nr 1-2 - SKNH UŁ
Transkrypt
nr 1-2 - SKNH UŁ
ΚΙΗ−α KuKurier Instytutu Historii № 1-2 (61-62), R. IX październik – listopad 2012 Spis treści Wstępniak...........................................2 Od Olimpii do Londynu……......................................3 Jan Nowakowski ps. „Irka”/ „Upiór” – żołnierz 25 pułku Armii Krajowej..............................................6 Co robią pelikany nad Bzurą? Rzecz o herbie Łowicza w dawnej Polsce........7 Publiczne miejsca straceń w dawnej Polsce (do 1795 r.)............................10 Kultura: Jesteś Bogiem.....................12 Nowość: Do przeczytania, do zobaczenia........................................14 Drukowane w pracowni kserograficznej Instytutu Historii UŁ Uwaga: K O N F E R E N C J A – s. 16 1 O DZIAŁALNOŚCI STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO UŁ D nia 1 października rozpoczął się nowy rok akademicki. Większość studentów kontynuuje swą przygodę z historią, jednak są też takie osoby, które ją dopiero rozpoczynają. W tym miejscu chcielibyśmy Was zachęcić do wstąpienia w szeregi Studenckiego Koła Naukowego UŁ, które nieprzerwanie działa od 1945 roku. Dzięki działalności w tej organizacji możemy nie tylko poszerzać swą wiedzę historyczną, ale także rozwijać inne umiejętności. SKNH UŁ obecnie liczy około 40 członków. Liczba ta nie jest imponująca. Jednak SKNH UŁ ma wiele dokonań na swym koncie. W minionym roku akademickim funkcję przewodniczącego pełnił Michał Pychowski. Dzięki zaangażowaniu Zarządu i wszystkich członków do sukcesów należy zaliczyć: • Organizację Konferencji Historia w kryzysie, kryzys w historii. • Organizację V Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków Międzynarodowej Konferencji Studencko – Doktoranckiej. • Cykl wykładów doktoranckich. • Udział w XX Ogólnopolskim Zjeździe Historyków Studentów i Doktorantów w Katowicach. • Udział w Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi. • Projekt wydawniczy VADE NOBISCUM. • Wydawanie Kuriera Instytutu Historii. W zasadzie to główne dokonania członków Koła w ubiegłym roku akademickim. A co w nadchodzącym? Członkowie wraz z Zarządem mają masę pracy. Już w listopadzie (23 – 25) tego roku odbędzie się konferencja naukowa ”SZPIEDZY, KURTYZANY, WOJOWNICY – DRUGOPLANOWI AKTORZY NA SCENIE DZIEJÓW”. Nie możemy zapominać o VADE NOBISCUM i Kurierze. Kolejne wyzwanie czeka nas w marcu 2013 roku – ”VI ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW”. Będzie to konferencja naukowa o charakterze międzynarodowym. W tym roku akademickim rozpoczęliśmy współpracę z Wydawnictwem PWN i dzięki niej już w grudniu odbędzie się promocja książki jednego z doktorantów Wydziału Filozoficzno - Historycznego. Członkowstwo w SKNH UŁ to nie tylko praca, która jak twierdził jeden z myślicieli jest drogą do sukcesu. Często bierzemy udział w licznych imprezach kulturowych organizowanych w Łodzi. Styczność z członkami będzie niezapomnianym przeżyciem, które przyczyni się do pogłębienia umiejętności w Was drzemiących. SKNH UŁ umożliwi Wam rozwój w licznych dziedzinach. Od dziennikarskiej po mówiąc językiem fachowym administracyjną. Czekamy na wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje możliwości. Pozwolę sobie przytoczyć hasło jakim starsi koledzy witali na immatrykulacji mój rocznik: KOŁO BRONI, KOŁO RADZI, KOŁO NIGDY CIE NIE ZDRADZI. Minęły już cztery lata i z pełną świadomością stwierdzam, że ich słowa się sprawdziły. Dla mnie przygoda z Kołem zaczęła się już na pierwszym roku studiów i nigdy, nawet przez chwilę nie żałowałam swej decyzji. Warto dodać, że Koło to nie tylko studenci historii. Są wśród nas również osoby, które ukończyły już studia, a nadal są silnie związane z SKNH UŁ. Ich obecność jest dla nas wsparciem. Zawsze służą radą i wyciągają pomocną dłoń, gdy to konieczne. Jesteśmy grupą przyjaciół, którzy tą przyjaźń nawiązali w kręgach SKNH UŁ. Zebrania Studenckiego Koła Naukowego UŁ odbywają się w każdy wtorek o godzinie 17.30 w sali 201. Pokój SKNH UŁ mieści się na pierwszym piętrze w Instytucie Historii w sali 102, w którym również we wtorki odbywają się dyżury Zarządu. Ewa Kacprzyk, Przewodnicząca SKNH UŁ 2 OD OLIMPII DO LONDYNU Wiele rzeczy godnych podziwu można zobaczyć w Heladzie, o wielu takich i można usłyszeć. Lecz pod szczególną boską opieką pozostają misteria eleuzyńskie i igrzyska olimpijskie. Pauzaniasz Ciało rzeźbione szlachetnym wysiłkiem staje się czarą wzniosłości. Pierre de Coubertin C hoć od zakończenia XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich minęły już ponad dwa miesiące, trudno zapomnieć o emocjach jakie dostarczało pokojowe współzawodnictwo sportowców z całego świata1. Z zapartym tchem śledziłam wydarzenia rozgrywające się na pływalni. Michael Phelps przeszedł do historii – 5 sierpnia po raz ostatni wskoczył do bezpiecznego azylu, jak sam nazywa basen2. W sztafecie 4x100 m zdobył swój 22 medal olimpijski. Gdyby chciał założyć je wszystkie na szyje musiałby liczyć się z obciążeniem wynoszącym 40 kg3. Olimpijczyk wszech czasów przesunął granice ludzkich możliwości tak daleko, że przez dekady nie będzie zapewne nikogo, kto się w tamte okolice zapuści – pisał z przejęciem Radosław Leniarski4. Niezwykłym wyczynem było obronienie tytułu mistrza olimpijskiego w tej samej konkurencji na trzech kolejnych igrzyskach olimpijskich5.W pływaniu dokonał tego jako pierwszy mężczyzna. Należy przypomnieć, że 4 lata wcześniej w Wodnej Kostce w Pekinie, pobił rekord Marka Spitza w liczbie złotych medali zdobytych podczas startu na olimpiadzie. Z Chin przywiózł wówczas 8 krążków. Amerykański pływak z Baltimore potrafił zwyciężać w wielkim stylu, ale równie spektakularnie przegrywał. W dniu 29 lipca w Londynie na dystansie 400 m stylem zmiennym zajął 4 miejsce. Była to jedna z największych sensacji tegorocznych igrzysk. Świat orzekł, iż ten utytułowany sportowiec tym razem jest bez formy. Jednak Phelps udowodnił wszystkim, jak bardzo się mylili. Efekt końcowy opisywałam wcześniej. Dnia 2 sierpnia wrócił we właściwym dla siebie stylu zdobywając złoto na dystansie 200 m stylem zmiennym. Olimpiada powinna dostarczać właśnie takich emocji. Czy w historii starożytnych Igrzysk Olimpijskich zapisali się sportowcy o równie wielkich osiągnięciach? Czy współczesna rywalizacja sportowców bardzo różni się od zmagań zawodników w świecie antycznym? Pewne jest, że pływanie nie było dyscypliną olimpijską w starożytnej Grecji. Ale nie był to sport Grekom nieznany. W Hermionie organizowano zawody w pływaniu, jak i nurkowaniu6. Do dyscyplin olimpijskich zaliczało się bieganie (bieg krótki, podwójny, długodystansowy, w zbroi), pentatlon (skok, bieg, rzut dyskiem, rzut włócznią, zapasy) i hippika (np. wyścig na klaczach kłusem). Zwycięzca biegu krótkiego (192,27 m. przy akompaniamencie fletu) 1 P ier r e d e Co u b er t i n chciał by nowożytne Igrzyska Olimpijskie niosły za sobą idee piękna, sprawiedliwości, odwagi, honoru, radości, postępu i pokoju. Poświęcił im Odę do Sportu - w poetycki sposób opisał założenia, jakie chce realizować poprzez kontynuację starożytnej tradycji olimpijskiej. Celem igrzysk miało być pokojowe współzawodnictwo. P ier r e d e Co ub er ti n, Oda do Sportu, przeł. J . S a d o w s k a, Warszawa 1996 2 Basen o bezpieczny azyl. Dwie ściany na każdym końcu, liny po dwóch stronach i czarny pasek na dnie, który pokazuje kierunek – Mic h ael P help s. Cytat za: R . L e n i a r s k i, Ryba wyszła z wody w: „Gazeta Wyborcza”, 6 VIII2012 r., dodatek sportowy, s. 4. 