za chlebem. Niemiec nie wygląda przyjaźnie na twarzy, co mnie od

Transkrypt

za chlebem. Niemiec nie wygląda przyjaźnie na twarzy, co mnie od
Autor
Krzysztof Karpiński
Za Renem…
za chlebem.
Niemiec nie wygląda przyjaźnie na twarzy, co mnie od początku
zmartwiło. Ma nieprzyjemną twarz! Małe świdrujące brązowe oczka,
zapadnięte policzki, haczykowaty wąski nos i siwe dłuższe włosy w
stylu Chopina. Zresztą to jest dobre porównanie – taki Chopin tylko
bardziej ponury i wychudły.
Ja nazywam się Wilk. Karol Wilk. Mam 56 lat.
Przyjechałem tu do pracy jako Betreuer, czyli opiekun do staruszka.
W zasadzie to jako opiekun i osoba do towarzystwa. Tak było
mówione w Polsce, w firmie która mnie tutaj przysłała. Tu na miejscu
okazało się, że ja muszę go prawie całego smarować jakimiś maściami
i masować mu plecy.
Starzec ma też na nogach jakieś rany i trzeba mu zmieniać tam
opatrunki. Lewa noga po prostu krwawi i powiedziałem przytomnie,
że powinna to robić Krankenschwester (pielęgniarka). Zostało to
zrozumiane choć niechętnie, przez jego córkę Charlotte (co ciekawe
ona jest lekarzem). Starzec na prawej nodze sam zmienia sobie
opatrunek. Ja muszę mu ją tylko zabandażować. Pierwszego dnia
zrobiłem to z rozpędu, czyli bez lateksowych rękawiczek. Tak jak mi
to pokazał poprzedni opiekun którego zmieniłem, czyli Węgier Tibor.
Teraz będę to robił tylko i wyłącznie w rękawiczkach, co dobitnie
oznajmiłem córce!
Muszę też pomóc mu zmienić pieluchę. Wygląda to tak - on siedzi na
łóżku przodem do mnie z tą pieluchą już opuszczoną poniżej kolan. Ja
mu ją ściągam i wyrzucam do kosza. Potem on trafia stopami w
otwory tej nowej do założenia, po czym kładzie się na łóżku i sam ją
sobie podciąga.
Są podobno jeszcze jakieś problemy z jego intymnym myciem.
Nieśmiało zasugerowała mi to od razu Charlotte.
Tego jak się to robi i jak to wygląda, jeszcze nie doświadczyłem.
Prawdę mówiąc jest to dla mnie tak zwany szok! Po prostu szok!
Zabiegi z nim zaczynają się między 8 a 10 rano, w zależności od tego
kiedy starzec wstanie i trwają około godziny.
Na razie inne rzeczy typu pranie, prasowanie czy sprzątanie mnie
omijają. Odczuwam, że on ma do mnie jakiś spory dystans. Wynika to
prawdopodobnie z postrzegania mojej fizjonomii, jako dalekiej od
wykonywania na co dzień prac fizycznych. Chyba dlatego na te inne
przyziemne obowiązki mnie jeszcze nie naciska.
Przyznaję bez protestu - nie jest to łatwy chleb do zarobienia i to z
wielu różnych powodów.
Powiem tak! Gdybym przyjechał tutaj własnym samochodem i
zobaczył jaki oryginalny pacjent tu na mnie czeka, to bym się szybko
stąd zawinął. A tak?
Najpierw przejechałem tysiąc sto kilometrów autokarem z Polski do
Wiesbaden. Potem przywieziono mnie przy pomocy Charlotte i jej
samochodu do Waldenheim. Z ciężką walizą, która nagle stała się dla
mnie żelazną kulą u nogi. Ta waliza nie pozwalała mi na żaden
swobodny ruch. Nie mogłem jej przecież tak po prostu porzucić.
Zapewne w tak małym miasteczku jak to tutaj, nie ma nawet żadnej
taksówki, którą można by było wynająć i gdzieś stąd wyjechać. Nie
mówiąc już o tramwajach czy jakiś autobusach. Zostałem więc po
prostu zwyczajnie uziemiony.
Wprowadzono mnie do średnio ładnej willi. Jej architektura wygląda
jak zwykły zestaw z klocków Lego. Kilka pudełek ustawionych przy
sobie w parterze, plus nad tym czymś piętro z płaskim dachem.
Zresztą cała uliczka jest w takim właśnie stylu zbudowana.
W pewnym momencie, objawił mi się obiekt mojej troski, czyli
staruszek którym mam się tutaj opiekować za pieniądze. Nagle po raz
pierwszy go zobaczyłem… Podszedł do nas po cichu gdy
rozmawiałem na korytarzu z Charlotte. Niespodziewanie stanął przede
mną. Po chwili odwrócił się do mnie plecami i zaczął się po nich
dziwnie głaskać i masować rękami.
- Tak mi tu trzeba robić co rano – wychrypiał starczym głosem.
Mówiąc to i pokazując o co mu chodzi, wyglądał po prostu jak
psychiczny…
Spojrzałem się na Charlotte, jakby szukając w jej oczach ratunku, ale
ona spuściła tylko wzrok na podłogę, nie dając mi na to żadnej szansy.
Teraz wreszcie zrozumiałem, że nie przyjechałem tutaj na żadną
wycieczkę krajoznawczą, tylko do cholernie ciężkiej pracy!
