdę zagraża bezpieczeństwu i mienia i, przede
wszystkim, ludzi.
Mimo, że nie wywiązał się z obietnicy złożonej urzędnikom, nie
można mu zabrać lokalu. Można usunąć go tylko przez sąd.
***
31 października pracownicy TBS założyli w mieszkaniu zajmowanym przez Janusza M. nowe drzwi i zamki. Mężczyzny nie
było w tym czasie w mieszkaniu. Także nam nie udało się z nim
spotkać do chwili zamknięcia aktualnego wydania „PW”.
- Traktujemy to jako porzucenie mieszkania - mówi M. Pawłowski. - Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać na
sądowe rozstrzygnięcie tej sprawy. Nigdy dotąd nie stosowaliśmy tak drastycznych działań. Sytuacja jest chora, a prawo za
niektórymi przypadkami po prostu nie nadąża...
A. Buniewicz
Szanowni Państwo
16 listopada postawcie na ,,Niezależnych”!
,,NIEZALEŻNI” to my: mieszkańcy Wałcza i Powiatu Wałeckiego, którym na sercu leży jego dobro i zrównoważony rozwój.
,,NIEZALEŻNI” to my: Państwa sąsiedzi, znajomi, współpracownicy, przyjaciele, bliscy. Odpowiedzialni, rzetelni, wiarygodni, doświadczeni i skuteczni w swoich działaniach.
,,NIEZALEŻNI” to my: najlepsi kandydaci do Rady Miasta i Powiatu Wałeckiego.
Wyznajemy zasadę, że samorządność to troska o dobro ogółu mieszkańców, a nie interesy różnych grup politycznych.
Wałcz i Powiat Wałecki potrzebuje dobrych gospodarzy, a nie polityków.
Bardzo dobrze wiemy, co zrobić, aby samorządność nie była polityką.
Naszym kandydatem na burmistrza Wałcza jest JOLANTA WEGNER – nie polityk, a sprawdzony samorządowiec i uczciwy człowiek. Jesteśmy przekonani, że będzie dobrym gospodarzem naszego miasta.
Prosimy o poparcie tych z Państwa, dla których praworządność, gospodarność, odpowiedzialność, troska o każdego mieszkańca i
wysokie kompetencje to najważniejsze zasady w pracy samorządu terytorialnego.
Zapraszamy do lokali wyborczych 16 listopada
Jolanta
Komitet Wyborczy Wyborców
„NIEZALEŻNI”
WEGNER
KANDYDAT NA BURMISTRZA MIASTA WAŁCZ
Krzyżówka z masażem
Horoskop
Humor
Baran: Praca Cię wykańcza. Weź sam kilka dni wolnego lub
wyślij szefa na urlop. W uczuciach dobre dni.
1950 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie
drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej
kwoty. Ile zarobił drwal?
1980 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie
drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej
kwoty - czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?
2000
r. 62 (Medium)
Sudoku
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie
drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej
3 czyli 801 zł. Drwal
9 6 zarobił 20 zł. Zakreśl
kwoty,
liczbę 20.
9 5
8
2010 r. (tylko dla zainteresowanych)
6
7
Drwal sprzedał
drewno1za 100 zł. W tym
celu musiał wyciąć kilka starych drzew.
5
2
4
Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie
przedstawienie,
w7którym postarajcie
2
8
5 się
przedstawić, jak w tej sytuacji czuły się bied1
5 Przekonajcie
2
ne zwierzątka
leśne i rośliny.
widza, jak bardzo niekorzystne dla środowi4
7 drzew. 8
ska jest wycinanie
starych
2013 r.
8
2 4
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj
8 6 2
9
drwala.
Byk: Dobra i nieoczekiwana wiadomość nakręci Cię pozytywnie na cały tydzień. Znajdź czas, aby zrobić zaległe badania lekarskie.
Bliźnięta: Kilka drobnych sukcesów sprawią, że przyjaźniej
spojrzysz na siebie, za co podziękują Ci bliscy. Upss! Szykuje
się niespodziewany wydatek.
Rak: Masz słuszne wrażenie, że ostatnio nic Ci się nie udaje.
Sudoku
61 (Medium)
Zadbaj
o zdrowie,
a sprawy same się ułożą. Głowa do góry!
Lew: Osoba, którą skreśliłeś, pozytywnie Cię zaskoczy. Daj
jej jeszcze
3 jedną szansę. 5Na horyzoncie
8 realne perspektywy
na poprawę domowego budżetu.
8 sercowe będą w tym tygodniu
3 najważniej4
Panna: Sprawy
sze. Zaufaj swojej intuicji, nie słuchaj dobrych rad znajo1 3 6
7
mych.
Waga:5Drobne
9 problemy zdrowotne i duże zawirowania
1
sercowe. Daj się ponieść uczuciom!
2 Dużo spokoju
4 i radości czeka Cię9w ciągu najbliż7
Skorpion:
szych dni. Spotkasz dawnego znajomego. W życiu zawodo1
5 3
wym nie dopuszczaj, nie pozwalaj sobie na lenistwo.
Strzelec: Najbliższych
od Ciebie
5 kilka dni9będzie7 wymagało
8
koncentracji i odwagi. Zawalcz o to, w co wierzysz. Warto!
8
6 nieoczeKoziorożec:4Nadchodzący
tydzień przyniesie kilka
kiwanych zmian. Podejdź do nowej sytuacji ze spokojem i
4 z przeciwnościami
1
znajdź w sobie odwagę,8żeby walczyć
losu.
Wodnik: Skoncentruj się na sprawach zawodowych, bo
uczuciowe biegną same właściwym torem. Bądź otwarty na
Sudoku
63biznesowe.
(Easy)
nowe
kontakty
Sudoku 64 (Medium)
Ryby: Nieoczekiwany obrót spraw ułatwi Ci życie i ogarnięcie6nowych obowiązków.
5 W życiu osobistym korzystaj z
wolności. Jesteś na dobrej drodze do szczęścia.