3 R. L e nia r s ki, op. cit., s. 4. 4 R. Leniarski, Ibidem, s. 4. 5 Osiągnął to na dystansach: 100 m stylem motylkowym, 200 m stylem zmiennym, sztafeta 4x200 m stylem dowolnym i 4x100 stylem zmiennym. 6 R . G o s t k o w s k i, Sport w starożytności, s. 133, L . W i n n i c z u k, Dlaczego Olimpiada, Dlaczego Igrzyska Olimpijskie, Warszawa 1979, s. 10. 3 zostawał eponimem igrzysk7. Nazwę pierwszym nadano od imienia Korojbosa z Elidy, który podobno był kucharzem8. Miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk sportowcy ćwiczyli z trenerami w Elis, a przyglądali się temu sędziowie9. Zawodników klasyfikowano wg dwóch kategorii wiekowych: męskiej i chłopięcej10. Po obyciu takich przygotowań zawodnicy odbywali pieszą wędrówkę do Olimpii, gdzie składali przysięgę11. Potem należało dać z siebie wszystko – nagrodę otrzymywał tylko zwycięzca12. Wieniec laurowy oddawał uwieńczonego nim sportowca pod boską opiekę13. Zwycięzca olimpijski otrzymywał honorowe miejsce w teatrze i dożywotnie zwolnienie od płacenia podatków, a jeśli pochodził ze Sparty na wojnie walczył w pierwszym szeregu – tuż obok króla14. W Atenach od 500 r. p.n.e. taki sukces sportowy honorowano pieniężnie15. Do rywalizacji nie dopuszczano kobiet – mogły wziąć w niej udział jedynie jako właścicielki rydwanów16. Nie mogły także obserwować zmagań mężczyzn. Zawodnicy występowali nago. Ważnym elementem ich diety był świeży ser, dopiero Dromeus jako pierwszy zawodnik wprowadził do niej mięso17. Starożytny sportowiec miał także niezbędne akcesoria. Na treningi i zawody zabierał ze sobą naczynię na oliwę z oliwek, którą smarował ciało18. Miał także skrobaczkę z brązu lub żelaza do oczyszczenia ciała po zawodach, po czym mył się gąbką19. Możliwe, że w czasach rzymskich używał także zasypki20. Jednym z najsłynniejszych antycznych sportowców był Milon z Krotony, zapaśnik który odniósł 6 zwycięstw w Olimpii21. Istnieją przekazy mówiące o tym, że jego dzienny posiłek składał się z 8,5 kg mięsa i takiej samej ilości chleba, a wszystko to popijał 10 litrami wina22. Widać w taki sposób starano się tłumaczyć jego siłę. Podobno rozrywał strunę obwiązaną wokół głowy przez napinanie żył23. Miał także pobierać nauki od Pitagorasa, a w czasie wojny przeciwko Sybaris, w uznaniu za zasługi, wybrano go dowódcą wojskowym24. Koniec kariery Milona przypadł na rok 512 p.n.e. kiedy to młody Timasitheos wyczerpał go unikami25. Miał zginąć na skutek próby rozłupania pnia starego drzewa – jego ręce 7 J . N i e m i r s k a - P l i s z c z y ń s k a, opracowanie: Na olimpijskiej bieżni i w boju. Z Pauzaniasza Wędrówki po Helladzie. Księgi V, VI i IV, Wrocław 2004, s. 27. 8 J . Ł a n o w s k i, Święte Igrzyska Olimpijskie, Poznań 2000, s, 121. 9 J . N i e m i r s k a - P l i s z c z y ń s k a, op.cit., s. 36. 10 Z grupy chłopięcej do męskiej przechodziło się ok. 17 roku życia, ale ważny był ogólny poziom rozwoju młodzieńca - S . G . M i l l e r, Starożytni Olimpijczycy, Warszawa 2006, s. 29. 11 Przysięgę składali także ojcowie, bracia i trenerzy. Zobowiązywali się do przestrzegania regulaminu igrzysk i uczciwego postępowania oraz składali oświadczenie o tym, że w okresie 10 miesięcy przygotowywali się do olimpiady. Sędziowie zaś, przysięgali, że nie dopuszczą do nieuczciwej rywalizacji i przekupstwa - L . W i n n i c z u k, op. cit., s. 7. 12 S . G . M i l l e r, op. cit, s. 33. 13 S . P a r n i c k i - P u d e ł k o, Olimpia i Olimpiady, Poznań 1964, s. 60. 14 L . W i n n i c z u k,op.cit., s. 11-12. 15 L . W i n n i c z u k, op. cit., s. 12. 16 Jako pierwsza w takim charakterze udział w igrzyskach wzięła Kyniska, żona Agezilaosa (IV w. p.n.e.) – L . W i n n i c z u k, op.cit., s.2. 17 Podobno pierwszy wprowadził odżywianie mięsne dla zawodników, gdy dotychczas pokarmem zawodników był świeży ser. Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie. Na olimpijskiej bieżni i w boju, przeł. J . N i e m i r s k a P l i s z c z y ń s k a, Wrocław 2004, VII, 7, 10. 18 Zabieg ten mógł służyć rozgrzaniu mięśni przed zawodami, ochronie ciała przed warunkami atmosferycznymi i utratą wody. S. G. Miller nie wyklucza także aspektu religijnego zjawiska. S . G . M i l l e r, op. cit., s. 30-31. 19 S . G . M i l l e r, op. cit., s. 31. 20 S . G . M i l l e r, op. cit., s. 32. 21 Odniósł także 6 zwycięstw w Delfach, 10 na zawodach istmijskich i 9 na nemejskich - J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 89. 22 J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 90. 23 ,Ibidem, s. 89. 24 Ibidem, s. 90, S . P a r n i c k i - P u d e ł k o, op. cit., s. 62. 25 J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 89. 4 zakleszczyły się i stał się ofiarą wilków26. Znana jest także starożytna rodzina olimpioników. W 452 r. p. n. e. zwycięstwo w pankrationie27 odniósł Damagetos – 12 lat po tym, jak taki sam sukces odniósł jego ojciec. Zwycięzcą olimpijskim był również jego brat – Akusilaos wygrał rywalizację bokserów. Podczas jednej z olimpiad bracia odbyli rundę honorową z ojcem na ramionach. Dorejus – trzeci syn Diagorasa zwyciężył w pankrationie trzykrotnie. Wnukowie Eukles i Pejsirodos kontynuowali tradycję. Pierwszy zwyciężył w zawodach pięściarskich, drugi zaś w boksie28. Zwycięstwo w olimpiadzie znaczyło naprawdę wiele: (…) Grecy ów wieniec z gałązek oliwki i rozgłos cenili bardziej niż cenne nagrody29. Pauzniasz wspomina także o nietypowym zwycięzcy olimpijskim – klaczy o imieniu Aura, która wygrała choć wcześniej z jej grzbietu spadł jeździec30. Przykładem ostrzegawczym zaś był wybitny biegacz Astylos, który by przypodobać się tyranowi Syrakuz Hieronowi podał się za Syrakuzańczyka, choć pochodził z Krotony - zburzono jego pomnik, a dom obrócono w więzienie31. Zebranie jak największej liczby gałązek oliwnych to misja współczesnych zawodników chińskich, którzy są jedynie narzędziami w rękach władzy mającej konkretny cel: Zapomnijcie o sporcie jako szlachetnym współzawodnictwie, kształtowaniu charakteru i przekraczaniu samego siebie, sport służy do udowodnienia przewagi nad USA – tak opisał go w „Gazecie Wyborczej” Rafał Stec32. Dziennikarz zauważył, że chińscy sportowcy po zwycięstwie nie cieszą się tak jak inni – często przyjmują sukces bez emocji. Zauważyłam to na przykładzie 16-letniej pływaczki Ye Shiwen. Jest to o tyle zaskakujące, że kiedy w Pekinie obserwuje się Chińczyków łatwo dostrzec, że to ludzie pełni radości – chętnie spędzają czas poza domem np. tańcząc w parkach czy uprawiając Tai Chi. Chińska Republika Ludowa zamienia