nr 1-2 - SKNH UŁ

Transkrypt

nr 1-2 - SKNH UŁ
ΚΙΗ−α
KuKurier Instytutu Historii
№ 1-2 (61-62), R. IX
październik – listopad 2012
Spis treści
Wstępniak...........................................2
Od Olimpii do
Londynu……......................................3
Jan Nowakowski ps. „Irka”/ „Upiór”
– żołnierz 25 pułku Armii
Krajowej..............................................6
Co robią pelikany nad Bzurą? Rzecz o
herbie Łowicza w dawnej Polsce........7
Publiczne miejsca straceń w dawnej
Polsce (do 1795 r.)............................10
Kultura: Jesteś Bogiem.....................12
Nowość: Do przeczytania, do
zobaczenia........................................14
Drukowane w pracowni kserograficznej Instytutu Historii UŁ
Uwaga: K O N F E R E N C J A – s. 16
1
O DZIAŁALNOŚCI STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO UŁ
D
nia 1 października rozpoczął się nowy rok akademicki. Większość studentów kontynuuje
swą przygodę z historią, jednak są też takie osoby, które ją dopiero rozpoczynają. W tym
miejscu chcielibyśmy Was zachęcić do wstąpienia w szeregi Studenckiego Koła
Naukowego UŁ, które nieprzerwanie działa od 1945 roku. Dzięki działalności w tej organizacji
możemy nie tylko poszerzać swą wiedzę historyczną, ale także rozwijać inne umiejętności.
SKNH UŁ obecnie liczy około 40 członków. Liczba ta nie jest imponująca. Jednak SKNH UŁ ma
wiele dokonań na swym koncie. W minionym roku akademickim funkcję przewodniczącego pełnił
Michał Pychowski. Dzięki zaangażowaniu Zarządu i wszystkich członków do sukcesów należy
zaliczyć:
• Organizację Konferencji Historia w kryzysie, kryzys w historii.
• Organizację V Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków Międzynarodowej Konferencji Studencko
– Doktoranckiej.
• Cykl wykładów doktoranckich.
• Udział w XX Ogólnopolskim Zjeździe Historyków Studentów i Doktorantów w Katowicach.
• Udział w Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi.
• Projekt wydawniczy VADE NOBISCUM.
• Wydawanie Kuriera Instytutu Historii.
W zasadzie to główne dokonania członków Koła w ubiegłym roku akademickim. A co
w nadchodzącym? Członkowie wraz z Zarządem mają masę pracy. Już w listopadzie (23 –
25) tego roku odbędzie się konferencja naukowa ”SZPIEDZY, KURTYZANY,
WOJOWNICY – DRUGOPLANOWI AKTORZY NA SCENIE DZIEJÓW”. Nie możemy
zapominać o VADE NOBISCUM i Kurierze. Kolejne wyzwanie czeka nas w marcu 2013
roku – ”VI ŁÓDZKA WIOSNA MŁODYCH HISTORYKÓW”. Będzie to konferencja
naukowa o charakterze międzynarodowym. W tym roku akademickim rozpoczęliśmy
współpracę z Wydawnictwem PWN i dzięki niej już w grudniu odbędzie się promocja książki
jednego z doktorantów Wydziału Filozoficzno - Historycznego.
Członkowstwo w SKNH UŁ to nie tylko praca, która jak twierdził jeden z myślicieli jest
drogą do sukcesu. Często bierzemy udział w licznych imprezach kulturowych
organizowanych w Łodzi. Styczność z członkami będzie niezapomnianym przeżyciem, które
przyczyni się do pogłębienia umiejętności w Was drzemiących. SKNH UŁ umożliwi Wam
rozwój w licznych dziedzinach. Od dziennikarskiej po mówiąc językiem fachowym
administracyjną. Czekamy na wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje możliwości. Pozwolę
sobie przytoczyć hasło jakim starsi koledzy witali na immatrykulacji mój rocznik: KOŁO
BRONI, KOŁO RADZI, KOŁO NIGDY CIE NIE ZDRADZI. Minęły już cztery lata i z pełną
świadomością stwierdzam, że ich słowa się sprawdziły. Dla mnie przygoda z Kołem zaczęła
się już na pierwszym roku studiów i nigdy, nawet przez chwilę nie żałowałam swej decyzji.
Warto dodać, że Koło to nie tylko studenci historii. Są wśród nas również osoby, które
ukończyły już studia, a nadal są silnie związane z SKNH UŁ. Ich obecność jest dla nas
wsparciem. Zawsze służą radą i wyciągają pomocną dłoń, gdy to konieczne. Jesteśmy grupą
przyjaciół, którzy tą przyjaźń nawiązali w kręgach SKNH UŁ.
Zebrania Studenckiego Koła Naukowego UŁ odbywają się w każdy wtorek o godzinie
17.30 w sali 201. Pokój SKNH UŁ mieści się na pierwszym piętrze w Instytucie Historii w
sali 102, w którym również we wtorki odbywają się dyżury Zarządu.
Ewa Kacprzyk,
Przewodnicząca SKNH UŁ
2
OD OLIMPII DO LONDYNU
Wiele rzeczy godnych podziwu można zobaczyć w Heladzie, o wielu takich i można usłyszeć.
Lecz pod szczególną boską opieką pozostają misteria eleuzyńskie i igrzyska olimpijskie.
Pauzaniasz
Ciało rzeźbione szlachetnym wysiłkiem staje się czarą wzniosłości.
Pierre de Coubertin
C
hoć od zakończenia XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich minęły już ponad dwa
miesiące, trudno zapomnieć o emocjach jakie dostarczało pokojowe
współzawodnictwo sportowców z całego świata1. Z zapartym tchem śledziłam
wydarzenia rozgrywające się na pływalni. Michael Phelps przeszedł do historii – 5 sierpnia po
raz ostatni wskoczył do bezpiecznego azylu, jak sam nazywa basen2. W sztafecie 4x100 m
zdobył swój 22 medal olimpijski. Gdyby chciał założyć je wszystkie na szyje musiałby liczyć
się z obciążeniem wynoszącym 40 kg3. Olimpijczyk wszech czasów przesunął granice
ludzkich możliwości tak daleko, że przez dekady nie będzie zapewne nikogo, kto się w tamte
okolice zapuści – pisał z przejęciem Radosław Leniarski4. Niezwykłym wyczynem było
obronienie tytułu mistrza olimpijskiego w tej samej konkurencji na trzech kolejnych
igrzyskach olimpijskich5.W pływaniu dokonał tego jako pierwszy mężczyzna. Należy
przypomnieć, że 4 lata wcześniej w Wodnej Kostce w Pekinie, pobił rekord Marka Spitza w
liczbie złotych medali zdobytych podczas startu na olimpiadzie. Z Chin przywiózł wówczas 8
krążków. Amerykański pływak z Baltimore potrafił zwyciężać w wielkim stylu, ale równie
spektakularnie przegrywał. W dniu 29 lipca w Londynie na dystansie 400 m stylem
zmiennym zajął 4 miejsce. Była to jedna z największych sensacji tegorocznych igrzysk. Świat
orzekł, iż ten utytułowany sportowiec tym razem jest bez formy. Jednak Phelps udowodnił
wszystkim, jak bardzo się mylili. Efekt końcowy opisywałam wcześniej. Dnia 2 sierpnia
wrócił we właściwym dla siebie stylu zdobywając złoto na dystansie 200 m stylem
zmiennym. Olimpiada powinna dostarczać właśnie takich emocji. Czy w historii starożytnych
Igrzysk Olimpijskich zapisali się sportowcy o równie wielkich osiągnięciach? Czy
współczesna rywalizacja sportowców bardzo różni się od zmagań zawodników w świecie
antycznym?
Pewne jest, że pływanie nie było dyscypliną olimpijską w starożytnej Grecji. Ale nie był to
sport Grekom nieznany. W Hermionie organizowano zawody w pływaniu, jak i nurkowaniu6.
Do dyscyplin olimpijskich zaliczało się bieganie (bieg krótki, podwójny, długodystansowy,
w zbroi), pentatlon (skok, bieg, rzut dyskiem, rzut włócznią, zapasy) i hippika (np. wyścig na
klaczach kłusem). Zwycięzca biegu krótkiego (192,27 m. przy akompaniamencie fletu)
1
P ier r e d e Co u b er t i n chciał by nowożytne Igrzyska Olimpijskie niosły za sobą idee piękna,
sprawiedliwości, odwagi, honoru, radości, postępu i pokoju. Poświęcił im Odę do Sportu - w poetycki sposób
opisał założenia, jakie chce realizować poprzez kontynuację starożytnej tradycji olimpijskiej. Celem igrzysk
miało być pokojowe współzawodnictwo. P ier r e d e Co ub er ti n, Oda do Sportu, przeł. J . S a d o w s k a,
Warszawa 1996
2
Basen o bezpieczny azyl. Dwie ściany na każdym końcu, liny po dwóch stronach i czarny pasek na dnie, który
pokazuje kierunek – Mic h ael P help s. Cytat za: R . L e n i a r s k i, Ryba wyszła z wody w: „Gazeta
Wyborcza”, 6 VIII2012 r., dodatek sportowy, s. 4.
