RZUT +3
Transkrypt
RZUT +3
IDEA SPIS TREŚCI RADA NAUKOWA 2 E K S P E R Y M E N T wstęp 4 A R C H I T E K T U R A E K S P E RY M E N TA L N A? 10 A N K I E TA mgr Grzegorz A. Buczek mgr Paweł Grodzicki prof. nzw. dr hab. Małgorzata Rozbicka dr hab. Jan Słyk 14 {0} C L I C K . A N T Y F U N KC J O N A L I Z M 22 MODERNIZ M . EKSPERYM ENT PRZEDWCZEŚNIE PRZERWANY dr hab. JAN SŁYK JAKUB KUPIKOWSKI PAWEŁ PEDRYCZ 27 I D E A L I S T YC Z N E U TO PI E P O WOJ E N N E J A KO WRÓBEL U R B A N I S T Y C Z N A W I Z J A P R Z Y S Z Ł O Ś C I PRZEMYSŁAW 32 E K S PE RY M E N T I OD POWIEDZIALN OŚĆ L A B O R ATO R I U M rozmowa z Anupamą Kundoo 38 S P L ATA J Ą C N A N O W O A R C H I T E K T U R Ę . PŁOSKA E K S P E R Y M E N T Y B R U N O L A T O U R A ZOFIA 44 PROT E T YC Z N E CIA ŁO A R CH IT E K T U RY 50 P L E C H Y, S P O R Y, R O Z M N O Ż K I rozmowa ŁUKASZ STĘPNIK NARZĘDZIA RECENZJE ARCHITEKTUR A CYFROWA . SZCZEGÓLNY CZARNECKA P R Z Y P A D E K M A R C O S A N O V A K A ANNA W YDRUKOWAĆ DRUK ARKĘ 68 P O S T M O D E R N I Z M P O P O L S K U recenzja 69 TOPO - G R AFIE M IRONA BIAŁOSZE WSKIEGO 70 ALEKSANDER KOZIELSKI AUTOR Z Y PROJEKT GRAFICZNY ILUSTRACJA NA OKŁADCE: Przemysław Sobiecki 62 recenzja RZUT + Katarzyna Billik EK SPERY M EN T Matylda Gąsiorowska Aleksander Kozielski Igor Łysiuk Karolina Matysiak Przemysław Sobiecki Łukasz Stępnik Milena Trzcińska Marta Lissowska [email protected] z prof. Zbigniewem Oksiutą 58 ZESPÓŁ REDAKCYJNY MILENA TRZCIŃSKA KAROLINA MATYSIAK www.kwartalnikrzut.pl [email protected] EKSPERYM ENT ~ Pojęcie eksperymentu jest ściśle powiązane z kontekstem nowoczesnej nauki. Jeżeli przyjrzymy mu się dokładniej, będziemy w stanie wyróżnić dwa znaczenia tego słowa. Po pierwsze, eksperymentem możemy nazwać każdą próbę stosowania nowych pomysłów czy poszerzania granic wszelkiej działalności. W drugim znaczeniu eksperyment to doświadczenie – naukowa procedura badania poszczególnych zjawisk w ściśle określonych warunkach. Które z tych znaczeń może być bardziej płodne dla architektów? W jakim stopniu architektura jest jeszcze wizjonerska i jak korzysta z dorobku innych nauk? Zdefiniowaniu eksperymentu w architekturze poświęcona jest pierwsza część numeru, którą otwiera artykuł j a n a s ły k a , architekta i wykładowcy, członka Rady Naukowej RZUTu. Rozpoczynamy także nowy dział, który, mamy nadzieję, stanie się również częścią kolejnych numerów – ankietę. Tym razem zapytaliśmy się wybranych polskich architektów o miejsce na eksperymentalne działania w ich praktyce projektowej. Pewnego rodzaju eksperymentem jest artykuł architekta j a k u b a k u p i k o w s k i e g o , który poprzez swą skomplikowaną i stawiającą opór formę, tworzy swoistą mapę antyfunkcjonalnych zjawisk w architekturze. W historii architektury XX wiek był niewątpliwie momentem, w którym architekci stawiali przed sobą cele znacznie wykraczające poza sztukę budowlaną czy problemy estetyczne. Architektura w ujęciu modernistycznym miała nie tylko dostarczać nowych rozwiązań dla rozwijającego się świata, ale także stać się katalizatorem społecznej zmiany, a w skrajnych przypadkach – narzędziem tworzenia nowego człowieka – użytkownika. Modernizmowi, jako eksperymentalnemu projektowi ideologicznemu, poświęcił swój tekst architekt pa w e ł p e d r y c z , z kolei o utopijnych założeniach urbanistycznych doby powojennej oraz ich współczesnym potencjale pisze p r z e m y s ł aw w r ó b e l . To właśnie od pracy przy projektowaniu idealnego miasta przyszłości, Auroville w południowych Indiach, rozpoczynała swoją zawodową karierę nasza pierwsza rozmówczyni – a n u pa m a k u n d o o. Liczymy na to, że wywiad przybliży polskiej publiczności postać tej projektantki, badaczki oraz wykła- dowczyni. Utopiom w architekturze będzie poświęcony festiwal filmowy BETON, który odbędzie się w Warszawie w dniach 14-16 marca. Kwartalnik RZUT jest partnerem merytorycznym tego wydarzenia. Nieodłącznym elementem eksperymentowania z architekturą jest niewątpliwie wyjście poza tradycyjnie rozumiane granice profesji i zastanowienie się, jak do rozwoju naszego myślenia o architekturze mogą przyczynić się nowe perspektywy badawcze, wypracowywane przez teoretyków związanych z filozofią czy naukami społecznymi. Socjolożka z o f i a p ł o s k a przybliża w swoim tekście możliwe związki teorii aktora-sieci Bruno Latoura ze współczesną praktyką architektoniczną oraz opisuje współpracę tego kojarzonego przede wszystkim z filozofią nauki myśliciela zarówno z architektami, jak i uczelniami architektonicznymi. Z kolei ł u k a s z s t ę p n i k przygląda się temu, jak zmieniające się postrzeganie ludzkiego ciała może wpłynąć na role i decyzje projektantów. Ponad granicami dyscyplin działa nasz drugi rozmówca, z b i g n i e w o k s i u ta , który w pracy nad nowymi wizjami samo- rozwijającego się ludzkiego habitatu łączy bogate zaplecze teoretyczne z najnowszymi osiągnięciami biotechnologii. Jego eksperymentalne prace, często prezentowane w galeriach, można rozumieć zarówno jako dzieła sztuki, jak i próby wytworzenia nowych, zupełnie odmiennych form architektury z pomocą zaawansowanej technologii. Postęp technologiczny pozwala zdecydowanie rozszerzyć pole działania architektów. Artykuł historyczki sztuki a n n y c z a r n e ck i e j przybliża działalność jednego z pionierów architektury cyfrowej – Marcosa Novaka. Wykorzystywanie komputerów przy projektowaniu jest oczywistością, jednak Novak jako jeden z pierwszych, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, wykonał radykalny krok i zajął się projektowaniem wyłącznie w przestrzeniach i dla przestrzeni wirtualnych. Nowemu zjawisku, jakim są coraz większe możliwości oraz dostępność druku 3d, przygląda się m i l e n a t r zc i ń s k a . Czy cyfrowe drukarki staną się nowym narzędziem prefabrykacji, czy zmienią znacznie więcej w samym sposobie projektowania? Ten eksperyment dopiero się zaczyna. ~ Aleksander Kozielski ARCHITEKTURA E K S P E RY M E N TA L N A? d r h a b . J A N S ŁY K ~ Siódmy listopada. Mieszkańcy Tacoma, otuleni płaszczami przed wiatrem, stoją wpatrzeni w niecodzienne zjawisko. Auta pozostawili nieopodal, u podnóża południowo-wschodniego pylonu, jakby nie dostrzegając niebezpieczeństwa. Most lekko faluje. Rytmicznie unoszą się brzegi kładki. Do hipnotyzującego tańca dołączają szeregi lamp. Jak czułki podmorskich stworzeń, gubią wertykalny porządek, by za chwilę na moment go odzyskać. Most wygląda na bezludny. Na środku ktoś pozostawił czarnego sedana. Kołysze się wraz z kładką nienaturalnie przekrzywiony. W pewnym momencie, w centrum pojawia się rozmazany kontur, który rośnie, by przybrać kształt łysiejącego mężczyzny w szarym trenczu. To profesor Farquharson, powracający z nieudanej misji ratowania suczki Tubby pozostawionej w aucie wydawcy lokalnej gazety. Pomimo surrealistycznej scenerii, profesor robi wrażenie osoby panującej nad sytuacją – utrzymuje równowagę, gdyż podąża wzdłuż centralnej linii mostu. Ratuje życie dzięki zimnej krwi i świadomości praw fizyki. O godzinie 11.00 przed południem czas przyspiesza. Półmetrowej średnicy liny nośne obijają się o brzegi kluz. Drgania skrętne mostu osiągają amplitudę ośmiu metrów. Wreszcie znaczna część środkowego przęsła wali się w odmęt cieśniny Tacoma. Ciągnie za sobą auto Coatsworthów i ich czarnego cocker spaniela, jak się okaże – jedyną ofiarę tragedii. Kolejne fragmenty kładki spadają do wody. Ze ślepych wlotów mostu żałośnie zwisają główni sprawcy – tasiemki krawędziowych blachownic. Wszystko to przy stosunkowo umiarkowanym wietrze, nie przekraczającym czterdziestu mil na godzinę1. Mamy już opis doświadczenia – kluczowy składnik eksperymentu. Dodajmy informacje dotyczące założeń i przebiegu 1 Na podstawie amatorskiego filmu B. Elliotta oraz interpretacji naukowej: K. Billah, R. Scanlan: Resonance, Tacoma Narrows Bridge Failure, [w:] „American Journal of Physics”, nr 59 (2), 1991, s.118. zdarzeń. Projekt Tacoma Narrows Bridge oparto na nowatorskiej koncepcji. Rozpiętość 840 metrów, w chwili realizacji trzecią na świecie, pokonano przy zachowaniu niespotykanej smukłości 12 metrów. Oznaczało to konieczność zastąpienia ażurowych kratownic wydajniejszymi, pełnymi belkami krawędziowymi. Efekt prezentował się pięknie, a mimo to, wkrótce po otwarciu, realizatorów przedsięwzięcia ogarnął niepokój. Nawet na niewielkim wietrze most wydawał się niestabilny. Lokalne władze wezwały eksperta z University of Washington. Po przeprowadzeniu prób tunelowych na modelach w skali 1:200 oraz 1:20 profesor Frederick Burt Farquharson zaproponował perforację dźwigarów kładki oraz dodanie aerodynamicznych deflektorów wzdłuż czoła belek krawędziowych. Uczynił to 2 listopada, za późno by pozytywna faza eksperymentu mogła przynieść wiedzę o skuteczności sugerowanych recept. BUDYNKI STOJĄ MOŻE I DLATEGO, ŻE ICH WCZEŚNIE JSZE WERSJE ZAWALI ŁY SIĘ Z HUKIEM Eksperymenty inżynieryjne, funkcjonalne, estetyczne towarzyszyły architekturze od zawsze. Mario Salvadori sugestywnie zarysował proces eksperymentalnego testowania kąta osuwu opisując budowę łamanej piramidy w Dashur. Ukazał metodę sprawdzania wydajności gotyckich sklepień poprzez kolejno wznoszone (i ulegające katastrofie!) reinkarnacje katedry w Beauvais. Doświadczenia związane z rozporem zilustrował historią walki o trwanie Hagia Sophia. Lektura kolejnych stronic skłania do refleksji, że budynki stoją może i dlatego, że ich wcześniejsze wersje zawaliły się z hukiem. Mniej dramatycznie, choć równie spektakularnie przebiegały eksperymenty dotyczące modeli osiedleńczych i funkcjonalnych. Odkąd arbitralnie ustalane wzory przenoszono do skali rzeczywistej życie we- ryfikowało je boleśnie. Brytyjskie prototypy miast ogrodów, Brasília, Chandigarh, nie stały się dla potencjalnych mieszkańców magnesami. Osiedla mieszkaniowe podważające zasady tradycyjnego strefowania i własności przyciągają dziś co najwyżej wycieczki studentów architektury. Fascynująca poznawczo Jednostka Marsylska dobrym miejscem do mieszkania raczej nie jest… nawet jako edukacyjny hotel, na jedną dobę2. Dochodzimy tu do problemu, który w zgłębianiu eksperymentalnej architektury wydaje się kluczowy. Jak ustalić hierarchię pomiędzy wiedzą płynącą z eksperymentów i nieodwracalnymi skutkami przestrzennych działań? Czy metoda eksperymentalna może dotyczyć rozstrzygnięć o co najmniej półwiecznej trwałości, rzutujących na warunki życia ludzi, zmieniających krajobraz, wreszcie, jak galopująca Gertie – tworzących realne zagrożenie życia? Dodanie określenia eksperymentalne ułatwia ujęcie dokonań architektonicznych, które nie przystają do konwencji. Tymczasem, definicja eksperymentu, przynajmniej w kontekście nowożytnej tradycji metodycznej, wydaje się stosunkowo jasna. Ulegamy pokusie nazywania eksperymentalną każdej działalności przekraczającej próg percepcji lub zdolność aparatu opisującego. Eksperymentalnymi stają się w pierwszym rzędzie utopie: renesansowe miasta idealne, monumenty Boullée, wizje Garniera, konstruktywistów, Archigramu, superstruktury, transarchitektura i oczywiście światy form wirtualnych. Z łatwością przykleimy etykietę eksperymentu projektom nowatorskim, choć realizowanym w wyniku przekonania o słuszności, nie zaś z potrzeby sprawdzania czegokolwiek doświadczeniem. Takimi były w większości dzieła modernizmu, strukturalizmu, spuścizna Hi-Tech-u i współczesnych nurtów optymalizacyjnych. Stosunek starożytności do doświadczalnych źródeł wiedzy był chłodny z wielu 2 Co autor osobiście sprawdził drogą praktycznego eksperymentu. względów. Rozwój ścisłych metod rozumowania (głównie logiki i matematyki) tworzył fascynujące, wcześniej niedostępne pole eksploracji. Metody matematyczne nie były jednak wystarczające dla ujęcia nader skomplikowanych zagadnień życia codziennego, takich jak kalkulacje na niepełnych zbiorach danych czy modelowanie procesów przyrodniczych. Stąd pogląd Platona o nienaukowości metod obserwacji: „Będziemy zajmować się astronomią tak jak geometrią, to zaś co jest na niebie pozostawimy na uboczu, jeśli mamy uprawiać prawdziwą astronomię”. Również Arystoteles ignorował materialny sens świata. Nie mając narzędzi do zbadania materii, traktował ją jako niepoznawalną. Jednak już wcześniej, u Pitagorejczyków i później – w epikureizmie, rola poznania zmysłowego ulegała stopniowej emancypacji. Z jednej strony – stanowiła potwierdzenie dla ogólnych koncepcji JAK USTALIĆ HIERARCHIĘ POMIĘDZY WIEDZĄ PŁYNĄCĄ Z EKSPERYMENTÓW I NIEODWRACALNYMI SKUTKAMI PRZESTRZENNYCH DZIAŁAŃ? ontologicznych, z drugiej – wspomagała rozwój technik wywodzących sądy ogólne z fragmentarycznych obserwacji. Do tych dwóch tendencji odnieść można fundament metodologii współczesnych nauk przyrodniczych, czyli anglosaski empiryzm. Novum Organum z pochwałą indukcji i krytyką sylogizmu otwiera drogę poznaniu doświadczalnemu. W myśli Bacona zyskujemy podstawy dla definicji eksperymentu – techniki służącej eliminacji złudzeń zmysłu, wspomagającej indukcję. Trzeba do tego dodać aparat pojęciowy i praktyczny zmysł Locke’a każący używać zmysłów (dane dla idei prostych) do weryfikacji teorii (idee złożone). A wreszcie – uporządkować obraz teorii poznania uwzględniającej zarówno pierwiastki teoretyczne (matematyka, logika) jak i empiryczne (nauki przyrodnicze, społeczne) dzięki wykorzystaniu myśli Hume’a. Wyposażeni w narzędzia kontroli czterech kanałów informacyjnych (bodźce, odczucia, pamięć, wyobraźnia) gotowi jesteśmy budować prawdziwy obraz świata. Doświadczenia naukowe są w tej działalności techniką niezbędną. Eksperyment w ujęciu metodycznym, które przenieść można na grunt architektury, oznacza uporządkowany zestaw czynności zmierzających do weryfikacji hipotezy. Eksperyment jest zawsze planowany. Bacon pisze, że kiedy doświadczenie przychodzi mimochodem – jest wyłącznie wypadkiem, dopiero gdy go poszukujemy może zostać uznane za eksperyment. Wynika stąd istotna konsekwencja: eksperymentując spodziewamy się wyników, których szczegółowa analiza przyniesie wiedzę. Galileusz mierzył czas swobodnego spadku, Lavoisier sprawdzał masy i objętości substancji. Dziś starannie dobieramy prędkość cząstek w akceleratorach, a efekty zderzeń analizujemy dzięki spektroskopii. Efektywnym eksperymentem jest tylko taki, którego przebieg w pełni kontrolujemy, ewentualnie – znamy dokładne granice kontroli. Najlepiej jeśli warunki laboratoryjne pozwalają ograniczyć analizę do dwóch zmiennych procesu. Jedną w pełni kontrolujemy, druga zaś podlega pomiarom, co umożliwia ustalenie zależności i ewentualne sprawdzenie w serii powtórzeń. Ustaliliśmy, że kryteria definiujące eksperymentu to: ~ cel poznawczy (weryfikacja hipotezy), ~ intencyjność i planowość, ~ osadzenie w kontrolowanej sytuacji (laboratoryjnej), ~ skuteczność (możliwość uzyskania interpretowalnych wyników). Spróbujmy wyobrazić sobie teraz sytuację, w której działania architektoniczne spełniłyby kryteria eksperymentu. Należałoby ustalić hipotezę, na przykład dotyczącą sfery funkcjonalnej: „przeciętnej rodzinie, do zaspokojenia potrzeb życiowych wystarczy dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 50 m 2”, technicznej: „ugięcia stropów do 10 cm nie wpływają na komfort” lub estetycznej „zielony kolor korzystnie wpływa na odczucia ludzkie” i co znacznie trudniejsze: stworzyć środowisko testowe oraz zebrać dane. Jeśli eksperyment dotyczyć ma skali architektonicznej wyrywkowe badania nie będą reprezentatywne. Musimy zaprojektować, wybudować i przekazać użytkownikom prawdziwy budynek lub miasto. Poczekać odpowiedni czas. Ustalić sytuacje graniczne, w których mierzone parametry przekroczą dopuszczalny zakres… Brzmi to groźnie. Środowisko testowe wkracza w obszar ludzkiego życia. Kontrolowanie zmiennych charakteryzujących procesy architektoniczne (projektowanie, budowa, użytkowanie, niszczenie budowli) oznacza ingerencję w struktury socjologiczne lub psychologiczne. Nie wpływ incydentalny, lecz długotrwały, wywołujący skutki dotyczące zdrowia, komfortu, zachowań wspólnotowych. Takie eksperymenty są z etycznego punktu widzenia niedopuszczalne! Nie ma architektury eksperymentalnej. Jeśli jest, to realizuje się w totalitarnym systemie dzięki współdziałaniu nieetycznych architektów. Istnieją eksperymenty osadzone w kontekście architektonicznym. Hipotezy dotyczące wycinkowych zagadnień można przecież sprawdzić w sposób nie ingerujący w prawdziwe życie użytkowników. Fascynujące budowle monachijskiego kompleksu olimpijskiego powstały dzięki precyzyjnie przygotowanym eksperymentom przeprowadzonym przez zespół Freia Otto. Techniki obliczeniowe nie pozwalały ująć wpływu wiatru na wielkoskalowe wiszące struktury. Opracowano więc metodę badań modeli w tunelu aerodynamicznym. Szczegółowe opisy materiałów stosowanych do ich budowy, procedury obciążania opływem, mierzenia reakcji, uśredniania wyników, weryfikacji danych w seriach prób, fascynują do dziś. Można narzekać, że to jedynie badanie struktury. Tak, lecz z wyraźnym wpływem na formę i funkcję. Projekty kuchni dla jednostki podbudował Le Corbusier studiami nad ergonomią, które prowadził już w okresie międzywojennym. I znów – trudno nazwać je w pełni poprawnymi eksperymentami. Nikogo nie zmuszano do wykonywania długotrwałych powtarzalnych czynności. Mapowanie ruchów technologicznych oparto na rzeczywistych sytuacjach, jednak z wyłączeniem zmiennych zakłócających – np. poprzez modularyzację. Jeśli szanujemy ludzką wolność i prywatność, architektoniczny eksperyment musi być ograniczony. Czy zawsze? Dążąc do uniezależnienia eksperymentu od obciążeń etycznych, które skutecznie krępują swobodę, musimy zastąpić realną architekturę możliwie reprezentatywną kopią. Modele strukturalne są doskonałym przykładem tej metody. Przekonywanie florenckiej rady Opera del Duomo do zlecenia projektu odbywało się w 1418 roku za pomocą prezentacji. Model Brunelleschiego został przygotowany tak, aby nie tylko odwzorować kształt. Miał ilustrować proces wznoszenia i pracy statycznej dwuwarstwowej łupiny nazywanej niesłusznie kopułą. Jeśli hipoteza wymaga sprawdzenia już na wczesnym etapie kreacji, zastosować można model zapewniający znaczną swobodę modyfikacji. Tak pracował Gaudi tworząc sklepienia kościoła Santa Coloma de Cervello. Worki z piaskiem wystąpiły w roli zmiennej kontrolowanej, a pajęczyna sznurków tworzyła rejestrowany obraz sieci przestrzennej w funkcji obciążeń i stopnia swobody punktów. Reprezentatywny model odzwierciedla równocześnie wiele cech pierwowzoru. Gwarantuje nie tylko adekwatność form i detali. Potrafi naśladować interaktywne procesy rozgrywające się w czasie, zależne od parametrów zewnętrznych. Taki model trudno skonstruować z tektury i gipsu. Trzeba użyć znacznie plastyczniejszego tworzywa – najlepiej czystej informacji. Cyfrowy model budynku wkradł się do warsztatu architekta mimochodem. William Mitchell pisze o tym jako o nieplano- wanym i nieuniknionym skutku popularyzacji oprogramowania cad. Początkowe usprawnienia kreślarskie dostarczały rosnącej liczby informacji. Organizowano je w bazach danych reprezentujących tradycyjną dokumentację techniczną. Gdy rysunki uzyskały trzeci wymiar okazało się, że rekordy bazy korespondują już nie tylko z abstrakcyjnymi adresami. Można je było przypisać do pozycji w trójosiowym układzie współrzędnych, innymi słowy – do lokalizacji architektonicznych. Tak narodziła się technika zwana dzisiaj bim (ang: Building Information Modeling) za pomocą której konstruujemy złożone, wielopostaciowe zbiory informacji o budynku. Doświadczenia z użyciem modeli informacyjnych przewyższają wszystkie inne eksperymenty architektoniczne. Dzieje się tak, gdyż cyfrowe medium przekazu zapewnia możliwość symulowania procesów z niespotykaną wiernością. Reprezentacja numeryczna, modularność, automatyzacja, wariacyjność i zdolność transkodowania3 są głównymi cechami wyróżniającymi środowisko nowych mediów. Dzięki nim eksperymenty architektoniczne obejmują sferę kreacji generatywnej, symulacji, optymalizacji, teleobecności – wszystko to z uwzględnieniem interakcji człowiek/użytkownik – model informacyjny. Choć dostosowanie do warunków otoczenia przyrodniczego uznać można za genetyczną skłonność architektury, proces ten nie poddawał się nigdy ścisłej formalizacji. Skomplikowane zjawiska fizyczne, geologiczne, meteorologiczne trudno jest modelować, a jeszcze trudniej ustalić warunki dla eksperymentu na styku architektury i środowiska naturalnego. Rzecz zmienia się, gdy użyjemy znacznie wydajniejszych technik obliczeniowych i gdy model tradycyjny zastąpimy modelem cyfrowym. Biuro Normana Fostera przystępując do projektowania biurowca Swiss re przy St. Mary Axe w Londynie zastosowało 3 Typologia wg L. Manovich.: Język nowych mediów, Warszawa, 2006, s. 13. metodę, która pasuje do empirycznych kryteriów naukowości, sformułowanych wcześniej. Zmierza do weryfikacji jasnych hipotez: 1. Wykorzystując naturalne zjawiska ogrzewania i ruchu mas powietrza można znacznie zmniejszyć konsumpcję energii 2. Aerodynamiczny kształt i powierzchnia zmniejszą koszt struktury nośnej. Jest działaniem zaplanowanym i skutecznym. Co najważniejsze – posługuje się umiejętnie ukształtowanym środowiskiem laboratoryjnym. Zmiennymi kontrolowanymi są wymagana wielkość powierzchni użytkowej, wysokość, zmienną poddawaną manipulacji – przestrzenna konfiguracja elementów wpływająca na kształt budowli i układ wewnętrznych atriów. Wygenerowane w informacyjnym środowisku wersje (wyniki eksperymentu) poddano ocenie mierząc spodziewaną efektywność energetyczną i wybrano najkorzystniejszą. Wszystko to z dużą dokładnością, potwierdzoną w realizacji. Fasady Muzeum Guggenheima w Bilbao projektowano w biurze Franka Gehry’ego dzięki gaussowskiej analizie powierzchni. Techniczne warunki gięcia tytanowych arkuszy oraz koszty z nim związane potraktowano jako zmienne kontrolowane. W odniesieniu do nich przekształcano formę budynku tak, by przy założonym budżecie uzyskać najtrafniejszą pod względem estetycznym konfigurację. Przykłady podobnych działań można mnożyć. Basen Olimpijski w Pekinie, teselacyjne przekrycia British Museum, Smithsonian Institute, Eden Project, tworzą obraz nowego nurtu – strukturalizmu, którego formy nie są wynikiem obserwacji, naśladownictwa, ekspresji, lecz racjonalnie zaplanowanego eksperymentu. I choć trudno odmówić dziełom znaczenia, w sferze metodycznej brakuje wciąż istotnego pierwiastka. Składnika, który pozwalałby nazwać doświadczenie prawdziwie architektonicznym… Jose Pinto Duarte prowadząc badania nad masową indywidualizacją domów mieszkalnych, posłużył się gramatyką kształtów. Jest to technika generowania form zbliżona do L-Systemów, lecz operująca na dwu lub trójwymiarowych figurach geometrycznych. Pierwotny kształt (aksjomat) przekształcany jest za pomocą procesu opartego na ustalonych regułach. Kolejne kroki następują sekwencyjnie, według wzoru rekurencyjnego. Technika dała szansę uchwycenia cech wyróżniających stylu nie w warstwie morfologicznej, lecz na poziomie zasad rządzących konfiguracją elementów. Genetyczny kod języka Alvaro Sizy, zaszyty w algorytmach generujących nowe budynki, potraktowano jako zmienne kontrolowane. Program funkcjonalny, wielkość i cechy specyficzne wprowadzano do systemu na podstawie ankiet wypełnianych przez potencjalnych użytkowników. Na tym jednak nie poprzestano. Zespół Duarte uznał za niezbędne wprowadzenie mechanizmu, w którym użytkownik – żywy człowiek, na podstawie realnych doznań i spostrzeżeń, byłby zdolny wprowadzać modyfikacje i oceniać rozwiązania przestrzenne. Ewaluacja gotowych budynków nie wchodziła w grę. Idea masowej indywidualizacji narzucała przecież warunek uczestnictwa odbiorcy w procesie produkcji. Społeczeństwo informacyjne, jak przewidywał Toffler, dąży ku uzdrowieniu historycznego konfliktu między konsumentem i producentem. Przekracza go tworząc postać „prosumenta” – podmiot ekonomii jutra. Jeśli chcemy, by użytkownik ocenił budynek, nie projekt, jeśli ma to zrobić przed wybudowaniem, na etapie gdy wprowadzenie zmian nie wiąże się z ponoszeniem znacznych środków, trzeba zbudować laboratorium dla eksperymentu, w którym ludzkie zmysły staną się jedną ze zmiennych kontrolowanych. Laboratoria takie istnieją. Biura projektowe mercedesa w Stuttgarcie używają kompozytowych modeli samochodów do testów w środowisku rzeczywistości rozszerzonej. Fotel, kierownica i wybrane elementy wnętrza są