jednak swoich reprezentantów w maszyny: Kiedy partia cię wybierze, nie ma litości. Rodzinom zabiera nawet czteroletnie dzieci, koszaruje je (…) hoduje tak intensywnie, że na szkołę lub hobby nie ma już czasu. Dziecięcy niewolnicy wyłącznie ćwiczą, jedzą i śpią, wyrastając na biomaszyny zaprogramowane do wykonywania konkretnych czynności składających się na uprawianą przez nich dyscyplinę33. A jaki los czeka tych, którzy wykonali już swoje zadanie? Po raz kolejny zacytuje fragment poruszającego artykułu Rafała Steca: (…) 80% emerytowanych zawodników żyje w chronicznym bezrobociu i ubóstwie, ekstremalny reżim treningowy skazuje wielu z nich na kalectwo. Na bruku lądują niekiedy także mistrzowie zmuszeni do sprzedawania zdobytych medali. Państwo traktuje ich jak przyrządy. Wyrzuca na śmietnik kiedy przestaną działać34. Przykład Ye Shiwen obrazuje także zjawisko uprzedzeń, od których to olimpiada powinna być wolna. Po jej sukcesie na pływalni, natychmiast pojawiły się oskarżenia o stosowanie zakazanych środków farmakologicznych. Powodem było pochodzenie zawodniczki, aczkolwiek Rafał Stec zaznacza, że chińskie metody i skojarzenia z systemem enerdowskim mogą być uzasadnieniem podejrzeń wobec sensacyjnego zwycięstwa młodziutkiej pływaczki35. A jeśli już mowa o uprzedzeniach, to Piotr Moszczyński 26 Ale tak naprawdę zginął zamordowany wraz z przyjaciółmi przez wynajętych złoczyńców. J . Ł a n o w s k i, op. cit. ,s. 90. 27 Połączenie zapasów z pięściarstwem. 28 O sukcesach tej niezwykłej rodziny pisze S. G. M il ler (ibidem, s. 223). 29 L . W i n n i c z u k, op. cit., s. 4. 30 Na początku biegu przypadkiem zrzuciła jeźdźca, mimo tego biegła prawidłowo dalej i na zakręcie zawróciła. Na dźwięk trąby przyspieszyła jeszcze bardziej bieg i pierwsza przybiegła przed hellanodików. W przekonaniu, że odniosła zwycięstwo, bieg przerwała. Elejczycy ogłosili zwycięzcą Fejdolasa [właściciel klaczy, E.F.] i pozwolili mu postawić także posąg konia. P auza ni asz, VI, 13, 9. 31 J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 121. 32 R. S tec, Na chwałę wielkich Chin w: „Gazeta Wyborcza”, 11-12 VIII 2012 r., s. 18. 33 Ibidem. 34 Ibidem. 35 Ibidem. 5 przypomina, że współczesne igrzyska olimpijskie powinny nas wszystkich czegoś uczyć: (…) ze względu na swą naturę dają one mediom niepowtarzalną okazję do nauczenia widzów, słuchaczyi czytelników podziwiana i doceniania najlepszych, najzdolniejszych i najbardziej pracowitych, a nie tylko kibicowania swoim i liczenia ich medali bądź popadania w dziecinną złość z powodu ich braku36. Estera Flieger JAN NOWAKOWSKI PS. „IRKA”/ „UPIÓR” – ŻOŁNIERZ 25 PUŁKU ARMII KRAJOWEJ Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Krajowej, walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twoim obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą, zdrada karana jest śmiercią.37 an Nowakowski urodził się 27 listopada 1914 roku we wsi Chełsty38. Był synem Michała Nowakowskiego i Marianny Kazusek. Naukę pobierał najpierw w szkole w Chełstach, a następnie w Żarnowie. W sumie ukończonych miał 7 klas. Następnie rozpoczął naukę w szkole rolniczej. Uczył się zawodu piekarza w piekarni mieszczącej się w Opocznie na ulicy Staromiejskiej, dzisiaj mieści się tam sklep „Dziewolanka”39. Jak każdy wówczas młody chłopak Jan Nowakowski odbył obowiązkową służbę wojskową. We wrześniu 1939 roku powołany został do wojska. Walczył w garnizonie Piotrków Trybunalski, który w czasie kampanii wrześniowej wchodził w skład 7 Dywizji Piechoty walczącej w Armii "Kraków". Po wydarzeniach wrześniowych sam Jan Nowakowski wspominał: Przeszedłem bolszewicką niewolę w Antopolu, gdzie przeżyłem Katyń, widziałem wszystkich oficerów i udało mi się uciec z piekła. Najwidoczniej miejscowość Antopol mieszcząca się na wschód od Radomia była miejscem gromadzenia żołnierzy i oficerów Polskich w celu wywiezienia ich w głąb ZSRR. Po ucieczce z niewoli i powrocie do rodzinnej wioski Jan Nowakowski postanowił wstąpić do organizacji ZWZ\AK. Pojechał on wówczas do Warszawy w celu przebycia kursu dywersyjnego40. Po powrocie został mianowany dowódcą zespołu dywersyjnego, który sam sobie miał stworzyć. Działał on na placówce Machory41, będąc w stałym kontakcie z Oddziałem Partyzanckim „Wicher”. W literaturze dotyczącej 25 pułku AK najczęściej przytaczana jest historia Jana Nowakowskiego, po której to wstąpił w szeregi owego oddziału. Wzmożona działalność Oddziałów Partyzanckich w lasach opoczyńskich i koneckich powodowała silne represje okupanta wobec miejscowej ludności. W dniu 9 maja 1944 r. we wsi Chełsty pojawili się niemieccy żandarmi poszukujący członka Kedywu Opoczno, dowódcy oddziału dywersyjnego w Machorach Jana Nowakowskiego „Irki”42. Powodem jego poszukiwania była jego niezwykła intensywność działań wobec okupanta. Zaczęto przeszukiwać całą wieś, aż w końcu dotarto do gospodarstwa „Irki”. Siedmiu żandarmów przeszukiwało dom, kiedy „Irka” jeszcze leżał w łóżku, bowiem były to godziny wczesno J 36 P . M o s z c z y ń s k i, Olimpiada czy parada szowinizmów? w: „Gazeta Wyborcza”, 31 VII 2012 r., s. 7. Fragment przysięgi składanej przez żołnierzy Armii Krajowej. Tę kwestię wypowiadał odbierający przysięgę. 38 Wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie opoczyńskim, w gminie Żarnów. 39 Z relacji córki J ana No wa k o ws k ie go – E lżb iet y So s no ws k iej. 40 Zapiski autora – archiwum domowe. 41 Wieś w Polsce położona w województwie świętokrzyskim, w powiecie koneckim, w gminie Ruda Maleniecka. 42 J . J . R u d z i s z, Oddział Partyzancki Armii Krajowej „Wicher”, Warszawa – Łódź 1996, s. 70. 37 6 poranne. Pod poduszką miał pistolet i dwa granaty angielskie. Nie miał on jednak możliwości sięgnięcia po broń. Przez okno zauważył, jednak że żadnego z Niemców nie ma przed domem. Podjął on decyzję o wykorzystaniu momentu zaskoczenia wobec swoich przeciwników. Jednego z żandarmów uderzył obalając go na ziemie, natomiast rozpychając dwóch kolejnych wybiegł z domu kierując się do ogródka. Niemcy dopiero po chwili otworzyli ogień do uciekającego43. Pierwsza kula dosięgnęła „Irkę” jeszcze w ogródku, druga gdy przeskakiwał przez płot a trzecia przy zeskoku44. Mimo odniesionych ran udało mu się dotrzeć do wsi Adamów, gdzie pierwszej pomocy udzielił mu jego przyjaciel Roman Majewski. Następnie do pomocy została wezwana sanitariuszka „Sława” – Bronisława Leśniewska. „Irka” został umieszczony w bezpieczniej kwaterze w celu rekonwalescencji. Po tym wydarzeniu Jan Nowakowski zmienił pseudonim na „Upiór”. Twierdził: Za krzywdy, których doznałem od Niemców, jako Upiór, będę ich teraz straszył i gnębił jeszcze bardziej niż do tej pory45. Przyczyną zmiany pseudonimu był także fakt, iż jako „Irka” Jan Nowakowski był spalony i nie mógł już powrócić do Chełst. Zdecydował się wstąpić do Oddziału Partyzanckiego „Wicher’, z którym to wcześniej ściśle współpracował. Dowódcą owego oddziału był por. Witold Kucharski ps. „Wicher”. „Upiór” na przełomie października i listopada 1944 roku