3
R. L e nia r s ki, op. cit., s. 4.
4
R. Leniarski, Ibidem, s. 4.
5
Osiągnął to na dystansach: 100 m stylem motylkowym, 200 m stylem zmiennym, sztafeta 4x200 m stylem
dowolnym i 4x100 stylem zmiennym.
6
R . G o s t k o w s k i, Sport w starożytności, s. 133, L . W i n n i c z u k, Dlaczego Olimpiada, Dlaczego
Igrzyska Olimpijskie, Warszawa 1979, s. 10.
3
zostawał eponimem igrzysk7. Nazwę pierwszym nadano od imienia Korojbosa z Elidy, który
podobno był kucharzem8. Miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk sportowcy ćwiczyli z
trenerami w Elis, a przyglądali się temu sędziowie9. Zawodników klasyfikowano wg dwóch
kategorii wiekowych: męskiej i chłopięcej10. Po obyciu takich przygotowań zawodnicy
odbywali pieszą wędrówkę do Olimpii, gdzie składali przysięgę11. Potem należało dać z
siebie wszystko – nagrodę otrzymywał tylko zwycięzca12. Wieniec laurowy oddawał
uwieńczonego nim sportowca pod boską opiekę13. Zwycięzca olimpijski otrzymywał
honorowe miejsce w teatrze i dożywotnie zwolnienie od płacenia podatków, a jeśli pochodził
ze Sparty na wojnie walczył w pierwszym szeregu – tuż obok króla14. W Atenach od
500 r. p.n.e. taki sukces sportowy honorowano pieniężnie15.
Do rywalizacji nie dopuszczano kobiet – mogły wziąć w niej udział jedynie jako
właścicielki rydwanów16. Nie mogły także obserwować zmagań mężczyzn. Zawodnicy
występowali nago. Ważnym elementem ich diety był świeży ser, dopiero Dromeus jako
pierwszy zawodnik wprowadził do niej mięso17. Starożytny sportowiec miał także niezbędne
akcesoria. Na treningi i zawody zabierał ze sobą naczynię na oliwę z oliwek, którą smarował
ciało18. Miał także skrobaczkę z brązu lub żelaza do oczyszczenia ciała po zawodach, po
czym mył się gąbką19. Możliwe, że w czasach rzymskich używał także zasypki20.
Jednym z najsłynniejszych antycznych sportowców był Milon z Krotony, zapaśnik który
odniósł 6 zwycięstw w Olimpii21. Istnieją przekazy mówiące o tym, że jego dzienny posiłek
składał się z 8,5 kg mięsa i takiej samej ilości chleba, a wszystko to popijał 10 litrami wina22.
Widać w taki sposób starano się tłumaczyć jego siłę. Podobno rozrywał strunę obwiązaną
wokół głowy przez napinanie żył23. Miał także pobierać nauki od Pitagorasa, a w czasie
wojny przeciwko Sybaris, w uznaniu za zasługi, wybrano go dowódcą wojskowym24. Koniec
kariery Milona przypadł na rok 512 p.n.e. kiedy to młody Timasitheos wyczerpał go
unikami25. Miał zginąć na skutek próby rozłupania pnia starego drzewa – jego ręce
7
J . N i e m i r s k a - P l i s z c z y ń s k a, opracowanie: Na olimpijskiej bieżni i w boju. Z Pauzaniasza Wędrówki
po Helladzie. Księgi V, VI i IV, Wrocław 2004, s. 27.
8
J . Ł a n o w s k i, Święte Igrzyska Olimpijskie, Poznań 2000, s, 121.
9
J . N i e m i r s k a - P l i s z c z y ń s k a, op.cit., s. 36.
10
Z grupy chłopięcej do męskiej przechodziło się ok. 17 roku życia, ale ważny był ogólny poziom rozwoju
młodzieńca - S . G . M i l l e r, Starożytni Olimpijczycy, Warszawa 2006, s. 29.
11
Przysięgę składali także ojcowie, bracia i trenerzy. Zobowiązywali się do przestrzegania regulaminu igrzysk i
uczciwego postępowania oraz składali oświadczenie o tym, że w okresie 10 miesięcy przygotowywali się do
olimpiady. Sędziowie zaś, przysięgali, że nie dopuszczą do nieuczciwej rywalizacji i przekupstwa - L .
W i n n i c z u k, op. cit., s. 7.
12
S . G . M i l l e r, op. cit, s. 33.
13
S . P a r n i c k i - P u d e ł k o, Olimpia i Olimpiady, Poznań 1964, s. 60.
14
L . W i n n i c z u k,op.cit., s. 11-12.
15
L . W i n n i c z u k, op. cit., s. 12.
16
Jako pierwsza w takim charakterze udział w igrzyskach wzięła Kyniska, żona Agezilaosa (IV w. p.n.e.) – L .
W i n n i c z u k, op.cit., s.2.
17
Podobno pierwszy wprowadził odżywianie mięsne dla zawodników, gdy dotychczas pokarmem zawodników
był świeży ser. Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie. Na olimpijskiej bieżni i w boju, przeł. J . N i e m i r s k a P l i s z c z y ń s k a, Wrocław 2004, VII, 7, 10.
18
Zabieg ten mógł służyć rozgrzaniu mięśni przed zawodami, ochronie ciała przed warunkami atmosferycznymi
i utratą wody. S. G. Miller nie wyklucza także aspektu religijnego zjawiska. S . G . M i l l e r, op. cit., s. 30-31.
19
S . G . M i l l e r, op. cit., s. 31.
20
S . G . M i l l e r, op. cit., s. 32.
21
Odniósł także 6 zwycięstw w Delfach, 10 na zawodach istmijskich i 9 na nemejskich - J . Ł a n o w s k i, op.
cit., s. 89.
22
J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 90.
23
,Ibidem, s. 89.
24
Ibidem, s. 90, S . P a r n i c k i - P u d e ł k o, op. cit., s. 62.
25
J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 89.
4
zakleszczyły się i stał się ofiarą wilków26. Znana jest także starożytna rodzina olimpioników.
W 452 r. p. n. e. zwycięstwo w pankrationie27 odniósł Damagetos – 12 lat po tym, jak taki
sam sukces odniósł jego ojciec. Zwycięzcą olimpijskim był również jego brat – Akusilaos
wygrał rywalizację bokserów. Podczas jednej z olimpiad bracia odbyli rundę honorową
z ojcem na ramionach. Dorejus – trzeci syn Diagorasa zwyciężył w pankrationie trzykrotnie.
Wnukowie Eukles i Pejsirodos kontynuowali tradycję. Pierwszy zwyciężył w zawodach
pięściarskich, drugi zaś w boksie28. Zwycięstwo w olimpiadzie znaczyło naprawdę wiele: (…)
Grecy ów wieniec z gałązek oliwki i rozgłos cenili bardziej niż cenne nagrody29. Pauzniasz
wspomina także o nietypowym zwycięzcy olimpijskim – klaczy o imieniu Aura, która
wygrała choć wcześniej z jej grzbietu spadł jeździec30. Przykładem ostrzegawczym zaś był
wybitny biegacz Astylos, który by przypodobać się tyranowi Syrakuz Hieronowi podał się za
Syrakuzańczyka, choć pochodził z Krotony - zburzono jego pomnik, a dom obrócono
w więzienie31.
Zebranie jak największej liczby gałązek oliwnych to misja współczesnych zawodników
chińskich, którzy są jedynie narzędziami w rękach władzy mającej konkretny cel:
Zapomnijcie o sporcie jako szlachetnym współzawodnictwie, kształtowaniu charakteru
i przekraczaniu samego siebie, sport służy do udowodnienia przewagi nad USA – tak opisał
go w „Gazecie Wyborczej” Rafał Stec32. Dziennikarz zauważył, że chińscy sportowcy po
zwycięstwie nie cieszą się tak jak inni – często przyjmują sukces bez emocji. Zauważyłam to
na przykładzie 16-letniej pływaczki Ye Shiwen. Jest to o tyle zaskakujące, że kiedy w Pekinie
obserwuje się Chińczyków łatwo dostrzec, że to ludzie pełni radości – chętnie spędzają czas
poza domem np. tańcząc w parkach czy uprawiając Tai Chi. Chińska Republika Ludowa
zamienia jednak swoich reprezentantów w maszyny: Kiedy partia cię wybierze, nie ma litości.