realne. Pozostałe części auta i obraz otoczenia wyświetla w goglach stereowizyjnych komputer. Osoby testujące oceniają wygodę i widoczność. Jose Duarte starał się zapewnić podobne warunki w trakcie eksperymentu architektonicznego. Automatycznie generowane wnętrza domów udostępniano użytkownikom za pomocą interfejsu wirtualnej rzeczywistości. Spacer w goglach hmd4 pozwalał skonfrontować oczekiwania z rzeczywistością, odnotować uwagi, dokonać korekt. Eksperymenty architektoniczne realizowane dzięki komputerom, w środowisku technologii informacyjnej, budzą niekiedy obawy. Zastanawiamy się, czy parametryzacja procesów nie oznacza utraty kontroli nad szczegółami projektu. William Mitchell nie przeceniał zagrożeń. Przeciwnie, rysował szanse wynikające z uelastycznienia aparatu wykonawczego architektury. Pisał, że fabrykowane cyfrowo i elektronicznie wizualizowane wersje są po prostu kolejnymi realizacjami pojedynczego dzieła architektonicznego, które zdefiniowano za pomocą zestawu rysunków lub modelu komputerowego – zupełnie jak wykonania, realizowane przez kolejnych interpretatorów, na różnych instrumentach. Korzystając z wariacyjnej charakterystyki nowego medium zyskujemy szansę eksperymentowania w dziedzinie, która szans tych nigdy nie miała. Nie rozwiązuje to z pewnością wszystkich problemów architektonicznych, ale niektóre rozwiązania znacznie przyzbliża. Penetrując zwodnicze terytorium nowatorstwa warto przestrzegać zasad, których rodowód sięga znacznie głębiej niż metoda. Rzetelność eksperymentatora wymaga przyjęcia reguł, które obowiązują zarówno w naukach przyrodniczych, jak i w dziedzinie kształtowania przestrzeni. Wśród nich zasad, które pozostawił nam dorobek empiryzmu • dr hab. Jan Słyk – prodziekan Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, czynny architekt 4 HMD – ang.: Head Mounted Display; gogle stereowizyjne zapewniające wyświetlanie obrazu skoordynowanego z ruchami ciała i głowy. A N K I E TA ~ Czym jest dla Państwa eksperyment w architekturze? Czy jest on elementem Państwa praktyki? p r o f. e wa k u ry ł o w i c z ― a pa k u ry ł o w i c z & a s s o c i at e s Trudność pracy architekta polega między innymi na tym, że każdy projekt architektoniczny jest w istocie eksperymentem, a wyważenie ryzyka oraz odpowiedzialność za stopień eksperymentowania rozkłada się na wiele pokoleń użytkowników. Strach przed ryzykiem może być w niedalekiej przyszłości poczytany za wstecznictwo formalne lub technologiczne zacofanie – nadmiar ufności w słuszność przyszłościowych propozycji czasem skutkuje klęską objawiającą się przedwczesnym lub nieprzewidzianym zachowaniem się materiału (np. Finlandia Hall arch. Alvara Aalto i tamtejszy marmur na elewacjach), zniszczeniem formy (niektóre obiekty S. Calatravy w Walencji) czy brakiem funkcjonowania awangardowo pomyślanej infrastruktury (niektóre rozwiązania tzw. ekologiczne). Tak jak nie ma dwóch jednakowych chwil w życiu, tak nie ma jednego rozwiązania budynku, który ma powstać. Trzeba być gotowym na eksperymentowanie, ale też zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw, które to za sobą niesie. Należy też powiedzieć, że motywacja do eksperymentowania jest dwojakiej natury: jest ona wprost proporcjonalna do budżetu projektu, gdy można sobie pozwolić na współpracę z kosztownym partnerem, co miało miejsce np. w projekcie i realizacji Sal Koncertowych harpa w Reykjawiku, jak też może być wywołana zupełnym brakiem środków, jak to ma miejsce w przypadku świetnej architektury z gliny i ziemi powstającej w Afryce. Bez eksperymentu nie ma twórczości. Jak powiedział Julian Przyboś: „każdy projekt jest wynalazkiem”. m a c i e j m i ł o b ę dz k i ― j e m s a r c h i t e kc i Eksperyment… nie jest celem samym w sobie (ale może się zdarzyć, nawet całkiem trzeźwo myślącym architektom). Można poszukiwać niespotykanych dotąd kontekstów, np. społecznych i znaleźć dla nich specyficzny wyraz architektoniczny budowany za pomocą tradycyjnych środków. Można też dla konwencjonalnych form zabudowy odnaleźć niespotykane metody ich realizowania. Nie jesteśmy ani eksperymentatorami, ani formalistami, pracujemy nad ideą projektu, odpowiednią dla tematu strukturą, materią, atmosferą. Staramy się oddać je w sposób jak najbardziej przekonywający. Jeśli dochodzimy do wniosku, że znane nam sposoby myślenia czy konstruowania budowli są niewystarczające, staramy się poszerzać granice naszej wyobraźni. W niezrealizowanych konkursowych projektach muzeów: Historii Polski i Bursztynu przymierzaliśmy się np. do eksperymentów z niestosowanymi formami struktur betonowych i ceglanych, równolegle zmagając się z nietypową geometrią przestrzeni. Projektowany 15 lat temu budynek agory był pełen eksperymentalnych, prototypowych pomysłów. W takich sytuacjach zawsze pojawia się problem odpowiedzialności za eksperymenty architekta. W agorze większość nietypowych rozwiązań była testowana na prototypach w skali 1:1. Uważamy, że to na architekcie spoczywa obowiązek udowodnienia, że eksperyment jest warty ryzyka i że nowe jest lepsze od znanego, już sprawdzonego. Z reguły „bawimy się” za cudze pieniądze (eksperymenty w dziedzinie muzyki czy malarstwa podejmowane są z reguły na koszt ich twórców). Abstrakcja niematerialnych struktur budowanych z pikseli nigdy nas specjalnie nie fascynowała. Próby materializowania podobnych tworów zazwyczaj pozostają w bolesnym dysonansie z abstrakcyjnym pierwowzorem. Pozostają jednak czasami świadectwem uwolnionych od wielu konieczności technik, więc…? n ata l i a pa szkowsk a ― w wa a Eksperyment w naszej praktyce jest obecny na kilku płaszczyznach: myślowej – gdy próbujemy wyrwać się z naszych schematów i wytartych ścieżek logicznych, formalnej – poszukiwania nowego języka, wystawiania nogi poza rozpoznany teren tego, co dla nas estetycznie bezpieczne i fizycznej – gdy zmagamy się z materią, szukając mniej oczywistych sposobów żeby stało, nie ciekło i było wieczne. Eksperymentujemy non-stop i bywamy tym znużeni. Brakuje nam stałego repertuaru schematów postępowania, sprawdzonych gestów, dobrych detali. Marnujemy mnóstwo czasu, prądu i papieru, strzępimy języki nad dawno rozwiązanymi problemami. Wiele eksperymentów, tych natury fizycznej, kończy się źle, jeśli nie mamy wystarczających środków i czasu, żeby je konsekwentnie przeprowadzić (np. pominiemy etap budowy mock-up’u). Naszym głównym zmartwieniem jest teraz próba zachowania równowagi. Chcemy znaleźć pola, na których możemy eksperymentowanie wyeliminować, by na innych nadal mieć z niego frajdę. marlena happach, marek happach ― h a ppach a rchi t ekci Z definicji eksperyment to działanie, którego istotą jest świadoma obserwacja i re- fleksja nad tym, czy przyjęta teza okazała się prawdziwa. W naszej praktyce technicznie eksperyment nie może sie udać, bo przestrzeń publiczna to nie sterylne laboratorium i trudno jest oddzielić wyniki od wciąż zmieniających się uwarunkowań. Z założenia też nie zachowujemy chłodu i dystansu badacza i do końca procesu próbujemy czynnie wpłynąć na jego wyniki, nieustannie nanosząc poprawki. Ale taki właśnie nieudany czy nieudolny eksperyment jest podstawą naszego działania – bez rutyny, z ciągłą, spowalniającą każdy projekt autorefleksją, analizą, obserwacją i częstą krytyką. Tutaj być może leży tajemnica długotrwałego "dojrzewania" architektów. Projekt na papierze jest tylko wizją ingerencji. O efektach doświadczenia możemy się przekonać kilka, kilkanaście lat po realizacji. Dlatego eksperymenty w mniejszej skali pozwalają w jakimś stopniu zrozumieć działanie architektury w jej kontekście bez czekania dekady na efekty. Z nadzieją, że coś z tego zrozumiemy. gosia kuciewicz, simone de iacobis ― cen t r al a Przykład: centrala /23.11.13 – 06.11.14/ Wydarzenie: aranżacja wystawy „Malarze ilustracji” w przestrzeni msn Założenie: przywołanie czasu dzieciństwa Zmienna: wprowadzenie w przestrzeń wystawy pojemnika ze szklanymi kulkami Testowany efekt: aktywizacja widzów, zachęcenie do interakcji, uruchomienie emocji Przebieg: ludzie lgną do kulek, dźwięk ich mieszania był stale obecny Obserwacja: niespodziewana ilość dzieci jest przyprowadzana na wystawy, rodziny naturalnie kontrolują sytuację Sfalsyfikowana teoria: nienadzorowane drobne elementy prowadzą do wypadków Wynik: dzieci i zabawa stały się częścią aranżacji Wnioski: badać wystawy jako przestrzenie publiczne pod dachem w celu poszukiwania innowacyjnego programu dla miejskiej przestrzeni • ID E A {0} C L I C K . ANT YFUNKC JONALIZM JAKUB KUPIKOWSKI ~ {-25} Przy budowie należy uwzględniać: trwałość, celowość i piękno. Trwałość budowli osiągnie się wtedy, gdy fundamenty doprowadzi się do stałego gruntu i gdy spośród wielu materiałów budowlanych przeprowadzi się wybór starannie, nie kierując się skąpstwem. Celowość zapewni się budowli przez bezbłędne rozplanowanie przestrzeni, nie ograniczające możliwości użytkowania i uwzględniające strony świata odpowiednie do przeznaczenia budynków. Piękno będzie zapewnione, jeśli wygląd budowli będzie miły i wykwintny, a wymiary poszczególnych członów oparte będą na właściwych zasadach symetrii.2 1 Poniższy tekst nawiązuje do filmu Click! (patrz 21). Formą, równie ważną jak treść, nawiązuje do formatu napisów Micro DVD. Jest to zabieg udziwniający ( 4). Jednocześnie nawiązuje pośrednio do formy zapisu Społeczeństwa spektaklu Guya Deborda (1967) oraz Notes on Conceptual Architecture: Towards a Definition Petera Eisenmana (1970). 2 Witruwiusz, O architekturze ksiąg dziesięć, 25 p.n.e. Triada funkcjonalności, piękna i trwałości dominuje w architekturze aż do czasów nowożytnych. {1896} Forma zawsze podąża za funkcją.3 {1917} Zadaniem sztuki jest przekazanie doświadczenia rzeczy, takimi jakimi są postrzegane, 3 Louis H. Sullivan, The Tall Office Building Artistically Considered, 1896. Wraz z nadejściem modernizmu funkcja staje się jedyną zasadą decydującą o formie. Tak jak w przypadku form naturalnych, do których nawiązuje w swoim tekście Sullivan, piękno i trwałość muszą w nieunikniony sposób za nią podążyć. Zasada ta po cichu zakłada, że wiadomo jaka jest „funkcja” architektury i co za tym idzie, wiemy kim/czym jest „człowiek”. a nie znane. Sztuka jest techniką "udziwniania" obiektów, "utrudniania" formy w celu opóźnienia i utrudnienia jej odbioru, gdyż proces percepcji jest w istocie celem estetyki i musi być przedłużony. A zatem udziwnienie służy zmuszeniu jednostki do rozpoznania języka artystycznego. Studiując język poetycki z jego strukturą fonetyczną i leksykalną, jak również z charakterystycznymi strukturami myślowymi i rozkładem słów je tworzącym, wszędzie odnajdujemy znamię sztuki, to znaczy, materiał stworzony w celu usunięcia automatyzmu percepcji. Celem autora jest przedstawianie wizji, będącej wynikiem postrzegania nie zautomatyzowanego. Dzieło jest dziełem "sztuki" na tyle, na ile jego odbiór jest utrudniony, a wywołany efekt wynika z powolności tego odbioru.4 {1919} Niesamowite nie jest tak naprawdę niczym nowym czy obcym, lecz jest czymś od dawna znanym życiu psychicznemu. Czymś, co wyobcowało się z niego za sprawą procesu wyparcia. Niesamowite jest coś, co powinno zostać ukryte, ale wychodzi na jaw.5 {1936} Aby wytworzyć efekt obcości, aktor musi zrezygnować z całkowitego przekształcenia się w postać sceniczną. Pokazuje 4 Wiktor Szkłowski, Sztuka jako chwyt, 1917. Szkłowski jako jeden z czołowych przedstawicieli rosyjskiej szkoły formalnej wprowadził termin ostranenie (udziwnienie), który miał odróżniać sztukę (zwłaszcza literacką) od mowy potocznej. Według niego nieistotny był temat dzieła, ale jego forma. Udziwnienie pozwala „zobaczyć rzeczy oczami dziecka”. 5 Sigmund Freud, Das Unheimliche, 1919. 6 Bertold Brecht, Alienation Effects in Chinese Acting, 1936. Brecht zafascynowany przedstawieniem, które zobaczył w Moskwie, próbował on postać, cytuje tekst, powtarza jakieś rzeczywiste zdarzenie. Widz nie jest bez reszty "porwany przez aktora", nie jest duchowo niwelowany, nie jest wtrącany w fatalistyczny nastrój wobec przedstawionego losu.6 {1943} Wolność istnieje jedynie w sytuacji, a sytuacja istnieje tylko dzięki wolności. Wolność dla siebie może istnieć tylko jako uwikłana w opierający się świat. Poza tym uwikłaniem pojęcie wolności, determinacji, czy konieczności tracą całe znaczenie.7 {1953} Oczywiste jest, że osoba, której wolno używać swojego czasu przez całe życie, której wolno iść gdzie chce i kiedy chce, nie jest w stanie wykorzystać go w najlepszy sposób w świecie rządzonym według zegara i imperatywu stałego schronienia. Jako styl życia, homo ludens będzie wymagał, po pierwsze, odpowiedzi na potrzebę zabawy, przygody, mobilności, jak również zapewnienia warunków, które umożliwiają nieskrępowane kształtowanie swojego życia. Do tej pory celem aktywności człowieka było odkrywanie naturalnego środowiska. Homo ludens będzie dążył do przekształcenia, odtworzenia tego środowiska, świata, zgodnie ze swoimi nowymi potrzebami. połączyć elementy jego estetyki z ideami rosyjskich formalistów ( 4) w celu uzyskania efektu alienacji w teatrze (Verfremdungseffekt), umożliwiającego świadomy (intelektualny) odbiór, w przeciwieństwie do dominującego w tradycyjnym teatrze odbioru podświadomego (emocjonalnego). Celem Brechta była edukacja proletariatu. 7 Jean-Paul Sartre, Byt i nicość, 1943. Sartre używał pojęcia sytuacji również w odniesieniu do teatru, który miałby „pokazywać proste sytuacje”, w których postacie dokonując wyboru decydują o sobie. Koncepcja Sartre'a była inspiracją dla Sytuacjonistów ( 9). Eksploracja i kreacja środowiska będą odbywały się jednocześnie, ponieważ tworząc domenę eksploracji, homo ludens będzie musiał odkrywać własne dzieło. Będziemy więc świadkami nieprzerwanego procesu tworzenia i odtwarzania, podtrzymywanego przez kreatywność przejawiającą się we wszystkich dziedzinach aktywności.8 {1957} Naszą centralną ideą jest budowanie sytuacji, to znaczy, konstruowanie konkretnej atmosfery momentów życia przekształcającej je w chwile pełne pasji. Musimy opracować system interwencji opierających się na złożonych czynnikach interakcji pomiędzy dwoma komponentami: materialnym środowiskiem życia i zachowaniami, które to środowisko wywołuje i radykalnie transformuje.9 {1960} Odrzucając udogodnienia, wyznaczając kręte ścieżki poprzez mieszkanie i wyposażając je w hałaśliwe drzwi i bezużyteczne zamki, sprzeciwił się sprowadzeniu własnego domu do kolejnego trybu w zmechanizowanym świecie. 8 Constant Nieuwenhuys, For an Architecture of Situation, 1953. Począwszy od lat 50-tych XX wieku Constant pracuje nad koncepcją miasta Nowy Babilon, które początkowo miało nazywać się Dériville, co wskazuje na to, że miała być to realizacja sytuacjonistycznej idei dérivée. Jego idea nawiązuje do koncepcji homo ludens wprowadzonej w 1938 przez Johana Huizingę w pracy Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury. Zabawa według Huizingi poprzedza kulturę (bawią się również zwierzęta) i stanowi podstawę ludzkiego działania. 9 Guy Debord, Report on the Construction of Situations, 1957. Sytuacjoniści w swoim manifeście pragną zmieniać świat za pomocą zaczerpniętych od Sartre'a sytuacji ( 7), ale osadzonych w realiach życia codziennego, czerpiąc z kolei z Krytki życia codziennego Henriego Lefebvre'a, który widział w niej drogę do wyzwolenia się z degradującego wpływu rytmów kapitalistycznej produkcji. Zarówno Lefebvre jak i Sytuacjoniści opierali się na poglądach Marxa, w szczególności na pojęciu alienacji. Dom nie chronił go już ani przed wpływem środowiska, ani przed doznaniami własnego ciała: wyrywając klimatyzację i otwierając na oścież okna, mógł pocić się, drżeć z zimna i starać się usłyszeć własne myśli ponad rykiem miasta. Później mógł uderzyć się o jedną z tysiąca ostrych krawędzi w mieszkaniu i usiąść przy chybotliwym stole na niewygodnej sofie. Mógł też odreagować chlapiąc ściany farbą i wiercąc w nich dziury, wypełniając mieszkanie śladami własnych pomysłów i historii.10 {1964} Stworzymy w Londynie uniwersytet ulicy – nie dostojny park, ale zwiastun uciech przyszłości. Istotą tego miejsca będzie nieformalność, nic nie obowiązuje, wszystko jest dozwolone. Nie będzie trwałych struktur. Nic nie ma trwać dłużej niż dziesięć lat, niektóre rzeczy krócej niż parę dni: żadnych betonowych stadionów, poplamionych i pękających, żadnej spuścizny szlachetnej architektury współczesnej, szybko starzejącej się.11 10 Simon Sadler, The Situationist City, 1998. Günther Feuerstein na forum spur (niemieckiego oddziału Międzynarodówki Sytuacjonistów) przedstawia koncepcję „niepraktycznych mieszkań”. Ważna jest w niej intencja – niepraktyczność nie polega wyłącznie na odrzuceniu funkcjonalizmu, ale na aktywnym utrudnianiu codziennego funkcjonowania, zmuszającym do konfrontacji, do walki z przestrzenią. 11 Joan Littlewood, A Laboratory of Fun, 1964. Projekt teatru/uniwersytetu, który miał powstać w Londynie jako propozycja zagospodarowania ogrodów Vauxhall jest niejako skonkretyzowaną formą Nowego Babilonu Constanta ( 12). {1973} Żyjemy nieszczęśliwi, bo wszystko jest szybkie i funkcjonalne.12 {1974} Z wykorzystaniem tej niewielkiej ilości danych możemy nakreślić schematyczną ideę sektora. Jest to głównie horyzontalny szkielet rozciągający się ponad 10 lub 15 hektarami na wysokości 15-20 metrów ponad ziemią, całkowita wysokość oscyluje w granicach 20-60 metrów. Wewnątrz, jeden lub więcej stałych trzonów zawiera centrum techniczne i serwisowe, które pełni również funkcję centrum recepcyjnego hoteli z indywidualnymi pokojami. Niektóre z sektorów są wyposażone w obiekty sanitarne i edukacyjne, magazynowe i dystrybucyjne. Inne zawierają biblioteki, centra badawcze i pozostałe niezbędne funkcje. Trzon zajmuje część sektora, pozostały obszar, najistotniejszą część Nowego Babilonu, stanowi przestrzeń socjalna z ruchomymi elementami – plac zabaw dla homo ludens. Podczas gdy społeczeństwo utylitarne dąży wszelkimi 12 Carlo Mollino, projektant i architekt, wypowiedział te słowa w bliżej nieokreślonym czasie, ale na pewno przed śmiercią w roku 1973. 13 Constant Nieuwenhuys, New Babylon, 1974. Wizja Nowego Babylonu miała wiele wspólnego z ówczesnymi utopiami przestrzennych miast, jak chociażby Ville Spatiale Yony Friedmana, Plug-in City Archigramu itp. Jednak w przeciwieństwie do nich motywacją Constanta nie jest „efektywność”, ale właśnie anty-efektywność, wyzwolenie życia codziennego z ram planowego rozkładu dnia, powtarzalnych czynności, efektywnych systemów transportu. Jego celem jest zaburzenie tych rytmów, wprowadzenie mieszkańców w stan dryfu przez zagubienie w ciągle zmieniającym się labiryncie ruchomych przepierzeń, zmiennych świateł i dźwięków, nowych sytuacji rozgrywających się między przypadkowo napotkanymi nowobabilończykami. Najbardziej zbliżonym projektem z tamtego okresu jest Fun Palace Cedrica Price'a z roku 1961 ( 11). środkami do optymalnej orientacji przestrzeni, która gwarantuje wydajność i ekonomiczne wykorzystanie czasu, w Nowym Babilonie dezorientacja napędza przygodę, zabawa i twórcza zmiana są uprzywilejowane. Przestrzeń Nowego Babilonu posiada wszelkie cechy labiryntu, w którym ruch nie jest podporządkowany ograniczeniom danej organizacji przestrzennej i temporalnej.13 {1976} Odwrotnie, to co nazywamy post-funkcjonalizmem zaczyna się od podejścia, które widzi modernizm jako nowy, odrębny rodzaj wrażliwości. Najlepiej może być zrozumiany w ramach architektury, jako teoretyczna baza związana z, nazwijmy to, modernistyczną dialektyką, dla odróżnienia od dawnej humanistycznej (t.j. funkcjonalistycznej) opozycji formy i funkcji.14 {1980} Chcemy architektury, która ma więcej. Architektury, która krwawi, dymi, wiruje, a nawet pęka. Architektury, która rozpala, kłuje, rozpruwa i rwie się pod 14 Peter Eisenman, Post-Functionalism, 1976. Eisenman twierdzi, że modernizm, rozumiany jako przesunięcie punktu widzenia poza człowieka, nie zrealizował się w architekturze, że zasada „form follows function” jest w istocie wyrazem antropocentrycznego humanizmu. Człowiek jest u Eisenmana niejako usunięty z równania, z procesu tworzenia formy architektonicznej, który staje się abstrakcyjną grą ze znaczeniami, językiem architektury widzianym jako struktura lingwistyczna. I mimo tego, że zgodnie z praktyką dekonstruktywizmu (jako metody filozoficznej) użytkownik zostaje wrzucony w pustkę, powstałą w procesie dekonstrukcji, w wieloznaczność, zaburzenie, brak aktywnego odniesienia się do jego percepcji, zaangażowania w konfrontację z użytkownikiem powoduje, że nie można nazwać architektury Eisenmana w pełni „antyfunkcjonalną”. naprężeniem. Architektura musi być przepastna, płomienna, gładka, twarda, kanciasta, brutalna, obła, kolorowa, nieprzyzwoita, pożądliwa, senna, atrakcyjna, odpychająca, mokra, sucha i pulsująca. Żywa lub martwa. Jeśli zimna, to zimna jak blok lodu. Jeśli gorąca, to gorąca jak płonące skrzydło. Architektura musi płonąć.15 {1992} Freespace jest przestrzenią "bezużyteczną i bezsensowną", zbudowaną bez określonego celu czy znaczenia. Z jednej strony, wygląda na to, iż jest to bezprzykładny typ przestrzeni, który może być traktowany poważnie wyłącznie w warunkach ponowoczesnego nadmiaru dóbr i usług, rodzaj luksusu przestrzeni. Z drugiej strony, właśnie ponowoczesne warunki, sposób w jaki wpłynęły na przekonania i systemy wartości spajające społeczeństwo, pokazują wyraźnie, że wszystkie przestrzenie są bezużyteczne i bezsensowne, zanim zostaną zamieszkane w określony sposób. Kartezjański system organizowania przestrzeni nie zawiera więcej użyteczności czy sensu niż freespace. Różnią się potencjałem do tworzenia, poprzez akt zamieszkania, nowych wartości, celów, funkcji, zna15 Coop Himmelblau, Architecture must blaze, 1980. Wśród pracowni zaliczanych do nurtu dekonstruktywicznego projekty Coop Himmelblau wydają się w najbardziej bezpośredni sposób odnosić do ciała. Jest ono poddane ciągłemu zagrożeniu, dezorientacji, fragmentacji i dezintegracji ze strony architektury, która jest niejako eksplozją niewidocznych sił i napięć lub dzikim zwierzęciem, które przystanęło w ruchu, ale może zostać zbudzone nieostrożnym ruchem. Coop Himmelblau sytuują się blisko Feuersteina ( 10). czeń. W pewnym sensie koncepcja freespace kwestionuje lub może skupia uwagę na naturze zbudowanej przestrzeni w ogóle, wzywając do przewartościowania istniejących miast i społeczeństw, jak również "funkcji" i "znaczenia" ludzkiego życia. Moje stanowisko nie jest jednak nihilistyczne. Uznanie, poprzez konstruktywne działanie, nieodłącznej ludzkiej egzystencji pustki, nadaje jej wartość, którą nazywam potencjałem, jaki jednostka musi zrealizować poprzez akt zamieszkania – akt samoodkrycia.16 {1996} Pod wieloma względami przeżycie estetyczne, zgodnie z Benjaminem, polega na podtrzymaniu udziwnienia, w przeciwieństwie do zaznajomienia, bezpieczeństwa, geborgenheit. Chciałbym zauważyć, że analiza Benjamina odpowiada dokładnie historycznym i filozoficznym dylematom architektury. Czy doświadczenie architektury powinno udziwniać, powiedzmy dzieło "sztuki", czy przeciwnie, jest czymś kojącym, heimlich, przytulnym, czymś co chroni? Rozpoznajemy tu oczywiście ciągły spór pomiędzy zwolennikami architektury i miast jako miejsc doświadczenia i eksperymentu, ekscytującego odbicia 16 Lebbeus Woods, Anarchitecture, 1992. W odbudowującym się po upadku muru berlińskiego mieście Woods proponuje tzw. Berlin Free Zone (1991). Jest to kolejny z tej serii projekt po propozycji dla Sarajewa. Woods obawiając się o los ziemi niczyjej zaanektowanej na potrzeby kartezjańskiej siatki architektury nowego kapitalizmu, tworzy projekt przestrzeni „bez ścian”, ukrytych we wnętrzu siatki słupów, przypominających obce ciało lub guza wewnątrz organizmu. Są to nieortogonalne przestrzenie, których cel polega na określeniu sposobu ich użytkowania, na zmuszeniu mieszkańców do przystosowania jej lub siebie ( 10). Są to maszyny do odkrywania nowych sposobów bycia w przestrzeni. współczesnego społeczeństwa, którzy lubią "nocne strachy", które "dekonstruują i się samodestruują", a tymi, którzy widzą rolę architektury w oswajaniu, osadzaniu, umiejscawianiu, innymi słowy, tymi którzy określają się mianem historystów, kontekstualistów i postmodernistów, od kiedy postmodernizm nabrał klasycystycznych i historyzujących konotacji.17 {1999} Często przytaczam neurologiczny eksperyment z dwoma kociętami przeprowadzony w latach 60-tych przez Helda i Heina i bardzo dobrze opisany przez Varelę w The Embodied Mind. Przestrzeń przypominała cylinder o średnicy powiedzmy 80 centymetrów z rytmicznym wzorem białych i czarnych linii namalowanym na jego wewnętrznej powierzchni. Pośrodku stoi karuzela z dwiema gondolami nie dotykającymi podłoża. Połączone są za pomocą belki obracającej się wokół pionowej osi. W obu gondolach znajdują się słodkie tygodniowe kotki. Jeden z nich dotyka łapkami do ziemi, drugi nie. Pierwszy może chodzić wokoło i patrzeć, drugi jest poruszany przez pierwszego, ale wizualnie doświadcza tego samego. Po dwóch czy trzech tygodniach, 17 Bernard Tschumi, Architecture and disjunction, 1996. Podczas gdy Eisenman koncentruje się na usuwaniu znaczeniowej warstwy architektury ( 13) Tschumi idzie o krok dalej. Interesuje go relacja architektury z wydarzeniami, które mają w niej miejsce. Relacją tą rządzi przemoc i przyjemność, perwersyjna kombinacja, której efekt polega na wytrąceniu z równowagi, zaprzeczeniu oczekiwaniom, udziwnieniu ( 4). 