9
4
1
6
2
4
3
2
7
1
Redagują:
Małgorzata Chruścicka oraz dziennikarze i współpracownicy
3
2
7
8
Wydawca:
Oficyna Wydawnicza „Nie Byle Co” s.c. Wałcz, ul. Chopina 30
9
Sudoku 65 (Medium)
8
7
4
3
2
1
Sudoku 66 (Easy)
8
4
3
6
Rozwiązaną krzyżówkę prosimy wyciąć, podpisać i przysłać na adres: Super Pojezierze Wałcz, ul. Sienkiewicza 3 w terminie do 14 listopada 2014 r. Nagrodą jest 30-minutowy masaż w gabinecie Tomasza
Malinowskiego. Masaż wylosowała Eugeniusz Rymczuk.
9
5
9
6
7
3
6
1
5
9
3
9
7
1
7
4
4
8
5
3
6
Adres redakcji i Biura Ogłoszeń:
78-600 Wałcz,
3, tel.
4ul. Sienkiewicza
6
9 67 258 90 74, fax 67 387 17 17
e-mail: [email protected];
[email protected]; [email protected]
5 9
Druk: Drukarnia Pojezierze, Wałcz ul. Sienkiewicza 3,
tel. 67 258 90 74, e-mail: [email protected]
7 niezamówionych
9
4nie zwracamy.
3 8
1
Tekstów
Zastrzegamy sobie prawo do ich skracająca opatrywania
tytułami. Nie odpowiadamy za treść reklam
9 i ogłoszeń.
3
6
7
9
3
8
3
6
5
9
6
8
2
3
7
9
7
4
3
3
4
2
4
4
9
1
6
1
8
9
4
6
Spinning kontra casting
Sudoku 67 (Easy)
1
9
3
9
2
1
2
5
6
1
8
2
3
5
1
8
4
7
6
3
4
7
5
1
7
6
1
4
6
9
To nie jest problem
Sudoku 68 (Hard)
7
3
dzieci
5
4
1
2
7
1
2 9
3
5
Od kilku lat obserwuje się w Polsce gwałtowny rozwój castingu. Czym tak naprawdę jest casting?
9 3 To spin1
6 2
8
Rozrywka
do szescianu
- http://www.6an.pl
ning tyle, że przy użyciu
sprzętu
castingowego.
5
6
3 8 Z dyrektorem Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej
9
4 1 w Wałczu
W castingu używa się kołowrotków spinningowych o ruchomej
szpuli, tak zwanych multiplikatorów. Podczas rzutu, wysuwająca się żyłka czy plecionka wprawia w ruch szpulkę. Ta oczywiście
jest łożyskowana i obraca się z minimalnymi oporami, pozwalając na uzyskiwanie niezłych odległości rzutowych. Wędzisko
castingowe wyposażone jest w „pazur”, na którym opiera się
palec wskazujący. Przelotki są niższe, a ponieważ łowi się z kołowrotkiem umieszczonym na górze rękojeści, oczywiście tak są
też mocowane. Chociaż ostatnio modne jest zbrojenie spiralne,
które od „grzbietu” wędziska przez jego bok schodzi do spodu.
Zwolennicy castingu bardzo bezkrytycznie podchodzą do metody. Z pozycji praktyka znającego i spinning i casting, mogę
dorzucić do dyskusji nieco zdrowego rozsądku.
Przed nami listopad, jeden z najlepszych okresów na duże szczupaki. Sięgamy po przynęty największego kalibru. Kto przez kilka
godzin łowił ważącymi koło 100 gram jerkami czy 5-calowymi
gumami przy pomocy zwykłego kołowrotka spinningowego,
ten w tej sytuacji doceni właśnie wygodę casta.
W przypadku lekkich przynęt, na przykład z „paprochami” na
okonia czy 4 cm woblerkiem na pstrąga, lepiej wybrać się ze
zwykłym spinningiem. Jeśli mimo to zdecydujemy się na casta,
nie wystarczy nam multiplikator z wyższej półki za minimum
1000 polskich złotych. Musimy za dodatkowe kilkaset złotych
kupić wersję tuningowaną w lżejsze szpule z systemem np. Avail. A i tak odległości rzutowe nie będą porywające.
W miarę komfortowe łowienie zaczyna się od 10 – 15 gram. Tu
już mniej ważne, czy wybierzemy multiplikator niskoprofilowy czy okrąglaka (round). Istotne, aby był to sprzęt minimum
ze średniej półki, co oznacza wydatek około 500 zł. Tylko taki
sprawi, że nie zniechęcimy się po pierwszych rzutach. Tak czy
inaczej, rzuty musimy poćwiczyć. Uprzedzam, że nie unikniemy
kilkukrotnej wymiany żyłki, która przy zbyt późnym zatrzymaniu szpuli, czy niewłaściwym ustawieniu hamulca rzutowego,
skutecznie zamieni się w „brodę” nie do rozplątania. Multiplikatory posiadają hamulec rzutowy, najczęściej magnetyczny,
Markiem Syrnykiem rozmawia Ada Buniewicz.
który każdorazowo dostosowuje się3 do 1wagi przynęty. Na po6 4
1
5
czątek radzę ustawiać go mocniej, czyli tak, aby przynęta zwisa- W tym roku do szkół poszła spora grupa 6-latków. To nie za
2 7 opadała.