Rodzinom zabiera nawet czteroletnie dzieci, koszaruje je (…) hoduje tak intensywnie, że na
szkołę lub hobby nie ma już czasu. Dziecięcy niewolnicy wyłącznie ćwiczą, jedzą i śpią,
wyrastając na biomaszyny zaprogramowane do wykonywania konkretnych czynności
składających się na uprawianą przez nich dyscyplinę33. A jaki los czeka tych, którzy wykonali
już swoje zadanie? Po raz kolejny zacytuje fragment poruszającego artykułu Rafała Steca:
(…) 80% emerytowanych zawodników żyje w chronicznym bezrobociu i ubóstwie,
ekstremalny reżim treningowy skazuje wielu z nich na kalectwo. Na bruku lądują niekiedy
także mistrzowie zmuszeni do sprzedawania zdobytych medali. Państwo traktuje ich jak
przyrządy. Wyrzuca na śmietnik kiedy przestaną działać34.
Przykład Ye Shiwen obrazuje także zjawisko uprzedzeń, od których to olimpiada
powinna być wolna. Po jej sukcesie na pływalni, natychmiast pojawiły się oskarżenia
o stosowanie zakazanych środków farmakologicznych. Powodem było pochodzenie
zawodniczki, aczkolwiek Rafał Stec zaznacza, że chińskie metody i skojarzenia z systemem
enerdowskim mogą być uzasadnieniem podejrzeń wobec sensacyjnego zwycięstwa
młodziutkiej pływaczki35. A jeśli już mowa o uprzedzeniach, to Piotr Moszczyński
26
Ale tak naprawdę zginął zamordowany wraz z przyjaciółmi przez wynajętych złoczyńców. J . Ł a n o w s k i,
op. cit. ,s. 90.
27
Połączenie zapasów z pięściarstwem.
28
O sukcesach tej niezwykłej rodziny pisze S. G. M il ler (ibidem, s. 223).
29
L . W i n n i c z u k, op. cit., s. 4.
30
Na początku biegu przypadkiem zrzuciła jeźdźca, mimo tego biegła prawidłowo dalej i na zakręcie zawróciła.
Na dźwięk trąby przyspieszyła jeszcze bardziej bieg i pierwsza przybiegła przed hellanodików. W przekonaniu,
że odniosła zwycięstwo, bieg przerwała. Elejczycy ogłosili zwycięzcą Fejdolasa [właściciel klaczy, E.F.] i
pozwolili mu postawić także posąg konia. P auza ni asz, VI, 13, 9.
31
J . Ł a n o w s k i, op. cit., s. 121.
32
R. S tec, Na chwałę wielkich Chin w: „Gazeta Wyborcza”, 11-12 VIII 2012 r., s. 18.
33
Ibidem.
34
Ibidem.
35
Ibidem.
5
przypomina, że współczesne igrzyska olimpijskie powinny nas wszystkich czegoś uczyć: (…)
ze względu na swą naturę dają one mediom niepowtarzalną okazję do nauczenia widzów,
słuchaczyi czytelników podziwiana i doceniania najlepszych, najzdolniejszych i najbardziej
pracowitych, a nie tylko kibicowania swoim i liczenia ich medali bądź popadania w dziecinną
złość z powodu ich braku36.
Estera Flieger
JAN NOWAKOWSKI PS. „IRKA”/ „UPIÓR” – ŻOŁNIERZ 25 PUŁKU ARMII
KRAJOWEJ
Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Krajowej, walczącej z wrogiem w konspiracji
o wyzwolenie Ojczyzny. Twoim obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo
będzie twoją nagrodą, zdrada karana jest śmiercią.37
an Nowakowski urodził się 27 listopada 1914 roku we wsi Chełsty38. Był synem
Michała Nowakowskiego i Marianny Kazusek. Naukę pobierał najpierw w szkole w
Chełstach, a następnie w Żarnowie. W sumie ukończonych miał 7 klas. Następnie
rozpoczął naukę w szkole rolniczej. Uczył się zawodu piekarza w piekarni mieszczącej się w
Opocznie na ulicy Staromiejskiej, dzisiaj mieści się tam sklep „Dziewolanka”39. Jak każdy
wówczas młody chłopak Jan Nowakowski odbył obowiązkową służbę wojskową.
We wrześniu 1939 roku powołany został do wojska. Walczył w garnizonie Piotrków
Trybunalski, który w czasie kampanii wrześniowej wchodził w skład 7 Dywizji Piechoty
walczącej w Armii "Kraków". Po wydarzeniach wrześniowych sam Jan Nowakowski
wspominał: Przeszedłem bolszewicką niewolę w Antopolu, gdzie przeżyłem Katyń, widziałem
wszystkich oficerów i udało mi się uciec z piekła. Najwidoczniej miejscowość Antopol
mieszcząca się na wschód od Radomia była miejscem gromadzenia żołnierzy i oficerów
Polskich w celu wywiezienia ich w głąb ZSRR.
Po ucieczce z niewoli i powrocie do rodzinnej wioski Jan Nowakowski postanowił wstąpić
do organizacji ZWZ\AK. Pojechał on wówczas do Warszawy w celu przebycia kursu
dywersyjnego40. Po powrocie został mianowany dowódcą zespołu dywersyjnego, który sam
sobie miał stworzyć. Działał on na placówce Machory41, będąc w stałym kontakcie z
Oddziałem Partyzanckim „Wicher”.
W literaturze dotyczącej 25 pułku AK najczęściej przytaczana jest historia Jana
Nowakowskiego, po której to wstąpił w szeregi owego oddziału.
Wzmożona działalność Oddziałów Partyzanckich w lasach opoczyńskich i koneckich
powodowała silne represje okupanta wobec miejscowej ludności. W dniu 9 maja 1944 r. we
wsi Chełsty pojawili się niemieccy żandarmi poszukujący członka Kedywu Opoczno,
dowódcy oddziału dywersyjnego w Machorach Jana Nowakowskiego „Irki”42. Powodem jego
poszukiwania była jego niezwykła intensywność działań wobec okupanta. Zaczęto
przeszukiwać całą wieś, aż w końcu dotarto do gospodarstwa „Irki”. Siedmiu żandarmów
przeszukiwało dom, kiedy „Irka” jeszcze leżał w łóżku, bowiem były to godziny wczesno
J
36
P . M o s z c z y ń s k i, Olimpiada czy parada szowinizmów? w: „Gazeta Wyborcza”, 31 VII 2012 r., s. 7.
Fragment przysięgi składanej przez żołnierzy Armii Krajowej. Tę kwestię wypowiadał odbierający przysięgę.
38
Wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie opoczyńskim, w gminie Żarnów.
39
Z relacji córki J ana No wa k o ws k ie go – E lżb iet y So s no ws k iej.
40
Zapiski autora – archiwum domowe.
41
Wieś w Polsce położona w województwie świętokrzyskim, w powiecie koneckim, w gminie Ruda
Maleniecka.
42
J . J . R u d z i s z, Oddział Partyzancki Armii Krajowej „Wicher”, Warszawa – Łódź 1996, s. 70.
37
6
poranne. Pod poduszką miał pistolet i dwa granaty angielskie. Nie miał on jednak możliwości
sięgnięcia po broń. Przez okno zauważył, jednak że żadnego z Niemców nie ma przed
domem. Podjął on decyzję o wykorzystaniu momentu zaskoczenia wobec swoich
przeciwników. Jednego z żandarmów uderzył obalając go na ziemie, natomiast rozpychając
dwóch kolejnych wybiegł z domu kierując się do ogródka. Niemcy dopiero po chwili
otworzyli ogień do uciekającego43. Pierwsza kula dosięgnęła „Irkę” jeszcze w ogródku, druga
gdy przeskakiwał przez płot a trzecia przy zeskoku44. Mimo odniesionych ran udało mu się
dotrzeć do wsi Adamów, gdzie pierwszej pomocy udzielił mu jego przyjaciel Roman
Majewski. Następnie do pomocy została wezwana sanitariuszka „Sława” – Bronisława
Leśniewska. „Irka” został umieszczony w bezpieczniej kwaterze w celu rekonwalescencji. Po
tym wydarzeniu Jan Nowakowski zmienił pseudonim na „Upiór”. Twierdził: Za krzywdy,
których doznałem od Niemców, jako Upiór, będę ich teraz straszył i gnębił jeszcze bardziej
niż do tej pory45. Przyczyną zmiany pseudonimu był także fakt, iż jako „Irka” Jan
Nowakowski był spalony i nie mógł już powrócić do Chełst. Zdecydował się wstąpić do
Oddziału Partyzanckiego „Wicher’, z którym to wcześniej ściśle współpracował. Dowódcą
owego oddziału był por. Witold Kucharski ps. „Wicher”. „Upiór” na przełomie października
i listopada 1944 roku wykonywał zadania specjalne organizując i chroniąc miejscowe
szpitaliki oraz prowadził dla oddziałów partyzanckich prace wywiadowcze i łącznościowe.