18 Lars Spuybroek, Wet Grid, 1999. W wywiadzie towarzyszącym wystawie Spuybroek tłumaczy nierozerwalny związek pomiędzy percepcją i ciałem w ruchu. Architektura kartezjańska nie angażuje propriocepcji, natomiast przestrzeń nieortogonalna, zmuszająca ciało do nawigacji, wysiłku, utrzymania kiedy wszystkie potrzebne nerwy w mózgu utworzyły już ustaloną strukturę kotki są wypuszczane. Pierwszy przemieszcza się żwawo i uważnie, drugi, jak gdyby był ślepy, wpada na wszystko.18 {2000} Skonfrontowani z zamkniętą fasadą i niepokojącymi wnętrzami Muzeum Żydów znajdujemy się w fenomenologicznym świecie, w którym odnalazłby się zarówno Heidegger, jak i Sartre, jeśli nie dokładnie "w domu", to z pewnością w cielesnym i mentalnym kryzysie, w którym wszelkie typowe związki pomiędzy ciałem i budynkiem zostały zdestabilizowane przez niestabilne osie, ściany i porwane pokrycia, rozprute i niebezpiecznie porąbane, puste pomieszczenia bez wyjść lub wejść. To, co Heidegger lubił nazywać "wpadaniem w" niesamowitość, a co dla Sartre'a było groźną instrumentalnością obiektów w świecie zagrażających ciału i jego przedłużeniom, jest dla Libeskinda materią doświadczenia architektury.19 {2002} Osoba poruszająca się w taktycznie rozmieszczonym otoczeniu/schronieniu jest kierowana do wykonania procedur, które mogą, ale nie muszą, być rozpoznane jako równowagi aktywuje tę sferę poznania. Fakt ten wykorzystują Arakawa i Gins, którzy ponadto również nawiązują do Vareli ( 20). 19 Anthony Vidler, Warped Space. Art, Architecture, and Anxiety in Modern Culture, 2000. Architektura Liebeskinda w najbardziej fizyczny sposób przekazuje uczucie dezorientacji i dyslokacji, używając elementów niefunkcjonalnych: schodów, które kończą się ślepą ścianą, zawężających się zbytnio korytarzy, buduje „niesamowitość”. Vidler w The Architectural Uncanny dowodzi, że architekci dekonstruktywistyczni używają kategorii rozwiniętej przez Freuda ( 5) do wywołania uczucia dyskomfortu i niepokoju. procedury architektoniczne. Procedura architektoniczna jest skomplikowanym tym lub tamtym. Możliwe, że nie ma równie niezgrabnej koncepcji. Namawiamy, aby nie odstraszyła cię ta niezręczność. Działa ona zarówno poprzez "to" jak i "tamto". Taktycznie rozmieszczone otoczenia/schronienia pozostają tym, czym są, ale procedury architektoniczne posiadają dwa odrębne stadia lub poziomy implementacji. Procedura architektoniczna z definicji rozwija się jako jeden albo wiele członów lub jako jedna albo wiele konfiguracji taktycznie rozmieszczonych otoczeń/schronień – pierwszy poziom implementacji. Poziom drugi implementacji procedury architektonicznej to sekwencja akcji ograniczonych przez poziom pierwszy. Procedura architektoniczna przypomina swojego poprzednika – słowo – na początek pod dwoma względami: po pierwsze, jest elementem powtarzalnym łatwym w użyciu dyskursywnym, po drugie, jako naładowane specyficznym doświadczeniem bądź zakresem doświadczeń, może być ocenione odnośnie tego, jak dobrze spełnia wyznaczony cel lub jak efektywnie została użyta. Taktycznie rozmieszczone otoczenie składa się z procedur architektonicznych. Każde taktycznie rozmieszczone otocznie zawiera zwykle dwie lub więcej różnych procedur architektonicznych. W taktycznie rozmieszczonym otoczeniu, zarówno ciało archi- tektoniczne jak i jego czynniki składowe stają się bardziej widoczne. Decyzja o życiu wewnątrz taktycznie rozmieszczonego otoczenia/schronienia uważana jest za wysiłek w kierunku utrzymania się przy życiu. Ciała architektoniczne związane są nieodłącznie ze zrozumieniem przez daną osobę prostego faktu, że percepcyjnie odpowiada, niejako dotykając, otoczeniu architektonicznemu jako całości. Jedno pobudza (architektoniczne otoczenie i taktycznie rozłożone otoczenie i schronienie), drugie jest pobudzane ("organizm, który osobi"). Cechy architektonicznego otoczenia/taktycznie rozłożonego otoczenia/schronienia skłaniają ciało do działania. Działania i manewry zabezpieczają ogólne kształtowanie się "organizmu, który osobi" od architektonicznego otoczenia/taktycznie rozłożonego otoczenia/schronienia. W odpowiedzi na wszechobecne zakamarki, kryjówki architektonicznego otoczenia/taktycznie rozłożonego otoczenia/schronienia większość obserwatorów odczuwa potrzebę ogarnięcia wszystkiego co ich otacza – taka osoba składa i nakłada ciało architektoniczne, na wpół świadomie łącząc je w płynną całość. Wsłuchiwanie się w cechy lub składniki architektonicznego otoczenia/taktycznie rozłożonego otoczenia/schronienia, łącznie z pobudzeniem i odpowiedzią ciała: dalsza artykulacja ciała architektonicznego.20 {56048} To proste. Musiał nastawić się autopilot. Autopilot? Tak się dzieje, kiedy szybko przyspieszasz. Rozumiem. Pokażę ci. Proszę. To ty, na autopilocie. Światła są włączone, ale nikogo nie ma w domu. Pilot pozwala twojemu umysłowi przeskakiwać, ale ciało zostaje podczas nudnych rzeczy.21 20 Madeline Gins i Shusaku Arakawa, Architectural body, 2002. Zmarli niedawno Arakawa i Gins przez wiele lat zajmowali się architekturą przeciwko śmierci. Śmierć traktowali jako ostateczną rzeczywistość, której opiera się życie, rozumiane nie tylko jako zespół procesów fizjologicznych, ale w sposób zawarty w potocznym zwrocie „czuję, że żyję”, przy czym drugie znaczenie jest środkiem przedłużenia pierwszego, na tej samej zasadzie, na jakiej najstarsza kobieta na ziemi Jeanne Calment zawdzięczała swoją długowieczność „uśmiechowi i pozytywnemu nastawieniu”. Na poły poetycki, na poły naukowy projekt pary artystów bazował na ujęciu ciała wraz z otoczeniem, w sposób nawiązujący do fenomenologii percepcji Maurice'a Merleau-Ponty'ego i neurofenomenologii Francisco Vareli ( 18). „Ciało architektoniczne” zakłada nierozerwalny związek ciała-umysłu z otoczeniem, co umożliwia kształtowanie go za pomocą formy architektonicznej, poprzez stosowanie „procedur architektonicznych” opartych między innymi na efekcie udziwnienia ( 4), dezorientacji i angażowania całego ciała ( 18), które prowadzą do podwyższonej samoświadomości. między innymi nieświadome przeżywanie pewnych okresów życia. „Autopilot” jest stanem, w który przechodzi umysł w obliczu sytuacji powtarzającej się, nie angażującej percepcji i nie stymulującej reakcji. 21 Frank Coraci, Click, 2006. Komedia, w której Adam Sandler wciela się w postać zapracowanego i żądnego sukcesu architekta wchodzącego w posiadanie wielofunkcyjnego pilota umożliwiającego mu 22 Click. Z czasem autopilot zaczyna działać wbrew woli bohatera, co dobrze oddaje naturę wchodzenia w stan "znieczulenia" na rzeczywistość. {86326} Nie, nie. Chcę, ale jestem na autopilocie. "Jestem na autopilocie." Bardziej jesteś jak autozombie.22 MODERN IZ M . EKSPERYM ENT PRZEDWCZEŚNIE PRZERWANY PAW E Ł P E D RYC Z ~ e k s p e ry m e n t Modernizm uważa się za definitywnie zakończony rozdział architektury. W powszechnym mniemaniu Architektura Nowoczesna się nie sprawdziła lub wręcz skompromitowała. Była n i e u d a n y m e k s p e r y m e n t e m . Wydaje się jednak, iż wiele idei przyświecających prekursorom modernizmu nie doczekało się zadowalającej realizacji i wciąż pozostaje otwarta na swoją konfrontację z rzeczywistością. W takim ujęciu modernizm jawi się jako eksperyment przerwany przedwcześnie na skutek pierwszych "złych wyników". Pisząc o niezrealizowanych postulatach mam na myśli przede wszystkim obietnicę lepszego miasta, czyli w szczególności idee urbanistyczne. Aspekt ściśle architektoniczny został przez Ruch Nowoczesny szerzej przeegzaminowany i doczekał się znacznej akceptacji we współczesnej kulturze. Rozważając modernizm nie sposób jednak oddzielić architektury od urbanistyki. Jest to myśl całościowa, na- kierowana na stworzenie zupełnie nowego modelu przestrzeni dla człowieka – modelu nowoczesnego, dostosowanego do życia w zupełnie nowej cywilizacji XX wieku. To ambitnie postawiony cel – Miasto Współczesne, takie jak Ville Contemporaine Le Corbusiera (projekt z 1920 roku którego założenia zostają potem jeszcze rozwinięte w planach Ville Radieuse i Plan Voisin) składa się ze zgeometryzowanych drapaczy chmur ustawionych rozrzutnie na zielonych łąkach1. Dziś ta idea nie zaskakuje nas specjalnie, ale wtedy była to rewolucja, istny przewrót kopernikański, który odwrócił proporcje pustki i pełni w miejskim środowisku. Zauważyć trzeba jednak, że ta radykalna propozycja nie wynikała z szalonej wyobraźni architekta, lecz stanowiła próbę odczytania właściwego ducha czasu i zaspokojenia potrzeb ówczesnego człowieka. Obserwując dynamiczne zmiany zachodzące w cywilizacji początku 1 Le Corbusier, W stronę architektury, tłum. Tadeusz Swoboda, Fundacja Centrum Architektury, Warszawa, 2012. XX wieku, architekci modernistyczni usiłowali uwzględnić w swych projektach najważniejsze dla niej wartości, takie jak: masowość, szybkość, bezpośredniość czy uniformizacja. Architektura jako maszyna – to idée fixe Le Corbusiera. Jest jednak coś jeszcze ważniejszego – zmiana relacji łączącej człowieka z naturą. Ruch Nowoczesny wyznacza przełomowy etap procesu, który został zapoczątkowany w oświeceniu2, kulturowo przygotowany w epoce romantyzmu i ostatecznie ukonstytuowany w okresie wielkich odkryć przyrodniczych XIX wieku. Chodzi o zrozumienie i oswojenie przyrody, odczarowanie jej i w końcu akceptację natury jako otoczenia dla zabudowy w mieście. To idea, która wchodzi w radykalny konflikt z miastem dziewiętnastowiecznym (i po części jest na niego reakcją) i która ma swoich ideowych poprzedników w projektach Cité Industrielle Tony'ego Garniera i Garden City Ebenezera Howarda3. Dopiero jednak miasto modernistyczne można uznać za w pełni dojrzałą propozycję noMODERNIZM JAWI SIĘ JAKO EKSPERYMENT PR ZERWANY PR ZEDWCZEŚNIE ZE WZGLĘDU NA PIERWSZE „ ZŁE W YNIKI” wego modelu zamieszkiwania człowieka na Ziemi. Przede wszystkim dlatego, że jest to model powszechny. Jak pisał Le Corbusier: „wszystkie okna wychodzą na niebo (…) od czternastego piętra mamy absolutny spokój4”. Postuluje więc, by wszyscy ludzie, zamiast smrodu i hałasu tradycyjnej ulicy, korzystali ze świeżego powietrza i widoku na bezkresny krajobraz. Widać to 2 W analogiach architektury do procesów przyrody, np. u Claude'a Nicholasa Ledoux, a przede wszystkim w traktacie Essay on Architecture Marc -Antoine'a Laugiera, w którym architektura poddaje się tym samym prawidłom co natura. 3 Antonio Monestiroli, Tryglif i Metopa, tłum. Urszula Pytlowany, Anna Porębska, Politechnika Krakowska, Kraków, 2008, s. 64. 4 Le Corbusier, W stronę..., dz. cyt., s. 107. na szkicach osiedli jego autorstwa. Nawet jeśli rozwiązanie zakładające umieszczenie ludzkości w sześćdziesięciopiętrowych wieżowcach można uznać za dyskusyjne to sama diagnoza jej potrzeb była słuszna. Pozostaje ona słuszna także i dziś, a można wręcz powiedzieć, że z czasem staje się coraz bardziej trafna. Współczesny człowiek chce mieszkać pośród natury. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze wybory mieszkaniowe Polaków. Ba, wystarczy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: jak j a chciałbym mieszkać? dą ż e n i a Dążenie do jednoczesnego życia w mieście i w l e s i e czy w o g r o d z i e to nie jedynie mrzonki rozbudzone przez deweloperów reklamujących swoje inwestycje. Obecny zwrot człowieka ku naturze to dalszy ciąg wspomnianego już procesu o s w a j a n i a , który może doprowadzić do jej pełnego zrozumienia. Dziś, w dobie ponowoczesnego pluralizmu i relatywizmu, zrównoważony rozwój stanowi być może jedyną niekwestionowaną i wspólną wartość zachodniego świata. Ten wyświechtany skądinąd slogan świadczy jednak o głębokim przestawieniu naszej optyki. Człowiek akceptuje, że nie jest panem i władcą przyrody, lecz jedynie jej c z ę ś c i ą i swoje działania musi postrzegać względem jej ogromu i czasowej rozciągłości, czyli w perspektywie nazwanej przez Manuela Castellsa c z a s e m g l a c j a l n y m 5. Skutkuje to powstaniem swoistej „ideologii”, która właściwa jest naszym czasom. Przy tym nie chodzi tu jedynie o oszczędność energii, lecz o świadome w s p ó ł ż y c i e z przyrodą. Tymczasem, dominujący obecnie w urbanistyce, zmodyfikowany dziewiętnastowieczny model zdaje się tego nie zauważać. Inwestycje mieszkaniowe sprzedaje się jako „zielone”, podczas gdy jedyna obecna w nich zieleń to rachityczne iglaki zasadzone na płycie garażu podziemnego. Fortel nie wychodzi na jaw najczęściej 5 Manuel Castells, Siła tożsamości, tłum. Sebastian Szymański, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008. dzięki sąsiedztwu modernistycznych blokowisk, które zachęcają do skorzystania z ich otwartych terenów zieleni. Współczesne planowanie niedomaga jeszcze w innym względzie. Nie potrafi lub nie chce zdefiniować spójnych zasad kształtowania miasta. Unika tego wyzwania, uciekając ku pragmatycznym rozwiązaniom. Jednakże piękno miasta, czy to w średniowieczu, renesansie, baroku czy jakichkolwiek innych czasach wynikało z zastosowania spójnego modelu, który odpowiadał wartościom danej epoki i w konsekwencji należał do jej k u l t u r y. Ponieważ owa kultura jest zmienna nie można raz na zawsze zdefiniować wzorca pięknego miasta. Musi on być każdorazowo weryfikowany pod kątem współczesnych wartości i do nich dostosowywany. Modernizm tę próbę podjął. Co więcej, trwał przy niej wyjątkowo konsekwentnie za co zapłacił wysoką cenę. Niemniej jednak osiągnął swój cel w postaci szeroko rozumianej r e p r e z e n t a c y j n o ś c i . Większość z nas zgodzi się, że modernizm przedstawia właściwy obraz miasta XX wieku. Nie tylko dlatego, że „akurat wtedy tak się budowało”, lecz także ponieważ można w nim rozpoznać najważniejsze wartości kształtujące kulturę owego czasu. Jeżeli więc obecna urbanistyka nie jest w stanie wytworzyć samowystarczalnego modelu współczesnego miasta, to należy być może ponownie podjąć zarzucony przedwcześnie eksperyment modernistyczny. Najpierw oczywiście trzeba przyjrzeć się przyczynom tego porzucenia – przeanalizować błędy modernizmu, by sprawdzić, czy dysponując nowymi narzędziami nie można ich naprawić. b ł ę dy Wiele z tych błędów, jak twierdzi Antonio Monestiroli, dało się przewidzieć już na podstawie wstępnych założeń6, inne wynikły z niedostatków ówczesnej technologii. Z pewnością pierwszym błędem 6 Monestiroli, Tryglif..., dz. cyt., s. 68. było nadmierne u o g ó l n i e n i e . Postrzeganie użytkownika jako pewnego idealnego, uśrednionego tworu, o przewidywalnych potrzebach i powtarzalnej charakterystyce. Projektując dla takiego sparametryzowanego człowieka można było kierować się ściśle r a c j o n a l n y m i przesłankami. Modernizm usiłował uporządkować życie ludzkie, każdej czynności wyznaczyć określone miejsce i ukształtować ją w sposób (zdaniem architekta) najbardziej optymalny. W takim kontekście wszelka spontaniczność życia, która wynika w znacznej mierze z przypadku, jawi się jako coś niepotrzebnego, a wręcz szkodliwego i jako taka zasługuje na wyrugowanie. W n o w o c z e s n o ś c i nie ma miejsca na przypadek, życie musi dziać się sprawnie jak w dobrze naoliwionej maszynie. I tak, wychodząc od idealistycznego konceptu „postępu dzięki architekturze” zabrnięto w niebezpieczne rewiry inżynierii społecznej. Z opisanych powyżej arbitralnych założeń wynikła cała seria bardziej konkretnych błędów. Przede wszystkim chodzi o monofunkcyjność, poświęcenie nadmiernej uwagi wąsko rozumianemu z a m i e s z k i w a n i u . To właśnie ten element życia ludzkiego został uznany za najważniejszy, co wyznaczyło tor rozwoju nowoczesnej architektury. Jednostka mieszkaniowa stała się katedrą ruchu nowoczesnego. Jednoczesne ignorowanie innych funkcji miejskich skazało wiele modernistycznych osiedli na bycie jedynie sypialniami. Problem ten, oprócz czysto funkcjonalnego ma też dodatkowy wymiar. Skupione na zapewnianiu optymalnego środowiska mieszkalnego osiedla nie tworzyły miejsc publicznych. Nie chodzi tu o przestrzenie otwarte i ogólnodostępne (tych było pod dostatkiem), ale o miejsca symboliczne, ważne dla wspólnoty. W rezultacie naturalną dla społeczności potrzebę reprezentacji zaspokoić mogły jedynie istniejące historyczne place i bulwary. To błąd u z a l e ż n i e n i a – miasto modernistyczne samo sprowadziło się do roli przedmieścia, miejsca niepełnego, które nie może istnieć bez rdzenia antycznej tkanki. Ta relacja została przypieczętowana na ósmym kongresie ciam-u7, podczas którego wprowadzono pojęcie „serca miasta”, jednoznacznie wskazując na kluczową rolę historycznego centrum. Warto przy tym zauważyć, że tradycyjne miasto rozwijało się raczej spontanicznie, bez apriorycznie przyznawanych funkcji „centrum” czy „peryferii”. Nowa zabudowa była strukturalnie kompletna i samowystarczalna. Pozwalałoby to na samodzielne funkcjonowanie dowolnego wycinka miasta. Wraz z ukonstytuowaniem się relacji centrum – peryferia pojawia się kolejny problem, jeden z tych, który przesądził o niepowodzeniu modernistycznej urbanistyki. To błąd k o m u n i k a c j i . Dopuszczeniu praktycznie nieograniczonego rozrostu ekstensywnego miasta nie towarzyszył wysiłek zorganizowania odpowiedniej infrastruktury komunikacyjnej. Przeciwnie: Karta Ateńska twierdzi, iż komunikacja ma znaczenie podrzędne, co oznacza, że nie należy poświęcać jej nadmiernej uwagi. Ponadto modernistów fascynował samochód i indywidualny transport kołowy jawił się im jako świetlista przyszłość. Zestawienie razem tych dwóch przekonań doprowadziło do niekontrolowanego rozrostu infrastruktury drogowej, która skutecznie zniszczyła arkadyjską wizję natury zamieszkiwanej przez człowieka. nistyczny, reprezentowany przez swoje trzecie pokolenie (Team 10), próbował się z nim zmierzyć8. Część architektów działających po wojnie chciała uwzględnić różnorodność użytkowników i dostosować do niej swoje projekty. Do radykalnych przedstawicieli tego trendu zaliczyć możemy też odkrywanego ostatnio na nowo Oskara Hansena z jego demokratyczną ideą Formy Otwartej. Nadmierne dostosowanie do jednostki może nas doprowadzić na przeciwny biegun – do relatywizacji, bezideowości. Skoro każdy człowiek jest inny, to można projektować cokolwiek. Tymczasem pewne uogólnienie, stworzone w celu wypracowania spójnego modelu współczesnego NADMIERNE DOSTOSOWANIE DO JEDNOSTKI MOŻE NAS DOPROWADZIĆ NA PRZECIWNY BIEGUN – DO RELATYWIZACJI, BEZIDEOWOŚCI w y z wa n i a Powyższe błędy doprowadziły do kompromitacji idei modernistycznego miasta. Jak już wspomniałem, nie powinny one jednak jej dyskwalifikować, a raczej stymulować nas do poszukiwania właściwych rozwiązań. Spróbujmy wyznaczyć podstawowe kierunki rozwoju podjętej na nowo myśli modernistycznej. Na samym początku należy zmierzyć się z problemem uogólnienia. Zadanie jest trudne, pomimo że sam ruch moder- miasta, który wyrażałby naszą zbiorową kulturę zamieszkiwania, wydaje się być konieczne. Pionierzy modernizmu doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Ważne jest jednak pozostawienie pewnego marginesu dla wolności wyboru. Równie niełatwo odnaleźć dziś właściwą strukturę funkcjonalną współczesnego osiedla modernistycznego. Problem ten przybiera obecnie zupełnie nowy wymiar. Wraz z rozwojem technologii sieciowych kwestia miejsca pracy, miejsca kultury, miejsca zakupów czy miejsca rozrywki powoli traci swoje znaczenie. Wiele z tych dóbr dostępnych jest wirtualnie, co ostatecznie eksponuje znaczenie samego miejsca zamieszkania (gdzie korzystamy z internetu) i jego bezpośredniego otoczenia. To ważny zwrot, który powinien wpłynąć na podejście do miejskiego planowania. Pamiętać należy jednak, że pełna wirtualizacja najprawdopodobniej nie nastąpi nigdy. Zdefiniowanie przekroju 7 Ósmy kongres ciam w roku 1951 w Hoddesdon w Anglii odbył się pod nazwą „The Heart of the City”. 