wykonywał zadania specjalne organizując i chroniąc miejscowe szpitaliki oraz prowadził dla oddziałów partyzanckich prace wywiadowcze i łącznościowe. W pułku pełni on szereg odpowiedzialnych funkcji, m.in. był zastępcą dowódcy pierwszego plutonu w oddziale46. Po stworzeniu 25 pułku AK był jednym z najbardziej zaangażowanych żołnierzy, wysławił się determinacją i brawurą. Ostatnim stopniem uzyskanym przez „Upiora” był stopień podporucznika. Został on odznaczony m.in. : Krzyżem Virtuti Militari klasy 5, Krzyżem Partyzanckim, Orderem Krzyża Grunwaldu, Krzyżem Armii Krajowej, Polonia Restituta. Jan Nowakowski po wojnie był czynnym miejscowym działaczem. Wraz z byłymi partyzantami starał się upamiętniać miejsca walk partyzantów. Za postawienie krzyża na Diablej Górze47 został zwolniony z pracy i stale był prześladowany przez ówczesną władzę. W 2012 roku minęła 17 rocznica jego śmierci. Jego czyny pozostają nadal w pamięci mieszkańców Chełst i okolicznych wsi. W maju tego roku w rocznicę pacyfikacji wsi przed kościołem w Chełstach p.w. Miłosierdzia Bożego wystawiono tablicę upamiętniającą tamte wydarzenia. W następnym numerze: Witold Kucharski – dowódca „Wichrowców” Aleksandra Rybińska CO ROBIĄ PELIKANY NAD BZURĄ? RZECZ O HERBIE ŁOWICZA W DAWNEJ POLSCE Ł owicz był stolicą jednej z najstarszych kasztelanii w Polsce. Pierwsza wzmianka pisana o ośrodku pochodzi z 1136 r., kiedy to został wymieniony jako siedziba zarządu dóbr kościelnych arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Koło grodu, który od XVI w. był siedzibą arcybiskupów, istniała osada targowa. Przed 1298 r. otrzymała ona prawa miejskie. W 1419 r. powstało nowe miasto. Odtąd Łowicz składał się z trzech części: 43 Ibidem, s. 71. Zapiski autora – archiwum domowe. 45 Zapiski autora – archiwum domowe. 46 J . J . R u d z i s z, op. cit., s. 155. 47 Diabla Góra miejsce jednej z większych bitew 25 pułku AK. Odbyła się w dniu 16 sierpnia 1944 roku w rejonie wsi Klew, Sulborowice, Brzezie. 44 7 Podgrodzia, Starego Miasta i Nowego Miasta. Łowicz poważnie ucierpiał w wyniku potopu szwedzkiego. Najstarszy znany odcisk pieczęci Łowicza znamy dzięki badaniom Adama Szwedy. W 2002 r. ujawnił on pieczęć Łowicza z XIV w. Była przywieszona do dokumentu z 1 maja 1453 r., obecnie znajduje się w archiwum w Pradze. Przedstawia trzy wieże zwieńczone spadzistymi dachami. W otoku zaś napis: S. [IGILVM] CIVIUM LOVICIENSIVM. Badacz uważa, że wyobrażeniem napieczętnym był zamek arcybiskupów gnieźnieńskich, wystawiony w XIV w. przez abpa Jarosław Bogorię Skotnickiego48. W 1497 r. kancelaria miejska użyła do potwierdzenia dokumentu pieczęci z dwoma pelikanami. Znamy ją jedynie z przekazu Mariana Gumowskiego49. Spróbujmy teraz zastanowić się, skąd w tradycji sfragistyczno-heraldycznej Łowicza pojawił się motyw pelikanów. Z pewnością stało się to między rokiem 1453, a 1497. Na pewno nie jest to więc 50. zasługa abpa Jarosława Bogorii Skotnickiego (1342-74) Być może to on przedstawił pomysł umieszczenia w polu pieczęci trzech wież, symbolu zamku. W interesującym nas okresie na katedrze gnieźnieńskiej zasiadało 5 biskupów: Jan Sprowski h. Odrowąż (14531464)51, Jan Gruszczyński h. Poraj (1464-73)52, Jakub z Sienna h. Dębno (1474-80)53, Zbigniew Oleśnicki h. Dębno (1480-93)54 i Fryderyk Jagiellończyk (1493-1503)55. Pobieżna analiza biografii tych postaci wskazuje na jeden interesujący szczegół. Wszyscy oni używali w herbie białego godła w polu czerwonym. Takie same barwy posiada również herb na jedynym znanym nam kolorowym przedstawieniu herbu miasta. Pochodzi ono ze sztychu Georga Brauna i Franza Hogenberga ok. 1607 r., ukazującym widok miasta. Widzimy na nim herb Łowicza. Przedstawia on na tarczy herbowej dwa białe pelikany zwrócone do siebie grzbietami i karmiące młode na polu czerwonym. Pieczęcie Łowicza od 1497 r., aż do rozbiorów mają w swoim wyobrażeniu napieczętnym dwa pelikany56. Pomiędzy nimi zwykle umieszczony jakiś przedmiot. Najczęściej jest to pęk kwiatów, lub drzewo. Legenda otokowa pieczęci informuje o jej dysponencie, oraz w trzech przypadkach o dacie wytworzenia tłoka57. A . S z w e d a, Nieznana czternastowieczna pieczęć Łowicza [w:] Heraldyka i okolice, red. A . R a c h u b a, S . G o r z y ń s k i, H . M a l i n o w s k a, Warszawa 2002, s. 255–262. 49 M . G u m o w s k i, Herby miast województwa warszawskiego, Warszawa 1938, s. 32. 50 J ar o sła w z B o go r ii i S k o tn i k h. B o go r ia (zm. 1376) 1342-1374 abp gnieźnieński (K. S ta c ho ws k a, Jarosław z Bogorii i Skotnik [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XI, red. K . L e p s z y, Wrocław-WarszawaKraków 1964-65, s. 1-3). 51 J an Sp r o ws k i (zm. 1464 r.) 1453-1464 abp gnieźnieński (K . G ó r s k i, Jan ze Sprowy [w:] PSB, t. X, red. K . L e p s z y , Wrocław-Warszawa-Kraków 1962-64, s. 479). 52 J an Gr u szc z yń s k i (1405-73) student Akademii Krakowskiej, 1449 – 63 bp. kujawski, 1454-69 kanclerz, 1463 – 64 bp krakowski, 1464 – 73, abp gnieźnieński. W 1465 r. dobra łowickie oddał w zarząd bratu Bartłomiejowi.(K . M a l i n o w s k i, Gruszczyński Jan [w:] PSB, red. K . L e p s z y t. IX, Wrocław-WarszawaKraków 1960, s. 55-57). 53 J ak ub z S ie n na (1413-80) Student teologii, prawdopodobnie też prawa w Rzymie, 1461-63, bp krakowski, 1465-72 bp kujawski, 1474-80 abp gnieźnieński (F. Ki r y k, Jakub z Sienna [w:] PSB, red. K. Lep s z y, t. X, Wrocław-Warszawa-Kraków 1962-64, s. 364-367). 54 Zb i g ni e w O le ś ni c ki (ok. 1430-93) 1454-60 student Akademii Krakowskiej, którą ukończył z tytułem magistra, 1472-76 podkanclerzy koronny, 1473-80 bp kujawski, 1480-93 abp gnieźnieński (ingres 1482) (I . S uł ko ws k a – K wa s io wa, Oleśnicki Zbigniew z Oleśnicy h. Dębno [w:] PSB, red. E . Ro st wo r o ws k i, t. XXIII, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1978, s. 784-786). 55 Fr yd er yk J a gie llo ń cz yk (1468-1503) 1489-1503 bp krakowski, 1493-1503 abp gnieźnieński (H. R yb u s, Fryderyk Jagiellończyk [w:] PSB, red. W . Ko no p cz yń s k i, t. VIII, Wrocław-Kraków-Warszawa 1948-1958, s. 167-169. 56 Z tego okresu literatura zna 9 różnych pieczęci ogólnomiejskich Łowicza. Na wszystkich widać dwa pelikany. (G. T r af al s ki, Herby miast województwa rawskiego do 1793 r., Łódź 2011, s. 38-41). 57 Mowa o tłokach wytworzonych w 1550 i 1727 r., oraz powstałej w XVII w., być może w 1659 r. (zdaniem M. G u mo ws k i e go). 