5
1 na naukę? 1 7
5
wcześnie
jąca z czubka wędki po puszczeniu szpuli minimalnie
W całej Europie w szkołach są 6-latki i nikt nie robi z tego powoW miarę nabywania wprawy można nieco poluźniać hamulec,
7 6
1
6 9
8
co oczywiście ma istotny wpływ na odległość rzutu. Z firm pro- du wielkiego rabanu. Kwestią podstawową jest przygotowanie
3
8
7a nie samych
8 dzieci. 3 5
dukujących multiplikatory śmiało mogę polecić
trzy:9 Daiwa, szkół i nauczycieli,
Shimano i Abu. Wybór wędzisk jest dość spory i każdy znajdzie
Dużo rodziców
pierwszaków
6 8 4
3
6 zwraca5 się4do was z prośbą o
coś odpowiedniego dla siebie. Generalnie przy castingu stosuje
pomoc?
się krótsze spinningi, zwłaszcza jeśli używamy bardzo ciężkich
W tym roku daliśmy 37 odroczeń realizacji obowiązku szkolneprzynęt.
go, wcześniej bywało ich po 5-6. Rodzice nie byli pewni, czy ich
Naukę castingu polecam rozpocząć raczej na boisku czy łące, 6-latek może iść do szkoły. I nie chodziło tu o przeszkody natury
intelektualnej, ale rozwój emocjonalno-społeczny.
niż od razu na wodzie.
Co zrobić, jeśli u dziecka - ucznia pojawią się te problemy?
Jeśli jest w szkole, nie ma możliwość cofnięcia go do przedszkola. Trzeba z nim popracować tak, żeby włączyć go do grupy.
Rozrywka do szescianu - http://www.6an.pl
Jakie problemy mogą mieć pierwszaki?
Szkoła i nauczyciele muszą przynajmniej przez pierwsze pół
roku pracować z nimi troszeczkę inaczej. Chodzi tu m.in. o przerwy śródlekcyjne czy dywaniki do odpoczynku, które powinny
znaleźć się w klasach. Dzieci mają głównie problemy z zachowaniem, emocjami. Pamiętam na przykład jedynaka, który wcześniej nie musiał walczyć o skupienie uwagi na sobie, więc rozrabiał w szkole, bo chciał, żeby pani go zauważyła. Takie dziecko
świetnie pracuje w kontakcie indywidualnym, za to zupełnie nie
daje sobie rady w grupie. Moja córka, z kolei, mówiła, że boli ją
brzuch i siadała pani na kolanach. Swoje wywalczyła. To są małe
dzieci i nauczyciel musi sobie z tego zdawać sprawę.
Rafał Orlikowski
Co zrobić z przedszkolakiem, który wciąż płacze, bo źle znosi rozstanie z rodzicami?
Trzeba mu dać miesiąc - dwa na adaptację. Jeśli jednak taka sytuacja się przedłuża, należy sprawdzić, czy coś złego nie dzieje
się w przedszkolu, ewentualnie przyjść do poradni i zrobić diagnozę, bo być może coś jest na rzeczy.
Dziękuję za rozmowę.
Baba na fitnessie
Czym byłabym kobieta bez kompleksów? Niczym.
Nie to, żebym miała sobie coś specjalnie do zarzucenia. Na niezbyt długie i nieco dziwne w kształcie nogi nie mam specjalnie
wpływu. Za to na mało umięśniony brzuch, średnio jędrny tyłek
i widoczny gdzieniegdzie cellulit już tak. Mniej więcej półtora
roku temu postanowiłam: dość narzekania. Idę na fitness.
Zupełnym sportowym lamusem nie byłam. Spaliło się przecież
te kilkanaście tysięcy kalorii na trasie biegowej czy korcie tenisowym. Szkoda tylko, że od razu uzupełniałam braki i pochłaniałam w całości m.in. tabliczki czekolady „z okienkiem”. Tym razem
miało być inaczej: chciałam zmienić swoje nawyki żywieniowe.
Wywaliłam z lodówki wszystkie słodkie jogurty, żółte sery i ukochane Kinder Maxi Kingi. Zamiast nich pojawiły się chude twarogi, jogurty naturalne, 0,5% mleko i płatki owsiane.
Wszystkie poradniki trąbią o tym, że najlepiej sprawdza się połączenie diety ŻP (żryj połowę) z regularnymi ćwiczeniami. Spodziewałam się więc S P E K T A K U L A R N Y C H efektów. Do
wakacji chciałam mieć ciało Ewy Chodakowskiej albo przynajmniej Anny Lewandowskiej. Czy oczekiwania okazały się inne
niż rzeczywistość?
Podejście I, marzec 2013 – step dla początkujących
Na pierwsze zajęcia fitness namówiła mnie młodsza siostra,
która potrzebowała sposobu na oderwanie się od nauki przed
maturą. „Chodźmy na step dla początkujących, będzie fajnie” –
mówiła. Chociaż moja koordynacja ruchowa pozostawia wiele
do życzenia (nie bez powodu dostałam w podstawówce ksywkę
„cyborg”), zgodziłam się. Co trudnego może być w powtarzalnym wchodzeniu na coś, co przypomina taboret z logo producenta sprzętu sportowego? NA PEWNO dam sobie radę – myślałam.
W jak wielkim byłam błędzie okazało się już następnego dnia
rano. Nie mogłam podnieść się z łóżka, a później bez bólu pokonać trasy z sypialni do łazienki.
To miał być step dla początkujących? Po 15 minutach zajęć koszulka nadawała się do wymiany, a tusz spływał mi z rzęs niczym łzy po policzkach.
I tylko sama nie wiem, czy bardziej zmęczyła mnie intensywność
zajęć, czy moje rozpaczliwe próby zapamiętania układów choreograficznych. Do perfekcji opanowałam jedynie krok Basic.
Cała reszta: L-step, trzy kolana, mambo schasse, lift… wszystko
działo się tak szybko. Jak na zajęcia dla początkujących zdecydowanie zbyt szybko.
Podejście II – kwiecień 2013 – fit ball
„Chodźmy dziś na fit ball. Nie mam pojęcia, o co w tym chodzi.
Ale nazwa jest fajna, więc musi być fajnie. NA PEWNO pójdzie
nam lepiej niż ostatnio” – tym razem to ja namawiałam młodszą siostrę, która po stepie umierała tak samo jak ja albo jeszcze
bardziej.