8 Josep Maria Montaner, Dopo il Movimento Moderno, Editori Laterza, Rzym, 2006. funkcji nowych fragmentów miast wciąż pozostaje więc tematem aktualnym. Równie istotne będzie też poszukiwanie miejsc publicznych nowego miasta. Wiele na ten temat ma do powiedzenia przywoływany już Antonio Monestiroli9. Postuluje on powrót do idei p l a c u , jako archetypu miejsca istotnego dla wspólnoty. Przy tym, nie chcąc rezygnować z modelu zabudowy swobodnie rozlokowanej pośród natury, szuka typu odmiennego od tradycyjnej a g o r y, czyli pustki otoczonej ze wszystkich stron przez budowle. Odnajduje go w A k r o p o l u – miejscu wyróżnionym dzięki szczególnej relacji pomiędzy widzialnymi elementami krajobrazu. Nasze poszukiwania miejsc reprezentatywnych powinny zmierzać ku tworzeniu placów, których znaczenie wynikałoby z kompozycji – placów nieograniczonych ścianami, otwartych na naturę, a jednak czytelnych poprzez relację do otaczających budynków. Sztuka kreowania takich miejsc jest trudna, ale możliwa. Pozwoliłaby ona modernistycznym miastom na reprezentacyjność, nadała im konieczną przestrzeń symboliczną i uniezależniła od historycznych centrów. Zwłaszcza ten ostatni cel zdaje się być istotny. Jest bowiem kluczowy dla przedefiniowania przeciążonej relacji centrum – peryferia i stworzenia miast policentr ycznych. Osiągnięcie policentryczności byłoby kamieniem milowym na drodze do przezwyciężenia problemów komunikacyjnych związanych z urbanistyką modernistyczną. Oprócz takiego rozwiązania strukturalnego należy podjąć problem a r c h i t e k t u r y przestrzeni komunikacji. Nie mogą one być pozostawiane czystej funkcji i skazane na wizualną dominację wielkoformatowej reklamy. Oglądanie miasta z perspektywy szybkiego ruchu stwarza dodatkowe możliwości i każe podejść do projektowania takich miejsc w nietypowy sposób. Znaczenie tak zwanych c i ą g ó w c z a s o p r z e s t r z e n n y c h zauważa już Wejchert 9 Monestiroli, Tryglif..., dz. cyt., s. 69. w swym klasycznym podręczniku kompozycji urbanistycznej10. Nie mniejsze znaczenie ma tu także techniczne rozwiązanie kwestii samej infrastruktury. Dziś już nie ulega wątpliwości, iż indywidualny transport samochodowy powinien być w miastach stopniowo ograniczany. Zamiast tego należy inwestować w transport publiczny. Temat ten jest już obecnie tak szeroko omawiany, że nie byłoby konieczności przywoływania go tutaj gdyby nie fakt, iż łączy się go prawie wyłącznie z modelem miasta zwartego. W takim mieście staje się on koniecznością z powodu fizycznego braku miejsca, jednak w modelu modernistycznym, gdzie wolna przestrzeń nie stanowi problemu, potrzeba skutecznej organizacji masowego transportu jest równie istotna. Zamieszkiwanie w naturze wymaga minimalizowania ingerencji infrastruktury. Współczesne, ciche i energooszczędne środki masowego transportu zbliżają nas do tego ideału. Musimy bowiem przyznać, że wizja, która była marzeniem awangardy XX wieku nadal do wielu z nas przemawia. W związku z tym, że nowoczesność ulega ciągłemu przeobrażeniu, pierwotny corbusierowski modernizm nie może stanowić już satysfakcjonującego dlań rozwiązania. Być może jest jednak bliżej niż jakakolwiek inna doktryna urbanistyczna (a z pewnością bliżej niż naśladownictwo dziewiętnastowiecznego miasta). Dlatego należałoby z powrotem „wziąć ją na warsztat” – próbować ulepszać, eksperymentować, a nie odrzucać. To wielkie wyzwanie. Jeżeli bowiem naszym celem jest tworzenie osiedli mieszkaniowych w pełni odpowiadających kulturze współczesnego człowieka – człowieka XXI wieku – to doświadczenie modernizmu jest jednym z możliwych punktów wyjścia. Niewykluczone, że punktem najlepszym • 10 Kazimierz Wejchert, Elementy Kompozycji Urbanistycznej, Arkady, Warszawa, 2008, s. 171. I D E A L I S T YC Z N E UTOPIE POWOJENNE J A KO U R BA N I S T YC Z N A WIZ JA PR Z YSZŁOŚCI PR ZEMYSŁAW WRÓBEL ~ Próby mierzenia się z przewidywaniem przyszłości i odgadywaniem jej potrzeb i rozterek od zawsze były tematem poważnych badań, analiz bazujących na doświadczeniu, wiedzy, danych statystycznych oraz inspiracją dla twórców wielu dziedzin nauki i sztuki. Dynamiczny rozwój przemysłu, zapoczątkowany wynalezieniem maszyny parowej w drugiej połowie XVIII wieku, pociągnął za sobą budowę ogromnych fabryk, a w konsekwencji powstanie modelu dziewiętnastowiecznego miasta przemysłowego i nowych koncepcji urbanistycznych. Futurystyczne wizje wynikające z fascynacji współczesną technologią oraz możliwościami jej rozwoju, zauważyć można wyraźnie w projektach megamiast powstałych w drugiej połowie XX w. Eksperymentalne koncepcje powojennych idealistów miały wtedy szansę na realizację w postaci niestandardowych typologii mieszkalnych oraz infrastrukturalnych. Ich pomysły wciąż wydają się innowacyjne oraz inspirujące, budząc podziw ze względu na swoją odwagę i unikalność. W czasach kapitalizmu, zmuszającego do maksymalnie intensywnego wykorzystania każdego metra kwadratowego, futurystyczne idee powojennych twórców mogą nabrać szczególnego znaczenia. Francuski architekt, urbanista i teoretyk architektury Yona Friedman znany jest dzięki projektom mobilnych struktur budowlanych. Poważne zainteresowanie architekturą zmienną oraz dostosowującą się do potrzeb użytkowników, pojawiło się już w 1956 roku na dziesiątym Międzynarodowym Kongresie Architektury Nowoczesnej ciam w Dubrowniku 1. Poruszane tam problemy związane były z potrzebami współczesnego mieszkalnictwa wynikającymi z faktu zniszczenia ogromnej liczby budynków mieszkalnych podczas działań wojennych oraz wzrostu tempa życia, którego przyczyną był intensywny rozwój gospodarki po okresie wieloletniego zastoju. Przodownikiem grupy 1 Izabela Wisłocka, Dom i miasto jutra, Arkady, Warszawa, 1971, s. 84-87. il.1. Yona Friedman, projekt miasta przestrzennego, 1958 Wizjonerskie pomysły Friedmana spotkały się z niezrozumieniem starszego pokolenia. Miało to bezpośredni wpływ na założenie Studyjnej Grupy Architektury Mobilnej geam (franc. Groupe d’Études d’Architecture Mobile) w 1957 roku. Pomimo późniejszej międzynarodowej promocji i aprobaty ze strony architektów oraz urbanistów wielu narodowości, pomysły Friedmana nigdy nie zostały wcielone w życie. Zachłyśnięcie się osiągnięciami technologicznymi ówczesnej cywilizacji, próba wykorzystania konstrukcji stalowych, żelbetowych na ogromną skalę była w rzeczywistości niemożliwa do zrealizowania ze względów finansowych, konstrukcyjnych oraz społecznych. Brak oczekiwanych realizacji projektów grupy geam wynikał nie tylko z wymienionych ograniczeń, ale z pewnością także ze zbyt 2 Filip Springer, Zaczyn o Zofii i Oskarze Hansenach, Wydawnictwo Karakter, Kraków, 2013, s. 117-134. dzinnych, dawało szansę aranżacji lokali wraz z zewnętrznymi balkonami według własnego uznania. Jednak i w tym przypadku idea architektury zmiennej w czasie poniosła klęskę. Lokalni architekci, mieszkańcy osiedla Słowackiego i miejski konserwator zabytków potwierdzają, że od powstania założenia układ funkcjonalny żadnego z mieszkań – związany z położeniem balkonu – nie został zmieniony. Osiedle Słowackiego miało stać się częścią ogromnego założenia urbanistycznego zaprojektowanego przez Oskara Hansena i jego zespół. Linearny System Ciągły, którego projekt powstawał w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, miał objąć obszar całej Polski3. Założeniem Założeniem Hansena wraz z zespołem było stworzenie optymalnych warunków dla wszystkich istot żywych. Jak wyraził się sam autor: „(…) umożliwienie uwicia gniazda zarówno dla wróbla jak i jaskółki. Zapewnienie jednostce możliwości intymności, wrażeń różnego rodzaju, samotności, izolacji do życia zbiorowego, jak też przychylne warunki współżycia ze społeczeństwem”5. Ówcześnie panujący monopartyjny system polityczny dawał szansę na realizację tak spektakularnego założenia dzięki narzędziu odgórnego planowania i braku własności prywatnej. Projekt nie został jednak zrealizowany. Po zmianie ustroju i wprowadzeniu systemu gospoRYS. PRZEMYSŁAW WRÓBEL konserwatywnego rozumienia architektury wśród części wiodących architektów, inwestorów i władz poszczególnych miast. Potencjalne powstanie miejskich założeń o tak dużej skali wiązałoby się ponadto ze znacznym utrudnieniem dostępu światła dziennego do jednostek architektonicznych (mieszkalnych, usługowych, rekreacyjnych), znajdujących się na niższych poziomach rozbudowanej struktury, czy doprowadzeniem mediów oraz zapewnieniem funkcjonalnej i bezpiecznej komunikacji między poszczególnymi piętrami. Nie ma wątpliwości, że architekci i urbaniści potrzebują czasem oderwania od rzeczywistości, zlekceważenia inżynierskiego oraz technicznego toku myślenia po to, aby pójść o krok dalej, potraktować swoją dziedzinę jako twórczą drogę do spełniania własnych ambicji oraz marzeń, a przede wszystkim kreowania przestrzeni dla obywateli lepszego jutra, a nie dla użytkowników dnia wczorajszego. Dotykanie architektury i urbanistyki nie tylko jako tworu materialnego, ale także jako metafizycznego przesłania oraz kreatywnego narzędzia, powinno być nieodłączną aktywnością każdego projektanta. Godne uwagi jest, że idealistyczny tok myślenia i założenia grupy geam udało się w pewnym stopniu urzeczywistnić poprzez realizację projektów o skali mniejszej niż ogromne struktury proponowane przez Friedmana. Jednym z przykładów takiej próby jest Osiedle Słowackiego w Lublinie autorstwa Zofii i Oskara Hansenów, zrealizowane w latach sześćdziesiątych XX w. Małżeństwo projektantów, kierując się opracowaną przez siebie ideą Formy Otwartej, zastosowało w nim wiele elementów mobilnych, takich jak dające możliwość dostosowania do układu mieszkania balkony, które mogły być przesuwane wzdłuż elewacji2. Świadome zastosowanie wolnego planu, na którym oparte były rzuty kondygnacji budynków wieloro- FOT. EWA BEHRENS / POWOJENNY MODERNIZM IZABELA WISŁOCKA, DOM I MIASTO JUTRA, ARKADY promującej mobilne rozwiązania bazujące na ówczesnych osiągnięciach technologicznych był właśnie Yona Friedman, który na zjeździe zaprezentował rozwiązania dzielnic mieszkaniowych oparte o model ewolucyjnie zmieniających się jednostek mieszkalnych umieszczonych w strukturze przestrzennej wyniesionej ponad istniejącą zabudowę. Stalowa konstrukcja miała być podtrzymywana przez żelbetowe słupy. Architekt zakładał powstanie całego miasta opartego na powyżej przedstawionym schemacie. Projekt obejmował rozbudowę w kierunku horyzontalnym, poza początkowymi granicami, a także wertykalnym, poprzez dobudowywanie nowych komórek mieszkalnych. il.2. Zofia i Oskara Hansenowie, osiedle Słowackiego, Lublin, 1975 il.3. Po prawej: Oskar Hansen z zespołem LSC. Koncep- cja zagospodarowania przestrzennego kraju, 1972 było tu połączenie wybrzeża z górami czterema pasmami zabudowy (Wschodnim, Mazowieckim, Zachodnim I i Zachodnim II), mającymi przebiegać wzdłuż największych polskich rzek. Jak przedstawia to Izabela Wisłocka, na całość składać się miały trzy główne równoległe względem siebie pasma: mieszkaniowo – usługowe z nieuciążliwym przemysłem, ciąg upraw rolnych i lasów wraz z historycznymi układami osadniczymi oraz pasmo przemysłu uciążliwego, wszystkie spięte komunikacją poprzeczną, o szerokości umożlwiającej poprzeczne przejście w ciągu 35-45 min4. 3 Filip Springer , Zaczyn..., dz. cyt., Wydawnictwo Karakter, Kraków, 2013, s. 150-168. 4 Izabela Wisłocka, Dom..., dz. cyt., s. 144-145. darki wolnorynkowej szanse na wcielenie w życie założenia obejmującego obszar całego kraju spadły praktycznie do zera. Analizując projekty z lat siedemdziesiątych warto przedstawić propozycję zespołu urbanistów i architektów radzieckich, kierowanego przez Gunsta i Pszczelnikowa6. Uznawali oni, że nie należy prowadzić ciągłych rozważań nad nowymi miastami na wolnym terenie, ale skupić się na problemach związanych z aspektami ekonomicznymi, społecznymi i demograficznymi miast istniejących. Według obecnie przyjętych standardów nie wydaje się to niczym innowacyjnym i niezwykłym, ale w latach 5 Tamże, s. 145. 6 Tamże, s. 119-121. IZABELA WISŁOCKA, DOM I MIASTO JUTRA, ARKADY 32 R Z U T +3 — il.4, 5. K. Pszczelnikow i zespół, Studia nad rozwiązaniem śródmiejskiej zabudowy. Plan sytuacyjny, model i etapy rozbudowy, początek lat 70 X X w. siedemdziesiątych na terenie zsrr pomysł ten był czymś niecodziennym. Projektanci proponowali cztery etapy przekształceń, które w sumie miały trwać 25-35 lat. Wraz z ich postępem planowano stopniowe wyburzanie starego budownictwa i zastępowanie go nowymi budynkami o wysokości trzydziestu pięter, po 3 tysiące mieszkańców każdy. Teoretyczny projekt modyfikacji przykładowego śródmieścia miałby zakończyć się zabudową terenu o powierzchni 27 ha, na którym zamieszkałoby około 90 000 mieszkańców, co dałoby około 30 mieszkańców na 1 m 2 powierzchni! W konsekwencji na obszarze 27 ha mogłaby zamieszkać populacja małego miasta. Charakterystyczne dla tego założenia były formy zabudowy wysokościowej w postaci wieżowców w kształcie litery V lub X. W elementach wieńczących konstrukcję miałaby się mieścić komunikacja wewnętrzna budynków. Obserwując zdjęcia modelu, mimo że zostały wykonane około czterdzieści lat temu, możemy odnieść wrażenie, iż oglądamy kadry ze współczesnego filmu science fiction. Choć idee przyświecające autorom były niewątpliwie szlachetne, przytłaczająca dla człowieka struktura urbanistyczna, kreowana przez trzydziestopiętrowe wieżowce gromadzące po 3 tysiące mieszkańców, mogłaby jedynie pogłębić problemy społeczne. Zamieszkiwanie budynku przez bardzo dużą grupę ludzi generuje adekwatną liczbę możliwych punktów spornych powstających podczas codziennego funkcjonowania. Daje to prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktów znacznie większe, niż w przypadku kilku rodzin mieszkających w drobnej zabudowie. Radziecki projekt, podobnie jak propozycje grupy geam, był próbą jak najintensywniejszego wykorzystania powierzchni zabudowy, czyli zagadnienia aktualnego również dziś. Przedstawiając utopie urbanistyczne po drugiej wojnie światowej nie można zapomnieć o japońskich metabolistach. Ich propozycje miały wyrażać intensywny rozwój miasta, co w projektach przejawiało się jako hierarchiczny układ urbanistyczny przypominający drzewa lub fraktale. Stanowiły one próbę pogodzenia funkcjonalistycznego dążenia do uporządkowania przestrzeni oraz późnomodernistycznych postulatów jej indywidualnego kształtowania, próbując na nowo zdefiniować zależność między przestrzenią publiczną a prywatną. Kierując się powyższymi założeniami, Kiyonori Kikutake zaprojektował w roku 1959 miasto Marina City7. Jego struktura miała składać się z pływających jednostek architektonicznych w formie wieżowców, których fragmenty zanurzone były w wo7 Tamże, s. 116-117. il.6. Kiyonori Kikutake, projekt Marina City, model, 1963 dzie. Część podwodna skupiałaby funkcje związane z przemysłem, a nad powierzchnią wody umiejscowione byłyby struktury mieszkalne i usługowe mocowane do rdzeni transportowych na wzór gniazda. Propozycja projektanta sprawia wrażenie niemożliwej do zrealizowania w czasach jej powstania. Skomplikowane założenia metabolistów z pewnością musiały jeżyć włosy na głowie ówczesnych konstruktorów. Interesujący jest tu jednak aspekt ideologiczny i próba stworzenia z miasta organicznego tworu, w znacznym stopniu modyfikowalnego oraz spełniającego aktualne potrzeby użytkownika. Była to imponująca próba przełożenia emocji na język architektury i twórcze kreowanie przestrzeni funkcjonalnej. Metaboliści swoim podejściem wyprzedzili epokę, podczas której technologia nie była w stanie sprostać potrzebom twórców. Przyglądając się kilku utopijnym założeniom można zauważyć, że ich twórców charakteryzował lęk przed nadmiernym wykorzystaniem dostępnego terenu. Aby sprostać oczekiwaniom przyszłych pokoleń i zaoszczędzić dla nich jak najwięcej wolnego obszaru, tworzyli oni projekty często przeskalowane i zbyt radykalne, co mogło wynikać z błędnego oszacowania wzrostu liczby ludności i potrzebnej dla ich funkcjonowania powierzchni. Działający po wojnie architekci chcieli eksperymentować poszukując nowych dróg projektowych. Miały to być jednak eksperymenty na ludziach liczonych w tysiącach. Teoretycy oraz praktycy architektury i urbanistyki starają się sprostać potrzebom obecnej rzeczywistości, ale wciąż powinni mieć na uwadze przyszłe zmiany i szacunek dla założeń wcześniejszych. Powojenne utopie urbanistyczne dotyczyły m.in. tworzenia mieszkalnych struktur przestrzennych nadwieszonych nad ziemią, nowego układu urbanistycznego dla obszaru Polski oraz miast pływających na powierzchni naturalnych zbiorników wodnych. Postrzegać je można jako niezrealizowane eksperymenty, które mogą mieć jednak szansę na zaistnienie w przyszłości. Racjonalne spojrzenie na twórczość architektonicznych idealistów może pomóc w rozwiązaniu wielu problemów przestrzenno-społecznych. Warto wciąż mieć na uwadze słowa wizjonera, zwolennika architektury mobilnej i twórcy idei Formy Otwartej, Oskara Hansena: „Wiem, że wiele moich projektów nie zostanie zrealizowanych za mojego życia, ale z drugiej strony jestem przekonany, że pewnego dnia zrealizowane zostaną”8 • 8 Oskar Hansen, Ku formie Otwartej, Jolanta Gola (red.), Warszawa, 2005, s. 243. ~ rozmowa z Anupamą Kundoo rozmawiali: architektką, wykładowczynią, Łukasz Stępnik Milena Trzcińska współtwórczynią eksperymentalnego miasta Auroville ~ Czy architekci powinni ekspery- mentować? Eksperymentować znaczy żyć. To jest klucz do odkrywania i testowania nowych koncepcji, nie tylko w kontekście architektury. W idealnym świecie bycie architektem oznacza bycie wizjonerem. Nowe idee wymagają przecież opracowania nowych metod ich wdrażania. Wydaje mi się, że eksperymentowanie jest integralną częścią procesu kształtowania przyszłości. W ciągu ostatnich ośmiu lat bardzo zaangażowałam się w edukację architektoniczną żyjąc i pracując w miastach takich jak Nowy Jork, Berlin, Londyn i Brisbane. Jestem otwarta na możliwości eksperymentowania w nauczaniu. Jeżeli zapewni się studentom kontakt z materiałami, lokalizacją, prawdziwą skalą i prawdziwymi klientami, otrzymają oni szansę nie tylko poszerzania wiedzy, ale też rozwijania wyobraźni. Obecnie zajmuję się także badaniem potencjału siatkobetonu i poszukiwaniem nowych, bardziej wydajnych pod względem ekonomicznym i ekologicznym typologii mieszkaniowych. ~ Przez wiele lat była Pani także odpowiedzialna za architektoniczne oblicze miasta Auroville. Czy jest to model, który mógłby zostać wykorzystany w innych regionach świata? Istnieje wiele aspektów Auroville, które mogłyby zostać uznane za prototypy dla innych inwestycji. Przykładem może być sukces tego miasta jeżeli chodzi o ponowne zalesienie jego fragmentów. Auroville ma liczyć 50 tysięcy mieszkańców, ale od założenia w 1968 roku ta liczba wzrosła jedynie do 2 tysięcy. Różnorodne typologie mieszkaniowe nie tworzą jeszcze elementów struktury urbanistycznej, która przewidziana została dla tego miasta. Jeżeli uda się jednak zrealizować oryginalne plany Rogera Angera, to Auroville zyska potencjał, aby przynajmniej częściowo stać się modelem, który mógłby być replikowany w miastach przyszłości w innych częściach świata. Na obecnym etapie ciężko jest jednak snuć tego typu przypuszczenia. ~ To miasto może być także postrze- gane jako pewnego rodzaju manifest światopoglądowy. Czy architektura jest dla Pani rodzajem aktywności społecznej i politycznej? Według mnie nie da się oddzielić architektury od społeczeństwa. Także polityka jest z nią bardzo mocno związana, ale nie nazwałabym architektury aktywnością polityczną. Może być ona działalnością wizjonerską, która w określonym stopniu wytycza ścieżki społecznego rozwoju. Odpowiedzialność architektów polega na tym, że powinni oni pomagać w wyznaczaniu kierunków poprzez organizację życia w miastach, tworzenie odpowiedniej hierarchii, zapewnianie równego dostępu do miasta dla wszystkich jego mieszkańców i poszukiwanie równowagi pomiędzy indywidualnością a zbiorowością. To są narzędzia, którymi mogą oni wpływać na społeczne i polityczne życie miast. FOT. ANDREAS DEFFNER EKSPERY M ENT I OD POWIEDZIALN OŚĆ ~ W jaki sposób powinniśmy kształ- tować tego typu narzędzia? Co jest w tym kontekście istotniejsze: przekonania architekta, czy społeczno-polityczny kontekst miejsca, w którym powstaje dany projekt? Architektura ma potencjał do tworzenia piękna i podwyższania jakości życia. W tym kontekście zależy ona od możliwości i umiejętności poszczególnych architektów. Ludzie wybierają ten zawód z najróżniejszych względów, często właśnie dlatego, że ma on tego typu znacznie. Jesteśmy odpowiedzialni za osoby spędzające czas w przestrzeniach przez nas stworzonych. Zużywamy też ogromne ilości materiałów, energii i wody, zatrudniając przy budowie wielu robotników. Wszystkie te decyzje wpływają na środowisko i społeczno-ekonomiczną rzeczywistość miejsc, w których budynki są lokalizowane. Uważam, że powinniśmy głośno mówić o skutkach naszych pomysłów, dzięki czemu będziemy w stanie bardziej rozważnie decydować się na poszczególne rozwiązania. Nie uważam, że architektura musi mieć społeczne i polityczne znaczenie. Wydaje mi się natomiast, że powstaje ona w celu uhonorowania aktywności, które wytworzyły potrzebę jej zaistnienia. Z drugiej jednak strony architekci muszą być w stanie kontrolować społeczno-polityczne konsekwencje swojej działalności, a także wykorzystywać jej potencjał do sterowania tego typu procesami w celu podwyższenia jakości życia. ~ Pracowała Pani w Niemczech, Wiel- kiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Australii. Czy eksperymentalne technologie i typologie, które stosowała Pani w Indiach znalazły zastosowanie w krajach o tak odmiennym charakterze? il.1. Biennale w Wenecji 2012, projekt Wall house Metodologia wydaje mi się jak najbardziej właściwa, ale wybory dotyczące technologii nie mogą już być w tak prosty sposób przeniesione, ponieważ muszą odpowiadać na kontekst miejsca, w którym mają zostać podjęte. Eksperymentowanie jest wspólnym elementem strategii, której wyniki są już uzależnione od lokalizacji. ~ Czy jest na nie miejsce także w edukacji? Od kilku lat uczy Pani na Uniwersytecie w Queensland. Australia jest krajem, w którym wszystko jest ekstremalnie regulowane, więc wprowadzenie wątków eksperymentalnych w edukacji jest znacznie trudniejsze niż w przypadku Europy i Ameryki. Wszyscy zdają sobie sprawę z potrzeby eksperymentu, ale stworzenie dla niego zaplecza ciągle jest wielkim wyzwaniem. ~ Takim zapleczem był chociażby projekt na Biennale w Wenecji w 2012 roku. Studenci z Queensland współpracowali przy nim z lokalnymi rzemieślnikami, tworząc model domu w skali 1:1. Akt wzajemnej wymiany doświadczeń wydawał się tu istotniejszy niż sam budynek. Od kogo moglibyśmy się uczyć jako architekci? Nigdy nie będziemy w stanie dowiedzieć się wszystkiego, dlatego możemy uczyć się bez końca. Im więcej wiemy, tym bardziej uświadamiamy sobie ile nam jeszcze brakuje. Zawód architekta nakłada się na wiele innych profesji. Istnieją inżynierowie, konsultanci w zakresie wody i energii, ~ Także tradycja indyjskiego rzemio- sła wydaje się istotnym elementem Pani projektów. Widoczny jest w nich wątek prostych technologii i materiałów użytych w wyjątkowo innowacyjny sposób. Jaka jest rola technologii i rzemiosła w kontekście rozwoju architektury? To nie jest tak, że celowo promuję „tradycyjne” rzemiosło. Moje wczesne, osadzone w kontekście Indii prace, wynikały z poszukiwania metod wydawania większej części budżetu na pracę ludzi niż na przemysłowe materiały, które musiałyby zostać importowane z dalekich miast. To nie jest rodzaj nostalgicznego przywiązania do indyjskiego rzemiosła, a raczej wynik społeczno-ekonomicznych i środowiskowych analiz. Standaryzowane rozwiązania wpływają na spadek jakości życia, ograniczając jednocześnie kreatywność twórców. W większym stopniu przejmuję się zanikaniem umiejętności tworzenia obiektów niż utratą wielu dawnych przedmiotów wytwarzanych metodą rzemieślniczą. Jeszcze nie uświadomiliśmy sobie w pełni skutków zmian wynikających z faktu, że nikt nie potrafi już wykonywać podstawowych czynności, takich jak przyszycie guzika, za pomocą własnych rąk. Tworzenie przedmiotów ma wpływ na umysł i sposób, w jaki on ewoluuje. Wydaje mi się interesujące, że posługując się rzemiosłem możemy zbudować cokolwiek zapragniemy, bez ograniczeń, które związane są z maszynami i funkcjami, dla jakich zostały one zaprojektowane. W południowych Indiach sens miało zatrudnianie garncarzy, którzy tracą źródło swojego utrzymania ze względu na urbanizację i budowanie skomplikowanych struktur dachowych z elementów ceramicznych, które mogliby oni własnoręcznie układać. Tego typu rozwiązania nie tylko tworzą wartość dodaną w kontekście funkcjonowania budynku (izolacja, brak jakiejkolwiek podkonstrukcji, brak szalunków, szybki montaż itd.), ale także zapewniają miejsca pracy, utrzymują lokalną ekonomię i redukują zużycie energii i drogich materiałów, takich jak cement i stal, które musiałyby zostać sprowadzone z innych miast. Nie powiedziałabym, że technologie, których używam są proste. Wymagają one bowiem wyrafinowanej wiedzy inżynieryjnej i metodyki budowania. Z drugiej jednak strony, umożliwiają udział niewykwalifikowanej siły roboczej i w tym kontekście mogą wydawać się proste. Ludzie, dla których tworzę projekty, nie muszą znać się na wielu rzeczach, ale grupa ludzi dzięki którym one powstają naprawdę musi znać się na swojej pracy, ponieważ zastosowanie tych technik możliwe jest tylko dzięki bardzo złożonej wiedzy inżynieryjnej, mającej na celu poprawę wydajności budynków. Wiele niewidocznych później decyzji musi zostać podjętych w celu dopasowania technologii do możliwości lokalnych robotników. Wybierane przez nas materiały i metody konstruowania budynków wpływają na nasze społeczeństwo i ekonomię. Technologii nie można oddzielać od architektury, a jej znaczenie nie może pozostać zignorowane. Przed rewolucją przemysłową budynki były unikalne i takie też posiadały detale, podobnie jak ubrania, które przed wprowadzeniem na rynek setek gotowych wzorów, były wytwarzane pojedynczo przez krawców. Nie było dwóch takich samych projektów, tak jak nie było dwóch identycznych ciał. Epoka postindustrialna przyniosła przesadne uproszczenia i standaryzację rozwiązań, które często nie są prawdziwymi odpowiedziami na problemy. Wielu ludzi nosi niedopasowane ubrania, nie widząc żadnej innej, rozsądnej możliwości. Kraje rozwinięte ucierpiały z tego powodu znacznie bardziej niż kraje rozwijające się, gdzie rozwiązania przemysłowe nie zdążyły się jeszcze upowszechnić. Współcześnie, dzięki szybkiemu prototypowaniu i robotyzacji, poszukiwanie unikalnych rozwiązań na wzór produkcji „rzemieślniczej” wydaje się mieć coraz więcej sensu. Projektanci uciekają teraz od standaryzacji w celu produkcji niezliczonej ilości form, tylko dlatego, że pojawiła się taka możliwość. ~ Jaka jest zatem rola architekta we współczesnym społeczeństwie? Powinien on ograniczyć się do roli rzemieślnika czy starać się mieć jakikolwiek wpływ na rzeczywistość? Rola, jaką powinien odgrywać architekt, pozostaje według mnie niezmienna. Nie do końca rozumiem natomiast drugą część pytania. Rzemieślnicy są rzemieślnikami, a architekci są architektami, nawet jeżeli wskazujemy na potrzebę ich współpracy. Działania tego typu nie polegają jednak na wzajemnym przejmowaniu swoich ról! Kiedy zaprosiłam studentów architektury do współpracy przy Biennale w Wenecji, nie chodziło mi o zrobienie z nich rzemieślników, tylko o wprowadzenie ich w „prawdziwy świat” architektury i skonfrontowanie z prawdziwymi materiałami, prawdziwą lokalizacją, prawdziwymi klientami i prawdziwą skalą. Z tego właśnie powodu moje działania uniwersyteckie, w przeciwieństwie do innych programów typu „projektuj i buduj”, zakładały współpracę wydziału z wykwalifikowanymi specjalistami, od których studenci mogli uczyć się metod realizacji swoich projektów, tworzenia detali i nadzoru w miejscu powstania obiektu. Dzięki temu być może staną się oni bardziej świadomymi architektami, mogącymi tworzyć projekty bez potrzeby mistyfikowania „prawdziwych” problemów, która wynika z teoretycznych założeń realizowanych przez większość środowisk akademickich • il.2. Biennale w Wenecji 2012, projekt Wall house, proces budowy FOT. ANDREAS DEFFNER specjaliści od krajobrazu, ale także murarze, rzemieślnicy i artyści, których wiedza, doświadczenie i mądrość wykracza poza to, czego można dowiedzieć się w procesie formalnej edukacji. Dzięki współpracy i otwarciu się na nowe metody działania możemy budować wspólną wiedzę i wspólne doświadczenie w celu przedefiniowania granic architektury. Interesujące jest poszerzanie własnego spojrzenia przez wspólne rozwiązywanie problemów. L AB O R ATO R I U M S P L ATA J Ą C N A N O W O ARCHITEKTURĘ. E K S P E RY M E N T Y B R U N O L ATO U R A ZO FIA PŁOS K A ~ „Twórczy, zabawny i nieprzewidywalny” – tak kapituła zaanonsowała swój werdykt o przyznaniu francuskiemu socjologowi Bruno Latourowi Nagrody Holberga, określanej mianem „Nobla humanistyki”1. W istocie, Latour nie jest typowym naukowcem. Zasłynął badaniami społecznych aspektów nauk ścisłych i technologii, które doprowadziły go do sformułowania teorii aktora-sieci2. Ta jako pierwsza wprowadziła do nauk społecznych pojęcie sprawczości „nie-ludzi“ – fenomenów natury, zwierząt, przedmiotów, programów komputerowych i całego materialnego świata, który nie tyle nas otacza, co jest podstawą naszej egzystencji. Podważył tym samym fundamentalny podział na nauki ścisłe i humanistykę, dzielące rzeczywistość na sferę obiektywnych faktów i sferę znaczeń. Jego badania i rozważania teoretyczne zrewolucjonizowały myślenie o rzeczywistości społecznej jako wyłącznej domenie człowieka3. W ostatnich latach wzbogacił te rozważania o koncepcję demokracji skupionej wokół rzeczy, której celem jest „splatanie na nowo tego, co społeczne”, a więc wypracowanie nowego modelu polityki uwzględniającej wymienionych wyżej aktorów4. Co ważniejsze, Latour zakwestionował też tradycyjny model uprawiania nauki. Posługiwanie się tekstem było jego zdaniem jednym z powodów przekłamywania obrazu rzeczywistości. Dlatego poza typową pracą akademicką, inicjuje on eksperymentalne projekty badawcze, których efekty prezentowane były m.in. w formie interdyscyplinarnej wystawy lub interaktywnej platformy internetowej. Wymyślony i kierowany przez Latoura kierunek 1 Bruno Latour wins the 2013 Holberg Prize, http:// www.holbergprisen.no/en/holberg-prize-2013.html (dostęp: 24.02.2014). 