W pułku pełni on szereg odpowiedzialnych funkcji, m.in. był zastępcą dowódcy pierwszego
plutonu w oddziale46. Po stworzeniu 25 pułku AK był jednym z najbardziej zaangażowanych
żołnierzy, wysławił się determinacją i brawurą. Ostatnim stopniem uzyskanym przez
„Upiora” był stopień podporucznika. Został on odznaczony m.in. : Krzyżem Virtuti Militari
klasy 5, Krzyżem Partyzanckim, Orderem Krzyża Grunwaldu, Krzyżem Armii Krajowej,
Polonia Restituta.
Jan Nowakowski po wojnie był czynnym miejscowym działaczem. Wraz z byłymi
partyzantami starał się upamiętniać miejsca walk partyzantów. Za postawienie krzyża na
Diablej Górze47 został zwolniony z pracy i stale był prześladowany przez ówczesną władzę.
W 2012 roku minęła 17 rocznica jego śmierci. Jego czyny pozostają nadal w pamięci
mieszkańców Chełst i okolicznych wsi. W maju tego roku w rocznicę pacyfikacji wsi przed
kościołem w Chełstach p.w. Miłosierdzia Bożego wystawiono tablicę upamiętniającą tamte
wydarzenia.
W następnym numerze: Witold Kucharski – dowódca „Wichrowców”
Aleksandra Rybińska
CO ROBIĄ PELIKANY NAD BZURĄ? RZECZ O HERBIE ŁOWICZA W
DAWNEJ POLSCE
Ł
owicz był stolicą jednej z najstarszych kasztelanii w Polsce. Pierwsza wzmianka
pisana o ośrodku pochodzi z 1136 r., kiedy to został wymieniony jako siedziba
zarządu dóbr kościelnych arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Koło grodu, który od
XVI w. był siedzibą arcybiskupów, istniała osada targowa. Przed 1298 r. otrzymała ona prawa
miejskie. W 1419 r. powstało nowe miasto. Odtąd Łowicz składał się z trzech części:
43
Ibidem, s. 71.
Zapiski autora – archiwum domowe.
45
Zapiski autora – archiwum domowe.
46
J . J . R u d z i s z, op. cit., s. 155.
47
Diabla Góra miejsce jednej z większych bitew 25 pułku AK. Odbyła się w dniu 16 sierpnia 1944 roku
w rejonie wsi Klew, Sulborowice, Brzezie.
44
7
Podgrodzia, Starego Miasta i Nowego Miasta. Łowicz poważnie ucierpiał w wyniku potopu
szwedzkiego.
Najstarszy znany odcisk pieczęci Łowicza znamy dzięki badaniom Adama Szwedy.
W 2002 r. ujawnił on pieczęć Łowicza z XIV w. Była przywieszona do dokumentu z 1 maja
1453 r., obecnie znajduje się w archiwum w Pradze. Przedstawia trzy wieże zwieńczone
spadzistymi dachami. W otoku zaś napis: S. [IGILVM] CIVIUM LOVICIENSIVM. Badacz
uważa, że wyobrażeniem napieczętnym był zamek arcybiskupów gnieźnieńskich, wystawiony
w XIV w. przez abpa Jarosław Bogorię Skotnickiego48.
W 1497 r. kancelaria miejska użyła do potwierdzenia dokumentu pieczęci z dwoma
pelikanami. Znamy ją jedynie z przekazu Mariana Gumowskiego49. Spróbujmy teraz
zastanowić się, skąd w tradycji sfragistyczno-heraldycznej Łowicza pojawił się motyw
pelikanów. Z pewnością stało się to między rokiem 1453, a 1497. Na pewno nie jest to więc
50.
zasługa abpa Jarosława Bogorii Skotnickiego (1342-74) Być może to on przedstawił
pomysł umieszczenia w polu pieczęci trzech wież, symbolu zamku. W interesującym nas
okresie na katedrze gnieźnieńskiej zasiadało 5 biskupów: Jan Sprowski h. Odrowąż (14531464)51, Jan Gruszczyński h. Poraj (1464-73)52, Jakub z Sienna h. Dębno (1474-80)53,
Zbigniew Oleśnicki h. Dębno (1480-93)54 i Fryderyk Jagiellończyk (1493-1503)55. Pobieżna
analiza biografii tych postaci wskazuje na jeden interesujący szczegół. Wszyscy oni używali
w herbie białego godła w polu czerwonym. Takie same barwy posiada również herb na
jedynym znanym nam kolorowym przedstawieniu herbu miasta. Pochodzi ono ze sztychu
Georga Brauna i Franza Hogenberga ok. 1607 r., ukazującym widok miasta. Widzimy na nim
herb Łowicza. Przedstawia on na tarczy herbowej dwa białe pelikany zwrócone do siebie
grzbietami i karmiące młode na polu czerwonym.
Pieczęcie Łowicza od 1497 r., aż do rozbiorów mają w swoim wyobrażeniu napieczętnym
dwa pelikany56. Pomiędzy nimi zwykle umieszczony jakiś przedmiot. Najczęściej jest to pęk
kwiatów, lub drzewo. Legenda otokowa pieczęci informuje o jej dysponencie, oraz w trzech
przypadkach o dacie wytworzenia tłoka57.
A . S z w e d a, Nieznana czternastowieczna pieczęć Łowicza [w:] Heraldyka i okolice, red. A . R a c h u b a,
S . G o r z y ń s k i, H . M a l i n o w s k a, Warszawa 2002, s. 255–262.
49 M . G u m o w s k i, Herby miast województwa warszawskiego, Warszawa 1938, s. 32.
50 J ar o sła w z B o go r ii i S k o tn i k h. B o go r ia (zm. 1376) 1342-1374 abp gnieźnieński (K. S ta c ho ws k a,
Jarosław z Bogorii i Skotnik [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XI, red. K . L e p s z y, Wrocław-WarszawaKraków 1964-65, s. 1-3).
51 J an Sp r o ws k i (zm. 1464 r.) 1453-1464 abp gnieźnieński (K . G ó r s k i, Jan ze Sprowy [w:] PSB, t. X, red.
K . L e p s z y , Wrocław-Warszawa-Kraków 1962-64, s. 479).
52 J an Gr u szc z yń s k i (1405-73) student Akademii Krakowskiej, 1449 – 63 bp. kujawski, 1454-69 kanclerz,
1463 – 64 bp krakowski, 1464 – 73, abp gnieźnieński. W 1465 r. dobra łowickie oddał w zarząd bratu
Bartłomiejowi.(K . M a l i n o w s k i, Gruszczyński Jan [w:] PSB, red. K . L e p s z y t. IX, Wrocław-WarszawaKraków 1960, s. 55-57).
53 J ak ub z S ie n na (1413-80) Student teologii, prawdopodobnie też prawa w Rzymie, 1461-63, bp krakowski,
1465-72 bp kujawski, 1474-80 abp gnieźnieński (F. Ki r y k, Jakub z Sienna [w:] PSB, red. K. Lep s z y, t. X,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1962-64, s. 364-367).
54 Zb i g ni e w O le ś ni c ki (ok. 1430-93) 1454-60 student Akademii Krakowskiej, którą ukończył z tytułem
magistra, 1472-76 podkanclerzy koronny, 1473-80 bp kujawski, 1480-93 abp gnieźnieński (ingres 1482) (I .
S uł ko ws k a – K wa s io wa, Oleśnicki Zbigniew z Oleśnicy h. Dębno [w:] PSB, red. E . Ro st wo r o ws k i, t.
XXIII, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1978, s. 784-786).
55 Fr yd er yk J a gie llo ń cz yk (1468-1503) 1489-1503 bp krakowski, 1493-1503 abp gnieźnieński (H. R yb u s,
Fryderyk Jagiellończyk [w:] PSB, red. W . Ko no p cz yń s k i, t. VIII, Wrocław-Kraków-Warszawa 1948-1958, s.
167-169.
56 Z tego okresu literatura zna 9 różnych pieczęci ogólnomiejskich Łowicza. Na wszystkich widać dwa pelikany.
(G. T r af al s ki, Herby miast województwa rawskiego do 1793 r., Łódź 2011, s. 38-41).
57 Mowa o tłokach wytworzonych w 1550 i 1727 r., oraz powstałej w XVII w., być może w 1659 r. (zdaniem
M. G u mo ws k i e go).
48
8
W monografii Łowicz. Dzieje miasta odnajdujemy fragment dotyczący herbu miejskiego.
Zbigniew Morawski próbuje rozszyfrować symbolikę herbu miasta. Formułuje trzy
rozwiązania tej zagadki. Uważa, że w ten sposób arcybiskupi przypominali mieszczanom
łowickim, do kogo należy Łowicz. Pelikan jako symbol Eucharystii idealnie spełniał tę rolę.