48 8 W monografii Łowicz. Dzieje miasta odnajdujemy fragment dotyczący herbu miejskiego. Zbigniew Morawski próbuje rozszyfrować symbolikę herbu miasta. Formułuje trzy rozwiązania tej zagadki. Uważa, że w ten sposób arcybiskupi przypominali mieszczanom łowickim, do kogo należy Łowicz. Pelikan jako symbol Eucharystii idealnie spełniał tę rolę. Morawski przypomina tezę profesora M. Gumowskiego, że Łowicz otrzymał herb około roku 1359, kiedy to miasto uzyskało przywileje z rąk Siemowita III. Dwa pelikany mogłyby również symbolizować dwie gminy łowickie – nowe Stare Miasto i wcześniejsze podgrodzie. Na katedrze gnieźnieńskiej zasiadał wtedy Jarosław Bogoria Skotnicki, który miał w swoim herbie dwie skrzyżowane strzały, być może w tym fakcie należy doszukiwać się takiego nietypowego przedstawienia pelikanów. Ostatnia teza Z. Morawskiego nakazuje połączyć dwa pelikany w ściśle eklezjologiczny sposób z dwoma Kościołami – walczącym i triumfującym58. Symbolika pelikana jest bardzo złożona. Średniowieczne bestiariusze widziały w nim ptaka z Egiptu. Był on symbolem Chrystusa. Miał żyć w samotności ponieważ był bez grzechu. Zabijał młode, gdyż nawracał niewiernych. Po ich śmierci płakał za nimi, jak Jezus za Łazarzem. Po trzech dniach wskrzeszał je jednak własną krwią, tak samo jak Chrystus swoją krwią odkupił ludzkość. W ten sposób pelikan stał się symbolem Eucharystii, w której chrześcijanie są karmieni krwią Jezusa, tak jak pisklęta karmią się krwią swojej matki, która daje im życie59. Dlatego też pelikana karmiącego młode często umieszczano na drzwiczkach cyborium (tabernakulum). W XIII i XIV wieku umieszczano go na szczycie krzyża, pod którym Kościół stojąc przyjmuje Krew Zbawiciela do kielicha. Zgodnie z podaniami, gdy pisklęta opuszczały matkę, jedno pozostawało, aby zastąpić inne w okazywaniu miłości dla niej. Pelikan był więc również symbolem miłości synowskiej60. Z pewnością pelikany w herbie Łowicza jeszcze raz miały podkreślać przynależność Łowicza do Kościoła gnieźnieńskiego. Pelikany, symbol Eucharystii, najważniejszego sakramentu, idealnie pasowały do podkreślenia tego faktu. Niewielu interpretatorów znaku Łowicza zwraca uwagę na pojawiającą się między pelikanami gałązkę. Tadeusz Gumiński uważał, że znalazła się tam ona w celu nadania wyobrażeniu napieczętnemu pewnej zwartości kompozycyjnej61. Mogła ona również symbolizować rozkwit Łowicza. Krzysztof J. Guzek, wraz z Michałem Wojtylakiem łączą gałązkę z „drzewem życia”. Utożsamia ono Boże miłosierdzie, zmartwychwstanie, lub Święty Krzyż. Można je również skojarzyć z życiodajnym źródłem i owocami strzeżonymi przez ptaki. Za taką interpretacją znaku miasta przemawia również położenie pelikanów. Sprawiają one wrażenie pilnowania tego ważnego w symbolice chrześcijańskiej znaku62. Wytłumaczenia znaczenia herbu Łowicza zatem należy szukać w symbolice chrześcijańskiej. Pelikany, symbole Eucharystii przypominały o relacjach własnościowych w ośrodku. Grzegorz Trafalski 58 Z . M o r a w s k i, Łowicz średniowieczny [w:] Łowicz. Dzieje miasta, red. R. Ko ło d z iej cz yk, Warszawa 1986, s. 46-47. 59 Of Pelican, [w:] The Aberdeen Bestiary, http://www.abdn.ac.uk/bestiary/ 04.04.2011 (wydruk w posiadaniu autora). 60 Encyklopedia Kościelna. Podług teologicznej encyklopedii Wetzera i Weltego z licznymi jej dopełnieniami, red. M. No wo d wo r s ki, t. XIX, Warszawa 1893, s.26-28. 61 T . G u m i ń s k i, Herb Łowicza w: „Ziemia Łowicka” nr 7-8 1936, s. 177-181. 62 K . J . G u z e k, M . W o j t y l a k, Memoriał w sprawie herbu oraz zespołu znaków samorządu miasta Łowicza : praca studyjna : o poprawnym herbie miasta Łowicza, w sprawie zespołu znaków samorządu miasta Łowicza : [koncepcja wstepna], Łowicz-Zduny 1994, s. 13. 9 PUBLICZNE MIEJSCA STRACEŃ W DAWNEJ POLSCE (DO 1795 R.) J ednym z głównych celów wykonywania kar, oprócz ukarania samego sprawcy przestępstwa, było odstraszenie innych osób od popełniania przestępstw. Wyrażała to tzw. zasada prewencji generalnej. Dlatego też kary śmierci, cielesne, na honorze, a niekiedy też pozbawienia wolności, wykonywane były publicznie, nierzadko w bardzo okrutny sposób. Nie ograniczano przy tym możliwości przyglądania się im, a nawet wybierano na ten cel miejsca najbardziej uczęszczane oraz wznoszono konstrukcje, umożliwiające zgromadzonym dokładne śledzenie ich przebiegu63. W przypadku miejsc straceń to źródła prawa pisanego nie zajmują się bliżej ich problematyką. Dotykają tej materii jedynie pośrednio, wymieniając rodzaje kar, jakie może stosować sędzia i milcząco pozostawiając jemu decyzję dotyczącą bardziej szczegółowego uregulowania tej kwestii. Miejscem egzekwowania wyroków najwyższego wymiaru kary przez ośrodki, które posiadały prawo miecza (ius gladii) było miejsce straceń. Na nich eliminowano wszystkich tych, którzy swoimi występkami burzyli ustalony porządek prawny. Główne miejsca straceń sytuowano poza murami miast, najczęściej przy uczęszczanych drogach. W zamierzeniu miano w ten sposób oddziaływać odstraszająco również na przejeżdżających. W Krakowie takie miejsce znajdowało się na Błoniach64, a w Gdańsku na wzgórzach, zwanych Górą Szubieniczną, ciągnących się po lewej stronie drogi do Wrzeszcza przy dzisiejszych ulicach Sobieskiego i Traugutta. Swoje główne miejsca straceń poza murami miast miały również np. Elbląg, Toruń, Tczew, Starogard Gdański65. W przypadku Wrocławia funkcję taką pełniły dwa miejsca. Pierwszym z nich jest miejsce przy drodze do Strzelina, za Bramą Sakwową, o którym najstarsza wzmianka pochodzi z 1346 r. Mimo, że ulokowane było względnie daleko poza murami miejskimi, na granicy posiadłości miejskich i Hub66, to znajdowało się w obrębie jurysdykcji komunalnej67. Drugie mieściło się przy Bramie Świdnickiej na Błoniach68. W Poznaniu miejsce straceń początkowo znajdowało się nad Wartą, naprzeciwko kościoła i klasztoru dominikanów (w rejonie dzisiejszych ulic Garbary – Szyperska – Estkowskiego), lecz miejsce to było narażone co roku na zalanie w czasie wiosennego przyboru wody, co powodowało przerwę w jego użytkowaniu. Z tego powodu wcześnie (najstarsza wzmianka o nowym miejscu straceń pochodzi z 1403 r.) zdecydowano się przenieść główne miejsce straceń na teren dogodniejszy. Usytuowano je na zboczu skarpy lub na wzniesieniu, znajdującym się w odległości ok. 2 km. na południe od Bramy Wrocławskiej, przy dzisiejszej ulicy Dolna Wilda69. Najważniejszym obiektem znajdującym się na tych wymienionych miejscach była szubienica, na belkach której wykonywano karę śmierci przez powieszenie70. Górowała ona nad całym placem kaźni, stając się symbolem dawnej jurysdykcji karnej. Prawo posiadania przez miasto szubienicy było przywilejem, gdyż stanowiła ona widomy znak posiadania prawa do karania śmiercią. Oprócz niej znajdowały 63 W . M a i s e l, Sądownictwo miasta Poznania do końca XVI wieku, Poznań 1961, s. 255. Idem, Archeologia prawna Polski, Warszawa-Poznań 1982, s. 109. 65 E . R o z e n k r a n z, Gdańska archeologia prawna, Gdańsk 1993, s. 34, 97. 66 Huby – osiedle w dzielnicy Krzyki (południowo-wschodnia część Wrocławia). Do Wrocławia przyłączono je w 1868 r. 67 P . N o c u ń, Zabytki jurysdykcji karnej w późnośredniowiecznym i wczesnonowożytnym Wrocławiu w ujęciu archeologii historycznej, „Wratislavia Antiqua”, 2004, t. 6, s. 26, 27. 68 W . M a i s e l, Archeologia..., s. 109; P. Nocuń, op. cit., s. 27. 69 Pamiątką po miejscu straceń ma być krzyż znajdujący się na narożniku ulic Dolna Wilda i Krzyżowa, przy którym mieli się modlić skazańcy przed wejściem na miejsce straceń - W . M a i s e l, Sądownictwo…, s. 255, 256. 