3 Bruno Latour, Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci, Kraków, 2010. 2 Ang. actor-network theory, zwana w skrócie ANT. 4 Bruno Latour, From Realpolitik to Dingpolitik or How to Make Things Public, w: Making Things Public. Atmospheres of Democracy, MIT Press, 2005. studiów na paryskiej uczelni Sciences Po nieprzypadkowo nosi tytuł „Programme for Experimentation in Art and Politics”. Celem tych działań jest wypracowanie sposobu reprezentacji rzeczy jako sieci, a więc stworzenie nowego narzędzia przekazywania wiedzy. Architektura od początku fascynowała Latoura jako najbardziej namacalny dowód na to, jak materia determinuje nasze życie i jak silną moc sprawczą mają rzeczy. Jednak to zainteresowanie polityką w dobie kryzysu ekologicznego i globalizacji uświadomiło mu, jak inspirującą dziedziną może być architektura, która „jest ważna, ponieważ jest nieustanną metaforą tego, co znaczy zamieszkiwać wspólną przestrzeń”5. „Przeprojektowanie” (redesign) stało się dla niego synonimem działania politycznego, a w architektach widział potencjał dla wypracowania nowych metod reprezentacji wizualnej, potrzebnych naukom społecznym by opisywać świat w bardziej adekwatny sposób. Rzadko zdarza się, by praktyki architektów wpływały na kształtowanie socjologicznych teorii, ale równie niespotykana jest też sytuacja odwrotna – by rozważania socjologów inicjowały nowy modus operandi architektów. Jest to więc przypadek zupełnie wyjątkowy, nie tylko bowiem Latour myśli o architekturze, ale ważne środowiska architektoniczne coraz uważniej przyglądają się Latourowi i coraz chętniej z nim współpracują. Jak postaram się wykazać w niniejszym artykule, przyczyną tego niesamowitego sprzężenia zwrotnego jest umiłowanie eksperymentu. da j mi pistolet W swoich tekstach Latour woli zwracać się do architektów, niż pisać o architektach – w tym tkwi pewnie po trosze sekret jego siły perswazji. W 2008 roku wygłosił wykład w Design History Society 5 Maria J. Prieto and Elise S. Youn, Interview with Bruno Latour: Debriefing the Collective Experiment, 16-17 April 2004. w Kornwalii, w którym sformułował nową filozofię działania, opartą na konotacjach słowa „design”. Tekst zaczyna od uwagi, że słowo to w ostatnim czasie niesamowicie poszerzyło pole znaczeniowe – od kształtowania wyglądu obiektów codziennego użytku do przeprojektowywania miast, krajobrazów, narodów, kultur, ciał, genów, czy wreszcie natury, która w obliczu kryzysu ekologicznego także musi zostać na nowo zaprojektowana6. Jest to jego zdaniem znak, że wyzbyliśmy się wreszcie buty modernistów, twierdzących że tworzą ex nihilo niczym mityczny Prometeusz. Powinniśmy raz na zawsze pozbyć się z naszego POWINNIŚMY R AZ NA ZAWSZE PO ZBYĆ SIĘ Z NASZEGO JĘZ YK A S ŁÓW, K TÓRYMI POSŁUG IWALI SIĘ TAMCI – „ BUDOWAĆ”, „ MODERNIZOWAĆ” CZ Y „ RE WOLUC JONIZOWAĆ” języka słów, którymi posługiwali się tamci – „budować”, „modernizować” czy „rewolucjonizować”7. Nie chodzi tu o utratę wiary w możliwość zmiany, ale uznanie faktu, że w istocie „nigdy nie byliśmy nowocześni”8, a konsekwencje naszej pychy muszą dziś zostać skrupulatnie naprawione. Co zatem robić? Projektować! Latour wymienia pięć zalet pojęcia „design”, które czynią z niego doskonałe określenie na to, czym jest dziś działanie w przestrzeni społecznej. Po pierwsze, w przeciwieństwie do „budowania”, zakłada ono skromność i pokorę. Jest też związane z pojęciem skrupulatności, skupienia na detalu. Po trzecie, zawiera w sobie rzeczownik „sign” – znak, a więc poddaje się interpretacji, nie jest czczą 6 Bruno Latour, A Cautious Prometheus? A Few Steps Toward a Philosophy of Design (With Special Attention to Peter Sloterdijk), http://www.bruno -latour.fr/node/69 (dostęp: 24.02.2014), s. 2. 7 Tamże. s.3. 8 Zob.: Bruno Latour, Nigdy nie byliśmy nowocześni, Warszawa, 2011 [wydanie francuskie: 1991]. materią, ale materialno-semiotyczną siecią, która działa jako całość. Ponadto, „projektować” to w istocie „przeprojektować” – design jest zawsze środkiem naprawczym. Wreszcie „design” ma wymiar etyczny – gdy mówimy o nim, niechybnie pojawia się kwestia dobrego i złego designu, a więc staje się on przedmiotem politycznej debaty. Latour podkreśla też fakt, że każdy projekt jest dziełem kolektywnym. Zamiast obiektu mamy projekt, zamiast zamkniętej, genialnej kreacji – otwarty, uważny, pełen konfliktów i sprzeczności proces, który autor określa mianem działania „postprometejskiego”. Na koniec zwraca się do projektantów z apelem. Cóż z tego, że rozumiemy złożony, sieciowy charakter rzeczy, skoro nie umiemy ich w ten sposób prezentować? Na wizualizacjach wciąż widzimy prosty, materialny przedmiot. Problem ten Latour rozwija w ważnym tekście, napisanym wspólnie z Albeną Yanevą i opublikowanym w książce towarzyszącej szwajcarskiej ekspozycji na XI Biennale Architektury w Wenecji9. „Budynki wyglądają desperacko statycznie” – konstatują w nim autorzy – „podczas gdy wszyscy, a w szczególności architekci, wiedzą, że budynek to nie nieruchomy obiekt, ale stale zmieniający się projekt”10. Rysowane w euklidesowej, geometrycznej przestrzeni za pomocą programów typu cad bryły dają zupełnie nierealistyczny obraz tego, czym jest budynek – nie ma tu miejsca na skonfliktowanych zleceniodawców, problemy z budżetem, zmianę funkcji, historyczne i sentymentalne uwarunkowania etc. „Przestrzeń euklidesowa to przestrzeń, w której budynki są rysowane na papierze, nie środowisko w którym są budowane, a tym bardziej nie świat, w którym są użytkowane”11. Dla architektów to oczywistość, ale mimo wszystko nie są 9 Bruno Latour, Albena Yaneva, Give me a gun and I will make all the buildings move. An ANT view of architecture, w: Exploration in architecture. Teaching, Design Research, Basel, Boston, Berlin, 2008. 10 Tamże, s. 80. 11 Tamże, s. 82. w stanie tego adekwatnie zwizualizować. Mamy tu do czynienia nie tylko z problemem natury epistemologicznej, ale też politycznej. Bez wiernego, wyczerpującego obrazu, a więc trafnego postawienia problemu nie ma bowiem mowy o solidnej reprezentacji politycznej12. To, co należy uchwycić, to budynek w ruchu, będący nieustannym ciągiem transformacji. Autorzy porównują swoją koncepcję do pistoletu fotograficznego, skonstruowanego w 1882 roku przez Étienne -Julesa Marey by móc uchwycić lot ptaka w kolejnych, następujących natychmiast po sobie zdjęciach. Tam problemem był dynamizm ruchu, tu nieznośna statyczność, ale cel jest ten sam – zobaczyć krok po kroku jak rzecz „staje się”. Absurdem jest więc sprowadzanie projektowania do trzech wymiarów, podczas gdy jest to „działanie, które oznacza ciągłe dodawanie coraz to nowych wymiarów, tak by osiągnąć budynek możliwy do przyjęcia”13 . Architekci mogą dziś na drodze eksperymentu znaleźć narzędzia wizualizacji danych, pozwalające na nawigację po zbiorze kontrowersji i sprzeczności, które składają się na budynek 14. w pa r l a m e n c i e r z e c z y Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić – zakrzyknie ktoś, czytając pobożne życzenia socjologa. Latour nie zamierza jednak ograniczyć się do pouczeń, bo swoją działalność badawczą widzi również jako postprometejskie działanie na rzecz zmiany. Eksperymentem, który miał ją zapoczątkować był ogromny projekt badawczy Making Things Public, prowadzony przez Latoura wspólnie z Peterem Weiblem – kuratorem innowacyjnego Zentrum für Kunst und Medientechnologie w Karlsruhe. Dwuletnie badania, których zapis znalazł się w przeszło 1000-stronicowym, wydanym przez mit Press katalogu, 12 Bruno Latour, Making Things Public…, dzieło cyt., s. 15-54. zaangażowały ponad setkę specjalistów różnych dziedzin, w tym inżynierów, artystów i naukowców. Zwieńczeniem projektu była gigantyczna, interdyscyplinarna wystawa, na której kuratorzy zebrali dziesiątki współczesnych form reprezentacji różnych zagadnień – ekonomicznych, politycznych, religijnych, związanych z procedurami demokratycznymi, technologią, ekologią czy nauką. Większość interaktywnych instalacji powstała w wyniku działań grup badawczych, a ich celem było ukazanie w jaki sposób „upublicznia się rzeczy”, inaczej mówiąc jak się je reprezentuje. Był to więc pierwszy, eksperymentalny parlament rzeczy 15. Układ przestrzenny ekspozycji – bez kierunku zwiedzania i z góry narzuconej narracji, z przenikającymi się nieokreślonymi strefami, był dziełem architektów ARCHITEKCI MOGĄ DZIŚ NA DRODZE EKSPERYMENTU ZNALEŹĆ NARZĘDZIA żeby zrozumieć proces powstawania budynku, skupia jak w soczewce wszystkie ograniczenia i konflikty składające się na jego kształt. Co ważniejsze, pokazuje też to, jak konsensus zostaje osiągnięty i jak te sprzeczne elementy składają się w nową całość. Budynek to złożone zgromadzenie przeciwstawnych sił, które tak jak parlament musi dojść do zgody, by „można było żyć w harmonii i zamieszkiwać wspólną przestrzeń”17. Warto przypomnieć, że to właśnie Koolhaas wygrał w 1989 roku konkurs na budowę nowej siedziby zkm w Karlsruhe, która miała być „pierwszą manifestacją BUDYNEK TO ZŁOŻONE ZGROMADZENIE PRZECIWSTAWNYCH SIŁ, KTÓRE TAK JAK PARLAMENT MUSI DOJŚĆ DO ZGODY, BY „ MOŻNA BYŁO ŻYĆ W HARMONII I ZAMIESZKIWAĆ WSPÓLNĄ PRZESTRZEŃ” WIZUALIZACJI DANYCH, POZWALAJĄCE NA NAWIGACJĘ PO ZBIORZE KONTROWERSJI I SPRZECZNOŚCI, KTÓRE SKŁADAJĄ SIĘ NA BUDYNEK Nikolausa Hirscha i Michela Müllera. W katalogu zastanawiają się oni: „jaka jest polityka przestrzeni wystawienniczej? (…) Kto definiuje terytorium? Jak podejmowane są decyzje? Jak dzielona jest przestrzeń, dobierane sąsiedztwa?”16. Są to pytania kluczowe dla architekta, który chce świadomie projektować, szczególnie w domenie publicznej. Wśród eksponatów znalazły się robocze modele budynków, przeniesione prosto z biura Rema Koolhaasa. Sposób pracy nad realizacjami w oma opiera się na długotrwałej manipulacji modelami, podczas której każda nowa okoliczność jest uwzględniana i włączana w projekt. Seria makiet, którą trzeba prześledzić, 13 Tamże, s. 84. 15 Bruno Latour, Making Things Public…, dzieło cyt., s. 15-54. 14 Tamże, s. 87. 16 Tamże, s. 536. Wielkości w wykonaniu oma”. Po trzech latach ciągłego przeprojektowywania eksperymentalnego budynku, m.in. ze względu na nową sytuację po zjednoczeniu Niemiec i personalne konf likty wśród radnych, projekt zarzucono18. Trudno o lepszą ilustrację powyższych tez – w książce S, M, L, XL znajdziemy serię schematów, szkiców, modeli i komentarzy do tego projektu – świadectw sprawy politycznej, która nie zakończyła się konsensusem, utrwalonym w formie budynku. Prezentacje projektów zawarte w tej pozycji, w dużym stopniu zainspirowały myślenie Latoura o reprezentacji złożoności architektury 19. Śledzenie modeli i wysłuchanie opowieści o procesie powstawania obiektu uświadamia nam jego sieciowy charakter, nie 17 Tamże, s. 531. 18 Rem Koolhaas, Bruce Mau, S,M,L,XL, Nowy Jork, Rotterdam, 1995, s. 763. 19 Zob.: Bruno Latour, Ostukując architekturę Koolhaasa laseczką ślepca, „Architektura – Murator”, 1/2007. spełnia jednak postulatu wypracowania sposobu wizualizacji, który byłby w stanie w sposób czytelny zebrać informacje o wszystkich aktorach (ludzkich i nie -ludzkich) zaangażowanych w sprawę na przestrzeni czasu. Wypracowanie now ych metod w ymaga żmudnych eksperymentów z oprogramowaniem, organizacją danych i ich graficzną reprezentacją. W tym celu Latour powołał do życia międzynarodowy projekt Macospol (Mapping Controversies in Science for Politics), w którym udział wzięło osiem europejskich uniwersytetów 20. Skupieni w grupach badawczych studenci mieli wybrać kontrowersyjną kwestię i stworzyć interaktywną, internetową platformę, prezentującą ją jako sieć. Każda z nich na swój sposób rozwiązywała problemy przedstawienia chronologii zdarzeń, zaangażowanych aktorów i ich wzajemnych powiązań oraz wielości reprezentowanych postaw i opinii. Wśród szkół, które włączyły się w projekt znalazła się Manchester School of Architecture. Jej studenci stworzyli m.in. reprezentację kontrowersji wokół budowy Londyńskiego Stadionu Olimpijskiego21 . Na stronie internetowej możemy zobaczyć, jacy aktorzy (indywidualni, instytucjonalni i nie-ludzcy) odegrali rolę w konflikcie i jak rozwijał się on w czasie, a dzięki animacji i symulacji graficznej prześledzić wzajemne powiązania elementów układanki. Podczas gdy artykuły prasowe siłą rzeczy upraszczają historię i wyciągają na wierzch tylko „najmocniejsze” jej fragmenty, tu cała maszyneria wizualna (diagramy, animacje, tabele, symulacje) z pomocą hipertekstu dostarcza względnie pełnego obrazu sytuacji. Studenci msa opracowali też wskazówki dotyczące wykorzystania istniejącego oprogramowania architektonicznego w kartografii kontrowersji. inne sposoby t worzenia a r c h i t e k t u ry W pogłębiony i systematyczny sposób architektoniczną myśl Latoura rozwija Albena Yaneva – wykładowczyni w Manchester School of Architecture i profesor wizytująca w Princeton School of Architecture. W ramach projektu Moving Networks: Architectural Tools for Tracing the Social, kontynuuje ona pracę nad multimedialnymi rozwiązaniami w organizacji danych. Chodzi na przykład o pokazanie jak aktor zmienia się pod wpływem różnych połączeń i sojuszów – przecież nie tylko główny obiekt (np. stadion) przekształca się pod wpływem okoliczności, ale czyni to każdy element sieci. Poza tym Yaneva rozwija autorską metodę pragmatycznej interpretacji architektury, będącej alternatywą dla dominującego podejścia krytycznego, sytuującego często projekty w kontekście pozaarchitektonicznym. Zamiast zastanawiać się, który wielki filozof lub element historii miejsca zainspirował twórcę do stworzenia dzieła, proponuje etnograficzne badania praktyki architektów – tego w jakich warunkach, przy pomocy jakich narzędzi i jakim kosztem wykuwa się projekt. Tylko to uważa za gwarant zrozumienia nie tylko samego budynku, ale też sytuacji społecznej, która dała mu początek i ostatecznie go ukształtowała 22. Opierając się na tych założeniach Yaneva przeprowadziła długotrwałe badania terenowe w biurze oma, czego efektem jest wielokrotnie nagradzana książka Made by the Office for Metropolitan Architecture: An Ethnography of Design (2009). To nowy paradygmat w teorii architektury, który daje intelektualne podstawy do zupełnie nowego spojrzenia na budynki. Latourowskie pojęcia stały się też inspiracją dla projektu Spatial Agency, badającego „inne sposoby tworzenia architektury”. 20 Zob.: www.mappingcontroversies.net (dostęp: 24.02.2014). 22 Albena Yaneva, Reconnecting practice and meaning, RIBA Research Symposium 2009: Changing Practices, http://www.architecture.com/Files/ RIBAProfessionalServices/ResearchAndDevelopment/Symposium/2009/AlbenaYaneva.pdf (dostęp: 24.02.2014). 21 Zob.: http://www.msa.ac.uk/mac/london (dostęp: 24.02.2014). Odchodząc od figury architekta – samotnego geniusza, jego autorzy (brytyjscy architekci z kilku ośrodków naukowych) poszukiwali rozwiązań kolektywnych, w których wielu aktorów działa wspólnie na rzecz zmiany. Wychodząc z założenia, że budynek niekoniecznie musi być najlepszym rozwiązaniem problemu przestrzennego, projekt badał działania transformacyjne, skierowane na poprawę danej sytuacji przestrzennej przy pomocy bardzo różnych środków: aktywizmu, pedagogiki, publikacji, tworzenia budynków czy instalacji. Tym, co łączy analizowane przez nich przykłady jest tytułowa „sprawczość przestrzenna” – wsparcie odbiorców projektu tak, by potrafili sami działać na rzecz przestrzeni. Cytując Latoura, organizatorzy podkreślają, że traktując budynki jak kontrowersje – „kwestie-do-rozważenia” raczej niż fakty23, kładą nacisk na konsekwencje architektury, a nie na sam obiekt24. Efektem badań było wydanie książki Spatial Agency: Other Ways of Doing Architecture (2011), będącej jednym z najciekawszych kompendiów wiedzy o alternatywnych praktykach architektonicznych. To zapis eksperymentów, które spełniają marzenie Bruno Latoura o postprometejskim działaniu – ostrożnym, zakorzenionym w lokalnym kontekście, kolektywnym i naprawczym. To też eksperymenty, które nie tylko wskazują na potencjalną sprawczość innych, ale aktywnie ją wzmacniają, co w dyskursie architektonicznym zwie się dziś zgrabnie partycypacją. Zarysowana powyżej mapa powiązań między działalnością Latoura i światem architektury pokazuje, że jego siła oddziaływania dotyczy przede wszystkim intelektualnej refleksji – w końcu mowa tu o badaniach, projektach, wystawach, książkach, ale nie konkretnych rozwiązaniach, które są wdrażane w życie. Wyjątkiem jest tu 23 Wyjaśnienie różnicy między „matters-of-fact” i „matters-of-concern”, zob.: Splatając na nowo to co społeczne, dzieło cyt. 24 Tatjana Schneider, Jeremy Till, Beyond Discourse: Notes on Spatial Agency, Footprint. Delft School of Design Journal, Vol. 4, Wiosna 2009. Rem Koolhaas, który z Latourem spotyka się od lat przy różnych okazjach i trudno już dojść kto tu kogo bardziej inspiruje – Koolhaas Latoura swoją działalnością z amo i praktyką pracy na modelach czy Latour Koolhaasa filozoficzną koncepcją amodernizmu i ideą budynku jako sieci. Fakt, że jeden z najważniejszych architektów współczesności w redagowanym przez siebie wydaniu prestiżowego pisma „Wired” o tytule „Wielki atlas XXI wieku” zaprosił Latoura jako jednego z mędrców współczesnej architektury, świadczy dobitnie o jego pozycji także wśród praktyków tego zawodu. Z kolei wśród socjologów coraz większe zainteresowanie budzi tematyka przestrzeni oraz eksperymentalnych metod prezentacji wiedzy, zatem teza o silnym sprzężeniu zwrotnym między tymi dziedzinami wydaje się dziś uzasadniona. Należy też pamiętać, że mamy tu do czynienia z filozofią działania, po drugie zaś z formą wytwarzania i publikowania wiedzy, a te nie są, a przynajmniej nie muszą być widoczne na poziomie formy budynku (w jednym z wywiadów Latour zapytany o to, jak wygląda amodernistyczny budynek, odpowiedział stanowczo: „nie mam pojęcia!”25). Sposób myślenia o architekturze jest czymś trudno uchwytnym, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że wykuwa się on właśnie w szkołach architektury i ośrodkach związanych z architektoniczną refleksją. Posłuch, jaki nowatorska teoria i praktyka francuskiego socjologa zyskała właśnie na tym krańcu szeroko rozumianej dziedziny architektury26, jest być może znakiem, że wśród młodych architektów panuje nowy duch – duch eksperymentu • 25 Ghosn, Jazairy, Ramos, The Space of Controversies. An interview with Bruno Latour, New Geographies, http://www-personal.umich.edu/~rghosn/ Ghosn_Interview_with_Bruno_Latour_NG0.pdf (dostęp: 24.02.2014). 26 Zob.: www.architecturemap.net (dostęp: 24.02.2014). ŁUK ASZ STĘPN IK ~ Dziś wieczór pokażemy wam demontaż człowieka. Bertolt Brecht, Człowiek jak człowiek 1 E. Kästner, Fabian. Historia pewnego moralisty, tłum. M. Wisłowska, Warszawa, 1961, s. 82. 2 P. Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu, tłum. zbiorowe, Wrocław, 2008. ŹRÓDŁO: COMMONS.WIKIMEDIA.ORG PROT E T YC Z N E CIAŁO ARCHITEK TURY normalizacja Pierwsza wojna światowa w brutalny sposób rozprawiła się z niemieckim mitem bohaterstwa. Żołnierze walczący w okopach stali się „materiałem ludzkim”, a ich ciała traktowane były jedynie jako element uzbrojenia. Dla mężczyzn powracających do domów w 1918 roku walka się jednak nie skończyła, ponieważ ciągle przypominały o sobie bezlitosne statystyki: „trzynaście milionów poległych, dwanaście milionów kalek”1. Ilość pozbawionych kończyn weteranów wojennych sprzyjała rozwojowi badań nad protezami i upowszechnieniu terminu homo protheticus, często używanego w ówczesnych pismach medyczno -technicznych2. W Republice Weimarskiej rząd dusz, których ciała były w połowie organiczne, a w połowie mechaniczne, miał siłę kreowania nastrojów politycznych. Dla władzy, uporczywie zwalczającej przejawy niemieckiej Nacktkultur związanej z eksponowaniem nagości, sprzyjająca unifikacji ciała możliwość wymiany kończyny na produkt przemysłowy stała się w pewnym sensie wyznacznikiem nowych, „maszynowych” czasów. Bezpośrednim skutkiem traum i przeżyć wojennych związanych z frontem były próby standaryzowania ludzkiego ciała i ruchu. Modele człowieka powstawały już za czasów Witruwiusza, ale dopiero w dwudziestoleciu mogły stać się one elementem obowiązującej polityki. W 1926 roku Margarete Schütte-Lihotzky i Ernst May zaprojektowali prototyp kuchni frankfurckiej, używanej w architekturze mieszkaniowej do dzisiaj. Jej układ ukształtowany został za pomocą tzw. „badań niteczkowych”, polegających na przywiązywaniu sznurka do nóg gospodyń domowych i odmierzaniu jego długości podczas wykonywania różnorodnych zadań. Kuchnia była tym lepsza, im krótszy był sznurek wyciągnięty przez badaną kobietę. Jak pisze Susan R. il.1. Fabryka sztucznych kończyn w Roehampton, 1941, proteza znormalizowana Henderson, która zajmowała się tematem kuchni frankfurckiej: Dzięki Lihotzky kuchnie „dojrzały”, stając się niezwykle wyspecjalizowanymi pomieszczeniami, miejscem pracy, gdzie wszystkie sprzęty funkcjonowały jako przedłużenie ręki szefa kuchni.3 Porównanie wyposażenia pomieszczenia do protezy ciała nie jest tutaj przypadkowe – biopolityczne zapędy funkcjonalistów od samego początku związane były z ideą architektury jako narzędzia, którym ludzie posługują się w celu zwiększenia efektywności swojego działania. Przewidywanie ruchów użytkowników budynków już od momentu założenia Bauhausu w 1919 roku uznawane było za jedno z podstawowych zadań projektanta. Oskar Schlemmer, który w Weimarze i Dessau 3 S. R. Henderson, A Revolution in the Woman’s Sphere: Grete Lihotzky and the Frankfurt Kitchen, [w:] Architecture and Feminism, red. Elizabeth Danze, Carol Henderson, tłum. Ł. S., Nowy Jork 1997, s.221. zajmował się teatrem, spontaniczny ruch aktora na scenie zmienił w precyzyjnie zaplanowany, geometryczny spektakl. Sam Walter Gropius w swoich poszukiwaniach Existenz minimum, z prawdopodobnie słusznych pobudek ekonomicznych, badał pod kątem funkcjonalnym przestrzenie o wyjątkowo małych powierzchniach, umożliwiających tylko określony, z góry przyjęty model zachowania. Działalność profesora w satyryczny sposób skomentowali jego studenci, którzy sfotografowali się zgnieceni w ciasnych przegrodach kilkupiętrowej szafy. Normatywizacja ciała osiągnęła jednak apogeum dzięki asystentowi Gropiusa, Ernstowi Neufertowi. W swoim podręczniku projektowania skatalogował on każdy możliwy gest typowego człowieka. Pracujący w dobrej wierze architekci nieświadomie realizowali jednak marzenia władzy o mechanizacji świata, 4 w imię lepszego, naukowego 4 Określenie wprowadzone przez Ministra Spraw Zagranicznych Niemiec w czasach Republiki Weimarskiej, Waltera Rathenaua. Plan i przekroje budynku mają wartość nie same przez się, lecz jako futerał, kierujący ruchami człowieka, znajdującego się w nim, jako rytm czasoprzestrzenny człowieka, w ykony wującego takie lub inne funkcje życiowe. Ten rytm jest ściślejszy i dokładniejszy, o ile znajduje swe przedłużenie w rytmie plastycznym czasoprzestrzennym, akcentującym rytm funkcjonalny ruchów człowieka5 . Metafora architektury jako futerału na ciało jest kontynuacją koncepcji budynku jako protezy człowieka, która dodatkowo wzbogacona została o wątek czasoprzestrzenny. Dzięki upowszechnieniu się konstrukcji słupowej, ściany domów mogły w bardziej elastyczny sposób wyznaczać ruch użytkownika, ograniczając jego autonomię w celu zwiększenia efektywności działania (nawet jeżeli efektywność ta odnosi się do przygotowania obiadu lub wieczornej kąpieli). Katarzyna Kobro rozwinęła swoje poglądy w tekście Funkcjonalizm wydanym pięć lat później, pisząc: „Funkcjonalizm bada poszczególne momenty przebiegu życia codziennego. Jego celem jest takie ich uproszczenie i takie ich następstwo, by całość dawała ułatwienie życia”6. Sformułowania takie jak „upraszczanie” i „następstwo” nie pojawiają się tu przypadkowo, bowiem podstawą naukowej organizacji pracy jest przekształcanie biologii w klarowne, 5 K. Kobro, W. Strzemiński, Kompozycja przestrzeni, obliczenia rytmu czasoprzestrzennego, [w:] W. Strzemiński, Pisma, Wrocław, 1975, s. 103. 