Fit Ball okazał się zajęciami z wielkimi dmuchanymi piłkami. Na
początku tylko siadałyśmy na nich okrakiem i pulsowałyśmy w
rytm niezbyt energicznej muzyki. „Łatwizna” pomyślałam. Schody zaczęły się, kiedy trzeba było z piłki zejść, podnosić ją i ściskać
przedramionami. Później jeszcze jakieś brzuszki z piłką między
nogami i inne podobne wyciskacze potu. Znacie to uczucie, kiedy boli was tak bardzo, że trzęsiecie się jak galarety i macie wrażenie, że coś Wam odpadnie? Kiedy wróciłam do domu po tych
zajęciach byłam przekonana, że ramiona zostawiłam na sali.
Podejście III – listopad 2013 – plan minimum
Na jakiś czas odpuściłam fitness, bo sesja, później wakacje, a
więc sezon tenisowy i biegowy w pełni. Po ponad pół roku przerwy (kiedy boczki i cellulit dały o sobie znać) wróciłam na salę.
Tym razem z mocnym postanowieniem poprawy. Znalazłam w
Warszawie klub fitness, kupiłam karnet i wyznaczyłam sobie
ambitny plan minimum 3 treningów w tygodniu. Miało być coś
na spalanie tkanki tłuszczowej, wzmacnianie i rzeźbienie niektórych partii ciała i rozciąganie obolałych mięśni.
Na rzeźbienie – ABT. Zaczęłam z grubej rury, czyli od zajęć, które skupiają się na kształtowaniu brzucha, ud i pośladków. Taki
Dziecko w teorii i praktyce
Czy dzieci można zostawić same w domu? W jakim wieku i na jak długo? Czy można urządzić imieniny i wypić drinka, kiedy one są w mieszkaniu? Te pytania tylko z pozoru są proste.
Do napisania tekstu zainspirowała mnie sytuacja, której byłem
świadkiem. Godzina około 18.00. W jednym z wałeckich lokali za
barem stoi kobieta, która od czasu do czasu zastępuje właściciela.
Samotnie wychowuje dwójkę dzieci i wiadomo, że każdy grosz
się przydaje.
W barze pojawia się mężczyzna. Po czasie okazuje się, że to były
mąż i ojciec starszego syna. Jest pozbawiony praw, na stałe mieszka za granicą. Dzwoni na policję informując, że dzieci są pozostawione bez opieki w domu. Chodzi o piętnastoletniego chłopaka i
jego pięcioletniego przyrodniego brata. Kobieta wraca do domu,
a po chwili pojawia się policja. Nic się nie dzieje, ale... Co by było,
gdyby matki nie zastali? Czy zgodnie z prawem mogła zostawić
dzieci same?
***
- Przede wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek - uspokaja
przewodnicząca Sądu Rodzinnego w Wałczu, sędzia Barbara Kur.
Rodzice mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za brak należytej opieki, co nie znaczy, że mają być 24 godziny na dobę z
dziećmi.
- W tym przypadku kobieta była dwie czy trzy godziny poza domem - tłumaczy Barbara Kur. - Miała telefon i dzieci miały telefon,
mogli się więc w każdej chwili kontaktować. Dobrze jest takiej
sytuacji poprosić sąsiadkę, aby zaglądała od czasu do czasu, ale
też, żeby dzieci mogły do niej zwrócić się o ewentualną pomoc.
- Dzieci od 7 roku życia są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu
drogowego – dodaje st. sierż. Beata Budzyń.
To znaczy, że mogą same poruszać się po drodze np. wracając ze
szkoły. Młodsze muszą przebywać pod opieką osoby dorosłej lub
takiej, która ukończyła przynajmniej 10 lat.
- To daje pewien pogląd na kwestie opieki, ale istotne są okoliczności - wyjaśnia. - Dzieci czekają same po szkole na powrót rodziców z pracy. Na drugim biegunie są rodzice, zostawiający dzieci
na całą noc, bo idą balować.
***
Drążę temat dalej: czy rodzice w świetle prawa mogą w domu
wypić drinka w obecności dzieci, na przykład na rodzinnej imprezie?
- Sąsiedzi, najczęściej ci skłóceni, biorą za telefon i zgłaszają na
policję, że za ścianą libacja, a tam są dzieci. I nie są to pojedyńcze
przypadki - przyznaje B. Budzyń.
Oczywiście patrol jedzie, bo takich zgłoszeń nie można lekceważyć. Jeśli jest to normalna, kulturalna impreza rodzinna policja nie
wyciąga żadnych konsekwencji. Ale bywa też, że dzieci są zaniedbane, głodne, a rodzice pijani.
- Wówczas oczywiście wdrażane są wszelkie procedury, które
przede wszystkim mają zabezpieczyć opiekę dla dzieci - mówi
Beata Budzyń.
Iza Gabrysiak z PCPR często uczestniczy w interwencjach i odbieraniu dzieci kompletnie pijanym rodzicom. Dlatego będąc w
domu sama z dzieckiem nigdy nie wypije nawet szklanki piwa.
Takie zboczenie zawodowe.
- Nigdy nie mogę przecież przewidzieć, czy coś złego się nie
stanie, czy nie będę musiała z dzieckiem jechać np. do szpitala
- mówi.
***
Pojawia się kolejne pytanie: czy za wypadek dziecka odpowiadają prawnie rodzice, jeśli byli pod wpływem alkoholu?
- Znów chodzi o zdrowy rozsądek – podsumowuje sędzia B. Kur.
- Ważne, na ile wypity alkohol wpływał na zdolność opieki nad
dziećmi. Tu oczywiście w grę wchodzi również wiek dziecka. Wypadek nastolatka należy inaczej traktować niż niemowlaka.
Prokurator bada, czy gdyby rodzice byli trzeźwi nie doszłoby do
wypadku. Czy nie zaniedbali opieki nad dzieckiem. Najczęściej
okazuje się, że wypadek zupełnie nie miał związku z drinkiem
wypitym przez rodzica, ale.... problemy są w każdym przypadku.
Stąd wniosek, że lepiej jednak nie pić.