70 W przypadku Błoń Świdnickich trwa dyskusja nad tym czy kiedykolwiek wybudowano tam szubienicę. Na pewno istniał tam Rabenstein – P . N o c u ń, op. cit., s. 27. 64 10 się tam też inne konstrukcje, takie jak usypany z ziemi lub murowany szafot, na którym wykonywano karę ścięcia, pale drewniane do zatykania na nich głów ściętych przestępców oraz pal z zatkniętym kołem, na którym układano zwłoki przestępców skazanych na śmierć przez ścięcie lub łamanie kołem. Zarówno tą ostatnią karę, jak i karę ćwiartowania wykonywano również na tym miejscu. Tutaj też odbywało się wbijanie przestępców na pal, zakopywanie ich żywcem w ziemi, rozszarpywanie końmi lub wołami oraz palenie na stosie (dla uniknięcia niebezpieczeństwa wywołania pożaru w mieście)71. Miasta posiadały jeszcze co najmniej jedno, oprócz głównego, miejsce na którym wykonywano wyroki „na gardle”. Bardzo często był nim miejski rynek. Tak było np. w Poznaniu, gdzie przed ratuszem, w pobliżu pręgierza, ścinano skazańcom głowy, a na czterech rogach rynku szarpano przestępców rozpalonymi kleszczami i ćwiartowano. Warto jednak zaznaczyć, że karę ścięcia na Rynku egzekwowano jedynie za przestępstwa niehańbiące. W przypadku popełnienia przez skazanego przestępstwa hańbiącego karę ścięcia wykonywano przy szubienicy. Podobnie było w Sanoku72. W Krakowie ostatnie badania archeologiczne Rynku wskazują na to, że w średniowieczu egzekucje wykonywano na zachód od kościoła Mariackiego. Świadczyć o tym mają szkielety z uciętymi głowami i dłońmi, z połamanymi żebrami, z kajdanami lub powrozami u szyi73. Niekiedy ścinano też na wewnętrznym, wybudowanym w połowie XV w. podwórku ratusza. Wznoszono wtedy na tę okazję specjalne podwyższenie, dzięki czemu zgromadzeni na rynku gapie mogli oglądać to widowisko74. We Wrocławiu ścinano nie tylko przy drodze do Strzelina i Bramie Świdnickiej, ale również przed Bramą Mikołajską (w miejscu określanym z czasem jako bei den drei Kreuzen). Prawdopodobnie istniała również murowana szubienica na Rynku przy posesji nr 19, a wzniesiona w 1515 r. Informacji tej nie można potwierdzić jednak z cała pewnością75. Warto zatrzymać się dłużej przy Gdańsku, gdyż według dawnych podróżnych „(...) od zewnątrz otoczony był wieńcem miejsc i urządzeń służących bądź do wieszania, bądź do ścinania, pławienia, palenia na stosie i dobrego skarania u pręgierza (...)”76. Również w obrębie murów miejskich znajdowało się kilka takich miejsc. Wiadomo, że przestępców pochodzenia plebejskiego ścinano przed Wieżą Więzienną, a obywateli miasta i szlachtę przed Dworem Artusa, choć pojedyncze egzekucje zdarzały się też i w innych miejscach. Karę spalenia wykonywano na Placu Węglowym lub Drzewnym77. Na Targu Węglowym, w miejscu gdzie dziś znajduje się wejście do teatru, umieszczono również szubienicę, która wydaje się, że miała przede wszystkim zadanie odstraszające, gdyż brak jest danych o jej wykorzystywaniu78. Edwin Rozenkranz doliczył się w Gdańsku aż 8 miejsc egzekucyjnych79. Przytacza on również pewne wydarzenie z 1458 r., kiedy to korsarze w liczbie 77 zostali zbiorowo skazani na karę śmierci przez ścięcie, a wyrok wykonano na placu przed dzisiejszą Bramą Wyżynną, otwierającą ciąg tzw. Drogi Królewskiej80. Skazanych na śmierć przez 71 W . M a i s e l, Archeologia…, s. 109. Ibidem, s. 110. 73 J . R a j m a n, Kraków - zespół osadniczy, proces lokacji, mieszczanie do roku 1333, Kraków 2004, s. 80. 74 H . Z a r e m s k a, Miejsca kaźni w Krakowie w XIV – XVI wieku w: „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, 1992, nr 3, s. 306. 75 W 1745 r. w czasie kopania dołu pod fundamenty odwachu natrafiono na czworoboczny fundament z wyrytą datą 1515, który uznano za relikty szubienicy. Ponadto o obecności szubienicy w tej części rynku miały świadczyć dawna nazwa kamienicy Rynek 19 Altgalgen („Stara Szubienica”) oraz Galgenstrasse (dawna nazwa ulicy św. Doroty) - P . N o c u ń, op. cit., s. 28; M . T r z c i ń s k i, Urządzenia penitencjarne w krajobrazie średniowiecznych i nowożytnych miast Dolnego Śląska w: „Wratislavia Antiqua”, 2000, t. 2, s. 149. 76 E . R o z e n k r a n z, op. cit., s. 14. 77 W . M a i s e l, Archeologia…, s. 110. 78 E . R o z e n k r a n z, op. cit., s. 98. 79 Ibidem, s. 14. 80 Ibidem, s. 34. 72 11 utopienie wrzucano w Gdańsku do Motławy, we Wrocławiu do Odry, w Poznaniu do Warty z mostu Chwaliszewskiego (dawniej tzw. Most Wielki)81. W celu odstraszenia mieszkańców od popełniania czynów zabronionych widokiem przebiegu, publicznie egzekwowano nie tylko wyroki „na gardle”, ale również kary cielesne i kary na honorze, takie jak chłosta, piętnowanie, obcinanie członków, wypędzanie z miasta. Egzekucje w tych przypadkach odbywały się najczęściej na rynku, czasem na ulicach miasta, a zupełnie wyjątkowo w innych miejscach. W czasach, kiedy w miastach nie było jeszcze budynków ratuszowych, kary te wykonywano przy kościołach oraz na placach targowych czy rynkach miast. Jednak od kiedy w XIII w. zaczęto umieszczać na rynkach sprowadzone z Niemiec pręgierze, to właśnie rynki stały się najważniejszym miejscem publicznych egzekucji. Paweł Wasilewski KULTURA „JESTEŚ BOGIEM” F ilm „Jesteś Bogiem” w reżyserii Leszka Dawida był nominowany do Złotych Lwów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Choć głównej nagrody nie zdobył, zyskał uznanie dużej części krytyków i widzów. Wydawać się mogło, że będzie to kolejna opowieść z cyklu w „pogoni za marzeniami”, traktująca m. in. o tym jak ciężko młodym ludziom realizować swoje pragnienia w niesprzyjającym otoczeniu: bieda, patologie, brak akceptacji, a twórcy obrazu opowiedzą jak wytrwale dążyć do celu, jak konsekwencja i upór prowadzą do jego osiągnięcia, nawet gdyby był najbardziej szalony i nierzeczywisty. Osobiście nie odebrałam jednak „Jesteś Bogiem” jako filmu z tego gatunku. Był to dla mnie kolejny obraz, który dobrym „lansem” i chwytliwą, zapożyczoną historią wkradł się na szczyty top list. Okazało się, że bohaterowie nie mierzyli się przede wszystkim z problemami, o które ich podejrzewałam. W żadnej z rodzin nie było patologii, choć środowiska w jakich się wychowywali nie były może jakoś specjalnie sprzyjające rozwojowi. Rzeczywiście rodzice również nie należeli może do szczególnie zamożnych, ale brak pieniędzy nie stanowił problemu głównego czy nawet drugoplanowego. Zarówno Magikowi, Rahimowi, jak i Fokusowi zawsze brakowało pieniędzy na swoje przedsięwzięcia, mieli tylko przysłowiowe „tyle co na bilet”, jednak nie wpływało to na ich niepowodzenia. W zasadzie do osiągnięcia celu, kapitał nie był im bardzo potrzebny, teksty i muzykę tworzyli w warunkach domowych, co prawda nagranie utworów było kosztowne, ale znów nie był to problem nie do pokonania. Fabuła filmu opierała się na przedstawieniu środowiska wielkich blokowisk, w większości robotniczego. Bohaterowie nie wyróżniają się zatem pod tym względem na tle otoczenia. Na bliskich jak sami mówili „nie było co narzekać”, dbali o ich edukację, chociaż sami zainteresowani ewidentnie nie zwracali uwagi na tak przyziemne rzeczy. Jeden z chłopców uważał nawet, że ma bardzo dobre relacje z babcią, rozumiał się z nią, widać było jakim darzy ją uczuciem. Jednak porozumienie to mogło wynikać z tego, że babcia po prostu nie była - ze względu na swoje zdrowie - w stanie prowadzić konwersacji z wnukiem, być może widział on w jej oczach tylko zrozumienie. Bliscy chłopców nie zostali również przedstawieni jako osoby wspierające swoje pociechy na ich muzycznej ścieżce, nie kibicowali im, ale również nie przeszkadzali, byli już przyzwyczajeni, że ich mieszkanie było tzw. domem otwartym, gdzie każdy wchodził i wychodził kiedy chciał. Natomiast Fokusowi, Magikowi i Rahimowi 81 Np. w Gdańsku w 1573 r. ścięto trzech korsarzy przed ratuszem – zob. W . M a i s e l, Archeologia…, s. 110. 