6 K. Kobro, Funkcjonalizm, „Forma”, Łódź, 1936, nr 4, [w:] Nika Strzemińska, Katarzyna Kobro, s. 9-13. ARCHITEKTONICZNE PROTEZY FUNKCJONALISTÓW PRZYPOMINAŁY i załamania stać się miały nie tylko elementem komunikacji, ale także przestrzenią w pełni funkcjonalną, która animuje ruch w większym stopniu niż płaszczyzna pozioma10. Jak pisał Łukasz Wojciechowski: ŹRÓDŁO: COMMONS.WIKIMEDIA.ORG matematyczne formuły 7. Architektoniczne protezy funkcjonalistów przypominały rzeczywiste protezy medyczne z początku XX wieku – były sztywne i uniemożliwiały jakąkolwiek interakcję. Opresyjność proponowanej przez nie normalizacji nie polegała tylko na dyskryminacji, ale także na narzucaniu jednakowych standardów, nie pozwalających ludziom na ewolucyjne dostosowywanie się do przestrzeni. Zwiększanie wydajności użytkownika mieszkania do perfekcji opanował Buckminster Fuller, który o człowieku mówił, że jest to „samonośny twór dwunożny o ruchomej podstawie i dwudziestu ośmiu przegubach”8. Zaprojektowany przez niego il.2. Oskar Pistorius, proteza dynamiczna ŹRÓDŁO: COMMONS.WIKIMEDIA.ORG zorganizowania mas ludzkich. W rzeczywistości ich projekty służyły jednak przejęciu całkowitej kontroli nad wolnością użytkownika. Taylorystyczne mechanizmy zwiększania wydajności pracy były popularne także wśród architektów działających w Polsce. W tym duchu już w 1931 roku wypowiadali się Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński: RZECZYWISTE PROTEZY MEDYCZNE Z POCZĄTKU XX WIEKU – BYŁY SZT Y WNE I UNIEMOŻLIWIAŁY JAK ĄKOLWIEK INTERAKC JĘ Dymaxion House wydaje się w większym stopniu terroryzować domowników określaniem ich idealnych zachowań, niż zapewniać im różnorodność możliwości korzystania z budynku. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie Fuller jako pierwszy opisał architekturę jako protetyczne rozszerzenie ciała. dy n a m i k a W 1960 roku rosyjscy naukowcy zaprezentowali pierwsze mechaniczne ramię, którym można było sterować za pomocą impulsów elektrycznych pochodzących z nerwów9. Cztery lata później opublikowa7 T. Załuski, Futerał na ciało, Tayloryzm i biopolityka w koncepcji architektury funkcjonalistycznej Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego, [w:] Architektura Przymusu, red. Tomasz Ferenc, Marek Domański, Łódź, 2013. 8 B. Fuller, Nine Chains to the Moon, Filadelfia: Lippincott, 1938, cyt. za: M. Wigley, Architektura protez: Uwagi do prehistorii świata wirtualnego, tłum. Marta A. Urbańska, [w:] „Autoportret”, 3[38] 2012, s. 16. 9 M. Wigley, Architektura protez..., dzieło cyt. il.3. Google Glass, proteza cyfrowa no książkę Zrozumieć media: przedłużenie człowieka Marshalla McLuhana, opisującą sieci komunikacyjne jako biologiczny element organizmu. Dynamika protez czasów rewolucji seksualnej poszerzała sferę wolności użytkowników. Nowe modele sztucznych rąk i nóg zaczęły sprawnie zastępować prawdziwe kończyny, a z czasem stały się od nich nawet wydajniejsze. Ścieżki rozwoju architektury w drugiej połowie XX wieku zaczęły przypominać zmiany zachodzące w protetyce. Na swojej autorskiej wystawie w Tate Gallery Robert Morris umieścił różnego rodzaju pochylnie i poruszające się przedmioty, które miały za zadanie zachęcić zwiedzających do interakcji. Spontaniczny ruch człowieka znalazł się w centrum uwagi dzięki nieformalnej, prowokującej do zabawy przestrzeni. Kanonicznym tekstem dla tego typu tendencji w sztuce i architekturze stał się esej Funkcja pochyłości autorstwa Claude’a Parenta i Paula Virilio. Wskazywał on na społeczną rolę przestrzeni uformowanej na wzór krajobrazu, w której pochylnie, schody, uskoki Całkowita rezygnacja ze ścian pozwoliłaby na zastąpienie tworzenia OBIEKTU architektonicznego konstruowaniem PRZYGODY; klasyczny budynek ustąpiłby miejsca strukturze połączeń, która spowodowałaby rozwinięcie krajobrazu na wielką skalę 11. Utopijne wizje duetu Parent – Virilio nigdy nie doczekały się realizacji, ale do dzisiaj inspirują kolejne pokolenia architektów. Badanie relacji pomiędzy nieformalnymi przestrzeniami prowokującymi ruch a biologicznym ciałem to jeden z najważniejszych tematów podejmowanych chociażby przez Rema Koolhaasa, Bernarda Tschumiego, Kazuyo Sejimę, Sou Fujimoto, czy grupę Arakawa+Gins, która w architekturze poszukiwała możliwości przedłużania życia. Dzięki dynamicznie zmieniającym się protezom, granica wolności człowieka została przesunięta, umożliwiając mu korzystanie z budynków w taki sam sposób, w jaki korzysta się z krajobrazu naturalnego. Unikanie potrzeby definiowania sztywnych granic jest formą walki z biopolityczną wizją władzy i służy demokratyzacji architektury, a także umożliwia poszerzenie pola partycypacji społecznej nie tylko na niekończące się dyskusje w urzędach, ale także na poszukiwania nowych i niestandardowych metod korzystania z budynków. Strategie polegające na projektowaniu nieformalnych relacji pomiędzy ciałem a architekturą wykorzystują dzisiaj w swoich siedzibach nawet 10 P. Virilio, C. Parent, Funkcja Pochyłości , [w:] Archilab's Urban Experiments: Radical Architecture, Art and the City, red. Marie-Ange Brayer, Frederic Migayrou, Fumio Nanjo, Londyn, 2005. 11 Ł. Wojciechowski, Konstruowanie przygody. Wizje architektoniczne drugiej połowy XX wieku, [w:] Coś, które nadchodzi. Architektura XXI wieku, red. Bogna Świątkowska, Warszawa, 2011, s. 165. ŹRÓDŁO: CC-BY 3.0 e k s p e ry m e n t O przyszłości architektury wiele powiedzieć może przypadek mieszkającego w Stanach Zjednoczonych dwunastolatka, Leona McCarthy’ego. Jego lewą dłoń zastępuje proteza, która została w całości wyprodukowana na szkolnej drukarce 3D na podstawie projektu udostępnionego w internecie za darmo przez Ivana Owena, co pozwoliło zmniejszyć koszt mechanicznej kończyny z kilkudziesięciu tysięcy do dziesięciu dolarów. Komputery gromadzą niezliczoną ilość danych, opisujących zarówno medyczne jak i architektoniczne protezy. Wirtualność stała się kolejnym rozszerzeniem ciała i na wielu płaszczyznach już dzisiaj zastępuje doświadczenie czysto fizyczne. Jeżeli za Spinozą przyjmiemy hipotezę, że organizm człowieka jest mieszaniną ciągle przekształcającej się substancji, którą życie (bios) na moment utrzymuje w równowadze12, to komputery i sieć są takimi samymi protezami jak ciało i architektura, a nawet w pewnych okolicznościach mogą je zastępować, co potwierdzają słowa choreografki Adrienne Hart: Interesujący jest moment, w którym umysł nie potrzebuje już ciała do komunikowania się. Kiedy siedzimy przed komputerem lub używamy smartfona, nasze umysły natychmiastowo włączają się w system, a poczucie fizyczności zanika. 13 W momencie, kiedy będziemy potrafili w pełni kontrolować świat wirtualny za pomocą umysłu, fizyczna proteza może okazać się niepotrzebna. Badaniem relacji pomiędzy ciałem a siecią informatyczną 12 L. Lambert, The Funambulist Pamphlets, vol. 1 Spinoza, Nowy Jork, 2013, s. 27. 13 A. Hart, A sensing body a networked mind, portal thefunambulist.net, http://thefunambulist. net/2014/02/10/the-funambulist-papers-48-a-sensing-body-a-networked-mind-by-adrienne-hart, tłum. Ł.S., (dostęp: 20.02.2014). zajmuje się działający na pograniczu cybernetyki i wiedzy medycznej artysta o pseudonimie Stelarc. Poddał się on skomplikowanej operacji chirurgicznej, której celem było wszczepienie wyhodowanego w laboratorium ucha w lewe ramię. Dodatkowy organ nie tylko słyszy, ale i transmituje dźwięki – projekt zakłada, że w uchu umieszczony będzie mikrofon, do którego każdy zainteresowany będzie mógł podłączyć się za pośrednictwem internetu. Artyście udało się już dokonać takiej implantacji, ale sprzęt musiał zostać usunięty z ciała z powodu groźnej infekcji. Stelarc w bardzo radykalny sposób kwestionuje granice własnej fizyczności tworząc materialno-cyfrowe hybrydy. Interakcje pomiędzy bytem żyjącym a bytem protetycznym są coraz bardziej wyraźne także w kontekście architektury (życie i inteligencja zapewnia martwej materii wirtualność, a proteza poszerza możliwości samego życia), na co zwróciła uwagę Elizabeth Grosz: Rzecz jasna mamy do czynienia z dwoma rodzajami architektur y, tak jak z dwoma rodzajami protez – architekturą dostosowującą się do istniejących potrzeb, wpisującą się w aktualne i rozpoznane cielesne potrzeby i pragnienia, oraz architekturą wprowadzającą nowe estetyczne i praktyczne rozwiązania, jeszcze niedostępne, ciągle oczekujące na włączenie w obręb ludzkich potrzeb i włączenie w protezę. 14 51 — eksperyment — laboratorium wielkie korporacje, takie jak Google czy Facebook. il.4. Realities:united, Open House, 2006, fantomowe ciało architektury przestrzeni, ale temperatury i atmosfery”15. W projekcie Digestible Gulf Stream prezentowanym na Biennale w Wenecji w 2008 roku zaproponował on nową formę domu, która stworzona została z dwóch metalowych płyt o temperaturach 28°C i 12°C, umieszczonych na różnych wysokościach. Ruch powietrza pomiędzy nimi tworzył odpowiednio ogrzaną, funkcjonalną przestrzeń. Ta płynna i ciągle zmieniająca się forma architektury złoJEŻELI PROTEZY WIRTUALNE OKAŻĄ SIĘ SKUTECZNIEJSZE OD MECHANICZNYCH UZUPEŁNIEŃ KOŃCZYN, TO BYĆ MOŻE I PROJEKTY ARCHITEKTONICZNE BĘDĄ MOGŁY OBYĆ SIĘ W PRZYSZŁOŚCI BEZ TRADYCYJNIE POJMOWANYCH ŚCIAN CZY STROPÓW Jeżeli protezy wirtualne okażą się skuteczniejsze od mechanicznych uzupełnień kończyn, to być może i projekty architektoniczne będą mogły obyć się w przyszłości bez tradycyjnie pojmowanych ścian czy stropów. Philippe Rahm bada wpływ różnorodnych bodźców zmysłowych na poczucie komfortu twierdząc, że „architektura nie powinna już tworzyć żonej z powietrza stanowić ma meteorologiczną odpowiedź na zamykanie ciała w sztywnych formach odlanych z betonu lub zbudowanych z cegieł. Wrażenie ciepła i chłodu może być spowodowane nie tylko przez czynniki zewnętrzne, ale też wewnętrzne, dlatego Rahm w swoim projekcie przewidział także wyprodukowanie jadalnych preparatów o smaku mięty 14 E. Grosz, Protetyczne przedmioty, tłum. Magda Szcześniak, [w:] Antropologia kultury wizualnej, red. I. Kurz, P. Kwiatkowska, Ł. Zaremba, Warszawa, 2012, s. 421. 15 P. Rahm, Digestible Gulf Stream, strona internetowa philipperahm.com, adres: http://www. philipperahm.com/data/projects/digestiblegulfstream, (dostęp: 21.02.2014). (pobudzającej receptory sensoryczne trpm8 i tworzącej takie same wrażenia zmysłowe jak temperatura 15°C) i chilli (działającego na receptory sensoryczne trpv1 wrażliwe na temperaturę 44°C). Poszerzył on w ten sposób definicję architektury o atmosferę i gastronomię, działające na ludzkie ciało zarówno przez otoczenie, jak i od środka. Podobna koncepcja przyświecała grupie Realities: united, która w 2007 roku na wystawie Open House w warszawskim csw zaprezentowała model domu przyszłości pozbawionego jakichkolwiek wertykalnych przegród zewnętrznych. Ich rolę przejęły w projekcie ubrania emitujące ciepło. Architektura także w tym wypadku miała ulec częściowej dematerializacji na rzecz utrzymujących odpowiednią temperaturę organizmu protez. W medycynie znane jest pojęcie fantomowego ciała. Po amputacji kończyny pacjent jeszcze przez długi czas odczuwa obecność usuniętej nogi lub ręki. Każde fizyczne uzupełnienie, nawet jeżeli jest bezużyteczne, pomaga zlokalizować ból i zidentyfikować doświadczenia zmysłowe. Uporczywe zanikanie istniejących w świecie rzeczywistym protez w postaci budynków, nasilać będzie ból i tęsknotę za biologicznym ciałem architektury, zaostrzając nierozwiązywalny konflikt pomiędzy nostalgią a technokracją • P L E C H Y, S P O R Y, R O Z M N O Ż K I ~ rozmowa rozmawiali: z prof. Zbigniewem Oksiutą Katarzyna Billik architektem, artystą, naukowcem, Przemysław Sobiecki zajmującym się powiązaniami pomiędzy naukami przyrodniczymi, genetyką i biochemią a architekturą ~ Pańskie podejście do sztuki i ar- chitektury zapewne już w czasach studenckich różniło się od typowego stosunku do tych dziedzin. Nawet dziś Pańskie idee wzbudzałyby kontrowersje. Kiedy pojawiły się zainteresowania idące w stronę nie budowania, ale hodowania architektury? Czy Pana praca dyplomowa postrzegana była jako utopijna ciekawostka czy poważna próba przedefiniowania architektury? Pracuję nad wizją biologicznej przyszłości. Idea przestrzeni biologicznej, która jest podstawą moich badań, pojawiła się w czasie studiów na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Nie było wtedy żadnych porównywalnych projektów w tym zakresie. Początki lat siedemdziesiątych, w których studiowałem, to był dla mnie rewolucyjny i uduchowiony czas. Do najważniejszych doświadczeń z tego okresu zaliczam oddziaływanie polskiego teatru eksperymentalnego, szczególnie Teatru Laboratorium Grotowskiego, oraz doświadczenia związane z powstawaniem pierwszych ośrodków buddyzmu Zen w Polsce. Odkrycie, że obiekt architektoniczny może być żywy i funkcjonować jak żywa istota, a nie tylko formalnie wyglądać jak organizm, było odkryciem nagłym. Pamiętam do dziś ten moment zachwycenia. W tym czasie intensywnie interesowałem się antropologią kulturową, ale bardzo mnie pociągała również nauka. W kontekście antropologicznej „duchowości” określałem ją jako „zimną” wiedzę. Taki był obszar zainteresowań w czasie studiów i w tym duchu powstała praca dyplomowa. Należałem do grona studentów, którzy posiadali indywidualny program studiów. Był to pierwszy tego rodzaju program w kraju. Na uczelni powstała eksperymentalna pracownia, w której skupiali się studenci z różnych lat. Mogliśmy sami decydować o kierunku studiów i sami wybierać profesorów. Był to bardzo inspirujący czas. Jako kontrowersyjny student miałem problemy z obroną dyplomu, nie mogąc przez dwa lata znaleźć promotora. Było to wynikiem mojego krytycznego podejścia do architektury instytucjonalnej i do systemu nauczania. Praca dyplomowa miała rozpocząć dyskusje o przyszłości architektury, a także o przyszłości architektonicznej edukacji. Wspólnie z przyjaciółmi zbudowaliśmy dużą pneumatyczną konstrukcję nad Wisłą, w której miała odbyć się obrona. Celem akcji było wyprowadzenie profesorów z murów uczelni, z ustalonego systemu akademickich zasad i norm, a samą ideą było zakwestionowanie pojęcia „obrony” jako takiej. Władze uczelni nie zgodziły się na przeprowadzenie obrony dyplomu poza murami budynku. Obawiając się reperkusji wśród studentów, nie pozwoliły na otwartą dyskusję i ograniczyły liczbę gości do 15 osób. Przedstawiłem projekt Źródło w lesie brzoskwiniowym – ideę architektury biologicznej. Moje obecne badania i eksperymenty to rozwijanie i sprawdzanie hipotez zawartych w tym projekcie. Biologiczna przestrzeń to samokreujący się przestrzenny system. Przy użyciu materiałów aktywnych biologicznie kreowane są przestrzenne pęcherze tworzące architektury-bioreaktory. Używane bio-polimery żelując, tworzą stabilne, ale jednocześnie dynamiczne, ciekłe ściany, szczelnie oddzielające wnętrze od otoczenia. Warstwa polimeryczna jest przestrzenną granicą, strukturalną formą, jednocześnie stanowi rodzaj gleby, a na jej powierzchni możliwe są hodowle organizmów roślinnych i zwierzęcych. W ten sposób powstaje nowy, biologiczny przyrząd – rodzaj introwertywnej biosfery – komora, architektoniczny bioreaktor, który może istnieć w różnych skalach, w skali komórki, pigułki, owocu, domu, biosfery. ~ Jest Pan obecnie wykładowcą na Wydziale Architektury w Rensselaer Polytechnic Institute w Troy w stanie Nowy Jork. Czy rozwija Pan swoje koncepcje także jako nauczyciel akademicki? W jaki sposób pracuje Pan na polu szkolnictwa wyższego – czy jest to rodzaj interdyscyplinarnej współpracy? Studio Habitat jako system biologiczny, które prowadzę, operuje na pograniczu sztuki, architektury i techniki. Kluczem badań jest nowe materiałoznawstwo. Do eksperymentów używamy materiałów pochodzenia roślinnego i zwierzęcego, takich jak żelatyna, agar, miód, ciasto, sól, cukier. Prace polegają na badaniach właściwości materiałów, przy czym zmiany stanów materii między ciałem stałym, żelami i płynami to najważniejszy obszar badań. Celem badań nie jest kreacja form, lecz tworzenie warunków i budowa narzędzi do obserwacji fizycznych, chemicznych i biologicznych procesów zachodzących w materii. Przestaje ona być używana intencjonalnie, ale sama w sobie staje się głównym celem zainteresowań. ~ W opisie innego przedmiotu (Architecture Design 1) prowadzonego w 2012 roku na tej samej uczelni proponuje Pan odrzucenie ciągłości historyczno-kulturowej, która dla wielu twórców jest podstawą filozofii projektowania. Czy jest Pan zwolennikiem poszukiwania nowych rozwiązań architektonicznych, które nie próbują nawiązać dialogu z kontekstem? Staram się określić obszar badań w kontekście uniwersalnym, a więc tezy, nawet najbardziej lokalne, powinny sprawdzić się wszędzie. Taki rodzaj akomodacji wynika z naukowej perspektywy i fizjologicznej powinności. Kulturowe dziedzictwo, estetyka i proporcje odgrywają w takim kontekście znaczenie drugorzędne. Jak mówił słynny malarz amerykański Barnett Newman: „estetyka dla sztuki nowoczesnej znaczy tyle, co ornitologia dla ptaków”. Myślę, że uniwersalnym kontekstem jest życie jako takie. Postulując systemy, które mogą posiadać samokreujący potencjał, nauki Witruwiusza o trwałości, użyteczności i pięknie architektury, które obowiązywały do dzisiaj, przestają obowiązywać. To jakby stan architektonicznej osobliwości, w którym przewidywania stają się nieaktualne. Rozmawiamy bowiem nie o obiektach jako o dziełach sztuki, ale o żywych procesach, o homeostatycznych systemach w dynamicznym środowisku. Dlatego jestem zwolennikiem rozwiązań, które operują na innym poziomie niż lokalny kontekst. ~ W tym samym programie pisze Pan również o idei tworzenia podstaw biologicznej architektury w makroskali, rozumianej całościowo jako środowisko życia człowieka. Wskazuje Pan potrzebę przenoszenia zasad pomiędzy różnymi skalami. Jednak przyroda zazwyczaj deformuje skalowane obiekty według zasad allometrii, ~ Dużo miejsca poświęca Pan czło- wiekowi oraz jego przestrzeni zamieszkania. W publikacji Mieszkam w mięsnym owocu porównuje Pan tradycyjny budynek do bioreaktora pod względem spełniania wymogów potencjalnego mieszkańca. Jak Pana zdaniem zmieni się sposób życia za kilka – kilkanaście – czy kilkadziesiąt lat, i jakie będzie wtedy znaczenie habitatu biologicznego? Lynn Margulis w kontekście planów zagospodarowania przestrzeni kosmicznej mówiła, że „przyszłe życie (w komosie) może istnieć tylko wewnątrz ekologicznych domostw, a każde z nich będzie rodzajem biologicznie zminiaturyzowanego świata”. Projekty Dom jako Bioreaktor i Twoja Osobista Biosfera, nad którymi pracuję od lat, zajmują się, w różnej skali, badaniem możliwości budowy samowystarczalnych zarodników, z którymi moglibyśmy współ- żyć: Całość, ja i otaczająca mnie komora, to organizm, dynamiczny, żelujący system, przez który nieustannie przepływa energia i materia, i który działa chemicznie. Funkcjonuje wtedy, kiedy jestem jego częścią. Wszystkie funkcje mego ciała są biologicznie związane z powłoką. Mój układ pokarmowy jest jak kroplówka, połączony z brzuchem komory, z której nieustannie sączy się mleko, miód i uniwersalne proteiny. Wydalam z siebie cudowne substancje, które moi bracia – transgenetyczne żuki zamieniają w żyzną glebę tworząc ściany domostwa, na których rosną zielone proteiny. Kiedy potrzebuję odpoczynku, uciekam od ciężaru grawitacji i zasypiam w gęstej cieczy... © ZBIGNIEW OKSIUTA & BILD-KUNST BONN której prawa znajdują zastosowanie nie tylko w fizyce i chemii, ale także mechanice czy ekonomii. Jak odnosi się Pan do tych ograniczeń? Celem moich poszukiwań jest badanie czy i w jaki sposób procesy życiowe, które zachodzą w materii na poziomie molekularnym w mikroskopijnej skali mogą być transformowane do skali makro, do skali w której żyjemy, do naszej globalnej techno sfery, do domów i siedlisk. Procesy biologiczne zachodzą w materii ciekłej. Tylko ciecze pozwalają na swobodny ruch cząsteczek i umożliwiają ogromną ilość tworzonych konstelacji. W mikroskali grawitacja nie odgrywa ważnej roli. Życie więc uwalnia się od grawitacji i staje się w stanie podwodnej nieważkości. Ta świadomość jest dla mnie bardzo ważną inspiracją. Uważam, że poprzez badanie chemicznych, biologicznych i genetycznych zasad życia będziemy mogli stworzyć podstawy architektury biologicznej również w skali makro, a materią, która posiada ogromny potencjał w tej skali są gęste ciecze, żele, polimery. Takie stany materii stanowią podstawę moich badań. ~ Współczesne tendencje w architek- turze często związane są z rozwiązaniami proekologicznymi. Jak odnosi się Pan do tych nurtów? Czy idea zrównoważonego rozwoju zajmuje ważne miejsce w Pana badaniach? Jestem krytyczny w stosunku do tzw. proekologicznych idei i zrównoważonego rozwoju. Uważam, że zrównoważony rozwój nie istnieje. Każdy rozwój niesie destabilizację. Musimy sobie zdać sprawę, że nasza obecność na tej planecie jest immanentnie związana z destrukcją. „Jest tylko jedno zanieczyszczenie środowiska… Ludzie”. Jesteśmy transformatorami, transformujemy materię i energię, a każdy nowy system (również taki jak ten, o którym piszę) niesie za sobą jeszcze większą destabilizację. Każda idea kosztuje, a główną ofiarą naszego kreatywnego geniuszu jest natura. To nieodwołalne prawo entropii. Richard Dawkins w słynnej książce Samolubny Gen wyjaśnił zasady uniwersalnego darwinizmu, które opisują strategie sił w kosmosie: „jeśli podobnie jak ja pragniesz budować społeczeństwo, w którym jednostki z ochotą i bez egoizmu współpracują dla wspólnego dobra, nie oczekuj wskazówek od biologii”. ~ W tekście Isopycnic Systems, Spatium Gelatum, Hodowle przestrzeni, znajdującym się w książce Co to jest il.1. Forma 090704 po wyschnieciu (na zdjeciu widoczne inwaginacje i deformacje przestrzenne). Twist, Niemcy, 2006. Foto: H.W. Acquistapace, Meppen, Niemcy architektura?, postuluje Pan zmianę architektury ze sztuki czysto inżynieryjno-instytucjonalnej na opartą na obiektywnych naukowych zasadach, w której konsekwencją tworzenia będzie nie forma, ale ludzki habitat. Czy nie spowoduje to reakcji odwrotnej – procesowi tworzenia nowej architektury towarzyszyć będzie tworzenie nowego człowieka? Samoorganizacja jest immanentnym potencjałem żywej materii. My natomiast używamy materii twardej i konstruujemy mechaniczny obraz świata. Aby tworzyć