R. Orlikowski
pakiet 3 w 1. Trening polega na wykonywaniu serii różnych,
niezbyt trudnych ćwiczeń. Haczyk jest taki, że do większości z
nich niezbędne są ciężarki na nogach. A to znacznie komplikuje zadanie. Składy, wypady, pajacyki, brzuszki… i motywujące
pokrzykiwania instruktorki: „Dacie radę, jeszcze tylko osiem powtórzeń!” - oj, nie było lekko. Po godzinie ABT czułam się jak
przekręcona przez maszynkę. Pot kapał z czoła na matę, a włosy
były mokre jak po prysznicu. Zakwasy następnego dnia? Żeby
tylko następnego…
Na spalanie, nie znalazłam niczego lepszego niż fat burning.
Istotą tych zajęć jest intensywne pozbywanie się tkanki tłuszczowej. Na pierwszy trening szłam pełna optymizmu. W końcu
coś, co pozwoli mi pozbyć się wylewających się ze spodni boczków! Spodziewałam się ostrego wycisku i morderczego wysiłku,
po którym nie będę w stanie podnieść się z łóżka. Nic bardziej
mylnego: czekały na mnie układy choreograficzne, które przyswoiłam zdecydowanie szybciej niż te na stepie dla początkujących. Po godzinie nie byłam jeszcze mistrzem fat burningu, ale
przynajmniej kojarzyłam co to jest step touch, step out, v-step,
a-step, pony i inne kroki.
Na rozciąganie wybrałam pilates, który przy ABT i fat burning’u
okazał się prawdziwą fitnessową pestką. Zamiast potu i rozmazanego makijażu - spokojne ćwiczenia na różne partie ciała i
relaksująca muzyka. Wszystko po to, żeby wyrównać oddech i
wzmocnić głębokie mięśnie brzucha i grzbietu. Niektóre moje
koleżanki śmieją się, że pilates to zajęcia dla pierdzących pań
w średnim wieku. Coś w tym jest – na sali najwięcej jest kobiet
dojrzałych, które nie zawsze kontrolują swoje czynności fizjologiczne. Za pierwszym razem, kiedy usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk, byłam lekko hmm… zdziwiona. Po kilku tygodniach zajęć zdałam sobie sprawę, że nie ma co się dziwić ani
wstydzić, bo ten pilates ma po prostu taki klimat.
Wróćmy do jednak do sedna. Czy efekty moich ćwiczeń były
S P E K T A K U L A R N E?
W okolicach maja 2014 zauważyłam delikatne zarysy skośnych
mięśni na brzuchu, ale do idealnie wyrzeźbionego ciała Ewy
Chodakowskiej było mi naprawdę daleko. Znajomi i rodzina
odnotowali więcej zmian: smukłe uda, węższą talię, ładnie zarysowane ramiona, podniesioną pupę i ubytek tłuszczyku w
okolicach nerek. Twierdzą, że mam sylwetkę fit i poruszam się,
jak fit.
Niestety miłość do słodyczy okazała się silniejsza niż prozdrowotne właściwości jogurtów naturalnych. Wróciły stare zwyczaje żywieniowe, ale dzięki regularnym treningom czuję się dużo
lepiej we własnym ciele. I, co najważniejsze, bez wyrzutów sumienia pochłaniam kolejną kostkę czekolady „z okienkiem”.
Justyna Chruścicka
Dzień Życzliwości
dla Marka
z Wałcza
Wałczanin Marek Kuternowski od ośmiu lat leży w
śpiączce. Nikt mu nigdy nie pomógł, ale też rodzina
nigdy nie prosiła o pomoc.
Pomysł na zorganizowanie akcji podsunął Piotr, brat M. Kuternowskiego, który sam pomaga innym. Kilka lat temu oddał
szpik kilkuletniemu chłopcu, tym samym ratując mu życie.
- Piotrek, podczas akcji charytatywnej na rzecz chorego na białaczkę Mikołaja Czermaka, opowiedział nam, jakie nieszczęście
dotknęło jego rodzinę. Nie ukrywał, że Marek został opuszczony przez wszystkich - mówi Barbara Radkiewicz z WCK. - Nie
chodzi o to, że czegoś żądał, czy oczekiwał. Po prostu zwrócił na
to uwagę, a ponieważ razem z panią dyrektor postanowiłyśmy
robić akcje charytatywne raz w roku, następny koncert po Mikołaju miał być dla Marka.
21 listopada przypada Światowy Dzień Życzliwości, stąd nazwa
akcji "Dzień Życzliwości dla Marka z Wałcza". Tego dnia odbędą się koncerty, m.in. „Majtków Bosmana" i licytacje. Udało się
już załatwić fanty z autografami żużlowca Jarosława Hampela
(dwukrotnego indywidualnego i sześciokrotnego drużynowego mistrza świata), elektronarzędzia ze sklepu „Mrówka" i płyty
z autografami znanych muzyków. Fanty na licytację zbierane są
codziennie od 8.00 do 16.00 w Centrum Informacji Turystycznej
WCK.
- Jako WCK zapewniamy pomieszczenia i ludzi do pracy, ale prosimy o wsparcie imprezy wszystkich ludzi dobrej woli - apeluje
dyrektor WCK Małgorzata Laskowska-Iwanowicz. - Zależy nam
na tym, aby akcja była atrakcyjna i przyciągnęła jak najwięcej
osób. Chodzi przecież o to, żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy
na leczenie Marka.
W akcję zaangażowali się już m.in. Magda Komerska i Marek
Zawieja.
Opr. M.C.
KOBIETA
Wygląda Pani na bardzo silną kobietę. A
jest?
Tak mi się wydawało. Ale kiedy moja córka,
która jest w ciąży, miała wypadek samochodowy, rozsypałam się. Usiadłam i płakałam.
Na szczęście, wszystko dobrze się skończyło.
Tydzień temu podczas prywatnej rozmowy, opowiedziała mi Pani tak spontanicznie o pracy lekarza, widzianej z drugiej
strony lustra. Byłam zaskoczona.