Morawski przypomina tezę profesora M. Gumowskiego, że Łowicz otrzymał herb około roku
1359, kiedy to miasto uzyskało przywileje z rąk Siemowita III. Dwa pelikany mogłyby
również symbolizować dwie gminy łowickie – nowe Stare Miasto i wcześniejsze podgrodzie.
Na katedrze gnieźnieńskiej zasiadał wtedy Jarosław Bogoria Skotnicki, który miał w swoim
herbie dwie skrzyżowane strzały, być może w tym fakcie należy doszukiwać się takiego
nietypowego przedstawienia pelikanów. Ostatnia teza Z. Morawskiego nakazuje połączyć
dwa pelikany w ściśle eklezjologiczny sposób z dwoma Kościołami – walczącym
i triumfującym58.
Symbolika pelikana jest bardzo złożona. Średniowieczne bestiariusze widziały w nim ptaka
z Egiptu. Był on symbolem Chrystusa. Miał żyć w samotności ponieważ był bez grzechu.
Zabijał młode, gdyż nawracał niewiernych. Po ich śmierci płakał za nimi, jak Jezus za
Łazarzem. Po trzech dniach wskrzeszał je jednak własną krwią, tak samo jak Chrystus swoją
krwią odkupił ludzkość. W ten sposób pelikan stał się symbolem Eucharystii, w której
chrześcijanie są karmieni krwią Jezusa, tak jak pisklęta karmią się krwią swojej matki, która
daje im życie59. Dlatego też pelikana karmiącego młode często umieszczano na drzwiczkach
cyborium (tabernakulum). W XIII i XIV wieku umieszczano go na szczycie krzyża, pod
którym Kościół stojąc przyjmuje Krew Zbawiciela do kielicha. Zgodnie z podaniami, gdy
pisklęta opuszczały matkę, jedno pozostawało, aby zastąpić inne w okazywaniu miłości dla
niej. Pelikan był więc również symbolem miłości synowskiej60. Z pewnością pelikany
w herbie Łowicza jeszcze raz miały podkreślać przynależność Łowicza do Kościoła
gnieźnieńskiego. Pelikany, symbol Eucharystii, najważniejszego sakramentu, idealnie
pasowały do podkreślenia tego faktu.
Niewielu interpretatorów znaku Łowicza zwraca uwagę na pojawiającą się między
pelikanami gałązkę. Tadeusz Gumiński uważał, że znalazła się tam ona w celu nadania
wyobrażeniu napieczętnemu pewnej zwartości kompozycyjnej61. Mogła ona również
symbolizować rozkwit Łowicza. Krzysztof J. Guzek, wraz z Michałem Wojtylakiem łączą
gałązkę z „drzewem życia”. Utożsamia ono Boże miłosierdzie, zmartwychwstanie, lub Święty
Krzyż. Można je również skojarzyć z życiodajnym źródłem i owocami strzeżonymi przez
ptaki. Za taką interpretacją znaku miasta przemawia również położenie pelikanów. Sprawiają
one wrażenie pilnowania tego ważnego w symbolice chrześcijańskiej znaku62.
Wytłumaczenia znaczenia herbu Łowicza zatem należy szukać w symbolice
chrześcijańskiej. Pelikany, symbole Eucharystii przypominały o relacjach własnościowych w
ośrodku.
Grzegorz Trafalski
58 Z . M o r a w s k i, Łowicz średniowieczny [w:] Łowicz. Dzieje miasta, red. R. Ko ło d z iej cz yk, Warszawa
1986, s. 46-47.
59 Of Pelican, [w:] The Aberdeen Bestiary, http://www.abdn.ac.uk/bestiary/ 04.04.2011 (wydruk w posiadaniu
autora).
60 Encyklopedia Kościelna. Podług teologicznej encyklopedii Wetzera i Weltego z licznymi jej dopełnieniami,
red. M. No wo d wo r s ki, t. XIX, Warszawa 1893, s.26-28.
61 T . G u m i ń s k i, Herb Łowicza w: „Ziemia Łowicka” nr 7-8 1936, s. 177-181.
62 K . J . G u z e k, M . W o j t y l a k, Memoriał w sprawie herbu oraz zespołu znaków samorządu miasta
Łowicza : praca studyjna : o poprawnym herbie miasta Łowicza, w sprawie zespołu znaków samorządu miasta
Łowicza : [koncepcja wstepna], Łowicz-Zduny 1994, s. 13.
9
PUBLICZNE MIEJSCA STRACEŃ W DAWNEJ POLSCE (DO 1795 R.)
J
ednym z głównych celów wykonywania kar, oprócz ukarania samego sprawcy
przestępstwa, było odstraszenie innych osób od popełniania przestępstw. Wyrażała to
tzw. zasada prewencji generalnej. Dlatego też kary śmierci, cielesne, na honorze, a
niekiedy też pozbawienia wolności, wykonywane były publicznie, nierzadko w bardzo
okrutny sposób. Nie ograniczano przy tym możliwości przyglądania się im, a nawet
wybierano na ten cel miejsca najbardziej uczęszczane oraz wznoszono konstrukcje,
umożliwiające zgromadzonym dokładne śledzenie ich przebiegu63.
W przypadku miejsc straceń to źródła prawa pisanego nie zajmują się bliżej ich
problematyką. Dotykają tej materii jedynie pośrednio, wymieniając rodzaje kar, jakie może
stosować sędzia i milcząco pozostawiając jemu decyzję dotyczącą bardziej szczegółowego
uregulowania tej kwestii.
Miejscem egzekwowania wyroków najwyższego wymiaru kary przez ośrodki, które
posiadały prawo miecza (ius gladii) było miejsce straceń. Na nich eliminowano wszystkich
tych, którzy swoimi występkami burzyli ustalony porządek prawny. Główne miejsca straceń
sytuowano poza murami miast, najczęściej przy uczęszczanych drogach. W zamierzeniu
miano w ten sposób oddziaływać odstraszająco również na przejeżdżających. W Krakowie
takie miejsce znajdowało się na Błoniach64, a w Gdańsku na wzgórzach, zwanych Górą
Szubieniczną, ciągnących się po lewej stronie drogi do Wrzeszcza przy dzisiejszych ulicach
Sobieskiego i Traugutta. Swoje główne miejsca straceń poza murami miast miały również np.
Elbląg, Toruń, Tczew, Starogard Gdański65. W przypadku Wrocławia funkcję taką pełniły
dwa miejsca. Pierwszym z nich jest miejsce przy drodze do Strzelina, za Bramą Sakwową,
o którym najstarsza wzmianka pochodzi z 1346 r. Mimo, że ulokowane było względnie
daleko poza murami miejskimi, na granicy posiadłości miejskich i Hub66, to znajdowało się
w obrębie jurysdykcji komunalnej67. Drugie mieściło się przy Bramie Świdnickiej na
Błoniach68. W Poznaniu miejsce straceń początkowo znajdowało się nad Wartą, naprzeciwko
kościoła i klasztoru dominikanów (w rejonie dzisiejszych ulic Garbary – Szyperska –
Estkowskiego), lecz miejsce to było narażone co roku na zalanie w czasie wiosennego
przyboru wody, co powodowało przerwę w jego użytkowaniu. Z tego powodu wcześnie
(najstarsza wzmianka o nowym miejscu straceń pochodzi z 1403 r.) zdecydowano się
przenieść główne miejsce straceń na teren dogodniejszy. Usytuowano je na zboczu skarpy lub
na wzniesieniu, znajdującym się w odległości ok. 2 km. na południe od Bramy Wrocławskiej,
przy dzisiejszej ulicy Dolna Wilda69. Najważniejszym obiektem znajdującym się na tych
wymienionych miejscach była szubienica, na belkach której wykonywano karę śmierci przez
powieszenie70. Górowała ona nad całym placem kaźni, stając się symbolem dawnej
jurysdykcji karnej. Prawo posiadania przez miasto szubienicy było przywilejem, gdyż
stanowiła ona widomy znak posiadania prawa do karania śmiercią. Oprócz niej znajdowały
63
W . M a i s e l, Sądownictwo miasta Poznania do końca XVI wieku, Poznań 1961, s. 255.
Idem, Archeologia prawna Polski, Warszawa-Poznań 1982, s. 109.
65
E . R o z e n k r a n z, Gdańska archeologia prawna, Gdańsk 1993, s. 34, 97.
66
Huby – osiedle w dzielnicy Krzyki (południowo-wschodnia część Wrocławia). Do Wrocławia przyłączono je
w 1868 r.
67
P . N o c u ń, Zabytki jurysdykcji karnej w późnośredniowiecznym i wczesnonowożytnym Wrocławiu w ujęciu
archeologii historycznej, „Wratislavia Antiqua”, 2004, t. 6, s. 26, 27.