z niej konstrukcje, trzeba materiały chemicznie i fizycznie przygotować. Trzeba je ciąć, toczyć, spawać itd., czyli mechanicznie zmieniać ich kształt. Miejsce samoorganizacji molekularnej, wewnętrznej, która zachodzi w materii ciekłej, w mikroskali, w ramach uniwersalnych praw fizyki i chemii, zajęła w makroskali organizacja materii z zewnątrz – kultura i technologie stworzone przez człowieka. Tak powstałe urządzenia muszą również podlegać prawom fizyki, jednak ich konstrukcja nie wynika z immanentnych właściwości użytych materiałów, lecz są one sterowane mechanicznie przez człowieka przy użyciu ogromnych ilości energii. W ten sposób powstają martwe systemy, których nigdy nie stworzyłaby natura. Natura bowiem nie ma możliwości korzystania z dodatkowych źródeł energii. Natura wykorzystuje samą siebie, czyli informację zawartą we własnej materii. ~ Coraz więcej rozmawia się o ludz- kim ciele jako wyznaczniku dla architektury przyszłości i kreowania najbliższej przestrzeni człowieka. Jak daleko posunie się granica wolności człowieka w architekturze w momencie, w którym stanie się ona „futerałem” dla ludzkiego ciała? Uniwersalny darwinizm opisuje wiele scenariuszy przyszłości. Jednym z nich jest dematerializacja biologicznego ciała i rozpłynięcie się w przestrzeni wirtualnej. Zwolennicy tej teorii (głównie amerykański uczony Ray Kurzweil) przewidują, że już w najbliższych latach technologia komputerowa będzie na tyle dojrzała, że zachowując osobisty charakter będziemy mogli się „zeskanować” w przestrzeni wirtualnej i żyć wiecznie. Według tych teorii ludzkie ciało ~ Jak działalność badawcza – przeby- wanie w laboratoriach, stała współpraca z biotechnologami, czyli szerzej patrząc – kooperacja interdyscyplinarna wpływa na Pana pracę jako architekta? Współpraca ze specjalistami innych dziedzin jest podstawą eksperymentu. Takie projekty wymagają szerokiej wiedzy i długich przygotowań. Szczególnie praca z materią biologiczną wymaga cierpliwości. To nie są błyski geniuszu rysowane pospiesznie na mankietach, a jeżeli się zdarzają, poprzedzają je wieloletnie studia. Przypadek nagradza przygotowanego. W takiej pracy błędy, niepowodzenia i porażki stają się immanentnym elementem procesu. ~ Czy projektuje Pan jeszcze „nor- malne” – związane z polem grawitacyjnym i zbudowane z martwych materiałów budynki? Nad czym pracuje Pan obecnie i jaką widzi Pan przyszłość dla swoich projektów? ~ Jednym z zadań artysty jest zachęca- nie społeczeństwa do dialogu z tworzoną przez niego sztuką. Najpopularniejszą formą takiej wymiany myśli są wystawy, również w miejscach publicznych. Czy zwiedzający mogą w pełni docenić Pana idee, pomysły i osiągnięcia bez pełnego zrozumienia procesów biologicznych, które ukształtowały prezentowane obiekty? Uważam, że przyszłość architektury narodzi się w laboratoriach, na ogromnych wielohektarowych płytkach Petriego, w olbrzymich, biologicznych reaktorach. Minimalistyczny budynek zaprojektowany przez Miesa van der Rohe czy przez Donalda Judda stanie się pojemnikiem nie instytucji utwierdzającej historyczny czy polityczny porządek, ale alchemicznym naczyniem, zawierającym mieszaninę materii i informacji o ogromnym twórczym potencjale. Funkcja to również sztuka. Uważam, że powinniśmy kreować nowe funkcje, nowe instytucje – niezależne organizacje, krytycznie obserwujące społeczny status quo. Szklane, nowoczesne laboratoria, budynki – bioreaktory, wypełnione najnowszą technologią, staną się naczyniami umożliwiającymi procesy, podobnie jak garnek czy chemiczna kolba. Wyobrażam sobie jak żelujące architektury, obślizgłe plechy, kluski wypełnione biologiczną wiedzą, wypełzają z ich wnętrz, żeby zasiedlić Ziemię i kosmos • il.2. Spatium Gelatum Laboratorium. Forum Współczesnej Architektury, Kolonia 2003, Niemcy. Foto: Victor Dahmen © ZBIGNIEW OKSIUTA & BILD-KUNST BONN Moje zainteresowania artystyczno-architektoniczne są bardzo rozbieżne. Oscylują między sztuką biologiczną, minimal art i politycznym zaangażowaniem. Nie widzę różnicy między architekturą „normalną” a architekturą „eksperymentalną” – między szklanym domem, a domem z masła. Fascynacja minimal art towarzyszy mi od lat. Mówiąc o minimalizmie mam na myśli nie tylko geometryczną formę, ale bardziej prostotę i ekonomię rozwiązania. 57 — eksperyment — laboratorium z fizjologicznymi potrzebami to "staromodny" element w hipotezach przewidujących przyszłość. Ja stoję po stronie ciała, po stronie materii, jej ociężałego, spoconego piękna i informacyjnego bogactwa. ~ Czy uważa Pan, z perspektywy osoby kojarzonej przede wszystkim ze swoją działalnością eksperymentalną, że architekt w swojej praktyce – stając wobec różnych typów zadań abstrakcyjnych, konceptualnych i pragmatycznych – może, albo nawet powinien eksperymentować? Konieczność eksperymentu rozumiem jako odpowiedzialność. Eksperyment nie jest poszukiwaniem formalnych nowości. To badanie architektury poza kryteriami estetyki i piękna. To są również badania podstawowe. Nie wszystko musi być wybudowane. Projekty architektów rewolucji takich jak Boullée, Ledoux, Leonidow, Tatlin, czy Archigram i Superstudio pozostały na papierze, ale do dziś emanują ogromną, inspirującą siłą. N A R Z Ę DZ I A ARCHITEKTUR A CYFROWA . S Z C Z EG Ó L N Y P R Z Y PA D E K MARCOSA N OVAK A AN N A C Z AR N ECK A ~ Na pytanie, czym jest właściwie architektura cyfrowa można w największym skrócie odpowiedzieć, że jest to proces projektowania z wykorzystaniem komputera. W procesie tym tradycyjną deskę kreślarską i ołówek zastąpiono maszyną oraz specjalnie do tego stworzonym oprogramowaniem. Rozwój komputeryzacji spowodował, że w chwili obecnej, w większości dziedzin, ta technologia tworzenia stała się standardem. Jak to jednak często bywa, pojawiają się projekty, realizacje, autorzy, których nie sposób objąć taką skrótową definicją. Podobnie jest w przypadku architektury cyfrowej, ale o tym za chwilę. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpiła radykalna zmiana w sposobie pracy architektów. Aby zrozumieć to przeobrażenie, należy sięgnąć na wstępie do działalności Alana Turinga, angielskiego matematyka, kryptologa, jednego z twórców informatyki. Zyskał on sławę jako twórca maszyn deszyfrujących w czasie II Wojny Światowej. Zbudował (z wykorzystaniem prac polskich kryptoanalityków, m. in. Ma- riana Rejewskiego) urządzenie do łamania kodu Enigmy, zaś po wojnie zaprojektował maszynę matematyczną, która była w stanie wykonać zaprogramowaną operację – pierwowzór dzisiejszych komputerów. Lata powojenne to czas gwałtownego rozwoju techniki i technologii. Nowe możliwości w konstrukcji urządzeń – pojawienie się tranzystorów, miniaturyzacja, telewizja, rozwój telekomunikacji – rodzą w społeczeństwach fascynację tymi wynalazkami. Cybernetyka w tym czasie znajduje się w centrum dyskusji w wielu ośrodkach, między innymi także w Independent Group przy londyńskim Instytucie Sztuki Współczesnej. Podejmowane próby skonstruowania maszyny wspomagającej projektowanie w latach 70. to na przykład projekty Generatora Cedrica Price’a z lat 1976 – 19801. Choć nie został 1 Projekty można zobaczyć w kolekcji MoMA: http://www.moma.org/collection/artist.php?artist_id=7986 (dostęp: 28.02.2014) oraz w kolekcji Canadian Centre for Architecture: http://cel.cca. qc.ca/bs.aspx?langID=1#a=kw&s=generator&d=Series%202%3A%20Projects&nr=1&p=1&nq=1, (dostęp: 28.02.2014). zrealizowany, stanowił ważny krok w rozwoju cyfrowych technologii. W latach 90. ubiegłego stulecia, gdy pojawiły się zaawansowane technicznie komputery, architekci, zainteresowani nowymi technologiami, zaczęli z nimi eksperymentować. Zainteresowania te były również inspirowane pojawiającymi się publikacjami z dziedziny science fiction. W 1984 roku William Gibson wydał powieść Neuromancer2. Stworzony przez pisarza świat przyszłości, koncentrujący się najczęściej na mrocznej stronie wpływu technologii na człowieka, okazał się interesujący również dla architektów. To w dziełach Williama Gibsona po raz pierwszy pojawiło się pojęcie cyberprzestrzeni określające wirtualną rzeczywistość, którą zamieszkiwali jego bohaterowie3, zaś sam pisarz został określony mianem ojca cyberpunku. Postaci przez niego wykreowane niejednokrotnie poddawały swoje ciała modyfikacjom, co przywodzi na myśl pojęcie transhumanizmu – koncepcji zakładającej użycie nauki i techniki do przezwyciężenia ludzkich ograniczeń, takich jak starzenie TO W DZIEŁACH WILLIAMA GIBSONA PO RAZ PIERWSZY POJAWIŁO SIĘ POJĘCIE CYBERPRZESTRZENI OKREŚLAJĄCE WIRTUALNĄ RZECZYWISTOŚĆ, KTÓRĄ ZAMIESZKIWALI JEGO BOHATEROWIE się, ale także po to aby zwiększyć możliwości umysłowe czy fizyczne człowieka (cyborgizacje). Z kolei trans-architektem określił siebie Marcos Novak – profesor Wydziału Architektury i Planowania Miejskiego na ucl a oraz profesor Wydziału Technologii i Sztuki Mediów Uniwersytetu Stanu Kalifornia w Santa Barbara. Architekt ten jest uważany za pioniera i jednego z najważniejszych reprezentantów architektury cyfrowej. Jego prace znacznie wykraczają 2 W. Gibson, Neuromancer, New York, 1984. 3 Dzisiaj określenie „cyberprzestrzeń” jest raczej utożsamiane z przestrzenią Internetu. poza standardowe rozumienie wykorzystania komputerów do prac projektowych. Dla Novaka komputer nie jest już zwykłą deską kreślarską, kiedyś żargonowo nazywaną „rajzbretem”, służącą do zwykłego rysowania linii. Większość jego prac to generowane komputerowo projekty architektoniczne, stworzone specjalnie dla wirtualnej przestrzeni, nieistniejące w materialnym świecie. W zamyśle twórcy te wirtualne, trójwymiarowe dzieła mają reagować na działania widza, ulegać transformacji poprzez interakcje z użytkownikiem. Marcos Novak wprowadził koncepcję „płynnej architektury” – krajobrazu istniejącego tylko w wirtualnym świecie. Opisuje ją jako „architekturę bez drzwi i korytarzy, gdzie kolejny pokój jest zawsze tam, gdzie go potrzebuję i jest tym, czego potrzebuję”4 . Jest to architektura odcięta od ograniczeń logiki, perspektywy, praw grawitacji, która nie pasuje do racjonalnych wymagań architektury pojmowanej w tradycyjny sposób. Ta płynna architektura to dynamicznie zmieniające się trójwymiarowe kompozycje, reagujące (na przykład poprzez obracanie się i wirowanie) w interakcji z osobą, która je „zamieszkuje”. Niejednokrotnie, aby opisać ten szczególny koncept, Marcos Novak używa metafor muzycznych, porównując płynną architekturę do symfonii w przestrzeni. Jego zdaniem płynna architektura, przestrzenna symfonia, podobnie jak muzyka ma szansę, dzięki możliwościom cyfrowego zapisu danych, przeobrazić się z najbardziej ulotnej dziedziny sztuki, w najbardziej trwałą, paradoksalnie trwalszą niż tradycyjnie rozumiana architektura, która może ulec zniszczeniu. Według Marcosa Novaka cyberprzestrzeń jest wizualizacją wszystkich informacji w przestrzeni globalnej. Ponadto umożliwia jednoczesną obecność i interakcję wielu uczestników. Architekt uważa, że cyberprzestrzeń zmieni model 4 M. Novak, Liquid Architectures in Cyberspace, 1991, s.272, http://www.surfacenoise.info/367/readings/novak.pdf, (dostęp: 1.07.2012). interakcji człowieka ze skomputeryzowaną informacją. Twierdzi, że obecnie jest ona zewnętrzna względem nas, co zostanie w przyszłości odwrócone przez ideę cyberprzestrzeni, w której zostaniemy wciągnięci do wnętrza informacji. Lecz żeby tak się mogło stać, musimy zostać zredukowani do bitów, niejako „rozpłynąć się” w przestrzeni. Marcos Novak wskazuje, że już teraz powstaje wiele urządzeń, które być może kiedyś umożliwią nam wkroczenie w tę przestrzeń wraz z naszymi ciałami. Urządzenia te wykorzystują system nerwowy (zakończenia nerwowe) ludzkiego ciała i pozwalają na koordynację ruchów. Architekt nie bagatelizuje egzystowania w świecie wirtualnym, uważa je za równoważne wobec ludzkiego doświadczenia materialności. Jego postrzeganie istoty doświadczenia jako takiego jest czysto fenomenologiczne: ważne jest ono samo, a nie aspekty poboczne, towarzyszące jego odbiorowi. Marcos Novak zdaje się przeczyć kartezjańskiej idei rozdzielności ciała i umysłu. Według niego cyberprzestrzeń dosłownie umieszcza ciało w przestrzeniach wymyślonych przez umysł. W ten sposób granica między ciałem a umysłem zostaje zatarta. Cyberprzestrzeń znajduje się właśnie na tej nieokreślonej granicy. Architekt reprezentował Grecję na Biennale w Wenecji w 2000 roku projektem pod tytułem V4D_Visio4D. Była to interaktywna instalacja, wyposażona w ekran, na którym obracały się komputerowo wygenerowane obrazy. Niektóre z nich stały się wzorem dla fizycznych modeli, przypominających, jak to określił dziennikarz New York Timesa, „zamrożoną plazmę”5. Na reprodukcjach widzimy czarno-białe kłębowisko bliżej nieokreślonych kształtów 6, część z nich jest bardziej opływowa, 5 J. Giovanni, The Untouchables, New York Magazine, http://nymag.com/nymetro/news/politics/ columns/citypolitic/3483/, (dostęp: 27.02.2014). 6 D. Adams, Speciation, Transvergence, Allogenesis: Notes on the Production of the Alien, tłum. A.Cz., s. 69, http://www.mat.ucsb.edu/~marcos/transvergence. pdf, (dostęp: 21.02.2014) oraz: http://www.youtube. com/watch?v=FHF65vvUVLY, (dostęp: 27.02.2014). część nieco kanciasta, towarzyszą im linie proste i niewielkich rozmiarów czworokąty. Twórca mówi o tym dziele jako „niewidocznej architekturze” i „wirtualnym środowisku”, które miały łączyć cyberprzestrzeń ze światem materialnym za pomocą niewidocznych czujników sterowanych MARCOS NOVAK ZDAJE SIĘ PRZECZYĆ KARTEZJAŃSKIEJ IDEI ROZDZIELNOŚCI CIAŁA I UMYSŁU. WEDŁUG NIEGO CYBERPRZESTRZEŃ DOSŁOWNIE UMIESZCZA CIAŁO W PRZESTRZENIACH WYMYŚLONYCH PRZEZ UMYSŁ podczerwienią. Opowiada o projekcie jako o „matematycznie wygenerowanych, płynnych, trójwymiarowych formach”7, które zostały „wytłoczone i zmodyfikowane w cztery wymiary przestrzenne”8, a następnie ulegały przemianom w fizyczną formę (jako cztery trójwymiarowe ortogonalne projekcje oryginalnych czterow ymiarow ych form), pole niewidzialnych czujników podczerwieni (w dwóch skalach, stanowiące niewidzialną rzeźbę i niewidzialną architekturę), formę wirtualnych środowisk i jako dźwięk przestrzenny9 . Niestety to, co Marcos Novak mówi o swojej architekturze, czy szerzej o swoich projektach, nie do końca można potwierdzić na podstawie prezentacji jego dzieł. Na reprodukcjach nie widać bowiem nie tylko trójwymiarowości, ale tym bardziej czterech wymiarów. Trudno także dopatrzeć się płynności tych obiektów. Ponadto architekt twierdzi, że tworzy projekty dla wirtualnej rzeczywistości. Można by się wobec tego spodziewać, że będziemy je mogli obejrzeć w internecie, a nie do końca tak jest. Możemy zapoznać się z niewielką częścią jego dzieł, w dodatku w formie obrazków 7 Tamże, tłum. A.Cz., s. 69. 8 Tamże, tłum. A.Cz.,s. 69. 9 Tamże, tłum. A.Cz.,s. 69. przypominających „książkowe” reprodukcje – nieruchome, niewiele mające wspólnego z trój- bądź czterowymiarowością. Może to jednak nasze zdolności percepcyjne nie nadążają za twórczym wizjonerstwem? Marcos Novak zajmuje szczególne miejsce wśród architektów korzystających z dobrodziejstw technologii. Najczęściej jednak wykorzystanie najnowszych technik jest bardziej prozaiczne, choć nie mniej interesujące. Komputery stały się narzędziami pracy architektów, pomagającymi, lub wręcz niezbędnymi przy projektowaniu zarówno architektury (przeznaczonej do realizacji w świecie rzeczywistym), jak też, przedmiotów codziennego użytku. Przykładem takiego bardziej racjonalnego podejścia do zdobyczy techniki i technologii mogą być prace Grega Lynna. Wykorzystał on ostatni krzyk mody w technikach cyfrowych, jakim jest możliwość tworzenia przedmiotów przestrzennych z wykorzystaniem tak zwanych drukarek 3D. Jednym z jego projektów stworzonych w 2005 roku jest komplet posrebrzanych sztućców. Każdy element został wydrukowany za pomocą drukarki przestrzennej, w tym ostatnia warstwa z użyciem srebra. Innym przykładem użycia cyfrowych technologii w projektowaniu jest Metropol Parasol w Sewilli, autorstwa Jürgena Mayera H. Jest to lekka, drewniana struktura przypominająca szereg parasoli bądź wielkich grzybów, u podstawy mieszcząca część handlową, muzeum archeologiczne oraz plac miejski, zaś w górnej części stanowiąca wielki taras widokowy, po którym można spacerować i podziwiać panoramę miasta. W tym przypadku, dzięki zastosowaniu nowoczesnego oprogramowania, stworzono olbrzymią, w pełni użytkową strukturę o oryginalnym kształcie, której wykonanie byłoby prawdopodobnie niemożliwe przy wykorzystaniu metod tradycyjnych. Rozwój techniki i komunikacji przyniosły znaczące zmiany. Niejednokrotnie rzeczywistość wirtualna przenika się z tą realną. Zostało to dobrze zilustrowane przez architekta i urbanistę, Williama J. Mitchella w książce City of Bits: Space, Place, and the Infobahn10. Autor jako przykład tego zjawiska podaje między innymi bankomat: gdy chcemy wyjąć gotówkę wysyłamy wiadomość z kodem (numerem pin), następnie bank weryfikuje ten kod i stan naszego konta, po czym możemy wyjąć pieniądze. Cała operacja odbywa się w przestrzeni wirtualnej, ale efektem są rzeczywiste banknoty. Podane w skrócie przykłady pokazują, że z każdym dniem jesteśmy zaskakiwani przez coraz bardziej niezwykłe rozwiązania technologiczne. Z jednej strony cyfrowe technologie pozwoliły na nowe podejście do projektowania otaczających nas, fizycznie istniejących rzeczywistych przedmiotów bądź budynków. Z drugiej zaś strony pojawili się twórcy tacy jak Marcos Novak, prezentujący radykalne i oryginalne podejście do zagadnienia, w którym rozważana jest możliwość fizycznego funkcjonowania w wirtualnej przestrzeni. Dziś potrafimy wydrukować już nie tylko tekst, ale i krzesło bądź buty. Kto wie, czy w przyszłości w jakimś stopniu nie ziszczą się marzenia Marcosa Novaka o wkroczeniu w cyberprzestrzeń? 10 W. J. Mitchell, City of Bits. Space Place, and the Infobahn, MIT Press 1996. W YDRUKOWAĆ DRUKARKĘ M ILENA TR ZCIŃ SK A ~ Jesteśmy w fazie eksperymentu. Będzie to eksperyment długotrwały, w którym większość z nas stanie się zarówno badaczami, jak i królikami doświadczalnymi. Technologie addytywne, powszechnie nazywane drukiem 3D, dopiero raczkują. Rozwijają się jednak w niezwykle szybkim tempie, wkraczając do nowych dziedzin i pól badawczych, przede wszystkim do przemysłu zbrojeniowego, medycyny, konstruowania maszyn, aż po – jak na razie zabawnie ekscentryczne – drukowanie oryginalnych czekoladowych słodyczy czy gadżetów do telefonów komórkowych. Jak dotąd w architekturze technologie addytywne nie odegrały znaczącej roli w powstawaniu pełnowymiarowych budynków, ale znalazły swoje zastosowanie w tworzeniu modeli i mock-upów, a przede wszystkim wpłynęły na wyobraźnię architektów, którzy zaczęli snuć wizje możliwych do zbudowania w przyszłości form przestrzennych. Upowszechnienie technologii addytywnych na szeroką skalę i idące za tym zmiany w procesie produkcyjnym czy choćby możliwościach ludzkiego ciała będą miały jednak dużo poważniejszy wpływ na architekturę niż zabawa w wymyślanie coraz to bardziej wyszukanych kształtów. Technologie addytywne są eksperymentem na wielu poziomach – technologicznym, społecznym, miejskim, przestrzennym. Nie we wszystkich strefach są eksperymentem rozumianym jako obserwacja wyabstrahowanego, dobrze widocznego świata, w którym można kontrolować wszystkie zmienne i dokładnie prześledzić wyniki. Niektóre z nich są bliższe heideggerowskiemu doświadczeniu (Erfahrung), w którym eksperymentujący stanowi część świata badawczego i nie może osiągnąć bezpiecznego dystansu, pozwalającego na neutralizację niebezpieczeństwa1. e k s p e ry m e n t t e c h n o l o g i c z n y Pierwsze udane próby w dziedzinie technologii addytywnych miały miejsce w 1984 roku, kiedy Charles W. Hull opracował 1 Zob. Martin Heidegger, Przyczynki do filozofii, przeł. Bogdan Baran, Janusz Mizera, Wydawnictwo Baran i Suszczyński, Kraków, 1996. technikę stereolitografii (sl a). Polega ona na utrwalaniu nanoszonej warstwa po warstwie żywicy promieniami lasera UV. Metoda ta pozwala uzyskać ogromną precyzję wykonania (+/ – 0,13mm). Na przełomie lat 80. i 90. zaczęły powstawać pierwsze komercyjne drukarki 3D, służące do szybkiego tworzenia prototypów. W ciągu kilkunastu lat opracowano nowe technologie druku: osadzanie topionego materiału (fdm), który umożliwia tworzenie elementów z materiałów o wysokiej wytrzymałości mechanicznej, selektywne spiekanie laserowe (sls), w którym materiałem wyjściowym jest proszek, pozwalający budować bardzo skomplikowane formy przestrzenne o ściankach grubości 0,1 mm. Udoskonalona wersja PolyJet, PolyJet Matrix, umożliwia drukowanie z dwóch materiałów w jednym procesie, dzięki czemu mogą powstawać obiekty składające się z elastycznych i sztywnych elementów. dmls to technologia spiekania i przetapiania sproszkowanych metali, natomiast ebm – topienie za pomocą wiązki elektronów, wykorzystywane przy produkcji metalowych części dla przemysłu lotniczego i kosmicznego2. Technologia druku 3D służyła na początku przede wszystkim szybkiemu prototypowaniu. Obecnie wersje próbne prawie wszystkich najczęściej używanych przedmiotów – samochodów, telefonów czy laptopów – zostały najpierw wydrukowane. Technologie przyrostowe znalazły swoje zastosowanie również w odlewnictwie, produkcji niskoseryjnej, drukowaniu części samolotów (np. Boeingów), statków kosmicznych i samochodów. Największe nadzieje druk 3D rodzi na polu medycyny, gdzie wykorzystuje się go do tworzenia bardzo zaawansowanych protez, które dzięki dużej dokładności oraz możliwości personalizacji drukowanych obiektów, jakie daje metoda addytywna, mogą być lepiej dopasowane i zespolone z ciałem człowieka. Technologia ta ułatwia także lekarzom przygotowania przed skomplikowanymi operacjami, co miało miejsce choćby przy przeszczepie twarzy wykonanym w szpitalu w Gliwicach, gdzie wykorzystano modele wydrukowane z żywicy poliakrylowej utwardzanej światłem UV3. Dzięki nim lekarze mogli dokładnie zaplanować swoje działania i przewidzieć potencjalne trudności. Drukuje się także implanty zębów, kości lub stawów. Najbardziej obiecujące, w tym kontekście, są biodrukarki. Mogą one wydrukować żywą tkankę z komórek macierzystych. W 2008 roku Gabor Forgacs, naukowiec z Uniwersytetu Missouri w Columbii, wydrukował po raz pierwszy naczynia krwionośne i fragmenty tkanek serca, a w 2011 udało mu się ugotować obiad z mięsa wydrukowanego dzięki komórkom macierzystym4. Najważniejszym celem, jaki przyświeca naukowcom pracującym nad różnymi metodami wykorzystywania technologii addytywnych w medycynie, jest umożliwienie wydrukowania organów, które będą przeszczepiane pacjentom. W 2011 roku Anthony Atala z Wake Forest Institute for Regenerative Medicine w trakcie swojego wystąpienia na konferencji TED zaprezentował wydrukowaną w jego instytucie nerkę5 . Wciąż jednak jesteśmy dalecy od możliwości podłączenia jej do ciała człowieka. Potencjalna możliwość drukowania organów i wszczepiania ich ludziom budzi zachwyt, ale też rodzi wiele pytań, jak 2 Tłumaczone na język polski nazwy technologii druku 3D oraz informacje o nich za portalem: przyrostowo.pl, adres: http://www.przyrostowo.pl/ technologie, (dostęp: 18.02.2014). 5 Anthony Atala, Printing a human kidney, film dostępny na portalu ted.com, adres: http://www.ted. com/talks/anthony_atala_printing_a_human_kidney.html, (dostęp: 20.02.2014). 3 Drukarka 3D pomogła lekarzom z Gliwic przy przeszczepie twarzy, portal: wyborcza.pl, adres: http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,14002050, Drukarka_3D_pomogla_lekarzom_z_Gliwic_przy_ przeszczepie.html, (dostęp: 19.02.2014). 