Ten starzec z rysów twarzy w żadnym razie nie wygląda na Niemca.
Nie jest to na pewno klasyczny typ nordycki.
Może semicki, to już prędzej… Żadnych niebieskich oczu, żadnej
kwadratowej szczęki, żadnych blond czy rudych włosów.
Na razie musiałem tu zostać - tak oceniłem swoją sytuację.
Pomyślałem – dobrze! Postaram się tu wytrzymać pierwsze dwa
tygodnie do końca sierpnia.
Rozejrzę się co i jak, a potem najwyżej zrezygnuję. Przynajmniej będę
wiedział jak się stąd wydostać!
Niemiec, którym mam się opiekować ma imię powszechnie znane z
historii, chociaż dziś już dosyć rzadko spotykane. Zresztą z
oczywistych powodów. Nazywa się mianowicie Adolf.
Od razu przeszedł ze mną na Ty i kazał mówić do siebie Adi. Ja dla
przekory mówię do niego Aldi, tak jak nazywa się ta znana sieć
sklepów w Niemczech. On udaje, że wszystko jest w porządku i nie
protestuje. Wieczorami na jego prośbę gram z nim w karty. W skata.
To jest gra, o której gdzieś kiedyś w książkach czytałem, że istnieje,
ale jak się w nią gra, nie mam zielonego pojęcia.
Charlotte ustaliła ze mną zakres obowiązków. Przekazała mi też
klucze do domu i wypłaciła pięćdziesiąt euro na drobne wydatki, co
potwierdziłem podpisem (do rozliczenia na końcu kontraktu).
Charlotte jest brunetką o trochę krępej budowie ciała. Z rysów twarzy
dość podobna do Aldiego. Trochę niedbale uczesana i troszkę
piegowata na buzi, ale wydaje się być osobą sympatyczną.
Bardzo energiczna w zachowaniu.
Kiedy tylko pierwszy raz spotkaliśmy się na dworcu w Wiesbaden, od
razu chciała własnoręcznie targać moją ciężką walizkę do samochodu!
- Jutro wyjeżdżam z mężem na urlop za granicę i nie będzie mnie aż
trzy tygodnie – oznajmiła radośnie na koniec wtajemniczania mnie w
moje obowiązki.
- Za to będzie na miejscu w Wiesbaden moja siostra Pauline.
- Jakby coś się stało to proszę do niej dzwonić! – powiedziała z
tryumfem w głosie, że sobie ze mną poradziła. Teraz była już pewna,
że Adolf będzie miał kontynuację opieki przez następnego opiekuna,
czyli mnie.
- Tu są wszystkie numery telefonów – podała mi małą karteczkę i
ponownie odetchnęła.
A więc to tak – pomyślałem. Ona była w stresie czy ja zostanę, czy nie
i czy ona będzie mogła wyjechać na swoją wycieczkę?
- A gdzie Pani jedzie? – zapytałem z ciekawością i z nutą żalu, że to
nie ja właśnie jadę na wakacje.
- To będzie wycieczka rowerowa ze Słowenii przez Austrię i Czechy
do Niemiec – odpowiedziała z radosnym uśmiechem.
No, no – zastanowiłem się… To niewiasta ma zdrowie – pomyślałem
z podziwem.
Rowerem po takich górach?
Ja bym się chyba na coś takiego nie wybrał…
23.08.2014 sobota
Dzisiaj poznałem drugą córkę Aldiego. Ma na imię Pauline. Typowa
niemiecka blondynka o niebieskich oczach. Zimnych oczach. Nic a
nic nie podobna do ojca. Zapytałem ją czy może mi pomóc załatwić
modem do Internetu, ponieważ stałego łącza w ich domu nie było
(Firma Opiekunki, która mnie tu przysłała zapewniała że jest). Była
bardzo uprzejma i zabrała mnie do samochodu. Pojechaliśmy do
centrum handlowego. Trwało to może ze dwie, trzy godziny ale w
końcu załatwiła mi ten modem. Potem przez telefon go uruchomiła ale
Internet działał krótko. Tylko kilka godzin. Dlaczego tak było? naprawdę nie wiem.
Mój niemiecki nie wygląda źle, tak mówią Niemcy. Mogło by być
trochę lepiej o czym wiem ja, chociaż po tak długiej przerwie w
kontakcie z obcym językiem jest jednak przyzwoicie. Tylko że ja
posługuję się tu głównie inteligencją, a nie wykutą mozolnie wiedzą i
zasadami gramatyki.
Niemiec, któremu mam pomagać ma sypialnię na parterze willi. Ma
tam do dyspozycji także salon, kuchnię i swoją łazienkę ze specjalną
toaletą. Porusza się tylko po parterze. Ma taką fobię, że słucha
namiętnie oper nagranych na video lub CD. Głównie włoskich
tenorów i Mozarta. Puszcza to przez cały dzień! Muzykę nastawia
głośno, tak że muszę go często prosić o leise (ciszej).
Ma też dwa olbrzymie telewizory i chyba ze trzy wieże stereo.
Czasami grają jednocześnie dwie lub trzy.
Ja mieszkam na piętrze. Mam tutaj do dyspozycji swój pokój i
oddzielnie łazienkę i toaletę. Do tego są tu jeszcze trzy inne wolne
pokoje.

Podobne dokumenty