68
W . M a i s e l, Archeologia..., s. 109; P. Nocuń, op. cit., s. 27.
69
Pamiątką po miejscu straceń ma być krzyż znajdujący się na narożniku ulic Dolna Wilda i Krzyżowa, przy
którym mieli się modlić skazańcy przed wejściem na miejsce straceń - W . M a i s e l, Sądownictwo…, s. 255,
256.
70
W przypadku Błoń Świdnickich trwa dyskusja nad tym czy kiedykolwiek wybudowano tam szubienicę. Na
pewno istniał tam Rabenstein – P . N o c u ń, op. cit., s. 27.
64
10
się tam też inne konstrukcje, takie jak usypany z ziemi lub murowany szafot, na którym
wykonywano karę ścięcia, pale drewniane do zatykania na nich głów ściętych przestępców
oraz pal z zatkniętym kołem, na którym układano zwłoki przestępców skazanych na śmierć
przez ścięcie lub łamanie kołem. Zarówno tą ostatnią karę, jak i karę ćwiartowania
wykonywano również na tym miejscu. Tutaj też odbywało się wbijanie przestępców na pal,
zakopywanie ich żywcem w ziemi, rozszarpywanie końmi lub wołami oraz palenie na stosie
(dla uniknięcia niebezpieczeństwa wywołania pożaru w mieście)71.
Miasta posiadały jeszcze co najmniej jedno, oprócz głównego, miejsce na którym
wykonywano wyroki „na gardle”. Bardzo często był nim miejski rynek. Tak było np.
w Poznaniu, gdzie przed ratuszem, w pobliżu pręgierza, ścinano skazańcom głowy, a na
czterech rogach rynku szarpano przestępców rozpalonymi kleszczami i ćwiartowano. Warto
jednak zaznaczyć, że karę ścięcia na Rynku egzekwowano jedynie za przestępstwa
niehańbiące. W przypadku popełnienia przez skazanego przestępstwa hańbiącego karę ścięcia
wykonywano przy szubienicy. Podobnie było w Sanoku72. W Krakowie ostatnie badania
archeologiczne Rynku wskazują na to, że w średniowieczu egzekucje wykonywano na zachód
od kościoła Mariackiego. Świadczyć o tym mają szkielety z uciętymi głowami i dłońmi,
z połamanymi żebrami, z kajdanami lub powrozami u szyi73. Niekiedy ścinano też na
wewnętrznym, wybudowanym w połowie XV w. podwórku ratusza. Wznoszono wtedy na tę
okazję specjalne podwyższenie, dzięki czemu zgromadzeni na rynku gapie mogli oglądać to
widowisko74.
We Wrocławiu ścinano nie tylko przy drodze do Strzelina i Bramie Świdnickiej, ale
również przed Bramą Mikołajską (w miejscu określanym z czasem jako bei den drei
Kreuzen). Prawdopodobnie istniała również murowana szubienica na Rynku przy posesji nr
19, a wzniesiona w 1515 r. Informacji tej nie można potwierdzić jednak z cała pewnością75.
Warto zatrzymać się dłużej przy Gdańsku, gdyż według dawnych podróżnych „(...) od
zewnątrz otoczony był wieńcem miejsc i urządzeń służących bądź do wieszania, bądź do
ścinania, pławienia, palenia na stosie i dobrego skarania u pręgierza (...)”76. Również
w obrębie murów miejskich znajdowało się kilka takich miejsc. Wiadomo, że przestępców
pochodzenia plebejskiego ścinano przed Wieżą Więzienną, a obywateli miasta i szlachtę
przed Dworem Artusa, choć pojedyncze egzekucje zdarzały się też i w innych miejscach.
Karę spalenia wykonywano na Placu Węglowym lub Drzewnym77. Na Targu Węglowym,
w miejscu gdzie dziś znajduje się wejście do teatru, umieszczono również szubienicę, która
wydaje się, że miała przede wszystkim zadanie odstraszające, gdyż brak jest danych o jej
wykorzystywaniu78. Edwin Rozenkranz doliczył się w Gdańsku aż 8 miejsc egzekucyjnych79.
Przytacza on również pewne wydarzenie z 1458 r., kiedy to korsarze w liczbie 77 zostali
zbiorowo skazani na karę śmierci przez ścięcie, a wyrok wykonano na placu przed dzisiejszą
Bramą Wyżynną, otwierającą ciąg tzw. Drogi Królewskiej80. Skazanych na śmierć przez
71
W . M a i s e l, Archeologia…, s. 109.
Ibidem, s. 110.
73
J . R a j m a n, Kraków - zespół osadniczy, proces lokacji, mieszczanie do roku 1333, Kraków 2004, s. 80.
74
H . Z a r e m s k a, Miejsca kaźni w Krakowie w XIV – XVI wieku w: „Kwartalnik Historii Kultury
Materialnej”, 1992, nr 3, s. 306.
75
W 1745 r. w czasie kopania dołu pod fundamenty odwachu natrafiono na czworoboczny fundament z wyrytą
datą 1515, który uznano za relikty szubienicy. Ponadto o obecności szubienicy w tej części rynku miały
świadczyć dawna nazwa kamienicy Rynek 19 Altgalgen („Stara Szubienica”) oraz Galgenstrasse (dawna nazwa
ulicy św. Doroty) - P . N o c u ń, op. cit., s. 28; M . T r z c i ń s k i, Urządzenia penitencjarne w krajobrazie
średniowiecznych i nowożytnych miast Dolnego Śląska w: „Wratislavia Antiqua”, 2000, t. 2, s. 149.
76
E . R o z e n k r a n z, op. cit., s. 14.
77
W . M a i s e l, Archeologia…, s. 110.
78
E . R o z e n k r a n z, op. cit., s. 98.
79
Ibidem, s. 14.
80
Ibidem, s. 34.
72
11
utopienie wrzucano w Gdańsku do Motławy, we Wrocławiu do Odry, w Poznaniu do
Warty z mostu Chwaliszewskiego (dawniej tzw. Most Wielki)81.
W celu odstraszenia mieszkańców od popełniania czynów zabronionych widokiem
przebiegu, publicznie egzekwowano nie tylko wyroki „na gardle”, ale również kary cielesne i
kary na honorze, takie jak chłosta, piętnowanie, obcinanie członków, wypędzanie z miasta.
Egzekucje w tych przypadkach odbywały się najczęściej na rynku, czasem na ulicach miasta,
a zupełnie wyjątkowo w innych miejscach. W czasach, kiedy w miastach nie było jeszcze
budynków ratuszowych, kary te wykonywano przy kościołach oraz na placach targowych czy
rynkach miast. Jednak od kiedy w XIII w. zaczęto umieszczać na rynkach sprowadzone
z Niemiec pręgierze, to właśnie rynki stały się najważniejszym miejscem publicznych
egzekucji.
Paweł Wasilewski
KULTURA
„JESTEŚ BOGIEM”
F
ilm „Jesteś Bogiem” w reżyserii Leszka Dawida był nominowany do Złotych Lwów
na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Choć głównej nagrody nie
zdobył, zyskał uznanie dużej części krytyków i widzów. Wydawać się mogło, że
będzie to kolejna opowieść z cyklu w „pogoni za marzeniami”, traktująca m. in. o tym jak
ciężko młodym ludziom realizować swoje pragnienia w niesprzyjającym otoczeniu: bieda,
patologie, brak akceptacji, a twórcy obrazu opowiedzą jak wytrwale dążyć do celu, jak
konsekwencja i upór prowadzą do jego osiągnięcia, nawet gdyby był najbardziej szalony i
nierzeczywisty. Osobiście nie odebrałam jednak „Jesteś Bogiem” jako filmu z tego gatunku.
Był to dla mnie kolejny obraz, który dobrym „lansem” i chwytliwą, zapożyczoną historią
wkradł się na szczyty top list.
Okazało się, że bohaterowie nie mierzyli się przede wszystkim z problemami, o które ich
podejrzewałam. W żadnej z rodzin nie było patologii, choć środowiska w jakich się
wychowywali nie były może jakoś specjalnie sprzyjające rozwojowi. Rzeczywiście rodzice
również nie należeli może do szczególnie zamożnych, ale brak pieniędzy nie stanowił
problemu głównego czy nawet drugoplanowego. Zarówno Magikowi, Rahimowi, jak i
Fokusowi zawsze brakowało pieniędzy na swoje przedsięwzięcia, mieli tylko przysłowiowe
„tyle co na bilet”, jednak nie wpływało to na ich niepowodzenia. W zasadzie do osiągnięcia
celu, kapitał nie był im bardzo potrzebny, teksty i muzykę tworzyli w warunkach domowych,
co prawda nagranie utworów było kosztowne, ale znów nie był to problem nie do pokonania.