4 Opracowanie zbiorowe, Gabor Forgacs, scientific founder of Organovo recognized for pioneering work in bioprinting, portal: 3ders.org, adres: http:// www.3ders.org/articles/20120730-gabor-forgacs -scientific-founder-of-organovo-recognized-for -pioneering-work-in-bioprinting.html, (dostęp: 19.02.2014). choćby o powszechny dostęp do tej technologii. Jak dotychczas „produkcja” organu jest bardzo droga. Wysoce prawdopodobne jest więc, że możliwość pozyskania go w ten sposób będzie miała tylko mała część społeczeństwa krajów globalnej Północy, co pogłębi różnice pomiędzy krajami bogatymi i biednymi nie tylko pod względem ekonomicznym, ale też pod względem możliwości ludzkiego ciała. Wśród niektórych społeczności, przeszczepianie wydrukowanych organów może budzić sprzeciw moralny ze względu na zbyt silną ingerencję w „naturalny rozwój człowieka”, który to człowiek przeobraża się wówczas w maszynę – cyborga. Jak zauważa jednak Donna Haraway w swoim tekście z lat 80. cyborgi mają także emancypacyjny i subwersywny potencjał: Maszyny późnego XX wieku całkowicie zamazały granicę pomiędzy naturalnością i sztucznością, umysłem i ciałem, samorozwojem i zewnętrzną ingerencją, jak też wiele innych rozróżnień, które stosowano zwykle do organizmów i maszyn 6. Można więc powiedzieć, że te stworzone po części z człowieka, po części z maszyny organy poddają w wątpliwość ostre rozgraniczenia pomiędzy materią ożywioną i nieożywioną, pomiędzy ciałem ludzkim a skomplikowanym układem mechanicznym, pomiędzy wnętrzem i zewnętrzem człowieka. e k s p e ry m e n t e w o l u c yj n y Granica pomiędzy żywym stworzeniem a maszyną rozmywa się w technologiach addytytwnych także w kontekście samych drukarek i ich relacji z człowiekiem. W 2004 roku Adrian Bowyer z Uniwersytetu w Bath zafascynowany technologią 3D uświadomił sobie, że: zrównoważony, w kontekście samoreplikacji, oznacza to, co biolodzy nazywają 6 Donna Haraway, Manifest cyborgów: nauka, technologia i feminizm socjalistyczny lat osiemdziesiątych, przeł. S. Królak, E. Majewska, w: „Przegląd filozoficzno-literacki”, nr 1 (3) 2003, s. 53. strategią ewolucyjnie stabilną. Oznacza to, że aby zmniejszyć szanse na ich wyginięcie, samoreplikatory muszą podlegać ewolucji, a więc muszą zachowywać się tak wobec innych samoreplikatorów, z którymi wchodzą w interakcję, aby pozostać w pozycji, którą w teorii gier nazywamy równowagą Nasha7. W efekcie Bowyer zapoczątkował program RepRap, którego celem jest stworzenie samoreplikującej się drukarki 3D. Udostępnia ją na zasadzie Open Source, dzięki czemu może ona się udoskonalać i ewoluować. Strategia ewolucyjnie stabilna, o której pisze, to nic innego jak współpraca dwóch samoreplikatorów – maszyny i człowieka. Działają one na zasadzie współpracy, by osiągnąć pożądaną równowagę. Człowiek rozwija maszynę, ulepsza ją i pomaga w replikacji, drukarka natomiast tworzy dla niego przydatne produkty. Dla obu korzystne jest pozostanie właśnie w takiej relacji. Pozostaje jednak otwartym pytanie, czy podmiotem eksperymentującym, jak i udoskonalanym przedmiotem eksperymentu może być tylko maszyna? Komputery potrafią jak dotychczas jedynie przeprowadzać badania i odkrywać w nich rzeczy, które odkrył już człowiek. Maszyna wciąż nie jest zdolna podołać wszystkim fazom eksperymentu od postawienia problemu, przez projektowanie badania, przeprowadzenie go oraz interpretację jego wyników8. Na razie więc daleko nam do samoreplikującej i samoudoskonalającej się drukarki RepRap. Czyja inteligencja jednak będzie rozwijała się szybciej – człowieka czy maszyny? e k s p e ry m e n t d e m o k r at yc z n y W 2013 roku łączna cena wszystkich elementów drukarki RepRap spadła poniżej 500 dolarów. Celem projektu jest ciągłe 7 Adrian Bowyer, 3D Printing and Humanity’s First Imperfect Replicator, przeł. M.T. w: “3D Printing and Additive Manufacturing”, nr 1(1) 2014, Nowy Jork, 2014, s. 5. 8 Sławomir Leciejewski, Cyfrowa rewolucja w badaniach eksperymentalnych, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań, 2013. obniżanie kosztów produkcji i powstających na niej przedmiotów oraz opracowanie metody wydrukowania wszystkich jej części przez nią samą (na razie wciąż czujniki, silniki i elektronika muszą być NA RAZIE WIĘC DALEKO NAM DO SAMOREPLIKUJĄCEJ I SAMOUDOSKONALAJĄCEJ SIĘ DRUKARKI REPRAP. CZYJA INTELIGENCJA JEDNAK BĘDZIE ROZWIJAŁA SIĘ SZYBCIEJ – CZŁOWIEKA CZY MASZYNY? dokupione oddzielnie). Jeśli projekt rozpowszechniania drukarek się powiedzie, kontrola produkcji przeniesie się z wielkich koncernów na jednostki lub małe grupy ludzi. Jak spekulują naukowcy, może to być zmiana na miarę rewolucji przemysłowej9. Rozproszenie władzy nad środkami produkcji obniży znacząco koszty, a powszechny już teraz ruch mający na celu znoszenie licencji na produkty związane z drukiem 3D umożliwi praktycznie każdemu dostęp do wielu darmowych modeli, które można będzie dostosowywać do własnych potrzeb i ulepszać, udostępniając swoje innowacje na zasadzie Open Source w Internecie. W efekcie prac Richarda van Asa z RPA i Ivana Owena ze Stanów Zjednoczonych powstał projekt protezy ręki, którego całkowity koszt produkcji nie przekracza 10 dolarów 10. Proteza jest drukowana zarówno w Afryce, jak i w innych miejscach. Paul McCarthy znalazł model stworzony przez Asa i Owena w Internecie, po czym wydrukował go dla swojego syna w szkole. Upowszechnienie technologii druku 3D umożliwi łatwą, w porównaniu do wcześniejszych, metodę materializacji własnych wizji projektowych. Wysoce 9 John F. Hornick, 3D Printing and the Future (or Demise) of Intellectual Property, w: “3D Printing and Additive Manufacturing”, nr 1(1) 2014, Nowy Jork, 2014. 10 http://www.robohand.net/, (dostęp: 19.02.2014). prawdopodobne jest jednak, że większość ludzi zamiast samodzielnie tworzyć przedmioty od początku, będzie ściągać gotowe modele z Internetu (np. ze strony PirateBay). Zagadnieniem wymagającym nowych regulacji prawnych stanie się wtedy kwestia własności intelektualnej. Tak jak dziś rzeczy niematerialne – muzykę, filmy, teksty – będzie można ściągać modele przedmiotów i je drukować. Problemem jest jakość materiałowa, ale w miarę rozwoju materiałoznawstwa dla technologii addytywnych będzie można tworzyć coraz bardziej skomplikowane i złożone z wielu tworzyw obiekty. Możliwość drukowania przedmiotów w domu oznacza produkowanie czegokolwiek, gdziekolwiek bez możliwości kontroli. Szeroko w mediach komentowany był pierwszy wydrukowany pistolet, którego model udostępniony został na wolnej licencji. Istnieje więc ryzyko, że projekt silnie demokratyczny może przerodzić się w projekt anarchistyczny, co jednych cieszy, a wielu zapewne przeraża. e k s p e ry m e n t a r c h i t e k t o n i c z n o - u r b a n i s t yc z n y Spełnienie założeń Adriana Bowyera o powszechnym dostępie do drukarek 3D i niskich kosztach eksploatacyjnych może wprowadzić istotne zmiany w budowie miast i połączeniach infrastrukturalnych pomiędzy nimi. Ze względu na skrócenie łańcucha produkcyjnego i możliwość wytworzenia obiektu w jednym miejscu, bez potrzeby dostarczania licznych elementów od różnych producentów, zmniejszy się nasilenie ruchu drogowego. Ponadto połączenia infrastrukturalne pomiędzy miastami w mniejszym stopniu uzależnione będą od panujących układów handlowych. Zmniejszy się także potrzebna powierzchnia magazynowa. Istotną zmianą wydaje się przeformułowanie obecnego systemu handlu w mieście. Niewątpliwie kształtowanie przestrzeni kupieckiej ulegnie przeobrażeniu, trudno jednak powiedzieć w jakim kierunku. Handel w mieście może ograniczyć 11 Michael Moltich-Hou, University of Southern California & the Realization of 3D Printed Houses, portal: 3D Printing Industry, adres: http://3dprintingindustry.com/2013/09/30/university-south-california-realization-3d-printed-houses/, (dostęp: 19.02.2014). to wciąż nie wiemy, czy i kiedy powstanie cały dom w skali 1:1. Obecnie Khoshnevis pracuje dla NASA, opracowując metody wykorzystania technologii addytywnych w kosmosie. Biuro DUS Architects z Holandii właśnie rozpoczyna drukowanie domu nad kanałem w północnej części Amsterdamu. Architekci wraz z naukowcami opracowali z tej okazji specjalną maszynę KamerMaker XL, która prawdopodobnie przez najbliższe trzy lata będzie drukowała na miejscu budowy kolejne elementy projektu12. Robotnicy będą je stopniowo łączyć niczym klocki lego, tworząc kolejne pokoje. Jak zastrzegają architekci, dom w razie potrzeby będzie można rozmontować i złożyć na nowo w innym miejscu. Budynek wykonany będzie ze specjalnie opracowanego przez firmę Henkel plastiku. Plac budowy jest laboratorium w pełnym tego słowa znaczeniu. Odbywa się tam eksperyment architektoniczny, ale także badania na polu wielu innych dziedzin. Każdy pokój w domu jest bowiem przeznaczony na opracowywanie i testowanie różnego rodzaju innowacyjnych rozwiązań. Wszyscy biorący udział w wyścigu „kto pierwszy wydrukuje dom?” mają nadzieję, że ich osiągnięcia przyczynią się do poprawienia warunków mieszkaniowych w krajach najuboższych. Znaczące ograniczenie kosztów budowy, możliwość współtworzenia projektów i adaptowania ich do określonych uwarunkowań oraz preferencji użytkowników rzeczywiście rodzi pewne nadzieje na rozwiązanie niektórych problemów mieszkaniowych. Wymaga to jednak od architektów innego podejścia do projektowania niż to, do którego przywykli. W takiej sytuacji mniej istotne jest bowiem tworzenie skończonych, dopracowanych w każdym detalu obiektów, a bardziej definiowanie zależności przestrzennych i procesów zarówno projektowych, jak i realizacyjnych. 12 Michael Moltich-Hou, The World's „First'” 3D-Printed House Begins Construction, portal: 3D Printing Industry, adres: http://3dprintingindustry. com/2014/01/22/worlds-first-3d-printed-house-begins-construction/, (dostęp: 19.02.2014). ŹRODŁO: HTTP://BLOG.REPRAP.ORG, GFDL się do showroomów albo zdecydowanie stracić na znaczeniu, co spowodowałoby zaniknięcie jednej z głównych funkcji skupiających ludzi w miastach. Wymagałoby to więc przeniesienia punktu ciężkości i wykreowania nowej lub zaadaptowania już istniejącej, ale niewyeksponowanej lub nie rozbudowanej funkcji w przestrzeni publicznej. Ponadto jeśli (amerykańskim) naukowcom uda się doprowadzić do wszczepienia wydrukowanych organów, nastąpi eskalacja (o ile to jeszcze możliwe) problemu starzejącego się społeczeństwa, a co za tym idzie miast, w którym coraz istotniejszą rolę będą odgrywać seniorzy. Seniorzy dość nietypowi, bo posiadający nerki i wątroby sprawniejsze od tych, z którymi się urodzili. W architekturze w dużej skali kwestia druku 3D przypomina nieco wyścig kosmiczny. Kolejne uczelnie i biura projektowe prześcigają się w zapewnieniach, że to one pierwsze wydrukują dom. I tak profesor Behrokh Khoshnevis z Uniwersytetu w Południowej Kalifornii już kilka lat temu zaprezentował szerokiej publiczności swoje osiągnięcia w konstruowaniu maszyny, działającej w technologii Contour Crafting. Maszyna ta może drukować ściany warstwa po warstwie ze specjalnie opracowanego szybkoschnącego i utwardzonego betonu. Jak dotąd udało się postawić jedynie ścianę wysokości 1,8m, ale profesor zapewnia, że ta technologia umożliwi zbudowanie domu o powierzchni 180 metrów z wszystkimi potrzebnymi instalacjami w czasie krótszym niż jedna doba 11. Umożliwiłoby to znaczące ograniczenie kosztów procesu budowlanego. Największa oszczędność wynikałaby oczywiście ze zminimalizowania potrzebnej siły roboczej (w krajach, w których jej cena jest wysoka) i czasu powstawania obiektów. Chociaż pierwsza betonowa ściana została wydrukowana w 2004 roku, il.1. Adrian Bowyer (po lewej) i Vik Oliver z pierwszym działającym dzieckiem RepRap wydrukowanym na innej maszynie RepRap e k s p e ry m e n tat o r z y Rodzi się pokusa, by całą tę opowieść włożyć między bajki i potraktować ją jako mniej lub bardziej udaną historię s.f., która jeszcze na pewno przez bardzo długi czas nie ma szans na realizację w naszej rzeczywistości. Trudno zaprzeczyć temu, że druk 3D wciąż nie jest technologią powszechnie dostępną, a jego możliwości zastosowania w dużej skali są bardzo ograniczone. Z drugiej strony można tę analizę potraktować jako opis początku końca techniki, z którą nie udało nam się jeszcze zaznajomić, bowiem we wrześniu zeszłego roku bowiem Harvard School of Engineering and Applied Sciences, Uniwersytet w Illinois oraz Uniwersytet w Pittsburghu otrzymały grant w wysokości 855 000 dolarów od biura badawczego armii amerykańskiej na eksperymenty w druku 4D13. Będą to obiekty zmieniające swoją strukturę na poziomie nano i mikrocząsteczek, dzięki czemu uzyskają możliwość zmiany w czasie i adaptacji do danych uwarunkowań, nawet w dużej skali – w skali człowieka14. Architekci często traktują technologie addytywne jako fanaberię współczesności, przejściową modę, którą nie warto się zajmować, gloryfikując myślenie poprzez rysunek, ręczne robienie modeli i bezpośredni kontakt z naturalnymi materiałami. Silne antagonizowanie tych możliwych do pogodzenia ze sobą dwóch metod kształtowania form daje efekty w postaci ciągłej autotematycznej refleksji, która zastępuje poszukiwanie wyzwań dla architektury i środków do ich osiągnięcia. Budynki powstają na lata i przez lata. Wizje przyszłości są więc niezbędne. Spostrzeżenie Donny Haraway z okresu, kiedy druk 3D dopiero powstawał, na temat tego, że „nasze maszyny są niepokojąco żywe, a my sami – przerażająco bezwładni”15, zdaje się uaktualniać wraz z postępem technologicznym. Niepodjęcie próby zrozumienia świata maszyn skazuje nas na poddanie się kaprysom technologii • 13 Jennifer A. Lewis, '4D-printed' materials will adapt to stimuli, portal: Harvard School Of Engineering and Applied Sciences, adres: http://www.seas. harvard.edu/news/2013/09/4d-printed-materials-will -adapt-to-stimuli, (dostęp: 19.02.2014). 14 Zasadę działania druku 4D dobrze wytłumaczył Skylar Tibbit na konferencji TED w 2013 roku: Skylar Tibbits, Powstanie drukowania w czterech wymiarach, portal: www.ted.com, adres: http://www.ted.com/ talks/lang/pl/skylar_tibbits_the_emergence_of_4d_ printing.html?embed=true, (dostęp: 19.02.2014). 15 Donna Haraway, Manifest..., dz. cyt., s. 53. POSTMODERNIZM PO POLSKU Postmodernizm polski. Architektura i urbanistyka P1 – red. L. Klein, P2 – red. A. Gzowska i L.Klein, Wydawnictwo 40 000 Malarzy, Warszawa, 2013 ~ K A R O L I N A M AT Y S I A K „Eksperymentowanie to jest nasze postmodernistyczne powołanie, otwierające nieskończone możliwości” twierdził Jean -François Lyotard. W eksperyment rozumiany jako próba realizacji nowatorskiego pomysłu zawsze wpisane jest niepowodzenie. O ile o obiektach postmodernistycznych na Zachodzie wiemy stosunkowo sporo i traktujemy je jako reprezentujące pewien zakończony etap, to w Polsce temat ten nadal pozostaje nieprzepracowany – nie potrafimy obiektywnie ocenić, które obiekty są wartościowe, ponieważ najczęściej budzą w nas negatywne skojarzenia. Budynki postmodernistyczne w Polsce częściej postrzegamy w kategorii obciachu, jak niemodne ubrania z minionej epoki, niż wartą uwagi architekturę. Próbą zmierzenia się z zarysowanym problemem jest dwutomowa publikacja Wydawnictwa 40 000 Malarzy pod tytułem Postmodernizm polski. Architektura i Urbanistyka. Pierwszy tom (P1) to zbiór dziesięciu tekstów napisanych przez historyków sztuki, kulturoznawców i architektów, pod redakcją Lidii Klein. W drugim (P2), wraz z Alicją Gzowską przeprowadza ona wywiady z sześcioma architektami, których nazwiska często pojawiają się w zawartych w pierwszej części tekstach. To projektanci, których największa aktywność miała miejsce w analizowanym okresie, jednak wielu z nich nadal działa w zawodzie. Zderzenie punktów widzenia architektów związanych z postmodernizmem z tekstami analizującymi ich twórczość, bardzo dobrze pokazuje ścieranie się tych postaw, obecne nie tylko w dyskusji na temat tego zagadnienia. Architekci dostarczają wielu cennych informacji na temat okoliczności, w jakich musieli tworzyć, ale dopiero krytyczna analiza ich działań pozwala spojrzeć na realizacje w szerokim kontekście kulturowym i społecznym. Teksty zawarte w pierwszym tomie poświęcone zostały zarówno pojedynczym architektom i budynkom, jak i zjawiskom powstałym w wyniku pojawienia się idei postmodernistycznych w specyficznej sytuacji politycznej późnego PRL-u i transformacji ustrojowej, skutkującej m.in. zastosowaniem na szeroką skalę prefabrykacji i materiałów o słabej jakości. Prawie wszyscy autorzy zwracają uwagę na problem w definiowaniu postmodernizmu, wielu zauważa te same kwestie, problematyczne dla zajmujących się tym tematem. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że wiele kolejnych, możliwych do omówienia spraw się nie pojawiło. Jednak celem publikacji nie było udzielenie odpowiedzi na wszystkie nasuwające się w związku z poruszanym tematem pytania. Postmodernizm polski wydobywa kluczowe kwestie i uświadamia nam problemy, mogące stanowić punkty wyjścia do dalszych badań, które pozwolą wypracować brakujące narzędzia do opisania i zdefiniowania postmodernizmu na obszarze Polski. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia ze wzmożonym zainteresowaniem i jednoczesnym docenieniem modernizmu okresu miedzywojennego, a następnie powojennego. Temat ten interesował nie tylko architektów i historyków, ale także osoby zawodowo nie związane z architekturą. Publikacja Wydawnictwa 40 000 Malarzy ma szansę uczynić postmodernizm kolejnym okresem, którego zaniedbana architektura zostanie rozpoznana, dzięki czemu będziemy w stanie dostrzec jej wartości • TOPO - GR AFIE MIRONA BIAŁOSZE WSKIEGO Tętno pod tynkiem. Warszawa Mirona Białoszewskiego praca zbiorowa Lampa i Iskra Boża, Warszawa, 2013 ~ A L EK SA N D ER KOZ I EL S K I Recenzja książki poświęconej postaci Mirona Białoszewskiego w piśmie architektonicznym może być pewnym zaskoczeniem. Białoszewski jest jednak kojarzony jako twórca miejski, a równie ważną jak on bohaterką tomu jest przestrzeń Warszawy, którą opuszczał rzadko, po której chętnie chodził i której poświęcał wiele miejsca w swoim pisarstwie. Podjęta przez zespół naukowców związanych z Instytutem Kultury Polskiej UW próba opisania miasta przez pryzmat praktyk literackich (a jednocześnie portret pisarza tworzony przez bliskie mu miejsca) mogłaby więc skierować uwagę architektów na mniej oczywiste sposoby obchodzenia się z przestrzenią. Warto zastrzec, że Tętno pod tynkiem nie jest precyzyjnym literackim przewodnikiem jak np. Dublin z Ulissesem Piotra Pazińskiego – nie dostaniemy tu przygotowanych tras, które mogłyby poprowadzić nas śladami Białoszewskiego, a mapka-spis treści jest raczej zabiegiem graficznym, a nie pomocą w orientacji. Każde z opisywanych miejsc, a są to zarówno konkretne adresy, jak i większe obszary, jak Siekierki czy linia otwocka, jest w pewien sposób związane z osobą Mirona, historią jego przeprowadzek, dawnych letnisk czy kuracji. Pojawiają się mieszkania przyjaciół, teatr na Tarczyńskiej, ale i współczesne miejsca pamięci o pisarzu. Bezpośrednich opisów architektury u Białoszewskiego – a więc i w omawianej książce – nie znajdziemy wiele, są tylko jednym z elementów bardzo subiektywnego i wielowarstwowego zjawiska, jakim jest miasto. Owoce jego specyficznej praktyki chodzenia po mieście zwracają uwagę zarówno na pamięć o historii, którą stymulują miejskie spacery, jak i na urywki rozmów czy całą paletę dźwięków i zapachów. Charakterystyczna jest także rola osobistego doświadczenia, które nakłada się i kształtuje obraz przestrzeni, przy czym może być to doświadczenie wojenne, ale i historie przyjaciół, które np. zwracają uwagę na konkretny dom w Konstancinie. Podobnie ciekawe są fragmenty o zasiedlaniu bloków na „Chamowie”, które ukazują proces oswajania przez mieszkańców (w tym i samego Mirona) architektury modernistycznego osiedla. Wymusza ono wypracowanie nowych nawyków i zmienia zupełnie skalę postrzegania miasta. Perspektywa Białoszewskiego pozwala nam spojrzeć na różne strony polskiej modernizacji: szeroki widok z dziewiątego piętra, ale i dźwięk pokrywki od słoika, która z tegoż piętra zostaje wyrzucona. Tętno pod tynkiem to książka wahająca się między przystępną formą artykułów (na co wskazuje np. brak przypisów w tekstach) a wciąż widocznym naukowym zapleczem autorów (wystarczy spojrzeć na bibliografię). Ukazuje specyficzną perspektywę jednego pisarza i na jednym specyficznym mieście, Warszawie, się skupia – niemniej, może stać się pewnym urozmaiceniem i rozszerzeniem biblioteczki architekta • AUTORZY Anna Czarnecka Historyk sztuki, studentka Instytutu Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich UW. Współpracuje z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz Fundacją Centrum Architektury. Interesuje się historią architektury XX wieku, w szczególności ideą integracji sztuk. Jakub Kupikowski Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Obecnie współpracuje z holenderskim biurem NL Architects. Interesuje się architekturą niefunkcjonalną i szeroko pojętym eksperymentem z nią związanym. W dziedzinie eksperymentu szczególną uwagę poświęca technikom budowania, opartym na wykorzystaniu żywych organizmów. Paweł Pedrycz Praktykujący architekt i doktorant na warszawskim Wydziale Architektury. Oprócz Politechniki Warszawskiej studiował także na Politecnico di Milano gdzie zainteresował się włoską szkołą teorii projektowania. Ponadto od kilku lat współorganizuje i prowadzi warsztaty architektoniczne dla dzieci. Zofia Płoska Absolwentka Kolegium MISH UW oraz Zarządzania Sztuką i Dziedzic- twem na Maastricht University. Interesuje się socjologią sztuki, architektury i designu. Współpracowała z Marian Goodman Gallery w Nowym Jorku oraz instytucjami kultury w Maastricht i Warszawie. Obecnie działa w holenderskiej Fundacji The Artist and The Others oraz redakcji publicystyki kulturalnej programu II Polskiego Radia. Łukasz Stępnik Dyplomant na Wydziale Architektury PW, uczy rysunku odręcz- nego i współtworzy bloga www.teoriaarchitektury.blogspot.com. Doświadczenie zawodowe zdobywał w biurze Christiana Kereza w Zurychu. Milena Trzcińska Absolwentka Kulturoznawstwa w Instytucie Kultury Polskiej UW oraz dyplomantka na Wydziale Architektury PW. Współtworzy bloga www.teoriaarchitektury.blogspot.com oraz prowadzi warsztaty teatralne dla młodzieży. Stypendystka programu Rządu Indonezyjskiego Darmasiswa. Przemysław Wróbel Absolwent Budownictwa Lądowego na Politechnice Gdańskiej i student Architektury tejże uczelni. Interesuje się szeroko pojętą teorią architektury i historią urbanistyki. Aktywnie uczestniczy w oddolnych ruchach społecznych dążących do poprawy jakości przestrzeni poprzez interdyscyplinarne działania partycypacyjne. Członek organizacji pozarządowych BUA: Brygada Urbanistyczno-Architektoniczna, Pomorskie Stowarzyszenie Projektantów PoCoTo. Współpracuje z Ośrodkiem Analiz Polityczno-Prawnych na Uniwersytecie Gdańskim. SPIS TREŚCI RADA NAUKOWA Ilustracje wykorzystane na początku rozdziałów: 2 4 10 14 E K—Sjedna P Ez oryginalnych R Y M E Ntablic T wstęp IDEA testowych Hermanna Rorschacha, 1921. Domena publiczna od śmierci autora w 1922 r. dr hab. LABORATORIUM okładki A R C H I T E—KPapier T Umarmoryzowany R A E K S Pz E R Y ręcznie M E Nszytej T Akopii L Ntomu A ? Dzieł JAN SŁYK Horacego, wydrukowanej w Zürichu w 1843, okres pomiędzy 1843 a 1882. Domena publiczna. A N K I E TA NARZĘDZIA — odbicia na motocyklu, 2006, autor: ATOMA, licencja Creative Commons Attribution 2.5 Generic. {0} C L I C K . A N T Y F U N KC J O N A L I Z M JAKUB KUPIKOWSKI IDEA Dokonaliśmy wszelkich starań, aby skontaktować się z właścicielami praw autorskich materiałów. 22 publikowanych MODER N I Z M W przypadku . E K S Pzastrzeżeń E R Y MzeEstrony N T któregokolwiek z właścicieli praw, prosimy o kontakt z redakcją. PAWEŁ PRZEDWCZEŚNIE PRZERWANY PEDRYCZ 27 I D E A L I S T YC Z N E U TO PI E P O WOJ E N N E J A KO WRÓBEL U R B A N I S T Y C Z N A W I Z J A P R Z Y S Z Ł O Ś C I PRZEMYSŁAW 32 E K S PE RY M E N T I OD POWIEDZIALN OŚĆ rozmowa z Anupamą Kundoo Nakład: 1000 sztuk L A B O R ATO R I U M mgr Grzegorz A. Buczek mgr Paweł Grodzicki prof. nzw. dr hab. Małgorzata Rozbicka dr hab. Jan Słyk ZESPÓŁ REDAKCYJNY Katarzyna Billik Matylda Gąsiorowska Aleksander Kozielski Igor Łysiuk Karolina Matysiak Przemysław Sobiecki Łukasz Stępnik Milena Trzcińska 38 Wydawca: S P L ATA J Ą C NA NOWO ARCHITEKTURĘ. PŁOSKA E K S P E R Y M E N T Y B R U N O L A T O U R A ZOFIA 44 50 PROT E T YC Z N E CIA ŁO A R CH IT E K T U RY ŁUKASZ STĘPNIK Pismo powstało we współpracy z Wydziałem Architektury Politechniki Warszawskiej. P L E C H Y, S P O R Y, R O Z M N O Ż K I rozmowa z prof. Zbigniewem Oksiutą PROJEKT GRAFICZNY Marta Lissowska [email protected] RECENZJE NARZĘDZIA Główny sponsor: 58 ARCHITEKTUR A CYFROWA . SZCZEGÓLNY CZARNECKA P R Z Y P A D E K M A R C O S A N O V A K A ANNA 62 W YDRUKOWAĆ DRUK ARKĘ 68 P O S T M O D E R N I Z M P O P O L S K U recenzja 69 Przemysław Sobiecki MILENA TRZCIŃSKA KAROLINA MATYSIAK TOPO - G R AFIE M IRONA BIAŁOSZE WSKIEGO ALEKSANDER Druk: EFEKT Drukarnia Offsetowa, ul. Lubelska 30/32, 03-802 Warszawa recenzja KOZIELSKI 70 ILUSTRACJA NA OKŁADCE: AUTOR Z Y www.kwartalnikrzut.pl [email protected] ISSN: 10,00 pln