- Taka jest prawda. Tego coś boli, tamtego piecze, temu coś rośnie.... Nikt nie przychodzi do
gabinetu, żeby życzyć mi miłego dnia. To normalne, ale lekarz mimowolnie staje się współwłaścicielem tych wszystkich chorób, problemów. Mój mąż - lekarz reaguje podobnie, bo
to wrażliwy facet. Przy kolacji przeżywa, że
zrobił badanie i był rak. Mówię mu, ty lepiej
opowiedz, że obejrzałeś się na ulicy za jakąś
laską z dużym biustem i długimi nogami. Zabieramy bagaż cudzych chorób do domu, a to
jest złe.
Jakie ma Pani najbardziej dramatyczne
wspomnienie ze swojej praktyki lekarskiej?
- Rak sutka u mojej przyjaciółki, którego
stwierdziłam w dniu jej imienin. Pomimo oporów: daj spokój, nie dziś, są twoje imieniny,
zgodziłam się zrobić USG. Widziałam obraz,
który sugerował poważne zmiany. Nie dałam
tego po sobie tego poznać, ale od razu pobrałam wycinek do badania. Na szczęście wyszła
z tego. Wczesne rozpoznanie daje stuprocentową gwarancję wyleczenia.
Bada Pani piersi kobiet w czasie wizyty?
Wykonując badanie ginekologiczne, odważam się zadać pytanie: jak piersi? I wtedy oglądamy. Myślę, że kobiecie lekarzowi jest łatwiej
niż mężczyźnie. Niektóre panie przychodzą
regularnie tylko na USG piersi. Pamiętam jedną z nich. Obraz potwierdził, że piersi są zdrowe. Coś mnie tknęło i zaproponowałam badanie ginekologiczne. W USG dopochwowym
wyszedł rak endometrium, który daje późne
objawy, więc jest trudny do leczenia. Pojawia
się najczęściej u kobiet dojrzałych. Niepokój
powinno zawsze wzbudzić krwawienie po
menopauzie. Ale jeśli nawet nie ma objawów
patologicznych, trzeba przynajmniej raz na
dwa lata zrobić sobie takie USG.
To się chyba nazywa intuicją lekarską...
Trzeba patrzeć szerzej na pacjenta. Robiąc
USG młodej kobiecie znalazłam guza jelita, i
"podesłałam" ją mężowi - gastrologowi. Kobieta jest cztery lata po zabiegu i żyje.
Wróćmy jeszcze do raka piersi.
Najmłodsza pacjentka miała 21 lat. Rak został
u niej wykryty przy okazji urazu mechanicznego w pierś tępym narzędziem. Obstawiłam
i bez wględu na to, jaką decyzję
podejmie - nie potępia. Zdarza się,
że mówią zażenowane: bo pani jest
jak moja mama.
W moim gabinecie badanie zwyWywiad prawie rzeka z dr Krystyną Kołodziejską-Motyl kle trwa 30 sekund, a rozmowa 30
minut i to nie tylko w przypadku
pierś antybiotykami na krwiak. Podczas ko- ciężarnych. Mam taką zasadę, że kobietom,
lejnego badania, obok krwiaka zauważyłam które przychodzą na wizytę kontrolną po
zmianę. Musieliśmy usunąć część sutka. Po- urodzeniu dziecka zawsze zadaję to samo pyjedyńcze przypadki zachorowań zdarzają się tanie: z jakiej półki cenowej mam przepisać
między 20 a 27 rokiem życia, a najwięcej w pigułki antykoncepcyjne, bo jest duża rozokresie menopauzy i po.
piętość: od 7 do 60 zł za opakowanie? Nigdy
Jak kobiety reagują na informację o choro- nie pytam, czy tylko po ile, bo w pierwszych
ośmiu tygodniach często zdarzają się wpadki
bie? Walczą czy załamują się?
Z reguły walczą, są bardzo dzielne. Chociaż i dla wielu kobiet jest to potem dramat. One
mam panie w starszym wieku z bardzo za- protestują, mówią, że będą uważać. A ja im na
awansowanym nowotworem, które nie wyra- to, że uważać mogą, żeby nie wejść w kałużę.
A świat od wieków jest tak skonstruowany, że
żają zgody na żadne leczenie.
kobiety pełnią rolę służalczą w stosunku do
Czy nauczyła się Pani stawiać złe diagnozy facetów. Jeśli on ma ochotę się pokochać, ona
i mówić o nich pacjentom?
się zgadza. Więc daję terapię na sześć miesięWszyscy mnie znają, wiedzą, że jestem praw- cy. Chciałabym, aby w podobnej sytuacji ktoś
domówna. Po badaniu w gabinecie mogę mnie też tak potraktował
mieć podejrzenia, ale pewność dają dopiero
badnia histopatologiczne. A ja nigdy nie po- Czy aborcja jest problemem?
wiem, że rak, dopóki nie mam potwierdzenia. Jestem już 30 lat w Wałczu. One wiedzą, że
Jeśli mnie coś zaniepokoi, mówię: wygląda mi ja nie usuwam ciąży i z tym problemem nie
to bardzo brzydko, bardzo niebezpiecznie; już przychodzą. Są przypadki ciąży niechcianej.
daję telefony do osób, które być może obalą Ja ją stwierdzam, kobieta nie wraca do mnie, a
moją teorię. Nie używam na tym etapie słowa ja jej nie pytam, bo to jest i tak bardzo trudna
decyzja dla niej. Zawsze staram się tak ustarak, bo to bardzo drogo kosztuje psychikę.
wić pacjentki, żeby one tego nie chciały.
Zgadzam się z Panią. Cytologia, którą robiłam po porodzie, wyszła źle. Lekarz za- Na drugim biegunie są poronienia.
miast powiedzieć po prostu, że musimy Utrata dziecka to dla matki dramat. Ale musi
powtórzyć badania, stwierdził, że widzi się z tym pogodzić i zbierać siły na nowe żykomórki atypowe charakterystyczne dla cie. Pamiętam kobietę, której dziecko zmarło
stanu rakowego. Ja słyszałam tylko słowo przy porodzie. Nie marnowała swojej energii i
rak i dostałam na głowę. Widziałam go w krótko potem urodziła zdrową córeczkę.
każdym fragmencie ciała przez wiele lat.