12 odpowiadała taka sytuacja. Trzej młodzi mężczyźni nie chcieli się realizować w życiu rodzinnym, zależało im przede wszystkim na tworzeniu muzyki, która była dla nich swoistym manifestem. Nie potrafili wyrażać się na innych płaszczyznach życia, dlatego starali się zrobić to za pomocą swoich utworów. Dzięki determinacji jednego z nich, udało się zbudować hip-hopowy zespół, który musiał jednak dotrzeć do odbiorców. Uwagę zwracają relacje między bohaterami, zarówno Rahim, jak i Fokus chcieli, żeby wszystkich członków zespołu łączyła przyjaźń, jednak Magik był osobą, która się alienowała, nie dopuszczała ich do wszystkich sfer swojego życia. Bohaterem pierwszoplanowym jest właśnie Magik, jego problemy, jego przeżycia, jego twórczość. Jednak postacią, która zwróciła moją uwagę jest Justyna, dziewczyna, a potem żona Magika. Nie da się ukryć, że Piotr Łuszcz był słabo przystosowanym społecznie człowiekiem, borykającym się z problemami, w większości tylko jemu znanymi. Justyna spodziewając się dziecka w zasadzie mogła liczyć tylko na siebie i swoich rodziców. Magik nie był przygotowany ani emocjonalnie, ani finansowo do bycia ojcem, chociaż nie można powiedzieć, że nie kochał Filipa. Nie wkładał jednak wysiłku w to, aby zapewnić rodzinie stabilność finansową, czy być z nią wtedy, gdy tego potrzebowała, skupiał się na sobie i swoim manifeście, traktując go nieomal jako dzieło życia. Pracując w sklepie u ojca Justyny, co miało zapewnić mu jakiś dochód, Magik wyraźnie się męczył, nie pasował do otoczenia, wydawał się człowiekiem mającym „swój świat i swoje zabawki”, rzeczywistość go nie interesowała. Jedynie jego pragnienia były na pierwszym planie. W końcu zdradził ukochaną z pierwszą dziennikarką, która zdecydowała się przeprowadzić wywiad z „Paktofoniką”, Justyna nie potrafiła mu tego wybaczyć, zamykając przed nim drzwi zarówno domu, jak i swojego serca, z przezabawnymi i jednocześnie znamiennymi słowami na ustach: „kotku zrób siku na dworze”. Mężczyzna, którego pokochała nie dał jej realnego oparcia w zasadzie w żadnej sferze życia, ale znów nie można powiedzieć, że nie darzył jej uczuciem. Nie radził sobie, albo nie chciał poradzić sobie w niczym poza muzyką, jak wskazuje tekst jednej z piosenki „Paktofoniki”: „wszystko ma swoje priorytety”, swoje priorytety miał również Magik. W efekcie nie potrafiąc poradzić sobie z sytuacją wyskoczył przez okno z dziewiątego piętra. Nie do końca rozumiem motywy jakie nim kierowały. Z jednej strony była to zapewne niemoc twórcza, której nie rozumiało otoczenie, jego manager zaproponował mu nawet wykorzystanie utworów poetów, m. in. Asnyka, jednak Magik nie chciał kopiować i zapożyczać tekstów innych, chciał żeby były jego, własne, autentyczne, niepowtarzalne, prawdziwe. Z drugiej strony przyczyną mogło być przytłoczenie otoczeniem, niepowodzenia w życiu osobistym, w perspektywie rozwód z żoną. Nie wnikając w motywy postępowania, Magik ponownie okazał się egoistą. Pomijając już kwestię rodziców, Piotr Łuszcz porzucił Justynę i dziecko, pomimo tego, że razem nie mieszkali nie zwalniało go to z zapewnienia im poczucia stabilności i bezpieczeństwa. Nigdy nie było go jednak z rodziną w ważnych momentach, zdradził żonę, a kiedy wreszcie wydawało się, że ta mu wybaczy, on ponownie zawodzi. „Jesteś Bogiem” odebrałam jako film komercyjny, który bazował na historii legendarnej dla pewnego środowiska grupy, „Paktofonika”. Twórcy filmu liczyli - i w efekcie nie przeliczyli się – na spore zyski, obraz przed premierą był bardzo mocno promowany i już wtedy ogłoszony kultowym, co zobligowało sporą część kinomanów do jego obejrzenia. Film odebrałam jako sfabularyzowaną, dość mocno podkolorowaną opowieść o zespole hiphopowym, który dążył w latach '90 XX w. do przekazania swojej twórczości młodym ludziom. Historia kręci się wokół Magika, ponieważ posiadał on najbardziej skomplikowane wnętrze, pozował na wielką i niezrozumianą jednostkę, chociaż wszyscy trzej bohaterowie cechowali się raczej nieporadnością i w dużej części filmu byli zabawni. Kulminacyjnym punktem filmu jest oczywiście samobójstwo Piotra Łuszczyka, które jednak nie wnosi nic 13 szczególnego do przekazu. „Jesteś Bogiem” to obraz, który opowiada przede wszystkim historię „Paktofoniki”, a problemy, które zostały zaprezentowane nie zaskoczyły oryginalnym podejściem do tematu. Bohaterowie co prawda spotkali się zarówno z gwiżdżącą publicznością, jak i z ludźmi, którzy w zwyczajny sposób ich okradli, a z takimi problemami choć w innej formie radzi sobie każdy z nas, dlatego części publiczności film mógł się rzeczywiście spodobać i identyfikowali się z członkami zespołu. Warto zaznaczyć, że w filmie miało miejsce lokowanie produktu, Gustaw wspomina, że płyty „Paktofoniki” znajdą się w „Empiku” (jednego ze sponsorów „Jesteś Bogiem”, zapewne bardziej hojnego), a sam Magik może znajdzie w nim prace. Jeżeli film miał za zadanie przekazać, że mamona nie rządzi „światem” to świetnie udało mu się temu zaprzeczyć, wzorem ukazanych postaci jego twórcy powinni dążyć do celu i nie pozwolić na ten zabieg. Karolina Feder Nowość! DO PRZECZYTANIA, DO ZOBACZENIA D ział KIH-y zatytułowany Do przeczytania, do zobaczenia poświęcony jest nowościom wydawniczym o tematyce historycznej, jak i książkom, które już od jakiegoś czasu stoją na półkach w księgarniach, ale cieszą się wyjątkową popularnością czy też są szczególnie ważne. Znaleźć w nim można również informacje o interesujących dla historyka filmach dokumentalnych i premierach kinowych. Co warto przeczytać? Co warto zobaczyć? Polecają pracownicy naukowi Instytutu Historii i studenci. Redaktor naczelna, Estera Flieger. Na długie zimowe wieczory… Norman Davies, Zaginione królestwa, Kraków 2010, ss. 883 Może to nie do końca uczciwe, by polecać Wam na zimowe wieczory książkę, którą przeczytałem podczas wakacji. I to wydaną niemal dwa lata temu. Ale tak się złożyło, że otrzymałem ją jako prezent imieninowy, czyli pod koniec czerwca i nie zdołałem zachować do zimy, tylko w ciągu kilku wakacyjnych tygodni przeczytałem w całości. Profesor Davies nie pisze cienkich książek, te poprzednie także przerażały objętością. Rzecz jest jednak odmienna w stosunku do dzieł poprzednich – każdy esej, czy może