Fabuła filmu opierała się na przedstawieniu środowiska wielkich blokowisk, w większości
robotniczego. Bohaterowie nie wyróżniają się zatem pod tym względem na tle otoczenia. Na
bliskich jak sami mówili „nie było co narzekać”, dbali o ich edukację, chociaż sami
zainteresowani ewidentnie nie zwracali uwagi na tak przyziemne rzeczy. Jeden z chłopców
uważał nawet, że ma bardzo dobre relacje z babcią, rozumiał się z nią, widać było jakim darzy
ją uczuciem. Jednak porozumienie to mogło wynikać z tego, że babcia po prostu nie była - ze
względu na swoje zdrowie - w stanie prowadzić konwersacji z wnukiem, być może widział on
w jej oczach tylko zrozumienie. Bliscy chłopców nie zostali również przedstawieni jako
osoby wspierające swoje pociechy na ich muzycznej ścieżce, nie kibicowali im, ale również
nie przeszkadzali, byli już przyzwyczajeni, że ich mieszkanie było tzw. domem otwartym,
gdzie każdy wchodził i wychodził kiedy chciał. Natomiast Fokusowi, Magikowi i Rahimowi
81
Np. w Gdańsku w 1573 r. ścięto trzech korsarzy przed ratuszem – zob. W . M a i s e l, Archeologia…, s. 110.
12
odpowiadała taka sytuacja.
Trzej młodzi mężczyźni nie chcieli się realizować w życiu rodzinnym, zależało im przede
wszystkim na tworzeniu muzyki, która była dla nich swoistym manifestem. Nie potrafili
wyrażać się na innych płaszczyznach życia, dlatego starali się zrobić to za pomocą swoich
utworów. Dzięki determinacji jednego z nich, udało się zbudować hip-hopowy zespół, który
musiał jednak dotrzeć do odbiorców. Uwagę zwracają relacje między bohaterami, zarówno
Rahim, jak i Fokus chcieli, żeby wszystkich członków zespołu łączyła przyjaźń, jednak
Magik był osobą, która się alienowała, nie dopuszczała ich do wszystkich sfer swojego życia.
Bohaterem pierwszoplanowym jest właśnie Magik, jego problemy, jego przeżycia, jego
twórczość. Jednak postacią, która zwróciła moją uwagę jest Justyna, dziewczyna, a potem
żona Magika.
Nie da się ukryć, że Piotr Łuszcz był słabo przystosowanym społecznie człowiekiem,
borykającym się z problemami, w większości tylko jemu znanymi. Justyna spodziewając się
dziecka w zasadzie mogła liczyć tylko na siebie i swoich rodziców. Magik nie był
przygotowany ani emocjonalnie, ani finansowo do bycia ojcem, chociaż nie można
powiedzieć, że nie kochał Filipa. Nie wkładał jednak wysiłku w to, aby zapewnić rodzinie
stabilność finansową, czy być z nią wtedy, gdy tego potrzebowała, skupiał się na sobie i
swoim manifeście, traktując go nieomal jako dzieło życia. Pracując w sklepie u ojca Justyny,
co miało zapewnić mu jakiś dochód, Magik wyraźnie się męczył, nie pasował do otoczenia,
wydawał się człowiekiem mającym „swój świat i swoje zabawki”, rzeczywistość go nie
interesowała. Jedynie jego pragnienia były na pierwszym planie. W końcu zdradził ukochaną
z pierwszą dziennikarką, która zdecydowała się przeprowadzić wywiad z „Paktofoniką”,
Justyna nie potrafiła mu tego wybaczyć, zamykając przed nim drzwi zarówno domu, jak i
swojego serca, z przezabawnymi i jednocześnie znamiennymi słowami na ustach: „kotku zrób
siku na dworze”. Mężczyzna, którego pokochała nie dał jej realnego oparcia w zasadzie w
żadnej sferze życia, ale znów nie można powiedzieć, że nie darzył jej uczuciem. Nie radził
sobie, albo nie chciał poradzić sobie w niczym poza muzyką, jak wskazuje tekst jednej z
piosenki „Paktofoniki”: „wszystko ma swoje priorytety”, swoje priorytety miał również
Magik. W efekcie nie potrafiąc poradzić sobie z sytuacją wyskoczył przez okno z dziewiątego
piętra. Nie do końca rozumiem motywy jakie nim kierowały. Z jednej strony była to zapewne
niemoc twórcza, której nie rozumiało otoczenie, jego manager zaproponował mu nawet
wykorzystanie utworów poetów, m. in. Asnyka, jednak Magik nie chciał kopiować i
zapożyczać tekstów innych, chciał żeby były jego, własne, autentyczne, niepowtarzalne,
prawdziwe. Z drugiej strony przyczyną mogło być przytłoczenie otoczeniem, niepowodzenia
w życiu osobistym, w perspektywie rozwód z żoną.
Nie wnikając w motywy postępowania, Magik ponownie okazał się egoistą. Pomijając już
kwestię rodziców, Piotr Łuszcz porzucił Justynę i dziecko, pomimo tego, że razem nie
mieszkali nie zwalniało go to z zapewnienia im poczucia stabilności i bezpieczeństwa. Nigdy
nie było go jednak z rodziną w ważnych momentach, zdradził żonę, a kiedy wreszcie
wydawało się, że ta mu wybaczy, on ponownie zawodzi.
„Jesteś Bogiem” odebrałam jako film komercyjny, który bazował na historii legendarnej
dla pewnego środowiska grupy, „Paktofonika”. Twórcy filmu liczyli - i w efekcie nie
przeliczyli się – na spore zyski, obraz przed premierą był bardzo mocno promowany i już
wtedy ogłoszony kultowym, co zobligowało sporą część kinomanów do jego obejrzenia. Film
odebrałam jako sfabularyzowaną, dość mocno podkolorowaną opowieść o zespole hiphopowym, który dążył w latach '90 XX w. do przekazania swojej twórczości młodym
ludziom. Historia kręci się wokół Magika, ponieważ posiadał on najbardziej skomplikowane
wnętrze, pozował na wielką i niezrozumianą jednostkę, chociaż wszyscy trzej bohaterowie
cechowali się raczej nieporadnością i w dużej części filmu byli zabawni. Kulminacyjnym
punktem filmu jest oczywiście samobójstwo Piotra Łuszczyka, które jednak nie wnosi nic
13
szczególnego do przekazu. „Jesteś Bogiem” to obraz, który opowiada przede wszystkim
historię „Paktofoniki”, a problemy, które zostały zaprezentowane nie zaskoczyły oryginalnym
podejściem do tematu. Bohaterowie co prawda spotkali się zarówno z gwiżdżącą
publicznością, jak i z ludźmi, którzy w zwyczajny sposób ich okradli, a z takimi problemami
choć w innej formie radzi sobie każdy z nas, dlatego części publiczności film mógł się
rzeczywiście spodobać i identyfikowali się z członkami zespołu. Warto zaznaczyć, że
w filmie miało miejsce lokowanie produktu, Gustaw wspomina, że płyty „Paktofoniki” znajdą
się w „Empiku” (jednego ze sponsorów „Jesteś Bogiem”, zapewne bardziej hojnego), a sam
Magik może znajdzie w nim prace. Jeżeli film miał za zadanie przekazać, że mamona nie
rządzi „światem” to świetnie udało mu się temu zaprzeczyć, wzorem ukazanych postaci jego
twórcy powinni dążyć do celu i nie pozwolić na ten zabieg.
Karolina Feder
Nowość!
DO PRZECZYTANIA, DO ZOBACZENIA
D
ział KIH-y zatytułowany Do przeczytania, do zobaczenia poświęcony jest
nowościom wydawniczym o tematyce historycznej, jak i książkom, które już od
jakiegoś czasu stoją na półkach w księgarniach, ale cieszą się wyjątkową
popularnością czy też są szczególnie ważne. Znaleźć w nim można również informacje
o interesujących dla historyka filmach dokumentalnych i premierach kinowych. Co warto
przeczytać? Co warto zobaczyć? Polecają pracownicy naukowi Instytutu Historii i studenci.
Redaktor naczelna, Estera Flieger.
Na długie zimowe wieczory…
Norman Davies, Zaginione królestwa, Kraków 2010, ss. 883
Może to nie do końca uczciwe, by polecać Wam na zimowe wieczory książkę, którą
przeczytałem podczas wakacji. I to wydaną niemal dwa lata temu. Ale tak się złożyło, że
otrzymałem ją jako prezent imieninowy, czyli pod koniec czerwca i nie zdołałem zachować
do zimy, tylko w ciągu kilku wakacyjnych tygodni przeczytałem w całości. Profesor Davies
nie pisze cienkich książek, te poprzednie także przerażały objętością. Rzecz jest jednak
odmienna w stosunku do dzieł poprzednich – każdy esej, czy może mini monografię, można
czytać osobno i właściwie w dowolnej kolejności. Natomiast Boże igrzysko, Europa (poza
„pigułkami”), czy Wyspy wymagają systematycznej lektury.