Na pytanie, które chcę zadać nie ma dobrej
Może mamy za mało psychologii na studiach, okazji... Co się dzieje z ciałkiem dziecka w
ale życie nas uczy zachowań. Najwięcej obaw przypadku poronień. Jest wyrzucane?
u pań wywołuje właśnie zły wynik cytologii. Poronienie nie podlega procedurom. Jeśli
Tłumaczę im wtedy, że każda próbka prze- matka sobie życzy, może zabrać laleczkę i
chodzi przez dziewięć par rąk w laboratorium, pochować do wspólnego grobu. Jeśli nie - w
a na każdym etapie badania może wystąpić każdym, nawet najmniejszym szpitalu - płód
błąd. Więc trzeba diagnostykę powtórzyć za zostanie poddany kremacji. Nigdy nie jest
dwa miesiące. I ta pacjentka się uspokaja. Na wyrzucany na śmietnik. W przypadku poroszczęście w wielu przypadkach badania się du po 22 tygodniu matka dostaje akt zgonu
nie potwierdzają.
dziecka.
Czy cytologia może nas ustrzec przed rakiem szyjki macicy?
Badanie ocenia prawidłowość komórek szyjki
macicy. Nie pamiętam, żeby u kobiety, która
w miarę regularnie robiła cytologię, rozwinął
się rak szyjki macicy. Lekarze zalecają co trzy
lata badania, a ja swoim pacjentkom co rok. A
pani kiedy robiła? Zapraszam na fotel.
Przyjdę niedługo. Wszystkie nowotwory
kobiece mamy już omówione, czas porozmawiać o nowym życiu.
Najpiękniejsze w moim zawodzie jest to, że
obserwuję rozwój i witam na świecie nowe
życie. Nie ma nic piękniejszego niż cud narodzin, radość rodziców. Z tego punktu widzenia lekarze położnicy są szczęściarzami.
Średni wiek matek przesunął się. Około 50%
kobiet zachodzi w ciążę w wieku 29 - 33 lat,
25% znacznie wcześniej, a 20% w wieku 38 -42
lata. Najstarsza moja ciężarna ma 46 lat. Ciąża
40-latek to najczęściej efekt wpadki. Wbrew
obiegowym opiniom, są obciążone one bardzo małym ryzykiem. Kobiety ciężarne po 35
roku życia objęte sa opieką państwa, mają
nieodpłatne wszystkie badanie genetyczne.
Nie każda ciąża jest radosną nowiną...
Najważniejsza jest rozmowa, wsparcie psychiczne. Trzeba poznać sytuację rodzinną
kobiety. Ona musi czuć, że lekarz ją rozumie
Publikowaliśmy niedawno rozmowę z bardzo młodą mamą. Apelowała do rodziców
nastolatek, aby chodziły z nimi do ginekologa po antykoncepcję.
Matki rzadko przyprowadzają córki, bo to
jest temat w wielu domach ciągle wstydliwy.
Najczęściej laski same przychodzą. Zgodnie
z prawem, mogę przepisać środki antykoncepcyjne dziewczynie, która skończyła 16 lat.
Młodsze muszą mieć zgodę rodziców. Pamiętam 15-latkę, która pod jakimś pretekstem
wywabiła mamę z gabinetu i poprosiła o pigułki, bo ma chłopaka, którego kocha. Zawołałam mamę i tłumaczę: czy pani się podoba
czy nie córka będzie uprawiać seks, więc lepiej niech pani się zgodzi.
Pani ginekolog jest mężyczyzną czy kobietą?
Chodzę do mężczyzny, tego samego od wielu
lat, bo nie miałam koleżanki w tej specjalizacji.
Jest Pani wierząca?
Tak, ale nikt mnie o to nigdy nie pytał.
Wiele kobiet wierzących nie stosuje antykoncepcji, bo uważa, że są to środki wczesnoporonne.
Bzdura. Wczesnoporonne są tabletki, które
zażywamy po stosunku. Antykoncepcyjne:
plastry, pigułki, krążki, spiralki zatrzymują
owulację, poprzez działanie hormonów. Nie
dochodzi do zapłodnienia, bo nie ma jajeczka. Chociaż ksiądz powie, że nie trzeba przeszkadzać owulacji...
Woli pani badać czy być badaną?
Zdecydowanie badać. Dlatego rozumiem
swoje pacjentki. Wiele kobiet krępuje się.
Wstydzą się na przykład tuszy albo problemu
z nietrzymaniem moczu. To jest dla nich niekomfortowe. Są szczęśliwe, że ja o to pytam.
Nietrzymanie moczu ma najczęściej podłoże
genetyczne. Babcia sikała, mama sika, córka
będzie. Zdarza się też, że po porodzie dochodzi do uszkodzenia dna miednicy mniejszej.
Wiek kobiet dotkniętych tą dolegliwością niestety obniża się. Kobieta nagle mocno schudnie, nie wszystko się obkurczy i pojawia się
problem.
Przepisuje pani wtedy pampersy...
Proponuję kulki do ćwiczeń mięśni Kegla.
Wkłada się je do pochwy w ciągu dnia. W
środku tych większych kulek, są mniejsze.
Przy potrząśnięciu grzechoczą, ale tego
oczywiście nie słychać. Gdy kobieta chodzi,
kulki się przemieszczają. Drgania wymuszają
skurcz mięśni. Są też inne ćwiczenia, takie jak
zatrzymywanie moczu i sikanie, czy zwieranie
i rozluźnianie odbytu.
Od tematu menopauzy nie da się uciec.