mini monografię, można czytać osobno i właściwie w dowolnej kolejności. Natomiast Boże igrzysko, Europa (poza „pigułkami”), czy Wyspy wymagają systematycznej lektury. Norman Davies sam w sobie, to także postać niezwykła. Uważa się za Walijczyka, związanego z Polską bardzo mocno - doktorat na UJ i silne związki osobiste. Niesłychanie szerokie zainteresowania. W obrębie historii pisze i starożytności i o czasach najnowszych. Nie boi się problematyki gospodarczej, czy kulturalnej, wypowiada się na tematy bieżące. Kilka lat temu widziałem go w telewizji w roli dziennikarza. Przeprowadzał wywiad, którego udzielał Mu, przy kominku, premier Wielkiej Brytanii - Tony Blair. Miałem zaszczyt poznać Go osobiście w roku 2000, gdy promował swą Europę i przybył do Łodzi, podpisywać tą książkę, a także z odczytem na UŁ, gdzie mówił już o swych dalszych planach. Ofiarował mi Europę z dedykacją, a ja mu skromny zbiór tekstów źródłowych. Ponieważ woziłem Go po Łodzi, przy okazji uświadomił mi że moja „japońska” Toyota była zmontowana w Anglii. Zaginione królestwa to książka składająca 14 rozdziałów, poprzedzonych Wstępem i zakończonych esejem zatytułowanym Jak umierają państwa. Profesor Davies opisuje oczywiście „królestwa” traktowane bardzo umownie. Liczne omówione w książce państwa, czy też twory na poły państwowe, nigdy królestwami, czy księstwami nie były. Znamienny jest np. tytuł rozdziału czternastego: CCCP. Zniknięcie ostateczne. Książka zajmuje się 14 bowiem teraźniejszością, a dopiero później przeszłością terytoriów, które w przeszłości były państwami albo prawie państwami. Czasami przez wieki, a jeden z esejów opisuje Jednodniową niepodległość. Nie chcę przedstawiać problematyki poszczególnych rozdziałów, czyli czynić się sprawozdawcą zawartości tej pracy. Uważam że mogłoby to popsuć przyjemność lektury. Pozwolę sobie jedynie zwrócić uwagę na rozdział dwunasty: BORUSSIA, z podtytułem, który odwodzi nas od piłkarskich skojarzeń: „Kraina bałtyckich lagun” (s. 611-680). To jeden z obszerniejszych rozdziałów i najbardziej związany z dziejami Polski. Chcę jeszcze wspomnieć o trzech rzeczach – jakby słabiej mających związek z pasjonującą treścią wywodów Profesora Daviesa. 1. Język. Trójka tłumaczy stanęła na wysokości zadania. Czytamy klarowne i kompetentne wywody, piękną polszczyzną wyłożone. 2. Ilustracje. Początkowo myślimy, że jakby ich nie było. Ale na odwrocie karty tytułowej każdego z rozdziałów znajduje się czarnobiała fotografia pejzażowa bardzo dobrej jakości (architektura, krajobrazy, nawet drogowskaz). Urodziwe ujęcia. A ponadto dwie wkładki ilustracyjne z kolorowymi i czarnobiałymi fotografiami. 3. Zestaw, bagatela – 62!, czarnobiałych, ale bardzo wyraźnych i czytelnych map i planów zamieszczonych na końcu książki. Na koniec warto wspomnieć o rozrzuconych w całym wydawnictwie, zresztą jak i w książkach poprzednich, „złotych myślach Profesora Daviesa”. Przytoczę jedną z nich, zachęcając do tropienia kolejnych. „Ma się czasem wrażenie jakby treść książek historycznych, podobnie jak ich sprzedaż, przejęły działy marketingu” (s. 11). Ale Zaginione królestwa warto przeczytać i bez marketingu. Polecał: Dr Jan Chańko, Katedra Dydaktyki i Technologii Informacyjnej. Wśród licznych nowości ukazujących się w Polsce oraz na świecie warto przybliżyć książkę Ruskij Miedwied’. Istorija, Semiotika, Politika opublikowaną przez moskiewskie wydawnictwo Nowoje litierturnoje obozrienoje. Opisywane wydawnictwo zbiorowe pod redakcją doktora Olega Riabowa oraz profesora Andrzeja de Lazari różne aspekty związane z archetypem rosyjskiego niedźwiedzia w rosyjskiej, polskiej i zachodniej kulturze na różnych płaszczyznach: od karykatury po literaturę. Warto podkreślić, iż w pracy nad przedstawianą publikacją nie brali udziału tylko rosyjscy naukowcy, ale także polscy. Oprócz wspomnianego profesora Andrzeja de Lazari związanego z Uniwersytetem Łódzkim, swoje artykuły opublikowały również dr Magdalena Żakowska, dr Adam F. Cola z UŁ i Iwona Rzepnikowska z UMK. Jak widać Ruskij Miedwied’ nie tylko fascynuje lub straszy, lecz również potrafi łączyć przedstawicieli różnych społeczności. Polecał: Jan Ratuszniak Jak zawsze polecić mogę ramówkę proponowaną przez Viasat History. Tytuły dwóch filmów dokumentalnych zwróciły moją szczególną uwagę. Oczywiście można liczyć na powtórki. - 9 listopada, piątek, godz. 11.00 – Historia Rosji (cz. 1), niemiecki serial dokumentalny (2012). Jak zapowiadają producenci, serial ten ma prezentować historię Rosji od czasów Piotra Wielkiego do momentu upadku Związku Radzieckiego z perspektywy dziejów trzech miast: Petersburga, Wołgogradu (Stalingradu) i Moskwy. - 9 listopada, piątek, godz. 13.00 – Pocahontas i kapitan John Smith – miłość i przetrwanie w nowym świecie, niemiecki program dokumentalny (2010) – czy historia uczucia córki indiańskiego wodza i angielskiego kapitana to tylko legenda? Polecała: Estera Flieger 15 JESIEŃ HISTORYKÓW KONFERENCJA STUDENCKO – DOKTORANCKA Drogie Koleżanki! Drodzy Koledzy! Studenckie Koło Naukowe Historyków UŁ, we współpracy z Fundacją Akademicką im. Fernanda Braudela ma zaszczyt zaprosić studentów, doktorantów i młodszych pracowników naukowych (maksymalnie z tytułem doktora) wszystkich kierunków humanistycznych do wzięcia udziału w konferencji „Szpiedzy, kurtyzany, wojownicy – drugoplanowi aktorzy na scenie dziejów”, która odbędzie się w dniach 23 – 25 listopada 2012 r. w Instytucie Historii UŁ przy ulicy A. Kamińskiego 27 a. W programie konferencji znajdą się dwa panele: • Kurtyzany, królowe, emancypantki: Panel ten będzie poświęcony zagadnieniom związanym z szeroko pojętą działalnością kobiet w historii. W szczególności chcielibyśmy skupić się na: ◦ ◦ ◦ ◦ ◦ Zakulisowej działalności politycznej kobiet „Cichym bohaterkom” walki o zmianę pozycji kobiety w społeczeństwie Córom Koryntu, wprawnym manipulatorkom męskich decyzji w sprawach wielkiej polityki Protoplastkom zaangażowania kobiet w różne dziedziny nauki, sztuki, kultury Matkom, żonom i kochankom władców i polityków • Szpiedzy i wojownicy: Tematyka drugiego panelu krążyć będzie wokół problemów takich jak: ◦ ◦ ◦ ◦ ◦ ◦ ◦ Siatki szpiegowskie i ich rola na przestrzeni dziejów Organizacje wywiadowcze, ich geneza, działalność, pracownicy Agenci o stu twarzach – problem podwójnych i potrójnych agentów Fałszerstwa, intrygi i zabójstwa polityczne Wielcy przywódcy i dzielni żołnierze na przestrzeni dziejów Dzieje zwykłych żołnierzy i ich codzienne problemy Nieznani bohaterowie pól bitewnych SERDECZNIE ZAPRASZAMY! Gwarantujemy interesujące referaty i wciągające dyskusje. Wszelkie pytania prosimy kierować pod adresem: [email protected] PORTAL KAŻDEGO HISTORYKA Zespół redakcyjny: Redaktor naczelna: Estera Flieger Korekta: Estera Flieger, Ewa Kacprzyk, Martyna Wilk Autorzy: Karolina Feder, Estera Flieger, Ewa Kacprzyk, Grzegorz Trafalski, Jan Ratuszniak, Aleksandra Rybińska, Paweł Wasilewski Projekt Rycerzyka: Przemysław Damski. E-mail redakcji: [email protected] Nakład: 100 egz. 16