Norman Davies sam w sobie, to także postać niezwykła. Uważa się za Walijczyka,
związanego z Polską bardzo mocno - doktorat na UJ i silne związki osobiste. Niesłychanie
szerokie zainteresowania. W obrębie historii pisze i starożytności i o czasach najnowszych.
Nie boi się problematyki gospodarczej, czy kulturalnej, wypowiada się na tematy bieżące.
Kilka lat temu widziałem go w telewizji w roli dziennikarza. Przeprowadzał wywiad, którego
udzielał Mu, przy kominku, premier Wielkiej Brytanii - Tony Blair. Miałem zaszczyt poznać
Go osobiście w roku 2000, gdy promował swą Europę i przybył do Łodzi, podpisywać tą
książkę, a także z odczytem na UŁ, gdzie mówił już o swych dalszych planach. Ofiarował mi
Europę z dedykacją, a ja mu skromny zbiór tekstów źródłowych. Ponieważ woziłem Go po
Łodzi, przy okazji uświadomił mi że moja „japońska” Toyota była zmontowana w Anglii.
Zaginione królestwa to książka składająca 14 rozdziałów, poprzedzonych Wstępem i
zakończonych esejem zatytułowanym Jak umierają państwa. Profesor Davies opisuje
oczywiście „królestwa” traktowane bardzo umownie. Liczne omówione w książce państwa,
czy też twory na poły państwowe, nigdy królestwami, czy księstwami nie były. Znamienny
jest np. tytuł rozdziału czternastego: CCCP. Zniknięcie ostateczne. Książka zajmuje się
14
bowiem teraźniejszością, a dopiero później przeszłością terytoriów, które w przeszłości były
państwami albo prawie państwami. Czasami przez wieki, a jeden z esejów opisuje
Jednodniową niepodległość. Nie chcę przedstawiać problematyki poszczególnych rozdziałów,
czyli czynić się sprawozdawcą zawartości tej pracy. Uważam że mogłoby to popsuć
przyjemność lektury. Pozwolę sobie jedynie zwrócić uwagę na rozdział dwunasty:
BORUSSIA, z podtytułem, który odwodzi nas od piłkarskich skojarzeń: „Kraina bałtyckich
lagun” (s. 611-680). To jeden z obszerniejszych rozdziałów i najbardziej związany z dziejami
Polski.
Chcę jeszcze wspomnieć o trzech rzeczach – jakby słabiej mających związek z
pasjonującą treścią wywodów Profesora Daviesa.
1. Język. Trójka tłumaczy stanęła na wysokości zadania. Czytamy klarowne i
kompetentne wywody, piękną polszczyzną wyłożone.
2. Ilustracje. Początkowo myślimy, że jakby ich nie było. Ale na odwrocie
karty tytułowej każdego z rozdziałów znajduje się czarnobiała fotografia pejzażowa
bardzo dobrej jakości (architektura, krajobrazy, nawet drogowskaz). Urodziwe ujęcia.
A ponadto dwie wkładki ilustracyjne z kolorowymi i czarnobiałymi fotografiami.
3. Zestaw, bagatela – 62!, czarnobiałych, ale bardzo wyraźnych i czytelnych
map i planów zamieszczonych na końcu książki.
Na koniec warto wspomnieć o rozrzuconych w całym wydawnictwie, zresztą jak i w
książkach poprzednich, „złotych myślach Profesora Daviesa”. Przytoczę jedną z nich,
zachęcając do tropienia kolejnych. „Ma się czasem wrażenie jakby treść książek
historycznych, podobnie jak ich sprzedaż, przejęły działy marketingu” (s. 11). Ale Zaginione
królestwa warto przeczytać i bez marketingu.
Polecał: Dr Jan Chańko,
Katedra Dydaktyki i Technologii Informacyjnej.
Wśród licznych nowości ukazujących się w Polsce oraz na świecie warto przybliżyć
książkę Ruskij Miedwied’. Istorija, Semiotika, Politika opublikowaną przez moskiewskie
wydawnictwo Nowoje litierturnoje obozrienoje. Opisywane wydawnictwo zbiorowe pod
redakcją doktora Olega Riabowa oraz profesora Andrzeja de Lazari różne aspekty związane
z archetypem rosyjskiego niedźwiedzia w rosyjskiej, polskiej i zachodniej kulturze na
różnych płaszczyznach: od karykatury po literaturę. Warto podkreślić, iż w pracy nad
przedstawianą publikacją nie brali udziału tylko rosyjscy naukowcy, ale także polscy. Oprócz
wspomnianego profesora Andrzeja de Lazari związanego z Uniwersytetem Łódzkim, swoje
artykuły opublikowały również dr Magdalena Żakowska, dr Adam F. Cola z UŁ i Iwona
Rzepnikowska z UMK. Jak widać Ruskij Miedwied’ nie tylko fascynuje lub straszy, lecz
również potrafi łączyć przedstawicieli różnych społeczności.
Polecał: Jan Ratuszniak
Jak zawsze polecić mogę ramówkę proponowaną przez Viasat History. Tytuły dwóch
filmów dokumentalnych zwróciły moją szczególną uwagę. Oczywiście można liczyć na
powtórki.
- 9 listopada, piątek, godz. 11.00 – Historia Rosji (cz. 1), niemiecki serial dokumentalny
(2012). Jak zapowiadają producenci, serial ten ma prezentować historię Rosji od czasów
Piotra Wielkiego do momentu upadku Związku Radzieckiego z perspektywy dziejów trzech
miast: Petersburga, Wołgogradu (Stalingradu) i Moskwy.
- 9 listopada, piątek, godz. 13.00 – Pocahontas i kapitan John Smith – miłość i przetrwanie
w nowym świecie, niemiecki program dokumentalny (2010) – czy historia uczucia córki
indiańskiego wodza i angielskiego kapitana to tylko legenda?
Polecała: Estera Flieger
15
JESIEŃ HISTORYKÓW
KONFERENCJA STUDENCKO – DOKTORANCKA
Drogie Koleżanki! Drodzy Koledzy!
Studenckie Koło Naukowe Historyków UŁ, we współpracy z Fundacją Akademicką im.
Fernanda
Braudela
ma
zaszczyt
zaprosić
studentów,
doktorantów
i młodszych pracowników naukowych (maksymalnie z tytułem doktora) wszystkich
kierunków humanistycznych do wzięcia udziału w konferencji „Szpiedzy, kurtyzany,
wojownicy – drugoplanowi aktorzy na scenie dziejów”, która odbędzie się w dniach 23 – 25
listopada 2012 r. w Instytucie Historii UŁ przy ulicy A. Kamińskiego 27 a.
W programie konferencji znajdą się dwa panele:
•
Kurtyzany, królowe, emancypantki:
Panel ten będzie poświęcony zagadnieniom związanym z szeroko pojętą działalnością
kobiet w historii. W szczególności chcielibyśmy skupić się na:
◦
◦
◦
◦
◦
Zakulisowej działalności politycznej kobiet
„Cichym bohaterkom” walki o zmianę pozycji kobiety w społeczeństwie
Córom Koryntu, wprawnym manipulatorkom męskich decyzji w sprawach
wielkiej polityki
Protoplastkom zaangażowania kobiet w różne dziedziny nauki, sztuki, kultury
Matkom, żonom i kochankom władców i polityków
•
Szpiedzy i wojownicy:
Tematyka drugiego panelu krążyć będzie wokół problemów takich jak:
◦
◦
◦
◦
◦
◦
◦
Siatki szpiegowskie i ich rola na przestrzeni dziejów
Organizacje wywiadowcze, ich geneza, działalność, pracownicy
Agenci o stu twarzach – problem podwójnych i potrójnych agentów
Fałszerstwa, intrygi i zabójstwa polityczne
Wielcy przywódcy i dzielni żołnierze na przestrzeni dziejów
Dzieje zwykłych żołnierzy i ich codzienne problemy
Nieznani bohaterowie pól bitewnych
SERDECZNIE ZAPRASZAMY!
Gwarantujemy interesujące referaty i wciągające dyskusje.
Wszelkie pytania prosimy kierować pod adresem: [email protected]
PORTAL KAŻDEGO HISTORYKA
Zespół redakcyjny:
Redaktor naczelna: Estera Flieger
Korekta: Estera Flieger, Ewa Kacprzyk, Martyna Wilk
Autorzy: Karolina Feder, Estera Flieger, Ewa Kacprzyk, Grzegorz Trafalski, Jan Ratuszniak, Aleksandra
Rybińska, Paweł Wasilewski
Projekt Rycerzyka: Przemysław Damski.
E-mail redakcji: [email protected]
Nakład:
100 egz.
16

Podobne dokumenty