Pobierz jako PDF

Transkrypt

Pobierz jako PDF
Megamedialomania (25.06.2009)
Mira Wszelaka
Autorski przegląd prasy: Senyszyn rzekomo lepiej się ubiera niż pisze, w kasie MSZ brakuje 243 mln zł, a widmo
wyższych podatków jest coraz bliżej. Ktoś dzieli już skórę na Tusku, ktoś inny pilnuje helikoptera prezydentowej, o
mediach publicznych to aż się nie chce pisać...
„Odżył sojusz PO i PiS” - twierdzi na łamach „Rzeczpospolitej” sfrustrowany Jerzy Szmajdziński z SLD. „Daliśmy się nabrać jak dzieci” –
wtóruje mu ludowiec Stanisław Żelichowski. „Bo to od początku był bubel” tłumaczy wystawionym kolegom porażkę batalii o finansowe
gwarancje dla mediów publicznych Jan Dziedziczak z PiS. Trudno się dziwić irytacji posłów lewicy i PSL, którzy już drugi raz „umówili się” z
PO. A tu nagle okazało się, że „ Tusk topi medialną i oszczędza na telewizji” – o czym donosi „Gazeta Wyborcza” zaś „Dziennik” ogłasza
wprost „Tusk rozmontował koalicję medialną”. Zirytowany Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że z politykami PO „nie będzie się „umawiał”,
nawet na kawę”. Na kawę panie marszałku? To już chyba podpada pod ostracyzm. W polityce to samobójstwo, o czym boleśnie przekonuje
się PiS.
Tymczasem „Rzeczpospolita” przygotowała ranking blogów pisanych przez polityków. Okazuje się, że z tej formy komunikacji najczęściej
korzysta prawica. Widocznie nie ma dużego wyboru. Najwyżej oceniono blog Ryszarda Czarneckiego, zaraz za nim znalazł się Janusz Palikot,
Ludwik Dorn i Leszek Miller. Najniżej Lech Wałęsa. – Zabawny lekki nihilistyczny. Kojarzy mi się ze stylem Jerzego Urbana. Przypuszczam, że
miłośnicy Palikota mogą być wychowani na stylu „Nie” – tak bloga J. Palikota ocenia dr Marek Kochan. Z kolei wypociny Joanny Senyszyn z
SLD sprowadza do „drewnianego języka i sztampowości”. – J. Senyszyn już chyba lepiej się ubiera, niż pisze – ocenia Kochan. Grafik
Przemysław Truściński wyróżnił za to Adama Bielana. – Gazetka szkolna z bohaterem na zdjęciu w roli „Pączusia” – podsumowuje. Nic dodać,
nic ująć.
Wyraziście opisał swoje relacje z resortem zdrowia na łamach "Dziennika" Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, ostoja spokoju i
opanowania. - Czuję się jak bąk. Natrętny, uporczywy i namolny bąk, którego wszyscy odganiają - mówi. Nie ma się co dziwić. Na 160
wystąpień do resortu uzyskał jedynie 12 proc. odpowiedzi, a sprawy dotyczą m.in. fali samobójstw w szpitalach, epidemii zakażeń
szpitalnych, niedożywieniu pacjentów, dyskryminacji przewlekle chorych uczniów, a przede wszystkim utrudnionego dostępu Polaków do
opieki lekarskiej. Panie Januszu, nie jest pan sam. Większość Polaków czuje się jak "bąk", tylko niektórym brakuje determinacji. Obawiam
się, że tylko Pan nam pozostał. Oby tylko szef resortu zdrowia Ewa Kopacz nie poleciła panu założenia bloga.
„Dziennik” powraca też do wywiadu z Andrzejem Szejną, który odpalił zapalnik bomby w SLD. Zdemaskowani działacze partii zapowiadają
jego wyrzucenie i finał kariery politycznej. Kto wie, może by mu wybaczono oskarżenie o wpłatę sporej sumy partyjnych pieniędzy na
kampanię J. Senyszyn, ale nigdy nazwania SLD sektą i porównania do dworu Juliusza Cezara z tą różnicą, że Cezar odnosił spektakularne
zwycięstwa, a SLD porażki.
„GW” ubolewa nad faktem, że MSZ brakuje 243 mln zł i nie ma na składkę do Rady Europy. To duży problem, bo na sekretarza generalnego
tej instytucji kandyduje Włodzimierz Cimoszewicz. To może SLD źle ulokowało partyjne pieniądze? Zamiast Senyszyn, należało wesprzeć
Cimoszewicza.
Tymczasem „Dziennik” ujawnia, że „politycy często mówią bzdury”. Prawie 40 proc. ankietowanych przez TNS OBOP nie ceni żadnego
polityka, a jeżeli już musi wybrać, to wskazuje Wałęsę. To są dopiero bzdury.
„Polska” zaś ustaliła, że „teka premiera zaspokoi ambicje B. Komorowskiego”, a „marszałek czeka na wojnę o schedę po Tusku”. A już
obawiałam się, że ambicji B. Komorowskiego nie jest w stanie nic zaspokoić.
W gospodarce wszystkie media sporo miejsca poświęcają podatkowej zrzutce na budżet, która nas czeka w przyszłym roku, przesunięciu
sprzedaży Rzeczpospolitej, obniżce stóp procentowych o 0,25 pkt. proc. i cudownym nawróceniu ministra skarbu, który zgodził się na
wypłatę dywidendy z PKO BP.
I kiedy wszystkim wszystkiego brakuje, a zapowiedzi o cięciach stały się chlebem powszednim odejmowanym od ust, Maria Kaczyńska jak
gdyby nigdy nic poleciała prezydenckim helikopterem na Hel, o czym donosi zawsze czujna „GW”.
25 czerwca 2009 13:21