Menapauza to ostatnia miesiączka. Kobietom, które od wielu lat stosują antykoncepcję
hormonalną trudno określić ten moment. Po
prostu, któregoś dnia zamiast łykać tabletkę
antykoncepcyjną, przechodzą na hormonalną terapię zastępczą. Czas przekwitania zapisany jest w genach. Chociaż tryb życia i dieta
mają też na to wpływu. Zwykle występuje
między 46 a 52 rokiem życia.
Czy menopauza musi „boleć”?
HTZ jest od dawna na świecie normą. Nie
warto katować siebie i otoczenia. Szczególnie
polecam HTZ nauczycielkom, które z racji zawodu - szybko tracą cierpliwość i są nerwowe. A menapauza to jeszcze nasila. Znajoma
nauczycielka żaliła się: Jak mnie mój stary
wkurza. Siedzi przy stole, czeka na jedzenie
i uderza widelcem w stół. Krew mnie zalewa. Po kilku miesiącach od wdrożenia terapii
przyszła podziękować: Krysiu! Dałaś mi nowe
życie!
Dla kogo HTZ?
Dla wszystkich kobiet.
Czy tabletki hormonalne nie zwiększają
ryzyka zachorowania na raka, szczególnie
raka piersi?
Powiem tak: w czasie swojej długiej praktyki
zdiagnozowałam raka piersi u 50 kobiet. Żadna z nich nie stosowała hormonów. Nauka
mówi, że jeżeli ktoś jest predysponowany do
raka, to hormony mogą przyspieszyć ujawnienie się guza. Ale prawidłowo zalecane nie
wywołają choroby.
Przeciwskazaniem do HTZ są choroby żył.
To prawda?
Tylko pewnym ograniczeniem. W przypadku
chorób układu krążenia, chorób żył lekarz dobierze odpowiednie tabletki.
Jaki ma Pani sposób na odreagowanie
stresu zawodowego?
Często odwiedzamy córkę w Szczecinie albo
wyjeżdżamy gdzieś na weekend, byle poza
Wałcz, żeby zapomnieć o problemach zawodowych. Wracam odrodzona.
ARTYZM PRECYZJI, MISTRZOWSKA DOKŁADNOŚĆ...
BEZ
78-600 Wałcz, Al. 1000-lecia 4, tel. 67 387 19 58 BA PŁATNE
DAN
pn.-pt. 9.00-18.00, sobota 10.00-14.00
WZRO IE
KU
Nowa korzystna refundacja NFZ
limit do 50,- zł za jedną soczewkę
Dla dzieci, limit wystarcza na pokrycie kosztów wstawienia soczewek. /Podstawowy standard/
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Chruścicka
K U LT U G R AT K A
Kino Tęcza
Spódnice w górę
7-13.11 godz. 17:45, Francja od 12 lat, 16 zł
Najsłynniejsze Francuzki świata w komedii
stworzonej przez kobiety, o kobietach – dla
kobiet i dla mężczyzn, którzy ich pożądają.
Omar
do 13.11, godz. 20:00,
Palestyna, od 12 lat
Młody Palestyńczyk, Omar, zostaje aresztowany
pod zarzutem zabójstwa izraelskiego żołnierza.
Aby odzyskać wolność, decyduje się na bycie
informatorem.
Muzeum - Wystawa "Kadry kreślone piórem"
8 listopada godz. 14 - Charytatywny mecz Orzeł
Wałcz - Błonie Barwice, w ramach akcji "Dzień
Życzliwości dla Marka z Wałcza", MOSiR Wałcz
WCK
11 listopada godz. 12:00 - Wernisaż wystawy
autorskiej Andrzeja Gałeckiego, wstęp wolny,
sala klubowa
10 listopada godz. 10:30 - Głośne czytanie bajek i
bajek, biblioteka dziecięca
11 listopada godz.13:00 - Powiatowe
Uroczystości z okazji Dnia Niepodległości, plac
przy pomniku Marszałka Piłsudskiego
13 listopada godz. 19:00 - Recital Katarzyny
Groniec "ZOO" - piosenki Agnieszki Osieckiej,
cena 40/30 zł, sala widowiskowa
14 listopada godz. 12.30 - Spektakl teatralny dla
młodzieży ''Zdążyć przed Panem Bogiem", Teatr
Kraków, sala widowiskowa
Mirosławiec
9 listopada godz. 10.00 - V Turniej Orlików o
Puchar Przedniczącego Rady Powiatu, Zespół
Szkół w Mirosławcu
23 listopada godz. 18.00 - Koncert Zespółu Tańca
Ludowego AWF Poznań, Ośrodek Kultury
Człopa
8-9 listopada od godz. 11.00 - Ogólnopolskie
Turnieje Piłki Nożnej o Puchar Burmistrza Miasta
i Gminy Człopa, Polsko-Niemieckie Centrum
Kultury i Sportu
11 listopada godz.12.00 - Uroczysta Msza Święta
za Ojczyznę, kościół św. Antoniego
Tuczno
8 listopada godz. 17.00 - Wernisaż wystawy
Rafała Rubaka "Kiedy ściany oddychają", Stara
Remiza
DZIADY Z KOT – EM:
DOBRE, BO (STARO)POLSKIE
Nie amerykański Halloween, ale staropolskie
Dziady świętowali w Tucznie.
Imprezę w pubie „Kamyczek” rozpoczęły warsztaty dla dzieci, które prowadził Marcin Madajczyk. Atrakcją drugiej części wieczoru była prezentacja na temat historii obchodów Dziadów,
przygotowana przez Iwonę Kreczko, wystawa
prac Katarzyny Mażulis i projekcja filmów.
Bardzo smacznym, a przy tym oryginalnym i –
zgodnie z konwencją wieczoru – staropolskim
poczęstunkiem okazała się kapusta grochem,
serwowana przez właścicieli „Kamyczka” - Renatę i Gwidona Krajnika.

Podobne dokumenty

Złoto Srebro - dziennik powiatu wałeckiego

Złoto Srebro - dziennik powiatu wałeckiego Historie moich rozmówców pokazują, że się da - pisze Justyna Chruścicka.

Bardziej szczegółowo